2607

Szczegóły
Tytuł 2607
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2607 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2607 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2607 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ANDRE NORTON, N. SCHAUB Wygnanka Prolog Kronikarz Niegdy� by�em Duratanem, jednym z Pogranicznik�w: jak mam si� nazwa� teraz? Po cz�ci jestem kronikarzem czyn�w innych ludzi. Nale�� do tych, kt�rzy jak Ouen i Wessell pomagaj� zachowa� zr�by Lormt, aby ci, kt�rzy przyjd� tu w poszukiwaniu wiedzy, mieli dach nad g�ow� i straw�, kt�ra podtrzymywa� b�dzie p�omie� �ycia w ich cia�ach podczas pracy w�r�d kronik z przesz�o�ci. Z przesz�o�ci, kt�ra jest im droga. Jestem r�wnie� poszukiwaczem. Powoli, zbieraj�c w ca�o�� drobne cz�stki wiedzy, staram si� odpowiedzie� na pytania, kt�re s� we mnie - na pytania o moje miejsce w �wiecie zburzonym przez Moc, w kt�rym tak wielu z nas rzuconych zosta�o na pastw� �ywio��w. Kiedy Pagar z Karstenu zagrozi� Estcarpowi i wszyscy jasno my�l�cy mogli przewidzie� (bez uciekania si� do u�ycia Mocy), �e zostaniemy zwyci�eni, to w�a�nie Wied�my wtr�ci�y si�, stawiaj�c wszystko, czym by�y - i czym mog�y si� sta� - mi�dzy nadchodz�cym chaosem i swoj� krain�. Wi���c si� w jedno cia�o, kierowane jednym m�zgiem, u�y�y w stosunku do Ziemi ca�ej swej s�ynnej pot�gi i zmusi�y natur� do ugi�cia si� przed ich zjednoczon� wol�. G�ry, przez kt�re maszerowa�y wojska Pagara, aby nas zmia�d�y�, zadr�a�y w posadach, zapad�y si�, a potem wypi�trzy�y na nowo. Ziemia p�k�a, jej skorup� za� poci�y g��bokie rozpadliny. Znik�y lasy, rzeki zmieni�y sw�j bieg, �wiat oszala�. Za to wszystko trzeba by�o s�ono zap�aci�. Spo�r�d cz�onki� Rady w Es nie prze�y�a �adna. Pozosta�e za� Czarownice by�y niczym puste skorupy, wypalone w �rodku przez przywo�an� pot�g�. Chocia� jednak Regu�a Czarownic umar�a razem z wi�kszo�ci� tych, kt�re jej przestrzega�y, wci�� istnieli wzd�u� granic Estcarpu wrogowie, jak na przyk�ad Alizon, kt�rym by�a ona nienawistna. Ostatni etap konwulsji �wiata - takiego, jakim go znali�my, rozpocz�a inwazja Kolder�w, kt�rzy run�li na nas przez jedn� z bram, rozlewaj�c si� wok� jak ohydna ciecz, wyp�ywaj�ca z przeci�tego wrzodu. Ale powstali obro�cy, a Czarownice udzieli�y im pe�nego wsparcia. Pojawi� si� Szymon Tregarth, przybysz zza jednej z bram chroni�cych wej�cia do innych �wiat�w. Przy��czyli si� do niego - Jaelithe Wied�ma, Koris z Gormu (tego ciesz�cego si� z�� s�aw� miejsca, w pierwszej kolejno�ci splugawionego przez Kolder�w) i Loyse z Yerlaine, a tak�e inni, kt�rych czyny opiewali minstrele. Szymon i Jaelithe byli tymi, kt�rzy zamkn�li bram� Kolder�w. Wojna jednak trwa�a nadal, a plon z�a zasianego przez naje�d�c�w nie zosta� jeszcze zebrany. W dolinach Hallacku Wysokiego trwa�a zaci�ta walka, gdy� Kolderom uda�o si� przekona� mieszka�c�w Alizonu (kt�rych zreszt� wspomogli w czasie inwazji Hallacku za pomoc� dziwnych broni), �e mogliby wyr�ba� sobie drog� do owianego legend� Arvonu, za kt�rym Dawny Lud mia� jakoby ukrywa� skarbce pot�gi. Przegrana Kolder�w przes�dzi�a r�wnie� o kl�sce Alizonu. Jego armie, �cigane od Dolin a� do morza, zosta�y rozniesione, gdy� Sulkarzy, zawsze przyja�nie nastawieni do Estcarpu, odci�li im drog� ucieczki, niszcz�c alizo�sk� flot�. Alizon nie zosta� jednak pokonany - przynajmniej w przekonaniu mieczowych pan�w rz�dz�cych tym krajem. Wylizali si� z ran, wci�� �akomie spogl�daj�c na po�udnie, poniewa� - mimo nienawi�ci, jak� �ywili do Mocy - kochali si� wielce w tych sekretach, kt�re bra�y sw�j pocz�tek z ciemno�ci. To w�a�nie chaos spowodowany przez Kolder�w by� przyczyn� powstania zagro�enia ze strony Karstenu, zjednoczonego pod w�adz� wspomnianego ju� Pagara. A co wydarzy�o si� po tym, jak Wied�my po�o�y�y kres najazdowi? Mo�e �w kres by� jednocze�nie pocz�tkiem czego� nowego? Albowiem w�a�nie w czasie Wielkiego Poruszenia r�d Tregarth�w raz jeszcze odegra� wa�n� rol�. Troje ich by�o, dzieci Szymona i po�lubionej przeze� Wied�my Jaelithe, urodzonych jednocze�nie - rzecz dotychczas niespotykana: Kyllan - wojownik, Kemoc - czarodziej i Kaththea - Wied�ma. Oni to prze�amali prastar� blokad� na�o�on� na nasze umys�y, udaj�c si� na wsch�� przez g�ry, do Escore, sk�d przed tysi�cleciem wyw�d-rowa�a nasza rasa. Ich przybycie zak��ci�o jednak odwieczn� r�wnowag� mi�dzy si�ami �wiat�a i Ciemno�ci. Powt�rnie wybuch�y wojny i nast�pi�y inne przera�aj�ce wydarzenia, zrodzone z trz�sawiska z�a. Ludzie ze Starej Rasy powstali wi�c i zabrawszy ze sob� domownik�w, krewnych i wasali. przedarli si� przez wschodnie g�ry, aby tam zrobi� u�ytek z mieczy, raz jeszcze prowadz�c si�y �wiat�a na spotkanie Mroku. By�em w Lormt, nie za� w ogniu walki, kiedy nast�pi�o Wielkie Poruszenie. Kemoc by� moim towarzyszem broni i mieszka� w tej skarbnicy wiedzy przez pewien czas, zanim odjecha�, aby uwolni� siostr� spod w�adzy Czarownic. Odwiedzi�em go i cho� z pewno�ci� nie na�o�ono tam na mnie �adnego geas, pragnienie powrotu do tego miejsca towarzyszy�o mi nieustannie od czasu, gdy kamienna lawina zada�a mi powa�ne rany i na zawsze wytr�ci�a bro� z r�ki. Chocia� Kemoc odszed�, ja pozosta�em, targany sprzecznymi uczuciami - to t�skni�em za dobrze mi znanym �yciem na pograniczu, to zn�w ogarnia�o mnie pragnienie prowadzenia poszukiwa� w�r�d starych but-wiej�cych kronik z minionych lat. W czasach, kiedy by�em wojownikiem, by�bym got�w przysi�c, �e nie ma we mnie ani odrobiny Talentu. Panowa�o og�lne przekonanie, �e dziedziczy si� go u nas tylko w linii �e�skiej. P�niej jednak odkry�em, �e posiadam r�ne niezwyk�e uzdolnienia. Jako �e by�em m�ody i pe�en �ycia, a kalectwo nie zawadza�o mi zbytnio, wiele roboty mia�em w Lormt wraz z Ouenem po Wielkim Poruszeniu. Spo�r�d czterech wie� staro�ytnej "fortecy wiedzy" jedna - i cz�� s�siedniej - run�y w czasie trz�sienia ziemi, a wraz z nimi ��cz�cy je mur. Cho� mieli�my rannych, nikt nie zgina�. Ale najwi�ksz� niespodziank� by�o to, �e zburzone budowle ods�oni�y zapiecz�towane komnaty i krypty, w kt�rych umieszczono skrzynie i ogromne s�oje wype�nione wszelkiego rodzaju ksi��kami i zwojami. Nasi uczeni byli wielkimi dziwakami, wi�c jako bardziej zr�wnowa�eni, a mniej zaanga�owani w badania, pilnowali�my, aby �aden z nich nie wyrz�dzi� sobie krzywdy