3582

Szczegóły
Tytuł 3582
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3582 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3582 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3582 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Anna Czekanowicz Zbigniew Joachimiak Pe�ni r� ob��du Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 4 Maria Janion ONI S� CZAROWNIC� Szczup�y tomik poetycki, kt�ry przedstawiamy czytelnikowi, dawno zosta� napisany i mia� si� ukaza� w druku ju� przed kilkoma laty. Oczywi�cie, mo�na zapyta�: a c� to ma za znaczenie? poezja jest wieczna i jej prawda nie ulega ani nadpsuciu, ani niwelacji w biegu dziej�w. Niby tak jest i tak bywa, ale nie zawsze i niezupe�nie. S� bowiem zamierzenia � i spe�nienia poetyckie, kt�re przede wszystkim pragn� �wiadczy� w�asnemu czasowi. Nie oznacza to zreszt� bynajmniej, �e chodzi o czas powierzchniowy, obyczajowy i polityczny, mo�e to by� czas g��binowy � czas g��bin �wiadomo�ci i pod�wiadomo�ci, czas czaj�cy si� u spodu naocznych wydarze�. Z podobnym �wiadectwem mamy chyba tutaj do czynienia, a mo�e raczej z czym� osadzonym w jednym z nurt�w podziemnej rzeki. Co zatem ukrywa�o si� pod powierzchni� i co wybi�o si� r�wnie� i w tomiku pod znamiennym tytu�em Pe�ni r� ob��du � na powierzchni�? Przypomnijmy kilka zaledwie fakt�w z ostatniego dziesi�ciolecia: wychodzi�y ksi��ki Antoniego K�pi�skiego, a w�r�d nich ciesz�ca si� legendarn� s�aw� Schizofrenia, z dedykacj� � przes�aniem, b�d�cym w pewnym okresie chyba jednym z najcz�ciej cytowanych tekst�w: Tym, kt�rzy wi�cej czuj� i inaczej rozumiej� i dlatego bardziej cierpi� a kt�rych cz�sto nazywamy schizofrenikami. Jerzy Krzyszto� pisa� trzytomowe obszerne dzie�o (ukaza�o si� na pocz�tku roku 1980) pt. Ob��d � wspania�� epik� �ycia fantazmatycznego. M�odzi tw�rcy, skupiaj�cy si� przede wszystkim wok� almanachu gda�skich �rodowisk tw�rczych pt. �Punkt�, usi�owali u�wiadomi� sobie w�asn� postaw�, kt�r� nazwano Now� Prywatno�ci�. U jej pod�o�a tkwi�o d��enie do upodmiotowienia literatury. Mo�e to si� teoretycznie wyda� nieco dziwne, gdy� ka�dy akt literacki jest faktycznie skrajnie upodmiotowiony. Ale nale�y sobie tutaj uprzytomni� kontekst: oficjaln�, powszechnie panuj�c� doktryn�, traktuj�c� literatur� nies�ychanie �zewn�trznie� i ��daj�c� od niej �obiektywizmu w przedstawianiu prawid�owo�ci spo�ecznych i konieczno�ci historycznych�. Poezja, o kt�rej mowa, skupia�a si� g��wnie na poszukiwaniu w�asnego mitu osobowego, pragn�a znale�� swoje miejsce w zbiorowo�ci, ale poprzez uwewn�trznienie jej warto�ci. W tym sensie Nowa Prywatno�� podj�a t� sam� polemik� co Nowa Fala, polemik� z ca�ym systemem zewn�trznych, ideologicznych, narzucanych i wmuszanych wm�wie� i zaszczepie�. Przytocz� to, co m�wi�am pod koniec roku 1977 w dyskusji o poezji: �Prywatno�� jest chyba dla nas wszystkich do�wiadczeniem egzystencjalnym � i wszyscy tutaj zgromadzeni walczymy o warto�� tego do�wiadczenia. Zasadnicz� r�nic� mi�dzy nowofalowym a obecnym uj�ciem tego do�wiadczenia jest to, i� teraz jest ono wypowiadane w innym j�zyku. Nowa Fala mniej m�wi�a wprost o do�wiadczeniu egzystencjalnemu, a je�li ju�, to zakuwa�a je w rygor racjonalnego do�wiadczenia j�zykowego, przede wszystkim jego amorficzno��, chaotyczno��, irracjonalno��. St�d mo�liwo�� powrotu ekspresjonizmu, jakiego� neoekspresjonizmu� (�Punkt� nr 2). Praktyka poetycka potwierdzi�a te przypuszczenia. Jak z tego wszystkiego wynika, Nowa Prywatno�� chcia�a by� szko�� �do�wiadczenia wewn�trznego�. Chcia�a � to nie znaczy bynajmniej, �e jej si� to uda�o. Nie mia�a te� sprzyjaj�- 5 cych warunk�w dla wymiany pogl�d�w. Niewiele z jej zamierze� zrozumiano czy chciano zrozumie�; najcz�ciej, w najlepszym wypadku, sprowadzano zn�w ca�y przedstawiany przez ni� w�tek do starego, wynurzaj�cego si� z romantyzmu i ponawiaj�cego si� stale w literaturze polskiej (a� do ostatnich dni, a pisz� w kwietniu 1981 roku) sporu mi�dzy �tyrteizmem� a �intymizmem�, mi�dzy poezj� �pobudki bojowej� a poezj� �kwile� mi�osnych� i �szloch�w niewie�cich�. Dlaczego tak si� sta�o, dlaczego tzw. Nowa Prywatno�� sama si� jako� rozmaza�a, rozmy�a, nie dosz�a do pe�nej �wiadomo�ci, dlaczego wi�kszo�� pisz�cych o jej pierwszych pr�bach nie okaza�a najmniejszego zrozumienia dla tak w niej widocznego �projektu antropologicznego�, trudno tutaj dok�adnie rozs�dza� i rozstrzyga�. By� mo�e wymaga�oby to traktatu o �wielkim niezrozumieniu� nabrzmiewaj�cym w latach siedemdziesi�tych, o zrywaniu wi�zi komunikacyjnych � r�wnie� w obr�bie krytyki literackiej, kt�ra wskutek wspomnianej destrukcji ��czno�ci nie by�a w stanie, w ogromnej swej wi�kszo�ci, pe�ni� nawet elementarnych obowi�zk�w informacyjnych. A c� dopiero m�wi� o diagnozach i projektach, skoro metodycznie roztrzaskiwano wizj� jakiejkolwiek ca�o�ci. Trzeba te� wspomnie� o atakach na pr�by poezji indywidualistycznej, prowadzonych przez tych, kt�rzy oskar�yli j� o �dzia�alno�� rozk�adow�� � przez sianie demoralizacji, uprawianie pornografii i powodowanie demobilizacji spo�ecznej. Ci mieli i maj�, owszem, wizj� ca�o�ci. Totalitarn�. Esej Christophera Lascha pt. Kultura narcyzmu. Nowa uczuciowo�� ameryka�ska, kt�ry sta� si� bestsellerem od chwili ukazania si� w USA w 1979 roku, spowodowa� interesuj�c� dyskusj� o wsp�czesnych postawach �wiatopogl�dowych i �yciowych. Rozmaite spostrze�enia i diagnozy z tej okazji wypowiedziane dotycz� generalnie przemian w ca�ej cywilizacji dwudziestowiecznej (por. np.: H. J. Morgenthau i E. Person, �r�d�a narcyzmu, przedruk z �Partisan Review� w 218 nrze �Ameryki�). Zauwa�ono, �e si�a idei nacjonalistycznych, kt�re � daj�c poczucie �adu i sp�jno�ci � w szczeg�lny spos�b chroni�y jednostk� przed procesami alienacyjnymi, za�ama�a si� w�r�d wielu spo�eczno�ci europejskich po potwornych do�wiadczeniach drugiej wojny �wiatowej. Wobec nowego kryzysu warto�ci umocni�y swe znaczenia nowe formy indywidualizmu, co nie oznacza oczywi�cie, �e zagro�enie alienacj� zosta�o w ten spos�b uchylone. Kult �ja� � uwewn�trzniaj�cego warto�ci i tylko w ten spos�b mog�cego sprosta� spo�ecze�stwu, maj�cemu naturaln� sk�onno�� do represyjnego, zewn�trznego narzucania nakaz�w i zakaz�w � przybiera nieraz formy skrajne: w�a�nie �kompleksu Narcyza� czy te� powrotu do romantycznego rozumienia szale�stwa jako osobliwego stanu iluminacji, jako wy�szo�ci danego szale�cowi ogl�du tego, co niewidzialne i niedost�pne, jako kumulacji autentyczno�ci, poezji i ekstatycznego ol�nienia. Wszystkiego tego nie mog� oczywi�cie ani dozna�, ani poj�� �oni� � stado zdroworozs�dkowych filistr�w. Jeden z tw�rc�w wiede�skiej malarskiej szko�y fantastycznego realizmu, zakorzenionego w symbolizmie i surrealizmie Ernst Fuchs, wyg�osi� w 1969 roku wyznanie�wyzwanie pt. Der Wahn als k�nstelrische Erkenntnis � Ob��d jako artystyczne poznanie. Fuchs pragn�� ukaza� narodziny nowej duchowo�ci, tworz�cej opozycj� wobec �estetyki spo�ecze�stwa konsumpcyjnego�. Trudno wyra�niej wypowiedzie� przeciwie�stwo mi�dzy �sza�em� i wzlotem prawdziwego tw�rcy a przyziemn� t�pot� nabijaj�cego kabz� mieszczucha, do kt�rego prawdziwa sztuka nie mo�e przem�wi�. Podobne prze�wiadczenia wyj�tkowo silnie wyst�pi�y w epoce modernizmu, powoduj�c prowokacyjne zachowania artyst�w. Wydaje si�, �e obecnie zar�wno l�k przed totalitaryzmem, przed zniewoleniem umys�u przez represyjn� zbiorowo��, jak i przed obezw�adnieniem przez tzw. kultur� masow�, komercjaln� konsumpcj� dla mas, leg� u podstaw wzmo�onego indywidualizmu tw�rc�w. Nie wida� powod�w, dla kt�rych w Polsce nie mia�oby si� dzia� podobnie � tym wi�cej, �e pojawi�y si� u nas wszystkie om�wione przed chwil� zagro�enia. Dlatego zapewne � mimo nieporozumie� � tendencje, o kt�rych mowa, jako� tam znalaz�y 6 swe miejsce w polskiej kulturze wsp�czesnej i osadzi�y si� w �wiadomo�ci tw�rc�w. Z pewno�ci� zawdzi�czamy �w fakt tej ciemnej strudze poezji, kt�ra pojawi�a si� u nas wraz z dwoma poetami przekl�tymi: Andrzejem Burs� i Rafa�em Wojaczkiem. Ten ostatni zw�aszcza stworzy� zupe�nie now� w naszej literaturze cielesno�� S�owa. S�owo zacz�o by� i u nas niebezpieczne, zacz�o wr�cz zagra�a� fizycznie. Przypomina si� Artaud z jego ide� teatru jako d�umy, z prze�wiadczeniem, �e widz nie mo�e by� oddzielony od tego, co si� dzieje na scenie, jak�� niewidzialn� przegrod�. �Wa�ne jest przede wszystkim, by uzna�, �e teatr, podobnie jak d�uma, jest ob��dem, kt�ry mo�e si� udziela�. ...Je�li bowiem teatr jest jak d�uma, to nie tylko dlatego, �e dzia�a na wielkie spo�eczno�ci i podobnie nimi wstrz�sa. Jest w teatrze i w d�umie � co� ze zwyci�zcy i co� z m�ciciela. Spontaniczny po�ar, kt�ry wznieca d�uma tam, gdzie przechodzi, to nic innego jak olbrzymie unicestwienie�. Artaud s�dzi�, �e teatr powinien widza w takim stopniu przenika�, �eby nawet zagra�a� jego integralno�ci fizycznej. I dopiero kiedy teatr okazuje si� d�um�, kiedy przybiera posta� fizycznego zara�enia i zagro�enia, wr�cz epidemicznego unicestwienia w sensie sk�onienia umys�u ku ob��dowi, kt�ry trawi jego energi� � dopiero wtedy staje si� autentyczny i prawdziwy. Pisa� jak radzi, jak ka�e Artaud... Tworzy� sztuk� odczuwan� fizycznie � a� do b�lu... Podobne marzenie towarzyszy i autorom tomu Pe�ni r� ob��du. Wspomnia�am ju�, �e takie pragnienie mog�o przybra� i kszta�t ekspresjonistyczny. By�by to powr�t do jednej ze �cie�ek modernizmu, do ca�ego modernizmu, do symbolizmu. I rzeczywi�cie tak si� dzia�o i dzieje: renesans Mici�skiego, ponawiaj�ce si� stale zami�owanie do secesji, kult dekadencji (znamienne, �e pocz�tkowo tom Czekanowicz i Joachimiaka mia� nosi� tytu�: Chwil spe�nienie w dekadencji). Julian Rogozi�ski i Ma�gorzata Baranowska pisali o wywodz�cym si� z symbolizmu i surrealizmu �wiecie wyobra�niowym dwojga zwracaj�cych uwag� poet�w lat siedemdziesi�tych: Janusza Stycznia i Urszuli Ma�gorzaty Benki. Dziwna rozkosz Benki sk�oni�a Rogozi�skiego do postawienia pytania, czy ona i poeci z jej parafii zapocz�tkuj� u nas jaki� neosurrealizm. Surrealizm, jak wiadomo, perwersyjnie osnuwa� si� wok� symbolizmu prze�omu wiek�w. Napisa�am o tym wszystkim, gdy�, jak mi si� wydaje, tom Pe�ni r� ob��du umieszcz� si� w zarysowanej konstelacji literackiej. Jego autorzy �wiadomie pr�buj� o�ywi� tematy, motywy, symbole poezji modernistycznej, popychani zreszt� podobn� co na pocz�tku wieku t�sknot� � po upadku tradycyjnych b�stw, t�sknot� za now� transcendencj�. I podobnie jak w modernizmie wciela si� ona przede wszystkim w mit o Androgyne. Najlepsze wiersze tomu rozwijaj� w�a�nie w�tek androgyniczny (31 i 32). Zreszt� sam pomys� dialogu Kobiety i M�czyzny, ale zarazem i zamiar po��czenia czy nawet uto�samienia pierwiastk�w: m�skiego i �e�skiego � m.in. przez utajenie autorstwa poszczeg�lnych wierszy � wywodzi si� zapewne z marzenia androgynicznego. Oryginalno�� pomys�u jest uderzaj�ca, niestety wykonanie nie dor�wnuje zamierzeniu. W finale modlitwy II, do Androgyne czytamy: ty nas odnajdziesz ty nas powiedziesz ty nas okaleczysz ty nam zdradzisz tajemnic� i odpowied� i b�dzie to �mier� � nie�mier� a my b�dziemy pomi�dzy Zamiast b�stwa patronuj�cego misterium eleuzy�skim pojawia si� b�stwo androgyniczne. 7 R�wnie� i tajemnica poszukiwanej transcendencji musi nosi� znami� tego b�stwa. Transcendencja androgyniczna � zgodnie z rozmaitymi mitami i wierzeniami � zapowiada i spe�nia po��czenie pierwiastk�w p�ci w boskiej jedno�ci; jest to po��czenie erotyczne. Androgyne doznaje jednak w uj�ciu naszych autor�w znamiennego przekszta�cenia: zostaje ukrzy�owana. Droga cierpienia, szale�stwa i krzy�a przewija si� przez ca�y tom Czekanowicz i Joachimiaka. Fantazmat ukrzy�owania nabiera coraz silniejszego wyrazu i wreszcie wybucha modlitw� do ukrzy�owanej Androgyne � �kt�ra� na surowym drewnie znalaz�a p�e� � �mier�. Wydaje si�, �e tu � w przedostatnich wierszach cyklu � znajdujemy si� w jego centrum. W ca�ym tomie widoczne jest d��enie do uchwycenia S�owa w momencie, kiedy staje si� Cia�em. Cielesno�� S�owa wypowiada si� na rozmaite sposoby, ta cielesno�� staje si� � bo nie mo�e si� nie sta� � erotyzmem S�owa. S�owo zupe�nie tak samo jak Cia�o jest dla autor�w i wi�zieniem, i wyzwoleniem. Chc� si� umie�ci� �pomi�dzy� tymi dwoma stanami. W efekcie najsilniejsz� tonacj� ich wierszy mia�a by� tonacja tragiczna � poczucie rozdarcia, odczucie bytu jako �szczeliny� czy �rany�, o kt�rych tyle si� tu m�wi, p�ci jako �mierci. Byt i S�owo, ich jedno��, pojmowane s� erotycznie i tragicznie. To znaczy