2300
Szczegóły |
Tytuł |
2300 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2300 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2300 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2300 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Brian W. Aldiss
Non stop
Prze�o�y�: Marek Wagner
PHANTOM PRESS INTERNATIONAL GDA�SK 1991
Tytu� orygina�u: NON STOP
Redaktor: Zofia Uhrynowska
Projekt ok�adki: Rados�aw Dylis
Copyrights � by Brian W. Aldiss 1958
� Copyright for the Polish edition by
PHANTOM PRESS INTERNATIONAL 1991
Wydanie II
ISBN 83-85276-40-8
Drukarnia Wydawnicza im. W. L. Anczyca w Krakowie Druk z gotowych diapozytyw�w. Zam. 3398/91.
Tedowi Carnellowi, bo nikt inny nie wchodzi w rachub�, wydawcy �New Worlds" i �Science Fantasy", kt�ry natchn�� mnie my�l� napisania �Non stop", t� w�a�nie ksi��k� po�wi�cam.
Dla pisarza na pewno bezpiecznie jest wykorzysta� jako temat co�, co sam czuje, ni� co�, o czym wie...
L. P. Hartley
Spo�ecze�stwo, kt�re nie zdaje sobie lub nie chce zdawa� sobie sprawy ze swojego miejsca we wszech�wiecie, nie mo�e uwa�a� si� za prawdziwie cywilizowane. Mo�na powiedzie�, �e posiada ono pewne fatalne w skutkach cechy, kt�re czyni� je do pewnego stopnia spo�ecze�stwem niezr�wnowa�onym. O takim w�a�nie spo�ecze�stwie m�wi ta ksi��ka.
�adna idea b�d�ca p�odem ludzkiego umys�u nie jest nigdy, w odr�nieniu od miliarda czynnik�w, kt�re rz�dz� naszym wszech�wiatem, ca�kowicie zr�wnowa�ona. Nosi ona nieuchronnie wszystkie cechy ludzkiej s�abo�ci i mo�e by� albo zupe�nie skromna i uboga, albo wspania�a i imponuj�ca. Ksi��ka niniejsza m�wi w�a�nie o takiej wspania�ej idei.
Dla spo�ecze�stwa, o kt�rym mowa, idea ta by�a czym� wi�cej: z czasem sta�a si� sensem jego istnienia. Sama za�, jak to si� zdarza, okaza�a si� b��dna i zniszczy�a to istnienie.
CZʌ� I
KABINY
I
Jak fala radaru odbita od jakiego� odleg�ego przedmiotu wraca do swego �r�d�a, tak odg�os bicia serca Roya Complaina wype�nia� w jego odczuciu ca�� otaczaj�c� go przestrze�. Sta� w drzwiach swojego mieszkania s�uchaj�c gniewnego t�tnienia pulsu w skroniach.
� Wi�c id� ju� sobie, je�eli w og�le masz i��, dobrze? Powiedzia�e� przecie�, �e wychodzisz!
Zjadliwy g�os za plecami, g�os Gwenny, przyspieszy� jego decyzj�. Wydaj�c st�umiony pomruk w�ciek�o�ci, zatrzasn�� drzwi nie odwracaj�c si�, po czym sta� tr�c r�ce a� do b�lu, by si� opanowa�. Tak w�a�nie wygl�da�o �ycie z Gwenny; najpierw k��tnie bez �adnego powodu, a potem te szalone, wyczerpuj�ce jak choroba wybuchy gniewu. Co gorsza, nie by� to nigdy zwyk�y, czysty gniew, tylko obrzydliwe, lepkie uczucie, kt�re nawet przy najwi�kszym nasileniu nie by�o w stanie zag�uszy� �wiadomo�ci, �e wkr�tce b�dzie tu z powrotem przepraszaj�c j� i poni�aj�c si�. C�... Complain nie m�g� si� bez niej obej��.
O tej wczesnej porze kr�ci�o si� jeszcze kilku m�czyzn. P�niej dopiero mieli ruszy� do swoich zaj��. Grupa siedz�ca na pok�adzie gra�a w Skacz wzwy�. Complain podszed� do nich i nie wyjmuj�c r�k z kieszeni ponuro obserwowa� przebieg gry ponad ich rozwichrzonymi g�owami. Plansza do gry namalowana by�a na pok�adzie i stanowi�a kwadrat o boku r�wnym podw�jnej d�ugo�ci m�skiego ramienia. Na planszy rozrzucone by�y bez�adnie kostki i pionki. Jeden z graj�cych pochyli� si� i przesun�� swoje dwa pionki.
� Oskrzydlenie na pozycji pi�tej � stwierdzi� z bezlitosnym triumfem, po czym uni�s� g�ow� i mrugn�� konspiracyjnie do Complaina.
Complain odwr�ci� si� oboj�tnie. Przez d�ugi czas jego zainteresowanie t� gr� by�o wr�cz niezdrowe. Gra� w ni� nieustannie, tak d�ugo, a� jego m�ode nogi przesta�y wytrzymywa� ci�g�e siedzenie w kucki, a zm�czone oczy nie by�y w stanie dostrzec srebrnych pionk�w. Tak�e na innych, prawd� m�wi�c prawie na wszystkich, cz�onk�w szczepu Greene gra ta rzuci�a jaki� czar, dawa�a
7
im poczucie przestrzeni i si�y, a wi�c doznania, kt�rych ich normalne �ycie by�o ca�kowicie pozbawione. W tej chwili czar prys� i Complain by� ju� od niego wolny, chocia� na pewno by�oby dobrze mie� znowu co�, co by podobnie absorbowa�o.
W sm�tnej zadumie powl�k� si� przed siebie nie zwracaj�c prawie uwagi na znajduj�ce si� po obu stronach drzwi, ale za to bystro obserwuj�c przechodni�w, jakby w oczekiwaniu jakiego� sygna�u. Nagle dostrzeg� spiesz�cego do barykad Wantage'a, kt�ry odruchowo ukrywa� swoj� zdeformowan� lew� po�ow� twarzy przed ludzkimi oczami. Wantage nigdy nie bra� udzia�u w grach towarzyskich. Nie znosi� by� otoczony lud�mi. Dlaczego Rada oszcz�dzi�a go, gdy by� jeszcze dzieckiem? W szczepie Greene przychodzi�o na �wiat wiele zdeformowanych dzieci, ale oczekiwa� je tylko n�. Jako ch�opcy nazywali Wantage'a �Dziuraw� G�b�" i zn�cali si� nad nim, lecz obecnie, gdy wyr�s� na silnego i agresywnego m�czyzn�, ich stosunek do niego sta� si� bardziej tolerancyjny, a przytyki bardziej zawoalowane.
Nie�wiadom, �e jego leniwe w��czenie si� nabra�o sensu, Complain tak�e skierowa� si� w stron� barykady pod��aj�c za Wan-tage'em. W okolicy tej znajdowa�y si� najlepsze pomieszczenia przystosowane do u�ytku Rady. Drzwi jednego z nich otworzy�y si� gwa�townie i ukaza� si� sam porucznik Greene w towarzystwie dw�ch oficer�w. Wprawdzie Greene by� ju� w mocno podesz�ym wieku, ale jego rozdra�nienie i nerwowy ch�d nosi�y jeszcze znamiona m�odzie�czego temperamentu. Obok niego szli dumnie oficerowie Patcht i Zilliac z wyra�nie widocznymi paralizatorami wetkni�tymi za pasy.
Ku wielkiej rado�ci Complaina Wantage zaskoczony ich nag�ym pojawieniem si� wpad� w panik� i odda� wodzowi honory. By� to �a�osny gest, g�owa przy�o�ona do r�ki zamiast na odwr�t, co Zilliac skwitowa� wymuszonym u�miechem. S�u�alczo�� by�a og�lnie obowi�zuj�c� zasad�, cho� duma nie pozwala�a si� do tego przyzna�.
Kiedy Complain mia� ich mija�, post�pi� zgodnie z og�lnie przyj�tym zwyczajem, to znaczy odwr�ci� si� patrz�c w inn� stron�. Nikt nie mia� prawa my�le�, �e on, �owca, mo�e by� od kogokolwiek gorszy. Powiedziane by�o bowiem w Nauce: ��aden cz�owiek nie jest gorszy od innych, chyba �e sam odczuwa potrzeb� okazania drugiemu szacunku".
W wyra�nie lepszym nastroju dogoni� Wantage'a i po�o�y� mu r�k� na lewym ramieniu. Wantage odwr�ci� si� i przystawi� mu do
brzucha kr�tki, zaostrzony kij. Ruchy mia� jak zawsze bardzo ekonomiczne, zachowywa� si� jak cz�owiek otoczony zewsz�d nagimi ostrzami. Czubek kija spoczywa� dok�adnie w okolicy p�pka Complaina.
� Spokojnie, pi�knisiu. Czy zawsze tak witasz przyjaci�? � zapyta� Comp�ain odsuwaj�c ostrze kija.
