2357
Szczegóły |
Tytuł |
2357 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2357 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2357 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2357 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Margit Sandemo
Saga o czarnoksi�niku tom 1
Magiczne ksi�gi
(Prze�o�y�a Anna Marciniak�wna)
Pastor Jon Magnuson obudzi� si� pewnej
nocy Roku Pa�skiego 1648 w swoim
domu w p�nocno-zachodniej Islandii,
poniewa� co� ci�kiego przyciska�o mu stopy.
W nogach ��ka majaczy� niewyra�nie
czarny, du�y cie�.
Wielebny Jon domy�la� si�, kto m�g�
na niego nas�a� t� istot� z piekielnych
otch�ani. Zdarzy�o si� bowiem, �e urazi�
dum� dw�ch m�czyzn, ojca i syna. Ci za�
zjednali sobie niedobr� opini� ludzi
pos�uguj�cych si� magi�, czarnoksi�nik�w.
Oto dope�ni� si� mia�a ich zemsta...
Ksi�gi z�ych mocy
Przyczyna wszystkich dziwnych i przera�aj�cych wypadk�w, przez jakie musia�a przej�� pewna m�oda dziewczyna z zachodniego wybrze�a Norwegii na prze�omie siedemnastego i osiemnastego wieku, zawiera si� w trzech ksi�gach z�a, dobrze znanych z najbardziej mrocznego rozdzia�u w historii Islandii.
Ksi�gi pochodz� z czas�w, gdy w Szkole �aci�skiej w Holar, na p�nocy Islandii, rz�dzi� z�y biskup Gottskalk, czyli z okresu pomi�dzy latami 1498 a 1520. Biskup uprawia� prastar� i ju� wtedy surowo zakazan� czarn� magi�; Gottskalk Z�y nauczy� si� wiele o magii w os�awionej Czarnej Szkole na Sorbonie.
Szko�a �aci�ska w Holar by�a za panowania Gottskalka tak niebezpieczna, �e macki z�a rozci�ga�y si� stamt�d zar�wno w czasie, jak i w przestrzeni; ��dza posiadania owych trzech ksi�g o piekielnej sztuce rozpala�a si� w ka�dym, kto o nich us�ysza�. Ani jedna dusza nie pozosta�a wobec nich oboj�tna.
Zreszt�... A� do naszych dni przetrwa�a ich ponura, budz�ca l�k s�awa.
Rozdzia� 1
Norwegia, pod koniec siedemnastego wieku.
Tiril - takie imi� nosi�a pewna m�oda dziewczyna, kt�ra mieszka�a w Bergen w Norwegii, Jej stosunek do ludzi nacechowany by� podejrzliwo�ci� i dzia�o si� to nie bez powodu.
�wietnie natomiast porozumiewa�a si� ze zwierz�tami, okazywa�a im wiele wsp�czucia, co one najwyra�niej odwzajemnia�y.
Pocz�tkowo Tiril by�a niezwykle szczerym i otwartym dzieckiem. Niezbyt to szcz�liwa cecha w czasach, kiedy dzieci karano dotkliwie za najmniejsze przewinienie, gdy �y�y w surowej dyscyplinie, a ma�o kto przejmowa� si� tym, co czuj�.
Jako ma�a dziewczynka Tiril mog�a nieoczekiwanie obj�� za nogi ca�kiem obc� osob� tylko dlatego, �e �ywi�a do niej sympati�. Ponadto ze szczeg�ln� mi�o�ci� przytula�a bezpa�skie psy, tote� cz�sto otrzymywa�a kuksa�ce i policzki a to od matki~ a to od nia�ki za niestosowne zachowanie.
Wsz�dzie by�o jej pe�no, na kr�tkich n�kach biega�a po pokojach i kocha�a ca�e otoczenie, zw�aszcza swoj� urzekaj�co pi�kn� matk�. Ale przepe�niaj�c� j� mi�o�ci� ogarnia�a wszystkich.
Drug� ub�stwian� przez Tiril istot� by�a Carla, jej starsza siostra. Carla odznacza�a si� wielk� urod�, podobnie jak matka, lecz, niezwykle cicha, mia�a w sobie co� anielskiego. Carla czesa�a swoje d�ugie jasne w�osy w pi�kne francuskie loki. Tiril natomiast mia�a w�osy nieokre�lonego koloru, jaki� szary blond, proste, z kt�rych nijak nie da�o si� u�o�y� porz�dnej fryzury, tote� obcinano je, jak to si� m�wi, pod donic�, czyli ani d�ugo, ani kr�tko, r�wno dooko�a, jakby na�o�ono na g�ow� niedu�� misk� i przy- ci�to w�osy wzd�u� jej brzegu. Takie fryzury nosz� niekt�rzy mnisi.
Najwi�kszym powodem ojca do dumy by� fakt, �e jest podobny do Christiana Czwartego...
Rodzice pochodzili z Christianii. Dopiero niedawno sprowadzili si� do Bergen, gdzie ojciec Tiril otrzyma� znakomite stanowisko w firmie handlowej. Carla bardzo si� przejmowa�a tym, �e berge�skie dzieci wy�miewaj� wschodni dialekt obu si�str, i przewa�nie milcza�a. Tiril natomiast nic sobie z tego nie robi�a. Ona kocha�a nawet te dzieci, kt�re jej dokucza�y, i nadal pos�ugiwa�a si� rodzimym dialektem, �eby dostarczy� im rozrywki.
Rodzina zajmowa�a stosunkowo �adne i wygodne mieszkanie, nie zalicza�a si� wprawdzie do najwy�szych sfer : miasta, lecz by�a akceptowana. �askawie pozwalano im bywa� u lokalnej socjety, byle tylko nie zapominali o swoim w�a�ciwym miejscu.
Dziewczyny s�u��ce pojawia�y si� i wkr�tce znika�y. Stroi�y pi�kn� Carl� i uk�ada�y jej w�osy, lecz kocha�y Tiril za spontaniczn� weso�o�� I pozbawiony wynios�o�ci stosunek do s�u�by. Jednak po kilku dniach niezadowolona gospodyni oddala�a wszystkie. Tiril nie mog�a zrozumie�, dlaczego. Zawsze by�o jej smutno, kiedy kolejna dziewczyna opuszcza�a dom. Ale nie trwa�o to d�ugo i Tiril znowu stawa�a si� radosna.
Carli pozwalano towarzyszy� rodzicom podczas sk�adania wizyt, a tak�e pokazywa� si� w salonie, kiedy przyjmowano go�ci. Tiril traktowa�a to jako co� naturalnego, pomaga�a ubiera� Carl�, by siostra wygl�da�a jak najbardziej reprezentacyjnie, i patrzy�a w zachwycie, gdy tamta kr�ci�a si� przed lustrem w swoim wspania�ym stroju. A potem tkwi�a na p�pi�trze, przewieszona przez por�cz schod�w, przypatrywa�a si� go�ciom i niemal mia�a �zy w oczach, kiedy ojciec ujmowa� Carl� za r�k� i m�wi� do zgromadzonych: "A oto moja ma�a laleczka".
Mama u�miecha�a si� tylko z zadowoleniem. Mama, jak powiedziano, by�a ol�niewaj�co pi�kna, i Tiril cieszy�a si� niezmiernie, �e kr�ci si� wok� niej a� tylu m�odych m�czyzn. Matka zreszt� przy takich okazjach po prostu promienia�a, a jej perlisty �miech s�ycha� by�o w ca�ym domu.
Po ka�dym przyj�ciu Tiril s�ysza�a zza �ciany g�osy rodzic�w. Ostre, pe�ne gniewu. Tiril nie pojmowa�a, o co chodzi, i sprawia�o jej to b�l. Nast�pnego dnia jednak wszystko znowu wraca�o do normy. Matka, jak zwykle, nie mia�a czasu z ni� rozmawia�, bo musia�a si� spotyka� z przyjaci�kami na Torvalmenningen. Ojciec te� nie mia� czasu, bo bardzo by� zaj�ty w swoim biurze. Nie wiadomo z jakiego powodu nazywano go konsulem i Tiril napawa�o to dum�.
Trudno powiedzie�, kiedy dziewczynka zacz�a si� domy�la�, �e co� jest nie tak jak trzeba. W ka�dym razie dochodzi�a do tego stopniowo.
Mo�e po raz pierwszy dozna�a tego uczucia tamtego dnia, gdy pozwolono obu siostrom towarzyszy� matce na spacerze po eleganckich ulicach Bergen? Spotka�y wtedy pewnego m�odego pana, kt�rego mama najwyra�niej zna�a. Ot� �w pan o co� zapyta�, a matka odpowiedzia�a najpierw swoim perlistym �miechem, po czym rzek�a p�g�osem, ale tak, �e id�ce z ty�u dziewczynki mog�y us�ysze�: "Nie, nie, oczywi�cie, �e to nie s� moje c�rki! Co pan sobie my�li, panie Brosten, ile ja w�a�ciwie mam lat? I czy� one s� do mnie cho� troszk� podobne?"
Carla zarumieni�a si� wtedy i sprawia�a wra�enie przygn�bionej, Tiril natomiast zdumia�a si� niewymownie. "czy my naprawd� nie jeste�my...?" - zacz�a, ale opiekunka dziewczynek przerwa�a jej pospiesznie: "Oczywi�cie, �e jeste�cie. Pani Dahl �artowa�a!"
A mo�e to dziwne zachowanie Carli podsun�o jej my�l, �e w rodzinie co� jest nie w porz�dku? Carla tak cz�sto p�aka�a. Wprawdzie dziewczynki mia�y osobne pokoje, ale rano Tiril wielokrotnie stwierdza�a, �e oczy Carli s� zapuchni�te i czerwone. Pr�bowa�a pyta�, dlaczego, ale wtedy Carla odwraca�a si� gwa�townie i wybucha�a g�o�nym szlochem.
To sprawia�o dotkliwy b�l wra�liwej duszyczce Tiril.
Z ojcem niecz�sto miewa�a kontakt. By� to pozbawiony poczucia humoru wysoki m�czyzna, niegdy� z pewno�ci� bardzo przystojny. Teraz pod peruk� ukrywa� �ysin�, za� piwo i wino, kt�rych nadu�ywa�, wyokr�gli�y mu sylwetk�, m�wi�c wprost, obdarzy�y go wydatnym, ma�o pon�tnym brzuchem. Tiril pami�ta�a, �e dawniej ojciec ub�stwia� swoj� pi�kn� �on�, teraz jednak prawie ze sob� nie rozmawiali. Pomi�dzy ma��onkami panowa� taki ch��d, �e nawet ona to zauwa�a�a.
Matka zreszt� straci�a ju� wiele z dawnej urody. Rysy twarzy zaczyna�y si� rozmazywa� i bardzo cz�sto czu� by�o od niej winem. �miech, dawniej taki perlisty, ostatnio stawa� si� przenikliwy i nieprzyjemny, pani Dahl rzadko teraz sp�dza�a czas w domu. Tiril dzia�a�a jej na nerwy do tego stopnia, �e cz�sto krzycza�a: "Czy nikt nie mo�e wzi�� w karby tej ha�a�liwej dziewczyny?" Matka przesta�a te� pokazywa� go�ciom swoj� �liczn� starsz� c�rk�. �eby irytowa� m�a, nazywa�a Car1� ukochan� c�reczk� tatusia i na og� powiedziawszy co� takiego znowu wychodzi�a, ojciec za� wrzeszcza�: "Do kt�rego kochanka dzisiaj si� wybierasz?" Matka odpowiada�a na to z�o�liwie: "Ciebie nie powinno to interesowa�, ju� i tak do niczego si� nie nadajesz".
Tiril dorasta�a i zaczyna�a rozumie� coraz wi�cej. Coraz gorzej te� czu�a si� w domu i stara�a si� unika� spotkania z rodzicami. By�o to absolutnie niezb�dne, by mog�a zachowa� spok�j i pogod� ducha.
Ojciec posiada� dwa konie i dziewczynka sp�dza�a wiele czasu w stajni, przy zwierz�tach. Nikt jej tam nie przeszkadza�. Opowiada�a koniom o wszystkim, a one s�ucha�y cierpliwie i sprawia�y wra�enie, jakby rozumia�y jej troski. Nigdy nie pozwolono jej trzyma� w domu nawet najmniejszego stworzenia, wszystkie bezdomne psy i koci�ta, kt�re zabiera�a z ulicy, witano krzykiem i wyrzucano bezlito�nie. Nikt natomiast nie wiedzia�, �e jej powiernikami s� konie.
- Co ja mam zrobi� z Carl�? - szepta�a jednemu do ucha, przytulona do jego grzywy. - Ona nie chce ze mn� o niczym rozmawia�, uwa�am, �e to wielka szkoda. Bo mo�e mog�abym jej pomoc.
Teraz w�a�nie Tiril ko�czy�a trzyna�cie lat. Uda�o jej si� zachowa� wiele cech dzieci�cych, wiele jednak zosta�o unicestwionych. Od czasu do czasu stosowano wobec niej surowe metody wychowawcze, uwa�ano, �e z t� swoj� rado�ci� �ycia i entuzjazmem wobec otoczenia jest dzieckiem k�opotliwym. Ha�a�liwy bachor, mawia�a matka ze z�o�ci�. Ojciec nie m�wi� nic, on kompletnie ignorowa� Tiril.
W tym wieku by�a ju� w stanie u�wiadamia� sobie, �e nie ma w niej nic takiego, z czego rodzina mog�aby by� dumna. W ka�dym razie je�li chodzi o wygl�d. Zw�aszcza gdy si� absolutnie nie chcia�o dostrzega� rado�ci w jej wzroku ani promieniuj�cego od niej ciep�a... tak, bo niestety wiele wi�cej do pokazania nie mia�a. Matka ju� dawno zrezygnowa�a z ubierania swojej m�odszej c�rki w �liczne ubranka jak dla laleczki. Okaza�o si� to po prostu niemo�liwe. Dziewczynce - o zgrozo! - zaczyna�y si� rysowa� musku�y. By�a kanciasta i zbudowana niczym ch�opak, twarz mia�a szerok� i wiecznie u�miechni�t�, szyj� zbyt masywn�, nogi za kr�tkie i tak dalej, i tak dalej. S�owem - beznadziejna.
Rodzice nie zdawali sobie sprawy z tego, �e Tiril �yje swoim w�asnym �yciem. Serce jej krwawi�o na widok wszystkich cierpi�cych, wi�c kiedy nikt na ni� nie patrzy�, odk�ada�a dla biednych jakie� k�ski domowego jedzenia, w ko�cu robi�a to nieustannie. Oddawa�a potem zapasy tym, kt�rzy ich potrzebowali, ale domownicy nie wiedzieli o jej tajemniczych wyprawach.
Stary cz�owiek maj�cy tylko jedno oko w okaleczonej twarzy, kt�ry wygl�da� tak strasznie, �e inni nie chcieli nawet s�ysze� o jego istnieniu, wyczekiwa� na ni� codziennie, schowany za naro�nikiem domu, i Tiril nigdy go nie zawiod�a. Nie trzeba by�o wiele po�ywienia, �eby podtrzyma� w nim �ycie, lecz ona cz�sto ubolewa�a, �e uda�o jej si� zdoby� zaledwie kromk� chleba i jak�� wygotowan� ko�� z resztkami mi�sa. Starzec przyjmowa� to z wdzi�czno�ci� i b�ogos�awi� dziewczynk�.
Ma�e dzieci z bocznej uliczki, kt�rych ojciec wszystko przepija�, a dzieci i �on� bija� codziennie, r�wnie� mia�y jej bardzo wiele do zawdzi�czenia. Cz�sto by�a w stanie ofiarowa� im tylko jak�� zabawk�, co nie mog�o zaspokoi� ich g�odu, lecz one mimo to na jej widok rozja�nia�y si� rado�nie. Po po�arze w roku 1702 w Bergen �y�o rozpaczliwie du�o bezdomnych ludzi.
�ona w�glarza dosta�a ma�� na swoje owrzodzone nogi. Kiedy stara pani Gronske le�a�a umieraj�ca, pastor za� wola� i�� na przyj�cie do burmistrza, w�a�nie Tiril siedzia�a przy pos�aniu staruszki a� do ko�ca. Sakrament�w wprawdzie nie mog�a jej udzieli�, lecz ciep�a dziewcz�ca r�czka sprawia�a, �e konaj�ca nie czu�a si� w ostatniej godzinie taka samotna i porzucona na pastw� losu.
Zniszczone dziewczyny uliczne w portowej dzielnicy, te, kt�rych ju� nikt. nie chcia�, dostawa�y od czasu do czasu buteleczk� najlepszej w�dki pana konsula. Albo przynajmniej chwil� przynosz�cej pociech� rozmowy, kiedy zmarzni�te wysiadywa�y na schodach. Tiril co prawda niezbyt wiele pojmowa�a z tego, o czym te kobiety m�wi�y, by�y to przewa�nie p�aczliwe zwierzenia najrozmaitszego rodzaju. O m�czyznach, kt�rzy je bili, lub o takich, co zarazili je okropn� chorob�, albo - co by�o najgorsze ze wszystkiego - ukradli z takim trudem uzbierane pieni�dze. Opowiada�y o marzeniach, kt�re nigdy si� nie spe�ni�y, o jakich� przemy�lnych, lecz, niestety, nieudanych pr�bach zdobycia bogactwa, o ksi�ciu na bia�ym koniu, kt�ry nigdy nie przyby�, o dzieciach, kt�re si� nie narodzi�y...
Po ulicach w��czy�o si� wiele bezdomnych ps�w. R�wnie� dla nich Tiril zawsze mia�a dobre s�owo, a cz�sto i co� do jedzenia. Starannie to dzieli�a, by ka�dy dosta� i �aden nie czu� si� zapomniany.
Pewnego dnia by�a �wiadkiem niezwykle przykrego wy- darzenia, mianowicie doros�e psy stara�y si� przegoni� niedu�ego szczeniaka. No, taki ma�y to on mo�e nie by�, mia� jednak skaleczon� jedn� �ap� i kula�. Tego typu sprawy zdzicza�e psy za�atwiaj� po swojemu, lecz Tiril nie mog�a si� na to godzi�. Rzuci�a si� na ratunek psiakowi, kt�ry, zap�dzony w k�t, znalaz� si� w sytuacji bez wyj�cia.
Tiril stan�a tak, by go zas�oni�. Nierozwa�ny krok, , trzeba powiedzie�, lecz nie mia�a czasu si� zastanawia�. Zreszt� tamte psy j� przecie� zna�y!
I rzeczywi�cie, jeden czy drugi najpierw warcza� gro�nie, lecz stanowczy g�os Tiril sk�oni� je do odwrotu.
�aden zwyczajny cz�owiek nie by�by w stanie tego dokona�, Tiril jednak, jak powiedziano, przyja�ni�a si� ze zwierz�tami. A one okazywa�y jej respekt!
Oczywi�cie, zabra�a szczeniaka ze sob� do domu. Nie przynios�a go jednak do mieszkania, na tyle mia�a ju� rozumu i do�wiadczenia. Wymo�ci�a niedu�� skrzynk� sianem i umie�ci�a j� w stajni. Tam te� wyk�pa�a psiaka, kt�ry spogl�da� na ni� przestraszonymi, lecz pe�nymi wdzi�czno�ci oczkami, kiedy ostro�nie przemywa�a nie tylko ran�, lecz i ca�e cia�ko. Przyszed� wo�nica, patrzy� przez chwil�, co robi dziewczynka, po czym stwierdzi�:
- Nie warto si� zajmowa� tak� gadzin�! Wyro�nie z tego wstr�tne psisko, wielkie i niebezpieczne. A poza tym toto ma na pewno pch�y i parchy. Zabi�bym paskudztwo i by�by spok�j!
- Ani mi si� wa�! - zawo�a�a Tiril oburzona. - To m�j przyjaciel i b�dzie mia� na imi� Nero. Bo tak powinien si� nazywa� czarny pies. I wcale nie ma ani pche�, ani parch�w!
Po tym wszystkim jednak nie mia�a odwagi zostawi� szczeniaka w stajni. Wyszuka�a ustronne i os�oni�te miejsce w ogrodzie, z ty�u za szopami na drewno, i uzna�a, �e tam b�dzie malcowi najlepiej.
Malec to niezbyt precyzyjne s�owo, a nawet ca�kiem nieodpowiednie. Nero wygl�da� tak, �e nie ulega�o w�tpliwo�ci, i� wyro�nie na pot�n� besti�, �wiadczy�y o tym zw�aszcza �apy. Wiele wskazywa�o te� na to, �e nie jest zwyk�ym kundlem, przynajmniej jedno z rodzic�w musia�o nale�e� do dobrej rasy. Nero pochodzi� zapewne z nie akceptowanego przez ludzi mezaliansu. Jeszcze za wcze�nie, by wr�y�, jak b�dzie wygl�da� jako doros�y, ale z pewno�ci� jego futro stanie si� g�ste, a g�owa du�a. Mia� bardzo pi�kne, wilgotne oczy, kt�rymi wpatrywa� si� w Tiril z uwielbieniem.
Na d�u�sz� met� nie�atwo by�o utrzyma� szczeniaka w ukryciu. I r�s� przera�aj�co szybko. Kt�rego� dnia pani Dahl rozgniewa�a si� nie na �arty.
- Co to za straszne paskudztwo le�y przed naszymi drzwiami? Zastrzel tego psa, Carl!
Tiril wypad�a z domu jak b�yskawica i wyci�gn�a Nero na ulic�.
- Nie b�dziesz nigdy w tym domu bezpieczny - m�wi�a. - Musz� ci� zapozna� z twoimi pobratymcami.
Zosta�a z wychowankiem przez ca�e popo�udnie. W ko�cu stwierdzi�a, �e zwierz� jest wystarczaj�co du�e i silne, by budzi� respekt u innych ps�w. Nero bardzo chcia� z ni� wraca�, ale jako� jej si� uda�o go przekona�, by tego nie robi�. Po�egnanie by�o d�ugie i wzruszaj�ce. Tiril ze �zami w oczach szepta�a mu do ucha s�owa pociechy i obiecywa�a, �e odwiedzi go jak tylko b�dzie mog�a. Urz�dzi�a mu wy- godny k�t na wybrze�u w pobli�u portu, w starych magazynach, kt�re uratowa�y si� z po�aru, i ustawi�a tam jego miski pe�ne jedzenia i picia. Potem z bardzo ci�kim sercem powlok�a si� do domu.
Carla po prostu gas�a w oczach, w ko�cu by�a ju� jedynie cieniem siebie sprzed roku. Od dawna ju� nie tylko Tiril ukrywano przed go��mi. "Przecie� i tak nikt nie chce uwierzy�, �e ja mog� mie� takie du�e dzieci" - m�wi�a pani Dahl, jakby chcia�a si� wyt�umaczy�. Ojciec te� ju� nawet nie spogl�da� na starsz� c�rk�, a m�odszej przecie� nigdy w�a�ciwie nie zauwa�a�.
Tiril pr�bowa�a jako� zbli�y� si� do siostry, ale bez powodzenia. Wiedzia�a, �e nadal s� przyjaci�kami, lecz z jakiego� powodu siostra nie mo�e si� jej zwierzy� ze swoich zmartwie�. Tiril, kt�ra do niedawna widzia�a �wiat jako radosne, zalane s�onecznym blaskiem miejsce, nie pojmowa�a nic a nic.
Pewnej nocy obudzi�a si� z wra�eniem, �e nie jest w pokoju sama. Jaka� ciemna posta� skrada�a si� od strony okna. Dziewczynka zerwa�a si� ze zd�awionym krzykiem.
- Cicho b�d�, g�upia! - us�ysza�a. To ojciec! Trzyma� w r�kach co�, czego nie by�a w stanie rozr�ni�. - Chcia�em tylko zobaczy�, co ci si� sta�o. Krzycza�a� przez sen.
- Dzi�kuj�, ojcze - b�kn�a wzruszona jego troskliwo�ci�. - Nic mi nie jest.
Jej oczy zaczyna�y si� przyzwyczaja� do ciemno�ci i odnosi�a wra�enie, �e twarz ojca jest jaka� dziwna, jakby go co� bardzo wzburzy�o. Sta� jeszcze przez chwil�, wpatrywa� si� w ni� uwa�nie, po czym zdecydowanie szepn��: "Nie" i wyszed�, a to, co trzyma� w r�ce, z cichym szelestem znikn�o wraz z nim.
Tiril ze zdumieniem potrz�sa�a g�ow� i u�miecha�a si�. na og�l nie interesowa� si� jej snami. Nie potrafi�aby sobie w og�le przypomnie�, czy przychodzi� kiedykolwiek do jej pokoju, w ka�dym razie nie le�a�o w jego zwyczaju �yczy� jej dobrej nocy od czasu, gdy by�a ca�kiem malutka.
Pe�en napi�cia nastr�j w domu sta� si� dla niej ju� tak trudny do zniesienia, �e gotowa by�a potraktowa� to wydarzenie z nadziej�, �e mo�e co� zmieni si� na lepsze. Zw�aszcza �e g��boko zapad�y jej w serce s�owa, kt�re kiedy� wypowiedzia�a matka: "To nie s� moje c�rki. Czy� ta m�odsza jest cho� troch� do mnie podobna?"
To by�a prawda. Tiril nie mia�a w sobie nic, co by j� czyni�o podobn� do starszej siostry Carli czy do matki. Nie mia�a te� w sobie nic z ojca. Uwa�a�a zreszt�, �e w miar� up�ywu czasu jego twarz coraz bardziej przypomina rybi pyszczek. Wygl�da� jak ryba z tymi wylinia�ymi w�sami i rzadkim zarostem, a tak�e coraz wi�kszymi problemami, by zapi�� kr�tki tu�urek na wydatnym brzuchu. Godno�� by�a dla niego spraw� tym wa�niejsz�, im mniej jej pozostawa�o. Robi� si� coraz bardziej zgorzknia�y i z�o�liwy.
Nie, Tiril nie by�a podobna do �adnego z nich.
�wiadomo�� tego stanowi�a dla dziewczynki niema�� pociech�. Cz�sto "dyskutowa�a" o tych sprawach z Nerem.
- Zastanawiam si�, Nero, kim byli moi prawdziwi rodzice.
