2458
Szczegóły |
Tytuł |
2458 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2458 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2458 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2458 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
JERRY AHERN
KRUCJATA
6.BESTIALSKI SZWADRON
(PRZE�O�YLI: MARIAN GIE�DON, FRANCISZEK PLUTOWSKI)
SCAN-DAL
Dla Fran Hood - przyjaciela i podpory ca�ej rodziny Ahern�w - ze specjalnym pozdrowieniem...
ROZDZIA� I
John Rourke rozsun�� zamek b�yskawiczny kurtki i si�gn�� po ukryty pod pach� pistolet. Szybko rozpi�� kabur�, wyci�gn�� swoj� "czterdziestk� pi�tk�", za�adowa� ca�y magazynek, odbezpieczy� bro� i wygodnie u�o�y� w d�oni. Si�gn�� po drugi pistolet. Wykona� te same czynno�ci i czatowa�.
Cel mia� ju� upatrzony: wysokiego m�czyzn� w czarnej, sk�rzanej kurtce przybrudzonej b�otem, z karabinem w r�kach.
"Trzeba go czym pr�dzej za�atwi�, zanim si� zorientuje, �e nie jest w lesie sam" - pomy�la�.
Wystrzeli� jednocze�nie z dw�ch pistolet�w. Echo strza��w zla�o si� w jeden, przeci�g�y huk.
Chocia� Rourke by� pewien swej celno�ci, rzuci� si� na ziemi�, aby unikn�� ewentualnego ataku.
W miejscu, gdzie pad�y kule, grunt wydawa� si� eksplodowa� - podmuch wzni�s� w powietrze brudne, zeschni�te li�cie i tumany kurzu. W tym k��bowisku zdo�a� dostrzec, �e facet zatoczy� si�, pad� na rosn�c� obok sosn� i trzymaj�c si� pnia, zsuwa� si� w d�. Wreszcie zastyg� nienaturalnie wygi�ty, kolanami wsparty o pod�o�e. Z r�k wypad� mu karabin.
Dopiero wtedy podbieg� do zabitego, trzymaj�c ca�y czas pistolety na wysoko�ci bioder, gotowe do strza�u. Pami�ta�, �e tam, gdzie znajduje si� jeden bandyta, w pobli�u jest ich zazwyczaj wi�cej. Ale nie zauwa�y� nikogo.
Zatrzyma� si� przy zw�okach. Sk�rzana kurtka rozdar�a si� o wystaj�cy kikut z�amanej ga��zi. Z prawego boku klatki piersiowej oraz z lewej strony szyi s�czy�a si� krew. Szeroko otwarte oczy jeszcze b�yszcza�y. Zepchn�� trupa na ziemi�. Cia�o upad�o na gnij�ce li�cie, zmieszane z zeschni�tym igliwiem, wydaj�c g�uchy odg�os.
John zacz�� przeszukiwa� kieszenie zabitego. Pod�ej jako�ci n� spr�ynowy nie by� mu potrzebny. Zapalniczka - zwolni� zaw�r i zakrzesa� iskr�. B�ysn�� jasny p�omyk. Nie mia� zwyczaju korzysta� z u�ywanych rzeczy, ale dodatkowe �r�d�o �wiat�a zawsze mog�o si� przyda�. Schowa� j� do kieszeni. Papierosy - takich akurat nie pali�. Pistolet r�czny typu Magnum 22 - obejrza� go dok�adnie i stwierdzi�, �e to ma�e cacko jest niezawodne. Plastikowe pude�ko na pi�� naboi - tylko cztery gniazda by�y zaj�te.
Za�adowa� pistolet, a puste pude�ko w�o�y� do kieszeni kurtki. Zluzowa� iglic� do po�owy kurka i pu�ci� b�benek w ruch obrotowy. Poci�gn�� za spust. �aden z czterech naboi nie wypali�. U�ywa� tych ma�ych pistolet�w niejednokrotnie; dzia�a�y sprawnie, pomimo niewielkiego rozmiaru, ale nie mia� jeszcze do czynienia z rewolwerem, w kt�rym nab�j umieszcza�o si� pod iglic�. Wyci�gn�� amunicj� z komory b�benka i w�o�y� j� luzem do kieszeni.
Portfel: prawo jazdy, pomi�ta fotografia obna�onej blondynki oraz dwudziestodolarowy banknot. Pieni�dze by�y w�a�ciwie bezu�yteczne, bardziej nadawa�y si� do rozpalenia ognia ni� jako �rodek p�atniczy. Trwa�a przecie� Noc Wojny. Rourke zabra� je jednak. Na koniec zamkn�� denatowi oczy.
Rozgl�daj�c si� wok�, przeszed� nad cia�em zabitego i podni�s� z ziemi karabin, kt�ry wcze�niej odrzuci�. Opr�ni� magazynek, rozmontowa� bro� i bezu�yteczn� wyrzuci� mi�dzy drzewa. Pozostawienie sprawnego karabinu mog�o go przecie� drogo kosztowa�.
Zacz�� po�piesznie wycofywa� si�, gdy� spodziewa� si� lada moment nadej�cia bandyt�w. Dziwi� si� nawet, �e jeszcze nikogo nie ma.
Musiano przecie� s�ysze� strzelanin�. Kiedy doszed� do miejsca, w kt�rym wyr�b le�ny zmieni� si� w polan�, ujrza� swego Harleya.
- M�wi� ci, Crip, to by�y strza�y. Mo�e Marty wpad� w jakie� tarapaty?
R�ce mu si� trz�s�y, gdy usi�owa� zapali� papierosa. Wy�szy, szczuplejszy m�czyzna, kt�ry przykucn�� obok niego, wyj�� z kieszeni swoj� zapalniczk�.
- Je�li Marty ma k�opoty, to i my mo�emy je mie�. Pierwszy m�czyzna, imieniem Jed, si�gn�� ko�cem papierosa p�omienia zapalniczki i wci�gn�� dym pe�nym haustem. Odpr�y� si� i powiedzia�:
- Je�eli Marty rzeczywi�cie wpad� na kogo�, to mo�e by� �le.
Obaj ukryci byli w�r�d drzew. Crip obserwowa� teren przez lornetk�.
- Popatrz Jed, nas jest tylu, a tych facet�w z oddzia�u wojskowego tylko sze�ciu. Z wojskiem lepiej nie zaczyna�. Gdyby, przypadkiem, pierwsi nas zaatakowali, to sobie poradzimy. Sp�jrz tam! Za tymi g�azami i drzewami czaj� si� chyba ze dwa tuziny naszych kumpli, uzbrojonych po z�by.
Crip odda� lornetk� koledze.
- Tak, ale ka�dy z tych sze�ciu �o�nierzy posiada ze dwie�cie sztuk amunicji i sze�� automat�w M-16. W razie czego, my dwaj g�wno mogliby�my im zrobi�.
- No, ale gdyby�my mieli wi�cej amunicji i lepsz� bro�, to kto wie.
- Ale jaki sens mia�oby zabijanie facet�w z armii? Mo�e oni poluj� na komunist�w albo na kogo� takiego?
- A mo�e na jakich� innych zasra�c�w? - zachichota� Crip. - Je�li chcesz walczy� z komunistami, to id� i do��cz do nich. Ja pragn� �y�. Niech sobie sami walcz� z pieprzonymi Rosjanami. B�d� zadowolony, je�li ich zar�n�. Ci z armii my�l�, �e mo�na jeszcze prowadzi� uczciw� gr�. Wkr�tce b�d� chcieli i nas za�atwi�, ale my ich uziemimy pierwsi.
Crip znowu spogl�da� przez lornetk�. Jed niespokojnie wypuszcza� dym z papierosa; dr�enie r�k nie ust�powa�o.
Natalia Anastazja Tiemerowna zsiad�a z motoru i id�c przez polan� odgarnia�a opadaj�ce jej na twarz mocno potargane, ciemne kosmyki w�os�w.
Uczesa�a je i spi�a z ty�u g�owy.
Nagle us�ysza�a jaki� szelest, jakby trzask �amanej ga��zki. Utkwi�a wzrok tam, gdzie przed chwil� co� si� poruszy�o. - "Czy�by to Paul? - pomy�la�a. Wiedzia�a, �e Paul Rubenstein nie mia� jeszcze do�wiadczenia w walce z bandytami, lecz nadrabia� braki wytrwa�o�ci� i pomys�owo�ci�. To zjedna�o mu jej sympati�.
Wtem zobaczy�a jak�� posta� le��c� na ziemi tu� przy drzewie. Wsun�a szybko praw� r�k� do futera�u i wyci�gn�a pistolet, kieruj�c wylot lufy w to miejsce. Podchodzi�a, coraz bardziej wyd�u�aj�c krok i mimo woli zerka�a na czubki swych du�ych, czarnych but�w wystaj�cych spod szerokich nogawek spodni.
R�nobarwne odcienie jesieni zawsze j� radowa�y. Kiedy mieszka�a niedaleko Moskwy i by�a ma�� dziewczynk�, cz�sto st�pa�a po li�ciach, id�c na lekcje baletu...
