1920
Szczegóły |
Tytuł |
1920 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1920 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1920 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1920 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
tytu�: "List w butelce"
autor: Nicholas Sparks
Tom
Ca�o�� w tomach
Zak�ad Nagra� i Wydawnictw
Zwi�zku Niewidomych
Warszawa 2000
Z j�zyka angielskiego
prze�o�y�a Ma�gorzata Samborska
T�oczono pismem punktowym dla
niewidomych w Drukarni Zak�adu
Nagra� i Wydawnictw ZN,
Warszawa, ul. Konwiktorska 9
Przedruk: Wydawnictwo "�wiat
Ksi��ki",
Warszawa 1999
Korekty dokona�y
I. Stankiewicz
i T. Stankiewicz
`rp
Dla Milesa
i Ryana
Podzi�kowania
Ksi��ka na pewno nie
powsta�aby bez pomocy wielu
os�b. Szczeg�lnie gor�co pragn�
podzi�kowa� mojej �onie,
Catherine, kt�ra wspiera�a mnie
w pracy cierpliwo�ci� i
mi�o�ci�.
Chcia�bym r�wnie� podzi�kowa�
mojej agentce Theresie Park z
Sanford Greenburger Associates
oraz redaktorowi, Jamiemu
Raabowi z Warner Books. Bez nich
ta ksi��ka nie zosta�aby
napisana. To moi nauczyciele,
koledzy i przyjaciele.
Na moj� g��bok� wdzi�czno��
zas�u�yli r�wnie�: Larry
Kirshbaum, Maureen Egen, Dan
Mandel, John Aherne, Scott
Schwimer, Howie Sanders, Richard
Green i Denise Dinovi.
Wiecie, jak wielk� rol�
odegrali�cie w tym
przedsi�wzi�ciu. Dzi�kuj� Wam
za wszystko.
Prolog
Butelk� wyrzucono za burt�
pewnego ciep�ego letniego
popo�udnia na kilka godzin przed
ulew�. Jak wszystkie butelki,
by�a bardzo krucha i st�uk�aby
si�, gdyby zrzucono j� na ziemi�
z wysoko�ci kilku st�p.
Szczelnie zakorkowana i
powierzona morzu, okaza�a si�
jednym z najlepiej p�ywaj�cych
przedmiot�w znanych cz�owiekowi.
Mog�a beztrosko p�yn�� podczas
huragan�w czy tropikalnych
sztorm�w, mog�a przeskoczy�
przez najbardziej niebezpieczne
rafy. W pewnym sensie by�o to
najlepsze schronienie dla listu
znajduj�cego si� wewn�trz, listu
pos�anego, by spe�ni� obietnic�.
Nie da�o si� przewidzie� drogi
tej butelki, tak jak i
wszystkich innych rzuconych w
kapry�ne fale oceanu. Wiatry i
pr�dy odgrywaj� wielk� rol� w
podr�y ka�dej butelki; sztormy
i rafy r�wnie� mog� zmieni� jej
kurs. Czasem zagarnie j� rybacka
sie� i przeniesie kilkana�cie
mil w kierunku przeciwnym do
tego, w kt�rym zmierza�a. W
rezultacie dwie butelki,
jednocze�nie wrzucone do oceanu,
mog� trafi� na r�ne kontynenty,
niekiedy do przeciwnych cz�ci
globu. Nie spos�b przewidzie�,
dok�d butelka zaw�druje. To
stanowi tajemnic�.
Tajemnica ta intrygowa�a
cz�owieka od chwili, gdy
stworzy� butelk�. Niewiele os�b
pr�bowa�o dowiedzie� si� czego�
wi�cej na ten temat. W tysi�c
dziewi��set dwudziestym
dziewi�tym roku zesp�
niemieckich naukowc�w postanowi�
prze�ledzi� drog� pewnej
butelki. Wrzucono j� do wody na
po�udniu Oceanu Indyjskiego,
umieszczaj�c kartk� w �rodku z
pro�b� do znalazcy, aby zapisa�
miejsce, w kt�rym j� znalaz�, i
ponownie wrzuci� do morza. Do
tysi�c dziewi��set trzydziestego
pi�tego roku butelka okr��y�a
ziemi�, pokonawszy oko�o
szesnastu tysi�cy mil. By�a to
najd�u�sza odleg�o��, jak�
oficjalnie zanotowano.
Listy znalezione w butelkach
opisywano w kronikach od
stuleci; autorzy niekt�rych z
nich przeszli do historii. Na
przyk�ad w po�owie wieku
osiemnastego Ben Franklin,
dzi�ki listom umieszczonym w
butelkach, zebra� podstawowe
informacje o pr�dach wschodniego
wybrze�a - s� one wykorzystywane
do dzi�. Nawet obecnie
ameryka�ska marynarka u�ywa
butelek do gromadzenia danych o
przyp�ywach i pr�dach; cz�sto
stosuje si� je do okre�lania
kierunku ruchu rozlewiska ropy.
Najbardziej znany w historii
list w butelce wys�a� w tysi�c
siedemset osiemdziesi�tym
czwartym roku m�ody �eglarz,
Chunosuke Matsuyama, kt�ry, gdy
rozbi�a si� jego ��d�, znalaz�
si� na ma�ej rafie koralowej bez
jedzenia i wody. Przed �mierci�
wyry� opis tego, co si�
wydarzy�o, na kawa�ku drewna, po
czym w�o�y� go do butelki. W
tysi�c dziewi��set trzydziestym
pi�tym roku, sto pi��dziesi�t
lat od chwili wys�ania, fale
wyrzuci�y j� na brzeg w ma�ej
rybackiej wiosce w Japonii,
gdzie Matsuyama si� urodzi�.
Butelka ci�ni�ta do wody w
ciep�y letni wiecz�r nie
zawiera�a wie�ci o rozbitkach
ani nie wykorzystano jej do
kre�lenia map morza. Mimo to
kry�a w sobie wiadomo��, kt�ra
mia�a na zawsze zmieni� �ycie
dwojga ludzi. Gdyby nie ona,
nigdy by si� nie spotkali. Z
tego powodu mo�na by j� nazwa�
pos�a�cem od losu. Przez sze��
dni unosi�a si� na falach w
kierunku p�nocno_wschodnim,
kierowana wiatrami uk�adu
wysokiego ci�nienia obejmuj�cego
Zatok� Meksyka�sk�. Si�dmego
dnia wiatr ucich� i butelka
skierowa�a si� prosto na wsch�d,
znajduj�c w ko�cu drog� do Pr�du
Zatokowego, dzi�ki kt�remu
nabra�a pr�dko�ci. Pokonuj�c
prawie siedemdziesi�t mil
dziennie, p�yn�a na p�noc.
Dwa i p� tygodnia po starcie
butelk� dalej ni�s� Pr�d
Zatokowy. Siedemnastego dnia
podr�y kolejny sztorm, tym
razem �rodkowoatlantycki,
sprowadzi� wschodnie wiatry do
tego stopnia silne, �e wyrwa�y
j� z pr�du i zacz�a dryfowa� w
stron� Nowej Anglii. Znalaz�szy
si� poza Pr�dem Zatokowym, kt�ry
zmusza� j� do szybkiego
przemieszczania si�, zwolni�a i
przez pi�� dni porusza�a si�
zygzakiem w r�nych kierunkach w
pobli�u wybrze�a Massachusetts,
a� pochwyci� j� w sie� ryback�
John Hanes. Butelka znalaz�a si�
wi�c w�r�d tysi�ca trzepocz�cych
okoni. Gdy sprawdza�, co z�owi�,
odrzuci� j� na bok. Butelka
mia�a szcz�cie, nie st�uk�a
si�, ale natychmiast o niej
zapomniano i pozosta�a blisko
dziobu �odzi przez reszt�
popo�udnia i wczesny wiecz�r,
kiedy to ��d� wraca�a do zatoki
Cape Cod. Tego wieczoru o �smej
trzydzie�ci, gdy ��d� znalaz�a
si� bezpiecznie w g��bi zatoki,
Hanes, pal�c papierosa, natkn��
si� ponownie na butelk�.
Podni�s� j�, ale poniewa� s�o�ce
schodzi�o coraz ni�ej, nie
zauwa�y� nic szczeg�lnego w
�rodku i bez zastanowienia
wyrzuci� za burt�. Sta�o si�
jasne, �e butelka dotrze na
brzeg zatoki zamieszkanej przez
wiele ma�ych spo�eczno�ci.
Nie od razu jednak tak si�
sta�o. Dryfowa�a w t� i z
powrotem przez kilka dni, jakby
podejmowa�a decyzj�, i w ko�cu
wyp�yn�a na pla�� niedaleko
Chatham.
Znalaz�a si� tam po dwudziestu
sze�ciu dniach i siedmiuset
trzydziestu o�miu milach i
zako�czy�a sw� podr�.
Rozdzia� pierwszy
Wia� lodowaty grudniowy wiatr.
Teresa Osborne skrzy�owa�a
ramiona i zapatrzy�a si� w wod�.
Wcze�niej kilka os�b spacerowa�o
wzd�u� brzegu, ale spostrzeg�szy
chmury, czym pr�dzej si�
oddali�o. Zauwa�y�a, �e jest
sama na pla�y, i rozejrza�a si�
wok� siebie. Ocean odbija�
kolor nieba, wygl�da� jak p�ynne
�elazo, fale bez ustanku toczy�y
si� do brzegu. Ci�kie chmury
opuszcza�y si� powoli, mg�a
g�stnia�a, sprawiaj�c, �e
horyzont zacz�� znika�. W innym
miejscu, o innej porze poczu�aby
majestat otaczaj�cego j� pi�kna,
ale gdy tak sta�a na pla�y,
zda�a sobie spraw�, �e w og�le
nic nie czuje. W pewnym sensie
czu�a si� tak, jakby jej tam
wcale nie by�o, jakby tylko
�ni�a.
Przyjecha�a tu dzi� rano, a
prawie nie przypomina�a sobie
podr�y. Kiedy podj�a decyzj�,
zaplanowa�a, �e zostanie na noc.
Za�atwi�a wszystko i nawet
cieszy�a si� na spokojny wiecz�r
z dala od Bostonu, ale
obserwuj�c wzburzony ocean,
u�wiadomi�a sobie, �e wcale nie
chce zosta�. Gdy tylko sko�czy
to, co zamierza�a, wr�ci do domu
bez wzgl�du na p�n� por�.
Kiedy wreszcie by�a gotowa,
powoli ruszy�a w kierunku wody.
Pod pach� mia�a torb�, kt�r�
starannie spakowa�a rano,
upewniaj�c si�, �e niczego nie
zapomnia�a. Nikomu nie
powiedzia�a, co zabiera ze sob�
ani co zamierza dzisiaj robi�.
Oznajmi�a tylko, �e wybiera si�
na �wi�teczne zakupy. By�a to
doskona�a wym�wka, bo, chocia�
mia�a pewno��, �e zrozumieliby,
gdyby powiedzia�a prawd�, jednak
tej wyprawy nie chcia�a z nikim
dzieli�. Od niej samej wszystko
si� zacz�o i wola�a sama to
doko�czy�.
Teresa westchn�a i zerkn�a
na zegarek. Wkr�tce nast�pi
przyp�yw i w�a�nie wtedy b�dzie
naprawd� gotowa. Na niewysokiej
wydmie znalaz�a miejsce, kt�re
wyda�o si� jej wygodne, usiad�a
i otworzy�a torebk�. Pogrzeba�a
w niej przez chwil� i wyj�a
kopert�. Wzi�a g��boki oddech i
powoli j� otworzy�a.
By�y tam trzy listy, starannie
z�o�one, listy, kt�re
przeczyta�a niezliczone razy.
Siedz�c na piasku, trzyma�a je
przed sob� i na nie patrzy�a.
W torbie mia�a r�wnie� inne
rzeczy, ale jeszcze nie by�a
gotowa ich ogl�da�. Ca�� uwag�
skupi�a na listach. Pisz�cy
u�ywa� wiecznego pi�ra. Tam,
gdzie pi�ro ciek�o, by�y kleksy.
Papeteria z wizerunkiem �aglowca
w prawym g�rnym rogu zaczyna�a
gdzieniegdzie traci� kolor,
blak�a powoli z up�ywem czasu.
Wiedzia�a, �e kiedy� nie da si�
odczyta� s��w, ale mia�a
nadziej�, �e po dzisiejszym dniu
nie b�dzie tak cz�sto odczuwa�a
potrzeby ich ogl�dania.
Kiedy sko�czy�a, wsun�a listy
do koperty tak samo ostro�nie,
jak je wyjmowa�a. Potem w�o�y�a
kopert� z powrotem do torby i
raz jeszcze spojrza�a na pla��.
Z wydmy, gdzie siedzia�a,
widzia�a miejsce, w kt�rym
wszystko si� zacz�o.
Biega�a o �wicie, wyra�nie
przypomina�a sobie tamten letni
poranek. Wstawa� pi�kny dzie�.
Ogarn�a spojrzeniem �wiat wok�
siebie, ws�ucha�a si� w wysokie
skrzeczenie rybitw i �agodne
chlupotanie fal tocz�cych si� po
piasku. Mimo �e by�a na
wakacjach, wstawa�a dostatecznie
wcze�nie, by m�c swobodnie
pobiega� wzd�u� pla�y. Za kilka
godzin na r�cznikach roz�o�onych
na piasku w gor�cym s�o�cu Nowej
Anglii b�d� le�eli tury�ci. Na
Cape Cod zawsze by�o t�oczno o
tej porze roku, ale wi�kszo��
wczasowicz�w wola�a pospa�
d�u�ej, Teresa mog�a wi�c
czerpa� przyjemno�� z biegania
po twardym, g�adkim piasku
zostawionym przez uciekaj�cy
odp�yw. W przeciwie�stwie do
�cie�ek zdrowia w Bostonie
piasek ugina� si� tyle, ile
trzeba. Wiedzia�a, �e nie b�d�
bola�y j� kolana, jak czasem
zdarza�o si� po biegu
wybetonowanymi dr�kami w
pobli�u domu.
Zawsze lubi�a biega�, wyrobi�a
w sobie ten nawyk, uczestnicz�c
w biegach prze�ajowych w liceum.
Nie biega�a ju� wyczynowo i
rzadko mierzy�a sobie czas.
Bieganie pozwala�o zosta� sam na
sam z my�lami. Uwa�a�a te chwile
za rodzaj medytacji, w�a�nie
dlatego wola�a uprawia� ten
sport samotnie. Nigdy nie mog�a
zrozumie�, dlaczego inni lubi�
to robi� w grupie.
By�a zadowolona, �e nie ma z
ni� Kevina, chocia� bardzo go
kocha�a. Ka�da matka potrzebuje
czasem oddechu. Cieszy�a si�, �e
w okresie wakacji b�dzie mia�a
spok�j. �adnych wieczornych
mecz�w w siatk�wk� czy zawod�w
p�ywackich, Mtv rycz�cego w
tle, pracy domowej, w kt�rej
odrabianiu trzeba pom�c,
wstawania w nocy, by znale�� si�
przy nim, gdy �apa� go skurcz w
nodze. Trzy dni temu zawioz�a
syna na lotnisko. Mia� odwiedzi�
w Kalifornii swego ojca, a jej
by�ego m�a. Dopiero gdy
zwr�ci�a mu uwag�, Kevin
u�wiadomi� sobie, �e ani si� do
niej nie przytuli�, ani nie
poca�owa� jej na po�egnanie.
- Przepraszam, mamo -
powiedzia�, otoczy� j� ramionami
i uca�owa�. - Kocham ci�. Nie
t�sknij za mn� za bardzo,
dobrze?
Potem obr�ci� si� na pi�cie,
poda� bilet stewardesie i niemal
wskoczy� na pok�ad, nie
ogl�daj�c si� za siebie.
Nie czu�a do niego �alu, �e
niewiele brakowa�o, by o niej
zapomnia�. Mia� dwana�cie lat i
by� w takim wieku, kiedy
publiczne przytulanie si� czy
ca�owanie mamy uwa�a si� za
niestosowne. Poza tym my�la� o
czym� innym. Czeka� na t�
wypraw� od ostatniej Gwiazdki.
Wyrusza� z ojcem do Wielkiego
Kanionu, potem mieli sp�dzi�
tydzie� na sp�ywie rzek�
Kolorado, by w ko�cu dotrze� do
Disneylandu. By�o to marzenie
ka�dego dziecka i Teresa
cieszy�a si� wraz z synem.
Chocia� Kevina mia�o nie by�
sze�� tygodni, wiedzia�a, �e
dobrze mu zrobi sp�dzenie tego
czasu z ojcem.
Od czasu rozwodu przed trzema
laty utrzymywali z Davidem
poprawne stosunki. Chocia�
okaza� si� nie najlepszym m�em,
by� bardzo dobrym ojcem dla
Kevina. Nigdy nie zapomnia� o
prezencie na urodziny czy na
Gwiazdk�, dzwoni� co tydzie� i
kilka razy w roku lecia� z
drugiego kra�ca kraju, �eby
sp�dzi� z synem weekend. Opr�cz
tego zabiera� go oczywi�cie na
wyznaczone przez s�d wizyty -
sze�� tygodni latem, co drugie
Bo�e Narodzenie i tydzie� na
Wielkanoc, gdy w szkole by�a
przerwa w lekcjach. Annette,
druga �ona Davida, mia�a pe�ne
r�ce roboty przy ma�ym dziecku,
ale Kevin bardzo j� lubi� i
nigdy nie wr�ci� do domu
roz�alony czy zaniedbany.
W�a�ciwie ca�y czas zachwyca�
si� odwiedzinami u ojca i
chwali�, jak dobrze si� bawi�.
S�ysz�c to, czasami czu�a
uk�ucie zazdro�ci, ale stara�a
si� ukry� to przed Kevinem.
Teraz bieg�a po pla�y
spokojnie, nie spiesz�c si�.
Deanna poczeka na ni� ze
�niadaniem. Teresa wiedzia�a, �e
Briana ju� nie zastanie. Byli
starszym ma��e�stwem - oboje
dobiegali sze��dziesi�tki.
Deanna to jej najlepsza
przyjaci�ka.
By�a redaktorem naczelnym
gazety, w kt�rej pracowa�a
Teresa. Przyje�d�a�a z m�em,
Brianem, do Cape Cod od lat.
Zawsze zatrzymywali si� w tym
samym miejscu, w Domu Rybaka.
Gdy dowiedzia�a si�, �e Kevin
wyje�d�a w odwiedziny do ojca na
wi�ksz� cz�� lata, zacz�a
nalega�, aby Teresa przyjecha�a
do niej.
- Brian, jak jest tutaj, przez
ca�y dzie� gra w golfa.
Przyda�oby mi si� towarzystwo -
powiedzia�a. - Poza tym co
innego masz do roboty? Od czasu
do czasu musisz wyj�� z
mieszkania.
Teresa wiedzia�a, �e Deanna ma
racj�, wi�c po kilku dniach
namys�u si� zgodzi�a.
- Tak si� ciesz� - odpar�a
Deanna ze zwyci�sk� min�. -
B�dziesz zachwycona.
Teresa musia�a przyzna�, �e
miejsce by�o sympatyczne. Dom
Rybaka, pi�knie odnowiony domek,
sta� na skraju urwistego klifu
wychodz�cego na zatok� Cape Cod.
Kiedy ujrza�a go w oddali,
zwolni�a. W przeciwie�stwie do
m�odszych biegaczy,
nabieraj�cych tempa pod koniec
trasy, wola�a nie �pieszy� si� i
uspokoi� oddech. Mia�a
trzydzie�ci sze�� lat i nie
odzyskiwa�a si� tak szybko jak
kiedy�.
Zacz�a si� zastanawia�, jak
sp�dzi reszt� dnia. Przywioz�a
ze sob� pi�� ksi��ek, kt�re
zamierza�a przeczyta� w ci�gu
zesz�ego roku, ale jako� nigdy
si� do tego nie zabra�a. Ju� na
nic nie starcza�o czasu.
Zw�aszcza przy Kevinie kipi�cym
energi�, zaj�ciach domowych i
robocie ci�gle pi�trz�cej si� na
biurku. Jako redaktorka
prowadz�ca sta�� kolumn� dla
"Boston Times", pracowa�a pod
ci�g�� presj� termin�w, musia�a
przygotowa� trzy materia�y
tygodniowo. Wi�kszo�� jej
wsp�pracownik�w s�dzi�a, �e to
proste - wystarczy wystuka�
trzysta s��w i koniec roboty na
ten dzie�. Tymczasem nie by�o to
takie �atwe. Musia�a ci�gle
wymy�la� co� nowego na temat
wychowania dzieci. Jej kolumn�
"Nowoczesne wychowanie"
przedrukowywa�o sze��dziesi�t
gazet w ca�ym kraju, chocia�
wi�kszo�� tytu��w zamieszcza�a
tylko jeden czy dwa teksty
tygodniowo. Mo�liwo�ci przedruku
pojawi�y si� dopiero przed
p�tora rokiem. By�a now�
autork�, nie mog�a wi�c pozwoli�
sobie nawet na kilka dni bez
pisania. W wi�kszo�ci gazet
miejsce na sta�e kolumny by�o
niezwykle ograniczone i setki
redaktor�w o nie walczy�o.
Teresa z biegu przesz�a do
marszu i wreszcie zatrzyma�a
si�, gdy nad jej g�ow� rybitwa
zatoczy�a ko�o. Poczu�a, �e
wzros�a wilgotno�� powietrza.
Ramieniem otar�a pot z czo�a.
Wzi�a g��boki oddech,
wstrzyma�a go na chwil�, a potem
wypu�ci�a i spojrza�a na wod�.
By�o jeszcze wcze�nie, ocean
wci�� mia� barw� o�owiu, ale to
mia�o si� zmieni�, gdy tylko
s�o�ce wzejdzie troch� wy�ej. Po
chwili �ci�gn�a buty i
skarpetki, podesz�a do wody i
pozwoli�a kilku drobnym falom
ochlapa� stopy. Woda orze�wia�a.
Teresa sp�dzi�a kilka minut,
brodz�c bez celu. Nagle
ucieszy�a si�, �e przez kilka
ostatnich miesi�cy po�wi�ci�a
troch� czasu na napisanie
dodatkowych tekst�w, dzi�ki
czemu w tym tygodniu mog�a
zapomnie� o pracy. Nie potrafi�a
sobie przypomnie� momentu, w
kt�rym nie mia�a pod r�k�
komputera albo nie wybiera�a si�
na spotkanie czy te� nie musia�a
dotrzyma� nieprzekraczalnego
terminu. Oddalenie od biurka
cho� na kr�tko przynosi�o
uczucie ulgi. Czu�a si� prawie
tak, jakby znowu panowa�a nad
swoim przeznaczeniem, jakby
dopiero wkracza�a w �wiat.
Wiedzia�a, �e w domu czeka na
ni� mn�stwo rzeczy do zrobienia.
Nale�a�oby wytapetowa� i
od�wie�y� �azienk�, w �cianach
zaszpachlowa� dziury po
gwo�dziach, a reszcie mieszkania
przyda�oby si� cho�by pobie�ne
malowanie. Dwa miesi�ce temu
kupi�a tapety i troch� farby,
wieszak na r�czniki i nowe
klamki, ma�e lusterko oraz
wszystkie potrzebne narz�dzia,
ale nawet nie otworzy�a pude�. W
weekendy zawsze znajdowa�o si�
co� do zrobienia, tote� by�a
r�wnie zaj�ta jak w zwyk�y
dzie�. Zakupy wci�� le�a�y za
odkurzaczem w torbach, w kt�rych
przynios�a je do domu, i za
ka�dym razem, gdy otwiera�a
drzwi do szafy, zdawa�y si� kpi�
z jej zamiar�w. Mo�e - pomy�la�a
- kiedy wr�ci do domu...
Odwr�ci�a g�ow� i w
niewielkiej odleg�o�ci od siebie
spostrzeg�a m�czyzn�. By� od
niej starszy, m�g� mie�
pi��dziesi�t lat lub troch�
wi�cej. Mia� mocno opalon�
twarz, jakby mieszka� tu przez
ca�y rok. Wydawa� si� zupe�nie
nieruchomy - sta� w wodzie i
pozwala� jej op�ukiwa� sobie
nogi; zauwa�y�a, �e mia�
zamkni�te oczy, jakby cieszy�
si� pi�knem �wiata, nawet nie
patrz�c na niego. Mia� na sobie
sp�owia�e d�insy, podwini�te do
kolan, i szerok� koszul�, kt�rej
nie wsun�� do spodni. Obserwuj�c
go, nagle zacz�a �a�owa�, �e
nie jest kim innym. Jakby to
by�o spacerowa� po pla�y, nie
troszcz�c si� o nic? Przychodzi�
codziennie w spokojne miejsce z
dala od szumu i gwaru Bostonu,
tylko po to, by doceni�, co
�ycie mia�o do zaoferowania?
Wesz�a troch� g��biej w wod� i
zacz�a na�ladowa� m�czyzn�,
maj�c nadziej�, �e poczuje to
samo, co on. Kiedy jednak
zamkn�a oczy, mog�a my�le�
tylko o Kevinie. B�g jeden wie,
jak bardzo pragn�a sp�dza� z
nim wi�cej czasu i mie� dla
niego wi�cej cierpliwo�ci, gdy
ju� byli razem. Ile by da�a za
to, �eby usi��� i rozmawia� z
Kevinem czy zagra� z nim w
"Monopol" lub po prostu ogl�da�
telewizj� bez tego pragnienia
zerwania si� z kanapy w
poczuciu, �e powinna robi� co�
wa�niejszego. Czasami czu�a si�
jak oszustka, gdy przekonywa�a
Kevina, �e jest dla niej
najwa�niejszy i �e rodzina stoi
dla niej na pierwszym miejscu.
Problem polega� na tym, �e
zawsze by�o co� do zrobienia.
Talerze do pozmywania, �azienka
do umycia, kuweta do
oczyszczenia, samoch�d do
naprawienia, brudne rzeczy do
prania, rachunki do zap�acenia.
Kevin naprawd� stara� si� jej
pom�c, ale by� niemal tak zaj�ty
jak ona, tyle �e szko��,
kolegami i dodatkowymi
zaj�ciami. Dochodzi�o do tego,
�e nie przeczytane czasopisma
l�dowa�y w �mietniku, listy nie
by�y napisane, a czasami, tak
jak w tej chwili, martwi�a si�,
�e �ycie jej ucieka.
Jak to zmieni�? "Nie walcz z
�yciem" - mawia�a jej matka, ale
ona nie pracowa�a zawodowo ani
nie wychowywa�a pewnego siebie,
chocia� czu�ego syna bez pomocy
ojca. Nie rozumia�a trudno�ci,
kt�re codziennie musia�a
pokonywa� Teresa. Jej m�odsza
siostra, Janet, niepracuj�ca
podobnie jak matka, r�wnie� nie
mog�a tego poj��. By�a od
jedenastu lat szcz�liw� m�atk�
i matk� trzech cudownych
dziewczynek. Jej m��, Edward,
nie by� zbyt b�yskotliwy, ale za
to cechowa�a go uczciwo��,
ci�ko pracowa� i zarabia� na
utrzymanie rodziny tyle, �e
Janet nie musia�a podejmowa�
pracy. Czasami Teresa my�la�a,
�e podoba�oby si� jej takie
�ycie, nawet gdyby musia�a
zrezygnowa� z kariery.
Nie by�o to jednak mo�liwe.
Zw�aszcza po rozwodzie. Min�y
trzy lata, cztery, je�li liczy�
rok separacji. Nie znienawidzi�a
Davida za to, co zrobi�, ale
straci�a dla niego szacunek. Nie
potrafi�aby z nim �y�, wiedz�c o
zdradzie, bez wzgl�du na to, czy
by�a to jedna noc, czy
d�ugotrwa�y romans. To, �e nie
o�eni� si� z kobiet�, z kt�r�
zdradza� j� przez dwa lata, nie
poprawi�o jej samopoczucia.
Utrata zaufania okaza�a si�
bezpowrotna.
W rok po separacji David
wyjecha� do swego rodzinnego
stanu, do Kalifornii. Kilka
miesi�cy p�niej pozna� Annette.
Jego nowa �ona by�a bardzo
religijna i poma�u, krok po
kroku spowodowa�a, �e David
zbli�y� si� do ko�cio�a. Ca�e
�ycie by� agnostykiem, mimo to
sprawia� wra�enie osoby
spragnionej czego� wa�niejszego.
Teraz regularnie chodzi� do
ko�cio�a i wspiera� pastora w
rozwi�zywaniu ma��e�skich
problem�w parafian. Cz�sto
zastanawia�a si�, co m�wi�
m�czyznom, kt�rzy post�powali
tak samo jak kiedy� on, jak
pomaga� innym, skoro sam nie
umia� zapanowa� nad sob�? Nie
wiedzia�a i nic jej to nie
obchodzi�o. Cieszy�a si� po
prostu, �e nadal interesowa� si�
swoim synem.
Naturalnie, odk�d rozsta�a si�
z m�em, sko�czy�o si� wiele
przyja�ni. Gdy ju� nie stanowi�a
cz�ci pary, czu�a si�
skr�powana na przyj�ciach z
okazji �wi�t Bo�ego Narodzenia
czy na pieczeniu kie�basek w
ogr�dku. Kilku znajomych stara�o
si� utrzymywa� z ni� kontakt,
czasem s�ysza�a ich g�osy
nagrane na automatyczn�
sekretark�, proponuj�ce lunch
lub kolacj�. Niekiedy korzysta�a
z zaproszenia, cho� na og�
szuka�a wym�wki, by nie p�j�� na
spotkanie. �adna z tych
przyja�ni nie mia�a tego samego
znaczenia co kiedy�.
Okoliczno�ci si� zmienia�y,
ludzie si� zmieniali, �wiat za
oknem toczy� si� tak jak
dawniej.
Od czasu rozwodu mia�a kilka
randek. Nie chodzi�o o to, �e
by�a nieatrakcyjna. Przeciwnie,
przynajmniej cz�sto jej to
m�wiono. Mia�a ciemnobr�zowe
w�osy, obci�te do ramion, proste
i jedwabiste. Najcz�ciej
komplementy dotyczy�y jej oczu.
Br�zowe z jasnymi plamkami, w
kt�rych odbija�o si� �wiat�o.
Biega�a codziennie, by�a sprawna
i nie wygl�da�a na sw�j wiek.
Nie czu�a si� staro, chocia� gdy
ostatnio spojrza�a w lustro,
dostrzeg�a, �e si� postarza�a.
Nowa zmarszczka w k�ciku oka,
siwe w�osy, kt�re
niepostrze�enie wyros�y,
spojrzenie znu�one od ci�g�ego
po�piechu.
Jej przyjaciele uwa�ali, �e
zwariowa�a.
- Wygl�dasz o wiele lepiej ni�
przed laty - twierdzili z
uporem, zreszt� nadal zauwa�a�a
taksuj�ce spojrzenia m�czyzn.
Ale ju� nie mia�a i ju� nigdy
nie b�dzie mia�a dwudziestu
dw�ch lat. Nie chodzi�o o to, �e
chcia�aby je mie�, nawet gdyby
mog�a. Chyba �e - jak czasami
my�la�a - by�aby m�drzejsza i
dojrzalsza. W innym przypadku
prawdopodobnie znowu zacz�aby
si� zadawa� z jakim� Davidem -
przystojnym m�czyzn�, kt�ry
kocha� �ycie i uwa�a�, �e nie
musi gra� zgodnie z zasadami.
Ale, do cholery, zasady s�
bardzo wa�ne, zw�aszcza
dotycz�ce ma��e�stwa. Nikt nie
powinien ich �ama�. Jej ojciec i
matka nigdy si� tego nie
dopu�cili, podobnie jej siostra
i szwagier ani Deanna czy Brian.
Dlaczego on musia� to zrobi�?
Dlaczego - zastanawia�a si�,
stoj�c w wodzie - ci�gle wraca�a
do tego my�l�, mimo �e up�yn�o
ju� tyle czasu?
Przypuszcza�a, �e mia�o to co�
wsp�lnego z faktem, �e gdy w
ko�cu dosta�a orzeczenie
rozwodu, poczu�a si�, jakby
cz�stka jej istoty umar�a.
Pocz�tkowy gniew zamieni� si� w
smutek, a teraz sta� si� jeszcze
czym� innym, niemal t�pym b�lem.
Chocia� ca�y czas by�a w ruchu,
wydawa�o si� jej, �e ju� nic si�
nie przydarzy. Ka�dy dzie� do
z�udzenia przypomina� poprzedni
i z trudem je rozr�nia�a.
Pewnego razu, jaki� rok temu,
przesiedzia�a przy biurku
pi�tna�cie minut, pr�buj�c sobie
przypomnie�, kiedy ostatnio
zrobi�a co� spontanicznie. Nic
nie przysz�o jej do g�owy.
Pierwsze miesi�ce by�y
szczeg�lnie ci�kie. Potem gniew
os�ab� i nie odczuwa�a ju�
pragnienia, by David zap�aci� za
to, co zrobi�. Potrafi�a tylko
u�ala� si� nad sob�. Nawet mimo
obecno�ci Kevina czu�a si�
zupe�nie sama na �wiecie. By�
taki czas, kiedy spa�a tylko
kilka godzin na dob�, a w
trakcie pracy musia�a wsta� od
biurka i wsi��� do samochodu,
�eby si� troch� wyp�aka�.
Teraz, gdy min�y trzy lata,
nadal nie wiedzia�a, czy
kiedykolwiek pokocha kogo� tak,
jak kocha�a Davida. Kiedy na
pocz�tku studi�w zjawi� si� na
balu drugiego roku, jedno
spojrzenie wystarczy�o, by
zrozumia�a, �e chce by� tylko z
nim. Jej m�odzie�cza mi�o��
wydawa�a si� taka
wszechogarniaj�ca, taka pot�na.
Le�a�a w ��ku i my�la�a tylko o
nim, gdy sz�a przez campus,
u�miecha�a si� tak cz�sto, �e na
sam jej widok inni si�
u�miechali.
Ale taka mi�o�� nie mo�e
przetrwa�, jak si� p�niej
przekona�a. Mija�y lata,
ujawni�a si� inna strona ich
ma��e�stwa. Oboje dojrzeli i
jednocze�nie oddalili si� od
siebie. Coraz trudniej
przychodzi�o im pami�ta� rzeczy,
kt�re kiedy� ich do siebie
przyci�gn�y. Spogl�daj�c w
przesz�o��, Teresa czu�a, �e
David sta� si� zupe�nie kim
innym, chocia� nie potrafi�a
wskaza� momentu, w kt�rym zacz��
si� zmienia�. Wszystko mo�e si�
zdarzy�, gdy wyga�nie p�omie�
uczucia, a dla niego zgas�.
Przypadkowe spotkanie w
wypo�yczalni wideo, rozmowa, po
kt�rej nast�powa� wsp�lny lunch
i spotkanie w hotelu na
przedmie�ciu Bostonu.
Najbardziej niesprawiedliwe
by�o to, �e czasami za nim
t�skni�a, a raczej za dobrymi
chwilami sp�dzonymi razem.
Ma��e�stwo z Davidem by�o
wygodne jak ��ko, w kt�rym
sypia�a od lat. Przywyk�a do
obecno�ci drugiej osoby, do
kt�rej mog�a si� zwr�ci� czy
tylko jej wys�ucha�.
Przyzwyczai�a si� do porannego
zapachu �wie�o parzonej kawy i
brakowa�o jej w mieszkaniu kogo�
doros�ego. T�skni�a za wieloma
rzeczami, ale najbardziej za
poczuciem blisko�ci,
przytulaniem si� i szeptaniem do
siebie za zamkni�tymi drzwiami.
Kevin by� jeszcze za ma�y, by
to zrozumie�, i chocia� bardzo
go kocha�a, nie by� to ten
rodzaj mi�o�ci, kt�rego
potrzebowa�a najbardziej. Czu�a
do syna mi�o�� matczyn�, pewnie
najsilniejsz�, naj�wi�tsz�
mi�o��, jaka w og�le istnieje.
Jeszcze teraz lubi�a wej�� do
jego pokoju, gdy spa�, i
przysi��� na ��ku tylko po to,
by na niego popatrze�. Kevin
zawsze wydawa� si� taki
spokojny, taki pi�kny z g�ow�
z�o�on� na poduszce, otulony
ko�dr�. W ci�gu dnia sprawia�
wra�enie, �e jest w ci�g�ym
biegu, noc� widok nieruchomej
�pi�cej postaci przywraca�
emocje, jakie Teresa odczuwa�a,
gdy by� ma�ym dzieckiem. Ale
nawet te cudowne doznania nie
mog�y os�abi� jej poczucia
samotno�ci, gdy po wyj�ciu z
jego pokoju, schodzi�a na d� i
wypija�a kieliszek wina jedynie
w towarzystwie kota Harveya.
Nadal marzy�a o tym, by
zakocha� si�, by kto� wzi�� j� w
ramiona i sprawi�, �e poczu�aby
si� najwa�niejsza na �wiecie.
By�o to jednak bardzo trudne,
praktycznie niemo�liwe spotka�
kogo� takiego. Wi�kszo��
znajomych trzydziestolatk�w
pozawiera�a ju� zwi�zki
ma��e�skie, a rozwiedzeni
szukali m�odszej kobiety, kt�r�
mogliby ukszta�towa� wed�ug
w�asnych wymaga�. Pozostawali
starsi m�czy�ni i chocia�
uwa�a�a, �e mog�aby si� zakocha�
w kim� starszym, musia�a
pami�ta� o synu. Pragn�a
m�czyzny, kt�ry traktowa�by
Kevina tak, jak nale�y, nie jako
niepo��dany dodatek do osoby,
kt�rej on pragnie. Starsi
m�czy�ni mieli na og� starsze
dzieci; niewielu by�o gotowych
podj�� trud wychowania
dorastaj�cego ch�opca.
- Ju� swoje zrobi�em -
poinformowa� j� kr�tko
m�czyzna, z kt�rym um�wi�a si�
pewnego razu na randk�. I to by�
koniec ich znajomo�ci.
Przyznawa�a si� przed sob�, �e
t�skni za fizyczn� blisko�ci�,
kochaniem, przytulaniem si� i
ufaniem komu�. Od rozwodu z
Davidem nie by�a z �adnym
m�czyzn�. Nadarza�y si� okazje
- znalezienie kogo� do ��ka nie
by�o trudne dla atrakcyjnej
kobiety - ale po prostu nie
le�a�o w jej stylu. Nie tak
zosta�a wychowana i nie mia�a
zamiaru si� zmienia�. Seks by�
zbyt wa�ny, by uprawia� go z
byle kim. W �yciu spa�a tylko z
dwoma m�czyznami - oczywi�cie z
Davidem i Chrisem - pierwszym
ch�opakiem. Dla paru minut
przyjemno�ci nie zamierza�a
dopisywa� kolejnych imion do tej
listy.
Dlatego podczas wakacji na
Cape Cod, samotna i bez
m�czyzny, chcia�a zrobi� co�
wy��cznie dla siebie. Przeczyta�
kilka ksi��ek, pole�e� z
wyci�gni�tymi nogami i wypi� w
spokoju kieliszek wina bez
migocz�cego ekranu telewizora za
plecami, napisa� listy do
przyjaci�, od kt�rych nie
dosta�a od jakiego� czasu
�adnych wie�ci. P�no chodzi�
spa�, za du�o je��, biega�
wcze�nie rano, zanim pojawi� si�
ci, kt�rzy mogliby zepsu�
przyjemno��. Chcia�a ponownie
do�wiadczy� wolno�ci, cho�by na
kr�tko.
Chcia�a r�wnie� w tym tygodniu
zrobi� zakupy. Nie w domach
towarowych Jcpenney czy �Sears
lub w miejscach, w kt�rych
reklamowano buty Nike czy
podkoszulki Chicago Bulls, ale w
ma�ych sklepikach, kt�re Kevin
uwa�a� za nieciekawe. Chcia�a
przymierzy� nowe sukienki lub
kupi� takie, kt�re podkre�la�yby
jej figur� tylko po to, by
poczu�a, �e nadal �yje. Mo�e
nawet p�jdzie do fryzjera. Nie
zmienia�a uczesania od lat i
znu�y� j� w�asny wygl�d. Gdyby
jaki� mi�y pan zaprosi� j� w tym
tygodniu na kolacj�, mo�e by mu
nie odm�wi�a, tylko dlatego, by
mie� pretekst do w�o�enia nowych
rzeczy.
Ze �wie�ym optymizmem
rozejrza�a si�, by sprawdzi�,
czy m�czyzna z podwini�tymi
d�insami jeszcze stoi, ale
znikn�� r�wnie cicho, jak si�
pojawi�. Sama te� ju� by�a
gotowa i��. Stopy zesztywnia�y w
zimnej wodzie. Z trudem usiad�a,
�eby w�o�y� buty. Nie mia�a przy
sobie r�cznika, zawaha�a si�
przez chwil�, czy wci�gn��
skarpetki, potem dosz�a do
wniosku, �e nie musi. By�a na
wakacjach nad morzem. Nie ma
potrzeby nosi� ani but�w, ani
skarpetek.
Nios�a je w r�ku, gdy ruszy�a
w kierunku domu. Sz�a blisko
wody i nagle zauwa�y�a du�y
kamie� zakopany do po�owy w
piasku, kilka cali od miejsca,
gdzie wczesnym rankiem dociera�a
fala przyp�ywu. Dziwne -
pomy�la�a - wydawa� si� nie na
swoim miejscu.
Kiedy podesz�a bli�ej,
spostrzeg�a co� dziwnego w
wygl�dzie kamienia. By� zbyt
g�adki i pod�u�ny. Gdy znalaz�a
si� jeszcze bli�ej, zda�a sobie
spraw�, �e to w og�le nie jest
kamie�. By�a to butelka,
prawdopodobnie pozostawiona
przez bezmy�lnego turyst� lub
miejscowego nastolatka, kt�ry
przyszed� noc� na pla��.
Zerkn�a przez rami� i
spostrzeg�a kosz na �mieci
przyczepiony do wie�yczki
ratownika. Postanowi�a zrobi�
dobry uczynek. Kiedy si�gn�a po
butelk�, ze zdziwieniem
spostrzeg�a, �e jest
zakorkowana. Podnios�a j� i
spojrza�a pod �wiat�o. Zobaczy�a
w �rodku owini�ty sznurkiem
list.
Przez chwil� poczu�a
przyspieszone bicie serca,
poniewa� wr�ci�y wspomnienia.
Kiedy mia�a osiem lat i sp�dza�a
wakacje z rodzicami na
Florydzie, wraz z inn�
dziewczynk� wys�a�a morzem list,
ale nigdy nie dosta�a
odpowiedzi. List by� prosty,
zwyczajny, dziecinny. Po
powrocie do domu przez kilka
tygodni biega�a do skrzynki
pocztowej, maj�c nadziej�, �e
kto� znalaz� butelk� i
odpowiedzia� na list. Kiedy
odpowied� nie nadesz�a, poczu�a
rozczarowanie, potem wspomnienie
zblad�o i wreszcie znikn�o.
Teraz stara�a si� odtworzy�
okoliczno�ci towarzysz�ce temu
wydarzeniu. Kto by� z ni� wtedy?
Dziewczynka w jej wieku...
Tracy?... Nie... Stacey?...
Tak... Stacey! Mia�a na imi�
Stacey! Blondynka... Przyjecha�a
z dziadkami na lato i... Tu
pami�� zawiod�a i Teresa, mimo
wysi�k�w, ju� nic nie mog�a
sobie przypomnie�.
Spr�bowa�a wyci�gn�� korek,
spodziewaj�c si� niemal, �e to
b�dzie ta sama butelka, kt�r�
kiedy� wrzuci�a do wody, cho�
wiedzia�a, �e to niemo�liwe.
Pewnie wys�a�o j� inne dziecko,
a je�li prosi�o o odpowied�, ona
na pewno j� wy�le. Mo�e wraz z
ma�ym podarunkiem i poczt�wkami
z Cape Cod.
Korek by� g��boko wci�ni�ty,
palce si� �lizga�y, gdy
pr�bowa�a go wyci�gn��. Nie
mog�a go dobrze z�apa�. Wbi�a
kr�tkie paznokcie w widoczny
fragment korka i powoli obr�ci�a
butelk�. Nic. Chwyci�a drug�
r�k� i spr�bowa�a jeszcze raz.
Zacisn�a mocniej palce, w�o�y�a
butelk� mi�dzy uda dla wi�kszego
oporu i gdy ju� mia�a
zrezygnowa�, korek drgn��. Z
now� energi� znowu zmieni�a
r�k�... �cisn�a, obr�ci�a
butelk� bardzo powoli... korek
by� coraz bardziej widoczny...
nagle wysun�� si� bez trudu do
ko�ca.
Odwr�ci�a butelk� do g�ry
nogami i ze zdziwieniem
stwierdzi�a, �e list niemal
natychmiast wypad�. Pochyli�a
si�, �eby go podnie�� i
zauwa�y�a, �e by� ciasno
zwini�ty. Dlatego wysun�� si�
tak �atwo.
Ostro�nie odwin�a sznurek i
gdy roz�o�y�a list, rzuci� si�
jej w oczy papier. Nie by�a to
dzieci�ca papeteria, lecz drogi
papier, gruby i solidny, z
sylwetk� p�yn�cego �aglowca
wyt�oczon� w prawym g�rnym rogu.
Papier by� pomarszczony,
wygl�da� na stary, jakby
przebywa� w wodzie od stu lat.
Wstrzyma�a oddech. Mo�e
rzeczywi�cie by� stary? S�ysza�a
historie o butelkach wyrzucanych
po stu latach na brzeg, mo�e
w�a�nie tak by�o w tym wypadku.
Mo�e znalaz�a prawdziwy skarb.
Gdy spojrza�a na pismo,
zrozumia�a, �e si� pomyli�a. W
g�rnym lewym rogu by�a data.
Dwudziesty drugi lipca 1997
Ponad trzy tygodnie temu.
Trzy tygodnie? Tylko tyle?
List by� d�ugi. Zajmowa� obie
strony kartki i nie zauwa�y�a,
by jego autor oczekiwa�
odpowiedzi. Nigdzie nie by�o
adresu ani numeru telefonu, ale
s�dzi�a, �e dane mog�y kry� si�
w tre�ci listu.
Poczu�a dreszcz emocji.
W�a�nie wtedy we wschodz�cym
s�o�cu Nowej Anglii po raz
pierwszy przeczyta�a list, kt�ry
mia� odmieni� jej �ycie.
Dwudziesty drugi lipca 1997
Moja najdro�sza Catherine,
T�skni� za Tob�, ukochana, tak
jak zawsze, ale dzisiaj by�o mi
bardzo ci�ko, bo ocean �piewa�
o naszym wsp�lnym �yciu. Niemal
czuj� Tw� obecno�� obok siebie i
zapach dzikich kwiat�w, kt�re
zawsze przypomina�y mi Ciebie. W
tej chwili nic nie sprawia mi
przyjemno�ci. Coraz rzadziej
mnie odwiedzasz i czasem mam
wra�enie, jakby najwi�ksza cz��
mnie powoli odchodzi�a.
Mimo to pr�buj�. Noc�, gdy
jestem sam, wzywam Ci�, a w
chwili gdy m�j b�l wydaje mi si�
najwi�kszy, wci�� znajdujesz
drog�, by do mnie wr�ci�.
Zesz�ej nocy we �nie zobaczy�em
Ci� na molo niedaleko
Wrightsville Beach. Wiatr
rozwiewa Twoje w�osy, a w oczach
odbija si� �wiat�o zachodz�cego
s�o�ca. Uderza mnie Tw�j widok.
Opierasz si� o reling. Jeste�
pi�kna. Gdy Ci� widz�, my�l�, �e
takiego pi�kna nie zobacz� w
nikim innym. Powoli zaczynam i��
w Twoj� stron�, a kiedy
odwracasz si� do mnie,
spostrzegam, �e inni te� na
Ciebie patrz�. "Znasz j�?" -
pytaj� z zazdro�ci� w g�osie, a
gdy u�miechasz si� do mnie, po
prostu m�wi� im prawd�. "Lepiej
ni� w�asne serce".
Zatrzymuj� si� przy Tobie i
bior� Ci� w ramiona. Za t�
chwil� t�skni� najbardziej. Po
to w�a�nie �yj�, a kiedy
odpowiadasz u�ciskiem, zatracam
si� wtedy i znowu odzyskuj�
spok�j.
Unosz� d�o� i delikatnie
dotykam Twojego policzka.
Pochylasz g�ow� i zamykasz oczy.
Moja d�o� jest twarda, a twoja
sk�ra mi�kka i zastanawiam si�
przez chwil�, czy nie odsuniesz
si� ode mnie, ale Ty tego nie
robisz. Nigdy nie odsun�a� si�
ode mnie, w�a�nie w takich
chwilach wiem, po co �yj�.
Jestem tutaj, by Ci� kocha�,
trzyma� w ramionach, chroni�.
Jestem tutaj, by uczy� si� od
Ciebie i otrzymywa� Tw� mi�o��.
Jestem tutaj, bo nie ma innego
miejsca, w kt�rym mia�bym by�.
Ale wtedy, jak zawsze, gdy
stoimy blisko siebie, zaczyna
si� zbiera� mg�a. Ta mg�a �ciele
si� daleko na horyzoncie.
Ogarnia mnie l�k, gdy nadchodzi.
Powoli pe�znie, zakrywa �wiat
wok� nas, otacza, jakby chcia�a
zapobiec naszej ucieczce. Jak
tocz�ca si� chmura zas�ania
wszystko, zamyka, a� zostajemy
tylko we dwoje.
Czuj�, jak krta� si� zaciska,
z oczu p�yn� mi �zy, bo wiem, �e
musisz odej��. Prze�laduje mnie
spojrzenie, kt�rym mnie
obrzucasz- Czuj� Tw�j smutek i
w�asn� samotno��, a b�l w moim
sercu, uciszony na kr�tk�
chwil�, teraz staje si� jeszcze
silniejszy, gdy wysuwasz si� z
moich obj��. Rozk�adasz ramiona
i wst�pujesz w mg��, bo tam jest
Twoje miejsce, lecz nie moje.
Pragn� i�� za Tob�, ale kr�cisz
g�ow�, poniewa� oboje wiemy, �e
to niemo�liwe.
Patrz� z rozdartym sercem, jak
powoli znikasz. Pr�buj�
zapami�ta� wszystko dok�adnie,
pr�buj� zapami�ta� Ciebie.
Wkr�tce, zbyt szybko. Tw�j
wizerunek znika, mg�a odsuwa si�
gdzie� daleko i stoj� sam na
molo. Nie obchodzi mnie, co
sobie pomy�l� inni, pochylam
g�w� i p�acz�, p�acz�, p�acz�.
Garrett
Rozdzia� drugi
- P�aka�a�? - spyta�a Deanna,
gdy Teresa wesz�a na ganek,
nios�c butelk� i list. W
po�piechu zapomnia�a wyrzuci�
butelk�.
Teresa poczu�a si� zawstydzona
i otar�a oczy. Przyjaci�ka
od�o�y�a gazet� i wsta�a z
krzes�a. Odk�d Teresa j�
pami�ta�a, mia�a nadwag�, a mimo
to porusza�a si� szybko. Omin�a
stolik i podesz�a, patrz�c na
ni� z trosk�.
- Dobrze si� czujesz? Co sta�o
si� na pla�y? Co� sobie
zrobi�a�? - si�gn�a po d�o�
Teresy i uj�a j� w swoj�.
Teresa pokr�ci�a przecz�co
g�ow�.
- Nie, nic si� nie sta�o.
Tylko znalaz�am ten list... Nie
wiem, jak go przeczyta�am, nie
mog�am si� opanowa�.
- List? Jaki list? Jeste�
pewna, �e dobrze si� czujesz? -
zadaj�c pytania, Deanna
energicznie macha�a r�k�.
- Nic mi nie jest, naprawd�.
List by� w butelce. Znalaz�am j�
na pla�y. Kiedy otworzy�am i
przeczyta�am... - Zamilk�a.
- Och, to dobrze. Przez chwil�
my�la�am, �e sta�o si� co�
z�ego, �e kto� ci� zaatakowa�
lub co� podobnego.
Teresa odgarn�a kosmyk w�os�w
z twarzy i u�miechn�a si�,
widz�c zatroskanie na twarzy
przyjaci�ki.
- Nie, po prostu wzruszy� mnie
list. Wiem, �e to g�upie. Nie
powinnam tak ulega� emocjom.
Przepraszam, �e ci�
przestraszy�am.
- To nic - odpar�a Deanna,
wzruszaj�c ramionami. - Nie masz
za co przeprasza�. Ciesz� si�,
�e nic ci si� nie sta�o. -
Zawaha�a si� na chwil�. -
M�wi�a�, �e p�aka�a� z powodu
listu? Dlaczego? Co w nim
wyczyta�a�?
Teresa otar�a oczy, poda�a
list Deannie i podesz�a do
kutego �elaznego stolika. Czu�a
si� troch� za�enowana, �e
p�aka�a, i stara�a si� teraz
opanowa�.
Deanna powoli przeczyta�a
list. Sko�czy�a i unios�a g�ow�.
Spojrza�a na Teres�. W oczach
mia�a �zy.
- To takie... pi�kne -
odezwa�a si� w ko�cu Deanna. -
Najbardziej wzruszaj�cy list,
jaki w �yciu czyta�am.
- Te� tak pomy�la�am.
- Znalaz�a� go na pla�y? Kiedy
biega�a�?
Teresa kiwn�a g�ow�.
- Nie wiem, jak to si� sta�o,
�e butelka znalaz�a si� na
brzegu. Zatoka jest oddzielona
od reszty oceanu. Poza tym nigdy
nie s�ysza�am o Wrightsville
Beach.
- Ja te�, ale wydaje mi si�,
�e fale wyrzuci�y butelk�
zaledwie wczoraj. Prawie j�
omin�am, nim zauwa�y�am, co to
jest.
Deanna przesun�a palcem po
kartce i umilk�a.
- Zastanawiam si�, kim jest i
dlaczego wrzuci� list do
butelki?
- Nie wiem.
- Nie jeste� ciekawa?
Teresa by�a bardzo ciekawa.
Przeczyta�a list po raz drugi, a
potem trzeci. Jak by to by�o -
zastanawia�a si� - gdyby j� kto�
tak kocha�?
- Troch�. Co z tego? Nigdy si�
nie dowiemy.
- Co masz zamiar z tym zrobi�?
- Chyba zatrzymam. Jeszcze si�
nad tym nie zastanawia�am.
- Hm - mrukn�a Deanna z
tajemniczym u�miechem i spyta�a:
- Jak ci si� biega�o?
Teresa ma�ymi �ykami popija�a
sok.
- Dobrze. S�o�ce by�o
niezwyk�e tu� po wschodzie,
jakby ca�y �wiat �wieci�.
- Kr�ci�o ci si� w g�owie z
braku tlenu. To wp�yw biegania.
Teresa u�miechn�a si� z
rozbawieniem.
- Rozumiem, �e nie pobiegasz
ze mn� w tym tygodniu.
Deanna wyci�gn�a r�k� po
fili�ank� kawy i spojrza�a na
przyjaci�k� z pow�tpiewaniem.
- W �adnym wypadku. Gimnastyk�
ograniczam do czyszczenia
dywan�w w ka�dy weekend.
Wyobra�asz sobie mnie, jak poc�
si� i dysz�? Pewnie dosta�abym
ataku serca.
- Bieg doskonale od�wie�a, jak
ju� si� przyzwyczaisz.
- By� mo�e tak jest, ale nie
jestem m�oda i chuda jak ty.
Pami�tam, �e ostatni raz
bieg�am, kiedy by�am dzieckiem i
pies s�siad�w uciek� im z
podw�rka. Bieg�am tak szybko, �e
o ma�o co nie zla�am si� w
majtki.
Teresa wybuchn�a �miechem.
- Jakie mamy plany na dzi�?
- My�la�am, �e mog�yby�my
pojecha� po zakupy i zje�� lunch
w miasteczku. Co o tym s�dzisz?
- Mia�am nadziej�, �e to
zaproponujesz.
Rozmawia�y przez chwil�, dok�d
mog�yby p�j��. Potem Deanna
wsta�a i wesz�a do mieszkania po
nast�pn� fili�ank� kawy. Teresa
odprowadzi�a j� wzrokiem.
Deanna mia�a pi��dziesi�t
osiem lat, okr�g�� twarz i
siwiej�ce w�osy. Obcina�a je
kr�tko, ubiera�a si� bez
zbytniej pr�no�ci i by�a
zdaniem Teresy najlepsz� osob�,
jak� zna�a. Interesowa�a j�
muzyka i sztuka. W redakcji
cz�sto by�o s�ycha� muzyk� -
Mozarta i Beethovena - kt�ra
dochodzi�a z jej gabinetu i
miesza�a si� z odg�osami
charakterystycznymi dla sali
pe�nej dziennikarzy. �y�a w
�wiecie optymizmu i pogody.
Podziwiali j� i uwielbiali
wszyscy znajomi.
Deanna wr�ci�a do stolika,
usiad�a i popatrzy�a na zatok�.
- Czy� nie jest to
najpi�kniejsze miejsce na ziemi?
- Jest. Ciesz� si�, �e mnie
zaprosi�a�.
- Tego ci by�o trzeba.
Zosta�aby� zupe�nie sama.
- M�wisz jak moja mama.
- Uwa�am to za komplement.
Deanna wyci�gn�a r�k� i
wzi�a list. Raz jeszcze
przeczyta�a go i unios�a brwi,
ale nic nie powiedzia�a. Teresie
wydawa�o si�, �e list wywo�a�
jakie� wspomnienie.
- O co chodzi?
- Zastanawia�am si�... -
zacz�a spokojnie.
- Nad czym?
- Kiedy wesz�am do mieszkania,
zacz�am my�le� o li�cie.
Zastanawia�am si�, czy nie
powinni�my o tym napisa� w tym
tygodniu.
- O czym m�wisz?
Deanna pochyli�a si� nad
sto�em.
- W�a�nie powiedzia�am.
Uwa�am, �e powinni�my w tym
tygodniu zamie�ci� list. Jestem
pewna, �e wiele os�b z ch�ci� go
przeczyta. Jest naprawd�
niezwyk�y. Od czasu do czasu
ludzie potrzebuj� przeczyta� co�
tak wzruszaj�cego. Potrafi�
sobie wyobrazi� setki kobiet
wycinaj�ce list z gazety i
przyklejaj�ce do lod�wki, aby
m�owie zobaczyli go po powrocie
z pracy.
- Nawet nie wiemy, kim jest
autor. Nie s�dzisz, �e najpierw
powinni�my uzyska� jego zgod�?
- W�a�nie o to chodzi. Nie
mo�emy. Porozmawiam z
prawnikiem, ale jestem pewna, �e
to zgodne z prawem. Nie podamy
ich prawdziwych imion i dop�ki
nie przypiszemy sobie autorstwa
i nie b�dziemy chcieli si�
dowiedzie�, sk�d pochodzi list,
nie powinno by� k�opot�w.
- Wiem, �e prawdopodobnie
by�oby to legalne, ale nie
jestem przekonana czy w�a�ciwe.
To bardzo osobisty list. Nie
jestem pewna, czy powinno si� go
rozpowszechnia�, �eby wszyscy go
przeczytali.
- To zwyk�e ludzkie sprawy,
Tereso. Czytelnicy uwielbiaj�
takie rzeczy. Poza tym w tym
li�cie nie ma nic
zawstydzaj�cego. To pi�kny list.
Pami�taj, �e ten Garrett wys�a�
go w butelce. Musia� wiedzie�,
�e fale wyrzuc� go gdzie� na
brzeg.
Teresa potrz�sn�a g�ow�.
- Nie wiem, Deanna.
- Pomy�l o tym. Prze�pij si� z
tym, je�li musisz. Uwa�am, �e to
�wietny pomys�.
Teresa my�la�a o li�cie,
rozbieraj�c si� i wchodz�c pod
prysznic. O m�czy�nie, kt�ry go
napisa� - o Garettcie, je�li
rzeczywi�cie tak si� nazywa�. A
kim, je�li istnia�a, by�a
Catherine? Oczywi�cie kochank�
lub �on�, ale ju� jej nie by�o
przy nim. Czy umar�a, czy
zrobi�a co�, co ich rozdzieli�o?
Dlaczego list w�o�ono do butelki
i wrzucono do oceanu? To
wszystko by�o takie dziwne.
Nagle przysz�o jej do g�owy, �e
list mo�e nie mie� po prostu
�adnego znaczenia. Jego autorem
m�g� by� kto�, kto chcia�
napisa� list mi�osny, ale nie
mia� do kogo. M�g� go wys�a�
kto�, kogo niezdrowo podnieca�o
zmuszanie do p�aczu samotnych
kobiet na dalekich pla�ach. Po
chwili dosz�a do wniosku, �e
wszystkie te rozwi�zania s� ma�o
prawdopodobne. List wyra�nie
powsta� z potrzeby serca. I
pomy�le�, �e napisa� go
m�czyzna! Nigdy nie otrzyma�a
listu cho�by podobnego do tego z
butelki. Zawsze wzruszaj�ce
wyznania przychodzi�y na
kartkach pocztowych. David nigdy
nie lubi� pisa�, tak jak ci
wszyscy, z kt�rymi si�
spotyka�a. Jaki jest ten
m�czyzna? Czy rzeczywi�cie taki
czu�y, jak sugeruje list?
Namydli�a i wyp�uka�a w�osy, a
pytania uciek�y z g�owy, gdy
ch�odna woda sp�ywa�a po jej
ciele. Umy�a reszt� cia�a myjk�
i myd�em nawil�aj�cym, sp�dzi�a
pod prysznicem wi�cej czasu, ni�
musia�a, a� wreszcie wysz�a z
kabiny.
Wycieraj�c si�, obejrza�a si�
w lustrze. Nie�le jak na
trzydzie�ci sze�� lat i
dorastaj�cego syna - stwierdzi�a
w duchu. Zawsze mia�a ma�e
piersi i chocia� bardzo j� to
martwi�o, gdy by�a m�odsza,
teraz by�a zadowolona, bo nie
zacz�y obwisa� jak u innych
kobiet w jej wieku. Mia�a p�aski
brzuch, nogi d�ugie i smuk�e po
latach �wicze�. Kurze �apki w
k�cikach oczu nie by�y jeszcze
zbyt widoczne, chocia� to nie
mia�o dla niej �adnego
znaczenia. Tego ranka by�a
zadowolona ze swojego wygl�du,
wakacjom przypisa�a t� niezwyk��
dla niej akceptacj� siebie.
Po na�o�eniu delikatnego
makija�u ubra�a si� w be�owe
szorty, bia�� bluzk� bez r�kaw�w
i br�zowe sanda�y. Wiedzia�a, �e
za godzin� b�dzie parno i
upalnie, a chcia�a si� czu�
swobodnie, spaceruj�c po
Provincetown. Wyjrza�a przez
okno w �azience. Zauwa�y�a, �e
s�o�ce wzesz�o jeszcze wy�ej.
Postanowi�a posmarowa� si�
kremem z filtrem ochronnym.
Je�li tego nie zrobi, narazi si�
na oparzenie i zepsuje sobie
pobyt nad morzem.
Na zewn�trz, na ganku, Deanna
postawi�a na stole �niadanie:
melona i grejpfruta oraz
przypieczone rogaliki. Usiad�a i
posmarowa�a rogaliki serkiem z
nisk� zawarto�ci� t�uszczu.
Znowu by�a na diecie. Rozmawia�y
d�u�sz� chwil�. Brian poszed� na
golfa, jak robi� to codziennie
przez ca�y tydzie�. Musia�
wychodzi� wcze�nie rano,
poniewa� bra� leki, kt�re, jak
powiedzia�a Deanna, robi�y
straszne rzeczy ze sk�r�, je�li
za d�ugo przebywa� na s�o�cu.
Brian i Deanna sp�dzili ze
sob� trzydzie�ci sze�� lat.
Pokochali si� w college'u,
pobrali latem po dyplomie. W tym
samym czasie Brian przyj��
posad� w firmie audytorskiej w
centrum Bostonu, a osiem lat
p�niej zosta� w niej
wsp�lnikiem. Kupili wygodny dom
w Brookline, gdzie mieszkali
samotnie przez ostatnie
dwadzie�cia osiem lat.
Chcieli mie� dzieci, jednak
przez pierwsze sze�� lat
ma��e�stwa Deanna nie zasz�a w
ci���. Poszli do ginekologa i
okaza�o si�, �e Deanna ma
niedro�ne jajowody. Przez kilka
lat zabiegali o mo�liwo��
adoptowania dziecka, ale lista
oczekuj�cych zdawa�a si� nie
mie� ko�ca. Wreszcie stracili
nadziej�. Potem, jak kiedy�
Deanna zwierzy�a si� Teresie,
nadesz�y mroczne lata ich
ma��e�stwa, kt�re omal si� nie
rozpad�o. Jednak ich
przywi�zanie do siebie, cho�
dozna�o wstrz�su, przetrwa�o.
Deanna wr�ci�a do pracy, by
wype�ni� pustk� w �yciu.
Zaczyna�a w "Boston Times" w
czasach, gdy kobiety rzadko
pracowa�y w gazetach. Stopniowo
wspina�a si� po szczeblach
kariery. Przed dziesi�ciu laty
zosta�a redaktorem naczelnym i
zacz�a bra� pod swoje
opieku�cze skrzyd�a m�ode
dziennikarki. Teresa by�a jej
pierwsz� uczennic�.
Deanna posz�a na g�r� wzi��
prysznic. Teresa przejrza�a
pobie�nie gazet� i spojrza�a na
zegarek. Wsta�a i podesz�a do
telefonu. Wykr�ci�a numer
Davida. W Kalifornii by�o
jeszcze wcze�nie, oko�o si�dmej,
ale wiedzia�a, �e ca�a rodzina
ju� wsta�a. Kevin natomiast
zawsze budzi� si� o �wicie.
Kr��y�a przez chwil�, zanim po
kilku dzwonkach Annette
podnios�a s�uchawk�. Us�ysza�a
graj�cy telewizor i p�acz
dziecka.
- Cze��! M�wi Teresa, Jest w
pobli�u Kevin?
- Och, cze��! Oczywi�cie, �e
jest. Poczekaj chwilk�.
S�uchawka stukn�a o blat.
Teresa us�ysza�a, jak Annette
wo�a:
- Kevin, do ciebie. Dzwoni
Teresa. To, �e nie nazwa�a jej
mam�, zabola�o bardziej, ni� si�
spodziewa�a, ale nie mia�a
czasu, aby si� tym dr�czy�.
Kevin zadyszany podni�s�
s�uchawk�.
- Cze��, mamo! Jak si� masz?
Jak tam wakacje?
M�wi� dziecinnym, cienkim
g�osikiem, ale Teresa wiedzia�a,
�e to tylko kwestia czasu, a si�
zmieni. Na d�wi�k jego g�osu
poczu�a si� samotna.
- Jest pi�knie, ale
przyjecha�am dopiero wczoraj
wieczorem. Jeszcze nic nie
robi�am. Troch� biega�am dzi�
rano.
- Du�o ludzi by�o na pla�y?
- Nie, ale widzia�am kilka
os�b id�cych nad morze, gdy
ko�czy�am bieg. Kiedy wyruszacie
z tat�?
- Za dwa dni. Urlop zaczyna mu
si� w poniedzia�ek, wtedy
wyjedziemy. Teraz szykuje si� do
pracy, bo musi co� zrobi�, �eby
m�c spokojnie wyjecha�. Chcesz z
nim porozmawia�?
- Nie, nie musz�. Zadzwoni�am,
bo chcia�am ci �yczy� dobrej
zabawy.
- B�dzie �wietnie. Widzia�em
reklam�wk� tej wyprawy rzek�.
Niekt�re z bystrzyn wygl�daj�
naprawd� fantastycznie.
- Uwa�aj na siebie.
- Mamo, nie jestem dzieckiem.
- Wiem. Tylko obiecaj to
staro�wieckiej matce.
- Dobrze, obiecuj�. Ca�y czas
b�d� mia� na sobie kamizelk�
ratunkow�. - Zawaha� si� chwil�.
- Wiesz, nie b�dziemy mieli
telefonu, wi�c do mojego powrotu
nie us�yszymy si�.
- Domy�la�am si� tego.
Powiniene� mie� niez�� zabaw�.
- B�dzie super. �a�uj�, �e nie
mo�esz z nami pojecha�. By�oby
�wietnie!
Zamkn�a na chwil� o