2160

Szczegóły
Tytuł 2160
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2160 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2160 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2160 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ANNE MCCAFFREY MISTRZ HARFIARZY Z PERN PRZEK�AD: KATARZYNA PRZYBO� TYTU� ORYGINA�U: THE MASTERPIECES OF PERN SCAN-DAL Ksi��k� t� z serdecznym uczuciem dedykuj� zawsze uroczej i zawsze pomocnej Shelly Shapiro, jej m�owi Tomowi Hitchinsowi i ich c�rce, Adriannie. ROZDZIA� I - Jedno jest pewne - powiedzia�a kwa�no Betrice, ciasno zawijaj�c piszcz�cego, wierzgaj�cego noworodka w cienki bawe�niany becik, kt�ry jego matka utka�a w�a�nie na t� okazj� - odziedziczy� po tobie p�uca, Petironie. Trzymaj! Musz� teraz wygodnie u�o�y� Merelan. Wrzeszcz�ce dziecko, kt�rego twarzyczka z wysi�ku przybra�a kolor ceg�y, a pi�stki zacisn�y si� kurczowo, znalaz�o si� w ramionach przera�onego taty. Ko�ysz�c male�stwo na r�ku, tak jak podpatrzy� to u innych ojc�w, Petiron podszed� do okna, by dobrze przyjrze� si� pierworodnemu. Nie spostrzeg�, �e po�o�na z pomocnic� popatrzy�y na siebie znacz�co; nie widzia� te�, �e m�odsza z kobiet wysz�a cicho po uzdrowicielk�. Merelan wci�� krwawi�a. Po�o�na podejrzewa�a, �e co� si� w niej naderwa�o: por�d by� po�ladkowy, a do tego dzieciak mia� du�� g�ow�. Przy�o�y�a do szczup�ych bioder Merelan l�d zawini�ty w r�cznik. Por�d by� d�ugi. Merelan le�a�a bezw�adnie w ��ku, wyczerpana i blada; wysi�ek wyostrzy� rysy jej twarzy. Wygl�da�a, jakby brak�o jej krwi, a to dodatkowo niepokoi�o Betrice. Transfuzje by�y bardzo ryzykowne; mimo podobie�stwa koloru, krew r�nych os�b mia�a bardzo odmienne cechy. Kiedy�, dawno temu uzdrowiciele wiedzieli, jak wykry� te r�nice i dopasowa� w�a�ciwy rodzaj krwi. Przynajmniej tak m�wiono. Betrice od pocz�tku wiedzia�a, �e Merelan b�dzie mia�a trudno�ci z urodzeniem, bo wyczu�a wielko�� dziecka w macicy, wi�c poprosi�a cechow� uzdrowicielk�, by czeka�a w gotowo�ci. W skrajnych sytuacjach stosowano pewien roztw�r soli, kt�ry pomaga� przy utracie du�ej ilo�ci krwi. Betrice popatrzy�a w stron� okna. Mimo wszystko u�miechn�a si� lekko, patrz�c na zabiegi niedo�wiadczonego ojca. Mo�e Petiron i jest harfiarzem, mo�e i potrafi gra� godzinami na Zgromadzeniach, ale o ojcostwie musi si� jeszcze wiele nauczy�. Ach, je�li ju� o to chodzi, to ma szcz�cie, �e w og�le urodzi� mu si� syn... przecie� Merelan ju� trzy razy roni�a w pocz�tkach ci��y. Niekt�re kobiety s� stworzone do licznych porod�w, ale ta �piewaczka do nich nie nale�a�a. Merelan otworzy�a oczy, kt�re zab�ys�y z rado�ci na d�wi�k dono�nych wrzask�w noworodka. - Widzisz, ju� jest na �wiecie i nic mu nie brakuje, wi�c odpr� si�, �piewaczko - powiedzia�a Betrice, g�adz�c japo policzku. - M�j syn... - szepn�a Merelan. Jej g�os o magicznym uroku by� zachrypni�ty z wyczerpania. Odwr�ci�a g�ow� w stron�, z kt�rej dochodzi� p�acz dziecka, a jej palce zacisn�y si� na poplamionym prze�cieradle. - Ju� zaraz, �piewaczko. Tylko ci� umyj�. - Musz� go wzi�� na r�ce... - G�os Merelan by� s�aby, ale wyra�a� gor�ce pragnienie. - B�dziesz mia�a do�� czasu, by go potrzyma�, Merelan - powiedzia�a Betrice surowym, ale uspokajaj�cym tonem. - Obiecuj�. - I mam nadziej�, �e nie k�ami� ci prosto w oczy, doda�a w my�lach. W tym momencie wesz�a Sirrie wraz z uzdrowicielk�. Betrice odetchn�a z ulg� widz�c, �e Ginia niesie butl� przezroczystego p�ynu, kt�ry m�g� zdecydowa� o �yciu lub �mierci m�odej matki. - Petironie, we� tego wrzeszcz�cego smarkacza i poka� go wszystkim - poleci�a Ginia, rzuciwszy okiem na ojca, nerwowo przest�puj�cego z nogi na nog�. - Ca�y Cech chce go zobaczy� na w�asne oczy. Nikt naturalnie nie w�tpi, �e ma�y ju� przyszed� na �wiat, te p�ucka da�y o sobie zna�. Id� ju�! Petiron tylko na to czeka�. Stara� si� w miar� mo�liwo�ci pomaga� przy d�ugim porodzie, a teraz rozpaczliwie potrzebowa� napi� si� czego� na uspokojenie. Pod koniec strasznie si� ba� o Merelan, zw�aszcza ju� po wydaniu dziecka na �wiat, gdy le�a�a taka skurczona i drobna na zakrwawionym ��ku. Gdyby co� posz�o nie tak, Betrice kaza�aby mu wyj��, by� tego pewien! By� pewien r�wnie� tego, �e nigdy wi�cej nie narazi Merelan na takie zagro�enie. Nie mia� poj�cia, �e rodzenie dzieci jest takie trudne. - Ale� ma p�uca! - powiedzia�a Ginia z wymuszonym u�miechem. Pochyli�a si�, by zbada� Merelan. - Ano rzeczywi�cie, jest p�kni�cie. Mo�esz jej da� fellis od razu, Betrice. Sirrie, przymocuj jej rami� do tej rozwidlonej deski. Potrzeba jej p�yn�w. Nie mog� od�a�owa�, �e nie wiem nic wi�cej o tym ca�ym przetaczaniu krwi. To by jej si� najbardziej przyda�o, bo straci�a jej bardzo du�o. Sirrie, sama wiesz, jak znale�� �y�� tym kolcem, ale je�li ci si� nie uda, zaraz mi powiedz. Sirrie kiwn�a g�ow� i zabra�a si� do dzie�a, a Ginia najlepiej jak mog�a zaszy�a rozdarte cia�o. Protesty dziecka wci�� by�o s�ycha� w pokoju, mimo odleg�o�ci dziel�cej go od g��wnej Sali. - Ona nie poddaje si� dzia�aniu fellisu, Ginio - powiedzia�a Betrice z niepokojem w g�osie. - Co m�wi? - �e chce dziecko - odpowiedzia�a po�o�na i doda�a bezg�o�nie, samym ruchem warg, �eby tylko Ginia wiedzia�a, co m�wi: - Jest pewna, �e umrze. - Nie umrze, p�ki ja tu jestem - pad�a gwa�towna odpowied�. - Przynie� dziecko. Nie zaszkodzi jej, jak ma�y troch� possie, dzi�ki temu szybciej obkurczy si� macica. Tak czy siak, to j� uspokoi, a zale�y mi, �eby teraz mo�liwie najbardziej si� odpr�y�a. Betrice wysz�a poszuka� Petirona i wr�ci�a z protestuj�cym g�o�no niemowlakiem na r�kach, szeroko u�miechni�ta na widok jego witalno�ci. - Ten ma�y tyle ma ch�ci do �ycia, �e i matce jej udzieli - zapewni�a, k�ad�c niemowl� u boku Merelan, kt�ra instynktownie otoczy�a je prawym ramieniem. Ma�y bez pomocy znalaz� pier�. Jego matka westchn�a z ulg�. - Och, przysi�gam, to dzia�a - powiedzia�a Betrice, zdumiona nag�ym rumie�cem na policzkach �piewaczki. - Widzia�am ju� dziwniejsze rzeczy - odpowiedzia�a Ginia, podnosz�c na ni� wzrok. - No c�, to wszystko, co mog�am zrobi�... poza tym, �e b�d� musia�a ostrzec Petirona, �e ona nie mo�e mie� wi�cej dzieci. Nie s�dz�, by donosi�a ci���, ale on i tak b�dzie musia� si� ogranicza�. Trzy kobiety u�miechn�y si� do siebie, bo ca�a Warownia