2778

Szczegóły
Tytuł 2778
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2778 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2778 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2778 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

CZʌ� DRUGA RZYM CHARAKTER RELIGII RZYMSKIEJ Pierwotna religia rzymska zasadniczo r�ni�a si� od greckiej. Trze�wi Rzymianie, kt�rych uboga fantazja nie stworzy�a eposu narodowego na podobie�stwo Iliady i Odysei, nie znali r�wnie� mitologii. Ich bogowie mieli w sobie ma�o �ycia. By�y to postacie nieokre�lone, bez ro- dowodu, bez owych zwi�zk�w ma��e�skich, ojcowskich i synowskich, kt�re bog�w greckich ��czy�y w jedn� wielk� rodzin�. Nie mieli nawet cz�sto imion prawdziwych, lecz jakby przydomki okre�laj�ce granice ich w�adzy i dzia�a- nia. Nie otacza�y ich �adne legendy. �w brak poda�, w kt�rym upatrujemy dzisiaj pewien niedostatek tw�rczego pop�du, w oczach staro�ytnych uchodzi� za chlub� Rzy- mian, uwa�anych za najpobo�niejszy nar�d. Sami Grecy podziwiali t� religi�, kt�ra nie posiada�a mit�w uw�acza- j�cych czci i dostoje�stwu b�stwa. �wiat rzymskich bog�w nie zna� Kronosa, kt�ry okaleczy� ojca i po�era� w�asne dzieci, nie zna� zbrodni ani wyst�pk�w. W najdawniejszej religii rzymskiej objawia�a si� pros- tota pracowitych ch�op�w i pasterzy, zaj�tych wy��cznie codziennymi sprawami swego skromnego �ycia. Z g�ow� pochylon� ku bru�dzie, kt�r� wyorywa�a jego drewniana socha, i ku ��kom, na kt�rych pas�y si� jego trzody, nie czu� pierwotny Rzymianin ch�ci odwracania oczu ku gwiaz- dom: nie czci� ani s�o�ca, ani ksi�yca, ani tych wszystkich 270 JAN PARANDOWSKI zjawisk niebieskich, kt�re wype�ni�y swoj� tajemnic� wy- obra�ni� innych lud�w indoeuropejskich. Do�� by�o dla niego tajemnic zawartych w najzwyklejszych sprawach �yciowych i w najbli�szym otoczeniu. Kto by przeszed� przez staro�ytn� Itali�, ujrza�by ludzi modl�cych si� w gajach, o�tarze na polu uwie�czone kwiatami, groty ubra- ne zieleni�, drzewa ozdobione rogami i sk�rami zwie- rz�t, kt�rych krew nasyca�a rosn�c� pod nimi muraw�, wzg�rza szczeg�ln� czci� otoczone, kamienie namasz- czone oliw�. Wsz�dzie widzia�o si� jakie� b�stwo i nie darmo powiedzia� jeden z pisarzy �aci�skich, �e w tym kraju �atwiej spotka� boga ni� cz�owieka. W rozumieniu Rzymianina �ycie ludzkie we wszyst- kich, cho�by najdrobniejszych okoliczno�ciach podlega�o w�adzy i opiece rozmaitych bog�w, tak �e cz�owiek na ka�dym kroku czu� zale�no�� od jakiej� si�y wy�szej. Obok takich b�stw, jak Jowisz lub Mars, kt�rych pot�ga zatacza�a coraz szersze kr�gi, istnia�a nieprzebrana moc bog�w mniejszych, opieku�czych duch�w poszczeg�l- nych czynno�ci w �yciu lub gospodarstwie. Szczup�y ob- r�b ich dzia�ania dotyczy� jedynie pewnych moment�w w uprawie roli, wzro�cie zbo�a, chowie byd�a, w bartnict- wie, w �yciu cz�owieka. Vaticanus otwiera� dziecku usta do pierwszego krzyku, Cunina by�a opiekunk� ko�yski, Rumina troszczy�a si� o pokarm niemowl�cia, Potina i Edusa uczy�y dziecko je�� i pi� po od��czeniu od piersi, Cuba czuwa�a nad jego przenoszeniem z ko�yski do ��- �eczka, Ossipago pilnowa�a, by ko�ci dziecka nale�ycie si� zrasta�y, Statanus uczy� je sta�, a Fabulinus m�wi�; Iterduca i Domiduca prowadzi�y dziecko, kt�re po raz pierwszy wychodzi�o z domu. I tak by�o ze wszystkim. Ka�de niepowodzenie, cho�- by najb�ahsze, i ka�de powodzenie, cho�by najniklejsze CHARAKTER RELIGII RZYMSKIEJ 271 mog�o by� objawem gniewu lub zadowolenia b�stwa. Rzymianin zna� bogini� Febris - od gor�czki, boga Ver- minus, zsy�aj�cego robaki na byd�o, obchodzi� �wi�to moli i myszy, stawia� kaplice bogini kaszlu. Nieraz �miano si� z tej przesadnej drobiazgowo�ci: Ka�dy w swoim domu - powiada �w. Augustyn - ma jednego od�wiernego, i ten w og�le wystarcza, poniewa� jest cz�owiekiem. Ale oni tu a� trzech bog�w umie�cili: podwoje oddali pod opiek� For- culusa, zawiasy bogini Cardea, a pr�g bogu Limen- tusowi. Widocznie �w Forculus nie potrafi strzec jednocze�nie i zawias�w, i progu! Te wszystkie b�stwa by�y zupe�nie bezosobowe. Rzy- mianin nie o�mieli� si� twierdzi�, �e z ca�� pewno�ci� zna w�a�ciwe imi� boga lub �e umie odr�ni�, czy jest to b�g, czy bogini. W modlitwach zachowywa� t� ostro�no��. M�wi�: "Jowiszu Najlepszy, Najwi�kszy, czy te� jakim� innym imieniem chcesz by� nazwany", a sk�adaj�c ofiar�: "Czyli� ty b�g, czy bogini, czy m�czyzna, czy kobieta". Na Palatynie do dzi� stoi o�tarz, na kt�rym nie wypisano �adnego imienia, tylko wymijaj�c� formu��: "Bogu lub bogini, m�czy�nie lub kobiecie", i ju� sami bogowie mieli rozstrzyga�, komu nale�� si� ofiary sk�adane na tym o�tarzu. Dla Greka podobny stosunek do b�stwa by�by niepoj�ty. On wiedzia� doskonale, �e Dzeus jest m�- czyzn�, a Hera kobiet�, i ani przez chwil� nie mia� co do tego w�tpliwo�ci. Bogowie rzymscy nie schodzili na ziemi� i nie ukazy- wali si� ludziom tak ch�tnie jak greccy. Trzymali si� z dala od cz�owieka i nawet gdy mieli go przed czym� ostrzec, nigdy nie jawili si� bezpo�rednio: s�yszano wonczas z g��bi gaj�w, z mroku �wi�ty� lub ciszy p�l nag�e tajemnicze 272 JAN PARANDOWSKI wo�ania, kt�rymi b�g dawa� znaki ostrzegawcze. Mi�dzy bogiem a cz�owiekiem nie dochodzi�o nigdy do poufa�o�- ci. Odys, przekomarzaj�cy si� z Aten�, Diomedes, wal- cz�cy z Afrodyt�, wszystkie k��tnie i mi�ostki bohater�w greckich z Olimpem - by�y dla Rzymianina niezrozu- mia�e. Je�eli w czasie ofiary lub modlitwy Rzymianin zakrywa� g�ow� p�aszczem, czyni� to zapewne nie tylko dla wi�kszego skupienia, lecz r�wnie� z obawy, by nie spojrze� w twarz boga, gdyby temu spodoba�o si� nagle stan�� w jego pobli�u. Wszystko, co w najdawniejszym Rzymie wiedziano o bogach, streszcza�o si� w�a�ciwie w tym, jak ich czci� nale�y i w jakiej chwili wzywa� ich pomocy. Doskonale i �ci�le opracowany system ofiar i obrz�d�w wype�nia� ca�e �ycie religijne Rzymian. Wyobra�ali sobie, �e bogo- wie s� podobni do pretor�w i �e wobec nich, jak wobec s�dziego, przegrywa spraw� ten, kto nie zna si� na for- malno�ciach urz�dowych. Istnia�y zatem ksi�gi, w kt�rych wszystko by�o przewidziane i gdzie znale�� mo�na by�o modlitwy na wszelkie okoliczno�ci. Przepisy musia�y by� dok�adnie przestrzegane i lada przeoczenie niweczy�o b�ogie skutki s�u�by bo�ej. Rzymianin trwa� w ci�g�ej obawie, �e nie