1816
Szczegóły |
Tytuł |
1816 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1816 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1816 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1816 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
SALMAN RUSHDIE
Wsch�d, Zach�d
(Prze�o�y�a Maria Gromkowa)
Dla Andrew i Gillona
WSCH�D
DOBRA RADA JEST CENNIEJSZA OD RUBIN�W
W ostatni wtorek owego miesi�ca pierwszy poranny autobus, z zapalonymi jeszcze �wiat�ami, przywi�z� pann� Rehan� pod bram� konsulatu brytyjskiego. Zatrzyma� si�, wzbijaj�c tuman kurzu, kt�ry na chwil� przes�oni� jej urod�. By� pomalowany w wielobarwne arabeski, z przodu mia� napis: PRZESU� SI� KOCHANIE, a z ty�u TA-TA-BATA oraz O.K. GOOD-LIFE. Panna Rehana oznajmi�a kierowcy, �e jego autobus jest przepi�kny, wi�c wyskoczy�, aby otworzy� jej drzwi, po czym, gdy wysiada�a, zgi�� si� w teatralnym uk�onie.
Panna Rehana mia�a ogromne, czarne oczy, kt�rych blasku nie musia�a podkre�la� antymonem. Na ich widok doradca Muhamad Ali poczu� si� znowu m�ody. W nasilaj�cym si� �wietle dnia obserwowa�, jak kobieta podchodzi do bramy i zwraca si� do brodatego posterunkowego w mundurze khaki ze z�otymi guzikami i turbanie z pytaniem o godzin� otwarcia. Posterunkowy, zazwyczaj bardzo opryskliwy wobec kobiet, kt�re we wtorki przychodz� do konsulatu, odpowiedzia� jej wyj�tkowo grzecznie.
- Za p� godziny - mrukn��. - Albo za dwie. Nie wiadomo... Sahibowie jedz� �niadanie.
Zakurzony plac mi�dzy przystankiem i konsulatem ju� roi� si� od kobiet, kt�re przybywa�y tu we wtorki; niekt�re mia�y zas�oni�te twarze, kilka, jak panna Rehana, przysz�o z ods�oni�tym obliczem. Wszystkie by�y przestraszone, kurczowo trzyma�y si� swoich wuj�w lub braci, kt�rzy udawali pewnych siebie. Panna Rehana natomiast przyby�a tu sama i wcale nie sprawia�a wra�enia zaniepokojonej.
Muhammad Ali, kt�ry udziela� porad najbardziej zagubionym spo�r�d wtorkowych interesantek, poczu�, �e stopy same go nios� w stron� tej niezwyk�ej, czarnookiej, niezale�nej dziewczyny.
- Panienko... - zagadn��. - Mniemam, �e przyjecha�a� po pozwolenie na wjazd do Londynu.
Sta�a na skraju placu, przy kramie z gor�cymi daniami, i z zadowoleniem jad�a pakor� z chili. Kiedy si� odwr�ci�a, by na niego spojrze�, poczu�, �e jej spojrzenie ma z�y wp�yw na jego uk�ad trawienny.
- Tak.
- Czy pozwolisz, �e udziel� ci porady? Za niewielk� op�at�.
U�miechn�a si�.
- Dobra rada jest cenniejsza od rubin�w - odpar�a. - Ale niestety nie mog� ci zap�aci�. Jestem sierot�, a nie jedn� z tych bogatych dam.
- Zaufaj moim siwym w�osom - nalega� Muhammad Ali. - Za moj� rad� stoi do�wiadczenie. Na pewno b�dziesz zadowolona.
Potrz�sn�a g�ow�.
- M�wi� przecie�, �e jestem biedna. Tam stoj� kobiety, kt�rym towarzysz� m�czy�ni, ich krewniacy. Ka�dy z nich sporo zarabia. Id� do nich. Dobra rada warta jest dobrej zap�aty.
Chyba oszala�em, pomy�la� Muhammad Ali, s�ysz�c swoj� odpowied�:
- Panienko, to przeznaczenie pchn�o mnie ku tobie. Tak musi by�. By�o nam pisane si� spotka�. Ja te� jestem biedny, ale od ciebie nie wezm� zap�aty.
U�miechn�a si� znowu.
- Wobec tego musz� ci� wys�ucha�. Taki dar od losu przynosi szcz�cie.
Poprowadzi� j� do niskiego drewnianego biureczka w swoim zak�tku w dzielnicy n�dzy. Sz�a za nim, pogryzaj�c pakor�, kt�r� trzyma�a w torebce z gazety. Nie pocz�stowa�a go.
Po�o�y� poduszk� na ziemi.
- Prosz� siada�.
Pos�ucha�a go. Sam usiad� za biurkiem, na wprost niej. Czu� na sobie zawistne spojrzenia m�czyzn, �wiadom, �e s�siedzi po�eraj� wzrokiem t� najnowsz� m�od� �licznotk�, kt�ra zaraz wpadnie w sid�a starego, siwego oszusta.
- Nazwisko?
- Rehana. Narzeczona Mustafy Dara z Bradfordu w Londynie.
- Bradfordu w Anglii - poprawi� j� �agodnym tonem. - Londyn to tylko miasto, jak Multan albo Bahawalpur. Anglia to wielkie pa�stwo. Nigdzie na �wiecie nie �yje tyle zimnych ryb co tam.
- Aha. Dzi�kuj� - odpar�a z tak� powag�, �e nie m�g� si� zorientowa�, czy powiedzia�a to powa�nie.
- Czy wype�ni�a� ju� formularz? Poka� mi go.
- W porz�dku? - Po raz pierwszy w jej g�osie zabrzmia�a nuta niepokoju.
Poklepa� blat biurka tu� obok jej d�oni.
- Na pewno. Zaraz sprawdz�.
Jad�a ostatni placek, podczas gdy on przegl�da� papiery.
- Tip-top - o�wiadczy� po d�u�szej chwili. - Wszystko dobrze.
- Dzi�kuj� za rad�. - Zbiera�a si� do odej�cia. - P�jd� pod bram� i zaczekam.
- Co ty m�wisz?! - krzykn��, klepi�c si� d�oni� w czo�o. - Wyobra�asz sobie, �e to takie proste? Ty im dasz dokumenty, a oni z szerokim u�miechem wr�cz� ci pozwolenie? Panno Rehano, ostrzegam, tam jest gorzej ni� na komisariacie.
- Doprawdy? - Jego przemowa wywar�a na niej spore wra�enie. Teraz wys�ucha go z uwag�, a on b�dzie m�g� patrze� na ni� kilka minut d�u�ej.
Wzi�� g��boki oddech i wyg�osi� ju� wcze�niej przygotowane przem�wienie. Powiedzia� jej, �e sahibowie traktuj� jak oszustki i szachrajki wszystkie kobiety, kt�re przychodz� we wtorki, twierdz�c, �e s� na utrzymaniu kierowc�w autobus�w w Luton albo rewident�w z Manchesteru.
- Powiem im po prostu, �e ja taka nie jestem!
Ten niewinny okrzyk sprawi�, �e Muhammad Ali a� zadr�a� z l�ku o t� dziewczyn�. Przekonywa� j�, �e ona jest wr�belkiem, a ci m�czy�ni to jastrz�bie. B�d� zadawali jej bardzo osobiste pytania, takie, jakie rodzony brat wstydzi�by si� zadawa� damie. B�d� pytali, czy jest dziewic�, a je�eli nie jest, to zapytaj� o ��kowe zwyczaje jej narzeczonego, o tajemne imiona, jakie sobie wymy�lili.
�wiadomie nie przebiera� w s�owach, poniewa� chcia� zmniejszy� wstrz�s, jakiego dziewczyna dozna, stykaj�c si� z tym lub z czym� podobnym. Zachowywa�a kamienn� twarz, lecz jej d�onie zacz�y lekko dr�e� na kraw�dzi biurka.
M�wi� dalej:
- B�d� ci� wypytywali o liczb� pokoi w domu twoich rodzic�w, o kolor �cian i kt�rego dnia opr�nia si� wasz �mietnik. Ka�� ci powiedzie�, jak nazywa si� wychowanica ciotki kuzyna matki twojego narzeczonego. Wcze�niej pytali o to Mustaf� Dara. Je�eli raz si� pomylisz, przepad�a�.
