3232
Szczegóły |
Tytuł |
3232 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3232 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3232 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3232 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Agnieszka Ha�as
Wspomnienie
Nie chc�, �eby historia ta odbierana by�a jako przestroga.
Jest jedynie sprawozdaniem z wydarze�, kt�rych mimowolnym
uczestnikiem sta�am si� w dzieci�stwie. Przez wiele lat by�am
sp�tana zakl�ciem, uniemo�liwiaj�cym opowiedzenie o nich
komukolwiek, teraz jednak czuj�, �e czar ten os�ab�. Nie by�y to
wydarzenia rodem z pi�knej ba�ni, wi�c i opowie�� nie ka�dy uzna za
pi�kn�. Je�li w kt�rym� momencie wyda Ci si� zbyt straszna,
Czytelniku, po prostu przesta� j� czyta�, a ja nie b�d� Ci� za to
wini�a.
Got�w? Na pewno? A wi�c...
By�a wiosna, pocz�tek miesi�ca yuni. Mia�am dok�adnie siedem i
p� roku.
Tamtego dnia postanowi�y�my z moj� przyjaci�k� Kye wybra�
si� po po�udniu nad morze. Pomys� wyszed� od Kye i w moich uszach
zabrzmia� bardzo kusz�co. Niestety, ani jej, ani mnie nie wolno by�o
bez towarzystwa doros�ych odchodzi� tak daleko od domu. Powt�rzy�am
jej to kilkakrotnie, cho� za ka�dym razem nieco mniej pewnie. W
ko�cu, nie panuj�c d�u�ej nad sob�, nazwa�a mnie mazgajem, ma�ym
tch�rzem i zagrozi�a, �e je�li z ni� nie p�jd�, ju� nigdy nie
pozwoli mi si� bawi� jej pi�kn�, porcelanow� lalk�. To ostatecznie
mnie przekona�o. Zgodzi�am si�.
Kye, o rok starsza ode mnie, �wietnie zna�a drog�. Ona
prowadzi�a, ja natomiast potulnie pod��a�am jej �ladem. Szcz�liwie
przebywszy kilka g��wnych ulic, niezliczon� liczb� mniejszych
uliczek oraz jeden niesamowicie zat�oczony plac targowy, dotar�y�my
w ko�cu na miejsce, to jest na kamienist� pla�� nieco na p�noc od
portu.
Brak �licznego, z�otego piasku i walaj�ce si� wsz�dzie odpadki
� przegni�e deski, stare powr�s�a, rozk�adaj�ce si� rybie �ebki �
zupe�nie nam nie przeszkadza�y. Bawi�y�my si� doskonale. Brodzi�y�my
po kolana w zimnej wodzie, uciekaj�c ze �miechem za ka�dym razem,
gdy zmierza�a ku nam wi�ksza fala, i grzeba�y�my patykami w
spl�tanym k��bowisku wyrzuconych na brzeg wodorost�w, szukaj�c
muszelek. By�o nam weso�o jak nigdy, podczas gdy godziny mija�y
niepostrze�enie... a� do chwili, gdy znalaz�a nas rozgniewana i
mocno zaniepokojona matka Kye, ju� od d�u�szego czasu poszukuj�ca
niesfornej c�rki. Na mnie w og�le nie zwr�ci�a uwagi. Zabra�a
wyrywaj�c� si�, zap�akan� Kye do domu, wymierzywszy jej przedtem
kilka solidnych klaps�w, ja za� zosta�am sama na pustej pla�y. Z
pocz�tku nie przej�am si� ani troch�. Nie my�l�c zupe�nie o tym, �e
moi rodzice te� pewnie martwi� si� o mnie, dalej zbiera�am muszle,
uk�ada�am z kamieni kopczyki i wyobra�a�am sobie, �e to zaczarowane
podwodne zamki, w kt�rych mieszkaj� syreny. W ko�cu jednak zacz��
zapada� zmierzch, zrobi�o si� bardzo ch�odno i samotna zabawa
przesta�a sprawia� mi przyjemno��. Zdecydowa�am si� wraca�.
Niestety... Poniewczasie u�wiadomi�am sobie, �e przecie� nie
znam drogi.
By�am na og� bardzo pos�usznym dzieckiem i zgodnie z nakazem
rodzic�w nigdy nie oddala�am si� zbytnio od domu. W zwi�zku z tym
prawie w og�le nie zna�am miasta, z wyj�tkiem swojej ulicy. Teraz na
pr�no usi�owa�am przypomnie� sobie, kt�r�dy wcze�niej prowadzi�a
mnie Kye. Id�c na chybi� trafi� przed siebie, bardzo szybko
straci�am orientacj�. Kiedy w ko�cu przystan�am i rozejrza�am si�,
znajdowa�am si� w zupe�nie obcej dzielnicy, nie przypominaj�cej
�adnego ze znanych mi miejsc.
Domy by�y tu wysokie i ponure, o niemal jednakowych fasadach i
olbrzymich (tak mi si� w ka�dym razie zdawa�o) oknach; w niekt�rych
pali�y si� �wiat�a, wi�kszo�� jednak by�a ciemna i pusta. Martwa.
Poczu�am si� nieswojo.
Przyspieszy�am kroku i omal nie zderzy�am si� z jak��
przygarbion� staruszk� w �achmanach, d�wigaj�c� na plecach olbrzymi
tob�. Sz�a powoli przed siebie, podpieraj�c si� kijem. By�a
pierwsz� �yw� istot�, jak� napotka�am w tej dziwnej dzielnicy.
Zamamrota�a co� gniewnie, usuwaj�c si� na bok. Jej
pomarszczona twarz, okolona kosmykami pozlepianych siwych w�os�w
nawet w p�mroku wygl�da�a ohydnie, ale dla mnie nie by�o to w�wczas
wa�ne. Chcia�am tylko jak najpr�dzej trafi� z powrotem do domu.
� Przepraszam, czy mog�aby mi pani powiedzie�, jak st�d doj��
na Plac Fontann? � spyta�am najgrzeczniej, jak umia�am. Plac Fontann
znajduje si� niedaleko bezimiennej uliczki, na kt�rej mieszka moja
rodzina.
� Czegoo? �zabe�kota�a stara, przytykaj�c d�o� do ucha.
Nachyli�a si� ku mnie, tak, �e poczu�am bij�cy od niej od�r � kwa�ny
smr�d zepsutej �ywno�ci.
Z trudem ukrywaj�c obrzydzenie, powt�rzy�am pytanie.
