3582
Szczegóły |
Tytuł |
3582 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3582 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3582 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3582 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Anna Czekanowicz
Zbigniew Joachimiak
Pe�ni r� ob��du
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
4
Maria Janion
ONI S� CZAROWNIC�
Szczup�y tomik poetycki, kt�ry przedstawiamy czytelnikowi, dawno zosta� napisany i mia�
si� ukaza� w druku ju� przed kilkoma laty. Oczywi�cie, mo�na zapyta�: a c� to ma za znaczenie?
poezja jest wieczna i jej prawda nie ulega ani nadpsuciu, ani niwelacji w biegu dziej�w.
Niby tak jest i tak bywa, ale nie zawsze i niezupe�nie. S� bowiem zamierzenia � i spe�nienia
poetyckie, kt�re przede wszystkim pragn� �wiadczy� w�asnemu czasowi. Nie oznacza
to zreszt� bynajmniej, �e chodzi o czas powierzchniowy, obyczajowy i polityczny, mo�e to
by� czas g��binowy � czas g��bin �wiadomo�ci i pod�wiadomo�ci, czas czaj�cy si� u spodu
naocznych wydarze�. Z podobnym �wiadectwem mamy chyba tutaj do czynienia, a mo�e
raczej z czym� osadzonym w jednym z nurt�w podziemnej rzeki.
Co zatem ukrywa�o si� pod powierzchni� i co wybi�o si� r�wnie� i w tomiku pod znamiennym
tytu�em Pe�ni r� ob��du � na powierzchni�? Przypomnijmy kilka zaledwie fakt�w z
ostatniego dziesi�ciolecia: wychodzi�y ksi��ki Antoniego K�pi�skiego, a w�r�d nich ciesz�ca
si� legendarn� s�aw� Schizofrenia, z dedykacj� � przes�aniem, b�d�cym w pewnym okresie
chyba jednym z najcz�ciej cytowanych tekst�w:
Tym, kt�rzy wi�cej czuj�
i inaczej rozumiej�
i dlatego bardziej cierpi�
a kt�rych cz�sto nazywamy
schizofrenikami.
Jerzy Krzyszto� pisa� trzytomowe obszerne dzie�o (ukaza�o si� na pocz�tku roku 1980) pt.
Ob��d � wspania�� epik� �ycia fantazmatycznego. M�odzi tw�rcy, skupiaj�cy si� przede
wszystkim wok� almanachu gda�skich �rodowisk tw�rczych pt. �Punkt�, usi�owali u�wiadomi�
sobie w�asn� postaw�, kt�r� nazwano Now� Prywatno�ci�.
U jej pod�o�a tkwi�o d��enie do upodmiotowienia literatury. Mo�e to si� teoretycznie wyda�
nieco dziwne, gdy� ka�dy akt literacki jest faktycznie skrajnie upodmiotowiony. Ale nale�y
sobie tutaj uprzytomni� kontekst: oficjaln�, powszechnie panuj�c� doktryn�, traktuj�c� literatur�
nies�ychanie �zewn�trznie� i ��daj�c� od niej �obiektywizmu w przedstawianiu prawid�owo�ci
spo�ecznych i konieczno�ci historycznych�. Poezja, o kt�rej mowa, skupia�a si�
g��wnie na poszukiwaniu w�asnego mitu osobowego, pragn�a znale�� swoje miejsce w zbiorowo�ci,
ale poprzez uwewn�trznienie jej warto�ci. W tym sensie Nowa Prywatno�� podj�a
t� sam� polemik� co Nowa Fala, polemik� z ca�ym systemem zewn�trznych, ideologicznych,
narzucanych i wmuszanych wm�wie� i zaszczepie�. Przytocz� to, co m�wi�am pod koniec
roku 1977 w dyskusji o poezji: �Prywatno�� jest chyba dla nas wszystkich do�wiadczeniem
egzystencjalnym � i wszyscy tutaj zgromadzeni walczymy o warto�� tego do�wiadczenia.
Zasadnicz� r�nic� mi�dzy nowofalowym a obecnym uj�ciem tego do�wiadczenia jest to, i�
teraz jest ono wypowiadane w innym j�zyku. Nowa Fala mniej m�wi�a wprost o do�wiadczeniu
egzystencjalnemu, a je�li ju�, to zakuwa�a je w rygor racjonalnego do�wiadczenia j�zykowego,
przede wszystkim jego amorficzno��, chaotyczno��, irracjonalno��. St�d mo�liwo��
powrotu ekspresjonizmu, jakiego� neoekspresjonizmu� (�Punkt� nr 2). Praktyka poetycka
potwierdzi�a te przypuszczenia.
Jak z tego wszystkiego wynika, Nowa Prywatno�� chcia�a by� szko�� �do�wiadczenia wewn�trznego�.
Chcia�a � to nie znaczy bynajmniej, �e jej si� to uda�o. Nie mia�a te� sprzyjaj�-
5
cych warunk�w dla wymiany pogl�d�w. Niewiele z jej zamierze� zrozumiano czy chciano
zrozumie�; najcz�ciej, w najlepszym wypadku, sprowadzano zn�w ca�y przedstawiany przez
ni� w�tek do starego, wynurzaj�cego si� z romantyzmu i ponawiaj�cego si� stale w literaturze
polskiej (a� do ostatnich dni, a pisz� w kwietniu 1981 roku) sporu mi�dzy �tyrteizmem� a
�intymizmem�, mi�dzy poezj� �pobudki bojowej� a poezj� �kwile� mi�osnych� i �szloch�w
niewie�cich�.
