2365
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 2365 |
Rozszerzenie: |
2365 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 2365 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 2365 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
2365 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
JOANNA CHMIELEWSKA
ROMANS WSZECHCZAS�W
Wszystko zacz�o si� od tego, �e rozlecia� mi si� samoch�d. Wraca�am z Gda�ska do Warszawy i za Pas��kiem wjecha�am sobie do lasu, �eby nazbiera� kwiatk�w. �ci�le bior�c, nie by�y to kwiatki, tylko jakie� badyle, zaczynaj�ce z siebie co� wypuszcza�. By�a pierwsza po�owa marca, pogoda od kilku dni zrobi�a si� cudownie pi�kna, s�o�ce �wieci�o i flora zd��y�a zareagowa�.
Wjazd do lasu za Pas��kiem stanowi� co� w rodzaju p�telki, jakby specjalnie s�u��cej do wje�d�ania, zawracania i wyje�d�ania, wygl�daj�cej sucho, zach�caj�co i niewinnie. Nabra�am si� na te z�udne pozory, p�telka okaza�a si� bagnem do topienia kr�w i zabuksowa�am si� w niej na amen.
Powinnam by�a zapewne zatrzyma� kogo� na szosie i wezwa� pomocy, ale tak proste rozwi�zanie sprawy jako� mi nie za�wita�o. Z pomys��w, kt�re mi w�wczas przysz�y do g�owy, jeden by� szczeg�lnie celny, mianowicie: zaczeka� do lata, a� to wszystko wyschnie i stwardnieje, i dopiero wtedy wyjecha�. Ocena pomys�u sprawi�a, �e zamiast post�powa� rozs�dnie, wpad�am w zaci�t� furi�, zgarn�am pod ko�a po�ow� poszycia le�nego i w ko�cu wydosta�am si� z tego bagna ty�em, z rykiem nie gorszym ni� topi�cej si� krowy. Samoch�d by� ju� do�� stary i zu�yty, nie wytrzyma� szale�stwa i w okolicy M�awy rozlecia� si� w drobne kawa�ki. Nie zewn�trznie, oczywi�cie, tylko gdzie� tam w �rodku, w silniku.
Dojecha�am do Warszawy na holu, odstawi�am wehiku� do remontu i zacz�am si� pos�ugiwa� komunikacj� miejsk�, g��wnie pospiesznymi autobusami, z ca�kowitym wykluczeniem taks�wek. Jazda samochodem osobowym w charakterze pasa�era denerwowa�a mnie* niewymownie.
P�nym wieczorem wraca�am od znajomych ze Starego Miasta. Ci�gle jeszcze przyzwyczajona do w�asnego pojazdu, nie zwa�a�am na up�yw czasu i przeoczy�am fakt, �e o jakiej� tam godzinie autobusy przestaj� kursowa�. Dokona�am tego odkrycia nagle, przerazi�am si� tak, jakby zawis� nade mn� co najmniej jaki� kataklizm, zako�czy�am wizyt� w p� zdania i wybieg�am w takim po�piechu, �e nie zd��y�am nawet spojrze� do lustra i poprawi� koafiury. Na g�owie mia�am peruk�, kt�ra, czu�am to, przekr�ci�a si� nieco i utworzy�a idiotyczn� grzywk�, maquillage rozmaza� mi si� niew�tpliwie po ca�ej twarzy, ale prawdopodobie�stwo spotkania kogo�, komu chcia�abym si� podoba�, wydawa�o si� raczej znikome. Na ulicach by�o ciemno, zimno, mokro i pusto.
Wchodz�c z placu Zamkowego w Krakowskie Przedmie�cie ujrza�am id�cego z przeciwka jakiego� faceta, kt�ry na m�j widok zareagowa� do�� osobliwie. Gwa�townie zwolni�, na obliczu ukaza� mu si� kolejno wyraz zaskoczenia, zdumienia i natchnionego zachwytu, nogi uczyni�y jeszcze ze dwa kroki, po czym wros�y w chodnik. Nie chc� twierdzi�, �e nigdy w �yciu na �adnej ulicy w nikim nie wzbudzi�am zachwytu, niemniej jednak takie objawy wstrz�su wyda�y mi si� przesadne. Zastanowi�am si�, czy go przypadkiem nie znam, pomy�la�am, �e musz� widocznie wyj�tkowo g�upio wygl�da�, min�am ten znieruchomia�y s�up i oddali�am si� w kierunku przystanku autobusowego.
Znieruchomia�y s�up przemieni� si� zapewne z powrotem w ludzk� istot� i oderwa� od chodnika, bo wysiadaj�c ujrza�am go ponownie. Jecha� tym samym autobusem, razem ze mn�, wysiad� drugimi drzwiami i przygl�da� mi si� z tak przera�liwym nat�eniem, �e wr�cz powietrze przed nim g�stnia�o. Kiedy zbli�a�am si� do domu, szed� za mn�, nie odrywaj�c oczu od moich plec�w. Troch� mnie to zniecierpliwi�o, nabra�am obaw, �e wlezie jeszcze i na klatk� schodow�, nie �yczy�am sobie tego, w bramie odwr�ci�am si� zatem i spojrza�am na niego wzrokiem, od kt�rego powinien by� pa�� trupem na miejscu. Nie pad� .zapewne tylko dlatego, �e w bramie by�o ciemno i nie dawa�o si� dok�adnie dostrzec, co te� ten m�j wzrok wyra�a.
On natomiast znajdowa� si� akurat pod latarni� i przy okazji mog�am mu si� przyjrze�. Zaintrygowa� mnie nieco. Do�� wysoki, bardzo szczup�y, czarnow�osy i ciemnooki, z wydatnym, orlim nosem, w wieku tak pod czterdziestk�, ubrany bardzo starannie i przyzwoicie, wr�cz elegancko. W twarzy mia� jak�� niepewn� �agodno�� i zupe�nie nie robi� wra�enia faceta podatnego na idiotyczne coup de foudre'y na �rodku ulicy i spragnionego prymitywnych podrywek. Jego wpatrywanie si� we mnie z owym natchnionym zachwytem by�o ca�kowicie niepoj�te. Razem wzi�wszy, wygl�da� nader nobliwie i nawet sympatycznie, ale mnie si� nie podoba�, poniewa� nie znosz� orlich nos�w.
Nazajutrz natkn�am si� na niego w Supersamie i w paru innych miejscach. P�ta� si� dooko�a jak pies ko�o jatki i przygl�da� mi si� z natr�tnym uporem. Obejrza�am si� w szybach wystawowych. Doprawdy, nie by�o �adnego sensownego powodu, dla kt�rego mia�by popada� w taki ob��d na moim tle.
Zaraz nast�pnego dnia mia�o miejsce wydarzenie niejako kontrastowe. Wysz�am z domu przera�aj�co wcze�nie, o wp� do dziewi�tej rano, uda�am si� na przystanek i wsiad�am w autobus pospieszny B. Prawdopodobnie co� my�la�am, chocia� o tej porze doby nie mo�na za to r�czy�, w ka�dym razie nie dostrzega�am otoczenia. Dopiero w pobli�u placu Unii wpad� mi nagle w oko osobnik siedz�cy przede mn�, po przeciwnej stronie.
Autobus by� prawie pusty i nic mi go nie zas�ania�o. Osobnik w zamy�leniu wpatrywa� si� w przestrze�. By� jasny.
Tak jasny, �e bez w�tpienia wpad�by mi w oko nawet w najg�stszym t�umie, a co m�wi� w pustym autobusie!
Oko bezmy�lnie zarejestrowa�o widok. Autobus jecha�. Osobnik trwa� w zamy�leniu. Przygl�da�am mu si�, bo nie mia�am nic lepszego do roboty. W jakim� momencie ruszy� mi wreszcie umys�.
Zacz�am sobie zgadywa�, kim on mo�e by�. Nie wiadomo dlaczego od razu nabra�am pewno�ci, �e z zawodu musi by� dziennikarzem. Nic innego nie pasowa�o. Nast�pnie pomy�la�am, �e powinien mie� albo samoch�d, albo niezwykle pi�kn� �on�. Samochodu nie ma, bo jedzie autobusem, zostaje �ona... Wprawdzie ja te� jad� autobusem, chocia� mam samoch�d, ale on powinien mie� porz�dniejszy samoch�d, a zatem nie ma, a zatem musi mie� t� niezwykle pi�kn� �on�. Oczyma duszy ujrza�am ow� �on�, powinna by� szczup�a, czarna, g�adko uczesana w kok i ubrana w co� zielonego. Najlepiej w zamsz. Nast�pnie wyda�o mi si�, �e ona go chyba nie kocha albo kocha niedostatecznie, za ma�o, egoistycznie i w og�le jest dla niego niedobra. Kompletna kretynka, dla takiego faceta...!
