3558
Szczegóły |
Tytuł |
3558 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3558 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3558 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3558 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Krzysztof Boru�
W �WIECIE ZJAW
I MEDI�W
3
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
4
Sp�r o duchy
Fotografia Anna Ostrzycka � s. 108
Reprodukcje
Piotr �ycie�ski � s. 68-70, 73-74, 76
oraz archiwum autora
Rysunki mi�dzy rozdzia�ami Katarzyna Boru�-Jagodzi�ska
5
Powr�t do odwiecznych pyta�
Marzenia o �yciu wiecznym, o przetrwaniu ducha wbrew �mierci, o odrodzeniu si� w nowym
ciele lub swobodnym bytowaniu w za�wiatach, bez cierpienia i trosk, o spotkaniu w
tych za�wiatach z bliskimi nam zmar�ymi, czy te� osi�gni�ciu zdolno�ci przenikni�cia wyzwolonym
z cia�a duchem, cho�by na kr�tko, do tajemniczych, niedost�pnych naszym zmys�om
obszar�w ponadmaterialnego Uniwersum � marzenia te zdaj� si� prze�ywa� kolejny
renesans. Na przek�r zapowiedziom herold�w rych�ego zwyci�stwa �naukowego �wiatopogl�du�
ostatnie lata dwudziestego stulecia nie �wiadcz� bynajmniej o dominuj�cej roli rozumu,
empirycznego poznania, realizmu, a zw�aszcza materialistycznego scjentyzmu w kszta�towaniu
osobowo�ci �nowego cz�owieka�.
�w �nowy cz�owiek� � a si�� rzeczy musi nim by� dzisiejszy m�ody cz�owiek � je�li nie
ho�duje maksymie carpe diem, sk�onny jest coraz cz�ciej szuka� odpowiedzi na dr�cz�ce go
pytania o si�y rz�dz�ce �wiatem i sens �ycia nie w przedstawianym przez nauk� obrazie przyrody
i cz�owieka, ani te� w prawdach wiary, wyniesionej z domu rodzinnego, lecz w tajemniczej
sferze ducha i nadzmys�owych, nadrealnych, intuicyjnych drogach zg��biania �istoty
rzeczy�. I oto na tej glebie od�ywa w r�nych formach wiara nie tylko w istnienie �wiata
nadnaturalnego i niematerialnego, ale tak�e w mo�liwo�� manifestowania si� tego �wiata w
spos�b dost�pny poznaniu zmys�owemu.
Zwrot ku spirytualizmowi �wiatopogl�dowemu jest zjawiskiem niemal powszechnym.
Wyra�a si� on nie tylko zaostrzeniem si� spor�w �wiatopogl�dowych i wzrostem tendencji
fundamentalistycznych w�r�d wyznawc�w takich wielkich religii �wiata jak chrze�cija�stwo,
islam i judaizm, ale przede wszystkim mno�eniem si� i ekspansywn� dzia�alno�ci� coraz to
nowych grup religijnych i quasi-religijnych, opieraj�cych swe systemy wierze� na w�asnej
interpretacji Biblii, staro�ytnych filozofiach wschodnich, a nierzadko r�nych pseudonaukowych
koncepcjach okultystycznych i spirytystycznych. Nawet tam, gdzie do niedawna wojuj�cy
ateizm odgrywa� rol� oficjalnej pa�stwowej doktryny �wiatopogl�dowej, a wierzenia i
praktyki religijne traktowano jako zjawisko szcz�tkowe i marginalne, ro�nie znaczenie oficjalnie
uznawanych wielkich ko�cio��w i grup wyznaniowych. Coraz �mielej te� wychodz� z
ukrycia lub tworz� si� nowe stowarzyszenia i wsp�lnoty, pr�buj�ce ��czy� bardzo odleg�e
�wiatopogl�dowo wierzenia i koncepcje filozoficzne.
Powr�t do Biblii i szukanie w niej przez przyw�dc�w nowych ruch�w religijnych potwierdzenia
g�oszonych tez lub inspiracji do ich formu�owania to tylko jeden ze wsp�czesnych
nurt�w o�ywienia spirytualizmu, nie nowy zreszt� i � mimo du�ej aktywno�ci � o do�� ograniczonym
zasi�gu spo�ecznym. Fenomenem naszych czas�w � chocia� mo�na doszuka� si� tu
prekursor�w w stowarzyszeniach teofizycznych i spirytystycznych � s� grupy nieformalne,
skupiaj�ce ludzi o r�nym statusie spo�ecznym, wykszta�ceniu, zawodzie i pogl�dach politycznych,
szukaj�cych odpowiedzi na fundamentalne pytania, dotycz�ce Boga i �wiata, a tak�e
w�asnej drogi �yciowej. W tych poszukiwaniach opieraj� si� one na wybranych koncepcjach
�wiatopogl�dowych hinduizmu, buddyzmu i paranauk oraz pr�buj� dopasowa� do nich
pewne elementy �wiatopogl�du chrze�cija�skiego lub odrzucaj� jego najistotniejsze dogmaty.
W grupach tych szczeg�lnego znaczenia nabiera mistyczne pojmowanie rzeczywisto�ci jako
rzeczywisto�ci duchowej i mo�liwo�� bezpo�redniego, pozazmys�owego kontaktu duszy z
Bogiem, pojmowanym najcz�ciej bezosobowo, panteistycznie, jako kosmiczny umys� i
6
energia. Temu te� celowi ma s�u�y� stopniowe osi�ganie drog� odpowiednich �wicze� coraz
wy�szych poziom�w �wiadomo�ci. Opanowanie wschodnich technik medytacyjnych i ca�kowite
podporz�dkowanie si� poleceniom przewodnik�w duchowych stanowi zasadniczy warunek
uwolnienia si� od wewn�trznych napi�� i zespolenia z Najwy�sz� M�dro�ci�1. Osobiste
prze�ycie takiego stanu iluminacji staje si� te� dla wielu ludzi w pe�ni przekonywaj�cym dowodem
istnienia duchowego �wiata, zupe�nie innego od tego, z kt�rym styka si� na co dzie�
nasza �wiadomo�� za po�rednictwem zmys��w. Poszerza to kr�g wyznawc�w i propagator�w
r�nych metod kontaktowania si� z owymi duchowymi formami bytu i wsp�uczestnik�w
tych nowych ruch�w. Tworz� si� grupy ludzi wsp�lnie medytuj�cych w celu osi�gni�cia
zmiany stanu �wiadomo�ci. Organizuje si� p�atne zgromadzenia-seanse, podczas kt�rych media
�transmituj�� niezwyk�e wie�ci ze �wiata istot pozaziemskich i od przewodnik�w duchowych.
Przeprowadza si� szkolenia, kt�re maj� podnosi� kwalifikacje personelu kierowniczego
wielkich przedsi�biorstw za pomoc� niekonwencjonalnych metod nowego, holistycznego i
systemowego stosunku do �wiata i zada� zawodowych, zgodnie z ideami przewodnimi nadchodz�cej
Ery Wodnika.
Od lat siedemdziesi�tych ten ruch, okre�lany potocznie mianem New Age (Nowa Era)2,
ogarn�� Stany Zjednoczone i dotar� do Europy, przybieraj�c r�ne, nieraz bardzo zaskakuj�ce
formy. Spotyka si� on z rezerw� i pot�pieniem ze strony niemal wszystkich ko�cio��w i religijnych
ruch�w chrze�cija�skich, lecz pozostaje faktem, �e wiara w mo�liwo�� zdobycia nadnaturalnych
uzdolnie� psychicznych, a tak�e kontaktu z demonami i duchami zmar�ych
utrzymuje si� od wiek�w w�r�d wyznawc�w wielu religii, w tym r�wnie� ko�cio��w chrze�cija�skich.
Zjawiskiem nowym jest liczebno�� grup quasi-religijnych, kt�rych spirytualizm
opiera si� raczej na r�nego rodzaju hipotezach paranaukowych i fantastycznonaukowych ni�
doktrynalnych podstawowych tezach chrystianizmu. Przyk�adem mo�e by� popularny w Europie
Zachodniej i USA (liczb� cz�onk�w ocenia si� na kilka milion�w) ruch zwany �scjentologi��.
By�oby oczywi�cie przesad� opatrywa� �scjentologi� etykiet� ruchu SF, z tych
przyczyn, �e jej tw�rca � L.R. Hubbard � by� autorem opowiada� fantastycznonaukowych i
niekt�re z jego �odkry� mog� �mia�o konkurowa� z pomys�ami innych pisarzy-fantast�w3
Niemniej jednak nietrudno dostrzec, �e istnieje wsp�lny mianownik dla wzrostu aktywno�ci
poszukiwaczy nowych koncepcji �wiatopogl�dowo-religijnych i ekspansji fantastyki �spirytystycznej�
na rynku wydawniczym, filmowym i telewizyjnym, podobnie zreszt� jak i poszerzania
si� kr�gu ludzi interesuj�cych si� parapsychologi�, astrologi�, ufologi� czy paleoastronautyk�.
