3128
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 3128 |
Rozszerzenie: |
3128 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 3128 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 3128 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
3128 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
HENRY N. BEARD, DOUGLAS C. KENNEY
Nuda Pier�cieni
Ten Pier�cie� niezr�wnany elfy wykona�y
I rodzone matki za� by dzi� sprzeda�y.
W�adca cieni, �miertelnych i wszelkiego stwora
Ten �cichap�k si�� daje, lecz zmienia w potwora.
Moc pot�n� kryje w sobie �w jeden, Jedyny.
I pozwala niezwykle dokonywa� czyny.
Rozbity czy popsuty, naprawi� si� nie da.
Znaleziony odes�a� (za pobraniem) do Sorheda.
S�ysz�c takie kiepskie wiersze i maj�c na g�owie upierdliwego Czarodzieja wystawiaj�cego mu walizki na pr�g, co ma robi� biedny chochlik, pomy�la� Frito. Nie ma innego wyj�cia - musi ruszy� w drog�, na spotkanie takich niewiarygodnych niebezpiecze�stw, jak kiepskie bary szybkiej obs�ugi, nurkuj�ce i zasypuj�ce go pociskami rozpryskowymi pelikany, a wszystko po to, �eby pozby� si� pier�cienia, za kt�ry szanuj�cy si� w�a�ciciel lombardu nie da�by z�amanego grosza. No dobrze, im pr�dzej wyruszy, tym szybciej sko�czy t� misj� - chyba �e kto� najpierw sko�czy z nim...
- Czy podoba ci si� to, co widzisz...? - pyta�a zmys�owa elfka, prowokacyjnie rozchylaj�c po�y szaty i ods�aniaj�c ukryte pod ni�, kr�g�e wdzi�ki. Fritowi zasch�o w gardle, a w g�owie zakr�ci�o si� od ��dzy i piwska.
Elfka zrzuci�a cieniutki peniuar i nie wstydz�c si� swojej nago�ci, podesz�a do zafascynowanego chochlika. Cudownie kszta�tn� d�oni� dotkn�a ow�osionych palc�w jego st�p, a on bezradnie patrzy�, jak podkurczaj� si� pod wp�ywem dzikiej nami�tno�ci.
- Pozw�l, a uczyni� ci� szcz�liwym - szepn�a ochryple, gmeraj�c przy zapinkach jego kamizelki, ze �miechem odpinaj�c mu miecz. - Pie�� mnie, och, pie�� mnie! - b�aga�a.
R�ka Frita, jakby obdarzona w�asn� wol�, wyci�gn�a si� i przesun�a po delikatnej wypuk�o�ci elfiej piersi, podczas gdy druga powoli obj�a w�sk�, idealn� tali� dziewki, przyciskaj�c j� do jego pot�nej piersi.
- Paluchy, uwielbiam ow�osione paluchy - j�cza�a, poci�gaj�c go na przetykany srebrem dywan. Male�kie, r�owe paluszki jej st�p pie�ci�y g�ste futro na jego �r�dstopiu, podczas gdy nos Frita szuka� ciep�a cudownego, elfiego p�puszka.
- Przecie� ja jestem taki ma�y i w�ochaty, a ty... ty jeste� taka pi�kna - chlipa� Frito, niezgrabnie wypl�tuj�c si� z szelek.
Elfka nie odpowiedzia�a, tylko westchn�a ci�ko i mocniej przycisn�a go do swego gibkiego cia�a.
- Najpierw musisz co� dla mnie zrobi� - szepn�a mu do poro�ni�tego kud�ami ucha.
- Wszystko, co zechcesz - za�ka� Frito, wiedziony nieodpart� potrzeb�. - Wszystko!
Zamkn�a oczy, a potem otwar�a je, unosz�c w g�r�.
- Pier�cie� - powiedzia�a. - Musz� mie� tw�j Pier�cie�. Ca�e cia�o Frita napi�o si� bole�nie.
- O nie - zawo�a�. - Nie to! Wszystko... tylko nie to!
- Musz� go mie� - rzek�a, czule i zarazem gwa�townie. - Musz� mie� Pier�cie�!
Oczy Frita zamgli�y si� od �ez i udr�ki.
- Nie mog�! - rzeki. - Nie wolno mi!
Jednak wiedzia�, �e straci� wol� walki. D�o� elfowej panny powoli sun�a w kierunku �a�cuszka przy kieszonce jego kamizelki, coraz bli�ej Pier�cienia, kt�rego Frito strzeg� tak wiernie...
PRZEDMOWA
Chocia� nie mo�emy z pe�nym przekonaniem stwierdzi�, jak to robi profesor T., �e "historia ta ros�a w trakcie opowiadania", przyznajemy, i� niniejsza historia (a raczej konieczno�� zdobycia paru groszy) ros�a wprost proporcjonalnie do z�owieszczego kurczenia si� naszych kont bankowych w Harvard Trust w Cambridge, Massachusetts. Ten ubytek wagi naszych i tak ju� chudych portfeli sam w sobie nie by� powodem do alarmu (czy te� "larum", jak by �adnie uj�� to profesor T.), w przeciwie�stwie do gr�b i szturcha�c�w, jakie zbierali�my od naszych wierzycieli. Przemy�lawszy to dobrze, schronili�my si� w czytelni naszego klubu, aby pomedytowa� nad zmiennymi kolejami losu.
Jesie� zasta�a nas - dr�czonych przez odle�yny i znacznie chudszych - w naszych sk�rzanych fotelach. Nadal nie mieli�my nawet sztucznej ko�ci, kt�r� mogliby�my rzuci� wilczemu stadu ziej�cemu przed frontowymi drzwiami. W�a�nie wtedy w nasze dr��ce r�ce wpad� zaczytany egzemplarz dziewi�tnastego wydania W�adcy Pier�cieni poczciwego profesora Tolkiena. Z symbolami dolara w niewinnych oczach, szybko ustalili�my, �e ta ksi��ka wci�� sprzedaje si�, jak dobrze wiecie co. Uzbrojeni po z�by w s�owniki oraz odbitki mi�dzynarodowych praw dotycz�cych paszkwilant�w, zamkn�li�my si� w sali do gry w squasha, zabieraj�c ze sob� tak� ilo�� czips�w i Dr. Peppera, kt�r� ud�awi�by si� ko�. (Prawd� m�wi�c, napisanie tego rzeczywi�cie wymaga�o ud�awienia ma�ego konia, ale to ju� ca�kiem inna historia.)
Wiosna zasta�a nas z popsutymi z�bami i kilkoma funtami papieru pokrytego kleksami oraz nieczytelnymi gryzmo�ami. Ponownie przeczytawszy ca�o��, stwierdzili�my, �e to zadziwiaj�co celna satyra na lingwistyczne i mitologiczne elementy utwor�w Tolkiena, pe�na �arcik�w z jego sposobu wykorzystania staro - skandynawskich sag i fonemu sp�g�osek szczelinowych. Jednak pobie�na lektura odpowiedzi od potencjalnych wydawc�w przekona�a nas, �e wi�ksz� korzy�� przynios�oby nam spalenie r�kopisu na bibliotecznym kominku. Nast�pnego dnia, udr�czeni potwornym kacem i utrat� prawie wszystkich w�os�w na g�owach (ale to jeszcze inna opowie��), zasiedli�my z ekstra mocnymi, wysoko wydajnymi Smith Coronami w z�bach i sp�odzili�my ust�p, kt�ry teraz czytacie przed drugim �niadaniem. (A w tych stronach �niadamy diablo wcze�nie, kole�.) Rezultatem, jak zaraz sami si� przekonacie, jest ksi��ka tak czytelna jak r�wnanie liniowe, o warto�ci literackiej zbli�onej do autografu z�o�onego na siedziszczu Szymona S�upnika.
"Co do ukrytego znaczenia czy �przes�ania�" - jak pisa� profesor T. w swoim wst�pie, ten tekst nie zawiera nic pr�cz tego, czego sami si� w nim doszukacie. (Wskaz�wka: Co, wed�ug P.T. Barnuma, "rodzi si� co minut�?) Mamy nadziej�, �e dzi�ki tej ksi��ce czytelnik nie tylko pog��bi znajomo�� problemu piractwa literackiego, ale tak�e samego siebie. (Wskaz�wka: Czego brakuje w tym s�ynnym cytacie? "_____to_____". Macie trzy minuty, Uwaga, gotowi, start!)
Nuda Pier�cieni zosta�a wydana jako parodia. To bardzo wa�ne. Chodzi o satyr� na temat innej ksi��ki, a nie zwyczajne na�ladownictwo. Dlatego z ca�ym naciskiem przypominamy, �e to nie jest prawdziwa tolkienistyka! Je�li zatem masz zamiar naby� ten tomik, my�l�c, �e to co� o W�adcy Pier�cieni, to lepiej od razu od�� go na t� stert� przecenionych ksi��ek, z kt�rej go wyci�gn��e�'. Och, ale skoro doczyta�e� do tego miejsca, to oznacza, �e... �e ju� kupi�e�... orany... ojej... (Dolicz jeszcze jedn�, Jocko. "Brz�k!")