- Rozumiem. - W jej g�osie wyczu� napi�cie. - Jak� dasz mi rad�, staruszku?
W tym momencie Muhammad Ali zazwyczaj zni�a� g�os i szeptem informowa� zainteresowan�, �e zna kogo�, pewnego zacnego cz�owieka, kt�ry pracuje w konsulacie, i �e mo�e on dostarczy�, za op�at�, wszystkie potrzebne dokumenty ze stosownymi piecz�tkami. Interes szed� nie�le, poniewa� nierzadko kobiety p�aci�y mu nawet pi��set rupii lub dawa�y z�ot� bransolet� i odchodzi�y zadowolone.
Przyje�d�a�y z miejscowo�ci oddalonych o setki mil; normalnie wypytywa� je o to, zanim zacz�� im cokolwiek obiecywa�, wiec nawet je�eli kiedy� zorientowa�y si�, �e je oszukano, nie wraca�y do niego. Jecha�y do Sargodhy albo Lalukhet i zaczyna�y si� pakowa�. Nie wiadomo, kiedy odkrywa�y, �e pad�y ofiar� oszusta, ale wtedy i tak by�o ju� za p�no.
�ycie jest brutalne, wi�c stary cz�owiek musi sobie jako� radzi�. Nie do niego nale�a�o wsp�czu� kobietom, kt�re zjawia�y si� tutaj we wtorki.
Niemniej jednak jego w�asny g�os znowu go zdradzi�. Zamiast wyg�osi� to co zawsze, wyjawi� jego najwi�kszy sekret.
- Panno Rehano... - zacz�� g�os. Muhammad Ali s�ucha� go, nie posiadaj�c si� ze zdumienia. - Jest pani kim� wyj�tkowym, klejnotem... Dla pani zrobi� co�, czego nie podj��bym si� dla w�asnej c�rki. Posiadam dokument, kt�ry rozwi��e wszystkie pani k�opoty.
- Jaki� to czarodziejski dokument? - Ju� nie mia� w�tpliwo�ci, �e jej oczy kpi� sobie z niego.
G�os przycich� do szeptu.
- Panno Rehano, to brytyjski paszport. Najprawdziwszy, wy�mienity. Mam zaufanego przyjaciela, kt�ry wpisze pani nazwisko i wklei zdj�cie... i hej, presto! Witaj, Anglio!
Tak powiedzia�!
W tym dniu, kiedy oszala�, wszystko sta�o si� mo�liwe. Zapewne da jej ten paszport zupe�nie za darmo, a potem b�dzie tego �a�owa� przez ca�y rok.
Stary durniu, �aja� sam siebie, najstarsi g�upcy trac� g�owy dla dzierlatek.
- Czy dobrze zrozumia�am? Proponujesz mi, bym pope�ni�a przest�pstwo...
- To nie przest�pstwo - zaoponowa�. - To u�atwienie.
- ...i nielegalnie pojecha�a do Bradfordu w Londynie, potwierdzaj�c z�� opini�, jak� maj� o nas sahibowie z konsulatu? To nie jest dobra rada, dziadku.
- Do Bradfordu w Anglii - poprawi� j� ponuro. - Nie wypada przyjmowa� mojego daru z takim nastawieniem.
- A z jakim?
- Panienko, jestem biednym cz�owiekiem. Proponuj� ci ten dar, poniewa� jeste� pi�kna. Nie odtr�caj takiego gestu. Przyjmij ten dokument. Albo go nie bierz, wracaj do domu i zapomnij o Anglii. Tylko nie wchod� do tego budynku i nie tra� godno�ci!
Ona jednak ju� wsta�a, odwr�ci�a si� od niego i sz�a w stron� bramy, gdzie t�oczy�a si� grupka kobiet. Posterunkowy w obel�ywych s�owach kaza� im czeka� cierpliwie, bo inaczej w og�le ich nie wpu�ci.
- To si� wyg�upiaj! - krzykn�� za ni� Muhammad Ali. - Co to mo�e obchodzi� mojego ojca?! (Czyli co jego to obchodzi.)
Nie spojrza�a na niego.
- To przekle�stwo naszego ludu! - wrzasn��. - Jeste�my biedni, ciemni i za nic w �wiecie nie chcemy si� niczego nauczy�!
- Ej, Muhammadzie Ali! - zawo�a�a straganiarka sprzedaj�ca orzeszki po drugiej stronie ulicy. - Jaka szkoda, �e ona woli m�odych!
Przez ca�y dzie� Muhammad Ali sta� przy bramie konsulatu. Nie raz upomina� siebie: Odejd� st�d, stary g�upcze, ta pani nie ma ochoty wi�cej z tob� rozmawia�. Mimo to, gdy wychodzi�a, zasta�a go przy bramie.
- Salaam, doradco - pozdrowi�a go.
By�a spokojna i w dobrym nastroju. O, Allachu, za�atwi�a! Sahibowie tak�e uton�li w jej oczach i dali jej pozwolenie na wjazd do Anglii.
Pos�a� jej pe�en oczekiwania u�miech. Odwzajemni�a mu si� be� �adnego skr�powania.
- Panno Rehano, prosz� przyj�� moje gratulacje w tej godzinie zwyci�stwa.
Chwyci�a go za rami�.
- Chod�my. Kupi� ci pakor� w podzi�ce za rad� i jako przeprosiny za to, �e tak nie�adnie si� zachowa�am.
Stali w wieczornym kurzu, tu� obok autobusu, kt�ry wkr�tce mia� wyruszy� w drog�. Kulisi mocowali maty na dachu, w�drowny handlarz usi�owa� pasa�erom sprzeda� romantyczne opowie�ci i przer�ne zio�a: remedia na smutek. Panna Rehana i uszcz�liwiony Muhammad Ali jedli placki, siedz�c na przednim zderzaku autobusu. Stary doradca zanuci� p�g�osem jak�� melodi� z filmu. Upa� zel�a�.
- To by�y zaaran�owane zar�czyny - zacz�a niespodziewanie panna Rehana. - Mia�am wtedy dziewi�� lat, a Mustafa Dar mia� ju� trzydzie�ci. Ojciec szuka� kogo�, kto by si� mn� opiekowa� jak on sam. Jego zdaniem Mustafa zas�ugiwa� na jego zaufanie. Potem rodzice umarli, u Mustafa Dar wyjecha� do Anglii, obiecuj�c, �e mnie do siebie sprowadzi. To by�o bardzo dawno temu. Mam jego fotografi�, ale to dla mnie obcy cz�owiek. Nawet nie pozna�am jego g�osu przez telefon.
To wyznanie niezmiernie zaskoczy�o Muhammada Alego, lecz tylko pokiwa� g�ow�, staraj�c si�, by wygl�da�o to bardzo m�drze.
- No c�... - zacz��. - Rodzice zawsze maj� na wzgl�dzie dobro swojego dziecka. Znale�li dla ciebie dobrego i zacnego cz�owieka, kt�ry dotrzyma� obietnicy i wys�a� ci zaproszenie. Teraz do ko�ca �ycia b�dziesz mog�a go poznawa�... i kocha�.
Zdziwi� go jej smutny u�miech.
- Dziadku, dlaczego ju� mnie spakowa�e� i wys�a�e� do Anglii?
Podni�s� si� zdumiony.
- Wygl�da�a� na uradowan�... tak mi si� przynajmniej wydawa�o... Wybacz, prosz�... co si� sta�o... odm�wili ci?
- Na wszystkie pytania da�am z�e odpowiedzi - wyja�ni�a. - Znaki szczeg�lne umie�ci�am na niew�a�ciwych policzkach, zupe�nie zmieni�am wystr�j �azienki, wszystko pomiesza�am...
- Co teraz b�dzie? Jak si� tam dostaniesz?
- Wr�c� do Lahore, do mojego zaj�cia. Pracuj� we wspania�ej rodzinie jako opiekunka trzech przemi�ych ch�opc�w. By�oby im smutno, gdybym odesz�a.
