3534

Szczegóły
Tytuł 3534
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3534 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3534 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3534 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

MARTA FOX NIE JESTEM KT�RA WSZYSTKO ZNIESIE 2 Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 3 Wszystkie poranki �wiata Wszystkie poranki �wiata mijaj� bezpowrotnie? Czy naprawd� w to wierzysz Miro`? W takim razie wyt�umacz dlaczego trwa we mnie ci�gle ten poranek gdy malowa�e� tajemne znaki tworz�c z nich kobiet� i ptaka i ksi�yc a ja czu�am ka�dy ruch p�dzla na swoim ramieniu jakby� to mn� pociera� o p��tno mnie zamienia� w kobiet� a moje oczy rozstawia� na rozgwie�d�onej przez ciebie nocy Wyt�umacz Miro` dlaczego nie min�� we mnie inny poranek gdy z pomoc� narysowanej nitki wyprowadza�e� mnie z nienawi�ci jak z labiryntu i stawa�am si� wolno�ci� i trwa�am w niej jak w s�o�cu i deszczu Bezpowrotnie Miro` mija tylko czas kt�ry nie rze�bi nie dotyka nie d�wi�czy i nie boli Przykrywa jedynie kurzem i blizn� to co na nic innego nie zas�uguje dla AGI i MAGI - moich dziewczynek - kt�re s� ju� du�e 4 * * * Mog�am nie odpowiedzie� na list nie odebra� telefonu nie przyjecha� do ma�ego miasteczka Mog�am w r�y od Ciebie zobaczy� tylko kolce i nie ucieszy� si� z pytania kt�rym wdziera�e� si� w moje my�li Mog�am nie spojrze� Ci w oczy i nie zobaczy� tej samej t�sknoty kt�ra kaza�a mi czeka� na mo�cie w Avignon i na po�udniku zero i w tylu innych miejscach nie wiedz�c nic ponadto �e czekam Mog�am nie zadr�e� przy podaniu r�ki nie wymarzy� sobie by moja i Twoja cierpliwo�� splot�y si� w dach nad g�ow� Mogli�my nie spotka� si� w s�owie nie znale�� g�rskiego kryszta�u i nie by� dla siebie tak jak teraz jeste�my w pomara�czach motylach i �wiecie kt�ry by�by przeciwko nam gdyby�my nie uwierzyli �e to my mo�emy by� przeciwko niemu 5 OCALENIE Igorowi Przypadek, kt�ry nie istnieje sta� si� jej ocaleniem. Ju� umiera�a. Mo�e nie dos�ownie, bo wyniki bada�, kt�re co jaki� czas odnawia�a, by�y coraz lepsze. Ale ona mia�a pewno��, �e umiera. Nadrabia�a, jak to si� popularnie m�wi, min� i organizowaniem swojego �ycia wok� wielu codziennych czynno�ci, kt�re maj� to do siebie, �e skutecznie zabijaj� czas. Trwa�a tak sobie, jak potrafi�a. Od ksi��ki do ksi��ki, od spaceru do spaceru, od �niadania do �niadania, kt�rego czasami nie zapomnia�a zje��. Czasami odpisywa�a na listy, kt�rych regularnie zapomina�a wysy�a�. Nie mia�a pragnie�, ale czeka�a. Chyba na co�, co si� wydarzy, cho� nie wiadomo czy na pewno. Czasami telefonowa�a do mnie. Brzmia�a smutno, a mo�e jedynie monotonnie, bo zawsze tak samo m�wi�a: - To niestety ja, jeszcze jestem, czy mo�esz mnie zaprosi� na piwo? Zaprasza�em. Na piwo, na kaw�, na zup� og�rkow�. Wypija�a, zjada�a. Mechanicznie. Odnosi�em wra�enie, �e gdybym jej zamiast tego, co zaproponowa�em, poda� wod� albo pomidorow�, nie odczu�aby r�nicy. By�em bezradny, by� mo�e dlatego, �e wcale nie pragn��em poczu� si� inaczej. Wchodzi� w jej �wiat to by�o ponad moje si�y i moje sprawy, kt�re pi�trzy�y si� w nadmiarze i jedynym sposobem by�o je po prostu rozwi�za� albo omin��, albo przeskoczy�. Ale to by� m�j �wiat, kt�rego ona nie podejrzewa�a, poniewa� mia�a sw�j, a on j� poch�ania� bez reszty. Lubi�em j� bezciele�nie. Czasami bezciele�nie jej pragn��em. Ale nigdy nie odwa�y�em si� inaczej. By�em pewien, �e wtedy czar naszych spotka� pry�nie, �e kawa zamieni si� w pio�un, a zupa w co�, co absolutnie nie b�dzie jej przypomina�o. Na poz�r nic nie sugerowa�o jej inno�ci. Dba�a o siebie. Ubiera�a si� jak dojrza�a, elegancka kobieta, kt�ra wie, co mo�e sprawi� przyjemno�� nie tylko jej, ale tak�e oczom tych, kt�rzy patrz� z zewn�trz. Nie zwierza�a si�. Mo�e tkwi�a w niej taka potrzeba, ale gdy tylko si� spotykali�my, prowadzili�my nienaganny dialog, kt�ry zaczyna� si� od wymiany zda� o pogodzie, przechodzi� do komentowania tego, co si� zdarzy�o w �wiecie i o czym napisa�y gazety, a potem nast�powa�o milczenie. Czasami je przerywa�em, prosz�c: - No, m�w, m�w, wyrzu� to z siebie, nie b�j si�, jestem blisko, nawet je�li nie z tob�. 6 A ona wtedy u�miecha�a si� beztrosko ( ach, te jej u�miechy, opanowa�a je do perfekcji) i zdziwiona tak bardzo, jak tylko potrafi si� dziwi� ma�a dziewczynka, pyta�a: - Co mam m�wi�, Ryszardzie, czego ty ode mnie oczekujesz? Przecie� jestem tak banalna, �e a� typowa, nic si� nie dzieje, jestem nigdzie i wsz�dzie, zawsze i nigdy. Kiedy� by�am bardziej, tak mi si� przynajmniej wydawa�o, a teraz jestem mniej. Teraz tylko trwam, nie wierz�c i nie oczekuj�c. - W co nie wierzysz i na co nie czekasz? - dopytywa�em dociekliwie. - Och, jaki ty jeste� konkretny, jaki akuratny - oburza�a si� tak na niby. - Musz� by� konkretny - t�umaczy�em - �ycie mnie tego nauczy�o, nie mog� fruwa� tam, gdzie zw�tpienie. Wyobra�asz sobie, co by si� sta�o z moj� firm�, gdybym zacz�� si� poddawa� nastrojom? - Ja te� si� nie poddaj� - pr�bowa�a si� broni� - przecie� widzisz, �e jestem samorz�dna, niezale�na i samoswoja. Pieni�dze zarabiam, a nie dziedzicz�, kawy nie s�odz�, ma�ymi rado�ciami si� nie karmi�. - Nie rozumiem tych skojarze� - powiedzia�em zniech�cony, bo rozmowa zaczyna�a mnie dra�ni�. - No, wiesz, ludzie dziel� si� na inteligentnych i tych, co s�odz�, na tych, co dziedzicz� i co zarabiaj�, na tych, co wybieraj� zawsze proste drogi do celu, bo my�l�, �e tylko one s� prawe, na tych, co gin� tragicznie i tych, kt�rzy wol� ochuje�, na tych... - Na tych, co na g�wno m�wi� kupa i na tych, co oddaj� mocz zamiast najzwyczajniej sika� - wpada�em powoli w jej ton. - Brawo, Ryszardzie - powiedzia�a - widz�, �e nareszcie kapujesz. - A ty do jakiej kategorii nale�ysz? - zapyta�em, by przerwa� rozmow�, kt�ra wiod�a na zupe�nie obce mi manowce. - A ja wol� skaka� po g�rach, omijaj�c pag�rki - powiedzia�a, rezygnuj�c z �artobliwego tonu i powracaj�c do charakterystycznej dla niej zadumy, o czym za�wiadczy�y jej nagle zwilgotnia�e oczy. - Jakie g�ry? Jakie pag�rki? - pyta�em, nie czekaj�c na odpowied� - a mo�e ty najzwyczajniej potrzebujesz faceta? - A co to jest �faceta�? - u�miechn�a si� przez �zy. Wypili�my piwo i