3554

Szczegóły
Tytuł 3554
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3554 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3554 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3554 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

PIOTR BEDNARSKI LANCELOT Copyright by Piotr Bednarski WYDAWNICTWO TOWER PRESS GDA�SK 2002 2 K�DZIEL 1. 15 wrze�nia 1905 roku, oko�o godziny pi�tej po po�udniu, moja babka Tatiana Siergiejewna �opuchina omal nie przenios�a si� na tamten �wiat. Siedzia�a wtedy w parku okalaj�cym dom jej jedynej posiad�o�ci, le��cej obok chutoru Kitajgorodka w jekatierinos�awskiej guberni. Odwracaj�c przeczytan� stronic� spostrzeg�a, �e le��cy obok chart uni�s� si� na przednie �apy i wypr�y� mi�nie. Podnios�a g�ow� i zamar�a: przez p�nocn� furtk� wchodzi� do parku nie kto inny tylko sam Micha� Jurewicz Lermontow. Szed� chwiej�c si�, jakby przed chwil� dosi�g�a go �miertelna kula. Babka zamkn�a oczy i przywo�a�a na pomoc wszystkich prawos�awnych �wi�tych. Trudno dociec czy przywo�ani �wi�ci czy mistyczna si�a, kt�ra zawsze tkwi�a w jej duszy, sprawi�a, �e babka poczyta�a to zdarzenie za objawienie boskie i otworzy�a oczy jeszcze szybciej, ni� je zamkn�a. Zerwa�a si� z �awki i co si� wybieg�a naprzeciw. Podaj�c r�k� przekona�a si�, �e Lermontow nie jest zjaw�, lecz cz�owiekiem z krwi i ko�ci, kt�ry potrzebuje pomocy. Z dr��cym sercem zaprowadzi�a go do domu i roztoczy�a nad nim opiek�. Musz� w tym miejscu przypomnie�, �e babcia, przeczytawszy w siedemnastym roku �ycia Demona, stwierdzi�a autorytatywnie, �e tylko Lermontow godny jest jej uczucia. A kiedy dowiedzia�a si�, �e przebywa� w ich domu i podkochiwa� si� w ciotce, jej fobia pog��bi�a si� jeszcze bardziej. By�a �wi�cie przekonana, �e sta�by si� cz�onkiem ich rodziny, gdyby jego �ycie nie sko�czy�o si� tak szybko i tragicznie. Wszystkich kandydat�w do swojej r�ki prze�wietla�a teraz przez pryzmat Lermontowa, wi�c mo�emy si� domy�le�, jak fatalnie musia�o to si� sko�czy� dla ka�dego �mia�ka. Jej rodzice, a moi pradziadowie po k�dzieli, 3 starali si� przem�wi� jej do rozumu, wszelkimi sposobami, ale babka by�a stanowcza i nieugi�ta, pr�b� przymusowego wydania za m�� zagrozi�a samob�jstwem. Po paru latach straci�a i konkurent�w i ch�� do ma��e�skiego stanu. Poprosi�a wi�c ojca, aby za posag, jaki mia�a otrzyma�, kupi� jej zaciszny dworek w Ma�orosji, tam gdzie kiedy� mieszka�a Szczerbatowa, kobieta kt�ra r�wnie� kocha�a Micha�a Jurewicza, i kt�rej moja babka serdecznie nienawidzi�a, cho� jej ju� dawno nie by�o na �wiecie. W ten spos�b babka znalaz�a si� w Kitajgorodce, le��cej obok szlaku biegn�cego do Nikopola, a dalej na Krym, i zacz�a �y� �yciem stepowej dziedziczki. I ju� od pierwszych dni mo�na by�o z czystym sumieniem stwierdzi�, �e nie chcia�a by� powo�ana w poczet �wi�tych. Jej arystokratyczne pochodzenie, niepo�lednia uroda, wrodzony takt i elegancja sprawi�y, �e wkr�tce sta�a si� o�rodkiem zainteresowania ca�ej okolicy. Ka�dy z bliskich czy dalekich s�siad�w uwa�a� za punkt honoru sta� si� go�ciem jej domu. Ale drzwi sta�y otworem tylko dla tych, kt�rym oczu nie nad�ar�a jeszcze stepowa nuda. I spo�r�d tego grona babka dobiera�a sobie narzeczonych, kochank�w, partner�w czy... sam diabe� wie, jak ich nazwa�. Ka�dego z nich trzyma�a na dystans i nie pozwala�a na zbytni� poufa�o��, a wsp�yj�c z nimi nigdy nie zdejmowa�a sukni, za� ci, kt�rzy prosili o to, wr�cz domagali si� tego, tracili jej wzgl�dy na zawsze. Ods�ania�a tylko to, co by�o nieodzowne dla zaspokojenia ��dzy, kt�r� si� brzydzi�a, lecz kt�rej nie mog�a ani z siebie wypleni�, ani w sobie st�umi�. Bardzo cz�sto nawiedza�y j� dnie falliczne, kiedy modlitwa ani ci�ka praca, do kt�rej si� zmusza�a, nie mog�y przes�oni� tego bezwzgl�dnego organu wyzieraj�cego z ka�dej rzeczy widzialnej i niewidzialnej. Czu�a si� wtedy jak zwierz�. Aby nie zapomnie�, �e jest cz�owiekiem, zmienia�a kreacje po trzy, a nawet cztery razy dziennie. W tych dniach w salonie pojawia�o si� r�wnie� wszystko to, co mo�e pobudzi� lub zaspokoi� zmys� estetyczny � poczynaj�c od zastawy sto�owej, a ko�cz�c na obrazach starych mistrz�w. Ale zachowa� etykiet� mog�a tylko przez p�, najwy�ej godzin�, potem kiwa�a na swojego wybra�ca i niepostrze�enie wychodzi�a z salonu. Po godzinie zjawia�a si� w nowej sukni, z twarz� nie rozpromienion� lecz zgaszon�, jakby si� ba�a, �e za chwil� podobny akt mo�e si� powt�rzy�. To by� g��wny pow�d wyjazdu z Moskwy. Ba�a si� skandali, kt�re mog�y nadszarpn�� zdrowie jej rodzic�w i zaszkodzi� ich pozycji. A tu, w tej stepowej, zaporoskiej g�uszy si�a skandalu by�a tak znikoma, �e jego echo nie dociera�o nawet do gubernialnego miasta, a gdyby nawet dotar�o, 4 urwano by mu tam �eb boj�c si� wp�yw�w jej ojca. I to babka wzi�a pod uwag�. Nie mog�a przecie� liczy� na to, �e kto� potrafi zrozumie� jej irracjonaln� mi�o�� do Micha�a Jurewicza Lermontowa, cz�owieka kt�rego ko�ci od sze��dziesi�ciu paru lat trawi�a ju� ziemia. �y�a tylko jego poezja, a przecie� ona nie by�a w stanie uciszy� wzburzonej krwi zakochanej na �mier� kobiety. Babka by�a jeszcze na tyle rozs�dna, �e zdawa�a sobie spraw� z tego, i� nikogo z �yj�cych nie potrafi pokocha�, a egzystuj�c jak mniszka popadnie w ob��d, poniewa� przy�apywa�a ju� siebie na niekontrolowanych zwierzeniach mi�osnych przed jego portretem, doprowadzaj�cych j� do ekstazy. I dlatego wybra�a t� zimn� i wyrachowan� form� zaspokajania swoich cielesnych potrzeb. Babka miewa�a r�wnie� dni mistyczne, bia�e dni, poniewa� ubiera�a si� wtedy w suknie tego koloru. Jej �renice powi�ksza�y si� jak kotu w ciemno�ci, a b��kitne oczy nabiera�y soczystego blasku jesiennego nieba. Nie przyjmowa�a �adnych posi�k�w, wypija�a najwy�ej kieliszek bia�ego wina i nie reagowa�a na �adne odg�osy, jakby utraci�a s�uch. Siedzia�a bez ruchu to tu, to tam i tylko jej twarz wskazywa�a na to, �e jest jeszcze po tej stronie �ycia. S�u�ba patrzy�a na ni� ze strachem i politowaniem, a niekt�rzy czynili ukradkowo znak krzy�a, jak przy spotkaniu ze z�ym duchem. Nawet pokoj�wka, Motia, stara�a si� by� jak najdalej od niej, aby czasem nie zrobi� czego� niestosownego, czego� co mog�oby zaszkodzi� jej samej lub pani i pop�akiwa�a z bezradno�ci. Najlepiej by�oby powiedzie� od razu, �e od chwili przybycia do Kitajgorodki, a wi�c od dziesi�ciu lat z hakiem, �ycie babki mo�na odtworzy� przy pomocy kolor�w, kt�re odzwierciedla�y stan jej ducha, czy jak kto woli nastr�j. Znamy ju� dnie r�nokolorowe i bia�e. Po nich nast�powa�y czarne � dnie pokory. Gdyby w tym czasie �wi�ty Piotr obserwowa� babk�, zarezerwowa�by dla niej miejsce w raju. Motia otrzymywa�a przymusowy urlop, a wszystkie czynno�ci nale��ce do pokoj�wki wykonywa�a sama. Przebacza�a r�wnie� wszystkie winy, nawet za z�odziejstwo, co w jej mniemaniu by�o najci�szym grzechem, nie kaza�a ch�osta�, tylko przez p� godziny wciska�a do g�owy winowajcy nauki moralne, kt�re pomaga�y jak umar�emu kadzid�o, poniewa� w tym na wp� azjatyckim dworku kradli nie dla zysku, lecz z nudy i przyzwyczajenia. By� to na��g wyssany z mlekiem matki i nawet najsro�sze kary nie by�y zdolne podci�� tych korzeni. 