2927

Szczegóły
Tytuł 2927
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2927 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2927 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2927 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Josif Brodski �upy wojenne I Na pocz�tku by�a wo�owina w puszkach. �ci�lej rzecz bior�c, na pocz�tku by�a wojna, II wojna �wiatowa; obl�enie mojego rodzinnego miasta, Leningradu; wielki g��d, kt�ry zagarn�� wi�cej istnie� ni� wszystkie bomby, kule i naboje razem wzi�te. A pod koniec obl�enia by�a wo�owina w puszkach z Ameryki. Nazywa�a si� bodaj�e Swift, chocia� mog� si� myli�; mia�em zaledwie cztery lata, kiedy pozna�em jej smak. Chyba wtedy po raz pierwszy od d�u�szego czasu jedli�my mi�so. Jego smak jednak mniej utkwi� mi w pami�ci ni� same puszki. Wysokie, kanciaste, z kluczykiem na boku, zwiastowa�y inne zasady mechaniki, inn� wra�liwo��. �w kluczyk nawijaj�cy w�ski pasek metalu, �eby otworzy� puszk�, by� dla rosyjskich dzieci objawieniem: znali�my tylko no�e. Kraj nadal sta� gwo�dziami, m�otami, �rubami i ryglami, kt�re trzyma�y go w ryzach, i tak mia�o pozosta� przez wi�kszo�� naszego �ycia. Dlatego nikt mi wtedy nie potrafi� wyja�ni�, jak producenci piecz�tuj� to puszki. W�a�ciwie do dzi� tego w pe�ni nie pojmuj�. Patrzy�em z najwy�szym zdumieniem, jak matka od�amuje kluczyk, odgina metalowy j�zyczek, wsuwa w oczko klucza, po czym obraca wiele razy klucz wok� osi. Chocia� zawarto�� puszek dawno znik�a w kloace, owe wysokie, ciemnoczerwone lub br�zowe blaszanki, o op�ywowych niejako brzegach (niczym ekran filmowy!), opatrzone z boku zagranicznymi napisami, przetrwa�y na p�kach i na parapetach wielu rodzin, a to jako obiekty estetyczne, a to jako pojemniki na o��wki, �rubokr�ty, rolki filmowe, gwo�dzie itp. Cz�sto te� u�ywano ich na doniczki. Nigdy wi�cej nie mieli�my ich zobaczy� - ani galaretowatej zawarto�ci, ani kszta�t�w. Z biegiem lat ros�y w cenie, a przynajmniej zyskiwa�y na warto�ci w szkolnym handlu. Za tak� puszk� mo�na by�o dosta� niemiecki bagnet, klamr� od pasa marynarskiego, szk�o powi�kszaj�ce. Ostre kanty (w miejscu otwarcia puszki) skaleczy�y niejeden palec. Jednak�e w trzeciej klasie by�em dumnym posiadaczem dw�ch takich skarb�w. II Je�eli kto� skorzysta� na tej wojnie, to w�a�nie my, jej dzieci. Pomin�wszy sam fakt ocalenia, dostarczy�a nam obfitego materia�u umo�liwiaj�cego snucie romantycznych wizji i fantazji. Zwyk�y repertuar dzieci�stwa z�o�ony z Dumasa i Juliusza Verne wzbogaci� si� o sprz�t wojskowy, za kt�rym przepadaj� wszyscy ch�opcy. My�my szczeg�lnie za nim przepadali, bo przecie� to nasz kraj wygra� wojn�. O dziwo jednak najbardziej poci�ga� nas ci�ki sprz�t przeciwnika, a nie naszej zwyci�skiej Armii Czerwonej. Nazwy niemieckich samolot�w - junkers�w, stukas�w, messerschmidt�w, focke-wulf�w - nie schodzi�y nam z ust. Podobnie jak karabiny maszynowe Schmeissera, czo�gi tygrysy oraz racje �ywno�ciowe ersatz. Bro� pochodzi�a od Kruppa, bomby powsta�y dzi�ki uprzejmo�ci I. G. Farben- Industrie. Ucho dziecka zawsze jest wyczulone na dziwne, nieregularne d�wi�ki. Podejrzewam, �e nie faktyczne poczucie zagro�enia, lecz w�a�nie owa akustyczna fascynacja przes�dza�a o atrakcyjno�ci tych s��w dla naszych j�zyk�w i umys��w. Mimo tylu niebagatelnych powod�w do nienawi�ci wobec Niemc�w - a tak�e ustawicznych nawo�ywa� propagandy pa�stwowej do takiej postawy - na co dzie� nazywali�my ich "Frycami", nie za� "faszystami" ani "hitlerowcami". Zapewne dlatego, �e na szcz�cie znali�my ich wy��cznie jako je�c�w wojennych. P�niej widywali�my mn�stwo niemieckiego wyposa�enia wojskowego w muzeach wojny, kt�re rozpleni�y si� pod koniec lat czterdziestych. Bardzo ch�tnie do nich chodzili�my - znacznie ch�tniej ni� do cyrku lub do kina; zw�aszcza, gdy zabierali nas tam zdemobilizowani ojcowie (to znaczy tych z nas, kt�rzy mieli ojc�w). Dziwna sprawa, ale robili to do�� niech�tnie; odpowiadali natomiast wyczerpuj�co na nasze pytania na temat si�y ognia tego czy innego niemieckiego karabinu maszynowego albo rodzaju materia��w wybuchowych u�ytych do produkcji tej czy innej bomby. Ich niech�� nie wyp�ywa�a bynaj- mniej z ch�ci oszcz�dzenia niewinnym umys�om grozy wojny b�d� sobie wspomnie� o poleg�ych