3647
Szczegóły |
Tytuł |
3647 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3647 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3647 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3647 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
GRAHAM MASTERTON
D�INN
PRZE�O�Y�: MIROS�AW KO�CIUK
TYTU� ORYGINA�U: THE DJINN
SCAN-DAL
D�inny (arabskie jinniy � demon, duch):
jeden z rodzaj�w dobroczynnych lub z�owrogich
duch�w islamu, zamieszkuj�cych Ziemi�.
D�inny potrafi� przybiera� r�ne postacie
i s� obdarzone niezwyk�� pot�g�.
PROLOG
�Za panowania kr�la Hamy jego nadworni czarnoksi�nicy, po�r�d przedmiot�w swej tajemnej sztuki, posiadali specjalne dzbany. Naczynia te, znane jako Dzbany D�inn�w, zawiera�y przypuszczalnie emanacje nie znane zwyk�ym �miertelnikom. Zgodnie z legend� najpot�niejszy, najbardziej przera�aj�cy d�inn nale�a� do Ali Baby. Przetrzymywano go we wspania�ym dzbanie, ozdobionym wizerunkiem rumak�w Niepoj�tego Nazwaha i b��kitnych kwiat�w opium�.
�W tym roku zmar� w swoim domu na Cape Cod kolekcjoner zabytk�w �rodkowego Wschodu. By�a to dziwna i nag�a �mier�. �ona zmar�ego opowiada�a o dr�cz�cej go obsesji, zwi�zanej z jakim� staro�ytnym wyrobem garncarskim, dzbanem, kt�ry przechowywa� pod zamkni�ciem w specjalnym pokoju. Prowadz�ce do� drzwi by�y zabezpieczone woskowymi piecz�ciami pe�nymi dziwacznych symboli. Wed�ug jej s��w, by� to interesuj�cy stary okaz przyozdobiony dziko wygl�daj�cymi ko�mi i dziwnymi, drobnymi, b��kitnymi kwiatami�.
�Czasami m�wi si�, jakoby podr�uj�cych drog� do Bagdadu mami�y w nocy niezwyk�e g�osy. G�osy te mia�y brzmie� na r�norakie sposoby � ju� to jak wiatr, ju� to jak kusz�ca mowa kobiet, niekiedy za� jak zwierz�ta, jakich ludzkie oczy nigdy nie ogl�da�y. M�drzy ludzie t�umaczyli, i� g�osy owe nale�� do d�inn�w oraz �e s�ysz�c je, podr�ny powinien przy�pieszy� kroku, je�li pragnie pozosta� przy zdrowych zmys�ach i ocali� �ycie�.
�Ksi�ga Czar�w�
Abdul Hazw�halla
�Wielu twierdzi�o, i� gdy dni N�zwaa dobiega�y kresu, zgromadzili si� oni w �wi�tyniach, gdzie dokonuj�c rytualnych obrz�d�w i �piewaj�c, z�o�yli w zwojach, sarkofagach oraz dzbanach wszystkie swe przera�aj�ce tajemnice, kt�re pozwala�y im sprawowa� w�adz� przez tak wiele stuleci. M�wiono tak�e, �e ten, kto odkryje sekret Niepoj�tego Nazwaha, mo�e sta� si� najpot�niejszym cz�owiekiem w ca�ym znanym �wiecie, a tak�e poza jego granicami. Musi by� jednak przygotowany na zap�acenie godziwej ceny. Gdy� tak jak kurtyzana ��da zap�aty za swe cielesne us�ugi, tak i magiczne widmo Niepoj�tego Nazwaha za��da nagrody, kt�ra dla wielu b�dzie zbyt wysoka�.
�Legendy Perskich Czarnoksi�nik�w�
Tom IV, Rozdzia� III
Archeolodzy prowadz�cy wykopaliska w obr�bie �wi�tyni Naswa w Iranie, doszli do przekonania, �e starannie dobrana kolekcja bezcennych zabytk�w ju� wcze�niej pada�a �upem z�odziei.
Przypuszcza si�, �e �wi�tynia by�a o�rodkiem barbarzy�skiego kultu czcicieli d�inn�w, kt�rzy, zgodnie z legend�, panowali niepodzielnie w tym rejonie przez niemal trzysta lat. Ich obrz�dek obejmowa� mi�dzy innymi przyzywanie demon�w i ofiary z ludzi. Jak zauwa�y� ostatnio profesor W.F. Collins z Brytyjskiego Towarzystwa Archeologicznego �by�o to, og�lnie rzecz bior�c, raczej nieprzyjemne towarzystwo�.
Co jednak najbardziej martwi pi�tnastoosobowy zesp� badaczy, to fakt, �e wiele spo�r�d najcenniejszych dzban�w i zwoi zosta�o skradzionych � mo�liwe, i� nawet jeszcze w latach trzydziestych. Owe kradzie�e w znacznym stopniu wp�yn�y na spadek zainteresowania wykopaliskami. Profesor Collins obawia si�, �e niekt�re przedmioty mog�y ulec zniszczeniu lub zosta�y wywiezione do innych kraj�w.
�Wiadomo, i� rzeczywi�cie znajdowa�o si� tam wiele zabytkowych przedmiot�w� � powiedzia� wczoraj w Isfahanie nasz uczony. ��wi�tynia zosta�a niemal kompletnie pogrzebana pod zwa�ami b�ota w wyniku osuni�cia si� ziemi, kt�re mia�o miejsce w jakie� czterdzie�ci lub pi��dziesi�t lat po opuszczaniu jej przez N�zwaa, czcicieli d�inn�w. Do dzisiaj zachowa�y si� utrwalone w zesch�ym mule odciski licznych artefakt�w. Na ich podstawie szacujemy, �e brakuje nam kompletu zwoj�w, zestawu rytualnych no�y i mieczy oraz dw�ch naczy�: ma�ej kadzielnicy i wielkiego dzbana o ozdobnych �cianach.
Szczeg�lnie zastanawia archeolog�w fakt, i� z�odzieje pozostawili nietkni�tych wiele bardzo cennych znalezisk. Nale�y tutaj wymieni� przede wszystkim zmumifikowane przez wysychaj�ce b�oto zw�oki kobiety. By�y one zakonserwowane tak doskonale, �e do naszych czas�w zachowa�y si� nawet w�osy i sk�ra. Jak dot�d profesor Collins wykazuje du�� pow�ci�gliwo�� wobec tego znaleziska. Powstrzymuje si� od wszelkich komentarzy do czasu uzyskania wynik�w datowania w�glem C�14 oraz bada� fizjologicznych.
�Sunday Times�, Londyn
12 pa�dziernika 1968
Kensington Londyn
maj 1969
Drogi Inspektorze Kashan!
Obieca�em panu przes�a� rezultaty bada� zw�ok odkrytych w Naswa najszybciej, jak tylko to b�dzie mo�liwe. Oto wi�c i one. Zapewne z ulg� powita pan fakt, �e nie mamy tutaj do czynienia ze wsp�czesn� zbrodni�, cho� niekt�re aspekty �mierci tej kobiety wymaga�y niezwyk�ego i raczej przera�aj�cego dochodzenia.
Wiek cia�a odpowiada momentowi opuszczenia �wi�tyni i szacowany jest na dwa i p� tysi�ca lat. S� to zmumifikowane zw�oki m�odej kobiety, licz�cej sobie dziewi�tna�cie lub dwadzie�cia lat. Nie by�a ona zbyt �adna, je�li cokolwiek mo�na wnioskowa� z zachowanej sk�ry, natomiast w�osy i bi�uteria wskazuj� na jej przynale�no�� do wysokiego rodu.
Najbardziej zdumiewaj�cy jest spos�b, w jaki pozbawiono j� �ycia. Opisu podobnej �mierci nie uda�o nam si� znale�� w �adnym �r�dle historycznym. Ot� dziewczyna ta zmar�a na skutek wprowadzenia w intymne cz�ci jej cia�a przedmiotu o ogromnych rozmiarach, kt�ry wt�oczy� organy wewn�trzne do klatki piersiowej i prawdopodobnie doprowadzi� do natychmiastowego zgonu. Trudno nam nawet przypuszcza�, c� to m�g� by� za obiekt. Wprowadzono go z si�� wystarczaj�c� do rozdzielenia pasa miednicowego na dwie po�owy i sprasowania zawarto�ci jamy brzusznej do jednej czwartej normalnej obj�to�ci.
