3601

Szczegóły
Tytuł 3601
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3601 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3601 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3601 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

B Moen Podr� poza wszelkie w�tpliwo�ci Prolog Zawsze chcia�em si� dowiedzie� co si� dzieje z cz�owiekiem po �mierci. Ta ciekawo�� sta�a si� wiatrem dm�cym w �agle statku, kt�ry zabra� mnie do �wiata Tam. Ciekawo�� by�a m� si�� nap�dow�. Jak wikingowie i Kolumb odkry�em w podr�ach, �e nasza fizyczna egzystencja nie ogranicza si� wy��cznie do p�askiej Ziemi, z kt�rej kra�c�w mo�emy ju� tylko spa�� w niezg��bion� przepa�� �mierci. Poza kra�cem naszego fizycznego �wiata le�y �ycie po �mierci, Nowy �wiat, do kt�rego si� udamy, gdy umrzemy. Podr�e w Nieznane, pierwsza moja ksi��ka z serii �Odkrywanie �ycia po �mierci", opowiada o moich pierwszych do�wiadczeniach z podr�y i odkrywania �ycia po �mierci. Podr� poza wszelkie w�tpliwo�ci jest dalszym ci�giem tej opowie�ci. Wielu pisarzy pokusi�o si� o poruszenie tematu zwi�zanego z do�wiadczeniami z pogranicza �mierci. Ja nigdy czego� takiego nie prze�y�em. Ani �adne psychiczne talenty, ani nadnaturalne wydarzenia z mojego �ycia nie daj� mi wi�kszego prawa do badania �ycia po �mierci ni� tobie, czytelniku. Jestem tylko ciekawy, jak ka�dy inny najzwyklejszy cz�owiek, i dzi�ki temu mog�em prze�y� zupe�nie niezwyk�e rzeczy. Je�li istnieje jakakolwiek r�nica mi�dzy tob� a mn�, to jest ni� to, �e moja ciekawo�� ju� nauczy�a mnie jak bada� Tam. Pragn� ci powiedzie�, czytelniku, �e jest co�, co mo�e prze�y� ka�da istota ludzka. Podr�e w Nieznane zako�czy�y si� na tym, jak usun��em z domu pewnej m�odej kobiety dwoje duch�w, dwoje Tancerzy. Do�wiadczenie to sta�o si� punktem zwrotnym w mojej podr�y; pozwoli�o mi pozby� si� w�tpliwo�ci co do rzeczywisto�ci naszego istnienia w �yciu po �mierci. Informacje, jakie zebra�em podczas tego do�wiadczenia, by�y niezaprzeczalnie weryfikowalne, a jednak wci�� mia�em w�tpliwo�ci. Przekonania, jakie wpojono mi w �yciu, przeczy�y tym prze�yciom i sprawia�y, �e uparcie nie chcia�em zaakceptowa� ich prawdziwo�ci. Po napisaniu Podr�y w Nieznane wci�� odbywa�em nowe podr�e i zbiera�em coraz to nowe dowody. Raz za razem wraca�em z weryfikowalnymi informacjami, kt�re wskazywa�y na istnienie ludzkiej egzystencji po �mierci. Moje podr�e da�y mi informacje dotycz�ce �mierci r�nych os�b, dat, czas�w, w jakich �yli, ich wygl�du fizycznego, nawyk�w i zachowania. Czasami wraca�em znaj�c imiona i wygl�d ich dawno zmar�ych krewnych, kt�rych nie mog�em zna�. W moich podr�ach do �ycia po �mierci wielokrotnie otrzymywa�em mo�liwe do zweryfikowania informacje, kt�re powinny przekona� ka�dego my�l�cego cz�owieka o jego istnieniu. A ja wci�� w�tpi�em. Odkry�em, �e niepewno�� mocno opiera si� ch�ci uwierzenia w co�. To w�a�nie niepewno�� sprawia�a, �e wci�� musia�em wszystko racjonalizowa�. Konfrontuj�c przekonania z do�wiadczeniami, w�tpliwo�ci nigdy nie pozwala�y mi w pe�ni zaakceptowa� istnienia egzystencji w �yciu po �mierci. Tak wi�c, rozbudzona ciekawo�� sprawi�a, �e wci�� podejmowa�em nowe podr�e poza granice �wiata fizycznego i wci�� zbiera�em nowe informacje. Z ka�dej z tych podr�y wraca�em z nowymi skarbami. Wykorzystuj�c techniki, kt�rych nauczy�em si� w Instytucie Monroe'a, wci�� dokonywa�em odzyskiwa�, a tym samym bada�em �wiat �ycia po �mierci. Odzyskiwanie ludzi, kt�rzy po �mierci utkn�li w Focusie 23 otworzy�o mnie na �wiat niefizyczny. Z pocz�tku odzyskiwania by�y jedynym sposobem wej�cia w t� sfer�; W miar� jak moja percepcja doskonali�a si�, stopniowo odkrywa�em nowe sposoby wkraczania i badania tego �wiata. Odkry�em, �e istniej� pewne weryfikowalne do�wiadczenia z naszego fizycznego �ycia, kt�re mog� by� dowodem na istnienie �ycia po �mierci, na przyk�ad mo�liwa do sprawdzenia umiej�tno�� postrzegania my�li i uczu� innych, fizycznie �yj�cych os�b. Komunikowanie si� z fizycznie �yj�cymi lud�mi poprzez przestrze� i czas w �wiecie niefizycznym, sta�o si� dla mnie rutyn�. Podobnie umiej�tno�� wyczuwania czasu zaistnienia pewnych wydarze� ze �wiata fizycznego oraz poczucie wi�zi ze wszystkimi i wszystkim na poziomie, na kt�rym informacje przep�ywaj� bez przeszk�d. Zwi�zki z niefizycznymi przyjaci�mi osi�gn�y punkt, w kt�rym potrafi�em zweryfikowa� ich informacje. Nauczy�em si� ceni� ich pomoc w moim �yciu codziennym. Otrzymywa�em informacje o rzeczach tak prostych jak znajdywanie miejsca do parkowania gdzie� w pobli�u sklepu spo�ywczego i tak skomplikowanych jak elektromagnetyczna teoria grawitacji. Stwierdzi�em, �e badanie rzeczywisto�ci alternatywnych to po prostu �wietna zabawa! Przewa�aj�ca cz�� dowod�w na istnienie �ycia po �mierci, jakie zebra�em w ci�gu trzech lat, by�a po prostu przekonuj�ca, lecz mimo tego, wci�� w�tpi�em. Stopniowo zacz��em dostrzega� wewn�trzn� logiczno�� tych informacji i rozumie� jak przekonania i czyny w Tym �yciu wp�ywaj� na do�wiadczenia zwi�zane z badaniem �ycia po �mierci. Ka�da nowa podr� sprawia�a, �e coraz bardziej ufa�em prawdziwo�ci mych prze�y�. A tym samym coraz bardziej ufa�em w to, �e ca�y wszech�wiat pomo�e mi kroczy� �cie�k�, kt�r� sobie obra�em w Tym �yciu. W niniejszej ksi��ce chc� opisa� moje dalsze odkrycia. Poprzez opowie�ci o odzyskaniach chcia�bym pokaza�, jak nasze przekonania i czyny w Tym �yciu, wp�ywaj� na nasz� egzystencj� w �yciu po �mierci. Pozosta�e opowie�ci maj� pokaza� inne jeszcze mo�liwo�ci. Czytaj�c te s�owa pami�taj, �e s� to wy��cznie moje do�wiadczenia. Sprawi�y one, �e przesta�em w�tpi�, �e po �mierci wkraczamy w �wiat innego �ycia. Lecz nie zach�cam ani nie oczekuj�, �e ktokolwiek uwierzy mi na s�owo. Przeciwnie, wierz�, �e nic, co czytamy lub s�yszymy, nie powinno wywiera� takiego skutku. Owe trzy i p� roku bada� sprawi�y, �e w ko�cu uwierzy�em, �e tylko do�wiadczenie bezpo�rednie mo�e naprawd� zmieni� wiar� w wiedz�. Umocni�em si� r�wnie� w przekonaniu, �e tego typu do�wiadczenie mo�e prze�y� ka�dy zwyk�y cz�owiek. Kiedy Podr�e w Nieznane by�y przygotowywane do publikacji, zacz�o mi towarzyszy� silne pragnienie, aby