1878

Szczegóły
Tytuł 1878
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1878 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1878 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1878 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ROBIN COOK Dewiacja Przek�ad: Anna i Jan Mickiewicz Dla Barbary Prolog ZAKAZ PROWADZENIA DO�WIADCZE� NA P�ODACH LUDZKICH Nowe przepisy w zakresie eksperyment�w medycznych Harold Barlow specjalnie dla "New York Timesa" WASZYNGTON, 12 lipca 1974r. Prezydent Richard Nixon podpisa� dzi� Ustaw� o zasadach prowadzenia bada� naukowych (Dz.U.nr 93 poz. 348). Nowa regulacja prawna zak�ada utworzenie Krajowej Komisji ds. Obrony Os�b Poddawanych Eksperymentom Biomedycznym i Behawiorystycznym. Ostatnio coraz cz�ciej podnosi�y si� g�osy, �e wiele do�wiadcze� prowadzonych na dzieciach, wi�niach, osobach upo�ledzonych i nieuleczalnie chorych, a szczeg�lnie na p�odach ludzkich, narusza zasady etyki. Istnieje szansa, �e nowe przepisy - wyznaczaj�c og�lne ramy dla bada� naukowych - zapobiegn� w przysz�o�ci takim budz�cym groz� nadu�yciom, jak cho�by ujawnione ostatnio umy�lne zara�enie ca�ej grupy upo�ledzonych dzieci wirusem zapalenia w�troby w celu obserwacji naturalnego przebiegu tej choroby. Podobnie makabrycznego odkrycia dokonano kilka miesi�cy temu w jednym z bosto�skich szpitali, gdzie znaleziono kilkana�cie pokrojonych na kawa�ki p�od�w ludzkich pochodz�cych z aborcji. W pierwszej fazie wdra�ania nowej ustawy nak�ada si� moratorium na "prowadzenie na terenie Stan�w Zjednoczonych eksperyment�w na p�odach ludzkich, przed lub po aborcji, o ile celem takich do�wiadcze� nie jest ochrona �ycia dziecka pocz�tego". Oczywi�cie, kwestia dopuszczalno�ci tego rodzaju do�wiadcze� jest �ci�le zwi�zana ze wzbudzaj�cym wiele emocji problemem przerywania ci��y. W kr�gach naukowych nowa ustawa wywo�a�a r�ne reakcje. Doktor George C. Marstons z Centrum Medycznego Cornell powita� jej uchwalenie z zadowoleniem i o�wiadczy�, �e "okre�lenie etycznych granic eksperyment�w na ludziach by�o potrzebne ju� od dawna. Silna presja ekonomiczna i konkurencja w wy�cigu do nowych odkry� stwarzaj� atmosfer�, w kt�rej nadu�ycia staj� si� nieuchronne". Doktor Clyde Harrison z firmy farmaceutycznej Arolen wyrazi� odmienn� opini� stwierdzaj�c, �e "polityka antyaborcyjna kr�puje r�ce naukowcom, a tym samym wstrzymuje post�p jak�e potrzebnych bada� w dziedzinie ochrony zdrowia". Doktor Harrison przypomnia�, �e do�wiadczenia na p�odach ludzkich przynios�y wiele znacz�cych odkry�. Jednym z najwa�niejszych jest mo�liwo�� wykorzystania ich w leczeniu cukrzycy. Udowodniono, �e wszczepienie tkanki p�odu do trzustki powoduje odradzanie si� kom�rek wytwarzaj�cych insulin�. R�wnie wa�ne jest eksperymentalne u�ycie kom�rek p�odu ludzkiego w leczeniu dotychczas nieuleczalnego parali�u b�d�cego nast�pstwem uraz�w rdzenia kr�gowego. Wszczepienie tkanki embrionu w miejsce urazu, pobudzaj�c wzrost nowych, zdrowych kom�rek, powoduje samorzutne gojenie. Jest jeszcze zbyt wcze�nie, aby w pe�ni oceni� skutki ustawy. B�dzie to mo�liwe dopiero wtedy, gdy liczne, nowo powo�ane komisje przedstawi� wyniki swych prac Sekretarzowi Stanu, Casparowi Weinbergerowi. Jednak na polu bada� naukowych nowa regulacja prawna odniesie skutek natychmiastowy, ograniczaj�c znacznie mo�liwo�ci zdobycia tkanek p�od�w ludzkich. Uwa�a si�, �e sztuczne poronienia by�y g��wnym �r�d�em tych tkanek, cho� nie ustalono, czy fakt ten odgrywa� jak�� rol� w podejmowaniu przez lekarzy decyzji o aborcji. 27 LISTOPADA 1984 r. KLINIKA JULIA�SKA, NOWY JORK Candice Harley poczu�a wbijaj�c� si� w jej sk�r� ig��, a zaraz potem ostry piek�cy b�l w krzy�u. Przypomina�o to u��dlenie pszczo�y, tyle �e b�l ust�pi� niemal tak szybko, jak si� pojawi�. - To tylko troch� �rodka znieczulaj�cego, Candy - oznajmi� doktor Stephen Burnham, �niady, przystojny anestezjolog, kt�ry wcze�niej zapewnia� j�, �e absolutnie nic nie poczuje. Problem polega� na tym, �e ju� poczu�a b�l - niewielki, ale wystarczaj�cy, aby podwa�y� jej zaufanie do s��w lekarza. Chcia�a, �eby j� u�pili, ale doktor Burnham wyja�ni�, �e znieczulenie zewn�trzoponowe jest bezpieczniejsze, a poza tym, kiedy ju� zabieg aborcji i sterylizacji dobiegnie ko�ca, szybciej dojdzie do siebie. Candy przygryz�a warg�. Zn�w pojawi� si� b�l i zn�w nie by� silny, ale czu�a si� zupe�nie bezbronna i nieprzygotowana na to, co si� dzia�o. Mia�a trzydzie�ci sze�� lat, ale nigdy dotychczas nie le�a�a w szpitalu - nie m�wi�c ju� o operacji. Bardzo si� ba�a i powiedzia�a o tym doktorowi. Ponownie poczu�a piek�cy b�l i odruchowo napr�y�a mi�nie. - Nie ruszaj si� - upomnia� j� lekarz. - Przepraszam - powiedzia�a potulnie Candy. Ba�a si�, �e je�li nie oka�e si� pos�uszna, to nie b�d� si� ni� odpowiednio zajmowa�. Siedzia�a na brzegu w�zka w pokoju przylegaj�cym do sali operacyjnej. Przed ni� sta�a piel�gniarka, a na prawo znajdowa� si� parawan, kt�ry oddziela� pomieszczenie od ruchliwego korytarza. Zza zas�ony dochodzi�y przyt�umione g�osy i szum wody lej�cej si� z kranu. Dok�adnie na wprost niej znajdowa�y si� drzwi z niewielkim okienkiem, przez kt�re widzia�a sal� operacyjn�. Candy mia�a na sobie jedynie prost� szpitaln� koszul� z rozci�ciem z ty�u, maj�cym u�atwia� prac� lekarzowi. Doktor Burnham wcze�niej szczeg�owo opisa� to, co mia�o nast�pi�, ale jej zdolno�� koncentracji by�a znacznie ograniczona ze wzgl�du na miejsce, w kt�rym si� znajdowa�a. Wszystko tu wydawa�o si� jej obce i przera�aj�ce. - Strzykawk� Tuohy'ego, prosz� - za��da� Burnham. Candy zastanawia�a si�, co to mo�e by�: nazwa brzmia�a okropnie. Us�ysza�a odg�os rozdzieranego celofanu. Lekarz starannie obejrza� dziesi�ciocentymetrow� strzykawk�, kt�r� trzyma� w okrytej gumow� r�kawiczk� d�oni. Kilkakrotnie przesun�� sond� w g�r� i w d� sprawdzaj�c, czy porusza si� swobodnie. Zrobi� krok w lewo, aby upewni� si�, �e Candy siedzi prosto, i przy�o�y� ig�� do miejsca, kt�re poprzednio znieczuli�. Dwoma r�kami wbi� j� w plecy Candy. Jego do�wiadczone palce wyczuwa�y, jak ig�a przebija sk�r� i zag��bia si� mi�dzy kr�gami l�d�wiowymi pacjentki. Zatrzyma� j� tu� przed wi�zad�em ��tym, kt�re os�ania kana� kr�gowy. Znieczulenie zewn�trzoponowe wymaga od lekarza du�o zr�czno�ci i mi�dzy innymi dlatego doktor Burnham lubi� je