3232

Szczegóły
Tytuł 3232
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3232 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3232 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3232 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Agnieszka Ha�as Wspomnienie Nie chc�, �eby historia ta odbierana by�a jako przestroga. Jest jedynie sprawozdaniem z wydarze�, kt�rych mimowolnym uczestnikiem sta�am si� w dzieci�stwie. Przez wiele lat by�am sp�tana zakl�ciem, uniemo�liwiaj�cym opowiedzenie o nich komukolwiek, teraz jednak czuj�, �e czar ten os�ab�. Nie by�y to wydarzenia rodem z pi�knej ba�ni, wi�c i opowie�� nie ka�dy uzna za pi�kn�. Je�li w kt�rym� momencie wyda Ci si� zbyt straszna, Czytelniku, po prostu przesta� j� czyta�, a ja nie b�d� Ci� za to wini�a. Got�w? Na pewno? A wi�c... By�a wiosna, pocz�tek miesi�ca yuni. Mia�am dok�adnie siedem i p� roku. Tamtego dnia postanowi�y�my z moj� przyjaci�k� Kye wybra� si� po po�udniu nad morze. Pomys� wyszed� od Kye i w moich uszach zabrzmia� bardzo kusz�co. Niestety, ani jej, ani mnie nie wolno by�o bez towarzystwa doros�ych odchodzi� tak daleko od domu. Powt�rzy�am jej to kilkakrotnie, cho� za ka�dym razem nieco mniej pewnie. W ko�cu, nie panuj�c d�u�ej nad sob�, nazwa�a mnie mazgajem, ma�ym tch�rzem i zagrozi�a, �e je�li z ni� nie p�jd�, ju� nigdy nie pozwoli mi si� bawi� jej pi�kn�, porcelanow� lalk�. To ostatecznie mnie przekona�o. Zgodzi�am si�. Kye, o rok starsza ode mnie, �wietnie zna�a drog�. Ona prowadzi�a, ja natomiast potulnie pod��a�am jej �ladem. Szcz�liwie przebywszy kilka g��wnych ulic, niezliczon� liczb� mniejszych uliczek oraz jeden niesamowicie zat�oczony plac targowy, dotar�y�my w ko�cu na miejsce, to jest na kamienist� pla�� nieco na p�noc od portu. Brak �licznego, z�otego piasku i walaj�ce si� wsz�dzie odpadki � przegni�e deski, stare powr�s�a, rozk�adaj�ce si� rybie �ebki � zupe�nie nam nie przeszkadza�y. Bawi�y�my si� doskonale. Brodzi�y�my po kolana w zimnej wodzie, uciekaj�c ze �miechem za ka�dym razem, gdy zmierza�a ku nam wi�ksza fala, i grzeba�y�my patykami w spl�tanym k��bowisku wyrzuconych na brzeg wodorost�w, szukaj�c muszelek. By�o nam weso�o jak nigdy, podczas gdy godziny mija�y niepostrze�enie... a� do chwili, gdy znalaz�a nas rozgniewana i mocno zaniepokojona matka Kye, ju� od d�u�szego czasu poszukuj�ca niesfornej c�rki. Na mnie w og�le nie zwr�ci�a uwagi. Zabra�a wyrywaj�c� si�, zap�akan� Kye do domu, wymierzywszy jej przedtem kilka solidnych klaps�w, ja za� zosta�am sama na pustej pla�y. Z pocz�tku nie przej�am si� ani troch�. Nie my�l�c zupe�nie o tym, �e moi rodzice te� pewnie martwi� si� o mnie, dalej zbiera�am muszle, uk�ada�am z kamieni kopczyki i wyobra�a�am sobie, �e to zaczarowane podwodne zamki, w kt�rych mieszkaj� syreny. W ko�cu jednak zacz�� zapada� zmierzch, zrobi�o si� bardzo ch�odno i samotna zabawa przesta�a sprawia� mi przyjemno��. Zdecydowa�am si� wraca�. Niestety... Poniewczasie u�wiadomi�am sobie, �e przecie� nie znam drogi. By�am na og� bardzo pos�usznym dzieckiem i zgodnie z nakazem rodzic�w nigdy nie oddala�am si� zbytnio od domu. W zwi�zku z tym prawie w og�le nie zna�am miasta, z wyj�tkiem swojej ulicy. Teraz na pr�no usi�owa�am przypomnie� sobie, kt�r�dy wcze�niej prowadzi�a mnie Kye. Id�c na chybi� trafi� przed siebie, bardzo szybko straci�am orientacj�. Kiedy w ko�cu przystan�am i rozejrza�am si�, znajdowa�am si� w zupe�nie obcej dzielnicy, nie przypominaj�cej �adnego ze znanych mi miejsc. Domy by�y tu wysokie i ponure, o niemal jednakowych fasadach i olbrzymich (tak mi si� w ka�dym razie zdawa�o) oknach; w niekt�rych pali�y si� �wiat�a, wi�kszo�� jednak by�a ciemna i pusta. Martwa. Poczu�am si� nieswojo. Przyspieszy�am kroku i omal nie zderzy�am si� z jak�� przygarbion� staruszk� w �achmanach, d�wigaj�c� na plecach olbrzymi tob�. Sz�a powoli przed siebie, podpieraj�c si� kijem. By�a pierwsz� �yw� istot�, jak� napotka�am w tej dziwnej dzielnicy. Zamamrota�a co� gniewnie, usuwaj�c si� na bok. Jej pomarszczona twarz, okolona kosmykami pozlepianych siwych w�os�w nawet w p�mroku wygl�da�a ohydnie, ale dla mnie nie by�o to w�wczas wa�ne. Chcia�am tylko jak najpr�dzej trafi� z powrotem do domu. � Przepraszam, czy mog�aby mi pani powiedzie�, jak st�d doj�� na Plac Fontann? � spyta�am najgrzeczniej, jak umia�am. Plac Fontann znajduje si� niedaleko bezimiennej uliczki, na kt�rej mieszka moja rodzina. � Czegoo? �zabe�kota�a