3323

Szczegóły
Tytuł 3323
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3323 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3323 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3323 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

AMY TAN C�RKA NASTAWIACZA KO�CI Tytu� orygina�u: THE BONESETTER'S DAUGHTER (Prze�o�y� �ukasz Praski) Ostatniego dnia, jaki moja matka sp�dzi�a na ziemi, pozna�am jej prawdziwe imi�, a tak�e imi� mojej babci. Im dedykuj� t� ksi��k� Oto rzeczy, kt�re na pewno s� prawdziwe: Nazywam si� LuLing Liu Young. Moi m�owie nazywali si� Pan Kai Jing i Edwin Young, ale obaj ju� odeszli, zabieraj�c ze sob� nasze tajemnice. Moj� c�rk� jest Ruth Luyi Young. Urodzi�a si� w Roku Wodnego Smoka, a ja w Roku Ognistego Smoka. Jeste�my wi�c takie same, lecz z zupe�nie r�nych powod�w. Wiem o tym wszystkim, jednak nie potrafi� sobie przypomnie� pewnego imienia. Tkwi w najdalszych zakamarkach mojej pami�ci, do kt�rych nie potrafi� dotrze�. Setki razy wraca�am do tamtego ranka, kiedy Droga Ciocia napisa�a je dla mnie. Mia�am w�wczas zaledwie sze�� lat, ale by�am ju� do�� bystra. Umia�am liczy�. Umia�am czyta�. Zapami�tywa�am wszystko, a oto, co zapami�ta�am z tamtego zimowego poranka. Chcia�o mi si� jeszcze spa� i wci�� le�a�am w k'ang na ceg�ach, kt�re dzieli�am z Drog� Cioci�. Przew�d kominowy, ogrzewaj�cy nasz pokoik, si�ga� najdalej od pieca we wsp�lnym pokoju, wi�c ceg�y pode mn� dawno ju� wystyg�y. Poczu�am, �e kto� szarpie mnie za rami�. Kiedy otworzy�am oczy, Droga Ciocia zacz�a co� pisa� na skrawku papieru, kt�ry mi po chwili pokaza�a. - Nic nie widz� - poskar�y�am si�. - Jest za ciemno. Sapn�a zniecierpliwiona, od�o�y�a papier na nisk� szafk� i ponagli�a mnie gestem, daj�c mi do zrozumienia, �e powinnam wsta�. Rozpali�a w piecyku do gotowania wody, a gdy zacz�� dymi�, obwi�za�a sobie nos i usta szalem. Do dzbanka nala�a wody do mycia twarzy i kiedy woda zawrza�a, rozpocz�� si� nowy dzie�. Droga Ciocia wyszorowa�a mi twarz i uszy. Rozdzieli�a moje w�osy i rozczesa�a grzywk�. Zwil�y�a kosmyki stercz�ce jak nogi paj�ka. Potem zebra�a w�osy w dwa p�ki, kt�re zaplot�a w warkocze. Jeden zwi�za�a czerwon� wst��k�, drugi zielon�. Potrz�sn�am g�ow�, a warkocze zako�ysa�y si� niczym uszy weso�ych pa�acowych ps�w. Droga Ciocia poci�gn�a nosem, jak gdyby te� by�a psem, kt�ry zastanawia si�: co tak �adnie pachnie? W�a�nie tak wymawia�a moje przezwisko - Piesek. W ten spos�b m�wi�a. Zamiast g�osem porozumiewa�a si� posapywaniem, westchnieniami, prychni�ciami w r�nym rytmie. M�wi�a mi o rozmaitych rzeczach za pomoc� grymas�w i pomruk�w, marszcz�c brwi, rzucaj�c kr�tkie spojrzenia. Pisa�a o �wiecie na mojej ma�ej przeno�nej tablicy. Poczernia�ymi d�o�mi pokazywa�a mi te� r�ne obrazy. Wychowywa�am si� w otoczeniu bezg�o�nego i wyrazistego j�zyka - mowy r�k, twarzy i kredy. Zwija�a w�osy w ciasny w�ze� tu� przy sk�rze, ja tymczasem bawi�am si� jej szkatu�k� ze skarbami. Wyj�am �liczny grzebie� z ko�ci s�oniowej, na kt�rego ko�cach by�y wyrze�bione koguty. Droga Ciocia urodzi�a si� pod znakiem Koguta. - W�� - za��da�am, trzymaj�c ozdob� w wyci�gni�tej d�oni. - To �adne. By�am jeszcze na tyle ma�a, by wierzy�, �e �r�d�em pi�kna s� rzeczy, i chcia�am, �eby Matka by�a jej bardziej przychylna. Droga Ciocia pokr�ci�a jednak g�ow�. Zdj�a szal, pokaza�a na swoj� twarz i �ci�gn�a brwi. Po co mi pi�kno��? - m�wi�a w ten spos�b. Grzywka opada�a jej do samych brwi, tak samo jak mnie. W�osy z ty�u by�y zwi�zane i spi�te srebrn� szpilk�. Mia�a brzoskwiniowe czo�o, szeroko osadzone oczy i pe�ne policzki, zw�aj�ce si� ku pulchnemu nosowi. Tak wygl�da�a g�rna cz�� jej twarzy. By�a jeszcze dolna. Jej poczernia�e opuszki miga�y jak skacz�ce p�omienie. Zobacz, co zrobi� ogie�. Nie uwa�a�am, by by�a brzydka, w przeciwie�stwie do innych cz�onk�w rodziny. Kiedy� us�ysza�am, jak Matka powiedzia�a: - Aj-ja, nawet demon wyskoczy�by ze sk�ry, gdyby j� zobaczy�. Kiedy by�am ma�a, lubi�am dotyka� palcami ust Drogiej Cioci. Stanowi�y dla mnie zagadk�. Po�owa by�a szorstka i nier�wna, a po�owa g�adka i zawsze zamkni�ta. Wn�trze prawego policzka by�o sztywne jak wyprawiona sk�ra, a lewego wilgotne i mi�kkie. W miejscach poparze� z dzi�se� wypad�y z�by. J�zyk przypomina� spieczony korze�. Nie mog�a kosztowa� smaku przyjemno�ci �ycia: s�onego ani gorzkiego, kwa�nego ani cierpkiego, ostrego, s�odkiego ani t�ustego. Nikt poza mn� nie rozumia� mowy Drogiej Cioci, wi�c musia�am powtarza� na g�os wszystko, co chcia�a powiedzie�. Tak naprawd� nie wszystko, bo nie powtarza�am naszych sekretnych opowie�ci. Cz�sto m�wi�a mi o swoim ojcu, S�awnym Nastawiaczu Ko�ci z Ust G�ry, o jaskini, gdzie znale�li smocze ko�ci, kt�re by�y �wi�te i mog�y uleczy� ka�dy b�l z wyj�tkiem b�lu zasmuconego serca. - Opowiedz mi jeszcze raz - powiedzia�am tamtego ranka, chc�c pos�ucha� historii o tym, jak poparzy�a sobie twarz i zosta�a moj� piastunk�. By�am po�ykaczk� ognia - zacz�y m�wi� jej r�ce i oczy. Setki �udzi przychodzi�y obejrze� moje wyst�py na rynku. Wrzuca�am sobie do ust jak do kocio�ka na ogniu kawa�ki surowej wieprzowiny, dodawa�am papryczki i past� fasolow�, miesza�am, a potem cz�stowa�am ludzi k�skami takiej potrawy. Kiedy m�wili: "Pyszne!", otwiera�am usta jak sakiewk�, �eby wrzucali do nich miedziaki. Ale pewnego dnia po�kn�am ogie�, a on wr�ci�, �eby po�kn�� mnie. Postanowi�am wtedy, �e nie chc� ju� by� garnkiem, wi�c zosta�am twoj� piastunk�. �mia�am si� i klaska�am w d�onie, bo ta zmy�lona opowie�� podoba�a mi si� najbardziej. Poprzedniego dnia Droga Ciocia powiedzia�a mi, �e przygl�da�a si�, jak z nieba spada nieszcz�liwa gwiazda, kt�ra po chwili wpad�a jej do ust i poparzy�a twarz. Dzie� wcze�niej natomiast m�wi�a, �e zjad�a co�, co - jak s�dzi�a - by�o ostr� potraw� z Hunanu, a okaza�o si� u�ywanym do gotowania w�glem. Koniec z opowiadaniem, o�wiadczy�a Droga Ciocia, poruszaj�c szybko d�o�mi. Ju� prawie czas na �niadanie, a wcze�niej musimy si� pomodli�. Wzi�a z szafki tamten skrawek papieru, z�o�y�a go na p� i wsun�a za wy�ci�k� buta. W�o�y�y�my ocieplane zimowe ubrania i wysz�y�my na zimny korytarz. W powietrzu unosi�a si� wo� palonego w�gla z innych skrzyde� domu. Zobaczy�am Starego Kucharza, kt�ry wyt�a� si�y, �eby obr�ci� korb� przy studni. S�ysza�am, jak jeden z