spe�ni ob- rz�d�w jak nale�y. Najmniejsze opuszczenie w modlitwie, jaki� ruch niewskazany, nag�a przeszkoda w ta�cu religij- nym, zepsucie si� instrumentu muzycznego podczas sk�a- dania ofiary -wystarcza�o, aby ten sam obrz�d powt�rzy� na nowo. Bywa�y wypadki, �e zaczynano tak ze trzydzie�ci razy od pocz�tku, dop�ki ofiar nie dokonano zadowala- j�co. Przy odprawianiu mod��w b�agalnych kap�an musia� uwa�a�, �eby nie opu�ci� jakiego� wyrazu albo �eby nie wypowiedzie� go w niew�a�ciwym miejscu. Dlatego kto in- ny czyta� najpierw, a kap�an za nim s�owo w s�owo powta- CHARAKTER RELIGII RZYMSKIEJ 273 r�a�, czytaj�cemu za� przydany by� pomocnik do uwa�a- nia, czy �w dobrze czyta. By� te� osobny s�uga kap�a�ski, kt�ry pilnowa�, aby obecni zachowywali milczenie, a jed- nocze�nie tr�bacz d�� z ca�ych si� w tr�b�, aby nic innego nie s�yszano pr�cz s��w wypowiadanej modlitwy. Z t� sam� ostro�no�ci� i sumienno�ci� przeprowa- dzano wszelkie wr�enia, kt�re u Rzymian mia�y wielkie znaczenie, zar�wno w �yciu publicznym jak i prywatnym. Przed ka�d� wa�niejsz� czynno�ci� badano wpierw wol� bog�w, objawiaj�c� si� rozmaitymi znakami, kt�re spo- strzega� i obja�nia� umieli kap�ani nazywani a u g u r a- m i. Grom lub b�yskawica, nag�e kichni�cie, upadek jakiego� przedmiotu w �wi�tym miejscu, atak epilepsji na placu publicznym, wszelkie podobne zjawiska, nawet naj- bardziej b�ahe, ale zachodz�ce w niezwyk�ej albo donios- �ej chwili, nabiera�y znaczenia przestrogi boskiej. Naj- ulubie�szym sposobem by�o wr�enie z lotu ptak�w. Gdy senat lub konsulowie mieli powzi�� jakie� postanowie- nie, wyda� wojn�, og�osi� pok�j, obwie�ci� nowe prawa, zwracali si� przede wszystkim do augur�w z zapytaniem, czy chwila jest po temu sposobna. Augur za� sk�ada� ofiar�, modli� si�, a o p�nocy szed� na Kapitol, naj�wi�t- sze wzg�rze Rzymy, i z twarz� zwr�con� ku po�udniowi patrzy� w niebo. O �wicie przelatywa�y ptaki. A on wed�ug tego, z kt�rej strony nadlecia�y, jakie by�y i jak si� za- chowywa�y - wr�y�, czy rzecz zamierzona wypadnie po- my�lnie, czy niepomy�lnie. Chowano r�wnie� kury w klat- kach i przed wa�nymi wypadkami kolegium kap�an�w rzuca�o im ziarna. Je�eli kury jad�y chciwie, by�o to dob- rym znakiem, je�eli za� odwraca�y si� od jad�a - wr�y�o kl�sk�. Te gryma�ne kury rz�dzi�y najpot�niejsz� rzecz�- pospolit� i wodzowie w obliczu nieprzyjaciela musieli podlega� ich kaprysom. 274 JAN PARANDOWSKI T� pierwotn� religi� zwano religi� Numy, od imienia drugiego z siedmiu kr�l�w rzymskich, kt�remu przypi- sywano ustanowienie najwa�niejszych urz�dze� religij- nych. By�a ona bardzo prosta, pozbawiona wszelkiej okaza�o�ci, nie zna�a ni pos�g�w, ni �wi�ty�. Nie prze- trwa�a d�ugo w stanie czystym i dzisiaj z trudem mo�emy sobie odtworzy� jej obraz, zatarty p�niejszymi wp�y- wami. Przenika�y do niej wyobra�enia religijne lud�w s�siedzkich. Obcy bogowie z �atwo�ci� znajdowali go�cin- no�� w Rzymie. By�o bowiem zwyczajem Rzymian, �e po podbiciu jakiego� miasta przesiedlali do swojej stolicy bog�w zwyci�onych, chc�c ich sobie zjedna� i uchroni� si� przed ich gniewem. Oto, w jaki spos�b Rzymianie zapraszali do siebie na przyk�ad bog�w kartagi�skich: Czy� jest bogiem, czy bogini�, ty, kt�ry roztaczasz opiek� nad narodem i pa�stwem Kartagi�czyk�w; ty, kt�ry przyj��e� opiek� nad tym miastem, do ciebie mod�y zanosz�, tobie cze�� oddaj�, was o �ask� prosz�, aby�cie nar�d i pa�stwo Kartagi�- czyk�w opu�cili, aby�cie porzucili ich �wi�tynie, aby�cie od nich odeszli. Przejd�cie do mnie, do Rzymu. Niech nasze miasto i �wi�tynie b�d� wam przyjemniejsze. �askawi b�d�cie i przychylni dla mnie i dla narodu rzymskiego, i dla naszych wojow- nik�w tak, jak tego chcemy i jak to rozumiemy, je�li tak uczynicie, przyrzekam, �e wznios� wam �wi�ty- ni� i sprawi� igrzyska. Zanim Rzymianie zetkn�li si� bezpo�rednio z Gre- kami, kt�rzy tak przemo�ny wp�yw wywarli na p�niejsze ukszta�towanie si� ich poj�� religijnych, inny lud, bli�szy terytorialnie, da� odczu� pierwotnym Rzymianom swoj� CHARAKTER RELIGII RZYMSKIEJ 275 wy�szo�� umys�ow�. Byli to Etruskowie, nar�d niewiadomego pochodzenia, kt�rych dziwna kultura, prze- chowana do dzi� w tysi�cznych zabytkach, przemawia do nas niezrozumia�ym j�zykiem napis�w, niepodobnych w swym brzmieniu do �adnej mowy na �wiecie. Zajmowali p�nocno-zachodni� cz�� Italii, od Ape- nin�w do morza - kraj �yznych dolin i s�onecznych wzg�rz, zbiegaj�cy ku Tybrowi, kt�ry ich po��czy� z Rzymianami. Bogaci i pot�ni, panowali Etruskowie nad olbrzymim szmalem ziemi z wysoko�ci swoich miast obronnych, stoj�cych na stromych, niedost�pnych g�rach. Ich kr�- lowie ubierali si� w purpur�, siedzieli na krzes�ach wyk- �adanych ko�ci� s�oniow�, a otacza�a ich stra� honorowa, nosz�ca jako bro� - p�k r�zg z zatkni�tym we� topo- rem. Etruskowie mieli flot� i od bardzo dawna utrzymy- wali stosunki handlowe z Grekami na Sycylii i na po- �udniu Italii. Od nich wzi�li pismo i wiele wyobra�e� religijnych, kt�re jednak po swojemu przekszta�cili. O bogach etruskich ma�o da si� powiedzie�. Spo�r�d ich wielkiej liczby wybija si� na czo�o tr�jca: T i n i, b�g piorun�w w rodzaju Jowisza, U n i, bogini-kr�lowa, podobna do Junony, i skrzydlata bogini M e n r f a, odpowiadaj�ca �aci�skiej Minerwie, a wi�c razem wzi�w- szy, prototyp s�awnej tr�jcy kapitoli�skiej. Czcili z prze- sadnym nabo�e�stwem dusze zmar�ych, jako istoty ��d- ne krwi i okrutne. Na grobach zabijali ludzi na ofiar� i pierwsi dali Rzymowi przyk�ad walk gladiator�w, kt�re w pocz�tkach by�y objawem kultu zmar�ych. Wierzyli w rzeczywiste piek�o, dok�d dusze sprowadza starzec na wp�zwierz�cej postaci, ze skrzyd�ami, uzbrojony w ci�- ki m�ot - C h a r u n. Na malowanych �cianach grob�w etruskich przesuwa si� pe�no podobnych demon�w: M a n- t u s, kr�l piekie�, r�wnie� skrzydlaty, w koronie na 276 JAN PARANDOWSKI g�owie, z pochodni� w r�ce; Tuchulcha, potw�r o dziobie or�a i uszach os�a, kt�ry zamiast w�os�w ma w�e na czaszce - i wiele innych, oblegaj�cych z�owrog� czere- d� biedne, zal�knione dusze ludzkie. Legendy etruskie podaj�, �e razu pewnego, w okolicy miasta Tarkwinie, w chwili gdy ch�opi orali ziemi�, wy- szed� z wilgotnej bruzdy cz�owiek, kt�ry mia� posta� i twarz dziecka, a w�osy i brod� siw� jak u starca. Nazywa� si� T a g e s. Kiedy si� t�um