Znamienne jest r�wnie�, �e w literaturze fantastycznej, tak bujnie rozwijaj�cej si� w drugiej
po�owie naszego wieku, w ostatnich kilkunastu latach zaczyna dominowa� nurt ba�niowy
i ezoteryczny, a klasyczna, futurologiczna fantastyka naukowa coraz cz�ciej szuka inspiracji
w paranaukach. Kre�l�c utopijne i antyutopijne wizje przysz�ych spo�ecze�stw, tw�rcy SF
daleko odeszli od vernowskiego i wellsowskiego racjonalizmu i scjentyzmu. Futurologiczne
obrazy cywilizacji i walki heros�w nauki i techniki ust�puj� miejsca opisom zmaga� z samym
sob� i obcymi intruzami w �wiecie wewn�trznym � w m�zgu bohatera. Ow� innerspace, z jej
nadrealnymi wizjami, fantasmagoryczn� gr� wyobra�ni i wieloznaczn� symbolik�, ��czy, co
prawda, bliskie pokrewie�stwo ze �wiatem prze�y� �redniowiecznych mistyk�w, transowych
dozna� kr�lewskiej jogi i �po�miertnych� halucynacji opisanych przez doktora Moody, ale
jest to niew�tpliwie nasz w�asny �wiat obaw i nadziei.
1 1. M.C. Burrell: Wyzwanie kult�w. W zbiorze: Nie wszyscy s� jednego ducha. PAX,
Warszawa 1988, s. 99-113.
2 J. Drane: Co New Age ma do powiedzenia Ko�cio�owi? Signum, Krak�w 1993.
3 M.C. Burrell: op. cit., s. 143�163.
7
Fantastyka i horror drugiej po�owy dwudziestego wieku s� czym� wi�cej ni� kolejnym cyklicznym
nawrotem romantyzmu. L�ki i t�sknoty epoki odbijaj� si� w tw�rczo�ci artystycznej
jak w zwierciadle i cho� bywa ono cz�sto zwierciad�em krzywym, nie s� to l�ki i t�sknoty
urojone. Zainteresowanie problemami eschatologicznymi jest zrozumia�e w czasach, kt�re
zapisa�y si� w historii najwy�sz� liczb� ofiar ludob�jstwa i gro�b� atomowego ko�ca �wiata4.
Gdzie szuka� trop�w w poszukiwaniach sensu bytu? W sporze o istot� i form� po�miertnych
los�w cz�owieka argumenty empiryczne s� r�wnie wa�ne, a mo�e wa�niejsze ni� teoretyczne.
Znalezienie �materialnych�, niepodwa�alnych dowod�w, �e �mier� nie jest ko�cem
naszego �ja�, �e to, co stanowi o naszej osobowo�ci, o �wiadomo�ci w�asnego istnienia, o
naszych my�lach i uczuciach, nie ginie wraz z ostatnim tchnieniem i uderzeniem serca, zawsze
zaprz�ta�o umys�y filozof�w i badaczy natury ludzkiej. Nasze czasy te� nie s� wolne od
takich rozterek. �wiadczy o tym nie tylko obfito�� literatury religijnej r�nych wyzna� i
wsp�lnot duchowych, ale tak�e popularnych publikacji dotycz�cych �ycia po�miertnego, reinkarnacji,
wiedzy tajemnej, demonizmu i magii.
Wiara w duchy i demony, cho� cz�sto wstydliwie skrywana i kamuflowana programowym
sceptycyzmem � nie wygas�a. W ostatnich dziesi�cioleciach zn�w podnios�a si� fala fascynacji
t� tematyk�. Mit szatana opanowuj�cego dusze ludzkie prze�ywa renesans w filmie grozy i
fantastyce, a daj�ce raz po raz zna� o sobie stowarzyszenia satanistyczne s� dowodem, �e i
dzi� metafizyczne problemy manicheizmu nie straci�y na aktualno�ci i mog� przejawia� si�
r�wnie� w patologicznych formach kultu diab�a5. Chyba nie nale�y si� temu dziwi�: wiek
nasz przyni�s� nie spotykan� dot�d w dziejach �wiata koncentracj� si� Z�a, a szczeg�lnie jaskrawym
przyk�adem wynaturzonego fideizmu s� masowe zbrodnie dokonywane w imi�...
sprawiedliwo�ci spo�ecznej.
Co gorsza, nadchodz�cy XXI wiek stawia przed ludzko�ci� zupe�nie nowe, niezwykle
skomplikowane problemy, a bezradno�� wsp�czesnych system�w gospodarowania i rz�dzenia,
dyplomacji, nauki i religii wobec wzrastaj�cych zagro�e� rzeczywistej nowej ery staje si�
coraz bardziej widoczna.
Dobiega ko�ca stulecie wielkich nadziei i rozczarowa�, czasy rozpadu imperi�w i najokrutniejszego
niewolnictwa, gwa�townego rozwoju gospodarczego i degradacji ekologicznej,
zadziwiaj�cych osi�gni�� nauki i techniki, a jednocze�nie � �miertelnych zagro�e�, spowodowanych
tym post�pem. Nauka � ta magia naszych czas�w � rzuca uroki i niepokoi umys�y.
Nowy, polowy i organiczny obraz �wiata, kt�ry na pocz�tku naszego wieku ukaza�a fizyka
relatywistyczna i kwantowa, w drugiej po�owie za� ewolucyjna teoria poznania, zast�pi� klasyczn�,
mechanistyczn� i redukcjonistyczn� wizj� rzeczywisto�ci. Ten holistycznie opisywany
�wiat, chocia� zdaje si� stwarza� mo�liwo�� nowych relacji mi�dzy �wiatopogl�dem na-
4 Odsy�am tu Czytelnika do ksi��ki A. Tokarczyka: Czterech je�d�c�w Apokalipsy. Iskry,
Warszawa 1988, s. 123-178.
5 Satanizm � kult szatana; pojawi� si� w XI-XIII w. jako reakcja antyko�cielna; w XX w.
ponownie daje zna� o sobie jako zorganizowany ruch, dzia�aj�cy najcz�ciej niejawnie lub
p�jawnie. Za ojca duchowego wsp�czesnych satanist�w uznawany jest Alister Crowley
(1875-1947), za�o�yciel sekty �Dzieci Baphometa�, sam siebie nazywaj�cy najbardziej zwyrodnia�ym
moralnie cz�owiekiem. Jawn� dzia�alno�� satanist�w zapocz�tkowa� w 1966 r.
Sandor Anton La Vay, zak�adaj�c w USA pierwszy ,,ko�ci� szatana� i og�aszaj�c si� �czarnym
papie�em�. Ruch jego skupia� w 1987 r. oko�o 800 tysi�cy wyznawc�w w 11 krajach
�wiata. W Polsce liczb� wyznawc�w i sympatyk�w oceniano pod koniec 1988 r. na blisko 20
tysi�cy. (A. Sici�ski: Kult szatana. �Znaki czasu� 1988 nr 11, s. 5).
8
ukowym i religijnym6, niepokoi abstrakcyjno�ci� i nieprzet�umaczalno�ci� wykrywanych
prawid�owo�ci na j�zyk wyobra�ni i �zdrowego rozs�dku�.
Nie tylko laikom, ale i uczonym, zw�aszcza niespecjalistom, �atwo utraci� orientacj� w
g�szczu nowych fakt�w i hipotez. Wzrost fali zainteresowania paranaukami i ruch New Age
to zjawisko spo�eczne, kt�rego nie wolno nie dostrzega� ani te� lekcewa�y�. Przyczyn jego
nale�y bowiem szuka� w powszechnym kryzysie zaufania do wszelkich oficjalnych autorytet�w,
ze wsp�czesn� nauk� na czele. Wiek nasz nadmiernie rozbudzi� nadzieje, �e odkrycia
naukowe i nowoczesne �rodki techniczne pozwol� rozwi�za� najbardziej pasjonuj�ce zagadki
materii i ducha, ale rych�o okaza�o si�, jak dalece by�y one przedwczesne, je�li nie ca�kowicie
p�onne. Pr�buje si� wi�c odnale�� �prawd�, a zarazem odpowied� na podstawowe pytania
eschatologiczne, je�li nie w religii i nauce, to w paranaukach, szukaj�cych wyja�nienia tajemnic
bytu na pograniczu dw�ch �wiat�w � dost�pnego i niedost�pnego naszym zmys�om i
przyrz�dom.