� S�dzi�em... Przestrzeni, �owcze... Dlaczego nie jeste� na polowaniu? � spyta� Wantage odwracaj�c wzrok.
� Poniewa� id� w stron� barykad w twoim towarzystwie. Poza tym m�j garnek jest pe�ny, a podatki zap�acone. Osobi�cie nie czuj� potrzeby mi�sa.
Szli w milczeniu. Comp�ain usi�owa� znale�� si� po lewej stronie Wantage'a, kt�ry jednak do tego nie dopuszcza�. Comp�ain by� ostro�ny, ba� si� prowokowa� zbytnio Wantage'a, aby si� na niego nie rzuci�. Przemoc i �mier� by�y zjawiskiem powszechnym w Kabinach � tworzy�y naturaln� przeciwwag� dla wysokiego przyrostu naturalnego, nikt jednak nie umiera ch�tnie jedynie dla zachowania r�wnowagi.
Bli�ej barykad korytarz by� zat�oczony i Wantage oddali� si� mamrocz�c co� o porz�dkach, jakie musi jeszcze zrobi�. Szed� pod �cian�, wyprostowany, z pe�n� goryczy godno�ci�.
G��wna barykada by�a drewnian� przegrod�, kt�ra ca�kowicie blokowa�a korytarz. Pilnowa�o jej stale dw�ch stra�nik�w. W tym miejscu ko�czy�y si� Kabiny i zaczyna� labirynt spl�tanych glon�w. Sama barykada by�a budowl� tymczasow�, gdy� miejsce, w kt�rym j� stawiano, ulega�o sta�ym zmianom.
Szczep Greene mia� charakter koczowniczy: niezdolno�� do uzyskania dostatecznych zbior�w i niezb�dnej �ywno�ci zmusza�a go do cz�stej zmiany miejsca. Polega�o to na posuwaniu do przodu barykady przedniej, a cofaniu tylnej. Co� takiego dzia�o si� w�a�nie w tej chwili; pl�tanina glon�w atakowana i niszczona na przodzie, mog�a swobodnie rosn�� za nimi; w ten spos�b szczep wdziera� si� powoli w nieko�cz�ce si� korytarze, jak czerw w gnij�ce jab�ko. Za barykad� pracowali m�czy�ni, kt�rzy �cinali d�ugie �odygi z tak� energi�, �e jadalny sok tryska� im spod ostrzy. �odygi te zabezpieczano potem celem zachowania mo�liwie najwi�kszej ilo�ci soku. Suchych tyczek, poci�tych na r�wne cz�ci, u�ywano p�niej do najr�niejszych cel�w. Na samym przedzie, tu� przed migaj�cymi ostrzami, odbywa� si� zbi�r innych cz�ci ro�lin: li�ci dla cel�w leczniczych, m�odych p�d�w jako specjalnego przysmaku, nasion o r�norodnym zastosowaniu, a wi�c jako po�ywienia, guzik�w, sypkiego balastu do kabinowej wersji
tamburynu, pionk�w do gry Skacz wzwy� i wreszcie zabawek dla dzieci (by�y one na szcz�cie za du�e, aby zmie�ci� si� w zach�annych dzieci�cych buziach).
Najtrudniejszym zadaniem przy oczyszczaniu terenu z glon�w by�o karczowanie korzeni, kt�re jak stalowa siatka rozci�ga�y si� pod powierzchni� wgryzaj�c si� niekt�rymi odnogami g��boko w pok�ad. Po wyci�ciu korzeni nast�pna ekipa zbiera�a �opatami humus do work�w. W tym miejscu pr�chnica by�a wyj�tkowo g��boka, pokrywa�a pok�ad prawie na wysoko�� dw�ch st�p, co wskazywa�o na to, �e tereny te by�y zupe�nie nie zbadane i nie przebywa� tutaj �aden inny szczep. Pe�ne worki dostarczano do Kabin, gdzie w kolejnych pomieszczeniach zak�adano nowe pola uprawne.
W trwaj�cej przed barykad� pracy bra�a udzia� jeszcze jedna grupa m�czyzn i t� w�a�nie grup� obserwowa� z zainteresowaniem Complain. Byli to stra�nicy. Wy�si rang� od pozosta�ych, rekrutowali si� wy��cznie spo�r�d �owc�w i istnia�a pewna szansa, �e kt�rej� jawy Complain przy odrobinie szcz�cia lub jako wyr�nienie wejdzie do tej godnej pozazdroszczenia klasy.
Gdy prawie jednolita �ciana, jak� tworzy�y spl�tane glony, zosta�a ju� wykarczowana, oczom ludzi ukaza�y si� ciemne otwory drzwi. Pokoje znajduj�ce si� za tymi drzwiami kry�y rozliczne zagadki, tysi�ce dziwnych przedmiot�w, czasem potrzebnych, czasem zupe�nie zb�dnych lub bez znaczenia, kt�re stanowi�y kiedy� w�asno�� zaginionej rasy Gigant�w. Do obowi�zk�w stra�nik�w nale�a�o wywa�anie drzwi prowadz�cych do tych staro�ytnych grobowc�w i rozstrzyganie, co z ich zawarto�ci mo�e by� przydatne dla szczepu, oczywi�cie ze szczeg�lnym uwzgl�dnieniem siebie samych. Po pewnym czasie zawarto�� albo rozdzielano, albo mszczono, w zale�no�ci od kaprysu Rady. Wiele z tego, co w ten spos�b trafia�o do Kabin, Komenda uznawa�a za niebezpieczne i pali�a. Sama czynno�� otwierania drzwi nie by�a pozbawiona ryzyka, chocia� istnia�o ono bardziej w wyobra�ni ni� w rzeczywisto�ci. W Kabinach kr��y�y pog�oski, �e inne ma�e szczepy tak�e walcz�ce o byt w g�stej d�ungli znika�y cicho i bez �ladu po otwarciu takich w�a�nie drzwi.
Complain nie by� w tej chwili jedynym, kt�remu udzieli�a si� fascynacja prac� innych. Liczne kobiety, ka�da otoczona wianuszkiem dzieci, sta�y obok barykady przeszkadzaj�c swoj� obecno�ci� tym, kt�rzy byli zaj�ci transportem pr�chnicy i glon�w. Z cichym brz�czeniem much, kt�rych Kabiny nigdy nie mog�y si� ca�kowicie pozby�, ��czy�y si� g�osy dzieci�ce. Przy akom-
10
paniamencie tych d�wi�k�w stra�nicy otworzyli nast�pne drzwi. Na chwil� zapad�a cisza i nawet robotnicy rolni przerwali prac� patrz�c z l�kiem na stoj�cy otworem pok�j. Przyni�s� on rozczarowanie. Nie zawiera� nawet fascynuj�cego i budz�cego groz� szkieletu Giganta. By� niewielkim magazynem zastawionym p�kami, na kt�rych le�a�y ma�e woreczki z r�nokolorowym proszkiem. Dwa z nich, z kolorami jasno��tym i szkar�atnym, spad�y i pop�ka�y tworz�c na pok�adzie dwa wachlarze, a w powietrzu dwie mieszaj�ce si� ze sob� chmurki. Rozleg�y si� pe�ne zachwytu okrzyki dzieci, kt�re rzadko widywa�y jakiekolwiek kolory, a stra�nicy, wydaj�c kr�tkie, energiczne rozkazy, ustawiwszy si� w �ywy transporter, zacz�li wynosi� swoj� zdobycz do czekaj�cego za barykad� pojazdu.
U�wiadomiwszy sobie pewien spadek napi�cia Complain oddali� si�. Mo�e jednak mimo wszystko wybierze si� na polowanie...
� Ale dlaczego tam w g�stwinie jest �wiat�o, skoro nie ma nikogo, kto by go potrzebowa�?
Pytanie to dotar�o do Complaina pomimo gwaru. Odwr�ci� si� i zobaczy�, �e zada� je jeden z ma�ych ch�opc�w zgromadzonych wok� siedz�cego w kucki wysokiego m�czyzny. Obok sta�o kilka matek u�miechaj�c si� pob�a�liwie i op�dzaj�c leniwie od much.
� �wiat�o potrzebne jest po to, aby glony mog�y rosn��; ty tak�e nie m�g�by� �y� w ciemno�ciach � pad�a odpowied�.
Okaza�o si�, �e udzieli jej Bob Fermour, cz�owiek oci�a�y i powolny, kt�ry z tych w�a�nie przyczyn nadawa� si� tylko do pracy w polu. By� weso�y nieco bardziej, ni� na to zezwala�a Nauka, i dlatego ogromnie lubiany przez dzieci. Complain przypomnia� sobie, �e Fermour mia� opini� gaw�dziarza, i poczu� nagle gwa�town� potrzeb� jakiej� rozrywki. Bez gniewu, kt�ry mu ju� przeszed�, czu� w sobie pustk�.