zebra� doko�a niego, zacz�� dyktowa� przepisy wr�enia i ceremonii religijnych. Kr�l tych okolic kaza� ze s��w Tagesa u�o�y� ksi�g�. Odt�d Etruskowie uwa�ali siebie za lud najlepiej powiadomiony o tym, jak nale�y korzysta� ze znak�w i przepowiedni boskich. Specjalni kap�ani, haruspikowie, zajmowali si� wyk�adaniem wr�b. Gdy zwierz� zabijano na ofiar�, ogl�dali pilnie jego wn�trzno�ci: kszta�t i po�o�enie ser- ca, w�troby, p�uc, i wedle pewnych zasad przepowiadali przysz�o��. Wiedzieli, co oznacza ka�da b�yskawica, i po jej barwie poznawali, od kt�rego boga pochodzi. Stwo- rzyli z tego ca�� nauk�, olbrzymi skomplikowany system zjawisk nadprzyrodzonych, kt�ry p�niej wprowadzili do Rzymu. KULT ZMAR�YCH I B�STWA DOMOWE Duchy przodk�w nazywali Rzymianie m a n e s - czyste, dobre duchy. By�o w tej nazwie wi�cej pochlebs- twa ni� istotnej wiary w dobro� dusz umar�ych, kt�re po wszystkie czasy i u wszystkich lud�w budzi�y l�k. Ka�da rodzina czci�a duchy w�asnych przodk�w, a w dniach 9,11 i 13 maja obchodzono powszechnie L e m u r i a - �wi�to mar - i wierzono, �e w te dni dusze wychodz� z grob�w i b��dz� po �wiecie w postaci upior�w, kt�re nazywano lemurami lub larwami. W ka�dym domu ojciec rodziny wstawa� o p�nocy i boso chodzi� po wszystkich pokojach, odp�dzaj�c duchy. Po czym my� r�ce w wodzie �r�dlanej, wk�ada� do ust ziarna czarnego bobu, kt�re nast�pnie przerzuca� przez dom, nie ogl�da- j�c si� za siebie. Przy czym dziewi�� razy wymawia� takie zakl�cie: "To wam oddaj� i tym bobem wykupuj� siebie i swoich". Duchy za� niewidzialne id� za nim i zbieraj� b�b rozrzucony po ziemi. Gdy si� to dzieje, g�owa rodziny zn�w si� obmywa wod�, bierze miedzian� mied- nic� i bije w ni� z ca�ych si�, prosz�c, aby duchy dom jego opu�ci�y. W dniu za� 21 lutego by�o inne �wi�to, zwane F e - r a l i a, podobne do s�owia�skich Dziad�w; w tym dniu zastawiano uczty dla zmar�ych. 278 JAN PARANDOWSKI Duchy nie wymagaj� zbyt wiele, od hojnych ofiar milsza jest dla nich tkliwa pami�� �yj�cych. Mo�na im z�o�y� w darze dach�wk� z wie�cem uwi�d�ym, chleb rozmoczony w winie, troch� fio�k�w, par� ziarn pszenicy, szczypt� soli. Nade wszystko za� pomodli� si� do nich sercem gor�cym. I trzeba o nich pami�ta�. Raz, podczas wojny, zapomniano odprawi� Feralia. Miasto nawiedzi� pom�r, a po nocach wychodzi�y z grob�w dusze ca�ymi gromadami i g�o�nym p�aczem nape�nia�y ulice. Skoro im jednak z�o�ono ofiary, wr�ci�y do ziemi, a pom�r usta�. Krain� umar�ych by� O r c u s, jak u Grek�w Hades, podziemne, g��bokie pieczary w niedost�pnych g�rach. I tak samo zwa� si� w�adca tego kr�lestwa mar. Nie znamy jego wizerunku, bo nigdy go nie mia�, �adnej r�wnie� �wi�tyni, �adnego kultu. Niedawno natomiast odkryto na stoku Kapitelu �wi�tyni� innego b�stwa �mierci, V e i o v i s, kt�rego imi� jakby oznacza�o zaprzeczenie dobroczynnej si�y Jowisza. W bliskim pokrewie�stwie z duchami przodk�w po- zostaj� geniusze, przedstawiciele si�y �yciowej m�czyzny, i j u n o n y, b�d�ce czym� w rodzaju anio��w-str��w kobiet. Ka�dy cz�owiek, zale�nie od p�ci, ma swego geniusza lub swoj� Junon�. Z chwil� przyj�cia na �wiat geniusz wst�puje w cz�owieka, a opuszcza go w godzin� �mierci, po czym staje si� jednym z man�w. Geniusz czuwa nad cz�owiekiem, pomaga mu w �yciu, jak mo�e i umie, i dobrze jest w ci�kich chwilach zwraca� si� do� jako do najbli�szego or�downika. Niekt�rzy zn�w utrzymywali, �e cz�owiek, rodz�c si�, dostaje dw�ch geniusz�w: jeden namawia ku dobremu, drugi za� pro- wadzi do z�ego i zale�nie od tego, za kt�rym z nich si� p�jdzie, po �mierci spotyka cz�owieka los b�ogos�awiony lub kara. Lecz by�a to ju� raczej teologia ni� wiara po- KULT ZMAR�YCH I B�STWA DOMOWE 279 wszechna. W dniu urodzin sk�ada� ka�dy swemu geniu- szowi ofiar�. Geniusza przedstawiano albo pod postaci� w�a, albo w stroju obywatela rzymskiego, w todze, z ro- giem obfito�ci. Do tej samej rodziny duch�w opieku�czych nale�� lary, kt�re czuwaj� nad polem i chat� wie�niaka. Nie by�o w Rzymie kultu bardziej popularnego nad kult la- r�w. Ka�dy w swoim domu modli� si� i czci� nabo�n� otacza� te bo�ki dobre, kt�rym przypisywa� wszelkie po- wodzenie, zdrowie i szcz�cie rodziny. Wyje�d�aj�c �eg- na� si� z nimi, powracaj�c, od nich zaczyna� powitanie. One patrzy�y na� od dzieci�stwa ze swojej kapliczki usta- wionej ko�o ogniska domowego, by�y obecne przy ka�dej wieczerzy, dzieli�y ze wszystkimi domownikami ich ra- do�� i smutki. Ile razy rodzina zasiada�a do sto�u, pani domu najpierw larom dawa�a porcyjk�, a w specjalnie im po�wi�cone dni sk�ada�a w ofierze wieniec �wie�ych kwia- t�w. Kult lar�w, z pocz�tku ograniczony do poszczeg�l- nych dom�w, rozszerzy� si� na miasto i jego dzielnice i na ca�e pa�stwo. Na skrzy�owaniu ulic sta�y kapliczki lar�w dzielnicowych. Mieszka�cy okoliczni otaczali je wielkim szacunkiem. Corocznie, w pierwszych dniach stycznia, obchodzono �wi�to lar�w dzielnicowych. By�a to wielka uciecha dla prostego ludu. Pojawiali si� komedianci i graj- ki, atleci i �piewacy. Bawiono si� weso�o i niejeden dzban wina wychylono za zdrowie lar�w. W tej samej kapliczce, razem z larami, czczone by�y przy ognisku domowym r�wnie� dobroczynne b�stwa, p e n a t y. Opiekowa�y si� one spi�arni�. Chc�c zrozu- mie� pierwotny kult lar�w i penat�w, trzeba sobie uprzy- tomni� najdawniejszy dom rzymski, chat� wie�niacz� z jedn� g��wn� izb�, �wietlic�, a t r i u m. W atrium sta�o ognisko, na kt�rym gotowano i kt�re zarazem ogrzewa�o 280 JAN PARANDOWSKI mieszka�c�w, g��wnie skupionych w tej komnacie. Przed ogniskiem sta� st�, doko�a kt�rego wszyscy zasiadali do wsp�lnego posi�ku. Przy �niadaniu, obiedzie i wie- czerzy stawiano penatom na ognisku miseczk� z jedze- niem, z wdzi�czno�ci za dostatek domowy, kt�rego one by�y str�ami. Przez t� ofiar� nabiera�y wszystkie potrawy znaczenia pewnej �wi�to�ci, i je�li na ziemi� upad�a bodaj kruszynka chleba, trzeba j� by�o podnie�� nabo�nie i wrzuci� do ognia. Poniewa� pa�stwo uwa�ano za wielk� rodzin�, by�y te� penaty pa�stwowe, czczone w jednej �wi�tyni z W e s t �. Spokrewniona samym imieniem z greck� Hesti�, by�a Westa r�wnie� uosobieniem ogniska rodzinnego. Czczono j� w ka�dym domu i w ka�dym mie�cie, a naj- wi�cej w samym Rzymie, gdzie �wi�tynia jej by�a niejako o�rodkiem stolicy, a przez ni� ca�ego