2497
Szczegóły |
Tytuł |
2497 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2497 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2497 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2497 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Antoni Czechow
Biblioteka Narodowa
Wydawnictwo - Zak�ad Narodowy im. Ossoli�skich
Wroc�aw 1979 r.
Mewa
Komedia w czterech aktach
1896
prze�o�y�a Natalia Ga�czy�ska
Osoby
Irena Arkadina, po m�u Trieplewa - aktorka
Konstanty Trieplew - jej syn, m�ody cz�owiek
Piotr Sorin - jej brat
Nina Zarieczna - m�oda dziewczyna, c�rka bogatego ziemianina
Ilia Szamrajew - eks-porucznik, rz�dca maj�tku Sorina
Paulina - jego �ona
Masza - jego c�rka
Borys Trigorin - beletrysta
Eugeniusz Dorn - lekarz
Siemion Miedwiedienko - nauczyciel
Jakub - s�u��cy
Kucharz
Pokoj�wka
Rzecz dzieje si� we dworze Sorina. Mi�dzy trzecim i czwartym aktem
up�ywaj� dwa lata.
Akt pierwszy
Fragment parku w maj�tku Sorina; na wprost widowni szeroka aleja
prowadz�ca w g��b parku nad jezioro; alej� przegradza sklecona z desek
estrada, na kt�rej ma si� odby� przedstawienie amatorskie; jeziora nie
wida�; przy estradzie z prawej i lewej strony g�szcz krzak�w; kilka
krzese�, stolik; s�o�ce przed chwil� zasz�o; na estradzie za spuszczon�
kurtyn� Jakub i kilku parobk�w; s�ycha� kaszel, stukanie; Masza i
Miedwiedienko wchodz� z lewej strony - wracaj� ze spaceru.
Miedwiedienko
Dlaczego pani zawsze ubiera si� na czarno?
Masza
To �a�oba po moim �yciu. Jestem nieszcz�liwa.
Miedwiedienko
Czemu?
(Zastanawia si�)
Jest pani zdrowa, ojciec pani... no, wprawdzie nie bogacz, ale niczego mu
nie brak... Mnie jest o wiele gorzej ni� pani. Zarabiam tylko dwadzie�cia
trzy ruble miesi�cznie, jeszcze mi z tego potr�caj� na emerytur�, a mimo to
nie nosz� �a�oby.
(Siadaj�)
Masza
Pieni�dze to nie wszystko. Nawet biedak mo�e by� szcz�liwy.
Miedwiedienko
Owszem, w teorii, ale w praktyce rzecz wygl�da tak. Ja, matka, dwie
siostry, braciszek - i dwadzie�cia trzy ruble ca�ej parady. A czy je�� i
pi� nie trzeba? Na herbat� i cukier nie trzeba? Na tyto� nie trzeba? I rad�
tu sobie, jak chcesz.
Masza
(ogl�da si� w stron� estrady)
Nied�ugo zacznie si� przedstawienie.
Miedwiedienko
W�a�nie. Zagra panna Zarieczna, a sztuk� u�o�y� pan Konstanty. S�
zakochani i dzisiaj ich dusze po��czy jeden wsp�lny cel: da� ten sam
poetycki obraz. A moja dusza i dusza pani nie maj� �adnych punkt�w
styczno�ci. Kocham pani�, z t�sknoty nie mog� wysiedzie� w domu, co dzie�
dra�uj� pieszo sze�� wiorst tu i sze�� z powrotem, a ze strony pani spotyka
mnie li tylko indyferencja (oboj�tno��). C�, to zrozumia�e. Jestem bez
�rodk�w, rodzin� mam du��. Komu by si� chcia�o wyj�� za cz�owieka, kt�ry
sam nie ma co je��.
Masza
Bzdury.
(Za�ywa tabak�)
Pa�ska mi�o�� mnie wzrusza, ale nie mog� odp�aci� panu wzajemno�ci� - nie
mog� i ju�.
(Podaje mu tabakierk�)
We� pan.
Miedwiedienko
Nie mam ochoty
(Pauza)
Masza
Jak duszno, pewnie w nocy b�dzie burza. Pan albo filozofuje, albo m�wi o
pieni�dzach. Wed�ug pana nie ma wi�kszego nieszcz�cia od biedy, a wed�ug
mnie sto razy lepiej chodzi� w �achmanach i �ebra�, ni�... Zreszt�, pan
tego nie zrozumie...
(Z prawej strony wchodz� Sorin i Trieplew)
SORIN
(opiera si� na lasce)
Ja, bratku, na wsi jako� nie tego i oczywi�cie nigdy si� nie
przyzwyczaj�. Zasn��em o dziesi�tej wiecz�r, a obudzi�em si� o dziewi�tej
rano i od d�ugiego spania czu�em si� tak, jakbym mia� m�zg przyklejony do
g�owy i... r�ne takie rzeczy.
(�mieje si�)
A po obiedzie niechc�cy znowu usn��em, teraz jestem zupe�nie rozklejony,
co� koszmarnego i... i w og�le...
Trieplew
To prawda, powiniene� mieszka� w mie�cie.
(Zobaczywszy Masz� i Miedwiedienk�)
Moi pa�stwo, jak si� zacznie, to was poprosimy, a teraz tu nie wolno...
Id�cie st�d, bardzo prosz�.
Sorin
(do Maszy)
Panno Maszo, niech pani b�dzie �askawa powiedzie� swojemu papie, �eby
kaza� spu�ci� psa z �a�cucha, bo ci�gle wyje. Siostra dzi� znowu calute�k�
noc nie spa�a.
Masza
Niech pan sam rozmawia z moim ojcem, bo ja nie b�d�. Prosz� mi tego
zaoszcz�dzi�.
(Do Miedwiedienki)
Chod�my!
Miedwiedienko
(do Trieplewa)
A wi�c da pan zna� przed rozpocz�ciem?
(Oboje wychodz�)
Sorin
Czyli �e znowu przez ca�� noc psisko b�dzie wy�o. Dziwna rzecz, ja na wsi
nigdy nie �y�em tak, jakbym chcia�. Pami�tam, nieraz we�mie sobie cz�owiek
urlop na dwadzie�cia osiem dni i przyjedzie tu, �eby odpocz�� i... i w
og�le, a tu mu z punktu tak zawr�c� g�ow� r�nymi g�upstwami, �e
najch�tniej od razu by si� wyni�s�.
(�mieje si�)
Zawsze by�em najszcz�liwszy, kiedy st�d wyje�d�a�em... Tak, ale teraz
jestem na emeryturze, w�a�ciwie nie mam gdzie si� podzia�. Chcesz czy nie
chcesz, musisz tu siedzie�...
Jakub
(do Trieplewa)
Idziemy, prosz� pana, si� wyk�pa�.
Trieplew
Dobrze, ale za dziesi�� minut b�d�cie z powrotem
(Patrzy na zegarek)
Nied�ugo zaczniemy.
Jakub
Tak jest.
(Wychodzi)
Trieplew
(wodzi wzrokiem po estradzie)
Prosz�, to w�a�nie jest teatr. Kurtyna, potem pierwsza kulisa, za ni�
druga, a dalej pusta przestrze�. �adnych dekoracji. Otwiera si� widok
wprost na jezioro i na horyzont. Podniesiemy kurtyn� punktualnie o p� do
dziewi�tej, gdy wzejdzie ksi�yc.
Sorin
Wspaniale.
Trieplew
Je�eli Zarieczna si� sp�ni, to oczywi�cie ca�y efekt na nic. Ju� powinna
tu by�. Ojciec i macocha tak jej pilnuj�, �e wydosta� si� z domu to dla
miej prawie tyle, co uciec z wi�zienia.
(Poprawia wujowi krawat)
W�osy masz rozczochrane, brod� te�. Powiniene� chyba si� ostrzyc.
Sorin
(rozczesuje brod�)
Tragedia mojego �ycia. Nawet za m�odu wygl�da�em tak, jakbym pi� ca�ymi
tygodniami i... i w og�le... �adna kobieta mnie nie chcia�a.
(Siada)
Dlaczego moja siostra jest nie w humorze?
Trieplew
Dlaczego? Nudzi si�.
(Siada obok)
Jest zazdrosna. I ju� ma pretensje do mnie, do przedstawienia i do mojej
sztuki, poniewa� gra nie ona, tylko Zarieczna. Matka nie zna mojej sztuki,
ale ju� jej nie cierpi.
Sorin
(�mieje si�)
Te� wymy�li�, doprawdy.