stosowa�. Wiedzia�, �e nie wszyscy potrafi� to robi� tak dobrze jak on i �wiadomo�� tego dawa�a mu zadowolenie. Z satysfakcj� wyci�gn�� kawa�ek sondy. Tak jak si� spodziewa�, nie wyp�yn�a ani kropla p�ynu m�zgowo-rdzeniowego. Ponownie umie�ci� sond� na swoim miejscu i wprowadzi� strzykawk� jeszcze o milimetr g��biej. Poczu�, jak ig�a dotkn�a wi�zad�a. Wpu�ci� na pr�b� odrobin� powietrza. "Znakomicie!" - pomy�la�. Pusty pojemnik zast�pi� nowym, wype�nionym tetrakain� i zaaplikowa� pacjentce ma�� dawk�. - Czuj� co� dziwnego w udzie - oznajmi�a Candy z niepokojem. - To znaczy, �e wszystko idzie zgodnie z planem - odpar� Burnham. Zgrabnie wyj�� pojemnik z tetrakain�, a potem wsun�� w g��b strzykawki Tuohy'ego ma�y, plastikowy cewnik. Kiedy cewnik znalaz� si� ju� na w�a�ciwym miejscu, wyj�� strzykawk�. Przymocowa� go kawa�kiem plastra. - Ju� po wszystkim - powiedzia�, �ci�gaj�c r�kawiczki. Opar� d�o� na ramieniu Candy zach�caj�c j�, by si� po�o�y�a. - Nie powiesz mi, �e bardzo bola�o. - Ale ja nie czuj� znieczulenia - odpar�a Candy. Ba�a si�, �e zrobi� jej operacj�, nawet je�li znieczulenie nie zadzia�a. - Jeszcze nic ci nie zaaplikowa�em - wyja�ni� lekarz. Piel�gniarka pomog�a Candy unie�� nogi i po�o�y� si� na w�zku, a potem okry�a j� cienkim, we�nianym kocem. Candy kurczowo przycisn�a koc do piersi, jakby to mog�o zapewni� jej jak�� ochron�. Doktor zajmowa� si� ma��, plastikow� rurk�, kt�ra wychodzi�a gdzie� spod niej. - Czy nadal jeste� taka zdenerwowana? - spyta�. - Nawet bardziej - wyzna�a Candy. - Dam ci jeszcze troch� �rodka uspokajaj�cego - rzek� Burnham i �cisn�� j� za rami� dla dodania otuchy. Obserwowa�a, jak wstrzykuje co� do kropl�wki. - W porz�dku, mo�na zaczyna� - oznajmi�. W�zek z pacjentk� wtoczono cicho i sprawnie do sali operacyjnej, gdzie trwa�a ju� gor�czkowa krz�tanina. Candy uwa�nie zlustrowa�a wzrokiem pomieszczenie. Ca�e l�ni�o biel� - �ciany i pod�og� wy�o�ono bia�ymi kafelkami, bia�y by� te� d�wi�koch�onny sufit. Wzd�u� jednej ze �cian rozmieszczono pod�wietlane przegl�darki do zdj�� rentgenowskich, pod drug� za� ustawiony by� supernowoczesny sprz�t pomiarowy. - Dobrze, Candy - odezwa�a si� piel�gniarka asystuj�ca Burnhamowi. - Chcia�abym, �eby� si� tu po�o�y�a. - Sta�a po drugiej stronie sto�u operacyjnego i postukiwa�a we� zach�caj�co. Przez moment Candy poczu�a z�o��, �e kto� jej rozkazuje, ale to uczucie szybko min�o. Nie mia�a wyboru. Nosi�a w sobie osiemnastotygodniowy p��d. Wola�a u�ywa� s�owa "p��d". Tak by�o �atwiej ni� my�le� o nim "dziecko". Pos�usznie po�o�y�a si� na stole operacyjnym. Inna piel�gniarka podci�gn�a jej koszul� i przy�o�y�a do piersi niewielkie elektrody. Candy us�ysza�a miarowe pikanie, ale dopiero po chwili u�wiadomi�a sobie, �e odpowiada ono uderzeniom jej serca. - Teraz pochyl� nieco st� - oznajmi� doktor i nogi Candy znalaz�y si� ni�ej ni� jej g�owa. W tej pozycji czu�a ucisk macicy na miednic�. W tym samym momencie poczu�a tak�e co�, czego do�wiadcza�a od zesz�ego tygodnia - jak przypuszcza�a, by�y to ruchy p�odu w jej �onie. Na szcz�cie wkr�tce usta�y. W nast�pnej chwili drzwi na korytarz otwar�y si� gwa�townie i stan�� w nich doktor Foley. Trzyma� w g�rze ociekaj�ce wod� r�ce, dok�adnie tak jak chirurdzy na filmach. - No i jak si� miewa moja dziewczynka? - zapyta� bezbarwnym g�osem. - Nie czuj� znieczulenia - odpar�a Candy z niepokojem. Widok Foleya sprawi� jej ulg�. By� to wysoki m�czyzna o szczup�ej twarzy z d�ugim, prostym nosem rysuj�cym si� wyra�nie pod mask�. Teraz Candy widzia�a tylko jego szarozielone oczy, gdy� ca�� reszt� twarzy i siwe w�osy zas�ania� str�j chirurgiczny. Candy chodzi�a do doktora Foleya na rutynowe kontrole ginekologiczne, zawsze bardzo go lubi�a i darzy�a zaufaniem. Jednak przed zaj�ciem w ci��� nie by�a u niego przez p�tora roku i kiedy par� tygodni temu pojawi�a si� w jego gabinecie, zdziwi�o j�, jak bardzo si� zmieni�. Zapami�ta�a go jako cz�owieka pe�nego ciep�a i specyficznego poczucia humoru. Zastanawia�a si�, na ile jego "nowy" spos�b bycia mia� zwi�zek z tym, �e pot�pia� jej pozama��e�sk� ci���. Foley spojrza� pytaj�co na Burnhama. - W�a�nie zaaplikowa�em jej osiem miligram�w tetrakainy. Stosujemy znieczulenie zewn�trzoponowe. - Anestezjolog podszed� do sto�u i uni�s� koc. Candy ujrza�a swoje stopy, kt�re w ostrym, fluoryzuj�cym �wietle przegl�darek rentgenowskich wydawa�y si� niezwykle blade. Widzia�a, �e Burnham jej dotyka, ale nie czu�a nic, cho� lekarz bada� jej cia�o a� do piersi. Nagle poczu�a uk�ucie ig�y i powiedzia�a mu o tym. - Znakomicie! - stwierdzi� z u�miechem. Przez jaki� czas Foley sta� nieruchomo na �rodku sali. Nikt si� nie odzywa�, wszyscy czekali. Candy zastanawia�a si�, o czym doktor my�li - najwyra�niej patrzy� prosto na ni�. Tak samo zachowywa� si�, kiedy by�a u niego w gabinecie. W ko�cu zamruga� powiekami i powiedzia�: - Trafi� ci si� najlepszy anestezjolog w tej klinice. Spr�buj si� teraz odpr�y�. Nim si� obejrzysz, b�dzie ju� po wszystkim. Candy s�ysza�a za sob� jakie� poruszenie, a potem odg�os nak�adania gumowych r�kawiczek. Jednocze�nie obserwowa�a, jak Burnham umieszcza jej na g�owie metalow� obr�cz. Jedna z piel�gniarek u�o�y�a lew� r�k� Candy wzd�u� cia�a, przytrzymuj�c j� prze�cierad�em okrywaj�cym st�. Burnham unieruchomi� jej praw� r�k�, t� z kropl�wk�, mocuj�c j� do por�czy wystaj�cej pod k�tem prostym ze sto�u operacyjnego. W jej polu widzenia ponownie pojawi� si� doktor Foley - ju� w fartuchu i r�kawiczkach. Pom�g� piel�gniarce rozci�gn�� wielkie p�achty materia�u, kt�re skutecznie ograniczy�y widoczno�� Candy niemal do zera. Teraz widzia�a jedynie pojemniki z kropl�wk� nad sob�, a odwr�ciwszy g�ow� mog�a dostrzec doktora Burnhama. - Zaczynamy? - zapyta� Foley. - Jeste�my gotowi - odpar� Burnham. Pochyli� si� nad Candy i mrugn�� do niej porozumiewawczo. - Wszystko b�dzie dobrze - zapewni� j�. - Mo�esz poczu� niewielki ucisk albo szarpni�cie, ale na pewno nie b�dzie bola�o. - Jest pan pewien? - Najzupe�niej. Candy nie widzia�a Foleya, ale dociera�y do niej jego s�owa. W pewnym momencie poprosi� o skalpel. Zaraz potem us�ysza�a, jak bierze go do r�ki. Zamkn�a oczy i czeka�a na b�l. Na szcz�cie b�l si� nie pojawi�. Czu�a jedynie, �e pochylaj� si� nad ni� jacy� ludzie. Po raz pierwszy pozwoli�a sobie na my�l, �e ten