ksi��ka jak najszybciej znalaz�a si� na p�kach ksi�garskich. Robi�em wszystko, co tylko mog�em, by przyspieszy� ten proces. Min�� ju� ponad rok odk�d Bob Monroe, za�o�yciel Instytutu Monroe'a, wkroczy� do �ycia po �mierci. Pewna cz�� owego napi�cia, jakie czu�em, pochodzi�a od niego. Sprawy osi�gn�y punkt kulminacyjny w lipcu 1996 w Wirginii, gdzie naj��em si� do pilnowania domu. Komunikowa�em si� z Bobem do�� regularnie, i zdawa�o mi si�, �e Bob jakby zapomnia�, �e w �wiecie fizycznym nie mo�na tak po prostu sobie usi��� i pisa� ksi��ki, i nie robi� nic innego; jakby zapomnia�, �e w �wiecie fizycznym trzeba jednak po�wi�ci� troch� czasu na zarabianie pieni�dzy. Pewnego dnia, kiedy szed�em do skrzynki na listy, zn�w poczu�em obecno�� Boba. Mia�em ju� do�� tego nieustannego nacisku i w ko�cu powiedzia�em mu to prosto w oczy. � No c�, Bruce, troch� ci� chyba denerwuje to, �e twoja ksi��ka wci�� jeszcze si� nie ukaza�a � poczu�em jak m�wi. � Bob, naciskam na nich jak tylko mog� i staram si� jednocze�nie ich nie zdenerwowa�. � Tak, widz� to. A jednak wydaje si�, �e sprawy troch� si� przeci�gaj�, nie? � S�uchaj, do cholery! � wybuchn��em mentalnie. � Robi� wszystko, co tylko mog�! Je�li chcesz sprawy przyspieszy�, to b�dziesz musia� sam si� tym zaj��! � Ojej, troch� si� zdenerwowa�e�, co? � W�a�nie! S�uchaj, je�li chcesz, �eby ksi��ka ukaza�a si� szybciej, to dlaczego nie sypniesz mi tu, w tej chwili, z pi�� tysi�cy dolar�w? Zap�ac� nimi komu� za wydrukowanie ze trzech tysi�cy egzemplarzy i sam je sprzedam, z mojego w�asnego samochodu! � wyci�gn��em r�ce, jakbym czeka� na owe pi�� tysi�cy lec�ce z nieba. � No dalej, Bob, pi�� tysi�cy do r�czki, a sam j� wydam i sprzedam! Chcesz szybciej, to ju�, rzucaj pieni�dze! � Nie chodzi mi o to, �eby ci� naciska� w tej sprawie, Bruce. Masz racj�, robisz wszystko, co tylko mo�na. � Dzi�ki! � Od tej chwili my si� zajmiemy wydaniem pierwszej ksi��ki. Je�li b�dzie nam potrzebna twoja pomoc, to b�dzie to tylko co� ma�ego. Damy ci zna�. Poza tym, ju� pracujemy nad tym, aby� m�g� zacz�� pisa� nast�pn� ksi��k�. � Mam nadziej�. W tej chwili sprawy maj� si� tak, �e chyba b�d� musia� zn�w zacz�� pracowa� jako in�ynier, �eby od�o�y� troch� pieni�dzy, aby potem m�c pisa� bez przerwy. Nie mog� tego robi� przez dwie czy trzy godziny po pracy. Spr�bowa�em tego z pierwsz� i w rezultacie ksi��ce brakowa�o sp�jno�ci. �eby ksi��ka by�a zrozumia�a i sp�jna, musz� si� zaj�� tylko i wy��cznie pisaniem, i niczym innym. � Nie martw si�, Bruce, ju� nad tym pracujemy. � I niby sk�d we�miecie pieni�dze, co? Spadn� wam z nieba? � Zobaczysz. Odebrawszy poczt�, poszed�em z powrotem do domu i zabra�em si� za poprawki, jakie zasugerowa� wydawca. Gdy tylko usiad�em przed komputerem, zadzwoni� telefon. M�j wydawca. Jego biuro znajduje si� w odleg�o�ci oko�o czterdziestu pi�ciu kilometr�w, w Charlottesville, i cz�ciowo w�a�nie dlatego wzi��em t� prac�. Poprosi�, abym za dwa dni* przyszed� do jego biura i spotka� si� z jego wsp�lnikiem, aby porozmawia� o Podr�ach w Nieznane. Z owego spotkania wyszed�em z kontraktem w r�ku i zaliczk� na poczet przysz�ych wp�yw�w, co niecz�sto si� zdarza pocz�tkuj�cym pisarzom. W�a�nie ta zaliczka pozwoli�a mi zacz�� pisa� Podr� poza wszelkie w�tpliwo�ci. � Teraz mo�esz zacz�� pisa� drug� ksi��k� � poczu�em s�owa Boba, kiedy wyszed�em z biura wydawcy. � Nie ca�kiem z nieba i nie tyle, ile sobie za�yczy�e� ode mnie, ale dzi�ki temu mo�esz zacz��, nie? � Tak, Bob. Dzi�kuj� � odpar�em w my�lach. � Dzi�ki. Dziesi�� dni p�niej wr�ci�em do Denver i zacz��em pisa� Podr� poza wszelkie w�tpliwo�ci. Jak poprzednio, jest to prawdziwy opis moich podr�y, zmieni�em tylko niekt�re nazwiska i nazwy miejscowo�ci, aby uchroni� prywatno�� tych, kt�rzy sobie tego �yczyli. Jak wspomnia�em na ko�cu Podr�y w Nieznane, mam zbyt wiele informacji, aby umie�ci� je wszystkie w jednej ksi��ce. Podr� poza wszelkie w�tpliwo�ci jest drug� ksi��k� z tej serii, dlatego mo�esz, czytelniku, spotka� si� tu z nieznanym sobie j�zykiem. Aby u�atwi� zrozumienie tych termin�w, umie�ci�em ich wyt�umaczenie w s�owniku w Aneksie D. Ksi��k� t� zrozumiesz lepiej, je�li potraktujesz j� jako drug� cz�� jednej opowie�ci. Wstecz / Spis Tre�ci / Dalej PODRӯE Z TAJEMNICZYM NAUCZYCIELEM Sztuk� �eglowania najlepiej opanowa� pod opiek� kogo�, kto zna morze. Rebeka, Tajemniczy Nauczyciel, bada�a �ycie po �mierci ju� od wielu lat, a ja mia�em szcz�cie uczy� si� sztuki �eglowania w�a�nie od niej. Jak wszyscy dobrze wiemy, mistrz pojawia si� wtedy, gdy ucze� jest gotowy. Rozdzia� 1 Dychotomlandia. Badanie Rzeczywisto�ci Alternatywnych Rebeka i ja wci�� spotykali�my si� niefizycznie i wsp�lnie badali�my �wiat �ycia po �mierci. Jak mo�e pami�tasz, czytelniku, wi�ksza cz�� dowod�w na istnienie egzystencji w �yciu po �mierci pochodzi w�a�nie z naszych wsp�lnych, niefizycznych podr�y. Mieszkaj�c w odleg�o�ci oko�o 2,5 tysi�ca kilometr�w od siebie, spotykali�my si� w �wiecie niefizycznym, aby dokonywa� odzyskiwa� i robi� inne rzeczy. P�niej spisywa�em to, co zdo�a�em zapami�ta� z tych podr�y. Telefoniczne por�wnywanie notatek nast�pnego dnia, sta�o si� rutynowym sposobem sprawdzania prawdziwo�ci moich prze�y�. Nasze notatki zawsze si� zgadza�y. Czasami kt�re� z nas pami�ta�o wi�cej szczeg��w ni� drugie, lecz informacje podstawowe by�y zawsze takie same. Podczas jednej z tych podr�y w�a�nie przyby�em na miejsce naszego niefizycznego spotkania spodziewaj�c si� �ujrze�" Rebek�. Zamiast tego us�ysza�em jej chichot. � Ha! ha! Hi! hi! Nie widzisz mnie! � s�ysza�em jak si� za�miewa � pobawmy si� w chowanego! Zakryj oczy i licz do dziesi�ciu. Poczu�em jak przelatuje obok mnie ze �wistem i wy��czy�em percepcj� na jej ruchy, co by�o czym� w rodzaju odpowiednika fizycznego zamkni�cia oczu. Unosi�em si� w ciemno�ci g�upio si� czuj�c, i g�o�no policzy�em do dziesi�ciu. � Gotowa czy nie, id�! Unosz�c si� nad miejscem naszego spotkania, szybko przeszuka�em okolice. Z�apa�em sygna� Rebeki i wystartowa�em niby pocisk w jej kierunku. Znalezienie jej nie by�o dla mnie �adnym wyzwaniem. � To by�o �atwe! Nie ukry�a� si� za dobrze! � Wiedzia�am, �e