1854

Szczegóły
Tytuł 1854
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1854 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1854 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1854 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Tytu�: "Prywatne k�amstwa" Autor: Warren Adler Wydawnictwo Da Capo Warszawa 1993 Kilimand�aro to pokryta �niegiem g�ra, wysoko�ci 19 710 st�p, o kt�rej powiadaj�, �e jest najwy�sza w Afryce. Szczyt zachodni znany jest pod nazw� "Ngaje Ngai", czyli Dom Boga. Tu� pod zachodnim szczytem le�y wyschni�ty i zamarzni�ty szkielet lamparta. Nikt nie potrafi� dot�d wyt�umaczy�, czego m�g� szuka� lampart na tak wielkiej wysoko�ci. Ernest Hemingway "�niegi Kilimand�aro" (w przek�adzie Miry Micha�owskiej) Rozdzia� I Ken uzmys�owi� sobie, �e wszystko zacz�o si� od b�ysku nag�ego przeczucia; w jednej chwili wiedzia�, �e statek jego �ycia, zacumowany dot�d w spokojnej przystani, zaczyna si� wypuszcza� na niebezpieczne wody. Przygl�da� si� tym dwojgu, jak zadyszani strzepuj� krople kwietniowego deszczu z p�aszczy nieprzemakalnych i podaj� je szatniarce u Pumpkinsa. T� drog� restauracj� na Second Avenue, z eklektyczn� kuchni� Zachodniego Wybrze�a i atmosfer� luksusu Art D�co, wybra�a Maggie. Siedzia� na wprost wej�cia i najpierw zobaczy� profil ko- biety, gdy ociera�a policzki papierow� chusteczk�. To nie mo�e by� ona, pomy�la� w pierwszej chwili i nagle zda� sobie spraw�, �e wypatrywa� jej twarzy od ponad dwudziestu lat. Pr�bowa� wm�wi� sobie, �e si� myli. Wiedzia�, �e to jego obsesyjna autosugestia podsuwa mu jej obraz. Przecie� to niemo�liwe, to nie mo�e by� Carol Stein: nie spos�b powstrzyma� procesu starzenia si�. A jednak nie potrafi� oderwa� od niej oczu. By� w niej ten sam spokojny wdzi�k p�yn�cego �ab�dzia, postawa tancerki i kocia twarz z wysokimi ko��mi policzkowymi, to samo pochylenie g�owy i wyra�nie zarysowana ostra linia brody nad d�ug�, smuk�� bia�� szyj�. Opr�cz uczuciowego wstrz�su i mocnego ciosu w splot s�oneczny psyche, zaskoczy�a go r�wnie� fizyczna reakcja w�asnego organizmu. Serce wyskakiwa�o Kenowi z piersi, zasch�o mu w gardle, plecy obla�y si� zimnym potem. Maggie, �ona Kena, pomacha�a r�k�, a wysoki m�czyzna w dwurz�dowym pr��kowanym garniturze i eleganckim z�oto-niebieskim krawacie w pasy odpowiedzia� jej podobnym gestem, po czym poklepa� po ramieniu kobiet�, kt�ra by�a replik� Carol Stein. Ken obserwowa� jej zgrabne, precyzyjne ruchy baletnicy, gdy zbli�a�a si� w jego stron�: cia�o p�yn�o w takt w�asnego wewn�trznego rytmu, a d�uga jedwabna sp�dnica unosi�a si� nad botkami z mi�kkiej sk�ry jak w delikatnych powiewach wiatru. Dobrze mu znana, zmys�owa gracja tej kobiety na nowo roznieci�a w nim wiruj�ce erotyzmem wspomnienia. Czy�by po dwudziestu trzech latach Carol Stein znowu mia�a wkroczy� w jego �ycie? Poczu� podmuch dawnego �aru, p�omienn� nami�tno��, kt�ra zaw�adn�a w m�odo�ci jego dusz�. Gdy podesz�a bli�ej, dalsze zaprzeczanie nie mia�o sensu. By� osaczony, schwytany w pu�apk�, pozbawiony mo�liwo�ci ucieczki. Przypomina� eksponat, kt�remu mog�a si� do woli przygl�da�, bez przeszk�d taksowa� wzrokiem. Poczu� fal� niepokoju. Wyobrazi� sobie swoje nap�cznia�e zw�oki na zimnym blacie, czekaj�ce na koronerski n� Carol Stein. Jaki defekt m�g� uj�� uwagi przy tak wnikliwym badaniu? Zawstydzi� si�. By� bliski okazania goryczy z powodu zawiedzionych marze�. Nagle nie mia� si� gdzie ukry�. Jak na ironi�, wcale nie chcia� p�j�� na t� kolacj�. Tego dnia by� z siebie zadowolony. Czu� si� dowarto�ciowany. Najbardziej licz�cy si� klient agencji wyrazi� uznanie dla jego kampanii reklamowej, wi�c wszyscy lizali Kenowi ty�ek. Rozp�ywali si� w pochwa�ach w przesadny, typowy dla biznesu reklamowego spos�b. U�ywali znanych i wy�wiechtanych frazes�w, typu: "geniusz tw�rczy", "olbrzymi talent", "godna podziwu b�yskotliwo��". Oczywi�cie doskonale rozumia� t� konwencj�. Egzaltacja i pretensjonalno�� to nieod��czne cechy towarzystwa wzajemnej adoracji, jakim jest wiecznie z siebie zadowolona bran�a reklamowa. Tyle �e, prawd� m�wi�c, czu� si� ju� zm�czony udawaniem skromno�ci. A tw�rca reklam musia� j� cz�sto symulowa�. Tego od niego oczekiwano. Inni i tak wiedzieli, �e zna swoj� warto��. Dla bole�nie odkrywanej obecnie prawdy odrzuci� zaproszenie koleg�w na uroczyste przyj�cie, gdzie jako honorowy go�� m�g�by si� p�awi� przez ca�y wiecz�r w ciep�ym syropie ich podziwu. Spotkanie z klientem Maggie, wielkim Eliotem Butterfieldem, by�o zaplanowane wy��cznie na jej, rzec by mo�na, benefis. I oto mia� przed sob� kopi� Carol Stein, kt�rej widok zap�dza� my�li do ciemnych, osnutych paj�czyn� k�t�w i zmusza� do konfrontacji z zapomnian� przesz�o�ci�. Tylko �e tej przesz�o�ci nie da�o si� zapomnie�. Rozkwita�a wspomnieniami o dniach wielkich mo�liwo�ci i obietnic, kierowa�a uwag� ku rzeczywisto�ci, kt�ra okaza�a si� kl�sk�. Tej chwili ba� si� od ponad dwudziestu lat. W jakim by� wieku za czas�w Carol Stein? Pewnie ledwie po dwudziestce. Wtedy jeszcze �wi�cie wierzy� w swoje zdolno�ci i w czekaj�c� go �wietlan� przysz�o��. Czy� pedagodzy, przyjaciele