2423
Szczegóły |
Tytuł |
2423 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2423 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2423 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2423 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Joanna Chmielewska
ZBIEG OKOLICZNO�CI
PHANTOM PRESS INTERNATIONAL GDA�SK 1993
Redaktor Izabela Kaczorowska
Ilustracja (c) Rados�aw Dylis
Opracowanie graficzne Maria Dylis
(c) Copyright for the Polish Edition
by PHANTOM PRESS INTERNATIONAL GDA�SK 1993
Wydanie I ISBN 83-7075-458-9
Podporucznik Tadzio Jarz�bski, piastuj�cy stanowisko podkomisarza policji, punktualnie przyby� na um�wione miejsce. Najpierw zadzwoni�, potem zapuka�, a wreszcie przycisn�� klamk�, wszystko jak si� nale�y, zgodnie z regu�ami. Drzwi, oczywi�cie, okaza�y si� otwarte.
- Mo�na? -spyta� grzecznie i wszed� do �rodka.
Denat odpowiedzi mu nie udzieli�. Le�a� na pod�odze niewielkiej kawalerki, przysypany du�� ilo�ci� makulatury, i dobrze widoczne by�y tylko jego nogi, ale podporucznik Jarz�bski mia� ju� odrobin� do�wiadczenia i od razu wiedzia�, �e te nogi nie �yj�. Dotkn�� ich na wszelki wypadek, by�y jeszcze ciep�e, zawaha� si�, bystrym spojrzeniem obrzuci� pok�j i ujrza� roztrzaskany aparat telefoniczny. Zawaha� si� bardziej.
Nie pracowa� w wydziale zab�jstw, tylko w przest�pstwach gospodarczych, ale o pracy kumpli z wydzia�u zab�jstw mia� poj�cie i nie zamierza� im urozmaica� s�u�bowej egzystencji. Z drugiej jednak�e strony ten ciep�y nieboszczyk m�g� by� jeszcze �ywy i w�wczas udzielenie mu pomocy nie do��, �e by�o pilne, to jeszcze ca�kowicie le�a�o w interesie podporucznika. Przyszed�, �eby z nim porozmawia�, spragniony by� tej konwersacji jak kania d�d�u, a stan nieodwracalny ca�kowicie j� wyklucza�.
Rozterka trwa�a w nim kr�tko. Sam i tak mu nie pomo�e, potrzebny jest lekarz. Patolog, nie patolog, zrobi, co trzeba.
Sytuacja jednak�e by�a wysoce k�opotliwa pod ka�dym wzgl�dem. Ewentualne udzielenie pomocy sta�o na pierwszym planie, wezwanie stosownej ekipy, gdyby denat ju� nie �y�, wygl�da�o mu zza ramienia i wr�cz warcza�o. Telefon w tym mieszkaniu nie nadawa� si� do u�ytku. Pozostawienie otwartych drzwi by�o ryzykowne, a zamkn�� ich nie mia� sposobu, zamka zatrzaskowego bowiem nie posiada�y. By� sam, nikogo na stra�y nie m�g� postawi�, cztery pi�tra, kt�re musia� pokona� tam i z powrotem, dawa�y szans� najg�upszym przypadkom. W �adnym razie nie nale�a�o budzi� sensacji, a szukanie telefonu po s�siadach wywo�a�oby niepotrzebne zainteresowanie. A w og�le nale�a�o dzia�a� szybko.
- Ryzyk fizyk i niech to jasny szlag trafi - powiedzia� p�g�osem sam do siebie i podj�� m�sk� decyzj�.
Zostawi� drzwi zamkni�te tylko na klamk� i run�� w d� po niewygodnych schodach, cudem zapewne nie �ami�c sobie r�k i n�g. Dopad� wozu, za�atwi�, co nale�a�o, po czym prawie w tym samym tempie wr�ci� na g�r�. Usiad� na ostatnim stopniu i odzyskiwa� dech.
Drzwi naprzeciwko tamtego mieszkania uchyli�y si� i wyjrza�a z nich damska g�owa, elegancko ufryzowana. Wio�nian� m�odo�� mia�a za sob� bezpowrotnie. Popatrzy�a podejrzliwie, cofn�a si� i zn�w wyjrza�a.
- A pan tu co? - spyta�a nie�yczliwie. - Do kogo? Podporucznik Jarz�bski nie wygl�da� ani na pijaka, ani na bandziora, ani na chuligana. By� m�ody, przystojny i przyzwoicie ubrany, nic nasuwa� skojarze� z dewastacj� klatki schodowej, ale na z�odzieja nadawa� si� pierwszorz�dnie. Nic m�g� dopu�ci�, �eby baba narobi�a krzyku, a r�wnocze�nie pomy�la�, �e jednostka w�cibska, mieszkaj�ca naprzeciwko, z wizjerem w drzwiach, mo�e okaza� si� bezcenna.
- Ju� do nikogo - powiedzia� sm�tnie i �a�o�nie. - Skr�
ci�em kostk�, odczekam chwil�, mo�e mi przejdzie. Niewygodne te schody u pa�stwa.
- Obraza boska takie schody - przy�wiadczy�a g�owa w kunsztownych lokach, ale nieufno�ci si� nic pozby�a. -Dopiero co pan wchodzi� i ju� pan t� kostk� skr�ci�? Nic s�ycha� nie by�o.
- Opsn��em si� na drugim stopniu i od razu usiad�em. Rzeczywi�cie bez ha�asu, bo mam buty na gumie. Nic takiego, rozmasuj� sobie...
- A mnie si� zdawa�o, �e pan ca�kiem zeszed� i wszed� znowu?
W�cibsko�� baby nape�ni�a Jarz�bskiego podziwem. Zarazem ucieszy� si�, nie by�o pewne, czy z ekip� �ledcz� zechce si� dzieli� swoj� wiedz� r�wnie ochoczo, a po tej kr�tkiej pogaw�dce ju� si� jej wyprze� nie zdo�a. On sam jest �wiadkiem, �e oka od wizjera nie odrywa.
- Schyli�em si�, nie mog�a mnie pani widzie� - wyja�ni�. - Zabola�o jak diabli i tak to przeczekiwa�em, �eby si� nie pop�aka�. Ale ju� mija.
Pomasowa� kostk� u prawej nogi. Lewa by�a dla baby lepiej widoczna.
Przygl�da�a mu si� jeszcze przez chwil� z wyra�nym pow�tpiewaniem, nie zaproponowa�a pomocy, ruch g�owy wskaza�, �e wzruszy�a ramionami, cofn�a si� do wn�trza i zamkn�a drzwi. Jarz�bski by� pewien, �e ca�y czas go widzi, masowa� wi�c kostk� z wielk� energi�. Przysz�o mu na my�l, �e doczekanie ekipy pod pozorem skr�conej nogi mo�e okaza� si� korzystne, zgarn� go jak osob� przypadkow� i jego przynale�no�� do policji nie wyjdzie na jaw. Z bab� znajomo�� ju� w�a�ciwie zawar�, mo�e si� to przyda�.
Przyjechali po dziesi�ciu minutach, przywo��c ze sob� lekarza policyjnego.
- W czym dzie�o? - spyta� podporucznik Andrzej Werbel, z kt�rym Jarz�bski chodzi� jeszcze do szko�y podstawo-
wej, nie m�wi�c o �redniej i studiach. Rozdzieli�y ich dopiero r�ne wydzia�y w policji.
- �eby to piorun strzeli� - odpar� Jarz�bski i zwl�k� Werbla nieco ni�ej. - Zejd�my, tam nas widzi baba z przeciwka. Go�� mi wyszed� w aferze, um�wi�em si� na rozmow�, przyjecha�em i zdaje si�, �e zasta�em klienta dla was.
- Fa�szerstwa? - upewni� si� Werbel.
- Ca�y czas. On musia� cholernie du�o wiedzie�. Jakim cudem w tym tempie z�apali�cie doktora?
- Pl�ta� si� przypadkiem. A co, nie jeste� pewien, czy nie �yje?
- Pomaca�em,by� ciep�y. Tam si� odbywa�o ostre szukanie. Chc� by� przy przegl�dzie rzeczy.
- Nie ma sprawy. Idziemy.
Po�piech przesta� by� niezb�dny, bo lokator mieszkania okaza� si� nie�ywy od co najmniej p� godziny. Fotograf odwali� robot�, na jego miejsce wszed� daktyloskop.
- Na klamce s� moje - zawiadomi� podporucznik Jarz�bski. - Od zewn�trz. Wewn�trz nie dotyka�em.
- To bardzo �adnie z pa�skiej strony - pochwali� go technik. - Widz� tu �wie�utkie jak rzodkieweczka na wiosn�.
Lekarz nie mia� w�tpliwo�ci, aczkolwiek na razie wypowiada� si� prywatnie. Dwie rany k�ute, z czego jedna wprost we w�a�ciwy organ, za�atwia�y spraw�, nic wi�cej nic by�o potrzebne. �lad�w walki nie stwierdzi�. W�adza nadrz�dna w postaci kapitana Frelkowicza wyci�gn�a wst�pne wnioski.