Pies s�ucha� swojej pani uwa�nie i patrzy� jej w oczy powa�nymi �lepiami, a� zaczyna�a si� u�miecha�.
- Z pewno�ci� byli niewysokiego wzrostu i mieli takie kanciaste figury jak ja - �mia�a si�. I znowu oboje z Nerem odzyskiwali znakomity humor. - My�l�, �e byli w�drownymi kuglarzami, co ty na to? Kuglarze zawsze s� rado�ni. A jacy zr�czni! Potrafi� wykona� salto mortale.
Tiril wywija�a kozio�ki na trawie, Nero uwa�a�, �e to wspania�a zabawa. Potem mocowali si� i turlali po ziemi. W ko�cu dziewczynka usiad�a zdyszana.
- Wiesz, ale chcia�abym, �eby Carla naprawd� by�a moj� starsz� siostr�. Co ja mam z ni� robi�, Nero? Jak mam post�powa�, �eby znowu odzyska�a rado��?
Pies nie umia� udzieli� jej �adnej rady.
Oczywi�cie dziewczynka z dobrej rodziny nie mog�a w ten spos�b biega� po ulicach. Tiril jednak mia�a swoje tajemne �cie�ki, przekrada�a si� przez ogrody, chodzi�a bocznymi uliczkami, kry�a si� w zau�kach, kiedy wszyscy my�leli, �e spokojnie siedzi w swoim pokoju. Zreszt� domownicy byli poch�oni�ci w�asnymi sprawami. Tylko Carla wiedzia�a, co si� dzieje. Z pocz�tku bardzo si� niepokoi�a zachowaniem siostry, nigdy jej jednak nie zdradzi�a, a p�niej uzna�a, �e Tiril radzi sobie sama bardzo dobrze.
Pewnego dnia do domu konsula przyszed� jaki� obcy cz�owiek. Tiril dostrzeg�a go z g�ry i przechylona przez por�cz schod�w przygl�da�a mu si� z ciekawo�ci�. Ojciec pospiesznie wprowadzi� przybysza do salonu.
- Co pan tu robi? - spyta� z wyra�nym niepokojem. - Nie wolno panu tu przychodzi�!
Go�� nosi� peruk�, ko�nierz surduta mia� wyt�uszczony. W jego glosie pobrzmiewa�y jakie� gro�ne tony.
- Skoro pan si� u mnie nie pokazuje, panie Dahl, to musz� moje interesy bra� w swoje r�ce.
- Powiedzia�em przecie�, �e zap�ac�. Ju� wkr�tce.
- S�ysz� to od dawna.
- Ale ja mam �rodki. Musz� je tylko uruchomi�.
- Pan ma na my�li pieni�dze panny? No, to ich nie mo�e pan uruchomi�. Przynajmniej dop�ki dziewczyna...
- Ciii! - sykn�� pan Dahl niecierpliwie i rozejrza� si� nerwowo. Tiril odsun�a si� od por�czy i posz�a do swojego pokoju.
To Carla ma pieni�dze? my�la�a zdumiona. I ojciec zamierza je zabra�? To nie mo�e by� uczciwa sprawa!
�eby tylko mog�a jako� siostrze pom�c! Ona, Tiril, niczego, oczywi�cie, nie posiada, nawet nie jest spokrewniona z t� rodzina, sama dosz�a do takiego wniosku.
Ale przecie� pozwolono jej tutaj mieszka�. Przygarn�li dziecko w�drownych artyst�w i byli dla niej mili, wi�c oczywi�cie powinna pomaga� jak potrafi.
W tamtym okresie Tiril do tego stopnia akceptowa�a my�l o swojej obco�ci w tym domu, �e sama w to wierzy�a. Osob�, kt�r� naprawd� chcia�a wesprze�, by�a nieszcz�sna Carla. Ale nie umia�a jej nak�oni� do zwierze�. I nic nie zmieni�o si� do chwili, gdy Carla sko�czy�a szesna�cie lat, a Tiril mia�a czterna�cie.
Nieoczekiwanie matka o�wiadczy�a, �e starsza c�rka powinna wyj�� za m�� za pewnego bardzo bogatego m�odego mieszka�ca Bergen. Od tego dnia dom znowu si� o�ywi�, ku w�ciek�ym protestom ojca organizowano wielkie bale i przyj�cia jak za dawnych dobrych czas�w. Tiril nigdy nie widzia�a ojca w takim stanie. I to wcale nie przyj�cia tak go irytowa�y, dziewczynka by�a pewna, �e chodzi tu o co� zupe�nie innego. O co� okropnego, czu�a to, ale nie by�a w stanie nawet w przybli�eniu okre�li�, o co.
Pewnego ranka zap�akana Carla siedzia�a w salonie na g�rze. Tiril wesz�a tam nieoczekiwanie, wi�c starsza siostra nie mog�a ju� unikn�� szczerej rozmowy.
- Kochana Carlo - powiedzia�a Tiril, sadowi�c si� na pod�odze u st�p siostry. - Jako dzieci by�y�my przecie� serdecznymi przyjaci�kami. Czy nie mo�esz mi powiedzie�, dlaczego jeste� taka smutna?
Carla tylko ukry�a twarz w wielkiej chustce do nosa i zacz�a g�o�no szlocha�.
- Czy to dlatego, �e mama postanowi�a ci� wyda� za m��? - zacz�a Tiril ostro�nie. - A ty tego nie chcesz?
- Owszem, chc�. Niczego bardziej nie pragn�, jak wyj�� za niego. To taki wspania�y m�odzieniec - �ka�a dalej Carla, obejmuj�c rozpaczliwie siostr�.
- No to o co ci chodzi? - zawo�a�a Tiril.
Carla zanios�a si� nowym szlochem.
- Ja chc� umrze� - wykrztusi�a. - Po prostu chc� umrze�, uwolni� si� od tego ca�ego... brudu! Ja jestem brudna... chc� umrze�!
- Ale przecie� nie mo�esz niczego takiego pragn��! - zawo�a�a Tiril w najwy�szym zdumieniu. - I nikt nie myje si� tak starannie jak ty. Jeste� taka �liczna!
- �liczna - prychn�a Carla. - A co to znaczy? To ty jeste� pi�kna, Tiril! Ale, oczywi�cie, tylko ja to widz�.
Tiril musia�a si� roze�mia�.
- Pi�kna? Ja? Nigdy nie s�ysza�am niczego r�wnie szalonego!
Carla unios�a g�ow� i z twarz� zalan� �zami patrzy�a na siostr�.
- Gdybym tylko mog�a...
- Rozmawia� ze mn�? - podsun�a Tiril instynktownie. - To prawda. Dlaczego ty nie chcesz mi nic powiedzie�? W�a�ciwie... w�a�ciwie to my mamy tylko siebie, wiesz?
Starsza siostra kiwa�a g�ow�.
- Tak - szepn�a �a�o�nie. - Jeste� taka mi�a, Tiril, a nikt tego nie dostrzega! Nie pozw�l sobie zrobi� krzywdy, nie pozw�l, by ci� kto� zniszczy�, moja kochana, ma�a siostrzyczko!
Carla znowu wybuchn�a p�aczem i wybieg�a z pokoju.
Tiril siedzia�a bez s�owa, nie b�d�c w stanie rozezna� si� w tym wszystkim.
Pewnego dnia us�ysza�a prawdziw� k��tni� rodzic�w. Poniewa� znajdowa�a si� w�a�nie w pokoju obok, nie mog�a stamt�d wyj�� i musia�a wbrew swojej woli s�ucha� ich bardzo przykrych s��w.
- Jeste� obrzydliwa - m�wi� ojciec ze z�o�ci�. - Popatrz tylko w lustro! Jeste� nieustannie pijana. Wystarczy na ciebie spojrze�, �eby wiedzie�, ile i kiedy wypi�a�.
- I to ty m�wisz! - odpar�a matka ostro. - Jakby� sam pi� mniej. Czy dlatego mi dokuczasz, �e ju� si� do niczego nie nadajesz w ��ku? Jak to dawno temu pokaza�e� po raz ostatni w mojej sypialni? Co? Mo�e mi odpowiesz?
G�os ojca sta� si� lodowaty:
- Czy my�lisz, �e m�g�bym mie� jeszcze na ciebie ochot�?
- By� czas, �e mnie ub�stwia�e�.
- Tak. Bo by�a� czysta i niewinna. Wybra�em ci�, bo podoba�a mi si� twoja �wie�o��...
- O, nie w�tpi�, mia�am wtedy ledwie pi�tna�cie lat!
- By�a� tylko moja - ci�gn�� ojciec niezra�ony. - Ja nie chc� dzieli� mojej �ony z po�ow� miasta. Pragn� czysto�ci! Chc� tego, co nale�y do mnie i tylko do mnie!
- Jak s�u��ce i nia�ki, tak?
- Nie b�d� wulgarna! Nie obchodzisz mnie ju� ani troch�, ty dziwko!