� A co tam by�o, zanim pojawi�y si� glony? � zapyta�a ma�a dziewczynka.
Dzieci wyra�nie pr�bowa�y w naiwny nieco spos�b sk�oni� Fermoura do opowiadania.
� Opowiedz im histori� �wiata, Bob � poradzi�a jedna z matek.
Fermour spojrza� z zak�opotaniem na Complaina.
� Nie zwracaj na mnie uwagi � rzek� Complain � teorie znacz� dla mnie mniej ni� te muchy.
W�adze szczepu nie popiera�y teoretyzowania ani �adnych rozwa�a� nie maj�cych praktycznego znaczenia i to by�o przyczyn� wahania Fermoura.
11
� No c�, to s� wszystko tylko domys�y, poniewa� nie mamy �adnych zapis�w z okresu poprzedzaj�cego pojawienie si� szczepu Greene � rzek� Fermour � a je�eli nawet co� jest, to i tak nie ma to wielkiego sensu. � Po czym patrz�c uwa�nie na doros�ych s�uchaczy doda� szybko: � Mamy poza tym wa�niejsze sprawy na g�owie ni� roztrz�sanie starych legend.
� Jaka jest historia �wiata, Bob? Czy jest ciekawa? � zapyta� niecierpliwie jeden z ch�opc�w.
Fermour odgarn�� ch�opcu w�osy spadaj�ce mu na oczy i rzek� powa�nie:
� Jest to najbardziej pasjonuj�ca historia, jak� mo�na sobie wyobrazi�, poniewa� dotyczy ona nas wszystkich i ca�ego naszego �ycia. �wiat jest wspania�y. Zbudowany jest z licznych pok�ad�w takich jak ten. S� to warstwy, kt�re nie ko�cz� si� nigdzie, gdy� tworz� zamkni�ty ork�g. W ten spos�b mogliby�cie i�� bez ko�ca i nigdy nie dotrze� do kresu �wiata. Warstwy te wype�nione s� tajemniczymi pomieszczeniami, z kt�rych jedne zawieraj� rzeczy dobre, a inne z�e, za� wszystkie bez wyj�tku korytarze zaro�ni�te s� glonami.
� A co z lud�mi z Dziobu? � spyta� jeden z ch�opc�w. � Czy to prawda, �e maj� zielone twarze?
� Dojdziemy i do nich � rzek� Fermour zni�aj�c g�os, tak �e jego m�odociani s�uchacze z konieczno�ci przysun�li si� bli�ej.
� M�wi�em wam, co si� stanie, jak b�dziecie trzyma� si� bocznych korytarzy. Ale gdyby�cie dostali si� na Korytarz G��wny, wyjdziecie na autostrad�, kt�ra zaprowadzi was prosto w odleg�e cz�ci �wiata. W ten spos�b mo�ecie dotrze� do terytorium Dziobowc�w.
�- Czy to prawda, �e oni wszyscy maj� po dwie g�owy?
� zapyta�a ma�a dziewczynka.
� Oczywi�cie, �e nie � odrzek� Fermour. � S� bardziej cywilizowani od naszego ma�ego szczepu � znowu spojrza� uwa�nie na swych doros�ych s�uchaczy � ale nie wiemy o nich wiele, poniewa� ich tereny dzieli od nas mn�stwo przeszk�d. Waszym obowi�zkiem jest, w miar� jak dorastacie, pog��bia� wiedz� o naszym �wiecie. Pami�tajcie, �e bardzo wielu rzeczy nie wiemy, a poza naszym �wiatem mog� by� jeszcze inne, kt�rych istnienia mo�emy si� tylko domy�la�.
Dzieci wydawa�y si� bardzo przej�te, ale jedna z kobiet roze�mia�a si� i rzek�a:
� Du�o b�d� mieli z tego po�ytku, jak zaczn� si� zastanawia� nad czym�, czego pewnie w og�le nie ma.
12
Complain odchodz�c pomy�la�, �e w g��bi duszy si� z ni� zgadza. Kr��y�o obecnie wiele tego typu teorii, mglistych i mocno zr�nicowanych, ale �adna nie znalaz�a poparcia u w�adz. Zastanawia� si�, czy sporz�dzenie donosu na Fermoura poprawi�oby w czym� jego sytuacj�, ale na nieszcz�cie wszyscy ignorowali Fermoura, by� bowiem zbyt powolny. Nie dalej jak w czasie ostatniej jawy zosta� publicznie wych�ostany za lenistwo wykazane w czasie prac polowych.
Complain mia� w tej chwili inny problem do rozwi�zania � i�� czy nie i�� na polowanie. U�wiadomi� sobie nagle, jak to ostatnio ci�gle biega� niespokojnie do barykady i z powrotem. Zacisn�� pi�ci... Czas przemija, sprzyjaj�ce okoliczno�ci przemijaj�, a ci�gle czego� brak i brak... Complain i teraz �jak to zwykle robi� od czasu dzieci�stwa � gwa�townie wyt�y� umys� w poszukiwaniu tego elementu, kt�ry przecie� powinien gdzie� by�, a kt�rego nigdy nie znajdowa�. Niejasno zdawa� sobie spraw�, �e zupe�nie bezwiednie przygotowuje si� do jakiego� kryzysu, jakiej� gwa�townej zmiany. Tak jakby wzbiera�a w nim gor�czka, czu� jednak, �e b�dzie to co� du�o gorszego.
Zaczai biec. D�ugie, intensywnie czarne w�osy spada�y mu na oczy. By� bardzo niespokojny. Jego m�oda twarz by�a silna i sympatyczna mimo nieznacznej tendencji do tycia. Linia szcz�ki wskazywa�a na charakter, usta na odwag�. A jednak nad wszystkim dominowa�a ja�owa gorycz � pos�pny w sumie wygl�d, w�a�ciwy wszystkim prawie cz�onkom szczepu. Trzeba przyzna�, �e Nauka wykaza�a ogromn� m�dro�� zalecaj�c, aby ludzie nie patrzyli sobie prosto w oczy.
Complain bieg� prawie na o�lep, pot zalewa� mu czo�o. Zar�wno w sen, jak i za jawy w Kabinach by�o ciep�o i ludzie �atwo si� pocili. Nikt nie zwr�ci� na niego uwagi; bezsensowna bieganina by�a w szczepie zjawiskiem nagminnym, wiele os�b pr�bowa�o w ten spos�b uciec przed prze�laduj�cymi je zmorami. Complain wiedzia� tylko jedno: musi wr�ci� do Gwenny, gdy� tylko kobiety posiada�y magiczn� zdolno�� dawania zapomnienia.
Kiedy wpad� do ich kwatery, sta�a bez ruchu trzymaj�c w r�ku fili�ank� herbaty. Udawa�a, �e go nie widzi, ale jej nastr�j uleg� zmianie, szczup�a twarz wyra�a�a napi�cie. By�a silnie zbudowana, a jej masywne cia�o dziwnie kontrastowa�o z t� drobn� twarz�. W tej chwili ca�a jej posta� wyra�a�a stanowczo��, jakby przygotowywa�a si� na fizyczny atak.
� Nie patrz tak, Gwenny. Nie jestem przecie� twoim �miertelnym wrogiem � niezupe�nie to zamierza� jej powiedzie�, a i ton
13
nie by� dostatecznie pojednawczy, ale na jej widok gniew mu cz�ciowo wr�ci�.
� Owszem, jeste� moim �miertelnym wrogiem � powiedzia�a z naciskiem, nadal nie patrz�c na niego � nikogo nie darz� tak� nienawi�ci� jak ciebie.
� Daj mi w takim razie �yk swojej herbaty i miejmy nadziej�, �e to mnie otruje.
� Bardzo bym tego chcia�a � powiedzia�a g�osem pe�nym jadu, podaj�c mu fili�ank�.
Zna� j� dobrze. Jej gniew nie by� podobny do jego gniewu. Jemu przechodzi� powoli � jej b�yskawicznie. Mog�a da� mu w twarz, a w sekund� potem si� z nim kocha�. I wtedy robi�a to najlepiej.
� Rozchmurz si� � rzek�. � Wiesz przecie�, �e k��cimy si� jak zwykle o nic.
� O nic? A wi�c Lidia to dla ciebie nic? Tylko dlatego, �e zmar�a zaraz po urodzeniu... nasze jedyne dziecko, a ty m�wisz, �e to nic?
� Lepiej nazywa� j� niczym, ni� u�ywa� jej jako pretekstu do k��tni, prawda? � Skorzysta� z tego, �e Gwenny wyci�gn�a r�k� po fili�ank�, i posuwaj�c d�o� po jej nagim ramieniu zr�cznie wsadzi� palce w dekolt bluzki.
� Przesta�! � krzykn�a wyrywaj�c si�. � Jeste� obrzydliwy! Nie potrafisz my�le� o niczym innym, nawet kiedy do ciebie m�wi�! Puszczaj mnie, wstr�tny bydlaku.