wiedzia�a, jak bardzo zakochana w sobie jest ta para: wystarczy powiedzie�, �e doskonale wiedziano, czyje uczucie s�awi� te ballady mi�osne, kt�re kr��y�y po ca�ym Pemie. - Mamy pod r�k� wszystkie talenty z ca�ego kontynentu, wi�c Petiron nie musi sam p�odzi� ca�ego ch�ru - doda�a Ginia i wyprostowa�a si�. Kobiety sprawnie prze�cieli�y ��ko. Merelan ledwie drgn�a. Dziecko mocno si� do niej przytuli�o. Wreszcie Ginia i Betrice uzna�y, �e mo�na j� zostawi� pod opiek� Sirrie, bo chocia� spa�a, ale wygl�da�a o wiele mniej mizernie. - Jedno ci powiem - zwierzy�a si� Betrice uzdrowicielce - ona wcale nie b�dzie zadowolona z tego, �e musi poprzesta� na jednym dziecku. - Postaramy si�, �eby wzi�a kogo� na wychowanie. Dzieci powinny mie� rodze�stwo, tym bardziej �e Merelan b�dzie rozpieszcza� tego ma�ego. Pami�taj o tym w przysz�ym roku. To znaczy je�li ona wr�ci do si�. Betrice parskn�a lekcewa��co: - Dojdzie do siebie. Musz� przecie� dba� o swoj� reputacj�. - Nie ty jedna! To Petiron nie zgodzi� si�, by jego �ona bra�a cudze dzieci na wychowanie. Z trudem znosi� konieczno�� dzielenia si� ni� z w�asnym synem i nie wierzy� innym rodzicom, kt�rzy zapewniali go, �e ma�y Robinton - bo tak go nazwano ku czci ojca Merelan, Roblyna - jest dobrym i niewymagaj�cym dzieckiem. - Zawsze mi si� wydawa�o, �e Petiron ma wielkie serce! - powiedzia�a kiedy� Betrice do m�a, Mistrza Harfiarzy Gennella. - A co, zmieni�a� zdanie? - zapyta�, nieco zaskoczony. Zamilk�a na chwil�, wydymaj�c usta, bo nie mia�a plotkarskiego usposobienia. - Powiedzia�abym, �e jest zazdrosny o to, �e Merelan po�wi�ca czas Robiemu. - Naprawd�? - To nic wa�nego, tym bardziej, �e ona chyba zdaje sobie spraw� z tej niech�ci i stara si� wszystko za�agodzi�. Ale m�oda Mardy ma nast�pne dziecko, cho� jej radzi�am, by z tym poczekali, bo trzecie nie ma nawet jeszcze pe�nego Obrotu... - Betrice westchn�a z irytacj�. - Merelan mog�aby jej pom�c...gdyby Petiron si� temu tak ostro nie sprzeciwia�. - Ile ma ma�y Robinton? - Nast�pnego Trzeciego Dnia sko�czy pe�en Obr�t i ju� chodzi, taki jest silny. Merelan bez trudu mog�aby zaj�� si� za dnia niemowlakiem w ko�ysce. Robie nie sprawia k�opotu, jest r�wnie s�odki, jak jego matka. - Betrice rozpromieni�a si� z niemal macierzy�sk� dum�. - Zostaw ich na jaki� czas w spokoju, Betrice - stwierdzi� Gen- nell. - Wszyscy tak si� emocjonuj� now� Kantat� o Morecie, kt�r� Petiron pisze na Koniec Obrotu dla Merelan jako solistki. - Wcale mi si� nie podoba, �e ona nad tym tak ci�ko pracuje, wiesz, Gen? Prawda jest taka, �e ona jeszcze nie ca�kiem dosz�a do siebie po tym trudnym porodzie... Gennel poklepa� zr�czn� d�o� swojej �ony. - Petiron napisa� t� muzyk� dla niej, na ca�ym Pernie nie ma drugiego sopranu o takiej skali. Doskonale rozumiem, �e jest zazdrosny o ka�dego, kto zajmuje jej cenny czas. - Chyba �e chodzi o niego samego, prawda? - Wiesz, jest wiele dr�g wiod�cych do tego samego celu - spojrza� na ni�, poczeka�, a� spotkaj� si� wzrokiem i u�miechn�� si�. - A ty zn�w o tym samym? - odpowiedzia�a bez gniewu, ciep�ym tonem. Gennel zosta� Mistrzem Harfiarzy nie tylko dlatego, �e potrafi� zagra� na ka�dym perne�skim instrumencie. - Nie - odpar� weso�o - ale zajm� si� czym innym, skoro mi uprzejmie zwr�ci�a� uwag� na t� spraw�. Petiron to porz�dny cz�owiek, sama wiesz. I naprawd� kocha tego ch�opaka. Betrice zacisn�a usta. - Kocha, m�wisz? - W�tpisz w to? Popatrzy�a na m�a krytycznie. - W�tpi� - odpowiedzia�a, zaciskaj�c palce na jego ramieniu. - Mog� go por�wna� z tob�, a ty z r�wn� przyjemno�ci� zajmowa�e� si� pierwszym dzieciakiem z naszej pi�tki, co ostatnim, na czym one bardzo skorzysta�y. Wiesz, Petiron od czasu do czasu zagl�da do ��eczka albo popatrzy na ma�ego, gdy ten drepce po dziedzi�cu, pod warunkiem, �e kto� akurat przypomni mu, �e ma syna. Gennel skubn�� si� w doln� warg� i pokiwa� g�ow�. - Tak, chyba rozumiem, o co ci chodzi. S�dz� jednak, �e obci��enie Merelan maluchem Mardy nie zaradzi na ojcowskie roztargnienie... szczeg�lnie teraz, gdy Petiron tak mocno si� zaanga�owa� w pr�by na Koniec Obrotu. - Ach, te pr�by! Miejmy nadziej�, �e nie wyko�czy w ten spos�b swojej �ony przed koncertem. - Tego mog� dopilnowa� - odpar� �ywo Gennell - i dopilnuj�. A teraz zmykaj. Gdy si� odwr�ci�a, uda�o mu si� da� jej serdecznego klapsa w pup�, zanim na nowo pogr��y� si� w trudnym zadaniu przydzielania nowo mianowanych czeladnik�w do pracy w tych warowniach i siedzibach cech�w, kt�re czeka�y na ich us�ugi. Merelan �piewa�a napisan� dla niej przez m�a trudn� rol� Morety w kantacie na Koniec Obrotu, pokonuj�c kadencje tak �atwo, jakby by�y to zwyk�e wokalizy. Ciep�o jej g�osu i swoboda wykonania oczarowa�y widowni�, w��cznie z samym Petironem. Nawet mieszka�cy Cechu, kt�rzy s�yszeli j� na pr�bach i doskonale zdawali sobie spraw� z mo�liwo�ci jej g�osu, zgotowali Merelan owacj� na stoj�co, zachwyceni umiej�tno�ciami �piewaczki. Nie tylko wypracowa�a doskona�� kontrol� oddechu, wspieraj�c� koloraturowy sopran, ale potrafi�a tak�e tchn�� w �piew tyle uczucia, �e w wielu oczach zab�ys�y �zy, gdy stopniowo cich� jej g�os, po tym, jak Moreta ze swoj� smoczyc� wskoczy�y w pomi�dzy podczas ostatniego, pechowego przelotu. W�adca i W�adczyni Warowni Fort byli tak zachwyceni, �e weszli na scen�, chc�c si� upewni�, �e �piewaczka us�yszy ich komplementy. Petiron u�miecha� si� od ucha do ucha, gdy Merelan skromnie przyjmowa�a zachwyty, przypominaj�c wszystkim subtelnie, jak� rado�� sprawi�o jej wykonywanie muzyki napisanej przez m�a. Nawet nie zauwa�y�, jak zblad�a. Dostrzeg�a to jednak Betrice, kt�ra w kr�tkiej przerwie, gdy ze sceny schodzi�y osoby nie wyst�puj�ce w nast�pnej cz�ci koncertu, da�a �piewaczce silny �rodek regeneruj�cy. Merelan mia�a te� �piewa� w drugiej cz�ci wieczoru, ale ju� mniej m�cz�ce partie. Zesz�a jednak ze sceny na czas, gdy wyst�powa� m�ski ch�r. Betrice obserwowa�a �piewaczk� przez ca�y czas i dostrzeg�a, �e blado�� powoli ust�powa�a z jej twarzy. A gdy wsta�a, by za�piewa� kontrapunkt do fina�owego wej�cia, wygl�da�a na du�o silniejsz�. Po zako�czeniu wyst�p�w, gdy uprz�tano Sal� na ta�ce, W�adczyni Warowni, Winalla, podesz�a do Betrice. - Czy Mistrzyni �piewaczka dobrze si� czuje, Betrice? Tak dr�a�a, gdy rozmawia�a ze mn� i z