I wreszcie, mamy nadziej�, �e ci z was, kt�rzy czytali pami�tn� trylogi� profesora Tolkiena, nie poczuj� si� ura�eni naszym pomys�em. M�wi�c ca�kiem powa�nie, uwa�amy, i� mo�liwo�� po�artowania sobie z tak znacz�cego, prawdziwego arcydzie�a geniuszu i wyobra�ni jest w istocie zaszczytem. W ko�cu, taka jest najwa�niejsza rola ksi��ki - bawi� czytelnika - a w tym przypadku i bawi�, i roz�miesza�. I nie martw si� zbytnio, je�li nie u�miejesz si� z tego, co przeczytasz, bo je�li nadstawisz twoje r�owe uszka, gdzie� daleko, daleko us�yszysz radosny brz�k srebrzystych dzwoneczk�w...
To my, frajerze. Brz�k!
PROLOG - DOTYCZ�CY CHOCHLIK�W
G��wnym zadaniem tej ksi��ki jest zarobienie pieni�dzy i z niej czytelnik mo�e dowiedzie� si� wiele o charakterach i talentach literackich autor�w. Jednak o chochlikach nie dowie si� prawie nic, poniewa� ka�dy, kto ma cho� szczypt� rozumu w g�owie, natychmiast przyzna, �e takie stworzenia istniej� wy��cznie w umys�ach dzieci, kt�re sp�dzi�y dzieci�stwo w wiklinowych koszykach i wyros�y na bandzior�w, z�odziei ps�w lub agent�w ubezpieczeniowych. Mimo wszystko, s�dz�c po wysoko�ci nak�ad�w interesuj�cych ksi��ek prof. Tolkiena, jest to do�� liczna grupa, �atwa do rozr�nienia po wypalonych w kieszeniach dziurach, kt�re mog�y powsta� jedynie w wyniku samozap�onu grubych warstw ciasno zwini�tych banknot�w. Dla takich czytelnik�w zebrali�my tu kilka p�askich dowcip�w o chochlikach, otrzymanych w wyniku d�ugotrwa�ego skakania po u�o�onych w stos ksi��kach prof. Tolkiena. R�wnie� dla nich zamieszczamy kr�tkie streszczenie wcze�niejszych przyg�d Dildo Buggera, kt�re nazwa� Podr�e z popapra�cami w poszukiwaniu �r�dziemia Dolnego, lecz rozs�dnie zatytu�owane przez wydawc� Dolina trolli.
Chochliki to denerwuj�cy i niezbyt atrakcyjny lud, kt�rego liczebno�� drastycznie zmala�a od czasu ogromnego wzrostu zapotrzebowania na bajki. Oci�a�e i ponure, a nawet t�pawe, wol� wie�� spokojny, sielski �ywot. Nie znosz� urz�dze� bardziej skomplikowanych od garoty, pa�ki czy lugiera i zawsze obawia�y si� "Wielkolud�w" albo "Wielgus�w", jak nas nazywaj�. Teraz z zasady unikaj� nas, opr�cz rzadkich okazji, kiedy zbieraj� si� w stuosobow� band�, �eby wyko�czy� samotnego farmera lub my�liwego. S� ma�e, mniejsze od krasnolud�w, kt�re uwa�aj� je za karze�ki, p�ochliwe i tajemnicze, cz�sto wspominaj�c o "chochelce k�opot�w". Rzadko przekraczaj� trzy stopy wzrostu, lecz bez trudu potrafi� poradzi� sobie ze stworzeniami o po�ow� mniejszymi od siebie, je�li szybciej wyci�gn� bro�. Co do chochlik�w z Bagna, o kt�re g��wnie nam chodzi, s� to stworzenia o niezwykle pospolitym wygl�dzie, ubrane w nowiute�kie szare garnitury z w�skimi klapami, alpejskie kapelusiki i sk�rzane krawaty. Nie nosz� but�w i poruszaj� si� na dw�ch pot�nych, w�ochatych narz�dach zwanych stopami tylko ze wzgl�du na ich lokalizacj� na ko�cu n�g. Ich pryszczate oblicza maj� z�o�liwy wyraz �wiadcz�cy o g��bokim zami�owaniu do anonimowych, obscenicznych rozm�w telefonicznych, a kiedy u�miechaj� si�, ich d�ugie na stop� j�zory poruszaj� si� w spos�b budz�cy zazdro�� smok�w z Komodo. Maj� d�ugie, zwinne palce, jakie zazwyczaj wyobra�amy sobie zaci�ni�te na szyi jakiego� futrzastego zwierz�tka lub gmeraj�ce w cudzej kieszeni i z niezwyk�� zr�czno�ci� wytwarzaj� rozmaite skomplikowane rzeczy, takie jak spreparowane ko�ci do gry lub �adunki wybuchowe. Uwielbiaj� dobrze zje�� i wypi�, gra� w g�uchy telefon z g�upimi czworonogami i opowiada� kiepskie dowcipy o krasnoludach. Wydaj� nudne przyj�cia i niewiele pieni�dzy na prezenty, ciesz�c si� takim samym szacunkiem i popularno�ci� jak zdech�a wydra.
Nie ulega w�tpliwo�ci, �e chochliki to nasi krewni, jedno z ogniw �a�cucha ewolucyjnego wiod�cego od wiewi�rek przez wilko�aki do W�och�w, jednak nie spos�b ustali� stopnia owego pokrewie�stwa. Wywodzi si� ono z Dawnych Dobrych Czas�w, gdy nasz� planet� zamieszkiwa�y przer�ne niezwyk�e stworzenia, kt�re dzi� mo�na zobaczy� dopiero po wypiciu kwaterki Jasia W�drowniczka. Tylko u elf�w zachowa�y si� kroniki tamtych czas�w, przewa�nie pe�ne elfich dyrdyma��w, odra�aj�cych obrazk�w nagich trolli oraz ohydnych opis�w orgii urz�dzanych przez orki. Jednak chochliki najwidoczniej �y�y w �r�dziemiu Dolnym na d�ugo przed czasami Frita i Dilda, zanim - jak bardzo stare salami nagle objawiaj�ce swoje istnienie - sta�y si� problemem dla rz�d�w Ma�ych i G�upich.
Wszystko to dzia�o si� w Trzeciej Erze �r�dziemia Dolnego - inaczej zwan� Epok� Kamienia Lizanego - i krainy z owych czas�w ju� dawno poch�on�o morze, a ich mieszka�c�w szklane s�oje gabinetu osobliwo�ci pana Ripleya. Chochliki wsp�czesne Fritowi od dawna nie posiada�y �adnych danych na ten temat, cz�ciowo w wyniku analfabetyzmu i niedorozwoju umys�owego stawiaj�cych je na poziomie m�odego dorsza, a po cz�ci z powodu zami�owania do bada� genealogicznych, kt�re kaza�o im niech�tnym okiem patrze� na w�tpliwe pocz�tki pracowicie fa�szowanej historii rodu. Mimo to be�kotliwa mowa i upodobanie do keczupu �wiadczy�y, �e kiedy� musia�y nale�e� do kultury Zachodu. Ich legendy i stare pie�ni, opiewaj�ce g��wnie nimfo - mani� elfek i smocz� ruj�, cz�sto wspomina�y o terenach nad rzek� Rycyn�, mi�dzy Lasem Dykty a G�rami Papier - Mache. W wielkich bibliotekach Twodoru znajduj� si� materia�y potwierdzaj�ce t� tez�, na przyk�ad stare artyku�y w "Detektywie" i tym podobne. Nie wiadomo, dlaczego podj�li ryzykown� wypraw� do Aleodoru, jednak ich pie�ni g�osz�, �e na ich ziemi� pad� cie�, w wyniku czego przesta�y rosn�� ziemniaki.
Przed przekroczeniem G�r Papier - Mache chochliki podzieli�y si� na trzy odr�bne plemiona: Platfus�w, Stolc�w i Wybredk�w. Platfusy, jak dot�d najliczniejsze, by�y smag�e, niskie, o rozbieganych oczkach; mia�y bardzo szerokie d�onie i stopy. �y�y w g�rach, gdzie mog�y �owi� kr�liki i ma�e kozy, a zarabia�y na �ycie, wynajmuj�c si� jako obstawa miejscowych krasnolud�w. Stolce by�y wi�ksze i �adniejsze od Platfus�w, zamieszkiwa�y cuchn�c� krain� wzd�u� biegu i przy uj�ciu rzeki Rycyny, hoduj�c uraz� i w�lce, kt�re sprzedawa�y przep�ywaj�cym. Mia�y d�ugie, l�ni�ce, czarne w�osy i uwielbia�y no�e. Cz�sto zadawa�y si� z lud�mi, wyr�czaj�c ich w sprz�taniu. Najmniej liczne by�y Wybredki, wy�sze i chudsze od innych chochlik�w, �yj�ce w lasach, gdzie �wietnie prosperowa�y, handluj�c galanteri� sk�rzan�, sanda�ami i wyrobami r�kodzielniczymi. Czasem wynajmowa�y si� jako dekoratorzy wn�trz elfich domostw, jednak przez wi�kszo�� czasu �piewa�y ponure ludowe piosenki i molestowa�y wiewi�rki.