wdzieraj�c si� na zdradzieckie rumowiska skalne. Dlatego te� by�em bardzo zaj�ty w czasie tych pierwszych dni i prawie nie�wiadom tego, co si� wydarzy�o, z wyj�tkiem rzeczy, kt�re dzia�y si� bezpo�rednio na moich oczach. Udzielali�my schronienia nap�ywaj�cym do nas w�skim strumieniem uchod�com. W�r�d nich by�a m�oda kobieta, kt�ra przyjecha�a w poszukiwaniu skutecznego lekarstwa dla swojej ciotki. Nie widzia�em chorej, ale powiedziano mi, �e odniesione przez ni� obra�enia g�owy wprawi�y j� w trans lunatyczny. Razem z nimi przyjecha� Pogranicznik, kt�rego oddzia� uleg� rozproszeniu w czasie katastrofy i kt�ry podj�� si� odprowadzi� do nas bezpiecznie dwie kobiety. Nolar i jej ciotka sp�dzi�y wiele czasu z Morfewem, zawsze bardziej skorym do niesienia pomocy ni� inni uczeni. Wkr�tce ca�a tr�jka wyjecha�a nagle, jak powiedzia� mi Wessell, obarczony zadaniem wyposa�enia ich na drog�. Morfew stwierdzi�, �e panna Nolar odnalaz�a w�r�d �wie�o odkrytych materia��w wzmiank� o prastarym miejscu uzdrowie�. Zaniepokoi�o mnie to troch� - liczne zmiany w krajobrazie mog�y spowodowa� znikni�cie punkt�w orientacyjnych, kt�rymi powinni si� kierowa�. By�em ju� got�w uda� si� za nimi, ale zbyt wiele mia�em roboty na miejscu. Oczekiwa�em wi�c tylko, �e wkr�tce powr�c�, zniech�ceni bezowocnymi poszukiwaniami. Kiedy po raz pierwszy odwiedzi�em Kemoca w Lormt, podarowa� mi woreczek pe�en r�nokolorowych kryszta��w i szybko odkry�em, �e kryszta�y te pomagaj� ujawni� si� ukrytym we mnie zdolno�ciom. Gdy je rozrzuca�em, uk�ada�y si� w rozmaite figury, a rozmy�laj�c nad nimi, nieraz otrzymywa�em rady i przestrogi. Tak wi�c sta�o si� to moim zwyczajem - ka�dego ranka rzuca�em gar�� kryszta��w, pr�buj�c dowiedzie� si�, co mi nadchodz�cy dzie� przynosi. Gdy wiele dni po odje�dzie tych trojga wykona�em rzut, nie my�la�em o nich wcale. Ale to, co le�a�o przede mn�, by�o z pewno�ci� ostrze�eniem. W �rodku, obok czarnego (oznaczaj�cego najwi�ksze z�o) le�a� kryszta� czerwony. Na wprost nich znajdowa�y si� trzy inne: jeden zielony - niewielki, lecz daj�cy jasne, czyste �wiat�o, i dwa b�yszcz�ce bardziej intensywnie - niebieski i bia�y. Promienie z nich wychodz�ce skupia�y si� na plamie czerni. Kurczowo zacisn��em palce na kraw�dzi sto�u. M�j ogar Rawit, zawsze asystuj�cy przy wr�ebnych rzutach, zawarcza�. Galerider, samica soko�a, siedz�ca na oparciu mego krzes�a, krzykn�a, jak gdyby zanosi�o si� na wojn�. Trzy �wiat�a przeciw cieniowi. W moich my�lach symbolizowa�y tych troje, kt�rzy odjechali z Lormt. Usilnie pr�bowa�em dosi�gn�� ich my�l�. Bez skutku - zamiast tego, w�r�d kryszta��w powsta�o wielkie zamieszanie, nie kierowane bynajmniej m� wol�. Ogarn�� mnie dziwny strach. By� mo�e "co�" zn�w wydosta�o si� na wolno��, jak w�wczas, gdy Tregarthowie nie�wiadomie uwolnili si�y ciemno�ci w Escore. Nie s�dzi�em jednak, aby ostrze�enie pochodzi�o z Escore - to co si� sta�o, sta�o si� nie opodal Lormt. W ci�gu tego dnia - jak r�wnie� w ci�gu czterech nast�pnych - obje�d�a�em granice naszych posiad�o�ci i obserwowa�em kryszta�y, rzucaj�c je dwa lub trzy razy cz�ciej ni� zazwyczaj. Odwiedzi�em te� Morfewa. Pokaza� mi zrobione przez pann� Nolar kopie starego zwoju, dotycz�cego Ska�y Konnardu. By�em przekonany, �e jest to cz�� jakiego� ponurego czarnoksiestwa, i ogarn�a mnie z�o�� na Nolar i jej towarzyszy za nieszcz�cia, jakie mogli �ci�gn�� nam na g�ow�. Zbroi�em si� i uzupe�nia�em zapasy, nie maj�c jednak poj�cia, co w�a�ciwie m�g�bym zdzia�a�. Ale gdzie� czai�o si� zagro�enie, a we mnie tyle jeszcze pozosta�o z dawnego wojaka, �e niebezpiecze�stwo przyci�ga�o mnie jak magnes. Po raz ostatni rzuci�em kryszta�y. I tym razem z powodzeniem. To co iskrzy�o si� z�em, znik�o. Pozosta�o jedynie bia�e �wiat�o pulsuj�ce r�wno, niczym bicie serca. Us�ysza�em szczekanie Rawita i nag�y, ostry krzyk Galerider. Spojrza�em wi�c ponad miejscem, gdzie niegdy� znajdowa�a si� brama Lormt, i ujrza�em dw�ch znu�onych Je�d�c�w, ci�ko wisz�cych w siod�ach. Zala�a mnie-fala szcz�cia. Nie�wiadom, co by�o tego przyczyn�, pomy�la�em tylko, �e niebezpiecze�stwo min�o i pop�dzaj�c wierzchowca, ruszy�em na spotkanie Nolar i Derrenowi. Z pewno�ci� mieli dla mnie opowie�� o wielkim przedsi�wzi�ciu, godnym umieszczenia w Kronikach. Wygnanka Co� z�ego wisia�o w powietrzu. Nie by�o to widoczne, jak zas�ona z dymu czy py�u, uniemo�liwiaj�ca oddychanie. Letnie powietrze by�o tak czyste i �wie�e, jak zwykle na estcarpia�skim pog�rzu, u st�p wysokich szczyt�w. A jednak... czu�o si� jaki� niepok�j w przyrodzie. Nolar odrzuci�a precz przebierane przez siebie zio�a i raz jeszcze podesz�a do w�skiego, wychodz�cego na po�udnie okna. Ca�y dzie� czu�a si� nieswojo, jak gdyby zagra�a�o jej jakie� niewidoczne niebezpiecze�stwo. To tak - pomy�la�a -jakby widzia�o si� cie� jastrz�bia, nie wiedz�c, kiedy runie w d�, �eby zada� cios ofierze. Wysz�a na zewn�trz, aby lepiej przyjrze� si� niebu. O wschodzie s�o�ca by�o jasne i bezchmurne, ale w ci�gu dnia z�owieszczo czarne ob�oki zasnu�y ca�y po�udniowy horyzont. Pracuj�c jako uzdrowicielka, Nolar nieraz widzia�a taki sam czarnopurpurowy odcie� na ci�ko poduczonych cia�ach. Nie by�o s�ycha� odleg�ych grzmot�w, pami�ta�a jednak, z jak przera�aj�c� szybko�ci� nadchodzi�y najgorsze burze. Prawie zawsze poprzedza�a je niczym nie zm�cona cisza, podobna do panuj�cego teraz nienaturalnego bezruchu. Nolar czu�a r�wnie� mrowienie na r�kach i twarzy, a oddech jej by� urywany i gwa�towny, jak gdyby przed chwil� bieg�a pod g�r� strom� �cie�k� ko�o domu Ostbora. Skupi�a si�, pr�buj�c odnale�� co� jeszcze, co zwykle poprzedza burze, co� ulotnego, pewn� wsp�ln� cech�, dr�cz�ce uczucie g�stniej�cej w powietrzu pot�gi, kt�ra w ko�cu znajdowa�a sobie uj�cie. Zatrzyma�a si� nagle. Uchwyci�a wreszcie istotn� r�nic�: tym razem to nie narastanie mocy gn�bi�o j� przez ca�y dzie�, lecz co� zupe�nie przeciwnego. Nie�wiadomie postrzegane przez ni� zjawisko polega�o raczej na uszczupleniu, wysysaniu si� witalnych z otoczenia; ro�lin i zwierz�t, tworz�cych zwyk�y porz�dek natury. Tego dnia co� brutalnie wtr�ca�o si� w funkcjonowanie doskona�ego, samowystarczalnego organizmu. Uwag� Nolar raz jeszcze zwr�ci�a niezwyk�a cisza panuj�ca na stoku wzg�rza. Nie za�piewa� �aden ptak, w�r�d traw nie pomyka�y �adne drobne