2710
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 2710 |
Rozszerzenie: |
2710 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 2710 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 2710 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
2710 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Pat Cadigan
Anio�
Zosta� ze mn� jeszcze, Aniele, poprosi�am, i Anio� powiedzia�, �e
zostanie. Dobrze mi by�o z Anio�em, dobrze mie� go przy sobie, gdy
wiecz�r ch�odny i nie ma dok�d p�j��. Stali�my razem na rogu ulicy i
przygl�dali�my si� przeje�d�aj�cym samochodom i ludziom, i w og�le.
Ulice o�wietlone by�y jak na Gwiazdk� uliczne latarnie, witryny sklep�w,
markizy nad czynnymi ca�� noc kinami i ksi�garniami b�yska�y i migota�y:
zmierzch nad wschodnim �r�dmie�ciem. Anio� przyzwyczaja� si� ju� do tego
otoczenia i do tego, jak sp�dzam wieczory. Trzymaj�c si� na uboczu, bo
jak by tu inaczej. By� teraz m o i m Anio�em, by� nim od tamtego
ch�odnego wieczora, kiedy wraca�am do domu, bo gdzie� wi�cej mo�na by�o
p�j��, i znalaz�am go, i zabra�am ze sob�. Dobrze jest mie� kogo�, kogo
mo�na ze sob� zabra�; kogo�, kim mo�na si� opiekowa�. Anio� to wiedzia�.
On te� zacz�� si� mn� opiekowa�.
Jak teraz. Stali�my tam przez chwil�, a ja rozgl�da�am si� wok� bez
specjalnego zainteresowania; mija�y nas samochody, niekt�re zatrzymywa�y
si� raz po raz przy dziwkach wdzi�cz�cych si� przy kraw�nikach - i
wtedy zobaczy�am to k�cikiem oka. Z Anio�a wydobywa� si� fluid
po�yskuj�cy jak iskry, ale p�ynny jak ciecz. Srebrne fajerwerki.
Odwr�ci�am si�, �eby lepiej si� przyjrze�, i nic ju� nie zobaczy�am. A
on spojrza� na mnie i u�miechn�� si� niepewnie, jakby nieco zak�opotany
tym, �e widzia�am. Nikt wi�cej jednak tego nie spostrzeg�; ani niski
facet, kt�ry przystan�� obok Anio�a i czeka� na zielone �wiat�o, �eby
przej�� przez ulic�, ani chudy jak szczapa hip rozgl�daj�cy si� za
amatorem na kolumn� g�o�nikow�, kt�r� taszczy� na ramieniu, ani �o�nierz
na przepustce przechodz�cy obok nas defiladowym krokiem dwiema
przyjaci�kami uwieszonymi jego ramienia, nikt opr�cz mnie.
G�odna? spyta� Anio�.
Jasne, odpowiedzia�am. Jestem g�odna.
Anio� przeni�s� wzrok na co� za moim plecami. Okay, powiedzia�.
Obejrza�am si� - nadchodzili: trzej ch�opcy w sk�rach, czapki z
daszkiem, pasy, buty, k�ka na klucze. Na wsp�lnym obchodzie. Sk�ra
cierpnie na sam widok, chocia� wiesz, �e nawet nie racz� na ciebie
spojrze�.
Oni ? zapyta�am. O n i ?
Anio� nie odpowiedzia�. Min�� nas jeden, potem drugi, a Anio�
zatrzyma� trzeciego chwytaj�c go za rami�.
Cze��.
Ch�opak skin�� g�ow�. G�ow� mia� ogolon�. Tam gdzie ko�czy�a si�
czapka, widzia�am kr�ciutk�, szaroczarn� szczecin�. Nie mia� brwi, oczy
bez wyrazu. Te oczy by�y tam za spraw� Anio�a.
Przyda�oby mi si� troch� forsy, powiedzia� Anio�. Ja i moja
przyjaci�ka jeste�my g�odni.
Facet wsun�� r�k� do kieszeni i wyci�gn�wszy z niej kilka banknot�w
wr�czy� je Anio�owi. Anio� wybra� dwudziestk� i zacisn�� na reszcie d�o�
faceta.
Tyle wystarczy, dzi�kuj�.
Ch�opak schowa� pieni�dze i czeka�.
�ycz� udanego wieczoru, powiedzia� Anio�.
Tamten skin�� g�ow� i przeszed� na drug� stron� ulicy, gdzie na
nast�pnym rogu czekali na� jego dwaj koledzy. Nikogo to nie zdziwi�o.
Anio� u�miecha� si� do mnie. Czasami, kiedy co� robi�, bywa� ANIO�EM,
czasami za� Anio�em, kiedy by� tylko ze mn�. Teraz by� znowu Anio�em.
Poszli�my ulic� do barku przek�skowego i zaj�li�my miejsca przy oknie
frontowym, sk�d jedz�c nadal mogli�my obserwowa� ulic�.
Hamburger z serem i frytki, powiedzia�am nie zadaj�c sobie trudu,
�eby spojrze� na menu w plastykowych ok�adkach le��ce na pojemniczku na
serwetki. Anio� skin�� g�ow�.
Tak my�la�em, powiedzia�. A zatem ja to samo.
Podesz�a kelnerka z ma�ym, cieniutkim bloczkiem, �eby przyj��
zam�wienie. Chrz�kn�am. Wydawa�o mi si�, �e nie u�ywa�am g�osu od stu
lat. - Dwa hamburgery z serem i dwa razy frytki - powiedzia�am - i dwie
fili�anki... - spojrza�am na ni� i zaniem�wi�am. Nie mia�a twarzy. Jak n
i c , jak pustka od linii w�os�w do podbr�dka, �agodne, ma�e wypuk�o�ci,
tam gdzie powinny by� oczy, nos i usta. Anio� kopn�� mnie pod sto�em,
ale delikatnie.
- I dwie fili�anki kawy - powiedzia�am.
Nic nie odpowiedzia�a - bo jak mog�a odpowiedzie�? - zanotowa�a sobie
tylko, co zam�wi�am, i odesz�a. Wstrz��ni�ta do g��bi spojrza�am na
Anio�a, ale on siedzia� niewzruszony jak zawsze.
To nowo przyby�a, wyja�ni� mi Anio� i rozsiad� si� wygodnie w
krze�le. Jeszcze za wcze�nie, �eby wykszta�ci�a si� jej twarz. Ale jak
ona oddycha? zapyta�am.
Porami sk�ry. Na razie nie potrzebuje jeszcze du�o powietrza. No tak,
ale co z... to znaczy, czy inni ludzie nie w i d z � , �e ona tam nic
nie ma ?
Nie. To nie jest taki znowu nadzwyczajny stan.
Tylko dlatego ty to zauwa�asz, bo jeste� ze mn�. Przejmujesz ode mnie
pewne rzeczy, ale nikt wi�cej tego nie dostrzega. Patrz�c na ni� widz�
tak� twarz, jak� spodziewaj� si� zobaczy� u takiej jak ona osoby. I
kiedy� ona b�dzie mia�a tak� twarz.