Przekroczywszy g�ry, chochliki niezw�ocznie przesz�y na osiad�y tryb �ycia. Poskraca�y sobie nazwiska i wcisn�y si� do wszystkich ziemia�skich klub�w, odrzucaj�c dawn� mow� i zwyczaje jak odbezpieczony granat. Jednoczesna dziwna migracja na wsch�d ludzi oraz elf�w z Aleodoru pozwala na do�� dok�adne okre�lenie daty przybycia chochlik�w. W tym�e roku, 1623 roku Trzeciej Ery, bracia Brasso i Drano przeprawili si� przez Rzek� ��ci ze znacznymi si�ami chochlik�w, przebranych za pospolitych rabusi�w grob�w i pod �eberkiem pozbawili cz�ci w�adzy samego Kr�la (Arglebargle'a IV albo kt�rego� innego.) Mimo jego s�abych protest�w postawili poborc�w myta na drogach i mostach, przep�dzili jego pos�a�c�w i wys�ali do� sugestywne listy z pogr�kami. Kr�tko m�wi�c, osiedli na dobre.
Tak rozpocz�a si� historia Bagna, a chochliki, maj�c na wzgl�dzie przepisy o przedawnieniu, od chwili przebycia Rzeki ��ci zmieni�y kalendarz. By�y bardzo zadowolone z nowej ojczyzny i zn�w znikn�y z kart historii cz�owieka, co przyj�to z powszechnym �alem por�wnywalnym z uczuciem wywo�anym nag�ym zdechni�ciem w�ciek�ego psa. Na wszystkich mapach Bagno oznaczano czerwonymi wykrzyknikami i podr�owali przez nie wy��cznie zb��kani w�drowcy lub kompletni wariaci. Nie licz�c tych rzadkich go�ci, chochliki pozostawiono samym sobie a� do czas�w Frita i Dilda. Kiedy �eberko mia�o swego Kr�la, chochliki nominalnie pozostawa�y jego poddanymi i a� do ostatniej bitwy z Ruderykiem z Boraksu posy�a�y do boju swoich strzelc�w wyborowych, chocia� brak danych na temat tego, po kt�rej stawa�y stronie. P�nocne Kr�lestwo upad�o i chochliki powr�ci�y do swego ustabilizowanego, prostego �ycia, jedz�c i pij�c, �piewaj�c i ta�cz�c, p�ac�c czekami bez pokrycia.
Mimo wszystko dostatnie �ycie w Bagnie zasadniczo nie zmieni�o przeci�tnego chochlika, kt�ry nadal by� r�wnie trudny do zabicia jak karaluch i r�wnie mi�y w obcowaniu jak zagnany w k�t szczur. Chocia� atakowa�y tylko z zimn� krwi� i zabija�y wy��cznie dla pieni�dzy, chochliki pozostawa�y mistrzami cios�w poni�ej pasa i podst�p�w. By�y wy�mienitymi strzelcami znakomicie pos�uguj�cymi si� wszelkiego rodzaju or�em i ka�de ma�e, powolne i g�upie stworzenie, kt�re odwr�ci�o si� do nich plecami, nara�a�o si� na stratowanie.
Pocz�tkowo wszystkie chochliki mieszka�y w norach, co bynajmniej nie jest niczym dziwnym u stworze� b�d�cych za pan brat ze szczurami. W czasach Dilda przewa�nie zamieszkiwa�y na powierzchni ziemi na spos�b elf�w i ludzi, jednak zachowywa�y tradycyjny charakter swoich domostw, kt�re niczym nie r�ni�y si� od siedzib gatunk�w masowo zasiedlaj�cych pod koniec lata �ciany starych budynk�w. Ich chatki zawsze by�y owalne, zbudowane z mokrej s�omy, b�ota, kawa�k�w darni oraz innych resztek, cz�sto pobielonych przez przelatuj�ce go��bie. W wyniku tego wi�kszo�� chochlikowych miast wygl�da�a tak, jakby powsta�a na skutek gwa�townych i przykrych zaburze� �o��dkowych jakiego� wielkiego i niechlujnego stworzenia - na przyk�ad smoka.
W ca�ym Bagnie by� co najmniej tuzin tych przedziwnych osad, po��czonych sieci� dr�g, urz�d�w pocztowych i systemem rz�d�w, kt�ry nawet kolonia ma��y uzna�aby za prymitywny. Samo Bagno dzieli�o si� pensami, p�pensami i miedziakami z g�ow� Indianina, kt�rymi zarz�dza� burmistrz wybierany co roku w prima aprilis przy urnach wyborczych. W pe�nieniu obowi�zk�w pomaga�y mu liczne si�y policji, kt�ra nie robi�a nic pr�cz wymuszania zezna�, g��wnie od wiewi�rek. Opr�cz tych kilku namiastek instytucji pa�stwowych w Bagnie nie istnia� jakikolwiek rz�d. Chochliki przewa�nie by�y zaj�te produkowaniem i spo�ywaniem �ywno�ci oraz alkoholu. Przez reszt� czasu wymiotowa�y.
O znalezieniu Pier�cienia
Jak ju� powiedziano w poprzednim tomie tych opowie�ci, Dolinie Trolli, Dildo Bugger wyruszy� pewnego dnia z band� stukni�tych krasnolud�w i skompromitowanym r�okrzy�owcem imieniem Goodgulf, aby odebra� smokowi stert� kr�tkoterminowych obligacji samorz�dowych oraz warto�ciowych asygnat kasowych. Wyprawa zosta�a uwie�czona sukcesem i smok, przedwojenny bazyliszek �mierdz�cy jak autobus, zosta� wzi�ty od ty�u podczas odcinania kupon�w. Mimo wszystko chocia� podczas owej wyprawy dokonano wielu bezsensownych i idiotycznych czyn�w, ta historia obchodzi�aby nas jeszcze mniej - o ile to mo�liwe - gdyby nie drobne oszustwo, jakie w jej trakcie pope�ni� Dildo, �eby dosta� swoj� dol�. W G�rach M�czystych w�drowcy zostali napadni�ci przez zgraj� rozszala�ych norek, a spiesz�c na pomoc walcz�cym krasnoludom, Dildo najwyra�niej straci� poczucie kierunku i znalaz� si� w do�� odleg�ej cz�ci jaskini. Stan�wszy przed wylotem tunelu, wiod�cego stromo w d�, Dildo w wyniku chwilowego nawrotu zadawnionego niedomagania ucha wewn�trznego pobieg� nim na pomoc - jak s�dzi� - swoim przyjacio�om. Przebieg�szy spory dystans i nie znajduj�c nic pr�cz tunelu, doszed� do wniosku, �e musia� gdzie� zmyli� drog�, kiedy nagle korytarz doprowadzi� go do rozleg�ej pieczary.
Kiedy oczy Dilda przywyk�y do bladej po�wiaty, stwierdzi�, �e grot� wype�nia�o szerokie, nerkowatego kszta�tu jezioro, w kt�rym paskudnie wygl�daj�cy b�azen zwany Goddam ha�a�liwie pluska� si� na starym, gumowym koniku morskim. �ywi� si� surowymi rybami i sporadycznymi przybyszami takimi jak Dildo, kt�rego wizyt� przyj�� z entuzjazmem r�wnym temu, jaki wzbudzi�oby w nim nag�e przybycie ci�ar�wki z wyrobami McDonalda. Jednak tak jak ka�dy potomek chochlikowego rodu, Goddam wola� zachowa� ostro�no�� przy atakowaniu istot maj�cych ponad pi�� cali wzrostu i wa��cych wi�cej ni� dziesi�� funt�w, tak wi�c wyzwa� Dilda na turniej zagadek, �eby zyska� na czasie. Dildo, kt�ry w wyniku nag�ego ataku amnezji zapomnia�, �e przed jaskini� w�a�nie przerabiaj� krasnali na r�bank�, przyj�� wyzwanie.
