3356
Szczegóły |
Tytuł |
3356 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3356 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3356 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3356 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Aleister CROWLEY " Joga "
t�um. Dariusz Misiuna
�ycie , takie jakim je znamy , jest pe�ne cierpienia. Wystarczy wspomnie� tylko ,
�e ka�dy cz�owiek otrzyma� wyrok , lecz nie zna daty jego wykonania. Nikomu nie wydaje
si� to przyjemne. Podobnie, ka�dy robi wszystko co w jego mocy, by wyrok ten odroczy�,
a gdyby by� w stanie go odwr�ci�, po�wi�ci�by wszystko, co tylko ma.
St�d te� praktycznie wszystkie religie i wszystkie filozofie zaczynaj� bez os�onek
od obiecywania swoim zwolennikom nagrody w postaci nie�miertelno�ci.
�adna religia nie upad�a jak dot�d z nadmiaru obietnic. Obecny rozpad religii wi��e
si� z tym, �e ludzie prosz� o dowody. Pr�dzej wyrzekli by si� znacz�cych korzy�ci
materialnych, jakie dobrze zorganizowana religia przynosi Pa�stwu, ani�eli zgodzili
na oszustwo czy fa�szerstwo, czy te� jakikolwiek system, kt�ry, nawet je�li nie jest
winny, to w ostateczno�ci nie jest w stanie dowie�� swojej niewinno�ci.
Gdy jest si� po cz�ci bankrutem, najlepiej podej�� na nowo do problemu bez z g�ry
przyj�tych za�o�e�. Zacznijmy w�tpi� w ka�de stwierdzenie. Odnajd�my spos�b na poddawanie
ka�dego stwierdzenia testowi eksperymentu. Czy istnieje cho� ziarno prawdy w twierdzeniach
rozmaitych religii ? Niechaj nam wolno b�dzie znale�� odpowied� na to pytanie.
Pocz�tkow� trudno�� sprawia niezmierne bogactwo materia�u do sprawdzenia. Krytyczne
sprawdzenie wszystkich system�w by�oby nieko�cz�cym si� zadaniem; lista �wiadectw
jest zbyt d�uga. Teraz ka�da religia jest r�wnie dobra i ka�da wymaga wiary. Odrzucimy
wi�c to pytanie z braku mo�liwo�ci potwierdzenia. Lepiej wi�c sprawdzi�, czy nie
istnieje jaka� kwestia, co do kt�rej wszystkie religie s� zgodne: bo je�li tak jest,
mo�e okaza� si� ona godna zbadania.
Nie nale�y jej z pewno�ci� szuka� w dogmatach. Nawet tak prosta idea jak przekonanie
o wy�szym i wieczystym bycie jest negowana przez jedn� trzeci� rasy ludzkiej. Legendy
tycz�ce si� cud�w s� pewnie uniwersalne, lecz z braku naocznych dowod�w mijaj� si�
ze zdrowym rozs�dkiem.
Wi�c co z pocz�tkiem religii? Jak to si� sta�o, �e tyle nieudowodnionych twierdze�
zosta�o przyj�tych przez ludzi wszelkiego rodzaju ? Czy� to nie graniczy z cudem?
Istnieje jednak jeden rodzaj cudu, kt�ry z pewno�ci� si� wydarza, a jest nim dzia�anie
geniuszu. Nie znajdziemy jego analogii w przyrodzie. Nie do pomy�lenia jest nawet
jaki� "super-pies" przekszta�caj�cy �wiat ps�w, podczas gdy w historii ludzko�ci
zdarza si� to z du�� regularno�ci�. Dzisiaj mamy trzech "super-ludzi", b�d�cych ze
sob� w niezgodzie. Co wsp�lnego odnajdziemy u Chrystusa, Buddy i Mahometa? Czy jest
co�, co ich ��czy?
�aden punkt w doktrynie, �aden punkt w etyce, �adna teoria "�ycia po �yciu", a jednak
w historii ich �ycia odnajdziemy pewn� to�samo��, mimo wielu r�nic.
Budda urodzi� si� ksi�ciem, a zmar� jako �ebrak.
Mahomet urodzi� si� �ebrakiem, a zmar� jako ksi���.
Chrystus pozosta� nieznany jeszcze wiele lat po swojej �mierci.
Wielkie �ywoty ka�dego z nich spisane by�y przez dewot�w i jest w nich co� wsp�lnego
- przemilczenie. Nie wiemy nic o �yciu Chrystusa mi�dzy dwunastym a trzydziestym
rokiem jego �ycia. Mahomet znikn�� w jaskini. Budda po opuszczeniu swojego pa�acu
przez wiele lat przebywa� na pustyni.
Ka�dy z nich, doskonale cichy podczas swojego znikni�cia, gdy wr�ci�, natychmiast
zacz�� naucza� nowego prawa.
Jest to zadziwiaj�ce i sprawia, �e kusi nas sprawdzenie, czy r�wnie� innym wielkim
nauczycielom religii nie wydarzy�o si� co� podobnego.
Moj�esz wi�d� spokojne �ycie, p�ki go nie wygnano z Egiptu. Skry� si� wtedy w krainie
Midian i nie wiadomo, co tam porabia�, a przecie� natychmiast po powrocie postawi�
ca�e miejsce na g�owie. Potem znowu znikn�� na g�rze Synaj na kilka dni i powr�ci�
z Tablicami Prawa w r�kach.
�wi�ty Pawe� (znowu), po przygodach w drodze do Damaszku, uda� si� na Pustyni� Arabsk�,
gdzie przebywa� przez wiele lat, a po powrocie obali� Cesarstwo Rzymskie. Nawet w
legendach dzikich plemion znajdziemy podobny schemat. Kto�, kto nie jest nikim szczeg�lnym,
udaje si� na odosobnienie, by wr�ci� jako wielki uzdrowiciel; i nikt nie wie w�a�ciwie,
co mu si� przydarzy�o.
We wszystkich mitach i bajkach pojawia si� ten sam zbieg okoliczno�ci. Nikt odchodzi,
by wr�ci� jako Kto�. Nie da si� tego wyja�ni� w jaki� zwyczajny spos�b.
Nie ma jakiejkolwiek poszlaki, kt�ra by kaza�a nam twierdzi�, �e ludzie ci byli od
pocz�tku wyj�tkowi. Mahomet z trudem dosiada� wielb��da, gdy mia� trzydzie�ci pi��
lat, nie m�wi�c ju� o jakimkolwiek talencie do czego� innego. �wi�ty Pawe� posiada�
troch� talentu, ale plasuje si� na ko�cu tej pi�tki. �aden z nich nie posiada� narz�dzia
w�adzy, takiego jak rz�d czy pieni�dze.
Moj�esz by� znacz�c� postaci� w Egipcie, zanim go opu�ci�; wr�ci� jako obcy cz�owiek.
Chrystus nie by� w Chinach i nie o�eni� si� z c�rk� cesarza.
Mahomet nie dysponowa� liczebn� i zdyscyplinowan� armi�.
Budda nie zjednoczy� organizacji religijnych.
�wi�ty Pawe� nie spiskowa� z ambitnym genera�em.
Ka�dy z nich powr�ci� biedny; ka�dy z nich powr�ci� samotny.
Jaka by�a istota ich w�adzy? Co im si� wydarzy�o na odosobnieniu?
Historia nie pomo�e nam rozwi�za� tego problemu, bo historia milczy.
Posiadamy jedynie zapiski, jakie oni sporz�dzali.
By�oby znacz�ce, gdyby�my znale�li w nich jakie� punkty wsp�lne.
Z poprzednio wymienionych wielkich nauczycieli jedynie Chrystus milczy; pozosta�a
czw�rka co� nam m�wi; jedni wi�cej, inni mniej.
Budda szczeg�owo omawia, co si� z nim dzia�o, i nie starcza nam tutaj miejsca na
przytoczenie tego. Sens tego wszak�e jest taki, �e powierzono mu w opiece tajemn�
si�� �wiata.
O do�wiadczeniu �wi�tego Paw�a wiemy jedynie, �e mia� zwidy jakoby zosta� porwany
do Nieba i tam widzia� i s�ysza� rzeczy, o kt�rych nie ma prawa m�wi�.
Mahomet m�wi dziwne rzeczy o tym, �e odwiedzi� go anio� Gabriel, kt�ry przekaza�
mu s�owa Boga.
Moj�esz powiada, �e ujrza� Boga.
Pomimo i� wszystkie te stwierdzenia na pierwszy rzut oka wydaj� si� odmienne, maj�
jednak co� wsp�lnego. Opisuj� do�wiadczenia, kt�re jeszcze pi��dziesi�t lat temu
zwane by�y ponadzmys�owymi, dzisiaj nazywa si� je duchowymi, a za pi��dziesi�t lat
nada im si� w�a�ciw� nazw� dla fenomenu, jaki one opisuj�.
Teoretycy r�nych religii nie maj� problemu z ich wyja�nianiem, ale r�ni� si� mi�dzy
sob�.