Zatrzyma�a si� oko�o pi�ciu metr�w od miejsca, gdzie le�a� cz�owiek. Rozejrza�a si� i podesz�a bli�ej wiedz�c, �e Paul przebywa ci�gle w ukryciu i ubezpiecza j� na wypadek zasadzki.
Natalia podesz�a blisko i kopn�a le��cego w klatk� piersiow�, by si� upewni�, czy rzeczywi�cie nie jest to jaka� pu�apka. Odskoczy�a, gdy� ci�gle jeszcze nie wyklucza�a podst�pu. W walce o �ycie nie mo�na niczego lekcewa�y�. Dopiero teraz schowa�a pistolet i pochyli�a si� na trupem. Dotkn�a jego r�ki - by�a jeszcze ciep�a. Powieki by�y tak zamkni�te, jakby kto� to zrobi� niedawno. "Kto� nie by� nieczu�y" - wydedukowa�a. Uwa�nie przyjrza�a si� ranom na szyi i piersi. "Musia� tego dokona� bardzo dobry strzelec".
Wsta�a i posz�a w kierunku miejsca, sk�d mog�y pa�� strza�y. Po przej�ciu kilku krok�w spostrzeg�a le��cy na trawie l�ni�cy od�amek mosi�dzu. Wzi�a go do r�ki i obejrza�a dok�adnie. Widoczny by� fabryczny odcisk ze znakiem firmowym - ACP nr 45. Tak� amunicj� mia� Rourke.
Tu� obok, w�r�d zesch�ych li�ci, le�a�a �uska. Podnosz�c j� zauwa�y�a �lady opon. Czy�by by� tu John? Przez ostatnich siedem dni ona i Paul Rubenstein poszukiwali go bezskutecznie. Mia�a dla niego piln� wiadomo��.
Obawiano si�, �e Rourke m�g� pa�� ofiar� czystki, jaka przeci�gn�a ostatnio przez rejonow� i centraln� sekcj�. Sama przecie� znajdowa�a si� w dwuznacznej sytuacji. By�a Rosjank�, a pomaga�a Amerykanom. Stany Zjednoczone i Rosja by�y w stanie wojny. Sowieci okupowali ten kraj. Ona za� by�a majorem KGB.
P�niej b�dzie czas o tym pomy�le�. Teraz ma co innego do roboty. Otrz�sn�a si� wi�c i posz�a po �ladach motocykla. Wtem spostrzeg�a, �e �ci�ka si� b�yszczy. Przykucn�a i podnios�a jeden wi�kszy li��. Pachnia� ludzkim moczem. Zauwa�y�a tak�e inn� mokr� plam�, tu� obok.
- Natalio!
Odwr�ci�a si�. Paul bieg� ku niej z karabinem maszynowym przewieszonym przez prawe rami�. W d�oni trzyma� jaki� przedmiot przypominaj�cy ma�y, r�czny karabin.
- Znalaz�em to. Kto� rozmy�lnie go rozmontowa�. Natalia obejrza�a karabin i powiedzia�a:
- Mo�na nim strzela�, ale tylko pojedynczymi pociskami. Nie ma magazynka. Paul, chyba John tu by�, i to bardzo niedawno.
- Ten g�o�ny strza� m�g� pochodzi� z tego automatu.
- A to pozosta�o z dw�ch innych strza��w. - Natalia pokaza�a Paulowi �uski od naboj�w.
Rubenstein wzi�� je do r�ki, obejrza� dok�adnie i powiedzia�:
- Naboje Johna maj� taki znak firmowy.
- Ale to jest najwi�ksza fabryka amunicji na �wiecie. Te �uski mog�y nale�e� do tysi�cy ludzi. A opr�cz tego s� inne znaki...
Natalia wskaza�a r�k� na �lady opon motocykla oraz na mokre li�cie.
- Cia�o zabitego jest jeszcze ciep�e. A tu John zatrzyma� si�, aby...
- Wysiusia� si� - doda� nieco speszony. Natalia zachichota�a.
- Tak. I wtedy wszed� na niego ten cz�owiek. John zabi� go i zdemontowa� strzelb�, aby nikt jej nie u�y�. No, a potem, jak go znam, doko�czy� siusianie, wsiad� na motor i odjecha�.
- Tak, ale gdzie jeden zb�j - tam zwykle jest ich ca�a zgraja.
- Nic jednak na to nie wskazuje, �eby tu byli. Czy zauwa�y�e� co� podejrzanego?
- Nie, nic.
Rubenstein potrz�sn�� g�ow�, przytrzyma� spadaj�ce z nosa okulary i nasun�� je na czo�o. Druciane oprawki dotyka�y kosmyk�w ciemnych, przerzedzonych w�os�w.
- Ciekawe, jakbym si� teraz zachowa�a, gdybym by�a Johnem?
Rubenstein wybuchn�� �miechem.
- Ty? Gdyby� by�a Johnem? Mo�e rzeczywi�cie tylko ty jeste� w stanie rozwik�a� jego spos�b my�lenia. Czy zachowa�aby� si� tak jak on, to znaczy zabi�aby� jednego draba nie zwa�aj�c na to, �e mo�e by� ich wi�cej?
- Ale zmusi�a go do tego sytuacja. Pos�uchaj uwa�nie. Zosta� zaskoczony naj�ciem obcego cz�owieka, wi�c, nie maj�c chwili do zastanowienia, zacz�� strzela�. Kiedy upewni� si�, �e tamten nie �yje, obszuka� go i zabra�, co mu by�o przydatne. No i doko�czy� to, w czym przeszkodzi� mu nieznajomy.
- Niemal�e wcieli�a� si� w Johna - za�artowa� Paul.
- Nie wida� nigdzie �lad�w opon drugiego motoru, wi�c ten facet m�g� by� pieszo; mo�e to jaki� maruder?
Paul pokiwa� g�ow� i rzek�:
- Wydaje mi si�, �e chyba nie, Natalio.
- Masz racj�. Facet ma na nogach buty do jazdy. Podeszwy s� prawie czyste, nie m�g� wi�c d�ugo chodzi�.
- John na pewno spodziewa� si�, �e w okolicy czai si� wi�cej rzezimieszk�w, kt�rzy mogliby us�ysze� strza�y. Wtedy nie pozosta�o mu nic innego, jak zmyka�, i to szybko.
- Albo urz�dzi� zasadzk�.
- Mo�e masz racj�. To ca�kiem prawdopodobne, �e jest teraz na tropie pozosta�ych.
- My�l�, �e jest par� kilometr�w st�d.
- Mo�e uda nam si� odnale�� go w lesie.
- To zacznijmy go szuka�, Paul.
- Tak, mo�e zd��ymy, zanim wpadnie w �apy tych przekl�tych drab�w - doda�.
- Ruszajmy!
Natalia i Paul skierowali si� do motocykli. Dziewczyna dotar�a do swego Harleya Davidsona. Kiedy� Rourke przemierza� na nim ca�� pustyni� w zachodnim Teksasie. Motocykl ten zdoby� na bandytach, kt�rzy napadli na ofiary katastrofy lotniczej. Dowiedzia�a si� o tym od Paula; John by� zbyt pow�ci�gliwy, aby si� tym chwali�.
"Jak to by�o dawno" - westchn�a cicho, wspominaj�c sytuacje, pe�ne niebezpiecze�stw i gro��ce �mierci�. - Zawsze wychodzili z nich ca�o. Nawet wtedy, gdy wydawa�o si�, �e nikt i nic nie jest w stanie ich uratowa�.
Wsiad�a na motocykl i zapi�a kabury; czuwa�y w nich niezawodne rewolwery firmy Smith & Wesson. Teraz mog�a ju� uruchomi� silnik.
John Thomas Rourke pilnie obserwowa� teren. Skierowa� lornetk� na grup� sze�ciu os�b, przedzieraj�cych si� przez zaro�ni�te wysok� traw� pole na dnie doliny. Widzia� zm�czone twarze pod zmi�tymi kapeluszami, przez ramiona przewieszone M-16. "Ani to marynarze, ani piechota, ale na pewno wojska Stan�w Zjednoczonych" - pomy�la�.
Ponownie si�gn�� po lornetk�. Wzd�u� w�wozu skrada�a si� grupa m�czyzn, by� mo�e by�y tam i kobiety. Naliczy� co najmniej dwadzie�cia pi�� sylwetek w grupie i jeszcze dwie nieco wy�ej, oddzielone od niej pasmem drzew.
Zastanawia� si�, co robi� dalej: "Banda dzia�a w du�ym rozproszeniu, wi�kszo�� zaj�ta jest akurat przyrz�dzaniem posi�ku. Mo�e zdecydowa� si� na odwr�t i spr�bowa� po��czy� si� z Paulem? Mo�e zaj�� si� odszukaniem �ony, syna i c�rki...?"
W pobli�u przebywa� sze�cioosobowy oddzia� �o�nierzy. Zachowywa� si� tak prowokacyjnie, jakby zaprasza� do ataku. Fakt ten od samego pocz�tku go zaintrygowa�. Opr�cz tej grupy, w najbli�szej okolicy nie by�o wojska.