� Czegoo? � zachrypia�a ponownie, pochylaj�c si� jeszcze
bardziej, tak, �e jej g�owa znalaz�a si� na wysoko�ci mojej. Wtedy
zobaczy�am, �e oczy kobiety s� ca�kowicie powleczone bielmem, m�tne
i opalizuj�ce, poci�te czerwonymi �y�kami � ani �ladu t�cz�wek czy
�renic.
Nigdy przedtem nie widzia�am z bliska kogo� �lepego. Nie by�am
ju� w stanie zapanowa� nad przera�eniem. Chyba krzykn�am � nie
pami�tam dok�adnie. Rzuci�am si� do ucieczki. Bieg�am tak d�ugo, a�
zupe�nie zabrak�o mi tchu i musia�am przystan�� na chwil�, �eby si�
nie przewr�ci�. Wci�� wydawa�o mi si�, �e kto� mnie goni, ale gdy
zacz�am nas�uchiwa�, nie us�ysza�am nic pr�cz wiatru.
Gdy tylko nieco odpocz�am, zacz�am i�� dalej � MUSIA�AM
jako� wydosta� si� z tej okropnej dzielnicy! Niestety, wkr�tce zn�w
trzeba by�o si� zatrzyma�. Omal si� nie rozp�aka�am. Przede mn�
wznosi� si� ceglany, pozbawiony okien mur. Koniec zau�ka.
Na sam� my�l o zawr�ceniu � i ponownym spotkaniu z tamt�
kobiet� � poczu�am dreszcze. Postanowi�am poradzi� sobie w inny
spos�b. Wszystkie znane mi dotychczas miejskie domy mia�y po dwa
wej�cia (jedno, to g��wne, od strony ulicy, drugie za� od ogrodu,
wsp�lnego dla dw�ch przeciwleg�ych domostw) � dlaczego i tutaj nie
mia�oby by� tak samo? A wi�c gdyby uda�o mi si� przej�� tras�:
pierwszy dom � podw�rko � drugi dom, znalaz�abym si� na innej
ulicy... Proste!
Nie by� to szczeg�lnie rozs�dny pomys�, ale mnie w�wczas
wydawa� si� doskona�y. Niezw�ocznie zabra�am si� do wprowadzania go
w czyn.
Pierwsze wypr�bowane przez mnie drzwi okaza�y si� zamkni�te od
wewn�trz, podobnie nast�pne. Trzecie z kolei otwar�y si�, skrzypi�c.
Wstrzymuj�c oddech w�lizn�am si� do �rodka budynku.
Panowa�a tam nieprzenikniona ciemno��. W powietrzu czu� by�o
st�chlizn�. Z oddali, z kt�rego� z wy�szych pi�ter dolatywa�
st�umiony p�acz jakiego� dziecka. Gdyby nie �w znajomy odg�os,
uciek�abym stamt�d w pop�ochu, wyobra�aj�c sobie najrozmaitsze
okropie�stwa, jakie mog�yby czai� si� w mrocznych zakamarkach
korytarzy i piwnic; a tak, pomy�la�am o ludziach mieszkaj�cych tam,
w g�rze, z kt�rych wi�kszo�� pewnie siada�a w�a�nie do wieczornego
posi�ku, i prawie zapomnia�am o strachu. Zacz�am po omacku i��
przed siebie, chc�c jak najpr�dzej odnale�� drugie drzwi, te
prowadz�ce na podw�rze.
Szcz�cie mi nie dopisa�o. Kilkakrotnie potyka�am si� o
poustawiane pod �cianami skrzynie i jakie� inne rupiecie, raz
macaj�c naoko�o r�kami natrafi�am na mieszcz�ce si� na ko�cu
korytarza zamkni�te okno i musia�am si� cofa�, a p�niej omal nie
spad�am z prowadz�cych stromo w d� schod�w. Dom, kt�ry z zewn�trz
wydawa� si� niezbyt du�y, teraz sprawia� wra�enie olbrzymiego, a
jego wn�trze przypomina�o labirynt. W dodatku zbudowany by� (tak mi
si� zdawa�o) wed�ug jakich� niezwyk�ych prawide�: niekt�re �ciany
by�y wyra�nie pochy�e, korytarze zakr�ca�y raptownie pod dziwacznymi
k�tami albo te� by�y tak w�skie, �e nawet ja z trudem si� nimi
przeciska�am. W ko�cu, gdy ju� niemal straci�am nadziej� na
wydostanie si� stamt�d przed �witem, zobaczy�am �wiat�o.
Rozmazany, czerwonawy b�ysk, kt�ry nie znika� � przeciwnie,
powi�ksza� si� w miar�, jak skrada�am si� w jego kierunku, a� w
ko�cu przekszta�ci� si� w nieregularn� plam� oran�u, utworzon� przez
�wietlny promie� padaj�cy na zakurzon� �cian�. Id�c za nim wzrokiem,
dotar�am do otworu, kt�rym si� wydobywa�. Nie od razu zorientowa�am
si�, �e d�uga jak palec smu�ka jasno�ci, znajduj�ca si� mniej wi�cej
dwie szeroko�ci d�oni nad pod�og�, to w rzeczywisto�ci du�a szpara
pomi�dzy deskami, kt�rymi zabito male�kie okienko.
Gdy dobieg�y mnie zza niego odg�osy rozmowy, nie zastanawia�am
si� d�u�ej. Zapominaj�c o strachu, szybko ukl�k�am i ostro�nie
poszerzy�am paznokciami szczelin�. Potem przy�o�y�am do niej oko.
Pomieszczenie, do kt�rego zagl�da�am, mog�o by� piwnic� albo czym� w
rodzaju sk�adziku � �adnych okien, brudna kamienna posadzka,
ceglane, nie otynkowane �ciany. Jedynym �r�d�em �wiat�a by�y w�gle
�arz�ce si� w wielkim �elaznym koszu. W ich migotliwym blasku
zobaczy�am nabazgrane na kamieniach symbole � jakie� dziwaczne
arabeski, by� mo�e litery obcego pisma, oraz olbrzymi pentagram. Na
jego obwodzie ustawiono pi�� srebrnych z wygl�du �wiecznik�w � po
jednym na ka�dym z wierzcho�k�w pi�cioramiennej gwiazdy. Nie to
jednak przyku�o moj� uwag�.
W pomieszczeniu znajdowali si� ludzie � dwie kobiety i trzech
m�czyzn, z kt�rych dwaj � kr�pi i muskularni, w identycznych
czarnych strojach � byli do siebie podobni jak bracia bli�niacy,
trzeci natomiast sta� oparty o �cian�, poza kr�giem rzucanego przez
w�gle �wiat�a, tak �e widzia�am jedynie niewyra�ny zarys jego
sylwetki.