ju� bez s��w poszli�my ka�de w swoj� stron�. Mia�em ochot� j� przytuli�, przygarn��, ale dystans mi�dzy nami przybra� oficjalno-kumpelskie rozmiary, co 7 oznacza�o, �e mog� tylko u�cisn�� jej r�k�, ewentualnie przytrzymuj�c j� nieco d�u�ej ni� przy powitaniu. Wraca�a do moich my�li cz�sto. Skleja�em fragmenty spostrze�e�, uk�ada�em r�ne wzory, maj�c nadziej�, �e zobacz� jaki� wyra�ny rysunek, kt�ry pozwoli mi j� zrozumie�, dowiedzie� si� czego pragnie, bo przecie�, to ju� wiedzia�em, nie mog�em liczy�, �e kiedy� mi to powie wprost. Takiego s�owa nie by�o w jej s�owniku. Nic jednak nie wynika�o z moich rozmy�la�. Raz stawa�a mi przed oczyma jako kobieta po przej�ciach, �wiadoma swojej drogi zawodowej i emocjonalnej, jako taka, kt�ra ju� wi�cej razy nie da si� nabra�, poniewa� wszystko albo prawie wszystko przerabia�a, wi�c pomna do�wiadcze� potrafi ustrzec si� nast�pnych b��d�w, kt�re poprowadzi�yby j� w stron�, jakiej bynajmniej ju� nie potrzebowa�a. Widzia�em j� jako t�, kt�ra wygrywa, chocia� nie walczy, nie bierze udzia�u w �adnym wy�cigu, poniewa� jest firm� sam� dla siebie i nie musi z innymi konkurowa�. Raz wyobra�a�em sobie, �e mia�a kilkunastu m�czyzn w swoim dojrza�ym �yciu, a raz, �e tylko jednego, z kt�rym si� rozsta�a, poniewa� dzi�ki - albo przez - swoj� niezale�no�� nie nadawa�a si� na �on�, ani sta�� partnerk�. Zawsze wraca�em do punktu wyj�cia, nawet wtedy, gdy, wydawa�o mi si�, �e ju� co� wiedzia�em, wymy�li�em, �e zobaczy�em jaki� wyra�ny kontur jej osobowo�ci. Potem z�o�ci�em si� na siebie, no bo jaki by� sens moich rozmy�la�? Nie mog�em, nie chcia�em, nie potrafi�em jej pom�c. A gdybym nawet m�g�, chcia� i potrafi�, to, jestem pewien: ona i tak nie chcia�aby tego przyj��. A poza tym mia�em swoje sprawy. W�a�nie sprawy, nie pragnienia, bo pragnienia realizowa�em szybko i bez ceregieli, bez rozdzierania szat, dzielenia w�osa na czworo, dziwaczenia. By�o jak by�o, a skoro tak by�o, to nie mog�o by� inaczej. Panowa�em nad tym, co le�a�o w mojej mocy i w zakresie moich umiej�tno�ci. Reszt� pozostawia�em losowi lub przypadkowi, kt�ry sprawia, �e realizuje si� nasz los. Nie by�em nieszcz�liwy i nie by�em szcz�liwy. By�em. Tymczasem ona chcia�a by� bardziej i pe�niej. To wiedzia�em. Zatelefonowa�em. - To, niestety, ja - czy mog� ci� zaprosi� na piwo? - zapyta�em. - A czy m�g�by� z tym piwem przyj�� do mnie? - zaproponowa�a. - Do domu? - zdziwi�em si� - bo w ci�gu naszej kilkuletniej znajomo�ci zaprosi�a mnie chyba tylko dwa razy. - Do domu - powiedzia�a spokojnie. 8 Kupi�em kilkana�cie butelek piwa, wybieraj�c je wprost ze sklepowej lod�wki, aby od razu nadawa�y si� do picia. Czu�em si� lekko i ch�opi�co. - Mam pomys� - powiedzia�em od progu, pomijaj�c zwyczajowe powitania - opijemy si� tym piwem jak b�ki, a potem p�jdziemy misiowi da� w pysk. - Jakiemu misiowi? - zapyta�a. - Temu, kt�ry siedzi na wystawie w lodziarni i ma tak� g�upi� g�b�, jakby si� sam prosi�, by mu przy�o�y� - przecie� nieraz m�wi�a�, �e masz ochot� to zrobi�. - Wiesz co - powiedzia�a �agodnie - tym razem darujemy misiowi mordobicie. Niech wie, co straci�. Nie jestem w nastroju, by na kogokolwiek r�k� podnosi�. - Ale z piwa nie rezygnujesz? - pokaza�em jej dwa du�e kartony. - Zimne? - zapyta�a. - No, masz, a jakie mog�oby by� - powiedzia�em zawadiacko. Przyjrza�em jej si� uwa�nie. By�a jasna i smutnawa. Mo�e wyciszona. Komputer mrucza�. Ksi��ki le�a�y roz�o�one na biurku. - Przerwa�em ci prac�? - Sama j� sobie przerwa�am - odpowiedzia�a �agodnie. Nad biurkiem spostrzeg�em wykaligrafowany przez ni� tekst: � M�wi�: oszala�e� przez tego, kogo kochasz. Powiedzia�em: �ycie ma smak jedynie dla szale�c�w�. Spojrza�em na ni� jeszcze raz. - A mo�e ty si� troch� zakocha�a�? - zagadn��em tak od niechcenia, bynajmniej nie pr�buj�c podejmowa� zasadniczej rozmowy. - Troch� ?- zdziwi�a si� - a mo�na si� troch� zakocha�? - Nie mo�na - odpowiedzia�a - tak jak nie mo�na troch� by� w ci��y. - Jeste�? - pyta�em dalej, otwieraj�c drug� butelk� piwa. - No, wiesz, w moim wieku. - Kobiety w twoim wieku decyduj� si� ca�kiem �wiadomie na p�ne macierzy�stwo - to do ciebie podobne. - Pijemy - powiedzia�a, zmieniaj�c temat. Reszta rozmowy up�yn�a na opowie�ciach o wydarzeniach, kt�re wok� nas si� dzia�y. By�o serdecznie i spokojnie. Nie dali�my misiowi w pysk i nie wypili�my ca�ego piwa. W sobotni ranek zatelefonowa�a do mnie dziwnie podekscytowana. - Ryszardzie - poprosi�a - czy mo�esz mnie teraz gdzie� zawie�� swoim samochodem? 9 - Mog� ci� gdzie� zawie�� - powiedzia�em zdecydowanie. Za pi�tna�cie minut spotkali�my si� w um�wionym miejscu. - Tylko o nic nie pytaj - poprosi�a. - Jak�ebym �mia� - oburzy�em si�. Jechali�my prawie godzin� w milczeniu. - To tutaj - powiedzia�a. - Chod� ze mn� - poprosi�a. Wdrapali�my si� na wzg�rze okolone starym murem. Nie zna�em tego miejsca. Ma�y pa�acyk pyszni� si� po prawej stronie wzg�rza. Okolony by� zadbanym parkiem. Stan�a na tarasie, w s�o�cu i spokojnie czeka�a. Nie odchodzi�em. Nie by�o nikogo poza nami i cisz�. W pewnej chwili poruszy�a si�, wymawiaj�c imi�, kt�rego nie dos�ysza�em. M�ody ch�opiec w d�insach, ciemnej kamizelce i z czerwon� r� w r�ku nadchodzi� z przeciwnej strony. Zatrzyma� si�, spojrza� w g�r� i zapyta�: - Jak tam doj��? - Nie wiem - odpowiedzia�a z przekor� i nadziej� w g�osie. M�g� by� jej synem. M�g� by� jej kochankiem. Nie zapyta�em kim jest. Ale poczu�em, �e wiara jej powraca, a oczy b�yszcz� tak, jak nigdy przedtem. - Wr�ci� po ciebie? - upewni�em si�. - Nie dzisiaj - powiedzia�a i przytuli�a si� do mnie tak ciep�o, �e tym razem zdecydowany by�em da� misiowi w pysk. 10 Czerwona linia m�wi� ci: nie ma raj�w innych ni� raj utracony i u�miecham si� przy tym sekretnie jak Borges patrzysz na moj� czerwon� sukienk� a we mnie przesz�o�� zn�w si� dzieje Spod r�ki dotykaj�cej mojej g�owy wyrastaj� d�ugie jasne w�osy oczy czekaj� z nadziej� a wi�c z l�kiem Jestem zn�w dziewczynk� z obrazu Pankiewicza czerwie� sukienki jeszcze nie p�onie to stanie si� w kilka lat p�niej gdy magi� dzieci�stwa zast�pi magia nami�tno�ci On dotyka moich piersi i czuj� �e czerwona r�a rozrasta si� we mnie zalewa czerwieni� �wiat pulsuje a czerwie� raz jeszcze daje