2420

Szczegóły
Tytuł 2420
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2420 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2420 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2420 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ISAAC ASIMOV FUNDACJA I ZIEMIA (PRZEK�AD: ANDRZEJ JANKOWSKI) 1. POCZ�TEK POSZUKIWA� 1 - Dlaczego w�a�ciwie to zrobi�em? - spyta� Golan Trevize. Pytanie to dr�czy�o go od chwili, kiedy przyby� na Gaj�. Zdarza�o si� nawet, �e budzi� si� w �rodku nocy i stwierdza�, �e w g�owie pulsuje mu, niczym miarowy, monotonny odg�os b�bna, wci�� to samo: "Dlaczego to zrobi�em? Dlaczego to zrobi�em?" Teraz jednak skierowa� je po raz pierwszy do innej osoby, do Doma, starca z Gai. Dom zdawa� sobie doskonale spraw� z napi�cia, w jakim znajduje si� Trevize, gdy� specyficznym dla gajan zmys�em wyczuwa� stan jego umys�u. Nie zrobi� jednak nic. Gai nie wolno by�o pod �adnym pozorem nawet tkn�� my�li Trevizego, a najlepszym sposobem unikni�cia takiej pokusy by�o staranne ignorowanie tego, co Dom wyczuwa�. - Dlaczego co zrobi�e�, Trev? - spyta�. Trudno mu by�o zwraca� si� do kogo� wi�cej ni� jedn� sylab� jego nazwiska, a zreszt� nie by�o to wa�ne. Trevize powoli przyzwyczaja� si� do tego. - Dlaczego podj��em tak� decyzj� - odpar� Trevize. - Dlaczego wybra�em dla Galaktyki przysz�o�� w stylu Gai. - Post�pi�e� w�a�ciwie - rzek� Dom, patrz�c mu prosto w oczy. Musia� przy tym podnie�� g�ow�, gdy� on siedzia�, a Trevize sta� przed nim. - To tylko s�owa - odpar� z irytacj� Trevize. - Ja-my-Gaja wiemy, �e post�pi�e� w�a�ciwie. W�a�nie dlatego jeste� dla nas tak cenny. Posiadasz dar podejmowania s�usznych decyzji na podstawie niepe�nych danych i podj��e� tak� w�a�nie decyzj�. Wybra�e� model Gai! Odrzuci�e� anarchi� imperium galaktycznego opieraj�cego si� na technice Pierwszej Fundacji, a tak�e anarchi� imperium opieraj�cego si� na mentalistyce Drugiej Fundacji. Doszed�e� do wniosku, �e ani jedno, ani drugie nic przetrwa�oby d�ugo i dlatego wybra�e� model proponowany przez Gaj�. - W�a�nie! - odpar� Trevize. - Tak zrobi�em. Wybra�em Gaj� superorganizm, planet� o wsp�lnym dla wszystkich umy�le i osobowo�ci, co� tak niezwyk�ego, �e trzeba by�o stworzy� dziwny zaimek "ja-my-Gaja", �eby jednostka mog�a wyrazi� to, czego s�owami wyrazi� si� nie da. - M�wi�c to, przemierza� niespokojnie pok�j tam i z powrotem. - I w ko�cu ma to doprowadzi� do powstania Galaxii, super-superorganizmu, obejmuj�cego ca�o�� Drogi Mlecznej. Zatrzyma� si�, odwr�ci� niemal gwa�townie do Doma i powiedzia�: - Podobnie jak ty, czuj�, �e post�pi�em s�usznie. ale wy pragniecie utworzenia Galaxii i dlatego wystarczy wam, �e podj��em tak� decyzj�. Jednak ja wcale nie pragn� takiej przysz�o�ci i dlatego nie wystarczy mi zapewnienie, �e post�pi�em s�usznie. Chc� wiedzie�, dlaczego podj��em tak� decyzj�, chc� zwa�y� wszystkie za i przeciw. Dopiero wtedy b�d� spokojny. To, �e czuj�, �e post�pi�em s�usznie, to za ma�o. Ale jak mog� si� przekona�, �e mia�em racj�? Co sprawia, �e podejmuj� w�a�ciwe decyzje? - Ja-my-Gaja nie wiemy, jak to si� dzieje, �e podejmujesz s�uszne decyzje. Czy to takie wa�ne, skoro decyzja ju� zapad�a i jest w�a�ciwa? - M�wisz w imieniu ca�ej planety, prawda? Przemawia przez ciebie zbiorowa �wiadomo��, kt�rej cz�ci� jest ka�da kropla rosy, ka�dy kamyk, nawet p�ynne j�dro planety, tak? - Tak, m�wi� w imieniu ca�ej planety. To samo mog�aby powiedzie� ka�da inna jej cz��, w kt�rej zbiorowa �wiadomo�� jest wystarczaj�co intensywna. - I ca�ej tej waszej zbiorowej �wiadomo�ci wystarczy, �e u�y�a mnie jako swego rodzaju czarnej skrzynki, tak? Skoro czarna skrzynka dzia�a, to czy to wa�ne, co jest w jej wn�trzu? Ale mnie to nie odpowiada. Nie chc� by� czarn� skrzynk�. Chc� wiedzie�, co jest w jej wn�trzu. Chc� wiedzie�, jak i dlaczego wybra�em Gaj� i Galaxi� jako przysz�o�� ludzko�ci. Inaczej nie zaznam spokoju. - Ale dlaczego tak ci si� nie podoba decyzja, kt�r� podj��e�? Dlaczego sam sobie nie ufasz? Trevize zaczerpn�� g��boko powietrze i powiedzia� wolno, cichym i stanowczym g�osem: - Dlatego, �e nie chc� by� cz�ci� jakiego� superorganizmu. Nie chc� by� cz�ci�, kt�rej mo�na si� pozby�, kiedy tylko ten superorganizm uzna, �e by�oby to z po�ytkiem dla ca�o�ci. Dom popatrzy� na Travizego w zamy�leniu. Czy�by� zatem chcia� zmieni� sw� decyzj�, Trev? Wiesz, �e mo�esz to zrobi�. - Bardzo chcia�bym j� zmieni�, ale nie mog� tego zrobi� tylko dlatego, �e mi si� nie podoba. �eby teraz co� zrobi�, musz� wiedzie�, czy ta decyzja jest s�uszna czy b��dna. To, �e czuj�, �e jest s�uszna, absolutnie mi nie wystarcza. - Je�li czujesz, �e jest s�uszna, to jest s�uszna. Przez sam kontrast z jego wewn�trznym niepokojem cichy, �agodny g�os Doma jeszcze bardziej wyprowadzi� Trevizego z r�wnowagi. Po chwili, przerywaj�c ci�g�e wahanie si� mi�dzy tym, co czu�, a tym, czego pragn��, Trevize rzek� cicho: - Musz� odnale�� Ziemi�. - Dlatego, �e ma ona co� wsp�lnego z tym, czego tak bardzo chcesz si� dowiedzie�? - Dlatego, �e jest ona drugim problemem, kt�ry nie daje mi spokoju i dlatego, i� czuj�, �e jest mi�dzy jednym i drugim jaki� zwi�zek. Czy� nie jestem czarn� skrzynk�? Czuj�, �e istnieje mi�dzy tymi sprawami jaki� zwi�zek. Czy to nie wystarczy, aby� uzna�, �e tak jest faktycznie? - By� mo�e - odpar� Dom ze spokojem. - Je�li przyjmiemy za pewnik, �e od tysi�cy lat, mo�e od dwudziestu tysi�cy lat, ludzie interesuj� si� Ziemi�, to jak to mo�liwe, �eby�my wszyscy zapomnieli o planecie, z kt�rej pochodzimy? - Dwadzie�cia tysi�cy lat to okres d�u�szy, ni� mo�esz sobie wyobrazi�. Jest wiele spraw dotycz�cych wczesnego Imperium, o kt�rych prawie nic nie wiemy, jest wiele opowie�ci, kt�re prawie na pewno s� zmy�lone, a kt�re mimo to stale powtarzamy, w kt�re nawet wierzymy, poniewa� nie mamy ich czym zast�pi�. A Ziemia jest znacznie starsza ni� Imperium. - Ale na pewno s� jakie� zapiski. M�j przyjaciel Pelorat zbiera mity i legendy odnosz�ce si� do Ziemi, wszystko, co mo�e gdziekolwiek wygrzeba�. To jego zaw�d, co wi�cej - to jego pasja. Te mity i legendy to wszystko, co pozosta�o. Nie ma �adnych zapisk�w z prawdziwego zdarzenia, �adnych dokument�w. - Dokument�w, kt�re liczy�yby sobie dwadzie�cia tysi�cy lat? Wszystkie rzeczy si� starzej�, rozsypuj� si�, ulegaj� zniszczeniu