1920

Szczegóły
Tytuł 1920
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1920 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1920 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1920 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

tytu�: "List w butelce" autor: Nicholas Sparks Tom Ca�o�� w tomach Zak�ad Nagra� i Wydawnictw Zwi�zku Niewidomych Warszawa 2000 Z j�zyka angielskiego prze�o�y�a Ma�gorzata Samborska T�oczono pismem punktowym dla niewidomych w Drukarni Zak�adu Nagra� i Wydawnictw ZN, Warszawa, ul. Konwiktorska 9 Przedruk: Wydawnictwo "�wiat Ksi��ki", Warszawa 1999 Korekty dokona�y I. Stankiewicz i T. Stankiewicz `rp Dla Milesa i Ryana Podzi�kowania Ksi��ka na pewno nie powsta�aby bez pomocy wielu os�b. Szczeg�lnie gor�co pragn� podzi�kowa� mojej �onie, Catherine, kt�ra wspiera�a mnie w pracy cierpliwo�ci� i mi�o�ci�. Chcia�bym r�wnie� podzi�kowa� mojej agentce Theresie Park z Sanford Greenburger Associates oraz redaktorowi, Jamiemu Raabowi z Warner Books. Bez nich ta ksi��ka nie zosta�aby napisana. To moi nauczyciele, koledzy i przyjaciele. Na moj� g��bok� wdzi�czno�� zas�u�yli r�wnie�: Larry Kirshbaum, Maureen Egen, Dan Mandel, John Aherne, Scott Schwimer, Howie Sanders, Richard Green i Denise Dinovi. Wiecie, jak wielk� rol� odegrali�cie w tym przedsi�wzi�ciu. Dzi�kuj� Wam za wszystko. Prolog Butelk� wyrzucono za burt� pewnego ciep�ego letniego popo�udnia na kilka godzin przed ulew�. Jak wszystkie butelki, by�a bardzo krucha i st�uk�aby si�, gdyby zrzucono j� na ziemi� z wysoko�ci kilku st�p. Szczelnie zakorkowana i powierzona morzu, okaza�a si� jednym z najlepiej p�ywaj�cych przedmiot�w znanych cz�owiekowi. Mog�a beztrosko p�yn�� podczas huragan�w czy tropikalnych sztorm�w, mog�a przeskoczy� przez najbardziej niebezpieczne rafy. W pewnym sensie by�o to najlepsze schronienie dla listu znajduj�cego si� wewn�trz, listu pos�anego, by spe�ni� obietnic�. Nie da�o si� przewidzie� drogi tej butelki, tak jak i wszystkich innych rzuconych w kapry�ne fale oceanu. Wiatry i pr�dy odgrywaj� wielk� rol� w podr�y ka�dej butelki; sztormy i rafy r�wnie� mog� zmieni� jej kurs. Czasem zagarnie j� rybacka sie� i przeniesie kilkana�cie mil w kierunku przeciwnym do tego, w kt�rym zmierza�a. W rezultacie dwie butelki, jednocze�nie wrzucone do oceanu, mog� trafi� na r�ne kontynenty, niekiedy do przeciwnych cz�ci globu. Nie spos�b przewidzie�, dok�d butelka zaw�druje. To stanowi tajemnic�. Tajemnica ta intrygowa�a cz�owieka od chwili, gdy stworzy� butelk�. Niewiele os�b pr�bowa�o dowiedzie� si� czego� wi�cej na ten temat. W tysi�c dziewi��set dwudziestym dziewi�tym roku zesp� niemieckich naukowc�w postanowi� prze�ledzi� drog� pewnej butelki. Wrzucono j� do wody na po�udniu Oceanu Indyjskiego, umieszczaj�c kartk� w �rodku z pro�b� do znalazcy, aby zapisa� miejsce, w kt�rym j� znalaz�, i ponownie wrzuci� do morza. Do tysi�c dziewi��set trzydziestego pi�tego roku butelka okr��y�a ziemi�, pokonawszy oko�o szesnastu tysi�cy mil. By�a to najd�u�sza odleg�o��, jak� oficjalnie zanotowano. Listy znalezione w butelkach opisywano w kronikach od stuleci; autorzy niekt�rych z nich przeszli do historii. Na przyk�ad w po�owie wieku osiemnastego Ben Franklin, dzi�ki listom umieszczonym w butelkach, zebra� podstawowe informacje o pr�dach wschodniego wybrze�a - s� one wykorzystywane do dzi�. Nawet obecnie ameryka�ska marynarka u�ywa butelek do gromadzenia danych o przyp�ywach i pr�dach; cz�sto stosuje si� je do okre�lania kierunku ruchu rozlewiska ropy. Najbardziej znany w historii list w butelce wys�a� w tysi�c siedemset osiemdziesi�tym czwartym roku m�ody �eglarz, Chunosuke Matsuyama, kt�ry, gdy rozbi�a si� jego ��d�, znalaz� si� na ma�ej rafie koralowej bez jedzenia i wody. Przed �mierci� wyry� opis tego, co si� wydarzy�o, na kawa�ku drewna, po czym w�o�y� go do butelki. W tysi�c dziewi��set trzydziestym pi�tym roku, sto pi��dziesi�t lat od chwili wys�ania, fale wyrzuci�y j� na brzeg w ma�ej rybackiej wiosce w Japonii, gdzie Matsuyama si� urodzi�. Butelka ci�ni�ta do wody w ciep�y letni wiecz�r nie zawiera�a wie�ci o rozbitkach ani nie wykorzystano jej do kre�lenia map morza. Mimo to kry�a w sobie wiadomo��, kt�ra mia�a na zawsze zmieni� �ycie dwojga ludzi. Gdyby nie ona, nigdy by si� nie spotkali. Z tego powodu mo�na by j� nazwa� pos�a�cem od losu. Przez sze�� dni unosi�a si� na falach w kierunku p�nocno_wschodnim, kierowana wiatrami uk�adu wysokiego ci�nienia obejmuj�cego Zatok� Meksyka�sk�. Si�dmego dnia wiatr ucich� i butelka skierowa�a si� prosto na wsch�d, znajduj�c w ko�cu drog� do Pr�du Zatokowego, dzi�ki kt�remu nabra�a pr�dko�ci. Pokonuj�c prawie siedemdziesi�t mil dziennie, p�yn�a na p�noc. Dwa i p� tygodnia po starcie butelk� dalej ni�s� Pr�d Zatokowy. Siedemnastego dnia podr�y kolejny sztorm, tym razem �rodkowoatlantycki, sprowadzi� wschodnie wiatry do tego stopnia silne, �e wyrwa�y j� z pr�du i zacz�a dryfowa� w stron� Nowej Anglii. Znalaz�szy si� poza Pr�dem Zatokowym, kt�ry zmusza� j� do szybkiego przemieszczania si�, zwolni�a i przez pi�� dni porusza�a si� zygzakiem w r�nych kierunkach w pobli�u wybrze�a Massachusetts, a� pochwyci� j� w sie� ryback� John Hanes. Butelka znalaz�a si� wi�c w�r�d tysi�ca trzepocz�cych okoni. Gdy sprawdza�, co z�owi�, odrzuci� j� na bok. Butelka mia�a szcz�cie, nie st�uk�a si�, ale natychmiast o niej zapomniano i pozosta�a blisko dziobu �odzi przez reszt� popo�udnia i wczesny wiecz�r, kiedy to ��d� wraca�a do zatoki Cape Cod. Tego wieczoru o �smej trzydzie�ci, gdy ��d� znalaz�a si� bezpiecznie w g��bi zatoki, Hanes, pal�c papierosa, natkn�� si� ponownie na butelk�. Podni�s� j�, ale poniewa� s�o�ce schodzi�o coraz ni�ej, nie zauwa�y� nic szczeg�lnego w �rodku i bez zastanowienia wyrzuci� za burt�. Sta�o si� jasne, �e butelka dotrze na brzeg zatoki