1914
Szczegóły |
Tytuł |
1914 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1914 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1914 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1914 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
SIDNEY SHELDON
KRWAWA LINIA
prze�o�y� Dariusz Kunicki
Pruszy�ski S-ka
WARSZAWA 1998
Tytu� orygina�u: Bloodline
Copyright (c) 1977 by The Sidney Sheldon Family Limited Partnership
Projekt ok�adki:
Zombie Sputnik Corporation
Ilustracja na ok�adce: Jacek Kopalski
Opracowanie merytoryczne: Marta Budna
Redaktor techniczny: Barbara W�jcik
�amanie komputerowe: Anna Pianka
Korekta: Katarzyna �a�cucka
ISBN 83-7180-329-X
Skorpion
Wydawca:
Pr�szy�ski i S-ka SA
02-651 Warszawa, ul. Gara�owa 7
Druk i oprawa:
��dzka Drukarnia Dzie�owa SA
��d�, ul. Rewolucji 1905 r. nr 45
Dla Natalii
z wyrazami przyja�ni
-1-
STAMBU�, SOBOTA, 5 WRZE�NIA, 10 RANO
Siedzia� samotnie w biurze Hajiba Kafira, patrz�c na tysi�cletnie minarety. Nale�a� do ludzi, kt�rzy wsz�dzie na �wiecie czuli si� jak u siebie w domu. Stambu� natomiast z pewno�ci� by� jego ulubionym miejscem. Przebywaj�c tu, omija� jednak turystyczne atrakcje, do jakich nale�a�a na przyk�ad ulica Beyoglu czy pot�ny rynek La-iezab, wype�niony barwnym t�umem. Odwiedza� natomiast zaciszne targowiska yalis, o kt�rych wiedzieli jedynie urodzeni w Stambule muzu�manie, czy te� cmentarz Te�li Baby, na kt�rym pochowano jednego tylko cz�owieka, a do kt�rego wielu ludzi przychodzi�o si� modli�.
Siedz�c tak w skupieniu, Rhys Williams przypomina� my�liwego czekaj�cego na zbli�aj�c� si� zwierzyn�. Wyj�tkowe opanowanie i umiej�tno�� ch�odnej kalkulacji odziedziczy� po swych walijskich przodkach, podobnie zreszt� jak wygl�d: czarne w�osy, poci�g�� twarz i b��kitne oczy oraz barczyste ramiona i wysoki wzrost.
Jego my�li tak bardzo zaprz�ta�a tre�� rozmowy telefonicznej, kt�r� odby� godzin� wcze�niej, �e zdawa� si� nie zwraca� uwagi na kwa�ny,
9
wype�niaj�cy ca�e pomieszczenie zapach spoconego cia�a Hajiba Kafira.
"...pan Roffe zgin�� na miejscu! Sta�o si� to tak nagle, �e nie byli�my w stanie zapobiec tragedii..."
Sam Roffe, prezes "Roffe & Sons", jednego z najwi�kszych zak�ad�w farmaceutycznych na �wiecie, i g�owa pot�nej rodziny rozsianej po ca�ym �wiecie, nie �yje.
Z trudem przychodzi�o pogodzi� si� z jego �mierci�. By� bowiem cz�owiekiem niezwykle energicznym i pe�nym �ycia. Stale podr�owa�, przesiadaj�c si� z samolotu do samolotu, aby dotrze� do swoich agend w najodleglejszych zak�tkach �wiata. Nieustannie stawia� czo�o wielu trudnym problemom, pracowito�ci� i przedsi�biorczo�ci� wprawiaj�c w zdumienie swoich najbli�szych wsp�pracownik�w.
Nawet w�wczas, gdy si� o�eni� i zosta� szcz�liwym ojcem, ani na moment nie zaniedbywa� interes�w.
"Kto go teraz zast�pi? - zastanawia� si� Williams. - Czy istnieje podobny mu cz�owiek, zdolny pokierowa� imperium, kt�re on pozostawi�? Z pewno�ci� nie wyznaczy� nast�pcy. Przecie� maj�c pi��dziesi�t lat, nie jest si� przygotowanym na �mier�".
Zakurzona lampa, zawieszona tu� pod sufitem, rozb�ys�a nagle o�lepiaj�cym �wiat�em. Williams zmru�y� oczy i spojrza� w stron� drzwi wej�ciowych.
-Bardzo przepraszam... Nie wiedzia�am, �e pan tu jest...
W drzwiach sta�a Sophie, jedna z sekretarek firmy. Przydzielono j� Williamsowi na czas jego pobytu w Stambule. Sophie by�a �niadolic�, niezwykle powabn� i zmys�ow� Turczynk�. Dawa�a te� w jaki� magiczny spos�b odczu� Williamsowi, �e jest gotowa spe�ni� ka�de jego pragnienie.
10
- Pozwoli pan, �e wr�c� do siebie, aby przygotowa� korespondencj� dla pana Kafira. Czy �yczy pan sobie czego�? - M�wi�c to, zbli�y�a si� do biurka, przy kt�rym siedzia� Williams, i u�miechn�a si� zalotnie.
- Gdzie jest pan Kafir?
- Wyszed� na d�u�ej.
-Wi�c go odszukaj, Sophie.
- Niestety, zupe�nie nie mam poj�cia, gdzie mo�e by� - odpar�a zak�opotana.
- Pewnie jest w Kervansaray lub Mermara.
"Prawdopodobnie w Mermara, gdzie jedna z jego kochanek zabawia go�ci ta�cem brzucha. Zreszt� z Kafirem nigdy nic nie wiadomo -pomy�la� Rhys. - By� mo�e jest teraz ze swoj� �on�".
- Zrobi�, co w mojej mocy, ale obawiam si�, �e...
- Powiedz mu, �e je�eli nie pojawi si� w biurze za godzin�, b�dzie musia� poszuka� sobie innej pracy. I wy��cz wreszcie to przekl�te �wiat�o!
Wola� rozmy�la� w ciemno�ci. �atwiej by�o wtedy wyobrazi� sobie szczyt Mont Blanc i Sama, jak mozolnie pnie si� w g�r� po grani. Wspinaczka o tej porze roku nie nale�a�a przecie� do najtrudniejszych. Sam pr�bowa� pokona� Mont Blanc ju� kilka miesi�cy temu, ale silne wiatry uniemo�liwi�y mu to.
- Tym razem uda mi si� zatkn�� flag� naszej korporacji na szczycie - ze �miechem oznajmi� Rhysowi.
Tamto mi�e wspomnienie prysn�o jak mydlana ba�ka, kiedy us�ysza� przera�ony g�os w s�uchawce telefonu:
-Pan Roffe ze�lizgn�� si� ze skalnej p�ki i spad� na dno przepa�ci. Przytrzymuj�ca go lina p�k�a, kiedy wykonywa� trawers nad lodowcem...
Oczami wyobra�ni widzia�, jak biedne cia�o Sama z g�uchym �oskotem zsuwa si� po lodzie i niknie w bezdennej przepa�ci.
11
Potrz�sn�� g�ow�, staraj�c si� przerwa� ponure rozmy�lania. Teraz nale�a�o solidnie zaj�� si� firm�, pozostawion� przez Roffe'a, a przede wszystkim zawiadomi� najbli�szych o jego �mierci. Nie by�o to �atwe, gdy� cz�onkowie tej zacnej rodziny rozproszeni byli po ca�ym �wiecie. Trzeba b�dzie te� przygotowa� odpowiednie o�wiadczenie dla prasy. Dla mi�dzynarodowej finansjery �mier� Roffe'a b�dzie z pewno�ci� szokiem.
Rhys b�dzie musia� zrobi� wszystko, aby zminimalizowa� skutki tej nag�ej tragedii dla los�w firmy, b�d�cej w nie najlepszej kondycji finansowej.
Williams pozna� Sama Roffe'a dok�adnie dziewi�� lat wcze�niej. Mia� wtedy dwadzie�cia pi�� lat i zarz�dza� ma�� farmaceutyczn� firm�. By� energiczny i mia� g�ow� pe�n� pomys��w. Po nied�ugim czasie firma rozros�a si� do rozmiar�w powa�nej korporacji, a pochlebne opinie o jej szefie dotar�y a� do Roffe'a. Sam wkr�tce zaproponowa� mu wsp�prac�, a kiedy Williams wyrazi� zgod�, wykupi� jego firm�.
-Jeste� mi potrzebny, m�ody cz�owieku -oznajmi� Roffe podczas ich pierwszego spotkania. - Dlatego w�a�nie kupi�em twoj� firm�...
Ten akt dobrej woli ze strony Sama schlebia� mu, lecz z drugiej strony irytowa� go.
-A gdybym tak odm�wi�?
-Nie zrobisz tego, ch�opcze. - Sam u�miechn�� si� tajemniczo. - Jeste�my z tej samej gliny: ambitni i ��dni w�adzy.
S�owa Sama mia�y tym wi�ksz� moc, �e po latach �ycia w n�dzy i niedostatku Rhys zapragn�� odnie�� sukces.
