2327
Szczegóły |
Tytuł |
2327 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2327 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2327 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2327 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
LEW TO�STOJ
Wojna i pok�j
TOM III i IV
T�umaczy� Andrzej Stawar
2
Copyright by Tower Press
Wydawnictwo "Tower Press "
Gda�sk 2001
3
Tom trzeci
CZʌ� PIERWSZA
4
I
Z ko�cem roku 1811 zacz�o si� wzmo�one zbrojenie i koncentrowanie si� Europy
Zachodniej, a w roku 1812 wszystkie te si�y - miliony ludzi (licz�c i tych, kt�rzy przewozili
armi� i �ywili j�) - ruszy�y z Zachodu na Wsch�d, ku granicom Rosji, dok�d r�wnie� od roku
1811 �ci�ga�y si�y Rosji. 12 czerwca si�y Europy Zachodniej przekroczy�y granice Rosji i
zacz�a si� wojna, czyli dokona�o si� wydarzenie sprzeczne z rozs�dkiem cz�owieka i jego
natur�. Miliony ludzi dopuszcza�y si� wobec siebie tak niezliczonego mn�stwa zbrodni, oszustw,
zdrad, kradzie�y, podrabiania i puszczania w obieg fa�szywych banknot�w, grabie�y, podpale� i
morderstw, �e kroniki wszystkich s�d�w �wiata przez ca�e wieki by ich nie zebra�y, a przecie
ludzie, kt�rzy w owym czasie dopuszczali si� tych zbrodni, nie uwa�ali ich za zbrodnie.
Co wywo�a�o to niezwyk�e wydarzenie? Jakie by�y jego przyczyny? Historycy m�wi� z
naiwnym prze�wiadczeniem, �e przyczynami owego wydarzenia by�y: zniewaga uczyniona
ksi�ciu Oldenburskiemu, nieprzestrzeganie systemu kontynentalnego, ��dza w�adzy Napoleona,
nieust�pliwo�� Aleksandra, b��dy dyplomat�w itd.
A zatem wystarczy�o, by Mettemich, Rumiancew czy Talleyrand zrobi� ma�y wysi�ek mi�dzy
audiencj� a rautem i zr�czniej napisa� papierek lub by Napoleon napisa� do Aleksandra:
"Monsieur, mon frere, je consens a rendre le duche au duc d'0ldenbourg"1- a wojny by nie by�o.
Zrozumia�e, �e wsp�czesnym tak sprawa si� przedstawia�a. Zrozumia�e, i� Napoleonowi
wydawa�o si�, �e przyczyn� wojny by�y intrygi Anglii (jak w�a�nie m�wi� na Wyspie �w.
Heleny), zrozumia�e, �e cz�onkom gabinetu angielskiego wydawa�o si�, �e przyczyn� wojny by�a
��dza w�adzy Napoleona; i� ksi�ciu Oldenburskiemu zdawa�o si�, �e przyczyn� wojny by�
dokonany przeciw niemu akt gwa�tu, i� kupcom zdawa�o si�, �e przyczyn� wojny by� system
kontynentalny, kt�ry rujnowa� Europ�; i� starym �o�nierzom i genera�om zdawa�o si�, �e g��wn�
przyczyn� by�a konieczno�� u�ycia ich w akcji; legitymistom za� onego czasu - �e koniecznie
nale�a�o przywr�ci� les bons principes2, a dyplomatom owego czasu - i� wszystko sta�o si�
dlatego, �e sojusz Rosji z Austri� w roku 1809 by� nie do�� misternie ukryty przed Napoleonem i
�e memorandum nr 178 by�o niezr�cznie u�o�one. Zrozumia�e, �e te przyczyny i jeszcze
niezliczon� i niesko�czon� ilo�� przyczyn, kt�rych liczba zale�y od bezgranicznej r�norako�ci
punkt�w widzenia, wyobra�ali sobie wsp�cze�ni; ale dla nas - dla potomnych rozpatruj�cych
ca�y ogrom tego zdarzenia, kt�re si� dokona�o, i wnikaj�cych w jego prosty i straszny sens -
przyczyny te okazuj� si� niedostateczne. Dla nas jest niezrozumia�e, by miliony ludzi -
chrze�cijan zabija�y i mordowa�y si� wzajemnie, dlatego �e Napoleon by� ��dny w�adzy,
Aleksander - nieust�pliwy, polityka Anglii - przebieg�a, a ksi��� 01-denburski - obra�ony. Nie
spos�b poj��, jaki zwi�zek maj� te okoliczno�ci z samym faktem zab�jstwa i gwa�tu; czemu
1 Wasza Cesarska Mo��, zgadzam si� zwr�ci� ksi�ciu Oldenburskiemu jego ksi�stwo.
2 Dobre zasady
5
wskutek tego, i� ksi��� zosta� obra�ony, tysi�ce ludzi z drugiego kra�ca Europy zabija�y i
rujnowa�y ludzi w guberni smole�skiej i moskiewskiej, i by�y przez nich zabijane.
Dla nas - dla potomnych, kt�rzy nie jeste�my historykami poch�oni�tymi procesem
poszukiwa� i dlatego z nie za�mionym, zdrowym rozs�dkiem rozpatrujemy to wydarzenie,
istnieje niezliczona liczba jego przyczyn. Im bardziej zag��biamy si� w dociekaniu przyczyn,
tym wi�cej ich odnajdujemy, a przyczyny te - wzi�te ka�da z osobna czy te� wszystkie razem -
wydaj� si� nam jednako s�uszne same w sobie, jednako k�amliwe ze wzgl�du na sw� nico�� w
por�wnaniu z ogromem wydarzenia i jednako k�amliwe ze wzgl�du na niemo�no�� (bez
jednoczesnego udzia�u wszystkich innych przyczyn) wywo�ania zdarzenia, kt�re si� dokona�o.
Tak� sam� przyczyn�, jak odmowa Napoleona wycofania swych wojsk za Wis�� i zwr�cenia
Ksi�stwa Oldenburskiego, wydaje nam si� i ch�� lub niech�� pierwszego z brzegu kaprala
francuskiego do ponownego wst�pienia do s�u�by: gdyby bowiem ten kapral nie zechcia�
wst�pi� do s�u�by, gdyby nie zechcia� drugi i trzeci, i tysi�czny kapral i �o�nierz, o tylu ludzi
mniej by�oby w wojsku Napoleona i wojna by�aby niemo�liwa.
Gdyby Napoleon nie obrazi� si�, i� ��dano od niego, by wycofa� si� za Wis��, i gdyby nie
kaza� wojskom naciera�, nie by�oby wojny; ale gdyby wszyscy sier�anci odm�wili ponownego
wst�pienia do s�u�by, wojna r�wnie� by�aby niemo�liwa. Tak samo nie mog�oby by� wojny,
gdyby nie by�o intryg Anglii, gdyby nie by�o ksi�cia Oldenburskiego i gdyby Aleksander nie
czu� si� ura�ony, i gdyby w Rosji nie by�o samow�adztwa, i gdyby nie by�o rewolucji
francuskiej, a w jej nast�pstwie dyktatury i cesarstwa, i gdyby nie by�o tego wszystkiego, co
wywo�a�o rewolucj� francusk�, i tak dalej. Gdyby zabrak�o jednej z tych przyczyn - nic by nie
mog�o si� sta�. Czyli �e te wszystkie przyczyny - miliardy przyczyn - zbieg�y si� w tym celu,
aby sta�o si� to, co si� sta�o. A zatem nic nie by�o wy��czn� przyczyn� wydarzenia, a wydarzenie
to musia�o si� dokona� tylko dlatego, �e musia�o si� dokona�. Miliony ludzi, wyrzek�szy si�
swych ludzkich uczu� i swego rozumu, musia�o i�� z Zachodu na Wsch�d i zabija� swych
bli�nich, zupe�nie tak samo, jak przed kilkunastu wiekami sz�y ze Wschodu na Zach�d t�umy
ludzi morduj�c podobnych sobie.
Dzia�ania Napoleona i Aleksandra, od kt�rych s�owa rzekomo zale�a�o, �eby wydarzenie si�
dokona�o lub nie dokona�o, by�y r�wnie ma�o dowolne, jak i post�powanie ka�dego �o�nierza
id�cego na wojn� na skutek losowania czy z poboru. Nie mog�o by� inaczej: tote� aby si� sta�o
zado�� woli Napoleona i Aleksandra (tych ludzi, od kt�rych rzekomo zale�a�o to wydarzenie),
konieczny by� zbieg tych niezliczonych okoliczno�ci, z kt�rych gdyby jednej zabrak�o,
wydarzenie nie mog�oby si� dokona�. By�o rzecz� konieczn�, �eby miliony ludzi, kt�rzy mieli w
swych r�kach istotn� si��, �o�nierze, kt�rzy strzelali, wie�li prowiant i armaty, �eby oni w�a�nie
zgodzili si� wype�ni� ow� wol� poszczeg�lnych s�abych ludzi, �eby zostali doprowadzeni do
tego niesko�czon� liczb� skomplikowanych, r�norakich przyczyn.