Rourke wysun�� do przodu pistolet maszynowy CAR-15. Zacisn�� d�o� na kolbie, przesun�� rygiel zamka i za�o�y� pierwszy magazynek z nabojami.
Z broni� gotow� do strza�u rzuci� si� do ucieczki.
ROZDZIA� II
Korzystaj�c z os�ony drzew, Rourke przedziera� si� chy�kiem wzd�u� wzniesienia. Dwaj bandyci, ukrywaj�cy si� za rumowiskiem, znajdowali si� zaledwie pi��dziesi�t metr�w od niego. Istnia�y dwie mo�liwo�ci: albo podej�� do nich ca�kiem blisko i zlikwidowa� po cichu, albo otworzy� ogie�. Pierwsz� mo�liwo�� po chwili odrzuci�, gdy� wychodz�c z ukrycia na otwart� przestrze�, m�g� zosta� zauwa�ony i natychmiast zaatakowany. Druga pozwala�a na stosunkowo �atwe pozbycie si� dw�ch drab�w przez zaskoczenie.
Natychmiast podj�� decyzj�. Po�o�y� si� twarz� do ziemi za skalnym wyst�pem (zas�oni�ty dodatkowo drzewami), aby uchroni� si� przed kulami przeciwnika. Nastawi� teleskop CAR-15 na najbli�ej stoj�cego m�czyzn�. Na tarczy przyrz�du optycznego ukaza�y si� plecy przeciwnika. Poci�gn�� za spust i momentalnie skierowa� celownik nieco w lewo, gdzie za sporym g�azem sta� drugi zbir, kt�ry patrzy� przez lornetk�.
- Do widzenia! - zawo�a� Rourke, pewien, �e wszystko odby�o si� bez pud�a.
W odpowiedzi us�ysza� wrzask spadaj�cych ze ska� rzezimieszk�w. Obaj run�li g�owami w d�.
Najgorsze jednak mia�o dopiero nadej��. Niemal w tej samej chwili nad Johnem przesz�a kanonada ognia. Kule trzaska�y o ska�y i wbija�y si� w pnie drzew, od�upuj�c kor�.
Zorientowa� si�, �e strzela tak�e sze�ciu wojskowych znajduj�cych si� na dnie doliny. Nie by� jednak pewien, kto jest ich celem: on czy bandyci?
Korzystaj�c z zamieszania, jakie powsta�o w grupie rozb�jnik�w, wzi�� na cel dw�ch z nich. Pos�a� dwie serie z automatu. Chyba zabi� kobiet�...
Druga odpowied� by�a jeszcze silniejsza. Z najbli�szej sosny kule zsiek�y gruby konar, a opadaj�ce z drzew ig�y przykry�y Johna cienk� warstw�. Nale�a�o opu�ci� to miejsce, zrobi�o si� zbyt niebezpiecznie.
Wspi�� si� na szczyt wzniesienia, a nast�pnie uciekaj�c na czworakach, dotar� do k�py drzew. Chowaj�c si� za nimi, zdj�� z ramienia CAR-15 i za�adowa� go powt�rnie.
Z do�u zbli�a� si� do wzg�rza bandyta trzymaj�cy w r�ku co�, co wygl�da�o na M-16. Rourke strzeli�. Cia�o bandyty zachwia�o si�, zgi�o w p� jak zamykaj�cy si� scyzoryk i obsun�o w d�.
Teraz musia� ucieka� dalej, gdy� wzm�g� si� ogie� z ci�kiej automatycznej broni i m�g� �atwo go dosi�gn��. Da� nura w g��b lu�no stercz�cych ska�ek. Dogania�o go ju� trzech drab�w. John strzeli� do pierwszego z nich, ale chybi�. Pos�a� kolejn� seri�, tym razem celnie. Zagro�enie by�o chwilowo oddalone.
Spojrza� w dolin�. Ci�gle rozlega�y si� stamt�d strza�y oddzia�u wojskowego, lecz odnosi�y one mierny efekt.
Przedziera� si� dalej. Klucz�c w�r�d drzew, usi�owa� wydosta� si� z pola ra�enia. Jeden z bandyt�w, przyczajony za drzewem, strzela� tak zawzi�cie, �e a� zatrz�s�o niewysok� sosn�, przy kt�rej sta� John.
Rourke wyci�gn�� trzynastonabojowy magazynek.
Tymczasem bandyta, wykorzystuj�c przerw� w wymianie ognia, podszed� bardzo blisko. John zd��y� jednak za�adowa� bro� i wypali� prosto w jego serce.
Nie czekaj�c ani chwili, rzuci� si� do ucieczki, gdy� tylko w niej upatrywa� szans� na prze�ycie. Przewaga bandyt�w by�a ci�gle zbyt du�a.
ROZDZIA� III
Paul Rubenstein zatrzyma� motocykl, a obok przystan�a Natalia.
- To musi by� John - powiedzia� p�g�osem, przygotowuj�c do akcji swego Schmeissera, pistolet maszynowy du�ej mocy i wysokiej klasy.
Natalia milcza�a. Paul widzia�, jak przek�ada�a pas swojej M-16 w ten spos�b, �e przechodzi� od lewego barku pod prawe rami�. Tak samo zwyk� to czyni� Rourke.
- Jed�my, Natalio.
- Rozdzielimy si�, gdy dotrzemy do miejsca walki; ty zajmiesz si� praw� stron�, a ja lew� - powiedzia�a.
- Dobrze.
Rubenstein w��czy� silnik i rozp�dzi� maszyn�. Przeje�d�aj�c po wystaj�cych z ziemi pniakach, mocno trzyma� kierownic�, gdy� motocykl trz�s� si� ca�y jak na torze przeszk�d. Kiedy dotar� do skraju w�wozu i zmniejszy� szybko��, otoczy�a go chmura kurzu.
Tu wyra�nie s�ycha� by�o odg�osy strzelaniny. Wy�owi� z nich charakterystyczny terkot ci�kiej, automatycznej broni maszynowej. Pami�ta� go dobrze: to by�a broi� Johna Rourke'a.
Nawierzchnia wyr�wnywa�a si� nieco, ale pomimo to Paul ca�y czas zmaga� si� z maszyn�. W pewnym momencie motocykl stan�� d�ba i aby utrzyma� r�wnowag�, musia� u�y� wszystkich si�. Jecha� teraz bardzo uwa�nie i powoli, bo �cie�ka prowadzi�a wzd�u� granic wzniesienia. Sto metr�w dalej zaczyna� si� teren ca�kowicie zalesiony i stamt�d w�a�nie dochodzi�y odg�osy ci�g�ych salw.
- Wjad� w las, a ty jed� skrajem! - krzykn�� Paul do nadje�d�aj�cej Natalii.
- W porz�dku, Paul - us�ysza�.
Przez chwil� zamy�li� si�: major KGB, znawca wojskowego rzemios�a. Twarda sztuka! Kobiece odbicie Johna - prawie we wszystkim.
Paul u�miechn�� si� do siebie, jak gdyby dziwi�c si� swoim rozmy�laniom o Natalii. Martwi� si� o Johna - tak bardzo chcia� mu pom�c w zmaganiach z bandytami.
Nag�y podskok motoru przerwa� mu te my�li. Przednie ko�o motocykla ugrz�z�o w ha�dzie �wiru. Maszyna przechyli�a si� gwa�townie w prawo, ale Paul zd��y� oprze� nog� na pniu. Od tego miejsca zaczyna�a si� �cie�ka, gdzie kiedy� razem z Johnem natkn�li si� na p�ow� zwierzyn�. To, �e Rourke zna� ten teren, mog�o by� jego wielk� szans�.
Rubenstein prowadzi� bardzo powoli, gdy� �cie�ka wiod�a teraz przez g�sty zagajnik. Ga��zie drzewek uderza�y w maszyn�, tr�ca�y Paula w twarz i kaleczy�y r�ce. Ostre sosnowe ig�y ociera�y si� o jego jasnobr�zow� polow� kurtk�.
Nagle, w do�� dalekiej odleg�o�ci zauwa�y� biegn�c� w�r�d drzew sylwetk�. Czy�by Natalia ju� tam dotar�a? Zatrzyma� motocykl i uwa�nie obserwowa� teren. Nie, to nie by�a ona, lecz m�czyzna, ca�y czas strzelaj�cy do kogo�.
Rubenstein czeka� ze swym Schmeisserem gotowym do strza�u. Sylwetka uciekaj�cego m�czyzny stawa�a si� coraz wyra�niejsza, a� w ko�cu Paul rozpozna�, �e jest to Rourke. Z rado�ci wykrzykn�� imi� przyjaciela i wyskoczy� z ukrycia.
ROZDZIA� IV
Ten us�yszawszy znajomy g�os, nie m�g� si� opanowa�, ale zamiast wrzasn��: "Paul, stary kumplu, jak si� masz!", rykn��:
- Paul, kryj si�!
