3095

Szczegóły
Tytuł 3095
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3095 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3095 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3095 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Harry Harrison Widz� ci� S�dzia, w swojej czarnej todze i z ol�niewaj�cym po�yskiem chromowej czaszki, wywiera� przygn�biaj�ce wra�enie. Jego g�o�ny i przejmuj�cy g�os brzmia� jak wyrok przeznaczenia. - Carl Tritt, s�d orzeka was winnym. W dniu 218 roku 2425 wykradli�cie z zimn� krwi� z sejfu Marcux Corporation sum� trzystu osiemnastu tysi�cy kredyt�w z zamiarem zatrzymania jej dla siebie. Wyrok brzmi - dwadzie�cia lat. To ostatnie zdanie w uszach Carla zabrzmia�o przera�liwie i odbija�o si� g�o�nym echem wewn�trz jego czaszki. Dwadzie�cia lat! - Spojrza� w elektroniczne oczy s�dziego - i jedyn� rzecz�, jak� tam zobaczy�, by�o luminescencyjne odbicie lamp o�wietlaj�cych sal�. Wyrok zosta� wydany, zapisany w pami�ci i nie by�o od niego apelacji. Sprawa by�a zako�czona. W korpusie s�dziego otworzy�a si� klapka i trzysta osiemna�cie tysi�cy kredyt�w, nadal w firmowej kopercie, wypad�o na st� s�dziowski. - Tu s� pieni�dze, kt�re ukradli�cie. Patrzcie, jak b�d� zwr�cone prawowitym w�a�cicielom - odezwa� si� s�dzia. Carl nie patrzy�, nie mia� na to �adnej ochoty - przez okno wida� by�o ulice rozja�nione blaskiem letniego, s�onecznego poranka, a on mia� dwadzie�cia pi�� lat. Gdyby nie to, �e by� dwudziestopi�cioletnim m�czyzn� czu�, �e wyp�aka�by si�, ale dwudziestopi�cioletni m�czyzna nie powinien p�aka�. Zamiast tego nabra� w p�uca kilka g��bokich oddech�w. Dlaczego ja? Dlaczego ze wszystkich ludzi, kt�rych zna�, w�a�nie on dosta� tak wysoki wyrok? Dlatego, �e ukrad� pieni�dze? Zgoda, ale �eby za to dosta� dwadzie�cia lat? �zy, kt�rym nie pozwoli� wyj�� na zewn�trz, sp�yn�y mu do gard�a tworz�c tam utrudniaj�c� oddychanie kluch�. Odchrz�kn�� i splun�� przed siebie. Zanim �lina zd��y�a upa�� na pod�og�, z boku wytoczy� si� okr�glutki automat porz�dkowy i odezwa� si� skrzekliwie: - Carl Tritt, naruszy�e� Miejscowy Porz�dek � 14-668 przez wypr�nianie si� w miejscu publicznym. Wyrok opiewa na dwa dni. ��czny wyrok dwadzie�cia lat i dwa dni. Wypad� z sali i pogna� w kierunku swojego mieszkania. Reszta dnia up�yn�a pod znakiem p�tania si� po ulicach. W�drowa� po nich bez sensu i bez celu, a� do ca�kowitego zm�czenia. A potem zobaczy� bar, ciep�e �wiat�o w mi�ym i przytulnym wn�trzu. Nacisn�� drzwi i potem jeszcze widzia�, jak znajduj�cy si� wewn�trz zaprzestaj� rozm�w i odwracaj� si� w jego stron�, przygl�daj�c si� z zainteresowaniem bezskutecznym wysi�kom otwarcia drzwi. Wtedy przypomnia� sobie, �e jest skaza�cem i �e �adne drzwi lokalu czy sklepu nie otworz� si� przed nim. Ludzie wewn�trz musieli zrozumie� to samo, gdy� wybuchn�li �miechem, a on pogna� przed siebie jak szalony. Gdy dotar� do mieszkania by� zoboj�tnia�y i przygotowany na najgorsze. Ku swemu zdziwieniu odkry�, �e drzwi si� otwieraj�. Dopiero gdy wszed� do �rodka zrozumia� wszystko - w korytarzu sta�y spakowane, czekaj�ce na niego torby. Niespodziewanie o�y� ekran video - nigdy nie przypuszcza�, �e on te� by� sterowany przez central�. Ekran pozosta� ciemny, ale odezwa� si� g�o�nik: - Ubranie i rzeczy osobiste niezb�dne skazanemu zosta�y dla ciebie wybrane. Tw�j nowy adres jest na baga�ach. Udaj si� tam natychmiast. Tego ju� by�o za wiele. Bez sprawdzania wiedzia�, �e ani korona, ani ksi��ki, ani modele rakiet, ani setki innych rzeczy, kt�re co� dla niego znaczy�y, nie zosta�y uznane za niezb�dne. Run�� w stron� kuchni wy�amuj�c po drodze zamkni�te drzwi przy akompaniamencie g�osu z wszechobecnych g�o�nik�w. - To, co robisz, jest naruszeniem prawa. Zaprzesta� tego natychmiast, albo wyrok ulegnie podwy�szeniu. G�os nie znaczy� dla niego nic i to, co m�wi� r�wnie�. Dosta� si� do lod�wki i si�gn�� po butelk�. Palce ze�lizgn�y si� po g�adkiej, przezroczystej powierzchni, kt�ra oddziela�a wn�trze lod�wki od reszty �wiata. Zniech�cony powl�k� si� w stron� korytarza, �cigany przez natr�tne g�o�niki obwieszczaj�ce, �e jego wyrok uleg� podwy�szeniu o pi�� dni. Taks�wki ani autobusy nie zatrzymywa�y si� na jego wezwanie, tote� na swoj� now� kwater� zmuszony by� uda� si� pieszo z torbami w d�oniach. W ko�cu dotar� do