pa�stwa. Kult Westy by� prastary i wielce czcigodny. �wi�tynia wraz z gajem le�a�a na stoku Palatynu, ku Forum, tu� przy Via S a c- r a, przy tej drodze �wi�tej, kt�r� sz�y pochody triumfalne zwyci�skich wodz�w. Obok by�o tzw. atrium V e s- t a e, jakby�my dzi� powiedzieli - klasztor westalek. A nie opodal sta�a R e g i a, mieszkanie arcykap�ana ( p o n- tifex maximus); nazywano je pa�acem kr�lewskim, dlatego �e ongi kr�l tam mieszka�, a b�d�c najwy�szym kap�anem by� jednocze�nie bezpo�rednim zwierzchni- kiem westalek. Sama �wi�tynia by�a ma�a, okr�g�a, przypominaj�ca swym wygl�dem pierwotne chaty z gliny najdawniejszych, wie�niaczych jeszcze mieszka�c�w Rzymu. Dzieli�a si� na dwie cz�ci: w jednej p�on�� �w wieczny ogie� Westy, i ta by�a dost�pna za dnia dla wszystkich, noc� za� nie wolno by�o tam wej�� �adnemu m�czy�nie, druga cz��, niejako "�wi�te �wi�tych", by�a zakryta przed oczyma KULT ZMAR�YCH I B�STWA DOMOWE 281 ludzi i nikt nawet dobrze nie wiedzia�, co si� tam mie�ci. Przechowywano w niej pewne tajemnicze �wi�to�ci, od kt�rych zale�a�o szcz�cie Rzymu. W samej �wi�tyni nie by�o pos�gu Westy; sta� on w przedsionku, wykonany wed�ug wzoru greckiej Hestii. S�u�b� w �wi�tyni pe�ni�y westalki, kt�rych by�o sze��. Wybiera� je pontifex maximus z najlepszych rodzin arys- tokratycznych. Dziewica wst�powa�a do klasztoru mi�- dzy sz�stym a dziesi�tym rokiem �ycia i pozostawa�a w nim przez lat trzydzie�ci, �lubuj�c czysto�� i wyrzeczenie si� �wiata. Przez pierwsze dziesi�� lat uczono j� wszel- kich obrz�d�w, przez nast�pne dziesi�� lat sama pe�ni�a s�u�b� �wi�tynn�, a w ostatnim dziesi�tku naucza�a no- wo przyby�e nowicjuszki. Po tych trzydziestu latach wes- talka mog�a opu�ci� klasztor, wr�ci� do �ycia, wyj�� za m�� i za�o�y� w�asn� rodzin�; lecz zdarza�o si� to nader rzadko, powszechnie bowiem utrzymywa�o si� przekona- nie, �e westalka, kt�ra opuszcza �wi�tyni�, nie znajdzie szcz�cia w �yciu. Wi�kszo�� tedy wola�a do ko�ca dni swoich pozosta� w klasztorze, ciesz�c si� szacunkiem towarzyszek i spo�ecze�stwa. G��wnym zadaniem westalek by�o utrzymywanie wiecznego ognia na o�tarzu bogini. Czuwa�y nad tym dzie� i noc, wci�� dok�adaj�c nowych szczap, aby nigdy nie zagas�, gdy� wyga�ni�cie ognia by�o nie tylko wielk� zbrodni� opiesza�ej kap�anki, lecz zapowiada�o r�wnie� nieuniknion� kl�sk� dla pa�stwa. Rozpalenie nowego ognia by�o aktem bardzo uroczystym. Dokonywano tego przez pocieranie dw�ch kawa�k�w drzewa, czyli sposo- bem najbardziej pierwotnym, si�gaj�cym epoki kamien- nej, a spotykanym dzi� u lud�w zaszytych w ustronia ziemi, dok�d jeszcze nie dotar�a cywilizacja. Tak samo �aden sprz�t - n�, top�r, siekiera - nie m�g� by� z �elaza, 282 JAN PARANDOWSKI tylko br�zu, bo kult Westy nieprzerwanie zachowywa� formy bytu najdawniejszego okresu dziej�w Italii. Wes- talkom nie wolno by�o wydala� si� z miasta i musia�y by� zawsze w pobli�u �wi�tego ognia. Kap�ank�, z kt�rej winy zgas� ogie�, poddawano �miertelnej ch�o�cie. R�wnie surowa kara spotyka�a westalk�, kt�ra z�a- ma�a �lub czysto�ci. Sadzano j� do lektyki szczelnie za- mkni�tej, aby nikt nie m�g� jej widzie� ani nawet s�ysze� jej g�osu. Niesiono j� przez Forum. Za zbli�eniem si� lektyki przechodnie zatrzymywali si� w milczeniu i z po- chylonymi g�owami szli za orszakiem na miejsce stra- cenia. Znajdowa�o si� ono ko�o jednej z bram miasta, gdzie ju� czeka� otwarty d�, do�� obszerny, aby m�c tam umie�ci� ��ko i st�, na kt�rym zapalano ma�� lamp� i zostawiano nieco chleba, wody, mleka i oliwy. Liktor otwiera� lektyk�, a tymczasem arcykap�an, z r�koma wzniesionymi ku niebu, odprawia� mod�y. Sko�czywszy modlitw�, wyprowadza� skazan�, kt�r� os�ania� p�aszcz tak, �eby jej twarzy nie mogli widzie� obecni, i po drabinie kaza� jej zej�� do przygotowanego do�u. Drabin� wyci�- gano z powrotem i d� zamurowywano. Westalka umie- ra�a zwykle po kilku dniach. Czasem jednak udawa�o si� rodzinie uwolni� j� po kryjomu. Oczywi�cie taka uwol- niona westalka musia�a si� usun�� na zawsze z �ycia publicznego. Westalki otaczano wielkim szacunkiem. Gdy kt�ra z nich wychodzi�a na ulic�, poprzedzali j� liktorzy jak naj- wy�szych urz�dnik�w; dawano im zaszczytne miejsca w teatrach i cyrkach, a w s�dzie �wiadectwo ich mia�o zna- czenie przysi�gi. Gdy zbrodniarz prowadzony na �mier� spotka� jedn� z tych bia�o ubranych dziewic, m�g� przy- pa�� do jej n�g i je�li westalka wyrzek�a s�owo �aski, puszczano go na wolno��. Modlitwom dziewic westals- KULT ZMAR�YCH I B�STWA DOMOWE 283 kich przypisywano szczeg�ln� wa�no��; co dzie� modli�y si� one za pomy�lno�� i ca�o�� pa�stwa rzymskiego. W dzie� za� 9 czerwca, w uroczyste �wi�to V e s t a 11 a, matrony rzymskie odbywa�y pielgrzymk� do �wi�tyni Westy, nios�c w glinianych naczyniach skromne ofiary. W tym dniu m�yny ozdabiano wie�cami i kwiatami, a piekarze hucznie �wi�towali. NACZELNI BOGOWIE JANUS Janus by� duchem opieku�czym drzwi i bram, a sta� si� p�niej bogiem wszelkiego pocz�tku. Jemu by� po- �wi�cony pierwszy brzask dnia, pocz�tek ka�dego mie- si�ca, a stycze�, jako pierwszy miesi�c roku, wzi�� od niego nazw� - Januarius. Pierwszego stycznia panowa�o powszechne �wi�to. W tym dniu nowi dygnitarze obej- mowali uroczy�cie w�adz�, sk�adali bogom ofiary, odbie- rali powinszowania od przyjaci� i znajomych. Zreszt� wszyscy obywatele odwiedzali si� wzajemnie i przynosili sobie r�ne drobne podarki, szczeg�lnie s�odycze: figi, daktyle, ciastka - na dobr� wr�b�. Janusowi po�wi�cone by�y wszystkie drzwi (�ac. ia- nua), przy kt�rych nieraz umieszczano jego pos�gi. G��wna jego �wi�tynia sta�a w p�nocnej stronie Forum rzyms- kiego, niedaleko kurii, gdzie zbiera� si� i urz�dowa� senat. By�a to po prostu prastara brama z najdawniejszych obwarowa�, kt�r� dla szczeg�lnej �wi�to�ci zachowano, gdy owe mury rozsypa�y si� po wzro�cie miasta. Jej cza- rne, omsza�e �ciany, zbudowane z nier�wnych blok�w kamienia, okryto p�ytami br�zowymi, a wewn�trz usta- wiono pos�g boga, kt�ry by� wielk� osobliwo�ci�. Przed- stawia� powa�n� posta� m�sk� o dw�ch brodatych obli- NACZELNI BOGOWIE 285 czach, zwr�conych ku sobie ty�em, z kt�rych jedno pa- trzy�o na wsch�d, drugie na zach�d. Ze �wi�tyni� by� zwi�zany starodawny obrz�d zamykania jej drzwi na czas pokoju i otwierania, gdy Rzym wojn� prowadzi�. Gdy