Nast�pnie z pos�pn� melancholi� i gryz�cym �alem pomy�la�am to, co powinnam by�a pomy�le� na wst�pie. �e, oczywi�cie, mn� si� taki nie zainteresuje. Wygl�da jak wcielenie moich wszystkich marze�, blondyn w tym specjalnym typie, kt�ry mi si� ustawicznie b��ka po �yciorysie i w�a�nie u takiego ja nie mam �adnych szans. Na mnie wytrzeszcza g�upowate ga�y czarna niedojda z orlim nosem, a taki jak ten co? Taki jak ten ma mnie w nosie. Diabli nadali, cha�a-monstre...
Wysiad�am z autobusu nieco rozgoryczona, poza�atwia�am te koszmarne interesy, kt�re wywlok�y mnie z domu o wschodzie s�o�ca, zrobi�am zakupy i w Delikatesach na Nowym �wiecie ujrza�am zn�w tamtego natr�tnego kretyna z nosem. Uk�oni� mi si�. Beznadziejny idiota.
Przez nast�pne dwa dni spotyka�am go na ka�dym kroku, co denerwowa�o mnie z godziny na godzin� bardziej. Co to jest, �eby miasto pe�ne by�o jednego cz�owieka! Gdyby nie zjawisko w autobusie pospiesznym B, by� mo�e odnosi�abym si� do niego mniej nie�yczliwie, w tej sytuacji jednak�e, w obliczu por�wna�, nape�nia� mnie �yw� niech�ci�. W Domach Towarowych Centrum samym uk�onem wyprowadzi� mnie z r�wnowagi tak, �e spowodowa�am rewolucj� w stoisku ze stanikami, buntuj�c klientki informacj�, �e tych rzeczy nie kupuje si� na oko, bo nie na oku si� je nosi, i w og�le mierzy si� na figur�, a nie na swetry i palta. Wybuch�� z tego awantur� wywo�a�am ca�kowicie altruistycznie, sama tam bowiem akurat nic nie kupowa�am.
Czarny pomyleniec z orlim nosem nie odrywa� ode mnie zafascynowanego wzroku. Przeczeka� pandemonium w stanikach, przeczeka� kosmetyki, po�czochy i pi�amy i przy m�skich gaciach wreszcie podszed�. Od razu pomy�la�am, �e miejsce sobie wybra� niezwykle romantyczne.
- Bardzo pani� przepraszam - powiedzia� troch� nie�mia�o i z zak�opotaniem. - Zapewne dziwi pani�, �e od kilku dni tak si� pani przygl�dam. Mam po temu powody i je�li mo�na, chcia�bym je wyjawi�.
G�os mia� mi�y i kulturalny i naprawd� robi� bardzo dobre wra�enie. Moja niech�� do niego bra�a si� wy��cznie z faktu, �e nie by� blondynem z autobusu.
- Wcale mnie nie dziwi - odpar�am zgry�liwie. - Doskonale wiem, �e jestem cudownie pi�kna i dlatego pan oka oderwa� nie mo�e.
- O Bo�e...! Dla mnie istotnie jest pani cudownie pi�kna, ale z innych przyczyn, ni� pani zapewne s�dzi, i w og�le nie o to chodzi!
- A o co? - spyta�am, nieco zaskoczona, ale ci�gle pe�na wrogo�ci. Nie�yczliwo�� bucha�a ze mnie jak �ar z hutniczego pieca.
Facet wydawa� si� zdeterminowany. Pospiesznie i z niepokojem rozejrza� si� dooko�a, entourage wyra�nie mu si� nie spodoba�, czemu, zwa�ywszy gacie, trudno si� dziwi�.
- Chod�my st�d - za��da� do�� gwa�townie. - Na wszystko pani� prosz�, b�agam, niech si� pani zgodzi mnie wys�ucha�! Tu zaraz, na Sienkiewicza, jest taka ma�a kawiarenka. Mo�e pani sama zap�aci� za swoj� kaw�, je�li ma pani obiekcje, ale niech mi pani po�wi�ci chocia� kwadrans! Chod�my, b�agam pani�!
W jego g�osie pojawi� si� nagle nami�tny �ar, nabieraj�cy chwilami akcent�w rozpaczy. Zaskoczy�o mnie to tak, �e przesta�am protestowa�. Ka�dy by przesta�. Poza tym kawy i tak zamierza�am si� napi�, wi�c ostatecznie, co mi szkodzi�o...
To, co us�ysza�am, przesz�o moje naj�mielsze oczekiwania.
- Musz� pani najpierw wyja�ni� sytuacj� - powiedzia�, patrz�c na mnie wzrokiem pe�nym nie�mia�ej nadziei i mechanicznie gmeraj�c �y�eczk� w fili�ance. - Ot� jest pewna pani... Przepraszam, �e od razu zaczynani od osobistych wynurze�, ale musz�. Bez tego nic si� nie da wyt�umaczy�. Jest pewna pani, kt�ra dla mnie... Jak by tu powiedzie�... Kt�ra jest kobiet� mego �ycia, wzajemnie obdarza mnie uczuciami i niczego bardziej nie pragn�, ni� si� z ni� o�eni�.
Zabrzmia�o to jako� dziwnie desperacko i zainteresowa�o mnie. Moja niech�� od razu przygas�a. Zawsze lubi�am romansowe historie, a fakt, �e obiektem jego uczu� jestem nie ja, tylko jaka� inna osoba, zdecydowanie mnie ucieszy�.
- Nieszcz�cie polega na tym, �e ta pani jest zam�na - ci�gn�� facet. - Ja jestem wolny. Jej ma��e�stwo jest rozpaczliwie nieudane, w�a�ciwie de facto ju� nie istnieje, ale m�� za nic w �wiecie nie chce jej da� rozwodu. Dzieci, chwa�a Bogu, nie maj�, ale co z tego, skoro m�� nie daje tak�e �adnych powod�w do rozwodu i nie mo�na tego za�atwi� wcze�niej ni� za dwa lata. Rozumie pani, dla s�du trwa�y rozk�ad po�ycia to jest co najmniej dwa lata. A my nie mo�emy czeka� tyle czasu, bo ja wyje�d�am s�u�bowo za granic� na do�� d�ugo, i chcemy jecha� razem, i oczywi�cie, �eby oficjalnie jecha� razem, musimy by� ma��e�stwem. Do p� roku spraw� tego wyjazdu jako� przeci�gn�, ale nie d�u�ej...
M�wi� z coraz wi�kszym przej�ciem, z tego przej�cia dosta� chrypki, urwa� na chwil� i napi� si� kawy. Poczu�am, �e dramat, wbrew mojej woli, zaczyna mnie wci�ga�.
- I co? - spyta�am krytycznie. - Do czego niby ja tu jestem potrzebna? Mam uwie�� tego m�a i nak�oni� go do zgody na rozw�d czy jak?
Zgn�biony adorator nieszcz�liwej �ony machn�� r�k� ze zniech�ceniem.
- Nie, to beznadziejne. On si� nie zgodzi nigdy w �yciu. �eby nie by�o nieporozumie�... Og�lnie bior�c, to jest zupe�nie normalny, przyzwoity go��, nie �aden potw�r ani zbrodniarz, tyle �e upar� si� przy niej. A dla niej jest odpychaj�cy. Wstr�t fizyczny, rozumie pani...
Kiwn�am g�ow�, dziwi�c si� troch� r�wnocze�nie, sk�d w takim razie maj� tyle trudno�ci. W sprawach rozwodowych na wstr�cie fizycznym mo�na przecie� zajecha� dowolnie daleko.
- Pod tym jednym wzgl�dem zachowuje si� jak istny szaleniec, jest ob��dnie, patologicznie zazdrosny, �ledzi j�, pilnuje, anga�uje jakich� chuligan�w, dos�ownie ta kobieta nie mo�e ani na chwil� spokojnie odetchn��, nie m�wi�c ju� o tym, �e mowy nie ma o naszych spotkaniach. Potrafi� wywo�a� koszmarn� awantur� u mnie w domu, na klatce schodowej, s�siedzi wzywali milicj�, milicja odm�wi�a interwencji, bo to sprawy rodzinne, w og�le straszne rzeczy!
W jego g�osie pojawi�o si� g��bokie rozgoryczenie, m�wi� z coraz wi�kszym zapa�em, wyra�nie p�ka�y w nim wszelkie tamy. Im mniej rozumia�am, tym bardziej czu�am si� zainteresowana. Na twarzy faceta malowa�o si� przygn�bienie, kt�re sprawi�o, �e zacz�o si� we mnie budzi� serdeczne wsp�czucie dla tych prze�ladowanych, strutych roz��k� ofiar. Mia�am przed sob� cz�owieka w stanie skrajnej rozpaczy, wida� by�o, jak stara si� opanowa�, chocia� najch�tniej rwa�by w�osy z g�owy i t�uk� ni� o �cian�. Wzruszy�o mnie, �e w dzisiejszych, obrzydliwie zracjonalizowanych czasach zdarzaj� si� jeszcze takie wybuchy nami�tno�ci. Marginesowo zaciekawi�am si�, co takiego ta pani w nim widzi, ale przypomnia�am sobie, �e pewna moja przyjaci�ka od pi�tnastu lat �lepo uwielbia swego m�a dok�adnie w tym samym typie, i z kolei zainteresowa�o mnie, jak te� si� prezentuje heroina tak p�omiennego romansu.
