1904

Szczegóły
Tytuł 1904
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1904 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1904 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1904 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

tytu�: "Kochany Franz" autor: Anna Bolecka AMABOLECKA POWIE�� Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie wydawnictwo \ Warszawa 1999 W�odkawi Opracowanie graficzne: PIOTR PIWOCKI Zdj�cie autorki: WITOLD SZULECKI Konsultacja judaistyczna: NATALIA KRYNICKA Wydawnictwo dzi�kuje za dofinansowanie wydania Ministerstwu Kultury i Sztuki Autorka dzi�kuje za pomoc Funduszowi Popierania Tw�rczo�ci ZAiKS (c) Copyright by Anna Bolecka, Warszawa 1999 ISBN 83-901443-5-2 O- 00 Loeb do Franza Praga, wrzesie� 1911 Kochany Panie Franz, powiedzia� mi pan swoje prawdziwe imi� - Amszel. Po dziadku ze strony matki, a dziad by� bogobojny i uczony �yd. Tak. Wiem, co my potrzebujemy odda� naszym przodkom i jak oni nas wiod� na takiej cienkiej niewidzialnej nitce, ale: W imieniu jest ca�y los cz�owieka. Spr�buj� powiedzie� troch� o pana imieniu, a ju� reszt� pan sam b�dzie wiedzia� najlepiej, bo jak m�wi�: poka� mi li��, a powiem ci, jakie s� korzenie. Otijotjesod to dwadzie�cia dwie Fundamentalne Litery. Jak pisze Ksi�ga: "Na dwa tysi�ce lat przed stworzeniem �wiata �wi�ty, niech b�dzie b�ogos�awiony, przypatrywa� si� literom Tory i wielkie znajdowa� w nich upodobanie. A gdy stan�o przed Jego obliczem �yczenie stworzenia �wiata, zgromadzi�y si� przed tronem Jego chwa�y wszystkie litery". B�ogos�awiony ustawi� litery od pierwszej do ostatniej, a Trzy Litery Matki uczyni� fundamentem �wiata. A to s�: Alef, Mem i Szin. Z nich zrodzeni s� trzej Ojcowie, z kt�rych zosta�o stworzone wszystko. Alef jest pierwszy w alfabecie i warto�� jego jest jeden, symbolizuje on imi� Boga-Demiurga. Alef to otwarte usta i tchnienie; Mem usta zamkni�te - w nich mieszcz� si� zas�ugi; Szin to aktywno�� j�zyka, kt�ra ma w sobie skal� win. Litera Szin to niebo, kierunek w g�r�, Mem - ziemia, kierunek l w d�, Alef za� kierunek mi�dzy g�r� a do�em. Pierwsza syczy, druga oczekuje w milczeniu, trzecia jest arbitrem mi�dzy nimi. S� to trzy fundamenty - w �wiecie: Ogie�, Powietrze, Woda; w roku: zimno, gor�co, wilgo�; w ciele: g�owa, piersi, brzuch. AMSh - znaczy ciemno��, AShM - wina. Ciemno�� to g��bia i zakrycie. Wina i upadek to pocz�tek ludzkiego �wiata. AMSh jest m�skie, AShM - �e�skie. M�skie jest innym uk�adem �e�skiego. W tym jest g�ra i d�, wina i zas�uga, m�skie i �e�skie, przeciwie�stwa, kt�re godzi �wi�ta litera Alef, znak Boga - Elohim. Trzy Litery Matki, kolumny z Powietrza, tajemnica wielka, zakryta i cudowna, zamkni�ta w sze�ciu piecz�ciach. Oto los tego, kto zwie si� Amszel. ;;t Franz do Hugona T' i �': Praga, wrzesie� 1911 � Drogi m�j, pisa�em ci kilka tygodni temu o �ydowskim aktorze, pami�tasz? Jego przyja�� w ostatnich czasach sta�a mi si� niezb�dna. Rozumiemy si� w pewnych sprawach bez s��w, a jego cz�ste melancholijne stany napawaj� mnie cichym spokojem. Kiedy wczoraj ojciec robi� mi nieko�cz�ce si� wyrzuty z powodu fabryki, a potem zaj�� si� moimi przyjaci�mi m�wi�c o "obcych", kt�rych si� niepotrzebnie zaprasza do domu, nie wytrzyma�em i powiedzia�em co�, czego potem �a�owa�em. Ojciec odszed� na bok, a po kwadransie matka bieg�a ju� z zimnym ok�adem na serce. Nie patrzy�a przy tym na mnie; nawet id�c szybko przez pok�j, zawadzi�a o moje wysuni�te nogi, ale nie zauwa�y�a tego, tak poch�oni�ta by�a my�lami o nag�ym ataku ojca. Nie przysz�o jej zreszt� do g�owy, �e to ja jestem przyczyn� ca�ego tego zamieszania. My�l o Loebie i jego ojcu, o ich wzajemnych tak trudnych stosunkach, w tej chwili wewn�trznego zam�tu doda�a mi si�. Nie, nie mog� poddawa� si� szanta�owi mojego ojca. To komediant. Jaki mo�e by� zwi�zek mi�dzy ojcem Loeba a moim? - zdziwisz si�. Stary Loeb jest rabinem, m�em uczonym w pi�mie i wielce bogobojnym, taki te� by� jego ojciec. I tu istnieje podobie�stwo mi�dzy jego a moim dziadem ze strony matki, kt�ry tak�e by� cz�owiekiem pobo�nym i uczonym. Ojciec Loeba pisze do niego po hebrajsku listy, kt�re Loeb w mojej obecno�ci czyta i t�umaczy. Loeb pochodzi z miasteczka le��cego niedaleko Warszawy. Mieszkaj � tam g��wnie �ydzi, i to, a tak�e duszna atmosfera domu, sprawi�o, �e Loeb postanowi� opu�ci� rodzin�. Pyta�em go, jak wygl�da to miasteczko, jak ludzie tam �yj�. Podni�s� r�k� wn�trzem do g�ry, a drug� d�oni� trzepn�� w ni� i powiedzia�: - Oto jak wygl�da moje rodzinne miasto. - Zrozumia�em, �e jest to nie wi�ksze ni� d�o� pustkowie, gdzie starzy �ydzi, id�c na spacer w szabas, nie musz� si� obawia� grzechu, gdy� nie maj� do przebycia wi�cej ni� dwa tysi�ce krok�w tam i z powrotem. Pewnego dnia, gdy Loeb mia� niespe�na czterna�cie lat, wychodzi� w�a�nie ze swego ma�ego pokoiku, w kt�rym sypia� w dzie� i uczy� si� nocami, aby odetchn�� �wie�ym powietrzem, gdy� dos�ownie dusi� si� w domu, a ojciec przechodz�c obok klepn�� go w plecy i poprosi� niby to od niechcenia, aby do niego wszed�, gdy� ma mu co� do powiedzenia. Loeb nie czeka� d�u�ej; my�l, �e ojciec zn�w b�dzie mu robi� wyrzuty z powodu jego nie do�� bogobojnego �ycia, doda�a mu si�. By�a sobota i dzi�ki temu opu�ci� dom w od�wi�tnym cha�acie, z uzbieranymi przez ostatnie miesi�ce pieni�dzmi, kt�re szcz�liwie mia� przy sobie. Wsiad� do nocnego poci�gu i ju� nast�pnego dnia by� w O. Mie�ci�a si� tu s�ynna jesziwa, gdzie m�odzi ch�opcy studiowali Talmud dzie� i noc, w pojedynk� i grupami. Rosz-jesziwa, przydzielony tym m�odym ludziom do pomocy, obja�nia� tylko co trudniejsze miejsca. Gdy kt�ry� ch�opiec mia� k�opoty z nauk� lub te� natrafi� na jaki� szczeg�lnie trudny fragment, przy��cza� si� do pozosta�ych i razem rozstrzygali sporn� kwestie.. By�o lato i ciep�e noce, ale mimo otwartych okien zaduch w izbie nie do wytrzymania. Nie wszyscy mieli ��ka, nikt si� nie my�, ch�opcy zasypiali przy sto�ach, z g�owami opartymi na blacie, nie zdejmuj�c przepoconych ubra�. Nauka by�a bezp�atna, �ywiono si� tak�e za darmo, gdy� cz�onkowie gminy dopraszaj�c si� �aski spe�nienia micwot, dobrych uczynk�w, mi�ych Bogu, karmili wyg�odnia�ych student�w. Mimo to po kilkunastu dniach Loeb nie wytrzyma� takiego �ycia i opu�ci� O., miasteczko tak ma�e, �e ci�gn�o