w wyniku nieodpowiedniego obchodzenia si� z nimi albo wojen. - Ale przecie� powinny istnie� jakie� wzmianki o tych zapiskach, kopie, kopie kopii, materia�y licz�ce mniej ni� dwadzie�cia tysi�cy lat. Wszystkie zosta�y usuni�te. Biblioteka Galaktyczna na Trantorze musia�a posiada� w swoich zbiorach dokumenty dotycz�ce Ziemi. Powo�uj� si� na te dokumenty znane nam prace historyczne, a mimo to w Bibliotece Galaktycznej nie ma ich. S� wzmianki o nich, ale brak jakichkolwiek cytat�w. - Nie zapominaj o tym, �e kilka wiek�w temu Trantor zosta� z�upiony. - Ale Biblioteka pozosta�a nietkni�ta. Uchroni� j� przed zniszczeniem personel, kt�ry sk�ada� si� z ludzi z Drugiej Fundacji. I to w�a�nie oni niedawno odkryli, �e w Bibliotece nie ma ju� �adnych materia��w odnosz�cych si� do Ziemi. Zosta�y celowo usuni�te w ostatnich czasach. Dlaczego? - Trevize przerwa� nerwowy spacer po pokoju i intensywnie wpatrywa� si� w Doma. - Je�li odnajd� Ziemi�, to dowiem si�, co kryje... - Kryje? - Co ona kryje albo co si� na niej kryje. Mam wra�enie, �e kiedy si� tego dowiem, to zrozumiem, dlaczego wybra�em Gaj� i Galaxi�, mimo �e oznacza to koniec istnienia ludzi jako niezale�nych jednostek, obdarzonych indywidualn� �wiadomo�ci. Przypuszczam, �e w�wczas b�d� wiedzia�, a nie tylko czu�, �e podj��em s�uszn� decyzj�, a je�li jest ona s�uszna - wzruszy� bezradnie ramionami - to niech b�dzie tak, jak ma by�. - Je�li czujesz, �e tak si� sprawy maj� - rzek� Dom - i je�li czujesz, �e musisz odnale�� Ziemi�, to oczywi�cie pomo�emy ci w miar� naszych mo�liwo�ci. Ale ta pomoc b�dzie ograniczona. Na przyk�ad ja-my-Gaja nie wiemy, w jakim miejscu tej niezmiernie wielkiej przestrzeni, kt�ra tworzy Galaktyk�, znajduje si� Ziemia. - Mimo to - powiedzia� Trevize - musz� szuka�... Nawet je�li niesko�czona liczba gwiazd w Galaktyce sprawia, �e poszukiwania te wydaj� si� beznadziejne i nawet je�li b�d� musia� prowadzi� je samotnie. 2 Trevizego otacza�a ujarzmiona, �agodna natura Gai. Temperatura, jak zawsze, by�a umiarkowana, wia� przyjemny wietrzyk, kt�ry ch�odzi� cia�o, lecz nie zi�bi�. Po niebie leniwie przesuwa�y si� ob�oki, zas�aniaj�c od czasu do czasu s�o�ce, ale je�li w tym czy w innym miejscu planety zmniejszy si� znacz�co poziom wilgoci przypadaj�cej na metr kwadratowy powierzchni l�du, to bez w�tpienia spadnie odpowiednia ilo�� deszczu, aby wyr�wna� ubytek. Drzewa ros�y w regularnych odst�pach, jak w sadzie. Bez w�tpienia by�o tak na ca�ej planecie. Na l�dach i w morzach �y�y organizmy ro�linne i zwierz�ce w takiej ilo�ci i w takiej r�norodno�ci, aby zosta�a zachowana r�wnowaga ekologiczna, a liczba osobnik�w poszczeg�lnych gatunk�w bez w�tpienia to zmniejsza�a si�, to zwi�ksza�a, utrzymuj�c si� na poziomie uznanym za optymalny... Odnosi�o si� to r�wnie� do ludzi. Spo�r�d wszystkich przedmiot�w znajduj�cych si� w polu widzenia Trevizego tylko jeden nie pasowa� do ca�o�ci. Przedmiotem tym by� jego statek, "Odleg�a Gwiazda". "Odleg�a Gwiazda" zosta�a dok�adnie oczyszczona i odnowiona przez grup� ludzkich sk�adnik�w Gai. Uzupe�niono zapasy �ywno�ci, odnowiono lub wymieniono osprz�towanie, sprawdzono dzia�anie przyrz�d�w mechanicznych. Trevize osobi�cie sprawdzi� komputer pok�adowy. Nie trzeba by�o uzupe�nia� zapas�w paliwa, gdy� "Odleg�a Gwiazda" by�a jednym z kilku zaledwie statk�w o nap�dzie grawitacyjnym, jakimi dysponowa�a Fundacja. Statki tego typu czerpa�y energi� z og�lnego pola grawitacyjnego Galaktyki, a by�o jej do��, by mog�y z niej korzysta�, bez mierzalnego spadku intensywno�ci, wszystkie floty, jakie zdo�a zbudowa� ludzko��, i to przez wszystkie eony jej prawdopodobnego istnienia. Trzy miesi�ce temu Trevize by� radnym na Terminusie. M�wi�c innymi s�owy, by� cz�onkiem cia�a ustawodawczego Fundacji i, ex officio, wa�n� osobisto�ci� w Galaktyce. Czy to naprawd� by�o zaledwie trzy miesi�ce temu? Trevizemu wydawa�o si�, �e od czasu, kiedy piastowa� t� funkcj�, kiedy interesowa�o go tylko to, czy wielki Plan Seldona dzia�a czy nie, czy g�adkie przej�cie Fundacji z roli planetarnej wioski do pot�gi galaktycznej zosta�o wcze�niej odpowiednio zaprogramowane czy nie, dzieli go p� �ycia. A mia� trzydzie�ci dwa lata. Z drugiej wszak�e strony nic si� nie zmieni�o. Nadal by� radnym. Zachowa� sw�j status i przywileje, tyle tylko �e nie spodziewa� si�, by kiedykolwiek mia� powr�ci� na Terminusa i korzysta� z tego statusu i przywilej�w. Tak samo nie pasowa� do chaosu Fundacji, jak do porz�dku Gai. Nigdzie nie czu� si� w domu, wsz�dzie by� obcym. Zacisn�� szcz�ki i ze z�o�ci� przeczesa� palcami swe czarne w�osy. Zanim zacznie marnowa� czas, rozpaczaj�c nad swym losem, musi znale�� Ziemi�. Je�li wyjdzie ca�o z tych poszukiwa�, to b�dzie mia� dosy� czasu, �eby siedzie� i u�ala� si� nad sob�. Zreszt� wtedy b�dzie mia�, by� mo�e, wi�cej powod�w ku temu. Z tym niez�omnym postanowieniem cofn�� si� my�l� w przesz�o��... Trzy miesi�ce temu opu�ci� Terminusa razem z Janovem Peloratem, zdolnym, lecz naiwnym uczonym. Peloratem kierowa�o pragnienie odkrycia dawno zapomnianej Ziemi, a on, Trevize, traktowa� misj� Pelorata jako przykrywk� dla zrealizowania swych w�asnych plan�w. Nie znale�li Ziemi, ale za to znale�li Gaj� i Trevize zosta� zmuszony do podj�cia owej, brzemiennej w skutki, decyzji. I oto teraz on, Trevize, obr�ci� si� niespodziewanie o sto osiemdziesi�t stopni i pragn�� znale�� Ziemi�. Je�li chodzi o Pelorata, to on r�wnie� znalaz� co�, czego si� nie spodziewa�. Znalaz� t� ciemnow�os� i czarnook� Bliss, dziewczyn�, kt�ra by�a Gaj� w tym samym stopniu co Dom... w tym samym stopniu, co ziarnko piasku czy �d�b�o trawy. Pelorat, prze�ywaj�c drug� m�odo��, zakocha� si� w kobiecie dwa razy m�odszej od siebie i, co dziwniejsze, ta m�oda kobieta wydawa�a si� z tego cieszy�. By�o to co prawda dziwne, ale Pelorat by� na pewno szcz�liwy i Trevize pomy�la� z rezygnacj�, �e ka�dy musi znale�� sw�j spos�b na szcz�cie. By�a to sprawa indywidualnych zapatrywa�, kt�re Trevize, przez sw�j wyb�r, usuwa� (z czasem) na zawsze z Galaktyki. B�l znowu powr�ci�. �wiadomo�� decyzji, kt�r� podj��, kt�r� musia� podj��, doskwiera�a mu niczym otarty nask�rek na pi�cie, by�a... - Golan! Czyj� g�os przerwa� jego ponure rozmy�lania. Odwr�ci� si�, mru��c oczy przed promieniami