Trieplew
(spogl�da na zegarek)
Ju� j� dra�ni, �e gwiazd� na tej ma�ej scenie b�dzie Zarieczna, a nie
ona. Moja matka to jaki� psychologiczny dziwol�g. Bezsprzecznie
utalentowana, inteligentna, potrafi p�aka� nad ksi��k�, odrecytuje ci z
pami�ci ca�ego Niekrasowa, dogl�da chorych jak anio�; ale spr�buj pochwali�
przy niej Duse. Bo�e! Tylko j� wolno chwali�, tylko o niej trzeba pisa�,
krzycze�, zachwyca� si� jej niezwyk�� gr� w Damie Kameliowej albo w
Igraszkach �ycia, ale �e tu na wsi brak tej s�odkiej trucizny, wi�c nudzi
si� i z�o�ci, ka�dego z nas uwa�a za wroga, do wszystkich ma pretensje. A
jaka przes�dna: boi si� trzech �wiec, trzynastki... I sk�pa. W Odessie ma
siedemdziesi�t tysi�cy w banku, to wiem na pewno. A popro� j� o po�yczk�,
zaraz zacznie lamentowa�.
Sorin
Wm�wi�e� sobie, �e matce si� nie podoba twoja sztuka i ju� si�
denerwujesz i... i w og�le. Uspok�j si�, matka ci� ub�stwia.
Trieplew
(obrywa p�atki z kwiatu)
Kocha - nie kocha, kocha - nie kocha, kocha - nie kocha.
(�mieje si�)
Widzisz, matka mnie nie kocha. Ba! Ona chce �y�, romansowa�, nosi� jasne
bluzeczki, a ja ju� mam dwadzie�cia pi�� lat i to jej stale przypomina, �e
nie jest m�oda. Beze mnie ma najwy�ej trzydzie�ci dwa lata, a przy mnie
ca�e czterdzie�ci trzy i dlatego mnie w�a�nie nienawidzi. I na dobitk� wie,
�e nie uznaj� teatru. Ona teatr kocha, wydaje si� jej, �e s�u�y ludzko�ci i
�wi�tej sztuce, a ja uwa�am, �e dzisiejszy teatr to szablon, to prze�ytek.
Kiedy kurtyna idzie w g�r� i przy wieczornym �wietle, w pokoju z trzema
�cianami te wielkie talenty, ci kap�ani �wi�tej sztuki usi�uj� pokaza�, w
jaki spos�b ludzie jedz�, pij�, chodz�, kochaj�, nosz� marynarki, kiedy z
banalnych obraz�w i zda� aktorzy staraj� si� wy�owi� mora�, i to mora�
p�yciutki, �atwostrawny, przydatny na co dzie�, kiedy w tysi�cznych
wariantach pakuj� mi do g�owy wci�� to samo, to samo, to samo - wtedy
uciekam, uciekam jak Maupassant od wie�y Eiffla, kt�ra przyt�acza�a go
swoj� banalno�ci�.
Sorin
Bez teatru nie mo�na
Trieplew
Potrzebne s� nowe formy. Nowe formy - a je�eli ich nie ma, to raczej nic
nie potrzeba.
(Spogl�da na zegarek)
Kocham matk�, bardzo kocham, ale prowadzi tak bezsensowne �ycie, cacka
si� z tym beletryst�, jej nazwisko stale wa�kuj� w gazetach i to mnie nu�y.
A czasem odzywa si� we mnie po prostu egoizm zwyk�ego �miertelnika;
zaczynam �a�owa�, �e matka jest znan� aktork�, wydaje mi si�, �e gdyby to
by�a zwyk�a kobieta, czu�bym si� szcz�liwszy. Wujku, czy znasz bardziej
rozpaczliw� i g�upi� sytuacj�: w jej salonie przewa�nie siedz� same
znakomito�ci - arty�ci, pisarze, a w�r�d nich jedyne zero to ja, toleruj�
mnie tylko jako jej syna. Bo kim jestem? Czym jestem? Opu�ci�em uniwersytet
na trzecim roku z przyczyn, jak to m�wi�, niezale�nych od redakcji,
talent�w nie mam �adnych, pieni�dzy ani grosza, a wed�ug paszportu -
mieszczanin z Kijowa. Bo mieszczaninem z Kijowa by� m�j ojciec, chocia�
tak�e by� znanym aktorem. I nieraz, kiedy ci arty�ci i pisarze w jej
salonie zaszczycali mnie �askaw� uwag�, zdawa�o mi si�, �e mierz� wzrokiem
moj� nico��, zgadywa�em ich my�li i wi�em si� z poni�enia...
Sorin
A propos, powiedz mi, co to za cz�owiek ten beletrysta? Trudno go
rozgry��. Wci�� milczy.
Trieplew
To cz�owiek m�dry, prosty, troch�, wiesz, melancholik. Bardzo przyzwoity.
Daleko mu jeszcze do czterdziestki, ale ju� jest s�awny i do��
zblazowany... Je�eli chodzi o jego pisarstwo, to... jakby ci powiedzie�?
Nie pozbawione talentu i wdzi�ku... a jednak... po To�stoju czy Zoli nie
zechcesz czyta� Trigorina.
Sorin
A ja, bratku, przepadam za literatami. Kiedy� marzy�em o dw�ch rzeczach:
chcia�em si� o�eni� i chcia�em zosta� literatem, ale ani jedno, ani drugie
si� nie spe�ni�o. Taak, przyjemnie by� nawet podrz�dnym literatem, na dobr�
spraw�.
Trieplew
(nas�uchuje)
S�ysz� kroki...
(�ciska wuja)
Nie mog� bez niej �y�... Nawet odg�os jej krok�w jest cudowny... Jestem
szcz�liwy do szale�stwa.
(Wchodzi Nina Zarieczna, Trieplew szybko idzie na jej spotkanie)
Czarodziejko, marzenie moje!...
Nina
(podniecona)
Nie sp�ni�am si�... Naturalnie, �e si� nie sp�ni�am...
Trieplew
(ca�uje j� po r�kach)
Nie, nie, nie...
Nina
Ca�y dzie� by�am niespokojna, czu�am taki l�k. Ba�am si�, �e mnie ojciec
nie pu�ci... Ale w�a�nie wyjecha� razem z macoch�. Niebo jest czerwone, ju�
wschodzi ksi�yc, wi�c pop�dza�am konia pr�dzej i pr�dzej.
(�mieje si�)
Jak si� ciesz�.
(�ciska mocno r�k� Sorina)
Sorin
(�mieje si�)
A ocz�ta jakby zap�akane. He-he! Niedobrze!
Nina
To nic... Widzi pan, jak si� zadysza�am. Za p� godziny musz� wraca�,
�pieszmy si�. Nie, nie, na mi�o�� bosk�, nie zatrzymujcie. Ojciec nie wie,
�e jestem tutaj.
Trieplew
Rzeczywi�cie, ju� czas zaczyna�. Trzeba zwo�a� wszystkich.
Sorin
Ja p�jd� i... i w og�le. Zaraz.
(Idzie w prawo i �piewa)
"Do Francji szli dwaj grenadierzy..."
(Ogl�da si�)
Raz w�a�nie tak za�piewa�em, a jaki� wiceprokurator powiada do mnie:
"Jaki pan ma silny g�os, ekscelencjo..." Potem chwil� si� zastanowi� i
doda�: "Ale... bardzo nieprzyjemny".
(�mieje si� i wychodzi)
Nina
Ojciec i jego �ona nie pozwalaj� mi tu przyje�d�a�. M�wi�, �e u was sama
cyganeria... Boj� si�, �ebym nie zosta�a aktork�... A mnie co� ci�gnie tu
nad jezioro, ci�gnie jak mew�... I w sercu tylko ty...
(Ogl�da si�)
Trieplew
Jeste�my sami.
Nina
Zdaje si�, �e tam kto� jest...
Trieplew
Nikogo:.
(Poca�unek)
Nina
Jakie to drzewo?
Trieplew
Wi�z.
Nina
Dlaczego takie ciemne?
Trieplew
Ju� wiecz�r, wszystkie przedmioty ciemniej�. Zosta� dzi� d�u�ej, b�agam
ci�.
Nina
Nie mog�.
Trieplew
Nino, a gdybym ja pojecha� do ciebie? Ca�� noc sta�bym w ogrodzie i
wpatrywa� si� w twoje okno.
Nina
Nie mo�na, str� ci� zobaczy. I nasz Burek jeszcze si� do ciebie nie
przyzwyczai�, b�dzie szczeka�.
Trieplew
Kocham ci�.
Nina
Tsss...
Trieplew
(s�ysz�c kroki)
Kto tam? Czy to Jakub?
Jakub
(za estrad�)
Tak jest!
Trieplew
Wszyscy na miejsca! Ju� czas. Czy ksi�yc wschodzi?
Jakub
Tak jest.
Trieplew
Gzy spirytus przygotowany? A siarka? Kiedy uka�� si� czerwone oczy,
trzeba, �eby zapachnia�o siark�.
(Do Niny)
Id�, tam wszystko przygotowane. Czy masz trem�?
Nina
Tak, ogromn�. Twoja mama... Nie, jej si� nie boj�, ale u was jest
Trigorin... Gra� w jego obecno�ci... ach, jak mnie to �enuje i przera�a...
S�awny pisarz... Ciekawam, czy m�ody?
Trieplew
Tak.
Nina
Jakie on ma cudowne opowiadania!
Trieplew
(zimno)
Nie wiem, nie czyta�em.
Nina
Twoja sztuka jest trudna do grania. Nie ma w niej �ywych ludzi.
