2015

Szczegóły
Tytuł 2015
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2015 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2015 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2015 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

tytu�: "Bambini di Praga 1947" autor: Bohumil Hrabal W serii Dzie�a Wybrane Bohumila Hrabala ukaza�y si� tomy: Sprzedam dom, w kt�rym ju� nie chc� mieszka� Czu�y barbarzy�ca H RAB AL Wkr�tce Bambini di Praga �wi�to przebi�niegu "| 947 Przek�ad Andrzej Czcibor-Piotrowski �wiat literacki l z�b e l i n � Bohumil Hrabal, 1964 � Copyright for the Polish translation by Andrzej Czcibor-Piotrowski, 1995 � Copyright for the Polish edition by �wiat Literacki, habelin 1995 ISBN 83-86646-02-0 Na ok�adce wykorzystano grafik� Vladimira Boudnika jazda doro�k� za zgod� G�rno�l�skiego Festiwalu Kameralistyki Zdj�cie autora � Tomd� Mazal Opracowanie graficzne: Studio Dese� Sk�ad: Fundacja Aletheia �wiat Literacki skr. poczt. 67 05-080 habelin P�nted in Poland Dzwon oznajmia� po�udnie. Pan Hyrnian, pot�nie zbudowany rze�nik z ma�ym z�otym kolczykiem w lewym uchu, otworzy� wystaw� i ponad szeregiem �b�w wieprzowych patrzy� poprzez asparagusy do wn�trza swojego sklepu, gdzie jego �ona wo�a�a w�a�nie: � Prosz� pan�w, w zawodzie rze�nika i masarza czysto�� to po�owa zdrowia! Nie przestawa�a przy tym czy�ci� szmatk� kafelk�w, wobec czego piersi jej ko�ysa�y si� p�ynnie, tak �e czterej agenci ubezpieczeniowi, przedstawiciele �Spokojnej Staro�ci", nie mogli nie spogl�da� w jej dekolt. � Nie uwierzyliby panowie � doda�a pani rze�nikowa � ile taki asparagus wyssie t�ustego powietrza! � Dlatego na �ydowskich cmentarzach ro�nie czarny bez � odezwa� si� agent, pan Bucefa�. � Taki czarny bez wypuszcza korzenie i w par� lat wysysa wszystko. �askawa pani, te par�weczki by�y znakomite. � Madam � powiedzia� z pe�nymi ustami kierownik �Spokojnej Staro�ci", Krogulczyk � czy to par�wki kosteleckie czy frankfurckie? � I pochyliwszy si� wytar� obrusem wargi. Pani rze�nikowa �miej�c si� nadchodzi�a z krojon� szynk�. Unios�a r�owy p�atek nad rozchylone usta m�odzie�ca i zawo�a�a: � Oto specjalna porcja szyneczki dla pana Wiktora! Agent ubezpieczeniowy pan Wiktor Tuma, przystojny m�czyzna o berberyjskim typie, obliza� paluszki pani rze�nikowej i w�osami niby to przypadkiem dotkn�� jej piersi. � Ani kosteleckie, ani frankfurckie � zaprzeczy�a pani rze�nikowa. � Te par�wki to nasz wyr�b. M�j i mojego m�ulka. Wskaza�a wystaw�, gdzie kl�cza� pan Hyrman i wk�ada� do �wi�skiego pyska ��ciutk� cytryn�. � Kl�czy tam w takiej samej pozie jak pos�g jego eminencji ksi�dza kardyna�a ksi�cia Thun-Hohensteina na staromiejskim cmentarzu na Smichowie � oznajmi� pan Wiktor. � A wi�c pan tak�e jest katolikiem? � ucieszy�a si� pani rze�nikowa. � Tak�e! � odpar� pan Wiktor, unosz�c ku niej swoje b��kitne oczy i otwieraj�c usta, a pani Hyr-manowa pochyliwszy si� opu�ci�a w nie cieniutki p�atek szynki, pozwalaj�c delikatnie ugry�� si� w paluszki. Pan Hyrman widz�c to wzi�� cytryn� i rozgni�t� j� na �bie s'wini. � A wi�c co jeszcze zjemy, moi panowie? � zapyta�a g�o�no pani rze�nikowa. � Jeszcze raz par�weczki! � A mnie troszk� wi�cej chrzanu! � Mnie za� chrzan z musztard�! � Ja poprosz� o szynk� � o�wiadczy� agent pan Tolek Uhde, elegant z r� w r�ku i p�aszczem zarzuconym na ramiona. Pani rze�nikowa oddali�a si� na zaplecze, agenci towarzystwa ubezpieczeniowego za� spogl�dali poprzez asparagus i nad �ys� g�ow� pana Hyrmana na plac, gdzie od kolumny dzi�kczynnej z czas�w zarazy zbli�a�a si� na rowerze jaka� niewiasta, wioz�c na kierownicy ogromny wieniec pogrzebowy ozdobiony kolczastymi li��mi i fioletowymi wst�gami, kt�re p�d powietrza rozwiewa� szeroko. Niewiasta jecha�a z uniesion� brod�: zmusza�y j� do tego kolczaste li�cie berberysu. � A c� to tam na tej wst�dze wypisano? � zainteresowa� si� pan kierownik i pod��aj�c w stron� wystawy, str�ci� z krzes�a agenta Tolka Uhdego, kt�ry upad� na wznak, pan kierownik za� przeszed� nad nim, kopn�wszy go lekko w g�ow�. Opar� si� o wystaw�, rozgarn�� ga��zki asparagusa i zacz�� si� �mia�, tak �e �zy kapa�y na wierzch d�oni kl�cz�cego na wystawie pana Hyrmana. � W po�udnie zamykamy � powiedzia� rze�nik i chwyciwszy wieprzowy �eb rozdar� go na dwie po�owy. � Ma��onka pa�ska nas zaprosi�a! Kierownik od razu wytrze�wia�. � Co za idiotyczne dowcipy! � denerwowa� si� Tolek. � Wiecie, panowie, co tam by�o napisane? � Kierownik odwr�ci� si�. � Tam by�o napisane: �Spij spokojnie", ��pij s�odko" � oznajmi� i czkn��. � Kt� to mnie tak wspomina? � rozmarzy� si�. � W jakim� sraczu wod� spuszczono � mrukn�� pos�pnie Tolek, otrzepuj�c sw�j p�aszcz. � Ach, m�j Bo�e, pan agent taki ma�ostkowy � westchn�� kierownik i podni�s�szy z pod�ogi r�� posoli� j�, popieprzy�, ugryz� kawa�ek, po czym sprawdziwszy smak, chrupa� j� weso�o, zachwycaj�c si� przy tym: � Jaka przek�ska? Znakomita! Oczywi�cie, nie zawadzi�oby kilka kropli worcesteru. Ale porozma- wiajmy! Panie Bucefale, dzisiaj mija tydzie� od chwili, kiedy wzi�li�my pana na pr�b� w teren, a ja nadal nie wiem, dlaczego w�a�ciwie zwolniono pana z �Us�ug Ko�cielnych". � Bo si� pok��ci�em z proboszczem. Pani rze�nikowa nadchodzi�a nios�c talerze z par�wkami na gor�co. � Pok��ci� si� pan z proboszczem? � zdziwi�a si�. � A� proboszczem! Z powodu �wi�tej Tereski � powiedzia� pan Bucefa�. � A ta musztarda to ,,Z proboszczem"? � spyta� pan Wiktor. � �Z proboszczem" � odpar�a ocieraj�c oczy, z kt�rych chrzan wyciska� jej �zy. Agenci bezwstydnie zagl�dali jej w dekolt i ze znawstwem kiwali g�owami. Pan Hyrman wszed� do sklepu. Oczy mia� malutkie, a uszy stulone jak ko�, kt�ry gryzie. Znikn�� na zapleczu, a gdy si� stamt�d wynurzy�, ni�s� w r�ku pr�t do opuszczania markizy. Zatrzyma� si� przy asparagusach. By� tak pot�nie zbudowany i ramiona mia� takie szerokie, �e w sklepie od razu pociemnia�o. � Musz� opu�ci� markiz� � o�wiadczy� wychodz�c na chodnik. � Z powodu �wi�tej Tereski? Prosz� nam to opowiedzie�! � zach�ca�a pani rze�nikowa. Wzi�a krzes�o i ukl�k�a na nim trzymaj�c si� por�czy. �mia�a si� ci�gle, kiedy za� zacz�a hu�ta� si� na krze�le, sp�dniczka unios�a si� ods�aniaj�c kr�g�e kolanko. A pani Hyrmanowa patrzy�a w sufit i ko�ysa�a