kolegach, ani z poczucia winy, �e pozostali przy �yciu. Nie, po prostu przejrzeli na wylot nasz� czcz� ciekawo�� i jej nie pochwalali. III Ka�dy z nich - to znaczy naszych �ywych ojc�w - przechowywa� jak�� pami�tk� z tej wojny. Mog�a to by� lornetka (Zeissa!), czapka niemieckiego oficera U-Bootu ze stosownymi insygniami, akordeon inkrustowany macic� per�ow�, papiero�nica z czystego srebra, gramofon lub aparat fotograficzny. Kiedy mia�em dwana�cie lat, m�j ojciec nieoczekiwanie wyci�gn�� sk�d�, ku mojej olbrzymiej rado�ci, kr�tkofalowy radioodbiornik. By� firmy Philips, i mo�na by�o na nim �apa� stacje z ca�ego �wiata, od Kopenhagi po Surabaj�. Przynajmniej tak g�osi�y nazwy na ��tej skali. To radio Philipsa uchodzi�o za przeno�ne - wedle norm tamtych czas�w - br�zowe bakelitowe pud�o 25 na 35 cm, z rzeczon� ��t� skal� i kocim, bez reszty hipnotyzuj�cym, zielonym okiem sygnalizuj�cym jako�� odbioru. Je�li dobrze pami�tam, mia�o tylko sze�� lamp, a p� metra zwyk�ego drutu s�u�y�o za anten�. W tym jednak tkwi� szkopu�. Antena stercz�ca z okna mog�a oznacza� dla milicji tylko jedno. Z kolei pod��czenie radia do anteny zbiorczej wymaga�o pomocy zawodowca, a ten zwr�ci�by ca�kiem niepotrzebnie uwag� na nasz odbiornik. Nie wolno by�o mie� zagranicznego radia, i kwita. Uciek�em si� do jedynego w tym wypadku rozwi�zania, mianowicie instalacji specjalnej paj�czyny pod sufitem. W ten spos�b nie mog�em, rzecz jasna, odbiera� radia Bratys�awa ani tym bardziej Delhi. Ale przecie� nie zna�em czeskiego ani hindi. Natomiast sygna�y rozg�o�ni BBC, G�osu Ameryki oraz Wolnej Europy nadaj�cych w j�zyku rosyjskim i tak zak��cano. Mo�na jednak by�o s�ucha� program�w po angielsku, niemiecku, polsku, w�giersku, francusku i szwedzku. Wprawdzie nie zna�em tych j�zyk�w, lecz G�os Ameryki nadawa� Por� na jazz prowadzon� przez najg��bszy na �wiecie bas-baryton disc-jockeya Willisa Conovera! W�a�nie temu br�zowemu, l�ni�cemu jak start' but odbiornikowi Philipsa zawdzi�czam swoje pierwsze strz�py angielszczyzny i zetkni�cie z panteonem jazzu. Kiedy mieli�my dwana�cie lat, miejsce niemieckich nazwisk na naszych ustach wypiera�y stopniowo inne, takie jak Louis Armstrong, Duke Ellington, Ella Fitzgerald, Clifford Brown, Sidney Bechet, Django Reinhardt i Charlie Parker. Pami�tam, �e zmieni� si� nam w�wczas nawet ch�d - stawy naszych niezwykle usztywnionych rosyjskich cia� z�apa�y "swing". Wyra�nie nie by�em jedynym przedstawicielem swojego pokolenia, kt�ry umia� m�drze spo�ytkowa� p� metra zwyk�ego drutu. Przez sze�� symetrycznych otwor�w z ty�u, w przy�mionym �wietle migocz�cych lamp radiowych, w m�tliku styk�w, opornik�w i katod, r�wnie nieprzeniknionych jak generowane przez nie j�zyki, zdawa�o mi si�, �e widz� Europ�. Wn�trze zawsze przypomina�o miasto noc� usiane �wiat�ami neon�w. A kiedy w wieku trzydziestu dw�ch lat naprawd� wyl�dowa�em w Wiedniu, natychmiast poczu�em, �e znam poniek�d to miasto. Najkr�cej m�wi�c, podczas pierwszych wieczor�w w Wiedniu zasypiaj�c czu�em si� dos�ownie tak, jak gdyby gdzie� w dalekiej Rosji wy��cza�a mnie niewidzialna r�ka. Aparat by� nie do zdarcia. Kiedy pewnego dnia ojciec w przyst�pie gniewu na moje wieczne skakanie po r�nych cz�stotliwo�ciach cisn�� radiem o pod�og�, obudowa si� rozpad�a, lecz aparat nie przesta� odbiera�. Poniewa� ba�em si� go zanie�� do zawodowego mechanika, sam usi�owa�em za�ata� owo p�kni�cie, przypominaj�ce granic� na Odrze i Nysie, za pomoc� kleju i gumek-recepturek; ale od tamtej pory istnia� w formie dw�ch lu�no po��czonych, niepor�cznych po��wek. Dokona� �ywota, kiedy wypali�y si� lampy, chocia� raz czy dwa uda�o mi si� zdoby� analogiczne dzi�ki �a�cuszkowi przyjaci� i znajomych. Ale nawet gdy spad� ju� do rangi niemego pud�a, pozosta� w naszej rodzinie - dop�ki nie przesta�a istnie�. Pod koniec lat sze��dziesi�tych wszyscy kupowali �otewskie Spidole, wyposa�one w teleskopowe anteny i r�ne tranzystory w �rodku. Przyznam, �e odbiera�y lepiej i by�y bardziej por�czne. Ale pewnego razu zobaczy�em w warsztacie takie radyjko ze zdj�tym ty�em. Mimo najszczerszych ch�ci, mog� o jego wn�trzu powiedzie� tylko tyle, �e przypomina�o map� (szosy, tort' kolejowe, rzeki z dop�ywami). Nie przywodzi�o na my�l niczego konkretnego, nawet