Aby wyja�ni� bezsensowne zjawiska (to jest takie, kt�rych sensu nie rozumiemy),
nieunikniony jest fatalizm w historii. Im bardziej si� staramy wyt�umaczy� rozumowo te
zjawiska w historii, tym staj� si� one dla nas niedorzeczniejsze i niezrozumialsze.
Ka�dy cz�owiek �yje dla siebie, korzysta ze swobody, aby osi�gn�� swe osobiste cele, i ca��
sw� istot� czuje, �e w tej chwili mo�e wykona� jaki� czyn albo go nie wykona�, jednak je�li ju�
go wykona, to �w czyn, dokonany w danym momencie, staje si� nieodwracalny, staje si�
w�asno�ci� historii, w kt�rej ma znaczenie nie dowolne, lecz z g�ry okre�lone.
�ycie ka�dego cz�owieka ma dwie strony: �ycie osobiste, kt�re jest tym swobodniejsze, im
bardziej s� abstrakcyjne zainteresowania cz�owieka, i �ycie �ywio�owe, �ycie roju, w kt�rym
cz�owiek zmuszony jest post�powa� wedle narzuconych praw.
Cz�owiek �yje dla siebie �wiadomie, ale jest nie�wiadomym narz�dziem do osi�gania
6
historycznych, og�lnoludzkich cel�w. Dokonany czyn jest nieodwracalny, i dzia�anie cz�owieka,
zbiegaj�c si� w czasie z milionami dzia�a� innych ludzi, nabiera historycznego znaczenia. Im
wy�ej cz�owiek stoi na drabinie spo�ecznej, z im znaczniejszymi lud�mi jest zwi�zany, tym
wi�cej w�adzy ma nad innymi lud�mi, tym widoczniejsze staje si�, i� ka�dy jego czyn jest z g�ry
okre�lony i nieuchronny.
"Serce kr�la - w boskim r�ku."
Kr�l jest niewolnikiem historii.
Historia, to jest nie�wiadome, spo�eczne, zbiorowe �ycie ludzko�ci, pos�uguje si� ka�d�
chwil� �ycia kr�l�w jako narz�dziem swych cel�w.
Mimo �e teraz, w roku 1812, Napoleonowi bardziej ni� kiedykolwiek zdawa�o si�, �e od
niego zale�y, czy verser, czy te� nie verser le sang de ses peuples3 (jak w ostatnim li�cie pisa� do
niego Aleksander), nigdy bardziej ni� obecnie nie podlega� on tym nieuchronnym prawom, kt�re
go zmusza�y (cho� mu si� zdawa�o, �e dzia�a wedle w�asnej woli), i� czyni� dla sprawy og�lnej,
dla historii to, co si� musia�o dokona�.
Ludzie Zachodu szli na Wsch�d po to, by wzajemnie si� zabija�. I na mocy prawa zbiegu
przyczyn same przez si� zbieg�y si� podporz�dkowane temu wydarzeniu tysi�ce drobnych
przyczyn tego ruchu i wojny: i zarzuty nieprzestrzegania systemu kontynentalnego, i ksi���
Oldenburski, i ruchy wojsk do Prus, przedsi�wzi�te (jak si� Napoleonowi wydawa�o) po to tylko,
aby osi�gn�� zbrojny pok�j, i zami�owanie oraz nawyk cesarza francuskiego do wojny, kt�re
odpowiada�y nastrojowi jego narodu, i roznami�tnienie ogromem przygotowa�, i wydatki na
przygotowania, i konieczno�� zdobycia takich korzy�ci, kt�re by op�aci�y te wydatki, i odurzenie
honorami w Dre�nie, i rokowania dyplomatyczne, kt�re - z punktu widzenia wsp�czesnych -
by�y prowadzone ze szczerym pragnieniem osi�gni�cia pokoju, a kt�re tylko rani�y ambicj�
jednej i drugiej strony, i miliony milion�w innych powod�w podporz�dkowanych temu
wydarzeniu, kt�re mia�o nast�pi�, i zbiegaj�cych si� z nim.
Kiedy dojrza�e jab�ko spada - czemu spada? Czy dlatego �e ci��y ku ziemi, czy dlatego �e
usycha rdze�, czy dlatego �e wysuszy�o je s�o�ce, �e sta�o si� za ci�kie, �e wiatr je str�ca, czy
te� dlatego �e stoj�cy na dole ch�opiec pragnie je zje��?
To nie s� przyczyny. Wszystko to jest tylko zbiegiem tych okoliczno�ci, w kt�rych dokonuje
si� ka�de �yciowe, organiczne, �ywio�owe wydarzenie. I �w botanik, kt�ry stwierdzi�, �e jab�ko
dlatego spada, �e rozk�ada si� b�onnik i tak dalej, b�dzie tak samo mia� racj�, jak i owe dziecko
stoj�ce na dole, kt�re powie, i� jab�ko spad�o dlatego, �e ono chcia�o je zje�� i modli�o si� o to.
Tak samo b�dzie mia� racj� i nie b�dzie mia� jej ten, kto powie, i� Napoleon ruszy� na Moskw�
dlatego, �e tego pragn��, i zgin�� dlatego, �e Aleksander zapragn�� jego zguby, tak samo b�dzie
mia� racj� i nie b�dzie jej mia� ten, kto powie, �e podkopana g�ra o wadze miliona pud�w
zwali�a si� dlatego, �e ostatni robotnik ostatni raz podwa�y� j� kilofem. Tak zwani wielcy ludzie
s� dla wydarze� historycznych etykietami daj�cymi nazw� wydarzeniu i tak samo jak etykiety
nader ma�o maj� wsp�lnego z samym wydarzeniem.
Ka�de ich dzia�anie, kt�re im samym wydaje si� zale�ne od ich woli, w sensie historycznym
nie zale�y od ich woli, lecz pozostaje w zwi�zku z ca�ym biegiem historii i jest od wiek�w z
g�ry okre�lone.
3 Przela�... nie przela� krwi swych lud�w.
7
II
29 maja Napoleon wyjecha� z Drezna, gdzie przebywa� trzy tygodnie, otoczony dworem,
kt�ry si� sk�ada� z ksi���t udzielnych, ksi���t krwi, kr�l�w i nawet jednego cesarza. Przed
wyjazdem Napoleon by� �askawy dla ksi���t, kr�l�w i cesarza, kt�rzy na to zas�u�yli, wy�aja�
kr�l�w i ksi���t, z kt�rych by� niezadowolony, obdarowa� w�asnymi, to jest odebranymi innym
kr�lom per�ami i brylantami cesarzow� austriack� i, u�cisn�wszy czule cesarzow� Mari�
Ludwik�, jak powiada jego historyk, pozostawi� j� nieutulon� z powodu roz��ki, kt�rej owa
Maria Ludwika, uwa�aj�ca si� za jego ma��onk�, mimo �e w Pary�u pozostawa�a druga
ma��onka - nie mog�a rzekomo znie��. I cho� dyplomaci jeszcze szczerze wierzyli w mo�liwo��
pokoju i gorliwie nad tym pracowali, i cho� cesarz Napoleon sam pisa� do cesarza Aleksandra,
nazywaj�c go Monsieur, mmi frere i szczerze zapewniaj�c, �e nie pragnie wojny i �e zawsze
b�dzie go kocha� i szanowa� - Napoleon jecha� do armii i na ka�dym postoju wydawa� nowe
rozkazy, maj�ce na celu przyspieszenie marszu wojsk z zachodu na wsch�d. W podr�nej
karecie zaprz�onej w sz�stk� koni, otoczony paziami, adiutantami i eskort�, jecha� traktem na
Pozna�, Toru�, Gda�sk i Kr�lewiec. W ka�dym z tych miast tysi�ce ludzi wita�o go z l�kiem i
entuzjazmem.
Armia posuwa�a si� z zachodu na wsch�d, a rozstawione sz�stki wioz�y go w tym�e kierunku.
10 czerwca dop�dzi� armi� i nocowa� w lesie wo�kowyskim, w przygotowanej dla siebie
kwaterze w maj�tku polskiego hrabiego.
Nazajutrz Napoleon, wyprzedziwszy armi�, pojecha� kolask� nad Niemen, aby obejrze�
miejsce na przepraw�, przebra� si� w polski mundur i wyjecha� na brzeg.
Kiedy po przeciwnej stronie zobaczy� Kozak�w (les Cosaques) i rozci�gaj�ce si� stepy (Jes
steppes), w kt�rych �rodku znajdowa�a si� Moscou, la mile sainte4, stolica pa�stwa
przypominaj�cego pa�stwo Scyt�w, dok�d chadza� Aleksander Macedo�ski - Napoleon
niespodziewanie dla wszystkich i wbrew zar�wno strategicznym, jak i dyplomatycznym
wzgl�dom wyda� rozkaz natarcia i nazajutrz jego wojska zacz�y przeprawia� si� przez Niemen.
