2008 - WERONIKA R - Cichodajka 2006
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 2008 - WERONIKA R - Cichodajka 2006 |
Rozszerzenie: |
2008 - WERONIKA R - Cichodajka 2006 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 2008 - WERONIKA R - Cichodajka 2006 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 2008 - WERONIKA R - Cichodajka 2006 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
2008 - WERONIKA R - Cichodajka 2006 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Weronika R.
Cichodajka 2006 - 2008
2006-03-12 15:12:17?? Phi rzekla znuzona WeronikaNiewazne co, jak i o czym napisze, Wy i tak bedziecie myslec i pisac swoje. Dlatego ja zawsze bede TAKA, bo dzieki temu jestem JAKAS. A niestety z charakteru bardziej jestem gryzaca zmijka, niz wyrywajaca sobie puch z piersi golebica. Dobrze wiem, ze czasami troche przeginam (np. niedawna potrawka z dzieci, bigosem z Kacpra, uwarzywnieniem Terri Shivo, itp.), ze za mocno szarpie rozne struny (np. antykrerykalna, czy ciemnogrodzka), ale dzieki temu Was poruszam, wprawiam w rezonans jak wprawny muzyk swoj instrument muzyczny. Zmuszam do myslenia, a przede wszystkim do REAKCJI. Zazwyczaj do sprzeciwu wobec tego, co pisze, ale przyjmuje ten sprzeciw zgodnie z III zasada dynamiki Newtona. To na moim blogu nawet zasmarkane nastolatki, ktore u swoich kolezanek pisza: "GoSiU aLe FaJnIe ByLo DzIs Na PoLsKiM, HiHi", a na blogach obcych ludzi: "Ale masz fajnego blogusia, wdepnij na mojego i zostaw komenta" tu sie uzewnetrzniaja. Tu zmuszam ich czesto pusciutkie lepetynki do jakiegos myslenia i reakcji. Tu nikt nie odwazy sie wkleic spamu albo jakiejs debilnej graficzki z gwiazdeczek*** czy # # #. To tu wiele razy napisano, ze to jest pierwszy blog, ktory ktos komentuje.
Kazdy ponad kazdym,
innego traktuje jakby byl niczym,
wszyscy najmadrzejsi...
To z jakiejs piosenki, ale dobrze pasuje do opisu relacji pomiedzy spolecznoscia tego bloga.
I co z tego, ze zostalam odkryta? Ze juz nie tylko Studentka wie, kim jestem. Ale to sa LUDZIE. Przed duze L, a moze po prostu: tylko i az ludzie? Nie zadne blogowe bestie, zadne mojej krwi i mordu na mojej osobie. Co by to Wam dalo? Chcielibyscie mnie szantazowac w zamian za swoje milczenie? Zadac pieniedzy, przyslug, uslug, seksu?
Slawciu, ja sie pomylilam z jedna literka, a Ty z 13 miliardami zlotych. Pisales, ze Inwestorzy nie boja sie rzadow PiSu? Popatrz na gielde. W tydzien zachodni inwestorzy wycofali z niej 13mld zlotowek. Dolar w 2miesiace podrozal (czyli zlotowka potaniala) z 3,08 na 3,28, a Euro z 3,75 na 3,90, to jest wyznacznik "zainteresowania" polska inwestorow zagranicznych. Odplyw kapitalu, wyprzedaz zlotowek. Sprzedaja zlotowki, spada ich cena, bo zamieniaja je na USD I EURO i lokuja w obligacje USA, bo tam nie ma PiSu i Leppera z Giertychem krzyczacych co chwile "Greenspan musi odejsc!". Prosciej tego nie potrafie wytlumaczyc, a Ty nie zasypuj mnie za chwile kolejnymi regulkami ekonomicznymi czy tabelami z GPW.
Gielda to rynek doskonaly? Dla kogo? Dla spekulantow chyba! Powiedz to wlascicielom akcji Enronu. Z wynikow gieldowych wynikalo, ze to 7ma spolka na amerykanskiej gieldzie...
Jak tak obryty w finansach jestes, to wytlumacz mi cos, czego nie pojmuje. Jak to jest, ze Dr Kulczyk 2lata temu mial majatek szacowany na 12mld zl, rok temu juz tylko 5,5mld, a w tym roku z majatkiem zaledwie 1mld USD (czyli 3,3 mld zl) Forbes ulokowal go daleko za Solarzem na liscie swiatowych miliarderow. Tak szybko wydawac forsy nawet ja bym nie potrafila, ale Ty pewnie o Rockeffelerze polskiej gieldy w takim tempie wyciagasz kase z GPW.
Ogladalam debate o NBP. Andrzej Lepper, tluk z wyksztalceniem zawodowym wyzywa profesora Leszka Balcerowicza od "ekonomicznych idiotow", a zeszloroczna maturzystka Renata Beger szydzi z przemowienia Hanny Gronkiewicz- Waltz, bo nic z niego nie zrozumiala. A wszystkiemu temu co chwile przyklaskuje PiS. Zupelna analogia do mojego bloga. Ja cos pisze, plankton blogowy otwiera usta i belkocze, bo mowy ludzkiej nie rozumie.
2006-03-14 20:41:47?? Michal...
Wlasnie on jest doskonalym przykladem tego, ze nigdy, przenigdy nie lubilam sie wiazac ani nawet zblizac do moich infantylnych rowiesnikow. Chloptas napisal do mnie kilka SMSow. Przez wrodzona grzecznosc mu odpisalam, wiec zaczal SMSow slac wiecej i wiecej, domagajac sie odpowiedzi na nie. Gdy mu z gracja i taktem sugerowalam, zeby przystopowal, ze nie moge pisac, by nie demoralizowac nieletniego, oburzyl sie tak, jakbym mu naplula w twarz, bo przeciez mi pisal w jednym z pierwszych maili, ze niedawno skonczyl 18lat! Jak moglam tego nie pamietac i go z kims pomylic?! Jeszcze ponekal mnie troche mailami, doprawil SMSami, polechtal komentarzami, a ze ciagle milczalam, postanowil popluc sobie na mnie w ostatnich komentarzach. Napisalam wiec o nim notke, by sie cieszyl, a inni by wiedzieli, czemu mam takie uczulenie na wszystko, co mlode plci meskiej.
W mailach slodzil mi jak producent buraka cukrowego podczas kampanii, ze jestem super, ze chcialby miec taka fajna i inteligentna dziewczyne jak ja, ze to i owo, ze w ogole i jak najbardziej, a gdy zbywalam go milczeniem, to jak zraniony kochanek odgrywa sie chociazby w komentarzach: "Tak naprawde to Ty masz mgliste pojecie o ekonomii i wspolczesnym swiecie... a wydaje Ci sie jakbys pozjadala wszystkiego rozumy... Czyz nie o takim zachowaniu wlasnie kiedys pisalam? Ze zranieni rowiesnicy sa nieobliczalni, a zranieni dojrzali mezczyzni nie narobia mi klopotow? Bo i nie zamierzam ich ranic, a i nie wydaja mi sie oni na takie rany podatni. Az strach pomyslec, do czego bylby zdolny taki Michal, gdybysmy tworzyli pare, z ktorej postanowilam wbrew jego woli sie uwolnic. A teraz, by mi zrobilo sie przykro, zaczal flirtowac w komentarzach z Niunia. To wrecz kliniczny przyklad syndromu zranionego kochanka. Dlatego wlasnie Wojtku z Poznania, podobny do ww. Michala, musialam uciac nasze kontakty juz na wstepie. Wybacz i zrozum, OK?
Koniec notek o polityce, ekonomii, klerze, itp. Pora wrocic do ludzi, na lono natury, skoro takie okazy sie do mnie zglaszaja i upominaja o uwage.