s�o�ca. - A, to ty, Janov - rzek� serdecznie, tym serdeczniej, �e nie chcia�, aby Pelorat domy�li� si�, �e co� go gn�bi. Zdoby� si� nawet na �art: - Widz�, �e uda�o ci si� oderwa� na chwil� od Bliss. Pelorat potrz�sn�� g�ow�. �agodny wietrzyk potarga� jego jedwabiste, siwe w�osy, a jego d�uga, powa�na twarz zachowa�a sw�j skupiony wyraz. - Prawd� m�wi�c, stary, to w�a�nie ona zasugerowa�a, �ebym si� z tob� spotka�, �eby... �eby pom�wi� z tob� o pewnej sprawie. To oczywi�cie nie znaczy, �ebym sam nie chcia� si� z tob� spotka�, ale wydaje si�, �e ona my�li szybciej ni� ja. Trevize u�miechn�� si�. - W porz�dku, Janov. Rozumiem, �e przyszed�e�, �eby si� ze mn� po�egna�. - No, niezupe�nie. Prawd� m�wi�c, wprost przeciwnie. Golan, kiedy odlatywali�my z Terminusa, chcia�em koniecznie znale�� Ziemi�. Po�wi�ci�em na to praktycznie ca�e �ycie. - A ja to b�d� kontynuowa�. Teraz to jest moje zadanie. - Tak, ale tak�e moje. Nadal moje. - Ale... - Trevize machn�� r�k� pokazuj�c ca�y otaczaj�cy ich �wiat. - Chc� lecie� z tob� - wyrzuci� z siebie nagle Pelorat. Trevize by� zupe�nie zaskoczony. - Chyba nie m�wisz tego powa�nie, Janov? Masz teraz Gaj�. - Kiedy� do niej wr�c�, ale nie mog� pozwoli�, �eby� lecia� sam. - Na pewno mo�esz. Potrafi� sam zadba� o siebie. - Nie obra� si�, Golan, ale za ma�o wiesz. To ja znam te mity i legendy. Mog� ci� poprowadzi�. - I zostawisz Bliss? Co� takiego! Policzki Pelorata pokry� rumieniec. - W�a�ciwie, stary, to ja nie bardzo mam na to ochot�, ale ona powiedzia�a... Trevize zmarszczy� brwi. - To znaczy, �e ona chce si� ciebie pozby�, Janov. Obieca�a mi... - Nie, nie rozumiesz. Pos�uchaj mnie, prosz�, Golan. Masz taki nieprzyjemny zwyczaj pochopnego wyci�gania wniosk�w, zanim wys�uchasz kogo� do ko�ca. Wiem, �e to twoja specjalno��, a w dodatku sprawia mi trudno�� wyra�anie si� zwi�le, ale... - No dobrze - rzek� Trevize ju� spokojnie powiedz mi dok�adnie, o co chodzi Bliss. M�w tak, jak ci wygodnie, a ja obiecuj� cierpliwie wys�ucha� ci� do ko�ca. - Dzi�kuj�. Je�li obiecujesz s�ucha� cierpliwie, to my�l�, �e uda mi si� powiedzie� to kr�tko. No wi�c, widzisz, Bliss te� chce lecie�. - Bliss te� chce lecie�? - powt�rzy� Trevize. Zaraz, m�wi� spokojnie. Nie wybuchn�. Powiedz mi... a dlaczego to Bliss chce ze mn� lecie�? Jak widzisz, pytam spokojnie. - Tego mi nie powiedzia�a. Chce o tym sama z tob� porozmawia�. - No to dlaczego tu nie przysz�a, co? - My�l�... - rzek� Pelorat - powtarzam, my�l�... �e ona chyba uwa�a, �e jej nie lubisz, Golan, i �e chyba boi si� zbli�a� do ciebie. Zapewnia�em j�, jak mog�em, �e nie masz nic przeciw niej. Nie wierz�, �eby kto� m�g� o niej my�le� inaczej ni� dobrze. Mimo to wola�a, �ebym... jakby to powiedzie�... poruszy� najpierw z tob� ten temat. Mog� jej powiedzie�, �e chcesz si� z ni� zobaczy�? - Oczywi�cie, zaraz si� z ni� zobacz�. - I b�dziesz zachowywa� si� spokojnie? Widzisz, stary, jej bardzo na tym zale�y. Powiedzia�a, �e to sprawa najwy�szej wagi i �e musi lecie� z tob�. - Ale nie powiedzia�a dlaczego, prawda? - Nie, ale je�li ona uwa�a, �e musi lecie�, to na pewno uwa�a tak Gaja. - Co znaczy, �e nie mog� odm�wi�. Zgadza si�, Janov? - Tak, Golan, my�l�, �e nie mo�esz. 3 Po raz pierwszy w czasie swego kr�tkiego pobytu na Gai Trevize przekroczy� pr�g domu Bliss, kt�ry teraz s�u�y� r�wnie� Peloratowi. Trevize obrzuci� wn�trze kr�tkim spojrzeniem. Domy na Gai by�y proste. Prawie zupe�ny brak jakichkolwiek kaprys�w pogody, umiarkowana przez okr�g�y rok temperatura w tej szeroko�ci geograficznej i �agodne ruchy tektoniczne, je�li w og�le musia�o do nich dochodzi�, sprawia�y, �e nie by�o potrzeby budowania dom�w chroni�cych ich mieszka�c�w przed gro�nym otoczeniem ani tworzenia wygodnych zak�tk�w po�r�d niego�cinnej przyrody. Ca�a planeta by�a, je�li mo�na tak powiedzie�, jednym wielkim domem daj�cym schronienie jej mieszka�com. Dom Bliss, znajduj�cy si� wewn�trz owego planetarnego domu, by� ma�y, o oknach raczej przes�oni�tych ni� oszklonych. Nieliczne meble pe�ni�y funkcje �ci�le u�ytkowe. Na �cianach wisia�y zdj�cia holograficzne; jedno z nich przedstawia�o Pelorata z min� raczej zdumion� i zak�opotan�. Trevize skrzywi� usta, ale ukry� rozbawienie poprawiaj�c starannie sw�j pas. Bliss obserwowa�a go uwa�nie. Nie u�miecha�a si�, jak to mia�a w zwyczaju. Z szeroko otwartymi, �adnymi oczami i w�osami opadaj�cymi na ramiona �agodn� fal�, wygl�da�a raczej powa�nie. Tylko pe�ne usta, mu�ni�te czerwon� pomadk�, o�ywia�y nieco jej twarz. - Dzi�kuj�, �e przyszed�e�, Trev. - Janov bardzo na to nalega�, Blissenobiarella. Bliss u�miechn�a si� lekko. - Dobra riposta. Je�li b�dziesz m�wi� mi Bliss, postaram si� zwraca� do ciebie pe�nym nazwiskiem, Trevize. - Zaj�kn�a si�, niemal niezauwa�alnie, przy drugiej sylabie. Trevize uni�s� praw� r�k�: - To by�by dobry uk�ad. Rozumiem, �e macie zwyczaj u�ywania przy wyra�aniu my�li jednosylabowych cz�ci nazwiska, wi�c nie obra�� si�, je�li od czasu do czasu powiesz mi "Trev". Mimo to b�d� czu� si� znacznie lepiej, je�li postarasz si� jak najcz�ciej zwraca� do mnie pe�nym nazwiskiem. W zamian za to ja b�d� ci m�wi� "Bliss". Trevize przygl�da� si� jej badawczo, jak zawsze, kiedy j� spotyka�. Jako jednostka, by�a m�od�, dwudziestoparoletni� kobiet�. Jednak jako cz�� Gai mia�a wiele tysi�cy lat. Nie mia�o to �adnego wp�ywu na jej wygl�d, ale mia�o wp�yw na spos�b, w jaki niekiedy m�wi�a, i na atmosfer�, kt�ra j� otacza�a. Czy chcia�by, �eby tak samo by�o z ka�dym cz�owiekiem? Nie! Na pewno nie, a jednak... - Przejd� do sedna sprawy - powiedzia�a Bliss. - M�wi�e�, �e pragniesz znale�� Ziemi�... - M�wi�em o tym Domowi - rzek� Trevize, zdecydowany nie ulega� Gai i nie rezygnowa� �atwo ze swojego punktu widzenia. - Owszem, ale m�wi�c o tym Domowi, m�wi�e� tym samym Gai, ka�dej jej cz�ci, a wi�c r�wnie�, na przyk�ad, mnie. - S�ysza�a�, jak o ty m�wi�em? - Nie, bo ci� nie s�ucha�am, ale gdybym p�niej chcia�a, to mog�abym sobie przypomnie� wszystko, co powiedzia�e�. Zostawmy to, prosz�, i id�my dalej... M�wi�e�, �e pragniesz znale�� Ziemi� i upiera�e� si�, �e to bardzo wa�ne. Nie rozumiem, dlaczego to takie wa�ne, ale skoro posiadasz dar trafnego wnioskowania, to ja-my-Gaja musimy przyj��, �e jest tak, jak m�wisz. Je�li ta misja ma kluczowe