3535
Szczegóły |
Tytuł |
3535 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3535 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3535 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3535 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Marta Fox
Wielkie ci�ar�wki
wyje�d�aj� z morza
3
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
4
G�wno, g�wno, g�wno �
pozw�l, Marku, �e tym swojsko brzmi�cym tr�jd�wi�kiem rozpoczn� dzisiejsz�
rozmow� z Tob�. Siedz� przy maszynie od d�u�szej chwili i w�a�nie u�wiadomi�am
sobie, �e tylko te s�owa p�taj� mi si� po g�owie. Mo�e to odpowiednik
dzisiejszego dnia, jego atmosfery, a mo�e tylko mojego zniech�cenia. Zniech�cenie
� to dobre s�owo. Tak w�a�nie si� czuj�.
Dzie� obfitowa� w zwyczajno�ci. Dy�ur w redakcji, kilka zredagowanych informacji,
mn�stwo odebranych telefon�w. Popo�udnie mia�am wolne. By�o ciep�o.
Pomy�la�am o spacerze, ale jako� nie chcia�o mi si� p�j�� do parku. Pokr�ci�am
si� po �r�dmie�ciu, odwiedzi�am kilka ksi�gar�. Potem hamburger zjedzony
pod parasolem, kawa wypita na kolejnym rogu ulicy, a� wreszcie przywlok�am
si� z powrotem do miejsca, z kt�rego wysz�am. Pomy�la�am, �e przejd�
przez tunele dworcowe i za dziesi�� minut znajd� si� w domu. Ale tego te�
nie zrobi�am od razu. Zatrzyma�am si� na placu dworcowym, tym z drugiej strony
miasta, w pobli�u Placu �wi�tego Andrzeja, tak mo�na zn�w o nim m�wi�
albo mo�e zawsze tak si� m�wi�o, cho� oficjalna nazwa brzmia�a inaczej. Nawet
nie wiem jak. Ale by� to zapewne Plac Bojownik�w o Wolno�� i Demokracj�
albo jeszcze innych bojownik�w. Zreszt�, po co Ci o tym pisz�, przecie� znamy
to miasto na wylot, a ten plac szczeg�lnie. Przemierzamy go ju� od tylu lat, a
Tobie te� jest on bliski, cho� z innych powod�w. No, w�a�nie.
Usiad�am wi�c na �awce, by przeczyta� nast�pny rozdzia� czego�, co mia�am
w torbie, ale by�o ju� za p�no i za ciemno. Patrzy�am wi�c na przechodz�cych
ludzi, na podje�d�aj�ce taks�wki. Sta�y w d�ugim rz�dzie. Taks�wkarze si� nudzili,
nikt nie podchodzi�. Ludzie wychodzili z dworca i przechodzili obok, taszcz�c
w r�kach swoje baga�e. Jeszcze tak niedawno � pomy�la�am � by�o zupe�nie
inaczej. Nawet na taks�wk� trzeba by�o czeka� w kolejce. Jaka� grupa rezerwist�w
�piewa�a. Ch�opcy z chustami na ramionach, przedziwnie kolorowymi,
przechodzili obok. Narkoman �ebra�, rumu�skie dzieci tak�e. Podchodzi�y
do zamo�niej wygl�daj�cych ludzi, poci�ga�y za r�kawy, �egna�y si� znakiem
krzy�a.
Po drugiej stronie placu zaczyna� si� inny �wiat, tam bli�ej poczty. Grupa
rozbawionych ch�opc�w siedzia�a na �awce, pal�c papierosy. Kto� trzyma� w
r�ce puszk� z piwem, coca-col� albo z innym s�odkawym �wi�stwem. I nagle
co� rozja�ni�o mi ten obraz: jasne spodnie, jasna marynarka, jasny kapelusz. I
ten prawie taneczny krok. Poderwa�am si� z �awki i chcia�am podej�� do Ciebie,
ale Ty zatrzyma�e� si� przed jakim� afiszem. I nie podesz�am. Obserwowa�am
Ci� ze swojego miejsca. Podejrzewa�am, �e bynajmniej nie afisz Cl� interesuje.
Czeka�e�, trzymaj�c r�ce w kieszeniach. Wyci�gn��e� paczk� papieros�w. Szuka�e�
zapalniczki. Na pewno mia�e� dwie, ale szuka�e�. Wi�c podszed� do Ciebie
ten d�insowy mundurek z d�ugimi w�osami. B�ysn�� ogie�. Chwila rozmowy i
ju� p�yniecie razem. A ja stoj�. Stoj�. I czuj� jak ro�nie we mnie... no tak... co
ro�nie? Z�o��, w�ciek�o��, a mo�e to, co powiedzia�am na pocz�tku: zniech�cenie.
Ale do czego zniech�cenie? Przecie� nie do Ciebie. Do dzisiejszego dnia,
5
do siebie w nim, do tego, �e takim obrazem si� on dla mnie zako�czy�? Marku,
widzie� � to o wiele gorzej ni� wiedzie�...
Nie pisz� tego, by sprawi� Ci przykro��. Ani by czyni� wym�wki, cho� mo�e
tak w�a�nie to brzmi. Czuj�, �e to m�j problem, Marku. Amerykanie by zapytali
wprost: na czym polega Tw�j problem? i zmusiliby mnie do odpowiedzenia sobie
samej na to pytanie. Ewentualnie pad�oby nast�pne: czy chcesz o tym porozmawia�?
Ja tego pytania nie stawiam, bo przecie� wiadomo, �e nasze listy s�u��
poznawaniu siebie i rozumieniu. Ja musz� sobie odpowiedzie� wprost, na czym
polega m�j problem. Dlaczego mnie co� boli, skoro bole� nie powinno? Dlaczego
Ci o tym m�wi� i zak��cam Tw�j spok�j, skoro i tak wiem, �e chcia�abym
dla Ciebie wszystkiego, co najlepsze? Dlaczego to, co najlepsze dla Ciebie, nie
jest najlepsze dla mnie? Jak sobie mam z tym poradzi�? Jak si� zachowywa�, by
Ciebie nie rani�, by siebie nie rani� i by to wszystko, co sta�o si� naszym udzia�em,
mia�o r�ce i nogi, i sens i barw�?
Wr�ci�am do domu. Po drodze zjad�am jeszcze jednego hamburgera. Teraz
czuj� go w �o��dku, gniecie mnie. Jestem z�a na siebie, �e �ar�am, cho� nie powinnam.
W lod�wce czeka�y na mnie pierogi. Mama mi przynios�a rano. Pami�ta�am
o nich, ale musia�am co� zrobi�, by wcze�niej zapcha� swoje zniech�cenie
i t� w�ciek�o��, bo ona te� we mnie by�a. Zerkam przez swoje okno do
Twojego. Ciemno. Jeszcze nie wr�ci�e�. Gdzie si� p�tasz? A mo�e jeste�cie w
tym ciemnym mieszkaniu? Niepotrzebnie dociekam. Jutro wszystko wyczytam
w Twoich oczach albo w smutnym u�miechu. Co mam teraz zrobi�, aby si�
uspokoi�, przesta� my�le� o Tobie, o Was, aby wyrzuci� z siebie t� irracjonaln�
zazdro��, kt�rej si� wstydz�? Przecie� potrafi� by� rozs�dna, nieraz ju� dawa�am
sobie dowody takiego stanu. Sam chwali�e� mnie za moj� rozwag�. A teraz
rozgo�ci�a si� we mnie ma�a dziewczynka, kapry�na i taka, kt�rej nie lubi�.
Dobrze. Dosy� marudzenia. Musz� my�le� pozytywnie. Zas�uguj� przecie� na
dobro, kt�re jest wok� mnie, wi�c powinnam je dostrzec. Co b�dzie teraz dla
mnie dobre? Najpierw k�piel w bardzo ciep�ej wodzie. Lubi� ciep�� wod�.
Zmywa to, czego chc� si� pozby�. To takie magiczne my�lenie, ale czasami
skutkuje. Du�o piany, ostra g�bka. Potem g�o�na muzyka przez s�uchawki. Jeszcze
pomy�l�, co to by mia�o by� tym razem. A potem ju� tylko spa�. Spa�, spa�
� nic wi�cej... Kt� bowiem zechcia�by znosi� drwiny i ch�osty epoki, b�l
wzgardzonej mi�o�ci, bezczelno�� urz�d�w, �amanie prawa i upokorzenia, kt�rych
miernota nie szcz�dzi zas�ugom, je�li sam m�g�by zamkn�� �w rachunek
kawa�kiem... No, nie! Ale� w patetyczny styl wpad�am i zgodnie z nim cytat sobie
przypomnia�am! Wida� nie jest ze mn� jeszcze tak najgorzej, skoro my�l�
literatur�. Marku drogi, oby� �ni� czyste morze. I pla��.