stworzenia. Dziewczyna przywyk�a do samotno�ci w�r�d g�rskich hal i szczyt�w, ale ta zupe�na martwota by�a niepokoj�ca. Rozwa�ania o pot�dze i manipulowaniu ni� nasun�y jej na my�l wielce kontrowersyjny wizerunek Wied�m z Estcarpu. Od kiedy si�ga�a pami�ci�, przyci�ga�y j� i odpycha�y jednocze�nie. By�y w�adczyniami Estcarpu i jego ostatni� desk� ratunku. Los Starej Rasy le�a� w ich r�kach, bo tylko dzi�ki po��czonym mocom staro�ytna kraina mog�a utrzyma� ca�o�� swych granic mimo powtarzaj�cych si� atak�w, wpierw z Karstenu na po�udniu, a potem z Alizonu na p�nocy. W ostatnich latach g��wne niebezpiecze�stwo zagra�a�o od po�udnia, gdzie na ksi���cym stolcu zasiad� Pagar z Geenu jednocz�c Karsten w d��eniach do zmia�d�enia Estcarpu. Mimo morskich wypraw, podejmowanych przez wiernych sulkarskich sojusznik�w Estcarpu, wojska Karstenu ponawia�y zbrojne najazdy na przygraniczne tereny, wolno, lecz nieub�aganie dziesi�tkuj�c szczup�e oddzia�y gwardzist�w. Nawet w odleg�ej od bitewnych p�l g�rskiej krainie do Nolar dociera�y strz�pki informacji o toczonej walce. Nagle w jej my�lach odbi�y si� echem s�owa w�drownego handlarza odzie�y. Raz w tygodniu Nolar zwyk�a schodzi� do najbli�szej podg�rskiej wioski, aby wymieni� zio�a na inne dobra, kt�rych sama nie mog�a wykona� lub zebra�. Przed dwoma dniami, kiedy odwa�y�a w�a�nie odrobin� suszonych nasion kwiat�w, poruszenie wywo�ane przez nowo przyjezdnych zwr�ci�o jej uwag� na front jedynego we wsi sklepu z r�norodnymi towarami. Pokrytego kurzem, ogorza�ego bystrookiego m�czyzn� w �rednim wieku najwyra�niej cieszy� fakt, �e jest obiektem og�lnego zainteresowania. Nolar bez trudu s�ysza�a jego narzekania, mia� bowiem g�os rasowego kupca, zdolny wznie�� si� ponad g�osy konkurencji. - Nie powinienem by� nigdy opuszcza� Gerth - wykrzykiwa� - ale ten g�upiec, kapitan statku, zapewni�, �e w Es jest czynny targ - prychn�� szyderczo. - Bez w�tpienia by� czynny, mo�e sto lat temu. O, przyznaj�, jest tam wielu ludzi, zbyt wielu, wszyscy p�dz� w r�nych kierunkach, a �aden z nich nie ma ochoty kupowa� ubra�. Dla efektu zawieszaj�c na chwil� g�os, kupiec zwr�ci� si� do swoich s�uchaczy: - Widzieli�cie moje towary. Mam u siebie stroje dla ka�dego. Czy raczyli mo�e obejrze� koronkowe lam�wki? Zbada�, jak mi�kki jest wspania�y aksamit? Nie. Byli zbyt zaj�ci szykowaniem kwater dla oddzia��w Pogranicznik�w chodz�cych z g�r. W dodatku nie by�o tam miejsca, �eby cz�owiek m�g� wystawi� swe towary czy spocz�� wygodnie. Wszystkie ober�e zapchane lud�mi - gwardzistami, sulkarskimi �eglarzami, by�o nawet troch� tych cudzoziemskich Sokolnik�w z dzikimi ptakami usadowionymi na siod�ach. Nolar cofn�a si� w g��b ciemnego sklepu, gdy kilkoro dzieci pog�rza�skich ch�op�w st�oczy�o si� przy drzwiach, popychaj�c pastucha, kt�ry poszukiwa� skutecznego �rodka na bol�ce stopy. Sklepikarz, ciekaw wie�ci przyniesionych przez handlarza, wyci�gn�� butelk� mocnego miejscowego wina i nala� go�ciowi porcj�. - Hej, spr�buj no troch� tego trunku. I powiedz�e nam, je�li �aska, jak stoj� sprawy na po�udniowej granicy. Kupiec skwapliwie przyj�� drewniany pucharek. - Dzi�ki, tego mi w�a�nie potrzeba. Co do wydarze� na granicy, zawik�ana to historia i lepszej g�owy ni� moja by trzeba, �eby j� zrozumie�. Ja zajmuj� si� sprzeda�� stroj�w, nic mi do spraw Czarownic, ksi���t i wojownik�w. By� mo�e obi�a si� wam kiedy� o uszy pog�oska, jakoby sulkarskie okr�ty mia�y przewie�� gar�� Estcarpian do bezpiecznych krain za morzem. Stara to plotka, na kt�r� teraz ma�o kto zwa�a, ale jedno wam mog� powiedzie�, bom widzia� to na w�asne oczy - sulkarska flota zebra�a si� w�a�nie w zatoce u wr�t Es. Sporo jest niespokojnego gadania o ostatecznej ucieczce za morze, gdyby jaki� wielki plan Czarownic spali� na panewce. Szczerze m�wi�c, nikt nie wie dok�adnie, na czym ten plan mia�by polega�, ale uwa�nie nastawiaj�c ucha dowiedzia�em si�, �e Rada szykuje jak�� chytr� zasadzk�, aby za jednym zamachem po�kn�� diuka Karstenu i jego �upiesk� armi�. - Kupiec krzywi�c si� pokr�ci� g�ow�. - To szkodzi handlowi, te ci�g�e walki i knowania. - Potem jego twarz rozja�ni�a si�. - No, ale mam to ju� za sob�, teraz jad� szlakiem handlowym ku pomocy, gdzie znajd� ludzi, co potrafi� doceni� jako�� i warto�� towaru. Tyle mog� powiedzie�: wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazuj�, �e kupcy winni szuka� pewniejszych miejsc do handlowania ni� Es. - Ale co to za pu�apka? Jakie s� zamiary Rady? - kilku dociekliwych s�uchaczy g�o�no domaga�o si� szczeg��w. Handlarz roz�o�y� r�ce. - Czy my�licie, �e Stra�niczki wysy�aj� do mnie pos�a�c�w, abym m�g� pozna� ich zamiary? Wszystko, co s�ysza�em, to kupieckie gadanie w Es. A teraz przekazuje si� tam wi�cej plotek ni� towar�w, to rzecz pewna. Oto co zdo�a�em poj��: Pewien Pogranicznik powiedzia� mi w zaufaniu, �e jego oddzia� wycofano potajemnie z g�rskich siedzib. Gdy naciska�em go, aby poda� mi przyczyn� - jako �e wiele innych oddzia��w otrzyma�o zapewne takie rozkazy - rzek�, a, Wied�my chc� zada� ksi�ciu Pagarowi cios, po kt�rym pr�dko nie podniesie si� ani on, ani jego kraina. Kupiec bawi� si� swoim naczyniem do wina na grubo ciosanym, opartym na koz�ach stole. - Szeptano skrycie, �e albo owa tajemnicza pu�apka po�o�y kres zagro�eniu z po�udnia, albo te� sam Estcarp b�dzie stracony. Jasne by�o dla mnie, �e cokolwiek nast�pi, handel ucierpi na tym z pewno�ci�, wi�c spakowa�em w po�piechu manatki, aby czym pr�dzej opu�ci� Es. A teraz spieszno mi wyruszy� w dalsz� drog�, p�ki upa� jeszcze tak bardzo nie dokucza. Sklepikarz z�apa� kupca za r�kaw. - Kto� w Es musi przecie� wiedzie�, na czym polega ta wielka pu�apka. Nie domy�lasz si�, co Wied�my planuj� przeciwko Pagarowi? Grymas wykrzywi� twarz handlarza. - Kr��y�y tylko niewiarygodne bajdy, takie, z kt�rych rozs�dny cz�owiek mo�e si� najwy�ej �mia�... albo nad kt�rymi mo�e ubolewa�. Powiem ci zreszt� szczerze: pochodz� z Yerlaine, a my tam pilnujemy tylko w�asnego nosa i poczytujemy to sobie za chlub�. Niem�drze jest miesza� si� do spraw mo�nych tego �wiata. - Zatrzyma� si� w drzwiach i raz jeszcze spojrza� na swych pog�rza�skich s�uchaczy. - A je�li prawd� jest to, com s�ysza� o Wied�mach Z Estcarpu, to radz� wam zamkn�� drzwi wychodz�ce na po�udnie i czeka�, a� stanie si�, co si� ma sta�. No, komu w