5 Motia, kt�ra zdo�a�a ju� pozna� nawyki babki, obserwowa�a bez przerwy jej twarz. Kiedy stwierdzi�a, �e ostre rysy zaczynaj� nabiera� �agodnego wyrazu, wyci�ga�a z szafy ��t� sukni� i rozk�ada�a na fotelu w sypialni. I babka natychmiast j� spostrzega�a, oboj�tnie gdzie w tym momencie by�a, jakby odleg�o�� i �ciany domu nie stanowi�y �adnej przeszkody dla jej oczu. Zamiera�a na chwil�, a potem p�dem bieg�a do domu, aby si� przebra�, wyrzucaj�c sobie po drodze grzech zaniedbywania Micha�a Jurewicza. Na tym kolorze zamyka�o si� ko�o �yciowe babki. Lecz tym razem cykl si� nie powt�rzy�, poniewa� przez p�nocn� furtk� do parku wszed� nie kto inny tylko sam Micha� Jurewicz Lermontow. Zjawi� si� w ��tym, w dniu nale��cym do niego, wi�c dlaczego babka nie mog�a pomy�le�, �e jej mi�o�� wstrz�sn�a niebiosami i Wszechmog�cy pos�a� jeszcze raz na ziemi� cz�owieka, kt�ry by� opu�ci� ten pad� odrobin� za szybko, aby po�y� sobie przyzwoicie przy boku kobiety gotowej utoczy� dla niego w�asnej krwi. Babka nie tylko pomy�la�a tak, ale r�wnie� uwierzy�a w to, �e zosta�a wyr�niona jak nikt przez dziewi�tna�cie wiek�w i poczu�a si� tak szcz�liwa, �e jeszcze tego samego dnia zawiadomi�a depesz� rodzic�w, �e Micha� Jurewicz Lermontow zmartwychwsta� i obecnie przebywa w jej domu. Mo�ecie sobie wyobrazi� min� Siergieja Piotrowicza po przeczytaniu depeszy. Ob��kana w rodzinie przy ich pozycji i stosunkach towarzyskich � to nie mog�o pomie�ci� si� w jego g�owie. Lecz czarne litery depeszy by�y faktem tak oczywistym, �e poddawanie tre�ci spekulacjom my�lowym mija�o si� z celem. Nale�a�o jak najpr�dzej przedsi�wzi�� odpowiednie kroki. Ale jakie? Nale�y tam pojecha� � postanowi� � i na miejscu ustali�, co trzeba czyni�, aby uwolni� c�rk� od tego urojonego Micha�a Jurewicza. I zakl�� siarczy�cie przywo�uj�c �on�, aby objawi� jej t� nowin�. Ale Micha�a Jurewicza szlag nie trafi�, jak sobie �yczy� rodzic mojej babki. Co prawda przez ca�� noc majaczy�, ale nast�pnego dnia, przed po�udniem, gor�czka spad�a i nie podnios�a si� wi�cej, a na trzeci dzie� wsta� z ��ka i podszed� do okna. Jego oczy zw�zi�y si� i upodobni�y do oczu zwierz�cia, kt�re nie czuje niebezpiecze�stwa, lecz nie dowierzaj�c instynktowi, obserwuje horyzont, aby spokojnie wypocz��. Jego czujny i przenikliwy wzrok przenosi� si� z miejsca na miejsce, a� uczepi� si� przelatuj�cego babiego lata i �ledzi� je, 6 dop�ki nie znikn�o w stepowej dali. Wyszed� wtedy na ganek i usiad� w trzcinowym fotelu. Motia natychmiast poda�a mu gor�c� herbat� z konfiturami i zapyta�a, czy �yczy sobie czego� wi�cej. By� zaskoczony tym, �e wszyscy go znaj�, a pozdrawiaj�c wymieniaj� imi� ojca, jakby mieszka� tu od urodzenia lub by� cz�owiekiem, na powr�t kt�rego oczekiwano od dawna. Ten fakt ucieszy� go tak, �e poczu� natychmiastowy przyp�yw si� i poprosi� o kieliszek koniaku. Choroba Micha�a Jurewicza nie nape�ni�a babki obaw�, by�a to wed�ug niej, dolegliwo�� nie do unikni�cia. Wszak wiadomo, gdzie przebywa� przez tyle lat, wi�c teraz po zmartwychwstaniu, musi od nowa przywykn�� do ziemskich warunk�w. Ani przez my�l jej nie przesz�o, �e mo�e sta� mu si� co� z�ego, dlatego zaj�a si� sprawami nieco przyziemnymi. Kiedy majaczy� przez sen i dusi� si� �wie�ym powietrzem, zaj�ta podawaniem proszk�w i napar�w z zi�, babka nie zapomnia�a zmierzy� go, aby mie� gotow� miar� dla krawca, szewca i czapnika. I z t� miar�, zaraz po p�nocy, pogna� zaprz�g do guberni, do magazynu mody. Ku�ma nie �a�owa� koni, a Prochor, dworski krawiec � pieni�dzy, wi�c zmie�cili si� w czasie i w granicach �urnalowych wymog�w. Bielizna i odzie� zosta�y poddane drobiazgowej kontroli; obejrzane pod �wiat�o, a skrawki we�ny sprawdzone nad ogniem. Nie stwierdziwszy �adnych wad, babka poleci�a umie�ci� wszystko w pokoju przylegaj�cym do jej sypialni. Dzie� w kt�rym Micha� Jurewicz wyszed� na ganek, poprzedza�a noc doprowadzania domu do idealnego porz�dku, wi�c babka nie wsta�a o zwyk�ej porze, ale us�yszawszy jego g�os obudzi�a si� natychmiast i po pi�tnastu minutach by�a przy nim. Poda�a d�o� do uca�owania i usiad�a obok. Powiedzia�a, �e jest niezwykle rada z jego szybkiego powrotu do zdrowia oraz to, �e nazywa si� Tatiana Siergiejewna �opuchina. Nosi nazwisko, kt�re nie powinno by� mu obce. Kiedy odpowiedzia�, �e tak jest w istocie, poniewa� nie spos�b nie zna� �opuchin�w, babka poczu�a si� jak w si�dmym niebie i poleci�a Moti poda� natychmiast �niadanie. Po spo�yciu posi�ku pojechali w step, na kt�rym p�on�o du�o jesiennych ognisk. Trudno powiedzie� dok�adnie, o czym rozmawiali i co robili przez ca�ych sze�� godzin, poniewa� kurhan kozacki, pod kt�rym usiedli na rozes�anej kaszmirowej chustce, otuli� si� wkr�tce dymem z kartoflanych naci i dereniowego chrustu. Lecz nie odbiegn� daleko od prawdy, je�li powiem, �e pod b��kitn� zas�on� dymn� odby� si� do�� osobliwy dzie� po�lubny. Kto wie, czy nie tam ods�oni�a si� dusza kobiety, kt�ra zosta�a p�niej moj� matk�? Na pewno tak, poniewa� zawsze by�a niezwykle aktywna o tej porze roku i mog�o godzinami patrze� na 7 b��kitne dymy snuj�ce si� nad polami. Babka zaprzeczy�aby temu, gdyby j� o to zapytano. Nie kruszy�aby kopii o dzie� lecz o godzin�. Dla niej to wydarzenie mog�o mie� miejsce o zmierzchu, kiedy po raz pierwszy w �yciu, taka jak przysz�a na �wiat, przytuli�a