2968

Szczegóły
Tytuł 2968
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2968 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2968 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2968 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Konrad Fia�kowski Witalizacja kosmogatora Budzi� si�... Budzi� si� z g��bokiego snu bez sn�w, ze snu trwaj�cego dziesi�tki lat, z kosmicznego snu, w kt�rym przemierzy� �wietlne pustki. By� witalizowany. Najpierw zobaczy� b�ysk �wiat�a, jasny, p�on�cy punkt, potem rozr�ni� pochylaj�cy si� nad nim kszta�t, a wreszcie us�ysza� g�os - Kosmogatorze Goer... Kosmogatorze Goer... Wiedzia�, �e jest to automat, jaki� natr�tny automat, taki jak ten, kt�ry kiedy� budzi� go �witem, by zielonym wirobusem zd��y� na pierwszy wyk�ad. - Tak, s�ysz� - powiedzia� - ale jest jeszcze ciemno. Jeszcze kwadrans i wstan�... Automat nie odszed�. - Kosmogatorze, o�rodki wzrokowe twego m�zgu nie pracuj� jeszcze z pe�n� sprawno�ci. To minie za chwil�; gdy sko�czy si� ostatni etap procesu witalizacji... I wtedy zrozumia�, �e jest w Kosmosie. Stara� si� unie��, zrobi� drobny ruch i urz�dzenie, wyczuwszy to, wspar�o jego P1ecy. - Gdzie... gdzie jeste�my? - zapyta�. - Tw�j gwiazdolot osi�gn�� stref� gwiazdy Regulus. - Regulus? Jeste�my wi�c u celu. Pami�ta� ju� wszystko, odlot z Ziemi, ��ty piasek wydm pozostaj�cy w dole za terroplanem, bezg�o�n� krz�tanin� kosmodromu zawieszonego w pr�ni, o�lepiaj�cy p�omie� z dysz i S�o�ce, kt�re pozostaj�c za ruf� stawa�o si� z wolna ��t� gwiazd�. - Regulus - powt�rzy�. - W��cz ekran, chc� t� gwiazd� zobaczy�. Automat w��czy� ekran i wtedy Goer ujrza� pot�ny, bia�y, atomowy p�omie�. - Jeste� pierwszym cz�owiekiem, kt�ry j� widzi z bliska powiedzia� automat. Wiedzia� o tym. Chcia� wsta�, podej�� bli�ej do ekranu i nie m�g�... - Pom� mi - zwr�ci� si� do automatu. - Czy d�ugo jeszcze b�d� taki:.. - chcia� powiedzie� "niezdarny", ale pomy�la�, �e nie by�oby to w�a�ciwe s�owo w rozmowie z automatem. - To normalne. Wszystkie procesy w twoim organizmie przebiegaj� w normie. Jestem pod��czony do o�rodka kontroluj�cego przebieg twojej witalizacji. Wiedzia�, �e automat nie k�amie, nie mo�e k�ama�. - Jak d�ugo trwa�a anabioza? - zapyta�. - Na ziemi min�o ponad sto lat. - Sto lat... Pomy�la�, �e jest to okres, kt�ry cz�owieka stawia poza czasem. Nie wiedzia�. czy automat kontroluje tak�e jego odczucia, ale przypuszcza�, �e jest to mo�liwe. Nie my�la� wi�c dalej o czasie. - Czy wszystkie zespo�y kosmolotu pracuj� normalnie? wiedzia�, �e jest to pytanie, kt�re winien zada� kosmogator. Automat jakby zawaha� si� chwil�, a mo�e by�o to tylko z�udzenie Goera. - Tak, w tej chwili wszystko w porz�dku. Mia�y miejsce drobne awarie. Z powa�niejszych - przeciek neutronowy w trzydziestym drugim roku podr�y czasu lokalnego. - W porz�dku - powiedzia� Goer i w tej chwili