12 czerwca rano wyszed� z namiotu rozbitego w �w dzie� na lewym stromym brzegu Niemna
i przez lunet� patrzy� na wyp�ywaj�ce z wo�kowyskiego lasu potoki swych wojsk, kt�re si�
rozlewa�y na trzech mostach przerzuconych przez Niemen. Wojska wiedzia�y o obecno�ci
cesarza, tote� �o�nierze szukali go oczami, a kiedy na g�rze przed namiotem dostrzegali z dala
od �witu posta� w surducie i kapeluszu, wyrzucali do g�ry czapki i krzyczeli: "Vive l'Empereur!"
5 I wojska p�yn�y jedne za drugimi, niewyczerpane, wci�� p�yn�y z olbrzymiego lasu,
kt�ry dotychczas je ukrywa�, rozdziela�y si� i trzema mostami przechodzi�y na drug� stron�.
- On f era du chemin cette fois-ci. Oh! quand U s'en mele lui-meme, pa chauffe... Nom de
Dieu... Le voila!... Vive 1'Empereur! Les voila donc les steppes de l'Asie! Vilain pays tout de
meme. Au revoir, Beauche; je te reserve le plus beau palais de Moscou. Au revoir! Bonne
4 �wi�te miasto Moskwa.
5 Niech �yje cesarz!
8
chance... L'as-tu vu, 1'Empereur? Vive 1'Empereur!... pereur! Si on me fait gou-yerneur aux
Indes, Gerard, je te fais ministre du Cachemire, c'est arrete. Vive 1'Empereur! Vive! vive! vive!
Les gredins de Cosaques, comme ils filent. Vive 1'Empereur! Le voila! Le vois-tu? Je l'ai vu
deux fois comme je te vois. Le petit caporai... Je l'ai vu donner la croix a l'un des vieux... Vive
1'Empereur !...6 - m�wi�y g�osy starych i m�odych ludzi r�ni�cych si� charakterem i
stanowiskiem spo�ecznym. Twarze tych wszystkich ludzi mia�y ten sam wyraz rado�ci, �e ju�
rozpocz�� si� dawno oczekiwany marsz, wyraz entuzjazmu i oddania stoj�cemu na g�rze
cz�owiekowi w szarym surducie.
13 czerwca Napoleonowi podano niedu�ego, czystej krwi araba, siad� i pojecha� galopem do
jednego z most�w na Niemnie, og�uszany nieprzerwanymi okrzykami entuzjazmu, kt�re
najwidoczniej znosi� tylko dlatego, �e nie m�g� zabroni�, by ludzie w ten spos�b wyra�ali mi�o��
do niego, ale te okrzyki, kt�re mu wsz�dzie towarzyszy�y, ci��y�y mu i odrywa�y od my�lenia o
wojnie, jakie nim ow�adn�o od czasu, gdy przy��czy� si� do wojska. Przejecha� na drug� stron�
przez jeden z most�w ko�ysz�cych si� na �odziach, gwa�townie skr�ci� w lewo i poprzedzany
przez zamieraj�cych ze szcz�cia, rozentuzjazmowanych strzelc�w konnej gwardii, kt�rzy
p�dz�c przed nim oczyszczali drog� z wojsk, pogalopowa� w stron� Kowna. Kiedy si� zbli�y� do
szerokiej rzeki Wilii, zatrzyma� si� przy pu�ku u�an�w polskich, kt�ry sta� na brzegu.
- Wiwat! - z takim samym entuzjazmem krzyczeli Polacy, �amali szyk i t�oczyli si�, aby go
zobaczy�. Napoleon przyjrza� si� rzece, zsiad� z konia i usiad� na pniaku le��cym na brzegu. Na
niemy znak podano mu lunet�, opar� j� na ramieniu pazia - kt�ry podbieg� uszcz�liwiony - i j��
patrze� w przeciwn� stron�. Potem zag��bi� si� w badaniu mapy roz�o�onej mi�dzy pniakami.
Nie podnosz�c g�owy powiedzia� co� i dwaj adiutanci pocwa�owali do polskich u�an�w.
- Co? Co powiedzia�? - rozlega�o si� w szeregach polskich u�an�w, kiedy adiutant
przycwa�owa� do nich.
Wydano rozkaz, by odnale�� br�d i przeprawi� si� na przeciwleg�y brzeg. Pu�kownik
polskich u�an�w, pi�kny, starszy m�czyzna, zaczerwieniony, p��cz�c s�owa ze wzruszenia,
zapyta� adiutanta, czy wolno mu b�dzie wraz ze swymi u�anami przep�yn�� rzek� nie szukaj�c
brodu. Z wyra�nym l�kiem, aby mu nie odm�wiono, niby ch�opiec, kt�ry prosi o pozwolenie, by
m�g� dosi��� konia, prosi�, by mu pozwolono przep�yn�� rzek� w obecno�ci cesarza. Adiutant
powiedzia�, �e cesarz prawdopodobnie nie b�dzie niezadowolony z tego nadmiaru gorliwo�ci.
Jak tylko adiutant to powiedzia�, stary, w�saty oficer, z uszcz�liwion� twarz� i b�yszcz�cymi
oczyma, wzni�s� do g�ry szabl�, krzykn��: "Wiwat!", zakomenderowa�: "Za mn�!", spi�� konia
ostrogami i pocwa�owa� ku rzece. Z gniewem szarpn�� konia, kt�ry si� pod nim zawaha�, i run��
w wod� kieruj�c si� w g��wny nurt rzeki. Setki u�an�w pogna�o za nim. By�o zimno i strasznie w
�rodkowym bystrym nurcie rzeki. U�ani czepiali si� jeden drugiego, spadali z koni. Niekt�re
konie ton�y, ton�li i ludzie, pozostali usi�owali p�yn�� naprz�d na drug� stron�, a cho� o p�
wiorsty by� br�d, szczycili si� tym, �e p�yn� i ton� w tej rzece, pod okiem cz�owieka siedz�cego
na pniaku i nawet nie patrz�cego na to, co oni robi�. Kiedy adiutant wr�ci� i wybrawszy
stosown� chwil� pozwoli� sobie zwr�ci� uwag� cesarza na oddanie Polak�w dla jego osoby,
ma�y cz�owiek w szarym surducie wsta�, wezwa� do siebie Berthiera i j�� spacerowa� z nim po
brzegu tam i z powrotem, wydaj�c mu rozkazy i z rzadka spogl�daj�c z niezadowoleniem na
6 U kaduka... O! kiedy cesarz bierze si� do rzeczy, to si� dopiero kot�uje. No, teraz p�jdziemy szparko naprz�d. Oto
on... Niech �yje cesarz! Oto azjatyckie stepy. Obrzydliwy jednak kraj. Do widzenia, Bcauch�. Zarezerwuj� dla ciebie
najpi�kniejszy pa�ac w Moskwie. Do widzenia! Powodzenia... Widzia�e� cesarza? Niech �yje cesarz!... sarz! Je�li
mnie zrobi� wielkorz�dca Indii, Gerardzie, to zrobi� ci� ministrem Kaszmiru, to postanowione... Niech �yje cesarz!
Niech �yje! niech �yje! niech �yje! Ale� wiej� te szelmy Kozaki. Oto on! Widzisz go? Widzia�em go dwa razy, jak
d�bie widz�. Ma�y kapral... Widzia�em, jak przypina� krzy� jednemu z weteran�w... Niech �yje cesarz!...
9
ton�cych u�an�w, kt�rzy rozpraszali jego uwag�.
Nie by�o dla niego nowo�ci� prze�wiadczenie, �e na wszystkich kra�cach �wiata - od Afryki
do step�w moskiewskich - jednako budzi podziw w ludziach i przyprawia ich o szale�stwo
po�wi�cenia. Kaza� sobie poda� konia i odjecha� do swej kwatery.
Uton�o ze czterdziestu u�an�w, cho� wys�ano na pomoc �odzie. Wi�kszo�� wydosta�a si� z
powrotem na ten sam brzeg. Pu�kownik i cz�� u�an�w przep�yn�li rzek� i z trudem wygramolili
si� na przeciwleg�y brzeg. Jak tylko wyszli na l�d, przemokni�ci, ociekaj�cy wod�, natychmiast
wykrzykn�li: "Wiwat!", patrz�c z zachwytem na miejsce, gdzie sta� Napoleon, lecz gdzie go ju�
nie by�o, i w tej chwili uwa�ali si� za szcz�liwych.
