Wołkogonow D. - Stalin
Szczegóły |
Tytuł |
Wołkogonow D. - Stalin |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Wołkogonow D. - Stalin PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Wołkogonow D. - Stalin PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Wołkogonow D. - Stalin - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
STALIN
WIRTUOZ KŁAMSTWA, DYKTATOR MYŚLI
DMITRIJ WOŁKOGONOW
Przekład
MACIEJ A N T O S I E W I C Z
&
AMBER
Strona 2
Leninizm to wodzostwo nowego typu,
wyłania on wodza mas, obdarzonego władzą dyktatorską...
Stalin jest końcowym produktem procesu
kształtowania się wodza dyktatora.
Nikołaj Bierdiajew
Strona 3
SPIS TREŚCI
ZAMIAST WSTĘPU: FENOMEN STALINA 11
CZEŚĆ I
SPAZM PAŹDZIERNIKA 25
EN FACE I Z PROFILU 29
LUTOWY PROLOG 40
NA DRUGIM PLANIE 47
POWSTANIE ZBROJNE 54
WYKORZYSTANA SZANSA 65
ROSYJSKA WANDEA 69
CZEŚĆ II
OSTRZEŻENIE WODZA 85
TOWARZYSZE BRONI 88
SEKRETARZ GENERALNY 102
LIST DO ZJAZDU 113
STALIN CZY TROCKI? 123
ODLEGŁE ŹRÓDŁA TRAGEDII 132
Strona 4
część III
WYBÓR I WALKA 141
JAK BUDOWAĆ SOCJALIZM? 146
„POPULARYZATOR" LENINIZMU 160
INTELEKTUALNY ZAMĘT 169
KLĘSKA „UZDOLNIONEGO PRZYWÓDCY" 180
„PRYWATNE ŻYCIE" GENSEKA 192
CZEŚĆ IV
DYKTATURA CZY DYKTATOR? 205
LOS CHŁOPSTWA 209
DRAMAT BUCHARINA 223
O DYKTATURZE I DEMOKRACJI 235
„ZJAZD ZWYCIĘZCY"? 243
STALIN I KIROW 252
CZEŚĆ V
W „TODZE" IMPERATORA 267
„PRZYWÓDCZA OSOBOWOŚĆ" 270
INTELEKT STALINA 278
ATRYBUTY CEZARYZMU 292
W CIENIU „WODZA" 299
WIDMO TROCKIEGO 311
POPULARNOŚĆ TRIUMFATORA 321
CZĘŚĆ VI
EPICENTRUM TRAGEDII 331
„WROGOWIE LUDU" 337
FARSA POLITYCZNYCH „SPEKTAKLI" 348
Strona 5
„NAUCZYĆ SIĘ CENIĆ LUDZI..." 366
„SPISEK" TUCHACZEWSKIEGO 377
STALINOWSKI POTWÓR 394
WINA BEZ PRZEBACZENIA 402
CZĘŚĆ VII
W PRZEDEDNIU WOJNY 411
MANEWRY POLITYCZNE 416
DRAMATYCZNY ZWROT 430
STALIN I ARMIA 446
POTENCJAŁ OBRONNY 455
ŚMIERĆ WYGNAŃCA 465
TAJNA DYPLOMACJA 477
FATALNE POMYŁKI 490
CZĘŚĆ VIII
KATASTROFALNY POCZĄTEK 507
PARALIŻUJĄCY SZOK 511
OKRUTNY CZAS 527
GORYCZ PIOŁUNU 543
KLĘSKI I NADZIEJE 555
NIEWOLA I WŁASOWSZCZYZNA 570
CZĘŚĆ LX
WÓDZ NACZELNY 585
KWATERA GŁÓWNA 588
„ROZDZIAŁY" WOJNY 599
STALINGRADZKI PRZEŁOM 606
WÓDZ I GENERAŁOWIE 616
Strona 6
STRATEGICZNE MYŚLENIE 630
STALIN I SOJUSZNICY 644
CZĘŚĆ X
APOGEUM KULTU 663
OWOCE I CENA ZWYCIĘSTWA 669
STALINOWSKIE TAJEMNICE 681
PAROKSYZM PRZEMOCY 692
STARZEJĄCY SIE „WÓDZ" 704
LODOWATE WICHRY 712
CZEŚĆ XI
RELIKTY STALINIZMU 727
ANOMALIA HISTORII 731
ZMUMIFIKOWANE DOGMATY 739
TOTALNA BIUROKRACJA 748
ZIEMSCY BOGOWIE SĄ ŚMIERTELNI 763
HISTORYCZNA KLĘSKA 777
ZAMIAST ZAKOŃCZENIA
WERDYKT HISTORII 787
KALENDARIUM 798
WYKAZ SKRÓTÓW BIBLIOGRAFICZNYCH 804
PRZYPISY 805
INDEKS NAZWISK 816
PODZIĘKOWANIA 831
Strona 7
ZAMIAST WSTĘPU: FENOMEN STALINA
.. .Zanim nastanie era Ducha,
człowiek musi przejść przez gęste mroki,
przez całą epokę.
Nikołaj Bierdiajew
S talin umierał. Leżąc na podłodze jadalni w swej daczy w Kuncewie, już nie
próbował wstawać, tylko z rzadka unosił lewą rękę, jakby błagał o ratunek.
Na wpół przymknięte powieki nie mogły ukryć zastygłego w oczach wyrazu
rozpaczy, z jakim patrzył w kierunku drzwi wejściowych. Od ataku minęło już
wiele godzin, a przy Stalinie nie było nikogo. Wreszcie, zaniepokojeni brakiem
jakichkolwiek oznak życia za oknami domu, do jadalni weszli nieśmiało człon
kowie osobistej ochrony wodza. Nie mieli jednak prawa wezwać lekarzy. Jeden
z najpotężniejszych ludzi w historii nie mógł liczyć na natychmiastową pomoc,
ponieważ wymagało to osobistej zgody Berii. Wszczęto gorączkowe poszukiwa
nia, a kiedy Beria wreszcie się odnalazł, uznał z początku, że Stalin po prostu
mocno śpi po sutej, nocnej kolacji. Dopiero 1 0 - 1 2 godzin później sprowadzono
przerażonych lekarzy, aby zbadali umierającego przywódcę.
Taka śmierć miała głęboko symboliczny, a zarazem bezlitośnie szyderczy wy
dźwięk. Leżący w agonii przez kilkanaście godzin wódz nie mógł uzyskać pomo
cy w chwili, gdy najbardziej jej potrzebował. Człowiek będący nieomal ziemskim
bogiem, władny skinieniem ręki wysyłać miliony ludzi z jednego krańca państwa
na drugi, sam stał się zakładnikiem biurokratycznego „porządku", który tak długo
budował, a jego gasnąca powoli świadomość zdążyła jeszcze ocenić cały bezwład
stworzonego przezeń systemu.