stara, przytykaj�c d�o� do ucha. Nachyli�a si� ku mnie, tak, �e poczu�am bij�cy od niej od�r � kwa�ny smr�d zepsutej �ywno�ci. Z trudem ukrywaj�c obrzydzenie, powt�rzy�am pytanie. � Czegoo? � zachrypia�a ponownie, pochylaj�c si� jeszcze bardziej, tak, �e jej g�owa znalaz�a si� na wysoko�ci mojej. Wtedy zobaczy�am, �e oczy kobiety s� ca�kowicie powleczone bielmem, m�tne i opalizuj�ce, poci�te czerwonymi �y�kami � ani �ladu t�cz�wek czy �renic. Nigdy przedtem nie widzia�am z bliska kogo� �lepego. Nie by�am ju� w stanie zapanowa� nad przera�eniem. Chyba krzykn�am � nie pami�tam dok�adnie. Rzuci�am si� do ucieczki. Bieg�am tak d�ugo, a� zupe�nie zabrak�o mi tchu i musia�am przystan�� na chwil�, �eby si� nie przewr�ci�. Wci�� wydawa�o mi si�, �e kto� mnie goni, ale gdy zacz�am nas�uchiwa�, nie us�ysza�am nic pr�cz wiatru. Gdy tylko nieco odpocz�am, zacz�am i�� dalej � MUSIA�AM jako� wydosta� si� z tej okropnej dzielnicy! Niestety, wkr�tce zn�w trzeba by�o si� zatrzyma�. Omal si� nie rozp�aka�am. Przede mn� wznosi� si� ceglany, pozbawiony okien mur. Koniec zau�ka. Na sam� my�l o zawr�ceniu � i ponownym spotkaniu z tamt� kobiet� � poczu�am dreszcze. Postanowi�am poradzi� sobie w inny spos�b. Wszystkie znane mi dotychczas miejskie domy mia�y po dwa wej�cia (jedno, to g��wne, od strony ulicy, drugie za� od ogrodu, wsp�lnego dla dw�ch przeciwleg�ych domostw) � dlaczego i tutaj nie mia�oby by� tak samo? A wi�c gdyby uda�o mi si� przej�� tras�: pierwszy dom � podw�rko � drugi dom, znalaz�abym si� na innej ulicy... Proste! Nie by� to szczeg�lnie rozs�dny pomys�, ale mnie w�wczas wydawa� si� doskona�y. Niezw�ocznie zabra�am si� do wprowadzania go w czyn. Pierwsze wypr�bowane przez mnie drzwi okaza�y si� zamkni�te od wewn�trz, podobnie nast�pne. Trzecie z kolei otwar�y si�, skrzypi�c. Wstrzymuj�c oddech w�lizn�am si� do �rodka budynku. Panowa�a tam nieprzenikniona ciemno��. W powietrzu czu� by�o st�chlizn�. Z oddali, z kt�rego� z wy�szych pi�ter dolatywa� st�umiony p�acz jakiego� dziecka. Gdyby nie �w znajomy odg�os, uciek�abym stamt�d w pop�ochu, wyobra�aj�c sobie najrozmaitsze okropie�stwa, jakie mog�yby czai� si� w mrocznych zakamarkach korytarzy i piwnic; a tak, pomy�la�am o ludziach mieszkaj�cych tam, w g�rze, z kt�rych wi�kszo�� pewnie siada�a w�a�nie do wieczornego posi�ku, i prawie zapomnia�am o strachu. Zacz�am po omacku i�� przed siebie, chc�c jak najpr�dzej odnale�� drugie drzwi, te prowadz�ce na podw�rze. Szcz�cie mi nie dopisa�o. Kilkakrotnie potyka�am si� o poustawiane pod �cianami skrzynie i jakie� inne rupiecie, raz macaj�c naoko�o r�kami natrafi�am na mieszcz�ce si� na ko�cu korytarza zamkni�te okno i musia�am si� cofa�, a p�niej omal nie spad�am z prowadz�cych stromo w d� schod�w. Dom, kt�ry z zewn�trz wydawa� si� niezbyt du�y, teraz sprawia� wra�enie olbrzymiego, a jego wn�trze przypomina�o labirynt. W dodatku zbudowany by� (tak mi si� zdawa�o) wed�ug jakich� niezwyk�ych prawide�: niekt�re �ciany by�y wyra�nie pochy�e, korytarze zakr�ca�y raptownie pod dziwacznymi k�tami albo te� by�y tak w�skie, �e nawet ja z trudem si� nimi przeciska�am. W ko�cu, gdy ju� niemal straci�am nadziej� na wydostanie si� stamt�d przed �witem, zobaczy�am �wiat�o. Rozmazany, czerwonawy b�ysk, kt�ry nie znika� � przeciwnie, powi�ksza� si� w miar�, jak skrada�am si� w jego kierunku, a� w ko�cu przekszta�ci� si� w nieregularn� plam� oran�u, utworzon� przez �wietlny promie� padaj�cy na zakurzon� �cian�. Id�c za nim wzrokiem, dotar�am do otworu, kt�rym si� wydobywa�. Nie od razu zorientowa�am si�, �e d�uga jak palec smu�ka jasno�ci, znajduj�ca si� mniej wi�cej dwie szeroko�ci d�oni nad pod�og�, to w rzeczywisto�ci du�a szpara pomi�dzy deskami, kt�rymi zabito male�kie okienko. Gdy dobieg�y mnie zza niego odg�osy rozmowy, nie zastanawia�am si� d�u�ej. Zapominaj�c o strachu, szybko ukl�k�am i ostro�nie poszerzy�am paznokciami szczelin�. Potem przy�o�y�am do niej oko. Pomieszczenie, do kt�rego zagl�da�am, mog�o by� piwnic� albo czym� w rodzaju sk�adziku � �adnych okien, brudna kamienna posadzka, ceglane, nie otynkowane �ciany. Jedynym �r�d�em �wiat�a by�y w�gle �arz�ce si� w wielkim �elaznym koszu. W ich migotliwym blasku zobaczy�am nabazgrane na kamieniach symbole � jakie� dziwaczne arabeski, by� mo�e litery obcego pisma, oraz olbrzymi pentagram. Na jego obwodzie ustawiono pi�� srebrnych z wygl�du �wiecznik�w � po jednym na ka�dym z