286

Szczegóły
Tytuł 286
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

286 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 286 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

286 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ACADEMIA MEDICA BIALOSTOCENSIS MCML AKADEMIA MEDYCZNA W BIA�YMSTOKU KONTROWERSJE W PSYCHOLOGII I FILOZOFII MEDYCYNY SKRYPT DLA STUDENT�W MEDYCYNY I FARMACJI POD REDAKCJ� DRA N. HUM. GRZEGORZA ZALEWSKIEGO Wydawnictwo Uczelniane Bia�ystok 1997 RECENZENCI NAUKOWI: Prof. zw. dr hab. med. Zdzis�aw FALICKI Prof. zw. dr hab. Wenancjusz PANEK Druk: Oficyna Wydawnicza AMB, zam. 9/97, n. 300 egz., f. B-5 SPIS TRE�CI WPROWADZENIE 3 CZʌ� I. KONTROWERSJE PODSTAWOWE 7 Dr n. hum. Teresa SKARZY�SKA Fenomenologiczny zarys chrze�cija�skiej postawy religijnej .............................................................. 9 Prof. zw. dr hab. med. Zbigniew PUCHALSKI Refleksje chirurga na temat: Nie tylko skalpelem ..................................................................... 24 Mgr Robert TOMCZAK Sumienie w medycynie ..................................... 36 Dr n. med. Magdalena SZYMA�SKA Uwagi polemiczne do artyku�u "Sumienie w medycynie" - R. Tomczaka ..................................................... 64 Dr n. med. Magdalena SZYMA�SKA Deontologia a prawo naturalne ... 68 CZʌ� II. KONTROWERSJE W PSYCHOTERAPII I PSYCHIATRII 91 Prof. zw. dr hab. med. Zdzis�aw FALICKI Godno�� chorego w praktyce psychiatrycznej .................................................................................... 93 Mgr Cezary GODLEWSKI Sumienie i superego. Konflikty moralne jako �r�d�o zaburze� psychicznych .............................................................. 100 Dr n. hum. Grzegorz ZALEWSKI Terapia moralna - spo�eczno�ci terapeutyczne jako uzupe�nienie (alternatywa?) hospitalizacji pacjent�w chorych na schizofreni� ............................................................................... 114 Prof. zw. dr hab. med. Zdzis�aw FALICKI, lek. med. Marek STANKIEWICZ Opieka rodzinna w gminie Choroszcz ............................ 136 CZʌ� III. KONTROWERSJE FILOZOFICZNE 143 Mgr Joanna LUBOWICKA-KOS Czy brak zaanga�owania, to ucieczka przed cierpieniem? - komentarze do filozofii stoickiej ................................ 145 Mgr Jacek BRECZKO Medycyna i zdrowie Utopian ............................... 156 Dr farm. Stefan ROSTAFI�SKI Aspekty moralne zawodu farmaceuty .. 179 CZʌ� IV. PODSUMOWANIE I WNIOSKI OG�LNE 209 Prof. zw. dr hab. med. Zdzis�aw FALICKI Ocena skryptu pt. "Kontrowersje w psychologii i filozofii medycyny" ................................................. 211 WPROWADZENIE W czasie prowadzenia zaj�� z psychologii, filozofii i deontologii lekarskiej oraz farmaceutycznej cz�sto przekazywana jest studentom wiedza podr�cznikowa, wprowadzaj�ca ich tylko w obszar zagadnie�. Obok jednak temat�w podstawowych i oczywistych z punktu widzenia prowadz�cych zaj�cia; temat�w, kt�re w trakcie prowadzenia zaj�� staj� si� tak�e oczywiste dla student�w, pojawiaj� si� trudne problemy i kontrowersje. Dotycz� one zagadnie�, co do kt�rych istniej� sprzeczne opinie w�r�d lekarzy, psycholog�w i filozof�w. W skrypcie tym przedstawiamy w�a�nie takie trudne problemy i kontrowersje, kt�re pojawiaj� si� w ostatnich latach w Akademii Medycznej w Bia�ymstoku na zaj�ciach z psychologii, filozofii i deontologii. W zamieszczonych artyku�ach prezentowane s� fakty i ich autorskie interpretacje, kt�re nast�pnie s� analizowane w czasie zaj��. Skrypt ten jest wi�c troch� nietypowy, poniewa� obok temat�w podr�cznikowych prezentuje tak�e problemy otwarte i kontrowersyjne. Pierwsza cz�� skryptu rozpoczyna si� od artyku�u dr Teresy Skarzy�skiej Fenomenologiczny zarys chrze�cija�skiej postawy religijnej. Filozofia chrze�cija�ska wyznacza paradygmat, na kt�rym opieraj� si� Refleksje chirurga na temat: Nie tylko skalpelem. Autorem tego artyku�u jest pro@ Zbigniew Puchalski. Kontrowersyjny jest natomiast trzeci artyku� mgr Roberta Tomczaka - Sumienie w medycynie. Autor przedstawia w nim przyk�ady eutanazji, kt�re s� na tyle znane, �e chyba stanowi� ju� element historii medycyny. R. Tomczak dobudowuje jednak do nich swoist� filozofi�, kt�ra pr�buje cz�ciowo usprawiedliwia� eutanazj�. By� mo�e bardziej trafnie nale�a�oby zatytu�owa� ten artyku� Brak sumienia w medycynie, poniewa� podwa�a on bezwzgl�dnie obowi�zuj�c� norm� dekalogow� Nie zabijaj. Jako redaktor skryptu nie zgadzam si� z pogl�dami R. Tomczaka, niemniej jednak 5 zdecydowa�em si� na ich opublikowanie; zamieszczaj�c poni�ej dwa artyku�y polemiczne, napisane przez dr Magdalen� Szyma�sk�. W drugiej cz�ci skryptu przedstawione s� zagadnienia dotycz�ce psychoterapii i psychiatrii. Prof. Zdzis�aw Falicki napisa� o godno�ci chorego psychicznie, a mgr Cezary Godlewski o konfliktach moralnych, jako �r�dle zaburze� psychicznych. W swoim artykule napisa�m o spo�eczno�ciach terapeutycznych, jako mo�liwo�ci uzupe�nienia (alternatywie?) hospitalizacji ludzi chorych na schizofreni�. Prof. Z. Falicki i lek. M. Stankiewicz przypomnieli natomiast czytelnikom, jak wygl�da�a opieka rodzinna w gminie Choroszcz. W trzeciej cz�ci skryptu przedstawione zosta�y szczeg�owe kontrowersje filozoficzne. Mgr Joanna Lubowicka-Kos dostawi�a pytanie : Czy brak zaanga�owania, to ucieczka przed cierpieniem? - komentarze do filozofii stoickiej, a mgr Jacek Breczko przeanalizowa� Medycyn� i zdrowie Utopian. O Aspektach moralrrych zawodu farmaceuty napisa� natomiast dr Stefan Rostafi�ski. Ze wzgl�du na r�norodno��, nowatorstwo i oryginalno�� przedstawionych tekst�w mog� one stanowi� materia� inspiruj�cy student�w do tw�rczych dyskusji i wielu konstruktywnych postaw w przysz�ej pracy zawodowej. Ocena skryptu KONTROWERSJE W PSYCHOLOGII I FILOZOFII MEDYCYNY, dokonana przez pro@ Zdzis�awa Falickiego, zosta�a przedstawiona w podsumowaniu i wnioskach og�lnych. 