2346

Szczegóły
Tytuł 2346
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2346 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2346 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2346 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

DEAN R. KOONTZ W OKOWACH LODU Przek�ad: PIOTR BELUCH Obecn�, poprawion� wersj� ksi��ki, ponownie dedykuj� owej wyj�tkowej, niezast�pionej kobiecie - Winonie Garbrick Wiem, �e tam jeste� - wysoko nad nami. Wci�� patrzysz. Czerwony o��wek w Twej d�oni. WCZE�NIEJ... Doniesienia "The New York Timesa": [l] LODY ARKTYKI �R�D�EM NAJCZYSTSZEJ WODY NA �WIECIE MOSKWA, 10 lutego Jak twierdz� rosyjscy naukowcy, lody Arktyki zawieraj� znacznie mniej bakterii i zanieczyszcze� ni� woda, kt�r� obecnie spo�ywamy lub przeznaczamy do nawadniania p�l. Odkrycie to mo�e spowodowa� �e ju� w niedalekiej przysz�o�ci pokrywa polarna mo�e sta� si� wa�nym �r�d�em tego drogocennego p�ynu. Topienie lodu okaza�oby si� z pewno�ci� ta�sze od kosztownego procesu odsalania, zw�aszcza �e uzyskana w ten spos�b woda nie musia�aby by� oczyszczana. Rosyjscy uczeni szacuj�, �e w nast�pnej dekadzie, dzi�ki odpowiedniemu wykorzystaniu g�r lodowych, mo�na by nawodni� miliony hektar�w ziemi uprawnej. [2] ZDANIEM SPECJALIST�W, G�RY LODOWE MOG� STA� SI� �R�D�EM WODY PITNEJ BOSTON, 5 wrze�nia Dr Harold Carpenter, przemawiaj�c dzisiaj na corocznym zgromadzeniu Ameryka�skiego Stowarzyszenia In�ynier�w �rodowiska, stwierdzi�, �e ci�g�y niedob�r wody w Kalifornii mo�e zosta� zlikwidowany dzi�ki procesowi topienia g�r lodowych, holowanych w tym celu z obszaru Arktyki w po�udniowe rejony kraju. Wed�ug dr Rity Carpenter - �ony dra Carpentera, b�d�cej jego partnerem w pracy naukowej - dotkni�te susz� pa�stwa powinny rozwa�y� ewentualno�� przeznaczenia funduszy na dalsze eksperymenty i badania umo�liwiaj�ce rozw�j projektu. Inwestycja ta przynios�aby w ci�gu dziesi�ciu lat stokrotne zyski. Pa�stwo Carpenter, kt�rzy w ubieg�ym roku zostali uhonorowani Nagrod� Pa�stwowej Fundacji Nauki, twierdz�, �e sam pomys� jest niezwykle prosty. W pierwszej fazie nale�y za pomoc� �adunk�w wybuchowych oddzieli� od pokrywy polarnej du�� g�r� lodow�, kt�r� naturalne pr�dy oceaniczne unios� nast�pnie na po�udnie. Kolejny etap eksperymentu polega�by na przytwierdzeniu do dryfuj�cej bry�y stalowych lin, dzi�ki kt�rym holowniki mog�yby j� przetransportowa� do specjalnych przetw�rni, znajduj�cych si� w pobli�u zagro�onych susz� teren�w. Wody Pacyfiku i Atlantyku s� w p�nocnych rejonach bardzo zimne, w zwi�zku z czym - jak zapewnia Harold Carpenter - straty spowodowane przedwczesnym topnieniem lodu nie powinny by� wi�ksze ni� pi�tna�cie procent. Carpenterowie uprzedzaj� jednak, �e nie mo�na mie� pewno�ci, i� pomys� sprawdzi si� w praktyce. "Jest jeszcze do przezwyci�enia sporo trudno�ci - kontynuowa�a dr Rita Carpenter- szczeg�owe badania pokrywy polarnej..." [3] SUSZA NISZCZY ZBIORY W KALIFORNII SACRAMENTO, Kalifornia, 20 wrze�nia Przedstawiciele Departamentu Stanu ds. Rolnictwa szacuj�, �e niedostatek wody w Kalifornii spowodowa� straty rz�du pi��dziesi�ciu milion�w dolar�w. Zniszczeniu uleg�y uprawy pomara�czy, cytryn, kantalupy, sa�aty... [4] TYSI�CE G�ODUJ�CYCH NIE OTRZYMA POMOCY Z POWODU BRAKU REZERW �YWNO�CI ORGANIZACJA NAROD�W ZJEDNOCZONYCH, 18 pa�dziernika Dyrektor Biura ds. Pomocy Ofiarom Kataklizm�w og�osi�, �e zazwyczaj zasobne w �ywno�� pa�stwa Europy, USA i Kanada odnotowa�y z powodu katastrofalnej suszy wyj�tkowo niskie zbiory p�od�w rolnych, w zwi�zku z czym od pewnego czasu mieszka�cy Afryki nie mog� kupi� od nich zbo�a i innych produkt�w �ywno�ciowych. Do chwili obecnej umar�o ponad dwie�cie tysi�cy os�b... [5] ONZ TWORZY FUNDUSZ W CELU PRZEPROWADZENIA BADA� NAUKOWYCH W REJONIE ARKTYKI ORGANIZACJA NAROD�W ZJEDNOCZONYCH, 6 stycznia Jedena�cie pa�stw cz�onkowskich utworzy�o dzisiaj przy ONZ specjalny fundusz maj�cy sfinansowa� seri� eksperyment�w w Arktyce. W pierwszej kolejno�ci zostanie sprawdzona mo�liwo�� holowania na po�udnie pot�nych g�r lodowych. Woda, uzyskana na skutek ich topnienia, zosta�aby wykorzystana do nawadniania upraw. "Zapewne zabrzmi to jak science fiction - stwierdzi� pewien brytyjski naukowiec - ale ju� od wczesnych lat sze��dziesi�tych wi�kszo�� specjalist�w z dziedziny in�ynierii �rodowiska uwa�a�a podobny projekt za ca�kowicie realny". Je�li plan si� powiedzie, plony b�d� znacznie wy�sze i problem zostanie rozwi�zany, przynajmniej w przypadku pa�stw o najwi�kszych uprawach. G�ry lodowe nie mog�yby by� holowane w rejony ciep�ych m�rz otaczaj�cych Afryk� i Azj�, ale ca�y �wiat skorzysta�by z poprawy zbior�w w krajach, kt�rym uda�o si�... [6] NAUKOWCY Z ONZ TWORZ� STACJ� BADAWCZ� NA ARKTYCZNEJ POKRYWIE LODOWEJ THULE, Grenlandia, 28 wrze�nia Dzi� rano, na polu lodowym pomi�dzy Grenlandi� a Spitzbergenem, wyl�dowa�a grupa naukowc�w. Wypraw� dowodz� doktorzy Harold i Rita Carpenter, tegoroczni laureaci Nagrody Rothschilda w dziedzinie Nauk o Ziemi. Prace badawcze prowadzone w ramach programu zatwierdzonego przez ONZ potrwaj� przez co najmniej dziewi�� miesi�cy. Trzy kilometry od kraw�dzi pokrywy polarnej rozpocz�to budow� bazy naukowej, kt�ra... [7] ARKTYCZNA EKSPLOZJA NAST�PI JUTRO THULE, Grenlandia, 14 stycznia Jutro o p�nocy naukowcy z Bazy Edgeway - kt�ra powsta�a dzi�ki funduszom ONZ - przeprowadz� na pokrywie Arktyki detonacj� serii �adunk�w wybuchowych; ma ona doprowadzi� do oderwania si� g�ry lodowej o powierzchni oko�o tysi�ca kilometr�w kwadratowych. Operacja zostanie przeprowadzona sze��set pi��dziesi�t kilometr�w od p�nocno-wschodniego wybrze�a Grenlandii. Ruch od�amanej bry�y lodu b�dzie rejestrowany dzi�ki najnowocze�niejszym urz�dzeniom radiolokacyjnym, zainstalowanym na dw�ch holownikach, b�d�cych w�asno�ci� ONZ. W eksperymencie, kt�ry ma pokaza�, jak bardzo podczas surowej arktycznej zimy zmieniaj� si� naturalne pr�dy w Oceanie Atlantyckim... Cz�� pierwsza PU�APKA 12:00 DWANA�CIE GODZIN DO DETONACJI �wider z przenikliwym piskiem g��boko dr��y� pokryw� Arktyki. Z otworu wycieka�a szarobia�a ma�; p�yn�a kana�em wy��obionym w stwardnia�ym �niegu i ju� po kilku sekundach zamarza�a. Wiert�a nie by�o wida�; wraz ze sporym fragmentem trzonka, w kt�rym zosta�o osadzone, nikn�o w otworze o �rednicy