Mahomet twierdzi, �e B�g istnieje i �e naprawd� wys�a� do niego anio�a Gabriela,
ale inni si� z nim nie zgadzaj�. I je�li chodzi o natur� tego przypadku, nie da si�
dostarczy� wiarygodnego dowodu.
Brak dowod�w silnie jest odczuwany przez chrze�cija�stwo (i w mniejszym stopniu przez
islam), co sprawia, �e jak na pniu produkowane s� cuda, by wesprze� jego chwiejn�
struktur�. My�l nowo�ytna, odrzucaj�c te cuda, przyswoi�a teorie m�wi�ce o epilepsji
i szale�stwa. Tak jakby organizacja mog�a powsta� z dezorganizacji ! Nawet je�li
epilepsja by�a przyczyn� tych wszystkich ruch�w, kt�re wynios�y cywilizacj� po cywilizacji
ze stanu barbarzy�stwa, to by�by to tylko argument na rzecz epilepsji.
Oczywi�cie, wielcy ludzie nigdy nie podlegaj� standardom maluczkich, a ten, kt�rego
misj� jest obalenie �wiata, z trudem mo�e unikn�� tytu�u rewolucjonisty. Manie danego
okresu zawsze dostarczaj� sposobno�ci do nadu�y�. Mani� Kajfasza by� judaizm, a faryzeusze
powiedzieli mu, �e Chrystus "blu�ni". Pi�at by� lojalnym Rzymianinem; przed nim oskar�ono
Chrystusa o "bunt". Za czas�w wszechw�adzy papie�a wa�ne by�o udowodni� wrogowi "herezj�".
Dzi�, w czasach oligarchii medycznej staramy si� dowie�� "szale�stwa" naszych przeciwnik�w
i (w krajach puryta�skich) atakujemy ich "moralno��". Powinni�my zatem porzuci� wszelk�
retoryk� i bez �adnych uprzedze� dociec zjawisk, kt�re przydarzy�y si� tym wielkim
przyw�dcom ludzko�ci.
Nie trudno zauwa�y�, �e oni sami niezbyt dobrze rozumieli to, co im si� przytrafi�o.
Jedynie Budda wyja�nia sw�j system dog��bnie i tylko on nie jest w�r�d nich dogmatykiem.
Mo�emy przypuszcza�, �e inni s�dzili, i� zbyt klarowne wyja�nienia nie s� wskazane
dla ich nast�pc�w; tak� metod� na pewno przyj�� �wi�ty Pawe�.
Dlatego najlepszym dokumentem, jakim dysponujemy, jest system Buddy; lecz jest on
tak z�o�ony, �e �adne kr�tkie wyja�nienie nie b�dzie mog�o nam s�u�y�. W przypadku
za� innych, skoro nie mamy zapisk�w samych Mistrz�w, musimy opiera� si� na zapiskach
ich najbli�szych uczni�w.
Metody doradzane przez nich s� zadziwiaj�co do siebie podobne. Rekomenduj� "cnoty"
(rozmaitego rodzaju) , samotno��, nie niepokojenie si�, umiarkowanie w jedzeniu i
na koniec praktyk�, kt�r� niekt�rzy z nich nazywaj� modlitw�, a inni medytacj�. (Pierwsze
cztery po dok�adnym zbadaniu mog� si� okaza� jedynie warunkiem dla ostatniego.)
Kiedy poszukujemy znaczenia modlitwy i medytacji, odnajdujemy, �e s� one jednym.
Bo czym jest stan modlitwy i medytacji ? Ograniczeniem umys�u do pojedynczego aktu,
stanu lub my�li. Kiedy usi�dziemy w spokoju i przeszukamy zawarto�� naszych my�li,
odnajdziemy zasadnicz� ich cech�, kt�r� jest b��dzenie i rozproszenie. Ka�dy, kto
mia� do czynienia z dzie�mi i niewytrenowanymi umys�ami, wie dobrze, �e obce jest
im skupienie uwagi, cho�by nawet by�y bardzo inteligentne i obdarzone dobr� wol�.
A zatem my, obdarzeni wytrenowanymi umys�ami, chc�c kontrolowa� te b��dz�ce my�li,
zrozumiemy, �e mo�emy je wprowadzi� w w�ski kana�, po��czone ze sob� w doskonale
racjonalny spos�b; lecz je�li spr�bujemy zatrzyma� ten nurt, miast sukcesu, po prostu
przerwiemy wa� kana�u. Umys� zostanie zalany i miast �a�cucha my�li otrzymamy chaos
pomieszanych wyobra�e�.
Dzia�alno�� umys�owa jest tak wielka i tak zwyczajna, �e a� trudno nam zrozumie�,
jak kto� m�g� wpa�� na pomys�, �e jest ona s�abo�ci� i przeszkod�. Mo�e jest tak,
gdy� podczas praktyk nabo�nych ludzie zauwa�aj�, �e ich my�li nachodz� na siebie.
W ka�dym przypadku spok�j i samokontrola wy�ej s� cenione od niepokoju. Darwin w
swojej pracy podkre�la ten znacz�cy kontrast na przyk�adzie ma�py w klatce.
Og�lnie m�wi�c, im wi�ksze, mocniejsze i bardziej rozwini�te jest zwierz�, tym mniej
si� porusza, a jego ruchy s� powolne i zasadne. Por�wnajcie bezustann� aktywno��
bakterii z rozs�dn� stateczno�ci� bobra; i z wyj�tkiem niewielu zorganizowanych wsp�lnot
zwierz�cych, takich jak pszczo�y, najwy�sz� inteligencj� wykazuj� te, kt�re prowadz�
samotny tryb �ycia. Jest to r�wnie� prawda o czlowieku. Psychologowie zmuszeni zostali
traktowa� stan umys�u t�um�w tak, jakby by� zupe�nie jako�ciowo odmienny od stanu
umys�u jednostek.
Uwalniaj�c nasz umys� z zewn�trznych wp�yw�w, czy to przypadkowych czy emocjonalnych,
osi�gamy moc widzenia jakiej� prawdy o rzeczach.
Kontynuujmy jednak nasz� praktyk�. B�d�my panami naszych umys��w. Wkr�tce odnajdziemy
sprzyjaj�ce po temu warunki.
Nie b�dzie potrzeby wmawia� sobie, �e wszystkie zewn�trzne wp�ywy s� niekorzystne.
Nowe twarze, nowe sceny b�d� nam przeszkadza�; nawet nowe nawyki, kt�re przyj�li�my
po to, by kontrolowa� umys�, na samym pocz�tku b�d� nas niepokoi�. B�dziemy musieli
porzuci� nawyk ob�erania si� i je�� tylko wtedy, kiedy si� jest g�odnym, s�uchaj�c
wewn�trznego g�osu, kiedy mamy do��.
Ta sama regu�a odnosi si� do snu. Zdecydowali�my si� kontrolowa� nasze umys�y, a
wi�c czas medytacji musi dominowa� nad pozosta�ymi czynno�ciami.
Musimy ustali� godziny praktyki. A�eby sprawdzi� nasz post�p, musimy mie� notes,
d�ugopis i zegarek, gdy� medytacji (tak jak wszystkie fizjologiczne sprawy) nie da
si� zmierzy� uczuciami. B�dziemy zatem mierzy�, jak cz�sto podczas pierwszego kwadransa
godziny umys� zbacza z idei, na kt�rej mia� si� skoncentrowa�. B�dziemy tak praktykowa�
dwa razy dziennie i z czasem zrozumiemy, jakie warunki s� dla nas korzystne, a jakie
nie. Kiedy b�dziemy tak d�ugo praktykowa�, do�� szybko nast�pi zniecierpliwienie
i zrozumiemy, �e musimy wprowadzi� nowe elementy do naszej praktyki, kt�re by mog�y
nam pom�c. Wci�� b�d� pojawia� si� nowe problemy, z kt�rymi b�dziemy musieli si�
upora�.
Na przyk�ad, zapewne odnajdziemy sw�j niepok�j. �adna pozycja nie b�dzie dla nas
przyjemna, mimo �e wcze�niej tego nie zauwa�yli�my !
Problem ten rozwi��e praktyka asany, kt�r� opiszemy p�niej.
My�li o zdarzeniach z codziennego �ycia b�d� nas dr�czy�; musimy tak zaplanowa� nasz
dzie�, aby nic nie mog�o si� wydarzy�. Nasze my�li b�d� nam przywo�ywa� nadzieje
i l�ki, mi�o�ci i nienawi�ci, ambicje, zazdro�ci i wiele innych emocji. Wszystko
to musi zosta� odci�te. Musimy nie mie� �adnych zainteresowa� w �yciu poza uspokojeniem
naszego umys�u.
Jest to przedmiot zwyczajnych klasztornych �lub�w ub�stwa, czysto�ci i pos�usze�stwa.