czerwie� dziewczynka staje si� kobiet� kipi dojrza�o�ci� i wtedy dobrze wie �e tylko cienka czerwona linia oddziela j� od przysz�o�ci �e tylko cienka czerwona linia pozwoli jej zatrzyma� si� w �wiecie kt�ry jest lub zamieni sukienk� w czerwony ca�un By� mo�e wtedy trawa na jej grobie wyro�nie czerwona by� mo�e Stw�rca zap�acze czerwonym deszczem bo przecie� tak naprawd� tylko jemu uda�o si� oddzieli� �wiat�o�� od ciemno�ci i przekroczy� cienk� czerwon� lini� kt�ra dzieli to co by�o od tego co jest 11 GRA - Nie garb si� - powiedzia�em. - Na stare lata b�dziesz mia�a takie k�opoty z kr�gos�upem, jakie ma teraz moja matka. Gwa�townie wyprostowa�a plecy, ale nie odwr�ci�a si� do mnie, ani te� nic nie powiedzia�a, zaj�ta dalej krojeniem marchewki na sok. A liczy�em na to, �e jeszcze gwa�towniej zareaguje na moj� uwag�, kt�rej, wiedzia�em, nie lubi�a. Nie odwr�ci�a si�, wi�c nie zobaczy�em jej piersi ze stercz�cymi brodawkami, kt�re tak wyra�nie rysowa�y si� pod obci�ni�tym trykotem. - Oczywi�cie b�dzie jeszcze dok�adniej kroi�a t� pieprzon� marchewk�, nic nie m�wi�c - pomy�la�em. To niemo�liwe, aby nie domy�la�a si�, �e w�r�d wszystkich mo�liwych uczu� ogarnia mnie te� strach o ni�, mo�e zupe�nie nieuzasadniony, a jednak strach. Dziewczyny takie jak ona instynktownie przeczuwaj� wszystko na d�ugo przed tym, zanim utwierdz� si� w domys�ach. Wyszed�em z kuchni bez s�owa. W ko�cu przecie� sko�czy t� papranin� i przyjdzie do mnie, cho�by po to, aby pomilcze�. - Jeste� gnojek, wiesz... - powiedzia�a. - Wiem. I jeszcze...z�odziej wieczno�ci, bo�y kundel, rozganiacz chmur, wieprz astralny. Ca�e szcz�cie, �e mam t� kultur�, aby umie� siebie odpowiednio nazwa�. - Rozdzia� 31, strona 217 - powiedzia�a u�miechaj�c si�. Ju� wiedzia�em, �e przestaje si� d�sa�, a wi�c b�dziemy mogli pos�ucha� ulubionych ragtime`�w i tylko od czasu do czasu rzuci� jakie� s�owo. - Czy ty nie widzisz, g�upia, �e si� martwi�em? Nie przysz�a� do szko�y, nie odbiera�a� telefon�w. Sk�d mog� wiedzie�, co w twojej szanownej, aczkolwiek stukni�tej �epetynie si� pokie�abasi�o? Milcza�a. Siedzia�a, jak zwykle, na dywanie w�r�d rozrzuconych ksi��ek, notatek, p�yt. Patrzy�a gdzie� tam. Mo�e szuka�a w my�lach odpowiedniego cytatu, aby nie m�wi� w�asnymi s�owami. To nie by�oby najgorsze, bo oznacza�oby, �e podj�a rozpocz�t� przeze mnie zabaw� i wszystko potoczy si� jak dawniej, jak nieraz. - Przecie� nie mo�esz mi zrobi� tego numeru i nie przyj�� na matur�, przecie� wiesz, �e ja... 12 - Wiem, �e ty i wiem, �e nie mog� - wtr�ci�a. - Nie mog�, przynajmniej nie mog� jeszcze teraz. Ale w ko�cu przyjdzie taki moment. - Jaki moment? Co ty znowu wygadujesz? - zapyta�em i zaraz po�a�owa�em tych pyta�. To te� nie by� odpowiedni moment na takie pytanie, na tyle ju� zna�em jej reakcje i wiedzia�em, albo raczej mgli�cie wyczuwa�em, �e ka�de nast�pne pytanie tylko j� rozdra�ni i bardziej zamknie si� w sobie. Mo�e nawet do tego stopnia, �e ka�dorazowe moje pukanie do drzwi albo telefon, je�eli nawet zostanie odebrany, i tak zako�czy si� s�owami: - Nie mam si�y na rozmow�. M�czy�y mnie takie sytuacje, nie potrafi�em ich sobie t�umaczy� racjonalnie, a podzieli� si� swoimi w�tpliwo�ciami nie mia�em z kim i nie chcia�em, i nie mog�em, cho�by ze wzgl�du na zawart� mi�dzy nami umow�, kt�ra te� w�a�ciwie i jako� tak milcz�co i p�s��wkami si� dokona�a. Jakikolwiek bunt z mojej strony oznacza�by zniszczenie wszystkiego, co zbudowali�my, oznacza�by przerwanie gry i zabawy, z kt�r� by�o mi dobrze, odk�d wszed�em w ten Magdaleno-�wiat, a w�a�ciwie tak powoli i systematycznie wpad�em w niego i nigdzie ju� nie by�o nawet szczeliny, w jak� m�g�bym si� wkra�� i przenikn�� na zewn�trz. Zreszt� wcale tego wtedy nie chcia�em. Zabawa, jak� prowadzili�my, doprowadza�a nas przecie� i do tych chwil, w kt�rych mogli�my si� tarza� po dywanie albo po tapczanie i wsp�lnie wygrywa� najbardziej nami�tne melodie. Jej piersi, jej cia�o o tym najdro�szym ze wszystkich zapach�w, jej szepty, j�ki, krzyki, kiedy ju� wcale nad sob� nie panowa�a i szepta�a tylko swoje s�owa, mocniej, Tom, jeste� ze mn�, jeste� we mnie, natura jest cudowna, Tom...Na samo wspomnienie tych chwil dostawa�em dreszczy i najch�tniej bym ja teraz, natychmiast przewr�ci� do ty�u, przytrzyma� jej r�ce i wszed� w ni� do ko�ca, bez wst�pnych pieszczot, bez zb�dnych s��w, tylko dwa oddechy razem splecione, dwie �liny stanowi�ce jedn�, dwa rytmy zlewaj�ce si� ju� po pierwszych ruchach w jeden. Dopiero p�niej dotykanie i g�askanie, finezje bez ko�ca, bez wskaz�wek, bez polece�. Pami�tam, powiedzia�a kiedy� po naszych szale�stwach: - Wiesz, Tom, my si� kochamy jak dwaj... - Wiem - doko�czy�em - jak dwaj muzycy, kt�rzy si� ��cz�, a�eby gra� razem sonaty. - �adnie powiedziane - doda�a u�miechaj�c si�, jak zwykle, delikatnie. - Fortepian gra� swoj� parti�, a skrzypce swoj�, i z tego wynik�a sonata, a sonaty by�y takie pi�kne. - Tak, kochana - zako�czy�em, przerywaj�c jej rozmarzenie. - Rozdzia� 20, strona 111. 13 Zerkn��em na Mag zza swoich marze� i wspomnie�. Nie, to zdecydowanie nie by� najlepszy ku temu moment. Teraz powinienem wyj��, nawet bez s��w i bez odwracania si�, mo�e tylko gdzie� tak przelotem dotkn�� jej w�os�w, a potem, nie odwracaj�c si�, podnie�� r�k� do g�ry i poruszy� palcami. Na pewno b�dzie mnie k�tem obserwowa� i czeka� na ten gest, kt�rego wsp�lnie u�ywali�my od czasu, gdy po raz czwarty zobaczyli�my Kabaret i Liz� Minelli w ten w�a�nie spos�b �egnaj�c� si� z przyjacielem.. Wsta�em i mimo ustale� z samym sob�, odezwa�em si�: - Zadzwoni� wieczorem, przeczytam ci, jakie s� moje og�lne wra�enia z tego nowego filmu. - Musisz szczeg�owo, og�lne wra�enie nie istnieje, rozdzia� 15, strona 79 - powiedzia�a. - Hej, hej... Wybieg�em w podskokach. Nie by�o wi�c a� tak �le ani gro�nie, cho� pami�tam, og�lne wra�enie, a jednak, jakie wynios�em z tego spotkania, nie napawa�o mnie tak do ko�ca optymizmem. - Widz�, �e panna M. dzisiejsz� noc sp�dzi�a z Franzem Kafk�. Chyba nie by�o najrozkoszniej, prawda? Bior�c pod uwag� fakt, �e facet wiekowy... pr�bowa�em dowcipkowa�. - Wszak wiesz: im kot starszy, tym, pospolicie m�wi�c ogon jego twardszy. I d�b, cho� mie�cy przyschnie, cho� list na nim