i matka, a matka w szczeg�lno�ci, nie zapewniali go przez lata nauki w szkole podstawowej i w liceum, a tak�e w czasie studi�w, �e ma talent literacki? Widzia� siebie jako nowe wcielenie Hemingwaya. Hemingway w owym czasie by� jego literackim bogiem, co odzwierciedla� na�ladowniczy charakter prozy Kena. Ten to umie pos�ugiwa� si� s�owem, m�wili o Kenie wszyscy, utwierdzaj�c go w prze�wiadczeniu o zdolno�ciach tw�rczych i rozniecaj�c jego ambicje oraz skryte marzenia o s�awie. Wszyscy byli przekonani, �e p�jdzie w �lady swojego mistrza. A on oczywi�cie w to wierzy�. W wieku szesnastu lat nie dopuszcza si� do g�osu w�tpliwo�ci. Ale nawet za czas�w Carol Stein, gdy mia� dwadzie�cia jeden lat, jego marzenia si� nie zmieni�y, chocia� twarda rzeczywisto�� - tak zwane prawdziwe �ycie - zd��y�a ju� zachwia� fundamentami jego pewno�ci. Czy Carol si� powiod�o i zrealizowa�a cel, kt�ry by� w m�odo�ci jej pasj�? Czy si�gn�a wy�yn i zosta�a primabalerin�? Czy warto by�o po�wi�ci� ich mi�o��? Nigdy przedtem nie odczu� swojej pora�ki r�wnie gorzko. Tym bardziej, �e w p�wiatku biznesu reklamowego uchodzi� za cz�owieka sukcesu. I wygodnie mu by�o �y� t� iluzj�. O Bo�e, od lat nie czu� tak dotkliwego �alu, �e nie jest kim�, kim m�g� by�. Mo�e to nie Carol Stein, ale zjawa, �udzi� si� jeszcze. Odejd�, b�aga� j� w duchu. Ona jednak wci�� si� zbli�a�a, rzucaj�c wyzwanie jego pr�no�ci, utwierdzaj�c go w poczuciu w�asnej miernoty. Nie �mia� stan�� z ni� twarz� w twarz. I nawet nie bra� pod uwag� mo�liwo�ci od�wie�enia jej pami�ci. Nie m�g� znie�� my�li o uznaniu przed ni� w�asnej pora�ki, zw�aszcza je�li ona dopi�a swego. A wygl�da�o na to, �e tak si� w�a�nie sta�o. U boku owego wzbudzaj�cego zaufanie jegomo�cia sprawia�a wra�enie osoby, kt�rej si� w �yciu powiod�o. Dwadzie�cia trzy lata temu, co najmniej o pi�� lat za trendami mody, mia� chrystusowy wygl�d. Nosi� brod�, d�ugie w�osy i ma�e okr�g�e okulary. Teraz nieco wy�ysia� z przodu, zgoli� bujny zarost, a kruczoczarne w�osy przypr�szy�a siwizna. Zamiast okular�w u�ywa� szkie� kontaktowych dla kr�tkowidz�w. �a�owa�, �e nie ma w tej chwili okular�w s�onecznych, za kt�rymi m�g�by ukry� sw�j wzrok. Zastanawia� si�, czy oczy, stare poczciwe okna duszy, zdradz� go przed ni�... Zbli�a�a si�. Sz�a obok tego wysokiego i eleganckiego m�czyzny, kt�ry by� znajomym Maggie. Ken poczu�, �e si� rumieni i �e z podniecenia wilgotniej� mu na czole przerzedzone kosmyki w�os�w. Czy rozpozna w nim tego, kt�ry w wieku dwudziestu jeden lat by� najwi�kszym z nieznanych ameryka�skich pisarzy? Najpierw mia�y by� powie�ci - proza pisana czystym i ostrym j�zykiem. Przekonywaj�ce zdania, kt�re by rozwija�y akcj� niczym zdeterminowany batalion i nios�y g��bokie tre�ci, jak w opowiadaniu "W Michigan", w "�niegach Kilimand�aro" czy w "Kr�tkim szcz�liwym �yciu Franciszka Macombera". Ken mia� wtedy niek�amane wysokie aspiracje. Carol Stein natomiast widzia�a siebie jako primabalerin� i spadkobierczyni� dziedzictwa Margot Fonteyn, Moiry Shearer oraz Marjorie Tallchief. To ona, Carol Stein, mia�a by� p�ptakiem, p�kobiet� w "Ognistym ptaku" Strawi�skiego, Giselle r�wn� Markowej i Cukrow� Wieszczk� w "Dziadku do orzech�w". Nie by�o co do tego �adnych w�tpliwo�ci, tak musia�o si� sta�. Marzenia Carol Stein, podobnie jak i jego, cechowa�a �arliwo�� erupcji wulkanicznej i nieuchronno�� reakcji �a�cuchowej. A je�li si� z tym po��czy brzemi� na�ogowej mi�o�ci, z�eraj�c� nami�tno��, rozpalon� do czerwono�ci ��dz�, prze- znaczenie - wszystko to, co mo�na okre�li� jako nieugaszony wybuch hormon�w - wy�oni si� obraz p�omienia zbyt gwa�townego, by mog�a z nim konkurowa� jakakolwiek inna pasja. Taka jak balet. Czy kariera literacka. Wewn�trzna dyscyplina kaza�a im si� rozsta�. W �wietle p�niejszych wydarze� Ken wy�mia� ten pomys�. Dok�d bowiem zaprowadzi�y go p�omienne ambicje? Wtedy jednak, dwadzie�cia trzy lata temu, roz��ka wydawa�a si� jedynym logicznym rozwi�zaniem i jedynym lekarstwem. Okrutne i gwa�towne ci�cie by�o nie tylko konieczno�ci�, ale tak�e aktem odwagi i m�stwa. Nag�ym odstawieniem narkotyku. Stara� si� odsun�� od siebie to wspomnienie, szydz�c z niego, ale by�o zbyt silne, by m�g� ca�kowicie wymaza� je z pami�ci. Rozstanie nie by�o mi�e. Ale jeszcze wi�ksz� przykro�� sprawia�a mu my�l o obietnicy. Ze spontaniczno�ci�, kt�ra cechowa�a ich wzajemne stosunki, z�o�yli solenn� przysi�g�, �e wr�c� do siebie, gdy tylko osi�gn� swoje cele. Poprzysi�gli sobie, �e za dwa, trzy, a mo�e pi�� lat wszystko naprawi�, ponownie si� po��cz� i b�d� sobie wierni. Nawet we wspomnieniach melodramatyczno�� tych �lub�w przechodzi�a wszelkie wyobra�enie. Od samego pocz�tku wszystko by�o ponad norm� - przesadnie wyolbrzymione i zwielokrotnione. Wszystko stawa�o si� rytua�em i ceremoni�. Seks by� �wi�to�ci�. Pasja ich zespolenia mi�osnego nosi�a znamiona egzorcyzmu. - Musisz! - s�ysza� wci�� jej krzyk, gdy za pierwszym razem ponagla�a go, �eby si� przebi� przez b�l i wtargn�� do jej, jak go p�niej okre�lili, ciasnego, nie otwartego jeszcze "pa�acu kobieco�ci". Och, Bo�e. Wspomnienie owego purpurowego obrazu