Gdy nie masz �adnej w�asno�ci, nie masz o co si� troszczy� i niepokoi�; nikt nie
niepokoi si� o czysto��, ani te� czysto�� nie mo�e rozproszy� twojej uwagi; a gdy
�lubujesz pos�usze�stwo, nie martwisz si� o to, co robisz : po prostu jeste� pos�uszny.
Jest wiele innych przeszk�d, kt�re napotkasz na swojej drodze i z kt�rymi musisz
si� upora�. Ale zbli�my si� na chwil� do chwili, kiedy jeste� bliski sukcesu.
Na samym pocz�tku twojej walki trudno ci b�dzie przezwyci�y� sen; i b�dziesz zbacza�
z przedmiotu twej medytacji, nawet nie zauwa�aj�c tego; lecz p�niej, kiedy odczujesz,
�e "robisz to ju� dobrze", b�dziesz zszokowany tym, �e ca�kiem zapomnia�e� o sobie
i o swoim otoczeniu. Powiesz : "Na Boga! Musia�em chyba spa�!" lub "Po co ja w og�le
medytowa�em?", a nawet "Co ja robi�em?", "Gdzie ja jestem?", "Kim jestem?". Mo�e
ci� to zatrwo�y� i trwoga ta si� nie zmniejszy, kiedy odzyskasz pe�n� �wiadomo��
i zamy�lisz si� nad tym, �e naprawd� zapomnia�e�, kim jeste� i co robisz !
Jest to tylko jedna z wielu przyg�d, kt�ra mo�e ci si� przydarzy�; jedna z najbardziej
typowych. Do tego czasu godziny medytacji wype�ni� ci wi�kszo�� dnia i prawdopodobnie
ca�y czas b�dziesz oczekiwa�, �e co� si� wydarzy. Mo�esz si� nawet przestraszy� ide�,
�e tw�j umys� mo�e znikn��; lecz nauczysz si� rozpoznawa� symptomy zm�czenia umys�owego
i b�dziesz stara� si� ich unika�. Nale�y je bardzo dok�adnie odr�ni� od bezczynno�ci
!
Czasami b�dziesz odczuwa� jak�� walk� mi�dzy wol� a umys�em; kiedy indziej czu� b�dziesz,
�e s� one w harmonii; ale istnieje te� trzeci stan, kt�ry nale�y odr�ni� od dw�ch
poprzednich. Jest to oznaka bliskiego sukcesu. Pojawia si� wtedy, gdy umys� zmierza
ku wybranemu przedmiotowi, nie tak jakby by� pos�uszny woli posiadacza umys�u, lecz
jakby nic nim nie kierowa�o lub te� jakby kierowa�y nim bezosobowe si�y; jakby spada�
moc� swojej wagi, a nie by� spychany.
Prawie zawsze, kiedy kto� staje si� tego �wiadom , pos�pna odwieczna walka mi�dzy
kowbojsk� wol� a byczym umys�em zaczyna si� od nowa.
Jak ka�dy proces fizjologiczny, �wiadomo�� tego oznacza zaburzenia i chorob�.
Rozpatruj�c natur� tej pracy nad kontrol� umys�u, student z trudno�ci� zauwa�a fakt,
�e dwie sprawy s� w ni� w��czone - osoba postrzegaj�ca i rzecz widziana - osoba poznaj�ca
i rzecz poznawana; zaczyna uznawa� je za warunek konieczny dla wszelkiej �wiadomo�ci.
Jeste�my zbyt przyzwyczajeni, a�eby przyj��, �e istniej� sprawy o kt�rych nie dane
by�o by nam s�dzi�. Przyjmujemy, na przyk�ad, �e nie�wiadomo�� jest t�pa; a przecie�
nic nie jest bardziej pewne od organ�w cielesnych, kt�re funkcjonuj� w ciszy. Najlepszy
sen jest wtedy, gdy nie ma sn�w. Nawet podczas gier zr�czno�ciowych naszym najlepszym
osi�gni�ciom towarzyszy my�l "Nie wiem, jak to zrobi�em" i nie potrafimy ich powt�rzy�.
W chwili, kiedy zaczynamy my�le� �wiadomie o naszych czynach, stajemy si� "nerwowi"
i przegrywamy.
Faktycznie istniej� trzy g��wne klasy poci�gni�� : z�e poci�gni�cia, kt�re wi��emy
ze zb��kan� uwag�; dobre poci�gni�cia, kt�re wi��emy ze sta�� uwag�; i doskona�e
poci�gni�cia, kt�rych nie rozumiemy, a kt�re spowodowane s� tym, �e nawyk sta�ej
uwa�no�ci jest niezale�ny od woli, a wi�c mo�e dzia�a� swobodnie w swej w�asnej harmonii.
To samo zjawisko odnosi si� do powy�szego jako dobra oznaka.
W ko�cu, pojawia si� co�, czego natura b�dzie przedmiotem dalszej dyskusji. Na razie,
wystarczy powiedzie�, �e �wiadomo�� "ja" i "nie-ja", widz�cego i rzeczy widzianej,
poznaj�cego i rzeczy poznawanej zostaje wymazana.
Pojawia si� wtedy zazwyczaj intensywne �wiat�o, intensywny d�wi�k i uczucie tak nieodpartej
rozkoszy, �e zasoby j�zyka wci�� i wci�� si� wyczerpuj�, kiedy pr�bujemy to opisa�.
Jest to wybuch, kt�ry pora�a umys�. Tak silny i przera�aj�cy, �e ci , kt�rzy go do�wiadczyli,
znajduj� si� w �miertelnym niebezpiecze�stwie utraty wszelkiego zmys�u proporcji.
Dzi�ki temu �wiat�u wszelkie inne zdarzenia w �yciu jawi� si� jako ciemno��. Ktokolwiek
to prze�y�, nie mo�e tego zanalizowa� ani oszacowa�. Mo�e jedynie powiedzie�, �e
w por�wnaniu z tym ca�e ludzkie �ycie jest zwyk�ym odpadkiem. Niestety wiele zezna�
wykracza poza to oszcz�dne stwierdzenie, i �le. Ci, kt�rzy tego do�wiadczyli argumentuj�,
�e "skoro jest to co�, co przekracza �ycie ziemskie, musi by� czym� niebia�skim".
Jedn� z tendencji wyst�puj�cych w ich umys�ach jest nadzieja osi�gni�cia Nieba, ktor�
wpoili w nich nauczyciele i rodzice, lub te� kt�r� sami sobie wytworzyli. Nie maj�c
jakichkolwiek dowod�w na to m�wi� "To jest To".
W Bhagawad-Gicie wizja tego stanu oczywi�cie przypisywana jest zjawie Wisznu, kt�ry
by� "lokalnym" bogiem tego okresu.
Anna Kingsford, kt�ra p�awi�a si� w hebrajskim mistycy�mie i by�a feministk�, prze�y�a
tak� sam� wizj�. Lecz "bosk�" posta� , kt�r� ujrza�a, nazywa�a raz "Adonai", raz
"Mari�".
Ta kobieta , mimo umys�u pe�nego zgni�ej miazgi i ca�kowitego braku pozycji spo�ecznej,
wykszta�cenia i charakteru moralnego , zrobi�a w �wiecie religii o wiele wi�cej,
ani�eli jakakolwiek inna osoba przez wiele pokole�. Ona jedyna udost�pni�a teozofi�,
a gdyby nie teozofia, to powszechne zainteresowanie takimi sprawami nigdy by si�
nie pojawi�o. To zainteresowanie ma si� tak do Prawa Thelemy, jak modlitwy Jana Chrzciciela
mia�y si� do chrze�cija�stwa.
Znajdujemy si� teraz w miejscu, kiedy warto powiedzie�, co si� przydarzy�o Mahometowi.
Tak czy inaczej ten fenomen pojawi� si� w jego umy�le. B�d�c wi�kszym ignorantem
od Anny Kingsford, cho� na szcz�cie maj�c wi�ksze morale, powi�za� swoje do�wiadczenie
z histori� "Zwiastowania", kt�r� musia� chyba us�ysze� w dzieci�stwie, i rzek� "Objawi�
mi si� Gabriel". Lecz pomimo swej ignorancji, swego ca�kowitego fa�szywego zrozumienia
prawdy, moc wizji by�a taka, �e by� on w stanie wytrwa� prze�ladowania i za�o�y�
religi�, do kt�rej dzisiaj nale�y jeden cz�owiek na o�miu.
Historia chrze�cija�stwa ujawnia dok�adnie ten sam znacz�cy fakt. Jezus Chrystus
wyr�s� na bajkach Starego Testamentu i by� zmuszony przypisywa� swoje do�wiadczenia
"Jehowie", chocia� jego szlachetny duch m�g� nie mie� w og�le nic wsp�lnego z monstrum,
kt�re zawsze nakazywa�o gwa�tem dziewic i mordowani dzieci�tek, a kt�rego rytua�y
niegdy� i teraz celebrowane s� ofiar� z cz�owieka.