si� wzd�u� go�ci�ca nie d�u�szego ni� zaprz�g bogatego szlachcica. M�wiono nawet, �e gdy pewien purec zatrzyma� si� tu swoim czterokonnym powozem, to pyski pierwszej pary koni i ty� wozu by�y ju� poza granicami miasteczka. Loeb wr�ci� do domu swojego ojca, lecz nast�pnym razem, a by�o to w sze�� lat p�niej, opu�ci� rodzin� ju� na dobre. Tak wi�c do dwudziestego roku �ycia by� bocherem, studiuj�cym Talmud, potem za� cz�owiekiem upad�ym, aktorem, w��cz�g� i morfinist�. Samo tylko nieuporz�dkowane �ycie erotyczne Loeba mog�oby wp�dzi� jego bogobojnego ojca do grobu. Loeb jest typem gor�cego �yda, a jego entuzjazm dla �wiata nie zmniejsza si� nawet w czasach g��bokiego smutku. Jest te� praw dziwym aktorem, a jego sztuka wyp�ywa z tych �r�de�, gdzie reli gijno�� jest wielk� potrzeb� serca. Musia�by� go po prostu zoba czy�, �eby wiedzie�, o czym m�wi�. e Tw�jF. � Loeb do Franza � 4 Praga, wrzesie� 1911 � Kochany Panie Franz, ostatniego listu mojego ojca nie mogli�my przeczyta� razem, wi�c spr�buj� go panu stre�ci�. Pisze mi m�j ojciec, �e w Warszawie pobo�ni �ydzi mog� si� w szabas porusza� swobodnie po mie�cie. A jak tego dokonano? Sie� telegraficzna dzi�ki przekupstwu utworzy�a zamkni�ty obw�d otaczaj�cy miasto. Ten ejrew, czyli teren sobotni, pozwala najpobo�niejszym chodzi� bezgrzesznie po mie�cie, a nawet nosi� ze sob� drobiazgi, takie jak chustk� do nosa czy zegarek. Kto wie, niekt�rzy by� mo�e nawet za�atwiaj� nie cierpi�ce zw�oki interesy, ale o tym to ju� m�j czcigodny ojciec nic nie pisze. Pewnie by mu si� to w g�owie nie pomie�ci�o. Cho� nie dziwi go taki drobiazg jak oszustwo, dzi�ki kt�remu mo�liwe by�o ca�e to przedsi�wzi�cie. Ojciec m�j bardzo martwi si� o mnie. Zapytuje mnie, czy, oby Wszechmocny ulitowa� si� nade mn�, chodz� na spacery w szabas i jak daleko (wie on, �e w Pradze nikt jeszcze nie wpad� na ten prosty spos�b, �eby utworzy� ejrew), czy czytam, nie daj Bo�e, nowoczesne wolnomy�lne ksi��ki i czy koniecznie musz� je�� w dni postu? Drogi panie Franz, a c� ja mam odpowiedzie� mojemu biednemu ojcu? �e w szabas pracuj� do p�nej nocy, a na spacery ja nie mam czasu? I �e poszcz� do woli, a znajomi, kt�rzy widz� mnie na ulicy, jak trzymam w ustach co� ciemnego, wiedz� przecie�, �e to nie kawa� czekolady tylko czarny chleb. Zreszt� rok by o tym gada�. Pan to wie, drogi przyjacielu, bo�my razem schodzili p� Pragi. Ostatnio, kiedy pana nie by�o, bo pan wyjecha�, sam przemierza�em uliczki i place, ale tak mi jako� by�o nieswojo i g�ow� nosi�em ca�y czas spuszczon�, jakbym za �ycia szuka� w�asnej mogi�y. Ale co ja panu chcia�em opowiedzie�? Czy pan zna legend� o bia�ym domu na Ma�ej Stranie? Tyle�my sobie tych historii opowiadali, a tej od pana nie s�ysza�em. To w g�rze ulicy Alchemik�w stoi taki dom, kt�ry widoczny jest tylko podczas mg�y i tylko dla "urodzonych w czepku", nazywaj � go Mur przy Ostatniej Latarni. By�em tam w dzie�, widzia�em du�y szary kamie�, a dalej urwisko. Podszed�em i zobaczy�em przepa�� g��bok� a� do Jeleniego Jaru. W g�owie mi si� zakr�ci�o. Gdyby tam w ciemno�ciach zrobi� krok, poza ten kamie�, toby si� z �yciem nie usz�o. 11 10 M�wi�, �e pod tym kamieniem le�y skarb, co go tu ukryli Bracia Azjatyccy, ci, kt�rzy podobno Prag� za�o�yli. Dalej historia coraz to bardziej zawi�a i straszna, ale pi�kna. Ten g�az to rzekomo kamie� w�gielny pod dom, w kt�rym, gdy si� czas wype�ni, zamieszka Hermafrodyta. Boska ta istota to po��czenie kobiety i m�czyzny z g�ow� zaj�ca. Kamienia tego strze�e Matuzal, dzie� i noc, gdy� w przeciwnym wypadku szatan m�g�by si� tu zakra�� i z kamieniem owym sp�odzi� tajemnicz� posta� m�odzie�ca, zwanego Ar-milos, kt�ry mie� b�dzie z�ote w�osy zwi�zane w warkocz, oczy w kszta�cie sierpa i ramiona a� do ziemi. Wszystko to opowiedzia� mi pewien znajomy w tej knajpie spod ciemnej gwiazdy, u "Lojziczka", co to pan wie, �e czasami chodz�, kiedy mam do�� �ycia. Praga to tajemnicze miasto, a� chcia�oby si� tu zosta� na zawsze... Chyba si� pan ucieszy, jak po wiem, �e nasza trupa ju� jest w Pradze. W starym sk�adzie i wielce spragniona wyst�p�w przed publiczno�ci�. Zaczynamy od przysz�ego tygodnia w Cafe Savoy na Placu Kozim. Jeszcze nie wiem, co p�jdzie na pierwszy ogie�: Goldfaden, Gordin czy Lateiner? Sala jest troch� w�ska, ma�o miejsca na scen� i dekoracje, ale �ciany wy�o�one boazeri�, ci�kie pluszowe kotary i dobra akustyka, co na pewno zadowoli nasze �piewaj�ce aktorki. FranzdoLoeba t'-' !" Praga, pa�dziernik 1911 Drogi Przyjacielu, wczoraj pi�kni byli�cie wszyscy, ale pani Kluge szczeg�lnie. Kiedy �piewa�a pie��, na po�y smutn�, na po�y radosn�: "Moje serce ko�acze" - Dos harc klapt mir, ciarki przebiega�y mi po plecach. Znam przecie� tak dobrze t� pie��, a jednak s�owa jej w wykonaniu pani Kluge brzmia�y precyzyjniej, a zatem pi�kniej ni� zwykle. Dos harc i� mirfarchaleszt, z hebrajskim chalasz, czyli s�aby. Do- piero teraz zauwa�y�em, �e poprzednio, gdy �piewano t� w�a�nie pie��, u�ywano w niej zgermanizowanego jidysz. Pani Kluge przywr�ci�a s�owom ich w�a�ciwe, dok�adne i naturalne brzmienie. Gdy s�ucham jej scenicznego �argonu p�yn�cego pe�n� fal�, czysto, z g��bokim oddechem, bliski staje mi si� ten mame-luszn, kt�rego si� zapieramy i kt�rego si�, niestety, wstydzimy. I w�a�nie wczoraj przysz�o mi ria my�l, �e dlatego mo�e nie zawsze kocha�em moj� matk� tak, jak na to zas�ugiwa�a, poniewa� przeszkadza� mi w tym j�zyk. Wiem, jak moja matka potrafi wsp�czu�, pociesza�, z jak� moc� trwa tu� obok. Lecz kiedy m�wi� do niej Mutter, wzruszenie s�abnie. �ydowska matka nie jest Mutter. To jest dla �yda okre�lenie w szczeg�lny spos�b niemieckie, zawiera bezwiednie obok chrze�cija�skiego blasku tak�e i chrze�cija�ski ch��d. �yd�wka wi�c nazwana Mutter staje si� obca. S�dz�, �e rodzin� �ydowsk� utrzymuj e w spoisto�ci tylko wspomnienie getta, bo r�wnie� i s�owo Yater nie oznacza bynajmniej �ydowskiego ojca. Ale o tym nie musz� ju� m�wi�, wie pan, przyjacielu, jak trudna i bolesna to dla mnie sfera. Pozostawmy j� na razie w spokoju. Wracaj�c do pani Kluge. Patrzy�em na ni�, gdy schodzi�a ze sceny. Potem rzut oka za tyln� portier� do garderoby. Sta�a tam przez chwil�, z opuszczonymi wzd�u� cia�a r�kami, i oddycha�a, zamykaj�c oczy. Chcia�em przekaza� jej na odleg�o�� moje uczucia i m�j zachwyt, bo nie by�em