p�owy, przed-si� stoi pot�nie, bo ma korze� zdrowy - wyrecytowa�a szybko. - Tak zwyk� mawia�...mistrz? - No, w�a�nie....mistrz... w porz�dku, jeden zero dla ciebie. - Tom, masz luki w Kochanowskim. Czy ty naprawd� nie chcesz, czy nie mo�esz tego spami�ta�? Przecie� czytali�my wszystkie fraszki razem. - Czy ty zawsze musisz by� taka m�dra, taka uczona, taka doskona�a? Dra�nisz mnie. - Nawet wiem, czym: swoj� mani� doskonalenia si�, podartymi pantoflami, niech�ci� do... - Ha! - wrzasn��em. - Rozdzia� 1, strona 19. Zacz�a mnie ca�owa� rado�nie. Dotkn��em jej piersi i ju�, natychmiast, chcia�em j� mie�. - Tutaj, w kuchni? - zapyta�a. - Tak, tutaj, zaraz, natychmiast... Wbi�em ja na siebie gwa�townie. By�a bardzo wilgotna. Zawsze mnie pragn�a tak dziko, je�eli oczywi�cie wyczu�em odpowiedni moment, gotowo�� do, na przyk�ad kuchennopod�ogowych szale�stw. 14 - Z - kim-ci-jest-le-piej-z-Kaf-k�-czy-ze-mn�? - skandowa�em w rytm silnych w niej porusze�. Widzia�em jej bia�e z�by w rozkosznym grymasie, czu�em ch�odne stopy na plecach i jej r�ce w moich rozgrzebanych w�osach. D�ugo zazwyczaj nie mog�a si� uspokoi�. Dr�a�a wtulona w moje rami�. - Tylko ty, Tom, tylko z tob� - powiedzia�a ju� spokojnie. - To nic dobrego, Tom. To mo�e by� niebezpieczne w moim przypadku - doda�a. To nie by�o takie zwyczajne wyznanie. Zdarza�o si�, �e czasami us�ysza�em co� specjalnie dla siebie, ale prawie nigdy w ten spos�b. Zazwyczaj m�wi�a mi to w trakcie naszej zabawy literackiej, wtedy �atwiej jej by�o wycofa� si� z gry, obr�ci� wszystko w �art, zakr�ci� wko�o, poci�gn�� mnie za r�kaw, pokaza� now� ksi��k� czy p�yt�. Wyznania w takiej sytuacji, by� mo�e - pr�buj� odtwarza� jej spos�b rozumowania - do czego� zobowi�zywa�y, co� naprawd� znaczy�y. A tego chyba ba�a si� najbardziej. Kiedy dzwoni�em do Mag z nowowrocznymi �yczeniami, skrupulatnie i na wiele sposob�w przemy�lanymi, nie wiedzia�em, �e ten rok b�dzie a� tak wa�ny w moim �yciu. Oczywi�cie pi�kne �yczenia diabli wzi�li, bo gdy tylko powiedzia�em: - Mag...reszta s��w gdzie� zagnie�dzi�a si� w moim �rodku i tylko �miech Magdy mnie rozlu�ni�. W ko�cu ustalili�my, �e �yczymy sobie tego samego: zda� matur�, i to dobrze, zda� egzamin na studia (to ja) i przeczyta� wsp�lnie du�o dobrych ksi��ek. Ta rozmowa trwa�a d�ugo, ju� nie potrafi� jej odtworzy�, wiem tylko, �e na jej zako�czenie powiedzia�em: - Mag, rozdzia� 7, strona 48 - specjalnie dla nas. Ten rozdzia� zaczyna� si� od s��w: �dotykam twoich ust, palcem dotykam brzegu twoich ust� i by� wyznaniem moich uczu� i marze�. Ba�em si� reakcji, wi�c od�o�y�em s�uchawk�. Ta noc, przypuszczam, nie tylko dla mnie by�a bezsenna. Mog�em wszystko straci� albo wszystko zdoby�. Czeka�em na telefon. W po�udnie zdecydowa�em si� wyj�� z domu, aby si� gdzie� pob��ka� i jeszcze raz od pocz�tku wszystko przeanalizowa�. W drzwiach zasta�em list. Od niej. Czyta�em go w niesko�czono��, jak wariat, ale wiedzia�em ju�, �e nadejdzie to, o czym marzyli�my. * - �Prowadzimy niebezpieczn� gr�, Tom - szepta�a Mag. B�dziemy cierpie�. To nieuniknione. Obudzi�am si�. My�la�am, �e w takim letargu dotrwam do jakiego� tam momentu. A teraz? Takie rzeczy si� we mnie dziej�, �e nawet Soren Kierkegaard nie wiedzia�by, co o 15 tym my�le�. Czy wiesz, jaki by� m�j najwi�kszy b��d?...�e ju� niczego od �ycia nie oczekiwa�am. Prowadzimy niebezpieczn� gr�, Tom. Musil m�wi�, �e bywaj� okresy, gdy �ycie wyra�nie zwalnia bieg, jak gdyby si� waha�o, czy i�� dalej, czy te� zmieni� kierunek. Wtedy mo�e przydarzy� si� nieszcz�cie. Wiem...magia. Mo�e i magia. Ale ja poruszam si� jak we mgle, jak w filmie o zwolnionym tempie. Tom, a je�eli nieszcz�cie jest przebudzeniem? Odej�ciem od siebie zamkni�tej, siebie u�pionej? Je�eli jest tym, na co si� czeka�o, aby raz jeszcze mocno, intensywnie, szalenie �y�? Doprawdy, kondycja ludzka nie zna granic. Ile� razy mo�na si� podnosi� i pada�? Ile� razy mo�na si� czu� jak spadaj�cy z drzewa li��? Czuj�, jakbym mia�a w r�ku uchwyt drzwi, kt�re wiod� na drug� stron�. Prowadzimy niebezpieczn� gr�, Tom. B�d� pr�bowa�a si� uwolni�. Chcia�am zrobi� z siebie Przybyszewsk�, uwierzy�, �e mo�na przekroczy� pewne granice i �y� tylko �yciem mentalnym. Zn�w b�d� (jestem) w piekle? I miotam si�. Tylko �e ja niszcz� wszystko, aby potem cierpie� jeszcze bardziej. Szcz�liwe �ycie i pi�kne wzory nie dla mnie. Mia�am �y� ju� tylko ostro�nie. Bra� ostro�nie. Dawa� ostro�nie. Nie m�w nic, powiesz, gdy przyfruniesz, mo�e do snu, mo�e do poduszki. Wida� tak karty zosta�y rozdane. Musimy stwarza� nie tylko nasze dusze, ale i cia�a, ty i ja. Ju� czuj� ten parali�uj�cy dotyk, bo on taki by� musi, nie inny. O niczym innym teraz nie marz�, jak podda� si� tej sile, a potem skoczy�, cho�by tak jak Safona. I mo�e dla tych, kt�rzy spojrz� z zewn�trz, moje szale�stwo b�dzie g�upot�, ale dla mnie ju� staje si� �wi�to�ci�. Czujesz ch��d mojej r�ki? Ona czeka na dotyk, kt�ry z paj�kiem tylko staje w zawody.� Chyba wtedy szala�em ze szcz�cia. Na pewno p�aka�em. Zadzwoni�em. Chcia�em powiedzie�, �e j� kocham od dawna, �e si� ba�em, marzy�em... Nie wyszed�em jednak poza powtarzanie jej imienia. - Przyjd�, nie m�w nic - wyszepta�a. Gdybym wtedy zrozumia� ten list tak jak dzisiaj, gdybym wyczyta� z niego wszystko, co si� w nim czai�o. Gdybym zobaczy� strach Mag, gdybym... Kt�rego� dnia wp�yn�a do klasy w nowym ciuchu, sza�owo uszytym. - Ja pierd... - gwizdn�� Piotr i zamkn�� w p� s�owa r�k� dzi�b. Oczywi�cie uda�a, �e nie s�yszy, cho� drobny ni to u�miech, ni to grymas dowodzi�, �e nie pogardzi�a tym niewyszukanym komplementem. Coraz trudniej by�o mi ukrywa� swoje uczucia, udawa�, �e ��czy 16 nas tylko intelektualne porozumienie. Wiedzia�em jednak, �e to moja, nasz jedyna szansa, przynajmniej do matury, a to ju� nied�ugo, a potem tylko egzamin na studia. Moi rodzice byli ni� zachwyceni. Widzieli a� nazbyt namacalnie jej wp�yw na mnie od czasu, gdy zacz��em siedzie� w domu, czyta�, uczy� si�, chodzi� regularnie na treningi. I pomy�le�, �e powtarza�em drug� klas� liceum z powodu j�zyka polskiego... Zmieni�em szko�� bez wi�kszych nadziei na jak�kolwiek odmian�. Postanowi�em si� przemyci�, nie wychyla� i robi� tylko to, co najbardziej konieczne. A� do