d�ugiego kwadratu jednolitych blok�w zlokalizowanych w dzielnicy, o kt�rej istnieniu nie mia� poj�cia. Ledwie znalaz� si� na klatce schodowej, uderzy� go przygn�biaj�cy klimat, jaki w niej panowa�: skrzypi�ce schody, ciemne �wiat�o, zakurzone pod�ogi i paj�czyny snuj�ce si� we wszystkich k�tach. Musia� si� wspi�� na drugie pi�tro zanim odnalaz� sw�j numer. Bez zapalania �wiat�a rzuci� baga�e na pod�og� i dobrn�� do ��ka. By�o to zwyk�e metalowe urz�dzenie, kt�rego nie spotyka�o si� prawie poza muzeami. Diabelsko niewygodne, ale by� tak zm�czony, �e ledwie to stwierdzi�, a ju� zapad� w kamienny sen. Obudziwszy si� rano nie mia� �adnego zamiaru otwiera� oczu. Stara� si� przekona�, �e to, co mu si� przytrafi�o, by�o tylko z�ym snem, ale szaro�� przenikaj�ca przez zamkni�te powieki wyprowadzi�a go z b��du. Z westchnieniem obrzydzenia otworzy� oczy i rozejrza� si� po pokoju. By� czysty i to by�a jedyna jego zaleta. Umeblowanie sk�ada�o si� z najprostszych mebli: ��ka, krzes�a i sto�u. To wszystko o�wietla�a naga �ar�wka zwisaj�ca z sufitu. Na przeciwleg�ej ni� jego ��ko �cianie, znajdowa� si� du�y, metalowy kalendarz, na kt�rym mo�na by�o bez �adnego trudu odczyta�: dwadzie�cia lat, pi�� dni, siedemna�cie godzin i dwadzie�cia pi�� minut. Akurat, gdy na niego spogl�da�, rozleg� si� dono�ny szcz�k i ostatnia cyfra przeskoczy�a na dwadzie�cia cztery. Zanim sko�czy� kontemplowa� zegar, na nogi postawi� go dono�ny g�os. - �niadanie jest podawane w jadalni pi�tro ni�ej. Masz dziesi�� minut. G�os pochodzi� z gigantycznej tuby-g�o�nika o �rednicy oko�o pi�ciu st�p i Carl pos�ucha� go bez d�u�szego namys�u. Jedzenie by�o pod�e, ale dawa�o si� prze�kn��. W jadalni zebra�o si� spore towarzystwo - zar�wno m�skie, jak i damskie. Tyle tylko, �e wszyscy okazywali g��bokie zainteresowanie zawarto�ci� w�asnych talerzy. Post�pi� podobnie i jak m�g� najszybciej, wr�ci� do pokoju. Ledwie przekroczy� pr�g, skierowa� si� na niego obiektyw kamery, r�wnie ogromny jak g�o�nik - mia� rozmiar przynajmniej jego pi�ci i obraca� si� wolno, �ledz�c ka�d� czynno�� Carla. Skazany jest przecie� zawsze sam, ale nigdy nie jest w samotno�ci, - Twoja praca zaczyna si� dzi� o godzinie 18.00 - rykn�� g�o�nik bez �adnego uprzedzenia. - Tu jest adres. Na pod�og� z otworu pod kalendarzem sp�yn�a kartka. Carl podni�s� j� i przeczyta� bez zainteresowania. Jak si� spodziewa�, adres by� mu obcy. Nie mia� nic do roboty, tote� run�� na ��ko, kt�re bole�nie j�kn�o i pogr��y� si� w nieweso�ych my�lach. Torturowa�y go one od chwili aresztowania - dlaczego by� taki g�upi i da� si� z�apa�. A wszystko wydawa�o si� takie proste... Zacz�o si� tak niewinnie - od rutynowego sprawdzania linii telefonicznej w pot�nym gmachu zaj�tym w ca�o�ci przez urz�dy i biura. By� sam, gdy� do kontroli nie potrzebowa� robot�w, a skrzynka z potrzebnymi narz�dziami by�a niewielka i niespecjalnie ci�ka. Sama skrzynka ��cz telefonicznych znajdowa�a si� w pomocniczym korytarzu, biegn�cym r�wnolegle do g��wnego hallu. Poniewa� by� to du�y budynek, by�o w nim du�o rozmaitych pomieszcze�, a w zwi�zku z tym i po��cze�, tote� sprawdzenie ich by�o d�ugotrwa�ym zaj�ciem. Obok jednej ze �cianek rozgraniczaj�cych zauwa�y� p�yt� z solidnie hartowanej stali. Wychodzi�y z niej zako�czenia nagwintowanych pr�t�w. Siedz�c przy swoich ��czach Carl zainteresowa� si� ni� po prostu z nud�w. Jak wykaza�o bli�sze badanie, nie by�a to bynajmniej jednolita p�yta, lecz tylko idealnie sprasowane ze sob� prostok�tne p�ytki, kt�rych ��czenia by�y oznaczone wystaj�cymi pr�tami. Przeznaczenia tego czego� i tak w �aden spos�b nie m�g� odgadn��, wi�c zabra� si� do swojej roboty. Po paru godzinach doszed� do wniosku, �e jest akurat odpowiednia pora na lunch, tote� zrobi� sobie przerw� i skierowa� si� do baru. Wychodz�c zauwa�y� stoj�cy przed wej�ciem furgon bankowy. Dw�ch stra�nik�w wyci�ga�o z niego koperty i wk�ada�o je do wyci�gni�tych ze �cian hallu kasetek. Po jednej kopercie do jednej kasetki, po czym w�drowa�a ona z powrotem do wn�trza �ciany i zostawa�a zamkni�ta. Ca�o�� by�a oddzielona od korytarza do�� solidn� krat�. Pomy�lawszy z rozrzewnieniem, jaka te� tam musi by� ilo�� got�wki, pow�drowa� na lunch. Dopiero kiedy wraca�, uderzy�a go my�l, �e przecie� to, co ogl�da�, to nic innego, jak tylna �ciana sejfu. To