2610
Szczegóły |
Tytuł |
2610 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2610 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2610 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2610 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Andre Norton
Strze� si� soko�a
Prze�o�y�a: Ewa Witecka
Dla Pauliny Griffin,
kt�rej zach�ty i sugestie
przyczyni�y si� do powstania
tej opowie�ci
Estcarpem, ostatni� ostoj� Starej Rasy, rz�dzi�y Stra�niczki, Kobiety W�adaj�ce Moc� Czarodziejsk�. (Owa Moc by�a niegdy� dziedzictwem wszystkich cz�onk�w tego plemienia). Estcarp tkwi� jak w kleszczach pomi�dzy zasiedlonymi przez nowe ludy dwoma wrogimi pa�stwami - Alizonem na p�nocy i Karstenem na po�udniu. Na wschodzie le�a�o Escore, tajemnicza kraina, do kt�rej dost�pu broni�a stworzona przez Moc zapora. Zapora ta mia�a chroni� mieszka�c�w Estcarpu przed staro�ytnym Z�em. P�niej przez jedn� z Bram przybyli Kolderczycy - w�adcy dziwnych maszyn i tw�rcy armii �ywych trup�w - z zamiarem obj�cia rz�d�w nad nowym �wiatem. Z ca�ej duszy nienawidzili mieszka�c�w Estcarpu, poniewa� kolderskie maszyny nie mog�y zapanowa� nad ich umys�ami.
Zdobyli Gorm i Sulkar - twierdz� morskich w�drowc�w od dawien dawna sprzymierzonych z Estcarpem. Uczynili z karste�skiego ksi�cia Yviana jednego ze swoich agent�w o martwych umys�ach. Zaatakowali wi�c Estcarp z dwu stron, jakby by� on orzechem, kt�ry mo�na roz�upa� mi�dzy dwoma kamieniami.
Mniej wi�cej w tym samym czasie, z innego �wiata i z innej epoki, przyby� do Estcarpu Simon Tregarth, kt�ry z�o�y� przysi�g� wierno�ci Czarownicom. Razem z wygnanym z Gormu Korisem, Czarownic� imieniem Jaelithe i Loyse z Verlaine (za po�rednictwem topora weselnego po�lubionej ksi�ciu Yvianowi, kt�rego nigdy nie widzia�a na oczy) wyruszy� przeciw wrogom, porwawszy do walki ca�y Estcarp.
Kolderczycy zostali odepchni�ci do Bramy, kt�r� za nimi wsp�lnie zamkn�li Simon i Jaelithe (wbrew obyczajom swego ludu wysz�a ona za Simona i przez to utraci�a przychylno�� Stra�niczek, ale nie dar w�adania moc�). Wkr�tce potem w Karstenie wybuch�a wojna domowa, poniewa� ksi��� Yvian nie pozostawi� nast�pcy tronu.
W�adca ten przed �mierci� (a zgin�� z rozkazu Kolderczyk�w) wyj�� spod prawa wszystkich ludzi ze Starej Rasy, mieszkaj�cych w jego pa�stwie. Niekt�rym uda�o si� unikn�� krwawej masakry i uciec na p�noc, do dalekich krewnych w Estcarpie. Tam pod wodz� Simona stali si� Stra�nikami Granicznymi i razem z Sokolnikami strzegli g�rskich przej��.
W Karstenie w�adz� obj�� "nowy cz�owiek" imieniem Pagar, kt�ry zjednoczy� zwa�nionych wielmo��w wskazuj�c im wsp�lny cel: Estcarp. Armia Estcarpu okaza�a si� zbyt s�aba, by pokona� wroga. Pragn�c ratowa� kraj, Czarownice skupi�y wszystkie swoje si�y i w ci�gu jednej nocy skierowa�y je przeciw samej ziemi: g�ry sta�y si� dolinami, a doliny wyd�wign�y si� ku niebu. P�niej nazwano to Wielkim Poruszeniem. W rezultacie wiele Stra�niczek umar�o, a te, kt�re ocala�y, utraci�y niemal ca�� si��, lecz Pagar i jego armia zostali unicestwieni.
Jaelithe Tregarth urodzi�a swemu ma��onkowi troje dzieci jednocze�nie - rzecz dot�d nie znana w Estcarpie. Po kilku latach, gdy by�y jeszcze ma�e, wyruszy�a na poszukiwanie Simona, kt�ry tymczasem zagin�� podczas wyprawy zwiadowczej. Tr�jka m�odych Tregarth�w trzyma�a si� razem, mimo �e Stra�niczki porwa�y ich siostr�, chc�c wykszta�ci� j� na przysz�� Czarownic�. W noc Wielkiego Poruszenia bracia uwolnili j� z Przybytku M�dro�ci. Uciekli na wsch�d i nie przeszkodzi�a im w tym staro�ytna zapora, poniewa� w ich �y�ach p�yn�a domieszka obcej krwi. W taki oto spos�b trafili do Escore, zapomnianej ojczyzny Starej Rasy, i walczyli tam ze z�ymi mocami, kt�re niechc�cy obudzili swym przybyciem. Przy��czy�o si� do nich wielu wygna�c�w z Karstenu i ca�ymi rodzinami i klanami przesiedli�o do kraju, z kt�rego przed wiekami uciekli ich przodkowie.
Po �mierci Pagara i jego armii, w Karstenie ponownie zapanowa� chaos. Ruszone z posad g�ry zyska�y sobie z�� s�aw� i tylko zb�jcy szukali tam schronienia. Z przebudzonego, kipi�cego magi� Escore przyby�y nieznane, niesamowite istoty i grasowa�y na nowych terenach �owieckich.
Rz�dy nad wyczerpanym ci�g�ymi wojnami Estcarpem obj�� Koris z Gormu. Z czasem przy��czyli si� do niego Jaelithe i Simon Tregarth. Wr�ciwszy z innego �wiata dzi�ki pomocy swoich dzieci, woleli broni� zachodnich, a nie wschodnich rubie�y.
Niegdy� Kolderczycy podst�pem sk�onili Alizo�czyk�w do napa�ci na zachodni kontynent, gdzie rozci�ga�y si� doliny High Hallack. Naje�d�cy ponie�li druzgoc�c� kl�sk�. Na p�nocy Estcarpu zapanowa� niepewny pok�j, chocia� wrogo nastawieni s�siedzi cz�stymi wypadami wypr�bowywali graniczne umocnienia, i tam te� Koris skoncentrowa� swoje si�y.
Lata po wielkiej wojnie by�y pe�ne niebezpiecze�stw i w�dr�wek ludzi, kt�rzy wszystko utracili, zw�aszcza za� wygna�c�w z Karstenu. Niekt�rzy osiedli w Estcarpie, jakkolwiek nigdy nie uznali go za now� ojczyzn�, inni za� wst�pili na s�u�b� tam, gdzie j� znale�li.
Pos�pni i gro�ni Sokolnicy musieli ucieka� ze swego g�rskiego Gniazda, zniszczonego podczas Wielkiego Poruszenia. Wspania�a twierdza sta�a si� kup� kamieni. Sprawna organizacja przesta�a istnie� i rozproszyli si� po �wiecie. S�u�yli wi�c jako marynarze na sulkarskich statkach albo szukali innego zaj�cia. Tak p�yn�y lata i wi�kszo�� ludzi nie potrafi�a od nowa zapu�ci� korzeni. Pod nowymi rz�dami Estcarp nie by� pewny swej przysz�o�ci.
Rozdzia� I
Wiatr rozhula� si� o �wicie. Pierwszy poryw zerwa� �upkow� dach�wk� i z ha�asem roztrzaska� na dziedzi�cu karczmy. Romsgarth by� niegdy� sporym miastem, w kt�rym spotykali si� w�drowni kupcy, a zarazem ostatni� estcarpia�sk� twierdz� strzeg�c� pocz�tku g�rskiego szlaku wiod�cego do Karstenu. Miasto by�o bardzo stare i zniszczone: przynajmniej trzecia cz�� starodawnych kamiennych budowli zawali�a si� i zamieni�a w zaro�ni�te zielskiem ruiny. Od targowych dni i spotka� tamtych wiecznie czym� zaaferowanych kupc�w przemin�y prawie dwa pokolenia. Karsten... Kt� teraz podr�owa� przez g�ry do Karstenu? Wielkie Poruszenie zniszczy�o wszystkie trakty i drogi, w granicznych g�rach powsta�y nowe zapory i przej�cia, znane tylko banitom, uciekinierom i zb�jcom, kt�rzy �ci�gali tu zewsz�d w poszukiwaniu kryj�wek w szczelinach i pieczarach.
Przy oknie karczmy sta�a dziewczyna, przytrzymuj�c okiennic�, by nie szarpa� ni� wiatr, i z wysuni�tym koniuszkiem j�zyka patrzy�a na budz�ce si� do �ycia miasto. Ten nerwowy nawyk, z kt�rego nie zdawa�a sobie sprawy, zdradza�, �e dr�czy j� niepok�j; jednak nie pozosta� przy �yciu nikt, kogo by obchodzi�y troski Tirthy z Sokolego Rogu.