momentu, gdy napisa�em wypracowanie na temat: �Jak wyobra�am sobie raj�? Otrzyma�em zeszyt z podkre�lonym ju� pierwszym zdaniem: �Raj wyobra�am sobie jako nie ko�cz�c� si� bibliotek� Na marginesie by� dopisek: Borges, a pod spodem recenzja, b�d�ca w�a�ciwie prywatnym listem (taki mia�a zwyczaj, nie tylko w stosunku do mnie) wychwalaj�cym m�j styl, oczytanie itp. Nie mia�em poj�cia, �e tak w�a�nie raj wyobra�a� sobie Borges, ale by� mo�e wyczyta�em to gdzie� i przyj��em jako swoje. Do Mag zbli�a�em si� powoli, stopniowo, a� w ko�cu kiedy� odwiedzi�em jej mieszkanie. Wraca�a ob�adowana ksi��kami. Torba na ramieniu, reklam�wka z oberwanymi uchwytami pod pach� i jeszcze jakie� czasopismo w r�ku. Chcia�em, aby to wszystko jej wypad�o i rozsypa�o si� na chodniku. Nie czeka�em d�ugo. - Czy nale�y pani do kobiet, pod kt�rymi most potrafi si� za�ama� wy��cznie dlatego, �e na niego wesz�y, do tych, co szlochaj�, gdy wspomn� los loteryjny, na kt�ry w�a�nie pad�o pi�� milion�w, a kt�ry dopiero co le�a� na wystawie? - Cortazar, Gra w klasy , rozdzia� 1, strona 21 - powiedzia�a rozbawiona. To by�a jej ulubiona powie��, bo cz�sto o niej m�wi�a. I tak rozpocz�a si� nasza zabawa. Wymienili�my p�niej w�asne egzemplarze tych samych ksi��ek, aby por�wna�, kt�re z wyra�e� i zwrot�w zosta�y przez nas podkre�lone. Porozumiewali�my si�, cytuj�c jako pytanie lub odpowied� odpowiednie fragmenty. Chcia�em tak z ni� rozmawia�, wi�c wertowa�em t� ksi��k� codziennie. Nie mog�em przypuszcza�, dok�d nas ta zabawa zaprowadzi, tak samo jak Mag nie mog�a przewidzie�, na ile si� jej poddam i na ile jej podo�am. Mieszka�a sama, na dziesi�tym pi�trze. Zamiast wizyt�wki na drzwiach przyklejony by� kolorowy motyl. Jej mieszkanie by�o r�ne od tych, jakie zna�em. Nie przypomina�o w niczym mieszkania moich rodzic�w, bo w�a�ciwie nie by�o w nim mebli, albo raczej tego, co u nas zwyk�o si� za meble uwa�a�. Ca�y pok�j zagospodarowany by� rega�ami i ksi��kami, ma�ym stolikiem, jednym krzes�em i szerokim tapczanem. Koniec. - Pozbieraj szklanki z p�ek, Tom - powiedzia�a. 17 - Mia�a pani go�ci? - Nie, sama wypi�am tyle herbat. - W ci�gu tygodnia chyba? - Nie wiem, chyba od wczoraj...do mnie nikt nie przychodzi...to znaczy od d�u�szego ju� czasu nikt. - Ile herbat mo�na wypi�, prosz� pani, w ci�gu dnia? - Nie wiem, Tom, policz, ale my�l�, �e tyle, ile mate... Wyszed�em od niej ze stosem ksi��ek do przeczytania. Wraca�em tam coraz cz�ciej, aby wygodnie rozsi��� si� w jakim� k�cie i rozmawia� o wszystkim. W spos�b ba�aganiarski przeskakiwa� z tematu na temat, od perypetii literackich bohater�w do w�asnych problem�w. Potrafi�a s�ucha� i t�umaczy�, uto�samia� si� z moimi my�lami, nawet z Jolk�, o kt�rej cz�sto m�wi�em. O niej samej wiedzia�em niewiele, ale i tak wydawa�o mi si�, �e znam j� dobrze, o wiele lepiej ni� swoich koleg�w, ni� Jolk�, z kt�r� kocha�em si� ju� od p� roku. Zrozumia�em, �e ju� nigdy nie b�d� tym, kim by�em dot�d: ma�ym ch�opcem, kt�ry goni za pi�k�, ciska ksi��ki w k�t, aby biec do dziewczyny, bo akurat u niej chata wolna. Po raz pierwszy w �yciu poczu�em, �e jestem Nostromo, �e pokonam, przenios�, zdob�d�, zdam, naucz� si�, wygram. Nasza przyja�� zobowi�zywa�a mnie do tego. By� mo�e ju� wtedy robi�em wszystko dla niej i przez ni�, z korzy�ci� a� nazbyt wymiern� dla siebie, �wiadom i tego, �e rodzice s� ze mnie dumni, �e uwierzyli we mnie po raz pierwszy od pami�tnego repetowania klasy. * - �le sypiasz, Mag - powiedzia�em kt�rego� wiosennego dnia, gdy ju� powoli kasztany zakwita�y i absolutnie wiadomo by�o, �e matura si� zbli�a, wi�c trzeba b�dzie j� zwyci�y�. - �le, nawet bardzo �le - powiedzia�a. - A najgorsze s� sny, powtarzaj�ce si�, te same, cho� w innych okoliczno�ciach. �ni mi si�, �e jestem aresztowana i mam stan�� przed s�dem, oskar�ona chyba o jak�� zbrodni�. Nigdy nie wiem dok�adnie o jak�, ale wiem, �e to co� haniebnego, co�, co od dawna udawa�o mi si� ukrywa� i nagle wszyscy o tym wiedz�... Pociesza�em j� wakacjami. - Tak, tak, Tom - m�wi�a. - Dlaczego nie przyjmowa� tego, co si� dzieje bez pr�b t�umaczenia, bez �wiadomo�ci porz�dku i nieporz�dku, rozdzia� 2, strona... Chcia�em jej dotkn�� tym samym dotykiem, jak wtedy, po raz pierwszy. - Jestem szcz�liwa - krzykn�a - ergo: bez przysz�o�ci... 18 - Bzdury, przecie� wiesz, �e gdy ja tylko t� szko��...potem egzamin...wyjedziemy, uciekniemy, b�dziemy razem, damy sobie rad�...Tylko mi nic nie m�w o r�nicy wieku i do�wiadcze� - ubieg�em w por� jej s�owa. - Dziesi�� lat to jest nic w por�wnaniu z wieczno�ci�...jak chcesz, pozwol� urosn�� mojej brodzie, abym wygl�da� powa�niej od ciebie. Kochali�my si� potem zach�annie, s�uchaj�c p�yt, pij�c raz herbat�, raz kaw�. Marzy�em o tym, aby patrze� na ni� �pi�c�, oswaja� strachy, dotyka� jej piersi bez ko�ca, zapomnie� o tym, �e ju� nied�ugo spotkamy si� po przeciwnej stronie zielonego sto�u i b�d� musia� wtedy zapomnie� o jej ciele, widzie� w niej tylko cia�o pedagogiczne, ale jak bardzo moje. Widzie� w niej Pa�stwow� Komisj� Egzaminacyjn� i m�wi� m�drze, aby nie zawie��, aby wygra�. W tym dniu nie zd��yli�my zrobi� tego, co by�o zaplanowane, bo Mag, zgodnie z zasad� Cortazarowskiej Luisy-Magi-Dobrej Wr�ki (rozdzia� 20, strona 102) opowiedzia�a mi, jak wygl�da�o jej �ycie przedtem, zanim zosta�a ze mn�. Chcia�em wiedzie�, nawet bardzo, bynajmniej nie z m�skiej, g�upiej pr�no�ci i ciekawo�ci, chcia�em, aby m�wi�a, bo to by� jedyny, naprawd� jedyny spos�b, aby wszystko, co by�o, zostawi� za drzwiami i by� tylko ze mn� w pokoju. To nie by�a smutna opowie��, albo przynajmniej nie by�a w smutny spos�b opowiedziana. - Wiem, �e gdybym mia�a szans� wr�ci� do przesz�o�ci i zmieni� co� w swoim �yciu, niczego nie zmieni�abym radykalnie. Najwy�ej drobiazgi, jakie� drobne gesty, inaczej postawione, ale te same pytania. Wtuli�em nos w jej szyj�, tak mi�dzy uchem a ramieniem i wdycha�em zapach, ju� nasz, wsp�lny, nie tylko jej. Czu�em ciep�o, nie tylko dr�enie mi�ni, kt�re jeszcze uspokoi� si� nie mog�y, patrzy�em w jej oczy, przenika�em przez szk�a, szk�a zdejmowa�em, odk�ada�em na dywanie, aby zobaczy�, co w tych oczach na dnie. Chcia�em uwierzy�, �e jeszcze tyle chwil przed nami, kt�re si� stan�, ale nie wiadomo, jak i gdzie, a na razie zapadali�my si� w siebie, zjednoczeni wszystkim, co nam dano. * Nie odzyska�a przytomno�ci. Nie pojechali�my na wakacje, cho� wszystko by�o przygotowane i cho� nie zawiod�em jej nadziei ani w szkole, ani na egzaminach wst�pnych. Chcia�em zosta� wtedy w nocy, ale powiedzia�a: - Biegnij do domu, Tom, przed sob� mamy dwadzie�cia nocy nad morzem. Przecie� wiesz, �e mieszkam tu, niedaleko. 