Urodzi� si� niedaleko kopalni w�gla Gwent i Carmarthen, wok� kt�rych znajduj� si� walijskie doliny, kryj�ce pod grub� warstw� ziemi bogate z�o�a piaskowca, wapnia i w�gla. Wyr�s� w�r�d bajecznych nazw, kt�re uwieczniono w walijskiej poezji, takich jak Brecon, Pen-y-fan, Penderyn, Glyncorrwg i Maesteg.
12
Uwielbia� czyta� ksi��ki o historii g�rniczego regionu. Z nich to dowiedzia� si�, �e w�giel powsta� ponad dwie�cie osiemdziesi�t milion�w lat temu. W tamtych zamierzch�ych czasach lasy pokrywa�y ca�y kraj. Matecznik by� tak g�sty, �e wiewi�rki mog�y przemieszcza� si� od Brecon Beacons a� na brzeg morza, nie dotykaj�c ziemi. Taki stan rzeczy trwa� a� do rewolucji przemys�owej, kiedy to zach�anni fabrykanci zacz�li zamienia� pot�ne pnie drzew w miliony ton w�gla drzewnego, wykorzystywanego do wytopu �elaza.
M�ody Williams podziwia� bohater�w, kt�rych losy uwiecznione by�y w historycznych ksi�gach. �ledzi� losy Roberta Farrera, spalonego na stosie na rozkaz Ko�cio�a rzymskokatolickiego za to, �e odm�wi� �ycia w celibacie, kr�la Hywela Dobrego, �redniowiecznego prawodawcy, pot�nego woja Brychenve'a, kt�ry sp�odzi� dwunastu syn�w i dwadzie�cia cztery c�rki, dzielnie odpieraj�c ataki wroga na swoje w�o�ci.
Zag��bie w�glowe mia�o swoj� donios��, cho� nie zawsze chlubn� kart� w historii Walii. Ojciec Williamsa oraz jego bracia cz�sto opowiadali o trudnych czasach, gdy kopalnie by�y zamkni�te, a zarz�d walczy� z g�rnikami, zdesperowani g�rnicy za�, nie mog�c patrze� na swoje wyg�odnia�e dzieci, jeden po drugim zacz�li zgadza� si� na surowe warunki fabrykant�w. Wkr�tce jego rodzina do�wiadczy�a jeszcze wi�kszej tragedii -wi�kszo�� jej cz�onk�w umar�a w straszliwych m�kach na pylic� p�uc. Zreszt� w zag��biu ma�o kto do�ywa� trzydziestki.
Dlatego te� Rhys maj�c dwana�cie lat, postanowi� po�egna� si� na dobre z walijskimi kopalniami.
Sw�j upragniony raj odnalaz� na wybrze�u Sully Ranny Bay i Lavernock, gdzie a� roi�o si� od bogatych turyst�w. M�odzieniec pomaga� wi�c s�dziwym damom w spacerach na pla�� po w�skich kamiennych schodach, d�wiga� ich ci�kie kosze wype�nione jedzeniem, powozi� w
13
lunaparku w Whitmore Bay ma�ym dyli�ansem zaprz�onym w kucyki.
Od rodzinnego domu dzieli�o go zaledwie kilka godzin jazdy poci�giem.
Dla niego by� to zupe�nie inny �wiat. Nigdy nie widzia� tak eleganckich m�czyzn i wytwornie ubranych kobiet. By� to �wiat jego marze�, do kt�rego pragn�� nale�e�. Kiedy sko�czy� czterna�cie lat, mia� ju� wystarczaj�c� sum� pieni�dzy, aby dokona� pierwszej powa�nej inwestycji. By� ni� zakup biletu do Londynu.
Pierwsze trzy dni po przyje�dzie do miasta sp�dzi� na spacerach ulicami pot�nej metropolii. Wszystko, co widzia� i s�ysza�, przyprawia�o go prawie o zawr�t g�owy.
Po kilku dniach otrzyma� swoj� pierwsz� prac�. Zosta� go�cem w sklepie tekstylnym. Opr�cz niego pracowa�o tam jeszcze dw�ch do�wiadczonych sprzedawc�w i dziewczyna pe�ni�ca rol� m�odszej ekspedientki. Serce Rhysa bi�o mocniej za ka�dym razem, gdy ich oczy si� spotyka�y.
Sprzedawcy traktowali go jak wyrzutka. By� dla nich osobliwo�ci� - ubiera� si� dziwacznie, nie grzeszy� dobrymi manierami i m�wi� z tak okropnym akcentem, �e trudno by�o go zrozumie�. Nie mogli nawet zapami�ta�, jak wymawia si� jego imi�. Wo�ali wi�c na niego: "Rice" lub "Rye" albo "Rise".
-Nazywam si� Rhys... Rhys Williams - powtarza� w k�ko, poirytowany.
Jedynie dziewczyna litowa�a si� nad nim. Mia�a na imi� Gladys i mieszka�a w ma�ym pokoiku przy Tooting, razem z trzema innymi dziewcz�tami.
Pewnego dnia pozwoli�a mu odprowadzi� si� do domu i nawet zaprosi�a na fili�ank� herbaty.
Trz�s� si� jak osika, s�dz�c, �e spe�ni� si� jego marzenia i dojdzie wreszcie do pierwszego zbli�enia z kobiet�. Kiedy jednak po drugim �yku herbaty obj�� j�, spojrza�a na niego zdumiona, a nast�pnie parskn�a �miechem i powiedzia�a:
14
- Na razie to co�, co ukryte mam pod sp�dnic�, wybij sobie z g�owy. Na pewno nie p�jd� do ��ka z obdartusem, nie maj�cym zielonego poj�cia o dobrych manierach.
Potem zajrza�a mu g��boko w oczy i doda�a:
- B�dziesz ca�kiem do rzeczy, kiedy troch� podro�niesz.
Dobre maniery, odpowiedni str�j - sta�o si� to jego obsesj�. Zapragn�� by� kim� innym, lepszym, i czu�, �e nie zbywa mu na wyobra�ni i inteligencji, aby tego dopi��. Kiedy spogl�da� w lustro, widzia� nie brudnego, niezgrabnego wyrostka, lecz eleganckiego, przystojnego m�czyzn�, jakim pragn�� by� w przysz�o�ci.
Aby spe�ni� swoje marzenia, zapisa� si� do szko�y wieczorowej, zacz�� tak�e bywa� w najlepszych publicznych galeriach sztuki. Prawie nigdy nie rozstawa� si� z ksi��k� i w ka�dy pi�tek bieg� do teatru, aby przyjrze� si� �mietance towarzyskiej z pierwszych rz�d�w i z balkonu. Stale oszcz�dza� na jedzeniu, aby raz w miesi�cu pozwoli� sobie na obiad w dobrej restauracji, gdzie podpatrywa� i na�ladowa� zachowanie si� innych. Nic nie usz�o jego uwadze. Czyni� ogromne post�py w nauce i coraz bardziej zdawa� si� rozumie� otaczaj�c� go rzeczywisto��. Gladys Simpkins wkr�tce przesta�a by� dla niego ksi�niczk�. Odkry�, �e jest zwyk�� prowincjonaln� dziewczyn�, jakich wiele w ka�dym wi�kszym mie�cie.
Wkr�tce na dobre po�egna� sklep z tekstyliami i przeni�s� si� do nowocze�nie urz�dzonej apteki, jednej z zaledwie kilku znajduj�cych si� w pobli�u �r�dmie�cia.
Wygl�da� du�o powa�niej ni� na szesna�cie lat. By� wysoki i dobrze zbudowany. Pochlebstwami i walijsk� urod� pozyskiwa� sobie przychylno�� klientek. Czasem kupowa�y dodatkowo niepotrzebn� im aspiryn� czy krople do nosa, aby tylko d�u�ej je obs�ugiwa�.
Cho� ju� dobrze si� ubiera� i prawid�owo wys�awia�, nie by� jeszcze w pe�ni usatysfakcjonowany
15
nie by� jeszcze tym Rhysem Williamsem z lo�y teatralnej, jakim widzia� siebie w marzeniach.
Dwa lata p�niej zosta� kierownikiem apteki. W dniu obj�cia przez Rhysa nowej posady pojawi� si� nawet sam w�a�ciciel londy�skiej sieci aptek i powiedzia�:
- Zrobi�e� dobry pocz�tek, ch�opcze. Pracuj tak dalej, a by� mo�e kt�rego� dnia pozwol� ci zarz�dza� po�ow� moich aptek.
Williams za�mia� si� w duchu. Zarz�dzanie kilkoma aptekami z pewno�ci� nie by�o szczytem jego marze�. Studiowa� bowiem na wydziale administracyjnym, w nadziei, �e kiedy� zarz�dza� b�dzie pot�n� korporacj�.
