2918
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 2918 |
Rozszerzenie: |
2918 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 2918 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 2918 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
2918 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Mark Twain
Przygody Hucka
2
Copyright by Tower Press
Wydawnictwo "Tower Press "
Gda�sk 2001
3
Dowiaduj� si�
o Moj�eszu, w sitowiu
Nie znacie mnie, chyba �e czytali�cie ksi��k� pod tytu�em Przygody Tomka Sawyera. Ale
mniejsza o to. T� ksi��k� napisa� pan Mark Twain i przewa�nie powiedzia� w niej prawd�.
Niekt�re rzeczy zmy�li�, ale na og� przedstawi� wszystko prawdziwie. Zreszt� to niewa�ne, �e
zmy�li�. Nie widzia�em w �yciu cz�owieka - pr�cz jednej chyba ciotki Polly i wdowy, no i mo�e
jeszcze Mary - kt�ry by nie sk�ama� przy jakiej� okazji. O ciotce Polly - to ta ciotka Tomka
Sawyera - i o Mary, i o wdowie Douglas czytali�cie wszyscy w tej ksi��ce, kt�ra przewa�nie jest
prawdziwa, tylko troch� w niej blagi, o czym ju� m�wi�em.
Wi�c ta ksi��ka ko�czy si� tak: Tomek i ja znale�li�my pieni�dze, kt�re rozb�jnicy ukryli w
jaskini, i od razu stali�my si� bogaci. Otrzymali�my ka�dy po sze�� tysi�cy dolar�w, w samym
z�ocie. Strasznie tego by�o du�o, kiedy si� tak wszystko zsypa�o na kup�. A potem s�dzia
Thatcher wzi�� te pieni�dze i odda� je na procent, i mieli�my z nich doch�d po dolarze na g�ow�
co dzie� przez okr�g�y rok - tak �e cz�owiek naprawd� nie wiedzia�, co z tym robi�. Wdowa
Douglas wzi�a mnie na syna i powiedzia�a, �e mnie ucywilizuje. Ale ci�ko mi by�o tak �y�
dzie� po dniu w jej domu, bo wdowa by�a we wszystkim niemo�liwie porz�dna i systematyczna.
Kiedy ju� nie mog�em d�u�ej wytrzyma�, uciek�em. W�o�y�em stare ubranie, stary s�omkowy
kapelusz i by�em znowu wolny i szcz�liwy! Ale Tomek Sawyer mnie wytropi� i powiedzia�, �e
chce za�o�y� szajk� rozb�jnik�w i �e m�g�bym do niej przyst�pi�, je�eli wr�c� do wdowy i b�d�
si� zachowywa� przyzwoicie. Wi�c wr�ci�em.
Wdowa rozp�aka�a si� na m�j widok i powiedzia�a, �e jestem biedna zb��kana owieczka, i
rzuca�a jeszcze na mnie inne takie wyzwiska, tylko �e wcale nie chcia�a mi nimi ubli�y�. Kaza�a
mi na powr�t w�o�y� nowe ubranie i nic ju� nie mog�em na to poradzi�, tylko si� poci�em i
poci�em, i czu�em si� tak, jakby mnie kto� zwi�za� sznurami. A potem wszystko zn�w by�o po
staremu. Wdowa dzwoni�a na kolacj� i cz�owiek musia� na czas przychodzi� do jadalni. A jak ju�
siad�em przy stole, nie mog�em od razu bra� si� do jedzenia, tylko musia�em czeka�, a� wdowa
spu�ci g�ow� i co� tam pomruczy pod nosem na wiktua�y, chocia� prawd� m�wi�c, nie by�y
wcale takie z�e. To jest z�e mo�e nie by�y, tylko �e ka�d� potraw� gotowali w kuchni oddzielnie.
4
W kocio�ku z r�no�ciami jest ca�kiem inaczej: wszystko si� miesza, sos jakby przechodzi z
jednej potrawy w drug� i jedzenie robi si� smaczniejsze.
Kt�rego� dnia po kolacji wdowa wzi�a do r�ki ksi��k� i uczy�a mnie o Moj�eszu ukrytym w
sitowiu, a ja okropnie nie chcia�em si� wszystkiego o nim dowiedzie�. Ale po chwili wdowa si�
wygada�a, �e Moj�esz umar� do�� dawno temu, wi�c ca�kiem przesta�em si� nim interesowa�, bo
nic a nic mnie nie obchodz� nieboszczycy.
Zaraz potem zachcia�o mi si� pali�, wi�c poprosi�em wdow� o pozwolenie. Ale gdzie tam! Nie
pozwoli�a. Powiedzia�a, �e to wstr�tny nawyk i w dodatku bezbo�ny, wi�c powinienem postara�
si� nie bra� wi�cej fajki do ust. Tacy ju� s� niekt�rzy ludzie. Wybrzydzaj� si� na rzeczy, o
kt�rych nie maj� �adnego poj�cia. Wdowa martwi�a si� o Moj�esza, kt�ry nie by� jej ani swatem,
ani bratem i z kt�rego nikt nie mia� najmniejszego po�ytku, bo jak ju� wam m�wi�em, od dawna
ju� nie �y�; a jednocze�nie ostro mi przygania�a, �e robi� co�, co mi sprawia przyjemno��.
Zreszt� sama za�ywa�a tabak�, tylko �e naturalnie w tym nie by�o nic z�ego, bo to ona robi�a.
W�a�nie wtedy wprowadzi�a si� do wdowy panna Watson, jej siostra, do�� chuda stara panna
w okularach na nosie, i z miejsca zabra�a si� do mnie z elementarzem w r�ce. Mordowa�a mnie
blisko godzin�, a� w ko�cu wdowa kaza�a jej przesta�. Ca�e szcz�cie, bo nie wytrzyma�bym tego
d�u�ej. Potem przez godzin� by�o �miertelnie nudno, wi�c si� wierci�em. Panna Watson m�wi�a:
"Nie k�ad� tam n�g, Huckleberry", albo: "Nie ku� si� tak w krze�le, Huckleberry. Sied�
prosto!" i zaraz potem dodawa�a: "Nie ziewaj i nie przeci�gaj si�, Huckleberry! Czy ty nie
mo�esz zachowywa� si� porz�dnie?" Wreszcie opowiedzia�a mi wszystko o piekle, a ja jej na to,
�e bardzo bym chcia� si� tam dosta�. Wtedy ona wpad�a w straszn� z�o��, ale ja naprawd� nie
mia�em nic z�ego na my�li. Chcia�em tylko p�j�� sobie gdzie�; chcia�em tylko jakiej� zmiany,
wszystko jedno jakiej. Panna Watson powiedzia�a, �e to grzech m�wi� w taki spos�b, �e ona by
tak nie powiedzia�a za nic na �wiecie, �e b�dzie �y�a cnotliwie, bo chce p�j�� do nieba. Poniewa�
nie mia�em najmniejszej ochoty chodzi� tam, gdzie ona si� wybiera�a, postanowi�em, �e wcale
si� o to nie b�d� stara�. Ale jej tego nie powiedzia�em, bo narobi�bym sobie tylko biedy i nic
dobrego by z tego nie wynik�o.
A jak ju� raz zacz�a, rozgada�a si� na ca�ego i opowiedzia�a mi dok�adnie o niebie.
Powiedzia�a, �e cz�owiek nie b�dzie tam mia� nic do roboty, tylko od rana do nocy b�dzie si�
przechadza� z harf� i �piewa�, i tak przez ca�� wieczno��. Nie bardzo mi si� to podoba�o. Ale
znowu nic nie powiedzia�em. Spyta�em j� tylko, czy my�li, �e Tomek Sawyer p�jdzie do nieba,
5
ale ona na to, �e z ca�� pewno�ci� nie, co mnie ucieszy�o, bo chcia�em, �eby�my byli razem.
Panna Watson dalej si� czepia�a, a� mnie to w ko�cu zm�czy�o i ca�kiem mi zbrzyd�o. Po
trochu zacz�li si� schodzi� Murzyni na modlitw�, a potem wszyscy wynie�li si� spa�. Wzi��em
�wiec�, poszed�em na g�r� do mojego pokoju i postawi�em �wiec� na stole. Potem usiad�em na
krze�le obok okna i pr�bowa�em my�le� o czym� weso�ym, ale mi to nie wychodzi�o. Czu�em si�
taki samotny, �e prawie mia�em ochot� umrze�. Gwiazdy b�yszcza�y na niebie i li�cie w lesie
szele�ci�y jako� �a�obnie. Z daleka s�ysza�em puchacza, kt�ry huka� o czyjej� �mierci, i wycie
psa, kt�ry zapowiada� komu� bliski pogrzeb. A wiatr zawodzi� tak dziwnie, jakby chcia� co�
powiedzie�, tylko �e ja w �aden spos�b nie mog�em zrozumie�, o co mu chodzi�o, wi�c a� mi
przebiega�y po plecach zimne dreszcze. Potem gdzie� w lesie, daleko, us�ysza�em takie
zawodzenie, jakie wydaje duch, kiedy chce powiedzie� o czym�, co mu doskwiera, ale nikt go nie
mo�e zrozumie�, wi�c zamiast �eby spocz�� sobie wygodnie w grobie - musi t�uc si� co noc i
zawodzi� �a�o�nie. Tak mnie to przybi�o i przestraszy�o, �e zapragn��em mie� kogo� przy sobie.