19 Na poduszce znalaz�em nabazgran� kartk�, skre�lon� jeszcze w chwilach przytomno�ci: �Dostojewski, Aforyzmy, strona tytu�owa�. Sprawdzi�em: �Gdyby na �wiecie wszystko dzia�o si� rozumnie, to nic by si� nie dzia�o. Mo�emy pozna� tylko to, co w danym momencie widzimy w�asnymi oczami. Pocz�tek i koniec rzeczy jest dla cz�owieka zawsze fantastyczny�. * Tak, Mag, tak, Mag...Ile� to ju� lat min�o, ile� to ju� lat nie zagl�dam do Gry w klasy, nie szukam kibucu, nie czekam na Bia�e Niebo, Bia�� Lokomotyw�...Czasami my�l�, �e nasze �ycie przypomina�o z�� literatur�. C� ci mog� da� teraz, opr�cz s��w, kt�rym nikt nie da wiary? Tak, Mag, a �pami�� przestrzelon� d�wigam ju� ja...� - Cortazar, rozdzia�... G�upi, Tom...To Lipska, Antologia Lama, strona... 20 Mo�e tak trzeba Mo�e tak trzeba i tylko tak teraz dzisiaj w tej chwili Bez tego co by�o co b�dzie w�r�d �niegu deszczu magnolii kt�rych kwiaty rozkwitaj� na kr�tko i pr�dzej ni� li�cie Mo�e tak trzeba i w�a�nie tak by� w�adc� dw�ch dni i jednej nocy Odwr�ci� si� odej�� nie mie� �alu nie my�le� zbyt wiele nie oczekiwa� sta� si� magnoli� lub drzewem w ostateczno�ci kamieniem i zacz�� od nowa lub trwa� tylko trwa� 21 ALICJA W KRAINIE KOM�RKOWC�W - Je�eli jeszcze raz zad�wi�czy mu ten kom�rkowiec w kieszeni, to podskocz� tak gwa�townie, by w spos�b kontrolowany wyla� kaw� na jego wymuskany garniturek - pomy�la�a Alicja, spojrzawszy z nieukrywan� dezaprobat� na m�czyzn�, kt�ry siada� naprzeciw niej po raz trzeci. Tyle razy bowiem wychodzi� na korytarz, by rozmawia� przez telefon, kt�ry odzywa� si� w jego marynarce. M�czyzna u�miechn�� si� przepraszaj�co, a potem odwr�ci� g�ow� w stron� okna. Czy widzia� kwitn�ce bzy i wi�nie, wiosenn� ziele� ��k? - Niemo�liwe, by dostrzega� to, co na zewn�trz - skonstatowa�a Alicja - przecie� to na pewno jeden z tych m�odych zdolnych, oddaj�cych dusz� firmie, kt�ra obdzieli go wszystkimi dobrami w zamian za dyspozycyjno��, uk�adno��, jasn� koszul� zmienian� dwa razy dziennie i spink� w krawacie. No, jeszcze oczywi�cie za przywi�zanie do telefonu jak do psiej budy. Poci�g Inter City �Ondraszek� gna� tak szybko jak powinien, co oznacza�o, najprawdopodobniej, �e o 19.52 b�dzie w Katowicach. Alicja zastanawia�a si� czy wst�pi� do redakcji, by zredagowa� wywiad ze znanym pisarzem, spisany z ta�my ju� w poci�gu, czy tez zrobi� to w domu. Pisarz zgodzi� si� na publikacj� bez autoryzacji, poniewa�, jak wyja�ni�, Alicja wydawa�a mu si� po��czeniem kobiecej �agodno�ci z dziennikarsk� brawur�. Pow�d by� zapewne jeszcze inny i to on m�g� zadecydowa� o zaufaniu, jakim zosta�a obdarzona. Ka�dy pisarz czuje si� przecie� pog�askany, gdy czytelnik zdradza szczeg�ln� znajomo�� jego ksi��ek, gdy zapami�tuje cytaty, a ju� ca�kiem wtedy, gdy delikatnie zasugeruje mu, �e w tym a tym fragmencie zosta�y nazwane jego, czytelnika, emocje czy refleksje. No bo przecie� tak w�a�nie, on, czytelnik, my�la�, tylko nie potrafi� tych my�li zwerbalizowa�. Kilka prostych chwyt�w, na jakie �apa� si� ka�dy, bez wzgl�du na to jak daleko si�ga�a jego s�awa. Alicja by�a w wygodnej sytuacji: nie musia�a niepotrzebnie teatralizowa� rozmowy. Naprawd� czyta�a i naprawd� znajdowa�a w tej lekturze co�, co odpowiada�o jej wra�liwo�ci i warto�ciom, w jakie chcia�a wierzy�. Kobieca �agodno��, dziennikarska brawura? U�miechn�a si� do tych s��w. Szczeg�lnie spodoba�a jej si� ta ��agodno��. Od sze�ciu prawie miesi�cy, to znaczy od czasu, gdy rozsta�a si� z Tomaszem, nie by�a w sytuacji, w kt�rej m�czyzna dostrzega�by w niej kobiet�. Ale te� nie spotyka�a si� z m�czyznami. Ci, kt�rych widywa�a na co dzie�, byli po prostu 22 kumplami z redakcji, zabieganymi albo wpatrzonymi w ekran komputera. Nikt o jej rozstaniu z Tomaszem nie wiedzia�. W redakcji panowa�a niepisana zasada, by o sprawach prywatnych nie m�wi� wcale. A je�eli komu� zdarzy�o si� zada� nic nie znacz�ce pytanie �jak leci�, odpowiada�o si� tak samo, jak w ameryka�skich filmach: - �wietnie. Coraz bardziej by�a z siebie dumna, poniewa� uda�o jej si� odej�� od Tomasza w momencie, gdy jeszcze nie zd��y�a nabawi� si� kompleks�w, ani zapomnie� o jakim zwi�zku z m�czyzn� marzy�a. Tomasz coraz cz�ciej mia� jej za z�e, �e ma swoje sprawy i �e chodzi w�asnymi �cie�kami. Najbardziej jednak dra�ni�o go to, �e Alicja nie pieje co najmniej trzy razy dziennie z zachwytu nad jego naukowymi osi�gni�ciami. A� wreszcie powiedzia� jej, �e ju� czas, aby urodzi�a dziecko, kt�re scementowa�oby ich zwi�zek, bo potem mo�e by� za p�no nawet na dziecko. Nie wierzy�a w�asnym uszom: po o�miu latach spotka� Tomasz jej si� �o�wiadczy�� i zrobi� to w spos�b wyj�tkowo oryginalny, jak na wieloletni zwi�zek przysta�o. - �eby mie� dziecko, trzeba uprawia� tak zwany seks, o kt�rym ty zapomnia�e� od co najmniej dw�ch miesi�cy - tak mu wtedy odpowiedzia�a zamiast oczekiwanej podzi�ki, przynajmniej w oczach, za t� �askawo�� o�wiadczyn. - Tak dawno nie byli�my ze sob�? - zdziwi� si� Tomasz. - Naprawd�? - Zobacz jak ten czas szybko leci - doda� i wyra�nie ju� uspokojony oraz pewny swoich racji ponowi� �o�wiadczyny�, tym razem poprzez propozycj� wsp�lnego zamieszkania, z kt�rego p�yn�� mog� prawie same korzy�ci. Chyba w�a�nie wtedy Alicja zrozumia�a, �e czas, kt�ry sp�dzi�a z Tomaszem nie by� stracony. Pokaza� jej bowiem to przynajmniej, jakim jej �ycie by� nie powinno. Wsta�a od restauracyjnego stolika, od�o�y�a czerwon� serwetk�, torb� zarzuci�a na rami�. Tomasz nie m�g� poj�� jej zachowania, wi�c pr�buj�c ratowa� to, czego nie by�o, po raz trzeci �o�wiadczy� si� bardziej zdecydowanie. - Oczywi�cie, o�eni� si� z tob�, Alicjo - powiedzia� z namaszczeniem i poczuciem wyj�tkowo dobrze spe�nionego obowi�zku. Przez sekund� Alicja po�a�owa�a, �e nie wpad�a w sza�, nie rozp�aka�a si�, nie odesz�a od razu, rzucaj�c serwetk� i trzaskaj�c krzes�em. Skoro jednak celebrowa�a odej�cie, wi�c pozosta�a przy celebrze i u�miechn�a si� do Tomasza kpi�co. - Je�eli teraz odejdziesz, nigdy nie pozwol� ci wr�ci� - powiedzia� w�ciek�y, ale te� wyra�nie zdziwiony. Nie musia� pozwala�. 