2374
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 2374 |
Rozszerzenie: |
2374 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 2374 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 2374 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
2374 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Marta Fox
Kapelusz zawsze zdejmuj� ostatni
Dla Agi i Magi
moich dziewczynek ?
gdy b�d� du�e
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
Marta Fox pisze opowiadanie o mi�o�ci. U�ywa cytat�w z wierszy i nab�onk�w swojej
sk�ry. Chce opowiedzie� o swoim prze�yciu, a sk�ada u�amki lustra.
Jest pe�na nadziei, �e szk�o przetnie papier w tym jednym i jedynym miejscu, gdzie nie
zabarwi si� on na czarne litery, ale na czerwono i mrocznie. Jak jest we w�asnej w�trobie.
Miejscu, gdzie zapisany jest jej w�asny los.
Zbigniew Joachimiak
ZOBACZY�EM twoje r�ce.
Zobaczy�em wyra�nie, jak do mnie je wyci�gasz.
Wi�c podbieg�em. Nagle poczu�em, ze przede mn�
wyr�s� (albo ju� sta�, ale dla mnie
niewidoczny, bo przezroczysty) mur. Pr�bowa�em
znale�� wej�cie, najpierw powoli, delikatnie,
potem coraz gwa�towniej. Twoja r�ka by�a
ci�gle do mnie wyci�gni�ta. Oczy nie widzia�y
mojej rozpaczy, pr�b przebijania si�.
Nie s�ysza�a� �adnych d�wi�k�w. Przez sekund�
czu�em co�, co mog�o by� klamk� i otworzy�
mnie dla Ciebie. Ale i to si� rozp�yn�o. Czu�em
si� tak, jakbym upad� na ziemi� i rozla� si� jak
woda. Nic nie rozumia�a�. Twoja r�ka powoli
opada�a, a usta mia�a� tak niezno�nie pe�ne
duszy. Oczy tez. Takiej twarzy nigdy u ciebie
nie widzia�em. Nie m�w, co oznacza� m�g�by
ten sen. Wcale nie chc� wiedzie�.
Gra
Nie garb si� powiedzia�em. Na stare lata b�dziesz mia�a takie k�opoty z kr�gos�upem,
jakie ma teraz moja matka.
Gwa�townie wyprostowa�a plecy, ale nie odwr�ci�a si� do mnie, ani te� nic nie powiedzia�a,
zaj�ta dalej krojeniem marchewki na sok. A liczy�em na to, �e jeszcze gwa�towniej
zareaguje na moj� uwag�, kt�rej, wiedzia�em, nie lubi�a. Nie odwr�ci�a si�, wi�c i nie zobaczy�em
jej piersi ze stercz�cymi brodawkami, kt�re tak wyra�nie rysowa�y si� pod obci�ni�tym
trykotem. Oczywi�cie b�dzie teraz jeszcze dok�adniej kroi�a t� pieprzon� marchewk�,
nic nie m�wi�c.
To niemo�liwe, aby nie domy�la�a si�, �e w�r�d wszystkich mo�liwych uczu� ogarnia
mnie te� strach o ni�, mo�e zupe�nie nieuzasadniony, a jednak strach. Dziewczyny takie
jak ona instynktownie przeczuwaj� wszystko na d�ugo przed tym, zanim utwierdz� si� w
domys�ach. Wyszed�em z kuchni bez s�owa. W ko�cu przecie� sko�czy t� papranin� i
przyjdzie do mnie, cho�by po to, aby pomilcze�.
Jeste� gnojek, wiesz... powiedzia�a.
Wiem. I jeszcze... z�odziej wieczno�ci, bo�y kundel, rozganiacz chmur, wieprz astralny.
Ca�e szcz�cie, �e mam t� kultur�, aby umie� siebie odpowiednio nazwa�.
Rozdzia� 31, strona 217 powiedzia�a u�miechaj�c si�. Ju� wiedzia�em, �e przestaje
si� d�sa�, a wi�c b�dziemy mogli pos�ucha� ulubionych ragtime'�w i tylko od czasu do
czasu rzuci� jakie� s�owo.
Czy ty nie widzisz, g�upia, �e si� martwi�em? Nie przysz�a� do szko�y, nie odbiera�a�
telefon�w. Sk�d mog� wiedzie�, co w twojej szanownej, aczkolwiek stukni�tej �epetynie
si� pokie�basi�o?
Milcza�a. Siedzia�a, jak zwykle, z podkurczonymi nogami na dywanie w�r�d rozrzuconych
ksi��ek, notatek i p�yt. Patrzy�a gdzie� tam. Mo�e szuka�a w my�lach odpowiedniego
cytatu, aby nie m�wi� w�asnymi s�owami. To nie by�oby najgorsze, bo oznacza�oby, �e
podj�a rozpocz�t� przeze mnie zabaw� i wszystko potoczy si� jak dawniej, jak nieraz.
Przecie� nie mo�esz mi zrobi� tego numeru i nie przyj�� na matur�, przecie� wiesz, �e ja...
Wiem, �e ty i wiem, �e nie mog� wtr�ci�a. Nie mog�, przynajmniej nie mog�
jeszcze teraz. Ale w ko�cu przyjdzie taki moment.
Jaki moment? Co ty znowu wygadujesz? zapyta�em i zaraz po�a�owa�em tych pyta�.
To te� nie by� odpowiedni moment na takie pytanie, na tyle ju� zna�em jej reakcje i
wiedzia�em, albo raczej mgli�cie wyczuwa�em, �e ka�de nast�pne pytanie tylko j� rozdra�ni
i bardziej zamknie si� w sobie. Mo�e nawet do tego stopnia, �e ka�dorazowe moje pukanie
do drzwi albo telefon, je�eli nawet zostanie odebrany, i tak zako�czy si� s�owami:
Nie mam si�y na rozmow�.
M�czy�y mnie takie sytuacje, nie potrafi�em ich sobie t�umaczy� racjonalnie, a podzieli�
si� swoimi w�tpliwo�ciami nie mia�em z kim i nie chcia�em, i nie mog�em, cho�by ze
wzgl�du na zawart� mi�dzy nami umow�, kt�ra te� jako� tak w�a�ciwie milcz�co i p�s��wkami
si� dokona�a. Jakikolwiek bunt z mojej strony oznacza�by zniszczenie wszystkiego,
co zbudowali�my, oznacza�by przerwanie gry i zabawy, z kt�r� by�o mi dobrze, odk�d
wszed�em w ten Magdaleno-�wiat, a w�a�ciwie tak powoli i systematycznie wpada�em
w niego i nigdzie ju� nie by�o nawet szczeliny, w jak� m�g�bym si� wkra�� i przenikn�� na
zewn�trz. Zreszt� wcale tego wtedy nie chcia�em. Zabawa, jak� prowadzili�my, doprowadza�a
nas przecie� i do tych chwil, w kt�rych mogli�my si� tarza� po dywanie albo po tapczanie
i wsp�lnie wygrywa� najbardziej nami�tne melodie.
Jej piersi, jej cia�o o tym najdro�szym ze wszystkich zapach�w, jej szepty, j�ki, krzyki,
kiedy ju� wcale nad sob� nie panowa�a i szepta�a tylko swoje s�owa, g��biej. Tom, mocniej,
Tom, jeste� ze mn�, Tom, jeste� we mnie, natura jest cudowna, Tom... Na samo
wspomnienie tych chwil dostawa�em dreszczy i najch�tniej bym j� teraz, natychmiast
przewr�ci� do ty�u, przytrzyma� jej r�ce i wszed� w ni� do ko�ca, bez wst�pnych pieszczot,
bez zb�dnych s��w, tylko dwa oddechy razem splecione, dwie �liny stanowi�ce jedn�, dwa
rytmy zlewaj�ce si� ju� po pierwszych ruchach w jeden. Dopiero p�niej dotykanie i g�askanie,
finezje bez ko�ca, bez wskaz�wek, bez polece�.
Pami�tam, powiedzia�a kiedy� po naszych szale�stwach:
Wiesz, Tom, my si� kochamy jak dwaj...
Wiem doko�czy�em jak dwaj muzycy, kt�rzy si� ��cz�, a�eby gra� razem sonaty.
�adnie powiedziane doda�a u�miechaj�c si�, jak zwykle, delikatnie. Fortepian gra�
swoj� parti�, a skrzypce swoj�, i z tego wynik�a sonata, a sonaty by�y takie pi�kne.
Tak, kochana zako�czy�em, przerywaj�c jej rozmarzenie Rozdzia� 20, strona 111.
Zerkn��em na Mag zza swoich marze� i wspomnie�. Nie, to zdecydowanie nie by� najlepszy
ku temu moment. Teraz powinienem wyj��, nawet bez s��w i bez odwracania si�,
mo�e tylko gdzie� tak przelotem dotkn�� jej w�os�w, a potem, nie odwracaj�c si�, podnie��
r�k� do g�ry i poruszy� palcami. Na pewno b�dzie mnie k�tem obserwowa� i czeka�
na ten gest, kt�rego wsp�lnie u�ywali�my od czasu, gdy po raz czwarty zobaczyli�my Kabaret
i Liz� Minelli w ten w�a�nie spos�b �egnaj�c� si� z przyjacielem. Wsta�em i mimo
ustale� z samym sob�, odezwa�em si�:
Zadzwoni� wieczorem, przeczytam ci, jakie s� moje og�lne wra�enia z tego nowego
filmu.