Zadawali sobie niezliczone zagadki, takie jak kto gra� Cisco Kida i co to jest Krypton. W ko�cu Dildo wygra� ten turniej. Ponaglany, �eby zada� kolejn� zagadk�, zawo�a�, zaciskaj�c d�o� na r�koje�ci t�ponosej trzydziestki �semki: "Co mam w kieszeni?" Na to Goddam nie zdo�a� odpowiedzie� i z rosn�cym zniecierpliwieniem pop�yn�� do Dilda, skaml�c: "Poka� mi, poka�". Dildo spe�ni� jego pro�b�, wyci�gaj�c pistolet i opr�niaj�c magazynek w kierunku Goddama. Mrok utrudnia� celowanie, wi�c zdo�a tylko przedziurawi� gumowego konika. Goddam, kt�ry nie umia� p�ywa�, szamota� si� w wodzie, wyci�gaj�c r�k� do Dilda i b�agaj�c o pomoc. Dildo zauwa�y� niezwyk�y pier�cie� na jego palcu i natychmiast �ci�gn�� klejnot. Wyko�czy�by Goddama od razu lecz nie zrobi� tego, w przyp�ywie �alu. �a�uj�, �e sko�czy�y mi si� naboje, pomy�la� i wr�ci� tunelem, �cigany w�ciek�ymi wrzaskami Goddama.
To dziwne, ale Dildo nigdy o tym nie opowiada�, twierdz�c �e wyj�� Pier�cie� z nozdrzy jakiej� �wini lub z automatu do gry - nie pami�ta sk�d. Goodgulf, z natury podejrzliwy, za pomoc� jednego ze swych magicznych wywar�w (zapewne pentotalu sodu.) w ko�cu zdo�a� wydoby� prawd� z chochlika i bardzo przej�� si� tym, �e Dildo, b�d�c zr�cznym i zami�owanym �garzem, nie wymy�li� bardziej wiarygodnej historyjki. W�a�nie wtedy, mniej wi�cej pi��dziesi�t lat wcze�niej nim rozpoczyna si� nasza opowie��, Goodgulf zacz�� domy�la� si�, jak wa�ny jest Pier�cie�. I jak zwykle, kompletnie si� myli�.
NUDA PIER�CIENI
TO MOJE PRZYJ�CIE I OLEJ�, KOGO ZECHC�
Kiedy pan Dildo Bugger z Bug Endu niech�tnie oznajmi�, �e zamierza wyda� przyj�cie dla wszystkich chochlik�w w tej cz�� Bagna, w Chochlikowie natychmiast zawrza�o - we wszystkich brudnych lepiankach rozleg�y si� okrzyki: "Wspaniale!" i "O rany, �arcie!" �lini�c si� na sam� my�l, trac�c zmys�y z �akomstwa kilku odbiorc�w zaprosze� po�ar�o ma�e, pi�knie zdobione kartoniki zaprosze�. Jednak po pocz�tkowym ataku euforii chochliki powr�ci�y do swych codziennych zaj��, zn�w - jak to maj� w zwyczaju - zapadaj�c w b�og� drzemk�.
Mimo wszystko ta podniecaj�ca wie�� rozesz�a si� w�r�d ocienionych matami bud, �wie�ych dostaw zdumionych os��w wielkich beczek pienistego jak mydliny piwska, sztucznych ogni ton naci ziemniaczanej i gigantycznych stert starych strucli. Dc miasta sprowadzono ca�e wozy ze snopami �wie�o �ci�tej parz�wki - popularnego i bardzo silnego �rodka wymiotnego. Wie�� o fecie dotar�a nawet nad Rzek� ��ci i mieszka�cy tych odleg�ych okolic zacz�li �ci�ga� do miasta jak pijawki, wabione obietnic� darmowej uczty, przy kt�rej min�g jawi� si� n�dzn� przek�sk�.
Nikt w ca�ym Bagnie nie mia� pojemniejszego brzucha od za�linionego i zdziecinnia�ego starego plotkarza, Hafa Gangree. Haf przez ca�e �ycie skrupulatnie pe�ni� swe urz�dnicze obowi�zki i dzi�ki sporym zyskom z szanta�u ju� dawno przeszed� na emerytur�.
Tego wieczoru Wargacz, jak go nazywano, siedzia� w "Podbitym Oku" - podejrzanej norze cz�sto zamykanej przez burmistrza Fastbucka z powodu nieobyczajnego zachowania si� zatrudnionych tu piersiastych kelnerek, kt�re podobno potrafi�y wyrolowa� trolla, zanim zd��y�by� powiedzie� "Rumpelstilzchen". Jak zwykle towarzyszy�o mu paru moczymord�w, w��cznie z jego synem, Spamem Gangree, kt�ry w�a�nie �wi�towa� wyrok w zawieszeniu za czyn nierz�dny dokonany na nieletnim smoku p�ci �e�skiej.
- Ca�a ta sprawa bardzo dziwnie pachnie - rzek� Wargacz, wdychaj�c �r�ce opary swojej fajki. - M�wi� o tym, �e pan Bugger nagle wyprawia wielk� bib�, podczas gdy przez d�ugie lata nie pocz�stowa� s�siad�w nawet kawa�kiem sera.
S�uchacze w milczeniu pokiwali g�owami, poniewa� w�a�nie tak sta�y sprawy. Nawet przed "dziwnym znikni�ciem" Dilda, jego nory w Bug Endzie pilnowa�y gro�ne wilko�aki i nikt nie pami�ta�, aby kiedykolwiek da� cho� pensa na Doroczn� Went� Chochlikowa Na Rzecz Bezdomnych Duch�w. Fakt, �e nikt inny te� nie da�, w niczym nie t�umaczy� s�ynnego sk�pstwa Dilda. Trzyma� si� na uboczu, oddany tylko swojemu siostrze�cowi i manii uk�adania pornograficznych puzzli.
- A ten jego ch�opak, Frito - doda� �lepawy Nat Clubfoot - jest zupe�nie stukni�ty.
Stary Poop z Backwater przytakn��, razem z innymi. Bo kt� nie widzia� m�odego Frita b��dz�cego bez celu po kr�tych uliczkach Chochlikowa, nios�cego bukiecik kwiatk�w i mamrocz�cego co� o "prawdzie i pi�knie" albo plot�cego takie g�upoty jak "Cogito ergo chochlikum"?
- To dziwak, naprawd� - rzek� Wargacz - i wcale nie zdziwi�bym si�, gdyby w tej gadaninie o jego krasnoludzich sympatiach tkwi�a szczypta prawdy.
Zebrani przyj�li to stwierdzenie zaambarasowanym milczeniem, szczeg�lnie m�ody Spam, kt�ry nigdy nie wierzy� w nie potwierdzone pog�oski o tym, �e Buggersi to "krasnoludy w przebraniu". Jak przypomina� Spam, prawdziwe krasnoludy s� ni�sze i cuchn� znacznie gorzej od chochlik�w.
- Cz�sto powiadaj� - za�mia� si� Wargacz, machaj�c praw� nog� - �e pewien facet tylko po�yczy� sobie nazwisko Bugger!
- W�a�nie - pisn�� Clotty Peristalt. - Je�li ten Frito nie jest owocem mieszanego zwi�zku, to ja nie odr�niam �niadania od podwieczorku!
Wszyscy biesiadnicy rykn�li �miechem, przypominaj�c sobie matk� Frita, a siostr� Dilda, kt�ra lekkomy�lnie zwi�za�a si� z kim� po niew�a�ciwej stronie Rzeki ��ci (kim� znanym jako mieszaniec, tzn. p� chochlik, p� opos). Kilku s�uchaczy podchwyci�o temat, przypominaj�c szereg wulgarnych (wulgarnych dla wszystkich opr�cz chochlik�w, oczywi�cie) i do�� prostackich �art�w na koszt Buggers�w.
- Ponadto - rzek� Wargacz - Dildo zawsze post�powa�.. tajemniczo, je�li wiecie, co mam na my�li.
- Niekt�rzy powiadaj�, �e zachowuje si� tak, jakby mia� o do ukrycia, tak m�wi� - powiedzia� jaki� obcy g�os z ciemnego k�ta. Ten g�os nale�a� do m�czyzny nie znanego chochlikom spod "Podbitego Oka", przybysza nie zauwa�onego przez nich ze wzgl�du na jego pospolity czarny he�m, czarn� kolczug�, czarn� maczug�, czarny sztylet oraz zupe�nie zwyczajne oczy, gorej�cej jak dwa w�gle.
- Ci, kt�rzy tak m�wi�, mog� mie� racj� - przyzna� Wargacz, mruganiem uprzedzaj�c s�uchaczy o zbli�aj�cej si� poincie. - Jednak ci, kt�rzy m�wi� inaczej, te� mog� si� myli�.
Kiedy ucich�a salwa �miechu wywo�ana tym typowym dla Gangree wicem, ma�o kto spostrzeg�, �e nieznajomy znikn�� pozostawiaj�c za sob� tylko dziwn� wo� stajni.
- Jednak - upiera� si� Spam - to b�dzie przednia zabawa.