koszmar kiedy� naprawd� si� sko�czy. Wszystko zacz�o si� jakie� dziewi�� miesi�cy wcze�niej, kiedy zdecydowa�a si� odstawi� pigu�ki. Od pi�ciu lat �y�a z Davidem Kirkpatrickiem. David s�dzi�, �e kariera taneczna jest dla niej r�wnie wa�na, jak dla niego pisarstwo, ale nied�ugo po swych trzydziestych czwartych urodzinach Candy zacz�a go nak�ania� do ma��e�stwa i za�o�enia rodziny. Kiedy odm�wi�, zasz�a w ci��� z nadziej�, �e zmieni zdanie. Lecz gdy powiedzia�a mu o swym stanie, David pozosta� niewzruszony. Zagrozi�, �e je�li ona nie przerwie ci��y, odejdzie. Po dziesi�ciu dniach p�acz�w i nie ko�cz�cych si� scen zgodzi�a si� w ko�cu na zabieg. - Och! - j�kn�a, czuj�c g��boko w swym wn�trzu przeszywaj�cy b�l. By�o to uczucie podobne do tego, jakiego si� do�wiadcza, gdy dentysta dotknie wra�liwego miejsca w z�bie. Na szcz�cie b�l nie trwa� d�ugo. Doktor Burnham podni�s� wzrok znad karty anestezjologicznej, po czym wsta�, by ponad przegrod� z materia�u przyjrze� si� operowanemu miejscu. - Czy nie poci�gn�li�cie przypadkiem za jelito cienkie? - W�a�nie odsun�li�my je. aby nie przeszkadza�o w operacji - przyzna� Foley. Burnham z powrotem usiad� i spojrza� Candy prosto w oczy. - Wszystko jest w jak najlepszym porz�dku. Bardzo cz�sto zdarza si�, �e pacjent czuje b�l. kiedy dotyka si� jelita cienkiego, ale to si� ju� nie powt�rzy. W porz�dku? - W porz�dku - przytakn�a Candy. Zapewnienie, �e wszystko uk�ada si� pomy�lnie, przynios�o jej ulg�, chocia� w gruncie rzeczy nie spodziewa�a si�, �eby mog�o by� inaczej. Mimo i� w zachowaniu Lawrence'a Foleya brak by�o dawnego ciep�a, nadal mia�a do niego pe�ne zaufanie jako do lekarza. Od samego pocz�tku by� dla niej wspania�y: wszystko rozumia� i stara� si� pom�c, szczeg�lnie w podj�ciu decyzji o przerwaniu ci��y. Po�wi�ci� wiele czasu na rozmowy z ni�, spokojnie wyja�niaj�c trudno�ci zwi�zane z samotnym wychowywaniem dziecka i podkre�laj�c �atwo�� dokonania zabiegu, mimo i� Candy by�a ju� w szesnastym tygodniu ci��y. Nie mia�a cienia w�tpliwo�ci, �e to dzi�ki doktorowi Foleyowi i pracownikom Kliniki Julia�skiej zdecydowa�a si� na aborcj�. Nalega�a jedynie na r�wnoczesn� sterylizacj�. Doktor pr�bowa� j� odwie�� od tego zamiaru, ale bez skutku. Mia�a trzydzie�ci sze�� lat i nie chcia�a po raz kolejny ryzykowa� przeciwstawienia si� zegarowi biologicznemu przez zaj�cie w ci���, skoro w najbli�szym czasie nie zanosi�o si� na ma��e�stwo. - Miska nerkowata - za��da� Foley. Candy zn�w wr�ci�a my�lami do tera�niejszo�ci. - Kleszczyki Babcocka - poleci� lekarz. Candy przenios�a wzrok na Burnhama. Widzia�a tylko jego oczy. Reszt� twarzy zakrywa�a maska chirurgiczna, ale mog�a przysi�c, �e anestezjolog si� do niej u�miecha. Zamkn�a oczy i rozlu�ni�a si�. Z zamy�lenia wyrwa� j� jego g�os: - Ju� po wszystkim, Candy. Z wysi�kiem unios�a powieki i spr�bowa�a wy�owi� jaki� sens ze sceny, kt�ra ukaza�a si� jej oczom. Wszystko by�o zamazane, lecz powoli nabiera�o ostro�ci. Jak w starym, rozgrzewaj�cym si� telewizorze: na pocz�tku by�y tylko g�osy i d�wi�ki, p�niej z wolna pojawi� si� obraz i wszystko sta�o si� wyraziste. Drzwi na korytarz otworzy�y si� i sanitariusz wtoczy� do sali pusty w�zek. - Gdzie jest doktor Foley? - spyta�a Candy. - B�dzie czeka� w sali pooperacyjnej - zapewni� j� Burnham. - Wszystko posz�o znakomicie. - Prze�o�y� pojemnik z kropl�wk� na w�zek. Candy skin�a g�ow�, a po policzku sp�yn�a jej �za. Na szcz�cie nie mia�a czasu na rozpami�tywanie faktu, �e ju� nigdy nie b�dzie matk�. - Candy, po�o�ymy ci� teraz na w�zek - powiedzia�a jedna z piel�gniarek, bior�c j� za r�k�. W s�siednim pomieszczeniu doktor Foley skupi� uwag� na starannie okrytym bia�ym r�cznikiem naczyniu ze stali nierdzewnej. Uni�s� r�g materia�u, aby upewni� si�, �e okaz jest nienaruszony. Zadowolony, zabra� naczynie i zszed� na oddzia� patologii. Nie zwracaj�c uwagi na lekarzy i pracownik�w technicznych, z kt�rych kilku pr�bowa�o go zagadn��, przemierzy� g��wny blok operacyjny i znalaz� si� w d�ugim korytarzu. Zatrzyma� si� na jego ko�cu przed nieoznakowanymi drzwiami. Trzymaj�c jedn� r�k� naczynie, drug� wyj�� z kieszeni klucze i otworzy� drzwi. Za nimi mie�ci�o si� ma�e, pozbawione okien laboratorium. Foley wszed� do �rodka, zamkn�� za sob� drzwi i postawi� pojemnik. Jego ruchy by�y powolne, ale zdecydowane. Przez jaki� czas sta� jak sparali�owany, lecz po chwili ostry b�l w skroniach sprawi�, �e zatoczy� si� do ty�u. Wpad� na blat sto�u i z�apa� r�wnowag�. Spojrza� na wielki zegar biurowy na �cianie i zdziwi� si�, �e przez t� - jak mu si� wydawa�o - chwil� wskaz�wka przeskoczy�a o pi�� minut. W milczeniu wykona� sprawnie kilka czynno�ci. Nast�pnie podszed� do du�ej, drewnianej skrzynki stoj�cej na �rodku pokoju i otworzy� j�. Wewn�trz znajdowa� si� inny, szczelnie zamkni�ty pojemnik. Foley zwolni� zatrzask, uni�s� pokryw� i zajrza� do �rodka. Na warstwie suchego lodu spoczywa�y wcze�niej z�o�one tam okazy. Lekarz pieczo�owicie umie�ci� w�r�d nich najnowszy nabytek i zamkn�� pokryw�. Dwadzie�cia minut p�niej ubrany w bia�� koszul� i granatowe spodnie sanitariusz wtoczy� do laboratorium w�zek. Wzi�� pojemnik i w�o�y� go do drewnianej skrzynki. Wind� towarow� zwi�z� j� na d�, na ramp� za�adowcz�, a nast�pnie przeni�s� do furgonetki. Czterdzie�ci minut p�niej drewnian� skrzynk� wyj�to z samochodu i umieszczono w luku baga�owym odrzutowca linii Gulf Stream, stoj�cego na pasie startowym lotniska Teterboro w New Jersey. Rozdzia� pierwszy Adam Schonberg uchyli� zaspane powieki. W spowijaj�cej sypialni� ciemno�ci us�ysza� przenikliwy d�wi�k syreny, oznajmiaj�cy jak�� kolejn� tragedi�. Ha�as cich� stopniowo, gdy samoch�d policyjny, karetka pogotowia, w�z stra�acki czy co to tam by�o, znika� w oddali, W Nowym Jorku wstawa� nowy dzie�. Adam wysun�� r�k� spod ciep�ego koca, namaca� okulary i odwr�ci� ku sobie radio z budzikiem. By�a czwarta czterdzie�ci siedem. Z ulg� wy��czy� budzik, kt�ry mia� zadzwoni� o pi�tej, po czym z powrotem w�o�y� r�k� pod koc. Mia� jeszcze pi�tna�cie minut do chwili, gdy b�dzie musia� zwlec si� z ��ka i p�j�� do lodowatej �azienki. Normalnie nigdy nie wy��cza� budzika ze strachu, �e za�pi, ale tego ranka by� tak podenerwowany, �e to mu nie grozi�o. Przewr�ci� si� na lewy bok i przytuli� do pogr��onej we �nie Jennifer. Mia�a