co by�o tak pilnie strze�one z przodu, by�o nader �atwo dost�pne od ty�u. Prostota tego rozwi�zania oszo�omi�a go. Sko�czy� robot� jak w transie, zapami�ta� lokalizacj� poszczeg�lnych element�w wn�trza i zapomnia� o wszystkim na sze�� miesi�cy. Po up�ywie p� roku rozpocz�� przygotowania. Dok�adna obserwacja ujawni�a, �e koperty zawieraj� spore przekazy w got�wce, wyp�acane przez banki najrozmaitszym firmom, kt�rych biura znajdowa�y si� w tym gmachu. Stra� bankowa deponowa�a je w po�udnie ka�dego pi�tku. �adna z kopert nie by�a zabierana wcze�niej ni� o trzynastej tego samego dnia. Carl zanotowa� sobie w pami�ci, gdzie zostaje z�o�ona najgrubsza koperta i przyst�pi� do wcielania w �ycie swojego planu. Wszystko sz�o jak w zegarku. W pi�tek za dziesi�� dwunasta wszed� do budynku ze swoj� skrzynk� na narz�dzia. Dok�adnie dziesi�� minut p�niej by� niezauwa�ony, w tylnym korytarzu. O 12.10 z cienkich r�kawiczkach na d�oniach przyst�pi� do pracy u�ywaj�c swego miniaturowego palnika, kt�ry ci�� stal bez �adnych opor�w i z b�yskawiczn� szybko�ci�. Wyci�� okr�g w upatrzonej kasecie i za pomoc� d�ugiej pincety wyci�gn�� kopert�, kt�r� w�o�y� do innej, wyj�tej z w�asnej torby i zaadresowanej na swoje nazwisko. Minut� po opuszczeniu budynku wrzuci j� do skrzynki pocztowej i b�dzie bogaty. Ostro�nie i dok�adnie posprz�ta� po sobie, zdj�� r�kawiczki i razem z kopert� wsadzi� je do torby. O 12.35 znalaz� si� w pustym korytarzu g��wnym i lekko pogwizduj�c skierowa� si� do wyj�cia. Znalaz� si� na ulicy i w tym momencie policjant po�o�y� mu d�o� na ramieniu. - Jeste�cie aresztowani za kradzie�! Szok by� tak silny, �e da� si� prowadzi� jak og�upia�a owca. Nigdy nie my�la�, �e go z�api�, a ju� w zmorach sennych nie przychodzi�o mu do g�owy, �e tak szybko i w tak krety�ski spos�b. Kiedy w trakcie procesu zosta�a ujawniona dokumentacja oskar�enia, zrozumia�, gdzie tkwi� b��d jego planu. Ca�y budynek by� wyposa�ony w czujniki przeciwpo�arowe. P�omie� jego palnika spowodowa� w��czenie si� alarmu na pulpicie dy�urnego oficera, kt�ry oczywi�cie na monitorach sprawdzi� co si� dzieje. Po�aru nie znalaz�, ale za to znalaz� z�odzieja, tote� niezw�ocznie zawiadomi� policj�. Te niezbyt przyjemne rozmy�lania przeci�� nast�pny komunikat z g�o�nika: - Jest 17.30. Czas, �eby uda� si� do pracy. Ponaglony przez g�o�nik Carl zebra� si� do kupy i pod��y� do nowego zaj�cia. Doj�cie na miejsce zaj�o mu prawie p� godziny. Niespecjalnie si� zdziwi�, gdy firma egzystuj�ca pod podanym adresem okaza�a si� Przedsi�biorstwem Oczyszczania Miasta. - Po�apiesz si� szybko - o�wiadczy� mu zasuszony dyspozytor. - Masz tylko sprawdza� na li�cie towary, kt�re zostan� ci pokazane. Lista by�a spor� ksi�g�, sk�adaj�c� si� ze zbioru spis�w w uk�adzie alfabetycznym - spis�w najrozmaitszych �mieci, przy kt�rych by�y numery od 1 do 13. Podczas gdy Carl zastanawia� si� co one znacz�, rozleg� si� g�o�ny ryk i przed budynek zajecha�a robotoci�ar�wka pot�nych rozmiar�w. - �mieciarka - poinformowa� dyspozytor. - Twoja. Carl oczywi�cie wiedzia� o istnieniu czego� takiego, natomiast r�wnie� oczywiste by�o, �e nigdy czego� takiego nie widzia� - jak zreszt� ka�dy uczciwy mieszkaniec metropolii. By� to l�ni�cy cylinder dwudziestometrowej d�ugo�ci z robotem kierowc� wbudowanym w kabin�. Trzydzie�ci innych robot�w sta�o na stopniach wzd�u� ca�ej d�ugo�ci wozu. Dyspozytor zaprowadzi� go na koniec maszyny i wskaza� przytwierdzon� z ty�u klatk� zaopatrzon� w okno. - Roboty pakuj� �mieci sortuj�c je wed�ug trzynastu klas -stwierdzi�. -Ka�demu wrzuconemu �mieciowi towarzyszy naduszenie odpowiedniego przycisku, co umieszcza go w odpowiednim przedziale wewn�trz wozu. Tak si� to odbywa zazwyczaj. Ale zdarza si�, �e robot nie jest w stanie rozpozna� lub sklasyfikowa� �miecia. Wtedy ty to robisz - odczytasz z tej listy i nadusisz odpowiedni przycisk. To mo�e si� wyda� z pocz�tku trudne, ale sam zobaczysz, �e w praktyce tak nie jest. Carl wgramoli� si� do klatki i ledwie zd��y� usi���, gdy ca�a ta konstrukcja ruszy�a ze zgrzytem i osza�amiaj�c� szybko�ci� podskakuj�c na nier�wno�ciach drogi. By�a to robota tak nudna, jak tylko mo�na to sobie wyobrazi� - �mieciarka pod��a�a z g�ry ustalon� tras� poprzez �pi�ce miasto i Carl przez ca�y czas nie zauwa�y� ani jednej ludzkiej istoty. Co