Wielu �udzi kr��y�o teraz wzd�u� nie strze�onej granicy. Wyczerpani d�ug� wojn�, snuli si� bez celu, b�d� szukali jakiego� schronienia lub za�atwiali sprawy, kt�re pragn�li utrzyma� w tajemnicy. W zrujnowanych, umieraj�cych miastach nie zadawano w�drowcom zb�dnych pyta�. �ycie Estcarpu skupi�o si� na p�nocy: na �yznych ziemiach i w portach pe�nych sulkarskich statk�w, gdy� wytrwali kupcy na nowo przecierali swe dawne morskie szlaki.
W karczemnej izbie, gdzie skr�cona szmatka - udaj�ca knot w misce z olejem - bardziej dymi�a, ni� dawa�a �wiat�o, wisia� kwa�ny od�r: �wiadectwo pobytu zbyt licznych w�drowc�w, miernego starunku w�a�cicieli i up�ywu lat. Brzemi� czasu przygniata�o pop�kane �ciany, czyni�o pod�og� nier�wn�, bo jej grube deski wydepta�y niezliczone obute stopy. Tirtha g��boko wci�gn�a do p�uc czy�ciejsze powietrze z zewn�trz, po czym zamkn�a okiennice i wsun�a na miejsce dr��ek. Lekkim i szybkim krokiem zbli�y�a si� do kulawego sto�u. Porusza�a si� jak kto�, kto przywyk� do niebezpiecznych szlak�w.
Po raz ju� drugi od chwili przebudzenia sprawdzi�a ukryt� pod br�zowym kaftanem sakiewk�, kt�ra stanowi�a cz�� paska zaci�ni�tego pod warstwami odzie�y wok� talii. Wykonany z w�owej sk�ry i mocny, by� dostatecznie gi�tki, �eby bez otwierania mog�a wyczu� zawarto��. Trzyma�a tam pieni�dze - gromadzone powoli i z wielkim trudem. Wystarczy�o, �e spojrza�a na swoje zrogowacia�e r�ce czy poczu�a b�l przy ruchu chudych ramion, a przypomina�a sobie, jak je zdoby�a. Mia�a tam te� niewielki skarb, sk�adaj�cy si� z dziesi�ciu nieregularnych z�otych kr��k�w - tak starych, �e znikn�y z nich wszelkie oznakowania - prawdziwy dar losu. Uzna�a to wydarzenie za znak, �e jej marzenia staj� si� rzeczywisto�ci�.
Por�ba�a zwalone drzewo, by oswobodzi� drog� dla p�uga, i w�r�d korzeni znalaz�a rozbite naczynie, a w nim - ukryty skarb! Los sprzyja� jej r�wnie� dlatego, �e by�a w tym momencie sama. Gburowaty gospodarz, kt�ry naj�� J� do pomocy przy zbiorach, uzna� za stosowne wys�a� sam� do najci�szej pracy, jak� m�g� znale�� - przypuszcza�a, �e tylko po to, by jej udowodni�, i� jako kobieta do niczego si� nie nadaje.
Jeszcze raz dotkn�a warg koniuszkiem j�zyka. Nigdy nie b�dzie kuchenn� s�u�k� ani praczk�. Mia�a na sobie m�ski str�j, u pasa nosi�a miecz, lecz jego brzeszczot wyszczerbi� si� i zrobi� taki cienki, �e w obawie czeka�a, i� przy lada okazji si� z�amie. Na ga�ce wci�� jeszcze trwa� nie zatarty rysunek, kt�ry bardzo sobie ceni�a - g�owa soko�a z rozwartym lekko dziobem, jakby wydaj�cego bojowy okrzyk. I to by�o ca�e jej dziedzictwo, chyba �e...
Karsten i pewien sen. Odk�d Czarownice z Estcarpu moc� swej magii dokona�y Wielkiego Poruszenia, ruszaj�c z posad g�ry i wstrz�saj�c ziemi� - i w ten spos�b unicestwi�y si�y armii ksi�cia Pagara - nikt nie wiedzia�, co dzia�o si� teraz za granicznymi g�rami.
Ze strz�p�w wiadomo�ci i niejasnych pog�osek, kt�re Tirtha stara�a si� wydoby� od ka�dego napotkanego w�drowca (a robi�a to bardzo ostro�nie, �eby nikogo nie zaciekawi�o, dlaczego ta wysoka kobieta o stanowczych rysach spalonej na br�z twarzy interesuje si� czym� wi�cej ni� prac� i codzienn� straw�), wynika�o, �e Karsten rozpad� si� na mn�stwo niewielkich maj�tno�ci, kt�re cz�sto toczy�y ze sob� wojny. Od czas�w Pagara �aden wielmo�a nie zyska� na tyle du�ej przewagi, by zn�w zjednoczy� podzielone ksi�stwo.
Z jednej strony, taki stan rzeczy m�g� dobrze si� przys�u�y� sprawie Tirthy, z drugiej jednak - sta� si� znacz�c� przeszkod�. Sama jeszcze nie wiedzia�a, jak to oceni�. Odkrycie z�otego skarbu uzna�a za dobr� wr�b�, ale wnet u�wiadomi�a sobie, �e nie powinna wyrusza� na po�udnie bez przewodnika: podczas Wielkiego Poruszenia znikn�y wszystkie znaki orientacyjne. Samotna w�dr�wka by�a zatem niemo�liwa.
Pozosta� jej wi�c targ najmit�w.
Przypasa�a miecz i narzuci�a grubo tkan� opo�cz� podszyt� zaj�czym futerkiem. Odzienie zbytkowne, jak na stan jej sakiewki, ale daj�ce os�on� przed niepogod� - tak� jak ta wyj�ca za progiem wichura - oraz zapewniaj�ce ciep�o w nocy. Przez rami� przewiesi�a podr�n� sakw� oraz ko�czan z �ukiem i strza�ami. Przez kilka miesi�cy uczy�a si� je wyrabia�, a p�niej uparcie �wiczy�a oko. Nie mia�a pistoletu strza�kowego. Na to mogli sobie pozwoli� bogacze, wodzowie klan�w i ich dru�ynnicy, albo �o�nierze Marsza�ka Korisa, strzeg�cy teraz prawa i porz�dku w Estcarpie.
Na dole w stajni czeka�a niewysoka klacz o kosmatej sier�ci, pewnym kroku - zadowalaj�ca si� sk�po rosn�c� traw� - i wyj�tkowo z�o�liwym usposobieniu. Jednak�e w�a�nie ta z�o�liwo�� chroni�a wierzchowca Tirthy przed kradzie��. Klacz by�a r�wnie chuda i niepozorna, jak jej pani, a po�yskuj�cy miedzi� czarny w�os przystawa� do kr�tko obci�tych k�dzior�w Tirthy, nier�wnymi kosmykami opadaj�cych na czo�o.
Przed -zej�ciem do wsp�lnej izby dziewczyna zgasi�a palcami knot lampy. St�paj�c bezszelestnie po wy��obionych niezliczonymi stopami schodach, skrzywi�a si�: z do�u bi� smr�d ludzkiego potu i kuchenne wyziewy.
Chocia� by�o jeszcze wcze�nie, karczmarka sta�a ju� przy palenisku. By�a to oty�a kobieta o obwis�ym brzuchu przykrytym workowatym fartuchem, z zakasanymi r�kawami na ramionach niemal r�wnie grubych, jak uda Tirthy. W jednym r�ku trzyma�a d�ug� chochl�, a drug� zaciska�a w pi��, gdy� dopiero co da�a kuksa�ca pilnuj�cej garnka dziewczynie. Przez mieszanin� innych zapach�w przebija� sw�d spalenizny i Tirtha z �atwo�ci� rozpozna�a rodzaj przewinienia podkuchennej.
Wprawdzie przypalone, ale zawsze jedzenie. Tirtha ju� dawno nauczy�a si� nie wybrzydza� - wystarczy, �e potrawa jest ciep�a i syc�ca. Nie mia�a do�� pieni�dzy na zamawianie specjalnych da�. Wzi�a ze sto�u pust� drewnian� misk�, wybra�a rogow� �y�k�, kt�ra przynajmniej wygl�da�a na wytart� po poprzednim u�yciu, i podesz�a do rozpalonej kuchni.
S�u�ebna dziewka pochlipuj�c odpe�z�a na czworakach na bezpieczn� odleg�o�� od swej pani, kt�ra miesza�a w garnku tak zamaszy�cie, �e jego zawarto�� przelewa�a si� przez kraw�dzie.
- Owsianka. Mo�esz te� dosta� kotlet wo�owy. - Karczmarka skupi�a teraz uwag� na Tircie. Ma�ymi oczkami ju� oceni�a go�cia i uzna�a, �e nie warto go namawia� do bardziej wyszukanego posi�ku.