dwadzie�cia trzy lata i od p�tora roku by�a jego �on�. Czu�, jak jej klatka piersiowa unosi si� w rytmicznym oddechu. Si�gn�� ni�ej i przesun�� d�oni� po jej udzie, szczup�ym i j�drnym od codziennych �wicze� tanecznych. Sk�r� mia�a delikatn� i niemal idealnie g�adk�. Lekko oliwkowa karnacja sugerowa�a po�udniowoeuropejskie pochodzenie, ale by�o to mylne wra�enie. Jennifer utrzymywa�a, �e w �y�ach jej ojca p�ynie krew angielska i irlandzka, matka za� pochodzi z rodziny polsko-niemieckiej. Wyprostowa�a nogi, westchn�a i przewr�ci�a si� na plecy, zmuszaj�c Adama, by si� posun��. U�miechn�� si� mimowolnie; nawet we �nie mia�a siln� osobowo��. Chocia� jej zdecydowanie jawi�o si� niekiedy Adamowi jako bezsensowny up�r, to by� to jednocze�nie jeden z powod�w, dla kt�rych tak bardzo j� kocha�. Zerkn�wszy na zegar, kt�ry teraz wskazywa� czwart� pi��dziesi�t osiem, Adam niech�tnie wsta� z ��ka. Id�c do �azienki, potkn�� si� o stary kufer Pullmana, kt�ry Jennifer przykry�a narzut�, aby s�u�y� jako st�. Zacisn�wszy z�by, �eby nie krzykn��, doku�tyka� do �azienki i przysiad�szy na brzegu wanny, obejrza� st�uczone miejsce. By� bardzo nieodporny na b�l. Po raz pierwszy u�wiadomi� to sobie w szkole �redniej podczas swej niezwykle kr�tkiej kariery futbolowej. Jako �e by� jednym z lepiej zbudowanych ch�opc�w w szkole, wszyscy, nie wy��czaj�c jego samego, uwa�ali, �e powinien gra� w reprezentacji, zw�aszcza �e jego nie�yj�cy starszy brat, David, by� swego czasu gwiazd� dru�yny. Podczas pierwszego meczu wszystko sz�o dobrze a� do momentu, kiedy Adam otrzyma� pi�k� i mia� j� rozegra� wed�ug starannie wyuczonego schematu. Zaledwie po paru metrach biegu powalono go na ziemi� i natychmiast poczu� b�l. Nim wszyscy si� podnie�li, ju� zd��y� nabra� przekonania, �e jest to kolejna dziedzina, w kt�rej nigdy nie dor�wna swojemu bratu. Otrz�sn�wszy si� ze wspomnie�, wzi�� szybki prysznic, zgoli� g�sty zarost, kt�ry jeszcze przed pi�t� znowu przyciemni mu brod�, i zaczesa� do ty�u bujne, czarne w�osy. Wci�gn�� ubranie, prawie nie patrz�c w lustro odbijaj�ce jego m�od�, przystojn� twarz. W nieca�e dziesi�� minut od wstania z ��ka parzy� kaw� w ich maj�cej dwa na cztery metry kuchni. Rozejrza� si� po ciasnym, kiepsko urz�dzonym mieszkaniu i po raz kolejny obieca� sobie, �e gdy tylko sko�czy studia medyczne, znajdzie dla siebie i Jennifer jakie� przyzwoite lokum. Po �niadaniu siad� w pokoju przy biurku i rzuci� okiem na materia�, nad kt�rym pracowa� poprzedniego wieczora. Ogarn�a go fala niepokoju. Za niespe�na cztery godziny stanie przed gro�nym doktorem Thayerem Nortonem, dyrektorem Instytutu Medycyny Wewn�trznej. Wok� zgromadz� si� pozostali studenci trzeciego roku, maj�cy razem z Adamem zaj�cia z interny. By� mo�e kilku z nich, jak cho�by Charles Hanson, b�dzie trzyma� za niego kciuki, ale ca�a reszta b�dzie mniej lub bardziej zadowolona, je�li zrobi z siebie g�upka - co by�o zreszt� bardzo prawdopodobne. Adam nigdy nie umia� si� dobrze zaprezentowa� przed wi�kszym audytorium, co stanowi�o kolejny pow�d do rozczarowania dla jego ojca, kt�ry sam by� b�yskotliwym m�wc�. Na pocz�tku semestru Adam straci� w�tek w po�owie wst�pnej prezentacji wybranego przez siebie przypadku i doktor Norton nieustannie mu to wypomina�. W konsekwencji Adam prze�o�y� swoje zasadnicze wyst�pienie na ostatnie zaj�cia, maj�c nadziej�, �e z czasem nabierze wi�kszej pewno�ci siebie. Uda�o mu si� to tylko po cz�ci. Wiedzia�, �e tego dnia czekaj� go ci�kie chwile i w�a�nie dlatego wsta� jeszcze przed wschodem s�o�ca. Chcia� ponownie przejrze� ca�y materia�. Odchrz�kn�� i, staraj�c si� nie s�ysze� zgie�ku budz�cego si� Nowego Jorku, po raz kolejny zacz�� sw�j referat. M�wi� na g�os, wyobra�aj�c sobie, �e stoi przed doktorem Nortonem. Jennifer zapewne spa�aby do dziesi�tej, gdyby nie dwie sprawy: po pierwsze, na dziewi�t� mia�a zam�wion� wizyt� u lekarza, a po drugie, ju� o si�dmej pi�tna�cie w sypialni zrobi�o si� tak gor�co jak w tropikach. Ca�a spocona, skopa�a po�ciel i przez chwil� le�a�a nieruchomo, a� powr�ci� do niej szok wczorajszego odkrycia. Wczoraj - po miesi�cu wmawiania sobie, �e to niemo�liwe - kupi�a domowy test ci��owy. Nie mia�a dw�ch kolejnych miesi�czek, a co wi�cej, zacz�a odczuwa� poranne md�o�ci. I w�a�nie przede wszystkim to ostatnie sk�oni�o j� do kupienia testu. Nie maj�c ca�kowitej pewno�ci, nie chcia�a niepokoi� Adama, kt�ry i tak przez ostatnie miesi�ce by� spi�ty i poirytowany. Wynik testu okaza� si� pozytywny i dzisiaj sz�a do ginekologa. Ostro�nie wsta�a z ��ka zastanawiaj�c si�, czy ktokolwiek zdaje sobie spraw� z tego, �e tancerze - pomimo zwinno�ci i gracji prezentowanej na scenie - rano zawsze s� obolali i maj� trudno�ci z poruszaniem si�. Kiedy rozci�ga�a mi�nie n�g, ogarn�� j� strach; nawet przez chwil� zapomnia�a o nudno�ciach. "O Bo�e" - pomy�la�a. Je�li naprawd� jest w ci��y, to jak dadz� sobie rad�? Jedyny ich doch�d stanowi to, co ona zarabia w Zespole Tanecznym Jasona Conrada, nie licz�c pieni�dzy, kt�re za plecami ojca i Adama dostaje od matki. W jaki spos�b zdo�aj� utrzyma� dziecko? C�, mo�e wynik testu by� nieprawdziwy. Stosowa�a przecie� wk�adk� domaciczn�, uwa�an� za najskuteczniejszy obok pigu�ki �rodek antykoncepcyjny. Doktor Vandermer po�o�y wreszcie kres niepewno�ci. Jennifer wiedzia�a, �e tylko przez wzgl�d na to, i� Adam by� studentem medycyny, doktor zgodzi� si� znale�� dla niej czas mimo napi�tego planu przyj��. Spojrza�a na radio z zegarem, marki Sony, kt�re podarowa�a jej matka. Nie powiedzia�a o tym prezencie Adamowi, gdy� sta� si� bardzo dra�liwy na punkcie hojno�ci jej rodzic�w, czyli - jak on to nazywa� - wtr�cania si� w ich sprawy. Jennifer podejrzewa�a, �e bola�o go to jedynie z powodu sk�pstwa jego w�asnego ojca. Nie stanowi�o dla niej tajemnicy, �e doktor David Schonberg by� tak przeciwny ma��e�stwu syna, i� kiedy Adam postawi� na swoim i po�lubi� j�, zosta� w praktyce wydziedziczony. Odczu�a rodzaj satysfakcji na my�l o tym, jak w�ciek�y b�dzie stary doktor, je�eli ona rzeczywi�cie jest w ci��y. Z oci�ganiem wsta�a, rozprostowuj�c obola�e stawy. Wyszczotkowa�a d�ugie, ciemne w�osy i uwa�nie obejrza�a w lustrze twarz, aby upewni� si�, �e jej pi�kne usta i b��kitne oczy nie zdradzaj� niepokoju. Lepiej nie denerwowa� Adama przed czasem. Z promiennym