Niewidzialną linię oddzielającą byt od niebytu można przekraczać tylko
w jednym kierunku. Nawet wielcy tego świata nie są w stanie wycofać się w pół
kroku. Gdyby Stalin wiedział, że oprócz śmierci fizycznej czeka go także śmierć
polityczna! Dla współczesnych odejście wodza było ogromną tragedią. Nie za
stanawiali się wówczas nad tym, że traktował on zagładę milionów ludzi jedynie
Strona 8
w urzędowych kategoriach tajnej statystyki. Stalin zostawił w spadku potomnym
nie tylko długie i żmudne zadanie zgłębienia istoty tego, co stworzył, lecz także
zażarte spory o „zagadkę" samego Stalina. A jest to przede wszystkim „zagadka"
historycznej klęski socjalizmu, który zaraz po rewolucji zabrnął w ślepą uliczkę
totalitaryzmu. Śmierć nie zdołała oczyścić Stalina. Wszystkie jego uczynki, osiąg
nięcia i zbrodnie poddane zostały pod osąd historii. Czas obala mity, lecz rozwiać
je ostatecznie może tylko prawda.
Całą prawdę o sobie znał jedynie on sam. Stalin nie lubił półtonów: wszyst
kie rzeczy postrzegał jako białe lub czarne. Niewątpliwie pragnął, aby w jego
wizerunku dla potomności znalazły się tylko jasne barwy. Nie wiem, czy znał
starożytne rzymskie prawo o „potępieniu pamięci", zgodnie z którym wszyst
ko to, co nie odpowiadało panującemu akurat imperatorowi, należało skazać na
zapomnienie. Prawo to wszakże odzwierciedlało jedynie daremność wszelkich
prób reglamentowania ludzkiej pamięci. Pamięć żyje (lub umiera) zgodnie z in
nymi, własnymi prawami. Historia tworzy się od razu, na czysto, bez wstępnych
szkiców i brudnopisów. Przeszłość można „cofnąć", jak taśmę filmową, jedynie
w świadomości. Stalin to rozumiał i dlatego nie szczędził wysiłków, aby w owej
„kronice" nie pozostały żadne niepotrzebne kadry. Ludzie wiedzieli o nim tylko
to, co chciał, żeby wiedzieli.
Historia wielokrotnie pokazała, jak bezpłodne, ulotne i daremne są dążenia
tych, którzy jeszcze za życia pragną wznosić dla siebie pomniki. Wpatrując się
w mgliste obrazy przeszłości, widzimy, że Stalin to jeden z najbardziej krwa
wych tyranów wszystkich czasów. Tacy ludzie, niezależnie od naszej woli, należą
nie tylko do przeszłości, lecz także do teraźniejszości i przyszłości. Ich losy są
niewyczerpaną pożywką dla rozmyślań o życiu, przemijaniu i sumieniu. Jedna
z konkluzji, jakie nasuwają się już na samym początku studium o Stalinie, mówi,
że w życiu tego człowieka, jak w zwierciadle, odbija się złożona dialektyka epo
ki. Pojawienie się kogoś takiego jak Stalin na czele partii, a faktycznie i państwa,
uwieńczyło długi proces, który zawiódł zwycięską rewolucję rosyjską na bezdro
ża biurokratycznego totalitaryzmu.
Po stracie Lenina w krytycznym momencie historycznego wyboru dróg i me
tod socjalistycznego budownictwa, partia weszła w fazę zażartej walki wewnętrz
nej. Leninowska „stara gwardia", kiedy przyszło jej wyłonić spośród siebie nowe
go wodza, nie stanęła na wysokości zadania, nie dostrzegła w Stalinie człowieka
niebezpiecznego dla nieokrzepłej jeszcze państwowości. A to z kolei sprawiło,
iż w miarę upływu czasu dyktatura proletariatu zaczęła nabierać coraz bardziej
represyjnego charakteru.
Dzisiaj już wiemy, że Stalin nie byłby tym Stalinem, którego portret stara się
nakreślić autor niniejszej książki, gdyby nie posługiwał się przemocą jako podsta
wowym instrumentem osiągnięcia celów politycznych. Przemoc stała się w istocie
jednym z decydujących środków realizacji planów i programów społeczno-eko¬
nomicznych. Ta zmiana politycznego kursu, zapoczątkowana jeszcze pod koniec
Strona 9
lat 20. i ujawniająca się szczególnie wyraźnie po XVII Zjeździe WKP(b) w 1934
roku, zwiastowała nadejście gorzkiego okresu, kiedy to ostatecznie i tragicznie
pogrzebana została rewolucyjna idea stworzenia sprawiedliwego socjalistycznego
społeczeństwa. Nie powinno zatem dziwić, że w miarę ujawniania historycznej
prawdy w ocenach osobowości Stalina zachodziły olbrzymie zmiany. Pozwolę
sobie przytoczyć dwa przykłady.
Oto obszerny cytat z Pozdrowienia KC WKP(b) i Rady Ministrów ZSRR z oka
zji 70. rocznicy urodzin Stalina w 1949 roku:
Razem z Leninem ty, towarzyszu Stalin, byłeś inspiratorem i wodzem Wielkiej
Socjalistycznej Rewolucji Październikowej, twórcą pierwszego na świecie radzie
ckiego socjalistycznego państwa robotników i chłopów. W latach wojny domowej
i obcej interwencji twój organizacyjny i wojskowy geniusz doprowadził naród
radziecki i jego bohaterską Armię Czerwoną do zwycięstwa nad wrogami Ojczy
zny. Pod twoim, towarzyszu Stalin, bezpośrednim przywództwem dokonała się
ogromna praca tworzenia narodowych republik radzieckich i zjednoczenia ich
w jedno związkowe państwo - ZSRR (...). W każdą przemianę, wielką i małą,
wznoszącą naszą Ojczyznę na coraz większe wyżyny, ty włożyłeś swoją mądrość,
niespożytą energię, żelazną wolę. To nasze szczęście, szczęście naszego narodu,
że Wielki Stalin, przewodnik partii i państwa, organizuje i inspiruje twórczą so
cjalistyczną pracę narodu radzieckiego dla dobra naszej sławnej Ojczyzny. Pod
twoim kierownictwem, towarzyszu Stalin, Związek Radziecki przekształcił się
w wielką i niezwyciężoną potęgę (...). Wszyscy uczciwi ludzie na Ziemi, wszyst
kie następne pokolenia będą sławić Związek Radziecki i twoje imię, towarzyszu
Stalin, jako obrońcy światowej cywilizacji przed faszystowskimi barbarzyńcami
(...). Imię Stalina jest najdroższe dla naszego narodu, dla prostych ludzi na całym
świecie1.