- Niech b�dzie owsianka - zgodzi�a si� Tirtha wyci�gaj�c misk�, do kt�rej karczmarka wla�a sze�� chochli z lekko�ci� wynikaj�c� z wieloletniej praktyki.
Buchaj�ca z miski para pachnia�a nie tylko spalenizn�, ale i st�chlizn� - kasz� ugotowano z resztek zimowego przemia�u. Nie dodano dla smaku ani kawa�k�w boczku, ani nawet krajanej cebuli. Mimo wszystko by�o to jedzenie - a wi�c energia, kt�ra pozwoli Tircie prze�y� ten ranek, i dziewczyna nie waha�a si� przed zwi�kszeniem jej rezerw. Musia�a porobi� zakupy. W g�rach by�o du�o dzikiej zwierzyny, Tirtha za� umia�a zastawia� sid�a; nie zu�ywa�a w ten spos�b strza�, no, chyba �e los zes�a� jej antylop�. Poza tym, w lesie i g�rach wraz z nastaniem wiosny pojawi�o si� wiele �wie�ych zielonych kie�k�w, kt�re po ugotowaniu s�u�y�y nie tylko jako pokarm, lecz tak�e jako przyprawy. Problemem by�a s�l i kilka innych rzeczy, na kt�re z niech�ci� musia�a wysup�a� pieni�dze. U�o�y�a w my�li spis.
Podczas gdy dziewczyna nie �piesz�c si� opr�nia�a misk�, karczmarka coraz to obrzuca�a Tirth� podejrzliwymi spojrzeniami, bez w�tpienia szykuj�c si� do zjadliwej riposty na jak�kolwiek skarg�. Tirtha wiedzia�a, �e w�a�cicielka zajazdu ma wobec niej zastrze�enia. By�a dla niej ni psem, ni wydr�. Zreszt�, dla ka�dego w tych stronach. Kobieta podr�uj�ca jak m�czyzna, nie zajmuj�ca w�a�ciwego jej p�ci miejsca?! To prawda, �e Tirtha rzuca�a si� w oczy, ale przecie� docierali tutaj r�wnie dziwni jak ona przybysze. Je�eli nawet poplotkowano o niej dzie� lub dwa, wkr�tce na pewno przyjedzie kto� inny, kto ich zadziwi i da po�ywk� dla przypuszcze� i domys��w. Z tej strony granicy nie musia�a si� niczego obawia�. Ale po tamtej... Nawet jej twarz mog�aby �ci�gn�� na ni� �mier�, je�eli dawne opowie�ci m�wi�y prawd�, a nie w�tpi�a, i� �aden z ponurych szczeg��w nie zosta� wymy�lony przez bard�w - Kowali Pie�ni. Za rz�d�w ksi�cia Yviana ludzie ze Starej Rasy po trzykro� zostali og�oszeni banitami i wyj�ci spod prawa. polowano na nich jak na dzikie zwierz�ta i zabijano - czasami w straszny spos�b - i dot�d nie zatar�a si� pami�� tamtych dni.
Ci kt�rym si� poszcz�ci�o, zbiegli do Estcarpu i zostali Stra�nikami Granicznymi; w�drowali tam i z powrotem krwawym szlakiem, tworz�c pierwszy mur obronny dla przybranej ojczyzny. M�czy�ni i kobiety ze Starej Rasy, kt�rzy widzieli �mier� swoich najbli�szych, niczego nie zapomnieli. Miecz u boku Tirthy mia� sw�j udzia� w tamtych czasach, chocia� walki si� sko�czy�y, zanim odros�a od sto�u nie wy�szego ni� ten, przy kt�rym obecnie siedzia�a. Mimo to nienawi�� sta�a si� integraln� cz�ci� jej istoty. Cz�onkowie Starej Rasy �yli d�ugo - o ile nie zgin�li przedwcze�nie na wojnie - i jeszcze d�u�ej pami�tali.
Do wsp�lnej izby schodzili si� teraz inni podr�ni. Zauwa�y�a w�r�d nich przynajmniej trzech, kt�rzy przypuszczalnie tak jak ona wyrusz� na jarmark najmit�w odbywaj�cy si� tutaj wczesn� wiosn�. Nosili lepsz� odzie� i mieli pe�niejsze twarze, jak gdyby nie znali przedn�wkowej biedy. Byli to ekonomowie z okolicznych w�o�ci wys�ani po najem pasterza, krowiarki, a je�li b�dzie sprzyja� im szcz�cie, mo�e znajd� nawet tkaczk�.
Tirtha szuka�a kogo� ca�kiem innego i tutaj sprowadzi�y j� tylko niepewne pog�oski. Chocia� wielu uczestnik�w wojen otrzyma�o ziemie na wschodzie lub pozosta�o dru�ynnikami wielmo��w, kt�rych znaki przyj�li na tarcze (inni za� stali si� banitami, poniewa� z wojennego rzemios�a pozosta�a im jedynie umiej�tno�� grabie�y) - nadal mo�na by�o wynaj�� wy�wiczonego �o�nierza, kt�remu akurat si� nie wiod�o. A najemnicy lepszego pokroju, kt�rzy zachowali dum� i przestrzegali starych obyczaj�w, mogli z�o�y� mieczow� przysi�g� w zamian za przyj�cie na s�u�b�.
Potrzebowa�a znaj�cego g�ry m�czyzny, kt�ry nie wszed� w konflikt z prawem i zgodzi�by si� zosta� przewodnikiem do Karstenu. Gotowa by�a zap�aci� mu za to spor� cz�� sumy bezpiecznie spoczywaj�cej na jej biodrach.
Wyskroba�a ostatni niesmaczny k�s z miski, w�o�y�a do niej wylizan� �y�k� i wsta�a zza sto�u. Najmici zgromadz� si� tam, gdzie kupcy z miejscowej gildii ongi� mieli sw�j g��wny rynek. Szukaj�cy zaj�cia mogli schroni� si� przy dokuczliwym wietrze w zaopatrzonych w daszki i podpartych kolumnami niszach, w kt�rych dawno temu sta�y stragany.
Ozdobn� klamerk� spi�a opo�cz� pod szyj�, naci�gn�a kaptur na g�ow� i przesz�a przez podw�rze na ulic�. Trwa�o to zaledwie kilka chwil, lecz silny wiatr zapar� jej dech w piersiach, uderzywszy w twarz. Na ulicy by�o niewielu przechodni�w. Zaci�gni�te chmurami o�owiane niebo wr�y�o dalsze pogorszenie pogody. Tirtha skr�ci�a na rynek i przekona�a si�, �e mia�a racj� - czekaj�cy ukryli si� w niszach.
Wszyscy nosili na kapeluszach lub kapturach miniaturowe symbole swego zawodu: kij by� oznak� pasterza, k�ak owczej we�ny - owczarza, ubijacz - krowiarki. Tirtha obrzuci�a ich szybkim spojrzeniem. W ostatniej niszy - a pada� ju� ulewny deszcz i wiatr ciska� kroplami jak ostrymi grotami strza� - schroni� si� tylko jeden m�czyzna. By� zupe�nie sam, jakby rzeczywi�cie by� banit�. W�drowiec, z kt�rym nikt z potulnych i kornych najmit�w nie chcia� mie� do czynienia, sok� wpuszczony w stado drobiu. Sok�...
Tirtha zatrzyma�a si�, mimo woli szukaj�c r�k� wp�zatartego herbu na ga�ce miecza. M�czyzna ten by� tu do tego stopnia nie na miejscu, �e r�wnie dobrze m�g�by by� pomalowany na czerwono czy obwieszony klejnotami.
Opiera� si� o kolumn� i natychmiast wyprostowa�, gdy Tirtha si� zatrzyma�a. Obrzuci� j� spojrzeniem tak zimnym, jakby bardziej nale�a� do si� Ciemno�ci ni� do mocy �wiat�a. Podczas gdy dziewczyna os�ania�a opo�cz� sk�rzany str�j, on mia� na sobie kolczug� i p�aszcz obci�ty do kolan, z dwiema niezdarnie za�atanymi dziurami. Przy butach do konnej jazdy nie by�o ostr�g. Najbardziej zdumia�o Tirth� jego nakrycie g�owy.
Zamiast g�adkiego he�mu Stra�nika Granicznego nieznajomy nosi� znacznie ozdobniejszy sz�om zas�aniaj�cy mu p� twarzy. Sz�om by� powa�nie uszkodzony i podobnie jak p�aszcz nosi� �lady nieporadnej naprawy. Wykuto go w kszta�cie soko�a, a niezgrabnie przylutowane skrzyd�o wygl�da�o jak zwichni�te.
Sokolnik! �ywa legenda! Czy ci zrodzeni do walki m�czy�ni zostali a� do tego stopnia zdegradowani przez niepomy�lny zbieg okoliczno�ci i chaos wojny? Kiedy� ich Gniazdo znajdowa�o si� w granicznych g�rach, ale Tirtha s�ysza�a, �e Sokolnikom przekazano to samo ostrze�enie, kt�re sprowadzi�o Stra�nik�w Granicznych na r�wnin� Estcarpu. Musieli zatem prze�y� Wielkie Poruszenie. Tak, w minionych miesi�cach dobieg�a j� wie��, �e niekt�rzy z nich s�u�yli nawet jako marynarze na sulkarskich statkach - jak przed wiekami, kiedy po raz pierwszy przybyli do Estcarpu.