si� do m�czyzny, do swego wymarzonego Micha�a Jurewicza, kt�rego zaraz po powrocie ze stepu, jak pierwsza lepsza gor�cokrwista Horpyna z chutoru, zaci�gn�a do swojej sypialni i u�o�y�a po prawicy w wielkim i mi�kkim hebanowym �o�u. Od chwili wej�cia do parku przez p�nocn� furtk� Micha� Jurewicz traktowany by� przez babk� jako prawowity m��, a wyjazd w step, cokolwiek tam si� wydarzy�o, nie by� wyst�pkiem tylko pierwsz� rado�ci� ma��e�sk�, poniewa� ich zwi�zek zapisany by� ju� w ksi�gach niebieskich. Babka wierzy�a w to �wi�cie, wi�c nie przysz�o jej na my�l, �e nale�a�oby przed popem potwierdzi� ten sakrament. Poczytywa�a sobie nie za grzech, lecz za cnot� zasypianie ka�dej nocy pod pach� Micha�a Jurewicza. Tak mocno polubi�a to swoje ciep�e ,,gniazdko�, �e nie zerwa�a si� natychmiast, kiedy Motia przez drzwi zawiadomi�a o przyje�dzie rodzic�w, lecz pole�a�a jeszcze dziesi�� minut z otwartymi oczami i dopiero wtedy potr�ci�a lekko ramieniem Micha�a Jurewicza, kt�ry nie wiedz�c jak ma si� zachowa�, udawa�, �e �pi. � Michale � szepn�a � Jurewiczu � doda�a � za chwil� poznasz moich, a wi�c i twoich rodzic�w � i poprosi�a, aby w�o�y� ubranie z ��dzkiego materia�u. Prezentacja odby�a si� w salonie. Micha� Jurewicz uda� si� tam pierwszy. Kiedy babka wprowadzi�a rodzic�w, podni�s� si� z krzes�a i uk�oni� z szacunkiem. Siergiej Piotrowicz zatrzyma� si� w po�owie drogi i zblad�; jego oczy zacz�y w�dr�wk� pomi�dzy olejnym portretem Lermontowa, wisz�cym na �cianie, a twarz� Micha�a Jurewicza. Podobie�stwo by�o tak wielkie, �e wyklucza�o pomy�k�. A wi�c c�rka nie zwariowa�a � przemkn�o mu przez my�l � ale mnie to nie ominie. Zmartwychwsta�... Straci� nagle zwyk�� pewno�� siebie, wcisn�� g�ow� w ramiona i zostawiaj�c �on� i c�rk� na pastw� losu wybieg� z salonu. Opami�ta� si� w kuchni, usiad� na sto�ku i poprosi� o szklank� w�dki, wypi� duszkiem, westchn�� ci�ko i dopiero po pi�tnastu minutach ju� dziarskim krokiem wr�ci� do salonu. U�cisn�� d�o� Micha�a Jurewicza, co nie by�o w jego zwyczaju i, jakby nic si� nie wydarzy�o, zacz�� konwersacj�. Przez ca�e �ycie interesowa� si� strategi� i taktyk� wojenn�, wi�c rozmowa zesz�a szybko na te tory. Kanonady bitewne spod Austerlitz, Borodino i Waterloo 8 zacz�y wstrz�sa� salonem. Zmieniano szyki wojsk, go�cy p�dzili z rozkazami odmiennymi od tych, kt�re by�y wydane w czasie bitwy, a polityczna mapa Europy zosta�a wkr�tce ca�kowicie przewr�cona do g�ry nogami. Pomimo �e Siergiej Piotrowicz by� w swoim �ywiole, z jego twarzy mo�na by�o wyczyta�, i� nie czuje si� pewny siebie, a jego wywody nie s� w stanie ca�kowicie zdruzgota� geniuszu Napoleona, jak to dawniej przy podobnych okazjach bywa�o, cho� Micha� Jurewicz nie stara� si� zbija� go z tropu. Wtr�ca� od czasu do czasu swoje m�dre �dwie kopiejki�, kt�re nie by�y w stanie zmieni� losu kampanii, �wiadczy�y tylko o tym, �e nie jest dyletantem w tych sprawach. Wypita przez Siergieja Piotrowicza szklanka w�dki zawiera�a w sobie odwag� na dziesi�� minut, wi�c zacz�� j� uzupe�nia� koniakiem, kt�ry znajdowa� si� pod r�k�. Po p� godzinie by� ju� lekko wstawiony i zacz�� m�wi� od rzeczy. Babka widz�c co si� �wi�ci, b�d�c jednocze�nie zaskoczona �apczywo�ci� ojca, kt�ry zwykle stroni� od trunk�w � wypija� zazwyczaj dwa, trzy kieliszki i tylko wtedy, kiedy to by�o konieczne � zaproponowa�a przedobiedni� drzemk�. Siergiej Piotrowicz nie oponowa�, przyzna�, �e rzeczywi�cie jest zm�czony podr�, da� si� zaprowadzi� do sypialni i natychmiast zapad� w kamienny sen. Po godzinie obudzi� si� z krzykiem i popatrzy� w okno, aby nie zapami�ta� tego makabrycznego snu. Widok za oknem przywr�ci� go rzeczywisto�ci, wi�c zda�o si� to psu na bud� � od razu domy�li� si�, �e to Micha� Jurewicz buszowa� w jego �nie. Canaille � szepn��, otar� pot z czo�a i krzykn��, by podano chlebowego kwasu. � Jutro wyje�d�amy � powiedzia� kategorycznie do �ony, kt�ra wesz�a z Moti� i machn�� r�k� na pokoj�wk�, aby zostawi�a ich samych. � To wszystko dzia�a mi na nerwy. Ten przekl�ty Jurewicz doprowadzi mnie do grobu. � Sergiuszku, co ci si� sta�o? Jurewicz to naprawd� m�dry, mi�y i inteligentny cz�owiek. � Mi�y, inteligentny � sapn�� ze z�o�ci�. � Wy, baby � chyba po raz pierwszy w �yciu okre�li� tym mianem kobiety ze swojej sfery � nawet w diable znajdziecie niebo. M�dry! Mi�y! B�d� �askawa poleci�, aby podali mi wina. I nie odchod�! Chc� by� z tob�. Wstyd mi si� przyzna�, ale si� boj�. B�g wie czego, ale si� boj�. Opr�niona przez Siergieja Piotrowicza butelka wina nie przynios�a genialnej my�li, przyby�o mu tylko jeszcze par� siwych w�os�w. Cud zmartwychwstania nie zosta� rozwi�zany. Z jednej strony boja�� przed Bogiem, w kt�rego istnienie nie w�tpi�, z drugiej � 9 odrzucaj�c moc nadprzyrodzon� � obawa przed �mieszno�ci� lub gro�b� rzucenia nieprawomy�lnego cienia na swoje nazwisko. Je�li cud � popi, cerkiew, pielgrzymki, je�li nie � przes�uchania, ochrana, diabe� wie co. Mo�e Sybir? Im d�u�ej my�la� o tym, tym straszniejsza wydawa�a si� tera�niejszo�� i przysz�o��. Nic tylko si� powiesi�! Zap�dzi� siebie w �lepy zau�ek i nie pozosta�o mu nic innego tylko przytuli� g�ow� do kolan siedz�cej obok �ony i zada� pytanie: co teraz poczniemy? A moja prababka siedz�c przy zrozpaczonym m�u my�la�a, jak wi�kszo�� kobiet w jej wieku o podobnych potrzebach duchowych, o Tani, kt�ra nie tak jak ona, umia�a osi�gn�� to, czego pragn�a, wi�c odpowiedzia�a, �e co si� sta�o, nie mo�e si� odsta�, a im pozosta�o tylko udzieli� b�ogos�awie�stwa rodzicielskiego. Od tych s��w Siergiej Piotrowicz sta� si� purpurowy i podni�s� gwa�townie g�ow�, lecz po chwili znowu j� opu�ci�. Nie mia� si�y walczy� dalej z wiatrakami, ale by� tak wyprowadzony z r�wnowagi, �e musia� si� na czym� wy�adowa�. Zdj�� wi�c strzelb� ze �ciany, wyszed� na dw�r i kaza� osiod�a� konia. Na ganku sprawdzi� pas z nabojami i naci�gn�� d�ugie giemzowe buty. Kiedy Ku�ma przyprowadzi� wychudzon� kabardynk�, wskoczy� w strzemiona z dziarsko�ci� d�ygita, gwizdn�� na charta i jak szalony pogalopowa� w step. Przez ca�� godzin� d�ga� ostrogami chabet�, ko�owa� i kluczy� po parowach szukaj�c zwierzyny. Nie by� nigdy zawo�anym my�liwym, szybko wystrzela� wszystkie naboje, nie czyni�c nikomu szkody i uspokojony