Podobnie, wizje Joanny d'Arc by�y ca�kowicie chrze�cija�skie. Ona, podobnie, jak
wszyscy o kt�rych m�wili�my wcze�niej, czu�a, �e jaka� si�a zmusza j� do robienia
wielkich rzeczy. Oczywi�cie, mo�na powiedzie�, �e w takiej argumentacji istnieje
pewien fa�sz. Mo�e jest prawd�, �e wszyscy ci wielcy ludzie "widzieli Boga", ale
nie oznacza to , �e ka�dy, kto "ujrzy Boga", b�dzie robi� wielkie rzeczy.
Jest to wystarczaj�ca prawda. W istocie, wi�kszo�� ludzi, kt�rzy twierdz�, �e "widzieli
Boga", i kt�rzy bez w�tpienia go widzieli tak, jak ci, o kt�rych wcze�niej m�wili�my,
poza tym nic nie zrobili.
Lecz mo�e ich milczenie nie jest oznak� ich s�abo�ci, lecz ich si�y. Mo�e ci "wielcy"
ludzie s� bankructwem ludzko�ci; mo�e lepiej by by�o nic nie powiedzie�; mo�e jedynie
niezr�wnowa�ony umys� chcia�by co� zmienia� lub wierzy w mo�liwo�� zmieniania czego�.
S� te� tacy, kt�rzy uznaj� �ycie w Niebie za niezno�ne, je�li istnieje cho�by jedna
istota, kt�ra nie mo�e si� tym cieszy�. S� te� tacy, kt�rzy wol� zawr�ci� z samego
progu sali �lubnej , a�eby pomaga� sp�nionym go�ciom.
Taka by�a postawa Gotamy Buddy. Z pewno�ci� nie by� on jedyny.
Znowu mo�na by wskaza�, �e �ycie kontemplacyjne jest generalnie przeciwstawne �yciu
aktywnemu i �e wymaga drobiazgowej r�wnowagi uchronienie si� przed tym, by jedno
nie zdominowa�o drugiego.
Jak to zobaczymy p�niej, "wizja Boga" lub "unia z Bogiem", czyli "samadhi", jakkolwiek
to nazwiemy, posiada wiele rodzaj�w i wiele stopni, cho� istnieje nieprzebyta otch�a�
mi�dzy ostatnim z nich a najwi�kszym ze wszystkich fenomen�w zwyczajnej �wiadomo�ci.
Podsumowuj�c, twierdzimy, �e istnieje tajemne �r�d�o energii, kt�re wyja�nia fenomen
Geniuszu. Nie wierzymy w �adne ponadzmys�owe wyja�nienia, lecz podkre�lamy, �e �r�d�o
to mo�e zosta� osi�gni�te dzi�ki stosowaniu si� do okre�lonych regu�, a stopie� sukcesu
zale�y od zdolno�ci poszukuj�cego, a nie �aski jakiejkolwiek Istoty Boskiej. Twierdzimy,
�e krytyczny fenomen, kt�ry determinuje sukces jest zdarzeniem w m�zgu, pokr�tce
nazywanym zjednoczeniem podmiotu i przedmiotu. Proponujemy zastanowi� si� nad tym
fenomenem, zanalizowa� jego natur�, dok�adnie okre�li� fizyczne, umys�owe i moralne
warunki sprzyjaj�ce temu , ustali� jego przyczyn�, a dzi�ki temu wytworzy� go w sobie,
aby�my mogli odpowiednio bada� jego skutki.
ROZDZIA� I
Asana
Problem, kt�ry stoi przed nami, mo�emy wyrazi� prosto. Cz�owiek pragnie kontrolowa�
sw�j umys�, jak najd�u�ej my�le� na jeden temat bez zak��ce�.
Jak ju� wcze�niej zaznaczyli�my, pierwsza trudno�� wy�ania si� z cia�a, kt�re nie
przestaje przypomina� o swojej obecno�ci, przyprawiaj�c swoj� ofiar� o sw�dzenie
i inne niedogodno�ci. Pragnie si� przeci�ga�, drapa�, kicha�. Przypad�o�ci te s�
tak cz�ste, �e Hindusi (na sw�j naukowy spos�b) wymy�lili praktyk�, by je uspokoi�.
S�owo "asana" oznacza postaw�; lecz tak, jak to jest z innymi dyskusyjnymi s�owami,
jego w�a�ciwe znaczenie jest odmienne i r�nie rozumiane przez rozmaitych autor�w.
Najwi�kszym autorytetem w kwestiach jogi jest Pata�d�ali. Powiada on: "Asana jest
tym, co trwa�e i przyjemne". Mo�na nazywa� tak skutek praktyki zako�czonej sukcesem.
I znowu Sankhja powiada: "Postawa jest tym, co zr�wnowa�one i �atwe". I znowu: "Ka�da
zr�wnowa�ona i �atwa postawa jest asan�; nie ma innej regu�y".
W pewnym sensie jest to prawda, ka�da bowiem postawa wcze�niej czy p�niej przestaje
by� przyjemna. Zr�wnowa�enie i �atwo�� �wiadcz� o najwy�szym zaawansowaniu, co wyka�emy
p�niej. Ksi��ki hinduskie, takie jak Sziwa Sandita przytaczaj� niesko�czone mo�liwo�ci
postaw; wiele z nich, z pewno�ci� wi�kszo��, s� nie do wykonania przez przeci�tnego,
doros�ego Europejczyka. Inni k�ad� nacisk na to, �e g�owa, szyja i kr�gos�up winny
by� wyprostowane ze wzgl�du na obieg prany, czym si� zajmiemy we w�a�ciwym miejscu.
Pozycje przedstawione w Liber E (Equinox I i VII) stanowi� najlepszy przewodnik.
Ostateczna asana praktykowana jest przez jogin�w , kt�rzy pozostaj� w jednej pozycji
bez poruszenia, z wyj�tkiem spraw najwy�szej wagi, przez ca�e �ycie. Nie powinno
si� ich krytykowa� nie zg��biwszy wcze�niej przedmiotu. Wiedzy takiej jak dotychczas
nie przedstawiono.
Jednak�e mo�na by bezpiecznie stwierdzi�, �e skoro wielcy ludzie, o kt�rych wcze�niej
wspomnieli�my, nie wykonywali przedtem tego typu praktyk, to dla ich nast�pc�w nie
s� one wskazane. Przyjmijmy zatem wygodn� pozycj� i obserwujmy, co si� dzieje. Istnieje
rodzaj szcz�liwego �rodka mi�dzy sztywno�ci� a klarowno�ci�; musku�y maj� nie by�
napi�te, a jednak nie nale�y pozwoli�, by by�y sflacza�e. Trudno jest odnale�� w�a�ciwe
do opisu s�owo. "Zwi�zane" jest pewnie najlepszym. Korzystny jest pewien rodzaj czujno�ci
fizycznej. Pomy�l o tygrysie gotowym do skoku lub o wio�larzu czekaj�cym na bro�.
Po pewnym czasie nast�pi spi�cie i zm�czenie. Student musi teraz zacisn�� z�by i
przej�� przez to. Mniej wyra�ne uczucia sw�dzenia ust�pi�, je�li si� przestanie o
nich my�le�, lecz spi�cie i zm�czenie mo�e narasta� do ko�ca praktyki. Na pocz�tku
mo�na pr�bowa� przez p� godziny do godziny. Ucze� nie powinien si� przejmowa� ,
je�li przebieg wychodzenia z asany obejmowa� b�dzie kilkana�cie minut najgorszych
m�k.
Nielada wysi�ku wymaga� b�dzie post�powanie takie z dnia na dzie�, jako �e w wi�kszo�ci
przypadk�w niewygoda i b�l zamiast male� b�d� ros�y.
Z drugiej za� strony, je�li ucze� nie zwraca na to uwagi, nie obserwuje swojego cia�a,
mo�e zaj�� zjawisko przeciwne. Zacznie sobie folgowa�, nie zauwa�aj�c, �e tak si�
dzieje. A�eby tego unikn��, nale�y wybra� pozycj�, kt�ra jest raczej trudna i niezgrabna,
dzi�ki czemu nawet najdrobniejsze zmiany nie b�d� w stanie doprowadzi� do folgowania
sobie. W innym bowiem razie, w ci�gu kilku pierwszych dni ucze� mo�e sobie wyobrazi�,
�e osi�gn�� w�a�ciw� pozycj�. Albowiem wszystkie te praktyki wydaj� si� bardzo �atwe,
co sprawia, �e ucze� dziwi si�, o co tyle zamieszania, czy tylko po to, by udowodni�
mu jego talent. Podobnie jest z cz�owiekiem, kt�ry nie b�d�c nigdy w klubie golfowym
osi�ga wynik frapuj�cy doskona�ego gracza w golfa.