W Estcarpie nie znale�li wszak�e uznania w oczach Stra�niczek, nawet wtedy, gdy zaoferowali swoj� pomoc wy�wiczonych woj�w dla przetrzebionej w walce armii Estcarpu. Zbyt obcy okaza� si� ich spos�b �ycia dla wszechpot�nych Czarownic, kt�re nienawidzi�y go i uwa�a�y za sprzeczny z natur�. Sokolnicy tworzyli bowiem wy��cznie m�ski klan, kobietami gardzili i czuli do nich wstr�t. Owszem, mieli swoje niewiasty, z kt�rymi p�odzili nast�pc�w. Trzymali je w odci�tej od �wiata wiosce, dok�d w oznaczonych porach roku przybywali wybrani na ojc�w m�odzi wojownicy. Nie okazywali te� lito�ci swemu potomstwu: zabijali ka�de dziecko, kt�re nie urodzi�o si� ca�e i zdrowe. Ich obyczaje by�y ca�kowitym zaprzeczeniem panuj�cych w Estcarpie rz�d�w M�drych Kobiet. Osiedlili si� na ziemi niczyjej, w g�rach dziel�cych Estcarp od Karstenu. Zbudowali tam wielk� twierdz� - Gniazdo Sokolnik�w - oraz graniczne wie�e stra�nicze. Na pocz�tku zapewniali ochron� kupcom podr�uj�cym g�rskimi szlakami, a w niedawnych ci�kich czasach stali si� estcarpia�sk� zapor� przeciw Karstenowi.
Stra�nicy Graniczni, chocia� nie traktowali ich jak mieczowych braci, to jednak utrzymywali z nimi do�� bliskie kontakty i d��yli szacunkiem. S�u�yli razem w przyk�adnej zgodzie. Posiali im �ywno��, najpierw potajemnie, bo zakaza�y tego Czarownice, a p�niej jawnie, zar�wno do samego Gniazda, jak i do ich kobiecej wioski. W ostatnich latach przed Wielkim Poruszeniem w�a�ciwie znikn�y niemal wszystkie bariery dziel�ce �o�nierzy Estcarpu i przyby�ych zza m�rz cudzoziemc�w, uciekaj�cych przed jak�� katastrof�.
Sokolnicy po mistrzowsku w�adali wszelk� broni�, a tak cenne dla nich soko�y, zaopatrzone w tajemnicze urz�dzenia, tworzy�y powietrzn� siatk� wywiadowcz�, kt�ra coraz cz�ciej decydowa�a o wyniku licznych g�rskich utarczek i bitew.
Tirtha odruchowo poszuka�a spojrzeniem soko�a - czarnego, z bia�ym V na piersi - kt�ry powinien siedzie� na przegubie swego pana. Nie by�o go tam. Przy ramieniu nie zobaczy�a te� r�ki. Koniec r�kawa cienkiej kolczugi b�ysn�� l�ni�cym metalem: poruszy�o si� pi�� w�skich z�b�w przypominaj�cych ptasie szpony. Tirtha pomy�la�a, �e musi to by� gro�na bro�; nie w�tpi�a te�, �e wojownik, kt�ry zachowa� kolczug�, uszkodzony he�m, a w pochwie wyostrzony miecz, zapewne dobrze umia� si� nimi pos�ugiwa�.
By� jednak Sokolnikiem, a Tirtha nie mog�a si� wyrzec swojej p�ci. W�a�nie takiego przewodnika poszukiwa�a, ale nie wiedzia�a, czy nieznajomy zgodzi si� przyj�� u niej s�u�b� - zapewne zale�a�o to od stopnia jego desperacji. Zapragn�a obejrze� te� jego twarz, lecz ozdobny henn zakrywa� j� niemal w ca�o�ci jak maska. No c�, Tirtha wyprostowa�a ramiona i zrobi�a dwa kroki do przodu, tym samym uciekaj�c z zasi�gu pot�niej�cej szybko nawa�nicy. Podnios�a g�os, by zag�uszy� huk wiatru.
- Czy jeste� wojownikiem z czyst� tarcz�?
Tylko tacy wojowie oferowali swoje us�ugi, ale nigdy nie s�ysza�a o Sokolniku, kt�ry by si� w ten spos�b okre�li�. Tworzyli jeden klan i wst�powali na s�u�b� wy��cznie jako oddzia�, a wszystkie formalno�ci za�atwia� ich dow�dca. Nigdy te� nie spoufalali si� ze swymi chlebodawcami.
Przez moment przypuszcza�a, i� gardz�cy kobietami Sokolnik nie odpowie jej i nawet nie b�dzie mia�a okazji zaproponowa� mu s�u�by. Jednak po przyd�ugiej chwili m�czyzna przerwa� milczenie:
- Jestem wojownikiem z czyst� tarcz� - powiedzia� beznami�tnie. Nie podni�s� g�osu, �eby przekrzycze� wiatr, ale dobrze go us�ysza�a.
- Potrzebuj� przewodnika w g�rach, a tak�e woja... - Tirtha od razu przesz�a do sprawy. Nie podoba�o si� jej, �e Sokolnik m�g� wpatrywa� si� w ni� przez otw�r w hennie, podczas gdy ona sama nie widzia�a jego twarzy. Poruszy�a si�, a wtedy jej p�aszcz rozchyli� si� nieco, ods�aniaj�c podr�ny sk�rzany str�j u�ywany przez Stra�nik�w Granicznych.
- Wynajmuj� moje s�u�by...
Znowu ten monotonny g�os. Tirtha odnios�a wra�enie, �e rozmawia z odlanym z metalu cz�owiekiem, pozbawionym wszelkich uczu� i oczekiwa�. Czy to, co go tutaj przywiod�o, uczyni�o ze� tylko cie� wojownika, jakim by� niegdy�? Nie mog�a traci� na kogo� takiego swych niewielkich oszcz�dno�ci. Wida� jednak by�o, �e dba on o kolczug� i bro� najlepiej, jak mo�e. Powr�ci�a zn�w do metalowych szpon�w zast�puj�cych mu r�k�. Z ka�dym nast�pnym spojrzeniem wygl�da�y na coraz bardziej niebezpieczne.
Popatrzy�a na o�owiane niebo, a nast�pnie przenios�a wzrok na wci�� stoj�cego nieruchomo jak pos�g Sokolnika.
- S� lepsze miejsca do rozmowy ni� to. Zatrzyma�am si� w karczmie. Wprawdzie we wsp�lnej izbie nie mo�na porozmawia� na osobno�ci, ale w stajni...
�o�nierz poruszy� si� po raz pierwszy: skin�� g�ow�. Potem odwr�ci� si� i podni�s� z ziemi zawini�ty w koc tobo�ek, kt�ry zarzuci� na rami�, pomagaj�c sobie szponami. I tak oto znale�li si� w zaje�dzie, w stajni, gdzie Tirtha zostawi�a swoj� klacz. Usiad�a na beli siana przed przegrod� Waldy spokojnie chrupi�cej siano. Ruchem r�ki wskaza�a Sokolnikowi podobne siedzisko.
Uzna�a, �e lepiej porozmawia� z nim otwarcie. Mia� w sobie co�, co budzi�o zaufanie, a przez ostatnie cztery lata Tirtha nauczy�a si� ufa� swemu instynktowi. By� cz�owiekiem, kt�rego spotka�o nieszcz�cie, lecz kt�ry mimo to nie zapar� si� siebie. M�g�by si� z�ama�, ale nie ugi��. A mo�e nawet ju� nic nie zdo�a go pogr��y�? Im d�u�ej mu si� przypatrywa�a, tym lepiej zdawa�a sobie spraw�, �e oto ma przed sob� wojownika, z kt�rym nale�a�o si� liczy�.
- Musz� przeby� g�ry, �eby dotrze�... do Karstenu - powiedzia�a nieoczekiwanie. Nie musia�a wyja�nia� mu ju� teraz swojej misji. - Dawne drogi i szlaki znikn�y, w okolicy kr�c� si� zb�je i maruderzy. Potrafi� pos�ugiwa� si� broni� i wy�y� w dzikich stronach. Nie chc� jednak zab��dzi� i znale�� �mier� wcze�niej, zanim zrobi� to, co musz� zrobi�.
Ponownie odpowiedzia� jej skinieniem g�owy.
- Zap�ac� dwie z�ote monety za dwadzie�cia dni s�u�by, po�owa p�atna z g�ry. Czy masz wierzchowca?
- Tam... - Sokolnik na pewno oszcz�dnie u�ywa� s��w. Wskaza� szponami na dwie przegrody dalej.