- Zaatakowany znienacka no�em, prawdopodobnie spr�ynowym. Otworzy� komu� drzwi i zarobi� pierwszy cios. Nie zdo�a� zareagowa�, napastnik wepchn�� go dalej i poprawi�. Potem wzi�� dobre tempo i przeszuka� lokal na zasadzie tr�by powietrznej, a szuka� g��wnie w papierach.
- I pewno znalaz� - wtr�ci� z ci�kim rozgoryczeniem podporucznik Jarz�bski. -�ebym, cholera, przyszed� godzin� wcze�niej!
- A dlaczego nie przyszed�e�? - zaciekawi� si� podporucznik Werbel:
- Sam mi tak� por� ustawi�. Um�wiony z nim by�em. Ale b�dziecie wiedzieli, kto by� kr�tko przede mn�, bo naprzeciwko dzia�a kamera.
Cichym g�osem opowiedzia� o babie. Mia� obawy, �e posiada w swoich drzwiach nie tylko oko, ale tak�e i ucho. Obaj, kapitan Frelkowicz i podporucznik Werbel, ucieszyli si� szale�czo. Na wszelki wypadek spytali doktora, czy do zadania ciosu potrzebna by�a si�a.
- Je�li spr�ynowiec, mog�o to zrobi� dziecko - odpar� doktor i odm�wi� dalszych wyja�nie�. - Reszta po sekcji, nie zawracajcie mi g�owy.
Zawadzaj�ce bardzo w ciasnym pomieszczeniu zw�oki usuni�to i kapitan dokona� podzia�u zaj��. Werbel z Jarz�b-skim zaczn� grzeba� w mieszkaniu, on sam za� przes�ucha bab�. Mo�liwe, �e dzi�ki niej dochodzenie nie potrwa nawet dwudziestu czterech godzin.
Drzwi otworzy�y si� przed nim, zanim zd��y� przy�o�y� palec do dzwonka.
- Niby co si� tu wydziwia? - spyta�a ostro przechodzona pi�kno��. - Mam zadzwoni� na policj�?
- Policja to ja - odpar� kapitan i poczu� si� jak Ludwik XIV. - S�u�� legitymacj�. Przychodz� z pro�b� o pomoc. Mo�emy wej�� do �rodka?
Pi�kno��, w pretensjach raczej nieuzasadnionych, zrobiona na wielki dzwon, uwa�nie przeczyta�a dokument i zaprosi�a go do wn�trza. Czujna by�a, ostro�na i wyra�nie pe�na podejrze�.
- A.CO si� sta�o? - spyta�a nieufnie. - Co tam za taki rej-wach? Tam spokojny m�czyzna mieszka, przyzwoity cz�owiek. Z wizytami to tam ca�e miasto nie lata, to niby co?
- W�a�nie chodzi mi o wizyty - podchwyci� natychmiast
kapitan. - Widz�, �e pani ma wizjer w drzwiach, mo�e pani przypadkiem dostrzeg�a, kto tam by� dzisiaj?
- Nie przypadkiem - odpar�a baba stanowczo i jakby ugryz�a si� w j�zyk. - Znaczy, ja patrz�, bo to nigdy nie wiadomo, r�ne bandziory si� pl�cz�. Jak co s�ysz�, to patrz�.
Kapitan pochwali� j� z ca�ego serca i c� zatem, zapyta�, widzia�a? A widzia�a, owszem, jakiego� zb�jca wrednego, co si� tu kr�ci� podejrzanie, a wygl�da� niczym anio�ek niewinny. Tacy najgorsi. Niby to w nog� sobie co� zrobi�, a lata� z g�ry na d� i z do�u do g�ry jak z pieprzem.
Kapitan cierpliwie wys�ucha� donosu na podporucznika Jarz�bskiego, okaza� w�a�ciwe przej�cie i spyta�, co by�o przedtem. Baba si� zaci�a.
- Pan powie, co si� sta�o - za��da�a. - Wynie�li go na noszach. Chory? By� chory, pogorszy�o mu si�? Atak jaki? Nie daj Bo�e, umar�? Bo wi�cej nie powiem.
- Zosta� zamordowany - odpar� kapitan brutalnie, b�yskawicznie oceniwszy, �e prawda tu w niczym nie zaszkodzi.
Bab� na moment jakby zad�awi�o. Unios�a si� z krzes�a i ci�ko opad�a z powrotem.
- To ta suka - powiedzia�a przez zaci�ni�te z�by.
- Jaka suka? - zainteresowa� si� kapitan natychmiast. Baba milcza�a, siedzia�a przez chwil�, podnios�a si�, uda�a do wn�ki kuchennej i napi�a si� wody z kranu, co by�o niezbitym dowodem ci�kiego szoku. Nikt przy zdrowych zmys�ach nie pija w tym mie�cie p�yn�cej z kranu cieczy w stanie surowym. Nawet po przegotowaniu s�uszni�jsze jest u�ywa� jej do mycia pod�ogi. Wr�ci�a na swoje krzes�o, usiad�a i wzi�a g��boki oddech.
- Powiem wszystko - rzek�a zdecydowanie. - Pierwsza rzecz, to ja patrzy�am, bo on mnie specjalnie o to prosi�. Pan Miko�aj, znaczy. Kto si� kr�ci, kto puka, jak go nie ma, albo co. No to patrzy�am. Raz tu jedni wytrychem grzebali, to wygoni�am, w zesz�ym roku jeszcze. A dzisiaj, z godzin� te-
10
mu, no, z p�torej mo�e, ta dziwa by�a, pozna�am j�. Po trzech latach si� tej wietrznej ospie przypomnia�o.
Kapitan zainteresowa� si� wietrzn� osp� i z naciskiem poprosi� o szczeg�y.
- Ona z nim �y�a - rzek�a baba, zn�w przez z�by, g�osem jak trucizna. - Przychodzi�a wtenczas, rzadko dosy�, wi�cej on do niej chodzi�. �ona, m�wi�, taka tam �ona, na kwit z pralni. Od trzech lat jej nie by�o, a dzi� si� pokaza�a, w ortalionie by�a zielonym, otworzy� jej, wesz�a, posiedzia�a i posz�a precz. A lecia�a jak do po�aru. Posz�am do okna, do samochodu wsiad�a i ju� jej nie by�o.
- Do jakiego samochodu?
- Nie wiem. Nie znam si�. Nie fiat, nie polonez i nie mercedes, a co wi�cej, to nie rozr�niam. Szary taki. Oni si� rozeszli, rzuci� j�, to ja zgad�am, i teraz si� zem�ci�a.
- Zna pani jej nazwisko?
- Nie. Nigdy nie powiedzia�. Ani nawet imienia.
- Jak wygl�da�a?
- A jak wydra, wyp�osz taki, �eb rozczochrany, blondynka. Prawdziwa, nie tleniona, ja si� znam na tym. Chuda dosy�, a m�od� to tylko udaje, trzydzie�ci pi�� ma jak obszy�. Na wzrost troch� mniejsza ode mnie, z p� g�owy b�dzie.
Baba by�a jak piec, przesz�o metr siedemdziesi�t, z dobr� pi�tnastk� nadwagi. Kapitan wzi�� stosown� poprawk�, ale i tak informacje o wietrznej ospie wydawa�y si� sk�pe. Pomy�la�, �e mo�e znajd� w�r�d papier�w przynajmniej imi� i telefon, a mo�e nawet adres.
- Nie wie pani, gdzie mieszka�a?
- Blisko chyba, gdzie� na g�rnym Mokotowie, ale dok�adnie nie wiem. Ona tu by�a ostatnia, a przed ni� pan Miko�aj by�,�ywy, bo serek mu przynios�am ze sklepu i wzi�� ode mnie we drzwiach. Nic mu nie by�o.
- A m�wi�a pani, �e by� chory?
- A by�. Wypadek mia�, samoch�d go potr�ci�. Z krzy-
11
�em mia� co� niedobrze i le�a�, z domu nie wychodzi�, ale tak, to by� zdrowy.
- Odwiedza� go kto� jeszcze?
Baba przez chwil� milcza�a i kapitan m�g�by przysi�c, �e co� zdusi�a w sobie.
- Nie - powiedzia�a stanowczo. -Jego w og�lno�ci prawie nikt nie odwiedza�. Jeden taki czasem przychodzi�, ale rzadko, ze dwa razy do roku. �redni i piegowaty, zawsze na nim aparaty fotograficzne wisia�y. I raz by�a basetla jedna, wielka, gruba i czarna, �eb jak u konia. Ale do �rodka nie wesz�a, przez drzwi z ni� pogada�, poczeka�a na schodach i on zaraz wyszed�. I poszli. Wi�cej nic nie by�o.