Grogellanem, �e ba�am si� pu�ci� jej d�o�. - Mam dla niej tonik regeneruj�cy - odpar�a Betrice mo�liwie najbardziej neutralnym tonem. To mi�o, �e Lady Winalla tak si� troszczy o Merelan, ale jej s�abo�� to wewn�trzna sprawa Cechu, a nie Warowni. - Tyle z siebie daje w �piewie, prawda? - Ano c�, skoro tak twierdzisz - odpar�a Winalla. Spokojnie godz�c si� na t� zdawkow� odpowied�, posz�a porozmawia� z innymi go��mi. Jeden Petiron z ca�ego Cechu zdziwi� si�, �e Merelan wkr�tce przezi�bi�a si� powa�nie, przy czym m�czy�y j� napady szarpi�cego kaszlu. - Czasem zdaje mi si�, �e ten cz�owiek zainteresowa� si� ni� jedynie ze wzgl�du na g�os - jadowicie powiedzia�a Betrice do Gennella, gdy wr�ci�a do mieszkania z dy�uru przy chorej �piewaczce. - Niew�tpliwie ma to znaczenie dla naszego oficjalnego kompozytora - odpar� Gennell. - Nikt inny nie by�by w stanie przebrn�� przez jego karko�omne partytury, nikt te� nie ma takiej skali g�osu, by je wy�piewa�. Jednak on widzi w niej o wiele wi�cej - odchrz�kn��. - Jej uroda oczarowa�a go od chwili, gdy Merelan przyjecha�a do nas z Po�udniowego Bollu na szkolenie. W�a�ciwie zakocha� si�, zanim jeszcze odkryli�my jej cudowny g�os. - Zapatrzy� siew ciemno�� poza kr�giem �wiat�a rozjarzonych przy ��ku �ar�w, wspominaj�c moment, kiedy pierwszy raz pos�ysza�, jak Merelan bez wysi�ku �piewa gamy. Ca�y Cech przerwa� wtedy prac�, by tego pos�ucha�. Betrice zachichota�a, wsuwaj�c si� pod nowe futra, kt�re dostali w prezencie na Koniec Obrotu od wszystkich cechowych czeladnik�w. Sk�rki pozszywano razem w przepi�kny wz�r. Pozwoli�a, by d�o� swobodnie opad�a na mi�kkie futro przy obszyciu. - Nigdy w �yciu nie widzia�am, �eby kogo� tak trafi�o - powiedzia�a. - Po prostu gapi� si� na ni�. Ona te� nie mog�a od niego oczu oderwa�. Wiesz przecie�, �e jest atrakcyjny, cho� mo�e nazbyt powa�ny. Mo�e i dobrze, �e to nie on, tylko August uczy� j� �piewu, bo nigdy nie przesz�aby przez wszystkie wokalizy. - Pami�tasz, jak Petiron kr�ci� si� po dziedzi�cu, �eby tylko pos�ucha� jej g�osu, jakby nie mia� nic do roboty? - doda� Gennell, wyci�gaj�c r�k�, by zamkn�� �ary. Z nawyku poklepa� Betrice po ramieniu, a potem pi�ci� wygni�t� w poduszce miejsce na g�ow�. Gdy Gennell wreszcie uzna�, �e rozwi�za� problem przydzia��w czeladnik�w na plac�wki, kilka gospodarstw zg�osi�o si� z pro�b� o wyszkolonych harfiarzy, kt�rych po prostu nie mia�. Zima by�a sroga i nie spos�b by�o prosi� czeladnik�w, by w�drowali od gospodarstwa do gospodarstwa i dzielili czas, sp�dzaj�c w ka�dym z nich po cztery siedmiodnie. Ka�da rodzina mia�a prawo do nauki Ballad Instrukta�owych, aby nie zaistnia�y �adne nieporozumienia co do tego, czego si� od niej oczekuje i kiedy. Z nostalgi� pomy�la� o czasach odleg�ych o kilka setek Obrot�w, kiedy sze�� Weyr�w na Pemie pomaga�o wi�kszym Cechom, przewo��c ludzi i towary na smokach. Mieszka�cy wschodniego wybrze�a w dalszym ci�gu mieli Benden Weyr, wi�c lord Maidir z dum� lata� na smoku do odleg�ych Warowni i na Zgromadzenia, kiedy zachodzi�a taka potrzeba. Ale Fort Weyr by� pusty od czterech wiek�w i nikt w�a�ciwie nie wiedzia�, czemu tak si� sta�o. Gennell zajrza� kiedy� do Kronik przechowywanych w archiwach Cechu Harfiarzy i w Warowni Fort, by� tam jednak tylko jeden zapis, powsta�y wkr�tce po zako�czeniu Przej�cia: "Mistrza Harfiarzy wezwano do Weyru Fort pi�tego dnia si�dmego miesi�ca, pierwszego Obrotu po Przej�ciu". I tyle: kr�tka, nic nie m�wi�ca notatka. W innych przypadkach, gdy Mistrza Harfiarzy wzywano do Weyru, zawsze podawano d�u�sze wyja�nienia. Nast�pnego zapisu dokona� �wczesny Mistrz Harfiarzy, Creline, w pe�ne dwa miesi�ce p�niej, kiedy wy�adowane wozy z zaopatrzeniem z Warowni Fort dotar�y zgodnie z harmonogramem do Weyru i zasta�y tam pustk�; nic, tylko skorupy starych garnk�w na kupie �mieci. Inni w�adcy Warowni zauwa�yli, �e flagi, kt�re oznacza�y pro�b� o smoczy transport, pozosta�y bez odpowiedzi. Cho� ubod�a ich ta nieuprzejmo��, byli tak zadowoleni, �e wreszcie mog� odpocz�� po pi��dziesi�ciu Obrotach pe�nienia s�u�by naziemnej, �e nie zastanawiali si� nawet, czemu na niebie nie pojawiaj� si� smoki. Gdy wszyscy u�wiadomili sobie wreszcie, �e pi�� z sze�ciu Weyr�w stoi pustych, zwo�ano Narad� W�adc�w. W�adcy Weyru Benden byli nie mniej zdziwieni ni� reszta; ca�kowicie zaskoczy�o ich znikni�cie smoczego ludu i z trudem pogodzili si� z tym, �e Benden jest jedynym zagospodarowanym Weyrem. Snuto r�ne domys�y. Najpopularniejsza hipoteza sugerowa�a pojawienie si� tajemniczej zarazy, kt�ra ogarn�a pi�� Weyr�w, zabijaj�c smoki i je�d�c�w. Jej zwolennicy nie potrafili jednak wyja�ni�, co sta�o si� z je�d�cami i dlaczego znikn�y r�wnie� wszystkie nale��ce do nich przedmioty. Benden wys�a� nawet skrzyd�o, do kt�rego jako pasa�erowie do��czyli godni zaufania przedstawiciele Warowni i Cech�w, by przeszuka� Po�udniowy Kontynent, na wypadek gdyby wszystkie pi�� Weyr�w, nie wiedzie� czemu, postanowi�o przenie�� si� na po�udnie, pomimo ryzyka, jakie nios�o ze sob� zamieszkanie za morzem. Przez wiele Obrot�w wybucha�y na ten temat dyskusje, a cz�sto nawet gor�ce spory, cho� nikt przez to nie zbli�y� si� ani na jot� do prawdy. Potem Creline wykona� nowy utw�r, kt�ry zatytu�owa� "Pie�� Zagadka", i nakaza� w��czy� go do obowi�zkowego kanonu Ballad Instrukta�owych. Gennell zakonotowa� sobie w pami�ci, by przenie�� t� pie�� z powrotem do ballad, gdy� kto� - lepiej nie wskazywa� palcem kto - pozwoli� kiedy�, by j� pomijano, jeszcze zanim Gennell zosta� Mistrzem Harfiarzy. Takie rzeczy zdarza�y si� nieraz, cho� nie powinny, zwa�ywszy na znaczenie, jakie Creline przywi�zywa� do tej pie�ni. Dziwny utw�r. Melodia jak ze snu. Tak, warto j� przypomnie�. Do nast�pnych Opad�w Nici pozosta�o jeszcze pi��dziesi�t pi�� Obrot�w. To znaczy, poprawi� si� Gennell, je�li w og�le b�dzie jaki� Opad. Wiele os�b by�o przekonanych, �e Nici znikn�y na dobre. Powszechnie mniemano, �e Weyry, zobowi�zane jak�� tajemn� umow�, pope�ni�y zbiorowe samob�jstwo, pozostawiaj�c tylko Benden, by kontynuowa� smocze tradycje. Dla my�l�cych ludzi nie by�o w tym ani odrobiny sensu. Na szcz�cie ja nie b�d� mia� z tym wszystkim do czynienia, jak d�ugo b�d� Mistrzem Harfiarzy, pomy�la� Gennell i z westchnieniem ulgi zapad� w sen. Kaszel Merelan