My�l�, �e wy�miewanie paranaukowych koncepcji jako przejaw�w ciemnoty i �idealizmu�
�wiatopogl�dowego, a nawet patologii spo�ecznej, jest nie tylko krzywdz�ce wielu badaczy
zjawisk paranormalnych, pr�buj�cych penetrowa� ten pe�en zagadek teren z pozycji przyrodoznawczej,
ale pog��bia nieporozumienia i fa�szywe s�dy, utrudniaj�c weryfikacj� rzeczywistych
czy rzekomych odkry� w tej dziedzinie i, co gorsza, oddaj�c j� w pacht ignorantom i
mitomanom. Nieznajomo�� przedmiotu bada�, jak i genezy stanowisk zajmowanych przez
r�ni�cych si� �wiatopogl�dem badaczy �za�wiat�w� i popularyzator�w parapsychologii czy
�wiedzy tajemnej� prowadzi z regu�y do nieporozumie� i b��dnych ocen rzeczywistych czy
rzekomych zjawisk manifestowania si� duchowych sk�adnik�w bytu. St�d podj�ta w tej
ksi��ce pr�ba zar�wno dokonania przegl�du r�nych form takich manifestacji, jak te� przedstawienia
pogl�d�w na ten temat, wyra�anych przez przedstawicieli religii, spirytyzmu,
okultyzmu7, parapsychologii i nauk przyrodniczych.
Popularnonaukowy charakter pracy, jak i skromne rozmiary ksi��ki ograniczaj� mo�liwo�ci
ukazania wszystkich r�nic i odcieni w pogl�dach. Musia�em wi�c dokona� pewnego rodzaju
�idealizacji� � poprzez selekcj� i po��czenie stanowisk, kt�re mo�na uzna� za najbardziej
reprezentatywne �wiatopogl�dowo. Granice mi�dzy tymi grupami s� bowiem w rzeczywisto�ci
nieostre. Cz�sto na przyk�ad spiryty�ci w��czaj� wybrane dogmaty wiary chrze�cija�skiej
do swoich teorii, interpretuj�c swoi�cie s�owa Biblii, okulty�ci odwo�uj� si� do hipotez
parapsychologicznych, parapsycholodzy szukaj� analogii mi�dzy swymi spostrze�eniami i
kanonami wiedzy ezoterycznej Wschodu. Musia�em wi�c nieco arbitralnie dokona� rozgraniczenia
stanowisk, decyduj�c si� na pewne uproszczenia prezentowanych pogl�d�w. W niekt�rych
przypadkach brak materia��w dotycz�cych konkretnego tematu lub sprzeczno�ci w wypowiedziach
przedstawicieli tej samej grupy interpretator�w zmusi�y mnie do �modelowego�
sformu�owania stanowiska na podstawie og�lnych zasad widzenia �wiata charakteryzuj�cych
t� grup�.
Wszystko to wymaga sprecyzowania, co nale�y rozumie� przez poj�cia: teologowie, spiryty�ci,
okulty�ci, parapsycholodzy i naukowcy sceptycy. Pod has�em teologowie znajdzie
wi�c Czytelnik nie tylko opinie katolickich i protestanckich profesor�w teologii i stwierdzenia
zawarte w oficjalnych dokumentach ko�cielnych, ale r�wnie� pogl�dy wyra�ane przez
wybitnych publicyst�w religijnych � oparte na Pi�mie �wi�tym i kanonach wiary chrze�cija�-
6 6. J. Stacewicz: Przemiany w nowo�ytnym obrazie �wiata. �Problemy� 1990 nr 4, s. 15-
19.
7 S�owo �okultyzm� u�ywane bywa w trzech znaczeniach: l) wiedzy tajemnej o �wiecie i
duszy ludzkiej, 2) wsp�lnej nazwy dla alchemii, astrologii, kabalistyki, magii, spirytyzmu,
teozofii i jasnowidztwa, 3) bada� paranormalnych zjawisk psychiki. W tej ksi��ce � wy��cznie
w pierwszym znaczeniu.
9
skiej. �Teologowie� religii wschodnich to zar�wno uczeni � znawcy hinduizmu i buddyzmu,
jak te� s�ynni �m�drcy� i �guru�. Doktryny filozoficzno-religijne hinduizmu i buddyzmu nie
zawieraj� jednorodnej, zwartej koncepcji duszy, istnieje bowiem mnogo�� szk� powsta�ych
w r�nym czasie i r�nych �rodowiskach (inne koncepcje dla ludu, inne dla filozof�w). St�d
konieczno�� pewnych uproszcze� i nieuniknione niekiedy niezgodno�ci w prezentowanych tu
pogl�dach.
Za podstawowy wyr�nik �wiatopogl�du spirytyst�w przyj��em wiar� w istnienie �wiata
pozagrobowego i mo�liwo�� kontaktu z duchami zmar�ych. R�nice zda� dziel�ce ruch spirytystyczny
dotycz� istnienia reinkarnacji i stosunku do �oficjalnej nauki�, a tak�e parapsychologii.
Okulty�ci tworz� swe teorie szukaj�c oparcia w ezoterycznej wiedzy (�wiedzy tajemnej�)
staro�ytnych Indii, najcz�ciej w jej teozoficznej interpretacji. Charakterystyczn� cech�
�wiatopogl�du okultystycznego jest twierdzenie, �e istota ludzka sk�ada si� z wielu cia� (fizycznego,
eterycznego, astralnego, mentalnego itd.) oraz �e dusza, rozumiana jako pojedyncza,
oddzielna, zindywidualizowana duchowa istota wewn�trz cz�owieka, nie istnieje.
Pod has�em parapsycholodzy prezentuj� pogl�dy tych badaczy, kt�rzy zajmuj� stanowisko
�animistyczne� (szukaj�ce przyczyn zjawisk paranormalnych w �ywym organizmie
cz�owieka, a nie w �wiecie duch�w ludzi zmar�ych czy demon�w), odrzucaj� hipotezy spirytystyczne
i z rezerw� odnosz� si� do interpretacji okultystycznych. Pr�buj� oni oprze� swe
hipotezy na odkryciach nauk przyrodniczych, chocia� ich stwierdzenia bywaj� cz�sto kwestionowane,
jako sprzeczne z pogl�dami przyj�tymi powszechnie w nauce lub niedostatecznie
zweryfikowane. W tej ksi��ce s� bliskie stanowisku psychotroniki, b�d�cej spadkobierczyni�
parapsychologii w bardziej scjentycznym wydaniu8. Tylko tam, gdzie psychotronika nie
stworzy�a jeszcze w�asnych oryginalnych koncepcji, odwo�uj� si� do bada� i pogl�d�w wybitnych
badaczy i pionier�w parapsychologii z pocz�tk�w naszego stulecia.
Naukowcy sceptycy reprezentuj� w tej ksi��ce uczonych i popularyzator�w nauki zajmuj�cych
krytyczne stanowisko wobec zar�wno spirytystycznych i okultystycznych, jak te�
scjentystyczno-parapsychologicznych interpretacji r�nych form manifestowania si� �duch�w�.
Sceptycyzm nie oznacza jednak odrzucania z g�ry ka�dej hipotezy paranaukowej i
�wylewania dziecka z k�piel��. Chocia� m�j �naukowiec sceptyk� zdaje sobie dobrze spraw�,
jak ograniczon� warto�� dowodow� maj� informacje zawarte w relacjach �naocznych �wiadk�w�
i sprawozdaniach spisywanych ex post przez nie przygotowanych naukowo uczestnik�w
niezwyk�ych wydarze�, got�w jest umownie uzna� opisywane �fakty� za wiarygodne, w
celu wykazania, �e mog� by� one wyja�nione w bardzo r�ny spos�b na solidnym gruncie
nauk przyrodniczych i spo�ecznych � fizyki, fizjologii, psychologii i socjologii.
Ksi��ka moja nie odpowiada w spos�b kategoryczny na pytanie, czym s� zjawiska maj�ce
�wiadczy� o istnieniu pozamaterialnego �wiata duch�w i demon�w. Ukazuje tylko, w jak r�ny
spos�b te zjawiska mog� by� wyja�niane. Kt�ra z prezentowanych hipotez jest wiarygodniejsza
� pozostawiam uznaniu Czytelnika. Co sam s�dz� o istnieniu �za�wiat�w� � zawar�em
w refleksjach, zamieszczonych w ko�cowym rozdziale, bynajmniej nie sugeruj�c, �e proponowany
obraz rzeczywisto�ci mo�e przedstawia� ca�� prawd� o �wiecie i �duchowej� sferze
bytu.
