3222
Szczegóły |
Tytuł |
3222 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3222 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3222 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3222 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ARTHUR C. CLARKE & GENTRY LEE
OGR�D RAMY
PODZI�KOWANIA
Wiele os�b przyczyni�o si� do powstania tej ksi��ki. Jedn� z najwa�niejszych by�
nasz redaktor, Lou Aronica, kt�rego uwagi pozwoli�y nada� ksi��ce ostateczny
kszta�t.
Nasz przyjaciel Gerry Snyder, rozwi�zuj�cy wszelkie problemy natury technicznej,
zn�w okaza� si� niezmiernie pomocny, natomiast nadz�r nad wiarygodno�ci� opis�w
medycznych sprawowa� dr Jim Willerson: do Gerry'ego i Jima nale�y kierowa�
pretensje dotycz�ce wszelkich nie�cis�o�ci natury "technicznej" i "medycznej".
W trakcie przygotowa� do pisania ksi��ki Jihei Akita dostarczy� nam wiele
cennych informacji o historii i zwyczajach swojego kraju, a pani Watcharee
Monviboon da�a si� pozna� jako znakomity przewodnik po Tajlandii.
Ksi��ka w du�ej mierze opisuje �wiat widziany oczami kobiety; zar�wno Bebe
Barden jak i Stacey Lee ch�tnie ods�ania�y przed nami tajniki kobiecej duszy.
Szczeg�lne podzi�kowania nale�� si� pani Barden za jej wk�ad w posta� i
tw�rczo�� Benity Garcii.
Do powstania OGRODU RAMY przyczyni�a si� tak�e Stacey Kiddoo Lee, kt�rej pomoc
czasami okazywa�a si� niezb�dna.
W trakcie pisania ksi��ki Stacey urodzi�a czwartego syna, Travisa Clarke'a Lee.
Dzi�kuj� ci za wszystko, Stacey.
Dziennik Nikole
l.
29 GRUDNIA 2200
Dwa dni temu o godzinie 10.44 czasu Greenwich przysz�a na �wiat Simone Tiasso
Wakefield. By�o to niezwyk�e prze�ycie.
Zawsze wydawa�o mi si�, �e wiele ju� w �yciu przesz�am; tymczasem ani �mier�
matki, ani zdobycie z�otego medalu na olimpiadzie w Los Angeles, ani trzydzie�ci
sze�� godzin z ksi�ciem Henrykiem, ani nawet narodziny Genevieve nie wywar�y na
mnie takiego wra�enia i nie sprawi�y takiej rado�ci, jak pierwszy p�acz Simone.
Michael by� przekonany, �e dziecko urodzi si� w dniu Bo�ego Narodzenia.
Wyja�ni�, �e wierzy, i� "B�g da nam w ten spos�b znak" i �e nasze "kosmiczne
dziecko" przyjdzie na �wiat w dniu narodzin Jezusa. Richard jak zwykle troch�
si� boczy�; zawsze to robi, gdy Michael zaczyna wyg�asza� p�omienne kazania. Ale
gdy w Wigili� Bo�ego Narodzenia dosta�am pierwszych silnych skurcz�w, nawet
Richard si� nawr�ci�.
Noc przed Bo�ym Narodzeniem uda�o mi si� przespa�. Tu� przed przebudzeniem
mia�am sen; spacerowa�am nad stawem w Beauvois, bawi�c si� z moj� kaczuszk�
Dunois i jej towarzyszami, gdy nagle us�ysza�am, �e kto� mnie wo�a.
Jaki� kobiecy g�os powiedzia�, �e por�d b�dzie trudny; musz� by� silna i
dzielna, je�li chc�, aby moje drugie dziecko przysz�o na �wiat.
W dniu Bo�ego Narodzenia podarowali�my sobie skromne prezenty, kt�re
"zam�wili�my" u Ram�w. Potem zrobi�am Richardowi i Michaelowi wyk�ad o
trudno�ciach jakie mog� wyst�pi� przy porodzie. My�l�, �e Simone rzeczywi�cie
przysz�aby na �wiat w dniu Bo�ego Narodzenia gdyby nie moja �wiadomo��
ca�kowitego nieprzygotowania m�czyzn do odebrania porodu. Nie wykluczone, �e
si�� woli przesun�am por�d o dwa dni...
Jedn� ze spraw o kt�rych rozmawiali�my w Bo�e Narodzenie by� por�d po�ladkowy.
Ju� od kilku miesi�cy mia�am przeczucie, �e p��d u�o�ony jest nieprawid�owo, ale
mia�am nadziej�, �e dziewczynka zdo�a si� jako� obr�ci�...
Mia�am racj�, ale tylko cz�ciowo; rzeczywi�cie obr�ci�a si�, ale twarz mia�a
teraz skierowan� w g�r� i czubek jej g��wki zosta� bole�nie �ci�ni�ty.
W szpitalu na Ziemi lekarz prawdopodobnie zdecydowa�by si� na cesarskie ci�cie,
a nast�pnie czuwa� nad operacj� przeprowadzan� przez roboty...
Potem b�l sta� si� nie do wytrzymania. G��wka dziecka zosta�a wci�ni�ta pomi�dzy
nie poddaj�ce si� ko�ci; krzycz�c usi�owa�am przekaza� Michaelowi i Richardowi
co powinni robi�.
Richard by� ca�kowicie bezradny. Nie m�g� znie�� my�li, �e cierpi� ("nie mog�em
poradzi� sobie z tym ca�ym ba�aganem" powiedzia� p�niej) i zupe�nie nie nadawa�
si� do pomocy przy porodzie kleszczowym. Na szcz�cie kochany Michael, ocieraj�c
pot z czo�a - cho� w pomieszczeniu wcale nie by�o gor�co - pospiesznie wykonywa�
moje (nie zawsze logiczne) polecenia. Skalpelem rozci�� mnie nieco szerzej i -
po kr�tkiej chwili wahania spowodowanej intensywnym krwawieniem - ju� trzyma� w
kleszczach g��wk� Simone. Za trzecim razem uda�o mu si� jako� wcisn�� j� z
powrotem i obr�ci� twarz� w d�.
M�czy�ni krzyczeli z rado�ci. Ja stara�am si� skoncentrowa� na regularnym
oddychaniu; obawia�am si�, �e strac� przytomno��. Ale pomimo nieustaj�cego b�lu
tak�e pozwoli�am sobie na okrzyk rado�ci czuj�c, �e dziecko przysz�o na �wiat.
Richard-ojciec dost�pi� zaszczytu przeci�cia p�powiny. Po tym zabiegu Michael
podni�s� dziecko do g�ry, �ebym mog�a je zobaczy�.
- To dziewczynka - powiedzia� wzruszony i po�o�y� j� delikatnie na moim brzuchu.
Podpar�am si� na �okciach, �eby na ni� spojrze�. W pierwszej chwili pomy�la�am,
�e jest uderzaj�co podobna do mojej matki...
Nie zasn�am dop�ki �o�ysko nie wysz�o i dop�ki z pomoc� Michaela nie zaszy�am
tego, co musieli�my przeci��. Potem straci�am przytomno�� i nie pami�tam, co
dzia�o si� w ci�gu kolejnych dwudziestu czterech godzin. By�am bardzo zm�czona;
pi�ciominutowe skurcze zacz�y si� ju� jedena�cie godzin przed porodem...
Moja ma�a c�reczka ch�tnie pije mleko. Michael twierdzi, �e karmi�am j� nawet w
p�nie.
Po ka�dym karmieniu Simone wygl�da na zadowolon�; jestem szcz�liwa, �e mog� j�
karmi� piersi�. Obawia�am si�, �e b�d� mia�a ten sam k�opot, co z Genevieve.
Jeden z m�czyzn zawsze przebywa w pobli�u. Troch� wymuszone u�miechy Richarda i
tak sprawiaj� mi wiele rado�ci. Gdy nie �pi�, Michael natychmiast podaje mi
Simone. Wie, jak nale�y j� trzyma� na r�kach, ko�ysze j�, gdy p�acze, i od czasu
do czasu mruczy pod nosem: "ona jest �liczna".
W tej chwili Simone �pi obok mnie, zawini�ta w koc zrobiony dla nas przez Ram�w.
(Bardzo trudno by�o przekaza� naszym gospodarzom czym jest materia�; najwi�ksze
trudno�ci sprawiaj� takie poj�cia jak "mi�kki".)
Simone rzeczywi�cie jest podobna do mojej matki. Ma ciemn� sk�r�, czarny kosmyk
w�os�w na g�owie i br�zowe oczy. Z powodu ci�kiego porodu jej g��wka nie jest
zbyt kszta�tna i trudno powiedzie�, �eby Simone by�a �liczna. Jednak Michael ma
racj�. Ona jest �liczna. Dostrzegam pi�kno ukryte w tym cudownym stworzeniu,
kt�re tak szybko oddycha. Witaj na �wiecie, Simone Wakefield.