Musisz szczeg�owo, og�lne wra�enie nie istnieje, rozdzia� 15, strona 79 powiedzia�a.
Hej, hej...
Wybieg�em w podskokach. Nie by�o wi�c a� tak �le ani gro�nie, cho� pami�tam, og�lne
wra�enie, a jednak, jakie wynios�em z tego spotkania, nie napawa�o mnie tak do ko�ca
optymizmem.
Widz�, �e panna M. dzisiejsz� noc sp�dzi�a z Franzem Kafk�. Chyba nie by�o najrozkoszniej,
prawda? Bior�c pod uwag� fakt, �e facet wiekowy... pr�bowa�em dowcipkowa�.
Wszak wiesz: im kot starszy, tym, pospolicie m�wi�, ogon jego twardszy. I d�b, cho�
mie�cy przyschnie, cho� list na nim p�owy, przed-si� stoi pot�nie, bo ma korze� zdrowy ?
wyrecytowa�a szybko.
Tak zwyk� mawia�... mistrz? No, w�a�nie... mistrz... w porz�dku, jeden zero dla ciebie.
Tom, masz luki w Kochanowskim. Czy ty naprawd� nie chcesz, czy nie mo�esz
wszystkiego spami�ta�? Przecie� czytali�my wszystkie fraszki razem.
Czy ty zawsze musisz by� taka m�dra, taka uczona, taka doskona�a? Dra�nisz mnie.
Nawet wiem, czym: swoj� mani� doskonalenia si�, podartymi pantoflami, niech�ci�
do...
Ha! wrzasn��em. Rozdzia� l, strona 19. Zacz�a mnie ca�owa� rado�nie. Dotkn��em
jej piersi i ju�, natychmiast, chcia�em j� mie�.
Tutaj, w kuchni? zapyta�a.
Tak, tutaj, zaraz, natychmiast...
Wbi�em j� na siebie gwa�townie. By�a bardzo wilgotna. Zawsze mnie pragn�a tak dziko,
je�eli oczywi�cie wyczu�em odpowiedni moment, gotowo�� do, na przyk�ad, kuchenno?
pod�ogowych szale�stw.
Z?kim?ci?jest?le?piej?z?Kaf?k�?czy?ze?mn�? skandowa�em w rytm silnych w
niej porusze�.
Widzia�em jej bia�e z�by w rozkosznym grymasie, czu�em ch�odne stopy na plecach i
jej r�ce w moich rozgrzebanych w�osach. D�ugo zazwyczaj nie mog�a si� uspokoi�. Dr�a�a
wtulona w moje rami�.
Tylko ty. Tom, tylko z tob� powiedzia�a ju� spokojnie. To nic dobrego, Tom. To
mo�e by� niebezpieczne w moim przypadku doda�a.
To nie by�o takie zwyczajne wyznanie. Zdarza�o si�, �e czasami us�ysza�em co� specjalnie
dla siebie, ale prawie nigdy w ten spos�b. Zazwyczaj m�wi�a mi to w trakcie naszej
zabawy literackiej, wtedy �atwiej jej by�o wycofa� si� z gry, obr�ci� wszystko w �art, zakr�ci�
si� wko�o, poci�gn�� mnie za r�kaw, pokaza� now� ksi��k� czy p�yt�. Wyznania w
takiej sytuacji, by� mo�e pr�buj� odtwarza� jej spos�b rozumowania do czego� zobowi�zywa�y,
co� naprawd� znaczy�y. A tego chyba ba�a si� najbardziej.
Kiedy dzwoni�em do Mag z noworocznymi �yczeniami, skrupulatnie i na wiele sposob�w
przemy�lanymi, nie wiedzia�em, �e ten rok b�dzie a� tak wa�ny w moim �yciu.
Oczywi�cie pi�kne �yczenia diabli wzi�li, bo gdy tylko powiedzia�em: Mag... reszta s��w
gdzie� zagnie�dzi�a si� w moim �rodku i tylko �miech Magdy mnie rozlu�ni�. W ko�cu
ustalili�my, �e �yczymy sobie tego samego: zda� matur�, i to dobrze, zda� egzamin na studia
(to ja) i przeczyta� wsp�lnie du�o dobrych ksi��ek. Ta rozmowa trwa�a d�ugo, ju� nie
potrafi� jej odtworzy�, wiem tylko, �e na jej zako�czenie powiedzia�em: Mag, rozdzia� 7,
strona 48 specjalnie dla nas. Ten rozdzia� zaczyna� si� od s��w: "dotykam twoich ust,
palcem dotykam brzegu twoich ust" i by� wyznaniem moich uczu� i marze�. Ba�em si� reakcji,
wi�c od�o�y�em s�uchawk�. Ta noc, przypuszczam, nie tylko dla mnie by�a bezsenna.
Mog�em wszystko straci� albo wszystko zdoby�. Czeka�em na telefon. W po�udnie
zdecydowa�em si� wyj�� z domu, aby si� gdzie� pob��ka� i jeszcze raz od pocz�tku
wszystko przeanalizowa�.
W drzwiach zasta�em list. Od niej. Czyta�em go w niesko�czono��, jak wariat, ale wiedzia�em
ju�, �e nadejdzie to, o czym marzyli�my.
"Prowadzimy niebezpieczn� gr�, Tom szepta�a Mag. B�dziemy cierpie�. To nieuniknione.
Obudzi�am si�. My�la�am, �e w takim letargu dotrwam do jakiego� tam momentu.
A teraz? Takie rzeczy si� we mnie dziej�, �e nawet Soren Kierkegaard nie wiedzia�by,
co o tym my�le�. Czy wiesz, jaki by� m�j najwi�kszy b��d?... �e ju� niczego od
�ycia nie oczekiwa�am.
Prowadzimy niebezpieczn� gr�, Tom. Musil m�wi�, �e bywaj� okresy, gdy �ycie wyra�nie
zwalnia bieg, jak gdyby si� waha�o, czy i�� dalej, czy te� zmieni� kierunek. Wtedy
mo�e przydarzy� si� nieszcz�cie. Wiem... magia. Mo�e i magia. Aleja poruszam si� jak
we mgle, jak w filmie o zwolnionym tempie. Tom, a je�eli nieszcz�cie jest przebudzeniem?
Odej�ciem od siebie zamkni�tej, siebie u�pionej? Je�eli jest tym, na co si� czeka�o,
aby raz jeszcze mocno, intensywnie, szalenie �y�? Doprawdy, kondycja ludzka nie zna
granic. Ile� razy mo�na si� podnosi� i pada�? Ile� razy mo�na si� czu� jak spadaj�cy z
drzewa li��? Czuj�, jakbym mia�a w r�ku uchwyt drzwi, kt�re wiod� na drug� stron�.
Prowadzimy niebezpieczn� gr�, Tom. B�d� pr�bowa�a si� uwolni�. Chcia�am zrobi� z
siebie Przybyszewsk�, uwierzy�, �e mo�na przekroczy� pewne granice i �y� tylko �yciem
mentalnym. Zn�w b�d� (jestem) w piekle? I miotam si�. Tylko �e ja niszcz� wszystko, aby
potem cierpie� jeszcze bardziej. Szcz�liwe �ycie i pi�kne wzory nie dla mnie. Mia�am �y�
ju� tylko ostro�nie. Bra� ostro�nie. Nie m�w nic, powiesz, gdy przyfruniesz, mo�e do snu,
mo�e do poduszki. Wida� tak karty zosta�y rozdane. Musimy stwarza� nie tylko nasze dusze,
ale i cia�a, ty i ja. Ju� czuj� ten parali�uj�cy dotyk, bo on taki by� musi, nie inny. O niczym
innym teraz nie marz�, jak podda� si� tej sile, a potem skoczy�, cho�by tak jak Safona.
I mo�e dla tych, kt�rzy spojrz� z zewn�trz, moje szale�stwo b�dzie g�upot�, ale dla
mnie ju� staje si� �wi�to�ci�. Czujesz ch��d mojej r�ki? Ona czeka na dotyk, kt�ry z paj�kiem
tylko staje w zawody".
Chyba wtedy szala�em ze szcz�cia. Na pewno p�aka�em. Zadzwoni�em. Chcia�em powiedzie�,
�e j� kocham od dawna, �e si� ba�em, �e marzy�em... Nie wyszed�em jednak poza
powtarzanie jej imienia.
Przyjd�, nie m�w nic wyszepta�a.
Gdybym wtedy zrozumia� ten list tak jak dzisiaj, gdybym wyczyta� z niego wszystko,
co si� w nim czai�o. Gdybym zobaczy� strach Mag, gdybym...
Kt�rego� dnia wp�yn�a do klasy w nowym ciuchu, sza�owo uszytym.