wierzcho�k�w pi�cioramiennej gwiazdy. Nie to jednak przyku�o moj� uwag�. W pomieszczeniu znajdowali si� ludzie � dwie kobiety i trzech m�czyzn, z kt�rych dwaj � kr�pi i muskularni, w identycznych czarnych strojach � byli do siebie podobni jak bracia bli�niacy, trzeci natomiast sta� oparty o �cian�, poza kr�giem rzucanego przez w�gle �wiat�a, tak �e widzia�am jedynie niewyra�ny zarys jego sylwetki. Pierwsza z kobiet z kolei sta�a tak blisko mnie, �e gdyby okienko by�o otwarte, mog�abym bez trudu dotkn�� jej g�owy. Mia�a na sobie pow��czyst�, czerwon� jak wino szat� o bardzo szerokich r�kawach, uszyt� z jakiej� po�yskliwej tkaniny. Przepych ubioru ostro, niemal bole�nie kontrastowa� z jej zniszczon� twarz� i przetykanymi siwizn� w�osami. Nie by�a ani tak stara, ani tak brzydka, jak niewidoma kobieta z ciemnej uliczki � poza tym, najwyra�niej bardzo dba�a o sw�j wygl�d � ale z ca�� pewno�ci� nie by�a ju� pi�kna. Oznak wieku nie mog�y zamaskowa� ani wymy�lna fryzura, ani jaskrawy makija�. Przez chwil� by�o mi jej nawet troch� �al � dop�ki nie spostrzeg�am, jak drapie�nym, niemal�e �akomym, a r�wnocze�nie przepe�nionym wrogo�ci� wzrokiem patrzy ona na ustawiony po�rodku pentagramu drewniany fotel. Do fotela tego przykr�powano sznurem drug� kobiet�, a w�a�ciwie dziewczyn�, ubran� w zwyczajny, codzienny str�j � bluzk� i lu�ne spodnie. Wi�zy, cho� zapewne nie zaci�ni�te wystarczaj�co mocno, by sprawi� b�l, ca�kowicie j� unieruchamia�y. Na bladej twarzy malowa� si� nie tyle l�k, co granicz�ca z ot�pieniem oboj�tno��. Wyda�o mi si�, �e dostrzegam na jej policzkach l�nienie �ez... ale r�wnie dobrze mog�o to by� z�udzenie. O magii nie wiedzia�am w�wczas prawie nic. Tylko tyle, �e jest to trudna i niebezpieczna sztuka, kt�r� niewielu potrafi si� pos�ugiwa�... Ju� po pierwszym spojrzeniu domy�li�am si� jednak, �e zgromadzeni w piwnicy ludzie przygotowuj� si� do jakiego� tajemnego obrz�du. Powinnam by�a jak najszybciej stamt�d uciec... Do dzi� nie jestem pewna, dlaczego mimo wszystko zosta�am. By� mo�e w�adaj�cy nieznanymi mocami czarodzieje wydawali mi si� mniej straszni od mrocznego labiryntu opustosza�ych ulic; prawdopodobnie kierowa�a mn� r�wnie� w�a�ciwa dzieciom, sprzeczna z nakazami rozs�dku ciekawo��. Teraz jednak my�l�, �e w gr� wchodzi�o co� jeszcze, jaka� inna si�a... Kap�ani wierz�, �e Zmrocza � ta bezpostaciowa duchw�adczyni czar�w � jest pani� przeznaczenia, kontroluj�c� losy wszystkich �ywych istot; czy nie jest mo�liwe, �e to w�a�nie Ona, �r�d�o wszelkiej magii, wp�yn�a w�wczas na moje zachowanie, aby nast�pi�o to, co mia�o nast�pi�? Akurat w chwili, kiedy na ni� spojrza�am, zwi�zana dziewczyna spyta�a niepewnie: � Nie b�dzie bola�o, prawda? Kobieta w czerwieni za�mia�a si�. � Zapytaj o to jego, kotku � odpar�a, wskazuj�c skryt� w mroku, milcz�c� posta�. � To on jest �mijem, nie ja... A poza tym, zdawa�o mi si�, �e ju� wcze�niej by�a� �y�� dla r�nych mag�w. Tak przynajmniej twierdzi�a� jeszcze dzisiaj rano. � Bo to prawda � odpar�a dziewczyna niecierpliwie. � Ale... � Ale co? � Nigdy jeszcze nie pozwala�am nikomu czerpa� z siebie na tak� skal�... Co b�dzie, je�li czar si� nie powiedzie? Albo on si� pomyli? � Och! � kobieta w czerwieni westchn�a z udawanym zatroskaniem. � Wi�c jednak si� boisz, prawda, Suive? Nie s�dz�, �eby istnia�y ku temu powody, kochanie. Krzycz�cy W Ciemno�ci twierdzi, �e zabieg jest zupe�nie bezpieczny. Chyba mu wierzysz? � Sama ju� nie wiem... � Nie �artuj! W ko�cu znacie si� zupe�nie dobrze, jeste�cie lud�mi z tej samej, hmm... bran�y... W tym momencie jeden z czarno ubranych m�czyzn wyszczerzy� w u�miechu z�by, drugi zas rzuci� p�g�osem wyj�tkowo nieprzyzwoite s�owo. �adna z kobiet nie zwr�ci�a na nich uwagi. � Znamy si�?... � dziewczyna gwa�townie, z emfaz� pokr�ci�a g�ow�. � Sk�d�e, ja go wcale nie znam! Dzi� rano po raz pierwszy zobaczy�am go na oczy... W�a�ciwie, dawno ju� nie by�am �y�� dla nikogo, chcia�am z tym sko�czy� raz na zawsze... Nam�wili mnie jeszcze na ten jeden seans, zgodzi�am si�, bo potrzebuj� pieni�dzy, a p�acono z g�ry, ale gdyby powiedzieli mi, o jakie czary chodzi... i z kim... Urwa�a w p� s�owa, umilk�a, nerwowo przygryzaj�c warg�. Czerwono ubrana kobieta pos�a�a znacz�ce spojrzenie cz�owiekowi stoj�cemu pod �cian�. Tamten milcza�. Oboj�tnie wpatrywa� si� w posadzk�. Krzycz�cy W Ciemno�ci. Tak go nazwa�a. Dzi�ki niej wiedzia�am ju�, kto to jest i do jakiego nale�y cechu. �mije, ka-ira... Kalekie