Wieczorem Napoleon mi�dzy jednym rozporz�dzeniem, kt�re dotyczy�o jak
naj�pieszniejszego dostarczenia ju� przygotowanych fa�szywych asygnat rosyjskich, aby je
wwie�� do Rosji, a drugim, �eby rozstrzela� Sasa, w kt�rego przechwyconym li�cie znaleziono
informacje o dyspozycjach armii francuskiej, wyda� trzecie zarz�dzenie, �eby polskiego
pu�kownika, co bez potrzeby rzuci� si� do rzeki, zaliczy� do kawaler�w Legii Honorowej (legion
d'honneur), kt�rej szefem by� sam Napoleon.
Quos vult perdere - dementat.7
7 Kogo chce zgubi�, temu rozum odbiera. Skr�cony cytat tekstu �aci�skiego Quos deus perdere mit, dementat prisus.
- Kogo B�g chce ukara�, temu wpierw odbiera rozum. (Wg Sofoklcsa, Amygona.)
10
III
Tymczasem cesarz rosyjski ju� przesz�o miesi�c przebywa� w Wilnie, urz�dza� przegl�dy i
manewry. Nic nie by�o przygotowane do wojny, kt�rej si� wszyscy spodziewali i do kt�rej
przygotowania cesarz przyjecha� z Petersburga. Nie by�o og�lnego planu dzia�a�. Po
miesi�cznym pobycie cesarza w kwaterze g��wnej powsta�y jeszcze wi�ksze wahania, kt�ry z
proponowanych plan�w nale�y przyj��. Ka�da z trzech armii mia�a swego wodza, ale og�lnego
wodza nad wszystkimi armiami nie by�o, a cesarz nie chcia� przyj�� tej godno�ci.
Im d�u�ej cesarz przebywa� w Wilnie, tym mniej przygotowywano si� do wojny, znu�ywszy
si� jej oczekiwaniem. Zdawa�o si�, i� ludzie otaczaj�cy monarch� starali si� ze wszystkich si�,
aby go sk�oni�, by mile sp�dzaj�c czas zapomnia� o maj�cej nast�pi� wojnie.
Po wielu balach i fetach u polskich magnat�w, u dworak�w i u samego monarchy w czerwcu
jednemu z polskich genera�-adiutant�w monarchy przysz�o do g�owy wyda� dla cesarza obiad i
bal w imieniu jego genera�-adiutant�w. Wszyscy przyj�li t� my�l z rado�ci�. Monarcha wyrazi�
zgod�. Genera�-adiutanci zrobili sk�adk�. Na gospodyni� balu zaproszono osob�, kt�ra
najbardziej mog�a by� mi�a monarsze. Hrabia Bennigsen, ziemianin z guberni wile�skiej,
zaofiarowa� na t� fet� sw�j dom za miastem i 13 czerwca mia� si� odby� bal, obiad, przeja�d�ka
��dkami i fajerwerki w Zakr�cie8, podmiejskim domu hrabiego Bennigsena.9
W �w w�a�nie dzie�, kiedy Napoleon wyda� rozkaz przej�cia Niemna, a jego przednie stra�e
odpar�szy Kozak�w przekroczy�y rosyjsk� granic�, Aleksander sp�dza� wiecz�r w willi
Bennigsena - na balu wydanym przez genera�-adiutant�w.
Zabawa by�a weso�a, �wietna; znaj�cy si� na rzeczy powiadali, �e rzadko gromadzi�o si� w
jednym miejscu tyle pi�kno�ci. W�r�d innych pa� rosyjskich, kt�re za monarch� przyjecha�y z
Petersburga do Wilna, znajdowa�a si� r�wnie� hrabina Bezuchow, by�a na balu i swoj� ci�k�,
tak zwan� rosyjsk� urod� za�miewa�a wytworne polskie damy. Zosta�a zauwa�ona i monarcha
zaszczyci� j� ta�cem.
Borys Drubecki, en garpon (w charakterze kawalera), jak powiada�, zostawi� bowiem �on� w
Moskwie, by� r�wnie� na tym balu, a cho� nie genera�-adiutant, na subskrypcyjn� list� balu
wpisa� du�� sum�. Borys by� teraz cz�owiekiem bogatym, obsypanym zaszczytami, i ju� nie
szuka� protekcji, lecz ze swymi wy�ej postawionymi r�wie�nikami �y� na r�wnej stopie. O
p�nocy jeszcze ta�czono. Helene, kt�ra nie mia�a godnego kawalera, sama zaproponowa�a
Borysowi mazura. Byli w trzeciej parze. Borys oboj�tnie patrzy� na wspania�e, obna�one
ramiona Helene, wysuwaj�ce si� z ciemnej gazowej ze z�otem sukni, opowiada� o starych
znajomych, a jednocze�nie niedostrzegalnie dla siebie i dla innych ani na sekund� nie przestawa�
przypatrywa� si� monarsze, kt�ry znajdowa� si� w tej sali. Monarcha nie ta�czy�; sta� w
drzwiach i zatrzymywa� to jednych, to drugich owymi mi�ymi s�owami, kt�re tylko on jeden
8 Zakr�t (Zakr�t) - miejscowo�� opodal Wilna, na zakr�cie Wilii. Bennigsen naby� maj�tno�� z r�k polskich.
9 Leoncjusz Bennigsen (1745-1826) - by� od r. 1801 do r. 1806 genera�-gubernatorem Litwy. Tytu� hrabiego
otrzyma� w r. 1813 za bitw� pod Lipskiem. O�eniony by� z Andrzeykowicz�wn�.
11
potrafi� m�wi�.
Na pocz�tku mazura Borys zauwa�y�, �e genera�-adiutant Ba�aszew, jedna z osobisto�ci
b�d�cych bardzo blisko monarchy, podszed� do niego i wbrew etykiecie przystan�� w pobli�u
monarchy rozmawiaj�cego z jedn� z polskich pa�. Po chwili rozmowy monarcha spojrza�
pytaj�co i widocznie zrozumiawszy, �e Ba�aszew post�pi� tak tylko dlatego, �e by�y po temu
wa�ne przyczyny, lekko skin�� g�ow� owej pani i zwr�ci� si� do Ba�aszewa. Jak tylko Ba�aszew
zacz�� m�wi�, na twarzy monarchy odmalowa�o si� zdziwienie. Wzi�� Ba�aszowa pod r�k� i
przeszed� z nim przez sal�. Nie�wiadomie torowa� sobie szerok� na trzy s��nie drog� w�r�d os�b
rozst�puj�cych si� przed nim na obie strony. Borys zauwa�y� wzburzon� twarz Arak-czejewa,
gdy monarcha przechodzi� z Ba�aszewem. Arakcze-jew, spode �ba patrz�c na monarch� i
posapuj�c czerwonym nosem, wysun�� si� z ci�by, jakby si� spodziewa�, �e monarcha zwr�ci si�
do niego. (Borys zrozumia�, �e Arakczejew zazdro�ci Ba�aszewowi i jest niezadowolony, �e to
nie on, Arakczejew przekaza� monarsze jak�� wa�n�, jak wida�, wiadomo��.)
Ale monarcha, nie dostrzegaj�c Arakczejewa, wyszed� z Ba�aszewem do o�wietlonego
ogrodu. Arakczejew, przytrzymuj�c szpad� i ze z�o�ci� rozgl�daj�c si� doko�a, szed� za nim w
odleg�o�ci dwudziestu krok�w.
Borys wykonywa� dalej figury mazura, ale nie przestawa�a go dr�czy� my�l, jak� to nowin�
przywi�z� Ba�aszew i jak by si� o niej dowiedzie� wcze�niej ni� inni.
W figurze, w kt�rej mia� wybiera� dam�, szepn�wszy Helene, �e chce poprosi� hrabin�
Potock�, kt�ra, zdaje si�, wysz�a na balkon, �lizgaj�c si� po parkiecie, pobieg� do ogrodu. Kiedy
zauwa�y� monarch� wchodz�cego z Ba�aszewem na taras, zatrzyma� si�. Monarcha i Ba�aszew
skierowali si� ku drzwiom. Borys, poruszywszy si� �piesznie, jakby nie zd��y� si� usun��, z
uszanowaniem przycisn�� si� do futryny i pochyli� g�ow�.
Z oburzeniem cz�owieka dotkni�tego osobi�cie monarcha domawia� tych s��w:
- Wkracza� do Rosji bez wypowiedzenia wojny! Zawr� pok�j tylko w�wczas, gdy ani jeden
�o�nierz nieprzyjacielski nie pozostanie na mojej ziemi - powiedzia�. Borysowi wyda�o si�, �e
monarsze przyjemnie by�o wypowiada� te s�owa:
by� zadowolony z formy, w jakiej wyrazi� sw� my�l, ale by� niezadowolony, �e Borys to
us�ysza�.
- �eby nikt o tym nie wiedzia�! - doda� monarcha zachmurzony. Borys poj��, �e to si� odnosi
do niego, zamkn�wszy wi�c oczy, lekko pochyli� g�ow�. Monarcha zn�w wszed� do sali i jeszcze
oko�o p� godziny pozosta� na balu.
Borys pierwszy dowiedzia� si� o przej�ciu wojsk francuskich przez Niemen, dzi�ki czemu
mia� sposobno�� pokaza� pewnym wa�nym osobisto�ciom, �e wie du�o z tego, co przed innymi
jest ukryte, i w ten spos�b m�g� podnie�� si� wy�ej w opinii tych os�b.
Niespodziewana wiadomo�� o przej�ciu Francuz�w przez Niemen by�a szczeg�lnie
niespodziewana po miesi�cu daremnego oczekiwania, i to na balu! W pierwszej chwili po
otrzymaniu wiadomo�ci, pod wp�ywem oburzenia i zniewagi, monarcha znalaz� te s�owa, kt�re
sta�y si� potem s�ynne i kt�re mu si� tak podoba�y i tak ca�kowicie wyra�a�y jego uczucia.
Powr�ciwszy z balu do domu, o drugiej w nocy monarcha pos�a� po sekretarza Szyszkowa i
kaza� napisa� rozkaz do wojsk i reskrypt do feldmarsza�ka ksi�cia So�tykowa i stanowczo ��da�,
by w tym reskrypcie zosta�y zamieszczone s�owa, �e nie zawrze pokoju dop�ty, dop�ki cho�
jeden uzbrojony Francuz b�dzie si� znajdowa� na rosyjskiej ziemi.
Nazajutrz zosta�o wystosowane do Napoleona nast�puj�ce pismo:
12
Monsieur, mon frere10. J'ai appris hier que malgre la loy-aute avec laquelle j'ai maintenu mes
engagements envers Votre Majeste, ses troupes ont franchis les frontieres de la Russie, et je
reyois d 1'instant de Petersbourg une note par laquelle le comte Lauriston, pour cause de cette
agression, annonce que Votre Majeste s'est consideree comme en etat de guerre avec moi des le
moment ou le prince Kourakine a fait la demande de ses passeports. Les motifs sur lesquels le
du� de Bassano fondait son refus de les lui delivrer, n'auraient jamais pu me faire supposer que
cette demarche seruirait jamais de pretexte a 1'agression. En effet, cet ambassadeur n'y a jamais
et� auto-rise, comme U l'a declare lui-meme, et aussitot que fen fus in-forme, je lui ai fait
connaitre, combien je le desapprouvais en lui donnant 1'ordre de rester a son poste. Si Votre
Majeste n'est pas intentionnee de verser le song de nos peuples pour un malentendu de ce genre
et qu'elle consente a retirer ses troupes du territoire russe, je regarderai ce qui s'est pass� comme
non avenu, et un accommodement entre nous sera possible. Dans le cas contrcdre, Votre
Majeste, je me verrai force de repousser une attaque que rien n'a provoquee de ma part. II depend
en-core de Votre Majeste d'eviter d 1'humanite les calamites d'une nowelle guerre.
Je suis, etc.
(signe) AIexandre
10 Wasza Cesarska Mo��! Wczoraj dowiedzia�em si�, �e pomimo lojalno�ci, z jak�
przestrzega�em swych zobowi�za� wobec Waszej Cesarskiej Mo�ci, Jego wojska przekroczy�y
granic� Rosji, i w tej chwili otrzyma�em z Petersburga not�, w kt�rej hrabia Lauriston
powiadamia mnie, i� powodem tego wtargni�cia jest to, �e Wasza Cesarska Mo�� uzna�, i� jest
ze mn� w stanic wojny od czasu, gdy ksi��� Kurakin za��da� paszportu. Znaj�c przyczyny, na
kt�rych ksi��� Bassano opar� sw� odmow� wydania paszportu, nie mog�em w �adnym razie
przypuszcza�, �e post�pek mego pos�a sta� si� przyczyn� agresji. I rzeczywi�cie, jak to sam
o�wiadczy�, nie by� bynajmniej upowa�niony do tego kroku, jak tylko si� o tym dowiedzia�em,
natychmiast wyrazi�em ksi�ciu Kurakinowi swe niezadowolenie i poleci�em mu nadal
wykonywa� powierzone obowi�zki. Je�li Wasza Cesarska Mo�� nie ma zamiaru przelewa� krwi
naszych poddanych z powodu takiego nieporozumienia i zgadza si� wycofa� swe wojska z
terytorium Rosji, puszcz� w niepami�� o, co si� sta�o, i ugoda mi�dzy nami b�dzie mo�liwa. W
przeciwnym razie b�d� zmuszony odeprze� napa��, do kt�rej nic da�em �adnego powodu. Wasza
Cesarska Mo�� ma jeszcze mo�no�� oszcz�dzenia ludzko�ci kl�sk nowej wojny.
Pozostaj� etc.
(podpisano) Aleksander
13
IV
l 3 czerwca o drugiej w nocy monarcha wezwa� do siebie Ba�aszewa, przeczyta� mu sw�j list
do Napoleona i kaza� zawie�� ten list i osobi�cie wr�czy� cesarzowi francuskiemu. Wyprawiaj�c
Ba�aszewa monarcha znowu powt�rzy� mu s�owa o tym, �e poty nie zawrze pokoju, p�ki cho�
jeden uzbrojony �o�nierz nieprzyjacielski pozostanie na rosyjskiej ziemi, i kaza� koniecznie
powt�rzy� te s�owa Napoleonowi. Monarcha nie napisa� w li�cie do Napoleona tych s��w, gdy� z
w�a�ciwym sobie taktem wyczuwa�, �e to nie s� w�a�ciwe s�owa, aby je przekaza� w chwili, gdy
si� czyni ostatnie pr�by pogodzenia si�, rozkaza� jednak Ba�aszewowi, by koniecznie powt�rzy�
je Napoleonowi osobi�cie.
Ba�aszew wyjecha� w nocy z 13 na 14 czerwca w towarzystwie tr�bacza i dw�ch Kozak�w i o
�wicie przyby� do wsi Rykonty, gdzie sta�y forpoczty francuskie po tej stronie Niemna.
Zatrzymali go pe�ni�cy wart� francuscy kawalerzy�ci.
Podoficer francuskich huzar�w, w malinowym mundurze i kosmatej czapie, krzykn�� na
zbli�aj�cego si� Ba�aszewa i kaza� mu si� zatrzyma�. Ba�aszew zatrzyma� si� nie od razu, lecz
jecha� drog� st�pa.
Podoficer nachmurzy� si�, mrukn�� jakie� przekle�stwo i nacieraj�c koniem na Ba�aszewa,
uj�� szabl� i grubia�sko zapyta� rosyjskiego genera�a, czy jest g�uchy, �e nie s�yszy, Co si� do
niego m�wi. Ba�aszew powiedzia�, kim jest. Podoficer pos�a� �o�nierza do oficera.
Nie zwracaj�c uwagi na Ba�aszewa podoficer j�� rozmawia� z kolegami o sprawach
pu�kowych i nie patrzy� na rosyjskiego genera�a.
Ba�aszewowi b�d�cemu w bliskich stosunkach z mo�nymi tego �wiata, jemu, kt�ry przed
trzema godzinami rozmawia� z monarch� i w og�le przywyk� na swym stanowisku do honor�w,
wyda�o si� niezwykle dziwne, �e tu, na rosyjskiej ziemi, brutalna si�a odnosi si� do niego tak
wrogo, a co wa�niejsza - tak bezceremonialnie.
S�o�ce dopiero zaczyna�o wstawa� zza chmur, powietrze by�o ch�odne i wilgotne. Drog� do
wsi p�dzono byd�o. Na polu jeden za drugim, niby p�cherzyki na wodzie, wyskakiwa�y
�wierkaj�ce skowronki.
Ba�aszew rozgl�da� si� doko�a czekaj�c na przybycie oficera. Rosyjscy Kozacy i tr�bacz oraz
francuscy huzarzy milczeli i od czasu do czasu spogl�dali na siebie.
Pu�kownik francuskich huzar�w, kt�ry widocznie dopiero co wsta�, wyjecha� ze wsi na
�adnym, spasionym siwym koniu; towarzyszy�o mu dw�ch huzar�w. Oficer, �o�nierze i ich konie
wygl�dali dostatnio i wytwornie.
By� to �w pierwszy okres kampanii, kiedy wojska znajdowa�y si� niemal jeszcze w tym stanie
co na przegl�dach w czasie pokoju, jedynie w ubiorze mia�y odcie� strojnej wojowniczo�ci, a w
zachowaniu odcie� tego weso�ego nastroju i przedsi�biorczo�ci, kt�re zawsze towarzysz�
pocz�tkom kampanii.
Pu�kownik francuski z trudem powstrzymywa� ziewanie, by� jednak uprzejmy i najwidoczniej
14
pojmowa� ca�� donios�o�� wizyty Ba�aszewa. Poprowadzi� go obok swych �o�nierzy poza
tyralier� i o�wiadczy�, i� jego �yczenie, aby by� przedstawionym cesarzowi, prawdopodobnie
b�dzie natychmiast spe�nione, poniewa�, o ile mu wiadomo, kwatera cesarza znajduje si�
niedaleko.