- W ko�cu przyszed� nam do g�owy pewien pomys� - ci�gn�� nieszcz�liwy amant z lekkim wahaniem i wyra�n� determinacj�. - Mo�e troch� dziwny, ale, wbrew pozorom, jedyny realny. Ten m�� m�g�by sobie protestowa� dowolnie d�ugo i gwa�townie, pomimo jego protest�w s�d da�by rozw�d od razu, natychmiast... Radzi�em si� bardzo dobrych adwokat�w... Gdyby ta pani... No, kr�tko m�wi�c, gdyby�my mieli wsp�lne dzieci.
Pami�tna tego, co m�wi� przed chwil� o owym zagranicznym woja�u, nie zd��y�am powstrzyma� okrzyku zaskoczenia.
- Na lito�� bosk�! W ci�gu p� roku...?! Wcze�niaki...?
- No nie, nie to... Niezupe�nie... Nie chodzi o to, �eby mie�, wystarczy�oby �wiadectwo lekarskie, oczywi�cie prawdziwe, �adne fa�szerstwa nie wchodz� w rachub�...
Otworzy�am usta, �eby powiedzie� co� niew�a�ciwego, ale zamkn�am je czym pr�dzej. Oszo�omi� mnie obraz komplikacji, jakie pojawi�y mi si� natychmiast przed
oczyma duszy. Jasne, skoro chc� mie� dzieci, nie ma si�y, musz� si� przynajmniej spotka�, a je�li ten m�� j� �ledzi i urz�dza awantury na schodach... Zapewne wali tak�e pi�ciami w drzwi... Trzeba mie� �elazne nerwy i w og�le w takiej sytuacji. Co za dzieci z tego wynikn�, oni pewnie chcieliby mie� normalne...
Nieszcz�sny amant westchn�� tak, �e popi� z popielniczki polecia� mi do kawy. Spowodowa�o to lekkie zamieszanie i przerw� w konwersacji, bo sprawca czynu o ma�o nie oszala� z za�enowania i przestrachu. Zerwa� si� przepraszaj�c, zabra� kaw� z popio�em, zam�wi� mi nast�pn�, ub�aga�, �ebym pozwoli�a mu za ni� zap�aci�. Przez ten czas moje zainteresowanie wydatnie wzros�o.
- No dobrze - powiedzia�am z pow�tpiewaniem. - Zaciekawi� mnie pan. Ale ci�gle nie wiem, dlaczego mi pan to wszystko m�wi. Do czego ja tu panu mam s�u�y�?
- Zaraz do tego dojd�. Dzi�kuj�, �e pani zgadza si� s�ucha�. Ot� sama pani widzi, �e w tej sytuacji wszelkie nasze kontakty s� w�a�ciwie nieosi�galne. Planujemy zatem wsp�lny wyjazd na jakie� dwa, trzy tygodnie, wszystko jedno dok�d. Ten m�� to oczywi�cie uniemo�liwi albo zatruje niezno�nie. Musia�by o tym w og�le nie wiedzie�, nawet si� nie domy�la�, a to si� da za�atwi� tylko w jeden spos�b...
Przerwa� na chwil� i popatrzy� na mnie wzrokiem skaza�ca, kt�remu pod szubienic� �wita ostatnia iskierka nadziei.
- Prosz� pani - powiedzia� z t�umionym �arem - niech pani nie wydaje okrzyk�w, niech pani nie przerywa! Oni ze sob� nie tylko nie �yj�, oni nawet prawie nie rozmawiaj�. Prawie si� nie widuj�. Mi�dzy nimi trwa cicha wojna i ta rzecz jest mo�liwa...
Zaintrygowa� mnie tak, �e wstrzyma�am oddech.
- Jaka� kobieta by musia�a j� zast�pi�. Kobieta podobna do niej, oczywi�cie, opr�cz tego charakteryzacja, ubranie, uczesanie... Tak�e g�os... Ona wyjdzie z domu, zamiast niej wr�ci tamta, on si� nie zorientuje, maj� oddzielne pokoje, mijaj� si� nie patrz�c na siebie... Pani jest do niej nadzwyczajnie podobna! Tam, na placu Zamkowym, my�la�em, �e to ona! Przygl�dam si� pani od kilku dni, obserwuj� pani�, pods�uchuj�... Pani si� idealnie nadaje! B�agam pani�, w swoim i jej imieniu, niech si� pani zgodzi!!! Zbarania�am dok�adnie. Nic nie m�wi�c, wpatrywa�am si� w tego rozognionego szale�ca, niepewna, czy nie powinnam od razu uciec z krzykiem. Nie do wiary, co ta mi�o�� robi z normalnych, doros�ych ludzi!...
- Niech pani zaczeka z odpowiedzi� - powiedzia� szaleniec pospiesznie. - Niech pani nie odmawia od razu! Ja nie chc� od pani tej przys�ugi za darmo, bro� Bo�e! Prosz� mnie �le nie zrozumie�, zdaj� sobie spraw� z trudno�ci, z obiekcji, m�� jest osobnikiem gwa�townym i m�ciwym, w razie wykrycia mistyfikacji m�g�by jako� nieprzyjemnie zareagowa�...
Oczyma duszy ujrza�am swoje zw�oki, nad kt�rymi pastwi si� dziki potw�r. Ch�� ucieczki wzros�a.
- Nic si� oczywi�cie nie stanie, je�eli rzecz si� nie wykryje. Pani jednak�e po�wi�ci sw�j czas, wysi�ki, ponosi pani ryzyko, to ca�e zdenerwowanie, napi�cie, ja wiem, to s� rzeczy niewymierne, ale ja jestem przygotowany na koszty. Jako rekompensat� proponuj� pi��dziesi�t tysi�cy z�otych, p�atne z g�ry. Ewentualnie nawet wi�cej...
Umilk� i patrzy� pytaj�co, niepewnie i b�agalnie. Reszta twarzy, poza oczami, mia�a wyraz stanowczo�ci i zdecydowania. Objaw�w pomieszania zmys��w nie by�o po nim wida�. Jedyne, co na razie by�am w stanie jako tako trze�wo oceni�, to wysoko�� sumy.
- Chyba ma pan �le w g�owie - powiedzia�am mimo woli, z nagan�. - Pi��dziesi�t patyk�w za dwa tygodnie?
- Mo�e trzy. Najpewniej trzy. Dla mnie, prosz� pani, te trzy tygodnie s� warte pi��dziesi�t milion�w, ale tyle nie mam. Zdaj� sobie spraw�, �e propozycja jest... nietypowa i mo�e troch� niepokoj�ca i nikt nie ma powodu przyjmowa� jej bez odpowiedniej rekompensaty. Ja przecie� wymagam bardzo wiele... �eby nie by�o nieporozumie�, od razu wyja�niam, o, przepraszam, ja si� pani nie przedstawi�em. Nazywam si� Stefan Palanowski i nie jestem �adnym aferzyst� ani z�odziejem, pracuj� w MHZ, co mo�e pani w ka�dej chwili sprawdzi�. To jest zreszt� m�j dodatkowy k�opot, ale o tym za chwil�... Og�lnie bior�c, jestem nie�le sytuowany, poza tym przed kilku laty dosca�em spadek po krewnym, kt�ry zmar� we Francji. Posiadam konto w Credit Lyonnais, tak�e pieni�dze w Polsce, wszystko jak najbardziej legalne, je�li pani sobie �yczy, mog� pani wyp�aci� we frankach...
Widok przed oczyma duszy uleg� mi nagle odmianie. W miejsce poszarpanych zw�ok ujrza�am sw�j samoch�d stoj�cy w warsztacie i t� ca�� kup� cz�ci do niego, kt�re nale�a�o kupi� za dewizy.
- �ycie mi pani uratuje - m�wi� dalej z nami�tnym ogniem, nie pozwalaj�c mi oprzytomnie�. - Bo nie ma dla mnie �ycia, nie ma dla mnie nic, bez tej kobiety!...