6 CZʌ� I KONTROWERSJE PODSTAWOWE FENOMENOLOGICZNY ZARYS CHRZE�CIJA�SKIEJ POSTAWY RELIGIJNEJ Teresa SKARZY�SKA Religia chrze�cija�ska jest niew�tpliwie donios�ym zjawiskiem w naszej kulturze europejskiej. Mo�na j� bada� z wielorakich pozycji. Stanowisko tu prezentowane to stanowisko filozofii religii, analiza z pozycji fenomenologiczno-hermeneutycznych. Zajmiemy si� najpierw fenomenem religijno�ci i symbolik� religijn� w og�lno�ci, by p�niej, poprzez lektur� Starego i Nowego Testamentu, zakre�li� podstawy etyki chrze�cija�skiej. Adresuj�c ten tekst szczeg�lnie do student�w Akademii Medycznej, postaram si� te� na ko�cu pokaza� relacj� mi�dzy etosem chrze�cija�skim a zasadami obow~zuj�cymi lekarza i innych pracownik�w zawod�w medycznych. Wyb�r podej�cia fenomenologicznego niesie za sob� pozostawienie otwart� sprawy podstaw i prawdziwo�ci wiary religijnej, umo�liwia natomiast analiz� jej tre�ci. Punktem wyj�cia nie jest tu fakt istnienia Boga, lecz fakt istnienia wiary w Boga, fakt istnienia szczeg�lnego "do�wiadczenia" sacrum (por.R.Otto, 1968). Fenomenolog opisuje zatem metod� ejdetyczn� ( tj. bior�c pod uwag� istot� rzeczy, a nie jej przypadkowe przejawy), tre�� prze�y�, kt�re pojawiaj� si� w zwi�zku z odnoszeniem si� cz�owieka do Boga, nie rozstrzygaj�c przy tym sprawy jego istnienia ("zawieszaj�c" tez� o istnieniu, czyli dokonuj�c redukcji fenomenologicznej). Fenomenolog poprzestaje wi�c na ustaleniu wi�zi cz�owieka z Absolutem na poziomie intencjonalnym (my�lnym). Nie interesuj� go psychologiczne motywy pojawiania si� takich, a nie innych prze�y� religijnych w konkretnych przypadkach, lecz opisuje tre�ci tych prze�y�, ich sens (por. M.Scheler, 1954). 9 W jakich warunkach cz�owiek m�wi "tak" w kwestii istnienia Boga? Nie da si� tego zbada� odnosz�c si� do aktualnych tre�ci �wiadomo�ci, poniewa� za zjawiskiem religijno�ci stoi ca�a, d�uga historia jego powstawania oraz przekazu. Dlatego fenomenolog musi uprawia� jednocze�nie hermeneutyk�, czyli zaj�� si� interpretacj� mit�w i symboli religijnych, jako szczeg�ln� sfer� prze'zy� odziedziczon� po przodkach, a jednocze�nie ci�gle �yw�, bo nadaj�c� sens �yciu wsp�czesnego cz�owieka. Za symbole religijne uznaje si� tu znaki, kt�re odnosz� si� do czego�, co nie jest bezpo�rednio dane; nios� one w sobie znaczenia, kt�re po�rednio wyra�aj� to, co oznaczaj�. Symbole religijne przedstawiaj� przy tym sw�j przedmiot w podw�jnym sensie - czyni� go obecnym i zast�puj� jednocze�nie (por.H.G.Gadamer, 1993, s.164). Co nios� za sob� symbole religijne? Znacz�ce s� w tej materii analizy Eliadego, dla kt�rego symbole religijne podtrzymuj� fundamentalne pragnienie cz�owieka: znieruchomienia czasu. Czas sakralny "uniewa�nia" czas �wiecki, jest tedy narz�dziem, dzi�ki kt�remu cz�owiek zdolny jest wyzwoli� si� z w�asnej historyczno�ci i dost�pi� niejako wiecznej tera�niejszo�ci" (por. M. Eliade, 1993, s. IV). Symbole religijne pozwalaj� cz�owiekowi radzi� sobie z nieodwracalnym up�ywem czasu, umo�liwiaj� wykroczenie poza przypadkowo�� w�asnego losu, s� wyzwaniem rzuconym przemijaniu . Symbole ustawiaj� r�wnie� cz�owieka wobec przemijalno�ci ostatecznej. Kruche jest bowiem �ycie ludzkie, przes�oni�te cieniem �mierci. Za� religia, jak pisze Van der Leeuw, "jest zawsze ukierunkowana na zbawienie, nigdy na samo �ycie, takie, jakie jest dane" ( G. Van der Leeuw, 1978, s. 722). Inny sens zostaje nadany r�wnie� historii ludzkiej. Symbole religijne "ods�aniaj� cz�owiekowi pewne utajone rysy �wiata, kt�re sam� histori� ludzk� dozwalaj� rozumie� w relatywizacji do niehistorycznej realno�ci sakralnej. �yje w micie rodzaj nostalgii raju, mglista pami�� o niehistorycznym 10 do�wiadczeniu zacz�tkowym, o protoinicjacji, kt�ra ukonstytuowa�a byt ludzki w jego wyj�ciu z przedludzkiej natury" (M.Eliade, 1993,s.IV). Religia zatem nadaje sens ca�o�ci historycznego bytowania cz�owieka na ziemi. M�wi o jego pocz�tkach, kt�re czyni� t�sknot� za rajem czym� naturalnym, a tak�e o maj�cym nadej�� ko�cu, kt�ry b�dzie wyzwoleniem. Zmagaj�c si� z kwestiami ostatecznymi, niedost�pnymi wprost dla rozumu ludzkiego, symbolika religijna musi usytuowa� si� na poziomie pozaracjonalnym, musi wyj�� poza jego granice. "Ta ostateczna rzeczywisto�� symbolicznie przyswajalna - pisze Ko�akowski - przecieka przez sito dyskursywnej my�li, albowiem jest sprzeczna wewn�trznie i tym samym niedost�pna konceptualizacji racjonalnej". (M. Eliade, 1993, s. IV). Nie �wiadczy to jednak o irracjonalnym charakterze tre�ci religijnych, tylko o tym, �e ten pierwotny, zwi�zany z rozszyfrowywaniem najwy�szego sensu, spos�b ludzkiego odbioru �wiata mo�e jawi� si� dzi� rozumowi jako niekonsekwentny i wewn�trznie sprzeczny. Dotyczy on bowiem odbioru �wiata zakorzenionego w pre-historii i odpowiada egzystencjalnym, a nie tylko poznawczym potrzebom i oczekiwaniom cz�owieka [np. potrzebie "bezwarunkowej zasady sensu" (Jaspers), czyli potrzebie wyja�nienia tajemnicy istnienia, potrzebie "zatrzymania czasu" (Eliade), czy potrzebie rozumienia sensu cierpienia]. Jak pisze Armstrong: "religia zawsze by�a pr�b� odnalezienia sensu i warto�ci �ycia pomimo cierpie�, jakim podlega cia�o"(K. Armstrong, 1996, s. 23). Dla Eliadego symbole religijne nios� za sob� pierwotne do�wiadczenia egzystencjalne cz�owieka archaicznego, wnosz� niejako ludzk� histori� do�wiadczania �wiata i poprzez mity oraz uczestnictwo w rytua�ach religijnych wracamy jakby do tych prapocz�tk�w i dzi�ki temu �atwiej odnajdujemy i zrozumiemy samych siebie (por. M. Eliade, 1993, s. 437). Jakie jest �r�d�o symboliki religijnej? Wed�ug Dupre, na przyk�ad, nie istnieje bezpo�rednie do�wiadczenie religijne. Symbol jest jedynym sposobem, w jaki umys� przekracza to co empiryczne. Wiara nie opiera si� zatem 11 na odczuciu czy uczuciu, lecz na �wiadomo�ci istnienia wymiaru transcendentnego w stosunku do wszystkich do�wiadcze� �ycia, jest afirmacj� g��bszej rzeczywisto�ci ukrytej pod rzucaj�c� si� w oczy postaci� zewn�trzn� (por. Dupre, 1991, s.130,131 ). Tak jak Eliade, Dupre twierdzi, i� symbole religijne wyros�y z pierwszych pr�b cz�owieka wyra�enia rzeczywisto�ci, przy jednoczesnej �wiadomo�ci istnienia wymiaru transcendenfiego. ' Symbole rozwijaj� si� stopniowo w mity, czyni�c refleksyjnymi te tre�ci, kt�re przedtem by�y tylko "prze�ywanymi". Ale chocia� formy mitu s� �wiadome, "korzenie, z kt�rych wyrastaj�, tkwi� g��boko w nie�wiadomej glebie" (por. L. Dupre, 1991, s. 189). Mity s� przede wszystkim najpot�niejsrym narz�dziem umys�u s�u��cym egzystencjalnej integracji cz�owieka."