dziesi�ciu centymetr�w. Wpatruj�c si� w prac� �widra, Harry Carpenter mia� dziwne przeczucie, �e zbli�a si� jaka� nieuchronna katastrofa. By� to rodzaj ledwie wyczuwalnego sygna�u ostrzegawczego - pojawi� si� niczym cie� ptaka, przesuwaj�cy si� na tle jasnego krajobrazu. Pomimo grubej warstwy termoizolacyjnego ubrania przebieg� go dreszcz. Jako naukowiec Harry Carpenter uznawa� prawa logiki i rozumowa� opieraj�c si� na zasadzie przyczyna - skutek. Wiedzia� jednak, �e nie nale�y r�wnie� lekcewa�y� intuicji, zw�aszcza gdy przebywa si� na tak niepewnym gruncie jak lodowa pokrywa. �r�d�o przeczu� by�o dla niego niejasne, chocia� na pewno nie bez wp�ywu pozostawa� fakt, �e w pracy mieli do czynienia z niezwykle silnymi �adunkami wybuchowymi. Prawdopodobie�stwo, �e jeden z nich niespodziewanie eksploduje, by�o oczywi�cie bliskie zeru, niemniej jednak... Peter Johnson - in�ynier elektronik, pe�ni�cy tak�e funkcj� g��wnego pirotechnika wyprawy - wy��czy� �wider i odsun�� si� o krok do ty�u. Ubrany by� w termoizolacyjny kombinezon i futrzan� kurtk� z w�ochatym kapturem. Gdyby nie jego ciemnobr�zowa twarz, wygl�da�by jak nied�wied� polarny. Claude Jobert zgasi� przeno�ny generator pr�du. Zapad�a cisza, w kt�rej wyra�nie wyczuwa�o si� pe�ne napi�cia oczekiwanie... Wra�enie by�o tak silne, �e Harry obejrza� si� dooko�a, a nast�pnie popatrzy� na niebo, jakby w obawie przed zagro�eniem, kt�re mo�e nadci�gn�� z niewiadomego kierunku. Gdyby �mier� mia�a dzisiaj nadej��, najprawdopodobniej nie dosi�g�aby ich z g�ry, lecz z do�u. Wok� poszarza�o - zbli�a�o si� po�udnie. Trzej m�czy�ni ko�czyli przygotowania do umieszczenia w lodzie ostatniego pi��dziesi�ciokilogramowego �adunku. Od poprzedniego poranka zainstalowali ju� pi��dziesi�t dziewi�� identycznych pojemnik�w z materia�em wybuchowym, kt�rego ilo�� wystarcza�a, aby ich unicestwi� w apokaliptycznej eksplozji. Nie trzeba by�o wybuja�ej wyobra�ni, �eby uzmys�owi� sobie koszmar umierania na tym ponurym pustkowiu. Monotonia bia�ego krajobrazu sk�ania�a do rozmy�la� o �mierci, a lodowa pokrywa mog�a sta� si� doskona�ym grobowcem. Dooko�a rozci�ga�a si� pos�pna, bia�o-niebieska r�wnina, spowita przez wi�kszo�� czasu w ca�kowitych ciemno�ciach, z rzadka przechodz�cych w szaro��. Niebo wiecznie zasnuwa�y chmury. Akurat w tej chwili widoczno�� by�a ca�kiem niez�a - dzie� wst�powa� w�a�nie w faz�, kiedy przebijaj�ce si� nie�mia�o s�o�ce roz�wietla swymi promieniami niebo tu� nad lini� horyzontu. Jednak nawet te chwilowe przeb�yski nie by�y w stanie o�ywi� martwoty roztaczaj�cego si� wok� pustkowia. Jedynymi elementami, kt�re urozmaica�y jednostajny krajobraz, by�y postrz�pione grzbiety spi�trzonych zwa��w lodu i po�amane, cz�sto postawione na sztorc tafle kry wielko�ci cz�owieka, a nawet sporego budynku. Wystaj�c ponad powierzchni� pola polarnego, wygl�da�y jak pot�ne p�yty nagrobne. Pete Johnson podszed� do Harry'ego i Claude'a stoj�cych przy dw�ch pojazdach �nie�nych, specjalnie przystosowanych do pracy w surowych arktycznych warunkach, i stwierdzi� z wyra�n� satysfakcj�: - Szyb ma ju� dwadzie�cia osiem metr�w g��boko�ci. Po raz ostatni przed�u�amy wiert�o... i po robocie. - Dzi�ki Bogu! - m�wi�c to, Claude Jobert wzdrygn�� si�, jakby przemarz� pomimo termoizolacyjnych w�a�ciwo�ci swojego kombinezonu. Jego pokryta ochronn� warstw� wazeliny twarz by�a blada i wychudzona. - Jeszcze dzi� uda nam si� wr�ci� do g��wnej bazy. Nareszcie! Od chwili jej opuszczenia nie by�o mi ciep�o nawet przez minut�. Claude zazwyczaj nie narzeka�. By� stosunkowo niewysokim m�czyzn�, jowialnym i energicznym. Na pierwszy rzut oka sprawia� niepozorne wra�enie; wygl�da� wr�cz na s�abeusza. Jednak myli�by si� kto�, oceniaj�c go w ten spos�b. Mia� poni�ej stu siedemdziesi�ciu centymetr�w wzrostu i wa�y� nieca�e sze��dziesi�t kilogram�w, jednak zachowuj�c szczup�� sylwetk� mia� silne, spr�yste mi�nie. Jego bia�e w�osy, schowane w tej chwili pod kapturem, okala�y czerstw� i ogorza�� na skutek przebywania w trudnych warunkach twarz. Za to oczy Claude'a �wieci�y niewinnym b��kitem jak u dziecka. Harry nigdy nie dostrzeg� w nich cho�by cienia z�o�ci czy nienawi�ci. Do wczoraj obcy by� im r�wnie� wyraz roz�alenia, kt�ry nie pojawi� si� w spojrzeniu Claude'a nawet wtedy, gdy trzy lata wcze�niej, na skutek bezsensownego aktu agresji, zgin�a jego �ona Colette. Pogr��y� si� wtedy w smutku, ale nigdy si� nie roztkliwia�. Od kiedy jednak opu�cili przytulne schronienie, jakie dawa�a Baza Edgeway, Claude zmieni� si� nie do poznania; straci� swoj� jowialno�� i zapa�, za to bez przerwy utyskiwa� na zimno i trudne warunki. Mia� pi��dziesi�t dziewi�� lat; by� najstarszym uczestnikiem wyprawy - urodzi� si� osiemna�cie lat wcze�niej od Harry'ego Carpentera, kt�rego wiek osi�gn�� w�a�nie g�rn� granic� dopuszczaln� dla os�b pracuj�cych w warunkach podbiegunowych. Chocia� Claude by� wy�mienitym geologiem, specjalizuj�cym si� w badaniach dynamiki arktycznej formacji lodowej, obecna ekspedycja mia�a by� jego ostatni� wypraw� w te rejony. Po jej zako�czeniu zamierza� co prawda kontynuowa� swoje badania, ale ju� wy��cznie w laboratoriach, przy u�yciu komputer�w - daleko od surowych warunk�w panuj�cych za kr�giem polarnym. Harry zastanawia� si�, czy przypadkiem bardziej od zimna nie przeszkadza Jobertowi �wiadomo��, �e praca, kt�r� kocha, staje si� ponad jego si�y. Pewnego dnia b�dzie to musia� zrozumie�, a decyzja odej�cia od czynnego uprawiania zawodu mo�e si� okaza� niezwykle bolesna. Bezkresne przestrzenie Arktyki i Antarktydy oczarowa�y go swoim czystym, krystalicznym pi�knem, surowo�ci� klimatu i powiewem tajemnicy osnuwaj�cej bia�e kontury krajobrazu. Tak, wszystko by�o tu tajemnicze; purpurowe cienie zakrywaj�ce dno ka�dej, wydawa�oby si� niezg��bionej rozpadliny, kolorowy teatr nocy, kiedy dr��ce wst�gi zorzy polarnej mieni� si� tysi�cami barw, a gdy utkana z nich kurtyna opada, scena nieba roz�wietla si� niezliczonymi gwiazdami. W pewnym sensie Harry wci�� czu� si� jak ma�y nie�mia�y ch�opczyk z zacisznej, spokojnej farmy w Indianie. Dorastaj�cy samotnie - bez braci, si�str i przyjaci� - by� dzieckiem od pocz�tku przyt�oczonym przez �ycie. Pokonywa� sw�j l�k marz�c o dalekich podr�ach, podczas kt�rych m�g�by ogl�da� wszystkie niezwyk�o�ci �wiata - nie chcia� by� przypisany do jednego tylko miejsca na ziemi; wierzy�, �e jego powo�aniem jest PRZYGODA. Teraz, kiedy przyby�o mu troch� lat i do�wiadczenia, wiedzia� ju�, �e tak zwana "przygoda" polega g��wnie na ci�kiej pracy. Jednak, od czasu do czasu, ma�y ch�opczyk ukryty w g��bi jego duszy budzi� si� niespodziewanie i wtedy, bez wzgl�du na to, co w danej chwili robi�, rozgl�da� si� dooko�a oczami rozszerzonymi ze zdumienia i widz�c wspania�� biel otaczaj�cego �wiata, my�la� sobie: A niech to! Wi�c naprawd� tu jestem - z dala od farmy w Indianie; na samym ko�cu �wiata, na samym jego szczycie! - �nieg zaczyna pada� - stwierdzi� Pete Johnson. Prawie w tej samej chwili Harry dostrzeg� pierwsze wiruj�ce w bezg�o�nym ta�cu p�atki. Do tej pory dzie� by� bezwietrzny, co nie oznacza�o jednak, �e taka pogoda si� utrzyma. - Sztorm mia� nadej�� dopiero p�nym wieczorem. - M�wi�c to Claude Jobert przybra� zafrasowany wyraz twarzy. Tymczasowy ob�z znajdowa� si� o siedem i p� kilometra, mierz�c w linii prostej, na pomocny wsch�d od Bazy Edgeway. Odleg�o�� ta w rzeczywisto�ci, gdy pokonywa�o si� j� pojazdami �nie�nymi, wynosi�a oko�o jedenastukilometr�w. Pomimo licznych rozpadlin i wysokich spi�trze� kry, jad�c z bazy pokonali ten dystans bez wi�kszych trudno�ci. Silny sztorm m�g� jednak uniemo�liwi� powr�t - ograniczona widoczno�� i wywo�ane wichur� zak��cenia pracy kompasu stwarza�y ryzyko zgubienia drogi, a w razie wyczerpania zapas�w paliwa czeka�a ich niechybna �mier�, gdy� nawet termoizolacyjne kombinezony nie by�y wystarczaj�cym zabezpieczeniem przed przenikliwym zimnem, jakie panuje podczas burzy �nie�nej. Wbrew pozorom, w okolicach Grenlandii opady �niegu s� stosunkowo niewielkie. Jedn� z przyczyn takiego stanu rzeczy jest niska temperatura powietrza, kt�ra powoduje, �e nawet przy s�abych podmuchach wiatru bia�y puch zamienia si� w igie�ki lodu, co nie wp�ywa jednak na popraw� widoczno�ci. - Mo�e to tylko chwilowe pogorszenie pogody? - powiedzia� Harry, uwa�nie przygl�daj�c si� niebu. - Ju� to widz�. To samo m�wili w biurze prognoz o poprzednim sztormie - przypomnia� Claude. - Mia�y by� tylko "lokalne, przej�ciowe zak��cenia atmosferyczne", a nadci�gn�a taka burza, �e omal nas nie zasypa�o, z baraku nie da�o si� nawet wytkn�� nosa. - Wi�c tym bardziej pospieszmy si� z t� robot�. - Faktycznie, nie mamy zbyt wiele czasu. Jakby na potwierdzenie tych s��w, wiatr mocniej powia� z zachodu. By� ostry i rze�ki - przynosi� z sob� ch��d setek kilometr�w lodowych pustkowi. P�atki �niegu zaczyna�y si� zmniejsza� i twardnie�. Nie opada�y ju� �agodnym, wiruj�cym ruchem, lecz gwa�townie zacina�y z boku. Pete od��czy� �wider od trzonka wiert�a, kt�re pozosta�o schowane w lodzie, a nast�pnie bez najmniejszego wysi�ku podni�s� czterdziestokilogramowe urz�dzenie, jakby w jego r�kach wa�y�o dziesi�ciokrotnie mniej. Dziesi�� lat wcze�niej, graj�c w uniwersyteckiej dru�ynie Penn State, sta� si� gwiazd� futbolu ameryka�skiego. Wkr�tce zacz�� otrzymywa� liczne propozycje od klub�w z ligi zawodowej - jednak konsekwentnie odrzuca� wszystkie oferty. Nie mia� zamiaru odgrywa� stereotypowej roli, w jakiej spo�ecze�stwo ameryka�skie widzi ka�dego czarnosk�rego zawodnika - zw�aszcza gdy ma on sto dziewi��dziesi�t centymetr�w wzrostu i wa�y dziewi��dziesi�t kilogram�w. Zdecydowa� si� pokierowa� swoim �yciem inaczej; uda�o mu si� zdoby� stypendium naukowe, uko�czy� dwa fakultety i uzyska� doskona�� posad� w bran�y informatycznej. Podczas zorganizowanej przez Harry'ego wyprawy Pete pe�ni� niezwykle odpowiedzialn� funkcj�: czuwa� nad sprawnym funkcjonowaniem ca�o�ci sprz�tu komputerowego w Bazie Edgeway, a co wi�cej, jako konstruktor �adunk�w wybuchowych u�ywanych podczas eksperymentu, by� jedynym cz�owiekiem mog�cym co� zaradzi� w razie jakiejkolwiek awarii. Jego wyj�tkowa sprawno�� fizyczna stanowi�a oczywi�cie dodatkowy, niezaprzeczalny, atut w bezwzgl�dnych warunkach panuj�cych na obszarze Arktyki. Gdy Pete odstawi� �wider, Claude i Harry przynie�li z przyczepy pojazdu metrowy przed�u�acz, kt�ry nast�pnie przykr�cili do wystaj�cej z lodu ko�c�wki wiert�a. Claude ponownie uruchomi� generator. Pete wstawi� �wider z powrotem na miejsce, po czym jednym sprawnym ruchem zablokowa� klamry, ��cz�ce go z podtrzymuj�cym statywem. Gdy wszystko by�o gotowe, przyst�pi� do wiercenia ostatniego fragmentu szybu, na kt�rego dnie mia� spocz�� pod�u�ny pojemnik z materia�em wybuchowym. Podczas gdy maszyna rz꿹c pog��bia�a odwiert, Harry spojrza� na niebo. W ci�gu ostatnich kilku minut pogoda znacznie si� pogorszy�a. Masywne chmury zakry�y resztki promieni s�onecznych. Przez intensywnie padaj�cy �nieg nie mo�na by�o dostrzec popielatoczarnych po�aci nieba, nikn�cego w strumieniach krystalicznych cz�steczek, ponad kt�rymi wirowa�a bia�a kipiel. P�atki �niegu coraz bardziej twardnia�y, zamienia�y si� w igie�ki lodu, k�uj�c jego nat�uszczon� twarz. Wiatr nasili� si� do oko�o trzydziestu pi�ciu kilometr�w na godzin�, wype�niaj�c przestrze� z�owieszczym gwizdem. Harry w dalszym ci�gu nie m�g� odp�dzi� od siebie przeczucia, �e stanie si� co� niedobrego. By�o ono mgliste i nieokre�lone, jednak wci�� go nie opuszcza�o. Kiedy jako ma�y ch�opiec mieszka� w Indianie, nigdy nie przypuszcza�, �e "przygoda" oka�e si� ci�k� prac�, zdawa� sobie jednak spraw�, i� mog�a by� niebezpieczna. Zagro�enie i zwi�zane z nim ryzyko mia�o dla niego w owych latach nieodparty urok. Jednak w miar� dorastania, na skutek choroby, a nast�pnie �mierci obojga rodzic�w, zrozumia� okrutn� natur� �wiata i raz na zawsze przesta� pojmowa� �mier� w spos�b typowy dla romantyk�w. Pomimo to odczuwa� perwersyjn� t�sknot� za wiekiem niewinno�ci, kiedy bez l�ku rozmy�la� o mro��cych krew w �y�ach, niebezpiecznych wyczynach. Claude Jobert nachyli� si� do niego i, przekrzykuj�c szum wiatru i rz�enie �widra, oznajmi�: - Nie martw si�, Harry. Ju� nied�ugo b�dziemy w Edgeway. Napijemy si� brandy, rozegramy partyjk� szach�w, pos�uchamy Benny Goodmana na kompakcie - czekaj� na nas wszelkie wygody. Harry w milczeniu pokiwa� g�ow�. Wci�� uwa�nie obserwowa� niebo. 