Ale ty masz twarz, powiedzia�am. Zawsze mia�e� twarz.
Ja jestem inny, odpar� Anio�.
Pewnie, �e jeste� inny, pomy�la�am w duchu spogl�daj�c na niego.
Anio� mia� pi�kn� twarz. Tamtej nocy zabra�am go ze sob� do domu nie
tylko dlatego, �e mia� pi�kn� twarz - to mia�am ju� dawno poza sob� -
ale ona by�a w nim: jego uroda. By� pi�kny tak, jak powinien by� pi�kny
m�czyzna: szlachetne, czyste rysy, g��boko osadzone oczy, nieokre�lony
wiek. Istnia� chyba tylko jeden spos�b, w kt�ry mo�na go by�o opisa� -
odwr�� wzrok, a zapomnisz o wszystkim z wyj�tkiem jego urody. Ale on
mia� twarz. M i a � .
Anio� poprawi� si� na krze�le - kojarzy�y mi si� z czyimi� starymi
krzes�ami kuchennymi, na kt�rych nie mo�na si� wygodnie usadowi� - i
potrz�sn�� g�ow�, bo wiedzia�, �e dr�cz� mnie przykre my�li. Czasami
mo�na my�le� o czym� i nie by� przygn�bionym, a p�niej my�le� o tym
samym i popada� w przygn�bienie. Anio� nie lubi�, kiedy by�am
przygn�biona z jego powodu.
Masz papierosa? zapyta�.
Chyba tak.
Obmaca�am swoj� kurtk� i znalaz�szy prawie ca�� paczk� wr�czy�am mu
j�. Anio� zapali� i zabawia� nas oboje wypuszczaj�c dym uszami i tocz�c
z oczu co� w rodzaju widmowych �ez. Poczu�am, �e te� �zawi�; przetar�am
oczy i znowu t o zobaczy�am, ale teraz wydobywa�o si� ze mnie. P�aka�am
srebrnymi fajerwerkami. Strzepn�am je na stolik i patrzy�am, jak paruj�
i znikaj�.
Czy to znaczy, �e s t a j � s i � teraz tob�? spyta�am.
Anio� potrz�sn�� przecz�co g�ow�. Dym unosi� si� teraz z jego w�os�w.
To tylko przechodz� na ciebie pewne cechy. Bo jeste�my razem, a ty
jeste�... podatna. Ale dla ciebie s� one inne.
Potem kelnerka przynios�a nasze dania i jak powiedzia�by Anio�
przeszli�my do nast�pnego etapu. Nadal nie mia�a twarzy, ale domy�la�am
si�, �e raczej nie�le widzi, bo rozstawi�a wszystkie talerzyki na
stoliku dok�adnie tam, gdzie wed�ug mnie powinny sta�, i po�o�y�a
po�rodku blatu male�ki rachuneczek.
Czy ona... chcia�am spyta�, czy znasz j� stamt�d, sk�d...
Anio� wykona� kr�tki przecz�cy ruch g�ow�. Nie. Ona jest sk�din�d.
Nie nale�y do mojej... rasy. Odsun�� sw�j talerzyk z hamburgerem i
frytkami na moj� stron� stolika. Tak by�o zawsze; ja zjada�am wszystko i
jako� to by�o.
Wzi�am w r�k� mojego hamburgera z serem i nios�am go do ust, kiedy w
oczach co� mi zawirowa�o i zobaczy�am, �e unosz� si� za nim ca�e s z e r
e g i hamburger�w, cyk-cyk-cyk, trikowa fotografia, tylko w
rzeczywisto�ci. Zamkn�am oczy, wt�oczy�am hamburgera w usta i
przytrzyma�am go tam czekaj�c, a� do��cz� do niego wszystkie pozosta�e
hamburgery.
Wszystko b�dzie dobrze, powiedzia� Anio�. Uspok�j si� teraz.
Odpowiedzia�am z pe�nymi ustami, �e to by�o... by�o n i e s a m o w i
t e . Czy ja kiedykolwiek przejd� nad tym do porz�dku dziennego ?
W�tpi�. Ale uczyni�, co w mojej mocy, �eby ci w tym dopom�c.
Tak, no tak, Anio� b�dzie w i e d z i a � . To co� przechodz�ce na
mnie; on potrafi to czu� lepiej ni� ja. To z n i e g o to przechodzi.
Sko�czy�am ju� swojego hamburgera z serem i p� hamburgera Anio�a, i
zabiera�am si� za dwie nasze porcje frytek, kiedy zauwa�y�am, �e Anio�
patrzy przez okno z tym twardym, napi�tym wyrazem twarzy.
- Na co patrzysz? zapyta�am.
- Jedz, odpowiedzia�.
Nie przerywa�am jedzenia, ale i nie zaprzestawa�am obserwacji. Anio�
wpatrywa� si� w du�y b��kitny samoch�d zaparkowany przy kraw�niku
dok�adnie przed wej�ciem do naszej knajpki. By� to srebrzystob��kitny
pojazd, jeden z tych luksusowych modeli, i siedzia�a w nim kobieta
wychylaj�ca si� zza kierownicy, �eby wyjrze� przez okno po stronie
pasa�era. By�a pi�kna w ten luksusowy spos�b - kasztanowe w�osy
odrzucone do ty�u - i nawet z tej odleg�o�ci widzia�am, �e ma turkusowe
oczy. Naprawd� pi�kna kobieta. Czu�am si� bliska p�aczu. O rany, jak
jednym ludziom mo�e si� tak powodzi�, kiedy tymczasem ja jestem zbyt
nieszkodliwa, �eby �y�.
Ale Anio� nie by� ani troch� zachwycony jej widokiem. Wiedzia�am, �e
nie chce, abym si� odzywa�a, ale nie mog�am si� powstrzyma�.
- Kto to jest?
- Jedz, powiedzia� Anio�. Potrzebujemy tych protein, nawet takiej
garstki.
Jad�am i patrzy�am, jak Anio� i kobieta obserwuj� si� nawzaje.n i jak
nawi�zuje si� mi�dzy nimi co� bardzo... no nie wiem, co� bardzo s p e c
j a 1 n e g o , nawet przez szyb�. I wtedy zahamowa� przy niej policyjny
radiow�z i wiedzia�am, �e ka�� jej odjecha�. Odjecha�a.
Anio� opad� na oparcie krzes�a i zapaliwszy nast�pnego papierosa
wydmuchiwa� dym w regularny, niedba�y spos�b. $
Co b�dziemy robili dzi� wiecz�r? spyta�am Anio�a, gdy wychodzili�my z
restauracji.