Dlaczego tak si� sta�o, dlaczego tzw. Nowa Prywatno�� sama si� jako� rozmaza�a, rozmy�a,
nie dosz�a do pe�nej �wiadomo�ci, dlaczego wi�kszo�� pisz�cych o jej pierwszych pr�bach nie
okaza�a najmniejszego zrozumienia dla tak w niej widocznego �projektu antropologicznego�,
trudno tutaj dok�adnie rozs�dza� i rozstrzyga�. By� mo�e wymaga�oby to traktatu o �wielkim
niezrozumieniu� nabrzmiewaj�cym w latach siedemdziesi�tych, o zrywaniu wi�zi komunikacyjnych
� r�wnie� w obr�bie krytyki literackiej, kt�ra wskutek wspomnianej destrukcji ��czno�ci
nie by�a w stanie, w ogromnej swej wi�kszo�ci, pe�ni� nawet elementarnych obowi�zk�w
informacyjnych. A c� dopiero m�wi� o diagnozach i projektach, skoro metodycznie
roztrzaskiwano wizj� jakiejkolwiek ca�o�ci. Trzeba te� wspomnie� o atakach na pr�by poezji
indywidualistycznej, prowadzonych przez tych, kt�rzy oskar�yli j� o �dzia�alno�� rozk�adow��
� przez sianie demoralizacji, uprawianie pornografii i powodowanie demobilizacji spo�ecznej.
Ci mieli i maj�, owszem, wizj� ca�o�ci. Totalitarn�.
Esej Christophera Lascha pt. Kultura narcyzmu. Nowa uczuciowo�� ameryka�ska, kt�ry sta�
si� bestsellerem od chwili ukazania si� w USA w 1979 roku, spowodowa� interesuj�c� dyskusj�
o wsp�czesnych postawach �wiatopogl�dowych i �yciowych. Rozmaite spostrze�enia i
diagnozy z tej okazji wypowiedziane dotycz� generalnie przemian w ca�ej cywilizacji dwudziestowiecznej
(por. np.: H. J. Morgenthau i E. Person, �r�d�a narcyzmu, przedruk z �Partisan
Review� w 218 nrze �Ameryki�). Zauwa�ono, �e si�a idei nacjonalistycznych, kt�re �
daj�c poczucie �adu i sp�jno�ci � w szczeg�lny spos�b chroni�y jednostk� przed procesami
alienacyjnymi, za�ama�a si� w�r�d wielu spo�eczno�ci europejskich po potwornych do�wiadczeniach
drugiej wojny �wiatowej. Wobec nowego kryzysu warto�ci umocni�y swe znaczenia
nowe formy indywidualizmu, co nie oznacza oczywi�cie, �e zagro�enie alienacj� zosta�o w
ten spos�b uchylone.
Kult �ja� � uwewn�trzniaj�cego warto�ci i tylko w ten spos�b mog�cego sprosta� spo�ecze�stwu,
maj�cemu naturaln� sk�onno�� do represyjnego, zewn�trznego narzucania nakaz�w i
zakaz�w � przybiera nieraz formy skrajne: w�a�nie �kompleksu Narcyza� czy te� powrotu do
romantycznego rozumienia szale�stwa jako osobliwego stanu iluminacji, jako wy�szo�ci danego
szale�cowi ogl�du tego, co niewidzialne i niedost�pne, jako kumulacji autentyczno�ci,
poezji i ekstatycznego ol�nienia. Wszystkiego tego nie mog� oczywi�cie ani dozna�, ani poj��
�oni� � stado zdroworozs�dkowych filistr�w. Jeden z tw�rc�w wiede�skiej malarskiej szko�y
fantastycznego realizmu, zakorzenionego w symbolizmie i surrealizmie Ernst Fuchs, wyg�osi�
w 1969 roku wyznanie�wyzwanie pt. Der Wahn als k�nstelrische Erkenntnis � Ob��d jako
artystyczne poznanie. Fuchs pragn�� ukaza� narodziny nowej duchowo�ci, tworz�cej opozycj�
wobec �estetyki spo�ecze�stwa konsumpcyjnego�. Trudno wyra�niej wypowiedzie� przeciwie�stwo
mi�dzy �sza�em� i wzlotem prawdziwego tw�rcy a przyziemn� t�pot� nabijaj�cego
kabz� mieszczucha, do kt�rego prawdziwa sztuka nie mo�e przem�wi�. Podobne prze�wiadczenia
wyj�tkowo silnie wyst�pi�y w epoce modernizmu, powoduj�c prowokacyjne zachowania
artyst�w.
Wydaje si�, �e obecnie zar�wno l�k przed totalitaryzmem, przed zniewoleniem umys�u przez
represyjn� zbiorowo��, jak i przed obezw�adnieniem przez tzw. kultur� masow�, komercjaln�
konsumpcj� dla mas, leg� u podstaw wzmo�onego indywidualizmu tw�rc�w. Nie wida� powod�w,
dla kt�rych w Polsce nie mia�oby si� dzia� podobnie � tym wi�cej, �e pojawi�y si� u
nas wszystkie om�wione przed chwil� zagro�enia.
Dlatego zapewne � mimo nieporozumie� � tendencje, o kt�rych mowa, jako� tam znalaz�y
6
swe miejsce w polskiej kulturze wsp�czesnej i osadzi�y si� w �wiadomo�ci tw�rc�w. Z pewno�ci�
zawdzi�czamy �w fakt tej ciemnej strudze poezji, kt�ra pojawi�a si� u nas wraz z
dwoma poetami przekl�tymi: Andrzejem Burs� i Rafa�em Wojaczkiem. Ten ostatni zw�aszcza
stworzy� zupe�nie now� w naszej literaturze cielesno�� S�owa. S�owo zacz�o by� i u nas niebezpieczne,
zacz�o wr�cz zagra�a� fizycznie. Przypomina si� Artaud z jego ide� teatru jako
d�umy, z prze�wiadczeniem, �e widz nie mo�e by� oddzielony od tego, co si� dzieje na scenie,
jak�� niewidzialn� przegrod�. �Wa�ne jest przede wszystkim, by uzna�, �e teatr, podobnie
jak d�uma, jest ob��dem, kt�ry mo�e si� udziela�. ...Je�li bowiem teatr jest jak d�uma, to
nie tylko dlatego, �e dzia�a na wielkie spo�eczno�ci i podobnie nimi wstrz�sa. Jest w teatrze i
w d�umie � co� ze zwyci�zcy i co� z m�ciciela. Spontaniczny po�ar, kt�ry wznieca d�uma
tam, gdzie przechodzi, to nic innego jak olbrzymie unicestwienie�. Artaud s�dzi�, �e teatr powinien
widza w takim stopniu przenika�, �eby nawet zagra�a� jego integralno�ci fizycznej. I
dopiero kiedy teatr okazuje si� d�um�, kiedy przybiera posta� fizycznego zara�enia i zagro�enia,
wr�cz epidemicznego unicestwienia w sensie sk�onienia umys�u ku ob��dowi, kt�ry trawi
jego energi� � dopiero wtedy staje si� autentyczny i prawdziwy.