Sam za�, pochylaj�c si� jak najni�ej, kluczy� w�r�d drzew. Strzelanina rozlega�a si� dooko�a, kule �lizga�y si� po pniach. Teraz jednak Rourke czu� si� pewniejszy, mia� przy sobie Paula.
Kiedy kanonada nieco ucich�a, spostrzeg� w dole migotliwe b�yski. To by�a kobieta na motocyklu, wiatr rozwiewa� jej ciemne w�osy.
- Natalia! - krzykn�� tak g�o�no, �e a� sam si� zdziwi�. Snop �wiat�a rzucony przez reflektory motocykla zwabi� bandyt�w. A mo�e o to w�a�nie chodzi�o? Mo�e mia� to by� taki szczeg�lny rodzaj upominku dla niego? Natalia mkn�a na swym Harleyu w kierunku wzg�rza. Kiedy wspina�a si� po �cie�ce prowadz�cej wzd�u� wzniesienia, w pewnym momencie zosta�a prawie wyrwana z siedzenia i o ma�y w�os nie spad�a z motoru. Raptem motocykl znikn�� za ska�ami, a po chwili by�o wiadomo, �e w��czy�a si� do akcji. S�ycha� by�o miarowy terkot jej M-16.
John u�miechn�� si� w zamy�leniu - rosyjski major walczy� w obronie ameryka�skiego oddzia�u wojskowego! W chwil� potem krzykn��:
- Paul, schodzimy w d�!
- W porz�dku, John!
Rourke spojrza�, jak stoj�cy nieco wy�ej Paul �aduje trzydziestonabojowy magazynek.
- Paul, wyko�czmy ich wreszcie!
- Teraz na pewno ich za�atwimy, jest nas troje. Wszystko wskazuje na to, �e i wojsko jest po naszej stronie.
Zacz�li zbiega� szybciej; czuli, i� s� teraz silniejsi.
Bandyci zmienili swe pozycje i rozpierzchli si� po wzg�rzu. Znale�li si� teraz w pu�apce: Rourke wysun�� si� na czo�o, Rubenstein zabezpiecza� lew� stron�, Natalia praw�, a na ty�ach by�o sze�ciu �o�nierzy. Zapora trudna do sforsowania.
Rourke pierwszy otworzy� ogie�, a ju� po chwili us�ysza� �oskot p�automatu Paula i M-16 Natalii. Do akcji w��czy� si� tak�e sze�cioosobowy oddzia�; ich bro� zagra�a pe�nym ogniem. Najbli�szy z bandyt�w znajdowa� si� w odleg�o�ci oko�o trzydziestu metr�w, gdy Rourke skierowa� na nich ogie�. Oddzia� wojskowy zbli�a� si� tak�e. Nieliczni, pozostali jeszcze przy �yciu bandyci stali si� jeszcze bardziej niebezpieczni z powodu swej determinacji. Z furi� ruszyli na niego: jeden wyposa�ony w M-16, drugi �aduj�cy w po�piechu rewolwer. Rourke strzeli� w g�r�, w kierunku jednego z nich. Cia�o trafione gradem kul osun�o si� na ziemi�, pod same stopy Johna. Straci� przez to r�wnowag�, upad� i zsun�� si� w d�, wypuszczaj�c z r�k pistolet.
"Ten drugi niechybnie mnie dostanie" - pomy�la�. Za moment ujrza� jego spadaj�ce cia�o. Spojrza� w prawo, sk�d pad�y strza�y. By� tam Paul Rubenstein.
- Paul, dzi�ki ci!
Ale i tak go nie us�ysza�, sytuacja wymaga�a bowiem pe�nej koncentracji.
Rourke, znajduj�c si� obecnie znacznie ni�ej od Rubensteina, nie by� nara�ony na ataki napastnik�w. Dopad� wi�c do zabitego i wzi�� jego M-16.
Bandyt�w nie zosta�o ju� wielu. Nastawi� przyrz�d celowniczy i wymierzy� w stron� pojawiaj�cych si� postaci. Wystrzeli� kr�tkimi, trzynabojowymi seriami. Kilku napastnik�w pad�o, ale pozostali przy �yciu nacierali z coraz wi�ksz� furi�
Kiedy w M-16 pozosta�y tylko dwa naboje, wyrzuci� magazynek i wsadzi� nast�pn� dwudziestk�. Poci�gn�� miarowo za spust, przesuwaj�c wylot lufy wzd�u� nadci�gaj�cych zbir�w. Kr�tkie, dwu lub trzynabojowe serie dosi�g�y celu.
Do ostatecznej rozprawy w��czy�a si� Natalia i Paul. Przestali strzela� dopiero wtedy, gdy ostatni z bandzior�w pad� martwy. Popatrzyli na siebie w milczeniu, jakby nie dowierzaj�c, �e wszyscy troje �yj�.
Rourke od�o�y� pistolet, si�gn�� do kieszeni i wyci�gn�� cygaro i zapalniczk�; b�ysn�� niebieskawo-��ty p�omyk. Przypali� cygaro i jeszcze raz zerkn�� na wygrawerowane inicja�y: J.T.R. Naraz przysz�a mu do g�owy absurdalna my�l: co by by�o, gdyby by� kim innym? U�miechn�� si�, zaci�gaj�c si� dymem. Mo�e by�by wtedy cz�owiekiem nie zaprawionym w walce i zgin��by na samym pocz�tku Nocy Wojny?.
ROZDZIA� V
- A wi�c, doktorze Rourke, szukali�my pana i dlatego w�a�nie tu jeste�my. Prezydent Chambers i pu�kownik Reed...
Rourke przerwa� �adowanie sze�cionabojowego magazynka Detonics'a i zapyta� zdziwiony:
- Pu�kownik Reed?
- Prezydent Chambers osobi�cie wyznaczy� go do nadzorowania misji.
- A pan jest zapewne kapitan Cole?
- Tak, prosz� pana. Jestem Regis Cole; niedawno dosta�em awans - odpowiedzia� m�ody, zielonooki m�czyzna.
Rourke oszacowa� wiek kapitana na jakie� dwadzie�cia pi�� lat, a pi�ciu towarzysz�cych mu m�odzie�c�w na jeszcze mniej. Nie przesta� jednak manipulowa� przy spluwie. Umie�ci� magazynek w pistolecie i uruchomi� guzik asekuracyjny znajduj�cy si� na kolbie. Potem przesun�� suwak prowadz�cy do przodu i uwolni� jeden z naboi. Nast�pnie zredukowa� iglic�.
- Ja zawsze nosz� swoj� "czterdziestk� pi�tk�" z pe�nym magazynkiem i z nabojem umieszczonym ju� w komorze - wtr�ci� Cole.
- Wielu tak robi - odpowiedzia� prawie szeptem, zaci�gaj�c si� cygarem, stercz�cym z lewego k�cika ust. - Ale wi�kszo�� zawodowych strzelc�w nie zaleca umieszczania naboju bezpo�rednio w komorze, gdy nie korzysta si� z broni.
- Aby zmniejszy� napr�enie spr�yny?
- To te�, ale g��wny pow�d jest inny. - Rourke wyci�gn�� magazynek i wskaza� na nab�j g�rny. - Niech pan zwr�ci uwag�, �e gdy nab�j w�lizguje si� bezpo�rednio do komory, tu� przed oddaniem strza�u, uruchamia jednocze�nie sworze� iglicy, przez co dzia�anie pistoletu staje si� bardziej niezawodne. W ka�dym razie, ja tak uwa�am. Zamontowa� magazynek z powrotem. W chwil� p�niej pistolet spoczywa� ju� w kaburze pod lew� pach�.
- Kapitanie Cole, niech mi pan wreszcie powie, w jakim celu mnie szukali�cie? Co ten pu�kownik Reed chce ode mnie?
Cole przykucn�� na ziemi obok Rourke'a, rozgl�daj�c si� przy tym dooko�a, jakby chcia� upewni� si�, czy przypadkiem kto� nie pods�uchuje. W pobli�u rozmawiali ze sob� Paul i Natalia.
- Chcia�bym z panem porozmawia� raczej bez �wiadk�w, w cztery oczy.
- Nie mam nic do ukrycia przed moimi przyjaci�mi. Darz� ich pe�nym zaufaniem.
- Ale ona jest przecie� Rosjank�, doktorze!
- Tym lepiej - odpowiedzia� z u�miechem John.
- Nalegam jednak, aby rozmowa odby�a si� bez �wiadk�w.
Rourke zmarszczy� brwi i krzykn��:
- Natalia! Paul! Kapitan ma zamiar powiedzie� mi co� na osobno�ci. Opowiem wam wszystko, jak tylko sobie p�jdzie. Jest pan zadowolony? - Zwr�ci� si� do kapitana.
Zielone oczy kapitana spojrza�y lodowato.
- Chcia�bym uprzedzi�, �e to, co za chwil� przeka��, jest rozkazem.
- Chce mnie pan zaci�gn�� do wojska? - Rourke wybuchn�� �miechem.