drog�, temu czas. Pok�j temu domowi. Nolar zapakowa�a uzyskane w drodze wymiany s�l, mi�so i wino do swej sakwy i wymkn�a si� niepostrze�enie tylnymi drzwiami. Jednak na drodze wa��sa�y si� dzieci ch�op�w z Pog�rza, kt�re obserwowa�y powoli nikn�ce w oddali juczne konie kupca. Jedno z nich wskaza�o na Nolar i pisn�o, udaj�c przera�enie. Dziewczyna jak zwykle zignorowa�a �cigaj�cy j� niesk�adny ch�r obelg, pn�c si� wytrwale po stromi�nie wzg�rza. Ju� w okresie wczesnego dzieci�stwa zdawa�a sobie spraw�, �e co� jest nie w porz�dku z jej wygl�dem. Ludzie patrzyli na ni� i szybko odwracali oczy. Przyjrzawszy si� odbiciu swego oblicza w b�yszcz�cej powierzchni kot�a, Nolar skonstatowa�a, �e jej twarz r�ni si� od twarzy innych. Us�ysza�a, �e przysz�a na �wiat po d�ugim i ci�kim porodzie, podczas kt�rego zmar�a matka, a j� z trudem utrzymano przy �yciu. Cokolwiek by�o tego przyczyn� - urodzi�a si� naznaczona ciemnoczerwonym pi�tnem o �wiec�cych brzegach, jak gdyby kto� chlusn�� na jej twarz czerwonym winem. Przypuszcza�a, �e ludzie starali si� na ni� nie patrze� z r�nych powod�w - z odrazy, ze strachu, �e skaza mog�aby si� im w jaki� spos�b udzieli�, a nawet, by� mo�e, z zak�opotania. Prawdopodobnie niedostrzeganie jej osoby pomaga�o wszystkim zapomnie� o szpec�cym pi�tnie, a nawet, w jaki� spos�b, negowa� jego istnienie. W rezultacie Nolar by�a bardzo samotna; inne dzieci unika�y jej towarzystwa i nie proponowa�y udzia�u we wsp�lnych zabawach. Odepchn�� j� tak�e ojciec, wini�c za �mier� gorzko op�akiwanej �ony. Gdy Nolar mia�a pi�� lat, zapad�a na niebezpieczn� gor�czk�, unikaj�c dzi�ki temu tradycyjnych test�w, maj�cych wykaza�, czy posiada nadzwyczajne uzdolnienia predestynuj�ce do roli Czarownicy. Mniej wi�cej w tym czasie jej ojciec o�eni� si� ponownie z krzepk� niewiast� z krwi Sokolnik�w, dla kt�rej wsp�lne �ycie z oszpeconym dzieckiem by�o rzecz� nie do pomy�lenia. Chocia� ona sama uciek�a z odizolowanej od �wiata wioski, gdzie Sokolnicy trzymali swoje kobiety, by wychowywa�y ich potomk�w, jednak przekonanie o konieczno�ci zabijania dzieci kalekich zaraz po urodzeniu tkwi�o w niej bardzo g��boko. Chc�c unikn�� scysji, ojciec zdecydowa� si� usun�� Nolar z domu na czas dorastania. Dziewczyna pami�ta�a s�owa wypowiedziane przy po�egnaniu przez mamk�, �yczliw� kobiet�, kt�ra jako jedyna pr�bowa�a zawsze pociesza� j� i dodawa� otuchy. - Nie p�acz, male�ka. Lepiej b�dzie, je�li odejdziesz w g�ry. Za ka�dym razem, kiedy ojciec spojrzy na ciebie, staje mu przed oczyma twoja biedna matka - masz takie same oczy, w�osy i ruchy. Nie smu� si�, w g�rach b�d� nie znane ci jeszcze ptaki i zwierz�ta, wspania�e lasy, po kt�rych b�dziesz w�drowa�, i tamtejsze dzieci, z kt�rymi b�dziesz si� bawi�. Wi�cej dzieci ni� tu... i milszych mam nadziej� - doda�a ciszej, �wiadoma pogardliwego miana, jakie nadali Nolar miejscowi malcy - "Panienka z Brudn� Twarz�". Tak wi�c Nolar wyruszy�a w d�ug� podr� ku g�rom, z rzadka tylko upstrzonym osadami ludzkimi, gdzie zosta�a w ko�cu przyj�ta do rodziny flegmatycznych ch�op�w. Niestety w pog�rzanach jej znami� budzi�o odraz� jeszcze wi�ksz� ni� w dzieciach z miasta. By� mo�e cz�ciowo zawini� tu zgry�liwy charakter Thanty, miejscowej M�drej Kobiety. Kiedy Nolar spotka�a j� po raz pierwszy w wiejskim sklepiku, Thanta, kiwaj�c na ni� s�katym kijem, warkn�a: - Pi�tno z�a na twojej twarzy - wara ci od uczciwych ludzi! Jad, kt�rym nasycone by�y te s�owa, sprawi�, �e Nolar zapomnia�a na chwil� o w�a�ciwej sobie uprzejmej pow�ci�gliwo�ci. - Tyle jest we mnie da, co i w tobie! - wyrwa�o jej si�. Nie moja wina, �e tak wygl�dam. Thanta ostentacyjnie odwr�ci�a si� do niej plecami, a za ni� chy�kiem uczynili to wszyscy obecni. Nolar szybko nauczy�a si� nosi� obszerny szal, przykrywaj�c nim znami� na tyle, na ile to by�o mo�liwe. Niezale�nie od tego, jak przyja�nie odnosi�aby si� do innych - zawsze ignorowano j� lub zwyczajnie odp�dzano. Pracowa�a ci�ko, aby sprosta� licznym na�o�onym na ni� gospodarskim obowi�zkom, ale rzadko spotyka�y j� za to s�owa podzi�ki czy pochwa�y. Nu��ce miesi�ce rozci�ga�y si� w lata. W chwilach wolnych od pracy w�drowa�a samotnie po g�rach. Jej mamka mia�a racj� pod jednym wzgl�dem - ro�liny i zwierz�ta sta�y si� jej nieod��cznymi towarzyszami. Pragn�a zdobywa� wiedz� o wszystkim, co �yje, i chciwie s�ucha�a s��w tych, kt�rzy wydawali si� tak� wiedz� posiada�. Po d�ugim namy�le odwa�y�a si� nawet odszuka� Thant� w jej g�rskiej chacie. Tak jak si� obawia�a, M�dra Kobieta nie by�a wcale zadowolona z odwiedzin. Dziewczynka dr��cym g�osem wy�uszczy�a sw� pro�b�: chcia�aby pozna� lecznicze zastosowanie rozmaitych zi�. Thanta zezowa�a na ni� podejrzliwie przez zas�on� dymu, kt�ry unosi� si� znad przysadzistego kosza z �arz�cymi si� w�glami, ustawionego przy drzwiach. - Kto ci� tu wys�a�? - zapyta�a. Nolar uda�o si� opanowa� oddech. - Przysz�am tu z w�asnej woli. S�ysza�am od wielu gospodarzy, �e nikt nie zna si� lepiej na ro�linach ni� ty, pani. Mia�am nadziej�, �e pozwolisz mi pomaga� w ich zbieraniu albo chocia� obserwowa� ci� przy pracy. Nie sprawia�abym ci k�opotu. Wydawa�o si� przez moment, �e Thanta rozwa�a propozycj�, potem jednak zdecydowanie potrz�sn�a g�ow�. - Nie. Wiele mnie kosztowa�o poznanie sekret�w, kt�rymi w�adam, nie powierz� ich cudzoziemce, zw�aszcza tak napi�tnowanej jak ty. Odejd� i nie przychod� tu wi�cej. Nolar dobrn�a z powrotem do domu z p�on�cymi policzkami: przyczyn� by� zar�wno lodowaty p�nocny wicher, jak i uczucie dotkliwego rozczarowania. Niekt�rzy pog�rza�scy farmerzy, cho� niech�tnie, pozwalali dziewczynce obserwowa�, jak troszcz� si� o chor� trzod�. Niekiedy r�wnie� czynili zado�� jej cichym pro�bom, by mog�a przynie�� potrzebne narz�dzia lub pom�c w opiece nad zwierz�ciem. Dzi�ki temu zdo�a�a zdoby� nieco praktycznej wiedzy o metodach leczenia, jednak w zakresie zupe�nie jej nie satysfakcjonuj�cym. Mia�a nieca�e osiem lat, kiedy los u�miechn�� si� do niej po raz pierwszy. Sz�a w�a�nie wolno le�n� �cie�k�, b��dz�c wzrokiem w�r�d ga��zi drzew w poszukiwaniu mi�sistych, zielonych li�ci jemio�y, gdy nagle zaczepi�a butem o jaki� nieregularny kszta�t. Przewr�ci�a si�, wyci�gaj�c r�ce do przodu, aby z�agodzi� upadek. Kiedy, masuj�c obtarte kolano, usiad�a na mi�kkim kobiercu z opad�ych li�ci i wiecznie