Pisa� jak radzi, jak ka�e Artaud... Tworzy� sztuk� odczuwan� fizycznie � a� do b�lu... Podobne
marzenie towarzyszy i autorom tomu Pe�ni r� ob��du.
Wspomnia�am ju�, �e takie pragnienie mog�o przybra� i kszta�t ekspresjonistyczny. By�by to
powr�t do jednej ze �cie�ek modernizmu, do ca�ego modernizmu, do symbolizmu. I rzeczywi�cie
tak si� dzia�o i dzieje: renesans Mici�skiego, ponawiaj�ce si� stale zami�owanie do
secesji, kult dekadencji (znamienne, �e pocz�tkowo tom Czekanowicz i Joachimiaka mia�
nosi� tytu�: Chwil spe�nienie w dekadencji). Julian Rogozi�ski i Ma�gorzata Baranowska pisali
o wywodz�cym si� z symbolizmu i surrealizmu �wiecie wyobra�niowym dwojga zwracaj�cych
uwag� poet�w lat siedemdziesi�tych: Janusza Stycznia i Urszuli Ma�gorzaty Benki.
Dziwna rozkosz Benki sk�oni�a Rogozi�skiego do postawienia pytania, czy ona i poeci z jej
parafii zapocz�tkuj� u nas jaki� neosurrealizm. Surrealizm, jak wiadomo, perwersyjnie osnuwa�
si� wok� symbolizmu prze�omu wiek�w.
Napisa�am o tym wszystkim, gdy�, jak mi si� wydaje, tom Pe�ni r� ob��du umieszcz� si� w
zarysowanej konstelacji literackiej. Jego autorzy �wiadomie pr�buj� o�ywi� tematy, motywy,
symbole poezji modernistycznej, popychani zreszt� podobn� co na pocz�tku wieku t�sknot� �
po upadku tradycyjnych b�stw, t�sknot� za now� transcendencj�. I podobnie jak w modernizmie
wciela si� ona przede wszystkim w mit o Androgyne. Najlepsze wiersze tomu rozwijaj�
w�a�nie w�tek androgyniczny (31 i 32). Zreszt� sam pomys� dialogu Kobiety i M�czyzny,
ale zarazem i zamiar po��czenia czy nawet uto�samienia pierwiastk�w: m�skiego i �e�skiego
� m.in. przez utajenie autorstwa poszczeg�lnych wierszy � wywodzi si� zapewne z marzenia
androgynicznego. Oryginalno�� pomys�u jest uderzaj�ca, niestety wykonanie nie dor�wnuje
zamierzeniu. W finale modlitwy II, do Androgyne czytamy:
ty nas odnajdziesz
ty nas powiedziesz
ty nas okaleczysz
ty nam zdradzisz
tajemnic�
i odpowied�
i b�dzie to �mier� � nie�mier�
a my b�dziemy pomi�dzy
Zamiast b�stwa patronuj�cego misterium eleuzy�skim pojawia si� b�stwo androgyniczne.
7
R�wnie� i tajemnica poszukiwanej transcendencji musi nosi� znami� tego b�stwa. Transcendencja
androgyniczna � zgodnie z rozmaitymi mitami i wierzeniami � zapowiada i spe�nia
po��czenie pierwiastk�w p�ci w boskiej jedno�ci; jest to po��czenie erotyczne.
Androgyne doznaje jednak w uj�ciu naszych autor�w znamiennego przekszta�cenia: zostaje
ukrzy�owana. Droga cierpienia, szale�stwa i krzy�a przewija si� przez ca�y tom Czekanowicz
i Joachimiaka. Fantazmat ukrzy�owania nabiera coraz silniejszego wyrazu i wreszcie wybucha
modlitw� do ukrzy�owanej Androgyne � �kt�ra� na surowym drewnie znalaz�a p�e� �
�mier�. Wydaje si�, �e tu � w przedostatnich wierszach cyklu � znajdujemy si� w jego centrum.
W ca�ym tomie widoczne jest d��enie do uchwycenia S�owa w momencie, kiedy staje si�
Cia�em. Cielesno�� S�owa wypowiada si� na rozmaite sposoby, ta cielesno�� staje si� � bo nie
mo�e si� nie sta� � erotyzmem S�owa. S�owo zupe�nie tak samo jak Cia�o jest dla autor�w i
wi�zieniem, i wyzwoleniem. Chc� si� umie�ci� �pomi�dzy� tymi dwoma stanami. W efekcie
najsilniejsz� tonacj� ich wierszy mia�a by� tonacja tragiczna � poczucie rozdarcia, odczucie
bytu jako �szczeliny� czy �rany�, o kt�rych tyle si� tu m�wi, p�ci jako �mierci. Byt i S�owo,
ich jedno��, pojmowane s� erotycznie i tragicznie. To znaczy jak?