przeszed� w zapalenie p�uc wkr�tce po Ko�cu Obrotu. O tej porze, gdy utrzymywa�a si� mro�na i �nie�na pogoda, zawsze wszyscy kichali i pokas�ywali. Ma�y Robinton i Petiron te� si� poprzezi�biali, ale infekcja szybko przesta�a im dokucza�. Za to kaszel Merelan nie chcia� przej�� i rzadko udawa�o jej si� prze�piewa� ca�� wokaliz� bez spazmatycznego ataku. Petiron po raz pierwszy zaczaj si� powa�nie martwi� ojej zdrowie. Betrice i Ginia te� si� niepokoi�y, bo �piewaczka szybko straci�a kilogramy, kt�re przyby�y jej po urodzeniu dziecka - i chud�a dalej. - Nie planujecie teraz �adnych powa�nych pr�b, prawda? - zagadn�a Ginia Petirona, gdy przysz�a z kolejn� butelk� syropu na kaszel dla Merelan. Pokr�ci� g�ow� z pewn� niech�ci�; gdyby nie zachorowa�, z pewno�ci� zacz��by ju� komponowa� co� ekstrawaganckiego na Wiosenne Zgromadzenie. - To bardzo dobrze - doda�a - bo przypadkiem wiem, �e Mistrz Harfiarzy szuka kogo�, kto uczy�by ballad w po�udniowym Bollu. Niedaleko rodzinnego gospodarstwa Merelan. Mo�e poprosi�by� go o ten przydzia�? Zdaje mi si�, �e kwatery s� tam odpowiednie dla takiej ma�ej rodziny jak wasza. W�a�nie przyjechali do nas kupcy Ritecampa. Mogliby�cie si� z nimi zabra� a� do Osady Pierie. Zanim Petiron zd��y� wymy�li� uzasadnion� wym�wk�, t�umacz�c, �e nie mo�e przecie� opu�ci� Cechu Harfiarzy w tym okresie, ju� w�drowa� ze swoj� niewielk� rodzin� na po�udnie. Wszystkie baga�e jecha�y na grzbietach jucznych zwierz�t, kt�re przydzieli� im Mistrz Gennell. Do��czy� do nich r�wnie� dwa dobre biegusy z hodowli Ruatha. Mistrz Sev Ritecamp z rado�ci� powita� okazj�, by przys�u�y� si� Cechowi Harfiarzy i obieca�, �e doprowadzi podr�nych pod same drzwi Osady Pierie. - By�bym tylko wdzi�czny, gdyby Mistrz Petiron zechcia� co wiecz�r po�wi�ci� nieco czasu, by poduczy� nasz� m�odzie� Ballad Instrukta�owych. Bardzo by si� im przyda�o troch� nauki - poprosi� Sev grzecznie. - M�g�by te� za�piewa� co wiecz�r przy ognisku jedn� czy dwie pie�ni. - Rozumie si� samo przez si� - odpar�a Merelan, gdy Petiron nieco zbyt d�ugo waha� si� z odpowiedzi�. Mrugn�a do m�a, wiedz�c doskonale, �e nienawidzi� wyk�adania "podstaw" nowicjuszom, podczas gdy ona sama uwielbia�a uczy� najm�odszych. Osoba wyk�adowcy nie mia�a przecie� �adnego znaczenia, wa�ne, by dzieci czego� si� nauczy�y. Jako Mistrzyni �piewu, zna�a wszystkie Pie�ni i Ballady Instrukta�owe r�wnie dobrze jak sam Petiron. Najm�odsza c�rka Ritecamp�w ma synka w tym samym wieku co Robie, cho� tamten maluch nie wygl�da tak zdrowo, pomy�la�a Merelan na w�asny u�ytek. Dalma na pewno nie b�dzie mia�a nic przeciw temu, by popilnowa� dw�ch ch�opc�w, kt�rzy b�d� si� razem bawi�, podczas gdy Merelan b�dzie uczy� jej krewnych. Mistrz Gennell by� zachwycony, �e znalaz� mistrza na jeden z przydzia��w, cho� na kr�tki czas. Betrice zamieni�a kilka s��w z uzdrowicielem Ritecamp�w na temat stanu Merelan i pomacha�a im na po�egnanie wraz z reszt� mieszka�c�w Cechu. Cho� biegusy z Ruathy mia�y �agodny ch�d i dobrzeje wyszkolono, Merelan z pocz�tku jecha�a w wygodnym wozie Dalmy, wiedz�c, �e nie wystarczy jej si�, by powodowa� rozbrykanym wierzchowcem. Petiron, mniej obeznany z biegusami, najcz�ciej przesiadywa� na ko�le wozu prowadz�cego karawan�, rozmawiaj�c z Sevem Ritecampem, jego ojcem lub wujem, zale�nie od tego, kto w tym dniu by� przewodnikiem. Pomimo z�ych przeczu� i pocz�tkowej niech�ci, Petiron wkr�tce si� odpr�y� i wyprawa zacz�a mu si� podoba�. Przypadkowo us�ysza� pochlebne uwagi na temat swojego biegusa z Ruathy, wi�c zaproponowa� najstarszemu synowi Seva przeja�d�k� na tym wierzchowcu; to z kolei przyja�nie usposobi�o do niego wszystkich m�czyzn z rodu Ritecamp�w. Pr�cz tego zacz�o mu sprawia� przyjemno�� wsp�lne wieczorne muzykowanie; niemal wszyscy mieszka�cy trzydziestu woz�w karawany grali na jakich� instrumentach, i to na tyle dobrze, �e mogli wykonywa� skomplikowane pasa�e. Wielu z nich mia�o te� dobre g�osy, wi�c nagle okaza�o si�, �e prowadzi cztero- i pi�ciog�osowe linie melodyczne ich ulubionych ballad i piosenek, a tak�e uczy ich nowszych pie�ni. - S� prawie tak dobrzy, jak uczniowie czwartego roku - powiedzia� do Merelan z pewnym zaskoczeniem pod koniec trzeciego wsp�lnego muzycznego wieczoru. - Tyle, �e oni to robi� dla przyjemno�ci - odpar�a ciep�o. - Nie ma powodu, dla kt�rego nie mogliby tego robi� jeszcze lepiej. Przyjemno�ci im to nie odbierze - odpar�, bardzo niezadowolony z tego, �e robi�a mu subtelne wyrzuty za pr�by dopracowania grupowego �piewu w�drownych kupc�w. - Nie ruszaj si�, b�d� ci� smarowa� balsamem - odpowiedzia�a i mocno przytrzyma�a go za podbr�dek, wklepuj�c w policzki i nos koj�c� ma�� przeciw podra�nieniom sk�ry, kt�r� od kogo� dosta�. Patrz�c na ni� z takiej blisko�ci, dostrzeg�, �e blade policzki nieco por�owia�y, cho� w dalszym ci�gu dolega� jej tak gwa�towny kaszel, �e a� dr�a� na my�l, jak bardzo mo�e to zaszkodzi� strunom g�osowym. Ale napi�cie, widoczne ostatnio wok� jej oczu i ust, nieco zel�a�o. - Dobrze si� czujesz, Mere? - spyta�, obejmuj�c j� za ramiona. - Naturalnie, �e tak. Przecie� spe�ni�o si� jedno z marze� mojego dzieci�stwa! Zawsze chcia�am podr�owa� z w�drownymi handlarzami. Obdarzy�a go szerokim u�miechem, od kt�rego w obu policzkach pojawi�y si� do�eczki. Po raz pierwszy od czasu ci��y zacz�a przypomina� jego Merelan. Wzi�� j� w ramiona i przytuli�, pami�taj�c, by zrobi� to delikatnie. Czu�, jak bardzo jest wychudzona. Zapragn�� tego, czego nie m�g� dosta�... i ju� mia� j � stanowczo odsun�� od siebie, kiedy przytuli�a si� czule. - Nic si� nie powinno sta� - mrukn�a, wi�c obj�� j� z uczuciem, t�umionym od tak dawna, �e a� bola�o. Nie musia� nawet si� martwi�, �e dziecko im przeszkodzi, bo spa�o spokojnie w ko�ysce w wozie Dalmy. Kocha� wi�c Merelan ca�ym sob�, �arliwie oddaj�c si� temu, na co ju� zbyt d�ugo czeka�. Odpowiedzia�a mu nader ch�tnie. Ta powolna podr� na po�udnie rzeczywi�cie by�a wspania�ym pomys�em. W pewnym momencie tej leniwej, trzytygodniowej w�dr�wki na po�udniowy kraniec Po�udniowego Bollu, Petiron zda� sobie spraw�, �e do tej pory �y� w niemal takim samym napi�ciu emocjonalnym i fizycznym jak Merelan. Pobyt w Cechu Harfiarzy, gdzie wszystko obraca�o si� wok� muzyki i muzyk�w, przy ci�g�ym akompaniamencie