- Tragedia! - lamentowa� Muhammad Ali. - O, jak �a�uj�, �e nie skorzysta�a� z mojej rady! Teraz to ju�, niestety, niemo�liwe. Maj� tw�j kwestionariusz, mog� wszystko sprawdzi�, nawet paszport na nic si� nie przyda. Na marne, wszystko na marne! A by�oby to takie proste, gdyby moja propozycja zosta�a przyj�ta w odpowiedniej chwili.
- Chyba nie - powiedzia�a. - Szczerze m�wi�c, wydaje mi si�, �e nie masz powodu do smutku.
Nigdy jeszcze w swoim d�ugim, trudnym i pozbawionym mi�o�ci �yciu Muhammad Ali nie widzia� tyle szcz�cia, ile w jej ostatnim u�miechu, kt�ry obserwowa� z placu, dop�ki autobus nie przes�oni� go tumanem kurzu.
NAGRODA
Wszyscy byli�my �wi�cie przekonani, �e dop�ki wdowa po z�odzieju trzyma go w swoich szponach, nie spotka go nic dobrego, ale on by� durniem, prawdziwym dzieckiem os�a, a kogo� takiego nie da si� niczego nauczy�.
Mia� szans� u�o�y� sobie �ycie. B�g da� mu i�cie bosk� urod�, a rodzony ojciec zapracowa� si� dla niego na �mier�. Czy� nie zostawi� mu nowiutkiej, pierwszorz�dnej rikszy z siedzeniami pokrytymi plastykiem i innymi bajerami? By� to ch�opak jak malowanie, mia� fach w r�ku, z czasem znalaz�by sobie �on�, wystarczy�o, �eby przez kilka lat zaoszcz�dzi� troch� rupii. Nic z tego. Musia� si� zakocha� we wdowie po z�odzieju, zanim zarost pojawi� mu si� na brodzie, mo�na nawet powiedzie�: zanim straci� mleczne z�by.
Obawiali�my si� o niego, ale kto dzisiaj s�ucha m�dro�ci starych ludzi?
Kto ich s�ucha?
No w�a�nie: nikt, a ju� na pewno nie taki zakuty �eb jak rikszarz Ramani. Moim zdaniem zawini�a wdowa. Ja to widzia�em, m�wi� wam, wszystko widzia�em, a� w ko�cu sta�o si� to nie do zniesienia. Siedzia�em pod tym oto figowcem, pali�em t� oto fajk� i niewiele umkn�o mojej uwagi.
Raz nawet pr�bowa�em uchroni� go przed losem, ale nic z tego nie wysz�o...
Wdowa na sw�j agresywny spos�b by�a niew�tpliwie atrakcyjna, trudno zaprzeczy�, ale i do gruntu zepsuta. Mia�a z dziesi�� lat wi�cej ni� Ramani oraz pi�cioro �yj�cych dzieci; dwoje jej umar�o. B�g raczy wiedzie�, co ten z�odziej robi� opr�cz kradzie�y i bachor�w, bo nie zostawi� jej z�amanego grosza, nic wi�c dziwnego, �e zainteresowa�a si� Ramanim. Nie twierdz�, �e w tym miasteczku rikszarz mo�e sporo zarobi�, ale dwa k�sy to wi�cej ni� nic. A poza tym ma�o kto spojrza�by na wdow� po nicponiu.
Poznali si� w tym miejscu.
Kt�rego� dnia Ramani przyjecha� do miasta bez pasa�era, ale jak zwykle by� u�miechni�ty, jakby kto� da� mu wspania�y napiwek, i nuci� sobie jak�� melodi� z radia. W�osy mia� wypomadowane jak na �lub. Wcale nie by� taki g�upi, �eby nie zauwa�y�, �e dziewczyny ogl�daj� si� za nim i wymieniaj� uwagi na temat jego smuk�ych i pi�knie umi�nionych n�g.
Wdowa po z�odzieju przysz�a tego dnia do sklepu po trzy marne ziarenka grochu. Nikt nie wiedzia�, sk�d mia�a pieni�dze, ale kto� widzia� m�czyzn kr�c�cych si� w nocy ko�o jej n�dznej budy, podobno by� tam nawet sam sklepikarz, ale ja wol� si� powstrzyma� od komentarza.
Towarzyszy�a jej ca�a pi�tka bachor�w. Ni st�d, ni zow�d, jak gdyby nigdy nic, zawo�a�a: "Ej, riksza!" Na ca�y g�os, jak ostatnia zdzira. Chcia�a nam pokaza�, �e sta� j� na riksz�, jakby to kogokolwiek interesowa�o. Dzieciaki pewnie chodzi�y g�odne z powodu tej przeja�d�ki, lecz ja uwa�am, �e to by�a inwestycja, �e wdowa ju� wcze�niej umy�li�a sobie uczepi� si� Ramaniego. Ca�a sz�stka wpakowa�a si� do rikszy i odjechali. Musieli nie�le wa�y�, bo Ramani sapa�, �y�y wyst�pi�y mu na �ydkach, a ja wtedy pomy�la�em sobie: Uwa�aj, synu, bo b�dziesz taszczy� ten ci�ar przez ca�e �ycie.
Od tej pory wsz�dzie widywano ich razem, bezwstydnie pokazywali si� w miejscach publicznych. Cieszy�em si�, �e jego matka nie �yje, bo gdyby to zobaczy�a, spali�aby si� ze wstydu.
W tamtych czasach Ramani niekiedy wychodzi� wieczorami na ulic�, �eby si� spotka� z kumplami. Wydawa�o si� im, �e s� strasznie sprytni, bo chodzili na zaplecze jad�odajni Ira�czyka i tam pili zakazany alkohol. Wszyscy o tym wiedzieli, ale nikt nic nie m�wi�, bo je�eli ch�opcy rujnuj� sobie zdrowie, to jest to k�opot ich rodzic�w.
By�o mi �al, �e Ramani zadaje si� z takim pod�ym towarzystwem. Zna�em kiedy� jego rodzic�w. Lecz gdy go ostrzeg�em, by si� trzyma� z dala od tych �obuz�w, u�miechn�� si� jak baran i powiedzia�, �ebym si� nie martwi�, bo nic z�ego si� nie dzieje.
Daj sobie spok�j, pomy�la�em.
Zna�em tych jego kumpli. Wszyscy chodzili z opaskami Ruchu M�odych. Dzia�o si� to w czasach stanu wyj�tkowego i ci jego kolesie nie byli nastawieni pokojowo. Chodzi�y pog�oski o r�nych pobiciach, wi�c wola�em cicho siedzie� pod moim drzewem. Ramani wprawdzie nie nosi� opaski, ale trzyma� si� z nimi, bo mu, durniowi, imponowali.
Te m�okosy z opaskami zawsze mu nadskakiwa�y. Taki przystojny facet, m�wili, przy tobie �a�i Kapur i Amitabh wygl�daj� jak tr�dowaci, powiniene� jecha� do Bombaju i dosta� si� do filmu.
Faszerowali go marzeniami, bo wiedzieli, �e mo�na z niego wyci�gn�� fors� przy kartach i �e b�dzie stawia� im drinki, chocia� wcale nie by� od nich bogatszy. Od tych filmowych marze� spuch�a mu g�owa, bo nic w niej nie by�o, i o to mam pretensj� do wdowy, poniewa� by�a od niego starsza i powinna mie� wi�cej rozs�dku. Raz dwa mog�a sprawi�, �eby o tym wszystkim zapomnia�, ale nie. Pewnego dnia us�ysza�em, jak m�wi na ca�y g�os, tak �eby wszyscy s�yszeli: "Jeste� urodziwy jak sam Kriszna. Nie jeste� tylko ca�y niebieski". Na ulicy! �eby wszyscy si� dowiedzieli, �e s� kochankami! Nabra�em w�wczas pewno�ci, �e dojdzie do jakiej� tragedii.
Kiedy wdowa kolejny raz zjawi�a si� w sklepiku, postanowi�em dzia�a�. Nie w swoim imieniu, lecz przez wzgl�d na jego nie�yj�cych rodzic�w wzi��em na siebie ryzyko o�mieszenia przez t�... nie, nie nazw� jej, jest teraz gdzie indziej i tam si� na niej poznaj�.