zielonych igie�, odkry�a jego przyczyn�. Wbrew przypuszczeniom, nie by� to kamie�, lecz wydr��ony fragment ga��zi, zatkany z obu stron kawa�kami pociemnia�ego ze staro�ci metalu. Zainteresowanie Nolar wzros�o - to z pewno�ci� jeden z pojemnik�w, s�u��cych uczonym do przechowywania zwoj�w pismi pergamin�w. Widzia�a tylko kilka takich w domu ojca, jako �e nie maj�c �adnych naukowych zami�owa�, wola� trzyma� ksi�gi i zapiski w swym kantorze. Obracaj�c w r�ku drewniany cylinder, Nolar zobaczy�a regularne naci�cia na p�askiej, metalowej powierzchni jednej z zatyczek, przypuszczalnie oznaczaj�ce imi� w�a�ciciela. Niestety, znaki by�y dla niej ca�kiem niezrozumia�e, poniewa� nie umia�a czyta�. Dosz�a do wniosku, �e czysty, nie pokryty patyn� czasu przyrz�d zgubiono lub porzucono niedawno. Pierwszy raz sz�a t� �cie�k� i by�o ca�kiem prawdopodobne, �e w�a�ciciel zguby znajduje si� w pobli�u. By� pocz�tek zimy i po po�udniu �ciemnia�o si� bardzo szybko, tote� dziewczynka natychmiast zauwa�y�a ciep�y blask po lewej stronie, w g�rze �cie�ki. Blask ten pochodzi� ze zrujnowanej chaty o dziwnym kszta�cie z wieloma nieregularnymi przybud�wkami. Nolar zapuka�a i nie otrzymawszy odpowiedzi, uchyli�a nieco drzwi. - Przekl�ty przeci�g - poskar�y� si� kto� poirytowanym g�osem, dobiegaj�cym z po�o�onego w g��bi pokoju. - Je�li jeste� nied�wiedziem, odejd� precz. Je�li go�ciem - zamknij drzwi... o ile s� otwarte. Czy mo�na oczekiwa� ode mnie, abym utrzymywa� porz�dek w�r�d zwoj�w, gdy wicher hula po domu? Nolar wesz�a ostro�nie do �rodka, zamykaj�c za sob� drzwi. Blady p�omyk �wiecy poprzedza� cz�owieka, kt�ry w�a�nie wychodzi� zza ciemnego rogu korytarza. D�ugi, cienki nos, a po obu jego stronach przenikliwe oczy pod bia�ymi krzaczastymi brwiami - takie by�o pierwsze wra�enie Nolar. Po chwili niewyra�na sylwetka przybra�a posta� wysokiego, starszego pana, okutanego w niezliczone warstwy staro�wieckiej szaty. - Kim�e ty jeste�, ha? - zagadn��, g�osem dziwnie g��bokim jak na cz�owieka tak szczup�ej postury. - Nigdy ci� tu wcze�niej nie widzia�em. Nolar cofn�a si�, gdy wyci�gn�� w jej kierunku d�o� ze �wiec�. - Nie, nie uciekaj - doda� pospiesznie. - Czy to... czy znalaz�a�... pozw�l mi spojrze�. Szuka�em tego wsz�dzie, potrzebne mi by�o do zwoj�w dotycz�cych Domu Inscof. Nolar poda�a mu swe znalezisko. - Le�a�o w�r�d li�ci na �cie�ce. Przewr�ci�am si� przez Stary cz�owiek, kt�ry, uszcz�liwiony, grzeba� we wn�trzu drewnianego cylindra, porzuci� to zaj�cie i spojrza� na ni� z widoczn� trosk�. - Mam nadziej�, �e nie zrobi�a� sobie krzywdy. Musisz napi� si� czego� ciep�ego. Gdzie� ja postawi�em ten czajnik? A je�li ju� o tym mowa, gdzie s� fili�anki? Ale! zapomnia�em o dobrych obyczajach. Nazywam si� Ostbor. Niekt�rzy, przez grzeczno�� zapewne, nazywaj� mnie... "Ostborem Uczonym". By� mo�e wiadomo ci - ci�gn�� z tak� min�, jakby powierza� jej wielki sekret - �e sp�dzi�em sporo czasu w Lormt. Przerwa�, spodziewaj�c si� widocznie jakiej� reakcji. - Wybacz mi, panie - odrzek�a dziewczynka, niepewna, czego od niej oczekuje. - Zosta�am wys�ana w te g�ry przez rodzin� z powodu mojej twarzy. Ostbor zmru�y� oczy, co nada�o mu wygl�d osobliwej, pozbawionej pi�r sowy. - Twarz? Twarz? Co jest takiego w twojej twarzy? Masz j�, podobnie jak i ja. C� w tym niezwyk�ego? - Znami�, panie - wyja�ni�a Nolar cichym g�osem. - Hmm, to. - Niedba�ym ruchem r�ki Ostbor zbagatelizowa� fakt istnienia pi�tna. - Nie przejmuj si� tym, dziecko. To nic wi�cej jak tylko ma�y kleks na nowym pergaminie. P�ki pismo jest czytelne, jakie znaczenie ma wygl�d materia�u? Je�li ju� m�wimy o pi�mie, przypuszczani, �e przynios�a� mi pojemnik na zwoje, spostrzeg�szy moje imi� na zatyczce. Sam je wygrawerowa�em - doda� z dum�, wskazuj�c palcem naci�cia, wcze�niej zauwa�one przez Nolar. Nolar zgarbi�a si� i spu�ci�a g�ow�. - Nie umiem czyta�, panie. Nikomu nawet na my�l nie przysz�o, �eby mnie tego nauczy�. Ostborowi na moment odebra�o mow�. - Co? Nie umiesz... ale oczywi�cie, mo�esz nauczy� si� czyta� i pisa�. Poka�� ci jak. To ca�kiem proste. Hm, cho� prawd� m�wi�c, nie wszystkim r�wnie �atwo opanowa� t� sztuk�, mimo �e nie wymaga wielkiego rozumu. Po twoich oczach widz� jednak, �e masz w sobie "iskr�". Si�d� tutaj - poczekaj, pozw�l, �e przesun� te zapiski. S� tacy, kt�rzy m�wi� o mnie "Ostbor, szczur-zbieracz". Chyba zupe�nie nies�usznie. Czyni�c szeroki gest dla podkre�lenia swych s��w Ostbor straci� stos lu�nych pergaminowych strz�pk�w i �wistk�w. - Hmm, mo�e niezupe�nie nies�usznie. Mam rzeczywi�cie sk�onno�� do zbierania r�nych rzeczy - g��wnie pism, rozumiesz. To dlatego, �e interesuje mnie genealogia. Kto by� czyim pradziadkiem? Czy tacy a tacy pochodz� st�d a st�d, i kto z kim si� o�eni�? A je�li ju� o tym mowa, kim w�a�ciwie jeste�? Nolar wyprostowa�a si�, ko�cz�c zbieranie pergamin�w z pod�ogi. - Jestem Nolar, panie, z Domu Meroney - to znaczy Meroney jest Domem mej matki. Ostbor aprobuj�co kiwn�� g�ow�. - I to zacnym Domem. Bardziej znana jest mi ta ga��� rodu, kt�ra osiad�a w okolicach Pethelu, ale z pewno�ci� czyta�em o Meroney. Popatrz tylko - wci�� stoimy w tym zimnym pokoju, nie maj�c nic do picia. Wr��my do ognia i opowiedz mi o sobie, podczas gdy ja poszukam imbryka. Wiem, �e by� tu jeszcze wczoraj, ale gdzie� ja go zostawi�em... Zagarn�� dziewczynk� ramieniem, prowadz�c przed sob� w g��b kr�tego korytarza, do izby, w kt�rej panowa� jeszcze wi�kszy nie�ad. By�o jednak ciep�o i przyjemnie za spraw� trzaskaj�cego weso�o ognia. Miejsce wok� zbudowanego z surowego kamienia kominka utrzymywano najwyra�niej w nienagannym porz�dku. Jak gdyby uprzedzaj�c jej reakcj�, Ostbor wyja�ni�: - Nigdy do�� ostro�no�ci z ogniem. Zw�aszcza je�li w gr� wchodz� manuskrypty. Nale�y je trzyma� z dala od wszelkich p�omieni. Niekt�rzy ze starszych uczonych w Lormt... tak, przypominam sobie takiego, kt�ry pozwala�, aby wosk ze �wiec kapa� na jego prac� - nic bardziej niebezpiecznego! Pewnego dnia sp�on�� ca�y zw�j. - A jemu samemu co� si� sta�o? - spyta�a dziewczynka. - Nie, nie. Niem�dry jegomo��... chocia� wydaje mi si�, �e przypali� sobie r�kaw gasz�c ogie�. M�wi�em mu z tuzin razy, �eby bardziej uwa�a�. Ty r�wnie� musisz by� ostro�na. Kiedy ma si� do czynienia z pergaminami, zw�aszcza starymi, trzeba pami�ta�, �e s� zawsze wysuszone i