Ja pier... gwizdn�� Piotr i zamkn�� w p� s�owa r�k� dzi�b. Oczywi�cie uda�a, �e nie
s�yszy, cho� drobny ni to u�miech, ni to grymas dowodzi�, �e nie pogardzi�a nawet tym
niewyszukanym komplementem. Coraz trudniej by�o mi ukrywa� swoje uczucie, udawa�,
�e ��czy nas tylko intelektualne porozumienie. Wiedzia�em jednak, �e to moja, nasza jedyna
szansa, przynajmniej do matury, a to ju� nied�ugo, a potem tylko egzamin na studia.
Moi rodzice byli ni� zachwyceni. Widzieli a� nazbyt namacalnie jej wp�yw na mnie od
czasu, gdy zacz��em siedzie� w domu, czyta�, uczy� si�, chodzi� regularnie na treningi. I
pomy�le�, �e powtarza�em drug� klas� liceum z powodu j�zyka polskiego... Zmieni�em
szko�� bez wi�kszych nadziei na jak�kolwiek odmian�. Postanowi�em si� przemyci�, nie
wychyla� i robi� tylko to, co najbardziej konieczne. A� do momentu, gdy napisa�em wypracowanie
na temat: "Jak wyobra�am sobie raj?" Otrzyma�em zeszyt z podkre�lonym ju�
pierwszym zdaniem: "Raj wyobra�am sobie jako nie ko�cz�c� si� bibliotek�". Na marginesie
by� dopisek: Borges, a pod spodem recenzja, b�d�ca w�a�ciwie prywatnym listem
(taki mia�a zwyczaj, nie tylko w stosunku do mnie) wychwalaj�cym m�j styl, oczytanie
itp. Nie mia�em poj�cia, �e tak w�a�nie raj wyobra�a� sobie Borges, ale by� mo�e wyczyta�em
to gdzie� i przyj��em jako swoje.
Do Mag zbli�a�em si� powoli, stopniowo, a� w ko�cu kiedy� odwiedzi�em jej mieszkanie.
Wraca�a ob�adowana ksi��kami. Torba na ramieniu, reklam�wka z oberwanymi
uchwytami pod pach� i jeszcze jakie� czasopismo w r�ku. Chcia�em, aby to wszystko jej
wypad�o i rozsypa�o si� na chodniku. Nie czeka�em d�ugo.
Czy nale�y pani do kobiet, pod kt�rymi most potrafi si� za�ama� wy��cznie dlatego,
�e na niego wesz�y, do tych, co szlochaj�, gdy wspomn� los loteryjny, na kt�ry w�a�nie
pad�o pi�� milion�w, a kt�ry dopiero co le�a� na wystawie?
Cortazar, Gra w klasy, rozdzia� l, strona 21 powiedzia�a rozbawiona.
To by�a jej ulubiona powie��, bo cz�sto o niej m�wi�a. I tak rozpocz�a si� nasza zabawa.
Wymienili�my p�niej w�asne egzemplarze tych samych ksi��ek, aby por�wna�, kt�re
z wyra�e� i zwrot�w zosta�y przez nas podkre�lone. Porozumiewali�my si�, cytuj�c jako
pytanie lub odpowied� odpowiednie fragmenty. Chcia�em tak z ni� rozmawia�, wi�c wer-
towa�em t� ksi��k� codziennie. Nie mog�em przypuszcza�, dok�d nas ta zabawa zaprowadzi,
tak samo jak Mag nie mog�a przewidzie�, na ile si� jej poddam i na ile jej podo�am.
Mieszka�a sama, na dziesi�tym pi�trze. Zamiast wizyt�wki na drzwiach przyklejony by�
kolorowy motyl. Jej mieszkanie by�o r�ne od tych, jakie zna�em. Nie przypomina�o w niczym
mieszkania moich rodzic�w, bo w�a�ciwie nie by�o w nim mebli, albo raczej tego, co
u nas zwyk�o si� za meble uwa�a�. Ca�y pok�j zagospodarowany by� rega�ami i ksi��kami,
biurkiem wmontowanym w p�ki, ma�ym stolikiem, jednym krzes�em i szerokim tapczanem.
Koniec.
Pozbieraj szklanki z p�ek. Tom powiedzia�a.
Mia�a pani go�ci?
Nie, sama wypi�am tyle herbat.
W ci�gu tygodnia chyba?
Nie wiem, chyba od wczoraj... do mnie nikt nie przychodzi... to znaczy od d�u�szego
ju� czasu nikt...
Ile herbat mo�na wypi�, prosz� pani, w ci�gu dnia?
Nie wiem. Tom, policz, ale my�l�, �e tyle, ile mat�... Wyszed�em od niej ze stosem
ksi��ek do przeczytania. Wraca�em tam coraz cz�ciej, aby wygodnie rozsi��� si� w jakim�
k�cie i rozmawia� o wszystkim. W spos�b ba�aganiarski przeskakiwa�em z tematu na
temat, od perypetii literackich bohater�w do w�asnych problem�w. Potrafi�a s�ucha� i t�umaczy�,
uto�samia� si� z moimi my�lami, nawet z Jolk�, o kt�rej cz�sto m�wi�em. O niej
samej wiedzia�em niewiele, ale i tak wydawa�o mi si�, �e znam j� dobrze, o wiele lepiej
ni� swoich koleg�w, ni� Jolk�, z kt�r� kocha�em si� ju� od p� roku. Zrozumia�em, �e ju�
nigdy nie b�d� tym, kim by�em dot�d: ma�ym ch�opcem, kt�ry goni za pi�k�, ciska ksi��ki
w k�t, aby biec do dziewczyny, bo akurat u niej chata wolna.
Po raz pierwszy w �yciu poczu�em, �e jestem Nostromo, �e pokonam, przenios�, zdob�d�,
zdam, naucz� si�, wygram. Nasza przyja�� zobowi�zywa�a mnie do tego. By� mo�e
ju� wtedy robi�em wszystko dla niej i przez ni�, z korzy�ci� a� nadto wymiern� dla siebie,
�wiadom i tego, �e rodzice s� ze mnie dumni, �e uwierzyli we mnie po raz pierwszy od
pami�tnego repetowania klasy.
�le sypiasz, Mag powiedzia�em kt�rego� wiosennego dnia, gdy ju� powoli kasztany
zakwita�y i absolutnie wiadomo by�o, ze matura si� zbli�a, wi�c trzeba b�dzie j� zwyci�y�.
Z�e, nawet bardzo �le powiedzia�a. A najgorsze s� sny, powtarzaj�ce si�, te same,
cho� w innych okoliczno�ciach. �ni mi si�, �e jestem aresztowana i mam stan�� przed s�dem,
oskar�ona chyba o jak�� zbrodni�. Nigdy nie wiem dok�adnie o jak�, ale wiem, �e to
co� haniebnego, co�, co od dawna udawa�o mi si� ukrywa� i nagle wszyscy o tym wiedz�...
Pociesza�em j� wakacjami.
Tak, tak, Tom m�wi�a. Dlaczego nie przyjmowa� tego, co si� dzieje bez pr�b
t�umaczenia, bez �wiadomo�ci porz�dku i nieporz�dku, rozdzia� 2, strona...
Chcia�em jej dotkn�� tym samym dotykiem, jak wtedy, po raz pierwszy.
Jestem szcz�liwa krzykn�a ergo: bez przysz�o�ci...
Bzdury, przecie� wiesz, �e gdy ja tylko t� szko��... potem egzamin... wyjedziemy,
uciekniemy, b�dziemy razem, damy sobie rad�... Tylko mi nic nie m�w o r�nicy wieku i
do�wiadcze� ubieg�em w por� jej s�owa.
Dziesi�� lat to jest nic w por�wnaniu z wieczno�ci�... jak chcesz, pozwol� urosn��
mojej brodzie, abym wygl�da� powa�niej od ciebie.
Kochali�my si� potem zach�annie, s�uchaj�c p�yt, pij�c raz herbat�, raz kaw�. Marzy�em
o tym, aby patrze� na ni� �pi�c�, oswaja� strachy, dotyka� jej piersi bez ko�ca, zapomnie�
o tym, �e ju� nied�ugo spotkamy si� po przeciwnej stronie zielonego sto�u i b�d� musia�
zapomnie� wtedy o jej ciele, widzie� w niej tylko cia�o pedagogiczne, ale jak bardzo moje.
Widzie� w niej Pa�stwow� Komisj� Egzaminacyjn� i m�wi� m�drze, aby nie zawie��, aby
wygra�.
W tym dniu nie zd��yli�my zrobi� tego, co by�o zaplanowane, bo Mag, zgodnie z zasad�
Cortazarowskiej Luisy?Magi?Dobrej Wr�ki (rozdzia� 20, strona 102) opowiedzia�a
mi, jak wygl�da�o jej �ycie przedtem, zanim zosta�a ze mn�. Chcia�em wiedzie�, nawet
bardzo, bynajmniej nie z m�skiej, g�upiej pr�no�ci i ciekawo�ci, chcia�em, aby m�wi�a,
bo to by� jedyny, naprawd� jedyny spos�b, aby wszystko, co by�o, zostawi� za drzwiami i
by� tylko ze mn� w pokoju. To nie by�a smutna opowie��, albo przynajmniej nie by�a w
spos�b smutny opowiedziana.
Wiem, �e gdybym mia�a szans� wr�ci� do przesz�o�ci i zmieni� co� w swoim �yciu,
niczego nie zmieni�abym radykalnie. Najwy�ej drobiazgi, jakie� drobne gesty, inaczej postawione,
ale te same pytania. Wtuli�em nos w jej szyj�, tak mi�dzy uchem a ramieniem i
wdycha�em zapach, ju� nasz, wsp�lny, nie tylko jej. Czu�em ciep�o, nie tylko dr�enie mi�ni,
kt�re jeszcze uspokoi� si� nie mog�y, patrzy�em w jej oczy, przenika�em przez szk�a,
szk�a zdejmowa�em, odk�ada�em na dywanie, aby zobaczy�, co w tych oczach na dnie.
Chcia�em uwierzy�, �e jeszcze tyle chwil przed nami, kt�re si� stan�, ale nie wiadomo, jak
i gdzie, a na razie zapadali�my si� w siebie, zjednoczeni wszystkim, co nam dano.
Nie odzyska�a przytomno�ci. Nie pojechali�my na wakacje, cho� wszystko by�o przygotowane
i cho� nie zawiod�em jej nadziei ani w szkole, ani na egzaminach wst�pnych.
Chcia�em zosta� wtedy w nocy, ale powiedzia�a:
Biegnij do domu, Tom, przed sob� mamy dwadzie�cia nocy nad morzem. Przecie�
wiesz, �e mieszkam tu, niedaleko.
Na poduszce znalaz�em nabazgran� kartk�, skre�lon� jeszcze w chwilach przytomno�ci:
"Dostojewski, Aforyzmy, strona tytu�owa". Sprawdzi�em: "Gdyby na �wiecie wszystko
dzia�o si� rozumnie, to nic by si� nie dzia�o. Mo�emy pozna� tylko to, co w danym momencie
widzimy w�asnymi oczyma. Pocz�tek i koniec rzeczy jest dla cz�owieka zawsze
fantastyczny".
Tak, Mag, tak, Mag... Ile� to ju� lat min�o, ile� to ju� lat nie zagl�dam do Gry w klasy,
nie szukam kibucu, nie czekam na Bia�e Niebo, Bia�� Lokomotyw�... Czasami my�l�, �e
nasze �ycie przypomina�o z�� literatur�.
C� ci mog� teraz da�, opr�cz s��w, kt�rym nikt nie da wiary? Tak, Mag, a "pami��
przestrzelon� d�wigam ju� ja..." Cortazar, rozdzia�... G�upi, Tom... to Lipska, Antologia
Lama, strona...
JE�ELI cokolwiek mo�emy
sobie ofiarowa�
tak naprawd� i do ko�ca
to nasz�
wzgl�dem siebie uczciwo��
kt�rej zaniechali�my
wobec innych
aby siebie spe�ni� i ocali�
my�l� tak
w rozz�ocone jesieni� popo�udnie
w kt�re zapewne kiedy�
urodzi� si� Tycjan
bo sk�d inaczej wiedzia�by
jakie w�osy powinny mie� jego kobiety
Oczekiwanie
E.P.
Moja Kobieta Winna Grzechu, nami�tno�ci pe�na, wysi�dzie za chwil� z poci�gu. Czekam
na ni� z bukietem kwiat�w. Odmienia�em jej imi� przez wszystkie dni miesi�cy, przez
zim� i wiosn�, odmieniam i teraz przez kolejne chwile. Wysi�dzie w s�o�cu. Przyrzek�a, �e
nie tylko w listach b�dzie, lecz w �yciu i �e dotkniemy si� najpi�kniej.
Wi�c przyjedzie za chwil�. By� mo�e zapragn�a mnie realnego, z ko�ci i krwi. By�
mo�e nie potrafi ju� rozmawia� z Abelardem, kt�ry m�g� tylko pisa�, ani z Hamletem, kt�ry
stawia� pytania, ani z panem Flaubertem z domu Bovary, kt�ry t�skni� do innego �ycia,
przybrawszy mask� kobiety, ani z pani� Ros�, kt�ra dobrze wiedzia�a, �e niekoniecznie
trzeba mie� pow�d ku temu, by si� ba�, ani nawet z Karenin�, kt�ra nie chcia�a, aby Karenin
si� u�miecha� i przebacza�.
By� mo�e pragnie tylko mnie. I mnie potrzebuje. W tym moja nadzieja. Wysi�dzie za
chwil� i powie, �e jest zm�czona przez t� podr�, przez Pascala, Dostojewskiego i Saskie
Rembrandta. Wysi�dzie u�miechni�ta. Podbiegn� i wezm� j� na r�ce. Powiem, �e
czeka�em ca�e �ycie. Powiem, �e kocham.
Nie, nie tak. Nie rusz� si� z miejsca. Poczekam, a� ona podejdzie. Poczekam spokojnie.
Poda mi r�k�, kt�r� z szacunkiem poca�uj�, a potem przytul� j� tak delikatnie, obejm� ramieniem
i p�jdziemy przed siebie. �adnych gwa�townych reakcji. Bez sensu. Nie, jeszcze
nie tak. Za chwil� moja Kobieta Winna Grzechu, nami�tno�ci pe�na wysi�dzie z poci�gu.
Podbiegnie do mnie stoj�cego z bukietem kwiat�w w r�ku. Wysi�dzie w s�o�cu, zarzuci
mi r�ce na szyj� i powie: Czeka�am na ciebie ca�e �ycie, kocham ci�, m�j ch�opczyku.
Moja kobieta. Moja Kobieta Winna Grzechu wysi�dzie z poci�gu. Wysi�dzie. Na pewno
wysi�dzie. Czekam razem z kwiatami i s�o�cem. Wi�c opanuj si� jeszcze przez kilka
minut. Zapal papierosa. Nie, nie tak. �uj gum�, czytaj co� nonsensownego.
Nie. Nie tak. Bez sensu. Czekaj spokojnie. Twoja kobieta za chwil� do ciebie podejdzie.
Powie: Dzi�kuj�, �e jeste�. B�d� moim �r�d�em. B�d� zawsze spragniona. Kochaj mnie,
zobaczysz stworzymy siebie od nowa dla siebie i dla �ycia. Jestem ostatnio wi�cej z tob�
ni� z sob�. Chc� mie� r�ce pe�ne ciebie, a gdy zamkniesz oczy, pobiegniemy razem po r��;
po jej zapach i czerwie�, kolcami przypiecz�tujemy nasz dzie�, a potem za�niemy
wpl�tani w siebie wszystkim, co nam dano i b�dzie cisza. I b�dzie ona moja Kobieta
Winna Grzechu.
Nie, nie tak. Jeszcze nie tak. Moja kobieta wybiegnie z poci�gu, zawi�nie na mojej szyi
i powie: Przytul mnie mocno, wejd� we mnie. Moja kobieta b�dzie moj�, zwisaj�c w moich
ramionach. I powie: Nie b�d� rozwa�ny, b�d� szalony i nie b�j si� ran, kt�re s� �wi�tem.
Mam to, czego chcia�em. I powinienem dzi�kowa� Bogu, �e o mnie pami�ta�, �e mnie
nie pomin�� w�r�d tylu zada� do wykonania, pr�b do wys�uchania. Ch�on� ka�d� sekund�
wyczekiwania, oswajam je, czuj� ich d�ugo�� i b�l. Czuj� ciele�nie, dotykalnie. Oswajam
nawet swoje rozczarowanie, kt�re te� wydarzy� si� mo�e. Nie prosz� Boga, by je odwr�ci�,
bo dlaczego mia�by odwr�ci� co� ode mnie, skoro nie odwraca od innych? Trwam w
chwili. Nads�uchuj�. Czuj�, �e jestem bardziej ni� wczoraj, bardziej ni� kiedykolwiek.
A moja kobieta b�dzie za chwil� ze mn�. Czekam na ni�. Czekam. B�dzie tym wszystkim,
czego nie ma w tej chwili: ptakiem w locie i mg��. B�dzie realna, dotykalna, a nie
tylko mi�dzy snem a snem. B�dzie moja. Wejd� w ni� ca�y, a ona podda si� moim r�kom i
odwzajemni ka�dy gest. Nie b�d� jej o nic pyta�, bo pytania mog� nas rozdzieli�. Moje
uczucia dla niej s� takie, �e chcia�bym, aby spotka�o j� wszystko, co dobre dla niej, cho�by
to mia�o by� z�e dla mnie.
Czekam na sen, o kt�ry si� prawa modli� nie mia�em, a kt�ry wydarzy si� na pewno.
Wydarzy si�. Ju� za chwil�. Czas przestaje istnie�, a ja rozmawiam z ni�, nawet gdy nie
rozmawiam. Pozostaje tylko chwila, b�ysk nag�ej pewno�ci, podnosz�cy na duchu i zapraszaj�cy
w nieznane. Nigdy jeszcze zapach kwiat�w nie by� tak silny. Rado�� te� boli. Ale
to nic. B�l urzeczywistnia. Tylko on jest prawdziwy. Wszystko z niego: strach, rozpacz,
t�sknota, kt�rej zabi� nie mo�na, bo przemyca si� w kolorze oczu i zapachu. I dlatego jest
wieczna, jak trawa.
Moja Kobieta Winna Grzechu za chwil� wysi�dzie z poci�gu i zrobi� z ni� wszystko, co
jej obieca�em. Stanie si� cia�em jak s�owem wyszeptanym. B�d� j� kocha� hiperbolicznie i
ponadrzeczywi�cie, a ona b�dzie si� pr�y� pod ka�dym moim, nawet niewidzialnym, gestem.
Moja Kobieta Winna Grzechu, mi�o�ci pe�na stoi przede mn�. W jej oczach siedzi
demon ten sam, kt�ry op�ta� Joann�, Matk�, t� od Anio��w. Moja kobieta przytula si� do
mnie i m�wi:
Nie chc� by� bez ciebie, nawet je�li b�d�.
WYJMIJ mnie ze skrzynki delikatnie
ze skrzynki takiej samej jak tutaj
mo�e mniej odrapanej tylko
ale zreszt� czy to wa�ne
we mnie te� s� drzazgi i plamy
a przecie� to nas zbli�a gdy szeptamy
do siebie
i robimy nasze miny
wyjmij mnie ze skrzynki zmniejszon�
do rozmiaru listu w br�zowej lub
bia�ej kopercie
wyjmij ostro�nie i pos�uchaj
tutaj tez kasztany spadaj� z drzew
i zbieram je do kieszeni
i przechowuj� do nast�pnej jesieni
kt�ra
wcale nie b�dzie nasza
Oszcz�dzaj si�y na wszystko co
wydarzy�
si� mo�e
cho� wiesz ze nie na pewno
oszcz�dzaj si�y i czy� �ycie
jak tu
a� do chwili gdy poczujemy
nasze stopy na mo�cie w Avignon
Mi�dzy snem a snem
Nareszcie wysiad�a z poci�gu, na kt�ry tyle razy w poprzednich dniach wychodzi�em.
Podesz�a spokojnie. Nie zarzuci�a mi r�k na szyj�, nie rzucili�my si� na siebie, wbrew tylu
obiecywanym s�owom. Odgarn�a w�osy z czo�a i w tym samym momencie z prawego ramienia
zsun�o si� jej rami�czko bluzki. By�a opalona. Dotkn��em tego ramienia, a wtedy
ona przejecha�a delikatnie palcem po mojej brodzie. Lekki grymas przebieg� jej przez usta.
Chod�my powiedzia�a.
Wsiedli�my do samochodu. Zapali�em. Wyci�gn�a kluczyki ze stacyjki gwa�townie,
spojrza�a na mnie i jednym, zdecydowanym ruchem zdj�a bluzk�.
Czy my�lisz, �e pozwol� ci dojecha� najpierw do domu? zapyta�a.
Dotkn��em jej piersi, poczu�em si� zupe�nie zniewolony, gdy tylko zacz�a mi rozpina�
spodnie.
Zamknij oczy poprosi�a zamknij oczy i nic nie m�w.
Podda�em si� jej r�kom i zapachowi. Ca�owa�a mnie po twarzy, po oczach. Chcia�em j�
przytuli�, ale z�apa�a moje r�ce i usiad�a na moich kolanach. Wch�on�a mnie swoim wilgotnym
�rodkiem. By�em w niej ca�y.
Jeste� ogromny szepta�a i czuj� ci� tak doskonale. Czu�em jej piersi. Musn��em
j�zykiem wn�trze uda. Zacisn�a palce na moich unieruchomionych ramionach.
Mam ciebie szepta�a jeste� w moim �rodku i za chwil� zupe�nie zwariuj�.
I tak si� sta�o w tej samej sekundzie u niej i u mnie. Pulsowa�em d�ugo, a ona zwalnia�a
sw�j drapie�ny u�cisk i coraz �agodniej wtula�a si� w moje rami�, dr��c z rozkoszy. Milczeli�my
chwil�. Otworzy�em oczy, uwolni�em r�ce, wzi��em w nie jej buzi�. �zy niebieskim
tuszem sp�ywa�y po policzkach. Zliza�em je rado�nie.
By�a� bez majtek powiedzia�em.
Tak, zdj�am je w poci�gu doda�a ju� spokojnie i wcale niefiluternie.
Lubi�em te chwile, kiedy przeobra�a�a si� z roznami�tnionej kobiety w rozkapryszon�
dziewczynk�. Dziewczynka, wieczne male�stwo, ale z perfidi� ostatniego prze�miewcy w
g�osie, gestach i wyre�yserowanych wydarzeniach. Tak�e w ucieczkach, kt�re, jakby na
nie nie spojrze�, by�y tylko chwilowym opuszczeniem klatki w�asnej i powrotem do pu�apki
jeszcze bardziej t�amsz�cej. Powinna kiedy� zrozumie�, �e ucieczki i powroty nosz�
u niej znak r�wnania, �e s� jeszcze jednym mira�em, promykiem gasn�cym szybciej ni�
sp�ywaj�ca �za, ni� przydeptany li��, ni� skrzywdzony cz�owiek. A jednak w ka�dej jej
ucieczce by�a �a�osna pr�ba �apania sensu, kt�rego, logicznie rzecz bior�c, najzupe�niej brak.
Godzi�em si� na te ucieczki i chwile. Chcia�em, by trwa�y, wcale nie b�d�c pewnym, �e najwa�niejsza
jest tera�niejszo��. Bardzo chcia�em umie�, tak jak ona, zatraca� si� w tera�niejszo�ci
i z ka�dej jej sekundy czyni� poezj� zdoln� da� wszystko. Wszystko? A mo�e tylko
halucynacj�, w kt�rej jest si� zapachem, d�wi�kiem, cieniem, ksi��k�, odbiciem w oczach?
Dr�a�em jeszcze. Przytuli�a si� mocniej.
Papierosa powiedzia�a daj papierosa. Zapali�em i poda�em. Poci�gn�a go �apczywie
kilka razy i zgasi�a.
Wstr�tne s� papierosy, gdy jest upa� doda�a. Ruszyli�my. Czeka� na ni� pok�j, ten
co zawsze. Mia�em nadziej�, �e pomieszka w nim troch�, mo�e dzie� lub dwa, mo�e co�
przeczyta, mo�e napisze.
W windzie tuli�a si� do mnie, rozpinaj�c mi koszul�. Wyszed�em bez niej. Otwiera�em
drzwi mieszkania, a ona �apczywie rozpina�a moje spodnie i swoj� sp�dnic�. Uwielbia�em
ten po�piech i czu�em, �e tym razem nie zaw�drujemy dalej ni� na �rodek przedpokoju.
Marzy�em od tygodni, by dotyka�a mnie tak w�a�nie swoj� ch�odn� r�k�, by nie pomin�a
�adnego kawa�ka mojego cia�a, by ca�owa�a mnie wsz�dzie i bra�a zdecydowanie, zaborczo.
Pr�y�em si� pod jej r�k� i zaciska�em z�by w nadp�ywaj�cej rozkoszy.
Robisz to wspaniale wyszepta�em.
Nic nie m�w, zamknij oczy zadecydowa�a. By�em pos�uszny i czu�em, �e za chwil�
posi�dzie mnie znowu. Wch�on�a mnie sob� jeszcze nami�tniej ni� w samochodzie, znieruchomia�a,
a potem porusza�a si� lekko, dotykaj�c moich w�os�w i dbaj�c o to, bym jej
nie zagarn�� swoimi r�kami. Uda�o mi si� jednak wykorzysta� sekund�, w kt�rej zwolni�a
u�cisk, a wtedy przerzuci�em j� na plecy. Bi�a mnie pi�ciami, gryz�a po ramionach, paznokciami
rozrywa�a po�ladki. Wchodzi�em w ni� d�ugo, mocnymi, sztywnymi ruchami,
czu�em smak jej potu, dojrza�e piersi rozko�ysane po��daniem, czu�em z�by, �lin�, �zy.
Wreszcie zimne stopy na plecach. Ju� si� nie broni�a. Przyci�gn�a mnie do siebie i �ka�a,
jak ja w dziesi�tkach mi�osnych list�w do niej. Nasze cia�a zastyg�y na moment w bezruchu,
by z tym wi�ksz� si�� wbija� si� w siebie, a� wreszcie wype�ni� si� do ko�ca. Jej uda
by�y gor�ce. Nie zwalnia�a u�cisku, a ja g�aska�em j� po w�osach i ca�owa�em po oczach.
Wiesz... jeste�, jeste� cudowny i tylko z tob� mog� si� kocha�, i tylko ciebie... szlocha�a,
wypowiadaj�c kolejne s�owa.
Nie m�w nic powiedzia�em. Jeste�my znowu i dla siebie.
D�ugo j� tuli�em i uspokaja�em. Chcia�em jej powiedzie�, �e nasze �ycie jest p�yciem,
a my warci tylko tyle, co ksi��ka w dw�ch tomach, z kt�rych jeden jest w moim mieszkaniu,
a drugi w jej. Chcia�em powiedzie�, �e nasza mi�o�� to dekompozycja, po�owiczno��,
ale milcza�em, bo przecie� dziesi�tki razy powtarza�em to w listach i sam ju� nie mia�em
pewno�ci, czy rzeczywi�cie nasze spotkania s� mniej warte ni� �ycie tych, kt�re niby
up�ywa r�ka w r�k� i ��ko w ��ko.
Zimno mi tutaj i niewygodnie powiedzia�a, podnosz�c si� leniwie, zbieraj�c rozrzucone
ubrania i id�c w stron� �azienki.
Przygotowa�em k�piel. Siedzia�a skulona, ma�a i bezbronna. Wzi��em j� na r�ce i zanurzy�em
w wodzie. Przynios�em szklanki z whisky.
Dzie� dobry, male�ka.
U�miechn�a si� smutnawa. Wiedzia�em, �e chcia�a, abym by�
teraz opieku�czy i delikatny.
Dzie� dobry, ch�opczyku, czy wiesz, �e sk�adam si� g��wnie z pragnienia ciebie?
Czy b�d� bardzo niegrzeczny, gdy powiem, �e ja g��wnie
z my�li o tobie?
Zrobi�a naburmuszon� min�, a potem wci�gn�a mnie do wanny, przytulaj�c serdecznie.
Przyrzek�em sobie po raz setny tego dnia, �e nic nie powiem o tym, by wreszcie uciek�a na
dobre i zamieszka�a ze mn�, nie powiem, bo chc�, by ten dzie�, ta noc, a mo�e nawet nast�pny
dzie� up�yn�y bez rozm�w zasadniczych, kt�rych a� nadto mieli�my w listach.
Wyszed�em z wanny pierwszy, by przygotowa� kolacj�. Ona w ci�gu dwudziestu minut
zd��y�a przeobrazi� si� zn�w z �kaj�cej dziewczynki w dojrza�� kobiet�. Siedzia�a wyprostowana,
chyba w nowej sukience. Leniwym ruchem si�gn�a po torebk� i wyci�gn�a z
niej okulary. Wygl�da�a tak, jakby za chwil� mia�a czyta� Sartre'a lub roztrz�sa� uwa�nie
bie��ce wydarzenia polityczne, z kt�rych i tak nigdy niczego nie potrafi�a zrozumie�. Poczu�em
zn�w nag�y przyp�yw po��dania. Chcia�em j� wzi�� na tym fotelu, w kt�rym ju�
tyle razy si� kochali�my, ale odkry�a moje zamiary, zanim spr�bowa�em wykona� jakikolwiek
gest. U�miechn�a si� mimochodem, wyci�gaj�c z torebki jakie� publikacje i powiedzia�a:
Oszcz�dzaj si�y, kochany, masz przed sob� ca�� noc.
Rozmawiali�my. To znaczy ja s�ucha�em. Opowiada�a z b�yskiem w oczach o nowych
t�umaczeniach Dickinson, czyta�a fragmenty, por�wnywa�a z innymi t�umaczeniami. Dowiedzia�em
si� ,co robi� ostatnio kt�ry� z jej przyjaci� i dlaczego, co zgubi�a, czego zapomnia�a
i wreszcie o Carmina Barana Carla Orffa w wykonaniu Chicago Symphony Chorus
and Orchestra pod batut� Jamesa Levina.
Czasami wydawa�o mi si�, �e szukam sensu w czym�, co od pocz�tku mia�o w sobie
co� z maligny, a jednak trwa�em przy niej. Nie odbiera�a mi marze�, a marzenie czasami
stawa�o si� cia�em, wype�nia�o si� i jaki� sens chyba tworzy�o. By�a dla mnie ci�gle czym�
niedotykalnym, cho� dotyka�em jej, a potem wszystko pieczo�owicie zatrzymywa�em w
sobie.
Widzia�am dzisiaj w czasie podr�y pi�� bocian�w, w tym jednego w locie powiedzia�a
nagle, zmieniaj�c temat i spuszczaj�c g�ow�. Zapragn�am wtedy nosi� w sobie
dziecko, czu�, jak dojrzewa, porusza si�. Chcia�am mie� du�y brzuch i nosi� go przed sob�
z dum�, a potem rodzi� to male�stwo dzielnie, podporz�dkowywa� si� tylko temu pulsuj�cemu
rytmowi i trwa� w nim doko�czy�a.
Wszystkie moje postanowienia wzi�y w�wczas w �eb. Zn�w m�wi�em, przekonywa�em,
prosi�em, widz�c w tym szans� dla niej, dla nas.
G�uptasie, dziecko nie mo�e by� �rodkiem do celu, musi by� celem samym w sobie.
W przeciwnym razie pope�niamy zbrodni�.
A poza tym, ja wcale nie my�la�am, by urodzi� cz�owieka, kt�rego potem trzeba wychowa�
i przez d�ugi czas by� dla niego. Ja tylko m�wi�am o moich zwierz�cych nami�tno�ciach,
kt�re zrodzi�y si� w tamtej w�a�nie chwili, ja tylko m�wi�am o zewie krwi, o
pragnieniu, kt�remu nie chc� da� przyzwolenia, bo wiem, �e nie sta�oby si� ono moim jedynym
celem.
Chc� pisa� m�wi�a dalej i jak na z�o��, czuj�, �e jest we mnie tylko klucz i za ka�dym
razem, kiedy pr�buj� przekr�ci� s�owo, s�ysz� szcz�k zamka i s�owo zamiera w p�d�wi�ku.
Pomy�la�em, �e znowu jeste�my w punkcie wyj�cia, �e nie mo�emy oczekiwa� �adnych
radykalnych rozwi�za� i spotyka� si� b�dziemy tylko na granicy dw�ch �wiat�w, z kt�rych
ka�dy zmie�ci�by si� w jej albo moim pokoju. B�dziemy kurczy� si� w brudnych popielniczkach,
kt�rych tak nie lubi�a, w przyjazdach i odjazdach, otwartej ksi��ce, w listach,
z kt�rych ka�dy b�dzie rozbitkiem. B�dziemy odnajdywa� si� na wycieraczkach swoich
dom�w i p�aka� nad bia�� kartk� papieru, kt�ra stanie si� albo kolejnym listem, albo nast�pnym
opowiadaniem. Po prostu, nami�tno�� przynios�a nas kt�rego� dnia, a �mier� zabierze
kt�rego� wieczoru.
Dotyka�em jej st�p, ca�owa�em nogi, zbli�a�em si� ustami do jej wilgotno�ci i pragnienia,
chcia�em zn�w by� w niej, jak ciep�o w naszych cia�ach, �ycie we krwi. Nasze �ycie
b�dzie zapewne kr�tsze ni� jej opalone nogi my�la�em. Rozchyli�a uda. Zdj��em z niej
wszystko, co mia�a. Dr��c� zanios�em do ��ka i wrzuci�em w po�ciel. Le�a�a, tul�c twarz
do poduszki, kontrastuj�c br�zowym cia�em z biel� po�cieli. Tylko jej w�ska, ch�opi�ca
pupa stanowi�a jasn� plam�. Wszed�em w ni� delikatnie, a potem gwa�townie. Otworzy�a
j� dla mnie, tylko dla mnie, i poj�kiwa�a cichutko. Moja, nie?moja. S�ucha�em potem jej
serca i s�ysza�em plusk �ez, kt�re tam tylko by�y bezpieczne, mog�y przep�ywa� przez dwie
komory w nadziei, �e nigdy nie znajd� uj�cia na zewn�trz. Zasn��em na jej ramieniu i we
�nie zobaczy�em strach, kt�ry nawet siebie si� ba�. Wzi��em go w ramiona i chcia�em
oswoi�, aby by� nasz, wsp�lny, a wtedy mogliby�my spa� dalej, s�uchaj�c deszczu pluszcz�cego,
kt�ry nie by�by wcale �zami, przelewaj�cymi swoje �ale.
Nie wiem, kiedy si� zbudzi�em, ale nie by�o jej wtedy obok. Chcia�em j� b�aga�, by zosta�a
jeszcze, by wr�ci�a. Nie wcze�niej jednak ni� za tydzie�.
SAMOB�JSTWO
jest form� masturbacji
pisa�a Ann� Sexton
zapewne
w nadziei ze ta my�l
uratuje j� od kolejnego odej�cia
spotykam si� z Anne
w jej wierszach
i wiem �e widzia�a tylko cz�� prawdy
bo przecie� dla niej ten samob�jczy
czyn/gest/wyb�r/
oznacza� m�g� tylko to �e spotka si�
ze mn�
o jeden raz mniej
Grzech
Sta� na brzegu peronu, nie b�d�c do ko�ca przekonany, czy wsi�dzie do poci�gu, kt�ry
mia� za kilka minut nadjecha�. Cel podr�y wydawa� mu si� tak samo mglisty, jak jego
my�li spl�tane z w�osami. Podda� si� poszturchuj�cym go ludziom i wszed� razem z nimi
do przedzia�u. Nie wyci�gn�� do czytania przygotowanych z przyzwyczajenia czasopism,
wtuli� si� w k�t i pr�bowa� zasn��, poddaj�c si� stukotowi jad�cego poci�gu.
Zobaczy� pod zamkni�tymi powiekami jej twarz, u�miechni�t�, �agodn�. Z jej uszu wyrasta�y
bratki ��te i fio�kowe, takie same, jakie podlewa� na jej grobie tej wiosny. Zamaza�
ten obraz, potrz�saj�c g�ow�. Tylko nie umarli pomy�la�. Jestem w�r�d �ywych ?
powt�rzy� w sobie, patrz�c jednocze�nie na kobiet� siedz�c� obok i pobrz�kuj�c� srebrnymi
bransoletkami. By�o ich mo�e dziesi��, zapewne kupowanych przez rok albo dwa.
Pr�bowa� skupi� my�li na tych brz�cz�cych k�kach, bo je widzia� i s�ysza�, by�y wi�c bardziej
rzeczywiste ni� on, wymykaj�cy si� sobie do tego stopnia, �e traci� momentami poczucie
pewno�ci, czy ten, kt�ry niedawno jeszcze sta� na peronie by� tym, kt�ry teraz siedzia�
i patrzy� na obc� kobiet�. Pr�bowa� wyobrazi� sobie, �e spotyka si� z ni� w kt�rym�
z ��ek tego �wiata. By�a m�oda, �wie�a, pachn�ca, opalona. Te my�li te� nie przynios�y
mu nawet chwilowego odpr�enia, odczu� jedynie, �e znajduje si� w�r�d ludzi, zdecydowanych
g�osi� zwyci�stwo �ywych nad tymi, kt�rych ju� nie ma.
Mo�e kupi pan kwiaty? us�ysza� nad sob� ciep�y g�os.
Skin�� g�ow�.
Kt�re? ��te czy fio�kowe?
Drgn��, spojrzawszy na bratki. Poda� jednak banknot i wzi�� dwa bukieciki. Kobieta z
bransoletkami spojrza�a zdziwiona, gdy kwiatami przetar� spocone czo�o, po czym po�o�y�
je nieco zmi�te na blacie stolika. Umo�ci� si� wygodniej w fotelu, jak gdyby tam chcia� zostawi�
swoje zm�czenie. Wtedy zobaczy� j�, wchodz�c� w �rodku nocy i ustawiaj�c� fiolki
z lekarstwami tak samo pieczo�owicie, jak klatk� ze swoimi ptakami.
Przy �yciu najbardziej trzyma mnie my�l, �e mog� w ka�dej chwili odej��. Tabletek
mam dostatecznie du�o powiedzia�a.
Jej g�os brzmia� jak dawniej i sprawi� mu przyjemno��. Chcia�, aby dalej m�wi�a, ale
ona tylko przechadza�a si� pod jego powiekami, roztaczaj�c woko�o zapach ukochany, kt�ry
snu� si� jak ��te motyle za Mauricio Babiloni�.
Ten poci�g dalej nie jedzie, prosz� pana us�ysza� g�os
kobiety z naprzeciwka.
Wysiad� i w ci�gu kilku minut znalaz� si� na Rynku Starego Miasta. By� upa�.
A teraz odpocznij, naprawd� to jest konieczne zn�w odezwa�a si� do niego.
Najlepiej id� do ma�ego, bardzo starego ko�cio�a. Wiesz gdzie, prawda? Od Rynku w
prawo, w w�sk� uliczk�, tak, tam w�a�nie �wi�ty Andrzej da ci schronienie. Na pewno b�dziesz
sam, jak tego chcesz. Masz racj�, ludziom jako� nie przychodzi do g�owy, aby przed
upa�em chroni� si� w ko�ciele.
Ruszy� szybko przed siebie i po chwili by� tam, gdzie mu kaza�a. Siedzia� w ciszy, obserwuj�c
ambon� w kszta�cie �odzi, i my�la�, �e i on sko�czy ze sob� na wszystkie sposoby.
Poruszy� si� gwa�townie, wykonuj�c zdecydowany gest d�oni�.
Nie, nie wychod� tak szybko powiedzia�a znowu. Sp�jrz jeszcze w prawo, widzisz,
w drugiej �awce z brzegu siedzi dziewczynka z d�ugimi w�osami i w bardzo kr�tkiej,
bia�ej sp�dniczce. Marzy o tym, aby kto� wsp�lnie z ni� pokocha� ch��d tego ko�cio�a. Nie
zostawiaj jej samej, nie m�w nic, tylko wyci�gnij
r�k� w jej stron�, nawet nie dotykaj. I tak powinna wyczu� jej ciep�o.
Spojrza�. Siedzia�a wyprostowana. Oczy b�yszcza�y jej, jak wtedy, wiosn�, gdy spacerowali
po Rynku Starego Miasta, a go��bie siada�y im na ramionach niczym �wi�temu
Franciszkowi.
Opowiedz poprosi�. Opowiedz wszystko, obieca�a� przecie� tak samo, jak i ja
obieca�em, gdybym odszed� pierwszy. Opowiedz wszystko po kolei, tylko tobie mog�
uwierzy�.
Uspok�j si�, uspok�j si� teraz, kiedy ju� wiesz, o co w �yciu chodzi, kiedy ju� wiesz,
�e o nic powiedzia�a.
Zanikn�� oczy i podda� si� opowie�ci spokojnej, opanowanej i dalekiej jednocze�nie.
D�wi�cza�a znajomym g�osem.
Wszystko nie tak, jak planowa�am, nie tak, jak sobie wyobra�a�am. Sen by� d�ugi i
niespokojny. Tym, kt�rzy pozostali, pozwoli� jednak uwierzy�, �e odesz�am na zawsze.
Obserwowa�am ludzi, kt�rzy z profesjonaln� wpraw� ubierali mnie i uk�adali w wy�cie�anym
at�asem pude�ku. M�oda i g�upia m�wili i tak� ma cienk� sk�r�, wi�c �ycie bardziej
j� dotyka�o, gniot�o, uciska�o. Jedyna moja rado�� w tamtych chwilach wynika�a z
poddania si� czemu� wi�kszemu ni� to, co zna�am. O tyle tylko by�am na razie bogatsza od
uczestnicz�cych w codzienno�ci. �mier� jest by� mo�e najwi�kszym, ale nie ostatecznym
do�wiadczeniem. To, co po nim nast�puje, jest koszmarem, jakiego nawet Hieronimus Bosch
nie uwieczni�. Chyba �eby...
Tak?
Chyba �eby kto� zapami�ta� sobie uwagi Juana Rulfa o tym, co trzeba zrobi� w tej
ostatniej przed odej�ciem chwili... Trzeba zap�aka�, koniecznie zap�aka�, aby umo�liwi�
duszy wyj�cie z cia�a, zanim ono zostanie zamkni�te w drewnianej skrzynce i zakopane w
ziemi. Trzeba wyplu� dusz�...
To w�a�nie zd��y�am zrobi�. I sta�o si�. Nareszcie odpoczynek mojej duszy by� mo�liwy,
ju� poza cia�em. Widzisz, jestem spokojna. A mo�e nawet oboj�tna. W �mierci zrodzi�a
si� ta oboj�tno��. Nic mnie nie obchodz� mali ludzie ani ma�e sprawy, kt�re nie potrafi�y
sta� si� cz�ci� spraw wielkich. Pami�tasz Demona? Czytali�my go razem. Nie potrafili�my
wytrzyma� ani roz��ki, ani zm�czenia, t�sknoty, a co dopiero m�wi� o kaprysach
wyobra�ni? Teraz patrz� na ziemi� bez �alu, bez wsp�czucia. Naprawd� ludzie nie
potrafi� bez l�ku ani kocha�, ani nienawidzi�. Ty najlepiej wiesz, jak gro�ni s� ci o ciasnych
umys�ach, kt�rzy bli�nim odmawiaj� prawa do inno�ci. Sko�czy�o si�, sko�czy�o si�
polowanie na tych, co czytaj� ksi��ki. Nie, nie odwracaj g�owy, nie pytaj, nie d�wi�cz niepotrzebnie.
Czy czego� mi brakuje? Tak, brakuje. Twojej obecno�ci, kt�ra by�a pi�kniejsza
ni� �mier�. Dlatego m�wi�, przyzywam, napominam...
Widz�, synu, �e grzech nie jest ci obcy.
Zadr�a� gwa�townie. Nie by�o jej. Zmi�tymi bratkami ponownie wytar� spocone, mimo
ko�cielnego ch�odu, czo�o. Nie by�o jej. Tylko zapach ci�gle trwa� i powietrze lekko dr�a�o
od jej g�osu.
Czym zgrzeszy�e�, synu? Dos�ysza� raz jeszcze g�os zakonnika.
Bezczelnym przywi�zaniem do �ycia, prosz� pana.
CHC� napisa� wiersz
o uczuciach do Ciebie
ale przeszkadza mi w tym Tw�j
syn
a raczej jego wy�niony obraz
widz� wtedy dok�adnie te cz�ci Ciebie
kt�rych on nie dotyka�
widz� tak
�e odk�adam pi�ro i chc� ju� tylko
podda� si� dotkni�ciom
o jakie jeste� bogatszy od
syna
Tr�jk�t r�wnoboczny
Mirkowi Polokowi
To by�a �roda. Na pewno �roda. Trzeci dzie� tygodnia, kt�rego popo�udnie sp�dza�am
zawsze w bibliotece. Pami�tam, �e wtedy przysz�am nie tylko po to, by zanurzy� si� w
lekturze czasopism i ogl�da� album z reprodukcjami Miro. Liczy�am, �e zn�w go zobacz�,
siedz�cego przy tym samym co zawsze stoliku, skupionego nad ksi��k� w kr�gu �wiat�a
bibliotecznej lampy.