By� mo�e, przegl�daj�c w�asne �r�d�a historyczne, zdo�a pan odnale�� opis podobnego przypadku. Co do mnie i moich koleg�w, to w tym momencie poddajemy si�, pozostawiaj�c �mier� tej nieszcz�snej kobiety jako nie rozwi�zan� zagadk�.
��cz� wyrazy szacunku
L. Pope
�S�usznie powiedziane jest, i� prawd� cz�sto znajduje si� w butelkach; lecz jeszcze s�uszniejsze jest powiedzenie, �e ze starych butelek pochodz� stare prawdy�.
�Dialekty Perskie� str. 833
1
By� to piekielnie gor�cy dzie� w po�owie sierpnia. Zebrali�my si� wszyscy na cmentarzu Restful Lawns, wci�ni�ci w ci�kie, czarne garnitury i sztywne ko�nierzyki, wygl�daj�c jak stado przesadnie opancerzonych homar�w. Na filmach pogrzeby nieodmiennie odbywaj� si� w strugach deszczu, w asy�cie czarnych parasoli oraz mieszaj�cych si� z wod� �ez. Je�li jednak w tym towarzystwie by�y jakie� �zy � czego zreszt� nie zauwa�y�em � to musia�y si� miesza� z zupe�nie niesentymentalnym potem.
Najwygodniej by�o zapewne nieboszczykowi. Le�a� w kosztownej trumnie z polerowanego jasnego d�bu, z �adnymi uchwytami w kszta�cie muszli. Wieko nikn�o pod nar�czami lilii, r� i orchidei. Przypomina�o to bardziej pos�pn� wystaw� kwiat�w ni� pogrzeb, my za�, pomimo naszych ponurych twarzy, byli�my w stanie my�le� tylko o tym, by pochowa� naszego �p. przyjaciela jak najszybciej i napi� si� zimnego piwa.
Stoj�c nad otwartym grobem duchowny odm�wi� kr�tk� modlitw�. W jej trakcie wdowa podnosi�a do oczu niewielk�, koronkow� chusteczk�. P�niej trumna zosta�a opuszczona w g��b spieczonej ziemi, a my rzucili�my na wieko po gar�ci piachu. Stara�em si�, by moja bry�ka nie uderzy�a zbyt mocno. Nie chcia�em zak��ca� spokoju zmar�ego. Tam, gdzie si� teraz znajdowa�, by�o mu zapewne dobrze.
Opuszczali�my cmentarz, id�c poprzez l�ni�cy bia�y las nieruchomych anio��w i marmurowych nagrobk�w. Gor�ce powietrze by�o dziwnie nieruchome; pomy�la�em sobie, �e zaraz wszyscy si� udusimy. Czeka�y ju� na nas czarne limuzyny z zapewniaj�cymi dyskrecj� purpurowymi draperiami w oknach. Weszli�my do �rodka i usiedli�my naprzeciwko siebie, staraj�c si� nie u�miecha�.
Ze stateczn� pr�dko�ci� przejechali�my Army Highway w kierunku Cape Cod. Po jedenastej przybyli�my do Winter Sails, bia�ego, drewnianego domu zmar�ego, zbudowanego chaotycznie na pustym po�udniowym wybrze�u. Limuzyny wtoczy�y si� na zachwaszczony, �wirowy podjazd. Wszyscy wysiedli i stoj�c w �agodnym wietrze od morza, czekali, a� wdowa zaprosi przyby�ych do �rodka.
By�em zaskoczony op�akanym stanem, w jakim znajdowa� si� obecnie Winter Sails. Ten utrzymany w stylu kolonialnym dom zosta� wzniesiony oko�o roku 1800. Wok� niego bieg�a elegancka, wsparta na kolumnach weranda. Gdzie� na pocz�tku dwudziestego wieku �wcze�ni w�a�ciciele dobudowali gotyck� wie�yczk�, g�ruj�c� ponad trawiast� pla�� i zwie�czyli j� blaszan� chor�giewk�, zbli�on� kszta�tem do tureckiej szabli. Chor�giewka skrzypia�a ponuro, ilekro� wiatr zmienia� kierunek, a dzia�o si� tak bardzo cz�sto. Dom os�oni�ty by� od wiod�cej do Hyannisport drogi rz�dem pokr�conych drzew, pochylonych zgodnie w stron� l�du niczym stadko wystraszonych staruszek. Ta niegdy� elegancka, zaciszna posiad�o��, dzisiaj zdradza�a wyra�ne oznaki zniszczenia. W oczy rzuca�a si� zniszczona farba, pourywane rynny. W dachu brakowa�o dach�wek, zielsko pieni�o si� na zaniedbanych trawnikach i �cie�kach. Na rozleg�ym zachodnim ziele�cu znajdowa� si� zegar s�oneczny, kt�ry zawsze mnie intrygowa�, ilekro� jako ch�opiec przyje�d�a�em do Winter Sails. Teraz ledwie mog�em go dostrzec po�r�d faluj�cych �an�w wysokiej trawy.
Z ostatniej limuzyny wysiad�a Marjorie Greaves. Mia�a na sobie czarn� sukienk� i kapelusz z czarnym woalem. By�a to niska, przywi�d�a kobieta po pi��dziesi�tce, o wydatnym, podobnym do dzioba nosie oraz ciemnych, blisko osadzonych oczach. Zawsze kojarzy�a mi si� z krewetk�, i na odwr�t. Dlatego te� stara�em si� jada� krewetki jak najrzadziej. To nie�adnie konsumowa� w�asn� babci�, cho�by nawet po�rednio.
� Witaj, Harry � powiedzia�a omdlewaj�cym g�osem, zaciskaj�c obleczone w czarne r�kawiczki palce na moich d�oniach i przypatruj�c mi si� tymi ma�ymi, czarnymi oczkami. Je�eli p�aka�a, to nie by�o tego wida�.
Skin��em g�ow� i u�miechn��em si�.
� To by�a pi�kna uroczysto�� � stwierdzi�em. � Bardzo pi�kna.
Odwzajemni�a u�miech i zapatrzy�a si� w dal, jakby my�lami b��dzi�a gdzie indziej.
� Tak � odrzek�a. � S�dz�, �e tak w�a�nie by�o. Stali�my tak przez chwil�, trzymaj�c si� za r�ce niczym szykuj�ca si� do ta�ca para. Kto� zrobi� nam zdj�cie, a wtedy Marjorie u�miechn�a si� jeszcze raz i odesz�a porozmawia� z pozosta�ymi go��mi. Naliczy�em oko�o trzydziestu os�b, a poniewa� nikogo nie zna�em zbyt dobrze, czeka�em na dokonanie prezentacji. Zauwa�y�em kilka starszych pa�, na kt�rych zawsze mo�na zrobi� dobry interes. By�o te� paru dostatnio odzianych m�czyzn, a tak�e szczeg�lnie apetycznie wygl�daj�ca m�oda dama w szytej na zam�wienie czarnej sukni i takim samym, przypominaj�cym turban kapeluszu. Jej zdumiewaj�co czerwone wargi oraz szeroko otwarte zielone oczy wzbudzi�y we mnie przekonanie, �e warto j� pozna� bli�ej. Oczywi�cie, w celach towarzyskich.
Marjorie Greaves zaprosi�a nas do �rodka. Wn�trze nosi�o widoczne znamiona upadku, tak samo jak i elewacja. Na tapetach ciemnia�y plamy wilgoci, a w wytartych dywanach przebija�a miejscami szara osnowa. Z kwadratowego holu, wy�o�onego czarno�bia�� terakot�, przeszli�my do najwi�kszego pokoju � d�ugiego salonu z wysokimi, wychodz�cymi na morze oknami. Pami�ta�em, �e kiedy� pok�j ten pe�en by� kwiat�w i kosztownych starych mebli. Teraz jednak nie by�o w nim niczego opr�cz dw�ch pokrytych perkalem kanap, kt�rych wygl�d dobitnie �wiadczy�, i� od dawna nale�y si� im emerytura, oraz kilku ma�ych wyplatanych krzese�. Nawet olejne obrazy opu�ci�y swe miejsce na �cianach, pozostawiaj�c na jasnozielonej tapecie ciemne, prostok�tne �lady.
Pomagaj�ca Marjorie roztargniona m�oda kobieta w okularach mia�a mocno wystaj�ce z�by i demonstrowa�a niewzruszone przywi�zanie do d�ugiej, we�nianej kamizelki w kolorze dziecinnego r�u.
Na przyj�cie Marjorie przygotowa�a ma�e biszkopty z wisienk� na wierzchu i babeczki z tu�czykiem, do kt�rych poda�a trzy butelki sherry.