Sta� tam g�rski kuc, nieco wi�kszy i ci�szy od klaczy Tirthy. Mia� przystrzy�on� grzyw�, a na ogrodzeniu wisia�o siod�o z rozdwojonym ��kiem, na kt�rym powinien by� siedzie� sok�. Ale i tam nie by�o ptaka.
- A tw�j sok�? - Dopiero teraz odwa�y�a si� na pytanie.
Poczu�a lodowate zimno p�yn�ce od Sokolnika. R�wnie dobrze mog�aby wej�� do jakiego� zakazanego miejsca Mocy, gdzie wysoki mur broni�by dost�pu jej i jej podobnym. Przynajmniej tak si� jej przez chwil� zdawa�o. Zl�k�a si�, �e tym nierozwa�nym pytaniem zerwa�a umow�. Chocia�... W tych warunkach jej pytanie by�o przecie� naturalne!
- Nie mam soko�a... - odpar� ni�szym o ca�y ton g�osem.
Mo�e w�a�nie to leg�o u podstaw jego wygnania. Tirtha wiedzia�a dostatecznie du�o, �eby dalej nie wypytywa�.
- Czy odpowiadaj� ci moje warunki? - zapyta�a tak ch�odno, jak tylko zdo�a�a.
- Dwadzie�cia dni... - odezwa� si�, jakby my�l�c g�o�no. - A co po up�ywie tego terminu?
- Zobaczymy - odrzek�a dziewczyna i wsta�a wyci�gaj�c r�k�, by u�ciskiem przypiecz�towa� umow�. Odnios�a wra�enie, �e Sokolnik po�o�y na jej d�oni ch�odne metalowe szpony, gdy� okaleczone rami� drgn�o, jakby ten ruch by� dla niego bardziej naturalny. Ale zaraz potem na jej palcach zacisn�a si� �ywa d�o�.
Id�c do stajni si�gn�a pod opo�cz� i wyj�a z�oty kr��ek z pasa. Teraz uwolniwszy po�piesznie r�k� poda�a pieni�dz �o�nierzowi. Ten trzyma� go chwil�, jakby rozwa�aj�c ofert�, wreszcie po raz trzeci skin�� g�ow�.
- Musz� zrobi� zapasy, kupi� �ywno�� - powiedzia�a. - Lecz mimo burzy chcia�abym opu�ci� miasto jeszcze dzisiaj. Czy to ci odpowiada?
- Wst�pi�em na s�u�b�... - zacz�� i urwa�, jakby nowa my�l przysz�a mu do g�owy. - Czyj herb mam teraz nosi�?
Wygl�da�o na to, �e ten Sokolnik przestrzega� starych obyczaj�w. Wojownik z czyst� tarcz� wst�puj�c na s�u�b� przybiera� herb rodu, kt�ry go zatrudni�. Tirtha u�miechn�a si� ponuro i wyci�gn�a z pochwy miecz, ustawiaj�c go tak, by pada�o na� �wiat�o latarni, kt�r� stajenny zapali� i powiesi� w pobli�u.
Zatarty rysunek uwidoczni� si� przy tym o�wietleniu: g�owa skwirz�cego soko�a, kt�ry rzuca� wyzwanie ludziom i �wiatu.
- Herb Domu Sokolego Rogu, Sokolniku. Zdaje si�, �e mamy ze sob� co� wsp�lnego, chocia� Sokoli R�g le�y w ruinach od tylu lat, �e wola�abym nie marnowa� czasu na ich liczenie.
Pochyli� ni�ej g�ow�, jakby chcia� si� lepiej przyjrze� herbowi, a p�niej zwr�ci� na ni� spojrzenie.
- Kto przemawia w imieniu tego Domu? - zapyta�.
Tirtha zn�w si� u�miechn�a i jej u�miech by� jeszcze bardziej ponury i gorzki.
- Ja przemawiam w jego imieniu, Sokolniku. Albowiem Ja jestem Domem i Krwi�, i wszystkimi cz�onkami tego rodu na tym �wiecie - a jeszcze nikt nie nauczy� si� przywo�ywa� duch�w na jakiekolwiek zgromadzenie. Przyj��e� s�u�b� u Domu Sokolego Rogu i ja jestem tym Domem.
Odwr�ci�a si� i odesz�a, �eby zako�czy� przygotowanie do podr�y, kt�r� planowa�a przez tyle ci�kich lat.
Rozdzia� II
Burza szala�a przez p� dnia. Skuleni w siod�ach, zawini�ci szczelnie w opo�cze skierowali wierzchowce - wyra�nie temu niech�tne - na wiod�cy w g�ry szlak, z kt�rego, ju� o p�l mili od Romsgarthu, pozosta� teraz jedynie nik�y �lad. Sokolnik prowadzi� od samego pocz�tku, traktuj�c to jako rzecz sam� przez si� zrozumia��. Przy tym pod��a� tak pewnie, �e jego pani upewni�a si�, i� wie on co nieco o ruszonych z posad g�rach.
Lecz nie ujechali daleko. Niebawem Sokolnik zatrzyma� si�, czekaj�c, a� Tirtha si� z nim zr�wna, i po raz pierwszy przerwa� milczenie panuj�ce mi�dzy nimi od opuszczenia miasta.
- Czy chcesz, �eby�my jechali niepostrze�enie, o ile to b�dzie mo�liwe?
Nie zadawa� pyta� o cel podr�y, ale te� Tirtha bynajmniej nie zamierza�a na nie odpowiada�. Zdawa�o si� jednak, �e cz�ciowo odgad� jej zamiary.
- A czy znasz inn� drog�?
Znowu ogarn�� j� gniew, �e Sokolnik widzi j� bez trudu, a ona jego nie. Zrobi�o jej si� jednak cieplej ko�o serca.
- To nie b�dzie �atwe - odpar�. - Ale nie s�dz�, by�my nie zauwa�yli kogo�, kto b�dzie podr�owa� znanym mi szlakiem. Przed dwoma miesi�cami stoczono tam bitw�: ludzie Marsza�ka wymietli rozb�jnik�w z gniazda.
- To dobrze.
Tirtha nie zamierza�a pyta� go, sk�d zna zb�jeckie �cie�ki. Sokolnicy nigdy nie przystawali do podobnych band, a przynajmniej tak m�wiono. Opr�cz tego dziewczyna mia�a w�asne sposoby wykrywania niebezpiecze�stwa. Jaka� cz�� dziedzictwa Starej Rasy przetrwa�a nawet w takiej w��cz�dze jak ona. Nie twierdzi�a, �e w�ada cho�by cieniem prawdziwej mocy, ale posiada�a pewien zmys�, kt�ry przydawa� si� jej r�wnie� przy spotkaniach z dzikim zwierzem na odludziu. Zawsze wiedzia�a, sk�d i gdzie zagra�a jej niebezpiecze�stwo, a gdzie czeka j� tylko n�dza, kt�rej od dawna stawia�a czo�o. Teraz wyczu�a, �e ten m�czyzna dotrzyma przysi�gi i �e nie jest zdrajc�.
W taki oto spos�b pow�drowali dalej na zach�d. Droga by�a nier�wna, wiod�a w g�r� zboczy, gdzie podr�ni musieli zsiada� z kucyk�w, by przeprowadzi� je wok� pozosta�o�ci zimowych lawin. Zatrzymywali si� te� w regularnych odst�pach czasu, by da� odpocz�� koniom i sobie.
Przed noc� dotarli do p�ki skalnej, ocienionej sporym nawisem. To miejsce by�o kiedy� u�ywane jako obozowisko, poniewa� w tylnej cz�ci jaskini znale�li resztki ogniska ze zw�glonymi ko�cami szczap. Wszystko wskazywa�o, �e od jakiego� czasu nikt tu nie obozowa�. W rozwiewanym przez wiatr popiele Tirtha dostrzeg�a �lady zwierz�cych �ap. G�rski goreks - a by�y to p�ochliwe stworzenia - swobodnie kr��y� wok� poczernia�ej jamy od czasu, gdy po raz ostatni rozpalono tu ognisko. W najdalszym kra�cu jaskini znalaz�o si� do�� miejsca dla kucyk�w. Zdj�wszy z nich siod�a, wytarli zwierz�ta szorstkimi szmatami. Nie ros�a tu wprawdzie trawa, ale w podr�nych sakwach wie�li na pasz� ziarno z r�wniny Es, kt�re Tirtha naby�a na targu w Romsgarcie.
Dziewczyna skrupulatnie podzieli�a sk�p� porcj� pomi�dzy oba kucyki. Zwierz�ta prawie nie pas�y si� podczas podr�y: nie natrafili na trawiast� dolin� czy zbocze. Nie znale�li te� wody, wi�c i j� musz� racjonowa�. Oporz�dziwszy konie, przykucn�li obok wypalonej jamy.
Tirtha spojrza�a na swego towarzysza. Dobrze zna� te strony i powinien wiedzie�, czy mog� zaryzykowa� i rozpali� niewielkie ognisko. Powiedzia� przecie�, �e ludzie Marsza�ka oczy�cili z rozb�jnik�w t� cz�� Estcarpu. Chocia�, min�y ju� dwa miesi�ce i jaka� inna banda mog�a zaj�� opustosza�e tereny.