zamieszkanej przez wiele ma�ych spo�eczno�ci. Nie od razu jednak tak si� sta�o. Dryfowa�a w t� i z powrotem przez kilka dni, jakby podejmowa�a decyzj�, i w ko�cu wyp�yn�a na pla�� niedaleko Chatham. Znalaz�a si� tam po dwudziestu sze�ciu dniach i siedmiuset trzydziestu o�miu milach i zako�czy�a sw� podr�. Rozdzia� pierwszy Wia� lodowaty grudniowy wiatr. Teresa Osborne skrzy�owa�a ramiona i zapatrzy�a si� w wod�. Wcze�niej kilka os�b spacerowa�o wzd�u� brzegu, ale spostrzeg�szy chmury, czym pr�dzej si� oddali�o. Zauwa�y�a, �e jest sama na pla�y, i rozejrza�a si� wok� siebie. Ocean odbija� kolor nieba, wygl�da� jak p�ynne �elazo, fale bez ustanku toczy�y si� do brzegu. Ci�kie chmury opuszcza�y si� powoli, mg�a g�stnia�a, sprawiaj�c, �e horyzont zacz�� znika�. W innym miejscu, o innej porze poczu�aby majestat otaczaj�cego j� pi�kna, ale gdy tak sta�a na pla�y, zda�a sobie spraw�, �e w og�le nic nie czuje. W pewnym sensie czu�a si� tak, jakby jej tam wcale nie by�o, jakby tylko �ni�a. Przyjecha�a tu dzi� rano, a prawie nie przypomina�a sobie podr�y. Kiedy podj�a decyzj�, zaplanowa�a, �e zostanie na noc. Za�atwi�a wszystko i nawet cieszy�a si� na spokojny wiecz�r z dala od Bostonu, ale obserwuj�c wzburzony ocean, u�wiadomi�a sobie, �e wcale nie chce zosta�. Gdy tylko sko�czy to, co zamierza�a, wr�ci do domu bez wzgl�du na p�n� por�. Kiedy wreszcie by�a gotowa, powoli ruszy�a w kierunku wody. Pod pach� mia�a torb�, kt�r� starannie spakowa�a rano, upewniaj�c si�, �e niczego nie zapomnia�a. Nikomu nie powiedzia�a, co zabiera ze sob� ani co zamierza dzisiaj robi�. Oznajmi�a tylko, �e wybiera si� na �wi�teczne zakupy. By�a to doskona�a wym�wka, bo, chocia� mia�a pewno��, �e zrozumieliby, gdyby powiedzia�a prawd�, jednak tej wyprawy nie chcia�a z nikim dzieli�. Od niej samej wszystko si� zacz�o i wola�a sama to doko�czy�. Teresa westchn�a i zerkn�a na zegarek. Wkr�tce nast�pi przyp�yw i w�a�nie wtedy b�dzie naprawd� gotowa. Na niewysokiej wydmie znalaz�a miejsce, kt�re wyda�o si� jej wygodne, usiad�a i otworzy�a torebk�. Pogrzeba�a w niej przez chwil� i wyj�a kopert�. Wzi�a g��boki oddech i powoli j� otworzy�a. By�y tam trzy listy, starannie z�o�one, listy, kt�re przeczyta�a niezliczone razy. Siedz�c na piasku, trzyma�a je przed sob� i na nie patrzy�a. W torbie mia�a r�wnie� inne rzeczy, ale jeszcze nie by�a gotowa ich ogl�da�. Ca�� uwag� skupi�a na listach. Pisz�cy u�ywa� wiecznego pi�ra. Tam, gdzie pi�ro ciek�o, by�y kleksy. Papeteria z wizerunkiem �aglowca w prawym g�rnym rogu zaczyna�a gdzieniegdzie traci� kolor, blak�a powoli z up�ywem czasu. Wiedzia�a, �e kiedy� nie da si� odczyta� s��w, ale mia�a nadziej�, �e po dzisiejszym dniu nie b�dzie tak cz�sto odczuwa�a potrzeby ich ogl�dania. Kiedy sko�czy�a, wsun�a listy do koperty tak samo ostro�nie, jak je wyjmowa�a. Potem w�o�y�a kopert� z powrotem do torby i raz jeszcze spojrza�a na pla��. Z wydmy, gdzie siedzia�a, widzia�a miejsce, w kt�rym wszystko si� zacz�o. Biega�a o �wicie, wyra�nie przypomina�a sobie tamten letni poranek. Wstawa� pi�kny dzie�. Ogarn�a spojrzeniem �wiat wok� siebie, ws�ucha�a si� w wysokie skrzeczenie rybitw i �agodne chlupotanie fal tocz�cych si� po piasku. Mimo �e by�a na wakacjach, wstawa�a dostatecznie wcze�nie, by m�c swobodnie pobiega� wzd�u� pla�y. Za kilka godzin na r�cznikach roz�o�onych na piasku w gor�cym s�o�cu Nowej Anglii b�d� le�eli tury�ci. Na Cape Cod zawsze by�o t�oczno o tej porze roku, ale wi�kszo�� wczasowicz�w wola�a pospa� d�u�ej, Teresa mog�a wi�c czerpa� przyjemno�� z biegania po twardym, g�adkim piasku zostawionym przez uciekaj�cy odp�yw. W przeciwie�stwie do �cie�ek zdrowia w Bostonie piasek ugina� si� tyle, ile trzeba. Wiedzia�a, �e nie b�d� bola�y j� kolana, jak czasem zdarza�o si� po biegu wybetonowanymi dr�kami w pobli�u domu. Zawsze lubi�a biega�, wyrobi�a w sobie ten nawyk, uczestnicz�c w biegach prze�ajowych w liceum. Nie biega�a ju� wyczynowo i rzadko mierzy�a sobie czas. Bieganie pozwala�o zosta� sam na sam z my�lami. Uwa�a�a te chwile za rodzaj medytacji, w�a�nie dlatego wola�a uprawia� ten sport samotnie. Nigdy nie mog�a zrozumie�, dlaczego inni lubi� to robi� w grupie. By�a zadowolona, �e nie ma z ni� Kevina, chocia� bardzo go kocha�a. Ka�da matka potrzebuje czasem oddechu. Cieszy�a si�, �e w okresie wakacji b�dzie mia�a spok�j. �adnych wieczornych mecz�w w siatk�wk� czy zawod�w p�ywackich, Mtv rycz�cego w tle, pracy domowej, w kt�rej odrabianiu trzeba pom�c, wstawania w nocy, by znale�� si� przy nim, gdy �apa� go skurcz w nodze. Trzy dni temu zawioz�a syna na lotnisko. Mia� odwiedzi� w Kalifornii swego ojca, a jej by�ego m�a. Dopiero gdy zwr�ci�a mu uwag�, Kevin u�wiadomi� sobie, �e ani si� do niej nie przytuli�, ani nie poca�owa� jej na po�egnanie. - Przepraszam, mamo - powiedzia�, otoczy� j� ramionami i uca�owa�. - Kocham ci�. Nie t�sknij za mn� za bardzo, dobrze? Potem obr�ci� si� na pi�cie, poda� bilet stewardesie i niemal wskoczy� na pok�ad, nie ogl�daj�c si� za siebie. Nie czu�a do niego �alu, �e niewiele brakowa�o, by o niej zapomnia�. Mia� dwana�cie lat i by� w takim wieku, kiedy publiczne przytulanie si� czy ca�owanie mamy uwa�a si� za niestosowne. Poza tym my�la� o czym� innym. Czeka� na t� wypraw� od ostatniej Gwiazdki. Wyrusza� z ojcem do Wielkiego Kanionu, potem mieli sp�dzi� tydzie� na sp�ywie rzek� Kolorado, by w ko�cu dotrze� do Disneylandu. By�o to marzenie ka�dego dziecka i Teresa cieszy�a si� wraz z synem. Chocia� Kevina mia�o nie by� sze�� tygodni, wiedzia�a, �e dobrze mu zrobi sp�dzenie tego czasu z ojcem. Od czasu rozwodu przed trzema laty utrzymywali z Davidem poprawne stosunki. Chocia� okaza� si� nie najlepszym m�em, by� bardzo dobrym ojcem dla Kevina. Nigdy nie zapomnia� o prezencie na urodziny czy na Gwiazdk�, dzwoni� co tydzie� i kilka razy w roku lecia� z drugiego