?
8 Pr�bom wyja�nienia niekt�rych zjawisk paranormalnych na podstawie nauk przyrodniczych
po�wi�cona jest ksi��ka K. Borunia i S. Manczarskiego: Tajemnice parapsychologii.
Iskry, Warszawa, wyd. I � 1977, wyd. II � 1982
10
� Ile jest prawdy w opowie�ciach o duchach strasz�cych w starych domach i zamkach?
� Czy umieraj�cy cz�owiek lub zwierz� mo�e przes�a� o tym jaki� sygna� bliskim mu �ywym
istotom?
� Zjawy na seansach spirytystycznych to widma zmar�ych czy parasomatyczne twory medi�w
materializacyjnych ?
� Czy media psychiczne nawi�zuj� kontakty z �tamtym �wiatem�?
� Manifestacje �chochlik�w domowych� to zabawy duch�w czy dzieci�ce zabawy w duchy?
� Czym s� fantomy zmar�ych, nawiedzaj�ce nas we �nie?
11
1. Duchy pokutuj�ce
Kt� nie lubi opowie�ci o duchach, widmach ludzi zmar�ych, pokutuj�cych w starych domach
i zamkach, o upiorach wstaj�cych z grobu, aby wysysa� krew z �ywych, o marach strasz�cych
noc� na cmentarzach, rozstajnych drogach, trz�sawiskach? Relacje z niesamowitych
zdarze�, ubarwiaj�ce rodzinne sagi i pami�tnikarskie zapiski, obok sprawozda� z �autentycznych�
manifestacji za�wiat�w, drukowanych w czasopismach spirytystycznych, mog� �mia�o
wsp�zawodniczy� z p�odami wyobra�ni pisarzy fantast�w.
Czy opowie�ci te mo�na traktowa� serio? Czy zawieraj� rzetelne informacje o rzeczywistych
wydarzeniach, czy mo�e tylko zwyk�e przywidzenia i domowe legendy, wzbogacone
inwencj� narrator�w w kolejnych przekazach?
Zanim spr�buj� odpowiedzie� na tego rodzaju w�tpliwo�ci, pozwol� sobie przytoczy� kilka
przyk�ad�w takich opowie�ci.
O domach, w kt�rych strasz� widma ludzi zmar�ych, pisano ju� w czasach staro�ytnych,
przy czym relacje te bywaj� zadziwiaj�co podobne do wsp�czesnych. Oto opis takiego spotkania
z duchem, zawarty w li�cie pisarza rzymskiego Pliniusza M�odszego (62-114) do swego
przyjaciela Surii:
�W Atenach by� dom obszerny i wygodny, lecz os�awiony i niebezpieczny. W czasie nocnej
ciszy dawa� si� w nim s�ysze� szcz�k �elaza i, je�li pilniej si� uwa�a�o, brz�k kajdan, najprz�d
z dala, a nareszcie z bliska, potem ukazywa�o si� widmo w postaci starca wychud�ego i
n�dz� wycie�czonego, z d�ug� opuszczon� brod�, naje�onym w�osem. Kajdany na nogach,
�a�cuchy na r�kach d�wiga�o i nimi wstrz�sa�o. Z tego powodu mieszka�cy smutne i okropne
noce w strachu bezsennie przep�dzali, z bezsenno�ci choroba i coraz bardziej wzmagaj�cej
si� trwogi �mier� nareszcie nasta�a. (...) Dlatego dom ten opuszczony, na samotno�� skazany i
ca�kiem owemu straszyd�u zostawiony zosta�. Przybijano jednak�e na nim uwiadomienia,
a�eby go kto, tak wielkiej niedogodno�ci nie�wiadom, albo kupi�, albo chcia� naj��.
Wtem przybywa do Aten filozof Atenodor, czyta uwiadomienie i dowiedziawszy si� o cenie,
i poniewa� mu tanio�� podejrzan� by�a, �ci�lej badaj�c o wszystkim si� dowiaduje i pomimo,
owszem, nawet dla tego samego w�a�nie go najmuje. Gdy zmierzcha� zacz�o, ka�e
sobie w przedniej cz�ci domu pos�a� i poda� tabliczki, rylec i �wiat�o, wszystkich ludzi
swoich wewn�trz domu posy�a, sam za� umys� sw�j, oczy i r�k� pilnym zatrudnia pisaniem,
a�eby my�l nieczynna widm�w, o kt�rych s�ysza�, i pr�nych sobie nie tworzy strach�w.
Z pocz�tku panowa�a cisza nocna, jak zazwyczaj wsz�dzie, potem �elaza wstrz�sanie i
ruch kajdan s�ysze� si� da�y; on oka nie podnosi, nie opuszcza rylca, lecz zbroi si� na odwag�
i ni� t�umi wra�enie na s�uch czynione. Wtedy wzmaga si� szelest, zbli�a si� i s�ysze� si� daje
teraz jakoby na progu, i tu� zaraz jakoby ju� za progiem; on spogl�da, widzi i poznaje posta�
mu opisywan�. Sta�a i kiwa�a palcem, do wzywaj�cego podobna; on za� przeciwnie, r�k� jej
znak daje, a�eby cokolwiek zaczeka�a, i zn�w si� do tabliczek bierze i rylca. Ona nad g�ow�
pisz�cego �a�cuchami brz�ka� zacz�a, podnosi tedy powt�rnie oczy i widzi j� r�wnie jak
wprz�d trwaj�c�; niezw�ocznie wi�c bierze �wiat�o i post�puje za ni�. Wolnym sz�a krokiem,
jakby kajdanami obarczona, skr�ciwszy na dziedziniec mieszkania i nagle za nim znikn�wszy,
towarzysza opu�ci�a; ten�e sam zostawiony b�d�c, traw� i li�cie zrywa i na tym�e miejscu
na znak k�adzie. Na drugi dzie� udaje si� do rz�du, radzi, aby miejsce to odkopa� kaza�.
Znaleziono w nim w �a�cuchy okute i skr�powane ko�ci, kt�re gdy wiek i ziemia w zgnilizn�
12
cia�o obr�ci�y, nagie i spr�chnia�e w okowach by�y pozosta�y. Zabrano je i kosztem rz�du
pochowano, a dom na potem wolny by� od ducha, kt�remu nale�ny pogrzeb wyprawiono�9.
Wsp�czesn� opowie�� o odwiedzinach �ducha pokutuj�cego� s�ysza�em w dzieci�stwie z
ust dobrego znajomego moich rodzic�w � dyrektora du�ych zak�ad�w m�ynarskich w B.
Pewnego wieczoru pracowa� on samotnie w biurze zak�ad�w, kt�rych kierownictwo niedawno
obj��, gdy us�ysza� pukanie i do pokoju wesz�a m�oda, czarno ubrana kobieta. Zapyta�a o
pracownika o nie znanym dyrektorowi nazwisku, a us�yszawszy, �e nikt taki nie pracuje w
tym zak�adzie, popatrzy�a na dyrektora przejmuj�co i wysz�a bez s�owa. Dyrektor wybieg� za
ni�, aby dowiedzie� si� czego� bli�szego o poszukiwanym, ale ani na schodach, ani te� na
dziedzi�cu kobiety nie spotka�, brama za� zak�ad�w by�a zamkni�ta. Dozorca twierdzi�, �e
nikogo nie wpuszcza� ani nie wypuszcza�. Okaza�o si� jednak, �e zna� przed laty pracownika
o tym nazwisku. Zgin�� on w wypadku w tym zak�adzie, a jego narzeczona, z kt�r� mia� za
par� dni wzi�� �lub, pope�ni�a samob�jstwo.
Duchy wyst�puj�ce w pe�nej gali, dostrzegane wzrokiem przez zwyk�ych �miertelnik�w i
przekazuj�ce im konkretne polecenia, nale�� do rzadko�ci. Najcz�ciej s� to milcz�ce zjawy,
przypominaj�ce zwyk�ych ludzi, czasem mgliste widziad�a lub istoty niewidzialne, manifestuj�ce
sw� obecno�� w miejscach nawiedzonych tylko d�wi�kowo, odg�osami charakterystycznymi
dla okre�lonej czynno�ci. M�j kolega redakcyjny, Jan Fabiszewski, opowiada� mi
o swych niezbyt przyjemnych wra�eniach s�uchowych, gdy zamieszkiwa� wraz z �on� w takim
�nawiedzonym� domu. Od czasu do czasu, w nocy, o tej samej godzinie, rozlega�y si� w
ich mieszkaniu kroki, kt�rym towarzyszy�o skrzypienie parkietu, prowadz�ce z przedpokoju,
poprzez dwa amfiladowo usytuowane pokoje i korytarz � do �azienki. Ani w ciemno�ciach,
ani te� przy zapalonym �wietle �adnego widma nikt z domownik�w nie dostrzega�. Wed�ug
relacji starszych mieszka�c�w domu � w �azience zmar� podobno poprzedni w�a�ciciel
mieszkania.