u�miechem wkroczy�a do pokoju, gdzie jej m�� po raz dziesi�ty powtarza� swoje wyst�pienie. - Czy m�wienie do siebie nie jest pierwszym objawem ob��du? - za�artowa�a. - Dobre! - przyzna� Adam. - Zw�aszcza i� nie podejrzewa�em, �e �pi�ca Kr�lewna potrafi my�le� przed po�udniem. - Jak ci idzie? - spyta�a obejmuj�c go i nadstawiaj�c usta do poca�unku. - Skr�ci�em wyst�pienie do wymaganych pi�tnastu minut. A co dalej, nie wiem. - Pochyli� g�ow� i poca�owa� j�. - Ale� Adamie, na pewno p�jdzie ci �wietnie. S�uchaj, a mo�e tak wyg�osisz ten referat przede mn�? - Nala�a sobie kawy i rozsiad�a si� wygodnie w fotelu. - Na jak� chorob� cierpi pacjent? - Obecne rozpoznanie wskazuje na op�nion� dyskinez�. - A co to takiego? - zdziwi�a si� Jennifer. - To rodzaj zaburze� neurologicznych przejawiaj�cy si� r�nego rodzaju mimowolnymi ruchami. Ma zwi�zek z pewnymi lekami stosowanymi w leczeniu psychiatrycznym... Jennifer pokiwa�a g�ow�, udaj�c zainteresowanie, ale ju� po minucie wr�ci�a my�lami do tego, �e mo�e by� w ci��y. Rozdzia� drugi Gabinet Doktora Clarka Vandermera znajdowa� si� na Trzydziestej Sz�stej Ulicy, tu� przy skrzy�owaniu z Park Avenue. Jennifer wsiad�a do jad�cego wzd�u� Lexington Avenue metra, kt�re dowioz�o j� do Trzydziestej Trzeciej, a stamt�d posz�a ju� pieszo. Budynek, w kt�rym mie�ci� si� gabinet, by� wielkim wie�owcem mieszkalnym z baldachimem nad wej�ciem i portierem w liberii. Do pomieszcze� wynaj�tych na gabinety wchodzi�o si� na prawo od g��wnego wej�cia. Jennifer otworzy�a drzwi i zawaha�a si� przez moment, gdy dolecia� j� nik�y zapach spirytusu salicylowego. Nigdy nie lubi�a chodzi� do ginekologa, a perspektywa tego, �e mo�e by� w ci��y, czyni�a wizyt� jeszcze bardziej nieprzyjemn�. Sz�a wy�o�onym dywanem korytarzem, czytaj�c nazwiska wypisane z�otymi literami na drzwiach. Min�a gabinety dw�ch dentyst�w i jednego pediatry, i zatrzyma�a si� przed drzwiami, na kt�rych widnia� napis: "Zesp� Lekarzy Ginekolog�w". Poni�ej umieszczono list� nazwisk lekarzy. Drugie w kolejno�ci by�o nazwisko doktora Clarka Vandermera. Jennifer zdj�a p�aszcz - za kt�ry zap�aci�a trzydzie�ci pi�� dolar�w w sklepie z u�ywanymi rzeczami w Soho - i przewiesi�a go sobie przez rami�. Pod nim mia�a eleganck�, kupion� ostatnio przez matk� sukienk� od Calvina Kleina w Bloomingdale. Wesz�a do poczekalni. Pami�ta�a j� z poprzednich wizyt. Naprzeciwko wej�cia, za odsuwan� szyb� urz�dowa�a recepcjonistka. W pomieszczeniu siedzia�o sporo kobiet. Jennifer nie liczy�a dok�adnie, ale by�o ich z pewno�ci� ponad dziesi��. Wszystkie dobrze ubrane, w wi�kszo�ci czyta�y albo robi�y na drutach. Po zg�oszeniu si� do rejestracji, gdzie dowiedzia�a si�, �e nie wiadomo, jak d�ugo przyjdzie jej czeka�, znalaz�a, sobie miejsce w pobli�u okna. Wzi�a ze stolika najnowszy numer "New Yorkera" i zacz�a czyta�. Nie mog�a si� jednak skupi�. My�la�a o tym, jaka b�dzie reakcja Adama, je�li oka�e si�, �e rzeczywi�cie jest w ci��y. Min�y dwie godziny i pi�tna�cie minut, zanim wywo�ano jej nazwisko. Piel�gniarka zaprowadzi�a j� do gabinetu. - Niech si� pani rozbierze i za�o�y to - powiedzia�a, wr�czaj�c Jennifer papierowy fartuch. - Za chwil� wr�c�, a potem przyjdzie lekarz. Zanim Jennifer zd��y�a o cokolwiek spyta�, piel�gniarka wysz�a, zamykaj�c za sob� drzwi. Pok�j by� kwadratowy i mia� jakie� trzy na trzy metry. Na wprost niej znajdowa�o si� zas�oni�te okno, a na prawo drugie drzwi. �ciany by�y zupe�nie go�e. Ca�e wyposa�enie pokoju stanowi�a waga, wype�niony po brzegi kosz na �mieci, fotel ginekologiczny, otwarta szafka i zlew. Trudno by�oby nazwa� go przytulnym, a Jennifer pami�ta�a, �e i sam doktor Vandermer traktowa� pacjentki szorstko, niemal niegrzecznie. Adam wys�a� j� do niego, gdy� by� podobno najlepszy, ale s�owo "najlepszy" na pewno nie nadawa�o si� do okre�lenia jego sposobu traktowania pacjentek. Nie wiedz�c, jak szybko wr�ci piel�gniarka, Jennifer postanowi�a si� pospieszy�. Obszerny p�aszcz i torb� po�o�y�a na pod�odze, a ubranie schowa�a do szafki. Naga, zastanawia�a si�, jak na�o�y� papierowy fartuch. Nie mia�a poj�cia, czy rozci�cie powinno znale�� si� z przodu, czy z ty�u. Zdecydowa�a, �e chyba jednak z przodu. Potem rozwa�a�a, co powinna ze sob� zrobi�. Czy wej�� na fotel, czy po prostu nie rusza� si� z miejsca? Od stania na kamiennej posadzce zmarz�y jej stopy. Przysiad�a na brzegu fotela ginekologicznego. W chwil� p�niej ponownie zjawi�a si� piel�gniarka. - Przepraszam, �e musia�a pani tak d�ugo czeka� - powiedzia�a uprzejmie zm�czonym g�osem. - Mamy coraz wi�cej pracy. To chyba nowy wy� demograficzny. - Szybko zwa�y�a Jennifer i zmierzy�a jej ci�nienie, a potem wys�a�a do �azienki po pr�bk� moczu. Kiedy dziewczyna wr�ci�a, doktor Vandermer ju� czeka�. Jennifer zawsze odnosi�a si� z rezerw� do przystojnych ginekolog�w, a Vandermer przypomnia� jej o tym. Robi� wra�enie raczej graj�cego rol� aktora ni� prawdziwego lekarza. By� wysoki, mia� wyrazist� twarz z prostymi ustami i spiczastym podbr�dkiem, i ciemne, siwiej�ce na skroniach w�osy. Na czubku jego nosa tkwi�y okulary, znad kt�rych spogl�da� na Jennifer. - Dzie� dobry - odezwa� si� tonem nie zach�caj�cym do rozmowy. Zlustrowa� swymi b��kitnymi oczami najpierw j�, a potem jej kart�. Piel�gniarka zamkn�a drzwi i zaj�a si� opr�nianiem stoj�cego obok zlewu kosza z nierdzewnej stali. - Aha, pani Schonberg, �ona Adama Schonberga, studenta trzeciego roku medycyny - zauwa�y� doktor. Jennifer nie wiedzia�a, czy by�o to pytanie, czy stwierdzenie, ale skin�a g�ow� i przyzna�a, �e jest �on� Adama. - Nie s�dz�, aby by� to dla was najszcz�liwszy moment na dziecko - rzuci� Vandermer. Jennifer poczu�a si� zaskoczona. Gdyby nie fakt, �e sta�a przed nim naga i bezbronna, na pewno wpad�aby w z�o��. Teraz jednak przyj�a postaw� obronn�. - Mam nadziej�, �e nie jestem w ci��y - odpar�a. - Przecie� po to rok temu za�o�y� mi pan wk�adk� domaciczn�. - A co si� z ni� sta�o? - My�l�, �e wci�� tam jest - stwierdzi�a Jennifer. - Co to znaczy, i� pani my�li, �e wci�� tam jest? - spyta� Vandermer. - To pani nie wie? - Sprawdza�am dzisiaj rano. Niteczki s� na swoim miejscu. Kiwaj�c g�ow�, doktor da� jej do zrozumienia, �e nie s�dzi, aby by�a osob� zbyt odpowiedzialn�. Pochyli� si� i szybko zapisa� co� w karcie. Zdj�� okulary i pos�a� jej przeci�g�e