- Ej, wdowo! - rzuci�em.
Zatrzyma�a si� jak wryta, wykrzywiaj�c twarz, jakbym j� zdzieli� batem.
- Podejd� no tu.
Nie mog�a odm�wi�, bo ciesz� si� w tym miasteczku pewnym szacunkiem. Mog�a te� sobie pomy�le�, �e jak ludzie zobacz�, �e rozmawia ze mn�, przestan� j� ignorowa�. Zawczasu wiedzia�em, �e podejdzie.
- Chc� ci tylko powiedzie� - zacz��em z godno�ci� - �e Ramani jest bliski mojemu sercu. Ty za� musisz poszuka� sobie kogo� w swoim wieku, a by�oby jeszcze lepiej, gdyby� uda�a si� do jakiej� a�ramy dla wd�w w Benaresie i reszt� �ycia sp�dzi�a na mod�ach, dzi�kuj�c Bogu, �e palenie wd�w jest zakazane.
Chcia�a mnie skompromitowa�, wrzeszcz�c na mnie i obrzucaj�c wyzwiskami. Krzycza�a, �e jestem wrednym staruchem, kt�ry ju� dawno powinien umrze�, po czym o�wiadczy�a:
- Dowiedz si�, panie nauczycielu emerytowany, �e ten tw�j Ramani prosi�, bym za niego wysz�a, ale mu odm�wi�am, bo nie chc� mie� wi�cej dzieci, a poza tym jest m�ody i powinien mie� w�asne. Powiedz to wszystkim i przesta� j�trzy�.
Przez jaki� czas nie zajmowa�em si� romansem Ramaniego z wdow� po z�odzieju, bo zrobi�em ju� wszystko, co by�o w mojej mocy, a w miasteczku dzia�o si� mn�stwo innych spraw interesuj�cych osob� tak� jak ja. Na przyk�ad nasz lekarz gminny sprowadzi� wielk� bia�� przyczep� i uzyska� pozwolenie, by j� ustawi� pod figowcem. Ka�dego wieczoru wprowadzano do niej m�czyzn i co� tam z nimi robiono.
Wola�em nie przebywa� w pobli�u, poniewa� przyczep� zawsze obstawia�y te m�okosy z opaskami, wi�c przenios�em swoje nargile w inne miejsce. Dociera�y do mnie plotki na temat tego, co tam si� dzieje, ale nie dawa�em im pos�uchu.
W�a�nie wtedy, gdy sta�a w naszym miasteczku ta przyczepa, kt�ra pachnia�a eterem, wysz�a na jaw ca�a pod�o�� wdowy. Ramani nagle zacz�� rozpowiada� o swoim nowym marzeniu. Ka�demu, kogo spotka�, opowiada�, �e wkr�tce otrzyma szczeg�lny prezent od samego rz�du w Delhi, a b�dzie to nowiusie�kie, najwy�szej klasy radio tranzystorowe na baterie.
Od dawna wiedzieli�my, �e nasz Ramani nie ma pi�tej klepki, chocia�by z tego powodu, �e nosi� si� jak gwiazdor filmowy i w og�le, wi�c wi�kszo�� z nas tylko wyrozumiale kiwa�a g�owami i przytakiwa�a: "Tak, Ram, ty to masz szcz�cie" i "Dobry mamy rz�d, bo rozdaje radia mi�o�nikom muzyki".
Ramani mimo to obstawa� przy swoim i by� szcz�liwy jak nigdy przedtem. Jednak perspektywa otrzymania radia wydawa�a si� niewystarczaj�cym powodem takiego radosnego nastroju.
Wkr�tce po pierwszej wzmiance o wymarzonym radiu Ramani i wdowa po z�odzieju si� pobrali. Wtedy wszystko sta�o si� dla mnie jasne. Nie bra�em udzia�u w za�lubinach... by�a to ze wszech miar ubo�uchna uroczysto��. Jaki� czas potem przywo�a�em do siebie Rama, widz�c, �e przeje�d�a pust� riksz�.
Kiedy przysiad� obok mnie, powiedzia�em:
- By�e� w tej przyczepie, synu? Co oni ci zrobili?
- Nie martw si� - odpar�. - Jest po prostu cudownie. Jestem zakochany, nauczycielu, a poza tym uda�o mi si� sprawi�, �e mog�em po�lubi� moj� kobiet�.
Przyznaj�, �e ponios�y mnie w�wczas nerwy; by�em bliski p�aczu, kiedy poj��em, �e Ramani dobrowolnie podda� si� upokarzaj�cemu zabiegowi, jakiemu poddawano m�czyzn si�� doprowadzanych do przyczepy. Zgani�em go surowo:
- Ty durny idioto, pozwoli�e�, by ta kobieta pozbawi�a ci� m�sko�ci!
- To nie jest takie z�e - powiedzia� Ram, maj�c na my�li nasbandi. - To wcale nie odbiera ochoty do mi�o�ci ani nic takiego, przepraszam ci�, nauczycielu, �e to m�wi�. Tylko nie ma z tego dzieci, a moja kobieta ju� wi�cej ich nie chcia�a, wi�c teraz wszystko jest na sto procent okej. Poza tym jest to w interesie naszego pa�stwa - zaznaczy�. - Nied�ugo przy�l� mi radio.
- Radio... - powt�rzy�em.
- Pami�tasz, nauczycielu? - Ram zni�y� g�os. - Par� lat temu, jak by�em ma�y, krawiec Laxman te� podda� si� tej operacji. Natychmiast dosta� radio i ca�e miasteczko schodzi�o si�, by go s�ucha�. To taka forma podzi�kowania od rz�du. Fajnie b�dzie mie� co� takiego.
- Zejd� mi z oczu! - krzykn��em zrozpaczony. Nie mia�em serca powiedzie� mu tego, co wszyscy ju� wiedzieli: �e ten pomys� nie wypali�, �e go zaniechano, poszed� w niepami��. Ju� wiele lat temu.
Po tych wydarzeniach wdowa po z�odzieju, kt�ra by�a teraz �on� Rama, rzadko pokazywa�a si� w miasteczku. Bez w�tpienia wstydzi�a si� tego, do czego go zmusi�a. Ramani za� pracowa� teraz d�u�ej ni� przedtem i ilekro� widzia� kogo�, komu wcze�niej opowiada� o radiu, przyk�ada� d�o� do ucha, jakby ju� w niej trzyma� t� cholern� maszynk�. Na�ladowa� przy tym audycje radiowe.
- Je Aka�wani hai! - wo�a�. - Tu Radio India! Podajemy wiadomo�ci! W dniu dzisiejszym rzecznik rz�du o�wiadczy�, �e radioodbiornik dla Ramaniego rikszarza wkr�tce zostanie mu przekazany! A teraz chwila muzyki. - Po czym przera�liwym falsetem �piewa� piosenki A�i Bhonsle albo Laty Mange�kar.
Ram zawsze wierzy� w marzenia. Nie raz by� bliski zara�enia nas swoj� wiar� w wyimaginowane radio, byli�my wi�c sk�onni uwierzy�, kiedy tak je�dzi� po ulicach miasteczka, �e radio jest ju� w drodze, a nawet �e ju� przysz�o i jest ukryte w jego d�oni przytkni�tej do ucha. W ko�cu zacz�li�my czeka� na g�os Ramaniego, dobiegaj�cy zza rogu albo z ko�ca ulicy, na dzwonek jego roweru i komunikaty:
- Radio India! Tu Radio India!
Czas p�yn��. Ram wci�� je�dzi� z niewidzialnym radiem po miasteczku. Min�� rok. Jego radiowy g�os rozbrzmiewa� na ulicach, lecz kiedy ponownie ujrza�em tego ch�opaka, dostrzeg�em w jego rysach co� nowego, grymas napi�cia, jakby wykonywa� ogromny wysi�ek: wi�kszy ni� jazda riksz�, ni� wo�enie w niej wdowy po z�odzieju z pi�tk� �yj�cych dzieci i duszami tej dw�jki, kt�ra umar�a. Sprawia� wra�enie cz�owieka, kt�ry ca�� swoj� m�odzie�cz� energi� skupia na fikcji mieszcz�cej si� w przestrzeni mi�dzy uchem i d�oni�, jakby usi�owa� stworzy� prawdziwe radio nadzwyczajnym, mo�e nawet ostatnim, wysi�kiem woli.