By� mo�e nagroda nie jest tak odleg�a; pewnego dnia zdarzy si�, �e b�l nagle zniknie
i zapomni si� o obecno�ci cia�a. Wtedy to w�a�nie zrozumie si�, �e podczas ca�ego
poprzedniego �ycia cia�o znajdowa�o si� na granicy �wiadomo�ci, a �wiadomo�� jest
�wiadomo�ci� b�lu. W tej w�a�nie chwili doznamy nieopisywalnego uczucia ulgi, �e
ta pozycja, kt�ra by�a tak bolesna, jest nie tylko samym idea�em wygody fizycznej,
lecz �e r�wnie� wszystkie inne mo�liwe pozycje cia�a s� nieprzyjemne. Uczucie to
oznacza sukces.
Nie b�dzie ju� wi�cej trudno�ci w praktyce. B�dzie si� wchodzi�o w asan� z tym samym
uczuciem, co zm�czony cz�owiek wchodzi do gor�cej wanny. A kiedy si� jest w tej pozycji,
mo�na zaufa� cia�u, �e nie b�dzie wysy�a�o sygna��w, kt�re zak��c� umys�.
Inne skutki tej praktyki opisywane s� przez Hindus�w, ale w tej chwili nie s� one
przedmiotem naszej uwagi. Pokonali�my pierwsz� przeszkod�, pora wi�c na nast�pne.
ROZDZIA� II
Pranajama i jej odpowiednik w mowie : mantrajoga
Zwi�zek mi�dzy oddechem a umys�em b�dzie dog��bnie om�wiony w rozdziale o Magicznym
Mieczu, lecz warto ju� teraz przytoczy� kilka praktycznych szczeg��w. Je�li chodzi
o r�ne znacz�ce teorie dotycz�ce metody i rezultatu, warto si� odnie�� do r�nych
hinduskich podr�cznik�w i do pism Czuang Tsy.
Ale w tym sceptycznym systemie, lepiej zaj�� si� stwierdzeniami, kt�re nie poddaj�
si� w�tpieniu.
Ostateczna idea medytacji, dotycz�ca uspokojenia umys�u, mo�e by� traktowana jako
wst�p do uspokojenia �wiadomo�ci wszystkich funkcji cia�a. O tym w�a�nie m�wi� rozdzia�
o asanie. Mo�na by jednak przytoczy� fakt, �e niekt�rzy jogini praktykuj� j� a� do
momentu zatrzymania bicia serca. Niezale�nie od tego, czy jest to po��dane czy nie,
nie wydaje si� mie� znaczenia dla pocz�tkuj�cego. Wa�ne jest, by oddech sw�j spowolni�
i uczyni� bardzo regularnym. Regu�y tej praktyki opisane s� w Liber CCVI.
Najlepszym sposobem na odliczanie oddechu, kiedy ju� si� osi�gn�o jak�� umiej�tno��,
z zegarkiem jako �wiadkiem, jest powtarzanie mantr. Oddzia�ywanie mantry na my�li
bardzo przypomina oddzia�ywanie Pranajamy na oddech. My�lenie zanika w powtarzaj�cym
si� cyklu i jakakolwiek niepokoj�ca my�l jest wyrzucana si�� mantry tak, jak kawa�ki
kitu odpadaj� z ko�a nap�dowego; a im szybciej obraca si� ko�o, tym trudniej jest
czemukolwiek do niego si� przylepi�.
Oto w�a�ciwy spos�b praktykowania mantry. Wymawiaj j� g�o�no i przeci�gle, jak najbardziej
mo�esz, dziesi�ciokrotnie, potem za� nie tak g�o�no i szybciej dziesi�� razy wi�cej.
Kontynuuj ten proces, p�ki nie zostanie nic poza szybkim ruchem warg; ruch ten powinien
by� kontynuowany z wrastaj�c� szybko�ci� i malej�c� intensywno�ci� a� umys�owy szemr
ca�kowicie wch�onie cia�o fizyczne. Do tego czasu ucze� jest ca�kowicie wyciszony,
z mantr� obracaj�c� si� w jego m�zgu. Powinien jednak rozwija� jej szybko�� a� do
granic mo�liwo�ci, a potem przerwa� praktyk� poprzez odwr�cenie powy�ej opisanego
procesu.
Ka�de zdanie mo�e by� stosowane jako mantra i przypuszczalnie to Hindusi maj� racj�
my�l�c, �e ka�dy cz�owiek posiada najlepiej mu pasuj�c� mantr�. Dla niekt�rych p�ynne
mantry z Koranu mog� si� wydawa� zbyt �atwe, a potok my�li przejawia si� swobodnie
nie zak��caj�c ich. Niekt�rzy wymawiaj�c mantry, medytuj� nad ich znaczeniem. Oznacza
to, �e ucze� mo�e konstruowa� dla siebie mantr�, kt�ra b�dzie mu przedstawia� Wszech�wiat
w d�wi�ku, tak jak pentakl robi to w formie. Zdarza si� tak�e, �e mantra jest "dana",
to znaczy s�yszana w jaki� niewyt�umaczalny spos�b podczas medytacji. Niekt�rzy,
na przyk�ad, wykorzystuj� s�owa : "I staram si� widzie� we wszystkim wol� Boga".
Innym, zaanga�owanym w zabijanie my�li, przychodz� s�owa "zepchnij to", jawnie odnosz�ce
si� do dzia�ania o�rodk�w zakazowych, kt�re wykorzystywali. Trzymaj�c si� tego, osi�gn�
"rezultat".
Idealna mantra powinna by� rytmiczna; mo�na by nawet powiedzie� muzyczna. Po to jednak,
by utrzymywa� uwag�, powinno si� k�a�� nacisk na poszczeg�lne sylaby. Najlepsze mantry
s� �redniej d�ugo�ci. Gdy mantra jest za d�uga, �atwo j� mo�na zapomnie�, je�li si�
nie praktykuje bardzo ci�ko przez d�ugi czas. Z drugiej za� strony, mantra pojedynczych
sylab, takich jak Aum, zbytnio szarpie. Idea rytmu zostaje zagubiona. Oto kilka u�ytecznych
mantr :
1. "Aum"
2. "Aum tat sat aum". Mantra ta to czysty spondej.
3. "Aum mani padme hum"; dwa trocheje mi�dzy dwiema cezurami.
4. "Aum siwaja wasi"; trzy trocheje. Zauwa�cie, �e "si" oznacza spoczynek, absolutny
lub m�ski aspekt B�stwa; "wa" jest energi�, manifestacj� lub �e�sk� stron� B�stwa.
Dlatego mantra ta wyra�a ca�y bieg Wszech�wiata, od Zera do ko�ca i z powrotem do
Zera.
5. "Allah". Sylaby tej mantry s� r�wno zaakcentowane, z pewn� przerw� mi�dzy nimi,
i cz�sto fakirzy ��cz� je z rytmicznym ruchem cia�a do przodu i do ty�u.
6. "Hua allahu alazi lailaha illa Hua".
Oto przyk�ady niekt�rych d�u�szych mantr :
7. S�ynna Gajatri.
"Aum ! tat sawitur warenyam
Bhargo dewa�ja dimahi
Dhijo jo na pratjodajat"
Skanduj j� jak trochaiczne tetrametry.
8. "Qol; Hua Allahu achad; Allahu Assamad; lam yalid walam yulad; walam yakun lahu
kufwan achad".
9. A oto i naj�wi�tsza ze wszystkich mo�liwych mantr. Pochodzi ze Steli Objawienia.
"A ka dua
Tuf ur biu
Bi aa czefu
Dudu ner af an nuteru"
Tyle wystarczy do wyboru.
Istnieje wiele innych mantr. Sri Sabapaty Swami podaje poszczeg�lne mantry dla poszczeg�lnych
czakr. Lecz niech ucze� sam wybierze sobie mantr� i osi�gnie w niej mistrzostwo.
Nie zacz��e� nawet kierowa� mantr�, a ona bez przerwy kr��y w tobie podczas snu.
Jest to �atwiejsze, ani�eli si� wydaje.
Niekt�re szko�y doradzaj� mantrowanie za pomoc� muzyki i ta�c�w. Z pewno�ci� wiele
znacz�cych efekt�w osi�ga si�, je�li chodzi o "magiczne" moce. W�tpliwe jest jednak,
czy wielkie skutki duchowe s� r�wnie dost�pne. Osoby pragn�ce je studiowa� powinnny
zapami�ta�, �e Pustynia Sahary jest po�o�ona trzy dni drogi od Londynu, a bez w�tpienia
Sidi Aissaua z przyjemno�ci� przyjmie nowych uczni�w. Ta dyskusja o przybli�onej
nauce mantra-jogi zaprowadzi�a nas daleko poza temat pranajamy.
Pranajama jest wysoce skuteczna w uspokajaniu emocji i zachcianek; i, czy to z powodu
mechanicznej presji jak� wywiera, czy to dzi�ki wp�ywowi na przemian� materii w p�ucach,
wydaje si� korzystna dla zdrowia. Szczeg�lnie, usuwa problemy zwi�zane z trawieniem.