Wiatr, kt�ry przez ca�y dzie� popycha� ich i ch�osta�, ucich� teraz, chmury za� poja�nia�y, a ukryte s�o�ce zabarwi�o je z�otem i purpur�. Powietrze by�o czyste i �wie�e. O dziwo, Tirtha nabra�a ducha, jakby ten pierwszy pomy�lnie zako�czony dzie� podr�y j� przekona�, �e los wbrew wszystkiemu u�miechn�� si� do niej. A przecie� dobrze wiedzia�a, jak bywa� zmienny i jak rzadko jej sprzyja�.
Jej towarzysz podr�y ostro�nie u�o�y� drwa w jamie, zr�cznie popychaj�c metalowymi szponami d�u�sze szczapy. Zapada� zmrok, a oni mieli ognisko, rado�� dla oczu i mi�e ciep�o dla cia�a.
Na ostrugane patyki nabili kawa�ki podsuszonego mi�sa, kt�re Tirtha doda�a do wsp�lnych zapas�w. Upieczone, jeszcze gor�ce, �ci�gali wargami z zaimprowizowanych ro�n�w, zagryzaj�c podr�nymi sucharami.
Po posi�ku dru�ynnik Tirthy po raz pierwszy zdj�� he�m i wreszcie zobaczy�a twarz m�czyzny, kt�remu zaufa�a. Nie by� ani m�ody, ani stary - nie potrafi�a okre�li� jego wieku. Cho� jego podbr�dek i w�skie usta mia�y w sobie co� m�odzie�czego, g��bokie zmarszczki dzieli�y brwi nad oczami, w kt�rych malowa�o si� ogromne zm�czenie.
W�osy, r�wnie ciemne jak w�osy Tirthy i przystrzy�one przy sk�rze, przypomina�y ciep�e czepki, noszone w podr�y przez �ony wielmo��w. Poza tym, pomy�la�a, wygl�da�by prawie jak m�czyzna ze Starej Rasy, gdyby jego oczy mia�y szar� barw� chmur burzowych, a nie kry�y w swej g��bi z�ocistej iskierki jak oczy drapie�nego ptaka.
Zauwa�y�a to wszystko, obrzucaj�c go ukradkowymi spojrzeniami. Nie chcia�a otwarcie zdradza� zbytniego zaciekawienia. Ale Sokolnik zdawa� si� niczego nie dostrzega�. Potar� r�k� czo�o, jakby chcia� usun�� b�l spowodowany ci�arem he�mu. Nie odrywa� oczu od ogniska. Zda si�, czyta� w nim jakie� pos�anie, niczym M�dra Kobieta pos�uguj�ca si� dalekowidzeniem lub proroczym darem.
- Ju� kiedy� w�drowa�e� tym szlakiem - przerwa�a milczenie Tirtha. By�o to raczej stwierdzenie ni� pytanie.
- Jeden raz... - odpar� z roztargnieniem Sokolnik, nadal wpatruj�c si� w ogniste j�zyki. Teraz wyci�gn�� ku nim jedyn� r�k�. - By�em zwiadowc� dwa lata temu, kiedy przemy�liwali�my o powrocie... - urwa�, omijaj�c wzrokiem dziewczyn�. - Lecz nic tam nie zosta�o.
Wypowiedziawszy szorstko te ostatnie s�owa, po raz pierwszy spojrza� na Tirth�. Migoc�ce w jego oczach z�ote iskry wygl�da�y jak d�ugo powstrzymywany p�omie� gniewu.
- Zaskoczy�a nas lawina. Te drogi nadal s� niebezpieczne, gdy� zbudzone przez Czarownice si�y jeszcze nie usn�y. Szed�em na przedzie i dlatego... - machn�� lekko r�k�, pozwalaj�c dziewczynie domy�li� si� reszty.
- I od tej pory podr�owa�e� sam? - Tirtha nie wiedzia�a, po co usi�uje go zmusi� do osobistych wyzna�. Nie wygl�da� na rozmownego i natarczywo�� mo�e tylko sprawi�, �e zamknie si� w sobie. Wszystko, co s�ysza�a o jego rasie, wskazywa�o, i� Sokolnicy trzymaj� si� z dala od ludzi innej krwi.
- Sam - odpar� zwi�le i takim tonem, i� zrozumia�a, �e istotnie nie powinna dalej nalega�. Zamierza�a jednak zada� mu inne pytania, na kt�re b�dzie musia� odpowiedzie�, gdy� nie dotycz� go osobi�cie.
- Co wiesz o Karstenie? Ludzie r�nie m�wi�, ale wszystko, czego si� dowiedzia�am, by�o tylko pog�oskami, a te mog� si� okaza� fa�szywe.
Sokolnik wzruszy� ramionami, po�o�y� he�m obok siebie na skale, jeszcze raz potar� d�oni� czo�o i rzek�:
- Tocz� si� tam bitwy, a raczej drobne utarczki, jeden szlachetka przeciw drugiemu. Od �mierci Pagara, ich ostatniego ksi�cia, nie znalaz� si� nikt, kto m�g�by Pozosta�ym narzuci� swoj� wol� i zaprowadzi� pok�j. Przybywaj� tam Sulkarczycy - jak zwykle pod broni� �eby zawiera� handlowe transakcje. Ka�dy kapitan dobrze zap�aci za �elazo z kopal� Yostu i srebro z Yaru. Ale handel w Karstenie niemal zamar�, chocia� ludzie umieraj� tam z g�odu, bo nikt nie �mie uprawia� p�l, kt�re w ka�dej chwili mog� stratowa� napastnicy. Zgromadzone niegdy� bogactwa zosta�y z�upione, ukryte lub rozproszone. Tak si� rzeczy maj� na zachodnim wybrze�u i u podn�a g�r. A co si� dzieje dalej, na wschodzie... - Wzruszy� ramionami. - Z tamtych stron nie docieraj� nawet pog�oski. Kiedy ksi��� Yvian skaza� na zag�ad� Star� Ras�, da� pocz�tek zarazie, kt�ra rozprzestrzeni�a si� na ca�y kraj.
- Wi�c to rozkazy - Tirtha zwil�y�a wargi czubkiem j�zyka - Yviana rozpocz�y... - Zn�w nie doko�czy�a pytania i zastanowi�a si� przez chwil�. Mo�e tajemnica, kt�ra j� tutaj sprowadzi�a, mia�a takie w�a�nie korzenie?
Sokolnik obrzuci� j� badawczym spojrzeniem i Tirtha pomy�la�a, �e po raz pierwszy przesta� si� zajmowa� w�asnymi sprawami. By� dla niej narz�dziem, i to wielce sprawnym, ale nie okaza� dot�d najmniejszego zainteresowania przyczynami jej wyprawy na po�udnie.
- Stara Rasa... - urwa�, wyci�gaj�c metalowe szpony po kawa�ek ga��zi, kt�ry z�ama� i wsadzi� do ognia, i ci�gn�� dalej: - ...mia�a swoje sekrety. Mo�e jednym z nich by� spos�b utrzymania trwa�ego pokoju? S�ysza�em, �e zanim ksi��� Yvian stal si� s�ug� Kolderczyk�w, zwykli mieszka�cy Karstenu l�kali si� cz�onk�w Starej Rasy i sama ich obecno�� - cho� by�o ich niewielu - k�ad�a tam� bezprawiu. P�niej jednak w�adca ten udowodni�, �e mo�na ich zabija� tak samo, jak innych ludzi. W Karstenie nigdy nie brakowa�o takich, kt�rzy ich nienawidzili i zazdro�cili im. No i teraz mogli da� upust nienawi�ci. Opr�cz tego kolderscy "op�tani" inicjowali i wspierali te morderstwa. Ale czemu to m�wi�, przecie� chodzi tu o twoich pobratymc�w, prawda?
- Tak - odrzek�a, rozwa�aj�c swoje zachowanie: kierowa� si� impulsem czy zachowa� ostro�no��? W ko�cu doda�a: - Sokoli R�g znajdowa� si� w Karstenie. Widzisz wi�c, �e nale�� do rasy, kt�r� Yvian chcia� wyt�pi� - i to w kraju, dok�d zar�wno on, jak i jego lud niegdy� przybyli jako intruzi i naje�d�cy.
- Wracaj�c tam, nara�asz si� na taki sam los, jaki spotka� twoich krewnych. Tamto prawo nadal obowi�zuje. Zbyt wielu Karste�czyk�w zabija�o, grabi�o i wzbogaci�o si� na tym rozlewie krwi. - Sokolnik nie wygl�da� na poruszonego, raczej dawa� do zrozumienia, i� s� dwojgiem podr�nych, kt�rych na kr�tko z��czy� los.
- Nauczyli�my si� czego�... - Tirtha wycedzi�a ka�de s�owo. - W Karstenie nie mo�emy nikomu ufa�. Ale jest tam co�, co na mnie czeka.
Nie powiedzia�a nic wi�cej. Sokolnik pozna� cel ich wsp�lnej podr�y. Na pewno nie zechce zapu�ci� si� poza g�ry. I nie nale�a� do ludzi, kt�rym by dobrowolnie powierzy�a tajemnic�.
Roz�o�y�a opo�cz�, okr�ci�a si� ni�, wspar�a g�ow� na jednej z podr�nych sakw i przymkn�a powieki m�wi�c:
- B�dziemy razem czuwa� tej nocy. Obud� mnie, gdy zab�y�nie czerwona gwiazda.
Sokolnik w milczeniu sk�oni� g�ow�. Tirtha zastanawia�a si� przedtem, czy to zrobi i tym samym zechce dzieli� z ni� obowi�zki, skoro s� towarzyszami podr�y. Podczas gdy dziewczyna pr�bowa�a zasn��, m�czyzna przysun�� si� bli�ej ognia, kt�ry po�yskiwa� krwawo na jego metalowych szponach, na przemian o�wietlaj�c i kryj�c w mroku twarz o regularnych rysach, r�wnie martw�, jak he�m noszony przeze� za dnia.
Tirtha si�� woli zmusi�a si� do za�ni�cia. Tej nocy r�wnie� mia�a senne widziad�a. Nawiedza�y j� od wielu lat i ka�dy szczeg� tak utrwali� si� w jej pami�ci, �e po obudzeniu mog�aby opowiedzie� o wszystkim, co zobaczy�a, a nawet wyja�ni� niekt�re obrazy. By�a to prawdziwa wizja, stanowi�ca cz�� dalekowidzenia. Wprawdzie nie zosta�a M�dr� Kobiet�, lecz p�yn�a w niej pe�na krew Starej Rasy. Nie wierzy�a, �e wszystkie pozosta�o�ci mocy zanik�y w�r�d jej rodak�w z Karstenu, cho� nie trzymali si� tak kurczowo pradawnej wiedzy, jak ich kuzyni z Estcarpu.
A tam, po�rednio za spraw� mocy, liczba mieszka�c�w znacznie si� zmniejszy�a. Czarownice tak bardzo ceni�y swoje zdolno�ci, �e nie chcia�y ulec �adnemu m�czy�nie. Rodzi�o si� zatem coraz mniej dzieci, a� w ko�cu, z powodu kobiecej dumy. Stara Rasa bliska by�a wymarcia. P�niej jednak sytuacja uleg�a nieoczekiwanej zmianie. Jak wiadomo, wszystkie M�dre Kobiety zjednoczy�y swoje si�y w Wielkim Poruszeniu i wi�kszo�� z nich umar�a po tej ostatniej, tytanicznej bitwie. Ich cia�a nie zdo�a�y zgromadzi� i skierowa� na wroga tak ogromnych ilo�ci energii - i tego wysi�ku prze�y�.
Rz�dy w Estcarpie obj�� wtedy Koris z Gormu - do�� daleko spokrewniony ze Star� Ras�. Pomagali mu Tregarthowie, kt�rzy pilnowali p�nocnych rubie�y, tak jak niegdy� strzegli g�r na granicy z Karstenem. Simon Tregarth by� cudzoziemcem, przybyszem z innego �wiata, a jego ma��onka dawn� Czarownic�, kt�ra wyrzek�a si� swoich si�str i po wyj�ciu za m�� - dziwnym zrz�dzeniem losu - nie utraci�a daru w�adania moc�. Ta tr�jka rz�dzi�a teraz Estcarpem i ich wp�yw wsz�dzie dawa� si� odczu�. Nie rekrutowano ju� przymusowo Czarownic, chyba �e utalentowane dziewcz�ta same wybiera�y ten spos�b �ycia. Ludzie cz�ciej si� ze sob� spotykali i zawierali wi�cej zwi�zk�w ma��e�skich. Wygna�cy z Karstenu przemieszali si� z Sulkarczykami i ze swymi kuzynami z Estcarpu, W zamkach i zagrodach pojawi�o si� wi�cej dzieci, utrzymywano te� kontakty z tajemniczym wschodem - z Escore, pradawn� ojczyzn� Starej Rasy, odnalezion� przez dzieci Simona Tregartha i pani Jaelithe. W tym kraju nadal toczy�a si� wojna, lecz z odwiecznym Z�em. Gdyby Tirtha nie by�a sob�, tylko kim� zupe�nie innym, na pewno przyci�gn��by j� wsch�d.
Przyci�gn�� j� we �nie! Zn�w sz�a szerokim korytarzem o�wietlonym s�abo przez osadzone w �cianach matowe, nigdy nie gasn�ce pr�ty, kt�rych sekret dzia�ania utracono przed wiekami. Widzia�a cienie poruszaj�ce si� w�r�d innych cieni, obdarzone w�asnym �yciem. Co robi�y, kiedy i dlaczego - nic jej nie obchodzi�o.
Jakkolwiek Tirtha przemierza�a t� drog� wy��cznie w widzeniu sennym, zna�a j� znacznie lepiej ni� wiele miejsc, do kt�rych zaw�drowa�a na jawie. Sta�a si� ona jej cz�ci� \v spos�b, w jaki nigdy nie mog�o si� sta� �adne inne miejsce. Od dziecka przyprowadza�y j� tutaj sny i wszystko zawsze wygl�da�o tak samo, z up�ywem za� czasu zacz�o wywiera� na ni� coraz wi�kszy wp�yw, a� w ko�cu sta�o si� bardziej rzeczywiste, ni� cokolwiek.
Znajdowa�a si� w g��wnej sali jakiego� zamku - siedziby niemal r�wnie starej jak mury Estcarpu. U szczytu biesiadnego sto�u sta�y wysokie krzes�a pana zamku i jego ma��onki. Tirth� otacza� t�um mglistych postaci. By�o to uroczyste spotkanie i cho� nie s�ysza�a s��w, czu�a, �e omawiano jak�� bardzo wa�n� spraw�.
Skupi�a niemal ca�� uwag� na przedmiocie znajduj�cym si� pomi�dzy dwoma krzes�ami o wysokich oparciach. Widzia�a go zupe�nie jak na jawie! Z otwartej szkatu�ki tryska�o �wiat�o. Pokrywaj�ce j� rysunki czy wzory nietrwa�y nieruchomo, lecz zdawa�y si� mie� w�asne �ycie: przelewa�y si�, zmienia�y kszta�ty, pe�z�y, migota�y; w �adnej chwili nie mo�na by�o mie� pewno�ci, co przedstawia�y. Jednak w momentach, gdy na mgnienie nieruchomia�y, rozpoznawa�a s�owa i symbole Mocy.
Nigdy te� nie dojrza�a zawarto�ci szkatu�ki, poniewa� zas�ania�o j� na po�y uniesione wieczko. Czu�a tylko, �e kryje si� tam serce i esencja wszystkiego, co tu ogl�da, bardziej �ywe, ni� otaczaj�ce j� mgliste postacie.
Dalej sen potoczy� si� dobrze znanym trybem. Strz�p cienia b�d�cy praw� r�k� wielmo�y i taka� prawa d�o� jego ma��onki razem zatrzasn�y wieko szkatu�ki.
P�niej, jak zawsze w tej chwili, Tirth� zmrozi� strach. Zbli�a�o si� Z�o. Nigdy nie udawa�o jej si� przed nim uciec. Z jakiego� powodu powinna je zobaczy�... zobaczy� i pozna�... zobaczy� i zapami�ta�!
Cie�, b�d�cy panem zamku, przez d�ug� chwil� przyciska� wieczko szkatu�ki. Blask ukrytego w niej �ycia blad�. Mo�liwe, �e ostrze�one wyp�ywem energii samo stara�o si� broni�. A p�niej, niech�tnie - Tirtha zawsze czu�a, �e niech�� ta by�a w istocie smutkiem lub z�ym przeczuciem - wielmo�a pchn�� niezwyk�y skarb w stron� swej ma��onki. We �nie mia�a ona form� mglistej kolumny. Odgrywaj�ce rol� r�k odga��zienia by�y tylko strz�pami mg�y. Wzi�a szkatu�k� i wsta�a. Otaczaj�cy j� t�um niewyra�nych postaci zafalowa�. Po chwili pan zamku do��czy� do tej ci�by nikn�cej z pola widzenia Tirthy.
Nigdy za nim nie posz�a. Liczy�a si� tylko szkatu�ka i tylko ona j� przyci�ga�a. Kobieca posta� podnios�a cenne brzemi� i przycisn�a do piersi w miejscu, gdzie bije ludzkie serce, a p�niej odwr�ci�a si� i odesz�a.
Tircie wyda�o si� teraz, �e sama sta�a si� duchem, gdy� pop�yn�a w powietrzu za utkan� z mg�y przewodniczk�. Skierowa�y si� gdzie� poza szczyt sto�u. Pani zamku porusza�a si� szybko, zdawa�a si� biec, jakby czas sta� si� jej wrogiem.