lokator�w wrzeszczy na leniw� synow�. Min�am pok�j, kt�ry z Matk� dzieli�a moja siostra, GaoLing - obie jeszcze spa�y. Pobieg�y�my do wychodz�cego na po�udnie pokoiku, naszej kapliczki przodk�w. Na progu Droga Ciocia pos�a�a mi ostrzegawcze spojrzenie. Zachowuj si� przyzwoicie. Zdejmij buty. W samych po�czochach stan�am na zimnych szarych p�ytach. Lodowaty ch��d natychmiast przeszy� moje stopy, pomkn�� w g�r� po nogach, przebieg� przez ca�e cia�o i na koniec kapn�� z nosa. Zacz�am dr�e�. �ciana naprzeciw mnie by�a zawieszona zwojami z wypisanymi dwuwierszami - podarunkami od r�nych uczonych, kt�rzy u�ywali naszego tuszu od dwustu lat. Nauczy�am si� kiedy� czyta� jeden wymalowany wiersz: "Cienie ryb mkn� w d� rzeki", co oznacza�o, �e nasz tusz jest ciemny, pi�kny i �agodnie sp�ywa na papier. Na d�ugim stole o�tarza sta�y dwie figurki, Boga D�ugowieczno�ci, z d�ug�, bia�� jak wodospad brod�, i Bogini Mi�osierdzia, o spokojnej, pozbawionej trosk twarzy. Jej czarne oczy by�y utkwione w moich. Droga Ciocia m�wi�a, �e tylko ona wys�uchiwa�a �al�w i �ycze� kobiet. Wok� figurek umieszczone by�y tablice przodk�w rodu Liu z wyrze�bionymi w drewnie imionami. Droga Ciocia powiedzia�a, �e nie ma tu wszystkich moich przodk�w, lecz tylko ci, kt�rych rodzina uwa�a�a za najwa�niejszych. Tablice tych mniej znacz�cych oraz kobiet spoczywa�y w kufrach albo zupe�nie o nich zapomniano. Droga Ciocia zapali�a kilka kadzide�ek. Zdmuchn�a z nich p�omyki, by zacz�y si� tli�. Wkr�tce unosi�y si� nad nami g�ste k��by dymu - para naszych oddech�w, dym ofiarny - g�ste ob�oki, kt�re, jak mi si� wydawa�o, by�y duchami pr�buj�cymi porwa� mnie do �wiata Jin. Droga Ciocia m�wi�a mi kiedy�, �e martwe cia�o robi si� zimne. Tego ranka przemarz�am do szpiku ko�ci, wi�c bardzo si� ba�am. - Zimno mi - za�ka�am i z oczu pociek�y mi �zy. Droga Ciocia usiad�a na taborecie i posadzi�a mnie sobie na kolanach. Przesta�, Piesku, zbeszta�a mnie �agodnie, bo inaczej �zy zamarzn� i zmieni� si� w sople, kt�re wykluj� ci oczy. Szybko rozmasowa�a mi stopy, ugniataj�c je, jakby wyrabia�a ciasto. Lepiej? Ju� lepiej? Kiedy przesta�am p�aka�, Droga Ciocia zapali�a wi�cej kadzide�ek. Wr�ci�a na pr�g pokoiku i wzi�a sw�j but. Wci�� go widz� - zakurzony niebieski materia�, czarna lam�wka, dodatkowy ozdobny listek, wyhaftowany w miejscu, gdzie zrobi�a si� dziura. My�la�am, �e na koniec Droga Ciocia chce spali� w�asny but w ofierze zmar�ym. Ale ona wyci�gn�a zza podszewki zapisany zwitek papieru, kt�ry pokaza�a mi wcze�niej. Da�a znak, a jej r�ce powiedzia�y: To nazwisko mojej rodziny, nazwisko wszystkich nastawiaczy ko�ci. Podsun�a mi karteczk� przed oczy, m�wi�c: Nigdy go nie zapomnij. Potem po�o�y�a j� na o�tarzu. K�ania�y�my si� i prostowa�y, k�ania�y i prostowa�y. Ilekro� podnosi�am g�ow�, patrzy�am na zapisane na papierze nazwisko. Brzmia�o ono... Dlaczego nie potrafi� go dzi� ujrze�? Kaza�am ustom wym�wi� setki nazwisk, ale ani jedno z nich nie zdo�a�o tr�ci� �adnej struny pami�ci. Czy dlatego, �e by�o to rzadkie nazwisko? Czy zapodzia�o si�, bo zbyt d�ugo trzyma�am je w tajemnicy? Mo�e straci�am je w taki sam spos�b, w jaki gubi�am wszystkie swoje ulubione rzeczy - �akiet, kt�ry da�a mi GaoLing, gdy wyje�d�a�am do sieroci�ca, sukni�, w kt�rej, zdaniem mojego drugiego m�a, wygl�da�am jak gwiazda filmowa, pierwsz� dziecinn� sukienk�, z kt�rej wyros�a Luyi. Ilekro� darzy�am jaki� przedmiot szczeg�lnym uczuciem, chowa�am go w kufrze z najlepszymi rzeczami. Trzyma�am je tam tak d�ugo, �e niemal zupe�nie o nich zapomina�am. Tego ranka przypomnia�am sobie o kufrze. Posz�am schowa� prezent od Luyi. Niewiarygodnie pi�kne szare per�y z Hawaj�w. Kiedy unios�am wieko, w powietrze wzbi� si� ob�ok moli i mn�stwo rybik�w. Wewn�trz zobaczy�am sie� z�o�on� z powi�zanych ze sob� dziur. Nie by�o ju� haftowanych kwiat�w i �ywych barw. Znikn�o prawie wszystko, co by�o w moim �yciu wa�ne. Najgorsze jednak by�o to, �e straci�am nazwisko Drogiej Cioci. Droga Ciociu, jak si� nazywamy? Zawsze uwa�a�am to nazwisko za w�asne. Pom� mi je sobie przypomnie�. Ju� nie jestem ma�� dziewczynk�. Nie boj� si� duch�w. Nadal si� na mnie gniewasz? Nie poznajesz mnie? Jestem LuLing, twoja c�rka. Od o�miu lat zawsze dwunastego sierpnia Ruth Young traci�a g�os. Pierwszy raz zdarzy�o si� to po przeprowadzce do mieszkania Arta w San Francisco. Przez kilka dni Ruth potrafi�a tylko wydawa� piski niczym pozostawiony na ogniu czajnik. Dosz�a do wniosku, �e to wirus, a mo�e uczulenie na szczeg�lny rodzaj ple�ni w budynku. Drugi raz straci�a g�os w pierwsz� rocznic� wsp�lnego mieszkania i Art �artowa�, �e jej zapalenie krtani musi mie� pod�o�e psychosomatyczne. Ruth zastanawia�a si�, czy to prawda. Kiedy z�ama�a r�k�, jeszcze jako ma�a dziewczynka, straci�a g�os. Dlaczego? W ich drug� rocznic� ogl�dali gwiazdy w parku Grand Teton. Wed�ug wydanej przez park narodowy broszury informacyjnej: "Podczas maksimum perseid�w, oko�o 12 sierpnia, co godzina na niebie wida� setki smug �spadaj�cych gwiazd�. S� to fragmenty meteor�w, kt�re p�on�, wchodz�c w atmosfer� ziemsk�". Ruth wraz z Artem w milczeniu podziwia�a �wietlny spektakl rozgrywaj�cy si� na czarnym jak aksamit niebie. Nie wierzy�a, by jej k�opoty z krtani� mia�y by� zapisane w gwiazdach ani by deszcz meteor�w m�g� mie� co� wsp�lnego z jej utrat� mowy. Kiedy jednak Ruth by�a ma�a, matka cz�sto mawia�a, �e spadaj�ce gwiazdy s� w rzeczywisto�ci "topniej�cymi cia�ami duch�w", a ich widok zwiastuje nieszcz�cie. Je�eli kto� zobaczy� spadaj�c� gwiazd�, oznacza�o to, �e stara si� z nim porozumie� jaki� duch. Dla matki Ruth prawie wszystko stanowi�o znaki od duch�w: st�uczone miseczki, szczekanie ps�w, a tak�e g�uche telefony, gdy po drugiej stronie panowa�a cisza albo s�ycha� by�o tylko czyj� ci�ki oddech. W sierpniu nast�pnego roku Ruth, zamiast czeka� na atak niemoty, oznajmi�a swoim klientom i przyjacio�om, �e zamierza zupe�nie zamilkn�� na ca�y tydzie�. - To coroczny rytua� - m�wi�a. - �ebym mog�a wyostrzy� wyczucie s�owa i jego roli. Jeden z jej klient�w, psychoterapeuta i zwolennik New Ag�, uzna� to dobrowolne milczenie za "cudowny proces" i postanowi� p�j�� w �lady Ruth, by p�niej w��czy� ich wsp�lne do�wiadczenia do rozdzia�u o dynamice w rodzinie dysfunkcyjnej albo milczeniu jako terapii. Odt�d owa