Dzis ekonomia na wesolo:
Pamietacie notke, gdy pisalam, ze moj znajomy zadzwonil na numer telefonu napisany zapewne przez jakas blachare na masce Peugeota 206CC. Podajac sie za wlasciciela tego auta umowil sie z dziewczyna i mimo, ze podjechal zupelnie innym i mniej efektownym samochodem to i tak ja zaliczyl. Teraz opowiada o kolejnej, ktora za 200 Koron czeskich wygladajacych dla zlotowkowcow na pierwszy rzut oka jak 200 Euro, robila przez cala noc wszystko co chcial. Ciekawe, co zrobila w kantorze, gdy zamiast spodziewanych 790zl dostala 27zl? Naprawde sa podobne?
2006-03-19 23:52:02?? Jestem na[pierdolona
Wlasnie wrocilam z pubu. Nie wiem, ile alhokoholu w sobie mam ale wystarczy by zapomniec haslo do bloga. A co dopero inne rzeczy i wartosci. Za duzo drinkow za duzo alkoholu. Z kazdym kolejnym mialam wieksza ochote sie rznac. Pojsc za jakims ciekawym facetem przechodzacym obok naszej lozy, by go dopasc w toalecie i zerznac. Po prostu musze odreagowac. W tym tygodniu przybeda mi kolejne obowiazki. Nie wyrabiam. Doba traci swoja pojemnosc i 24godziny nie wystarczaja mi do przezycia. Chce sie rznac! Znalezc w czyichs ramionach jakas pauze czasowa by nie odliczac kolejnej krotkiej przerwy.
Bylam tego wieczora gotowa pojsc za facetem do meskiej toalety i tam mu sie oddac. Tak tylko by zabic albo wydluzyc wolny czas. By w ramach przyplywu hormonow dac im sie wyszalec.
Faceci, jak poznajecie laski w klubach lub pubach? Skad wiecie ktora nalezy sie zainteresowac by osiagnac swoj seksualny cel. Czy widac w nas ze bez rzniecia tej nocy umrzemy? W ktorym miejscu wiecie ze chcemy sie z Wami kochac bez udawania jakichs tma uczuc i glebszych emocji? Dzis bylam gotowa wejsc do meskiej ubikacji i oddac sie pierwszemu facetowi ktorego tam znajde.
A jeszcze kilkanascie chwil wczesniej patrzylam, na rozne tlenione laski ktore grajac role dam siedzialy przy barze i dawaly sie uwodzic. Glupie suki. Chce faceta. Chce chodzic nasycona seksualnie. Zerznieta do upadlosci. Codzien. Do punktu G H i J. Chce .. spac
Naprawde jestescie tak ograniczeni, ze nie widzicie ze [ lezy tuz przy P ma mi sie prawo przepalcowac? Czego sie jeszcze czepicie? ZALOSNY PLEBS INTELEKTUALNY!
Kasuje tylko takie komentarze, ktore psuja mi szate graficzna bloga, gdy kretyn(ka), by podkreslic swoj idiotyzm, brak racji i argumentow, uzywa po kilkaset wykrzyknikow. Jestem po prostu estetka, a glupia komentarzy tresc mam gdzies. Tam, gdzie ich miejsce.
Tak, w tej notce jest jedna prowokacja. Jest nia nazwanie niektorych ZALOSNYM PLEBSEM INTELEKTUALNYM! Napisalam to tylko po to, by zobaczyc, kto poczul sie dotkniety tym zapisem? Inteligentni to pomineli, bo nie bylo to do nich i o nich. Plebs sie broni i kontratakuje. Cel osiagniety.
2006-03-19 23:52:02?? Oto poprzednia notka juz na trzezwo.
Z piciem alkoholu jest tak jak z seksem, kiedy to po przesadzeniu z procentami mysle, ze juz nigdy wiecej nie dotkne kieliszka z C2H5OH. Nastepnego dnia wszystko mnie boli, kreci mi sie w glowie, czuje sie fatalnie i postanawiam wiecej nie pic. A jesli juz, to w bardzo odleglej przyszlosci i na pewno nie w nadmiarze. Szkoda, ze od postanowien do realizacji jest tak daleko...
I tak samo mam z seksem. Po dobrym rznieciu, gdy ciezko jest mi zlaczyc ze soba nogi, gdy wychodze od faceta wycienczona, stawiajac kroki niepewnie jak zrebak przy pierwszych krokach (bo przy wielu pozycjach lozkowych to ja jestem ta "aktywna" strona) obiecuje sobie, ze juz nigdy wiecej! Ze przy nastepnej takiej jezdzie po prostu pekne, albo umre na zawal. Albo, ze teraz tylko bede grzecznie lezec, jak lalka lub dziewica, niech facet sie produkuje - ale nie potrafie dotrzymac postanowienia.
Tak samo w pubie. Zaczynam od drinka albo lampki delikatnego Martini, przy ktorym chce pozostac. Ale to szybko zamienia sie w kolejny kieliszek czegos innego. Pozniej dookolne probowanie drinkow kolezanek i pozniej juz nastepuje totalne przelamanie i jazda na calego bez uwagi na konsekwencje. Czyz nie tak jak w seksie?
Zaczyna sie od wspolnego poruszania sie na parkiecie, dotykow, pocalunkow, a konczy w ciemniej lozy albo... A mial byc tylko taniec. Wiem, ze tego wieczora rozsadzalo kazda z nas. Moze barman w gratisie dodal nam pigulke gwaltu? A moze na wiosne zaczyna nas tak "nosic". Dlatego nie nalezy sie dziwic, ze kilka majacych juz humorek kolezanek wodzi jak sepy za kazdym zdrowym okazem meskiego miesa. Ale i dobrze rozumiemy, ze same tez jestesmy "miesem", za ktorym wodza rownie nagrzani faceci. A przed takimi zgrywamy wegetarianki. Szczegolnie w czasach ptasiej grypy, nie mozna tak skoczyc na byle sepa i jego moze skazone jajka? Zadna z nas sie nie przelamala, by pojsc, poderwac jakiegos, zniknac z nim na chwile lub dluzej w toalecie czy na reszte wieczoru. Ja mam ten luz, ze do mnie co chwile nie wydzwania zazdrosny chlopak, albo ze po mnie nie przyjedzie na koniec imprezy, by sprawdzic, jak i z kim sie bawilam.
2006-03-25 16:16:55?? Gosia...
Od pewnego czasu koresponduje ze mna pewna dziewczyna. Ma 19lat, na imie Malgorzata, jest z malego miasta gdzies na drugim koncu Polski. Tegoroczna maturzystka, ktora chce uciec ze swojego small city, by zaczac big city life w Warszawie. Chce tu zaczac studia na swoim wymarzonym kierunku, znalezc mieszkanie, moze i jakas prace. Ale dobrze wie, ze tego wszystkiego ze soba nie polaczy (studiow, pracy, nowych obowiazkow, powrotow do domu rodzinnego, itp). Ze chyba nie wystarczy jej ani srodkow, ani energii, ani czasu, ani samozaparcia.
Zapytala mnie, czy moge uzyczyc jej moich koni? Chociazby jednego, ktory moglby, jak Pegaz, wziac ja pod swoje skrzydla. Dla niego wyjanecie kawalerki w Warszawie to pewnie wydatek niezauwazalny w jego biznesowym budzecie, a dla niej to cos przekraczajacego mozliwosci finansowe jej rodzicow. Prosty uklad. On wynajmuje mieszkanie, a ona w nim mieszka. Jest jak jakis luksusowy mebel, lozko w stylu Empire czy szafa z czasow Ludwika XIV, z ktorego on ma prawo korzystac kiedy tylko zechce, w dowolny sposob.
Niby normalny przypadek, jakich jest tysiace w Warszawie i wiekszych miastach Polski. Mloda dziewczyna, starszy mezczyzna, kilkadziesiat m2 wynajetych na ich wspolne schadzki. O wiele tansze i dyskretniejsze od hoteli. Moze nawet ja spotykam sie z tymi moimi w mieszkaniach wynajetych tylko dla TEGO celu.