dzieci Zmroczy � p�-magowie, �wier�-magowie, dla kt�rych nie ma miejsca w Elicie. Ludzie o talencie czarnoksi�skim wystarczaj�co silnym, by uprawia� magi�, ale nie do�� zdolni, lub nie maj�cy si�y charakteru potrzebnej do tego, by przej�� wyczerpuj�ce szkolenie i wst�pi� w szeregi prawdziwych czarodziej�w. Ich tragedia polega na tym, �e podobne zdolno�ci, nieu�ywane, zamiast zanikn�� � niszcz� w�a�ciciela, powoduj�c choroby umys�u i cia�a. A wi�c ka�dy, kogo kapry�na Zmrocza obdarzy swoj� �ask�-przekle�stwem, jesli nie trafi do Elity � zostaje �mijem. Nielegalnie czaruj�cym renegatem. To prawda, �e jest wielu ludzi, kt�rych nie sta� na kosztowne us�ugi srebrnego maga, a nie wzdragaj�cych si� przed zwr�ceniem do �mija. S� te� zakl�cia zakazane, niedost�pne dla takich mag�w � zazwyczaj ze wzgl�d�w etycznych, jak chocia�by rytua�y z zakresu nekromancji � ale dla renegat�w, ignoruj�cych wszelkie ograniczenia, stanowi�ce prawdziw� kopalni� z�ota. Maj�c talent do magii, trudno umrze� z g�odu... �atwo jednak zako�czy� �ycie w inny spos�b. Elita dobrze strze�e swych interes�w. Wypchni�ci poza granice prawa. �miertelnie niebezpieczni. Jak twierdz� niekt�rzy � szaleni. Rzecz jasna, jako siedmioletnie dziecko nie wiedzia�am tego wszystkiego. Ale i tak wiedzia�am wystarczaj�co du�o, by na sam d�wi�k s�owa "�mij" reagowa� l�kiem. Mimo to nie odesz�am stamt�d. Czeka�am... Na co? Jakby reaguj�c na moj� my�l-pytanie, kobieta w czerwieni poruszy�a si�. Spomi�dzy fa�d�w szaty wyj�a niewielki arkusik papieru. Zwin�a go w rulonik i przytkn�a do �arz�cych si� w koszu w�gli. Gdy zaj�� si� p�omieniem, po kolei zapala�a od niego umieszczone w srebrnych �wiecznikach �wiece. Sko�czywszy unios�a g�ow�. � Chyba ju� czas, Krzycz�cy W Ciemno�ci � powiedzia�a. � Ju� czas � potwierdzi�a, bardzo cicho, Suive. �mij wymownym gestem wskaza� dw�ch pozosta�ych m�czyzn. � Twoi ludzie nie s� tu do niczego potrzebni, Ixono. Kobieta w czerwieni skin�a g�ow�. � On ma racj�. Wyjd�cie. Tamci � bez s�owa sprzeciwu, a nawet, jak mi si� zdawa�o, z ulg� � natychmiast opu�cili piwnic�. Krzycz�cy W Ciemno�ci wyszed� na �rodek pomieszczenia. Zobaczy�am, �e jest m�ody, du�o m�odszy, ni� przypuszcza�am. Szczup�y, o �niadej cerze, by�by ca�kiem przystojny, gdyby nie trzy uko�ne blizny na prawym policzku, wyra�ne niczym tatua�. Ixona stan�a obok niego, dok�adnie naprzeciwko fotela, tak by (jak pomy�la�am) m�c patrze� w oczy zwi�zanej dziewczynie. � Zaczynaj � poleci�a. �mij uni�s� d�o� i wyrecytowa� ci�g chrapliwych, niesamowicie brzmi�cych s��w. Zapad�a ciemno��. Nagle, bez �adnego ostrze�enia zgas�y i w�gle, i �wiece. Czer�, czer�. Cisza... D�wi�k jak pojedyncze dmuchni�cie we flet, przeci�g�y i dr��cy. Czer�, czer�... Szaro��. Fotel otoczy�a kula mglistej po�wiaty, stopniowo zwi�kszaj�cej jasno��. Piwnic� zala� z�oty, podobny do s�onecznego blask. Suive krzykn�a przera�liwie. Szarpn�a si�, ca�ym cia�em napieraj�c na wi�zy, ale sznury trzyma�y mocno. Jej twarz st�a�a nagle, wargi wykrzywi�y si� w grymasie cierpienia, krzyk przeszed� w okropny, niski, cichn�cy stopniowo j�k. �wiat�o po�era�o j�, powoli i bezlito�nie... Nie, �le m�wi� � �wiat�o wyp�ywa�o z niej jak woda, jak krew, przenikaj�c wprost przez sk�r�, oplataj�c j� migocz�c�, ognistoz�ot� paj�czyn�, a r�wnocze�nie ca�a jej sylwetka zacz�a rozmywa� si�, deformowa�, zatraca� kszta�t... Ixona skuli�a si�, os�aniaj�c d�oni� oczy. Krzycz�cy W Ciemno�ci doko�czy� inkantacj� i sta� teraz nieruchomo, opu�ciwszy r�ce. D�wi�k jak szarpni�cie kilku naraz strun harfy � rozedrgany, wielog�osowy akord. Istota przykuta do drewnianego fotela nie przypomina�a ju� cz�owieka. Skr�caj�cy si� w bezg�o�nej agonii, p�przezroczysty, prze�wietlony z�ocistym blaskiem tw�r, ruchliwy-zastyg�y k��b bursztynowych macek... A potem, na kr�tk� chwil�, wszystko sta�o si� czerni�. D�wi�k przypominaj�cy szcz�k przekr�canego w zamku klucza, kr�tki i ostry. Knoty �wiec na powr�t buchn�y p�omieniem, w�gle zajarzy�y si� czerwono. W miejscu monstrum zn�w pojawi�a si� dziewczyna, z g�ow� odchylon� do ty�u pod dziwacznym k�tem. Oczy mia�a zamkni�te. Nie porusza�a si�. Krzycz�cy W Ciemno�ci zachwia� si�, cofn�� o krok do ty�u, przygarbiony jak kto�, kto ze wszystkich si� walczy z naporem jakiej� uwolnionej nagle, pot�nej si�y. � TERAZ!! � krzykn�a Ixona. W jej g�osie brzmia�a dzika, niepohamowana rado��, jak gdyby od dawna czeka�a na ten moment. �mij