Trieplew
�ywi ludzie! �ycie trzeba pokazywa� nie takie, jakie jest i by� powinno,
ale takie, jak si� je widzi w marzeniu.
Nina
W twojej sztuce nic si� nie dzieje, same recytacje. I uwa�am, �e w sztuce
powinna by� mi�o��...
(Oboje wychodz� na estrad�; wchodzi Paulina i Dorn)
Paulina
Jaka wilgo�! Niech pan wr�ci i we�mie kalosze.
Dorn
Mnie jest gor�co.
Paulina
Pan nie dba o siebie. To przez up�r. Jest pan lekarzem i doskonale wie,
�e wieczorna rosa panu szkodzi, ale chce pan koniecznie, �ebym si�
martwi�a; wczoraj umy�lnie przesiedzia� pan ca�y wiecz�r na tarasie.
Dorn
(nuci)
"Ach, nie m�w mi, �e� m�odo�� zmarnowa�a..."
Paulina
Pan by� tak zaj�ty pani� Iren�... nie czu� pan ch�odu. Prosz� si�
przyzna�, �e ona si� panu podoba.
Dorn
Mam pi��dziesi�t pi�� lat.
Paulina
G�upstwo, dla m�czyzny to jeszcze nie staro��. Pan �wietnie si� trzyma i
wci�� ma powodzenie u kobiet.
Dorn
O co wi�c pani chodzi?
Paulina
Przed aktork� ka�dy z was pada�by plackiem. Ka�dy.
Dorn
(nuci)
"I znowu przed tob�..." Owszem, spo�ecze�stwo kocha artyst�w i ma do nich
inny stosunek ni� na przyk�ad do kupc�w, ale to chyba rzecz normalna. To -
idealizm.
Paulina
A w panu wiecznie kocha�y si� kobiety i od razu rzuca�y si� na szyj�. Czy
to r�wnie� idealizm?
Dorn
(wzrusza ramionami)
Mo�e. W stosunku kobiet do mnie zawsze by�o co� �adnego. Cieszy�em si�
ich wzgl�dami przede wszystkim jako dobry lekarz. Pami�ta pani, jakie�
dziesi��, pi�tna�cie lat temu by�em jedynym przyzwoitym akuszerem na ca��
guberni�. I zawsze by�em uczciwym cz�owiekiem.
Paulina
(chwyta go za r�k�)
Kochany m�j!
Dorn
Ciszej. Kto� idzie.
(Wchodz�: Arkadina pod r�k� z Sorinem, Trigorin, Szamrajew, Miedwiedienko
i Masza)
Szamrajew
W 1873 roku, podczas targ�w w Po�tawie, gra�a wprost koncertowo. Sama
rozkosz! Cudownie gra�a! A czy mo�e mi pani, z �aski swojej, powiedzie�,
gdzie jest obecnie komik Czadin, Pawe� Czadin? W roli Rasplujewa by�
niezast�piony, lepszy do Sadowskiego, s�owo honoru, �askawa pani. Gdzie on
teraz jest?
Arkadina
Pan ci�gle pyta o kogo� sprzed potopu. Sk�d ja mog� wiedzie�?
(Siada)
Szamrajew
(wzdycha)
Pawe�ek Czadin. Teraz ju� takich nie ma! Upada teatr, pani Ireno! Dawniej
by�y mocarne d�by, a teraz same pnie.
Dorn
Wybitnych talent�w teraz niewiele, to prawda, ale przeci�tny poziom
aktora jest znacznie wy�szy.
Szamrajew
Nie mog� si� z panem zgodzi�. Zreszt� to rzecz gustu. De gustibus aut
bene, aut nihil (po��czenie dw�ch przys��w �aci�skich: o gustach si� nie
dyskutuje, oraz - o zmar�ych albo dobrze, albo �le).
(Trieplew wychodzi zza estrady)
Arkadina
(do syna)
M�j drogi synu, kiedy si� nareszcie zacznie?
Trieplew
Za minut�. Prosz� o chwil� cierpliwo�ci.
Arkadina
(recytuje z "Hamleta")
"O, przesta�, Hamlecie!
Ty oczy moje zwracasz w g��b mej duszy;
Widz� w niej czarne, szpetne plamy, kt�rych
Zmy� nie potrafi�".
Trieplew
(z "Hamleta")
"Przebacz mi t� moj� cnot�;
Bo w dychawicznym biegu tego �wiata
Przychodzi cnocie przeprasza� wyst�pek..."
(Za estrad� odzywa si� fujarka)
Prosz� pa�stwa, zaczyna si�! Uwaga!
(Pauza)
Zaczynam.
(Stuka patykiem i m�wi g�o�no)
O wy, czcigodne, starodawne cienie, kt�re w nocnej ciszy unosicie si� nad
tym jeziorem, u�pijcie nas i niech nam si� przy�ni to, co b�dzie za
dwie�cie tysi�cy lat
Sorin
Za dwie�cie tysi�cy lat nic nie b�dzie.
Trieplew
A wi�c niech nam poka�� to nic.
Arkadina
Prosz� bardzo! My ju� �pimy.
(Kurtyna idzie w g�r�; otwiera si� widok na jezioro; nad horyzontem
�wieci ksi�yc odbity w wodzie; na du�ym kamieniu siedzi Nina Zarieczna
ca�a w bieli)
Nina
Ludzie, lwy, or�y i kuropatwy, rogate jelenie, g�si, paj�ki, milcz�ce
ryby zamieszka�e w wodzie, rozgwiazdy morskie i �yj�tka, kt�rych nie mo�na
zobaczy� okiem - s�owem wszystkie istnienia, wszystkie istnienia, wszystkie
istnienia, zamkn�wszy sw�j tragiczny kr�g, zgas�y... Ju� od tysi�cy wiek�w
nie ma na ziemi ani jednej �ywej istoty i ten biedny ksi�yc niepotrzebnie
zapala swoj� latarni�. Nad u�pionymi ��kami ju� nie rozlega si� klangor
�urawi, nie s�ycha� chrab�szczy w lipowych gajach. Zimno, zimno, zimno.
Pustka, pustka, pustka. Strach, strach, strach.
(Pauza)
Cia�a �ywych istot obr�ci�y si� w proch i wieczna materia przemieni�a je
w kamienie, w wod�, w ob�oki, a ich wszystkie dusze stopi�y si� w jedn�. I
ta jedyna wszechdusza kosmosu to ja... ja... We mnie �yje dusza Aleksandra
Wielkiego, i Cezara, i Szekspira, i Napoleona, i ostatniej pijawki. We mnie
�wiadomo�� ludzi zespoli�a si� z instynktem zwierz�t, a ja pami�tam
wszystko, wszystko, wszystko i ka�de �ycie prze�ywam na nowo w sobie samej.
(Ukazuj� si� b��dne ogniki)
Arkadina
(p�g�osem)
To co� dekadenckiego.
Trieplew
(b�agalnie, z wyrzutem)
Mamo!
Nina
Jestem samotna. Raz na sto lat otwieram usta, aby przem�wi�, i g�os m�j
brzmi �a�o�nie w tej pustce, i nikt nie s�yszy... Wy, blade ogniki, tak�e
mnie nie s�yszycie... Nad ranem rodzi was zgni�e bagno i b��kacie si� do
�witu bez my�li, bez woli, bez najmniejszego drgnienia �ycia. W obawie, aby
�ycie w was nie powsta�o, ojciec wiecznej materii, szatan, powoduje w was,
jak w kamieniach i w wodzie, ci�g�� przemian� atom�w, wi�c zmieniacie si�
nieustannie. W ca�ym wszech�wiecie trwa�y i niezmienny jest tylko duch.
(Pauza)
Jak jeniec porzucony w pustej g��bokiej studni, tak i ja nie wiem, gdzie
jestem i co mnie czeka. Bo tylko jedno zosta�o mi objawione: �e oto w
zaciek�ej, okrutnej walce z szatanem, pierwiastkiem materialnych si�,
zwyci�stwo b�dzie nale�a�o do mnie, a wtedy materia i duch stopi� si� w
harmonii najcudowniejszej i dla �wiata nadejdzie wyzwolenie. Ale to nast�pi
dopiero wtedy, gdy stopniowo, po d�ugim, d�ugim szeregu tysi�cleci i
ksi�yc, i promienny Syriusz, i Ziemia obr�c� si� w proch... A do tego
czasu groza, groza...
(Pauza; na tle jeziora ukazuj� si� dwa czerwone punkty)
Oto zbli�a si� m�j pot�ny wr�g, szatan. Widz� jego straszliwe, purpurowe
oczy...
Arkadina
Czu� siark�. Czy tak trzeba?
Trieplew
Tak.
Arkadina
(�mieje si�)
To dopiero efekt!
Trieplew
Mamo!
Nina
T�skno mu bez cz�owieka...
Paulina
(do Dorna)
Pan zdj�� kapelusz. Prosz� w�o�y�, bo pan si� zazi�bi.
Arkadina
Doktor zdj�� kapelusz, �eby uk�oni� si� szatanowi, ojcu wiecznej materii.