� Taki sam po �mierci, jak za �ycia � wymamrota� jeden z dostatnio wygl�daj�cych m�czyzn. � Przekl�ty sknera.
� George! � odezwa�a si� z wyrzutem jego �ona.
� No c� � powiedzia� George, kt�ry natychmiast wzbudzi� we mnie niech��. � Ten facet by� tak sk�py, �e w Dniu Dzi�kczynienia faszerowa� indyka gazetami.
W rogu pokoju inna para omawia�a scenicznym szeptem stan domu.
� Musia� by� sp�ukany do ostatniego grosza � zawyrokowa�a du�a, rudow�osa kobieta. � Nigdy nie widzia�am tak zaniedbanego wn�trza.
� Zawsze my�la�em, �e by� milionerem � prychn�� jej m��, �ysy facet z poka�nym brzuszkiem. � Sprawia� wra�enie, jakby m�g� pali� pieni�dzmi w piecu. Ale z pewno�ci� nie robi� tego tutaj.
Marjorie wda�a si� w rozmow� z wysokim, ponurym m�czyzn�, kt�ry twierdzi�, �e nie znosi sherry i sta� popijaj�c z fili�anki wod�.
Cho� niew�tpliwie przykry, pogrzeb ten by� dla mnie czym� w rodzaju wakacji. Na co dzie� pracuj� w Nowym Jorku, w nie najzdrowszym otoczeniu Dziesi�tej Alei, tote� gdy otrzyma�em obramowane czarno zaproszenie na pogrzeb dziadka, ucieszy�a mnie my�l o wyje�dzie z przepoconego miasta. Zazwyczaj brakuje mi pieni�dzy lub powod�w do zafundowania sobie przerwy, a tutaj pow�d by� rzeczywi�cie istotny.
Nie mog� powiedzie�, �ebym nie lubi� Maxa Greavesa. Tak naprawd�, to nic do niego nie czu�em, nie widzia�em ani jego, ani Marjorie od wielu lat. W czasach, kiedy rodzice zabierali mnie do Winter Sails jeszcze jako dziecko, Max by� zawsze weso�y oraz rozmowny. Jednak w miar� up�ywu lat stawa� si� coraz bardziej pos�pny i trudno by�o znale�� z nim wsp�lny j�zyk. W ko�cu da�em sobie spok�j. Wysy�a�em kartki na Bo�e Narodzenie i drobne prezenty urodzinowe, ale ca�y czas trzyma�em si� z daleka od Hyannis. Nie ma nic zabawnego w podtrzymywanej na si�� konwersacji z gderliwym starszym cz�owiekiem.
Odpoczynek by� mi potrzebny z jeszcze jednego powodu. Ot� w�a�nie zerwa�em d�ug� i niejednokrotnie bolesn� znajomo�� z pochodz�c� z bardzo dobrej rodziny blondynk�, Alison McAllister. Kiedy� kochali�my si�, ostatnio jednak ca�y czas dochodzi�o do k��tni. Pewnego dnia wst�pi�em do P.J. na piwo i spostrzeg�em j�, jak tuli si� do jakiego� typa. I to by� nasz koniec.
Za wakacjami przemawia� tak�e fakt, i� przechodzi�em w�a�nie kryzys zw�tpienia w sens mojej pracy. Trudno wyja�ni�, czym si� zajmuj�, zw�aszcza, �e nie wygl�dam stosownie do mojej profesji. Chodzi mi o to, �e gdy spotkacie dostojnego, lecz �ysiej�cego trzydziestolatka z Cleveland w stanie Ohio, obdarzonego du�ym nosem i tendencj� do zezowania na odleg�e obiekty, nie dojdziecie automatycznie do wniosku, i� macie przed sob� jasnowidza.
Wcze�niej pracowa�em w reklamie, zrezygnowa�em jednak, gdy przej�to moj� agencj� i gdy straci�em dwa ulubione programy. Ima�em si� r�nych zaj��, jak cho�by oprowadzanie po Manhattanie niemieckich turyst�w Und hier ist das Woolworth Building czy nawet wyprowadzanie ps�w. Na koniec odnalaz�em si� w przepowiadaniu przysz�o�ci tym cz�sto spotykanym starszym paniom, co to maj� mn�stwo forsy, lecz nie starcza im stylu na zakupy na Pi�tej Alei. Przyozdobi�em sw�j pok�j tak, aby przypomina� siedzib� czarnoksi�nika (purpurowe kotary i oprawne w sk�r� ksi��ki), po czym da�em og�oszenie do �New York Post�. Interes rozwija� si� umiarkowanie, cho� mia�em smyka�k� do przepowiadania podniecaj�cej, a zarazem zagadkowej przysz�o�ci. Z jeszcze wi�kszym talentem przekonywa�em staruszki, �e s� komu� naprawd� potrzebne. Zarabia�em dosy�, by op�aci� czynsz i je�dzi� nowym wozem Mercury Cougar, nie sta� mnie jednak by�o na prawdziwe wakacje.
K�opot polega� na tym, �e zaczyna�em odczuwa� rozczarowanie �wiatem duch�w. Czasami naprawd� czujesz, �e jest jeszcze co�, �e co� czai si� po tajemniczej tamtej stronie, kiedy indziej jednak zaczynasz my�le�, �e wszystko to oszustwo, a wtedy robi ci si� gorzko, jak po butelce ciemnego piwa. Od miesi�cy �l�cza�em nad kartami do Tarota, wpatrywa�em si� w li�cie herbaty i mia�em wra�enie, �e m�j wielki talent okultystyczny opu�ci� mnie na zawsze. Mi�dzy innymi dlatego przyby�em na pogrzeb Maxa. Mo�e w otoczeniu �wie�o oderwanych od cia�a dusz odnajd� inspiracj� do dalszej pracy? Odnajd�, a mo�e i nie odnajd�. Cokolwiek si� stanie, zawsze b�dzie to jaka� odmiana.
Tras� wok� pokoju zaplanowa�em sobie tak, aby znale�� si� w pobli�u m�odej damy o czerwonych ustach. Z bliska wydawa�a si� nieco starsza, a zarazem bardziej atrakcyjna. By�a niska, mia�a jednak piersi wi�cej ni� obfite i lisi wyraz oczu, kt�ry zawsze kojarzy mi si� z Sophi� Loren.
Z w�a�ciw� sobie gracj� wr�czy�em jej wizyt�wk�. Podnios�a przydymiony woal na czarny turban i przeczyta�a na g�os.
� �Harry Erskine. �ycie pozagrobowe to moja specjalno��. Wielkie nieba, co to oznacza�
� No c� oznacza to, �e przepowiadam ludzki los. Zw�aszcza starszym paniom. Jako jasnowidz.
� Jasnowidz? A wi�c patrzy pan w kryszta�owe kule lub co� w tym rodzaju?
� No, mo�e niekoniecznie kryszta�owe kule, cho� je�li to pani� interesuje, potrafi� si� nimi pos�ugiwa�. Przede wszystkim u�ywam kart do Tarota i li�ci herbaty. Ca�kiem dobrze radz� sobie r�wnie� z tablic� Ouija. Tak zarabiam na �ycie. Dziewczyna popatrzy�a na mnie w dziwny spos�b.
� Nigdy dotychczas nie spotka�am jasnowidza. Czy pan naprawd� odczytuje przysz�o��?
� Tak s�dz�. W pewnych granicach. Uwa�am, �e idzie mi to coraz lepiej, w miar� nabywania praktyki. To tak, jak ze wszystkim innym. Nie mo�na prowadzi� samochodu bez do�wiadczenia. To samo dotyczy przepowiadania przysz�o�ci. Wie pani, okultyzm to materia delikatna i nie mo�na t�uc si� w podkutych butach po �wiecie duch�w.
Dziewczyna u�miechn�a si�.
� My�l�, �e nie. Nigdy si� nad tym nie zastanawia�am.
� Tak czy inaczej, prosz� to ode mnie przyj��. Poci�gn�a �yk sherry.
� Czy dobrze zna� pan Maxa Greavesa? � zapyta�a.
� Ca�kiem nie�le. By� moim dziadkiem. Przyja�ni� si� blisko z moim ojcem w jego studenckich czasach, czy jako� tak. Zawsze m�wili�my na niego �wujek�. To by� bardzo interesuj�cy go��.
� Wygl�da na to, �e nikt szczeg�lnie nie ubolewa z powodu jego �mierci.
Wzruszy�em ramionami.