23 Dni Alicji zacz�y nabiera� innych sens�w i lekko�ci podszytej brakiem schematu. Korzysta�a z wolno�ci �od�, doceniaj�c uroki kina i spaceru w samotno�ci, a p�nych wieczor�w z ksi��k� w fotelu. Czasami brakowa�o jej ciep�a drugiej r�ki, ale przecie� gdy by�a z Tomaszem, te� jej brakowa�o. - Nie przyjedzie punktualnie - powiedzia� m�czyzna z telefonem kom�rkowym. Alicja ockn�a si� z rozmy�la� i zobaczy�a, �e poci�g stoi w lesie. - D�ugo tak stoimy ? - zapyta�a. - Dok�adnie osiem minut. - Zapewne si� pani �pieszy - doda�, wyci�gaj�c jednocze�nie telefon. - Prosz� zadzwoni� i powiedzie�, �e utkn�a pani w �rodku lasu z obcym m�czyzn�. U�miechn�a si�. - Nigdzie nie musz� dzwoni� - powiedzia�a - nie �piesz� si� i nikt na mnie nie czeka. Ale pan mo�e to zrobi�, a nawet powinien, bo zapewne ju� zd��y� pan obmy�li�, jak zarobi� kolejne sto milion�w, trzeba wi�c natychmiast uruchomi� odpowiednie �rodki. - Time is money - prosz� pana. M�czyzna schowa� telefon. - Obmy�la�em spos�b - ale nic m�drego nie wpad�o mi do g�owy - jakby tu do pani si� odezwa�, by na pewno dosta� pani numer telefonu. - Wystarczy, �e pan da mi sw�j. Jak b�d� chcia�a, to si� odezw� - zaproponowa�a rzeczowo. - Innego sposobu nie ma? - Nie ma. - Chcia�em jeszcze powiedzie�, �e jestem zdrowy, wolny i... - Bogaty - doda�a. - Bogaty b�d�, a teraz na pewno jestem m�dry i przystojny. Poda� Alicji wizyt�wk�. Spojrza�a na bia�� karteczk�, z kt�rej wynika�o, �e m�czyzna jest Rafa�em Legisem, grafikiem komputerowym, pracownikiem zagranicznej korporacji. U�miechn�a si� do Rafa�a. - Witaj, Rafale, przystojny i m�dry, zdrowy i wolny blondynie w ekspresowym poci�gu, stoj�cym w lesie - mam na imi� Alicja. - Alicja - powt�rzy�. - Tylko Alicja? - zdziwi� si�. 24 Wzruszy�a ramionami. - Rozumiem - powiedzia� - pr�bujesz by� tajemnicza. - Powiedz przynajmniej, czy mieszkasz w Katowicach. - Ale� sk�d - oburzy�a si� - jestem tajemnicz� Alicj�, mieszkaj�c� w Krainie Czar�w. - Brawo - powiedzia� rozbawiony - powinienem to spostrzec od razu, jednak nie jestem taki bystry, na jakiego wygl�dam. Alicja przygl�da�a mu si� spod swojej rudej grzywki. I nagle, zupe�nie nie wiadomo dlaczego, bo to nie by�o w jej stylu - powiedzia�a: - Rafale, podobasz mi si�. Wyci�gn�� r�k�, pr�buj�c dotkn�� jej rozwichrzonych g�stych w�os�w. Poci�g gwa�townie szarpn�� i Rafa� dotkn�� g�owy Alicji szybciej ni� zamierza�. Podnios�a si� i wtuli�a w jego mi�kk� marynark�. Pachnia� obietnic� dzikiego seksu, takiego, o jakim zawsze marzy�a i nigdy z Tomaszem nie zazna�a. - Naprawd� jeste� zdrowy i wolny? - upewni�a si�. - Ja te� - powiedzia�a. Do ko�ca podr�y nie odezwali si� wcale. W milczeniu wsiedli w samoch�d, kt�ry Rafa� zostawi� na parkingu obok dworca. W kilka minut znale�li si� w eleganckim mieszkaniu na wprost Parku Ko�ciuszki. Obietnica wynikaj�ca z zapachu zosta�a spe�niona w nadmiarze. Przed p�noc� Alicja zadzwoni�a po ufo-taxi. Rafa�, rozleniwiony i rozespany powiedzia�: - Mo�esz zosta�, Alicjo... By�a� taka dzika, jak czu�em, �e b�dziesz - doda�. - Zadzwoni� jutro - szepn�a mu w ucho. - Jestem pewien, �e to zrobisz - zamrucza�. Rzeczywi�cie, m�g� by� pewien. Takiego kochanka nie porzuca si� po pierwszym razie - rozmy�la�a w taks�wce. Tego wieczoru nie mia�a si�y dziwi� si� swojej lekkomy�lno�ci oraz obyczajom, kt�rym zawsze by�a przeciwna. Po tygodniu spotka� z Rafa�em nie by�a pewna, kt�ra Alicja jest prawdziwsza, czy ta st�umiona i wypreparowana przez Tomasza, czy ta oswojona i rozerotyzowana przez Rafa�a. T� drug� lubi�a bardziej. Po tygodniu spotka� Rafa� zaprosi� Alicj� na kolacj�. Mi�dzy przystawk� a zup� cebulow� po�o�y� przed ni� pod�u�ny pakunek. Nie zd��y�a otworzy� i odegra� zgodnej z otrzy- 25 mywaniem prezent�w scenki, bo Rafa� niecierpliwie zdradzi� zawarto�� paczuszki: - To jest telefon kom�rkowy. Podnios�a pytaj�ce oczy. - Telefon kom�rkowy dla ciebie - wyja�ni� - rachunki b�d� przychodzi� do mnie - doda�. - Ale ja nie lubi� telefon�w, a kom�rkowych w szczeg�lno�ci - pr�bowa�a si� broni� przed prezentem. - No to mo�esz nikomu nie podawa� tego numeru. B�d� go zna� tylko ja i tylko ja b�d� do ciebie telefonowa�. Milcza�a, pr�buj�c rozszyfrowa� jego spos�b my�lenia. G��wne danie zjedli w po�piechu. Rafa� narzuca� tempo. A potem, w samochodzie, nie m�g� si� ju� doczeka� chwili, gdy znajd� si� w domu. By�a nim zachwycona i oczarowana. Nigdy nie podejrzewa�a, �e mo�na si� kocha� z takim �arem i ci�gle by� nienasyconym. Czu�a si� pi�kna, potrzebna i niezast�piona. - Uzale�ni� ci� od siebie - zobaczysz - obiecywa�. - B�dziesz marzy�a tylko o moich r�kach, tylko o tym, bym ja w ciebie wchodzi� - wykrzykiwa�, patrz�c na ni� szklanym wzrokiem. Przytakiwa�a mu cichutko, bo bardzo jej odpowiada�o takie zniewolenie. To by�o nowe do�wiadczenie, kt�re dowarto�ciowywa�o ka�d� cz�stk� jej cia�a i osobowo�ci. Po trwaj�cym dwie albo trzy godziny akcie, Rafa� zasypia�. Alicja przytula�a si� do jego umi�nionych plec�w, a kiedy czu�a, �e �pi g��boko, wymyka�a si� pod prysznic, potem wzywa�a taks�wk� i wraca�a do siebie. Nasycona. Wtula�a si� w swoj� poduszk�, ale nie zawsze spa�a spokojnie. Zdarza�o si� coraz cz�ciej, �e Rafa� przebudzony w �rodku nocy, telefonowa� do niej, nakazuj�c natychmiast wraca� do jego ��ka. - Chyba zwariowa�e� - m�wi�a - udaj�c oburzon�, ale szybko narzuca�a p�aszcz na nocn� koszul�, wsiada�a do wezwanej taks�wki i za kilka minut ponownie poddawa�a si� rado�ci czerpanej z tego, �e by�a po��dana. Teraz mia�a ochot� powiedzie� Rafa�owi, czym si� zajmuje, co lubi, gdzie mieszka. Rozmy�la�a nawet nad tym, by zaprosi� go do swojego domu, popisa� si� jak�� samodzielnie przyrz�dzon� potraw�, przedstawi� go kole�ankom. Ale Rafa� zbywa� jej s�owa milczeniem, niczego nie by� ciekaw, a ka�da przegadana chwila by�a dla niego strat� czasu. - Jestem cz�owiekiem czynu - t�umaczy�. 