przer�nych instrument�w, sprawia�, �e my�la�o si� jedynie o kompozycjach na g�osy i instrumenty. Tu, na szlaku, nie ogranicza�a go ostra cechowa konkurencja, zmuszaj�ca do tworzenia coraz to bardziej skomplikowanych i zachwycaj�cych brzmie�. Po raz pierwszy od czas�w praktyki czeladniczej zda� sobie spraw�, jakie bogactwo �ycia go otacza... i jaka prostota. Pochodzi� z Warowni Telgar, jednej z najwi�kszych, wi�c nigdy w�a�ciwie mu nie brakowa�o wszystkiego, czego potrzeba do codziennego �ycia. W Cechu Harfiarzy zapewniono mu podobne warunki. Tyle spraw do tej pory uznawa� za oczywiste, �e traktowa� jak lekcj� �yciow� sytuacj�, gdy nie mia� pod r�k� na przyk�ad dobrze wyprawionych sk�r do pisania, kt�re zwyk� by� wype�nia� du�ymi, wyra�nymi nutami. Musia� si� nauczy� oszcz�dnego pisania drobnych znaczk�w, kt�re pozwala�y zmie�ci� na pojedynczej sk�rze wi�cej ni� jeden utw�r. Nad jedzeniem te� do tej pory specjalnie si� nie zastanawia�. Mieszka�c�w Cechu nie interesowa�o, sk�d bierze si� �ywno��, kto przyrz�dza posi�ki i w jaki spos�b to robi. Teraz Petiron polowa� i �owi� ryby z innymi m�czyznami, podczas gdy kobiety zbiera�y chrust i orzechy, a p�niej, gdy dotarli w cieplejsze okolice, pierwsze warzywa, owoce i jagody. Teraz m�g� ju� przez ca�y dzie� dotrzymywa� kroku kupcom. Merelan r�wnie� nabra�a cia�a i okrzep�a, a cera jej sta�a si� smag�a od wiatru. Przez cz�� dnia sz�a z Dalm� i innymi m�odymi matkami, na tyle wolno, by nawet najmniejsze berbecie mog�y za nimi nad��y�. Kaszel znikn��, a za to powr�ci�a jej promienna uroda, kt�r� Petiron tak si� zachwyci� przed pi�cioma Obrotami. Zacz�� sobie wreszcie zdawa� spraw�, jak surowy by� w Cechu Harfiarzy; poch�oni�ty pisaniem i wykonywaniem muzyki, zapomnia�, �e w �yciu istnieje jeszcze co� innego: codzienno�� i normalno��. Karawana przez trzy dni obozowa�a przy stacji pos�a�c�w sztafetowych. Jak zwykle, tamtejszy Poczmistrz rozes�a� swoich biegaczy w cztery strony �wiata, by o przybyciu kupc�w powiadomi� mieszka�c�w gospodarstw le��cych z dala od po�udniowego szlaku. - Niekt�rzy s� bardzo skryci - ostrzeg� go�ci. - Mog� wam si� nawet wyda�... nieco zdziwaczali. - Dlatego, �e mieszkaj� samotnie, daleko w�r�d wzg�rz? - spyta�a Merelan. Sev podrapa� si� po g�owie i wyja�ni�: - Niekoniecznie, maj� po prostu dziwne zapatrywania. Merelan zauwa�y�a, �e w jego s�owach kryje si� jakie� niedopowiedzenie, ale nie mog�a zrozumie�, dlaczego nagle przesta� m�wi� wprost. - Eee... macie do ubrania co�, co nie jest ufarbowane na harfiarski b��kit? - wykrztusi� wreszcie. - Ja mam - odpowiedzia�a Merelon - ale Petiron raczej nie. Chcesz powiedzie�, �e kto� m�g�by si� poczu� ura�ony? - u�miechn�a si� na dow�d, �e doskonale rozumie, co mia� na my�li. - Tak, o to w�a�nie chodzi. - Postaram si� go czym� zaj�� - powiedzia�a, u�miechaj�c si� ze zrozumieniem. Przez pierwsze dni wszystko sz�o dobrze. Rano trzeciego dnia, kiedy Merelan zabawia�a dzieci piosenkami i uczy�a je ta�ca, kt�ry ilustrowa� zabaw�, do ich grupy przysun�a si� ukradkiem bardzo obdarta dziewczynka, szeroko otwieraj�c oczy z zachwytu. Gdy znalaz�a si� blisko, Merelan u�miechn�a si� do niej i zni�aj�c przezornie g�os, zapyta�a: - Chcesz si� bawi� z nami? Dziewczynka potrz�sn�a g�ow�, a w jej oczach zab�ys�y jednocze�nie t�sknota i l�k. - Chod�, prosz�, przecie� si� bawimy - namawia�a Merelan, staraj�c si� o�mieli� przera�one dziecko. - Rob, przerwij k�ko i we� j� do �rodka, dobrze, kochanie? Ma�a post�pi�a krok do przodu i nagle pisn�a ze strachu na widok m�czyzny, kt�ry ruszy� p�dem od strony woz�w prosto do Merelan. - Hej, ty tam! Natychmiast przesta�, ty dziwko! Wied�ma, co kusi dzieci, �eby odesz�y od rodzic�w! Merelan z pocz�tku nie zrozumia�a, �e to do niej. Dziecko pop�dzi�o w stron� g�stych drzew na skraju polanki, by si� tam ukry�, ale to wcale nie z�agodzi�o furii napastnika, kt�ry dobiega� ju� do �piewaczki z r�k� wzniesion� do ciosu. Robinton przybieg� i z�apa� si� matczynej sp�dnicy, przera�ony ha�a�liwymi gro�bami i gwa�townym zachowaniem obcego. Sev, Poczmistrz, dw�ch go�c�w i trzech innych kupc�w pop�dzi�o na ratunek. Sev zd��y� dopa�� m�czyzny i odepchn�� go od Merelan. Dzieci rozbieg�y si� z p�aczem. - Daj spok�j, Rochers, to tylko matka, kt�ra zabawia dzieci rymowankami - t�umaczy� Sev, odci�gaj�c napastnika na bok. - �piewa przecie, nie? �piewa na pocz�tek, co? To �piewanie, co dzieci wyci�ga z domu! Wied�ma! Jak te inne harfiarze. Uczy bzdur, co nie daj� �y�, jak trzeba! - Rochers, uspok�j si� - powt�rzy� Poczmistrz, z wysi�kiem odpychaj�c m�czyzn�. Popatrzy� na Merelan przepraszaj�co i z zak�opotaniem. - Chod�, Rochers, sko�czymy handlowa� - odezwa� si� jeden z kupc�w. - Ju� prawie dobili�my targu. - Harfiarska dziwka! - wrzeszcza� tamten, staraj�c si� wyrwa� pi��, by pogrozi� ni� Merelan, kt�ra tuli�a si� do Robintona z r�wn� si��, jak ch�opczyk do niej. - Nie jest harfiark�, Rochers. To matka, zabawia dzieci - hukn�� Poczmistrz tak g�o�no, �e zag�uszy� s�owa napastnika. - Kaza�a im ta�czy�! - w k�cikach jego ust wyst�pi�a piana. Si�� poprowadzono go w stron� woz�w. - Wsiadaj do wozu Dalmy, Merelan - pr�dko powiedzia� Sev. - Trzeba si� go pozby�. Merelan us�ucha�a. Wzi�a Robiego na r�ce, by ukoi� jego przestraszony szloch. Schowa�a si� za drzewem i pod os�on� zaro�li przesz�a na skraj polanki, gdzie przy ko�cu szeregu sta� w�z Dalmy. Wsun�a si� do niego roztrz�siona i o ma�o nie krzykn�a ze strachu, gdy kto� otworzy� drzwiczki. Na szcz�cie by�a to sama Dalma, poblad�a ze strachu. Obj�a Merelan, jednocze�nie staraj�c si� przytuli� Robintona. - Wariat, kompletny wariat - mrucza�a uspokajaj�co. - Kto by pomy�la�, �e zwr�ci na ciebie uwag�, przecie� tak �adnie zabawia�a� dzieci. - O co mu chodzi�o ? - spyta�a Merelan, staraj�c si� st�umi� �kanie. Nigdy w �yciu nie by�a tak przera�ona. Przecie� od czasu, gdy wst�pi�a do Cechu Harfiarzy, zawsze traktowano j� z najwi�kszym szacunkiem jako Mistrzyni� �piewu. - O co mog�o mu chodzi�? Nazwa� mnie harfiarsk� dziwk�. Jak �piew mo�e by� czym� z�ym? Czym� przekl�tym? - Cicho, cicho - Dalma przytuli�a j� mocno, g�adz�c po w�osach i ramionach. G�aska�a te� Robiego, cho� ucich� ju�, siedz�c w przytulnym wozie, w uspokajaj�cej blisko�ci Dalmy. - Czasami trafiamy na niesamowitych dziwak�w. Niekt�rzy w �yciu nie widzieli harfiarza, a inni nie znosz� ta�ca, �piewu ani picia. Sev twierdzi, �e po prostu nie potrafi� sami warzy� piwa ani nastawia� wina, wi�c uwa�aj�, �e alkohol to przekle�stwo. Nie chc�, �eby dzieci wiedzia�y wi�cej ni� oni sami... mo�e i s�usznie - za�mia�a si� gorzko - bo poucieka�yby natychmiast z tej okropnej d�ungli. - Ale on powiedzia� "harfiarka" w taki spos�b, �e... - Merelan prze�kn�a �lin� na wspomnienie tonu, jakim m�czyzna wym�wi� to s�owo. - A ta �liczna dziewczynka... - Merelan, zapomnij o niej. Bardzo ci� prosz�. Cho� Merelan skinieniem g�owy przyzna�a Dalmie racj�, zastanawia�a si�, czy kiedykolwiek zapomni ten �al i g��d w oczach dziecka: t�sknot� za muzyk�, a mo�e tylko za zabaw� z innymi dzie�mi. Zosta�a na wozie, p�ki Sev nie przyszed� z wiadomo�ci� �e le�ne odludki ju� odjecha�y. Przeprosi� j� te� za nieprzyjemny wypadek. Przez reszt� podr�y wszystko ju� sz�o g�adko, cho� Merelan zauwa�y�a, �e nie ka�de gospodarstwo, w kt�rym si� zatrzymywali, korzysta�o z harfiarskich nauk. To prawda, �e harfiarzy by�o za ma�o i do niekt�rych miejsc mogli przybywa� tylko raz albo dwa razy do roku, ale Merelan i tak przera�a�a liczba chat i ma�ych osad, gdzie nikt nie umia� czyta� ani liczy� powy�ej dwudziestu. Nie odwa�y�a si� na rozmow� na ten temat z Petironem, ale wiedzia�a, �e przedyskutuje to z Gennellem, gdy wr�c� do domu. Najprawdopodobniej zreszt� Mistrz sam zdawa� sobie spraw� z tego, co si� dzieje. Zwykle przyjazd karawany by� �wi�teczn� okazj� dla odwiedzanych przez ni� gospodarzy. Petiron wreszcie przesta� traktowa� wieczorne �piewy jak z�o konieczne; zacz�y mu one sprawia� przyjemno��. Mia� do dyspozycji tyle dobrych g�os�w, tylu instrumentalist�w... mo�e nie tak profesjonalnych jak ci, z kt�rymi zwykle grywa�, ale wystarczaj�co dobrych, a co wa�niejsze, ch�tnych wnie�� co� od siebie do wykonywanej muzyki. S�ucha� te� wersji niekt�rych ballad i piosenek, od wiek�w �piewanych w gospodarstwach, a jemu nie znanych. Niekt�re by�y tak skomplikowane, �e zastanawia� si�, kt�ra wersja jest orygina�em: harfiarska czy ta, kt�r� przekazywano z pokolenia na pokolenie w rodzinach gospodarskich. Jedn� z najbardziej t�sknych ballad, t� o Przeprawie, naprawd� powinno si� gra� w wersji instrumentalnej, poczynaj�c od podstawowej linii melodycznej, pe�nej niezapomnianego uroku, a potem wzbogacaj�c j� r�norodnymi ozdobnikami. Petiron m�g� j� zapisa�, gdy� zdoby� sporo miejscowego materia�u do pisania, wytwarzanego z sitowia. Mia� on wprawdzie tendencj� do wch�aniania nadmiernej ilo�ci atramentu, wi�c partytury bywa�y nieco kleksowate, ale mo�na by�o przecie� wszystko przepisa� po powrocie do Cechu. Zawsze by� dumny ze swojej muzycznej pami�ci. Do osady Pierie dotarli p�nym rankiem dwudziestego pierwszego dnia podr�y, wliczaj�c w to dwudniowy post�j w rodzinnym domu Merelan. Zobaczy�a si� tam z ca�� rodzin�, wys�ucha�a nowinek, obejrza�a wszystkie niemowl�ta, z�o�y�a �yczenia nowo�e�com, kt�rzy niedawno pozawierali zwi�zki - i pokaza�a rodzinie ma�ego Robintona. Ciotka i wuj, kt�rzy wychowali Merelan, gdy jej rodzice zgin�li podczas jednego z dzikich sztorm�w, kt�re cz�sto smaga�y zach�dnie wybrze�e, ciep�o przyj�li Petirona. Jego z kolei zdumia�a liczba doskona�ych, cho� niewyszkolonych g�os�w w tej rodzinie. - Przecie� nie ma tu nikogo, kto by nie by� obdarzony dobrym s�uchem - zachwyca� si� po pierwszym wieczorze. - Przypomnij mi, kt�ra to ciotka zacz�a ci� uczy�? - Segoina - odpar�a, �miej�c si� z jego zdumienia. - Ten kontralt? Przytakn�a. Zagwizda� z uznaniem. - Upar�a si�, by mnie wys�ano do Cechu Harfiarzy - powiedzia�a skromnie Merelan. - Sama powinna jecha�, ale zar�czy�a si� z Dugallem i nie chcia�a go zostawi�. - I zmarnowa�a ten cudowny g�os, siedz�c w gospodarstwie... - Petiron z pewn� pogard� wskaza� obszerne zabudowania z czerwonego kamienia, kt�re tworzy�y zagrod�. - Segoina nie zmarnowa�a talentu - odpar�a Merelan nieco sztywno. - Nie o to mi chodzi�o, dobrze wiesz, Mere - pospieszy� z wyja�nieniem. Widzia�, jak wielki szacunek i mi�o�� ��czy obie kobiety. - Ale mog�a zosta� Mistrzyni� �piewu... - Nie wszyscy, poza nami, uznaliby to za produktywne zaj�cie, Petironie - odpar�a spokojnie, lecz stanowczo. Wiedzia�, �e ka�da nast�pna uwaga g��boko by j� urazi�a. To prawda, pomy�la�a Merelan z gorycz�, wspominaj�c g�rala Rochersa, �e nie ka�dy Perne�czyk akceptuje harfiarzy. Gdy zajmowali kwatery w Pierie, powr�ci�y w�tpliwo�ci Petirona, czy s�usznie przyj�li t� prac�. Przeznaczono dla nich tylko trzy pokoje, co oznacza�o, �e dziecko mia�o sypia� z nimi, w ��eczku ustawionym u st�p wielkiego �o�a, kt�re zajmowa�o prawie ca�� sypialni�. Dobrze chocia�, �e szafy mie�ci�y si� w wykutych w skale wn�kach. Wi�ksze pomieszczenie mia�o charakter pokoju dziennego, po��czonego z kuchni�. Na zewn�trznej �cianie mie�ci� si� du�y kominek. Trzeci pokoik to by�a klitka, s�u��ca jako toaleta i �azienka. Merelan stwierdzi�a weso�o, �e to nie szkodzi, bo i tak wszyscy k�pi� si� w morzu. Petiron spojrza� k�tem oka na schodki, wiod�ce na piaszczyst�, �ukowato wygi�t� pla��, gdzie zakotwiczono kilka nale��cych do gospodarstwa kutr�w rybackich. Wkr�tce mia� si� przekona�, �e mieszka�cy sp�dzali tu wi�kszo�� czasu na �wie�ym powietrzu: albo na otwartym szerokim dziedzi�cu, gdzie ulokowano r�nego rodzaju stanowiska pracy, albo w cieniu ogromnej, pokrytej winoro�l� altany, kt�ra zajmowa�a wi�ksz� przestrze� ni� wszystkie pomieszczenia mieszkalne razem wzi�te. Ogrodzono tam nawet dwa miejsca zabaw dla dzieci - jedno dla m�odszych, jedno dla starszych, gdzie wykopano p�ytk� sadzawk�. Dzieciaki mog�y si� tam bezpiecznie chlapa�, mia�y piasek do zabawy i przebogaty zbi�r zabawek. Robinton ju� drepta� z jakim� wypchanym zwierzakiem w r�ku. - Czym on si� bawi? To chyba nie smok, prawda? - zapyta� Petiron Merelan. Nigdy nie robiono zabawek w postaci smok�w; by�oby to �wi�tokradztwem. - Ale� nie, g�uptasie. To ma by� jaszczurka ognista. - Merelan u�miechem uspokoi�a zdziwionego ma��onka. - Jaszczurka ognista? Przecie� one wygin�y setki lat temu. - Nie, nie ca�kiem. M�j ojciec kiedy� jedn� widzia�... wuj Patry te� twierdzi, �e zobaczy� jaszczurk� w zesz�ym roku. - Jest tego pewien? - pragmatyczna strona natury Petirona wymaga�a dowod�w. - Oczywi�cie. Morze wyrzuca te� puste skorupy jaj, kt�re s� dowodem, �e jaszczurki istniej�, cho� trudno je wypatrzy�. - No, skoro s� skorupy... - uspokoi� si� Petiron. Merelan odwr�ci�a g�ow�, by ukry� u�miech. Doskonale zdawa�a sobie spraw�, jakie jej ma��onek ma zdanie na temat wszystkiego, co zasta� w Pierie, ale nie by�o sensu na si�� zmienia� jego b��dnych pogl�d�w. By� uczciwy i szczery, wi�c Merelan uzna�a, �e sam dojdzie prawdy. Mo�e nawet polubi mieszkanie tutaj, z dala od zgie�ku i nadmiernej stymulacji w Cechu Harfiarzy. Tak si� cieszy�a, gdy gor�co dzi�kowa� Sevowi, Dalmie i pozosta�ym kupcom. M�wi� to, co czu�: naprawd� nauczy� si� wiele na szlaku, polubi� wsp�lne wieczory, a nawet lekcje. Potrafi� teraz bez trudu utrzyma� si� na grzbiecie biegusa, wi�c wiedzia�a, �e uda si� nam�wi� go na wycieczki do innych pobliskich gospodarstw, gdzie mieszkali jej bracia i siostry. Tym bardziej, �e b�dzie musia�a zostawia� Robintona w Pierie, by niepotrzebnie nie irytowa� m�a ci�g�� obecno�ci� synka. Ma�y by� ju� odchowany, a w dodatku Segoina niemal b�aga�a, by pozwolili jej si� nim opiekowa�. Niechby tylko Petiron polubi� wreszcie synka, dla niego samego, zamiast widzie� w nim tylko rywala, skupiaj�cego na sobie uwag� Merelan. Najwa�niejsza jednak by�a nauka. Petiron podzieli� czterdzie�cioro dwoje przysz�ych uczni�w na pi�� grup. Pocz�tkuj�cy, adepci, �redniacy i zaawansowani byli w r�nym wieku; wszystko zale�a�o od tego, ile nauczyli ich rodzice. Ostatnia grupa liczy�a pi�� os�b, zbyt doros�ych, by chodzi� na zwyczajne zaj�cia. Sam ich uczy� wieczorami, cho� �adne z nich nie odczuwa�o skr�powania swoim brakiem wiedzy. - Ano, jak si� mieszka na halach, to nie spos�b si� uczy� - stwierdzi� Rantou bez cienia zawstydzenia. Pot�ny drwal popatrzy� spod oka na m�od� �on� w zaawansowanej ci��y. - Znaczy, p�ki nie spotka�em tej tu Carral - doda� i nagle si� zarumieni�. - Z serca lubi� muzyk�, cho� jej nie umiem za dobrze. Ale si� naucz�, �eby ma�e nie mia�o durnia za ojca. Cho� Rantou nie mia� w og�le formalnego wykszta�cenia, potrafi� wydobywa� zdumiewaj�ce d�wi�ki z trzcinowej fletni Pana. Machn�� jednak r�k�, gdy Petiron powiedzia�, jak bardzo chce go nauczy� czyta� nuty. - Zagraj mi to wszystko raz a dobrze, nauczycielu, i wystarczy. Petiron tego wieczoru przemierza� w k�ko ich male�ki pok�j. Martwi�o go, �e muzyk o tak wielkim wrodzonym talencie co dzie� ryzykuje, �e skaleczy sobie bezcenne palce zwyk�� pi��, toporem albo korownic�, a� Merelan musia�a go uspokaja�. - Nie ka�dy uwa�a, �e Cech Harfiarzy jest najwa�niejszy na �wiecie, kochanie. - Ale on... - On ca�kiem nie�le sobie radzi w �yciu, jak na m�odego cz�owieka, kt�rego rodzina ma si� wkr�tce powi�kszy� - odpowiedzia�a - i zawsze b�dzie kocha� muzyk�, cho� nie stanowi ona ca�ego jego �ycia, tak jak w twoim przypadku. - Ale� on ma wrodzony talent! Sama wiesz, jak ci�ko musz� pracowa� nad teori� i kompozycj�, by wprowadza� zr�nicowane tempa, a on po jednorazowym wys�uchaniu utworu wygrywa takie kadencje, jakich ty musia�aby� si� uczy� ca�ymi dniami, cho� jeste� naprawd� �wietna. A Segoina powiada, �e on robi... uwa�asz, robi gitary, flety, b�bny, wszystkie instrumenty, na kt�rych oni tu graj�... - W desperacji i pr�nym gniewie podni�s� obie r�ce do g�ry. - Kiedy pomy�l�, ile musz� si� napracowa�, by wypromowa� czeladnika! A ten cz�owiek po prostu w jednej chwili opanowa� ze s�uchu ca�� potrzebn� wiedz�. Naprawd�, brak mi s��w. - Rantou nie chce by� muzykiem, kochanie. On pragnie robi� to, co robi: pracowa� w lesie. Wykonywanie instrument�w to tylko jego hobby. - Mere, mo�e to i prawda, ale nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo Cech Harfiarzy potrzebuje m�odych ludzi. Wci�� mamy za ma�o m�odzie�y. Pierie potrzebuje czeladnika-nauczyciela na sta�e, a nie takich jak my, na wakacjach. - Petiron chodzi� po pokoju i zaciera� r�ce; pewna oznaka dla jego �ony, �e coraz bardziej si� ekscytuje. - Wszyscy maj� prawo do wiedzy, to tradycyjny obowi�zek Cechu Harfiarzy. Bardzo brakuje nam nauczycieli. - Ale przecie� mo�na nauczy� si� samemu Ballad i Pie�ni Instrukta�owych, tak jak ludzie st�d - odpar�a Merelan. - Ja te� si� uczy�am sama. - Tak, tych najpopularniejszych, ale inne te� s� wa�ne - odpar� powa�nie, marszcz�c czo�o. Jak zwykle w takich przypadkach, mocno zarysowane brwi niemal spotka�y si� nad jego orlim nosem. Merelan nigdy mu nie m�wi�a, jak bardzo podobaj� jej si� te brwi. - Na Przyk�ad nie znaj� tu Ballady o Smoczych Obowi�zkach. Merelan st�umi�a westchnienie. Czy ju� tylko ludzie, kt�rzy wychowali si� bezpo�rednio w Cechu Harfiarzy, wierz�, �e Nici naprawd� powr�c� za pi��dziesi�t Obrot�w? �e to nie s� mrzonki? A mo�e ta wiara to jedynie kolejna cechowa tradycja? - Przecie� ich uczysz, i ja te�. Chyba nikt nie we�mie ci tego za z�e... teraz, gdy ci� poznali, a ze mn� spotkali si� ponownie... je�li zaproponujesz, by kt�ry� z bardziej utalentowanych ch�opc�w zastanowi� si� nad wst�pieniem do Cechu na ca�e �ycie. Petiron rzuci� jej dziwne spojrzenie... - Tak s�dzisz? Zacisn�a wargi. Ten ton, ostry i nieprzyjazny, by� na og� zarezerwowany dla nowicjuszy, kt�rzy niewystarczaj�co przyk�adali si� do nauki, by sprosta� wysokim wymaganiom mistrza. - Wiesz, niedawno panowa�a tu zaraza, a wielu mieszka�c�w tego gospodarstwa zgin�o te� podczas wielkiego sztormu - powiedzia�a, sil�c si� na lekki ton. - To ma�a farma, ale potrzebuje du�o r�k do pracy, tyle jest tu do zrobienia. Czasem ka�da para r�k si� liczy. - A jednak pu�cili dw�ch ch�opc�w do Weyru - odpowiedzia� z uraz�. Merelan zas�oni�a twarz d�oni�, by ukry� u�miech, ale nie uda�o jej si� to; parskn�a �miechem na widok jego zazdrosnej miny. - A czy ty sam odpowiedzia�by� na zaproszenie, gdyby ci� wskazano podczas Poszukiwania? - Nikt mnie nie wybra�. - Wiem, ale gdyby Weyr Benden ci� Odszuka�, to by� z tego zrezygnowa�? - No, c�... - zacz�� si� wycofywa� - nigdy nie kwestionowa�em zaszczytu, zwi�zanego z Poszukiwaniem... ale nie ka�da osoba wybrana podczas Poszukiwania Naznacza smoka. - A oni naznaczyli zielone - odparowa�a Merelan. - No c�, mieli ogromne szcz�cie. - �aden z nich nie nadawa�by si� na harfiarza - doda�a, a w oczach zata�czy�y jej psotne