I ni z tego, ni z owego zmieni� nagle ton, wyja�niaj�c dalej trze�wo, rzeczowo i z naciskiem:
- Jak ju� wspomnia�em, pracuj� w MHZ na odpowiedzialnym stanowisku. Moja opinia jest dla mnie podstaw� egzystencji, a ten cz�owiek mo�e j� bezpowrotnie zniszczy�. Byle co wystarczy, napisze na mnie donos, gdzie� co� powie i zniszczy mi awans, wyjazd, w og�le wszystko! Nie chodzi o kwestie materialne, to mo�e �miesznie brzmi, ale ja nie pracuj� dla pieni�dzy, ja t� moj� prac� lubi�, jest mi potrzebna, ja jestem fachowiec... Niech pani zrozumie tak�e t� kobiet�! Pani jest te� kobiet�... Na ka�dym kroku �ledz� j� jakie� podejrzane typy, w domu ten cz�owiek, kt�ry budzi w niej wstr�t i odraz�, ona jest na skraju za�amania nerwowego.
M�wi� dalej, pot�guj�c wype�niaj�cy mnie chaos. Niedorzecznie uparty m��, wielka mi�o�� konaj�ca w zaraniu, na domiar z�ego ta opinia, handel zagraniczny, wsp�lne dzieci, za�amanie nerwowe, do tego jeszcze m�j przekl�ty samoch�d w remoncie... Do g�upich wydarze� zosta�am niew�tpliwie specjalnie stworzona. Waha�am si� nie ogarniaj�c jeszcze umys�em ca�ej afery, ale ju� zacz�a mi si� podoba�.
- Chwileczk�... - zacz�am ostro�nie. - W razie gdyby to si� wykry�o...
- Nie mo�e si� wykry�!
- Ale gdyby... Ten m�� m�g�by mi wytoczy� spraw� o oszustwo!
- Nie ma mowy o oszustwie, skoro robi to pani za zgod� zainteresowanej osoby! Nie ma w og�le �adnego oszustwa, jest tylko jego pomy�ka! Za jego pomy�ki nikt nie mo�e odpowiada�, je�li on bierze obc� osob� za swoj� �on�, to to jest jego prywatna sprawa! Poza tym w razie czego pokrywam wszelkie koszty, adwokat, odszkodowanie, grzywna, nie wiem, co tam jeszcze jest mo�liwe, wszystko jedno! Czy ma pani prawo jazdy?
Prawem jazdy og�uszy� mnie na nowo, spychaj�c na powr�t w k��bowisko, z kt�rego usi�owa�am si� wydoby�. Z irytacj� pomy�la�am, �e wynagrodzenie nale�y mi si� ju� za sam� rozmow�. Co tu ma do rzeczy prawo jazdy?
- Mam, oczywi�cie. Bo co...?
- I umie pani je�dzi�?
- No jasne, �e umiem, co za g�upie pytanie!
- To ca�e szcz�cie. Bo widzi pani, rzecz w tym, �e ona ma nowe volvo i ca�y czas go u�ywa. Pani by te� musia�a.
J�kn�am. Co� we mnie p�k�o. Moja nami�tno�� do samochod�w okaza�a si� silniejsza ni� wszystko inne. Nowe volvo, o �wi�ci patroni!!!...
- Musia�by mi pan wyp�aci� kilka dni wcze�niej... - powiedzia�am niepewnie, nie zdaj�c sobie sprawy z tego, co czyni�, my�l�c tylko, �e zanim si� wciel� w obc� osob�, powinnam za�atwi� te cz�ci do remontu, �eby r�wnocze�nie z powrotem do w�asnego jestestwa m�c odzyska� i w�asny samoch�d.
- Ale� oczywi�cie, kiedy pani zechce! Bo�e, wi�c pani si� zgadza?!
Od przygn�bionej dotychczas bezgranicznie ofiary uczu� zaczai nagle bi� nadprzyrodzony blask. Nieco oprzytomnia�am.
- Zaraz, prosz� szanownego pana, chwileczk� - powiedzia�am stanowczo. - Przede wszystkim niech pan si� opami�ta i puknie w g�ow�. To jest ob��kany pomys�. Kt�ry m�� nie pozna w codziennym �yciu, �e to nie jest jego �ona, tylko jaka� obca baba?
- Ale� sk�d, w jakim tam �yciu, m�wi�em pani, �e oni si� prawie nie widuj�! Oddzielne pokoje, oddzielnie jadaj�, unikaj� si� wzajemnie, prawie nie rozmawiaj� ze sob�! Tyle �e pracuj�, ale prac� si� jako� upozoruje, ona mo�e...
- Zaraz - przerwa�am podejrzliwie. - Jak� prac�? Rozgor�czkowany amant okaza� lekkie zak�opotanie.
- To jest w�a�ciwie zasadniczy szkopu� - wyzna�. - Ale nie w�tpi�, �e to si� te� da za�atwi�. Widzi pani, on ma warsztat wyrobu jakich� tam tkanin. I ona mu robi wzory na szablonach czy czym� takim. Mam wra�enie, �e to si� nazywa flokowanie czy jako� podobnie, wychodzi z tego takie co� aksamitne.
Zbieg okoliczno�ci wyda� mi si� tak niewiarygodny, �e zgo�a niemo�liwy. Najwyra�niej w �wiecie zawis�o nade mn� nieuniknione przeznaczenie i nie pozosta�o mi nic innego, jak tylko podda� si� bez niedorzecznych opor�w. Pokiwa�am g�ow� z rezygnacj�.
- �aden szkopu�, prosz� pana - powiedzia�am do�� ponuro. - Tak si� sk�ada, �e ja doskonale umiem robi� wzory do flokowania tkanin. Nie przepadam za tym, bo robota jest wyj�tkowo parszywa, ale umiem i ostatecznie w pewnym stopniu mog�abym si� po�wi�ci�.
Przygas�y na kr�tk� chwil� blask pana Palanowskiego zap�on�� z now� si��. W utkwionych we mnie oczach pojawi�o si� nabo�ne zdumienie.
- Nie do wiary... Niebo mi pani� zes�a�o! Ja przecie� szuka�em osoby podobnej tylko zewn�trznie, przewidywa�em szalone trudno�ci! Czy urnie pani mo�e tak�e pisa� na maszynie?
- Pewnie, �e umiem. W og�le nie pisz� r�cznie. Wy��cznie na maszynie.
Pan Palanowski po drugiej stronie stolika na moment przymkn�� oczy i jakby si� zach�ysn��.
- Prosz� pani - powiedzia� g�osem z lekka zd�awionym. - Przyznam si� pani szczerze... Ja zaczepi�em pani� zupe�nie beznadziejnie, to by� krzyk rozpaczy z mojej strony. W ko�cu nie ma pani przecie� �adnych powod�w do tego, �eby wy�wiadcza� przys�ugi, trudzi� si�, nara�a� dla obcych ludzi! Te pi��dziesi�t tysi�cy to jest zaledwie jaki� symboliczny wyraz wdzi�czno�ci, niewsp�mierny do... w og�le do niczego! Pani mi.. Pani nam.. Pani jest cudem!
Mechanicznie kiwn�am g�ow�, z niejakim roztargnieniem przy�wiadczaj�c, �e istotnie, jestem cudem. Umys� zacz�y mi ju� zaprz�ta� szczeg�y techniczne imprezy.
- Pra� nie b�d� -- zastrzeg�am si� na wst�pie. - Nie tylko za pi��dziesi�t tysi�cy, ale nawet za pi��set.
- Nie trzeba, ona ma praczk�, wszystko oddaje do praczki.
- A jak tam jest z gosposi�? Istnieje jaka�? M�� mnie mo�e nie pozna�, ale co do gosposi, niech pan nie �ywi z�udze�.
Pan Palanowski zrobi� si� nie ten sam. Z nie s�abn�cym zapa�em rozwiewa� moje w�tpliwo�ci i niepokoje. Gosposia jest, owszem, ale dostanie urlop na miesi�c i na oczy jej nie zobacz�. Razem z m�em, w warsztacie, pracuje cz�owiek, kt�ry w�a�nie si� zwolni�, i zostanie przyj�ty nowy, kt�ry mnie nie zna. To znaczy prawdziwej �ony nie zna. Garderoba.... Do dyspozycji b�d� mia�a bez ma�a ca�y magazyn odzie�y ca�kowicie nowej albo prawie nowej, �eby mi nie by�o przykro chodzi� w cudzych kieckach. Tak�e obuwie.
- Bo widzi pani - wyzna� tajemniczo. - My si� z tym pomys�em nosimy ju� od pewnego czasu. Basie�ka... to znaczy ta pani, o kt�rej mowa, na wszelki wypadek ju� od zimy kupuje mn�stwo nowych rzeczy, nie nosi tego, nie nad��y�aby zreszt�, tylko rozrzuca po mieszkaniu. Przez kilka dni to si� poniewiera na wierzchu, �eby mu si� dobrze w pami�� wrazi�o. Peruki... Nie ma pani nic przeciwko noszeniu peruk?