Pierwsza z kobiet z kolei sta�a tak blisko mnie, �e gdyby
okienko by�o otwarte, mog�abym bez trudu dotkn�� jej g�owy. Mia�a na
sobie pow��czyst�, czerwon� jak wino szat� o bardzo szerokich
r�kawach, uszyt� z jakiej� po�yskliwej tkaniny. Przepych ubioru
ostro, niemal bole�nie kontrastowa� z jej zniszczon� twarz� i
przetykanymi siwizn� w�osami. Nie by�a ani tak stara, ani tak
brzydka, jak niewidoma kobieta z ciemnej uliczki � poza tym,
najwyra�niej bardzo dba�a o sw�j wygl�d � ale z ca�� pewno�ci� nie
by�a ju� pi�kna. Oznak wieku nie mog�y zamaskowa� ani wymy�lna
fryzura, ani jaskrawy makija�. Przez chwil� by�o mi jej nawet troch�
�al � dop�ki nie spostrzeg�am, jak drapie�nym, niemal�e �akomym, a
r�wnocze�nie przepe�nionym wrogo�ci� wzrokiem patrzy ona na
ustawiony po�rodku pentagramu drewniany fotel.
Do fotela tego przykr�powano sznurem drug� kobiet�, a
w�a�ciwie dziewczyn�, ubran� w zwyczajny, codzienny str�j � bluzk� i
lu�ne spodnie. Wi�zy, cho� zapewne nie zaci�ni�te wystarczaj�co
mocno, by sprawi� b�l, ca�kowicie j� unieruchamia�y. Na bladej
twarzy malowa� si� nie tyle l�k, co granicz�ca z ot�pieniem
oboj�tno��. Wyda�o mi si�, �e dostrzegam na jej policzkach l�nienie
�ez... ale r�wnie dobrze mog�o to by� z�udzenie.
O magii nie wiedzia�am w�wczas prawie nic. Tylko tyle, �e jest
to trudna i niebezpieczna sztuka, kt�r� niewielu potrafi si�
pos�ugiwa�... Ju� po pierwszym spojrzeniu domy�li�am si� jednak, �e
zgromadzeni w piwnicy ludzie przygotowuj� si� do jakiego� tajemnego
obrz�du. Powinnam by�a jak najszybciej stamt�d uciec... Do dzi� nie
jestem pewna, dlaczego mimo wszystko zosta�am. By� mo�e w�adaj�cy
nieznanymi mocami czarodzieje wydawali mi si� mniej straszni od
mrocznego labiryntu opustosza�ych ulic; prawdopodobnie kierowa�a mn�
r�wnie� w�a�ciwa dzieciom, sprzeczna z nakazami rozs�dku ciekawo��.
Teraz jednak my�l�, �e w gr� wchodzi�o co� jeszcze, jaka� inna
si�a... Kap�ani wierz�, �e Zmrocza � ta bezpostaciowa duchw�adczyni
czar�w � jest pani� przeznaczenia, kontroluj�c� losy wszystkich
�ywych istot; czy nie jest mo�liwe, �e to w�a�nie Ona, �r�d�o
wszelkiej magii, wp�yn�a w�wczas na moje zachowanie, aby nast�pi�o
to, co mia�o nast�pi�?
Akurat w chwili, kiedy na ni� spojrza�am, zwi�zana dziewczyna
spyta�a niepewnie:
� Nie b�dzie bola�o, prawda?
Kobieta w czerwieni za�mia�a si�.
� Zapytaj o to jego, kotku � odpar�a, wskazuj�c skryt� w
mroku, milcz�c� posta�. � To on jest �mijem, nie ja... A poza tym,
zdawa�o mi si�, �e ju� wcze�niej by�a� �y�� dla r�nych mag�w. Tak
przynajmniej twierdzi�a� jeszcze dzisiaj rano.
� Bo to prawda � odpar�a dziewczyna niecierpliwie. � Ale...
� Ale co?
� Nigdy jeszcze nie pozwala�am nikomu czerpa� z siebie na tak�
skal�... Co b�dzie, je�li czar si� nie powiedzie? Albo on si�
pomyli?
� Och! � kobieta w czerwieni westchn�a z udawanym
zatroskaniem. � Wi�c jednak si� boisz, prawda, Suive? Nie s�dz�,
�eby istnia�y ku temu powody, kochanie. Krzycz�cy W Ciemno�ci
twierdzi, �e zabieg jest zupe�nie bezpieczny. Chyba mu wierzysz?
� Sama ju� nie wiem...
� Nie �artuj! W ko�cu znacie si� zupe�nie dobrze, jeste�cie
lud�mi z tej samej, hmm... bran�y...
W tym momencie jeden z czarno ubranych m�czyzn wyszczerzy� w
u�miechu z�by, drugi zas rzuci� p�g�osem wyj�tkowo nieprzyzwoite
s�owo. �adna z kobiet nie zwr�ci�a na nich uwagi.
� Znamy si�?... � dziewczyna gwa�townie, z emfaz� pokr�ci�a
g�ow�. � Sk�d�e, ja go wcale nie znam! Dzi� rano po raz pierwszy
zobaczy�am go na oczy... W�a�ciwie, dawno ju� nie by�am �y�� dla
nikogo, chcia�am z tym sko�czy� raz na zawsze... Nam�wili mnie
jeszcze na ten jeden seans, zgodzi�am si�, bo potrzebuj� pieni�dzy,
a p�acono z g�ry, ale gdyby powiedzieli mi, o jakie czary chodzi...
i z kim...
Urwa�a w p� s�owa, umilk�a, nerwowo przygryzaj�c warg�.
Czerwono ubrana kobieta pos�a�a znacz�ce spojrzenie
cz�owiekowi stoj�cemu pod �cian�. Tamten milcza�. Oboj�tnie
wpatrywa� si� w posadzk�.
Krzycz�cy W Ciemno�ci. Tak go nazwa�a. Dzi�ki niej wiedzia�am
ju�, kto to jest i do jakiego nale�y cechu.
�mije, ka-ira... Kalekie dzieci Zmroczy � p�-magowie,
�wier�-magowie, dla kt�rych nie ma miejsca w Elicie. Ludzie o
talencie czarnoksi�skim wystarczaj�co silnym, by uprawia� magi�, ale
nie do�� zdolni, lub nie maj�cy si�y charakteru potrzebnej do tego,
by przej�� wyczerpuj�ce szkolenie i wst�pi� w szeregi prawdziwych
czarodziej�w. Ich tragedia polega na tym, �e podobne zdolno�ci,
nieu�ywane, zamiast zanikn�� � niszcz� w�a�ciciela, powoduj�c
choroby umys�u i cia�a. A wi�c ka�dy, kogo kapry�na Zmrocza obdarzy
swoj� �ask�-przekle�stwem, jesli nie trafi do Elity � zostaje
�mijem. Nielegalnie czaruj�cym renegatem.