Czu�em si� zupe�nie bezradny, wierzcie mi, poniewa� domy�la�em si�, �e w to urojone radio Ram przela� wszystkie swoje obawy i �al z powodu tego, co zrobi�. Gdyby pozwoli� umrze� temu marzeniu, musia�by stawi� czo�o ogromowi zbrodni, jakiej si� dopu�ci� wobec w�asnego cia�a, poj��, �e wdowa po z�odzieju, jeszcze przed �lubem, zrobi�a z niego z�odzieja najgorszego i najohydniejszego, poniewa� zmusi�a go, by ograbi� samego siebie.
Po jakim� czasie bia�a przyczepa wr�ci�a na dawne miejsce pod figowcem. Poj��em w�wczas, �e sprawa jest przegrana, Ram bowiem niechybnie p�jdzie tam po swoj� nagrod�.
Nie przyszed� pierwszego dnia ani drugiego. Dowiedzia�em si� p�niej, �e nie chcia� si� wyda� zach�anny, nie chcia�, aby lekarz pomy�la�, �e bardzo mu na tym radiu zale�y. Poza tym liczy� troch� i na to, �e przyjd� do niego, �eby mu je wr�czy�, mo�e si� nawet spodziewa� niewielkiej uroczysto�ci. G�upiec jest g�upcem i trudno przewidzie�, co sobie umy�li.
Zjawi� si� tam na trzeci dzie�. Dzwoni�c rowerowym dzwonkiem i nadaj�c prognoz� pogody, jak zwykle z d�oni� przy uchu, zatrzyma� si� obok przyczepy. W rikszy, za jego plecami, siedzia�a wdowa po z�odzieju, ta czarownica, kt�ra musia�a przyjecha�, �eby obejrze� kl�sk� swojego towarzysza.
Nie trwa�o to d�ugo.
Ram pozdrowi� swoich kumpli z opaskami, kt�rzy strzegli przyczepy przed gniewem ludu, i rozpromieniony wszed� do niej. Podobno - nie widzia�em tego, poniewa� opu�ci�em scen� wydarze�, aby oszcz�dzi� sobie b�lu - mia� wypomadowane w�osy i �wie�o wykrochmalone ubranie. Wdowa nie ruszy�a si� z rikszy. Siedzia�a tam, os�oniwszy g�ow� czarnym sari, uczepiona swoich dzieci, jakby one mog�y by� jej podpor�.
Po chwili z przyczepy rozleg�y si� odg�osy utarczki, potem krzyki, a� ch�opcy z opaskami zajrzeli do �rodka, by sprawdzi�, co si� tam dzieje. Wkr�tce kolesie Rama wywlekli go stamt�d si��: twarz mia� umazan� czernid�em do w�os�w, a z ust sp�ywa�a mu krew. Ju� nie trzyma� d�oni przy uchu.
Ludzie mi powiedzieli, �e ta czarna wdowa nie ruszy�a si� z rikszy nawet wtedy, gdy rzucili jej ma��onka na ziemi�.
Tak, wiem, jestem stary, moje pogl�dy s� pomarszczone ze staro�ci. Podobno sterylizacja i B�g wie co jeszcze s� niezb�dne. By� mo�e nie mam racji, obwiniaj�c tak�e wdow� - dlaczego nie? By� mo�e nale�y odrzuci� wszystkie pogl�dy starych ludzi, w porz�dku, niech tak b�dzie. Ale to ja opowiadam t� histori� i jeszcze jej nie sko�czy�em.
Kilka dni po tym incydencie zobaczy�em, �e Ramani sprzedaje riksz� pewnemu muzu�ma�skiemu �achmycie, w�a�cicielowi warsztatu rowerowego. Widz�c, �e mu si� przygl�dam, Ram podszed� do mnie.
�egnaj, nauczycielu, wyje�d�am do Bombaju, �eby zosta� wi�ksz� gwiazd� filmow� ni� �a�i Kapur, a nawet sam Amitabh Ba��an.
Powiedzia�e� "wyje�d�am"? Czy�by� zamierza� jecha� sam?
Wyprostowa� si�. Wdowa po z�odzieju ju� zd��y�a go oduczy� szacunku dla starszych.
- Moja �ona i dzieci jad� ze mn� - oznajmi�.
By�a to nasza ostatnia rozmowa. Wyjechali tego samego dnia wieczornym poci�giem.
Kilka miesi�cy p�niej dosta�em od niego pierwszy list. Rzecz jasna nie napisa� go sam, bo pomimo moich wysi�k�w pisa� bardzo s�abo. Op�aci� pisarza, co musia�o go nie�le kosztowa�, poniewa� w �yciu trzeba za wszystko p�aci�, a w Bombaju dwa razy wi�cej. Nie wiem, dlaczego odezwa� si� do mnie, ale tak w�a�nie by�o. Mam te listy i trzymam je na dow�d; mo�e jednak starzy ludzie do czego� si� przydaj�, a mo�e uwa�a�, �e jestem jedyn� osob� ciekaw� wiadomo�ci od niego.
Opowiada� o swojej karierze, o tym, �e b�yskawicznie odkry�o go pewne wielkie studio filmowe, �e teraz przygotowuj� go do roli wielkiej gwiazdy, �e ca�e dnie sp�dza w hotelu Sun'n'Sand na pla�y Juhu, �e kupuje przestronny dom w Pali Hill, dwupoziomowy, wyposa�ony w najnowszy system przeciww�amaniowy; �e wdowa po z�odzieju ma si� dobrze, jest zadowolona i tyje, a �ycie jest pe�ne blasku, sukces�w i alkoholu "niewiadomego pochodzenia".
Pi�kne listy: przemawia�a z nich jego wiara we w�asne si�y, ale ilekro� je czytam, gdy� do tej pory zdarza mi si� do nich powraca�, przypomina mi si� wyraz jego twarzy, zanim dowiedzia� si� prawdy o tym wymarzonym radioodbiorniku, a tak�e ten ogromny, maniacki up�r, z jakim wyczarowywa� rzeczywisto�� moc� nies�ychanej wiary, z niczego, z rozgrzanego powietrza uwi�zionego w d�oni przytkni�tej do ucha.
W�OS PROROKA
Na pocz�tku roku 19**, kiedy �rinagar znalaz� si� w okowach zimy tak surowej, �e ludziom ko�ci p�ka�y, jakby by�y ze szk�a, pewien m�odzieniec, na kt�rego zar�owionej mrozem twarzy l�ni� niczym szron blask zamo�no�ci, wszed� do najpodlejszej i ciesz�cej si� z�� s�aw� dzielnicy, mi�dzy gro��ce w ka�dej chwili zawaleniem budy z drewna i blachy falistej. Zacz�� tam rozpytywa� o zawodowego z�odzieja, poniewa� pragn�� skorzysta� z jego us�ug. M�odzieniec �w mia� na imi� Atta, a rzezimieszki zamieszkuj�ce t� cz�� miasta z rado�ci� kierowa�y go w coraz to mroczniejsze zau�ki, a� w ko�cu na podw�rku zachlapanym krwi� zar�ni�tego kurcz�cia napad�o go dw�ch m�czyzn, kt�rych twarzy nie zd��y� zobaczy�, zrabowa�o mu poka�ny zwitek banknot�w, kt�ry nierozs�dnie wzi�� ze sob� na t� samotn� wypraw�, i poturbowa�o go tak, �e mato ducha nie wyzion��.
Zapad�a noc. Czyje� anonimowe ramiona wynios�y go na brzeg jeziora, sk�d jaka� ��d� przewioz�a go na drug� stron�, gdzie rannego i zakrwawionego porzucono nad kana�em prowadz�cym do ogrod�w Shalimar. O �wicie przep�ywa� tamt�dy handlarz kwiatami. Wios�uj�c w lodowatej wodzie, zm�tnia�ej jak mi�d dzikich pszcz�, ujrza� le��cego m�odzie�ca, kt�ry w�a�nie si� poruszy� i zacz�� j�cze�; jego �miertelnie blada twarz wci�� l�ni�a bogactwem pod warstw� prawdziwego szronu.