jak? Przypomnijmy stanowisko Susan Sontag. Polemizuje ona ze wsp�czesnymi s�dami, traktuj�cymi ludzkie po��danie seksualne � je�li nie zostanie zak��cone � jako co� prostego, przyjemnego, zwyk�ego. �Seksualno�� ludzka � pisze � ca�kowicie niezale�nie od chrze�cija�skich zahamowa�, jest bardzo dwuznacznym zjawiskiem i nale�y, przynajmniej potencjalnie, do raczej skrajnych ni� zwyk�ych do�wiadcze� ludzko�ci. Mimo �e t�umiona seksualno�� jest jedn� z demonicznych si� �wiadomo�ci ludzkiej � popychaj�cych nas niekiedy do zabronionych i niebezpiecznych po��da�, kt�re rozci�gaj� si� od ch�ci pope�nienia nag�ego nieuzasadnionego gwa�tu do lubie�nego marzenia o zatraceniu �wiadomo�ci, o �mierci. Nawet na poziomie zwyk�ego doznania fizycznego mi�o�� bardziej chyba przypomina atak epilepsji ni� spo�ywanie posi�k�w czy rozmow�. Ka�dy odczuwa� (przynajmniej w wyobra�ni) urok erotyczny okrucie�stwa fizycznego i powab rzeczy wyst�pnych i odpychaj�cych. Zjawiska te s� cz�ci� w�a�ciwego fenomenu seksualno�ci i, je�li nie odrzucimy ich jako neurotycznych zbocze�, uka�e si� inny obraz, mniej prosty ni� ten, kt�ry propaguje o�wiecona opinia publiczna� (por. �Teksty� 1974 nr 2). Dewiz� podobnego rozumienia erotyzmu mog�yby by� s�owa Bataille'a: �Prawda erotyzmu jest tragiczna�. W�a�nie t�dy przebiega�aby granica mi�dzy pornografi� a erotyzmem. Pornografia nie wydaje si� ani tragiczna, ani demoniczna, nie by�oby w niej niczego � je�li pos�u�y� si� formu�ami Bataille'a � ze �wi�to�ci erotyzmu, przekraczania zakaz�w, transgresji i jednak powrotu do zakre�lonej granicy. Do tragicznej prawdy erotyzmu S�owa i Cia�a usi�uj� dotrze� autorzy tomu Pe�ni r� ob��du. W ten spos�b obrysowuj� oni cie� Czarownicy, kt�ry towarzyszy ka�demu z nas. Czarownicy � to znaczy sta�ej, utajonej, ciemnej obecno�ci fantazmatu szale�stwa i ukrzy�owania, tragicznej ��dzy przekroczenia w�asnej kondycji. 8 1. no powiedz dobrze ci tak pomi�dzy s�owem powiedz dobrze dotyka ci� �apkami g�adzi rani powiedz dobrze dopada twych ust i ucieka z d�oni no powiedz jeste� tutaj i ja jestem ale nie jeste�my sami dobrze powiedz i dotkn� a nawet je�li ty dotkniesz powiedz dobrze stykaj� si� ko�ce naszych palc�w w karcerze s��w nasze usta pieszcz� si� w kajdanach s��w i m�dl si� by jeszcze nie spad�o s�owo top�r sen s��w 9 2. (boj� si�) zamkni�te drzwi za nimi czarna g��bia /noc powiadasz zmrok bez s�o�ca/ to ona to ty krok po kroku kto� bezg�o�nie st�pa /m�wisz odchodzisz w ciemno��/ nikt nie zdradza gry kto chowa si� a kto jest chowany tylko zatrza�ni�te drzwi w pami�ci dokr�caj� zamki skrobi� �a�cuchami je�li cofn�� si� to s� czarna g��bia i ty kto tu si� boi nie wie nikt bo milczy noc i milczysz ty kto tu jest straszny a kto przestraszony czy mrok czy w mroku czarny cz�owiek /nie powiesz a je�li nawet to czy przekrzyczysz najbardziej obce sobie przestrzenie/ kto da krok wstecz i strzeli z b�yskaj�cej klamki 10 3. (palenie kryszta�u) dotykanie oczu spotykanie r�k wi�zanie ust nieobleczone w s�owo to nic p�kaj�ce w kryszta� a spalony w krzy�u kryszta� przelewa si� w pow�d� kt�ra d�awi si� tu� za zasi�giem oddechu i t�tni i t�tni 11 4. w d�oniach schowa opuszkami palc�w przyci�nie ale nie za mocno tak �eby przydusi� zaniepokoi si� uchyli szczelin� palc�w po�o�y na stole kwil�ce resztkami oddechu przed lustrem stanie przymierza� b�dzie jak pi�ro u kapelusza albo zwi�d�y kwiat a� si� wyrwie upadnie g�o�no rozsypie litera po literze wykrzywione z�o�liwie nastroszone �ypa� b�dzie spomi�dzy szpar pod�ogi samym ostrzem no�a bez klingi 12 5. (co by�o potem...) I co wi�c stanie mi�dzy co stanie mi�dzy kraw�dziami stanie mi�dzy kraw�dziami rozci�tego mi�dzy kraw�dziami rozci�tego obrazu kraw�dziami rozci�tego obrazu d�oni� rozci�tego obrazu d�oni� �ci�ni�tego obrazu d�oni� �ci�ni�tego d�oni� �ci�ni�tego do zsinienia �ci�ni�tego do zsinienia do zsinienia palc�w zsinienia palc�w s�owa s�owa II jak si� zsinia�e s�owo spyta zsinia�e s�owo spyta o przepa�cie s�owo spyta o przepa�cie ch�odu spyta o przepa�cie ch�odu liter o przepa�cie ch�odu liter spyta ch�odu liter lustra liter lustra lustra III jak zwierciad�o zostaj�c samotne p�knie zwierciad�o zostaj�c samotne p�knie samotne p�knie mi�dzy p�knie mi�dzy pustelniami mi�dzy pustelniami bezg�o�nie pustelniami bezg�o�nie zawali bezg�o�nie zawali s��w zawali s��w brzmi�ce litery brzmi�ce litery litery szczeliny s z c z e l i n y 13 6. bia�e smuk�e dotykanie nocy jak delikatne jak czu�e ociera si� o sprz�ty skrzynie meble czyje� inne palce usuwa si� w welony przyciemnionych k�t�w i szemrze d�o� w�asna a obca tam w ko�cu i g�aszcze i w pi�� mocn� zaciska potem si� otwiera do poca�owania wspomnienia kt�re w szparach b�yska jak skalpel jak stalowa ni� jak samo ostrze jak by by�o bez s�owa jak by top�r nawet nie mia� w�asnego imienia krusz�c jak 14 7. m�wisz do mnie tylko a cia�o ranisz z rany cieknie cierpkie osocze a ty zasklepiasz przyczyn� wymawiaj�c m�wi�c oddech m�wi�c ciep�o m�wi�c krew m�wi�c m�wi�: to noc oddziela n� od przyczyny pleciesz warkocz a s�owami otaczasz moje stygn�ce cia�o w kt�rym coraz ciszej brzmi wypowiedziany d�wi�k chowaj�cy si� g��biej g��biej w aorty d�awi�ce jak kajdany l�gn�ce si� dopiero w uk�ad ust do szeptu do szeptu 15 8. (spadaj�cy z nieba kamie�) nie uwierzy� ptak lec�cy nad g�rami �e pomi�dzy jest dolina /musi by� dolina/ i wy�ej si� jeszcze wzni�s� i spad� martwy przedmiot na zielon� nizin� do r�k starca starzec ten przedmiot owin�� w traw� i z�o�y� do ziemi dok�d si� sam udawa� jest teraz pomi�dzy dwoma grobami � jednym zakl�tym, drugim zaklinaj�cym � przestrze� w niej wije ptak gniazdo sk�d wyleci kolejny prorok by wr�ci� do dopominaj�cej si� �ycia d�oni samotnego mieszka�ca zamkni�tej doliny nic si� nie sko�czy w tej mi�o�ci dolinie wiernej spadaj�cym ptakom ptak i dziad i robak i ziemia wci�� za p�no si� dowiaduj� �e starzec ptaka wyznaczy� na robaka a ptak starca na spadaj�cy z nieba kamie� by� mo�e zawsze za p�no o jeden tylko dzie� o dzie� �mierci kt�ra by�a nie tylko znakiem ale i ptakiem kt�ry si� wzni�s� 16 9. (telegram l) a jednak zn�w wiedzia�em cho� nie chcia�em wiedzie� szelesty dotykanie miasta g�os ojca szatana we mnie a jednak zm�czony ta walka biologi� ocieka przed sob� tylko synu przed tob� tylko dziecko a jednak zmuszony szelestem wiem ju� chyba nie czekam pulsuje krew w wod� d�awi j�zyk jestem a jednak dotykam ciebie i � i je�li ja jestem trzeci � drugiego a je�li ja jestem drugi dotykam te� siebie 17 10. (telegram 2) a szelest ten okaza� si� stukaniem okiennicy i wiatrem kt�ry chcia� ci� dopa�� za najbli�szym rogiem a on w oknie za szyb� za firank� ukryty wypatrywa� dnia to znaczy czeka� ko�ca nocy i ucieczki czeka� i kurczowo trzymaj�c moje r�ce k�ama� j�zykiem �e nie ma trz�sienia ziemi i �e tamte kobiety s� tob� najbardziej i oczy szklane wbija� w mrok i prosi� �eby� ju� nie wi�za� nitek nocy �ebym odda� mu dzie� i ukochan� i wtedy mog�em tylko zabi� m�wi�c po stokro� powtarzaj�c noc 18 11. (a szale�stwo we mnie jak kamie�) nie boj� si� szale�stwa ono we mnie jak b�aze�stwo �miech niesie pusty w jeszcze wi�ksz� pustk� nie boj� si� op�tania ono we mnie jak kamie� trzyma mnie dna nikomu nie odda nie boj� si� zwariowania ono mnie tutaj pozostawia ono wierne jak w rozpaczy pi�� upilnuje mi moj� w�asn� �mier� 19 12. je�eli jest co� takiego jak dotkni�cie sk�ry je�eli jest tak odczuwalne dotkni�cie sk�ry bez udzia�u r�ki je�eli mo�na dotkn�� cia�a nie poruszaj�c go to znaczy �e ponad istotno�ci� dotyku tkwi dotyk oka i ust i gard�a ucha mo�e nawet ponad prawdziwo�ci� istnienia jest wielkie obce oko �wiata niedomkni�te zmru�one szklane kt�re wynurzy�o si� ze szczeliny nocy wyros�o jak druga r�ka tu� obok mojej a przecie� nie mog�o nale�e� do mnie i krew pop�yn�a przez nie�moje cia�o i wr�ci�a spalona a� rozwar�o si� na o�cie� przede mn� wywr�con� �renic� zatka�o mi usta kraw�dzi� szklan� rani�c 20 13. boj� si� jak niepokoju jak niepokoju bycia jak niepokoju bycia kimkolwiek jak niepokoju bycia kimkolwiek oswojonym jak niepokoju bycia kimkolwiek oswojonym raczej nie najbardziej odpowiednim jeszcze boj� si� jak szale�stwa jak szale�stwa nocy jak szale�stwa nocy bezkresnej jak szale�stwa nocy bezkresnej bezsennej jak szale�stwa nocy bezkresnej bezsennej bez dnia ci�gle jeszcze boj� si� jak choroby jak choroby cia�a jak choroby cia�a krwi jak choroby cia�a krwi czerwonej jak choroby cia�a krwi czerwonej nie mojej a jednak ci�gle jeszcze boj� si� jak pustki jak pustki oczu jak pustki oczu dalekich jak pustki oczu dalekich kochanych jak pustki oczu dalekich kochanych zamkni�tych a jednak ci�gle jeszcze od nowa boj� si� jak ob��du jak ob��du dna jak ob��du dna mrocznego jak ob��du dna mrocznego cierpkiego jak ob��du dna mrocznego cierpkiego snu 21 14. (to, co na pewno...) przecie� ka�de s�owo kt�re wypowiadam do ciebie w tym mrocznym pokoju jest tak jak ta cudza twoja kobieta i kiedy dotykam pi�knej kobiety a ona dr�y jestem sob� tob� i tym trzecim kt�ry z ca�� pewno�ci� przetnie mrok w kt�rym trwa kobieta nie twoja ale moja cudza przecie� ka�dy gest kt�ry wykonam w zas�onie nadbiegaj�cego cienia jest jak ten obcy tw�j m�czyzna i kiedy wyci�ga r�k� ten trzeci tw�j nie m�j m�czyzna rozpalonym czo�em buduje most i k�amstwem kusi wiersz przewrotny jak ta moja cudza kobieta przecie� ka�dy u�miech kt�ry przy�api� mi�dzy nimi na powierzchni szyby jest jak jednostronno�� kartki papieru i kiedy spytam nie odpowiesz kim jestem kim jest ona i sk�d on mi�dzy ni� i tob� tym trzecim co niewidz�cymi oczami przyni�s� noc i wiersz pomyli� ze snem 22 15. ju� wstaj� wstaj� ju� otwieram drzwi domu wchodz� w mroczny ch��d i pokonuj� l�k i brn� w ciemne pokoje poznaj� znajome pokoje zniszczone �ciany dr��c id� w ciemno�� do ko�ca wyzwolony i zn�w zamkni�te zastaj� drzwi zwarte w sobie dobrze zatrza�ni�te broni�ce wej�cia wyj�cia cofam si� wi�c zacieram �lady na palcach wracam na opuszkach kurz /zdradzi i tak poniesion� pora�k�/ wracam do wej�cia wyj�cia przede mn� zamkni�te drzwi a wok� mur zbutwia�y szele�ci opadaj�cym tynkiem i ceg�y przedwieczne chrz�szcz� i sypie si� piaskiem czas we w�asn� kl�sk� na dzie� klepsydry dzie� zardzewia�ych kluczy otwieraj�cych spr�chnia�e bezbronne ju� drzwi 23 16. (dom rodzinny) jestem tutaj po raz pierwszy dom ten jest otwarty otwartego nieba w nim do�wiadczysz do�wiadczenie nie wyjdzie poza nie jestem tutaj po raz ostatni zatrzasn�y si� za mn� drzwi dom wr�s� w ziemi� pokornie i w nim pozosta�a pokora to co wczoraj to by�a choroba a choroba to przej�cie w nie tr�dowate tunele przestrzeni dzieli t�tniczy czas a krew w jedn� stron� p�ynie i wyzwala �mier� co raz i w piach si� zamienia przysypuj�c zatrza�ni�te drzwi chowaj�c za sob� nie istniej�ce portrety nie us�yszy nikt za nimi t�umionego szeptu: t o t y k t � r y s i � r o z s y p u j e s z w g r u z z o s t a w i o n e g o w o d d a l i domu t o t y � o t w i e r a j � c e s i � d r z w i 24 17. (odej�cie korabia) przylecia�em korabiem okr�tem kt�ry mia� tysi�c wie� obok mnie krzycza�o widmo a widmo to by� cz�owiek co jak nocny zwierz przeszed� cho� by�o widno i nie na pewno odzia�em siebie w czyje� cia�o i znik� korab z mrowiem wie� a cia�o by�o jedn� tylko stron� piaszczyst� i such� polan� bez drzwi i ja zosta�em bez drzew ............ cicho p�acze dziecko szumi stary las p�ynie do�em rzeczka w rzeczce p�ynie krew przyjdzie dnia pewnego dobry stary cz�ek i krew w wod� zamieni zmieni krzyk w �piew i ukrzy�owany b�dzie ten oblubieniec. Koniec 25 18. jeste� wydm� kt�r� przejdzie �mier� jeste� piaskiem w kt�rym odci�nie si� krzy� jeste� ziarnem kt�re wyda �ycie jeste� cia�em przez kt�re przejdzie cierpienie jeste� cielcem kt�ry si� spala sob� w siebie jeste� gorycz� kt�r� p�ynie rzeka krwi jeste� �ladem w kt�rym odci�ni�to �mier� jeste� ziarnem kt�re wzesz�o w krzy� jeste� cia�em przez kt�re przeszed� l�k a obok si� burzy morze w py� si� woda rozprasza woda wodzie miejsce ust�puje �ni si� sen o pot�dze pustyni w krzyku i trwodze morze pustyni ust�puje jeste� kobiet� kt�ra rodzi �mier� jeste� cz�owiekiem kt�ry wymy�li� krzy� jeste� owocem owocu krzyczysz �miech kt�ry brzmi coraz g�o�niej i dono�niej rozdzieraj�c pustk� pustyni na skrawki kt�re unosz� w bezmiar pokrwawionego Szatana w kres sk�ry i krwi niepoj�tego w dwojgu cia� w �renic� szklist� kt�ra niczym innym jest jak nasz� od wewn�trz do wewn�trz zastyg�� otch�ani� powrotem kt�ry siebie nie widzi bo jest sam sobie okiem 26 19. (na chwil kilka przed p�kni�ciem