znaczenie dla twojej decyzji dotycz�cej Gai, to ma r�wnie� kluczowe znaczenie dla Gai, a w zwi�zku z tym Gaja musi polecie� z tob�, cho�by po to tylko, by spr�bowa� zapewni� ci ochron�. - Kiedy m�wisz, �e musi polecie� ze mn� Gaja, to oczywi�cie masz na my�li siebie, prawda? - Ja jestem Gaj� - odpar�a po prostu Bliss. - Ale jest ni� te� wszystko inne na tej planecie. Dlaczego zatem musisz to by� ty? Dlaczego nie mia�aby ze mn� polecie� jaka� inna cz�stka Gai? - Dlatego, �e chce lecie� z tob� Pel, a on nie by�by zadowolony, gdyby polecia�a z wami jaka� inna cz�stka. Pelorat, kt�ry dot�d siedzia� dyskretnie na krze�le w innym ko�cu pokoju (plecami - jak zauwa�y� Trevize - do swej holograficznej podobizny), powiedzia� �agodnie: - To prawda, Golan. Bliss jest moj� cz�ci� Gai. Bliss nagle si� u�miechn�a: - To nawet do�� podniecaj�ce by� ocenianym w ten spos�b, cho�, oczywi�cie, jest mi zupe�nie obcy taki styl my�lenia. - No dobrze, zastan�wmy si�. - Trevize za�o�y� r�ce na kark i przechyli� si� z krzes�em do ty�u. Cienkie n�ki krzes�a zaskrzypia�y ostrzegawczo, wi�c doszed�szy do wniosku, �e mebel nie wytrzyma takiej zabawy, szybko opu�ci� je z powrotem na cztery nogi. - Czy je�li opu�cisz Gaj�, nadal b�dziesz jej cz�ci�? - Niekoniecznie. Mog� si� od niej oddzieli�, na przyk�ad gdyby wygl�da�o na to, �e grozi mi niebezpiecze�stwo, kt�rego skutki mog�yby dotkn�� Gaj� albo gdyby by�a po temu inna wa�na przyczyna. Sta�oby si� tak jednak tylko w wyj�tkowej sytuacji. Normalnie b�d� nadal cz�ci� Gai. - Nawet je�li zrobimy skok przez nadprzestrze�? - Nawet wtedy, chocia� to troch� skomplikuje sprawy. - Nie mog� powiedzie�, �ebym si� z tego cieszy�. - Dlaczego? Trevize zmarszczy� nos, jakby poczu� przykry zapach. - To znaczy, �e je�li zrobi� czy powiem na swoim statku cokolwiek, co zobaczysz czy us�yszysz, to b�dzie to widziane czy s�yszane przez wszystkich na Gai. - Jestem Gaj�, a wi�c Gaja us�yszy, zobaczy i poczuje wszystko, co ja us�ysz�, zobacz� i poczuj�. - No w�a�nie. Nawet ta �ciana zobaczy to, us�yszy i poczuje. Bliss spojrza�a na �cian� i wzruszy�a ramionami. - Tak, ta �ciana te�. Jej �wiadomo�� jest bardzo niewielka, a wi�c czuje ona i rozumie bardzo niewiele, ale przypuszczam, �e jej reakcj� na to, o czym teraz m�wimy, s� na przyk�ad jakie� zmiany na poziomie wewn�trzatomowym, kt�re umo�liwiaj� jej zespolenie si� z Gaj� w bardziej celowym dzia�aniu dla wsp�lnego dobra. - A je�li zale�y mi na intymno�ci? Mo�e nie �ycz� sobie, �eby ta �ciana wiedzia�a, co robi� czy m�wi�? Bliss mia�a wyra�nie zirytowan� min�. Wtedy nagle wtr�ci� si� Pelorat: - S�uchaj, Golan, nie chc� si� miesza�, bo nie wiem zbyt wiele o Gai, ale jestem ju� troch� czasu z Bliss i wydaje mi si�, �e zorientowa�em si� co nieco w tym wszystkim... Je�li znajdziesz si� w t�umie na Terminusie, to widzisz i s�yszysz wiele rzeczy. To i owo mo�esz zapami�ta�. Mo�e nawet, pod wp�ywem odpowiedniej stymulacji m�zgu, potrafi�by� odtworzy� swoje spostrze�enia, ale przewa�nie nie obchodzi ci� to, co si� wok� ciebie dzieje. Nie zwracasz na to uwagi. Nawet je�li w danej chwili zainteresuje ci� jaka� emocjonuj�ca scena z udzia�em obcych ci ludzi, to - je�li nie dotyczy to bezpo�rednio ciebie - zaraz o niej zapominasz. - Tak samo jest na pewno na Gai. Nawet je�li ca�a Gaja zna dok�adnie twoje sprawy, to nie znaczy, �e zwraca na to uwag�, �e j� to obchodzi... Mam racj�, Bliss? - Nigdy nie my�la�am o tym w ten spos�b, Pel, ale jeste� bliski prawdy. Niemniej jednak ta intymno��, o kt�rej m�wi Trev... chcia�am powiedzie� Trevize... nie jest u nas w cenie. Prawd� m�wi�c, ja-my-Gaja nie potrafimy tego zrozumie�. Nie �yczy� sobie by� cz�ci�... nie chcie�, aby nas s�yszano... aby wiedziano, co robimy... aby odbierano nasze my�li... - Bliss potrz�sn�a energicznie g�ow�. M�wi�am ju�, �e w nag�ych przypadkach mo�emy si� odizolowa� od ca�o�ci, ale kto chcia�by �y� w ten spos�b, cho�by tylko przez godzin�! - Ja - powiedzia� Trevize. - W�a�nie dlatego musz� znale�� Ziemi�. Musz� dowiedzie� si�, co, je�li w og�le by�o co� takiego, spowodowa�o, �e wybra�em dla ludzko�ci taki okropny los. - Taki los nie jest wcale okropny, ale nie roztrz�sajmy ju� tej sprawy. Polec� z tob� nie jako szpieg, lecz jako przyjaciel i pomocnik. Gaja b�dzie z tob�, ale nie b�dzie ci� �ledzi�, lecz pomaga� ci. - Gaja pomog�aby mi najbardziej, gdyby wskaza�a mi, gdzie jest Ziemia - rzek� ponuro Trevize. Bliss wolno potrz�sn�a g�ow�. - Gaja nie zna po�o�enia Ziemi. Dom ju� ci o tym m�wi�. - Nie bardzo w to wierz�. W ko�cu musicie mie� jakie� zapiski. Dlaczego przez ca�y czas mojego pobytu tutaj nie mog�em ich ujrze�? Nawet je�li Gaja naprawd� nie wie, gdzie mo�e si� znajdowa� Ziemia, to mo�e ja m�g�bym znale�� w tych zapiskach jakie� wskaz�wki. Znam dosy� dobrze Galaktyk�, na pewno o wiele lepiej ni� Gaja. By� mo�e m�g�bym w waszych �r�d�ach znale�� jakie� aluzje, kt�re s� niezrozumia�e dla Gai. - O jakich zapiskach m�wisz? - O jakichkolwiek. O ksi��kach, filmach, nagraniach, hologramach, wytworach dawnych epok... czy ja wiem, co wy tu macie? Przez ca�y czas, odk�d tu jestem, nie widzia�em nic, co mo�na by uzna� za zapiski. A ty, Janov? - Ja te� nie - odpar� Pelorat z oci�ganiem ale, prawd� m�wi�c, nie bardzo ich szuka�em. - Ale ja szuka�em po cichu - rzek� Trevize - i nic nie znalaz�em. Nic! Mog� si� tylko domy�la�, �e ukryto je przede mn�. Zastanawiam si� dlaczego. Czy kto� mo�e mi to wyja�ni�? Bliss zmarszczy�a czo�o i rzek�a ze zdziwieniem: - Dlaczego nie zapyta�e� o to wcze�niej? Ja-my-Gaja niczego nie ukrywamy i nie opowiadamy �adnych k�amstw. K�amstwa mo�e opowiada� izol - jednostka wyizolowana z otoczenia. Jednostka jest ograniczona i strachliwa, w�a�nie dlatego, �e ograniczona. Ale Gaja jest organizmem obejmuj�cym ca�� planet�, ma ogromn� si�� umys�ow� i nie boi si� niczego. Opowiadanie k�amstw, tworzenie opis�w niezgodnych z rzeczywisto�ci� jest Gai zupe�nie niepotrzebne. Trevize parskn��. - Wobec tego dlaczego trzymacie mnie ca�y czas z dala od swoich zapisk�w? Podaj mi jakie� sensowne wyja�nienie. - Oczywi�cie. - Wyci�gn�a przed siebie obie r�ce, d�o�mi do g�ry. - Nie mamy �adnych zapisk�w. 4 Pierwszy doszed� do siebie Pelorat. Wydawa� si� mniej zaskoczony ni� Trevize. - Moja kochana - powiedzia� �agodnie - to zupe�nie niemo�liwe. Nie mo�e istnie� cywilizacja bez zapisk�w w jakiej� formie. Bliss unios�a brwi. - Zdaj� sobie z tego spraw�. To, co powiedzia�am, znaczy tylko tyle, �e nie mamy �adnych zapisk�w w rodzaju tych, o jakich m�wi Trev... Trevize i �e w�a�nie dlatego nie m�g� nic znale��. Nie mamy ani pism, ani druk�w, ani film�w, ani bank�w danych, niczego w tym typie. Nawet napis�w naskalnych. To wszystko. A poniewa� nie mamy nic z tych rzeczy, to jest zupe�nie naturalne, �e Trevize nic nie znalaz�. - Je�li nie macie �adnych zapisk�w, kt�re potrafi�bym zidentyfikowa� jako zapiski, no to co wobec tego macie? - spyta� Trevize. - Ja-my-Gaja mamy pami�� - odpar�a Bliss, wymawiaj�c s�owa starannie, jak gdyby zwraca�a si� do dziecka. - Ja zapami�tuj� i pami�tam. - Co pami�tasz? - spyta� Trevize. - Wszystko. - Wszystkie dane? - Oczywi�cie. - Z jakiego czasu? Sprzed ilu lat? - Z okresu tak d�ugiego, �e trudno to okre�li�. Sprzed bardzo, bardzo wielu lat. - Mog�aby� poda� mi dane historyczne, biograficzne, geograficzne, naukowe? Nawet miejscowe plotki? - Wszystko. - Wszystko w tej ma�ej g��wce! - Trevize wskaza� ironicznie palcem na skro� Bliss. - Nie - odpar�a. - Pami�� Gai nie ogranicza si� do tego, co zawiera ta akurat g�owa. Pos�uchaj - w tym momencie przybra�a oficjalny, nawet troch� surowy ton, jak gdyby przesta�a by� tylko sob� i sta�a si� amalgamatem r�nych jednostek - by� na pewno taki czas, zanim - zacz�a si� historia, kiedy ludzie byli na tyle prymitywni, �e cho� potrafili zapami�tywa� r�ne wydarzenia, to nie potrafili m�wi�. Potem wynaleziono mow�, kt�ra pos�u�y�a do wyra�ania wspomnie� i przekazywania ich innym. Potem wynaleziono pismo, aby utrwala� wspomnienia i przekazywa� je nast�pnym pokoleniom. W ca�ym post�pie technologicznym, kt�ry dokona� si� od tamtej pory, chodzi�o o to, aby uzyska� wi�cej miejsca dla przekazywania i przechowywania wspomnie� oraz u�atwi� wyszukiwanie i odtwarzanie tych wspomnie�, kt�re w danej chwili by�y potrzebne. Jednak�e z chwil�, kiedy ludzie po��czyli si� i utworzyli Gaj�, wszystko to sta�o si� nie potrzebne. Mo�emy wr�ci� do pami�ci, podstawowego systemu przechowywania danych, na kt�rym opiera si� ca�a reszta. Rozumiesz? - Chcesz przez to powiedzie�, �e ca�kowita suma m�zg�w na Gai jest w stanie zapami�ta� wi�cej danych ni� jeden m�zg? - rzek� Trevize. - Oczywi�cie. - Ale je�li te wszystkie dane s� rozproszone w og�lnoplanetarnej pami�ci, to jaki po�ytek masz z nich ty, jako jedna cz�� Gai? - Taki po�ytek, jakiego mo�esz zapragn��. Wszystko, co chc� wiedzie�, jest gdzie�, w czyim� m�zgu. Niekt�re informacje mog� by� w wielu m�zgach. Je�li s� to wiadomo�ci podstawowe, takie jak na przyk�ad znaczenie wyrazu "krzes�o", to zawarte s� we wszystkich m�zgach. Ale nawet je�li jest to co� bardzo rzadkiego i specjalnego, co znajduje si� tylko w jakiej� jednej, ma�ej cz�ci m�zgu Gai, to je�li zajdzie taka potrzeba, mog� to sobie przypomnie�, chocia� trwa to troch� d�u�ej ni� wtedy, kiedy pami�� o czym� jest bardziej powszechna... Je�li chcesz dowiedzie� si� o czym�, o czym nie ma �adnych informacji w twoim m�zgu, to szukasz tego w odpowiednich ksi��kach, na ta�mach albo w komputerowych bankach danych. Ja natomiast szukam tego w zbiorowym umy�le Gai. - A jak si� bronisz przed zalewem tych informacji? - spyta� Trevize. - Przecie� mog�yby wszystkie nap�yn�� do twego m�zgu i rozsadzi� ci g�ow�. - Dlaczego szydzisz sobie ze mnie? - Daj spok�j, Golan, nie b�d� niemi�y - rzek� Pelorat. Trevize popatrzy� na niego, potem na Bliss i z wolna rozchmurzy� si�. Wida� by�o, �e przychodzi mu to z trudem. - Przepraszam - powiedzia�. - Czuj� si� przyt�oczony spoczywaj�c� na mnie odpowiedzialno�ci�. Chc� si� od niej uwolni�, ale nie wiem, jak to zrobi�. Dlatego mog�, nawet wbrew swoim intencjom, powiedzie� czasem co� przykrego. Ale je�li chodzi o moje pytanie, Bliss, to naprawd� chc� wiedzie�, jak sobie dajesz z tym rad�. W jaki spos�b udaje ci si� korzysta� z wiedzy zawartej w m�zgach innych bez zatrzymywania jej w twoim w�asnym m�zgu i przeci��ania jego pojemno�ci? - Nie wiem, jak to si� dzieje, Trevize, tak samo jak ty nie wiesz dok�adnie o wszystkim, co dzieje si� w twoim m�zgu - odpar�a Bliss. - Przypuszczam, �e wiesz, jaka jest odleg�o�� od s�o�ca waszego uk�adu do najbli�szej gwiazdy, ale na pewno nie zawsze my�lisz o tym �wiadomie. Przechowujesz gdzie� t� informacj� i, je�li trzeba, przywo�ujesz j�. Je�li nie jest ci do niczego potrzebna, to z czasem mo�esz o niej zapomnie�, ale zawsze mo�esz od�wie�y� j�, zwracaj�c si� do jakiego� banku danych. M�zg Gai mo�na potraktowa� jako ogromny bank danych, z kt�rego mog� korzysta�, ale nie musz� zapami�tywa� �wiadomie �adnej konkretnej informacji, z kt�rej skorzysta�am. Skoro ju� wykorzystam jaki� fakt czy wiadomo��, to mog� sobie pozwoli� na to, �eby o nim czy o niej zapomnie�. Je�li ju� o tym mowa, to mog� tak� informacj� z powrotem umie�ci� w miejscu, z kt�rego j� zaczerpn�am. - A ilu ludzi �yje na Gai, Bliss? - Oko�o miliarda. Chcesz wiedzie�, ilu jest dok�adnie w tej chwili? Trevize u�miechn�� si� ponuro. - Rozumiem, �e je�li zechcesz, mo�esz zaraz dowiedzie� si�, jaka jest dok�adna liczba, ale wystarczy mi to, co poda�a� w przybli�eniu. - Faktycznie - powiedzia�a Bliss - populacja jest sta�a i oscyluje wok� pewnej konkretnej liczby, kt�ra nieznacznie przekracza miliard. Rozszerzaj�c swoj� �wiadomo�� i hmm... "czuj�c" granice, jestem w stanie powiedzie�, o ile w danej chwili faktyczna liczba mieszka�c�w jest wi�ksza czy mniejsza od tego optimum. Nie potrafi� tego lepiej wyja�ni�. Trzeba by tego do�wiadczy�, �eby to zrozumie�. - W ka�dym razie wydaje mi si�, �e miliard m�zg�w, z kt�rych pewna cz�� to m�zgi dzieci, to za ma�o, �eby pomie�ci� w pami�ci wszystkie informacje, kt�re potrzebne s� rozwini�tej i z�o�onej spo�eczno�ci. - Ale ludzie nie s� jedynymi �ywymi istotami na Gai, Trev. - Chcesz powiedzie�, �e informacje zawarte s� tak�e w m�zgach zwierz�t? - M�zgi zwierz�t nie mog� przechowywa� takich ilo�ci informacji jak m�zg cz�owieka, a poza tym znaczna cz�� pojemno�ci m�zgu, i to zar�wno ludzkiego, jak i zwierz�cego, musi by� przeznaczona na wspomnienia indywidualne, kt�re s� u�yteczne prawie wy��cznie dla tego akurat sk�adnika �wiadomo�ci