Ale ta sytuacja jest wyjatkowa. Ona jeszcze nigdy TEGO nie robila. Jest dziewica, i moze jeszcze chcialaby nia pozostac, ale wie, ze jej cialo jest tym, czym moze kupic sobie "bilet" do lepszego zycia. Bilet na wcale nie latwa droge, wcale nie latwo powzieta decyzja. Jest jednak tak zdeterminowana, ze na pewno to zrobi. Nie wie tylko, na ile wycenic i komu oddac swoje dziewictwo. Nie wie tez, jak poznac kogos, kto sie nia zaopiekuje, zapewni jej byt w stolicy, a nie wysle jej na ulice, ewentualnie nie zamieni jej za kilka tygodni na inna.
Jak Gosia wyglada? Jest bardzo atrakcyjna dziewczyna. Usta ma wieksze od moich, co wydawalo mi sie juz prawie niemozliwe. Nie jest pewna, czy potrafilaby wykorzystac ich wielkosc i ksztalt do zaspokajania nimi mezczyzn - ale jak trzeba bedzie, to chyba sie przelamie. Z kilku przeslanych do mnie e-maili wynika, ze jest madra, zdecydowana i zdeterminowana. Przez najblizsze pol roku jej zycie przewroci sie do gory nogami. Zda mature (trzymam kciuki), dostanie sie na studia (oby na te wymarzone), zmieni maly ogolniak na wielka uczelnie, male miasto na 2milionowa metropolie, mieszkanie z rodzicami na mieszkanie samej (oby), dosc beztroskie dziecinstwo na brutalna doroslosc, dziewictwo na jego brak, niewinnosc na...?
Wiem, ze to zrobi i czuje sie za nia jakos odpowiedzialna. Nawet bardziej, niz JAKOS. W koncu w jakims celu do mnie napisala. W pierwszym mailu wcale nie o tym, ze chcialaby zajmowac sie zaspokajaniem seksualnych potrzeb mezczyzn, ze chcialaby przejac ode mnie moich facetow. Byl to normalny list dziewczyny do dziewczyny. Mlodej i niedoswiadczonej, do troszke starszej i obeznanej w temacie interesujacym te pierwsza.
Co mam zrobic? Probowac jej TO wybic z glowy? Probowac jej jakos pomoc? Finansowo? Emocjonalnie? Etycznie? Czy moze dac jej jakiegos konia, by nie musiala szukac wsrod takich, ktorzy moga jej zrobic krzywde.
Czyja to wina, ze tak sie musi stac? Ze zeby przezyc, zeby zapewnic sobie lepszy start, lepsza przyszlosc, musi sie oddac komus z wylacznie komercyjnych pobudek. Nie jest z zadnej patologicznej rodziny, ktora nie jest w stanie zapewnic jej bytu i przyszlosci. Ale jej rodzice nie zrobili 19lat temu tak, jak to sie dzieje w USA - nie zaczeli odkladac na jej studia, bo te ma w Konstytucji zagwarantowane darmowe. Moze, moze, moze...
Wiem, ze wystarczy pokazac jej zdjecie jakiemus mojemu facetowi, powiedziec, ze od wakacji koncze moje z nim spotkania, ze teraz jesli chce, to ta dziewczyna z fotki bedzie sie z nim spotykala. Na pewno polowa z moich koni, by na to przystala, bo ta na fotce wydaje mi sie warta i godana ich zainteresowania. Po informacji, ze beda ja mieli jako pierwsi w jej mlodym zyciu i ze beda wprowadzali ja we wszystkie tajniki seksu, pewnie moglabym urzadzic miedzy nimi licytacje, ktory z nich mialby ja wziac pod swoje skrzydla, a suma po ostatnim uderzeniu mloteczkiem bylaby oszalamiajaca. Ale czy tak wielka, ze warta tego, co Ona chce zrobic?
Komentarze pod ta notka niech beda kierowane do Niej, OK? Chociaz wiem, ze nawet pod zalobnymi notkami o Papiezu jechaliscie na mnie swoja dzika nienawiscia. Nie zaszkodzilo to wtedy ani mi, ani tym bardziej Papiezowi, ale teraz mozna naprawde kogos skrzywdzic. Wiec jak macie napisac cos glupiego to 2x sie wczesniej zastanowcie. Domyslam sie, ze pewnie padna propozycje zaopiekowania sie nia, pierwsze proby wyzywania od kurew, itp (a przypominam, ze to jeszcze dziewica!), ale niech moze przywyka do tego, co ja czeka.
PS Poznalam niedawno (albo poznal ja moj kuzyn, przyjaciel, sasiad, kolezanka - bo zaraz sie czepicie, ze ujawniam znow cos, po czym mozna mnie rozpoznac) dziewczyne, ktora byla w podobnej sytuacji do Gosi. Tez z malego miasta, tez studia w Wawce, tez szukala pracy. Znalazla przypadkiem prace za... 1000zl za dzien. Musiala byc tylko w pelnej dyspozycyjnosci o kazdej porze dnia i nocy dla... 3latka. Baby-sitter u... gdy padlo nazwisko padlam z wrazenia. Zdjecia z rodzina X potwierdzily, ze nie klamala. Prawie 20tys. zl na m-c (bo weekendy miala wolne), gratis utrzymanie w Wawce, a raz w tyg. zakupy z rodzina X, wszystkiego co niezbedne do domu i prywatnie dla opiekunki. Zyc nie umierac? Zaniechala studiow, rok pobawila Malego i odlozyla z legalnie (a moze na czarno?) zarobionych pieniedzy na mieszkanie w Wawie. Podobnej pracy zycze Gosi. Ale Gosia jest na tyle atrakcyjna, ze pewnie uroda w takim przypadku by ja przekreslala, bo pani X by kogos takiego nie chciala w poblizu swojego ciagle atrakcyjnego meza.
Wiem, wiem, niewiarygodne jest to 20tys. zl/ m-c za opieke nad dzieckiem. Mi tez trudno jest w to uwierzyc. Moze jednak opiekowala sie nie tylko juniorem X, ale i seniorem?
2006-03-28 13:01:59 Podsluchane.
Wiem, ze nieladnie jest podsluchiwac, ale gdy siedzi sie w restauracji, czeka na kogos sie spozniajacego, a przy sasiednim stoliku dwie mlode kobiety (gdzies tak okolo 25letnie) dosc glosno i emocjonalnie rozmawiaja, to nie sposob sie nie zainteresowac i chocby przypadkowo przysluchac. A rozmawialy o facetach.
Jedna miala dylemat, bo byla 3,5 roku w stalym zwiazku i wlasnie go zakonczyla. Myslala, ze naprawde jest zakochana w tym swoim facecie. Mieszkali razem, razem spedzali caly wolny czas, itp. Jej rodzina juz go zaakceptowala w swoje szeregi, i jego rodzina w swoje. Jej przyszla tesciowa juz kupowala ubranka dla ich przyszlych dzieci, itp. Ale on nigdy sie nie deklarowal, co do ich wspolnej przyszlosci. Ich znajomi sie pozareczali, powyznaczali daty slubu, kolezanki podraznily jej oczy blaskiem pierscionkow zareczynowych, itp, a ten jej nic nie mowil o ich przyszlosci, zareczynach, malzenstwie, dzieciach. Byli ze soba juz jak stare malzenstwo, bez uniesien, romantycznych kolacji, wspolnych wyjsc do kina, albo na imprezy. Ale ona kochala go mimo to, mocno, szczerze i bezinteresownie. A moze tylko z przyzwyczajenia?
Zmienila prace i tam poznala kogos, kto w tydzien przeslonil jej tego pierwszego - niezdecydowanego. Jedno wyjscie do kina, jeden kwiatek, jedno wyjscie na impreze i juz jej serce bilo dla innego. Ale pierwszemu nic nie mowila. Wracala do domu, zastawala go tam gdzie zawsze, calowala, przytulala, ale myslala juz o innym. Trzymala przez pewien czas dwie sroki za ogony. Ale sie wydalo i...
i przyszedl moj spozniony towarzysz kolacji i nie dosluchalam zakonczenia tej historii.