ju� nieco, zeskoczy� z konia i usiad� pod dereniowymi chaszczami. Po chwili us�ysza� trzask suchych ga��zi, odwr�ci� g�ow� i dostrzeg� dziewczyn� w czerwonym kaftanie. U�miechn�� si�, zerwa� na r�wne nogi i skierowa� luf� zdezelowanej �tutki� w tamt� stron�. � Wy�a� � krzykn�� gro�nie. Kiedy przestraszona dziewczyna stan�a przed nim, zagryz� wargi, aby si� nie roze�mia�, od�o�y� strzelb� i uj�� w d�onie jej twarz. Spowa�nia� nagle, g��boka rysa przeci�a czo�o. W podobnych okoliczno�ciach trzyma� w d�oniach twarz dziewczyny dwadzie�cia pi�� lat temu pod Wo�ogd�. U mojego praszczura wyobra�nia zawsze g�rowa�a nad wiedz� i zdrowym rozs�dkiem, przeni�s� si� wi�c w tamte czasy, nachyli� si� i zacz�� ca�owa� usta c�rki chutorowego czabana szepcz�c sentymentalne g�upstwa. Po kr�tkiej chwili wypr�one cia�o dziewczyny rozlu�ni�o si�, oddech sta� si� g�o�niejszy i nieregularny, zarzuci�a mu r�ce na szyj� i poci�gn�a za sob� na ziemi�. 10 I Siergiej Piotrowicz prze�y� to, czego nie dozna� �wier� wieku temu z powodu tremy. Ta kr�tka chwila z tak� nieziemsk� moc� przep�yn�a przez niego, i� wydawa�o mu si�, �e przesta� istnie�, �e nigdy nie istnia�, �e to wszystko, co prze�y�, by�o z�udzeniem, odbiciem krzywego zwierciad�a i dopiero teraz ujrza� �wiat w jego czystej postaci. Kiedy wr�ci� do rzeczywisto�ci i poczu� ziemi�, na kt�rej funkcjonowa� jako wysoka osobisto�� rz�dowa, odwr�ci� si� na wznak i spod przymkni�tych powiek patrzy� na wysokie bladoniebieskie niebo, mocno przyciskaj�c do siebie ciep�e cia�o Natalki. Le�a� do�� d�ugo, a potem, trzymaj�c w jednej r�ce lejce kabardynki, w drugiej d�o� dziewczyny, nie odczuwaj�c potrzeby m�wienia, ruszy� w kierunku owczarni, gdzie w przybudowanej ciupce do p�nej jesieni mieszka�a Natalka z ojcem. I tam, gdy ju� rozpali�a ogie� w glinianej kuchni i odgrza�a barszcz, jeszcze raz, ju� w po�piechu, poniewa� od kozackiego kurhanu zbli�a�o si� powoli do zagrody owcze stado, na wybrudzonych baranicach jeszcze �ywotne lecz ju� zdegenerowane arystokratyczne nasienie, zosta�o przyj�te przez zahukan� lecz pi�kn� stepow� dziewczyn�. Do domu wr�ci� przed p�noc� cuchn�c samogonem i na pytanie �ony: gdzie si� tak d�ugo podziewa�, odpowiedzia�, �e by� w niebie. � W najprawdziwszym niebie � dorzuci� i nie �ci�gaj�c but�w run�� na sof� i po chwili zachrapa�. Przed �witem, tak jak po �niadaniu, obudzi� si� znowu z krzykiem, zn�w przy�ni� mu si� Micha� Jurewicz, kt�ry tym razem goni� za nim z brzytw� chc�c go wykastrowa�. I nie tylko jego, lecz ca�y r�d. Zapewnia� tak�e, �e nie oszcz�dzi jego zwierzchnik�w, podw�adnych i przyjaci�. Sen by� tak sugestywny, �e mimo woli sprawdzi�, czy rzeczywi�cie tak si� nie sta�o. Pomimo ciemno�ci i t�pego b�lu g�owy po wypitym samogonie Siergiej Piotrowicz opanowa� strach, opu�ci� nogi z sofy, opar� g�ow� na d�oniach i zamy�li� si�. Instynkt podszepn�� mu, �e jego sny s� alegoriami, s� snami Jakubowymi, �e Micha� Jurewicz jest szczeblem jakiej� cholernej drabiny i najrozs�dniej b�dzie usun�� mu si� z drogi. Je�li B�g tak chce � niech si� stanie, je�li diabe� � niech B�g sobie z nim radzi. On wraca � jak zapowiedzia� � do domu i obudzi� �on�, aby przygotowa�a si� do podr�y. Prababka, Szuroczka, jak j� nazywa� Siergiej Piotrowicz, nie oponowa�a, cho� nie by�a zachwycona takim nag�ym wyjazdem. Ale zachowanie m�a mocno wykracza�o poza ramy 11 dobrego tonu, nie m�wi�c ju� o serdeczno�ci rodzinnej, a wci�ni�ta w ramiona g�owa i niezdrowy blask oczu �wiadczy�y o tym, �e co� niedobrego z nim si� dzieje i d�u�szy pobyt u c�rki jest niewskazany. Szuroczka nie by�aby jednak sob�, gdyby nie zdo�a�a i przy tym ogniu upiec swojej pieczeni. Zaraz po �niadaniu, w chwili wstawania od sto�u, chwyci�a r�k� m�a i u�miechn�a si� do Micha�a Jurewicza. � Chod�cie, dzieci � powiedzia�a � udzielimy wam b�ogos�awie�stwa � i poci�gn�a Siergieja Piotrowicza do naro�nego pokoju, w kt�rym poprzedni w�a�ciciele maj�tku umie�cili ikonostas. Po wypowiedzeniu sakramentalnej formu�ki Siergiej Piotrowicz szybko z�o�y� poca�unek na czole c�rki, a nast�pnie, tak jak wczoraj Natalki, obj�� d�o�mi twarz Micha�a Jurewicza i bardzo d�ugo patrzy� w jego ciemne, b�yszcz�ce oczy. Stwierdzi�, �e to co w nim tkwi, czym od d�u�szego czasu �yje, ma niezwykle g��bokie korzenie, kt�rych ju� nic nie zdo�a podci��. To m�wi�y oczy, a �agodne, prawie dziecinne rysy twarzy szepta�y, �e nie s� w stanie sprosta� wymaganiom sokolich �renic i b�d� musia�y na jakim� tam rozstaju wzi�� rozbrat ze sob�. Siergiej Piotrowicz zrozumia� nagle, sta�o si� to jasne jak s�o�ce, ale tylko na chwil�, �e jego los i los s�awetnych i podobnych jemu �opuchin�w, b�dzie zale�ny od takich oczu i rys�w twarzy. Wierzy� w to dop�ty, dop�ki nie obj�� my�lami granic imperium rosyjskiego, a potem to wszystko wyda�o mu si� tak wielk� niedorzeczno�ci�, �e zdziwi� si�, i� co� takiego mog�o zakie�kowa� w jego g�owie. Popatrzy� wi�c na Micha�a Jurewicza, ju� nie jak na zjaw� z tamtego �wiata, czy postrzelonego g�upca, lecz jak na ma�ego urwisa, kt�remu nale�y z u�miechem zburzy� czupryn�. Uczyni� to i ju� ze spokojem, z tym dawnym i podziwianym przez wszystkich stoickim spokojem, wzi�� �on� pod r�k� i poprowadzi� do powozu, kt�ry mia� ich zawie�� na stacj� kolejow�. Na po�egnanie kiwn�� d�oni� i u�miechn�� si�. Micha� Jurewicz odwzajemni� si� tym samym, lecz jego u�miech mia� zupe�nie inne zabarwienie. A jak wiadomo, kolor na tym �wiecie odgrywa bardzo istotn� rol�, teraz i zawsze i po wieki wiek�w... 12 2. Nie sko�czy�em modlitwy, wi�c nie m�wi� amen, zamiast tego zadaj� sobie pytanie: dlaczego zawsze przychodz� na �wiat jako m�czyzna? W�sz� w tym wielki szwindel. Bo czy to nie ironia rodzi� si� zawsze z kutasem i jak przys�owiowy kutas zaczyna� wszystko od pocz�tku. Albo kto� przeze mnie naigrywa si� z natury, albo jest to proces odwrotny. Tak czy inaczej stoj� na straconej pozycji. A to moje ,,ja�, kt�rym tak si� szczyci�em i obnosi�em jak z jajkiem, co w tej chwili widz� bardzo dok�adnie i w jasnym �wietle, w osiemdziesi�ciu procentach sk�ada�o si� z tego organu. W perfidny lecz delikatny spos�b podporz�dkowa� mnie sobie tak, �e w ko�cu zosta�em b�aznem. I tak przegra�em �ycie. Czy �ycie? Nie wiem! Ja w ka�dym