si�, kiedy za� wraca�a z pochylenia do pozycji pionowej, piersi jej stercza�y niczym dwie g�owy cukru. Agenci nie mogli ukry� zachwytu. �;. Pan Wiktor Tuma, kt�ry p�aci� ju� alimenty dw�m kobietom i zazdrosny by� o ka�d�, niewiast� w ci��y � nie dlatego, �e jest w ci��y, ale dlatego, �e to nie on jest sprawc� tego stanu, odstawi� talerz z par�wkami i jako katolik z�o�y� r�ce, aby w tym wi�kszym skupieniu podziwia� urod� tego niezwyk�ego cudu natury. Pan Hyrman trzyma� si� pr�tu do opuszczania markizy i cierpia� ze strachu na my�l, co te� jego ma��onka zdo�a jeszcze wymy�li�. � A wi�c, �askawa pani � pan Bucefa� prze�kn�� �lin� � musi pani wiedzie�, �e takie ko�cielne figurki s� niewiarygodnie kruche i delikatne. Jak ta par�weczka. Przywo�� pewnego dnia Teresk� z gipsu do Zbyszyna. Otwieram skrzyni� ci�ar�wki i patrz�: figurka ma odtr�cone r�ce. � R�ce? � �mia�a si� pani rze�nikowa. � A co na to ksi�dz proboszcz? � Proboszcz za�ama� r�ce. �Ksi�e proboszczu � powiadam � skocz� do drogerii po funt gipsu i przylepi� jej te r�ce tak jak w szpitalu". Ale wielebny ksi�dz proboszcz upar� si� i wci�� swoje: nie i nie! �e chce mie� zdrow� Teresk�. � Co pan m�wi? Zdrow�? � �mia�a si� pani rze�nikowa. � Musia�em wi�c zabra� figurk� z powrotem � ci�gn�� pan Bucefa�. � Za�adowa�em inn� i przywi�z�szy j� do tego Zbyszyna, postawi�em na schodach, a sam poszed�em z kwitem do ko�cio�a. Na ostatnim stopniu sta� ksi�dz proboszcz i spogl�da� mi nad g�ow�... Odwr�ci�em si�, a tu jaki� t�py fajt�apa... � Proboszcz? � za�mia�a, si� pani rze�nikowa. � Nie, jaki� t�py fajt�apa, ch�opiec, jad�c na rowerze, zaczepi� kierownic� o figurk�... Ju�, ju� mia�a run��, kiedy skoczy� proboszcz i w ostatniej chwili podtrzyma� �wi�t� Teresk�. �Niewiele brakowa�o � m�wi � a musia�by pan jecha� po Teresk� po raz trzeci!" I nadepn�� mi na odcisk, a tego nie powinien by� robi�! �Chocia� jest tu ksi�dz namiestnikiem bo�ym � powiadam � po odciskach mi ksi�dz depta� nie b�dzie!" I popchn��em figurk�. Upad�a i roztrzaska�a si� na drobne kawa�ki. Wielebny ksi�dz pos�a� na mnie skarg�, a �Us�ugi Ko�cielne" wiedzia�y ju�, co zrobi�. I w ten spos�b sta�em si� agentem �Spokojnej Staro�ci". Czy ma pani jeszcze odrobin� chrzanu? � Zaraz przynios� � powiedzia�a pani rze�niko-wa. � Da pan wiar�, �e kiedy mia�am siedemna�cie lat, chcia�am p�j�� do klasztoru? � Do m�skiego? � spyta� pan kierownik. � Dzisiaj to tak... ale w�wczas by�am pobo�na... Jeszcze jak! Ale tatu� umar� i musia�am wymieni� r�aniec na rze�nicki n�. Ach, prosz� pan�w, tymi r�czkami potrafi� kroi� szyneczk� tak cieniutko... � rozmarzy�a si� pani Hyrmanowa i przesta�a si� hu�ta�, po czym postawi�a nog� na posadzce, ale uniesiona sp�dniczka pozosta�a wci�ni�ta mi�dzy uda nad kolanami, co widz�c pan Hyrman pokr�ci� g�ow�, tak �e z�oty kolczyk b�yska� mu w muszli ucha niczym mosi�na kropka nad znakiem zapytania. I broda mu opad�a. � Czy aby si� panu co� nie sta�o, s�siedzie? � spyta� pochlebcze kapelusznik Kurka. � Ach, nic mi nie jest... � Niech pan nic nie ukrywa. Siedzimy z �on� w sklepie i patrzymy, a tu ona zwraca si� nagle do mnie: �Sp�jrz no, Wilhelmie! Ten Hyrman zrobi� si� blady na twarzy, zupe�nie jak t�uszcz od szynki! Tam si� co� dzieje!" � opowiada� kapelusznik. � A pewnie! Niech no pan tylko spojrzy, s�siedzie! Mam trzech ch�op�w w sklepie. � Pewnie jaka kontrola, co? � ucieszy� si� kapelusznik. � Diab�a tam! � k�ama� pan Hyrman. � Przyszli i za��dali sztu�c�w i przypraw, bo w�dlin� przynie�li ze sob�. Boj� si� tam i��, bo jeszcze bym nie wytrzyma� i co� zrobi�. � A ten czwarty? � Przyni�s� sobie trzy jajka w papierowej torebce i poleci�, abym mu je ugotowa�, bo ma diet�. A kiedym mu je gotowa�, stan�� mi za plecami i podnosz�c palec poucza�: �Prosz� gotowa� nie za d�ugo. Tylko trzy minuty!" � Co� strasznego! � Kapelusznik nie ukrywa� rado�ci. � Od czasu kiedy religia przesta�a by� w szkole przedmiotem obowi�zkowym, ludzie okropnie si� zepsuli. �al mi pana bardzo, s�siedzie � o�wiadczy� pan Kurka i rado�� ju� zupe�nie jawnie zabrzmia�a w jego g�osie. Ruszy� w stron� swojego sklepu, ale po�rodku drogi przykucn��, udaj�c, �e zawi�zuje sobie na kokardk� sznurowad�o przy bucie, i �mia� si� przy tym tak, �e �zy spada�y mu na czubek trzewika. � Dobrze mu tak � szepn��. Pan Hyrman w�o�y� hak znajduj�cy si� na ko�cu pr�ta w oczko markizy i poci�gn��. Ale markiza zaci�a si�. Poci�gn�� raz jeszcze. Markiza nie ust�pi�a. Kiedy rze�nik spojrza� przez szyb� wystawy w g��b sklepu i zobaczy�, �e jego �ona wci�� jeszcze stoi z uniesion� sp�dniczk�, jakby przechodzi�a w br�d rzek�, nie wytrzyma� i poci�gn�� z ca�ej si�y. Hak wy�lizn�� si� z oczka i pan Hyrman przebieg� ty�em chodnik, a potem drobnymi kroczkami cofa� si� coraz dalej, czuj�c si� tak, jakby mia� na plecach dwupudowy worek cegie�, cia�o jego bowiem zdradza�o niepohamowan� ch�� wykonania salto mortale do ty�u... Pan Hyrman przebiera� pospiesznie nogami, staraj�c si� w ten spos�b zapobiec gro��cemu upadkowi; trzyma� si� pr�ta do opuszczania markizy i przeciwstawia� si�om, kt�re pragn�y, aby on, w�a�ciciel prosperuj�cego znakomicie sklepu rze�niczo-masarskiego, run�� plecami na bruk. Dwie niewinne uczennice z przedsi�biorstwa �Lidia, wytw�rnia stanik�w i gorset�w" siedzia�y na �aweczce przy kolumnie dzi�kczynnej, po�ywiaj�c si� w porze obiadowej chlebem. Gdy spostrzeg�y, �e pan Hyrman toczy si� ty�em w ich stron�, wsta�y i szybko � jedna z jednej, druga z drugiej strony � uj�y �aweczk� i usun�y j� z drogi, kt�r� w chwil� p�niej przelecia� pan Hyrman. � Dzie� dobry, panie szefie! � uk�oni�y si� i usiad�szy na �aweczce, jad�y nadal kanapki, kt�re mamusie przygotowa�y im na obiad. Pan Hyrman przebi� ogromny plakat, na kt�rym pismem technicznym wypisano, �e wszyscy mieszka�cy proszeni s� o przybycie na �Wielk� Noc Weneck�"... Prze�ama� podtrzymuj�c� plakat konstrukcj� z listew i upad� na plecy, Nogi przewin�y mu si�, tak �e kopn�� si� noskiem buta w czo�o i uderzy� karkiem w ogrodzenie z lanego �elaza,. Kapelusznik, pan Kurka, przemierzy� biegiem plac, rozsun�� przedarty papier i spyta�: � Bardzo si� pan uderzy� w g�ow�, s�siedzie? Pan Hyrman usiad�; z niedowierzaniem dotyka� swojego cia�a. � Ca�e szcz�cie, �e nie widzia�o tego zbyt wiele