par� minut stawali, roboty od��cza�y si� i zabiera�y do pracy. Kontenery g�adko hucza�y przy wypr�nianiu, by�y odnoszone, a roboty stawa�y na swoje miejsca i w�z rusza�. I tak w k�ko. Dopiero po przesz�o godzinie Carl mia� pierwsz� okazj� przyda� si� - robot zamar� na chwil�, po czym przysun�� przed okienko zdech�ego kota. Carl spojrza� na niego z przera�eniem, kot nie spojrza� w og�le. Skupiaj�c ca�� si�� woli oderwa� wzrok od trupa i sprawdzi� w ksi��ce. Karton... kawa�ki metalu... koty (zdech�e)... ten jest na pewno zdech�y - nr 9. Wdusi� klawisz oznaczony numerem 9 i kot znikn�� z pola jego widzenia. By�o to jedyne urozmaicenie przez ca�� drog�, kt�ra przebiega�a identycznie w nader usypiaj�cy spos�b: do. przodu, hamowanie, do przodu, hamowanie. Uko�ysany tym monotonnym ruchem zdrzemn�� si�. - Spanie jest zabronione w czasie pracy. To jest pierwsze ostrze�enie-rykn�o mu nad g�ow�, doprowadzaj�c momentalnie do pe�nej przytomno�ci. Oczywi�cie zn�w g�o�nik do kompletu z kamer�. Dni i noce wlok�y si� z zastraszaj�c� monotoni� - jedyn� odmian� w codziennej szarzy�nie by�a tre�� kalendarza, kt�ry aktualnie g�osi�: 19 lat, 322 dni, 8 godzin i 18 minut. Jako skaza�cowi nie przys�ugiwa�y mu �adne rozrywki poza bibliotek�, do kt�rej zreszt� trafi� do�� szybko i jeszcze szybciej j� opu�ci�, nie znajduj�c w niej nic poza historyjkami z mora�em. Czas wolny dzieli� sprawiedliwie mi�dzy spanie (wi�kszo��) a rozmy�lanie (mniejszo��). Z wolna narasta�o w nim poczucie rozw�cieczenia - my�l o tym, �e w ten spos�b ma wegetowa� przez dwadzie�cia lat, doprowadza�a go do sza�u. Tak by�o przed wypadkiem. Wypadek bowiem zmieni� wszystko. Ta noc by�a taka, jak ka�da poprzednia. �mieciarka posuwa�a si� znan� tras�, a Carl podrzemywa� z otwartymi oczami. Na jednym ze skrzy�owa� spotkali ci�arow� cystern� o du�ej pojemno�ci, na kt�r� zwr�ci� uwag� tylko dzi�ki temu, �e prowadzi� j� cz�owiek. Musia�a mie� niebezpieczny �adunek, gdy� tylko takie s� przewo�one przez ludzi. Cysterna stan�a przy kraw�niku, a kierowca w�a�nie wychodzi� z szoferki, gdy co� mu si� najwidoczniej przypomnia�o, poniewa� cofn�� si� i szuka� czego� w kabinie. Musia� przy tym niechc�cy potr�ci� starter, gdy� w�z szarpn�� i ruszy� par� metr�w do przodu. Samo w sobie by�o to ca�kiem niewa�ne. Tyle tylko, �e w czasie tego ruchu zawadzi� klap� zbiornika o rami� sygnalizacji i urwa� je, gubi�c jednocze�nie pokryw�. W�z stan��, a rozko�ysana zawarto�� - szarozielony p�yn - chlusn�a do przodu i do ty�u, opryskuj�c rozbujan� si�� inercji kabin� i boki cysterny. P�ynu by�o niewiele, gdy� zaalarmowany automat odci�� dop�yw, ale Carl z zaskoczeniem dojrza�, jak kierowca kamienia� ze zgrozy, a p�yn strzeli� p�omieniem i ca�y prz�d wozu obj�� ogie�, zas�aniaj�c znajduj�cego si� wewn�trz kierowc�. Przed skazaniem Carl sporo pracowa� z robotami i wiedzia�, w jaki spos�b nak�oni� je do pos�usze�stwa. Wyskakuj�c ze swej klatki trzasn�� pierwszego z brzegu po ramieniu i wykrzykn�� polecenie. Robot opu�ci� pojemnik i z pe�n� szybko�ci� run�� w kierunku p�omieni. Otoczony nimi wspi�� si� na cystern� i zamkn�� otwarty w�az, po czym skierowa� si� ku szoferce, ale nagle zatrzyma� si� gwa�townie. Przez chwil� wygl�da� jak cz�owiek ogarni�ty b�lem, po czym ogie� musia� przepali� bezpieczniki, gdy� co� w nim b�ysn�o - maszyna eksplodowa�a i zapad�a si� w sobie ca�kiem zniszczona. W tym czasie Carl bieg� ju� ku p�on�cej cysternie, prowadz�c ze sob� dwa nast�pne roboty. Kabina p�on�a ju� z zewn�trz i wewn�trz, sk�d dobieg� rozdzieraj�cy ryk palonego �ywcem cz�owieka. Jeden z robot�w wy�ama� drzwi szoferki, a drugi wyci�gn�� p�on�cego kierowc� poza zasi�g ognia wykonuj�c rozkazy wydane przez Carla. Kierowca nie wygl�da� specjalnie korzystnie - ogie� zamieni� jego nogi w bezkszta�tn� mas� paruj�cego mi�sa, a po reszcie cia�a pe�za�y drobne j�zyki ognia. Carl zacz�� je gasi� go�ymi r�koma, kiedy na miejscu pojawi�y si� pojazdy stra�y porz�dkowej. Pot�na fala piany, kt�r� zosta�a zalana cysterna prawie natychmiast st�umi�a ogie�. Ambulans zatrzyma� si� z j�kiem syreny. Na zewn�trz wyskoczy�y dwa roboty z noszami i lekarz. Temu wystarczy� jeden rzut oka na spalonego kierowc�, �eby postawi� diagnoz�. - Dobrze ugotowany! Diagnoza nie przeszkodzi�a mu jednak dzia�a� - na nogach i korpusie zosta�a