Zaraz potem zobaczy�em paj�ka pe�zn�cego mi po ramieniu, wi�c go strz�sn��em i on zapali� si�
od p�omienia �wiecy, a zanim zd��y�em palcem ruszy�, ju� spiek� si� ca�y i skurczy�. Nikt mi nie
musia� t�umaczy�, �e jest to strasznie z�y znak i �ci�gnie na mnie jakie� nieszcz�cie, wi�c ze
strachu tak si� zacz��em trz���, �e o ma�o co nie spad�o ze mnie ubranie. Wsta�em i przeszed�em
si� w k�ko trzy razy po w�asnych �ladach, �egnaj�c si� za ka�dym razem, a potem zwi�za�em
nitk� kosmyk w�os�w, �eby odegna� z�e duchy. Ale mnie to nie pocieszy�o. Robi si� tak, kiedy
cz�owiek zgubi znalezion� podkow� zamiast przybi� j� nad drzwiami, ale nie s�ysza�em, �eby to
by� spos�b na odegnanie nieszcz�cia po zabiciu paj�ka.
Dygoc�c ca�y usiad�em z powrotem na krze�le, wyci�gn��em fajk� i zapali�em; w domu by�o
teraz cicho jak w grobie, wi�c wdowa nie mog�a si� o niczym dowiedzie�. Up�yn�o sporo czasu,
a� w ko�cu us�ysza�em z daleka bicie zegara w mie�cie - bum, bum, dwana�cie uderze�; i znowu
cisza, jeszcze wi�ksza ni� przedtem. Po chwili us�ysza�em trzask ga��zi w ciemno�ci mi�dzy
drzewami - co� si� tam rusza�o. Ani drgn��em, tylko nadstawi�em uszu. Zaraz potem rozleg�o si�
w dole cichutkie "miau, miau". Dobra nasza! Zapiszcza�em te� ",miau, miau", najciszej jak tylko
mog�em, zgasi�em �wiec� i wgramoliwszy si� na parapet, skoczy�em na dach szopy. Potem hyc
na ziemi�, wpe�z�em mi�dzy drzewa - a tam, naturalnie, czeka� na mnie Tomek Sawyer.
6
Krwawa przysi�ga
naszej bandy
Poszli�my na palcach �cie�k� prowadz�c� mi�dzy drzewami za dom, na koniec ogrodu
wdowy, schylaj�c si� ca�y czas, �eby nas ga��zie nie bi�y po g�owach. Kiedy�my szli ko�o kuchni,
przewr�ci�em si� o jaki� korze� i narobi�em ha�asu. Przypadli�my obaj do ziemi i le�eli�my
cicho. W drzwiach kuchni siedzia� Jim, wielki Murzyn panny Watson; widzieli�my go wyra�nie,
bo za nim pali�o si� �wiat�o. Wsta� i wyci�gn�wszy szyj� nas�uchiwa� dobr� minut�. W ko�cu
powiada: - Kto tam? - S�ucha� jeszcze chwil�, a potem wyszed� na palcach przed dom i stan�� w
samym �rodku mi�dzy nami; mogli�my go prawie dotkn�� r�k�. Trwa�o to chyba bardzo d�ugo, a
tu ci�gle cisza i my wszyscy trzej tu� obok siebie. Raptem zacz�o mnie sw�dzi� jedno miejsce
na kostce u nogi. Ale si� nie podrapa�em. Potem zasw�dzi�o mnie ucho, a po uchu plecy mi�dzy
�opatkami. Pomy�la�em, �e umr�, jak si� nie podrapi�. Od tego czasu nieraz to obserwowa�em.
Kiedy cz�owiek znajdzie si� mi�dzy lud�mi z dobrego towarzystwa albo jest na pogrzebie, albo
stara si� zasn��, kiedy nie jest senny, albo trafi gdziekolwiek, gdzie nie wypada mu si� drapa� -
pewne jak amen w pacierzu, �e zaraz poczuje sw�dzenie w najmniej stu miejscach. Po chwili Jim
odezwa� si� znowu:
- Hej... kto jeste�? Gdzie jeste�? Niech mnie psy zjedz�, jak czego� nie s�ysza�em. Hm...
wiem, co zrobi�. Usi�d� i pos�ucham, czy znowu czego� nie us�ysz�!
No wi�c usiad� na ziemi mi�dzy mn� i Tomkiem. Opar� si� plecami o drzewo i wyci�gn�� nogi
przed siebie, tak �e palcami prawie dotyka� mojej stopy. Zacz�� mnie nos sw�dzi�. Tak mnie
sw�dzi�, �e �zy nap�yn�y mi do oczu. Ale si� nie podrapa�em. Z kolei zasw�dzi� mnie nos w
�rodku. Zaraz potem poczu�em sw�dzenie pod sob�. Nie wyobra�a�em sobie, �ebym m�g� d�u�ej
ule�e� spokojnie. Taka mord�ga trwa�a sze��, mo�e siedem minut - mnie si� wydawa�o, �e sto
razy d�u�ej. Sw�dzi�o mnie teraz w jedenastu rozmaitych miejscach. Pomy�la�em, �e nie
wytrzymam d�u�ej ni� minut�, ale zaci��em z�by i postanowi�em spr�bowa�. W�a�nie wtedy Jim
7
zacz�� g�o�no oddycha�, po chwili zachrapa� - a jeszcze po chwili by�o mi znowu przyjemnie.
Tomek da� znak - jakby ciche cmokni�cie wargami - i zacz�li�my si� czo�ga� na brzuchach.
Kiedy�my si� oddalili o jakie� dziesi�� st�p, Tomek szepn�� mi, �e ma ochot� dla kawa�u
przywi�za� Jima do drzewa. Ale mu nie pozwoli�em. Jim m�g�by si� obudzi� i narobi� rwetesu i
zaraz by si� wykry�o, �e mnie nie ma w pokoju. Wtedy Tomek powiedzia�, �e ma za ma�o �wiec,
wi�c w�li�nie si� do kuchni i we�mie, ile mu trzeba. Wola�em, �eby tego nie robi�. Powiedzia�em
mu, �e Jim got�w si� obudzi� i te� wej�� do kuchni. Ale Tomek koniecznie chcia� zaryzykowa�,
wi�c przekradli�my si� do tej kuchni, wzi�li�my trzy �wiece i Tomek po�o�y� na stole pi��
cent�w jako zap�at�. Potem wyszli�my i chcia�em st�d jak najpr�dzej czmychn��, ale na Tomka
nie by�o rady - nic tylko musia� przyczo�ga� si� do tego miejsca, gdzie siedzia� Jim, i sp�ata� mu
jakiego� figla. Czeka�em i czas strasznie mi si� d�u�y�, i wszystko doko�a by�o okropnie ciche i
opustosza�e.
Jak tylko Tomek wr�ci�, poszli�my dalej �cie�k�, przele�li�my przez p�ot i ju� po chwili
wspinali�my si� na szczyt stromego pag�rka po drugiej stronie domu. Tomek powiedzia� mi, �e
zdj�� Jimowi kapelusz z g�owy i powiesi� go na ga��zi tu� nad nim i �e Jim poruszy� si� troch�,
ale spa� dalej. P�niej Jim m�wi�, �e zaczarowa�y go czarownice, wsiad�y mu na grzbiet i kaza�y
si� wozi� po ca�ym stanie, a� w ko�cu posadzi�y go na powr�t pod drzewem i powiesi�y mu
kapelusz na ga��zi, �eby by�o wiadomo, kto to zrobi�. Kiedy Jim opowiada� t� przygod� po raz
drugi, to ju� m�wi�, �e czarownice kaza�y mu si� zawie�� do Nowego Orleanu. A potem ile razy
opowiada�, tyle razy przed�u�a� drog�, a� po pewnym czasie przysi�ga�, �e czarownice kaza�y mu
si� wozi� po ca�ym �wiecie, �e o ma�o co nie zaje�dzi�y go na �mier� i �e ca�e plecy mia� w
p�cherzach. Jim okropnie by� z tego dumny i w ko�cu tak mu si� w g�owie przewr�ci�o, �e
prawie nie zauwa�a� innych Murzyn�w. Murzyni schodzili si� z odleg�o�ci wielu mil, �eby
wys�ucha� opowie�ci Jima, a szanowali go bardziej ni� jakiegokolwiek innego czarnego w
okolicy. Obcy Murzyni zatrzymywali si� i patrzyli na niego z rozdziawionymi g�bami, jakby by�
jakim dziwem nad dziwy. Czarni ch�tnie opowiadaj� sobie o duchach wieczorem w kuchni przy
kominie. Ale jak tylko kt�ry� zaczyna� gada� i dawa� do zrozumienia, �e zna si� na takich
rzeczach, Jim mu przerywa�: - Hm, a co ty mo�esz wiedzie� o czarach? - i Murzyna zaraz
zatyka�o, i milk� jak niepyszny. Jim zawiesi� te pi�� cent�w na sznurku i nosi� je zawsze na szyi.
Chwali� si�, �e jest to talizman, kt�ry da� mu w�asnor�cznie sam diabe�, i przy tym powiedzia�, �e
jak Jim szepnie kilka s��w, mo�e za pomoc� tego talizmanu leczy� wszystkie choroby i w ka�dej
8
chwili przywo�ywa� czarownice; ale Jim nie chcia� si� przyzna�, jakie to s�owa. Murzyni
schodzili si� zewsz�d i dawali Jimowi wszystko, co mieli, �eby im pozwoli� spojrze� na te pi��
cent�w, ale za nic by ich nie dotkn�li, bo diabe� mia� je w r�ku. Poniewa� Jim widzia� diab�a i
wozi� na grzbiecie czarownice, tak mu si� w g�owie przewr�ci�o, �e jako s�u��cy ca�kiem si�
zba�amuci�.
Kiedy weszli�my z Tomkiem na szczyt pag�rka i spojrzeli�my w d� na miasteczko,
zobaczyli�my �wiat�o w kilku domach, gdzie mo�e le�a� kto� chory. Gwiazdy nad nami
b�yszcza�y pi�knie, a w dole ko�o miasteczka wida� by�o rzek� szerok� na mil� i tak� cich� i
wspania��! Zeszli�my z pag�rka i odszukali�my Jo Harpera, Bena Rogersa i jeszcze kilku
ch�opc�w ukrytych w starej garbarni. Potem odwi�zawszy cz�no pop�yn�li�my dwie i p� mili w
d� rzeki i wysiedli�my w miejscu, gdzie sterczy na zboczu pag�rka stroma ska�a.
Podeszli�my do k�py krzak�w i Tomek najpierw kaza� nam wszystkim przysi�c, �e
dochowamy tajemnicy, a potem pokaza� szczelin� w skale ukryt� w g�szczu krzak�w.
Zapalili�my �wieczki i wczo�gali�my si� na czworakach do �rodka. Posuwali�my si� tak ze
dwie�cie jard�w, a� nagle korytarz ca�kiem si� rozszerzy�. Tomek chwil� szuka� po omacku
przej�cia, a potem da� nura w szpar� w �cianie, kt�rej nikt by chyba nie dostrzeg�. Przeszli�my
w�skim korytarzem i znale�li�my si� w jaskini obszernej niczym izba, ale zimnej i o wilgotnych,
o�liz�ych �cianach. Zatrzymali�my si� tam, a Tomek powiedzia�:
- Zawi��emy teraz t� band� rozb�jnik�w i nazwiemy j� Band� Tomka Sawyera. Kto chce do
niej nale�e�, musi z�o�y� przysi�g� i podpisa� si� w�asn� krwi�.
Wszyscy na to przystali. Wtedy Tomek wyj�� z kieszeni kartk� papieru, na kt�rej wypisa�
przysi�g� i ca�� j� nam odczyta�. By�o tam, �e ka�dy ch�opiec przysi�ga dochowa� bandzie
wierno�ci i nigdy nie zdradzi �adnego z jej sekret�w. A jak kto� zrobi krzywd� kt�remu�
cz�onkowi bandy, ch�opiec, kt�ry otrzyma rozkaz zabicia krzywdziciela i ca�ej jego rodziny, musi
to zrobi� i nie b�dzie jad� ani nie b�dzie spa�, dop�ki ich nie zabije i nie wytnie im na piersiach
krzy�a, czyli tajemnego znaku bandy. I nikt, kto nie jest cz�onkiem bandy, nie �mie u�ywa�
znaku krzy�a, a gdyby u�ywa�, banda poda go do s�du; a jak mimo to b�dzie u�ywa�, zostanie
zabity. A je�li kt�rykolwiek z cz�onk�w bandy zdradzi obcym tajemnic�, zginie z poder�ni�tym
gard�em, jego trup zostanie spalony i popio�y rozrzucone na cztery strony �wiata, a jego imi�
krwi� b�dzie wymazane z listy i banda nigdy g�o�no go nie wypowie, a tylko ob�o�y kl�tw� i na
zawsze wyrzuci je z pami�ci. Wszyscy ch�opcy wo�ali, �e jest to wspania�a przysi�ga, i pytali
9
Tomka, czy j� sam wykombinowa�. Tomek powiedzia�, �e cz�ciowo wzi�� j� z g�owy, a
cz�ciowo z ksi��ek o piratach i rozb�jnikach i �e w og�le u�ywa jej ka�da szanuj�ca si� banda
z�oczy�c�w.
Niekt�rzy ch�opcy uwa�ali, �e trzeba by zabija� tak�e rodziny ch�opc�w, kt�rzy wydadz�
sekrety bandy. Tomek przyzna�, �e to �wietna my�l, i dopisa� o��wkiem to zdanie. Wtedy
odezwa� si� Ben Rogers:
- A co z Huckiem Finnem? Huck nie ma rodziny.
- Ma przecie� ojca - odpar� Tomek Sawyer.
- A jak�e, ma ojca, tylko nikt nie wie, gdzie si� ten ojciec podziewa. Dawniej, jak si� spi�,
le�a� mi�dzy wieprzami na podw�rzu starej garbarni, ale ju� chyba od roku nie by�o go w tych
stronach.
Zacz�li si� zastanawia�, co ze mn� zrobi�; powiedzieli, �e mnie wyklucz�, poniewa� ka�dy
ch�opiec musi mie� rodzin� czy kogo� takiego, kogo mo�na by zabi�, inaczej nie by�oby to
sprawiedliwe wzgl�dem innych ch�opc�w. Nikt nie m�g� nic m�drego wymy�li�, byli�my
ca�kiem zgn�bieni i siedzieli�my w milczeniu. Zbiera�o mi si� na p�acz. Ale nagle wpad�em na
dobry pomys� i zaproponowa�em im pann� Watson. Mog� j� w razie czego zabi�. Ch�opcy
zacz�li wo�a�:
- Nada si�, nada. Dobra nasza. Huck mo�e wst�pi� do bandy. Potem ka�dy z nas wzi�� szpilk�
i nak�u� sobie palec, �eby m�c podpisa� si� krwi�, i ja r�wnie� postawi�em sw�j znak na
papierze.
- A teraz chcia�bym wiedzie� - odezwa� si� Ben Rogers - czym nasza banda b�dzie si�
zajmowa�a?
- Nic, tylko b�dziemy rabowali i mordowali - odpar� Tomek.
- A co b�dziemy rabowali? Domy czy byd�o... czy...?
- Co za brednie, Ben! Kradzie� byd�a i r�nych przedmiot�w, to nie jest �adne rozb�jnictwo,
tylko zwyczajne z�odziejstwo - odpar� Tomek Sawyer. - Nie jeste�my z�odziejami. To nie by�oby
w dobrym stylu. Jeste�my rozb�jnikami. Ubrani w maski zatrzymujemy dyli�anse i powozy na
drogach, a potem zabijamy podr�nych i zabieramy im zegarki i pieni�dze.
- Czy zawsze musimy zabija� podr�nych?
- Naturalnie. To najlepszy spos�b. Niekt�rzy pisarze twierdz� inaczej, ale przewa�a zdanie, �e
najlepiej ich zabi�. Opr�cz tych, kt�rych si� przyprowadza do jaskini i trzyma, dop�ki si� nie
10
okupi�.
- Dop�ki si� nie okupi�? Co to znaczy?
- Nie wiem. Ale zawsze tak si� robi. Tak czyta�em w ksi��kach, wi�c naturalnie my te�
musimy to robi�.
- Ale jak to mo�emy robi�, kiedy nie wiemy, co to jest?
- Trudno, musimy. Nie m�wi�em ci, �e tak jest napisane w ksi��kach? Chcesz zacz�� od tego,
�eby robi� wszystko inaczej, ni� jest w ksi��kach i wszystko pokr�ci�?
- E, Tomek, to si� tak �atwo m�wi. Ale jak, u licha, maj� si� ci ludzie okupi�, kiedy nie
wiemy, jak to z nimi zrobi�? Tego chcia�bym si� dowiedzie�. Jak my�lisz, co to mo�e znaczy�?
- Hm, s�owo daj�, �e nie wiem. Ale mo�e znaczy, �e jak b�dziemy trzymali tych ludzi, dop�ki
si� nie okupi�, to znaczy, �e b�dziemy ich trzymali do �mierci?
- Ca�kiem mo�liwe. To nawet pasuje. Czego� od razu tak nie powiedzia�? Zatrzymamy ich,
dop�ki si� na �mier� nie okupi�, a k�opot�w b�dzie z nimi fura - objedz� nas doszcz�tnie i tylko
b�d� patrzyli, jak by si� tu urwa�.
- Co ty pleciesz, Ben! Jak mog� uciec, kiedy postawimy przy nich stra�, gotow� strzela� przy
lada ruchu?
- Postawimy stra�! To mi si� podoba! Kto� b�dzie tu musia� stercze� calutk� noc i ani na
chwil� nie zmru�y oka tylko po to, �eby ich pilnowa�. Uwa�am, �e to g�upota. Dlaczego nie
mieliby�my wzi�� do r�ki porz�dnej maczugi i okupi� ich na �mier�, jak tylko tu przyjd�.
- Dlatego, �e w ksi��kach jest inaczej. S�uchaj no, Ben, chcesz robi� wszystko jak nale�y czy
nie chcesz? Bo o to tylko chodzi. Czy nie my�lisz, �e ludzie, kt�rzy pisz� ksi��ki, najlepiej znaj�
si� na rzeczy? A mo�e ci si� zdaje, �e ty ich czego� nauczysz? Wybij to sobie z g�owy. Nie, Ben,
gadaj zdr�w, a my i tak pozwolimy im si� okupi� w przepisany spos�b.
- No wi�c zgoda. Mnie tam wszystko jedno, ale dalej uwa�am, �e to g�upi pomys�. S�uchaj no,
kobiety te� zabijamy?
- Ach, Ben, gdybym by� taki ciemny jak ty, na pewno bym si� do tego nie przyznawa�.
Zabija� kobiety! Sk�d�e, w �adnej ksi��ce nigdy tego nie czyta�em. Pos�uchaj: przyprowadzasz
je do jaskini, nadskakujesz im, a one powoli zakochuj� si� w tobie i ani my�l� wraca� do domu.
- Hm, je�eli tak ma by�, zgoda, ale mnie si� to nie podoba. Zanim si� obejrzymy, jaskinia
b�dzie zapchana kobietami i m�czyznami czekaj�cymi, a� si� okupi� na �mier� i dla
rozb�jnik�w nie starczy miejsca. Ale r�b, jak chcesz, Tomku, nie mam nic wi�cej do
11
powiedzenia.
Ma�y Tommy Barnes zasn��, a kiedy go ch�opcy obudzili, bardzo si� przestraszy� i rozp�aka�, i
wo�a�, �e chce do mamy i �e nigdy wi�cej nie b�dzie rozb�jnikiem.
Wszyscy ch�opcy zacz�li si� z niego na�miewa� i nazywali go p�aks�, a wtedy on si� w�ciek� i
zagrozi�, �e jak tylko wr�ci, wyda wszystkie nasze tajemnice. Ale Tomek da� mu pi�� cent�w,
byle tylko milcza�; potem nam powiedzia�, �e teraz rozejdziemy si� do dom�w, a w przysz�ym
tygodniu znowu si� spotkamy i obrabujemy kogo�, i zabijemy kilka os�b.
Ben Rogers powiedzia�, �e trudno mu si� wyrwa� z domu w tygodniu. mo�e tylko w niedziel�,
wi�c chcia�, �eby�my si� spotkali w niedziel�. Ale wszyscy ch�opcy uwa�ali, �e to by�by straszny
grzech rabowa� i zabija� w niedziel�, wi�c pomys� Bena odpad�. Postanowili�my, �e si�
spotkamy mo�liwie najpr�dzej i wyznaczymy jaki� dzie�. Potem wybrali�my Tomka Sawyera na
herszta, a Jo Harpera na zast�pc� herszta bandy i poszli�my do domu.
Wdrapa�em si� na szop� i w�lizn��em przez okno do pokoju tu� przed �witem. Moje nowe
ubranie ca�e by�o wyplamione woskiem i umazane glin�, a ja sam by�em okropnie zm�czony.
12
Urz�dzamy zasadzk�
na Arab�w
Nie ma co, dobrze mi si� dosta�o od starej panny Watson za to moje nowe ubranie. Ale wdowa
wcale mnie nie �aja�a, tylko wyczy�ci�a wosk i b�oto z ubrania i mia�a strasznie smutn� min�,
wi�c pomy�la�em, �e b�d� zachowywa� si� przez jaki� czas przyzwoicie, je�eli mi si� uda. Potem
panna Watson zamkn�a si� ze mn� w schowanku i d�ugo si� modli�a, ale nic z tego nie wysz�o.
Powiedzia�a mi, �e jak si� b�d� modli� co dzie�, dostan� wszystko, o co poprosz�. Spr�bowa�em i
okaza�o si�, �e to nieprawda. Kiedy� da� mi kto� w�dk�, ale bez haczyk�w. Co komu po w�dce
bez haczyk�w. Wi�c kilka razy modli�em si� o te haczyki, ale jako� nie wysz�o. Potem kt�rego�
dnia poprosi�em pann� Watson, �eby za mnie spr�bowa�a, ale ona mi na to, �e jestem g�upi.
Wcale mi nie powiedzia�a dlaczego, a ja sam w �aden spos�b nie mog�em si� w tym po�apa�.
Kiedy� usiad�em w lesie i d�ugo o tej sprawie my�la�em. Powiedzia�em sobie, �e jak cz�owiek
mo�e otrzyma� wszystko, o co poprosi w modlitwie, to dlaczego pastor Winn nie dosta� z
powrotem pieni�dzy, kt�re straci� na �winiach? Dlaczego wdowa nie mo�e odzyska� srebrnej
tabakierki, kt�r� jej ukradli? Dlaczego panna Watson nie mo�e troch� uty�? Nie, m�wi� sobie, to
zwyk�e nabieranie. Poszed�em do wdowy i powiedzia�em jej, co my�l�, a ona mi na to, �e te
rzeczy, kt�re cz�owiek mo�e wyprosi� modlitw�, nazywaj� si� "dary duchowe". To by�o ju� dla
mnie za m�dre, ale ona mi wyt�umaczy�a, o co jej idzie; �e niby musz� pomaga� innym ludziom i
by� dla nich po�yteczny, i ci�gle uwa�a�, czy im czego nie trzeba, a o sobie wcale nie my�le�.
O ile dobrze zrozumia�em, mia�o to si� tyczy� tak�e panny Watson. Wi�c poszed�em zn�w do
lasu i my�la�em o tym bardzo d�ugo, ale nie widzia�em, jaka by z tego mog�a wynikn�� korzy��,
chyba �e dla tych innych ludzi, wi�c w ko�cu postanowi�em da� pok�j i nie zawraca� sobie tym
wi�cej g�owy Wdowa bra�a mnie czasem na stron� i m�wi�a mi o Opatrzno�ci w taki jaki�
spos�b, �e serce ca�kiem we mnie mi�k�o; ale wystarczy�o, �eby panna Watson wzi�a si�
13
nast�pnego dnia do roboty, a zaraz wszystko psu�a. Pomy�la�em, �e pewnie s� dwa rodzaje
Opatrzno�ci i �e cz�owiek potrafi da� sobie niezgorzej rad� z Opatrzno�ci� wdowy, ale jak panna
Watson przyprze go do muru, nie ma ju� �adnego ratunku. D�ugo to sobie kombinowa�em i w
ko�cu postanowi�em przyst�pi� do Opatrzno�ci wdowy, jak ta Opatrzno�� mnie zechce, chocia�
po prawdzie ani rusz nie mog�em zrozumie�, co by jej z tego przysz�o, je�eli si� zwa�y, �e jestem
taki nieuczony i taki pospolity, i krn�brny.
Tatka nie widzia� nikt w naszych stronach od przesz�o roku, co bardzo mnie cieszy�o;
wola�bym go ju� nigdy w �yciu nie ogl�da�. Grzmoci� mnie zwykle, kiedy by� trze�wy i mia�
mnie pod r�k�; cho� prawd� m�wi�c, jak tatko kr�ci� si� po okolicy, ucieka�em najcz�ciej do
lasu. W tym mniej wi�cej czasie znaleziono go utopionego w rzece, jakie dwana�cie mil powy�ej
miasta. Tak ludzie powiadali; przynajmniej zdawa�o im si�, �e to tatko. Powiadali, �e ten topielec
by� dok�adnie jego wzrostu i ca�y w �achmanach i mia� bardzo d�ugie w�osy, wi�c to wszystko
wygl�da�o na tatk�. Twarzy wcale nie mogli rozpozna�, bo tak d�ugo mok�a w wodzie, �e w
og�le nie przypomina�a ju� twarzy. Ludzie jeszcze powiadali, �e topielec p�ywa� na plecach.
Wy�owili go z wody i pochowali na brzegu. Ale potem znowu zacz��em si� niepokoi�, bo
przysz�o mi co� nagle do g�owy; wiedzia�em doskonale, �e utopiony m�czyzna nie p�ywa nigdy
na plecach, tylko twarz� do do�u. Wi�c w mig zrozumia�em, �e to wcale nie by� tatko, tylko jaka�
kobieta przebrana za m�czyzn�. Dlatego z powrotem zacz��em si� niepokoi�. Pomy�la�em, �e
tatko nied�ugo znowu si� tu zjawi, chocia� wola�bym, �eby nie przychodzi�.
Przez jaki� miesi�c bawili�my si� w rozb�jnik�w, a potem wyst�pi�em z bandy. Inni ch�opcy
te� wyst�pili. Nie obrabowali�my nikogo ani nie zabili, a wszystko robili�my na niby.