� Wie pani� na staro�� nieco zdziwacza�. Gdy by�em ma�y, dziadek wydawa� si� naprawd� mi�y, uprzejmy i hojny. Takim w�a�nie go pami�tam. Na dziesi�te urodziny dosta�em od niego �wietn� kolejk�. Nigdy te� nie zapomina� o przys�aniu mi �ycze� z okazji Bo�ego Narodzenia. Dopiero p�niej zamieni� si� w odludka, �atwo wpada� w z�o��. Nie widzia�em go od wielu lat. S�dz�, �e by�a to wielka osobowo�� i tak jak i inne wielkie osobowo�ci, sprawia� k�opot otoczeniu.
� Czym si� zajmowa�? � zada�a kolejne pytanie. � To znaczy, z czego �y�?
� Mia� co� wsp�lnego z rop�. Jaka� niezale�na rafineria, nie przypominam sobie dok�adnie. Ale wi�ksz� cz�� swej m�odo�ci sp�dzi� w Arabii; by� zwi�zany z tamtejsz� rop�. Oczywi�cie, dzia�o si� to jeszcze, zanim nast�pi�y dni arabskiej polityki naftowej. Ka�dy bia�y by� wtedy wielk� szyszk�. Mia� w domu mn�stwo arabskich rupieci, cho� teraz wygl�da na to, �e wszystko zosta�o sprzedane. Lubi�em si� bawi� wielb��dzimi siod�ami dziadka. Wie pani, samotny zwiadowca i inne takie rzeczy. Dziewczyna unios�a brew.
� A kto gra� w tonto?
� Nigdy nie mia�em tonta. Chyba zawsze by�em kim� w rodzaju samotnego zwiadowcy.
� Nie o�eni� si� pan?
� �artuje pani? Mo�e pani wyobrazi� sobie, jak zarabiam na utrzymanie �ony i pi�ciorga dzieci czytaniem z li�ci herbaty?
Jedyn� jej odpowiedzi� by� u�miech. Dopi�em moje sherry. Wed�ug mnie by�o to amontillado zamurowane przez Edgara Allana Poe�a w �cianie piwnicy.
� Prosz� pos�ucha� � powiedzia�em do dziewczyny � znam na przyl�dku znakomit� restauracj�, gdzie podaj� homary. Co pani my�li o lunchu? Oczywi�cie, o ile nie objad�a si� pani ciastkami.
� Dobrze � skin�a g�ow�. � Mo�e uda si� panu odczyta� moj� przysz�o�� z po�amanych szczypiec homara.
� Czyta�bym raczej z pani d�oni lub nawet podeszew st�p. A tak przy okazji, jak si� pani nazywa?
� Anna � us�ysza�em w odpowiedzi.
� Anna jak?
� Po prostu Anna. Parskn��em z niezadowoleniem.
� To bardzo tajemnicze.
� Nie chcia�am, by zabrzmia�o to tajemniczo. Tak w�a�nie jest i to wszystko.
� W porz�dku, po prostu Anno � powiedzia�em po chwili. � Pozw�l, �e z�o�� kondolencje mojej babce, a potem pojedziemy co� zje��. W tym czasie nie daj si� sprowadzi� na manowce obcym m�czyznom.
� My�l�, �e ju� to nast�pi�o � odrzek�a z u�miechem. Zostawi�em, j� sam� i przepychaj�c si� w�r�d rozszczebiotanych go�ci ruszy�em ku Marjorie Greaves oraz jej markotnemu rozm�wcy. Omawiali w�a�nie s�ab� jako�� wsp�czesnego sprz�tu kuchennego. Wydawa�o mi si�, �e ka�dy powinien by� wdzi�czny za wybawienie z takiej konwersacji.
� Marjorie � zagadn��em, ujmuj�c j� za rami�. � Czy mo�emy chwil� porozmawia�.
� Oczywi�cie � odpar�a. � Zechce mi pan wybaczy�, panie Gorst.
Pan Gorst z grobow� min� wzni�s� w g�r� fili�ank� z wod�.
� Ale� naturalnie, pani Greaves, ale� naturalnie.
Marjorie sprawia�a wra�enie roztargnionej. Nie by�a zbola�a czy szczeg�lnie smutna, zdradza�a raczej objawy niepokoju i zamy�lenia.
� Czy wszystko w porz�dku? � zapyta�em. � Chyba nie masz k�opot�w finansowych? Chodzi mi o dom�
Szybko potrz�sn�a g�ow�.
� Pieni�dze nie maj� tu nic do rzeczy. Mam ich dosy�. Nie ma potrzeby, aby si� o nie martwi�.
� Marjorie � zacz��em z powag� w g�osie. � Dom chyli si� ku upadkowi.
� Wiem � odpar�a, nie patrz�c przy tym na mnie. � Ale to nie ma �adnego znaczenia.
� Nie ma znaczenia? Przecie� to stary dom. Je�li nie b�dziesz o niego dba�, zawali ci si� na g�ow�. Trzeba tylko zrobi� ma�y remont dachu i umocowa� rynny.
� I tak si� zawali � powiedzia�a cicho.
� Zawali si�? � zmarszczy�em brwi. � Nie rozumiem.
� Zburz� go, a potem sprzedam ziemi� pod zabudow�. Powiedzieli mi, �e b�dzie mo�na postawi� pi�� dom�w na jednym akrze.
� No c� zmiesza�em si�. � Decyzja nale�y do ciebie. Mo�e nawet ma to sens. Zawsze jednak my�la�em, �e kochasz Winter Sails. To pi�kny, stary dom, Marjorie. Szkoda by�oby go straci�.
Potrz�sn�a g�ow�.
� On musi by� zniszczony.
� Jak to �musi�?
� Nie chc� o tym rozmawia�. To osobista decyzja, Harry i zapewniam ci�, �e tak b�dzie najlepiej. A teraz powinnam porozmawia� z Robertem, zanim st�d odjedzie.
Przytrzyma�em jej r�k�. Pod cienk� tkanin� pogrzebowej sukni wyczu�em zimn� sk�r�. Zawsze si� niepokoje, gdy dotkn�wszy innych ludzi odkrywam, �e temperatura ich cia�a radykalnie odbiega od mojej. Jak na przyk�ad lodowate stopy w ��ku lub �wie�a opalenizna.
� Marjorie � przypomnia�em. � Jestem twoim wnukiem.
Wreszcie popatrzy�a na mnie tymi swoimi uwa�nymi, czarnymi oczami krewetki.
� Harry, naprawd� nie mog� ci tego wyt�umaczy�. Zagryz�em wargi.
� My�l�, �e powinna� � doradzi�em jej. � Rozejrzyj si� dooko�a, Marjorie. Gdzie si� podzia�y meble? Co si� sta�o z obrazami?
� To by�y portrety � wyja�ni�a Marjorie. � Nie wolno nam mie� portret�w.
� Nie wolno mie� portret�w? Co masz na my�li? Nieoczekiwanie Marjorie Greaves zacz�a dr�e�. Nie by� to spazm g��bokiego �alu ani reakcja na nerwowe wyczerpanie. By� to histeryczny, parali�uj�cy strach. Tak trz�sie si� ko�, gdy zobaczy w s�omie w�a.
� Lepiej wyjd�my na zewn�trz � powiedzia�em i poprowadzi�em j� najszybciej jak tylko mog�em pomi�dzy zgromadzonymi go��mi. Z drugiego ko�ca pokoju Anna rzuci�a mi pytaj�ce spojrzenie. Podnios�em w g�r� otwart� d�o�, pokazuj�c, �e nie b�dzie mnie tylko pi�� minut. Wzruszy�a ramionami i skin�a g�ow�. Przynajmniej moja apetycznie zapowiadaj�ca si� randka by�a pewna. Co prawda opuszczone przeze mnie miejsce zaj�� nieszcz�nik z fili�ank� wody, ale raczej nie mia� wielkich szans.
Na dworze, w pe�ni s�onecznego blasku przeszli�my w milczeniu pomi�dzy zaro�ni�tymi trawnikami i usiedli�my na zardzewia�ej �awce z kutego �elaza. Widzia�em b�yszcz�ce morze w kolorze atramentu z rozrzuconymi na nim plamkami wyd�tych �agli, rozpadaj�cy si� stary dom z gotyck� wie�yczk� i opadaj�ce w d�, zaniedbane ogrody. S�ycha� by�o jedynie fale przyboju oraz skrzypienie blaszanej chor�giewki. Marjorie poprawi�a siwiej�ce w�osy, wyci�gn�a chusteczk� i dyskretnie wytar�a nos.