Handlarz przycumowa� ��d� i pochylaj�c si� nad wargami ofiary, zdo�a� pozna� jego adres, mimo �e nieborak ledwie m�wi�. Licz�c na spor� nagrod�, kwiaciarz zawi�z� Att� do wielkiego domu nad jeziorem, gdzie pi�kna, cho� nie wiadomo dlaczego bardzo posiniaczona m�oda kobieta oraz jej zrozpaczona, i r�wnie urodziwa, matka - wida� by�o, �e obydwie ze zmartwienia nie zmru�y�y oczu przez ca�� noc - podnios�y lament na widok m�odzie�ca, brata tej m�odszej, spoczywaj�cego nieruchomo w�r�d anemicznego, zimowego kwiecia.
Kwiaciarz istotnie otrzyma� sowit� zap�at� za milczenie i od tej chwili przestaje by� istotny dla naszego opowiadania. Atta natomiast, kt�ry cierpia� straszliwe m�czarnie z powodu odmro�e� i p�kni�tej czaszki, zapad� w �pi�czk�, wobec kt�rej najznamienitsi lekarze w mie�cie okazali si� bezradni. W tej sytuacji tym szczeg�lniejszy mo�e wydawa� si� fakt, �e ju� tego samego wieczoru w owej pod�ej dzielnicy zjawi� si� drugi niespodziewany go��. Tym razem by�a to Huma, siostra nieszcz�snego m�odzie�ca; pyta�a o to samo, o co pyta� brat, i z tak� sam� powag�:
- Gdzie mo�na wynaj�� z�odzieja?
Historia o bogatym g�upcu, kt�ry zjawi� si� w poszukiwaniu z�odzieja, obieg�a ju� ca�� zakazan� dzielnic�, lecz tym razem m�oda kobieta o�wiadczy�a:
- Nie mam przy sobie �adnych pieni�dzy ani bi�uterii. Ojciec mnie wydziedziczy� i nie zap�aci �adnego okupu, je�eli zostan� porwana. Poza tym u mego stryja, zast�pcy komisarza policji, zostawi�am list, kt�ry ma otworzy�, gdybym ca�a i zdrowa do rana nie wr�ci�a do domu. Dowie si� z niego szczeg��w mojej tu wyprawy i poruszy niebo i ziemi�, �eby ukara� moich krzywdzicieli.
Jej uroda, widoczna mimo rozleg�ych si�c�w i �lad�w raz�w szpec�cych jej czo�o i ramiona, w po��czeniu z niezwyk�o�ci� jej wizyty �ci�gn�a spor� grupk� gapi�w. Poniewa� w ich opinii jej zwi�z�a wypowied� uwzgl�dnia�a niemal wszystko, nikt nawet nie pr�bowa� wyrz�dzi� jej jakiejkolwiek krzywdy, mimo �e da�o si� s�ysze� chrapliwe okrzyki zdziwienia, �e osoba, kt�ra zamierza wynaj�� przest�pc�, zapewnia sobie ochron� wysokiego rang� funkcjonariusza policji.
Kierowano j� w coraz bardziej mroczne i podejrzane zau�ki, a� dotar�a do miejsca pogr��onego w g��bokich ciemno�ciach, gdzie jaka� starucha o tak przenikliwym spojrzeniu, �e tylko �lepiec potrafi tak patrze�, przywo�a�a j� do drzwi, z kt�rych bucha�o mrokiem niczym dymem. Huma zacisn�a pi�ci, rozkaza�a sercu, by zachowywa�o si� normalnie, i ruszy�a za staruch� w g��b pos�pnego domostwa
W mroku majaczy� ledwie dostrzegalny p�omyk �wiecy kieruj�c si� t� niepewn� wskaz�wk� (straci�a bowiem z oczu staruch�), nagle uderzy�a si� bole�nie w golenie i a� krzykn�a, lecz natychmiast zagryz�a wargi, wyrzucaj�c sobie, i; zdradzi�a si� z narastaj�cego w niej przera�enia przed tym kim� lub czym� ukrywaj�cym si� w ciemno�ciach.
Okaza�o si�, �e wpad�a na kraw�d� niskiego sto�u, na kt�rym pali�a si� �wieczka. Za sto�em majaczy�a siedz�c; na ziemi ogromna posta� ze skrzy�owanymi nogami.
- Siadaj, siadaj - us�ysza�a spokojny, niski g�os, a je nogi, nie czekaj�c na bardziej wylewne zaproszenie, sam si� pod ni� ugi�y. �ciskaj�c lew� d�o� w prawej, zmusi�a si�, by odpowiedzie� opanowanym tonem:
- Czy to pan jest tym z�odziejem, kt�rego poszukuj�
Olbrzym poruszy� si� nieznacznie, po czym poinformowa� Hum�, �e dzia�alno�� przest�pcza w tym rejonie jest dobrze zorganizowana oraz centralnie zarz�dzana i �e wszelkie zam�wienia na tak zwane prace dorywcze musz� przechodzi� przez to w�a�nie pomieszczenie.
Poprosi� j�, by przedstawi�a szczeg�y planowanego przest�pstwa, dok�adn� list� przedmiot�w, kt�re nale�y wykra��, sprecyzowa�a proponowane bod�ce finansowe w��cznie z kosztami oraz by - wy��cznie dla potrzeb archiwum - umotywowa�a swoje zam�wienie.
S�ysz�c to, Huma zebra�a si� w sobie, zar�wno na ciele, jak i umy�le, i o�wiadczy�a, �e jej motywy s� jej prywatn� spraw�, a szczeg�y wyjawi wy��cznie temu jednemu, wynaj�temu z�odziejowi. Niemniej jednak proponowane przez ni� wynagrodzenie mo�na okre�li� jako "sowite".
- Widz�, �e trafi�am do swoistej agencji po�rednictwa pracy, powiem wi�c tylko, �e za tak� zap�at� chc� dosta� najwi�kszego szale�ca, kt�remu nic nie jest straszne, kt�ry nie l�ka si� samego Pana Boga: najwi�kszego nikczemnika... inni nie wchodz� w rachub�!
W tej samej chwili rozb�ys�a lampa naftowa. W jej �wietle Huma ujrza�a siwego olbrzyma naznaczonego na lewym policzku odra�aj�c� blizn� w kszta�cie zapisanej nastalikiem litery s�n. Dziewczyn� ogarn�o przykre, dziwnie nostalgiczne prze�wiadczenie, �e oto siedzi oko w oko z postrachem swojego dzieci�stwa. Ich nia�ka bowiem, uprzedzaj�c wszelkie akty niepos�usze�stwa ze strony Humy i Atty, zwyk�a by�a mawia�: "Uwa�ajcie, bo was dziad zabierze... szejk S�n, kr�l z�odziei!"
Ten oto cz�owiek, siwy ju� wprawdzie, lecz z charakterystyczn� blizn�, to s�awny zbir we w�asnej osobie... Zwariowa�a, czy mo�e s�uch j� myli: czy�by w�a�nie oznajmi�, �e ze wzgl�du na okoliczno�ci on jeden mo�e podj�� si� tego zadania?
Zmagaj�c si� z nagle rozbudzonymi wspomnieniami, Huma uprzedzi�a tego budz�cego groz� ochotnika, �e tylko wyj�tkowa waga sprawy i jej nader niebezpieczny charakter przywiod�y j� bez eskorty do tej zakazanej dzielnicy.
- Poniewa� nie ma mowy, by ktokolwiek m�g� si� z tego w ostatniej chwili wycofa�, teraz powiem panu wszystko, niczego nie taj�c. Je�eli po tym, co powiem, nie zrezygnuje pan, zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by panu pom�c i uczyni� go bogaczem.
Stary �otr wzruszy� ramionami, pokiwa� g�ow�, splun��. Huma zacz�a swoj� opowie��.
Sze�� dni temu w domostwie jej ojca, Hashima, zamo�nego lichwiarza, �ycie toczy�o si� normalnym trybem. Przy �niadaniu matka z czu�o�ci� nak�ada�a khi�ri na talerz ma��onka, a rozmow� przy stole przeplata�y zwroty pe�ne uprzejmo�ci i troskliwo�ci, czym szczyci�a si� ta rodzina.