nast�powa� powszechny pok�j, tak�e w granicach pa�s- twa rzymskiego nie s�ycha� by�o szcz�ku or�a, zamyka- no bram� Janusa w�r�d przepychu uroczysto�ci, ofiar i wielkiej rado�ci narodowej. W ci�gu ca�ej historii rzyms- kiej, tak pe�nej wojen, zamykano j� zaledwie kilka razy. W dalszym rozwoju religii rzymskiej przechodzi�o poj�cie tego b�stwa rozmaite zmiany. Ze zwyk�ego boga drzwi sta� si� i bogiem �r�de�, i pocz�tkiem wszech- rzeczy, niejako pierwszym b�stwem, tw�rc� bog�w i ludzi. I nawet w�wczas, kiedy Jowisz wyr�s� na naczelnego bo- ga Rzymian, Janus zachowa� cz�� swojej godno�ci: we wszystkich mod�ach wymieniano go na pierwszym miejscu. Jeszcze p�niej, pod wp�ywem greckich m�drkowa� teo- logicznych, Janus z boga zmieni� si� w kr�la, kt�ry mia� przyw�drowa� z Tesalii do Rzymu i lud, na�wczas dziki, nauczy� praw i zakon�w. M�wiono, �e mieszka� na owym wzg�rzu, kt�re od niego wzi�o nazw�: Janikulum. Ale takie rzeczy opowiadali uczeni lub poeci. Lud po dawne- mu wierzy� w starego Janusa, str�a drzwi, i z nabo�e�s- twem przechowywa� pierwsze monety rzymskie, stare, ci�kie, sple�nia�e kawa�y br�zu, na kt�rych widnia�o dwuobliczne wyobra�enie boga. JOWISZ - JUNONA - MINERWA Rzymski Jupiter (nazwa ta powsta�a z J o v i s pater) mia� wielkie podobie�stwo do greckiego Dzeu- 286 JAN PARANDOWSKI s�. By� przede wszystkim bogiem �wiat�o�ci. Zwano go cz�sto Lucetius - �wiat�odawca, a dniem po�wi�co- nym Jowiszowi by� ka�dy i d u s, po�owa miesi�ca, na kt�r� przypada pe�nia ksi�yca. On by� panem wszystkich zjawisk niebieskich i jakby samym niebem. Rzymianie m�wili: sub Jove - pod go�ym niebem, sub Jovefrigido - na mrozie, itp. I rola, i winnica pozostawa�y pod jego �ask� lub gniewem. On zsy�a� deszcze i nawiedza� posuch�. W okresie dojrzewania winnych jag�d sk�adano mu w ofierze jagni�. Broni� jego by� piorun. Grom uwa�ano zawsze za objaw z�ej lub dobrej woli Jowisza. By�a to kara lub wskaz�wka. Wr�bici starali si� odgadn�� znaczenie gromu. Miejsce ugodzone piorunem stawa�o si� �wi�te. Otaczano je obmurowaniem i sk�adano przy nim ofiary. B�g ogni niebieskich wcze�nie przyj�� na siebie rol� boga wojny. Rzymianie widzieli w nim swojego najwy�- szego sojusznika, kt�rego pomoc daje zwyci�stwo. Bu- dowali mu �wi�tynie pod rozmaitymi wezwaniami: S t a- t o r, ten, co zatrzymuje w miejscu chwiej�ce si� szeregi rzymskie; V e r s o r, kt�ry zmusza nieprzyjaci� do ucieczki; V i c t o r, dawca zwyci�stwa. W�dz przed wyruszeniem na wojn� modli� si� w �wi�tyni Jowisza, sk�ada� �luby przysz�ych ofiar i gdy wraca� jako triumfa- tor - zn�w korzy� si� przed pos�giem boga. Triumf by� najokazalsz� uroczysto�ci� ku czci Jowi- sza. Nie by�o to samo tylko wywy�szenie zwyci�skiego wodza, ale w�a�nie i przede wszystkim akt religijny, akt czci i wdzi�czno�ci wzgl�dem najdostojniejszego patro- na narodu rzymskiego, dawcy zwyci�stw i chwa�y, Jowisza Najlepszego Najwi�kszego. Uroczysto�� niepor�wnana, o kt�rej marzyli wodzowie rzymscy przez wszystkie wieki republiki, a kt�r� w ko�cu cesarze zachowali wy��cznie dla siebie, nie dopuszczaj�c, aby ktokolwiek obok nich NACZELNI BOGOWIE 287 wywy�sza� si� tak niezmiernie nad poziom innych podda- nych. Na d�ugo ju� przed oznaczonym dniem czyniono przygotowania. W cyrkach, na placach publicznych i po ca�ym mie�cie, we wszystkich punktach, sk�d tylko mo�na by�o swobodnie przygl�da� si� pochodowi, ustawiano trybuny z drzewa, kt�re potem zajmowa�y nieprzebrane t�umy widz�w ubranych w bia�e togi. Otwierano w tym dniu wszystkie �wi�tynie, majono je festonami kwiat�w i zieleni, a na o�tarzach bez przerwy palono najdro�sze kadzid�a. Porz�dek utrzymywali liktorzy i inna s�u�ba miejska, czuwaj�c nad tym, aby w�skie ulice Rzymu dawa�y do�� swobodnego miejsca do przej�cia procesji. Wczesnym rankiem, przy Bramie Triumfalnej, na Polu Marsowym, zbiera� si� senat i najwy�si urz�dnicy, aby powita� triumfatora. St�d rusza� poch�d przez cyrk Flaminiusza do miasta, przechodzi� przez Forum Boa- rium do Wielkiego Cyrku, aby �wi�t� Drog� wej�� na Kapitel. Czasami poch�d taki trwa� par� dni, zw�aszcza je�eli �upy wojenne by�y szczeg�lnie obfite i bogate; wszystko trzeba by�o pokaza� ludowi. Jecha�y tedy na owcach pos�gi i obrazy, zrabowane po �wi�tyniach i miastach zdobytych; za nimi, r�wnie� na wozach, bro� pokonanych nieprzyjaci� ze spi�u lub ze stali, ozdobio- na z�otem i drogimi kamieniami. Stosami ca�ymi le�a�y he�my, tarcze, pancerze, nagolennice, ko�czany, a spo�r�d nich stercza�y nagie miecze i ostrza dzid jak �ywe p�omyki. Wszystko to jad�c migota�o w s�o�cu i dzwoni�o. Za czym szli piesi niewolnicy nios�c srebrne i z�ote monety w koszach i naczyniach; inni zn�w d�wigali kratery srebr- ne, rogi, puchary, rozmaite kosztowno�ci, nierzadko ar- cydzie�a sztuki z�otniczej. W�r�d nich widziano ludzi 288 JAN PARANDOWSKI nios�cych napisy z nazwami miast i lud�w podbitych, niekiedy te� obrazy przedstawiaj�ce stoczone bitwy. Z dala ju� s�ycha� by�o granie tr�b. W�r�d od�wi�t- nie przybranego miasta hucza�a pobudka wojenna legio- n�w rzymskich. Za tr�baczami post�powa�y bia�e byki ofiarne, ze z�oconymi rogami, ca�e spowite we wst�gi i girlandy kwiat�w. Prowadzili je ch�opcy w fartuszkach bogato haftowanych, a za nimi szli m�odzie�cy ze z�otymi naczyniami ofiarnymi. Je�eli pokonano jakiego� kr�la, wieziono wszystkie jego skarby, niewolnik�w i niewolni- ce, a na osobnym wozie jecha�a jego bro� i korona kr�lewska. Po czym sz�y jego dzieci ze swoimi nauczycie- lami i sam kr�l czarno ubrany, p�acz�c i prosz�c o �ask�. Otacza�a go ci�ba przyjaci� i dworzan. Na koniec jecha� sam triumfator, kt�rego zbli�enie si� zwiastowa�y coraz radosne okrzyki t�um�w. Jecha� na wspania�ym rydwanie zaprz�onym w cztery bia�e konie; mia� na sobie tunik� haftowan� w palmy i wizerunki bogini zwyci�stwa, a na niej tog� purpurow�, przetykan� z�otem; w r�ce trzyma� ber�o z ko�ci s�oniowej i twarz mia� czerwono malowan�, jako �ywy obraz Jowisza Ka- pitoli�skiego; skronie otacza� wieniec laurowy. Za nim post�powa�a w ordynku ca�a armia, z ga��zkami oliwny- mi, �piewaj�c pie�ni rozmaite, nierzadko bardzo swo- bodne, gdy� w tym dniu wszystko by�o wolno, a nawet wierzono, i� �miechy i �arty odbieraj� si�� z�ym demo- nom, kt�re mog�y urok rzuci� na triumfatora. U st�p wzg�rza kapitoli�skiego