Nie b�dziemy kusili z�ego, odpar� Anio�, co by�o w jego ustach now�
odpowiedzi�. Wi�kszo�� nocy sp�dzali�my w��cz�c si� bez celu i ch�on�c
wszystko z otoczenia. Ch�on�� g��wnie Anio�. Mnie przy nim te� si�
troch� udawa�o, ale nie tak, jak jemu. To by�o dla niego inne. Czasami
wykorzystywa� mnie w charakterze swego rodzaju filtra. Innymi razy
wch�ania� to bezpo�rednio. Pewnej nocy akurat na moim rogu wydarzy�a si�
powa�na katastrofa samochodowa. Wielki stary Buick, przeje�d�aj�c przez
skrzy�owanie na czerwonym �wietle, r�bn�� w czyjego� eleganckiego
Lincolna. Anio� musia� wch�on�� to bezpo�rednio, bo ja nie nadawa�am si�
do przes�czenia tego rodzaju rzeczy. Nie pojmowa�am, jak Anio� mo�e to
ch�on��, ale on to wch�on��. Starczy�o mu tego te� na par� dni i
musia�am je�� tylko za siebie.
To nat�enie, moja ma�a, powiedzia� do mnie, jakbym oczekiwa�a od
niego wyja�nie�.
To nat�enie, niewa�ne czy dobra, czy z�a. Wszech�wiat nie zna
poj�cia dobra ani z�a, wie tylko, co to mniej i co wi�cej. Wi�kszo�ci z
was trudno si� z tym pogodzi�. Trudno ci, ma�a, ale ty spisujesz si�
lepiej od innych ludzi. Mo�e dlatego, �e jeste�, jaka jeste�. Wiele
przesz�a�, nie mia�a� w �yciu wielu szans. Jeste� takim samym wyrzutkiem
jak ja, tyle �e na w�asnej ziemi.
To mog�a by� prawda, ale przynajmniej b y � a m s t � d , a wi�c od
tej strony by�o mi �atwiej. Ale nie powiedzia�am tego Anio�owi. S�dz�,
�e dobrze mu by�o z my�l�, i� potrafi radzi� sobie w �yciu tak samo jak
ja, a mo�e nawet i lepiej - to znaczy z my�l�, �e ja na przyk�ad nie
potrafi�abym tak po prostu spojrze� na jakiego� ch�opaka w sk�rze i
wyd�bi� od niego dwudziestodolarowego banknotu. Oberwa�abym raczej
pi�ci� w twarz, albo i gorzej.
Dzisiejszego wieczora nie wiod�o mu si� jednak tak dobrze; to przez
t� kobiet� w samochodzie. Wybi�a go z rytmu, co� w tym rodzaju.
Nie my�l o niej, powiedzia� Anio�, ni st�d, ni zow�d. Nie my�l o niej
wi�cej.
Okay, powiedzia�am, czuj�c ciarki przechodz�ce ~i po plecach, bo
ciarki przechodzi�y mnie zawsze, kiedy Anio� zerka� do mojej g�owy. I
wtedy nie mog�am, rzecz jasna; skupi� na niczym swoich my�li.
Chcesz wr�ci� do domu? spyta�am go.
Nie, nie mog� teraz siedzie� w domu. Dzi� wiecz�r zrobimy, co si� da,
ale musz� uwa�a� ze sztuczkami. Tyle mnie kosztuj� i je�li mamy nie
kusi� z�ego, mog� nie zdo�a� dostatecznie tego nadrobi�.
W porz�dku, powiedzia�am. Ju� jad�am. Dzi� wiecz�r niczego wi�cej mi
nie potrzeba, nie musisz ju� nic robi�.
Na twarzy Anio�a malowa� si� teraz ten wyraz, co, jak wiedzia�am,
oznacza�; �e pragnie mnie obdarowywa� r�nymi rzeczami, na przyk�ad
uczuciami, kt�rych ju� wi�cej nie mog�am mie�. Wspania�omy�lny by� ten
Anio�. Ale ja nie potrzebowa�am tych uczu�, w odr�nieniu od innych
ludzi, kt�rym wyra�nie na nich zale�a�o. Anio� jakby przez chwil� tego
nie rozumia�, ale o nic nie zapyta�.
Ma�a, powiedzia� i niemal mnie dotkn��. Anio� nie dotyka� zbyt
cz�sto. Ja mog�am go dotyka� i to by�o w porz�dku, ale je�li o n kogo�
dotkn��, to nie m�g� ju� nie zrobi� czego� temu komu�, jak temu
klientowi, kt�ry da� nam pieni�dze. To by�o rozmy�lne. Gdyby ten klient
pierwszy dotkn�� Anio�a, wszystko mia�oby inny przebieg, nic by si� nie
wydarzy�o, chyba �e Anio� odwzajemni�by si� mu dotkni�ciem. Sam dotyk
znaczy� dla Anio�a co�, czego nie rozumia�am. Istnia� te� dotyk bez
dotkni�cia. Tak jak jak przechodz�ce na mnie rzeczy. A czasami, kiedy
dotyka�am Anio�a, doznawa�am uczucia, �e dotkni�cie by�o raczej jego ni�
moje, ale nie przywi�zywa�am do tego �adnej wagi. Ilu ludzi przesz�o
przez �ycie i nigdy nie mia�o okazji dokn�� Anio�a ?
Szli�my razem i wsz�dzie wok� nas ulica naprawd� budzi�a si� dopiero
do �ycia. Robi�o si� te� zimniej. Usi�owa�am cia�niej otuli� si� kurtk�.
Anio� tego nie czu�. Ciep�o i zimno niewiele zazwyczaj dla� znaczy�y.
Ponownie ujrzeli�my tych trzech typk�w. Ten, od kt�rego Anio� wyd�bi�
pieni�dze, wsiada� do samochodu. Dwaj pozostali przygl�dali si�, jak
odje�d�a, a potem poszli swoj� drog�. Obejrza�am si� na Anio�a..
Dlatego, �e wzi�li�my od niego t� dwudziestk�, powiedzia�am.
Nawet gdyby�my nie wzi�li, odpar� Anio�.
Szli�my wi�c dalej, Anio� i ja, i czu�am, jak dzisiejszego wieczora
jest inaczej, ni� bywa�o we wszystkie inne wieczory, kiedy razem szli�my
lub stali�my. Anio� by� jaki� zamkni�ty w sobie i mia�am wra�enie, �e
ca�y czas na mnie uwa�a i trzyma si� mnie coraz bli�ej. Dostrzega�am
k�tem oka coraz wi�cej tych fajerwerk�w, ale kiedy odwraca�am g�ow�,
�eby spojrze�, znika�y. Przypomnia�o mi to noc, kiedy spotka�am Anio�a
stoj�cego na moim rogu jak uosobienie cierpienia. Anio� powiedzia� mi
p�niej, �e musz� mie� prawdziwy talent, bo wyczu�am wtedy, �e cierpi.