12:20 Gunvald Larsson wygl�da� przez jedyne okienko w baraku ze sprz�tem telekomunikacyjnym w Bazie Edgeway. Obserwuj�c gwa�townie nasilaj�cy si� sztorm, nerwowo gryz� ustnik swojej fajki. Tumany padaj�cego �niegu burzy�y si� i wirowa�y dooko�a jak cienie fal dawno nie istniej�cego, prehistorycznego oceanu. Mimo �e p� godziny wcze�niej wyszed� na zewn�trz i zeskroba� z potr�jnie oszklonego okna warstw� lodu, na jego powierzchni zn�w zacz�y si� tworzy� konstelacje kryszta�owych wzor�w. W ci�gu godziny szyba ponownie zosta�a ca�kowicie przes�oni�ta. Budynek, w kt�rym przebywa� Gunvald, znajdowa� si� na niewielkim wzniesieniu. Gdy patrzy� z niego na Baz� Edgeway, mia� wra�enie, �e jest ona ca�kowicie odizolowana od reszty �wiata. W otaczaj�cym j� krajobrazie wygl�da�a tak obco i nienaturalnie, i� mog�o si� wydawa�, �e jest to stacja kosmiczna na jakiej� odleg�ej, pozbawionej �ycia planecie. Na tle bia�ych, popielatych i alabastrowych p�aszczyzn by�a jedyn� barwn� plam� �ami�c� monotoni� ich odcieni. Gotowe elementy sze�ciu ��tych barak�w zosta�y przetransportowane drog� powietrzn� przy ogromnym nak�adzie pracy i �rodk�w finansowych. Ka�dy z parterowych budynk�w mierzy� pi�� na siedem metr�w. �ciany, wykonane z warstw blachy i pianki izolacyjnej, by�y przymocowane do stalowych obr�czy, kt�re wzmacnia�y konstrukcj�, natomiast pod�oga zosta�a osadzona g��boko w lodzie. Baraki nie wygl�da�y zbyt atrakcyjnie; na pierwszy rzut oka przypomina�y slumsy - zapewnia�y jednak skuteczn� ochron� przed zimnem i wiatrem. W odleg�o�ci stu metr�w od bazy sta� odosobniony budynek. Mie�ci�y si� w nim zbiorniki z paliwem do generator�w. By� to olej nap�dowy, kt�ry ma t� w�a�ciwo��, �e jest �atwo palny, ale nie mo�e eksplodowa�, co znacznie zmniejsza�o ryzyko ewentualnego po�aru. Mimo wszystko, wci�� przera�a�a go my�l o niebezpiecze�stwie znalezienia si� w o�lepiaj�cych p�omieniach podsycanych podmuchami arktycznego wiatru. Co gorsza, dooko�a nie by�o wody, tylko bezu�yteczny przy gaszeniu ognia l�d. Gunvald Larsson zacz�� si� na dobre niepokoi� ju� kilka godzin wcze�niej, jednak przyczyn� jego l�ku nie by�a bynajmniej gro�ba po�aru. W tej chwili najbardziej obawia� si� trz�sie� ziemi, a raczej trz�sie� dna morskiego. Gunvald by� synem Dunki i Szweda. Nale�a� kiedy� do szwedzkiej narciarskiej reprezentacji narodowej i uczestniczy� w dw�ch zimowych olimpiadach - zdoby� nawet srebrny medal. Nie ukrywa� dumy z faktu swojego pochodzenia i kultywowa� wizerunek opanowanego, niewzruszonego Skandynawa. Wewn�trzny spok�j, jaki go cechowa�, doskonale harmonizowa� z jego wygl�dem. �ona Larssona cz�sto mawia�a, �e jego oczy s� jak cyrkiel, kt�ry bez przerwy mierzy �wiat. Gdy nie pracowa� w terenie, ubiera� si� zazwyczaj w lu�ne spodnie i sportowe sweterki. Tak w�a�nie teraz wygl�da�; mog�o si� wydawa�, �e wyleguje si� beztrosko w g�rskim pensjonacie, po ca�ym dniu jazdy na nartach. Nic nie wskazywa�o na to, �e spodziewa si� najgorszego, tkwi�c w odizolowanym baraku, po�o�onym na lodowej skorupie Arktyki, a wok� niego nasila si� sztorm. Jednak w ci�gu ostatnich godzin jego charakter uleg� du�ej modyfikacji. Nerwowo zaciskaj�c z�by na cybuchu, odwr�ci� si� od pokrytej lodem szyby i przeni�s� wzrok na monitory komputer�w oraz elektroniczne wska�niki, kt�re szczelnie zakrywa�y trzy �ciany pomieszczenia. Rankiem ubieg�ego dnia, gdy Harry i inni wyruszyli na po�udnie w kierunku kraw�dzi pokrywy lodowej, Gunvald zosta� w bazie, aby dogl�da� zabudowa� i utrzymywa� ��czno�� radiow� z reszt� �wiata. Nie po raz pierwszy zdarza�o si�, �e jeden z uczestnik�w wyprawy musia� samotnie przebywa� w Edgeway, podczas gdy pozostali wykonywali zadania w terenie, jednak do tej pory funkcja ta nigdy nie przypad�a Gunvaldowi. Po wielu tygodniach sp�dzonych na ma�ej przestrzeni, z wiecznie t� sam� grup� ludzi, nie m�g� doczeka� si� chwili, gdy wreszcie b�dzie sam. Jednak ju� o szesnastej poprzedniego dnia, kiedy sejsmografy zarejestrowa�y pierwszy wstrz�s, Gunvald zacz�� �a�owa�, �e pozosta�ych cz�onk�w wyprawy nie ma w bazie. Zamiast siedzie� tutaj przebywali blisko kraw�dzi pola polarnego, gdzie lodowa pokrywa styka si� z wodami oceanu. O szesnastej czterna�cie fakt wyst�pienia lokalnego trz�sienia ziemi zosta� potwierdzony w doniesieniach radiowych z Reykiaviku na Islandii i z Hammerfest w Norwegii. Wed�ug uzyskanych informacji, ponad sto kilometr�w na pomocny wsch�d od Raufarh�fn na Islandii dosz�o do powa�nego osuni�cia fragmentu dna morskiego. Zjawisko wyst�pi�o na obszarze �a�cucha uskok�w, kt�re ponad trzydzie�ci lat wcze�niej da�y pocz�tek niszczycielskim erupcjom wulkanicznym na tej wyspie. Tym razem nie zanotowano �adnych szk�d na obszarach l�dowych wok� Morza Grenlandzkiego. Si�a wstrz�su wynios�a jednak sze�� i p� stopnia w skali Richtera. Zaniepokojenie Gunvalda bra�o si� z podejrze�, �e nie jest to odosobniony wstrz�s - co gorsza, nie przypuszcza�, by by� on najs�abszy z ca�ej serii zjawisk sejsmicznych, mog�cych po nim nast�pi�. Mia� wszelkie podstawy, aby s�dzi�, i� by�o to tylko preludium, wst�p do znacznie powa�niejszych reakcji w obr�bie wierzchniej warstwy skorupy ziemskiej. W pierwszej wersji mieli podczas ekspedycji bada� tak�e wstrz�sy dna Morza Grenlandzkiego, co powinno poszerzy� wiedze na temat przebiegu linii uskok�w tektonicznych. Wyprawa odbywa�a si� w aktywnym sejsmicznie rejonie Ziemi i nie mogli czu� si� bezpiecznie, a� do chwili lepszego poznania zjawisk wyst�puj�cych na tym obszarze. W przysz�o�ci maj� si� tutaj znale�� dziesi�tki statk�w, holuj�cych gigantyczne bry�y lodu - zanim to jednak nast�pi, trzeba zdoby� informacje na temat cz�stotliwo�ci wyst�powania gro�nych fal tsunami, kt�re pojawiaj� si� w wyniku podmorskich wstrz�s�w. Tsunami - pot�na fala, rozchodz�ca si� we wszystkich kierunkach od epicentrum trz�sienia ziemi - stanowi powa�ne niebezpiecze�stwo nawet dla wi�kszych okr�t�w, chocia� jest ona znacznie gro�niejsza dla jednostek znajduj�cych si� w pobli�u wybrze�a, ni� tych, kt�re przebywaj� na pe�nym morzu. Mo�liwo�� zaobserwowania z bliska przebiegu zjawisk sejsmicznych na dnie Morza Grenlandzkiego powinna stanowi� dla Gunvalda, jako naukowca, �r�d�o prawdziwej satysfakcji, w chwili obecnej nie by� jednak w stanie czerpa� zadowolenia z wyj�tkowej okazji przeprowadzenia interesuj�cych bada� i oblicze�. Korzystaj�c z komunikacji satelitarnej, m�g� po��czy� si� z wszystkimi komputerami