by�o teraz dla niego prawdziw� katorg�. A ona wci�� si� zbli�a�a. Zamar� pe�en obaw, niezdolny oderwa� oczu od tej g�adkiej, jak gdyby wyrze�bionej w alabastrze twarzy, kt�rej wieku nie spos�b okre�li�. Rozpaczliwie szuka� w pami�ci wskaz�wek. Czy to naprawd� ona? Wiedz�c ju�, �e nie zniknie ani si� nie rozpu�ci, przygotowywa� si� na to nieprawdopodobne spotkanie po latach. - Taks�wka, kt�r� zam�wili�my, sp�ni�a si� o p� godziny - usprawiedliwi� si� Eliot. Jego wyniesiony z najlepszych szk� akcent kaza� przypuszcza�, �e Eliot nie nale�y do ludzi, kt�rzy by w deszczu uganiali si� za taks�wkami po nowojorskich ulicach. W przeciwie�stwie do Kena. Eliot poda� Maggie r�k�. Podnios�a wzrok na wydatne i czaruj�ce rysy jego zarumienionej, pogodnej twarzy. By� niezwykle wysokim m�czyzn�, mia� stalowoniebieskie oczy i szeroki garbaty nos. G�ste, ciemne kr�cone w�osy z widoczn� siwizn� na skroniach wie�czy�y b�yszcz�ce i wysokie czo�o. W�skie usta napi�y si� nad du�ymi z�bami w u�miechu, kt�ry sprawia� wra�enie podejrzanie nieszczerego. �eby unikn�� konfrontacji z prawdziw� Carol Stein, czy te� jej sobowt�rem, Ken przygl�da� si� wnikliwie m�czy�nie i por�wnywa� go ze sob�. Eliota chyba to peszy�o. Starszy od Kena o jakie� dziesi�� lat, by� pot�niejszej od niego postury i mia� du�e, twarde d�onie. - M�j m��, Ken - powiedzia�a Maggie, gdy m�czy�ni podali sobie r�ce. Eliot zatrzyma� wzrok na Kenie przez odpowiednio d�ug� chwil�, a potem dotkn�� ramienia Carol. - A to jest Carol. - W g�osie Eliota s�ycha� by�o nut� dumy posiadacza, jak gdyby prezentowa� charta championa, a nie Carol. Na dodatek t� w�a�nie Carol. - Mi�o mi, �e mam okazj� nareszcie ci� pozna� - powiedzia�a Carol do Maggie. Nie nale�a�a do os�b roze�mianych. Rado�� ze spotkania zawsze malowa�a si� raczej w jej rozta�czonych piwnych oczach, kt�re cz�sto przechwytywa�y z otoczenia ziele�. Tak jak w tej chwili. W kremowy kaszmirowy sweter, ozdobiony przy szyi szlachetnymi kamieniami, mia�a wpi�t� szmaragdow� szpilk�. A przedzielone po�rodku g�owy czarne w�osy, kt�re jak wi�kszo�� baletnic wi�za�a na karku w surowy w�ze�, podkre�la�y jej cyzelowane rysy. Gdy przenios�a wzrok z Maggie na niego, Ken zebra� si� w sobie. Nie mia� ju� �adnych w�tpliwo�ci. To by�a ona. Odrodzona Carol Stein. �o��dek podszed� mu do gard�a. Po przelotnej wymianie spojrze� stara� si� unika� jej wzroku. W u�amku sekundy wiedzia�, �e nie starczy mu odwagi, �eby rozpozna� j� jako pierwszy. Przez chwil� rozwa�a� nawet mo�liwo�� ucieczki. W ko�cu pozostawi� inicjatyw� w jej r�kach. - M�j m��, Ken - przedstawi�a go Maggie. Ken zmusi� si�, �eby wytrzyma� spojrzenie Carol. Teraz kolej na ciebie, twoja szansa, pomy�la�. Ale ona nie zdradzi�a si� najmniejszym nawet gestem. - Mi�o mi - powiedzia�a. Poda� jej r�k�, oczekuj�c sygna�u. I chocia� �aden nie nadszed�, dotyk jej d�oni by� dla niego wstrz�sem por�wnywalnym z ra�eniem pioruna. Mimo �e tego w�a�nie pragn��, fakt, i� nie zosta� rozpo- znany, zdruzgota� go. Jak to mo�liwe? Spojrza� na siebie bardziej krytycznie. By� cz�owiekiem przegranym. Czy jego jedynym osi�gni�ciem mia�a by� ju� tylko anonimowo��? Ale my�l o niepowodzeniu umkn�a r�wnie szybko, jak si� pojawi�a, wycofuj�c si� na peryferia umys�u niczym w�� do suchej kryj�wki w ska�ach. Odzyskiwa� odwag�. Mechanizm obronny zosta� pobudzony do dzia�ania. Ken zapewni� samego siebie, �e w swoim wszech�wiecie, w kr�lestwie reklamy, jest powa�any i uznawany za cz�owieka o ogromnych mo�liwo�ciach tw�rczych. Okre�lenie to bardzo podnosi�o jego presti�. Bywa�y dni, kiedy je uwielbia�, wierzy� w nie i delektowa� si� jego brzmieniem. Wobec dawnych marze� o wielkim pisarstwie, etykietka "tw�rczy" by�a w pewnym sensie deprecjacj� tego okre�lenia, nie nale�a�o jej traktowa� zbyt serio. Ken w g��bi duszy zawsze wiedzia�, �e jest bzdur�. Ale mia�a swoje miejsce w coraz bardziej tandetnej kulturze ameryka�skiej. Kto potrafi�by odr�ni� w dzisiejszych czasach wielkiego pisarza od pismaka? Przecie� w kategorii etykietek takich jak "tw�rczy", "bestseller" na przyk�ad - ksi��ka sprzedawana w najwi�kszych nak�adach - rzadko kiedy bywa naprawd� dobry, a po�owa ca�ej tej produkcji obliczona jest na niezbyt wyrafinowane gusty bab z przedmie�cia. - Stoly Gibson z lodem i trzema cebulkami - zwr�ci� si� Ken do kelnera, czuj�c zbawienne efekty samouspokojenia. Eliot zam�wi� butelk� francuskiego czerwonego wina. Grymasi� przy tym, bada� wnikliwie zza okular�w list� win i wypytywa� kelnera o roczniki i winnice, z kt�rych pochodzi�y. Maggie s�ucha�a jak urzeczona, a jej jasne w�osy falowa�y niczym �an pszenicy, gdy porusza�a g�ow�, przenosz�c wzrok z Eliota na kelnera i z powrotem. Ken u�wiadomi� sobie nagle kontrast pomi�dzy tymi dwiema kobietami. Jedna by�a delikatna, ciemnow�osa i przypomina�a �ab�dzia, druga mia�a blond w�osy i masywn� budow� Norwe�ki - c�ry p�nocnej krainy. - Odpowiada wszystkim? - zapyta� Eliot, gdy w ko�cu dokona� wyboru. Carol skin�a g�ow�. - Na pewno jest wspania�e - rzek�a Maggie. - Ken niestety nie przepada za winem. - Z podw�jn� w�dk�, prosz�! - zawo�a� Ken za oddalaj�cym si� kelnerem. Maggie zmierzy�a m�a wzrokiem wyra�aj�cym dezaprobat� i ponownie odwr�ci�a si� w stron� Eliota. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e Eliot Butterfield wywar� na niej wra�enie. Maggie by�a konsultantk� od mi�kkich dysk�w. Zajmowa�a si� wprowadzaniem i tworzeniem nowych program�w komputerowych, kt�re zlecali jej r�ni klienci. Eliot Butterfield by� jednym z nich. Z jej szczero�ci� typow� dla mieszkanki �rodkowego Zachodu, cz�sto entuzjastycznie odnosi�a si� do ludzi. Plan gry nieodmiennie przewidywa�, �e gdy tylko kt�ry� z klient�w robi� na niej du�e wra�enie, ci�gn�a ze sob� Kena na kolacj�, by postawi� pierwszy krok na drodze do wi�kszej za�y�o�ci. Na nieszcz�cie Ken rzadko bywa� pomocny i zwykle znajomo�� ko�czy�a si� po kilku spotkaniach. Maggie zawsze d��y�a do tego, �eby mie� "par�" przyjaci�, ale jak dot�d jej wysi�ki okaza�y si� bezowocne. Ken nie zalicza� si� do ludzi, kt�rzy �atwo zawieraj� przyja�nie, chocia�, zmuszony przez okoliczno�ci, utrzymywa� kole�e�skie stosunki z niekt�rymi wsp�pracownikami z agencji. Carol, kt�rej zachowanie wskazywa�o na autentyczny przypadek amnezji albo jawn� determinacj� odci�cia si� od przesz�o�ci, rzadko spogl�da�a w stron� Kena. Tocz�ca si� w czasie aperitifu rozmowa dotyczy�a ma�o istotnych spraw. Ken �wiadomie zaci�� si� w sobie i milcza�. Ci�ar konwersacji spocz�� na Maggie i Eliocie, a Carol odpowiada�a tylko na pytania bezpo�rednio skierowane do niej przez kt�re� z tych dwojga. Chocia� Ken zachowywa� si� pow�ci�gliwie, jego wewn�trzne podniecenie nie ust�powa�o. Uwa�nie przys�uchiwa� si� wymianie zda�. Butterfieldowie mieszkali na Fifth Avenue, z widokiem na park, a to oznacza�o du�y maj�tek rodzinny. Ken wiedzia�, �e ameryka�ska arystokracja nigdy si� do niego nie przyznaje. Maggie przeciwnie, zawsze z ochot� omawia�a publicznie ich rodzinn� sytuacj� finansow�, kt�ra notabene nie pozwala�a na zbytni� rozrzutno��. Zwykle po dokonaniu bilansu okazywa�o si� jednak, �e nie umieli si� przed ni� uchroni�. Latami �yli ponad stan. Po potr�ceniu czesnego za prywatn� szko�� c�rek, wysokich op�at za wino, koszt�w szytych na miar� ubra�, wydatk�w na rozrywki i inne "potrzeby" zwi�zane ze stylem �ycia w Nowym Jorku zawsze byli na minusie. - Gdy zat�sknimy za zmian� miejsca, korzystamy z mieszkania matki w Maine - stwierdzi� Eliot. - To cudownie - wtr�ci�a po�piesznie Maggie. - My musimy zadowala� si� mieszkaniami drugorz�dnymi. Nie mamy te� domu w Connecticut ani posiad�o�ci na wybrze�u - doda�a. Chocia� nie powiedzia�a tego ani ze z�o�ci�, ani z wyrzutem, Ken poczu� pal�cy wstyd, jak gdyby w ten spos�b przyzna�a si� i do innych niedostatk�w. Milcza�. Cierpia� z powodu tych wynurze� i czu� si� bezsilny, gdy� nie m�g� im zaprzeczy�. Jakikolwiek komentarz z jego strony by�by przyznaniem si� przed Carol Stein, �e j� rozpozna�. Musia� pogodzi� si� ze �wiadomo�ci�, �e Maggie i Eliot podczas przerw w konsultacjach zd��yli ju� pewnie wymieni� ze sob� powierzchowne informacje o poziomie �ycia ich rodzin. Znowu zagotowa�o mu si� w �o��dku na my�l, �e Eliot na podstawie wynurze� Maggie zapewne uwa�a go za cz�owieka niegodnego uwagi. Czy podzieli� si� ju� swoj� opini� z Carol? Maggie opowiada�a przecie� Kenowi o "osi�gni�ciach" Eliota. - Prowadzi badania, wydaje prace naukowe i aktywnie dzia�a w organizacjach reprezentuj�cych jego r�norodne zainteresowania. G��wnie jednak jest my�licielem. - To rozumiem, tak mo�na pracowa� - odpowiedzia� Ken z sarkazmem. Jej zachwyt nad Eliotem zabola� go. - Eliot nie pracuje dla pieni�dzy - wyja�ni�a Maggie. - Jest niezale�ny. Jak ju� powiedzia�am, du�o my�li. - Z pewno�ci� przedmiotem jego dog��bnych przemy�le� s� wa�ne tematy? - Tak, oczywi�cie - wyja�nia�a cierpliwie Maggie. - Pokojowe sposoby rozwi�zywania konflikt�w. Rozpadaj�cy si� system ekologiczny. Ochrona �ycia w warunkach naturalnych. Szczeg�lnie pal�ca jest ta ostatnia sprawa. - Ochrona �ycia ludzi te�? - docieka� Ken, nie bez uk�ucia zazdro�ci. Maj�tek dawa� temu cz�owiekowi niezale�no��. - Ma genialny umys� i niezwykle szerokie horyzonty. Dlatego proces komputeryzacji jest tak wa�ny. Tworzymy szeroki bank danych. - Bank pomys��w? - zapyta� Ken, prychaj�c na sam� my�l, �e cz�owiek, kt�ry dysponuje mn�stwem wolnego czasu i mo�e zaspokaja� w�asne zachcianki, ma jeszcze czelno�� nazywa� siebie "my�licielem". Dopiero p�niej doszed� do wniosku, �e �r�d�em jego irytacji jest zazdro�� z powodu braku takich mo�liwo�ci. Gdyby mia� niezb�dne �rodki, a okoliczno�ci nie zmusza�y go do ci�g�ego zabiegania o pieni�dze - co przypomina�o zawracanie kijem Nilu - m�g�by wykorzysta� czas na prawdziw� tw�rczo��. Mia�by szans� odkry� wielkie opowiadania, kt�re zalega�y tu� pod powierzchni� jego umys�u jak z�o�a cennego kopalnianego kruszcu. - A tw�rzcie sobie, co chcecie, dop�ki ci p�aci na czas - mrukn�� w ko�cu. Maggie roztropnie nie odpowiedzia�a na t� sarkastyczn� uwag�. Unik by� jej broni�. Ken zdecydowanie wola� konfrontacj�, ale rzadko spotyka� si� z tak� reakcj� ze strony Maggie. Na podstawie opisu �ony wnioskowa�, �e Eliot musi