odwr�ci� si�, wyci�gn�� d�o�. Z jego palc�w strzeli�a struga ognia. P�omienie otoczy�y Ixon� pulsuj�c�, o�lepiaj�c� aureol�... Zaraz potem znik�y, nie czyni�c jej krzywdy. Zupe�nie, jakby w jaki� niepoj�ty spos�b WCH�ONʣA je w siebie... A potem jej twarz zacz�a si� zmienia�, jak przemalowywany w b�yskawicznym tempie obraz, jak rozwiewaj�ca si� iluzja. Na moich oczach zmarszczki znikn�y, sk�ra na powr�t sta�a si� jedwabista i g�adka. Zapadni�te policzki wype�ni�y si�, loki odzyska�y krucz� czer�. W ci�gu paru oddech�w Ixona zosta�a odm�odzona o trzydzie�ci lat. Krzycz�cy W Ciemno�ci opu�ci� r�ce. By� wyra�nie zm�czony, jego twarz l�ni�a od potu. Niecierpliwym ruchem odgarn�� spadaj�ce na czo�o w�osy. � Koniec � powiedzia�. Mimo woli odetchn�am g��boko. Dopiero teraz poczu�am, jak bardzo zimna jest �ciana, o kt�r� si� opiera�am. Gdy podnios�am g�ow�, poczu�am na twarzy lekki pr�d powietrza � gdzies w budynku kto� otworzy� drzwi lub okno, powoduj�c przeci�g. Dr�a�am z ch�odu. Skuli�am si�, obejmuj�c d�o�mi kolana. Niemal w tym samym momencie na moim ramieniu spocz�a czyja� ci�ka d�o�. Us�ysza�am d�wi�k, od kt�rego krew dos�ownie st�a�a mi w �y�ach. Basowy, m�ski �miech. � Popatrz tylko, Cays. Co my tu mamy?... Odwr�ci�am si� szybko i zamruga�am, o�lepiona blaskiem oliwnej lampy. W cz�owieku, kt�ry j� trzyma�, rozpozna�am jednego z m�czyzn odes�anych przed Ixon� przed rozpocz�ciem rytua�u. Tu� za nim sta� jego towarzysz. U�miecha� si� szeroko. � Zdawa�o mi si�, �e co� s�ysza�em � powiedzia� z satysfakcj�. � No i prosz�! � Dzieciak... Jak s�dzisz, przysz�a tu sama czy kto� j� nas�a�? � Niech jej dostojno�� sama j� o to spyta. Teraz, kiedy stali tu� obok mnie, dostrzeg�am wytatuowane na grzbietach ich d�oni b��kitne k�ka. Byli niewolnikami, i to pochodz�cymi z hodowli. A zatem Ixona by�a nie tylko bogata, ale i wysoko urodzona. W Shan Vaola tylko arystokratom prawo zezwala na posiadanie niewolnik�w. Ni�szy z m�czyzn, ten z lamp�, szarpn�� mnie za r�k�. � Idziemy � warkn��. Korytarz, schody, podw�rze, drzwi, schody, korytarz, jeszcze w�szy od pierwszego... Szli�my zaskakuj�co d�ugo. W ko�cu znale�li�my si� w tej samej piwnicy, do kt�rej zagl�da�am wcze�niej. Ixona i Krzycz�cy W Ciemno�ci wci�� tam byli. Dyskutowali o czym� z o�ywieniem. Gdy otwar�y si� drzwi, umilkli natychmiast. Kobieta zmarszczy�a brwi. � A to co? Zdawa�o mi si�, �e kaza�am wam... W nast�pnej chwili spostrzeg�a mnie i jej oczy rozszerzy�y si� lekko. � Co to, do cholery, ma zna... � Chowa�a si� w korytarzu na g�rze, pani � wyja�ni� po�piesznie ten ni�szy. � Szpiegowa�a was przez szpar� w deskach. � Wcale nie! Nie zd��y�am powiedzie� nic wi�cej. Ixona chwyci�a mnie za ramiona i potrz�sn�a mn� z ca�ej si�y. � Tylko bez kr�tactw, malutka! Kto ci� nas�a�? Chcia�am zgodnie z prawd� wyja�ni�, �e zab��dzi�am, ale g�os uwi�z� mi w gardle z przera�enia. � Odpowiadaj! Kto kaza� ci tu przyj��? Zacz�am p�aka�. Ba�am si� tak, jak nigdy wcze�niej w �yciu. Ixona wzi�a kr�tki zamach i uderzy�a mnie w twarz, niezbyt mocno, ale tak, �eby porz�dnie zabola�o. Rozp�aka�am si� jeszcze g�o�niej, szlocha�am tak, �e nie s�ysza�am, co do mnie m�wi�a. Nie s�ysza�am ju� nic pr�cz w�asnego p�aczu. Potem ktos wzi�� mnie za r�k�, a ja podskoczy�am jak oparzona. � Daj jej spok�j � powiedzia� pojednawczo Krzycz�cy W Ciemno�ci. � Nie widzisz, �e to tylko dziecko? � No i co z tego, �e dziecko? Je�li opowie komu�, co tu widzia�a... � Nic nikomu nie opowie. �Sk�d ta pewno��? � zadrwi� ni�szy niewolnik, a Ixona zawt�rowa�a: � Nawet je�li nikt nie zap�aci� jej za przyj�cie tutaj, w co w�tpi�, to wkr�tce po tym, jak wr�ci do domu, ca�a jej rodzina dowie si�, co tu si� dzia�o. Mo�esz by� pewien, �e natychmiast donios� Egzorcystom... � Nic nikomu nie opowie � powt�rzy� z przekonaniem �mij. � Zaufajcie mi. Przykl�k� na jedno kolano, tak, �e jego twarz znalaz�a si� na wysoko�ci mojej w�asnej, a ja nagle spojrza�am wprost w jego ciemne oczy. � B�dziesz grzeczn� dziewczynk�. � szepn��. W cichym, matowym g�osie kry� si� rozkaz. � Zapomnisz o tym miejscu. Zapomnisz o mnie i o nich. Zapomnisz wszystko, wszystko odp�ynie od ciebie jak li�cie ci�ni�te do rzeki... i nie wr�ci... � Odejd� od niej � warkn�a Ixona, dziwnym, jakby st�umionym g�osem. � W tej chwili. Ja si� ni� zajm�. Nie ma teraz czasu na twoje czary, tu trzeba zadzia�a� szybciej. I skuteczniej. �mij drgn��. � Ej�e, czy si� nie przes�ysza�em? Ixono, ty