Trieplew
(unosi si�; g�o�no)
Przedstawienie sko�czone! Dosy�! Kurtyna!
Arkadina
Czego si� z�o�cisz?
Trieplew
Dosy�! Kurtyna! Dawaj kurtyn�!
(Tupie nog�)
Kurtyna!
(Kurtyna opada)
Przepraszam, nie wzi��em pod uwag�, �e tylko garstka wybranych mo�e pisa�
sztuki i gra� na scenie. Pogwa�ci�em monopol! Mnie... ja...
(Chce jeszcze co� powiedzie�, w ko�cu macha r�k� i wychodzi na lewo)
Arkadina
Co si� z nim dzieje?
Sorin
No wiesz, Ireno, nie wolno tak rani� m�odzie�czych ambicji, moja kochana.
Arkadina
A c� ja takiego powiedzia�am?
Sorin
Urazi�a� go.
Arkadina
Przecie� sam m�wi�, �e to �art, wi�c potraktowa�am jego sztuk� jako �art.
Sorin
A jednak...
Arkadina
Teraz si� okazuje, �e to wielkie dzie�o! No prosz�! A wi�c urz�dzi� ca�e
przedstawienie i nakadzi� siark� bynajmniej nie dla �artu, ale wy��cznie
dla demonstracji... Pouczy� nas �askawie, jak trzeba pisa� i co nale�y gra�
na scenie. Doprawdy, mam ju� tego do��. Jak sobie chcecie, ale te wieczne
przytyki pod moim adresem, te szpilki zbrzydn� ka�demu. Gryma�ny,
zarozumia�y ch�opak.
Sorin
Chcia� ci zrobi� przyjemno��.
Arkadina
Ach tak? Czemu wi�c nie wybra� jakiej� normalnej komedii, tylko uraczy�
nas t� dekadenck� bredni�? Owszem, dla zabawy mog� wys�ucha� nawet bredni,
ale tu s� przecie� wyra�ne pretensje do nowej formy, nowej ery w sztuce. A
ja uwa�am, �e nie ma tu �adnej nowej formy, jest tylko paskudny charakter.
Trigorin
Ka�dy pisze tak, jak chce i jak mo�e.
Arkadina
Niech sobie pisze, jak chce i jak mo�e, ale mnie niech zostawi w spokoju.
Dorn
Gniewasz si�, Jowiszu...
Arkadina
Nie jestem Jowiszem, tylko kobiet�.
(Zapala papierosa)
I wcale si� nie gniewam, po prostu mi przykro, �e m�ody ch�opak tak
g�upio marnuje �ycie. Nie chcia�am go urazi�.
Miedwiedienko
Nie ma �adnych podstaw, �eby ducha oddziela� od materii, bo mo�e duch
jest w�a�nie sum� materialnych atom�w.
(Do Trigorina, z o�ywieniem)
A wie pan, gdyby tak opisa� i potem odegra� na scenie, jak �yje u nas
nauczyciel! Ci�ko mu, och, ci�ko!
Arkadina
To prawda, ale nie m�wmy ju� o sztukach ani atomach. Wiecz�r taki
�liczny! S�yszycie pa�stwo, gdzie� �piewaj�.
(Ws�uchuje si�)
Jak pi�knie!
Paulina
To na drugim brzegu.
(Pauza)
Arkadina
(do Trigorina)
Niech pan si�dzie przy mnie. Tu, nad jeziorem, kilkana�cie lat temu �piew
i muzyk� s�ysza�o si� ci�gle, prawie co noc. Na tym brzegu jest sze��
ziemia�skich dwor�w. Pami�tam - �miech, gwar, strzelanina, a ile
romans�w... Pierwszym amantem i bo�yszczem tych wszystkich sze�ciu dwor�w
by� wtedy, prosz� pa�stwa,
(Wskazuje g�ow� na Dorna)
w�a�nie nasz doktor. Zreszt� do dzi� dnia jest czaruj�cym m�czyzn�, ale
wtedy by� wprost zab�jczy... Jednak zaczyna mnie dr�czy� sumienie. Za co
obrazi�am biednego ch�opca? Jestem niespokojna.
(G�o�no)
Kostku! Synu!
Masza
P�jd�, poszukam go.
Arkadina
Bardzo prosz�, moja kochana.
Masza
(idzie w lewo)
Hop hop! Panie Konstanty! Hop-hop!
(Wychodzi)
Nina
(ukazuje si� zza estrady)
Dalszego ci�gu chyba nie b�dzie, mog� wyj��. Dobry wiecz�r!
(Ca�uje Arkadin� i Paulin�)
Sorin
Brawo! brawo!
Arkadina
Brawo! brawo! Podziwiali�my. Z tak� urod�, z takim g�osem nie wolno
marnowa� si� na wsi, to grzech. Pani na pewno ma talent. S�yszy pani? Tylko
na scen�!
Nina
O, to moje marzenie!
(Wzdycha)
Ale nie spe�ni si� nigdy.
Arkadina
Kto wie? Pani pozwoli: pan Trigorin.
Nina
Ach, jak si� ciesz�...
(Zmieszana)
Zawsze pana czytam...
Arkadina
(sadza j� przy sobie)
�mia�o, moja droga. Owszem, to znakomito��, ale dusz� ma prost�. Widzi
pani, sam jest za�enowany.
Dorn
My�l�, �e teraz mo�na podnie�� kurtyn�, bo wygl�da upiornie.
Szamrajew
(g�o�no)
Jakubie, podnie� no, bratku, kurtyn�!
(Kurtyna podnosi si�)
Nina
(do Trigorina)
Prawda, jaka to dziwna sztuka?
Trigorin
Nie zrozumia�em ani s�owa. Ale patrzy�em z przyjemno�ci�. Pani gra�a tak
szczerze. I dekoracje by�y pi�kne.
(Pauza)
Pewnie w tym jeziorze mn�stwo ryb?
Nina
Tak.
Trigorin
Lubi� �owi� ryby. Dla mnie najwi�ksza rozkosz to pod wiecz�r usi��� z
w�dk� na brzegu i patrze� na sp�awik.
Nina
Ale chyba ten, kto pozna� rozkosz tworzenia, nie pragnie ju� �adnych
innych rozkoszy.
Arkadina
(�mieje si�)
Niech pani tak nie m�wi. Kiedy powie mu si� co� mi�ego, zaraz si� peszy.
Szamrajew
Pami�tam, jak kiedy� w moskiewskiej operze wielki Sylwa wzi�� dolne C.
Traf chcia�, �e na galerii akurat siedzia� bas z synodalnego ch�ru i
mo�ecie sobie pa�stwo wyobrazi� nasze zdumienie, gdy�my raptem us�yszeli z
g�ry: "Brawo, Sylwa!" - o ca�� oktaw� ni�ej... O tak:
(Niskim g�osem)
"Brawo, Sylwa"... Teatr a� zamar�.
(Pauza)
Dorn
Cisza - m�drzec si� urodzi�.
Nina
Czas na mnie. Do widzenia.
Arkadina
Dlaczego? Dlaczego tak wcze�nie? My pani nie pu�cimy.
Nina
Ojciec czeka.
Arkadina
C� to za cz�owiek doprawdy...
(Ca�uj� si�)
No, trudno, nie ma rady. Szkoda, szkoda, �e pani nas porzuca.
Nina
Gdyby pani wiedzia�a, jak mi si� nie chce odje�d�a�.
Arkadina
Kto� musi pani� odprowadzi�, moje dziecko.
Nina
(z przestrachem)
O, nie, nie!
Sorin
(do Niny, b�agalnie)
Niech pani zostanie!
Nina
Panie Piotrze, nie mog�.
Sorin
Niech pani zostanie jeszcze godzink� - i ju�. Co tam doprawdy...
Nina
(po namy�le, przez �zy)
Nie mog�.
(�ciska mu r�k� i szybko wychodzi)
Arkadina
Nieszcz�liwa dziewczyna, prawd� m�wi�c. Podobno jej matka przed �mierci�
zapisa�a m�owi ca�y sw�j olbrzymi maj�tek, co do grosza, i teraz ta ma�a
nic nie ma, poniewa� jej ojciec ju� zapisa� wszystko swojej drugiej �onie.
Oburzaj�ce!
Dorn
Tak, jej papcio jest okropnym bydlakiem, trzeba mu to sprawiedliwie
przyzna�.
Sorin
(zaciera zzi�bni�te r�ce)
Chod�my te�, prosz� pa�stwa, bo taka wilgo�. Nogi mnie bol�.
Arkadina
Masz te nogi jak z drewna, ledwo nimi poruszasz. No, chod�my, starcze
nieszcz�sny.
(Bierze go pod r�k�)
Szamrajew
(podaje rami� �onie)
Madame?
Sorin
S�ysz�, �e pies znowu wyje.
(Do Szamrajewa)
B�d� pan �askaw spu�ci� go z �a�cucha.
Szamrajew
Nie mo�na, prosz� pana, boj� si�, �eby do stodo�y nie dobrali si�
z�odzieje. Mamy tam proso.