Ale on nie pu�ci�. Zamiast tego obj�� j� drugim ramieniem i przyci�gn�� do siebie. Usi�owa�a go kopn��. Zr�cznie podci�� jej kolana i upadli razem na pod�og�. Kiedy przybli�y� twarz, pr�bowa�a ugry�� go w nos.
� Precz z r�kami! � zawo�a�a z trudem �api�c oddech.
� Gwenny... Gwenny, kochanie... � wyszepta� pieszczotliwie. Jej zachowanie zmieni�o si� gwa�townie. Zaci�ta czujno�� ust�pi�a rozmarzeniu.
� A zabierzesz mnie potem na polowanie?
� Oczywi�cie. Zrobi� wszystko co zechcesz.
To, czego Gwenny chcia�a lub nie chcia�a, nie mia�o jednak wi�kszego wp�ywu na dalszy bieg wypadk�w, gdy� w tym samym momencie wpad�y zadyszane dwie jej kuzynki Ansa i Daise zawiadamiaj�c, �e jej ojciec Ozbert Bergass poczu� si� gorzej i wzywa j� do siebie. Zachorowa� na gnilec post�powy jedn� sen-jaw� temu i Gwenny odwiedzi�a go ju� raz w jego odleg�ym miejscu zamieszkania. Panowa� og�lny pogl�d, �e nie poci�gnie d�ugo. Tak si� zwykle ko�czy�y choroby w Kabinach.
14
� Musz� do niego i�� � powiedzia�a Gwenny.
Separacja dzieci od rodzic�w bywa�a w sytuacjach krytycznych przestrzegana nie tak surowo, a prawo zezwala�o na odwiedzanie ci�ko chorych.
� To by� dla nas nieoceniony cz�owiek � rzek� uroczy�cie Complain. Ozbert Bergass by� starszym przewodnikiem przez wiele sn�w-jaw i jego �mier� stanowi�aby dla szczepu odczuwaln� strat�, mimo to Complain nie wyrazi� ch�ci odwiedzenia te�cia; wszelkie sentymenty szczep Greene stara� si� wykorzeni�. Po wyj�ciu Gwenny uda� si� zaraz na rynek, aby spotka� si� z wyceniaczem Ernem Rofferym i dowiedzie� si�, ile obecnie kosztuje mi�so. Po drodze min�� zagrody dla zwierz�t. By�y one obficiej ni� zazwyczaj wype�nione zwierzyn� domow�, o smaczniejszym i delikatniejszym mi�sie ni� dzikie zwierz�ta chwytane przez �owc�w. Roy Complain nie by� my�licielem, ale tego paradoksu nie potrafi� sobie wyt�umaczy�: nigdy dot�d szczep nie prosperowa� tak dobrze, nigdy hodowla si� tak wspaniale nie rozwija�a, �eby nawet najprostszy robotnik m�g� je�� mi�so co cztery sen-jawy, a za tp on, Complain, by� teraz biedniejszy ni� kiedykolwiek. Polowa� wi�cej, ale coraz mniej �owi� i coraz mniej za to dostawa�. Wielu �owc�w, kt�rzy stan�li wobec tego samego problemu, porzuci�o �owiectwo i zaj�o si� czym� innym.
Nie b�d�c w stanie skojarzy� logicznie niskich cen, jakie Roffery ustanowi� na dziczyzn�, z obfito�ci� po�ywienia, ten smutny stan rzeczy Complain k�ad� na karb niech�ci, jk� wyceniacz �ywi� do ca�ego klanu �owc�w.
Complain z determinacj� przepchn�� si� przez t�um wype�niaj�cy rynek i niezbyt grzecznie zwr�ci� si� do wyceniacza.
� ...strzeni dla twojego ja.
� Twoim kosztem � odrzek� z o�ywieniem wyceniacz podnosz�c g�ow� znad d�ugiej listy, nad kt�r� w�a�nie �l�cza�. � Mi�so dzi� spad�o, �owcze. Trzeba mie� du�e �cierwo, aby zarobi� sze�� sztuk.
� Flaki si� we mnie przewracaj�! Jak ci� widzia�em ostatnim razem, m�wi�e�, �e spad�a cena zbo�a, kr�taczu jeden.
� Wyra�aj si� grzeczniej, Complain, twoje w�asne �cierwo nie jest dla mnie warte ani grosza. Owszem, m�wi�em ci, �e cena zbo�a spad�a, bo to prawda, ale cena mi�sa spad�a jeszcze bardziej.
Wyceniacz z zadowoleniem nastroszy� swoje sumiaste w�sy i wybuchn�� �miechem. Kilku innych m�czyzn kr�c�cych si� w-pobli�u przy��czy�o si� do og�lnej weso�o�ci. Jeden z nich, przysadzisty, �mierdz�cy osobnik zwany Cheap, mia� ze sob� stos
15
okr�g�ych puszek, kt�re zamierza� korzystnie wymieni� na targu. Gwa�townym kopni�ciem Complain rozrzuci� je doko�a. Z w�ciek�ym rykiem Cheap skoczy�, aby je pozbiera�, walcz�c jednocze�nie z tymi, kt�rzy ju� zd��yli je pochwyci�. Na ten widok Roffery zacz�� �mia� si� jeszcze bardziej, ale fala jego �miechu zmieni�a niejako sw�j kierunek. Nie by�a ju� wymierzona przeciw Comp-lainowi.
� Ciesz si�, �e nie �yjesz w�r�d Dziobowc�w � rzek� Roffery pocieszaj�co � ci ludzie czyni� istne cuda. Wyczarowuj� jadaln� zwierzyn� ze swojego oddechu, po prostu �api� je w powietrzu i nie potrzebuj� wcale �owc�w. � Gwa�townie trzepn�� much�, kt�ra usiad�a mu na karku. � Uda�o im si� tak�e zlikwidowa� przekle�stwo, jakim s� te owady...
� Bzdura! � rzek� stary cz�owiek stoj�cy obok.
� Nie sprzeczaj si� ze mn�, Eff � rzek� wyceniacz � chyba �e wy�ej cenisz swoje straty od dochod�w,
� To j e s t bzdura � potwierdzi� Complain. � Nie ma chyba takiego idioty, co by uwierzy� w miejsce bez much.
� Ja za to �wietnie wyobra�am sobie miejsce bez Complaina! � wrzasn�� Cheap, kt�ry zd��y� ju� pozbiera� swoje puszki i sta� gro�nie ko�o Complaina. Patrzyli teraz na siebie gotowi do b�jki.
� No ju�, lej go! � zawo�a� wyceniacz do Cheapa. � Poka� mu, �e ja nie �ycz� tu sobie �owc�w, kt�rzy przeszkadzaj� mi w interesach.
� A odk�d to �mieciarz ma wi�cej do powiedzenia w Kabinach ni� �owca? � zwr�ci� si� do wszystkich stary cz�owiek zwany Effem. � Ostrzegam was, z�e czasy nadchodz� dla szczepu. Jestem szcz�liwy, �e ja ju� tego nie b�d� ogl�da�.
Dooko�a rozleg�y si� pomruki pe�ne drwiny i dezaprobaty dla starczego sentymentalizmu.
Zm�czony nagle tym towarzystwem Complain rozepchn�� t�um i odszed�. Zauwa�y�, �e stary cz�owiek idzie za nim, wi�c kiwn�� mu ostro�nie g�ow�.
� Widz� to jak na d�oni � rzek� Eff najwyra�niej pragn�c kontynuowa� sw�j sm�tny monolog. � Stajemy si� mi�czakami. Wkr�tce nikt nie b�dzie chcia� opuszcza� Kabin ani wycina� glon�w. Nie b�dzie �adnej podniety... Nie b�dzie odwa�nych m�czyzn, tylko same �ar�oki i gogusie. Wkr�tce dojd� do tego choroby, �mier� i ataki innych szczep�w � widz� to tak dok�adnie jak ciebie, i tam, gdzie �y� szczep Greene, wyro�nie d�ungla.
� S�ysza�em, �e Dziobowcy s� porz�dni � przerwa� t� tyrad� Complain � �e pos�uguj� si� rozumem, a nie czarami.
16
� Pewnie s�ucha�e� tego typa Fermoura lub jemu podobnych � rzek� opryskliwie Eff. � Niekt�rzy ludzie chc� nas o�lepi�, aby�my nie odr�niali naszych prawdziwych wrog�w. Nazywam ich lud�mi, ale to nie s� ludzie, to Obcy. Obcy, �owcze � istoty nadprzyrodzone. Gdyby to ode mnie zale�a�o, kaza�bym ich pozabija�. Chcia�bym prze�y� znowu polowanie na czarownice. Tak, chcia�bym, ale obecnie nie poluje si� ju� na czarownice. Kiedy by�ertl dzieckiem, stale mieli�my takie polowania. M�wi� ci, �e szczep robi si� za mi�kki, za mi�kki. Gdyby to ode mnie zale�a�o...