razie przegrywa�em. Oboj�tnie jak zaczyna�em i ko�czy�em. Pocz�tek by� zawsze jednakowy. I koniec. A to, czym je wype�nia�em, by�o zawsze ko�cem pocz�tku. U innych chyba jest podobnie. Mog� jedynie wyst�pi� ma�e niuanse czy subtelno�ci, ma�o radosne rado�ci, �lepe zapatrzenia, kt�rymi nie warto zawraca� sobie g�owy. Ale czu�em �al. Do siebie. Czu�em si� winny. Ju� na progu by�em napi�tnowany. Cz�sto my�la�em o tym, chc�c zrozumie� albo rozwa�y� z uwag� te niejasne punkty, lecz w miar� wg��biania si� w t� delikatn� materi� nast�powa�a reakcja �a�cuchowa jak przy wybuchu j�drowym, czu�em si� o�lepiony i osaczony, niezdolny do ja�niejszego b�ysku i je�li nie z pokory, to z przykro�ci bi�em si� w pier�, obiecuj�c sobie setki razy, �e ten problem rozgryz� w inny spos�b, w bardziej dogodnej chwili, nie mo�na przecie� �y� bez wyja�nienia. Ale w miar� up�ywu lat ciekawo�� s�ab�a, cho� nic si� nie zmienia�o. G�owa odmawia�a pos�usze�stwa, o�wietla�a tylko jedn� stron�, bardzo nikle, i przekazywa�a wi�kszo�� swoich obowi�zk�w oczom, kt�re, nawet dosy� bystre, niewiele dostrzega�y. Mo�na by powiedzie�, �e zgubi�y mnie oczy, kt�re r�ni�y si� od siebie nie tylko si�� wzroku, ale r�wnie� kolorem. Pos�uguj�c si� takimi oczami mo�na widzie� wszystko na opak i nie wiedzie�, �e jest si� oszukiwanym. Ale to tylko wykr�t, poniewa� nigdy nie czu�em si� oszukany, raczej porzucony. Tak, to w�a�ciwe s�owo, je�li s�owa cokolwiek potrafi� przekaza�, to porzucony, a mo�e podrzucony lub wrzucony. Taki jest m�j pocz�tek lub, jak kto woli, koniec. Dla mnie jest to ci�g dalszy, nieustanny, w tej chwili dosy� radosny, nie a� tak �eby �piewa�, ale wystarczaj�co zno�ny, poniewa� na tyle ju� umar�em, �e nie czuj� b�lu serca i jego g�upich zryw�w, na kt�re cierpia�em do niedawna. Serce to uci��liwy przyjaciel. Nie, to nie�cis�e okre�lenie, to raczej umieraj�cy w tobie 13 krewny. A przyjacielem jest ono tylko dla tego wstydliwego organu, kt�ry okrywa si� listkiem figowym. To doborowa para, znam j� znakomicie, dope�niona przez ducha przeistaczania si� w cz�owieka, kt�ry wiecznie b�dzie umiera�, rodzi� si�, zmartwychwstawa�, powraca�, tylko po to, aby by� zbawiony. To dziwne, �e i ja tego pragn�. Nie wiem przecie�, co to s�owo, raczej jego tre�� w ca�ej swojej jasno�ci znaczy. I czy w og�le zbawienie jest mo�liwe? Mo�e chwytaj�c za pi�ro, zape�niaj�c ko�lawymi literami kartki papieru, pracuj� na swoje zbawienie? Mo�e ten, o kt�rym czasem my�l�, nieraz nie�wiadomy tego, poniewa� wznosz� si� ponad my�lami, potknie si� przez przypadek o kt�r�� z metafor, zauwa�y mnie, spojrzy przychylnie lub przed�u�y wzrok � tak czy inaczej by�aby to wielka �aska. Wi�c nie zatrzymuj si�. W drog�, m�wi� do siebie, znacz biel, narzu� na ni� siod�o, dosi�d� bia�ego konia z rz�dem, nie prze�ywaj b�ogos�awionych dni w ciszy. Uwa�aj, �eby� si� nie sp�ni�, jak zwykle, po dzwonku nikogo ju� nie wpuszczaj�. D�wi�k nale�y us�ysze� przed uderzeniem serca. Nie m�wi� o swoim, lecz o sercu dzwonu. Ale to okre�lenie pasuje r�wnie� do mnie. Niech b�dzie, �e i o moim. Mia�em kiedy� serce, kt�re kocha�o najbardziej Tatian� Siergiejewn� �opuchin�, teraz ju� nie, pami�tam tylko, �e co� takiego przep�yn�o przeze mnie. My�li przypominaj� mi o tym, lecz nie jestem pewny, czy to s� moje, czy zostawione przez ni�, i zadomowione na dobre w mojej g�owie, na jej chwa��. To ca�kiem mo�liwe. Odwzajemniona ona mi�o�� pozostawia po sobie �lady. Wi�c aby dope�ni� ten �lad, musz� jej co� ofiarowa�. Ale czym mog� j� oz�oci�, co mo�e cz�owiek da� cz�owiekowi? Prawie nic, zupe�nie nic, najwy�ej spe�ni mi�osierny uczynek. Upokarzaj�ce! Prze�l� jej tylko �yczenia. Pami�tam, �e pod koniec �ycia by�o jej zawsze zimno, wi�c �ycz� jej du�o p�omieni. Niez�y pomys� z tym ogniem, sam czuj� ciep�o i dostrzegam j� w tej chwili, kiedy po raz pierwszy, zastanawiam si� czy nie ostatni, zasz�a w ci���. Co za okropno�� m�wi� o tym, nie o babci, lecz o zawi�zaniu, namacalnym pocz�tku matki. Nie mog� o tym, za wcze�nie, od�o�� to na p�niej. W zasi�gu mam Micha�a Jurewicza, kt�ry w rzeczywisto�ci nie by� zmartwychwsta�ym Lermontowem, lecz tuzinkowym rosyjskim Pietrowem, ale za to jednym z nielicznych oficer�w zbuntowanego pancernika �Potiomkin�, kt�rego marynarze nie ukatrupili. Prawdopodobnie jemu te� nie podoba�y si� robaki w barszczu. Na pewno si� ich nie tyle brzydzi�, co ba�, jak ka�dy ma�y cz�owiek. Okropny typ, jeden z licznych naprawiaczy �wiata, z tych kt�rzy wierz�, �e za 14 pomoc� pa�ki, drutu kolczastego czy pe�nych p�ek szynki zmieni� �ycie. Co za bzdura! I wyobra�cie sobie, �e nazwa�em go dziadkiem, cho� nie by�em jego wnukiem, to znaczy wnukiem na papierze, to samo by�o z ojcem. Ale ojciec to ca�kiem inna sprawa. O ojcostwie bardzo cz�sto my�la�em. Nawet w moim przypadku musz� mie� ojca, nie mo�na go nie mie�, nale�y go tylko odnale��, wierz�, �e przyjdzie taki czas, kiedy poznam prawdziw� jego twarz i prawdziwe szcz�cie nawiedzi moje karle cia�o. To moja nadzieja, jedyna, bez �adnego pokrycia, rozwiewana przez ka�dy wsch�d i zach�d s�o�ca, a szczeg�lnie przez noc, kiedy jest bardzo trudno cokolwiek widzie�, nawet tymi innymi oczyma, to znaczy dostrzec co� pokrzepiaj�cego nadziej�, bo t� przestrze�, gdzie my�li i uczucia, a nawet serce, wyk��caj� si� o swoje racje, wida�, nie powiem, �e w �wietle, ale na tyle wyra�nie, i� nie mo�na mie� z�udze�, �e jest ona zniekszta�cona. Te wg��bienia przera�aj� i usypiaj�, nie mo�na si� przez nie przesia�, by si�gn�� g��biej czy wy�ej, wi�c rzadko tam teraz zagl�dam, by nie da� si� omami� i wci�gn�� w jak�� bzdurn� afer�. Teraz ciesz� si� tylko nadziej� i czekam, a� moje oczy zaja�niej� i b�d� p�on�� jak oczy gru�lika. Wyobra�aj�c to sobie chcia�em si� u�miechn��, ale nic z tego, podobnym blaskiem, jest to niezaprzeczalny fakt, �arzy�y si� oczy dziadka. Zastanawiaj�cy szczeg�? Nie, to niemo�liwe, to nie by� blask szcz�cia, to by� najwy�ej blask serca lub my�li, bo je�li by�oby inaczej, nie si�ga�by ci�gle pod sp�dnic� babki. Co za manowce! Ale je�li ju� dotar�em do sp�dnicy, po�al si� bo�e, to musz� wyja�ni�, �e babka widz�c te jego uroczyste oczy my�la�a, �e szuka natchnienia; do �mierci by�a �wi�cie przekonana, �e jest jednak Lermontowem