2.
6 STYCZNIA 2201
Od dw�ch dni jestem smutna i przygn�biona. Wiem, �e po ci�kim porodzie cz�sto
zdarza si� takie psychiczne wyczerpanie, ale nie mog� si� pozby� poczucia
kl�ski.
Najgorzej by�o dzi� rano. Obudzi�am si� na d�ugo przed Richardem i spojrza�am na
Simone �pi�c� w rama�skiej ko�ysce stoj�cej przy �cianie. Cho� bardzo kocham
moj� c�reczk� nie potrafi�am wykrzesa� �adnych pozytywnych my�li o czekaj�cej j�
przysz�o�ci. Podniecenie i rado�� kt�re towarzyszy�y mi od chwili jej narodzin,
znikn�y bez �ladu. G�ow� zaprz�ta�y mi setki my�li: jak b�dziesz �y�, moja
male�ka Simone? I w jaki spos�b my, twoi rodzice, mo�emy uczyni� ci� szcz�liw�?
Moja kochana c�reczko: razem z rodzicami i poczciwym Michaelem O'Toole'em
przysz�o ci �y� w podziemnych grotach na kosmicznym statku Obcych. Jedyne
doros�e osoby jakie znasz pochodz� z Ziemi; jeste�my kosmonautami, stanowimy
cz�� za�ogi Newtona, wys�anego z Ziemi w celu zbadania cylindrycznego olbrzyma,
zwanego przez nas Ram�. Twoja matka, ojciec i genera� Michael O'Toole znajdowali
si� na pok�adzie Ramy w chwili, gdy nagle zmieni� on trajektori�, aby unikn��
anihilacji przez pociski nuklearne wys�ane z Ziemi.
Na wyspie nad nasz� grot� znajduje si� miasto pe�ne dziwacznych wie�owc�w,
nazwali�my je Nowy Jork. Wysp� otacza pier�cie� zamarzni�tego Morza
Cylindrycznego. Wed�ug oblicze� twojego ojca docieramy w�a�nie do orbity Jowisza
(cho� sam Jowisz znajduje si� teraz po drugiej stronie S�o�ca). Poruszamy si� po
hiperboli i po pewnym czasie opu�cimy Uk�ad S�oneczny. Nie znamy budowniczych
tego wspania�ego statku. Wiemy natomiast, �e na jego pok�adzie znajduj� si� inne
istoty, cho� nie mamy poj�cia sk�d si� wzi�y. Podejrzewamy, �e niekt�re z nich
s� nam wrogie.
Przez ostatnie dwa dni bez przerwy wracam w my�lach do tego tematu i zawsze
wyci�gam ten sam wniosek: to niewybaczalne, aby doro�li ludzie przyczynili si�
do przyj�cia na �wiat bezbronnego stworzenia i skazali je na �ycie w takich
warunkach.
Dzi� rano obliczy�am, �e ko�cz� trzydzie�ci siedem lat. Rozp�aka�am si�.
Pierwsze �zy by�y ciche, ale potem nasz�y mnie wspomnienia o tym, jak dawniej
sp�dza�am urodziny i smutek przerodzi� si� w niemal fizyczny b�l...
�al mi by�o nie tylko Simone; my�la�am o tej cudownej, niebieskiej planecie
kt�r� utracili�my. Wci�� zadawa�am sobie to samo pytanie: dlaczego zdecydowa�am
si� na dziecko w "tym ca�ym ba�aganie"?
Zn�w pojawi�o si� to s�owo: ba�agan. To jeden z ulubionych wyraz�w Richarda. W
jego s�owniku "ba�agan" ma niesko�czenie wiele znacze�. Wszystko co chaotyczne i
wymykaj�ce si� spod kontroli jest "ba�aganem", bez wzgl�du na to, czy chodzi o
problem natury technicznej czy rodzinn� sytuacj� kryzysow� (na przyk�ad �on�
p�acz�c� po porodzie).
Dzi� rano Richard i Michael pr�bowali mnie rozweseli� (co tylko pogorszy�o moje
samopoczucie). Dlaczego ka�dy m�czyzna widz�cy p�acz�c� kobiet� zak�ada, �e to
on jest przyczyn� jej smutku?
W�a�ciwie nie jestem obiektywna, Michael ma troje dzieci i na pewno wie, co
teraz czuj�. Spyta� mnie, czy mo�e mi w czym� pom�c. Na Richardzie moje �zy
zrobi�y wielkie wra�enie. Gdy obudzi� si� i zobaczy�, �e szlocham, by�
przera�ony. Najpierw pomy�la�, �e co� mnie boli, ale ani troch� si� nie
uspokoi�, gdy powiedzia�am, �e "wszystko jest w porz�dku". Wyt�umaczy�am mu, �e
jestem w depresji.
Gdy si� przekona�, �e nie on jest przyczyn� mojego smutku w milczeniu wys�ucha�
moich obaw o przysz�o�� Simone. Przyznaj�, �e nie m�wi�am zbyt sk�adnie, ale on
z mojej przemowy nie zrozumia� absolutnie nic. Wci�� powtarza� to samo:
przysz�o�� Simone nie jest bardziej niepewna ni� nasza i w zwi�zku z tym nie
istnieje �aden logiczny pow�d mojego smutku; powinnam natychmiast si�
rozpogodzi�.
Nasza dyskusja trwa�a przesz�o godzin�, a� wreszcie Richard doszed� do s�usznego
wniosku, �e wcale mi nie pomaga i zostawi� mnie sam�.
(Pisane sze�� godzin p�niej.) Czuj� si� nieco lepiej. Za trzy godziny sko�czy
si� moje skromne przyj�cie urodzinowe. Nakarmi�am Simone, kt�ra le�y teraz obok
mnie. Przed kwadransem Michael zostawi� nas samych. Richard ju� �pi. Przez ca�y
dzie� �l�cza� nad komputerem, usi�uj�c wyt�umaczy� Ramom z czego robi si�
porz�dne pieluchy.
Richard zapisuje metody jakimi komunikujemy si� z tym tajemniczym kim�, kto
po��czony jest z klawiatur� w naszym pokoju. Za czarnym ekranem nie uda�o nam
si� dostrzec �adnych istot wiec nie wiemy, czy to rzeczywi�cie Ramowie spe�niaj�
nasze zachcianki. Ale dla wygody tak w�a�nie ich nazywamy.
Porozumiewanie si� jest zarazem proste i skomplikowane; skomplikowane, bo
"m�wimy" do nich rysuj�c na czarnym ekranie obrazki oraz wzory chemiczne i
matematyczne, proste, gdy� sk�adnia polece� wprowadzanych przez klawiatur�
zawiera tylko kilka znak�w. Najcz�ciej u�ywanym wyrazem jest "chcieliby�my"
albo "chcemy" (oczywi�cie nie wiemy w jaki spos�b nasze ��dania t�umaczone s� na
j�zyk Ram�w, ale mamy nadziej�, �e jeste�my grzeczni; mo�liwe, �e w
rzeczywisto�ci m�wimy: "dajcie nam"). Potem nast�puje dok�adny opis tego, czego
potrzebujemy.
Najtrudniej jest ze sk�adem chemicznym; proste przedmioty codziennego u�ytku
takie jak myd�o, papier i szk�o maj� do�� z�o�on� struktur� i bardzo trudno je
opisa� pos�uguj�c si� wy��cznie symbolami. Nieraz przedmioty kt�re otrzymujemy w
najmniejszym stopniu nie przypominaj� tego, o co prosili�my. Richard odkry�
wprawdzie, �e mo�emy Ramom przedstawia� r�wnie� procesy produkcyjne, ale
uzyskanie nowego przedmiotu i tak zawsze odbywa si� metod� pr�b i b��d�w.
Pocz�tkowo te "nieporozumienia" by�y powodem frustracji; ubolewali�my nad lukami
w naszym wykszta�ceniu. Prawd� m�wi�c nasza nieznajomo�� chemii w du�ym stopniu
przyczyni�a si� do powa�nych brak�w w wyposa�eniu nas w artyku�y pierwszej
potrzeby na Wielk� Wypraw� (tak Richard nazywa nasz� podr� w nieznane).
W tym czasie temperatura w Ramie spad�a do minus pi�ciu stopni Celsjusza i Morze
Cylindryczne zamarz�o. Coraz bardziej martwi�am si�, �e nie jeste�my odpowiednio
przygotowani na przyj�cie na �wiat dziecka. Nasze przygotowania trwa�y stanowczo
zbyt d�ugo. Na przyk�ad wybudowanie �azienki zaj�o nam ponad miesi�c, a
rezultat nie jest, niestety, imponuj�cy. Problem polega na tym, �e dane, kt�re
przekazujemy naszym gospodarzom, s� niekompletne. Zdarza si� te�, �e sami
Ramowie sprawiaj� nam trudno�ci. Wielokrotnie przekazali nam informacj�, �e w
wyznaczonym przez nas czasie nie potrafi� stworzy� tego, o co prosili�my.