Poderwa� swego CAR-15, za�adowanego amunicj� zw�dzon� bandytom, i wrzasn��:
- Nie zwerbujecie mnie! - Machn�� trzymanym w r�ku pistoletem. - O�wiadczam panu, �e uchylam si� od s�u�by w wojsku ze wzgl�d�w religijnych.
Zirytowany Rourke odszed� w kierunku stoj�cej w oddali Natalii, zostawiaj�c Cole'a samego. Natalia sprawdza�a, czy wszyscy bandyci s� ranni, czy kt�ry� m�g�by im jeszcze zaszkodzi�. Podszed� do niej. Sprawdzili le��cych, ale �aden nie dawa� znaku �ycia.
Weszli razem w cie� lasu, nie odzywaj�c si� do siebie. Natalia wyczu�a, �e Rourke jest bardzo wzburzony. Gdy zobaczy�a, �e jego twarz rozpogodzi�a si�, powiedzia�a:
- Nic si� nie zmieni�o, John. Nadal nie mog� bez ciebie �y�.
Rourke dotkn�� jej twarzy, czuj�c przyjemne ciep�o zarumienionych policzk�w. Oczy kobiety wyra�a�y �agodne oddanie.
- Kiedy noc� patrz� na niebo, odnajduj� swoj� gwiazd� i prosz�, by przekaza�a wszystkie moje my�li twojej gwie�dzie. Skoro my nie mo�emy si� spotka�, niech one si� spotkaj�.
Wypowiedzia�a te s�owa cichutko, spu�ci�a oczy, tul�c sw� twarz do r�k Johna.
Pog�adzi� j� po d�ugich, rozwianych w�osach i powiedzia�:
- Natalio, nie wiem doprawdy, co pocz��. Im wi�cej rozmawiamy o sobie, tym bardziej nie wiem.
Potem wzi�� j� w obj�cia i pomy�la�, �e widzi ich Paul Rubenstein.
- M�j wuj - wyszepta�a po chwili Natalia, opieraj�c g�ow� na jego piersi - za moim po�rednictwem przesy�a ci wiadomo�ci. S� bardzo pilne. Sugeruje mi r�wnie�, abym nie wraca�a do KGB. Nie wiem, co o tym s�dzi�. Wiem tylko tyle, �e ci� kocham, a ty jeste� �onaty, i �e pragn� naszej mi�o�ci, ale bardziej tego, aby� odnalaz� Sar� i dzieci.
Niczego wi�cej nie by�a w stanie powiedzie�. Nie patrz�c na niego, szepn�a:
- Jaka ja jestem g�upia.
Odwr�ci�a si�, spojrza�a jeszcze raz na Johna i u�miechn�a si� smutno, z jej oczu pop�yn�y �zy. Odesz�a.
Rourke nie zd��y� nawet pomy�le� o tym, co powiedzia�a, kiedy sta� ju� przy nim kapitan Cole. Cz�owiek ten od samego pocz�tku nie wzbudza� zaufania. Nawet rozmowa z nim nie rozwia�a podejrze�. Gdy spacerowali teraz mi�dzy drzewami na wzg�rzu, Rourke stara� si� analizowa� s�owa wypowiedziane przez Cole'a: - "...nikt inny nie mo�e wykona� tego zadania. Jest pan potrzebny."
Rourke zatrzyma� si�.
- Co to za zadanie, kt�rego nikt poza mn� nie mo�e wykona�?
- Wspomnia� pan pu�kownikowi Reedowi, �e zna� pan pu�kownika Armanda Teala jeszcze przed wojn�.
- Mieszkali�my razem w igloo przez trzy noce, na �wiczeniach z przetrwania. St�d go znam.
- On jest oficerem dowodz�cym Baz� Wojsk Lotniczych w Filmore, w P�nocnej Kalifornii.
- Mam nadziej�, �e potrafi p�ywa� - powiedzia� ca�kiem powa�nie.
- Filmore prawdopodobnie ocala�o. Prawdopodobnie �a�cuch g�rski powstrzyma� fal� uderzeniow�. Na pewno s� tam jakie� zniszczenia po wybuchu, ale musimy si� jeszcze upewni�. Wydaje si� nawet, �e podj�li dzia�alno�� i powiewa tam ameryka�ska flaga.
- A mo�e to Rosjanie? - zapyta� Rourke.
- Niewykluczone. Pr�bowali�my skontaktowa� si� z baz�, ale zak��cenia w atmosferze uniemo�liwiaj� to. W czasie lot�w rozpoznawczych nie zdo�ali�my po��czy� si� z baz� drog� radiow�. Je�li przebywaliby tam komuni�ci, to z pewno�ci� odezwaliby si�.
- Wi�c dlatego a� tak wa�na jest ta baza w Filmore i Armand Teal, �e chcecie, abym wam o tym opowiedzia�?
- Chcemy, aby pan z nim porozmawia�.
- Mam pojecha� do Kalifornii? Nigdy!
Odwr�ci� si� i zacz�� schodzi� w d�. Do jego uszu dobieg�y charakterystyczne d�wi�ki. Domy�la� si�, �e Natalia i Paul dobyli swych pistolet�w, by w razie potrzeby przyj�� mu z pomoc�. Przyjaciele przeczuwali, �e jest zagro�ony. Rourke si�gn�� po swe pistolety i raptownie odwr�ci� si�. Tu� za nim sta� Cole, kt�ry akurat szykowa� si� do wyci�gni�cia broni.
- Od�� bro�, bo ci� zabij�! - zasycza�.
- Pozw�l mi przynajmniej wyja�ni� - odpowiedzia� Cole.
- Chcesz wyja�ni�, to prosz� bardzo, ale tam na dole, gdzie b�d� razem z przyjaci�mi. Wyt�umaczysz si� tam. I powiedz swoim ludziom, aby od�o�yli karabiny - bo mo�esz tu zgin�� pierwszy.
Cole sta� jak zamurowany. Schowa� bro� do kabury i krzykn�� do �o�nierzy:
- Zr�bcie to samo!
Rourke od�o�y� swe pistolety.
- Ka�dy cz�owiek ma prawo do posiadania broni, dla obrony w�asnej i os�b, kt�re kocha; bez wzgl�du na nierealne i niemoralne prawa, jakie jeszcze panuj�, nie bacz�c na pseudo dobroczy�c�w, dzi�ki kt�rym Ameryka mo�e sta� si� bezbronna, a Amerykanie - bezradni. Lecz nikt nie ma prawa narzuca� swej woli innemu cz�owiekowi - si��!
Chcia� da� Cole'owi do zrozumienia, �e nie zmusi go do wyjazdu do Kalifornii.
Powiedziawszy to zacz�� schodzi� ze wzg�rza. Mia� nadziej�, �e Cole go zrozumia� i us�ucha. Ale przeczuwa�, �e sprawa si� jeszcze nie zako�czy�a.
ROZDZIA� VI
- John!
Krzyk Paula. Rourke zerwa� sw�j CAR-15 ze stojaka zrobionego z ga��zi i zacz�� biec, pozostawiaj�c sw�j motocykl ukryty mi�dzy drzewami. Zatrzyma� si� na szczycie wzniesienia, gdzie stali naprzeciwko siebie Natalia i Cole. Wtem Cole zamierzy� si�, chc�c uderzy� j� w twarz. Wyprzedzi�a ruch, chwytaj�c jego r�k�, nast�pnie, b�yskawicznym ruchem cia�a przerzuci�a go przez bark. M�czyzna upadaj�c poci�gn�� kobiet� za sob�. Chc�c utrzyma� r�wnowag�, musia� pu�ci� jej r�ce i wtedy si�gn�a po pistolety. Nie zd��y�a. �o�nierz z obstawy Cole'a odda� do niej seri� z M-16.
�wiat zawirowa� jej przed oczami. Chwyci�a si� za brzuch i upad�a na ziemi� ze szlochem:
- John...
- Natalia!
John ba� si� ju� wiele razy, ale nigdy nie by� to strach tego rodzaju: strach o �ycie innej osoby. Jak�e bliska mu by�a Natalia, skoro w�asne �ycie wyda�o mu si� mniej wa�ne.
Bieg� jej z pomoc�.
Tymczasem Cole podni�s� si� z ziemi, ale Rubenstein zd��y� ju� podbiec i zagrodzi� mu drog�. Trzymaj�c obur�cz, na wysoko�ci bark�w, sw�j karabin maszynowy, nie pozwala� mu przedosta� si� do przodu. Cole, rozw�cieczony jak byk na corridzie, uczepi� si� karabinu, usi�uj�c wyrwa� go Paulowi.
Napierali na siebie, wreszcie r�ce Cole'a ugi�y si� w �okciach i wtedy Rubenstein docisn�� karabin, opieraj�c go na jego gardle.
- Natalia! - Rourke krzykn�� g�osem pe�nym rozpaczy. Znajdowa� si� do�� blisko, ale wok� niej stali czterej �o�nierze z broni� wymierzon� w niego.
- Chc� go mie� �ywego! - krzykn�� Cole do �o�nierzy, kiedy Paul na chwil� zwolni� ucisk.