orszak si� zwykle zatrzymywa�: odprowadzano je�c�w do wi�zienia i tam ich tracono. Otrzymawszy wiadomo��, �e je�cy ju� nie �yj�, triumfator zsiada� z rydwanu i pieszo wchodzi� do �wi�tyni Jowisza. By�a to wielka i uroczysta chwila. Juliusz Cezar, chocia� niewierz�cy, tak by� w podobnym momen- NACZELNI BOGOWIE 289 ci� wzruszony, �e na kl�czkach przeszed� ca�� t� prze- strze� i ze �zami w oczach dzi�kowa� wielkiemu bogu za zwyci�stwa. Po modlitwie sk�ada� triumfator na kolanach Jowisza sw�j wieniec laurowy i ga��� palmow�. Po czym nast�powa�a ofiara i wsp�lna uczta w �wi�tyni, w kt�rej udzia� brali senatorowie i dygnitarze. Po uczcie odpro- wadzano triumfatora do domu; do p�na w noc brzmia�y po mie�cie �piewy i wiwatowania. Ze wszystkich �wi�ty� Jowisza i w samym Rzymie, i w najdalszej okolicy, g��wn� i najbardziej szanowan� by�a �wi�tynia na Kapitelu. Mia� j� za�o�y� ostatni kr�l, Tarkwiniusz Pyszny. By�a z pocz�tku do�� skromna, na podobie�stwo �wi�ty� etruskich, jaskrawo malowana, a w �rodku sta� pos�g boga, z gliny palonej, o twarzy bar- wionej na czerwono. Jowisz Najlepszy Najwi�kszy, z wy- soko�ci tej �wi�tyni, wzniesionej na wzg�rzu, czuwa� nad miastem, jak kr�l. Dygnitarze przychodzili do niego, gdy obejmowali urz�dowanie, aby swoje czynno�ci zacz�� od ofiar i modlitwy. Na pierwsze uroczyste posiedzenie w nowym roku zbiera� si� senat w tej �wi�tyni i zdawa�o si�, jakby sam b�g przewodniczy� obradom. Na �cianach Kapitelu przybijano br�zowe tablice z uk�adami mi�- dzynarodowymi, kt�re w ten spos�b sta�y pod opiek� Jowisza, i z�amanie z�o�onych przysi�g sprowadza�o gniew najwy�szego str�a praw. Kap�an Jowisza zwa� si� f l a m e n D i a l i s. Nie wolno mu by�o pe�ni� �adnego innego urz�du, a ca�e jego �ycie normowa�y surowe przepisy. Nie m�g� dosiada� konia ani wzi�� do r�k broni, ani nawet patrze� na ludzi uzbrojonych. Nie wolno mu by�o przysi�ga�, nosi� na r�ku pier�cieni, a w szacie jego nie powinien si� by� znajdowa� ani jeden w�ze�. Brod� i w�osy strzyg� mu cz�owiek wolny, i to no�ycami z br�zu; obrzynki jego 290 JAN PARANDOWSKI paznokci i w�os�w zakopywano pod drzewem rodz�cym owoce. Nie wolno mu by�o dotkn�� ani owcy, ani psa, ani mi�sa surowego, ani bluszczu, ani bobu po�wi�conego umar�ym, ani gotuj�cego si� ciasta - nawet wspomnie� o tych rzeczach nie godzi�o si� kap�anowi Jowisza. Nogi jego ��ka musia�y by� z lekka posmarowane glin� i nikomu nie wolno by�o spa� w jego ��ku. Poza domem nosi� zawsze sw� spiczast� czapk�, a ka�dy dzie� by� dla� dniem �wi�tecznym. On sam i jego dom by� asylum: je�li zbrodniarzowi uda�o si� wej�� do jego domu, musiano go pu�ci� wolno. �eni� si� m�g� tylko raz jeden i gdy �ona mu umar�a, sk�ada� sw�j urz�d. Nie wolno mu by�o prze- bywa� w miejscu, gdzie znajdowa� si� gr�b, ani dotyka� zmar�ego, ani bra� udzia�u w pogrzebie. Podobne prze- pisy normowa�y �ycie jego ma��onki, kt�ra jako f l a m i- n i c a D i a l i s by�a kap�ank� Junony. W bocznych nawach �wi�tyni kapitoli�skiej sta�y po- s�gi Minerwy i Junony, kt�re wraz z Jowiszem stanowi�y tr�jc� bog�w stworzon� na wz�r etruski. Minerwa by�a dawnym b�stwem italskim. Jej imi� oznacza�o si�� duchow�, my�l - st�d uwa�ano j� za opie- kunk� wszystkich sztuk i rzemios�, jak greck� Aten�. Ale nigdy nie nabra�a w religii rzymskiej tego znaczenia, jakie mia�a dostojna opiekunka Aten. Inaczej Junona. Pod wp�ywem greckich poj�� uczy- niono z niej ma��onk� Jowisza, kr�low� bog�w. By�a uosobieniem "matrony" rzymskiej - idealnej �ony i matki. W dniu l marca, kt�ry mia� by� rocznic� urodzin Marsa, kobiety obchodzi�y �wi�to Junony, zwane M a t r o n a- NACZELNI BOGOWIE 291 l i a. Sk�adano ofiary za pomy�lno�� zwi�zk�w ma��e�s- kich, m�owie dawali podarki �onom, panie domu zasta- wia�y uczt� dla niewolnic. Jowisz Kapitoli�ski mia� jeszcze jednego sublokato- ra. By� nim skromny T e r m i n u s, b�g miedzy i granicy. Gdy Tarkwiniusz zaczyna� budowa� �wi�tyni� na Kapito- lu, zasta� na tym miejscu kapliczk� tego boga i kap�ani orzekli, �e niepodobna ruszy� z miejsca tego, kt�ry czu- wa nad nienaruszalno�ci� granic. Terminus by� odwiecz- nym b�stwem ch�opskim, pilnowa� kamieni granicznych. Wie�czono je po wsiach girlandami i kwiatami w dniu �wi�ta zwanego t e r m i n a l i a i sk�adano w�wczas niekrwawe ofiary z mleka, miodu i owoc�w. Uroczysto�ci ko�czy�y si� wsp�ln� uczt� s�siad�w. MARS Wyruszaj�cy do boju w�dz rzymski wo�a�: "Marsie, czuwaj!" To wezwanie wci�ga�o jakby pod komend� le- gion�w wiecznego wojownika, patrona wszystkich zwad i wa�ni. By� on dobrze znajomy Rzymianom od prapo- cz�tk�w ich historii. Mars by� og�lnoitalskim bogiem wojny. Jego pierwotnym wizerunkiem by� fetysz w posta- ci w��czni. Wilk uchodzi� za �wi�te zwierz� Marsa, a od- k�d wilczyca wykarmi�a bli�ni�ta Marsowe, Romulusa i Remusa - otoczono r�d wilk�w czci� niemal religijn�: wilk by� na sztandarach wojskowych i w odlewanych z 292 JAN PARANDOWSKI br�zu figurach widzia�o si� go po�r�d �wi�ty�. A i dzisiaj, kto wchodzi na Kapitel, po lewej r�ce od wielkich, szero- kich schod�w ujrzy bluszczem obros�� klatk�, gdzie para wilk�w �yje, karmiona przez miasto, �a�osnym wyciem daj�ca zna� o swej t�sknocie za ch�odnymi g�rami i ciemnym lasem. Jako obro�ca granic, by� Mars jednocze�nie str�em p�l i urodzaj�w. Sk�adaj�c mu suovetaurilia - ofiar� ze �wini, owcy i wo�u - rolnik modli� si� do� w ten spos�b: Ojcze Marsie, b�agam i prosz�, by� dla mnie, dla mego domu i ca�ej rodziny by� zawsze dobry i �yczliwy. Aby zjedna� tw� �ask�, dooko�a mej roli, mej ziemi, mego gruntu oprowadzam ulubione twoje zwierz�ta ofiarne - �wini�, owc� i woni. Zachowaj nas od wszelkiej choroby, widzianej lub niewidzianej, od powietrza i g�odu, i od wszelkiej szkody. Wszystkim p�odom ziemi, zbo�om i winni- com, i sadom u�ycz urodzaju. Strze� pasterzy i byd�a, a mnie, memu domowi i ca�ej mojej rodzinie daj zdrowie i szcz�cie. Kap�ani Marsa nazywali si� s a l i o w i e, czyli skoczkowie. O ich pochodzeniu opowiadano tak� le- gend�. Za panowania kr�la Numy wybuch�a w Rzymie zaraza. Ludzie padali jak muchy. Pobo�ny kr�l Numa wychodzi� co rano przed sw�j dom i wznosz�c r�ce ku niebu modli� si� o zmi�owanie bog�w. Pewnego dnia, gdy tak sta�, pogr��ony w modlitwie, spad�a mu do r�k z nieba ma�a tarcza spi�owa i jednocze�nie