pewien publiczno�ci. Zdawa�o mi si�, �e was wczoraj nie do�� ceniono. Pani Kluge zsun�a z ramion jasn� sukni� i zobaczy�em j� tylko w halce i bluzce z kr�tkimi r�kawami. Po chwili w�o�y�a sukni� ciemn�, w kt�rej mia�a od�piewa� pie�� �a�obn�. Wszyscy chyba na sali czuli�my to samo, gdy �piewa�a g��bokim wibruj�cym g�osem t� dziwn� wschodni� melodi�. Nawet ja ze swoim brakiem muzycznych talent�w mog�em oceni� jej niezwyk�o��. A potem taniec, pe�en rozpaczy, podczas kt�rego same biodra tylko ko�ysz� si� monotonnie, jak we �nie. Si�a wschodniej tanecz-nicy, powaga cierpienia i wznios�o�� uczu� ujarzmi�y mnie. Ona by�a w gorzej� w dole, i dopiero pod koniec, na kr�tko, gdy pojawi�a si� przywo�ana z wn�trza dziko�� i wstrz�sn�a cia�em jak 12 13 w mi�osnym spazmie, przez kr�tk� chwil� stan�li�my twarz� w twarz. Aktorka, wcielona w kr�lewsk� c�r�, i ja, widz - przebudzony �yd. Melodia zanika�a, jeszcze tylko pobrzmiewaj�c gorzkimi, g�uchymi tonami, po czym muzyka ucich�a w ledwie zauwa�alnym finale. Pani Kluge to prawdziwa kiszefmacherin i czarodziejska jest jej sztuka. A jednak wzruszenie trwa�o tak kr�tko, �e nie wiadomo by�o, kto z obecnych naprawd� je podzieli�. Cho� stali bywalcy i personel Cafe Savoy kocha was bez zastrze�e�, to wasza cielesna blisko��, ciasnota, wasza oczywista tam obecno�� rozzuchwala ich ponad miar�. Sam widzia�em, jak od�wierny, poczciwy zreszt� i uczuciowy w g��bi duszy cz�owiek, zwymy�la� ma�� Czi�ik�w-n�, bo chcia�a w trakcie przedstawienia poda� co� na scen� matce A tego wieczoru, gdy czyta� mi pan fragmenty "Elizera ben Sche-via" Gordina, gdy�my tak zanurzyli si� w tej mowie jak w ciemnym, lecz czystym i g��bokim jeziorze, kelner krzykn�� do pana, ��daj�c deklamacji: "No, szmendrik, czekamy. B�dzie tu dzi� publika, paluszki liza�. Nie zas�u�y�e�, Loeb, na to". I cho� kelner b�ysn�� wtedy czym� w rodzaju inteligencji, robi�c aluzj� do Szmen-drika, poczciwego g�upca ze sztuki Goldfadena, to przecie� nie mogli�my d�ugo och�on�� z przykrego wra�enia. Gordin i ten tu ze swoj� bezceremonialno�ci�. To by�o tak jak za dawnych czas�w, kiedy w aktorach widziano g�odomor�w, w��cz�g�w i wsp�y-d�w, a wi�c tych, kt�rych mo�na z ca�kowit� swobod� dotyka� go�� r�k�. Franz do Hugona o Praga, pa�dziernik 1911 Drogi Hugo, od tygodnia ka�dy wiecz�r sp�dzam w Cafe Savoy. Najcz�ciej z Maksem. Siedzimy tam do dwunastej, pierwszej w nocy. Nie czuj� zm�czenia, nie czuj� l�ku, �miej� si� i �piewam razem z aktorami. Czy uwierzysz? Wczoraj dawali "Sulamit" Goldfadena. Grali prawie bezb��dnie, lecz ja patrzy�em tylko na pani� Czi�ik, kt�ra chyba urodzi�a si� ju� jako �ydowska aktorka. Nie pisa�em ci o niej, a to w�a�nie ona od tylu ju� wieczor�w prowadzi mnie niczym na jedwabnej szarfie, kt�r� trzyma w wysoko uniesionych d�oniach. Pi�kna by�a wczoraj. Rozdzielone w dwie fale, jasno o�wietlone gazowym �wiat�em w�osy, puszczone by�y lu�no i zakrywa�y policzki, tak �e jej twarz wygl�da�a czasem jak dziewcz�ca twarzyczka z odleg�ych czas�w. Cia�o ma ros�e, ko�ciste, w miar� t�gie i mocno �ci�ni�te gorsetem. Jej ch�d jest nieco uroczysty, ma bowiem zwyczaj podnosi� r�ce i wykonywa� nimi powolne ruchy. �piewaj�c ko�ysze lekko swymi roz�o�ystymi biodrami i porusza r�kami o wkl�s�ych d�oniach, jakby bawi�a si� lec�c� powoli pi�k�. Kiedy pani Czi�ik wchodzi na scen�, odczuwam szczeg�lne napi�cie, ale to nie jej twarz, nie jej gra tak mnie pobudzaj�, lecz wewn�trzny ruch jej cia�a. Powietrze wok� niej zaczyna wirowa� i gdy siedzi si� dostatecznie blisko, wida� szalony ruch drobinek kurzu w �wietle lamp. Twierdzi, �e oddech jest w jej sztuce aktorskiej podstaw�, na kt�rej opiera ca�� reszt�. S�up powietrza kieruje z wn�trza brzucha ku g�rze, a kiedy czuje go w czubku g�owy, mo�e swobodnie wypowiada� swoje kwestie. Najch�tniej te� gra�aby boso; ciasne sznurowane buciki i obcasy m�cz� j� i usztywniaj�. "Nie czuj� ziemi, wi�c jak mam by� czegokolwiek pewna", powiedzia�a mi. Spyta�em, czym jest dla niej jidysz, jak ona s�yszy ten j�zyk, dla mnie tak daleki i tak bliski zarazem. "Ach, jidysz to kolebka, a ja czuj� si� jak dziecko nasycone mlekiem matki, kt�re znalaz�o bezpieczne schronienie", us�ysza�em w odpowiedzi. Ta kobieta, trzydziestoletnia, cnotliwa i powa�na, zacna �ona i matka dwojga dzieci, nikomu ju� nie mo�e wydawa� si� pi�kna. A jednak kiedy widz� j� na scenie, jak niechc�cy przydeptuje tren swej sukni, jak rozk�ada r�ce z rozwartymi palcami, aby podkre �li� si�� bezg�o�nego krzyku, jak unosi twarz ku �wiat�u, mi�o�� ogarnia mnie a� do zatracenia. ..� Tw�j F. 15 14 Loeb do Franza Praga, pa�dziernik 1911 * Kochany Panie Franz, obieca�em, �e napisze, do pana, ale ja ca�y czas zajmuj� si� naszym teatrem i nawet noce mam zaj�te, bo tylko wtedy mog� uczy� si� roli. Posy�am ten list przez pana Maksa, bo wiem, �e pan czeka, a przecie� pami�tam, �e kiedy nie spe�niamy obietnic danych naszym bli�nim, to anio�y ze smutku trac� pi�ra, wi�c ja ju� wszystko panu m�wi�, jak by�o. Nie mogli�my si� zgodzi� co gra�. Ka�dy chcia� czego innego. Zacz�li�my si� k��ci�, a czas mija�. Powiem panu, kochany panie Franz, �e k��tnia to u nas normalna rzecz. Kiedy opadaj � pierwsze emocje w nowym miejscu, zaczynamy si� sobie przygl�da�. Wie pan, jak to jest. Anga�uje si� co prawda tylko kobiety zam�ne albo spokrewnione z kim� z zespo�u, ale o podejrzliwo�� i zazdro�� �atwo. Kiedy mam scen�, w kt�rej grzmoc� po ty�ku pani� L., to jej m�� patrzy na to krzywym okiem, chocia� powiem panu, �e ja z trudem powstrzymuj� odraz� do tej kobiety i jej obfitego ci�arnego cia�a, a cho�by by�a m�oda i �adna, te� bym z tego nie mia� ani troch� przyjemno�ci. Nasze aktorki nie maj � �atwego �ycia. Pani Kluge zostawi�a czworo dzieci, kt�rych nie widzia�a od wielu miesi�cy, pani Czi�ik, o kt�r� pan tak pyta�, t�skni do swojego syna, a wiedz�c, �e nie wytrzyma rozstania z c�reczk�, ci�gnie biedne dziecko wsz�dzie ze sob�. Sam pan widzia�, co to za �ycie dla ma�ej. Czasami ca�y dzie� siedzi przy kawiarnianym stoliku i objada si� ciastkami, od kt�rych robi si� opuchni�ta i blada. Patrz� z podziwem, co jest w stanie wymy�le� z nud�w takie dziecko. Potrafi si� bawi� nawet tasiemk� od sp�dniczki. Nasz dom to pok�j w hotelu, gdzie �ciany s� tak cienkie, �e czujemy si� jak w korytarzu, kt�rym ka�demu wolno