Rygi. IV Najcenniejszymi jednak �upami wojennymi by�y, oczywi�cie, filmy! By�o ich mn�stwo, na og� przedwojenne produkcje Hollywood z takimi aktorami (co zdo�ali�my ustali� po dwudziestu latach), jak Errol Flynn, Olivia de Havilland, Tyrone Power czy Johnny Weissmuller. Przewa�nie traktowa�y o pi- ratach, El�biecie I, kardynale Richelieu i tym podobnych, a nigdy o rzeczywisto�ci. Najbli�szy naszym czasom by� Most Waterloo z Robertem Taylorem i Vivien Leigh. Poniewa� nasze w�adze nie mia�y zamiaru p�aci� za prawa, nie umieszczano nazwisk tw�rc�w ani te�, z regu�y, nazwisk postaci lub aktor�w. Seans zaczyna� si� nast�puj�co. �wiat�a gas�y, a na ekranie ukazywa� si� napis bia�ymi literami na czarnym tle: TEN FILM STANOWI TROFEUM WOJENNE ZDOBYTE PODCZAS WIELKIEJ WOJNY O NASZ� OJCZYZN1~. Miga� przez d�u�sz� chwil�, a potem zaczyna� si� film. R�ka ze �wiec� o�wietla�a kawa�ek pergaminu z tytu�em KR�LEWSCY PIRACI, KAPITAN BLOOD lub ROBIN HOOD, wypisanym cyrylic�. Nast�pnie ukazywa�a si� niekiedy wiadomo�� na temat czasu i miejsca akcji, r�wnie� cyrylic�, tyle �e stylizowan� na pismo gotyckie. Z pewno�ci� mieli�my do czynienia z kradzie��, ale c� to nas, widz�w, mog�o obchodzi�. Zreszt� byli�my zbyt zaj�ci czytaniem napis�w i �ledzeniem akcji. Nie ma tego z�ego, co by na dobre nie wysz�o. Brak informacji, kto jest kim na ekranie przydawa� tym filmom anonimowo�ci folkloru i aury uniwersalizmu. Tamte filmy przykuwa�y nas i zniewala�y znacznie bardziej ni� wszystkie p�niejsze osi�gni�cia neorealist�w lub nouvelle vague. Bezosobowo�� tw�rc�w stanowi�a archetyp na miar� czas�w - wczesnych lat pi��dziesi�tych, ostatnich lat rz�d�w Staling. �miem twierdzi�, �e cykl film�w z Tarzanem bardziej przyczyni� si� do destalinizacji ni� wszystkie przem�wienia Chruszczowa na XX Kongresie Partii i p�niej. Trzeba si� wczu� w nasze po�o�enie, w nasze zapi�te pod szyj�, sztywne, obwarowane zakazami, zmro�one normy zachowania spo�ecznego i prywatnego, �eby doceni� wp�yw nagiego, d�ugow�osego samotnika uganiaj�cego si� za blondynk� w g�szczu tropikalnych las�w deszczowych, bohatera, kt�remu szympans jest Sancho Pans�, a liany - �rodkiem komunikacji. Wystarczy doda� do tego widok Nowego Jorku (w ostatnim odcinku wy�wietlanym w Rosji), kiedy Tarzan skacze z Mostu Brookli�skiego - a wtedy pojmie si� t�sknoty prawie ca�ego pokolenia. Moda obj�a w pierwszym rz�dzie fryzur�. Wszyscy natychmiast zapu�cili�my w�osy. Zaraz potem nasta�y spodnie-rury. Ech, ile to upokorze�, podst�p�w, wysi�k�w kosztowa�o nas przekonanie matek/si�str/ciotek, �eby przerobi�y nam obowi�zkowo czarne, bufiaste, powojenne spodnie na proste prototypy nieznanych jeszcze Levis�w! Byli�my wszak nieugi�ci - podobnie jak nasi prze�ladowcy: nauczyciele, milicjanci, krewni, s�siedzi, kt�rzy wyrzucali nas ze szk�, aresztowali na ulicach, wyszydzali, wyzywali od najgorszych. Dlatego kto�, kto dorasta� w latach pi��dziesi�tych i sze��- dziesi�tych, wpada dzi� w czarn� rozpacz, gdy usi�uje kupi� par� spodni; wsz�dzie tylko to idiotyczne, irytuj�ce marnotrawstwem materia�u, obwis�e galoty! V Owe zdobyczne filmy wnosi�y ponadto co� bardziej istotnego, mianowicie ducha "jeden przeciw wszystkim", zgo�a obcego masowej, kolektywnej wra�liwo�ci spo�ecze�stwa, w kt�rym dorastali�my. Zapewne to wszystkie filmy spod znaku Zorra i Soko�a morskiego wywar�y na nas wp�yw przeciwny do zamierzonego w�a�nie dlatego, �e by�y tak odleg�e naszej rzeczywisto�ci. Podsuwane nam jako ucieszne bajki, cz�ciej by�y odbierane przez nas jako alegorie indywidualizmu. To, co przeci�tny widz uzna�by za dramat kostiumowy w renesansowych dekoracjach, my�my brali za historyczny dow�d wy�szo�ci indywidualizmu nad naszym systemem. Film, kt�ry ukazuje ludzi na tle przyrody, zawsze ma warto�� dokumentaln�. Zw�aszcza film czarno- bia�y, przywo�uj�cy skojarzenie z zadrukowan� stron�. �yj�c w zamkni�tym, ba! hermetycznie zamkni�tym, spo�ecze�stwie, czerpali�my z tych film�w wi�cej wiedzy ni� uciechy. Jak�e gorliwie studiowali�my owe wie�yczki i sza�ce, krypty i fosy, kraty i komnaty widziane na ekranie! Bo widzieli�my je po raz pierwszy w �yciu! Brali�my wi�c to wszystkie rekwizyty hollywoodzkie, wykonane z papier-mache i tektury, za autentyki, a obrazy to kszta�towa�y w