I wszyscy przyznali mu racj�, poniewa� chochlik niczego nie lubi bardziej ni� okazji opchania si� do obrzydzenia.
By�a ch�odna, wczesna jesie�, zapowiadaj�ca doroczn� zmian� chochlikowych deser�w - z ca�ych melon�w na ca�e dynie. Jednak m�odsze chochliki, kt�re jeszcze nie by�y zbyt opas�e, aby powlec swoje niezgrabne cielska uliczkami miasta, ujrza�y zapowied� nadchodz�cych uroczysto�ci: sztuczne ognie!
Kiedy zbli�a� si� dzie� uczty, wozy ci�gnione przez koz�y poci�gowe przetoczy�y si� przez bram� Chochlikowa, wy�adowane pud�ami i skrzyniami opatrzonymi runicznym krzy�ykiem Czarodzieja Goodgulfa oraz rozmaitymi nazwami elfich firm.
Skrzynie wy�adowano i otwarto pod drzwiami Dilda, a t�um chochlik�w macha� przys�owiowymi ogonami, podziwiaj�c ich cudown� zawarto��. By�y tam p�ki rur zamocowanych na tr�jnogach do wystrzeliwania ogromnych rzymskich ogni; grube, opatrzone lotkami rakiety z dodatkowymi guzikami na przedzie, wa��ce setki funt�w; ruchomy cylinder z szeregiem kom�r zaopatrzony w korbk� do obracania; a tak�e wielkie petardy przypominaj�ce dzieciom zielone ananasy z przymocowanym k�eczkiem. Na ka�dej skrzynce widnia�y wymalowane zielon� farb� elfie runy g�osz�ce, i� te zabawki zosta�y wyprodukowane w ba�niowej wytw�rni najwidoczniej nosz�cej nazw� "Nadwy�ki woskowe".
Dildo z szerokim u�miechem pilnowa� roz�adunku i rozgoni� m��d� jednym morderczym machni�ciem nogi zaopatrzonej w dobrze naostrzony pazur.
- Wynocha, zmiata�, won! - zawo�a� weso�o za umykaj�cymi. Potem roze�mia� si� i wr�ci� do swojej nory, �eby porozmawia� z go�ciem.
- To b�dzie pokaz ogni sztucznych, jakiego nie zapomn� - zachichota� podstarza�y chochlik do Goodgulfa, kt�ry z wyra�nym niesmakiem pyka� cygaro, siedz�c w fotelu b�d�cym typowym okazem nowoczesnego elfiego bezgu�cia. Pod�oga wok� nich by�a zas�ana czteroliterowymi fragmentami uk�adanki.
- Obawiam si�, �e musisz zmieni� swoje plany wzgl�dem nich - stwierdzi� Czarodziej, rozpl�tuj�c k��b spl�tanych k�ak�w swej d�ugiej, brudnoszarej brody. - Nie mo�esz ucieka� si� do masowych mord�w przy za�atwianiu drobnych porachunk�w z mieszka�cami miasteczka.
Dildo uwa�nie przygl�da� si� staremu przyjacielowi. Czarodziej mia� na sobie znoszon� szat� czarnoksi�nika, kt�ra ju� dawno wysz�a z mody, z ponadrywanymi gwiazdami i cekinami zwisaj�cymi z wystrz�pionego r�bka. Na g�owie nosi� pomi�t�, sto�kowat� czapk�, niechlujnie pobazgrolon� fosforyzuj�cymi w mroku, kabalistycznymi znakami, wzorami chemicznymi oraz wyblak�ymi graffiti krasnolud�w, a w zartretyzowanej d�oni o ogryzionych paznokciach dzier�y� krzywy, stoczony przez korniki kostur, kt�ry s�u�y� mu jako "czarodziejska" r�d�ka i drapak do plec�w. W tej chwili Goodgulf u�ywa� go w tym drugim celu, jednocze�nie wpatruj�c si� w palce swoich n�g wystaj�ce z tego, co niegdy� by�o czarnymi trampkami na grubej podeszwie.
- Wygl�dasz na troch� steranego, Gulfie - zachichota� Dildo. - Krach na czarodziejskim rynku, no nie?
Goodgulf wyra�nie wzdrygn�� si�, s�ysz�c sw�j szkolny przydomek, ale z godno�ci� wyg�adzi� fa�dy szat.
- To nie moja wina, �e niedowiarki drwi� z mojej mocy - rzek�. - Jeszcze rozdziawi� g�by na widok moich czar�w!
Nagle machn�� kosturem i komnata pogr��y�a si� w mroku. W ciemno�ci Dildo ujrza�, �e szaty Goodgulfa jarz� si� jasn� po�wiat�. W jaki� tajemniczy spos�b na piersi czarodzieja pojawi�y si� dziwne znaki, tworz�ce napis w elfim j�zyku: "Poca�ujesz mnie po ciemku, ma�a?"
R�wnie nagle �wiat�o ponownie rozja�ni�o przytuln� nor� i napis na piersi czarodzieja zgas�. Dildo podni�s� oczy do g�ry i wzruszy� ramionami.
- Daj spok�j, Gulfie - powiedzia�. - Takie numery wysz�y z mody razem z koszulami w kwiatki. Nic dziwnego, �e musisz dorabia� karcianymi sztuczkami w salkach parafialnych r�nych pipid�wek.
Goodgulf nie przej�� si� sarkazmem przyjaciela.
- Nie drwij z mocy przekraczaj�cych twoje zdolno�ci pojmowania, bezczelny w�ochaczu - rzek�, a w jego d�oni nagle pojawi�o si� pi�� as�w. - Widzisz skuteczno�� moich czar�w!
- Widz� tylko, �e w ko�cu naprawi�e� t� spr�yn� w r�kawie - zachichota� chochlik, nalewaj�c staremu kumplowi kufel piwa.
- Mo�e wi�c dasz spok�j tym swoim hokus - pokus i powiesz mi, czemu zaszczyci�e� mnie swoj� obecno�ci�? I apetytem.
Zanim odpowiedzia�, Czarodziej odczeka� chwil�, usi�uj�c zmierzy� Dilda ponurym spojrzeniem oczu, kt�re ostatnio zdradza�y tendencj� do lekkiego zezowania.
- Czas porozmawia� o Pier�cieniu - rzek�.
- Pier�cieniu, pier�cieniu... Jakim pier�cieniu?
- Wiesz a� za dobrze, o jakim Pier�cieniu - odpar� Goodgulf. - O Pier�cieniu w twojej kieszeni, Bugger.
- Och, o tym Pier�cieniu - rzek� Dildo, udaj�c niewinnego.
- My�la�em, �e m�wisz o tym pier�cionku, kt�ry zostawi�e� w mojej wannie po ostatniej sesji z gumow� kaczk�.
- Nie czas na �arty - powiedzia� Goodgulf - gdy� Z�o kroczy po ziemi, a niebezpiecze�stwo czai si� wsz�dzie.
- Ale... - zacz�� Dildo.
- Dziwne rzeczy dziej� si� na Wschodzie...
- Ale...
- Zguba nadci�ga z Zachodu...
- Ale...
- Lis wpad� do kurnika...
- Ale...
- ... mucha do �mietany...
Dildo gwa�townie zacisn�� d�o� na ustach Czarodzieja.
- Chcesz powiedzie�... chcesz powiedzie�... - szepn�� - �e mo�emy znale�� w koszu zgni�e jab�ko?
- Mmhmm! - potwierdzi� zakneblowany mag.
Najgorsze obawy Dilda sta�y si� prawd�. Po przyj�ciu, pomy�la�, trzeba b�dzie podj�� kilka powa�nych decyzji.
Chocia� rozes�ano tylko dwie�cie zaprosze�, Frito Bugger nie powinien by� zaskoczony, widz�c kilkakrotnie wi�cej go�ci zasiadaj�cych przy ogromnych, podobnych do koryt sto�ach pod wielkimi baldachimami rozstawionymi na ��ce Buggera. Szeroko otworzy� m�ode oczy na widok d�ugich rz�d�w g�b �ar�ocznie szarpi�cych i ogryzaj�cych pieczyste, nie zwa�aj�cych na nic. W pomrukuj�cym i czkaj�cym t�umie otaczaj�cym biesiadne sto�y nie dostrzeg� wielu znajomych twarzy, lecz ma�o kt�rej nie zakrywa�a maska zaschni�tego t�uszczu i sosu. Dopiero wtedy m�ody chochlik poj�� prawdziwo�� ulubionego przys�owia Dilda: "Trzeba wiele, �eby zamkn�� usta chochlikowi".