chodzi�. Ju� od wczesnego wieczoru siedzimy w naszych garderobach, ale one s�, po�al si� Bo�e, tak ciasne, �e zawsze kto� z kim� musi si� pok��ci�. Wchodzimy na scen� w po�piechu, mamy trem�. Schodzimy z niej podnieceni, a ka�dy uwa�a si� za najwi�kszego aktora, wi�c wystarczy, �e jeden drugiego popchnie niechc�cy albo aktorka aktorce nadepnie na tren sukni i k��tnia gotowa. My tu w�a�ciwie wcale nie mamy swojego miejsca. W Warszawie to by�o zupe�nie co innego. Tam mieli�my, niech pan s�ucha, siedemdziesi�t pi�� ma�ych garder�b, a w ka�dej gazowe lampy. Pami�tam, jak raz �wiat�o zgas�o, ale by�o krzyku! Od tego czasu Pipes zawsze nosi przy sobie �wiec�. M�wi, �e nie chce by� zale�ny od diabelskich sztuczek. Chcia� pan wiedzie� jak najwi�cej o pani Czi�ik, wi�c ju� m�wi�. Mo�e sama panu tego nie powiedzia�a, ale ona jest dzieckiem aktor�w. To znaczy, �e jej �ycie nie by�o �atwe. Ci�gle w podr�y, w przygodnych zajazdach, bez sta�ego domu. Wysz�a za m��, kiedy mia�a siedemna�cie lat, teraz ma dwadzie�cia siedem i dwoje dzieci. Jej m�odo�� ju� min�a, ale zosta�a dobr� aktork�. Sam pan to mo�e oceni�. W m�odo�ci wci�� szuka�a swego miejsca w teatrze i prawie ju� straci�a nadziej� na lepsz� przysz�o��, ale w ko�cu przyj�li j� z lito�ci do trupy teatralnej w Berlinie, jako partnerk� w duecie. Wspomina jeszcze do dzi�, jak �piewa�a z kiepskim kupleciarzem, ubrana w starofranko�sk� sukni� i po�amany kapelusz. A jednak dzi�ki wytrwa�o�ci i talentowi dosz�a do g��wnych r�l i teraz jest nasz� gwiazd�. Ostatnio pani Cz. mocno si� sk��ci�a z ma��e�stwem Klug�w i ze mn� te�. Nie mam jej za z�e, �e jest uparta, ale poniewa� jest uparta, nie mo�emy doj�� do zgody. Mamy r�ne upodobania. Ja widz� inaczej nasz teatr, ona inaczej, jej m�� nie ma zdania, on s�ucha jej we wszystkim, ale to niech zostanie mi�dzy nami, o tym si� nie m�wi. Oni chcieli nawet wyjecha� i szuka� innego zespo�u, ale niech si� pan nie martwi. Nie dojdzie do tego, ja to panu m�wi�. To tylko takie strachy, �eby mnie na z�o�� zrobi�. Nawet jak wyjad�, to szybko wr�c�. Ju� tak by�o nie raz. W Warszawie tak by�o i w Grodnie. Daleko nie zajechali. To ja ju� ko�cz�, bo mnie wo�aj�. Spotkamy si� jutro na przedstawieniu. Niech pan przyjdzie koniecznie, kochany panie Franz. 17 16 Franz do Hugona .����:,-��'�;.^ -�\ ��" ��.�� � � v--.v)v;.,^� Praga, pa�dziernik 1911 M�j drogi, prosisz mnie, �ebym pisa� ci o moich aktorach. Pro�b� t� spe�niasz tak pi�knie i prosto moje najgor�tsze �yczenia. Chc� ci pisa� o nich, bo zbyt �ywo mnie obchodz�, �ebym m�g� przesta� o nich my�le�. Wczoraj w Cafe Savoy grali "Pomocne gwiazdy"; akcja obraca�a si� wok� praktyki sziduchim, czyli swatania. Sztuka do�� realistyczna, o ile realistycznym mo�na nazwa� teatr �ydowski. Tu zawsze przecie� rzeczywisto�� ma drugie dno, a ka�de wypowiadane zdanie oznacza to i co� jeszcze. Narzeczon� gra�a m�oda Pipes�wna, nie by�o pani Czi�ik ani ma��e�stwa Klug�w. Pi�kny by� narzeczony, smutny m�odzieniec o bladej twarzy, z mi�kkimi pejsami zwisaj�cymi wzd�u� policzk�w. Jego r�ce zdawa�y si� zbyt d�ugie w stosunku do cia�a wychud�ego, o pochylonych plecach i zapad�ej piersi, i jak gdyby nie wiedz�c, co z nimi pocz��, trzyma� je splecione z ty�u, to zn�w z przodu, wy�amywa� palce w stawach, skuba� brzeg kaftana. Nie oby�o si� bez moment�w komicznych, kiedy to w�r�d ch�opc�w z knabn-chor zrobi�o si� jakie� zamieszanie i dekoracja prawie run�a podtrzymywana tylko prawym ramieniem Loeba, kt�ry gra� w sztuce surowego ojca narzeczonej. Gdzie� z boku sali rozleg�y si� �miechy i odwr�ci�em lekko g�ow�. Przy jednym ze stolik�w usiad�y dwie panny sklepowe ze swymi partnerami; wesz�y wida� ju� w trakcie przedstawienia, bo wcze�niej ich nie zauwa�y�em. Po chwili, rozbawione, rozgrzane tym, co dzieje si� na scenie, ha�a�liwie odsun�y krzes�a i przesz�y tu� obok mnie, zajmuj�c stolik nieopodal. Mog�em si� im przyjrze�; zreszt� ich zachowanie to w�a�nie mia�o na celu - zwr�ci� na siebie uwag�. Twarze p�askie, pospolite; cia�o jednej z nich by�o masywne, ko�ciste, opi�te materi� sukni w ohydnym pomara�czowym kolorze, druga, nieco drobniejszej budowy, siedzia�a niedbale na krze�le, zak�adaj�c nog� na nog� i ukazuj�c ca�kiem kszta�tn� �ydk� mocno opi�t� po�czoch� beige. Patrzy�em na jej usta, gdy �mia�a si� szeroko; ich wn�trze by�o mroczne i wype�nione po brzegi z�bami. Kiedy jednak chwilami je przymyka�a, uk�ada�y si� w kszta�t okr�g�y jak otw�r zwierz�cej jamy. Bia�ka oczu b�yska�y, lecz gdy nagle spojrza�a wprost na mnie, okaza�o si�, �e oczy tak�e przypominaj� dwa ciemne wej�cia do wilgotnych kana��w. Cera jej zdawa�a si� by� doskonale czysta i �wie�a, lecz gdy tylko to zauwa�y�em, natychmiast przypomnia� mi si� sen, kt�ry mia�em kilka nocy wcze�niej. Zapomnia�em o nim zupe�nie i dopiero widok tej dziewczyny wydoby� go na powierzchni�. We �nie tym by�em w burdelu. Przechodz�c z pokoju do pokoju, trafi�em do pomieszczenia, kt�re nie mia�o jednej �ciany, tylko pustk� i by�bym w ni� run��, gdyby nie zatrzyma�a mnie dziewczyna le��ca z g�ow� zwieszon� w�a�nie w t� ciemn� dziur�. Po�o�y�em si� na niej z g�uchym westchnieniem, jak zm�czone i spragnione zwierz�, i zacz��em ugniata� jej piersi, maca� uda. Przy tym czu�em wielk� rozkosz i zdziwienie, �e za to co najlepsze, nie trzeba wcale p�aci�. Kobieta unios�a g�ow� i zobaczy�em jej twarz z rozchylonymi ustami, g�adk�, nieskaziteln�. Wtem kobieta wskaza�a mi na swoje ramiona pokryte, ku mojemu przera�eniu, okr�g�ymi czerwonymi plamami o bledn�cych brzegach. Zobaczy�em, �e obsypana jest takimi znamionami, a na moich r�kach dotykaj�cych jej ud osiad�y czerwone cz�stki jakby rozbitej piecz�ci. Odczu�em z ca�� moc� groz� tej sceny i obudzi�em si�. Teraz kiedy ha�a�liwa dziewczyna obok mnie ucich�a, mo�e pod wp�ywem mojego po��dliwego spojrzenia, stwierdzi�em, �e jej szyja tak�e pokryta jest drobnymi czerwonymi plamkami. Poczu�em przyp�yw ��dzy i s�odkie ssanie w �o��dku wraz z fal� md�o�ci. Odwr�ci�em g�ow� i z ca�� moc� skoncentrowa�em si� na akcji sztuki. W�a�nie m�ody narzeczony rozpocz�� sw�j � pie�� o czystej R�y Saronu, wznosz�c w g�r� bia�e wypiel�gnowane d�onie i prosz�c o szcz�cie bycia blisko ukochanej. W�wczas z boku sceny wysu- 19 18 n�a si� narzeczona i przesz�a obok niego, tak aby widzowie poj�li, �e