zrozumia�, �e nie zna tego automatu. - Ty... ty jeste� Uninavem? - zapyta�. - Niezupe�nie. Mam tylko cz�� jego pami�ci i niekt�re zespo�y wykonawcze. Jestem nowym Uninavem, z fragmentami tego, kt�rego ty zna�e�. - To znaczy, �e tamten zosta� zdemontowany? - Tak. - Dlaczego? Co si� sta�o? - Wynik�a awaria. - M�w ja�niej. Rodzaj i czas awarii. Tym razem automat odpowiedzia� natychmiast, jakby recytowa� fragment na trwa�e zapisany w jego pami�ci - Mechaniczne uszkodzenie cz�ci steruj�cej m�zgu. Sta�o si� to w trzydziestym pi�tym roku podr�y czasu lokalnego. - Co mu si� sta�o? - Nie mam pe�nej informacji. W pami�ci mam zapisane, �e �luza pancerna w trzecim dziale wewn�trznym gwiazdolotu zamkn�a si� na nim. - Co ten szcz�tkowiec intelektroniczny tam robi�? - Nie wiem. Ale sprawi�e� mi przykro��. W tym momencie Goer zrozumia�, �e sta�o si� co� powa�nego. Czu� lekki szcz�ko�cisk, gdy zapyta�: - Przykro��? Tobie! Automatowi?! - Nazwa�e� go szcz�tkowcem intelektronicznym, a ja jestem cz�ciowo nim. - O ile wiem, doznanie, o kt�rym m�wisz, nie by�o w��czone do pseudopsychiki moich automat�w - Goer m�wi� teraz spokojnie, zupe�nie spokojnie. - Nie wiem. Odczuwam je jednak. - Zaraz, a opr�cz fragment�w Uninava, z czego jeste� jeszcze z�o�ony? - Zespo�y dwu automat�w androidalnych, a reszta to nowe elementy. - Dwu automat�w androidalnych?... Co im si� sta�o? - Zosta�y uszkodzone. - W jaki spos�b? No, m�w! Rozkazuj� ci! - Zosta�y rozci�te palnikami dezintegruj�cymi... - Co? Przez kogo? S�yszysz! - w tej chwili Goer zda� sobie spraw�, �e krzyczy, wzbudzaj�c lekki pog�os u sklepienia sali nawigacyjnej. - Przez automaty specjalizowane w naprawach pancerza. Automat odpowiedzia� spokojnie, swoim stonowanym, nieco monotonnym g�osem, takim, jak m�wi� automaty; i Goer pomy�la�, �e jego krzyk by� �mieszny w tym kosmolocie, gdzie jest jedynym cz�owiekiem. - W jaki spos�b? - teraz m�wi� ju� spokojnie, tak jakby rozmawia� o drobnej awarii, kt�ra zdarzy�a si� kiedy� na Ziemi, gdzie jest do�� du�o ludzi, �eby sobie da� rad� nawet z najpowa�niejsz� awari� automat�w. - Z polecenia Autokora, wewn�trznego autokoordynatora gwiazdolotu. - Po��cz mnie z nim na fonii - poleci�. - Wydaje mi si�... - Niewa�ne, co ci si� wydaje - przerwa� mu Goer. Wykonaj rozkaz. Wtedy us�ysza� buczenie. Buczenie zmieniaj�ce chaotycznie swe nat�enie, przez kt�re przebija�y kr�tkie, urywane piski. I Goer zrozumia�. - Chcia�em powiedzie� tylko... wydaje mi si�, �e po��czenie takie nie ma sensu, bo Autokor jest zdezintegrowany, nie istnieje. - Dlaczego nie m�wisz tego od razu? - Chcia�em... - Co go zdezintegrowa�o? - Automaty specjalizowane w naprawach pancerza. - Z czyjego polecenia? - Z mojego. - To ty, ty ju� istnia�e�? - Tak. - A dlaczego wyda�e� im to polecenie? - Prawdopodobie�stwo zniszczenia uk�ad�w sterowania stosem gwiazdolotu by�o zbyt wysokie. - Nie