Komunikat o wietrznej ospie wydawa� si� z tego wszystkiego najcenniejszy. Co do innych informacji, to zamordowany facet z przeciwka by� dziennikarzem, pracowa� dorywczo i ci�gle jakie� materia�y do pracy zbiera�. Po ca�ych dniach w domu go nie by�o, a nie zdarzy�o si� nigdy, �eby wr�ci� nietrze�wy, oboj�tnie, rano, wiecz�r czy ,w nocy. Porz�dny cz�owiek, kr�tko m�wi�c.
W mieszkaniu denata dw�ch podporucznik�w przy pomocy sier�anta odwali�o kawa� roboty. Szczeg�ow� lektur� tysi�cy maszynopis�w, wycink�w pracowych, ca�ych gazet i rozmaitych pism urz�dowych od�o�yli na p�niej, optymistycznie wyobra�aj�c sobie, �e b�d� mieli woln� chwil�, teraz za� zaj�li si� wnikliwym przegl�dem dw�ch najbardziej interesuj�cych przedmiot�w. Jeden z nich robi� wra�enie notesu, a drugi by� damsk� torebk�, du��, troch� zu�yt�^ z mi�kkiej sk�ry, z naderwanym paskiem do noszenia i zaklinowanym zamkiem b�yskawicznym.
Kapitan Frelkowicz z miejsca skojarzy� torebk� z wietrzn� osp� i rzuci� si� na ni� niczym wyg�odnia�y s�p na pad�o.
- Dokumenty? - krzykn�� z nadziej�.
- Nic z tego - odpar� z gorycz� podporucznik Werbel. -W og�le zawarto�� jaka� dziwna. Tu le�y wszystko, o... Zrobi�em spis.
12
Kapitan obejrza� du�� ilo�� r�nych rzeczy, u�o�onych na wolnym kawa�ku tapczanu i chwyci� spis.
- Niemo�liwe, �eby w tym nie by�o nic o w�a�cicielce! -powiedzia� stanowczo. - A wygl�da na to, �e za�atwi�a go eks-podrywka. To mo�e by� w�a�nie to...
Zacz�� czyta� i umilk�.
Zawarto�� damskiej torebki prezentowa�a si� raczej do�� niezwykle. Stara, p�kata, plastikowa kosmetyczka wypchana by�a szesnastoma przedmiotami, w�r�d kt�rych tylko pu-demiczka nie budzi�a zdziwienia. Reszt� stanowi�o zbiorowisko najzupe�niej nie kosmetyczne, z�o�one ze szcz�tk�w lekarstw, �rodk�w opatrunkowych i przyrz�d�w w rodzaju scyzoryka, otwieracza do kapsli, p�setki filatelistycznej, agrafek i tym podobnych. Ju� sama kosmetyczka wystarcza�a, �eby na tapczanie zrobi� niez�y �mietnik. Kapitan wstrzyma� si� od komentarzy i czyta� dalej.
Pozycj� czwart� stanowi� kalendarzyk na rok bie��cy z dwiema notatkami i niczym wi�cej. Pozycj� pi�tnast� �wistek papieru z napisem: Zmam 46 16. Szesnast� drugi �wistek papieru z napisem: Zosia 15. Kapitan przelecia� takie rzeczy, jak puste, plastikowe ok�adki z obcoj�zycznym drukiem, kserokopi� bardzo dziwnego spisu potraw, �etony do automat�w do gry i sze�� pogniecionych strz�p�w ligniny, papieru toaletowego i chusteczek higienicznych, oko jego jednak�e zatrzyma�o si� na punktach od 17 do 21. Stanowi�y je: dwie puszki piwa Okocim, butelka spirytusu salicylowego, ma�a torebka �wiru, dwa do�� du�e kamienie luzem -jeden bia�y, a drugi czarny - i reflektorek �rednich rozmiar�w, na dwie baterie, bez baterii.
Doczytawszy do ko�ca, kapitan milcza� d�ug� chwil�.
- Kobieta, kt�ra takie rzeczy nosi w torebce, jest zdolna do wszystkiego - rzek� wreszcie z przekonaniem. - Wariatka...? By�a tu facetka, p� godziny przed Jarz�bskim. Trzeba j� znale��.
- Ciekawe, po czym - mrukn�� podporucznik Werbel.
13
- S� notatki. Dwa numery telefoniczne. I to co�... no, te papierki...
- Z Zosi pi�tna�cie to ja du�o nie zgadn�. Wszyscy wiedz�, �e pi�tnastego maja jest Zofii. Ciekawe, co to mo�e by� Zmam.
- Adres - podpowiedzia� niezbyt pewnie kapitan. - 46, mieszkania 16.
- Zmam? - zdziwi� si� podporucznik. - Jest taka ulica?
- Sprawdzimy w spisie. Pod te numery trzeba zadzwoni�. Co� wam jeszcze wysz�o z tego szukania?
Podporucznik Jarz�bski siedzia� nad notesem i coraz bardziej zielenia� na twarzy.
- Wysz�o - powiedzia� jadowicie. - Gromadzi� wszystko, z wyj�tkiem tego, co mnie jest potrzebne. Mam tu notes, rany Boga �ywego!
Notes m�g� by� uwa�any za notes wy��cznie z racji zapisk�w. Sk�ada� si� z kawa�ka czego� razem i setek lu�nych kartek, nie maj�cych �adnego porz�dku alfabetycznego. �ci�le bior�c, nie maj�cych �adnego porz�dku. Znajdowa�a si� na nich olbrzymia ilo�� nazwisk, numer�w, adres�w i notatek dla pami�ci, w rodzaju: babcia, szk�o, 72/42, Jar. sob. 17, M. Oko i tym podobnych. Komputer by si� w tym zgubi�.
- S�uchajcie, czy jeste�cie pewni, �e to nie by�a jego torebka? - spyta� delikatnie podporucznik Werbel. - Mo�e ona i damska, ale jako� mi te rzeczy pasuj� do siebie.
- Pudemiczki by chyba nie nosi�? - powiedzia� kapitan z pow�tpiewaniem.
- Ale szminki tam nie ma. I kredki do oczu. One to miewaj� zazwyczaj przy sobie...
- Przesta� m�ci�, to by� normalny facet! - zdenerwowa� si� podporucznik Jarz�bski. - Za kobiet� si� nie przebiera�, ludzie, metr osiemdziesi�t wzrostu i bary jak u zapa�nika! Mowy nie ma!
- Ty o nim co� wiesz? - zainteresowa� si� kapitan.
14
- Wiem, nawet du�o. Kiedy� pracowa� w MSW, ale od ' pi�tnastu lat by� na rencie. Stukn�li go i zosta� mu uraz kr�gos�upa, a tak�e sk�onno�� do w�szenia. W�szy�, gdzie popad�o i ostatnio zajmowa� si� fa�szowaniem Rejmont�w. Mo�liwe zreszt�, �e ju� wcze�niej siedzia� w studolar�wkach, aleja o nim wiem od niedawna. Taka Zosia Samosia to by�a, lubi� wiedzie� i nikomu nie powiedzie�, sztuka dla sztuki. Ale jak z nim gada�em przez telefon, da� do zrozumienia, �e mo�e co wyjawi. No i macie, ju� mi wyjawi�.
- Dwie rzeczy - rzek� kapitan po kr�tkim namy�le. -Kto� tu podobno grzeba� wytrychem, wydrze� informacje od baby z przeciwka. I drugie, to ten wypadek samochodowy. Uszkodzenie kr�gos�upa, musi o tym wiedzie� drog�wka i pogotowie, co najmniej.
- I, oczywi�cie, znale�� w�a�cicielk� tej torebki - do�o�y� k��liwie podporucznik Werbel, potrz�saj�c pust� torb�.
Dwa numery telefoniczne, pod kt�re zadzwoniono od razu po powrocie do komendy, nie odpowiada�y. Biuro numer�w wyja�ni�o, �e oba nale�� do Polskiej Akademii Nauk, Centrum Medycyny Do�wiadczalnej, mieszcz�ce si� na Dworkowej. O tej porze mog�o tam nikogo nie by�. Ulica, zaczynaj�ca si� na Zmam, nie istnia�a i Jarz�bski wysun�� przypuszczenie, �e mo�e �le odczytali, bo jest niewyra�nie napisane. Nie Zmam, tylko Znam. Znam r�wnie� nie istnia�o. Jarz�bski poszed� dalej i przekszta�ci� to w Znan, Z i a nie ulega�y w�tpliwo�ci. Takich ulic by�o dwie, Znana i Znanieckiego. Znana by�a kr�tk� uliczk� na Woli, Znaniec-kiego, r�wnie� nie d�uga, na buduj�cym si� Goc�awku. Numer 46 nie mia� si� tam gdzie zmie�ci� i personel pomocniczy zosta� obarczony poleceniem przejrzenia spis�w ulic innych miast.
Podporucznika Jarz�bskiego, na jego w�asn� pro�b�, wyprowadzono z mieszkania denata w spos�b specyficzny, silnie trzymaj�c za rami�. Mia� nadziej�, �e baba z przeciwka
15
patrzy. Zamierza� tu wr�ci� i pogaw�dzi� z ni� prywatnie, co te� uczyni� jeszcze tego wieczoru.