Mimo wszystko to wspania�e przyj�cie, stwierdzi� Frito, uchylaj�c si� przed niedbale rzuconym, ogryzionym ud�cem. Wykopano wielkie jamy w ziemi na przyj�cie stert przypalonego mi�siwa, kt�re go�cie wrzucali w swe dobrze umi�nione gardziele, a wuj Dildo wymy�li� sprytny system rur z grawitacyjnym obiegiem, aby doprowadzi� galony mocnego piwska do ich bezdennych brzuch�w. Frito w ponurym milczeniu obserwowa� swoich ziomk�w, kt�rzy ciamkaj�c, opychali si� chrupkami ziemniaczanymi oraz napychali kieszenie kubrak�w i sakiewki kawa�kami t�ustego miecha "na p�niej". Od czasu do czasu zbyt �akomy biesiadnik pada� nieprzytomny na ziemi�, ku wielkiej uciesze towarzyszy, kt�rzy, korzystaj�c z okazji, obsypywali go resztkami. A w�a�ciwie resztkami, kt�rych nie chowali sobie "na p�niej".
Wsz�dzie wok� Frita rozchodzi� si� dono�ny zgrzyt chochlikowych z�b�w, ci�kie chochlikowe posapywania i j�kliwe granie chochlikowych brzuch�w. Chrz�st i chrupanie niemal zag�uszy�y hymn Bagna, kt�ry z mniejszym lub wi�kszym powodzeniem usi�owa�a odegra� wynaj�ta orkiestra.
My�my chochliki - w�ochaty lud
Lubimy je�� du�o, a nawet w br�d.
Wszyscy jak bracia si� kochamy
I bardzo rzadko si� po�eramy.
Wci�� g�odni i wiecznie spragnieni,
Cho� brzuch p�ka z przejedzenia.
Po�re wszystko do ostatnich okruch�w,
Nasza banda strasznych ob�artuch�w.
Refren: �re�, �re�, �re�, �re�, �re�, �re�, �re�, �re�.
Dalej, chochliki, zasi�d�my do sto�u,
A ka�dy z nas po�kn�� mo�e wo�u.
Zatem jedzmy, od wieczora po rano.
(I zn�w, byle tylko podano).
Cokolwiek na stole - nasz wr�g!
Jedz p�ki� nie wyci�gn�� n�g!
Wci�� weseli, nie dorastamy,
�piewamy, gramy i rzygamy!
Refren: �re�, �re�, �re�, �re�, �re�, �re�, �re�, �re�.
Frito przeszed� wzd�u� rz�d�w sto��w, maj�c nadziej� znale�� przysadzist�, znajom� posta� Spama. "�re�, �re�, �re�..." - mamrota� pod nosem, lecz te s�owa wyda�y mu si� dziwne. Dlaczego by� taki samotny w�r�d rozbawionego t�umu, dlaczego zawsze czu� si� jak intruz w swojej w�asnej wiosce? Frito spojrza� na falangi miarowo poruszaj�cych si� siekaczy i d�ugich na stop�, rozdwojonych j�zor�w wywieszonych z setek ust, r�owych i wilgotnych w popo�udniowym s�o�cu.
W tym momencie dostrzeg� jakie� poruszenie u szczytu sto�u, gdzie powinien by� zasiada� jako honorowy go��. Wuj Dildo sta� na �awie i gestem ucisza� zebranych, chc�c wyg�osi� poobiedni� przemow�. Po burzy szyderczych okrzyk�w i og�uszeniu paru najbardziej niesfornych go�ci, wszystkie kud�ate, stercz�ce uszy i szkliste oczka skierowa�y si� na gospodarza, �owi�c jego s�owa.
"Moi bracia - chochliki - rzek� - moi bracia z rod�w Poops i Peristalts, Barrelgutts i Hangbellies, Needlepoints, Liverflaps i Nosethingers". (Nosefingers! - poprawi� go rozsierdzony pijak, kt�ry, zgodnie ze zwyczajem swego rodu, wepchn�� sobie w nozdrze palec a� do czwartego stawu).
"Mam nadziej�, �e wszyscy napchali�cie sobie brzuchy a� do obrzydzenia". To tradycyjne pozdrowienie przyj�to zwyczajow� salw� pierdni�� i czkni��, �wiadcz�cych o zadowoleniu z pocz�stunku.
"Jak wam wiadomo, przez wi�kszo�� �ycia mieszka�em w Chochlikowie i wyrobi�em sobie zdanie o wszystkich jego mieszka�cach. Teraz, zanim was opuszcz� na zawsze, chc� pokaza� wam, co o was my�l�". T�um zawy� rado�nie w przekonaniu, �e oto nadszed� czas, gdy Dildo rozdzieli oczekiwane prezenty. Jednak to, co nast�pi�o, zaskoczy�o nawet Frita, kt�ry z niemym podziwem spojrza� na swego wuja. Dildo odwr�ci� si� i opu�ci� spodnie.
Wybuch�o potworne zamieszanie, kt�re lepiej pozostawmy wyobra�ni czytelnika, cho�by nie wiedzie� jak ubogiej. Jednak Dildo, dawszy wcze�niej um�wiony znak do odpalenia sztucznych ogni, umkn�� rozw�cieczonym mieszka�com miasteczka. Nagle potwornie hukn�o i b�ysn�o. Rycz�c z przera�enia, ��dne zemsty chochliki pad�y na ziemi� w�r�d og�uszaj�cego �oskotu i rozb�ysk�w. Gdy wszystko ucich�o, co odwa�niejsi cz�onkowie karnej ekspedycji podnie�li g�owy i spojrzeli na ma�y pag�rek, na kt�rym sta� stolik gospodarza. Nie by�o go tam. Tak samo jak Dilda.
- Szkoda, �e nie widzieli�cie, jakie mieli miny - �mia� si� Dildo, m�wi�c do Goodgulfa i Frita. Bezpiecznie ukryty w swojej norze, stary chochlik pok�ada� si� ze �miechu. - Biegali jak wystraszone kr�liki!
- Kr�liki czy chochliki, m�wi� ci, �e powiniene� uwa�a� - rzek� Goodgulf. - Mog�e� kogo� zrani�.
- Nie, nie - odpar� Dildo. - Wszystkie od�amki polecia�y w innym kierunku. A w ten spos�b pokaza�em im, co o nich my�l�, zanim na dobre opuszcz� to miasteczko.
Dildo wsta� i ostatni raz sprawdzi� swoje kufry, starannie zaadresowane "Riv'n'dell, Estrogen".
- Robi si� gor�co i trzeba by�o jako� poruszy� tych ob�artych t�pak�w.
- Gor�co? - zapyta� Frito.
- Tak - odpar� Goodgulf. - Z�o kroczy po...
- Nie teraz - przerwa� mu niecierpliwie Dildo. - Powiedz mu tylko to, co mi powiedzia�e�.
- Tw�j nieuprzejmy wuj m�wi o tym - zacz�� Czarodziej - �e dostrzeg�em wiele znak�w na niebie i ziemi �le wr�cych wszystkim, w Bagnie i wsz�dzie.
- Znak�w? - spyta� Frito.
- Zaprawd� i zaiste - odpar� ponuro Goodgulf. - W minionym roku widzia�em przedziwne i zatrwa�aj�ce zjawiska. Pola obsiane pszenic� rodzi�y traw� i grzyby, i nawet w ma�ych ogr�dkach nie przyjmowa�y si� karczochy. By� upalny dzie� w grudniu i niebieskie migda�y. Wydrukowano kalendarze z miesi�cem z�o�onym z samych niedziel, a dwaj sprzedawcy polis otrzymali za �ycia Order Podwi�zki. Rozst�pi�a si� ziemia, ukazuj�c wn�trzno�ci koz�a powi�zane marynarskimi w�z�ami. S�o�ce pociemnia�o, a z niebios pada�y rozmok�e czipsy ziemniaczane.
- I c� zapowiadaj� te znaki? - j�kn�� przera�ony Frito.
- Nie mam poj�cia - wzruszy� ramionami Goodgulf - ale to �wietny tekst. Jednak to nie wszystko. Moi szpiedzy m�wi o czarnych zast�pach zbieraj�cych si� na Wschodzie, w martwe krainie Fordoru. Hordy paskudnych norek i trolli rosn� w si�� a czerwonookie cienie codziennie podkradaj� si� a� do granic Bagna. Niebawem na tej ziemi zapanuje terror pod straszliwymi rz�dami Sorheda.
- Sorhed! - wykrzykn�� Frito. - Przecie� Sorheda ju� nie ma.
- Nie wierz we wszystko, co us�yszysz od herold�w - rzek� ponuro Dildo. - Uwa�ano, �e Sorhed zosta� zniszczony na zawsze w bitwie o Brylopad, jednak najwidoczniej to by�o zwyk�e chciejstwo. Tymczasem on oraz jego Dziewi�ciu Niezguli wymkn�li si� z pola bitwy, sprytnie udaj�c trup� cyga�skich akrobat�w. Uciek�szy przez Ngaio Marsh, przedarli si� na przedmie�cia Fordoru, gdzie ceny nieruchomo�ci natychmiast spad�y jak sok cierpi�cy na parali�. Od tej pory ca�y czas odbudowywali sw� pot�g�.