� Nigdy ci� tak� nie widzia�em. Wygl�dasz na bardzo wystraszon�.
Z�o�y�a r�ce na podo�ku i w milczeniu zapatrzy�a si� w morze.
� Nie rozumiem, dlaczego chcesz tak post�pi� z domem � doda�em po chwili. � Czy Max nie chcia�, �eby� go zatrzyma�a? Czy nie zostawi� ci na to �rodk�w?
Marjorie nie odpowiedzia�a. Siedzia�a nieruchomo, jakby pozowa�a do portretu, a jej czarne pantofle tkwi�y obok siebie w trawie niczym para pos�usznych szczeni�t labradora.
� Sam ju� nie wiem � mrukn��em z rezygnacj�. Wyci�gn��em z kieszonki czarnej kamizelki papierosy. Okaza�o si�, �e wszystkie by�y powyginane w kszta�t litery S. Wyprostowa�em jednego, przypali�em moim wiernym Zip�po i wydmuchn��em dym na trawnik.
Podobna do szabli chor�giewka zaskrzypia�a przeci�gle. �Wziiippp, wziiippp�.
� Pod koniec Max nie by� ju� sob� � powiedzia�a po kilku minutach Marjorie.
Skin��em g�ow�.
� To dlatego nic nie robi� przy domu?
� O, nie � odpar�a. � Dobrze wiedzia�, co robi.
� Chcesz powiedzie�, �e Max tak�e zamierza� go zniszczy�?
� Tak. By� na to zdecydowany.
� Ale dlaczego? Jaki jest sens w rujnowaniu historycznego domu? Przecie� Max go kocha�.
Marjorie westchn�a nerwowo. Wygl�da�a na bardzo niespokojn�, siedzenie w miejscu przychodzi�o jej z wyra�nym wysi�kiem.
� Nigdy nie wyja�ni� mi wszystkiego. M�wi�, �e dla mego bezpiecze�stwa przeka�e mi tylko to, co niezb�dne.
Parskn��em �miechem. W tym, co m�wi�a Marjorie, nie by�o nic �miesznego, pomy�la�em jednak, �e powinienem doda� jej otuchy, okazuj�c sw� beztrosk� i jowialno��.
� Wygl�da mi to na jeden z niewinnych �art�w Maxa � zawyrokowa�em. � Doprawdy, nie powinna� si� tym przejmowa�. S�dz�, �e najlepiej zrobi ci kr�tki wypoczynek. Opieka nad chorym cz�owiekiem wymaga du�ego wysi�ku.
Przyjrza�a mi si� ozi�ble. U�miech znikn�� z mych warg niczym spuszczone z balona� powietrze.
� To nie by� �art � zaprzeczy�a. � A on nie by� chory.
� Przecie� sama m�wi�a�, �e nie by� sob�.
� Co nie oznacza�o, �e by� chory.
� Wi�c c� to znaczy�o? M�wisz dzi� zagadkami.
Marjorie zajmowa�a si� przez chwil� paznokciem, z kt�rego niszczy� si� lakier. Gdy przem�wi�a, jej g�os by� suchy i rozwa�ny, a ja odnios�em niepokoj�ce wra�enie, �e zbiera wszystkie si�y, by powiedzie� mi prawd�.
� To mia�o co� wsp�lnego z dzbanem. Pami�tasz ten dzban?
Przytakn��em.
� No pewnie. Chodzi ci o ten, kt�ry przywi�z� kiedy� z Arabii, taki z niebieskimi kwiatkami i ko�mi? Jasne, �e pami�tam. W dzieci�stwie by� jedn� z moich ulubionych rzeczy.
� No, wi�c � zacz�a Marjorie ostro�nie � by�o co�, o czym nikt z nas nie wiedzia�. To znaczy, Max wiedzia�, ale powiedzia� mi dopiero pod koniec. Ten dzban�� by� jaki� dziwny.
� Jak to dziwny? Masz na my�li rzadki okaz?
� Nie, nie � zaprotestowa�a. Mia� dziwne w�asno�ci. Czasami �piewa�. To znaczy, wydawa� odg�osy przypominaj�ce �piew. Nigdy tego nie s�ysza�am, ale Max twierdzi�, �e s�ysza�. Dzia�o si� to najcz�ciej w nocy. Kiedy� wszed� do swego gabinetu o drugiej lub trzeciej nad ranem i dzban �piewa�.
�ci�gn��em brwi.
� �piewa�? Co �piewa�? Marjorie potrz�sn�a g�ow�.
� To nie by�a jaka� wyra�na melodia lub co� w tym rodzaju. W ka�dym razie z dzbana wydobywa� si� d�wi�k, tak przynajmniej utrzymywa� Max. Potem jeszcze par� razy zachodzi� w nocy na g�r� i s�ysza� ten �piew.
� S�dz�, �e by�o to jakie� zjawisko naturalne. Wiesz, m�g� to by� nawet wiatr prze�lizguj�cy si� ponad otworem dzbana.
� Nie � powiedzia�a twardo Marjorie. � Max wspomina�, �e zastanawia� si� nad tym i przeni�s� dzban do attyki. �piewa� w dalszym ci�gu. Poza tym, jak pami�tasz, szyjka dzbana by�a zapiecz�towana woskiem, wi�c nie mog�a by� �r�d�em ha�asu.
Zastanawia�em si� przez chwil� pal�c papierosa.
� Mo�e co� znajdowa�o si� w �rodku, na przyk�ad jakie� przyprawy, i wydzielany przez nie gaz wydobywa� si� spod piecz�ci?
� Dlaczego zatem dzia�o si� to tylko w nocy? � zapyta�a Marjorie. � Dlaczego nie �piewa� przez ca�y czas?
� Poniewa� w nocy powietrze jest ch�odniejsze � wyja�ni� Albert Einstein Drugi. � Ci�nienie wewn�trz dzbana stawa�o si� w�wczas wzgl�dnie wi�ksze i gazy mia�y dostateczn� energi�, by przecisn�� si� na zewn�trz.
Marjorie wzruszy�a ramionami.
� Nie wiem, Harry. Wiem tylko tyle, �e Max robi� si� coraz dziwniejszy. By� nerwowy, zmartwiony, cz�sto uskar�a� si� na b�l g�owy i dolegliwo�ci �o��dkowe. Mn�stwo czasu sp�dza� w gabinecie. T�umaczy� mi, �e pisze wspomnienia, nigdy jednak nie znalaz�am �adnych notatek, a on sam r�wnie� niczego mi nie pokazywa�. Cz�sto go o to pyta�am, ale on odpowiada�, �e zanim zabierze si� za pisanie, musi przeprowadzi� wiele bada�. Bardzo si� o niego martwi�am. Pr�bowa�am nak�oni� go do odwiedzenia lekarza, on jednak powtarza�, �e choroba minie.
Obserwowa�em ta�cz�cy w oddali po�r�d pian dwumasztowy jacht. Z g�ry dobiega� warkot samolotu, kr���cego ponad lotniskiem w Hyannis.
� A co si� sta�o z obrazami? � zada�em kolejne pytanie. � Dlaczego pozdejmowa� je wszystkie?
� Nie wiem. Powiedzia�, �e musi. Powiedzia�, i� by�oby wielkim b��dem pozostawi� w domu jakikolwiek portret lub fotografi�. Powynosi� r�wnie� wszystkie ksi��ki, na wypadek gdyby znajdowa�y si� w nich jakie� ilustracje. Podobny los spotka� nasz� tapicerk�.
Odrzuci�em niedopa�ek papierosa.
� Brzmi to rzeczywi�cie dziwnie. Po co to robi�?
� Max m�wi�, �e na tych meblach by�y wizerunki ludzi, wi�c nie mogli�my pozostawi� ich w domu. Nie mogli�my mie� jakichkolwiek portret�w. Przegl�da� nawet artyku�y spo�ywcze, aby sprawdzi�, czy na kt�rym� opakowaniu nie ma przypadkiem obrazu ludzkiej twarzy, a gdy na takie natrafi�, zrywa� nalepk� i natychmiast j� pali�.
� Marjorie � stwierdzi�em. � To naprawd� wygl�da tak, jak gdyby Max by�� no c�.
� Wiem � odpar�a po prostu. � Dlatego w�a�nie nie chcia�am nikomu m�wi�, co si� dzieje. I tak nikt go nie lubi� przez ostatnie lata. Ci�ko by�o z nim wytrzyma�. Ci�gle si� irytowa� i zrz�dzi�, �atwo traci� panowanie nad sob�. Znosi�am to przez sze�� lub siedem lat, Harry, i nie mog� zaprzeczy�, �e niemal si� ciesz� z jego odej�cia.