ludzi � pociesza� pan Kurka. Pan Hyrman ukl�k�, wsta�, podni�s� pr�t do opuszczania markizy i zamierza� odej��. � Boli? � Jeszcze jak! � poskar�y� si� pan Hyrman. � Nie wie pan nawet, jak bardzo mi pana �al � wsp�czu� kapelusznik, ale nie potrafi� ukry� brzmi�cego w g�osie tonu zadowolenia z cudzego nieszcz�cia i znowu musia� przykl�kn�� i zawi�za� sobie sznurowad�o. A �mia� si� przy tym tak, �e po�lini� sobie kolana, w kt�re mrucza�: � Dobrze mu tak, dobrze! � Nie chc� si�, �askawa pani, chwali� � m�wi� w sklepie pan Bucefa� � ale gdyby pani z�o�y�a na moje r�ce dziesi�� milion�w, �Us�ugi Ko�cielne" dostarczy�yby pani ca�y ko�ci�... wraz z kluczem. My przecie� mamy swoje zak�ady, fabryczki, gdzie wyrabia si� ambony, warsztaty, gdzie szyje si� na miar� szaty liturgiczne, ju� za osiem tysi�cy dwie�cie koron i pi��dziesi�t halerzy mo�na dosta� bardzo pi�kny ornat, swoje pracownie jubilerskie i kowalskie... � m�wi� agent, pan Bucefa�, a pan Hyrman rozwin�� tymczasem markiz� i poprzez jej czerwone pasy wnikn�o do �rodka r�owe �wiat�o. Rze�nik wszed� do sklepu, wzi�� wielk� cynow� mis�, po czym otworzy� z chodnika wystaw� i chwytaj�c �wi�skie �by za uszy, powrzuca� je do misy. Teraz pozostawa�o ju� tylko zamkn�� wystaw� i wr�ci� do sklepu. � �Us�ugi Ko�cielne" � ci�gn�� pan Bucefa� � maj� swoje winnice, swoje piwnice winne i w�asne wino mszalne... Maj� te� dwa klasztory �e�skie, gdzie piecze si� hostie na u�ytek ca�ego kraju. Wszyscy odwr�cili si� i widzieli, jak rze�nik wysypa� na pieniek wieprzowe g�owy i jak nast�pnie wzi�� jedn� z nich, podni�s� do g�ry, jakby wszystkim t� g�ow� b�ogos�awi�, po czym po�o�y� j� na pie�ku i ze znawstwem przeci�gn�� opuszkiem palca po ostrzu rze�nickiego topora. I jak jednym ciosem rozpo�owi� ten �wi�ski �eb. � Wspania�y cios! � zauwa�y� kierownik, podnosz�c r�k� do czo�a. � A mo�e by�my tak ju� st�d poszli? � spyta� pan Wiktor. � Ta scena przy pie�ku... Czy aby nie ma ona jakiego� mrocznego zwi�zku z naszym przysz�ym losem? � Ma��onek nie jest chyba zazdrosny! � szepn�� pan Bucefa�. � Ale� panowie! � wykrzykn�a d�wi�cznie pani rze�nikowa. � C� panowie sobie my�l�? Franeczek i zazdro��! Nie ma przecie� powod�w! Franeczku, prawda, �e nie jeste� zazdrosny? Pan Hyrman uj�� �y�k�, spojrza� na agent�w, po czym zacz�� z otworu w czaszce wybiera� m�d�ek wieprzowy i ciska� go gniewnie do porcelanowej misy. � Jako� okropnie �upie mnie w g�owie � powiedzia� pan kierownik, k�ad�c d�o� na przedzia�ku. Rze�nik uj�� kartk� z cen� na zaostrzonym drucie i wbi� j� w m�d�ek na misie. Pan Bucefa� wsta�, podszed� do pie�ka i spyta�: � Mistrzu, czy to prawda, �e przy wyrobie takich par�wek najwa�niejsze jest mi�so? Pan Hyrman u�o�y� na pie�ku cztery �by i czterema mocnymi uderzeniami rozp�ata� wieprzowe czaszki. � Mi�so, mi�so! � wykrzykn�a pani rze�nikowa. � Najwa�niejsze, prosz� pan�w, s� przyprawy, mi�so to tylko ingrediencja. Panie Wiktorze, a co pan najbardziej lubi? � �e te� si� pani pyta! � szepn��. � Ach, tak! � zaczerwieni�a si�. � Mam na my�li: co opr�cz tego? Co pan najch�tniej jada? � Kie�baski winne. � A wi�c, prosz� pan�w, zrobi� panom prawdziwe kie�baski winne z wody, tak �e si� na tym nie pozna nawet specjalista od wodoci�g�w. Woda to dar Bo�y... � u�miechn�a si�. � Je�li panowie nie wierz�, prosz� ze mn� na zaplecze. Panie Bucefale, a jakie firmy dostarczaj� obrazki �wi�te na odpusty? � My, �askawa pani � pochwali� si� pan Bucefa� i uda� si� w �lad za swoimi przyjaci�mi na zaplecze, gdzie w p�mroku b�yszcza� b��kitny p�omyczek kuchenki gazowej niczym fioletowy kwiat ostu � do wszystkich miast odpustowych dostarczali�my r�a�ce, kropielni-ce, takie kryszta�owe kule z cudownym obrazem Marii Panny, i te malutkie Dzieci�tka Jezus z Pragi, Eambini di Praga, jak je nazywaj� � doda� pan Bucefa�, spogl�daj�c z mrocznego zaplecza przez ja�niej�ce okienko na podw�rze, gdzie w ostrym blasku s�o�ca sta�a maszynka do mielenia mi�sa na w�dliny i gdzie z�otozielone muchy pstrzy�y resztki cuchn�cych wn�trzno�ci. � A co pani na j bardziej lubi? � spyta� pan Wiktor. � Opr�cz tamtych rzeczy... � pani rze�nikowa spu�ci�a oci,y � najbardziej lubi� m�odziutkie mi�so z roso�u... Kiedy podczas �winiobicia padnie pierwsze prosi�tko, przynosz� pust� ba�k� od mleka i ucinam z prosi�cia zewsz�d po troszku: kawa�eczek serca i odrobin� w�troby, �dziebko ogonka i g�owizny, nozdrza i ucha i zalewam to wszystko litrem wody. Teraz ba�k� zamykam patentowym wiekiem i wrzu- cam do gotuj�cych si� kot��w. A potem, kiedy mi�so wisi ju� na hakach, wyci�gam ba�k�, otwieram, zlewam bulion do fili�anek... a mi�so wysypuj� na mis� i wszyscy jemy i pijemy t� moc i si��... � A chleb? � zapyta� Wiktor. v � Chleba u�ywamy tylko do wycierania palc�w. Ale, prosz� pan�w, tu oto kryje si� tajemnica naszej firmy, tu s� dyplomy uznania i nagrody z wystaw... Szafa pe�na przypraw! � wykrzykn�a pani Hyrmano-wa, otwieraj�c drzwi szafy z mn�stwem przegr�dek i szuflad. Pan Bucefa� wr�ci� do sklepu i patrz�c, jak Hyrman wybiera �y�eczk� m�d�ek z wieprzowych czaszek, o�wiadczy�: � Mistrzu, nie uwierzy pan zapewne, jak tanie s� grobowce. Na Olszanach s� takie trzy grobowce do kupienia. A marzeniem ka�dego zamo�nego Czecha jest spa� spokojnym, s�odkim snem na o�sza�skim cmentarzu. Nie interesuje to pana? � Boj� si� � przyzna� pan Hyrman, zezuj�c w stron� zaplecza � �e przebudz� si� w trumnie. � Takie wypadki zdarzaj� si� bardzo rzadko � t�umaczy� pan Bucefa�. � Wystarczy jedno pa�skie s�owo, i w ci�gu tygodnia ma pan grobowiec. Miejsce suche, w pobli�u hydrant, pi�kny widok przez mur na pola i na gospod�. Jedyna okazja. � Wie pan � m�wi� pan Hyrman, zeskrobuj�c no�em m�zg z pie�ka i wycieraj�c go o brzeg misy � ja zawsze pragn��em mie� grobowiec, a teraz, kiedy tak patrz� na swoj� �on�, powinienem pragn�� i �yczy� go sobie jeszcze bardziej... Ale skoro sam pan mecenas G��wka przebudzi� si� w grobie... Oto co w�a�nie, pr�cz mojej �ony, zbija mnie z n�g. 16 Powiedziawszy to, rze�nik wbi� n� w pieniek i wszed� na zaplecze, gdzie jego �ona wk�ada�a w�a�nie nast�pn� porcj� par�wek do bulgoc�cej wody wo�aj�c: � Szuflady majeranku, pieprzu i papryki, szuflady z nowymi przyprawami i kminkiem oraz imbirem, oto co nam przysparza dobrego imienia, prawda, Franecz-ku? � I postuka�a palcem w piersi swojego m�a, w bia�y fartuch z niebiesko-czerwonym inicja�em. �Hm�warkn�� pan Hyrman otwieraj�c ch�odni�. Na hakach wisia�y po��wki prosi�t i ciel�t niczym ilustracje z �Lekarza domowego" oraz dwa ogromne ud�ce pot�nego wo�u. � Takiego grobowca ka�dy by panu zazdro�ci� � kusi� pan Bucefa� w ch�odni. � Kto mi jednak zar�czy � upiera� si� pan Hyrman, zarzucaj�c sobie z �atwo�ci� na plecy jeden z ud�c�w wo�owych � �e si� w tym grobie nie obudz� jak mecenas G��wka? Jezu drogi, jak go tam znale�li! W jakim stanie! Wieko odwalone, mecenas G��wka w pozycji kl�cz�cej, z poobgryzanymi palcami i w�sami, a trumna przewr�cona! � Szczury? �Jakie tam znowu szczury! � wykrzykn�� rze�nik. � Sam sobie palce i w�sy poobgryza� z przera�enia. Wol� ju�, �eby mnie spalili! � o�wiadczy� i podni�s�szy r�k� zdj�� �ci�gno z haka i kilkupudowy udziec wzi�� na rami�, po czym opu�ci� ch�odni�, zamkn�� za sob� drzwi na kontrolne d�wignie i wszed� do sklepu. Ko�� udowa wo�u wt�acza�a mu g�ow� w piersi. � Wie pan co? � powiedzia� pan Bucefa�, patrz�c z do�u w twarz pana Hyrmana. � Niech pan zaznaczy w testamencie, aby lekarz przek�u� panu serce. W lepszych praskich rodzinach robi si� to bardzo cz�sto, a w kr�gach arystokratycznych sta�o si� to po prostu zwyczajem. � Przebi� mi serce? � powt�rzy� pan Hyrman. � To czyni moja w�asna �ona.. Prosz� tylko spojrze�. A pani Hyrmanowa nios�a w�a�nie dymi�ce par�wki i wo�a�a: � Omal�em nie zapomnia�a! Prosz� pan�w, przecie� dzisiaj mamy tu Noc Weneck�! Przyjd�cie wieczorem, ja b�d� na barce gra� na mandolinie... ach, panie Wiktorze, lampiony, ksi�yc w pe�ni... Zapraszam wszystkich pan�w! A m�j m�� b�dzie gra� na ukulele w zespole tamburynist�w. Powiedziawszy to, wesz�a pod udziec wo�owy, uj�a m�a za r�k� i odginaj�c mu jeden palec po drugim zachwyca�a si�: � Prosz� tylko spojrze� na te jego paluszki. Ka�dy niczym kie�baska! Jeszcze w zesz�ym roku podczas uroczysto�ci gra�a w rze�ni kapela Kmocha, postawiono rusztowanie, m�j Franeczek wszed� na nie, przeprowadzono p�tonowego byka, opasano ta�mami... I Franeczek tego byczka podni�s�... Muzyka gra�a, t�umy wiwatowa�y i krzycza�y z rado�ci... A dzisiaj, prosz� pan�w, te paluszki jak serdelki b�d� brz�ka� na ukulele! A wi�c przyjdziecie, panowie? � Panie Hyrman � Bucefa� nie dawa� za wygran� � ten grobowiec, kt�ry wchodzi�by dla pana w rachub�, znajduje si� tu� obok s�awnego czeskiego poety. �askawa pani, niech pani powie s��wko. Tak taniego grobowca nigdzie ju� pani nie kupi. � To by�oby cudowne: spa� obok s�awnego poety � powiedzia�a rze�niczka. � M�j ojciec te� by� poet�, ach, prosz� pan�w, jak�e on potrafi� urz�dza� coraz to nowe festyny i obchody. Naprz�d szli w pochodzie 18 uczniowie w bia�ych fartuchach, d�wigaj�c na misach g�owy wieprzowe i podroby, i pasztet�wki wielkie jak m�y�skie ko�a, potem kroczyli czeladnicy w bia�ych czapkach i kurtkach w kratk�, nios�c na ramionach nasze god�o: srebrny rze�nicki top�r, za nimi d�ta orkiestra, po niej za� sun�li stukilowi mistrzowie, na g�owach czapki z szarym barankiem i sokolim pi�rem, kwiat narodu... ale panowie, na mi�o�� bosk�, prosz� je��, dop�ki par�weczki s� ciep�e, prosz� bardzo � zach�ca�a pani rze�nikowa. � Panie Hyrman � podj�� Bucefa� � mam wra�enie, �e ten grobowiec b�dzie pa�ski... Zreszt�, m�g�bym panu za po�rednictwem �Us�ug Ko�cielnych" zainstalowa� w grobowcu aparat wynaleziony przez pewnego radc� tytularnego, Rosjanina zamieszka�ego w Pary�u. Jest to mechanizm, kt�ry prowadzi do trumny, do pa�skich r�k. Podstaw� stanowi� druty, kt�re po��czone s� z urz�dzeniem alarmowym, tak �e gdyby si� pan w grobie cho�by nieznacznie tylko poruszy�, zaraz by na cmentarzu rozleg�o si� bicie w dzwony, a z rury wylecia�yby rakiety, w ko�cu za� � na wszelki wypadek i jak ukoronowanie ca�ego tego alarmu � zabrzmia�by wystrza� z dzia�a: bam! bam! � krzykn�� pan Bucefa� rozk�adaj�c r�ce. Pan Hyrman wystraszy� si� i drgn��. Udziec wo�owy zachwia� si� i rze�nik, straciwszy r�wnowag�, run�� na zamkni�te drzwi, kt�re pani Hyrmanowa zd��y�a w ostatniej chwili otworzy�, tak �e m�� wybieg� na chodnik, staraj�c si� dogoni� t� bry�� mi�sa, ale punkt ci�ko�ci umyka� o pi�� metr�w przed nim i pan Hyrman przebiera� nogami, aby go dop�dzi�, i raz po raz potyka� si� i chwia�... by� to raczej powstrzymywany upadek ni� bieg. Dwie cnotliwe uczennice z firmy �Lidia", widz�c, co si� dzieje, strz�sn�y z kolan okruszki, po czym unios�y � jedna z jednej, druga z drugiej strony � �aweczk�, na kt�rej siedzia�y, i postawi�y j� w bezpiecznej odleg�o�ci. � Dzie� dobry, panie szefie � wsta�y i uk�oni�y si�, kiedy pan Hyrman przelatywa� obok. Wreszcie rze�nik potkn�� si� na strz�pach plakatu, kt�ry zaprasza� na Noc Weneck�, udziec przelecia� nad nim niczym chmura i przewr�ci� p�otek z listewek wok� kolumny dzi�kczynnej, ryj�c ziemi� i niszcz�c krzewy r�. Przez plac bieg� kapelusznik, pan Kurka, w samej tylko kamizelce, z pil�niowym kapeluszem w r�ku. � S�siedzie � odezwa� si� wsp�czuj�co � bardzo si� pan pot�uk�? � Bardzo � odpar� pan Hyrman. � Patrz� z wystawy i widz�, jak pan leci... ale czy da pan wiar�, by�em przekonany, �e utrzyma pan r�wnowag�? Naprawd� boli to pana? � spyta� kapelusznik i wyprostowawszy si� wyj�� z kieszeni szczotk�, kt�r� � dmuchaj�c na pil�niowy kapelusz � zacz�� starannie go czy�ci�. � Bardzo mnie boli! � poskar�y� si� rze�nik. � Ogromnie mi pana �al! �ona my�la�a, �e trenuje pan na t� Noc Weneck�... Niech wi�c B�g pana pocieszy, s�siedzie � powiedzia� kapelusznik i ruszy� z powrotem, nie umiej�c ukry� rozbrzmiewaj�cej w g�osie nuty rado�ci. , Nast�pny przybieg� pan Bucefa�. � Ale to jeszcze nie wszystko � powiedzia� ukl�kn�wszy. �G��wny telefon prowadzi z grobowca do naczelnej administracji cmentarza, sk�d natychmiast przyb�d� grabarze, kt�rzy nie zwlekaj �c pana wykopi�... � To ja powinienem by� pan�w wykopa�! � Pan Hyrman usiad�. �Wmusili�cie we mnie polis� ubezpieczeniow� na �ycie, a teraz jeszcze wmusicie we mnie ten grobowiec, bo i tak go sobie kupi�... Prosz� sp�j r�e�, co ta �ona mi wyrabia! � Uni�s� d�o� i patrzy� na swoj� po�owic�, kt�ra jedn� r�k� podnios�a sp�dniczk�, drug� za� przygarnia�a do siebie pana Wiktora, przedstawiciela towarzystwa ubezpieczeniowego. � Mojemu tatusiowi zdarzy� si� zabawniejszy wypadek � m�wi�a wycieraj�c czyst� flanelk� ziemi� z ud�ca wo�owego. � Tatu�, prosz� pan�w, kl�cza� w�a�nie na otwartej wystawie i tak jak m�j Franeczek wk�ada� cytryny do wieprzowych pysk�w. A obok przeje�d�a� akurat samoch�d ci�arowy. Traf chcia�, �e temu samochodowi ci�arowemu urwa�o si� przednie ko�o, kt�re to ko�o przelatuj�c tr�ci�o w�a�nie mojego tatusia w ty�ek, tak �e w�o�ywszy najpierw cytryn� wieprzowi do pyska, wraz z tym wieprzem przebi� szaf� i znalaz� si� wprost przy pie�ku, gdzie mamusia z podniesionym toporem przygotowywa�a ko�ci ciel�ce na zup�. �I zabi�a paninego tatusia?�spyta� pan kierownik. � Nie... ale czy du�o brakowa�o? Uderzy�a go jedynie p�azem. Ale, ale, panowie, chod�cie tu, podniesiemy ten udziec wo�owy i zaniesiemy go do sklepu � powiedzia�a rze�niczka. Przedstawiciele �Spokojnej Staro�ci" stan�li wok� bloku mi�sa i pochylili si�. Gdy go ju� uj�li, pan kierownik zawo�a�: � Hej rup! Nat�yli wszystkie si�y, ale udziec wo�owy nawet nie drgn��. � R�ce si� nam osuwaj� � wyja�ni� pan kierownik. Kiedy ka�dy wyj�� ju� chusteczk�, rozkaza� ponownie: � Hej rup! Ale i tym razem udziec ani drgn��. Pan Hyrman podni�s� si�, odtr�ci� przedstawicieli �Spokojnej Staro�ci", pochyli� si� i jedn� r�k� pod�wign�wszy ten udziec browarnianego wo�u ni�s� go niczym desk� kre�larsk�. � Widzieli�cie panowie? � cieszy�a si� pani Hyrmanowa. � Paluszki ma jak serdelki, ale wieczorem b�dzie brz�ka� na ukulele wraz z zespo�em tamburynist�w. Panie Wiktorze, prosz� poda� mi r�k� i obieca�, �e pan na pewno przyjdzie. � S�ysza� pan? � zwr�ci� si� pan Hyrman do Bucefa�a. � Ta moja kobieta wtr�ci mnie do grobu. Niech pan za�atwi mi ten grobowiec. I ig�� do przebicia serca! Sklep by� ciemny. Na ladzie � niczym makieta zapory wodnej � b�yszcza�a srebrna kasa. Pan Wiktor Tuma, przedstawiciel �Spokojnej Staro�ci", wszed�szy uk�oni� si� w stron� pracowni, gdzie przy d�ugim stole siedzia�y cztery dziewczyny, z kt�rych ka�da mia�a przed sob� gar�� sztucznych p�atk�w kwiatowych i wprawnymi palcami przytwierdza�a je do �odyg z drutu. � Dzie� dobry, pi�kne panienki! A gdzie�e�cie to podzia�y swego szefa? � spyta� uk�oniwszy si�. M�ode robotnice unios�y oczy znad sztucznych kwiat�w i odpowiedzia�y uk�onem. Po czym ka�da, ukazuj�c czap� w�os�w, pochyli�a nos nad gar�ci� bezwonnych kwiat�w, kt�re le�a�y na stole. � Przy kasie jest dzwonek, prosz� zadzwoni�! � odezwa�a si� kt�ra� i wszystkie pogr��y�y si� znowu w pracy, jakby haftowa�y malutk� serwetk� albo trzyma�y za skrzyd�o �ywego, bajecznie kolorowego ptaszka. Wreszcie na ko�cu sklepu zjawi� si� pod ��tym �wiat�em �ysy m�czyzna i zbli�a� si� id�c wzd�u� ki�ci sztucznych r�, georginii, konwalii, narcyz�w i pierwiosnk�w, kt�re niczym chom�ta wisia�y na skoblach. M�czyzna nosi� okulary w grubej oprawie, kt�re rzuca�y mu pod powieki dwa l�ni�ce tureckie p�ksi�yce. Zatrzyma� si� przy kontuarze i po�o�y� na nim r�ce: obie by�y sztuczne, barwy tytoniu, jak d�onie Matki Boskiej Cz�stochowskiej. � Pan Krause? � spyta� Wiktor. � Tak. Czego pan sobie �yczy? � Pan Krause nastawi� w�ochate ucho. � Jestem studentem filozofii i Ministerstwo O�wiaty i Szkolnictwa Wy�szego poleci�o mi, abym jako przedstawiciel towarzystwa ubezpieczeniowego �Spokojna Staro��" spisa� tych wszystkich, kt�rzy chc� zapewni� sobie rent�. Pan minister wyrazi� �yczenie, aby w akcji tej brali udzia� przyzwoici ludzie. � Pi�kna akcja � przyzna� kupiec. � Interesuj� si� rent�. To kwestia ubezpieczeniowo-matematycz-na... ale jak�� to filozofi� pan studiuje? Zadaj�c pytanie usi�owa� nacisn�� mosi�ny guzik protezy. Agent nacisn�� guzik i sztuczny palec odskoczy� jak kleszcze, tak �e pan Krause m�g� uj�� papierosa. � Znam ten mechanizm � powiedzia� pan Wiktor. � Podczas nalotu na Pardubice taka w�a�nie r�ka wisia�a na gwo�dziu na pierwszym pi�trze... � wyja�ni�, os�aniaj�c d�oni� p�on�c� zapa�k�. Kupiec zaci�gn�� si� dymem. � A wi�c jak� filozofi� pan studiuje, m�ody cz�owieku? � Metafizyk�. � Pi�kna wiedza! Ale jak� metafizyk�? Ante rem? In rebus? Post rem? � Ante rem, idee plato�skie. � Wspania�a wiedza! � S�ysz�c t� odpowied� pan Krause wypi�knia�, a refleksy soczewek biega�y mu po twarzy niczym srebrne rybki. � A wi�c, m�ody cz�owieku, pr�niactwo Chaldejczyk�w i jasny duch Hellady transformowa�y nam przepi�knie m�dro�� �ydowsk�... ach! l dlatego kocham kr�la Salomona i ten jego stan pozornego wahania mi�dzy dwoma biegunami, mi�dzy Ksi�g� Eklesiastesa i Pie�ni� nad pie�niami � rozmarzy� si� kupiec mieszaj�c s�owa z zapachem tytoniu, a powieka opada�a mu coraz to ni�ej i ni�ej. Panowa�a cisza, tylko r�ce dziewcz�t w pracowni szele�ci�y przy pracy i papieros tchn�� dymem, kt�ry pod brod� pana Krausego rozwidla� si� niby lekarska s�uchawka. � I czy mo�e mi si� kto� dziwi�? � podj�� po chwili � �e ukocha�em Filona Aleksandryjskiego, filozofa irracjonalnego i subtelnego jak te moje kwiaty? I czy� mo�e mie� mi kto� za z�e, �e najbardziej ub�stwiam Hermesa Trismegista? � wykrzykn�� pan Krause i uderzy� r�k� w kraw�d� kontuaru, tak �e niedopa�ek papierosa upad� na czarn� pod�og�. � To si� panu tylko chwali � powiedzia� po�rednik. � Ale powr��my do �wiata zjawisk realnych... Jak wysok� rent� �yczy�by pan sobie? Poda� kupcowi papierosa i ogie�. � No tak... � zgodzi� si� kupiec � a kto na d�ugo przed Hermesem wyrazi� graficznie substrat jego szmaragdowej filozofii? � Kr�l Salomon i jego piecz��. B�dzie pan mia� dziesi�t� grup� � m�wi� pan Wiktor pisz�c. � A czy nie lepiej przyj�� si�dm�? � Istnieje wprawdzie siedmioramienny �wiecznik � powiedzia� agent � ale we�my za podstaw� Dziesi�cioro Przykaza�. � Doskonale, jest pan bardzo wykszta�cony, m�ody cz�owieku � zachwyca� si� kupiec. � A co nam m�wi znak na piecz�ci kr�la Salomona? � To samo co Szmaragdowa Tablica � odpar� agent i nakre�li� o��wkiem w powietrzu dwa przecinaj�ce si� tr�jk�ty. Pan Krause zamkn�� oczy, jakby smagni�to go biczem, po czym obiema protezami uderzy� w srebrn� kas�, z kt�rej wn�trza wyskoczy�a brunatna szufladka i dobieg�o dzwonienie. � A jak to wyrazi� s�owami? � zapyta� pan Krause, ch�odz�c sobie czo�o o zimny metal kasy. � To, co na g�rze, to i na dole. To, co na dole, to i na g�rze... � deklamowa� po�rednik. R�ce m�odych robotnic porzuci�y prac�, a dwukropki ich oczu pe�ne by�y znak�w zapytania. Pan Wiktor patrz�c w g��b pracowni powtarza� z wolna: � To, co jest na g�rze, jest i na dole, to, co jest na dole, jest i na g�rze. I palcem raz jeszcze nakre�li� dwa przecinaj�ce si� tr�jk�ty. Po bruku miasteczka zbli�a� si� i wzmaga� �oskot, ca�y sklep dr�a�: przed wystaw� przeje�d�a� ogromny kombajn niczym jaki� ba�niowy ptak o z�o�onych skrzyd�ach; na �elaznym siode�ku pod pasiastym parasolem siedzia� m�ody ch�opak, wsiowy grubas o s�omianych w�osach, kt�re wymyka�y mu si� spod beretu spadaj�c na ucho jak skrzyd�o postrzelonej jask�ki; m�odzieniec ten �piewa�, kombajn warkota�, gro��c, i� lada chwila rozpadnie si� na cz�ci: mia� tego jako� zbyt du�o na sobie � co� niby sze�� m�ockarni przydrutowanych na grzbiecie lokomotywy parowej. Ale pan Krause, pogr��ony w kontemplacji dwu przecinaj�cych si� tr�jk�t�w, nie s�ysza� tego kombaj- nu. � Oto prawdziwy obraz �ycia � szepta�. Wracaj�c powoli do �wiata zjawisk realnych, spostrzeg�, �e m�ode robotnice patrz� na� z r�koma z�o�onymi na podo�ku. � C� to znowu, moje panny, za co wam p�ac�? � Wyprostowa� si� i tupn�� w pr�g pracowni. � Do roboty! Do roboty! I dziewcz�ta pochyli�y si� nad sztucznymi p�atkami kwiat�w, i zr�cznymi palcami nienaturalnie szybko j�y przytwierdza� je do sztucznych �odyg. � Dobry kupiec, posiadaj�cy obfite zapasy, wygl�da na bankruta � usprawiedliwia� si� pan Krause. � Tak, dlatego w ramach swoich kompetencji jestem uprawniony do zainkasowania op�aty za trzy pierwsze miesi�ce � powiedzia� agent. � Kochajmy si� jak bracia, a liczmy... �zauwa�y� kupiec. 26 � Tu prosz� podpisa� albo narysowa� sw�j znak � m�wi� pan Wiktor podaj�c kopiowy o��wek i wskazuj�c deklaracj�. � Nale�y mi si� tysi�c dziewi��set pi��dziesi�t koron. Pan Krause podpisuj�c si� rozdar� papier. � Nic nie szkodzi � uspokoi� go po�rednik. Zadzwoni� dzwonek przy drzwiach i do sklepu wesz�a dziewczyna w tyrolskim kapelusiku i lodeno-wym p�aszczu. W palcach �ciska�a sztuczny kwiat nenufara wy�aniaj�cy si� spo�r�d dw�ch zielonych li�ci. � Niech pan to kupi � zaproponowa�a. � Co to jest? � przerazi� si� Krause. � Konkurencja � wyja�ni� pan Wiktor. � Co za wspania�a robota! � oceni� ze znawstwem kupiec. � Powiedz mi, dzieci� mi�e, kto ten kwiatek zrobi�? � Mamusia i tatu�. A ja, prosz� pana, chodz� po �wiecie i sprzedaj�. � A ile kosztuje ta sztuka? � Dwadzie�cia pi�� koron. � Nale�y popiera� ubog� konkurencj� � rozczuli� si� pan Krause. � Taka pi�kna m�oda dziewczyna, kt�ra przychodzi i proponuje mnie, kupcowi handluj�cemu sztucznymi kwiatami, nabycie sztucznego nenufara... Co� w tym jest, m�ody cz�owieku. Czy to nie niezwyk�e spotkanie? Wszak�e ta dziewczyna to chodz�cy znak kr�la Salomona, maszeruj�ca Szmaragdowa Tablica, m�j �ywy los, kt�ry przyszed� mnie kusi�... � m�wi� kupiec i protez� niczym maszyna drukarska odlicza� na kontuarze stukoronowe banknoty: dziewi�tna�cie setek, kt�re po�rednik przeliczy�, a nast�pnie starannie w�o�y� do portfela. � A tu, mi�e dziecko, ma pani dwadzie�cia pi�� koron i prosz� mi ten kwiatek umie�ci� w wazonie na wystawie. Dziewczyna z kwiatem nenufara wesz�a na wystaw�. Na jej ramionach ukaza� si� plecak o zielonych pasach. Odwr�ciwszy si� spojrza�a na pana Wiktora i stan�a w p�sach; zamiast przy szklanych drzwiach szuka�a klamki na szybie wystawowej. � Co pani tu robi? � przestraszy� si� pan Krause. Dziewczyna wybieg�a ze sklepu, odtr�caj�c wyci�gni�te ku sobie protezy kupca, i wypad�a na ulic�. � Jeste�my niczym oliwki � stwierdzi� pan Krause ze smutkiem. � Dopiero gdy nas gniot�, wydajemy z siebie to, co mamy najlepszego... Ale c� robi�? M�ody cz�owieku, kiedy pan zn�w b�dzie w tym miasteczku, prosz� nie zapomnie� odwiedzi� cz�owieka, kt�ry wprawdzie swoje ksi��ki handlowe prowadzi tak, �e nie wykazuj� strat, ale kt�rego r�ce na zawsze odci�to od pi�knych dziewcz�t. I oddali� si�: jego ��ta g�owa pojawi�a si� pod deszczem ��tego �wiat�a i znikn�a gdzie� na zapleczu � po�r�d sztucznych r�, georginii, pierwiosnk�w i narcyz�w. � Do widzenia, pi�kne panienki � po�egna� si� po�rednik, pan Wiktor. M�ode robotnice uk�oni�y si� i dotkn�y czo�ami pi�trz�cych si� przed nimi sztucznych p�atk�w. Pan Wiktor wybieg� na ulic�, rozejrza� si�, stan�� na palcach, po czym chcia� nadepn�� na mask� samochodu osobowego, ale w�a�ciciel wychyli� z okienka g�ow� i krzykn��: � Niech no pan tylko spr�buje! Przy latarni ulicznej sta�a przypi�ta �a�cuchem drabina; agent wspi�� si� po szczeblach a� pod lamp� i trzymaj�c si� jej, rozgl�da� si� wok�. Dziewczyny z nenufarami nigdzie jednak nie by�o. Zamiatacz miejski, pot�ne ch�opisko w kombinezonie, ca�y w kurzu, poro�ni�ty k�akami niczym kaktus, d�ugimi ruchami miot�y zamiata� bruk uliczny, gwi�d��c powoln� fraz� symfonii... W�a�nie przerwa� zamiatanie, opar� si� plecami o drabin� przy latarni i g�o�no si� u�ali�: � Ale� ci ludzie s� g�upi! Straaaasznie g�upi! O rany, jacy g�upi! Pan Wiktor schodz�c po drabinie postawi� nog� na g�owie zamiatacza. Zamiatacz namaca� bucik, p�niej kostk�. Podni�s� wi�c oczy i popatrzy� w nogawki. � Cz�owieku, sk�d pan idzie? � Z nieba. � No, a jak tam jest? � Doskonale! � W takim razie katolicy maj� szcz�cie � powiedzia� zamiatacz odsuwaj�c si�. I zn�w uj�� miot��, i d�ugimi ruchami niczym metronom zacz�� pogania� przed sob� papierki i li�cie, i ob�oczek kurzu. � Ale� ci ludzie s� g�upi! Straaaasznie g�upi! O rany, jacy g�upi! Gdyby wiedzieli, co to jest porz�dna muzyka! � krzycza� zamiatacz, po czym zacz�� gwizda� wybijaj�c sobie takt miot�� niczym metronomem. � To jest adagio lamentoso z Patetycznej � zawo�a� agent, pan Wiktor. � A ja jestem Wac�aw Jurzyczka z Piaskowej Woli � przedstawi� si� zamiatacz, gwi�d��c dalej i nadal gnaj�c przed sob� kurz, papierki i zwi�d�e li�cie z jednej ulicy na drug�... Przedstawiciel towarzystwa ubezpieczeniowego �Spokojna Staro��" ruszy� nast�pnie wzd�u� p�ytkiego potoczku doprowadzaj�cego wod� do m�yna, potoczku, w kt�rym k�pa�y si� go�e dzieci, opryskuj�c si�' nawzajem i piszcz�c z rado�ci. Kilkoro sinofioletowych maluch�w z r�koma pod brod� szcz�ka�o z�bami pod kocem. Ogr�dki przy domkach schodzi�y nad strumyczek, gdzie kobiety my�y sobie nogi. Jedna z nich le�a�a w p�ytkiej wodzie i kiedy podnios�a si�, fartuch wcisn�� si� jej w rowek mi�dzy po�ladkami. Pan Wiktor szed� jednak dalej, do wysokiego gmachu browaru, do kt�rego by� przylepiony domek s�dziwego bednarza, pana Koci�tko. Przy murze sta�y wyr�wnane starannie p�aty bukowej i d�bowej sklejki. Gdy po�rednik wszed� do warsztatu, kt�ry by� jednocze�nie kuchni�, bednarz siedzia� na bednarskim zydelku i o�nikiem wyg�adza� kawa�ek drewna. Mia� na sobie ko�uszek, chocia� przez okno dobiega�a od potoczku radosna wrzawa k�pi�cej si� dzieciarni. � Pan nazywa si� Koci�tko i pisa� pan do nas w sprawie renty � powiedzia� pan Wiktor siadaj�c. � A pisa�em � przyzna� bednarz. � Tylko �e nie wiem, czy mnie przyjmiecie... jestem ju� bardzo stary... i przysz�o�� nape�nia mnie l�kiem... � Bednarz od-kaszln��. Za nim na �cianie b�yszcza�y siekiery i o�niki, na oknie sta�o kilka kufli, a na pod�odze w�r�d wi�r�w i trocin � dwa nie doko�czone cebry. � �Spokojna Staro��" po to w�a�nie istnieje � o�wiadczy� agent k�ad�c na stole blok z deklaracjami. A kiedy wzrok jego zatrzyma� si� na starym gramofonie z tub� przypominaj�c� kwiat powoju, doda�: � Prosz� mi co� zagra�! 30 � Ale� prosz� bardzo � powiedzia� bednarz kr�c�c korb�. � T� p�yt� bardzo lubi� m�j wnuk, jedyna podpora mojej staro�ci. � No, wcale nie jedyna � sprostowa� pan Wiktor. �Dla rzemie�lnika jedna jest tylko podpora. Szcz�liwa i zabezpieczona staro��... Renta... Dlatego w�a�nie przyszed�em... Ale tu jako� dziwnie �wie�e powietrze! Bednarz opu�ci� ig�� i rozleg�a si� niezwyk�a orkiestra d�ta. � To, prosz� pana, gra Pejpus Kapelle z monachijskiej piwiarni, a ten kawa�ek nazywa si� �Fidele Gesellschaft". Biedaczek, m�j wnuk, bardzo to lubi�. Wie pan, on si� wyuczy� na stolarza i pewnego razu, kiedy ci�� desk� pi�� tarczow�, noga mu si� osun�a i przeci�� sobie g�ow� a� do szyi... Ilekro� otrzyma� wyp�at� czy zaliczk�, przynosi� buteleczk� rumu m�wi�c: �Macie tu, dziadku, i niech si� wam dobrze wiedzie!" I puszczali�my prosz� pana, t� p�yt�. S�ucham?... � A jak wysok� chcia�by pan otrzymywa� rent�? � spyta� agent. � No, tak osiemset koron miesi�cznie... tysi�c... � A wi�c niech b�dzie tysi�c koron. Koci�tko Wilibald... ale co to za p�yta? S�ycha� tam tak�e g�osy go�ci. I kto� wo�a: ,,Herr Ober!". � Taki jest, prosz� pana, zwyczaj w Monachium. Pracowa�em tam w Augustinerbrauerei. Piwo si� tam rozwozi pl�lformami zaprz�onymi w wo�y, a ka�dy w� ma na ko�cu rogu mosi�n� kul�... Ach, c� to by� za pi�kny widok, gdy spotka�o si� tak� platform� z piwem zaprz�on� w wo�y z mosi�nymi kulkami na rogach... Co prosz�?... � Niech pan tu podpisze � powiedzia� pan Wiktor i podni�s�szy si� zatar� r�ce. � W ramach swoich uprawnie� mog� zainkasowa� za pierwsze trzy miesi�ce... � Ile? � przestraszy� si� bednarz. � Siedemset pi��dziesi�t koron. Pi��dziesi�t koron to wpisowe... � wyja�ni� po�rednik i raz jeszcze opu�ci� ig��, dokr�ci� spr�yn� i nas�uchiwa�, jak w tubie przypominaj�cej ogromny kwiat powoju Pejpus Kapel-le gra w monachijskiej piwiarni �Fidele Gesellschaft". � A wi�c ju� podpisa�em � o�wiadczy� bednarz i po wi�rach podrepta� w stron� kredensu; przyni�s� stamt�d ksi��eczki do nabo�e�stwa i roz�o�y� je na stole, szukaj�c po�r�d �wi�tych obrazk�w stukorono-wych banknot�w, kt�re potem zacz�� uk�ada� na stole. � Mam sporo pieni�dzy u ludzi � usprawiedliwia� si� staruszek i odstawiwszy na miejsce ksi��eczki do nabo�e�stwa, przyni�s� garnuszki ze z�ot� bram� jubileuszowej wystawy w Pradze, wysypuj�c na st� ich zawarto��. By�y to monety, kt�re bednarz liczy� i ka�d� dziesi�tk� stawia� przed sob� niczym komin. Od potoczku s�ycha� by�o wrzaw�, pluskanie wody i �miech. Policzywszy wszystkie monety, bednarz podni�s� oczy z poczuciem winy. � A teraz przelicz� to, co mam w szafach � usprawiedliwia� si�. � Prosz� si� nie niepokoi�... Otworzy� szaf� i sprawdza� zawarto�� jednej kieszeni po drugiej. � Sk�d tu u pana takie zimno? � agent zadr�a�. � Bo, prosz� pana, tu do mojego domku przylega ch�odnia browaru, tu� za plecami mamy g�r� lodu na wysoko�� czterech pi�ter... Teraz to nic, ale kiedy dzieci by�y ma�e, najgorzej bywa�o w lecie. Chodzili�my spa� w ubraniach i szcz�kali�my z�bami, a jednocze�nie s�yszeli�my, jak m�odzie� k�pie si� i �piewa w ksi�ycowe noce... � opowiada� staruszek, przynosz�c pomi�te banknoty na st�, gdzie je rozk�ada� i wyg�adza� im ro�ki. � Prosz� si� nie gniewa�, ale to jeszcze nie wszystko � powiedzia� si�gaj�c do kieszeni spodni, kt�re mia� na sobie, i wyci�gaj�c pugilares. Kiedy wysypa� wszystkie pieni�dze i przeliczy� je, zosta�o mu jedynie dwie korony. � Je�libym wspi�� si� na drzewo, to tu na ziemi mia�bym do obejrzenia tylko te dwie korony � za�mia� si� bednarz. � Ale za to ma pan rent� � zauwa�y� pan Wiktor, przeliczaj�c trzydzie�ci stos�w koron. � Jestem bardzo zadowolony � dzi�kowa� bednarz � bo ca�y czas dr�� na, my�l o przysz�o�ci... Kto mi co da, kiedy ta r�ka nie utrzyma ju� nawet o�nika? No kto? � Wszystko w porz�dku. Tu pan ma orygina� deklaracji, a reszt� otrzyma pan za po�rednictwem poczty � powiedzia� oschle agent, pan Wiktor Tuma, i podawszy staruszkowi ko�ce palc�w, wyszed�. W ch�odzie pozostawi� gramofon, z kt�rego tuby podobnej do ogromnego kwiatu powoju p�yn�y d�wi�ki �Fidele Gesellschaft" z monachijskiej piwiarni, i zmierza� wprost ku potoczkowi, sk�d dobiega�o pluskanie wody i radosny gwar nagich dzieci. Karuzela sta�a na samym skraju terenu Nocy Weneckiej. Z jej wn�trza katarynka miota�a na wszystkie strony szalon� muzyk� przypominaj�c� obrazy nimf 32 33 i najad, jakie zdobi�y obudow� karuzeli. Ca�a jej konstrukcja przyozdobiona by�a kolorowymi �ar�wkami i kiedy karuzela nabra�a szybko�ci, siedzenia unosi�y si� nad rzek�, tak �e je�eli kto� si� wychyli�, widzia�, jak belki i wsporniki karuzeli kraj� to�, w kt�rej odbija si� kr�g ludzkich n�g, �a�cuch�w i twarzy, bo nad wod� wszystkiego jest dwa razy tyle. Agent, pan Wiktor Tuma, obejmowa� dziewczyn� z nenufarami, przerzuci� j� a� za siebie i �a�cuszki ich spl�ta�y si�. Nast�pnie mocnym ruchem pchn�� j� w b��kitny cie� nocy... i siedzenie powr�ci�o, dziewczyna odwr�ci�a si�, wyci�gn�a r�k� w ty�, pan Wiktor wysun�� rami� do przodu, jeszcze kawa�eczek, jeszcze... i palce ich sczepi�y si�, agent przyci�gn�� dziewczyn�, gwa�townym ruchem �ci�gn�� j� za siebie, chwil� przytrzyma� szepcz�c do ucha czu�e s��wka i znowu wyrzuci� j� w przestrze�, tak daleko, jak tylko pozwala�a si�a od�rodkowa i �a�cuchy karuzeli, sam za� niemal stan�� w miejscu. W tej chwili wpad� do niego pan kierownik �Spokojnej Staro�ci", kt�ry zajmowa� siedzenie tu� za nim. � Musisz t� dziewczyn� przer�n��! � zd��y� mu szepn��, zanim wypchn�� Wiktora w przestrze�. Unoszony kopniakiem w g�r� Wiktor przymkn�� oko. W�a�ciciel karuzeli zadzwoni�, przesun�� d�wigni� na maksymaln� szybko��: �a�cuchy i siedzenia jeszcze bardziej oddali�y si� od zdeptanej ��ki, a twarze jad�cych defilowa�y po obwodzie ko�a poza granic� �wiate� �ar�wek i b��kitnego cienia nocy niczym ogromne �o�ysko kulkowe. Dziewczyna z nenufarami dr�a�a na my�l, co by to by�o, gdyby urwa�o si� siedzenie, kt�re zajmuje, 34 i dok�d by polecia�a. By� mo�e � a� na �rodek rzeki, gdzie roztrzaska�aby odbicie ksi�yca... ale kto wie, czy nie spad�aby wprost na bark� p�yn�c� bezszelestnie, ozdobion� kolorowymi lampionami, wioz�c� przygrywaj�cy rzewnie zesp� tamburynist�w... Z pewno�ci� przebi�aby dno barki i lampiony by cicho pogas�y... Ale co by by�o, gdyby siedzenie z ni� urwa�o si� i si�a od�rodkowa rzuci�a j� na brzeg, na p��cienny dach straganu ze s�odyczami? Albo gdyby dolecia�a a� na strzelnic�, wprost na figurki z blachy, wprawiaj�c w ruch wszystkie ukryte spr�yny, tak jakby� trafi� w sam �rodek tarczy? Albo gdyby wraz z tymi �a�cuszkami wyl�dowa�a przewracaj�c budk� z cz�owiekiem w bia�ym fartuchu, kt�ry na patyczki nawija r�ow� wat� cukrow�? Albo gdyby polecia�a jeszcze dalej i wpad�a do kadzi, w kt�rych ch�odz� si� butelki piwa i wody sodowej? Ale w�a�ciciel karuzeli uderzy� na podzwonne tym mo�liwo�ciom, zwolni� szybko�� i �a�cuchy karuzeli zwiera�y si� z wolna, tak jakby� zamyka� poma�u parasol... Wkr�tce kilka par podeszew zacz�o ociera� si� o deski pod�ogi i karuzela si� zatrzyma�a. �Kr�ci mi si� w g�owie�powiedzia�a dziewczyna. � Na tak� dolegliwo�� najlepszy kieliszek � zaproponowa� jej pan kierownik. A kiedy ju� stali pod daszkiem baru i siorbali s�odki likier, pan kierownik zagai�: � No i jak id� interesy? � Kiepsko, ludzie ma�o kupuj� � odpar�a. � Ale!... Cholerne komary! � Pan kierownik oganiaj�c si� r�koma, chlusn�� kmink�wk� prosto w twarz panu Tolkowi Uhde. � Pardon � przeprosi� pan kierownik i ju� rozwi�zywa� plecak dziewczyny, �miej�c si� przy tym 35 a� do �ez, po czym wyj�� jeden kwiat sztucznego nenufara owini�ty w celofan. � Trzymaj� si� pana g�upie �arty � wymy�la� pan Tolek, wycieraj�c sobie z oczu lepki likier. � A wi�c panno?... � Urszula Krasie�ska � uk�oni�a si� i zarumieni�a. � A wi�c panno Urszulko, jak�e to mo�liwe, by taki pi�kny artyku� nie znajdowa� nabywcy? � Pewnie nie umiem sprzedawa� � dziewczyna zarumieni�a si� jeszcze bardziej. � A ile kosztuje ta sztuka? � Dwadzie�cia pi�� koron � powiedzia�a odstawiaj�c pusty kieliszek. � Panie szefie! Jeszcze raz to samo! � zam�wi� pan kierownik. � A panowie co sprzedaj�? � zapyta�a. � Ja i moi przyjaciele oferujemy ludziom szcz�liw� przysz�o�� � odpar� pan kierownik. � Aha! � U�miechn�a si�. � Sprzedajecie horoskopy. � Nie. Prosz� zgadn��. � No to akty strzeliste. Albo wr�ycie ludziom z r�ki. � Tak�e nie; pan Wiktor to pani wyja�ni � o�wiadczy� kierownik, podaj�c dziewczynie kieliszek kmink�wki. � Panno Urszulko, my oferujemy ludziom z�udzenie: rent�. Rzemie�lnicy otrzymuj� kawa�ek papieru, a nam daj� za to fors�. A skoro wierz�, �e to, co im powiedzieli�my, jest prawd�, maj� przed sob� szcz�liw� przysz�o�� � powiedzia� pan Wiktor, strzelaj�c wzrokiem wprost w oczy dziewczyny z nenufarami. � To panowie sprzedaj� nadziej�? � spyta�a. � Tak! � przytakn�� pan Wiktor. � Tak jak Chrystus Pan, kiedy zabawia� si� w komiwoja�era i odwiedza� klient�w wok� Jeziora Genezaret z artyku�em: Wiara, Nadzieja i Mi�o��... Tak w�a�nie i my... Ale chod�my si� przej�� t� Weneck� Noc�. � Pi�kny macie, panowie, zaw�d � stwierdzi�a dziewczyna. � Tak � zgodzi� si� pan kierownik, i wzi�wszy sztuczny kwiat, zacz�� si� przedziera� poprzez p�yn�cy t�um wo�aj�c: � Ostatnia nowo�� z Pary�a na wasze sto�y! Sztuczny kwiat nenufara, kt�ry przyozdobi wasze mieszkania. Jedyna okazja! I wo�aj�c obmacywa� oczyma ludzkie twarze. � Ale ten nasz szef ma niem�dre dowcipy! � irytowa� si� pan Tolek obw�chuj�c palce. � �mierdz� koprem! � Ach, jakie to pi�kne! � dziewczyna zwr�ci�a si� do Wiktora, wskazuj�c palcem kramik, gdzie sta� m�czyzna, kt�ry wyjmowa� z pude�ka p�askie przedmioty podobne do gumowych r�kawiczek, nak�ada� je na butl� z wodorem, odkr�ca� kurek i spod palc�w wyrasta� mu pi�kny kolorowy balonik. A potem wystarcza�o ju� tylko kilka szybkich ruch�w, i balonik unosi� si� a� tam, dok�d pozwala� mu niewidzialny sznurek... I dzieci odchodzi�y z barwnymi balonikami u�miechaj�c si� ze szcz�cia. A sklepikarz pod acetylenow� lamp� produkowa� wci�� nowe i nowe baloniki. Zbli�y� si� pan kierownik prowadz�c za r�k� jak�� kobiet�. � Urszulko � odezwa� si� � ta pani �yczy sobie dwa nenufary. I rozwi�za� plecak wyjmuj�c dwa sztuczne kwiaty, i ju� wk�ada� je do torby pulchnej niewiasty, kt�ra broni�a si� niepewnie: � A jeden nie wystarczy? � Dwa, dwa! � wo�a� pan kierownik. � To tak samo, jakby kupi�a pani sobie szczeniaka. Wygodniej kupi� dwa, poniewa� dwa szczeniaki lepiej �r�. Nale�y mi si� pi��dziesi�t koron. Kobieta wyj�a portmonetk�, r�ce jej dr�a�y, wi�c pan kierownik powiedzia�: � Pozwoli pani? � I wzi�� portmonetk�, wyj�� z niej pi��dziesi�ciokoronowy banknot, wr�czy� go Urszuli i w�o�y� portmonetk� kobiecie do ki�szeni, po czym zdj�� plecak z ramion dziewczyny, jeden nenufar wzi�� do r�ki i przedziera� si� przez t�um wo�aj�c: � Kupujcie ostatni� nowo�� Wiednia, sztuczny nenufar, praktycznie niezniszczalny sztuczny kwiat, kt�ry mo�na k�pa�... i dlatego zawsze jest �wie�y... � Ja te� chcia�abym jeden... � poprosi�a dziewczyna. � Ten kwiatek? � spyta� pan Tolek. � Nie, tamten balonik... � W jakim kolorze? � spyta� pan Wiktor. � Zielony. � Nadzieja w kolorze szczypiorku � skomentowa� pan Wiktor. Tolek si�gn�� do kieszeni i ruszy� w stron� balonik�w, niesionych przez u