Rourke zatrzyma� si� przed �o�nierzami i wrzasn�� rozw�cieczony:
- Musz� i�� do tej kobiety! Nie starajcie si� mnie zatrzyma�, bo zabij� was!
Wpad� na nich, rozpychaj�c lufy karabin�w. By�o mu wszystko jedno, co zrobi�. By� mo�e us�yszy ostatni w �yciu strza�. Bieg� dalej. Tu� przy le��cej na ziemi Natalii sta� �o�nierz, kt�ry do niej strzela�. Teraz kopn�� j�, chc�c si� przekona�, czy jeszcze �yje. Jednym skokiem dopad� �o�nierza i wyr�n�� go w twarz kolb� karabinu. Z ust chlusn�a mu krew. Nie mia� jednak lito�ci i kopn�� go w pachwin�, poprawi� jeszcze raz, a� ten osun�� si� na ziemi�.
Pad� na kolana przy niej.
- Natalia - szepn��.
Jej splecione d�onie obejmowa�y brzuch. Spod palc�w s�czy�a si� krew. Drgn�y powieki. Rourke by� lekarzem i ogl�da� wiele ran postrza�owych, ale ta by�a wyj�tkowo paskudna. W oczach Natalii widzia� �mier�. Ratunkiem mog�a by� tylko szybka pomoc medyczna, ka�da stracona chwila przybli�a�a fina�. O tym samym wiedzia� tak�e Cole i wykorzysta� to.
- B�dziesz musia� uda� si� ze mn�, je�li chcesz, aby wyj�to jej te pociski. Chocia� by�oby lepiej, gdyby ta kobieta zmar�a.
Spojrza� na Cole'a i zapyta�:
- Gdzie znajduje si� wasza kwatera g��wna?
Delikatnie rozsun�� splecione palce Natalii, jednak z�o�y� je z powrotem, bo krew broczy�a zbyt mocno. Instynktownie chcia�a ratowa� swe �ycie. Zaci�ni�te na brzuchu d�onie do�� skutecznie wstrzymywa�y up�yw krwi. Cole odezwa� si� wreszcie:
- Nasz� baz� wojskow� jest atomowy okr�t podwodny, oddalony st�d o jakie� trzy godziny drogi. Jest to ostatni okr�t z kompletn� za�og� i pe�nym personelem lekarskim, z kt�rym mamy ��czno��.
Rourke zastanowi� si�. Je�li nawet m�g�by dowie�� Natali� na okr�t motocyklem, to prawdopodobnie wykrwawi si� podczas przejazdu. Zachodzi te� obawa, �e spotka bandyt�w albo sowieckich �o�nierzy. Je�li nie zostanie poddana operacji i transfuzji krwi, to nie prze�yje. Wstrz�sn�� nim dreszcz. "Nie, ona musi �y�" - powiedzia� do siebie.
Cole zauwa�y�, �e bardzo zale�y Johnowi na �yciu tej kobiety, rzek� wi�c:
- Zorganizuj� sprawn� przepraw� i twoja przyjaci�ka otrzyma fachow� pomoc lekarsk�, ale ty pojedziesz do Filmore.
- Nie powiedzia�em jeszcze ostatniego s�owa. Wam te� zale�y na szybkim dotarciu do bazy wojskowej. Jeden z twoich �o�nierzy ma kul� w ramieniu. Jemu tak�e potrzebna jest szybka pomoc. Nie targujmy si� wi�c o to, czy mam pojecha� do Filmore, czy nie, ale ratujmy naszych ludzi.
By� lekarzem i wiedzia�, jak gro�ne dla cz�owieka s� tkwi�ce w ciele od�amki pocisk�w, szczeg�lnie, gdy znajduj� si� w jamie brzusznej. Aby zatamowa� krwotok, wyj�� z plecaka elastyczny banda� i owin�� nim brzuch Natalii. Kiedy rozgi�� palce jej d�oni i delikatnie u�o�y� r�ce na bokach, w g��bi rany zauwa�y� jelita. Zaciskaj�c banda� modli� si�, aby prze�y�a. Mia� �wiadomo��, �e nie jest ju� w stanie nic dla niej zrobi�. Teraz jej organizm zdecyduje o wszystkim. Jemu pozosta�o tylko przekona� Cole'a o potrzebie szybkiego dotarcia do kwatery g��wnej. Dla Natalii got�w by� u�y� podst�pu i si�y.
ROZDZIA� VII
Michael i Annie bawili si� z Millie, c�rk� tragicznie zmar�ych Jenkins�w. Dzieci bawi�y si� z psem, �mia�y si� i biega�y.
�cisn�a uda, czuj�c nagle za�enowanie sw� nieskr�powan� pozycj� na schodach werandy. Wyg�adzi�a fa�dy na niebieskiej sp�dnicy i podci�gn�a kolana tak wysoko, �e dotkn�y prawie podbr�dka. Popatrzy�a na swoje r�ce; paznokcie by�y kr�tkie, kr�tsze ni� kiedykolwiek przedtem. Zawsze lubi�a d�ugie, ale teraz �ama�y si� podczas jazdy motocyklem i po powrocie do domu musia�a je skraca�.
Zacz�a nuci� melodi� pewnej piosenki. Dopiero po chwili zda�a sobie spraw�, �e to melodia, przy kt�rej ta�czyli kiedy� z Johnem.
Fotografia by�a po��k�a i pogi�ta, prawie nikogo nie mo�na by�o na niej rozpozna�, ale wyg�adzi�a si� nieco po tym, jak Mary Mulliner w�o�y�a j� pomi�dzy stronice Biblii. Sara otwiera�a j� do�� cz�sto, ale nie po to, aby utrwali� w pami�ci cytaty, kt�re tak podoba�y si� Mary Mulliner, lecz aby popatrze� na t� fotografi�. John w eleganckim smokingu, a ona w d�ugiej, �lubnej sukni. U�miechn�a si� i zastanowi�a, ile to metr�w materia�u posz�o na t� kreacj�
Od�o�y�a Bibli�. By� wczesny ranek. Mo�e syn Mary wr�ci zaraz z dobrymi wie�ciami o sytuacji na froncie i mo�e wreszcie dowie si� czego� o swoim m�u. Od wielu dni czeka na t� wiadomo��.
ROZDZIA� VIII
Warakow sta� pod zniszczon� kopu�� muzeum astronomii. Jezioro Michigan znajdowa�o si� tu� za wysok� �cian� ska�. Wia� ciep�y wiatr.
- Towarzyszu generale!
Ismael Warakow rozpozna� ciep�y, lekko wibruj�cy g�os. Tak m�wi� tylko pu�kownik Nehemiasz Ro�diestwie�ski.
- S�ucham, pu�kowniku - odpowiedzia�, nie odwracaj�c si�.
- Czy dosz�y do pana jakie� tajne wiadomo�ci od pa�skiej siostrzenicy?
- Nie, ona prowadzi dzia�alno��, �e tak powiem delikatnej natury.
- Projekt "Eden", towarzyszu generale? Nadesz�y wytyczne, z kt�rych jasno wynika, �e agent KGB, zaanga�owany w rozpracowanie tego planu, podlega bezpo�rednio mojej kontroli, a nie sztabowi wojskowemu.
- To z mojego rozkazu realizuje ona ten plan, a wi�c podlega wy��cznie mnie. Misj� sw� musi wykona� precyzyjnie.
- Przedostaj�c si� w szeregi ameryka�skiego Ruchu Oporu?
- Pu�kowniku, mog� przekaza� panu jeszcze wiele szczeg��w zwi�zanych z t� spraw�, ale najwa�niejszych informacji i tak panu nie ujawni�. Niech zadowoli pana to, �e jej misja ma przede wszystkim na wzgl�dzie dobro dzia�a� wojennych.
- Towarzyszu generale, jest mi niezmiernie przykro, to musz� panu zakomunikowa�, �e je�li nie otrzymam w najbli�szym czasie konkretnych informacji o dzia�alno�ci majora, b�d� zmuszony powiadomi� o tym Moskw�.
- Jestem pewien, �e ju� si� pan kontaktowa� z Moskw�. Kiedy Moskwa wystarczaj�co si� zdenerwuje, sam zreferuj� spraw�.
- Czy�by, towarzyszu generale?
- Przyszed�em tutaj, aby sp�dzi� kilka chwil w samotno�ci, pu�kowniku.
Warakow zacz�� przechadza� si� tam i z powrotem. Us�ysza� trzask but�w odmeldowuj�cego si� pu�kownika. Powt�rzy� s�owa, kt�rych u�y� do opisania misji swej siostrzenicy:
- Uwik�ana w dzia�alno�� delikatnej natury. U�miechn�� si�, przeszed� kilka krok�w, wreszcie usiad� wygodnie w fotelu.
Istotnie, misja Natalii by�a nadzwyczaj delikatna.
ROZDZIA� IX
Rourke wsp�pracowa� z lekarzem okr�towym. Zaj�� si� przygotowaniem rannego �o�nierza do transfuzji. Ch�opak, podobnie jak Natalia, utraci� sporo krwi. W pobli�u krz�ta� si� sanitariusz. Spojrza� na identyfikator piel�gniarza.