dostaniesz si� tu, je�li tylko nie b�dziesz za wiele my�la� � za�mia�a si�. � Ostatnim razem, kiedy pr�bowa�am ci� tu sprowadzi�, nie potrafi�e� wej��. � Ostatnim razem, kiedy pr�bowa�a� mnie sprowadzi� gdzie? � Rozejrzyj si� troch� i powiedz gdzie jeste� � odpar�a ze �miechem. Otworzy�em �wiadomo�� na otoczenie, �eby sprawdzi� gdzie te� to jestem. Kiedy si�gn��em �wiadomo�ci� wok� siebie, zacz��em czu�, �e gdziekolwiek si� w�a�nie znajdowa�em, to miejsce to by�o olbrzymie. Czu�em jego dwuwymiarowo��, a jednak, co przecie� by�o niemo�liwe, zdawa�o si� rozci�ga� we wszystkich kierunkach. Czu�em jak m�j Interpretator zaczyna formowa� my�lowe koncepty tego miejsca. � To jest olbrzymie. Mam wra�enie, �e jest to najwi�ksze miejsce, w jakim kiedykolwiek by�em � powiedzia�em. � Gdybym m�g� lata� we wszystkich kierunkach z pr�dko�ci� wi�ksz� od �wiat�a, to i tak nigdy nie dolecia�bym do jego kra�c�w. Kiedy to powiedzia�em, miejsce owo zacz�o si� kurczy� p�ki nie osi�gn�o wielko�ci mniej wi�cej dwuwymiarowej kostki cukru unosz�cej si� w powietrzu przede mn�. Za sob� s�ysza�em �miech Rebeki. Kiedy zacz��em jej m�wi� co si� w�a�nie sta�o, to co� o wielko�ci kostki cukru zn�w si� zacz�o zmniejsza�, a� sta�o si� punkcikiem �wiat�a i znik�o! W�a�nie mia�em zamiar powiedzie� Rebece, �e to, w czym byli�my, w jaki� spos�b zmniejszy�o si� na tyle, �e nie potrafi�em go dostrzec, kiedy nagle, z cichym �puff", owo co� zn�w wr�ci�o do swoich pierwotnych, olbrzymich, niezmierzonych rozmiar�w. Za sob� wci�� s�ysza�em �miech Rebeki. Kiedy obraz sta� si� wyra�niejszy, dostrzeg�em, �e by�o to rzeczywi�cie miejsce niezwyk�e. Jak tylko w moim umy�le uformowa� si� koncept tego miejsca, moja percepcja nagle, z niespodziewanym trza�ni�ciem, odebra�a obraz czego� zupe�nie przeciwnego. To jest grube, trzask; nie, jest cieniutkie. Raczej wysokie, trzask; nie, bardzo kr�tkie. Je�li tylko w mojej g�owie pojawia� si� jakikolwiek koncept, natychmiast jego miejsce zajmowa�o jego przeciwie�stwo. Stwierdzi�em, �e najlepsz� nazw� dla tego miejsca b�dzie �Dychotomlandia", kraj przeciwie�stw. Dychotomlandia przypomina troch� Lataj�c�, Bli�ej Nieokre�lon� Stref�, opisan� w Podr�ach w Nieznane. Jest to co� w rodzaju poziomu �wiadomo�ci istniej�cego poza moj� �wiadomo�ci�. Jest to nader dziwna rzeczywisto�� alternatywna. Unosz�c si� w Dychotomlandii, pr�buj�c okre�li� czym by�a, przypomnia�em sobie, �e Rebeka pr�bowa�a �ci�gn�� mnie tu podczas naszego ostatniego spotkania. Teraz ju� wiedzia�em, dlaczego wtedy wyczuwa�em barier�, maj�c� przej�cie, kt�rego jednak nie mog�em przekroczy�. Za ka�dym razem, gdy pomy�la�em o tym, by zbli�y� si� do owego przej�cia, ono odsuwa�o si� ode mnie na odleg�o��, zdawa�o si�, nie do pokonania. Potem, gdy ju� my�la�em, �e by�o zbyt daleko, nagle zn�w pojawia�o si� przede mn�. Za ka�dym razem, gdy stwierdza�em, �e stoi dla mnie otworem, ono zamyka�o si� tak �ci�le, �e nie przecisn��by si� przeze� nawet elektron. A gdy tylko pomy�la�em, �e przej�cie w�a�nie si� zamkn�o i nie mog� przez nie wej��, ono zn�w otwiera�o si�. Po wielu pr�bach przenikni�cia owej tajemniczej, nonsensownej bramy podda�em si�. Rebece uda�o si� przywie�� mnie tu ostatnim razem, ale tak bardzo zaj��em si� okre�laniem tego miejsca, �e nie mia�em poj�cia o co tu chodzi. To w�a�nie Rebeka mia�a na my�li, m�wi�c �e wiedzia�a, i� wejd� tu, je�li tylko nie b�d� za wiele my�la�. St�d te� jej ma�a sztuczka z zabaw� w chowanego. Nie nale�� do tych, kt�rzy �atwo rezygnuj� z racjonalnej konceptualizacji rzeczy, dlatego te� postanowi�em wypr�bowa� Dychotomlandi�. Postanowi�em spr�bowa� j� przechytrzy�, zmusi� do ustabilizowania si�. Zacz��em przeszukiwa� moj� pami��, chc�c znale�� co�, co nie ma przeciwie�stwa, a�... � To miejsce jest pi�k� no�n� � pomy�la�em na g�os i czeka�em na reakcj� Dychotomlandii. Wszystko zacz�o sycze� i trz��� si� niby jaki� og�upia�y dzieciak w napadzie z�ego humoru. Wygl�da�o to, jakbym wywo�a� kr�tkie spi�cie czym�, z czym nie mog�o sobie poradzi�. Ca�y czas skupia�em si� na obrazie pi�ki no�nej. Niestety, m�j Interpretator po prostu nie potrafi� siedzie� cicho. Wykorzystuj�c skojarzenia z innymi rzeczami, m�j Interpretator przeskoczy� z obrazu pi�ki no�nej jako przedmiotu na sam� gr�. Ujrza�em zawodnik�w na boisku. Potem jakie� skojarzenie mojego Interpretatora przeskoczy�o z gry na ca�y stadion. Ujrza�em olbrzymi t�um kibic�w wiwatuj�cych na cze�� swojej dru�yny. Gdy tylko zobaczy�em �w t�um, Dychotomlandia mia�a ju� z czym pracowa�. Moje skojarzenie pow�drowa�o ku przeciwie�stwu wielkiego t�umu, do odludzia. Potem Dychotomlandia zacz�a zmienia� sw�j obraz/koncept to na wielki t�um, to na odludzie. Najpierw widzia�em stadion pe�en ludzi, a potem, trzask; puste miejsca, trzask; zn�w stadion pe�en ludzi. To ja zosta�em przechytrzony, ale musia�em spr�bowa� jeszcze raz. Ostatecznie przecie�, racjonalna konceptualizacja powinna poradzi� sobie z ka�dym wyzwaniem. Nie chc�c ust�pi� Dychotomlandii, mentalnie wykrzykn��em na g�os: �To miejsce to stadion baseballowy!" i zn�w czeka�em na to, co si� stanie. Dychotomlandia wykaza�a si� inteligencj�. Uczy�a si�! W jednej chwili zmieni�a m�j obraz/koncept stadionu baseballowego na cykl obraz�w pe�nego i pustego stadionu. Us�ysza�em jak Rebeka za�miewa si� do �ez z moich wysi�k�w. Nie mia�em zamiaru da� si� pokona� Dychotomlandii! Co by si� sta�o, gdybym nie dal jej �adnego obrazu?, zastanawia�em si�. Tym razem nie pomy�le, absolutnie o niczym. Unosi�em si� wi�c w ciszy nie my�l�c o niczym. Dychotomlandia zacz�a skaka� we wszystkich kierunkach jednocze�nie. Drga�a, dygota�a i wibrowa�a niby wrzeszcz�cy bachor, kt�ry chce pokaza� co� naprawd� imponuj�cego, ale nie potrafi zdecydowa�, co by te� to mog�o by�. Trudno mi by�o utrzyma� umys� w stanie absolutnego niemy�lenia! Kiedy drgawki, dygotanie i wibrowanie usta�o, stwierdzi�em, �e unosz� si� w przera�liwej i og�uszaj�cej kakofonii sycz�cych d�wi�k�w. Dychotomlandia zn�w wygra�a! Ha�as jest mieszank� wszystkiego i jest przeciwie�stwem niczego. Rebeka i ja opu�cili�my Dychotomlandi� �miej�c si� histerycznie z moich pr�b pokonania