b�yskawicznie rozpylona pianka chirurgiczna, a z podanej przez maszyn� torby wybrana strzykawka ze �rodkiem u�mierzaj�cym, kt�ry zosta� natychmiast zaaplikowany. Ledwie zosta�o to zrobione, roboty przerzuci�y jego cia�o na nosze i wpakowa�y do ambulansu, kt�ry ruszy� z ponownym rykiem sygna�u. Doktor poinformowa� przez radiotelefon szpital o nadje�d�aj�cej przesy�ce i zainteresowa� si� Carlem. - Poka� no swoje r�czki - poleci�. Dopiero w tym momencie Carl spojrza� na swoje d�onie i zrobi�o mu si� s�abo. Obie by�y lekko przyrumienionymi p�atami surowego mi�sa. - Spokojnie - stwierdzi� doktor pomagaj�c mu usi��� na chodniku - to wcale nie jest w takim stanie, na jaki wygl�da. Nowa sk�ra, tydzie� odpoczynku i nie b�dziesz pami�ta�, �e co� si� sta�o. Stwierdzeniu temu towarzyszy�o uk�ucie w rami� i �wiat si� rozp�yn��. Nast�pn� rzecz�, z jakiej zda� sobie spraw�, by� ranek w luksusowym ��ku szpitalnym. To �e by� skaza�cem, nie mia�o �adnego znaczenia. Traktowano go jak wszystkich innych pacjent�w. W luksusach normalnego �ycia sp�dzi� okr�g�y tydzie�, bycz�c si� za wszystkie czasy, podczas gdy jego d�onie i przedramiona pokry�y si� nowym, silnym nask�rkiem. Rankiem �smego dnia dermatolog obejrza� efekty kuracji i stwierdzi� z u�miechem. - Dobra robota, Tritt. Wygl�da na to, �e opu�ci nas pan dzisiaj. Kaza�em przynie�� pa�skie rzeczy. Ubiera� si� mo�liwie najwolniej jak umia�, ale wiedzia�, �e poza powrotem do roboty i tak nic nie mo�e zrobi�. Ruszy� do wyj�cia, gdy zawo�a�a go jedna z si�str. - Skalvy chcia�by pana zobaczy�, tutaj prosz�! Skalvy, kierowca cysterny. Carl bez s�owa wszed� do pokoju, w kt�rym siedzia� na ��ku porz�dnie zbudowany facet. Co� by�o nie w porz�dku z jego wygl�dem. Carl uprzytomni� sobie, �e Skalvy ma amputowane nogi. - Obci�li obie, kawa�ek przed stawami biodrowymi -poinformowa� go Skalvy widz�c jego spojrzenie. -Ale nie ma si� czym przejmowa�. Planuj� regeneracj� i o�wiadczyli mi, �e za rok b�d� mia� nogi r�wnie dobre jak stare. Ale nie o tym chcia�em... - nagle podni�s� si� na ��ku. - Pokazywali mi film z wypadku, kt�ry zrobi�y czujniki. Widzia�em wszystko. O ma�o nie zemdla�em widz�c jak wygl�da�em, gdy mnie pan wyci�gn��. Chcia�em podzi�kowa� za to, co pan dla mnie zrobi� - powiedzia� z uczuciem w g�osie i wyci�gn�� do Carla sw� mi�sist� d�o�, a widz�c og�upia�y wyraz twarzy Carla doda�. - Chc� j� u�cisn�� nawet, je�li jest pan skaza�cem. Kiedy po tym niespodziewanie mi�ym tygodniu otworzy� drzwi do swego pokoju, powita� go znany, metalowy g�os: - Carl Tritt, opu�ci�e� siedem dni z twojego wyroku pracy. Nie powinny one zosta� od niego odliczone, ale z uwagi na precedensowy wypadek jaki to sprawi�, zostaj� one potraktowane tak, jakby� je przepracowa�. Na potwierdzenie tych s��w na kalendarzu liczba dni zmniejszy�a si� o siedem. - Dzi�ki za nic - mrukn�� Car� wal�c si� na ��ko. Nie zra�ony tym g�o�nik kontynuowa�: - R�wnie� w zwi�zku z twoim zachowaniem spotka�a ci� nagroda. Zgodnie z Regulaminem Wykonywania Kar tw�j akt osobistej odwagi i to, �e ryzykowa�e� �yciem, aby ratowa� cz�owieka, co jest bezsprzecznie aktem �wiadomo�ci spo�ecznej, zostaje uznane za pocz�tek edukacji i tw�j wyrok zostaje zmniejszony o trzy lata. W chwili, w kt�rej tre�� komunikatu dotar�a do niego, Carl by� na nogach gapi�c si� z niedowierzaniem w g�o�nik. Ku swemu ogromnemu zaskoczeniu dostrzeg�, jak na kalendarzu przeskakuj� lata osiemna�cie... siedemna�cie... szesna�cie i koniec, ot tak sobie. Nie wygl�da�o to specjalnie wiarygodnie tak sobie ni st�d, ni zow�d odj�� trzy lata od wyroku. Nie ulega�o jednak najmniejszej kwestii, �e tak by�o, o czym �wiadczy� kalendarz. - Kontrola Wyrok�w - rykn�� - hej! S�uchaj no! Co tu si� dzieje? To znaczy, jak wyrok mo�e by� obni�ony bez orzeczenia s�du? Nigdy nie s�ysza�em o czym� takim. - Obni�anie wyrok�w nie jest podawane do publicznej wiadomo�ci - poinformowa� go g�o�nik. - To mog�oby zach�ci� ludzi do �amania prawa. Normalnie skazanym nie przys�uguje obni�enie wyroku przed up�ywem pierwszego roku kary, to znaczy nie s� o tym informowani przed ko�cem tego okresu. Ale w twoim przypadku jest inaczej. - Jak mog� si� dowiedzie� czego� wi�cej o obni�aniu wyroku? - Twoim kuratorem jest Mr Prisbi. On mo�e ci� poinformowa�, co mo�na zrobi�. Jeste� z nim um�wiony na 13.00 w dniu