Pewnego ranka Richard oznajmi�, �e opuszcza nasz� grot�. Zamierza dotrze� do
wojskowego Newtona, kt�ry wci�� jest zakotwiczony do zewn�trznej pow�oki Ramy.
Powiedzia�, �e dost�p do bazy danych Newtona u�atwi�by nam komunikowanie si� z
Ram�. Przyzna� tak�e, �e st�skni� si� za prawdziwym jedzeniem. Wprawdzie przy
�yciu utrzymuj� nas posi�ki przyrz�dzane przez Ram�w, ale s� one albo ca�kowicie
pozbawione smaku, albo smakuj� okropnie.
Aby zwr�ci� honor naszym gospodarzom nale�y doda�, �e nasze �yczenia spe�niane
s� w stu procentach. Cho� wiemy jak za pomoc� symboli okre�li� sk�ad chemiczny
tego, co jest nam niezb�dne do prze�ycia, to �adne z nas nie uczy�o si�
skomplikowanych proces�w biochemicznych zachodz�cych w kubeczkach smakowych.
Papk�, kt�r� dostajemy do jedzenia, czasami trudno prze�kn��. Po niejednym
posi�ku dostali�my nudno�ci.
Po po�udniu ca�a nasza tr�jka debatowa�a nad dobrymi i z�ymi stronami Wielkiej
Wyprawy. Czu�am si� wtedy ca�kiem nie�le, by�am mniej wi�cej w po�owie ci��y.
Nie zachwyca�o mnie to, �e zostan� sama w grocie, podczas gdy m�czy�ni
przeprawi� si� po lodzie na drug� stron� morza, odszukaj� rovera, przebrn� przez
R�wnin� �rodkow� i po wielokilometrowej je�dzie dotr� do stacji Alfa. Wiedzia�am
jednak, �e razem b�dzie im o wiele �atwiej. Zgodzi�am si� z nimi; wyprawa
samotnego Richarda by�aby zbyt ryzykowna.
Richard by� niemal pewien, �e rover b�dzie nadawa� si� do jazdy, przypuszcza�
natomiast, �e problemy mog� wyst�pi� przy pr�bie uruchomienia windy. Wiele czasu
sp�dzili�my dyskutuj�c o uszkodzeniach, jakim m�g� ulec wojskowy Newton na
skutek wybuch�w �adunk�w nuklearnych. Dzi�ki zewn�trznym kamerom Ramy Richard
przekona� si�, �e Newton nie wygl�da na uszkodzony. Mo�liwe �e otaczaj�c si�
ochronnym kokonem, Rama tak�e jego uchroni� przed nadmiernym napromieniowaniem.
Nie by�am tak� optymistk�. Wsp�pracowa�am z in�ynierami projektuj�cymi ochron�
radiacyjn� i zdawa�am sobie spraw� z wytrzyma�o�ci pow�oki Newtona. Wprawdzie
istnia�o wysokie prawdopodobie�stwo, �e naukowa baza danych pozosta�a
nienaruszona (zar�wno jej procesor jak i bloki pami�ci mia�y dodatkowe os�ony),
ale by�am pewna, �e �ywno�� uleg�a ska�eniu. Zdawali�my sobie spraw�, �e
przechowywano j� w niezbyt odpowiednim miejscu i kiedy� nawet zastanawiali�my
si�, czy silny wybuch na S�o�cu nie spowoduje ska�enia prowiantu.
Nie ba�am si� zosta� sama. Bardziej trapi�a mnie my�l, �e mog� nie wr�ci�. Nie
my�la�am o �adnym konkretnym zagro�eniu, takim jak o�miornice czy inne
stworzenia, kt�rych jeszcze nie poznali�my. Ale zawsze istnia�o
prawdopodobie�stwo, �e Rama zn�w zmieni kurs lub stanie si� co�, co Richardowi i
Michaelowi uniemo�liwi powr�t do Nowego Jorku...
Moi towarzysze zapewnili mnie, �e nie b�d� podejmowa� zb�dnego ryzyka: wejd� na
pok�ad Newtona, zrobi� swoje i od razu wyrusz� w drog� powrotn�.
Opu�cili nasz� grot� tu� po �wicie dwudziestoo�miogodzinnego roma�skiego dnia.
Po raz pierwszy od chwili, gdy wpad�am do studni zosta�am sama...
Ale przecie� nie by�am ca�kiem sama, nosi�am w sobie Simone. To cudowne uczucie
nosi� w sobie dziecko, kt�re w po�owie powsta�o z moich gen�w...
Jest w tym jaka� niesprawiedliwo��, �e m�czy�ni nie mog� mie� dzieci. Gdyby
mogli, mo�e zrozumieliby, dlaczego kobiety tak du�o my�l� o przysz�o�ci...
Trzeciego dnia nie mog�am ju� wytrzyma� w grocie i postanowi�am p�j�� na spacer.
W Ramie by�a jeszcze noc, ale mimo to postanowi�am si� przej��. By�o zimno i
musia�am za�o�y� skafander.
Z oddali dobieg� jaki� dziwny odg�os. Zamar�am. Po plecach zacz�y mi sp�ywa�
kropelki zimnego potu. Przyp�yw adrenaliny musia� udzieli� si� tak�e Simone, bo
poczu�am kilka silnych kopni��.
W nieca�� minut� p�niej zn�w us�ysza�am ten d�wi�k: metalicznemu chrz�stowi
towarzyszy� teraz wysoki, przenikliwy �wist.
Nie mia�am �adnych w�tpliwo�ci: po Nowym Jorku chodzi�a o�miornica. Zawr�ci�am i
uciek�am do naszej groty.
Gdy w Ramie zrobi�o si� jasno, wr�ci�am do Nowego Jorku. Zbli�aj�c si� do
"szopy", w kt�rej wpad�am do studni zacz�am si� zastanawia�, czy o�miornice
rzeczywi�cie wychodz� tylko noc�. Richard twierdzi, �e to nocne stworzenia. Dwa
miesi�ce przed zrobieniem krat do naszego "domu", Richard umie�ci� kamery nad
grot� z o�miornicami. Przekonali�my si�, �e stworzenia te wychodz� w nocy na
powierzchni�. Po nied�ugim czasie o�miornice zjad�y nasze kamery, ale Richard
twierdzi, �e zebra� do�� danych na potwierdzenie swojej hipotezy.
W ka�dym razie jego zapewnienia wcale mnie nie uspokoi�y, gdy z�owieszczy d�wi�k
doszed� mnie od strony naszej groty. Sta�am wewn�trz "szopy" i patrzy�am w g��b
studni, w kt�rej dziewi�� miesi�cy temu omal �e nie zgin�am. Najbardziej
zaniepokoi�o mnie to, �e d�wi�k dochodzi� z okolic naszego rama�skiego domu.
Przeszed� mnie zimny dreszcz. Ruszy�am z powrotem, ostro�nie rozgl�daj�c si� na
boki. Po chwili odkry�am �r�d�o ha�asu: Richard za pomoc� miniaturowej pi�y
przyniesionej z pok�adu Newtona ci�� na kawa�ki rama�skie sieci.
Prostok�tna siatka zwisa�a z jednego z trudnych do opisania przedmiot�w
znajduj�cych si� w pobli�u naszej groty; mia�a kszta�t kwadratu o boku mniej
wi�cej trzymetrowej d�ugo�ci.
Michael by� niezadowolony z tego, �e Richard "psu� sie�" tn�c j� pi��
�a�cuchow�. W chwili gdy do nich dotar�am Richard przekonywa� Michaela do
swojego pomys�u, demonstruj�c mu korzy�ci p�yn�ce z posiadania takiej sieci.
Wy�ciskali�my si� na powitanie, a potem m�czy�ni d�ugo opowiadali mi o swojej
wyprawie.
Wyprawa posz�a g�adko, zar�wno rover jak i winda dzia�a�y, wi�c bez trudu
dostali si� na pok�ad Newtona. Statek by� powa�nie napromieniowany, wi�c moi
towarzysze postanowili nie zabiera� ska�onej �ywno�ci. Zawarto�� bazy danych
przepisali na swoje przeno�ne komputery. Zabrali tak�e skrzynk� z narz�dziami
(sk�d pochodzi�a pi�a �a�cuchowa).
Od narodzin Simone obydwaj pracowali bez wytchnienia. Dzi�ki informacjom z bazy
danych, kt�re okaza�y si� znakomitym uzupe�nieniem naszej znajomo�ci chemii,
uda�o si� uzyska� od Ram�w jedzenie o nieco lepszym smaku. Michael uko�czy�
budow� swojego pokoju na ko�cu korytarza, zrobili�my ko�ysk� dla Simone, a
"poziom cywilizacyjny" naszej �azienki uleg� znacznej poprawie. Bior�c pod uwag�
sytuacj� w jakiej si� znajdujemy, �yje nam si� teraz ca�kiem dobrze. Mo�e
wkr�tce...