Oczywiscie ja, odwieczna sceptyczka w sprawach milosci mam pytanie do Was, ekspertow w tej dziedzinie. Jak to jest, ze jest sie z kims 3lata, niby swiata sie poza ta osoba nie widzi, nazywa uczucia kierowane do tej osoby miloscia, az tu nagle buum i wszystko sie konczy. To byla milosc? Jesli byla to do kiedy? Kiedy wiadomo, ze sie zaczyna, a kiedy konczy? Czy prawdziwa milosc nie wybroni sie sama przed wszystkim? Przed przeszloscia i przyszloscia? Przed bledami mlodosci i przed brakiem papierka z Urzedu Stanu Cywilnego. Nie wiem. Tez nie wierze w moc blyskotek, prezentow, papierkow. Wole jasna sytuacje jest dwoje ludzi tylko dla siebie i ze jest to jest pewnik. A nie wielkie slowa, codzienne kocham, a na uczelni czy w pracy po kilkanascie romansow, na imprezach wyrywane i zaliczane "towary", a nastepnego dnia w ramach zagluszenia moralniaka jakis prezencik dla wybranki/ka, kwiatki czy litania pieknych slow.
Korekta notki dla Slawka. Oraz podziekowanie dla antybeibika, daenna, Wertera, Donalda, Kasi z Kraka, MMonroe, rustamki, aneczkaw
Ta wysluchujaca kolezanki dziewczyna w restauracji bylam ja. To moja przyjaciolka. Ponad 5lat starsza ode mnie, o niebo dojrzalsza, wyksztalcona wielokierunkowo, pnaca sie szybko w karierze zawodowej, inteligentna, uzdolniona artystycznie, zawsze zaplanowana i obliczalna. Nie siedzi w Necie, ani chyba nie chwali sie swoim wstydliwym postepkiem na lewo i prawo, dlatego nie sadze, by ktos rozpoznal tu ja i mnie.
Blad w tytule. Pisalam te notke w szoku. Najlepsza przyjaciolka zostawia kogos, z kim byla od lat. O kim zawsze mowila z takim blyskiem w oku, z ktorym przyszlosc planowala z takim pietyzmem. Ktory byl w naszym towarzystwie artystycznym duchem potrawiacym sie z kazdym dogadac. Ktorego moglismy sluchac przez wiele godzin, bo zawsze mial cos ciekawego do opowiedzenia. Z ktorym jej wlasna matka dogadywala sie lepiej niz z nia sama. Ktory stal sie czescia jej rodziny bez tych wszystkich zbednych oswiadczyn, zareczyn, obraczek, slubow, dzieci. Ktorego jej mlodzi kuzyni traktowali jako guru w wielu dziedzinach. Ktorego imie i osobe zawsze pamietala jej 98letnia babcia, mimo, ze mylila imiona swoich wlasnych dzieci, wnukow, o prawnukach nie wspominajac.
Widzimy sie kilka dni pozniej i go juz nie ma. Chciala rozmowy ze mna w nadziei, ze ja zrozumiem. Mimo calej mojej otwartosci i przyjazni - nie zrozumialam. Nie zrozumiala jej postepku rodzina, ani bliscy znajomi poinformowani jedynie o ich rozstaniu (ale nie o okolicznosciach i o tym kims nowym).
Co wydaje mi sie najsmutniejsze w tym wszystkim? On odszedl, ale zostawil jej furtke. Gdyby znudzila sie tym nowym, gdyby jednak zrozumiala, ze to tylko chwilowe zauroczenie, jakis taki przelotny romans, wiosenna swiezynka, to on bedzie czekal. Wroci, zaczna wszystko od nowa... Piekne. Ten, ktorego zdradzila, upokorzyla, oszukiwala, trzymala za ogon jako te druga sroke, a moze nie za ogon, a za zlamane skrzydlo tak, jak trzyma sie zuzyta prezerwatywe lub cos smierdzacego, jest gotow jej wszystko wybaczyc i wrocic. Piekne. Wlasnie predzej w taka milosc uwierze, zwalczajaca wszystko, niz w taka na okraglo wyznawana, a konczaca sie, bo kolega jej przyniosl do pracy kwiatka, zaprosil do kina na "Czerwonego kapturka", zatanczyl z nia na imprezie dla pracownikow.
2006-03-31 23:57:38?? Dylematy...
Pisalam o polityce - zle, bo niby sie nie znam na niej. Pisalam o ekonomii - zle, bo blednie pojmuje np. gielde. Pisalam o klerze - zle, bo jestem jakas chorobliwie uprzedzona do instytucji kosciola. Itd...
Teraz pisze i bede pisala o mojej przyjaciolce. Nie chcecie, nie czytajcie. Nie rozumiecie o czym pisze lub o co pytam - nie komentujcie. Ja po prostu wole przesledzic calkiem udany i wydawaloby sie idealny zwiazek z zewnatrz, niz byc sama taka zdradzajaca czy tez zdradzana kobieta. Wole sie dowiedziec od przyjaciolki, co robi porzucony czy tez zdradzony facet, by wiedziec, co ewentualnie mnie czeka, gdy bede miala wlasnego i poczuje chec do zdrady go lub porzucenia.
Dzieki niektorym komentarzom (Slawek, gdy sie nie czepiasz pierdol, przecinkow, nie szukasz dziury w calym, jestes naprawde fajnym, rzeczowym, merytorycznym partnerem do rozmowy) zrozumialam motywacje i tej mojej przyjaciolki, ale i zachowanie jej niezdecydowanego faceta.
Teraz przez jego serdecznego przyjaciela dowiaduje sie, co u niego slychac, jak sobie radzi. Dowiaduje sie tego dla niej, ale i dla siebie, bo cos mi sie w nim podoba. Facet nie radzi sobie ze soba. Popada w alkoholizm. To ten, ktory zawsze zalatwial nam na imprezy Absynth oraz inne trunki i uzywki trudno dostepne w Polsce. Przeliczyl, ze po wlaniu w siebie butelki tego 70% trunku otrzyma smiertelne stezenie alkoholu we krwii. Prawda? Jest na sali jakis lekarz? Fizjolog? Jak sie umiera na zatrucie alkoholowe? Co umiera? Jak? A jak sie go przypadkiem odratuje, to jakie moga nastapic trwale zmiany w jego organizmie?
Albo przy jakiej szybkosci i w co uderzyc (ma bardzo szybkie auto), by na pewno nie przezyc? Jak odlaczyc poduszki powietrzne, by nie przeszkadzaly zapasc w "wieczny sen"? Podobno cala noc jezdzil po Warszawie i szukal dobrego miejsca. Ale na szczescie nie znalazl.
Czy tez chce wyjechac na wycieczke do Brazylii lub Meksyku i tam oddac sie 2tygodniowemu seksualnemu zapomnieniu, by wrocic z gratisem w postaci jakiejs smiertelnej choroby. Ewentualnie przejsc sie noca w Rio de Janeiro dzielnica, w ktorej biali gina z rak tamtejszych gangow. Albo nalykac sie kapsulek z narkotykami i pozwolic im sie rozpuscic w swoim zoladku. Itp, itd.
Wspolczuje temu jego przyjacielowi, ktory musi od kazdej takiej mysli go odwodzic. A jakie Wy macie doswiadczenia z porzuconymi kochankami? Doswiadczenia wlasne lub zaslyszane. Co najglupszego zrobil jakis znany Wam porzucony facet lub dziewczyna?
WIELKIE sorry, jesli znalezliscie w tej notce cos ironicznego. Ja autentycznie przejmuje sie losem tego faceta. Moze podswiadomie, jakas nutka ironii, chce rozladowac te jego sytuacje. I naprawde jestem ciekawa, jak wyglada smiertelne zatrucie alkoholem.
2006-04-04 10:31:52?? 2lata.
Chcialabym teraz moc napisac KONIEC BLOGA. Koniec prowokacji, koniec badania zachowan, koniec zbierania materialu na prace magisterska z psychologii czy socjologii. Ale niestety ten blog to prawda. To kawal mojego istnienia. Ponad 10% mojego prawie juz 20letniego zycia...