chyba nie zamierzasz... � Ale� tak � potwierdzi�a lodowato arystokratka. Jej g�os brzmia� ju� normalnie, ale gdy podnios�am na ni� wzrok... Niesamowite, nagie okrucie�stwo wyzieraj�ce z odm�odzonej, pi�knej twarzy kaza�o mi natychmiast odwr�ci� g�ow�. � Nie przes�ysza�e� si�. Trzeba si� jej b�dzie pozby�, tu i teraz. To b�dzie najlepsze wyj�cie, za�atwi� wszystko od razu, szybko i cicho... Nie mo�emy ryzykowa�. Krzycz�cy W Ciemno�ci odwr�ci� si� powoli, jego usta wykrzywi�y si� w u�miechu. � Chcia�a� chyba powiedzie�, �e TY nie mo�esz ryzykowa� � rzuci�. � S�uchaj, pani � po raz pierwszy u�y� wobec niej grzeczno�ciowego zwrotu, ale jego ton a� ocieka� sarkazmem � gdybym ju� wcze�niej nie wiedzia�, na co sta� ciebie i twoich znajomych ze Szmaragdowej Dzielnicy, wzi��bym t� sugesti� za makabryczny �art. Albo przejaw paranoi. Zabi� dziecko, tylko dlatego, �e przypadkiem... � Ty g�upcze, to nie by� przypadek! �mij pokr�ci� g�ow�. � Nie pozwol� ci na co� takiego. Ixona, zaciskaj�c wargi, skin�a na swoich podopiecznych. Ci z nieruchomymi twarzami post�pili o krok do przodu. W r�ku wy�szego b�ysn�a stal. N�. Renegat nadal si� u�miecha�. � Nierozs�dnie, nierozs�dnie... We� pod uwag� to, �e mog� w ka�dej chwili odwr�ci� moje zakl�cie. W okamgnieniu odzyskasz dawny wygl�d. B�d� wi�c ostro�na, Ixono. Arystokratka cofn�a si� o krok. Zaraz jednak za�mia�a si� drwi�co. � Tym mnie nie zastraszysz! W mie�cie s� jeszcze inni �mije. Mo�e rzeczywi�cie zaliczasz si� do tych najlepszych, ale nie jeste� niezast�piony. Za��my, �e odwr�cisz czar, i co wtedy? Ja b�yskawicznie si� zestarzej�, to prawda; ale w u�amek sekundy p�niej ty b�dziesz martwy, renegacie. � To twoje ostatnie s�owo? � Niew�tpliwie. � W takim razie... � Krzycz�cy W Ciemno�ci wymownie roz�o�y� r�ce. � Nie pozostawiasz mi wyboru. Odst�pi� o krok, wyszepta� co� bezg�o�nie, samymi wargami. W jego r�ku z powietrza zmaterializowa� si� miecz, wygl�daj�cy na bardzo ostry. Ruchem szybkim jak my�l �mij schwyci� Ixon� za w�osy, odchylaj�c jej g�ow� daleko w ty�, i przy�o�y� jej ostrze do szyi. � Koniec dyskusji! Ty tam, rzu� bro�. Ju�! M�czyzna zawaha� si�. � Rzu� n�! Inaczej... � Zr�b, co ci ka�e � wykrztusi�a pospiesznie Ixona. Ca�a jej pewno�� siebie znikn�a bez �ladu. N� brz�kn�� o kamienie. � Doskonale. Teraz sta�cie tam, pod �cian�. Ty za� � zwr�ci� si� do mnie � zosta� tam, gdzie jeste�! Nie ruszaj si�! Niewolnicy us�uchali. � M�g�bym odp�aci� ci twoj� w�asn� monet�, zabijaj�c ci�, Ixono, ale ju� i tak mam wystarczaj�co z�� s�aw�. Poza pewn� granic� to zaczyna dzia�a� odstraszaj�co na klient�w. Wr�cisz wi�c po prostu do swojej willi. Teraz, za kilka chwil. Arystokratka otworzy�a usta i zamkn�a je ponownie. Wygl�da�a na zaskoczon�. � B�dziesz mog�a czu� si� bezpieczna. Nawet, je�li do Elity dotr� wie�ci o twoim cudownym odm�odzeniu, nie b�d� mogli udowodni� ci brania udzia�u w nielegalnym obrz�dzie. Bior�c pod uwag� twoje koneksje, w�tpi�, �eby odwa�yli si� cho�by wszcz�� �ledztwo. Wiesz o tym r�wnie dobrze, jak ja. Nawet czarodzieje nie s� wszechmocni. Co do dziewczynki... Powiedzia�em ju�, ona nie stanowi zagro�enia. Wi�cej nie musicie wiedzie�. Nie wypuszczaj�c z r�ki miecza, drug� d�oni� nakre�li� w powietrzu skomplikowany znak. Niebieska b�yskawica bez grzmotu. D�wi�k jak syk ulatniaj�cej si� pary. Niewolnicy stali teraz we wn�trzu powi�kszaj�cej si�, p�przejrzystej sfery b��kitnego �wiat�a. Za nimi by�a migoc�ca szafirem nico��. Jeden, ten ni�szy, wrzasn��. � �egnaj, Ixono � powiedzia� spokojnie Krzycz�cy W Ciemno�ci. � Oby�my si� wi�cej nie spotkali. Pchn�� j� w kierunku �wietlnej sfery, tak, �e niemal straci�a r�wnowag�. W okamgnieniu obj�y j� szafirowe macki. W ich blasku jej sk�ra wydawa�a si� sina. � Po�a�ujesz tego jeszcze! � krzykn�a, wygra�aj�c mu bezsilnie zza niebieskawej zas�ony. � Nie s�dz�. Bezg�o�na eksplozja b��kitu. Troje ludzi znikn�o. Poch�on�� ich lazurowy wir, kt�ry natychmiast potem zblad�, zmala� i znik�, pozostawiaj�c po sobie ostry zapach siarki. Krzycz�cy W Ciemno�ci odrzuci� miecz. Bro� rozp�yn�a si� w powietrzu jak dym. � G�upcy � stwierdzi� pogardliwie. � Hej, ty! Dobrze si� czujesz? Nie odpowiedzia�am. Nie by�am w stanie. Wpatrywa�am si� w drewniany fotel, nadal stoj�cy po�rodku pomieszczenia. I w co� jeszcze, w co�, na co wcze�niej nie zwr�ci�am uwagi, zbyt poch�oni�ta rozgrywaj�cym si� na moich oczach konfliktem. (Prawie nie zdawa�am sobie sprawy z