Nigdy nie pos�dza�am siebie o jakiekolwiek talenty, ale s�dz�c po tym,
jak wszyscy inni po prostu go ignorowali, wydaje mi si�, i� musia�am
mie� co� takiego, �e go mimo wszystko zauwa�y�am.
Anio� zatrzyma� si� kilka metr�w za ca�onocn� ksi�garni�. Nie patrz,
powiedzia�. Spogl�daj na ulic�, albo gap si� pod nogi, ale nie patrz, bo
to si� nie stanie.
Akurat wtedy nie by�o na co spogl�da�, ale i tak nie patrzy�am. Tak
czasami si� zdarza�o: Anio� m�wi�, �e to, czy b�d� na co� patrzy�a, czy
nie, zrobi jak�� r�nic�; co� o innych ludziach �wiadomych tego, �e ja
zwracam na nich uwag�. Nie rozumia�am, ale wiedzia�am, �e Anio� ma
zwykle racj�. A wi�c kiedy ten facet wychodzi� z ksi�garni i obrywa�
pi�ci� w g�ow�, gapi�am si� akurat na ulic�.
Niemal to zauwa�y�am k�cikiem oka. Jakie� zamieszanie, fruwaj�ce w
powietrzu ramiona i nogi, post�kiwania. Inni ludzie przystawali, �eby
popatrze�, ale ja nie odrywa�am wzroku od ulicy i widzia�am, jak
niekt�re samochody zwalniaj�, bo kierowcy chcieli przyjrze� si� lepiej
b�jce. Anio� sta� obok mnie ca�y sztywny. Ch�on�� to, co nazywa�
wydatkowaniem emocjonalnej energii kinetycznej. Nie ma dobra, nie ma
z�a, ma�a, mawia�. To tylko energia, jak zreszt� ca�a reszta wszech�wiata.
Tak wi�c wch�ania� j�, a ja czu�am, jak j� wch�ania, i kiedy
smakowa�am to uczucie, jaka� srebrna mg�a zacz�a spowija� moje ga�ki
oczne i znalaz�am si� w dw�ch miejscach na raz. Obserwowa�am ruch
uliczny i jednocze�nie by�am w Aniele patrz�cym na walk�, i czu�am jak
si� �aduje niczym wielki akumulator.
By�o to uczucie, jakiego nigdy dot�d nie dozna�am. Tych dw�ch
ok�adaj�cych si� pi�ciami facet�w - no nie, ok�adaniem zajmowa� si�
raczej jeden z nich; drugi miota� si� rozpaczliwie usi�uj�c si� wywin��
spod raz�w tamtego i nie zarobi� nokautuj�cego ciosu w g�ow�, Anio� za�
napawa� si� tym widokiem, jak gdyby popijaj�c z pustej fili�anki, w
kt�rej mimo wszystko co� jeszcze zosta�o na dnie. Gdzie� g��boko w
Aniele pot�nia�o to, co podtrzymywa�o go na chodzie.
Poddawa�am si� falom przep�ywaj�cym tam i z powrotem pomi�dzy nim a
mn�; mo�na by to lepiej przyr�wna� do ko�ysania. Zastanawia�am si�, sk�d
to pochodzi, bo Anio� mnie nie dotyka�. Naprawd� staj� si� nim,
pomy�la�am; Anio� przechwyci� moje my�li i od�o�y� odpowied� na p�niej.
Mia�am wra�enie, �e podr�uj� poprzez mg��, b�d�c raz jednym, to zn�w
drugim z nas, i trwa�o to chyba d�u�szy czas, a potem, po chwili, znowu
by�am bardziej sob� ni� nim i mg�a jakby si� przerzedzi�a.
I ujrza�am ten samoch�d, tym razem zaparkowany przodem w odwrotn�
stron�, a kobieta wysiada�a z niego z szerokim, niesamowitym u�miechem
na ustach, jak gdyby co� w�a�nie wygra�a na loterii. Pomacha�a na
Anio�a, �eby do niej podszed�.
Diabli wzi�li ca�kowicie ��cz�c� nas wi� i Anio� przemkn�� obok mnie
uciekaj�c w stron� przeciwn� do tej, gdzie sta� samoch�d. Pobieg�am za
nim. K�tem oka zobaczy�am jeszcze, jak kobieta wskakuje z powrotem do
wozu i chwyta za d�wigni� zmiany bieg�w.
Anio� nie by� wielkim biegaczem. Co� dziwnego dzia�o si� z jego
kolanami. Przebiegli�my nie wi�cej jak jakie� trzydzie�ci metr�w; kiedy
zacz�� si� zatacza� i us�ysza�am, jak ci�ko dyszy. Przeci�� pusty i w
wi�kszo�ci ciemny parking niestrze�ony, kt�ry s�siadowa� z jakim�
parkingiem prywatnym, a otaczaj�ce oba place ogrodzenia usi�owa�y odci��
ten sam w�ski pas pokiereszowanego trotuaru. �atwo je by�o przesadzi�,
ale Anio� by� zbyt przera�ony. P r z e b i e g � po prostu przez nie,
zanim zd��y� o tym pomy�le�; wiedzia�am o tym, bo gdyby pomy�la�,
pragn��by zachowa� to, czym si� w�a�nie na�adowa�, na chwil�, kiedy
naprawd� b�dzie tego potrzebowa�.
Ja musia�am prze�azi� przez ogrodzenie w normalny spos�b i kiedy
us�ysza�, jak drapi� si� z grzechotem po obwis�ej siatce, przystan�� i
si� obejrza�.
Uciekaj, powiedzia�am do niego. Nie czekaj na mnie !
Pokr�ci� ze smutkiem g�ow�. Jestem g�upcem, ma�a. Mog�em nauczy� si�
od ciebie czego� wi�cej.
Nie st�j, uciekaj ! Pokona�am wreszcie p�oty i znalaz�am si� po
drugiej stronie. W nogi ! Przebiegaj�c obok szarpn�am go za r�kaw i
ruszy� za mn� ci�kim truchtem.
Trzeba si� gdzie� ukry�, powiedzia�, wtopi� w t�um.
Potrz�sn�am g�ow� wiedz�c, �e gdyby uda�o nam si� przebiec jeszcze
jakie� cztery przecznice dalej, znale�liby�my si� przy k�adce dla
pieszych przerzuconej nad drog� szybkiego ruchu. Pod t�. k�adk�
znajdowa�y si� nasypy starej drogi, kt�r� zamkni�to po zbudowaniu
autostrady. Mo�na si� tam by�o ukrywa� do ko�ca �wiata i nikt by ci� nie
znalaz�. Ale Anio� kaza� mi skr�ci� w prawo i biec wzd�u� dom�w do
rozsypuj�cej si� rudery zwanej "Barem u Stasia". Nigdy tam jeszcze nie
by�am - nie mam sk�onno�ci do odwiedzania takich spelunek - ale Anio�
tak nalega�, �e nie potrafi�am si� mu przeciwstawi�.