�wi�ta rzeczywisto�� - pisze Dupre - godzi konfliktowe elementy zwyk�ej rzeczywisto�ci, integruj�c je wszystkie w wy�sz� organiczn� jedno��" (L. Dupre, 1991, s. 196). To mit u�wiadamia nam olbrzymi� si�� jednoczenia przeciwie�stw, jak� posiada sacrum, kt�re odbierane jest jako "wprost przewy�szaj�ce wszystkie inne byty" (por. M. Scheler, 1954, s. 159). �wiadomo�� mityczna, moc� wewn�trznej dialektyki, przeobra�a si� w �wiadomo�� religijn�. Mity zostaj� przy tym zachowane. Przechodz�c z jednej wiary w drug�, w��czane s� w nowe struktury znaczeniowe. "Mit jest miejscem urodzenia bog�w; zapocz�tkowuje on ruch w kierunku transcendencji, uzupe�niony i wykrystalizowany w religii formalnej. (L. Dupre, 1991, s. 203, 204). Ale niezale�nie od cech specyficznych ka�dej religii i fakt�w, do kt�rych si� odwo�uje, religia, b�d�c historyczn�, nadal potrzebuje mit�w, poniewa� mit wprowadza "niezb�dn� �wiadomo�� czasu, kt�rej �wiadomo�� historyczna nie mo�e dostarczy�. Wiara si�ga po pocz�tek i koniec, kt�re ca�kowicie przekraczaj� zakres historii. Ka�da pr�ba zintegrowania pocz�tku i ko�ca z reszt� historii musi by� mityczn�. Ponadto (...) - pisze Dupre - symbole takie jak symbole upadku i odkupienia s� nieod��czne od czasu, a jednak niedost�pne historii, jako zapisowi i analizie 12 ludzkich zjawisk" (L. Dupre, 1991, s. 210). Dlatego odwo�ywanie si� do mitu jest nieod��czn� cech� my�lenia religijnego. Wsp�czesny cz�owiek nie mo�e jednak nadal wierzy� w mity, skoro uzna� je za mity w�a�nie i poprzez to zrelatywizowa� ich skuteczno��. Mo�e jednak nadal wierzy� poprzez mity - twierdzi Dupre - co czyni mit istotnym elementem refleksji religijnej. "W �wiadomo�ci religijnej cz�owiek staje si� refleksyjnie �wiadomym symbolicznego znaczenia mitu - nie przyjmuje ju� go jako samej rzeczywisto�ci, lecz jako jej przedstawienie "(L. Dupre, 1991, s.211 ). Dzi�ki temu mity staj� si� niewyczerpywalnym �r�d�em interpretacji dla wielu my�licieli, ci�gle "daj� do my�lenia" (por. P. Ricoeur, 1986, s.330-332). Dla dzisiejszego cz�owieka mit staje si� p�yn�cym z historii przes�aniem, ujawniaj�cym sens ludzkiego bytowania na ziemi. Mit przychodzi z odpowiedzi� i podpowiedzi� wtedy, gdy za�amuje si� lub okazuje si� by� niewystarczaj�c� racjonalna interpretacja �wiata, a �ycie domaga si� jednak odpowiedzi. "Istotnie - pisze Unamuno - jaka to r�nica, czy cel ostateczny istnieje, czy nie istnieje? Czy jaka� sprzeczno�� logiczna zawiera si� w tezie, �e �wiat nie jest przeznaczony do �adnego ludzkiego ani ponadludzkiego celu? Czy� my�l, �e jedynym celem wszystkiego jest istnienie i przemijanie, jest w jakikolwiek spos�b sprzeczna z rozumem? Tak si� rzeczy maj� dla tego, kto umieszcza si� na zewn�trz siebie, lecz dla tego, kto wewn�trz samego siebie �yje, cierpi i pragnie... dla tego jest to sprawa �ycia albo �mierci". (M. Unamuno, 1984, s. 250, 251). A zatem, twierdzi, obiektywnie wiara jest absurdalna, egzystencjalnie jednak nieunikniona. Dlatego te� tak �ci�le wi��e si� ona z problemami ludzkiego cierpienia. Do wielkich religii historycznych, tj. takich, kt�re odwo�uj� si� do konkretnych fakt�w historycznych, nale�y niew�tpliwie chrze�cija�stwo. W religii tej, jak w ka�dej innej, przetrwa�y elementy mityczne, cho�, gdy ona powstawa�a, nie istnia�a ju� mentalno�� mityczna. "Element mityczny w chrze�cija�stwie - zauwa�a Dupre - by� pierwotnie opraw� przyswojon� 13 i stworzon� w celu prryj�cia faktu Jezusa" (L. Dupre, 1991, s. 206). Opisy wydarze� historycznych przeplataj� si� w Biblii z mitami i przypowie�ciami, kt�re w spos�b symboliczny, w nakre�lonym powy�ej sensie, oddaj� sens i charakter ludzkiego �ywota. Si�gnijmy zatem do Biblii jako �r�d�a etosu chrze�cija�skiego. Chrze�cijanin uwa�a cz�owieka za dziecko bo�e: B�g stworzy� cz�owieka i ci�gle nad nim czuwa. B�g jest ojcem sprawiedliwym i kochaj�cym, dlatego cz�owiek powinien by� pe�en ufno�ci wobec �wiata, bo wszystko. co mu si� zdarza, przewidziane jest w zamy�le bo�ym. "Powierzaj�c siebie i swoje �ycie Bogu, przyjmuj wszystko, co nast�pi" - pisze Murphy ( J. Murphy, 1994, s. 210). Cz�owiek musi te� doznawa� boja�ni bo�ej, trwogi przed nieznanym wyrokiem boskim i to nie dlatego, pisze Ricoeur. �eby B�g by� z�y - "dla cz�owieka grzesznego gniew jest obliczem �wi�to�ci" (P. Ricoeur, 1986, s. 63). Dlatego nieszcz�cia, niezawinione cierpienia i b�l, spadaj�ce czasami na cz�owieka, osi�gaj� tu sens g��bszy, niejawny dla czystego rozumu. O tym, �e cz�owiek z godno�ci�, wytrwa�o�ci� i nadziej�, powinien nie�� brzemi� swego losu, m�wi� Starotestamentowe przypowie�ci o Abrahamie i Hiobie. Abraham poprowadzi� swoje jedyne, tak drogie jego sercu, dziecko na �mier�, bo uwa�a�, �e taka jest wola Boga. Hiob nie zw�tpi� w istnienie Boga i sprawiedliwo�� bo��, pomimo niewyobra�alnych i niczym nie uzasadnionych cierpie�, jakie go dotkn�y w �yciu. Obaj poczuli gorzki smak niezawinionego cierpienia, obaj te�, czerpi�c si�� ze swej wiary, tj. ufaj�c, �e ma to sens, widoczny przynajmniej dla Boga, zdo�ali te cierpienia ud�wign��. Wed�ug Otto, Hiob jest przyk�adem cz�owieka, kt�ry odkry� tajemnic� bosko�ci "w jej czystej irracjonalnej postaci" (por. R. Otto, 1968, s. 113-114), co pozwoli�o mu wytrwa� w jego ci�kiej pr�bie. Wiara nie tylko pomaga chrze�cijaninowi godzi� si� ze swym losem. lecz jest tak�e oparciem dla tych, co zb��dzili. Czerpi� z niej nadziej� 14 na oczyszczenie, na zmazanie winy, bo B�g jako kochaj�cy jest te� mi�osierny, wybaczaj�cy. Chrze�cija�stwo uczy zatem jak �y� dalej, pomimo zha�bienia czy poni�enia. W opisie bytowania ludzkiego schodzimy ci�gle na poziom nieszcz�� i cierpienia, jakie spotykaj� cz�owieka na ziemi, by pokaza�, �e religie wskazuj�, mi�dzy innymi, jak je godnie znosi�. Religia chrze�cija�ska, traktuj�c cz�owieka jako dziecko bo�e, stworzone na obraz i podobie�stwo Boga, musi upora� si� jednak przez to z innym problemem: dlaczego cz�owiek w og�le cierpi? Czy� nie powinien wie�� dzi�ki temu �ywota szcz�liwego i beztroskiego? Problem ten porusza biblijna przypowie�� o Adamie i Ewie i grzechu pierworodnym. Pierwsi ludzie zostali zatem stworzeni jako istoty wolne, m�dre, wiod�ce szcz�liwe �ycie w Raju. Wolno�� swoj� wykorzystali jednak przeciwko Bogu, �ami�c jego zakaz spo�ywania owocu z drzewa wiadomo�ci dobrego i z�ego. Zostali za to ukarani w-y-gnaniem z Raju, dlatego w�a�nie ludzie musz� wie�� ci�ki �ywot cz�owieka �miertelnego. To nie B�g odpowiada zatem za aktualn� kondycj� ludzk�; jest ona "skutkiem serii b��d�w i grzech�w pope�nionych przez przodk�w. (...) Gatunek ludzki jest rezultatem swych w�asnych czyn�w" - konkluduje Eliade (M. Eliade, 1988, s. 116). Oznacza to faktycznie, �e mamy pewn� sk�onno�� do czynienia z�a, co ujawnia si� ju� w poczynaniach pierwszych rodzic�w. Musimy mie� zatem �wiadomo�� w�asnej s�abo�ci i u�omno�ci, jak te� nieustannie si� z ni� zmaga�. Wyrazem tego jest nasz stosunek do postaci Adama i Ewy. "Ich post�pek - pisze Ko�akowski - spotka� si� z wyrozumia�o�ci�: bo i kt� potrafi si� zawsze opiera� pokusie?" (L. Ko�akowski, 1988, s. SO). Cz�owiek musia� zosta� ukarany, bo od pocz�tku przejawia� sk�onno�� dor�wnania Bogu. "By� to najwi�kszy grzech - pisze Eliade - jakie stworzenie mog�o pope�ni� przeciw swemu Stw�rcy" (M. Eliade, 1988, s. 118). 