pracuj�cymi w sieci Infonetu. W sensie fizycznym by� odizolowany od reszty �wiata, mia� jednak dost�p do informacji naukowych, oprogramowania i baz danych w ka�dym wi�kszym mie�cie. Poprzedniego dnia skorzysta� z tej mo�liwo�ci i zapis charakterystyki ostatniego trz�sienia ziemi podda� wnikliwej analizie. Wyniki, kt�re otrzyma�, popsu�y mu humor. Energia, wyzwolona podczas wstrz�su, prawie ca�kowicie skierowa�a si� ku g�rze, nie powoduj�c wi�kszego przemieszczenia dna morskiego. Taki przebieg zjawiska prowadzi� do powstania najwi�kszych napr�e� na linii uskok�w tektonicznych po�o�onych na wsch�d od epicentrum pierwszego trz�sienia. Baza Edgeway nie by�a bezpo�rednio zagro�ona. Je�li wstrz�s nast�pi�by w bliskim s�siedztwie stacji, istnia�o prawdopodobie�stwo, �e fala tsunami w ca�o�ci przemie�ci si� pod powierzchni� lodu, powoduj�c ewentualnie przyspieszenie niekt�rych proces�w, takich jak formowanie si� nowych rozpadlin czy zwa��w kry. Gdyby wstrz�sowi towarzyszy�y podmorskie erupcje wulkaniczne, kiedy z dna wydostaj� si� miliony ton gor�cej lawy, w�wczas w pokrywie polarnej mog�yby chwilowo powsta� spore otwory wype�nione rozgrzan� wod�. Wi�ksza cz�� pola lodowego pozosta�aby jednak nienaruszona i ryzyko uszkodzenia lub zniszczenia g��wnej stacji by�o niewielkie. Gunvald w zasadzie by� spokojny o swoje bezpiecze�stwo. Znacznie gorzej przedstawia�a si� sytuacja pozosta�ych polarnik�w. Ciep�a fala tsunami mog�a spowodowa� - opr�cz powstawania nowych toros�w i rozpadlin - od�amywanie si� fragment�w lodu na kraw�dzi arktycznej pokrywy; Harry i przebywaj�cy z nim ludzie znale�liby si� wtedy w sytuacji, w kt�rej l�d dos�ownie usuwa im si� spod n�g, a w ich kierunku nadci�ga mroczne, przera�liwie zimne, �mierciono�ne morze. Jeszcze poprzedniego wieczoru, o dwudziestej pierwszej - pi�� godzin po pierwszym wstrz�sie - ponownie zanotowano ruchy tektoniczne w okolicach �a�cucha uskok�w, tym razem o sile 5.8 w skali Richtera. Morskie dno zadr�a�o w odleg�o�ci dwustu kilometr�w na p�nocny wsch�d od Raufarh�fn - w stosunku do poprzedniego trz�sienia, epicentrum znajdowa�o si� o sze��dziesi�t pi�� kilometr�w bli�ej Bazy Edgeway. Gunvalda wcale nie uspokaja� fakt, �e drugi wstrz�s by� s�abszy. Zmniejszona si�a drga� nie dowodzi�a bynajmniej, �e by�y one nikn�cym echem poprzedniego zjawiska. Obydwa trz�sienia ziemi mog�y by� zapowiedzi� ruch�w tektonicznych na o wiele wi�ksz� skal�. W okresie zimnej wojny armia Stan�w Zjednoczonych zainstalowa�a na dnie Morza Grenlandzkiego spor� liczb� niezwykle czu�ych sond d�wi�kowych - umieszczono je r�wnie� w innych, wa�nych ze strategicznego punktu widzenia rejonach. S�u�y�y one do wykrywania ruch�w wrogich okr�t�w podwodnych, kt�rych silniki, nap�dzane energi� j�drow�, pracowa�y prawie bezg�o�nie. Po rozpadzie sowieckiego imperium spora cz�� owych skomplikowanych przyrz�d�w zacz�a, opr�cz zada� militarnych, pe�ni� r�wnie� funkcj� naukow�. Od chwili wyst�pienia drugiego wstrz�su wi�kszo�� sond zacz�a rejestrowa� s�aby, lecz prawie nieprzerwany dudni�cy d�wi�k - z�owieszczy odg�os narastaj�cego napr�enia pomi�dzy p�ytami tektonicznymi. W ka�dej chwili mog�a wyst�pi� seria wstrz�s�w, podobna do reakcji domina, kt�rego klocki przewracaj� si� w kierunku Bazy Edgeway. Przez ostatnie szesna�cie godzin Gunvald prawie w og�le nie pali� fajki, za to bez przerwy nerwowo zaciska� z�by na jej ustniku. Poprzedniej nocy, o dwudziestej pierwszej trzydzie�ci, Gunvald nawi�za� ��czno�� z oddalonym o jedena�cie kilometr�w na po�udniowy zach�d obozem. Poinformowa� Harry'ego o wstrz�sach i wyja�ni�, na jakie ryzyko s� nara�eni, przebywaj�c w dalszym ci�gu przy kraw�dzi pola lodowego. - Musimy doko�czy� prac� - odpowiedzia� Harry - zainstalowali�my ju� czterdzie�ci sze�� �adunk�w, kt�re maj� zaprogramowany czas detonacji. Wydobycie ich z lodu przed planowan� godzin� eksplozji by�oby trudniejsze, ni� uwolnienie si� od dociekliwego urz�dnika podatkowego. Je�li do jutra nie przygotujemy pozosta�ych czternastu, w�wczas oddzielenie odpowiednio du�ego fragmentu lodu mo�e nam si� nie uda� i w rezultacie nie doko�czyliby�my eksperymentu, a na to nie mo�emy sobie pozwoli�. - My�l�, �e powinni�my rozwa�y� tak� ewentualno��. - To nie wchodzi w gr�. Projekt poch�on�� zbyt wiele pieni�dzy, �eby przerwa� jego realizacje z powodu podejrzenia, �e istnieje mo�liwo�� wyst�pienia trz�sienia ziemi. Nasze fundusze s� ograniczone. Je�li teraz co� schrzanimy, mo�emy ju� nie mie� drugiej szansy. - Pewnie masz racj� - przyzna� Gunvald - ale nie podoba mi si� to wszystko. W chwili gdy Harry zacz�� m�wi�, w odbiorniku da�y si� s�ysze� szumy i trzaski wywo�ane przez zak��cenia atmosferyczne. - Oczywi�cie nie zamierzam r�wnie� zlekcewa�y� tej sprawy. Czy jeste� w stanie przewidzie�, ile czasu mo�e up�yn�� do momentu, kiedy wstrz�sy przemieszcz� si� wzd�u� ca�ego �a�cucha uskok�w tektonicznych? - Nikt nie potrafi udzieli� odpowiedzi na to pytanie. Mog� up�yn�� dni, tygodnie, a nawet miesi�ce. - Sam widzisz. Czasu jest a� za wiele. Do diab�a, przecie� to mo�e potrwa� nawet d�u�ej. - Albo znacznie kr�cej, na przyk�ad kilka godzin. - Tak si� nie stanie. Przecie� drugi wstrz�s by� s�abszy od pierwszego - argumentowa� Harry. - Sam doskonale wiesz, �e nie oznacza to, i� reakcja stopniowo wygasa. Trzeci wstrz�s mo�e by� r�wnie dobrze s�abszy, jak i silniejszy od dw�ch poprzednich. - Niezale�nie od wszystkiego - kontynuowa� Harry - w miejscu, gdzie przebywamy, pokrywa polarna ma ponad dwie�cie metr�w grubo�ci. Nie p�knie tak �atwo jak warstewka lodu na stawie podczas wiosennych roztop�w. - Mimo wszystko sugeruj�, �eby�cie si� jak najszybciej jutro stamt�d zabierali. - O to si� nie musisz martwi�. Mamy ju� do�� przebywania w tych cholernych dmuchanych igloo. Baraki w Edgeway wydaj� si� przy nich apartamentami w Ritz-Carltonie. Po zako�czeniu rozmowy Gunvald Larsson po�o�y� si� do ��ka. Spa� niespokojnie; �ni�y mu si� koszmary, w kt�rych �wiat rozpada� si� na cz�ci, pot�ne bry�y usuwa�y mu si� spod n�g, a on sam spada� w zimn�, bezdenn� otch�a�. O si�dmej trzydzie�ci, podczas porannego golenia, gdy Gunvald wci�� mia� w pami�ci z�e sny, sejsmograf zarejestrowa� kolejny wstrz�s - 5.2 w skali Richtera. Na �niadanie wypi� jedynie fili�ank� kawy - nie