niezwykle kruche. Wystarczy jedna iskra. To dlatego utrzymuj� porz�dek wok� kominka i dbam, aby �wiece by�y umieszczone w bezpiecznym miejscu, z dala od przeci�g�w. A musz� powiedzie� - doda�, wyci�gaj�c z triumfem imbryk spod kupy szparga��w - �e nie jest to �atwe w tym domu. Nie wiem, jakim cudem wiatr dociera we wszystkie jego zakamarki. Pozw�l, �e przynios� troch� wody. Oczywi�cie, zostaniesz na noc. Zanim Nolar zd��y�a zaprotestowa�, staruszek pop�dzi� jednym z w�skich korytarzy. By�a to pierwsza spo�r�d wielu sp�dzonych tam przez ni� nocy. Patrz�c wstecz musia�a uzna� tych kilka nieocenionych lat u boku Ostbora za najszcz�liwszy okres swego �ycia. W d�ugie, zimowe wieczory cisz� panuj�c� w chacie zak��ca� tylko weso�o trzaskaj�cy p�omie� i mruczenie staruszka �l�cz�cego nad kronikami. Od czasu do czasu, chc�c j� uraczy� czym� specjalnym, Ostbor pozwala� Nolar zagrza� nieco wina. A potem nadchodzi�y radosne wiosenne popo�udnia, wype�nione w�dr�wk� w�r�d g�rskich ��k w poszukiwaniu kwiat�w i ro�lin, wyobra�onych na osobliwych starych rysunkach, kt�re kolekcjonowa� uczony. On sam zapewnia�, �e pewnego dnia napisze i zilustruje w�asny katalog ro�lin. - W�wczas, rozumiesz, ludzie mieliby uporz�dkowany spis i nie musieliby polega� na zawodnej pami�ci M�drych Kobiet. Nie o to nawet chodzi, �e niekt�re z nich nie s� do�� dobrze poinformowane, ale cz�� tej wiedzy opiera si� na b��dnych mniemaniach, a one przekazuj� j� w nie zmienionym kszta�cie swoim uczniom. Tak wi�c pomy�ki nie s� prostowane. Jednak prawdziw� pasj� Ostbora by�y jego badania genealogiczne. Zapominaj�c o jedzeniu sp�dza� niezliczone godziny na segregowaniu zakurzonych kronik, cz�sto siedz�c tak d�ugo, �e stawy trzeszcza�y, gdy si� wreszcie podnosi�. By� niezwykle sumiennym i uczciwym badaczem - staraj�c si� zawsze rozwa�y� bezstronnie wszystkie sporne fakty, i by� tak prawdom�wnym, jak to tylko mo�liwe. Jego g��wne �r�d�o utrzymania stanowi�y bogato zdobione zwoje, upami�tniaj�ce wa�ne wydarzenia z �ycia rodzinnego mieszka�c�w g�r. Ci za� rewan�owali si� za nie, dostarczaj�c niezb�dnych �rodk�w do �ycia. Cho� niewykszta�cony - g�rski ludek potrafi� szanowa� wiedz� i wysoko sobie ceni� prac� uczonego. Ostbor otrzymywa� r�wnie� zap�at� w z�ocie i srebrze za badania przeprowadzane na zam�wienie bogatszych rodzin z odleg�ych miast, kt�re w listach dostarczanych przez s�u��cych przesy�a�y mu pytania o istniej�ce zwi�zki krwi. Pierwszego ranka w domu uczonego Nolar obudzi�a si� pod pikowan� ko�dr� miejscowego wyrobu, daj�c� znacznie wi�cej ciep�a ni� wytarty koc, do kt�rego przywyk�a. Odnalaz�a Ostbora kieruj�c si� kakofoni� d�wi�k�w, kt�ra zaprowadzi�a j� do kuchni. Staruszek wyzna� z lekkim zak�opotaniem, �e jego gospodarstwo nie jest mo�e tak dobrze zorganizowane, jak praca naukowa, i Nolar, zbadawszy pobie�nie, w jak op�akanym stanie znajduj� si� garnki i patelnie, z ca�ego serca przyzna�a mu racj�. Sp�dziwszy nieco czasu w kuchni, zarz�dzanej �elazn� r�k� kucharki ojca, wiedzia�a, jak to pomieszczenie powinno wygl�da�. Niepewnie zaproponowa�a gospodarzowi pomoc przy umyciu kilku garnk�w, o ile ma on niezb�dny do polerowania piasek. Wydawa�o si�, �e fakt napotkania osoby obeznanej z tego typu sprawami sprawi� uczonemu du�� ulg�. Wskazawszy jej, najlepiej jak potrafi�, miejsce przechowywania r�nych przedmiot�w, wr�ci� do swych studi�w. Nolar skroba�a, szorowa�a i polerowa�a przez niemal ca�y ranek. Kiedy tu� po po�udniu w kuchni pojawi� si� Ostbor nak�adaj�c z roztargnieniem na talerz chleb i ser - stan�� jak wryty, zdumiony post�pem, jaki uda�o jej si� osi�gn��. - To cudowne! - wykrzykn��. - Jeste� prawdziwym skarbem! Ale zbyt d�ugo pozwoli�em ci pracowa�. Pozw�l, �e podzielimy si� tym chlebem - mam tu chyba gdzie� schowan� jak�� kie�bask� - a po jedzeniu poka�� ci, na czym polega sztuka czytania. Gdy j� opanujesz, b�dziesz mog�a sta� si� moj� prawdziw� pomocnic�, a nie jedynie pomywaczk� garnk�w. W tej ostatniej roli, musz� przyzna�, spisa�a� si� zreszt� znakomicie. Wyobra� sobie, nie wiedzia�em nawet, �e jeden z tych garnk�w jest miedziany. Ostbor okaza� si� dobrym nauczycielem, cho� nieraz zdarza�o mu si� zbacza� z obranego tematu. Zachwyca�o go, �e Nolar jest w stanie rozr�ni� najdrobniejsze litery, poniewa�, jak przyzna�, jego w�asny wzrok nie by� ju� tak dobry jak niegdy�. Twierdzi� jednak, �e dla uczonego kr�tkowzroczno�� jest cech� korzystn� - pi�kne widoki nie rozpraszaj� w�wczas jego uwagi, gdy� ogl�da je jak przez mg��. - Podaj mi ten wykaz potomk�w, kt�ry ostatnio sporz�dzi�em, warto si� nad nim zastanowi�. Sp�jrz tutaj, widzisz t� du�� liter�? Tak, dok�adnie tak, a co z t�? Nolar poch�ania�a jego chaotyczne nauki jak spragniony cz�owiek, kt�remu d�ugo odmawiano nawet widoku wody i kt�ry nagle uzyska� wolny dost�p do pluskaj�cego weso�o strumyka. Ka�d� minut� nie po�wi�con� na doprowadzanie domu do porz�dku, sp�dza�a na zg��bianiu tajnik�w sztuki czytania i pisania. Wkr�tce mog�a odcyfrowa� niewyra�ne i wyblak�e litery ze zwoj�w od�o�onych na bok jako nieczytelne. Ucieszy�a si� te� bardzo znalaz�szy fragment tekstu, kt�ry pozwoli� wype�ni� luk� w drzewie genealogicznym; prac� nad nim, zniech�cony Ostbor dawno porzuci�. Pierwszy raz w �yciu Nolar czu�a, �e robi co� po�ytecznego, �e jest komu� potrzebna. Da�o jej to uczucie zadowolenia, jakiego nigdy jeszcze nie zazna�a. Pierwszego, wsp�lnie sp�dzonego dnia Ostbor wys�a� wiadomo�� do ch�opa wychowuj�cego Nolar, by ten nie pomy�la� sobie, �e jego podopieczna zgubi�a si� w g�rach. Nast�pnie staruszek zach�ci� dziewczynk� do opisu jej �ycia na farmie. Z pocz�tku powoli, potem coraz p�ynniej Nolar przedstawi�a obraz nu��cej har�wki poch�aniaj�cej wi�kszo�� czasu, zdradzaj�c przy tym niechc�cy szczeg�y swoich gorzkich do�wiadcze� - jak to by�a niegdy� wyszydzana, a w ostatnich czasach po prostu ignorowana lub wr�cz izolowana. Kiedy sko�czy�a, zamy�lony Ostbor usiad� w swym wielkim krze�le, a nast�pnie rozpocz�� prac� nad kolejnym zdobionym zwojem. Po skompletowaniu farb w jasnych, �ywych kolorach, jakich zwyk� u�ywa� do ozdabiania wielkich liter, wyja�ni�, �e jedynym uczciwym wyj�ciem by�oby ofiarowa� co� ch�opom w zamian za us�ugi Nolar. - Ufam, �e wola�aby� tu pozosta�, je�li tylko by�oby to mo�liwe? Tak te� my�la�em. Nawiasem m�wi�c, znam