Przypomnijmy stanowisko Susan Sontag. Polemizuje ona ze wsp�czesnymi s�dami, traktuj�cymi
ludzkie po��danie seksualne � je�li nie zostanie zak��cone � jako co� prostego, przyjemnego,
zwyk�ego. �Seksualno�� ludzka � pisze � ca�kowicie niezale�nie od chrze�cija�skich
zahamowa�, jest bardzo dwuznacznym zjawiskiem i nale�y, przynajmniej potencjalnie,
do raczej skrajnych ni� zwyk�ych do�wiadcze� ludzko�ci. Mimo �e t�umiona seksualno�� jest
jedn� z demonicznych si� �wiadomo�ci ludzkiej � popychaj�cych nas niekiedy do zabronionych
i niebezpiecznych po��da�, kt�re rozci�gaj� si� od ch�ci pope�nienia nag�ego nieuzasadnionego
gwa�tu do lubie�nego marzenia o zatraceniu �wiadomo�ci, o �mierci. Nawet na
poziomie zwyk�ego doznania fizycznego mi�o�� bardziej chyba przypomina atak epilepsji ni�
spo�ywanie posi�k�w czy rozmow�. Ka�dy odczuwa� (przynajmniej w wyobra�ni) urok erotyczny
okrucie�stwa fizycznego i powab rzeczy wyst�pnych i odpychaj�cych. Zjawiska te s�
cz�ci� w�a�ciwego fenomenu seksualno�ci i, je�li nie odrzucimy ich jako neurotycznych
zbocze�, uka�e si� inny obraz, mniej prosty ni� ten, kt�ry propaguje o�wiecona opinia publiczna�
(por. �Teksty� 1974 nr 2).
Dewiz� podobnego rozumienia erotyzmu mog�yby by� s�owa Bataille'a: �Prawda erotyzmu
jest tragiczna�. W�a�nie t�dy przebiega�aby granica mi�dzy pornografi� a erotyzmem. Pornografia
nie wydaje si� ani tragiczna, ani demoniczna, nie by�oby w niej niczego � je�li pos�u�y�
si� formu�ami Bataille'a � ze �wi�to�ci erotyzmu, przekraczania zakaz�w, transgresji i jednak
powrotu do zakre�lonej granicy. Do tragicznej prawdy erotyzmu S�owa i Cia�a usi�uj� dotrze�
autorzy tomu Pe�ni r� ob��du.
W ten spos�b obrysowuj� oni cie� Czarownicy, kt�ry towarzyszy ka�demu z nas. Czarownicy
� to znaczy sta�ej, utajonej, ciemnej obecno�ci fantazmatu szale�stwa i ukrzy�owania, tragicznej
��dzy przekroczenia w�asnej kondycji.
8
1.
no powiedz dobrze ci tak
pomi�dzy s�owem
powiedz dobrze
dotyka ci� �apkami
g�adzi rani
powiedz dobrze
dopada twych ust
i ucieka z d�oni
no powiedz
jeste� tutaj i ja jestem
ale nie jeste�my sami
dobrze powiedz
i dotkn�
a nawet je�li ty dotkniesz
powiedz dobrze
stykaj� si� ko�ce naszych palc�w
w karcerze s��w
nasze usta pieszcz� si�
w kajdanach s��w
i m�dl si� by jeszcze nie spad�o
s�owo top�r sen s��w
9
2. (boj� si�)
zamkni�te drzwi za nimi czarna
g��bia /noc powiadasz zmrok bez s�o�ca/
to ona
to ty
krok po kroku kto� bezg�o�nie
st�pa /m�wisz odchodzisz w ciemno��/
nikt nie zdradza gry
kto chowa si�
a kto jest chowany
tylko zatrza�ni�te drzwi
w pami�ci
dokr�caj� zamki skrobi� �a�cuchami
je�li cofn�� si� to
s�
czarna g��bia i ty
kto tu si� boi
nie wie nikt
bo milczy noc
i milczysz ty
kto tu jest straszny a kto przestraszony
czy mrok
czy w mroku czarny cz�owiek
/nie powiesz a je�li nawet
to czy przekrzyczysz
najbardziej obce sobie przestrzenie/
kto da krok wstecz
i strzeli z b�yskaj�cej
klamki
10
3. (palenie kryszta�u)
dotykanie oczu
spotykanie r�k
wi�zanie ust
nieobleczone w s�owo
to
nic
p�kaj�ce w kryszta�
a spalony w krzy�u kryszta�
przelewa si� w pow�d�
kt�ra d�awi si�
tu� za
zasi�giem oddechu
i t�tni i t�tni
11
4.
w d�oniach schowa
opuszkami palc�w przyci�nie
ale nie za mocno
tak �eby przydusi�
zaniepokoi si�
uchyli szczelin� palc�w
po�o�y na stole
kwil�ce resztkami oddechu
przed lustrem stanie
przymierza� b�dzie
jak pi�ro u kapelusza
albo zwi�d�y kwiat
a� si� wyrwie
upadnie g�o�no
rozsypie litera po literze
wykrzywione z�o�liwie nastroszone
�ypa� b�dzie spomi�dzy szpar pod�ogi
samym ostrzem no�a
bez klingi
12
5. (co by�o potem...)
I
co wi�c stanie mi�dzy
co stanie mi�dzy kraw�dziami
stanie mi�dzy kraw�dziami rozci�tego
mi�dzy kraw�dziami rozci�tego obrazu
kraw�dziami rozci�tego obrazu d�oni�
rozci�tego obrazu d�oni� �ci�ni�tego
obrazu d�oni� �ci�ni�tego
d�oni� �ci�ni�tego do zsinienia
�ci�ni�tego do zsinienia
do zsinienia palc�w
zsinienia palc�w s�owa
s�owa
II
jak si� zsinia�e s�owo spyta
zsinia�e s�owo spyta o przepa�cie
s�owo spyta o przepa�cie ch�odu
spyta o przepa�cie ch�odu liter
o przepa�cie ch�odu liter spyta
ch�odu liter lustra
liter lustra
lustra
III
jak zwierciad�o zostaj�c samotne p�knie
zwierciad�o zostaj�c samotne p�knie
samotne p�knie mi�dzy
p�knie mi�dzy pustelniami
mi�dzy pustelniami bezg�o�nie
pustelniami bezg�o�nie zawali
bezg�o�nie zawali s��w
zawali s��w brzmi�ce litery
brzmi�ce litery
litery szczeliny
s z c z e l i n y
13
6.