spojrzenie. - W kwestionariuszu wype�nionym rok temu napisa�a pani, �e mia�a pani brata, kt�ry �y� tylko kilka tygodni. - To prawda - przytakn�a Jennifer. - By� dzieckiem mongoloidalnym. - Ile lat mia�a wtedy pani matka? - Przypuszczam, �e jakie� trzydzie�ci sze��. - Powinna pani wiedzie� takie rzeczy - rzuci� Vandermer, z trudem skrywaj�c zniecierpliwienie. - Prosz� to sprawdzi�. Chc� mie� t� informacj� w karcie. Od�o�ywszy d�ugopis, wzi�� stetoskop i szybko, ale dok�adnie przebada� Jennifer. Os�ucha� jej serce i p�uca, zajrza� w oczy i uszy. Postuka� w kolana i kostki, potar� stopy, obejrza� ka�dy centymetr jej cia�a. Pracowa� w zupe�nej ciszy. Jennifer czu�a si� jak kawa�ek mi�sa w r�kach do�wiadczonego rze�nika. Wiedzia�a, �e Vandermer jest dobrym lekarzem, ale m�g�by jej okaza� nieco ciep�a. Sko�czywszy badanie, doktor usiad� i zapisa� swe obserwacje w karcie. Potem zapyta� Jennifer o przebieg jej cykl�w i dat� ostatniej miesi�czki. Zanim zd��y�a o cokolwiek spyta�, po�o�y� j� na wznak i rozpocz�� badanie ginekologiczne. - Prosz� si� rozlu�ni� - powiedzia�, przypominaj�c sobie w ko�cu, �e pacjentka jest zapewne zdenerwowana. Jennifer poczu�a, jak wk�ada jej do �rodka jaki� przedmiot. Zrobi� to delikatnie i sprawnie. Nie czu�a b�lu, a jedynie nieprzyjemny ucisk. S�ysza�a, jak rozmawia z piel�gniark�. Potem drzwi si� otworzy�y i piel�gniarka wysz�a. Doktor wyprostowa� si� i Jennifer widzia�a teraz jego twarz. - Wk�adka ci�gle tam jest, cho� nieco si� opu�ci�a. My�l�, �e trzeba j� wyj��. - Czy to powa�ny zabieg? - zaniepokoi�a si� Jennifer. - Bardzo prosty - zapewni� j� Vandermer. - Nancy posz�a po odpowiednie narz�dzie. Wszystko potrwa tylko chwil�. Piel�gniarka wr�ci�a, nios�c co�, czego Jennifer nie by�a w stanie dostrzec. Poczu�a przelotny b�l i ju� za moment lekarz trzyma� w r�ku plastikow� spiral�. - Nie ma w�tpliwo�ci, �e jest pani w ci��y - oznajmi� siadaj�c przy biurku i ponownie zapisuj�c co� w karcie. Jennifer ogarn�� strach, tak jak wtedy, gdy wynik domowego testu ci��owego okaza� si� pozytywny. - Czy jest pan pewien? - szepn�a dr��cym g�osem. Vandermer nawet na ni� nie spojrza�. - Potwierdzimy to badaniami laboratoryjnymi, ale jestem pewien. Nancy sko�czy�a wypisywa� etykietki na prob�wkach z materia�em do analizy i podesz�a do Jennifer, aby pom�c jej wsta�. Jennifer obr�ci�a si� i usiad�a na brzegu fotela ginekologicznego. - Czy wszystko w porz�dku? - spyta�a. - Wszystko jest najzupe�niej normalnie - zapewni� j� doktor. Wype�ni� do ko�ca kart� i odwr�ci� si�, by na ni� spojrze�. Mia� tak oboj�tny wyraz twarzy jak wtedy, gdy wszed� do gabinetu. - Czy m�g�by mi pan powiedzie�, czego mam si� spodziewa�? - zapyta�a Jennifer. Staraj�c si� uspokoi� splot�a r�ce na kolanach. - Oczywi�cie. Nancy Guenther b�dzie pani piel�gniark� prowadz�c� - odpar� Vandermer, wskazuj�c g�ow� piel�gniark�. - B�dzie wyja�nia� wszelkie pani w�tpliwo�ci. Przez pierwsze sze�� miesi�cy b�dzie pani przychodzi� co miesi�c, potem co dwa tygodnie, a w ostatnim miesi�cu co tydzie�, chyba �e wynikn� jakie� komplikacje - wsta�, kieruj�c si� ku wyj�ciu. - Czy b�dzie mnie pan bada� w czasie ka�dej wizyty? - W zasadzie tak. Czasem jednak mo�e si� zdarzy�, �e b�d� odbiera� por�d. Wtedy przyjmie pani� kt�ry� z moich koleg�w albo Nancy. Zawsze jednak wszystko mi przeka��. Czy ma pani jeszcze jakie� pytania? Jennifer mia�a wiele pyta�, ale zupe�nie nie wiedzia�a, od czego zacz��. Czu�a si� tak, jakby jej �ycie wali�o si� w gruzy. Wiedzia�a jednak, �e doktor zako�czy� badanie i chce ju� wyj��. - A co b�dzie z moim porodem? - zaniepokoi�a si�. - Raz czy drugi mo�e mnie bada� kto� inny, ale por�d to zupe�nie inna sprawa. Czy nie planuje pan czasem urlopu oko�o mojego terminu? - Pani Schonberg - zacz�� Vandermer. - Nie by�em na urlopie od pi�ciu lat. Niekiedy bior� udzia� w jakim� sympozjum, a za dwa miesi�ce planuj� wyk�ad na wyjazdowym seminarium, ale te sprawy na pewno nie b�d� kolidowa� z terminem pani porodu. A teraz, je�li nie ma ju� pani wi�cej pyta�, to zostawi� pani� z Nancy. - Jeszcze ostatnia sprawa - wtr�ci�a Jennifer. - Pyta� pan o mojego brata. Czy uwa�a pan, �e to ma jakie� znaczenie, i� moja matka urodzi�a upo�ledzone dziecko? Czy to znaczy, �e mnie mo�e si� przytrafi� to samo? - Bardzo w to w�tpi� - odpar� Vandermer, kieruj�c si� w stron� drzwi. - Prosz� poda� Nancy nazwisko lekarza pani matki, aby�my mogli si� z nim skontaktowa� i zapozna� ze szczeg�ami. A na razie zamierzam zrobi� pani nieskomplikowane badanie chromosomatyczne. S�dz� jednak, �e nie ma powodu do obaw. - A co z amniopunkcj�? - Na razie nie ma takiej potrzeby, a gdyby nawet by�a, to takie badanie jest mo�liwe najwcze�niej w szesnastym tygodniu. A teraz prosz� mi wybaczy� i do zobaczenia za miesi�c. - A je�li chodzi o aborcj�? - dopytywa�a si� nerwowo Jennifer. Nie chcia�a, by lekarz wyszed�. - Je�li zdecydujemy, �e nie chcemy tego dziecka, czy b�dzie to problemem? Vandermer, kt�ry ju� trzyma� r�k� na klamce, cofn�� si� gwa�townie i stan�� nad Jennifer. - Je�li jest pani zainteresowana aborcj�, to pomyli�a pani adres. - Nie m�wi�, �e tego chc� - wycofa�a si� Jennifer, dr��c pod jego spojrzeniem. - Po prostu chodzi o to, �e - jak pan sam zauwa�y� - nie jest to dla mnie odpowiedni moment na dziecko. Jeszcze nie powiedzia�am o tym Adamowi i nie wiem, jak na to zareaguje. Utrzymujemy si� z mojej pensji. - Nie wykonuj� zabieg�w przerywania ci��y, chyba �e s� po temu wskazania zdrowotne - wyja�ni� lekarz. Jennifer skin�a g�ow�. Najwyra�niej by�a to dla Vandermera kwestia zasad. - A co z moj� prac�? - spyta�a, �eby zmieni� temat. - Jestem tancerk�. Jak d�ugo b�d� mog�a ta�czy�? - O takich sprawach prosz� porozmawia� z Nancy - stwierdzi� doktor, spogl�daj�c na zegarek. - Ona zna si� na tym lepiej ni� ja. A teraz, je�li to ju�... - Vandermer odwr�ci� si� w stron� wyj�cia. - Jeszcze tylko jedno - przerwa�a Jennifer. - Ostatnio mam rano md�o�ci. Czy to normalne? - Tak - odpar� lekarz, otwieraj�c drzwi na korytarz. - Md�o�ci wyst�puj� co najmniej w co drugiej ci��y. Nancy powie pani, jak sobie z tym radzi�, stosuj�c odpowiedni� diet�. - Czy nie ma na to jakiego� lekarstwa? - Nie uznaj� brania lekarstw na poranne nudno�ci, chyba �e zagra�aj� one normalnemu od�ywianiu si� matki. Teraz prosz� mi ju� wybaczy� i do zobaczenia za miesi�c. Nim Jennifer zd��y�a otworzy� usta, doktor Vandermer by� ju� za drzwiami. Zosta�a sama z Nancy. - Odpowiednia dieta jest niezwykle istotna w czasie ci��y - oznajmi�a piel�gniarka, wr�czaj�c jej plik zadrukowanych kartek. Jennifer z westchnieniem odwr�ci�a wzrok od drzwi i spojrza�a na trzymane w r�ku materia�y. W g�owie wirowa�y jej najr�niejsze sprzeczne my�li i uczucia. Rozdzia� trzeci Adam skr�ci� w Dwunast� Ulic�, prosto w deszcz i wiatr. Mimo i� by�o dopiero wp� do �smej, zrobi�o si� ju� zupe�nie ciemno. Pozosta�o mu do przej�cia jeszcze kilkaset metr�w. Mia� co prawda parasol, ale w bardzo kiepskim stanie. Musia� uwa�a�, by wiatr nie wygi�� go na drug� stron�. Zmarz� i przem�k�, a co gorsza - by� wyczerpany fizycznie i psychicznie. To najwa�niejsze wyst�pienie nie wypad�o najlepiej. A� dwa razy doktor Norton przerwa� mu z powodu b��d�w gramatycznych, zak��caj�c tym tok jego my�li. W konsekwencji Adam pomin�� wa�n� cz�� historii choroby. Kiedy sko�czy�, doktor zaledwie raczy� skin�� g�ow� i od razu zapyta� nast�pnego studenta. Nie do�� tego: p�niej, z powodu braku personelu, skierowano Adama do izby przyj��, gdzie musia� niedosz�ej samob�jczyni wyp�uka� �o��dek. Nie maj�c w tym do�wiadczenia, wywo�a� u dziewczyny torsje, a ta zwymiotowa�a mu prosto na koszul�. Jakby tego by�o ma�o, pi�tna�cie minut przed ko�cem dy�uru przywieziono mu skomplikowany przypadek: pi��dziesi�cioletniego m�czyzn� z atakiem trzustki. W�a�nie dlatego wraca� tak p�no do domu. Mijaj�c alejk� prowadz�c� do obskurnego �mietnika, z kt�rego nieustannie dociera�y do ich mieszkania cuchn�ce wyziewy, rzuci� okiem na ca�� kolekcj� pojemnik�w na �mieci opr�nianych ha�a�liwie przez s�u�by miejskie trzy razy w tygodniu. Dzisiaj kosze by�y przepe�nione. Szpera�o w nich, nie bacz�c na deszcz, kilka wychudzonych kot�w ulicznych. Adam wszed� do budynku i z�o�y� niepotrzebny ju� parasol. Przez chwil� sta� w odrapanej sieni, ociekaj�c wod�. Potem otworzy� wewn�trzne drzwi i wspi�� si� schodami na trzecie pi�tro, gdzie znajdowa�o si� ich mieszkanie. Wk�adaj�c klucz do pierwszego z kilku zamk�w, nacisn�� dzwonek, by zasygnalizowa� sw�j powr�t. W ci�gu p�tora roku ich mieszkania tutaj dwa razy si� do nich w�amano, ale nic nie zgin�o. Z�odzieje zapewne stracili nadziej� na warto�ciowy �up, kiedy tylko zobaczyli zniszczone meble. - Jenny! - zawo�a�, otwieraj�c drzwi. - Jestem w kuchni. Poczekaj chwil�. Adam poczu� smakowity zapach. Zdziwi� si� - jako �e czas pracy w szpitalu by� raczej nienormowany, Jennifer zwykle czeka�a z przygotowaniem kolacji na jego powr�t. Wszed� do sypialni i zdj�� kurtk�. Gdy wr�ci� do jadalni, Jennifer ju� tam by�a. Adam stan�� jak wryty. W pierwszej chwili wyda�o mu si�, �e jego �ona ma na sobie jedynie przezroczysty fartuszek. Spod niego wystawa�y go�e nogi w pantofelkach na obcasach. Swe g�adko zaczesane w�osy Jennifer spi�a grzebieniami. Jej owalna twarz promienia�a wewn�trznym blaskiem. Dziewczyna unios�a r�ce i u�o�ywszy palce tak, jakby ta�czy�a w klasycznym balecie, wykona�a pirueta. Adam dostrzeg�, �e pod fartuszkiem ma lawendow�, obszyt� koronk� bielizn�. U�miechn�� si� i wyci�gn�� r�k�, by unie�� fartuszek. - O nie! - Jennifer umkn�a, dra�ni�c si� z nim. - Nie tak szybko. - Co to wszystko ma znaczy�? - za�mia� si�. - Pr�buj� by� stuprocentow� kobiet� - za�artowa�a. - Sk�d u licha wytrzasn�a� to... co�? - To co� nazywa si� body. - Unios�a prz�d fartuszka i jeszcze raz si� obr�ci�a. - Kupi�am je dzi� po po�udniu w Bonwit. - Ale po co? - spyta� Adam, zastanawiaj�c si� mimo woli, ile to kosztowa�o. Nie chcia� odmawia� �onie niczego, na co mia�a ochot�, ale musieli si� liczy� z pieni�dzmi. Jennifer przesta�a ta�czy�. - Kupi�am to, poniewa� zawsze chc� by� dla ciebie kobieca i atrakcyjna. - Je�li b�dziesz jeszcze bardziej kobieca, to nigdy nie zdo�am sko�czy� studi�w. Nie musisz ubiera� si� w takie fata�aszki, by mnie uwie��. I bez tego jeste� wystarczaj�co poci�gaj�ca. - Nie podoba ci si�. - Jennifer spochmurnia�a. - Ale� nie - wyj�ka� Adam. - Chodzi mi tylko o to, �e nie jest ci to potrzebne. - Naprawd� ci si� podoba? - dopytywa�a si� Jennifer. Adam poczu�, �e znalaz� si� na grz�skim gruncie. - Wygl�dasz cudownie. Zupe�nie jak z "Playboya", albo raczej z "Penthouse'a". - Wspaniale! - Twarz Jennifer poja�nia�a. - Chcia�am, �eby to by�o co� na granicy atrakcyjno�ci i wyuzdania. A teraz marsz pod prysznic. Jak wyjdziesz, zjemy kolacj�, po kt�rej, mam nadziej�, poczujesz si� jak kr�l. No, id� ju�! Wypchn�a go z pokoju i nim zd��y� otworzy� usta, zatrzasn�a za nim drzwi. Kiedy wyszed� z �azienki, spostrzeg� ze zdziwieniem, �e pok�j zmieni� si� nie do poznania. Pojawi� si� w nim przyniesiony z kuchni ma�y stolik, teraz nakryty do kolacji. Jedyne o�wietlenie stanowi�y dwie �wiece wetkni�te w puste butelki po winie. W p�mroku po�yskiwa�a srebrna zastawa. Mieli tylko dwa takie nakrycia, oba dostali od rodzic�w Jennifer - jedno z okazji �lubu, a drugie na pierwsz� rocznic�. Rzadko kiedy ich u�ywali, na co dzie� trzymaj�c srebro w ch�odnym miejscu, szczelnie zawini�te w aluminiow� foli�. Adam wszed� do kuchni i opar� si� o framug�. Jego �ona krz�ta�a si� gor�czkowo, nie zwa�aj�c na niewygodne pantofelki. U�miechn�� si� mimowolnie. Ta dziewczyna kr���ca chwiejnie po kuchni w niczym nie przypomina�a Jennifer, kt�r� zna�. Nawet je�li go zauwa�y�a, nie da�a tego po sobie pozna�. Chrz�kn�� znacz�co. - Jennifer, chcia�bym wiedzie�, o co chodzi. Nie odpowiedzia�a. Podnios�a pokrywk� i zamiesza�a w garnku. Po�o�y�a na blacie �y�k� oblepion� risottem. Adam zastanawia� si�, ile to wszystko kosztowa�o. W tej samej chwili dostrzeg� pieczon� kaczk� stygn�c� na desce do krojenia. - Jennifer! - zawo�a� nieco ostrzej. Dziewczyna odwr�ci�a si� i rzuci�a mu butelk� wina i korkoci�g. Gdyby ich nie z�apa�, spad�yby na pod�og�. - Robi� kolacj� - wyja�ni�a. - Je�li chcesz pom�c, otw�rz wino. Zaskoczony, poszed� do pokoju i odkorkowa� butelk�. Nala� odrobin� wina do kieliszka i obejrza� je pod �wiat�o. Mia�o intensywn� rubinow� barw�. Nim zd��y� spr�bowa�, Jennifer zawo�a�a go z powrotem do kuchni. - Potrzebny mi chirurg - oznajmi�a, wr�czaj�c mu ogromny n�. - Co mam z tym zrobi�? - zdziwi� si�. - Pokroi� kaczk�. Par� razy wbija� niepewnie n�, ale bez widocznego