Histori�, brzmi�c� jak angielska story z dreszczykiem, spisa� i przekaza� mi p. Zenon Tycho�ski,
zapewniaj�c, i� jest to relacja z jego rzeczywistej przygody z okresu ostatniej wojny.
W 1943 r., gdy s�u�y� w Anglii w polskim lotnictwie, Tycho�ski, w czasie podr�y s�u�bowej,
zosta� zakwaterowany na jedn� noc w Gainsborough w nieczynnym internacie, znajduj�cym
si� pod opiek� dw�ch staruszek. Przed udaniem si� na spoczynek do wyznaczonego pokoju
staruszki zapyta�y go, czy lubi muzyk� fortepianow�, gdy� b�dzie j� s�ysza�. Tycho�ski,
zm�czony, po�o�y� si� zaraz spa� i oto w chwili zasypiania poczu�, �e schyla si� nad nim kobieca
posta� i us�ysza� tu� przy swojej twarzy szept:
� I'll play for you. � I po chwili gdzie� z dala, jakby z drugiego czy trzeciego pokoju,
d�wi�ki fortepianu, uk�adaj�ce si� w melodi� ko�ysanki.
�Muzyka ta nie trwa�a jednak ca�� noc � pisze Tycho�ski w swej relacji. � Pami�tam, �e w
pewnym momencie urwa�a si�. Ws�uchiwa�em si� dalej, lecz, niestety, ju� nic nie s�ysza�em.
Dopiero nad ranem zn�w odezwa� si� fortepian, jednak na kr�tko.
Gdy obudzi�em si�, by�a godzina �sma. Zbieg�em na d�, aby zd��y� na pierwszy autobus
odchodz�cy na lotnisko. Gdy wst�pi�em do obu starszych pa�, stwierdzi�em, �e ju� nie spa�y.
Obie krz�ta�y si� po kuchni i na m�j widok pierwsza z pa� spyta�a:
� Jak si� panu spa�o?
� Cudownie � odpowiedzia�em. � Tak pi�knej nocy nigdy przedtem nie mia�em w swoim
�yciu.
Patrzy�a na mnie z niedowierzaniem.
Opowiedzia�em jej, �e jaka� dobra pani gra�a dla mnie na fortepianie ko�ysank�.
9 K. Pliniusz Cecyliusz Sekunda (m�odszy): Listy. Wydanie Edwarda hr. Raczy�skiego,
1837, t. II, s. 269.
13
I zn�w wyraz l�ku pojawi� si� na jej twarzy. Zapewni�a mnie, �e opr�cz niej i jej towarzyszki
� w ca�ym domu nie ma �ywej duszy. Nast�pnie o�wiadczy�a mi, �e w tym domu
straszy. W�a�nie s�yszy si� gr� na fortepianie i poruszanie si� jakiej� postaci kobiecej�.
Z relacji uczestnik�w �spotka� z duchami� zdaje si� wynika�, �e pojawienie si� zjaw i
�strach�w� d�wi�kowych nast�puje nieoczekiwanie, w spos�b jakby spontaniczny, a nie zaplanowany
czy wymuszony. Znamy co prawda z ksi�g �wi�tych, notatek dziejopis�w i powtarzanych
z pokolenia na pokolenie opowie�ci opisy wymuszonego dzia�aniami magicznymi
pojawiania si� widm, czyli tzw. wywo�ywanie duch�w, ale sk�onni jeste�my uwa�a� je za
legendy. Przyk�adem mo�e tu by� cho�by biblijny opis przywo�ania ducha Samuela na �yczenie
Saula10 czy opowie�� o ukazaniu przez Twardowskiego ducha Barbary Radziwi���wny na
pro�b� Zygmunta Augusta11. Istniej� te� nowsze, udokumentowane opisy zamierzonego z
g�ry �zmaterializowania si� mieszka�c�w za�wiat�w w czasie seans�w spirytystycznych i
specjalnych �wicze� lam�w tybeta�skich, czym zajmiemy si� oddzielnie. Tu ogranicz� si� do
jeszcze jednej, do�� nietypowej historii, znanej mi z relacji trojga wsp�uczestnik�w dziwnych
zdarze�, sprowokowanych zachowaniem si� m�odych ludzi.
By�o to w pocz�tkach lat dwudziestych. Maria S. przyby�a wraz ze sw� matk� i narzeczonym
w odwiedziny do swego brata J�zefa S. b�d�cego nauczycielem we wsi Lgota Wielka,
po�o�onej w pobli�u szosy ��cz�cej Wolbrom z Miechowem. Szko�a i mieszkanie nauczyciela
mie�ci�y si� w starym dworku nale��cym podobno niegdy� do margrabi�w Wielkopolskich12,
a w tym czasie b�d�cym w�asno�ci� bogatego gospodarza Mateusza S�omskiego. W okresie
wakacji w szkole przeprowadzany by� remont; stosy �awek i ram okiennych znajdowa�y si� w
du�ej sali szkolnej. Do sali tej przylega� pok�j, w kt�rym nocowa�a Maria S. z matk�.
Kt�rego� dnia po obiedzie Maria S. z narzeczonym, bratem, jego �on� i matk� wybrali si�
na tamtejszy cmentarz, po�o�ony mi�dzy Lgot� Wielk� a wsi� ko�cieln� Szreniaw�, gdzie
pochowany by�, zmar�y w Lgocie, kolega J�zefa S. Na cmentarzu znajdowa� si� r�wnie� na
p� rozwalony, otwarty grobowiec dawnych w�a�cicieli tamtejszych w�o�ci. J�zef S. wszed�
do grobowca, chc�c odczyta� napis na blaszanej tablicy nad trumn�. Napis nie by� czytelny.
J�zef S. podni�s� na chwil� wieko trumny i oczom zebranych ukaza� si� nieboszczyk � dobrze
zachowana posta� m�czyzny w ciemnym ubraniu. W przekazanej mi pisemnej relacji J�zef
S. stwierdza, �e po wyj�ciu z grobowca zauwa�y� kamienn� tablic� z napisem, �e spoczywa tu
margrabia Wielopolski, zmar�y w 1872 r. Oczywi�cie nie m�g� to by� naczelnik rz�du cywilnego
Kr�lestwa Polskiego i inicjator branki, kt�ry zmar� w Dre�nie w 1877 roku. Niemniej
jednak zapocz�tkowana ju� na cmentarzu rozmowa o roli Aleksandra Wielopolskiego w tragicznych
dziejach powstania styczniowego przeci�gn�a si� do wieczora.
�Dopiero przy kolacji zapanowa� nastr�j pogodniejszy � pisze w swej relacji Maria S. �
Posypa�y si� �arty i anegdoty na temat �ycia pozagrobowego, duch�w i tym podobnych niezwyk�ych
zjawisk. (...)
Mimo p�nej pory nie mog�y�my zasn��.
� A mo�e to my w�a�nie zajmujemy teraz sypialni� owych margrabi�w? � zapyta�a bratowa,
gdy uk�ada�y�my si� do snu.
� Podobno by�a w s�siedniej sali, za tymi drzwiami � powiedzia�a moja matka.
� Mo�e si� jeszcze pl�cze gdzie� po tych pokojach duch margrabiego?
10 Biblia. I Ksi�ga Samuela, 28,7�20.
11 R. Bugaj: Nauki tajemne w Polsce w dobie Odrodzenia. Ossolineum, Wroc�aw 1976, s.
173�192.
12 Wg informacji prof. A. Wielopolskiego Lgota Wielka nie by�a ani siedzib�, ani w�asno�ci�
Wielopolskich. Grobowce tej rodziny znajduj� si� w M�odzawach i Chrobrzu (pow. Pi�cz�w).
Margrabia Aleksander Wielopolski zosta� pochowany w Dre�nie, a serce jego, przewiezione
do kraju � w grobowcu w M�odzawach.
14
� Nie wywo�uj wilka z lasu... Lepiej pom�dlcie si� za nieboszczyka. Zga�cie lamp� i spa�.
Ja jednak nie chcia�am rezygnowa�. Wyskoczy�am z ��ka, podbieg�am do drzwi prowadz�cych
do sali szkolnej i przez dziurk� od klucza zawo�a�am:
� Panie Wielopolski! Niech si� pan odezwie!