i nie tylko niczego mu nie wzbrania�a, lecz stara�a si� wszystko u�atwi�. Dlaczego ok�amywa�a siebie? I czy ok�amywa�a, je�li pragn�a tego i wierzy�a w to? I znowu manowce! On niczego tam nie szuka�, sk�ada� siebie w grobie, by� ju� martwy, bo pe�en strachu, cho� nie mia� si� czego obawia�, a je�li tak, to nie wi�cej ni� ka�dy maj�cy jedno �ycie, bo inne �lady tej jego rewolucyjnej dzia�alno�ci zosta�y z niego zmazane. Tak ma�o dni i nocy mia� poza sob�, mo�na powiedzie�, bardzo cichych, je�li wykluczymy krzyk narodzin, lecz lito�� bra�a patrze� na niego, kiedy opuszcza�, bez �adnego powodu, ni z tego ni z owego, obej�cie, pok�j czy jakiekolwiek miejsce, w kt�rym si� znajdowa�, aby zapylon� drog� ruszy� w step z lask� w r�ku, kt�r� jak ociemnia�y bada� grunt przed sob�. By�o z nim z�e, jednak nie na tyle, aby wzbudzi� moj� trosk�; ani teraz, kiedy ju� go nie ma, kiedy mnie nie by�o, ani wtedy, kiedy byli�my razem, nigdy nie troszczy�em si� o jego los, a 15 on nigdy nie zabiega� o to, a mo�e mi si� wydawa�o, jest to mo�liwe, poniewa� jego twarz nie wyra�a�a zmartwienia, kiedy postukuj�c laseczk� szed� w stron� kurhanu. By� wyczerpany, tego nie mo�na ukry�, przystawa� co chwila, a nawet siada� na skraju drogi, nieko�cz�cej si� drogi i patrzy� w ziemi�, zawsze w ziemi�, nigdy na niebo albo gdziekolwiek indziej, jakby tam znajdowa�a si� odpowied�, cz�ciowo na pewno, na wszystkie dr�cz�ce go pytania, ale ten sw�j stan sk�ada� na karb mi�osnych eksces�w i odczuwa� z tego powodu pewnego rodzaju dum�. Ale teraz nie p�awi� si� w dumie, twarz mia� zamy�lon�, a raczej trawion� przez czas wewn�trzny, okrutny rzec mo�na, bo co chwila wciska� g�ow� w ramiona, jakby zapada� w siebie i stawa� si� mniejszy. I je�li ten fakt wydawa� si� wtedy z�udzeniem, to teraz, maj�c w zanadrzu odpowiedni dystans, stwierdzam, �e tak by�o w istocie. Niewielkie to odkrycie, ale godne podkre�lenia w przypadku dziadka, bo o ile w stepie, z lask� w r�ku, a wi�c w najczystszej ludzkiej postaci, pe�en niepokoju czu�, mo�e nie pokor� czy pogodzenie, ale pewien rodzaj rezygnacji, to po powrocie do domu, w czterech mocnych �cianach okrytych solidnym sufitem, u boku babki uzyskiwa�, jakkolwiek by na niego patrze�, zawsze fa�szywy wymiar i stawa� si� niezwykle aktywny. W wiadomy, bo najprostszy lecz na razie najdoskonalszy w tym wieku spos�b, usypia� babk�, a nast�pnie zasiada� do biurka i zaczyna� pisa� listy do swoich, nie powiem bli�nich, na to si� nie odwa��, by� mo�e przyjaci�, z kt�rymi jada� kiedy� czarn� polewk�. Na drugi dzie� wychodz�c w step z determinacj� dar� te listy i rzuca� na �mietnik pomi�dzy grzebi�ce tam kury i inne ptaki. I ten cykl wyczerpa�by swoj� energi� i spopieli� si�, jak wszystko, lub przemieni� si� w jak�� inn� fobi�, jeszcze bardziej bezsensown� lecz perfidniejsz� bzdur�, gdyby jeden z list�w nie trafi� na poczt�. Dziadek p�niej przysi�ga�, �e osobi�cie nie przy�o�y� do tego r�ki, by� mo�e kto� ze s�u�by z dobrej ch�ci czy przekory nada� temu bieg, a mo�e nie podarte papierzysko porwa� ze �mietnika wiatr-suchowiej i rzuci� pod nogi jakiego� b��dnego rycerza, kt�ry dor�czy� go adresatowi my�l�c, �e spe�nia tym dziejow� misj�, bo ka�dy my�li, �e j� spe�nia, poniewa� to dodaje mu otuchy i godno�ci. Ale nie podniecajmy si�, cho� jest to nieszkodliwe, a w moim wypadku nadto bezowocne, gdy� sucha ga��� te� lubi wiatr, czuje si� martwa lecz nie porzucona lub zapomniana. Kiedy� sama my�l o podnieceniu podnieca�a mnie, teraz cia�o ju� nie mo�e tego ud�wign�� i chyba brakuje mi tej specyficznej krwi, kt�ra jak przy gniewie nap�ywa do oczu, nadaj�c twarzy bardzo ograniczony wyraz. Zapewne wyp�yn�a ze mnie w 16 czasie tego wypadku, o kt�rym wiem, ale o tym by� mo�e opowiem p�niej, w ka�dym razie w tej chwili czuj� si� letni, �e nawet B�g nie potrafi�by mnie podnieci�, gdyby istnia�. B�g? Musz� przyzna�, �e ci�gle w�tpi� i to mnie bardzo cz�sto doprowadza do szewskiej pasji, a jeszcze cz�ciej do czarnej depresji. Wiem, �e moje w�tpienie jest bezzasadne i niew�tpliwie � powiedzia�em niew�tpliwie � zale�y od kaprys�w mojej w�tpi�cej natury. A podobn� natur� mia� dziadek, tylko �e jego w�tpliwo�ci chodzi�y po ziemi. Ta jego cecha objawi�a si� p�niej, do dwudziestego roku, nie �ycia ale naszego stulecia, taka anomalia w nim wcze�niej nie wyst�powa�a, by� normalny, raczej nienormalny, dla zgody powiedzmy: nienormalnie normalny, poniewa� uwa�a�, �e �yje w piekle, co mnie zupe�nie nie bulwersuje, bo niejasne mam wspomnienie ze snu czy jawy, nawet w tej chwili, to znaczy w takim momencie, kiedy si� czuj� martwy jak artysta. Ciekawy jest ten ostatni cz�on zdania, martwy jak B�g, prawie to najwy�szy ho�d, jaki jestem w stanie z�o�y� ziemskim niebiosom bez specjalnej okazji, mimochodem, jak szary przechodzie�, kt�rego nikt w �yciu nie zaszczyci� zaproszeniem na wernisa�, a on z tego powodu prze�ywa wielkie upokorzenie. I tak jak z tym przechodniem by�o r�wnie� z Micha�em Jurewiczem, ale przekona� si�, nieraz do�� d�ugo musia� czeka�, je�li za miernik we�miemy jedno �ycie, �e te r�ce, do kt�rych dotar� jego list i kt�re natychmiast si� wyci�gn�y, aby go u�cisn��, by�y ch�odniejsze od tych, kt�rych do cz�owieka nie chce wyci�gn�� natura, cho� nieraz tego bardzo pragnie, obiecuj�c sobie po tym wiele, a nie doczekawszy si� chwyta w ramiona najbli�sz� sobie podobn� marno��, zakochuje si� z nienawi�ci i do nienawi�ci, aby cho� na chwil� si� uspokoi� i odda� swoje ciep�o, raczej zrobi� handel wymienny jak w czasach pierwotnych lub w latach wielkiego kryzysu. Taki stan trwa nieraz d�ugo, jednakowo si� ko�czy, jak wszystko na ziemi, nie m�wi� tu o wyj�tkach. Bogu podobnych szale�cach, kt�rzy si�gaj� tak daleko, �e staj� si� g�usi i nie s�ysz� alarmu rozumu, a nawet serca. O takich pomyle�cach my�li si� zawsze z przyjemno�ci�, wi�c b�d� go broni� do upad�ego, tak jak nigdy nie broni�bym Micha�a Jurewicza. A to dlatego, �e w dziadku nie by�o szale�stwa, a je�li tak, to nie to, o kt�rym my�l�, poniewa� nic nie �wiadczy o tym, �e by�, jest czy b�dzie tam, gdzie nie ma nic bezsensownego, za to r�cz� g�ow� i jednocze�nie po�wiadczam, �e ten mierny kawa�ek ziemi, na kt�rej �yjemy, chcia� przemieni� w jak�� tam