To prawda, �e jest wielu ludzi, kt�rych nie sta� na kosztowne
us�ugi srebrnego maga, a nie wzdragaj�cych si� przed zwr�ceniem do
�mija. S� te� zakl�cia zakazane, niedost�pne dla takich mag�w �
zazwyczaj ze wzgl�d�w etycznych, jak chocia�by rytua�y z zakresu
nekromancji � ale dla renegat�w, ignoruj�cych wszelkie ograniczenia,
stanowi�ce prawdziw� kopalni� z�ota. Maj�c talent do magii, trudno
umrze� z g�odu... �atwo jednak zako�czy� �ycie w inny spos�b. Elita
dobrze strze�e swych interes�w.
Wypchni�ci poza granice prawa. �miertelnie niebezpieczni. Jak
twierdz� niekt�rzy � szaleni. Rzecz jasna, jako siedmioletnie
dziecko nie wiedzia�am tego wszystkiego. Ale i tak wiedzia�am
wystarczaj�co du�o, by na sam d�wi�k s�owa "�mij" reagowa� l�kiem.
Mimo to nie odesz�am stamt�d. Czeka�am...
Na co?
Jakby reaguj�c na moj� my�l-pytanie, kobieta w czerwieni
poruszy�a si�. Spomi�dzy fa�d�w szaty wyj�a niewielki arkusik
papieru. Zwin�a go w rulonik i przytkn�a do �arz�cych si� w koszu
w�gli. Gdy zaj�� si� p�omieniem, po kolei zapala�a od niego
umieszczone w srebrnych �wiecznikach �wiece. Sko�czywszy unios�a
g�ow�.
� Chyba ju� czas, Krzycz�cy W Ciemno�ci � powiedzia�a.
� Ju� czas � potwierdzi�a, bardzo cicho, Suive.
�mij wymownym gestem wskaza� dw�ch pozosta�ych m�czyzn.
� Twoi ludzie nie s� tu do niczego potrzebni, Ixono.
Kobieta w czerwieni skin�a g�ow�.
� On ma racj�. Wyjd�cie.
Tamci � bez s�owa sprzeciwu, a nawet, jak mi si� zdawa�o, z
ulg� � natychmiast opu�cili piwnic�. Krzycz�cy W Ciemno�ci wyszed�
na �rodek pomieszczenia. Zobaczy�am, �e jest m�ody, du�o m�odszy,
ni� przypuszcza�am. Szczup�y, o �niadej cerze, by�by ca�kiem
przystojny, gdyby nie trzy uko�ne blizny na prawym policzku, wyra�ne
niczym tatua�.
Ixona stan�a obok niego, dok�adnie naprzeciwko fotela, tak by
(jak pomy�la�am) m�c patrze� w oczy zwi�zanej dziewczynie.
� Zaczynaj � poleci�a.
�mij uni�s� d�o� i wyrecytowa� ci�g chrapliwych, niesamowicie
brzmi�cych s��w.
Zapad�a ciemno��. Nagle, bez �adnego ostrze�enia zgas�y i
w�gle, i �wiece.
Czer�, czer�. Cisza...
D�wi�k jak pojedyncze dmuchni�cie we flet, przeci�g�y i
dr��cy.
Czer�, czer�... Szaro��.
Fotel otoczy�a kula mglistej po�wiaty, stopniowo zwi�kszaj�cej
jasno��. Piwnic� zala� z�oty, podobny do s�onecznego blask.
Suive krzykn�a przera�liwie. Szarpn�a si�, ca�ym cia�em
napieraj�c na wi�zy, ale sznury trzyma�y mocno. Jej twarz st�a�a
nagle, wargi wykrzywi�y si� w grymasie cierpienia, krzyk przeszed� w
okropny, niski, cichn�cy stopniowo j�k.
�wiat�o po�era�o j�, powoli i bezlito�nie... Nie, �le m�wi� �
�wiat�o wyp�ywa�o z niej jak woda, jak krew, przenikaj�c wprost
przez sk�r�, oplataj�c j� migocz�c�, ognistoz�ot� paj�czyn�, a
r�wnocze�nie ca�a jej sylwetka zacz�a rozmywa� si�, deformowa�,
zatraca� kszta�t... Ixona skuli�a si�, os�aniaj�c d�oni� oczy.
Krzycz�cy W Ciemno�ci doko�czy� inkantacj� i sta� teraz nieruchomo,
opu�ciwszy r�ce.
D�wi�k jak szarpni�cie kilku naraz strun harfy � rozedrgany,
wielog�osowy akord.
Istota przykuta do drewnianego fotela nie przypomina�a ju�
cz�owieka. Skr�caj�cy si� w bezg�o�nej agonii, p�przezroczysty,
prze�wietlony z�ocistym blaskiem tw�r, ruchliwy-zastyg�y k��b
bursztynowych macek...
A potem, na kr�tk� chwil�, wszystko sta�o si� czerni�.
D�wi�k przypominaj�cy szcz�k przekr�canego w zamku klucza,
kr�tki i ostry.
Knoty �wiec na powr�t buchn�y p�omieniem, w�gle zajarzy�y si�
czerwono.
W miejscu monstrum zn�w pojawi�a si� dziewczyna, z g�ow�
odchylon� do ty�u pod dziwacznym k�tem. Oczy mia�a zamkni�te. Nie
porusza�a si�.
Krzycz�cy W Ciemno�ci zachwia� si�, cofn�� o krok do ty�u,
przygarbiony jak kto�, kto ze wszystkich si� walczy z naporem
jakiej� uwolnionej nagle, pot�nej si�y.
� TERAZ!! � krzykn�a Ixona. W jej g�osie brzmia�a dzika,
niepohamowana rado��, jak gdyby od dawna czeka�a na ten moment.
�mij odwr�ci� si�, wyci�gn�� d�o�. Z jego palc�w strzeli�a
struga ognia. P�omienie otoczy�y Ixon� pulsuj�c�, o�lepiaj�c�
aureol�... Zaraz potem znik�y, nie czyni�c jej krzywdy. Zupe�nie,
jakby w jaki� niepoj�ty spos�b WCH�ONʣA je w siebie...
A potem jej twarz zacz�a si� zmienia�, jak przemalowywany w
b�yskawicznym tempie obraz, jak rozwiewaj�ca si� iluzja.
Na moich oczach zmarszczki znikn�y, sk�ra na powr�t sta�a
si� jedwabista i g�adka. Zapadni�te policzki wype�ni�y si�, loki
odzyska�y krucz� czer�. W ci�gu paru oddech�w Ixona zosta�a
odm�odzona o trzydzie�ci lat.
Krzycz�cy W Ciemno�ci opu�ci� r�ce. By� wyra�nie zm�czony,
jego twarz l�ni�a od potu. Niecierpliwym ruchem odgarn�� spadaj�ce
na czo�o w�osy.
� Koniec � powiedzia�.
Mimo woli odetchn�am g��boko. Dopiero teraz poczu�am, jak
bardzo zimna jest �ciana, o kt�r� si� opiera�am. Gdy podnios�am
g�ow�, poczu�am na twarzy lekki pr�d powietrza � gdzies w budynku
kto� otworzy� drzwi lub okno, powoduj�c przeci�g. Dr�a�am z ch�odu.
Skuli�am si�, obejmuj�c d�o�mi kolana.
Niemal w tym samym momencie na moim ramieniu spocz�a czyja�
ci�ka d�o�. Us�ysza�am d�wi�k, od kt�rego krew dos�ownie st�a�a mi
w �y�ach. Basowy, m�ski �miech.
� Popatrz tylko, Cays. Co my tu mamy?...
Odwr�ci�am si� szybko i zamruga�am, o�lepiona blaskiem oliwnej
lampy. W cz�owieku, kt�ry j� trzyma�, rozpozna�am jednego z m�czyzn
odes�anych przed Ixon� przed rozpocz�ciem rytua�u. Tu� za nim sta�
jego towarzysz. U�miecha� si� szeroko.
� Zdawa�o mi si�, �e co� s�ysza�em � powiedzia� z satysfakcj�.
� No i prosz�!
� Dzieciak... Jak s�dzisz, przysz�a tu sama czy kto� j�
nas�a�?
� Niech jej dostojno�� sama j� o to spyta.
Teraz, kiedy stali tu� obok mnie, dostrzeg�am wytatuowane na
grzbietach ich d�oni b��kitne k�ka. Byli niewolnikami, i to
pochodz�cymi z hodowli. A zatem Ixona by�a nie tylko bogata, ale i
wysoko urodzona. W Shan Vaola tylko arystokratom prawo zezwala na
posiadanie niewolnik�w.
Ni�szy z m�czyzn, ten z lamp�, szarpn�� mnie za r�k�.
� Idziemy � warkn��.
Korytarz, schody, podw�rze, drzwi, schody, korytarz, jeszcze
w�szy od pierwszego... Szli�my zaskakuj�co d�ugo. W ko�cu
znale�li�my si� w tej samej piwnicy, do kt�rej zagl�da�am wcze�niej.
Ixona i Krzycz�cy W Ciemno�ci wci�� tam byli. Dyskutowali o czym� z
o�ywieniem. Gdy otwar�y si� drzwi, umilkli natychmiast. Kobieta
zmarszczy�a brwi.
� A to co? Zdawa�o mi si�, �e kaza�am wam...
W nast�pnej chwili spostrzeg�a mnie i jej oczy rozszerzy�y si�
lekko.
� Co to, do cholery, ma zna...
� Chowa�a si� w korytarzu na g�rze, pani � wyja�ni�
po�piesznie ten ni�szy. � Szpiegowa�a was przez szpar� w deskach.
� Wcale nie!
Nie zd��y�am powiedzie� nic wi�cej. Ixona chwyci�a mnie za
ramiona i potrz�sn�a mn� z ca�ej si�y. � Tylko bez kr�tactw,
malutka! Kto ci� nas�a�?
Chcia�am zgodnie z prawd� wyja�ni�, �e zab��dzi�am, ale g�os
uwi�z� mi w gardle z przera�enia. � Odpowiadaj! Kto kaza� ci tu
przyj��?
Zacz�am p�aka�. Ba�am si� tak, jak nigdy wcze�niej w �yciu.
Ixona wzi�a kr�tki zamach i uderzy�a mnie w twarz, niezbyt
mocno, ale tak, �eby porz�dnie zabola�o. Rozp�aka�am si� jeszcze
g�o�niej, szlocha�am tak, �e nie s�ysza�am, co do mnie m�wi�a. Nie
s�ysza�am ju� nic pr�cz w�asnego p�aczu.
Potem ktos wzi�� mnie za r�k�, a ja podskoczy�am jak oparzona.
� Daj jej spok�j � powiedzia� pojednawczo Krzycz�cy W
Ciemno�ci. � Nie widzisz, �e to tylko dziecko?
� No i co z tego, �e dziecko? Je�li opowie komu�, co tu
widzia�a...
� Nic nikomu nie opowie.
�Sk�d ta pewno��? � zadrwi� ni�szy niewolnik, a Ixona
zawt�rowa�a:
� Nawet je�li nikt nie zap�aci� jej za przyj�cie tutaj, w co
w�tpi�, to wkr�tce po tym, jak wr�ci do domu, ca�a jej rodzina dowie
si�, co tu si� dzia�o. Mo�esz by� pewien, �e natychmiast donios�
Egzorcystom...
� Nic nikomu nie opowie � powt�rzy� z przekonaniem �mij. �
Zaufajcie mi.
Przykl�k� na jedno kolano, tak, �e jego twarz znalaz�a si� na
wysoko�ci mojej w�asnej, a ja nagle spojrza�am wprost w jego ciemne
oczy.
� B�dziesz grzeczn� dziewczynk�. � szepn��. W cichym, matowym
g�osie kry� si� rozkaz. � Zapomnisz o tym miejscu. Zapomnisz o mnie
i o nich. Zapomnisz wszystko, wszystko odp�ynie od ciebie jak li�cie
ci�ni�te do rzeki... i nie wr�ci...
� Odejd� od niej � warkn�a Ixona, dziwnym, jakby st�umionym
g�osem. � W tej chwili. Ja si� ni� zajm�. Nie ma teraz czasu na
twoje czary, tu trzeba zadzia�a� szybciej. I skuteczniej.
�mij drgn��.
� Ej�e, czy si� nie przes�ysza�em? Ixono, ty chyba nie
zamierzasz...
� Ale� tak � potwierdzi�a lodowato arystokratka. Jej g�os
brzmia� ju� normalnie, ale gdy podnios�am na ni� wzrok...