og�lnoplanetarnej, w kt�rego m�zgu si� znajduj�. Mimo to w m�zgach zwierz�t mo�na zgromadzi�, i gromadzi si�, znacz�ce ilo�ci danych. To samo zreszt� odnosi si� do tkanki ro�lin i mineralnej struktury planety. - Mineralnej struktury planety? To znaczy do ska� i �a�cuch�w g�rskich? - Tak, a w przypadku pewnych rodzaj�w danych, r�wnie� do oceanu i atmosfery. One te� sk�adaj� si� na Gaj�. - Ale co mo�e przechowa� przyroda nieo�ywiona? - Bardzo du�o. Nat�enie informacji jest niskie, ale pojemno�� og�lna jest tak du�a, �e wi�ksza cz�� ca�kowitej wiedzy Gai zawarta jest w jej ska�ach. Z drugiej strony, uzyskanie informacji zgromadzonych w ska�ach czy zast�pienie ich innymi zabiera troch� wi�cej czasu, tak �e s� one idealnym miejscem dla przechowywania martwych - je�li mo�na tak powiedzie� - danych, to znaczy, z kt�rych normalnie bardzo rzadko si� korzysta. - A co si� dzieje, kiedy umiera kto�, kogo m�zg zawiera dane du�ej wagi? - Dane te nie gin�. Co prawda, w miar� jak m�zg po �mierci ulega powoli dezorganizacji, dane te ulatniaj� si�, ale jest dosy� czasu, aby umie�ci� je w pami�ci innych cz�ci Gai. Z kolei dzieci, rozwijaj�c si� z wiekiem, snuj� nie tylko w�asne my�li i gromadz� osobiste wspomnienia, ale te� m�zgi ich karmione s� odpowiedni� wiedz� z innych �r�de�. To, co nazwa�by� edukacj�, u mnie, u nas na Gai jest ca�kowicie automatyczne. - Naprawd�, Golan - rzek� Pelorat - wydaje mi si�, �e wiele przemawia na korzy�� tej idei �ywego �wiata. Trevize zerkn�� z ukosa na swego rodaka. - Jestem tego pewien, Janov, ale wcale mnie to nie zachwyca. Ta planeta, jakkolwiek du�a i zr�nicowana, to jeden m�zg. Tylko jeden! Ka�dy nowy m�zg, jak tylko si� pojawi, zostaje wtopiony w ca�o��. Gdzie tu mo�liwo�� niezgody, gdzie szansa na opozycj�? Kiedy my�lisz o ludzkiej historii, to my�lisz o pojedynczych ludzkich istnieniach, o indywidualno�ciach, kt�rych pogl�dy mog� by� pot�piane przez spo�ecze�stwo, ale kt�re w ko�cu zwyci�aj� i zmieniaj� �wiat. A jak� szans� mieliby na Gai wielcy buntownicy naszej historii? - U nas te� istnieje wewn�trzny konflikt - powiedzia�a Bliss. - Nie ka�dy element Gai musi podziela� opini� powszechn�. - Ale ten konflikt musi by� bardzo ograniczony - rzek� na to Trevize. - Organizm nie mo�e by� zanadto wewn�trznie sk��cony, gdy� nie funkcjonowa�by sprawnie. Je�li post�p i rozw�j nie zosta�y w og�le ca�kowicie zatrzymane, to na pewno musia�y zosta� spowolnione. Czy mamy narzuci� to ca�ej Galaktyce? Ca�ej ludzko�ci? - Czy�by� kwestionowa� teraz swoj� w�asn� decyzj�? - spyta�a Bliss, nie okazuj�c �adnych emocji. - Zmieni�e� zdanie i uwa�asz, �e Gaja proponuje ludziom niedobr� przysz�o��? Trevize zacisn�� usta i zastanawia� si� przez chwil�. W ko�cu powiedzia� wolno: - Chcia�bym zmieni� zdanie, ale... jeszcze nie teraz. Podj��em tamt� decyzj� na jakiej� podstawie, dzia�aj�c pod�wiadomie, i dop�ki nie dowiem si�, co wp�yn�o na to, �e dokona�em takiego w�a�nie wyboru, co to by�a za podstawa, nie potrafi� z pe�nym przekonaniem zdecydowa� si�, czy podtrzyma� tamt� decyzj�, czy j� zmieni�. Wr��my zatem do sprawy Ziemi. - Bo czujesz, �e tam dowiesz si�, co by�o podstaw� twojej decyzji, tak? - Tak w�a�nie czuj�... No wi�c Dom utrzymuje, �e Gaja nie zna po�o�enia Ziemi. Domy�lam si�, �e jeste� tego samego zdania. - Oczywi�cie, �e tak. Jestem tak samo Gaj�, jak on. - I nie ukrywasz nic przede mn�? To znaczy �wiadomie? - Oczywi�cie, �e nie. Nawet gdyby Gaja mog�a k�ama�, to nie ok�amywa�aby ciebie. Nasz los zale�y od twoich decyzji. Chcemy, �eby by�y one trafne, a to wymaga, �eby opiera�y si� na prawdzie. - W takim razie - powiedzia� Trevize - skorzystajmy z waszej pami�ci. Sprawd�, jak daleko si�ga pami�� waszego �wiata. Bliss zawaha�a si�. Przez chwil� patrzy�a na niego pustym wzrokiem, jak gdyby znajdowa�a si� w transie. Potem powiedzia�a: - Pi�tna�cie tysi�cy lat wstecz. - Dlaczego zawaha�a� si�? - Potrzeba na to by�o troch� czasu. Stare, naprawd� stare wspomnienia znajduj� si� prawie w ca�o�ci w korzeniach g�r i na wydobycie ich stamt�d potrzeba troch� czasu. - A wi�c pi�tna�cie tysi�cy lat wstecz? To wtedy za�o�ono Gaj�? - Nie, zgodnie z tym, co nam wiadomo, nast�pi�o to jakie� trzy tysi�ce lat wcze�niej... - Dlaczego nie masz pewno�ci? Czy ty - albo Gaja - nie pami�tasz? - To wydarzy�o si�, zanim Gaja rozwin�a si� na tyle, �e pami�� sta�a si� zjawiskiem og�lnoplanetarnym. - Ale zanim dosz�o do tego, �e mogli�cie zacz�� polega� na waszej zbiorowej pami�ci, na Gai musia�y znajdowa� si� jakie� zapiski. Zapiski w normalnym znaczeniu tego s�owa, Bliss - nagrania, filmy, pisma i tak dalej. - Przypuszczam, �e tak istotnie by�o, ale nie mog�y przetrwa� tyle czasu. - Mog�y zosta� skopiowane albo, jeszcze lepiej, ich tre�� mog�a zosta� utrwalona w pami�ci zbiorowej, gdy ju� osi�gn�li�cie ten etap. Bliss zmarszczy�a czo�o. Znowu si� zawaha�a, tym razem d�u�ej. - Nie mog� znale�� nawet �ladu tych wcze�niejszych zapisk�w. - A dlaczego? - Nie wiem, Trevize. Przypuszczam, �e okaza�y si� niezbyt wa�ne. My�l�, �e zanim zorientowano si�, �e te wczesne, niepami�ciowe zapiski niszczej�, zdecydowano, �e s� one zbyt archaiczne i w zwi�zku z tym niepotrzebne. - Nie wiesz tego. Przypuszczasz, my�lisz, ale nie wiesz na pewno. Gaja nie wie tego. Bliss spu�ci�a oczy. - Musi by� tak, jak powiedzia�am. - Musi? Ja nie jestem cz�ci� Gai, wi�c nie musz� przypuszcza� tego, co przypuszcza Gaja. To przyk�ad na to, jak wa�na jest niezale�no��. Ja, cz�owiek niezale�ny, izol - jak m�wisz - przypuszczam co� zupe�nie innego. - Co przypuszczasz? - Przede wszystkim jednego jestem pewien. Ot� jest zupe�nie niemo�liwe, �eby kwitn�ca cywilizacja zniszczy�a swe wczesne zapiski, �wiadectwa swej przesz�o�ci. Nie tylko nie uwa�a�aby ich za niepotrzebne nikomu prze�ytki, ale traktowa�aby je z niezwyk�ym szacunkiem i robi�aby wszystko, �eby je zachowa�. Je�li zapiski z czas�w, kiedy Gaja nie by�a jeszcze jednym organizmem, zosta�y zniszczone, to na pewno wasi przodkowie nie zrobili tego z w�asnej woli. - No to jak to wyja�nisz? - Wszystkie wzmianki na temat Ziemi, kt�re znajdowa�y si� w Bibliotece na Trantorze zosta�y usuni�te przez kogo� czy przez co� spoza Drugiej Fundacji. Czy zatem nie mog�o by� tak, �e r�wnie� tu, na Gai, wszystkie wzmianki dotycz�ce Ziemi