ust) jeszcze chwila jedna jeszcze jeden gest jeszcze s�owo jedno jeden jeszcze oddech jeszcze kropla krwi jedna noc jedno wspomnienie jeszcze jeden szelest raz jeszcze spojrzenie wprost jedna jeszcze pr�ba ogarn�� jeszcze wszystko raz jeszcze jeden dotkn�� i wstrzyma� przed poca�unkiem jeszcze raz wstrzyma� oddech wyszepta� raz s�owo �mier� jeden raz przebi� cisz� jeszcze raz zaschnie raz jeden raz a potem niech skalpel ca�uje niczym pies andaluzyjski raz raz jeden jeszcze raz zaschnie jeszcze raz przebi� cisz� wyszepta� raz s�owo �mier� jeszcze raz wstrzyma� oddech i wstrzyma� przed poca�unkiem wszystko raz jeszcze jeden dotkn�� jedna jeszcze pr�ba ogarn�� jeszcze jeden szelest raz jeszcze spojrze� wprost krwi jedna noc jedno wspomnienie jeszcze s�owo jedno jeden jeszcze oddech jeszcze kropla jeszcze chwila jedna jeszcze jeden gest jeszcze nim wytrysn� z ust nam obelgi i przekle�stwa usypuj�c si� we wzg�rze Golgoty 27 20. � oddaj mi jedno twoje s�owo � oddam za jeden twojego �ycia dzie� � jak go odda� gdy on p�ynie � to daj za s�owo jednego dnia �miech � jak da� gdy d�wi�czy nierozdzielnie... � to smutek daj � ...i on z noc� nierozdzielny � co wi�c dasz mi za moje s�owo � ...moje s�owo � daj � bierz 28 21. � podejd� do mnie dam ci sen � daj s � o w o sen � ze snu wyp�ywa grzech � wi�c nie m�w krwawi� twoje usta � wyci�gnij r�k� zetrzesz krew � nie mog� twoje �zy � ich nie ma � tw�j sen bez s��w si� �ni 29 22. (dialog z ksi�gi kr��enia (Sydonii i Melquiadesa) � a je�li nie mo�na dotrze� do pocz�tku i porz�dku uj�� w formu�� liter� lub cyfr� � ...p�jd�my na sam koniec � i staniemy na jasnym wielkim placu � je�li tak rozumiesz i w taki obraz ujmujesz... � a gdy przestan� rozumie� � koniec stanie murem i cho� rozumie� nie b�dziesz ty si� staniesz i cho� nie zobaczysz zawalisz si� w przepa�� � za murem jest wi�c przepa��... a ja b�d� gruzem... � i b�dziesz jej zawarto�ci�... � wci�� b�d�... � je�li� ty nie koniec i gruz sw�j oswoisz w kolejn� jeszcze przepa�� � na wieczno��... � nie, a� na dno w kt�rym ja na ciebie czekam 30 23. (blizny) dzie� z noc� si� jednoczy idzie pani jedno�ci ksi�yc niknie i s�o�ce bia�e spe�nili misj� ju� prorocy rzeki i wiatry w pochodzie staj� zapomniane s� imiona i groby .................. s�owa na kamieniach i mosi�dzach w oczach pani jedno�ci po�yskuj� niby p�kni�cia 31 24. ich dwoje z bezradn� znieruchomia�� spierzchni�t� na ustach emocj� coraz na nowo kolejnym s�owem podsycan� ostro�nie by pe�ga� p�omyk delikatny ale jednocze�nie �eby bro� bo�e w p�omie� nie przemieni� ich cia� ich dwoje szukaj� si� w mroku s��w delikatnie obmacuj� blizny przesz�e i przysz�e troskliwie omijaj�c te kt�re sami zasklepili k�ami�c w s�owach �e r�ce ich tkliwe zawsze nie umiej� rani� co najwy�ej nie chc�cy tylko mog� zaczepi� pazurkiem ich dwoje ka�de osobno zamkni�te w swoim ciele opl�tane swoim j�zykiem nie mog�ce zajrze� w siebie g��boko pierwsze z brzegu niepokoj�ce bo przecie� jeszcze mo�e si� zdarzy� �e zniknie ca�a publiczno�� stopniuj�ca dobrze �le nieszcz�cie jakby w s�owie spe�nia� si� czas ich dwoje spotykanych na co dzie� w tramwaju zapominaj�cych cz�sto w�asn� twarz uciekaj�cych przed mrokiem nieznanej ulicy zapalaj�cych przed zmierzchem lamp� schowanych w gnie�dzie domu zamykaj�cych ramionami strach kopiuj�cych zapami�tane w kinie gesty zgubionych przera�liwie mi�dzy my a ja ich dwoje na kartce papieru r�wnie szcz�liwych i zrozpaczonych r�wnie pragn�cych i gardz�cych sob� z sob� siebie ciebie mnie prosi o zamian� r�l 32 25. (r�ka II) prawie sama w liczbie mo�e najstarsza magiczna niebezpieczna gdy chwyta mnie frenetyczna przedwczesna �mier� marzy mnie kula a kula to �mier� a ta p�ynie powoli w krew i stygnie gdy chce cofam si� wi�c wracam do r�koje�ci miecza co tnie wstecz a� ginie r�koje�� i ginie miecz 33 26. (r�ka III /czyli wzajemny dyskurs/) � jestem � jestem � kto jeste� � r�ka jestem � czyj� jeste� d�oni� � twoj� � co robisz � dotykam � co dotykasz � d�o� � czyj� d�o� � twoj� � co czujesz � r�k� � czyj� � sw� � kto wi�c jeste� � druga d�o� � nie � wi�c kim � tob� � jestem zatem twoj� d�oni� � nie � jeste� obc� � ja d�o� � i ja d�o� 34 27. (r�ka IV, albo rozmowa lewej r�ki z szalonym bezprawor�kim) � gdzie schowa�e� praw� d�o� � schowa�em j� g��boko w p�ucach � gdzie schowa�e� swoj� pier� � ukry�em we wzd�tych trzewiach � gdzie s� twoje trzewia � powiem tylko w s�owie � oddaj s�owo � mam je w g�owie � rozbij g�ow� � czym � /.../ � lewa r�ko bli�ej skroni... 