ziemi� obiecan� � obiecanki-cacanki? � i przez ten jego dziecinny up�r, co prawda nied�ugo trwaj�cy, jak wszystkie jego odruchy, musia�em wyla� du�o swoich 17 dzieci�cych �ez i to tam, gdzie nikt nigdy nie wierzy�, teraz te� nie, �zom. O tym �e dziadek �le sko�czy, wiedzia�em jeszcze przed narodzeniem, swoim? mo�e i jego, to nie takie istotne, i jego �mier� zupe�nie mnie nie zaskoczy�a, tak jak nie zaskoczy�y mnie moje narodziny. Je�li ju� doszli�my do zaskoczenia, to przywo�ajmy babk�, kt�ra poczu�a si� zaskoczona patrz�c na istot�, kt�r� zaanonsowa� Ku�ma. By� wczesny ranek, bez s�o�ca, nie mo�na powiedzie� ponury, bo po ciemnej nocy najciemniejszy blask jest zwiastunem, �e wszystko posuwa si� jeszcze do przodu, i je�li kto� jest naiwny, nijakiego serca, cieszy si� od samego rana, �e co� mu z tej �wiat�o�ci zostanie wydzielone. Ten okruch istnienia, zakurzony i zm�czony, przypomina� klowna, kt�rego sk�onno�� do lubie�no�ci pozbawi�a talentu, a on, nie wierz�c w to, czuje nienawi�� do ca�ego �wiata i widzi w sobie przysz�ego Dawida. Przeczucie m�wi�o babci, aby tego cz�owieka odprawi� z kwitkiem, wi�c wysz�a z zamiarem objawienia mu, �e Micha�a Jurewicza dawno diabli wzi�li, lecz us�yszawszy nazwisko, kt�re zapami�ta�a jako gruzi�skie, za�ama�a si� kompletnie i nie potrafi�a wykrztusi� z siebie s�owa, poniewa� wszystko, co mia�o jakikolwiek zwi�zek z Kaukazem, pachnia�o dla niej nieszcz�ciem. Przeczucie, kt�re tyle razy j� zawodzi�o, tym razem spe�ni�o si�, to znaczy spe�ni�o si� p�niej. M�wi� o tym bez entuzjazmu i rado�ci, odwrotnie ni� za�piewa�aby o nim babka, o, na pewno by�aby to litania z piek�a rodem. Oszo�omiona kaukaskim nazwiskiem, kt�re wywo�a�o tak intensywny proces skojarzeniowy zwi�zany ze �mierci� Lermontowa, zmuszona by�a spocz�� w wiklinowym fotelu i zanie�� si� szlochem. A zwiastun jej nieszcz�cia ukl�kn�� przed Tatian� Siergiejewn� i zacz�� nuci� jej jak�� star�, pe�n� b�lu i nadziei, a wi�c zarazem nudn� i pi�kn�, g�ralsk� melodi�. Ka�dy wstaj�cy dzie� jest pusty, a ty, kt�ry obiecywa�e� sobie tyle po nim, stwierdzasz nagle, �e nie wiesz, jak zacz�� �y�, aby unikn�� my�li o powrozie lub litanii do wszystkich �wi�tych, a przecie� musisz zrobi� pierwszy krok, wi�c chwytasz wczorajsz� my�l jak wybawienie i p�dzisz na z�amanie karku. M�j Bo�e, ile trzeba milion�w lat, aby z cz�owieka wyklu� si� cz�owiek? Musz� zacz�� obserwowa� siebie, b�dzie to ciekawsze ni� nudzenie o dziadku, kt�ry z Gruzinem tak zaciekle dyskutowa� o budowie nowego krzes�a tronowego, jakby to mia� by� dziewi�ty cud �wiata, o, wypowiedzia�em s�owa babki, bo to ona powiedzia�a, �e je�li dopn� swego, to zapewne b�dzie to cud zbudowany w sali krzywych 18 zwierciade�. Och, jaka ona m�dra, jaka kochana, ta moja Tatiana Siergiejewna, ona r�wnie� powiedzia�a, �e dojd� bardzo daleko, sprawdz� wi�c, dok�d doszed�em, a jednocze�nie b�d� obserwowa� siebie. Sta� mnie na to, mog� harowa� za trzech, bo wydaje mi si� nieraz, �e jestem tak silny, jakbym stanowi� tr�jc�. 3. Par� s��w o sobie nie zaszkodzi powiedzie�, nie zrobi� afrontu, je�li przypomn� sobie, �e jeszcze istniej�, chocia� coraz rzadziej patrz� w niebo przypadkowo, nie my�l�c o nim wcale, nie tak jak dawniej, kiedy spodziewa�em si� po b��kicie B�g wie czego. Naiwne dni min�y. �miej� si� teraz z tego, mo�e tego nie wida� po mnie, ale ja wiem, �e si� �miej�, i to z rzeczy, do kt�rych trzeba mie� zawsze pozytywny stosunek. Rodz� si� wielokrotnie, lecz nie umieram. Osi�gn�wszy dojrza�o�� zaczynam si� kurczy�, malej� z dnia na dzie� i z roku na rok, a� staj� si� niewidzialny dla ludzkich oczu. Kiedy osi�gam to stadium, zaczynam czu� zapach kobiety. Jest to kres moich god�w. Wtedy przestaj� istnie� dla mnie rzeczy niemo�liwe, nic nie jest w stanie zahamowa� mojej w�dr�wki do miejsca przeznaczenia � zap�odnionego jaja kobiety. Osi�gn�wszy cel moja dotychczasowa pami�� urywa si�, staje si� ciemno�ci�, a zaczyna si� nowa, wykszta�cona ju� w formie p�odowej i si�gaj�ca do trzeciego, najwy�ej czwartego pokolenia rodu, kt�ry mnie wyda� na �wiat. Nie wiem, czy od pierwszych chwil ja staj� si� cz�owiekiem, czy te� to co ludzkie wch�aniam w siebie i staram si� modelowa� na swoje podobie�stwo. Teraz kiedy jestem na etapie kar�a, humor jest mi nieodzowny, poniewa� rozw�j mojego cia�a przebiega proporcjonalnie z rozwojem epoki i krainy, w kt�rej �yj�. W jakiej krainie? Nie wiem, mog� sprawdzi� w atlasie, wydaje mi si�, �e le�y ona w Europie, przeczucie i drobne oznaki m�wi� mi o tym bez przerwy, nawet przekonuj�, ale ja ju� nie jestem taki g�upi, �ebym og�asza� wszem i wobec, �e jest tak w istocie, mo�e ju� zmieniono nazw� tej krainy i ludzie m�wi� innym zupe�nie j�zykiem, nie wszyscy oczywi�cie, zawsze kto� zostaje, �eby �wiadczy� o czym� lub o kim�. Wybryki mojej natury nie docieraj� do mnie, po�egna�em si� ju� z p�onnymi kwiatami, odnalaz�em siebie, niezupe�nie, na tyle na ile mo�e to osi�gn�� przebywaj�ce na ziemi dwuno�ne stworzenie, 19 kt�remu dano d�ugie noce do rozmy�lania. Bo co mo�na robi� w tej ogromnej kuli czasu, b�d�c samemu czasem, kt�ry nale�y wype�ni� lub przefiltrowa� przez zmys�y, aby wy�owi�, no w�a�nie, co wy�owi�? nie wiem, mo�e kl�tw� rzucon� na ciebie lub przekazywan� przez ciebie. Ta wersja jest r�wnie� mo�liwa jak tysi�ce innych, kt�re defilowa�y przeze mnie nadwyr�aj�c drog�, kt�r� krocz�, nie do celu lecz mety, ale kiedy� by� mo�e i ja dorobi� si� celu i b�d� b�ogos�awionym dniem, znikn� albo przynajmniej zatrac� si� do tego stopnia, �e nie b�d� odczuwa� potrzeby wiary, kto� inny, dla swojej chwa�y, b�dzie ni�s� m�j ci�ar i radowa� si� z mojego upadku, to jest ze spe�nionego mojego marzenia. Znowu nadzieja, nie daj si� nabra� na te kolorowe kamyczki i perkalikowe sukienki, to nie dla ciebie chleb, ty ro�niesz w g��b siebie, kurczysz si� jak wszystko we wszech�wiecie. To fakt niezaprzeczalny, jestem coraz mniej sprawny fizycznie i teren penetracji organoleptycznej jest coraz bardziej ograniczony, dojd� najwy�ej do drzwi, nieraz udaje mi si� zajrze� na korytarz, na kt�rym nigdy nic ciekawego si� nie dzieje. Jaka� kobieta przynosi mi jedzenie, cz�sto siada przy mnie i patrzy, jak spo�ywam dary bo�e, a je�li nie mam ochoty wzi�� �y�ki do r�ki, karmi mnie