15 Jednak�e mit upadku i wygnania nie jest do ko�ca mitem pesymistycznym, cho� czyni nas odpowiedzialnymi za nasz ci�ki los. "Symbol wygnania - zauwa�a Ko�akowski - zawiera te� niewyra�n� nadziej� Powrotu do utraconego domu i ufno��, �e ludzkie cierpienie nie oka�e si� mimo wszystko daremne, �e co� wa�nego zosta�o zyskane na ludzkiej drodze krzy�owej, co�, czego nie mo�na by osi�gn�� w inny spos�b" (L. Ko�akowski, 1988, s. 51). Wskazuj�c na Raj jako miejsce utracone, mit usta�awia jednocze�nie miejsce, do kt�rego cz�owiek t�skni, miejsce, kt�re mo�e osi�gn�� w przysz�o�ci, je�eli zniesie wszystkie ziemskie cierpienia i uda mu si� poskromi� w�asn� natur�. Po raz kolejny cierpienie ludzkie zyskuje przy tym g��bszy sens - b�d�c drog� pokuty, staje si� drog� do zbawienia. Maj�c w sobie sk�onno�� do z�a, cz�owiek potrzebuje pomocy i wskaz�wek ze strony Boga; jak realizowa� swoje �ycie, aby zapewni� sobie szcz�cie wieczne. Religia chrze�cija�ska opiera si� na objawieniu boskim, do czego nawi�zuje Starotestamentowa przypowie�� o Moj�eszu, kt�remu B�g na g�rze Synaj objawi� boskie przykazania - Dekalog. Normy w nim zawarte s� wyrazem woli Boga, odbiciem odwiecznego prawa Bo�ego. "B�g i bli�ni pisze Pa�ciak -zostali z��czeni jako jeden przedmiot, a przekroczenia tych przykaza� s� grzechami przeciw Bogu, a nie tylko krzywd� przeciw ludziom" (J. Pa�ciak, 1984, s. 169). Przykazania, obok opisu czynno�ci kultowych, nawo�uj� do ochrony rodziny (czcij ojca swego i matk� swoj�, nie cudzo��, nie po��daj �ony bli�niego), poszanowania prawa drugiego cz�owieka do �ycia (nie zabijaj), do prawdy (nie m�w fa�szywego �wiadectwa), do w�asno�ci (nie kradnij, nie po��daj rzeczy bli�niego) - wprost wi�c okre�laj� etos prawdziwego chrze�cijanina, ustanawiaj� warto�ci, kt�rym powinien s�u�y�. Poprzez form� nakaz�w i zakaz�w, biblijny "Dekalog" jeszcze raz przypomina nam o u�omno�ci naszej natury, kt�ra tylko poprzez stosowanie si� do tych zasad, nie za� samorzutnie, jest w stanie wyd�wign�� si� z upadku. Ale nie do ko�ca. 16 Ludzie, podkre�la Ko�akowski, nie maj� do�� si�y, by sami uwolni� si� od z�a: pi�tno grzechu pierworodnego ci��y na nich nieuchronnie i nie mo�na si� go pozby� bez pomocy zewn�trznej. (por. L. Kolakowski, 1984, s. 161). Nadzieja na uzykanie �aski bo�ej przenika postaw� chrze�cija�sk�. Jednak�e dopiero faktycznie m�cze�ska �mier� Jezusa, syna Bo�ego, odkupuje w religii chrze�cija�skiej grzech pierworodny i to jest ta "pomoc zewn�trzna", na kt�r� stawia chrze�cijanin. Wprowadzaj�c posta� Chrystusa weszli�my ju� na obszar Nowego Testamentu. To on daje nam dopiero mo�liwo�� ostatecznej interpretacji etosu chrze�cija�skiego. "Ka�de �ycie prawdziwie chrze�cija�skie - pisze K�oczowski - jest na�ladowaniem Jezusa" (K�oczowski, 1984, s. 208), st�d ', waga, z jak� traktuje si� tu jego �ycie i nauk�. W Nowym Testamencie Chrystus pojawia si� jako zapowiadany wcze�niej Mesjasz, kt�ry, b�d�c Bogiem - Synem Bo'zym, �yje jednak i cierpi jak zwyk�y �miertelnik. Jezus przynosi "dobr� nowin�", czyli zapowiada rych�e nacwej�cie Kr�lestwa Bo�ego i g�osi potrzeb� przygotowania si� do niego, uczy mi�o�ci i przebaczenia, czyni te� szereg cud�w na ziemi. Przyci�ga do siebie wyznawc�w, co wzbudza zaniepokojenie w�r�d w�adz Judei i doprowadza do skazania go przez Pi�ata na ukrry�owanie. Ostatnim widzialnym czynem Boga-cz�owieka jest jego zmartwychwstanie. Spojrzenie na �ycie i �mier� Jezusa nadaje nowy wymiar cierpieniu ludzkiemu. Syn Bo�y, jak cz�owiek, cierpia� na ziemi w imi� mi�o�ci do cz�owieka. Wobec m�cze�skiej �mierci Jezusa za grzechy ludzkie, bledn� nasze ziemskie cierpienia. Ka�de do�wiadczenie �yciowe odnoszone jest teraz do Chrystusa, kt�rego m�cze�stwo staje si� kryterium wszystkiego, co jest przez cz�owieka prze�ywane. Nowy sens zyskuje te� fakt �mierci cz�owieka. Chrze�cijanin wierzy w zmartwychwstanie Chrystusa, kt�ra to wiara jest podstaw� wiary w jego przysz�e zmartwychwstanie i �ycie wieczne (por. M. Unamuno, 1984, s. 84). 17 Przeobra�a si� zatem interpretacja sensu �ycia cz�owieka. Chrystus odkupi� grzechy ludzkie i "pokaza�", �e �ycie po �yciu jest mo�liwe. W tym �wietle ziemski pad� okazuje si� by� chwilk� wobec perspektywy �ywota wiecznego w pobli�u Boga. Dlatego tak wielk� i buduj�c� rol� odgrywa w �yciu chrze�cijanina tajemnica zmartwychwstania. Wiara wspiera si� na tym fakcie wobec w�tpliwo�ci i atak�w rozumu (Unamuno). . Historia Jezusa stanowi te� nowy dow�d mi�o�ci bo�ej. Skoro B�g skaza� syna swego na cierpienia i �mier� m�cze�sk�, aby t� drog� odkupi� grzechy nasze - to musi kocha� ludzi. R�wnie� postawa Chrystusa - owo nachylenie si� nad sprawami ludzi s�abych i pokrzywdzonych, ludzi z marginesu, �wiadczy o wielkiej mi�o�ci Boga do cz�owieka. Cz�owiek mo�e odwdzi�czy� si� tylko r�wnie wielk� mi�o�ci�. Dlatego fundamentaln� warto�ci� w etosie chrze�cija�skim jest mi�o�� - i to mi�o�� b�d�ca mi�o�ci� do Boga i do cz�owieka zarazem, bo - jak pisze Dodd - "kocha� Boga to znaczy 'ry� jak Jego dziecko; a �y� jak dziecko Boga, to odnosi� si� do bli�niego tak, jak B�g si� do nas odnosi" (Ch. H. Dodd, 1983, s. 64). Mi�o�� do Boga powinna owocowa� zatem mi�o�ci� do cz�owieka. Innego cz�owieka nie powinni�my traktowa� jako kogo� obcego, lecz jako bliskiego w�a�nie, jako bli�niego. Ka�dy cz�owiek godzien jest naszej mi�o�ci, bo jest dzieckiem bo�ym. St�d przykazanie: "kochaj bli�niego swego jak siebie samego". �ycie Jezusa jest dla