kra�ca kraju, �eby sp�dzi� z synem weekend. Opr�cz tego zabiera� go oczywi�cie na wyznaczone przez s�d wizyty - sze�� tygodni latem, co drugie Bo�e Narodzenie i tydzie� na Wielkanoc, gdy w szkole by�a przerwa w lekcjach. Annette, druga �ona Davida, mia�a pe�ne r�ce roboty przy ma�ym dziecku, ale Kevin bardzo j� lubi� i nigdy nie wr�ci� do domu roz�alony czy zaniedbany. W�a�ciwie ca�y czas zachwyca� si� odwiedzinami u ojca i chwali�, jak dobrze si� bawi�. S�ysz�c to, czasami czu�a uk�ucie zazdro�ci, ale stara�a si� ukry� to przed Kevinem. Teraz bieg�a po pla�y spokojnie, nie spiesz�c si�. Deanna poczeka na ni� ze �niadaniem. Teresa wiedzia�a, �e Briana ju� nie zastanie. Byli starszym ma��e�stwem - oboje dobiegali sze��dziesi�tki. Deanna to jej najlepsza przyjaci�ka. By�a redaktorem naczelnym gazety, w kt�rej pracowa�a Teresa. Przyje�d�a�a z m�em, Brianem, do Cape Cod od lat. Zawsze zatrzymywali si� w tym samym miejscu, w Domu Rybaka. Gdy dowiedzia�a si�, �e Kevin wyje�d�a w odwiedziny do ojca na wi�ksz� cz�� lata, zacz�a nalega�, aby Teresa przyjecha�a do niej. - Brian, jak jest tutaj, przez ca�y dzie� gra w golfa. Przyda�oby mi si� towarzystwo - powiedzia�a. - Poza tym co innego masz do roboty? Od czasu do czasu musisz wyj�� z mieszkania. Teresa wiedzia�a, �e Deanna ma racj�, wi�c po kilku dniach namys�u si� zgodzi�a. - Tak si� ciesz� - odpar�a Deanna ze zwyci�sk� min�. - B�dziesz zachwycona. Teresa musia�a przyzna�, �e miejsce by�o sympatyczne. Dom Rybaka, pi�knie odnowiony domek, sta� na skraju urwistego klifu wychodz�cego na zatok� Cape Cod. Kiedy ujrza�a go w oddali, zwolni�a. W przeciwie�stwie do m�odszych biegaczy, nabieraj�cych tempa pod koniec trasy, wola�a nie �pieszy� si� i uspokoi� oddech. Mia�a trzydzie�ci sze�� lat i nie odzyskiwa�a si� tak szybko jak kiedy�. Zacz�a si� zastanawia�, jak sp�dzi reszt� dnia. Przywioz�a ze sob� pi�� ksi��ek, kt�re zamierza�a przeczyta� w ci�gu zesz�ego roku, ale jako� nigdy si� do tego nie zabra�a. Ju� na nic nie starcza�o czasu. Zw�aszcza przy Kevinie kipi�cym energi�, zaj�ciach domowych i robocie ci�gle pi�trz�cej si� na biurku. Jako redaktorka prowadz�ca sta�� kolumn� dla "Boston Times", pracowa�a pod ci�g�� presj� termin�w, musia�a przygotowa� trzy materia�y tygodniowo. Wi�kszo�� jej wsp�pracownik�w s�dzi�a, �e to proste - wystarczy wystuka� trzysta s��w i koniec roboty na ten dzie�. Tymczasem nie by�o to takie �atwe. Musia�a ci�gle wymy�la� co� nowego na temat wychowania dzieci. Jej kolumn� "Nowoczesne wychowanie" przedrukowywa�o sze��dziesi�t gazet w ca�ym kraju, chocia� wi�kszo�� tytu��w zamieszcza�a tylko jeden czy dwa teksty tygodniowo. Mo�liwo�ci przedruku pojawi�y si� dopiero przed p�tora rokiem. By�a now� autork�, nie mog�a wi�c pozwoli� sobie nawet na kilka dni bez pisania. W wi�kszo�ci gazet miejsce na sta�e kolumny by�o niezwykle ograniczone i setki redaktor�w o nie walczy�o. Teresa z biegu przesz�a do marszu i wreszcie zatrzyma�a si�, gdy nad jej g�ow� rybitwa zatoczy�a ko�o. Poczu�a, �e wzros�a wilgotno�� powietrza. Ramieniem otar�a pot z czo�a. Wzi�a g��boki oddech, wstrzyma�a go na chwil�, a potem wypu�ci�a i spojrza�a na wod�. By�o jeszcze wcze�nie, ocean wci�� mia� barw� o�owiu, ale to mia�o si� zmieni�, gdy tylko s�o�ce wzejdzie troch� wy�ej. Po chwili �ci�gn�a buty i skarpetki, podesz�a do wody i pozwoli�a kilku drobnym falom ochlapa� stopy. Woda orze�wia�a. Teresa sp�dzi�a kilka minut, brodz�c bez celu. Nagle ucieszy�a si�, �e przez kilka ostatnich miesi�cy po�wi�ci�a troch� czasu na napisanie dodatkowych tekst�w, dzi�ki czemu w tym tygodniu mog�a zapomnie� o pracy. Nie potrafi�a sobie przypomnie� momentu, w kt�rym nie mia�a pod r�k� komputera albo nie wybiera�a si� na spotkanie czy te� nie musia�a dotrzyma� nieprzekraczalnego terminu. Oddalenie od biurka cho� na kr�tko przynosi�o uczucie ulgi. Czu�a si� prawie tak, jakby znowu panowa�a nad swoim przeznaczeniem, jakby dopiero wkracza�a w �wiat. Wiedzia�a, �e w domu czeka na ni� mn�stwo rzeczy do zrobienia. Nale�a�oby wytapetowa� i od�wie�y� �azienk�, w �cianach zaszpachlowa� dziury po gwo�dziach, a reszcie mieszkania przyda�oby si� cho�by pobie�ne malowanie. Dwa miesi�ce temu kupi�a tapety i troch� farby, wieszak na r�czniki i nowe klamki, ma�e lusterko oraz wszystkie potrzebne narz�dzia, ale nawet nie otworzy�a pude�. W weekendy zawsze znajdowa�o si� co� do zrobienia, tote� by�a r�wnie zaj�ta jak w zwyk�y dzie�. Zakupy wci�� le�a�y za odkurzaczem w torbach, w kt�rych przynios�a je do domu, i za ka�dym razem, gdy otwiera�a drzwi do szafy, zdawa�y si� kpi� z jej zamiar�w. Mo�e - pomy�la�a - kiedy wr�ci do domu... Odwr�ci�a g�ow� i w niewielkiej odleg�o�ci od siebie spostrzeg�a m�czyzn�. By� od niej starszy, m�g� mie� pi��dziesi�t lat lub troch� wi�cej. Mia� mocno opalon� twarz, jakby mieszka� tu przez ca�y rok. Wydawa� si� zupe�nie nieruchomy - sta� w wodzie i pozwala� jej op�ukiwa� sobie nogi; zauwa�y�a, �e mia� zamkni�te oczy, jakby cieszy� si� pi�knem �wiata, nawet nie patrz�c na niego. Mia� na sobie sp�owia�e d�insy, podwini�te do kolan, i szerok� koszul�, kt�rej nie wsun�� do spodni. Obserwuj�c go, nagle zacz�a �a�owa�, �e nie jest kim innym. Jakby to by�o spacerowa� po pla�y, nie troszcz�c si� o nic? Przychodzi� codziennie w spokojne miejsce z dala od szumu i gwaru Bostonu, tylko po to, by doceni�, co �ycie mia�o do zaoferowania? Wesz�a troch� g��biej w wod� i zacz�a na�ladowa� m�czyzn�, maj�c nadziej�, �e poczuje to samo, co on. Kiedy jednak zamkn�a oczy, mog�a my�le� tylko o Kevinie. B�g jeden wie, jak bardzo pragn�a sp�dza� z nim wi�cej czasu i mie� dla niego wi�cej cierpliwo�ci, gdy ju� byli razem. Ile by da�a za to, �eby usi��� i rozmawia� z Kevinem czy zagra� z nim w "Monopol" lub po prostu ogl�da� telewizj� bez tego pragnienia zerwania si� z kanapy w poczuciu, �e powinna robi� co� wa�niejszego. Czasami czu�a si� jak oszustka, gdy przekonywa�a Kevina, �e jest dla niej najwa�niejszy i �e rodzina stoi dla niej na pierwszym miejscu. Problem polega� na tym, �e zawsze by�o co� do zrobienia. Talerze do pozmywania, �azienka do umycia, kuweta do oczyszczenia, samoch�d do naprawienia, brudne rzeczy do prania, rachunki do zap�acenia. Kevin naprawd� stara� si� jej pom�c, ale by� niemal tak zaj�ty jak ona, tyle �e szko��, kolegami i dodatkowymi zaj�ciami. Dochodzi�o do tego, �e nie przeczytane czasopisma l�dowa�y w �mietniku, listy nie by�y napisane, a czasami, tak jak w tej chwili, martwi�a si�, �e �ycie jej ucieka. Jak to zmieni�? "Nie walcz z �yciem" - mawia�a jej matka, ale ona nie pracowa�a zawodowo ani nie wychowywa�a pewnego siebie, chocia� czu�ego syna bez pomocy ojca. Nie rozumia�a trudno�ci, kt�re codziennie musia�a pokonywa� Teresa. Jej m�odsza siostra, Janet, niepracuj�ca podobnie jak matka, r�wnie� nie mog�a tego poj��. By�a od jedenastu lat szcz�liw� m�atk� i matk� trzech cudownych dziewczynek. Jej m��, Edward, nie by� zbyt b�yskotliwy, ale za to cechowa�a go uczciwo��, ci�ko pracowa� i zarabia� na utrzymanie rodziny tyle, �e Janet nie musia�a podejmowa� pracy. Czasami Teresa my�la�a, �e podoba�oby si� jej takie �ycie, nawet gdyby musia�a zrezygnowa� z kariery. Nie by�o to jednak mo�liwe. Zw�aszcza po rozwodzie. Min�y trzy lata, cztery, je�li liczy� rok separacji. Nie znienawidzi�a Davida za to, co zrobi�, ale straci�a dla niego szacunek. Nie potrafi�aby z nim �y�, wiedz�c o zdradzie, bez wzgl�du na to, czy by�a to jedna noc, czy d�ugotrwa�y romans. To, �e nie o�eni� si� z kobiet�, z kt�r� zdradza� j� przez dwa lata, nie poprawi�o jej samopoczucia. Utrata zaufania okaza�a si� bezpowrotna. W rok po separacji David wyjecha� do swego rodzinnego stanu, do Kalifornii. Kilka miesi�cy p�niej pozna� Annette. Jego nowa �ona by�a bardzo religijna i poma�u, krok po kroku spowodowa�a, �e David zbli�y� si� do ko�cio�a. Ca�e �ycie by� agnostykiem, mimo to sprawia� wra�enie osoby spragnionej czego� wa�niejszego. Teraz regularnie chodzi� do ko�cio�a i wspiera� pastora w rozwi�zywaniu ma��e�skich problem�w parafian. Cz�sto zastanawia�a si�, co m�wi� m�czyznom, kt�rzy post�powali tak samo jak kiedy� on, jak pomaga� innym, skoro sam nie umia� zapanowa� nad sob�? Nie wiedzia�a i nic jej to nie obchodzi�o. Cieszy�a si� po prostu, �e nadal interesowa� si� swoim synem. Naturalnie, odk�d rozsta�a si� z m�em, sko�czy�o si� wiele przyja�ni. Gdy ju� nie stanowi�a cz�ci pary, czu�a si� skr�powana na przyj�ciach z okazji �wi�t Bo�ego Narodzenia czy na pieczeniu kie�basek w ogr�dku. Kilku znajomych stara�o si� utrzymywa� z ni� kontakt, czasem s�ysza�a ich g�osy nagrane na automatyczn� sekretark�, proponuj�ce lunch lub kolacj�. Niekiedy korzysta�a z zaproszenia, cho� na og� szuka�a wym�wki, by nie p�j�� na spotkanie. �adna z tych przyja�ni nie mia�a tego samego znaczenia co kiedy�. Okoliczno�ci si� zmienia�y, ludzie si� zmieniali, �wiat za oknem toczy� si� tak jak dawniej. Od czasu rozwodu mia�a kilka randek. Nie chodzi�o o to, �e by�a nieatrakcyjna. Przeciwnie, przynajmniej cz�sto jej to m�wiono. Mia�a ciemnobr�zowe w�osy, obci�te do ramion, proste i jedwabiste. Najcz�ciej komplementy dotyczy�y jej oczu. Br�zowe z jasnymi plamkami, w kt�rych odbija�o si� �wiat�o. Biega�a codziennie, by�a sprawna i nie wygl�da�a na sw�j wiek. Nie czu�a si� staro, chocia� gdy ostatnio spojrza�a w lustro, dostrzeg�a, �e si� postarza�a. Nowa zmarszczka w k�ciku oka, siwe w�osy, kt�re niepostrze�enie wyros�y, spojrzenie znu�one od ci�g�ego po�piechu. Jej przyjaciele uwa�ali, �e zwariowa�a. - Wygl�dasz o wiele lepiej ni� przed laty - twierdzili z uporem, zreszt� nadal zauwa�a�a taksuj�ce spojrzenia m�czyzn. Ale ju� nie mia�a i ju� nigdy nie b�dzie mia�a dwudziestu dw�ch lat. Nie chodzi�o o to, �e chcia�aby je mie�, nawet gdyby mog�a. Chyba �e - jak czasami my�la�a - by�aby m�drzejsza i dojrzalsza. W innym przypadku prawdopodobnie znowu zacz�aby si� zadawa� z jakim� Davidem - przystojnym m�czyzn�, kt�ry kocha� �ycie i uwa�a�, �e nie musi gra� zgodnie z zasadami. Ale, do cholery, zasady s� bardzo wa�ne, zw�aszcza dotycz�ce ma��e�stwa. Nikt nie powinien ich �ama�. Jej ojciec i matka nigdy si� tego nie dopu�cili, podobnie jej siostra i szwagier ani Deanna czy Brian. Dlaczego on musia� to zrobi�? Dlaczego - zastanawia�a si�, stoj�c w wodzie - ci�gle wraca�a do tego my�l�, mimo �e up�yn�o ju� tyle czasu? Przypuszcza�a, �e mia�o to co� wsp�lnego z faktem, �e gdy w ko�cu dosta�a orzeczenie rozwodu, poczu�a si�, jakby cz�stka jej istoty umar�a. Pocz�tkowy gniew zamieni� si� w smutek, a teraz sta� si� jeszcze czym� innym, niemal t�pym b�lem. Chocia� ca�y czas by�a w ruchu, wydawa�o si� jej, �e ju� nic si� nie przydarzy. Ka�dy dzie� do z�udzenia przypomina� poprzedni i z trudem je rozr�nia�a. Pewnego razu, jaki� rok temu, przesiedzia�a przy biurku pi�tna�cie minut, pr�buj�c sobie przypomnie�, kiedy ostatnio zrobi�a co� spontanicznie. Nic nie przysz�o jej do g�owy. Pierwsze miesi�ce by�y szczeg�lnie ci�kie. Potem gniew os�ab� i nie odczuwa�a ju� pragnienia, by David zap�aci� za to, co zrobi�. Potrafi�a tylko u�ala� si� nad sob�. Nawet mimo obecno�ci Kevina czu�a si� zupe�nie sama na �wiecie. By� taki czas, kiedy spa�a tylko kilka godzin na dob�, a w trakcie pracy musia�a wsta� od biurka i wsi��� do samochodu, �eby si� troch� wyp�aka�. Teraz, gdy min�y trzy lata, nadal nie wiedzia�a, czy kiedykolwiek pokocha kogo� tak, jak kocha�a Davida. Kiedy na pocz�tku studi�w zjawi� si� na balu drugiego roku, jedno spojrzenie wystarczy�o, by zrozumia�a, �e chce by� tylko z nim. Jej m�odzie�cza mi�o�� wydawa�a si� taka wszechogarniaj�ca, taka pot�na. Le�a�a w ��ku i my�la�a tylko o nim, gdy sz�a przez campus, u�miecha�a si� tak cz�sto, �e na sam jej widok inni si� u�miechali. Ale taka mi�o�� nie mo�e przetrwa�, jak si� p�niej przekona�a. Mija�y lata, ujawni�a si� inna strona ich ma��e�stwa. Oboje dojrzeli i jednocze�nie oddalili si� od siebie. Coraz trudniej przychodzi�o im pami�ta� rzeczy, kt�re kiedy� ich do siebie przyci�gn�y. Spogl�daj�c w przesz�o��, Teresa czu�a, �e David sta� si� zupe�nie kim innym, chocia� nie potrafi�a wskaza� momentu, w kt�rym zacz�� si� zmienia�. Wszystko mo�e si� zdarzy�, gdy wyga�nie p�omie� uczucia, a dla niego zgas�. Przypadkowe spotkanie w wypo�yczalni wideo, rozmowa, po kt�rej nast�powa� wsp�lny lunch i spotkanie w hotelu na przedmie�ciu Bostonu. Najbardziej niesprawiedliwe by�o to, �e czasami za nim t�skni�a, a raczej za dobrymi chwilami sp�dzonymi razem. Ma��e�stwo z Davidem by�o wygodne jak ��ko, w kt�rym sypia�a od lat. Przywyk�a do obecno�ci drugiej osoby, do kt�rej mog�a si� zwr�ci� czy tylko jej wys�ucha�. Przyzwyczai�a si� do porannego zapachu �wie�o parzonej kawy i brakowa�o jej w mieszkaniu kogo� doros�ego. T�skni�a za wieloma rzeczami, ale najbardziej za poczuciem blisko�ci, przytulaniem si� i szeptaniem do siebie za zamkni�tymi drzwiami. Kevin by� jeszcze za ma�y, by to zrozumie�, i chocia� bardzo go kocha�a, nie by� to ten rodzaj mi�o�ci, kt�rego potrzebowa�a najbardziej. Czu�a do syna mi�o�� matczyn�, pewnie najsilniejsz�, naj�wi�tsz� mi�o��, jaka w og�le istnieje. Jeszcze teraz lubi�a wej�� do jego pokoju, gdy spa�, i przysi��� na ��ku tylko po to, by na niego popatrze�. Kevin zawsze wydawa� si� taki spokojny, taki pi�kny z g�ow� z�o�on� na poduszce, otulony ko�dr�. W ci�gu dnia sprawia� wra�enie, �e jest w ci�g�ym biegu, noc� widok nieruchomej �pi�cej postaci przywraca� emocje, jakie Teresa odczuwa�a, gdy by� ma�ym dzieckiem. Ale nawet te cudowne doznania nie mog�y os�abi� jej poczucia samotno�ci, gdy po wyj�ciu z jego pokoju, schodzi�a na d� i wypija�a kieliszek wina jedynie w towarzystwie kota Harveya. Nadal marzy�a o tym, by zakocha� si�, by kto� wzi�� j� w ramiona i sprawi�, �e poczu�aby si� najwa�niejsza na �wiecie. By�o to jednak bardzo trudne, praktycznie niemo�liwe spotka� kogo� takiego. Wi�kszo�� znajomych trzydziestolatk�w pozawiera�a ju� zwi�zki ma��e�skie, a rozwiedzeni szukali m�odszej kobiety, kt�r� mogliby ukszta�towa� wed�ug w�asnych wymaga�. Pozostawali starsi m�czy�ni i chocia� uwa�a�a, �e mog�aby si� zakocha� w kim� starszym, musia�a pami�ta� o synu. Pragn�a m�czyzny, kt�ry traktowa�by Kevina tak, jak nale�y, nie jako niepo��dany dodatek do osoby, kt�rej on pragnie. Starsi m�czy�ni mieli na og� starsze dzieci; niewielu by�o gotowych podj�� trud wychowania dorastaj�cego ch�opca. - Ju� swoje zrobi�em - poinformowa� j� kr�tko m�czyzna, z kt�rym um�wi�a si� pewnego razu na randk�. I to by� koniec ich znajomo�ci. Przyznawa�a si� przed sob�, �e t�skni za fizyczn� blisko�ci�, kochaniem, przytulaniem si� i ufaniem komu�. Od rozwodu z Davidem nie by�a z �adnym m�czyzn�. Nadarza�y si� okazje - znalezienie kogo� do ��ka nie by�o trudne dla atrakcyjnej kobiety - ale po prostu nie le�a�o w jej stylu. Nie tak zosta�a wychowana i nie mia�a zamiaru si� zmienia�. Seks by� zbyt wa�ny, by uprawia� go z byle kim. W �yciu spa�a tylko z dwoma m�czyznami - oczywi�cie z Davidem i Chrisem - pierwszym ch�opakiem. Dla paru minut przyjemno�ci nie zamierza�a dopisywa� kolejnych imion do tej listy. Dlatego podczas wakacji na Cape Cod, samotna i bez m�czyzny, chcia�a zrobi� co� wy��cznie dla siebie. Przeczyta� kilka ksi��ek, pole�e� z wyci�gni�tymi nogami i wypi� w spokoju kieliszek wina bez migocz�cego ekranu telewizora za plecami, napisa� listy do przyjaci�, od kt�rych nie dosta�a od jakiego� czasu �adnych wie�ci. P�no chodzi� spa�, za du�o je��, biega� wcze�nie rano, zanim pojawi� si� ci, kt�rzy mogliby zepsu� przyjemno��. Chcia�a ponownie do�wiadczy� wolno�ci, cho�by na kr�tko. Chcia�a r�wnie� w tym tygodniu zrobi� zakupy. Nie w domach towarowych Jcpenney czy �Sears lub w miejscach, w kt�rych reklamowano buty Nike czy podkoszulki Chicago Bulls, ale w ma�ych sklepikach, kt�re Kevin uwa�a� za nieciekawe. Chcia�a przymierzy� nowe sukienki lub kupi� takie, kt�re podkre�la�yby jej figur� tylko po to, by poczu�a, �e nadal �yje. Mo�e nawet p�jdzie do fryzjera. Nie zmienia�a uczesania od lat i znu�y� j� w�asny wygl�d. Gdyby jaki� mi�y pan zaprosi� j� w tym tygodniu na kolacj�, mo�e by mu nie odm�wi�a, tylko dlatego, by mie� pretekst do w�o�enia nowych rzeczy. Ze �wie�ym optymizmem rozejrza�a si�, by sprawdzi�, czy m�czyzna z podwini�tymi d�insami jeszcze stoi, ale znikn�� r�wnie cicho, jak si� pojawi�. Sama te� ju� by�a gotowa i��. Stopy zesztywnia�y w zimnej wodzie. Z trudem usiad�a, �eby w�o�y� buty. Nie mia�a przy sobie r�cznika, zawaha�a si� przez chwil�, czy wci�gn�� skarpetki, potem dosz�a do wniosku, �e nie musi. By�a na wakacjach nad morzem. Nie ma potrzeby nosi� ani but�w, ani skarpetek. Nios�a je w r�ku, gdy ruszy�a w kierunku domu. Sz�a blisko wody i nagle zauwa�y�a du�y kamie� zakopany do po�owy w piasku, kilka cali od miejsca, gdzie wczesnym rankiem dociera�a fala przyp�ywu. Dziwne - pomy�la�a - wydawa� si� nie na swoim miejscu. Kiedy podesz�a bli�ej, spostrzeg�a co� dziwnego w wygl�dzie kamienia. By� zbyt g�adki i pod�u�ny. Gdy znalaz�a si� jeszcze bli�ej, zda�a sobie spraw�, �e to w og�le nie jest kamie�. By�a to butelka, prawdopodobnie pozostawiona przez bezmy�lnego turyst� lub miejscowego nastolatka, kt�ry przyszed� noc� na pla��. Zerkn�a przez rami� i spostrzeg�a kosz na �mieci przyczepiony do wie�yczki ratownika. Postanowi�a zrobi� dobry uczynek. Kiedy si�gn�a po butelk�, ze zdziwieniem spostrzeg�a, �e jest zakorkowana. Podnios�a j� i spojrza�a pod �wiat�o. Zobaczy�a w �rodku owini�ty sznurkiem list. Przez chwil� poczu�a przyspieszone bicie serca, poniewa� wr�ci�y wspomnienia. Kiedy mia�a osiem lat i sp�dza�a wakacje z rodzicami na Florydzie, wraz z inn� dziewczynk� wys�a�a morzem list, ale nigdy nie dosta�a odpowiedzi. List by� prosty, zwyczajny, dziecinny. Po powrocie do domu przez kilka tygodni biega�a do skrzynki pocztowej, maj�c nadziej�, �e kto� znalaz� butelk� i odpowiedzia� na list. Kiedy odpowied� nie nadesz�a, poczu�a rozczarowanie, potem wspomnienie zblad�o i wreszcie znikn�o. Teraz stara�a si� odtworzy� okoliczno�ci towarzysz�ce temu wydarzeniu. Kto by� z ni� wtedy? Dziewczynka w jej wieku... Tracy?... Nie... Stacey?... Tak... Stacey! Mia�a na imi� Stacey! Blondynka... Przyjecha�a z dziadkami na lato i... Tu pami�� zawiod�a i Teresa, mimo wysi�k�w, ju� nic nie mog�a sobie przypomnie�. Spr�bowa�a wyci�gn�� korek, spodziewaj�c si� niemal, �e to b�dzie ta sama butelka, kt�r� kiedy� wrzuci�a do wody, cho� wiedzia�a, �e to niemo�liwe. Pewnie wys�a�o j� inne dziecko, a je�li prosi�o o odpowied�, ona na pewno j� wy�le. Mo�e wraz z ma�ym podarunkiem i poczt�wkami z Cape Cod. Korek by� g��boko wci�ni�ty, palce si� �lizga�y, gdy pr�bowa�a go wyci�gn��. Nie mog�a go dobrze z�apa�. Wbi�a kr�tkie paznokcie w widoczny fragment korka i powoli obr�ci�a butelk�. Nic. Chwyci�a drug� r�k� i spr�bowa�a jeszcze raz. Zacisn�a mocniej palce, w�o�y�a butelk� mi�dzy uda dla wi�kszego oporu i gdy ju� mia�a zrezygnowa�, korek drgn��. Z now� energi� znowu zmieni�a r�k�... �cisn�a, obr�ci�a butelk� bardzo powoli... korek by� coraz bardziej widoczny... nagle wysun�� si� bez trudu do ko�ca. Odwr�ci�a butelk� do g�ry nogami i ze zdziwieniem stwierdzi�a, �e list niemal natychmiast wypad�. Pochyli�a si�, �eby go podnie�� i zauwa�y�a, �e by� ciasno zwini�ty. Dlatego wysun�� si� tak �atwo. Ostro�nie odwin�a sznurek i gdy roz�o�y�a list, rzuci� si� jej w oczy papier. Nie by�a to dzieci�ca papeteria, lecz drogi papier, gruby i solidny, z sylwetk� p�yn�cego �aglowca wyt�oczon� w prawym g�rnym rogu. Papier by� pomarszczony, wygl�da� na stary, jakby przebywa� w wodzie od stu lat. Wstrzyma�a oddech. Mo�e rzeczywi�cie by� stary? S�ysza�a historie o butelkach wyrzucanych po stu latach na brzeg, mo�e w�a�nie tak by�o w tym wypadku. Mo�e znalaz�a prawdziwy skarb. Gdy spojrza�a na pismo, zrozumia�a, �e si� pomyli�a. W g�rnym lewym rogu by�a data. Dwudziesty drugi lipca 1997 Ponad trzy tygodnie temu. Trzy tygodnie? Tylko tyle? List by� d�ugi. Zajmowa� obie strony kartki i nie zauwa�y�a, by jego autor oczekiwa� odpowiedzi. Nigdzie nie by�o adresu ani numeru telefonu, ale s�dzi�a, �e dane mog�y kry� si� w tre�ci listu. Poczu�a dreszcz emocji. W�a�nie wtedy we wschodz�cym s�o�cu Nowej Anglii po raz pierwszy przeczyta�a list, kt�ry mia� odmieni� jej �ycie. Dwudziesty drugi lipca 1997 Moja najdro�sza Catherine, T�skni� za Tob�, ukochana, tak jak zawsze, ale dzisiaj by�o mi bardzo ci�ko, bo ocean �piewa� o naszym wsp�lnym �yciu. Niemal czuj� Tw� obecno�� obok siebie i zapach dzikich kwiat�w, kt�re zawsze przypomina�y mi Ciebie. W tej chwili nic nie sprawia mi przyjemno�ci. Coraz rzadziej mnie odwiedzasz i czasem mam wra�enie, jakby najwi�ksza cz�� mnie powoli odchodzi�a. Mimo to pr�buj�. Noc�, gdy jestem sam, wzywam Ci�, a w chwili gdy m�j b�l wydaje mi si� najwi�kszy, wci�� znajdujesz drog�, by do mnie wr�ci�. Zesz�ej nocy we �nie zobaczy�em Ci� na molo niedaleko Wrightsville Beach. Wiatr rozwiewa Twoje w�osy, a w oczach odbija si� �wiat�o zachodz�cego s�o�ca. Uderza mnie Tw�j widok. Opierasz si� o reling. Jeste� pi�kna. Gdy Ci� widz�, my�l�, �e takiego pi�kna nie zobacz� w nikim innym. Powoli zaczynam i�� w Twoj� stron�, a kiedy odwracasz si� do mnie, spostrzegam, �e inni te� na Ciebie patrz�. "Znasz j�?" - pytaj� z zazdro�ci� w g�osie, a gdy u�miechasz si� do mnie, po prostu m�wi� im prawd�. "Lepiej ni� w�asne serce". Zatrzymuj� si� przy Tobie i bior� Ci� w ramiona. Za t� chwil� t�skni� najbardziej. Po to w�a�nie �yj�, a kiedy odpowiadasz u�ciskiem, zatracam si� wtedy i znowu odzyskuj� spok�j. Unosz� d�o� i delikatnie dotykam Twojego policzka. Pochylasz g�ow� i zamykasz oczy. Moja d�o� jest twarda, a twoja sk�ra mi�kka i zastanawiam si� przez chwil�, czy nie odsuniesz si� ode mnie, ale Ty tego nie robisz. Nigdy nie odsun�a� si� ode mnie, w�a�nie w takich chwilach wiem, po co �yj�. Jestem tutaj, by Ci� kocha�, trzyma� w ramionach, chroni�. Jestem tutaj, by uczy� si� od Ciebie i otrzymywa� Tw� mi�o��. Jestem tutaj, bo nie ma innego miejsca, w kt�rym mia�bym by�. Ale wtedy, jak zawsze, gdy stoimy blisko siebie, zaczyna si� zbiera� mg�a. Ta mg�a �ciele si� daleko na horyzoncie. Ogarnia mnie l�k, gdy nadchodzi. Powoli pe�znie, zakrywa �wiat wok� nas, otacza, jakby chcia�a zapobiec naszej ucieczce. Jak tocz�ca si� chmura zas�ania wszystko, zamyka, a� zostajemy tylko we dwoje. Czuj�, jak krta� si� zaciska, z oczu p�yn� mi �zy, bo wiem, �e musisz odej��. Prze�laduje mnie spojrzenie, kt�rym mnie obrzucasz- Czuj� Tw�j smutek i w�asn� samotno��, a b�l w moim sercu, uciszony na kr�tk� chwil�, teraz staje si� jeszcze silniejszy, gdy wysuwasz si� z moich obj��. Rozk�adasz ramiona i wst�pujesz w mg��, bo tam jest Twoje miejsce, lecz nie moje. Pragn� i�� za Tob�, ale kr�cisz g�ow�, poniewa� oboje wiemy, �e to niemo�liwe. Patrz� z rozdartym sercem, jak powoli znikasz. Pr�buj� zapami�ta� wszystko dok�adnie, pr�buj� zapami�ta� Ciebie. Wkr�tce, zbyt szybko. Tw�j wizerunek znika, mg�a odsuwa si� gdzie� daleko i stoj� sam na molo. Nie obchodzi mnie, co sobie pomy�l� inni, pochylam g�w� i p�acz�, p�acz�, p�acz�. Garrett Rozdzia� drugi - P�aka�a�? - spyta�a Deanna, gdy Teresa wesz�a na ganek, nios�c butelk� i list. W po�piechu zapomnia�a wyrzuci� butelk�. Teresa poczu�a si� zawstydzona i otar�a oczy. Przyjaci�ka od�o�y�a gazet� i wsta�a z krzes�a. Odk�d Teresa j� pami�ta�a, mia�a nadwag�, a mimo to porusza�a si� szybko. Omin�a stolik i podesz�a, patrz�c na ni� z trosk�. - Dobrze si� czujesz? Co sta�o si� na pla�y? Co� sobie zrobi�a�? - si�gn�a po d�o� Teresy i uj�a j� w swoj�. Teresa pokr�ci�a przecz�co g�ow�. - Nie, nic si� nie sta�o. Tylko znalaz�am ten list... Nie wiem, jak go przeczyta�am, nie mog�am si� opanowa�. - List? Jaki list? Jeste� pewna, �e dobrze si� czujesz? - zadaj�c pytania, Deanna energicznie macha�a r�k�. - Nic mi nie jest, naprawd�. List by� w butelce. Znalaz�am j� na pla�y. Kiedy otworzy�am i przeczyta�am... - Zamilk�a. - Och, to dobrze. Przez chwil� my�la�am, �e sta�o si� co� z�ego, �e kto� ci� zaatakowa� lub co� podobnego. Teresa odgarn�a kosmyk w�os�w z twarzy i u�miechn�a si�, widz�c zatroskanie na twarzy przyjaci�ki. - Nie, po prostu wzruszy� mnie list. Wiem, �e to g�upie. Nie powinnam tak ulega� emocjom. Przepraszam, �e ci� przestraszy�am. - To nic - odpar�a Deanna, wzruszaj�c ramionami. - Nie masz za co przeprasza�. Ciesz� si�, �e nic ci si� nie sta�o. - Zawaha�a si� na chwil�. - M�wi�a�, �e p�aka�a� z powodu listu? Dlaczego? Co w nim wyczyta�a�? Teresa otar�a oczy, poda�a list Deannie i podesz�a do kutego �elaznego stolika. Czu�a si� troch� za�enowana, �e p�aka�a, i stara�a si� teraz opanowa�. Deanna powoli przeczyta�a list. Sko�czy�a i unios�a g�ow�. Spojrza�a na Teres�. W oczach mia�a �zy. - To takie... pi�kne - odezwa�a si� w ko�cu Deanna. - Najbardziej wzruszaj�cy list, jaki w �yciu czyta�am. - Te� tak pomy�la�am. - Znalaz�a� go na pla�y? Kiedy biega�a�? Teresa kiwn�a g�ow�. - Nie wiem, jak to si� sta�o, �e butelka znalaz�a si� na brzegu. Zatoka jest oddzielona od reszty oceanu. Poza tym nigdy nie s�ysza�am o Wrightsville Beach. - Ja te�, ale wydaje mi si�, �e fale wyrzuci�y butelk� zaledwie wczoraj. Prawie j� omin�am, nim zauwa�y�am, co to jest. Deanna przesun�a palcem po kartce i umilk�a. - Zastanawiam si�, kim jest i dlaczego wrzuci� list do butelki? - Nie wiem. - Nie jeste� ciekawa? Teresa by�a bardzo ciekawa. Przeczyta�a list po raz drugi, a potem trzeci. Jak by to by�o - zastanawia�a si� - gdyby j� kto� tak kocha�? - Troch�. Co z tego? Nigdy si� nie dowiemy. - Co masz zamiar z tym zrobi�? - Chyba zatrzymam. Jeszcze si� nad tym nie zastanawia�am. - Hm - mrukn�a Deanna z tajemniczym u�miechem i spyta�a: - Jak ci si� biega�o? Teresa ma�ymi �ykami popija�a sok. - Dobrze. S�o�ce by�o niezwyk�e tu� po wschodzie, jakby ca�y �wiat �wieci�. - Kr�ci�o ci si� w g�owie z braku tlenu. To wp�yw biegania. Teresa u�miechn�a si� z rozbawieniem. - Rozumiem, �e nie pobiegasz ze mn� w tym tygodniu. Deanna wyci�gn�a r�k� po fili�ank� kawy i spojrza�a na przyjaci�k� z pow�tpiewaniem. - W �adnym wypadku. Gimnastyk� ograniczam do czyszczenia dywan�w w ka�dy weekend. Wyobra�asz sobie mnie, jak poc� si� i dysz�? Pewnie dosta�abym ataku serca. - Bieg doskonale od�wie�a, jak ju� si� przyzwyczaisz. - By� mo�e tak jest, ale nie jestem m�oda i chuda jak ty. Pami�tam, �e ostatni raz bieg�am, kiedy by�am dzieckiem i pies s�siad�w uciek� im z podw�rka. Bieg�am tak szybko, �e o ma�o co nie zla�am si� w majtki. Teresa wybuchn�a �miechem. - Jakie mamy plany na dzi�? - My�la�am, �e mog�yby�my pojecha� po zakupy i zje�� lunch w miasteczku. Co o tym s�dzisz? - Mia�am nadziej�, �e to zaproponujesz. Rozmawia�y przez chwil�, dok�d mog�yby p�j��. Potem Deanna wsta�a i wesz�a do mieszkania po nast�pn� fili�ank� kawy. Teresa odprowadzi�a j� wzrokiem. Deanna mia�a pi��dziesi�t osiem lat, okr�g�� twarz i siwiej�ce w�osy. Obcina�a je kr�tko, ubiera�a si� bez zbytniej pr�no�ci i by�a zdaniem Teresy najlepsz� osob�, jak� zna�a. Interesowa�a j� muzyka i sztuka. W redakcji cz�sto by�o s�ycha� muzyk� - Mozarta i Beethovena - kt�ra dochodzi�a z jej gabinetu i miesza�a si� z odg�osami charakterystycznymi dla sali pe�nej dziennikarzy. �y�a w �wiecie optymizmu i pogody. Podziwiali j� i uwielbiali wszyscy znajomi. Deanna wr�ci�a do stolika, usiad�a i popatrzy�a na zatok�. - Czy� nie jest to najpi�kniejsze miejsce na ziemi? - Jest. Ciesz� si�, �e mnie zaprosi�a�. - Tego ci by�o trzeba. Zosta�aby� zupe�nie sama. - M�wisz jak moja mama. - Uwa�am to za komplement. Deanna wyci�gn�a r�k� i wzi�a list. Raz jeszcze przeczyta�a go i unios�a brwi, ale nic nie powiedzia�a. Teresie wydawa�o si�, �e list wywo�a� jakie� wspomnienie. - O co chodzi? - Zastanawia�am si�... - zacz�a spokojnie. - Nad czym? - Kiedy wesz�am do mieszkania, zacz�am my�le� o li�cie. Zastanawia�am si�, czy nie powinni�my o tym napisa� w tym tygodniu. - O czym m�wisz? Deanna pochyli�a si� nad sto�em. - W�a�nie powiedzia�am. Uwa�am, �e powinni�my w tym tygodniu zamie�ci� list. Jestem pewna, �e wiele os�b z ch�ci� go przeczyta. Jest naprawd� niezwyk�y. Od czasu do czasu ludzie potrzebuj� przeczyta� co� tak wzruszaj�cego. Potrafi� sobie wyobrazi� setki kobiet wycinaj�ce list z gazety i przyklejaj�ce do lod�wki, aby m�owie zobaczyli go po powrocie z pracy. - Nawet nie wiemy, kim jest autor. Nie s�dzisz, �e najpierw powinni�my uzyska� jego zgod�? - W�a�nie o to chodzi. Nie mo�emy. Porozmawiam z prawnikiem, ale jestem pewna, �e to zgodne z prawem. Nie podamy ich prawdziwych imion i dop�ki nie przypiszemy sobie autorstwa i nie b�dziemy chcieli si� dowiedzie�, sk�d pochodzi list, nie powinno by� k�opot�w. - Wiem, �e prawdopodobnie by�oby to legalne, ale nie jestem przekonana czy w�a�ciwe. To bardzo osobisty list. Nie jestem pewna, czy powinno si� go rozpowszechnia�, �eby wszyscy go przeczytali. - To zwyk�e ludzkie sprawy, Tereso. Czytelnicy uwielbiaj� takie rzeczy. Poza tym w tym li�cie nie ma nic zawstydzaj�cego. To pi�kny list. Pami�taj, �e ten Garrett wys�a� go w butelce. Musia� wiedzie�, �e fale wyrzuc� go gdzie� na brzeg. Teresa potrz�sn�a g�ow�. - Nie wiem, Deanna. - Pomy�l o tym. Prze�pij si� z tym, je�li musisz. Uwa�am, �e to �wietny pomys�. Teresa my�la�a