� Hmm � powiedzia�em. � Rozumiem. Marjorie potrz�sn�a g�ow�.
� A ja nie. Ca�y czas zajmowa� si� tym przekl�tym dzbanem. Wyra�a� si� o nim jak o honorowym go�ciu, kt�remu nie wolno przeszkadza�. Zawsze mu powtarza�am, aby si� go pozby�, on jednak m�wi�, �e nie mo�e. Kiedy zagrozi�am, �e go zniszcz�, Max omal nie oszala� ze z�o�ci. Na koniec zamkn�� go w wie�yczce.
Odwr�ci�em g�ow� i przyjrza�em si� gotyckiej wie�yczce, wznosz�cej si� nad zwr�con� ku oceanowi cz�ci� domu. Jej okna by�y ciemne i puste, ponad spiczastym dachem za� monotonnie poskrzypywa�a blaszana chor�giewka.
� Chcesz powiedzie�, �e on nadal tam jest?
Marjorie potakuj�co skin�a g�ow�. � Max zapiecz�towa� drzwi. Kiedy� chodzi�am tam szy�. Wiesz, jaki pi�kny roztacza si� stamt�d widok. On jednak obstawa�, aby zamkn�� dzban w �rodku, a gdy to ju� si� sta�o, nie pozwala� mi si� zbli�a�. Wiem, �e brzmi to absurdalnie i czasami sama my�la�am, �e kompletnie zwariowa�, ale w innych sprawach zachowywa� si� zupe�nie normalnie. Z jakich� powod�w dzban go martwi� i to tak bardzo, �e postanowi� go zamkn��.
Podrapa�em si� po g�owie.
� Chcia�bym go zobaczy�.
Marjorie natychmiast chwyci�a mnie za r�k�. Zrobi�a si� bardzo blada, a� niemal zacz��em �a�owa�, �e poruszy�em ten temat.
� Och, nie. Nie wolno ci tego robi�. Prosz� ci�, Harry. Max powiedzia� wyra�nie, �eby nie dotyka� dzbana. Mieli�my spali� dom i nie zbli�a� si� do niego.
� Spali� dom? Ale�, Marjorie, ca�a sprawa z minuty na minut� staje si� coraz bardziej zwariowana! Wed�ug mnie najlepiej b�dzie, je�li przyjrzymy si� staremu dzbanowi Maxa i stwierdzimy, czym si� tak przejmowa�. Mo�e w �rodku s� zara�one stare ubrania lub co� w tym rodzaju, a Max obawia� si�, �e wszyscy zapadniemy na jak�� arabsk� zaraz�. Na lito�� bosk�, chyba nie boisz si� dzbana?
� Max si� ba�. Parskn��em.
� Wiem, Marjorie, ale ja si� nie boj�. Poza tym, nie s�dz�, aby w zgodzie z m�dro�ci� Wschodu by�o podpalenie w�asnego dobytku z powodu jakiego� staro�ytnego garnka, pe�nego zapewne konserwowanych fig.
W tym momencie nadesz�a przez nie strzy�ony trawnik Anna. Jej woal trzepota� w podmuchach �agodnej bryzy.
� Kto to? � spyta�a Marjorie. � Czy to twoja przyjaci�ka?
� �wie�o poznana przyjaci�ka � odpar�em. � Poznali�my si� przed chwil�.
Marjorie szykowa�a si� do nast�pnego pytania, lecz gdy Anna zatrzyma�a si� o kilka st�p przed nami, zmieni�a zamiar.
� Nie chcia�abym was pop�dza� � powiedzia�a Anna � ale jest ju� po pierwszej, a ja jestem okropnie g�odna.
� To ju� tak p�no? � zdziwi�a si� Marjorie. � Nie mia�am poj�cia.
� Obieca�em zabra� Ann� na lunch do Plymouth � wyja�ni�em. � Chc�, �eby spr�bowa�a pieczonych ogon�w z homara.
� Tak, s� bardzo smaczne � zgodzi�a si� Marjorie. � Dawno nie by�am w Plymouth.
� Prosz� jecha� z nami � zaproponowa�a Anna. � Jestem pewna, �e Harry zechce potraktowa� babci� nie gorzej ni� zupe�nie obc� osob�, czyli mnie.
Popatrzy�em na ni�. Wygl�da�a niezwykle atrakcyjnie, ale w tym momencie got�w by�em jej przy�o�y�. Nic tak nie mog�o zaszkodzi� moim uwodzicielskim talentom jak niespokojna obecno�� Marjorie Greaves, opowiadaj�cej o dzbanach, portretach i etykietach na �ywno��. Moje marzenia o przyjemnym, pe�nym ciep�a lunchu w Plymouth, poprzedzonym kr�tk� przeja�d�k� na pla�� i baraszkowaniem na piasku; zacz�y si� szybko rozwiewa�. Patrz�c w t� pi�kn�, obramowan� ciemnymi w�osami twarz o rysich oczach i czerwonych wargach, przywo�a�em na usta sw�j najkwa�niejszy u�miech. U�miech, kt�ry prowokuj�co przes�a�a mi w odpowiedzi, by� jak si� zdaje jeszcze kwa�niejszy.
Gdy wr�cili�my do domu, wi�kszo�� pogrzebowych go�ci zbiera�a si� ju� do wyj�cia, musieli�my wi�c poczeka�, a� Marjorie ich po�egna i przyjmie kondolencje. S�o�ce zrobi�o si� chyba jeszcze gor�tsze, zacz��em powoli topnie� pod moim czarnym garniturem. Zanim byli�my gotowi do wyjazdu, sta�em si� l�ejszy o dobre pi�� funt�w.
Plymouth by�a jedn� z tych zacisznych, eleganckich restauracji, jakie znale�� mo�na w niewielkim, dobrze utrzymanym Cape Cod. Po drugiej stronie ulicy znajdowa� si� pami�taj�cy czasy kolonialne ko�ci� ze z�oconym zegarem, otoczony schludn� zieleni�, kt�ra wygl�da�a tak, jakby przystrzy�ono j� no�yczkami do paznokci. Pod roz�o�ystym kasztanem przycupn�a restauracja Plymouth i w�a�nie w jej wn�trzu zasiedli�my przy stole z ciemnego d�bu, spogl�daj�c na �wiat poprzez osiemnastowieczne okna. Natychmiast stali�my si� o�rodkiem zainteresowania gadatliwej starszej pani w wiejskim fartuchu, kt�rej wyj�tkowo �atwo uda�o si� zasypa� nasze kolana krakersami.
Anna i ja zam�wili�my ogony homara. Zaraz potem wyszed�em na ulic�, by kupi� do nich butelk� chablis. Natychmiast uderzy� mnie skwar popo�udnia. Pod najbli�szym drzewem le�a� czarno�bia�y pies z wywieszonym j�zorem, nieco dalej rozwali� si� na siedzeniu swego wozu miejscowy policjant. Mia� zamkni�te oczy i zsuni�t� na czo�o czapk�.
Gdy wr�ci�em do stolika, przekona�em si�, �e Anna i Marjorie rozmawiaj� o dziwacznym dzbanie Maxa. Marjorie opowiada�a w�a�nie, jak to dzban zosta� zamkni�ty w wie�yczce, a Anna s�ucha�a jej z najwy�sz� uwag�.
� O Bo�e � j�kn��em. � Znowu do tego wracamy? Szczerze m�wi�c, Marjorie, by�oby dla ciebie lepiej, gdyby� wyrzuci�a ten przekl�ty garnek i zapomnia�a o ca�ej sprawie.
Anna wygl�da�a na obra�on�.
� Wed�ug mnie to jest interesuj�ce � powiedzia�a. � Mo�e to jaki� czarodziejski dzban?
Odkorkowa�em butelk� wina i nape�ni�em kieliszki.
� Jasne, a oto czarodziejski afrodyzjak. Anna skosztowa�a wina.
� Nie wydaje mi si�. Ile to kosztowa�o? Siedemdziesi�t pi�� cent�w za butelk�?
Spojrza�em na nalepk�.
� Musisz wiedzie�, �e jest to oryginalne, stupi�cioprocentowe francuskie chablis z Milwaukee, stan Wisconsin. Wypij dwadzie�cia butelek, a docenisz jego warto��.