przypad�o�� zosta�a podniesiona do rangi usankcjonowanego dorocznego wydarzenia. Ruth przestawa�a m�wi� na dwa dni przed utrat� g�osu. Gdy Art zaproponowa� jej, by spr�bowali si� porozumiewa� za pomoc� j�zyka migowego, uprzejmie odm�wi�a. Zacz�a traktowa� sw� niemot� nie jak chorob� czy tajemnic�, lecz jak akt woli. W�a�ciwie spodoba� jej si� nawet kr�tki odpoczynek od mowy; przez ca�y tydzie� nie musia�a pociesza� klient�w, przypomina� Artowi o um�wionych spotkaniach, przypomina� jego c�rkom, by by�y ostro�ne, nie mia�a te� wyrzut�w sumienia, �e nie dzwoni do matki. Nadszed� dziewi�ty rok. Ruth, Art i dziewczynki pojechali sp�dzi� Dni bez Mowy - bo tak je nazywali - nad oddalone o dwie�cie mil jezioro Tahoe. Ruth wyobra�a�a sobie, jak wszyscy czworo, trzymaj�c si� za r�ce, id� nad rzek� Truckee, by z niemym podziwem ogl�da� deszcz meteor�w. Okaza�o si� jednak, �e komary nie zamierzaj� uda� si� na spoczynek, a Dory piszcza�a ze strachu, bo zobaczy�a nietoperza. - Kto by si� przejmowa� w�cieklizn�, kiedy w lesie jest pe�no morderc�w z siekierami? - zakpi�a Fia. Kiedy schronili si� w domku, dziewczynki o�wiadczy�y, �e si� nudz�. - Nie ma kabl�wki - narzeka�y. Art zawi�z� je wi�c do Tahoe City i wypo�yczy� par� kaset wideo, prawie same horrory. Potem wszyscy troje przespali wi�kszo�� film�w, a Ruth nie mog�a si� oderwa� od ekranu, cho� by�y okropne. P�niej �ni�y jej si� ob��kane opiekunki do dzieci i o�liz�e cia�a kosmit�w. W niedziel�, gdy rozdra�nieni i spoceni wr�cili do San Francisco, stwierdzili, �e w domu nie ma ciep�ej wody. Wszystko wyciek�o z bojlera, w kt�rym widocznie spali�a si� grza�ka. Musieli si� zadowoli� k�piel� w wodzie grzanej w czajnikach; Art nie mia� ochoty rujnowa� si� na kosztowne usuwanie awarii. Pozbawiona g�osu, Ruth nie mog�a protestowa�, lecz cieszy�a si� z tego w duchu. Gdyby zacz�a si� z nim sprzecza�, oznacza�oby to, �e chce sama uregulowa� rachunek; poniewa� w ci�gu lat ich wsp�lnego mieszkania bardzo cz�sto tak robi�a, Art zacz�� tego od niej oczekiwa�. Nie z�o�ywszy jednak takiej propozycji, poczu�a si� jak osoba ma�ostkowa. Art ani s�owem nie wspomnia� p�niej o ca�ej sprawie, co jeszcze bardziej j� zirytowa�o. Ju� w ��ku wtuli� twarz w jej szyj�, przywieraj�c ca�ym cia�em do plec�w. Gdy Ruth zesztywnia�a, mrukn��: "Jak chcesz", i odwr�ci� si�. Czuj�c si� odtr�cona, chcia�a wyt�umaczy�, co jest nie tak - ale zda�a sobie spraw�, �e sama nie wie. Jej nastr�j nie mia� konkretnych przyczyn. Nied�ugo potem dono�ne chrapanie Arta, po��czone z jej rozdra�nieniem, zupe�nie wybi�o j� ze snu, wi�c le�a�a w ciemno�ci z otwartymi oczyma. Dochodzi�a p�noc i za kilka godzin Ruth mia�a odzyska� mow�. Sta�a w K�ciku, dawnej spi�arni, kt�ra pe�ni�a funkcj� jej gabinetu. Wesz�a na podn�ek, by otworzy� ma�e okno. I ujrza�a skrawek cudownego widoku: czerwone wie�e mostu Golden Gate, kt�re zdawa�y si� wyznacza� granic� mi�dzy zatok� a oceanem. Na twarzy poczu�a dotyk wilgoci i oczyszczaj�cego ch�odu. Przyjrza�a si� niebu, lecz by�o za jasno i zbyt mglisto, by mog�a dojrze� p�on�ce "cia�a duch�w". Zacz�y porykiwa� syreny mg�owe. Po minucie Ruth zobaczy�a bia�y opar, kt�ry niby zwiewna ko�derka przykry� ocean, sun�c wolno w stron� mostu. Matka mawia�a, �e mg�a to para wydzielana przez walcz�ce ze sob� smoki, wod� i ogie�. - Ogie� i woda razem robi� par� - m�wi�a LuLing swoim dziwnym brytyjskim akcentem, kt�ry przyswoi�a sobie w Hongkongu. - Wiesz, jak wygl�da. Jak z czajnika. Dotykasz, parzysz si� w palec. Mg�a podpe�z�a pod podpory mostu, poch�aniaj�c reflektory samochod�w. Ruth czyta�a kiedy�, �e o tej godzinie dziewi�ciu na dziesi�ciu kierowc�w jest pijanych. A mo�e sama pisa�a na ten temat dla jakiego� klienta. Zesz�a z podn�ka, lecz zostawi�a otwarte okno. Syreny nadal zawodzi�y. Brzmia�y troch� jak tuby w operze Szostakowicza, komicznie i tragicznie zarazem. Ale czy tragedia w og�le mo�e by� zabawna? A mo�e by�o tak, �e to publiczno�� reagowa�a �miechem, wiedz�c, �e bohaterowie wchodz� do zapadni albo fa�szywych luster? Wci�� nie czuj�c oznak senno�ci, Ruth odwr�ci�a si� w stron� biurka. W tym momencie zdj�� j� nag�y niepok�j, jak gdyby zapomnia�a o czym�, o czym powinna by�a pami�ta�. Czy�by rzecz dotyczy�a pieni�dzy, kt�rego� z klient�w, a mo�e z�o�onej dziewczynkom obietnicy? Przyst�pi�a do porz�dkowania biurka, ustawiaj�c ksi��ki naukowe, uk�adaj�c faksy i szkice, oznaczaj�c kolorami materia�y zwi�zane z konkretnym klientem i ksi��k�. Jutro b�dzie musia�a wr�ci� do codziennych obowi�zk�w i termin�w, a posprz�tane biurko dawa�o jej poczucie, �e zaczyna ze �wie�ymi si�ami i jasnym umys�em. Wszystko mia�o swoje ustalone miejsce. Je�eli jaki� przedmiot by� mniej wa�ny lub warto�ciowy, wrzuca�a go na dno prawej szuflady. Teraz jednak szuflada by�a wypchana listami, na kt�re nie odpisa�a, zarzuconymi szkicami, kartkami pe�nymi zanotowanych pomys��w, kt�re mia�y si� kiedy� przyda�. Wyci�gn�a z dna szuflady plik spi�tych ze sob� arkuszy i przysz�o jej do g�owy, �e w�a�ciwie mog�aby wyrzuci� rzeczy, kt�re przez zaniedbanie le�a�y tam najd�u�ej. Kartki by�y zapisane po chi�sku, r�k� jej matki. Ruth dosta�a je od LuLing pi�� czy sze�� lat temu. - Takie tam stare historie o rodzinie - m�wi�a matka z niezr�czn� nonszalancj�, kt�ra w jej wypadku niezbicie �wiadczy�a, �e papiery te s� dla niej bardzo wa�ne. - O moim �yciu, od malej dziewczynki. Pisz� dla siebie, ale mo�e przeczytasz, zobaczysz, jak dorasta�am, przyjecha�am do tego kraju. Ruth s�ysza�a co nieco o �yciu matki, ale wzruszy�a j� nie�mia�o��, z jak� prosi�a o przeczytanie wspomnie�, nad kt�rymi musia�a si� ci�ko napracowa�. Na ka�dej stronie widnia�y r�wniutkie kolumny liter, bez �adnych skre�le�, dlatego Ruth domy�la�a si�, �e matka przepisa�a na czysto wszystkie wcze�niejsze pr�by. Usi�owa�a ju� rozszyfrowa� tre�� tych zapisk�w. Matka wt�acza�a jej kiedy� do opornej g�owy chi�sk� kaligrafi� i Ruth nadal umia�a rozpozna� niekt�re znaki: "rzecz", "ja", "prawda". Jednak aby odcyfrowa� reszt�, musia�aby dopasowa� ozdobione zakr�tasami ideogramy LuLing do standardowych znak�w w s�owniku chi�sko - angielskim. Pierwsze zdanie brzmia�o: "Oto rzeczy, kt�re na pewno s� prawdziwe". Ruth t�umaczy�a je przez godzin�. Postanowi�a odczytywa� jedno zdanie dziennie, wi�c trzymaj�c si� planu, nast�pnego