W tej samej chwili za drzwiami rozleg� si� og�uszaj�cy huk i trzask, jakby stoczy� si� na
pod�og� ca�y stos �awek. Uczu�am dziwny ucisk w okolicach serca. Widzia�am przecie�, jak
brat osobi�cie zamyka� drzwi wej�ciowe.
Siedzia�y�my chwil� na ��kach, spogl�daj�c ku drzwiom, a mama powiedzia�a uroczy�cie:
� Ano, margrabia ci odpowiedzia�.
Zapanowa�o milczenie. Mama zgasi�a lamp�. Le�a�am wpatrzona w okno i nas�uchiwa�am.
Nagle w jasnej po�wiacie ksi�yca ujrza�am wyra�nie, jak do mojego ��ka skrada si� jaka�
posta�. Le��ca obok mnie bratowa spa�a. Pomy�la�am wi�c, �e to z pewno�ci� moja matka
okry�a si� prze�cierad�em i chce nas nastraszy�.
Posta� zbli�a�a si� wolno, krok za krokiem, i gdy podesz�a bli�ej, zauwa�y�am, �e twarz
ma zakryt� bia�ym p��tnem, podtrzymywanym obiema r�kami pod brod�. Roz�mieszy�o mnie
to i postanowi�am odp�aci� mamie pi�knym za nadobne: gdy podejdzie bli�ej, chwyc� j� niespodziewanie
obiema r�kami za nogi.
Czeka�am d�ug� chwil� z r�kami przygotowanymi do niespodziewanego chwytu, gdy oto
w drugim ko�cu pokoju rozleg� si� g�os mamy, le��cej w swym ��ku:
- Marysiu! Co ty si� tu jeszcze szwendasz? Mnie nie wystraszysz. Marsz do ��ka!
Pot wyst�pi� mi na czo�o. Spojrza�am w kierunku ��ka mamy, potem w kierunku okna.
Widmo znikn�o.
- Mamusia by�a tu przy mnie? Przed chwil�? � zapyta�am niezbyt pewnie.
- Ja? Dziewczyno, nie blaguj! � zdenerwowa�a si� mama. � To ja ciebie tutaj widzia�am.
Skrada�a� si� do mnie przed chwil�...
Do dzi� nie wiem, jak wyt�umaczy� to zdarzenie�.
Musz� doda�, �e znam t� niezwyk�� histori� r�wnie� z ustnej relacji matki Marii S.
Opowie�ci podobnych jak tu przytoczone jest bardzo wiele. Niemal w ka�dej rodzinie
mo�na us�ysze� o kim� (a nawet spotka� go osobi�cie), kto widzia� �ducha� lub by� �wiadkiem
�sygna��w z za�wiat�w�. Panuje te� do�� powszechne przekonanie, �e zdolno�ci� dostrzegania
takich zjawisk obdarzone s� r�wnie� zwierz�ta, a zw�aszcza psy i koty, i to w stopniu
wi�kszym ni� ludzie.
Rzadsze s� przypadki manifestowania si� �duch�w� zwierz�t. Tego rodzaju opowie�ci
cz�ciej zreszt� mo�na spotka� w�r�d ludno�ci Afryki, Ameryki Po�udniowej czy Malaj�w
ni� Europy i Ameryki P�nocnej. Zjawy takie widywano np. na cmentarzach s�oni lub w
miejscach, gdzie zwierz�ta, zw�aszcza odznaczaj�ce si� inteligencj�, zgin�y w spos�b gwa�towny13.
Wydawa� by si� mog�o, �e co jak co, ale te miejsca, w kt�rych spoczywaj� mnogie doczesne
szcz�tki ludzkie, a wi�c cmentarze, powinny by� stale �zamieszkane� przez duchy. Tymczasem
nawet w legendach i klechdach ludowych duchy strasz� znacznie rzadziej na cmentarzach
ni� w starych zamkach i domach. Podj�te przeze mnie pr�by znalezienia jakich� udokumentowanych
relacji na temat takich cmentarnych spotka� z widmami zmar�ych nie przynios�y,
jak dot�d, wynik�w. R�wnie� kilkakrotne moje nocne wycieczki na cmentarz nie
spe�ni�y pok�adanych nadziei. Czy�by duchy przywi�zane by�y raczej do miejsc, w kt�rych
�y�y, ni� do miejsca wiecznego spoczynku? A mo�e w og�le niech�tnie odnosz� si� one do
sceptycznie nastawionych eksperymentator�w? Gdy zwiedzaj�c s�ynn� podziemn� nekropoli�
13 T. Felsztyn: Poza czasem i przestrzeni�. Biblioteka Polska, Londyn 1960, s. 136-137.
15
pod ko�cio�em kapucyn�w w Palermo14 pr�bowa�em robi� zdj�cia samotnie, po wyj�ciu grupy
turyst�w � zaci�� mi si� aparat fotograficzny...
W wydanej w 1920 roku ksi��ce Les phenomenes de hantise w�oski historyk okultyzmu i
badacz spirytysta, Ernest Bozzano, zebra� i przeanalizowa� 532 przypadki pojawienia si� strach�w,
potwierdzone zeznaniami �wiadk�w, w tym 39 relacjami dzieci i 52 zachowaniem si�
zwierz�t. W 374 przypadkach ukazywa�y si� widma, w pozosta�ych 158 by�y to ha�asy, krzyki,
wstrz�sy, ruch kamieni i innych przedmiot�w. W 180 miejscach nawiedzanych stwierdzono,
na podstawie dokument�w i zezna�, �e pojawienie si� widm poprzedzi�y wypadki tragiczne,
zako�czone �mierci�, w 71 � �mier� naturalna lub samob�jcza. W 26 przypadkach
widziano widma os�b zmar�ych poza miejscem nawiedzanym, lecz mieszkaj�cych d�u�szy
czas w tych domach. W 97 przypadkach nie uda�o si� uzyska� �adnego konkretnego materia�u
dokumentalnego, niemniej w 27 z tych miejsc poszukiwania, doprowadzi�y do odnalezienia
szcz�tk�w cia� ludzkich zakopanych lub zamurowanych. �wiadkowie pojawienia si� widm w
76 przypadkach rozpoznali w nich znane im osoby zmar�e, w 41 � uda�o si� je zidentyfikowa�
na podstawie portret�w, stroju lub zachowania si� zjaw. Zaobserwowane w 9 przypadkach
widma zwierz�t by�y tak�e dostrze�one przez zwierz�ta15.
Za realno�ci� odwiedzin z za�wiat�w przemawiaj�, zdaniem spirytyst�w, r�wnie� jako
materialny dow�d, fotograficzne zdj�cia duch�w. Na kilka miesi�cy przed �mierci� profesor
Stefan Manczarski (1899-1979) pokazywa� mi nades�ane mu tego rodzaju fotografie, wykonane
w 1978 roku na jednym z podwarszawskich cmentarzy. W�r�d pomnik�w nagrobnych,
nad �wie�o usypan� mogi�� unosi�a si� szarawa, na wp� przezroczysta mgie�ka, mog�ca od
biedy przypomina� kszta�tem posta� ludzk�. Profesor � jak zawsze szukaj�cy przyrodniczego
wyja�nienia zjawisk i zak�adaj�cy teoretycznie, �e nie zachodzi tu �wiadome oszustwo � pr�bowa�
tworzy� r�ne alternatywne hipotezy i zamierza� podj�� badania fenomenu, je�li tylko
zdrowie mu na to pozwoli. Niestety, poza rozmowami z autorem zdj��, bada� takich nie zdo�a�
rozpocz��, po jego �mierci za� ani tych fotografii, ani adresu autora nie uda�o si� odnale��.
Musz� tu nadmieni�, �e zdj�cia �duch�w� nie nale�� wcale do rzadko�ci w dziejach parapsychologii.
S� to, co prawda, g��wnie zdj�cia fotograficzne zjaw na seansach ze s�ynnymi
mediami materializacyjnymi i rzadko nosz� cechy konkretnych znanych os�b. Nie brak jednak
r�wnie� fotografii widm cmentarnych, a zw�aszcza zmar�ych �odwiedzaj�cych� swych
krewnych. Te ostatnie zas�uguj� na szczeg�ln� uwag� i nieufno��, gdy� chodzi tu z regu�y o
zjawy niewidoczne go�ym okiem i pojawiaj�ce si� tylko na kliszach fotograficznych.