bia�e smuk�e dotykanie nocy jak delikatne jak czu�e
ociera si� o sprz�ty skrzynie meble czyje� inne palce
usuwa si� w welony przyciemnionych k�t�w i szemrze d�o�
w�asna a obca tam w ko�cu i g�aszcze i w pi�� mocn�
zaciska potem si� otwiera do poca�owania wspomnienia
kt�re w szparach b�yska jak
skalpel jak
stalowa ni� jak
samo ostrze jak
by by�o bez s�owa jak
by top�r nawet nie mia� w�asnego imienia
krusz�c jak
14
7.
m�wisz do mnie tylko
a cia�o ranisz
z rany cieknie cierpkie osocze
a ty zasklepiasz
przyczyn� wymawiaj�c
m�wi�c oddech
m�wi�c ciep�o
m�wi�c krew
m�wi�c m�wi�:
to noc oddziela n� od przyczyny
pleciesz warkocz
a s�owami
otaczasz moje
stygn�ce cia�o
w kt�rym coraz ciszej
brzmi wypowiedziany
d�wi�k chowaj�cy si�
g��biej g��biej
w aorty
d�awi�ce jak kajdany
l�gn�ce si� dopiero
w uk�ad ust
do szeptu do szeptu
15
8. (spadaj�cy z nieba kamie�)
nie uwierzy� ptak lec�cy nad g�rami
�e pomi�dzy jest dolina /musi by� dolina/
i wy�ej si� jeszcze wzni�s�
i spad�
martwy przedmiot na zielon�
nizin� do r�k starca
starzec ten przedmiot owin�� w traw�
i z�o�y� do ziemi dok�d si� sam udawa�
jest teraz pomi�dzy dwoma grobami
� jednym zakl�tym, drugim zaklinaj�cym �
przestrze�
w niej wije ptak gniazdo
sk�d wyleci kolejny prorok
by wr�ci� do dopominaj�cej si� �ycia d�oni
samotnego mieszka�ca zamkni�tej doliny
nic si� nie sko�czy
w tej mi�o�ci dolinie wiernej spadaj�cym ptakom
ptak i dziad i robak i ziemia
wci�� za p�no si� dowiaduj� �e
starzec ptaka wyznaczy� na robaka
a ptak starca na spadaj�cy z nieba kamie�
by� mo�e zawsze za p�no o jeden tylko
dzie� o dzie� �mierci kt�ra by�a nie tylko
znakiem ale i ptakiem kt�ry si� wzni�s�
16
9. (telegram l)
a jednak zn�w wiedzia�em cho� nie chcia�em wiedzie�
szelesty dotykanie miasta g�os ojca szatana we mnie
a jednak zm�czony ta walka biologi� ocieka przed sob�
tylko synu przed tob� tylko dziecko a jednak zmuszony
szelestem wiem ju� chyba nie czekam pulsuje krew w wod�
d�awi j�zyk jestem a jednak dotykam ciebie i � i je�li
ja jestem trzeci � drugiego a je�li ja jestem drugi
dotykam te� siebie
17
10. (telegram 2)
a szelest ten okaza� si� stukaniem okiennicy i wiatrem
kt�ry chcia� ci� dopa�� za najbli�szym rogiem a on w oknie
za szyb� za firank� ukryty wypatrywa� dnia to znaczy czeka�
ko�ca nocy i ucieczki czeka� i kurczowo trzymaj�c moje
r�ce k�ama� j�zykiem �e nie ma trz�sienia ziemi i �e
tamte kobiety s� tob� najbardziej i oczy szklane wbija�
w mrok i prosi� �eby� ju� nie wi�za� nitek nocy �ebym
odda� mu dzie� i ukochan� i wtedy mog�em tylko zabi�
m�wi�c po stokro� powtarzaj�c noc
18
11. (a szale�stwo we mnie jak kamie�)
nie boj� si� szale�stwa
ono we mnie jak b�aze�stwo
�miech niesie pusty
w jeszcze wi�ksz� pustk�
nie boj� si� op�tania
ono we mnie jak kamie�
trzyma mnie dna
nikomu nie odda
nie boj� si� zwariowania
ono mnie tutaj pozostawia
ono wierne jak w rozpaczy pi��
upilnuje mi moj� w�asn� �mier�
19
12.
je�eli jest co� takiego
jak dotkni�cie sk�ry
je�eli jest tak odczuwalne
dotkni�cie sk�ry
bez udzia�u r�ki
je�eli mo�na dotkn�� cia�a
nie poruszaj�c go
to znaczy �e
ponad istotno�ci� dotyku
tkwi dotyk oka
i ust i gard�a
ucha mo�e nawet
ponad prawdziwo�ci� istnienia
jest wielkie obce oko
�wiata niedomkni�te
zmru�one szklane
kt�re wynurzy�o si�
ze szczeliny nocy
wyros�o jak druga r�ka
tu� obok mojej
a przecie� nie mog�o
nale�e� do mnie
i krew pop�yn�a
przez nie�moje cia�o
i wr�ci�a spalona
a� rozwar�o si� na o�cie�
przede mn�
wywr�con� �renic� zatka�o mi usta
kraw�dzi� szklan� rani�c
20
13.
boj� si� jak niepokoju
jak niepokoju bycia
jak niepokoju bycia kimkolwiek
jak niepokoju bycia kimkolwiek oswojonym
jak niepokoju bycia kimkolwiek oswojonym raczej nie najbardziej odpowiednim
jeszcze boj� si� jak szale�stwa
jak szale�stwa nocy
jak szale�stwa nocy bezkresnej
jak szale�stwa nocy bezkresnej bezsennej
jak szale�stwa nocy bezkresnej bezsennej bez dnia
ci�gle jeszcze boj� si� jak choroby
jak choroby cia�a
jak choroby cia�a krwi
jak choroby cia�a krwi czerwonej
jak choroby cia�a krwi czerwonej nie mojej
a jednak ci�gle jeszcze boj� si� jak pustki
jak pustki oczu
jak pustki oczu dalekich
jak pustki oczu dalekich kochanych
jak pustki oczu dalekich kochanych zamkni�tych
a jednak ci�gle jeszcze od nowa boj� si� jak ob��du
jak ob��du dna
jak ob��du dna mrocznego
jak ob��du dna mrocznego cierpkiego
jak ob��du dna mrocznego cierpkiego snu
21
14. (to, co na pewno...)