A oto drugi przykład. W słynnym, dramatycznym referacie O kulcie jednost
ki i jego następstwach, wygłoszonym nocą z 24 na 25 lutego 1956 roku, Nikita
Chruszczow powiedział:
Stalin stworzył pojęcie „wroga ludu". Termin ten automatycznie wykluczał ko
nieczność udowodnienia ideologicznych błędów, popełnionych przez poszczegól
ne osoby lub grupy osób. Koncepcja ta umożliwiała zastosowanie najsurowszych
represji, naruszających wszystkie normy rewolucyjnej praworządności, przeciwko
każdemu, kto nie zgadzał się ze Stalinem w jakiejkolwiek kwestii, przeciwko tym,
których choćby podejrzewano o zamiar popełnienia wrogich czynów, a także prze
ciwko tym, którzy cieszyli się złą opinią. Koncepcja „wroga ludu" sama w sobie
faktycznie wykluczała możliwość prowadzenia wszelkiego rodzaju walki ideo
logicznej oraz możliwość wyrażania własnych poglądów w tej czy innej kwestii,
nawet w przypadku, jeśli kwestia ta miała nie teoretyczny, ale praktyczny charak
ter. Głównym i w praktyce jedynym dowodem winy, co zaprzecza wszelkim zasa
dom prawoznawstwa, było „przyznanie się" samego oskarżonego do popełnienia
tych przestępstw, o które go oskarżano. Późniejsza weryfikacja wykazała, że takie
Strona 10
„przyznanie się" uzyskiwano w drodze zastosowania wobec oskarżonego metod
fizycznego nacisku.
Doprowadziło to do niesłychanego naruszenia rewolucyjnej praworządności, wsku
tek czego ucierpiało wielu najzupełniej niewinnych ludzi, którzy w przeszłości po
pierali realizowaną przez partię linię.
Na dźwięk imienia Stalina większości z nas staje dziś żywo w pamięci przede
wszystkim tragiczny rok 1937, represje, podeptanie ludzkiej godności. Chociaż,
aby być ścisłym, rok 1937 zaczął się naprawdę 1 grudnia 1934 roku, w dniu zabój
stwa Siergieja Mironowicza Kirowa, a kto wie, może jego kontury zarysowały się
nawet jeszcze wcześniej, pod koniec lat 20.? Za wiedzą Stalina szybko wzbierał
monstrualny wrzód bezprawia. Winni tych przestępstw nigdy nie uzyskają prze
baczenia, pamiętajmy jednak, że w tym samym czasie powstawały Dnieproges,
Magnitogorsk, pracowali Papanin, Angelina, Stachanow, Busygin. To wówczas
dojrzewał patriotyzm ludzi radzieckich, który osiągnął swoje apogeum w latach
wielkiej wojny ojczyźnianej. I dlatego, gdy potępiamy Stalina za jego zbrodnie,
to z politycznego i epistemologicznego punktu widzenia jest błędem, a na płasz
czyźnie moralnej niegodziwością, odrzucanie rzeczywistych osiągnięć systemu
oraz jego potencjalnych możliwości. Wszystko to udało się zrealizować w prak
tyce nie dzięki, lecz na przekór stalinowskiej metodologii myślenia i działania.
W warunkach demokracji osiągnięcia te mogłyby być z pewnością bardziej im
ponujące. Rzecz jednak w tym, iż potępiając Stalina i ludzi z jego najbliższego
otoczenia, nie powinniśmy automatycznie przenosić naszego osądu na miliony
zwykłych obywateli, których wiara w szczerość rewolucyjnych ideałów pozosta
wała niewzruszona pomimo tragicznych doświadczeń.
Nie milkną spory na temat osoby Stalina. Jedną z przyczyn owego zaintere
sowania jest fakt, że Stalin, wedle historycznej miary, umarł całkiem niedawno,
niespełna 40 lat temu*, a zatem jego los jest bezpośrednio związany z losami jesz
cze żyjących lub ich najbliższych krewnych. Wielu z nas, w sensie dosłownym,
wywodzi się ze „stalinowskiej" epoki. Niegojąca się rana naszej historii jeszcze
długo będzie przypominać o sobie swoją trudną do wytłumaczenia potwornoś
cią.
Druga przyczyna niesłabnącego zainteresowania kolejami życia Stalina wią
że się z nowym spojrzeniem na wartości społeczne i ogólnoludzkie: socjalizm,
humanizm, sprawiedliwość, historyczną prawdę, ideały moralne. Lata stalinizmu
raz jeszcze pokazały, że na dogmatycznym myśleniu można wznieść iluzoryczną
świątynię filozoficzną, w której wszystko powinno trwać wiecznie. A nic, oprócz
zmian, nie jest, niestety, wieczne. Dogmatyczna ślepota bywa niebezpieczna,
może bowiem przekształcić ideologię w religię. Dogmatyzm wszelkie radości
doczesnego życia przenosi w jutro, a z jutra - w pojutrze. Długo oczekiwana
odnowa naszego społeczeństwa dotyczyła przede wszystkim świadomości spo
łecznej. Nie było sprawą przypadku, że głównymi obiektami krytyki i odrzucenia
* Książka Wołkogonowa ukazała się w 1989 roku (przyp. tłum.).
Strona 11
stały się dogmatyzm oraz biurokracja, które w znacznej mierze łączymy z latami
autokratycznych rządów Stalina.
Na koniec wymienić należy jeszcze jedną przyczynę (jest ich, rzecz jasna,
więcej) trwałego zainteresowania życiem człowieka, stojącego przez ponad 30 lat
na szczycie piramidy władzy. Nie razem z ludźmi, nie pośród nich, ale wysoko
ponad nimi. Obywatele radzieccy, pomimo niezliczonej liczby pochwalnych ar
tykułów na jego temat, portretów, pomników i przyczynków, w rzeczywistości
nic nie wiedzieli o Stalinie. Wydana po wojnie Krótka biografia nie ma autorów,
lecz jedynie, jak głosi strona tytułowa, kompilatorów: G.F. Aleksandrowa, M.B.
Mitina, R N . Pospiełowa i innych. Biografia, zredagowana przez samego Stalina,
powiela schemat heroicznych dokonań człowieka, ale sam człowiek jest w niej
nieobecny.
Były, co prawda, próby nakreślenia politycznego portretu Stalina, podejmo
wane przez niektórych z jego współczesnych. W 1936 roku ukazała się książka
Henri Barbusse'a, zatytułowana Stalin. O tym, cóż to za książka, łatwo wyrobić
sobie pogląd na podstawie dowolnego, nawet niewielkiego fragmentu, na przykład
takiego: „Historia jego życia to nieprzerwane pasmo zwycięstw nad nieprzerwa
nym pasmem straszliwych trudności. Nie było takiego roku, poczynając od 1917,
by nie podjął on działań, które każdego rozsławiłyby na wieczność. To żelazny
człowiek. Nazwisko daje nam jego obraz: Stalin - stal" 2 . W 1939 roku akademik
Jemielian Michajłowicz Jarosławski wydał książkę O towarzyszu Stalinie, w której
podkreślił przede wszystkim, że pisać o Stalinie - to znaczy opowiadać całą hi
storię walki partii w procesie budowy socjalizmu w naszym kraju. Nad pracą
akademika zaciążyła jednak nie tylko bezgraniczna hipertrofia, lecz także strasz
liwe bluźnierstwo. Świadczy o tym, na przykład, następujący fragment: „W pieś
niach różnych narodów śpiewacy porównują towarzysza Stalina do troskliwego
ogrodnika, który kocha swój sad, a ów sad - to ludzkość. Naszym największym
bogactwem są ludzie, kadry. Troska o ludzi, troska o kadry, o żywego człowieka
- oto co naród ceni u Stalina, oto dlaczego powinniśmy uczyć się od towarzysza
Stalina" 3 . Karol Radek w wydanym w 1934 roku zbiorze esejów Portrety i pamfle-
ty poświęcił Stalinowi obszerny artykuł, utrzymany w duchu nieumiarkowane¬
go wychwalania mesjasza. Nawiasem mówiąc, uwłaczające dla Radka peany na
cześć „wodza" nie ocaliły autora Portretów... od smutnego losu. wartość naukowa
tego rodzaju prac, podobnie jak zbiorów barwnych „wspomnień" o Stalinie, jest
bardzo niewielka. Podkreślają one w swojej większości zwyrodniały charakter
wiernopoddańczych i służalczych stosunków, zaszczepianych przez Stalina i jego
otoczenie, zwłaszcza po XVII Zjeździe partii.