Technika wykonywania takich �spirytystycznych zdj�� jest bardzo prosta: zwyk�ym aparatem
amatorskim lub profesjonalnym fotografuje si� osoby lub miejsca, kt�re mog� by� nawiedzane
przez duchy. Po wywo�aniu negatywu, w niekt�rych, do�� rzadkich przypadkach
mo�na by�o dostrzec na zdj�ciach, pr�cz rzeczywistych obiekt�w, mgliste obrazy postaci lub
twarzy ludzkich, niekiedy uderzaj�co podobnych do zmar�ych krewnych lub przyjaci�
uczestnik�w eksperymentu. Jasne o�wietlenie czy ca�kowita ciemno�� nie stanowi�y przeszkody
w fotografowaniu �duch�w�, za to bardzo wa�nym czynnikiem warunkuj�cym ich
�ukazanie si� by� udzia� w eksperymencie osoby o uzdolnieniach medialnych.
Pierwsze tego rodzaju zdj�cia pojawi�y si� ju� w pocz�tkach lat sze��dziesi�tych ubieg�ego
stulecia, budz�c zachwyt w�r�d spirytyst�w. Ich producentem, i to na szerok� skal�, w celach
handlowych, by� bosto�ski grawer William Mummler. W Europie wielk� s�aw� w spirytystycznych
ko�ach zdoby� paryski fotograf Jean Bugnet, zanim w 1875 roku odkryto jego
oszuka�cze metody produkowania spirytystycznych fotografii. Do tworzenia wizerunk�w
widm s�u�y�y mu g�owy wyci�te z fotografii oraz manekin strojony w mu�lin i koronki.
14 W kryptach katakumb ko�cio�a kapucyn�w w Palermo (Sycylia) przechowywane s� bez
trumien tysi�ce zw�ok, zmumifikowanych przez wysuszenie w specjalnych piecach.
15 L. Szczepa�ski: Spirytyzm wsp�czesny. Natura i Kultura, Krak�w 1937, s. 99.
16
Na szczeg�lnie podatny grunt natrafi�a fotografia spirytystyczna w Anglii. Do najs�ynniejszych
medi�w fotograficznych nale�a� cie�la z Crewe, William Hope (1863-1933), ciesz�cy
si� szczeg�lnym uznaniem Arthura Conan Doyle�a (1859-1930). Tw�rca trze�wego racjonalisty
Sherlocka Holmesa by� zapalonym badaczem i przyw�dc� organizacji spirytystycznej.
Niestety, w przeciwie�stwie do genialnego detektywa, Conan Doyle nie grzeszy� krytycyzmem
i dociekliwo�ci�, przynajmniej je�li idzie o zagadk� fotografii duch�w. Nie tylko by�
g��boko przekonany o mo�liwo�ci
Artur Conan Doyle i �duch� pisarza na zdj�ciu jego syna.
manifestowania si� w ten spos�b ludzi zmar�ych, ale nie chcia� przyj�� do wiadomo�ci fizykalnych
dowod�w oszustwa.
Podczas Mi�dzynarodowego Kongresu Spirytystycznego w Pary�u, w 1928 roku Conan
Doyle przedstawi� fotografi�, na kt�rej obok pisarza widoczna by�a g�owa poleg�ego we Flandrii
w 1915 r. syna angielskiego fizyka Oliviera Lodge�a � zajmuj�cego si� r�wnie� zagadnieniami
�ycia po�miertnego. Rol� medium odegra� Hope. Zdj�cie wywar�o wielkie wra�enie
na zgromadzonych, kt�rzy potraktowali je jako dow�d kontakt�w ze �wiatem pozagrobowym.
Znany parapsycholog dr E. Osty, �wczesny dyrektor Instytutu Metapsychicznego w
Pary�u, nie by� jednak sk�onny do wyci�gania pochopnych wniosk�w. Da� fotografi� do zbadania
i oto du�e powi�kszenie ukaza�o rastrow� struktur� wizerunku ducha, wskazuj�c�, �e
twarz syna prof. Lodge'a zosta�a wyci�ta z jakiego� czasopisma i sfotografowana na kliszy
u�ytej do eksperymentu, prawdopodobnie przed zrobieniem zdj�cia Conan Doyle�owi. Gdy
s�ynny pisarz, wbrew przekonywaj�cemu dowodowi oszustwa, upiera� si�, �e zdj�cie zjawy
jest autentyczne, Osty zwr�ci� si� do niego z pro�b�
Frances Griffith z elfami na zdj�ciu z Cottingley.
17
o dokonanie podobnego eksperymentu z jego udzia�em. Conan Doyle odrzuci� t� propozycj�
twierdz�c, �e Hope jest zbyt przem�czony do�wiadczeniami16.
Ju� zreszt� cztery lata wcze�niej jeszcze wi�ksz� kompromitacj� zako�czy�a si� publikacja
fotografii duch�w nad Grobem Nieznanego �o�nierza, wykonanej podczas uroczysto�ci ku
czci poleg�ych. Widoczne na zdj�ciu mgliste twarze rzekomych duch�w okaza�y si� twarzami
brytyjskich sportowc�w, ciesz�cych si� jeszcze w�wczas dobrym zdrowiem. O �atwowierno�ci
Conan Doyle�a �wiadczy zreszt� r�wnie� jego zaanga�owanie si� w spraw� �fotografii z
Cottingley�. A chodzi�o tu ni mniej, ni wi�cej tylko o zdj�cia... elf�w, zwanych czarodziejkami
lub wr�kami, zrobione w 1917 r. przez dwie dziewczynki � szesnastoletni� Elsie Wright
i dziesi�cioletni� Frances Griffiths, w lesie Cottingley w hrabstwie Yorkshire. Co prawda
niekt�re z elf�w bardzo przypomina�y postacie z reklam producent�w �wiec, ale Doyle potraktowa�
�odkrycie� tak serio, �e opublikowa� nawet na ten temat ksi��k�. Tymczasem, gdy
w 1920 r. pr�bowano sprawdzi� �fenomen�, wyposa�aj�c dziewcz�ta w kamer� filmow� i
aparat do zdj�� stereoskopowych � elfy znikn�y i ju� wi�cej si� nie pojawi�y17.
Fotografie duch�w nale�� do najbardziej w�tpliwych �dowod�w� �ycia pozagrobowego i
nawet przez wielu zagorza�ych spirytyst�w przyjmowane s� z nieufno�ci�, ale dotyczy to nie
samej mo�liwo�ci sfotografowania widm, lecz raczej konkretnych przypadk�w, jak�e cz�sto
ju� na pierwszy rzut oka nosz�cych cechy prymitywnych, oszuka�czych sztuczek. Przez
sceptyk�w � przeciwnik�w spirytyzmu � zdj�cia takie traktowane s� jako niew�tpliwy dow�d
mistyfikacji i szalbierstwa, zmierzaj�cego do udowodnienia za wszelk� cen� istnienia czego�,
czego nie ma.
Sprawa owych nieszcz�snych zdj�� to zreszt� zupe�nie drugorz�dny problem w sporze o
�ycie pozagrobowe i kontakty z duchami zmar�ych. Podstawowym przedmiotem sporu jest
bowiem sama mo�liwo�� oddzielenia psychiki, a zw�aszcza osobowo�ci �wiadomej swego
istnienia, od organizmu biologicznego i jej samodzielnej egzystencji oraz ewentualne konsekwencje
takiego oddzielenia � istnienie obok materialnego �wiata, dost�pnego naszym zmys�om,
�wiata duchowego, niematerialnego lub zbudowanego z materii niedost�pnej zmys�om,
w jakie wyposa�ony jest organizm biologiczny.
Co o tym s�dz�:
Teologowie:
Ko�ci� katolicki uczy, �e dusza jest niematerialn� cz�ci� ludzkiej osoby, �r�d�em jej
�wiadomo�ci, rozumu i wolnej woli. Ze swej natury skierowana jest ona ku cia�u. Jest niez�o�ona
i nie�miertelna. Po od��czeniu od cia�a z chwil� �mierci nie ginie, ale nie ma ju� pe�nej
doskona�o�ci (bez cia�a jest substancj� niekompletn�)18, kt�r� odzyska dopiero po ponownym
po��czeniu si� z cia�em i zmartwychwstaniu na S�dzie Ostatecznym. Po �mierci zachowuje
ona sw� osobowo�� i jest zdolna zar�wno do szcz�cia wiecznego, jak pokuty za swoje winy.
Teologi� katolick� cechuje wysoki sceptycyzm co do samej mo�liwo�ci kontaktu duszy cz�owieka
zmar�ego ze �wiatem �ywych, podawane za� fakty zjawiania si� duch�w teologowie
najch�tniej wyja�niaj� przyczynami naturalnymi, dopuszczaj�c jednak, i� mog� sta� za tym,
w rzadkich przypadkach, dzia�ania duch�w nieczystych19. Przeciwdzia�aniu manifestowania
si� z�ych duch�w poprzez zjawy zmar�ych mo�e s�u�y� modlitwa, w trudniejszych przypadkach
za� � rytua� egzorcyzm�w.