by� intelektualnym snobem i ograniczonym zarozumialcem. P�niej przez chwil� mia� co do tego w�tpliwo�ci, ale teraz, przygl�daj�c mu si� przez st�, by� pewien, �e trafi� w samo sedno. Jedyn� tajemnic� dla Kena pozostawa� spos�b, w jaki temu cz�owiekowi uda�o si� zdoby� Carol Stein. Podszed� kelner i nala� Eliotowi wina. Eliot podni�s� kieli- szek i b�yskawicznym ruchem nadgarstka zawirowa� alkoholem wewn�trz szk�a. Potem poci�gn�� nosem, upi� ma�y �yk i zacz�� bulgota� w taki spos�b, jak gdyby p�uka� gard�o. Ken obawia� si�, �e za chwil� splunie, jak zwykli to robi� koneserzy na degustacjach; jedynym przydatnym dla tej czynno�ci naczyniem m�g� by� tylko stroik z kwiatami na bia�ym obrusie. Odetchn�� z ulg�, gdy Eliot prze�kn�� w ko�cu p�yn, pokiwa� g�ow� i, wyra�aj�c uznanie, pozwoli� kelnerowi rozla� wino pozosta�ym osobom. Ken nakry� d�oni� sw�j pusty kieliszek. Wola� zosta� przy podw�jnym Gibsonie. A wi�c Carol po�lubi�a cz�owieka z wielkimi pieni�dzmi, kt�ry obok sk�onno�ci do g��bokich refleksji ma pretensjonalne upodobania oraz pragnie ocali� przed zag�ad� zar�wno dzikie stworzenia, jak i ca�� ludzko��, my�la� Ken; usi�uj�c wy�owi� palcami spomi�dzy �liskich kostek lodu ostatni� cebulk�. W ko�cu usidli� j�, wsun�� sobie do ust i sp�uka� resztk� alkoholu. Pochwyci� spojrzenie kelnera i zam�wi� nast�pn� kolejk�. Potrzebowa� wyj�tkowo silnych �rodk�w pobudzaj�cych, by przetrwa� t� kolacj�. - S�ysza�em, �e pracujesz w reklamie? S�dz�, �e to po�yte- czne zaj�cie - stwierdzi� Eliot, bawi�c si� wyka�aczk�. Ken z l�kiem przyj�� to objawienie, chocia� zaczyna� ju� odczuwa� cudownie ot�piaj�ce dzia�anie szybko wypitej w�dki. - Ken utrzymuje, �e daje ona ludziom mo�liwo�� wyboru - powiedzia�a zbyt po�piesznie Maggie. - Przywilej wyboru jest spraw� dyskusyjn� - rzek� Eliot. Kenowi wydawa�o si�, �e zauwa�y� nieznaczne dr�enie nozdrzy Eliota, jak gdyby pochwyci�y przykry zapach. - To Ken jest prawdziwym tw�rc� "Gi�tkich psotnic" - odezwa�a si�, nieproszona, Maggie. - Znacie "przepyszne gi�tkie psotnice" i na pewno widzieli�cie reklam� z cukierkami, kt�re wykonuj� skomplikowane akrobacje. Prawdopodobnie zdob�dzie nagrod�. Otworzy�a nowe perspektywy przed rynkiem niskokalorycznej lukrecji. - Na mi�o�� bosk�, Maggie - j�kn�� Ken, popijaj�c alkohol. Nadal unika� bezpo�redniego kontaktu wzrokowego z Carol. Ty cz�owiekiem reklamy? Sprzeda� si� dla czego� takiego, wyobra�a� sobie jej pe�n� niesmaku reakcj�. W po�owie pierwszego drinka doszed� do wniosku, �e na pewno go pozna�a i ukrywa ten fakt z sobie tylko znanych powod�w. Ale dlaczego? Czy tak bardzo si� zmieni�? A mo�e by�a na tyle uprzejma, �e chcia�a go oszcz�dzi�? - Przesadnie skromny, jak zwykle - powiedzia�a Maggie, kr�c�c g�ow�. Zawsze troskliwa Maggie. Czy rzeczywi�cie by�a tak dumna z jego kariery, jak utrzymywa�a? Trzeba przyzna�, �e dzi�ki jej nie s�abn�cemu wsparciu �atwiej mu by�o usprawiedliwia� si� przed samym sob�. Nie by� jednak pewien, czy naprawd� go podziwia, czy te� bior� w niej g�r� matczyne uczucia. Nawet w ��ku, cho� do�wiadczona i bieg�a, by�a zwykle nadopieku�cza. Jej budowa zdawa�a si� temu s�u�y� - wysoki, obfity i faluj�cy biust, w kt�ry m�czyzna m�g� si� wtuli� i wyp�aka�. Brzuch wci�� jeszcze mia�a p�aski, a pe�ne po�ladki roz- szerza�y si� od mocnych bioder a� do szczyt�w kszta�tnych i silnych n�g. Le�enie pomi�dzy nimi te� by�o koj�ce. Tak, zar�wno jej cia�o, jak i jej uczucia kojarzy�y mu si� z Matk� Ziemi�. Cz�sto my�la� o Maggie jak o zacisznym miejscu schronienia. By� przekonany, �e Freud mia�by wiele do powiedzenia w sprawie owych skrytych my�li, tym bardziej �e Ken straci� swoj� ukochan� matk�, gdy by� jeszcze nastolatkiem. Siedemna�cie lat temu wczo�ga� si� do kokonu ciep�ych uczu� Maggie i nauczy� si� piel�gnowa� w�asn� nadziej�. Teraz, kiedy w�dka cz�ciowo przywr�ci�a mu �mia�o��, chcia� wyja�ni� to Carol. Jego marzenia by�y wci�� �ywe. Pewnego dnia, gdy minie etap prologu, stanie si� wielkim pisarzem na miar� dawnych ambicji i niezachwianej pewno�ci matki. Plany uleg�y tylko odroczeniu, nie poni�s� ostatecznej pora�ki. Trzyma� jednak j�zyk za z�bami, pojmuj�c intuicyjnie, �e alkohol da� mu jedynie z�udzenie odwagi. - Oczywi�cie reklama te� ma swoje znaczenie - powiedzia� Eliot. - W obecnym systemie to dobra konsumpcyjne i us�ugi pozwalaj� naszemu spo�ecze�stwu utrzyma� wysoki poziom �ycia. - Szczeg�lnie takie jak "Gi�tkie psotnice" - powiedzia� Ken, si�gaj�c po szklank� z alkoholem, kt�r� w�a�nie przyni�s� mu kelner. - Dzi�ki nim ludziom pr�chniej� z�by. - Poczu�, jak wzbiera w nim w�ciek�o�� i bole�nie rozpiera wn�trzno�ci. - Potem sprzedaje si� im szczotki do z�b�w, pasty, proszki i p�yny do p�ukania ust. Denty�ci te� czerpi� z tego korzy��. Stomatologiczne wyposa�enie... - Nie zapominaj o z�ocie - przerwa� mu Eliot z uspokajaj�cym u�miechem, jak gdyby uchwyci� sarkazm, ale zrezygnowa� z dra�liwej odpowiedzi, kt�ra by mog�a wywo�a� niemi�� scen�. - I o kopalniach. - W�a�nie - przytakn�� Eliot. - O kopalniach, kt�re s� te� tworami przyrody. I kt�rych zasoby s� ograniczone. - By� niezno�ny z t� swoj� pedanteri�. Ken