Przystępując do pisania filozoficzno-biograficznego szkicu o Józefie Stalinie,
zacząłem, sam nie wiedząc kiedy, interesować się literaturą o Aleksandrze Ma
cedońskim, Juliuszu Cezarze, 01ivierze Cromwellu, Iwanie Groźnym, Piotrze
I Wielkim. Zaciekawiła mnie psychika wodzów, dyktatorów, imperatorów i in
nych władców absolutnych. I choć zdaję sobie sprawę, że wszelkie historyczne
Strona 12
analogie wydają się w tym przypadku ryzykowne, a może nawet chybione, jedno
wstępne twierdzenie chciałbym mimo wszystko wysunąć. Dla ludzi sprawują
cych nieograniczoną władzę, pozbawioną jakiejkolwiek demokratycznej kontroli,
charakterystyczne, typowe jest poczucie nieomylności, wyższości, bezkarności,
skłonność do przeceniania własnych zdolności i możliwości. Ludzie tacy, żyjąc
pośród innych, są z reguły bezgranicznie samotni. Chociaż Stalin, jak stwier
dzono, niezwykle rzadko rozmawiał z kimś w cztery oczy (zwykle byli przy nim
Mołotow lub Kaganowicz, Woroszyłow, Malenkow, Beria i inni), w głębi duszy
zawsze pozostawał sam. Samotność na szczycie i straszliwa w swej realnej postaci
nieograniczona władza niszczą uczucia, przekształcają intelekt w chłodną maszy
nę liczącą. Każdy krok od razu staje się „historycznym", „doniosłym", „decydują
cym", zabijając pomału w człowieku ludzkie cechy.
Jedną ze swoich słabości Stalin przez całe życie próbował (i nie bez powodze
nia) przeobrazić w oznakę siły. Jeszcze podczas rewolucji, kiedy trzeba było iść do
fabryki, do pułku, na uliczny wiec - w tłum, Stalina ogarniało poczucie niepew
ności i strachu, które z czasem nauczył się skrywać. Nie lubił, a prawdopodobnie
nawet nie umiał występować przed ludźmi. Jego przemówienia były prymityw
ne, bez wzlotów myśli, chwytliwych aforyzmów i teatralnej widowiskowości,
a silny gruziński akcent, skrępowanie i monotonia czyniły je jeszcze bardziej
pozbawionymi wyrazu. Nie przypadkiem Stalin rzadziej niż ktokolwiek inny
z leninowskiego otoczenia pojawiał się na wiecach, spotkaniach, manifestacjach.
Wolał przygotowywać dyrektywy i rezolucje, pisać artykuły, notatki, komentarze
dla prasy w związku z różnymi wydarzeniami politycznymi. Był miernym pub
licystą, niezwykle stronniczym i nieodmiennie kategorycznym w swoich wywo
dach. W prasowych wystąpieniach Stalina dominuje światło lub cień, gdyż ich
autor nie uznawał tonów pośrednich. Klasyczna jasność wydaje się najbardziej
ujmującą cechą jego niewymyślnych, prościutkich artykułów.
Później Stalin przywykł do trybun zjazdów i konferencji, ale okoliczności
były wówczas inne. Jego cichy, spokojny głos rozbrzmiewał w dzwoniącej ciszy,
gotowej eksplodować, wybuchnąć burzą oklasków, przechodzących w gromkie
owacje. Przemówienia te przypominały już jednak bardziej rytualne zaklęcia
wszechmocnego kapłana. Swoją powściągliwość w bezpośrednich kontaktach
z masami Stalin uczynił regułą: nie bywał, z nielicznymi wyjątkami, ani w fabry
kach, ani w kołchozach, ani w republikach, ani na froncie. Głos „wodza" z rzadka
rozlegał się na samym szczycie piramidy, u której podnóża z nabożną trwogą
wsłuchiwały się weń miliony. Stalin przekształcił swoją małomówność i skrytość
w atrybut kultu i wyjątkowości. Aby zrozumieć Stalina, należy zawsze pamiętać,
że potrafił po mistrzowsku przedstawiać błędy, omyłki, zbrodnie, złowieszcze
cechy swego charakteru jako osiągnięcia, sukcesy, przejawy dalekowzroczności,
mądrości i nieustannej troski o ludzi.
U podstaw mojej analizy i wywodów legły leninowskie prace, dokumen
ty partyjne, materiały z wielu archiwów: Centralnego Archiwum Partyjnego,
Strona 13
Archiwum Sądu Najwyższego ZSRR, Centralnego Państwowego Archiwum
Armii Radzieckiej, Centralnego Archiwum Ministerstwa Obrony ZSRR, Cen
tralnego Państwowego Archiwum Rewolucji Październikowej, archiwów licz
nych muzeów i inne. Badając, na przykład, militarny aspekt działalności Stalina,
wykorzystałem wiele interesujących, oryginalnych, nigdy nieopublikowanych
dokumentów z Archiwum Ministerstwa Obrony ZSRR. Nawet pobieżne zapo
znanie się z rezolucjami Stalina na dokumentach wojskowych i ze wspomnienia
mi jego współczesnych pozwala stwierdzić, że bynajmniej nie zawsze wierzył on
w to, co głosił. Stalinowi pokazano, na przykład, projekt orzeczenia Kolegium
Wojskowego Sądu Najwyższego Z S R R w sprawie generałów D.G. Pawłowa, WJ.
Klimowskich, A T . Grigoriewa, A A . Korobkowa, oskarżonych o „antyradziecki
spisek i rozmyślny rozkład systemu dowodzenia na Froncie Zachodnim (...)".
Stalin nie czytał dalej, rzucił tylko: „Nie plećcie bzdur..."
Autorzy projektu wykreślili zatem sformułowania „antyradziecki spisek",
„spiskowe cele", „wroga działalność", a zamiast tego napisali: „(...) wykazali
tchórzostwo, bezczynność, nieudolność, dopuścili do rozkładu systemu dowo
dzenia wojskiem (...)". Chociaż oskarżenie było po dawnemu niesprawiedliwe,
a wyrok, ogłoszony 22 lipca 1941 roku, niebywale surowy*, to jednak „wódz",
w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa, jakie zawisło nad krajem i nad nim
samym, nie chciał powracać do starej gry w „spiskowców".
Patrząc na dobrze zachowane linijki zaleceń Stalina, kreślone z reguły czer
wonym lub niebieskim ołówkiem, zamaszystym, czytelnym charakterem pisma,
zadawałem sobie pytanie: gdzie kryją się istotne przyczyny irracjonalizmu, ok
rucieństwa i przewrotności tego człowieka? Może w obfitej strawie religijnego,
dogmatycznego wykształcenia, jakie otrzymał za młodu? A może w dławiącym
poczuciu własnej intelektualnej niższości, z której zdawał sobie sprawę, słuchając
podczas zjazdów partii w Londynie i w Sztokholmie błyskotliwych przemówień
Potriesowa, Plechanowa, Akselroda, Dana, Martowa? Czy też źródeł owego ir
racjonalizmu należy upatrywać w zawziętości, zrodzonej jeszcze przed Paź
dziernikiem? Przecież etapy jego przedrewolucyjnej biografii wyznacza siedem
aresztowań i pięć ucieczek. Od 19. roku życia Stalin tylko ukrywał się, wypełniał
polecenia komitetów partyjnych, przesiadywał po więzieniach, zmieniał nazwi
ska, otrzymywał fałszywe paszporty, przenosił się z miejsca na miejsce. W wię
zieniach zresztą nie przebywał długo, uciekał i znowu się ukrywał. Nigdy jednak
nie przyszła mu do głowy myśl, by wyjechać za granicę. Stalin, jak znakomita
większość naszych „wodzów", przed rewolucją nigdzie nie pracował.
Podczas pisania książki w znacznym stopniu korzystałem również z mate
riałów prasowych, jakie ukazywały się w „Prawdzie", a także w czasopismach
„Bolszewik", „Politrabotnik" i innych periodycznych wydawnictwach, z których
* Pawłów, Klimowskich, Grigoriew i Korobkow zostali rozstrzelani, podobnie jak kilku
innych wyższych dowódców, których obarczono winą za katastrofę na froncie latem 1941 roku
(przyp. tłum.).
Strona 14
wiele wychodziło jeszcze w latach 20. Za granicą, rzecz jasna, istnieje ogromna li
teratura o Stalinie. Część z owych publikacji - na przykład prace Giuseppe Boffa,
Louisa Aragona, Anny Louise Strong - cechuje obiektywne podejście. Ukazują
się też dziesiątki książek o innym charakterze. Ich autorzy postawili sobie za cel
zdyskredytować - z „pomocą" Stalina - samą ideę socjalizmu. Stalin z pewnością
nie zdawał sobie z tego sprawy, ale jego praktyka kompromitowania socjalizmu
okazała się nieskończenie bardziej niebezpieczna aniżeli wszystko, co napisali
Isaac Deutscher, Robert Tucker, Leonard Schapiro, Robert Conquest i inni za
chodni sowietolodzy. Na szczególną uwagę zasługują świadectwa zagranicznych
mężów stanu, którzy spotykali się ze Stalinem - Franklina D. Roosevelta, Win¬
stona Churchilla, Charles'a de Gaulle'a, Mao Tse-tunga, Envera Hodży, a także
niektóre książki Świetlany Allilujewej, wydane na emigracji.
Zapoznałem się z pracami politycznych oraz ideologicznych oponentów
Stalina - Trockiego, Zinowiewa, Kamieniewa, Bucharina, Rykowa, Tomskiego
i innych. Wszyscy oni byli towarzyszami broni, a zarazem uczniami Lenina. Nikt
z nich nie uważał, że zawdzięcza swoją pozycję Stalinowi, czego nie ukrywali
później Kaganowicz, Mołotow, Woroszyłow, Malenkow, Zdanow i kolejni, nowi
działacze, ich następcy. W tym przypadku Stalin postępował zgodnie z odwiecz
ną regułą dyktatorów: ludzie, których sami wynieśli, wykazują większą lojalność
i nie aspirują do pierwszoplanowej roli.
Trocki, Zinowiew, Kamieniew, Bucharin i inni na początku lat 20. byli bar
dziej znani niż Stalin. Na przykład w okresie rewolucji i wojny domowej trud
no przyrównać do siebie postacie Lwa Trockiego i Józefa Stalina pod względem
popularności w partii i w kraju. Trocki przeszedł do historii jako jeden z uzna
nych przywódców Października, twórca Armii Czerwonej i wybitny teoretyk,
który do 1927 roku opublikował ponad 20 tomów swych dzieł. Ten energiczny
polityk, obdarzony w dodatku niemałym talentem literackim, nierzadko wdzię
czył się przed lustrem Klio, próbując uzasadnić swoje pretensje do przewodzenia
partii. Owszem, Trocki był jedną z rewolucyjnych sprężyn w kohorcie wodzów.
Przeglądając tomy jego korespondencji, nie mogłem wyjść z podziwu, do jakiego
stopnia Trocki już w latach wojny domowej troszczył się o to, co powie o nim
potomność. Pełne podziwu listy, jakie otrzymywał, notatki, sporządzane podczas
jego niezliczonych wystąpień, spisy dyplomatów, próbujących uzyskać u niego
audiencję, komentarze prasowe, dotyczące podejmowanych przezeń działań -
wszystko skrzętnie zbierał i przechowywał. Trocki był przekonany, i nie bez pod
staw, że po śmierci Lenina kierownicza rola w partii powinna przypaść jemu.
Głównym celem swoich krytycznych strzał Trocki uczynił Stalina, choć,
co prawda, większość z nich została wystrzelona już po wygnaniu Trockiego
z ZSRR. Jego charakterystyka Stalina jako „najwybitniejszej miernoty w na
szej partii" jest ogólnie znana. Nawiasem mówiąc, Trocki, który nie ukrywał,
że uważa się za intelektualnego geniusza, często wypowiadał podobne uwagi
o innych swoich oponentach. I tak, w 1924 roku, określił Zinowiewa mianem
Strona 15
„dokuczliwej miernoty", Emila Vanderveldego, jednego z przywódców II Mię
dzynarodówki, nazwał „błyskotliwą miernotą", a mienszewika Iraklija Gieorgije¬
wicza Ceretelego - „uzdolnioną i uczciwą miernotą". Po wygnaniu ze Związku
Radzieckiego pozostała Trockiemu, aż do końca życia, jedna nieprzemijająca,
obsesyjna namiętność - nienawiść do Stalina, przejawiająca się zwłaszcza w jego
ostatniej, niedokończonej pracy, zatytułowanej Stalin. Co prawda Trocki twier
dził, że motywy osobiste nie odgrywają w tej książce żadnej roli. „Nasze drogi
- pisał - rozeszły się tak dawno i tak dalece, a w moich oczach wydaje się on do
tego stopnia narzędziem obcych mi i wrogich historycznych sił, że moje osobiste
uczucia w stosunku do niego niewiele różnią się od tych, jakimi darzę Hitlera
i japońskiego mikada. Względy osobiste od dawna się nie liczą" 4 . Tak czy ina
czej, nikt na świecie nie napisał o Stalinie tyle jadowitych, złych, szyderczych, ale
i prawdziwych słów, co Trocki. Nikt też nie uczynił więcej, aby obnażyć Stalina.