- Nie mam. Mog� nosi�. Na placu Zamkowym widzia� mnie pan w peruce.
- Tote� w�a�nie, st�d podobie�stwo! Znak szczeg�lny �atwo b�dzie dorobi�, ona ma taki ma�y, ciemny pieprzyk pod okiem, o, tu!
Pukn�� si� palcem w policzek z takim rozmachem, �e omal sobie oka nie wybi�. Zgodzi�am si� tak�e i na pieprzyk.
- Niech pan teraz zamilknie na chwil� - za��da�am. - Musz� si� zastanowi�.
�ci�le rzecz bior�c, moje zastanawianie si� nie bardzo zas�ugiwa�o na t� szlachetn� nazw�. Mieszaj�c trzeci� kolejn� kaw�, pr�bowa�am opanowa� nieco dziki chaos w umy�le. Z g�ry by�o wiadomo, �e si� zgodz�. Impreza wydawa�a si� ca�kowicie ob��kana, jak dla mnie zatem niejako automatycznie atrakcyjna. Dawno nie przytrafi�o mi si� nic g�upiego i by� ju� najwy�szy czas.
Pan Palanowski uporczywie robi� dobre wra�enie. Siedzia� po drugiej stronie stolika, wygl�da� normalnie, spokojnie, nobliwie, �agodnie i statecznie i ostatnie, o co mo�na by go pos�dzi�, to ognisty szmergiel na uczuciowym tle. Szarpi�ca jego jestestwem nami�tno�� do maltretowanej Basie�ki przejawia�a si� wy��cznie w spojrzeniu, pe�nym rozpaczliwej nadziei. Wpatrywa� si� we mnie jak zahipnotyzowana kura w kresk� przed dziobem, najwyra�niej w �wiecie niezdolny spojrze� na nic innego. Nieco mnie to m�ci�o.
Usi�owa�am rozwa�y� negatywne strony przedsi�wzi�cia. Pozytywnych rozwa�a� nie musia�am, wielk� mi�o�� gotowa by�am ratowa� od upadku bezinteresownie, honorarium nie mia�o tu wielkiego znaczenia. W pierwszej chwili zdecydowana by�am nawet przyj�� tylko tyle, ile mi by�o potrzebne na moje cz�ci samochodowe, potem jednak�e zreflektowa�am si� na my�l o szablonach. Szablon�w darmo robi� nie b�d�, mowy nie ma! Co do negatywnych natomiast, przysz�o mi do g�owy tylko jedno, a mianowicie ewentualne pretensje wykantowanego m�a. W bezpo�rednie niebezpiecze�stwo raczej nie wierzy�am, uzna�am, �e udusi� si� nie dam, spraw� s�dow� jednak�e wytoczy� mi m�g�. Przegra�abym j� niew�tpliwie, co poci�gn�oby za sob� odszkodowanie za straty moralne i zapewne zwrot koszt�w mojego utrzymania przez trzy tygodnie. Na szcz�cie nie jadam du�o, a w og�le niech si� o to martwi pan Palanowski...
Na wszelki wypadek w tej kwestii postanowi�am poradzi�: si� przyjaci�ki, b�d�cej z wykszta�cenia prawnikiem i z zawodu s�dzi�, po czym porzuci�am temat. Ruszy�a moja zwyrodnia�a imaginacja, prezentuj�c oczom duszy rozmaite sceny, w rodzaju krycia si� przed wzrokiem m?�a po co ciemniejszych zakamarkach, odwracania si� do niego ty�em, kompletnej g�uchoty na jego s�owa i tym podobnych szykan. Zaciekawi�o mnie to i zach�ci�o nadzwyczajnie.
Pan Palanowski wci�� patrzy� we mnie jak w m�wi�cy obraz �wi�ty.
- Dobrze, prosz� pana - powiedzia�am w ko�cu. - Zgadzam si� na to dziwaczne krety�stwo, ale pod pewnymi warunkami...
Pan Palanowski omal nie zemdla�. By� got�w na wszystko. Gdybym postawi�a warunek, �e wymaluje w czerwone kwiatki ca�y Pa�ac Kultury od g�ry do do�u, zapewne bez namys�u pop�dzi�by po stosown� farb�. Nie mia�am takich wymaga�, tym bardziej wi�c bez �adnego trudu doszli�my do porozumienia. Wizja lubego szcz�cia odmieni�a go tak, �e poczu�am si� szale�czo zaintrygowana osob� Basie�ki. Warto by�o si� zgodzi� ju� chocia�by po to, �eby j� pozna�. C� ona sob� prezentuje, ta niezwyk�a kobieta, budz�ca tak imponuj�ce i kosztowne afekty i jakim cudem, na lito�� bosk�, mog� by� do niej podobna...?!!!
Musia�am j� zobaczy� bezwzgl�dnie i kategorycznie. Lekcewa��c w spos�b karygodny wszystkie pozosta�e punkty programu stanowczo za��da�am spotkania. Pan Palanowski, acz nie�wiadom mojego zaciekawienia, zgodzi� si� jednak�e, i� jest to posuni�cie niezb�dne.
- Dobrze, prosz� pani, oczywi�cie, musi pani j� zobaczy� i przyjrze� si� jej dok�adnie, to u�atwi pani zadanie - powiedzia� z trosk�. - Ale b�dzie pani musia�a jako� zupe�nie inaczej wygl�da�. Rozumie pani, �eby nikt sobie nie skojarzy� tego podobie�stwa. Mo�e ja przesadzam, ale lepszy wydaje mi si� nadmiar ostro�no�ci ni� jakie� niedopatrzenie. Za ni� chodz�, kto� m�g�by zwr�ci� na pani� uwag�...
Uzgodnili�my pomi�dzy sob� kontakt telefoniczny, ustalili�my czas i miejsce nast�pnego spotkania. Romantyczna afera zaczyna�a mi si� coraz bardziej podoba�.
Obawy pana Palanowskiego, �e kto� m�g�by na mnie zwr�ci� uwag�, okaza�y si� w pe�ni uzasadnione. Wszelkimi si�ami stara�am si� spe�ni� jego �yczenie i zwr�cili na mnie uwag� wszyscy. B�g jeden raczy wiedzie�, co sobie my�leli ludzie, ogl�daj�cy si� za mn� na ulicy, kiedy pod��y�am na spotkanie z Basie�k�, ca�kowicie niepodobna do niej, a zatem tak�e i do siebie. Ubrana by�am w stare d�insy i stary sweter mojego m�odszego syna, jedno i drugie troch� na mnie za du�e, na g�owie za� mia�am rzecz wstrz�saj�c�, mianowicie teatraln� peruk� mojej ciotki. Peruka by�a nylonowa, jaskrawo ruda, na �rodku posiada�a przedzia�ek, a po obu stronach, nad uszami, stercza�y z niej dwa kr�tkie, grube warkoczyki. Na wszelki wypadek w�o�y�am jeszcze ciemne okulary i przysi�gam na kl�czkach - nie pozna�am sama siebie!
Spotkanie, zgodnie z umow�, mia�o nast�pi� przy pa�acu w �azienkach. Wybrali�my to miejsce jako najmniej podejrzane i �atwo dost�pne, ka�demu wolno bowiem przechadza� si� po parku, a pan Palanowski mia� prawo pokazywa� si� w towarzystwie wybranki serca wsz�dzie, gdzie zechcia�, nara�aj�c si� tylko na ewentualny atak z�o�liwego m�a. Przechadzaj�ca si� obok, niepodobna do Basie�ki osoba, to znaczy ja, mog�a j� sobie ogl�da� do upojenia bez �adnych trudno�ci.
Dzie� by� wyj�tkowo wilgotny. �nieg z deszczem przesta� wprawdzie pada�, ale pod nogami chlupota�a grz�ska breja. Pan Palanowski b��ka� si� wok� pa�acu z ukochan�, taplaj�c si� w b�ocie i co jaki� czas usi�uj�c przysi��� na okolicznych �awkach. Towarzysz�cej damie okazywa� tkliwo��, bez granic, wybiera� jej miejsca dla postawienia stopek, pl�sa� wok� niej, a� bryzg mu szed� spod obuwia, a wyraz rozanielonej ekstazy znika� mu z oblicza tylko w chwilach, kiedy niespokojnie zaczyna� rozgl�da� si� dooko�a. Zapewne usi�owa� sprawdzi�, czy ju� jestem na posterunku i patrz�.
By�am i patrzy�am tak, �e o ma�o mi oczy z g�owy nie wylaz�y. W �aden spos�b nie mog�am wydoby� si� z os�upienia, w jakie popad�am od pierwszej chwili na widok prezentowanej mi sza�-kobiety. To mia�a by� ta heroina epokowego romansu, ta Helena Troja�ska, wywo�uj�ca dzikie nami�tno�ci i kosztowne wybryki?! Ten przedmiot zaciek�ych uczu� upartego m�a i rozp�omienionego gacha? To �r�d�o za�mienia umys�u sk�din�d normalnych ludzi, przyczyna podst�p�w wojennych, godnych zgo�a as�w wywiadu? Rany boskie...!