W realizacji plan�w pom�g� mu szef jednej z najwi�kszych firm zajmuj�cych si� sprzeda�� lek�w. Pojawi� si� kt�rego� dnia w aptece i widz�c Williamsa otoczonego klientkami, oznajmi�:
- Marnujesz si� tu, m�j ch�opcze. Zaprowad� mnie do swojego szefa...
Dwa tygodnie p�niej Rhys dosta� posad� sprzedawcy w firmie, w kt�rej opr�cz niego pracowa�o jeszcze pi��dziesi�ciu innych sprzedawc�w. On jednak wyr�nia� si� spo�r�d wszystkich urod�, inteligencj� i nienagannymi manierami.
Podr�owa� du�o po kraju, sprzedaj�c i reklamuj�c lecznicze specyfiki swojej firmy. W firmie zacz�to ceni� jego rady, zw�aszcza �e przynosi�y wymierne zyski. Z czasem awansowa� na generalnego dyrektora, wkr�tce przyczyniaj�c si� do znacznego rozkwitu przedsi�biorstwa.
I w ten oto spos�b dosz�o do spotkania Rhysa Williamsa z kr�lem farmaceutycznego imperium - Samem Roffe'em.
-Jeste�, ch�opcze, podobny do mnie - oznajmi� Roffe. - Chcesz rz�dzi� �wiatem. Ja ci poka��, jak si� do tego zabra�.
Roffe by� doskona�ym nauczycielem. Dzi�ki jego ojcowskiemu wsparciu Williams stawa�
16
si� podpor� pot�nego imperium. Koordynowa� prac� setek tysi�cy ma�ych firm porozrzucanych po ca�ym �wiecie. Wkr�tce wiedzia� o korporacji tyle, co sam Roffe. W�a�ciciel zreszt� docenia� trafno�� podejmowanych przez niego decyzji, co podkre�la� przy ka�dej okazji.
- Za ten z�oty interes, jaki ubi�e� z rz�dem Wenezueli, dostaniesz kr�lewsk� premi� - o�wiadczy�, gdy wracali z Caracas prywatnym, komfortowo urz�dzonym samolotem boeing 707.
- Nie chc� premii - odpar� Williams. - Wola�bym udzia�y w korporacji i miejsce w zarz�dzie.
Wiedzia� jednak, �e zasiadaj� w nim jedynie cz�onkowie najbli�szej rodziny w�a�ciciela i dla nich przeznaczone by�y udzia�y i zyski korporacji.
-Niestety, musz� ci odm�wi�. Doskonale znasz regu�y. Nikt poza rodzin� nie mo�e zasiada� w zarz�dzie. Nawet dla ciebie nie zmieni� naszych �wi�tych regu�.
Williams wielokrotnie uczestniczy� w posiedzeniach zarz�du, lecz - mimo i� by� dyrektorem - traktowano go jak go�cia.
Sam Roffe by� ostatnim m�skim potomkiem linii Roffe'�w. Pozosta�ymi spadkobiercami by�y kobiety. To w�a�nie ich m�owie zasiadali w zarz�dzie korporacji: Walther Gassner, kt�ry po�lubi� Ann� Roffe, Ivo Palazzi, m�� Simonetty Roffe, Charles Martel, kt�rego po�lubi�a Helena Roffe, oraz sir Alec Nichols, syn Marii Roffe.
Williams, podobnie jak Sam, wiedzia�, �e nale�y mu si� miejsce w zarz�dzie. Na przeszkodzie sta�y jednak owe �wi�te regu�y, kt�rych nie wolno by�o z�ama�. Wszystko jednak mog�o ulec zmianie. Rhys by� tego �wiadom. Czeka� wi�c cierpliwie. Wraz ze �mierci� Roffe'a jego nadzieje nieoczekiwanie mog�y si� spe�ni�.
Nagle lampa ponownie zab�ys�a o�lepiaj�cym �wiat�em i w drzwiach stan�� Hajib Kafir. Zarz�dza� fili� "Roffe & Sons" w Turcji. Zajmowa� si� sprzeda�� produkt�w firmy.
By� niewysokim m�czyzn� o �niadej cerze. Jego niedba�y str�j �wiadczy�, �e nie m�g� wraca� z jednego z nocnych klub�w. Zapewne So-phie wyrwa�a go z obj�� kt�rej� z jego kochanek.
- Panie Williams - zacz�� Kafir - prosz� mi wybaczy� nieobecno��, ale nie przypuszcza�em, �e nadal przebywa pan w Stambule. Mia� pan przecie� odlecie� najbli�szym samolotem...
-Usi�d�, Hajib - przerwa� mu Rhys. - Wy�lesz telegramy do czterech kraj�w. Chc�, aby dor�czyli je adresatom pos�a�cy naszej korporacji. Zrozumia�e�?
- Oczywi�cie, panie Williams.
Wzrok Rhysa przyku� nagle z�oty zegarek firmy Baum i Mercier, po�yskuj�cy na nadgarstku Turka.
-O tej porze poczta g��wna b�dzie ju� zamkni�ta. Nadaj wi�c telegramy z Yeni Posthana Cad. Zr�b to najp�niej za p� godziny.
Po tych s�owach wr�czy� Kafirowi kopie telegram�w. Zarz�dca po�piesznie przeczyta� ich tre�� i zamar� z przera�enia.
- Co to ma znaczy�? - wyj�ka�.
- Sam Roffe zgin�� w wypadku - odpar� spokojnie Rhys.
Nagle jego my�li zaprz�tn�� skrywany w g��bi serca wizerunek El�biety Roffe, c�rki wielkiego Sama. Mia�a dwadzie�cia cztery lata. Rhys doskonale pami�ta� ich pierwsze spotkanie, kiedy to by�a jeszcze pi�tnastoletnim zbuntowanym podlotkiem, nie�mia�ym i pe�nym kompleks�w wywo�anych nadwag�.
Odziedziczy�a po ojcu inteligencj� i energi�. Z czasem bardzo zbli�y�o j� to do ojca. On za� przepada� za ni�, tym bardziej �e urod� przypomina�a matk�.
Williams wiedzia�, jak bardzo dotknie j� �mier� ojca, i dlatego postanowi� przekaza� jej t� tragiczn� wiadomo�� osobi�cie.
18
-2-
BERLIN, PONIEDZIA�EK, 7 WRZE�NIA, 10 RANO
Anna wiedzia�a, �e nie powinna krzycze�, bo Walther mo�e wr�ci� i zabi� j�. Skuli�a si� wi�c w rogu pokoju i, dr��c na ca�ym ciele, oczekiwa�a na �mier�.
To, co zacz�o si� niczym cudowna ba��, zako�czy�o si� koszmarem.
Walther Gassner by� pierwsz� i jedyn� mi�o�ci� Anny Roffe. Ona sama by�a niezwykle kruchym i chorowitym dziewcz�ciem. Cz�sto mdla�a i miewa�a zawroty g�owy, kt�re ust�pi�y dopiero, gdy uko�czy�a osiemna�cie lat. Ca�e jej �ycie wype�nia�y wizyty lekarzy z najodleglejszych zak�tk�w �wiata. By�a przecie� c�rk� An-tona Roffe'a i najwi�ksze s�awy medyczne stara�y si� jej pom�c.
Anna jako dziecko nie mog�a bawi� si� z r�wie�nikami ani chodzi� z nimi do szko�y. Stworzy�a wi�c sobie w�asny �wiat, pe�en marze�. By�a nieobecna i zamkni�ta w sobie. �y�a we w�asnym �wiecie, do kt�rego nikt nie mia� wst�pu. Kiedy uko�czy�a osiemna�cie lat, jej niezwyk�e dolegliwo�ci nagle ust�pi�y, budz�c j� jakby ze snu. D�uga choroba upo�ledzi�a j� jednak w pewien spos�b. By�a w wieku, kiedy wi�kszo�� dziewcz�t wychodzi�a ju� za m��, ona za� nie zna�a nawet smaku poca�unku.
Nie przejmowa�a si� jednak tym zbytnio. Nadal �y�a we w�asnym �wiecie, a adoruj�cy j� m�czy�ni (by�a dziedziczk� jednej z najwi�kszych fortun) ma�o j� obchodzili. Otrzymywa�a wiele ofert matrymonialnych: od szwedzkiego hrabiego, znanego w�oskiego poety i p� tuzina ksi���t z ubogich kraj�w. Wszystkie te propozycje zosta�y przez ni� odrzucone.
W dniu trzydziestych urodzin c�rki s�dziwy Anton Roffe wzruszy� ramionami i zauwa�y�:
19
Umr�, nie ujrzawszy upragnionego wnuka.
Walthera Gassnera pozna�a w Austrii dok�adnie w swoje trzydzieste pi�te urodziny. By� od niej m�odszy o trzyna�cie lat. Imponowa� jej muskularn� budow� cia�a i elokwencj�. Nie przeszkadza�o jej nawet to, �e by� tylko instruktorem jazdy na nartach.