26 - Mia�a� kiedy� faceta? Na pewno mia�a� niejednego - sam sobie odpowiada� - jeste� przecie� pi�kn� i nami�tn� kobiet�...Czy kt�ry� z tych facet�w by� taki jak ja? Nie by� - odpowiada� sobie. Ty na pewno mia�a� facet�w intelektualist�w, opowiadali ci o marno�ci �wiata tego, rozpatrywali s�owo �spotkanie� w kategoriach filozoficznych i w rezultacie zupe�nie zapominali, �e spotkania s� po to, by ze swoich cia� wys�czy� jak najwi�cej rozkoszy, by rozrywa� si� na kawa�ki. Tak w�a�nie, Alicjo, jak my teraz. To by�o jego najd�u�sze przem�wienie, a potem t�amsi� jej cia�o a� w ko�cu i ona zamienia�a si� w dzikusk�, co mu bardzo odpowiada�o. Naprawd� nikomu nie poda�a numeru swojego kom�rkowca. Nosi�a go w torebce i czeka�a. Przy�apywa�a si� na tym, ze wszystkie jej my�li kr��� wok� telefonu. Telefon oznacza� Rafa�a, a Rafa� oznacza� seks. Nerwowo po�yka�a posi�ki. Nie przygotowywa�a ju� sobie kolorowych kanapek. W jednej r�ce trzyma�a plaster w�dliny, w drugiej rzodkiewk�, og�rka czy li�� sa�aty. Nie siada�a do jedzenia. Wszystko robi�a w biegu, gotowa w ka�dej chwili przyfrun�� na d�wi�k obiecuj�cego szeptu Rafa�a. Pracowa�a tak�e w zdwojonym tempie. Tekst, nad kt�rym kiedy� siedzia�a przez kilkana�cie godzin, marudz�c i prze�ywaj�c tak zwane m�ki tw�rcze, pisa�a szybko, sprawnie i �wietnie. Otrzymywa�a pochwa�y od szefa redakcji : - Alicjo, jeste� w �wietnej formie, wena ci� nie opuszcza, oby tak dalej. Oby tak dalej - my�la�a, modl�c si� po cichu, aby Rafa� nie zadzwoni� w czasie, gdy przeprowadza�a wa�ny wywiad. Nie chcia�a mu odm�wi�, powiedzie�: nie teraz, za godzin� lub dwie. Chcia�a si� oddawa� m�czy�nie tak samo jak on swojej firmie. Chcia�a m�c w ka�dej chwili przerwa� swoj� prac�, by w ci�gu pi�tnastu minut znale�� si� w um�wionym miejscu, jak na przyk�ad wczoraj. Rafa� zadzwoni�, gdy w�a�nie otwiera�a plik w swoim komputerze. - Co powiesz na szybki seks w �rodku dnia? - pyta�. Ona tak�e stawa�a si� kobiet� czynu, bo odpowiada�a kr�tko: - Gdzie? I w ci�gu kilkunastu minut gotowa by�a z jednego ko�ca miasta zjawi� si� na drugim. Rafa� dotrzymywa� s�owa. Szybki seks rzeczywi�cie by� szybkim. Gotowa by�a kocha� si� z nim wsz�dzie: w samochodzie, w zablokowanej specjalnie windzie, w lesie, w�r�d brz�z. Wraca�a do redakcji z b�yskiem rozpusty w oczach. By�a zorganizowana perfekcyjnie. Bielizna na zmian� w torebce i w szufladzie biurka, jednorazowe chusteczki od�wie�aj�ce - to po to, by bez ciekawskich spojrze� dotrze� do redakcji, gdzie mog�a ju� ca�kiem spokojnie wej�� pod prysznic i wyj�� bez uczucia, �e �ci�ga na siebie wszystkowiedz�ce spojrzenia. 27 Dzisiaj by�a wyj�tkowo zm�czona. Jej regularny tryb �ycia dawno diabli wzi�li. Zreszt� za jej radosnym przyzwoleniem. Po przyj�ciu do domu pomy�la�a, w odruchu ma�ego buntu, �e przecie� ma prawo do przespanej w ca�o�ci nocy. Wy��czy�a wi�c telefon kom�rkowy. Rano ods�ucha�a tego, co Rafa� nagra� do skrzynki kontaktowej. Brzmia� inaczej. - Nigdy tego nie r�b, Alicjo - powiedzia� chyba gro�nie - po to ci sprezentowa�em telefon, by�my w ka�dej chwili mogli by� w kontakcie. Pocz�tkowo Alicja da�a si� zwie�� liczbie mnogiej, kt�ra nieco os�abi�a jej niepok�j, a mo�e i intuicyjn� czujno��. Potem jednak, coraz cz�ciej uzmys�awia�a sobie, �e wolno��, z kt�rej by�a taka dumna i kt�r� tak si� rozkoszowa�a, kr�tko bo kr�tko, zast�pi�a zniewoleniem, a w nim Alicji by�o coraz mniej. T�skni�a za sob� spokojn�. Za porz�dkiem w domu, za kinem, za listami, kt�re przesta�a pisa� do przyjaci�ki i brata mieszkaj�cego w Kanadzie. T�skni�a za ksi��k�, gazet�, spotkaniem z kole�ank� i rozmow� o niczym. Przy�apywa�a si� nawet na tym, �e t�skni�a za Tomaszem, rozmowami w kr�gu jego uniwersyteckich koleg�w. Przychodzi�y chwile, kiedy czu�a si� bardzo samotna. Czy my�la�a tak, b�d�c z Tomaszem? Mo�e tak, mo�e nie. Zabrz�cza� telefon. - Za p� godziny u mnie w domu - powiedzia� Rafa� tonem cz�owieka nie znosz�cego sprzeciwu. - Dobrze - zgodzi�a si� potulnie. Tym razem nie odczuwa�a rozkoszy. By�a obok. Obserwowa�a Rafa�a. Perfekcyjnie czyni� wszystko, co zwyk� z ni� czyni�. Perfekcyjnie mechanicznie. Wiedzia�a, co zrobi za chwil�. Wiedzia�a te�, jakiej on oczekuje reakcji. Zagra�a swoj� rol� bez emocji. Rafa� mia� zamglone oczy. Patrzy� na ni�, ale nie widzia� jej. Naprawd� jej nie widzia�. Tuli�a si� jednak potem do niego. - Porozmawiaj ze mn� - poprosi�a. - O czym? - zapyta�. - Czy s�dzisz, �e naprawd� ze mn� nie ma o czym rozmawia�? - Alicjo, nie marud� - poprosi� - za p� godziny mam wa�n� narad�, nie mog� by� w z�ej formie. - A czy mogliby�my pojecha� w g�ry na sobot� i niedziel�? - Razem? 28 - Razem, oczywi�cie. B�dziemy mieli siebie w ci�gu dnia i nocy, mo�e troch� bli�ej si� poznamy. - Mo�e - powiedzia� bez przekonania i obietnicy, zak�adaj�c �wie�� koszul�. - Obiecaj, �e pomy�lisz o tym - poprosi�a. - Pomy�l�. - Obiecaj, �e zadzwonisz jutro z konkretn� propozycj�. - Obiecuj�. Alicja by�a zadowolona. Wszystkie z�e my�li rozpierzch�y si� b�yskawicznie. Na drugi dzie�, gdy w�a�nie siedzia�a w parku, porz�dkuj�c swoje notatki z konferencji po�wi�conej zbli�aj�cemu si� festiwalowi teatralnemu, odezwa� si� Rafa�. - Nareszcie - powiedzia�a z rado�ci�. - Mam konkretn� propozycj�, Alicjo. - Tak? - zapyta�a niepewnie. - Za godzin� u mnie, dobrze ? - Dobrze - wyszepta�a bez entuzjazmu. Siedzia�a nieruchomo przez d�u�sz� chwil�. W ko�cu spakowa�a notatki do tekturowej teczki w szkock� kratk�. - On nic o mnie nie wie - pomy�la�a - nie wie, gdzie pracuj�, nie wie jak si� nazywam, ani gdzie mieszkam. Wykr�ci�a numer na kom�rk� Rafa�a. - Nie mog� teraz rozmawia� - powiedzia� - przecie� za godzin� si� spotkamy. - A wiesz jak si� nazywam? - Oczywi�cie: Alicja. - A gdzie mieszkam? - W Krainie Czar�w - odpowiedzia� ju� lekko zirytowany. - Dobrze, bardzo dobrze - uspokoi�a go. - No, to pa - zako�czy�a rozmow�. Telefon zostawi�a na skraju �awki. Spojrza�a na niego z ulg� i raz jeszcze powiedzia�a: - Pa. - By�o mi to wszystko bardzo potrzebne - pomy�la�a - ale ju� nie jest. I posz�a do domu. Swojego. 29 Lustro II �B�g stworzy� noce, co si� zbroj� snami, I stworzy� kszta�ty luster, �eby cz�owiek wiedzia�, �e jest tylko odbiciem i marno�ci�, Dlatego sny i lustra niepokoj�� Jorge Luis Borges Spraw Panie by nie �ni�y mi si� lustra by nie