postanowi� poskromi� swoj� niech�� do Eliota i uzna� ostateczn� prawd�, �e to zamierzony afront ze strony Carol tak go rozz�o�ci�. - Nieszcz�cie polega na tym - m�wi� dalej Eliot - �e ca�y proces bazuje na nieustannym ruchu. Na nie ko�cz�cym si� wirowaniu. Od pewnego punktu zacznie si� jednak za�amywa�. Po prostu �rodowisko nie zdo�a go ju� d�u�ej podtrzyma�. - Gdy ca�kiem zaniknie warstwa ozonowa, wszyscy i tak b�dziemy w�glem drzewnym - mrukn�� Ken. - W�a�nie - przytakn�� znowu Eliot. - Tragedia nie polega na braku zrozumienia nieuchronno�ci tego zjawiska, przy za�o�eniu, �e zostanie utrzymany obecny kurs. Prawdziwa tragedia to brak zdolno�ci zregenerowania naszych zasob�w przed nadej�ciem Armageddonu. - Czy jest a� tak �le? - zapyta� Ken. - Problem polega na tym, �e wszyscy jeste�my ze sob� zwi�zani. �ycie jednych oddzia�ywa na �ycie drugich. Eliot ponownie zawirowa� w kieliszku winem, pow�cha� je, ostro�nie poci�gn�� �yk i prze�kn��. - �rodowisko naturalne ulega coraz wi�kszej degradacji - m�wi� dalej, zagl�daj�c do szk�a. - Nie b�dzie winogron ani wina. - To bardzo przykre - powiedzia� Ken. G�adka pewno�� siebie tego cz�owieka upokarza�a go, by� te� zirytowany w�asn� sk�onno�ci� do sarkazmu. Wola� zamilkn��, �eby nie ryzykowa� dalszego okazywania urazy. - Eliot mi powiedzia�, �e jeste� tancerk�. - Maggie wy- korzysta�a chwilow� przerw� w rozmowie i zwr�ci�a si� do Carol. Informacja, kt�r� przekaza� jej Eliot, by�a niew�tpliwie godna powt�rzenia. Ken zastanawia� si�, czy Carol postawi�a na swoim i zosta�a primabalerin�. Wci�� j� pami�ta�, jak ubrana w obcis�y kostium i getry godzinami �wiczy przy dr��ku. By�a uosobieniem urody i wdzi�ku. Bo�e, ile pi�kna kry�o si� w tym widoku. I pasji, tak jak i w jego przypadku. Na mi�o�� nie by�o miejsca, a ju� szczeg�lnie nie na uczucie o gwa�towno�ci lawiny. W ko�cu, pisarz mia� pisa�, a baletnica ta�czy�. Wszystko inne schodzi�o na dalszy plan. Mi�o�� te�. Ani razu nie spojrza�a w jego stron�, gdy rozmawia� z Eliotem. Zachowywa� si� podobnie, obserwuj�c j� k�tem oka. - Czy pracowa�a� w jakim� zespole baletowym? - zapyta�a zawsze dociekliwa Maggie. - By�a balerin� Zespo�u Baletowego Sydney, w Australii - po�pieszy� z odpowiedzi� Eliot. - Bardzo kr�tko. Zaledwie kilka sezon�w. Potem dozna�am kontuzji - doda�a szybko Carol. Ken uzna�, �e Carol przez delikatno�� usuwa si� w cie�. Bierze pod uwag� jego sytuacj� i nie chce go urazi�. Czy naprawd� ta�czy�a tylko przez kilka sezon�w? Zawstydzi� si�. Poczu� dla niej przyp�yw ciep�ych uczu�. Powiod�o si� jej w �yciu i tylko z dobrego serca udawa�a, �e go nie zna. Przejrza�a go na wylot i postanowi�a oszcz�dzi�. Tylko �yczliwa osoba mog�a si� tak zachowa�. - Balet to ci�ki zaw�d - powiedzia� Eliot. - Nadal jest nim poch�oni�ta. Godzinami �wiczy. W apartamencie mamy studio, w kt�rym udziela lekcji. Kiedy� Ken szuka� jej nazwiska w recenzjach, kt�re ukazywa�y si� po ka�dym nowym wystawieniu baletu. Nigdy go nie znalaz�. Doszed� do wniosku, �e Carol albo inaczej si� nazywa, albo wyjecha�a za granic�. I najwidoczniej tak si� w�a�nie sta�o. Dlaczego nie pr�bowa� jej odnale��? Nie musia� specjalnie duma� nad odpowiedzi�: po prostu upokorzy�a go w�asna pora�ka. Zbyt dotkliwie j� odczu�, by m�g� si� do niej przyznawa�. Tak, na pewno to by�o powodem. A mo�e obawia� si� sukcesu Carol? On - cz�owiek przegrany, a ona - u szczytu s�awy. Czy o to mu chodzi�o? Teraz ju� wiedzia�. Zaskoczy�a go w�asna reakcja. Nie spodziewa� si� po sobie tak wielkiej wspania�omy�lno�ci: to dobrze, �e jej si� powiod�o. Wzi�� do r�ki szklank� z alkoholem i w my�lach wzni�s� toast za powodzenie Carol. By� mo�e na jego wielkoduszno�� mia�o wp�yw jej skromne stwierdzenie: "bardzo kr�tko". Nie zdoby�a �wiatowej s�awy, to prawda. Ale odnios�a sukces, kt�ry dowodzi� talentu i by� ukoronowaniem ci�kiej pracy. Dokona�a wi�cej ni� on. Co wynik�o z jego wysi�k�w? Kilkaset stron r�kopisu i nie doko�czone szkice literackie. Pr�bowa� si� pociesza� i przekona� samego siebie, �e jest talentem niedocenionym. I wynajdowa� dla tego faktu szereg logicznych usprawiedliwie�: z�y okres, zmiana gust�w, schy�ek w ameryka�skiej kulturze, nie m�wi�c ju� o ca�ej zgrai nikczemnik�w i g�upc�w, kt�rzy nie potrafili odr�ni� cyrkonu od diamentu, ale byli w�adni zaryglowa� mu przed nosem drzwi. Teraz jednak, gdy opr�ni� kolejn� szklank�, wiedzia�, �e w czasie minionych dwudziestu lat wszystkie te usprawiedliwienia zd��y�y si� ju� mocno zu�y�. Pojawi� si� kelner, typ podrz�dnego aktorzyny z nieodzownym katalogiem specja��w, kt�ry zacz�� recytowa� powa�nym i dobrze wyszkolonym g�osem. Ken prawie go nie s�ucha�. W przeciwie�stwie do Maggie nie znosi� rytua�u odczytywania menu. Widzia� w tym form� zach�ty i wp�ywu na decyzj� konsumenta. Podobn� do reklamy. A on, gdy tylko to by�o mo�liwe, zdecydowanie wystrzega� si� wszystkiego, do czego usi�owano go nak�oni�. Carol ukry�a wzrok za menu. Ken zauwa�y�, �e zaledwie umoczy�a usta w winie. Dyscyplina, w jakiej przez lata utrzymywa�a swoje cia�o, sta�a si� najwidoczniej jej drug� natur�. Czas obszed� si� z Carol wyj�tkowo �askawie. Musia�a mie� teraz dok�adnie czterdziestk�. By�a cztery lata m�odsza od niego. A wygl�da�a o ponad dziesi�� lat m�odziej. - ...przysma�ane ciasteczka z krewetek na zio�owym ma�le i sa�ata - zachwala� monotonnie kelner. - Inna przystawka to �oso� na grzance, w�dzony po swojsku z kremem koperkowym. Eliot i Maggie z nabo�n� uwag� przys�uchiwali si� wyja�- nieniom kelnera. - Specjalno�ci� z potraw m�cznych s� ravioli z mas�em rozmarynowym, nadziewane kaczym mi�sem i zio�ami. - Czy nie s� ci�ko strawne? - zapyta� Eliot. - Ju� je tu kiedy� jad�am - powiedzia�a Maggie. - S� lekkie jak puch. - Je�li chodzi o pizze - ci�gn�� kelner - to szef kuchni poleca pizz� z karczochami, grzybami shiitake, bak�a�anami i karmelizowanym czosnkiem. - Pod warunkiem, �e szef nie lubi nadu�ywa� czosnku - powiedzia� z powag� Eliot. - Eliot jest smakoszem - wtr�ci�a Maggie. - To si� rzuca w oczy - zauwa�y� Ken nie bez sarkazmu. - Ja raczej zaliczam si� do �ar�ok�w - doda� zaraz. - A to pewna r�nica - powiedzia� Eliot rozbawionym g�osem, kt�ry brzmia� tak, jak gdyby Eliot mia� skierowany czubek nosa prosto w g�r�. - Z g��wnych da� polecamy kurczaki z w�osk� pietruszk� i parzonym czosnkiem - kontynuowa� kelner. - Mamy r�wnie� nerk�wk� w wi�niowym occie z sa�at�. Ken poczu� md�o�ci. Przep�uka� gard�o roztopionym lodem ze swojej szklanki. - Jak jest przyrz�dzona? - dopytywa� si� Eliot. - Mam nadziej�, �e nie jest zbyt t�usta? Kelner wda� si� w szczeg�owy opis, kt�ry spotka� si� z rozmaitymi komentarzami ze strony Maggie i Eliota. Kena uderzy�o spostrze�enie, jak temat jedzenia potrafi ujawni� charakter ludzi. Nigdy przedtem nie zauwa�y�, �eby Maggie przywi�zywa�a tak� wag� do wyboru potraw. - Zdecyduj� si� na nerk�wk� - o�wiadczy� Eliot. - A zaczn� od �ososia. - Ja poprosz� o kurczaka, a na przystawk� ravioli. - A na co ty masz ochot�, kochanie? - zwr�ci� si� Eliot do Carol. - Poprosz� o zielon� sa�at� z sosem i spaghetti z czosnkiem i bazyli�. - Md�e, ale dobrze dobrane - westchn�� Eliot. Carol zignorowa�a jego uwag�. Nadal nie patrzy�a w stron� Kena. - Popieram wyb�r tej pani - powiedzia� Ken, wskazuj�c na Carol, a potem na swoj� szklank�. - I jeszcze raz to samo. Spostrzeg� uniesione w g�r� brwi Eliota i b�ysk nagany w jego oczach. - Prosz� poda� bia�e wino - powiedzia� Eliot z ledwie zauwa�aln� nut� pogardy. Na skutek dzia�ania alkoholu Ken sta� si� nadmiernie pobu- dzony i rozdra�niony. Zacz�� odczuwa� dziwny niepok�j i irytacj�. Dlaczego udawa�a, �e go nie poznaje? Gubi� si� w domys�ach. Mo�e niew�a�ciwie j� zrozumia� i "bardzo kr�tkotrwa�y" sukces by� powodem jej za�enowania. A kontuzja, kt�ra rzekomo skr�ci�a jej karier�, mia�a tylko usprawiedliwi� pora�k�? Albo Carol rzeczywi�cie go nie pozna�a. Ale je�li wiedzia�a, kim jest, m�g� to odebra� tylko jako osobist� zniewag�. Teraz, kiedy by�a �on� tego wynios�ego os�a, szefa jego �ony, po co by mia�a odnawia� dawny i banalny zwi�zek? Przypomina�by jej tylko o w�asnym niskim pochodzeniu. Alkohol mo�e doprowadzi� cz�owieka do ob��du, doszed� do wniosku Ken, z trudem odzyskuj�c r�wnowag�. Kelner przyni�s� bia�e wino. Eliot dokona� degustacji. Mia� dosy� dziwn� min�, gdy przelewa� p�yn w ustach. - Za kwa�ne - orzek�. - Mo�e powinienem poleci� panu ggrich - powiedzia� kelner. - Szkoda, �e nie zrobi� pan tego od razu - rzek� wynio�le Eliot. Wszyscy przystali na ggrich i kelner si� ulotni�. - Pewnie bierze prowizj� od sprzeda�y tego cienkusza - zadrwi� Eliot. - Typowo ameryka�skie podej�cie do sprawy - zachichota� Ken, zastanawiaj�c si�, czy jego mowa nie staje si� ju� be�kotliwa. Si�gn�� po nowego drinka. W oczach Maggie rozb�ys�o srogie napomnienie. Nie bez powodu. Niecz�sto bywa� tak �le usposobiony i pozwala� sobie na r�wnie uszczypliwe i obra�liwe uwagi. Wszystko w porz�dku, nie denerwuj si�, odpowiedzia� jej wzrokiem. Zrezygnowa� z g��bszego �yku; zamiast tego zanurzy� palce w alkoholu i zacz�� wy�awia� cebulki. K�tem oka obserwowa� Carol. Chcia� si� przekona�, czy aby nie dostrzeg�a jego porozumiewawczych spojrze� z �on�. Nie zauwa�y� na twarzy Carol �adnej zmiany. Przynios�o mu to ulg�: nie powinna wiedzie�, �e on, m�czyzna, kt�ry pozbawi� j� dziewictwa, pozwoli� si� zdominowa� Maggie. - Od jak dawna jeste�cie ma��e�stwem? - zapyta�a Maggie, gdy kelner posypywa� pieprzem jej ravioli. - Od dziesi�ciu lat - odpar�a Carol, delikatnie prze�uwaj�c li�� sa�aty. Ken obliczy�, �e wysz�a za m�� maj�c trzydzie�ci lat; w wieku, kt�ry jest punktem zwrotnym dla wi�kszo�ci tancerek bez osi�gni��. - Czy pochodzisz z Nowego Jorku? - naciera�a Maggie. Fascynowa�y j� osobiste historie ludzi. Ken doszed� do wniosku, �e po raz kolejny potwierdza tym ich spo�ecznie ni�sz� pozycj�. Po�lubi� kobiet� w�cibsk�. Kiedy� ta cecha wydawa�a mu si� atrakcyjna. Uwa�a�, �e odzwierciedla otwart� i wielkoduszn� natur� Maggie. - Urodzi�am si� we Frankfurcie - odpowiedzia�a Carol. - M�j ojciec przebywa� tam jako ameryka�ski oficer. - Carol ma francuskich przodk�w. I to utytu�owanych. Z domu nazywa si� Le Roc. A jej pradziadek by� markizem - oznajmi� Eliot. Ken by� wstrz��ni�ty. Le