tego, �e to ja sama by�am ko�ci� niezgody, a przegrana renegata zako�czy�aby si� moj� �mierci�.) Spoczywaj�c� w fotelu nieruchom� posta�. Suive. Po rozci�ciu wi�z�w nie osun�a si� na pod�og�, lecz zastyg�a w miejscu, p�le��c, z rozrzuconymi ramionami, bezw�adna jak szmaciana lalka. Pasma zmierzwionych jasnych w�os�w przes�ania�y jej twarz. Porozcinane sznury le�a�y na pod�odze. O nie, nie wszystkie �r�d�a l�ku znikn�y wraz ze znikni�ciem Ixony... Us�ysza�am w�asny krzyk. � Nie �yje!! �mij potrz�sn�� g�ow�. � Spokojnie, malutka... Nie ma si� czego ba�. Suive tylko �pi. �pi, rozumiesz? Nie rozumia�am. Jak mo�na spa� i nie zbudzi� si�, podczas gdy tu� obok... � K�amiesz � rzuci�am bez zastanowienia i natychmiast zatka�am d�oni� usta. Renegat jednak nie obrazi� si�. � Wszystkie wykwalifikowane �y�y zasypiaj� w ten spos�b po czerpaniu. To im pomaga szybciej odzyska� si�y. Ale masz racj�, Suive powinna by�a si� obudzi� ju� jaki� czas temu. Marszcz�c nieznacznie brwi, pochyli� si� nad dziewczyn� i powiedzia� do niej co�, chyba po prostu jej imi�. Suive powoli otwar�a oczy. Nabra�a g��boko tchu, najwidoczniej chc�c co� powiedzie�, ale zrezygnowa�a z tego zamiaru. Dr�a�a na ca�ym ciele. Wida� by�o, �e jest skrajnie zm�czona. Krzycz�cy W Ciemno�ci obserwowa� j� przez chwil� z trudnym do okre�lenia wyrazem twarzy, potem odwr�ci� si� do mnie. � Widzisz � powiedzia�, niemal �agodnie. � Wszystko jest w porz�dku. Ogl�da�a� rutynowy zabieg, malutka. � Rutynowy zabieg! Suive popatrzy�a na niego z wyrzutem. Skrzywi�a si�, potar�a czo�o, jakby chc�c wymaza� nieprzyjemne wspomnienie. � Zmroczo, to by�o okropne, okropne... Dziwne, �e jeszcze �yj�! � Nic ci nie b�dzie. � Dobre sobie! Wszyscy mi to powtarzacie, ale ja nie jestem taka pewna. To by� ju� naprawd� ostatni raz, s�yszysz? Powiedz to Unarowi, pannie Lavalle i pozosta�ym. Nigdy wi�cej. Nigdy. Ale, ale... � Suive mru��c oczy rozejrza�a si� po pomieszczeniu � Gdzie Ixona z obstaw�? Krzycz�cy W Ciemno�ci doskonale uda� oboj�tno��. � Znudzi�o im si� przedstawienie, a co? � Nic, nic. Zdawa�o mi si� przez sen, �e s�ysz� jakie� krzyki, ale to pewnie by�o z�udzenie... Hej! Tak w og�le � wskaza�a na mnie � kim ona jest? � Nawet nie pytaj. To d�uga historia. � Nie ma sprawy. � dziewczyna wzruszy�a ramionami. Rzeczywi�cie szybko wraca�a do siebie: na jej policzkach pojawi� si� lekki rumieniec, oczy nabra�y blasku. � Cudzy sekret, cudzy k�opot, jak mawiaj� w moich stronach. Zostajesz tu? � Czemu nie? W odr�nieniu od tamtych, mnie nigdzie si� nie spieszy. � Brrr! Jak mo�esz? Wszystko tu cuchnie z�� magi�...Wy, renegaci, macie dziwny gust. Wracam do siebie. Odpoczn� troch�... Nigdy wi�cej! Wybieg�a niemal w p� s�owa, pami�taj�c jednak, �eby cicho zamkn�� za sob� drzwi. � Jest dobra w tym, co robi � w g�osie Krzycz�cego W Ciemno�ci da�o si� wyczu� �al. � W�tpi�, �eby w ko�cu zrezygnowa�a. Bycie �y�� te� potrafi wci�gn��... � drgn��, jakby otrz�saj�c si� z zamy�lenia. � Ale ty tego i tak nie zrozumiesz, malutka. Jak ci na imi�? � Marion � odpowiedzia�am. � C�, Marion. � beztroski, drwi�cy ton. � Niechc�cy wesz�a� dzi� w drog� jednej z najbardziej niebezpiecznych osobisto�ci w Shan Vaola. Dama Ixona Ethair nie ma mi�kkiego serca. Mo�na powiedzie�, �e uratowa�em ci �ycie... Czy domy�lasz si�, dlaczego? Zaprzeczy�am. � Na pewno nie z lito�ci! � za�mia� si� nagle, w jego oczach co� b�ysn�o. Potem spowa�nia� raptownie. � Nie, Marion. Zrobi�em to dlatego, �e na odleg�o�� wida� w tobie dziecko Zmroczy. Masz w sobie p�omie� magii, cho� tego nie czujesz... Wpatrywa�am si� w niego szeroko otwartymi oczami, nic nie rozumiej�c. � Co, nie wierzysz mi? Dam ci przyk�ad. Ta piwnica ob�o�ona by�a silnym zakl�ciem ochronnym. Sam fakt, �e nas tu znalaz�a�, �wiadczy o twoich zdolno�ciach. Kiedy�, po odpowiednim przeszkoleniu... Mog�aby� zosta� czarodziejk�, Marion. Albo �mijk�. � Nie b�j si�, nie zrobi� z ciebie renegatki! � zachichota�, widz�c moje przera�enie. � Jeszcze na to za wcze�nie... Zreszt�, nie do mnie nale�y kszta�towanie twojej przysz�o�ci... By�a� dzi� �wiadkiem rytua��w, kt�rych nie ogl�da si� bezkarnie, ale odejdziesz st�d bez przeszk�d. Wr�cisz do domu. Wszystko b�dzie tak, jak by�o... Na razie. Ponownie ukl�k� przede mn�. W sposobie, jaki na mnie patrzy�, by�o co� niesamowitego. Chcia�am spu�ci� wzrok i nie mog�am, musia�am odwzajemni� spojrzenie. � Zmrocza ci� tu przywiod�a... Nie chc� straci� ci� z