- Jego Czarny Karbunku� Zag�ady ur�s� i niebawem got�w zala� ca�e �r�dziemie Dolne strugami swego plugastwa. Je�li mamy przetrwa�, ten wrz�d trzeba przeci��, zanim Sorhed zacznie naciska�.
- Tylko jak to zrobi�? - rzek� Frito.
- Musimy trzyma� go z daleka od tego, co oznacza dla� pewne zwyci�stwo - rzek� Goodgulf. - Musimy trzyma� go z dala od Wielkiego Pier�cienia!
- A co to za Pier�cie�? - spyta� Frito, ukradkiem rozgl�daj�c si� za najbli�szym wyj�ciem z nory.
- Przesta� rozgl�da� si� za najbli�szym wyj�ciem, to ci powiem - zgromi� Goodgulf przestraszonego chochlika. - Wiele wiek�w temu, kiedy chochliki jeszcze walczy�y z wiewi�rkami o orzechy laskowe, w Krainie Elf�w wykonano Pier�cienie W�adzy. Stworzone wed�ug tajemnego przepisu znanego obecnie tylko producentom pasty do z�b�w, te legendarne Pier�cienie dawa�y ich posiadaczom cudown� moc. By�o ich dwadzie�cia: sze�� do w�adania ziemi�, pi�� dla panowania nad morzami, trzy dla kr�lowania w powietrzu i dwa zapobiegaj�ce nie�wie�emu oddechowi. Maj�c te Pier�cienie, dawni mieszka�cy tych ziem, zar�wno �miertelnicy, jak elfy, �yli w pokoju i szcz�ciu.
- Przecie� to dopiero szesna�cie - zauwa�y� Frito. - A co z pozosta�ymi czterema?
- Zwr�cono je do producenta z powodu wad fabrycznych - za�mia� si� Dildo. - Cz�sto powodowa�y zwarcia na deszczu i w�a�ciciel zostawa� bez palca.
- Opr�cz Wielkiego Pier�cienia - ci�gn�� Goodgulf - kt�ry rz�dzi wszystkimi pozosta�ymi, dlatego jest teraz tak usilnie poszukiwany przez Sorheda. Jego moc i uroda s� legendarne, a w�a�ciciela obdarza pono� niezwyk�ymi przymiotami. Powiadaj�, �e dzi�ki mocy tego klejnotu posiadacz mo�e dokonywa� wspania�ych czyn�w, panowa� nad wszystkimi stworzeniami, pokonywa� niezwyci�one armie, rozmawia� z rybami i drobiem, gi�� stal go�ymi r�kami, jednym susem wskakiwa� na wysokie mury, zyskiwa� przyjaci� i wp�yw na ludzi, za�atwia� mandaty za nieprzepisowe parkowanie...
- I zosta� kr�low� balu - doko�czy� Dildo. - Cokolwiek zechce!
- Tak wi�c wszyscy chc� mie� ten Wielki Pier�cie� - mrukn�� Frito.
- Chc�, �eby spad�a na nich kl�twa! - zawo�a� Goodgulf, gwa�townie machaj�c lask�. - Poniewa� r�wnie pewna jest moc Pier�cienia, jak jego w�adza nad posiadaczem! W�a�ciciel powoli zmienia si� i nigdy na lepsze. Robi si� nieufny i zazdrosny o sw� pot�g�, a jego serce zmienia si� w kamie�. Zbytnio wielbi sw� si�� i dostaje wrzod�w �o��dka. Staje si� oci�a�y i dra�liwy, podatny na neurozy, migreny, b�le kr�gos�upa i cz�ste przezi�bienia. Niebawem nikt nie zaprasza go na przyj�cia.
- Straszliwa jest moc tego Wielkiego Pier�cienia - rzek Frito.
- I straszliwe brzemi� tego, kto go posiad� - doda� Goodgulf. - Poniewa� jaki� nieszcz�nik musi odnie�� klejnot tam gdzie nie dosi�gnie go Sorhed, nara�aj�c si� na wiele niebezpiecze�stw i niemal pewn� zgub�. Kto� musi zanie�� ten Pier�cie� do Otch�ani Fordoru, pod samym nosem strasznego Sorheda; kto� na poz�r nieodpowiedni do tego zadania, kto niepr�dko zostanie wykryty.
Frito wzdrygn�� si�, wsp�czuj�c temu nieszcz�nikowi.
- A wi�c posiadaczem Pier�cienia powinien by� kompletny tuman - rzek� z nerwowym u�miechem.
Goodgulf zerkn�� na Dilda, kt�ry skin�� g�ow� i niedbale rzuci� Fritowi ma�y, l�ni�cy przedmiot. To by� pier�cie�.
- Gratuluj� - rzek� ponuro Dildo. - W�a�nie wygra�e� g��wn� nagrod�.
II
TROJE TO ZABAWA, CZWORO SAME NUDY
- Na twoim miejscu - rzek� Goodgulf - niezw�ocznie ruszy�bym w drog�.
Frito spojrza� na� nieobecnym wejrzeniem znad herbaty z rzepy.
- Nie widz� problemu, Goodgulf. Mo�esz by� na moim miejscu. Nie pami�tam, �ebym zg�osi� si� na ochotnika do t�go interesu z Pier�cieniem.
- Nie czas na ja�owe swary - stwierdzi� Czarodziej, wyci�gaj�c kr�lika z pogniecionego kapelusza. - Dildo wyruszy� kilka dni temu i czeka na ciebie w Riv'n'dell, co i ja zrobi�. Tam o losie Pier�cienia zadecyduj� wszyscy mieszka�cy �r�dziemia Dolnego.
Frito udawa� zaj�tego swoj� fili�ank� herbaty, gdy Spam wszed� do pokoju i zacz�� sprz�ta� nor�, pakuj�c przedmioty nale��ce do Dilda.
- Hej, panie Frito - wychrypia�, odsuwaj�c z czo�a t�uste k�dziory. - Chc� tylko spakowa� reszt� rzeczy pa�skiego wuja, kt�ry tak tajemniczo znikn�� bez �ladu. Dziwna sprawa, no nie?
Widz�c, �e nie otrzyma �adnego wyja�nienia, wierny s�uga powl�k� si� do sypialni Dilda. Goodgulf, pospiesznie z�apawszy kr�lika, kt�ry ha�a�liwie zwymiotowa� na dywan, zn�w podj�� rozmow�.
- Jeste� pewny, �e mo�na mu ufa�?
Frito u�miechn�� si�.
- Oczywi�cie. Spam jest moim prawdziwym przyjacielem jeszcze z poprawczaka.
- I nic nie wie o Pier�cieniu?
- Nic - odpar� Frito. - Jestem tego pewny.
Goodgulf z pow�tpiewaniem spojrza� na zamkni�te drzwi sypialni.
- Nadal go masz, prawda?
Frito skin�� g�ow� i poci�gn�� za �a�cuszek ze spinaczy, kt�rym przymocowa� klejnot do wystrz�pionej koszulki do krykieta.
- A wi�c b�d� ostro�ny - ostrzeg� Goodgulf - gdy� ma on przedziwne w�a�ciwo�ci.
- Mo�e na przyk�ad napcha� mi kieszenie? - zapyta� m�ody chochlik, obracaj�c Pier�cie� w grubych palcach. Popatrzy� na klejnot z obaw�, jak cz�sto czyni� to w ci�gu kilku minionych dni. By� zrobiony z jasnego metalu, pokrytego dziwnymi wzorkami i napisami. Na wewn�trznej powierzchni wyryto co� w nie znanym Fritowi j�zyku.
- Nie rozumiem tych s��w - rzek� Frito.
- No pewnie - odpar� Goodgulf. - To mowa elf�w, j�zyk Fordoru. W swobodnym przek�adzie napis g�osi:
Ten Pier�cie� niezr�wnany elfy wykona�y
I rodzone matki za� by dzi� sprzeda�y.
W�adca cieni, �miertelnych i wszelkiego stwora
Ten �cichap�k si�� daje, lecz zmienia w potwora.
Moc pot�n� kryje w sobie �w jeden, Jedyny.
I pozwala niezwyk�e dokonywa� czyny.
Rozbity czy popsuty, naprawi� si� nie da.
Znaleziony odes�a� (za pobraniem) do Sorheda.
- Shakestoorem to autor nie by� - stwierdzi� Frito, po�piesznie chowaj�c Pier�cie� z powrotem do kieszeni.
- Jednak przekaza� wyra�ne ostrze�enie - przypomnia� Goodgulf. - Nawet teraz s�udzy Sorheda w�sz� za granic� w poszukiwaniu tego Pier�cienia i nie minie wiele czasu, a wyw�sz� go tutaj. Czas rusza� do Riv'n'dell.