Hashim cz�sto podkre�la�, �e chocia� nie jest cz�owiekiem religijnym, postawi� sobie za cel "�y� z honorem". W jego przestronnej rezydencji po�o�onej nad jeziorem wszystkich witano z t� sam� uprzejmo�ci� i szacunkiem, nawet nieszcz�nik�w, kt�rzy przychodzili do Hashima, by wynegocjowa� dla siebie okruchy jego fortuny. Rzecz jasna bra� od nich ponad siedemdziesi�t procent g��wnie po to, by - jak to t�umaczy� swojej kochaj�cej ma��once -"ludzie ci poznali warto�� pieni�dza. Jak si� tego naucz�, wylecz� si� z tej gor�czki nieustannego po�yczania i po�yczania. Je�eli m�j plan si� powiedzie, sam doprowadz� si� do bankructwa!"
Swoim dzieciom lichwiarz i jego �ona wpajali cnoty oszcz�dno�ci, uczciwo�ci oraz zdrow� niezale�no�� ducha. R�wnie� to dawa�o Hashimowi pow�d do zadowolenia.
�niadanie dobieg�o ko�ca; cz�onkowie rodziny �yczyli sobie nawzajem kolejnego udanego dnia. Za kilka godzin ta atmosfera zadowolenia, bytu delikatnego jak porcelana, przepe�nionego alabastrow� wra�liwo�ci�, mia�a nieodwracalnie obr�ci� si� wniwecz.
Lichwiarz przywo�a� swoj� prywatn� ��d� i ju� mia� do niej wsi���, gdy zaciekawiony srebrnym b�yskiem, dostrzeg� niewielk� ampu�k� unosz�c� si� na wodzie mi�dzy pomostem i burt�. Instynktownie wy�owi� j� z zawiesistej wody.
By�a to rurka z kolorowego szk�a, oprawna w srebro. W �rodku Hashim wypatrzy� srebrny medalion z ludzkim w�osem.
Zaciskaj�c d�o� na tej wyj�tkowej zdobyczy, mrukn�� do wio�larza co� o zmianie plan�w, po czym pospiesznie uda� si� do swojego gabinetu, by za zamkni�tymi drzwiami napawa� si� widokiem znaleziska.
Bez w�tpienia lichwiarz Hashim natychmiast si� zorientowa�, �e ma przed sob� s�ynn� relikwi� proroka Mahometa, �w �wi�ty w�os, kt�rego kradzie�, pope�niona poprzedniego dnia w meczecie Hazratbal, wywo�a�a wielkie larum w ca�ej dolinie.
Zapewne rabusie, wystraszeni tym zam�tem, nie ko�cz�cymi si� procesjami, kt�re zawodzi�y na wszystkich ulicach, zamieszkami, komplikacjami natury politycznej oraz wielk� ob�aw� policyjn�, zarz�dzon� i prowadzon� przez ludzi, kt�rych kariery zawis�y na tym jednym ludzkim w�osie, przerazili si� i cisn�li ampu�k� w st�a�e wody jeziora.
Obywatelski obowi�zek nakazywa� Hashimowi, kt�ry znalaz� j� dzi�ki przychylno�ci losu, zwr�ci� relikwi� �wi�tyni, przywracaj�c zarazem zgod� i spok�j w ca�ym stanie.
Lichwiarz jednak mia� inny zamys�. W gabinecie znajdowa�y si� niezliczone dowody jego kolekcjonerskiej pasji. Sta�y tam gabloty z motylami z Gulmargu, kilkadziesi�t odlanych w r�nych metalach miniatur legendarnej armaty Zamzama, przer�ne miecze, dzida Nag�w, dziewi��dziesi�t cztery gliniane wielb��dy, jakie kupuje si� na peronach dworc�w kolejowych, samowary oraz ca�y miniaturowy zwierzyniec w drewnie sanda�owym, kt�ry ongi� obstalowano, aby dzieci mia�y czym si� bawi� podczas k�pieli.
- Wszak - przekonywa� si� Hashim - Prorok stanowczo by si� sprzeciwi� takiemu ho�dowaniu relikwiom. Obmierz�a by�a mu idea wynoszenia go do roli boga! Zatrzymuj�c zatem ten w�os z dala od oszala�ych entuzjast�w, przys�u�� si� wszystkim bardziej - czy� nie? - ni� gdybym go zwr�ci�. Naturalnie, nie chc� mie� tej ampu�ki z pobudek religijnych... Jestem cz�owiekiem �wiatowym, z tego �wiata. Traktuj� j� wy��cznie jako przedmiot �wiecki, nader osobliwy i wielkiej urody. Kr�tko m�wi�c, bardziej zale�y mi na tej ampu�ce ni� na w�osie. Podobno ameryka�scy milionerzy kupuj� kradzione dzie�a sztuki i trzymaj� je w ukryciu... oni by wiedzieli, co czuj�. Musz� j� mie�!
Ka�dy kolekcjoner odczuwa nieodpart� potrzeb� pokazania swoich skarb�w chocia�by jednej osobie, wi�c Hashim przywo�a� Att�, kt�ry bardzo si� zaniepokoi�, lecz zobowi�zany przysi�g� dochowania tajemnicy, wygada� si� dopiero wtedy, gdy straszliwe komplikacje sta�y si� nie do zniesienia.
M�odzieniec opu�ci� gabinet, pozostawiaj�c ojca w samotno�ci, lecz w licznym towarzystwie jego zbior�w. Hashim siedzia� w�wczas w twardym fotelu z prostym oparciem i wpatrywa� si� w pi�kn� ampu�k�.
Wiadomo by�o, �e lichwiarz nie jada lunchu, wi�c dopiero wieczorem s�u��cy wszed� do gabinetu, by poprosi� chlebodawc� do sto�u. Zasta� go w tym samym miejscu, w kt�rym siedzia�, gdy opu�ci� go Atta. Niby takiego samego, ale niezupe�nie - teraz bowiem lichwiarz by� spuchni�ty i rozd�ty. Oczy mia� bardziej wytrzeszczone ni� zazwyczaj i otoczone czerwonymi obw�dkami, a k�ykcie bielusie�kie.
Wydawa�o si�, �e zaraz p�knie! Jakby za spraw� przyw�aszczonej relikwii wype�nia� go jaki� niewidzialny fluid, kt�ry lada chwila zacznie wyp�ywa� ze wszystkich otwor�w cia�a. S�u��cy musia� go doprowadzi� do sto�u. I wtedy nast�pi�a eksplozja.
Nie bacz�c, jaki skutek jego s�owa wywr� na starannie piel�gnowanej i delikatnej organizacji �ycia rodzinnego, Hashim zacz�� wylewa� z siebie potoki ohydnych wynurze�. Oniemia�e dzieci s�ucha�y, jak ojciec zarzuca matce, �e ich zwi�zek od lat jest jego najwi�kszym utrapieniem. "Koniec z uprzejmo�ci�!", grzmia�, "Koniec z zak�amaniem!"
Nast�pnie, w tym samym duchu, poinformowa� zebranych o istnieniu metresy i o regularnych odwiedzinach u p�atnych kobiet. Ma��once rzek�, by nie my�la�a sobie, �e zostanie jego g��wn� spadkobierczyni�: mo�e liczy� co najwy�ej na jedn� �sm� spadku, zgodnie z prawem islamskim. Potem zaj�� si� dzie�mi. Krzycz�c, zarzuca� Atcie brak uzdolnie� akademickich: "Zakuty �eb! Los mnie pokara� takim zakutym �bem!", c�rce za� wyuzdanie, poniewa� pokazywa�a si� publicznie z ods�oni�t� twarz�, co nie przystoi porz�dnej muzu�mance. Za��da�, by natychmiast zamkn�a si� w pomieszczeniach dla kobiet.
Odszed� od sto�u, nie tkn�wszy jad�a, po czym zasn�� g��bokim snem cz�owieka, kt�remu spad� kamie� z serca. W jadalni za� pozosta�y jego oszo�omione i zap�akane dzieci oraz kolacja stygn�ca pod czujnym okiem s�u��cego.