35 28. (r�ka V) mia�am sen we �nie by�am samotna cho� by�a ona �ni�a mi si� materia ale nie rzecz �ni�a mi si� powolna g�sta pospieszna czarno-bia�a i ci�ka i by�a samotna cho� by�am ja by�a drapie�na i bezwolna jak ciecz by�a kolejna i jedna cho� bez granic czarna by�a ci�ka i gwa�towna silniejsza chowa�a si� wstecz przed siebie wtedy stawa�a si� lotna i marz�a i marz�a i wo�a�a czer� obok mnie przerzedza�a si� i g�stnia�a przez siebie si� mno�y�a by�a obok i we mnie a� krzyk przela� si� w pi�� wtedy si� rozwar�em 36 29. (krzy� z piasku) kto strze�e szalonych kto strze�e uzdrowionych na krzy�u cia� kto strze�e tych co pyta� zaprzestali kto strze�e z mi�o�ci� sobie w oczy patrz�cych stoj�cych po stronie milczenia po stronie niezagojonych ran jeszcze z niedomkni�tymi ustami rozdartymi przedostatnim pytaniem kto po��czy w jedno to co dwoje na wieki wiek�w w pytaniu zawieszone kto wstrzyma uzdrowionych w cudzie ran kto jeden krzy� na dwoje rozdzieli i dwa potem krzy�e po��czy w jeden i ukrzy�uje szalonych dwojga ob��d temu krzy�a nie starczy i stanie si� jam� pr�n� pust� jak �lad po krzy�u w piasku 37 30. (modlitwa II, do Androgyne) o Androgyne kt�ra cia�a mia�a� ma�o kt�ra� na krzy�u umiera�a kt�ra nie umia�a� cierpie� wyleczysz nas z ran o Androgyne kt�ra za dwoje krzy�a uczepiona kt�ra� w rozpaczy w ramiona wzi�a boski mirt kt�ra zwa�a� si� bez imienia wyleczysz nas z k�amstw o Androgyne kt�ra samotna i przezroczysta kt�ra� na surowym drewnie znalaz�a p�e� � �mier� kt�ra umiera�a� z nie swojej krwi ty nas odnajdziesz ty nas powiedziesz ty nas okaleczysz ty nam zdradzisz tajemnic� i odpowied� i b�dzie to �mier� � nie�mier� a my b�dziemy pomi�dzy 38 31. (r�a) r�o Androgyne r�a Androgyne pochyla ku tobie d�o� podaje ci r�� krwist� i u twych st�p si� k�adzie naga i wtedy patrzysz w�skie d�ugie stopy o paznokciach jak kawa�eczki pergaminu kostki st�p delikatne g�adkie �ydki a potem kolana s�kate stercz�ce wyzywaj�co uda kpi�ce i blask odbitego �wiat�a kt�re si�ga po brzuch poprzez �ono na kt�re nie chcesz patrze� przecie� wreszcie p�askie piersi szyja d�uga a na niej pulsuj�ca t�tnica a� koniec ogromne rozwarte oczy bez drgnienia wpatruj� si� w twoj� twarz b�d� dla ciebie kim chcesz we� moj� smutn� r�� ch�opcem delikatnym i p�ochliwym albo kobiet� mi�kk� i przyzwalaj�c� pierwszym puszkiem nad warg� i twardym brzuchem kt�ry nie da ci spa� pozw�l �e ci� zjem chod� chowasz twarz w d�onie lecz i tam r�a dopada tw�j l�k rani ci palce krew rozmazujesz 39 32. (martwa natura IV, lub ksi�ga kr��enia) lodowce fragmenty zapadni�tej twarzy woko�o skar�owacia�y mech si� oplata w g��bie trzy czwarte istniej�ce dla siebie ob�e i kr�g�e nad stan w pa��k wygi�te zimne i mro��ce z wn�trza b�d�ce prochem obce po�yskliwe na szkwale nerwowo drgaj�ce wpatrzone je�li kto chce w b��kit nieba je�li ono jest liter� i ksi�g� nie�poznane w zamykaj�cej je szczelinie do siebie do siebie do siebie /je�li przy�o�y� lustro niespodzianie lustro p�knie/ litera za liter� oddziel� znak od tre�ci /czujne si� nadmiarem nie zach�ysn� � zniszcz� co najwy�ej lub omin� zwyczajnie katarakt�/ kart� przesun� na lewo a potem ca�e dzie�o w wilgotny piwniczny k�t /lub jak kto woli do pustelni/ a� ksi�ga si� rozsypie w zapomnianej ciemni lodowce zmi�kn� /je�li kto woli �zawo si� rozp�yn�/ bruzdy si� zejd� i zamkn� a� kto� napisze now� ksi�g� i wyci�gnie r�k� w pozorn� przed sob� pustk� namaca �lin� i ple�� i pe�zaj�cego robaka rozpozna siebie przed sob� w nast�pnej literze i zn�w wyt�y wzrok w mrok wracaj�cy zapadni�tej twarzy a b�dzie to tylko sam on o zapad�ej trzy czwarte istniej�cej ob�ej wygi�tej ponad stan zamykaj�cej si� w szczelinie o tej samej twarzy co wczoraj po�yskliwy w mroku nie p�knie bez krwi si� b�dzie Melquiades odkrywaj�c w oderwanej swej cywilizacji pomnik ob��d (napisane w roku 1977) 40