chrze�cijanina przyk�adem �ycia przebaczaj�cego i mi�osiernego. W jego s�owach i czynach o�ywa obraz pasterza, troszcz�cego si� o ka�d�, najbardziej nawet zb��kan� owieczk�. Chrystus zd��a� do najbardziej potrzebuj�cych, do tych, kt�rzy byli chorzy na ciele czy duszy, do tych, kt�rzy przyt�oczeni byli poczuciem winy b�d� nieszcz�cia. On ich uznawa�, ich mi�owa�, im odpuszcza� grzechy, przez co przywraca� im szacunek do samych siebie i wyzwala� energi� moraln�. W "Kazaniu na g�rze" Chrystus m�wi o b�ogos�awie�stwach, jakie sp�yn� na mi�osiernych i ludzi czystego serca, na �agodnych i pok�j czyni�cych, na tych, kt�rzy si� smuc� i cierpi� 18 prze�ladowania w imi� sprawiedliwo�ci. Jezus rzuca przy tym nowe �wiat�o na rozumienie samego zjawiska sprawiedliwo�ci. Prezentuje bowiem postaw� dobroci przekraczaj�cej zasad� sprawiedliwo�ci - przejawia �yczliwo�� wobec tych, co upadli i nawo�uje do mi�owania nieprzyjaci�. B�d�c przenikni�tym mi�o�ci� cz�owiek powinien wyrzec si� zatem wszelkich my�li o zem�cie i nienawi�ci. Wed�ug Ko�akowskiego w tym w�a�nie tkwi ca�a si�a chrze�cija�stwa, kt�ra "objawia si� w tym, �e potrafi ono w �wiadomo�ci jednostek ludzkich budowa� zapory przeciwko nienawi�ci. Istotnie, - pisze - sama wiara w Jezusa-odkupiciela by�aby pr�na i martwa, gdyby nie poci�ga�a za sob� rezygnacji z motywu nienawi�ci, niezale�nie od okoliczno�ci; gdyby po s�owach" i odpu�� nam nasze winy" chrze�cijanie nie mieli powtarza� s��w "jako i my odpuszczamy naszym winowajcom". ��danie rezygnacji z nienawi�ci by�o wyzwaniem rzuconym przez Chrze�cija�stwo ludzkiej naturze i takim pozosta�o" (L. Ko�akowski, 984, s. 162). Z jak� wi�c ostatecznie wizj� natury ludzkiej oraz z jakim etosem, czyli zespo�em norm i warto�ci, ustanowionych jako powinno�ci wobec nas samych i innych ludzi, mamy tu do czynienia? Z natury swojej przejawiamy sk�onno�� do z�a, do niew�a�ciwego wykorzystywania danej nam wolno�ci. Przepe�nieni jednak uczuciem mi�o�ci, owocuj�cym �yczliwym stosunkiem cz�owieka do cz�owieka, jeste�my w stanie powstrzyma� najbardziej nawet negatywne uczucia, cho�by zemsty czy nienawi�ci, jakie mog� si� w nas rodzi� i na tym polega nasza zas�uga moralna. Przedstawione tu interpretacje niekt�rych w�tk�w biblijnych s� tylko jednymi z mo�liwych - z istoty symboli wynika, i� daj� one ci�gle na nowo "do my�lenia". Skupili�my si� tu szczeg�lnie na sprawach ludzkiego cierpienia i �mierci, albowiem to one s�, wed�ug wielu my�licieli, pra-gleb� my�lenia religijnego, a poza tym wypracowanie w�a�ciwego stosunku do tych zjawisk jest czym� nies�ychanie wa�nym, je�li idzie o zaw�d lekarza, ci�gle 19 ocieraj�cego si� o nie w swoim �yciu. Nie wypunktuj� to oczywi�cie wszystkich cech w�a�ciwych dla etosu lekarskiego, bo jest to temat na odr�bny artyku�, lecz zajm� si� tylko tymi, na kt�rych pozytywny wp�yw maj� normy i warto�ci wypracowane przez chrze�cija�stwo. Mia�o ono bowiem przeogromny wp�yw na ukszta�towanie si� kultury europejskiej w og�le, a jego warto�ci pretenduj� do miana warto�ci og�lnoludzkich i stanowi� fundament wsp�czesnego etosu. Moj�, bynajmniej nie odkrywcz�, tez� jest ta, i� chrze�cija�stwo pog��bi�o stosunek cz�owieka do tak wa�nych, r�wnie� dla lekarza, kwestii, jak: znaczenie �ycia ludzkiego, warto�� i wa�no�� drugiej osoby, rozumienie i sens cierpienia i b�lu w �yciu cz�owieka oraz w szczeg�lny spos�b ustawi�o cz�owieka wobec problemu �mierci. To, �e dzia�a w og�le poskramiaj�co wobec niedoskona�o�ci i s�abo�ci naszej natury, �e sprzyja wyrabianiu postaw pozytywnych, stawiaj�c zapory szerzeniu si� nienawi�ci i przemocy, ma oczywi�cie warto�� dla cz�owiecze�stwa ka�dego cz�owieka, nie tylko dla lekarza, farmaceuty czy analityka medycznego. Chrze�cija�stwo krzewi postaw� mi�o�ci i mi�osierdzia wobec drugiego cz�owieka. G�osi przede wszystkim, wynikaj�c� z tego, tez� o poszanowaniu 'rycia drugiej osoby. Ka�de �ycie ludzkie jest samoistn� warto�ci�, ka�de ma sw�j indywidualny sens i warto��, pomimo cierpie�, b�lu, w jakich si� realizuje; ka�de powinno by� chronione. Powinni�my uwa�a� ka�dego cz�owieka za bli�niego swego, traktowa� go na r�wni z sob�, nie wyrz�dza� mu krzywdy i wybacza� mu, nawet je�li on nie wydaje si� tego godzien. Religia chrze�cija�ska szerz�c od wiek�w tez� o wa�no�ci drugiej osoby, przyczyni�a si� i stale si� przyczynia do wprowadzania w �ycie humanitarnych stosunk�w mi�dzyludzkich. Wskazuj�c na wag� �ycia ludzkiego i na powinno�ci cz�owieka wobec cz�owieka - bli�niego, wypowiada jakby wprost r�wnie� najwa�niejsze powinno�ci lekarza. 20 Chrze�cija�stwo wypracowa�o te� wiele cennych postaw, je�li idzie o stosunek cz�owieka do cierpienia, w�asnego i cudzego. Uczy, jak znosi� cierpienie, jak go d�wiga�, jak �y� z nim i jak si� z nim godzi�. Czyni to poprzez nadanie mu sensu - cierpi�, choruj�, poniewa�, b�d�c istot� niedoskona��, grzeszy�em, ale poprzez cierpienie w�a�nie mog� odpokutowa� sw� win�. Cierpienie ma tu warto�� oczyszczaj�c� i uszlachetniaj�c�. Je�eli nie czuj� si� winny, to powinienem traktowa� cierpienie jako nieodgadnion� wol� bo��, bo tylko B�g wie, dlaczego mnie tak bole�nie do�wiadcza. Istot� tego podej�cia jest nie tylko usensownienie cierpienia, lecz tak�e uczynienie warto�ci� dzielne jego znoszenie (poprzez przywo�anie faktu m�cze�stwa Chrystusa za grzechy ludzkie). Cz�owiek, znaj�c sens swego cierpienia, nie tylko lepiej je znosi, ale tak�e, dzi�ki takiemu pozytywnemu nastawieniu, u�atwia samoleczenie. Je�eli cierpi drugi cz�owiek, to dzi�ki poznaniu sensu cierpienia w og�le, mo�na go lepiej rozumie� i prawdziwie wsp�czu�, co te� jest ju� pomoc� w cierpieniu. Maj�c na co dzie� kontakt z lud�mi cierpi�cymi lekarz, dzi�ki takiej postawie, mo�e w spos�b bardziej humanitarny wykonywa� sw�j zaw�d. Z postaw� dzielnego znoszenia cierpienia wi��e si� postawa nadziei, jak� zaszczepia cz�owiekowi wiara chrze�cija�ska, nadziei na powr�t, dzi�ki ekspiacji, do Boga. Wp�ywa to r�wnie� bezpo�rednio na ukszta�towanie si� z�agodzonego nieco stosunku do �mierci ludzkiej. Przestaje by� ona czym� strasznym, tragicznym, nieodwracalnym, a staje si� etapem na drodze do Raju. R�wnie� sam fakt bycia �miertelnym znajduje tu swoje wyt�umaczenie (skutek grzechu pierworodnego). Taka wizja pozwala cz�owiekowi �atwiej godzi� si� ze �mierci�. Lekarz, kt�ry