Oczyszcza zar�wno cia�o, jak i ni�sze funkcje umys�u i powinna by� praktykowana nie
kr�cej ni� przez godzin� przez powa�nego ucznia.
Cztery godziny wydaj� si� lepsze, z�oty cz�owieku; szesna�cie to za du�o dla wi�kszo�ci
ludzi.
ROZDZIA� III
Jama i nijama
Hindusi stawiaj� te dwie praktyki na czele swojego programu. S� to "warto�ci moralne"
i "dobre uczynki", kt�re maj� sprzyja� uspokojeniu umys�u.
Jama obejmuje nie-zabijanie, prawdom�wno��, nie-kradzenie, wstrzemi�liwo�� i nie-branie
�adnych dar�w.
W systemie buddyjskim, sila, "cnota", jest r�wnie� nakazywana. Istnieje pi�� jej
form dla ludzi �wieckich : Nie b�dziesz zabija�. Nie b�dziesz krad�. Nie b�dziesz
k�ama�. Nie b�dziesz pope�nia� cudzo��stwa. Nie b�dziesz pi� odurzaj�cych napoj�w.
Mnisi musz� przestrzega� znacznie wi�cej form.
Przykazania Moj�esza znane s� wszystkim. Podobne do nich s� przykazania dane przez
Chrystusa w "Kazaniu na G�rze".
Niekt�re z nich s� jedynie "cnotami" niewolnika, wymy�lonymi przez pana po to, by
go kontrolowa�. Prawdziwe znaczenie hinduskiej jamy jest takie, �e �ami�c kt�r��
z tych cn�t, pobudzasz umys�.
Kolejni teologowie starali si� wp�yn�� na nauki Mistrz�w, nadaj�c mistyczne znaczenie
tym cnotom. K�adli na nie nacisk dla w�asnego interesu, przemieniaj�c je w purytanizm
i formalizm. Dlatego te� "nie zabijaj", co pocz�tkowo oznacza�o "nie podniecaj si�
na widok skradaj�cego si� tygrysa" zosta�o zinterpretowane w ten spos�b, �e zbrodni�
jest pi� wod� , kt�rej si� nie przecedzi�o, w obawie przed zabiciem jakich� ma�ych
zwierz�tek.
Lecz ta nieustanna troska, ten l�k przed zabiciem czegokolwiek przez nieuwag� s�
w gruncie rzeczy znacznie gorsze od bezpo�redniego konfliktu z nied�wiedziem grizzly.
Gdy szczekanie psa zak��ca twoj� medytacj�, najpro�ciej jest zastrzeli� psa i nie
my�le� o tym wi�cej.
Podobna trudno�� z �onami zmusi�a niekt�rych Mistrz�w do zalecania celibatu. We wszystkich
tych kwestiach nale�y zachowa� zdrowy rozs�dek. Nie da si� ustali� jakiej� regu�y.
"Nie-otrzymywanie dar�w", na przyk�ad, jest raczej istotne dla Hindusa, kt�ry by�by
dog��bnie zaniepokojony, gdyby kto� mu da� orzech kokosowy. Lecz Europejczyk, odk�d
chodzi w d�ugich spodniach, bierze rzeczy tak, jak przychodz�.
Jedyny problem dotyczy wstrzemi�liwo�ci, kt�ra jest skomplikowana przez wiele spraw,
takich jak energia. Tyle �e umys� ka�dego beznadziejnie uwik�any jest w ten przedmiot,
kt�ry niekt�rzy ludzie mieszaj� z erotologi�, inni za� z socjologi�. Nie b�dzie jasnego
zrozumienia tej kwestii, p�ki b�dzie ona uznawana jedynie za dziedzin� atletyki.
Mo�emy zatem uwolni� si� od jamy i nijamy dzi�ki takiej radzie : niechaj ucze� sam
zadecyduje, jaka forma �ycia, jaki kod moralny najmniej podnieca jego umys�. Lecz,
kiedy ju� to stwierdzi, niechaj si� tego trzyma, unikaj�c oportunizmu. I niechaj
daleki b�dzie od przypisywania sobie zas�ugi za to, co czyni, czy te� za to, czego
si� wyrzeka - jest to czysto praktyczny kod, nie maj�cy w sobie �adnej warto�ci.
Czysto��, kt�ra towarzyszy chirurgowi w pracy, przeszkodzi�aby in�ynierowi w robieniu
czegokolwiek.
(Kwestie etyczne s� odpowiednio om�wione w Thien Tao w Konx Om Pax i powinny by�
tam studiowane. Zobacz tak�e Liber XXX z A.A. Tak�e w Liber CCXX, Ksi�dze Prawa,
powiedziane jest : "CZY� SWOJ� WOL� NIECHAJ B�DZIE CA�YM PRAWEM". Zapami�taj, �e
dla cel�w tej rozprawy ca�y przedmiot jamy i nijamy dotyczy �ycia tak, aby �adna
emocja ani �adna nami�tno�� nie zak��ca�a umys�u.)
ROZDZIA� IV
Pratjahara
Pratjahara jest pierwszym procesem w mentalnej cz�ci naszego zadania. Poprzednie
praktyki, asana, pranajama, jama i nijama, dotyczy�y czynno�ci cia�a, podczas gdy
mantra zwi�zana jest z mow� : pratjahara jest czysto umys�owa.
A czym jest pratjahara ? To s�owo stosowane jest przez rozmaitych autor�w w r�nym
znaczeniu. To samo s�owo wykorzystuje si� do opisu praktyki i rezultatu. Dla naszych
obecnych cel�w oznacza ono raczej proces strategiczny ani�eli praktyczny. Jest retrospekcj�,
a wi�c rodzajem og�lnego badania zawarto�ci umys�u, kt�r� chcemy kontrolowa� : asana
zosta�a osi�gni�ta, wszystkie nag�e przyczyny podniecenia zosta�y usuni�te i wolno
nam my�le� o tym, o czym my�limy.
Jest nam przeznaczone do�wiadczenie bardzo zbli�one do asany.. Na pocz�tku b�dziemy
bardzo sk�onni schlebia� sobie, �e nasze my�li s� bardzo spokojne; jest to b��d w
obserwacji. Podobnie Europejczyk stoj�c po raz pierwszy na skraju pustyni nic tam
nie zobaczy, podczas gdy Arab mo�e mu opowiedzie� rodzinn� histori� ka�dej z pi��dziesi�ciu
os�b, kt�re widzi, poniewa� nauczy� si� jak patrze�. Tak te� i w praktyce my�li b�d�
si� mno�y� i coraz bardziej napiera�.
Kiedy tylko dok�adnie obserwowali�my cia�o, wydawa�o si� ono strasznie niespokojne
i pe�ne b�lu; teraz, gdy obserwujemy umys�, widzimy jego niepok�j i b�l (sp�jrz na
diagram).
Podobna krzywa mo�e zosta� wykonana dla rzeczywistej i widocznej bolesno�ci asany.
�wiadomi tego faktu, rozpoczynamy pr�by kontroli : "Nie tak wiele my�li, prosz� !"
"Nie my�l tak szybko, prosz� !" "Nigdy wi�cej takich my�li, prosz� !" Jedynie wtedy
odkryjemy, �e to co wydawa�o nam si� igraszkami �winek morskich jest w istocie zwijaniem
si� w�a morskiego. Pr�ba t�umienia ko�czy si� podnieceniem.
Kiedy nic nie podejrzewaj�cy ucze� po raz pierwszy zwr�ci si� do swojego �wi�tego,
lecz przebieg�ego guru i poprosi o magiczne moce, ten m�drzec zgodzi si� na to i
wska�e mu z wielk� uwag� i tajemniczo�ci� pewien punkcik na jego ciele, na kt�ry
nie zwraca� on nigdy uwagi i powie mu : "A�eby osi�gn�� moc magiczn�, kt�r� poszukujesz,
wystarczy my� si� siedem razy w Gangesie przez siedem dni, bardzo uwa�nie dbaj�c
o to, by nie my�le� o tym jednym punkcie" . Oczywi�cie, nieszcz�sny m�odzieniec strawi
ca�y tydzie� na rozmy�laniu o tym.
Zdecydowanie zadziwiaj�ce jest to, z jakim uporem my�l, a nawet ca�y potok my�li,
wci�� i wci�� powracaj�. Staje si� to wr�cz koszmarem. Frapuj�ce r�wnie� jest to,
i� si� nie sta�o �wiadomym tego, �e trzeba dosta� si� na zakazany obszar po to, by
go przej��. Jednak�e z dnia na dzie� kontynuuje si� poszukiwanie my�li i pr�by ich
zbadania. I wcze�niej czy p�niej przechodzi si� do nast�pnej fazy, dharany, pr�by
skupienia umys�u na pojedynczym przedmiocie.
Zanim jednak do tego przejdziemy, musimy rozwa�y�, co uznaje si� za sukces w pratjaharze.