Chcialabym potrafic kliknac - SKASUJ BLOGA i wraz ze zniknieciem go z cyberprzestrzeni, zapomniec wszystko, co na nim napisalam i co zlego sie w moim zyciu wydarzylo. I wszystko to, co mi napisaliscie Wy. Chcialabym umiec (miec sile psychiczna) usunac konto e-mail, wyrzuc karte SIM mojego numeru i wyrzucic z pamieci wszystkich ludzi, ktorzy sie do mnie odezwali i zblizyli dzieki temu blogowi i ksiazce, mailowo lub SMSowo. Jest ich/Was kilkanascioro, moze nawet kilkadziesiecioro. Nie potrafie Was tak przekreslic. To w koncu ja dowiadywalam sie jako pierwsza, ze panna X wlasnie zamierza stracic dziewictwo, bo to ja doradzalam jej w jakiej pozycji ma to zrobic, by mniej bolalo. Jak ma sie zabezpieczyc. To do mnie pisala rozdygotana z lazienki, ze zaraz sie TO stanie, a kilka tygodni pozniej musialam radzic jej, jak nasikac na test ciazowy. Czuje sie za nia odpowiedzialna. Podobnie jak za opisana niedawno Gosie, Macieja i wiele innych osob.
Zaczelam 2lata temu. Bylam wowczas zupelnie innym czlowiekiem. Licealistka, ktora wie, czego chce. Zdac mature, dostac sie na studia, przejsc je jak burza, a czas wolny umilac sobie niezobowiazujacymi spotkaniami z facetami. Teraz jestem studentka, i zamiast jeszcze lepiej wiedziec, czego chce, ja mam coraz wieksze watpliwosci. Etyczne, edukacujne, emocjonalne, zyciowe.
Juz nie interesuja mnie cyfry. To, ze bloga odwiedzono juz prawie pol miliona razy. Ze zostawiono kilkadziesiat tysiecy komentarzy. Kilka tysiecy maili. Ze kilkuset czytelnikow ksiazki probowalo sie do mnie dodzwonic, ze kilkuset wyslalo do mnie SMSa. I po co to wszystko? Co tak naprawde osiagnelam lub zyskalam? Jakas tam anonimowa slawe? Rozglos? Nie to bylo moim zamiarem. W ogole juz nie znam swoich zamiarow. Kiepsko znosze przesilenie wiosenne. A moze ...
2 dlugie lata... Przyjmuje dzis zyczenia, powiedzmy, ze urodzinowe:)
2006-04-08 00:20:19?? Facet na horyzoncie...
Podobno najlatwiej jest zdobyc kogos (zaprzyjaznic sie, przywiazac do siebie, rozkochac), gdy ten ktos jest w trudnej sytuacji. Przywiazac, a raczej uzaleznic finansowo, gdy ktos jest w trudnej sytuacji materialnej. Przywiazac emocjonalnie i duchowo, gdy ten ktos jest w kiepskiej sytuacji psychicznej. Tak wiec trzeba znalezc taka osobe, wysluchac, poradzic, pocieszyc, obiecac pomoc, zabijac swoja osoba czas przeznaczony na poglebianie smutku i... i juz jest sie blizej. O kim tu mowa? Domyslni wiedza.
Nie ukrywam, ze w moim towarzystwie (znajomi, studenci) sa faceci, ktorzy mnie interesuja intelektualnie, mentalnie, czy tez po prostu "kreca" seksualnie. Ale "grzeczna" i "ulozona" studentka na uczelni jest zajeta nauka, a w towarzystwie jest zajeta... towarzystwem. Najfajniejsi faceci i tak zazwyczaj sa zajeci, a jesli nie, to w tej calej swojej odpowiadalnosci mi, prawie zawsze maja jakies takie szalone, niebezpieczne lub czasochlonne hobby, ktorego chyba z nimi nie podziele.
Ostatnio jednak pojawil sie na horyzoncie taki jeden. Pojawil juz dawniej, ale przyblizyl dopiero niedawno. Nie ma to jak porzucony facet. Jest wtedy taki biedny i zagubiony, jak dziecko w piaskownicy, ktoremu z pola widzenia zniknela mama. Rzuca wszystko, zabawki, wiaderko, mozolnie stawiana babke z piasku, wspoltowarzyszy zabawy i placze za mama. Maaamooo! Wystarczy obiecac takiemu, ze go sie doprowadzi do mamy, a pojdzie, jak w dym. O owej "mamie" pisalam ostatnio, o "synku" napisze dzis.
Przestalam sie dowiadywac od osob trzecich, na prosbe wyrodnej "matki", co sie dzieje teraz z jej porzuconym "synkiem". Zaczelam zasiegac informacji u zrodla. W koncu jestesmy znajomymi, ja jestem wolna dziewczyna, on jest porzuconym facetem...
Tu zaczyna sie dylemat. Bo dobrze wiem, ze dla faceta w takiej fazie zycia, w jakiej jest on, mozna zostac albo przyjaciolka, albo kochanka. A gdy sprobuje sie kiedys przemieszac te dwie funkcje, albo awansowac na funkcje jego kobiety, to faceta sie traci. Wiem, ze jesli facet za duzo o sobie powie, to kobieta traci szanse zostania jego druga polowka, bo ktory mezczyzna chce miec dziewczyne, ktora tyle o nim wie? Dlatego nie wypytuje go o nic, co mogloby go w moich oczach czynic takim doszczetnie odkrytym. A gdy on dotyka tematow, ktore moga mnie zepchnac na pozycje co najwyzej przyjaciolki, ktorej moze sie wyplakiwac, przerywam jakims sprytnym wybiegiem. Tylko jak wybiec z sytuacji, gdy facet opowiada, ze swiruje, bo wie, jak dobrze rznie sie jego Ex, jakie cuda wyprawia w lozku, a teraz robi to z kims innym! I wtedy korci mnie, by powiedziec mu, zaproponowac, zabrac do pokoiku, zafundowac ostra jazde, a po wszystkim zapytac go, czy tamta naprawde jest w tym lepsza? Wiec skoro nie, to nie tylko w tym moge ja zastapic i byc od niej lepsza... I zyli dlugo i szczesliwie...
A co do filozofii zycia dlugiego i szczesliwego... Zycie wcale nie jest jak pudeleczko czekoladek, gdzie nigdy nie wiesz co dostaniesz. Ostatnio pijac kawe (rozpuszczalna, kofeinowa, ze smietanka i 2lyzeczkami cukru) doszlam do wniosku, ze zycie jest jak kubek kawy. Najlepiej smakuje poslodzona odpowiednia iloscia naturalnego cukru. Jest tez dobra i aromatyczna, gdy pije sie ja bez cukru. Najgorsza jest, a dla mnie wrecz nie do przelkniecia, gdy cukru jest na tyle malo, ze kawa nie jest jeszcze slodka, ale na tule duzo, ze juz nie jest gorzka.
PS z dnia 10.04.2006
Nie chce sie Nim zabawic! Nie chce uwiesc faceta. Chociaz nie powiem, ze gdy sie przede mna otworzyl ze swoimi zalami i beznadziejnoscia sytuacji po stracie Jej, chcialam zrobic to samo. Powiedziec mu cos skrywanego przeze mnie, pouzalac sie nad mym bytem, by to on mnie pocieszal. By to on uspokajal mnie, ze wszystko bedzie dobrze, ze zasluguje na kogos wspanialego, itp. Ale boje sie podjac takie ryzyko. A moze warto?
2006-04-08 00:20:19?? Bezsilnosc.