Przerywam pisanie, bo obok mnie kto� zacz�� cichutko p�aka�. Czas nakarmi� moj�
c�reczk�...
Zanim minie ostatnie p� godziny moich urodzin, chcia�abym powr�ci� do wspomnie�
sprzed lat. Urodziny zawsze by�y dla mnie najwa�niejszym wydarzeniem w roku.
Bo�e Narodzenie i Nowy Rok s� wyj�tkowe - przyznaj� - ale dotycz� wszystkich.
Natomiast urodziny s� dniem po�wieconym tylko jednej, wybranej osobie. Zawsze
by�y dla mnie okazj� do refleksji i rozmy�la� o �yciu.
My�l�, �e potrafi�abym przywo�a� wspomnienia wszystkich moich urodzin,
poczynaj�c od dnia, w kt�rym sko�czy�am pi�� lat. Oczywi�cie, niekt�re z nich s�
bardziej wyraziste ni� inne. Dzi� rano wspomnienia te wywo�a�y we mnie kolejny
przyp�yw t�sknoty za domem.
Martwi mnie, �e nie mog� zapewni� Simone bezpiecze�stwa. Ale pomimo l�k�w
czaj�cych si� gdzie� na dnie mojej duszy, gdybym mog�a prze�y� wszystko od nowa,
i tak zdecydowa�abym si� na to dziecko. Jeste�my podr�nikami zwi�zanymi
najsilniejszym z wi�z�w: mi�o�ci� macierzy�sk�...
Podobne uczucie ��czy�o mnie nie tylko z rodzicami ale i z Genevieve, moj�
pierwsz� c�rk�...
To dziwne, �e wci�� tak dobrze pami�tam matk�, cho� umar�a ju� prawie
dwadzie�cia siedem lat temu, gdy mia�am zaledwie dziesi�� lat. Pozostawi�a po
sobie cudowne wspomnienia. Pami�tam ostatnie urodziny sp�dzone razem z ni�; ca��
tr�jk� pojechali�my poci�giem do Pary�a. Ojciec mia� na sobie sw�j nowy w�oski
garnitur, by� niezwykle przystojny. Matka ubra�a si� w jedn� ze swoich
wielobarwnych, "plemiennych" sukni. W�osy uczesa�a tak, jak robi� to
ksi�niczki. (Przed �lubem moja mama by�a ksi�niczk� Senoufo).
Zjedli�my obiad w eleganckiej restauracji na Polach Elizejskich, a potem
poszli�my do teatru na pokaz afryka�skich ta�c�w. Po przedstawieniu pozwolono
nam wej�� za kulisy, gdzie matka przedstawi�a mnie jednej z tancerek - wysokiej,
pi�knej Murzynce. By�a to jedna z kuzynek matki z Wybrze�a Ko�ci S�oniowej.
Przys�uchiwa�am si� ich rozmowie w plemiennym j�zyku Senoufo, usi�uj�c wy�owi�
znajome s�owa. Zastanawia�am si� dlaczego twarz matki stawa�a si� pe�na wyrazu
dopiero wtedy, gdy spotyka�a si� z lud�mi...
Mia�am wtedy tylko dziesi�� lat i pragn�am "prawdziwych" urodzin, na kt�re
mog�abym zaprosi� kole�anki ze szko�y. Gdy wracali�my poci�giem do domu, matka
instynktownie wyczu�a, �e jestem smutna.
- Nie martw si�, Nicole - powiedzia�a. - Je�li chcesz, w przysz�ym roku zrobimy
prawdziwe przyj�cie urodzinowe. Chcieli�my z ojcem wykorzysta� t� okazj�, �eby
przypomnie� ci o twoim dziedzictwie... Jeste� obywatelk� francusk� i ca�e �ycie
sp�dzi�a� we Francji, ale stanowisz tak�e cz�stk� plemienia Senoufo, twoje
korzenie znajduj� si� te� na Wybrze�u Ko�ci S�oniowej...
Przypomnia�am sobie dzisiaj danses ivoiriennes w wykonaniu kuzynki matki i jej
zespo�u. Wyobrazi�am sobie, �e do teatru prowadz� dziesi�cioletni� Simone...
Ale to niemo�liwe. Na orbicie Jowisza nie ma teatr�w. S�owo "teatr" b�dzie dla
mojej c�rki jedynie pustym d�wi�kiem. To smutne...
Moje dzisiejsze �zy by�y spowodowane tak�e i tym, �e Simone nigdy nie b�dzie
dane pozna� swoich dziadk�w. B�d� postaciami z opowiada�, zobaczy ich tylko na
zdj�ciach i filmach wideo. Nigdy nie us�yszy mi�kkiego tembru g�osu mojej matki,
nigdy nie zobaczy mi�o�ci w oczach mojego ojca...
Po �mierci matki ojciec zawsze stara� si�, �eby moje urodziny by�y dniem
szczeg�lnym. Dwunaste urodziny sp�dzi�am w nowej willi w Beauvois. Poszli�my na
spacer do zamku Villanry. Pada� �nieg; tamtego dnia obieca� mi, �e nigdy mnie
nie opu�ci, gdy b�d� w potrzebie.
Wtedy tak�e p�aka�am; wyzna�am mu, jak bardzo si� boj�, �e on tak�e kiedy�
odejdzie. Przytuli� mnie do siebie i poca�owa�.
W zesz�ym roku - wydaje mi si� teraz, �e by�o to przed wiekiem - moje urodziny
zacz�y si� na stoku narciarskim, w pobli�u granicy francuskiej. By�a p�noc, a
ja wci�� nie mog�am zasn��. My�la�am o spotkaniu z ksi�ciem Henrykiem w g�rskim
sza�asie, na zboczu Weissfluhjoch. Nie powiedzia�am mu, �e to on jest ojcem
Genevieve...
Wiele razy zastanawia�am si�, czy wolno zatai� przed c�rk� fakt, �e jej ojcem
jest kr�l Anglii. Mo�e powinna wiedzie�, �e jest ksi�niczk�? Zastanawia�am si�
nad tym, gdy nagle pojawi�a si� Genevieve.
- Wszystkiego najlepszego, mamo - powiedzia�a i obj�a mnie. O ma�o co jej nie
powiedzia�am. Zrobi�abym to gdybym wiedzia�a, jaki los spotka wypraw� Newtona.
Bardzo za tob� t�skni�, Genevieve. Szkoda, �e nawet nie mog�y�my si� po�egna�...
Wspomnienia to bardzo dziwna rzecz: dzi� rano by�am przygn�biona i my�li o
przesz�o�ci sprawi�y, �e poczu�am si� jeszcze bardziej samotna. Ale teraz jestem
w lepszym nastroju i te same wspomnienia sprawiaj� mi przyjemno��. Nie przera�a
mnie ju� my�l, �e Simone nie do�wiadczy tego wszystkiego co znam i co jest mi
tak bliskie. Jej urodziny b�d� czym� zupe�nie innym; moim obowi�zkiem jest, aby
wspomina�a je jak najlepiej...
3.
26 MAJA 2201
Pi�� godzin temu w Ramie nast�pi�a seria bardzo dziwnych wydarze�. Jedli�my
w�a�nie piecze�, ziemniaki i sa�at� (te s�owa maj� jedynie utwierdzi� nas w
przekonaniu, �e to, co otrzymujemy od Ram�w ma jaki� zwi�zek ze znanymi nam
potrawami; "piecze�" to substancja bogata w bia�ko, "ziemniaki" to w�glowodany
itd.), gdy gdzie� w oddali us�yszeli�my g�o�ny, przenikliwy gwizd.
M�czy�ni pobiegli na g�r�.
Z�apa�am Simone na r�ce, owin�am j� w rozliczne koce i ruszy�am za Michaelem i
Richardem.
Na powierzchni gwizd by� o wiele g�o�niejszy. Okaza�o si�, �e dochodzi z
po�udnia. By�o zupe�nie ciemno, wi�c bali�my si� oddala� od naszej groty. Po
kilku minutach dostrzegli�my b�yski �wiate� odbijaj�cych si� od wie�owc�w i
zaciekawieni ruszyli�my do po�udniowego brzegu wyspy, tam, gdzie �adne gmachy
nie zas�aniaj� g�rskich szczyt�w na po�udniu.
Dotarli�my do brzegu Morza Cylindrycznego; pokaz �wiate� i ogni ju� si�
rozpocz��. Po�udniow� cz�� Ramy roz�wietla�y wielokolorowe rozb�yski i p�on�ce
�uki �wietlne. Widowisko trwa�o ponad godzin�. Simone by�a zachwycona ��tymi,
niebieskimi i czerwonymi kokonami skacz�cymi pomi�dzy odleg�ymi wierzcho�kami
g�r. A potem nagle wszystko ucich�o...