16 Ibidem, s. 88-91.
17 L.S. de Camp i C.C. de Camp: Duchy, gwiazdy i czary. PWN, Warszawa 1970, s. 302-
305.
18 M. Kowalewski: Ma�y s�ownik teologiczny. Ksi�garnia �w. Wojciecha, Pozna� 1960, s.
103, 104. Encyklopedia katolicka. Tow. Naukowe KUL, Lublin 1985, t. IV, s. 237, 378, 384.
19 L. Szczepa�ski: op. cit., s. 37.
18
Podobne stanowisko w sprawie mo�liwo�ci pojawienia si� duch�w zajmuj� ko�cio�y protestanckie
i chrze�cija�skie wsp�lnoty religijne. Opieraj� si� one na s�owach Pisma �wi�tego,
z kt�rych wynika, �e �umarli nic nie wiedz�, ich my�li zgin�y, nie maj� �adnego udzia�u w
czymkolwiek, co dzieje si� pod s�o�cem, nie znane im s� ani rado�ci, ani smutki tych, kt�rzy
byli dla nich najdro�szymi na ziemi�20. Bardziej rygorystyczne stanowisko zajmuj� �wiadkowie
Jehowy, odrzucaj�cy nie�miertelno�� duszy i kategorycznie przypisuj�cy wszelkie formy
manifestowania si� duch�w diabelskiej mistyfikacji.
Z kolei, wed�ug starych wierze� chi�skich, duchy zmar�ych uto�samiane s� z demonami.
Jeden z najstarszych s�ownik�w chi�skich t�umaczy znak okre�laj�cy demona lub upiora jako
�ten, kt�ry powraca�, czyli duch cz�owieka zmar�ego, ukazuj�cy si� �ywym21.
W hinduizmie istniej� dwa poj�cia b�d�ce w pewnym stopniu odpowiednikiem naszego
pojmowania duszy. Jedno z nich to atman, rozumiany jako Absolut, jak i cz�stka Absolutu w
duszy indywidualnej, wed�ug niekt�rych kierunk�w hinduizmu to�sama z Absolutem. Tak
pojmowany atman znajduje si� poza wszelkimi uwarunkowaniami. Nieco odmiennym poj�ciem
duszy jest dziwa � cz�stka Absolutu otoczona cia�em subtelnym, podlegaj�cym prawu
karmana. Prawo to g�osi �e skutki dobrych albo z�ych my�li, s��w i uczynk�w cz�owieka wyznaczaj�
jego los w nast�pnej i dalszych reinkarnacjach. Ewolucja ludzkiej ja�ni dokonuje si�
poprzez stopniowe wywik�ywanie si� z karmicznego prawa przyczyn i skutk�w w szeregu
kolejnych wciele�, a� do momentu wyzwolenia (nirwany). Dwa kolejne �ywoty stanowi�
tylko kr�tkie odcinki egzystencji duszy, poprzedzielane przerwami, w kt�rych przetwarza ona
swe do�wiadczenia i wybiera kierunek nast�pnego wcielenia. Dusza, b�d�ca cz�stk� Absolutu,
otoczona bardzo subtelnym cia�em psychicznym, zawieraj�cym umys� i charakter (pierwowz�r
cia�a astralnego okultyst�w), nie rozpada si� po �mierci cia�a fizycznego. Jest ona
jednak niewidzialna i je�li czasem w miejscu �mierci cz�owieka lub pogrzebania jego cia�a
fizycznego pojawiaj� si� zjawy � s� to kamarupy, czyli osobowo�ci wydzielone z tego cia�a
wraz z jego nietrwa�� fizyczn� otoczk�, b�d�c� siedliskiem si� witalnych.
Inaczej stawia spraw� buddyzm, odrzucaj�cy istnienie duszy jako oddzielnej duchowej
istoty wewn�trz cz�owieka. Wszystko, co istnieje, zmienia si� nieustannie. Naturalna �mier�
jest procesem kosmicznej reabsorpcji � stopniowego rozpuszczania psychofizykalnych sk�adowych
formy, czucia, postrzegania i kszta�towania woli. Ka�da istota z chwil� �mierci znajduje
si� w stanie po�rednim mi�dzy �mierci� a odrodzeniem. Istota umieraj�ca nabiera w�wczas
cudownych mocy, m.in. zdolno�ci poruszania si� w przestrzeni i widzenia z daleka przysz�ego
miejsca odrodzenia (w co wierz� r�wnie� wyznawcy hinduizmu). Po zako�cze-
Allan Kardec
20 E.G. White: Wielki b�j. Wyd. Znaki Czasu, Warszawa 1983, s. 430.
21 O. Wojtasiewicz: Religie Chin. W zbiorze: Zarys dziej�w religii. Iskry, Warszawa 1964,
s. 51.
19
Julian Ochorowicz
niu procesu kosmicznej reabsorpcji nast�puje zjawisko �przenoszenia �wiadomo�ci�, przy
czym ostatnia my�l, jak� istota ma w momencie �mierci, determinuje jej nast�pne odrodzenie22.
Tak poj�ty duch nie mo�e wi�c by� istot� o okre�lonej osobowo�ci i �wiadomo�ci, a
tym samym zjawy ukazuj�ce si� �ywym nie s� duchami os�b zmar�ych. Mog� one jednak by�
istotami powo�anymi do �ycia przez zmar�ego, czyli my�lowymi formami, mog�cymi egzystowa�
kr�cej lub d�u�ej po �mierci cz�owieka.
Spiryty�ci:
Czo�owy teoretyk spirytyzmu Allan Kardec (pseudonim francuskiego lekarza i prawnika
Hipolita Rivail, 1804-1855) pisa�: �Duch jest istno�ci� inteligentn�; jego natura wewn�trzna
jest nam nie znana; dla nas jest niematerialny, poniewa� nie przedstawia �adnej analogii z
tym, co nazywamy materi�. (...) Duchy s� istotami indywidualnymi; posiadaj� os�on� eteryczn�,
niewa�k�, nazwan� perispritem, rodzaj cia�a fluidycznego o formie ludzkiej (...). W
cz�owieku rozr�niamy: l. dusz�, czyli ducha, zasad� inteligentn�, w kt�rej mieszcz� si� my�l,
wola i poczucie moralne; 2. cia�o, os�on� materialn�, wa�k� i grub�, przez kt�r� duch wchodzi
w kontakt ze �wiatem zewn�trznym; 3. perisprit (oko�oduch) (...), kt�ry jest ��cznikiem i po�rednikiem
mi�dzy duchem a cia�em. Skoro os�ona zewn�trzna zu�yje si� i nie mo�e spe�nia�
d�u�ej swych funkcji, odpada � a duch wyzwala si� z niej jak owoc z �upiny, jednym s�owem
tak, jak si� odrzuca stare ubranie, niezdatne do u�ytku: oto, co nazywamy �mierci�. (...)
�mier� nie jest tedy niczym innym jak zniszczeniem grubej pow�oki ducha; cia�o umiera,
duch nie umiera. W ci�gu �ycia duch jest w pewnej mierze kr�powany wi�zami materii, z
kt�r� jest z��czony i kt�ra cz�sto ubezw�adnia jego zdolno�ci; �mier� wyzwala go z wi�z�w;
duch odzyskuje sw� wolno�� jak motyl, wy�aniaj�cy si� z poczwarki; ale opuszcza tylko cia�o
materialne, zachowuje za� perisprit. (...) W stanie normalnym perisprit jest niewidzialny, ale
za spraw� ducha mo�e ulec pewnym modyfikacjom, dzi�ki kt�rym mo�emy go spostrzega�
wzrokiem, a nawet dotykiem, podobnie jak to si� dzieje z par� skondensowan�; tym t�umaczy
si�, �e niekiedy zdarza si� nam spostrzega� widziad�a duch�w�23.
Okulty�ci:
Istniej� trzy �wiaty: fizyczny, astralny i duchowy. �wiat astralny (astral) jest �wiatem ��dz,
utworzonym z uczu� i pragnie�. Ka�da istota �ywa sk�ada si� z cia�a fizycznego i cia� niematerialnych
o szczeg�lnych duchowych w�a�ciwo�ciach. Liczba tych ostatnich zale�y od stopnia
rozwoju duchowego. Cz�owiek mo�e posiada� 3-6 takich cia�, zwanych tak�e cia�ami
energetycznymi.