- A co? -spyta�a na przywitanie, otwieraj�c mu drzwi. -Pu�cili pana tak od razu?
- Pu�cili, sprawdzili tylko odciski palc�w i czy nie mia�em przy sobie r�kawiczek -odpar� Jarz�bski bez namys�u.
- M�g� pan wyrzuci�, jak pan polecia� na d�.
- E tam. Primo, obejrzeli �mietniki, a secundo, moj� nog�. Do latania si� nie nadawa�a i przy okazji doktor zrobi� mi ok�ad, o!
Podci�gn�� nieco nogawk� spodni i zaprezentowa� kostk�, elegancko opakowan� w banda� elastyczny. Pami�ta�, �e to mia�a by� prawa. Baba pokr�ci�a g�ow�, wyra�nie zdziwiona, jak mog�a si� tak pomyli�, jej zdaniem pogrzmia� w d� i zaraz wr�ci� na g�r�, tymczasem okazuje si�, �e jednak rzeczywi�cie siedzia� na stopniu, schylony i niewidoczny. Wyrazi�a �al, �e nie j�cza�, bo wtedy nie mia�aby niepotrzebnych podejrze�. Podporucznik Jarz�bski wyja�ni�, �e to nie z odporno�ci i hartu ducha, tylko dech mu zapar�o. Tak go przez chwil� bola�o, �e nie m�g� g�osu z siebie wydoby�. Ostatnia informacja do piekielnej baby wreszcie przem�wi�a.
- I co pan chce teraz? - spyta�a z mniejsz� nieufno�ci�.
- �ebym to ja wiedzia� - odpar� Jarz�bski �a�o�nie. -Kto� zabi� tego pani s�siada i szczerze pani powiem, �e ja do niego w�a�nie przyszed�em.
- To wiem -wtr�ci�a sucho.
- Ale nie wie pani, �e on zosta� okradziony - kontynuowa� Jarz�bski z przej�ciem zaplanowan� wersj�. - Tak� du�� teczk� od niego wynie�li, nie akt�wk�, tylko grub�, walizkow�. Papiery tam mia�.
- Co za papiery?
- R�ne. W tym moje. Jakby to pani powiedzie�... Zobowi�zania tam by�y, weksle i r�ne takie, co paru osobom
16
mog�y nie�le zaszkodzi�. Chcia�em z nim p�j�� na ugod�, bo siedzie� to mo�e nie, ale bez p�acenia by si� nie obesz�o. Ale wiem o innych, kt�rzy gorzej wygl�daj� i tak my�l�, czy to przypadkiem nie kto� z nich go trzasn��. Nie by�o tu jakiego incydentu? W�amanie mo�e, albo jaka� awantura? Pani wie wszystko.
Popatrzy� na ni� wzrokiem, kt�remu kamie� opar�by si� z trudem. Baba konsystencj� psychiczn� mocno przerasta�a minera�, ale odrobin� jakby si� zawaha�a.
- To mo�e te... - wyrwa�o jej si�.
- Kt�re? - spyta� chciwie podporucznik. Zacementowa�a rys� b�yskawicznie.
- To ta zaraza - donios�a. - Ta suka, ta szantrapa, co go zabi�a. Z torb� wysz�a.
Komunikat o torbie r�wnie� by� cenny, ale podpuszczony przez kapitana podporucznik �ywi� g��bokie przekonanie, �e baba co� ukrywa. Facetka, wizytuj�ca denata na chwil� przed jego �mierci�, stanowi�a kluczowy element dochodzenia, okoliczno�ci towarzysz�cych jednak�e pomija� nie nale�a�o. Szczeg�lnie okoliczno�ci z uporem tajonych.
Torba zosta�a opisana jako do�� du�a, chyba ci�ka, wypchana i w zielonym kolorze. Nic z niej nie wystawa�o i co zaraza w niej wynios�a, nie dawa�o si� odgadn��, ale mog�y to by� owe ukradzione papiery. Podporucznik zacz�� kr�ci�, rozpaczaj�c nad niefartem. �e te� nikt inny tej gangreny nie widzia�, mo�e kto� j� zna, skoro tu kiedy� bywa�a, przynajmniej z widzenia! Jaki� s�siad, mo�e ci��! Poza tym, o ile wie, w te przykro�ci papierowe zamieszani byli sami m�czy�ni i ani jednej kobiety, wi�c dziwi si� przera�liwie i dostrzega same okropne problemy!
Baba zn�w si� odrobin� zawaha�a. Miota�a ni� wyra�na rozterka, usadzi� wietrzn� osp�, czy wyjawi� pe�ni� wiedzy. Wiedza stanowi�a punkt honoru, a nieboszczykowi zaszkodzi� ju� nie mog�a, z drugiej zn�w strony okazja za�atwienia
17
rywalki pojawi�a si� niepowtarzalna. Zapar�a si� z niej skorzysta�.
- Jak raz makaron mi wykipia� - rzek�a sucho i pozornie od rzeczy. - Nic nie wiem, �eby kto inny by�, tylko ona. A jak posz�a, to on ju� nie by� �ywy. Powiesi� trzeba, �eby z piek�a nie wyjrza�a, takiego m�czyzn� zabi�...!
Na moment g�os si� jej za�ama� i podporucznik zrozumia�, �e pod scenicznym makija�em i szop� lakierowanych pukli wr� wielkie nami�tno�ci. Wszystkie przebija�a nienawi�� do wietrznej ospy i zarazy. Po�piesznie i z du�ym zapa�em zgodzi� si�, i� zarzucone ju� do�� dawno w��czenie ko�mi i biczowanie pod pr�gierzem nale�a�oby dla niekt�rych os�b przywr�ci� w pe�nej krasie. Baba ujrza�a jaki� rodzaj pokrewie�stwa dusz i wyzby�a si� wrogo�ci, ale na pe�n� szczero�� nie posz�a. Dwie osoby widzia�a, zaraz� i jego, a wi�cej nic nie wie.
Podporucznik da�by si� zabi� za to, �e co� tu si� dzia�o. Pl�ta� si� kto� wi�cej, mo�e denat pokaza� si� �ywy, mo�e nast�pi�o co� jeszcze innego, ale nie mia� sposobu wydrze� ca�ej prawdy z zaci�tej megiery. Wszystkie si�y ze�rodko-wa�a na jednym donosie, mo�liwe, �e trafnym, ale niedostatecznie udokumentowanym. W dodatku prowadzi�a w�asne dochodzenie.
- Jak pan przyszed�, to on ju� nie �y�, co? - spyta�a ponuro i badawczo.
- Nie �y� - przy�wiadczy� podporucznik. - I chcia�em, prawd� m�wi�c, zmy� si� st�d bez niczego, ale ta cholerna noga mnie za�atwi�a. Widzia�a pani, przyjecha�y gliny, kto� ich musia� zawiadomi�. Nie pani czasem?
- Nie, ja jeszcze nie wiedzia�am, o co tu chodzi. Pan Miko�aj nie lubi� szumu dooko�a siebie, nie odwa�y�abym si� bez niego. A jak pan wchodzi�, to co? Nikogo pan nie spotka�?
- Nie. Kogo mia�em spotka�? T� facetk� ma pani na my�li?
- E tam. Po niej ten makaron mi kipia� i gaz pod gam-
18
kiem ustawia�am... Ale kto j� tam wie, czy z obstaw� nie przysz�a...
- Z jak� obstaw�?
Baba zacisn�a usta. Podporucznikowi w�ch podpowiedzia�, �e kogo� tu jeszcze musia�a widzie�, jakiego� faceta zapewne. Nie przyzna si� za nic w �wiecie, �eby nie zm�ci� wizerunku jednej podejrzanej, mo�e go zreszt� widzia�a niedok�adnie, mo�e przeszkodzi� jej ten makaron, kt�rego czepia si� z takim uporem. Mo�e tylko co� s�ysza�a...
Przez d�ug� chwil� patrzy� na ni� pytaj�co i bez skutku. Odporno�� mia�a nie do przebicia. Westchn�� ci�ko.
- A od jej wyj�cia do mojego przyj�cia ile czasu up�yn�o? Nie wie pani przypadkiem?
- Szesna�cie minut - odpar�a bez namys�u, budz�c tym jego �miertelne zdumienie.
- Sk�d pani wie tak dok�adnie?
- Przez ten makaron. Na zegar ci�gle patrzy�am.
- I nic si� nie dzia�o kompletnie?
- Jakie nic? Makaron mi kipia�... Podporucznik poczu�, �e wi�cej tego makaronu nie zniesie. Podda� si� chwilowo.
- A te inne wypadki to jak wygl�da�y? Co to pani m�wi�a, �e wytrychem grzeba� i tak dalej?