Dotar�y tak do wyk�adanej boazeri� �ciany, do kt�rej cie� dziwnie si� przytuli�, zdaj�c si� otwiera� tajemne przej�cie. W �cianie pojawi�y si� w�skie drzwi. Widmowa dama wcisn�a si� do ciemnego pomieszczenia - a Tirtha za ni�.
I chocia� w tym dziwnym �nie nie mia�a cia�a, poczu�a dotkni�cie Mocy, kt�ra ros�a i trwa�a, trwa�a latami, a mo�e nawet wiekami, chroni�c niezwyk�� szkatu�k�.
Na �rodku ma�ej, pozbawionej okien komnaty sta� kamienny st�, a na �cianach wisia�y mgliste gobeliny. Atmosfera tajemnego schowka ostrzega�a ka�dego przybysza, �e mo�e do niego wej�� jedynie osoba w�adaj�ca Moc�. A jednak... Tirtha znalaz�a si� tam bez przeszk�d, chocia� tu nie dysponowa�a ani cia�em, ani magicznym talentem.
Widmowa dama, nadal przyciskaj�c r�k� szkatu�k� do piersi, unios�a wysoko drug� d�o� i nakre�li�a w powietrzu jaki� znak, dotykaj�c przy tym brzegiem d�oni i palc�w �rodka kamiennego sto�u. Masywny blok zadr�a�. Pani zamku po�piesznie poderwa�a r�k� - a raczej strz�p mg�y - w powietrze. Mimo �e Tirtha nigdy nie widzia�a podobnego rytua�u, zdawa�a sobie spraw�, i� jest �wiadkiem staro�ytnego obrz�du, w kt�rym umys� kontrolowa� materi� i czyni� j� sobie pos�uszn�.
Postawiona na stole szkatu�ka zadr�a�a tak samo, jak przed chwil� kamienna p�yta. Jakby zapuszcza�a tam korzenie, pomy�la�a Tirtha. Mglista kobieca posta� nadal rzuca�a czary; wydawa�o si�, i� zamyka i rygluje niewidzialne drzwi, tak by nikt niepowo�any nie wtargn�� do tajemnej komnaty.
I...
Tirtha drgn�a, jej senna wizja znikn�a... Kto� j� dotyka! Zn�w by�a we w�asnym ciele i mog�a odczuwa� i s�ysze�. I w�a�nie us�ysza�a przy uchu, tam gdzie kaptur opo�czy opad� lub zosta� odsuni�ty, czyj� szept. Poczu�a na policzku oddech. Otworzy�a oczy i zobaczy�a nocny mrok; chcia�a si� poruszy�, ale unieruchomi�a j� niewidoczna d�o�.
- Cicho!
Tak nagle wyrwano j� z widmowego zamku, �e nie do ko�ca zda�a sobie spraw�, i� powr�ci�a do obozowiska na skalnej p�ce. Nie by�o przecie� nawet �ladu ognia. Wreszcie przebudzi�a si�. Wtedy dopiero rozpozna�a osob�, kt�ra przy niej kl�cza�a, przytrzymuj�c j� r�k�, gotowa nawet zatka� jej usta, gdyby mia� si� z nich wydrze� jaki� d�wi�k.
Lecz Tirtha zebra�a na to w swych w�dr�wkach zbyt du�o do�wiadczenia. Pozosta�a na swoim miejscu, wyt�y�a tylko s�uch. Jej towarzysz spostrzeg� wida�, �e si� obudzi�a, gdy� cofn�� po�piesznie r�k�. Pomy�la�a, �e musia� si� zmusi� do dotkni�cia kobiecego cia�a, a jednak si� nie oddali�.
Jeden z kucyk�w grzebn�� kopytem i sapn��. Sokolnik nagle znikn��. Poj�a, i� pope�z� w stron� koni, by je uspokoi�. Wci�� nas�uchiwa�a.
Wreszcie dobieg� j� dziwny d�wi�k, ale nie mog�a oceni�, z jakiej odleg�o�ci. Us�ysza�a szelest, jak gdyby kto� lub co� gramoli�o si� po niezbyt bezpiecznym �wirze czy kamiennym osypisku w �lebie. Przypomnia�a sobie, �e na szlaku niedaleko od jaskini pozosta�a kupa �wiru, �lad zimowej lawiny, kt�re nader cz�sto schodzi�y w tych ruszonych z posad g�rach.
Usiad�a i zrzuci�a z ramion p�aszcz. Pod r�k� mia�a sw�j Niszczony miecz, obok le�a� ko�czan, ale i jedno, i drugie by�o w tej ciemno�ci bezu�yteczne. Powoli, ostro�nie si�gn�a r�k� do stosu kamieni, le��cego opodal ogniska. Kamienie by�y jeszcze ciep�e. Zacisn�a palce wok� po�o�onego najwy�ej. Okaza� si� wystarczaj�co ci�ki, a ju� kiedy� z powodzeniem u�y�a tej prymitywnej broni.
Sokolnik nosi� u pasa pistolet strza�kowy. W tym mroku podobna bro� te� na nic mu si� nie przyda, chyba �e jest jednym z owych legendarnych strzelc�w trafiaj�cych do celu na podstawie d�wi�ku. Mia� r�wnie� miecz i teraz na pewno trzyma� go w zdrowej r�ce. Przypomnia�a sobie jego szpony i mimo woli si� wzdrygn�a - z bliska by�a to bardzo gro�na bro�.
Szelest ucich�, lecz napastnik bez w�tpienia nie odszed�. Nie w�chem, ale w inny jaki� spos�b szuka� ofiar.
Nagle zawirowa�o jej przed oczami! Nie zdo�a�a nawet j�kn��, tak bardzo zaskoczy� j� atak. Nieznany stw�r polowa� za pomoc� umys�u! Odpowiedzia�a na cios, kt�ry mia� ich zlokalizowa�, instynktown� blokad� my�li, dziedziczn� umiej�tno�ci� Starej Rasy. Czy Sokolnik zdo�a odeprze� taki atak? Prawie nie zna�a sposobu my�lenia jego ludu, nie wiedzia�a te�, czy jej towarzysz potrafi si� os�oni� przed podobnym uderzeniem.
Na nieszcz�cie blokada umys�u mia�a swoje ujemne strony. Tirtha nie o�mieli�a si� cho�by uchyli� swej tarczy, aby zbada� natur� czaj�cego si� w mroku stworu. Napastnik u�y� ��czno�ci telepatycznej, nie m�g� wi�c by� banit�; tylko cz�onkowie Starej Rasy posiadali takie zdolno�ci. Tirtha umia�a swoj� my�l� kierowa� zwierz�tami, lecz nigdy nie pr�bowa�a robi� tego z lud�mi. Jako potworno�ci zwi�zanej z pradawnym Z�em, przeciwstawiali si� temu wszyscy jej pobratymcy od czasu przybycia do Karstenu czy te� Estcarpu.
Teraz dotar� do niej ci�ki, zwierz�cy od�r. Nie nale�a� do �adnego znanego jej stworzenia. Poranny wiatr ni�s� smr�d rozk�adu, jakby kto� rozrzuci� cuchn�c� kup� �mieci lub ods�oni� pe�n� zgnilizny jam�.
Nie zanieczy�ci�by tak nocnego powietrza �nie�ny kot, jedno z nielicznych zwierz�t, kt�re podobno mia�o tutaj powr�ci� po Wielkim Poruszeniu. Tirtha natychmiast skierowa�a w stron� kucyk�w uspokajaj�c� my�l, bo ohydny od�r musia� obudzi� wszystkie ich instynkty i l�ki. Jednak�e jej pos�anie napotka�o siln� my�low� zapor�! W ten to spos�b dowiedzia�a si�, co robi� jej towarzysz. By� mo�e, d�ugie lata sp�dzone w�r�d skrzydlatych pobratymc�w obudzi�y i umocni�y w Sokolnikach ich wrodzone zdolno�ci. Teraz za� jeden z nich otacza� my�lowym murem zagro�one atakiem wierzchowce. Tirtha po�pieszy�a mu z pomoc�.
Rozdzia� III
Czaj�cy si� w dole stw�r polowa� za pomoc� my�li, kiedy wi�c ofiary otoczy�y si� telepatyczn� tarcz�, musia� si� zorientowa�, �e zosta� odkryty. Tirtha bezszelestnie wsta�a. Grube podeszwy jej but�w by�y mi�kkie i nie zaskrzypia�y, gdy cal po calu wynurza�a si� z jaskini na skraju skalnej p�ki, nas�uchuj�c i wyt�aj�c wzrok. Nocne chmury przes�oni�y ksi�yc i gwiazdy. Mog�a tylko liczy� na nos i uszy.
Us�ysza�a zn�w grzechot kamieni. Odg�os dobieg� z bli�szej odleg�o�ci ni� przedtem, za� ohydny smr�d sta� si� silniejszy. A potem...
W mroku zab�ys�y dwa ��tawe, po�o�one obok siebie ognik