rozumiem! Wyja�nij. - Autokor zniszczy� wiele automat�w. Liczby dok�adnej nie znam. Nie zosta�a mi przekazana. Ja jednak mog�em rozpocz�� dzia�anie dopiero w�wczas, gdyby zagra�a� celowi podr�y. Uszkodzenie stosu stanowi�oby takie zagro�enie... Goer wiedzia� ju�, �e to, co zrobi� Uninav, by�o dzia�aniem automatu o pseudopsychice, kt�rej z�o�ono�� by�a wysoka, zbyt wysoka. Autokor, automat, kt�ry synchronizowa� wszelkie dzia�anie wewn�trz kosmolotu, zosta� zniszczony. "Automaty specjalizowane w naprawach pancerza..." - tak je okre�li� Uninav. Goer zna� te automaty: niewielkie sp�aszczone sto�ki, z kt�rych tryska ��d�o atomowego ognia. Ale Autokor nie powinien dopu�ci� do swej zag�ady. Autokor, kt�ry wiedzia� o wszystkim, co zamkni�te zosta�o w pancerzu kosmolotu... - Wi�c wyda�e� im polecenie zniszczenia Autokora... powt�rzy�. - Tak. - A ty? Dlaczego ciebie nie zniszczy�? - Nie wiedzia�, �e istniej�. Uninav jest niezb�dny do osi�gni�cia celu podr�y i automaty regeneracyjne odtwarzaj� go samodzielnie, bez �adnych zewn�trznych polece�. . Teraz Goer wiedzia�, lecz jednocze�nie zda� sobie spraw� z tego, jak ma�o wie. Ba� si� zapyta� wprost o to, co by�o najistotniejsze... o sam kosmolot. - A kosmolot, czy kosmolot po tym wszystkim jest ca�y? - Nie jest uszkodzony. Automat. nie k�ama�. Nie m�g� k�ama� i Goer pomy�la�, �e mog�o to si� sko�czy� gorzej, �e m�g� by� teraz meteorem, kawa�kiem materii mkn�cym przez pustk� w roju od�amk�w, kt�re kiedy� by�y kosmolotem. A automaty, z automatami da sobie rad�, on, Goer, cybernetyk i kosmogator, pierwszy cz�owiek w uk�adzie Regulusa. - Po powrocie porozmawiam sobie z zespo�em cybernetyk�w projektuj�cych te automaty... - Nie b�dziesz rozmawia�. - Co, zabronisz mi tego? - Nie, oni nie b�d� ju� �y�. - Tak, masz racj�. Jeste� do�� wszechstronny jak na Uninava - doda� po chwili. - Jestem nietypowym Uninavem. W�a�ciwsze by�oby stwierdzenie, �e jestem cz�ciowo specjalizowanym uk�adem uniwersalnym z mo�liwo�ciami samodoskonalenia. - To mo�e wiesz r�wnie�, co by�o przyczyn� tej... zbiorowej dezintegracji automat�w? - Wiem. Przeciek neutronowy. - Przeciek? Naprawd�? - Wspomina�em ci ju� o nim. Mia� miejsce w trzydziestym drugim roku podr�y czasu lokalnego. Krystaliczna pami�� Autokora zosta�a na�wietlona i uleg�a trwa�ym zniekszta�ceniom. Zacz�� wydawa� automatom sprzeczne rozkazy, a gdy nie by�y w stanie wykona� jednego z nich, demontowa� je jako nieu�yteczne. - Demontowa� je... - Goer zastanowi� si� przez moment. - To znaczy; �e teraz, gdy on jest zdezintegrowany, ty prowadzisz ca�y kosmolot? - Tak. Goer wiedzia�, �e prowadzenie kosmolotu w�r�d gwiazd i synchronizacja pracy wszystkich jego automat�w, �e wszystko to nie jest zaj�ciem dla jednego, nawet nieprzeci�tnego Uninava. Nie powiedzia� jednak tego. - Zreprodukujemy automaty na lot ku S�o�cu i wtedy w drodze powrotnej... - Nie