du�ej mierze nasz� wizj� Europy, Zachodu lub, jak kto woli, historii. Ich wp�yw by� tak silny, �e kiedy p�niej niekt�rzy z nas trafili do barak�w naszego systemu penitencjarnego, nierzadko uzupe�niali swoj� diet�, opowiadaj�c historie i zapami�tane szczeg�y z �ycia tego� Zachodu zar�wno stra�nikom, jak wsp�wi�niom, kt�rzy nie widzieli owych zdobycznych film�w. VI Czasem w�r�d tych zdobyczy trafia�o si� prawdziwe arcydzie�o. Pami�tam na przyk�ad Lady Hamilton z Vivien Leigh i Laurence Olivierem. Przypominam sobie chyba r�wnie� Gasn�cy P�omie� z m�odziutk� pod�wczas Ingrid Bergman. Przemys� podziemny reagowa� nader czujnie, tote� natych- miast mo�na by�o kupi�, od m�tnego typa w szalecie miejskim lub w parku, poczt�wkowe fotosy z t� czy inn� aktork� b�d� aktorem. Moim naj�wi�tszym skarbem by� Errol Flynn w mundurze Soko�a Morskiego. Latami pr�bowa�em na�ladowa� jego zawadiackie zadarcie podbr�dka i uniesienie jednej, lewej brwi. To drugie nigdy mi si� nie uda�o. Dop�ki nie przebrzmi ten chwalebny ton, pozwol� sobie wspomnie� jeszcze jedno - co�, co mnie ��czy z Adolfem Hitlerem, mianowicie wielka m�odzie�cza mi�o��, kt�rej na imi� by�o Zarah Leander. Widzia�em j� tylko raz w obrazie wy�wietlanym a nas pod tytu�em Droga na szafot (Das Herz einer K�nigin), historii Marii, kr�lowej Szkocji. Z ca�ego filmu pami�tam jedynie scen�, w kt�rej m�ody pa� sk�ada g�ow� na zachwycaj�cych kolanach skazanej na �mier� kr�lowej. W moich oczach by�a to najpi�kniejsza kobieta, jaka kiedykolwiek przewin�a si� przez ekran, tote� wszystkie moje p�niejsze upodobania i preferencje, aczkolwiek nie pozbawione w�asnej warto�ci, skupia�y si� li tylko na r�nych wariantach tamtej urody. Ze wszystkich pr�b usprawiedliwienia moich niedostatk�w lob kl�sk na polo romansowo-erotycznym, to jedna - o dziwo - przekonuje mnie najbardziej. Leander zmar�a bodaj dwa lob trzy lata temu, w Sztokholmie. Nieco wcze�niej ukaza�a si� jej p�yta z licznymi szlagierami, w�r�d kt�rych znalaz�a si� piosenka pod tytu�em "Die Rose von Nowgorod". Podano, �e skomponowa� j� Rota; nie m�g� to by� nikt inny jak tylko Nino Rota. Melodia bije na g�ow� motyw Lary z Doktora �ywago, s�owa - c�, na szcz�cie s� po niemiecku, nie musz� si� wi�c przejmowa�. Tembr przypomina barw� g�osu Marleny Dietrich, tyle �e technika jest znacznie lepsza. Leander naprawd� �piewa, a nie deklamuje. Nieraz my�la�em o tym, �e gdyby Niemcy pos�uchali tej pie�ni, odesz�aby ich ochota do marszu nach Osten. Jak si� tak zastanowi�, �adne stulecie nie wypu�ci�o tylu ckliwych utwor�w co nasze; mo�e warto si� temu bli�ej przyjrze�. Mo�e nale�a�oby uzna� ckliwy kicz (Schmaltz) za narz�dzie poznania, zw�aszcza w �wietle bezbrze�nej nieprecyzyjno�ci naszego stulecia. Albowiem Schmaltz to krew z krwi - dok�adnie m�odszy brat - Schmerzu. Wszyscy mamy wi�cej powod�w do trwania w miejscu ni� do marszu. Po co zatem maszerowa�, skoro dotrzyma si� jedynie kroku nad wyraz sm�tnej melodii? VII Podejrzewam, �e moje pokolenie stanowi�o najwdzi�czniejsz� publiczno�� dla tych wszystkich przed- i powojennych produkt�w fabryk sn�w. Niekt�rzy z nas na jaki� czas stali si� zapalonymi kinomanami, chocia� zapewne z innych zgo�a powod�w ni� nasi r�wie�nicy na Zachodzie. Film dawa� nam jedyn� szans� zobaczenia Zachodu. Na og� niepomni akcji, usi�owali�my w ka�dym kadrze wypatrzy� szczeg�y ulicy lub mieszkania, desk� rozdzielcz� samochodu bohatera, fasony stroj�w noszonych przez bohaterki, uchwyci� poczucie przestrzeni, topografi� scenerii. Niekt�rzy z nas nabrali spore] wprawy w ustalaniu plener�w, w kt�rych kr�cono dany film; czasem odr�niali�my Genu� od Neapolu albo przynajmniej Pary� od Rzymu wy��cznie na podstawie kilku zespo��w architektonicznych. Uzbrojeni w mapy miast, toczyli�my za�arte spory na temat adresu Jeanne Moreau w jednym filmie albo Jeana Marais w drugim. To jednak, jak powiadam, nast�pi�o znacznie p�niej, pod koniec lat sze��dziesi�tych. A jeszcze p�niej nasze zainteresowanie kinem j�o wygasa�, kiedy u�wiadomili�my sobie, �e re�yserzy s� coraz cz�ciej w naszym wieku i �e maj� nam coraz mniej do powiedzenia. Wtedy stali�my si� ju� wyrobionymi czytelnikami ksi��ek, prenumeratorami miesi�cznika "Innostrannaja Literatura", i coraz mniej ch�tnie chodzili�my do kina, bo zrozumieli�my, �e szkoda czasu na poznawanie miast, w kt�rych nigdy nie zamieszkamy. Powtarzam, nast�pi�o to znacznie p�niej, kiedy wszyscy przekroczyli�my trzydziestk�. V III Pewnego dnia, kiedy mia�em pi�tna�cie albo szesna�cie lat, siedzia�em na podw�rku wielkiego bloku mieszkalnego i przybija�em gwo�dziami wieko drewnianej skrzyni wy�adowanej r�nymi instrumentami geologicznymi, kt�ra mia�a zosta� wys�ana na Daleki (radziecki) Wsch�d - dok�d wybiera�em si� i ja, �eby do��czy� do swojej dru�yny. By� pocz�tek maja, ale dzie� by� gor�cy, a ja, zlany potem, umiera�em z nud�w. Wtem z otwartego okna na najwy�szym pi�trze dobieg�o mnie "u-szu, o-szu" - g�os nale�a� do Elli Fitzgerald. By� rok 1955 albo 1956, mieszka�em na obskurnych, przemys�owych obrze�ach Leningradu. M�j Bo�e, pami�tam swoj� my�l, ile mu5ieli wypu�ci� tych p�yt, �eby jedna trafi�a a� tutaj, na to ceglano-betonowe przedmie�cia, w�r�d nie tyle schn�cych, ile wch�aniaj�cych sadz� prze�cierade� i lawendowych majtek! Na tym polega kapitalizm, powiedzia�em sobie w duchu - tryumfuje, bo przebiera miar�, bo zasypuje nas nadmiarem. Jego si�a nie tkwi w centralnym planowaniu, lecz w pociskach rozpryskowych. IX Zna�em t� melodi�, cz�ciowo dzi�ki radiu, a cz�ciowo dzi�ki temu, �e w latach pi��dziesi�tych ka�dy podrostek z miasta mia� w�asn� kolekcj� tak zwanej ko�cianej muzyki. "Ko�ciana muzyka" istnia�a w postaci klisz rentgenowskich z amatorskimi nagraniami pojedynczych kawa�k�w jazzowych. Technika kopiowania przerasta�a moje poj�cie, ale podejrzewam, �e musia�a by� wzgl�dnie prosta, bo dostawy by�y sta�e, a ceny umiarkowane. Owe makabryczne poniek�d z wygl�du klisze (k�ania si� era nuklearna!) mo�na by�o kupi� podobnie jak sepiowe fotosy zachodnich gwiazd filmowych: w parkach, w szaletach miejskich, na pchlich targach, w modnych pod�wczas "cocktail-barach", w kt�rych cz�owiek siedzia� na wysokim sto�ku, popija� koktajl mleczny i my�la�, �e jest na Zachodzie. Im wi�cej teraz o tym my�l�, tym bardziej nabieram przekonania, �e to w�a�nie b y � Zach�d. Albowiem na szalach prawdy si�a wyobra�ni r�wnowa�y, a czasem nawet przewa�a rzeczywisto��. W tym stanie rzeczy, wsparty r�wnie� dobrodziejstwem spojrzenia z perspektywy czasu, o�miela�bym si� twierdzi�, �e byli�my prawdziwymi, mo�e wr�cz jedynymi obywatelami Zachodu. Z nasz� sk�onno�ci� do indywidualizmu, wzmacnian� na ka�dym kroku przez kolektywizm naszego ustroju, z nasz� nienawi�ci� do wszelkich przynale�no�ci, czy to do partii, czy do samorz�du mieszka�c�w, czy cho�by, w tamtych czasach, do rodziny, prze�cigali�my w swej ameryka�sko�ci rodowitych Amerykan�w. Je�eli przy tym Ameryka wyznacza kres Zachodu, najdalszy jego kraniec, to zaryzykowa�bym twierdzenie, �e znajdowali�my si� o kilka tysi�cy mil na zach�d od Zachodniego Wybrze�a. Gdzie� na �rodku Pacyfiku. X Mniej wi�cej na pocz�tku lat sze��dziesi�tych, kiedy wsz�dzie na �wiecie pot�ga sugestii pod wodz� podwi�zek rozpocz�a z wolna odwr�t, kiedy poczuli�my si� coraz bardziej zredukowani do albo/albo rajstop, kiedy cudzoziemcy j�li zlatywa� ca�ymi samolotami do Rosji, zwabieni jej tandetn�, lecz nader ostr� woni� niewolnictwa, i kiedy m�j przyjaciel, z lekko wzgardliwym u�mieszkiem na ustach, stwierdzi�, �e dopiero historia potrafi si� rozprawi� z geografi�, dziewczyna, do kt�rej w�wczas smali�em cholewki, da�a mi na urodziny harmonijkowy zestaw widok�wek przedstawiaj�cych Wenecj�. Nale�a�y podobno do jej babci, kt�ra tu� przed wybuchem I wojny �wiatowej wybra�a si� do W�och na miodowy miesi�c. W sumie by�o ich dwana�cie, wszystkie w sepii, na po��k�ym lichym papierze. Podarowa�a mi je dlatego, �e �y�em wtedy dwiema ksi��kami Henri de Regniera, kt�re w�a�nie przeczyta�em; obie opiewa�y Wenecj� w zimie - st�d Wenecja nie schodzi�a mi z ust. Poniewa� widok�wki by�y zbr�zowia�e i marnie wydrukowane, a te� ze wzgl�du na po�o�enie geograficzne oraz ub�stwo drzew tego miasta, trudno by�o powiedzie�, jak� por� roku przedstawiaj�. Stroje ludzi te� nie przynosi�y podpowiedzi, gdy� panowa�y d�ugie sp�dnice, pil�niowe kapelusze, cylindry, meloniki, ciemne surduty: moda prze�omu stuleci. Brak koloru i dominuj�cy mrok faktury sprzyja�y moim domys�om - �e panuje tam zima, prawdziwa pora roku. Innymi