Nie myli�am si�. Drzwi zaskrzypia�y, cho� stara�am si� je zamkn�� najciszej. Kilka
g��w podnios�o si� znad ksi��ek i spojrza�o w moj� stron�. On jednak nie drgn��. Usiad�am
w miejscu, z kt�rego mog�am go obserwowa� wygodnie i bezkarnie. Nie potrafi�am si�
jednak skupi� nad tym, co zaplanowa�am zrobi�. Kr��y�am my�lami wok� niego w nadziei,
�e si� odwr�ci, spojrzy, mo�e wyjdzie na korytarz. Wtedy oczywi�cie wysz�abym za
nim. By�am ju� zdecydowana wykona� ka�dy gest, kt�ry pozwoli�by si� do niego zbli�y�.
Wychodzi�am dwa razy na papierosa i pali�am go w samotno�ci. Podczas trzeciej przerwy i
przy zapalaniu trzeciego ju� papierosa zw�tpi�am w swoj� telepatyczn� si�� przyci�gania.
Drzwi czytelni jednak otworzy�y si�. R�ka mi zadr�a�a, wszystko we mnie zako�ata�o
gwa�townie, ale u�miechn�am si� i patrz�c zdecydowanie w jego ciemne oczy, powiedzia�am:
Do trzech razy sztuka. Pomy�la�am sobie, �e je�eli teraz nie wyjdziesz, to nigdy ju�
nie odwa�� si� podej�� do ciebie i si� odezwa�.
Masz racj� powiedzia�. Co� jest w tej tr�jce magicznego. W kr�gu tajemnic: Ojciec,
S�owo i Duch �wi�ty. W przestrzeni: linia, p�aszczyzna i bry�a. W ta�cu klasycznym
epoki Lully'ego:fiiite, opposition i ensemble. Je�eli chodzi o czas: przesz�y, tera�niejszy i
przysz�y. No wi�c: do trzech razy sztuka.
S�ucha�am go z min�, jakiej nie powstydzi�by si� ani Cemi, ani Fronesis.
Jeste� matematykiem i lubisz Lim�. Niesamowite wr�cz zestawienie.
Jestem fizykiem teoretykiem, a z Raju Limy rzeczywi�cie nie znalaz�em wyj�cia i
wcale mnie to nie smuci powiedzia�.
Nie poszli�my ani do kawiarni, ani na spacer. Chocia� mo�e spacerem w�a�nie by�a nasza
droga pod m�j dom, bo przecie�, pami�tam, kluczy�am specjalnie po r�nych uliczkach,
aby sp�dzi� z nim jak najwi�cej czasu. Nie pami�tam ju� szczeg��w naszej w tamtym
momencie rozmowy. Pozosta�o we mnie jednak poczucie czego� zwartego, konkretnego,
jaki� obraz kszta�t�w, kt�re tak wyra�nie staj� si� tu� przed zapadni�ciem zmierzchu.
Tutaj mieszkam pokaza�am okno na pi�trze.
Sama? zapyta�.
Mam to szcz�cie powiedzia�am z mocnym postanowieniem, �e nie zaprosz� go teraz
na herbat�, bo wszystko mog�oby sta� si� zbyt banalne, a tego najbardziej bym sobie
nie �yczy�a. Chyba jednak ani si� tego nie spodziewa�, ani o tym nie pomy�la�, bo po�egna�
si� szybko i znikn�� w bocznej uliczce.
Nie wiem, jak min�� tydzie� do nast�pnej �rody. Zapewne jak zwykle w pracy, pomi�dzy
premier� teatraln�, a wystaw�, kt�r� ogl�da�am. Wiem jednak, �e min�� tylko dlatego,
�e i w nim by�a �roda. Czeka� w kr�gu swojej lampy. M�wi�: czeka� bo chcia�am
wierzy�, �e tak w�a�nie by�o. Zreszt�, tym razem podni�s� g�ow�, gdy tylko zaskrzypia�y
drzwi i u�miechn�� si� do swoich ksi��ek. By�am spokojna. Potrafi�am czyta� i notowa�.
Po dw�ch godzinach pracy poszli�my do mnie. Sta�o si� to zwyczajnie. Nikt o nic nie pyta�,
nie zaprasza�.
Ma�o m�wi�. Dopiero p�niej zrozumia�am, �e m�wi� jednak najwi�cej wtedy, gdy milcza�.
Najwa�niejsze, �e odnajdowali�my si� w tym milczeniu, kt�re nigdy nie stawa�o si�
ci�arem. Nie wiem, kim by� wewn�trz swojego �ycia, w nocy, nad ranem. Wszystko w
nim kocha�am: i jasno�� i ciemno��, i milczenie i brzmienie jego g�osu. Nawet te marzenia
i wspomnienia, jakie chowa� w tajnych zakamarkach i na temat kt�rych uparcie milcza�.
Nawet t� nieokre�lon� bezradno��, kt�ra nie pozwala�a mu odnale�� drogi do samego siebie,
ale tak�e i si��, z jak� jej poszukiwa�, rozk�adaj�c r�ce, urywaj�c w p� s�owo, patrz�c
w moje oczy, w kt�rych chcia� jak�� cz�� siebie zobaczy�.
W nast�pn� �rod� nie b�dzie mnie w bibliotece powiedzia�am podczas kt�rego�,
r�wnie� �rodowego wieczoru. Wyje�d�am skoro �wit zobaczy� nowe przedstawienie teatralne.
Zobaczy�am go potem wbiegaj�cego w ostatniej chwili na peron. Mia� zaspane oczy i
zmierzwione w�osy. Nie wiem, dlaczego nie sp�dzili�my tej pierwszej nocy na moim szerokim
tapczanie albo na jego ��ku, tylko w hotelowym pokoju. Nie wiem, dlaczego tam
w�a�nie dotykali�my si� po raz pierwszy, zaspokajaj�c nasze pragnienie i syc�c si� cia�ami.
Jeste� moj� liczb� pierwsz� m�wi�.
Dlaczego pierwsz�? pyta�am zdziwiona.
Bo liczba pierwsza to taka z liczb naturalnych, kt�ra opr�cz jedynki i samej siebie nie
ma �adnych innych dzielnik�w. Euklides dowi�d� w swoich Elementach, �e ka�da liczba
naturalna daje si� przedstawi� w jeden i tylko jeden spos�b...
Nie podoba mi si� to przerwa�am.
OK zgodzi� si� ze mn�. Nie jeste� liczb� pierwsz�, bo tych jest niesko�czenie
wiele. Jeste� w takim razie liczb� doskona��, czyli tak�, kt�rej suma podzielnik�w mniejszych
od niej samej r�wna si� tej liczbie.
Spojrza� na moj� niejasn� min�.
Podam ci przyk�ad powiedzia�. Liczba 6 dzieli si� przez l, 2, 3, a suma l, 2, 3
r�wna si� 6.
Dobrze zgodzi�am si�. Ewentualnie mog� by� liczb� doskona��.
A mo�e wolisz by� liczb� urojon�?
Co to, to nie! oburzy�am si� szczerze. B�d� dla siebie jeszcze bardziej niezrozumia�a
ni� jestem. O tych "urojonych" czyta�am w Niepokojach wychowanka T�rlesa i by�y
dla mnie czyst� magi�.
Ale jeste� te� moj� sinusoid� o niesko�czonej liczbie zaokr�gle� doda�.
To ju� troch� mniej mi si� podoba�o, ale tak czule g�aska� moje cia�o, �e gotowa by�am
przysta� nawet na sinusoid�.
Potem przyszed� kwiecie�, ten okrutny miesi�c, jak m�wi� Eliot, z kt�rym si� zgadza�am,
bo to przynajmniej nas ��czy�o. Moja melancholia tej wiosny przebiega�a wyj�tkowo
ostro. Nie mia�am si�y na nic i nie widzia�am sensu w niczym.
Nie opuszcza� mnie. Przychodzi�, pisa�, telefonowa� i chyba wtedy w�a�nie uwierzy�am,
�e chce mnie naprawd� pozna�, a nie tylko wymarzy� najfa�szywiej.
By� mo�e ci� nie rozumiem, ale nie poddawaj si� prosi�. Przys�a� mi te� dopiero
wtedy swoje wiersze, a w�r�d nich jeden dla mnie, za ten czas sp�dzony wsp�lnie, kt�ry
nigdy nie b�dzie przesz�ym. Czyta�am, rozklejaj�c si�, jak �le zamkni�ta koperta: "Pisz.
Tnij papier, pi�ro nape�niaj i pisz. Czas to jest dystans mi�dzy s�owem, co trwa ponad
wiek, a cz�owiekiem, kt�rego w ruin� obraca. Grek wymy�li� litery, nadaj�c im lot, �piewno��
i magi�. Rzymianin t�pym toporem d�ugo ociosywa� fraz�, aby� ty dzi� lekk� r�k�
usun�� ich w �wiat cieni. (...) Nie od