tamto gospodarstwo. I bez ciebie maj� do�� r�k do pracy, podczas gdy tu jeste� potrzebna. Musz� jednak zwr�ci� si� do twego ojca z listownym zapytaniem, czy zezwoli, by� pozosta�a ze mn� w charakterze mojej uczennicy. B�dzie to post�pek zar�wno grzeczny, jak i w�a�ciwy w tej sytuacji. Kilka tygodni p�niej przechodz�cy my�liwy przekaza� szorstk� odpowied� ojca dziewczynki. Zgadza� si� bez zastrze�e�, daj�c jednocze�nie jasno do zrozumienia, �e nie zamierza p�aci� Ostborowi. Je�li chce trzyma� dziecko, niech zapewni mu takie warunki, jakie uzna za stosowne. Staruszek us�yszawszy to, zachichota�. - Hm, g�rski ludek dostarcza znacznie wi�cej �ywno�ci, ni� potrzebuj�, a twoja pomoc przy archiwach bardzo przyspieszy tempo mej pracy. W zasadzie - zwierzy� si� Nolar - nie zas�uguj� na miano rzutkiego handlowca, ale w tym przypadku ubi�em dobry interes. Uczcijmy to odrobin� wina. Zaraz... gdzie� ja postawi�em t� butelk�. Jestem pewien, �e by�a wczoraj na �rodkowej p�ce... A mo�e to by�o tydzie� temu? W�r�d wielu temat�w, kt�re porusza� Ostbor, najbardziej interesuj�ca dla dziewczynki by�a sprawa Lormt. Fascynowa�y j� opowie�ci uczonego o jego studiach w tym przybytku. Od czasu, gdy otworzy� si� przed ni� �wiat s�owa pisanego, Nolar czu�a piln� potrzeb� nauki, a rozmy�lania o miejscu, gdzie by�y przechowywane i strze�one sekrety prastarej wiedzy, pobudza�y j� do ci�g�ych pyta�. W jej wyobra�ni miejsce to przybra�o fantastyczne wr�cz rozmiary. Wreszcie, pewnego dnia, wczesn� wiosn�, gdy p�czki na drzewach nabrzmiewa�y �ywotnymi sokami, a zamro�ona ziemia taja�a powoli, odwa�y�a si� zapyta� Ostbora, czy nie zabra�by jej ze sob�, aby mog�a zobaczy� wynios�e wie�e, wielkie budynki, o kt�rych m�wi�, i �ciany pokryte w �rodku stertami zwoj�w. Staruszek by� zaskoczony. - Hmm, by� mo�e z mojej winy nabra�a� zbyt wielkiego wyobra�enia o tym miejscu - wyzna�. - Bez w�tpienia niegdy� budowle robi�y ogromne wra�enie. Ale musz� ci powiedzie�, �e ostatnie lata nie obesz�y si� z Lormt �askawie. Widzisz, ma�o kto potrafi doceni�, jak wa�ne jest przechowywanie klejnot�w wiedzy. Wi�kszo�ci ludzi nic nie obchodz� stare r�kopisy, cho�by nawet wiele znaczy�y dla nas, nielicznych, znaj�cych ich prawdziw� warto��. Oczywi�cie rozumiem, �e trudno jest doceni� s�owo pisane, je�li nie umie si� czyta�, a nawet ty, moja droga, by�a� niedawno w tak nieweso�ym po�o�eniu. Zauwa�y�a� pewnie, �e niekt�rzy pro�ci ludzie nie zawahaliby si� u�y� zwoj�w na podpa�k�. Zadr�a� na t� okropn� my�l. - No, ale ka�dy musi zaakceptowa� stanowisko Rady. Ostbor westchn�� i zamilk�. Nolar uprosi�a go, aby ci�gn�� dalej sw� opowie��. - Hm, tak, Czarownice. One nie... to znaczy, wysoko sobie ceni� w�asn� wiedz�, ale nie przywi�zuj� szczeg�lnej wagi do wiadomo�ci pochodz�cych z innych �r�de�, zw�aszcza zebranych przez m�czyzn. Prawie wszyscy uczeni z Lormt s� m�czyznami, dlatego te� nie ma �adnych niemal kontakt�w mi�dzy nimi a Rad�. Ja sam zaj��em si� g��wnie prac� nad zapiskami dotycz�cymi zwi�zk�w krwi, ale w Lormt znajduje si� r�wnie� nieprzebrane bogactwo zwoj�w traktuj�cych o magii i uzdrawianiu, a tak�e ba�ni z przesz�o�ci. Lormt jest prawdziwym skarbcem, tak jak to sobie wyobra�a�a�. Musisz jednak wiedzie�, �e miejsce to jest odizolowane od ludzi i ich codziennych spraw. Kilku zacnych kmieci osiad�o w pobli�u twierdzy, aby uprawia� rol� i zaopatrywa� uczonych w niezb�dne towary. Ale �ycie w Lormt jest wyj�tkowo surowe. W miar� up�ywu lat, zdarzaj�ce si� tam od czasu do czasu powodzie i trz�sienia ziemi zniszczy�y zabudowania. Naprawd� nikt nie wie, kiedy i jak uk�adano ci�kie g�azy, aby wznie�� z nich wielki opasuj�cy wa� i cztery naro�ne wie�e. Najbardziej zab�jczy dla Lormt, moim zdaniem, by� jednak po�a�owania godny ba�agan. Tak, widz�, �e si� u�miechasz. To prawda, brak mi systematyczno�ci w zarz�dzaniu gospodarstwem. Przyznasz jednak, mam nadziej�, �e utrzymuj� idealny porz�dek w�r�d mych pism. Wiem, gdzie znajduje si� ka�dy zw�j... hm... no, prawie ka�dy. W Lormt, stwierdzam to z �alem, wielu uczonym brakuje stosownej powagi. Ba - niekt�rzy z nich pr�buj� nawet wydawa� dyspozycje, co mianowicie ma by� kopiowane z tych fragment�w, kt�re powoli staj� si� nieczytelne. Wida� tu swego rodzaju lekcewa�enie, zar�wno dla szczeg��w, jak i dla rzeczy najwa�niejszych. A s�dz�c z tego, co us�ysza�em podczas mego ostatniego pobytu, panuje tam atmosfera coraz gorszego ba�aganu i niedbalstwa. Ostbor potrz�sn�� g�ow�. - Chcia�bym m�c ci� zapewni�, �e Lormt rzeczywi�cie jest tak szacownym centrum nauki, jakim by� powinno, ale... w ka�dym razie mog� powiedzie�, �e trwa, a nawet ta odrobina, kt�r� uda�o si� tam osi�gn��, nie jest bez warto�ci. By� mo�e kiedy� jacy� bardziej energiczni badacze zdo�aj� nada� swym pracom sensowny cel i kierunek, tak jak tobie uda�o si� to uczyni� z �yciem mego domu. Wypowiedziawszy to �yczenie, Ostbor u�miechn�� si� i wr�ci� do swych pergamin�w. Przedmiotem najwi�kszej ciekawo�ci Nolar, zaraz po Lormt, by�y Wied�my. Ostbor najlepiej jak m�g� odpowiada� na jej pytania w tej kwestii, uprzedzaj�c jednak, �e Czarownice zazdro�nie strzeg� swych tajemnic przed obcymi. Przyzna�, �e w zasadzie nigdy powa�nie nie interesowa� si� magi� - i dobrze si� sta�o, jako �e m�czy�ni nie potrafi� u�ywa� Mocy tak umiej�tnie, jak odpowiednio w tym celu szkolone Czarownice. Wied�my staraj� si� jak najdalej odsun�� od �wiata, w kt�rym �y�y, zanim odkryto ich nadzwyczajne zdolno�ci - powiedzia� kiedy� Ostbor - pod wieloma wzgl�dami musi to by� bardzo samotna egzystencja. Wszystkie wi�zy rodzinne zrywane s� natychmiast, gdy kandydatka na Czarownic� zostanie wybrana. - Moja cioteczna babka jest Wied�m� - zakomunikowa�a Nolar - mamka powiedzia�a mi dawno temu, �e ciotka mojej matki nale�y do Rady Czarownic. Ostbor uni�s� brwi. - A niech to, rzeczywi�cie. Od lat nie my�la�em o niej :ale. Straszna dama. Odchodz�c z dom�w wszystkie one trac� imiona. Zaciekawi�o to Nolar. - Rzeczywi�cie, nikt nigdy nie wym�wi� jej imienia, dlaczego? - Poniewa� istniej� pot�ne powi�zania pomi�dzy imieniem i jego w�a�cicielem. Za��my, �e b�d�c wrogiem Estcarpu pozna�bym imi� twej ciotecznej babki. M�g�bym w�wczas rzuci� pot�ny urok rani�c j� lub odbieraj�c rozum - pod warunkiem, rzecz jasna, �e potrafi�bym pos�u�y� si� czarami. Magia, rozumiesz, to