Monika
Marku,
drogi m�j, patrzymy na siebie okno w okno. Tylko w�ska uliczka rozdziela nasze
domy. Nie tak zn�w cz�sto u siebie bywamy. To dobrze. �yjemy swoim �y-
6
ciem, ka�de w swojej dziupli. Czy zauwa�y�e�, �e ostatnio najwa�niejsze rozmowy
prowadzimy podczas tzw. przypadkowych spotka�, na rogu ulicy albo w
ksi�garni? Gdy si� spotkamy w domu, zazwyczaj d�ugo milczymy lub rozmawiamy
o wydarzeniach, rzadziej o my�lach. No i oczywi�cie piszemy do siebie
listy. To ju� rytua�, a dla mnie co� absolutnie koniecznego, bez czego nie po�o��
si� do ��ka. Polubili�my nasze s�owa zostawiane w skrzynkach lub drzwiach, te
znaki, dowody, �e jeste�my te� dla siebie.
Chc� Ci� zobaczy�, ale zbyt prostym by�oby p�j�� do Ciebie. Czekam na co�,
co si� wydarzy niezale�nie od nas. Prowokuj� drogi, na kt�rych mogliby�my si�
spotka�. Dzisiaj by�am w hotelowym barze...
Wr�ci�am zm�czona z odleg�ego miasta, w kt�rym otwierano jaki� wodoci�g,
gazoci�g, czy inny korkoci�g. Gdybym potrafi�a robi� u�ytek z prawa jazdy,
kt�re przecie� posiadam, gdybym nie obawia�a si�, �e zza ka�dego drzewa wyskoczy
mi dziecko albo gdybym uwierzy�a, �e inni w samochodach co� jednak
potrafi� i bynajmniej nie czekaj�, by na mnie najecha�, to oczywi�cie straci�abym
mniej czasu, nerw�w i odleg�e miasto nie by�oby zn�w takie odleg�e. Zupe�nie
mnie ten wyjazd ani temat nie cieszy�, ale na mnie wypad�o, wi�c na mnie
b�c. Napisa�am rutynowo, czyste rzemios�o, s�owa, kt�re si� wypowiada, by
spojrze� potem na nie, jak na co� obcego.
W barze usiad�am na wysokim sto�ku, kt�ry si� chwia�, i wydawa�o mi si�, �e
w ka�dej chwili mog� z niego spa��. Pi�am d�in z tonikiem i zastanawia�am si�,
czy zej�� z tego sto�ka i usi��� przy zwyk�ym stoliku, w jakim� k�cie cichym.
Wszystkie k�ty byty zreszt� ciche, bo to jeszcze nie ta pora, w kt�rej gromadz�
si� tutaj ch�opcy. Siedzia�am jednak, mo�e w nadziei, �e spadn�, �e niezdarnie
b�d� si� podnosi�a i �e wprowadz� troch� zamieszania. I wtedy podszed� do
mnie Tw�j d�insowy mundurek z d�ugimi w�osami.
� Te� bym si� napi� � powiedzia�.
� To sobie kup � odburkn�am.
Przyjrza�am mu si�. �adn� ma buzi�, ciemne oczy, jasne w�osy. Przypomnia�am
sobie scen� na placu dworcowym. I powr�ci� dziwny niepok�j. Poczu�am
si� tak, jakbym uczestniczy�a w jakim� spisku przeciwko Tobie.
Nasz �wiat jest ma�y � pomy�la�am � cho� miasto takie du�e.
Podszed� do mnie ponownie, tym razem ze szklank� w r�ku.
� Mam na imi� Jurek � przedstawi� si� kr�tko.
� Dobrze ci tak � burkn�am znowu.
Nie b�d� taka wa�na � odpowiedzia� pogodnie. � Fajne masz w�osy, takie
kr�ciutkie, z ty�u wygl�dasz jak ch�opiec � doda�.
� No, dobra, siadaj i m�w � zgodzi�am si� wspania�omy�lnie.
� Co mam m�wi�?
� Cokolwiek, przecie� widz�, �e masz ochot� pogada�. No to m�w: o wczorajszej
nocy, o tym ile ci zap�aci�, jak ci� pieprzy� albo jak ci� bi� po mordzie.
� Cipa � rzuci� ostro i spojrza� na mnie z lekkim obrzydzeniem, ale jednak z
zainteresowaniem. � G�upia cipa � doda�, wyra�nie ju� rozbawiony.
7
� Czy g�upia, to si� jeszcze oka�e � odpar�am i wyci�gn�am papierosa. Nie
mia�am zapalniczki. To znaczy mia�am j� na pewno w torebce, ale wykona�am
kilka gest�w w poszukiwaniu i zrezygnowa�am z dalszego szperania. A wtedy
on zapali� mi papierosa i zrobi� to tak, jak wtedy Tobie. Nie mia�am ju� �adnych
w�tpliwo�ci, �e z nim odszed�e� tamtego wieczoru.
� Ty nie palisz?
� Nie, ale zapalniczk� zawsze mam przy sobie. Lubi� podawa� ogie�. Jeden
ma�y b�ysk i ju� kto� jest zadowolony � u�miechn�� si� zawadiacko, poprawi�
r�k� w�osy, spojrza� w lustro, wisz�ce za barem.
� Na kogo czekasz? � zapyta� po chwili.
� Na nikogo. Odpoczywam po otwieraniu wodoci�gu.
� Ty otwiera�a� wodoci�g? � zapyta� z niedowierzaniem.
� Patrzy�am, jak inni otwieraj�. A siedz� tutaj, bo to jedyne miejsce, gdzie
mam pewno��, �e nikt mnie nie b�dzie podrywa� ani te� my�la�, �e to ja przysz�am
po to, by kogo� poderwa�.
� Ho, ho � rzuci� z uznaniem � widz�, �e znasz �ycie...
� �ycie? � zdziwi�am si� i doda�am: � Nie filozofujmy, dzisiaj jestem nastawiona
na konkrety.
� Wida� te wodoci�gi tak na ciebie wp�yn�y.
� Opowiadaj lepiej � ponagli�am.
I opowiedzia� o tym, jak zosta� kochankiem kochanka swojej matki.
Tego jednak ci ju� nie opisz�, Marku. Mo�e sam kiedy� us�yszysz t� histori�,
je�eli Twoja znajomo�� z Jurkiem zaowocuje tak�e w rozmowy...
Nie chcia�am by� z�o�liwa, naprawd� nie chcia�am. Po prostu, ch�opak jest taki,
�e powiniene� go polubi�, a mo�e ju� go lubisz. A mo�e od dawna go znasz,
a mnie wyobra�nia podpowiada swoje wersje Waszej historii.
� Kiedy si� znowu zobaczymy? � zapyta� Jurek, gdy si� zbiera�am do wyj�cia.
� Zobaczymy si� na pewno, tak czuj� � powiedzia�am � ale pami�taj... je�eli
skrzywdzisz Marka, to ja ci� osobi�cie zabij�, pokroj� i posol�!
Zaniem�wi�. I takim go pozostawi�am.
No, dobrze. Ko�cz� to stukanie. Co� zjem, co� posprz�tam, pole�� w wannie
z gor�c� wod� i wskakuj� do ��ka z ksi��k�. U Ciebie ciemno. Dzi�kuj� za
zdechni�t� ga��zk� ja�minu na wycieraczce. Zdycha teraz do reszty w wazonie.
Wida� woda z naszych wodoci�g�w nie mog�a by� dla niej o�ywcza.
Monika
PS. Wyolbrzymiam wszystko, czego si� obawiam. Albo oblekam w form�, bo
wtedy ja nadaj� ton i panuj� nad sytuacj�. Mo�e te� by�, �e tylko nad s�owami,
kt�re j� tworz�... Ale chyba za du�o s��w dzisiaj do Ciebie. Naprawd� wchodz�
do ��ka, cho� to nie moja pora. Mog�abym wyj�� i zostawi� list w Twojej
skrzynce, ale czuj� si� �le i do niczego. Jakby grypa mnie dopada�a. Powinnam
wzi�� aspiryn� i popi� j� odrobin� brandy. Sprawdzi�am: nie mam aspiryny,
8
brandy ani Ciebie (w Twoich oknach wci�� ciemno). Jako� przetrwam do rana.
Przytulam si� z t�sknot�.
Monika
Masz racj�, Marku,
konstruujemy swoje biografie.
Teatralizujemy nasz� codzienno��, bardzo si� staramy, aby nasze �ycie przypomina�o
literatur�. Z rzadka jednak spostrzegamy, �e jest to n�dzna literatura,
powie�� cz�sto �otrzykowska, w kt�rej biegniemy od przygody do przygody.
Tanie chwyty, patetyczne gesty, przy wykonywaniu kt�rych nie zapominamy
zerkn�� w jak�� szyb�, w lustro, je�li ku naszemu zadowoleniu jest obok. Czasami
p�acz, ale taki z wyuczonym w kinie �kaniem. Zdarzaj� si� �zy, ale towarzyszy
im my�l, aby �adnie sp�ywa�y po policzkach. I oby tylko tusz do rz�s zanadto
si� nie rozmaza� i nos nie by� czerwony... Gdy teraz pisz� o tym, chcia�abym
zapyta�, jak znany nam poeta: czy mo�na wystylizowa� wystylizowany ju�
do ostateczno�ci styl i stylizowa� wiernie tobie i sobie siebie ju� tak bardzo
przez ciebie wystylizowanego?