jutrzejszym. Tu jest adres. Tym razem z�apa� kartk� zanim sko�czy�a wysuwa� si� ze szczeliny w �cianie. Oczywiste by�o, �e zjawi� si� za wcze�nie - ponad godzin� przed um�wionym terminem. I tak mu to nie pomog�o, gdy� robot recepcjonista, wpu�ci� go dopiero 0 oznaczonym czasie. Kiedy otworzy�y si� drzwi, pewnie wkroczy� do �rodka, ostatkiem si� zmuszaj�c si� do zwolnienia. Mr Prisbi wygl�da� jak marynowany �led� zapomniany w starym s�oiku -to by�o odpowiednie por�wnanie. By� wysuszony, trupio blady i og�lnie wyniszczony, a w zasadzie zakurzony. Na nosie siedzia�y mu okulary o tak nieprawdopodobnie grubych szk�ach, �e ogl�dane przez nie �renice wype�nia�y prawie ca�� soczewk�. Do ca�o�ci obrazu nale�a�o jeszcze doda� sfatygowane ubranie o kroju przestarza�ym o jakie� pi�tna�cie lat. Nie u�miechn�� si� ani nie wyda� �adnego d�wi�ku, gdy Carl wszed�, tylko obserwowa� jego poch�d przez ca�� d�ugo�� pokoju w stron� biurka z do�� osobliwym zainteresowaniem. - Nazywam si�... - zacz�� Carl. - Wiem, Tritt - wychrypia�o gdzie� z przepa�cistej g��bi zapadni�tej k�atki piersiowej. - Siadaj tu -wskaza� ko�cem pi�ra metalowe krzes�o po przeciwnej ni� on stronie biurka. Carl usiad� i momentalnie zosta� o�lepiony pot�nej mocy snopem �wiat�a. Gdy min�� pierwszy szok dostrzeg�, �e Prisbi przegl�da jak�� teczk� le��c� na stole. - Bardzo dziwne akta, Tritt - wychrypia� w ko�cu. - Nie mog� powiedzie�, �eby mi si� podoba�y. Nie wiem nawet, dlaczego Kontrola zezwoli�a na twoje widzenie si� ze mn�. Ale skoro ju� tu jeste�, to mo�e ty mi powiedz. - Widzi pan, otrzyma�em trzyletnie skr�cenie wyroku. Nigdy dot�d nie s�ysza�em o istnieniu takiej mo�liwo�ci. Kontrola skierowa�a mnie tu informuj�c, �e wi�cej na ten temat dowiem si� od pana. - Strata czasu - papiery pow�drowa�y z powrotem do szuflady. - Nie ma mo�liwo�ci zmniejszenia kary przed up�ywem roku. Masz przed sob� jeszcze dziesi�� miesi�cy do up�ywu tego terminu. Wtedy mo�esz przyj�� i wyja�ni� ci, o co chodzi. Teraz odejd�. Carl nie drgn��, tylko jego d�onie zacisn�y si�, gdy desperacko pr�bowa� si� opanowa�. Przebrn�wszy jako� przez to pochyli� si� w stron� Prisbiego. - Tylko widzi pan, ja ju� uzyska�em obni�enie wyroku. Mo�e w�a�nie dlatego Kontro�a przys�a�a mnie tutaj. - Nie pr�buj uczy� mnie prawa - zapiszcza� Prisbi z oburzeniem - ja jestem, aby to robi�. Dobrze, powiem ci, chocia� w tej chwili i tak nie ma to dla ciebie �adnego znaczenia. Kiedy uko�czysz pierwszy rok wyroku - pe�ny rok ca�ej pracy - mo�esz ubiega� si� o obni�enie wyroku. Mo�esz podj�� prac�, kt�ra liczona jest inaczej, na przyk�ad prace niebezpieczne, chocia�by przy naprawie satelit�w. W takich wypadkach jeden dzie� pracy zaliczany jest jako dwa dni wyroku. S� i inne prace - w energetyce atomowej - gdzie mo�esz doj�� i do trzech dni, ale s� to rzadkie wypadki. I w ten spos�b skazany mo�e sam sobie pom�c, pomagaj�c jednocze�nie spo�ecze�stwu, ale to ciebie i tak nie dotyczy. - Dlaczego nie? - Carl sta� teraz trzymaj�c si� obu d�o�mi blatu. - Dlaczego musz� przez rok wykonywa� to krety�skie zaj�cie, kt�re jest zupe�nie bez sensu? To jest czysta strata czasu i energii. To, co ja robi� przez ca�� noc, mo�e wykona� �rednio rozwini�ty robot w trzy sekundy po powrocie �mieciarki. To si� nazywa pomoc spo�ecze�stwu? To ma mnie nauczy�...? - Siadaj Tritt! - wrzasn�� Prisbi cienkim, wibruj�cym dyszkantem. - Czy ty nie rozumiesz gdzie jeste�? Albo kim ja jestem? Powiem ci co�. Do mnie nie zwraca si� inaczej ni� "Yes, sir" albo "No, sir". A ju� ci powiedzia�em, �e masz sko�czy� pe�en rok pracy i dopiero wtedy mo�esz tu wr�ci�. To ju� wszystko. - Mylisz si�! - krzykn�� Carl. - P�jd� do twojego zwierzchnika. Nie mo�esz decydowa� o moim losie wed�ug w�asnych upodoba�! Prisbi r�wnie� wsta� z twarz� wykrzywion� grymasem w�ciek�o�ci i rykn��: - Nigdzie nie p�jdziesz! Ja mam tu ostateczne s�owo! S�yszysz? Ja ci m�wi� to, co masz robi�. Je�li ci ka�� wywozi� gn�j, to b�dziesz go wywozi�. Dotar�o to do ciebie? Je�li zechc�, to za obra�liwe zachowanie w stosunku do mojej osoby tw�j wyrok zostanie podniesiony. Szuka� po biurku, a� znalaz� mikrofon i w��czywszy go wyrzuci� z siebie: - Tu kurator Prisbi. Za obra�liwe zachowanie wzg��dem kuratora polecam zwi�kszy� wyrok wi�niowi Carlowi Trittowi o tydzie�. Po sekundzie g�o�nik