przecie� ka�de s�owo kt�re wypowiadam
do ciebie w tym mrocznym pokoju
jest tak jak ta cudza twoja kobieta
i kiedy dotykam pi�knej kobiety
a ona dr�y
jestem sob� tob� i tym trzecim
kt�ry z ca�� pewno�ci�
przetnie mrok w kt�rym trwa
kobieta nie twoja ale moja cudza
przecie� ka�dy gest kt�ry wykonam
w zas�onie nadbiegaj�cego cienia
jest jak ten obcy tw�j m�czyzna
i kiedy wyci�ga r�k� ten trzeci
tw�j nie m�j m�czyzna
rozpalonym czo�em buduje most
i k�amstwem kusi wiersz
przewrotny jak ta moja cudza kobieta
przecie� ka�dy u�miech kt�ry przy�api�
mi�dzy nimi na powierzchni szyby
jest jak jednostronno�� kartki papieru
i kiedy spytam nie odpowiesz
kim jestem kim jest ona
i sk�d on mi�dzy ni� i tob�
tym trzecim co niewidz�cymi oczami
przyni�s� noc i wiersz
pomyli� ze snem
22
15.
ju� wstaj� wstaj� ju�
otwieram drzwi domu
wchodz� w mroczny ch��d
i pokonuj� l�k i brn�
w ciemne pokoje
poznaj� znajome pokoje
zniszczone �ciany dr��c id� w ciemno��
do ko�ca
wyzwolony
i zn�w zamkni�te zastaj� drzwi
zwarte w sobie dobrze
zatrza�ni�te
broni�ce
wej�cia
wyj�cia
cofam si� wi�c
zacieram �lady
na palcach wracam na opuszkach
kurz /zdradzi i tak poniesion� pora�k�/
wracam do
wej�cia
wyj�cia
przede mn� zamkni�te drzwi
a wok� mur
zbutwia�y szele�ci opadaj�cym tynkiem
i ceg�y przedwieczne chrz�szcz�
i sypie si� piaskiem czas
we w�asn� kl�sk�
na dzie� klepsydry
dzie� zardzewia�ych kluczy
otwieraj�cych spr�chnia�e
bezbronne ju�
drzwi
23
16. (dom rodzinny)
jestem tutaj po raz pierwszy
dom ten jest otwarty
otwartego nieba w nim do�wiadczysz
do�wiadczenie nie wyjdzie poza nie
jestem tutaj po raz ostatni
zatrzasn�y si� za mn� drzwi
dom wr�s� w ziemi� pokornie
i w nim pozosta�a pokora
to co wczoraj to by�a choroba
a choroba to przej�cie w nie
tr�dowate tunele przestrzeni
dzieli t�tniczy czas
a krew w jedn� stron� p�ynie
i wyzwala �mier� co raz
i w piach si� zamienia
przysypuj�c zatrza�ni�te drzwi
chowaj�c za sob�
nie istniej�ce portrety
nie us�yszy nikt za nimi
t�umionego szeptu:
t o t y k t � r y s i � r o z s y p u j e s z
w g r u z z o s t a w i o n e g o w o d d a l i
domu
t o t y � o t w i e r a j � c e s i � d r z w i
24
17. (odej�cie korabia)
przylecia�em korabiem
okr�tem kt�ry mia� tysi�c wie�
obok mnie krzycza�o widmo
a widmo to by� cz�owiek
co jak nocny zwierz przeszed�
cho� by�o widno i nie na pewno
odzia�em siebie w czyje� cia�o
i znik� korab z mrowiem wie�
a cia�o by�o jedn� tylko stron�
piaszczyst� i such� polan�
bez drzwi
i ja zosta�em bez drzew
............
cicho p�acze dziecko szumi stary las p�ynie
do�em rzeczka w rzeczce p�ynie krew przyjdzie
dnia pewnego dobry stary cz�ek i krew w wod�
zamieni zmieni krzyk w �piew i ukrzy�owany b�dzie
ten oblubieniec. Koniec
25
18.
jeste� wydm� kt�r� przejdzie �mier�
jeste� piaskiem w kt�rym odci�nie si� krzy�
jeste� ziarnem kt�re wyda �ycie
jeste� cia�em przez kt�re przejdzie cierpienie
jeste� cielcem kt�ry si� spala sob� w siebie
jeste� gorycz� kt�r� p�ynie rzeka krwi
jeste� �ladem w kt�rym odci�ni�to �mier�
jeste� ziarnem kt�re wzesz�o w krzy�
jeste� cia�em przez kt�re przeszed� l�k
a obok si� burzy morze w py� si� woda rozprasza woda
wodzie miejsce ust�puje �ni si� sen o pot�dze pustyni
w krzyku i trwodze
morze pustyni ust�puje
jeste� kobiet� kt�ra rodzi �mier�
jeste� cz�owiekiem kt�ry wymy�li� krzy�
jeste� owocem owocu krzyczysz �miech
kt�ry brzmi coraz g�o�niej i dono�niej
rozdzieraj�c pustk� pustyni
na skrawki kt�re unosz� w bezmiar
pokrwawionego Szatana
w kres sk�ry i krwi
niepoj�tego w dwojgu cia�
w �renic� szklist�
kt�ra niczym innym jest jak nasz�
od wewn�trz do wewn�trz
zastyg�� otch�ani�
powrotem kt�ry siebie nie widzi
bo jest sam sobie okiem
26
19. (na chwil kilka przed p�kni�ciem ust)
jeszcze chwila jedna jeszcze jeden gest jeszcze
s�owo jedno jeden jeszcze oddech jeszcze kropla
krwi jedna noc jedno wspomnienie jeszcze
jeden szelest raz jeszcze spojrzenie wprost
jedna jeszcze pr�ba ogarn�� jeszcze
wszystko raz jeszcze jeden dotkn��
i wstrzyma� przed poca�unkiem
jeszcze raz wstrzyma� oddech
wyszepta� raz s�owo �mier�
jeden raz przebi� cisz�
jeszcze raz zaschnie
raz jeden
raz
a potem niech skalpel ca�uje niczym pies andaluzyjski
raz
raz jeden
jeszcze raz zaschnie
jeszcze raz przebi� cisz�
wyszepta� raz s�owo �mier�
jeszcze raz wstrzyma� oddech
i wstrzyma� przed poca�unkiem
wszystko raz jeszcze jeden dotkn��
jedna jeszcze pr�ba ogarn�� jeszcze
jeden szelest raz jeszcze spojrze� wprost
krwi jedna noc jedno wspomnienie jeszcze
s�owo jedno jeden jeszcze oddech jeszcze kropla
jeszcze chwila jedna jeszcze jeden gest jeszcze
nim wytrysn� z ust nam obelgi i przekle�stwa
usypuj�c si� we wzg�rze Golgoty
27
20.