jej. Por�wnuj�c notatki nast�pnego dnia, stwierdzi�em, �e szczeg�y jej ma�ego oszustwa i moich pr�b pokonania Dychotomlandii zgadza�y si�. Wci�� si� ze mnie �mia�a wspominaj�c moje wysi�ki. Wi�kszo�� moich podr�y poza horyzont �wiata fizycznego mia�a jednak ton nieco powa�niejszy. Wycieczka do Dychotomlandii by�a czym� w rodzaju eskapady do weso�ego miasteczka istniej�cego w �wiecie niefizycznym. Poj��em wtedy, �e w odniesieniu do konceptualizacji, by�a to dla mnie specjalna lekcja. Aby stworzy� obraz przeciwie�stwa czegokolwiek, Dychotomlandia wykorzysta�a pok�ady pami�ci i skojarze� zgromadzone przez Interpretatora. Stan, w kt�rym umys� �przestaje my�le�" jest wspania�ym �wiczeniem niezb�dnym w nauce osi�gania r�wnowagi pomi�dzy Interpretatorem a Postrzegaj�cym. Powtarzaj�c �wiczenie w tej dziedzinie, mo�na nauczy� si� umiej�tno�ci zatrzymywania procesu konceptualizacji, co daje wyra�niejszy obraz tego, co naprawd� jest Tam. Umiej�tno�� ta jest bardzo przydatna w pracy z jakimkolwiek osobistym problemem, na przyk�ad zw�tpieniem, podczas zbierania informacji w jakimkolwiek poziomie niefizycznego Nowego �wiata. Wydaje mi si� r�wnie�, �e kiedy stara�em si� skupi� umys� na Niczym, Dychotomlandia otworzy�a si� na Wszystko. Chyba zaczn� cz�ciej medytowa�. Wstecz / Spis Tre�ci / Dalej Rozdzia� 2 Podr�e na lataj�cym dywanie W �yciu bywaj� takie chwile, kiedy stajemy przed trudnym wyborem. Takim czasem by�a dla mnie wiosna 1993 roku. Moja �ona i ja zdecydowali�my si� na separacj�, pozostaj�c w przyjacielskich stosunkach. Odt�d niemal ca�e moje dochody przeznaczy�em na pomoc �onie i dzieciom. Niezadowolony z dotychczasowego przebiegu mojej kariery zawodowej, rzuci�em prac� i za�o�y�em w�asn�, jednoosobow� firm� konsultingow�. Wczesnym latem zn�w pos�ucha�em g�osu mojej obsesji i pojecha�em do Wirginii, aby tam bada� �wiat �ycia po �mierci. Przez ca�e miesi�ce by�em emocjonalnym wrakiem, rozdartym mi�dzy dzie�mi, kt�re mieszka�y 2,5 tysi�ca kilometr�w od Wirginii, a moj� pogoni� za wiedz�. W takich chwilach, bez wzgl�du na to, jaki nios� ze sob� b�l, cz�owiek wie, �e to jest co�, co po prostu musi robi�. Przygotowuj�c si� do roz��ki z dzie�mi i chc�c utrzyma� wi�cej ni� tylko kontakt telefoniczny, listowny czy wideo, postanowi�em wykorzysta� moje wci�� rozwijaj�ce si� umiej�tno�ci dzia�ania w �wiecie niefizycznym, aby w ten spos�b wypr�bowa� inny rodzaj kontaktu. Postanowi�em wyruszy� w swoist� podr�. Tym razem nie mia�a to by� podr� poza granice �wiata fizycznego; zamiast tego zacz��em podr�owa� z dzieciakami wtedy, kiedy spa�y, a dzi�ki temu rozwija� nowe sposoby kontaktowania si�. Udawa�em si� niefizycznie do ich pokoi i spotyka�em si� z nimi w ich snach. Zaprasza�em je do wsp�lnej podr�y czarodziejskim lataj�cym dywanem. Mo�e to zabrzmie� raczej dziwnie, ale wtedy by�o to po prostu jedno z kilku �r�de� rozrywki i rado�ci w moim �yciu. Kiedy spr�bowa�em zrobi� to po raz pierwszy, nie by�em ca�kiem pewny od czego w�a�ciwie powinienem zacz��. Zamkn��em oczy i odpr�y�em si�. Wyobra�a�em sobie przepi�kny, wzorzysty dywan. Chwil� p�niej przed oczami mego umys�u zmaterializowa� si� i zawis� w powietrzu kolorowy dywan o wielko�ci 180x120cm. Z jego brzeg�w zwisa�y d�ugie fr�dzle. Kiedy wyobrazi�em go sobie ca�kowicie, wskoczy�em na niego. Siedz�c po�rodku czarodziejskiego lataj�cego dywanu, pomy�la�em o mojej c�rce Shaeli i wyobrazi�em j� sobie w jej pokoju. Dywan zacz�� p�yn��. Chwil� p�niej przenikn��em �cian� domu jej mamy, potem �cian� jej pokoju. Unosz�c si� kilkadziesi�t centymetr�w od jej ��ka, wyra�nie widzia�em moj� �pi�c�, dziewi�cioletni� c�rk�. Kiedy zawo�a�em j� po imieniu, obudzi�a si� niefizycznie, usiad�a prosto na ��ku i spojrza�a na mnie. Podekscytowana, wdrapa�a si� na dywan i usiad�a obok mnie, po czym polecieli�my przez �ciany do pokoju jej brata. M�j syn Daniel, wtedy czteroletni, r�wnie� obudzi si� niefizycznie, kiedy zawo�a�em go po imieniu. Z oczami szeroko otwartymi ze zdumienia, wspi�� si� na dywan i usiad� po mojej drugiej stronie. Potem wylecieli�my przez zamkni�te okno i skierowali�my si� ku nocnemu niebu. Podczas tej pierwszej podr�y Shaela chcia�a polecie� do babci i dziadka. By�a jednak troch� rozczarowana tym, �e �adne z nich nas nie widzia�o. Daniel chcia� polecie� do zoo, gdzie stwierdzi�, �e prawie wszystkie zwierz�ta �pi�. Te, kt�re nie spa�y, przygl�da�y nam si� uwa�nie, gdy przelatywali�my obok nich. Ka�dej nocy odbywali�my wsp�lne przeja�d�ki na lataj�cym dywanie, a dzieciaki decydowa�y dok�d chc� lecie�. Zawsze przybywa�em do ich pokoj�w, wylatywali�my przez okno, wznosili�my si� nad pobliskie drzewa, a dzieci decydowa�y dok�d tym razem polecimy. Podczas jednej z tych podr�y, Shaela chcia�a polecie� dooko�a �wiata i do Chin, �eby zobaczy� czy w tej chwili naprawd� jest tam dzie�. By�. Innej nocy Dan zaproponowa�, aby�my dolecieli do Ksi�yca. Podczas tych pierwszych podr�y napotka�em pewien problem, i to niejednokrotnie. W�a�nie gdzie� lecieli�my, gdy us�ysza�em �wezwanie" do odzyskania. M�wi�em wtedy Shaeli i Danowi, �e zostawi� ich na chwil�, ale zaraz wracam. Musz� przyzna�, �e czasami odzyskiwanie trwa�o tak d�ugo, �e dzieci wraca�y do domu samodzielnie. Nie lubi�y, �eby zostawia� je same. Mimo wszystko, wci�� nie do ko�ca wierzy�em w nasze wsp�lne podr�e, a� kt�rego� dnia zapyta�a mnie o to moja �ona. Nikomu nie m�wi�em o tych nocnych lotach, nawet samym dzieciakom, zaskoczy�o mnie wi�c to, co powiedzia�a �ona. � S�uchaj, co ty robisz z dzieciakami po nocach? � zapyta�a. � Latamy razem na lataj�cym dywanie od jakich� dw�ch tygodni. � W�a�nie to powiedzia�a mi Shaela, i jeszcze, �e od czasu do czasu zostawiasz je na jaki� czas. � Tak, czasami musz� je zostawi�, �eby odpowiedzie� na wezwanie, a dopiero potem lecimy dalej. � Chyba by�oby lepiej, gdyby� przyprowadza� je do domu zanim je zostawisz. Shaela boi si�, kiedy ci� z nimi nie ma. � Masz racj�. W przysz�o�ci przyprowadz� je do domu, je�li b�d� musia� odpowiedzie� na wezwanie. � A tak w og�le, to w przysz�o�ci � powiedzia�a twardo � zanim zaczniesz co� takiego wyczynia�, najpierw porozmawiaj ze mn�, dobrze? � Jasne � odpar�em. Wiem, �e wi�kszo�� ludzi pomy�li sobie, �e taka rozmowa mo�e si� zdarzy� jedynie pomi�dzy dwojgiem zupe�nych wariat�w. Wiem te�, �e dla mojej �ony musia�o to by� bardzo trudne. I ona, i ca�a jej rodzina, bardzo martwi�a si� moim zainteresowaniem ��wiatem Duch�w", jak go nazywa�a. A to by� kolejny punkt zapalny w naszych systemach przekona�. Po owej rozmowie zmieni�em zasady naszych podr�y na lataj�cym dywanie, aby Shaela i Daniel nie musieli ju� si� wi�cej ba�. Nast�pnym razem nie zjawi�em si� w pokoju mojej c�rki na dywanie. Kiedy mnie zauwa�y�a, powiedzia�em jej, �e tym razem naucz� j� jak sama mo�e sobie sprawi� lataj�cy dywan. Obserwowa�a mnie uwa�nie, kiedy, stoj�c przy jej ��ku, z��czy�em d�onie zetkn�wszy opuszki palc�w obu r�k. Potem powoli roz��czy�em je, z zamiarem stworzenia dywanu. Kiedy moje palce roz��czy�y si�, pojawi� si� przed nami zwini�ty magiczny dywan. Rozwin��em go, a on zawis� w powietrzu przed nami. Potem poprosi�em Shael�, aby pomy�la�a o tym jak ma wygl�da� jej w�asny dywan. Po kilku sekundach z��czy�a palce i po chwili zn�w je roz��czy�a. Ku jej wielkiemu zdumieniu zmaterializowa� si� jej w�asny dywan. Chwyci�a jego koniec i jednym ruchem rozwin�a go. Kiedy ju� sko�czy�a wymy�la� jego wzory i dodawa� fr�dzle wzd�u� brzeg�w, okaza�o si�, �e dywan jest prawdziwym arcydzie�em. Potem usadowili�my si� ka�de na swoim dywanie i polecieli�my do pokoju jej brata. Pokaza�em Danowi jak ma zrobi� sw�j w�asny dywan. Dan, wierny swej ch�opi�cej naturze, doda� mu dwa peda�y, z kt�rych jeden s�u�y� do przyspieszania, a drugi do hamowania. Doda� mu te� kierownic� twierdz�c, �e potrzebuje jej, aby m�c nim kierowa� w powietrzu. Kiedy by� ju� w pe�ni zadowolony, wskoczy na sw�j nowy pojazd i wszyscy wylecieli�my przez okno. Wiem, �e to wszystko musi brzmie� co najmniej dziwnie, ale c� mog� powiedzie�, tak po prostu by�o. Latali�my nad ca�ym �wiatem, ponownie odwiedzili�my Chiny i zoo. Lecieli�my obok siebie ponad czubkami drzew, ogl�daj�c sobie wszystko, co warte by�o obejrzenia. �wiczyli�my rozdzielanie si�, latali�my do r�nych miejsc, a potem spotykali�my si� w domu. Dzi�ki tym �wiczeniom dzieciaki nabra�y pewno�ci i zaufania do siebie; wiedzia�y, �e je�li zajdzie taka konieczno��, b�d� potrafi�y samodzielnie wr�ci� do domu. Kiedy� wyrazi�y �yczenie, aby towarzyszy�a nam mama. Polecieli�my do jej sypialni i zaprosili�my j�. Usiad�a na dywanie za mn� i przez �cian� wylecieli�my z domu. Kiedy Shaela i Dan nauczyli si� jak radzi� sobie z ich w�asnymi dywanami, sko�czy�y si� te� ich skargi, kiedy opuszcza�em ich, aby kogo� odzyska�. Troch� si� nudzili, ale zazwyczaj oboje latali sobie tu i �wdzie w oczekiwaniu na m�j powr�t. Czasami lecieli za mn�, �eby zobaczy� czym to te� si� zajmuj�. Kiedy� nawet towarzyszyli mi w odzyskaniu, co opisa�em w Podr�ach w Nieznane. Unosz�c si� w powietrzu niedaleko mnie, obserwowali, jak usi�uj� odzyska� ma�ego ch�opca, kt�ry zgin�� pod g�sienicami czo�gu. U�atwili mi przeniesienie go do Focusa 27, gdy� dopiero na ich zaproszenie wskoczy� na dywan kt�rego� z nich. Dla wielu dzieciak�w latanie na czarodziejskim dywanie musi by� czyst� fantazj�. Do dzi� dnia te nasze wsp�lne chwile pojawiaj� mi si� przed oczyma, kiedy zasypiam. I lecimy po nocnym niebie, �miej�c si� g�o�no z rado�ci. Wczesn� jesieni� 1993 roku, w pogoni za moj� obsesj� badania ludzkiej egzystencji poza �wiatem fizycznym, postanowi�em przenie�� si� do Wirginii. To by�a najtrudniejsza, najci�sza decyzja w moim �yciu. Przez ca�� podr� p�aka�em gorzko przywo�uj�c w pami�ci obraz moich dzieci machaj�cych mi na po�egnanie. Wstecz / Spis Tre�ci / Dalej Rozdzia� 3 Wahunka i wsp�lne rzeczywisto�ci alternatywne Zaraz po przybyciu do Wirginii odby�em z Rebek� rozmow�, w kt�rej pojawi�o si� zagadnienie wsp�lnych rzeczywisto�ci alternatywnych. Rebeka czyta�a artyku� Charlesa Tarta, naukowca badaj�cego t� kwesti�, i wyja�ni�a mi wszystko, opowiadaj�c o jego do�wiadczeniach. Nasza rozmowa by�a dla mnie czym� w rodzaju zarzucenia kotwicy po dop�yni�ciu do wyspy, kt�r� nazwa�em Wahunka. Tart bada� dw�ch student�w-wolontariuszy, kt�rzy doskonale poddawali si� hipnozie; czyli szybko zapadali w g��boki trans. Na pocz�tku jeden z nich hipnotyzowa� drugiego, a potem drugi hipnotyzowa� pierwszego. Hipnotyzowali si� na przemian, p�ki obaj nie znale�li si� w g��bokim transie. Wtedy Tart sugerowa� scen�, do kt�rej obaj mieli wkroczy�. Co te� robili. W jednym z tych eksperyment�w Tart zasugerowa� im piaszczyst� pla�� nad oceanem. Obaj studenci stwierdzili, �e znajduj� si� na pla�y. Nie tylko wyobra�ali sobie, �e tam s�, ale naprawd� byli razem, na najprawdziwszej pla�y nad oceanem. Jak sobie przypominam, widzieli, s�yszeli i wyczuwali si� wzajemnie na tyle, �e mogli razem p�ywa� w wodzie, kt�ra dla nich by�a zupe�nie rzeczywista. M�wili, �e pod stopami czuj� piasek. Podrzucali pi�k� pla�ow�. Ich zdaniem, byli na pla�y w odmiennej rzeczywisto�ci, identycznej z ich �wiatem fizycznym. To w�a�nie jest wsp�lna rzeczywisto�� alternatywna. Wygl�da�o to jak niewiarygodnie fascynuj�ce, zabawne do�wiadczenie, natychmiast wi�c rozpocz�li�my rozmawia� o tym jak sami mogliby�my dokona� tego eksperymentu na sobie wzajemnie. Powiedzia�em, �e oboje mogliby�my zacz�� od wyobra�enia sobie czego�, co istnia�o w �wiecie niefizycznym, i to, cokolwiek by to by�o, mog�oby da� nam podstawy do stworzenia naszej w�asnej, wsp�lnej rzeczywisto�ci alternatywnej, podobnej do tej, jak� opisywali studenci Tarta. � A co by to mia�o by�? � zapyta�a Rebeka. � Mo�e du�a pomara�czowa pi�ka? Co� wielko�ci pi�ki pla�owej. � Du�a pomara�czowa pi�ka? Wy, in�ynierowie i wasza �ywa wyobra�nia! � Od czego� przecie� trzeba zacz��! Je�li chodzi tylko o to, �eby�my oboje wyobrazili sobie to samo, to czemu nie du�� pomara�czow� pi�k�? To b�dzie niewielka wsp�lna rzeczywisto�� alternatywna, ale dobre i to na pocz�tek, zapewniam ci�. � A gdzie mamy j� zobaczy�? � Sta�my jaki� metr od siebie i wyobra�my j� sobie w powietrzu mi�dzy nami. Stan�li�my naprzeciw siebie i spr�bowali�my wyobrazi� sobie du�� pomara�czow� pi�k�, zawieszon� w powietrzu mi�dzy nami. Wyda�o