Czy nie masz jednak ochoty tak po prostu, czasami, da� komu� lub sobie w
mord�? I nie przeprosi� w chwil� potem, nie powiedzie�, �e Ci przykro, �e si�
unios�e�, �e nie wiesz dlaczego? Czy nie masz ochoty zawy� z b�lu, z bezsilno�ci,
ze wstr�tu do siebie? Ale zawy� g�o�no, tak by wszyscy to us�yszeli, by si�
gwa�townie odwr�cili i spojrzeli na Ciebie ze strachem. My tylko p�aczemy w
poduszk�, bezg�o�nie. Wpychamy sobie gar�ciami w g�b� b�oto, a potem dziwimy
si�, �e ono nas dusi.
Zgadzam si�, Marku, �yjemy przed lustrem, mizdrzymy si� do siebie i innych.
I nie wiem, czy pocieszeniem mo�e by� fakt, �e inni tak �yli i �yj� i �e
mieli tego �wiadomo��. Jak my�lisz � o czym m�wi� Baudelaire, gdy stwierdza�:
�y� i umrze� przed lustrem? Czy chcia� powiedzie�, �e ca�a trudno�� polega na
tym, by sta� si� panem tak�e swojej �mierci? Czy obawia� si�, �e �mier� w nie�wiadomo�ci
odbierze nam jej heroiczny wymiar?
Je�eli dobrze rozumiem Twoje wynurzenia (czytaj: wynaturzenia), to zgodnie
z nimi ja sama narzucam sobie chaos, nieporz�dek i zagubienie. Robi� to tak
sugestywnie, �e ka�dy m�czyzna ch�tnie si� mn� zaopiekuje, my�l�c o absolutnej
nade mn� przewadze. Pozwalam mu j� teoretycznie mie�, aby go sobie
podporz�dkowa� i nim zaw�adn��. A wtedy m�j powr�t do r�wnowagi jest �atwy,
tak? Naprawd� taki ze mnie gracz?
A gdzie� ci m�czy�ni wok� mnie? Kto tak naprawd� si� mn� opiekuje? Kto
ma na to ochot�?
Wiele niesp�jno�ci w tych Twoich interpretacjach. W ko�cu troch� moje �ycie
znasz i m�g�by� bardziej bazowa� na faktach. Teoretycznie, m�j drogi, to ja
bardzo dobrze wiem, jak �y�. Teoretycznie to ja bardzo wiele potrafi� udowodni�
i �adnej nie�cis�o�ci logicznej w tym nie b�dzie. Ale tak naprawd�, to wiesz,
co ja jestem? Jestem kicia � kocia, odwrotno�� bezrobocia, robienie na tych
drutach wci��, oplata mnie jak w��... kwiatki rwa�... urw� ma�. Wprawdzie nie
9
zanadto dobrze dziergam na drutach i szyde�ku, a ilekro� zamierzy�am robi� co�
ambitnego, to zawsze mi wychodzi� szalik, ale czym jest moja codzienno��, jak
nie nanizywaniem na nitk� drobnych paciork�w, oczek, dzie� do dnia, czynno��
do czynno�ci. Czy ich suma mo�e si� r�wna� �yciu? No, pewnie, lepiej si� spala�
ni� wi�dn��. Wszystko po to, aby �mierci, tej okrutnej wariatce, jak m�wi�
Sted, (kt�rego przerabiali�my w naszym dzieci�ctwie nie sielskim i nie anielskim),
nic po sobie nie zostawi�, tylko popi�, a i ten rozwiany na cztery strony
�wiata. Nie chc�, aby mnie przyzwyczajenie wyliza�o do zadowalaj�cej g�adko�ci,
nie chc� (ci�gle jeszcze nie chc�!) wpa�� w schemat, w rutyn�, kt�ra gotowa
mnie zabi�. No i nie chc�, by akt naci�ni�cia klamki � ten, kt�ry m�g�by
wszystko odmieni� � przeszed� w zwyk�y, codzienny odruch. Nie mam poj�cia,
czy mi si� to uda. W ka�dym b�d� razie tzw. zdrowe my�lenie (czytaj: p�ytkie i
kr�tkowzroczne) jest mi jeszcze odleg�e. W�a�� wsz�dzie tam, gdzie czai si�
niepewno�� i dlatego nic nie jest dla mnie proste, nic tylko dobre i z�e, czarne i
bia�e. No i czuj� w sobie wewn�trzn� niewygod�.
Wiesz, co powiedzia�aby mi moja mama, gdybym tak do niej m�wi�a? Powiedzia�aby:
umyj okna, c�reczko, za dobrze ci si� w �yciu powodzi, nie masz
prawdziwych problem�w, wi�c je sobie wymy�lasz. Mycie okien jest dobre na
wszystko. Moja babcia uwa�a�a, �e na wszystko jest dobry krem �nivea�, nawet
na b�l brzucha. Jednym s�owem: wiara jest dobra na wszystko! Ale to ju� by�by
nast�pny list, gdybym zacz�a si� wg��bia�.
A swoj� drog� z oknami to wcale nieg�upi pomys�. Rzeczywi�cie s� brudne.
Mo�e jutro zdob�d� si� na ten heroiczny czyn... I tym patetycznym postanowieniem
uteatralniam dzisiejszy wiecz�r. Jeszcze tylko wyk�pi� si� w o�lim mleczku,
by doda� sobie urody i odj�� odrobin� g�upoty. I nie b�d�, Brutusie, przeciwko
mnie. �nij Kleopatr�.
Monika
PS Och, Marku, tak bardzo chcia�abym co�. I gdyby tak, gdyby� ty, gdybym
ja, gdyby nie on, tylko my, tylko my, to mo�e �wiat, mo�e ja, mo�e Ty, mo�e
my. A wtedy �wiat i ja, i my, i wszystko, i tak w�a�nie, i tylko tak. To ca�kiem
nie�le brzmi, cho� przyznasz � ca�kiem zwyczajnie, bo �gdybanie� jest zwyczajem
og�lnie przyj�tym. Czy mie�cimy si� w schemacie, czy bana� jest naszym
udzia�em? Nie chcieli�my tego przecie�, a jednak trudno nam unikn�� kiczu.
Czy to znaczy, �e musimy go polubi�?
A mo�e tylko udajemy, �e go nie lubimy? A mo�e to wszystko, co nas spotyka,
jest sprawdzianem, gr�, w kt�r� si� wpl�tali�my, bo taka w�a�nie jest kolej
rzeczy? A mo�e to jest pr�ba?
Nie postawi� ju� nast�pnych pyta�. Jest jak jest. Jutro b�dzie dzie�. Na pewno.
�pij wi�c spokojnie.
Monika
10
Ewko � Marchewko � wariatko � szufladko � czekoladko,
nareszcie si� odezwa�a�, ma�po zielona w kropki bordo! Siedz� sobie w domu
i wyczekuj� wie�ci z szerokiego �wiata i Zielonego Lasu. Nie narzekam oczywi�cie,
bo mam czego chcia�am i korzystam z wolno�ci �od�. Tak bardzo jej ju�
zakosztowa�am, �e rozpu�ci�am si� jak, nie przymierzaj�c, dziadowski bicz.
Chodz� spa� skoro �wit i wstaj� skoro �wit, czyli o dwunastej w po�udnie albo i
dalej. Zd��y�am si� ju� opali� na czekoladk� z orzechami, bo i tutaj by� upa�. Co
mi tam dziura ozonowa albo ta druga, zwana czarn�. Czy widzia�a� kiedy� tak�
dziur�? A witamin� widzia�a�? Wsz�dzie s� witaminy i dziury... To powinno nas
cieszy�.
Moje plecy wygl�daj� cudnie, rano, wiecz�r i w po�udnie, wi�c obnosz� je
go�e przed Jackami i innymi Markami. Marek wr�ci� i by� ju� u mnie. Posiedzia�
du�e co nieco i w czasie tego siedzenia powiedzia� sakramentalne: dzi�kuj� ci,
�e jeste�. Przywi�z� mi go�ci�ce z podr�y, rozmaicie dziwaczne, nie zapomnia�
te� o ogromnych muszlach do mojej kolekcji.
Poza tym nie nawiedzi�a mnie ani mysz, ani szakal z oklapni�t� szcz�k�, ani
sowa, tylko Zbyszko Janecki�Nieboga. Zobaczy�am go we wzierniku, zwanym
u nas, jak pami�tasz, kuklokiem (to zapewne od s�owa: kuka�), wi�c powiedzia�am
� najszczerzej, jak potrafi�am � �e nie ma mnie w domu. My�la�am, �e
si� obrazi, ale on by� lepszy ode mnie, bo odpar�: dobrze, rozumiem, przyjd�
jutro o tej samej porze, mo�e b�dziesz. Troch� mi si� go �al zrobi�o, ale nie mog�
si� zmusza� i udawa�, �e mam ochot� na rozmow� z nim, gdy jej nie mam.