Niesamowite, nagie okrucie�stwo wyzieraj�ce z odm�odzonej, pi�knej
twarzy kaza�o mi natychmiast odwr�ci� g�ow�. � Nie przes�ysza�e�
si�. Trzeba si� jej b�dzie pozby�, tu i teraz. To b�dzie najlepsze
wyj�cie, za�atwi� wszystko od razu, szybko i cicho... Nie mo�emy
ryzykowa�.
Krzycz�cy W Ciemno�ci odwr�ci� si� powoli, jego usta
wykrzywi�y si� w u�miechu.
� Chcia�a� chyba powiedzie�, �e TY nie mo�esz ryzykowa� �
rzuci�. � S�uchaj, pani � po raz pierwszy u�y� wobec niej
grzeczno�ciowego zwrotu, ale jego ton a� ocieka� sarkazmem � gdybym
ju� wcze�niej nie wiedzia�, na co sta� ciebie i twoich znajomych ze
Szmaragdowej Dzielnicy, wzi��bym t� sugesti� za makabryczny �art.
Albo przejaw paranoi. Zabi� dziecko, tylko dlatego, �e
przypadkiem...
� Ty g�upcze, to nie by� przypadek!
�mij pokr�ci� g�ow�.
� Nie pozwol� ci na co� takiego.
Ixona, zaciskaj�c wargi, skin�a na swoich podopiecznych. Ci z
nieruchomymi twarzami post�pili o krok do przodu. W r�ku wy�szego
b�ysn�a stal. N�.
Renegat nadal si� u�miecha�.
� Nierozs�dnie, nierozs�dnie... We� pod uwag� to, �e mog� w
ka�dej chwili odwr�ci� moje zakl�cie. W okamgnieniu odzyskasz dawny
wygl�d. B�d� wi�c ostro�na, Ixono.
Arystokratka cofn�a si� o krok. Zaraz jednak za�mia�a si�
drwi�co.
� Tym mnie nie zastraszysz! W mie�cie s� jeszcze inni �mije.
Mo�e rzeczywi�cie zaliczasz si� do tych najlepszych, ale nie jeste�
niezast�piony. Za��my, �e odwr�cisz czar, i co wtedy? Ja
b�yskawicznie si� zestarzej�, to prawda; ale w u�amek sekundy
p�niej ty b�dziesz martwy, renegacie.
� To twoje ostatnie s�owo?
� Niew�tpliwie.
� W takim razie... � Krzycz�cy W Ciemno�ci wymownie roz�o�y�
r�ce. � Nie pozostawiasz mi wyboru. Odst�pi� o krok, wyszepta� co�
bezg�o�nie, samymi wargami. W jego r�ku z powietrza zmaterializowa�
si� miecz, wygl�daj�cy na bardzo ostry.
Ruchem szybkim jak my�l �mij schwyci� Ixon� za w�osy,
odchylaj�c jej g�ow� daleko w ty�, i przy�o�y� jej ostrze do szyi.
� Koniec dyskusji! Ty tam, rzu� bro�. Ju�!
M�czyzna zawaha� si�.
� Rzu� n�! Inaczej...
� Zr�b, co ci ka�e � wykrztusi�a pospiesznie Ixona. Ca�a jej
pewno�� siebie znikn�a bez �ladu. N� brz�kn�� o kamienie.
� Doskonale. Teraz sta�cie tam, pod �cian�. Ty za� � zwr�ci�
si� do mnie � zosta� tam, gdzie jeste�! Nie ruszaj si�!
Niewolnicy us�uchali.
� M�g�bym odp�aci� ci twoj� w�asn� monet�, zabijaj�c ci�,
Ixono, ale ju� i tak mam wystarczaj�co z�� s�aw�. Poza pewn� granic�
to zaczyna dzia�a� odstraszaj�co na klient�w. Wr�cisz wi�c po prostu
do swojej willi. Teraz, za kilka chwil.
Arystokratka otworzy�a usta i zamkn�a je ponownie. Wygl�da�a
na zaskoczon�.
� B�dziesz mog�a czu� si� bezpieczna. Nawet, je�li do Elity
dotr� wie�ci o twoim cudownym odm�odzeniu, nie b�d� mogli udowodni�
ci brania udzia�u w nielegalnym obrz�dzie. Bior�c pod uwag� twoje
koneksje, w�tpi�, �eby odwa�yli si� cho�by wszcz�� �ledztwo. Wiesz o
tym r�wnie dobrze, jak ja. Nawet czarodzieje nie s� wszechmocni. Co
do dziewczynki... Powiedzia�em ju�, ona nie stanowi zagro�enia.
Wi�cej nie musicie wiedzie�.
Nie wypuszczaj�c z r�ki miecza, drug� d�oni� nakre�li� w
powietrzu skomplikowany znak.
Niebieska b�yskawica bez grzmotu. D�wi�k jak syk ulatniaj�cej
si� pary.
Niewolnicy stali teraz we wn�trzu powi�kszaj�cej si�,
p�przejrzystej sfery b��kitnego �wiat�a. Za nimi by�a migoc�ca
szafirem nico��.
Jeden, ten ni�szy, wrzasn��.
� �egnaj, Ixono � powiedzia� spokojnie Krzycz�cy W Ciemno�ci.
� Oby�my si� wi�cej nie spotkali. Pchn�� j� w kierunku �wietlnej
sfery, tak, �e niemal straci�a r�wnowag�. W okamgnieniu obj�y j�
szafirowe macki. W ich blasku jej sk�ra wydawa�a si� sina.
� Po�a�ujesz tego jeszcze! � krzykn�a, wygra�aj�c mu
bezsilnie zza niebieskawej zas�ony.
� Nie s�dz�.
Bezg�o�na eksplozja b��kitu.
Troje ludzi znikn�o. Poch�on�� ich lazurowy wir, kt�ry
natychmiast potem zblad�, zmala� i znik�, pozostawiaj�c po sobie
ostry zapach siarki.
Krzycz�cy W Ciemno�ci odrzuci� miecz. Bro� rozp�yn�a si� w
powietrzu jak dym.
� G�upcy � stwierdzi� pogardliwie. � Hej, ty! Dobrze si�
czujesz?
Nie odpowiedzia�am. Nie by�am w stanie. Wpatrywa�am si� w
drewniany fotel, nadal stoj�cy po�rodku pomieszczenia.
I w co� jeszcze, w co�, na co wcze�niej nie zwr�ci�am uwagi,
zbyt poch�oni�ta rozgrywaj�cym si� na moich oczach konfliktem.
(Prawie nie zdawa�am sobie sprawy z tego, �e to ja sama by�am ko�ci�
niezgody, a przegrana renegata zako�czy�aby si� moj� �mierci�.)