O pi�tej nast�pnego ranka lichwiarz kaza� wszystkim wsta�, umy� si� i modli�. Od tej pory, po raz pierwszy w �yciu, modli� si� pi�� razy dziennie, zmuszaj�c do tego ma��onk� i dzieci.
Przed �niadaniem Huma ujrza�a, jak s�u�ba na polecenie ojca uk�ada stos ksi��ek i go podpala. Oszcz�dzono jedynie Koran, kt�ry Hashim owin�� jedwabn� chust� i po�o�y� na stole w holu. Nakaza� rodzinie, by ka�dy przez co najmniej dwie godziny dziennie czyta� ust�py z tej ksi�gi. Wyprawy do kina ob�o�y� zakazem, a gdy Atta zaprasza� do domu koleg�w, Humie nie pozwala� opuszcza� jej pokoju.
Rodzina �y�a w stanie g��bokiego wstrz�su i przera�enia. Niemniej jednak najgorsze by�o jeszcze przed nimi.
Po po�udniu zjawi� si� pewien struchla�y d�u�nik, aby wyzna�, �e nie mo�e sp�aci� nale�nej raty od odsetek, przy czym nierozwa�nie przypomnia� Hashimowi, zapewne w nieco wyzywaj�cy spos�b, o ostrej krytyce lichwy zawartej w Koranie. W ataku furii Hashim rzuci� si� na nieszcz�nika z bykowcem ze swojej poka�nej kolekcji.
Tak niefortunnie si� z�o�y�o, �e jeszcze tego samego dnia przyby� drugi petent z pro�b� o przesuni�cie terminu sp�aty. Widziano, jak wybieg� z gabinetu Hashima z wielk� ran� na ramieniu, poniewa� ojciec Humy wyzwa� go od z�odziei pieni�dzy innych ludzi i usi�owa� uci�� mu praw� d�o� jednym z trzydziestu o�miu no�y kukri, kt�re zdobi�y �ciany pokoju.
Taki gwa�t zadawany niepisanym zasadom domowej etykiety przerazi� Att� i Hum�. Gdy wieczorem matka stara�a si� udobrucha� ma��onka, uderzy� j� w twarz. Atta rzuci� si� matce na ratunek, ale i on oberwa�.
- Od tej pory - grzmia� Hashim - zapanuje tu dyscyplina!
Ma��onka lichwiarza dosta�a ataku histerii, kt�ry trwa� ca�� noc i ca�y nast�pny dzie�, co sprowokowa�o go do o�wiadczenia, �e si� z ni� rozwiedzie, na co kobieta zamkn�a si� w swoim pokoju, po czym rozleg�a si� stamt�d raga pochlipywa�. W ko�cu Huma straci�a cierpliwo�� i otwarcie zaatakowa�a ojca, o�wiadczaj�c (kierowa�a si� przy tym ow� niezale�no�ci� ducha, do kt�rej sam tak j� zach�ca�), �e nie b�dzie zas�ania�a twarzy, poniewa� pomijaj�c wszystkie inne sprawy, jest to szkodliwe dla oczu.
W rezultacie ojciec b�yskawicznie j� wydziedziczy� i da� jej tydzie�, by si� spakowa�a i opu�ci�a jego dom.
Czwartego dnia atmosfera strachu sta�a si� w ich domu tak g�sta, �e domownicy z trudem si� w niej poruszali. Atta przem�wi� do swojej wstrz��ni�tej siostry:
- Staczamy si� do rynsztoka... Lecz ja wiem, jak temu zaradzi�.
Pod wiecz�r Hashim wyszed� z domu w asy�cie dw�ch wynaj�tych zbir�w, aby odebra� nale�ne mu raty od dw�ch niesolidnych klient�w. Atta natychmiast uda� si� do gabinetu ojca. Jako syn i dziedzic mia� w�asny klucz do jego sejfu. Wyj�� ampu�k� z kryj�wki, wsun�� j� do kieszeni spodni i zamkn�� skarbiec.
Dopiero teraz wyjawi� Humie, co ojciec wy�owi� z jeziora Dal.
- Mo�e oszala�em - krzykn�� - mo�e te przykre do�wiadczenia pomiesza�y mi zmys�y, ale jestem przekonany, �e ten dom nie zazna spokoju, dop�ki nie pozb�dziemy si� tego w�osa!
Siostra zgodzi�a si� natychmiast, �e w�os nale�y zwr�ci�, wi�c Atta od razu uda� si� wynaj�t� �odzi� do meczetu Hazratbal. Lecz gdy znalaz� si� w t�umie rozhisteryzowanych wiernych, kt�ry k��bi� si� doko�a zbezczeszczonej �wi�tyni, stwierdzi�, �e nie ma relikwii w kieszeni. Znalaz� tam tylko dziur�, o kt�rej matka, zazwyczaj tak skrupulatna, musia�a zapomnie� w nat�oku wydarze�.
Po chwili smutku Atta poczu� wielk� ulg�.
Co by to by�o, duma�, gdybym zawczasu powiadomi� mu���w, �e mam go przy sobie! Teraz by mi nie uwierzyli... a ta t�uszcza niechybnie by mnie zlinczowa�a! Tak czy owak, nie ma go i k�opot z g�owy! Po raz pierwszy od wielu dni poczu�, �e jest zadowolony, i w tym nastroju wr�ci� do domu.
W holu zasta� poturbowan� i zap�akan� siostr�, na pi�trze niczym �wie�o upieczona wdowa zawodzi�a w swojej sypialni matka. Poprosi� Hum�, by powiedzia�a, co zasz�o. Odpar�a, �e ojciec, wracaj�c z tej brutalnej wyprawy w interesach, znowu dostrzeg� srebrny b�ysk mi�dzy �odzi� i przystani� i po raz drugi wy�owi� w�druj�c� relikwi�, co doprowadzi�o go do takiej w�ciek�o�ci, �e razami wydoby� z niej ca�� prawd�. Atta ukry� twarz w d�oniach i �kaj�c, stwierdzi�, �e ten w�os ich prze�laduje oraz �e powr�ci�, by doprowadzi� swoje dzie�o do ko�ca.
Teraz Huma szuka�a wyj�cia z opresji.
Na jej ramionach zacz�y si� pojawia� czarne i fioletowe si�ce, a na twarzy czerwone plamy. Przytuli�a brata i szepn�a mu do ucha, �e postanowi�a pozby� si� tego w�osa "za wszelk� cen�", co powt�rzy�a kilka razy.
- Wykradziono go z meczetu - t�umaczy�a - wobec tego mo�na go r�wnie� wykra�� z tego domu. Ale musi to by� prawdziwe w�amanie, robota do�wiadczonego z�odzieja. My nie mo�emy tego zrobi�, bo jeste�my pod urokiem w�osa... To musi by� desperat, kt�ry nie obawia si� wi�zienia ani urok�w.
Niestety, doda�a, tym razem b�dzie trudniej, poniewa� ojciec, wiedz�c ju� o pierwszej pr�bie, bez w�tpienia stanie si� czujniejszy.
- Podejmie si� pan tego zadania? - Huma, siedz�ca w pomieszczeniu o�wietlonym �wieczk� i lamp� naftow�, zako�czy�a swoj� opowie�� jeszcze jednym pytaniem: - Czy w dalszym ci�gu jest pan pewien, �e ta sprawa pana nie przera�a?
Zbir, spluwaj�c obficie, o�wiadczy�, �e nie ma zwyczaju okazywa� referencji, jak kucharz albo ogrodnik, lecz zapewnia j�, �e nie�atwo go nastraszy�, a ju� na pewno nie tak� dziecinad� jak uroki. Huma musia�a zadowoli� si� tymi przechwa�kami i przesz�a do omawiania szczeg��w w�amania.
- Od nieudanej pr�by zwr�cenia w�osa do meczetu ojciec przed snem wk�ada sw�j cenny skarb pod poduszk�. �pi sam i ci�gle zmienia pozycj�. Wystarczy wej�� do sypialni, nie budz�c go, a on tak b�dzie si� wierci�, �e sama kradzie� nie przysporzy �adnych trudno�ci. