2511

Szczegóły
Tytuł 2511
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2511 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2511 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2511 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

JOHN GRISHAM Wsp�lnik ROZDZIA� 1 Odnale�li go w Ponta Pora, uroczym niewielkim miasteczku brazylijskim, po�o�onym przy granicy z Paragwajem, w strefie wci�� okre�lanej powszechnie mianem Pogranicza. Mieszka� w skromnym ceglanym domu przy Rua Tiradentes, szerokiej alei ocienionej dwoma szeregami drzew, gdzie bosonodzy ch�opcy zawzi�cie kopali pi�k� na rozpalonych s�o�cem chodnikach. �y� samotnie, w ka�dym razie w ci�gu o�miu dni wnikliwych obserwacji nikt go nie odwiedza�, poza przychodz�c� nieregularnie gospodyni�. Wi�d� �ycie dostatnie, ale pozbawione luksus�w. Do�� nowy, lecz niezbyt du�y dom m�g� nale�e� do kt�regokolwiek z miejscowych w�a�cicieli nieruchomo�ci. Je�dzi� czerwonym, czy�ciutkim i wywoskowanym na po�ysk volkswagenem "garbusem" z roku 1983, kt�rych miliony schodzi�y z ta�m monta�owych fabryki w Sao Paulo. Pierwsze zdj�cie, jakie uda�o im si� zrobi�, przedstawia�o go w�a�nie w trakcie polerowania karoserii auta na ko�cu kr�tkiego podjazdu, oddzielonego od ulicy kut� bram�. By� znacznie szczuplejszy, musia� sporo schudn��, bo przed swoim nag�ym znikni�ciem wa�y� sto pi�� kilogram�w. Teraz mia� ciemniejsz� cer� i w�osy. Wyra�nie skr�cona i zaokr�glona broda oraz prostszy i bardziej spiczasty nos nieco odmieni�y rysy jego twarzy. Byli jednak na to przygotowani. Sporo pieni�dzy kosztowa�o ich uzyskanie dok�adnych informacji od chirurga z Rio, kt�ry dwa i p� roku wcze�niej przeprowadzi� operacj� plastyczn�. Odnale�li go po czterech latach �mudnych i uporczywych poszukiwa�, wype�nionych skrz�tnym sprawdzaniem mylnych informacji oraz identyfikowaniem zatartych �lad�w, po czterech latach, jak jeszcze do niedawna mo�na by�o s�dzi�, wyrzucania w b�oto pieni�dzy zleceniodawcy. W ko�cu jednak go znale�li. Rozpocz�o si� nudne oczekiwanie. Logika nakazywa�a porwa� go jak najpr�dzej, oszo�omi� narkotykami i przewie�� do przygotowanej kryj�wki w pobliskim Paragwaju, zanim on ich rozpozna czy ktokolwiek z s�siedztwa nabierze jakich� podejrze�. Zdo�ali jednak zapanowa� nad emocjami i po dw�ch dniach za�artych dyskusji podj�li decyzj�, �eby zaczeka�. Wyznaczyli sobie posterunki obserwacyjne wzd�u� Rua Tiradentes i ubrani na podobie�stwo mieszka�c�w miasteczka kr�cili si� po okolicy, w ocienionych ulicznych kawiarenkach popijali herbat� albo jedli lody, czy te� wdawali si� w pogaw�dki z graj�cymi w pi�k� dzieciakami, bez przerwy obserwuj�c jego dom. Wyruszali za nim do centrum po zakupy, zdo�ali go nawet sfotografowa�, kiedy wychodzi� z apteki. Na targu uda�o im si� zbli�y� do niego na tyle blisko, by stwierdzi�, �e rozmawia ze sprzedawc� nadzwyczaj p�ynnie po portugalsku, tylko wprawne ucho mog�o rozpozna� lekki akcent angielski b�d� niemiecki. Kr�tko przebywa� w mie�cie, pospiesznie robi� zakupy, wraca� do domu, wstawia� w�z do gara�u i zamyka� bram� od ulicy. Niemniej nawet te b�yskawiczne wypady umo�liwi�y im wykonanie z ukrycia kilkunastu zdj��. W swym poprzednim �yciu intensywnie uprawia� jogging, chocia� ostatnio, w miar� jak przybiera� na wadze, wyra�nie skraca� trasy porannych bieg�w. Skoro schud� a� tak bardzo, wcale ich nie zdziwi�o, �e zn�w zacz�� intensywnie �wiczy�. Wychodzi� z domu, starannie zamyka� za sob� bram� i rusza� truchtem wzd�u� Rua Tiradentes. Pierwsze p�tora kilometra pokonywa� w ci�gu dziewi�ciu minut i dociera� do punktu, gdzie asfalt ust�powa� miejsca �wirowi, a zabudowania na skraju miasta wyra�nie rzed�y. Po przebiegni�ciu dw�ch kilometr�w przyspiesza�. Teraz, w po�owie pa�dziernika, temperatura w po�udnie dochodzi�a do dwudziestu sze�ciu stopni, mimo to Danilo przyspiesza� nadal, mijaj�c niewielk� prywatn� klinik� po�o�nicz� oraz ko�ci�ek baptyst�w. I kiedy dociera� do ko�ca �wirowej alejki, sk�d bita droga wiod�a mi�dzy pola uprawne, pokonywa� ju� kilometr w ci�gu czterech minut. Najwyra�niej traktowa� jogging bardzo powa�nie, z czego niezmiernie si� ucieszyli. Poza miastem znacznie �atwiej by�o go porwa�. Ju� nast�pnego dnia, po namierzeniu poszukiwanego, Brazylijczyk imieniem Osmar wynaj�� ma�y zaniedbany dom na przedmie�ciu Ponta Pora i wkr�tce ca�a ekipa niepostrze�enie si� w nim rozlokowa�a. Sk�ada�a si� po po�owie z Brazylijczyk�w i Amerykan�w. Tym pierwszym rozkazy po portugalsku wydawa� Osmar, angielskie polecenia rzuca� stanowczym g�osem Guy. A poniewa� jedynie Osmar w�ada� biegle obydwoma j�zykami, pe�ni� zarazem rol� t�umacza. Guy pochodzi� z Waszyngtonu, gdzie wcze�niej pracowa� w jakiej� agencji rz�dowej, i to on otrzyma� zlecenie odnalezienia Danny'ego Boya, jak przezwano poszukiwanego. W�r�d znajomych Guy uchodzi� pod wieloma wzgl�dami za geniusza, m�wiono o jego rozlicznych talentach, ale utrzymywa� sw� przesz�o�� w naj�ci�lejszej tajemnicy. Realizowa� ju� pi�ty z kolei jednoroczny kontrakt na wytropienie zbiega, zawieraj�cy klauzul� o sowitej nagrodzie za pomy�lne uko�czenie zadania. Nic wi�c dziwnego, �e dotychczasowe niepowodzenia odbiera� jak prawdziw� kl�sk�, chocia� usilnie si� stara� niczego po sobie nie okazywa�. Przez cztery lata wyda� na poszukiwania trzy i p� miliona dolar�w. Na pr�no. Ostatecznie jednak znale�li zbiega. Ani Osmar, ani nikt inny z gromady wynaj�tych Brazylijczyk�w nie mia� najmniejszego poj�cia o grzeszkach Danny'ego Boya, musieli si� jednak domy�la�, �e poszukiwany zwia� ze Stan�w Zjednoczonych z kup� forsy. Ale mimo swego autentycznego zainteresowania postaci� Danny'ego Boya Osmar doskonale wiedzia�, i� nie nale�y o nic pyta�. A Guy i jego ameryka�scy kumple trzymali spraw� w tajemnicy. Wykonane zdj�cia poszukiwanego zosta�y powi�kszone do formatu dwadzie�cia na dwadzie�cia pi�� centymetr�w i porozwieszane na �cianie w kuchni za�mieconego domku. Z uwag� przygl�dali si� im m�czy�ni o twardych spojrzeniach, kt�rzy z niedowierzaniem kr�cili nad nimi g�owami, niemal bez przerwy kopc�c mocne papierosy bez filtra. Porozumiewali si� szeptem, ci�gle por�wnuj�c fotografie z innymi, starszymi, zrobionymi jeszcze przed znikni�ciem tamtego. Dyskutowali nad zmienion� sylwetk� Danny'ego Boya, skorygowanym kszta�tem brody oraz nosa, wyra�nie ciemniejszymi w�osami i �niad� cer�. Nie byli pewni, czy to ten sam cz�owiek. Przechodzili ju� przez to wszystko dziewi�tna�cie miesi�cy wcze�niej, w Recife na p�nocno-wschodnim wybrze�u Brazylii. Tam te� wynaj�li mieszkanie, porozwieszali zdj�cia na �cianie i przygl�dali si� im uwa�nie, dop�ki nie zapad�a decyzja, �e trzeba porwa� Amerykanina i sprawdzi� odciski jego palc�w. Ale te si� nie zgadza�y. To nie by� ich obiekt. Naszprycowali go wi�c narkotykami i zostawili w przydro�nym rowie. Nie mogli przejawia� zbytniego zainteresowania trybem �ycia Danilo Silvy. Je�li to jego szukali, facet powinien mie� kup� forsy, a zielone banknoty zawsze oddzia�ywa�y magicznie na przedstawicieli miejscowych w�adz. W minionych dziesi�cioleciach w�a�nie dzi�ki pieni�dzom bezpiecze�stwo w Ponta Pora zapewni�o sobie wielu Niemc�w, w tym tak�e hitlerowc�w. Osmar chcia� jak najszybciej porwa� Danilo, Guy postanowi� jednak zaczeka�. Tymczasem obiekt znikn�� czwartego dnia i na d�ugie trzydzie�ci sze�� godzin w zapuszczonym domku zapanowa� chaos. Obserwatorzy zameldowali, i� poszukiwany w po�piechu wyjecha� swoim czerwonym "garbusem". Pop�dzi� przez ca�e miasto w kierunku lotniska, wskoczy� w ostatniej chwili do niewielkiego samolotu lokalnych linii lotniczych i tyle go widzieli. Podj�to uwa�n� obserwacj� auta pozostawionego na jedynym placu parkingowym przed budynkiem lotniska. Sprawdzili, �e samolot odlecia� do Sao Paulo, ale po drodze mia� l�dowa� w czterech mniejszych miastach. Napr�dce powsta� plan w�amania do domu Danilo i spisania wszystkich przedmiot�w. Podejrzewano, �e musi si� znale�� jaki� dow�d zmiany to�samo�ci, mo�e nawet �wiadectwo lokaty pieni�dzy. Guy marzy� o odkryciu wyci�g�w bankowych, potwierdze� dokonanych przelew�w czy jakich� transakcji finansowych. Wierzy�, �e tego typu dokumentacja, dobrze ukryta gdzie� w domu, pozwoli�aby mu b�yskawicznie zlokalizowa� zaginion� fortun�. Ale zdrowy rozs�dek podpowiada�, �e je�li Danny Boy rzeczywi�cie nawia� z fors�, to z pewno�ci� nie trzyma� w domu �adnych papier�w z ni� zwi�zanych. A je�eli Danilo by� rzeczywi�cie poszukiwanym przez nich cz�owiekiem, to na pewno nie�le zabezpieczy� dom przed w�amaniem. Tote� tego dnia Guy w ponurym nastroju zadzwoni� do Waszyngtonu, �eby z�o�y� sw�j codzienny meldunek. Bez przerwy obserwowali samoch�d. Po wyl�dowaniu ka�dego samolotu powiadamiali telefonicznie reszt� ekipy i przygl�dali si� przez lornetki wysiadaj�cym pasa�erom. Pierwszego dnia przyby�o sze�� maszyn, drugiego pi��. Atmosfera w domu robi�a si� nie do zniesienia, a z powodu upa�u wszyscy ch�tnie sp�dzali czas na powietrzu - Amerykanie najcz�ciej drzemali w cieniu roz�o�ystego d�bu na ty�ach, Brazylijczycy za� grywali w karty tu� przy ogrodzeniu podw�rka od ulicy. Guy i Osmar wyruszali na d�u�sze eskapady i rozplanowywali szczeg�y porwania. Brazylijczyk by� pewien, i� Danilo wr�ci. Powtarza�, �e zapewne wyjecha� z miasta w jakich� pilnych sprawach. Chcia� powt�rzy� wcze�niejsz� akcj� - porwa� tamtego, sprawdzi� odciski palc�w, a gdyby si� okaza�o, �e zasz�a pomy�ka, porzuci� zw�oki w przydro�nym rowie. Danilo wr�ci� pi�tego dnia. Obserwatorzy przejechali za jego "garbusem" ca�� drog� z lotniska na Rua Tiradentes. Zapanowa�o radosne podniecenie. * * * �smego dnia domek na przedmie�ciu opustosza�, Brazylijczycy i Amerykanie zaj�li wyznaczone wcze�niej posterunki. Trasa biegowa Danilo liczy�a dziesi�� kilometr�w d�ugo�ci. Tyle w ka�dym razie przebiega� dot�d ka�dego dnia. Zawsze wychodzi� z domu o tej samej porze, nieodmiennie ubrany w granatowo-pomara�czowe elastyczne spodenki, podniszczone adidasy oraz grube zrolowane nad kostkami skarpety. Nie nosi� podkoszulk�w. Za najlepszy punkt na zasadzk� uznali miejsce oddalone o cztery kilometry od domu, gdzie wysypana �wirem droga wspina�a si� na niewielkie wzniesienie i sk�d by�o ju� wida� jej koniec. Tam Danilo zwykle zawraca�. Dotar� do tego miejsca po dwunastu minutach biegu, o kilkana�cie sekund wcze�niej ni� zazwyczaj. Z jakiego� powodu tego dnia narzuci� sobie szybsze tempo. By� mo�e przestraszy� si� nadci�gaj�cych chmur. Na szczycie wzniesienia sta� niewielki stary samoch�d z przebit� d�tk�, blokuj�c niemal ca�� szeroko�� drogi. Baga�nik by� otwarty, ty� wozu uniesiony na podno�niku. Kierowca, m�ody kud�aty m�czyzna, zrobi� zdumion� min� na widok zbli�aj�cego si� p�nagiego biegacza. Danilo zwolni�, a po chwili namys�u skierowa� si� na prawe pobocze. - Bom dia - przywita� go nieznajomy, robi�c krok w jego stron�. - Bom dia - odpowiedzia� Danilo, zamierzaj�c wymin�� zepsuty samoch�d. Kierowca b�yskawicznie wyj�� z baga�nika olbrzymi, po�yskuj�cy bia�ym metalem pistolet i wymierzy� go w twarz zadyszanego biegacza. Danilo zatrzyma� si� nagle, z szeroko rozwartymi ustami, wyba�uszywszy oczy na widok broni. Obcy mia� bardzo d�ugie r�ce z d�o�mi wielkimi jak bochny, tote� bez wi�kszego trudu chwyci� go za kark, przyci�gn�� do siebie i przycisn�� kolanami do zderzaka. Schowa� pistolet do kieszeni spodni, niczym szmacian� lalk� zgi�� Danilo i wepchn�� do baga�nika. Tamten za p�no si� zorientowa�. Pr�bowa� si� broni�, zacz�� wierzga� nogami, ale nie mia� �adnych szans. Po paru sekundach kierowca zatrzasn�� klap� baga�nika, opu�ci� podno�nik, cisn�� go do rowu i odjecha�. Jakie� p�tora kilometra dalej skr�ci� w w�sk� poln� drog�, gdzie ju� czeka�a z niecierpliwo�ci� reszta ekipy. R�ce i nogi Danny'ego Boya skr�powali cienk� nylonow� link�, oczy przewi�zali mu czarn� opask�, po czym przenie�li go do furgonetki. Osmar usiad� z jego prawej strony, drugi Brazylijczyk z lewej. Kto� inny pospiesznie z saszetki umocowanej przy jego pasie wyci�gn�� klucze od domu. Danilo nie odezwa� si� jednym s�owem nawet wtedy, kiedy samoch�d ruszy�. Wci�� ci�ko dysza�, a poci� si� chyba jeszcze bardziej ni� podczas biegu. Dopiero gdy furgonetka stan�a przed zabudowaniami starego opuszczonego gospodarstwa, wydusi� z siebie po portugalsku: - Czego chcecie? - Nic nie m�w - rzuci� Osmar po angielsku. Brazylijczyk siedz�cy po drugiej stronie szybko wyj�� z metalowego pude�ka strzykawk� i nape�ni� j� bezbarwn� ciecz� z fiolki. Osmar przycisn�� r�ce wi�nia do brzucha i tamten b�yskawicznie wbi� mu ig�� w przedrami�. Danilo szarpn�� si� tylko raz, po czym napr�y� musku�y, jakby zrozumia�, �e wszelki jego op�r b�dzie daremny. Zanim jeszcze strzykawka zosta�a do ko�ca opr�niona, rozlu�ni� si� ponownie i zacz�� wolniej oddycha�. Kiedy po paru sekundach g�owa opad�a mu na piersi, Osmar jednym palcem ostro�nie zsun�� nieco nogawk� elastycznych spodenek z jego uda. Ujrzeli dok�adnie to, czego si� spodziewali: ods�oni�ta sk�ra by�a bia�a. Dzi�ki regularnym biegom nie tylko utrzymywa� szczup�� sylwetk�, lecz tak�e si� opala�. Porwania w strefie przygranicznej nie nale�a�y do rzadko�ci, Amerykanie za� stanowili naj�atwiejszy cel. Tylko dlaczego wybrali mnie? - zapytywa� siebie w duchu Silva, pr�buj�c walczy� z wszechogarniaj�c� senno�ci�. Nie wiedzia�, �e u�miecha si� g�upkowato, gdy� w tym czasie jego umys� mkn�� poprzez kosmiczn� pustk�. Danilo �ciga� meteory oraz komety i rozpycha� ksi�yce, kieruj�c si� ku odleg�ym galaktykom. Ukryli go mi�dzy kartonami pe�nymi arbuz�w i truskawek. Celnik na przej�ciu granicznym tylko skin�� g�ow�, nie ruszaj�c si� nawet z miejsca, i w ten spos�b Danny Boy znalaz� si� w Paragwaju, chocia� w najmniejszym stopniu nie zdawa� sobie z tego sprawy. U�miechni�ty szeroko, turla� si� po pod�odze furgonetki, w miar� jak teren stawa� si� coraz bardziej pofa�dowany, a drogi coraz gorsze. Osmar przypala� jednego papierosa od drugiego i w milczeniu pokazywa� kierowcy, kt�r�dy ma jecha�. Godzin� po porwaniu skr�cili po raz ostatni. W w�skiej kotlince mi�dzy dwoma spiczastymi wzg�rzami sta�y tu samotne zabudowania, prawie niewidoczne z biegn�cej dnem doliny bitej, wyboistej drogi. Przenie�li go jak worek kartofli i rzucili na st� w kuchni, gdzie pod czujnym okiem Guya specjalista od daktyloskopii natychmiast przyst�pi� do zdejmowania odcisk�w palc�w. Danny Boy pochrapywa� cicho, ca�kiem nie�wiadom tego, �e ka�dy jego palec jest kolejno zwil�any tuszem i starannie przyk�adany do kartki papieru. Ca�a ameryka�sko-brazylijska ekipa zgromadzi�a si� wok� sto�u, �ledz�c z przej�ciem wszystkie czynno�ci. W pudle przy drzwiach czeka�y ju� butelki whisky, specjalnie przygotowane na wypadek, gdyby porwany m�czyzna okaza� si� tym, kt�rego poszukiwali. Daktyloskopista uko�czy� prac� i zamkn�� si� w jednym z pokoik�w, gdzie na blacie, w strumieniu silnego �wiat�a z lampy, le�a�y ju� przygotowane materia�y do identyfikacji. Obok �wie�ego zestawu odcisk�w znalaz� si� starszy, pozostawiony przez Danny'ego Boya dobrowolnie, kiedy by� on znacznie m�odszy, pos�ugiwa� si� jeszcze imieniem Patrick i wyst�powa� o przyj�cie do palestry adwokackiej stanu Luizjana. A� dziw, �e prawnikom, podobnie jak wi�niom, pobiera si� odciski palc�w - pomy�la� specjalista. Oba zestawy by�y bardzo czytelne, tote� zaledwie po paru minutach sta�o si� jasne, i� nale�� one do tego samego cz�owieka. Mimo to daktyloskopista sumiennie por�wna� odciski poszczeg�lnych palc�w. Nie musia� si� spieszy�, tamci mogli zaczeka�. Niemal�e delektowa� si� �wiadomo�ci� targaj�cych nimi w�tpliwo�ci. Wreszcie wyszed� z pokoju i zmarszczy� brwi na widok wpatruj�cej si� w niego z napi�ciem gromady m�czyzn. U�miechn�� si� szeroko i rzek� po angielsku: - To on. Odpowiedzia�y mu ch�ralne owacje. Guy zgodzi� si� na otwarcie butelki whisky, ale nakaza� umiar. Czeka�o ich jeszcze sporo pracy. Wci�� nieprzytomny Danny Boy otrzyma� kolejn� dawk� �rodka nasennego i zosta� przeniesiony do pozbawionej okien sypialni o specjalnie wzmocnionych drzwiach otwieranych jedynie z zewn�trz. Tam w�a�nie mia� by� przes�uchiwany, a nawet torturowany, gdyby zasz�a taka konieczno��. Bosonodzy ch�opcy na ulicy byli zbyt zaj�ci gr� w pi�k�, by zwr�ci� uwag� na obcego. W komplecie Danny'ego Boya znajdowa�y si� tylko cztery klucze, tote� dopasowanie jednego z nich do zamka bramy nie przysporzy�o wi�kszych trudno�ci. Drugi cz�onek ekipy zaparkowa� wynaj�ty samoch�d pod roz�o�ystym drzewem, cztery domy dalej, nast�pny ustawi� motocykl po przeciwnej stronie i zacz�� majstrowa� przy naci�gu linki hamulcowej. Gdyby w��czy� si� system alarmowy, w�amywacz mia� szans�, by b�yskawicznie stamt�d uciec, wr�cz nie zauwa�ony przez nikogo. W przeciwnym razie m�g� si� zamkn�� w domu i dokona� szczeg�owego przeszukania. Otwarcie drzwi nie spowodowa�o wycia syreny. W �cianie korytarzyka znajdowa� si� pulpit urz�dzenia alarmowego, lecz by�o ono wy��czone. M�czyzna odetchn�� z ulg�. Posta� przez chwil� tu� za drzwiami, dopiero p�niej ruszy� w g��b mieszkania. Pospiesznie wymontowa� twardy dysk z komputera i spakowa� wszystkie dyskietki. Przejrza� dokumenty le��ce na biurku, lecz opr�cz sterty rachunk�w, tylko w cz�ci zap�aconych, nie znalaz� niczego ciekawego. Obok komputera sta� tani, zdezelowany telefaks, kt�ry po w��czeniu zasygnalizowa� jak�� usterk�. Wywiadowca przyst�pi� zatem do fotografowania mebli, p�ek z ksi��kami, ubra� w szafie, zapas�w �ywno�ci oraz czasopism le��cych na stoliku. Pi�� minut po otwarciu drzwi domu w��czy� si� automat ukryty w piwnicy, kt�ry drog� telefoniczn� uruchomi� sygnalizacj� alarmow� w biurze niewielkiej firmy ochroniarskiej mieszcz�cej si� kilkaset metr�w dalej w kierunku centrum Ponta Pora. Nikt jednak nie zwr�ci� uwagi na mrugaj�c� lampk�, gdy� w tym czasie pe�ni�cy dy�ur pracownik drzema� sobie smacznie w hamaku rozci�gni�tym na ty�ach budynku. Tymczasem automatyczna sekretarka utrwali�a nagran� wcze�niej przez Danilo wiadomo�� o w�amaniu do jego domu. Dopiero kwadrans p�niej przekaz ten zosta� odtworzony przez innego ochroniarza. Zanim jednak dojecha� on do domu Silvy, w�amywacz zd��y� ju� stamt�d uciec. Z ulicy wszystko wygl�da�o normalnie, na podje�dzie za zamkni�t� bram� sta� czerwony "garbus". Drzwi domu tak�e by�y zamkni�te na klucz. Zalecenia pozostawione przez w�a�ciciela na wypadek alarmu okaza�y si� do�� nietypowe. Ochroniarzom zabraniano powiadamia� policj�, mieli rozpocz�� intensywne poszukiwania Danilo Silvy, a gdyby nie zdo�ali go nigdzie znale��, powinni przekaza� wiadomo�� pod okre�lony numer telefonu w Rio, kobiecie o nazwisku Eva Miranda. Tym razem Guy sk�ada� telefoniczny meldunek, ledwie mog�c opanowa� silne podniecenie. Uzyskawszy po��czenie z Waszyngtonem, zamkn�� oczy, u�miechn�� si� szeroko i rzuci� do s�uchawki: - To on. Mimo woli jego g�os zabrzmia� o kilka ton�w wy�ej ni� zazwyczaj. - Jeste� pewien? - zapyta� rozm�wca po d�ugim, kilkusekundowym milczeniu. - Tak. Odciski palc�w nie pozostawiaj� �adnych w�tpliwo�ci. Ponownie zapad�a cisza, jakby Stephano, zwykle reaguj�cy b�yskawicznie, tym razem nie m�g� zebra� my�li. - A pieni�dze? - Jeszcze o nic go nie pytali�my. Wci�� �pi. - Kiedy chcesz to zrobi�? - Dzi� wieczorem. - B�d� czeka� przy aparacie. Stephano od�o�y� s�uchawk�, chocia� do g�owy cisn�y mu si� setki pyta�. Guy znalaz� sobie zaciszny k�cik na ty�ach zabudowa�. Usiad� na pot�nym pniaku w�r�d g�stych zaro�li, w cieniu, gdzie powietrze by�o wilgotne i rze�kie. Ledwie dociera�y tu st�umione g�osy �wi�tuj�cych agent�w. Wcale im si� nie dziwi�, najwa�niejsza cz�� zadania zosta�a wykonana. On za� wzbogaci� si� o dodatkowe pi��dziesi�t tysi�cy dolar�w. Odnalezienie zaginionych pieni�dzy oznacza�oby kolejn� sowit� premi�, a Guy by� prawie pewien, �e teraz przyjdzie im to bez wi�kszych trudno�ci. ROZDZIA� 2 W niewielkim, lecz przytulnym gabinecie na dziewi�tym pi�trze wie�owca w centrum Rio de Janeiro Eva Miranda powoli od�o�y�a s�uchawk� i szeptem powt�rzy�a s�owa odebranej przed chwil� wiadomo�ci. Zadzia�a�o automatyczne urz�dzenie alarmowe. Ochroniarze stwierdzili, �e Danilo Silvy nie ma w domu, samoch�d stoi zaparkowany na podje�dzie, a drzwi i brama s� zamkni�te na klucz. Zatem kto� musia� si� w�ama� do �rodka, uruchamiaj�c zamaskowan� instalacj� ostrzegawcz�. I nie by� to fa�szywy alarm, gdy� ochroniarze po wej�ciu do domu sprawdzili, �e urz�dzenie dzia�a prawid�owo. Danilo znikn��. Niewykluczone, i� wyruszy� na tras� biegu, zapomniawszy dope�ni� rutynowych czynno�ci. Wed�ug ochroniarzy alarm w��czy� si� godzin� i dziesi�� minut temu, a Silva biega� przecie� kr�cej - dziesi�� kilometr�w pokonywa� w ci�gu mniej wi�cej pi��dziesi�ciu minut. Mia� sta�� tras�, nigdy jej nie zmienia�. Pospiesznie zadzwoni�a pod numer domu przy Rua Tiradentes, ale nikt nie odebra�. Nast�pnie wybra�a numer aparatu kom�rkowego, kt�ry czasami zabiera� ze sob�, lecz na tej linii tak�e si� nie zg�osi�. Zdarzy�o si� to ju� przed trzema miesi�cami. Danilo sam nieopatrznie uruchomi� system alarmowy, przez co narobi� straszliwego pop�ochu. Ale w�wczas wystarczy�a kr�tka rozmowa telefoniczna i nieporozumienie zosta�o wyja�nione. Silva zanadto zwraca� uwag� na swoje bezpiecze�stwo, by zachowywa� si� tak lekkomy�lnie. A wi�c musia�o si� za tym co� kry�. Miranda zadzwoni�a po raz drugi, lecz r�wnie� bez efektu. Powinno by� jakie� wyja�nienie tej zagadkowej sytuacji - powtarza�a sobie w duchu. Po namy�le wybra�a numer mieszkania w Kurytybie, p�toramilionowej stolicy stanu Parana. By�a pewna, �e nikt nie wie, i� Silva z niego korzysta�. Niewielki lokal, wynaj�ty na fa�szywe nazwisko, s�u�y� im za miejsce sporadycznych spotka� oraz skrzynk� kontaktow�. Od czasu do czasu sp�dzali tam weekendy - z jej punktu widzenia zdecydowanie za rzadko. Nie spodziewa�a si�, �e kto� tam odbierze telefon, tote� rezultat wcale jej nie zdziwi�. Danilo z pewno�ci� zawiadomi�by j� wcze�niej o wyje�dzie do Kurytyby. Kiedy wyczerpa�a mo�liwo�ci poszukiwa� telefonicznych, zamkn�a drzwi swego gabinetu na zasuwk�, opar�a si� o nie plecami i zacisn�a powieki. Z korytarza dolatywa� st�umiony szmer rozm�w. Firma adwokacka zatrudnia�a trzydziestu trzech prawnik�w, by�a drug� co do wielko�ci w Rio de Janeiro, mia�a filie w Sao Paulo oraz Nowym Jorku. Dzwonki telefon�w, postukiwanie faks�w i terkot drukarek komputerowych zlewa�y si� w jednostajne t�o d�wi�kowe biura. Trzydziestojednoletnia Miranda ju� od pi�ciu lat by�a wsp�lnikiem firmy, a ta pozycja cz�sto zmusza�a j� do pracy p�nymi wieczorami czy w soboty. A� czterna�cioro prawnik�w w kancelarii mia�o t� sam� rang�, lecz by�y w�r�d nich tylko dwie kobiety. Eva gor�co pragn�a odmieni� t� sytuacj�. Spo�r�d dziewi�tna�ciorga mniej do�wiadczonych adwokat�w dziesi�� stanowi�y kobiety, co dowodzi�o, �e w Brazylii, podobnie jak w Stanach Zjednoczonych, prawo przestawa�o by� wy��czn� domen� m�czyzn. Uko�czy�a katolicki uniwersytet w Rio, wed�ug niej jedn� z najlepszych brazylijskich uczelni. Jej ojciec wyk�ada� tam filozofi�. Nam�wi� j�, aby po uniwersytecie podj�a prawnicze studia podyplomowe w Georgetown, gdzie i on wcze�niej studiowa�. To dzi�ki jego wp�ywom, swoim imponuj�cym wynikom, ujmuj�cemu wygl�dowi oraz bieg�ej znajomo�ci angielskiego zdo�a�a dosta� tak ciekaw� prac�. Stan�a teraz przy oknie, nakazuj�c sobie w duchu zachowanie spokoju, chocia� liczy�a si� ka�da minuta. Ale to, co musia�a w tej sytuacji zrobi�, wymaga�o ca�kowitego opanowania. P�niej i ona powinna znikn�� bez �ladu. Za p� godziny czeka�o j� wa�ne posiedzenie, teraz jednak powinna o nim zapomnie�. Dokumenty trzyma�a w ognioodpornej kasetce, w kasie pancernej. Wyj�a je i po raz kolejny zacz�a czyta� szczeg�owe instrukcje, kt�re wraz z Danilo omawiali niejednokrotnie. On bowiem podejrzewa�, �e wcze�niej czy p�niej kto� go zidentyfikuje. Eva do tej pory wola�a nie bra� pod uwag� takiej mo�liwo�ci. Na kr�tko zastanowi�a si� nad w�asnym bezpiecze�stwem. Niespodziewanie zadzwoni� telefon, a jego terkot sprawi�, �e a� podskoczy�a w fotelu. Ale nie by� to Danilo. Sekretarka zawiadamia�a, �e um�wiony klient ju� czeka i bardzo si� spieszy. Miranda poleci�a, aby przeprosi� go serdecznie i um�wi� na spotkanie w innym terminie, gdy� jest teraz bardzo zaj�ta. Pieni�dze by�y ulokowane w dw�ch instytucjach, w pewnym panamskim banku oraz znanym tru�cie holdingowym, maj�cym siedzib� na Bermudach. Pierwszy wys�any przez ni� faks zleca� natychmiastowe przelanie ca�ej sumy z banku panamskiego na Antigu� i likwidacj� konta. Nast�pny poleca� rozdzieli� t� kwot� mi�dzy trzy r�ne banki na Kajmanach. Trzeci nakazywa� likwidacj� pakietu holdingowego na Bermudach i transfer pieni�dzy na Bahamy. W Rio dochodzi�a druga po po�udniu, zatem wi�kszo�� europejskich bank�w by�a ju� zamkni�ta. Eva musia�a wi�c chwilowo ograniczy� si� do przelew�w w rejonie karaibskim i zaczeka�, a� rozpoczn� dzia�alno�� instytucje finansowe na Dalekim Wschodzie. Instrukcje pozostawione przez Silv� by�y jasne, lecz og�lnikowe. O wielu szczeg�ach musia�a decydowa� sama. W jej gestii pozosta�o dzielenie pieni�dzy na mniejsze kwoty oraz wyb�r bank�w, w kt�rych je chwilowo lokowa�a. Znacznie wcze�niej przygotowa�a d�ug� list� fikcyjnych przedsi�biorstw, jakoby obracaj�cych tym kapita�em. Danilo nawet nie widzia� jej na oczy. Zapami�tale dzieli�a wi�c teraz pieni�dze i bezustannie przelewa�a je z jednego konta na drugie. Wielokrotnie �wiczyli ten element wsp�lnego planu. Danilo po prostu nie m�g� wiedzie�, jakimi drogami w�druj� pieni�dze. To by�o jej zadanie, mia�a ca�kowicie woln� r�k�. Specjalizowa�a si� w prawie handlowym. Jej klientami byli Brazylijczycy pragn�cy rozwija� kontakty ze Stanami Zjednoczonymi i Kanad�. �wietnie zna�a podstawy handlu zagranicznego, bankowo�ci oraz regu�y transfer�w kapita�owych. A to, czego nie wiedzia�a na temat wsp�zale�no�ci finansowych r�nych kraj�w �wiata, przekaza� jej Danilo. Od czasu do czasu spogl�da�a na zegarek. Od chwili odebrania alarmuj�cej wiadomo�ci z Ponta Pora min�a godzina. Kiedy czeka�a na potwierdzenie kolejnego faksu, znowu zadzwoni� telefon. No, tym razem to ju� musi by� Silva - pomy�la�a. Zapewne wyja�ni� si� zaraz powody tego zamieszania. �ywi�a uzasadnione podejrzenia, i� Danilo chcia� j� tylko wypr�bowa�, sprawdzi� jej dzia�ania w krytycznej sytuacji. Bo przecie� nie chodzi�o o g�upi �art. Ale dzwoni� jeden ze wsp�lnik�w firmy, zaniepokojony jej nieobecno�ci� na zebraniu. Przeprosi�a go zdawkowo i wr�ci�a do przerwanej pracy. Z ka�d� minut� odczuwa�a nasilaj�c� si� presj�. Niepok�j wzbudza� brak jakichkolwiek wie�ci od Silvy. W jego domu nikt nie podnosi� s�uchawki. A przecie� gdyby rzeczywi�cie zosta� pojmany przez jakich� agent�w, tamci ju� dawno musieliby go nak�oni� do wyjawienia tajemnicy. Wszak tego obawia� si� najbardziej. I z tego powodu kaza� jej jak najszybciej znika�. Min�o p�torej godziny. Coraz bardziej dawa�y jej si� we znaki z�e przeczucia. Danilo nigdy nie wyje�d�a�, nie powiadomiwszy jej zawczasu. Bardzo starannie planowa� ka�dy sw�j krok i zawsze ogl�da� si� za siebie. Czy�by jednak mia�o si� zi�ci� to, co dr�czy�o go w nocnych koszmarach? Z automatu telefonicznego w holu wie�owca Eva przeprowadzi�a jeszcze dwie ostatnie rozmowy. Najpierw zadzwoni�a do dozorcy budynku w Leblon - po�udniowej, bogatej i eleganckiej dzielnicy Rio, gdzie mieszka�a - �eby sprawdzi�, czy nikt o ni� nie pyta�. Nie, nikt jej nie szuka�. M�czyzna obieca�, �e zwr�ci baczn� uwag� na mieszkanie. Nast�pnie skontaktowa�a si� z okr�gowym biurem FBI w Biloxi, w stanie Missisipi. Usi�uj�c nie zdradzi� swego po�udniowego akcentu, oznajmi�a, �e ma wyj�tkowo piln� spraw�, i poprosi�a o po��czenie z szefem plac�wki. Czekaj�c na zg�oszenie si� rozm�wcy, pomy�la�a, �e od tej chwili nie ma ju� odwrotu. Kto� musia� rzeczywi�cie zidentyfikowa� Danilo. Jego mroczna przesz�o�� da�a o sobie zna�. - S�ucham - odezwa� si� w ko�cu m�czyzna. S�ysza�a go tak wyra�nie, jakby przebywa� razem z ni� w pokoju. - Agent Joshua Cutter? - Tak. Zawaha�a si� na moment. - Czy to pan prowadzi �ledztwo w sprawie znikni�cia Patricka Lanigana? - spyta�a, cho� dobrze wiedzia�a, �e tak jest. Nie odpowiedzia� od razu. - Owszem. A kto m�wi? By�a pewna, i� FBI zacznie teraz gor�czkowo sprawdza� jej numer telefonu, co powinno im zaj�� oko�o trzech minut. Nie w�tpi�a jednak, �e namierzanie utknie w martwym punkcie na automatycznej centrali mi�dzynarodowej dziesi�ciomilionowego miasta. Mimo to nerwowo rozejrza�a si� po holu. - Dzwoni� z Brazylii - powiedzia�a, realizuj�c przygotowany na t� okoliczno�� scenariusz. - Z�apali Patricka. - Kto? - zapyta� szybko Cutter. - Mog� poda� panu nazwisko. - S�ucham uwa�nie - rzek�, staraj�c si� ukry� podniecenie. - Jack Stephano. Zna go pan? Przez chwil� panowa�a cisza. - Nie. Kto to taki? - Waszyngto�ski prywatny detektyw. Poszukiwa� Patricka przez cztery lata. - I twierdzi pani, �e go odnalaz�. Zgadza si�? - Owszem. Jego ludzie dokonali porwania. - Gdzie? - Tutaj, w Brazylii. - Kiedy? - Dzisiaj. Podejrzewam, �e b�d� chcieli go zabi�. Cutter namy�la� si� przez par� sekund, wreszcie spyta�: - Co jeszcze mo�e mi pani powiedzie� w tej sprawie? Eva podyktowa�a waszyngto�ski numer telefonu Jacka Stephano, po czym odwiesi�a s�uchawk� i wysz�a z budynku. Guy dok�adnie przejrza� papiery zabrane z domu Danny'ego Boya, ale nie znalaz� w nich tego, czego szuka�. Comiesi�czne wyci�gi z lokalnego brazylijskiego banku wskazywa�y, �e stan konta pojmanego oscyluje wok� trzech tysi�cy dolar�w, a przecie� nie o takie pieni�dze im chodzi�o. Jedyny figuruj�cy w zestawie przych�d wynosi� tysi�c osiemset dolar�w, miesi�czne wydatki nie przekracza�y tysi�ca. Danny Boy �y� wi�c do�� skromnie. Rachunki za pr�d i telefon nie by�y uregulowane, ale termin zap�aty jeszcze nie min��. Kilkana�cie innych, drobnych nale�no�ci zosta�o uiszczonych. Jeden z jego ludzi sprawdzi� wszystkie numery telefon�w zapisane w notesie Amerykanina, lecz tak�e nie znalaz� niczego interesuj�cego. Inny zaj�� si� twardym dyskiem wymontowanym z komputera i do�� szybko zdo�a� prze�ama� prymitywne zabezpieczenia plik�w. By�y to jednak wy��cznie zapisy tekstowe, obejmuj�ce wyrywkowe opisy wycieczek w g��b brazylijskiej g�uszy. Najnowszy fragment dziennika pochodzi� niemal sprzed roku. Znalezione w domu papiery budzi�y podejrzenia. Dlaczego by� w�r�d nich tylko ostatni wyci�g bankowy? Z jakiego powodu wyrzucono wszystkie poprzednie? Wszak miesi�c wcze�niej bank musia� przys�a� poczt� analogiczne zestawienie. Wygl�da�o wi�c na to, i� Danny Boy trzyma� starsze dokumenty w ukryciu, co tylko potwierdza�o, �e mia� co� na sumieniu. O zmroku wci�� nieprzytomnego wi�nia rozebrano do samych spodenek. Po zdj�ciu zniszczonych adidas�w i przepoconych bawe�nianych skarpetek okaza�o si�, �e jego stopy s� r�wnie� tak bia�e, i� wyra�nie odcinaj� si� w ciemno�ciach. Zatem jego �niada cera by�a tylko i wy��cznie siln� opalenizn�. U�o�ono go na du�ej p�ycie dwucentymetrowej sklejki, w kt�rej pospiesznie nawiercono otwory, i przywi�zano do niej cz�owieka nylonow� link� w kostkach, kolanach, biodrach, pasie, ramionach i nadgarstkach. G�ow� unieruchomi�a szeroka czarna elastyczna ta�ma biegn�ca przez �rodek czo�a. Na stojaku obok pojmanego zawieszono woreczek z p�ynem fizjologicznym, kt�ry plastikow� rurk� by� po��czony z ig�� wbit� w �y��. W lewe przedrami� dosta� drugi zastrzyk, maj�cy go obudzi�. Po chwili zacz�� szybciej oddycha�, wreszcie otworzy� oczy, przekrwione i b�yszcz�ce, po czym utkwi� spojrzenie w zawieszonym na stojaku woreczku z p�ynem. Brazylijski lekarz po�wieci� mu w �renice, a nast�pnie bez s�owa zaaplikowa� jeszcze jeden zastrzyk. Tym razem by� to roztw�r tiopentalu sodu, �rodka stosowanego do�� powszechnie do rozwi�zywania ludziom j�zyk�w, znanego tak�e jako "serum prawdy". Najlepiej spe�nia� sw� rol�, kiedy wi�zie� by� ju� got�w wyjawi� sekrety. Niestety, nie wynaleziono jeszcze leku, kt�ry zmusza�by do m�wienia w ka�dej sytuacji. Min�o dziesi�� minut. Danny Boy pr�bowa� przekr�ci� g�ow�, ale bez powodzenia. Wi�zy pozwala�y mu jedynie patrze� prosto przed siebie. W pokoju panowa� p�mrok, tylko gdzie� w k�cie, poza zasi�giem jego wzroku, pali�a si� s�aba lampka. Rozleg� si� odg�os otwieranych, a nast�pnie zamykanych drzwi. Guy wszed� do �rodka sam. Zbli�y� si� do wi�nia, opar� d�onie na kraw�dzi p�yty ze sklejki i rzek�: - Witaj, Patricku. Ten zamkn�� oczy. Doskonale wiedzia�, �e nie ma sensu d�u�ej udawa�, i� nazywa si� Danilo Silva. Odebra� to tak, jakby nagle straci� wiernego przyjaciela. A wraz z to�samo�ci� Silvy przepad�o tak�e zwyczajne, proste �ycie, jakie wi�d� w domu przy Rua Tiradentes. To kr�tkie powitanie w jednej chwili kaza�o mu zapomnie� o starannie przygotowanym kamufla�u. Przez d�ugie cztery lata zastanawia� si�, jak to b�dzie, kiedy zostanie w ko�cu pojmany. Nie potrafi� oceni�, czy przyniesie mu to ulg�, czy b�dzie umia� to przyj�� jak akt sprawiedliwo�ci. Domy�la� si� tylko jednego: zostanie zmuszony do powrotu i wypicia tego piwa, kt�rego nawarzy�. Ale w tej chwili odczuwa� jedynie skrajne przera�enie. Le�a� niemal nagi, skr�powany niczym dzikie zwierz� i wszystko wskazywa�o na to, �e w ci�gu najbli�szych paru godzin b�dzie musia� przej�� przez istne piek�o. - S�yszysz mnie, Patricku? - spyta� Guy, pochylaj�c si� nad nim. Lanigan u�miechn�� si� przyja�nie. Nie mia� na to najmniejszej ochoty, ale co� w g��bi duszy, jaki� impuls, nad kt�rym nie umia� zapanowa�, podpowiada� mu, �e ca�a ta sytuacja jest zabawna. Guy natychmiast zyska� dow�d, �e �rodek skutkuje. Tiopental sodu nale�y do grupy barbituran�w o kr�tkotrwa�ym dzia�aniu i powinno si� go dawkowa� pod �cis�� kontrol�. Niezwykle trudno jest wywo�a� taki stan �wiadomo�ci, w kt�rym przes�uchiwany ujawnia wszelkie tajemnice. Zbyt ma�a dawka tylko nasila op�r psychiczny, zbyt du�a za� b�yskawicznie pozbawia cz�owieka przytomno�ci. Drzwi ponownie si� otworzy�y i zamkn�y. Do pokoju w�lizn�� si� widocznie drugi Amerykanin, ciekaw przebiegu rozmowy, lecz Patrick nie m�g� go dojrze�. - Spa�e� jak kamie� przez trzy doby - rzek� Guy. W rzeczywisto�ci nie min�o nawet pi�� godzin, ale to ju� nie mia�o wi�kszego znaczenia. - Chcesz mo�e je�� albo pi�? - Pi� - odpar�. Guy odkr�ci� butelk� i ostro�nie wla� nieco wody mineralnej mi�dzy rozchylone wargi wi�nia. - Dzi�ki - mrukn�� Patrick z u�miechem. - Jeste� g�odny? - Nie. Czego ode mnie chcecie? Guy powoli odstawi� butelk� na brzeg sto�u i pochyli� si� nisko nad le��cym. - Ustalmy kilka rzeczy na pocz�tku. Kiedy spa�e�, zdj�li�my twoje odciski palc�w. Dok�adnie wiemy, kim jeste�. Darujmy wi�c sobie jakiekolwiek zaprzeczenia, dobrze? - A kim jestem? - zapyta� wci�� u�miechni�ty Patrick. - Nazywasz si� Patrick Lanigan. - I sk�d pochodz�? - Z Biloxi w stanie Missisipi. Urodzi�e� si� w Nowym Orleanie, uko�czy�e� prawo na uniwersytecie Tulane. Masz �on� i sze�cioletni� c�rk�. Op�akuj� ci� ju� od czterech lat. - Strza� w dziesi�tk�. Wszystko si� zgadza. - Powiedz mi, Patricku, czy widzia�e� sw�j w�asny pogrzeb? - To chyba nie jest przest�pstwem? - Nie. Zapyta�em z ciekawo�ci. - Tak, widzia�em. I by�em wzruszony. Nie s�dzi�em nawet, �e mia�em tylu przyjaci�. - No prosz�. A gdzie si� ukrywa�e� po pogrzebie? - Tu i �wdzie. Pod lew� �cian� przesun�� si� jaki� cie�, w zasi�gu wzroku wi�nia ukaza�a si� r�ka, m�czyzna odkr�ci� delikatnie kranik umieszczony u wylotu woreczka z p�ynem. - Co to jest? - spyta� Patrick. - Koktajl - odpar� Guy, pospiesznie daj�c g�ow� znak temu drugiemu, kt�ry wycofa� si� w k�t pomieszczenia. - Gdzie s� pieni�dze, Patricku? - zapyta�. - Jakie pieni�dze? - Te, kt�re ze sob� wywioz�e�. - Ach, te... Wi�zie� nabra� g��boko powietrza, zamkn�� oczy i rozlu�ni� wszystkie mi�nie. Mija�y d�ugie sekundy. Jedyn� jego reakcj� na �rodek by�o wyra�ne spowolnienie oddechu. - Patricku! - Guy nerwowo szarpn�� le��cego za rami�, ale nie przynios�o to �adnego efektu. Lanigan zapad� w g��boki sen. Lekarz natychmiast zmniejszy� dawk� specyfiku. Na nowo rozpocz�o si� nudne oczekiwanie. Znajduj�ce si� w archiwum FBI akta Jacka Stephano nie zawiera�y niczego szczeg�lnego. Detektyw rozpoczyna� karier� w Chicago, uko�czy� studia kryminologiczne, by� strzelcem wyborowym, przez pewien czas pracowa� na zlecenia jako �owca nagr�d, p�niej uko�czy� kursy w zakresie prowadzenia obserwacji oraz przeszuka�, obecnie prowadzi� w Waszyngtonie podejrzan� agencj� detektywistyczn� i zarabia� grub� fors� na poszukiwaniu zaginionych os�b oraz prowadzeniu r�norodnych dochodze�. Akta FBI dotycz�ce Patricka Lanigana zajmowa�y osiem du�ych pude�. Dokumenty by�y ze sob� �ci�le powi�zane, ale nikt nie wpad� na pomys� napisania jakiego� pobie�nego streszczenia, kt�re znacznie u�atwi�oby �ycie ludziom zajmuj�cym si� t� spraw�. Jak wynika�o z akt, agencja Stephano rzeczywi�cie otrzyma�a zlecenie odnalezienia Lanigana. Firma Edmund Associates mie�ci�a si� na poddaszu starej kamienicy przy ulicy K, sze�� przecznic od Bia�ego Domu. Dwaj agenci zaj�li posterunki przy windzie, podczas gdy dwaj inni bezpardonowo wtargn�li do gabinetu Stephano. Omal nie stratowali po drodze sekretarki, powtarzaj�cej w k�ko, �e szef jest teraz bardzo zaj�ty. Ten by� jednak w pokoju sam, siedzia� przy biurku i rozmawia� przez telefon. U�miech natychmiast znikn�� z jego warg na widok odznak funkcjonariuszy FBI. - O co chodzi, do cholery?! - wrzasn��. Wisz�ca za jego plecami ogromna mapa �wiata upstrzona by�a miniaturowymi fotodiodami, kilka z nich b�yszcza�o czerwono na tle ciemnozielonych kontynent�w. Ciekawe, kt�ra z nich oznacza Lanigana - pomy�la� agent dowodz�cy akcj�. - Kto panu zleci� poszukiwanie Patricka Lanigana? - zapyta�. - To poufna informacja - warkn�� Stephano, kt�ry