Bezsilnosc odczuwa sie i rozumie dopiero wtedy, gdy nas ona dosiegnie. Czasem wieksza bezsilnosc mozna odczuc ponoszac malutka kleske, niz nawet najwieksza porazke. Nieraz patrze w TV i zastanawiam sie, co musiala czuc 15latka, ktora rzucila sie pod pociag za brak promocji do nastepnej klasy, co czul 10latek popelniajacy samobojstwo przez pijanstwo rodzicow, itp. W ostatnich notkach padaly komentarze odnosnie samobojstwa. Ze to tchorzostwo lub odwaga, ze kazdy samobojca to psychol lub co najmniej ktos oderwany od realiow zycia. Oczywiscie najbardziej "madre" komentarze wypisuja blogowi omnibusi, znajacy sie na wszystkim i we wszystkim nieomylni. A mieliscie kiedykolwiek pistolet w dloni, ktory zaraz przylozycie sobie do glowy? Albo zyletke, ktora chcecie przeciac sobie nadgarstki? Albo chociazby line, ktora zaraz zawiazecie w stryczek. Albo staliscie na torach przed pedzacym pociagiem? Jesli nie, to jakim prawem wypowiadacie sie, kim jest osoba odbierajaca sobie zycie. Pod jedna z notek byl komentarz Rustamki. Rozstala sie z facetem, ten powiedzial jej, ze sie powiesi i nastepnego dnia musiala identyfikowac Jego zwloki. Tchorz? Psychiczny? Symulant? Czy tylko "roztrzesiony melepeta", jak to nazwal pewien zalosny komentator. Niewazne nazewnictwo. Judasz okazal sie nie zdrajca, a slugusem Jezusa, ktory zakapowal Go na jego wlasna prosbe. Jezus wiec takze okazal sie samobojca, wiec powinien byc potepiony.
A ja ostatnio rozbilam auto. Na tyle niegroznie, ze nawet nie wystrzelily poduszki. I poczulam wlasnie taka bezsilnosc. Cos, co rano stanowilo zgrabna, blyszcaca, jednolita calosc, przez chwilowa nieuwage, przez chwilowe spoznienie reakcji, stanowi kupke pogniecionego metalu. Patrzysz na "ryjek", ktory rano w garazu sie usmiechal, a teraz ryjek jest wykrzywiony, tablica oderwana, swiatlo pekniete. A to bylo zaledwie kilka lub kilkanascie km/h. Co dzieje sie przy 200km/h?
Nie, ze jestem jakas tam gapowata kierowczynia - po prostu nie wszyscy wiedza, ze w Warszawie na zoltym zawsze sie przyspiesza, a nie hamuje!
Bezsilnosc czulam tez w wielu innych przypadkach, ale jedynie ten ostatni chce tu opisac. Bezsilnosc czasem tez czuje na tym blogu. Gdy po raz kolejny czytam, ze to jakas prowokacja, ze pewnie wkrotce pojawi sie druga czesc ksiazki, ze pewnie przez tego bloga i ksiazke dorobilam sie majatku, ze wszystko co pisze jest przez kogos dyktowane, ze teraz to juz chyba pisze ktos inny, itp. Ze caly blog powstal tylko po to, by powstala na jego motywie ksiazka. Stali bywalcy przeciez wiedza, ze wszystko bylo pisane spontanicznie. Ze wiekszosc notek to byly zywe dyskusje, klotnie czy tlumacznia komentatorom, w coraz prostszy sposob, co bylo napisane w poprzednich notkach. A teraz omnibusi pisza, ze niby ktos przejal tego bloga, ze co rano zbiera sie grono redakcyjne i burza mozgow wymyslaja, co napisac? Ludzie, czy Wy czytacie to, co piszecie? Szanujcie swoj czas i tworzcie cos, co przynajmniej wyglada na dzielo gatunku Homo Sapiens, bo nawet malpa potrafi losowo klikajac w podstawiona jej klawiature - cos napisac.
2006-04-08 00:20:19?? Wypadki - moj w Warszawie i turystow w Egipcie.
Widze, ze kilkoro z Was chce byc madrzejszymi od wiekszosci. Madrzejsi od samego Komendanta Glownego Policji, a moze nawet od Ministra Infrastruktury, w tak prostej sprawie jak przejezdzanie przez skrzyzowanie "na zoltym". Przeciez wedlug kodeksu drogowego mozna warunkowo przejechac na zoltym, gdy nagle hamowanie mogloby zagrazac bezpieczenstwu. A ze w Warszawie w wielu miejscach mozna sie poruszac 70km/h, to ma sie prawo "przeskoczyc" na zoltym, jesli hamowanie skonczyloby sie na srodku skrzyzowania. Oby tylko nie za kims z rejestracja LU*****, kto na zoltym z piskiem zahamuje. Koniec i kropka.
Wczoraj zdarzyl sie wypadek w Egipcie. Zginelo dwoje kierowcow, jedna turystka, a kilkoro zostalo ciezko rannych. A pamietacie moja egipska notke sprzed poltora roku? Oto fragment wrecz wrozacy wczorajszy wypadek:
"Tylko okolo 20% kierowcow poruszajacych sie w Egipcie samochodami po drogach wlacza w nocy swiatla! W Kairze odsetek zaswieconych siega co najwyzej 50%. Wiozacy nas taksowkarz zapytany, czemu nie wlacza swiatel odpowiada ze spokojem "a po co?, znam droge". Drugi na to samo pytanie odpowiada "bo mam dobry wzrok i nie musze". Przy takim ich nastawieniu do spraw kierowania pojazdami mechanicznymi, nie zdziwil mnie wiec fakt, ze kierowca autobusu wiozacy turystow scina kazdy zakret tak, by w razie czego nie przezyc zderzenia z kims jadacym z przeciwka. Zakret w lewo w ciasnym kanionie, bierze lewym pasem tak, jakby przed nim zmowil modlitwe i oddal swoje zycie w rece Allaha. Pewnie mysli, ze w razie zderzenia i smierci, czeka go niebo i kilkadziesiat wiecznych dziewic, skoro usmiercil tylu "niewiernych" w MotoDzihadzie. Szanse na zderzenie sa moze niewielkie, bo na calej 100kilometrowej trasie mijalo nas ok. 20-30 samochodow, ale zawsze istnieja. Tak wiec parafrazujac slowa, ze zolnierz strzela, a pan Bog kule nosi, tam kierowca kieruje, a Allah usuwa z drogi ewentualne przeszkody.
Wczoraj nie usunal ciezarowki. Taka jest jedyna przyczyna tego wypadku, bo tam drogi sa proste jak stol, warunki pogodowe doskonale, autobusy nowiutkie, a natezenie ruchu ninimalne. Polscy turysci zapewne nawet nie potrafia zauwazyc, kto i co z nimi robi.
2006-04-08 00:20:19?? Lubie spiskowe teorie dziejow.
I nie tylko dziejow. Od zarania dziejow, do najnowszej historii swiata i Polski. Od czasow Judasza, po zamachy na WTC czy ladowanie Talibow w Klewkach. Ale ze sama stalam sie obiektem spiskowej teorii, to juz przesada.
Zerknelam w komentarze i rece mi opadaja. A jak opadaja, to nie moge nimi pisac, bo staja sie bezwladne. Chyba bede teraz pisala patyczkiem trzymanym w ustach.
Mona - pisze, ze ma kolezanke, ktorej jakies wydawnictwo zaproponowalo napisac bloga i pozniej go wydac - to podaj prosze adres owego bloga i tytul ksiazki.
Bezimienny - ze nowa autorka bloga ma klopot z nawigacja po nim i komentarze sie lacza. Lacze je, bo blog.pl robi limit 30notek na strone, a ja chce notek miec 100 lub 200. Wirtualny kaprys. Coraz wiekszej ilosci komentatorow to przeszkadza? Nie wazne, gdzie pojawia sie Wasz komentarz, wazne, jak jest on glupi.
Kolejne domniemania czytam w mailach i SMSach. A ostatnio nawet w liscie od powaznej TV, ktora nie wie, czy zaprosic do programu mnie - Weronike, mnie - zespol redakcyjny, mnie - Wydawce, czy mnie - redaktora. Czuje sie jak jakis Bog, czy Bogini, ktora jest w trzech lub czterech osobach. Czworca swieta jestem? Naprawde? Dobrze wiem, ze od poczucia swietosci jest juz tylko o krok do obledu, dlatego na bloga zagladam coraz rzadziej, a czytajac komentarze coraz czesciej patrze przez palce. Mam miedzy nimi blone plawna, szara skore, oczy bez powiek, a planeta z ktorej przybylam ma cztery ksiezyce i atmosfere z cieklego azotu.