Zasapa� si� i umilk� maj�c przed oczyma prawdopodobnie obraz jakiej� dawnej, ogromnej masakry. Complain na widok zbli�aj�cej si� Gwenny odszed� prawie nie zauwa�ony.
� Jak ojciec? � spyta�.
Wykona�a d�oni� ruch pe�en rezygnacji. ,
� Wiesz dobrze, co to jest gnilec � powiedzia�a bezbarwnym g�osem. � Uda si� w D�ug� Podr�, zanim minie nast�pna sen-jawa.
� W pe�ni �ycia stajemy w obliczu �mierci � rzek� uroczy�cie Complain. � Bergass by� cz�owiekiem pe�nym godno�ci.
� A D�uga Podr� zawsze ma sw�j pocz�tek � doko�czy�a za nim cytat z Litanii. � Nic wi�cej nie da si� zrobi�. Jak na razie mam serce ojca i twoj� obietnic�. Chod�my, Roy. We� mnie w glony na polowanie, prosz� ci�...
� Mi�so spad�o do sze�ciu sztuk za �cierwo � rzek� � nie warto i��, Gwenny.
� Za sztuk� mo�na wiele kupi�, na przyk�ad naczynie na czask� mego ojca.
� To obowi�zek twojej macochy.
� Chc� i�� z tob� na polowanie.
Zna� ten ton. Odwracaj�c si� gniewnie ruszy� bez s�owa w stron� przedniej barykady. Gwenny potulnie pod��y�a za nim.
II
Polowanie sta�o si� wielk� pasj� Gwenny. Uwalnia�o j� to od Kabin, gdzie kobietom nie wolno by�o oddala� si� samotnie z terenu zajmowanego przez szczep, a poza tym polowanie j� podnieca�o. Nie bra�a udzia�u w samym zabijaniu, skrada�a si� tylko jak cie� za Complainem tropi�c zwierz�ta zamieszkuj�ce
17
g�szcze. Pomimo rozwini�tej hodowli zwierz�t domowych i wynikaj�cego st�d spadku cen dziczyzny, Kabiny nie by�y w stanie pokry� wzrastaj�cego zapotrzebowania na mi�so. Szczep znajdowa� si� stale na kraw�dzi kryzysu. Powsta� dopiero dwie generacje temu, za�o�ony przez Dziada Greene, i jeszcze przez pewien czas nie m�g� by� samowystarczalny. W gruncie rzeczy ka�dy powa�niejszy wstrz�s lub wypadek m�g� doprowadzi� do rozproszenia si� ludzi, kt�rzy zacz�liby szuka� szcz�cia w�r�d innych szczep�w.
Pocz�tkowo Complain i Gwenny szli �cie�k� biegn�c� tu� za przedni� barykad�, ale po chwili skr�cili w g�stwin�. Kilku �owc�w i �apaczy, kt�rych spotkali po drodze, znikn�o i ogarn�a ich teraz samotno�� � szeleszcz�ca samotno�� d�ungli. Complain prowadzi� Gwenny w g�r� w�skim przesmykiem, przedzieraj�c si� raczej mi�dzy �odygami, ni� wycinaj�c je. W ten spos�b pozostawiali za sob� mniej widoczny �lad. Na szczycie stan�li i Gwenny zacz�a rozgl�da� si� niespokojnie ponad jego ramieniem.
Pojedyncze glony par�y do �wiat�a z ogromn�, chocia� kr�tkotrwa�� energi�, tworz�c g�ste p�ki nad ich g�owami. Z tej przyczyny o�wietlenie by�o do�� nik�e i bardziej podnieca�o wyobra�ni�, ni� umo�liwia�o widzenie. Do tego dochodzi�y jeszcze muchy i chmary drobnych owad�w snuj�ce si� jak dym mi�dzy li��mi; widoczno�� by�a bardzo ograniczona, sceneria wr�cz nierealna. Tym razem jednak nie by�o �adnych w�tpliwo�ci: przygl�da� im si� jaki� m�czyzna o ma�ych oczach i kredowobia�ym czole. Znajdowa� si� trzy kroki przed nimi, a jego postawa wyra�a�a czujno��. Wielki tors by� nagi, a za ca�� odzie� s�u�y�y mu szorty. Wpatrywa� si� w jaki� punkt na lewo od nich, ale by�o tak, �e im d�u�ej mu si� przygl�dali, tym wszystko wydawa�o si� mniej jasne, z wyj�tkiem faktu, �e m�czyzna sta� tam naprawd�. Nagle znikn��.
� Czy to by� duch? � sykn�a Gwenny.
Ujmuj�c paralizator w r�k� Complain ruszy� naprz�d. Prawie ju� zdo�a� przekona� siebie, �e da� si� oszuka� grze cieni; wra�enie to wywo�a�a szybko��, z jak� obserwator znikn� im z oczu. W chwili obecnej nie pozosta� po nim �aden �lad, z wyj�tkiem zdeptanych ro�lin w miejscu, gdzie przed chwil� sta�.
� Nie id�my dalej � wyszepta�a nerwowo Gwenny � to m�g� by� Dziobowiec albo Obcy.
� Nie b�d� �mieszna � odrzek� Complain. � Wiesz dobrze, �e istniej� dzicy ludzie ogarni�ci szale�stwem, kt�rzy �yj� samotnie w zaro�lach. On nie wyrz�dzi nam �adnej krzywdy. Gdyby chcia� do nas strzela�, zrobi�by to ju� wcze�niej.
18
Pomimo tych s��w mrowie go przesz�o na my�l, �e w��cz�ga mo�e ich w tej chwili obserwowa� szykuj�c im pewn� i niewidzialn� jak zaraza �mier�.
� Ale on mia� tak� bia�� twarz � zaprotestowa�a Gwenny.
Uj�� j� zdecydowanie pod rami� i ruszy� naprz�d. Im pr�dzej znikn� z tego miejsca, tym lepiej.
Szli szybko, przekraczaj�c po drodze szlak w�dr�wek dzikich �wi�, po czym weszli w boczny korytarz. Tutaj Complain przywar� plecami do �ciany zmuszaj�c Gwenny, aby zrobi�a to samo.
� S�uchaj uwa�nie i patrz, czy nikt za nami nie idzie � rzek�.
Glony szumia�y i szele�ci�y, a niezliczone owady te� zak��ca�y cisz�. Razem uros�o to do ha�asu, kt�ry rozsadza� Complainowi g�ow�. W�r�d tej gamy d�wi�k�w mo�na by�o wyodr�bni� jeden, kt�rego tu by� nie powinno.
Gwenny us�ysza�a go tak�e.
� Zbli�amy si� do innego szczepu � wyszepta�a. � Tutaj jest jeden po drodze.
D�wi�k, kt�ry us�yszeli, by� p�aczem i wo�aniem dziecka, zdradzaj�cym obecno�� szczepu na d�ugo przed dotarciem do barykady, na d�ugo, zanim poczuli zapach. Jeszcze kilka jaw temu teren ten zamieszkiwa�y wy��cznie �winie, co dowodzi�o, �e nadszed� jaki� inny szczep, z innego poziomu, i powoli zbli�a� si� do �owisk Greene.
� Zameldujemy o tym po powrocie � rzek� Complain prowadz�c Gwenny w przeciwnym kierunku.
Posuwali si� bez trudu naprz�d, licz�c po drodze zakr�ty, aby nie zab��dzi�. Weszli w sklepion� alejk� po lewej stronie, trzymaj�c si� widocznego �ladu �wini. Teren ten by� znany jako Schody Rufowe i tu z wysokiego wzg�rza schodzi�o si� na ni�sze poziomy. Spoza zbocza doszed� ich trzask �amanych �odyg i wyra�ny kwik. To by�a na pewno �winia.
Nakazuj�c Gwenny, aby pozosta�a na szczycie wzg�rza. Complain zsun�� �uk z prawego ramienia, za�o�y� strza�� i zaczai ostro�nie schodzi� w d�. Krew �owcy t�tni�a mu w �y�ach, zapomnia� o wszystkich k�opotach, porusza� si� jak cie�. Oczy Gwenny zwr�cone by�y na niego z niem� zach�t�.
Maj�c wreszcie dosy� miejsca, aby osi�gn�� swe w�a�ciwe rozmiary, glony wyrasta�y z dolnych poziom�w na kszta�t smuk�ych drzew, a ich korony tworzy�y w g�rze jednolite sklepienie. Complain podkrad� si� do samego brzegu i spojrza� w d�: mi�dzy wysokimi glonami, chrz�kaj�c z zadowoleniem, porusza�o si� zwierz�. Complain nie m�g� dostrzec miotu, chocia� popiskiwanie wskazywa�o na obecno�� ma�ych.