(Do id�cego obok Miedwiedienki)
Tak, o ca�� oktaw� ni�ej: "Brawo, Sylwa!" A przecie� to �adna s�awa
operowa, po prostu �piewak z synodalnego ch�ru...
Miedwiedienko
A jak� pensj� dostaje �piewak z synodalnego ch�ru?
(Wszyscy wychodz� opr�cz Dorna)
Dorn
Nie wiem, mo�e ja si� nie znam albo zwariowa�em, ale mnie si� podoba ta
sztuka. Co� w niej jest. Kiedy ta dziewczyna m�wi�a o samotno�ci i p�niej,
kiedy ukaza�y si� czerwone oczy, by�em tak przej�ty, �e a� r�ce mi si�
trz�s�y. To �wie�e, naiwne... O, zdaje si�, �e on tu idzie... Chcia�bym mu
powiedzie� du�o przyjemnych rzeczy.
Trieplew
Ju� nie ma nikogo.
Dorn
Owszem, ja tu jestem.
Trieplew
Mnie po ca�ym parku �ciga Masza. Niezno�ne stworzenie!
Dorn
Panie Konstanty, ogromnie mi si� podoba pa�ska sztuka. Co prawda, jest
dziwaczna, zreszt� nie znam ko�ca, a mimo to wra�enie du�e. Pan ma talent.
Pan musi pisa�.
(Trieplew �ciska mu r�k� i gwa�townym ruchem obejmuje za szyj�)
Fe, jaki nerwowy. �zy w oczach... Co to chcia�em powiedzie�? Wzi�� pan
temat z dziedziny oderwanych idei. To s�uszne, poniewa� dzie�o sztuki
koniecznie powinno wyra�a� jak�� wielk� my�l. Pi�kne jest tylko to, co
powa�ne. Jaki pan blady!
Trieplew
Wi�c m�wi pan, �eby pisa�?
Dorn
Tak... Ale pisa� tylko o tym, co donios�e i wieczne. Wie pan, prze�y�em
ciekawe �ycie, umia�em znale�� w nim smak, jestem wi�c zadowolony, ale
gdybym kiedykolwiek dozna� tych wzlot�w ducha, jakie prze�ywa artysta w
momencie tw�rczym, to zacz��bym chyba gardzi� swoj� doczesn� pow�ok� i w
og�le wszystkim, co jest z ni� zwi�zane, wzni�s�bym si� wysoko nad ziemi�.
Trieplew
Przepraszam pana, gdzie Nina?
Dorn
I jeszcze jedno. Ka�dy utw�r powinien zawiera� jasno sprecyzowan� my�l,
musi pan wiedzie� po co pisze, bo je�li pan p�jdzie t� malownicz� drog� bez
okre�lonego celu, na pewno zb��dzi, a talent oka�e si� dla pana zgubny.
Trieplew
(niecierpliwie)
Gdzie Nina?
Dorn
Odjecha�a do domu.
Trieplew
(z rozpacz�)
Co ja teraz zrobi�? Chc� si� z ni� zobaczy�... Musz� si� z ni�
zobaczy�... Pojad�...
(Wchodzi Masza)
Dorn
(do Trieplewa)
Spokojnie, m�j ch�opcze.
Trieplew
Ale ja pojad�. Musz� pojecha�.
Masza
Panie Konstanty, niech pan wraca do domu. Matka pana prosi. Niepokoi si�
o pana.
Trieplew
Niech jej pani powie, �e wyjecha�em. I prosz�, �eby mi wszyscy dali
spok�j! Tak, spok�j! Prosz� za mn� nie chodzi�!
Dorn
Ale�, ale�, m�j kochany, tak nie mo�na... To nie�adnie.
Trieplew
(przez �zy)
Dobranoc, panie doktorze. Dzi�kuj�...
(Wychodzi)
Dorn
(wzdycha)
M�odo��, m�odo��!
Masza
Kiedy si� nie wie, co powiedzie�, m�wi si�: "m�odo��, m�odo��..."
(Za�ywa tabak�)
Dorn
(zabiera jej tabakierk� i ciska w krzaki)
Ohyda!
(Pauza)
Tam ju� chyba siadaj� do kart. Trzeba i��.
Masza
Niech pan zaczeka.
Dorn
Co?
Masza
Chc� jeszcze raz powiedzie�... Chc� porozmawia�...
(Wzburzona)
Nie kocham ojca... ale do pana czuj� serdeczn� sympati�. I ci�gle mi si�
zdaje, �e pan jest kim� bliskim... Niech�e mi pan pomo�e. Niech mi pan
pomo�e, bo inaczej narobi� g�upstw, pokpi� swoje �ycie, zmarnuj� sobie
los... Nie mog� d�u�ej...
Dorn
Ale co? W czym pom�c?
Masza
Cierpi�. Nikt, nikt nie zna moich cierpie�!
(K�adzie g�ow� na jego piersi, cichym g�osem)
Kocham Konstantego.
Dorn
Wszyscy tacy nerwowi! Tacy nerwowi! I tyle mi�o�ci... O, zaczarowane
jezioro!
(Tkliwie)
Ale co ja na to poradz�, moje dziecko? Co? Co?
(Kurtyna)
Akt drugi
Placyk krokietowy; w g��bi na prawo dom z du�ym tarasem, na lewo jezioro,
w kt�rym odbija si� s�oneczny blask; kwiaty; po�udnie; upa�; w bok od
placyku, w cieniu starej lipy siedz� na �awce Arkadina, Dorn i Masza; Dorn
trzyma na kolanach otwart� ksi��k�.
Arkadina
(do Maszy)
No to wsta�my.
(Obie wstaj�)
Teraz staniemy obok siebie. Pani ma dwadzie�cia dwa lata, a ja prawie dwa
razy tyle. Panie doktorze, kt�ra z nas wygl�da m�odziej?
Dorn
Oczywi�cie, �e pani.
Arkadina
Prosz�... A dlaczego? Bo pracuj�, bo co� prze�ywam, bo jestem w ci�g�ym
ruchu, a pani wci�� tkwi na jednym miejscu i w�a�ciwie nie �yje... Mam te�
niewzruszon� zasad�: nie zagl�da� w przysz�o��. Nigdy nie my�l� ani o
staro�ci, ani o �mierci. Co ma by�, to b�dzie.
Masza
A mnie si� wci�� zdaje, �e urodzi�am si� bardzo dawno; ci�gn� za sob�
w�asne �ycie jak straszliwie d�ugi tren sukni... Nieraz w og�le nie chce mi
si� �y�.
(siada)
Oczywi�cie, to �miechu warte. Trzeba si� z tego otrz�sn��, pozby� raz na
zawsze.
Dorn
(nuci)
"Kwiatki, powiedzcie jej..."
Arkadina
A poza tym, dbam o formy niczym Anglik. Ja, moja droga, trzymam si� w
ryzach, jak to m�wi�, zawsze jestem ubrana i uczesana comme il faut (jak
nale�y, odpowiednio). Czy pozwoli�abym sobie kiedykolwiek wyj�� z domu,
nawet tylko do ogrodu, w matince (kaftanik ranny, ozdobiony koronkami,
wst��kami) albo nie uczesana? Nigdy! Dlatego tak dobrze si� trzymam, �e
nigdy nie by�am flejtuchem, nie zaniedbywa�am si� jak niekt�re...
(Chodzi po placyku z r�kami na biodrach)
Prosz� - jak laleczka. Mog�abym zagra� nawet pi�tnastoletni� dziewczynk�.
Dorn
No, czytajmy dalej, mimo wszystko.
(Bierze ksi��k�)
Stan�li�my na kupcu i szczurach.
Arkadina
I szczurach. Niech pan czyta.
(Siada)
Albo niech pan da, sama b�d� czyta�a. Teraz na mnie kolej.
(Bierze ksi��k� i szuka tekstu)
I szczurach... O, jest...
(Czyta)
"I oczywi�cie fawor okazywany romansopisarzom, ubieganie si� o ich
wzgl�dy, jest dla wy�szych sfer tym samym niebezpiecze�stwem, jakim by�aby
dla kupca hodowla szczur�w w sk�adzie z towarami. A mimo to ludzie pi�ra
maj� wzi�cie. Gdy wi�c wyb�r kobiety padnie na pisarza, kt�rego pragn�aby
usidli�, zam�cza go komplementami, grzeczno�ci� i uleg�o�ci�..." No, mo�e
to u Francuz�w, ale u nas nic podobnego, �adnych planowych dzia�a�. U nas,
prosz� pa�stwa, zanim kobieta usidli pisarza, ju� jest sama po uszy
zakochana. Po co daleko szuka�, na przyk�ad ja i Trigorin...
(Wchodzi Sorin opieraj�c si� na lasce, obok Nina; za nimi Miedwiedienko
toczy pusty fotel na k�kach)
Sorin
(pieszczotliwym tonem, jak do dziecka)
Tak? Cieszymy si�? Jeste�my dzi� zadowoleni, co?