Po raz pierwszy zobaczy�a go, gdy zje�d�a� ze stromego stoku Hahnenkamm. Nie mog�a oderwa� od niego oczu. Wygl�da� niemal jak m�ody b�g. Po pewnym czasie Walther tak�e j� zauwa�y� i, wykonuj�c kilka efektownych skr�t�w, zbli�y� si� do niej.
- Zm�czy�a si� pani jazd�, gnadiges Fraulein? - zapyta�.
U�miechn�a si� i ku swojemu zaskoczeniu zaproponowa�a:
- Jestem potwornie g�odna. Zapraszam pana na obiad.
Potem obla�a si� rumie�cem i po�piesznie oddali�a w stron� hotelu Tennerhof. Nie by�a g�upia. Wiedzia�a, �e nie jest ani �adna, ani wyj�tkowo inteligentna i niczego innego opr�cz nazwiska nie mog�a zaoferowa� m�czy�nie. Wiedzia�a te� jednak, �e ma niezwykle wra�liw� osobowo��. Brak urody traktowa�a jako pewnego rodzaju u�omno��, kt�r� rekompensowa�a sobie, podziwiaj�c pi�kno dzie� sztuki w galeriach i muzeach. By� mo�e dlatego niezwykle przystojny Gassner wydawa� jej si� w�a�nie takim o�ywionym arcydzie�em.
Nast�pnego dnia rano Walther spotka� j� ponownie. Jad�a akurat �niadanie na tarasie hotelu. Nie mog�a oderwa� oczu od jego jasnych w�os�w, bia�ych z�b�w i b��kitnych oczu, a jego musku�y, kt�re opina� narciarski kombinezon, wywo�ywa�y w niej dreszcz po��dania. Anna ukry�a r�ce w po�ach r�kaw�w, aby Walther nie dostrzeg� zrogowace�.
- Szuka�em ci� wczorajszego popo�udnia na wzg�rzu. Chcia�bym nauczy� ci� jazdy na nartach. Za darmo - doda� z u�miechem.
20
P�niej zabra� j� do Hausbergu na pierwsz� lekcj�. Ju� po pierwszym zje�dzie sta�o si� oczywiste, �e nie mia�a talentu do narciarstwa. Mimo rozpaczliwych pr�b utrzymania r�wnowagi, l�dowa�a co chwila w �niegu. Nie rezygnowa�a jednak w obawie, �e Walther inaczej nie b�dzie mia� ochoty widywa� si� z ni�. Kiedy po raz dziesi�ty pomaga� jej wsta�, powiedzia�:
-Jeste� stworzona do czego� zupe�nie innego.
- Co masz na my�li?
-Dowiesz si� dzi� wieczorem przy kolacji.
Sp�dzili ze sob� kilka nast�pnych dni. Walther zaniedbywa� swoich klient�w i opuszcza� lekcje, urz�dzaj�c sobie z Ann� wypady do okolicznych wiosek. Czasem wybierali si� te� do kasyna Der Goldene Greif, a p�niej, po nieprzespanej nocy, przesiadywali na tarasie hotelu, gaw�dz�c do p�nego popo�udnia. Te godziny sp�dzone z Waltherem wydawa�y si� jej cudownym snem. Tydzie� p�niej uj�� czule jej d�onie i szepn��:
- Wyjd� za mnie, liebchen.
Tymi kilkoma s�owami zburzy� jej nierzeczywisty �wiat. Nagle u�wiadomi�a sobie, �e nie jest ksi�niczk� z bajki, lecz trzydziestopi�cioletni�, nieatrakcyjn� kobiet�, idealnym �upem dla �owc�w posagu. Pr�bowa�a wsta� od stolika, ale przytrzyma� j� za r�ce.
- Jeste�my dla siebie stworzeni - powiedzia�. - Kocham ci� nad �ycie.
Spokojnie s�ucha�a jego k�amstw o tym, �e nikogo przed ni� nie darzy� r�wnie wielk� mi�o�ci�. Uwierzy�a mu zapewne dlatego, �e bardzo tego pragn�a. �wiadomie zag�usza�a g�os rozs�dku. Ufa�a, �e to, co opowiada� o sobie, by�o prawdziw� histori� jego �ycia.
Prawd� natomiast by�o, �e Walther, podobnie jak ona, nigdy nie kocha�. By� b�kartem pogardzanym przez otoczenie. Gor�co pragn�� mi�o�ci, kt�r� obdarza� przypadkowo poznane kobiety- Ju� jako trzynastolatek by� atrakcyjny i kobiety
21
nie waha�y si� go wykorzystywa�. Wszystkie zabiera�y go na noc do swoich sypialni i uczy�y, jak je zadowoli�. W nagrod� dostawa� pieni�dze i smako�yki. Dawa�y mu wszystko, pr�cz mi�o�ci.
Walther by� jej bratni� dusz�, jej doppelgan-ger. Wzi�li cichy �lub w miejscowym ratuszu.
Anna s�dzi�a, �e jej decyzja uraduje ojca. Sta�o si� jednak inaczej. Na wie�� o jej zam��-p�j�ciu Anton Roffe wpad� we w�ciek�o��.
- Jeste� naiwn� idiotk�! - grzmia�. - Ten nikczemnik jest zwyk�ym �owc� fortun. Sta�a� si� jego ofiar�. Zasi�gn��em o nim je�yka. Przez ca�e swoje pod�e �ycie by� utrzymankiem kobiet. Tyle �e dot�d nie spotka� kobiety dostatecznie g�upiej, aby za niego wysz�a.
- Przesta�, ojcze! - oponowa�a ze �zami w oczach.
- Przecie� nic o nim nie wiesz.
Anton Roffe wiedzia� jednak swoje i, co gorsza, nie myli� si�. Zaraz po ich przyje�dzie poprosi� zi�cia na rozmow�.
Kiedy Walther wszed� do gabinetu, jego wzrok przyci�gn�y drogocenne malowid�a. Pokiwa� g�ow� z aprobat� i oznajmi�:
- Podoba mi si� tu.
- Lepsze to ni� mieszkanie u kt�rej� z twoich kochanek - odpar� stary Anton.
- S�ucham? - Walther przyjrza� mu si� uwa�nie.
-Wybacz mi t� szczero��, ch�opcze, ale pope�ni�e� b��d. Moja c�rka nie ma pieni�dzy.
-Co pan pr�buje...
- Nic nie pr�buj� - przerwa� mu ostro Roffe.
- Nie dostaniesz od Anny z�amanego szel�ga, bo ona go nie ma. Gdyby� zechcia� cho� troch� zainteresowa� si� jej fortun�, dowiedzia�by� si�, �e korporacja "Roffe & Sons" jest firm� �ci�le rodzinn�. Oznacza to, �e udzia�y nie mog� by� odsprzedane nikomu z zewn�trz. Wszyscy cz�onkowie rodziny otrzymuj� solidne wyp�aty, pozwalaj�ce im na dostatnie �ycie, ale nie s� to
22
zawrotne kwoty, o kt�rych marz� ludzie twojego
pokroju.
Po tych s�owach wyj�� z szuflady du�� kopert� i po�o�y� na biurku przed Waltherem.
- To powinno ci wszystko wynagrodzi�. Chc�, aby� opu�ci� Berlin najbli�szym poci�giem i zapomnia� o mojej c�rce.
- Czy nie przysz�o panu do g�owy, �e ja kocham pa�sk� c�rk�?
- Nie - odpar� ch�odno Anton.
Walther przyjrza� si� mu bacznie i si�gn�� po
kopert�.
- Zobaczymy, ile jestem wart. - Wyj�� z koperty pieni�dze i przeliczy� je. Po chwili doda�: - Niestety, wyceniam siebie na wi�cej ni� dwadzie�cia pi�� tysi�cy marek.
- To wszystko, co ci mog� da�. Powiniene� by� zadowolony - odpar� Anton.
Po chwili Walther w�o�y� pieni�dze do kieszeni i opu�ci� gabinet bez s�owa.
Staremu kamie� spad� z serca. Mia� wyrzuty sumienia, ale t�umaczy� sobie, �e to, co uczyni�, by�o wyj�ciem najlepszym. Nag�e znikni�cie Walthera zapewne na jaki� czas unieszcz�liwi Ann�, ale lepiej, �e to sta�o si� teraz.
Postanowi� dopilnowa�, aby tym razem pozna�a odpowiedniego m�czyzn� w odpowiednim wieku. Je�eli nawet nie b�dzie jej kocha�, to przynajmniej powinien j� szanowa�. Musi to by� kto�, dla kogo b�dzie wa�na i kto nie opu�ci jej dla n�dznych dwudziestu pi�ciu tysi�cy marek.
Kiedy Roffe wr�ci� do domu, ju� w progu powita�a go p�acz�ca Anna. Obj�� j� ramieniem, pr�buj�c uspokoi�. Wtedy dojrza� stoj�cego za jej plecami Walthera.
- Sp�jrz, ojcze, jaki prezent dosta�am od Walthera - powiedzia�a Anna, pokazuj�c po�yskuj�cy na palcu pier�cionek. - Kosztowa� dwadzie�cia tysi�cy marek.