W �rodku panowa� zaduch i mrok, i nie by�o zbyt przytulnie.
Podeszli�my z Anio�em do ko�ca baru i stan�li�my w �wietle
krwistoczerwonej lampy, a on zacz�� przetrz�sa� kieszenie w poszukiwaniu
pieni�dzy.
Wystarczy na po jednym drinku na osob�, powiedzia�. ja nic nie chc�.
Mo�esz napi� si� wody sodowej, albo co� w tym rodzaju. Anio� z�o�y�
zam�wienie u zerkaj�cego na nas podejrzliwie barmana. To by� lokal dla
sta�ych bywalc�w i nikogo wi�cej, a ju� na pewno nie dla takich jak ja i
Anio�. Anio� wyczuwa� to jeszcze silniej ode mnie, ale sta� nie daj�c
niczego po sobie pozna� i s�czy� drinka nie patrz�c na mnie. By�
ca�kowicie pogr��ony w my�lach, a ja majaczy�am tylko gdzie� na
obrze�ach jego pod�wiadomo�ci. Widzia�am, �e nadal jest porz�dnie
wystraszony i stara si� obmy�le� jaki� plan dzia�ania. O ile si� nie
myli�am, to je�li musi wia� gdzie� naprawd� daleko, b�dzie mia� problem,
i ja te�. B�dzie musia� mnie holowa�, a to nie by�o w tej sytuacji zbyt
wygodne.
Mo�e �a�owa� teraz, �e nie chcia� p�j�� ze mn� do domu. Ale wtedy by�
tak s�aby, a teraz, po ca�ym tym filtrowaniu i robocie, jak� dla niego
odwali�am, nie m�g� tak po prostu mnie zostawi�, bo sprawi�oby to mu
wiele b�lu.
Zachodzi�am w g�ow�, jak by mu teraz pom�c, kiedy znowu podszed�
barman i obrzuci� nas spojrzeniem, kt�re oznacza�o, �e albo co� jeszcze
zamawiamy, albo wynocha, przy czym jemu bardziej by odpowiada�o, �eby�my
si� jednak wynie�li. Tak samo zreszt�, jak ka�demu z pozosta�ych go�ci.
Kilka os�b stoj�cych przy barze nie patrzy�o na nas, ale dobrze
wiedzieli, gdzie jeste�my, tak jak si� wie, gdzie jest obola�e miejsce.
Nietrudno by�o te� wydedukowa�, co sobie o nas my�l�; mo�e ze wzgl�du na
mnie, a mo�e ze wzgl�du na pi�kn� twarz Anio�a.
Musimy wyj��, powiedzia�am do Anio�a, ale on wbi� sobie do g�owy, �e
znalaz� tu dobr� kryj�wk�. Nie starczy�o pieni�dzy na jeszcze dwa
drinki, u�miechn�� si� wi�c do barmana, przesun�� d�oni� po kontuarze i
po�o�y� j� na d�oni tamtego. To by�o do�� niebezpieczne; barmani i
kelnerki wymagaj� wi�kszego zachodu, bo nie le�y w ich naturze, aby
podawa� co� komu� za darmo.
Barman spojrza� na Anio�a spod p�przymkni�tych powiek. Sprawia�
wra�enie, �e si� zastanawia. Ale Anio� zmarnowa� ju� wiele energii
przechodz�c przez ogrodzenie z marszu zamiast pokona� je g�r�, a strach
nie pozwala� mu si� skoncentrowa� i ju� wiedzia�am, �e si� nie uda. A
mo�e przewa�y�o to, �e wiedzia�am.
Wolna r�ka barmana wsun�a si� pod kontuar i wynurzy�a stamt�d z ma��
pa�k�. - A masz ! - wrzasn�� i r�bn�� Anio�a tu� nad uchem. Anio�
zatoczy� si� na mnie i oboje run�li�my na pod�og�. Sporo tu emocjonalnej
energii kinetycznej, pomy�la�am ni w pi�� ni w dziewi�� widz�c, jak
rzucaj� si� na nas faceci stoj�cy dot�d przy barze, a potem nic ju� nie
my�l�c zwin�am si� w k��bek pod ich pi�ciami i butami.
Mieli�my szcz�cie, �e nie byli w nastroju, by kogo� zat�uc na
�mier�. Anio� wylecia� przez drzwi pierwszy, a ja za nim. Gdy tylko na
nim wyl�dowa�am, wiedzia�am ju�, �e oboje popadli�my w tarapaty; co� w
nim p�k�o. A mieli�my nie kusi� z�ego. Zlaz�am z niego i le�a�am na
chodniku wpatruj�c si� w niebo i usi�uj�c z�apa� oddech. W ustach i
nosie czu�am krew, a b�l w plecach by� nie do zniesienia.
Aniele? odezwa�am si� po chwili.
Nie odpowiedzia�. Czu�am, jak m�j umys� wymyka si� spod kontroli i
galopuje, jakby m�zg wycieka� mi przez uszy. Pomy�la�am o kliencie, od
kt�rego wyd�bili�my pieni�dze, i jak ba�am si� jego i jego kolesi�w, i
jakie to by�o g�upie. Ale przecie� by�am zbyt nieszkodliwa, �eby �y�.
Gwiazdy tryska�y na mnie srebrnymi fajerwerkami. Nie pomog�o.
Aniele? powiedzia�am znowu.
Przekr�ci�am si� na bok, �eby go si�gn��, i spostrzeg�am j�. Samoch�d
sta� zaparkowany przy kraw�niku, a ona, trzymaj�c Anio�a pod pachy,
ci�gn�a go w kierunku otwartych drzwi od strony pasa�era. Trudno by�o
powiedzie�, czy jest przytomny, czy nie, i to mnie przerazi�o. Usiad�am.
Zatrzyma�a si� wci�� podtrzymuj�c Anio�a. Patrzy�y�my sobie w oczy i
zaczyna�am rozumie�.
- Pom� mi wsadzi� go do samochodu - odezwa�a si� w ko�cu. G�os mia�a
twardy, matowy i nienaturalny. - Potem te� mo�esz wsi���. Na t y 1 n e
siedzenie.
Nie mia�am si�y, �eby si� z ni� handryczy�. Zreszt� lepiej b�dzie dla
Anio�a, je�li jej pomog�. Wsta�am. Przeszed� mnie tak straszny b�l, �e
omal znowu nie upad�am, ale chwyci�am Anio�a za kostki st�p. Mia� takie
delikatne kostki, prawie kobiece, jak j e j . Nie na wiele zda�a si�
moja pomoc, tyle tylko, �e umie�ci�am w �rodku jego stopy, ona za�
posadzi�a go na siedzeniu i przypi�a pasami bezpiecze�stwa. Wgramoli�am
si� na tylne siedzenie, a ona tymczasem obieg�a w�z zmierzaj�c do drzwi
od strony kierowcy. Kroki mia�a lekkie i ra�ne, jakby przed chwil�
znalaz�a na chodniku milion dolar�w.
Byli�my ju� na autostradzie, kiedy Anio� poruszy� si� wreszcie na
siedzeniu. Jego g�owa przetacza�a si� bezw�adnie tam i z powrotem po
oparciu fotela. Wyci�gn�am r�k� i dotkn�am lekko jego w�os�w, maj�c
nadziej�, �e nieznajoma tego nie zauwa�y. Dok�d mnie wieziesz? spyta�
Anio�.
- Na przeja�d�k� - odpar�a kobieta. - Kr�tk�. Dlaczego ona m�wi
g�o�no? spyta�am Anio�a.
Bo wie, �e sprawia mi to przykro��.
- Wiesz przecie�, �e m�wi�c na g�os potrafi� lepiej formu�owa� my�li
- odezwa�a si� kobieta. - Nie jestem taka, jak kt�re� z tych twoich
marnych podopiecznych. - Spojrza�a na mnie w lusterku wstecznym. - Co
porabia�e�, kochanie, od kiedy odszed�e�? To ch�opak, czy dziewczyna?
Udawa�am, �e nic mnie nie obchodz� jej s�owa albo �e jestem zbyt
nieszkodliwa, aby �y�, albo cokolwiek z tych rzeczy, ale s�dz�c po tym,
jak to powiedzia�a, mia�a to by� szpilka.
Przyjaci�mi mog� by� i dziewczyny, i ch�opcy, powiedzia� Anio�. To
nie ma znaczenia. Dok�d nas wieziesz?
Teraz powiedzia� n a s . Pomimo wszystko omal si� nie u�miechn�am.
- Nas? Chodzi ci o mnie i o siebie? A mo�e naprawd� masz na my�li
tego swojego pieszczocha z tylnego siedzenia?
Moja przyjaci�ka i ja jeste�my razem. Ty i ja n i e . Ton, jakim
powiedzia� to Anio�, sprawi�, �e pomy�la�am, i� chodzi mu o co� wi�cej
ni� "nie razem"; tak jakby by� z ni� kiedy� tak, jak by� teraz ze mn�.
Anio� da� mi do zrozumienia, �e si� nie myl�. Srebrne fajerwerki zacz�y
sp�ywa� wolno z jego g�owy na oparcie siedzenia i wiedzia�am, �e co� z
tym nie tak. By�o tego za du�o na raz.
- Dlaczego nie m�wisz do mnie g�o�no, kochanie? - powiedzia�a kobieta
z fa�szywie brzmi�c� opryskliwo�ci�. - Powiedz tylko kilka s��w, a b�d�
szcz�liwa. Masz rozkoszny g�os, kiedy si� nim pos�ugujesz.
To by�a prawda, ale Anio� nigdy nie odzywa� si� na g�os, o ile nie
by�o to naprawd� konieczne, jak wtedy, gdy zamawia� u barmana. Co
prawdopodobnie pomog�o barmanowi zdecydowa� si� w ko�cu, co s�dzi na
nasz temat, ale roztrz�sanie tego teraz by�o bezcelowe.
- No dobrze - odezwa� si� Anio� i wiedzia�am, �e wysi�ek, jaki w to
wk�ada, jest dla niego zab�jczy. - Powiedzia�em kilka s��w. Jeste�
zadowolona? - Zwis� wyczerpany na pasie bezpiecze�stwa.
- Jestem w ekstazie. Ale i tak ci� nie puszcz�. Podrzuc� twojego
pieszczocha do najbli�szego szpitala, a potem pojedziemy do domu. -
Zerkn�a na Anio�a znad kierownicy. - Tak mi ci� brakowa�o. Nie mog� w y
t r z y m a � bez ciebie, bez twoich sztuczek. Bez tych ma�ych cud�w.
Wiedzia�e�, �e si� do tego przyzwyczai�am; do wszystkiego, co mo�esz
czyni� ludziom. I wtedy nagle odszed�e�, nie wiem, co ci si� sta�o. A to
b o 1 i. W jej g�osie pojawi� si� jaki� �al, jaka� dziecinna skarga. -
Naprawd� cierpia�am. Ty pewnie te�. Prawda? No powiedz, cierpia�e� ?
Tak, powiedzia� Anio�. Ja te� cierpia�em.
Przypominam sobie, jak sta� na moim rogu, gdzie dop�ki si� nie
pojawi�, zawsze przebywa�am sama. Sta� tam pe�en cierpienia. Nie
wiedzia�am wtedy dlaczego ani przez co; zabra�am go po prostu do domu i
po jakim� czasie przesta� cierpie�. Chyba wtedy, kiedy zadecydowa�, i�
zostaniemy razem.
Srebrzysta struga p�yn�ca po oparciu fotela stawa�a si� coraz
obfitsza. Podstawi�am pod ni� z�o�one w muszelk� d�onie i odnios�am
wra�enie, �e m�j m�zg rozja�nia si� obrazami. Ujrza�am Anio�a takiego,
jakim by�, zanim sta� si� moim Anio�em, jeszcze w tym naprawd� �adnym
domu, domu kobiety, i jak zabiera�a go w r�ne miejsca, do restauracji,
do sklep�w, na przyj�cia, my�l�c do niego naprawd� intensywnie, tak �e
by� jej pe�en i musia� robi� wszystko, czego za��da�a. Krad� czasami;
innym razem robi� ludziom g�upie kawa�y: na przyk�ad ni z tego ni z
owego zaczynali �piewa�, albo rozbiera� si�. To zdarza�o si� przewa�nie
na przyj�ciach, chocia� raz sprawi�, �e kelner, kt�rego nie lubi�a,
sparzy� si� dzbankiem gor�cej kawy. Dzi�ki Anio�owi mia�a te� m�czyzn,
kt�rzy szli z ni� do ��ka w przekonaniu, �e to najlepszy pomys� na
�wiecie. Potem kaza�a Anio�owi pokaza� sobie innych, tych, co zostali tu
zes�ani jak on, za zbrodnie, kt�rych nikt nie by� w stanie poj��, takich
jak ta kelnerka bez twarzy. Patrzy�a na nich, czasami pr�bowa�a zrobi�
im co� takiego, �eby czuli si� nieprzystosowani lub nieszcz�liwi. Ale
przewa�nie tylko si� im przygl�da�a.
Nie od samego pocz�tku tak by�o, powiedzia� cicho Anio� i wiedzia�am,
�e czuje si� zawstydzony.
W porz�dku, powiedzia�am mu. Ludzie z pocz�tku mog� wygl�da� na
porz�dnych, wiem to. Potem odkrywaj�, kim jeste�.