mia� apetytu. O jedenastej nast�pi�o czwarte trz�sienie ziemi. Epicentrum wstrz�su o sile 4.4 w skali Richtera znajdowa�o si� o trzysta siedemdziesi�t kilometr�w na po�udnie od Edgeway. Nie czu� si� pocieszony faktem, �e ka�dy kolejny wstrz�s jest s�abszy od poprzedniego - by� mo�e ziemia gromadzi�a zapasy energii na jedno gigantyczne, kulminacyjne uderzenie. Pi�te trz�sienie ziemi wyst�pi�o o jedenastej pi��dziesi�t, dwie�cie kilometr�w na po�udnie - znacznie bli�ej, ni� kt�rekolwiek z poprzednich - praktycznie pod nimi. Gunvald nawi�za� ��czno�� z obozem tymczasowym i uzyska� od Rity Carpenter zapewnienie, �e najp�niej o drugiej wszyscy opuszcz� rejon kraw�dzi pola lodowego. - Pogoda mo�e wam to znacznie utrudni� - martwi� si� Gunvald. - Pada tutaj �nieg, ale to chyba przelotna zamie�. - Obawiam si�, �e nie. Wiatr zmienia kierunek i przybiera na sile. Po po�udniu opady si� wzmog�. - Do szesnastej na pewno b�dziemy ju� w Edgeway - zapewnia�a Rita. - A mo�e nawet szybciej. O dwunastej dwadzie�cia, sto osiemdziesi�t pi�� kilometr�w na po�udnie, nast�pi�o kolejne przemieszczenie pod�o�a oceanicznego. Na skali Richtera odczytano 4.5 stopnia. Teraz, gdy Harry i pozostali polarnicy najprawdopodobniej zak�adali ostatni �adunek wybuchowy, Gunvald Larsson zaciska� z�by na swojej fajce z tak� si��, �e odrobin� mocniejszy nacisk prze�ama�by j� na p�. 12:30 Ob�z tymczasowy - oddalony o ponad dziesi�� kilometr�w od Bazy Edgeway - by� ulokowany na p�askiej powierzchni lodu, os�oni�tej od wiatru przez wznosz�cy si� obok zwa� kry. W odleg�o�ci pi�ciu metr�w od wysokiego, pi�tnastometrowego torosu, sta�y trzy nadmuchiwane igloo, zrobione z warstw gumy i pianki uszczelniaj�cej. Przed ustawionym w kszta�cie p�kola obozem sta�y zaparkowane dwa pojazdy �nie�ne. Ka�de igloo mierzy�o ponad trzy i p� metra �rednicy i ponad trzy metry wysoko�ci w centralnym punkcie; przytwierdzono je mocno do pokrywy lodowej za pomoc� gwintowanych hak�w i �ledzi. Pod�og� pokrywa�y wewn�trz mi�kkie i lekkie koce termoizolacyjne. Niewielkie grzejniki, zasilane olejem nap�dowym, utrzymywa�y we wn�trzu sta�� temperatur� pi��dziesi�ciu stopni Fahrenheita. Tego rodzaju kwatera nie by�a wygodna ani przestronna, jednak s�u�y�a tylko jako tymczasowe schronienie. Podczas obecnej ekspedycji korzystano z igloo wy��cznie w okresie prac zwi�zanych z instalacj� sze��dziesi�ciu �adunk�w wybuchowych. Sto metr�w na po�udnie znajdowa� si� niewielki p�askowy� wznosz�cy si� nieco powy�ej obozu. Umieszczono na nim - wbijaj�c pionowo w l�d - dwumetrow� stalow� �erd�, do kt�rej przymocowano termometr, barometr i anemometr. Rita Carpenter przetar�a r�kawic� gogle, a nast�pnie usun�a �nieg z okienek trzech przyczepionych do tyczki instrument�w. Robi�o si� coraz ciemniej. Musia�a przy�wieci� sobie latark�, aby odczyta� wskazania temperatury, ci�nienia i pr�dko�ci wiatru. To, co zobaczy�a, nie napawa�o jej optymizmem; spodziewali si�, �e sztorm nie nadejdzie przed godzin� osiemnast�, a tymczasem nadci�ga� z pot�n� si�� i nale�a�o przypuszcza�, �e spadnie na nich, zanim zd��� zako�czy� prac� i wyruszy� w drog� powrotn� do Edgeway. Rita wraca�a do obozu, niezdarnie pokonuj�c czterdziestopi�ciostopniow� pochy�o�� pomi�dzy p�askowy�em a otaczaj�c� go r�wnin�. Inaczej ni� niezdarnie nie mog�a si� porusza�, gdy� mia�a na sobie pe�en komplet odzie�y ochronnej: ciep�� bielizn�, dwie pary skarpet, filcowe wk�adki, a na nich podbite we�n� buty, grube we�niane spodnie � koszul�, pikowany wat� termoizolacyjny kombinezon, kurtk� z futrzan� podpink�, mask� zakrywaj�c� twarz od brody po gogle oraz podszyty futrem, wi�zany pod brod� kaptur i r�kawice. W ostrych warunkach klimatycznych utrzymanie sta�ej temperatury cia�a musia�o si� odbywa� kosztem utraty zdolno�ci swobodnego poruszania si� - niezdarno�� chodzenia, oci�a�o�� i niewygoda by�y cen� przetrwania. Chocia� Rita nie odczuwa�a zimna, monotonny krajobraz i wyj�cy wiatr ostudzi�y j� emocjonalnie. Razem z Harrym sp�dzili wi�ksz� cz�� swojego zawodowego �ycia w rejonach Arktyki i Antarktydy - by� to ich wsp�lny wyb�r. Nie podziela�a jednak w pe�ni zami�owania Harry'ego do szerokich, rozleg�ych pustkowi, jednostajnej barwy otoczenia, bezkresnego niebosk�onu i nieokie�znanych sztorm�w. Rita decydowa�a si� na kolejne wyprawy w rejony polarne z tych samych powod�w, dla kt�rych si� ich ba�a. Od czasu owej zimy, kiedy mia�a sze�� lat, postanowi�a nigdy nie poddawa� si� ju� �adnemu l�kowi, bez wzgl�du na to, jak bardzo m�g� on by� uzasadniony... Teraz, gdy wraca�a do igloo po�o�onego w zachodniej cz�ci obozu, smagana w plecy przez gwa�towne porywy wiatru, poczu�a strach tak silny, �e omal nie rzuci� jej na kolana. Kriofobia - l�k przed mrozem i lodem. Frigofobia - l�k przed zimnem. Chionofobia - l�k przed �niegiem. Rita zna�a nazwy wszystkich trzech fobii, gdy� ka�da z nich w pewnym stopniu jej dotyczy�a. Ci�g�y kontakt z sytuacjami czy przedmiotami, kt�rych si� ba�a, dzia�aj�c w spos�b podobny do szczepionki przeciw grypie cz�ciowo j� uodporni�, tak i� zazwyczaj odczuwa�a tylko lekki niepok�j lub obaw�, rzadko strach w pe�nym wymiarze. Niekiedy jednak nachodzi�y j� wspomnienia, przeciw kt�rym nie skutkowa�a �adna "szczepionka". Tak, jak w tej chwili. Wydawa�o jej si�, �e niespokojne, bia�e niebo opada na ni� z pr�dko�ci� staczaj�cego si� g�azu. Mia�a wra�enie, �e za chwil� zostanie zmia�d�ona przez powietrze, wiruj�cy �nieg i chmury, jakby w magiczny spos�b zamieni�y si� one w ogromn� marmurow� p�yt�, kt�ra wgniecie j� w tward�, zamarzni�t� r�wnin�. Czu�a silne, pr�dkie �omotanie w�asnego serca: t�tno stawa�o si� coraz szybsze, rytm pulsuj�cej w ob��dnym tempie krwi dudni� jej w uszach coraz g�o�niej i g�o�niej - tak g�o�no, �e zag�uszy� z�owieszczy ryk wiatru. Zatrzyma�a si� tu� przed wej�ciem do igloo, staraj�c si� opanowa� ch�� ucieczki z miejsca, kt�re j� przera�a�o. Zmusi�a si� do pozostania w spowitym mrokiem kr�lestwie lodu. Zachowywa�a si� jak kto�, kto rozpaczliwie boj�c si� ps�w, przygarnia jednego z czworonog�w do chwili, gdy l�k ust�pi. Najbardziej doskwiera�o Ricie poczucie izolacji. Od czasu, kiedy uko�czy�a sze�� lat, zima w jej �wiadomo�ci nierozerwalnie ��czy�a si� z przera�aj�c� samotno�ci� umierania; z widokiem szarych, zniekszta�conych twarzy ze szklanymi, niewidz�cymi oczami; z cmentarzyskami, grobami i nieopisan� rozpacz�. Dygota�a tak mocno, �e promie� latarki, kt�r� trzyma�a, kre�li� chaotyczne zygzaki wok� jej st�p. Odwr�ci�a si� od igloo, ustawiaj�c twarz prostopadle do kierunku wiatru. Obserwowa�a w�sk� dolink� rozci�gaj�c� si� pomi�dzy p�askowy�em a spi�trzeniem kry. Wieczna zima; bez ciep�a, cienia nadziei lub pocieszenia. Kraina ta wzbudza�a respekt. Niemniej jednak nie by�a ona my�l�c� besti�, kt�ra �wiadomie i konsekwentnie chcia�aby wyrz�dzi� jej krzywd�. Rita zaczerpn�a przez mask� kilka g��bokich oddech�w. Aby pozby� si� owego irracjonalnego l�ku, zacz�a my�le� o znacznie bardziej realnym problemie, kt�ry oczekiwa� na ni� w igloo. By�a nim obecno�� Franza Fischera. Pozna�a Franza jedena�cie lat wcze�niej, wkr�tce po uzyskaniu doktoratu, kiedy otrzyma�a pierwsz� samodzieln� prac� naukow� w filii International Telephone and Telegraph. Franz, kt�ry r�wnie� mia� posad� w ITT, by� atrakcyjnym, mo�na by nawet powiedzie� czaruj�cym m�czyzn� - gdy tylko chcia� to okaza�. Przez prawie dwa lata pozostawali w zwi�zku, kt�ry, w gruncie rzeczy, nie by� harmonijny ani spokojny, ani przepe�niony mi�o�ci�. Trzeba przyzna�, �e przynajmniej nigdy si� z nim nie nudzi�a. Rozeszli si� dziewi�� lat temu - tu� po opublikowaniu jej pierwszej ksi��ki. Sta�o si� wtedy jasne, �e Franz nigdy nie b�dzie szcz�liwy z kobiet�, kt�ra dor�wnywa�a mu pod wzgl�dem zawodowym i intelektualnym. Mia� w sobie potrzeb� dominacji, a ona nie zgodzi�aby si� na ca�kowite podporz�dkowanie. Porzuci�a go i wkr�tce pozna�a Harry'ego, kt�rego rok p�niej po�lubi�a. Od tamtej pory nie odgrzebywa�a wspomnie� przesz�o�ci. Harry, poniewa� pojawi� si� w �yciu Rity dopiero po Franzu, by� przekonany, �e historia ich zwi�zku nie powinna go obchodzi� - w tego rodzaju rozumowaniu uwidacznia� si� jego niew�tpliwie uroczy, racjonalny spos�b my�lenia. Mia� poczucie w�asnej warto�ci i by� spokojny o swoje ma��e�stwo - do tego stopnia spokojny, i� wiedz�c o ich wsp�lnym �yciu, mimo wszystko zaproponowa� Niemcowi funkcj� g��wnego meteorologa Bazy Edgeway, uwa�aj�c, �e jest on najlepszym kandydatem na to stanowisko. W tym jednym wypadku nierozs�dna zazdro�� wysz�aby Harry'emu na dobre, lepiej nawet ni� trze�we, racjonalne rozumowanie, �ycie bowiem nie zawsze rz�dzi si� prawami logiki. Dziewi�� lat od chwili rozstania Franz wci�� odgrywa� rol� odrzuconego kochanka z uduchowionym, smutnym wzrokiem i ustami zaci�ni�tymi w niemym wyrzucie. Nie zachowywa� si� opryskliwie czy ch�odno; wr�cz przeciwnie - stara� si� wywo�a� wra�enie, jakby zranione serce koi� wy��cznie w mrokach nocy, le��c samotnie w swoim �piworze. Nigdy nie nawi�zywa� w rozmowie do przesz�o�ci. Nie okazywa� r�wnie� nadmiernego zainteresowania Rit� - w zasadzie zachowywa� maniery d�entelmena. Jednak w ciasnej przestrzeni arktycznej stacji pow�ci�gliwy spos�b, w jaki dawa� odczu� swoj� zranion� dum�, by� r�wnie destrukcyjny, jak - w normalnych warunkach - g�o�ne wyrzuty. Wiatr zahucza�, �nieg zawirowa� wok� niej, l�d gin�� gdzie� poza zasi�giem wzroku - wszystko tak samo, jak przed tysi�cami lat. Gwa�towne bicie serca powraca�o do spokojnego rytmu. Przesta�a dygota�. Przera�enie min�o. Zwyci�y�a po raz kolejny. W ko�cu zdecydowa�a si� wej�� do igloo. Franz kl�cza� przy kartonie, do kt�rego pakowa� przyrz�dy. Boj�c si� zbytnio spoci� w trakcie pracy, zdj�� z siebie p�aszcz, wierzchnie buty i r�kawiczki. Pomimo to, �e by� ubrany w kombinezon termoizolacyjny, obawia� si�, w razie wyj�cia na zewn�trz, zbytniej utraty ciep�a. Spojrza� na ni�, kiwn�� g�ow� i kontynuowa� pakowanie. Mia� w sobie co� w rodzaju zwierz�cego magnetyzmu i Rita doskonale wiedzia�a, co j� w nim poci�ga�o, gdy by�a m�odsza. G�ste blond w�osy, g��boko osadzone ciemne oczy, nordyckie rysy. Mia� niewiele ponad sto siedemdziesi�t centymetr�w wzrostu - tylko trzy centymetry wi�cej od niej - jednak w wieku czterdziestu pi�ciu lat by� umi�niony i sprawny, jak m�ody ch�opak. - Pr�dko�� wiatru dochodzi do czterdziestu pi�ciu kilometr�w na godzin� - oznajmi�a, zsuwaj�c do ty�u kaptur i �ci�gaj�c gogle - temperatura powietrza wynosi dziesi�� stopni Fahrenheita i wci�� spada. - Bior�c pod uwag� ozi�biaj�ce dzia�anie wiatru, do chwili kiedy zwiniemy obozowisko b�dzie minus dwadzie�cia albo jeszcze zimniej. - Nawet nie podni�s� oczu; wydawa�o si�, �e m�wi do siebie. - Uda nam si� wr�ci� bez problem�w. - Przy prawie ca�kowitym braku widoczno�ci? - Warunki nie pogorsz� si� tak pr�dko. - Nie znasz si� na arktycznej pogodzie tak dobrze jak ja, niezale�nie od tego, jak wiele czasu sp�dzi�a� w tych rejonach. Sp�jrz na zewn�trz, Rita. Front atmosferyczny przemieszcza si� szybciej ni� przypuszczano. Nied�ugo ca�kowicie spowije nas biel - nic nie b�dzie wida� nawet na wyci�gni�cie r�ki. - Prawd� m�wi�c, Franz, twoja ponura teuto�ska natura... D�wi�k podobny do uderzenia pioruna przetoczy� si� pod nimi, a lodowa pokrywa zadr�a�a niespokojnie. Po g�uchym dudnieniu rozleg� si� zgrzyt wydawany przez dziesi�tki ocieraj�cych si� o siebie warstw lodu - tak wysoki, �e prawie nies�yszalny. Rita straci�a r�wnowag� i zachwia�a si�, jak w korytarzu p�dz�cego poci�gu, kt�ry nagle zacz�� hamowa� - uda�o jej si� jednak usta� na nogach. Po chwili d�wi�ki ucich�y. Wszystko ponownie znieruchomia�o. Franz spojrza� jej wreszcie w oczy i wykrztusi�: - Czy to w�a�nie by�o owo trz�sienie ziemi, kt�re tak szumnie zapowiada� Larsson? - Nie s�dz�, za s�abe. Gdyby w tych okolicach wyst�pi�y powa�niejsze ruchy tektoniczne, odczuliby�my je znacznie silniej. Wstrz�s wyst�pi�by najprawdopodobniej na linii ca�ego uskoku. Ten, kt�ry mia� miejsce przed chwil�, z trudem mo�na by odnotowa� na skali Richtera. - Czy to dopiero wst�pne ruchy pod�o�a? - Mo�liwe - odpowiedzia�a Rita. - Kiedy nale�y spodziewa� si� g��wnego wstrz�su? Wzruszy�a ramionami. - Mo�e nigdy, a mo�e dzi� wieczorem albo za minut�. Skrzywi� si� i ponownie zaczaj pakowa� przyrz�dy do wodoodpornego kartonu. - I wci�� twierdzisz, �e to j a mam ponure usposobienie... 