Wyskakiwali�my zza drzew i napadali�my pastuch�w p�dz�cych �winie, albo kobiety wioz�ce
warzywa na targ, ale nie odprowadzili�my �adnego z nich do jaskini. Tomek Sawyer m�wi�, �e
�winie to sztaby z�ota, a brukiew i inne warzywa to drogocenne kamienie. Szli�my potem do
jaskini i dalej przechwala� si�, czego�my to nie dokonali, ilu�my ludzi zabili, ilu zranili. Ale ja
nie widzia�em w tym �adnych dla nas korzy�ci. Kt�rego� dnia Tomek kaza� jednemu ch�opcu
biega� po miasteczku z p�on�cym patykiem, kt�ry nazywa� wiciami (tym znakiem zwo�ywa�a si�
banda), a potem powiedzia� nam, �e wedle tajemnych wie�ci, jakie otrzyma� od swoich
zwiadowc�w, jutro w Dolinie P�ytkiej Pieczary rozbije ob�z ca�a gromada hiszpa�skich kupc�w i
bogatych Arab�w z dwiema setkami s�oni, sze�cioma setkami wielb��d�w i ponad tysi�cem
mu��w - wszystko to ob�adowane do niemo�liwo�ci samymi brylantami. Powiedzia� te� Tomek,
14
�e. w stra�y maj� tylko czterystu �o�nierzy, wi�c urz�dzimy na nich, jak to nazwa�, zasadzk�,
zabijemy wszystkich i porwiemy brylanty. Powiedzia� jeszcze, �e musimy wyczy�ci� wszystkie
pa�asze i strzelby i by� w pogotowiu. Nawet jak chodzi�o o zwyczajny napad na w�zek z
brukwi�, Tomek kaza� nam czy�ci� strzelby i pa�asze. Tak naprawd� by�y to tylko patyki i kije od
szczotek; cho�by je cz�owiek pucowa�, dop�ki by nie skis�, niewiele by im to pomog�o. Nie
wierzy�em, �eby�my dali rad� takiej kupie Hiszpan�w i Arab�w, poniewa� jednak chcia�em
zobaczy� s�onie i wielb��dy, nazajutrz, czyli w sobot�, czeka�em z innymi ch�opcami w zasadzce.
Na dany znak wybiegli�my z lasu i ca�� kup� run�li�my w d� pag�rka. Ale nie by�o tam ani
Hiszpan�w, ani Arab�w, ani �adnych s�oni czy wielb��d�w, tylko maj�wka szk�ki niedzielnej -
i to w dodatku malc�w z pierwszego roku nauczania! Rozp�dzili�my dzieci i pognali�my je a� na
stok doliny, ale �upy mieli�my bardzo marne - troch� szynki i p�czk�w; jeden tylko Ben Rogers
zdoby� lalk� szmacian�, a Jo Harper - �piewnik i ksi��eczk� do nabo�e�stwa. Potem przybieg�
nauczyciel, wi�c rzucili�my wszystko i w nogi. Nie widzia�em �adnych brylant�w, a jak
powiedzia�em o tym Tomkowi Sawyerowi, on mi na to, �e owszem, by�y brylanty, ca�e fury
brylant�w, a tak�e Arabowie i s�onie, i r�no�ci. Spyta�em, dlaczego�my ich nie widzieli.
Odpowiedzia�, �e gdybym nie by� taki ciemny i gdybym przeczyta� ksi��k� pod tytu�em "Don
Kichot", nie musia�bym wcale pyta�. Powiedzia�, �e wszystko to si� dzieje za pomoc czar�w; �e
by�y tam na ��ce setki �o�nierzy i s�onie, i skarby, tylko mieli�my wrog�w, kt�rych nazwa�
czarnoksi�nikami, i ci czarnoksi�nicy na z�o�� nam zamienili wszystko w malc�w ze szk�ki
niedzielnej. Wtedy powiedzia�em Tomkowi, �e w takim razie trzeba nam by�o wy�oi�
czarnoksi�nikom sk�r�. A on mi na to, �e jestem osio�.
- Przecie� - powiada Tomek - czarnoksi�nik m�g�by przywo�a� ca�� gromad� duch�w, a te
duchy zrobi�yby z ciebie sieczk�, zanim zd��y�by� policzy� do trzech. S� takie wysokie jak
drzewa, a w sobie szerokie jak ko�ci�.
- No, a gdyby�my tak przywo�ali do pomocy jakie� inne duchy? - spyta�em. - Czy nie
mogliby�my wtedy spu�ci� tamtym lania?
- A w jaki spos�b je przywo�asz?
- Nie wiem. Jak czarnoksi�nicy to robi�?
- Hm, pocieraj� star� cynow� lamp� albo �elazny pier�cie� i zaraz duchy przylatuj�, p�dz� na
z�amanie karku i dooko�a pe�no jest b�yskawic i grzmot�w, i dymu; a cokolwiek im si� ka�e
robi�, w mig robi�. My�lisz, �e to dla nich wielkie rzeczy wyrwa� z ziemi drzewko z korzeniami
15
i zdzieli� nim po g�owie nauczyciela szk�ki niedzielnej albo kogo� takiego?
- A kto je zmusza, �eby przybiega�y tak na ka�de zawo�anie?
- Jak to kto? Ka�dy, kto potrze cynow� lamp� albo �elazny pier�cie�. Nale�� do cz�owieka,
kt�ry potrze lamp� albo pier�cie�, wi�c musz� zrobi� wszystko, czego ten cz�owiek za��da. Jak
im powiesz, �eby ci wybudowa�y pa�ac d�ugo�ci czterdziestu mil, ca�y z brylant�w, i wype�ni�y
go po samiutkie brzegi gum� do �ucia, albo czym chcesz, a potem, �eby ci przywioz�y na �on�
c�rk� cesarza chi�skiego, musz� ci� pos�ucha� i musz� to zrobi� przed �witem drugiego dnia. Co
wi�cej, musz� przenosi� ten pa�ac tam i na powr�t po calutkim kraju, gdziekolwiek im ka�esz.
- Hm, mnie si� wydaje - rzek�em - �e te duchy to straszne fajt�apy, bo przecie� mog�yby
zatrzyma� taki pa�ac dla siebie zamiast go w ten spos�b g�upio traci�. Zreszt� jakbym by� na ich
miejscu, pr�dzej by mi w�osy na d�oni wyros�y, ni�bym tak na ka�de zawo�anie odrywa� si� od
swojego zaj�cia i bieg� do kogo�, kto potar� star� lamp� cynow�.
Co za bzdury opowiadasz, Huck! Przecie� musia�by� przyj��, czyby� chcia�, czy nie chcia�.
- Chocia�bym by� taki wysoki jak drzewo i taki szeroki w sobie jak ko�ci�? No wi�c zgoda,
przyszed�bym. Ale jakbym przyszed�, to ten, co mnie wo�a�, pr�dko by zwia� do mysiej dziury.
- Macie go! Szkoda z tob� gada�, Huck! Nie masz o niczym poj�cia. Zupe�ny dure�.
My�la�em o tym par� dni i w ko�cu postanowi�em, �e zobacz�, jak to z tym jest naprawd�.
Wytrzasn��em sk�d� star� cynow� lamp� i pier�cie� �elazny, poszed�em do lasu i tak tar�em, �e
a� si� ca�y spoci�em, jakbym z wody wyszed�. U�o�y�em sobie, �e zbuduj� taki pa�ac i zaraz go
sprzedam. Ale wszystko na nic, bo �aden duch nie przyszed�. Wtedy pomy�la�em, �e ca�a ta heca
to jeszcze jedno k�amstwo Tomka Sawyera. Zreszt� on chyba wierzy� w tych Arab�w i w te
s�onie, ale ja nie wierzy�em. Za bardzo mi to wszystko przypomina�o szk�k� niedzieln�.
16
Przepowiednia
k��bka k�ak�w
Min�o kilka miesi�cy i przysz�a zima. Prawie przez ca�y ten czas chodzi�em do szko�y i
zna�em ju� wszystkie litery i umia�em czyta�, a nawet troszk� pisa� i nauczy�em si� tabliczki
mno�enia do sze�� razy siedem jest trzydzie�ci pi��, ale my�l�, �e do ko�ca tabliczki nie dojad�,
cho�bym mia� �y� wiecznie. Tak czy siak nie interesuje mnie arytmetyka.
Najpierw nienawidzi�em szko�y, ale poma�u przywyk�em i mog�em od biedy wytrzyma�. Jak
mi si� ju� strasznie nudzi�o, dawa�em nog�, a lanie na drugi dzie� dobrze mi robi�o i podnosi�o
mnie na duchu. Wi�c im d�u�ej chodzi�em do szko�y, tym mi to by�o �atwiejsze. Dziwna rzecz,
ale otrzaska�em si� troch� ze zwyczajami wdowy i mniej je sobie teraz przykrzy�em. Prawd�
m�wi�c, mieszkanie w domu i sypianie w ��ku mocno mi si� dawa�o we znaki, ale zanim
nasta�y zimna, wymyka�em si� czasem na noc do lasu, co by�o dla mnie odpoczynkiem.
Najbardziej lubi�em takie �ycie, jakie mia�em dawniej, ale po trochu co� si� we mnie zmieni�o i
zaczyna�em teraz lubi� to nowe �ycie. Wdowa m�wi�a, �e si� poprawiam, chocia� powoli, i �e
ca�kiem nie�le si� sprawuj�. M�wi�a te�, �e nie przynosz� jej wstydu.
Kt�rego� dnia przewr�ci�em przy �niadaniu solniczk�, Wyci�gn��em r�k� najpr�dzej, jak
mog�em, �eby wzi�� troch� soli i rzuci� j� za siebie przez lewe rami�, co odwr�ci�oby ode mnie
nieszcz�cie, ale panna Watson by�a szybsza.
- We� te r�ce, Huckleberry! �e te� zawsze musisz robi� taki nieporz�dek! - Wdowa szepn�a
za mn� dobre s��wko, ale ja wiedzia�em, �e to nie odegna ode mnie nieszcz�cia. Po �niadaniu
wyszed�em z domu strapiony i niespokojny i tylko ca�y czas si� zastanawia�em, co te� to b�dzie
takiego i kiedy mi spadnie na kark. Bywaj� sposoby na zarzekanie niekt�rych z�ych znak�w, ale
na rozsypanie soli nie ma �adnej rady; wi�c nawet nie pr�bowa�em nic robi�, a tylko wlok�em si�
przybity i ca�y czas mia�em si� na baczno�ci.
Poszed�em na koniec ogrodu i przelaz�em po k�adce przez p�ot, bardzo w tym miejscu wysoki.
17
Spad� �wie�y �nieg, warstwa mo�e na cal gruba, i na tym �niegu zobaczy�em �lady czyich� st�p.
Kto� przyszed� do kamienio�om�w, posta� chwil� przy k�adce, a potem ruszy� dalej wzd�u� p�otu.
Dziwna rzecz, sta� tak d�ugo, a nie wszed� do �rodka! Nie mog�em si� w tym po�apa� i ca�a rzecz
wyda�a mi si� podejrzana. Ju� mia�em p�j�� po �ladach, tylko przykl�kn��em, �eby im si� jeszcze
przyjrze�. W pierwszej chwili nic nie spostrzeg�em, ale potem zobaczy�em. W obcasie lewego
buta by� krzy� zrobiony z g��wek du�ych gwo�dzi, co jest sposobem na odegnanie diab�a. W
sekund� by�em na nogach i gna�em w d� pag�rka. Od czasu do czasu ogl�da�em si� za siebie, ale
nie widzia�em nikogo. Drog� do s�dziego Thatchera przebieg�em najpr�dzej jak mog�em. S�dzia
powiedzia�:
- Co z tob�, ch�opcze, �e� taki zdyszany? Przyszed�e� po odsetki?
- Nie, prosz� pana - odpar�em. - A czy s� dla mnie jakie� pieni�dze?
- Owszem, wczoraj wieczorem wp�yn�o p�roczne rozliczenie. Ponad sto pi��dziesi�t
dolar�w. Istna fortuna. Lepiej, �ebym je ulokowa� wraz z sze�cioma tysi�cami, bo w przeciwnym
razie wszystko wydasz.
- Kiedy ja, prosz� pana - powiedzia�em - wcale ich nie chc� wyda�. W og�le ich nie chc�...
ani tych sze�ciu tysi�cy. Chc�, �eby je pan sobie wzi��. Chc� je panu da�... te sze�� tysi�cy i ca��
reszt�.
Mia� strasznie zdziwion� min�. W �aden spos�b nie m�g� mnie zrozumie�. Spyta�:
- O co ci, ch�opcze, w�a�ciwie idzie?
Odpowiedzia�em:
- Niech mnie pan o nic nie pyta, prosz� pana, prosz�! We�mie je pan, dobrze?
Zawo�a�: - Zdumiewasz mnie! Czy si� co� sta�o?
- Prosz�, prosz�, niech pan we�mie te pieni�dze - powt�rzy�em - i niech mnie pan o nic nie
pyta, to nie b�d� musia� k�ama�.
Namy�la� si� chwil�, a potem powiada:
- Hm... hm. Zdaje si�, �e zrozumia�em. Chcesz mi sprzeda� wszystko, co posiadasz, a nie da�
w podarunku. S�usznie, s�usznie. - Napisa� co� na kawa�ku papieru, potem to przeczyta� i w
ko�cu powiada:
- O, widzisz... napisa�em: "Za warto�ci otrzymane". To znaczy, �e naby�em od ciebie prawa i
�e� za to otrzyma�, co� mia� otrzyma�. Masz tu dolara. A teraz podpisz.
Podpisa�em, gdzie mi kaza�, i wyszed�em.
18
Jim, Murzyn panny Watson, mia� k��bek zbitych k�ak�w wielko�ci pi�ci, znaleziony w
czwartym �o��dku jednego wo�u, i za pomoc� tego k��bka robi� r�ne czary. M�wi�, �e w �rodku
siedzi duch, kt�ry wie wszystko. Wieczorem poszed�em do Jima i powiedzia�em mu, �e tatko
wr�ci�; wiem, bo widzia�em jego �lady na �niegu. Chcia�bym si� dowiedzie�, co teraz zrobi i czy
zostanie tu na d�u�ej. Jim wzi�� do r�ki sw�j, k��bek k�ak�w, co� tam do niego pomrucza� i
upu�ci� go na pod�og�. K��bek upad� ci�ko i potoczy� si� najwy�ej cal. Jim rzuci� go drugi raz,
potem trzeci, ale wci�� by�o to samo. Wtedy Jim ukl�k� na pod�odze, przy�o�y� ucho do k��bka i
nas�uchiwa�. Ale nic z tego; Jim powiedzia�, �e k��bek nie chce m�wi�. Powiedzia� jeszcze, �e
czasami k��bek za nic si� nie odezwie, dop�ki mu nie da� pieni�dzy. Odpar�em, �e mam stare i
wytarte fa�szywe �wier� dolara, kt�re jest na nic, bo mosi�dz prze�wituje przez srebro, ale gdyby
nawet mosi�dz nie prze�witywa� i tak nikt by takiego pieni�dza nie przyj��, bo jest wytarty i a�
lepki i ka�dy zaraz si� po�apie. (Postanowi�em, �e nie pisn� s�owem o tym dolarze, kt�rego mi
da� s�dzia Thatcher). Powiedzia�em jeszcze Jimowi, �e to jest naprawd� bardzo z�y pieni�dz, ale
mo�e k��bek k�ak�w we�mie go, bo chyba si� na nim nie pozna. Jim obw�cha� te �wier� dolara,
spr�bowa� je z�bami, potar� mocno i wreszcie powiedzia�, �e postara si� tak zrobi�, �eby k��bek
k�ak�w pomy�la�, �e to dobry pieni�dz: natnie surowy kartofel i wsadzi pieni�dz do �rodka i
potrzyma go tam ca�� noc, a na drugi dzie� wcale nie b�dzie wida� mosi�dzu ani nic si� nie
b�dzie w palcach lepi�o: ka�dy cz�owiek w mie�cie przyjmie bez namys�u takie �wier� dolara, a
co dopiero k��bek k�ak�w. Kiedy� wiedzia�em o tym sposobie z surowym kartoflem, ale potem
ca�kiem mi to z g�owy wylecia�o.
Jim wsun�� m�j fa�szywy pieni�dz pod k��bek k�ak�w, ukl�k� na pod�odze i znowu
nas�uchiwa�. Tym razem powiedzia�, �e wszystko w porz�dku i je�eli chc�, k��bek przepowie mi
przysz�o��. Ja mu na to, �e owszem, chc�. Tak wi�c k��bek k�ak�w m�wi� do Jima, a Jim
powtarza� mi to, co k��bek m�wi�.
- Tw�j tatko wcale jeszcze nie wie, co ze sob� zrobi. Czasem widzi mu si�, �e st�d odejdzie, a
czasem znowu, �e zostanie na d�u�ej. Najlepiej g�owy tym sobie nie suszy�, niech stary robi to,
na co mu przyjdzie ochota. Fruwaj� przy nim dwa anio�y. Jeden jest bia�y i �wiec�cy, drugi
ca�kiem czarny. Temu bia�emu udaje si� czasem nam�wi� go do dobrego, ale potem czarny
nadleci, zamacha skrzyd�ami i wszystko pokie�basi. Trudno powiedzie�, kt�ry we�mie go w
ko�cu za �eb. Ale z tob� ca�kiem jest wszystko w porz�dku. Czeka ci� w �yciu du�o zmartwie� i
du�o pomy�lno�ci. Kiedy� b�dziesz ranny, a kiedy indziej zn�w b�dziesz chory, ale za ka�dym
19
razem na powr�t ozdrowiejesz. Wida� przy tobie dwie dziewczyny. Jedna jest blondynka, a
druga brunetka. Jedna jest bogata, a druga biedna. Najpierw o�enisz si� z t� biedn�, a potem z t�
bogat�. B�dziesz si� zawsze trzyma� z daleka od wody, ale woda nie jest dla ciebie
niebezpieczna, bo jest zapisane w ksi�gach, �e ci� powiesz�.
Kiedy wieczorem tego dnia zapali�em �wiec� i wszed�em do mojego pokoju, siedzia� tam tatko
we w�asnej osobie.