mi si�, �e widz� co� w tym rodzaju, ale przecie� nie mog�a to by� owa pi�ka! Nie wydarzy�o si� nic niezwyk�ego. Nie wkroczyli�my wtedy w �adn� wsp�ln� rzeczywisto�� alternatywn�. Tak naprawd� to oboje zacz�li�my si� �mia� z g�upoty ca�ego tego pomys�u i przestali�my si� nim zajmowa�. Kilka tygodni p�niej powiedzia�em Rebece o tym dziwacznym odczuciu, kt�re nawiedza�o mnie od lat siedemdziesi�tych, a kt�re mog�em, wed�ug woli, jakby w��cza� i wy��cza�. Trudno je opisa�. Kiedy chcia�em je w��czy�, czu�em u podstawy czaszki, dok�adnie tam, gdzie ko�czy si� kr�gos�up, a zaczyna czaszka, co� w rodzaju �agodnej, elektrycznej, bli�ej nieokre�lonej kuli czego�. Nie mia�em poj�cia, co to mog�o by� ani do czego mog�o s�u�y�, ale od samego pocz�tku by�em ciekaw tego zjawiska. Rebeka potrafi�a �wietnie wyczuwa� najr�niejsze stany �wiadomo�ci, pomy�la�em wi�c, �e mog�aby mi pom�c rzuci� na to jakie� �wiat�o. � Czy mo�esz poczu� to w tej chwili? � zapyta�a. � Pewnie, musz� tylko zamkn�� oczy i wyczu� ten punkt u podstawy czaszki. � No to ju�, w��cz to, a ja zobacz� co si� z tym da zrobi�. Rebeka zamkn�a oczy i odetchn�a g��boko. Ja r�wnie� zamkn��em oczy i stara�em si� poczu� owo delikatne elektryczne wra�enie. Kiedy mi si� to uda�o i skupi�em si� na nim, dziwne poczucie zintensyfikowa�o si�, jak zwykle. � Hmm... zosta�am wyrzucona w tunel! � odezwa�a si� Rebeka. Otworzy�em oczy i wy��czy�em dziwne uczucie. � Nic ci nie jest? � zapyta�em troch� zaniepokojony. � Chyba nie. Spr�bujmy jeszcze raz. Zn�w zamkn��em oczy, skupi�em si� na owym uczuciu i zn�w je zintensyfikowa�em. � Zn�w jestem w tunelu, poruszam si� bardzo szybko � powiedzia�a. � Nie przerywaj jeszcze przez jaki� czas. Nagle, ja r�wnie� ujrza�em przesuwaj�ce si� szybko �ciany tunelu, szerokiego na jakie� dwa metry. Mia�y niejednolit�, ziarnist� powierzchni� i mkn�y tak szybko, �e nie mog�em dostrzec �adnych szczeg��w. � Ja te� jestem w tunelu! � M�j tunel w�a�nie skr�ci� w d� i w prawo � poinformowa�a mnie Rebeka. M�j zrobi� to samo jeszcze zanim zd��y�a wypowiedzie� do ko�ca te s�owa. Wci�� by�em skupiony na moim dziwnym wra�eniu i jednocze�nie patrzy�em na �migaj�ce po moich bokach �ciany tunelu. Potem m�j tunel skr�ci� w g�r� pod k�tem 90�, a ja nadal w nim tkwi�em, automatycznie pod��aj�c wraz z nim. � Czy ty te� w�a�nie skr�ci�a� ostro w g�r�? � zapyta�em. � Tak! � i po kilku sekundach doda�a � �ciany si� zmieni�y, maj� teraz co� w rodzaju wzoru, jakby by�y zrobione z cegie�. � Moje te�! Wci�� p�dzili�my tunelem, a� przesta�em odczuwa� owo dziwne wra�enie. Jak tylko ponownie skupi�em si� na nim, uczucie p�du przez tunel powr�ci�o. Przebywali�my w nim jeszcze przez jakie� pi�� minut, lecz potem nie potrafi�em ju� zn�w przywo�a� tego uczucia, wi�c zatrzymali�my si�. Kilka tygodni p�niej siedzieli�my sobie w gor�cej k�pieli. Zbli�a�a si� p�noc, na ciemnym niebie �wieci�y jasno gwiazdy. � Bruce � odezwa�a si� Rebeka � spr�bujemy jeszcze raz, to znaczy, mam na my�li to twoje dziwne uczucie w karku. � Dobrze � zgodzi�em si�. � Wiesz co, chyba powinienem jako� to nazwa�, bo znudzi�o mi si� wci�� to nazywa� �to dziwne uczucie u podstawy czaszki". � A masz ju� jak�� nazw�? � Mo�e �Wahunka"? � nazwa po prostu pojawi�a mi si� w g�owie. � Wa... co? � Wahunka. � Dobrze, czemu nie Wahunka! � roze�mia�a si�. Zamkn��em oczy, skupi�em si� na Wahunce i poczu�em jak ro�nie i intensyfikuje si� wra�enie owego czego� u podstawy czaszki. W ci�gu pi�tnastu czy dwudziestu sekund, z rozmiaru mniej wi�cej winogrona, uros�o do rozmiar�w pi�ki tenisowej, i zmieni�o si�. Nie czu�em ju� �agodnego, delikatnego wra�enia elektryczno�ci, lecz raczej silny u�cisk. Potem ujrza�em co� co lecia�o na mnie z g�ry. Widzia�em to moimi niefizycznymi oczyma. Olbrzymia, pomara�czowa kula pojawi�a si� nagle, nie wiadomo sk�d, uderzy�a bezg�o�nie w wod� i pomkn�a dalej, przez dno, ku �rodkowi Ziemi. Kiedy ponownie zdo�a�em otworzy� moje fizyczne oczy, okaza�o si�, �e Rebeka ju� dawno otworzy�a swoje. � Widzia�a� to, co ja? � zapyta�em. � Je�li widzia�e� ogromn� pomara�czow� kul�, co� w rodzaju pomara�czy wielko�ci pi�ki pla�owej, to owszem, widzia�am to! � odpar�a. � Ja te�! Wybuchn�li�my szale�czym �miechem zdawszy sobie spraw� z tego, �e w�a�nie wysz�o nam ma�e, zapomniane ju� �wiczenie, kt�re pr�bowali�my zrobi� kilka tygodni wcze�niej. Pojawi�a si� pomara�czowa kula, co prawda nie ca�kiem taka, jak� sobie wyobra�a�em wtedy, nie sta�a w miejscu w powietrzu mi�dzy nami, lecz spad�a z nieba niczym kamie�. Kiedy w ko�cu zapanowali�my nad sob�, wr�ci�em do Wahunki. � Jestem z powrotem w tunelu � o�wiadczy�a Rebeka. � Ja te�! Co dziesi�� lub dwadzie�cia sekund jedno z nas opisywa�o jak najzwi�lej co widzi. Tunel zmieni� kierunek, struktur�, barw� i wz�r. Potem w og�le z niego wyszed�em i znalaz�em si� w niewielkim pokoju. By� to bardzo wyrazisty, kolorowy obraz pokoju wielko�ci mniej wi�cej trzydziestu metr�w kwadratowych, z tak wysoko po�o�onym sufitem, �e nie by�em w stanie go dojrze�. Pod przeciwn� �cian�, twarz� do niej, sta�a kobieta, kt�rej nie zna�em. Zrobi�em kilka krok�w w lewo, �eby m�c lepiej jej si� przyjrze�. � Jestem w pokoju. Widz� jak�� kobiet�. Stoi twarz� do �ciany, w odleg�o�ci jakiego� metra od niej � poinformowa�em Rebek�. � Ja te� jestem w pokoju. Stoj� pod �cian�, patrz� w g�r� na �wiat�o roz�wietlaj�ce ca�y pok�j � odpar�a Rebeka. � Na lewe rami� kobiety pada promie� �wiat�a � opisywa�em dalej. Ujrza�em jak kobieta odwraca g�ow�, jakby chc�c spojrze� na swoje lewe rami�, a potem z powrotem zwraca wzrok ku g�rze, ku �r�d�u �wiat�a. � Tak, �wiat�o pada na moje lewe rami�. Kobieta odwr�ci�a g�ow� i zatrzyma�a wzrok dok�adnie na mnie. � Czy to ty stoisz w rogu pokoju? � Tak � pomacha�em do niej niefizyczn� r�k�. � Ten w k�cie to ja i macham do ciebie! � Ja te� tu stoj� i te� macham do ciebie! � odpar�a. � Czy przed tob� jest kominek? St�d wygl�da to w�a�nie jak kominek. Niefizyczn� Rebeka ukl�k�a, spojrza�a na kominek, a potem, wci�� na kl�czkach, zacz�a i�� w jego kierunku. � Nie, to nie kominek. To raczej jaki� inny tunel � powiedzia�a, wesz�a do �rodka i znikn�a w