s�owy, faktura oraz przywo�ana przez ni� melancholia, tak dobrze mi znana z rodzinnego miasta, przybli�a�y mi i urealnia�y to widoki. Zupe�nie jak gdybym czyta� listy od rodziny. A zaczytywa�em si� w nich bez ko�ca. Im d�u�ej si� w nie wpatrywa�em, tym lepiej rozumia�em, �e to w�a�nie znaczy dla mnie s�owo "Zach�d": idealne miasto nad zimowym morzem, kolumny, arkady, w�skie pasa�e, zimne mar- murowe schody, ob�a��ce stiuki obna�aj�ce mi�so czerwonej ceg�y, putti, cherubinki z oczami przes�oni�tymi kurzem - cywilizacja zahartowana na zimny czar. Kiedy patrzy�em na to widok�wki, poprzysi�g�em sobie, �e gdybym kiedykolwiek wyrwa� si� z rodzinnych pieleszy, to pojad� w zimie do Wenecji, wynajm� pok�j na parterze od ulicy - co ja m�wi�! od kana�u - usi�d� i napisz� kilka elegii, gasz�c papierosy na mokrej posadzce, a� b�d� skwiercza�y; a kiedy sko�cz� mi si� pieni�dze, wcale nie kupi� biletu na powr�t, lecz tani rewolwer, i tam paln� sobie w �eb. Bardzo to oczywi�cie dekadencka fantazja (ale je�li nie by� dekadentem w wieku dwudziestu lat, to kiedy?). Jestem jednak wdzi�czny Parkom, �e pozwoli�y mi prze�y� lepsz� cz�� tego zamys�u. To prawda, historia dosy� dziarsko rozprawia si� z geografi�. Jedyny lepszy spos�b, to zosta� banit�, nomadem; cieniem muskaj�cym koronki porcelanowych arkad odbite w kryszta�owej wodzie. XI By� jeszcze renault 2CV, kt�rego ujrza�em pewnego dnia; zaparkowa� na pustej ulicy mojego miasta, przed wspartym przez kariatydy portykiem Ermita�u. Wygl�da� jak kruchy, aczkolwiek samowystarczalny motyl, ze z�o�onymi skrzyd�ami z blachy falistej - tak jak hangary lotnicze podczas II wojny �wiatowej i francuskie furgonetki policyjne do dzisiaj. Przygl�da�em mu si� ca�kiem bezinteresownie. Mia�em zaledwie dwadzie�cia lat, nie prowadzi�em samochodu ani nie mia�em takich aspiracji. W tamtych czasach w Rosji, je�eli kto� posiada� samoch�d, musia� by� prawdziw� szumowin� lub dzieckiem takowej - Parteigenosse, akademikiem, s�ynnym sportowcem. Ale nawet taki osobnik mia� wy��cznie samoch�d krajowej produkcji, pomin�wszy kradzione plany i technologie. Sta� tak, lekki i bezbronny, ca�kiem pozbawiony gro�by ukrytej zwykle w samochodach. Wygl�da� raczej, jak gdyby kto� m�g� �atwo jemu wyrz�dzi� krzywd�, a nie odwrotnie. Nigdy nie widzia�em wyrobu z metalu tak dalece wyzbytego emfazy. Wyda� mi si� bardziej ludzki od wielu przechodni�w, a sw� osza�amiaj�c� prostot� przypomina� tamte wojenne puszki z wo�owin�, kt�re nadal sta�y na moim parapecie. Nie mia� tajemnic. Zapragn��em wsi��� i odjecha� - nie dlatego, �ebym chcia� emigrowa�, lecz dlatego, �e w moim odczuciu wej�cie do �rodka r�wna�o si� w�o�eniu kurtki - nie, prochowca - i wybraniu si� na spacer. Ju� same os�onki bocznych okien przypomina�y kr�tkowidza w okularach, z nastawionym ko�nierzem. Je�eli mnie pami�� nie myli, patrz�c na ten samoch�d, dozna�em uczucia szcz�cia. XII Pierwszy bodaj zwrot wypowiedziany przeze mnie po angielsku brzmia� "His Master's Voice", gdy� nauk� j�zyk�w rozpoczyna�o si� w trzeciej klasie, w wieku dziesi�ciu lat, a m�j ojciec wr�ci� ze s�u�by na Dalekim Wschodzie, kiedy mia�em lat osiem. Wojna sko�czy�a si� dla niego w Chinach, aczkolwiek jego trofea pochodzi�y g��wnie z Japonii, a nie z Chin, bo to w ko�cu Japonia przegra�a wojn�. W ka�dym razie tak si� wtedy wydawa�o. Gros trofe�w stanowi�y p�yty. Spoczywa�y w solidnych, a przy tym do�� eleganckich kartonowych albumach z t�oczonymi na z�oto japo�skimi ideogramami; czasem ok�adka przedstawia�a sk�po odzian� dziewoj� prowadzon� do ta�ca przez wyfraczonego d�entelmena. Ka�dy album zawiera� do tuzina czarnych b�yszcz�cych kr��k�w wyzieraj�cych z grubych koszulek, opatrzonych z�oto-czerwonymi i z�oto-czarnymi etykietami. Przewa�nie nazwa brzmia�a "His Master's Voice" lub "Columbia"; to druga jednak, chocia� �atwa w wymowie, mia�a jedynie litery, tote� zwyci�y� zadumany psiak. Do tego stopnia, �e jego obecno�� przes�dza�a o moim doborze muzyki. Dlatego w wieku dziesi�ciu lat zna�em lepiej Enrico Carusa i Tito Schip� ni� fokstroty i tanga, kt�rych tam r�wnie� nie brakowa�o, a do kt�rych w gruncie rzeczy mia�em wi�ksze upodobanie. By�y tam ponadto rozmaite uwertury i przeboje muzyki powa�nej pod batut� Stokowskiego i Toscaniniego, Ave