Stalin, rzecz jasna, odpłacał Trockiemu taką samą nienawiścią. Po raz pierw
szy ujawniła się ona wyraźnie jeszcze podczas ich kłótni w okresie walk o Cary¬
cyn w latach wojny domowej. Kiedy nadszedł tragiczny dzień 21 stycznia 1924
roku, Stalin rozkazał wysłać do Tyflisu szyfrogram następującej treści: „Powiado
mić tow. Trockiego. 21 stycznia o godz. 18 min 50 zmarł nagle tow. Lenin. Śmierć
nastąpiła wskutek porażenia ośrodka oddychania. Pogrzeb w sobotę 26 stycznia.
Stalin" 5 . Podpisując depeszę, Stalin z pewnością zdawał sobie sprawę, iż czeka go
teraz zacięta i bezlitosna walka z Trockim o przywództwo. Czy jednak przeczu
wał, że nawet kiedy pokona Trockiego, to i tak nie zdoła się od niego uwolnić,
sam o tym nie wiedząc? Metody autorytarnej biurokracji, przymusu, „dokręcania
śruby", których apologetą był właśnie Trocki, zostały „rozwinięte" i na wielką
skalę zastosowane w praktyce przez Stalina. Do zabójstwa Trockiego w sierpniu
1940 roku jego polityczna walka ze Stalinem odcisnęła głębokie ślady w psychice
sekretarza generalnego. Aby lepiej zrozumieć wewnętrzny świat Stalina, szcze
gólnie uważnie śledziłem przebieg konfliktu dwóch „najbardziej uzdolnionych
przywódców", ponieważ gensek zawsze uważał Trockiego za swego głównego
osobistego wroga.
Podczas pracy nad książką wykorzystałem relacje wielu osób, spotykających
się ze Stalinem albo też w mniejszym lub większym stopniu wciągniętych w wir
wydarzeń, spowodowanych jego decyzjami. Odnalazłem też ludzi z jego najbliż
szego otoczenia. Dużo dały mi rozmowy z byłymi pracownikami KC WKP(b),
poszczególnych komisariatów ludowych, NKWD, wyższymi oficerami wojska,
działaczami politycznymi i społecznymi, z tymi, których los stawiał w różnych
okolicznościach twarzą w twarz z sekretarzem generalnym i których życie nie
rzadko zmieniało się w najbardziej tragiczny sposób na skutek decyzji i działań
„wodza". Kiedy „Litieraturnaja Gazieta" i „Prawda" opublikowały moje artykuły
o Stalinie, otrzymałem około 3000 listów od ludzi, opisujących przedziwne, czę
sto straszliwe koleje swego losu. Można chyba mówić o niezakończonej prze
szłości. Niezakończona przeszłość dotyczy tak poszczególnych jednostek, jak
Strona 16
i całego narodu, który nie zna do końca prawdziwej historii własnych triumfów
i tragedii.
Dlatego też w swojej książce starałem się pokazać, jak w historii naszego kraju
triumf jednego człowieka zamienił się w tragedię całego narodu. Nikita Chrusz¬
czow, wygłaszając na XX Zjeździe KPZR pamiętny referat, postawił akcenty
w dość szczególny sposób. „Nie możemy po prostu powiedzieć - stwierdził - iż
jego postępki były postępkami szalonego despoty. Uważał on, że tak należało
postępować w interesie partii, mas pracujących, w imię obrony rewolucyjnych
zdobyczy. I na tym właśnie polegała tragedia!" Moim zdaniem Chruszczow ujął
rzecz niewłaściwie. Jego ocena usprawiedliwia Stalina. Stalin nade wszystko ko
chał władzę. W imię umocnienia swojej władzy popełnił potworne zbrodnie, ale
nie uważał tego za tragedię.
Stalin szybko nauczył się traktować przemoc jako konieczny atrybut nieogra
niczonej władzy. Logiczne wydaje się przypuszczenie, że maszyna represji, pusz
czona w ruch pełną parą pod koniec lat 30., zawładnęła niebawem wyobraźnią
nie tylko funkcjonariuszy niższego szczebla, lecz także samego Stalina. Ewolucja
odwoływania się do przemocy jako środka uniwersalnego przeszła zapewne przez
kilka etapów. Początkowo - walka przeciwko rzeczywistym wrogom, a tacy, bez
wątpienia, istnieli; później - likwidacja osobistych przeciwników; potem maszy
na działała już siłą własnego bezwładu. Na ostatnim etapie przemoc zaczęła być
traktowana jako sprawdzian lojalności wobec „wodza" i doktryny. Cień zagroże
nia z zewnątrz stwarzał atmosferę „duchowego okrążenia". Ten specyficzny stan
świadomości społecznej osiągnął swoje apogeum w 1937 roku. Była to prosta
konsekwencja prymatu siły nad prawem, zastąpienia rzeczywistego ludowładz¬
twa jego kultowymi namiastkami.
Stalin patrzył na społeczeństwo jak na ludzkie akwarium, z którym można
uczynić wszystko. „Szkodnictwo", szpiegomania, walka z wiatrakami „dwuli
cowości" stały się haniebnym dopełnieniem ortodoksji, ślepej wiary i oddania
„wodzowi". Czyż było, na przykład, choćby do pomyślenia, że spośród siedmiu
członków politbiura, wybranych w maju 1924 roku na XIII Zjeździe RKP(b),
pierwszym zjeździe po śmierci Lenina, sześciu (wszyscy, oprócz samego Stalina)
okaże się „wrogami"? Stalin unicestwiał „wrogów", a fale rozchodziły się coraz
dalej. Był to tragiczny triumf złowrogiej siły. Trudno wyjaśnić, dlaczego uznał,
skoro pozbył się już wszystkich przeciwników, że musi nadal „oczyszczać" partię
i państwo z najlepszych ludzi w przededniu ciężkiej próby. Nawiasem mówiąc,
w samych organach NKWD niektórzy bolszewicy wcześniej od innych uświa
domili sobie niebezpieczeństwo, jakie pociąga za sobą owo misterium wszech
obecnej podejrzliwości i represji. Tylko w ich szeregach ponad 23 000 uczciwych
ludzi padło ofiarą rozpasanego bezprawia.