19
Schodz�c ostro�nie w d� zboczem i przedzieraj�c si� pomi�dzy wszechobecnymi glonami poczu� nagle chwilowy �al nad �yciem, kt�re mia� zaraz zniszczy�. �ycie �wini! St�umi� w sobie natychmiast to uczucie. Nauka nie aprobowa�a lito�ci. ,
Obok maciory kr�ci�y si� trzy prosiaki, dwa czarne i jeden br�zowy. By�y to kud�ate, d�ugonogie, podobne do wilk�w stworzenia o ruchliwych nozdrzach i d�ugich ryjach. Maciora odwr�ci�a si� nadstawiaj�c dogodnie do strza�u szeroki bok. Podnios�a podejrzliwie �eb i ma�ymi oczkami rozgl�da�a si� woko�o.
� Roy! Roy! Na pomoc! � dobieg� z g�ry przera�liwy krzyk. By� to pe�en l�ku krzyk Gwenny.
Rodzina �wi� rzuci�a si� do ucieczki z ogromn� szybko�ci�; m�ode dzielnie pod��a�y przez g�stwin� za matk�. Ha�as, jaki czyni�y, nie zag�uszy� ca�kowicie odg�osu szamotania dochodz�cego ze szczytu.
Complain nie waha� si� ani chwili. Zaskoczony pierwszym krzykiem Gwenny upu�ci� strza�� i nie pr�buj�c jej nawet podnie�� zarzuci� �uk na prawe rami�, wyci�gn�� paralizator i pogna� Schodami Rufowymi w g�r�. Ale porastaj�ca zbocze g�stwina utrudnia�a bieg, wi�c gdy osi�gn�� wreszcie szczyt, Gwenny ju� tam nie by�o.
Po lewej stronie us�ysza� jaki� trzask i pomkn�� w tym kierunku. Bieg� schylony, by stanowi� jak najmniejszy cel, i w pewnej chwili zobaczy� dw�ch brodatych m�czyzn nios�cych Gwenny. Nie broni�a si�, wygl�da�o na to, �e zosta�a og�uszona.
Ma�o brakowa�o, by pad� ofiar� trzeciego m�czyzny, kt�rego przedtem nie zauwa�y�. M�czyzna ten pozosta� nieco w tyle i ukryty w�r�d �odyg os�ania� odwr�t towarzyszy, teraz za� wypu�ci� wzd�u� korytarza strza��, kt�ra gwizdn�a Complainowi ko�o ucha. Complain rzuci� si� na ziemi� unikaj�c w ten spos�b nast�pnej strza�y i szybko odpe�z� do ty�u. Nikomu nic z tego nie przyjdzie, �e zginie.
Zapad�a cisza przerywana tylko zwyk�ym chrz�stem nienaturalnie rosn�cych ro�lin. Nikomu te� nic nie przyjdzie z tego, �e b�dzie �y� � obie te prawdy uderzy�y go jak obuchem w g�ow�. Straci� zdobycz i Gwenny, a teraz czeka�a go rozprawa z Rad�, kt�rej b�dzie musia� t�umaczy�, jak dosz�o do tego, �e szczep zosta� pozbawiony jednej kobiety. Szok zag�uszy� w pierwszym momencie �wiadomo��, �e utraci� Gwenny. Complain nie kocha� jej, cz�sto jej nienawidzi�, ale by�a jego, by�a mu nieodzowna...
Na szcz�cie wzbieraj�cy w nim gniew przyt�umi� inne uczucia. Gniew. To by�o w�a�ciwe lekarstwo, zgodne z zaleceniem Nauki. Chwyci� gar�� gleby i cisn�� j� przed siebie � jego gniew wzmaga�
20
si�. Szale�stwo, szale�stwo, szale�stwo... rzuci� si� na ziemi�, miota�, przeklina� � wszystko w absolutnej ciszy.
Po pewnym czasie wzburzenie zacz�o s�abn�� pozostawiaj�c pustk�. Przez d�ug� chwil� siedzia� podpieraj�c g�ow� r�kami, czu�, �e m�zg ma wyja�owiony jak mu� po przyp�ywie. Nie pozosta�o mu nic innego, jak wsta� i wraca� do Kabin. Musi z�o�y� raport... G�ow� mia� teraz pe�n� smutnych my�li.
M�g�by tu siedzie� bez ko�ca. Wietrzyk jest taki lekki, ma stale t� sam� temperatur�; bardzo rzadko jest ciemno. Wok� mnie glony rosn�, padaj�, gnij�... Nic mi tutaj nie grozi, najwy�ej �mier�...
Ale tylko �yj�c b�d� m�g� znale�� to co� brakuj�cego, co jest bardzo wa�ne... Co�, co sobie obieca�em b�d�c jeszcze dzieckiem. Mo�e teraz ju� nigdy tego nie odnajd�, a mo�e Gwenny mog�a to dla mnie odnale�� � nie, tego ona nie mog�a zrobi�, ona mi to co� zast�powa�a, musz� przyzna�. A mo�e tego w og�le nie ma? Ale je�eli co� tak wa�nego nie istnieje, to to ju� jest jaka� forma istnienia. Otw�r. �ciana. Kap�an m�wi, �e zdarzy� si� kataklizm...
Mog� sobie niemal to co� wy obrazi� j Jest ogromne... Ogromne jak... czy mo�e by� co� wi�kszego ni� �wiat? Nie, bo to by�by w�a�nie �wiat... �wiat, statek, ziemia, planeta... To teorie innych ludzi, nie moje... To tylko �a�osny zam�t, teorie niczego nie rozwi�zuj�, tylko coraz wi�kszy zam�t, �a�osny be�kot... Wstawaj, ty s�aby g�upcze...
Wsta�. Je�eli powr�t do Kabin nie mia� sensu, to siedzenie tutaj tym bardziej. Ale przede wszystkim powstrzymywa�a go od powrotu �wiadomo��, jak oboj�tna b�dzie reakcja: staranne unikanie spojrze�, g�upie u�mieszki na temat losu, jaki spotka� Gwenny, i kara za jej utracenie. Powoli ruszy� z powrotem przedzieraj�c si� przez g�szcz glon�w.
Zanim pojawi� si� na polanie przed barykad�, zagwizda�. Zosta� rozpoznany i wpuszczony do Kabin. W czasie jego kr�tkiej nieobecno�ci w Kabinach zasz�y du�e zmiany, kt�rych nie m�g�, mimo przygn�bienia, nie zauwa�y�.
Powa�ny problem szczepu Greene stanowi�o ubranie, na co wskazywa�a jego r�norodno��. Nie by�o dw�ch identycznie ubranych ludzi, i to z konieczno�ci, gdy� indywidualizm bynajmniej nie by� cech� rozpowszechnion�. Ubranie nie s�u�y�o szczepowi dla ochrony przed zimnem � z jednej strony okrywa�o nago�� i zaspokaja�o pr�no��, z drugiej stanowi�o �atwy spos�b
21
ustalania pozycji spo�ecznej. Tylko elita, a wi�c stra�nicy, �owcy i ludzie na stanowisku, tacy jak wyceniacz, mogli pozwoli� sobie na co� w rodzaju munduru, pozostali tworzyli jednolity t�um ubrany w r�nego rodzaju tkaniny i sk�ry.
W tej chwili stare i bezbarwne ubrania wygl�da�y jak nowe. Najwi�ksze ciury paradowa�y w pi�knych zielonych ciuchach.
� Co tu si� do diab�a dzieje, Butch? � spyta� Complain przechodz�cego obok m�czyzn�.
� Przestrzeni dla twojego ja, przyjacielu � odpar� zapytany. � Stra�nicy znale�li dzi� rano sk�ad z farbami. Ufarbuj si�. Szykuje si� wielka uroczysto��.
Nie opodal zebra� si� t�um rozprawiaj�cy w podnieceniu. Wzd�u� pok�adu poustawiano paleniska, na kt�rych � niby kot�y czarownic � sta�y wype�nione wrz�c� zawarto�ci� wszelkie dost�pne naczynia. ��ty, szkar�atny, czerwony, fioletowy, czarny, granatowy, niebieski, zielony, miedziany � wszystkie te kolory gotowa�y si�, wrza�y i parowa�y. St�oczony t�um co chwila zanurza� w farbie jak�� cz�� garderoby. W�r�d ob�ok�w pary niecodziennie podnie-cieni ludzie krzyczeli przera�liwie.
Nie by�o to jedyne zastosowanie farby. Z chwil� gdy zapad�a decyzja, �e Radzie jest ona niepotrzebna, stra�nicy rozrzucili woreczki barwnik�w do og�lnego u�ytku. Wiele woreczk�w rozpruto, a ich zawarto�� wysypano na �ciany i pod�ogi. Ca�e osiedle udekorowane by�o obecnie okr�g�ymi, pod�u�nymi i wach-larzowatymi barwnymi plamami.