Maria w wykonaniu Marian Anderson oraz w ca�o�ci Carmen i Lohengrin, kt�rych solist�w ju� nie pomn�, lecz pami�tam zachwyty mojej matki tymi wykonaniami. W istocie owe albumy zawiera�y ca�y przedwojenny repertuar muzyczny europejskich klas �rednich, kt�ry smakowa� zapewne w dw�jnas�b w naszych stronach z powodu op�nienia, z jakim do nas dotar�. A wszystko to przynosi� �w zadumany psiak, dos�ownie w z�bach. Dopiero po dziesi�ciu bez ma�a latach zrozumia�em, co naprawd� znaczy "His Master's Voice" - �e pies s�ucha g�osu swego pana. Wcze�niej s�dzi�em, �e s�ucha nagrania w�asnego szczeku, bo wzi��em mylnie tub� patefonu za mikrofon, a poniewa� psy zwykle biegn� przed w�a�cicielami, to etykieta przez ca�e dzieci�stwo wyobra�a�a dla mnie psa, kt�ry obwieszcza nadej�cie pana. Tak czy owak, psiak obieg� ca�y �wiat, skoro m�j ojciec znalaz� to p�yty w Szanghaju po rzezi armii Kuangtungu. Nie trzeba dodawa�, �e trafi�y do mojego �wiata z nieprawdopodobnych strop, tote� pami�tam, �e nieraz �ni� mi si� d�ugi poci�g z czarnymi b�yszcz�cymi p�ytami zamiast k�, zdobionymi napisami "His Master's Voice" i "Columbia", kt�ry toczy� si� po szynach u�o�onych z takich s��w jak "Kuomintang", "Czang Kaj-szek", "Tajwan", "Czu Te" - a mo�e to by�y nazwy stacji kolejowych? Zmierza� zapewne do naszego br�zowego gramofonu powle- czonego sk�r�, z chromowan� korbk�, kt�r� uruchamia�em ja, mizerota. Na oparciu krzes�a wisi granatowy mundur marynarki wojennej mojego ojca, ze z�otymi epoletami, na p�ce z kapeluszami spoczywa srebrny lis mojej matki gryz�cy w�asny ogon, a w pokoju rozbrzmiewa "Una furtiva lagrima". XIII A mo�e to by�a "La Comparsita" - moim zdaniem, najwspanialszy utw�r muzyczny w naszym stuleciu. Po tym tangu nie liczy si� ju� �aden tryumf, czy to ca�ego narodu, czy jednostki. Jako cz�owiek nie�mia�y, a zarazem niezdarny, nigdy si� nie nauczy�em ta�czy�, mog�em jednak godzinami s�ucha� tych d�wi�k�w, a kiedy nikogo nie by�o w pobli�u, podrygiwa�. Podobnie jak wiele utwor�w ludowych, "La Comparsita" to pie�� �a�obna, a pod koniec tamtej wojny pie�� �a�obna wydawa�a si� bardziej stosowna ni� boogie-woogie. Nie trzeba nam by�o przyspieszenia, marzy�a si� nam pow�ci�gliwo��. Albowiem czuli�my niejasno, dok�d zmierzamy. Chyba wi�c nale�y z�o�y� to na karb drzemi�cego w nas erotyzmu, �e tak �arliwie garn�li�my si� do rzeczy, kt�re nie zyska�y jeszcze op�ywowych kszta�t�w, takich jak lakierowane na czarno b�otniki ocala�ych niemieckich BMW i opl�w-kapitan�w, r�wnie b�yszcz�ce ameryka�skie packardy i nied�wiedziowate studebakery ze sko�nymi przednimi szybami oraz podw�jnymi tylnymi ko�ami - odpowiedzi� Detroit na nasze wszechogarniaj�ce b�oto. Dzieci zawsze usi�uj� wykroczy� poza sw�j wiek, je�li wi�c nie mog� wyobrazi� sobie siebie w roli obro�c�w ojczyzny, bo wok� roi si� od prawdziwych obro�c�w, mog� pofrun�� na skrzyd�ach wyobra�ni w niesp�jn� przesz�o�� obcych kraj�w i wyl�dowa� w wielkim czarnym lincolnie z desk� rozdzielcz� nabijan� porcelanowymi ga�kami, a boku platynowej blondynki, kt�ra tome w sk�rzanych poduchach po jedwabiste kolana. Zreszt�, co tam, jedno kolano by wystarczy�o. Czasem wystarczy�o wr�cz dotkni�cie jednego g�adkiego b�otnika. Takie my�li przekazuje Pa�stwu cz�owiek, kt�rego miejsce urodzenia posz�o z dymem, dzi�ki uprzejmo�ci Luftwaffe, kto�, kto po raz pierwszy w �yciu zakosztowa� bia�ego chleba w wieku o�miu lat (albo, je�eli to przybli�enie jest dla Pa�stwa zbyt odleg�e, coca-coli w wieku lat trzydziestu dw�ch). Prosz� wi�c to wszystko z�o�y� na karb owego drzemi�cego erotyzmu i sprawdzi� w ksi��ce telefonicznej, gdzie patentuj� kretyn�w. XIV by� r�wnie� cudowny ameryka�ski termos w kolorze khaki, wykonany z falistego plastiku, z posrebrzan�, lustrzan� szklan� tub�, kt�ry nale�a� do mojego wuja i kt�ry rozbi�em w roku 1951. Wn�trze tuby przypomina�o optyczny malstrom tworz�cy niesko�czono��, a ja mog�em wiecznie patrze� na to odbicia odbijaj�ce si� w sobie. Pewnie dlatego go rozbi�em, upu�ciwszy niechc�cy na pod�og�. By�a te� nie mniej ameryka�ska latarka mojego ojca, r�wnie� przywieziona z Chin, w kt�rej niebawem wyczerpa�y si� baterie, ale przez wi�kszo�� szkolnych lat pozostawa�em pod urokiem wizjonerskiej klarowno�ci jej l�ni�cego refraktora, znacznie przewy�szaj�cej w�a�ciwo�ci mojego oka. W ko�cu, gdy rdza zacz�a strz�pi� brzeg i przycisk latarki, roz�o�y�em j� na cz�ci i wstawiwszy dwa szk�a powi�kszaj�ce, przekszta�ci�em jej g�adki walec w ca�kiem �lepy teleskop. By� te� angielski kompas polowy, kt�ry m�j ojciec dosta� od jakiego� nieszcz�snego Anglika z konwoju a wybrze�y Murma�ska. Kompas mia� fosforyzuj�c� tarcz�, a stopnie mo�na by�o odczytywa� pod kocem. Poniewa� mia� �aci�skie litery, wydawa�o mi si�, �e dokonuj� pomiar�w cyfrowych, a odczytanie moje- go po�o�enia jest nie tyle precyzyjne, ile absolutne. Mo�e zreszt� dlatego to po�o�enie by�o tak niestrawne. By�y te� buty wojskowe mojego ojca, kt�rych proweniencji (ameryka�skiej? chi�skiej? bo na pewno nie niemieckiej) ju� teraz nie pami�tam. By�y to wielkie, jasno��te buciory z ko�lej sk�ry na futerku, kt�re przypomina�o mi k�dziorki jagni�cej we�ny. Sta�y po jego stronie ogromnego �o�a, bardziej jak armaty ni� jak buty, ale nigdy nie mia�y zawi�zanych br�zowych sznurowade�, bo ojciec nosi� je tylko po domu zamiast kapci; na dworze zbytnio zwraca�yby uwag� na siebie, a co za tym idzie, na ich w�a�ciciela. Podobnie jak prawie ca�y str�j tamtej epoki, obuwie musia�o by� czarne, ciemnoszare (buty z cholewami) albo ewentualnie br�zowe. Do ko�ca lat dwudziestych, a mo�e nawet trzydziestych Rosja mog�a si� szczyci� pozorn� analogi� z Zachodem pod wzgl�dem przybor�w i technologii �ycia codziennego. Po czym wszystko si� za�ama�o. Nawet wojna, kt�rej wybuch przypad� na nasz zast�j w rozwoju, nie zdo�a�a nas wyci�gn�� z tego stanu. Mimo ca�ej swojej wygody, ��te zimowe buty by�y na naszych ulicach ob�o�one anatem�. Z drugiej strony, przez to smoki przetrwa�y d�u�ej, tote� gdy dorasta�em, sta�y si� ko�ci� niezgody mi�dzy mn� a ojcem. Jeszcze trzydzie�ci pi�� lat po wojnie by�y w tak dobrym stanie, �e mogli�my spiera� si� bez umiaru, kto ma je prawo nosi�. W ko�cu wygra�, bo kiedy umar�, znajdowa�em si� z data od ich miejsca postoju. XV Spo�r�d flag najwy�ej cenili�my brytyjsk�, spo�r�d marek papieros�w - camele, spo�r�d trunk�w - Beefeater. Nasz wyb�r by� podyktowany wyra�nie poczuciem funny, a nie tre�ci. Mo�na nam jednak wybaczy�, gdy� nasza znajomo�� substancji by�a marginalna, gdy� w tych okoliczno�ciach, nawet przy �ucie szcz�cia, nie spos�b m�wi� o wyborze. Zreszt� nasze rodzime desygnaty nie wytrzymywa�y konkurencji z flag� brytyjsk�, a co dopiero z camelami. Co do butelek d�inu Beefeater, m�j kolega, dostawszy jedn� od pewnego cudzoziemca, zauwa�y�, �e chyba tak jak nas podniecaj� ich wymy�lne etykiety, tak tamtych podnieca ca�kowity brak tych�e na naszych butelkach. Potwierdzi�em skinieniem g�owy. Wtedy si�gn�� pod stos czasopism i wyci�gn��, je�eli dobrze pami�tam, tygodnik "Life". Ok�adka przedstawia�a g�rny pok�ad lotniskowca, gdzie� na oceanie. Stali tam marynarze w bia�ych mundurach i patrzyli w niebo - zapewne na samolot lub �mig�owiec, z kt�rego ich fotografowano. Stali w szyku. Szyk, widziany z powietrza, uk�ada� si� w napis: E = mc'. - �adne, prawda? - spyta� m�j kolega. - Aha - odpar�em. - Gdzie to zdj�cie by�o zrobione~ - Gdzie� na Pacyfiku - odpowiedzia�. - Czy to wa�ne? XVI Zga�my wi�c �wiat�o albo zamknijmy oczy. I co widzimy? Ameryka�ski lotniskowiec na �rodku Pacyfiku. Stoj� na jego pok�adzie i macham. Albo siedz� za kierownic� 2CV i prowadz�. Albo nurzam si� w "zielono-��tym koszu" rymu Elli i �piewam itp., itd. Poniewa� cz�owiek jest tym, co kocha. A kocha to dlatego, �e jest tego cz�ci�.. Zreszt� nie tylko cz�owiek. To dotyczy wszystkiego. Przypomina mi si� hurgot nowo w�wczas otwartej, sprowadzonej B�g wie sk�d, ameryka�skiej pralni automatycznej w Leningradzie, kiedy wrzuci�em do maszyny swoje pierwsze d�insy. W tym hurgocie zawiera�a si� rado�� rozpoznania; s�ysza�a to ca�a kolejka. Powiedzmy sobie zatem z zamkni�tymi oczami - co� w Zachodzie, w ca�ej tej cywilizacji uwa�ali�my za swoje, mo�e nawet co� wi�cej ni� we w�asnym kraju. Ponadto okaza�o si�, �e byli�my gotowi zap�aci� za to uczucie - i to do�� s�ono - reszt� swojego �ycia. A to, oczywi�cie, niebagatelna cena. Ni�sza jednak cena oznacza�aby czyste kurewstwo. Nie m�wi�c ju� o tym, �e w tamtych czasach mieli�my na w�asno�� tylko i wy��cznie reszt� �ycia. 1986