b�dzie drogi powrotnej. - Co... co� ty powiedzia�? - Kosmolot nie wr�ci na Ziemi�. - Nie, to niemo�liwe, ty k�amiesz! Zanim to powiedzia� do ko�ca, wiedzia� ju�, �e automat powiedzia� prawd�. Ta bry�a metalu i kryszta��w, z kt�r� rozmawia�, sprzecza� si�, dyskutowa�, by�a przecie� automatem. - Nie k�ami�. Jestem automatem. - Ty jeste� dziwacznym automatem z�o�onym nie wiadomo z czego. Tylko zwyk�e automaty nie k�ami�... wiem, to jest regu�a. - Od tej regu�y dla mego pokolenia automat�w nie ma odst�pstw. Mog� jedynie nie m�wi� ca�ej prawdy... - Ale tym razem powiedzia�e�? - Powiedzia�em. Nie wr�cisz na Ziemi�! - Dlaczego, wyt�umacz, dlaczego? - Bo nie ma paliwa na zmian� kierunku lotu. Zosta�o zu�yte: - Zu�yte, kiedy? - Wtedy, gdy tamten Uninav ju� nie istnia�, a ja jeszcze nie istnia�em... Rozumiesz ju�? - Autokor! - Tak. - Ale dlaczego Trinie nie witalizowano? Zawr�ci�bym na Ziemi�... Doprowadzi� te wszystkie automaty... rozkojarzony z�om cybernetyczny... - Goer zamilk� nagl�, a potem zapyta� innym ju� tonem: -A kto wyprostowa� tor i skierowa� kosmolot na Regulusa... Kto? - Ja. - Ty? I wiedzia�e�, �e nie wystarczy paliwa na powr�t ? - Wiedzia�em. Goer wsta�, zatoczy� si� pod �cian�, lecz uchwyci�o go pole si�owe i odsun�o �agodnie. Zrobi� kilka niepewnych krok�w i si�gn�� po dezintegrator, kr�tk� bia�� rurk� z uchwytem, zako�czon� dysz�. - Kosmogatorce, m�j program tego wymaga�. Musia�em doprowadzi� kosmolot na Regulusa - automat nie m�g� zmieni� tonu g�osu, ale m�wi� coraz szybciej kosmogatorze, jestem jedynym pe�nosprawnym automatem kosmolotu. Uwa�aj... nie... Urwa� wtedy, gdy Goer nacisn�� spust. Pancerz automatu rozerwa� si� i brzegi rozci�cia p�on�y o�lepiaj�co bia�ym ogniem. Goer zwolni� nacisk palca na spust dopiero wtedy, gdy posadzka za automatem zbr�zowia�a i zadymi�a. - Wiedzia�e�, wiedzia�e�, automacie, �e nie wr�c� -powiedzia� jeszcze, a potem odwr�ci� si� i zataczaj�c si� lekko ruszy� ku dyspozytorni kosmolotu. Wydawa�o mu si�, �e wyszed� z dyspozytorni wczoraj. Zna� tu ka�dy ekran, ka�dy klawisz. Automaty wyczuwszy jego obecno�� w��czy�y dyspozytorni� do sieci informacyjnej kosmolotu i rz�dy szarych ekran�w zap�on�y, zamruga�y �wiat�a kontrolne. Rozpocz�� si� ten nieuchwytny, bezg�o�ny ruch, kt�ry zna� tak dobrze. Gdy dotkn�� klawiszy, poczu� ich ch��d i jaki� brak g�adko�ci, kt�rego nie znad. Po chwili dopiero zrozumia�, �e to kurz, kurz osiadaj�cy w ci�gu dziesi�cioleci w tym sterylnym, nawilgotnionym i filtrowanym powietrzu. Z tej dyspozytorni sterowa� kosmolotem tylko on, cz�owiek. Wszystkie automaty w��czone by�y bezpo�rednio w sia� steruj�c� i ich metalowe wypustki nie dotyka�y nigdy tych klawiszy. Wywo�a� zespo�y podr�cznego kalkulatora i zacz�� oblicza� pozycj� kosmolotu. Potem wyznaczy� tor. Szary ekran kalkulatora rozjarzy� si�. Zielona strza�a pomkn�a ku bia�ej