Rozpocz�y si� ta�ce. W wilgotnej jeszcze odzie�y, niby ruchome t�cze, kt�re stapia�y si� w br�zowe ka�u�e, m�czy�ni i kobiety zebrani na otwartej przestrzeni zacz�li wirowa� w ko�o, trzymaj�c si� za r�ce. Jaki� �owca wskoczy� na skrzynk� i zacz�� �piewa�, za nim wskoczy�a kobieta w ��tej sukni i sta�a klaszcz�c rytmicznie w d�onie; kto� inny uderza� w tamburyn. Coraz wi�cej ludzi do��cza�o si� �piewaj�c, skacz�c wok� kot�a po pok�adzie... I tak ta�czyli w radosnym zapami�taniu, bez tchu, pijani orgi� kolor�w, kt�rych wi�kszo�� nigdy w �yciu nie widzia�a.
Rzemie�lnicy i niekt�rzy stra�nicy, pocz�tkowo sztywni, porwani og�lnym nastrojem przy��czali si� powoli do ta�cz�cych. Z pokoj�w, gdzie trwa�y prace polne, z barykad nadbiegali m�czy�ni pragn�c tak�e wzi�� udzia� w og�lnym �wi�cie.
Complain obrzuci� to wszystko ponurym spojrzeniem, po czym odwr�ciwszy si� na pi�cie odszed� w kierunku Komendy, aby z�o�y� raport. Jeden z oficer�w wys�ucha� w milczeniu jego opowie�ci, po czym kaza� mu zg�osi� si� bezpo�rednio do porucz-
22
nika Greene. Strata kobiety mog�a by� potraktowana jako powa�ne przewinienie. Szczep Greene liczy� mniej wi�cej dziewi��set dusz, z czego prawie po�ow� stanowili ma�oletni, za� kobiet by�o zaledwie oko�o stu trzydziestu. W tej sytuacji nikogo nie mog�o dziwi�, �e walki o kobiety by�o �r�d�em najcz�stszych zamieszek w Kabinach. Complaina zaprowadzono przed oblicze porucznika. Otoczony stra�nikami, przy biurku pami�taj�cym lepsze czasy, siedzia� stary m�czyzna ze spadaj�cymi na oczy siwymi krzaczastymi brwiami. Mimo tego �e siedzia� zupe�nie bez ruchu, ca�� postaci� wyra�a� niezadowolenie.
� Przestrzeni dla pa�skiego ja � rzek� potulnie Complain.
� Twoim kosztem � odpowiedzia� szorstko porucznik, po czy burkn��: � �owcze Complain, w jaki spos�b straci�e� swoj� kobiet�?
Urywanym g�osem opisa� Complain zaj�cie na szczycie Schod�w Rufowych.
� To mog�a by� robota Dziobowc�w � zasugerowa� na zako�czenie.
� Nie opowiadaj tutaj tych bzdur! � warkn�� jeden ze wsp�pracownik�w Green'a, Zilliac. � S�yszeli�my ju� te historyjki o nadludziach, ale nie dajemy im wiary. Szczep Greene jest panem wszystkiego po tej stronie Bezdro�y.
W miar� jak Complain snu� swoj� opowie��, porucznik robi� si� coraz bardziej z�y. Zaczai dr�e�, jego oczy nape�ni�y si� �zami, z wykrzywionych ust �cieka�a na brod� �lina, a z nosa kapa� �luz. W miar� narastania furii biurko zacz�o si� rytmicznie ko�ysa�. Greene trz�s� si�, be�kota�, a jego twarz pod burz� potarganych siwych w�os�w zrobi�a si� sina.
Pomimo strachu Complain musia� przyzna�, �e by�o to niepowtarzalne, acz przera�aj�ce widowisko.
Nagle nast�pi�o przesilenie: porucznik wprost gotuj�c si� z w�ciek�o�ci upad� i znieruchomia�. W tej samej chwili Zilliac i Patcht stan�li nad jego cia�em z wydobytymi paralizatorami. Twarze im drga�y z gniewu.
Wolno, bardzo wolno, dr��c nadal, porucznik wsta� i z trudem wdrapa� si� na krzes�o. By� wyra�nie wyczerpany ca�ym tym rytua�em.
Szlag go kiedy� przy tym trafi � pomy�la� Complain, i ta my�l pokrzepi�a go nieco.
� Teraz trzeba b�dzie rozstrzygn��, jak ci� ukara� zgodnie z prawem � rzek� starzec z wysi�kiem. Rozejrza� si� bezradnie po pokoju.
23
� Gwenny nie by�a po�yteczna dla szczepu, pomimo �e by�a c�rk� tak znamienitego ojca � rzek� Complain zwil�aj�c wargi. � Nie mog�a mie� dzieci, prosz� pana. Mieli�my tylko jedn� dziewczynk�, kt�ra zreszt� umar�a jeszcze przed odstawieniem od piersi. Gwenny nie mog�a mie� wi�cej dzieci, prosz� pana, tak m�wi� kap�an Marapper...
� Marapper to kawa� durnia! � zawo�a� Zilliac.
� Twoja Gwenny by�a bardzo zgrabna, pi�knie zbudowana � rzek� Patent. � Na pewno dobra w ��ku.
� Znasz prawa, m�ody cz�owieku � rzek� porucznik. � Ustanowi� je m�j dziad, kiedy zak�ada� ten szczep. Obok Nauki maj� one ogromne znaczenie dla naszego... dla naszego �ycia. Co to za ha�asy na zewn�trz? Tak, m�j dziad to by� wielki cz�owiek. Pami�tam, jak w dniu, w kt�rym umar�, pos�a� po mnie...
Wprawdzie strach nie opu�ci� go jeszcze, ale Complain w nag�ym ol�nieniu ujrza� ich wszystkich czterech takimi, jakimi byli naprawd�: zapatrzeni w siebie, innych dostrzegali na tyle tylko, na ile odnajdowali w nich w�asne l�ki. Izolowani i samotni, sk��ceni ze wszystkimi doko�a.
� Jaki ma by� wyrok? � przerwa� ostro wspomnienia porucznika Zilliac.
� Czekaj, niech pomy�l�... Jeste� ju� w�a�ciwie ukarany strat� kobiety, Complain. Chwilowo nie ma dla ciebie �adnej innej. Co to za wrzaski?
� On musi zosta� przyk�adnie ukarany, bo inaczej powiedz�, �e pan traci w�adz� � rzek� chytrze Patcht.
� Ale� oczywi�cie, oczywi�cie, ja mam szczery zamiar go ukara�. Twoja uwaga by�a zupe�nie niepotrzebna, Patcht. �owcze... eee... aha, Complain, w ci�gu nast�pnych sze�ciu sen-jaw otrzymasz sze�� razy ch�ost�, kt�r� wykona kapitan stra�y przed ka�dym snem, zaczynaj�c od razu. Dobrze. Mo�esz i��. Zilliac, na mi�o�� bosk�, id� zobacz, co tam si� dzieje.
Complain znalaz� si� za drzwiami w samym sercu orgii kolor�w i d�wi�k�w. Wydawa�o si�, �e zgromadzili si� tu wszyscy, �e wszyscy bior� udzia� w tym bezsensownym szale�stwie ta�ca i rado�ci. Normalnie przy��czy�by si� do nich, gdy� tak jak ka�dy pragn�� zrzuci� z siebie cho�by na chwil� ci�ar szarej codzienno�ci, ale w obecnym nastroju starannie omija� t�um, usi�uj�c nie patrze� nikomu w oczy. A jednak mimo wszystko zwleka� z powrotem do swojego mieszkania (wiadomo by�o, �e zostanie z niego usuni�ty, gdy� samotni m�czy�ni nie mieli prawa do w�asnego pokoju). Snu� si� bezsensownie wok� rozbawionego
24
t�umu i gdy doko�a szala� taniec, on czu� w �o��dku ci�ar oczekuj�cej go kary. Poszczeg�lne grupy od��cza�y si� od g��wnej masy i parami miota�y si� w takt muzyki jakich� instrument�w strunowych. Og�uszaj�cy ha�as, gwa�towne ruchy g��w i palc�w tancerzy... � patrz�c na to postronny widz m�g� znale�� wiele powod�w do niepokoju.
Kilku m�czyzn nie bra�o udzia�u w og�lnym szale�stwie. Byli to przede wszystkim wysoki, pos�pny lekarz Lindsey, Fermour, zbyt niezdarny, aby ta�czy�, Wantage, stale ukrywaj�cy sw� napi�tnowan� twarz przed oczami t�umu, i wreszcie biczownik publiczny. Ten ostatni mia� po prostu obowi�zki, w ramach kt�rych zjawi� si� w odpowiednim czasie w otoczeniu stra�nik�w u Complaina. Brutalnie �ci�gni�to ze skaza�ca ubranie, po czym otrzyma� pierwsz� porcj� nale�nej mu kary. W normalnych warunkach wymierzaniu kary towarzyszy� t�um gapi�w, ale tym razem ciekawsze widowisko odci�gn�o ich uwag� i Complain cierpia� prawie samotnie. Nast�pnego dnia m�g� si� spodziewa� wi�kszego zainteresowania.