On po prostu na to nie zas�uguje. Co� zrobi� z tym fantem jutro. Mo�e zatelefonuj�
albo mo�e on sobie przypomni, �e istnieje taki wynalazek, jak telefon,
dzi�ki kt�remu mo�na za�atwi� wiele niemi�ych spraw, bo nie trzeba nikomu
wtedy w oczy patrze�.
Rozczytuj� si� w �Raju� Limy i jak si� domy�lasz, chodz� w zwi�zku z tym
do ty�u, co te� ma swoje zalety. Jak na razie wypi�am tylko jedn� butelk� brandy,
co jest absolutnie bez zwi�zku z chodzeniem do ty�u. Pi�am oczywi�cie z
rozpaczy i wy��cznie dlatego, �e nie wiedzia�am, jak si� ma tera�niejszo�� do
wieczno�ci. A jak ju� mia�am w sobie du�o alkoholu, to nast�pna rozpacz mnie
ogarnia�a na my�l, �e mog�abym przesta� pi�. Ale... ucisz si� serce, barek pusty,
a przed tob� list do Ewki�Marchewki. O Twoich sukcesach i podbojach wiem i
gratuluj�. Pozwolisz, �e u�cisn� Ci lewic�, gdy zasi�dziemy przy barze na wysokich
sto�kach. Wierz�, �e tak si� stanie wkr�tce, bo bardzo marz�, aby gdzie�
wyjecha� daleko i aby oczywi�cie w czasie tej podr�y spotka� si� z Tob� na
jakim� mo�cie.
Przed moj� wolno�ci� �od� przeprowadzi�am wywiad ze znanym Ci krytykiem
i naczelnym Twojego ukochanego pisma, kt�re � c� tu ukrywa� � od czasu
gdy wyjecha�a�, na manowce schodzi i bynajmniej nie s� to cudne manowce.
Naczelny jest cz�owiekiem, kt�ry mo�e m�wi� d�ugo i o wszystkim. A w dodatku
ma podzielno�� uwagi, granicz�c� z genialno�ci�. Pisa�am szybko, to fakt, a
on w�a�ciwie mi dyktowa�, wtr�caj�c od czasu do czasu: przecinek, nawias,
11
dzie� dobry, pani Krysiu, kropka, nie przeszkadzaj nam, Jasiu, przecinek. Dziwi�
si�, �e nie u�ywam tak praktycznego dyktafonu. Wyt�umaczy�am mu jednak,
�e zawsze nie tak przyciskam klawisze, jak trzeba i wi�cej dla mnie z tego szkody
ni� po�ytku. Spojrza� na mnie z pogard� (rozumiesz Wa�panna te koincydencje)
i powoli traci� zaufanie. Natychmiast zaznaczy�, �e ��da autoryzacji. Czu�am
si� jak zbity pies w ciasnej ulicy. Na koniec jednak tak zr�cznie poprowadzi�am
rozmow�, �e uda�o mi si� zacytowa� kilka wers�w wiersza tego� pana
krytyka, kt�ry, jak ka�dy krytyk, czuje si� niedowarto�ciowanym poet�. Pan si�
rozanieli� i zaprosi� mnie na drinka i na kaw�, i na wszystko, na co mia�abym
ochot�. Ale ja ju� ochoty nie mia�am, bo tym razem to ja si� czu�am sponiewierana
jako dziennikarka, i chcia�am ju� jak najszybciej wr�ci�, zredagowa� t�
rozmow� i us�ysze� od niego, �e jest �wietna i �e mnie znowu zaprasza, a ja
bym wtedy znowu odm�wi�a. Znasz te numery, prawda? Sama zapewne to ju�
przerabia�a� w kilku wariantach. Czasami ca�kiem powa�nie zastanawiam si�, z
czego to si� bierze? Niby mamy poczucie w�asnej warto�ci, a jednak tak �atwo
nas zrani�. M�wi� w liczbie mnogiej, bo przecie� wiem, �e i Ty czasami tak si�
czu�a�. Musz� nad sob� popracowa�, Ewko, i oby co� solidnego z tego postanowienia
wysz�o.
A poza tym nic na dzia�kach si� nie dzieje. Zepsu�am telewizor (nie ma obrazu)
i radio (nie ma d�wi�ku). Aha! Jeszcze zala�am s�siad�w (to pralka, tak
gwoli �cis�o�ci) i st�uk�am kubek z serduszkiem. Og�rki si� kisz�, jab�ka w sadzie
wisz�. Nikt mnie nie kocha, a Ray Charles tak pi�knie marudzi w tych bluesach.
Kwiatki na balkonie mi zdech�y, chomik si� posika�. Marno�� nad marno�ciami,
wszystko marno��.
�yj, Ewko�Marchewko, �yj, pami�taj�c, aby skaka� po g�rach, omijaj�c pag�rki.
Ucz si� �ycia, kotku � szprotku, pami�taj�c, �e gdzie wiele jest m�dro�ci,
tam wiele zmartwienia, a kto pomna�a poznanie, ten pomna�a cierpienie. Zaiste,
im wi�cej s��w, tym wi�cej marno�ci. I tym optymistycznym akcentem dotykam
Twojej marchewkowej g��wki.
Monika
PS Ukochaj Pi�tk� i pozdr�w Jacka. Jakiego Jacka, do diab�a!? Sk�d on si�
tam wzi�� u Ciebie? Czy�by to by� ten z ��dk� w tle, obrz�pa�a � popapraniec,
rozganiacz w�d siedmiu m�rz i ocean�w?
No, moja droga, na dobrej jeste�my drodze. Obie !
Monika
Marku drogi,
napisa�am list do Ewki. I dziwny smutek mnie dopad�, chocia�, gdy pisa�am,
to go we mnie nie by�o. Napisa�am list radosny, bo tak si� w�a�nie wtedy czu�am.
A potem zacz�am rozmy�la� o stylizowaniu stylu, o grach i gierkach, o
tym wszystkim, o czym Ju� nieraz nie tylko w listach rozmawiali�my. Ale przecie�
by�am szczera, gdy pisa�am. Wszystko we mnie �wiergota�o.
Boj� si� takich gwa�townych zmian nastroj�w. Zastosowa�am wi�c recept�
12
mojej mamy: umy�am okna! Troch� pomog�o. Wszystko sta�o si� ja�niejsze,
tak�e we mnie, wi�c postanowi�am p�j�� za ciosem. Wymy�am p�ki na ksi��ki,
swoje biurko, potem krzes�a i st�. Teraz naprawd� wszystko jest bia�e. Wpad�am
do kuchni. Dorwa�am si� do p�ek ze szk�em i garnkami. Potem do szafek,
wreszcie do ka�dej szparki. Nie podarowa�am te� pod�ogom i wyk�adzinom.
M�wi� Ci, Marku, wyrzuca�am z siebie jak�� w�ciek�o�� i by�o mi coraz l�ej,
cho� wcale nie weselej.
Spojrza�am na siebie i stwierdzi�am, �e wygl�da�am jak si�dme dziecko Baby
�Jagi. Ma�o brakowa�o, a siebie sam� wsadzi�bym do pralki, nastawiaj�c
przedtem na pranie wst�pne, a potem na w�a�ciwe. Przez moment my�la�am, czy
nie doda� by odrobin� wybielacza, ale poskromi�am swoje zap�dy i w rezultacie
ograniczy�am czyszczenie siebie do k�pieli w p�ynie. Czuj� si� teraz lepiej. Mo�e
dlatego, �e po wyj�ciu z wanny zasn�am jak niemowl�, co prawie nigdy mi
si� nie zdarza...
Jest u mnie tak �adnie, �e teraz koniecznie musisz przyj�� i to wszystko zobaczy�.
Wiem, �e przyjmiesz zaproszenie z ochot�, bo lubisz sobie te� sprawia�
przyjemno�ci. Zrobi� oczywi�cie co� dobrego na kolacj�, ale na razie nie zdradzam
co. Musz� wykorzysta� sw�j zap�d do domowych prac i czas, kt�rym mog�
obecnie dysponowa�. Za dwa dni wracam do swoich codziennych obowi�zk�w
i nie wiem, czy b�dzie mi si� chcia�o bawi� w tego typu dom. G�askam Ci�
wypran� �apk�.
Monika
Marku, drogi m�j Marku,
zanim przyjdziesz, odpowiem na Tw�j list, kt�ry dzi� rano wyci�gn�am ze
skrzynki. Sw�j wrzuc� do Twojej, gdy po po�udniu b�d� wychodzi�a na spacer
albo jeszcze na jakie� ma�e zakupy. Pisz� na gor�co i z potrzeby ducha, chocia�
b�dziemy mogli wr�ci� do tych w�tk�w, je�eli zapragniemy. Z nami jednak
nigdy nic nie wiadomo.