nim. Podszed�em bli�ej, opad�em na kolana i wczo�ga�em si� za ni� do �rodka. Kiedy wyszed�em po drugiej stronie, okaza�o si�, �e znajduj� si� wysoko w powietrzu i spogl�dam w d� na przepi�kny, okr�g�y, g��boki, b��kitny staw. Otacza�a go kompletna ciemno��. Z mojego punktu obserwacyjnego, jakie� sto metr�w nad stawem, wyra�nie widzia�em metalowy pier�cie� o �rednicy mniej wi�cej pi��dziesi�ciu metr�w. Tu� nad powierzchni� wody wystawa�o oko�o dwudziestu niewielkich, z�otawych rurek, rozmieszczonych po okr�gu w jednakowej odleg�o�ci od siebie. � Jak daleko jeste� od stawu? � zapyta�em. � Tu� nad powierzchni� wody. Widz� ca�y staw i co� w rodzaju ma�ych rurek, kt�re wystaj� z wody. � Chyba jestem troch� wy�ej ni� ty. Widz� staw i ca�kiem spor� przestrze� wok� niego; jest zupe�nie czarna. Ze wszystkich rurek wystrzeli�y jednocze�nie male�kie p�omyczki, niczym p�omienie �wiec. Rozp�yn�y si� ku brzegom stawu i stawa�y si� coraz wi�ksze, a� osi�gn�y wielko�� mniej wi�cej p�tora metra. W punkcie styku z rurkami p�omienie by�y szerokie, a ku g�rze zw�a�y si� i ko�czy�y delikatnym j�zyczkiem ognia. U podstawy by�y na tyle szerokie, �e niemal styka�y si� ze sob�. By�y kolorowe, jak p�omienie �wiec, �ywo czerwone, ��te i pomara�czowe, porywaj�co pi�kne na tle g��bokiego b��kitu wody. Patrz�c na p�omienie u�wiadomi�em sobie, �e widz� obraz do z�udzenie przypominaj�cy doskona�y kwiat lotosu. � P�omienie na stawie wygl�daj� jak kwiat lotosu � us�ysza�em g�os Rebeki. Potem p�omienie ulecia�y w g�r� w jednym rozb�ysku �wiat�a. Znad stawu unios�a si� kolumna pi�knych p�omyk�w wielko�ci p�atk�w kwiatu, przelecia�a b�yskiem obok mnie i strzeli�a w g�r� jak daleko okiem si�gn��. � Czy ty te� widzisz kolumn� p�omyk�w unosz�c� si� ze stawu? � zapyta�em. � Pi�kne, prawda? � odpar�a Rebeka. Zawis�em w powietrzu, obserwuj�c �cian� p�omyk�w, p�ki nie przesta�em czu� Wahunki. Wtedy ca�y obraz znikn��. Otworzywszy moje fizyczne oczy, zda�em sobie spraw�, �e Rebeka swoje ma wci�� zamkni�te. Nie odzywa�em si� p�ki ich nie otworzy�a. � Co to by�o? � zapyta�em niecierpliwie. � Powiedzia�abym, �e znajdowali�my si� we wsp�lnej rzeczywisto�ci alternatywnej � brzmia�a jej odpowied�. Musieli�my por�wnywa� notatki chyba przez jakie� p� godziny, opowiadaj�c sobie co ka�de z nas widzia�o i czu�o. To by�o tak niezwyk�e, ciekawe do�wiadczenie, �e oboje jeszcze przez d�ugi czas razem badali�my wsp�lne rzeczywisto�ci alternatywne. Wahunka sta�a si� czym� w rodzaju gry. Dla uczczenia bada� Charliego Tarta i gor�cej k�pieli, kiedy to po raz pierwszy do�wiadczyli�my wsp�lnej rzeczywisto�ci alternatywnej, nazwali�my ow� gr� �Zmodyfikowan� gor�c� k�piel� Charliego". Gra�em w ni� z dwoma b�d� nawet o�mioma osobami jednocze�nie. Zasady �Zmodyfikowanej gor�cej k�pieli Charliego" s� proste. Ka�dy uczestnik odpr�a si� i zamyka oczy. W��czam Wahunk� i czekam a� osi�gnie sw� pe�n� moc. Wtedy wszyscy po kolei opisuj�, mo�liwie jak najzwi�lej, wszystkie doznawane wra�enia. W ci�gu pi�ciu minut od rozpocz�cia gry wszyscy znajduj� si� we wsp�lnej rzeczywisto�ci alternatywnej. Czasami s� to fantastyczne, surrealistyczne sceny, takie jak �w staw i kolumna p�omieni. Czasami przed naszymi oczami rozwija si� ca�a opowie��, niby scena z odleg�ej przesz�o�ci. Istniej� jednak pewne efekty uboczne, kiedy eksperymentuje si� z Wahunka, nic powa�nego, po prostu efekty uboczne. Pewnego dnia przygotowywa�em w�a�nie m�j ulubiony sos do spaghetti. Jest to jedna z niewielu potraw w moim repertuarze kulinarnym, kt�re naprawd� potrafi� zrobi�. Kiedy sos zacz�� si� gotowa�, pomy�la�em czy te� Wahunka w jaki� spos�b mog�aby na niego wp�yn��. Nie zastanawiaj�c si� wiele, w��czy�em j� i poczeka�em a� uro�nie w si��. Czu�em si� cokolwiek g�upio, kiedy tak sta�em nad garnkiem, miesza�em jego zawarto�� wielk� drewnian� �ych� i my�la�em, �e stosuj� energi� Wahunki do gotowania zwyk�ego sosu do spaghetti, ale przecie� po to s� eksperymenty, �eby si� przekona� co si� stanie. Min�o jakie� trzydzie�ci sekund, kiedy zadzwoni� telefon. � Bruce, tu Rebeka, co ty robisz? � pos�ysza�em w jej g�osie lekk� irytacj�. � M�j s�awny sos do spaghetti, a co? � I co� jeszcze? � zniecierpliwi�a si�. � Ee... wiem, �e to zabrzmi g�upio, ale pr�buj� skupi� Wahunk� w sosie � odpowiedzia�em niepewnie. � Tak my�la�am! � A co, co si� sta�o? � zapyta�em. � Jestem w Instytucie, mam w�a�nie sesj�. Siedz� przy konsolecie i monitoruj� d�wi�ki Hemi-Sync. Mam towarzyszy� tej kobiecie i pomaga� jej w odkrywaniu. � No? � No i nagle co� mnie wepchn�o do tunelu. �ciany mkn� obok mnie z tak� pr�dko�ci�, �e zaledwie mog� jeszcze my�le� o moich obowi�zkach! � A ja w�a�nie koncentrowa�em si� na Wahunce w moim sosie! � W�a�nie, ta sesja zajmie mi jeszcze jakie� trzy kwadranse. Czy m�g�by� przesta� eksperymentowa� ze swoim sosem p�ki tu nie sko�cz�, a potem jeszcze da� mi czas na dojazd do domu? � Jasne! Wybacz, ale nie zdawa�em sobie sprawy, �e Wahunka b�dzie dzia�a�a na odleg�o�� pi�tnastu kilometr�w. � No c�, teraz wiemy o tym oboje. Musz� wraca� na sesj�, porozmawiamy p�niej. Rebeka roz��czy�a si�, a ja wr�ci�em do mieszania sosu, tym razem bez Wahunki. Od tego czasu jestem ostro�niejszy z eksperymentowaniem z Wahunka; robi� to tylko razem z Rebek� lub zawiadamiam j� o tym wcze�niej. Wtedy po raz pierwszy Wahunka wywar�a a� taki efekt na odleg�o��. Nauczy�em si�, �e praca z tego typu energetycznymi �zabawkami" wymaga odpowiedzialno�ci. Nasze eksperymenty z Wahunka by�y czym� w rodzaju �wiczenia jednego rodzaju mi�nia. Przekona�em si�, �e mog� u�ywa� tego mi�nia jako narz�dzia w badaniu �ycia po �mierci. Cz�sto zdarza si� tak, �e przygotowawszy si� do dokonania odzyskania lub zwyczajnego badania, w��czani go po prostu, co w ogromnym stopniu wyczula postrzeganie rzeczywisto�ci niefizycznych. Podobnie jak punkt Shee-una opisany w Podr�ach w Nieznane, stal si� on narz�dziem badawczym. Nie wiem tylko dok�adnie sk�d wzi��em owo narz�dzie. Czuj� po prostu, �e Wahunka jest czym� naturalnym, co wszyscy posiadamy; ja zwyczajnie mia�em szcz�cie i zauwa�y�em j�. Podobnie jak rzadko u�ywany mi�sie�, u wi�kszo�ci ludzi Wahunka jest