Żadne jednak najstraszniejsze kaprysy historii nie mogły, w ostatecznym
rozrachunku, przeszkodzić narodowi, który we własnym kraju stworzył coś, co,
nie bacząc na tragedię, jakby zbliżyło go do urzeczywistnienia ideałów. Nawet
Strona 17
najgorsze lata nie zgasiły w sercach milionów ludzi radzieckich wiary w huma
nistyczne wartości. Tragizm ich losu polegał na tym, że uznali Stalina za sym
bol i żywe wcielenie socjalizmu. Przecież kłamstwo, powtarzane wielokrotnie,
może wydawać się prawdą. Ubóstwienie „wodza" miało wszak swój wyższy sens,
usprawiedliwiało bowiem w oczach ludzi wszelkie negatywne zjawiska, uzna
wane za wynik knowań „wrogów". Pozwalało też przypisać wszystkie sukcesy
mądrości i woli jednego człowieka. Tym bardziej że Stalin potrafił nadawać wiel
kim zamysłom propagandową oprawę. Podejmując i ogłaszając ważne decyzje,
szczególnie podczas wystąpień publicznych, miał zwyczaj odwoływać się do kla
syków marksizmu. W tym przypadku jednak przejawiał typowo ludzką słabość.
Człowiek, nawet tak wszechpotężny jak Stalin, lubi chować się w cieniu ideo
logicznych wzorców, autorytetu teorii, radykalnych koncepcji swych wielkich
poprzedników, choć nierzadko był to tylko ideowy kamuflaż. Triumf „wodza"
i tragedia narodu znalazły swój wyraz w dogmatyzmie i biurokratyzmie systemu,
we wszechwładzy aparatu i manipulowaniu świadomością milionów, a jedno
cześnie w patriotyzmie i internacjonalizmie ludzi radzieckich, w ich bezprzy
kładnej ofiarności i bohaterstwie.
Dużo dały mi opublikowane wspomnienia słynnych radzieckich dowódców,
I.Ch. Bagramiana, A.G. Gołowki, A.I. Jeremienki, I.S. Koniewa, N.G. Kuznieco-
wa, K A . Miereckowa, K S . Moskalenki, KK Rokossowskiego, S.M. Sztemienki,
A.M. Wasiliewskiego, G . K Żukowa i innych. Oczywiście zdawałem sobie spra
wę, że spisywali oni swoje relacje w czasach, kiedy wielu rzeczy jeszcze o Stali
nie nie wiedziano i kiedy, wkrótce po XX i XXII Zjeździe partii, problem kultu
jednostki był praktycznie niedostępny dla wyczerpującej oraz rzeczowej anali
zy. Wojskowi, zwłaszcza wyższej rangi, w całej pełni odczuli na sobie bezlitosną
i niesprawiedliwą rękę Stalina, lecz, z wyjątkiem A.W. Gorbatowa i kilku innych
dowódców, którzy zdążyli opisać w książkach swoje przeżycia, żaden z nich nie
miał okazji opowiedzieć głośno o tym, przez co przeszedł. Temat represji, błędów
i zbrodni Stalina stał się w istocie zakazany. Jest jeszcze druga strona zagadnienia.
Zaraz po wybuchu wojny Stalin, wbrew własnej woli, był zmuszony położyć kres
stosowaniu przemocy wewnątrz kraju. Dowódcy frontowi i sztabowcy w swo
ich pamiętnikach koncentrowali się głównie na militarnym aspekcie działalności
Stalina i politycznej roli, jaką odegrał w walce z faszyzmem. Wyjaśnia to, dlaczego
wielu wojskowych przedstawiało Stalina jedynie w pozytywnym świetle, podczas
gdy cały tragizm osobistych losów, związany z bezprawiem, pozostał jakby „poza
kadrem". Natomiast oficerowie, którzy dostali się w przededniu wojny w bez
litosne tryby maszynerii terroru, w większości zginęli i niczego nie mogli opo
wiedzieć potomnym. Obecnie już wiemy, że jeszcze na początku wojny Stalin
niejednokrotnie sięgał po najostrzejsze środki w stosunku do wielu wojskowych,
starając się zrzucić na nich winę za katastrofalne klęski.
Patrząc w przeszłość z perspektywy dnia dzisiejszego, trudno się nie zadu
mać nad cierpliwością narodu radzieckiego, a zwłaszcza narodu rosyjskiego.
Strona 18
Gdzie szukać źródeł tej niewyczerpanej cierpliwości? W 250-letnim panowaniu
okrutnych jeźdźców Złotej Ordy? W niezliczonych wojnach o wolność i nie
podległość? W ustawicznych zmaganiach z rosyjskim mrozem i niezmierzonymi
przestrzeniami? Być może. Myślę, że w cierpliwości zawarta jest mądrość histo
rycznego doświadczenia, wiara we własną słuszność i wierność historycznej tra
dycji. A przede wszystkim - niezłomna nadzieja na lepszy los. Narodu nie mogły
jednak nie poniżać, choć zrozumiał to dopiero później, narzucone mu rytuały
niemal religijnego wysławiania człowieka rządzącego krajem. Jeden ze zdumie
wających pomników ludzkiego poniżenia stanowi „antologia" podpisywanych
zbiorowo pochwalnych, ociekających pochlebstwami listów do Stalina, w któ
rych powtarzają się słowa: „ojciec", „słońce", „mądry wódz", „nieśmiertelny ge
niusz", „wielki sternik", „nieugięty przywódca". Biurokratyczna myśl doskonaliła
się w wynajdywaniu podobnych epitetów, nie licząc się z tym, że uwłaczają one
narodowej godności.
Najprościej powiedzieć, iż każdy wiek ma swoje „średniowiecze". Bardzo
prawdopodobne, że gdyby nie polityczna próżnia, jaka wytworzyła się po śmierci
Lenina, socjalistyczny rozwój społeczeństwa mógłby obejść się bez tych głębo
kich wypaczeń, do których doszło z winy Stalina i jego otoczenia w latach 20., 30.
i na początku lat 50. Tragedia nie była nieunikniona. Oczywiście, łatwiej obecnie
mówić o możliwych opcjach aniżeli w konkretnej sytuacji dokonywać właściwe
go wyboru. Łatwiej analizować okoliczności, aniżeli radzić sobie z nimi. „Histo
ryk zawsze ma prawo przeciwstawiać hipotezy rzeczywistemu biegowi wydarzeń
- pisał Jean Jaurés. - Ma prawo powiedzieć: »Oto błędy ludzi, oto błędy partii«
- i wyobrażać sobie, że gdyby nie owe błędy, wydarzenia przybrałyby inny ob
rót" 6 . Historyczna alternatywa istniała.
Od śmierci Lenina do początku lat 30. wśród wodzów rewolucji Stalin cieszył
się opinią jednego z najbardziej zawziętych i zdecydowanych obrońców kursu na
umocnienie pierwszego w świecie socjalistycznego państwa. To prawda, Stalin
nie miał koniecznych predyspozycji, aby zastąpić Lenina. Nie miał ich jednak
nikt. Stalinowi brakowało duchowej siły Lenina, teoretycznej głębi Plechanowa,
kultury Łunaczarskiego. Pod względem intelektualnym i moralnym ustępował
wielu, a może nawet większości bolszewickich przywódców, ale w latach walki
o sukcesję bardziej liczyły się wytrwałość w dążeniu do celu, polityczna wola,
chytrość i przebiegłość. Przy wszystkich swoich niedostatkach Stalin posiadał
coś, czego pozbawieni byli inni, a mianowicie potrafił do maksimum wykorzy
stać aparat partyjny, aby osiągnąć zamierzone cele. Dostrzegł w tym mechanizmie
idealny instrument władzy. A o Leninowskim ostrzeżeniu, dotyczącym Stalina,
wiedzieli nie wszyscy bolszewicy.
Kiedy delegaci na XIII Zjazd RKP(b) zapoznali się z Leninowskim listem, se
kretarz generalny na jakiś czas ukrył swoje negatywne cechy, co w znacznym stopniu
zapewniło mu poparcie większości partii. W tych okolicznościach pozostali przy
wódcy nie mieli wielkich szans. Wielu ludzi z najwyższego partyjnego kierownictwa
Strona 19
z początku najzwyczajniej nie doceniło Stalina - jego wyrachowania, wytrwałości,
przebiegłości. Kiedy wreszcie zrozumieli swój błąd, było już za późno.
Na domiar wszystkiego Stalin był wielkim aktorem. Z niezwykłym talen
tem odgrywał liczne role: skromnego przewodnika, obrońcy czystości partyjnych
ideałów, a później „wodza" i „ojca narodu", wielkiego stratega, teoretyka, kone
sera sztuki, proroka. Szczególnie starannie jednak próbował wcielić się w rolę
wiernego ucznia i towarzysza broni „wielkiego Lenina". Biegłość w tej dziedzinie
stopniowo przysparzała mu popularności w kraju i w partii.
W ostatecznym rozrachunku wszakże problem nie sprowadza się do jedno
stek, lecz przede wszystkim do tego, iż w warunkach monopolu jednej partii bra
kuje odpowiedniego demokratycznego potencjału. Z historycznej perspektywy
kilku dziesięcioleci próbujemy wskazać człowieka, który powinien zająć miejsce
Stalina. W społeczeństwie totalitarnym mógłby to być jedynie dyktator, choć nie
koniecznie o krwiożerczych skłonnościach. Zawiodła jednak kolektywna myśl
i kolektywna wola „leninowskiej starej gwardii", która okazała się zdumiewają
co zagubiona i krótkowzroczna. Gdyby stworzono rzeczywiste demokratyczne
środki obrony społecznej w rodzaju prawdziwego politycznego pluralizmu, kwe
stia, czy uda się znaleźć wybitnego przywódcę, nie miałaby zasadniczego zna
czenia. Gdyby, na przykład, partyjny statut określał precyzyjnie, jak długo pełnią
swe obowiązki sekretarz generalny i inne osoby na wybieralnych stanowiskach,
dałoby się zapewne uniknąć potworności kultu jednostki. Przy braku podobnych
zabezpieczeń los kraju w nazbyt wielkim stopniu zależy od historycznego wybo
ru: kto stanie u steru rządów.
Stalin, który uczynił niemało dla „umocnienia socjalizmu" w naszym kraju
i który nie liczył się z jakąkolwiek opozycją, nie wytrzymał próby władzy i nie
oparł się pokusie, by w praktyce wykorzystać wszystkie możliwości, jakie zapew
nia polityczny monopol. Warto w tym miejscu wspomnieć słowa Plutarcha, że
„los, obarczając nikczemny charakter sprawami o ogromnym znaczeniu, obnaża
jego małość". Znalazło to swój wyraz w zjawisku często określanym mianem
„stalinizmu". Można się spierać o treść tego pojęcia, nie da się jednak uciec od
bezspornego faktu, że kryje się za nim konkretny fenomen społeczny. Pojawił
się on na skutek wypaczenia demokratycznych zasad ludowładztwa, bez których
socjalizm traci nie tylko swój powab, lecz także istotny sens.
Moim zdaniem stalinizm jest synonimem wywłaszczenia narodu z władzy
i wolności. Główne przejawy owego wywłaszczenia to podeptanie ludzkich swo
bód, narzucenie rozrośniętej biurokracji i odciśnięcie w świadomości społecznej
dogmatycznych schematów. Zamiana ludowładztwa na jedynowładztwo dopro
wadziła w efekcie do specyficznej formy wywłaszczenia, które z kolei zaowoco
wało powszechną apatią, deprecjacją ogólnoludzkich wartości oraz wygaśnięciem
dynamiki społecznej. Ogromny, złowrogi cień Stalina padł na wszystkie sfery
naszego życia. Nie było łatwo uwolnić się od tego biurokratycznego i dogma
tycznego „zaćmienia".
Strona 20
Choć pomimo tragicznych doświadczeń stalinizmu w społeczeństwie prze
trwała wiara w socjalistyczne ideały, jest już dzisiaj jasne, że socjalizm w Z S R R
poniósł druzgocącą historyczną klęskę. Jeśli pod pojęciem socjalizmu będziemy
rozumieć tylko odwieczną tęsknotę ludzi do sprawiedliwości społecznej, to za
pewne nie stracił on jeszcze swojej szansy. Problem sprowadza się głównie do
tego, by totalitarne, biurokratyczne społeczeństwo przekształcić w cywilizowane
i demokratyczne. Nigdy nie umarła też wiara w „rosyjską ideę", chociaż niezli
czone próby reform w przedrewolucyjnej Rosji wyzwalały zwykle potężną falę
reakcji. Rosyjscy oraz radzieccy reformatorzy, od dekabrystów do Bucharina,
a później także Chruszczowa, ponosili porażki. Nie należy o tym zapominać.
Zrzucenie Stalina z piedestału nie oznacza jeszcze likwidacji stalinizmu. Odro
dzenie się neostalinizmu w nowej, lecz równie złowieszczej formie nie jest by
najmniej wykluczone. To nie proroctwo, ale po prostu ostrzeżenie historii.
Na koniec powiem tylko, że w swoim tryptyku portretów Stalina, Trockiego
i Lenina motta do wszystkich części poszczególnych książek zaczerpnąłem z prac
wybitnego rosyjskiego myśliciela Nikołaja Bierdiajewa. Chciałem w ten sposób
przypomnieć, że na rewolucję w Rosji i stalinowskie porządki można patrzeć nie
tylko z klasowego, lecz także z ogólnoludzkiego punktu widzenia. Które podej
ście jest słuszne, osądzi sam czytelnik.
I jeszcze jedno. Książka powstała na samym początku procesu, który z nadzie
ją nazwaliśmy pierestrojką. O wielu rzeczach wówczas nie wiedziano. Dzisiaj,
być może, napisałbym ją inaczej. Gdy jednak przeglądałem książkę do nowego
wydania, nie wprowadziłem poważniejszych zmian, jedynie uściśliłem niektóre
oceny i fakty.