Najwa�niejsze, �e milczenie nas nie przera�a, nie czujemy jego napi�tej atmosfery,
w kt�rej ka�dy my�li, �e powinien co� powiedzie�. Zawsze o czym�
takim marzy�am i to w�a�nie mam z Tob�: milczenie, kt�re jest warto�ci� i poezj�,
i balsamem, i kompresem z rumianku. Milczenie, w kt�rym s��w nie trzeba,
bo wystarcz� oczy i ta wiara, kt�ra z nich patrzy.
Pisa�e� o swojej niedawnej podr�y, wspomnia�e� tak�e o naszej. Wspomnia�e�
mimochodem, ale ja si� rozmarzy�am i st�d mo�e m�j obecny nastr�j.
Mam teraz wi�cej czasu do buszowania po swoim mieszkaniu i po swoich szufladach,
wi�c znalaz�am zdj�cia, patrzy�am i pozwoli�am powr�ci� sytuacjom.
Nie my�l jednak, �e ja � tak jak Japo�czycy � �yj� przede wszystkim po to, by
mie� wspomnienia.
Ja pr�buj� naprawd� �y� i ci�gle poszukiwa�, ale pami�ta� tak�e o analizowaniu
tego, co by�o i tego, co jest. Do czego jednak zmierzam? Do tego, by Ci
powiedzie�, zanim dzisiaj przyjdziesz, �e ja wtedy, w Londynie, by�am upiornie
13
szcz�liwa i �e tego nikt mi nie odbierze i nic ze mnie nie wyma�e. Mo�e w�a�nie
Londyn zadecydowa�, �e nie jestem w stanie zrezygnowa� z Ciebie i wiem,
�e b�d� trwa�a w tym dziwnym zwi�zku i dziwnych uczuciach na zawsze. Ka�de
�na zawsze� brzmi patetycznie i troch� sztucznie. Mo�e to jest w�a�nie m�j
los. Nigdy nie wybiera�am prostych �cie�ek, bo wydawa�y mi si� zbyt oczywiste.
Nie chc� przez to powiedzie�, �e jestem specjalistk� od komplikowania sobie
�ycia, cho� tak to mo�e dla innych wygl�da�. W tym, co pisz� nie ma obietnicy,
deklaracji, ani przysi�gi. M�wi�, pisz�, bo tak w�a�nie czuj� i tego jestem
pewna.
Czy mam �wiadomo��, na co siebie w ten spos�b skazuj�? My�l�, �e jedynie
wyczuwam trudno�ci. Ale to nic. Dzisiaj nie b�d� ich analizowa�a. Dzisiaj
wspominam. Patrz� ci�gle na zdj�cie. Wygl�damy pogodnie, nic nie zapowiada
jeszcze burzy. Kensington Gardens � tam si� spotykali�my najcz�ciej. W�a�ciwie
nie by�o dnia, aby�my nie zatrzymali si� w tym kr�lestwie dzieci, nie patrzyli
na staw Round Pond i na to muzeum wszystkiego, co p�ywa. Siadali�my
jednak zawsze pod pomnikiem Piotrusia Pana. Dlaczego ten pomnik tak Ciebie
przyci�ga�, dlaczego na Ciebie tak magicznie oddzia�ywa�? Chyba nie dlatego,
�e jest jedynym pomnikiem Piotrusia na �wiecie...
Na zdj�ciu patrzysz na mnie czule i u�miechasz si� najpi�kniej, jednym z tych
u�miech�w, kt�re uwielbiam, bo wtedy oczy Ci b�yszcz� i tyle jest w Tobie
energii, �e m�g�by� g�ry przenosi�. Patrz� na jeszcze jedno zdj�cie. Pstrykane
by�o w Soho. Kto nam m�g� je zrobi�? Nie pami�tam. Pami�tam jedynie, �e zapragn�am
pota�czy� i wybrali�my si� tam w�a�nie z zamiarem zatrzymania si�
w jakiej� dyskotece. Mo�e nawet bardziej chcia�am patrze� na Ciebie, gdy si�
bawisz. Ma�o mi Ciebie na scenie. Wtedy grasz swoje taneczne role, a tutaj,
mia�am pewno��, b�dziesz ta�czy� sw�j nastr�j, swoj� pasj� i wszystko, co wtedy
w�a�nie by w Tobie by�o.
Na zdj�ciu mnie przytulasz. Patrzymy w obiektyw, a Ty ogarniasz mnie
swoimi ramionami tak, �e ca�a w nich znikam, razem z torebk� na ramieniu i z
d�insowym mundurkiem, w kt�ry jestem ubrana, co rzadko mi si� przecie� zdarza.
Jest noc, a w tle �wiec� napisy: girl, girls, peep show upstairs.
Znale�li�my wtedy co�, co nam si� przynajmniej z zewn�trz spodoba�o. Elegancko
wymuskany ch�opiec, otwieraj�cy nam drzwi powiedzia� mi wtedy, �e
jest to klub dla gej�w i ja tam nie mog� wej��. Upar�am si�.
Ona jest moim ch�opcem � powiedzia�e�, chc�c przekona� tamtego ch�opca.
Nic nie pomog�o. Zrezygnowali�my. By�e� smutny. Ju� nie mia�e� ochoty na
ta�ce. Poszli�my wi�c do chi�skiej dzielnicy na kolacj�, a potem w milczeniu
wr�cili�my do hotelu. Dlaczego wtedy nic nie przeczuwa�am? I to ja, dla kt�rej
ka�dy Tw�j nieznany grymas by� powodem do rozmy�la�? Dlaczego wtedy nie
odczu�am niepokoju? Wiem, �e nie masz mi za z�e mojego powrotu do tamtych
chwil. Musimy rozmawia�, tak postanowili�my i taka jest w nas potrzeba, musimy
t�umaczy� sobie w�tpliwo�ci, je�eli w nas si� zrodz�. Pisz� o tym, bo widz�,
�e czego� si� obawiasz. Co to jest? O czym nie wiem? Czego boisz si� po-
14
wiedzie�? Mog� Ci� zapewni�, �e wytrzymam wszystko albo prawie wszystko,
pod warunkiem, �e dowiem si� o tym od Ciebie. To jeszcze nie tak. Nie stawiam
Ci warunk�w. M�wi� jedynie, �e taka sytuacja by�aby dla mnie lepsza. Nie
obawiaj si� wi�c niczego z mojej strony. Przyjd� do mnie, gdy przeczytasz ju�
to, co teraz pisz�. Wiem, �e potrafimy zrobi� sobie dobry wiecz�r bez specjalnych
wysi�k�w. Dobro jest w nas. I to powinno wystarczy�, przynajmniej na
dzisiaj.
Przytulam Ci� czule, cho� na papierze.
Monika
PS Marku, ja te�, tak jak Ty � t�skni�. Za Tob� oczywi�cie, a bardziej jeszcze
za blisko�ci�, kt�ra w nas by�a. Nie twierdz�, �e teraz jej nie ma. Boj� si� jednak
otwiera� co�, co boli. T�skni� za tym, co boli i w dodatku nie chc� powiedzie�
wprost za czym, bo mo�e to wypowiedziane przestanie by� t�sknot� i wtedy
czar pry�nie, nie m�wi�c o moich nadziejach...
Monika
Marku drogi,
bomba absolutna, musz� Ci to opowiedzie� ju� teraz. Wiem, �e wr�cisz bardzo
p�no, na pewno b�d� ju� spa�a, tym bardziej, �e jutro musz� wsta� o godzinie,
kt�rej nie ma na moim zegarze. Takie sytuacje te� si� w moim �yciu zdarzaj�,
ale przyznasz, �e trzeba je przyjmowa� z zaci�ni�tymi z�bami, przynajmniej od
czasu do czasu...
A wi�c, Marku, bomba � i Ty o niej b�dziesz wiedzia� pierwszy. Zaczynam
od pocz�tku, bo ju� widz�, jak Ci� skr�ca przez to moje gadulstwo i odwlekanie
tego, co najwa�niejsze.
Wiedzia�e�, jak uporczywie szuka�am doj�cia do mieszkania, w kt�rym spotykaj�
si� satani�ci. Najr�niejsze �cie�ki i fortele przywiod�y mnie wreszcie
tam, gdzie wed�ug pog�osek znajduje si� ich najwi�ksze gniazdo w Polsce. Nie
m�wi�am Ci, na jakim etapie s� moje poszukiwania, bo obawia�am si�, �e i Ty
zaczniesz mi udziela� praktycznych porad, maj�cych na celu odstraszenie mnie i
doprowadzenie do tego, bym zrezygnowa�a z ch�ci zobaczenia wszystkiego na
w�asne oczy. Teraz ju� mog� powiedzie�: wszystko, co robi�am, nieraz z dusz�
na ramieniu, zaowocowa�o obszernym reporta�em o tytule: �Satani�ci z M�4�!
B�dziesz m�g� wkr�tce przeczyta� w tygodniku, do kt�rego, jak wiesz, od d�u�szego
czasu si� przymierza�am.