zosta�y usuni�te przez kogo� nie b�d�cego Gaj�, nie nale��cego do Gai? - A sk�d wiesz, �e te stare zapiski dotyczy�y Ziemi? - Powiedzia�a�, �e Gaja zosta�a za�o�ona przynajmniej osiemna�cie tysi�cy lat temu. W tym czasie nie istnia�o jeszcze Imperium Galaktyczne, ludzie dopiero kolonizowali Galaktyk�, a planet�, od kt�rej si� to wszystko zacz�o, by�a Ziemia. Pelorat na pewno to potwierdzi. Pelorat, zaskoczony niespodziewanym zaproszeniem do rozmowy, chrz�kn�� i powiedzia�: - Tak m�wi� legendy, kochanie. Traktuj� te legendy powa�nie, i tak jak Golan Trevize, my�l�, �e pierwotnie rodzaj ludzki zamieszkiwa� tylko jedn� planet�, w�a�nie Ziemi�. Pierwsi osadnicy pochodzili z Ziemi. - Je�li zatem - podj�� na nowo Trevize - Gaja zosta�a za�o�ona w czasach, kiedy podr�e przez nadprzestrze� by�y jeszcze nowo�ci�, to jest bardzo prawdopodobne, �e za�o�yli j� przybysze z Ziemi, a przynajmniej z jakiego� niezbyt starego �wiata, kt�ry zosta� nied�ugo przedtem skolonizowany przez Ziemian. Z tego wzgl�du zapiski z czas�w, kiedy zak�adano Gaj� i z pierwszych kilku tysi�cleci po jej za�o�eniu musia�y zawiera� informacje na temat Ziemi i Ziemian. I zapiski te zagin�y. Co� musi troszczy� si� o to, �eby w �adnych �r�d�ach w Galaktyce nie by�o nawet wzmianki o Ziemi. A je�li tak, to musi by� jaki� pow�d, dla kt�rego to robi. - To tylko domys�y, Trevize - powiedzia�a z oburzeniem Bliss. - Nie masz na to �adnego dowodu. - Ale to przecie� Gaja ca�y czas utrzymuje, �e mam szczeg�lny talent wyci�gania w�a�ciwych wniosk�w z analizy sk�pych danych. A wi�c je�li twierdz�, �e jest tak a nie inaczej, to nie gadaj mi, �e nie mam �adnych dowod�w. Bliss nic na to nie odpowiedzia�a. - Tym bardziej wi�c nale�y znale�� Ziemi�. Chc� wystartowa�, jak tylko "Odleg�a Gwiazda" b�dzie gotowa do podr�y. Nadal chcecie ze mn� lecie�? - Tak - odpar�a natychmiast Bliss. - Tak - zawt�rowa� jej Pelorat. 2. NA COMPORELLON! 5 Si�pi� lekki deszczyk. Trevize spojrza� na niebo zaci�gni�te szarymi chmurami. Na g�owie mia� kapelusz przeciwdeszczowy, kt�ry odtr�ca� krople deszczu i odrzuca� je we wszystkich kierunkach, daleko od jego cia�a. Pelorat, kt�ry sta� poza zasi�giem kropel spadaj�cych z kapelusza Trevizego, nie mia� �adnej os�ony. - Nie rozumiem, Janov, dlaczego mokniesz rzek� Trevize. - Nie przejmuj� si� tym, �e mokn� - odpar� Pelorat, z powa�n� jak zawsze min�. - Nie pada zbyt mocno, a poza tym jest ciep�o. Nie ma te� w�a�ciwie wiatru. A zreszt�, jak powiada stare porzekad�o: "Je�li jeste� na Anakreonie, to r�b to, co Anakreo�czycy". - Tu wskaza� na kilku Gajan stoj�cych ko�o "Odleg�ej Gwiazdy" i przygl�daj�cych si� jej w milczeniu. Stali w pewnych odleg�o�ciach od siebie, zupe�nie jak drzewa w gaja�skim lasku. �aden z nich nie mia� kapelusza. - Przypuszczam, �e mokn� dlatego, �e moknie reszta Gai - powiedzia� Trevize. - Drzewa, trawa, ziemia - wszystko moknie, a wszystko to jest w takim stopniu cz�ci� Gai, jak Gajanie. - My�l�, �e ma to pewien sens - rzek� Pelorat. - Wkr�tce znowu wyjrzy s�o�ce i wszystko szybko wyschnie. Ubrania nie strac� fasonu ani si� nie skurcz�, a poniewa� nie jest zimno i nie ma tu �adnych niepotrzebnych mikroorganizm�w chorobotw�rczych, to nikt si� nie przezi�bi, nie dostanie grypy czy zapalenia p�uc. Dlaczego wi�c mieliby si� przejmowa� tym, �e troch� zmokn�? Trevize nie m�g� odm�wi� s�uszno�ci temu rozumowaniu, ale nie zamierza� si� poddawa�. Powiedzia�: - Mimo to nie musieli �ci�ga� tu tego deszczu akurat w chwili naszego odlotu. W ko�cu pada tu tylko wtedy, kiedy tego chc�. Gdyby Gaja sobie tego nie �yczy�a, to by teraz nie pada�o. Wygl�da to zupe�nie tak, jakby chcieli nam okaza� swoj� pogard�. - A mo�e - rzek� Pelorat i usta lekko mu drgn�y - Gaja p�acze z �alu, �e odlatujemy. - Mo�e - odpar� Trevize - ale ja nie odlatuj� st�d z �alem. - A naprawd� - ci�gn�� swoj� my�l Pelorat pada pewnie dlatego, �e ziemia w tej okolicy potrzebuje wody i jest to wa�niejsze ni� twoje pragnienie, �eby �wieci�o s�o�ce. Trevize u�miechn�� si�. - Co� mi si� wydaje, �e naprawd� polubi�e� ten �wiat. To znaczy niezale�nie od faktu, �e jego cz�ci� jest Bliss. - Owszem, polubi�em - odpar� nieco zaczepnie Pelorat. - Zawsze prowadzi�em spokojne, uporz�dkowane �ycie i zastanawiam si�, jak �y�oby mi si� tutaj, gdzie ca�y �wiat troszczy si� o to, aby by� spok�j i porz�dek... W ko�cu, kiedy budujemy dom... czy statek, jak ten tutaj, to staramy si�, aby by� jak najwygodniejszy. Wyposa�amy go we wszystko, co nam potrzebne, staramy si�, aby temperatura, powietrze, o�wietlenie, w og�le wszystko. co jest dla nas wa�ne, by�o dok�adnie dostosowane do naszych potrzeb. Gaja jest po prostu spe�nieniem marze� o bezpiecze�stwie i wygodzie, rozci�gni�tych na ca�� planet�. Co w tym z�ego? - To - odpar� Travize - �e m�j dom czy statek jest zaprojektowany i zbudowany tak, aby odpowiada� mnie, a nie, �ebym ja odpowiada� jemu. Ja nie jestem zaprojektowany. Gdybym by� sk�adnikiem Gai, to nawet gdyby ca�a planeta by�a idealnie przystosowana do moich potrzeb, przeszkadza�aby mi �wiadomo��, �e ja te� jestem przystosowany do jej potrzeb. Pelorat wyd�� usta. - Mo�na by na to odpowiedzie� - rzek� - �e ka�da spo�eczno�� tak kszta�tuje swoich cz�onk�w, aby byli do niej jak najlepiej dostosowani. Tworz� si� pewne zwyczaje, kt�re maj� sens tylko w danej spo�eczno�ci, a to ogranicza swobod� jednostki i dostosowuje jej dzia�ania do potrzeb tej spo�eczno�ci. - W spo�eczno�ciach, kt�re s� mi znane, jednostka zawsze mo�e si� zbuntowa�. Zdarzaj� si� ekscentrycy i przest�pcy. - Chcesz, �eby istnieli ekscentrycy i przest�pcy? - A dlaczego nie? Ty i ja jeste�my przecie� ekscentrykami. Na pewno nie jeste�my typowymi mieszka�cami Terminusa. A je�li chodzi o przest�pc�w, to jest to kwestia definicji. Poza tym, je�li istnienie przest�pc�w jest cen�, kt�r� musimy zap�aci� za istnienie buntownik�w, heretyk�w i geniuszy, to ja zgadzam si� j� zap�aci�. Wi�cej - domagam si�, aby�my zap�acili t� cen�. - Czy istnienie przest�pc�w to jedyna mo�liwa cena? Nie mo�na mie� geniuszy bez przest�pc�w? - Nie mo�na mie� geniuszy i �wi�tych bez ludzi znacznie odbiegaj�cych od normy, a nie przypuszczam, �eby takie odchylenia mo�liwe by�y tylko w jedn� stron�. Musi istnie� w tym wzgl�dzie pewna symetria... W ka�dym razie