ozwa� si� z g�ry g�os, kt�ry m�wi�, �e pa�stwo rzymskie tak d�ugo trwa� b�dzie i rosn�� w pot�g�, jak d�ugo tarcz� t� zachowa w�r�d najwi�kszych �wi�to�ci. W�wczas kr�l Numa, za NACZELNI BOGOWIE 293 rad� boginki Egerii, kt�ra by�a jego powiernic� i do- radczyni� we wszystkich sprawach dotycz�cych religii - kaza� sporz�dzi� jeszcze jedena�cie takich samych puk- lerz�w. Pewien sprytny kowal wykona� jedena�cie tarcz tak podobnych, �e w�r�d nich sam Numa nie m�g� po- zna�, kt�ra z nich jest ow� prawdziw�, spad�� z nieba. Piecz� nad �wi�tymi tarczami powierzy� kolegium dwu- nastu kap�an�w, zwanych saliami. Podczas �wi�t Marsa, w miesi�cu marcu, saliowie, pod przewodnictwem kap�a- na Marsa (f l a m e n M a r t i a l i s), udawali si� do mieszkania arcykap�ana, gdzie przechowywano owe tar- cze. Tam ubierali si� w tuniki purpurowe i p�aszcze ozdo- bione purpur�. Na g�owie ka�dy mia� he�m, przy boku miecz, na lewym ramieniu jeden z owych �wi�tych pukle- rz�w, a w prawej r�ce trzyma� w��czni�. W tym stroju wychodzili saliowie na ulic�, poprzedzani przez fletnis- t�w. Zachowuj�c rytm muzyki, uderzali w��czniami w tarcze i doko�a o�tarzy bog�w wykonywali prastary taniec wojenny. Jednocze�nie �piewali pie�ni ku czci Janusa, Marsa, Jowisza i innych bog�w, pie�ni u�o�one w tak staro�ytnej �acinie, �e ich p�niejsi Rzymianie prawie nie rozumieli. Najwspanialsz� �wi�tyni� Marsa by�a ta, kt�r� mu zbudowa� w Rzymie August pod wezwaniem: Mars Ultor (M�ciciel) na pami�tk� ukarania zab�jc�w Cezara. �wi�- tynia sta�a na forum Augusta. W niewielkiej od niej odleg�o�ci by�a stara �wi�tynia Bellony, wojowniczej bogini, spowinowaconej z Marsem. B�STWA ZIEMI, P�L, LAS�W I �R�DE� Najdostojniejszym z b�stw ziemskich by�a prastara bogini pola uprawnego Tellus Mater - Ziemia Matka, kt�ra przyjmuje ziarno rzucane r�k� siewcy i pozwala mu kie�kowa� w �yznej glebie. Zwracano si� do niej pod imieniem D e a D i a - Jasna lub Boska Bogini. Kult jej sprawowali tzw. Bracia Rolni (Fratres Arvales). By�o ich dwunastu. Corocznie, w po�owie stycznia, przewodnicz�cy bractwa wst�powa� na stopnie kt�rej� ze �wi�ty� i zwr�cony ku wschodowi, z g�ow� nakryt� p�aszczem, og�asza� ludowi dzie�, kiedy b�dzie �wi�to Dea Dia. Przypada�o ono zwykle z ko�cem maja, gdy we W�oszech k�osy ju� dojrzewaj� i zbli�a si� czas �niw. �wi�to trwa�o trzy dni. W pierwszy i trzeci dzie� bracia zbierali si� w Rzymie, w domu przewodnicz�cego. Schodzili si� tam wczesnym rankiem, ubrani w togi obramione purpur�, i sk�adali Boskiej Bogini ofiar� z wina i kadzid�a. Po czym zasiadali na sto�kach i k�adziono przed nimi chleb uwie�czony li��mi wawrzynu, k�osy zbo�a z poprzedniego i bie��cego roku, i oni dotykali ich jakby udzielaj�c b�ogos�awie�s- twa. Na tym si� ko�czy�a ranna uroczysto��. Po po�udniu znowu wracali, zasiadali ka�dy w swoim miejscu, myli sobie r�ce i zmieniali szaty na wygodniejsze, po czym B�STWA ZIEMI, P�L, LAS�W I �R�DE� 295 nast�powa�a uczta wydawana na koszt pa�stwa. Podczas uczty rozpoczynano modlitwy przy zapalonych lampach. Palono kadzid�a i wylewano wino na ofiar� bogini. Wsp�- biesiadnicy wstawali od sto�u, przy czym jeden drugiemu ofiarowywa� bukiet r� i �egnali si� z �yczeniami wszel- kiej pomy�lno�ci. Drugi dzie� �wi�t by� najwa�niejszy. Ceremonie od- bywa�y si� poza Rzymem, w �wi�tym gaju, w kt�rym wznosi�a si� niewielka, okr�g�a �wi�tynia bogini. Nieda- leko gaju sta� czworoboczny budynek - miejsce zebra� Braci Rolnych. Wewn�trz tego budynku znajdowa�a si� sala biesiadna, otoczona czterema rz�dami kolumn. O �wicie tego dnia przewodnicz�cy bractwa sk�ada� u wej- �cia do gaju ofiar� przeb�agaln�. Rzymianie bowiem wierzyli, �e b�stwa las�w nie lubi�, aby im m�ci� spok�j. Po po�udniu za� bracia, ubrani od�wi�tnie, z wie�cem k�os�w na g�owie, szli w uroczystej procesji do �wi�tyni, gdzie przewodnicz�cy zabija� t�uste jagni� na ofiar�. W tej chwili dw�ch z braci sz�o na pobliskie pole, aby przynie�� par� m�odych k�os�w. Te k�osy przechodzi�y teraz z r�k do r�k: ka�dy przyjmowa� je lew� r�k� i praw� oddawa� nast�pnemu. T� ceremoni� powtarzano dwa razy. Wracano do �wi�tyni. Tutaj ka�dy bra� ksi��k� zawieraj�c� star� modlitw�, tak star�, �e w p�niejszych czasach �aden z nich nie m�g�by jej powt�rzy� bez omy�ki, gdyby nie mia� przed sob� pisanego tekstu. Po modlitwie �piewali i ta�czyli. �wi�to ko�czy�o si� wsp�ln� biesiad�. Mod�om Braci Rolnych przypisywali Rzymia- nie urodzaj swych p�l. Obok dostojnej Matki Ziemi istnia�a od wiek�w in- na, podrz�dniejsza bogini, C e r e s, patronka urodzaj�w, kt�r� jednak poezja wyprowadzi�a z ukrycia na miejsce 296 JAN PARANDOWSKI naczelne. Sta�o si� to za spraw� greckiej Demetry, z kt�r� uto�samiono italsk� Ceres. Odt�d pod jej imieniem po- wtarzano wszystkie mity o "bolesnej matce" i dano jej c�rk� Prozerpin�, wcielenie greckiej Persefony. W pierwotnej religii rzymskiej by�o wielu bog�w opiekuj�cych si� ziemi� i jej plonami. Z czasem imi� niejednego z nich star�o si� z ludzkiej pami�ci i zagin�- �o, a tylko szczup�a garstka ocala�a do ko�ca �wiata staro�ytnego. C o n s u s, b�g �niw, mia� w Wielkim Cyrku (Cirkus Maximus) o�tarz podziemny, kt�ry odkopywano w dni �wi�teczne. Bogini O p s nios�a dostatek i czczona w mnogich kapliczkach odbiera�a sute ofiary. Jej kult si�ga� najdalszej staro�ytno�ci. Ongi w pa�acu kr�lewskim by�o jej sanktuarium, do kt�rego wst�p mia�y tylko westalki z arcykap�anem. P�niej zbu- dowano jej �wi�tyni� na Forum i drug� na Kapitelu. Obchodzono dwa jej �wi�ta: Opiconsivia 25 sierp- nia, po �niwach, i O p a l i a 13 grudnia, po siewach. Wypada�y one w cztery dni po �wi�tach Consusa, wsp�- towarzysza jej kaplic i o�tarzy. W te dni nawet byd�o domowe by�o wolne od pracy. Opiekunk� ogrod�w wa- rzywnych, dobrym duchem dyni, grochu i pietruszki by�a V e r n u s, kt�rej imi� oznacza "wdzi�k", oczywi�cie wdzi�k kwitn�cej przyrody. Sta�a si� p�niej pi�kn� pani� wiosny, kwiat�w i wszelkiego uroku natury. Ogrodnicy, kwiaciarki i sprzedawcy jarzyn uwa�ali j� za sw� patron- k�. Na koniec uto�samiano j� z greck� Afrodyt�, a naj- bujniejszy rozkwit jej kultu datuje si� od Cezara, kt�ry podawa� si� za potomka bogini i wzni�s� jej wspania�� �wi�tyni� pod wezwaniem Venus Genetrix (Rodzicielka) na Forum lulium. Obok Venus Flora by�a bogini� kwiat�w i