M�wi� Ci o tym z nie ukrywanym zadowoleniem. Jaki reporta� sp�odzi�am,
sam ocenisz. Teraz chc� Ci powiedzie�, jak si� sta�o, �e we wspomnianym tygodniku
b�dzie on drukowany. Nie zanosi�am tekstu osobi�cie do redakcji, nie
mia�am ochoty na rozmowy, t�umaczenia, a na pewno ju� na zdawkowe odpowiedzi
w stylu: prosz� zatelefonowa� za tydzie�, prosz� mie� cierpliwo��, to na
pewno zostanie przeczytane i ocenione. Wys�a�am tekst na nazwisko redaktora
naczelnego, kt�rego nie zna�am ani osobi�cie, ani z �adnych opowie�ci, a jedynie
z od czasu do czasu pojawiaj�cych si� w pi�mie jego zjadliwych felieton�w,
15
zabarwionych humorem, takim bardzo w naszym stylu. Po trzech dniach dosta�am
do domu telegram, brzmi�cy tak: Prosz� si� natychmiast skontaktowa� z
ni�ej podpisanym. Zobacz wi�c � moja taktyka by�a s�uszna! Je�eli chc� co�
zmieni� w swoim �yciu, musz� liczy� tylko na siebie, przede wszystkim na siebie.
Wiedzia�am, �e musz� napisa� co�, co chwyci, zbulwersuje, odmitologizuje
kr���ce opinie.
Odczeka�am oczywi�cie ca�y dzie� i dopiero kolejnego dnia zatelefonowa�am,
ju� spokojna, u�o�ona, zaskoczona telegramem. Um�wi�am si� na dzisiaj, na
godzin� jedenast�. Teraz mia� nast�pi� drugi etap mojej gry. Pojawi� si� problem
podstawowy: kto ma p�j�� do wa�nego redaktora? D�insowa dziewczynka,
udaj�ca nastolatk� (no, powiedzmy), kt�ra dzi�ki naturalnym dla wieku kontaktom
opisa�a sytuacje, jakich by�a �wiadkiem, czy elegancka dama, za grosz
nie pasuj�ca do opisywanego �rodowiska. Zadecydowa�am, �e p�jdzie dama i to
taka, jakich nie spotyka si� wiele na co dzie� w mie�cie, w�r�d zabieganych kobiet,
d�wigaj�cych siaty. Marku, to by�a bia�a dama w zamaszystej sp�dnicy,
bia�ej marynarce i bia�ym kapeluszu typu borsalino (tak, tak, w tym w�a�nie...).
Drugi problem: jaka powinnam by�? Rozgadana, �wierkaj�ca, u�miechni�ta,
czy tylko milcz�ca i tajemnicza? Dama by�a milcz�ca, ale w miar�, skupiona,
u�miechaj�ca si� p�u�miechem numer 5, po kt�rym kto�, kto mnie nie zna,
m�g�by wnioskowa� wiele interesuj�cego.
� Zale�a�o mi na tym, aby si� z pani� spotka�, bo chcia�em zada� pani kilka
pyta� � zacz�� redaktor, a ja ju� mia�am ochot� strzeli�: Ale�, oczywi�cie, po to
tu jestem! Odpowiem na wszystko, jak na... W por� jednak ugryz�am si� w j�zyk
i z tych wszystkich nie wypowiedzianych s��w pozosta� tylko p�u�miech
numer 5.
� Sk�d pani to wszystko wie? � zapyta� wprost redaktor. A ja: p�u�miech
numer 5 plus nieokre�lony gest r�k�. W zwyczajnej sytuacji powiedzia�abym po
prostu, �e dobry dziennikarz nie zdradza �r�de� swoich informacji, ale sytuacja
by�a dla mnie wyj�tkowa i czu�am, �e od tego, jak j� rozegram, zale�y wiele w
moim �yciu.
� Bo widzi pani, to jest tak � kontynuowa� redaktor coraz bardziej zaka�apu�kany
� wychodzi pani s�onecznym rankiem na pi�kn� polan�, trawy paruj�, na
horyzoncie jedno ogromne drzewo, a przed pani� bia�y ko�, niesamowitej wr�cz
klasy... ko� ma rozwian� grzyw�, chocia� nie p�dzi a stoi. Pani na to patrzy i
wie, �e wszystko jest prawdziwe, a mimo to, gdyby pani pr�bowa�a komu� ten
obraz opowiedzie�, nawet maj�c ogromny dar takiego opowiadania, to ten kto�
� nie obserwuj�cy tego, co pani � uzna obraz za nieprawdziwy, wydumany. On
jest po prostu tak pi�kny, tak kiczowato pi�kny, �e a� nieprawdziwy... Czy pani
wyczuwa, o czym m�wi�?
Marku, czy ja wyczuwa�am? My�la�am wtedy o naszej historii, o tym, �e jest
tak pi�kna, tak okrutnie pi�kna, �e a� nieprawdziwa. I gdyby j� komu� opowiedzie�,
gdyby cokolwiek z nas komu� opowiedzie�, to by nie uwierzy� i powiedzia�by,
�e sami u�o�yli�my sobie dramacik na miar� naszej karko�omnej wy-
16
obra�ni. Zamiast jednak odpowiedzi wykona�am zn�w nieokre�lony gest r�k� i
p�u�miech numer 5.
Redaktor coraz bardziej w�tpi�co patrzy� na moje miny i gesty. I s�usznie. Zaczyna�
tryumfowa� i widzia�am, �e teraz mnie pogn�bi. Nie przeczuwa�am jednak
co to b�dzie, jakiego typu jego felietonowa finezja. Teoretycznie to ja mia�am
wi�ksze szans�, bo przecie� obserwowa�am jego spos�b my�lenia w tym, co
pisa�, a on zna� tylko jeden m�j tekst.
� Jeszcze inaczej to pani wyja�ni� � ponowi� pr�b�. � Ot� Reb�Arie�Lejb,
ten z opowiadania Babla � wymownie zerkn�� na mnie � siedz�c na cmentarnym
murze i patrz�c na zielony spok�j grob�w, wyda� tak� opini� o Beni Krzyku:
�Benia m�wi ma�o, ale on m�wi smacznie. On m�wi ma�o, ale cz�owiek ma
ch��, �eby on jeszcze co� powiedzia��.
Teraz wreszcie si� odezwa�am, bo to by� odpowiedni moment:
� Rozumiem, �e i pan ma ochot�, abym i ja jeszcze co� dopowiedzia�a w
swoim reporta�u... � Tym razem redaktor wykona� nieokre�lony gest r�k� plus
p�u�miech numer 5. � Rozumiem, �e i ja m�wi� r�wnie smacznie i je�eli jeszcze
co� dopowiem, to b�dzie wtedy prawie tak, jakbym zapomnia�a, �e mam na
nosie okulary, a w duszy jesie�, to prawie tak, jakbym przesta�a si� awanturowa�
przy swoim biurku i j�ka� w�r�d ludzi. Chce mi pan powiedzie�, �e gdyby
do nieba i ziemi przytwierdzone byty uchwyty, to ja bym mog�a za te uchwyty
z�apa� i przyci�gn�� niebo do ziemi... � Redaktor ci�gle si� u�miecha� p�u�miechem
numer 5, a do tego robi� coraz wi�ksze oczy. � Z jednym zastrze�eniem
� kontynuowa�am � z jednym zastrze�eniem, prosz� pana: to nie Reb�
Arie�Lejb wyda� tak� opini� o Beni Krzyku, tylko Jednooki Gracz podczas
obrad rady bandyckiej, Reb natomiast powiedzia� to, co ja przed chwil�.
� Howgh! � wrzasn�� redaktor.
A ja na to: u�miech numer 7 i bardzo okre�lony gest d�oni�.
� Zapraszam pani� na kaw� i...
� D�in z tonikiem � doko�czy�am.
� Jutro o...
� Tej samej godzinie � doko�czy�am. U�miechn�am si� u�miechem numer 9
(to g�rna granica w mojej skali) i poda�am r�k� na do widzenia.
� A mo�e zechcia�aby pani pracowa� w naszej redakcji? Tym razem zrobi�am
wyj�tek i przekroczy�am skal� swoich u�miech�w.
� Porozmawiamy o tym jutro � uzna�am.
O tej samej godzinie � doko�czy� redaktor, kt�ry wida� by� przyzwyczajony,
�e ostatnie s�owo w ka�dej grze musi do niego nale�e�.
Marku, sp�jrz na to swoimi oczami, u�miechnij si� do mnie bez numer�w.
Powiedz, czy to ma oznacza�, �e zmaterializuj� si� moje my�li? Czy ja w swojej
grze by�am fa�szywa? Czy dzisiaj si� co� osi�ga w pracy zawodowej, je�eli nie
przewidzi si� krok�w przeciwnika? Je�eli dobrze nie rozegra si� partii i nie podejrzy
kart?