W��czyli�my latarki i ruszyli�my do groty.
Po kilku minutach marszu nasz� rozmow� przerwa� pisk. Wydawa� go jeden z ptak�w,
kt�re w zesz�ym roku pomog�y nam wydosta� si� z Nowego Jorku. Stan�li�my i
ws�uchali�my si� w cisz�. Od powrotu do Nowego Jorku nie widzieli�my ptak�w.
Oboje z Richardem byli�my bardzo podnieceni.
W ci�gu ostatnich kilku miesi�cy Richard kilkakrotnie zagl�da� do ptasiej groty,
lecz panowa�a w niej absolutna cisza; my�leli�my, �e ptaki opu�ci�y Nowy Jork.
Ale ten pisk dowodzi, �e przynajmniej jeden z naszych przyjaci� by� w pobli�u.
Zanim przemy�leli�my wszystko, us�yszeli�my drugi d�wi�k; znany nam a� za
dobrze, bardzo g�o�ny i z�owieszczy chrz�st.
Otuli�am Simone i co si� w nogach pobieg�am do domu. Michael przybieg� jako
ostatni; w mi�dzyczasie otworzy�am ju� krat�.
- Jest ich bardzo du�o - sapa� Richard.
O�miornice zbli�a�y si� do nas, chrz�st stawa� si� coraz wyra�niejszy, wysoki
�wist narasta�.
- Otaczaj� nas.
Snop �wiat�a latarki Richarda przesuwa� si� po okolicy. Zobaczyli�my du�e,
czarne, bezkszta�tne cielska sun�ce w naszym kierunku.
Zwykle chodzimy spa� w kilka godzin po kolacji, ale tamtego dnia nie mogli�my
zasn��; rozmawiali�my o sztucznych ogniach, ptasim pisku i o�miornicach. Richard
uwa�a, �e �wiat�a by�y zapowiedzi� jakiego� wa�nego wydarzenia. Przypomnia� nam,
�e manewr wymijaj�cy Ziemi� tak�e by� poprzedzony takim widowiskiem. Wtedy
byli�my niemal pewni, �e �wiat�a oznacza�y zmian� kursu, by�y swoistym
ostrze�eniem. Jak nale�y rozumie� dzisiejsz� wiadomo��?
Michael, kt�ry w Ramie przebywa kr�cej ni� my i kt�ry nigdy nie zetkn�� si� ani
z ptakami, ani z o�miornicami, uwa�a� dzisiejsze wydarzenia za bardzo wa�ne. W
blasku latarki dojrza� macki o�miornic i zrozumia�, dlaczego w zesz�ym roku
ucieka�am przed nimi tak przera�ona.
- Czy o�miornice to Ramowie? - spyta� Michael. - A je�eli tak - ci�gn�� - to
dlaczego przed nimi uciekamy? Ich technologia jest tak zaawansowana, �e mog�
zrobi� z nami co tylko chc�.
- O�miornice s� tylko pasa�erami tego statku... tak jak my - odpar� Richard. -
To samo dotyczy ptak�w. O�miornice my�l�, �e to my jeste�my Ramami, ale nie s�
tego pewne. Co my�l� ptaki - nie wiadomo. Z pewno�ci� nie przyczyni�y si� do
budowy statku. Sk�d si� tu wzi�y? Trudno powiedzie�, mo�e stanowi� cz�stk�
pierwotnego ekosystemu Ramy?
Instynktownie przycisn�am Simone do piersi. Jest tyle pyta�, na kt�re brak
odpowiedzi... Pomy�la�am o doktorze Takagishi, a raczej o tym, co z niego
zosta�o. Przeszed� mnie zimny dreszcz. Japo�czyk do dzi� stoi wypchany w "muzeum
o�miornic".
- Je�eli jeste�my pasa�erami - powiedzia�am - to dok�d lecimy?
Richard westchn��.
- Robi�em r�ne obliczenia - odpar� - kt�rych wyniki nie s� pocieszaj�ce. Cho� w
stosunku do S�o�ca poruszamy si� do�� szybko, to bior�c pod uwag� odleg�o��
dziel�c� nas od okolicznych gwiazd, praktycznie stoimy w miejscu. Je�eli
trajektoria statku nie ulegnie zmianie, opu�cimy Uk�ad S�oneczny i polecimy w
kierunku gwiazdy Bernarda. Dotrzemy tam za kilka tysi�cy lat...
Simone zacz�a p�aka�. By�o p�no, dziewczynka by�a ju� zm�czona. Wsta�am i
posz�am do pokoju Michaela, �eby j� nakarmi�. �apczywie pi�a mleko i do�� mocno
mnie uszczypn�a. <
- Boisz si�, prawda? - szepn�am do niej. - Wiesz, �e boimy si�, czujesz to...
Kiedy� czyta�am, �e dzieciom udziela si� nastr�j ich rodzic�w. Mo�e to prawda.
Nie mog�am zasn��, cho� Simone spa�a tu� przy mnie. Mia�am przeczucie, �e
dzisiejszy pokaz ogni sztucznych by� ostrze�eniem przed przej�ciem w kolejn�
faz� naszej podr�y. Nie zachwyci�y mnie obliczenia Richarda; wynika�o z nich,
�e przez najbli�sze tysi�ce lat b�dziemy tkwi� w mi�dzygwiezdnej pustce.
Usi�owa�am wyobrazi� sobie reszt� mojego �ycia w tych warunkach... �ycie Simone
b�dzie nudne...
Modli�am si� dzisiaj do Boga (a mo�e do Ram�w?). Moja modlitwa by�a prosta:
prosi�am, aby przysz�o�� okaza�a si� �askawa dla mojej ma�ej c�reczki...
28 MAJA 2201
Po�udniowy biegun Ramy zn�w roz�wietli�y wielokolorowe �wiat�a. Nie chcia�am
tego ogl�da�. Zosta�am z Simone. Tym razem Michael i Richard nie napotkali
�adnych mieszka�c�w Nowego Jorku. Po powrocie Richard powiedzia�, �e widowisko
trwa�o r�wnie d�ugo jak pierwsze, ale by�o "inne". Michael twierdzi, �e r�nica
sprowadza�a si� do innego koloru fajerwerk�w. Dominuj�cym kolorem by� niebieski,
a dwa dni temu wi�kszo�� ogni by�a ��ta.
Richard jest pewien, �e Ramowie lubuj� si� w liczbie "trzy" i �e w zwi�zku z tym
czeka nas jeszcze jedno widowisko. Dni i noce maj� teraz po dwadzie�cia trzy
godziny, czyli dosz�o do zr�wnania dnia z noc�, co m�j bystry ma� przewidzia�
przed czterema miesi�cami. Wed�ug niego trzeci pokaz ogni nast�pi za dwa
ziemskie dni. Jeste�my przekonani, �e potem nast�pi co� niezwyk�ego. O ile nie
zagrozi to bezpiecze�stwu Simone, chcia�abym zobaczy� to trzecie widowisko...
30 MAJA 2201
Nasz olbrzymi cylindryczny dom od czterech dni gwa�townie przyspiesza. Richard
jest tym niezmiernie podniecony. Jest przekonany, �e za Biegunem Po�udniowym
znajduje si� system nap�dowy tak wspania�y, �e nawet nie pojmiemy zasady jego
dzia�ania. Wczytuje si� w dane na czarnym ekranie, robi jakie� obliczenia i od
czasu do czasu mruczy pod nosem uwagi o tym, jak przyspieszenie wp�ynie na
zmian� naszej trajektorii.
Gdy Rama dokona� korekty kursu i skierowa� si� wprost na Ziemi� le�a�am
nieprzytomna na dnie studni, wi�c o dr�eniu pod�ogi podczas tamtego manewru wiem
jedynie z opowiada� Richarda. Obecnie twierdzi, �e wibracje s� pot�niejsze.
Mamy trudno�ci z chodzeniem, bo drgania maj� bardzo wysok� cz�stotliwo��. To
troch� tak, jakby tu� pod nami olbrzymim m�otem kuto ska�y.
Od czasu gdy zacz�li�my przyspiesza� musz� trzyma� Simone na r�kach. Nie mog�
zostawi� jej w ko�ysce, dziewczynka boi si� drga�. Tylko ja nosz� j� na r�kach,
musz� by� przy tym niezwykle ostro�na. Nie trudno jest straci� r�wnowag� i
przewr�ci� si� - zar�wno Richard jak i Michael zrobili to ju� dwukrotnie.
Nasze skromne "meble" w�druj� po ca�ym pokoju, a jedno z krzese� w podskokach
uciek�o na korytarz. Pocz�tkowo ustawiali�my je z powrotem na w�a�ciwych
miejscach, ale teraz ju� nam si� nie chce. Interweniujemy dopiero wtedy, gdy
kieruj� si� do drzwi.