Jest to bardzo rozleg�y przedmiot, a r�ni autorzy przyjmuj� rozbie�ne opcje. Jeden
z nich ma tu na my�li tak drobiazgow� analiz�, �e ka�da my�l rozpada si� na ilo��
element�w (zobacz "Psychologia haszyszu", Sekcja V, w Equinox II).
Inni przyjmuj� pogl�d, �e sukces w praktyce zbli�ony jest do do�wiadczenia, kt�re
osi�gn�� Sir Humphrey Davy bior�c tlenek saletry, kiedy wykrzykn�� : "Wszech�wiat
jest stworzony wy��cznie z idei !".
Inni powiedz�, �e oddaje to uczucie Hamleta : "Nie ma dobra ani z�a, lecz to my�lenie
je stwarza", intepretowane dos�ownie jak to czyni�a pani Eddy.
Jednak�e przede wszystkim chodzi o osi�gni�cie w�adzy nad my�lami. Na ca�e szcz�cie,
istnieje niez�a metoda na osi�gni�cie tego. Jest ona podana w Liber III. Je�li Sekcje
1 i 2 zosta�y przerobione (je�li to konieczne, z pomoc� innej osoby), wkr�tce b�dziesz
w stanie dotrze� do ostatniej sekcji.
U niekt�rych ludzi moc ta mo�e zakwitn�� tak nagle, jak to si� zdarzy�o w asanie.
Bez jakiegokolwiek os�abienia czujno�ci, umys� nagle zostanie wyciszony. Pojawi si�
cudowne uczucie spokoju i odpoczynku, ca�kiem odmienne od letargicznego uczucia spowodowanego
przez przejedzenie. Trudno jest powiedzie�, czy taki ostateczny rezultat jest dost�pny
wszystkim, a nawet wi�kszo�ci ludzi. Nie wydaje si� to istotne. Je�li osi�gn��e�
moc badania, jak powstaj� twoje my�li, mo�esz przej�� do nast�pnej fazy.
ROZDZIA� V
Dharana
Teraz, kiedy ju� umiemy obserwowa� umys�, a wi�c w pewnej mierze wiemy, jak on dzia�a,
i kiedy zacz�li�my rozumie� elementy kontroli, mo�emy postara� si� o zebranie razem
wszystkich mocy umys�u i skupienie ich na pojedynczym punkcie.
Wiemy, �e przeci�tnie wykszta�conemu umys�owi do�� �atwo przychodzi bez rozpraszania
si� my�lenie o przedmiocie, kt�ry go szczeg�lnie interesuje. Jest takie ludowe powiedzenie
"To mi chodzi po g�owie". P�ki przedmiot jest skomplikowany, a my�li przechodz� swobodnie,
nie ma problemu. Gdyby Ziemia przesta�a kr�ci� si� wok� S�o�ca, w ko�cu by na nie
wpad�a.
W chwili zatem, kiedy ucze� we�mie pojedynczy przedmiot i wyobrazi go sobie, czy
te� zwizualizuje, dojdzie do tego, �e nie jest on znowu jego wytworem jak przypuszcza�.
Inne my�li nachodzi� b�d� jego umys�, co sprawi , �e przez prawie ca�� minut� na
�mier� zapomni o swoim przedmiocie. Kiedy indziej sam przedmiot zacznie robi� sztuczki.
Powiedzmy, �e wybra�e� bia�y krzy�. B�dzie porusza� swoim s�upem do g�ry i do do�u,
wyci�ga� go, zmienia� jego pochylenie, nier�wno trzyma� swoje ramiona, stawa� do
g�ry nogami, wypuszcza� ga��zie, ukazywa� p�kni�cia i zmienia� postacie, zmienia�
sw�j kszta�t jak ameba, zmienia� rozmiar i odleg�o��, zmienia� stopie� swojego o�wietlenia
i w tym samym czasie zmienia� sw�j kolor. B�dzie bazgra� i plami�, rozwija� wzory,
unosi� si�, opada�, wi� i obraca�; chmury zakryj� jego oblicze. Nie ma takiej zmiany,
kt�rej nie m�g�by dokona�. Nie wspominaj�c ju� o jego ca�kowitym znikni�ciu, czy
te� zast�pieniu go przez co� innego !
Komukolwiek co� takiego si� wydarzy�o, nie powinien wyobra�a� sobie, �e medytuje.
Oznacza to tylko, �e nie jest w stanie w najmniejszym stopniu skupi� swojego umys�u.
Mo�e musi min�� kilkana�cie dni, by odkry�, �e nie medytuje. Kiedy tak si� stanie,
uporczywo�� przedmiotu rozw�cieczy go. Dopiero teraz zaczn� si� prawdziwe k�opoty,
dopiero teraz, gdy Wola wchodzi do gry i sprawdzane jest jego cz�owiecze�stwo. Gdyby
nie czyni� tego dla rozwoju Woli, kt�r� otrzyma� osi�gaj�c asan�, z pewno�ci� by
si� podda�. A jednak, zwyczajna fizyczna agonia, kt�r� dot�d przeszed�, jest takim
sobie drobia�d�kiem w por�wnaniu z okropn� nud� dharany.
Przez pierwszy tydzie� mo�e ci� to dziwi� i mo�esz nawet mie� wra�enie, �e osi�gasz
post�p. Lecz kiedy praktyka poka�e ci co robisz, b�dzie tylko gorzej i gorzej.
Trzeba pami�ta� o tym, �e wykonuj�c t� praktyk� siedzi si� w asanie, z notesem i
d�ugopisem obok siebie oraz zegarkiem przed sob�. Nie nale�y na samym pocz�tku praktykowa�
d�u�ej ni� przez dziesi�� minut za jednym razem, a�eby unikn�� przem�czenia umys�u.
Sam pewnie dojdziesz do wniosku, �e ca�a twoja si�a woli nie jest w stanie trzyma�
si� przedmiotu przez d�u�ej ni� trzy minuty, a nawet skupi� si� na nim przez d�u�ej
ni� trzy sekundy, czy te� trzy pi�te sekundy. Umys� staje si� tak zm�czony, a przedmiot
tak niewiarygodnie wstr�tny, �e nie ma sensu d�u�ej tego kontynuowa�. W zapiskach
Fratra P. odnajdziemy, �e po sze�ciogodzinnej codziennej praktyce zapisywane s� nawet
czterominutowe i kr�tsze okresy medytacji.
Ucze� powinien liczy�, ile razy jego my�l b��dzi. Mo�e to robi� na palcach lub na
paciorkach. Gdy przerwy te staj� si� coraz cz�stsze , nie nale�y si� zniech�ca�.
Cz�ciowo jest to wynik dok�adno�ci obserwacji. Dok�adnie w ten spos�b wprowadzenie
szczepionki prowadzi�o do nag�ego wzrostu ilo�ci przypadk�w ospy, czego powodem by�o
to, �e ludzie zacz�li m�wi� prawd� o zarazie miast udawa�.
Wkr�tce jednak kontrola wzro�nie szybciej od obserwacji. Kiedy tak si� stanie, post�p
uwidoczni si� w zapiskach. Ka�da zmiana spowodowana b�dzie pewnie przypadkowymi okoliczno�ciami.
Na przyk�ad, jednej nocy b�dziesz si� czu� bardzo zm�czony, kiedy zaczniesz; innej
nocy mo�esz mie� b�l g�owy albo niestrawno��. Dobrze zrobisz, kiedy nie b�dziesz
praktykowa� w takich chwilach.
Przypuszczamy zatem, �e osi�gn��e� ju� poziom, gdy twoja przeci�tna praktyka z jednym
przedmiotem trwa p� godziny, a przeci�tna liczba przerw waha si� mi�dzy dziesi�cioma
a dwudziestoma. Wydawa�o by si�, �e oznacza to, i� w okresach mi�dzy przerwami jest
si� skupionym, ale nie w tym rzecz. Umys� jest migotliwy, cho� niedostrzegalny. A
jednak na tym wczesnym etapie praktyki mo�e zosta� wypracowana odpowiednia sta�o��,
kt�ra owocuje bardzo charakterystycznymi zjawiskami, spo�r�d kt�rych najbardziej
znacz�ce jest to, kt�re wprowadza ci� w stan, w kt�rym wydaje ci si�, �e �pisz. Mo�e
te� wyst�pi� co� ca�kiem niejasnego, co sprawia, �e czujesz do siebie niesmak. Mo�esz
ca�kiem zapomnie�, kim jeste�, czym jeste� i co robisz. Podobne zjawisko wyst�puje
czasami, kiedy jest si� wp� przebudzonym nad ranem i nie mo�na doj�� do tego, w
jakim mie�cie si� mieszka. Podobie�stwo tych dw�ch spraw jest do�� znacz�ce. Sugeruje,
�e to co naprawd� ci si� przytrafia, to budzenie si� ze snu, kt�rego tre�ci� jest
�ycie.
Istnieje inny spos�b sprawdzania czyjego� post�pu w tej praktyce ze wzgl�du na charakter
przerw.
Przerwy dzieli si� na nast�puj�ce :
Najpierw, fizyczne sensacje. Powinno si� je przekroczy� dzi�ki asanie.