tarczy Regulusa, dotkn�a jej niemal i przesz�a �ukiem na drug� stron� ekranu. - Prawdopodobie�stwo wej�cia w protuberancj� dziewi��dziesi�t siedem i dwie dziesi�te procent - powiedzia� automat. - ...i kosmolot zmieni si� w par�... - Goer m�wi� to do siebie, ale automat us�ysza�. - Powt�rzy�? - zapyta�. - Nie powtarza�! Milcze�! - a potem doda� ju� spokojnie - Automat nadawczy. - Komunikat z anten kierunkowych nadany - zameldowa� automat. A wi�c dowiedz� si�, za siedemdziesi�t dziewi�� lat dowiedz� si� na Ziemi, jak zgin��em. Za siedemdziesi�t dziewi�� lat, bo tak d�ugo w�a�nie w�druje st�d sygna� radiowy na Ziemi� - pomy�la� Goer i nie by� pewny, czy potomkowie odnajd� bez trudu jego imi� w kronikach. - W��czcie ekran zewn�trzny - powiedzia� do automat�w. - Chc� zajrze� do pieca... - Nie rozumiem. - Nie szkodzi. W��cz ekran. - Z przes�onami? - Bez przes�on. Chc� widzie� j� tak�, jaka naprawd� jest ogromna, bia�a. Uczono mnie, �e ma typ widmowy B 5. - Mylisz si�. B 8. To by� inny automat, o tym standardzie g�osu, jaki maj� automaty przystosowane do d�ugich rozm�w z cz�owiekiem. - Jeszcze jeden automat? Podaj swoje dane. - Nie, to w dalszym ci�gu ja, Uninav. Goer patrzy� chwil� w tarcz� gwiazdy, p�on�c� bia�ym atomowym ogniem. - Przecie� ci� zniszczy�em - powiedzia� wreszcie. - Zniszczy�e� tylko android, z kt�rym by�em okresowo po��czony. - A ty? Gdzie jeste�? - Nie powiem ci, chyba �e wydasz taki rozkaz." - Nie, nie musisz. Dobrze, �e trwasz. Nie mam obiektywnych powod�w, �eby ci� zniszczy�. - Tak te� przypuszcza�em. - W ko�cu doprowadzenie kosmolotu do Regulusa to twoje zadanie. Jeste� tak zaprogramowany... zreszt� to ju� nie ma znaczenia. Wkr�tce zaczniemy parowa�. Sprawdzi�e� obliczenia? - Tak. S� poprawne. - Wi�c nie ma szans ratunku? Nie by�o odpowiedzi. - Dlaczego nie odpowiadasz? - zapyta� Goer. - Bo nie potrafi� oceni�, czy to jest szansa. - Co? - Za kilka godzin kosmolot przetnie p�aszczyzn� ruchu si�dmej planety uk�adu w odleg�o�ci oko�o trzydziestu milion�w kilometr�w od niej. - Rozumiem. Opisz planet�. - Na powierzchni zwi�zki krzemu. Brak wody. Przyspieszenie p�torakrotnie wi�ksze od ziemskiego. W atmosferze azot i gazy szlachetne. Brak tlenu. Szybko�� ruchu wirowego oko�o stu sze��dziesi�ciu dni ziemskich. Temperatury powierzchni od stu osiemdziesi�ciu do minus stu stopni Celsjusza. - Raj to nie jest - powiedzia� Goer, nie wyobra�a� sobie �ycia na takiej planecie. - Ponadto planeta wykazuje du�� aktywno�� w szerokim zakresie fal elektromagnetycznych - uzupe�ni� automat. - Nie rozumiem ! - Trudno to wyt�umaczy�. - Sprawd� obserwacje! - Sprawdzi�em ju�. S� �cis�e. Du�a aktywno�� - Goer pomy�la�, �e najbardziej aktywn� radiowo planet�, jak� zna�, jest Ziemia. - Nic innego, tylko mieszka�cy si�dmej planety uk�adu Regulusa uruchomili swoje nadajniki i wysy�aj� fale w Kosmos. - To mo�e by� jedna