si� ci�gle spotyka si� z faktami �mierci i umierania, pod wptywem etosu chrze�cija�skiego, ma bardziej przemy�lany stosunek do tych spraw i dzi�ki temu w og�le mo�e funkcjonowa� w tym zawodzie, zachowuj�c przy tym w�asne cz�owiecze�stwo. 21 Lekarz-fachowiec, wra�liwy na l�ki, b�l i cierpienia drugiego cz�owieka, rozumiej�cy jego sytuacj� egzystencjaln�, ma wszelkie podstawy ku temu, by by� prawdziwym lekarzem. Oczywi�cie nie tylko religia, w tym religia chrze�cija�ska w szczeg�lno�ci, wyrabia pozytywne postawy �yciowe. Ale to ona, w tym wypadku, by�a przedmiotem naszych analiz. Nale�y si� cieszy� z faktu, �e kultura europejska przenikni�ta jest mi�osiernym duchem chrze�cija�skim. W�tpliwo�ci wysun�� mo�na co najwy�ej wobec kwestii, czy nie za �atwo ka�e si� ona godzi� cz�owiekowi, (lekarzowi, pacjentowi) z losem, w tym r�wnie� z ludzkim cierpieniem i przyjmowa� jako wol� bo�� zdarzenia, kt�re przy innym nastawieniu, w duchu walki i d��enia do zmiany sytuacji za wszelk� cen�, da�yby si� jednak odwr�ci�. Wsp�czesna cywilizacja dysponuje ca�� palet� �rodk�w, kt�re s� w stanie pom�c ci�ko chorym pacjentom; na przeszkodzie staje jednak cz�sto sam cz�owiek, w tym jego opory psychiczne, p�yn�ce czasami z przekona� religijnych. Jednak�e, b�d�c w zgodzie z etosem chrze�cija�skim, mo�emy jednocze�nie powiedzie�, i� "nieodgadniona jest wola bo�a", z czego wynika jednoznacznie, �e wszelkie kontrowersyjne decyzje musi podejmowa� cz�owiek zawsze na w�asne ryzyko. Nie nale�y r�wnie� oczekiwa�, �e w dzisiejszych czasach etos chrze�cija�ski, cho�by z racji swego historycznego uwarunkowania, udzieli odpowiedzi na wszystkie pytania, na jakie napotyka medyk w swoim zawodzie. Daje mu jednak dobr� podstaw� do tego, by nowe problemy m�g� on rozstrzyga� ju� sam, we w�asnym sumieniu. BIBLIOGRAFIA 1. Armstrong, K.,(1996). Historia Boga. Warszawa. Biblia Tysi�clecia, ( 1989). Warszawa. 2. Dodd, Ch. H.,(1983). Za�o�yciel chrze�cija�stwa. Znak, Krak�w. 22 3. Dupre, L.,(1991). Inny wymiar. Filozofia religii. Znak, Krak�w. 4. Eliade, M.,(1974). Sacrum, mit, historia. PIW,Warszawa. 5. Eliade, M.,(1988). Historia wierze� i idei religijnych, t, I. PAX, Warszawa. 6. Eliade, M.,(1994). Historia wierze� i idei religijnych, t.II. PAX, Warszawa. 7. Gadamer, H. 6.,(1993). Prawda i metoda. Krak�w. 8. Hildebrand, D.v.,( 1985). Serce. Pozna�. 9. K�oczowski, J .A.,(1984). W: Wobec warto�ci. "W drodze", Pozna�. 10. Ko�akowski, L.,( 1984). Czy diabe� mo�e by� zbawiony i 27 innych kaza�. Aneks, Londyn. 11. Kolakowski, L.,(1988). Je�li Boga nie ma... .Znak, Krak�w. 12. Murphy, J.,(1994). Pot�ga pod�wiadomo�ci. Warszawa. 13. Otto, R.,(1968). �wi�to��. Warszawa. 14. Pa�ciak, J.,(1984). W: Wobec warto�ci. "W drodze", Pozna�. 15.y Rudzi�ski, R.,(1980). Cz�owiek w obliczu niesko�czono�ci. Warszawa. 16. Ricoeur, P.,(1986). Symbolika z�a. Warszawa. 17. Scheler, M.,(1954). Probleme der Religion. W: Gesammelte Werke, t.V. Bern 18. Unamuno, M.de.,(1984). O poczuciu tragiczno�ci 'zycia. Wydawnictwo Literackie, Krak�w-Wroc�aw. 19. Van der Leeuw, 6.(1978). Fenomenologia religii. Warszawa. 23 REFLEKSJE CHIRURGA NA TEMAT: NIE TYLKO SKALPELEM Zbigniew PUCHALSKI , Kierownik Kliniki Chirurgii Og�lnej Akademii Medycznej w Bia�ymstoku Dokonuj�cy si� niemal z dnia na dzie� post�p w og�lnopoj�tej medycynie jest nieunikniony. Zjawisko to wynika z udoskonale� g��wnie w zakresie techniki, wyra�nego rozwoju nauk biologicznych, w tym biologii molekularnej, genetyki i innych dziedzin paramedycznych. Czy te niew�tpliwe osi�gni�cia wystarczaj� w z�o�onym dziele niesienia pomocy i ulgi cierpi�cym, a nam lekarzom, niezale�nie od prezentowanego poziomu i zwyczajnych ludzkich warto�ci, pozwalaj� zamkn�� si� w �wiecie komputer�w, maszyn oceniaj�cych r�ne wymierne parametry? Oczywi�cie, �e nie. To co si� w tej chwili dzieje nie tylko w polskiej medycynie, opr�cz niew�tpliwych walor�w, niesie za sob� wyra�ne potkni�cia, mo�e wr�cz patologi�. Jak s�dz�, w obecnej dobie zaczyna brakowa� czego�, co w ubieg�ych latach by�o tak mocno podkre�lane i przestrzegane, tj. funkcjonowania okre�lonych szk� medycznych. "Mistrz i Jego Szko�a", "Mistrz i Jego Uczniowie" by�o czym� nie wyimaginowanym, co nie tylko stwarza�o podstawy i warunki rozwoju m�odego lekarza, w kierunku obranej specjalno�ci, ale te� kszta�towa�o charaktery, postawy moralne i etyczne. Powo�ywanie si� na "Mistrza" by�o zachowaniem tak znacz�cym, wr�cz majestatycznym, tak�e odnoszenie si� do "Mistrza" wymaga�o nie tylko pe�nego uznania, szacunku czy respektu, ale te� pochylenia g�owy. Przy czym nie by�y to uk�ony s�u�alcze, bezkrytyczne, ale wyra�aj�ce uznanie dla wiedzy, osobowo�ci, powagi. 24 Czym charakteryzowali si� "Mistrzowie"? Czy byli geniuszami, nieomylnymi, o nadprzyrodzonych przymiotach? Nie, sk�d�e - byli normalnymi lud�mi, �wietnie przygotowanymi do zawodu, swojej medycznej specjalno�ci, krytycznie oceniaj�cymi swoje potkni�cia czy niepowodzenia, ba, otwarci na krytyczne uwagi. Je�li si� czym� wybijali szczeg�lnie, to umiej�tno�ci� przekazywania swojej bogatej wiedzy i wzorowej postawy, uczniom i wychowankom. Nowoczesne zdobycze techniki medycznej wprowadzali ch�tnie, lecz nie bezkrytycznie czy �ywio�owo, uwa�aj�c, �e "...m�drca szkie�ko i oko..." to za ma�o jak na wymogi dokonuj�cego si� post�pu. Nie odst�powali jednak od zasady, �e chory cz�owiek jest najistotniejszym podmiotem lekarza. Czy dzia�ali w nadzwyczajnych, b�d� optymalnych warunkach? Na pewno nie. Wi�kszo�� "Wielkich Lekarzy", profesor�w, ordynator�w, s�owem nauczycieli, znanych mi z nazwiska, b�d� z osobistych kontakt�w - to ludzie okr�su po II wojnie �wiatowej, kiedy warunki pracy w klinikach czy szpitalach, 3:~ tylk�J wyj�tkowo mog�y napawa� optymizmem. Ale Oni byli pe�ni entuzjazmu. Dzi�ki temu przez daleko gorsze warunki ni� te, kt�re s� naszym udzia�em przechodzili niemal tryumfalnie. Przedk�adaj�c nad wszystko w�asny tw�rczy wysi�ek, tym bardziej wierzyli w popraw� sytuacji. Ich �yciowe "credo" by�o bardzo proste, a wi�c troska o chorych, przekazywanie swojej wiedzy i do�wiadczenia uczniom, a co o ich wielko�ci �wiadczy�o najbardziej, to z pe�n� �wiadomo�ci� d��no�� do takiego stanu, w kt�rym wychowankowie i nast�pcy prze�cign� ich w dziele medycznych poczyna�. Tak oceniali miar� post�pu