rado�ci wiosennej, a �wi�ta jej odznacza�y si� nadmiern�, troch� swawoln� weso�o�ci�. B�STWA ZIEMI, P�L, LAS�W I �R�DE� 297 Sady oraz drzewa owocowe polecono pieczy boga zmieniaj�cych si� p�r roku imieniem Vortumnus, z kt�rym blisko spokrewniona by�a bogini dojrza�ych jab- �ek, P o m o n a. �liczn� bajk� o tej parze bog�w opowiada poeta Owidiusz. Pomona by�a nimf� sad�w. Po ca�ych dniach chodzi�a z no�em, obcina�a zesch�e ga��zie drzew i dogl�- da�a m�odych szczep�w. Ilu by�o tylko bog�w i bo�k�w w�r�d p�l, las�w i ogrod�w, wszyscy ubiegali si� o jej r�k�. Ale Pomona, zaj�ta sw� prac�, nie zwraca�a na nich najmniejszej uwagi. Nie wiedzia�a r�wnie�, �e kocha si� w niej b�g Vortumnus. A mi�o�� jego naprawd� by�a szczera i stateczna. Aby pozyska� serce Pomony, przed- stawia� si� jej zakochany bo�ek pod rozmaitymi posta- ciami: jako kosiarz, poganiacz wo��w, ogrodnik, �o�- nierz, rybak. Raz przyszed� do jej sadu przebrany za staruszk�. Siwiute�ki by� jak go��b i ci�ko si� wspiera� na lasce s�katej. Zacz�� przekonywa� Pomon�, �e powin- na wyj�� za m��, i to nie za kogo innego, jak w�a�nie za Vortumna, kt�ry r�wnie jak ona kocha sady i drzewa owocowe. Gdy jednak i to nie pomog�o, zjawi� si� we w�asnej postaci. Okaza�o si�, �e tak najlepiej, albowiem m�ody by� i niezwykle pi�kny. Pozyska� serce Pomony i odt�d nigdy si� z ni� nie roz��cza. W promieniach ich szcz�liwej mi�o�ci dojrzewaj� sady - wsp�lne ich uko- chanie. Z b�stw urodzaju najbardziej popularny by� S a t u r- n u s, b�g zasiew�w, p�niej zupe�nie z greckim Krono- sem zmieszany. Ku jego czci odbywa�y si� doroczne �wi�- ta Saturnalia. Przypada�y w drugiej po�owie grudnia i trwa�y ca�y tydzie�. W mie�cie panowa� w�wczas nastr�j karnawa�owy. W niezm�conej rado�ci, w�r�d uczt, pod- czas kt�rych panowie ugaszczali w�asnych niewolnik�w, 298 JAN PARANDOWSKI wspominano niepami�tne czasy "z�otego wieku". W te dni znika�a nie tylko wszelka nier�wno�� stan�w, lecz i wszelka nieprzyja��, zawieszano s�dy i wykonywanie wy- rok�w na skaza�cach, a nawet nie godzi�o si� w tym czasie rozwa�a� plan�w wojennych. Podczas Saturnali�w prze- sy�ali sobie znajomi rozmaite podarki. By�y to zwykle chustki, �y�ki, puchary, a przede wszystkim �wieczki wos- kowe i ma�e gliniane laleczki. Do��czano do tego list dowcipny, a kto potrafi� - to i wiersze zabawne. Po ca�ym mie�cie chodzi�y weso�e i podochocone gromady; po nocach, okrzykiem io Satumalia, wyci�gano �pioch�w z ��ek. Cesarze w te dni urz�dzali wspania�e igrzyska i na przedstawieniach, podczas przerwy, kazali rozrzuca� mi�dzy publiczno�� drobne podarunki. M�odzie� szkolna mia�a ferie. Bogiem las�w by� F a u n u s. Imi� jego oznacza: dobry, �askawy. By� to w istocie dobry duch lasu, kt�ry sw� wol� objawia dziwnym szmerem drzew. Z g��bi mro- k�w le�nych nieraz s�yszano jego g�os ostrzegawczy, a ludzie �wi�tobliwi szli noc� do �wi�tych gaj�w i opowia- dali potem, jak Faunus z nimi rozmawia� i rad im udzie- la�. Ze wzgl�du na swe podobie�stwo z greckim Panem, Faunus wcze�nie zosta� z nim uto�samiony, a w ko�cu zacz�to m�wi� o faunach w liczbie mnogiej i uwa�ano ich za jedno z greckimi satyrami. Lecz najstarsza religia rzymska zna�a tylko jednego Fauna i czci�a go w spos�b bardzo oryginalny. Na p�nocno-wschodnim stoku Palatynu by�a �wi�ta grota, zwana Lupercal, od niepami�tnych czas�w o�rodek kultu Fauna. M�wiono, �e w tej w�a�nie grocie wilczyca karmi�a bli�ni�ta: Romulusa i Remusa. Kult boga las�w sprawowali kap�ani, l u p e r c i. �wi�to jego nazywa�o si� Lupercalia i obchodzono je 15 lutego. B�STWA ZIEMI, P�L, LAS�W I �R�DE� 299 Zaczynano od ofiary z koz�a, po czym ze sk�ry tego zwierz�cia sporz�dzali sobie kap�ani przepaski na biodra i rzemienie. Nadzy, jedynie okryci tymi przepaskami, biegali luperkowie po ulicach miasta i spotykanych prze- chodni�w uderzali rzemieniami. Uwa�ano Fauna nie tylko za ducha le�nego, lecz i boga p�l, a przede wszystkim trz�d, kt�rych broni przed wilkami. Poeta Horacy odzywa si� do� z tak� modlitw�: Faunie, kochanku nimf p�ochliwych, wejd� �aska- wie na moje pola i niwy s�o�cem oblane i b�d� �yczliwy dla m�odej trz�dki mojej. Dla ciebie corocznie zabijam nieletnie ko�l�tko i stawiam ci wina pe�ne puchary, dla ciebie stary o�tarz otacza si� dymu k��bami. Skoro twe �wi�to nastaje, byde�- ko igra na bujnych pastwiskach i ca�a wie� wyl�ga na ��ki, i owce nie boj� si� wilk�w. Dziki las sypie ci li�cie, a rolnik ku twej chwale ta�czy i bije weso�o o ziemi� - �r�d�o jego prac i mozo��w. P�niej zjawia si� obok Fauna, jako wy��czny b�g las�w, S i l v a n u s, cz�sto z Sylenem identyfikowany. Wygl�da jak cz�owiek le�ny z brod�, nagi, w r�ce trzyma sierp, a w odwini�tej sk�rze ko�lej niesie wszelakie p�ody ziemi; u st�p jego siedzi pies, czujny towarzysz nieustan- nych �ow�w. Kult jego mia� t� dziwn� regu��, �e nie wolno w nim by�o bra� udzia�u kobietom; nie mog�y one nawet patrze� na pos�gi Sylwana. Aby je tedy ustrzec przed mimowolnym �wi�tokradztwem, ustawiano te pos�gi naj- ch�tniej w �a�niach m�skich. B�stwem za� wy��cznie kobiecym, kt�rego ofiar nie godzi�o si� ogl�da� �adnemu m�czy�nie, by�a Fauna, nie wiadomo: �ona, siostra czy c�rka Faunusa. Nazywano j� Bona Dea - Dobra bogini. By�a b�stwem 300 JAN PARANDOWSKI p�odno�ci i urodzaju. �wi�to jej obchodzono w grudniu, pod przewodnictwem �ony kt�rego� z najwy�szych dos- tojnik�w pa�stwowych: konsula lub pretora. W tym dniu wszyscy m�czy�ni musieli dom opu�ci�. Pozostawa�y sa- me tylko kobiety, ubiera�y pokoje ga��mi winnej lato- ro�li, modli�y si� i pe�ni�y ofiary pod nadzorem westalek. W roku 62 przed n.e. wywo�a� nies�ychany skandal m�ody panicz, Klodiusz, kt�ry dla pustoty wszed� w przebraniu kobiecym do domu, gdzie odprawiano �wi�to Dobrej Bogini. Poznano go jednak i z wielk� ha�b� wyp�dzono, po czym wytoczono mu proces o �wi�tokradztwo. Z b�stw pasterskich najpopularniejsza by�a bogini P a l e s. Opiekowa�a si� byd�em i �yciem pasterskim. Obchodzono jej �wi�to, zwane P a l i l i a, 21 kwietnia, tym uroczystsze, �e w tym dniu wypada�a rocznica za�o- �enia Rzymu. Nie wolno by�o sk�ada� krwawej ofiary. Natomiast palono dziwn� mieszanin�, kt�r� westalki przy- gotowywa�y w ten spos�b: krew, zebran� z konia zabite- go w ofierze Marsowi podczas zesz�orocznych �wi�t czerwcowych, miesza�y z