dnia wieczorem przet�umaczy�a drugie zdanie: "Nazywam si� LuLing Liu Young". To by�o proste, przek�ad trwa� nie d�u�ej ni� pi�� minut. Potem w tek�cie pojawi�y si� nazwiska m��w LuLing, z kt�rych jeden by� ojcem Ruth. M��w? Ruth z zaskoczeniem przeczyta�a, �e w �yciu matki by� kto� inny. Co to znaczy: "odeszli, zabieraj�c ze sob� nasze tajemnice"? Musia�a si� natychmiast dowiedzie�, ale nie mog�a zapyta� o to matki. Z do�wiadczenia wiedzia�a, co si� b�dzie dzia�o, gdy poprosi j� o t�umaczenie chi�skich znak�w na angielski. Najpierw matka zacznie j� beszta� za to, �e w dzieci�stwie nie przyk�ada�a si� do nauki chi�skiego, a p�niej, �eby wyja�ni� ideogramy, b�dzie wraca�a do przesz�o�ci, roztrz�saj�c najdrobniejsze niuanse znaczeniowe chi�skich s��w: - Tajemnica nie znaczy tylko nikomu nie m�wi�. S� tajemnice, co rani� albo rzucaj� kl�tw�, czasem robi� na zawsze krzywd� i taka jak dawniej nigdy nie b�dziesz ... Potem rozgada si� na temat kogo�, kto wyjawi� tajemnic�, ale nie powie, czego w�a�ciwie dotyczy� �w sekret, nast�pnie zacznie opowiada�, jak straszn� �mierci� zgin�� ten cz�owiek, dlaczego tak si� sta�o i jak mo�na by�o unikn�� tragedii, gdyby to i to nie zdarzy�o si� tysi�c lat wcze�niej. Gdyby Ruth, s�uchaj�c tego, zdradzi�a oznaki zniecierpliwienia, LuLing wpad�aby w gniew i wyrzuci�a z siebie, �e wszystko jest bez znaczenia, bo i tak nied�ugo umrze, przypadkiem albo z powodu z�ej wr�by, albo z w�asnej woli. P�niej zapadnie uzdrawiaj�ce milczenie, kara, kt�ra b�dzie trwa� kilka dni lub miesi�cy, dop�ki Ruth pierwsza si� nie z�amie i jej nie przeprosi. Tak wi�c Ruth nie zwr�ci�a si� z pro�b� do matki. Postanowi�a natomiast od�o�y� wszystko na par� dni i skupi� si� na t�umaczeniu. Powiedzia�a o tym matce, a LuLing przestrzeg�a j�, by za d�ugo nie zwleka�a. P�niej za ka�dym razem, gdy matka pyta�a j�, czy ju� sko�czy�a, Ruth odpowiada�a: - W�a�nie mia�am sko�czy�, ale nagle si� okaza�o, �e trzeba co� zrobi� dla klienta. Przeszkadza�y jej inne problemy, kt�re mia�y zwi�zek z Artem, dziewczynkami, domem albo wakacjami. - Nie znajdzie czasu dla matki, tyle pracy - skar�y�a si� LuLing. - Na kino, wizyt� u przyjaci�ki zawsze czas. W zesz�ym roku matka przesta�a si� dopytywa�, co zastanowi�o Ruth. Czy�by da�a za wygran�? Niemo�liwe. Pewnie zapomnia�a. Kartki zapisane chi�skimi znakami spocz�y ju� na dnie szuflady. Kiedy zn�w ujrza�y �wiat�o dzienne, Ruth poczu�a wyrzuty sumienia. Mo�e powinna zleci� to komu� biegle w�adaj�cemu chi�skim. Art m�g�by kogo� spyta� - studenta j�zykoznawstwa, jakiego� starego profesora na emeryturze, kt�ry poza uproszczonymi znakami b�dzie zna� tradycyjne. Zrobi to, kiedy tylko znajdzie woln� chwil�. Po�o�y�a kartki na stosie papier�w i zamkn�a szuflad�, czuj�c si� ju� odrobin� mniej winna. Gdy zbudzi�a si� rano, Art ju� wsta� i w pokoju obok �wiczy� jog�. - Cze�� - powiedzia�a sama do siebie. - Jest tu kto? - Wr�ci� jej g�os, cho� po d�ugim milczeniu brzmia� nieco piskliwie. Myj�c z�by w �azience, us�ysza�a przera�liwy krzyk Dory: - Chc� to ogl�da�! W��cz z powrotem! To jest te� m�j telewizor. - Ten program jest dla ma�ych dzieci! - odwrzasn�a Fia. - Dla takich maluch�w jak ty, tiu, tiu, tiu! Od rozwodu Arta dziewczynki mieszka�y troch� w domu matki i ojczyma w Sausalito, a troch� w edwardia�skim mieszkaniu Arta przy Yallejo Street. Co drugi tydzie� wszyscy czworo - Art, Ruth, Sofia i Dory - gnie�dzili si� w pi�ciu miniaturowych pokoikach, z kt�rych jeden by� tak ciasny, �e uda�o si� tam wepchn�� tylko pi�trowe ��ko. W mieszkaniu znajdowa�a si� jedna zaledwie staro�wiecka i niewygodna �azienka, kt�rej Ruth szczerze nie znosi�a. �elazna wanna na n�kach dawa�a tyle ciep�a, co sarkofag, a z dw�ch kurk�w nad ustawion� na postumencie umywalk� lecia� albo wrz�tek, albo ciek�y l�d. Si�gaj�c po ni� dentystyczn�, Ruth przewr�ci�a wszystkie rzeczy stoj�ce na parapecie pod oknem: p�yn przeciw zmarszczkom, �rodki na pryszcze, no�yczki do wycinania w�osk�w w nosie i plastikowy kubek z dziewi�cioma szczoteczkami do z�b�w, o kt�rych nigdy nie by�o wiadomo, do kogo w�a�ciwie nale�� i kiedy zosta�y kupione. Gdy sprz�ta�a rozsypane przedmioty, rozleg�o si� g�o�ne walenie do drzwi. - Musisz poczeka�! - zawo�a�a schrypni�tym g�osem. �omotanie nie ustawa�o. Ruth zerkn�a na sierpniowy rozk�ad korzystania z �azienki, przybity do drzwi z obu stron. Plan okre�la� precyzyjnie co do kwadransa, czyja kolej przypada na kt�r� godzin�. Ruth zapisa�a si� na sam koniec, a poniewa� reszta domownik�w zwykle by�a sp�niona, musia�a ponosi� wszystkie konsekwencje swojego wyboru. Pod rozk�adem dziewczynki dopisa�y dodatkowe prawa i poprawki oraz list� kar i sankcji za naruszenie harmonogramu, dotycz�cego korzystania z umywalki, toalety i prysznica, a tak�e zasad�, wed�ug kt�rej prawo do prywatno�ci mo�e by� zastrze�one w BARDZO WYJ�TKOWEJ SYTUACJI (co trzykrotnie podkre�lono). Walenie powt�rzy�o si�. - Ruth! M�wi�, �e kto� dzwoni! - Dory uchyli�a drzwi i przez szpar� wsun�a telefon bezprzewodowy. Kto m�g� dzwoni� dwadzie�cia po si�dmej rano? Matka, nie ma w�tpliwo�ci. Ilekro� Ruth nie dzwoni�a do niej przez kilka dni, LuLing prze�ywa�a kryzys. - Ruthie, wr�ci� ci g�os? Mo�esz m�wi�? - To by�a Wendy, jej najlepsza przyjaci�ka. Rozmawia�y ze sob� prawie codziennie. Ruth us�ysza�a, jak Wendy czy�ci nos. Czy�by p�aka�a? - Co si� sta�o? - szepn�a Ruth. Nie m�w, tylko mi tego nie m�w, powtarza�a w duchu w rytm g�o�nych uderze� serca. Wendy na pewno zaraz jej powie, �e ma raka. Wczorajszy niepok�j wr�ci� do Ruth ze zdwojon� si��, mro��c jej krew w �y�ach. - Nie mog� wyj�� z szoku - ci�gn�a Wendy. - W�a�nie... Zaczekaj chwileczk�. Mam drugi telefon. Ruth by�a ju� prawie pewna, �e nie chodzi o raka. Mo�e kto� j� napad� albo z�odzieje w�amali si� do domu, wi�c dzwoni� do niej ludzie z policji. W ka�dym razie musia�o si� sta� co� powa�nego, skoro Wendy zacz�a p�aka�. Co ma jej powiedzie�? Przytrzymuj�c s�uchawk� podbr�dkiem, Ruth przeczesa�a palcami kr�tko przyci�te w�osy. Zauwa�y�a, �e zacz�y odpada� kawa�ki srebrzystej pow�oki lustra. A mo�e po prostu wida� siwe korzonki w�os�w? Nied�ugo sko�czy czterdzie�ci sze�� lat. Kiedy jej twarz zacz�a traci� dziecinn� puco�owato��? Pomy�le�, �e kiedy� nie cierpia�a swojej cery wiecznej nastolatki! Teraz mia�a zmarszczki