Lecia�am na spotkanie nadzwyczajnie przej�ta, zaintrygowana, przepe�niona pal�cym, niebotycznym zaciekawieniem. Oczekiwa�am co najmniej cudu nadziemskiej urody, nie bacz�c na to, �e cud musi by� podobny do mnie. Ujrza�am osob� zupe�nie przeci�tn�, nawet �adn�, ale jako� dziwnie nieatrakcyjn�. Doprawdy, nie warto by�o robi� z siebie po�miewiska za pomoc� peruki mojej ciotki!
O pomy�ce nie mog�o by� mowy, ognista czu�o�� pana Palanowskiego m�wi�a sama za siebie. Trwa�am w najg��bszym zdegustowaniu, pe�na urazy i niesmaku, a� do chwili, kiedy przypomnia�am sobie o ��cz�cym nas podobie�stwie. W�wczas pomy�la�am, �e jedno z dwojga, albo uznam j� za pi�kno��, albo popadn� w kompleksy, i czym pr�dzej zacz�am si� przestawia� na zachwyt.
Podobie�stwo mi�dzy nami istnia�o niew�tpliwie. Ten sam wzrost, taka sama figura, kszta�t g�owy, nogi, co gorsza, taki sam nos! Jej twarz r�ni�y od mojej trzy zasadnicze elementy. Czarne, rzucaj�ce si� w oczy brwi, kszta�t ust takich troch� kontra �wiat, niezadowolonych z �ycia, oraz uczesanie z obfit� grzywk�. No i oczywi�cie ten pieprzyk. Pan Palanowski mia� racj�, maquillage m�g� to wszystko za�atwi�. Zrozumia�am, jakim sposobem wpad�am mu w oko na placu Zamkowym, w tej przekrzywionej peruce i z rozmazan� szmink�.
Wszelkimi si�ami staraj�c si� odgadn�� przyczyny niepoj�tych afekt�w, wykry�am, czego jej brakowa�o i dlaczego wydawa�a mi si� jaka� niemrawa. Najzwyczajniej w �wiecie nie mia�a wdzi�ku. By�a sztywna, troch� sztuczna, troch� rozlaz�a, bez energii, wigoru i seksu. Co tu du�o m�wi�, po prostu bez wdzi�ku! Owszem, mog�am j� zast�pi�, ka�da niewydarzona jo�opa mog�a j� zast�pi�, nadawa�a si� do zast�powania.
Moje przebranie okaza�o si� znakomite. Ledwo zd��y�am wr�ci� do domu, zadzwoni� pozostawiony w b�otnistej brei pan Palanowski, �ywo zdesperowany, niespokojnie dopytuj�c si�, czemu nie przysz�am na spotkanie.
- Naprawd� mnie pan tam nie widzia�? - spyta�am z zainteresowaniem. - Rozgl�da� si� pan nieprzyzwoicie intensywnie.
- Jak to...? Sk�d pani wie? Stara�em si� rozgl�da� nieznacznie. Pani tam by�a?
- Oczywi�cie. Spojrza� pan na mnie kilka razy.
- Nie rozumiem... Tam by�o tylko jakie� rude indywiduum, nie wiem, dziewczyna czy mo�e ch�opak, teraz to trudno rozpozna�. S�dzi�em, �e to mo�e kto� z tej jej obstawy, ale chyba nie, bo robi�... czy robi�a... wra�enie debilki. Nikt inny...
- To w�a�nie ja - wyja�ni�am uprzejmie. - Ta debilka. Te� uwa�am, �e nie wygl�da�am najkorzystniej, ale stara�am si� nie by� podobna.
Po do�� d�ugiej chwili pan Palanowski odzyska� mow�. Eksplozj� uwielbienia i podziwu dla mnie zako�czy� um�wieniem si� na nast�pn� narad� produkcyjn�. Zmierza� do wymarzonego celu z wyra�n�, gor�czkow� niecierpliwo�ci�...
*
Przez znajome osoby, podst�pnie i dyplomatycznie, sprawdzi�am, �e pan Stefan Palanowski, magister ekonomii, istotnie pracuje w MHZ, gdzie cieszy si� opini� znakomitego i cenionego fachowca. Informacja o planowanym wyje�dzie s�u�bowym r�wnie� okaza�a si� prawdziwa. Postanowi�am by� rozs�dna i ostro�na i na wszelki wypadek zbada�am nawet jego to�samo��, pokazuj�c go palcem znajomej osobie.
R�wnie podst�pnie i dyplomatycznie zdoby�am niezb�dne wiadomo�ci prawnicze. Moja przyjaci�ka-s�dzia, osoba taktowna i �agodnego charakteru, nie wnikaj�c w przyczyny moich osobliwych pyta�, bez oporu udziela�a wyczerpuj�cych odpowiedzi, czym omal nie zniweczy�a w zaraniu ca�ego przedsi�wzi�cia. Pocz�tkowo obydwoje z panem Palanowskim przewidywali�my, �e b�d� si� pos�ugiwa�a dowodem osobistym i prawem jazdy jego ukochanej Basie�ki, co nie powinno przysparza� najmniejszych trudno�ci. Do fotografii si�� rzeczy musz� by� podobna, a odcisk�w palc�w nikt nie b�dzie bada�. Tymczasem od przyjaci�ki dowiedzia�am si�, �e za co� takiego nale�y mi si� pi�� lat bez zawieszenia i poczu�am si� troch� nieswojo.
Pan Palanowski zdenerwowa� si� szale�czo. Obawa, �ebym si� przypadkiem nie rozmy�li�a, doprowadzi�a go wr�cz do zaburze� umys�owych. Usi�owa� podwoi� wysoko�� zadeklarowanej sumy, ale nawet sto tysi�cy nie wydawa�o mi si� godziw� op�at� za pi�� lat mamra, nie wyrazi�am zgody i w ko�cu znalaz�am jedyne mo�liwe wyj�cie... Postanowi�am nie pos�ugiwa� si� �adnymi dokumentami. Swoje zostawi� w swoim domu, Basie�ki w jej i niczego nikomu nie pokazywa�. By�o to jak najbardziej osi�galne, jedyne bowiem, co mi mog�o bru�dzi�, to natr�tna dociekliwo�� S�u�by Ruchu, zwa�ywszy jednak, �e m�j spos�b jazdy nie powoduje cz�stego zatrzymywania mnie przez milicj�, ryzyko wydawa�o si� niewielkie. Mandaty p�ac� na og� tylko za parkowanie w niedozwolonych miejscach, przez trzy tygodnie, ostatecznie, mog�am nie parkowa�.
Ku mojemu zdumieniu pan Palanowski nie wydawa� si� ca�kowicie zadowolony z takiego rozwik�ania kwestii, usi�owa� nawet do�� niejasno protestowa�, ale zapar�am si� przy swoim. Nie dam si� zamkn�� na pi�� lat nawet dla najognistszego romansu �wiata!
Kolejnym problemem sta�o si� znalezienie takiego miejsca, w kt�rym mo�na by�o bezpiecznie dokona� zamiany Basie�ki na mnie czy te� mnie na Basie�k�. Wy�oni�y si� trudno�ci.
- Ona wyjdzie i ju� nie wr�ci - rozwa�a� rozgor�czkowany amant, przy czym brzmia�o to do�� z�owieszczo. - Zamiast niej wr�ci pani. Ale panie musz� si� gdzie� przebra�, pani� trzeba ucharakteryzowa�, podretuszowa�, to nie mo�e by� ot, tak sobie, na ulicy! Nie mo�e zaistnie� najmniejsze podejrzenie!
Po namy�le zaproponowa�am, �eby mo�e dokona� tego w jej domu, w czasie nieobecno�ci m�a. Mog�abym tam przyby� w charakterze na przyk�ad baby z jajkami, potem ja bym zosta�a, a ona by z tymi jajkami wysz�a. Zdenerwowany wielbiciel kr�ci� g�ow� z pow�tpiewaniem.
- To na nic, musia�by przyj�� tak�e charakteryzator. Jako co, jako ch�op z w�glem...? Poza tym ten m�� bardzo rzadko oddala si� z domu, niech pani we�mie pod uwag�, �e warsztat -ma na miejscu. Chyba trzeba b�dzie... Zaraz. Pani nie �ledz�?
- Mnie...?! Po jakiego diab�a mia�by mnie kto� �ledzi�?!
- Nie wiem. Prosz� pani, ja ju� obsesji dostaj�. Bardzo pani� prosz�, niech pani zwr�ci uwag�, czy pani te� nie �ledz�. Nawet teraz, niech si� pani rozejrzy jako� nieznacznie, tam, pod �cian�, przygl�da si� pani jaki� gbur.
Siedzieli�my na kolejnej naradzie w ma�ej salce �witezianki. Rozejrza�am si� dooko�a z niesmakiem, ale pos�usznie. Gbur pod �cian� uk�oni� mi si� uprzejmie, pan Palanowski drgn�� nerwowo.
- Niech si� pan nie przejmuje - powiedzia�am uspokajaj�co. - To jest m�j pierwszy m��, kt�ry w dodatku mnie nie pozna�, co wnioskuj� po uprzejmo�ci uk�onu. Przygl�da mi si�, poniewa� nie ma poj�cia, sk�d mnie zna. Nigdy nie mia� pami�ci do twarzy.
Po do�� d�ugiej chwili pan Palanowski odzyska� r�wnowag�. Przyst�pi� do kontynuowania rozwa�a�.
- Charakteryzatora musimy wtajemniczy�, mam takiego przyjaciela... Je�eli pani nie �ledz�, to trzeba to b�dzie za�atwi� po prostu u mnie. Pani przyjdzie wcze�niej, ona p�niej, potem pani wyjdzie jako ona, a ona ju� zostanie.
- A m�� nie wpadnie zaraz za ni� z now� awantur�?
- Owszem, wpadnie, ale nie wcze�niej ni� za jakie� p� godziny, mo�e nawet trzy kwadranse. Musimy dokona� tej zamiany w ogromnym po�piechu. I musi pani zn�w jako� inaczej wygl�da�...
Po namy�le zgodzi�am si�, �e takie rozwi�zanie istotnie b�dzie najlepsze. Wynajmowane przez m�a typy �ledz� j�, a nie mnie, ja zatem mog� spokojnie z�o�y� wizyt� panu Palanowskiemu o jakiejkolwiek wcze�niejszej godzinie i nikt na to nie zwr�ci uwagi. Potem przyjdzie Basie�ka, za Basie�k� typy, we�miemy dobre tempo, po kr�tkim czasie typy ujrz�, �e Basie�ka wychodzi, p�jd� za ni�, to znaczy za mn�, po czym ona inwigilacj� b�dzie mia�a z g�owy. Na wszelki wypadek przebrana w cokolwiek mo�e opu�ci� apartament ukochanego czule przytulona do charakteryzatora i w ten spos�b wszystko ulegnie przemieszaniu.
Pan Palanowski ucieszy� si� i zaaprobowa� moje uzupe�nienia.
- I �eby nie mieli ju� �adnych w�tpliwo�ci, mo�e pani od razu i�� na zwyk�y spacer - doda� z o�ywieniem.
Zamar�am z kaw� w prze�yku, niepewna, czy si� nie przes�ysza�am. Lekki dreszcz przelecia� mi po plecach.
- Na co, prosz�, mog� i��...?
- Na zwyk�y spacer. Trzeba to b�dzie za�atwi� p�nym popo�udniem, �eby si� przeci�gn�o do wieczora i spacer utwierdzi ich w pomy�ce. Mo�e pani i�� od razu, odstawiwszy tylko samoch�d...
- Chwileczk�, prosz� pana - przerwa�am zd�awionym g�osem, usi�uj�c opanowa� wstrz�s. - Niedok�adnie rozumiem. Co to znaczy, zwyk�y spacer? Jaki spacer, na lito�� bosk�?!!!
Pan Pa�anowski przeprosi� za niedopatrzenie. Nie zd��y� mi jeszcze przekaza� wszystkich szczeg��w trybu �ycia Basie�ki, kt�ry to tryb �ycia b�dzie mnie obowi�zywa� od chwili wymiany. Dotychczas byli�my zbyt zaj�ci innymi kwestiami, ale teraz ju� najwy�szy czas om�wi� i to.
Dowiedzia�am si�, �e Basie�ka jest osob� systematyczn� do obrzydliwo�ci i w k�ko robi to samo. Rano i po obiedzie pracuje w warsztacie przy wzorach. Ko�o po�udnia wyje�d�a na miasto i robi wszelkie zakupy, g��wnie spo�ywcze, przy czym wojna z m�em nie ma na to wp�ywu. Gotuje gosposia, ale w obecnym stanie rzeczy, przy braku gosposi, gotuj� sobie ka�de oddzielnie. Wieczorem za�, oko�o si�dmej, czarowna Basie�ka codziennie wychodzi na spacer i najmniej p�torej godziny b��ka si� po skwerku. Mo�e zaniedba� zakupy, mo�e zaniedba� prac�, mo�e zaniedba� wszystko, ale nigdy spacer!
- Po jakim skwerku, o Bo�e? - wyszepta�am s�abo. - Gdzie ona w og�le mieszka?!
- Wie pani, gdzie s� takie domki jednorodzinne przy Spacerowej?
Wiedzia�am. Przy Spacerowej, nomen omen... Do tej pory om�wili�my rozmaite rzeczy, uzgodnili�my kwesti� dokument�w i lokalu, zosta�am powiadomiona o stanie rodzinnym Basie�ki i ca�kowitym braku przyjaci� i znajomych, kt�rych natr�ctwo mog�oby przysporzy� k�opot�w, dowiedzia�am si�, �e wszelk� urz�dow� korespondencj� m�a Basie�ka pisze na maszynie, �e nie zmywa i nie sprz�ta po nim, pras� kupuje w kiosku na Belwederskiej, a na noc zamyka si� w swoim pokoju na klucz. Dowiedzia�am si� jeszcze paru innych po�ytecznych drobnostek, ale spacer wyskoczy� dopiero teraz.
Niedobrze mi si� zrobi�o i zal�g�a si� we mnie nagle g�ucha niech�� do Basie�ki. Jedn� z czynno�ci, kt�rych serdecznie nie znosz�, do kt�rych odczuwam wr�cz �ywio�owy wstr�t i kt�re uwa�am za beznadziejnie g�upi� strat� czasu, s� z ca�� pewno�ci� krety�skie, bezcelowe spacery po skwerkach. Trzeba upa�� na g�ow�, �eby uprawia� co� takiego! J�, ostatecznie, t�umaczy ta nieszcz�liwa mi�o�� i obrzydzenie do wsp�mieszka�ca, ale mnie wr�ba� w znienawidzony idiotyzm to ju� zupe�nie koszmarny pomys�!...
Omal nie wycofa�am si� z ca�ej imprezy. Mniej przerazi�o mnie pi�� lat za dokumenty ni� perspektywa systematycznych spacer�w. Na szcz�cie przypomnia�am sobie, �e mam lata� po skwerku nie za darmo, a za op�at�, na poczekaniu obliczy�am, �e je�li jedn� przechadzk� odwal� bezinteresownie, pozosta�e wypadn� mi po dwa i p� tysi�ca sztuka, i zdecydowa�am si� jako� to przetrzyma�.
- A co ona robi, jak pada deszcz? - spyta�am ponuro, z cich� nadziej�, �e mo�e deszcz mnie uratuje.
- Spaceruje pod parasolk�. Bardzo si� do tego przyzwyczai�a.
- I nie chodzi nigdzie wi�cej, tylko na ten skwerek przy Morskim Oku?
- Nie, widzi pani, ona bardzo lubi to miejsce. Przyzwyczai�a si�. Wp�ywa na ni� uspokajaj�co.
Przyzwyczai�a si�...! To nie przyzwyczajenia, to zgo�a narowy! Mam si� wcieli� w maniaczk�...?!
Ju� by�am zdecydowana, ju� przywyk�am do my�li, �e b�d� gra� rol� obcej osoby, ju� si� nastawi�am na t� ryzykown� przemian� i trzy tygodnie niebezpiecze�stw, ju� mi si� to zacz�o wydawa� realne i mo�liwe. Desperacki plan nie mia� wprawdzie sensu za grosz, ale nie po raz pierwszy w �yciu zamierza�am uczestniczy� w czym�, co nie mia�o sensu. Teraz jednak�e zakwit�y we mnie w�tpliwo�ci i zawaha�am si�.
- Wie pan.. Ja nie wiem, czy to b�dzie dobrze - powiedzia�am niepewnie. - Zaczynam si� obawia�, �e ten m�� zauwa�y r�nic�. Ta pana Basie�ka ma nieco odmienn� osobowo��...
Pan Palanowski zblad�.
- Jak to...? Przecie� pani ju� wyrazi�a zgod�? Uwa�a�em to za wi���ce!
- Wi���ce, wi���ce... Zgod�, owszem, wyrazi�am, ale nie mog� bra� na siebie odpowiedzialno�ci za rezultaty! Niech�e si� pan zastanowi, ka�de kiwni�cie palcem w tym obcym domu mo�e mnie zdradzi�!