Przejechali przez wie� Rykonty, obok francuskich wart i �o�nierzy salutuj�cych swego
pu�kownika i ciekawie przygl�daj�cych si� rosyjskiemu mundurowi, i wyjechali na drug� stron�
wsi. Jak powiada� pu�kownik, o dwa kilometry by� dow�dca dywizji, kt�ry mia� przyj��
Ba�aszewa i odprowadzi� go do miejsca przeznaczenia.
S�o�ce ju� wzesz�o i b�yszcza�o weso�o na jaskrawej zieleni.
Zaledwie zd��yli wyjecha� za karczm� na wzg�rzu, gdy naprzeciwko nich ukaza�a si� w dole
gromadka je�d�c�w, a na jej czele na wronym koniu w b�yszcz�cym w s�o�cu rz�dzie jecha�
m�czyzna wysokiego wzrostu, w kapeluszu z pi�rami, z czarnymi, si�gaj�cymi ramion,
fryzowanymi w�osami, w czerwonym p�aszczu, nogi mia� wysuni�te do przodu, jak je�d��
Francuzi. �w cz�owiek ruszy� galopem na spotkanie Ba�aszewa. W jaskrawym czerwcowym
s�o�cu chwia�y si� jego pi�ra, l�ni�y drogocenne kamienie i z�ote galony.
Ba�aszew znajdowa� si� ju� o dwie d�ugo�ci ko�skie od p�dz�cego na jego spotkanie je�d�ca
z twarz� teatralnie uroczyst�, w bransoletach, pi�rach, koliach i z�ocie, gdy francuski pu�kownik
Uiniere szepn�� z uszanowaniem: "Le roi de Naples."11 Istotnie by� to Murat, zwany obecnie
kr�lem Neapolu. Cho� by�o ca�kiem niezrozumia�e, dlaczego by� kr�lem neapolita�skim, tak go
przecie nazywano,12 a on sam by� o tym prze�wiadczony i dlatego mia� min� jeszcze bardziej
uroczyst� i godn� ni� przedtem. Tak by� przekonany, �e istotnie jest kr�lem neapolita�skim, i�
gdy w przeddzie� swego wyjazdu z Neapolu, kiedy z ma��onk� spacerowa� po ulicach, kilku
W�och�w krzykn�o: "Viva il re!"13, ze smutnym u�miechemzwr�ci� si� do �ony i powiedzia�:
"Les malheureux, ils ne savent pas que je les quitte demain!"14
Mimo �e tak stanowczo wierzy� w to, i� jest kr�lem neapolita�skim, �e tak wsp�czu�
smutkowi swych poddanych, kt�rych opuszcza�, w ostatnich czasach, od chwili gdy mu kazano
zn�w obj�� s�u�b�, a szczeg�lnie po widzeniu si� z Napoleonem w Gda�sku, kiedy
najdostojniejszy szwagier o�wiadczy� mu: "Je vous ai fait roi pour regner a ma manier�, mais
pas a la votre"15 - weso�o zabra� si� do roboty, kt�r� zna�, i niby ko�, dobrze karmiony, ale nie
zapasiony, poczuwszy si� w uprz�y zaigra� w ho�oblach, wystroi� si� jak najbardziej pstro i
kosztownie i wes� i zadowolony gna� polskimi drogami sam nie wiedz�c dok�d i po co.
Kiedy zobaczy� rosyjskiego genera�a, po kr�lewsku, majestatycznie odrzuci� do ty�u g�ow� z
ufryzowanymi do ramion w�osami i spojrza� pytaj�co na francuskiego pu�kownika. Pu�kownik z
uszanowaniem poinformowa� jego kr�lewsk� mo�� o godno�ci Ba�aszewa, kt�rego nazwiska nie
m�g� wym�wi�.
- De Bal-macheve! - powt�rzy� kr�l (sw� stanowczo�ci� przezwyci�aj�c trudno��, jaka
wynik�a dla pu�kownika) - charme de faire votre connaissance, general"16 - doda� czyni�c gest
kr�lewskiej �askawo�ci. Jak tylko kr�l zacz�� m�wi� g�o�no i pr�dko, ca�y kr�lewski majestat
natychmiast go opu�ci� i kr�l, sam tego nie spostrzegaj�c, wpad� w ton w�a�ciwej sobie
dobrodusznej familiarno�ci. Po�o�y� r�ce na grzywie konia Ba�aszewa.
11 Kr�l Neapolu.
12 Murat otrzyma� tytu� kr�la Neapolu w r. 1808. Mianowany przed nim kr�lem Neapolu J�zef Bonaparte zosta�
kr�lem Hiszpanii.
13 " Niech �yje kr�l!"
14 Biedacy, nie wiedz�, �e jutro ich opuszczam!
15 Uczyni�em ci� kr�lem po to, aby� panowa� wedle mojej woli, a nie wedle swojej.
16 Balmaszew, bardzo mi przyjemnie pozna� pana, generale.
15
- Eh, bien, general, tout est a la guerre, a ce qu'il parait17 - o�wiadczy�, jak gdyby
ubolewaj�c nad okoliczno�ciami, o kt�rych nie m�g� s�dzi�.
- Sire - odpowiedzia� Ba�aszew - 1'Empereur, mon maitre ne desire point la guerre, et
comme Votre Majeste le voit18 - m�wi� Ba�aszew u�ywaj�c we wszystkich przypadkach votre
Majeste i z nieuniknion� afektacj� cz�stego powtarzania tytu�u zwracaj�c si� do osobisto�ci, dla
kt�rej ten tytu� jest jeszcze czym� nowym.
Oblicze Murata ja�nia�o g�upim zadowoleniem, kiedy s�ucha� monsieur de Balachoff.
Wszelako royaute oblige19 odczuwa� konieczno�� porozmawiania z wys�annikiem Aleksandra o
sprawach pa�stwowych jako kr�l i sojusznik. Zsiad� z konia, uj�� Ba�aszewa pod rami� i
odszed�szy z nim o kilka krok�w od �wity, czekaj�cej z uszanowaniem, j�� chodzi� z nim tam i z
powrotem i stara� si� m�wi� stanowczo. Wspomnia�, �e cesarz Napoleon jest dotkni�ty ��daniem
wycofania wojsk z Prus, szczeg�lnie teraz, gdy to ��danie sta�o si� wszystkim wiadome, i �e to
zniewa�a godno�� Francji. Ba�aszew odpar�, �e w tym ��daniu nie ma nic obra�liwego, dlatego
�e... Murat przerwa� mu.
Wi�c pan uwa�a, �e to nie cesarz Aleksander jest stron� zaczepn�? - rzek� znienacka z
dobrodusznie g�upim u�miechem.
Ba�aszew powiedzia�, dlaczego istotnie uwa�a, �e stron� zaczepn� by� Napoleon.
- Eh, mon cher general - Murat znowu mu przerwa� - je desire de tout mon coeur que les
Empereurs s'arrangent entre eux, et que la guerre commencee malgre moi se termine le plus tot
possible - powiedzia� tonem, jakim rozmawiaj� s�udzy, kt�rzy chc� pozosta� przyjaci�mi bez
wzgl�du na sp�r mi�dzy panami. I zacz�� si� dopytywa� o wielkiego ksi�cia, o jego zdrowie,
wspomina� weso�o i przyjemnie czas sp�dzony z nim w Neapolu. Potem, jakby sobie nagle
przypomnia� o swej kr�lewskiej godno�ci, wyprostowa� si� majestatycznie, stan�� w takiej pozie,
w jakiej sta� podczas koronacji, i wymachuj�c praw� r�k� rzek�: - Je ne vous retiens plus,
general; je souhaite le succes de votre mission20 - po czym powiewaj�c czerwonym,
haftowanym p�aszczem i pi�rami, po�yskuj�c klejnotami odszed� do �wity, kt�ra z
uszanowaniem czeka�a na niego.
Ba�aszew pojecha� dalej, s�dz�c ze s��w Murata, �e wkr�tce b�dzie przedstawiony samemu
Napoleonowi. Wszelako zamiast rych�ego spotkania z Napoleonem warta korpusu piechoty
marsza�ka Davout zn�w go zatrzyma�a w nast�pnej wsi, jak w pierwszej linii, wezwany adiutant
dow�dcy korpusu odprowadzi� go do wsi do marsza�ka Davout.
17 No c� generale, zdaje si�, �e zanosi si� na wojn�.
18 Najja�niejszy panie, cesarz rosyjski, m�j monarcha, nic pragnie wojny, jak wasza kr�lewska mo�� widzi.
19 stanowisko kr�lewskie obowi�zuje.