w k�cikach ust. Wygl�da�a przez to na zdegustowan�, zupe�nie jak matka. Ruth o�ywi�a nieco wargi pomadk�. Dzi�ki Bogu, pod innymi wzgl�dami nie przypomina�a matki. LuLing by�a wiecznie ze wszystkiego niezadowolona, a przez ca�e dzieci�stwo Ruth pogr��a�a c�rk� w atmosferze beznadziejnej rezygnacji. Dlatego Ruth nie cierpia�a k��tni z Artem. Ze wszystkich si� stara�a si� pohamowa� gniew. Czasem jednak dochodzi�a do punktu, w kt�rym musia�a wybuchn��, a potem nie mog�a si� nadziwi�, jak mog�a straci� nad sob� panowanie. Po drugiej stronie zn�w odezwa�a si� Wendy: - Jeste� tam jeszcze? Przepraszam. Robimy obsad� do filmu o trz�sieniu ziemi i dzwoni mn�stwo ludzi naraz. - Wendy prowadzi�a w�asn� agencj�, zajmuj�c� si� �owieniem statyst�w, kt�rzy mieli nadawa� filmom lokalny koloryt San Francisco - w�satych policjant�w, wysokich jak koszykarze transwestyt�w i innych postaci, kt�re nie mia�y poj�cia, �e wygl�daj� niczym w�asne karykatury. - Na dodatek parszywie si� czuj� - powiedzia�a Wendy, po czym kichn�a i zn�w wydmucha�a nos. A wi�c nie p�acze, pomy�la�a Ruth, ale chwil� p�niej us�ysza�a w s�uchawce dwa suche trzaski. - Cholera - odezwa�a si� Wendy. - Zaczekaj. Szybko za�atwi� ten telefon. Ruth nie lubi�a czeka� na linii. C� to mog�a by� za nie - cierpi�ca zw�oki sprawa, o kt�rej Wendy musia�a jej powiedzie� tak wcze�nie? Czy�by jej m�� mia� romans? Joe? Nie, na pewno nie poczciwy Joe. A wi�c o co chodzi? W drzwiach ukaza�a si� g�owa Arta, kt�ry wymownie postuka� w zegarek. "Dwadzie�cia pi�� po si�dmej" - powiedzia� bezg�o�nie. Ruth mia�a go w�a�nie poinformowa�, �e dzwoni Wendy w bardzo pilnej sprawie, lecz on ju� zawr�ci� w�skim korytarzem. - Dory! Fia! Szybko. Za pi�� minut Ruth zabiera was na lodowisko. Rusza� si� z �yciem. - Dziewczynki zacz�y piszcze�, Ruth natomiast poczu�a si� jak ko� przed barier� startow�. - Za moment przyjd�! - zawo�a�a. - Dziewczynki, je�eli nie zd��y�y�cie zje�� �niadania, wypijcie po ca�ej szklance mleka, �eby�cie nie umar�y na szok hipoglikemiczny. - Nie m�w "umar�y" - j�kn�a Dory. - Nie cierpi�, kiedy tak m�wisz. - Bo�e, co tam si� dzieje? - odezwa� si� ponownie g�os Wendy w s�uchawce. - Normalny pocz�tek tygodnia - odpar�a Ruth. - Pokut� za odrobin� wolnego jest chaos. - Zgadza si�, kto to powiedzia�? - Ja. No wi�c o czym wcze�niej m�wi�a�? - Najpierw mi obiecaj, �e nikomu nie powiesz. - Wendy zn�w kichn�a. - Oczywi�cie. - Nawet Artowi, a zw�aszcza pannie Giddy. - Gideonowi? Bo�e, nie wiem, czy mog� obieca�, je�li chodzi o niego. - A wi�c wczoraj wieczorem - zacz�a Wendy - zadzwoni�a do mnie matka, bardzo rozentuzjazmowana. - S�uchaj�c Wendy, Ruth pobieg�a do sypialni, by doko�czy� ubierania. Kiedy si� nie �pieszy�a, zawsze ch�tnie s�ucha�a paplaniny przyjaci�ki. Wendy by�a jak r�d�ka zdolna wykry� dziwne zaburzenia w ziemskiej atmosferze. By�a �wiadkiem dziwnych widok�w: kiedy� ujrza�a trzech bezdomnych albinos�w, mieszkaj�cych w parku Golden Gate, bmw, kt�re nagle wpad�o do szamba w Woodside, bizona swobodnie galopuj�cego po Taraval Street. By�a ekspertem od organizowania przyj��, po kt�rych ludzie urz�dzali sobie nawzajem sceny, zaczynali romansowa� lub wdawali si� w rozliczne skandale. Ruth wydawa�o si�, �e Wendy rozpromienia troch� jej �ycie, ale dzi� nie mia�a na to czasu. - Ruth! - powiedzia� ostrzegawczym tonem Art. - Dziewczynki si� sp�ni�. - Naprawd� mi przykro, Wendy. Musz� zawie�� dziewczynki do szk�ki �y�wiarskiej... Wendy nie pozwoli�a jej sko�czy�. - Mamusia wysz�a za w�asnego trenera! Zadzwoni�a, �eby mi o tym powiedzie�. On ma trzydzie�ci osiem lat, ona sze��dziesi�t cztery. Mo�esz w to uwierzy�? - Rany. - Ruth zd�bia�a. Wyobrazi�a sobie pani� Scott z jej oblubie�cem ubranym w muszk� i spodenki gimnastyczne, jak oboje recytuj� przysi�g� ma��e�sk�, nie przerywaj�c �wicze� na bie�ni treningowej. Czy Wendy denerwowa�a si� w�a�nie tym? Ruth chcia�a powiedzie� to, co nale�a�o. Tylko co? Pi�� lat temu jej w�asna matka te� znalaz�a sobie r�wnie udanego ch�opaka, ale tamten mia� osiemdziesi�tk�. Ruth mia�a nadziej�, �e T.C. o�eni si� z LuLing, kt�ra b�dzie mia�a dzi�ki temu co� do roboty, ale T.C. zmar� na atak serca. - Pos�uchaj, Wendy, wiem, �e to wa�ne, mo�e zadzwoni�, kiedy odwioz� dziewczynki, dobrze? Od�o�ywszy s�uchawk�, Ruth powt�rzy�a sobie wszystkie rzeczy, kt�re mia�a dzi� do zrobienia. By�o ich dziesi��, wi�c zacz�a od kciuka. Po Pierwsze, zawie�� dziewczynki do szk�ki �y�wiarskiej. Po Drugie, odebra� z pralni garnitury Arta. Po Trzecie, zrobi� zakupy na kolacj�. Po Czwarte, odebra� dziewczynki z lodowiska i podrzuci� je do domu ich przyjaci�ki przy Jackson Street. Po Pi�te i Sz�ste, zadzwoni� do tego aroganckiego klienta, Teda, a potem do Agapi Agnos, kt�r� w�a�ciwie lubi�a. Po Si�dme, sko�czy� szkic rozdzia�u ksi��ki Agapi Agnos. Po �sme, zadzwoni� do Miriam, by�ej �ony Arta, �eby j� zapyta�, czy pozwoli dziewczynkom zosta� u nich przez weekend na kolacji z okazji �wi�ta Pe�ni Ksi�yca, kiedy odbywa� si� doroczny zjazd rodziny Young�w, kt�rego Ruth mia�a by� w tym roku gospodyni�. A co Po Dziewi�te? Zawsze organizowa�a sobie plan dnia wed�ug liczby palc�w d�oni. Co dzie� mia�a do zrobienia pi�� albo dziesi�� rzeczy. Nie przestrzega�a tego zbyt dok�adnie: dodatkowe i niespodziewane zadania mie�ci�y si� na palcach st�p. Po Dziewi�te, Dziewi�te... Mog�a umie�ci� telefon do Wendy na pocz�tku kolejki, spychaj�c tym samym reszt� o jedno oczko do przodu. Ale wiedzia�a, �e telefon b�dzie nadprogramow� spraw�, Po Jedenaste. A co by�o Po Dziewi�te? Po Dziewi�te zwykle mia�a do zrobienia co� wa�nego, bo by�a to wa�na liczba, kt�r� matka nazywa�a liczb� pe�ni, liczb�, kt�ra oznacza�a: "Nie zapomnij, bo inaczej mo�esz wszystko straci�". Czy Po Dziewi�te mia�o co� wsp�lnego z matk�? Ruth zawsze znajdowa�a jaki� pow�d do niepokoju, zwi�zany z matk�. Ale nie by�a to jaka� szczeg�lna rzecz, o kt�rej musia�aby pami�ta�. Chodzi�o o og�lny stan umys�u. To LuLing nauczy�a j� zapami�tywa�, licz�c na palcach. Dzi�ki tej metodzie LuLing nigdy o niczym nie zapomina�a, zw�aszcza o k�amstwach, oszustwach i innych z�ych uczynkach, pope�nionych przez Ruth od dnia jej narodzin. Ruth wci�� mia�a przed oczyma matk� licz�c� po chi�sku, zaginaj�c� palce do wewn�trz d�oni, poczynaj�c od najmniejszego, i widok tego gestu