Kobieta roze�mia�a si�. - Jacy wy jeste�cie s�odcy i wzruszaj�cy. Jak
dw�jka ma�ych dzieci. Domy�lam si�, �e tego w�a�nie by�o ci trzeba,
prawda, kochanie? Tylko �e dzieci te� mog� by� okrutne, czy� nie? A wi�c
masz to nareszcie: s t w o r z o n k o dla siebie. - Zwalniaj�c nieco
spojrza�a znowu na mnie w lusterku wstecznym i przez chwil� ba�am si�,
�e zobaczy, co robi� ze srebrzy stym fluidem nadal wyp�ywaj�cym z
Anio�a. By�o go coraz mniej, Czasu nie pozosta�o wiele. Chcia�am
krzykn��, wiedz�c, co si� za chwil� stanie, ale Anio� uspokoi� mnie. - A
swoj� drog�, co ci si� przytrafi�o?
Powiedz jej, rzek� Anio�. Wiedzia�am, �e chodzi mu o zyskanie na
czasie, o zaj�cie jej czym�.
Taka si� ju� urodzi�am, powiedzia�am. Przysz�am na �wiat z dwiema
p�ciami.
- Obojnak! - wykrzykn�a z niek�amanym zachwytem. Ona uwielbia
wynaturzenia, powiedzia� Anio�, ale kobieta nie zareagowa�a.
Zrobili mi operacj�, ale si� nie uda�a. Usi�owali co� jeszcze
poprawi�, ale moje cia�o nie radzi�o sobie najlepiej z przemian�
materii, czy co� w tym rodzaju. Rodzice si� mnie wstydzili. Po jakim�
czasie uciek�am z domu.
- Biedactwo - powiedzia�a wcale tak nie my�l�c. By�a� w � a � n i e t
y m , czego potrzebowa� obecny tu skarb, prawda? Takie ma�e nic, �adnych
wymaga�, �adnych pragnie�. Nic. - Jej g�os stwardnia� nagle. - Zdaje mi
si�, �e teraz potrafiliby ci� wyleczy�, wiesz?
Nie chcia�am. Pogodzi�am si� z tym ju� dawno temu, nie potrzebowa�am
tego.
- W p r o s t idealny pieszczoch dla ciebie - powiedzia�a do Anio�a.
- Przykro mi, �e musz� was rozdzieli�. Ale nie mog� teraz zajmowa� si�
obojgiem. �ycie jest takie nu��ce. I puste. L.. - Sprawia�a wra�enie
zak�opotanej. - I nie ma po co �y�, od kiedy mnie opu�ci�e�.
To nie ja, powiedzia� Anio�. To ty mnie opu�ci�a�.
- O nie, sam wiesz, �e wiele w tym twojej winy. Wiesz, �e nie mo�ecie
�y� bez istot ludzkich, wiecie to, kiedy tu przybywacie... kiedy was tu
przysy�aj�. Hej, pieszczoszku, wiesz, jak� on pope�ni� zbrodni�,
dlaczego zes�ali go na koloni� karn� na tej zabitej dechami planecie?
Tak, wiem, powiedzia�am. Tak naprawd� to nie wiedzia�am, ale nie
zamierza�am si� przed ni� do tego przyznawa�.
- I co ty na to, bezp�ciowy pieszczoszku? - powiedzia�a weso�o,
dociskaj�c peda� gazu i przy�pieszaj�c. - Ca s�dzisz o zbrodni
polegaj�cej na odmowie udzia�u w prokreacji?
Anio� wyda� przyt�umiony j�k i chwyci� za kierownic�. Samoch�d
skr�ci� gwa�townie, a mnie wcisn�o w oparcie. Srebrzysty fluid s�cz�cy
si� z Anio�a zala� mnie ca��. Usi�owa�am zgarnia� go do ust, tak jak to
ju� robi�am, ale wsz�dzie go by�o pe�no. Us�ysza�am chrz�st opon
zje�d�aj�cych z szosy na pobocze. Co� r�bn�o w bok samochodu,
prawdopodobnie barierka ochronna, i wozem zarzuci�o tak, �e spad�am z
siedzenia na pod�og�. Siedz�ca za kierownic� kobieta wrzeszcza�a i kl�a
na czym �wiat stoi, Anio� za� wydawa� jakie� d�wi�ki, ale rozlega�y si�
one tylko w mojej g�owie, niczym zawodzenie. Cokolwiek si� sta�o, to
musia�o by� to. Anio� opowiada� mi ju� jaki� czas temu, po tym, jak
zabra�am go do domu, �e oni, zes�a�cy z jego �wiata i innych planet,
przybywszy tu nie �yj� d�ugo. Prze�laduje ich wci�� z�y los, nawet je�li
znajd� sobie kogo� takiego, jak ja czy ta kobieta. Gin� w wypadkach,
albo zabijaj� ich tutejsi ludzie. Jak antycia�a w ciele ludzkim
odrzucaj�ce przeszczep albo walcz�ce z chorob�. Ja by�am st�d, ale
wszystko wskazywa�o na to, �e zgin� w wypadku samochodowym razem z
Anio�em i kobiet�. By�o mi w tej chwili wszystko jedno.
W�z na kilka sekund zjecha� z powrotem na autostrad�, a potem znowu
zboczy� na prawo. Nagle pod ko�ami otworzy�a si� pustka i po chwili
spadli�my na co�, nie na drog�, ale na ziemi�, traw�, czy co�,
podskakuj�c jak szaleni w g�r� i w d�. Wci�gn�am si� z powrotem na
tylne siedzenie akurat na czas, �eby zobaczy� p�dz�cy na nas pod k�tem
znak drogowy. Jego naro�nik zaczyna� w�a�nie przebija� przedni� szyb� od
strony kobiety, a potem przez d�ugi czas widzia�am tylko najwi�kszy ze
wszystkich pokaz sztucznych ogni.
Trudno by�o obchodzi� si� z nim delikatnie. Ka�dy ruch by�
cierpieniem, ale nie chcia�am zostawi� go tak w samochodzie obok niej,
nawet je�li by�a martwa. To �e siedzia�am na tylnym siedzeniu, uchroni�o
mnie przed g��wn� fal� okruch�w szk�a z roztrzaskanej szyby, ale i tak
wytrz�sn�am ich sporo z w�os�w, a uderzenie nie wysz�o na dobre moim
plecom.
Po�o�y�am Anio�a na wygniecionej trawie w niewielkiej odleg�o�ci od
samochodu i rozejrza�am si� dooko�a. Znajdowali�my si� jakie� sto metr�w
od autostrady, w pobli�u biegn�cej do niej r�wnolegle drogi lokalnej.
By�o ciemno, ale mog�am jeszcze odczyta� znak, kt�ry st�uk� przedni�
szyb� i roz�upa� na dwoje g�ow� kobiety. G�osi� on: "Roboty Drogowe.
Zmniejsz Szybko��". Daleko na tej drugiej drodze dostrzeg�am migocz�ce
��te �wiate�ko i z pocz�tku przestraszy�am si�, �e to policja albo co�
takiego, ale nie porusza�o si� i poj�am, �e to pewnie ta budowa.