potrzebuj� lepszego uzasadnienia dla swojej decyzji o wyborze Gai jako modelu dla dalszego rozwoju ludzkiej cywilizacji, ni� to, kt�re mi proponujesz. Fakt, �e Gaja jest planetarn� wersj� wygodnego domu, nie jest wystarczaj�cym powodem. - Ale�, przyjacielu, nie mia�em najmniejszego zamiaru przekonywa� ci�, �e powiniene� by� zadowolony ze swojej decyzji. Po prostu dzieli�em si� z tob� swoimi uwa... Przerwa�. Zbli�a�a si� do nich Bliss. Jej mokra sukienka przylega�a �ci�le do cia�a, podkre�laj�c do�� wydatne biodra. Ju� z daleka kiwa�a do nich g�ow�. - Przepraszam, �e musieli�cie na mnie czeka� powiedzia�a troch� zdyszanym g�osem. - Rozmowa z Domem zaj�a mi wi�cej czasu, ni� si� spodziewa�am. - Przecie� wiesz wszystko, o czym wie on, powiedzia� Trevize. - Czasami s� r�nice w interpretacji. W ko�cu nie jeste�my wszyscy tacy sami, wi�c rozmawiamy ze sob� i dyskutujemy. Pos�uchaj - powiedzia�a nieco szorstko - masz przecie� dwie r�ce. Ka�da z nich to cz�� ciebie samego. Obie wygl�daj� identycznie, z tym tylko, �e ka�da z nich wydaje si� lustrzanym odbiciem drugiej. Ale przecie� nie u�ywasz obu dok�adnie tak samo, prawda? Pewne rzeczy robisz przewa�nie praw� r�k�, inne przewa�nie lew�. To r�nice w interpretacji, �eby tak powiedzie�. - Zagi�a ci� - stwierdzi� Pelorat z wyra�n� satysfakcj�. Trevize skin�� g�ow�. - To efektowne por�wnanie, tyle �e - obawiam si� - niew�a�ciwe. W ka�dym razie znaczy to, �e mo�emy chyba wsiada� ju� na statek, co? Pada deszcz. - Tak, tak. Nasi ludzie ju� go opu�cili. Wszystko jest w doskona�ym stanie. - Spojrza�a nagle ze zdziwieniem na Trevizego i powiedzia�a: - Jeste� suchy! Nie pada na ciebie. - Faktycznie - odpar� Trevize. - Unikam wilgoci. - Ale to przecie� bardzo przyjemne - wymoczy� si� od czasu do czasu. - Oczywi�cie. Ale wtedy, kiedy chc� tego ja, a nie deszcz. Bliss wzruszy�a ramionami. - No c�, to twoja sprawa. Baga�e mamy ju� za�adowane, wi�c wsiadajmy. Podeszli do "Odleg�ej Gwiazdy". Deszcz pada� coraz s�abiej, ale trawa by�a nadal bardzo mokra. Trevize z�apa� si� na tym, �e st�pa ostro�nie, aby nie zamoczy� n�g, gdy tymczasem Bliss zrzuci�a buty, wzi�a je w r�k� i kroczy�a boso. - To wspania�e uczucie - powiedzia�a, widz�c spojrzenie, jakim Trevize obrzuci� jej stopy. - Dobrze - odpar� z roztargnieniem. Nagle rozejrza� si� i rzek� z irytacj�: - A po co stercz� tu ci Gajanie? - Odnotowuj� w pami�ci to wydarzenie - powiedzia�a Bliss. - Gaja uwa�a, �e jest ono niezwykle donios�e. Jeste� dla nas bardzo wa�ny, Trevize. Zwa�, �e je�li w rezultacie tej podr�y zmienisz zdanie i podejmiesz decyzj� niekorzystn� dla nas, to nie tylko nigdy nie staniemy si� Galaxi�, ale na zawsze przestaniemy by� Gaj�. - A wi�c moja decyzja oznacza dla Gai, dla ca�ego �wiata, �ycie albo �mier�. - Tak my�limy. Trevize nagle przystan�� i zdj�� kapelusz. Tu i �wdzie zaczyna� prze�wieca� poprzez chmury b��kit nieba. - Ale w tej chwili moja decyzja jest korzystna dla was. Je�li mnie zabijecie, to nie b�d� ju� m�g� jej zmieni�. - Golan, co� ty... - mrukn�� Pelorat. By� wstrz��ni�ty. - Jak mo�esz m�wi� takie straszne rzeczy! - To typowe dla izola - powiedzia�a spokojnie Bliss. - S�uchaj, Trevize, musisz zrozumie�, �e nie interesuje nas ani twoja osoba, ani nawet to, po czyjej stronie si� opowiadasz, ale tylko prawda, tylko fakty. Jeste� dla nas wa�ny tylko jako swego rodzaju instrument, kt�ry umo�liwia nam poznanie prawdy, a tw�j g�os za czy przeciw nam tylko jako reakcja tego instrumentu na fakty, jako wskazanie nam tej prawdy. To jest wszystko, czego chcemy od ciebie. Gdyby�my ci� zabili, aby nie dopu�ci� do zmiany twej decyzji, to tym samym ukryliby�my przed sob� prawd�. - A je�li powiem wam, �e ta prawda jest dla was niekorzystna, �e przysz�o�ci� Galaktyki nie jest wcale Gaja, to czy ch�tnie zgodzicie si� umrze�? - Mo�e niezbyt ch�tnie, ale to i tak na jedno by wysz�o. Trevize potrz�sn�� g�ow�. - Ju� to jedno twierdzenie wystarczy�oby, �eby mnie przekona�, �e wasza cywilizacja jest przera�aj�ca i �e powinna zgin��. - Przeni�s� wzrok na cierpliwie przygl�daj�cych si� im (i prawdopodobnie s�ysz�cych wszystko) Gajan i powiedzia�: - Dlaczego oni si� tak porozstawiali? Czy nie wystarczy, �eby to wydarzenie obserwowa�a tylko jedna osoba? Przecie� i tak ca�a reszta planety b�dzie mog�a korzysta� z tego, co zostanie w jej pami�ci! Przecie� je�li zechcecie, to mo�ecie pami�� o tym przechowa� w milionie innych miejsc. - Ka�dy z nich patrzy na to z innego punktu widzenia - odpar�a Bliss - i ka�dy taki widok odnotowany jest w innym umy�le. Kiedy przestudiuje si� potem wszystkie obserwacje, to oka�e si�, �e to, co ma teraz miejsce, jest o wiele bardziej zrozumia�e, ni� gdyby zosta�o zaobserwowane przez ka�dego z nich z osobna. - M�wi�c innymi s�owy, ca�o�� jest wi�ksza ni� suma wszystkich element�w, tak? - Dok�adnie tak. Zrozumia�e� wreszcie podstawow� zasad� istnienia Gai. Jako jednostka ludzka sk�adasz si� z pi��dziesi�ciu bilion�w kom�rek, ale jako organizm wielokom�rkowy jeste� o wiele wa�niejszy ni� suma wszystkich kom�rek tworz�cych tw�j organizm. Chyba si� z tym zgodzisz? - Tak - odpar� Trevize. - Z tym si� zgodz�. Wszed� na statek i odwr�ci� si� na chwil�, aby raz jeszcze spojrze� na Gaj�. Powietrze po deszczu by�o bardziej czyste i rze�kie. Mia� przed sob� cichy, urodzajny, pe�en zieleni �wiat - oaz� spokoju po�r�d pe�nej zam�tu Galaktyki. Patrzy� na Gaj� i mia� nadziej�, �e nigdy ju� jej nie zobaczy. 6 Kiedy zamkn�a si� za nimi pokrywa luku, Trevize poczu� si� tak, jakby wyzwoli� si� od gniot�cej mu piersi zmory. No, mo�e zmora to za mocne okre�lenie, ale w ka�dym razie by�o to co� nienormalnego, co utrudnia�o mu swobodne oddychanie. Zdawa� sobie doskonale spraw�, �e w osobie Bliss zosta� z nim jaki� element tej nienormalno�ci. Dop�ki by�a ona na statku, dop�ty by�a tam te� Gaja. Jednak mimo to on r�wnie� by� prze�wiadczony, �e jej obecno�� na statku jest konieczna. Znowu zacz�a dzia�a� "czarna skrzynka". Mia� nadziej�, �e nigdy nie dojdzie do tego, �e zacznie jej zbytnio ufa�. Rozejrza� si� z zadowoleniem po statku. Od chwili kiedy Harla Branno, burmistrz Fundacji, zmusi�a go, aby uda� si� w przestrze� w charakterze �ywego piorunochronu i �ci�gn�� na siebie grom ze strony tych, kt�rzy jej zdaniem zagra�ali Fundacji, b