Przyby� nasz posi�ek. Ogony homara by�y jak zwykle soczyste, t�uste, a sa�ata chrupi�ca i �wie�a. Marjorie walczy�a z sa�atk� z wiejskiego sera. Sz�o jej to opornie, ale pomy�la�em sobie, �e ostatecznie nie co dzie� grzebie si� w�asnego m�a, niezale�nie od tego, czy by� to pod�y �ajdak, czy te� nie. Przez chwil� jedli�my w milczeniu.
� Wiecie co? � odezwa�a si� Anna. � S�dz�, �e powinni�my zbada� ten dzban.
� Tak w�a�nie m�wi�em � wpad�em jej w s�owo. � Jestem przekonany, �e mamy tu do czynienia ze zjawiskiem naturalnym. Niemal na wszystko, co pachnie okultyzmem, mo�na znale�� racjonalne wyja�nienie.
� Nie zgadzam si� z tob� � zaprotestowa�a Anna. � Wed�ug mnie to rzecz magiczna. Przede wszystkim jednak powinni�my to sobie obejrze�.
Marjorie nie wygl�da�a na szczeg�lnie zachwycon� tym pomys�em.
� Max m�wi�, �eby go nie dotyka� � przypomnia�a mi. � Nie staram si� ciebie oszuka�, Harry. Martwi� si� tym dzbanem bardziej, ni� czymkolwiek innym w ca�ym swoim �yciu.
� Tego w�a�nie nie rozumiem � powiedzia�em. � Max by� zawsze taki praktyczny. Dlaczego tak bardzo si� tym przejmowa�?
� Mo�e z powodu czarnej magii � podsun�a Anna. � Arabowie byli w swoim czasie wielkimi czarownikami.
Dola�em wina. Marjorie nawet nie tkn�a swego kieliszka. Gdybym znalaz� si� w jej sytuacji, zd��y�bym ju� do tej pory spi� si� w trupa. Ona jednak zawsze by�a spokojn�, rozs�dn� kobiet�. Siedzia�a pochylona nad napocz�t� sa�atk� i bardzo przypomina�a mi �agodnego skorupiaka, kt�ry znalaz�szy si� na lunchu w rybnej restauracji usi�uje dyskretnie co� zje��, zanim wsp�biesiadnicy spostrzeg� go i poch�on� wraz z porcj�.
� Ca�kiem serio uwa�am, �e nale�y obejrze� ten dzban � stwierdzi�em. � W �adnym wypadku nie wolno ci podpala� domu. To wbrew przepisom przeciwpo�arowym.
� Max bardzo nalega� � odrzek�a z niepokojem w g�osie.
� Wiem, �e Max nalega�, ale Max jest� no c�, Maxa ju� nie ma w�r�d nas. Bardzo trudno nalega� na cokolwiek z Restful Lawns.
� My�l�, �e Harry ma racj�, pani Greaves � popar�a mnie Anna. � Nie mo�e pani pozwoli�, aby ca�a ta sytuacja tak pani� przyt�acza�a. Mo�e pani m�� mia� racj� i z dzbanem wi��e si� co� dziwnego. Powinna pani wiedzie�, co to takiego.
� Nie wiem. Po prostu nie wiem, co robi�.
� Prosz� zostawi� to nam � uspokoi�a j� Anna. � Wieczorem wejdziemy z Harrym na wie�� i zbadamy ten dzban. Je�li pani chce, zabierzemy go stamt�d i sprzedamy w pani imieniu, prawda, Harry?
� Co? A tak, tak. Uwa�am, �e nie ma sensu przejmowa� si� paskudnym, starym garnkiem. Moim zdaniem Max to wszystko sobie wymy�li�. Mo�e by� przepracowany.
� By� na emeryturze � rzuci�a kr�tko Marjorie.
� No w�a�nie � nie dawa�em za wygran�. � Wielu aktywnych m�czyzn znalaz�szy si� na emeryturze, czuj� si� niechcianymi i bezu�ytecznymi. Mo�e stworzy� t� histori� z dzbanem, aby zaj�� si� czym� wa�nym. Cierpia� z powodu stresu, to wszystko.
Marjorie by�a bardzo blada. Otar�a usta lnian� serwetk�, po czym starannie z�o�y�a j� na stole.
� S�dz�, �e powinnam wam o czym� powiedzie� � odezwa�a si� po chwili.
� Jasne. Wszystko, co zechcesz. Postaramy si� zrozumie�.
� Nie wiem, czy to akurat zrozumiecie. Jak na razie, nikomu si� nie uda�o. Tylko z powodu doktora Jandsa zachowa�am wszystko w tajemnicy.
�ci�gn��em brwi.
� Co zachowa�a� w tajemnicy, Marjorie? Czy co� jest nie w porz�dku?
Marjorie spu�ci�a wzrok. Ze wsp�czuciem wyci�gn��em ku niej r�k� poprzez st�. Nie poruszy�a si�.
� Chodzi o spos�b, w jaki umar� Max � powiedzia�a po prostu. � To nie by�o zbyt pi�kne.
Rzuci�em szybkie spojrzenie na Ann�, nasze oczy spotka�y si�. Zamierza�em w�a�nie co� powiedzie�, lecz Anna uciszy�a mnie przyk�adaj�c palec do ust.
� To by�o w ostatni czwartek � podj�a Marjorie. � Obudzi�am si� w �rodku nocy i stwierdzi�am, �e Maxa nie ma w ��ku. Nie by�o w tym nic niezwyk�ego, zw�aszcza w ostatnich latach. Cz�sto chodzi� noc� po domu. Le�a�am przez chwil�, nas�uchuj�c. Chcia�am sprawdzi�, dok�d poszed�. Potem poczu�am pragnienie, wiec wsta�am i przesz�am do �azienki, �eby napi� si� wody.
G�os Marjorie sta� si� tak cichy, �e z trudem dociera�y do mnie jej s�owa. Spu�ci�a nisko g�ow� i niemal nie poruszaj�c wargami, ci�gn�a sw� opowie��.
� Nape�nia�am akurat szklank�, gdy us�ysza�am ludzi rozmawiaj�cych w kuchni na dole. Tak mi si� przynajmniej zdawa�o. Ciekawi�o mnie, kto to by�. Jeden g�os nale�a� do Maxa, ale nie mam poj�cia, kim by�a druga osoba. Teraz my�l�, �e by�a to tylko gra mojej wyobra�ni. Napi�am si� i wraca�am do ��ka, kiedy us�ysza�am okropny krzyk. Nie potrafi� powiedzie�, jak bardzo by� przera�aj�cy. Zosta�am zupe�nie sparali�owana przez strach. Nie mog�am si� ruszy�. Ci�gle s�ysza�am krzyk. Trwa�o to trzy, cztery minuty, a mo�e nawet d�u�ej. W ko�cu zesz�am na d�. Nie wiem, sk�d wzi�am na to odwag�, ale zesz�am. Ten g�os przypomina� mi Maxa, wi�c ogarn�� mnie l�k, �e co� mu si� sta�o. Przerwa�a na chwil�.
� Napij si� � zaproponowa�em. � Lepiej si� poczujesz. Potrz�sn�a g�ow�.
� Nie wolno mi pi�. Boj� si� upi�.
� Daj spok�j, Marjorie. Ma�y �yczek nie zrobi ci krzywdy.
Ponownie potrz�sn�a g�ow�.
� Przecie� wiesz, �e to zakazane. Oni na to nie pozwalaj�.
� Kto nie pozwala? � zapyta�a Anna. � Co pani ma na my�li?
Dotkn��em ramienia Marjorie.
� Nie martw si�. Powiedz nam, co zasz�o, gdy znalaz�a� si� na dole.
Jej g�os sta� si� niemal zupe�nie nies�yszalny. Szepta�a sw� histori�, a ja utkwi�em wzrok w pasemku siwych w�os�w na jej g�owie.
� Zesz�am do hallu, ale go tam nie by�o. W salonie tak�e. Tymczasem zrobi�o si� cicho, zupe�nie cicho, a mnie ogarn�o przera�enie. Wtedy spostrzeg�am zapalone w kuchni �wiat�o. S�czy�o si� w�sk� smug� spod drzwi. Bardzo wolno otworzy�am drzwi i� � przerwa�a, trwaj�c w bezruchu pe�n� minut�.
� Marjorie � zacz��em �agodnie. � Nie musisz� Znowu zacz�a m�wi� tym swoim �ciszonym szeptem.
� Z pocz�tku pomy�la�am, �e nic mu si� nie sta�o. Nie wiem, dlaczego tak pomy�la�am. By� odwr�cony do mnie plecami i pierwsz� rzecz�, jak� zobaczy�am, by� ty� jego g�owy. Zaraz potem u�wiadomi�am sobie, co zrobi�.