Od czasu trzeciego �wietlnego widowiska �yjemy w doprawdy dziwnym �wiecie.
Pierwszego dnia tu� przed zmrokiem Richard wyszed� na powierzchni�. Po kilku
minutach wr�ci� z powrotem. By� bardzo podniecony. Z�apa� Michaela za r�kaw i
zaci�gn�� do wyj�cia. Gdy wr�cili, Michael wygl�da� jakby zobaczy� ducha.
- O�miornice! - m�wi� Richard. - Dziesi�tki o�miornic wysz�o z podziemi i
stan�o wzd�u� brzegu, jakie� dwa kilometry st�d.
- Nie wiemy ile ich jest - rzek� Michael. - Widzieli�my je tylko przez kilka
sekund; potem zgas�y �wiat�a.
- Przedtem obserwowa�em je d�u�ej - powiedzia� Richard. - Patrzy�em przez
lornetk�. Najpierw by�o ich tylko kilka, a potem nagle pojawi�y si� dziesi�tki
innych. Zacz��em je liczy�, a one nagle stan�y w szyku. W pierwszym rz�dzie
pojawi� si� olbrzymi stw�r z wielk� g�ow� w czerwono-niebieskie c�tki.
- Nie widzia�em �adnej wielkiej o�miornicy ani szyku - wtr�ci� Michael. - Ale
widzia�em dziesi�tki stworze� o czarno-z�otych mackach. Wygl�da�o na to, �e
patrz� na po�udnie i czekaj� na �wietlne widowisko.
- Widzieli�my te� ptaki - powiedzia� Richard i zwr�ci� si� do Michaela:
- Jak s�dzisz, ile ich by�o?
- Dwadzie�cia pi��, mo�e trzydzie�ci - odpar� Michael.
- Lata�y wysoko nad Nowym Jorkiem, wydaj�c przera�liwe piski. Potem skierowa�y
si� na p�noc, nad Morze Cylindryczne. My�l�, �e te g�upie ptaszyska wiedz�, co
si� stanie. Widocznie w przesz�o�ci ju� tego do�wiadczy�y...
Zacz�am zawija� Simone w kocyk.
- Co robisz? - spyta� Richard.
Wyja�ni�am, �e nie mam zamiaru opu�ci� ostatniego widowiska. Przypomnia�am
Richardowi, �e przysi�ga�, i� o�miornice wychodz� ze swojej kryj�wki tylko w
nocy.
- To wyj�tkowa okazja - odpar� nie speszony.
I wtedy us�yszeli�my przera�liwy gwizd.
Dzisiejsze widowisko wyda�o mi si� pi�kniejsze ni� poprzednie, by� mo�e wynika�o
to z mojego nastawienia. Dominuj�cym kolorem by�a czerwie�. W pewnej chwili
ognisty �uk zakre�li� na niebie sze�ciok�t, kt�rego wierzcho�ki zetkn�y si� ze
szczytami ni�szych g�r. Ale to nie by� jeszcze punkt kulminacyjny. W jakie� p�
godziny p�niej Michael krzykn��: "Patrzcie!" - wskazuj�c palcem tam, gdzie
poprzednio Richard dostrzeg� o�miornice.
Niebo nad zamarzni�tym Morzem Cylindrycznym roz�wietli�y ogniste kule. Wybuchy
nast�powa�y mniej wi�cej pi��dziesi�t metr�w nad ziemi�, o�wietlaj�c kilka
kilometr�w kwadratowych lodu. Maszerowa�a po nim jaka� czarna, bezkszta�tna
masa. Richard poda� mi swoj� lornetk�. �wiat�o flar stawa�o si� coraz s�absze,
ale zd��y�am jeszcze dostrzec pojedyncze stworzenia.
By�a to zadziwiaj�co du�a grupa o�miornic; niekt�re z nich mia�y wielokolorowe
g�owy, cho� wi�kszo�� by�a szara lub czarna. Ich czarno-z�ote macki utwierdzi�y
mnie w przekonaniu, �e to te same istoty, kt�re napotkali�my przed rokiem.
Richard mia� racj�: stworze� by�y dziesi�tki.
Rama zacz�� zmienia� kurs, a my natychmiast wr�cili�my do naszej groty. Na
powierzchni zrobi�o si� niebezpiecznie; z powodu wibracji kruszy�y si� �ciany
wie�owc�w. Simone rozp�aka�a si�, gdy tylko ziemia zacz�a dr�e�.
Po do�� k�opotliwym zej�ciu do groty, Richard sprawdzi� zewn�trzne kamery.
Chodzi�o mu g��wnie o nasze obecne po�o�enie (z niekt�rych kamer wyra�nie wida�
teraz Saturna).
Michael i ja na zmian� trzymali�my na r�kach Simone. Wreszcie usiedli�my w
k�cie, co da�o nam poczucie wzgl�dnej stabilno�ci.
Mniej wi�cej godzin� p�niej Richard przedstawi� nam rezultat swoich oblicze�.
Poda� nam wsp�rz�dne statku przed obecnym manewrem, a potem opisa� zmiany w
trajektorii Ramy. U�ywaj�c nieco uproszczonej terminologii wyja�ni�, jak
zmieni�y si� parametry hiperboli po kt�rej porusza si� Rama.
Michael lepiej ni� ja zapami�ta� podstawy tej ga��zi fizyki.
- Jeste� pewien? - spyta�.
- Moje numeryczne obliczenia maj� do�� du�y margines b��du - odpar� Richard. -
Ale nie ma �adnych w�tpliwo�ci co do jako�ciowej zmiany trajektorii.
- Wi�c szybko�� ucieczki z Uk�adu S�onecznego ro�nie?
- Co do tego nie ma �adnych w�tpliwo�ci - odpar� Richard. - Manewr o wiele
kilometr�w na sekund� zwi�kszy� nasz� szybko�� wzgl�dem s�o�ca.
Michael gwizdn��. - To fantastyczne!
Nie zrozumia�am wyja�nie� Richarda. O ile w g��bi duszy �ywi�am iskierk�
nadziei, �e okr��ywszy S�o�ce wr�cimy na Ziemi�, nadzieje te zosta�y w�a�nie
rozwiane. Rama mia� zamiar opu�ci� Uk�ad S�oneczny z jeszcze wi�ksz� szybko�ci�.
Podczas gdy Richard rado�nie rozwodzi� si� nad moc� uk�adu nap�dowego Ramy,
nakarmi�am Simone i zn�w zacz�am my�le� o przysz�o�ci mojej c�reczki. Opu�cimy
Uk�ad S�oneczny; i co dalej? Czy b�dzie mi dane zobaczy� jaki� inny �wiat? Czy
zobaczy go Simone? Czy to mo�liwe, aby Rama sta� si� dla mojego dziecka jedynym
domem?
Statek w dalszym ci�gu dygoce, ale nie martwi� si� tym zbytnio. Richard
twierdzi, �e nasza szybko�� wzrasta. To dobrze; je�eli rzeczywi�cie dok�d�
zmierzamy, chcia�abym si� tam jak najszybciej dosta�...
4.
5 CZERWCA 2201
Wczoraj obudzi�am si� w �rodku nocy; z g��wnego szybu dochodzi�y jakie� stuki.
Us�ysza�am je mimo trzask�w i zgrzyt�w wywo�anych wibracj� statku. Obudzi�am
Richarda. Upewnili�my si�, �e Simone �pi w nowej ko�ysce (Richard zrobi� tak�,
kt�ra t�umi wstrz�sy) i ostro�nie ruszyli�my w stron� szybu.
W miar� wspinania si� po schodach stuki stawa�y si� coraz g�o�niejsze. W pewnej
chwili z�apa� mnie za r�k� i szepn��, �e nad krat� strzeg�c� wej�cia do naszej
groty z pewno�ci� stoi Makduf. By�am zbyt przera�ona, �eby si� u�miechn��.
Od kraty dzieli�o nas kilkana�cie metr�w. Nagle na przeciwleg�ej �cianie
zobaczyli�my jaki� dziwny cie�. Zatrzymali�my si�, �eby mu si� przyjrze�.
Zewn�trzna pokrywa groty by�a otwarta, w Ramie by� ju� dzie�. Cie� na kracie
poruszy� si�; najwyra�niej siedzia� tam jaki� stw�r.
Z�apa�am Richarda za r�k�.
- Co to mo�e by�? - szepn�am.
- Chyba co� nowego... - odpar� cicho.
Powiedzia�am mu, �e cie� przypomina mi staromodn� pomp� do wydobywania ropy
naftowej. U�miechn�� si� i skin�� g�ow�.
Odczekali�my kilka minut, ale rytm stuk�w nie zmieni� si�. Richard postanowi�
wspi�� si� wy�ej, �eby z bliska przyjrze� si� temu dziwnemu stworzeniu.