2006-04-24 20:50:43?? "Warszawka".
Az szkoda przerywac Wasza jakze owocna dyskusje pod poprzednia notka. Dyskusje jak dyskusje - predzej jest to wymiana cytatow. Jednak trzeba w koncu to przerwac, bo sie jeszcze pozabijacie o to, czy Kinsey liczyl partnerow seksualnych, stosunki, plemniki w systemie dziesietnym, metrycznym, czy hexadecymalnym. Czasami chce napisac nowa notke, ale jestem tak ciekawa, jak potoczy sie Wasza dyskusja pod poprzednia (np. teraz miedzy Heniem Batuta, a pozostalymi), ze po prostu odkladam klawiature i czekam.
W tej notce odniose sie do tzw. "Warszawki" i tego, czemu tak jestesmy nie lubiani poza nia. Nie chodzi tu zapewne ani o przeskakiwanie na zoltym swiatle przez skrzyzowanie, o bycie dzezzi, o kluby do ktorych ciezko sie dostac, o lans, itp.
Sobote spedzilam z kims, kto Wawke jedynie odwiedza od czasu do czasu. Dlatego ma z zewnatrz zupelnie inne spojrzenie. Nawet na taka rzecz, jak pakowanie sie na zoltym na skrzyzowanie wiedzac, ze sie go nie opusci i zablokuje ruch. To widac i zaczyna irytowac dopiero z perspektywy kogos, kto nie potrafi przelawirowac po skrzyzowaniu. Ja nigdy nie blokuje...
Czemu Warszawa powoduje takie odczucia u innych? Tu wszystko pedzi przynajmniej o polowe szybciej niz w reszcie Polski. Zycie, auta, nawet woda w kranach ma wieksze cisnienie. Tu srednia pensja jest 2x wyzsza niz w Polsce, ceny nizsze (poza mieszkaniami i kilkoma innymi rzeczami). Tu nawet drzwi obrotowe w hipermarkecie kreca sie 2x szybciej. Wszystkich, ktorych to przeraza, przytlacza, ktorych taka rzeczywistosc zawirowuje i powoduje wymioty Warszawe i Warszawiakow maja w ...
Ale to nie nasza wina, ze tak jest. Ze jestesmy jednym z niewielu panstw, gdzie w jednym miejscu skumulowano wszystko, co sie dalo. Prawie geometryczne centrum panstwa, administracyjno- parlamentarna stolice, centrum przemyslu, handlu, ekonomii, nauki, kultury, sztuki, rozrywki. I chociaz przemysl dzielimy np. ze Slaskiem, a kulture z Krakowem, to i tak Warszawa pozostaje ich stolica. Dobrze, ze chociaz religijne centrum Polski ulokowano z dala od Warszawy, bo wtedy to juz zupelnie byloby przechlapane. To nie USA, gdzie Waszyngton to malutka wioska w porownaniu do innych miast, w ktorych rozlokowano centra finansowe, przemyslowe, naukowe czy rozrywkowe.
To prawda, ze Warszawa to w wielu przypadkach nieokielznany moloch. Ze to zbieranina wszystkiego, co dobre, ale takze i zle. Ze daleko nam do stolic zachodnich panstw. Daleko w tym co dobre, ale za to przegonilismy je w tym, co gorsze. Ze nie mamy nawet tak glupiej rzeczy jak obwodnica i jadac rano na uczelnie lub do pracy trzeba sie zezloscic na dziesiatki przyjezdnych, ktorych tu nie powinno byc, a musza sie tranzytowac przez cale centrum. My na przyjezdnych (nie z ich winy przeciez) przyjezdni na nas i tak oto sie to wszystko zapetla. A gdy sie taki ktos skads dowie, ze za swoje 70m2 mieszkanie w miescie X nie kupilby nawet 10m2 kawalerki w Warszawie, irytacja siega zenitu. Za calozyciowy dorobek nie mozna sobie kupic malutkiej kawalerki w stolicy, ktora budowal caly narod. A Warszawiacy jakos je sobie kupuja (ostatnio znajomi szarpneli sie na 98metrowe mieszkanko bez zadnych tam bajerow i wodotryskow za 680tys. zl). 100letnia minimalna placa.
A kultura warszawska? Mnie tez to smieszy. Kulture tak naprawde moze tworzyc Krakow, czy Wroclaw, a nie miasto, ktore egzystuje tylko po to, by zarabiac i oddalac sie z kazdym rokiem od reszty Polski. Ja to wiem, Wy to wiecie, wiec nie ma sie co sprzeczac o to, ze Warszawka przyspiesza na zoltym, a reszta Polski hamuje. Pewnie gdybym byla z mniejszego miasta, gdzie cichodajstwo nie przystoi, gdzie po jednym takim wystepku wie o nim cale miasto, gdzie z posiadana przez moja rodzine kasa jestem znana i szanowana w calym miescie lub regionie, bylabym inna. Ale jestem soba i ciesze sie tym, ze doskonale rozumiem, jaka jestem, i ze tylu jest tu Was majacym problemy ze zrozumieniem mnie.
Niniejsza notka miala byc prologiem glebszej dyskusji, ale widze, ze na takiej plyciznie wiedzy komentatorow o Warszawie nie mam sie co wysilac. Poczawszy chociazby od ceny metra kwadratowego w apartamentowcu przy Zlotych Tarasach, predkosci obrotowej drzwi w Realu, myleniu "Warszawki" z obecna w kazdym miescie sitwa, TKM (Teraz Kurwa My), czy GTW (Grupa Trzymajaca Wladze), skonczywszy na zabieraniu glosu odnosnie codziennego zycia w 2milionowej metropolii przez mieszkanke 9300 obywatelowego grodu posrod opolskich lasow.
2006-04-24 20:50:43?? Wystarczy byc belgijskim nastolatkiem...
W Polsce ginie sie na oczach dziesiatek ludzi, czasami nawet i kamer, a sprawcy znanego przez polowe swiadkow nigdy sie nie odnajduje. Baaa, w Polsce nie odnajduje sie nawet zabojca Komendanta Glownego Policji, czy sprawcy porachunkow mafijnych, ktorzy nie patrza, czy w zamachu na szefa konkurencji zginie tylko on, czy pol lokalu w ktorym go dopadna.
Ale jak zabojstwo dotyczy obcokrajowca, to uruchamia sie setki policjantow, dziesiatki samochodow, tysiace godzin pracy operacyjnej, a nawet helikopter.
Zbrodnia w Brukseli byla oczywiscie czyms nagannym, a niewinna smierc nastolatka - jak zawsze - bezsensowna. Kara powinna byc sluszna i adekwatna do czynu. Ale czemu, by oprawce w Polsce spotkala zasluzona kara, by w ogole zostal zlapany i osadzony, to ofiara musi byc obcokrajowcem? Czemu, gdy w Polsce ginie dziecko, nastolatek, czy osoba dorosla, to nikogo tak naprawde to nie obchodzi - procz rodziny ofiary. Ze dopiero po napietnowaniu zbrodni w mediach, jakis tlusty sledczy otwiera teczke i zaglada do akt? A jak juz jakims cudem zlapia winnego, to przysluguje mu wiecej praw niz rodzinie ofiary. Ze trzeba sie z nim obchodzic delikatnie, po ludzku i w ogole, bo moze zaskarzyc policje o pobicie, albo wytoczy krewnym ofiary proces np. o nazwanie go bandyta przed ogloszeniem wyroku, czy "zwierzeciem", gdy wyrok skazujacy juz zapadnie. I badz tu Polakiem w Brukselii. Polscy poslowie gwalca prostytutki, polscy nastolatkowie zabijaja za MP3. A proPISowskie media afera dnia robia to, ze polski Europosel ma 1,2 mln zl na zakup ziemi. Tez mi afera! Sprzedal kawalerke w Warszawie to ma;) Jest bardzo milym czlowiekiem. I doskonale tanczy...