Stary mag wsta�, podszed� do drzwi sypialni i otworzy� j� nag�ym szarpni�ciem. Spam r�bn�� nadstawionym uchem o pod�og�, grzechocz�c kieszeniami pe�nymi najlepszych, platerowanych mithrilem sztu�c�w Dilda.
- A oto tw�j wierny towarzysz.
Gdy Goodgulf wszed� do sypialni, Spam - gor�czkowo usi�uj�c ukry� wystaj�ce z kieszeni sztu�ce - u�miechn�� si� g�upkowato do Frita, przybieraj�c t�py wyraz twarzy, kt�ry Frito tak polubi�
Ignoruj�c Spama, Frito l�kliwie zawo�a� za Czarodziejem:
- Przecie�... przecie�... musz� si� przygotowa�! Moje baga�e...
- Bez obawy - odpar� Goodgulf, podaj�c mu dwie walizki! - Zaj��em si� tym i spakowa�em je za ciebie.
Noc by�a jasna jak klejnot elf�w, roziskrzona gwiazdkami, gdy Frito zebra� swoj� kompani� na pastwisku za miastem. Opr�cz Spama byli to dwaj bli�niacy - Moxie i Pepsi Dangleberry, obaj bardzo ha�a�liwi i zupe�nie bezu�yteczni. W�a�nie weso�o harcowali na ��ce. Frito przywo�a� ich do porz�dku, zastanawiaj�c si�, dlaczego Goodgulf �ci�gn�� mu na kark tych dw�ch zadowolonych z siebie idiot�w, kt�rym nikt w mie�cie nie powierzy�by nawet spalonej zapa�ki.
- Chod�my, chod�my! - zawo�a� Moxie.
- Tak, chod�my chod�my - doda� Pepsi, zrobi� jeden krok i run�� jak d�ugi, rozkwaszaj�c sobie nos.
- Fatalnie! - za�mia� si� Moxie.
- Gorzej ni� fatalnie! - j�kn�� Pepsi.
Frito uni�s� oczy ku niebu. Zapowiada�a si� d�uga podr�.
Z trudem pozbierawszy swoich kompan�w, Frito dokona� inspekcji ich ekwipunku. Tak jak si� obawia�, zapomnieli o jego poleceniach i zabrali mn�stwo sa�atki ziemniaczanej. Natomiast Spam napcha� plecak kiepskimi romansid�ami i sztu�cami Dilda.
W ko�cu ruszyli, zgodnie z instrukcjami Goodgulfa, oznakowanym na ��to Kr�tym Szlakiem Wewn�trzstanowym ku Whee. Mieli przed sob� najd�u�szy odcinek drogi do Riv'n'dell. Czarodziej kaza� im podr�owa� niepostrze�enie noc� poboczem szlaku, nadstawiaj�c uszu, maj�c szeroko otwarte oczy i czyste nosy. Na skutek niedawnego niefortunnego upadku Pepsi z trudem spe�nia� to ostatnie zalecenie.
Przez jaki� czas w�drowali w milczeniu, zaj�ci czynno�ci�, kt�ra u chochlik�w uchodzi za my�lenie. Jednak Frito by� mocno zaniepokojony czekaj�c� ich, d�ug� drog�. Podczas gdy jego towarzysze weso�o kroczyli naprz�d, �artobliwie kopi�c si� i podstawiaj�c sobie nogi, jemu serce zamiera�o z obawy. Wspominaj�c szcz�liwsze czasy, zamrucza� pod nosem, a potem zanuci� prastar� pie�� krasnolud�w, kt�rej nauczy� si�, siedz�c na kolanach wujka Dilda, pie��, kt�rej autor �y� na d�ugo przed pocz�tkiem �r�dziemia Dolnego. Brzmia�a tak:
Hej - ho, hej - ho,
Do pracy by si� sz�o,
Hej - ho, hej - ho, hej - ho, hej - ho, Hej - ho, hej - ho...
- Dobre! Dobre! - pisn�� Moxie.
- Tak, dobre! Szczeg�lnie to "hej - ho" - doda� Pepsi.
- A jaki tytu� ma ta piosenka? - spyta� Spam, kt�ry nie zna wielu pie�ni (a przynajmniej wielu przyzwoitych pie�ni).
- Nazywam j� "Hej - ho" - rzek� Frito.
Jednak wcale nie poprawi�a mu humoru. Wkr�tce zacz�li pada� i wszyscy si� przezi�bili.
Niebo na zachodzie zmieni�o barw� z czarnej na per�owoszar� gdy cztery chochliki, zm�czone i zasmarkane, przerwa�y marsz i zatrzyma�y si� na popas w k�pie wierzb, wiele krok�w od nie os�oni�tego Szlaku. Strudzeni w�drowcy wyci�gn�li si� na ziemi pod okapem ga��zi, po czym spo�yli lekki posi�ek z�o�ony z krasnoludowego chleba, warzonego przez chochliki piwa oraz sznycli ciel�cych. Potem, cicho poj�kuj�c z prze�arcia, wszyscy zapadli w sen, �ni�c swoje chochlikowe sny, przewa�nie zwi�zane sznyclami ciel�cymi.
Frito obudzi� si� nagle. Ju� zapada� mrok i mdl�ce �ciskanie w �o��dku sprawi�o, �e chochlik z przera�eniem spojrza� spomi�dzy ga��zi na Szlak. Poprzez li�cie dojrza� w oddali jaki� ciemny ogromny kszta�t. To co� porusza�o si� powoli i ostro�nie Szlakiem wygl�daj�c jak wysoki, czarny je�dziec na ogromnym i brzuchatym wierzchowcu. Stoj�c na tle zachodz�cego s�o�ca, Frito wstrzyma� oddech, gdy z�owroga posta� wpatrywa�a si� w okolic czerwonymi �lepiami. W pewnej chwili te gorej�ce w�gle spojrza�y prosto na Frita, ale zamruga�y kr�tkowzrocznie i przesun�y si� dalej. Ogromny rumak, kt�ry zdumionym oczom Frita jawi� si� jako wielka, niezwykle przekarmiona �winia wielko�ci cha�upy, chrz�ka� i obw�chiwa� mokr� ziemi�, �owi�c ich zapach. Pozosta�e chochliki obudzi�y si� i zamar�y ze zgrozy. Na ich oczach tropiciel spi�� rumaka, pierdn�� dono�nie i smrodliwie, po czym odjecha�. Nie zauwa�y� ich.
Chochliki zaczeka�y, a� pochrz�kiwanie bestii zupe�nie ucichnie w oddali, zanim podj�y rozmow�. Frito odwr�ci� si� do swoich towarzyszy, kt�rzy pochowali si� w jukach, szepcz�c:
- Wszystko w porz�dku. Odjecha�.
Spam niepewnie wyjrza� z worka.
- A niech mnie, je�li nie zg�upia�em ze strachu. - Za�mia� si� s�abo. - To by�o takie dziwne i niepokoj�ce!
- Dziwne i niepokoj�ce! - potwierdzi� ch�r g�os�w z innych sakw.
- A jeszcze bardziej niepokoj�ce jest to, �e za ka�dym razem, gdy otworz� dzi�b, s�ysz� echo!
Spam kopn�� oba worki, kt�re odpowiedzia�y j�kami, lecz najwidoczniej nie zamierza�y wyplu� swojej zawarto�ci.
- Zrz�da z niego - rzek� pierwszy.
- Zrz�da i z�o�liwiec - przytakn�� drugi.
- Zastanawiam si� - powiedzia� Frito - kim i czym by� ten straszliwy je�dziec.
Spam spu�ci� oczy i z zak�opotaniem potar� podbr�dek.
- Podejrzewam, �e to jeden z tych, przed kt�rymi Wargacz kaza� mi pana przestrzec, panie Frito.
Frito spojrza� na niego pytaj�co.
- Noo - rzek� Spam, odgarniaj�c lok i przepraszaj�co li��c nogi Frita - teraz przypominam sobie, �e tu� przed tym, zanim ruszyli�my w drog�, stary powiedzia� mi tak: "I nie zapomnij ostrzec pana Frita, �e pyta� o niego jaki� �mierdz�cy obcy z czerwonymi �lepiami". "Obcy?" - zapyta�em. "Tak, a kiedy nie pu�ci�em pary, on nastroszy� si�, zasycza� i podkr�ci� czarnego w�sa. �Przekle�stwo� - warkn�� ten paskudny stw�r - �kolejna pora�ka!* A potem machn�� swoj� pa��, wskoczy� na �wini� i pogalopowa� na niej przez Bag Eye, wrzeszcz�c co� jakby �Dalej, �luzaku!�". "Bardzo dziwne" - m�wi�. Chyba powinienem powiedzie� panu o tym troch� wcze�niej, panie Frito.
- No c� - mrukn�� Frito - teraz nie ma czasu, �eby si� tym martwi�. Nie jestem p