Anton nie mia� wyj�cia, musia� zaakceptowa� ich zwi�zek. W prezencie �lubnym kupi�
23
im dom w Wannsee, urz�dzony z przepychem, pe�en antyk�w i ogromnych szaf wype�nionych ksi��kami. Na g�rnym pi�trze znajdowa�y si� oryginalne osiemnastowieczne meble, wykonane przez szwedzkich i norweskich mistrz�w.
- Nie chc� ju� niczego wi�cej od twojego ojca. - Tymi s�owami Walther skwitowa� podarek Roffe'a. - Chcia�bym ci wszystko kupowa� sam. Szkopu� w tym, �e nie mam pieni�dzy.
- Jeste� w b��dzie, m�j drogi - odpar�a Anna. - Wszystko, co mam, nale�y do ciebie.
- Jeste� tego pewna?
- Jak najbardziej, kochanie. Dostaj� regularnie poka�n� sum� pieni�dzy od korporacji "Roffe & Sons", za ni� b�dziemy mogli �y� dostatnio. Niestety, wi�kszo�� mojego i ojca maj�tku znajduje si� we w�adaniu zarz�du korporacji i bez jego zgody nie mo�emy sprzeda� naszych udzia��w.
Kiedy Anna wyjawi�a mu, o jak wysokie udzia�y chodzi, zaniem�wi� z wra�enia i poprosi�, aby powt�rzy�a raz jeszcze ten astronomiczny rz�d cyfr.
-I nie mo�esz sprzeda� udzia��w? - zapyta� z niedowierzaniem.
-M�j kuzyn Sam nigdy nie wyrazi�by na to zgody. Posiada kontrolny pakiet i o wszystkim decyduje. Ale mo�e pewnego dnia...
Kt�rego� dnia Walther oznajmi� Anionowi, �e chcia�by pracowa� w rodzinnej korporacji. Stary sprzeciwi� si� temu.
- C� dobrego m�g�by zrobi� dla firmy jaki� tam instruktor narciarstwa - powiedzia� Annie.
Jednak wkr�tce uleg� pro�bom c�rki i da� mu posad� w administracji. Nowy cz�onek rodziny okaza� si� poj�tnym uczniem i wkr�tce awansowa�. Kiedy za� dwa lata p�niej zmar� Anton, Walther zasiad� w zarz�dzie.
Anna by�a z niego dumna. Danke, lieber Gott, by� wspania�ym m�em i kochankiem. Przynosi� jej kwiaty i upominki, a ka�d� woln� chwil� sp�dza� razem z ni� w domu.
24
Dla niego nauczy�a si� gotowa� i codziennie przyrz�dza�a mu jego ulubione dania: choucro-ute, duszon� ciel�cin� z ziemniakami czy te� kie�baski Nuremberg.
- Znasz si� na gotowaniu jak ma�o kt�ra kobieta, liebchen. - Te s�owa cz�sto pada�y z ust Walthera, wywo�uj�c rumieniec na jej twarzy.
W trzecim roku uk�adnego po�ycia Anna zasz�a w ci���. Dzielnie znosi�a b�l, jaki towarzyszy� jej przez ca�e osiem miesi�cy. By�a jednak zaniepokojona, cho� z innego zupe�nie powodu.
Kt�rego� popo�udnia zabra�a si� do robienia swetra na drutach i wtedy to zapad�a w dziwny letarg, z kt�rego obudzi� j� dopiero g�os m�a:
- M�j Bo�e, zrobi�o si� ju� zupe�nie ciemno, a ty jeszcze pracujesz?
Spojrza�a na rob�tk� i z przera�eniem zauwa�y�a, �e nie zrobi�a ani jednego rz�du. Mia�a pustk� w g�owie i nie mog�a sobie przypomnie�, co si� z ni� dzia�o podczas ca�ego popo�udnia.
Od tamtej pory cz�sto zdarza�y si� jej podobne luki w pami�ci. Zacz�a si� ju� nawet zastanawia�, czy nie zwiastuj� one czasem �mierci. Nie, nie ba�a si� umiera�. Nie mog�a tylko znie�� my�li, �e opu�ci Wallhera.
Miesi�c przed rozwi�zaniem Anna zn�w niespodziewanie znalaz�a si� w stanie dziwnego letargu i spad�a ze schod�w. Odzyska�a przytomno�� dopiero w szpitalu.
- Co si� sta�o z dzieckiem? - zapyta�a przera�ona, patrz�c na sw�j p�aski brzuch.
Walther przytuli� j� wtedy mocno i powiedzia�:
-Droga pani Gassner, powi�a pani bli�ni�ta - mia� �zy w oczach - ch�opca i dziewczynk� - doko�czy�.
Anna poczu�a nieodpart� ch�� ujrzenia dzieci. Pragn�a przytuli� niemowl�ta do piersi i rozkoszowa� si� ich widokiem.
- Jeszcze nie teraz, kochanie. Dopiero wtedy, gdy nabierzesz si�. Tak zawyrokowali lekarze.
Ten cudowny dzie� w ko�cu nadszed�. Anna opu�ci�a szpital na w�zku, mimo protest�w z jej strony, i� jest na tyle sprawna, aby i�� o w�asnych si�ach. Pragn�a tylko jednego: jak najszybciej ujrze� dzieci.
Kiedy przest�pili pr�g domu, poprosi�a, aby Walther zani�s� j� do dziecinnego pokoju. On jednak sprzeciwi� si�, m�wi�c:
-Jeste� jeszcze za s�aba...
Nie doko�czy�, bo Anna zeskoczy�a z w�zka i pobieg�a do dzieci.
W pokoju panowa� p�mrok. Wisz�ce w drzwiach ci�kie zas�ony by�y zaci�gni�te. Musia�a odczeka� dobr� chwil�, zanim zdo�a�a dojrze� w ciemno�ci ��eczka. Walther pr�bowa� jej co� t�umaczy�, ale zignorowa�a go; nie mog�a oderwa� oczu od �pi�cych dzieci.
- S� takie pi�kne - wyszepta�a. - Jestem bardzo szcz�liwa.
- Chod�my ju�, Anno. - Walther obj�� j� ramieniem i poprowadzi� do wyj�cia. Czu� narastaj�ce podniecenie. Nie kochali si� przecie� ju� od tak dawna. Teraz powinni pomy�le� o sobie. Dla dzieci b�d� mieli du�o czasu potem.
Ch�opcu dali na imi� Piotr, a dziewczynce Brygida. Anna ca�ymi dniami przesiadywa�a w pokoju dzieci, bawi�a si� z nimi i rozmawia�a. I cho� male�stwa nie rozumia�y ani s�owa z tego, co do nich m�wi�a, to jednak czu�y, �e je kocha. By�a nimi tak zaj�ta, �e nawet nie zauwa�a�a powrotu m�a do domu.
- Czy ugotowa�a� dzi� obiad? - pyta� zwykle Walther, cho� z g�ry zna� odpowied�.
Dzieci by�y niczym magnes. Wiedzia�a, �e zaniedbuje Walthera, i czu�a si� winna. Pr�bowa�a cho� cz�ciowo usprawiedliwi� swoje post�powanie, t�umacz�c sobie, �e one s� przecie� cz�ci� niego.
Ka�dej nocy, gdy zasypia� zm�czony po ca�ym dniu pracy, wymyka�a si� do dziecinnego pokoju i a� do �witu wpatrywa�a si� w twarzyczki �pi�cych dzieci. Nad ranem bieg�a na palcach
26
z powrotem do sypialni, boj�c si� obudzi� Walthera.
Pewnej nocy nie dopisa�o jej jednak szcz�cie i Walther niespodziewanie pojawi� si� w pokoju dziecinnym.
- Co ty tu robisz, na mi�o�� bosk�?!
-Nic, kochanie. Ja tylko...
-Wracaj do ��ka, Anno!
Nigdy nie m�wi� do niej takim tonem. Przy �niadaniu zaproponowa�, aby wyjechali razem na wakacje.
- Dzieci s� zbyt ma�e, aby znie�� trudy podr�y - oponowa�a.
-Mo�emy je zostawi� w domu pod opiek� s�u�by.
- Wykluczone! Nie rusz� si� bez nich na krok. Walther uj�� jej d�o� i, patrz�c w oczy, powiedzia�:
- Czy pami�tasz, jak kiedy� by�o nam dobrze razem? Kochali�my si�, rozmawiali�my do bia�ego rana i nikt nam w tym nie przeszkadza�.
Patrzy�a, jak m�wi�, i kiwa�a z politowaniem g�ow�. Walther by� zazdrosny o dzieci. Uwa�a�, �e skrad�y mu jej mi�o�� do niego.
Czas up�ywa�, a Walther na krok nie zbli�y� si� do dzieci. Nawet w dniu ich urodzin znalaz� sobie wym�wk�, aby nie pojawi� si� w domu. Anna ze �zami w oczach rozpakowywa�a kupione przez siebie prezenty.
Sta�o si� rzecz� oczywist�, �e male�stwa by�y mu oboj�tne. Po cz�ci za ten stan rzeczy wini�a siebie. Po�wi�ca�a im zbyt du�o czasu. Sta�y si� jej obsesj�, jak mawia� Walther. Radzi� jej nawet uda� si� do lekarza. Jednak najlepszy w mie�cie psychoanalityk okaza� si� idiot�. Wiedzia�a, �e b��d tkwi nie tylko w jej post�powaniu. Je�eli mo�na j� by�o za co� wini�, to tylko za to, �e zbyt mocno kocha�a dzieci. Walther natomiast grzeszy� zupe�nym brakiem zainteresowania nimi.
Z czasem stara�a si� unika� male�stw, kiedy on by� w domu. Gdy jednak wychodzi� do biura, p�dzi�a do ich pokoju jak na skrzyd�ach.
27
Nie by�y to ju� niemowl�ta. Sko�czy�y przecie� trzy latka. Z Lnianow�osych anio�k�w wyros�y dwie powa�ne os�bki.
Piotr by� wysoki jak na sw�j wiek i dobrze zbudowany, zupe�nie jak ojciec. Cz�sto sadza�a go sobie na kolanach i m�wi�a:
- M�j ty ma�y Casanovo, nie b�dziesz m�g� si� op�dzi� od frauleins. B�d� zawsze dla nich dobry.
Piotr w odpowiedzi u�miecha� si� nie�mia�o i tuli� do niej.
Brygida z tygodnia na tydzie� wygl�da�a coraz �adniej. Nie by�a jednak podobna ani do niej, ani do Walthera. Jej jasne w�osy poskr�ca�y si� w loki, a sk�ra sta�a si� delikatna i bia�a jak alabaster.
Piotr by� �ywy i impulsywny; czasami klapsem musia�a przywo�ywa� go do porz�dku. Brygida, w przeciwie�stwie do brata, by�a �agodna i spokojna.
Kiedy Walther by� nieobecny, Anna puszcza�a dzieciom muzyk� z adapteru lub czyta�a im ba�nie o olbrzymach, chochlikach i wied�mach. A kiedy k�ad�a je do ��ek, �piewa�a im ulubion� ko�ysank�:
Schlaf, Kindlein, schlaf,
Der Yater hut't die Schaf...
Ka�dego wieczora Anna modli�a si�, aby B�g zmieni� stosunek m�a do dzieci. Stw�rca jednak okaza� si� g�uchy na jej pro�by. Walther z dnia na dzie� coraz bardziej ich nienawidzi�. I co gorsza, podobne uczucia �ywi� do niej samej. Stary Anton nie myli� si�: Walther po�lubi� j� dla pieni�dzy. Dzieci stanowi�y dla niego zagro�enie. Coraz cz�ciej namawia� j� te�, aby sprzeda�a swoje udzia�y.
- Sam Roffe nie ma prawa rozporz�dza� twoim maj�tkiem - dowodzi�. - Odzyskasz pieni�dze i wyjedziemy st�d.
- A dzieci?
-Musimy si� ich pozby�. To dla naszego dobra.
28
Zaczyna�a powoli rozumie�, �e m�czyzna, kt�rego kiedy� tak bardzo kocha�a, jest szale�cem. Anna by�a przera�ona. Walther zwolni� ca�� s�u�b� opr�cz sprz�taczki, kt�ra przychodzi�a raz w tygodniu. Znalaz�a si� wi�c z dzie�mi na jego �asce. Czu�a, �e potrzebuje natychmiastowej pomocy. By� mo�e nie by�o jeszcze za p�no.
Anna siedzia�a na pod�odze w swojej sypialni, czekaj�c na powr�t m�a, kt�ry przed wyj�ciem z domu zamkn�� drzwi na klucz. Powoli wsta�a i chwiejnym krokiem zbli�y�a si� do telefonu. Zawaha�a si� przez moment. Jednak po chwili unios�a s�uchawk� i wykr�ci�a numer policji.
-Halo. Tu telefon alarmowy policji. Czym mo�emy s�u�y�?
- Tak, prosz�! - powiedzia�a z l�kiem w g�osie. - Ja... - nie doko�czy�a, bo Walther wyrwa� jej s�uchawk� i rzuci� na wide�ki.
Anna cofn�a si� przera�ona.
- B�agam, Waltherze, nie r�b mi krzywdy!
- Liebchen, jak m�g�bym ci� skrzywdzi� -powiedzia� prawie szeptem. - Przecie� ci� kocham.
Zbli�y� si� nagle do niej i dotkn�� jej r�ki. Poczu�a, jak ca�e jej cia�o dr�twieje.
- Nie chcesz chyba, aby policja zak��ca�a nasz spok�j?
Anna w odpowiedzi potrz�sn�a tylko g�ow�, nie mog�c wydusi� z siebie ani s�owa.
- Wszystkiemu winne s� dzieci - kontynuowa�. - Musimy si� ich pozby�.
Nagle us�yszeli dzwonek do drzwi. Walther zawaha� si�, a kiedy dzwonek ponownie zaterkota�, nakaza� Annie cisz� i wyszed� z sypialni, zamykaj�c za sob� drzwi na klucz.
Na dole czeka� na niego pos�aniec w szarym uniformie, trzymaj�c zalakowan� kopert�.
-Specjalna przesy�ka dla pa�stwa Gassner�w.
- Dzi�kuj�.
29
Walther zamkn�� drzwi. Przez chwil� popatrzy� na kopert� i otworzy� j�. W �rodku znajdowa�a si� wiadomo�� tej oto tre�ci: "Z �alem zawiadamiam, �e Sam Roffe zgin�� tragicznie podczas wspinaczki w g�rach. Prosz� o pilne przybycie do Zurychu w pi�tek w po�udnie".
U do�u widnia� podpis: Rhys Williams.
-3-
RZYM, PONIEDZIA�EK, 7 WRZE�NIA, 6 RANO
Ivo Palazzi sta� na �rodku sypialni, brocz�c krwi�.
-Mamma mia! Mi hai rovinato!
- To dopiero pocz�tek, ty obrzydliwy figlio di putana - krzycza�a Donatella.
Stali oboje nadzy w ich sypialni przy Via Mon-temignaio. Donatella mia�a najbardziej zmys�owe cia�o ze wszystkich kobiet, kt�re przewin�y si� przez jego �ycie. Mimo g��bokich krwawi�cych ran na twarzy i ca�ym ciele, czu� narastaj�ce na jej widok podniecenie. Dio! Ta kobieta by�a istn� tygrysic�.
Niewiele my�l�c, porwa� z krzes�a kawa�ek bia�ego materia�u, kt�ry okaza� si� jego koszul�, i wytar� krew z twarzy. Zaczyna� odczuwa� md�o�ci, wys�uchuj�c z�orzecze� Donatelli.
- Oby� si� wykrwawi� na �mier�, ty parszywy dziwkarzu!
Ivo zastanawia� si� gor�czkowo, jak los m�g� obej�� si� z nim tak okrutnie. Przecie� dot�d uwa�a� si� za szcz�liwca, wzbudzaj�c zazdro�� w�r�d przyjaci�. By� dobrym cz�owiekiem i nie mia� �adnych wrog�w.
Przed �lubem, podobnie jak wszyscy m�odzi | rzymianie, ho�dowa� zasadzie: Farst onore con una} donna - W �yciu m�czyzny licz� si� tylko kobiety. Tote� kiedy tylko by�o to mo�liwe, wprowadza� t� zasad� w �ycie. Obdarza� mi�o�ci� nowo
30
poznan� dziewczyn� po to, aby zapomnie� o tej, kt�r� w�a�nie porzuci�.
Dla niego wszystkie kobiety by�y pi�kne, zar�wno stare, o pomarszczonych i upudrowanych twarzach, putane, okupuj�ce latarnie przy Via Ap-pia, jak i niezwykle atrakcyjne modelki, spaceruj�ce po Via Condotti. Do jedynych niewiast, kt�re mia� w nie�asce, nale�a�y Amerykanki. By�y zbyt niezale�ne i ma�o romantyczne. Dosta� sza�u, gdy s�ysza�, jak bliskie sercu ka�dego W�ocha nazwisko Giuseppe Verdi t�umacz� na Joe Green.
Z kobietami post�powa� wed�ug wymy�lonego przez siebie pi�ciopunktowego planu. Pierwszy etap zaczyna� si� zaraz po pierwszym spotkaniu. Zwykle dzwoni� do dziewczyny kilka razy dziennie i obdarowywa� j� kwiatami i tomikami wierszy. Podczas drugiego etapu wybranka serca otrzymywa�a porcelanowe puzderka wype�nione czekoladkami od Perugina. Wkr�tce czekoladki zast�powa�a bi�uteria oraz kolacje we dwoje w El Toula czy Taverna Flavia. Te, kt�rym uda�o si� przej�� do etapu czwartego, dzieli�y z nim �o�e i mia�y sposobno�� podziwia� go w roli kochanka. Jego luksusowy apartament przy Via Margutta ton�� w�wczas w kwiatach garofani czy papaveri i rozbrzmiewa� muzyk� klasyczn� lub rockiem, zale�nie od upodoba� dziewczyny. Ivo uwielbia� etap czwarty, w przeciwie�stwie do etapu pi�tego, kiedy to musia� wyg�osi� swoist� mow� po�egnaln�, wr�czy� ukochanej prezent na po�egnanie i �ami�cym si� z �alu g�osem wym�wi� sakramentalne arrivederci.
Tamto jednak nale�a�o ju� do przesz�o�ci. Z przera�eniem przygl�da� si� w lustrze ranom na twarzy.
~ Jak mog�a� mnie tak skaleczy�, cara. Co za diabe� w ciebie wst�pi�?
M�wi�c to, zbli�y� si� do Donatelli i wzi�� j� w ramiona. Zanim jednak zdo�a� j� przytuli�, poczu�, jak jej d�ugie paznokcie rozcinaj� mu sk�r� na plecach. Ivo sykn�� z b�lu.
31
-Masz za swoje, niegodziwcze! Daj mi n�, a odetn� ci to twoje cazzo i rzuc� psom na po�arcie!
- Przesta�, cara, b�agam. Obudzisz dzieci.
- Nie widz� w tym nic z�ego. Czas, aby dowiedzia�y si�, jakim potworem jest ich ojciec.
- Carissima - Ivo z�o�y� r�ce jak do modlitwy i ruszy� w stron� Donatelli.
- Nie dotykaj mnie. Szybciej rzuci�abym si� z mostu, ni� pozwoli�a ci zbli�y� si� do mnie.
- Nigdy nie przypuszcza�em, �e matka moich dzieci mo�e mnie tak zniewa�y�. - Ivo by� wyra�nie wzburzony.
- Chcesz, abym traktowa�a ci� jak nale�y i by�a dla ciebie mi�a? To daj mi to, czego chc�.
- Nie mam takiej sumy, na mi�o�� bosk�.
- To zdob�d� j� dla mnie! Przecie� obieca�e�!
Zaczyna�a znowu histeryzowa�. Ivo zdecydowa� si� zej�� jej z drogi, zanim s�siedzi po raz kolejny wezw� policj�.
- Troch� potrwa, zanim zbior� ten milion dolar�w dla ciebie - stara� si� j� uspokoi� - ale postaram si�.
W po�piechu wci�gn�� spodnie i si�gn�� po zakrwawion� koszul�. Zapinaj�c guziki, k�tem oka spogl�da� na biegaj�c� po pokoju Donatell�.
- Co za kobieta - westchn��, nie spuszczaj�c oczu z jej ogromnych, j�drnych piersi.
Czul, jak koszula przykleja mu si� do poranionych plec�w.
- Carissima, jak ja si� wyt�umacz� z tego mojej �onie?
Ivo Palazzi by� m�em Simonetty Roffe, dziedziczki w�oskiej filii korporacji "Roffe & Sons". Pozna� Simonett�, gdy jeszcze jako architekt nadzorowa� budow� jej willi w Porto Ercole. Wystarczy�o, �e wpad� jej w oko, a jego dni jako kawalera by�y policzone. Ju� pierwszej nocy zaliczy� z Simonett� wszystkie cztery etapy, a kilka tygodni p�niej w obecno�ci ksi�dza wypowiedzia� sakramentalne "tak".
32
Bez �alu te� porzuci� swoje dotychczasowe zaj�cie i zaj�� si� interesami korporacji w Rzymie. Szybko si� uczy� i by� ub�stwiany przez wsp�pracownik�w. Jego przyjaciele zazdro�cili mu niezwyk�ego poczucia humoru i ogromnej �ywotno�ci. Nale�a� do ludzi niezwykle impulsywnych, o kt�rych m�wi si�, �e w porywach gniewu zdolni s� nawet zabi�. Ma��e�stwo Ivo z Simonett� by�o niezwykle udane. Na pocz�tku Ivo s�dzi�, �e ich zwi�zek ograniczy jego wolno�� osobist�. Obawy okaza�y si� jednak bezpodstawne. Wystarczy�o, �e znaczenie ograniczy� liczb� kochanek, i m�g� czu� si� bezpiecznie.
Ojciec Simonetty kupi� im w prezencie �lubnym przepi�kn� posiad�o�� w Oligata, otoczon� murem i chronion� dzie� i noc przez umundurowanych stra�nik�w.
Simonett� by�a cudown� �on� i gospodyni�. Kocha�a Ivo i uwa�a�a go za swego w�adc�, cho�, jak s�dzi�, nie zas�ugiwa� na to. Mia�a tylko jedn� wad�: by�a bardzo zazdrosna.
Gdy kiedy� odkry�a, �e z jedn� z klientek sp�dzi� kilka upojnych nocy w Brazylii, wpad�a w sza� i st�uk�a wszystkie naczynia, jakie mieli w domu, z tego przesz�o po�ow� na g�owie biednego Ivo. Potem chwyci�a n� kuchenny i zagrozi�a, �e zabije jego i siebie. Musia� si� nie�le natrudzi�, zanim j� obezw�adni� i tul�c do siebie sprawi�, �e och�on�a z gniewu. Po tym incydencie Ivo sta� si� niezwykle ostro�ny. Mia� zbyt wiele do stracenia. Simonett� by�a bowiem m�oda, niezwykle pi�kna, a przy tym bardzo bogata. Mieli wsp�lne zainteresowania i przyjaci�. Czasem, gdy szed� do ��ka z nowo poznan� dziewczyn�, zastanawia� si�, dlaczego wci�� zdradza swoj� Simonett�. Odpowied� by�a prosta: kto� przecie� musia� uszcz�liwia� kobiety.
Donatell� Spolini pozna� po trzech latach szcz�liwego ma��e�stwa, gdy przebywa� s�u�bowo na Sycylii. Ju� przy pierwszym spotkaniu padli sobie w ramiona. Jej du�e, zielone oczy burzy�y
33
mu krew w �y�ach, a kr�g�e, zmys�owe po�ladki z ca�� pewno�ci� przypad�yby do gustu Rubensowi, gdyby �y�. Wygl�dem bardzo r�ni�a si� od Simonetty, kt�rej smuk�a sylwetka przypomina�a niewiasty rze�bione przez Manzu. Donatella okaza�a si� wspania�� kochank�. W jej obj�ciach czu� si� jak uczniak.
Kiedy po zmaganiach mi�osnych le�a� obok niej wyczerpany, czu�, �e by�by g�upcem, pozwalaj�c jej odej��.
I w ten spos�b Donatella zosta�a jego kochank�. Postawi�a mu tylko jeden warunek - �e poza ni�, no i oczywi�cie Simonett�, nie b�dzie spotyka� si� z �adn� inn� kobiet�. Z �alem, ale przysta� na jej ��danie. Od tamtego czasu, cho� up�yn�o ju� osiem lat, ani razu jej nie zdradzi�. Zreszt� prawd� by�o, �e zaspokajanie dw�ch kobiet o niezwyk�ym temperamencie wymaga�o od. niego i tak nie lada wysi�ku.
Gdy kocha� si� z Simonett�, my�la� o mi�kkich po�ladkach Donatelli, co dodawa�o mu si� w zaspokajaniu jej ��dzy. Kiedy za� pie�ci� Do-natell�, wyobra�a� sobie, �e dotyka m�odych piersi Simonetty i jej s�odkiej culo, sprawiaj�c sobie niewyobra�aln� rozkosz. Ca�ej historii dodawa� pikanterii fakt, �e Simonett� nawet nie domy�la�a si� istnienia rywalki.
Ivo kupi� Donatelli apartament przy Via Montemignaio i sp�dza� z ni� ka�d� woln� chwil�. Cz�sto oznajmia� Simonetcie, �e wyje�d�a w interesach, a godzin� p�niej ju� by� w obj�ciach Donatelli. Odwiedza� j� te� w drodze do biura i w czasie popo�udniowych sjest.
Pewnego razu, gdy p�yn�� z Simonett� do Nowego Jorku na "Queen Elizabeth 2", wykupi� osobn� kabin� dla Donatelli. Jeszcze dzi� z rozkosz� wspomina tamte dni sp�dzone na statku.
Gdy pewnego wieczoru Simonett� o�wiadczy�a mu, �e jest w ci��y, nie posiada� si� z rado�ci. Kiedy jednak Donatella oznajmi�a mu, �e nie-
34
d�ugo zostanie szcz�liwym ojcem, upu�ci� z wra�enia fili�ank� z kaw�.
"Dlaczego - pyta� sam siebie - bogowie s� dla mnie tak �askawi?"
Simonett� urodzi�a dziewczynk�, a Donatella ch�opczyka. Rozpiera�a go duma. Przychylno�� bog�w nie mia�a granic.