Bab� jakby odblokowa�o, o�ywi�a si� odrobin�. Sprecyzowa�a termin zesz�orocznego wydarzenia i z detalami opisa�a grzebi�ce osoby, sztuk dwie, facet w �rednim wieku i troch� m�odsza facetka. Niczego si� nie dogrzebali, bo ich sp�oszy�a. Wi�cej nic nie by�o, pan Miko�aj spokojny cz�owiek, od pocz�tku to powtarza i wie, co m�wi.
Podporucznik zn�w westchn�� i zdecydowa� si� jak najd�u�ej nie wychodzi� z roli.
- Czyste nieszcz�cie - oznajmi� grobowo. - A ju� mia�em nadziej�, �e on mo�e co u pani zostawi�. Zorientowa�em
19
si� przecie�, �e pani tu czuwa, zaufanie musia� mie� do pani i m�g� tak zrobi�, nie?
- Zaufanie mia� -przy�wiadczy�a dumnie i z godno�ci�. -Jakby mia� komu co zostawia�, to tylko mnie, ale nic takiego nie by�o. T� zaraz� pan znajdzie, bo ona ma�o, �e zbrod-niarka, to jeszcze z�odziejka i te pa�skie papiery te� ukrad�a.
Schodz�c po schodach, z�y jak piorun, podporucznik zastanawia� si�, co by tu zrobi� i w jaki spos�b wyrwa� z piekielnej baby wszystkie pozosta�e informacje, bez w�tpienia ukrywane. Z ca�� pewno�ci� wiedzia�a wi�cej, pytanie, co...
W komendzie kapitan Frelkowicz mia� ju� niekt�re wyniki.
- Takiego mieszkania jeszcze nie widzia�em - zawiadomi� Jarz�bskiego. - Odciski palc�w dw�ch os�b, jedne denata, a drugie, �wie�e, kobiety. I �adnych wi�cej. Nic nie �cierane, nic nie usuwane, rany boskie, do tego stopnia nikt tam nie bywa�?
- A ten ba�agan? - zainteresowa� si� Jarz�bski. - Ona zrobi�a, ta kobieta?
- Nie, ba�agan zrobiono w r�kawiczkach. Szarych, z tworzywa sztucznego. Mog�o to by�, �e wpu�ci� j�, wesz�a, mo�e rozmawiali, naodciska�a tych palc�w troch�, potem uda�a, �e wychodzi, zabi�a go i r�kawiczki w�o�y�a do szukania. �lad r�kawiczek nak�ada si� wsz�dzie na �lad palc�w, wi�c kolejno�� musia�a by� taka.
- No dobrze, a dlaczego zostawi�a t� torb� z kamieniami i z piwem?
- A cholera j� wie. Mo�e przestraszy�o j� co� i uciek�a w po�piechu. Wstrzymuj� si� od przypuszcze�. Wr�cz by�bym sk�onny mniema�, �e on to trzyma� jako pami�tk� albo co, gdyby nie to, �e piwo �wie�e, kalendarzyk z tego roku, a wewn�trz odciski palc�w wy��cznie jej. No, na piwie chyba tak�e sprzedawcy, a mo�e jeszcze co� tam znajd�... Nie mog� si� oprze� wra�eniu, �e og�lnie co� tu nie gra. Jakie� to zbyt proste...
Podporucznik Jarz�bski wyjawi�, co my�li o babie-�wiad-
20
ku. Przekaza� informacje. Kapitan o�ywi� si� nieco i zacz�� my�le� intensywniej.
- Czyli nasuwa si�cie� drugiej wersji - rzek� w zadumie. -By� tam p�niej kto� jeszcze i nie ona go zabi�a, tylko ten, co przyszed� po jej wyj�ciu. I to on przeszuka� mieszkanie. Przypuszczenie w zasadzie bezpodstawne, ale kto wie...?
- Je�li ta baba co� ukrywa... A �e ukrywa jestem pewny... - powiedzia� podporucznik Jarz�bski i w��czy� elektryczny dzbanek do wody. -Jest tu troch� kawy, czy mam i�� po swoj�...? To jest to co� na korzy�� podejrzanej. Upar�a siej� wrobi� i na razie nie popu�ci.
- Werbel ma kaw�. Dobra, spr�bujesz p�niej jeszcze raz. A teraz m�w, co wiesz, bo mo�e si� ��czy. Przydzia� ci ju� za�atwi�em. Albo przynie� akta, a najlepiej jedno i drugie.
Podporucznik uczyni� jedno i drugie.
- Witam pi�knie - powiedzia� g�os w telefonie.
Nie odezwa�am si�. Milcza�am. Zna�am ten g�os i nienawidzi�am go przez trzy lata do szale�stwa, a ostatnio nieco mniej.
Chwile wielkich uczu� i wznios�ych uniesie� odesz�y w przesz�o��, a mi�dzy nami pozosta�y uci��liwo�ci z bajek. Przepa�� bezdenna, �a�cuch szklanych g�r i grz�zawisko, jakiego �wiat nie widzia�. Nie przypuszcza�am, �e us�ysz� go jeszcze kiedykolwiek.
Wiedzia�am, �e potrafi czeka� w niesko�czono�� i zdecydowa�am si� odezwa�.
- Dzie� dobry - powiedzia�am sucho. Wykorzysta� to natychmiast.
- Poznajesz, kto m�wi?
- Tak. -
- Mam wielk� pro�b� do ciebie. Chcia�bym, �eby� do mnie przysz�a.
Pomy�la�am, �e chyba �le s�ysz� i nie wytrwa�am w kon-
21
wencji sztywnej grzeczno�ci. Zawsze na wszystko reagowa�am �ywio�owo.
- Co takiego...?!
- Chcia�bym prosi�, �eby� do mnie przysz�a - powt�rzy� porz�dnie, bo zawsze lubi� m�wi� ca�ymi zdaniami. - O ile to mo�liwe, zaraz.
Nabra�am obaw, �e zwariowa�. Albo mo�e pomyli� numery telefon�w i nie zdaje sobie sprawy, do kogo dzwoni.
- Po co? - spyta�am wrogo-
- �eby mi pom�c.
Przez siedem sp�dzonych razem lat prosi� mnie o pomoc wielokrotnie i zawsze by�o to co�, od czego ciemnia�o w oczach. Spr�yn� w tapczanie trzonkiem m�otka nale�a�o, na przyk�ad, podwa�a� i ba�am si� tego panicznie, bo wyskakuj�ce �elastwo mog�o z�ama� nog� s�oniowi, a nie tylko jednostce ludzkiej. Wzgl�dnie mia�am by� w pogotowiu, co oznacza�o cztery godziny trwania w nies�abn�cym napi�ciu, bez jakichkolwiek dzia�ali, czyn�w i s��w. Cholery mo�na by�o dosta� od czego� takiego! Mo�liwe, �e zbuntowa�am si�, zacz�am odmawia� i spowodowa�am katastrof� zwi�zku. Zerwanie na zawsze.
- Czy ty si� orientujesz, z kim rozmawiasz? - spyta�am podejrzliwie.
- Orientuj� si� doskonale. Przecie� dzwoni� do ciebie. Potrzebna mi pomoc i do nikogo innego nie mog� si� z tym zwr�ci�. Mia�a� kiedy� pretensj�, �e nie dostrzegam twoich zalet. Ot� dostrzega�em je i dostrzegam nadal, ponadto doceniam. Posiadasz cech�, kt�ra w aktualnej sytuacji jest niezb�dna. Nie chodzi tu o mnie, tylko o znacznie powa�niejsze sprawy.
Ugryz�am si� w j�zyk, �eby nie wyrazi� zdziwienia. Istniej� na �wiecie sprawy powa�niejsze ni� on...?
- Nie chc� - powiedzia�am stanowczo.
- Przewidzia�em to, �e mo�esz nie chcie�. Niemniej de
22
prosz�. Ma to zwi�zek z rzeczami, a tak�e z osobami, kt�re, o ile wiem, bardzo ci� interesuj�. Podsuwam ci okazj� zyskania jakiej� wiedzy.
- �ap�wka, znaczy?
- Nie. Na �ap�wk� nie p�jdziesz. Ale zagro�ony jest kto� z twoich przyjaci�. Jestem blisko sukcesu, ale zosta�em unieruchomiony i sama poci�gniesz spraw� dalej. To jest pomoc tak�e dla ciebie.
Podzieli�am si� na dwie cz�ci, nie wiadomo, czy r�wne. Jedna buntowa�a si�, w�ciek�a, zaci�ta i pe�na nienawi�ci. Druga rozwa�a�a rzecz na spokojnie, ale ju� zaczyna�a si� w niej l�gn�� emocja, chciwa tej wiedzy i tego dalszego ci�gu. Do obu przypl�ta�o si� przeczucie odpowiedzialno�ci za w�asny charakter. Je�li przez ca�e �ycie stara�am si� nie zawie�� �adnej pok�adanej we mnie wiary, nie zaczn� teraz zmienia� si� na gorsze tylko dlatego, �e on okaza� si� zwyczajn� �wini�, brutaln�, nieczu�� i bezlitosn�...