rezultatu. W ko�cu napar� z ca�ej si�y i rozci�� kaczk� na p�. - Mo�e powiesz mi wreszcie, o co w tym wszystkim chodzi? - Chc� tylko, �eby� si� odpr�y� i zjad� dobr� kolacj�. - I nic si� za tym nie kryje? - Hm... Mam ci co� do zakomunikowania, ale powiem to dopiero, kiedy sko�czymy ucztowa�. Rzeczywi�cie, by�a to prawdziwa uczta i cho� groszek by� nieco rozgotowany a ry� nie dogotowany, kaczka i wino rekompensowa�y tamte niedoskona�o�ci. W czasie kolacji Adam poczu�, �e ogarnia go senno��. Otrz�sn�� si� i skupi� uwag� na �onie. W blasku �wiec wygl�da�a niezwykle atrakcyjnie. Zdj�a fartuszek i teraz mia�a na sobie jedynie prowokuj�co przezroczyst� bielizn�. Niepostrze�enie obraz Jennifer zacz�� rozmazywa� si� w jego oczach i Adam na moment zapad� w drzemk�. - Dobrze si� czujesz? - spyta�a Jennifer, kt�ra w swojej opowie�ci dosz�a w�a�nie do testu ci��owego. - Tak, jasne - odpar�, nie chc�c si� przyzna�, �e si� zdrzemn��. - A wi�c - ci�gn�a Jennifer - post�pi�am zgodnie z instrukcj�. I zgadnij, jaki by� wynik. - Jaki? - Pozytywny. - Co by�o pozytywne? - Wiedzia�, �e musia�o mu umkn�� jakie� istotne zdanie. - Adamie, czy ty mnie s�ucha�e�? - Ale� oczywi�cie, �e ci� s�ucha�em. Chyba zamy�li�em si� na chwil�. Przepraszam. Czy mog�aby� zacz�� od pocz�tku? - W�a�nie usi�uj� ci powiedzie�, �e jestem w ci��y. Wczoraj przeprowadzi�am domowy test ci��owy, a dzi� rano by�am u doktora Vandermera. Adama zamurowa�o. - �artujesz - wyj�ka� w ko�cu. - Nie - stwierdzi�a Jennifer, patrz�c mu prosto w oczy. Czu�a, �e serce wali jej jak m�otem. Bezwiednie zacisn�a pi�ci. - Nie �artujesz? - powt�rzy� Adam, nie bardzo wiedz�c, czy ma si� �mia�, czy p�aka�. - M�wisz serio? - Zapewniam ci�, �e to prawda - odpar�a dr��cym g�osem. Mia�a nadziej�, �e Adam si� ucieszy, przynajmniej w pierwszej chwili. P�niej b�dzie czas na zastanawianie si� nad konsekwencjami tego faktu. Wsta�a, podesz�a do m�a i po�o�y�a mu r�ce na ramionach. - Bardzo ci� kocham. - Ja te� ci� kocham, ale nie o to chodzi. - Adam wsta� i odtr�ci� jej d�onie. - My�l�, �e w�a�nie o to - powiedzia�a, patrz�c jak odchodzi. Tak bardzo pragn�a, by j� obj�� i zapewni�, �e wszystko b�dzie dobrze. - A co z wk�adk� domaciczn�? - zainteresowa� si� Adam. - Zawiod�a. My�l�, �e powinni�my traktowa� to dziecko jak swego rodzaju cud. - Jennifer zdoby�a si� na u�miech. Adam zacz�� przechadza� si� po pokoju. Dziecko! Jak mog� sobie pozwoli� na dziecko? Ju� teraz z trudem daj� sobie rad�. I tak maj� blisko dwadzie�cia tysi�cy dolar�w d�ugu. Jennifer obserwowa�a go w milczeniu. Od wyj�cia z gabinetu doktora Vandermera obawia�a si� reakcji Adama. Dlatego w�a�nie wpad�a na pomys� uroczystej kolacji. Teraz jednak posi�ek ju� si� sko�czy�, a ona zosta�a ze �wiadomo�ci� tego, �e jest w ci��y, a jej m�� nie wydaje si� z tego powodu zbyt szcz�liwy. - Przecie� zawsze chcia�e� mie� dzieci - odezwa�a si� �a�o�nie. Adam zatrzyma� si� na �rodku wytartego dywanu i spojrza� na �on�. - To, czy chc� mie� dzieci, tak�e nie ma nic do rzeczy. Oczywi�cie, �e chc� - ale nie teraz. A tak w og�le, to z czego b�dziemy �yli? Musisz natychmiast przesta� ta�czy� - zgadza si�? - Tak, wkr�tce - przyzna�a Jennifer. - No w�a�nie! Jak zdob�dziemy pieni�dze? Nie wystarczy przecie�, �e b�d� po zaj�ciach rozwozi� gazety! Bo�e, co za beznadziejna sytuacja! Nie mog� w to uwierzy�! - Ostatecznie, jest jeszcze moja rodzina - odezwa�a si� Jennifer, z trudem powstrzymuj�c �zy. Adam zacisn�� usta i zmierzy� j� wzrokiem. - Wiem, jakie masz zdanie na temat korzystania z pomocy mojej rodziny - doda�a szybko, widz�c wyraz jego twarzy. - Ale dziecko wszystko zmienia. Wiem, �e rodzice z ch�ci� nam pomog�. - O, z pewno�ci�! - przytakn�� z�o�liwie. - Naprawd� - ci�gn�a Jennifer. - Dzi� po po�udniu pojecha�am do domu i rozmawia�am z nimi. Ojciec serdecznie zaprasza nas do zamieszkania w ich domu, w Englewood. Miejsca jest dosy�. Wyprowadzimy si� od nich, jak tylko wr�c� do ta�czenia albo ty zaczniesz pracowa�. Adam zamkn�� oczy i stukn�� si� pi�ci� w g�ow�. - Nie mog� uwierzy�, �e to wszystko prawda. - Moja matka b�dzie si� bardzo cieszy�a maj�c nas przy sobie - ci�gn�a Jennifer. - Ci�gle pami�ta swoje prze�ycia zwi�zane ze strat� dziecka, dlatego bardzo si� o mnie martwi. - Twoja ci��a nie ma �adnego zwi�zku z tamt� histori� sprzed lat - przerwa� jej Adam. - Matka urodzi�a dziecko z zespo�em Downa, bo by�a ju� dobrze po trzydziestce. - Ona o tym wie, ale i tak si� przejmuje. Och, Adamie! Wszystko si� u�o�y. B�dziemy tam mieli mn�stwo miejsca, urz�dzisz sobie pracowni� na poddaszu... - Nie! - krzykn�� Adam. - Dzi�kuj� za propozycj�, ale nie przyjmiemy ja�mu�ny od twoich rodzic�w. Ju� i tak zbytnio wtr�caj� si� w nasze �ycie. Wszystko w tej cholernej norze jest od nich. - Wymownym gestem wskaza� pok�j. Jennifer poczu�a, �e jej niepok�j zaczyna przeradza� si� w gniew. Adam potrafi� by� tak beznadziejnie uparty, a ju� w og�le nie umia� okazywa� wdzi�czno�ci. Od pocz�tku ich znajomo�ci a� do przesady broni� si� przed przyj�ciem czegokolwiek od jej rodzic�w. Ze wzgl�du na jego nadwra�liwo�� dotychczas godzi�a si� z tym, ale teraz, gdy by�a w ci��y, up�r Adama wydawa� si� jej zupe�nie bezsensowny i egoistyczny. - Moi rodzice do niczego si� nie wtr�caj�. My�l�, �e ju� czas, by� zacz�� panowa� nad swoj� ambicj� czy co to tam jest i nie obra�a� si� za ka�dym razem, gdy pr�buj� co� dla nas zrobi�. Prawda jest taka, �e potrzebujemy pomocy. - Nazywaj to sobie, jak chcesz. Dla mnie to jest wtr�canie si� w nasze sprawy. I nie �ycz� sobie tego ani dzi�, ani jutro, ani nigdy! B�dziemy mieszka� sami i sami sobie ze wszystkim poradzimy. - Zgoda - odpar�a Jennifer. - Je�li nie chcesz przyj�� niczego od mojej rodziny, to popro� o pomoc swojego ojca. Ju� najwy�szy czas, by co� dla nas zrobi�. Adam zatrzyma� si� i spojrza� na �on�. - P�jd� do pracy - powiedzia� cicho. - Jak mo�esz p�j�� do pracy? - krzykn�a Jennifer. - Przecie� ka�d� woln� chwil� sp�dzasz na nauce albo w szpitalu. - Przerw� studia. Jennifer otworzy�a usta ze zdziwienia. - Nie mo�esz tego zrobi�. To ja znajd� inn� prac�. - Oczywi�cie... A jak�? Kelnerki w barze? - ostudzi� jej zapa�. - Nie wyg�upiaj si�, Jennifer. Nie chc�, �eby� pracowa�a, kiedy jeste� w ci��y. - W takim razie pozostaje tylko aborcja - powiedzia�a wyzywaj�co. Adam odwr�ci