jak niemowlaka, wypowiadaj�c przy tym bardzo du�o s��w, kt�re mnie denerwuj�, wi�c staram si� jak najszybciej opr�ni� talerz, nieraz wyrywaj�c jej �y�k� z r�ki. Odczuwam satysfakcj� z powodu pozbawiania jej tej przyjemno�ci. Twarz kobiety wydaje mi si� dziwnie znajoma, by� mo�e to jest moja matka lub �ona. Nie jestem tego pewien, chocia� �mier� matki, tamta zapami�tana chwila, przemawiaj� za tym, �e jest to raczej �ona, ale z powodzeniem mo�e to by� kto� zupe�nie obcy, kto� kto przygarn�� mnie w imi� takiego czy innego uczucia lub obowi�zku, tak jak przygarnia si� bezdomnego psa. Ta niewiadoma przyprawia mnie cz�sto o zawr�t g�owy. Pyta�em wielokrotnie, kim jestem dla niej. Nie da�a mi jasnej odpowiedzi. Powiedzia�a tylko, �e sam wiem najlepiej. A ja naprawd� nie wiem, kim jestem dla niej. Mo�e zapomnia�em? Wszystko ko�czy si� na tym pami�tnym dniu, kiedy dostrze�ono nagle t� moj� osobliw� cech� karlenia, ro�ni�cia w g��b siebie na podobie�stwo czarnej dziury. Wtedy to zdzieli� mnie kto� na klatce schodowej, nie, raczej w windzie, t�pym narz�dziem w ty� g�owy. Nie wiem, jak d�ugo le�a�em bez pami�ci, w ka�dym razie obudzi�em si� w pokoju, w kt�rym powoli dochodzi�em do siebie, i teraz mieszkam. Nie macie poj�cia, jak chcia�bym umrze� cho�by pod p�otem, jak w��cz�ga lub przys�owiowy pies i zosta� pogrzebanym w ziemi, zna� sw�j pocz�tek i koniec, trzyma� w zanadrzu pewno�� na zbawienie lub pot�pienie. A tak 20 jestem tylko trwaniem, dobrym czy z�ym? snuj� my�li na ten temat i nie dochodz� do niczego. Odnosz� wra�enie, �e mieszkam w domu wariat�w, cho� nic nie wskazuje na to, �e tak jest w istocie. Przez ca�e �ycie takie my�li mnie nawiedza�y, wi�c musi w tym tkwi� odrobina prawdy. My�li nie rodz� si� bez powodu, tak jak bez powodu nie pisze si� ksi��ek czy nie odmawia modlitwy. A mi�o��? Pr�bowa�em �y� w mi�o�ci. Mo�e nawet �y�em tym upojeniem, na pewno tak, nie zdawa�em sobie tylko z tego sprawy i traci�em wszystko, bez �alu, wtedy bez �alu, teraz ju� nie, teraz jest we mnie �al za tym straconym. Teraz te� nikt na mnie nie czeka, ja czekam, i przeklinam wszystko i wszystkich, nawet siebie. W�ciek�y, prawie szalony opuszcza�em dom i gna�em przed siebie, nie widz�c niczego pr�cz swego jasnowidztwa, zawsze fa�szywego w skutkach lecz nieomylnego w wo�aniu, do chwili a� na swojej drodze spotka�em osobnika zd��aj�cego w przeciwn� stron�. To by� kres drogi na ten dzie�. Zamieniali�my par� s��w nic nie znacz�cych, najcz�ciej o pogodzie, urodzajach czy kryzysie rz�dowym, nigdy o tym, co nas spala�o, gna�o, z�era�o, zawsze udawa�em, �e spotkali�my si� przypadkowo, uchylali�my kapeluszy i zaczynali�my odwr�t. Wracaj�c zbacza�em z drogi, k�ad�em si� na wznak, le�a�em krzy�em z twarz� ku s�o�cu, zawsze ku s�o�cu, pod samotnym drzewem, zawsze samotnym, najcz�ciej dzik� jab�oni�, pod drzewem �ycia, prosz�c by nauczy�o mnie �y�. Nie podnosz�c si� zjada�em dwa lub trzy cierpkie jab�uszka i moja w�ciek�o�� opuszcza�a mnie, wstawa�em raz pocieszony, jakbym spe�ni� chwalebny uczynek, innym razem z prze�wiadczeniem, �e przeze mnie objawia si� �wiatu jaka� tajemnica. Co za nonsens! Czuj�, �e nie utrzymam nerw�w na wodzy, mo�e mnie ponie�� jak Atyll� przez stepy i o�lepi�. Lecz �eby siebie chocia� troch� ukoi�, �ebym nie poczu� si� zdradzony przez samego siebie, powiem, �e jest to prawdopodobnie przyleg�o�� dziedziczna, a mnie t� cech� obdarzy�a babka �opuchina. Le�a�a ona bardzo cz�sto w ciemnym zak�tku, wym�czonego przez stepowe s�o�ce parku, pod zesch�� na wp� wi�ni�, drzewem prawie bez �ycia, na co� czekaj�c. I niezale�nie od koloru, kt�ry zawsze odzwierciedla� stan ducha babci, jej twarz na moment stawa�a si� zimna i obca jak u nieboszczyka, nawet oczy, szeroko otwarte i b�yszcz�ce dziwnym blaskiem, nieruchomia�y. Ten stan nie trwa� d�ugo, lecz zabiera� nieraz p� dnia. Wstaj�c nie czu�a si� ot�pia�a, nie, tego nie mo�na powiedzie�, lecz r�wnie� nie by�a uduchowiona, czu�a tylko bardzo mocno swoj� p�e�. Tym razem zerwa�a si� jak oparzona i 21 biegn�c na o�lep przez chaszcze, zostawiaj�c kawa� sukni na wywr�conym pniu, radosnym krzykiem oznajmi�a, �e jest brzemienna. Motia wystraszona krzykiem swojej pani wybieg�a naprzeciw, przytrzyma�a w ramionach i ju� szlochaj�c zaprowadzi�a do dworu. Jej rachunek z kosmosem zosta� otwarty � powiedzia� Gruzin, kt�ry od paru dni przebywa� we dworze, kryj�c si� przed policj� depcz�c� mu po pi�tach. Historia fa�szuje ten fakt i umiejscawia go w zupe�nie innym miejscu i w innych wymiarach. Nikt oczywi�cie nie uwierzy w to, co podaj� i nie zamierzam kruszy� o to kopii, poniewa� nie posiadam por�ki; �aden duch nie upodli si� do tego stopnia, aby �wiadczy� istocie ziemskiej, a gdyby nawet to uczyni� � kt� mu uwierzy? M�dro��, kt�ra opu�ci�a cia�o, przestaje by� dla nas prawd� i mi�o�ci�, jest czym� obcym, strasznym, tajemn� si��, zarazem czyst� i nieczyst�, pora�aj�c� �wiadomo�� na u�amek sekundy. Co mia� na my�li Gruzin m�wi�c o otwartym rachunku? By�a to zapewne my�l chwili, z ca�� pewno�ci� g��boka, poniewa� posiada� on zawsze metafizyczne sk�onno�ci, kt�re wszelkimi sposobami t�umi� w sobie, aby nie przekre�li� ostatecznie swojego noefickiego �wiatopogl�du. By�a to jedyna filozofia, a raczej szansa zdolna zaspokoi� jego skryte ambicje i przyrodzone instynkty. Ale by�a to szata grubymi ni�mi szyta, uci��liwy czarczaf, spod kt�rego wyziera�a zawsze zniewolona i st�amszona mistyczna dusza. By� z natury mnichem i pozosta� nim do ko�ca, przestrzegaj�c swoistej, narzuconej sobie regu�y, kt�ra wyr�nia�a go spo�r�d innych. Na wypowiedziane zdanie Gruzina dziadek nie zareagowa�, nie dotar�o ono do niego, poniewa� w tym czasie uporczywie wpatrywa� si� przez okno w t�ustolistne �opiany i po raz kt�ry� tam z rz�du zadawa� sobie pytanie, dlaczego nagromadzi�o si� w nim tyle w�tpliwo�ci. Zapytany wcze�niej, czy wie, czego pragnie rewolucja, odpowiedzia�, �e tak, odpowiedzia�, �e pragnie szcz�cia narodu. Da� odpowied� naiwnie dziecinn�, a jednocze�nie i�cie kr�lewsk�, je�li si� postawi akcent na ko�c�wk� zdania. Ale jak ka�dy w�adca zna� on szcz�cie, a raczej widzia� kszta�t szcz�cia w jego z�udnym i milcz�cym kszta�cie. Jak ka�dy szary cz�owiek kojarzy� sobie szcz�cie z dobrobytem