Z niewiadomych powod�w pomy�la�am o doktorze Takagishim i przeszed� mnie
dreszcz. Poca�owa�am Richarda i poprosi�am, �eby nie robi� g�upstw.
Gdy dotarli�my do kraty, stukanie nagle si� urwa�o.
- To biot - rzek� Richard. - Na g�owie ma co�, co wygl�da na dodatkow�
ko�czyn�... Przypomina modliszk�...
- Bo�e! - krzykn�� - on otwiera nasz� krat�!
Richard zacz�� zbiega� w d�, po chwili by� ju� przy mnie. Z�apa� mnie za r�k� i
razem rzucili�my si� do ucieczki. Nie zatrzymali�my si�, dop�ki nie dotarli�my
do naszych pokoi.
Na g�rze zn�w rozleg�o si� stukanie.
- Tam by� jeszcze drugi biot o podobnej konstrukcji i biot-buldo�er - sapa�
Richard. - Gdy tylko mnie dostrzeg�y, zacz�y otwiera� krat�... My�l�, �e
stukanie mia�o nas wywabi� na g�r�...
- Ale czego one od nas chc�?
Stukanie stawa�o si� coraz g�o�niejsze.
- To mi przypomina maszeruj�ce wojsko - powiedzia�am.
Po chwili us�yszeli�my, �e bioty ruszy�y na d� po schodach.
- Musimy by� przygotowani do ucieczki. - Richard by� bardzo zdenerwowany. - We�
Simone, ja obudz� Michaela.
Michael nie spa�, obudzi�o go stukanie. Simone tak�e si� obudzi�a. Schowali�my
si� w pokoju z czarnym ekranem; usiedli�my na pod�odze i czekali�my.
- Je�eli nas zaatakuj� - rzek� Richard - mo�emy spr�bowa� ucieczki tunelami za
czarnym ekranem...
Min�o p� godziny. Z odg�os�w dobiegaj�cych z korytarza wynika�o, �e
nieproszeni go�cie dotarli ju� na nasz poziom.
Ale �aden z nich nie wszed� do naszego pokoju. Po dalszych pi�tnastu minutach w
moim m�u zwyci�y�a ciekawo��.
- Zobacz�, co one robi� - zaproponowa� zostawiaj�c mnie z Simone i Michaelem.
Po chwili wr�ci�.
- Jest ich pi�tna�cie, mo�e nawet dwadzie�cia - powiedzia� ze zdziwieniem. -
Opr�cz modliszek s� tak�e buldo�ery. One co� buduj�...
Simone zasn�a. U�o�y�am j� w ko�ysce i ruszy�am za m�czyznami. Dotarli�my do
szybu i nagle znale�li�my si� na placu budowy.
Trudno by�o si� zorientowa�, jaki cel mia�y prowadzone prace; buldo�ery
najwyra�niej poszerza�y poziomy korytarz po drugiej stronie owalnej komnaty, a
modliszki nadzorowa�y ich dzia�ania.
- Czy mo�ecie mi wyt�umaczy� co one robi�? - szeptem spyta� Michael.
- Nie mam poj�cia - przyzna� si� Richard.
Od tamtej chwili min�y ju� dwadzie�cia cztery godziny i wci�� nie wiemy, co
bioty buduj�. Richard przypuszcza, �e poszerzenie korytarza jest konieczne, by
umie�ci� w nim jak�� aparatur�. Uwa�a r�wnie�, �e dzia�ania biot�w musz� mie�
jaki� zwi�zek z nami: w przeciwnym razie dlaczego za cel swoich prac wybra�y
akurat nasz� grot�?
Bioty pracuj� bez przerwy - bez snu, bez jedzenia. Ich dzia�ania zdaj� si�
podlega� jakiemu� skomplikowanemu planowi, kt�ry musia�y opanowa� wcze�niej, bo
wcale si� ze sob� nie porozumiewaj�. Poza tym zupe�nie nie zwracaj� na nas
uwagi. To doprawdy przedziwne widowisko.
Przed godzin� wszyscy rozmawiali�my o ogarniaj�cym nas niepokoju. W pewnej
chwili Richard tajemniczo si� u�miechn��.
- Przecie� �ycie tutaj naprawd� nie r�ni si� od �ycia na Ziemi... - stwierdzi�
enigmatycznie.
Michael usi�owa� si� dowiedzie�, co znacz� te s�owa. Richard machn�� tylko r�k�.
- Gdyby�my byli na Ziemi, nasza wiedza i tak by�aby powa�nie ograniczona... -
odpar�. - Poszukiwaniu prawdy zawsze towarzyszy frustracja...
8 CZERWCA 2201
Trudno uwierzy�, �e bioty uko�czy�y budow� tak szybko. Dwie godziny temu ostatni
z nich (modliszka) przyszed� do naszego pokoju i gestem nakaza� nam, �eby�my
przeszli do nowego pokoju. Potem modliszka odwr�ci�a si� i wysz�a z groty.
(Richard m�wi, �e biot b�dzie nas obserwowa� dop�ki nie upewni si�, �e
zrozumieli�my o co chodzi.)
W nowym pokoju jedynym przedmiotem jest w�ski, prostok�tny zbiornik, kt�ry
najwyra�niej zosta� skonstruowany dla nas. Ma metaliczn� powierzchni� i oko�o
trzech metr�w d�ugo�ci. Otoczony jest chodnikiem, a z ka�dej strony znajduje si�
drabinka si�gaj�ca pod�ogi.
Wewn�trz, przytwierdzone do �cian, wisz� cztery hamaki. Ka�dy z nich zosta�
zrobiony dla nas "na miar�". Hamaki Michaela i Richarda znajduj� si� na ko�cach
zbiornika, malutki hamak Simone jest tu� obok mojego.
Richard od razu wszystko dok�adnie obejrza�; na g�rze zbiornik ma pokryw�, a
hamaki zosta�y zawieszone mniej wi�cej metr poni�ej g�rnej kraw�dzi. Doszed� do
wniosku, �e zbiornik wype�nia si� jakim� p�ynem. Ale do czego to wszystko ma
s�u�y�? Czy b�dziemy obiektem jakiego� eksperymentu? Richard uwa�a, �e
zostaniemy poddani jakiemu� testowi, natomiast Michael twierdzi, �e Rama z
pewno�ci� nie potraktuje nas w ten spos�b, bo by�oby to "sprzeczne z zasadami
etyki". S�ysz�c to, nie mog�am powstrzyma� si� od �miechu. Optymizm i wiara
Michaela dotycz� wszelkich poczyna� Ramy: podobnie jak wolterowski dr Pangloss
Michael uwa�a, �e �yjemy w najlepszym ze �wiat�w.
Biot-modliszka przez ca�y czas kr�ci� si� ko�o nas. Sta� na korytarzu dop�ki nie
po�o�yli�my si� w hamaku "na pr�b�".
Hamaki wykonane s� z elastycznego materia�u, przypominaj�cego troch� "rama�skie
sieci". Gdy dzi� po po�udniu wypr�bowywa�am moje nowe ��ko, przypomnia�am sobie
szalony lot w uprz�y nad Morzem Cylindrycznym. Zamkn�am oczy i bez trudu
wyobrazi�am sobie, �e moje stopy ko�ysz� si� tu� nad wod�, podczas gdy ja wisz�
w kokonie niesionym przez trzy wielkie ptaki...
Wzd�u� �ciany, za zbiornikiem, znajduje si� rz�d grubych rur. Prawdopodobnie
wlewa si� przez nie do zbiornika jaki� p�yn. My�l�, �e wkr�tce dowiemy si� o co
w tym wszystkim chodzi.
Co wi�c robimy? Ca�a nasza tr�jka uwa�a, �e nale�y czeka� na rozw�j wypadk�w.
Przez jaki� czas b�dziemy zapewne musieli przebywa� w zbiorniku. My�l�, �e
zostaniemy o tym powiadomieni, gdy nadejdzie w�a�ciwy moment.
10 CZERWCA 2201
Richard mia� racj�; gwizd o niskiej cz�stotliwo�ci, kt�ry s�yszeli�my wczoraj,
oznajmia� rozpocz�cie kolejnej fazy naszego lotu. Richard zaproponowa�, �eby�my
od razu po�o�yli si� w naszych hamakach, ale ja i Michael byli�my odmiennego
zdania. Nie widzieli�my podstaw do takiego dzia�ania.
A jednak powinni�my byli go pos�ucha�. Zignorowali�my sygna� d�wi�kowy i
zajmowali�my si� naszymi codziennymi sprawami. Mniej wi�cej trzy godziny p�niej
w progu zn�w pojawi� si� biot-modliszka. �miertelnie mnie wystraszy�.
Wskaza� pomieszczenie ze zbiornikiem, daj�c nam w jednoznaczny spos�b znak, �e
mamy po�o�y� si� na hamakach.