odezwa� si� tym samym tonem: - Polecenie przyj�to. Carl Tritt, zostaje ci dodanych siedem dni do wyroku, kt�ry teraz wynosi szesna�cie lat... G�os przesta� dociera� do Carla. Obraz przes�oni�a czerwona mgie�ka. Nie nowo��! Jedyn� rzecz�, z kt�rej zdawa� sobie spraw� to to, �e ca�y �wiat zewn�trzny uosabia ta wstr�tna wyblak�a g�ba. - Ty... nie mo�esz tego zrobi�... - wychrypia� przez zaci�ni�te z�by. - Nie mo�esz mi szkodzi�, je�li jeste� tu po to, aby mi pomaga�. Nagle go ol�ni�o. - Ale ty przecie� nie chcesz mi pom�c! Uwielbiasz odgrywanie roli Boga przed skaza�cami, obracaj�c ich �ycie w swoich �apskach... Jego g�os zosta� zag�uszony przez skrzek Prisbiego do mikrofonu: - ... niespotykana bezczelno��... polecam doda� miesi�c... Carl s�ysza�, co tamten skrzeczy, ale ju� go to nie obchodzi�o. Stara� si� przystosowa� do ich stylu, ale ju� d�u�ej nie m�g�. Nienawidzi� ca�ego tego systemu i tego cz�owieka, kt�ry by� jego cz�ci� sk�adow�. Jego najbardziej. Nie, nie pozwoli, aby o jego losie decydowa� ten wstr�tny sadysta. Ju� nie pozwoli. - Zdejmij okulary - poleci� piskliwym g�osem. - Co... �e co? - Prisbi przesta� wreszcie wrzeszcze� do mikrofonu. - Ju� nic! - stwierdzi� Carl i przechylaj�c si� przez st� zdj�� okulary z nosa zaskoczonego Prisbiego. - Zrobi� to za ciebie. Dopiero gdy oprawki stukn�y o blat, Prisbi zorientowa� si� co si� �wi�ci. - Nie! To by�o wszystko, co zd��y� powiedzie�, zanim pi�� Carla wyl�dowa�a na jego twarzy, masakruj�c wargi, wybijaj�c z�by i posy�aj�c go razem z fotelem pod �cian�. Z porozbijanych kostek ciek�a krew, ale Carl nie zwa�a� na to. Sta� nad wij�cym si� i skoml�cym na pod�odze facetem i �mia� si�. Nadal �miej�c si� opu�ci� pomieszczenie. Robot recepcjonista na jego widok zacz�� co� m�wi�, ale nie dane mu by�o sko�czy�. Ci�gle zanosz�c si� ze �miechu Carl z�apa� mosi�n� papiero�nic� i roztrzaska� mu g�ow�. Co� w jego �rodku trz�s�o si� z przera�enia, gdy to robi�, ale to co� by�o bardzo niewielk� cz�ci� jego osoby. Nareszcie to, co robi�, sprawia�o autentyczn� przyjemno�� - �ama� prawo, �ama� ca�e prawo, wszystkie te regu�y, kt�re do tej pory trzyma�y go w klatce. Gdy zje�d�a� wind� resztki histerycznego �miechu zamar�y i uspokojony wytar� sobie czo�o rz�si�cie skropione potem. Czynno�� t� przerwa�a dobrze znana mu sytuacja. - Carl Tritt, pope�ni�e� przest�pstwo i tw�j wyrok zosta� podniesiony... - dobieg�o go z g�o�nika. - Gdzie jeste�? - zawo�a�. - Nie b�j si� i nie szepcz mi do ucha. Wy�a�! - zbli�y� si� do �ciany, badaj�c dok�adnie, a� odkry� obiektyw. - Widzisz mnie, tak?! - wrzasn��. - Ja te� ci� widz�! Jednym uderzeniem zmia�d�y� soczewk�, potem rozdar� tkanin� i znalaz� g�o�niczek... G�os zamar� z cichym piskiem. Gdy wyszed� na ulic� ludzie uciekali pod �ciany, ale on nie zwraca� na to uwagi. Jego celem by� inny przeciwnik - ka�dy obiektyw i g�o�nik, jaki napotka� na swojej drodze zamienia� w bezu�yteczny wrak. Jego przej�cie znaczy�y r�wnie� zamar�e i zniszczone roboty. Doskonale zdawa� sobie spraw�, �e zostanie z�apany, ale nie bardzo na to zwa�a� i nie stara� si� tego unikn��. Teraz nast�powa�o to, co by�o ukoronowaniem jego ca�ego �ycia, a to, co b�dzie potem, by�o bez znaczenia. G�o�niki by�y uparte, nie przestawa�y do niego gada� ani przez chwil�, ale to tylko u�atwia�o zadanie - odnajdywa� je i niszczy�. Po ka�dym takim zniszczeniu jego wyrok ulega� podwy�szeniu, co go szalenie bawi�o. - ��cznie dwie�cie dwana�cie lat, dziewi�tna�cie dni i... - g�os zamar�, gdy jaki� zesp� kontrolny spostrzeg�, �e to, co m�wi, jest ewidentn� bzdur�, lecz po chwili odezwa� si� znowu - Carl Tritt, tw�j wyrok jest wy�szy ni� spodziewana d�ugo�� twojego �ycia i dlatego te�... - Zawsze jest jakie� wyja�nienie - rykn�� Carl. - G�wno mnie ono obchodzi! Tylko gdzie ty jeste�? Musz� ci� dosta�! - ... i w takim przypadku konieczny jest proces. Policja jest teraz w drodze po ciebie. Jeste� zobowi�zany do spokojnego oczekiwania albo... Cios kamieniem by� celny. - Przy�lijcie ich! - wrzasn�� Carl w stron� pogi�tej blachy i wy�a��cych z niej drut�w. - Zajm� si� nimi r�wnie�! �ledzony przez wszechobecne obiektywy Centrali nie mia� �adnych szans, tote� po�cig nie trwa� zbyt d�ugo. Tym niemniej samo uj�cie przest�pcy nie by�o prost� spraw� - trzech z pi�ciu policjant�w, kt�rzy po niego