utwierdza� Ruth w przekonaniu, �e nie ma ju� wyj�cia i �adnej drogi ucieczki. Ona sama, licz�c, trzyma�a palce rozcapierzone, po ameryka�sku. Co by�o Po Dziewi�te? W�o�y�a ci�kie sanda�y. W drzwiach stan�� Art. - Kochanie, nie zapomnij zadzwoni� do hydraulika w sprawie bojlera. Hydraulik na pewno nie by� Po Dziewi�te, Ruth by�a tego absolutnie pewna. - Przepraszam, ale czy nie m�g�by� sam tego zrobi�? Jestem dzi� zaj�ta ca�y dzie�. - Mam spotkania, szykuj� si� trzy apelacje. - Art by� konsultantem j�zykowym, a w tym roku zajmowa� si� sprawami nies�ysz�cych wi�ni�w, kt�rych aresztowano i os�dzono, nie umo�liwiaj�c im skorzystania z us�ug t�umaczy. Ruth mia�a ochot� powiedzie� mu, �e to jego dom, lecz zmusi�a si� do rozs�dnego i �agodnego tonu, jakim przemawia� do niej Art. - Nie mo�esz zadzwoni� z biura w przerwie mi�dzy spotkaniami? - Wtedy musia�bym p�niej zadzwoni� do ciebie i sprawdzi�, kiedy b�dziesz w domu, �eby mogli przyj�� to naprawi�. - Nie wiem dok�adnie, kiedy b�d� w domu. Zreszt� znasz takich fachowc�w. M�wi�, �e b�d� o pierwszej, a przychodz� o pi�tej. To, �e pracuj� w domu, nie znaczy, �e nic nie robi�. Naprawd� mam dzisiaj ci�ki dzie�. Po pierwsze, musz�... - I zacz�a wylicza� wszystkie rzeczy do zrobienia. Art zgarbi� si� i westchn��. - Dlaczego tak wszystko utrudniasz? My�la�em tylko, �e gdyby� mog�a, gdyby� znalaz�a czas... ach, niewa�ne. - Odwr�ci� si�. - Dobrze ju�, dobrze, zajm� si� tym. Ale je�liby� sko�czy� jakie� spotkanie wcze�niej, mo�esz przyjecha� do domu? - Oczywi�cie. - Art poca�owa� jaw czo�o. - Dzi�ki. Nie prosi�bym ci� o to, gdybym nie by� taki zaganiany. - Zn�w j� poca�owa�. - Kocham ci�. Nie odpowiedzia�a, a po wyj�ciu Arta chwyci�a p�aszcz i kluczyki. Zobaczy�a dziewczynki stoj�ce w korytarzu i przygl�daj�ce si� jej krytycznie. Poruszy�a du�ym palcem u nogi. Po Dwunaste, ciep�a woda. Ruth uruchomi�a silnik i kilkakrotnie wcisn�a hamulec, �eby sprawdzi�, czy dzia�a. Wioz�c Fi� i Dory na lodowisko, nie przestawa�a zachodzi� w g�ow�, co mia�a zrobi� Po Dziewi�te. Przebieg�a w my�lach ca�y alfabet w nadziei, �e jaka� litera naprowadzi j� na w�a�ciwy trop. Nic. Jaki mia�a sen, gdy w ko�cu uda�o si� jej dzisiaj zasn��? Okno sypialni, ciemny kszta�t we wn�ce. Przypomnia�a sobie, �e zas�ony we �nie okaza�y si� przejrzyste, a ona by�a naga. Zobaczy�a u�miechni�te twarze s�siad�w z mieszkania obok, kt�rzy przygl�dali si� jej w najintymniejszych chwilach, ogl�dali najintymniejsze miejsca jej cia�a. Nagle rykn�o radio. �up, �up, �up! "By� to test sygna�u wczesnego ostrzegania przed katastrof�, transmitowany przez Ameryka�ski System Nadawczy". Potem odezwa� si� inny g�os, nale��cy do jej matki: "Nie, nie! To nie test! Prawda!". Ciemny kszta�t okna wzni�s� si� i zmieni� w ogromn� fal�. Mo�e Po Dziewi�te mia�o jednak co� wsp�lnego z hydraulikiem: pot�na fala, p�kni�ty bojler. Zagadka rozwi�zana. Ale co z przezroczystymi zas�onami? Co mog�y oznacza�? Zn�w wezbra� w niej niepok�j. - Znasz t� now� dziewczyn�, co Darien j� lubi? - zapyta�a siostry Fia. - Ma najfajniejsze w�osy. Chcia�abym j� zabi�. - Nie m�w "zabi�"! - j�kn�a Dory. - Pami�tasz, co nam m�wili na zgromadzeniu w zesz�ym roku? Jak powiesz to s�owo, p�jdziesz do wi�zienia. Obie dziewczynki siedzia�y z ty�u. Ruth proponowa�a, aby jedna usiad�a obok niej, �eby nie czu�a si� jak szofer. Ale Dory odpar�a: - �atwiej otworzy� tylko jedne drzwi. Ruth nie odpowiedzia�a. Cz�sto podejrzewa�a, �e dziewczynki poddaj� j� r�nym pr�bom, sprawdzaj�c, czy da si� j� wyprowadzi� z r�wnowagi. Ruth wiedzia�a, �e gdy by�y m�odsze, kocha�y j�. Na my�l o tym czu�a mi�e mrowienie w sercu. K��ci�y si� kiedy� o to, kt�ra b�dzie j� trzyma� za r�k� albo siedzie� obok niej. Tuli�y si� do niej, kiedy si� ba�y, cz�sto nawet udaj�c strach i piszcz�c jak ma�e kotki. Teraz wydawa�o si�, �e prze�cigaj� si� w doprowadzaniu jej do ostateczno�ci, tak �e czasem musia�a sobie przypomina�, �e nastolatki te� maj� ludzkie uczucia. Dory mia�a trzyna�cie lat i by�a kr�pa, masywniejsza od swej pi�tnastoletniej siostry. Obydwie czesa�y si� w ko�ski ogon na czubku g�owy, wi�c kasztanowe w�osy sp�ywa�y im na ramiona jak kaskada z fontanny. Ruth zauwa�y�a, �e wszystkie ich przyjaci�ki mia�y identyczne fryzury. Kiedy sama by�a w ich wieku, chcia�a mie� d�ugie w�osy, tak jak inne dziewczynki, ale matka kaza�a jej obcina� je bardzo kr�tko. - D�ugie w�osy wygl�daj� jak dziewczyna samob�jca - powiedzia�a wtedy LuLing. Ruth wiedzia�a, �e ma na my�li swoj� piastunk�, kt�ra odebra�a sobie �ycie, gdy matka by�a dziewczynk�. Ruth mia�a nawet koszmary, w kt�rych zjawia� si� d�ugow�osy, ociekaj�cy krwi� duch, dysz�cy ��dz� zemsty. Ruth zatrzyma�a si� na placu przed lodowiskiem. Dziewczynki wygramoli�y si� z samochodu i zarzuci�y plecaki na rami�. - Na razie! - krzykn�y. Nagle Ruth zauwa�y�a, w co si� ubra�a Fia - mia�a na sobie d�insy biodr�wki i postrz�pion� koszul�, spod kt�rej wyziera� pasek go�ej sk�ry szeroko�ci dobrych sze�ciu cali. Gdy wychodzi�y z domu, mia�a pewnie zapi�t� kurtk�. Odkr�ciwszy okno, Ruth zawo�a�a: - Fia, kochanie, chod� tu na chwil�!... Czy mi si� wydaje, czy w ci�gu ostatnich dziesi�ciu minut twoja koszula mocno si� zbieg�a? Fia odwr�ci�a si� wolno i przewr�ci�a oczami. "Dory wyszczerzy�a z�by w u�miechu. " - M�wi�am ci, �e nie wytrzyma. Ruth utkwi�a spojrzenie w p�pku Fii. - Matka wie, �e nosisz co� takiego? Fia otworzy�a usta w udawanym przestrachu. Reagowa�a w ten spos�b na wi�kszo�� rzeczy. - Sama mi to kupi�a, wiesz? - Nie s�dz�, �eby tw�j tata to pochwala�. Masz nie zdejmowa� kurtki, nawet kiedy b�dziesz je�dzi� na �y�wach. Dory, powiesz mi potem, je�eli nie pos�ucha. - Nie b�d� na nikogo skar�y�! Fia bez s�owa odesz�a. - Fia? Fia! Chod� tutaj. Obiecaj mi to zaraz, bo zabior� ci� do domu, �eby� si� przebra�a. Fia przystan�a, lecz nie zamierza�a si� odwraca�. - Dobrze - mrukn�a. Zapinaj�c kurtk� po szyj�, powiedzia�a do Dory, ale na tyle g�o�no, by Ruth s�ysza�a: - Tato ma racj�. Ona wszystko utrudnia. S�ysz�c t� uwag�, Ruth poczu�a gorycz i upokorzenie. Dlaczego Art powiedzia� co� takiego, i to przy dziewczynkach? Dobrze wiedzia�, jak� przykro�� mo�e jej tym sprawi�. By�y ch�opak powiedzia� jej kiedy�, �e niepotrzebnie komplikuje �ycie. Odk�d z nim zerwa�a, przera�ona, �e jego oskar�enia mog� si� okaza� prawdziwe, ze