� oddaj mi jedno twoje s�owo
� oddam za jeden twojego �ycia dzie�
� jak go odda� gdy on p�ynie
� to daj za s�owo jednego dnia �miech
� jak da� gdy d�wi�czy nierozdzielnie...
� to smutek daj
� ...i on z noc� nierozdzielny
� co wi�c dasz mi za moje s�owo
� ...moje s�owo
� daj
� bierz
28
21.
� podejd� do mnie dam ci sen
� daj s � o w o sen
� ze snu wyp�ywa grzech
� wi�c nie m�w krwawi� twoje usta
� wyci�gnij r�k� zetrzesz krew
� nie mog� twoje �zy
� ich nie ma
� tw�j sen bez s��w si� �ni
29
22. (dialog z ksi�gi kr��enia (Sydonii i Melquiadesa)
� a je�li nie mo�na dotrze� do pocz�tku
i porz�dku uj�� w formu�� liter� lub cyfr�
� ...p�jd�my na sam koniec
� i staniemy na jasnym wielkim placu
� je�li tak rozumiesz i w taki obraz ujmujesz...
� a gdy przestan� rozumie�
� koniec stanie murem i cho� rozumie� nie b�dziesz
ty si� staniesz i cho� nie zobaczysz zawalisz
si� w przepa��
� za murem jest wi�c przepa��... a ja b�d�
gruzem...
� i b�dziesz jej zawarto�ci�...
� wci�� b�d�...
� je�li� ty nie koniec i gruz
sw�j oswoisz w kolejn� jeszcze przepa��
� na wieczno��...
� nie, a� na dno w kt�rym ja na ciebie czekam
30
23. (blizny)
dzie� z noc� si� jednoczy
idzie
pani jedno�ci
ksi�yc niknie i s�o�ce bia�e
spe�nili
misj� ju� prorocy
rzeki i wiatry w pochodzie staj�
zapomniane
s� imiona i groby
..................
s�owa na kamieniach i mosi�dzach
w oczach pani jedno�ci
po�yskuj� niby p�kni�cia
31
24.
ich dwoje
z bezradn� znieruchomia��
spierzchni�t� na ustach
emocj� coraz na nowo
kolejnym s�owem podsycan�
ostro�nie by pe�ga� p�omyk
delikatny ale jednocze�nie
�eby bro� bo�e w p�omie�
nie przemieni� ich cia�
ich dwoje
szukaj� si� w mroku s��w
delikatnie obmacuj� blizny
przesz�e i przysz�e troskliwie omijaj�c
te kt�re sami zasklepili
k�ami�c w s�owach �e r�ce ich
tkliwe zawsze nie umiej� rani�
co najwy�ej nie chc�cy tylko
mog� zaczepi� pazurkiem
ich dwoje
ka�de osobno zamkni�te w swoim ciele
opl�tane swoim j�zykiem
nie mog�ce zajrze� w siebie g��boko
pierwsze z brzegu niepokoj�ce
bo przecie� jeszcze mo�e si� zdarzy�
�e zniknie ca�a publiczno��
stopniuj�ca dobrze �le nieszcz�cie
jakby w s�owie spe�nia� si� czas
ich dwoje
spotykanych na co dzie� w tramwaju
zapominaj�cych cz�sto w�asn� twarz
uciekaj�cych przed mrokiem nieznanej ulicy
zapalaj�cych przed zmierzchem lamp�
schowanych w gnie�dzie domu
zamykaj�cych ramionami strach
kopiuj�cych zapami�tane w kinie gesty
zgubionych przera�liwie mi�dzy my a ja
ich dwoje
na kartce papieru
r�wnie szcz�liwych i zrozpaczonych
r�wnie pragn�cych i gardz�cych
sob� z sob� siebie ciebie mnie
prosi o zamian� r�l
32
25. (r�ka II)
prawie sama
w liczbie mo�e najstarsza magiczna
niebezpieczna
gdy chwyta mnie
frenetyczna przedwczesna �mier�
marzy mnie kula
a kula to
�mier�
a ta p�ynie powoli w krew
i stygnie gdy
chce
cofam si� wi�c wracam do r�koje�ci
miecza co tnie
wstecz
a� ginie r�koje��
i ginie miecz
33
26. (r�ka III /czyli wzajemny dyskurs/)
� jestem
� jestem
� kto jeste�
� r�ka jestem
� czyj� jeste� d�oni�
� twoj�
� co robisz
� dotykam
� co dotykasz
� d�o�
� czyj� d�o�
� twoj�
� co czujesz
� r�k�
� czyj�
� sw�
� kto wi�c jeste� � druga d�o�
� nie
� wi�c kim
� tob�
� jestem zatem twoj� d�oni�
� nie � jeste� obc�
� ja d�o�
� i ja d�o�
34
27. (r�ka IV, albo rozmowa lewej r�ki z szalonym bezprawor�kim)
� gdzie schowa�e� praw� d�o�
� schowa�em j� g��boko w p�ucach
� gdzie schowa�e� swoj� pier�
� ukry�em we wzd�tych trzewiach
� gdzie s� twoje trzewia
� powiem tylko w s�owie
� oddaj s�owo
� mam je w g�owie
� rozbij g�ow�
� czym
� /.../
� lewa r�ko bli�ej skroni...