Matka odpar�a ura�ona:
- A co ja mog� na to poradzi�, �e wszyscy mnie uwielbiaj�?
- Nie bardzo widz� tych wielbicieli.
- Co ty mo�esz o tym wiedzie�?
Tiril us�ysza�a g�o�ne pla�ni�cie i zd�awiony krzyk matki, po czym ojciec szybko opu�ci� pok�j. Matka bieg�a za nim, wykrzykuj�c obrzydliwe wyzwiska.
W ko�cu Tiril tak�e mog�a wyj��. W sieni sta�y dwie s�u��ce i rozmawia�y p�g�osem. Nie spostrzeg�y dziewczynki.
- Co ona mia�a na my�li z tymi s�u��cymi i nia�kami? - pyta�a m�odsza i najnowsza w tym domu.
- C�, nie�atwo by�o si� dziewczynom tutaj utrzyma�. On, jak nie dosta�, czego chcia�, wyrzuca� bez mi�osierdzia. A jak dosta�, to wyrzuca�a pani.
- A teraz jest lepiej?
- Lepiej. Bo widzisz, on si� dobiera...
- Jezu - j�kn�a starsza kobieta i zas�oni�a usta r�kami, bo w�a�nie zobaczy�a Tiril. Obie s�u��ce wycofa�y si� do kuchni.
Atmosfera w domu stawa�a si� coraz bardziej nieprzyjemna. Nigdy przedtem Tiril nie widzia�a ojca w takim z�ym humorze. Teraz te� dostrzega�a, jaki naprawd� jest stary. Twarz mia� obwis��, wygl�da�o na to, �e wszystko jest mu oboj�tne, i by� tak zaniedbany, �e po prostu �mierdzia�, mimo �e u�ywa� bardzo silnych perfum. Matka k��ci�a si� z nim przy ka�dej okazji, oboje ju� nawet nie starali si� skrywa� wzajemnej nienawi�ci. Ma�a Carla natomiast przemyka�a pod �cianami rozdygotana, blada jak p��tno, ca�a rado�� �ycia opu�ci�a j� dawno temu. Niekiedy sprawia�a wra�enie, �e chcia�aby si� zwierzy� m�odszej siostrze. Tiril bardzo j� do tego zach�ca�a, ale bez powodzenia. Carla nie mia�a do�� odwagi. Zawsze w takich przypadkach ucieka�a w ko�cu do swego pokoju. A Tiril wzdycha�a zawiedziona. Czu�a si� okropnie bezradna.
Jak tylko nadarza�a si� okazja, Tiril wymyka�a si� do miasta. Przez ca�y czas opiekowa�a si� Nerem, codziennie nosi�a mu jedzenie i picie i ze zdumieniem stwierdza�a, �e jej ulubieniec wyrasta na ogromnego psa. W�a�ciwie to ju� by� doros�y.
Zawsze te� mia�a przy sobie jaki� k�sek dla innych ps�w, wi�c one trzyma�y si� w pobli�u Nera, niedaleko jego "domu". Tiril z przej�ciem stwierdzi�a, �e Nero jest typem przyw�dcy, i od tej chwili nie obawia�a si� ju� o jego �ycie.
Cz�sto chodzi�a z nim na d�u�sze spacery do podmiejskiego lasu. Te chwile kocha�a najbardziej. Wtedy znowu mog�a by� sob�, dawn� naprawd� pogodn� i optymistycznie usposobion� Tiril. Znowu mog�a si� �mia�, obejmowa� swojego ogromnego przyjaciela i odzyskiwa�a wiar� w to, �e �ycie bywa bardzo pi�kne. Wracaj�c do domu u�miecha�a si� do przechodni�w. Robi�o im si� ciep�o na sercu, cho� nie zdawali sobie sprawy, �e to za spraw� promiennej rado�ci Tiril, kt�ra przysz�a do nich w �rodku smutnego dnia.
Zdarzy�o si� kiedy�, �e urz�dzaj�c sobie wy�cigi z Nerem i rzucaj�c mu patyki zasz�a troch� za daleko na podle�ne ��ki i zrobi�o si� bardzo p�no. Kiedy zjawi�a si� w domu, ca�a rodzina siedzia�a ju� przy obiedzie. Ponuro, to najodpowiedniejsze s�owo dla okre�lenia atmosfery, jaka panowa�a w jadalni.
- Przepraszam, mamo i ojcze - uk�oni�a si� pospiesznie i na palcach podesz�a do swojego krzes�a.
Nikt jednak nie zwr�ci� na ni� uwagi, bo wszyscy byli zaj�ci jak�� denerwuj�c� spraw�.
Po raz setny powtarzam, �e ten ch�opak nie jest dla . niej! - grzmia� ojciec. Tego dnia najwidoczniej zaj�� si� troch� sob� i prezentowa� si� z dawno nie ogl�dan� godno�ci�. - Nic z tego ma��e�stwa nie b�dzie.
Carla siedzia�a jak martwa na wprost Tiril. Nigdy nie wygl�da�a tak �le, sprawia�a wra�enie, jakby �ycie z niej ,usz�o. Jej twarz by�a ca�kowicie pozbawiona wyrazu. Tiril widzia�a, �e siostra ca�� si�� woli t�umi swoje uczucia.
- Dlaczego nie? - protestowa�a matka zirytowana dziwacznym uporem m�a w sprawie ma��e�stwa c�rki. - M�odzieniec pochodzi przecie� ze znakomitej rodziny, ojciec jest bogaty jak Krezus, a on sam ma przed sob� wspania�� przysz�o��.
- Powiedzia�em ju�: mam zastrze�enia do jego moralno�ci...
- Dlatego, �e si� upi� dwa lata temu w dniu swoich egzamin�w razem z innymi studentami? To przecie� ca�kiem naturalna sprawa, a zreszt� nie masz �adnego prawa, by... Ojciec zerwa� si� tak gwa�townie, �e o ma�o nie przewr�ci� sto�u.
- Nie b�dzie �adnego ma��e�stwa! Carla jest za m�oda, �eby wychodzi� za m��!
- Ha! A to co� nowego! M�j pan nie mia� tego rodzaju skrupu��w, kiedy �eni� si� ze mn�, gdy mia�am zaledwie pi�tna�cie lat! Ale to by�am ja!
- To jest bardzo wielka r�nica! - zawo�a� pan Dahl ze z�o�ci� i opu�ci� jadalni�, pozostawiaj�c wszystkie trzy z uczuciem, �e co� obrzydliwego pe�za im po sk�rze.
Po po�udniu tego samego dnia mama chcia�a przymierzy� Tiril sukienk�, kt�r� dla niej szy�a. Tiril wierci�a si� niecierpliwie, ojciec siedzia� tymczasem w swoim ulubionym fotelu i przegl�da� jakie� dokumenty.
- St�j spokojnie! - sykn�a pani Dahl. - Nie, tej sukienki nie mo�na ju� lepiej dopasowa�! Nabra�a� kszta�t�w, dziewczyno!
Ojciec spojrza� znad papier�w, marszcz�c brwi.
- Nie m�wi si� w ten spos�b do dziecka! - upomnia� surowo �on�.
- Mo�liwe, ale popatrz sam! Tiril, skocz no do panny Pedersen i popro�, by przysz�a tu jutro; niech ona zobaczy, co da si� z tym zrobi�. Szkoda takiego �adnego materia�u...
Tiril by�a szcz�liwa, �e mo�e si� nareszcie uwolni� od nudnej przymiarki. Gdy mija�a ojca, poczu�a na sobie jego badawczy wzrok. Dozna�a jakiego� dziwnego uczucia niech�ci, a nawet wstr�tu.
Za�atwi�a interes u krawcowej i bieg�a z powrotem do domu. Zaczyna�o zmierzcha�, a wyobra�nia Tiril �le znosi�a ciemno�ci. W ciemno�ciach wsz�dzie si� czai tyle istot z nieznanego �wiata duch�w, z kt�rymi lepiej nie zadziera�.
Duchy by�y jednak niezwyk�e mi�ymi zjawami w por�wnaniu z tym, co si� szwenda�o po ciemnych ulicach Bergen, a co nale�a�o do �wiata �ywych. Nagle poczu�a na ramieniu czyj�� mocn� r�k�, a po obu jej bokach pojawili si� nieznajomi m�czy�ni. Szczerzyli do niej paskudne z�by w oble�nych u�miechach, jeden m�wi� jakie� obrzydliwe s�owa.
Min�o co najmniej kilkana�cie sekund, zanim Tiril zrozumia�a, czego opryszkowie od niej chc�. I wtedy jej gwa�towny charakter da� o sobie zna� z ca�� si��.
Szarpn�a energicznie, by si� wyrwa�, a gdy to nie pomog�o zacz�a ich kopa� po �ydkach tak, �e za ka�dym razem trafiony wy� bole�nie. Ale wci�� j� trzymali.