- Przyjaci�ko - wyszepta� Anio� wprawiaj�c mnie w os�upienie. Nigdy
nie zwraca� si� do mnie na g�os, bezpo�rednio. Nic nie m�w, powiedzia�am
pochylaj�c si� nad nim i staraj�c si� wymy�le� jaki� spos�b, �eby go
dotkn��, po prostu na pocieszenie. Nic innego nie mog�am ju� dla niego
zrobi�.
- Musz� - ci�gn�� wci�� szeptem. - Wszystko si� niemal wyczerpa�o.
Zebra�a� to?
Wi�kszo��, powiedzia�am. Nie wszystko.
- Chcia�em, �eby to by�o dla ciebie.
Wiem.
- Nie wiem, czy to ci si� na co� przyda. - Przy oddychaniu bulgota�o
mu dziwnie w gardle. Na jego ustach widzia�am co� wilgotnego i
po�yskliwego, lecz to nie by�y srebrne fajerwerki. Ale jest teraz twoje.
Mo�esz z tym zrobi�, co chcesz. �yj z tym tak, jak ja z tym �y�em.
U�ywaj, ile ci potrzeba, kiedy tylko zajdzie konieczno��. Ale mo�esz
przy tym �y� jak istota ludzka. Je��. Pracowa�. Mo�esz robi�, co chcesz
i jak chcesz.
Nie jestem istot� ludzk�, powiedzia�am. Chocia� jestem st�d, nie
jestem istot� ludzk� bardziej ni� ty.
- Mylisz si�, ma�a, jeste�. Nie uczyni�em ci� ani troch� mniej ludzk�
- powiedzia� i zakas�a�. - Nie �a�uj�, �e nie chcia�em sp�kowa�. Nie
m�g�bym tego robi� z kim� z mojej rasy. By�oby w tym zbyt... nie wiem,
jak to okre�li�, zbyt ma�o mnie, zbyt du�o ich, co� w tym rodzaju. Nie
mog�em si� wi�za�, to nie by�oby niczym wi�cej poza pustk�. To Wielki
Grzech by� niezdolnym do dawania, bo Wszech�wiat zna tylko poj�cia
wi�cej albo mniej, a ja pragn��em, �eby to by�o dobro albo z�o. A wi�c
zes�ali mnie tutaj. Ale wiesz, w ko�cu dopi�li swego, ma�a. - Przez
chwil� czu�am na sobie jego d�o�, kt�ra potem znowu opad�a. - Mimo
wszystko zrobi�em to. Tyle �e nie z kim� z moich.
Bulgotanie w jego gardle usta�o. Siedzia�am przez chwil� przy nim w
ciemno�ciach. W ko�cu poczu�am to, anielski fluid. By�
drgaj�co-burzliwy, jak za du�o kawy na pusty �o��dek. Zamkn�am oczy i
po�o�y�am si� na trawie dygocz�c. By� mo�e sprawi� to szok, ale raczej
nie. Srebrne fajerwerki rozjarzy�y si�, tym razem w mojej g�owie, a z
nimi pojawi�o si� mn�stwo obraz�w, kt�rych nie rozumia�am. Co� o Aniele
i miejscu, z kt�rego przyby�, i o sposobie, w jaki sp�kowali.
Przypomina�o to bardzo rzeczy, kt�re Anio� i ja robili�my b�d�c razem.
Wygl�dali bardzo podobnie do nas, ale istnia�o te� wiele r�nic, rzeczy,
kt�rych nie potrafi�am okre�li�. Nie potrafi�am te� zrozumie�, jak go tu
przys�ali � w i a t � e m , w ma�ych wi�zkach, czy jako� tak. Nie mia�o
to dla mnie �adnego sensu, ale domy�la�am si�, �e Anio� m�g� by�
�wiat�em. Srebrnymi fajerwerkami.
Musia�am straci� przytomno��, bo kiedy otworzy�am oczy, mia�am
wra�enie, �e le�� tak od d�u�szego czasu. Ale by�o wci�� ciemno.
Usiad�am i wyci�gn�am r�k�, �eby dotkn�� Anio�a, my�l�c, �e powinnam
ukry� jego cia�o.
Nie by�o go. Tam gdzie le�a�, pozosta�a tylko kupka jakiego�
wilgotnego, sypkiego popio�u.
Spojrza�am na samoch�d i na ni�. Wszystko to wci�� tam jeszcze by�o.
Kto� to nied�ugo zauwa�y. Nie chcia�am by� wtedy w pobli�u.
By�am nadal ca�a obola�a, ale zdo�a�am dowlec si� do tej drugiej
drogi i ruszy�am pieszo z powrotem w kierunku miasta. Chyba to teraz c z
u � a m , tak jak musia� czu� to Anio�, co� wibruj�cego jak b�ben, albo
d�wi�cz�cego jak dzwon wszystkimi rodzajami zjawisk, �miechem i p�aczem,
mi�o�ci� i nienawi�ci�, trosk� i czym tam jeszcze, co przytrafia si�
ludziom. To by�o to, co ch�on�� Anio�; energia, kt�r�, je�li chcia�am,
mog�am teraz te� wch�ania�.
Wiedzia�am, �e wch�anianie jej w ten spos�b b�dzie wspanialsze od
wszystkiego, co maj� inni ludzie, wspanialsze od wszystkiego, co
mog�abym mie�, gdyby wiele lat temu nie sta�o si� ze mn� to, co si� sta�o.
Nie by�am wcale pewna, czy tego chc�. Jak Anio� odmawiaj�cy
sp�kowania tam, sk�d przyby�. On nie chcia� tam, a ja nie mog�am tu. Z
tym, �e teraz by�am zdolna do czego� wi�cej.
Nie by�am wcale pewna, czy tego chc�. Ale nie wierzy�am te�, �e
zdo�am si� powstrzyma�, tak jak nie mog�am powstrzyma� bicia mego serca.
By� mo�e nie by� to naprawd� taki dobry czy taki niezb�dny dar. Ale by�o
tak, jak powiedzia� Anio�: wszech�wiat nie zna poj�cia dobra czy z�a,
wie tylko, co to wi�cej i co mniej. Tak. S�ysza�am t o .
Pomy�la�am o kelnerce bez twarzy. Mog�am teraz odszuka� ich
wszystkich, wszystkich tych z innych miejsc, z innych �wiat�w, kt�re ich
wygna�y za jakie� niepoj�te zbrodnie, kt�rych natury nikt tu nie
zrozumie. Mog�am odnale�� ich wszystkich. Wy przep�dzacie swoich
wyrzutk�w, powiedzia�abym im, ale my tutaj p o z w a 1 a m y z o s t a �
naszym. I oto tak w�a�nie. Tak w�a�nie �yje si� we wszech�wiecie, kt�ry
zna tylko poj�cie wi�cej lub mniej.
Sz�am w kierunku miasta.
przek�ad - Jacek Manicki