przedmiot, kt�rego nigdy nie studiowa�em rzetelnie, jednak przez lata nas�ucha�em si� wiarygodnych opowie�ci o pos�ugiwaniu si� ni� - zar�wno w dobrych jak i z�ych celach. - A je�li nie maj� ju� imion - nie ust�powa�a Nolar - jak si� do siebie zwracaj�? - Ka�da �wiczona w swym rzemio�le Czarownica otrzymuje klejnot, kt�ry s�u�y jej do kierowania Moc�. Przypuszczam, �e Wied�my rozpoznaj� si� wzajemnie za pomoc� my�li, s� bowiem w stanie przesy�a� sobie Pos�ania na du�e odleg�o�ci. Z pewno�ci� jest to po�yteczna umiej�tno��, szczeg�lnie dla kogo�, kto jak ja teraz, znajduje si� tutaj, zale�y mu na informacji od osoby przebywaj�cej w Es. m, musz� jednak odwo�a� si� do w�asnych talent�w napisa� list. Zabiera to wi�cej czasu, ale na og� przynosi satysfakcjonuj�cy rezultat. Tak wi�c Nolar szcz�liwie wros�a w cich� codzienno�� �ycia w domu Ostbora. P�yn�y dni i miesi�ce i dziewczyna stawa�a si� coraz bardziej u�yteczn� pomocnic� starego uczonego, czytaj�c u wieczorami i pomagaj�c uk�ada� nie ko�cz�ce si� spisy genealogiczne. Kiedy za� jego r�ce sta�y si� zbyt niepewne i dr��ce, �wiczy�a tak d�ugo, a� wreszcie potrafi�a sporz�dzi� bogato zdobiony zw�j, kt�rego nie powstydzi�by si� sam Ostbor. Wczesn� wiosn�, tu� przed tym, jak Ostbor zachorowa� ci�ko, Nolar sko�czy�a osiemnasty rok �ycia. Na ziemi le�a� topniej�cy �nieg, zas�ona z wilgotnej mg�y przes�oni�a �wiat. Staruszek kaszla� coraz bardziej i �adna ilo�� zio�owych napar�w nie mog�a przynie�� mu ulgi. Kt�rego� dnia wezwa� sklepikarza na �wiadka swojej ostatniej woli. - Chcia�bym, aby� wzi�� sobie mego wierzchowca - powiedzia� mu - bo to �agodne zwierz� i wiem, �e b�dziesz si� o nie troszczy�. Mniejszy ko� ma nale�e� do Nolar, bo jest do niej przywi�zany i b�dzie jej potrzebny do d�ugich w�dr�wek. - Ostbor wyci�gn�� r�k� i uchwyci� d�o� swej wychowanicy. - Ten dom r�wnie� b�dzie tw�j, tak d�ugo, jak d�ugo b�dziesz go potrzebowa�. Wys�a�em do Lormt list, kt�ry zawiera dyspozycje dotycz�ce mych pism. Spodziewam si�, �e wybierzesz sobie te zwoje, kt�re chcia�aby� zachowa�. Nie ro� �ez, �y�em d�ugo i by�em u�yteczny na sw�j spos�b. Nie op�akuj mej �mierci. Umar� cichutko, tydzie� p�niej. Po miesi�cu mniej wi�cej nadjecha� pokrzywiony staruch prowadz�c za sob� szereg jucznych koni. Z pocz�tku zachowywa� si� niemal agresywnie, obwieszczaj�c, �e przyby� z Lormt, po Ostborowe ksi�gi. Zmi�k� jednak zorientowawszy si�, �e Nolar potrafi przeczyta� przywieziony przeze� oficjalny list upowa�niaj�cy go do zabrania pism uczonego. Dziewczyna pomog�a mu przenie�� tobo�ki, pud�a, kosze i sterty trzymanych luzem zwoj�w. Zaj�o im to dwa dni, a kiedy staruch wyjecha�, dom wyda� jej si� z�owr�bnie pusty. W trakcie jego wizyty, po raz ostatni us�ysza�a o Lormt, a� do dnia, gdy nieoczekiwane spotkanie z Czarownic� zn�w przywiod�o jej na my�l to miejsce, zmieniaj�c w rezultacie ca�e jej �ycie. Po �mierci Ostbora dziewczyna u�o�y�a ozi�b�y list do ojca, zawiadamiaj�c o swoim zamiarze pozostania w jego domu. Rodzic odpisa� w sk�pych s�owach, wyra�aj�c zgod�, bez �adnych dodatkowych komentarzy. Na pocz�tku lata, w tym samym roku, w kt�rym odszed� stary uczony, umar�a Thanta, miejscowa M�dra Kobieta. W jej chacie rozszala� si� ogie� przypuszczalnie spowodowany przez iskr� ze starego kot�a z p�on�cymi w�glami. Thanta w ostatnich czasach przyj�a uczennic� - cudzoziemsk� dziewczyn�, kt�ra jednak nie zyska�a zaufania pog�rzan. Ta w�a�nie, przera�ona pomocnica zielarki przynios�a wie�� o po�arze do najbli�szej wioski. Potem w��czy�a si� przez kilka dni wok� zniszczonej chaty, a� wreszcie spakowa�a to, co uda�o si� ocali� z zapas�w uzdrowicielki, i wr�ci�a w doliny. Nie zg�osiwszy w �aden spos�b swej gotowo�ci do niesienia pomocy, Nolar zauwa�y�a jednak, �e pog�rzanie zjawiaj� si� u niej w poszukiwaniu ro�lin i zi�. �wiadomo��, �e b�dzie mog�a w ten spos�b zarabia� na utrzymanie, sprawi�a jej du�� ulg�, poniewa� nikt nie zwraca� si� do niej z pro�b� o zwoje. Najwyra�niej mieszka�cy pog�rza uznali, �e wiedz� na ten temat Ostbor zabra� ze sob� do grobu, mieli natomiast wiele uznania dla zielarskich umiej�tno�ci dziewczyny. Mimo to Nolar stwierdzi�a z uczuciem rezygnacji, �e dawna obustronna rezerwa, kt�ra zawsze stanowi�a przeszkod� w jej stosunkach z lud�mi, znowu zmusza j� do �ycia w bolesnym odosobnieniu. Pog�rzanie czuj�c si� nieswojo w jej towarzystwie za�atwiali interesy tak szybko, jak tylko si� da�o. Nikomu nie przysz�o do g�owy zaproponowa�, by zaj�a miejsce Thanty i zosta�a now� M�dr� Kobiet�. Nikt te� jej za tak� nie uwa�a�. By�a po prostu zaufanym dostawc� ro�lin i podstawowych lekarstw potrzebnych czasem w domu. Pewnego letniego, s�onecznego dnia Nolar uk�ada�a do suszenia pokrojone w plastry owoce, gdy pod jej dom podjecha� jaki� nieznajomy m�ody cz�owiek. Przywieziona przez niego wiadomo�� pochodzi�a od ojca i wprawi�a dziewczyn� w zdumienie. Razem z pos�a�cem mia�a natychmiast wr�ci� do domu, na uroczysto�� za�lubin jednej z przyrodnich si�str. Po�piech by� konieczny, gdy� mia�y si� odby� w przypadaj�cym za tydzie� wa�nym Dniu Obrz�d�w. Nolar pocz�stowa�a pos�a�ca jagodowym winem w�asnego wyrobu, a gdy poszed� obrz�dzi� swego zm�czonego konia, cofn�a si� do wn�trza domu rozmy�laj�c, co te� kry�o si� za tym zagadkowym wezwaniem. Ojca widzia�a po raz ostatni przed dwunastoma laty - z przyrodnimi siostrami nie spotka�a si� nigdy. U�miechn�a si� lekko, wyobraziwszy sobie, co w takim przypadku powiedzia�by Ostbor: Hm, pewne jest tylko to, co widzia�a� na w�asne oczy. My�l�, �e czysta ciekawo�� znacznie cz�ciej le�y u pod�o�a ludzkich zachowa�, ni� sk�onni byliby�my przyzna�. Ale czym w takim razie jest nauka? Czy� nie jest to podsycanie w�asnej ciekawo�ci, aby m�c p�niej podj�� wysi�ek zaspokojenia obudzonej w ten spos�b ��dzy wiedzy? Ostbor wybra�by si� w t� podr� - by�a tego zupe�nie pewna. Spakowa�a wi�c pospiesznie par� niezb�dnych rzeczy i p�nym popo�udniem, wraz ze swoj� eskort� wyruszy�a w drog� ku dolinom. Po tylu latach odosobnienia sp�dzonych w g�rach, czu�a si� nieswojo na ucz�szczanym szlaku i mimo narastaj�cego upa�u pieczo�owicie owija�a twarz szalem. S�uga otworzy� szeroko oczy, ujrzawszy po raz pierwszy jej niczym nie os�oni�te oblicze. By� jednak zbyt dobrze wyszkolony, by robi� jakie� uwagi na temat proste