wszystkich si� stara�a si� by� rozs�dna i konkretna oraz wystrzega� si� narzeka�. Wiedz�c o tym, Art zapewnia� j�, �e tamten ch�opak by� kretynem. A jednak czasem dokucza� jej, �e przypomina psa biegaj�cego w k�ko za swoim ogonem i nie potrafi dostrzec ja�owo�ci w�asnych poczyna�. Ruth pomy�la�a o ksi��ce, kt�r� kilka lat temu pomaga�a pisa�, "Fizyka natury ludzkiej". Autor wykorzysta� prawa fizyki do zilustrowania podstawowych nauk �yciowych, przypominaj�c o nieskutecznych wzorcach zachowa�. "Relatywistyczna teoria grawitacji": nie przywi�zuj wagi do wszystkiego. Ci�ar ka�dego problemu zale�y tylko od tego, jak ty go traktujesz. "Zjawisko Dopplera w komunikacji": zawsze istnieje rozd�wi�k mi�dzy tym, co kto� m�wi, a tym, jak s�uchacz chce rozumie� wypowiedziane s�owa. "Si�a od�rodkowa argument�w": im dalej odsuwasz si� od istoty problemu, tym szybciej sytuacja wymyka si� spod kontroli. Ruth uwa�a�a w�wczas takie rady i analogie za zbytnie uproszczenie. Nie spos�b zredukowa� �ycia do jednozdaniowych maksym. Ludzie s� przecie� bardziej z�o�eni. W ka�dym razie ona na pewno. A mo�e jest zbyt skomplikowana? Z�o�ona, skomplikowana, co za r�nica? Art natomiast by� wcieleniem wyrozumia�o�ci. Przyjaciele cz�sto jej m�wili rzeczy w rodzaju: "Ale� ty masz szcz�cie". S�ysz�c to po raz pierwszy, by�a bardzo dumna z tego, �e tak dobrze ulokowa�a uczucia. Ostatnio jednak zacz�a si� zastanawia�, czy nie chcieli przez to powiedzie�, i� nale�y podziwia� Arta za to, �e z ni� wytrzymuje. Potem Wendy przypomnia�a jej: - Przecie� to ty nazwa�a� Arta pieprzonym �wi�tym. Ruth nie mog�a sformu�owa� tego w ten spos�b, ale rzeczywi�cie odnios�a takie wra�enie. Dobrze pami�ta�a, �e zanim si� w nim zakocha�a, podziwia�a go - za jego spok�j i zr�wnowa�enie emocjonalne. Czy nadal wzbudza� w niej podziw? Czy to on si� zmieni�, czy mo�e ona? Rozmy�laj�c nad tym, jecha�a w stron� pralni. Pozna�a Arta prawie dziesi�� lat temu, na wieczornych zaj�ciach jogi, na kt�re chodzi�a razem z Wendy. Udzia� w �wiczeniach by� jej pierwsz� od wielu lat pr�b� rozruszania mi�ni. Ruth by� z natury szczup�a i z pocz�tku nie mia�a �adnej motywacji, by wst�pi� do klubu. - Tysi�c dok�w rocznie - dziwi�a si� - za to, �e b�d� mog�a skaka� na maszynie jak chomik w wiruj�cym kole? O�wiadczy�a Wendy, �e woli stres jako form� �wicze� fizycznych. - Napinasz mi�nie, wytrzymujesz tak przez dwana�cie godzin, potem rozlu�niasz si�, liczysz do pi�ciu i zn�w napinasz. Z kolei Wendy od szko�y �redniej, kiedy uprawia�a gimnastyk�, przybra�a na wadze trzydzie�ci pi�� funt�w, mia�a wi�c ochot� wr�ci� do dawnej formy. - Przejd�my przynajmniej bezp�atny test sprawno�ciowy - zaproponowa�a. - Nie musimy od razu wst�powa� do klubu. Ruth triumfowa�a w duchu, kiedy uzyska�a lepszy wynik od Wendy w robieniu "brzuszk�w". Wendy pobi�a Ruth w pompkach, co skwitowa�a radosnym okrzykiem. Wsp�czynnik tkanki t�uszczowej u Ruth utrzymywa� si� w normie, na poziomie dwudziestu czterech procent, u Wendy natomiast wynosi� trzydzie�ci siedem procent. - To pewnie czynnik genetyczny, pozosta�o�� po moich chi�skich ch�opskich przodkach - oznajmi�a taktownie Ruth, ale potem w te�cie na gibko�� uzyska�a wynik "bardzo s�abo". - Wed�ug tabeli - zauwa�y�a Wendy - to o jeden punkt wy�ej od cia�a w st�eniu po�miertnym. - Patrz, maj� jog� - powiedzia�a p�niej, gdy przegl�da�y klubowy plan zaj��. - S�ysza�am, �e joga mo�e odmieni� ludzkie �ycie. I zaj�cia s� wieczorem. - Da�a Ruth kuksa�ca. - �atwiej ci b�dzie wyleczy� si� z Paula. Tamtego wieczoru pods�ucha�y rozmow� dwu kobiet w szatni. - Facet obok mnie pyta�, czy chcia�abym i�� z nim na zaj�cia o p�nocy. Joga bez togi. Znaczy nago. - Nago? Ale dra�!... By� chocia� przystojny? - Niez�y. Ale wyobra�asz sobie dwadzie�cia go�ych ty�k�w, jak b�d� robi� Le��cego Psa? Kobiety wysz�y z szatni, a Ruth zwr�ci�a si� do Wendy: - Kto, do cholery, chcia�by uprawia� jog� nago? - Na przyk�ad ja - odpar�a Wendy. - Nie patrz na mnie takim zgorszonym wzrokiem, panno Porz�dnicka. Przynajmniej nie by�oby nudno. - Naga, w�r�d zupe�nie obcych ludzi? - Nie, z moim ksi�gowym, dentyst� i szefem. A jak s�dzisz? W zat�oczonej sali �wicze� trzydzie�cioro adept�w, g��wnie kobiety, znaczy�o sw�j teren, rozk�adaj�c i poprawiaj�c maty, podczas gdy maruderzy dopiero wchodzili. Kiedy jaki� m�czyzna tu� obok Ruth rozwin�� swoj� mat�, stara�a si� na niego nie patrze�, podejrzewaj�c, �e to w�a�nie mo�e by� �w dra�. Rozejrza�a si� po sali. Wi�kszo�� kobiet mia�a wypiel�gnowane i polakierowane paznokcie. Stopy Ruth by�y szerokie, a palce przypomina�y �winki z wierszyka dla dzieci. Nawet stopy m�czyzny obok wygl�da�y lepiej - o g�adkiej sk�rze i pi�knych, w�skich palcach. Zaraz si� jednak zmitygowa�a. Przecie� nie powinna przychylnie my�le� o potencjalnym zbocze�cu. Zaj�cia zacz�y si� od czego�, co brzmia�o jak rytualna inkantacja, a potem ludzie przybierali r�ne pozycje, jak gdyby oddawali cze�� poga�skiemu bo�kowi. Urdhva Muka Svanasana! Adho Muka Svanasana! Wszyscy z wyj�tkiem Ruth i Wendy znali uk�ady. Ruth na�ladowa�a ruchy pozosta�ych jak w zabawie "Ojciec Wirgiliusz...". Od czasu do czasu podchodzi�a do niej muskularna instruktorka, by zgi��, poprawi� lub podnie�� kt�r�� cz�� jej cia�a. Pewnie wygl�dam jak ofiara tortur, pomy�la�a Ruth, albo jeden z tych dziwol�g�w bez ko�ci, kt�rych matka widzia�a w Chinach - ma�ych �ebrak�w, co ku uciesze widowni wyginali swoje cia�a, jakby by�y zrobione z gumy. Zacz�� po niej p�yn�� pot, ale zd��y�a si� za to uwa�nie przyjrze� m�czy�nie obok, �eby umie� p�niej poda� policji jego rysopis, gdyby by�o trzeba. "Gwa�ciciel od nagiej jogi mia� pi�� st�p jedena�cie cali wzrostu i wa�y� jakie� sto sze��dziesi�t funt�w. Ciemne w�osy, du�e br�zowe oczy, g�ste brwi oraz przystrzy�ona broda i w�sy. Paznokcie czyste i starannie obci�te". By� te� niewiarygodnie zr�czny. Potrafi� za�o�y� sobie nogi na szyj�, utrzymuj�c przy tym r�wnowag� niczym Barysznikow. Ona natomiast wygl�da�a, jak gdyby w�a�nie bada� j� ginekolog. Biedna pacjentka. Mia�a na sobie star� koszulk� i wyblak�e leginsy z dziur� na kolanie. Przynajmniej nikt nie podejrzewa�, �e przysz�a tu kogo� upolowa�, w odr�nieniu od tamtych wymalowanych bab w drogich sportowych ciuchach. Potem zauwa�y�a obr�czk� na palcu tego faceta, szeroki