Przykrywaj�c koszul� rany z trudem skierowa� si� do swego mieszkania. Czeka� tam na niego kap�an Marapper.
III
Kap�an Henry Marapper by� t�gim, masywnie zbudowanym m�czyzn�. Przykucni�ty cierpliwie, opar� si� biodrem o �cian�, a jego wielki, obwis�y brzuch ko�ysa� si� przed nim miarowo. Pozycja, w kt�rej siedzia�, by�a dla niego normalna, nietypowa by�a za to pora, w kt�rej si� zjawi�. Complain stan�� przed skurczon� postaci� kap�ana oczekuj�c powitania lub wyja�nie�, poniewa� jednak nic takiego nie nast�pi�o, musia� przem�wi� pierwszy. Duma nie pozwoli�a mu jednak na nic wi�cej, jak tylko nieokre�lone mrukni�cie. Marapper uni�s� do g�ry brudn� �ap�.
� Przestrzeni dla twojego ja, synu.
� Twoim kosztem, ojcze.
� I kosztem niepokoju w mojej ja�ni � wyrecytowa� nabo�nie kap�an, po czym nie usi�uj�c nawet wsta�, wykona� zwyczajowy przykl�k jako symbol gniewu.
� Zosta�em wych�ostany, ojcze � rzek� Complain nabieraj�c jednocze�nie kubek ��tawej wody z dzbanka. Wypi� par� �yk�w, a reszt� zu�y� na zwil�enie i wyg�adzenie w�os�w.
25
� Tak, s�ysza�em, Roy, s�ysza�em. Mam nadziej�, �e przynios�o ci to ulg�?
� Owszem, ale wyra�nie kosztem mojego grzbietu.
Zaczai �ci�ga� koszul�: robi� to powoli, wzdrygaj�c si�. B�l, jaki wywo�a�o tarcie materia�u o rany, by� prawie przyjemny. Oczywi�cie w czasie nast�pnej sen-jawy b�dzie du�o gorzej... Rzuci� pokrwawion� odzie� na pod�og� i splun�� na ni�. Jego irytacj� powi�ksza�a oboj�tno��, z jak� kap�an przygl�da� si� jego zabiegom.
� A ty co, nie na ta�cach, Marapper? � spyta� cierpko.
� Moje obowi�zki zwi�zane s� z duchem, a nie zmys�ami � odpar� nabo�nie kap�an. � Poza tym znam lepsze sposoby na zapomnienie.
� Jak na przyk�ad porwanie w g�szcze, prawda?
� Cieszy mnie, �e tak powa�nie traktujesz swoj� spraw�, przyjacielu. To zgodne z Nauk�. Obawia�em si�, �e zastan� ci� w czarnej rozpaczy, ale jak widz�, moja pociecha nie jest ci, na szcz�cie potrzebna.
Complain spojrza� na twarz kap�ana, unikaj�c jego �agodnego spojrzenia. Nie by�a "to twarz przyjemna � w tej chwili przypomina�a raczej jakiego� bo�ka prymitywnie ulepionego z t�uszczu, pomnik cn�t, dzi�ki kt�rym cz�owiek przetrwa�: chytro�ci, zach�anno�ci, egoizmu. Nie mog�c sobie da� rady z samym sob�, Complain poczu� nagle przyp�yw �yczliwo�ci do tego cz�owieka � jego przynajmniej zna, z nim sobie poradzi.
� Niech ci� nie obra�a stan moich nerw�w, ojcze � rzek�. � Wiesz ju� o tym, �e utraci�em swoj� kobiet� i moje �ycie nie jest w tej chwili wiele warte. Cokolwiek osi�gn��em � a nie by�o tego wiele � straci�em, a to, co zachowa�em, zostanie mi odebrane si��. Przyjd� stra�nicy, kt�rzy wych�ostali mnie dzisiaj i wych�oszcz� jutro, po to aby mnie st�d wyrzuci� do samotnych m�czyzn i ma�ych ch�opc�w. �adnych nagr�d za udane polowanie, �adnej pociechy w nieszcz�ciu. Prawa tego szczepu s� zbyt surowe, kap�anie, sarna Nauka pe�na jest okrutnych sformu�owa�, ca�y ten d�awi�cy nas �wiat to nic innego, jak tylko jedno �r�d�o nieszcz��. Dlaczego tak musi by�? Dlaczego nie ma �adnych widok�w na szcz�cie, �adnej nadziei? Co tam zreszt�, i tak chyba zwariuj� jak kiedy� m�j brat. Przedr� si� przez ten t�um durni�w i ka�dego z nich napi�tnuj� moim nieszcz�ciem.
� Oszcz�d� mi dalszego s�uchania � przerwa� kap�an. � Mam du�� parafi�, kt�r� si� musz� zaj��. Mog� wys�ucha� twojej spowiedzi, ale wybuchy gniewu zatrzymaj dla siebie.
26
Wsta�, przeci�gn�� si� i poprawi� brudny p�aszcz na ramionach.
� Ale co my mamy z takiego �ycia? � zapyta� Complain t�umi�c w sobie nieodparte pragnienie zaci�ni�cia r�k na t�ustej szyi kap�ana. � Po co tu jeste�my? Jaki jest cel istnienia tego �wiata? Jako kap�an powiedz mi to otwarcie.
Marapper westchn�� g��boko i uni�s� obie d�onie w niemym prote�cie.
� Moje dzieci, wasza ignorancja jest wstrz�saj�ca, ile� w was zawzi�to�ci! M�wisz ��wiat", a masz na my�li ten �mieszny i ma�o znacz�cy szczep. �wiat to co� wi�cej. My, glony, Bezdro�a, Dziobowcy � s�owem wszystko � znajdujemy si� w pewnego rodzaju pojemniku zwanym statkiem, lec�cym z jednej cz�ci �wiata do drugiej. M�wi�em ci to ju� wielokrotnie, tylko ty tego nie mo�esz poj��.
� Znowu te teorie � odpar� ponuro Complain. � Co z tego, �e �wiat nazywamy statkiem albo �e statek jest �wiatem, gdy to dla nas nie ma i tak �adnego znaczenia.
Z niewiadomych przyczyn teoria ta, og�lnie nie ciesz�ca si� powa�aniem w Kabinach, niepokoi�a go i budzi�a l�k. Zacisn�� wargi i rzek�:
� Chcia�bym teraz zasn��, ojcze. Sen przynajmniej przynosi spok�j, a ty opowiadasz tylko zagadki. Czy wiesz, �e czasem mi si� �nisz? Zawsze m�wisz mi we �nie co�, co powinienem zrozumie�, ale nie wiadomo dlaczego, nie mog� nigdy us�ysze� z tego ani s�owa.
� I nie tylko we �nie � rzek� uprzejmie kap�an odwracaj�c si�. � Chcia�em si� spyta� o co� wa�nego, ale to b�dzie musia�o poczeka�. Wr�c� tu jutro i mam nadziej� zasta� ci� w lepszym nastroju, nie zdanego wy��cznie na �ask� adrenaliny � doda� wychodz�c.
Przez d�ugi czas Complain patrzy� na zamkni�te drzwi, nie s�ysz�c zupe�nie ha�asu dochodz�cego z zewn�trz, i wreszcie ze znu�eniem wdrapa� si� na puste ��ko.
Sen nie nadchodzi�. Nadesz�y za to wspomnienia nieko�cz�cych si� k��tni, jakie odbywa� z Gwenny w tym pokoju � poszukiwa� bardziej brutalnego czy mia�d��cego argumentu � bezowocnych pojedna�. Trwa�o to d�ugo, ale ten rozdzia� by� obecnie zamkni�ty; w tej chwili Gwenny spa�a ju� z kim� innym. Complain zauwa�y�, �e odczuwa mieszane uczucia, �alu i zadowolenia jednocze�nie. Analizuj�c wszystkie okoliczno�ci, jakie towarzyszy�y porwaniu Gwenny, przypomnia� sobie nagle upiorn� posta�, kt�ra na ich widok rozp�yn�a si� w�r�d glon�w. Usiad� gwa�townie na ��ku
27
zaniepokojony czym�, co wydawa�o si� gro�niejsze ni� niesamowite okoliczno�ci, w jakich rozwia�a si� owa tajemnicza posta�. Za drzwiami panowa�a cisza. Gonitwa jego my�li musia�a trwa� d�u�ej, ni� to sobie wyobra�a�, ta�ce sko�czy�y si�, a tancerzy orgarn�� sen. Tylko jego �wiadomo�� przebija�a si� przez �miertelny ca�un ciszy spowijaj�cy korytarze Kabin. Gdyby w tej chwili otworzy� drzwi, us�ysza�by nieustaj�cy szelest � odg�os wzrostu glon�w... Pod wp�ywem napi�cia nerwowego sama my�l o otwarciu drzwi wyda�a mu