jest ona tylko wyobra�eniem, przywo�anym obrazem, a nie rzeczywist� postaci�. Sprawi�y to wyci�gni�te do przodu ramiona, kt�rymi dziewica zagarnia�a powietrze, i twarz lekko wzniesiona w g�r�, oczy nieruchome, jakby widzia�y wewn�trzny obraz ukochanego; i tak, lekko unosz�c si� na palcach, znikn�a z drugiej strony sceny. T�skny �piew narzeczonego, bia�a suknia dziewczyny, p�ynno�� ruch�w i rytmu, w jakim dzia�o si� to wszystko, sprawi�y, �e ogarn�o mnie wzruszenie. Nie patrzy�em ju� na panny sklepowe, kt�re tymczasem ucich�y. Czu�em za plecami obecno�� poruszonych �piewem widz�w; kelnerzy, a nawet portier stali w drzwiach i s�uchali pie�ni. Po sko�czonym przedstawieniu Loeb wyszed� na scen� i po�egna� nas jak zwykle: "Drodzy go�cie, dzi�kuj� wam w imieniu nas wszystkich za wasze odwiedziny i zapraszam was serdecznie na jutrzejsze przedstawienie, w kt�rym odegramy s�ynne na ca�y �wiat arcydzie�o z udzia�em wszech�wiatowej s�awy artyst�w..." Opuszczali�my sal� wolno i niech�tnie, bo cho� przedstawienie trwa�o d�ugo, nam za ma�o jeszcze by�o wzrusze�. Szed�em potem p�nym wieczorem wraz z Loebem i Pipesami do hotelu. Loeb cierpia� na b�l g�owy, miewa takie ataki, �e musi czasem na ulicy oprze� si� o ch�odn� �cian� domu, aby nie upa��. Ten atak nie by� tak silny, lecz m�czy� go przez ca�y wiecz�r. Chcia�em pa�� na kolana przed si�� jego aktorstwa. Nikt z widz�w nie m�g�by w dostojnym, surowym ojcu narzeczonej domy�li� si� cierpi�cego fizyczny b�l cz�owieka. Tylko ja, znaj�c go ju� lepiej, w pog��bionej zmarszczce mi�dzy brwiami, w g�uchych nieco tonach jego popisowej pie�ni czu�em narastaj�ce cierpienie. Nie chcia�em m�wi� przy nim o grze aktor�w, bo mia�em uczucie, �e wszystko, co powiem, b�dzie fa�szywe. Jednej sceny jednak nie mog�em sobie darowa� i powiedzia�em o niej Loebowi. By�a to scena, w kt�rej Loeb ci�gn�� melodi� s��w, wyliczaj�c je na palcach, jakby przebiega� kolejne rejestry, a synagogalne brzmienie jego mowy przywodzi�o na my�l zapomniane g�osy dawnych prorok�w. W pokoju hotelowym zebrali si� aktorzy: Czi�ikowie, Klugo-wie, Pipesowie. Usiad�em w k�cie, gdzie wewn�trzne drzwi przes�ania�a ci�ka kotara, jak najdalej od pani Czi�ik, aby nie zauwa�ono, jak bardzo zale�y mi, �eby by� blisko niej. Pani Kluge obserwowa�a mnie bacznie; zrobi�a nawet jak�� pozornie nic nie znacz�c� uwag� na m�j temat, w kt�rej tylko ja mog�em dostrzec jej �ywe zainteresowanie moim stosunkiem do pani Czi�ik. Loeb k��ci� si� troch� z pani� Czi�ik, nazywaj�c j� socjalistk�, rzekomo dlatego, �e bardzo sobie ceni tw�rczo�� Edelstatta (redaktora socjalistycznej �ydowskiej gazety w Londynie). - Edelstatt jest najwi�kszym �ydowskim pisarzem - upiera�a si� pani Czi�ik. - Jest wznios�y. Jego poematy s� wznios�e. - Kto zna Edelstatta? - pyta� Loeb. - Rosenfelda zna ca�y �wiat. Oto wielki pisarz �ydowski. - Po co ta k��tnia. I tak si� nie pogodzimy - stwierdzi�a pani Czi�ik. - A dlaczego mamy si� godzi�? - zako�czy� Loeb i odszed�, zostawiaj�c pani� Czi�ik z r�k� przyci�ni�t� do piersi. Jego przekora mog�a oznacza�, �e b�l g�owy si� zmniejszy� (by� mo�e po wp�ywem morfiny, kt�rej u�ywa ju� od dawna). Czu�em jego nadmiern� wra�liwo�� i ba�em si� dotkn�� go s�owem czy cho�by zbyt mocno podkre�lonym spojrzeniem. Wyszed� gdzie� zreszt� po chwili, a za nim pani Kluge, i oto w pokoju pozosta�o nas tylko pi�cioro. Wsta�em i podszed�em do pani Czi�ik. Wskaza�a mi miej sce obok siebie, a j a usiad�em z j ak�� nienaturaln� skwa-pliwo�ci�, jakbym si� ba�, �e zaraz zostan� odprawiony. Lewa r�ka pani Czi�ik zwiesza�a si� mi�kko z por�czy fotela, drug� po�o�y�a na kolanach, z palcami lekko zgi�tymi, tak �e mog�o si� wydawa�, i� przed chwil� trzyma�a w nich k��bek we�ny, kt�ry w�a�nie wypad� jej z r�ki i potoczy� si� pod �cian�. - Jutro gram Salome� - powiedzia�a. - Przyjdzie pan, panie doktorze? - Patrzy�a przy tym wprost na mnie, a ostatnie dwa s�owa jakby zawis�y na jej wargach. 21 20 Czu�em, �e ona, m�wi�c to, zbli�y�a si� do mnie jak nigdy przedtem. Mo�e nawet nie zdawa�a sobie z tego sprawy, podda�a si� tylko nastrojowi, nie my�l�c o konsekwencjach. Nie odpowiedzia�em, zapatrzony w nieznaczne ruchy jej r�k. Ona za�, nie zwracaj�c uwagi na moje milczenie, m�wi�a dalej. Opowiada�a mi, jak wczuwa si� w rol� Salomei, dziewczyny otoczonej duchami. Kiedy gasz� �wiat�a, patrzy na ma�� lampk� nad drzwiami i wyobra�a sobie, co by by�o, gdyby Salomea poczu�a palce muskaj�ce jej policzek. Tu pani Czi�ik unios�a wolno praw� r�k� i przesun�a ni� tu� przy twarzy, nie dotykaj�c jej jednak. - Wiem, �e teraz s� przy mnie anio�y i demony - powiedzia�a. -Przestaj� s�ysze�, co dzieje si� wok� mnie. Milcza�em, bo zdawa�o mi si�, �e i ja pogr��am si� w magicznym �wiecie, gdzie �ywi obcuj� ze zmar�ymi, a czas p�ynie strumieniem ciemnego �wiat�a. Tw�j F. Maks do Hugona ' Praga, pa�dziernik 1911 Kochany Doktorku, m�wi�em ci, przyj ed�! Zostaw swoich chorych, niech cierpi� bez ciebie, i nam po�wi�� cho� jeden wiecz�r. Sp�dzamy z naszymi �ydowskimi aktorami pi�kne chwile. Wierz mi! Zobaczysz pani� Kluge, Czi�ikow�, Loeba w ich najlepszych rolach, no i naszego kochanego Franza, kt�ry nie narzeka na b�le �o��dka, g�ow� ma pe�n� pomys��w i taki blask w oczach, �e go takiego ju� dawno nie widzia�em. Mo�esz pojawi� si� ka�dego wieczoru, od jutra poczynaj�c, przez ca�y tydzie�. Je�li si� kocha ten j�zyk, to miejsce i te pe�ne poezji obrazy, niewa�ne, co w�a�nie b�d� grali. -< Tw�j Maks Franz do Hugona i Praga, pa�dziernik 1911 Drogi m�j, a zatem nie mo�esz przyjecha�. Wielka szkoda! Tak bym chcia� wiedzie�, czy moja ulubiona aktorka, pani Czi�ik, zrobi�aby na tobie te� takie wra�enie, jakie robi na mnie ka�dego wieczoru, gdy wchodzi na scen�, a ja, czuj�c dr�enie w koniuszkach palc�w, czekam na pierwsze jej s�owo. Od pewnego ju� czasu my�l� o spotkaniu z ni�. Pi�kna my�l, lecz powinna pozosta� w mojej g�owie. I oto wczoraj, ca�kiem niespodziewanie, natkn��em si� na pani� Czi�ik. W�a�nie wchodzi�em na pi�tro, chc�c odwiedzi� Loeba w jego hotelowym pokoju, gdy zobaczy�em j� schodz�c� w d�. Zatrzyma�em si� i pochyli�em g�ow�, robi�c jej przej�cie obok siebie. M�j gest by� jednak nie do�� zdecydowany i w rezultacie prawie przycisn��em j� do por�czy schod�w, a nawet unios�em rami� niedba�ym ruchem i opar�em roz�o�on� d�o� o �cian�; wygl�da�o na to, �e jednak nie mam zamiaru jej przepu�ci�. Pani Czi�ik przyj�a to zupe�nie naturalnie. Zatrzyma�a si� i powiedzia�a: - Id� w�a�nie do mojej c�reczki. Chcemy p�j�� nad We�taw�. Wyrazi�em obaw�, czy wystarczaj�co ciep�o si� ubra�a. Mia�a na sobie tylko ciemn� bluzk� z dekoltem. Nie wzi�a te� parasolki, mimo �e mog�o pada�. M�wi�em to wszystko kr�tkimi szybkimi zdaniami i wci�� patrzy�em na jej obna�one ramiona. Opu�ci�em r�k� i prawie dotkn��em jej d�oni, jakbym chcia� sprawdzi�, czy ju� nie zmarz�a. Ba�em si� o ni� i stwierdzi�em, �e �atwo mo�e si� przezi�bi�. - Nie - powiedzia�a - nie przezi�bi� si�, mam przecie� szal. -Unios�a ciemnoszary szal, kt�rego dot�d nie zauwa�y�em, i okry�a si� nim, �ci�gaj�c go ciasno na piersiach. Spu�ci�em oczy. Mog�a przecie� zauwa�y� m�j wzrok �lizgaj�cy si� po jej kr�g�ej szyi, a spokojny, zdecydowany ruch, jakim okaza�a mi swoje za�enowanie, wskazywa�, �e nie chce mojej zbyt natarczywej blisko�ci. 22 23 Poczu�em w sobie dziwn� przekor� i cho� wiedzia�em, �e powinienem wreszcie j� przepu�ci�, nadal sta�em w miejscu. Pochwali�em jej przezorno��, lecz szal wyda� mi si� nie do�� ciep�y. By� z delikatnej koronki i musia� nale�e� niegdy� do jej matki, a mo�e nawet babki. Spyta�em j� o to, a ona przytakn�a. - Tak, ten szal ma dla mnie wielk� warto��. Da�a mi go moja nie�yj�ca ju� matka. To najcenniejsza rzecz, jak� mam, pr�cz brosz-ki z rubin�w, kt�r� pan zna - u�miechn�a si� do mnie i zsun�a szal z ramion, jakby ju� zapomnia�a o moich niestosownych spojrzeniach. Zrobi�a krok do przodu i znalaz�a si� o stopie� ni�ej. Poszed�em za ni�. Kiedy schodzili�my ju� razem, poniewa� postanowi�em nagle i stanowczo nie odst�powa� jej ani na krok, podzi�kowa�a mi wznios�ymi, ale w jej ustach naturalnymi s�owami za bukiet, kt�ry przes�a�em jej po wczorajszym przedstawieniu. Okaza�o si�, �e moje biedne kwiaty, kt�re czeka�y na wr�czenie prawie pi�� godzin i dotar�y do niej dotykane przez liczne r�ce, nie wywo�a�y tego wieczoru zamierzonego efektu. Loeb nie powiedzia� jej zatem ani s��wka, �e kwiaty s� ode mnie. Pani Czi�ik a� do dzi�, do godziny pierwszej po po�udniu, kiedy to Loeb wreszcie si� obudzi� i poszed� do pokoju Pipesa, gdzie czekano na niego ju� od ponad godziny, nie wiedzia�a, od kogo pochodz� kwiaty. Ca�a moja mi�o�� pozosta�a nie zauwa�ona, zaledwie zwr�cono uwag� na bukiet. Spodziewa�em si�, �e za pomoc� tych kwiat�w zaspokoj� cho� troch� moj� mi�o�� do niej, okaza�o si� to jednak ca�kiem bezskuteczne. Mo�na to osi�gn�� tylko przez literatur� lub coitus. C�reczka pani Czi�ik czeka�a ju� dosy� d�ugo w holu, lecz mimo �e matka sp�ni�a si� znacznie, dziewczynka siedzia�a spokojnie na krze�le pod oknem, lekko przechylona, jakby na zewn�trz dostrzeg�a co� ciekawego. Gdy nas zobaczy�a, zeskoczy�a z krzes�a i sz�a w stron� matki, blada, z lekko obrzmia�� twarzyczk�, a jej prawe biodro unosi�o si� w rytm krok�w nieco nienaturalnie, jakby dziecko mia�o jak�� wad�. Pani Czi�ik patrzy�a na ni� z mi�o�ci�, najwyra�niej nie zauwa- zaj�c w wygl�dzie c�rki niczego dziwnego. U�miechn��em si� do ma�ej, lecz nie odwzajemni�a mojego u�miechu i patrzy�a na mnie powa�nie i w skupieniu. Poradzi�em pani Czi�ik, �eby omin�a rynek staromiejski i przez Ty�sk� i Niklassk� skierowa�a si� od razu na nadbrze�e. Zacz��em nawet szczeg�owo to obja�nia�, ale wkr�tce spostrzeg�em, �e trudno jej b�dzie zastosowa� si� do moich wskaz�wek. - Mo�e zatem m�g�bym wskaza� drog� - powiedzia�em i zdumia�em si� w�asn� odwag� i pewno�ci� siebie. Tak, czu�em, �e nie zostawi� pani Czi�ik samej, a nag�y przyp�yw energii, kt�ra teraz p�yn�a nieprzerwanie i nape�nia�a mnie jak�� wewn�trzn� dum�, u�atwi� mi zadanie. Wyszli�my na zewn�trz i poprowadzi�em matk� i c�rk� w stron� rzeki. W czasie drogi ma�o m�wili�my, niekiedy obja�nia�em jej jaki� szczeg�, zastanawiali�my si� te� nad tym, dok�d ostatecznie pojad� aktorzy: do Pilzna czy do Cieplic. Tam bowiem mogliby da� jedno czy dwa przedstawienia, odpocz�� troch� i ruszy� dalej. Kiedy zeszli�my po w�skich schodkach mostu Czecha, ja przodem, jakby ochraniaj�c matk� z dzieckiem przed niebezpiecze�stwem upadku na �liskich stopniach, zobaczyli�my rzek� z bliska. Mimo niepewnej pogody i chmur �wiat�o odbija�o si� w wodzie, blask roz�wietla� kamienie i piasek nadbrze�ny. Poprowadzi�em pani� Czi�ik �cie�k� a� do przystani, gdzie sta�o kilka �odzi, statek w�a�nie odp�yn�� i wida� by�o, jak oddala si� powoli i dostojnie. Ma�a Czi�ik�wna podbieg�a do jednej z ��dek, wesz�a do �rodka i przechylona patrzy�a na drobne po�yskuj�ce fale. Matka jednak przywo�a�a j� i poszli�my jeszcze kawa�ek dalej, gdzie fragment czystego jasnego piasku wprost kusi�, aby zdj�� buty i poczu� ciep�� przesypuj�c� si� mi�kko��. Nie by�em zbyt zaskoczony, gdy pani Czi�ik rzeczywi�cie to zrobi�a i stan�a tylko w po�czochach, bo tych ju� ca�kiem nie wypada�o jej zdejmowa�, po�rodku przyjaznej piaskowej �achy. Po chwili usiedli�my na piasku i patrzyli�my na p�yn�c� spokojnie rzek�. S�o�ce przebi�o si� przez chmury i grza�o wysuni�te sto- 24 25 py pani Czi�ik. Nie �mia�em na nie spojrze�, aby nie odczu�a si�y mojego wzroku. Wydawa�a si� o wiele delikatniejsza ni� na scenie, gdzie gra�a przecie� zwykle role kr�lowych, dumnych dziewic czy kobiet, kt�re przeciwstawia�y si� bohatersko tragicznemu losowi. Jej d�onie, kt�re obserwowa�em tyle razy w ruchu, le�a�y teraz spokojnie na piasku, palce mia�a lekko zgi�te, a sk�ra by�a troch� spierzchni�ta, prawdopodobnie od pracy. Szal z koronki nasun�a na g�ow�, zakrywaj�c ciemne, g�ste w�osy. Teraz jej twarz wygl�da�a na jeszcze drobniejsz�, a ma�a skaza ko�o ust by�a bardziej widoczna. Chcia�em powstrzyma� wewn�trzny strumie� pragnienia, kt�re mnie ogarnia�o, �eby nie domy�li�a si� go swoimi wyostrzonymi zmys�ami aktorki. Je�li jednak nawet odczuwa�a moje po��danie, nie dawa�a nic po sobie pozna�. G�adzi�a d�o�mi piasek wok� swej sukni, kt�ra roz�o�ona na boki uk�ada�a si� mi�kko. Spyta�em j� o rol� w "Bar Kochbie" i powiedzia�em, jak pe�en podziwu by�em dla jej wewn�trznej si�y. - Kierowa�a pani przedstawieniem jak matka rodziny. Podpowiada�a wszystkim, sama nie zapominaj�c tekstu, poucza�a statyst�w, tych "ordynarnych �yd�w", jak okre�li� ich Loeb, b�aga�a, w ko�cu poszturchiwa�a, ilekro� zachodzi�a potrzeba. Oboje nie mogli�my powstrzyma� �miechu, kiedy przypomnia�em jej scen� w wi�zieniu, gdy musia�a zdj�� he�m odwiedzaj�cemu j � rzymskiemu namiestnikowi - granemu przez m�odego Pipe-sa - i potem w�o�y� go sobie na g�ow�. Zrobi�a to mi�kkim, �agodnym gestem, c� z tego, skoro wewn�trz he�mu by� zwini�ty r�cznik, kt�ry oczywi�cie natychmiast wypad� wprost pod jej nogi. Aktorka, niespeszona, pe�nym godno�ci ruchem odsun�a go czubkiem bucika na bok, poza zasi�g naszego wzroku. Tylko Pipes, zapominaj�c, �e gra pijanego, spojrza� na ni� z wyrzutem, jakby to by�a jej wina, �e nie pomy�la� wcze�niej o takim szczeg�le jak zdejmowanie he�mu z g�owy. Pi�kna by�a scena, gdy pani Czi�ik walczy�a z rzymskimi �o�dakami, kt�rzy j� chcieli zniewoli�. Aktorzy najwidoczniej l�kali si� jej dotkn��, musia�a wi�c przyci�ga� ich r�ce ku sobie, a ruchy m�czyzn lekko przez to spowolnione ledwie, ledwie nad��a�y za rytmem jej �piewu. Przyzna�a, �e tak w�a�nie by�o i �e musia�a kierowa� tym rytmem, aby nie zak��ci� sceny. M�wi�c to, opu�ci�a szal na plecy i przeci�gn�a go delikatnie raz w lewo, raz w prawo. Zadr�a�em, wyobra�aj�c sobie, jakby to mnie opieraj�cego si� przyci�ga�y jej ramiona; wsta�em pod pretekstem, �e nie widz� ju� jej c�reczki, kt�ra gdzie� znik�a, i odsun��em si� od niej. Patrzy�a na mnie z do�u nieco zdziwiona moim gwa�townym ruchem. Wsta�a r�wnie� i zacz�a si� rozgl�da� za dzieckiem. Przywo�a�a je wysokim d�wi�cznym g�osem. Kiedy c�rka zamacha�a do niej r�k� z daleka, uspokoi�a si� i wr�ci�a do przerwanej rozmowy. Nie siedli�my ju� jednak, tylko przechadzali�my si� wzd�u� piaszczystego brzegu. Pani Czi�ik trzyma�a w jednej r�ce swoje buciki, wprawiaj�c mnie tym wci�� w lekkie zak�opotanie. Stawia�a przy tym stopy, zostawiaj�c na piasku mocne wyra�ne �lady. - Kiedy �wiczy�am rol� narzeczonej w sztuce Pereca - powiedzia�a - robi�am r�ne �wiczenia. Ta dziewczyna to sama �agodno��, ca�kiem pozbawiona z�o�ci. Rozumie pan, �atwiej jest zagra� gwa�towno��, z�e nawyki czy strach, ale t� cich� dobro� i bezbronno�� - bardzo trudno. Czu�am, �e musz� oczy�ci� si� z wszelkiego niepokoju, aby pokaza� prawdziw� narzeczon�, tak� jak j� widzia� Perec. Chodzi�am rano nad rzek�, tak jak dzi�, kl�ka�am na piasku i robi�am �lady szeroko rozpostartymi ramionami. Potem odchyla�am si� do ty�u - o tak - pani Czi�ik zatrzyma�a si� i nadspodziewanie gi�tkim ruchem, zwa�ywszy na �ciskaj�cy j� gorset, wygi�a si� z odchylon� mocno w ty� szyj� - i z ca�ej mocy uderza�am d�o�mi w �lady na piasku, tak jakbym atakowa�a lub oddawa�a uderzenie komu�, kto naprawd� istnieje. D�onie zapada�y si� w piasek, �lizga�y si� po nim, oddech si� pog��bia�. Po chwili nast�powa�o ca�kowite rozlu�nienie mi�ni, ukryta z�o��, o kt�rej nawet mog�am nie wiedzie�, mija�a. S�ucha�em tej opowie�ci z wielk� przyjemno�ci� i wyobra�a�em 27 26 sobie, nawet widzia�em nieomal wyra�nie t� scen� i uspokojon�, natchnion� twarz pani Czi�ik. M�wi�a mi te�, �e po wielu takich uderzeniach z jej wn�trza, gdzie� na wysoko�ci przepony, wydobywa� si� niekontrolowany, g�uchy, jakby cudzy g�os. W�wczas czu�a si� oczyszczona i po kilku g��bokich oddechach mog�a wraca� do hotelu. Tam ju� nawet ha�as i zgie�k codzienny lub czyja-kolwiek z�o�� nie mog�y wyprowadzi� jej z r�wnowagi, kt�r� potrafi�a, pewnie i spokojnie, zachowa� a� do wieczornego przedstawienia. Wiedzia�em, �e pani Czi�ik jest prawdziw� artystk�, lecz nie domy�la�em si� tak szczeg�lnych praktyk aktorskich. Zaciekawi�o mnie to do tego stopnia, �e nie zauwa�y�em nawet, kiedy w�o�y�a buciki i kiedy�my zeszli z pla�y, aby zdecydowanym krokiem p�j�� w stron� hotelu. Tw�j F. Loeb do Franza Praga, grudzie� 1911 Du�o k�opot�w mamy, kochany panie Franz. Wszystko posz�o pod zastaw, jak zwykle, a jednak jest jeszcze gorzej, bo nawet nas na obiad nie sta�. Ja to ju� do tego przywyk�em, ale co winne te kobiety i ich dzieci? Pani Kluge ma w lombardzie ca�y sw�j maj�tek, pier�cionki jeszcze po matce, i czy ona zdo�a to wykupi�? Ale dlaczego ja do pana pisz�, drogi przyjacielu? Niecierpliwo�� mnie z�era, ju� nie mog� si� doczeka�, �eby panu powiedzie�: chcemy dokona� wielkiej rzeczy - wystawi� now� sztuk�. To ja znalaz�em j� w szparga�ach przypadkiem i tak mi si� spodoba�a, �e ja ju� o niczym innym my�le� nie mog�. Potrzeba do niej troch� dekoracji. Oj, przyda�yby si� te, co�my je mieli jeszcze po Berku z "Bar Kochby", ale co tu du�o gada�, nie ma ich. A tak pi�knie by�y wymalowane! Tylko, czy ja mam panu to m�wi�, posz�y w strz�py, kiedy onegdaj ucieka�em z hotelu w Karlovych Yarach, bo nie mia�em nawet na rachunek za spanie we wsp�lnej sali. Zreszt� rok by o tym gada�! Jak w Lipsku w Kryszta�owym Pa�acu gra�em w "Dzikim cz�owieku" Gordina, to tam i okno by�o, i dywan, i tron. Na tronie to ja mog� by� prawdziwy kr�l. A tu? Mamy st�, krzes�o i z�amany lichtarz. Jak zagramy fina�owy taniec ptak�w w tej nowej pi�knej sztuce, nie wiem. Drogi panie Franz, pan mnie rozumie? Ale mo�e ja panu opowiem t� sztuk� pod tytu�em "Fa�szywa narzeczona", to pan b�dzie zaraz wiedzia�, czym ja si� tak martwi�. Ca�ego tekstu sztuki nie mamy, bo on nie istnieje. To rzecz po cz�ci anonimowa, do kt�rej pokolenia aktor�w dodawa�y wci�� co� nowego. Powtarzana by�a przez aktor�w, co to ani pisa�, ani czyta� nie umieli. Ka�dy tu co� swojego do�o�y�, a mimo to z tego chaosu daje si� zrobi� ca�o��. Tylko s�owa pie�ni pozostaj�, jak zwykle, niezmienne, a ca�a reszta mo�e by� grana prawie do woli, tak jak chcemy. Kiedy�my j� tak czytali razem, w hotelowym pokoju, do p�nej nocy, to si� nam ona wy�oni�a z ciemnych os�onek i zaja�nia�a takim blaskiem jak Salomon przed kr�low� Saby. Spodoba si� panu, bo w niej odzywa si� poezja tych dawno zapomnianych, ukrytych na dnie naszej duszy obraz�w. No, ale to tylko ja wiem, po prawdzie, bo reszta zespo�u czym innym si� k�opocze, a mianowicie czy nie znany dot�d utw�r przyci�gnie publik�, i co z tego wyniknie. Albo na przyk�ad, jak� zrobi� dekoracj� w tej albo innej scenie, jak� brod� powinien mie� ojciec, jak� sukni� narzeczona? Sztuki nie grali�my dot�d, nie znamy jej historii i tradycji. W innych utworach wszystko jest jasne. Utar� si� zwyczaj, �e tak� brod� nosi si� w roli Abrahama, taki kawa�ek dekoracji wisi w komnacie Monoacha i tak, a nie inaczej ustawia