20 M�j drogi generale, pragn� z ca�ego serca, �eby cesarze si� pogodzili i �eby wojna rozpocz�ta wbrew mojej woli
zako�czy�a si� jak najszybciej... Nie zatrzymuj� pana d�u�ej, generale; �ycz� powodzenia pa�skiej misji.
16
V
Davout by� Arakczejewem cesarza Napoleona - Arakczejewem nie tch�rzliwym, ale r�wnie
akuratnym, okrutnym i nie umiej�cym inaczej ni� okrucie�stwem wyra�a� swego oddania.
W mechanizmie organizmu pa�stwowego tacy ludzie s� potrzebni, jak potrzebne s� wilki w
organizmie przyrody: zawsze s�, zawsze si� zjawiaj� i utrzymuj�, jakkolwiek ich obecno�� i
bliskie stosunki z g�ow� pa�stwa wydaj� si� niew�a�ciwe. Tylko t� niezb�dno�ci� mo�na sobie
t�umaczy�, �e Arakczejew, tak okrutny, osobi�cie wyrywaj�cy w�sy grenadierom, z powodu
s�abo�ci nerw�w nie mog�cy znosi� niebezpiecze�stwa, ignorant, cz�owiek nieobyczajny, m�g�
si� tak mocno trzyma� przy rycersko szlachetnym i delikatnego charakteru Aleksandrze.
Ba�aszew zasta� marsza�ka Davout w szopie, siedz�cego na beczce i zaj�tego pisaniem
(sprawdza� rachunki). Adiutant sta� w pobli�u niego. Mo�na by�o znale�� lepsze pomieszczenie,
ale marsza�ek Davout by� z tego gatunku ludzi, kt�rzy rozmy�lnie wybieraj� najbardziej ponure
warunki �ycia, aby mieli prawo by� ponurymi. Dlatego zawsze si� �piesz� i uporczywie s�
zaj�ci. "Co tu my�le� o szcz�liwej stronie ludzkiego �ycia, kiedy, jak pan widzi, siedz� na
beczce w brudnej szopie i pracuj�" - m�wi� wyraz jego twarzy. Najwi�ksze zadowolenie i
potrzeba tych ludzi polega na tym, by kiedy spotkaj� rado�� �ycia, m�c rzuci� w oczy tej rado�ci
sw� ponur�, uporczyw� dzia�alno��. T� satysfakcj� sprawi� sobie Davout, kiedy wprowadzono
do niego Ba�aszewa. Kiedy wszed� rosyjski genera�, jeszcze bardziej zag��bi� si� w swej pracy, a
spojrzawszy przez okulary na o�ywion� pod wp�ywem pi�knego poranka i rozmowy z Muratem
twarz Ba�aszewa, nie wsta�, nawet si� nie poruszy�, lecz jeszcze bardziej si� nachmurzy� i
z�o�liwie u�miechn��.
Kiedy zauwa�y� na twarzy Ba�aszewa nieprzyjemne wra�enie wywo�ane tym przyj�ciem,
podni�s� g�ow� i zapyta� ozi�ble, czego sobie �yczy.
S�dz�c, �e Davout tak go przyj�� jedynie dlatego, i� nie wie, �e jest genera�-adiutantem
cesarza Aleksandra i nawet jego przedstawicielem wobec Napoleona, Ba�aszew po�pieszy�
wymieni� swe stanowisko i rol�. Jednak, wbrew oczekiwaniu, Davout wys�uchawszy go sta� si�
jeszcze bardziej surowy i ordynarny.
- Gdzie pa�ski list? - zapyta�. - Donnez-le moi, je l'enverrai a 1'Empereur.21
Ba�aszew odpowiedzia�, �e ma rozkaz osobi�cie dor�czy� pismo samemu cesarzowi.
Rozkazy pa�skiego cesarza s� wykonywane w pa�skiej armii - o�wiadczy� Davout - a tu
musi pan robi� to, co mu si� m�wi.
I jak gdyby chc�c jeszcze bardziej da� odczu� rosyjskiemu genera�owi jego zale�no�� od
brutalnej si�y, Davout pos�a� adiutanta do dy�urnego.
Balaszew wyj�� kopert� zawieraj�c� pismo monarchy i po�o�y� j� na stole (po�o�one na
dw�ch beczkach drzwi, przy kt�rych stercza�y oderwane zawiasy, stanowi�y st�). Davout wzi��
kopert� i przeczyta� nag��wek.
- Ma pan najzupe�niejsze prawo okaza� mi szacunek albo nie okaza� - rzek� Ba�aszew. - Ale
21 Prosz� mi go da�, ode�l� cesarzowi.
17
pozwoli pan zauwa�y�, �e mam honor by� genera�-adiutantem jego cesarskiej mo�ci...
Davout spojrza� na niego milcz�c, a pewne wzburzenie i zmieszanie, jakie si� odbi�y na
twarzy Ba�aszewa, widocznie sprawi�y mu zadowolenie.
- B�dzie pan traktowany, jak nale�y - rzek�, w�o�y� kopert� do kieszeni i wyszed� z szopy.
Po chwili wszed� adiutant marsza�ka, pan de Castre, i zaprowadzi� Ba�aszewa do
przeznaczonego dla niego pomieszczenia.
Owego dnia Ba�aszew jad� obiad w szopie w towarzystwie marsza�ka na tej�e desce na
beczkach.
Nazajutrz rano Davout wyjecha�. Poprosiwszy do siebie Ba�aszewa powiedzia� mu z
naciskiem, i� prosi go, by tu pozosta� lub posuwa� si� razem z taborami, je�li taki b�dzie rozkaz,
i wyj�wszy pana de Castre z nikim nie rozmawia�.
Po czterech dniach samotno�ci, nudy, poczucia zale�no�ci i nico�ci, szczeg�lnie dotkliwego
po tym �rodowisku pot�gi, w kt�rym tak niedawno si� znajdowa�, po kilku przemarszach razem
z taborami marsza�ka i wojskami francuskimi, kt�re zajmowa�y ca�� okolic�, Ba�aszew zosta�
przywieziony do Wilna, zaj�tego obecnie przez Francuz�w, przez t� sam� rogatk�, przez kt�r�
cztery dni temu wyje�d
Nazajutrz szambelan cesarski, monsieur de Turenne22, przyjecha� do Ba�aszewa i oznajmi�, �e
cesarz Napoleon wyrazi� �yczenie zaszczycenia go audiencj�.
Przed tym samym domem, do kt�rego przywieziono Ba�aszewa, cztery dni temu sta�a warta
pu�ku Preobra�e�skiego; teraz stali tu dwaj francuscy grenadierzy w rozpi�tych na piersiach
granatowych mundurach i w kosmatych czapkach, eskorta huzar�w i u�an�w, wspania�a �wita
adiutant�w, pazi�w i genera��w oczekuj�cych wyj�cia Napoleona i zgromadzonych wok�
stoj�cego przy ganku wierzchowca Napoleona i jego mameluka Rustana. Napoleon przyjmowa�
Ba�aszewa w Wilnie w tym samym domu, z kt�rego wyprawia� go Aleksander.
22 Pan de Turennc.
18
VI
Pomimo �e Ba�aszew przywyk� do dworskich wspania�o�ci, jednak zdumia� go zbytek i
przepych dworu Napoleona.
Hrabia Turenne wprowadzi� go do wielkiej sali przyj��, gdzie czeka�o wielu genera��w,
szambelan�w i polskich magnat�w, z kt�rych wielu Ba�aszew widywa� na dworze cesarza
rosyjskiego. Duroc oznajmi�, �e cesarz Napoleon przyjmie rosyjskiego genera�a przed spacerem.
Po kilku minutach oczekiwania do wielkiej sali wszed� dy�urny szambelan i uprzejmie
sk�oniwszy si� przed Ba�aszewem poprosi�, by poszed� za nim.
Ba�aszew wszed� do ma�ej sali, z kt�rej jedne drzwi prowadzi�y do gabinetu, do tego samego
gabinetu, z kt�rego wyprawia� go cesarz rosyjski. Ba�aszew stoj�c czeka� dwie minuty. Za
drzwiami rozleg�y si� po�pieszne kroki. Oba skrzyd�a drzwi otworzy�y si� szybko, wszystko
ucich�o, a z gabinetu zad�wi�cza�y kroki inne, twarde, stanowcze: by� to Napoleon. Dopiero co
przywdzia� str�j do konnej jazdy. By� w granatowym mundurze rozpi�tym nad bia�� kamizelk�,
opuszczon� na okr�g�y brzuch, w bia�ych �osiowych spodniach, opinaj�cych t�uste �ydki kr�tkich
n�g, i w botfortach. Jego kr�tkie w�osy by�y najwidoczniej dopiero co przyczesane, wszelako
jedno pasmo opada�o w d� po�rodku szerokiego czo�a. Bia�a, pulchna szyja ostro wyst�powa�a z
czarnego ko�nierza munduru, Napoleon pachnia� wod� kolo�sk�. Na jego pe�nej, m�odej jeszcze
twarzy, z wystaj�cym podbr�dkiem, malowa� si� wyraz �askawej i majestatycznej monarszej
�yczliwo�ci.