z hipotez - zgodzi� si� automat. Czekam na twoj� decyzj� - doda�. - Przygotuj rakietk� kr�tkiego zasi�gu. Lec� na t� planet�. Uninav milcza� chwil�, a potem zapyta�: - Kosmogatorze, czy pewny jeste�, �e twoja decyzja jest optymalna? - Ty, automat, zwyk�y automat, chcesz ocenia� moje decyzje? - Jeste� cz�owiekiem. Zrobisz, jak zechcesz. To, co m�wi�, nie ma wi�kszego znaczenia - i po chwili doda� : - Chcesz, bym m�wi� dalej? - M�w. - Po wyl�dowaniu na planecie b�dziesz m�g� �y� jeszcze miesi�c, p�tora miesi�ca. Potem umrzesz. - To do�� typowe zako�czenie. Nie m�wisz nic nowego. - To b�dzie d�ugo trwa�o, kosmogatorze. - Nie rozumiem, o co ci chodzi. Przecie� ja tam lec�, nie ty. - Mylisz si�. Musz� lecie� z tob�. W twoim kosmolocie nie ma ju� automat�w, kt�re mog�yby sterowa� rakiet� kr�tkiego zasi�gu. - Niemo�liwe... ! - To fakt, kosmogatorze. Goer pomy�la�, �e w�a�ciwie nic nie wie o tym kosmolocie i jego automatach, �e kosmolotem kieruje nie on, lecz automat, Uninav, zamkni�ty gdzie� we wn�trzu statku, za pancernymi grodziami. - Polecisz ze mn�, zgoda - powiedzia� wreszcie. - Tam s� burze piaskowe. Obserwowa�em rude wiry py�u, wielosetkilometrowe chmury. Zasypi� rakiet� po l�dowaniu, zanim otworzysz �luzy. - Nie musz� tam l�dowa�. Mog� wyl�dowa� tak, by wyj�� przed rakietk� i opala� si� w promieniach Regulusa. - Tw�j skafander nie przepuszcza promieni... - Wiem, wiem, nie m�wi� powa�nie... - Nie rozumiem. - Nie musisz. - Ponadto warstwa py�u pokrywaj�ca planet� miejscami mo�e mie� grubo�� kilkunastu metr�w. Rakieta utonie w niej. - Nie strasz mnie, automacie... Goer pomy�la�, �e i tak wszystko nie ma znaczenia, �e niczym nie ryzykuje. Wyparowa� z kosmolotem czy uton�� w pyle, w ko�cu co za r�nica. Z drugiej strony przemierzy� dziesi�tki lat �wiat�a; zgin�� i nie dotkn�� stop� �adnej planety... Nie po to zosta� kosmonaut�... �mier� w. Kosmosie to w ko�cu normalne. - W ka�dym razie, zanim umr�, przeprowadz� eksploracj� tej planety w takim stopniu, jak to b�dzie mo�liwe... Tak jak kosmonauta powinien. - Powinien, gdy mo�e uzyskan� informacj� przekaza� na Ziemi�. Inaczej jest to bezcelowe. A ty, kosmogatorze, nie przeka�esz tej informacji nikomu. - Dyskutujesz ze mn�, automacie. Tego cybernetycy nie przewidzieli. Czy nie chcesz lecie� ze mn� na t� planet�? - Polec�. Jestem automatem i nie decyduj�. - Ale nie chcesz? - To niew�a�ciwe s�owo. Ja nie mog� nie chcie�. My�l� tylko, �e gdy ty umrzesz, ja zostan� i trwa� b�d� w zasypanej rakiecie jeszcze ponad czterysta lat, a� wyczerpi� si� akumulatory... - I boisz si� samotno�ci... - B�d� bezczynny, a do tego nie jest przystosowana p seudopsychika automatu. - Zabawne. Przecie� ty jeste� automatem, tylko automatem. Ale oczywi�cie... wierz� ci. M�g�bym po wyl�dowaniu na planecie zniszczy� ci�, zdezintegrowa�. - To by�oby rozwi�zanie. Goer zastanowi� si� przez