Spoczywaj�c� w fotelu nieruchom� posta�. Suive.
Po rozci�ciu wi�z�w nie osun�a si� na pod�og�, lecz zastyg�a
w miejscu, p�le��c, z rozrzuconymi ramionami, bezw�adna jak
szmaciana lalka. Pasma zmierzwionych jasnych w�os�w przes�ania�y jej
twarz. Porozcinane sznury le�a�y na pod�odze.
O nie, nie wszystkie �r�d�a l�ku znikn�y wraz ze znikni�ciem
Ixony...
Us�ysza�am w�asny krzyk.
� Nie �yje!!
�mij potrz�sn�� g�ow�.
� Spokojnie, malutka... Nie ma si� czego ba�. Suive tylko �pi.
�pi, rozumiesz?
Nie rozumia�am. Jak mo�na spa� i nie zbudzi� si�, podczas gdy
tu� obok...
� K�amiesz � rzuci�am bez zastanowienia i natychmiast zatka�am
d�oni� usta. Renegat jednak nie obrazi� si�.
� Wszystkie wykwalifikowane �y�y zasypiaj� w ten spos�b po
czerpaniu. To im pomaga szybciej odzyska� si�y. Ale masz racj�,
Suive powinna by�a si� obudzi� ju� jaki� czas temu.
Marszcz�c nieznacznie brwi, pochyli� si� nad dziewczyn� i
powiedzia� do niej co�, chyba po prostu jej imi�.
Suive powoli otwar�a oczy. Nabra�a g��boko tchu, najwidoczniej
chc�c co� powiedzie�, ale zrezygnowa�a z tego zamiaru. Dr�a�a na
ca�ym ciele. Wida� by�o, �e jest skrajnie zm�czona. Krzycz�cy W
Ciemno�ci obserwowa� j� przez chwil� z trudnym do okre�lenia wyrazem
twarzy, potem odwr�ci� si� do mnie.
� Widzisz � powiedzia�, niemal �agodnie. � Wszystko jest w
porz�dku. Ogl�da�a� rutynowy zabieg, malutka.
� Rutynowy zabieg!
Suive popatrzy�a na niego z wyrzutem. Skrzywi�a si�, potar�a
czo�o, jakby chc�c wymaza� nieprzyjemne wspomnienie.
� Zmroczo, to by�o okropne, okropne... Dziwne, �e jeszcze
�yj�!
� Nic ci nie b�dzie.
� Dobre sobie! Wszyscy mi to powtarzacie, ale ja nie jestem
taka pewna. To by� ju� naprawd� ostatni raz, s�yszysz? Powiedz to
Unarowi, pannie Lavalle i pozosta�ym. Nigdy wi�cej. Nigdy. Ale,
ale... � Suive mru��c oczy rozejrza�a si� po pomieszczeniu � Gdzie
Ixona z obstaw�?
Krzycz�cy W Ciemno�ci doskonale uda� oboj�tno��.
� Znudzi�o im si� przedstawienie, a co?
� Nic, nic. Zdawa�o mi si� przez sen, �e s�ysz� jakie� krzyki,
ale to pewnie by�o z�udzenie... Hej! Tak w og�le � wskaza�a na mnie
� kim ona jest?
� Nawet nie pytaj. To d�uga historia.
� Nie ma sprawy. � dziewczyna wzruszy�a ramionami.
Rzeczywi�cie szybko wraca�a do siebie: na jej policzkach pojawi� si�
lekki rumieniec, oczy nabra�y blasku. � Cudzy sekret, cudzy k�opot,
jak mawiaj� w moich stronach. Zostajesz tu?
� Czemu nie? W odr�nieniu od tamtych, mnie nigdzie si� nie
spieszy.
� Brrr! Jak mo�esz? Wszystko tu cuchnie z�� magi�...Wy,
renegaci, macie dziwny gust. Wracam do siebie. Odpoczn� troch�...
Nigdy wi�cej!
Wybieg�a niemal w p� s�owa, pami�taj�c jednak, �eby cicho
zamkn�� za sob� drzwi. � Jest dobra w tym, co robi � w g�osie
Krzycz�cego W Ciemno�ci da�o si� wyczu� �al. � W�tpi�, �eby w ko�cu
zrezygnowa�a. Bycie �y�� te� potrafi wci�gn��... � drgn��, jakby
otrz�saj�c si� z zamy�lenia.
� Ale ty tego i tak nie zrozumiesz, malutka. Jak ci na imi�?
� Marion � odpowiedzia�am.
� C�, Marion. � beztroski, drwi�cy ton. � Niechc�cy wesz�a�
dzi� w drog� jednej z najbardziej niebezpiecznych osobisto�ci w Shan
Vaola. Dama Ixona Ethair nie ma mi�kkiego serca. Mo�na powiedzie�,
�e uratowa�em ci �ycie... Czy domy�lasz si�, dlaczego?
Zaprzeczy�am.
� Na pewno nie z lito�ci! � za�mia� si� nagle, w jego oczach
co� b�ysn�o. Potem spowa�nia� raptownie.
� Nie, Marion. Zrobi�em to dlatego, �e na odleg�o�� wida� w
tobie dziecko Zmroczy. Masz w sobie p�omie� magii, cho� tego nie
czujesz...
Wpatrywa�am si� w niego szeroko otwartymi oczami, nic nie
rozumiej�c.
� Co, nie wierzysz mi? Dam ci przyk�ad. Ta piwnica ob�o�ona
by�a silnym zakl�ciem ochronnym. Sam fakt, �e nas tu znalaz�a�,
�wiadczy o twoich zdolno�ciach. Kiedy�, po odpowiednim
przeszkoleniu... Mog�aby� zosta� czarodziejk�, Marion. Albo �mijk�.
� Nie b�j si�, nie zrobi� z ciebie renegatki! � zachichota�,
widz�c moje przera�enie. � Jeszcze na to za wcze�nie... Zreszt�, nie
do mnie nale�y kszta�towanie twojej przysz�o�ci... By�a� dzi�
�wiadkiem rytua��w, kt�rych nie ogl�da si� bezkarnie, ale odejdziesz
st�d bez przeszk�d. Wr�cisz do domu. Wszystko b�dzie tak, jak
by�o... Na razie.
Ponownie ukl�k� przede mn�. W sposobie, jaki na mnie patrzy�,
by�o co� niesamowitego. Chcia�am spu�ci� wzrok i nie mog�am,
musia�am odwzajemni� spojrzenie.