w zakresie diagnostyki, metod leczenia i tych zachowawczych i zabiegowych. A my obecnie zapatrzeni w monitory, wska�niki, liczne pomiarowe urz�dzenia, jako� mniej pami�tamy nie tylko o pe�nym �yczliwo�ci, i troski stosunku do chorego, ale te� o swojej powinno�ci w odniesieniu do m�odych ludzi, kt�rych powinni�my kszta�towa� mo�e nie w pe�ni na obraz i podobie�stwo swoje. Zbyt cz�sto przekazujemy im wy��cznie parametry, podnosimy znaczenie "rzadkich przypadk�w, o niezwyk�ym umiejscowieniu", tak jakby chory cz�owiek by� tylko przypadkiem. Wbrew niekt�rym obiegowym pogl�dom polska medycyna nie jest w totalnym ekonomicznym kryzysie. Jakkolwiek, generalnie, materialna sytuacja ochrony zdrowia jest daleka od jakiej� tam "�redniej", to aparatury diagnostycznej i leczniczej, nawet tej z najnowszych generacji nie jest tak ma�o, nawet w niewielkich plac�wkach leczniczych. Sk�d wi�c choroby polskiej medycyny ? D��no�� do godziwego 'zycia, ch�� dor�wnywania lepiej sytuowanym, wyzwala w�r�d pracownik�w polskiej medycyny, te same ludzkie odruchy, jak w ka�dym przeci�tnym obywatelu naszego kraju. St�d potkni�cia, kryminogenne niekiedy postawy, oddalanie si� od tre�ci zawartych w przysi�dze Hipokratesa. Wykruszanie si� wzorc�w godnych na�ladowania, zbytnia wiara w techniczne udoskonalenia medycyny, przy ma�ej b�d� �adnej, znajomo�ci, czy ch�ci poznania ludzkiej psychiki, to dodatkowe objawy choroby, s�dz� nie tylko polskiej medycyny. Czy ten stan si�ga swoimi korzeniami w procesy przeddyplomowej edukacji? Pogl�d o "biologicznej indoktrynacji" w szkoleniu przysz�ych lekarzy jest, jak s�dz�, dyskusyjny. Nale�y poczyni� uwag�, �e nauczyciele akademiccy zbyt ma�o podnosz� problemy etyki i deontologii. To du�e niedopatrzenie, jedna z podstawowych przyczyn w chorobie polskiej medycyny. Rola jednak nauk podstawowych w procesie dydaktycznym w medycznej szkole wy�szej jest bezsporna. Bez tego elementu trudno zrozumie� cokolwiek w nowoczesnej klinicznej medycynie. A je�li si� tego nie wie, trudno zaplanowa� odpowiednie post�powanie diagnostyczne i stosowne leczenie. Wi�kszo�� nowoczesnych naukowych rozwa�a� dotycz�cych np. proces�w nowotworowych czy przewlek�ych zapalnych opiera si� o podstawy biologii molekularnej. Pomijanie 26 tego faktu to zdecydowany krok wstecz. Poznanie podstaw tych proces�w na studiach medycznych, w oparciu o biologi�, biofizyk�, biochemi�, fizjologi�, to mo�liwo�� startu nie tylko do naukowych pracowni, ale te� do sal chorych. Z pewnym zrozumieniem zasad kszta�cenia lekarzy, ekonomicznej sytuacji polskiej medycyny, nale�y dzia�a� na rzecz takiego ukszta�towania absolwenta wy�szej uczelni medycznej, aby nie stanowi� on tylko osoby z dyplomem. Winien on by� te� cz�owiekiem w pe�ni odpowiedzialnym za to co czyni, gdy� na wyniki jego poczyna� oczekuje inny cz�owiek - jego pacjent. Niekt�re problemy polskiej chirurgii. Chirurgia �wiatowa, w tym i polska, zmienia swe oblicze bardziej w ci�gu ostatniego czterdziestolecia ni� w ci�gu swojej ca�ej historii. Najdawniejsza cz�� chirurgii, istniej�ca i dzisiaj a polegaj�ca na usuwaniu clkorobowo zmienionych tkanek, wzbogacona zosta�a ostatnio o chirurgi� ja rekonstrukcyjn� i fizjologiczn� modyfikuj�c� dzia�anie poszczeg�lnych narz�d�w. W dobie obecnej nie mo�na oddzieli� chirurgii od og�lnej medycyny, a chirurg musi by� lekarzem umiej�cym operowa�. Min�y jednak czasy chirurgii dawnej, bojowej, opieraj�cej si� na b�yskotliwo�ci dzia�ania, szybkich decyzjach i manualnej taktyce. Brak dzisiaj miejsca na tzw. "z�ote r�ce" chirurga czy "chirurgiczny temperament". Chirurg obecnie winien zna� nie tylko anatomi�, fizjologi� i operacyjn� takTyk� ale te� biologi�, biofizyk�, biochemi�, elementy genetyki, cybernetyki czy elektroniki. Nowe specjalno�ci zabiegowe, metody badawcze, diagnostyczne i lecznicze sta�y si� codzienno�ci�. Chirurgia ju� dzisiaj pos�uguje si� komputerami, laserem, elektroniczn� kontrol� z�o�onych uk�ad�w biologicznych. Pojawi�y si� nowe pot�ne leki, nowe mo�liwo�ci anestezjologii, udoskonalenia techniczne zwi�zane z chirurgicznym post�powaniem. Rozwija 27 si� biomedycyna, powstaj� nowe w�skie specjalno�ci w ramach uprzednio rozumianej, og�lnej chirurgii. Post�p techniczny chirurgii jest wi�c zadziwiaj�cy. Niekt�rzy przewiduj�, �e po 2000 roku powstanie chirurgia bez chirurga i skalpela, a operowanie polega� b�dzie na zasadzie odpowiednio zaprogramowanych, nieomylnie dzia�aj�cych komputer�w (I). ' Ten wspania�y rozw�j chirurgii niesie za sob� niepodwa�alne korzy�ci. Chirurgia wkroczy�a praktycznie do wszystkich narz�d�w cia�a ludzkiego. Transplantologia jako przyk�ad chirurgii rekonstrukcyjnej post�puje dynamicznie. Czy jednak w tym imponuj�cym technicznie rozwoju nie ma zagro�enia? Mo�e by�, o ile zmieni si� sta�y problem medycyny - lekarz wobec ludzkiego cierpienia. Zagadnienie to musi mie� nadal podstawowe znaczenie w ca�ej filozofii naszej specjalno�ci. Chirurg styka si� stale z tyloma r�nymi sytuacjami, ludzkimi indywidualnymi sprawami, �e nie mo�na sobie wyobrazi�, by najbardziej precyzyjne i najdoskonalsze aparaty mog�y by go zast�pi�. Papie� Jan Pawe� II w przes�aniu do polskich chirurg�w akcentuj�c istotny w dobie obecnej rozw�j techniki medycznej pisa�: "...Wasze zadanie, drodzy chirurdzy, nie mo�e ogranicza� si� tylko do poprawnej sprawno�ci zawodowej, ale musi znale�� oparcie w wewn�trznej postawie, kt�r� nazywamy "duchem s�u�by". Oznacza to, �e pacjent, kt�remu ofiarujecie Wasz� trosk�, Wasz� wiedz� i czas, nie jest anonimow� jednostk�, lecz osob� odpowiedzialn�, kt�ra winna wsp�uczestniczy� w poprawie w�asnego zdrowia". I dalej: "Jako chirurdzy stoicie wobec cz�owieka w ca�ej prawdzie jego organizmu, jego cia�a. �atwo tutaj o wyizolowanie problem�w technicznych zwi�zanych z post�powaniem w okre�lonym stanie chorobowym od ca�o�ciowego widzenia osoby chorego, obejmuj�cego wszystkie aspekty podmiotu. Trzeba o tym przypomnie�, kiedy w naukach medycznych zauwa�a si� d��enie do specjalizacji w dziedzinie ka�dej z dyscyplin. Rozw�j jest nieunikniony. Niemniej jednak nie mo�na ustawa� w wysi�kach, a�eby 28 uwzgl�dni� jedno�� istoty ludzkiej, jedno��, kt�ra wyra�a si� nie tylko we wsp�dzia�aniu wszystkich funkcji cielesnych, ale tak�e we wsp�zale�no�ci zachodz�cej pomi�dzy