17
Boj� si� my�le� o tym, co mnie czeka. Ju� jestem bardzo zm�czona. A jutro
zn�w trudny dzie�. Pomy�l o mnie w ci�gu swojego trudnego dnia. I daj mi jaki�
znak telepatyczny, przyb�d� do mnie lubo snem lubo mar� nikczemn�. Zn�w
my�l� literatur�, ale przyznasz, �e czasami to si� op�aca. Szczeg�lnie, je�li ma
si� szcz�cie spotka� cz�owieka, kt�ry w podobny spos�b lubi si� komunikowa�
z innymi.
Jestem zm�czona, a jednak ci�gle chc� kilka s��w dopowiedzie�. Najch�tniej
bym teraz zasn�a, wiedz�c, �e jeste� obok. Zostawi� Ci ten li�cik w skrzynce.
Zanios� go zaraz i pooddycham innym ni� w domu powietrzem. U mnie a� g�sto
od s��w. Otworz� okno, niech co� wyfrunie. W�a�ciwie to przyda�by mi si�
jaki� bieg po parku, ale ju� jest za p�no. Sama nie wiem, czego chc�. No, tak,
zjad�abym co� wykwintnego i ciep�ego. Zrobi� sobie po powrocie omlet z d�emem,
to jedyna wykwintno��, na jak� mnie dzisiaj sta�. �ciskam Ci�, Marku,
omdlewaj�co dos�ownie.
Monika
Marku,
do licha, co si� dzieje?!
Niepokoj� mnie tajemnicze znaki w postaci kwiatk�w, kt�re zostawiasz dla
mnie w redakcji, na portierni, na wycieraczce. Niepokoj� mnie tajemniczo
brzmi�ce s�owa, jakby zakl�cia. Pytam wi�c raz jeszcze: co si� dzieje? Czy ja
mog�abym prze�y� dzie� bez tych znak�w? Rozumiem, �e pracujemy w zupe�nie
odwrotnych godzinach i nawet wtedy, gdy ju� wracam o p�nej godzinie, ty
jeszcze jeste� w teatrze. Jednak przecie� si� spotykamy. Odnajdujemy. I to nie
tylko w postaci wysuszonych kwiatk�w i r�nokolorowych kopert w skrzynkach.
Jeste�my dla siebie, bo chcemy by�. Dokonujemy wybor�w, ale nawet bez
nich przypadek nas rzuca sobie w r�ce i oczy. Przypadek? Mog�abym zastanawia�
si� nad relacjami pomi�dzy przypadkiem a konieczno�ci�, mog�abym snu�
te rozwa�ania, jak Norwid mi�o��, albo wymy�la� co� wymy�lnie i pseudofilozoficznie.
Ale w�a�nie teraz pr�buj� by� logiczna i konkretna do granic niemo�liwo�ci
i nieprzyzwoito�ci. Wi�c pytam, Marku, czego Ty w�a�ciwie chcesz?
Usi�d�, prosz�, i porozmawiaj ze mn�, jak m�czyzna z m�czyzn�, albo jak
kobieta z kobiet�, albo jak przyjaciel z przyjacielem, albo jak przyjaciel z przyjaci�k�
(wyb�r nale�y do Ciebie, ja si� dostosuj�). Porozmawiaj konkretnie,
rzeczowo, bez mg�y, westchnie� i wszystkich tych dupereli, kt�re sk�din�d
uwielbiam, ale wszystko do czasu... Ja teraz chc� wiedzie�, chc� us�ysze�, dotkn��,
pow�cha�, ugry��, kopn�� (wyb�r nale�y do mnie, Ty si� dostosujesz).
Marku, nie wysysaj ze mnie cierpliwo�ci. Ja te� potrzebuj� spokoju, szczeg�lnie
teraz, gdy pojawiaj� si� przede mn� szans�, a Ty ich wcale nie dostrzegasz,
pomijasz milczeniem wszystkie moje �bomby� i cwaniactwa. A mo�e to
w�a�nie razi Ci� we mnie? Mo�e wola�e�, gdy wszystko kr�ci�o si� wok� Ciebie?
Pomy�l o tym. Rozwa� to w samotno�ci swojej i wyt�umacz samotno�ci
18
mojej. Nie m�wi� dzisiaj nic wi�cej. Im wi�cej st�w, tym wi�cej marno�ci. Ca�uj�.
Poca�unek jest czynem.
Monika
PS Nie b�dzie.
Do, cholery, Marku,
jak zgrabnie to wszystko wymy�li�e� i jak zgrabnie uj��e�! To niby ja pr�buj�
co� odtr�ca�? Niszczy�? Wy� mi si� chce, gdy s�ysz� takie s�owa! Ja odtr�cam?
C� ja mog� odtr�ci�? Daj mi siebie, nie pozoruj, tylko daj. Ciekawa jestem, jak
Ty to zrobisz? Dasz mi siebie w listach, bo listy w�a�nie maj� leczy� nasze rany
Mnie taka terapia nie odpowiada. Nie, m�j drogi, to nie jest tylko epistolografia.
Listy s� dla mnie czym� wi�cej, s� mn� i Tob�, ale nie s� �rodkiem zast�pczym.
Nie wystarcz� mi tylko s�owa. Musz� jeszcze wierzy�, �e b�dziemy czyni� �ycie
i �e ono b�dzie dla nas jak �aska.
Tak naprawd� to Ty pr�bujesz ucieka� przede mn�. Momentami odnosz�
wra�enie, �e chcia�by� mnie zatrze�, zamaza� w sobie, oddali�, zapomnie�. Powinnam
wi�c przesta� istnie�, aby� m�g� znale�� usprawiedliwienie dla siebie.
Powinnam tak w�a�nie zrobi�, aby wszystko Ci u�atwi�. Ale z drugiej strony �
nie mog� uwierzy�, �e m�g�by� i potrafi�by� nas zapomnie�.
Ty chyba lubisz cierpie�. I najwi�ksz� ochot� mia�by� na to, by swoje cierpienie
oderwa� od siebie, �adnie je wypreparowa�, zapakowa� w szczelny, przezroczysty
pancerz i piel�gnowa�. Z daleka oczywi�cie. Od czasu do czasu dotyka�by�
celofanu, m�wi�c: Jak�e pi�kne jeste�, moje cierpienie, jak�e pi�kne,
chronione przeze mnie przed kurzem i czasem... Niepotrzebne jest mi Twoje
wydumane cierpienie! Gdzie w nim jest miejsce dla mnie konkretnej, z krwi i
cia�a, �yj�cej, oddychaj�cej? Nie jestem anielsk� zjaw�, kt�r� mo�na uwielbia�
przez celofanowe opakowanie. Czy widzia�e� anielic� z papierosem w z�bach?
Nie pozwol� Ci siebie wyidealizowa�. Jestem zdolna do dzia�ania i potrafi�
czeka�, cho�by na kr�tkie i kradzione (komu? czemu?) spotkania. Nie my�l, �e
s� one dla mnie namiastk� �ycia, jakimi�, jak piszesz, ��a�osnymi szcz�tkami
sens�w�. B�d� czeka�. B�d� z Tob�. Jestem. Bez wzgl�du na czas i odleg�o��.
Nie b�j si�. Tak mo�na �y� i jeszcze znajdowa� w tym dobro i pi�kno. Nie bro�
si� ju� przede mn� ani przed sob�. Nie sied� i nie wpatruj si� w moje okna. Sk�d
Ci przysz�o do g�owy, �e ja te� popadam w takie stany bezruchu? Nie z�oszcz�
si�, ani nie gniewam, na pewno.
�le spa�am dzisiaj. Bardzo pr�bowa�am, ale by�o to zawsze pogranicze snu i
jawy. Zasypiaj�c widzia�am Ciebie wyskakuj�cego z poci�gu, mia�e� wpa��
wprost w moje ramiona, ale w�a�nie wtedy znika�e�. To tak, jakby scena by�a
zagrana niezgodnie ze wskaz�wkami zegara. Wi�c budzi�am si� w�ciek�a, pr�bowa�am
zasn�� od nowa w przekonaniu, �e tym razem uda mi si� wszystko
poprawi� i widzie� tak, jak by�o w pierwszej wersji snu. Ci�gle jednak nie mog�am
Ci� dosi�gn��, mimo �e wszystko pozornie ode mnie tylko zale�a�o.
Marku, przesta� dziwaczy�, prosz�, i podarujmy sobie wkr�tce pi�kny dzie�.
19
Zr�bmy sobie pi�kny dzie�, tak jak nieraz to ju� robili�my. Jestem pe�na energii,
cz�� z niej na pewno Tobie si� udzieli. Tak czuj�. Czekam na Ciebie, a nie na
rozedrgany li�cik, kt�ry by�by zaledwie cieniem tego Marka, kt�rego znam od
zawsze.