przed laty pracowa� kr�tko w policji i zna� odpowiednie procedury. - Dzi� po po�udniu odebrali�my telefoniczne zg�oszenie z Brazylii - wtr�ci� drugi agent. I ja te� - doda� w duchu Stephano, kt�ry mimo pierwszego zaskoczenia zdo�a� zachowa� zimn� krew. Ale ta wiadomo�� sprawi�a, �e mimowolnie rozdziawi� usta i przygarbi� si� w fotelu. Zacz�� si� gor�czkowo zastanawia�, jakim sposobem ci dwaj poznali jego tajemnic�. Na temat Lanigana rozmawia� jedynie z Guyem, a jego darzy� pe�nym zaufaniem. Nie odwa�y�by si� nikomu ujawni� szczeg��w prowadzonego dochodzenia, a ju� na pewno nie funkcjonariuszom FBI. Nawet teraz przebywaj�cy w g�rach wschodniego Paragwaju Guy sk�ada� mu telefoniczne meldunki, korzystaj�c z aparatu kom�rkowego. W �adnym wypadku ich rozmowy nie mog�y zosta� przez nikogo przechwycone. - Jest pan tu jeszcze? - zapyta� drugi agent, sil�c si� na dowcip. - Owszem - rzek� odruchowo Stephano, w rzeczywisto�ci b��dz�c my�lami bardzo daleko. - No to gdzie jest Patrick? - rzuci� pierwszy intruz. - Mo�liwe, �e w Brazylii. - A dok�adnie gdzie? Stephano zdoby� si� na lekcewa��ce wzruszenie ramionami. - Nie mam poj�cia. To wielki kraj. - Lanigan jest poszukiwany listem go�czym. Nale�y do nas. Detektyw po raz drugi wzruszy� ramionami, czuj�c powracaj�cy spok�j. - Te� co�. - Chcemy go dosta� - rzek� ostro drugi agent. - I to jak najszybciej. - Niestety, nie mog� wam pom�c. - K�amiesz! - warkn�� pierwszy. Podeszli nieco bli�ej, stan�li rami� przy ramieniu i z�owrogo popatrzyli na Stephano z g�ry. Po chwili odezwa� si� drugi agent: - Rozstawili�my ludzi w holu na dole, przed budynkiem, przy najbli�szym skrzy�owaniu i przed twoim domem w Falls Church. B�dziemy obserwowa� ka�dy tw�j krok, dop�ki nie z�apiemy Lanigana. - �wietnie. Wi�c teraz mo�ecie ju� sobie i��. - Tylko nie zr�b mu krzywdy, jasne? Z przyjemno�ci� dobierzemy ci si� do ty�ka, je�li cokolwiek mu si� stanie. Wyszli pospiesznie i Stephano zanikn�� za nimi drzwi gabinetu. W pokoju nie by�o okna. Stan�� przed map� �wiata i popatrzy� na trzy czerwone diody znajduj�ce si� w granicach Brazylii. Niewiele znaczy�y dla kogo� postronnego. Wreszcie, nadal zdumiony, pokr�ci� g�ow� do swoich my�li. Wydawa� kup� forsy na staranne zacieranie �lad�w. W okre�lonych kr�gach jego agencja cieszy�a si� s�aw� firmy, kt�ra szybko za�atwia sprawy, inkasuje pieni�dze i zapomina o wszystkim. Nigdy dot�d nie zosta� na niczym przy�apany. Nikt z zewn�trz nie m�g� si� nawet domy�la�, jakie zlecenia wykonuj� jego ludzie. ROZDZIA� 3 Kolejny zastrzyk wyrwa� go ze snu. Nast�pny b�yskawicznie pobudzi�. Trzasn�y zamykane drzwi, w pokoju niespodziewanie zapali�o si� g�rne �wiat�o. Wok� niego wszcz�� si� ruch, ludzie szurali nogami, tupali, porozumiewali si� p�g�osem. Guy wydawa� rozkazy, kto� t�umaczy� je na portugalski. Patrick otworzy� oczy, lecz szybko je zamkn��. Po chwili, gdy �rodek zacz�� dzia�a�, zamruga� energicznie. M�czy�ni t�oczyli si� wok� niego, wyci�gali r�ce. Bez ceregieli rozci�to mu spodenki i je zerwano. Le�a� teraz nagi, wystawiony na ich spojrzenia. Zabrz�cza�a elektryczna maszynka do golenia. Poczu� jej dotkni�cia w pewnych miejscach na piersi, udach, �ydkach i w kroczu. Przygryz� wargi i skrzywi� si� bole�nie, chocia� nie odczuwa� jeszcze �adnego cierpienia. Guy wszystko nadzorowa�. Sta� nad nim z r�koma za�o�onymi na piersi, obserwuj�c uwa�nie ka�d� czynno��. Patrick nawet nie j�kn��, ale chyba na wszelki wypadek kto� zaklei� mu usta kawa�kiem szerokiej, po�yskuj�cej srebrzy�cie ta�my. W ogolonych miejscach poczu� uszczypni�cia, kiedy do sk�ry przyczepiono mu elektrody zako�czone krokodylkowymi uchwytami. Kto� w k�cie pokoju powiedzia� co� g�o�niej, wyra�nie dotar�o do niego s�owo "pr�d". Elektrody zabezpieczono ta�m� samoprzylepn�. Wydawa�o mu si�, �e zosta�y pod��czone a� w o�miu miejscach na jego ciele, mo�e nawet dziewi�ciu. Nerwy mia� napi�te jak postronki. Mimo oszo�omienia bardzo wyra�nie czu� dotyk szykuj�cych go na tortury ludzi. Ta�ma silnie �ci�ga�a sk�r� wok� elektrod. Dwaj lub trzej m�czy�ni w rogu pokoju szykowali jak�� aparatur�, kt�rej Patrick nie m�g� dostrzec. Po kilku minutach czu�, �e przewody elektryczne oplataj� go niczym choink� ustrojon� na Bo�e Narodzenie. Powtarza� sobie w duchu, i� tamci wcale nie zamierzaj� go zabi�, chocia� podejrzewa�, �e ju� za kilka godzin b�dzie gor�co pragn�� �mierci. W ci�gu ostatnich czterech lat wielokrotnie prze�ywa� podobne chwile w sennych koszmarach. Modli� si�, aby nigdy do tego nie dosz�o, ale w g��bi ducha przeczuwa�, �e to nieuniknione. Domy�la� si�, �e p�atni agenci wci�� w�sz� jego trop, sprawdzaj� wszelkie kryj�wki, niemal zagl�daj� pod kamienie. By� przekonany, �e do tego dojdzie. Tylko Eva nie wierzy�a. Zamkn�� oczy i zacz�� g��biej oddycha�, pr�buj�c powstrzyma� paniczne my�li oraz przygotowa� swe cia�o na zbli�aj�ce si� katusze. Ale �rodki farmakologiczne podtrzymywa�y szybsze bicie serca i powodowa�y mimowolne napi�cie mi�niowe. Nie wiem, gdzie s� pieni�dze! Nie wiem, gdzie s� pieni�dze! Omal nie wykrzykn�� tego na g�os. Dzi�ki Bogu, �e mam usta zaklejone ta�m� - pomy�la�. Nie wiem, gdzie s� pieni�dze. Dzwoni� do Evy codziennie mi�dzy czwart� a sz�st� po po�udniu. Czyni� to zawsze, w dni powszednie i �wi�ta, bez wyj�tk�w, chyba �e wcze�niej zaplanowali inaczej. W g��bi ducha mia� pewno��, �e Miranda zd��y�a do tej pory przela� pieni�dze na inne konta, ukryte bezpiecznie w kt�rym� z tysi�cy bank�w na ca�ym �wiecie. A on rzeczywi�cie nie mia� poj�cia, dok�d zosta�y przes�ane. Obawia� si� jednak, �e tamci mu nie uwierz�. Drzwi otworzy�y si� ponownie, kilka os�b wysz�o. Stopniowo krz�tanina wok� jego drewnianego le�a zamiera�a. Wreszcie zapad�a cisza. Patrick otworzy� oczy i spostrzeg�, �e znikn�� stojak z zawieszonym plastikowym woreczkiem. Guy popatrzy� mu w twarz. Ostro�nie chwyci� za r�g po�yskliwej ta�my klej�cej i szarpni�ciem zerwa� j� z ust wi�nia, aby ten m�g� swobodnie m�wi�. - Dzi�ki - mrukn�� Lanigan. Znowu po jego lewej stronie zjawi� si� brazylijski lekarz i wbi� mu ig�� w przedrami�. Tym razem zrobi� du�y zastrzyk z lekko zabarwionej wody, ale pojmany nie m�g� si� tego domy�li�. - Gdzie s� pieni�dze, Patricku? - spyta� Guy. - Nie mam �adnych pieni�dzy. Odczuwa� narastaj�cy b�l z ty�u g�owy przyci�ni�tej wi�zami do sztywnego pod�o�a. Mia� wra�enie, �e elastyczna ta�ma biegn�ca przez czo�o pali mu sk�r� prawdziwym �arem. Le�a� bez ruchu ju� od paru godzin. - Powiesz mi prawd�, Patricku. Obiecuj� ci to. R�wnie dobrze mo�esz mi wyzna� wszystko teraz, jak i za dziesi�� godzin, kiedy b�dziesz ju� w stanie agonalnym. Pomy�l, czy nie warto sobie u�atwi� �ycia. - Nie chc� umiera�, jasne? - wycedzi� Patrick, a jego �renice rozszerzy�y si� pod wp�ywem przera�enia. Przecie� nie mo�ecie mnie zabi� - doda� w my�lach. Guy uni�s� ze sto�u i podetkn�� mu pod nos odrapane metalowe pude�ko z wystaj�c� chromowan� d�wigienk� zako�czon� czarn� gumow� ga�k�. Wychodzi�y z niego dwa grube przewody i gin�y gdzie� poza zasi�giem wzroku. - Przyjrzyj si� dobrze - powiedzia�, jak gdyby skr�powany Patrick m�g� robi� cokolwiek innego. - Kiedy ta d�wignia znajduje si� w g�rze, obw�d jest przerwany. - Guy delikatnie uj�� ga�k� dwoma palcami i zacz�� j� powoli przesuwa� w d�. - Ale kiedy opadnie do tej czarnej kreski, zewr� si� styki i przewodami do elektrod zamocowanych na twoim ciele pop�ynie pr�d. Zatrzyma� d�wigni� par� milimetr�w przed kresk� namalowan� na obudowie. Patrick wstrzyma� oddech. W pokoju zapanowa�a martwa cisza. - Chcesz zobaczy�, co si� stanie, kiedy zamkn� obw�d? - Nie. - Gdzie s� pieni�dze? - Nie wiem. Przysi�gam. Dwadzie�cia centymetr�w przed jego twarz� Guy przesun�� d�wigienk� do kreski. Wstrz�s okaza� si� parali�uj�cy. W miejscach przymocowania elektrod jak gdyby roz�arzone ostrza wbi�y si� g��boko w jego cia�o. Patrick szarpn�� si� w wi�zach, mimowolnie zamkn�� oczy i zacisn�� z�by, usi�uj�c powstrzyma� okrzyk b�lu, ale ju� po sekundzie nie wytrzyma� i zawy�, a� jego g�os odbi� si� echem od �cian pokoju. Guy wy��czy� pr�d, odczeka� chwil�, daj�c wi�niowi czas na z�apanie oddechu, wreszcie oznajmi�: - To by� zaledwie pierwszy stopie�, najs�abszy pr�d. Mam do dyspozycji pi�� poziom�w, kt�re wykorzystam bez wahania, je�li mnie do tego zmusisz. Osiem sekund pe�nej mocy generatora na pewno ci� zabije, wi�c zostawiam sobie t� ewentualno�� na koniec. S�yszysz mnie, Patricku? Ca�e cia�o, od szyi po kostki n�g, wci�� piek�o go niemi�osiernie. Serce �omota�o jak oszala�e. W piersiach brakowa�o tchu. - S�yszysz? - powt�rzy� g�o�niej Guy. - Tak. - Twoja sytuacja jest dosy� klarowna. Je�li powiesz mi, gdzie s� pieni�dze, wyjdziesz z tego pokoju �ywy. Odwieziemy ci� z powrotem do Ponta Pora i b�dziesz m�g� dalej �y� tak, jak ci si� podoba. Nie zamierzamy powiadamia� FBI. - Teatralnie zawiesi� g�os, muskaj�c palcami chromowan� d�wigienk�. - Lecz je�li odm�wisz wyznania prawdy, nie ujrzysz ju� wi�cej �wiat�a dziennego. Rozumiemy si�, Patricku? - Tak. - Doskonale. Wi�c gdzie s� pieni�dze? - Przysi�gam, �e nie wiem. Powiedzia�bym, gdybym wiedzia�. Guy bez s�owa przesun�� d�wigni� w d�. Uk�ucia pr�du ponownie wgryz�y si� w cia�o wi�nia niczym �r�cy kwas. - Nie wiem! - krzykn�� rozpaczliwie Lanigan. - Przysi�gam! Nie wiem! Guy wy��czy� urz�dzenie i odczeka� kilka sekund, a� wi�zie� z�apie oddech. Wreszcie powt�rzy� pytanie: - Gdzie s� pieni�dze? - Przysi�gam, �e nie wiem. Po raz kolejny dziki wrzask torturowanego wype�ni� niewielki pok�j, wydosta� si� przez otwarte okna budynku i wype�ni� echem g�rsk� kotlin�, dop�ki ostatecznie nie zamilk� w g�szczu tropikalnej d�ungli. Mieszkanie w Kurytybie znajdowa�o si� niedaleko lotniska. Eva poleci�a taks�wkarzowi zaczeka� przed wej�ciem. Zostawi�a swoj� walizk� w baga�niku, zabra�a ze sob� jedynie akt�wk�. Wjecha�a wind� na �sme pi�tro. W mrocznym korytarzu panowa�a cisza. Dochodzi�a godzina dwudziesta trzecia. Miranda na palcach zbli�y�a si� do drzwi, l�kliwie zerkaj�c na wszystkie strony. Szybko otworzy�a zasuw� i specjalnym kluczykiem wy��czy�a urz�dzenie alarmowe. Tutaj tak�e nie by�o Danilo. I chocia� nie spodziewa�a si� go tu zasta�, poczu�a rozczarowanie. Na automatycznej sekretarce nie zosta�a nagrana �adna wiadomo��. Wszystko wskazywa�o na to, �e nikt nie korzysta� z tego mieszkania od d�u�szego czasu. A zatem znikni�cie Silvy pozostawa�o tajemnic�. Nie mog�a zosta� d�u�ej, podejrzewa�a bowiem, �e prze�ladowcy Danilo mog� w ka�dej chwili si� tu zjawi�. Wiedzia�a dok�adnie, co powinna zrobi�, ale w duchu nakazywa�a sobie, �eby zachowa� spok�j. W mieszkaniu by�y tylko trzy pokoje, tote� przeszukanie ich nie zaj�o jej zbyt wiele czasu. Dokumenty, kt�rych szuka�a, znajdowa�y si� w biurku stoj�cym w gabinecie. Wyci�gn�a trzy ci�kie szuflady, wyj�a papiery i u�o�y�a je starannie w eleganckim sk�rzanym neseserze, trzymanym na tak� okazj� w szafie. G��wnie przechowywali tu sprawozdania finansowe, cho� jak na tak poka�n� fortun� by�o ich stosunkowo niewiele. Starali si� ogranicza� dokumentacj� do niezb�dnego minimum. Silva raz w miesi�cu przyje�d�a� do Kurytyby z bie��c� korespondencj� i z tak� sam� cz�stotliwo�ci� przegl�da� wcze�niejsze papiery. Obecnie za� nie m�g� si� nawet domy�la�, gdzie jest ta ca�a dokumentacja. Przed wyj�ciem Eva w��czy�a ponownie system alarmowy. Chyba nikt z mieszka�c�w nie zauwa�y� jej kr�tkiej wizyty. Nast�pnie wynaj�a pok�j w skromnym hoteliku w centrum miasta, niedaleko Muzeum Sztuki Wsp�czesnej. Banki wschodniej Azji by�y ju� otwarte, a w Zurychu dopiero dochodzi�a czwarta nad ranem. Wypakowa�a przeno�ny telefaks i pod��czy�a go do gniazdka telefonicznego. Wkr�tce ca�y tapczan jednoosobowego pokoiku zosta� zas�any wst�gami wydruk�w, pisemnych zlece� przelew�w oraz bankowych potwierdze� operacji. Odczuwa�a narastaj�ce zm�czenie, lecz nie mog�a sobie pozwoli� na luksus cho�by kr�tkiej drzemki. Danilo powtarza�, �e agenci z pewno�ci� zaczn� jej szuka�. Nie mia�a wi�c po co wraca� do domu. Zreszt� jej g�ow� zaprz�ta�y nie pieni�dze, lecz my�li o Silvie. Czy jeszcze �y�? A je�li tak, to czy bardzo cierpia�? Ile im do tej pory powiedzia� i jak wiele go to kosztowa�o? Przetar�a zaczerwienione oczy i zacz�a porz�dkowa� papiery. Nie mia�a nawet czasu na �zy. Tortury przynosz� najlepsze rezultaty trzeciego dnia bezustannych cierpie�. Nawet najtwardsze charaktery w�wczas powoli topniej�. Udr�ka bez reszty wype�nia sen oraz jaw�, oczekiwanie na kolejn� porcj� b�lu przeradza si� w majaczenie. Trzy dni tortur niszcz� wszelkie psychiczne bariery cz�owieka. Ale Guy chc