bardzo s�aba. Podejrzewam, �e kiedy rozwija�em umiej�tno�ci postrzegania rzeczywisto�ci niefizycznych, nie�wiadomie �wiczy�em �w �mi�sie�". Osi�gn�wszy pewien poziom si�y, zacz��em zauwa�a� jego obecno��. Mo�liwe, �e ci z was, kt�rzy r�wnie� znajduj� si� na tej �cie�ce, zauwa�yli u siebie co� podobnego. Niekt�rzy z was mogli zauwa�y� lekkie, jakby elektryczne wra�enie nacisku u podstawy czaszki. S�dz�, �e ci z was, kt�rzy wybrali si� w odkrywcz� podr� poza granice �wiata fizycznego, mog� kt�rego� dnia do�wiadczy� owego dziwnego uczucia, kt�re opisuj�. Je�li tak si� stanie, to zach�cam was do poeksperymentowania. Znajd� sobie kogo�, z kim b�dziesz m�g� pracowa�, kogo�, kto nie pomy�li, �e ju� ci ca�kiem odbi�o, i wypr�bujcie oboje Zmodyfikowan� Gor�c� K�piel Charliego. Je�li oka�e si�, �e oboje cho�by w najmniejszym stopniu do�wiadczyli�cie wsp�lnej odmiennej rzeczywisto�ci, to b�dzie to znaczy�o, �e odkryli�cie wysp� Wahunki le��c� daleko poza horyzontem �wiata fizycznego, na oceanie �ycia po �mierci. Wstecz / Spis Tre�ci / Dalej Rozdzia� 4 Babcia i skunks Zmys� w�chu jest naszym najlepiej rozwini�tym zmys�em. Dzi�ki niemu mo�emy poczu� i odr�ni� zapachy z dok�adno�ci� jeden na milion. Innymi s�owy, przeci�tny nos potrafi wyczu� jedn� kropl� zapachu zmieszan� z milionem kropli powietrza. Posiadamy r�wnie� niefizyczny zmys� w�chu, jak to stwierdzi�em po wys�uchaniu opowie�ci o babce Rebeki. Jaki� czas po �mierci babci, Rebeka wyjecha�a w d�ug� podr� na rodzinn� farm�. Wyruszy�a do�� p�no, za k�kiem sp�dzi�a sze�� bitych godzin, by�a wi�c zm�czona, a czeka�y j� jeszcze dwie godziny jazdy noc�. Jad�c ciemn�, wiejsk� dwupasm�wk�, stwierdzi�a, �e na tylnym siedzeniu samochodu siedzi sobie jej babka. � Cze��, babciu, wiem, �e tam siedzisz � powiedzia�a Rebeka w my�lach. � My�la�am sobie, �e mo�e przyda ci si� towarzystwo. Ciemno ju� i wida�, �e jeste� zm�czona � odpar�a babka. � Dzi�ki, babciu. Musz� tu powiedzie�, �e od samego dzieci�stwa Rebeka uwielbia�a zapach skunksa. Jako dzieciak wychowywany na farmie, nie mog�a poj�� dlaczego wszyscy unikaj� psa, kt�ry mia� pecha spotka� na swej drodze skunksa. Dla niej taki pies by� tym bardziej atrakcyjny. Niewielu ludzi potrafi znie�� ten zapach, lecz z jakiego� powodu Rebeka zawsze go uwielbia�a. Kiedy babka pojawi�a si� na tylnym siedzeniu, powietrze w samochodzie wype�ni�o si� zapachem skunksa. � Biedny skunksik, pewnie przejecha� go samoch�d � pomy�la�a sobie. � Nie � odpar�a babka. � Wiem, �e lubisz ten zapach, wi�c przynios�am go ze sob�, kochanie. �eby pom�c ci nie zasn�� przez reszt� podr�y, b�d� co jaki� czas przywo�ywa� ten zapach, p�ki nie dojedziesz na miejsce. Rebeka twierdzi, �e od tego czasu zapach skunksa pojawia� si� w samochodzie co dwadzie�cia minut. Jestem cz�owiekiem my�l�cym racjonalnie, wymy�li�em sobie wi�c, �e babka po prostu sprawi�a, �e co dwadzie�cia minut jaki� samoch�d przeje�d�a� jakiego� skunksa w�a�nie na tej drodze, kt�r� jecha�a Rebeka. Wiem, �e to wyt�umaczenie jest r�wnie racjonalne co babka czarodziejskim sposobem przynosz�ca ze sob� do samochodu smr�d skunksa, ale jako� wydaje mi si� ono bardziej logiczne. Min�� mniej wi�cej tydzie� od kiedy us�ysza�em t� histori�. S�o�ce dawno ju� zasz�o. Siedzieli�my z Rebek� w pokoju go�cinnym, w domu w Wirginii. Na dworze panowa�a absolutna cisza i spok�j, z rodzaju tych, kt�re nie porusz� najmniejszym �d�b�em trawy. Nagle pok�j wype�ni� si� smrodem skunksa. Nie chodzi mi tu o to, �e nagle poczu�em lekki zapach, kt�ry stopniowo si� nasila�, lecz raczej o to, �e nagle, z chwili na chwil� po pokoju rozszed� si� smr�d, d�awi�cy i przyprawiaj�cy o zawr�t g�owy. Nie jest to m�j ulubiony zapach, a do tego by� tak silny, �e oczy zacz�y mi �zawi�. � Fuj! �mierdzi, jakby skunks zostawi� po sobie �lad gdzie� w domu. Jezu, mam tylko nadziej�, �e nie by� w�ciek�y! � stwierdzi�em i rozejrza�em si� nerwowo wok� siebie w poszukiwaniu wyszczerzonych ostrych z�b�w i wysoko uniesionego bia�ego ogona. � Nie, to tylko babcia przysz�a w odwiedziny. � Masz skunksa o imieniu Babcia? � zapyta�em z niedowierzaniem. � Nie, g�upi � odpar�a. � To moja babka. Pami�tasz, jak ci opowiada�am o mojej podr�y na farm�? � Ale ten zapach jest tak niewiarygodnie mocny! � Uhm, czy� nie jest wspania�y? � zapyta�a rozpromieniona. � To musi by� prawdziwy skunks, i to gdzie� tu, w domu. Jezu, czasami skunksy dostaj� w�cieklizny. Mo�e lepiej go znajd�my i wyrzu�my st�d zanim on znajdzie nas! Rozgl�da�em si� po pokoju, pewien �e w ka�dej chwili mo�e sk�d� wyskoczy� skunks z pian� na pysku i nas zaatakowa�. Ju� mia�em przed oczami wizje tych okropnie bolesnych zastrzyk�w w brzuch. � Nie ma tu �adnego skunksa, Bruce, uspok�j si�! To tylko babcia przysz�a nas odwiedzi�. � Niemo�liwe! � stwierdzi�em. � Nie mog�aby zrobi� czego� takiego! W nast�pnej milisekundzie smr�d znikn��. I nie mam tu na my�li tego, �e stopniowo rozp�yn�� si� w powietrzu i w ko�cu znikn�� na dobre. Mam tu na my�li to, �e znikn�� jak �wiat�o, kiedy naci�niesz wy��cznik! Nic kompletnie! Zero! Nie ma! Nie mog�em uwierzy� mojemu w�asnemu nosowi! Skoczy�em na r�wne nogi i zacz��em biega� po ca�ym domu. Wiedzia�em przecie�, �e tak silny od�r nie m�g� wyparowa� z ca�ego domu w jednej chwili, ale w �adnym pokoju nie poczu�em nawet najmniejszego zapaszku. Rebeka za�miewa�a si� z moich wysi�k�w. � Co robisz? � zapyta�a znacz�co. � Ten smr�d nie m�g� znikn�� z ca�ego domu od razu. Gdzie� tu musi by� chocia� jaki� �lad po nim! � Tu, gdzie siedz�, wci�� go czu�. Podbieg�em do niej i poci�gn��em nosem. � Nic nie czuj�! � o�wiadczy�em. � A ja owszem! Babcia wci�� tu jest, wci�� czuj� zapach skunksa � stwierdzi�a stanowczo. Poprosi�em, �eby wsta�a i posz�a za mn�. W�chali�my powietrze we wszystkich pokojach. Nic nie czu�em. Ona twierdzi�a, �e wsz�dzie, gdzie p�jdzie, czuje zapach skunksa. Wed�ug tego, co mi m�wi� m�j nos, od�r ca�kowicie, niewyt�umaczalnie wyparowa�. � Nauczy�e� si� czego� dzi�ki wizycie babci? � zapyta�a mnie p�niej Rebeka, stwierdziwszy, �e babcia sobie posz�a. � To znaczy czego? � Twierdzi�e�, �e czujesz smr�d skunksa tak silny, �e oczy zacz�y ci �zawi�. C