35
28. (r�ka V)
mia�am sen
we �nie by�am samotna
cho� by�a ona
�ni�a mi si� materia
ale nie rzecz
�ni�a mi si� powolna g�sta pospieszna
czarno-bia�a i ci�ka
i by�a samotna
cho� by�am ja
by�a drapie�na i bezwolna
jak ciecz
by�a kolejna i jedna
cho� bez
granic
czarna by�a ci�ka i gwa�towna
silniejsza
chowa�a si� wstecz przed siebie
wtedy stawa�a si� lotna i marz�a
i marz�a i wo�a�a czer�
obok mnie
przerzedza�a si� i g�stnia�a
przez siebie si� mno�y�a
by�a obok i we mnie a� krzyk
przela� si� w pi��
wtedy si� rozwar�em
36
29. (krzy� z piasku)
kto strze�e szalonych
kto strze�e uzdrowionych
na krzy�u cia�
kto strze�e tych co pyta� zaprzestali
kto strze�e z mi�o�ci� sobie w oczy patrz�cych
stoj�cych po stronie milczenia
po stronie niezagojonych ran
jeszcze z niedomkni�tymi ustami
rozdartymi przedostatnim pytaniem
kto po��czy w jedno to co dwoje
na wieki wiek�w w pytaniu zawieszone
kto wstrzyma uzdrowionych
w cudzie ran
kto jeden krzy� na dwoje rozdzieli
i dwa potem krzy�e po��czy
w jeden
i ukrzy�uje szalonych dwojga
ob��d
temu krzy�a nie starczy
i stanie si� jam�
pr�n�
pust�
jak �lad po krzy�u
w piasku
37
30. (modlitwa II, do Androgyne)
o Androgyne
kt�ra cia�a mia�a� ma�o
kt�ra� na krzy�u umiera�a
kt�ra nie umia�a� cierpie�
wyleczysz nas z ran
o Androgyne
kt�ra za dwoje krzy�a uczepiona
kt�ra� w rozpaczy w ramiona wzi�a boski mirt
kt�ra zwa�a� si� bez imienia
wyleczysz nas z k�amstw
o Androgyne
kt�ra samotna i przezroczysta
kt�ra� na surowym drewnie znalaz�a p�e� � �mier�
kt�ra umiera�a� z nie swojej krwi
ty nas odnajdziesz
ty nas powiedziesz
ty nas okaleczysz
ty nam zdradzisz
tajemnic�
i odpowied�
i b�dzie to �mier� � nie�mier�
a my b�dziemy pomi�dzy
38
31. (r�a)
r�o Androgyne r�a Androgyne
pochyla ku tobie d�o�
podaje ci r�� krwist�
i u twych st�p si� k�adzie
naga i wtedy patrzysz
w�skie d�ugie stopy o paznokciach
jak kawa�eczki pergaminu
kostki st�p delikatne g�adkie �ydki
a potem kolana s�kate stercz�ce
wyzywaj�co uda kpi�ce i blask
odbitego �wiat�a kt�re si�ga
po brzuch poprzez �ono na kt�re
nie chcesz patrze� przecie�
wreszcie p�askie piersi szyja
d�uga a na niej pulsuj�ca t�tnica
a� koniec
ogromne rozwarte oczy bez
drgnienia wpatruj� si� w twoj� twarz
b�d� dla ciebie kim chcesz
we� moj� smutn� r��
ch�opcem delikatnym i p�ochliwym
albo kobiet� mi�kk� i przyzwalaj�c�
pierwszym puszkiem nad warg�
i twardym brzuchem kt�ry nie da ci spa�
pozw�l �e ci� zjem chod�
chowasz twarz w d�onie
lecz i tam r�a dopada tw�j l�k
rani ci palce krew rozmazujesz
39
32. (martwa natura IV, lub ksi�ga kr��enia)
lodowce fragmenty zapadni�tej twarzy
woko�o skar�owacia�y mech si� oplata w g��bie
trzy czwarte istniej�ce dla siebie ob�e i kr�g�e
nad stan w pa��k wygi�te zimne i mro��ce
z wn�trza b�d�ce prochem
obce po�yskliwe na szkwale nerwowo drgaj�ce
wpatrzone je�li kto chce w b��kit
nieba je�li ono jest liter� i ksi�g�
nie�poznane w zamykaj�cej je szczelinie
do siebie do siebie do siebie
/je�li przy�o�y� lustro niespodzianie lustro p�knie/
litera za liter�
oddziel�
znak od tre�ci
/czujne si� nadmiarem nie zach�ysn� � zniszcz� co najwy�ej
lub omin� zwyczajnie katarakt�/
kart� przesun� na lewo a potem ca�e dzie�o
w wilgotny piwniczny k�t /lub jak kto woli do pustelni/
a� ksi�ga si� rozsypie w zapomnianej ciemni
lodowce zmi�kn� /je�li kto woli �zawo si� rozp�yn�/
bruzdy si� zejd� i zamkn�
a� kto� napisze now� ksi�g�
i wyci�gnie r�k�
w pozorn� przed sob� pustk�
namaca �lin� i ple�� i pe�zaj�cego robaka
rozpozna siebie
przed sob�
w nast�pnej literze
i zn�w wyt�y wzrok
w mrok wracaj�cy
zapadni�tej twarzy
a b�dzie to tylko sam on
o zapad�ej trzy czwarte istniej�cej ob�ej
wygi�tej ponad stan
zamykaj�cej si� w szczelinie
o tej samej twarzy co wczoraj
po�yskliwy w mroku nie p�knie bez krwi
si� b�dzie Melquiades odkrywaj�c w oderwanej
swej cywilizacji pomnik
ob��d
(napisane w roku 1977)
40