(Do siostry)
Cieszymy si�! Ojciec i macocha wyjechali do Tweru, mamy ca�e trzy dni
wolne.
Nina
(siada przy Arkadinie i �ciska j�)
Jestem szcz�liwa! Teraz nale�� do pani.
Sorin
(siada na swoim fotelu)
Jaka ona dzisiaj �liczna!
Arkadina
Szykowna, interesuj�ca... Brawo!
(Ca�uje Nin�)
Ale nie chwalmy zanadto, by nie rzuci� z�ych urok�w. Gdzie pan Borys?
Nina
W budce k�pielowej. �apie ryby.
Arkadina
�e si� mu te� nie sprzykrzy.
(Chce czyta� dalej)
Nina
Co to?
Arkadina
Maupassanta "Na wodzie", duszko.
(Chwil� czyta w milczeniu)
No, dalej ju� nieciekawe i nieprawdziwe.
(Zamyka ksi��k�)
Czuj� jaki� niepok�j. Powiedzcie, co si� dzieje z moim synem? Dlaczego on
taki smutny i obcy? Ca�ymi dniami siedzi nad jeziorem, prawie go nie
widuj�.
Masza
Bo mu ci�ko na duszy.
(Do Niny nie�mia�o)
Bardzo pani� prosz�, niech pani przeczyta jaki� fragment z jego sztuki.
Nina
(wzrusza ramionami)
Chcia�aby pani? To takie nieciekawe.
Masza
(t�umi�c zachwyt)
Kiedy on sam czyta, oczy mu p�on�, a twarz blednie Ma pi�kny, smutny
g�os; zachowuje si� jak poeta.
(S�ycha�, jak chrapie Sorin)
Dorn
Dobrej nocy!
Arkadina
Piotrusiu!
Sorin
Co, co?
Arkadina
�pisz?
Sorin
Bynajmniej.
(Pauza)
Arkadina
Nie leczysz si�, to niedobrze, braciszku.
Sorin
Ch�tnie bym si� leczy�, ale c�, doktor nie chce.
Dorn
Leczy� si� w sze��dziesi�tym pierwszym roku �ycia?
Sorin
I w sze��dziesi�tym pierwszym roku �ycia nikomu si� nie chce umiera�.
Dorn
(z przek�sem)
E tam! Bierz pan walerian�.
Arkadina
Mnie si� zdaje, �e Piotrowi przyda�by si� wyjazd do w�d.
Dorn
Tak? C�, mo�e jecha�. Mo�e i nie jecha�.
Arkadina
I zrozum tu co�.
Dorn
Nie ma nic do rozumienia. Wszystko jest jasne.
(Pauza)
Miedwiedienko
Panu Piotrowi chyba nie wolno pali�.
Sorin
G�upstwo.
Dorn
Wcale nie g�upstwo. Alkohol i tyto� zabijaj� osobowo��. Po cygarze i
kieliszku w�dki pan ju� nie jest ten sam Piotr Sorin, tylko Piotr Sorin
plus kto� jeszcze, w ko�cu zaczyna pan traktowa� siebie jak osob� trzeci�,
per "on".
Sorin
(�mieje si�)
�atwo panu tak m�wi�. Pan si� do�� nau�ywa�, ale ja? Owszem, pracowa�em w
s�downictwie dwadzie�cia osiem lat, ale w�a�ciwie nie �y�em, niczego w
gruncie rzeczy nie zazna�em i naturalnie bardzo mi si� chce �y�. Pan jest
syty i oboj�tny na wszystko, dlatego ma pan sk�onno�ci do filozofii, ale ja
po prostu chc� �y�, a wi�c pij� przy obiedzie kseres, pal� cygara i... i
r�ne takie rzeczy. Takie rzeczy...
Dorn
�ycie trzeba traktowa� powa�nie, ale leczy� si� w tym wieku i �a�owa�, �e
w m�odo�ci nie do�� si� u�y�o, to, za pozwoleniem, lekkomy�lno��.
Masza
(wstaje)
Chyba czas na �niadanie.
(Idzie apatycznym, leniwym krokiem)
Noga mi �cierp�a...
(Wychodzi)
Dorn
Teraz p�jdzie i przed �niadaniem golnie ze dwa kieliszki.
Sorin
Biedna dziewczyna, brak jej osobistego szcz�cia.
Dorn
To nic nie ma do rzeczy, wasza ekscelencjo.
Sorin
Razumuje pan jak cz�owiek syty.
Arkadina
Ach, czy istnieje co� nudniejszego ni� ta rozkoszna wiejska nuda? Cicho,
gor�co, nikt nic nie robi, wszyscy filozofuj�... Dobrze mi z wami,
przyjaciele, s�ucham was z przyjemno�ci�, ale... siedzie� u siebie w hotelu
i uczy� si� roli - o ile� to lepsze!
Nina
(z entuzjazmem)
Lepsze! Rozumiem pani�.
Sorin
Naturalnie, �e w mie�cie lepiej. Cz�owiek zamknie si� w swoim gabinecie,
lokaj nikogo nie wpu�ci bez zameldowania, telefon... na ulicy doro�ki i...
i tak dalej...
Dorn
(nuci)
"Kwiatki, powiedzcie jej..."
(Wchodzi Szamrajew, za nim Paulina)
Szamrajew
O, pa�stwo tutaj. Dzie� dobry.
(ca�uje w r�k� Arkadin�, potem Nin�)
Bardzo si� ciesz�, �e widz� panie w kwitn�cym zdrowiu.
(Do Arkadiny)
�ona m�wi, �e pani wybiera si� z ni� dzisiaj do miasta. Czy rzeczywi�cie?
Arkadina
Owszem, wybieramy si�.
Szamrajew
Hm... To �wietnie, ale czym pojedziecie, �askawa pani? Dzi� zwozimy �yto,
wszyscy parobcy s� zaj�ci. I jakimi ko�mi, za pozwoleniem?
Arkadina
Jakimi? Sk�d mog� wiedzie�, jakimi?
Sorin
Przecie mamy cugowe (nazwa koni wyjazdowych, zazwyczaj rasowych,
dobieranych w pary lub w czw�rki).
Szamrajew
(zdenerwowany)
Cugowe? A sk�d wezm� chom�ta? To zdumiewaj�ce! To nie do wiary! �askawa
pani! Prosz� o wybaczenie, bo chocia� wielbi� pani talent i z rado�ci�
po�wi�ci�bym pani dziesi�� lat �ycia, ale koni da� nie mog�.
Arkadina
A je�eli musz� jecha�? Dziwne, doprawdy!
Szamrajew
�askawa pani! Nie ma pani �adnego poj�cia, co to jest gospodarstwo.
Arkadina
(unosi si�)
To stara �piewka! W takim razie dzi� jeszcze wyje�d�am do Moskwy. Prosz�
wynaj�� dla mnie konie na wsi, bo inaczej p�jd� na stacj� pieszo!
Szamrajew
(unosi si�)
W takim razie zrzekam si� posady! Niech pani sobie znajdzie innego
rz�dc�!
(Wychodzi)
Arkadina
Ka�dego lata to samo, ka�dego lata musz� znosi� podobne impertynencje!
Moja noga ju� tu nie postanie!
(Wychodzi na lewo, gdzie widoczna jest budka k�pielowa; po chwili wida�,
jak Arkadina wchodzi do domu; za ni� Trigorin z w�dkami i wiadrem)
Sorin
(unosi si�)
To bezczelno��! Co to jest, do diab�a! Mam tego do��! Natychmiast da� tu
wszystkie konie!
Nina
(do Pauliny)
Odm�wi� pani Irenie, s�awnej aktorce! Czy jej rozkaz, ka�dy jej kaprys
nie jest wa�niejszy od waszego gospodarstwa? Wprost nie do wiary!
Paulina
(w rozpaczy)
C� ja na to poradz�? Prosz� wej�� w moje po�o�enie c� ja poradz�?
Sorin
(do Niny)
Chod�my do mojej siostry. Ub�agamy j�, �eby nie wyje�d�a�a. Prawda?
(Patrzy w stron�, w kt�r� poszed� Szamrajew)
Niezno�ny cz�owiek! Tyran!
Nina
(nie pozwala mu wsta�)
Niech pan siedzi, niech pan siedzi... My pana zawieziemy...
(Razem z Miedwiedienk� pcha fotel na k�kach Ach, jakie to okropne!
Sorin
Tak, tak, to okropne... Ale on nie odejdzie, zaraz z nim pom�wi�.
(Wychodz�; na scenie zostaje Dorn i Paulina)
Dorn
Ludzie s� nudni. W gruncie rzeczy nale�a�oby pani m�a wyrzuci� za drzwi,
ale przecie� sko�czy si� na tym, �e ta stara baba, pan Piotr i jego siostra
b�d� go przepraszali. Zobaczy pani.
Paulina
On cugowe konie te� zabra� na pole. Co dzie� jaka� awantura. Gdyby pan
wiedzia�, jak mnie to m�czy! Jestem po prostu chora; widzi pan, jak si�
trz�s�... Nie mog� znie�� jego brutalno�ci.