Dzia�o si� to w w�skim zau�ku niedaleko portu, gdzie wida� by�o tylko pozbawione okien �ciany magazyn�w. Nigdzie doko�a ani �ywej duszy.
- Pu��cie mnie, chamy jedne! - wrzeszcza�a Tiril. Dziewczynka by�a silna .i jej kopniaki z pewno�ci� okaza�y si� bolesne, jednak to nie wystarcza�o, bo napastnicy jej nie uwolnili. Przeciwnie, rozsierdzeni oporem, trzymali mocno.
W �aden spos�b nie mogli zrozumie�, sk�d wzi�� si� ten wielki czarny pies, ale w pewnym momencie wszystko dooko�a zamieni�o si� w jedno wielkie piek�o. Rozlega�o si� w�ciek�e warczenie i ujadanie, w �lad za tym jednym czarnym potworem na ratunek Tiril przybieg�o co najmniej dziesi�� innych. Napastnicy zacz�li zmyka� w pop�ochu, ci�gn�c za sob� rozjuszon� sfor�.
Tylko Nero zosta� na miejscu. Tiril dysza�a ci�ko, rozdygotana, i dr��c� r�k� g�aska�a jego kud�ate futro.
- Dzi�kuj� ci, m�j przyjacielu - szepta�a z wysi�kiem. - I podzi�kuj tamtym!
Pies odprowadzi� j� a� do bramy, chocia� nigdy dotychczas tego nie robi�. Tiril widzia�a, �e jest bardzo przej�ty i dumny ze swego zachowania.
R�ce wci�� jej dr�a�y, kiedy wesz�a do hallu. Wszystko wskazywa�o jednak na to, �e jak zwyk�e nikt nie b�dzie mia� dla niej czasu. Pani Dahl z promiennym u�miechem bieg�a do Carli, kt�ra wchodzi�a w�a�nie na g�r�.
Och, Carla, Carla! - wo�a�a rozradowana. - Dobry ojciec zgodzi� si� w ko�cu na twoje ma��e�stwo. A co, nie m�wi�am? M�wi�am ci przecie�, �e ju� moja w tym g�owa, by� mog�a wyj�� za swojego ch�opca. Teraz wszystko za�atwione. Ojciec da wam b�ogos�awie�stwo!
Obj�a mocno starsz� c�rk�, a Carla przez sekund� popatrzy�a w d� na Tiril z wyrazem najg��bszej rozpaczy w oczach. Wyrwa�a si� z obj�� pani Dahl i pobieg�a do swego pokoju.
Matka nie widzia�a jej twarzy.
- Och, jaka ona musi by� szcz�liwa - powiedzia�a wzruszona. - Ju� wr�ci�a�, Tiril?
Tej nocy Tiril obudzi�a si� nagle, bo zdawa�o jej si�, �e s�yszy czyj� krzyk, a potem ci�ki �oskot, jakby co� spad�o z wysoko�ci. Potem zrobi�o si� cicho.
A rankiem wo�nica znalaz� cia�o Carli, le��ce na brukowanym podw�rzu. Rzuci�a si� w d� z wie�yczki na dachu.
Teraz lubie�ne oczy zosta�y zwr�cone na m�od�, czyst� Tiril...
Niezad�ugo po tych wydarzeniach z�e moce z odleg�ej przesz�o�ci Islandii wyci�gn�y swoje macki, by otoczy� nimi Tiril.
Trzy ksi�gi z�a przypomnia�y o swoim istnieniu.
By jednak zrozumie� w�adz� czarnej magii nad cz�owiekiem, musimy cofn�� si� do po�owy siedemnastego wieku, do walki, jak� wielebny Jon toczy� z dwoma czarnoksi�nikami. Od tych wydarze�, o kt�rych teraz opowiemy, wije si� kr�ta ni� prowadz�ca do Bergen, gdzie mieszka�a Tiril.
Rozdzia� 2
Jak wynika z islandzkich protoko��w s�dowych Anno Domini 1656 wielebny Jon i obaj czarnoksi�nicy s� postaciami historycznymi.
Pewnej nocy pod koniec lat czterdziestych siedemnastego wieku pastor, sira Jon Magnusson z Eyri w Skutilsfj�rdhur, obudzi� si�, czuj�c, �e co� przygniata mu stopy. W izbie by�o ciemno, lecz dostrzega� wielki czarny cie�, spoczywaj�cy ci�ko w nogach �o�a.
Wielebny musia� przyzna�, �e na moment lodowaty dreszcz przeszed� mu po plecach. By� jednak cz�owiekiem Bo�ym, niez�omnym w swej wierze.
- Ej�e! - wymamrota� pod nosem. - A c� to za diabelstwo w��czy si� po nocach?
Domy�la� si�, kto nasy�a tego mieszka�ca piekielnych otch�ani. W okolicy �y� pewien ch�op, Jon Jonsson, kt�ry - jak gadano - dobrze zna� sztuki, przez Ko�ci� raczej nie pochwalane. Syn tego ch�opa stara� si� o r�k� pasierbicy pastora, ale mu odm�wiono. Wielebny Jon nie �yczy� sobie wprowadza� do domu ani syna, ani ojca; obaj cieszyli si� z�� s�aw�. Ludzie nazywali ich czarownikami, a o starym powiadano z l�kiem "czarnoksi�nik".
Teraz chcieli si� zem�ci�.
Daleko st�d, nad wielkim fiordem, Isafj�rdhardjup, fale t�uk�y o skalny brzeg, lecz bli�ej, w os�oni�tej zatoce, cicho by�o niczym w grobie.
Zemsta nie zemsta, pastor nie mia� zamiaru poddawa� si� bez walki. Zna� wiele sposob�w, by si� broni�, wiele magicznych formu�ek i �wi�tych zakl��, kt�re mog�y pos�u�y� przy odp�dzaniu z�ego ducha. Stara� si� przezwyci�y� strach, z�o�y� dr��ce d�onie i wo�a�, zrazu do�� niepewnie, potem jednak coraz bardziej stanowczo:
"Zwracam si� do Ciebie, Bo�e Wszechmog�cy.
Diabelski pies w niewol� bra� mnie chce.
Nastaje na me �ycie, ostrzy sobie k�y.
Pom� mi, Panie, w niedoli mej!"
Zel�a� ci�ar? Nie, jeszcze nie. W pokoju wci�� panowa�y nieprzeniknione ciemno�ci. Wielebny Jon j�� szuka� na nocnym stoliku swego krzy�a, znalaz� go i �ciskaj�c mocno skierowa� w stron� czerniej�cego cienia. Jego g�os by� czysty i silny:
"Jezu �ywy, ze�lij mi sw� �ask�,
Spraw, bym w walce z Diab�em okaza� niez�omno��!
Patrz na wszystko, co si� dzieje,
Szatan zostanie ukarany.
Wpadnie w ciemn� otch�a� �mierci,
Zepchni�ty si�� mojej wiary".
Pastor z trudem wci�ga� powietrze. Oddech mia� ci�ki, serce wali�o w piersiach jak m�otem, r�ce si� trz�s�y. Na szcz�cie jego ma��onki Thorkatli nie by�o w domu, m�g� wi�c krzycze� z si�� grzmotu:
"Ty kusisz ludzi, obra�asz dobrego syna Boga.
Podpe�zasz ze z�em pod Krzy� Chrystusowy.
Spok�j p�ynie z Krzy�a,
Podst�pny w�� ucieka.
Kacie z Hel, znam ja twoje sztuczki..."
Nic jednak nie pomaga�o. Z�y duch wci�� le�a� na stopach pastora, czyni�c noc niezno�nie d�ug� i bolesn�.
I tak to mia�o trwa�. Noc w noc zjawia�a si� ponura istota, ci�ka i bezkszta�tna mara z bezimiennego kr�lestwa ciemno�ci, i dr�czy�a wielebnego Jona.
S�uga Bo�y poszukiwa� w swoim domu czarodziejskich poga�skich run, ale jakim sposobem Jon Jonsson i jego syn mogliby si� dosta� na plebani�, by je tam umie�ci�? Wielebny Jon mia� na my�li owe ohydne znaki z czas�w, kiedy p�nocna Islandia by�a opanowana przez ciemne moce z Gottskalkiem Z�ym na czele. Teraz z pewno�ci� te znaki nie istniej�, zagin�y. Powinny by�y zagin��. Kto jednak wie, ile potrafi Jon Jonsson?
Na to pytanie proboszcz nie umia� odpowiedzie�. I zreszt� nawet nie mia�by odwagi si� nad tym zastanawia�.
Kt�rego� dnia z wizyt� do pastora przyby� pewien pobo�ny cz�owiek imieniem Sn�bj�rn Palsson z Kirkjubol. Znali si� obaj od dawna. Sn�bj�rn powiedzia�, �e wielebny Jon nie wygl�da dobrze. Absolutnie nie. Prawd� powiedziawszy, pastor wygl�da� �le. Kiedy szli �cie�k� przez cmentarz i rozmawiali, wielebny Jon zwierzy� si� przyjacielowi ze swojej udr�ki.
Zimny jesienny wiatr gna� po niebie deszczowe chmury, dodatkowo pot�guj�c makabryczn� tre�� opowiadania. Przy takiej pogodzie �adne mroczne cienie ani nocne strachy nie wydaj� si� zbyt nieprawdopodobne, tak samo jak czary z pradawnych, przenikni�tych magi� czas�w.
Kiedy pastor zako�czy� swoj� histori�, Sn�bj�rn przystan�� i zacz�� spogl�da� na ko�cieln� wie��, jakby tam szukaj�c pomocy. Uszy zrobi�y mu si� czerwone od wiatru, krople deszczu sp�ywa�y z czo�a na nos i najwi�kszym jego pragnieniem by�o znale�� si� pod dachem. Wielebny Jon nie przestawa� jednak kr��y� po cmentarnych dr�kach, by ukry� t� rozmow� w tajemnicy przed innymi, wi�c z szacunku dla przyjaciela Sn�bj�rn nie wyjawi� swego pragnienia.
Zaprawd� dziwne rzeczy si� dziej� w naszych czasach - westchn��. - Pot�ga czarnoksi�nik�w jest tym wi�ksza, �e wplataj� oni do swoich formu�ek s�owa Bo�e. �wi�te mod�y wypowiadaj� wspak.
I nie tylko to, oni wzywaj� imienia Bo�ego przy magicznych ofiarach i wr�bach. A blu�nierstwo umacnia Szatana kosztem kr�lestwa Bo�ego. Z�e dni nasta�y w naszym kraju!
Bardzo z�e! A najgorsze ze wszystkiego jest, �e tak wielu spo�r�d s�ug Bo�ych zajmuje si� czarami. Wybacz mi, �e o tym wspominam!
Wiem, wiem - rzek� pastor z ci�kim westchnieniem. - ca�y nar�d jest jak pora�ony ze strachu przed moc� czarnoksi�nik�w. Czasami zastanawiam si�, czy...
Umilk�. Sn�bj�rn zapyta� ostro�nie:
Co chcia�e� powiedzie�, wielebny Jonie?
- Mo�na by pomy�le�, �e Jon Jonsson i jego syn dostali si�.. Nie, Jonssonowie to prostacy! Ale z drugiej strony... Wygl�da na to, �e kto�, cho� nie wiem kto, dosta� si� do... ksi�g. - Pastor zni�y� g�os: - Wiesz przecie�, jakie to ksi�gi mam na my�li.
Sn�bj�rn zadr�a�, i to nie tylko z powodu sp�ywaj�cych mu za ko�nierz kropel deszczu.
- Uchowaj Bo�e! - zawo�a�. - Nie, to nie mo�e by�! "R�dskinna", czyli "Czerwona sk�ra", ksi�ga oprawiona w czerwony safian, le�y przecie� pod ziemi� wraz ze zw�okami z�ego biskupa Gottskalka...
Pastor uczyni� ostrzegawczy ruch r�k�.
Nie wymieniaj jego imienia na po�wi�conej ziemi! Ale masz, oczywi�cie, racj�. Pierwsza z dwu ksi�g zwanych "Graskinna", czyli "Szara sk�ra", r�wnie� zosta�a pochowana z jednym z tych okropnych ludzi. Druga "Graskinna" jest pieczo�owicie strze�ona w Szkole �aci�skiej w Holar,. nikt nie mo�e jej nawet dotkn��, a c� dopiero wynie�� z ukrycia.
Obaj pobo�ni m�owie z�o�yli r�ce i pospiesznie, po kryjomu odm�wili modlitw�. Rozmowa zesz�a na niebezpieczne tory, lepiej ju� milcze�.
L�k by� a� nadto uzasadniony.
"R�dskinna" i obie "Graskinna" to ksi�gi samego z�a. Zawiera�y tajne runy i opisy sztuk magicznych najgorszego rodzaju. Ponure kobiety i m�czy�ni, kt�rzy zajmuj� si� czarami, pos�uguj� si� runami i znakami spisanymi na pergaminach. Niekiedy ryto je w drewnie, a nawet na �ywej sk�rze. Istnieje lub istnia�o wiele takich ksi�g, jak na przyk�ad "Gulskinna", oprawna w z�ot� sk�r�, "Gr�nskinna", ksi�ga zielona, i "Silvra", czyli srebrzysta. Najpot�niejsze i najbardziej niebezpieczne by�y jednak te trzy: "R�dskinna" i dwie "Graskinna".
Ta z dwu szarych ksi�g, kt�ra znajdowa�a si� w Holar, a zatem mog�a by� w jaki� spos�b dost�pna, zosta�a spisana oko�o roku 1400 w Laufasi przez Torkella syna Gudbjarta. Pierwsza .jej cz�� jest do�� niewinna. To, co budzi prawdziwy l�k zar�wno ksi�y, jak i prostego ludu, to jej ostatnia i najd�u�sza cz��. Spisano j� za pomoc� run wprowadzaj�cych w b��d, kt�re rozumie bardzo niewiele ludzi.
Druga "Graskinna" znikn�a w dawno minionych czasach wraz z pewnym eremit�. �w znawca prastarej i tajemnej wiedzy nie widywa� zwyczajnych ludzi. Posiada� on ksi�g�, w kt�rej zawarto�ci nie orientowa� si� nikt w parafii. Szeptano o niej z wielkim l�kiem i nazywano j� w�a�nie "Graskinna". By�a to z pewno�ci� najstarsza ksi�ga magii. Cz�owiek, do kt�rego nale�a�a, zosta� pochowany w siedzibie biskupa w Skalholt, gdzie znajdowa�a si� druga islandzka Szko�a �aci�ska. Biskup musia� obieca�, �e ksi�ga zostanie pogrzebana wraz z jej w�a�cicielem, w przeciwnym razie �le b�dzie z ca�� parafi�.
Najwa�niejsza w�r�d magicznych ksi�g by�a bez w�tpienia "R�dskinna". �miertelnie niebezpieczna, budz�ca groz�, lecz tak�e po��danie, zosta�a spisana przez Gottskalka Nikulassona, zwanego biskupem Gottskalkiem z�ym lub Gro�nym, kt�ry w latach 1498-1520 zasiada� na tronie biskupim w Holar.
�w Gottskalk pochodzi� z norweskiego rodu, by� krewnym pani Inger z Austrat i siostrze�cem biskupa Olafura R�ngvaldssona. W m�odo�ci studiowa� na uniwersytecie w Rostoku, immatrykulowa� si� w listopadzie 1482 roku, a w protoko�ach okre�lono, �e przyby� "z Norvegr", najpewniej wi�c jeszcze w tym czasie nie mia� nic wsp�lnego Islandi�.
W Holar u swego wuja Olafura R�ngvaldssona zjawi� si� zapewne jako ksi�dz, mo�e nawet pe�ni� obowi�zki asystenta biskupa. Po �mierci Olafura w 1495 roku kaza� nazywa� si� biskupem, ale oficjalnie zosta� nim mianowany dopiero w roku w 1499 przez arcybiskupa Nidaros1. Rejestr krzywd wyrz�dzonych przez Gottskalka miejscowej ludno�ci jest d�ugi jak nieurodzajny rok.
Nieludzkie podatki na ko�ci� (czyli na biskupa), niezwyk�a surowo�� jakoby w imieniu Boga, podst�pno�� i nienawi��, okrutne wyroki s�dowe za najdrobniejsze uchybienia - pewien cz�owiek zosta� bardzo surowo ukarany za to, �e o�eni� si� z dziewczyn�, kt�ra by�a jego krewn� w czwartym pokoleniu - nieustanne upominanie wszystkich i nagany... Wyliczank� mo�na by ci�gn�� jeszcze d�ugo. Powa�any by� jedynie przez takich zarozumia�ych i przenikni�tych pych� parafian, co to najch�tniej wytykaj� b��dy swoim bli�nim. Przy ka�dej najdrobniejszej sprawie s�dowej biskup troszczy� si� bardzo, by na�o�one grzywny przypad�y jemu. Je�li mia� ochot� na czyj�� zagrod�, to j� zdobywa�.
Nieco mniej znany by� fakt, i� Gottskalk okaza� si� najwi�kszym w swojej epoce czarnoksi�nikiem. Zacz�� na nowo uprawia� czary, magi� i gus�a, jakich od dawna ju� nie praktykowano. Wykszta�cony na wielkich uniwersytetach �wiata, lizn�� te� troch� tajemnych sztuk w Czarnej Szkole paryskiej i by� nimi oszo�omiony...