- Kelly, podaj mi ci�nieniomierz.
Na stole operacyjnym le�a� szeregowiec Henderson. Rourke odezwa� si� do niego �artobliwie:
- Henderson, je�li mnie s�yszysz, skurczybyku, to informuj�, �e ratujemy ci �ycie.
Przymocowa� zako�czenie gumowego w�yka do ci�nieniomierza i zacz�� pompowa� powietrze.
- Jeste� got�w, Kelly?
- Tak, doktorze, cho� nigdy dot�d nie wykonywa�em bezpo�redniej transfuzji krwi.
- Poradzisz sobie. Pod��cz rurki i zabezpiecz ich z��czenia plastrem.
By� przekonany, �e sanitariusz zrobi to dobrze. Spojrza� na dawc�.
- Panie White, ta porcja krwi, kt�r� pan odda, nie os�abi pana, ale mo�e pan odczuwa� r�nego rodzaju sensacje, na przyk�ad odr�twienie, kt�re wkr�tce min�. Pobierzemy od pana oko�o p� litra krwi. Prosz� si� wi�c po�o�y�, a jak b�dzie ju� po wszystkim, wypije pan szklaneczk� soku pomara�czowego. Dzi�kuj� za zg�oszenie si�.
Aby uzyska� jak najlepszy przep�yw krwi, opu�ci� ni�ej blat sto�u, na kt�rym le�a� Henderson. Nak�u� �y�� na przedramieniu rannego, bowiem menzura z krwi� White'a by�a ju� prawie pe�na. Przymocowa� gumowy w�yk do ig�y i rozpocz�� pompowanie powietrza t�ocz�cego krew.
- Spad�o ci�nienie w przyrz�dzie White'a - oznajmi� Kelly.
- Panie Kelly, prosz� zawo�a� nast�pnego dawc�. Rourke us�ysza� skrzypni�cie drzwi. Wszed� lekarz okr�towy, Milton.
- Doktorze Rourke, oznaczyli�my grup� krwi kobiety: "O" z odczynnikiem RH plus. Ca�e szcz�cie, �e nie ma odczynnika ujemnego. Sam oddam pi��set mililitr�w.
- Czy s� filtry do usuwania skrzep�w? - zapyta� automatycznie Rourke.
- Tak, aparatura do przetaczania krwi jest przygotowana.
- Doktorze Rourke, krew sp�ywa z pr�dko�ci� dwudziestu kropli na minut� - poinformowa� Kelly.
- Utrzymaj takie tempo transfuzji przez dziesi�� minut.
- Doktorze Milton - krzykn�� - czy ona ju� jest gotowa?
Drzwi prowadz�ce do dw�ch ma�ych pokoi operacyjnych otworzy�y si� i Rourke us�ysza� to jedno s�owo, na kt�re tak d�ugo czeka�:
- Tak.
Po chwili doktor Milton zapyta�:
- Dlaczego nie ko�czy pan tego zabiegu? Kelly ju� pos�a� po nast�pnego dawc�.
Rourke zdawa� si� nie s�ysze� pytania. Z chwil�, gdy dowiedzia� si�, �e Natalia jest gotowa do operacji, nie by� w stanie niczego robi�. Przez uchylone drzwi dojrza�, �e le�y na stole operacyjnym.
Milton widz�c, co si� dzieje z Rourke'em, powiedzia� do niego:
- Id� tam, a ja zszyj� Hendersenowi rozci�te wargi. Za chwil� do��cz� do ciebie.
Wszed� do sali operacyjnej. St� obs�ugiwali dwaj m�odzi m�czy�ni, jednak �aden z nich nie mia� do�wiadczenia w zakresie chirurgii.
- Dajcie natychmiast tego sanitariusza Kelly'ego. Nie b�d� pracowa� z nowicjuszami! - krzycza� Rourke.
Nie widzia� dooko�a nikogo i niczego. Patrzy� jedynie na Natali�. Zdawa� sobie spraw�, jak wa�ne s� przygotowania anestezjologiczne, od ich prawid�owo�ci zale�y cz�sto �ycie pacjenta. Brak zawodowego sanitariusza wzm�g� jego zdenerwowanie. Ale Kelly w�a�nie nadszed�.
- Zaraz zjawi si� doktor Milton i b�dziemy mogli pod��czy� go do aparatury transfuzyjnej. B�dzie on najlepszym dawc� dla tej kobiety - powiedzia� Kelly.
Rourke zerkn�� jeszcze w kart� zdrowia Miltona, jakby nie dowierzaj�c, �e lekarz mo�e by� dawc� krwi.
ROZDZIA� X
- Jak nazywa si� ��d�?
- No tak, panie Rubenstein, u�y� pan prawdziwej terminologii. My nie u�ywamy tej nazwy od dawna.
- Sk�d pan zna moje nazwisko? - zapyta� Rubenstein cz�owieka siedz�cego naprzeciwko niego w oficerskiej mesie.
- Moim obowi�zkiem jest wiedzie� wszystko o tych, kt�rzy chodz� po pok�adzie tego okr�tu.
U�miechn�� si� i wyci�gn�� r�k� do Paula.
- Jestem Bob Gundersen. Komandor Gundersen. To m�j s�u�bowy tytu�. Przewa�nie zwracaj� si� do mnie: kapitanie.
Rubenstein przywita� si� z komandorem i rzek�:
- Moi przyjaciele nazywaj� mnie Paul, komandorze. A je�li pan wie o wszystkim, co dzieje si� na okr�cie, to niech pan powie, jaki jest stan zdrowia Natalii?
- Major Tiemerownej?
Gundersen spojrza� na zegarek i Paul zauwa�y�, �e jest to Rolex, taki sam jaki nosi� John.
- Doktor Rourke rozpocz�� transfuzj� krwi jakie� dziesi�� minut temu. By� mo�e teraz ju� przyst�pi� do operacji.
My�l�, �e John nie powinien tego robi�.
- Doktor Rourke?
- Tak s�dz�, �e nie powinien. Czyta�em kiedy�, �e lekarze nie powinni dokonywa� operacji na cz�onkach rodziny oraz osobach najbli�szych, poniewa� jest to zbyt stresuj�ce.
- M�wi�em o tym doktorowi Milionowi, ale odpowiedzia� mi, �e ju� wszystko uzgodni� z doktorem Rourke. Twierdzi�, �e on ma w�a�nie do�wiadczenie z ranami postrza�owymi. Wie pan, od chwili, gdy zacz�a si� Noc Wojny, w marynarce niewiele by�o ran postrza�owych. Doktor Milton uko�czy� studia medyczne dopiero dwa lata temu. Prawd� m�wi�c, obecnie w og�le nie posiadamy marynarki. Wszystkie okr�ty nawodne zosta�y zniszczone. Tylko niewielu zosta�o na tak zwanych �wi�skich �odziach.
- �wi�skie �odzie? C� to takiego?
- Stary, podwodniacki termin, bardzo stary. A ja przecie� jestem starym podwodniakiem - za�artowa� Gundersen.
- O wiele bardziej martwi mnie jednak to, czy nasi lekarze poradz� sobie z tak skomplikowan� ran�, jak� odnios�a major Tiemerowna.. W ka�dym razie i tak nie by�o wyboru. Albo doktor Rourke, albo Harvey.
-Harvey? Kto to?
- To imi� doktora Miliona. - Aha.
- Przynios� co�, co troch� pana rozweseli. Czasami czekanie na wiadomo�� jest bardzo wyczerpuj�ce.
Gundersen si�gn�� po stoj�c� na p�ce ma�� butelk�. Poda� j� Paulowi i rzek�:
- Prosz� sobie nala�, to likier maj�cy w�a�ciwo�ci lecznicze.
Rubenstein dopi� swoj� kaw�, a potem nala� do fili�anki troch� likieru i odda� butelk� kapitanowi. Ten powiedzia�:
- Nigdy nie pij� alkoholu, gdy znajdujemy si� pod wod�.
- Co to znaczy?
- Okr�t znajduje si� w�a�nie pod powierzchni� wody i p�yniemy na p�noc - powiedzia� Gundersen spogl�daj�c na zegarek. - Dok�adnie od pi��dziesi�ciu o�miu minut. Za�oga nie potrzebuje mnie dop�ty, dop�ki nie dotrzemy do p�ywaj�cej kry. A to jeszcze jaki� czas potrwa. Niech pan sobie wyobrazi, �e odk�d trwa Noc Wojny, na p�nocy p�ywa mn�stwo kry.
- Dryfuj�ca kra? - zdziwi� si� Rubenstein i wypi� szybko trunek, jakby pragn�� si� czym pr�dzej rozgrza�. Rzeczywi�cie, od razu poczu� dzia�anie likieru. Wierzy� w jego lecznicze w�a�ciwo�ci.
- Na razie podlegacie moim rozkazom, ale kiedy kapitan Cole dojdzie do siebie, przejdziecie pod jego komend�.
- Cholera! - mrukn�� Rubenstein i znowu si� napi�.