(B�agalnie)
Eugeniuszu, drogi, jedyny, zabierz mnie do siebie... Czas ucieka, nie
jeste�my ju� m�odzi... Ach, �eby cho� pod koniec �ycia nie ukrywa� si�, nie
k�ama�...
(Pauza)
Dorn
Mam pi��dziesi�t pi�� lat, za p�no na zmiany.
Paulina
Ja wiem, pan odmawia, bo opr�cz mnie w pa�skim �yciu s� jeszcze inne
kobiety. Wszystkich wzi�� do siebie nie mo�na. Rozumiem. I przepraszam, �e
pana nudz�.
(Przed domem ukazuje si� Nina; zrywa kwiaty)
Dorn
Nie szkodzi.
Paulina
Cierpi�, bo jestem zazdrosna. Naturalnie, pan jest lekarzem, nie mo�e pan
unika� kobiet. Rozumiem...
Dorn
(do Niny, kt�ra si� zbli�a)
Jak tam?
Nina
Pani Irena p�acze, a pan Piotr ma atak astmy.
Dorn
(wstaje)
Dam im obojgu waleriany...
Nina
(podaje mu kwiaty)
Prosz� bardzo.
Dorn
Merci bien.
(Idzie w kierunku domu)
Paulina
(idzie za nim)
Jakie �liczne kwiaty!
(Przed domem matowym g�osem)
Prosz� mi da� te kwiaty! Prosz� mi da� te kwiaty!
(Bierze kwiaty, szarpie je i odrzuca; oboje wchodz� do domu)
Nina
(sama)
Jakie to dziwne, �e znana aktorka p�acze i to jeszcze z tak b�ahego
powodu. I czy to nie dziwne: znakomity pisarz, ulubieniec publiczno�ci...
pisz� o nim we wszystkich gazetach, sprzedaj� jego fotografie, t�umacz� go
na obce j�zyki, a on ca�y dzie� siedzi z w�dk� i cieszy si�, �e z�apa� dwa
okonie. My�la�am, �e s�awni ludzie s� dumni, nieprzyst�pni, �e gardz�
t�umem, a rozg�os, aureola nazwiska to ich odwet za cze��, jak� t�um od
wiek�w otacza dobre urodzenie i bogactwo. Ale oni po prostu �api� ryby,
graj� w karty, p�acz�, �miej� si� i gniewaj� tak jak wszyscy inni...
Trieplew
(wchodzi bez kapelusza, ze strzelb� i zabit� mew�)
Jeste� sama?
Nina
Sama.
(Trieplew k�adzie mew� u jej n�g)
Co to ma znaczy�?
Trieplew
Jestem tak pod�y, �e zabi�em mew�. K�ad� j� u twoich st�p.
Nina
Co ci jest?
(Podnosi mew� i patrzy na ni�)
Trieplew
(po pauzie)
Nied�ugo w ten sam spos�b zabij� siebie.
Nina
Wiesz, nie poznaj� ci�.
Trieplew
Tak, dopiero teraz, kiedy i ja ciebie nie poznaj�. Zmieni�a� si� w
stosunku do mnie, oczy masz zimne, moja obecno�� ci� kr�puje.
Nina
To ty ostatnio jeste� podra�niony i wyra�asz si� niezrozumiale, za pomoc�
jakich� symboli. Ta mewa to pewnie te� symbol, ale wybacz, ja nie rozumiem.
(K�adzie mew� na �awce)
Jestem zbyt prosta, aby ci� zrozumie�.
Trieplew
To si� zacz�o od tego wieczoru, kiedy moja sztuka zrobi�a tak idiotyczn�
klap�. Kobiety nie wybaczaj� niepowodzenia. Spali�em wszystko, do
ostatniego strz�pka. Gdyby� wiedzia�a, jak mi ci�ko! Twoja oboj�tno�� jest
zaskakuj�ca, straszna, zupe�nie jakbym si� raptem obudzi� i zobaczy�, �e to
jezioro wysch�o czy wsi�k�o w piasek. Powiedzia�a�, �e jeste� zbyt prosta,
aby mnie zrozumie�. Ale co zrozumie�, co? Sztuka si� nie podoba�a i ju�
gardzisz moim natchnieniem, ju� mnie uwa�asz za przeci�tnego cz�owieka,
zero, jakich wiele...
(Tupie nog�)
Rozumiem to, rozumiem �wietnie! Zupe�nie jakbym mia� gw�d� w m�zgu -
niech b�d� przekl�ty razem z t� piekieln� ambicj�, kt�ra ssie moj� krew,
ssie jak pijawka...
(Zauwa�ywszy Trigorina, kt�ry nadchodzi czytaj�c ksi��k�)
Prosz�, idzie prawdziwy talent; kroczy jak Hamlet, i nawet te� z
ksi��k�...
(Przedrze�nia)
"S�owa, s�owa, s�owa..." To s�o�ce jeszcze si� nie zbli�y�o, a ty ju� si�
u�miechasz, oczy ci z�agodnia�y w jego blasku. Nie b�d� przeszkadza�.
(Szybko wychodzi)
Trigorin
(zapisuje w notesie)
Za�ywa tabak� i pije w�dk�... Kocha si� w niej nauczyciel...
Nina
Dzie� dobry, panie Borysie!
Trigorin
A, dzie� dobry. Okoliczno�ci tak si� z�o�y�y, �e my, zdaje si�,
odjedziemy ju� dzisiaj. Chyba nigdy wi�cej pani nie zobacz�, a szkoda.
Niecz�sto mam sposobno�� styka� si� z m�odymi dziewczynami, m�odymi i
poci�gaj�cymi, ju� zapomnia�em, w�a�ciwie nie umiem sobie wyobrazi�, jak to
jest w dziewi�tnastym czy dwudziestym roku �ycia, dlatego w moich
powie�ciach i opowiadaniach m�ode dziewczyny s� zwykle nieprawdziwe.
Chcia�bym wej�� w pani sk�r� cho� na godzin�, �eby si� dowiedzie�, co pani
my�li i w og�le co z pani za ptaszek.
Nina
A ja ch�tnie wesz�abym w pa�sk� sk�r�.
Trigorin
Po co?
Nina
�eby si� dowiedzie�, jak si� czuje s�awny, utalentowany pisarz. Jak
prze�ywa s�aw�? W jaki spos�b pan odczuwa to, �e jest s�awny?
Trigorin
W jaki spos�b? Chyba w �aden. Nigdy o tym nie my�l�.
(Zastanawia si�)
Jedno z dwojga: albo pani wyolbrzymia albo w og�le jej si� nie odczuwa.
Nina
A je�eli czyta pan o sobie w gazetach?
Trigorin
Kiedy mnie chwal�, to mi przyjemnie, a kiedy gani�, trac� humor na par�
dni.
Nina
Cudowny �wiat! Gdyby pan wiedzia�, jak panu zazdroszcz�! Los rozmaicie
kieruje lud�mi. Jedni ledwo, ledwo wegetuj� i s� tacy do siebie podobni,
tacy nieszcz�liwi; innym, jak na przyk�ad panu - bo pan jest jeden na
milion - przypad�o w udziale �ycie niezwyk�e, promienne, pe�ne znaczenia...
pan jest szcz�liwy...
Trigorin
Ja?
(Wzrusza ramionami)
Hm... Pani m�wi o s�awie, o szcz�ciu, o jakim� niezwyk�ym, promiennym
�yciu, a dla mnie te wszystkie pi�kne s��wka znacz� tyle co marmolada,
kt�rej nigdy nie jem. Pani jest bardzo m�oda i bardzo dobra.
Nina
�ycie pana jest pi�kne!
Trigorin
C� w nim takiego pi�knego?
(Spogl�da na zegarek)
Musz� i�� i zabra� si� do pisania. Przepraszam, nie mam czasu...
(�mieje si�)
Pani, jak to m�wi�, dotkn�a mojej najgorszej bol�czki, wi�c jestem
zdenerwowany i troch� z�y. Zreszt� dobrze, mo�emy porozmawia�. Pom�wmy o
moim pi�knym, promiennym �yciu... Od czego zacz��?
(Chwil� zastanawia si�)
Bywaj� takie idees fixes (natr�tne my�li, stale poch�aniaj�ce umys�):
kto� na przyk�ad dzie� i noc my�li tylko o ksi�ycu - i ja te� mam taki
sw�j ksi�yc. Dzie� i noc dr�czy mnie jedna natr�tna my�l: musz� pisa�,
musz� pisa�, musz�... Ledwie sko�cz� jedno opowiadanie, ju�, nie wiadomo po
co, musz� pisa� drugie; potem trzecie, czwarte... Pisz� ci�gle, jak w
ko�owrocie, i ju� nie potrafi� inaczej. C� w tym pi�knego i promiennego,
niech mi pani powie? Ach, jakie to �ycie g�upie! Rozmawiam teraz z pani�,
przejmuj� si� rozmow�, ale r�wnocze�nie ca�y czas pami�tam, �e na biurku
le�y nie doko�czone opowiadanie. O, na przyk�ad widz� ob�ok podobny do
fortepianu. Zaraz notuj� w my�li: trzeba wspomnie� w jakim� miejscu, �e
p�yn�� ob�ok podobny do fortepianu. Pachn� heliotropy. Czym pr�dzej wbijam
sobie w g�ow�: ckliwy zapach, wdowi kolor, wspomnie� przy opisie letniego
wieczoru. Ws�uchuj� si� w ka�de zdanie, ka�de s�owo, kt�re m�wimy, i szybko
zamykam wszystkie te zdania i s�owa w swojej spi�arni literackiej: a nu�
si� przydadz�! Kiedy ko�cz� prac�, biegn� do teatru albo z w�dk� na ryby;
teraz, zdawa�oby si�, mo�na odpocz��, zapomnie�, gdzie tam! W g�owie ju�
huczy ci�ki �elazny m�ot - nowy temat, i ju� co� ci�gnie do biurka, trzeba
si� spieszy�, trzeba zn�w pisa�, pisa�! Tak jest ci�gle, ci�gle, nie mam
spokoju z samym sob�, czuj�, �e po�eram w�asne �ycie, �e dla miodu, kt�ry
oddaj� komu� w przestrze�, str�cam py�ek ze swoich najpi�kniejszych
kwiat�w, zrywam i same kwiaty, depcz� ich korzenie. Czy nie jestem szalony?
Czy moi bliscy i znajomi -traktuj� mnie jak cz�owieka normalnego? "Co pan
teraz pisze? Czym nas pan uraczy?" Wci�� to samo, wci�� to samo, i wydaje
mi si�, �e te komplementy znajomych, pochwa�y, zachwyty - to wszystko
k�amstwo, bo mnie ok�amuj� jak chorego; czasami a� si� boj�, �e zaraz
podejd� z ty�u, schwyc� i zawioz� do domu ob��kanych, jak tego wariata u
Gogola. A za dawnych lat, za moich najlepszych m�odych lat, kiedy dopiero
zaczyna�em, ca�e to pisarstwo by�o dla mnie jedn� nieprzerwan� m�k�.
Pisarzowi bez nazwiska, zw�aszcza gdy nie ma szcz�cia, ci�gle si� wydaje,
�e jest niezr�czny, niezdarny, niepotrzebny, nerwy ma napi�te,
rozklekotane; natr�tnie pl�cze si� ko�o ludzi ze �wiata literatury i
sztuki, nie uznawany, nie zauwa�ony przez nikogo, boi si� patrze� �mia�o i
szczerze, jak na�ogowy gracz, kt�ry nie ma pieni�dzy. Nie zna�em mojego
czytelnika, ale nie wiadomo czemu uroi�em sobie, �e jest nieufny, wrogi.
Ba�em si� publiczno�ci, ona mnie przera�a�a, na ka�dej swojej premierze nie
mog�em pozby� si� wra�enia, �e bruneci s� nastawieni wrogo, a blondyni
zimno-oboj�tni. O, jakie to straszne C� to by�a za m�ka!
Nina
Daruje pan, ale chyba natchnienie i sam proces tw�rczy czy da�y panu
sporo pi�knych, szcz�liwych chwil?
Trigorin
Tak. Kiedy pisz�, to mi przyjemnie. I czyta� swoj� rzecz w korekcie te�
jest przyjemnie, ale... ledwie wyjdzie w druku, ju� zaczynam jej nie znosi�
i ju� widz�, �e to nie to, �e to jaka� pomy�ka, �e tego w og�le nie trzeba
by�o pisa�, ogarnia mnie niesmak, czuj� si� ohydnie.
(�mieje si�)
A czytelnicy m�wi�: "Owszem, nie pozbawione talentu i wdzi�ku...
Wdzi�czne, ale nie umywa si� do To�stoja" albo: "Doskona�y utw�r, ale
Ojcowie i dzieci Turgieniewa znacznie lepsze". I tak zostanie chyba a� do
�mierci - nie pozbawione talentu i wdzi�ku, i nic wi�cej. A kiedy umr�,
znajomi przechodz�c ko�o mojego grobu b�d� m�wili: "Tu le�y Trigorin. Dobry
by� pisarz, ale pisa� gorzej ni� Turgieniew".
Nina
Doprawdy, nie mog� pana zrozumie�. Pan jest po prostu rozpieszczony
powodzeniem.
Trigorin
,Takim powodzeniem? Nigdy si� sam sobie nie podoba�em. Nie lubi� siebie
jako pisarza. A najgorsze, �e �yj� jak we �nie i cz�sto nie rozumiem tego,
co pisz�... Kocham t� wod�, drzewa, niebo, w og�le czuj� natur�, budzi we
mnie jak�� pasj�, jak�� nieprzepart� ch�� do pisania. Ale przecie� nie
jestem tylko pejza�yst�, jestem tak�e obywatelem tego kraju, kocham
ojczyzn�, nar�d, czuj�, �e skoro jestem pisarzem, musz� pisa� o moim
narodzie, o jego cierpieniach, o jego przysz�o�ci, pisa� o nauce, o prawach
cz�owieka i tak dalej, i tak dalej. Pisz� wi�c o tym, �piesz� si�, wszyscy
mnie nagl�, z�oszcz� si�, klucz� jak zaj�c �cigany przez ogary, widz�, �e
nauka i �ycie id� coraz dalej i dalej, a ja ci�gle nie nad��am, jak ch�op,
kt�ry si� sp�ni� na poci�g, i w ko�cu dochodz� do wniosku, �e umiem tylko
malowa� pejza�, bo ca�a reszta mojej pisaniny jest do szpiku ko�ci
zak�amana.
Nina
Pan za du�o pracuje i dlatego nie ma pan czasu ani ch�ci, �eby sobie
u�wiadomi� swoje znaczenie. Pan mo�e by� z siebie niezadowolony, ale dla
innych jest pan wielki i wspania�y. Gdybym by�a takim pisarzem jak pan,
ca�e �ycie po�wi�ci�abym dla t�umu, a jednak bym wiedzia�a, �e najwi�ksze
jego szcz�cie to wznie�� si� do mnie i t�um wi�z�by mnie na rydwanie.
Trigorin
No, zaraz na rydwanie... Czy jestem Agamemnonem, do licha!
(Oboje u�miechaj� si�)
Nina
Za takie szcz�cie, jak by� pisark� albo aktork�, znios�abym wzgard�
najbli�szych, n�dz�, rozczarowanie, mieszka�abym na poddaszu i jad�a suchy
chleb, mo�e by mnie dr�czy�o niezadowolenie z siebie i poczucie w�asnej
niedoskona�o�ci, ale za to wszystko ��da�abym s�awy... prawdziwej, g�o�nej
s�awy...
(Zas�ania twarz r�kami)
W g�owie si� kr�ci... Ach!
G�os arkadiny
(z domu)
Panie Borysie!
Trigorin
Wo�a mnie... Pewnie trzeba si� pakowa�. A nie chce mi si� wyje�d�a�.
(Ogl�da si� i patrzy na jezioro)
Czy to nie cudo?... Pi�knie!
Nina
Widzi pan ten dom i ogr�d na drugim brzegu?
Trigorin
Tak.
Nina
To dw�r mojej nieboszczki matki. Urodzi�am si� tam. Mieszka�am ca�e �ycie
nad tym jeziorem, znam tu ka�d� wysepk�.
Trigorin
Bardzo tu �adnie!
(Zauwa�ywszy mew�)
Co to?
Nina
Mewa. Pan Konstanty j� zastrzeli�.
Trigorin
�liczny ptak. Doprawdy, nie chce mi si� odje�d�a�. Niech pani nam�wi
pani� Iren�, �eby�my zostali.
(Zapisuje co� w notesie)
Nina
Co pan pisze?
Trigorin
Nic takiego, notuj�... Przyszed� mi do g�owy temat...
(Chowa notes)
Temat do niewielkiego opowiadania: nad brzegiem jeziora mieszka od
dzieci�stwa m�oda dziewczyna, taka jak pani; kocha jezioro jak mewa, jest
szcz�liwa i wolna jak mewa. Ale przyszed� obcy cz�owiek, zobaczy� j� i dla
zabawy u�mierci�, jak t� mew�.
(Pauza)
(W oknie ukazuje si� Arkadina)
Arkadina
Panie Borysie!
Trigorin
Zaraz!
(Idzie ogl�daj�c si� za Nin�; pod oknem do Arkadiny)
S�ucham?
Arkadina
Zostajemy.
(Trigorin wchodzi do domu)
Nina
(zbli�a si� do rampy; chwil� stoi zamy�lona)
Sen!
(Kurtyna)
Akt trzeci
Jadalnia we dworze Sorina; z prawej i lewej strony drzwi; kredens, szafka
z lekarstwami; na �rodku st�; waliza i pud�a; wida� przygotowania do
wyjazdu; Trigorin je �niadanie; Masza stoi przy oknie.
Masza
Opowiadam to wszystko panu jako pisarzowi. Mo�e to pan gdzie