grawerowany pasek z�ota na palcu prawej d�oni. Na lewej r�ce niczego nie nosi�. Oczywi�cie, nie wszyscy �onaci m�czy�ni nosz� obr�czki, ale noszenie jej na prawej d�oni by�o, przynajmniej w San Francisco, jawn� manifestacj� homoseksualizmu. Zastanowiwszy si� nad tym, Ruth dostrzeg�a inne sugestywne znaki: zadbana broda, szczup�y tors, pe�ne wdzi�ku ruchy. Odetchn�a. Przygl�da�a si�, jak brodacz, chwyciwszy si� d�o�mi za podeszwy st�p, przycisn�� czo�o do kolan. Heteryk by tego nie potrafi�. Ruth pochyli�a si� ci�ko, si�gaj�c r�kami ledwie do po�owy �ydek. Pod koniec zaj�� by�o stanie na g�owie. Nowicjusze przesun�li si� pod �cian�, a ci najgorliwsi w mgnieniu oka zmienili si� w s�oneczniki wycelowane prosto w tarcz� s�o�ca w po�udnie. Pod �cian� nie by�o ju� miejsca, wi�c Ruth usiad�a po prostu na macie. Chwil� p�niej us�ysza�a g�os brodacza: - Mo�e pom�c? Mog� pani� potrzyma� za nogi, dop�ki nie chwyci pani r�wnowagi. - Dzi�ki, ale chyba nie skorzystam. Boj� si�, �e dosta�abym wylewu. U�miechn�� si�. - Zawsze wsz�dzie podejrzewa pani tyle niebezpiecze�stw? - Zawsze. �ycie jest wtedy bardziej ekscytuj�ce. - Stanie na g�owie to jedna z najwa�niejszych postaw, jakie mo�na przyj��. Staje pani do g�ry nogami i ca�e �ycie mo�e si� odwr�ci�. I cz�owiek si� cieszy. - Doprawdy? - Widzi pani? Ju� si� pani �mieje. - Wygra� pan - odpar�a, opieraj�c czubek g�owy na z�o�onym kocu. - Niech pan d�wiga. Jeszcze w pierwszym tygodniu Wendy zrezygnowa�a z jogi i przesiad�a si� na jaki� domowy przyrz�d do �wicze�, przypominaj�cy riksz� wyposa�on� w wios�a. Ruth chodzi�a na zaj�cia trzy razy w tygodniu. Znalaz�a tak� form� �wicze�, kt�ra j� relaksowa�a. Szczeg�lnie podoba�a si� jej zasada koncentracji, my�lenia o niczym z wyj�tkiem oddechu. Polubi�a te� Arta, m�czyzn� z brod�. By� mi�y i zabawny. Zacz�li chodzi� po zaj�ciach do kafejki za rogiem. Pewnego dnia przy bezkofeinowym cappuccino dowiedzia�a si�, �e Art wychowa� si� w Nowym Jorku i zrobi� doktorat z j�zykoznawstwa na Uniwersytecie Berkeley. - W ilu j�zykach m�wisz? - zapyta�a. - W�a�ciwie nie jestem poliglot� - odrzek�. - Wi�kszo�� lingwist�w, kt�rych znam, te� nie jest. Na Berkeley specjalizowa�em si� w ameryka�skim j�zyku migowym. Teraz pracuj� w o�rodku g�uchych na Uniwersytecie San Francisco. - Zosta�e� ekspertem od ciszy? - za�artowa�a. - Nie jestem ekspertem od niczego. Ale podoba mi si� j�zyk w ka�dej postaci - d�wi�ki i s�owa, wyraz twarzy, gesty r�k, postawa, rytm cia�a - wszystko, co ludzie chc� wyrazi�, niekoniecznie s�owami. Zawsze podoba�a mi si� si�a s��w. - A jakie jest twoje ulubione s�owo? - Doskona�e pytanie. - Zamilk�, g�adz�c w zamy�leniu brod�. Ruth poczu�a dreszczyk emocji. Szuka� zapewne jakiego� wielosylabowego s�owa, znanego tylko wtajemniczonym, kt�re mo�na znale�� jedynie w wielkim s�owniku oksfordzkim. - Opar - powiedzia� w ko�cu. - Opar? - Ruth pomy�la�a o przejmuj�cym ch�odzie, mgle i duchach samob�jc�w. Ona na pewno nie wybra�aby takiego s�owa. - Przemawia do wszystkich zmys��w - wyja�ni�. - Mo�e nie by� przezroczysty, ale nie ma sta�ej formy. Mo�na go poczu�, ale nie ma trwa�ego kszta�tu. Mo�e by� gor�cy albo zimny. Niekt�re opary maj� okropny zapach, inne wspania�y. Niekt�re s� niebezpieczne, inne nieszkodliwe. Niekt�re s� ja�niejsze od innych, na przyk�ad p�on�cej rt�ci i sodu. Opar mo�e cz�owiekowi wej�� przez nos i przenikn�� do p�uc. A brzmienie tego s�owa, uk�ad warg i j�zyka - oparrrr - doskonale pasuje do jego znaczenia. - Rzeczywi�cie - zgodzi�a si� Ruth. - Oparrrr - powt�rzy�a, rozkoszuj�c si� wibrowaniem j�zyka. - I jeszcze pr�no�� oparu - pary wodnej - ci�gn�� Art. - Kiedy osi�ga stopie� r�wnowagi mi�dzy dwoma stanami, sto stopni Celsjusza. - Ruth skin�a g�ow�, posy�aj�c mu inteligentne w jej mniemaniu spojrzenie, kt�re mia�o sugerowa� skupienie. Czu�a si� g�upia i niedouczona. - Raz masz wod� - m�wi� Art, wykonuj�c r�kami faliste ruchy. - Ale pod wp�ywem ci�nienia temperatury woda zmienia si� w par�. - Jego palce gwa�townie zatrzepota�y. Ruth energicznie kiwa�a g�ow�. Woda zmienia si� w par�, to mniej wi�cej rozumia�a. Matka opowiada�a jej o ogniu i wodzie, kt�re ��cz�c si�, tworz� par�, a para wygl�da na niegro�n�, lecz potrafi obedrze� ci� ze sk�ry. - Jak jin i jang? - zaryzykowa�a. - Dwoisto�� natury. Oczywi�cie, �e tak. Ruth wzruszy�a ramionami. Czu�a si� jak oszustka. - A ty? - spyta�. - Jakie jest twoje ulubione s�owo? Przybra�a krety�sk� min�. - Ojej, czy ja wiem, tyle ich jest! Zaraz. "Wakacje". "Wygrana". Poza tym jeszcze "gratis". "Wyprzeda�". "Promocja". Normalnie. Roze�mia� si�, kiedy m�wi�a, wi�c zrobi�o jej si� przyjemniej. - Pytam serio - rzek� po chwili. - Jakie? Serio? Zastanowi�a si�, co pierwsze przychodzi jej na my�l. Same bana�y: pok�j, mi�o��, szcz�cie. Co te s�owa mog�yby powiedzie� o Ruth? �e brakuje jej tych warto�ci? Ze nie ma wyobra�ni? Waha�a si�, czy nie powiedzie� "onomatopeja" - dzi�ki temu s�owu wygra�a w pi�tej klasie konkurs ortograficzny. Ale "onomatopeja" stanowi�a zlepek sylab, w og�le nieprzypominaj�cy prostych d�wi�k�w, jakie mia�a oznacza�. Trach, bum, bach. - Jeszcze nie mam ulubionego - o�wiadczy�a wreszcie. - Chyba za d�ugo �yj� ze s��w, �ebym umia�a my�le� o nich inaczej ni� w kategoriach praktycznych. - Czym si� zajmujesz? - Kiedy� zajmowa�am si� komunikacj� zbiorow�. Potem zosta�am niezale�nym wydawc�, a kilka lat temu zacz�am na wi�ksz� skal� wsp�pracowa� przy tworzeniu ksi��ek, g��wnie na temat inspiracji i samodoskonalenia. Jak poprawi� w�asne zdrowie, jak lepiej uprawia� seks, jak mie� lepsz� dusz� i tak dalej. - Czyli jeste� lekarzem ksi��ek. Ruth spodoba�o si� to okre�lenie. Lekarz ksi��ek. Nigdy tak nie powiedzia�a o sobie ani o innych. Wi�kszo�� ludzi nazywa�a j� po prostu murzynem, wykonuj�cym prac� za kogo�. - Tak - powiedzia�a do Arta. - Chyba rzeczywi�cie mo�na mnie nazwa� lekarzem ksi��ek. Chocia� sama uwa�am si� za kogo� w rodzaju t�umacza, kt�ry pomaga ludziom przela� na papier ich my�li. Niekt�rym ksi��kom trzeba pom�c bardziej ni� innym. - Nigdy nie chcia�a� napisa� w�asnej ksi��ki? Zawaha�a si�. Oczywi�cie, �e tak. Chcia�a napisa� powie�� w stylu Jane Austen, obyczajow�, o klasie wy�szej, powie��, kt�ra nie b�dzie mia�a nic wsp�lnego z jej �yciem. Wiele lat temu marzy�a o pisaniu opowiada�, kt�re stan