Wy to naprawde macie problemy. Wystarczy wspomniec, ze Piskorski dobrze tanczy i juz - ze moj kochanek, ze sie chwale jakie to mam znajomosci, itp. zawistne komentarze. Pana PP moglo poznac osobiscie kilkadziesiat osob na pewnym skromnym weselu, Pazure na gali wreczenia nagrod, raz na jakis czas do taty dzwoni pewien znany redaktor, a ktos ze szczytu listy najbogatszych Polakow gra z moim ojcem w brydza. To sa ludzie. Zadne swiete bozki czy niedostepne istoty. Zadna moja w tym zasluga, ze ich gdzies poznalam, czy spotkalam. A Wy teraz idzcie pod budke z piwem i poznajcie Zdzicha i Ryska. Funfle, ktorzy za 50groszy na jabola beda Waszymi przyjaciolmi az po grob. Ja wyjezdzam na zasluzony odpoczynek. Adios!
2006-05-08 00:40:51?? No i wrocilam.
Co jest cudownego za granica? ZAGRANICA! To, ze znikad nie dobiegaja zadne newsy, tytuly gazet nie krzycza o aferach, czerwone paski na dole ekranu nie wyswietlaja czegos z ostatniej chwili. Nie wiesz, ze znow milujaca pokoj Mlodziez Wszechpolska obrzucala kamieniami milujacych inaczej, ze Samoobrona pozera kolejne stanowiska w rzadzie i gospodarce, ze 1maja scieraja sie manifestacje przodownikow pracy z ludzmi bez pracy, a 3maja PiSu z Trybunalem Konstytucyjnym, itp. To chyba najbardziej wlasnie lubie w zagranicy.
No i mezczyzn. Pod kazda szerokoscia geograficzna, w kazdej kulturze, wystarczy tylko zrobic cos tak niewinnego, jak kucniecie tak, by widac bylo stringi, zeby zobaczyc za swoimi plecami gestniejacy tlum przechodzacych "przypadkiem" mezczyzn. Moze i spodnie opadly mi za nisko, moze i mam ladne stringi, moze tatoo na moich ledzwiach przyciaga wzrok, ale nie tak, by, gdy ogladam sie na spogladajacych, widziec scene jak z Matrixa - gdzie wszystko zwalnia, by Neo mogl sie uchylic od kuli.
Nasza odwieczna paczka wycieczkowa powoli sie rozpada. W ogole wiosna poczynila cholerne spustoszenie w wielu zwiazkach. Nie wiem, co sie dzieje, ale okolo 50% moich znajomych w ciagu ostatnich 2miesiecy zakonczylo swoje zwiazki. Cos jest w powietrzu - wszyscy zgodnie stwierdzili i zaczeli oddychac nim wolni od swoich drugich polowek, tudziez juz z nowymi partnerami. Mam na to swoja teorie, ale teraz o czyms innym.
Jestem juz znudzona wycieczkami wykupowanymi w biurach podrozy. One niczym procz kraju docelowego sie od siebie nie roznia. Lot w podobnym towarzystwie, hotel w podobnym standarcie, wycieczki tam na miejscu w podobnie zaganianym stylu. Polacy, szczegolnie ci mlodsi upici baltonowskim alkoholem coraz bardziej irytujacy. Atrakcje atrakcjami, ale zero emocji, adrenaliny. Wiem, ze moge sobie pojsc poskakac na bungee albo pojezdzic na torze wyscigowym bolidem, ale niektorzy maja takie "atrakcje" gratis:) To samolot sie psuje w powietrzu lub silnik zaczyna sie palic tuz przed startem, to sa zatrzymani przez sluzby na lotnisku, bo pies sie krecil wokol ich bagazu. A tu - lecisz na 7dni z planem wycieczki w dloni, gdzie co do kwadransa wiesz, co Cie czeka. Buuu. Ja chce w nieznane. Moze nie tak ekstremalne, jak moj kolega, ktory raz w roku na miesiac zaszywa sie w puszczy amazonskiej na taki prawdziwy survival, przed ktorym zegna sie ze wszystkimi, jakby mial juz nigdy nie wrocic. A gdy wraca, to moze tygodniami opowiadac, gdzie byl i co sie dzialo i pokazywac slady ukaszen przez wszystko, co ma zeby, oraz siniaki z walki wrecz, gdy rozbrajali bojownikow z hunty wojskowej w Boliwii, ktora odwazyla sie ich zaaresztowac. A ja? Moge co najwyzej wlaczyc plytke ze zdjeciami, czy puscic film nagrany na wycieczce. Zna ktos jakies biuro podrozy, ktore nie gwarantuje, ze turysta wroci w jednym kawalku do domu?;)
Aa... bylo goraco! Polubilam Rosjan... Szczegolnie jednego...
NIE MOGE! Mialam juz nie politykowac, ale nie moge!
Wrocilam z zagranicznego wyjazdu 1majowego, a nie 1kwietniowego! To nie jest smieszne! Minister Lepper, Minister Giertych, Minister Wiechecki. Giertycha boje sie organicznie - szczegolnie, gdy sie usmiecha. Numer Leppera okazal sie juz zmieniony (ach, te wielbicielki z Samoobrony). A Wiechecki nie reaguje na moje prosby o podanie sie do dymisji. Moze Was poslucha? 0-503086356
Numer pojawia sie tu w zgodnie z prawem dostepu obywatela do jego przedstawiciela w Parlamencie. A ja chyba uciekam do Sankt Petersburga. Da swidania rebiata!
?????? ??? ??????????? ???????? ?? ???????
2006-05-08 00:40:51?? Chyba powinnam byla pojsc na stosunki miedzynarodowe...
Gdyby nasz rzad potrafil tak dobrze dogadac sie z Rosjanami jak ja, to mielibysmy kaspijskiej ropy pod dostatkiem, syberyjskiego gazu za pol ceny do pelna, uranu, plutonu, a moze i atomowek cale pole. Ale wiem, ze w swiecie polityki nie jest tak latwo, jak w lozku.
Poznawac za granica Polakow, to jak noszenie drzew do lasu. Dlatego za granica, gdy mam okazje poznaje obcokrajowcow. Zazwyczaj tambylcow, ale gdy jakis turysta okazuje sie interesujacy, to nie pogardze.
Tym razem padlo na Rosjanina. Zazwyczaj mialam ich dosc, tak samo jak natretnych handlarzy w krajach arabskich, ale Ruski Ruskiemu nie rowny, a ten byl rowniejszy od innych. Zadne tam zlote lancuchy, zadne zlote zeby w szczekach jego rodzicow, zadne dresy ani zegarki od Bvlgariego, zadne Vertu dzwoniace w kieszeni polifonicznym hymnem Zwiazku Radzieckiego, ani "maszynu" za milion dolarow przed hotelem czy przynajmniej na pokazywanej wszystkim tapecie w telefonie. Styl, obycie i ewentualna zamoznosc mozna rozpoznac np. po akcencie z jakim wlada sie jezykiem angielskim.
I tak oto, od wieczora do wieczora, od kolacji do kolacji, od butelki wina za rownowartosc nie wiem ilu barylek ropy naftowej, do butelki hainekena w pubie, postanowilismy pewien wieczor przedluzyc do rana.
Matko, ja juz nawet nie pamietam, kiedy kochalam sie przez prezerwatywe! Zaden z moich stalych koni mi tego nigdy nie proponuje. Wiedza, ze sie zabezpieczam, ze jestem czysta i sprawdzona, wiec czerpiemy przyjemnosc bez lateksowych przeszkod. Ale z tym... Obydwoje wiedzielismy, ze tak bedzie rozwazniej. A ze i przyjemniej... Ach te gumki z wypustkami i figlarnym zakonczeniem:)
To byla wrecz dziewiczo- prawicza noc. Majac na uwadze, ze takie meskie "ciacho" mogace ciachac dowolna turystke, ale i pewnie pol zenskiego Sankt Petersburga, moze miec w sobie cos zarazliwego, a pewnie i on majacy podobne podejrzenia wobec mnie, poszlismy po wrecz dziewiczo- prawiczej