20
Tatko rozpoczyna
nowe �ycie
Zamkn��em drzwi. A potem obr�ci�em si� i patrz� - jest tatko. Dawniej zawsze si� go ba�em,
bo nic, tylko mnie bi� i bi� bez ustanku. Wyda�o mi si�, �e teraz te� mnie strach oblecia�, ale ju�
po chwili zrozumia�em, �e wcale tak nie jest. Naturalnie nie licz�c pierwszego, jak by tu
powiedzie�... wstrz��ni�cia, kiedy a� mi dech zapar�o w piersiach, bo widok tatki by� taki
niespodziewany; ale zaraz potem wiedzia�em, �e prawie wcale si� go nie boj�.
Tatko mia� pod pi��dziesi�tk� i wygl�da� na swoje lata. W�osy mia� d�ugie, zmierzwione i
brudne, opadaj�ce na twarz, wi�c oczy �yska�y mu tylko spoza nich jakby zza g�stych ga��zi
wina. By�y te w�osy ca�e czarne, bez jednej siwej nitki, tak samo zreszt� jak broda. Twarz mia�
blad� - tam gdzie wida� j� by�o pomi�dzy w�osami - ale nie tak� blad�, jak u innych ludzi, tylko
bia��; tak� bia��, �e md�o si� robi�o na jej widok, �e od samego patrzenia cierp�a na cz�owieku
sk�ra - bia�� jak brzuch ryby. Ubrany by� - co tu du�o m�wi� - w same �achy! Za�o�y� jedn�
nog� wysoko na kolano drugiej; but na tej nodze ca�y mia� podarty i przez dziur� wystawa�y dwa
palce, kt�rymi rusza� od czasu do czasu. Jego kapelusz le�a� na pod�odze - stary i czarny, i
bezkszta�tny, zapadni�ty w �rodku, jakby to by�a za mocno wci�ni�ta pokrywka.
Sta�em i patrzy�em na niego. On siedzia� i patrza� na mnie przechyliwszy krzes�o troch� do
ty�u. Postawi�em �wiec� na stole. Zauwa�y�em, �e okno jest odemkni�te; a wi�c dosta� si� tu po
dachu szopy.
Ogl�da� mnie od st�p do g��w. Po chwili powiada:
- Nie ma co, pa�skie ubranie - fiu, fiu! My�lisz pewnie, �e wielka z ciebie figura, h�?
- Mo�e my�l�, a mo�e nie my�l� - odpar�em.
- Tylko mi nie pr�buj zadziera� nosa - warkn��. - Co� mi si� widzi, �e w mojej nieobecno�ci
zdrowo ci si� we �bie przewr�ci�o. Ale ja ci� na powr�t naucz� rozumu. Podobno jeste� uczony;
umiesz czyta� i pisa�. Pewnie ci si� zdaje, �e� lepszy od rodzonego ojca, bo on niepi�mienny.
21
H�? Ju� ja z ciebie t� nauk� kijem wytrzepi�. Kto ci powiedzia�, �e wolno ci si� bawi� w takie
przekl�te ba�amuctwa? Kto ci powiedzia�?
- Wdowa. Wdowa mi m�wi�a.
- Wdowa, h�? A kto powiedzia� wdowie, �e wolno jej w�cibia� nos w cudze sprawy?
- Nikt jej tego nie m�wi�.
- Nie b�j si�, ju� ja j� naucz� wdawa� si� w nie swoje sprawy. I �eby� mi pami�ta� - rzucisz
szko��. S�ysza�e�? Dam ja ludziom, co ka�� ch�opakowi patrze� z g�ry na w�asnego ojca i
pokazywa�, �e niby jest lepszy od niego! Niech ci� tylko z�api�, jak si� b�dziesz p�ta� przy
szkole! Twoja matka nie umia�a czyta� ani nie umia�a pisa� i nie nauczy�a si� do samej �mierci.
Nikt w rodzinie nie nauczy� si� do samej �mierci ani czyta�, ani pisa�. Ja te� nie umiem. A ten
tutaj odyma si� niczym ropucha! Ja nie jestem z tych, co to b�d� patrzyli spokojnie na takie
rzeczy. S�uchaj no, przeczytaj mi kawa�ek.
Wzi��em ksi��k� i zacz��em czyta� co� o generale Waszyngtonie i wojnach. Ale najwy�ej po
p�minucie tatko wyrwa� mi ksi��k� i buch! Cisn�� j� przez pok�j. Potem m�wi:
- A jak�e. Umiesz czyta�. Nie bardzo wierzy�em, kiedy mi powiedzieli. Teraz uwa�aj:
przestaniesz zadziera� nosa. Do�� mam tego. B�d� ci� pilnowa�, m�j ty m�dralski. A jak ci�
przy�api� w blisko�ci szko�y, wy�oj� ci sk�r�. Zanim si� obejrzysz, odechce ci si� nauki. Czy kto
widzia� kiedy takiego syna?!
Wzi�� do r�ki widoczek w niebieskich i ��tych kolorach, na kt�rym by�o kilka kr�w i
ch�opiec.
- A to co znowu?
- Dali mi nagrod�, �e dobrze odrobi�em lekcj�.
Podar� widoczek na strz�pki i wrzasn��:
- Dam ci co� lepszego - zamiast kr�w lanie batogiem z krowiej sk�ry!
Przez chwil� nic tylko warcza� i mrucza� pod nosem; wreszcie odzywa si� znowu:
- Nie ma co, wychuchany z ciebie lalu�! Mo�e nie? ��ko, po�ciel, lustro, dywan na
pod�odze. A rodzony ojciec sypia w przytu�ku dla n�dzarzy. Czy kto widzia� kiedy takiego syna?
Ale ja si� do ciebie zabior�, zaraz ci z g�owy wybij� te fanaberie. To jeszcze nie wszystko: ludzie
powiadaj�, �e jeste� bogaty. Jak z tym, h�?
- Ludzie k�ami�. Tak z tym.
- Tylko uwa�aj, co do mnie m�wisz. Mam ju� tego po dziurki w nosie, wi�c lepiej nie b�d� za
22
bezczelny. Jestem dwa dni w mie�cie i furt s�ysz�, jaki jeste� bogaty. S�ysza�em o tym, jeszcze
kiedy by�em w dole rzeki. Dlatego tu przyszed�em. Dasz mi te pieni�dze jutro - s� mi potrzebne.
- Nie mam �adnych pieni�dzy.
- ��esz. S� u s�dziego Thatchera. Odbierzesz je od niego. Musz� je mie�.
- Nie mam �adnych pieni�dzy. Niech tatko spyta s�dziego Thatchera, to si� tatko dowie.
- Zgoda. Nie tylko go spytam, ale mu je wychapn�, chyba �e przestan� by� sob�. S�uchaj no,
ile masz w kieszeni?
- Mam tylko jednego dolara i jest mi potrzebny na...
- Mnie tam bez r�nicy, na co ci on potrzebny, by�e� go pr�dzej wyd�uba� z kieszeni.
Wzi�� dolara, spr�bowa� z�bami, czy dobry, a potem powiedzia�, �e idzie do miasta napi� si�
�yk w�dki, bo od rana nie mia� nic w ustach. Zeskoczy� na dach szopy, ale zaraz z powrotem
wsun�� g�ow� do pokoju i dalej mnie przeklina�, �e zadzieram nosa i chc� by� lepszy od niego. A
kiedy ju� my�la�em, �e poszed� na dobre, wr�ci� jeszcze raz, wsun�� g�ow� i zawo�a�, �ebym
uwa�a� z t� szko��, bo b�dzie mnie pilnowa� i jak nie pos�ucham, spu�ci mi t�gie lanie.
Na drugi dzie� ca�kiem by� pijany. Poszed� do s�dziego Thatchera i pr�bowa� go nastraszy� i
zmusi� do oddania pieni�dzy, ale nic nie zwojowa�, wi�c poprzysi�g�, �e p�jdzie go skar�y� do
s�du.
S�dzia Thatcher i wdowa te� wyst�pili do s�du, �eby s�d odebra� mnie tatce i odda� pod
opiek� jednego z nich. Ale s�dzi spraw� nowy s�dzia, kt�ry dopiero co przyjecha� do naszego
miasteczka i wcale tatki nie zna�. Powiedzia� ten s�dzia, �e prawo nie powinno si� do takich
rzeczy wtr�ca� i rozdziela� rodziny, je�eli da si� tego unikn��. Powiedzia� jeszcze, �e by�oby mu
przykro odbiera� ojcu jego rodzone dziecko. Wi�c s�dzia Thatcher i wdowa nic nie wsk�rali.
Tatko tak si� z tego ucieszy�, �e o ma�o co nie skaka� do g�ry z rado�ci. Powiedzia�, �e mnie
ca�kiem posiniaczy, je�eli mu nie dam troch� pieni�dzy. Po�yczy�em od s�dziego Thatchera trzy
dolary, a tatko wzi�� je i spi� si�, i zacz�� si� awanturowa� i przeklina�, i wrzeszcze�, i wyprawia�
brewerie; ciska� si� tak po ca�ym miasteczku, wal�c bez ustanku w blaszan� patelni�, a� do samej
p�nocy. Potem wsadzili go do kozy, a na drugi dzie� zaprowadzili do s�du i znowu go wsadzili
na tydzie�. Ale tatko powiedzia�, �e i tak jest zadowolony; powiedzia�, �e to on jest opiekunem
swojego syna i potrafi mu to opieku�stwo obrzydzi�.