12:45 O�wietleni reflektorami pojazd�w �nie�nych, Roger Breskin i George Lin ko�czyli przymocowywanie nadajnika radiowego do lodu. Gdy urz�dzenie zosta�o przytwierdzone do pod�o�a za pomoc� czterech, d�ugich na p� metra metalowych bolc�w, przyst�pili do sprawdzenia sprawno�ci dzia�ania wszystkich podzespo��w elektronicznych. Ich dziwaczne, zniekszta�cone cienie przypomina�y sylwetki kap�an�w jakiego� barbarzy�skiego plemienia, pochylonych podczas tajemniczych obrz�d�w ku czci swojego bo�ka. Budz�cy l�k szum wiatru zdawa� si� g�osem owych nieziemskich mocy. W tej chwili nie mo�na ju� by�o dostrzec nawet s�abej po�wiaty zimowego nieba. Gdyby nie �wiat�o reflektor�w, widoczno�� ograniczy�aby si� do dziesi�ciu metr�w. Jeszcze rano �wie�y powiew wiatru przyjemnie orze�wia�, jednak w miar� przybierania na sile, mro�ne podmuchy zaczyna�y stawa� si� coraz bardziej niebezpieczne. Na tych szeroko�ciach geograficznych silna wichura mog�a przedrze� si� przez wszystkie warstwy termoizolacyjnego ubrania. Ju� teraz pozornie delikatne p�atki �niegu zacina�y z tak� si��, i� wydawa�o si�, �e przebij� obu m�czyzn na wylot. Porusza�y si� prawie r�wnolegle do powierzchni lodu, jak gdyby nie pada�y z nieba, lecz gdzie� z zachodu - wydawa�o si�, �e lec�c w ten spos�b nigdy nie dotkn� ziemi. Co kilka chwil byli zmuszeni przerywa� prac�, aby przetrze� gogle i od�ama� skorup� �niegu, osiadaj�cego na maskach zakrywaj�cych doln� cz�� twarzy. Stoj�c poza bursztynowym kr�giem �wiat�a, Brian Dougherty odwraca� twarz od wiatru. Wyginaj�c w g�r� zzi�bni�te palce u n�g, zastanawia� si�, dlaczego w og�le wybra� si� do tej przekl�tej krainy. Wszystko by�o tu obce. Ka�dy cz�owiek musi si� czu� w tym miejscu jak intruz. Nigdy nie widzia� bardziej opustosza�ej i ja�owej okolicy. Wydawa�o si�, �e nawet najwi�ksze pustynie kryj� w sobie wi�cej �ycia ni� polarna pokrywa. Ka�dy element krajobrazu brutalnie przypomina�, �e ca�a ziemska egzystencja nie jest niczym innym, jak oczekiwaniem na nadej�cie nieuniknionej, wiecznej �mierci. Niekiedy stawa� si� tak przewra�liwiony na skutek panuj�cej dooko�a aury, �e wydawa�o mu si�, i� patrz�c na twarze pozosta�ych uczestnik�w wyprawy mo�e dostrzec ich prze�wituj�ce przez sk�r� ko�ci czaszki. Oczywi�cie by�y to dok�adnie te same powody, dla kt�rych wybra� si� w rejon podbiegunowy: przygoda, niebezpiecze�stwo, ryzyko �mierci. Dobrze, �e przynajmniej zna� siebie na tyle, aby to zrozumie�. Nigdy jednak nie zastanawia� si� nad tym zbyt d�ugo i mia� tylko mgliste poj�cie, dlaczego odczuwa� nieodpart� potrzeb� nara�ania si� na niebezpiecze�stwo. Mia� przecie� mn�stwo powod�w, aby pozosta� na tym �wiecie. By� m�ody i chocia� mo�e nie zab�jczo pi�kny, to przecie� przystojniejszy od Quasimodo - przede wszystkim jednak gor�co kocha� �ycie. Nie bez znaczenia pozostawa� r�wnie� fakt, �e pochodzi� z niezwykle zamo�nej rodziny. Za czterna�cie miesi�cy, z chwil� uko�czenia dwudziestu pi�ciu lat, mia� uzyska� kontrol� nad funduszem inwestycyjnym o kapitale w wysoko�ci trzydziestu milion�w dolar�w. Nie mia� co prawda poj�cia, co zrobi� z tak olbrzymi� sum� pieni�dzy, niemniej jednak �wiadomo�� ich posiadania by�a przyjemna. Co wi�cej, reputacja jego rodziny 5 powszechna sympatia, jak� darzono klan Doughertych, otwiera�y przed nim nawet te drzwi, kt�rych nie mo�na by�o pokona� za pomoc� pieni�dzy. Wujek Briana, niegdy� prezydent Stan�w Zjednoczonych, zosta� zastrzelony przez snajpera, a jego ojciec, senator stanu Kalifornia, dziewi�� lat temu zosta� ci�ko raniony pociskiem z broni zamachowca podczas kampanii wyborczej. Pasmo nieszcz��, jakie dotkn�o rodzin� Doughertych, by�o tematem mn�stwa artyku��w prasowych. Ich nazwisko pojawia�o si� na ok�adkach kolorowych czasopism, takich jak People, Good Housekeeping, Playboy czy Vanity Fair. Wszystko to doprowadzi�o do powstania og�lnonarodowej obsesji na punkcie Doughertych. Stworzono wok� nich rodzaj politycznej mitologii, wed�ug kt�rej cz�onkowie rodziny Doughertych nie byli ju� zwyk�ymi lud�mi, lecz p�bogami uosabiaj�cymi wszelkie cnoty, �yczliwo�� i po�wi�cenie. Brian, gdyby tylko chcia�, m�g� za jaki� czas rozpocz�� w�asn� karier� polityczn�. Wci�� jednak by� zbyt m�ody, aby przyj�� na siebie odpowiedzialno�� wynikaj�c� z faktu pochodzenia i tradycji, kt�r� reprezentowa�. Tak naprawd� stara� si� uciec od tych obowi�zk�w i unika� cho�by my�lenia o pe�nieniu publicznych funkcji. Cztery lata temu, po osiemnastu miesi�cach studiowania prawa, porzuci� Harvard. Od tamtej pory zacz�� podr�owa� po �wiecie, czerpi�c �rodki z posiadanych kart kredytowych American Express i Carte Blanche. O jego ekstrawaganckich przygodach pisano na pierwszych stronach gazet wydawanych na wszystkich kontynentach. W Madrycie stoczy� walk� z bykiem. Podczas fotograficznego safari w Afryce z�ama� r�k�, kiedy na samoch�d, w kt�rym jecha�, rzuci� si� nosoro�ec. Podczas pokonywania ��dk� wodospad�w i kaskad Kolorado omal nie uton�� podczas wywrotki. A teraz sp�dza� d�ug�, ci�k� zim� na pokrywie polarnej. Poziom artyku��w, kt�re dotychczas napisa�, a nawet jego nazwisko, nie wystarczy�yby, aby zapewni� mu funkcj� oficjalnego kronikarza wyprawy. Jednak Fundacja Rodziny Doughertych wysup�a�a osiemset pi��dziesi�t tysi�cy dolar�w na dofinansowanie eksperymentu, co w zasadzie zagwarantowa�o Brianowi udzia� w ekspedycji. Og�lnie rzecz bior�c, traktowano go dosy� dobrze. Wrogo�� okaza� mu, jak dot�d, jedynie George Lin, ale sta�o si� to podczas chwilowej tylko utraty panowania nad sob�. Chi�ski naukowiec przeprosi� go zreszt� za sw�j wybuch. Brian by� autentycznie zainteresowany przebiegiem eksperymentu, a to zaskarbia�o mu �yczliwo��. Mia� wra�enie, �e jego ciekawo�� wynika�a z faktu, i� nie m�g� sobie wyobrazi�, aby sam by� w stanie po�wi�ci� si� przez ca�e �ycie tak �mudnej pracy, jak� wykonywa�a grupka polarnik�w. Pochodzenie Briana zapewnia�o mu karier� polityczn�, jednak szczerze nienawidzi� owej brudnej gry opartej na k�amstwie, nieuczciwo�ci, bezwzgl�dnej walce o w�asne interesy i efekciarstwie. Tak zwane pe�nienie s�u�by dla spo�ecze�stwa by�o jedynie parawanem dla korupcji - dobra praca dla szalonych, przekupnych lub naiwnych. Polityka to poz�acana maska, za kt�r� kry�a si� szpetna, wykrzywiona twarz bestii. Jako ma�y ch�opiec zobaczy� za kulisami Waszyngtonu wystarczaj�co wiele, aby na zawsze zniech�ci� si� do przebywania w tym skorumpowanym mie�cie. Od polityk�w nauczy� si� niestety cynizmu, na skutek czego s