Min�o kilka miesi�cy i Donatella poinformowa�a go, �e jest ponownie w ci��y. To samo uczyni�a te� Simonett�. Jakby si� zm�wi�y, my�la�. Dziewi�� miesi�cy p�niej otrzyma� w prezencie kolejnego syna od Donatelli i nast�pn� c�rk� od Simonetty.
Bogowie nie siedzieli z za�o�onymi r�koma. Cztery miesi�ce p�niej obie kobiety zn�w zasz�y w ci���. W tym samym niemal czasie urodzi�y kolejne male�stwa.
Ivo p�dzi� niczym szaleniec ze szpitala Salva-tor Mundi, gdzie le�a�a Simonett�, do kliniki Santa Chiera, w kt�rej odpoczywa�a po porodzie Donatella. Po drodze nie omieszka� te� pomacha� do dziewcz�t siedz�cych przed ma�ymi r�owymi namiotami, po obu stronach Raccordo Anu�are, w oczekiwaniu na klient�w. Jecha� zbyt szybko, aby dojrze� ich twarze, ale wszystkie bez wyj�tku kocha� i dobrze im �yczy�.
Donatella urodzi�a kolejnego ch�opca, Simonett� dziewczynk�. W g��bi serca Ivo pragn��, aby sta�o si� odwrotnie. Bo czy� nie by�o ironi� losu, �e �ona rodzi�a mu same dziewczynki, a kochanka ch�opc�w? Nazwisko i maj�tek mia�by odziedziczy� po nim syn z nieprawego �o�a?
Mimo wszystko jednak by� szcz�liwy i dumny ze swoich dzieci. Pami�ta� o ich kolejnych urodzinach, imieninach i przy ka�dej okazji kupowa� im prezenty. Sam wybra� te� dzieciom imiona. Dziewczynki nazwa�: Izabella, Berna-detta i Camilla, a ch�opc�w Francesco, Carlo i Luca.
W miar� jak dzieci dorasta�y, �ycie Ivo zaczyna�o si� komplikowa�. Przede wszystkim musia� zadba� o to, aby dzieci ucz�szcza�y do r�nych,
35
z dala od siebie po�o�onych szk�. Dziewczynki pos�ano do Saint Domini�ue,'francuskiego klasztoru przy Via Cassia, a ch�opc�w do Massi-mo, szko�y jezuit�w w EUR. Ivo ucz�szcza� na wywiad�wki, pomaga� dzieciom w odrabianiu lekcji, towarzyszy� im w zabawach, a nawet reperowa� popsute zabawki. By� przyk�adnym m�em, kochankiem i ojcem.
Bo�e Narodzenie sp�dza� zwykle w towarzystwie Simonetty, Izabelli, Bernadetty i Camilli. Sz�stego stycznia, w "Befana", przebiera� si� za wied�m� i udawa� z prezentami do Francesca, Carla i Luki.
Ivo kocha� swoj� �on�, kochank� i dzieci. Po raz kolejny dzi�kowa� bogom za ich �askawo��. Ci jednak postanowili sp�ata� mu figla.
Pewnego ranka, po niezwykle romantycznym po�egnaniu z Simonett�, Ivo uda� si� jak zwykle do biura. O pierwszej oznajmi� sekretarzowi (na wyra�ne ��danie Simonetty zwolni� sekretark�, �e ca�e popo�udnie sp�dzi na wa�nym zebraniu. Chwil� p�niej, u�miechaj�c si� pod nosem na my�l o cielesnych uciechach w ramionach Donatelli, min�� stacj� metra przy Lungo Tevere, przejecha� most Corso Francie i po up�ywie godziny zaparkowa� samoch�d przy Via Montemi-gnaio.
Gdy tylko otworzy� drzwi do apartamentu, od razu wiedzia�, �e w powietrzu wisi co� niedobrego,
Ch�opcy p�acz�c tulili si� do Donatelli, a ona sama spogl�da�a na niego z nienawi�ci�.
- Stromo! - krzykn�a w stron� Ivo.
- Carissima, c� z�ego ja znowu uczyni�em?
- Sp�jrz na to! - Nie przestaj�c trz��� si� z gniewu, Donatella rzuci�a mu w twarz trzyman� w r�ku gazet� "Oggi".
Na pierwszej stronie zobaczy� du�� fotografi�, na kt�rej dostrzeg� siebie z Simonett� i dziewczynkami. Pod zdj�ciem widnia� napis: "Padre di Famiglie". Dio! Niemal zapomnia�
36
o propozycji, jak� otrzyma� od redakcji magazynu, opublikowania historii jego rodziny. Kl�� teraz w duchu, �e tak nieroztropnie przysta� na t� propozycj�. Nie przypuszcza� te�, �e fotografia jego rodziny znajdzie si� na pierwszej stronie poczytnego pisma.
-Mog� ci to wyt�umaczy� - powiedzia�, unikaj�c wzroku Donatelli.
- Zrobili to ju� doskonale koledzy twoich syn�w - krzykn�a. - Carlo, Luca i Francesco wr�cili do domu zap�akani, poniewa� w szkole wyzwali ich od b�kart�w.
- Cara, ja...
- Gospodyni unika nas, jakby�my byli tr�dowaci! Nie mog� ludziom spojrze� w oczy! Opuszczam Rzym i zabieram ze sob� moich syn�w.
- O czym ty m�wisz? Przecie� to s� tak�e moje dzieci. Nie mo�esz tego zrobi�!
- Spr�buj mnie powstrzyma�, a zabij� ci�!
"To nie mo�e by� prawd�" - pomy�la� Ivo, spogl�daj�c na p�acz�cych syn�w i rozhisteryzowan� kochank�.
- Zanim jednak wyjad�, chc� dosta� od ciebie milion dolar�w.
Jej ��danie wydawa�o si� tak absurdalne, �e Ivo zareagowa� �miechem.
-W przeciwnym razie zadzwoni� do twojej �ony - zagrozi�a.
Od tamtej pory min�o p� roku. Donatella nie spe�ni�a jeszcze gro�by, lecz Ivo wiedzia�, �e mo�e to zrobi� w ka�dej chwili. Cz�sto dzwoni�a do niego do biura, wywieraj�c na niego presj�.
- Nie obchodzi mnie, sk�d we�miesz pieni�dze. Chc� je dosta� natychmiast.
Istnia� tylko jeden spos�b na zdobycie tak wielkiej sumy: sprzeda� nale��cych do Ivo akcji "Roffe & Sons". Na razie by�o to jednak niemo�liwe z powodu nieprzejednanego stanowiska prezesa korporacji, Sama Roffe'a, kt�ry sprzeciwia� si� sprzeda�y akcji nale��cych do rodziny.
Tego okrutnego cz�owieka - oburza� si� Ivo
37
- nie obchodzi los mojego ma��e�stwa i przysz�o�� moich dzieci. Niech b�dzie przekl�ty!
Najbardziej jednak ubolewa� nad tym, �e Donatella zabroni�a mu wst�pu do swojej sypialni. M�g� wprawdzie odwiedza� syn�w dwa razy w tygodniu, ale jakakolwiek pr�ba zbli�enia si� do ukochanej ko�czy�a si� siarczystym policzkiem i obietnic�, �e b�dzie m�g� popatrze� do woli na jej pi�kne nagie cia�o dopiero wtedy, gdy przyniesie pieni�dze.
By� ju� u kresu wytrzyma�o�ci, postanowi� wi�c do niej zadzwoni�. Gdy odebra�a telefon, us�ysza�a w s�uchawce jego s�odki szept:
- Mam pieni�dze. Zaraz si� u ciebie zjawi�.
Zdecydowa�, �e najpierw p�jdzie z ni� do ��ka, a p�niej postara si� j� u�agodzi�. Uda�o mu si� jednak j� tylko rozebra�. Gdy na pytanie, czy ma pieni�dze, Donatella otrzyma�a wymijaj�c� odpowied�, wymierzy�a mu policzek. Po chwili poczu� na sk�rze jej ostre paznokcie. Rzuci�a si� na niego jak dzika kocica.
Przez ca�� drog� od apartamentu Donatelli do rodzinnego domu przy Oligati jego obola�� g�ow� zaprz�ta�y my�li o ca�ym zaj�ciu. Nade wszystko zastanawia� si� gor�czkowo, jak zdo�a wyt�umaczy� Simonetcie, sk�d wzi�a si� zakrzep�a krew na jego ciele. Spojrza� w lusterko na g��bokie r�owe blizny na twarzy i na zakrwawion� bia�� koszul�. Przysz�o mu na my�l wyzna� �onie ca�� prawd�, �e zapomnia� si� i poszed� z Donatella do ��ka. Szybko jednak zrezygnowa� z tego zamiaru, bo jak tu wyt�umaczy� jej istnienie a� trzech syn�w. Gdyby dowiedzia�a si� prawdy, jego �ycie nie by�oby warte nawet jednego lira.
Musia� wr