Po drugie, przerwy, kt�re wydaj� si� spowodowane przez wydarzenia bezpo�rednio poprzedzaj�ce
medytacj�. Ich aktywno�� staje si� ogromna. Jedynie dzi�ki tej praktyce mo�na zrozumie�,
jak wiele zmys�y spostrzegaj� bez �wiadomo�ci umys�u.
Po trzecie, istnieje rodzaj sn�w zwi�zanych z natur� uroje� b�d� "sn�w na jawie".
S� one bardzo podst�pne - mo�na d�ugo przez nie brn��, nie wiedz�c nawet , �e si�
b��dzi.
Po czwarte, docieramy do wysokiej klasy przerw, kt�re stanowi� rodzaj b��dzenia w
kontrolowaniu siebie. My�lisz "Jak dobrze mi to idzie !"
lub �e dobrze by by�o, gdyby� si� znalaz� na pustynnej wyspie albo w d�wi�koszczelnym
domu albo nad wodospadem, lecz s� to tylko dziecinne odst�pstwa od samej uwagi.
Pi�ta klasa przerw wydaje si� nie mie� �r�d�a w umy�le. Mo�e si� przejawia� w formie
w�a�ciwej halucynacjom, zazwyczaj d�wi�kowym. Oczywi�cie, takie halucynacje nie s�
cz�ste i stwierdza si� ich natur�. W innym bowiem razie lepiej niechaj ucze� uda
si� do lekarza. Zazwyczaj sk�adaj� si� z dziwnych zda� lub fragment�w zda�, kt�rych
g�os dochodzi z daleka0 i nic nam nie przypomina. Podobne zjawiska obserwuj� operatorzy
radiowi, nazywaj�c takie przekazy "zaburzeniami atmosferycznymi".
Istnieje te� dalszy rodzaj przerw, kt�rym jest sam upragniony rezultat. Om�wimy go
p�niej szczeg�owo.
Teraz pojawia si� prawdziwy porz�dek w tych klasach przerw. Kiedy wzmacnia si� kontrola,
gdy b�dziesz medytowa� dwie lub trzy godziny dziennie, a wi�kszo�� pozosta�ego czasu
wype�nisz dodatkowymi pomocnymi praktykami, tak �e bezustannie b�dzie co� si� wydarza�o,
a ty b�dziesz mia� wra�enie, �e jeste� "na progu czego� ca�kiem wielkiego", mo�na
oczekiwa� przej�cia do nast�pnego stanu - dhjany.
ROZDZIA� VI
Dhjana
S�owo to ma dwa ca�kiem odleg�e i wzajemnie si� wykluczaj�ce znaczenia. Pierwsze
odnosi si� do samego rezultatu. Dhjana w j�zyku palijskim zwana jest "d�nian�". Budda
wyliczy� osiem d�nian, kt�r� jawnie maj� r�ne stopnie i stanowi� r�nego rodzaju
trans. Hindusi r�wnie� m�wi� o dhjanie jako o mniejszej formie samadhi. Inni jednak�e
traktuj� j� jako zwyk�� intensyfikacj� dharany. Pata�d�ali powiada : "Dharana jest
utrzymywaniem umys�u na pojedynczym przedmiocie. Nieprzerwany przep�yw wiedzy w takim
podmiocie zwany jest dhjan�. Kiedy to porzuci wszystkie formy, odzwierciedlaj�c jedynie
znaczenie, staje si� samadhi". Ca�y ten proces nazywa samjam�.
Powinni�my traktowa� dhjan� raczej jako rezultat ani�eli metod�. A� do tego punktu
staro�ytni stworzyli w miar� porz�dne systemy, nie licz�c ich ci�kawej etyki. Lecz
kiedy doszli do kwestii skutk�w medytacji, ca�kowicie si� pogubili.
Wyczerpali mo�liwo�ci j�zyka poezji, by pokaza� co�, co jest jawnie nieprawdziwe.
Na przyk�ad, w Sziwa Sanhita odnale�� mo�emy stwierdzenie: "Ten, kto co dzie� kontempluje
w lotosie swojego serca, jest gor�co upragniony przez c�rki bog�w, posiada jasnos�yszenie,
jasnowidzenie i mo�e porusza� si� w powietrzu". Inny mo�e "wytwarza� z�oto, odkrywa�
lekarstwa na choroby i widzie� ukryte skarby". Jest to czcza gadanina. Co za przekle�stwo
ci��y na religii, �e jej zasadom zawsze towarzyszy� musi ekstrawagancja i fa�szerstwo
?
Istnieje jeden wyj�tek. Jest nim A . . A, kt�rego cz�onkowie s� nadzwyczaj ostro�ni,
by nie wyra�a� twierdze�, kt�re nie mog� by� sprawdzone w zwyk�y spos�b lub kiedy
w og�le nie jest �atwo wyzby� si� jakichkolwiek dogmatycznych stwierdze�. W ich drugiej
ksi�dze z praktycznymi wskaz�wkami, Liber O, pojawiaj� si� nast�puj�ce s�owa :
"Dzi�ki wykonaniu pewnych czyn�w pojawiaj� si� pewne skutki. Uczni�w usilnie przestrzega
si� przed przypisywaniem jakiejkolwiek obiektywnej realno�ci lub filozoficznej wagi
kt�remukolwiek z nich".
S� to z�ote s�owa !
Omawiaj�c dhjan�, niechaj b�dzie jasne, �e opisuje si� tu co� nieoczekiwanego.
Rozwa�ymy jej natur� i oszacujemy jej warto�� i ca�kowicie nie zniekszta�cony spos�b,
nie pozwalaj�c sobie na zwyczajne rapsodie, czy te� dedukowanie teorii wszech�wiata.
Jeden fakt wi�cej mo�e zniszczy� jak�� z istniej�cych teorii. Ale �aden pojedynczy
fakt nie wystarczy do zbudowania teorii.
Zrozumiemy, �e dharana, dhjana i samadhi tworz� ci�g�y proces i to, kiedy wyst�puje
jego szczyt, nie ma znaczenia. To o tym szczycie musimy m�wi�, bo jest on kwesti�
do�wiadczenia i to bardzo charakterystycznego.
W trakcie naszej koncentracji zauwa�ymy, �e zawarto�� umys�u w ka�dej chwili sk�ada
si� z dw�ch rzeczy : zr�nicowanego przedmiotu i niezr�nicowanego podmiotu. Osi�gn��
sukces w dharanie to sprawi�, by przedmiot by� tak niezr�nicowany jak podmiot.
W rezultacie te dwie rzeczy staj� si� jednym. Zjawisko to zazwyczaj stanowi powa�ny
szok. Nawet mistrzowie j�zyka nie s� w stanie go opisa�. Dlatego nie dziwi nas, �e
s�abo wykszta�cone j�ka�y taplaj� si� w oceanie breji.
Wszelkie zdolno�ci poetyckie i uczuciowe popadaj� w rodzaj ekstazy wskutek wydarzenia,
kt�re przewraca umys� i czyni reszt� �ycia nic nie znacz�c�.
Dobra literatura jest zasadniczo kwesti� przejrzystej obserwacji i dobrego os�du,
kt�ry wyra�a si� w najprostszy spos�b. Z tej przyczyny �adne z wielkich wydarze�
historycznych (takich jak trz�sienia ziemi czy bitwy) nie zosta�o dobrze opisane
przez naocznych �wiadk�w, chyba �e �wiadkowie ci znajdowali si� z dala od niebezpiecze�stwa.
Lecz nawet komu�, kto przywyk� do dhjany poprzez ci�g�e jej powtarzanie, �adne s�owa
nie wydaj� si� tu odpowiednie.
Jedn� z najprostszych form dhjany mo�na nazwa� "S�o�cem". S�o�ce jest postrzegane
samo z siebie, a nie przez obserwatora. I chocia� fizyczne oko nie mo�e patrze� na
S�o�ce, jeste�my zmuszeni przyzna�, �e to "S�o�ce" jest o wiele ja�niejsze od S�o�ca
w przyrodzie. Ca�a rzecz ma miejsce na wy�szym poziomie.
Tak�e uwarunkowania my�li , czasu i przestrzeni zostaj� zniesione. Nie da si� wyt�umaczy�,
co to naprawd� oznacza : jedynie do�wiadczenie mo�e da� ci zrozumienie.
(Ma to r�wnie� swoje analogie w codziennym �yciu. Koncepcje wy�szej matematyki s�
nieosi�galne dla pocz�tkuj�cego ani nie da si� ich wyt�umaczy� laikowi.)
Dalszym rozwojem jest pojawienie si� formy, kt�r� og�lnie opisuje si� jako form�
ludzk� , chocia� ludzie j� opisuj�cy dodaj� wiele szczeg��w wielce nieludzkich.
Przypisuje si� jej zazwyczaj funkcj� "Boga".
Lecz cokolwiek to jest, wp�yw tego na umys� student