Id� spa�. Zaparz� sobie przedtem fili�ank� melisy. I jeszcze uwierz�, �e ona
mi pomo�e wyprostowa� sny. Pos�ucham Johanna Pochelbla i wtedy ju� na
pewno przep�dz� wszystkie z�e my�li. Kto� przecie� musi w tym zwi�zku chodzi�
nogami po ziemi, gdy drugi marudzi i b��dzi po manowcach, kt�rych sam
nie lubi, ani nie pragnie. Jestem silna, b�d� silna i dr�yjcie przede mn� lebiody!
To ostatnie s��wko nie dotyczy oczywi�cie Ciebie, sk�d�e znowu... i jak�e
m�g�by� tak pomy�le� nawet przez sekund pi��. Przytulam si� do Ciebie swoim
ciep�em i si��.
Monika
Ewko�Marchewko, droga moja dziewczynko,
popatrz, jaki ten �wiat jest du�y i jaki w swojej wielko�ci ma�y... Po raz kt�ry�
si� przekonuj�, �e przys�owia o ludziach, kt�rzy si� spotykaj�, czy �schodz�� �
w przeciwie�stwie do g�r, kt�rym si� to nigdy nie zdarza � s� nie tylko m�dro�ci�
i w�asno�ci� ludu, ale tak�e coraz cz�ciej moim osobistym do�wiadczeniem.
Ludzie w�druj� po tym bo�ym �wiecie, jak ongi� mr�wki faraona po Twojej
kuchni. Niech sobie w�druj�. Ich w�drowanie i ich sprawa. Ale to w�drowanie
zupe�nie ich nie obchodzi. Zajmuj� si� sprawami innych, bo takie ubogie jest ich
�ycie, �e swoich spraw nie maj�. Fantazji te� nie maj�. �eruj� wi�c na innych.
Niech i tak b�dzie.
Spotka�a� wi�c nasz� wsp�ln� kole�ank�, kt�ra Ci uprzejmie donios�a, �e Marek
�porzuci� mnie dla innego m�czyzny�. A to ma�pa! Jej szcz�cie, �e z poczuciem
humoru. Nie wiem teraz co bardziej dostrzegam w Twoim li�cie: czy
z�o�� o to, �e o wa�nych wydarzeniach w moim �yciu dowiadujesz si� od obcych,
a nie bezpo�rednio ode mnie, czy te� niepok�j o mnie i o to, jak sobie z
tym faktem radz�, czy te� babska ciekawo��, kt�rej �adnej z nas nie brakuje,
cho�by nie wiem jak chcia�a si� tej cechy pozby�.
Wiem, �e powinnam Ci sama o wszystkim napisa�. Ale, naprawd�, nie by�o
we mnie takiej wewn�trznej potrzeby. A poza tym uwa�a�am, �e Ty masz du�o
w�asnych spraw i k�opot�w, po co wi�c Ci jeszcze moje sprawy na Twojej rudej
�epetynce. Ewko droga, nie martw si� o mnie ani o Marka. Nasz zwi�zek jest
jedyny w swoim rodzaju i takim pozostanie. Nie w�tp w nas, skoro zawsze w
nas wierzy�a�. W naszym zwi�zku nie ma s�owa �porzuci� i nie b�dzie. A wi�c:
Marek mnie nie porzuci� i nigdy tego nie zrobi. To jest po prostu niemo�liwe!
Ani ja w to nie wierz�, ani on w to nie wierzy, ani Ty w to nie wierzysz. M�wi�
to czarno na bia�ym i um�wmy si�, �e tak jest, a nie inaczej. Ewko, um�wmy
si�, �e tak w�a�nie jest! Przecie� to proste. Robi�y�my to ju� nieraz, gdy by�a� na
wyci�gni�cie r�ki i zawsze nam si� udawa�o.
20
Nie b�j si� o mnie, Ewko. Jestem. Spotykam si� z Markiem, jak dawniej,
czyli nie za cz�sto, ale za to pisz� do niego cz�ciej. On do mnie te�. Jestem bogatsza
o konkretne do�wiadczenie. Spad�o na mnie, przyznaj�, jak przys�owiowy
piorun z jasnego nieba (je�li zechcemy pozosta� przy obiegowych sformu�owaniach).
Oczywi�cie cierpia�am, mo�e nawet jako� cierpi�, ale czy to pow�d ku
temu, Ewko�Marchewko, by Ciebie zadr�cza�?
Jestem. I to jest wa�ne. Pr�buj� sobie i Markowi t�umaczy� �ycie. Nic wi�cej.
Nie wiem czy jestem dzielna. Nie podziwiaj mnie na wyrost. Ci�gle powtarzam
sobie ostatni� kwesti� z mojego ukochanego filmu z Marylin Monroe (wszystkie
filmy z Marylin s� dla mnie ukochane) � �nikt nie jest doskona�y�. Jak widzisz
nie trac� i ja poczucia humoru. By� mo�e jest to moja forma obrony przed tym,
czego musia�am do�wiadczy� albo czego do�wiadczy�am z racji tej tylko, �e taki
po prostu musi by� m�j los. Musi. W to wierz�, tak samo, jak i w to, �e nikt nikogo
nie porzuci�. Mog�abym na ten temat d�ugo rozmawia�.
Czy pami�tasz, jak kiedy� postanowi�y�my si� odchudza� wraz z nadej�ciem
wiosny? Teraz, szczerze m�wi�c, zupe�nie nie wiem po co. Napad�a nas podczas
tego odchudzania nieposkromiona ch�� zjedzenia czego� bardzo kalorycznego,
zupe�nie niezgodnego z naszymi postanowieniami. Pami�tam: usiad�y�my w
ulubionej cukierni i zjad�y�my po dwa ogromne ciastka pod tytu�em: �karpatka�,
dzielnie wierz�c, �e jest to sur�wka z czego� tam i w dodatku bez majonezu, czy
�mietany. Chyba na tym polega wiara, Ewko. Na pewno nie przyby�o nam kalorii
z powodu tego wykroczenia, poniewa� g��boko wierzy�y�my, �e nie jemy
ciastek.
Tak wi�c, Ewko, Marek mnie nie porzuci�, ani ja go nigdy nie porzuc�. Po
prostu: okaza�o si�, �e Marek nie jest doskona�y, na pewno i ja nie jestem, ale
jeszcze o tym nie wiem, wi�c si� �udz�. I obym si� nie dowiedzia�a, bo bardzo
nie chc�, aby on musia� prze�ywa� to, co ja prze�ywa�am i ci�gle prze�ywam.
Nie ukrywam tego przed Tob�. Oczywi�cie rozmawiam sama z sob� bez przerwy,
rozmawiam ci�gle z Markiem, m�wi� o swoich w�tpliwo�ciach. Nie jest
tak jak dawniej, bo by� nie mo�e. Nie jestem o to w�ciek�a. Nic nie mo�e by�
tak, jak dawniej, bo ju� nie ma dawniej. To proste.
Pr�buj� si� broni� i �y� swoim �yciem. Pr�buj� siebie akceptowa� i jego akceptowa�,
pr�buj� wreszcie nie rezygnowa� ze swojego �wiata, bo ci�gle wierz�,
�e jaki� �wiat we mnie jest. Jest, prawda? Dosta�am prac� w redakcji naszego
tygodnika kulturalnego. Koniec z pisaniem o kiszonej kapu�cie i wodoci�gach.
Teraz to zupe�nie co� innego. Mam czas si� zatrzyma� i pomy�le�. Jest we
mnie energia i s� pomys�y. To wa�ne. I wiem, �e nie jest to dla mnie rodzaj terapii
zast�pczej. Ewko, ja naprawd� jestem du�� dziewczynk�. Chcia�abym �y�
�wiadomie. Nie zadr�czaj si� wi�c mn�. Je�eli b�dzie bardzo �le, dam zna�.
Marek jest ze mn�. Jest ze mn� moja mama. Nic wprawdzie nie rozumie z
mojego �ycia, ale dba o mnie i nie zadaje zb�dnych pyta�. Powiedz, czy mo�na
mie� wi�cej? Nigdy nie by�am zach�anna i obym nie by�a w takim sensie, w jakim
teraz my�l� o zach�anno�ci.
21
Mo�na te� do mojego przypadku podej�� inaczej. Zosta�am wybrana. Rozumiesz:
WYBRANA! Musz� to przyj��. Chc� spr�bowa�. Nie poddam si� tak
�atwo. Nie chc� tragizowa�, bo przecie� nie ma ku temu powodu. Marek jest
uczciwy. Ja jestem uczciwa. Nasze �ycie jest prawdziwe. Pracujemy du�o.
Dbamy o siebie. Spotykamy si� czasami. Patrzymy sobie w okna. My�limy o
sobie wi�cej ni� trzeba. Piszemy do siebie listy. Mn�stwo list�w. T�sknimy za
sob�. A kiedy wreszcie si� spotykamy, to �wi�to jest w nas i potrafimy odr�ni�
zwyk�y dzie� od �wi�tecznego i czci� go na r�ne sposoby, wymy�lone przez
siebie dla siebie. Ty to rozumiesz, prawda?
Nie b�j wi�c ziaby, Ewko. Jeste�my. Mo�e na razie wbrew Naturze i wszystkim