Kiedy tatk� wypu�cili, nowy s�dzia obieca�, �e zrobi z niego cz�owieka. Wi�c wzi�� go do
swojego domu, da� mu czyste i porz�dne ubranie, sadza� do sto�u razem z rodzin� podczas
23
�niadania, obiadu i kolacji i w og�le, jak to m�wi�, by� s�odki jak mi�d. A po kolacji m�wi� mu o
wstrzemi�liwo�ci i takich r�nych rzeczach, a� tatce �zy pociek�y z oczu i powiedzia�, �e by�
dot�d g�upi i zmarnowa� tyle lat, ale teraz rozpocznie nowe �ycie i b�dzie cz�owiekiem, kt�rego
nikt si� nie powstydzi, wi�c ma nadziej�, �e mu s�dzia pomo�e i nie b�dzie patrza� na niego z
g�ry. S�dzia mu na to, �e m�g�by go uca�owa� za te s�owa; wtedy tatko znowu si� rozp�aka� i
�ona s�dziego te� si� rozp�aka�a, i tatko powiedzia�, �e go dot�d nikt w �yciu nie rozumia�, a
s�dzia go zapewni�, �e mu wierzy. I tatko jeszcze doda�, �e cz�owiekowi, kt�ry si� nisko stoczy,
najbardziej potrzebne jest wsp�czucie, a s�dzia mu przytakn��, �e owszem, to prawda. I znowu
wszyscy si� rozp�akali. A jak mieli i�� spa�, tatko wsta�, wyci�gn�� r�k� i powiedzia�:
- Sp�jrzcie na ni�, panie i panowie. Dotknijcie jej. U�ci�nijcie j�. Oto r�ka, kt�ra by�a r�k�
�wini. Ale ju� nie jest. Oto r�ka cz�owieka, kt�ry rozpocz�� nowe �ycie i cz�owiek ten pr�dzej
umrze, ni� zawr�ci z drogi. Zapami�tajcie moje s�owa, ja je wypowiedzia�em. R�ka ta jest teraz
czysta. U�ci�nijcie j� bez l�ku.
Wi�c j� �ciskali, jedno po drugim, i znowu p�akali. A �ona s�dziego nawet j� poca�owa�a.
Potem tatko podpisa� zobowi�zanie, a w�a�ciwie postawi� krzy�yk zamiast podpisu. S�dzia
powiedzia�, �e ta chwila jest najszcz�liwsza w jego �yciu, czy co� takiego. Wreszcie ulokowali
tatk� w pi�knym pokoju, kt�ry by� pokojem go�cinnym, ale gdzie� w nocy zacz�o go m�czy�
straszne pragnienie, wi�c prze�azi przez parapet na dach ganku i spu�ci� si� po s�upie, i
przehandlowa� sw�j nowy surdut za dzbanek w�dki, i z powrotem wdrapa� si� po s�upie do
pokoju i zacz�� sobie hula� po staremu; a przed samym �witem pijany jak bela wygramoli� si�
zn�w na parapet, spad� z dachu ganku, z�ama� lew� r�k� w dw�ch miejscach i jak go znale�li po
wschodzie s�o�ca, by� prawie na �mier� zamarzni�ty. Ale kiedy chcieli wej�� do go�cinnego
pokoju, zobaczyli, �e musieliby p�ywa�.
S�dzia to si� nawet gniewa�. Powiedzia�, �e mo�e da�oby si� zrobi� z tatki cz�owieka za
pomoc� strzelby, ale innego sposobu nie widzi.
24
Walka tatki
z anio�em �mierci
Bardzo pr�dko tatko wyzdrowia� i zaraz poda� s�dziego Thatchera do s�du, �e nie chce mu
odda� pieni�dzy, a mnie dobra� si� do sk�ry o t� szko��. Przy�apa� mnie dwa razy i spu�ci� lanie,
ale mimo to chodzi�em do szko�y i przewa�nie albo go omija�em z daleka, albo mu ucieka�em.
Przedtem to tak naprawd� nie bardzo mi si� chcia�o chodzi� do szko�y, ale teraz pomy�la�em, �e
b�d� chodzi� na z�o�� tatce.
Ta sprawa w s�dzie strasznie si� odwleka�a; wygl�da�o na to, �e w og�le jej nigdy nie zaczn�,
wi�c od czasu do czasu po�ycza�em od s�dziego kilka dolar�w dla tatki, �eby mi nie dawa�
bat�w. Jak tylko dosta� pieni�dze, zaraz si� upija�, a jak si� upija�, zaraz wyprawia� hece w
miasteczku, a jak wyprawia� hece, zaraz go pakowali do kozy. Dogadza�o mu to, bo przywyk� do
takiego �ycia.
Zacz�� kr�ci� si� za du�o ko�o domu wdowy i w ko�cu wdowa mu powiedzia�a, �e jak nie
przestanie, ona postara si� zrobi� z nim porz�dek. No i pomy�lcie - czy on nie by� ob��kany?
Powiedzia�, �e jej jeszcze poka�e, kto jest ojcem Hucka Finna. Zaczai� si� na mnie kt�rego� dnia,
tak na wiosn�, schwyta� mnie i powi�z� �odzi� trzy mile w g�r� rzeki; przybi� do brzegu Illinois,
w miejscu zalesionym, gdzie nie by�o �adnych dom�w, a tylko sta� sza�as w tak g�stym lesie, �e
jak kto� o nim nie wiedzia�, nigdy by go nie znalaz�.
Tatko nie puszcza� mnie od siebie ani na krok; nawet nie mog�em marzy� o ucieczce.
Mieszkali�my w tym starym sza�asie i tatko w nocy zamyka� mnie na klucz, a klucz k�ad� pod
poduszk�. Mia� strzelb�, kt�r� pewnie ukrad�, wi�c polowali�my i �owili�my ryby, i to by�o nasze
po�ywienie. Do�� cz�sto tatko zamyka� mnie na klucz, sam bra� ��d� i jecha� do sklepu przy
promie, jakie trzy mile od naszego sza�asu. Wymienia� tam ryby i zwierzyn� na w�dk� i
przywozi� j� do domu, a potem si� upija�, wyprawia� najrozmaitsze hece i �oi� mi sk�r�. Nied�ugo
wdowa dowiedzia�a si�, gdzie przebywam, i przys�a�a po mnie s�u��cego, ale tatko odstraszy� go
25
strzelb�. A potem to ju� bardzo pr�dko przywyk�em do tego �ycia i nawet je polubi�em;
naturalnie wszystko z wyj�tkiem bicia.
By�o mi przyjemnie i weso�o, �e si� tak mog�em ca�y dzie� pr�niaczy�, le�e� sobie wygodnie
z fajeczk� i �owi� ryby - bez ksi��ek i nauki. Min�y pewnie ze dwa miesi�ce i z mojego ubrania
zosta�y brudne strz�py; nie mog�em ju� teraz zrozumie�, jak si� to sta�o, �e tak polubi�em �ycie w
domu wdowy, gdzie cz�owiek nic, tylko musia� si� ci�gle my� i je�� z talerza, i czesa� si�, k�a��
si� spa� i wstawa� pod�ug zegarka, mozoli� si� ci�gle nad ksi��kami i od rana do nocy
wys�uchiwa� �ajania starej panny Watson. Nie mia�em ju� ochoty wraca�. Przesta�em przeklina�,
bo wdowa przekle�stw nie lubi�a, ale teraz na powr�t si� w to wci�gn��em, bo tatko nie mia� nic
przeciwko brzydkim s�owom. Wi�c tak jedno z drugim, dobrze mi tam by�o w lesie.
Ale po jakim� czasie tatko za bardzo si� wprawi� w biciu i naprawd� trudno mi ju� by�o
wytrzyma�. Ca�e cia�o mia�em posiniaczone. Coraz cz�ciej te� sobie odchodzi�, a mnie zamyka�
w sza�asie. Kiedy� zamkn�� mnie i poszed� na ca�e trzy dni. Strasznie mi by�o wtedy samotnie.
Pomy�la�em, �e si� pewnie utopi�, i ja nigdy ju� st�d nie wyjd�. Zl�k�em si�. Powiedzia�em sobie,
�e musz� znale�� jaki� spos�b ucieczki. Nieraz ju� pr�bowa�em wydosta� si� z sza�asu, ale nie
wiedzia�em, jak to zrobi�. Przez okno nawet pies by si� nie przecisn��. Przez komin nie da�bym
rady, taki by� w�ski. Drzwi by�y zbite z mocnych desek d�bowych, a tatko jak odchodzi�, dobrze
uwa�a�, �eby nie zostawi� w sza�asie no�a czy innego narz�dzia. My�l�, �e przeszuka�em sza�as
najmniej sto razy; w�a�ciwie w nieobecno�ci tatki zawsze to robi�em, bo mi przy tym zaj�ciu czas
jako� szybciej schodzi�. Ale teraz znalaz�em co� wreszcie - star