chwil�. - Nie, to nie b�dzie mo�liwe - powiedzia�. - Po nas przylec� tu inni i je�li ciebie znajd�... b�dziesz wiedzia�... b�dziesz wszystko pami�ta�. Ty musisz trwa�, automacie, trwa� i czeka�, mimo i� prawdopodobie�stwo odszukania ci� na tej planecie jest prawie �adne. Zgadzasz si� ze mn�... - Kiedy startujesz rakietk�? - przerwa� automat. - Wylicz to tak, by lot trwa� jak najkr�cej. Goer chcia� jeszcze co� powiedzie�, ale nagle us�ysza� trzask i w akompaniamencie pisk�w odezwa� si� g�os: - Tu aut... Tu aut... tu aut... - Uninavie, co si� sta�o? - Odezwa� si� Autokor. - Przecie� go nie wzywa�em... - Wzywa�e� go poprzednio. Teraz odpowiedzia�. Piskom zawt�rowa�o buczenie, a wreszcie g�osy zla�y si� w jeden przenikliwy gwizd. - Autokor, milcze�! -Goer powiedzia� to cicho, ale mimo ha�asu automat us�ysza� go i umilk�. - On tak cz�sto? - Dawno go nie s�ysza�em - w odpowiedzi Uninava us�ysza� Goer jaki� nowy odcie�, ale zaraz pomy�la�, �e by�o to z�udzenie, przecie� automaty nie zmieniaj� intonacji g�osu. - Ciekawe, dlaczego si� nagle odezwa�. Zreszt� do anihilatora z nim... mam inne zmartwienia. Rakieta gotowa? - Ju� czeka. I wtedy do dyspozytorni wszed� android. Bez wezwania podszed� do Goera na dwa kroki i stan��. Goer chcia� go zapyta�, po co przyszed�, lecz android podni�s� specjalizowan� wypustk� i wtedy Goer spostrzeg�, �e jest to dezintegrator... Dezintegrator wymierzony wprost w niego. - Wyj��! Wyj�� natychmiast! - krzykn��, ale android nie poruszy� si�. Goer wsta� od pulpit�w i ruszy� wzd�u� �cian. Automat posuwa� si� za nim. - St�j ! Automat szed� dalej. Wtedy Goer stan��. Automat zatrzyma� si� przed nim w odleg�o�ci dwu krok�w i skierowa� ku niemu wypustk� dezintegratora. I wtedy Goer zacz�� si� ba�. Chcia� si� rzuci� na posadzk� i wcisn�� mi�dzy pulpity, lecz wiedzia�, �e android jest szybszy. Wtedy pomy�la� o Uninavie. - Uninavie, dlaczego on nie wykonuje polece�? Wyja�nij ! S�yszysz?! - To automat podleg�y jedynie Autokorowi, nale��cy do zespo�u alarmowego. - Zatrzymaj go ! - Nie mog�. On podlega wy��cznie Autokorowi. - Ale� Autokor nie istnieje! - Istnieje ju�. Przed chwil� w��czy�em zasilanie i uruchomi�em go. - Jak to? Przecie� on jest uszkodzony, niszczy wszystko. - Cel podr�y zosta� osi�gni�ty. Teraz Autokor nie mo�e temu przeszkodzi�. A to by�a przyczyna, dla kt�rej go zdezintegrowa�em. - Ale dlaczego go uruchomi�e�'' - Nie zakaza�e� tego. - Ale przecie� on... Goer urwa�. Zrozumia�. Powoli usiad� i wtedy android zrobi� krok ku niemu i znowu zatrzyma� si�, zni�aj�c dezintegrator w jego kierunku. - Tak wi�c chcesz, by Autokor zniszczy� automaty, gwiazdolot, ciebie, wszystko. Wy��cz go! Wy��cz go natychmiast! Rozkazuj�! - Nie mog�. Zniszczy� ju� moje automaty wykonawcze. - Napraw je! - Zespo�y naprawcze s� ju� uszkodzone. - K�amiesz ! - Automaty nie k�ami�. - Czy Autokor reaguje na