ROZDZIA� XI
D�ugie, biegn�ce przez sam �rodek brzucha ci�cie, musia�o by� wykonane tak, aby ods�oni� organy wewn�trzne. Rourke rozpocz�� badanie �o��dka. Asystowa� mu doktor Milton.
- Dlaczego wchodzi pan przez b�ony otrzewnej? - zapyta� Milton.
- Po to, aby dosta� si� do cz�ci wpustowej �o��dka. Przepona by�a pofa�dowana. Zatrzyma� si� na moment, bowiem zauwa�y� krwiak na wi�zkach krezkowych.
- Musz� wyci�� ten krwiak.
Usuwaj�c go Rourke czujnie obserwowa� �cian� �o��dka pomi�dzy b�onami. Znajdowa�o si� tam uszkodzenie po kuli, prowadz�ce a� do tylnej �ciany narz�du.
- �e te� to paskudztwo musia�o si� tu wpakowa�. Czu�, �e s�abnie i prze�ywa jakie� za�amanie nerwowe.
Oddycha� ci�ko, ale przem�g� si�. Wyj�� kule oraz ich od�amki, a nast�pnie precyzyjnie za�o�y� szwy.
Wed�ug zegarka wisz�cego na �cianie gabinetu chirurgicznego, John sp�dzi� ju� p�torej godziny przy stole operacyjnym. Trzeba by�o posortowa� i u�o�y� znalezione w brzuchu Natalii kule i od�amki. Pozostawienie we wn�trzu nawet najmniejszego od�amka mog�o doprowadzi� do powa�nych komplikacji, a nawet �mierci. Wreszcie zapyta� Miltona:
- Czy przygotowa� pan szwy zamykaj�ce?
- Jest pan wi�c got�w do zszycia? - us�ysza� w odpowiedzi.
- Wkr�tce b�d�.
- Jest pan pewien, �e powinno by� siedem kul? - Tak.
Prawd� m�wi�c, wcale nie by� pewien, czy tak jest. Od jaskrawego �wiat�a rozbola�y go oczy, chcia� zapali� papierosa. Powieki same zacz�y opada�, potrzebowa� snu. Ale przecie� �ycie Natalii zale�a�o od niego. "Psiakrew! Nie mog� si� podda�!" - pomy�la� i pracowa� dalej.
W ot�uszczonej tkance tkwi�a sz�sta kula. By�a nie uszkodzona. Mia� nadziej�, �e zaraz znajdzie si�dm�. Niestety, si�dmej kuli nie by�o. Znalaz� tylko poz�acan� os�on�. Gdzie� musia� znajdowa� si� sam pocisk. Gdy rozwa�a�, czy mo�liwe jest, aby kula wysz�a na zewn�trz, odezwa� si� Milton:
- Czy to wszystko?
- Pocisk wykonany z o�owiu, zwykle otoczony jest cz�ciow� albo ca�kowit� os�onk�. Je�eli mamy do czynienia z nabojem typu G.I., to wyposa�ony jest on w kompletn� os�on�. W jaki� spos�b oddziela si� on od naboju i kawa�ek o�owiu musi jeszcze gdzie� tu by�.
Wzi�� jeszcze raz do r�ki os�onk� i wtedy zauwa�y�, �e wewn�trz s� jeszcze drobne opi�ki metalu, wielko�ci g��wki od szpilki. Jednak aby upewni� si�, czy stanowi� one ca�o�� naboju, potrzebny jest mikroskop.
- Potrzebowa�bym kogo� z mikroskopem - rzek� do Miltona - Mogliby�my wtedy z�o�y� wszystkie elementy razem i przekona� si�, czy czego� nie brak. Nie mo�emy przecie� pozwoli� na to, aby cokolwiek pozosta�o w �rodku.
- Za�atwi� to - powiedzia� Milton i wyszed�. Zamkn�� na chwil� oczy i pomy�la� o kobiecie le��cej na stole operacyjnym. - Natalia - wyszepta�.
ROZDZIA� XII
Paul Rubenstein odstawi� fili�ank� z trunkiem, bowiem nie chcia� si� upi�. Kawa smakowa�a mu bardziej. Palenie papieros�w zarzuci� ju� kilka lat temu. Siedzia� teraz bezczynnie, patrz�c na �cian�. "Ciekawe - pomy�la� - czy Rourke wie, �e okr�t znajduje si� pod wod�. Pewnie mu o tym powiedzieli". Najbardziej jednak interesowa�o Paula, jakie zadanie ma Natalia do spe�nienia na tej wojnie. Kiedy my�la� o niej, mimowolnie si� u�miechn��. Dziwi�o go to, �e o majorze KGB m�g� my�le� z tak� serdeczno�ci�, jego rodzice, cho� nie byli bezpo�rednio dotkni�ci przez holokaust, opowiadali mu o tych czasach. S�ysza� te� o SS i gestapo. Zdawa� sobie spraw� z tego, �e KGB by�o w gruncie rzeczy tym samym. Lecz ta kobieta by�a zupe�nie inna.
Paul od sze�ciu godzin czeka� na zako�czenie operacji. "Trudno sobie wyobrazi�, co musi odczuwa� Rourke. Niew�a�ciwe rozpoznanie albo drgni�cie skalpela i kobieta, kt�r� John tak kocha�, mo�e umrze�. Strach pomy�le�!" - dreszcz przeszed� mu po plecach.
- Operacja sko�czona! Rubenstein zerwa� si� na r�wne nogi.
- John, czy wszystko jest...
Nie doko�czy�, bo oblicze przyjaciela zdradza�o, �e nie jest dobrze. Jego twarz by�a zaro�ni�ta i wychud�a.
- John, wygl�dasz jakby� zwia� z piek�a!
- Bo to rzeczywi�cie by�o piek�o. Tyle paskudnych kul, a szczeg�lnie ten ostatni pocisk. Dziewi�� fragment�w, a ka�dy z nich nie wi�kszy ni� g��wka od szpilki. Mo�na je by�o zestawi� jedynie pod mikroskopem. Nie pami�tam ju� dobrze, jak dawno temu operowa�em oficera w stopniu majora. R�ce mam tak sprawne jak wtedy, ale refleks ju� nie ten.
- A wiesz o tym, �e znajdujemy si� pod wod�?
- Czu�em to.
- Co teraz zrobimy, John?
- Je�eli wszystko zagoi si� nale�ycie, to Natalia powinna wsta� z ��ka za tydzie�. Do tego czasu nie b�dziemy roBill nic. Czy spotka�e� kapitana?
- Komandora Gundersena? Tak, to r�wny facet.
- Za to Cole nie da nam spokoju; te jego pogr�ki nie brzmi� optymistycznie.
- A co, zamierza wszcz�� now� wojn� nuklearn�? To jaki� �wir.
- Musz� dowiedzie� si�, o co chodzi. Spr�buj� przez komandora Gundersena skontaktowa� si� z prezydentem Chambersem lub pu�kownikiem Reedem.
- Ludzie Gundersena zabrali mi bro�. Nie mog�em nic poradzi�. Mia�em przeciwko sobie sze�� os�b.
- A ja schowa�em pistolety. W razie czego mog� si� nam przyda� - u�miechn�� si� Rourke.
- I �wietnie, �e ukry�e� troch� amunicji w tej wodoodpornej skrzynce. To naprawd� nie by�o g�upie.
- Musz� koniecznie skontaktowa� si� z Chambersem, aby potwierdzi�, czy Cole rzeczywi�cie dzia�a w jego imieniu. Je�li nie uda mi si� nawi�za� ��czno�ci, to mo�e by� niedobrze. Mam przeczucie, �e z Cole'em i jego lud�mi jest co� nie tak. Je�li jest szale�cem, to w �adnym wypadku nie mo�emy dopu�ci�, aby u�y� tych sze�ciu pocisk�w. S�ysza�em, jak m�wi�, �e ka�dy z nich ma si�� osiemdziesi�ciu megaton. Zdajesz sobie chyba spraw� z tego, �e jest to ogromna moc.
- A co w�a�ciwie jest mi�dzy Cole'em a Natali�? - zapyta� Paul.
Rourke nie zareagowa�. Zainteresowa� si� za to butelk� z likierem.
- Pi�e� to, Paul?
- Owszem. Ty te� spr�buj.
- Tak, ale dopiero wtedy, gdy Natalia zacznie ssa�.
- Zacznie co? - zapyta� zdziwiony Rubenstein.
- Zacznie ssa� - powt�rzy� Rourke - Chodzi o jej �o��dek. Je�eli wszystko jest w porz�dku, to za sze�� godzin powinien rozpocz�� si� proces trawienia. Gdy nie podejmie tej funkcji, trzeba b�dzie rozcina� szwy, a to jest niebezpieczne. Za sze�� godzin dowiemy si�. Przez ten czas chyba prze�pi� si� troch�.
- Wiem, co czujesz, John, ale zrobi�e� wszystko, co w twej mocy, aby ratowa� jej �ycie.
- My�la�em ostatnio o wielu r�nych rzecz