przybyli, nie by�o w stanie wykona� najmniejszego ruchu, gdy w ko�cu jednemu z pozosta�ej dw�jki uda�o si� wpakowa� mu zastrzyk obezw�adniaj�cy. Ten sam s�dzia i ta sama sala s�dowa, tylko tym razem obecnych by�o jeszcze dw�ch stra�nik�w - ludzi, �eby pilnowa� niesfornego wi�nia, cho� ten nie wygl�da� na wymagaj�cego tak czu�ej opieki. Siedzia� spokojnie na krze�le. - Uwaga! S�d orzeka - rozleg� si� dono�ny g�os automatu - Carl Tritt, s�d orzeka ci� winnym. - Znowu?! - zdziwi� si� Carl. - Nie znudzi�o ci si� powtarza� w k�ko tego samego? - W trakcie odczytywania wyroku obowi�zuje cisza - rykn�� s�dzia i kontynuowa� normalnym g�osem. - Zosta�e� uznany pope�nienia tak licznych przest�pstw, �e wymienianie ich jest niecelowe, a ��czny wymiar kary pozbawienia wolno�ci by�by zbyt wysoki, aby istnia�a szansa, �e starczy twojego �ycia na jej odbycie. Dlatego zostajesz skazany na �mier� Osobowo�ci. Chirurgia m�zgu wyma�e z twojego cia�a wszystkie �lady twej osobowo�ci tak, �e b�dziesz ca�kiem martwy. - Niezupe�nie tak - zaoponowa� Carl.- Raczej w ten spos�b! Zanim kt�ry� ze stra�nik�w zd��y� zareagowa�, celny cios krzes�em rozci�gn�� pierwszego z nich na ziemi. Drugi pr�bowa� doby� broni, ale Carl nie da� mu na to czasu - noga od krzes�a, bo tyle zosta�o z ca�ego mebla, trafi�a stra�nika pod uchem i pos�a�a ku towarzyszowi niedoli. - Teraz s�dzia! - westchn�� Carl z prawdziw� satysfakcj�, zamieniaj�c g�ow� automatu w dymi�c� ruin�. W hallu prowadz�cym do sali naprzeciw rozleg� si� odg�os zbli�aj�cych si� krok�w. By�o to jedyne wyj�cie z sali, tote� zako�czenie dzia�alno�ci, kt�ra sprawia�a mu tyle satysfakcji, wydawa�o si� Carlowi nader bliskie. Nie mia� zreszt� konkretnego planu - chcia� tylko by� wolny i dokona� tak wielu zniszcze� w znienawidzonej Kontroli, ile tylko si� da. Zaskoczony nadci�gaj�cym ha�asem rozejrza� si� dooko�a. Jego wyszkolone oczy technika dostrzeg�y nagle p�ytk�, do�� dobrze zamaskowan� w �cianie znajduj�cej si� za plecami s�dziego robota. Jednym susem znalaz� si� przy niej i po kr�tkim mocowaniu odblokowa� zamek, otwieraj�c p�yt� do ciemnego korytarza. Oczywi�cie jego poczynania by�y obserwowane przez jeden z wsz�dobylskich obiektyw�w, kt�ry znajdowa� si� w sali s�dowej zbyt wysoko, aby Carl m�g� go dosi�gn��. Ale to nie mia�o znaczenia - i tak maszyny b�d� towarzyszy�y mu wsz�dzie. Wszed� do korytarza w tym samym momencie, w kt�rym dwa roboty wkroczy�y do sali rozpraw. - Carl Tritt, poddaj si� natychmiast! Je�li nie, to... to... Car... Ca... S�uchaj�c ich zamieraj�cych g�os�w przez cienk� blach� drzwi, Carl nagle zrozumia� - by� w jedynym miejscu, w kt�rym by� niezauwa�alny dla Centralnej Kontroli. By� wewn�trz jej centralnego mechanizmu. Dla maszyny my�l�cej by�o rzecz� niemo�liw� naprawianie samej siebie, a raczej swojej pami�ci. Mog�oby to mie� nader niekorzystne konsekwencje. Napraw musia�y dokonywa� niezale�ne automaty, tote� niecelowe, a nawet niebezpieczne by�oby instalowanie urz�dze� podgl�du w jej wn�trzu. A konsekwencj� tego by�o to, �e znikn�� z pola widzenia maszyny, czyli przesta� dla niej istnie�. By�o nader prawdopodobne, �e pami�� o nim i o jego poczynaniach zosta�a ju� skasowana jako zb�dna. Powoli ruszy� korytarzem przed siebie i nagle zrozumia�, co to znaczy. - Wolny! - wykrzykn��. - Naprawd� wolny! Pierwszy raz w �yciu! Mog� zmusi� roboty naprawcze, �eby przynosi�y mi jedzenie, meble, rzeczy, cokolwiek chc�. Mog� tu �y� jak chc� i robi� co chc�! Otworzy� nast�pne drzwi i os�upia�. Zn�w znalaz� si� w pokoju, kt�ry by� ca�kowicie umeblowany i wyposa�ony tak, jak sam by to zrobi�. Ksi��ki, obraz, nastrojowa muzyka - gapi� si� na to wszystko w ca�kowitym os�upieniu, dop�ki za jego plecami nie odezwa� si� g�os: - Oczywi�cie, �e by�oby to cudowne �ycie. By� w�adc� miasta i mie� wszystko, czego si� zapragnie na jedno skinienie r�ki. Tylko co ci� sk�oni�o, biedaku, do przypuszczenia, �e jeste� pierwszy, kt�ry na to wpad�? A poza tym nie wiem czy wiesz, ale tu naprawd� jest miejsce tylko dla jednej osoby, a poniewa� ty przyby�e� zbyt p�no, t� osob� jestem ja. Carl obr�ci� si� wolno, mierz�c jednocze�nie odleg�o�� mi�dzy sob� a tym, kt�ry m�wi�, badaj�c szans� dostania si� do niego zanim tamten zd��y zrobi� u�ytek z pistoletu, kt�ry trzyma� w d�oni. przek�ad : Jaros�aw Kotarski powr�t