Wszed� podryguj�c szybko przy ka�dym kroku, g�ow� odrzuci� nieco do ty�u. Ca�a jego oty�a,
kr�tka posta� z szerokimi i barczystymi ramionami, z brzuchem i piersi� mimo woli podanymi
naprz�d, nadawa� mu reprezentacyjny, okaza�y wygl�d, jaki maj� dobrze wypiel�gnowani
czterdziestoletni m�czy�ni. Poza tym by�o wida�, �e owego dnia znajdowa� si� w nader dobrym
nastroju.
Skin�� g�ow� odpowiadaj�c na niski, pe�en szacunku uk�on Ba�aszewa, zbli�y� si� do niego i
natychmiast zacz�� m�wi�, jak cz�owiek, dla kt�rego jest droga ka�da minuta i kt�ry nie zni�a
si� do tego, by przygotowywa� swe przem�wienia, jest bowiem prze�wiadczony, �e zawsze
powie dobrze i to, co trzeba powiedzie�.
- Witaj, generale! - rzek�. - Otrzyma�em list cesarza Aleksandra, kt�ry pan przywi�z�, i
bardzom rad, �e pana widz�. - Swymi wielkimi oczami spojrza� wprost na Ba�aszewa i
natychmiast j�� patrze� w bok.
By�o rzecz� oczywist�, �e powierzchowno�� Ba�aszewa bynajmniej go nie interesowa�a.
Wida� by�o, �e tylko to, co si� dzia�o w jego w�asnej duszy, wzbudza�o jego zainteresowanie.
Wszystko, co by�o zewn�trz, nie mia�o dla niego znaczenia, dlatego �e wszystko na �wiecie, jak
mu si� zdawa�o, zale�a�o tylko od jego woli.
- Nie pragn� i nie pragn��em wojny - o�wiadczy� - wszelako zmuszono mnie do niej. Nawet i
obecnie (zaakcentowa� to s�owo) got�w jestem przyj�� wszystkie wyja�nienia, jakie mo�e mi
pan da�. - I jasno, zwi�le j�� wyk�ada� przyczyny swego niezadowolenia z rosyjskiego rz�du.
19
S�dz�c po umiarkowanym, spokojnym i przyjacielskim tonie, jakim przemawia� cesarz
francuski, Ba�aszew by� ca�kowicie prze�wiadczony, �e pragnie on pokoju i jest got�w
rozpocz�� pertraktacje.
- Sir! L'Empereur, mon maitre23 - zacz�� Ba�aszew dawno przygotowan� mow�, kiedy
Napoleon sko�czywszy swe przem�wienie spojrza� pytaj�co na pos�a rosyjskiego, ale spojrzenie
skierowanych na niego oczu cesarza zmiesza�o go. "Zmiesza�e� si� - opanuj si�", powiedzia� jak
gdyby Napoleon, z ledwie dostrzegalnym u�miechem przygl�daj�c si� mundurowi i szpadzie
Ba�aszewa. Ba�aszew opanowa� si� i j�� m�wi�. Powiedzia�, �e cesarz Aleksander nie uwa�a, by
za��danie paszportu przez Kurakina by�o dostateczn� przyczyn� wojny, �e Kurakin post�pi�
samowolnie, bez zgody monarchy, �e cesarz Aleksander nie pragnie wojny i �e z Angli� nie
utrzymuje �adnych stosunk�w.
- Jeszcze nie - wtr�ci� Napoleon i jak gdyby boj�c si� podda� swemu uczuciu nachmurzy� si�
i lekko skin�� g�ow�, w ten spos�b daj�c Ba�aszewowi do zrozumienia, �e mo�e m�wi� dalej.
Powiedziawszy wszystko, co mia� polecone, Ba�aszew o�wiadczy�, �e cesarz Aleksander
pragnie pokoju, ale przyst�pi do rokowa� tylko pod warunkiem, �e... Tu Ba�aszew zawaha� si�:
przypomnia� sobie s�owa, kt�rych Aleksander nie umie�ci� w li�cie, a kt�re kaza� umie�ci� w
reskrypcie do Sa�tykowa i kt�re kaza� Ba�aszewowi powt�rzy� Napoleonowi. Ba�aszew pami�ta�
o tych s�owach: "p�ki cho� jeden nieprzyjacielski �o�nierz b�dzie na rosyjskiej ziemi", ale
powstrzyma�o go jakie� skomplikowane uczucie. Nie m�g� wypowiedzie� tych s��w, cho�
bardzo chcia� to uczyni�. Zawaha� si� i rzek�: "Pod warunkiem, �e wojska francuskie odst�pi� za
Niemen."
Napoleon zauwa�y� zmieszanie Ba�aszewa przy wypowiadaniu ostatnich s��w: twarz mu
drgn�a, lewa �ydka zacz�a miarowo drga�. Nie ruszaj�c si� z miejsca zacz�� m�wi� tonem
wy�szym ni� przedtem i spieszniej. Kiedy teraz Napoleon m�wi�, Ba�aszew kilka razy spuszcza�
oczy i mimo woli widzia� drganie jego lewej �ydki, drganie to by�o tym silniejsze, im bardziej
Napoleon podnosi� g�os.
- I ja pragn� pokoju nie mniej ni� cesarz Aleksander zacz��. - Czy� nie ja od osiemnastu
miesi�cy robi� wszystko, aby go osi�gn��? Osiemna�cie miesi�cy czekam na wyja�nienia. Lecz
aby zacz�� pertraktacje, czego si� ode mnie ��da? - rzek� zachmurzony czyni�c sw� ma��, bia�� i
pulchn� r�k� energiczny i zarazem pytaj�cy gest.
- Wycofania wojsk za Niemen, najja�niejszy panie! - odpowiedzia� Ba�aszew.
- Za Niemen? - powt�rzy� Napoleon. - Wi�c teraz ��dacie, bym odst�pi� za Niemen - tylko
za Niemen? - powt�rzy� Napoleon patrz�c wprost na Ba�aszewa.
Ba�aszew z szacunkiem sk�oni� g�ow�.
Cztery miesi�ce temu ��dano wycofania si� z Pomeranii, a obecnie tylko odst�pienia za
Niemen. Napoleon szybko si� odwr�ci� i j�� chodzi� po pokoju.
- Powiada pan, �e aby zacz�� pertraktacje, ��da si� ode mnie odst�pienia za Niemen,
wszelako przed dwoma miesi�cami ��dano ode mnie odst�pienia za Odr� i Wis��, i pomimo to
zgadzacie si� na pertraktacje.
W milczeniu przeszed� z jednego k�ta pokoju w drugi i zn�w zatrzyma� si� przed
Ba�aszewem. Jego twarz jak gdyby skamienia�a w surowym wyrazie, a lewa noga drga�a jeszcze
bardziej ni� przedtem. Z tego drgania lewej �ydki Napoleon zdawa� sobie spraw�. "La vibration
de mam mollet gauche est un grand signe chez moi24 - mawia� p�niej.
- Tak� propozycj�, �eby odst�pi� za Odr� i Wis��, mo�na robi� ksi�ciu Bade�skiemu, a nie
23 Najja�niejszy panie! Cesarz, m�j monarcha
24 Drganie mej lewej �ydki to u mnie wa�ny znak.
20
mnie - Napoleon niemal krzykn��, ca�kiem dla siebie niespodziewanie. - Gdyby�cie mi oddali
nawet Petersburg i Moskw�, takich warunk�w bym nie przyj��. Powiadasz pan, �e to ja zacz��em
t� wojn�? A kto pierwszy przyjecha� do armii? Cesarz Aleksander, nie ja. I wy proponujecie mi
pertraktacje, kiedym wyda� miliony, kiedy�cie wy sprzymierzyli si� z Angli� i kiedy wasza
sytuacja jest kiepska - wy proponujecie mi pertraktacje! A jaki cel waszego sojuszu z Angli�?
Co ona wam da�a - m�wi� z po�piechem, najwidoczniej zmierzaj�c w swym przem�wieniu ju�
nie do tego, by wykaza� korzy�ci z zawarcia pokoju i rozwa�y� jego mo�liwo��, lecz tylko do
tego, �eby dowie�� swej racji i swej si�y i �eby dowie�� nies�uszno�ci i b��d�w Aleksandra.
Celem wst�pu jego przem�wienia by�o najwidoczniej wykazanie swej pomy�lnej sytuacji i
udowodnienie, �e mimo to got�w jest podj�� pertraktacje. Wszelako ju� zacz�� m�wi�, a im
wi�cej m�wi�, tym mniej by� w stanie panowa� nad swymi s�owami.
Cel jego