Umilk�a znowu.
� Co? � zapyta�a Anna. � Co on zrobi�? Marjorie popatrzy�a na nas. Po raz pierwszy tego dnia w oczach mia�a �zy, cho� jej g�os by� niemal pozbawiony emocji. Nie wiem dlaczego, ale ta �agodno�� g�osu sprawia�a, �e s�owa tym bardziej przyprawia�y o md�o�ci.
� Nie bardzo wiem, jak on to zrobi� � powiedzia�a. � Wyci�gn�� z szuflady n� do mi�sa i odci�� sobie twarz. Nos, policzki, nawet wargi. I zrobi� to zupe�nie sam.
Anna siedzia�a zszokowana, z otwartymi ustami.
� Przepraszam � rzuci�a, opuszczaj�c st� najszybciej, jak tylko mog�a. Co do mnie, to siedzia�em trzymaj�c Marjorie za r�k� i walcz�c ze wszystkich si�, by utrzyma� na miejscu buszuj�ce w mym �o��dku homary.
2
Gdy wr�cili�my do Winter Sails, wi�kszo�� go�ci ju� odjecha�a. Pozosta�a jedynie starsza dama, poch�oni�ta rozmow� z ubran� w dzieci�cy r� towarzyszk� Marjorie o wystaj�cych z�bach oraz jaki� nafciarz z rumianym obliczem, kt�ry siedzia� �ciskaj�c g�ow� mi�dzy kolanami (przyszed� z w�asn� piersi�wk�). Opr�cz tych dwojga dom by� zupe�nie pusty. Po go�ciach zosta�y tylko �lady opon, puste kieliszki i brudne popielniczki.
� Chyba napij� si� herbaty � oznajmi�a Marjorie, wprowadzaj�c nas do salonu. � Zechcecie mi w tym towarzyszy�?
Pokr�ci�em g�ow�.
� Nie pijam herbaty. �le dzia�a na wy�ci�k� �o��dka. Wiecie, w Chinach zmuszali eunuch�w do picia setek fili�anek herbaty dziennie, a potem rozcinali im brzuchy i robili z �o��dk�w pi�ki.
Anna mocno tr�ci�a mnie �okciem w �ebra. � Przepraszam � powiedzia�em. � To nie by�o w najlepszym gu�cie.
� Nie przejmuj si�, Harry � westchn�a Marjorie � im szybciej wr�c� do normalno�ci, tym lepiej. Przez wiele lat �y�am z Maxem z dala od �wiata. Byli�my tacy odosobnieni. Zawsze nalega�am, by pozwoli� mi robi� zakupy osobi�cie, gdy� przynajmniej w ten spos�b mog�am wydosta� si� z domu i spotka� normalnych ludzi. Panno Johnson, zechce pani poda� nam herbat�.
R�owa dama unios�a g�ow�.
� W tej chwili, pani Greaves � odpar�a cicho.
� Jak d�ugo tutaj jest? � zapyta�em, gdy wysz�a z pokoju. � Nie przypominam jej sobie.
� Trafi�a tu z agencji � wyja�ni�a Marjorie. � Jest bardzo cicha i bardzo dziwna, ale nie wiem, co bym bez niej zrobi�a.
� Ona mi kogo� przypomina � wtr�ci�a Anna w zamy�leniu. � Nie mog� sobie jednak przypomnie�, kogo.
� Jest bardzo skromna. Czasami zastanawiam si�, czy jest szcz�liwa.
Siedzieli�my na niewygodnych kanapach. Rumiany nafciarz mamrota� co� do siebie o Jezusie Chrystusie, a staruszka, kt�ra rozmawia�a wcze�niej z pann� Johnson, bez ko�ca grzeba�a w swojej torebce. Wygl�da�o wi�c na to, �e na razie nie musimy si� nimi zajmowa�.
� Ten dzban � zacz��em, zapalaj�c papierosa. � Czy pami�tasz, gdzie go Max znalaz�?
Marjorie potrz�sn�a g�ow�.
� Nie zabiera� mnie na ka�d� wypraw�. S�dz�, �e kupi� go w Persji od jakiego� handlarza. Zazwyczaj wszystko pakowa� w skrzynie i wysy�a� do Stan�w Zjednoczonych, a ja musia�am odbiera� nadchodz�ce z Arabii tajemnicze pakunki. Gdy dzia�o si� to podczas jego nieobecno�ci, sk�ada�am je tylko w jednym miejscu. Nigdy niczego nie otwiera�am. Prawd� m�wi�c, arabskie antyki nigdy mnie szczeg�lnie nie fascynowa�y.
� Czy pani �wi�tej pami�ci m�� prowadzi� dzienniki podr�y? Chodzi mi o to, czy wed�ug pani mog�oby si� w nich znajdowa� co�, co pozwoli�oby stwierdzi�, czym by� ten dzban i gdzie zosta� znaleziony?
� Doprawdy trudno mi powiedzie�. W bibliotece na g�rze mia� setki notatnik�w. Mo�e uda wam si� co� tam znale��.
� A pani ich nie ogl�da�a?
� Nie. Za �ycia nigdy mi na to nie pozwala�. A teraz gdy umar�� no c�, nie chc� ich widzie�. B�d� bardzo szcz�liwa, kiedy wszystko si� sko�czy i zostanie zapomniane.
Marjorie pi�a herbat�, a my zmienili�my temat rozmowy. Wierna panna Johnson posk�pi�a herbaty tak samo, jak przedtem sherry. Z dzbanka pop�yn�a ciecz w kolorze brudnego szk�a, kt�ra jednak zdawa�a si� o�ywia� Marjorie. Tote� gdy sko�czy�a herbat� i zjad�a ocala�y kawa�ek placka, poczu�a si� na si�ach, by zaprowadzi� nas na g�r�, do gabinetu Maxa.
W gor�ce, letnie dni pokoje na pi�trze w starych, drewnianych domach zawsze wydaj� wo� ple�ni. Winter Sails nie by� wyj�tkiem, nawet pomimo otwartych �wietlik�w, przez kt�re wpada�a do �rodka morska bryza. Marjorie poprowadzi�a nas pustym, w�skim korytarzem biegn�cym przez ca�� d�ugo�� domu. Jako ch�opiec ugania�em si� po nim tam i z powrotem, udaj�c podchodz�cy do l�dowania B�47. Wreszcie otworzy�a drzwi, prowadz�ce do le��cego od strony l�du pokoju i zaprosi�a nas do �rodka.
Zapachnia�o zakurzonymi, starymi papierami, staro�wieckimi ta�mami maszyn do pisania i zwietrza�ym dymem tytoniowym. Pami�ta�em, �e Max Greaves pali� okaza�� fajk� z pianki morskiej, przyozdobion� twarz� nachmurzonego Araba. Wok� pokoju ci�gn�y si� p�ki z poupychanymi na chybi� trafi� ksi��kami oraz r�nymi papierami. Blat biurka nikn�� pod po��k�ymi dokumentami, oprawnymi w sk�r� tomami, o��wkami, mapami, arabskimi s�ownikami i B�g wie czym jeszcze. Kosz na �mieci wype�nia�y po brzegi skrawki porwanego papieru, po pod�odze za� wala�y si� sterty arabskich gazet i czasopism. Podnios�em pierwsze z brzegu. Wyci�to z niego wszystkie fotografie, kt�re potem zapewne zniszczono.
� Max nigdy nie mia� zami�owania do porz�dku � rzuci�a od drzwi Marjorie. Pozosta�a na zewn�trz, najwidoczniej nie zamierzaj�c w og�le wchodzi� do gabinetu.
� Porz�dek? � spyta�em. � Wygl�da to tak, jakby zafundowa� sobie prywatne tornado.
� Zagl�dajcie, gdzie chcecie. Mnie to nie interesuje. Teraz, gdy Max odszed�� no c�
Anna otoczy�a Marjorie ramieniem i przytuli�a j� pocieszaj�co.
� Niech si� pani nie martwi, Marjorie. Zupe�nie nie b�dziemy pani przeszkadza�.
Przegl�da�em papiery na biurku. By�y tam wycinki prasowe, odr�czne notatki, stare listy przewozowe i zapchane kalk� teczki. Zupe�nie nie wiedzia�em, od czego zacz��.
Przed odej�ciem Marjorie wr�czy�a mi klucz. Pami�ta�em go jeszcze z dzieci�stwa, gdy wisia� na haku