- Dobrze - powiedzia�am z�ym g�osem. - Przyjd�. Ma by� zaraz?
- Jak najszybciej.
Nie mia�am daleko, znalaz�am si� pod jego domem po dziesi�ciu minutach. Mieszka�, �eby to m�r wydusi�, na czwartym pi�trze, a koszmarne budynki przy Rac�awickiej pozbawione by�y wind. Od lat marzy�am o spotkaniu zbocze�ca, kt�ry zadecydowa� kiedy�, �e pi�ciopi�trowe budowle wind nie potrzebuj�, bo zasiedl� je widocznie taternicy i alpini�ci. Krety�ska decyzja mia�a si� zn�w odbi� na mnie, tego zwyrodnialca z rado�ci� udusi�abym go�ymi r�kami.
D�u�ej sz�am po schodach, ni� jecha�am. Ju� od drugiego pi�tra moja torebka zacz�a zmienia� wag�, na trzecim przeistoczy�a si� w ci�ar nie do ud�wigni�cia, co, u Boga ojca,. mia�am w niej takiego...? W dodatku zauwa�y�am, �e pasek si� przerywa, trzyma�a go jedna nitka, nawet nie mog�am za�o�y� dra�stwa na rami�. Dotar�am do jego drzwi prawie
23
uduszona na �mier� i niezdolna do �adnych ur�gliwych gest�w w stosunku do baby z przeciwka. Rzecz jasna, oko na szypu�ce prze�azi�o jej przez wizjer.
- O co chodzi? -spyta�am od razu, wrogo i nie�yczliwie.
- Mam k�opoty z kr�gos�upem - odpar� na to uprzejmie. Nie skomentowa�am informacji i nie pyta�am, sk�d mu si� to wzi�o, za to odgad�am, w jakim celu mnie wezwa�. Musia�o mu by� potrzebne co� na zewn�trz, a widocznie nie m�g� wyj��. Pewnie, te schody, �wietna kuracja na kr�gos�up... Milcza�am, czekaj�c, a� sam mi wszystko powie.
- Bez wzgl�du na inne twoje cechy, wiem, �e mo�na mie� do ciebie zaufanie - oznajmi�. - Jak wiesz, sprawdza�em to wielokrotnie. Musz� ci� prosi�, �eby� wzi�a ode mnie paczk�, zanios�a j� na dworzec Centralny i schowa�a w przechowalni baga�u. Tam s� boksy baga�owe. I dostarczy�a mi kluczyk, nie wcze�niej ni� za dwie godziny. To wszystko. Wybacz, �e ci� obci��am, ale sama twierdzisz, �e cierpimy za swoje zalety. Ty, w tym wypadku, za lojalno��.
Ciemno mi si� w oczach zrobi�o i przez chwil� zaj�ta by�am zgrzytaniem z�bami. Oszala� chyba, �eby w tej sytuacji przypomina� akurat to, o co wybucha�y pomi�dzy nami niegdy� najpot�niejsze awantury. Sprawdza� moj� lojalno��... A pewnie, �e sprawdza�, jeszcze jak sprawdza�! Obra�a� mnie �miertelnie, wywo�uj�c przy okazji eksplozje moich emocji. Zwariowa� chyba do reszty, ten kr�gos�up rzuci� mu si� na umys�... Przez moment mia�am ochot� zaproponowa� mu m�ciwie, �eby si� wypcha� trocinami, drobno t�uczonym kryszta�em albo, nowocze�nie, tworzywem sztucznym, zawr�ci� i wyj��. Tajemnicza si�a powstrzyma�a mnie przed tym.
- I oczywi�cie, milcze� na ten temat jak g�az, studnia i mogi�a? - powiedzia�am zgry�liwie.
- O ile studnia milczy - zwr�ci� mi uwag�, pouczaj�co i z nagan�. - W studni jest echo. Gdyby nie trzeba by�o milcze�, m�g�by to zrobi� ktokolwiek.
24
Panie, zmi�uj si�... Wszystko we mnie stawi�o op�r. Skoro jestem takie cudo, trzeba mnie by�o doceni� wcze�niej, a nie traktowa� jak przedmiot �rednio u�yteczny, a za to bardzo k�opotliwy. Liczne dziwy okaza�y si� cenniejsze ode mnie, niech teraz te dziwy lataj� z baga�ami po dworcach. Prawie zawa�u przez niego dosta�am i ci�kiej nerwicy, dziesi�� lat mi przyby�o przez tydzie�, nienawidz� go z ca�ej si�y i �ycz� mu jak najgorzej, a w dodatku jestem pewna, �e z t� paczk� to jest g�upie zawracanie g�owy. Obsesjonista i megaloman, ci�gle mu si� wydaje, �e wszech�wiat chyha na jego tajemnice, kataklizm nast�pi, je�li wyjd� na jaw i ja teraz w tym kretynstwie mam bra� udzia�! Bo nagle si� okaza�o, �e ja jedna w ca�ej galaktyce zas�uguj� na zaufanie, rych�o w czas zauwa�y�...!
Co prawda fakt, �e domagaj�c si� pomocy, nie przy pochlebia� si� i nie podlizywa�, mo�e nawet i dobrze o nim �wiadczy�, ale nie w moich oczach. Przypomnia�am sobie, ile razy narwa� si� na starannie wybierane osoby, rzekomo pewne i godne zaufania bardziej ode mnie i jadowita satysfakcja odrobin� z�agodzi�a te uczucia we mnie. R�wnocze�nie jakie� co�, obrzydliwe i uparte, nie pozwoli�o mi odm�wi�.
- Gdzie to jest? - warkn�am.
- Tutaj.
Si�gn�am po du��, grub�, foliow� torb� i r�ka mi opad�a.
- Na lito�� bosk�, co� ty tam wepchn��, platyn�?! To wa�y sto kilo!
- Tylko sze�� i p�. S� to rezultaty moich docieka� w kwestii, kt�ra ciebie r�wnie� interesuje. Z pewnych wzgl�d�w nic mog� trzyma� tego w domu. Nie musisz przecie� wchodzi� z tym na g�r�. A rzecz dotyczy... Zdaje si�, le na imi� mu Pawe�?
W jednym b�ysku ol�nienia zrozumia�am, co mu tkwi�o belk� w oku przez te wszystkie lata. Odstawi�am torb�.
- Powiedz mi zaraz, o co chodzi - za��da�am w�ciekle.
25
- Nie - odpar� na to. - Powiem ci, jak wr�cisz z kluczykiem.
Patrzy� na mnie, ale by�am idealnie przezroczysta i gdzie� za mn� ujawnia�a si� nieograniczona przestrze�. Zna�am go, wiedzia�am, �e pr�dzej rozbior� ten budynek do fundament�w, ni� wydusz� z niego bodaj jedno s�owo. Rozs�dek kaza� p�j�� na ugod�.
Zaprezentowa�am akustycznie ten suchy pieprz i piaski pustyni.
- Dobrze. Za dwie godziny.
Nie do poj�cia, ale zawaha� si� nagle.
- Przy okazji zwracam ci uwag� na ruiny altanki - powiedzia� oboj�tnym g�osem.
Cud, �e mnie szlag nie trafi�. Postanowi�am granitowe, ze za te dwie godziny raczej przyrosn� mu do pod�ogi, ni� wyjd� st�d niedoinformowana. Zabij� go, najlepiej b�dzie... Drzwi otworzy, bo zale�y mu na kluczyku. Z�a jak piorun, pe�na niech�ci, p�on�ca emocj�, kt�r� za wszelk� cen� stara�am si� ukry�, podnios�am torebk� i przypomnia�am sobie, �e przecie� tu wr�c�. Jeszcze raz b�d� si� pcha�a na przekl�te czwarte pi�tro. Dosy� tego, niech przynajmniej w�a�� bez obci��enia, nie wiem, co mam w tej torebce, ale nie b�d� tego nosi�a!
Wyj�am portmonetk� i kosmetyczk� z dokumentami. Moja ukochana fufajka, o dwa numery za du�a, a w og�le m�ska, mia�a przepastne kieszenie.
- Zostawiam to. Mo�e tu posta�. Odnawia� mieszkania przez ten czas nie b�dziesz.
- Postaraj si� nie wpada� nikomu w oczy... Zesz�am na d�, rzuci�am ci�ar na tylne siedzenie i odjecha�am.
W Pawle zakocha�am si� na pierwszym roku studi�w. On by� wtedy na drugim. Mia�am w�wczas 18 lat, m�a i jedno
26
dziecko, i niestosowne uczucie zdusi�am w sobie, co przysz�o mi o tyle �atwo, �e obiekt nie zwraca� na mnie zbytniej uwagi. Zaj�ty by� Ba�k�, jedn� z moich w�asnych przyjaci�ek, wstr�tn� dziewuch� wielkiej urody i okropnego charakteru. �e te�, psiakrew, wiecznie te cudze urody wchodzi�y mi w parad�... O�eni� si� z ni�.