b�yski. - To chwyt poni�ej pasa, Mere - odpar� sztywno. - Przemy�l to sobie, kochanie - stwierdzi�a i dalej sk�ada�a �wie�o upran� bielizn�, kt�r� tego popo�udnia wyprasowa�a. Petiron ma�o nie umar� ze strachu, gdy dowiedzia� si�, �e Merelan uczy Robintona p�ywa�. - Przecie� on ledwie zacz�� chodzi�! - protestowa�. - Jak mo�e si� nauczy� p�ywania? - Wszystkie nasze dzieci ucz� si� p�ywa� w pierwszym roku �ycia - wyja�ni�a mu Segoina. - Najlepiej zanim jeszcze zaczn� chodzi�, zanim zapomn� o p�ywaniu w czasach �ycia p�odowego. - Zanim co? Merelan po�o�y�a mu ostrzegawczo d�o� na ramieniu, bo ca�y zesztywnia�, przera�ony niebezpiecze�stwem, na jakie w�a�nie wystawiono jego syna. - To prawda - t�umaczy�a Segoina. - Spytaj po powrocie kogo� z Cechu Uzdrowicieli. Petiron a� si� cofn��, ale kobieta m�wi�a dalej, niezra�ona i pogodna: - To najlepszy okres, by przypomnie� dziecku umiej�tno�ci nabyte w brzuchu matki. Poza tym mieszkamy przecie� tak blisko morza, �e bez przerwy zamartwialiby�my si� o bezpiecze�stwo dzieci. - Wskaza�a na schody i pla��, gdzie �agodny przyb�j uk�ada� piasek w szerokie bia�e p�ksi�yce. - Mamy tu co� w rodzaju ceremonii dojrza�o�ci: m�odzi ludzie musz� skoczy� do wody z tej wysoko�ci - tu wskaza�a przyl�dek, wrzynaj�cy si� spory kawa�ek w morze - by udowodni�, �e s� m�czyznami. Petiron gwa�townie prze�kn�� �lin� i zamruga�. - Umiesz p�ywa�? - spyta�a go wprost Segoina. - Tak, w�a�ciwie to umiem. W domu p�ywali�my w rzece Telgar. - W morzu jest o wiele �atwiej, bo s�ona woda unosi ci� sama. - Segoina odwr�ci�a si� i odesz�a. Nie zd��y�a zauwa�y� niepokoju, maluj�cego si� na twarzy m�czyzny. Merelan pohamowa�a rozbawienie. Na szcz�cie Petiron m�g� odpowiedzie� twierdz�co na pytanie jej ciotki; wida� by�o wyra�nie, �e za nic w �wiecie nie zgodzi�by si�, by Merelan zosta�a jego instruktork�. Rzeczywi�cie, p�ywa� nie�le, a do wy�cig�w z okazji letniego przesilenia pozosta�o jeszcze wiele miesi�cy. Wtedy oni b�d� ju� spokojnie siedzie� w Cechu Harfiarzy. Westchn�a, bo z ch�ci� zosta�aby na Wielkie Letnie Zgromadzenie, gdy ca�y P�wysep zje�d�a� si� tu z okazji wy�cig�w p�ywackich i �eglarskich. Ka�dy m�g� spr�bowa� swoich si� w r�nych konkurencjach. No c�, w�a�ciwie to dobrze, �e Petiron przekroczy� ju� wiek, w kt�rym od m�czyzn wymagano owego skoku z wysoko�ci - my�la�a dalej Merelan, gdy weszli do domu. Ta ceremonia r�wnie� odbywa�a si� podczas Zgromadzenia. Mo�e uda�oby si� go nam�wi� na d�u�szy pobyt... Wiele si� tu nauczy� o sobie i o �yciu zwyk�ych ludzi. W dzieci�stwie, sp�dzonym w Telgarze, skupia� si� na nauce i przede wszystkim dlatego zebrano pieni�dze na jego dalsze kszta�cenie w Cechu Harfiarzy. Jako doros�y mia� wi�c niewiele okazji, by rozszerza� horyzonty - a� do przyjazdu do Bollu. Nigdy w �yciu nie wygl�da� tak zdrowo i tak przystojnie. Mia� w�osy do ramion, pi�kn� opalenizn�, zacz�� dobrze je�dzi� na biegusie, potrafi� ca�y dzie� maszerowa� bez zm�czenia i wi�cej czasu po�wi�ca� obowi�zkom harfiarza, ni� wymaga� tego Cech. Szkoda tylko, �e mi�dzy nim a jego w�asnym synem wci�� nie by�o harmonii... Merelan powtarza�a sobie w my�lach, �e kiedy Robinton zacznie m�wi�, kiedy zacznie odczuwa� potrzeb� przyswajania sobie tego, co ka�dy ojciec powinien wpoi� synowi, pojawi si� mi�dzy nimi uczucie i Petiron zacznie odczuwa� ojcowsk� dum�. Przynajmniej niepokoi si� ju� o bezpiecze�stwo dziecka - oto dodatkowa korzy�� z nauki p�ywania. Niepok�j ten by� bardzo widoczny, gdy Petiron wybra� si� z �on� na pla�� nast�pnego Pierwszego Dnia. Robinton rado�nie unosi� si� na wodzie i chlapa� �apkami, nie przejmuj�c si� zupe�nie, gdy zdarzy�o mu si� zanurkowa�. Widz�c to, blady z przera�enia Petiron z�apa� ma�e opalone cia�ko w ramiona, zaskakuj�c dziecko, kt�re szeroko otwo- i rzy�o oczy i zacz�o si� wyrywa� z powrotem do wody, gdzie by�o tak przyjemnie - fale pluska�y wok� n�ek i przynosi�y r�ne skarby, kt�re mo�na by�o sobie ogl�da� do woli. Da� nawet tacie bardzo �adny kamyk, czerwony z bia�ymi �y�kami o regularnym wzorze. Petiron obejrza� uwa�nie znalezisko, bez namawiania ze strony Merelan. Kiedy Robinton dosta� kamyk z powrotem, podrepta� do miejsca, gdzie pi�trzy�a si� ju� spora kupka r�nych niezwyk�ych rzeczy, kt�re wyci�gn�� z morza. Potem pop�dzi� w inn� stron�, tak szybko, jak pozwala�y mu na to kr�tkie n�ki, by zobaczy�, co te� jego kuzynkowie wygrzebali spo�r�d wodorost�w. - Usi�d�, kochanie - powiedzia�a cicho Merelan i poklepa�a d�oni� plecion� z sitowia mat�, roz�o�on� w cieniu palmowego daszka. - Je�li co� si� b�dzie dzia�o, zd��ymy zareagowa�. - On jest chyba m�odszy ni� ch�opak Naylora, prawda? - spyta�, po raz pierwszy wykazuj�c typowo ojcowsk� tendencj� do por�wnywania. - O dwa miesi�ce - odpar�a nonszalancko Merelan. - Jest wy�szy o ca�� d�o� - stwierdzi�, chyba z zadowoleniem. - Wyro�nie na du�ego m�czyzn� - doda�a. - Nie nale�ysz do niskich, moi rodzice te� byli wysokiego wzrostu. By�e� wy�szy od swoich braci czy ni�szy? - Chyba Forist jest wy�szy ode mnie, ale pozosta�a tr�jka do niego nie porasta - odpar� Petiron, kt�ry zdecydowanie nie lubi� swoich braci. - Ani do ciebie. - Leniwie strzepn�a piasek z jego kasztanowych w�os�w, odsun�a je z ramienia i skorzysta�a z okazji, by dotkn�� g�adkiej, ciep�ej sk�ry. Lubi�a jego plecy. Nabra�y muskulatury. Nigdy zreszt� nie by� oty�y; mia� na to zbyt choleryczny temperament. Ale i nigdy te� nie wygl�da� lepiej...a ona nie darzy�a go gor�tszym uczuciem. Podni�s� wzrok, pochwyci� jej spojrzenie i odpowiedzia� na nie. Przyci�gn�� jej d�o� do ust i skubn�� z�bami pa�ce, ani na chwil� nie odwracaj�c oczu. - Poszukamy gdzie� cienia, gdy Robie p�jdzie spa� po po�udniu? - spyta�, a jego oddech nieco przyspieszy�. - Ch�tnie - mrukn�a, czuj�c, �e i w niej odpowiedzia�o pragnienie. - Segoina da�a mi ma��, dzi�ki kt�rej nie b�dziemy musieli obawia�: si� k�opot�w. Gdy wr�cili do Cechu, wszyscy zachwycali si�, �e Merelan tak zdrowo wygl�da, Robie bardzo wyr�s� przez te p� roku, a charakter Petirrona wyra�nie si� poprawi�. ROZDZIA� II Cichy d�wi�k oderwa� Petirona od pracy nad najnowsz� partytur�. Ws�ucha� si� i doszed� do wniosku, �e dochodzi on z s�siedniego pokoju. Merelan wysz�a w jakiej� sprawie, a Robinton spa�. D�wi�k by� ledwie s�yszalnym echem