sfer� cielesn�, uczuciow�, intelektualn� i duchow�...". W dalszych rozwa�aniach Jan Pawe� II zach�ca usilnie chirurg�w aby swoj� specjalno�� coraz bardziej humanizowa�, aby wi� z chorymi wychodzi�a poza formalny, profesjonalny stosunek. Kontynuuj�c ten w�tek Ojciec �wi�ty stwierdza: "...W dobie dzisiejszych zwyci�stw techniki istnieje pokusa, by swoj� prac� lekarza chirurga potraktowa� wy��cznie jako zaw�d. Wydaje si�, �e wystarczy prawo wykonywania zawodu, ustawa o zawodzie lekarza. Z jednej strony supernowoczesna technika chirurgiczna, z drugiej strony zagubiony w �wiecie niepowtarzalny cz�owiek. I tu otwiera si� problem. Przecie� ta ca�a techniczna doskona�o�� powinna by� dla cz�owieka, chorego cz�owieka. Cz�owiek chory nie mo�e mie� przed sob� tylko maszyny czy komputera ale musi mie� przede wszystkim drugiego cz�owieka. Tym cz�owiekiem jest lekarz. Za� lekarzowi, do zrozumienia chorego cz�owieka jest potrzebna nie tylko technika, ale jego w�asne sumienie, w�asna m�dro�� i bezgraniczna uczciwo��. To tutaj w�a�nie potrzebna jest etyka, kt�ra reguluje to odniesienie...". W zako�czeniu Jan Pawe� II apeluje: "...Miejcie na uwadze zawsze godno�� cia�a ludzkiego, kt�re jest cia�em osoby. Jako chirurdzy, nie dopu��cie, by ludzkie cia�o traktowano jako prosty zesp� biologiczny. Nie dopu��cie do takiej sytuacj i, aby cia�o by�o traktowane w spos�b czysto instrumentalny, czy nawet komercyjny. W ten spos�b Wasza dzia�alno�� stanie si� wyrazem wielkiego powo�ania" (2). Tyle Papie� Jan Pawe� II. W tym przes�aniu daje si� jednoznacznie odczu� trosk� Ojca �wi�tego, nie tylko jako zwierzchnika Ko�cio�a, lecz tak�e jako cz�owieka, kt�remu los nie posk�pi� zwyczajnych, ludzkich do�wiadcze�, wielokrotnego poddawania si� zabiegom chirurgicznym. St�d te� wynika proste prze�o�enie tych s��w na nasz� codzienn�, chirurgiczn� dzia�alno��. Brak przestrzegania zawartych 29 tam tre�ci mo�e prowadzi� do choroby polskiej chirurgii. Nie trudno o t� przypad�o��, zw�aszcza gdy musimy sprosta� wyzwaniom wsp�czesno�ci. Jak�e �atwo popa�� w konflikt z w�asnym sumieniem, a mo�e nawet prawem. Obecne problemy moralno-etyczne i deontologiczne chirurgii s� w olbrzymiej mierze zagadnieniami natury filozoficznej, w kt�rych przeszczepianie narz�d�w ludzi budzi powa�ne w�tpliwo�ci i rozterki tej natury (1). Og�lnie poj�te sprawy transplantologii nabra�y ju� obecnie rangi og�lnomedycznej, przy bardzo aktywnym udziale chirurg�w. Wielospecjalistyczne zespo�y dokonuj� pobierania i przeszczepiania narz�d�w, oceny immunologicznej, post�powania oko�ooperacyjnego. Nie mniejsze problemy dotycz� jednak pozyskiwania narz�d�w, w stanie �mierci pnia m�zgu, osoby uznanej za zmar�� (3). Z tego zacz�y powstawa� pytania dotycz�ce relacji pomi�dzy dzia�aniami lekarskimi zwi�zanymi z uzyskiwaniem narz�d�w a etyk�, z kt�rej wynika deontologia - nauka o powinno�ciach. Wynika z tego konieczno�� odpowiedzi na pytanie, czy lekarzowi wolno robi� wszystko co sta�o si� w medycynie mo�liwe ? Nakazuje to przypomnienie poj�cia "dobra najwy�szego" - summum bonum, kt�re funkcjonuje od stuleci, mimo zmian w koncepcjach filozoficznych. O ile uznajemy �ycie za najwy�sze dobro, to ka�dy cz�owiek ma prawo do leczenia, w tym do tych jego najnowszych metod (4). W takich sytuacjach podejmuj�c decyzj� przeszczepu nerki od osoby zdrowej lekarz nie mo�e nak�ania� kogokolwiek do podj�cia takiej decyzji. Wola dawcy winna by� w pe�ni �wiadoma, a on sam poinformowany o ryzyku zwi�zanym z utrat� nerki. W takich sytuacjach dawca uznaje za wi�ksze dobro mo�liwo�� ratowania kogo� bliskiego, lekarz obiera mniejsze z�o, kt�rym b�dzie ograniczenie wydolno�ci biologicznej dawcy w zestawieniu z nieuchronn� �mierci� innej osoby w sytuacji niewykonania przeszczepu (4). Pobieranie narz�d�w 30 do przeszczep�w od zmar�ych dawc�w napotyka na szereg, trudnych, niekiedy do wyja�nienia sprzeciw�w. Wynika to mi�dzy innymi z braku pe�nego spo�ecznego u�wiadomienia co do definicji �mierci. Do ustalenia �mierci m�zgu (pnia m�zgu) nie s� potrzebne �adne wyszukane metody badawcze i jest to mo�liwe w ka�dych warunkach. Rozpoznanie tego stanu nakazuje przerwanie wentylowania zw�ok, stosowania lek�w, technik medycznych i innych zb�dnych ju� poczyna�. Z etycznego i deontologicznego punktu widzenia stan taki pozwala, tam gdzie to mo�liwe, na szybkie pobranie narz�d�w do przeszczep�w, jako moralnego obowi�zku stosowania wszelkich metod leczniczych (4). Post�powanie z punktu widzenia biorcy le�y w jego �ywotnym interesie, podczas gdy nie narusza najwy�szych warto�ci dawcy, gdy� jest on osob� zmar��. Nakazem chwili w takich sytuacjach jest, zgodnie z prawd�, wyja�nienie rodzinie los�w zmar�ego, jako ewentualnego dawcy narz�d�w. S� to sytuacje trudne, wymagaj�ce czasu, stosownej, spokojnej rozmowy. Tylko takie post�powanie ma szanse skutecznego przekonania. 3 Istotnym, z punktu widzenia deontologii lekarskiej, jest te� post�powanie lekarzy, kt�rzy zdaj�c spraw� z faktu, i� chory nie �yje z powodu �mierci pnia m�zgu, nie podejmuj� pr�by przekazania zw�ok do pobrania narz�d�w. Transplantologia jest wsp�czesnym wyzwaniem dla lekarzy, prawnik�w i zapewne najbardziej do spo�ecze�stw, a wi�c do nas samych, jako potencjalnych dawc�w. Jak trudno porusza� si� w tym zagadnieniu, jak �atwo o nieznajomo�� problem�w zwi�zanych z ustaleniem kryteri�w �mierci i innych dotycz�cych pobierania i przeszczep�w. A przecie� z drugiej strony jakie to wznios�e i proste zarazem, �e przez �mier� jednego cz�owieka mo�na pokona� �mier� drugiego. Dop�ki spo�ecze�stwa, lekarze nie pojm� tej niezwyk�ej zale�no�ci, dot�d kr��y� b�d� niepokoj�ce wie�ci o sprzedawaniu narz�d�w do przeszczep�w, czy te� braku skuteczno�ci w post�powaniu leczniczym os�b z ewentualn� �mierci� m�zgu. A tu ju� prosta droga do pos�dzenia o eutanazj�. 31 �wiadome skr�cenie 'zycia umieraj�cemu jest z punktu widzenia prawa zakazane. Zadaniem lekarza jest leczy� i utrzymywa� chorego przy �yciu. W praktyce chirurgicznej bardzo cz�sto stajemy w sytuacjach ekstremalnych, kiedy w�a�ciwa, szybka decyzja poparta odpowiednim rozpoznaniem i w�a�ciwe wykonanym zabiegiem, jest w stanie odwr�ci� narastaj�cy post�p choroby. W odniesieniu jednak do niekt�rych stan�w, chodzi tu g��wnie o nowotwory z�o�liwe z przerzutami, nie jeste�my w stanie wiele pom�c. W ty