Fakt, �e wcze�niej dostrzeg� charakter ma��onki, ni� ja zrobi�am dyplom, nie dostarczy� mi wielkiej satysfakcji. Na kr�tko straci�am go z oczu, po czym zetkn�li�my si� przypadkiem, kiedy ju� mia�am dwoje dzieci i by�am po rozwodzie, a on mia� now� �on�. Nic mnie to nie obchodzi�o, bo zaj�ta by�am sob�, niemniej dawny sentyment jako� si� odezwa� i zanim si� zreflektowa�am, powiedzia�am mu o tym. Razem siedzieli�my nad projektem wn�trza dla kogo� z ameryka�skiej ambasady i nie zale�a�o mi na niczym, bo w�asne �ycie uwa�a�am za udeptane, sko�czone i zrujnowane.
- Chyba oszala�a� - powiedzia� z politowaniem Pawe�, usuwaj�c z �azienki ostre oran�e i wstawiaj�c na ich miejsce z�amany ugier. - Jeste� m�oda, pi�kna i u progu kariery. Poleci na ciebie niejeden! To jest pocz�tek, a nie koniec!
- Cha, cha - odpar�am drwi�co, my�l�c zarazem, �e niechby sam polecia�, by�by to przynajmniej jaki� dow�d, lepszy od g�upiego gadania. Uda�o mi si� swoich my�li nie wyjawi�, ale mo�liwe, �e fruwa�y w powietrzu, bo jako� je odgad� i spe�ni� moje �yczenie.
Przyja�� pozosta�a nam na zawsze, zwi�zki uczuciowe natomiast uparcie �ama�y nogi na rozmaitych przeszkodach. Kiedy Pawe� rozwodzi� si� ponownie, ja ju� by�am po drugim m�u i przysi�g�am wierno�� Miko�ajowi. Kiedy si� z nim rozsta�am, Paw�a w og�le nie by�o, nie m�wi�c o tym, �e mia� trzeci� �on�. Nie trawi�a mnie ta kobieta nawet na �odleg�o�� i najniewiluliejsze pozdrowienia musia� przed ni� ukrywa�, �eby nie powodowa� niepotrzebnych zadra�nie�.
Wyjecha� z kraju na zawsze, zd��ywszy si� przedtem wyg�upi�. W jednej czwartej by� Francuzem, jego francuska
27
babka do ko�ca �ycia nie nauczy�a si� po polsku, Pawe� od urodzenia by� dwuj�zyczny. Mia� silne francuskie ci�goty, czemu, zwa�ywszy panuj�cy w�wczas ustr�j, trudno si� dziwi�. Tam by� cz�owiekiem, tu niezauwa�alnym fragmentem masy, ubezw�asnowolnionym i pozbawionym wszelkich praw. Dekoratorem by� �wietnym, dor�wnywa�am mu i niekiedy nawet okazywa�am si� lepsza wy��cznie w zestawieniach kolorystycznych, co do reszty, mog�o mnie wcale nie by�. Chcia� pracowa� swobodnie, z rozmachem i bez ogranicze�, opu�ci� zatem demokracj�, po�al si� Bo�e, ludow� i pad� w obj�cia kapitalizmu, ze skutkiem zgo�a wystrza�owym.
Zanim to jednak nast�pi�o, wykona� numer do�� ryzykowny. Mo�e nawet bardzo ryzykowny.
Pieni�dzy mieli�my w�wczas tyle, co kot nap�aka�, on troch� wi�cej ni� ja, ale te� ma�o. Nie chcia� wyje�d�a� o zebranym chlebie i nocowa� pod mostem, zagryzaj�c n�dz� resztkami suchej kie�basy z porzuconej Ojczyzny. Cz�owiekiem chcia� si� poczu� od razu.
- A�ka - powiedzia� i on jeden na �wiecie tak mnie nazywa�. - Trzymaj za mnie palce, rzu� jakie uroki albo wykombinuj inn� czarn� magi�. Cholernie mi potrzebna pomoc si� nadprzyrodzonych.
- C�e�, na lito�� bosk�, uczyni�? - zaniepokoi�am si�.
- Zawar�em zak�ad. B�d� mia� z tego jedno z trojga, pi�� tysi�cy zielonych, �adne par� lat pierdla, g�rna granica dwadzie�cia pi��, ewentualnie rent� inwalidzk�. Za�atw, �eby wysz�o to pierwsze.
- I co to ma by� takiego? -spyta�am surowo.
- Za�o�y�em si�, �e potrafi� narysowa� studolar�wk�. Co do umiej�tno�ci, nie ma sprawy, w�asne mo�liwo�ci znam do�� dobrze i tym si� nie musisz zajmowa�. Dziecinny problem. Faktem jest, �e znajdowa�em si� na niez�ej bani, ale z okoliczno�ci towarzysz�cych w pe�ni zdawa�em sobie
28
spraw�. Przest�pstwo jest �cigane przez Interpol, wi�c wyjazd mnie nie ratuje.
- Wycofa� si� ju� nie mo�esz?
- W �adnym razie, facet si� przede mn� ujawni�. Nawet pr�ba wycofania oznacza podr� Wis�� ku morzu bez przyrz�d�w pomocniczych. To nie jest towarzystwo tolerancyjne.
- Chryste Panie... Milczmy przynajmniej na ten temat! Milczeli�my, a mimo to wiedzia�am, �e Pawe� zak�ad wygra�. Wyjecha� zaraz potem.
Na kr�tko spotkali�my siew Pary�u, par� lat p�niej. Siedzia� po uszy w robocie, propozycje mia� z ca�ego �wiata i prasa o nim pisa�a. Urwa� si� z jakiego� wywiadu, �eby w tajemnicy przed �on� spotka� si� ze mn�..
- Szanuj� twoje uczucia, ale, czego, do diab�a, ta kobieta ode mnie chce? - spyta�am ze z�o�ci�. - Sypia�am z tob� wcze�niej ni� ona! To ja mog�abym mie� pretensje!
- A czy to musi by� logiczne? Ona chce, �eby� w og�le nigdy nie istnia�a i dajmy sobie z tym spok�j.
- Nie ona jedna - mrukn�am i nawet zastanowi�am si� przelotnie, sk�d si� bierze ta rozpanoszona niech�� do mojej egzystencji. Musz� mie� chyba jak�� cech�, stanowi�c� dla niekt�rych s�l w oku...
- Mam lekkie obawy - powiadomi� mnie Pawe�. - Obawy, to mo�e nawet za du�o powiedziane. Cie� obaw. Techniki si� zmieni�y, ale istnieje gdzie� obrazek z moimi odciskami palc�w i, przykro mi si� przyznawa� do g�upoty, ale nawet matryca. Raz j� mia�em w r�ku.
- By�o nie bra� - wytkn�am. - Do patrzenia s�u�� oczy.
- Napomkn��em o g�upocie, prawda? A impreza nabra�a ostrych rumie�c�w i gliny jej nie lubi�. Tu w dodatku w gr� �wchodz� rozmaite wzgl�dy polityczne, w Stanach te�, co ci b�d� t�umaczy�. Konkurencja dzia�a i wrog�w posiadam. Te przedmioty s� w Polsce.
- I co?
29
babka do ko�ca �ycia nie nauczy�a si� po polsku, Pawe� od urodzenia by� dwuj�zyczny. Mia� silne francuskie ci�goty, czemu, zwa�ywszy panuj�cy w�wczas ustr�j, trudno si� dziwi�. Tam by� cz�owiekiem, tu niezauwa�alnym fragmentem masy, ubezw�asnowolnionym i pozbawionym wszelkich praw. Dekoratorem by� �wietnym, dor�wnywa�am mu i niekiedy nawet okazywa�am si� lepsza wy��cznie w zestawieniach kolorystycznych, co do reszty, mog�o mnie wcale nie by�. Chcia� pracowa� swobodnie, z rozmachem i bez ogranicze�, opu�ci� zatem demokracj�, po�al si� Bo�e, ludow� i pad� w obj�cia kapitalizmu, ze skutkiem zgo�a wystrza�owym.
Zanim to jednak nast�pi�o, wykona� numer do�� ryzykowny. Mo�e nawet bardzo ryzykowny.
Pieni�dzy mieli�my w�wczas tyle, co kot nap�aka�, on troch� wi�cej ni� ja, ale te� ma�o. Nie chcia� wyje�d�a� o zebranym chlebie i nocowa� pod mostem, zagryzaj�c n�dz� resztkami suchej kie�basy z porzuconej Ojczyzny. Cz�owiekiem chcia� si� poczu� od razu.
- A�ka - powiedzia� i on jeden na �wiecie tak mnie nazywa�. - Trzymaj za mnie palce, rzu� jakie uroki albo wykombinuj inn� czarn� magi�. Cholernie mi potrzebna pomoc si� nadprzyrodzonych.
- C�e�, na lito�� bosk�, uczyni�? - zaniepokoi�am si�.