Simone jeszcze spa�a i wcale nie by�a zadowolona z tego, �e j� obudzi�am. By�a
g�odna, ale biot da� mi do zrozumienia, �e nie ma ju� czasu na karmienie.
Ruszy�am wi�c do zbiornika z p�acz�c� Simone na r�kach.
Drugi biot-modliszka czeka� tu� przy zbiorniku. Poda� nam he�my. Musia� by� kim�
w rodzaju "nadzorcy", bo nie pozwoli� nam po�o�y� si� w hamakach dop�ki nie
sprawdzi�, �e za�o�yli�my he�my. Plastik czy te� szk�o, z kt�rego je wykonano,
jest przedziwnym, niezwykle przezroczystym materia�em, dok�adnie przywieraj�cym
do sk�ry. W dotyku przypomina gum�.
Le�eli�my na naszych hamakach zaledwie p� minuty, gdy nagle jaka� tajemnicza
si�a wcisn�a nas w d� i znale�li�my si� tu� nad dnem zbiornika. Sieci o
mikroskopijnych w��knach oplot�y nasze cia�a w kokony. Z przestrachem zerkn�am
na Simone, �eby si� przekona�, czy nie p�acze - dziewczynka u�miecha�a si� od
ucha do ucha.
W nieca�� minut� zbiornik wype�ni� si� jasnozielonym p�ynem, kt�rego ci�ar
w�a�ciwy by� zbli�ony do ci�aru w�a�ciwego wody; potem pokrywa pojemnika
zosta�a zamkni�ta.
Nie przypuszcza�am, aby Ramowie chcieli nam zrobi� co� z�ego, ale przestraszy�am
si�, gdy pokrywa zacz�a si� zasuwa�. W ka�dym z nas czai si� l�k przed
zamkni�ciem.
Przez ca�y czas byli�my poddawani silnemu przeci��eniu. Na szcz�cie w zbiorniku
nie by�o ca�kiem ciemno, bo na wewn�trznej stronie pokrywy zamocowano rz�d
reflektor�w. Simone "p�ywa�a" tu� obok mnie, Richard znajdowa� si� nieco dalej.
W zbiorniku przebywali�my nieco ponad dwie godziny. M�j m�� bardzo podniecony,
gdy wypuszczono nas "na wolno��". By� pewien, �e by� to "test", kt�ry mia�
sprawdzi�, jakie przeci��enie mo�emy wytrzyma� bez uszczerbku dla zdrowia.
- Widocznie nie zadowala ich obecne przyspieszenie Ramy - powiedzia� rado�nie. -
Ramowie chc� naprawd� zwi�kszy� szybko�� tego statku. Aby to osi�gn��, statek
musi zosta� poddany d�ugotrwa�emu przeci��eniu, a zbiornik powsta� po to,
�eby�my mogli prze�y� takie przyspieszanie.
Przez ca�y dzie� robi� najr�niejsze obliczenia. Kilka godzin temu pokaza� nam
swoje wyniki.
- Patrzcie - wykrzykn�� - w ci�gu dw�ch godzin nasza szybko�� wzros�a o
siedemdziesi�t kilometr�w na sekund�. Aby rozp�dzi� takiego olbrzyma jak Rama
trzeba nieprawdopodobnie du�o energii! Przyspieszali�my maj�c prawie dziesi�� g!
Ten statek ma niewyobra�alny system nap�dowy!
Po pierwszym te�cie w zbiorniku ka�demu z nas (w��cznie z Simone) wstrzykn�am
czujniki biometryczne. Czujniki nie wykaza�y warto�ci krytycznych, cho� ja wci��
by�am niespokojna, jak nasze organizmy zareaguj� na d�ugotrwa�e przeci��enie. Po
chwili przy��czy� si� do mnie Richard.
- Jestem pewien, �e Ramowie te� nas badaj� - oznajmi�, daj�c mi do zrozumienia,
�e niepotrzebnie si� m�cz�. - My�l�, �e s�u�� im do tego celu w��kna naszych
hamak�w...
5.
19 CZERWIEC 2201
Brak mi s��w, aby opisa� do�wiadczenia ostatnich kilku dni. Nie jestem w stanie
opowiedzie�, jak niezwyk�e s� godziny sp�dzane w zbiorniku. Jedyne prze�ycia,
kt�re zrobi�y na mnie podobne wra�enie, to plemienny rytua� Poro na Wybrze�u
Ko�ci S�oniowej (mia�am wtedy siedem lat) oraz wizje, jakich do�wiadczy�am
wypiwszy ampu�k� kt�r� da� mi Omeh. Ale tamte prze�ycia by�y stosunkowo kr�tkie;
teraz moje "odloty" trwaj� po kilka godzin.
Zanim zabior� si� za opis tego, co dzieje si� w mojej g�owie, powinnam
opowiedzie� o tym, co dzieje si� w rzeczywisto�ci. Nasze codzienne �ycie ma
teraz inny rytm ni� dawniej. Statek wci�� manewruje, ale na dwa sposoby;
pierwszy z nich, "normalny", polega na tym, �e Rama wprawdzie dygoce, ale
umo�liwia nam w miar� normalne �ycie. Manewry "specjalne" wymagaj� przebywania w
zbiorniku; Rama przyspiesza wtedy z jedenastokrotnym ziemskim przeci��eniem.
"Specjalne" przyspieszanie trwa prawie osiem godzin dziennie. Wygl�da na to, �e
czas ten powinni�my po�wi�ca� na sen. Reflektory nad naszymi g�owami gasn� po
pierwszych dwudziestu minutach i zapalaj� si� dopiero na pi�� minut przed ko�cem
o�miogodzinnej "nocy".
Richard twierdzi, �e nasze przyspieszanie w spos�b zasadniczy zmieni tempo
ucieczki z Uk�adu S�onecznego i je�eli utrzyma si� na obecnym poziomie, nasza
szybko�� wzgl�dem S�o�ca w ci�gu trzydziestu dni osi�gnie po�ow� szybko�ci
�wiat�a.
- Dok�d zmierzamy? - spyta� go wczoraj Michael.
- Na razie trudno odpowiedzie� na to pytanie - odpar� Richard. - Wiem jedynie,
�e poruszamy si� z niewyobra�alnie du�� szybko�ci�.
Temperatura i g�sto�� p�ynu w zbiorniku zosta�y tak dobrane, �e dok�adnie
odpowiadaj� ci�arowi w�a�ciwemu naszych cia�. Gdy znajdujemy si� wewn�trz, nie
czujemy nic pr�cz ledwie wyczuwalnej si�y, kt�ra delikatnie pcha nas w d�.
Musz� sobie powtarza�, �e znajduj� si� w zbiorniku z p�ynem, ale brak
jakichkolwiek dozna� i tak sprawia, �e zaczynaj� si� halucynacje. Do mojego
m�zgu nie dociera �aden d�wi�k, obraz, smak, zapach... Widocznie m�j m�zg
poprawnie pracuje tylko wtedy, gdy ma si� czym zaj��...
Przedwczoraj chcia�am porozmawia� o tym z Richardem. Spojrza� na mnie tak,
jakbym by�a wariatk�. On nie miewa �adnych halucynacji. Sp�dza czas dokonuj�c
matematycznych oblicze�, studiuj�c (w g�owie) mapy Ziemi, i wspominaj�c sceny
erotyczne, kt�re najlepiej utkwi�y mu w pami�ci. On, w przeciwie�stwie do mnie,
kontroluje prac� swojego m�zgu.
My�l�, �e w�a�nie dlatego tak bardzo r�nimy si� od siebie. M�j umys� zawsze
d��y tam, dok�d chce...
Halucynacje zaczynaj� si� przewa�nie od jednokolorowych pasm, kt�re pojawiaj�
si� wok� mnie. Z czasem staj� si� one coraz wi�ksze, a potem do��czaj� do nich
inne kolory: niebieski, ��ty, purpurowy. Ka�dy z nich tworzy sw�j w�asny,
niepowtarzalny wz�r, kt�ry oplata ca�� przestrze�. Potem kolory staj� si�
jeszcze bardziej ostre i wyraziste; pasma poruszaj� si� coraz szybciej i
szybciej...
W oddali zawsze tworzy si� jaki� obraz. Na pocz�tku nie wiem, czym jest. Potem
zbli�a si� do mnie, wielokrotnie zmieniaj�c barwy, a ja zaczynam s�ysze�
d�wi�ki.
Czasami jest to matka albo jakie� zwierz� - na przyk�ad gepard albo lwica -
kt�re przewa�nie i tak okazuje si� moj� matk� - tyle �e pod inn� postaci�.
Dop�ki nie pr�buj� nawi�za� z ni� kontaktu, matka "trwa" na tle zmieniaj�cych
si� jak w kalejdoskopie wzor�w. Ale gdy zaczynam do niej m�wi�, natychmiast
znika, pozostawiaj�c mnie z uczuciem pustki.
Podczas jednej z ostatnich halucynacji fala ba