o li�cie, rozbieraj�c si� i wchodz�c pod prysznic. O m�czy�nie, kt�ry go napisa� - o Garettcie, je�li rzeczywi�cie tak si� nazywa�. A kim, je�li istnia�a, by�a Catherine? Oczywi�cie kochank� lub �on�, ale ju� jej nie by�o przy nim. Czy umar�a, czy zrobi�a co�, co ich rozdzieli�o? Dlaczego list w�o�ono do butelki i wrzucono do oceanu? To wszystko by�o takie dziwne. Nagle przysz�o jej do g�owy, �e list mo�e nie mie� po prostu �adnego znaczenia. Jego autorem m�g� by� kto�, kto chcia� napisa� list mi�osny, ale nie mia� do kogo. M�g� go wys�a� kto�, kogo niezdrowo podnieca�o zmuszanie do p�aczu samotnych kobiet na dalekich pla�ach. Po chwili dosz�a do wniosku, �e wszystkie te rozwi�zania s� ma�o prawdopodobne. List wyra�nie powsta� z potrzeby serca. I pomy�le�, �e napisa� go m�czyzna! Nigdy nie otrzyma�a listu cho�by podobnego do tego z butelki. Zawsze wzruszaj�ce wyznania przychodzi�y na kartkach pocztowych. David nigdy nie lubi� pisa�, tak jak ci wszyscy, z kt�rymi si� spotyka�a. Jaki jest ten m�czyzna? Czy rzeczywi�cie taki czu�y, jak sugeruje list? Namydli�a i wyp�uka�a w�osy, a pytania uciek�y z g�owy, gdy ch�odna woda sp�ywa�a po jej ciele. Umy�a reszt� cia�a myjk� i myd�em nawil�aj�cym, sp�dzi�a pod prysznicem wi�cej czasu, ni� musia�a, a� wreszcie wysz�a z kabiny. Wycieraj�c si�, obejrza�a si� w lustrze. Nie�le jak na trzydzie�ci sze�� lat i dorastaj�cego syna - stwierdzi�a w duchu. Zawsze mia�a ma�e piersi i chocia� bardzo j� to martwi�o, gdy by�a m�odsza, teraz by�a zadowolona, bo nie zacz�y obwisa� jak u innych kobiet w jej wieku. Mia�a p�aski brzuch, nogi d�ugie i smuk�e po latach �wicze�. Kurze �apki w k�cikach oczu nie by�y jeszcze zbyt widoczne, chocia� to nie mia�o dla niej �adnego znaczenia. Tego ranka by�a zadowolona ze swojego wygl�du, wakacjom przypisa�a t� niezwyk�� dla niej akceptacj� siebie. Po na�o�eniu delikatnego makija�u ubra�a si� w be�owe szorty, bia�� bluzk� bez r�kaw�w i br�zowe sanda�y. Wiedzia�a, �e za godzin� b�dzie parno i upalnie, a chcia�a si� czu� swobodnie, spaceruj�c po Provincetown. Wyjrza�a przez okno w �azience. Zauwa�y�a, �e s�o�ce wzesz�o jeszcze wy�ej. Postanowi�a posmarowa� si� kremem z filtrem ochronnym. Je�li tego nie zrobi, narazi si� na oparzenie i zepsuje sobie pobyt nad morzem. Na zewn�trz, na ganku, Deanna postawi�a na stole �niadanie: melona i grejpfruta oraz przypieczone rogaliki. Usiad�a i posmarowa�a rogaliki serkiem z nisk� zawarto�ci� t�uszczu. Znowu by�a na diecie. Rozmawia�y d�u�sz� chwil�. Brian poszed� na golfa, jak robi� to codziennie przez ca�y tydzie�. Musia� wychodzi� wcze�nie rano, poniewa� bra� leki, kt�re, jak powiedzia�a Deanna, robi�y straszne rzeczy ze sk�r�, je�li za d�ugo przebywa� na s�o�cu. Brian i Deanna sp�dzili ze sob� trzydzie�ci sze�� lat. Pokochali si� w college'u, pobrali latem po dyplomie. W tym samym czasie Brian przyj�� posad� w firmie audytorskiej w centrum Bostonu, a osiem lat p�niej zosta� w niej wsp�lnikiem. Kupili wygodny dom w Brookline, gdzie mieszkali samotnie przez ostatnie dwadzie�cia osiem lat. Chcieli mie� dzieci, jednak przez pierwsze sze�� lat ma��e�stwa Deanna nie zasz�a w ci���. Poszli do ginekologa i okaza�o si�, �e Deanna ma niedro�ne jajowody. Przez kilka lat zabiegali o mo�liwo�� adoptowania dziecka, ale lista oczekuj�cych zdawa�a si� nie mie� ko�ca. Wreszcie stracili nadziej�. Potem, jak kiedy� Deanna zwierzy�a si� Teresie, nadesz�y mroczne lata ich ma��e�stwa, kt�re omal si� nie rozpad�o. Jednak ich przywi�zanie do siebie, cho� dozna�o wstrz�su, przetrwa�o. Deanna wr�ci�a do pracy, by wype�ni� pustk� w �yciu. Zaczyna�a w "Boston Times" w czasach, gdy kobiety rzadko pracowa�y w gazetach. Stopniowo wspina�a si� po szczeblach kariery. Przed dziesi�ciu laty zosta�a redaktorem naczelnym i zacz�a bra� pod swoje opieku�cze skrzyd�a m�ode dziennikarki. Teresa by�a jej pierwsz� uczennic�. Deanna posz�a na g�r� wzi�� prysznic. Teresa przejrza�a pobie�nie gazet� i spojrza�a na zegarek. Wsta�a i podesz�a do telefonu. Wykr�ci�a numer Davida. W Kalifornii by�o jeszcze wcze�nie, oko�o si�dmej, ale wiedzia�a, �e ca�a rodzina ju� wsta�a. Kevin natomiast zawsze budzi� si� o �wicie. Kr��y�a przez chwil�, zanim po kilku dzwonkach Annette podnios�a s�uchawk�. Us�ysza�a graj�cy telewizor i p�acz dziecka. - Cze��! M�wi Teresa, Jest w pobli�u Kevin? - Och, cze��! Oczywi�cie, �e jest. Poczekaj chwilk�. S�uchawka stukn�a o blat. Teresa us�ysza�a, jak Annette wo�a: - Kevin, do ciebie. Dzwoni Teresa. To, �e nie nazwa�a jej mam�, zabola�o bardziej, ni� si� spodziewa�a, ale nie mia�a czasu, aby si� tym dr�czy�. Kevin zadyszany podni�s� s�uchawk�. - Cze��, mamo! Jak si� masz? Jak tam wakacje? M�wi� dziecinnym, cienkim g�osikiem, ale Teresa wiedzia�a, �e to tylko kwestia czasu, a si� zmieni. Na d�wi�k jego g�osu poczu�a si� samotna. - Jest pi�knie, ale przyjecha�am dopiero wczoraj wieczorem. Jeszcze nic nie robi�am. Troch� biega�am dzi� rano. - Du�o ludzi by�o na pla�y? - Nie, ale widzia�am kilka os�b id�cych nad morze, gdy ko�czy�am bieg. Kiedy wyruszacie z tat�? - Za dwa dni. Urlop zaczyna mu si� w poniedzia�ek, wtedy wyjedziemy. Teraz szykuje si� do pracy, bo musi co� zrobi�, �eby m�c spokojnie wyjecha�. Chcesz z nim porozmawia�? - Nie, nie musz�. Zadzwoni�am, bo chcia�am ci �yczy� dobrej zabawy. - B�dzie �wietnie. Widzia�em reklam�wk� tej wyprawy rzek�. Niekt�re z bystrzyn wygl�daj� naprawd� fantastycznie. - Uwa�aj na siebie. - Mamo, nie jestem dzieckiem. - Wiem. Tylko obiecaj to staro�wieckiej matce. - Dobrze, obiecuj�. Ca�y czas b�d� mia� na sobie kamizelk� ratunkow�. - Zawaha� si� chwil�. - Wiesz, nie b�dziemy mieli telefonu, wi�c do mojego powrotu nie us�yszymy si�. - Domy�la�am si� tego. Powiniene� mie� niez�� zabaw�. - B�dzie super. �a�uj�, �e nie mo�esz z nami pojecha�. By�oby �wietnie! Zamkn�a na chwil� o