- Zawar�em zak�ad. B�d� mia� z tego jedno z trojga, pi�� tysi�cy zielonych, �adne par� lat pierdla, g�rna granica dwadzie�cia pi��, ewentualnie rent� inwalidzk�. Za�atw, �eby wysz�o to pierwsze.
- I co to ma by� takiego? - spyta�am surowo.
- Za�o�y�em si�, �e potrafi� narysowa� studolar�wk�. Co do umiej�tno�ci, nie ma sprawy, w�asne mo�liwo�ci znam do�� dobrze i tym si� nie musisz zajmowa�. Dziecinny problem. Faktem jest, �e znajdowa�em si� na niez�ej bani, ale z okoliczno�ci towarzysz�cych w pe�ni zdawa�em sobie
28
spraw�. Przest�pstwo jest �cigane przez Interpol, wi�c wyjazd mnie nie ratuje.
- Wycofa� si� ju� nie mo�esz?
- W �adnym razie, facet si� przede mn� ujawni�. Nawet pr�ba wycofania oznacza podr� Wis�� ku morzu bez przyrz�d�w pomocniczych. To nie jest towarzystwo tolerancyjne.
- Chryste Panie... Milczmy przynajmniej na ten temat! Milczeli�my, a mimo to wiedzia�am, �e Pawe� zak�ad wygra�. Wyjecha� zaraz potem.
Na kr�tko spotkali�my si� w Pary�u, par� lat p�niej. Siedzia� po uszy w robocie, propozycje mia� z ca�ego �wiata i prasa o nim pisa�a. Urwa� si� z jakiego� wywiadu, �eby w tajemnicy przed �on� spotka� si� ze mn�..
- Szanuj� twoje uczucia, ale, czego, do diab�a, ta kobieta ode mnie chce? - spyta�am ze z�o�ci�. - Sypia�am z tob� wcze�niej ni� ona! To ja mog�abym mie� pretensje!
- A czy to musi by� logiczne? Ona chce, �eby� w og�le nigdy nie istnia�a i dajmy sobie z tym spok�j.
- Nie ona jedna - mrukn�am i nawet zastanowi�am si� przelotnie, sk�d si� bierze ta rozpanoszona niech�� do mojej egzystencji. Musz� mie� chyba jak�� cech�, stanowi�c� dla niekt�rych s�l w oku...
- Mam lekkie obawy - powiadomi� mnie Pawe�. - Obawy, to mo�e nawet za du�o powiedziane. Cie� obaw. Techniki si� zmieni�y, ale istnieje gdzie� obrazek z moimi odciskami palc�w i, przykro mi si� przyznawa� do g�upoty, ale nawet matryca. Raz j� mia�em w r�ku.
- By�o nie bra� - wytkn�am. - Do patrzenia s�u�� oczy.
- Napomkn��em o g�upocie, prawda? A impreza nabra�a ostrych rumie�c�w i gliny jej nie lubi�. Tu w dodatku w gr� �wchodz� rozmaite wzgl�dy polityczne, w Stanach te�, co ci b�d� t�umaczy�. Konkurencja dzia�a i wrog�w posiadam. Te przedmioty s� w Polsce.
- I co?
29
- Gdyby uda�o sieje zniszczy�...
Pomy�la�am o Miko�aju, z kt�rym w�a�nie ��czy�a mnie mi�o�� pot�na i wieczna jak pi�ro i ondulacja, a wierzy�am w niego �wi�cie. Mo�liwo�ci mia�, ch�ci mu nie brakowa�o, Paw�a nie lubi� troch� tylko mniej ni� jego �ona mnie, ale zd�awi�am w sobie pow�tpiewanie we w�asne talenty dyplomatyczne i postanowi�am zadzia�a�.
Pawe� w zabiegach �ledczych mia� osi�gni�cia, do kt�rych przyzna� si� dopiero teraz. Jego dziadek, ten od babci Francuzki, by� cz�owiekiem bogatym i w�r�d innych d�br posiada� w�o�� niewielkich rozmiar�w. Nosi�o to nazw� Pojednanie i mie�ci�o si� blisko szosy na Gr�jec, cztery kilometry za Tarczynem. W�o�� zna�am z tej przyczyny, �e m�j ojciec, z wykszta�cenia bankowiec, co� tam po wojnie za�atwia�. Liczy�o to pi��dziesit^t hektar�w i dziesi�� metr�w kwadratowych i te dziesi�� metr�w sta�o si� ko�ci� niezgody. Upa�stwowi�, czy nie? Upa�stwowiono by bez namys�u, ale dziadek Paw�a mia� du�e chody i udawa�o mu si� d�ugo opiera�, mi�dzy innymi przy pomocy mojego ojca, cz�owieka sprawiedliwego i my�l�cego kategoriami matematycznymi. Te dziesi�� powinno si� zaokr�gli� w d�. Do jakich rezultat�w doszli, poj�cia nie mia�am, ale jako dziecko by�am tam wo�ona i posiad�o�� zna�am doskonale, podoba�a mi si� w og�le i przez jaki� czas wyobra�a�am sobie nawet, �e nale�y do mnie. Potem nauczy�am si� czyta�, wyobra�enia mi przesz�y, potem przesta�am tam bywa�, a jeszcze d�ugo potem odwiedzi�am miejsce w towarzystwie Miko�aja.
Pawe� by� starszy ode mnie o trzy lata i posiad�o�� dziadka zna� lepiej. Orientowa� si� w uk�adach. Jakim sposobem stwierdzi�, �e przej�cie do�em od altanki ogrodowej do dworu ci�gle istnieje, nie wyjawi� mi nigdy, wiedzia� o nim jednak�e i wysz�o mu, �e u�ywane jest w charakterze kryj�wki. Skrytki. Mo�e skrzynki kontaktowej. Altanka by�a w ruinie, dw�r, w po�owie u�ytkowany jako sk�ad produkt�w spo-
30
�ywczych ludzkich i zwierz�cych, a w po�owie zamieszka�y przez osoby przypadkowe i postronne, r�wnie�. Dost�p otwarty ze wszystkich stron, bo ogrodzenie zu�ytkowa�a na , w�asne potrzeby okoliczna ludno�� wiejska. Tam jednak�e nale�a�o szuka� ewentualnych dowod�w przest�pstwa, o czym w czasie ostatniej bytno�ci nie mia�am najmniejszego poj�cia, w przeciwie�stwie, zdaje si�, do Miko�aja.
Pawe� powiadomi� mnie teraz w paryskiej knajpie, i� wej�cie do kazamat�w otwiera� skomplikowany mechanizm zar�wno od strony altanki, jak i od strony domu. W domu, rzecz jasna, w piwnicy. Spyta�, co si� tam teraz mie�ci.
- A cholera wie - odpar�am z irytacj�. - Ostatnio by�am tam dwa lata temu. Wyrzucili z salonu siano i buraki i zrobili co�, jakby urz�d gminny czy inn� zaraz�. Mo�e teraz jest przedszkole albo mieszka tam dostojnik. Sk�d w og�le wiesz o tym?
- O czym? O dworze dziadka?
- Nie wyg�upiaj si�. O melinie.
- Idiotyzm pope�ni�em, ale totalnym kretynem nie jestem - powiedzia� spokojnie. - Zanim wyjecha�em, postara�em si� o jakie� rozeznanie. Do przedawnienia brakuje mi jeszcze o�miu lat i wola�bym w tym czasie nie podpa��. Kontaktu z krajem nie straci�em tak ca�kiem, podejrzewam, �e zajmuje si� tym jeden facet, du�a men-da i gn�j na �wieczniku. W koprodukcji z innymi w�adzami chroni producent�w i kolporter�w, bo, nie przesadzajmy, nie wszystko si� robi tam na miejscu, troch� importuj�. Uwa�aj na grubsze nomina�y w�asne, te� to sobie lubili podrobi�, ale ju� beze mnie. Ja wygl�dam o tyle �le, �e m�j obrazek okaza� si� najlepszy, mi�o mi, �e jestem taki utalentowany, ale na reklamie w tym wypadku wcale mi nie zale�y. Gdyby ci si� cokolwiek uda�o, by�oby nie�le, ale nie przejmuj si�, jak nie, to nie.
Melancholijnie pomy�la�am, �e gdyby nie Miko�aj i gdyby nie ta �ona Paw�a, zakocha�abym si� w nim na nowo.
31
Przyobieca�am trzyma� r�k� na pulsie, pojecha�am obejrze� La Defeiise i perypetie z wy�a�eniem z metra pod ko�owrotem, bo legalnej drogi nie znalaz�am, troch� wybi�y mi z g�owy imi� komplikacje.
Afer� fa�szowania pieni�dzy zajmowa� si� hobbystycznie Miko�aj, rezultaty swoich docieka� utrzymywa� przede mn� w tajemnicy, od zrujnowanej altanki w Pojednaniu odci�gn�� mnie wzgardliwie i teraz oto nagle ok