Roc. Oficer ameryka�skiej armii. Pradziadek markiz. Co za sko�czona bzdura. Carol pochodzi�a z Forest Hills. Urodzi�a si� tam i wychowa�a. Gdy niespodziewanie spojrza� jej prosto w twarz, nie odwr�ci�a g�owy, ale mia�a spuszczony wzrok. O co tutaj chodzi, zastanawia� si�, patrz�c na Maggie i Eliota, ale oni nie zwracali na niego uwagi. Eliot poch�oni�ty by� degustacj� ravioli z talerza Maggie. Najwidoczniej wypad�a zadowalaj�co, gdy� pokiwa� z uznaniem g�ow�. - Gdzie studiowa�a�? - zapyta�a Maggie s�odkim tonem. - W Pary�u - odpowiedzia�a Carol. - Moja mama na to nalega�a. A potem w San Francisco. Do Sydney wyjecha�am dopiero, gdy mia�am dwadzie�cia trzy lata. - Wcale nie wygl�dasz teraz na wiele wi�cej - powiedzia�a szczerze Maggie. - Mam trzydzie�ci jeden lat. Chryste, pomy�la� Ken, odj�a sobie dziesi�� lat. Zamro- czenie alkoholem os�ab�o. Nie wyklucza� b��dnej oceny w�asnych zmys��w. - Wykrad�em j� z ko�yski - powiedzia� Eliot. - Jest zaledwie o kilka lat starsza od mojego syna. Ken si�gn�� po szklank� i znad jej brzegu obserwowa� Carol. Czy to naprawd� by�a ona? Carol Stein? A mo�e tylko jego urojenie wywo�ane dzia�aniem alkoholu. Tamta Carol, kt�ra wry�a mu si� w pami��, nie mia�a w sobie nic z ob�udy. Ale je�li to rzeczywi�cie by�a ona, to k�ama�a w �ywe oczy. - Ojciec Carol zgin�� w Wietnamie - powiedzia� zdawkowo Eliot. O�wiadczenie pad�o w chwili, gdy Ken prze�yka� drinka. Ledwie zdo�a� powstrzyma� kaszel. Pan Stein, ojciec Carol, by� z zawodu ksi�gowym. Trudno wyobrazi� sobie jako �o�nierza tego starszego pana w grubych szk�ach, ze �le dopasowan� sztuczn� szcz�k�; a z racji jego podesz�ego wieku ju� na pewno nie jako uczestnika wojny w Wietnamie. - Brutalny spos�b odej�cia w stan spoczynku - us�ysza� Ken w�asne s�owa. - Moje ty biedactwo - powiedzia�a Maggie z t� swoj� szczero�ci� Matki Ziemi. Ken by� zdecydowany wszcz�� �ledztwo, nawet je�li tylko po to, by dowie�� samemu sobie, �e jeszcze nie straci� zdrowych zmys��w. Bada� jej twarz. Wci�� mia�a spuszczone oczy, ale prze�roczyste r�ce z b��kitnymi �y�kami pod powierzchni� sk�ry by�y takie jak kiedy�, bez �ladu plam, kt�re zacz�y ju� pokrywa� wierzch jego d�oni. A kiedy m�wi�a, dostrzeg� skrzywiony kie�, o kt�rym zwyk�a s�dzi�, �e szpeci jej u�miech, chocia� on nigdy tak nie uwa�a�. Innym znakiem szczeg�lnym by�a otoczka z br�zowych pieprzyk�w tu� nad aureol� idealnie kszta�tnej prawej piersi. W obecnych okoliczno�ciach nie m�g� jednak zweryfikowa� swojej wiedzy. Pami�ta� te� drobn� blizn� w kszta�cie p�ksi�yca po wewn�trznej stronie uda, w miejscu, gdzie zaczyna�o si� ow�osienie �onowe. To tyle w sprawie szczeg��w, pomy�la�, gratuluj�c sobie dobrej pami�ci, i poci�gn�� �yk alkoholu. Nie czu� si� jednak usatysfakcjonowany. Zacz�� gor�czkowo szuka� jakiego� sprytnego pytania, kt�re by rozwia�o ten niedorzeczny mit. I znalaz�. - Czy by�a� przy �cianie Pami�ci w Waszyngtonie, Carol? Zupe�nie nie zareagowa�a. Nie podnios�a nawet wzroku na dow�d, �e pytanie do niej dotar�o. Ca�� uwag� skoncentrowa�a na swojej ledwie napocz�tej sa�acie. Odczeka� chwil�, a gdy wci�� nie odpowiada�a, naciska� dalej. - Wiesz, o czym m�wi�. O �cianie Pami�ci Ofiar Wietnamu. Z wygrawerowanymi nazwiskami poleg�ych. - Obawiam si�, �e to dla mnie zbyt bolesne - wyszepta�a. - By� mo�e pojad� tam w przysz�ym tygodniu. Mog� odczy�ci� nazwisko twojego ojca. - Uzna� sw�j pomys� za prawdziwe ol�nienie. Wyj�� d�ugopis z wewn�trznej kieszeni marynarki. - Wybierasz si� do Waszyngtonu, Ken? Nie wspomina�e� mi o tym - zdziwi�a si� Maggie. - Musz� przeprowadzi� badania. - Ken wzruszy� ramionami. Gor�czkowo zastanawia� si� nad odpowiedzi�, czujny i nagle ca�kiem trze�wy. Ani razu oczy Carol nie napotka�y jego wzroku. - Chodzi o nowy produkt. O marcepanow� monet�. Chc�, �eby wygl�da�a jak prawdziwa srebrna dolar�wka. Potrzebuj� opinii pracownik�w mennicy. - I pomy�le�, �e za co� takiego jeszcze otrzymujesz pieni�dze - powiedzia� sardonicznie Eliot, popijaj�c ma�ymi �ykami wino. Ken zignorowa� jego komentarz. - Jak nazywa� si� tw�j ojciec? - zwr�ci� si� do Carol. - Zdaje si�, �e Le Roc, prawda? Dopiero wtedy spojrza�a na niego, a w jej oczach b�ysn�o wyra�ne ostrze�enie, �eby zaniecha� tematu. Pope�ni�a b��d. Ods�oni�a si�. Teraz mia� ju� ca�kowit� pewno��. Wcale go nie zapomnia�a. Ukrywa�a si�. Dla przyczyn, kt�re by�y znane tylko jej, wymy�li�a sobie nowy �yciorys. Z gard�a wyrwa� mu si� zduszony chichot. - Naprawd� wola�abym, �eby� tego nie robi� - powiedzia�a. - Oczywi�cie, skoro tak sobie �yczysz... - Wzruszy� ra- mionami i, wycofuj�c si� po�piesznie, wsun�� d�ugopis z powrotem do kieszeni. Zdoby� to, o co mu chodzi�o. Kelner serwowa� g��wne dania. - Cudowne - powiedzia�a Maggie, wbijaj�c wzrok w produkt sztuki kulinarnej na swoim talerzu. - Musisz tego spr�bowa� - powiedzia� Eliot, odrywaj�c kawa�ek nerk�wki i wsuwaj�c go Maggie do ust. Maggie zrewan�owa�a mu si� kawa�kiem kurczaka. I oboje zacz�li si� rozp�ywa� w zachwytach nad potrawami. Ken i Carol w milczeniu d�ubali w talerzach, ust�puj�c pola Maggie i Eliotowi, kt�rzy prowadzili o�ywion� rozmow�, najpierw