rozkazy z zewn�trz? - Nie. - Sprawdz�. Autokorze! Zatrzymaj wszystkie automaty. Zatrzymaj wszystkie automaty. Zatrzymaj! Rozkazuj�! Goer wsta�. Patrzy� na android, gdy zrobi� krok do ty�u. Ale android ruszy� za nim. Teraz wiedzia� ju�, �e Uninav m�wi� prawd�. - Dlaczego on za mn� idzie, Uninavie? - Otrzyma� rozkaz zniszczenia ciebie. Ale ka�dy z nich, nawet z tych prymitywnych automat�w, ma uk�ad nie dopuszczaj�cy do dezintegracji cz�owieka. Gdyby� by� automatem, nie istnia�by� ju�. Jako cz�owiek jeste� tu bezpieczny. - Ale on idzie, idzie za mn�. - Rozkaz nie zosta� cofni�ty. Zabezpieczenie nie zabrania mu zbli�ania si� do ciebie. Goer zatrzyma� si�. Czu�, �e do�� ma tych automat�w, Autokora i Uninava, �e zniszczy je lub przekszta�ci i wtedy b�dzie to znowu kosmolot, a nie trumna z rozkojarzonymi automatami. - Wezm� dezintegrator i zniszcz� Autokora - powiedzia�. - Nie zd��ysz - Uninav odpowiedzia� natychmiast. Sterowanie stosu jest uszkodzone i wybuch nast�pi w najbli�szych kilkunastu minutach. - Wi�c co mam robi�? - Mo�esz jeszcze startowa� rakietk�. - A ty? Przenie� si� do niej. Rozkazuj� ci ! - Androidy tn� teraz pancerz mojego pomieszczenia. To potrwa jeszcze troch�. Pancerz jest gruby. M�g�bym ci pom�c wystartowa�. Ale wyda�e� rozkaz. Otwieram �luzy pomieszczenia. - St�j! Zosta�! Bez ciebie nie wystartuj�. - Id� do rakietki. Pospiesz si�... Goer chwyci� dezintegrator i pobieg� korytarzami w g��b kosmolotu, ku �luzom, tam gdzie sta�a rakietka. W biegu mija� grupki automat�w tn�cych palnikami pancerze, przeskakiwa� przez gor�ce, p�on�ce wi�niowym �arem p�yty wykrojonych �cian i mija� znieruchomia�e, osmalone ogniem automaty zastyg�e w swym mechanicznym ruchu. Za sob� s�ysza� tupot androida, a� wreszcie na jakim� zakr�cie ma�y sto�kowaty automat, specjalizowany w naprawach pancerza, przepu�ciwszy Goera, przeci�� wp� androida ogniem swego dezintegratora. W powietrzu wisia� dym i sw�d palonej izolacji. W g��bi kosmolotu raz po raz co� wybucha�o i gor�cy podmuch owiewa� mu twarz. Wreszcie min�� ostatni za�om korytarza i by� przy �luzach. Rakietka czeka�a z otwartym w�azem. Zatrzasn�� go za sob� i wtedy us�ysza� g�os Uninava: - Jeste� got�w, kosmogatorze? - Got�w -odpowiedzia�. Poczu� lekkie uderzenie w, plecy, cichy gwizd i zobaczy� w ekranie gwiazdy. - Uwaga, kosmogatorze - g�os Uninava by� nadal wyra�ny. - Szybko�� rakietki trzysta dwana�cie kilometr�w na sekund� wzgl�dem planety. Idziesz torem stycznym. Moment uruchomienia silnik�w hamuj�cych podany jest na twoim mnemotronie. Powodzenia. - Zrozumia�em. I wtedy Goer w g�o�niku us�ysza� buczenie. - Co si� sta�o? Jeste� uszkodzony? - Nie. - Wi�c co si� sta�o? - Ja si� �miej� - odpowiedzia� automat po d�u�szej chwili. - Nie rozumiem. - Tak to mo�na wyrazi� u�ywaj�c s��w zastrze�onych dla cz�owieka. - Tak. Teraz rozumiem. Bez odbioru ! <abc.htm> powr�t