� Zmrocza ci� tu przywiod�a... Nie chc� straci� ci� z oczu,
Marion. Pewnego dnia mo�esz okaza� si� cenna jak samo �ycie.
Zimny podmuch w jednej chwili ugasi� wszystkie �wiece.
Piwnic� zn�w spowi� mrok, rozja�niany jedynie czerwonym migotaniem
w�gli.
Renegat delikatnie pog�adzi� mnie po policzku.
� Pewnego dnia � powiedzia� cicho � mo�e si� zdarzy�, �e b�d�
potrzebowa� pomocy. Cudzej energii. Zmroczy. A w pobli�u nie b�dzie
nikogo... Wezw� ci� wtedy, ma�a dziewczynko z Shan Vaola. A ty
us�yszysz, gdziekolwiek by� by�a, i przyb�dziesz na moje wezwanie.
Cofaj�c r�k�, wyrecytowa� g�o�no:
A vaere laino hoth, in caye
shainnon ereth-yeva thor aol
Marion-val, tash'cay imarren.
Cho� nie zna�am wtedy znaczenia tych s��w, wry�y si� one w
moj� pami�� tak, �e jeszcze teraz potrafi� je powt�rzy�. Teraz wiem,
�e by�o to zakl�cie naznaczenia i zwi�zania, nie s�abn�ce z czasem,
zbyt silne, by m�g� je prze�ama� ktokolwiek poza Mistrzami Elity.
Zanim jeszcze �mij umilk�, czar zacz�� dzia�a�.
Otoczy�y nas ruchliwe w�yki �wiat�a, pe�zaj�ce r�nobarwne
iskry. Patrzy�am w oczy Krzycz�cego W Ciemno�ci... i w pewnej chwili
zobaczy�am jego my�li. Dziwne, zagmatwane, obce... cho� nie wrogie.
S�ysza�am g�os powtarzaj�cy moje imi�. Potem wszystko to znik�o, a
ja run�am w przepa�� rozci�gaj�c� si� mi�dzy jednym a drugim
oddechem, jedn� a drug� my�l�.
D�ugo, d�ugo spada�am przez ciemno�� zimniejsz� od lodu.
Pustka by�a nade mn� i pode mn�, i wok� mnie; a potem ja r�wnie�
sta�am si� pustk�.
Nie pami�tam, jak wr�ci�am nad ranem do domu. Nie pami�tam,
jak przywitali mnie rodzice i rodze�stwo.
Pami�tam ciemno�� i lepkie, wilgotne ciep�o, i dusz�cy zapach
krwi. I wpatrzone we mnie gorej�ce, dzikie oczy... To by� sen. �ni�o
mi si�, �e po�era mnie �ywcem potw�r o ciele czarnego smoka i
pi�knej twarzy odm�odzonej Ixony. Pami�tam te� inne sny, nie opisz�
ich jednak. Nie potrafi�. Nast�pnego dnia obudzi�am si� z wysok�
gor�czk�, kt�ra ust�pi�a po kilku godzinach, pozostawiaj�c jedynie
os�abienie. Koszmary natomiast prze�ladowa�y mnie jeszcze przez
wiele tygodni. Co noc budzi�am si� z krzykiem... Wiele razy
pr�bowa�am opowiedzie� komu� � mamie, kt�remu� z braci, Kye � co mi
si� przytrafi�o, ale za ka�dym razem albo zaczyna�am m�wi� od
rzeczy, albo � co by�o jeszcze gorsze � w og�le nie mog�am
wykrztusi� z siebie s�owa. W ko�cu, id�c za rad� kogo� z rodziny,
starszy brat � w�wczas ju� doros�y � zabra� mnie do znachora.
Znachor mieszka� w portowej dzielnicy, w wal�cym si�
drewnianym domku, pe�nym zasuszonych ro�lin, �ywych jaszczurek i
malowanych rze�b. Okaza� si� dobrotliwym cz�owieczkiem, ciemnosk�rym
i siwow�osym, kt�rego ca�e odzienie stanowi� owini�ty wok� bioder
prostok�t wzorzystej materii. Jego czary w niczym nie przypomina�y
ol�niewaj�cych wizualnie, przera�aj�cych popis�w Krzycz�cego W
Ciemno�ci. Okadzi� mnie jakimi� zio�ami i od�piewa� kilka
monotonnych pie�ni, a ja tymczasem przypatrywa�am si� dziwacznym
ozdobom z ciemnego metalu, noszonym przez niego na szyi, w uszach i
na nadgarstkach. Gdy sko�czy�, u�miechn�� si� szeroko, ods�aniaj�c
poczernia�e pniaki z�b�w.
� Teraz jeste� ju� zdrowa, ma�a Mani � powiedzia�,
pieszczotliwie zdrabniaj�c moje imi�, podobnie jak czynili to
rodzice.
Od tamtej pory min�o ju� ponad dziewi�� lat, a koszmary nie
pojawi�y si� ani razu. Na poz�r wszystko jest wi�c w porz�dku � ale
tylko na poz�r.
Pewnych rzeczy nie mo�na od siebie odrzuci�, na zawsze usun��
z pami�ci. Mo�na co najwy�ej zepchn�� je na samo dno umys�u,
pogrzeba� pod zwa�ami codziennych spraw, drobnych rado�ci i trosk...
udawa�, �e nic si� nie sta�o... Ale one wracaj�. Zawsze.
O, tak, wiem, bardzo si� zmieni�am. Zostawi�am za sob�
dziecinne l�ki i zabobony, nie jestem ju� przecie� dziewczynk�, a
kobiet�.
G��boko we mnie wci�� jednak tkwi wspomnienie tamtej
czerwcowej nocy. Gdziekolwiek id�, nosz� w my�lach obrazy, kt�rych
nie spos�b zatrze�. S�abo o�wietlona, obskurna piwniczka � w�gle
tl�ce si� w �elaznym koszu � zimne, okrutne oczy starzej�cej si�
arystokratki. Sylwetka Krzycz�cego W Ciemno�ci na tle
�wietlisto-bursztynowego chaosu macek-niemacek, p�omienie
strzelaj�ce z jego d�oni. Ca�e morze czarodziejskiego ognia.
Nadal ��czy nas przecie� niewidzialna ni�, silniejsza od
stalowych kajdan...
Czasem, kiedy ksi�yc jest w pe�ni, czuj� lekkie mrowienie i
ch��d w miejscu, gdzie palce renegata musn�y moj� twarz.
I wiem, �e pewnego dnia Krzycz�cy W Ciemno�ci upomni si� o
swoj� nale�no��.
Agnieszka Ha�as (Ignite)
Lublin, sierpie� 1997