Pan "Palanowski zsinia� na twarzy, omal si� nie udusi�. Czym pr�dzej, z nami�tn� gwa�towno�ci�, zacz�� mi wyja�nia�, na czym polega zasadniczy podst�p. Przewiduj�c zast�pstwo, Basie�ka ju� od pewnego czasu j�a przyzwyczaja� m�a do osobliwych wybryk�w, rezygnuj�c z dotychczasowych obyczaj�w i wprowadzaj�c nowe w spos�b chaotyczny i niezorganizowany. Dosz�o do tego, �e kiedy� wszystkie brudne talerze wyrzuci�a za okno, a obrazy na �cianach przewiesi�a ty�em do przodu. Raz zesz�a ze schod�w ty�em i na czworakach. Na pytania udziela odpowiedzi idiotycznych i nie zwi�zanych z tematem. Cokolwiek powiem czy zrobi�, tego m�a ju� nic nie zdziwi i w og�le im wi�cej dziwactw wymy�l�, tym lepiej. I w ko�cu to tak kr�tko, zaledwie trzy tygodnie...!
Moje w�tpliwo�ci zblad�y, perspektywa takiej swobody w dzia�aniu wygl�da�a nawet zach�caj�co. Pan Palanowski czyni� dzikie wysi�ki, punkt po punkcie likwiduj�c moje obawy i logicznie dowodz�c, �e szachrajstwo musi si� uda�. Do g�upich wybryk�w zawsze mia�am talent... Da�am si� przekona� na nowo.
*
Udaj�c si� do pana Palanowskiego w celu przeistoczenia si� w Basie�k�, przesz�am sam� siebie. W�o�y�am bardzo star�, kompletnie zdefasonowan� garsonk�, kt�ra nie zosta�a dotychczas wyrzucona wy��cznie przez przeoczenie, stary, przedwojenny kapelusz mojej ciotki, przyozdobiony sztucznymi kwiatami, oraz gumiaki. Nie wiem, jakim cudem nie wywo�a�am zbiegowiska, w ka�dym razie taks�wkarz, kt�rego zatrzyma�am w pobli�u domu, za��da� pieni�dzy z g�ry. W pobli�u mojego domu znajduje si� zak�ad dla nerwowo chorych, zapewne s�dzi�, �e stamt�d uciek�am. Du�� pociech� stanowi�a mi my�l, �e Basie�ka opu�ci apartament ukochanego jako ja, a zatem w tym samym stroju.
Systematycznie zwi�kszane i ugruntowywane gl�dzeniem pana Palanowskiego og�upienie sprawi�o, �e wyborem odzie�y zaj�am si� bez reszty, postanawiaj�c pozosta�e, zaniedbane jeszcze szczeg�y uzupe�ni� w trakcie przemiany. Po umy�le b��ka�y mi si� jakie� mgliste przypomnienia rozmaitych kryminalnych utwor�w, w kt�rych jedne jednostki wciela�y si� w inne, przy czym przewa�nie byli to szpiedzy i rzecz wymaga�a d�ugich i skomplikowanych przygotowa�. Mia�am niejasne wra�enie, �e moje przygotowania mog� si� okaza� niedostateczne, ale pociesza� mnie fakt, �e nie jestem szpiegiem. By� mo�e w sytuacji prywatno-cywilnej ca�a sprawa jest �atwiejsza i mniej skomplikowana.
Pan Palanowski by� niebotycznie przej�ty. Zdenerwowanie musia�o mu si� rzuci� zar�wno na umys�, jak i na wzrok, bo zachwyci� si� kapeluszem mojej ciotki. Niepoj�tym sposobem przeoczy�am fakt, �e istotnej pomocy w przygotowaniach nie mog� si� po nim spodziewa�.
Najbardziej m�czy�o mnie i niepokoi�o to, �e kompletnie nie zna�am domu, w kt�rym mia�am zamieszka�. Otumaniony afektem amant nie pozwoli� mi go obejrze�, twierdz�c, �e jeszcze m�g�by mnie tam kto� zobaczy�, skojarzy� sobie i nabra� podejrze�. Nie wiem, kto mia�by mnie ogl�da� i podejrzewa�, skoro wyra�nie by�o powiedziane, �e inwazji znajomych i przyjaci� nie nale�y si� obawia�, a Basie�ka z ma��onkiem prowadz� �ycie odosobnione. Uleg�am jednak�e, nie zastanawiaj�c si� nad brakiem logiki u pana Palanowskiego, kt�ry z jednej strony prezentuj�c przesadn� ostro�no��, z drugiej strony okazywa� si� przera�aj�co lekkomy�lny.
Czas do przybycia charakteryzatora sp�dzi�am na spo�ywaniu olbrzymich ilo�ci kawy i wyja�nieniach topograficzno-architektonicznych. Zosta�am powiadomiona, �e apartament niedobranego stad�a mie�ci si� w domku jednorodzinnym, wchodzi si� do niego od ulicy na ty�ach, pod budynkiem znajduje si� gara�, ale gara� zaj�ty jest na warsztat, samoch�d zatem, owo �wi�te volvo, parkuje w ogr�dku. Pan Palanowski nie umia� rysowa�, nie zna� dok�adnie ogr�dka, oczyma duszy ujrza�am zatem od razu straszn� scen�, jak, symuluj�c pewno�� siebie, z rozp�dem wje�d�am w �wie�o posadzone georginie lub te� inn� marchewk�. O ilo�ci pomieszcze�, ich rozk�adzie i wyposa�eniu r�wnie� nie by� w stanie udzieli� mi dok�adniejszych informacji, nigdy ich bowiem nie wizytowa�, co wyda�o mi si� wiarygodne i zrozumia�e.
Nie maj�c najbledszego poj�cia, co mi jeszcze mo�e by� potrzebne, co tu zosta�o przeoczone i zaniedbane, usi�owa �am wydrze� z p�przytomnego amanta jak najwi�cej wiadomo�ci o jego ukochanej. W chwili kiedy przerazi� mnie niespodziewanym o�wiadczeniem, �e ukochana do�� cz�sto je�dzi konno, przyby� charakteryzator, niepozorny, chudy, �ysy facecik, kt�ry, ledwo rzuciwszy na mnie okiem, od razu zdecydowa�, �e nale�y czeka� na wz�r. Nie zwraca�am na niego uwagi, w panice usi�uj�c si� zorientowa�, czy uda mi si� jakim� podst�pem unikn�� tej konnej jazdy.
Je�dzi�am konno we wczesnym dzieci�stwie, na oklep, bez siod�a i mia�am z tego okresu nie najlepsze wspomnienia, wsiowe ch�opaki bowiem postraszy�y mi konia. Pozycja, jak� zajmowa�am na nim do chwili, kiedy kurcgalopkiem osi�gn�� stajni�, niewiele mia�a wsp�lnego z siedzeniem na ^grzbiecie zwierz�cia i wrazi�a mi si� w pami�� na zawsze. �ci�le bior�c, wisia�am na nim za nog�. Nic dziwnego, �e teraz wpad�am w pop�och.
- Na lito�� bosk�, niech pan od razu powie, co ona jeszcze takiego praktykuje, o czym do tej pory nie by�o mowy! - za��da�am rozpaczliwie. - Skacze z trampoliny? �piewa? Je�dzi na nartach? Na upartego o tej porze roku da�oby si� jeszcze poje�dzi� na nartach w Zakopanem!
- Wcale nie na upartego, jest �rodek marca, pe�nia sezonu! - zaprotestowa� charakteryzator, nie wiadomo dlaczego z uraz�, co sprawi�o, �e ogarn�a mnie zgroza i zg�upia�am z tego do reszty.
Za moim przyk�adem zg�upieli wszyscy. Wdali�my si� w rozstrz�sanie ko�skiego problemu tak gor�czkowo, jakby Basie�ka mieszka�a w stajni. Wszystko inne posz�o w niepami��, r�wnowaga umys�u przepad�a z kretesem. Przybycie g��wnej postaci dramatu nie tylko nie pomog�o, ale zdecydowanie pogorszy�o sytuacj�.
W charakteryzatora na widok wzoru wst�pi�o nowe �ycie, si�� zawl�k� mnie do lustra, posadzi� na fotelu, o�wietli� jupiterem i zabroni� si� odzywa�. Basie�ka, z ob��dem w oczach, z trz�s�cymi si� r�kami, zdenerwowana do nieprzytomno�ci, zachowywa�a si� jak ostatnia kretynka.
Konferowa�a w k�cie szeptem z panem Palanowskim, trzymaj�c go kurczowo za klapy. Charakteryzator trzyma� mnie za g�ow�. Pan Palanowski miota� si� po pokoju, usi�uj�c dogodzi� wszystkim r�wnocze�nie.
- Niech�e ja si� dowiem jeszcze czego� wi�cej! -j�cza�am rozpaczliwie p�g�bkiem. - Nie