si� ch�rzyst�w graj�cych w "Sulamit". A tu wszystko trzeba robi� od pocz�tku. O tym my�l� aktorzy, a nie o rzeczach najwa�niejszych, czyli o wznios�ych mora�ach, kt�re maj � przekaza� widzom. Jak ja widz� sceny tej opowie�ci, po kolei? Opowiem panu, a pan 28 29 mi mo�e co� doradzi, �ebym w walce z moimi kolegami uzbroi� si�. w argumenty. Oto dom rodzinny w szabasowy wiecz�r. Przy stole siedzi ojciec, bogaty kupiec, jego �ona, dobra kobieta, c�rka na wydaniu i syn - m�ody kupiec. Matka zapala szabasowe �wiece i �piewa: "Gdyby ka�de dziecko dosta�o swoj� �wieczk�, nie by�oby na �wiecie grzechu", os�aniaj�c �wiat�o d�oni�. C�rka powtarza gest matki, wznosz�c oczy ku niebu. Ojciec siedz�cy u szczytu sto�u jest pot�nym m�czyzn� w kaftanie, kt�rego po�y rozsuwaj� si� na boki i tworz� co� niby skrzyd�a. To ojciec surowy dla syna. Jego pie�� nosi tytu�: "Ojc�w w�adza i moc". Ju� z pierwszej sceny dowiadujemy si�, �e ojciec ten ��da pos�usze�stwa od swoich dzieci, obiecuj�c im w zamian mi�o�� i opiek�. Syn to m�odzieniec wra�liwy i uczony, chcia�by po�wi�ci� si� studiowaniu Ksi�gi, lecz ojciec nakaza� mu zosta� kupcem. Siostra to jeszcze niewinna dziewczyna, bez wyra�nego oblicza, ale jej pie�� m�wi, �e kocha brata i jest po jego stronie. W nast�pnej scenie m�odzie�ca, zgodnie z wol� ojca, zar�czaj� z czyst� dziewic� (gra j� pani Czi�ik), kt�ra go kocha, "Ty mego serca korono", �piewa w swej rytualnej pie�ni i ta�czy taniec �wie�o zar�czonych dziewcz�t. Wszyscy si� raduj� i nawet m�odzieniec, uj�ty pi�kno�ci� jej pie�ni, wydaje si� by� pogodzony z losem. "O pozw�l mi ujrze� tw� jasn� twarz", �piewa do zawoalowanej dziewczyny. Narzeczona jednak nie pokazuje si� narzeczonemu. Lecz tymczasem zjawia si� przyjaci�ka narzeczonej i �piewa uwodzicielsk� pie�� tak pi�knie i gor�co, �e m�odzieniec idzie za jej g�osem i przysi�ga mi�o��. Zza sceny rozlega si� w�wczas �piew ch�ru: "Gdy raz pos�uchasz fa�szywego d�wi�ku dzwonka i p�jdziesz za jego g�osem". Ojciec za�, kt�ry domy�li� si� wszystkiego, ma do syna przemow�. M�wi on tak: "Poniewa� podnios�a sp�dnic�, poniewa� podnios�a sp�dnic�, obrzydliwa g�. O tak, tak, tak, zbli�y�e� si� do niej i aby� si� m�g� przy niej bez przeszk�d zaspokoi�, zha�bi�e� �wi�to�� naszej matki i zdradzi�e� prawdziw� narzeczon�". Dalej zdarzenia tocz� si� ju� niepowstrzymanie. "Fa�szywa narzeczona" chce mie� m�odzie�ca tylko dla siebie i obmy�la intryg�. Pisze, jako m�odzieniec, list z wyznaniami mi�o�ci do siebie samej i biegnie z nim do przyjaci�ki. Zastaje j� �piewaj�c� mi�o�nie: "Jak �ania t�skni do �r�de� w�d, tak dusza moja t�skni do ciebie". Pokazuje jej list m�wi�c: "Patrz, jak on mnie kocha, a ciebie oszukuje". Dziewica zrazu nie chce wierzy�, ale przyjaci�ka radzi jej: "Przyjd� jutro pod okno narzeczonego i s�uchaj!" Biedna dziewczyna �piewa: "On, ten s�odki, chce sta� mi si� niewierny!" Po czym idzie do narzeczonego i robi mu wyrzuty. On zaprzecza, jakoby pisa� list do innej. Nast�pnego dnia wieczorem, scena w domu narzeczonego. Dziewica patrzy przez okno i widzi "fa�szyw� narzeczon�", kt�ra pokazuje m�odzie�cowi fatalny list i przyznaje si�, �e sama go napisa�a, lecz powo�uje si� na jego mi�osne wyznania. M�odzieniec nie mo�e zaprzeczy�, a pi�kno�� dziewczyny uwodzi go i po raz wt�ry wyznaje jej sw� mi�o��. Ogl�damy scen� wiaro�omnej mi�o�ci, a jednocze�nie b�l i rozpacz "prawdziwej narzeczonej". Wtem s�ycha� kroki. To nadchodzi ojciec, ci�ko sapi�c, tak �e s�ycha� go ju� z daleka. "Ach, biada nam", wo�a m�odzieniec, lecz "fa�szywa narzeczona" chwyta m�ski str�j le��cy na krze�le i przebiera si�, chowaj�c w�osy pod czapeczk� i kapeluszem. Ojciec wchodzi, a widz�c obcego ch�opca, zatrzymuje si� zdziwiony. "Kim jest ten m�odzieniec?", pyta. "To m�j ucze� - m�wi syn. - Ucz� go nabo�nej pie�ni, kt�r� b�dziemy �piewa� razem w domu modlitwy." Daje znak dziewczynie, aby �piewa�a. Pi�kny g�os rzekomego m�odzie�ca zachwyca ojca, kt�ry zbli�a si�, chc�c z bliska mu si� przyjrze�, ale wtem s�ycha� za oknem rumor. To "prawdziwa narzeczona" spad�a omdla�a z drabiny. Przebrana za m�odzie�ca dziewczyna, wiedz�c, o co chodzi, krzyczy: "Z�odziej, �apcie go!" I wybiega, nawo�uj�c pacho�k�w. Ojciec na to: "O tak, �apcie go. Na pewno schowa� si� w wyschni�tej studni. Tam biegnijcie, a je�li nie wyjdzie na wezwanie, zalejcie studni� wod�!" Narzeczony wybiega przed dom i znajduje welon swej prawdzi- 31 30 wej narzeczonej. Domy�la si� wszystkiego i w przera�eniu biegnie do wyschni�tej studni, a nie s�ysz�c odpowiedzi na swe wo�anie, spuszcza si� na dno. W tej chwili nadbiegaj � pacho�kowie i wykonuj�c rozkaz swego pana, zalewaj� studni� wod�. M�odzieniec topi si�, �piewaj�c: "O�y�o serce �r�d�a, lecz ja umieram!" Zbli�aj� si� ojciec, matka, siostra i "fa�szywa narzeczona", a widz�c, co si� sta�o, wpadaj� w rozpacz. Ojciec �piewa: "Po trzykro� nieszcz�sny, to ja wyda�em wyrok na w�asnego syna. Biada wam, lata me s�dziwe!" Matka zawodzi: "Gdyby ka�de dziecko chroni�o sw� �wieczk�, nie by�oby na �wiecie nieszcz��". Za� siostra prosi: "Pow�ci�gnijcie szlochy swoje. Przesta�cie rozdziera� me serce". A "fa�szywa narzeczona" wyznaje umar�emu m�odzie�cowi dozgonn� mi�o�� i obiecuje odbycie wielkiej pokuty. Tymczasem "prawdziwa narzeczona", kt�ra powsta�a z omdlenia, w�druje przed siebie, a� przychodzi w odludne miejsce. Tu zaczyna si� pustynia. P�acz�c �piewa: "Ty mego serca korono". Wok� niej pojawiaj� si� nagle z�owieszcze s�py, czarne anio�y. Zamykaj� dziewczyn� w kr�gu. "Prawdziwa narzeczona" umiera, zamienia si� w bia�� go��bic� i znika w g�rze. Scen� ko�czy taniec ptak�w i pie�� ch�ru. Tak oto przedstawia si� ta smutna historia, kt�r� chcemy zagra�, nie maj�c po temu wystarczaj�cych �rodk�w. Si�y aktorskie s� naszym g��wnym atutem. "Prawdziw� narzeczon�" zagra pi�knie pani Czi�ik, jak ju� pan wie. "Fa�szyw� narzeczon�" pani Kluge, syna m�ody Pipes, ojca za� - pisz�cy te s�owa. Prosz� zwr�ci� uwag� na ten fakt. Ot� ja b�d� gra� rol� ojca, cho� to ja sam jestem marnotrawnym synem i to mnie godzi si� s�ucha� surowych ojcowskich napomnie�. No, ale jestem te� aktorem, a to wi�cej ni� by� synem, ojcem, m�em czy kim tam jeszcze. Wiem, �e pan, drogi przyjacielu, domy�la si� gorzkiej ironii moich s��w. Franz do Hugona Praga, grudzie� 1911 Drogi m�j, zn�w chc