oczu, Marion. Pewnego dnia mo�esz okaza� si� cenna jak samo �ycie. Zimny podmuch w jednej chwili ugasi� wszystkie �wiece. Piwnic� zn�w spowi� mrok, rozja�niany jedynie czerwonym migotaniem w�gli. Renegat delikatnie pog�adzi� mnie po policzku. � Pewnego dnia � powiedzia� cicho � mo�e si� zdarzy�, �e b�d� potrzebowa� pomocy. Cudzej energii. Zmroczy. A w pobli�u nie b�dzie nikogo... Wezw� ci� wtedy, ma�a dziewczynko z Shan Vaola. A ty us�yszysz, gdziekolwiek by� by�a, i przyb�dziesz na moje wezwanie. Cofaj�c r�k�, wyrecytowa� g�o�no: A vaere laino hoth, in caye shainnon ereth-yeva thor aol Marion-val, tash'cay imarren. Cho� nie zna�am wtedy znaczenia tych s��w, wry�y si� one w moj� pami�� tak, �e jeszcze teraz potrafi� je powt�rzy�. Teraz wiem, �e by�o to zakl�cie naznaczenia i zwi�zania, nie s�abn�ce z czasem, zbyt silne, by m�g� je prze�ama� ktokolwiek poza Mistrzami Elity. Zanim jeszcze �mij umilk�, czar zacz�� dzia�a�. Otoczy�y nas ruchliwe w�yki �wiat�a, pe�zaj�ce r�nobarwne iskry. Patrzy�am w oczy Krzycz�cego W Ciemno�ci... i w pewnej chwili zobaczy�am jego my�li. Dziwne, zagmatwane, obce... cho� nie wrogie. S�ysza�am g�os powtarzaj�cy moje imi�. Potem wszystko to znik�o, a ja run�am w przepa�� rozci�gaj�c� si� mi�dzy jednym a drugim oddechem, jedn� a drug� my�l�. D�ugo, d�ugo spada�am przez ciemno�� zimniejsz� od lodu. Pustka by�a nade mn� i pode mn�, i wok� mnie; a potem ja r�wnie� sta�am si� pustk�. Nie pami�tam, jak wr�ci�am nad ranem do domu. Nie pami�tam, jak przywitali mnie rodzice i rodze�stwo. Pami�tam ciemno�� i lepkie, wilgotne ciep�o, i dusz�cy zapach krwi. I wpatrzone we mnie gorej�ce, dzikie oczy... To by� sen. �ni�o mi si�, �e po�era mnie �ywcem potw�r o ciele czarnego smoka i pi�knej twarzy odm�odzonej Ixony. Pami�tam te� inne sny, nie opisz� ich jednak. Nie potrafi�. Nast�pnego dnia obudzi�am si� z wysok� gor�czk�, kt�ra ust�pi�a po kilku godzinach, pozostawiaj�c jedynie os�abienie. Koszmary natomiast prze�ladowa�y mnie jeszcze przez wiele tygodni. Co noc budzi�am si� z krzykiem... Wiele razy pr�bowa�am opowiedzie� komu� � mamie, kt�remu� z braci, Kye � co mi si� przytrafi�o, ale za ka�dym razem albo zaczyna�am m�wi� od rzeczy, albo � co by�o jeszcze gorsze � w og�le nie mog�am wykrztusi� z siebie s�owa. W ko�cu, id�c za rad� kogo� z rodziny, starszy brat � w�wczas ju� doros�y � zabra� mnie do znachora. Znachor mieszka� w portowej dzielnicy, w wal�cym si� drewnianym domku, pe�nym zasuszonych ro�lin, �ywych jaszczurek i malowanych rze�b. Okaza� si� dobrotliwym cz�owieczkiem, ciemnosk�rym i siwow�osym, kt�rego ca�e odzienie stanowi� owini�ty wok� bioder prostok�t wzorzystej materii. Jego czary w niczym nie przypomina�y ol�niewaj�cych wizualnie, przera�aj�cych popis�w Krzycz�cego W Ciemno�ci. Okadzi� mnie jakimi� zio�ami i od�piewa� kilka monotonnych pie�ni, a ja tymczasem przypatrywa�am si� dziwacznym ozdobom z ciemnego metalu, noszonym przez niego na szyi, w uszach i na nadgarstkach. Gdy sko�czy�, u�miechn�� si� szeroko, ods�aniaj�c poczernia�e pniaki z�b�w. � Teraz jeste� ju� zdrowa, ma�a Mani � powiedzia�, pieszczotliwie zdrabniaj�c moje imi�, podobnie jak czynili to rodzice. Od tamtej pory min�o ju� ponad dziewi�� lat, a koszmary nie pojawi�y si� ani razu. Na poz�r wszystko jest wi�c w porz�dku � ale tylko na poz�r. Pewnych rzeczy nie mo�na od siebie odrzuci�, na zawsze usun�� z pami�ci. Mo�na co najwy�ej zepchn�� je na samo dno umys�u, pogrzeba� pod zwa�ami codziennych spraw, drobnych rado�ci i trosk... udawa�, �e nic si� nie sta�o... Ale one wracaj�. Zawsze. O, tak, wiem, bardzo si� zmieni�am. Zostawi�am za sob� dziecinne l�ki i zabobony, nie jestem ju� przecie� dziewczynk�, a kobiet�. G��boko we mnie wci�� jednak tkwi wspomnienie tamtej czerwcowej nocy. Gdziekolwiek id�, nosz� w my�lach obrazy, kt�rych nie spos�b zatrze�. S�abo o�wietlona, obskurna piwniczka � w�gle tl�ce si� w �elaznym koszu � zimne, okrutne oczy starzej�cej si� arystokratki. Sylwetka Krzycz�cego W Ciemno�ci na tle �wietlisto-bursztynowego chaosu macek-niemacek, p�omienie strzelaj�ce z jego d�oni. Ca�e morze czarodziejskiego ognia. Nadal ��czy nas przecie� niewidzialna ni�, silniejsza od stalowych kajdan... Czasem, kiedy ksi�yc jest w pe�ni, czuj� lekkie mrowienie i ch��d w miejscu, gdzie palce renegata musn�y moj� twarz. I wiem, �e pewnego dnia Krzycz�cy W Ciemno�ci upomni si� o swoj� nale�no��. Agnieszka Ha�as (Ignite) Lublin, sierpie� 1997