"R�dskinna", tajemne dzie�o jego �ycia, mia�a z�ote litery i przepi�kne iluminacje. Poniewa� tre�� pochodzi�a z czasu run, a wszelkie czarnoksi�skie formu�ki zapisano runami i znakami magicznymi, bardzo cz�sto zniekszta�conymi i odwr�conymi, ca�o�� by�a tajemnicza i dla nie wprowadzonych ca�kowicie niezrozumia�a. Biskup nie chcia� przekaza� tre�ci ksi�gi nikomu, nikt po jego �mierci nie m�g� jej odziedziczy�.
Tak wi�c "R�dskinna" zosta�a pogrzebana razem ze swym autorem.
Dwaj przyjaciele zatrzymali si� przy bramie cmentarza.
- Wszystkie trzy ksi�gi s� ukryte lub pogrzebane - rzek� Sn�bj�rn. - Nie ma si� zatem czego obawia� z ich strony.
Pastor, uspokojony, kiwa� g�ow�.
Ale, Bo�e m�j, jak�e si� obaj pobo�ni m�owie mylili!
Gwa�towny poryw wichru szarpa� ich ubrania, jakby chcia� przekaza� ostrze�enie p�yn�ce ze �wiata grob�w, z cmentarza.
Obaj milczeli, kiedy otwierali bram� i wchodzili dc ciep�ej siedziby proboszcza. Sira Jon nie uwa�a� ju� jednak swego domostwa za przytulne ani bezpieczne. To przecie� tutaj by� nawiedzany i dr�czony przez z�ego ducha.
Dopiero po sze�ciu tygodniach si�a nieczysta da�a mu spok�j. Tej nocy bez przerwy �piewa� i wykrzykiwa� maj�ce odp�dzi� Szatana formu�ki:
"Krew dobrego syna Bo�ego zmywa ka�dy grzech.
Wierzymy w niego, to wiedzie nam si� we wszystkim.
Diabe� sp�tany krzyczy u piek�a bram.
Nie pr�buj moich si�,
Bowiem B�g daje nam zwyci�stwo i �agodzi �al".
Brzemi� mimo to nie znika�o. Wielkie, mroczne, wprost by�o s�ycha�, �e ci�ko dyszy; jaka� istota trudna do okre�lenie.. Sira Jon odczuwa� �miertelne zm�czenie po wielu tygodniach bez snu, udr�czony nocn� walk� z czym�, co unika�o starcia, ale nie przejmowa�o si� w najmniejszym stopniu jego �arliwymi mod�ami ani zakl�ciami, zawsze pomocnymi w takich przypadkach, w kt�rych wa�na by�a �agodno��!
Postanowi� jednak si� nie poddawa�. Usiad� na ��ku, by wyra�niej widzie� to co� budz�ce groz�, co uciska�o mu stopy, i nagle wyda�o mu si�, �e dostrzega jakie� zwierz�ce, groteskowe, pozbawione kontur�w oblicze. Mimo ci�aru tak wielkiego, �e �o�e si� ugina�o, zjawa przypomina�a ciemn�, niewiele wa��c� chmur�. Z krucyfiksem wyci�gni�tym przed siebie pastor zamierza� nadal odmawia� zakl�cia, gdy nieoczekiwane g�o�ne uderzenie w pod�og� sprawi�o, �e podskoczy� na pos�aniu. Cie� w jego nogach ani drgn��. Magiczne formu�ki proboszcza zacz�y przybiera� form�, kt�rej Ko�ci� mo�e by nie uzna�, lecz sira Jon by� tak �miertelnie przera�ony i udr�czony ca�� spraw�, �e nie do ko�cu wa�y� swoje s�owa. By wzmocni� zakl�cia, stan�� na ��ku i z g�ry przygl�da� si� duchowi ciemno�ci. Kiwa� si� na swoim miejscu, wi�c i zakl�cia brzmia�y do�� niepewnie, cho� g�os by� silny:
"Kafni, kulni, visni
kynngi, tofrar, fjokynngi,
dofni, en adrei dafni
dyngju seids fjolkynngi,
kremji ei ne komi
kringum mig fjolkynngi,
sluti nidr og slitni
slingir menn fjolkynngis..."
(Dusi si�, stygnie, wi�dnie magiczna sztuka, nie na mnie si�a czarnej magii spada, magiczna sztuka wok� mnie rozpryskuje si� i znika).
Gdy kap�an doszed� w swoich zakl�ciach do tego miejsca, przestraszy� si�, �e u�ywa czysto magicznych s��w. Ponownie usiad� w po�cieli, og�lny stan jego zdrowia nie pozwala� mu tak sta� w zimnym pokoju. Bez sensu mamrota� pod nosem:
"Czarne pisma... rozpadaj� si� na kawa�ki.
Paznokcie nie drapi�... W�osy trac� swoj� czarodziejsk� moc.
Zapadnij si� w nico��! Znikaj natychmiast, Szatanie Czarny. Znikaj natychmiast, Szatanie Czarny".
Nie dzia�o si� nic. Wielebny Jon ukry� twarz w d�oniach i siedz�c tak, pogr��ony w najg��bszej rozpaczy, od zakl�� przeszed� do modlitwy. Niemal bezg�o�nie, �miertelnie zm�czony szepta� b�agalne pro�by:
"Czy widzisz moje zm�czenie, Panie?
Nie pozw�l, by Szatan mnie dr�czy�, b�agam Ci�.
Panie na ziemi i niebiesiech,
ze�lij na mnie spok�j.
Przyjmij moj� udr�czon� dusz�
na tym �miertelnym �o�u".
Nie, pomy�la� natychmiast sira Jon wstrz��ni�ty. Przecie� nie mog� umrze�! Takiego zwyci�stwa diabe� odnie�� nie mo�e!
Ogarn�� go gwa�towny gniew i zacz�� wrzeszcze�, nie zastanawiaj�c si�, co robi:
- Wyno� mi si� natychmiast do piekie�, ty przekl�ty wyrzutku! W imi� Pana nakazuj� ci zabra� ze sob� r�wnie� tak samo przekl�tych Jonsson�w, bym si� nareszcie m�g� pozby� tej zarazy z mojej parafii! Jazda st�d, ty czarny duchu z Hel!
Przera�ony zakry� usta d�oni�. Co ja zrobi�em? przenikn�o mu przez my�l.
I wtedy... nareszcie zauwa�y�, �e straszny ci�ar powolutku staje si� jakby mniejszy, a mroczny cie� w nogach ��ka rozp�ywa si�. Sira Jon g��boko wci�gn�� powietrze dygocz�c z przej�cia, wprost nie m�g� uwierzy� w swoje szcz�cie. Z wyrzutami sumienia my�la� o przekle�stwach, kt�re dopiero co miota�. Zaprawd�, nie by�y to s�owa, jakie powinien wypowiada� spokojny, �agodny i dobry kap�an. Ale to w�a�nie te s�owa pomog�y! Po raz pierwszy widzia� rezultat swojej walki ze zmor� na ��ku.
Sumienie jednak mia� czarne niczym noc. On - pastor - posun�� si� do tego, by wyklina� swoich wrog�w z parafii, a na dodatek �yczy� im, by znale�li si� w miejscu, kt�rego nazwy nigdy przedtem z w�asnej woli by nie wym�wi�!
Ale ani Jon Jonsson, ani jego syn nie znikn�li, i to stanowi�o dla wielebnego Jona pociech� w duchowej udr�ce.
Jon Jonsson otwarcie teraz przyznawa�, �e to on zes�a� na proboszcza wszystkie bolesne do�wiadczenia, co wi�cej, pyszni� si� tym. Wielu bowiem uwa�a�o za spraw� honoru by� zr�cznym czarownikiem.
Podczas gdy w pozosta�ych krajach nordyckich o czary oskar�ano przewa�nie kobiety, z kt�rych zreszt� co najmniej trzy czwarte to osoby najzupe�niej niewinne, na Islandii sytuacja przedstawia�a si� zgo�a odwrotnie. Ze stu dwudziestu jeden proces�w o czary tylko dziesi�� wytoczono kobietom, reszta oskar�onych to m�czy�ni. W�r�d nich znalaz�o si� o�miu pastor�w. Do oskar�enia wystarczy�o stwierdzenie, �e cz�owiek zna magiczne runy i czarodziejskie formu�ki, gdyby natomiast dowiedziono, �e oskar�ony sam ry� magiczne znaki, sytuacja stawa�a si� naprawd� powa�na. W trzydziestu czterech przypadkach oskar�onym o czary zarzucano sprowadzenie na kogo� choroby lub �mierci. W siedemnastu przypadkach oskar�ano o �mier� zwierz�t domowych, czterna�cie os�b odpowiada�o za blu�nierstwo przeciwko Bogu lub te� obra�anie imienia Bo�ego przez ��czenie go z magi�. Dw�ch zawar�o pakt z diab�em, jeden we �nie, a drugi na jawie, czterech m�czyzn mia�o, zgodnie z zeznaniami �wiadk�w, wskrzesza� martwych za pomoc� czarnej magii, jeden wykopa� zw�oki z grobu, by u�y� ich do m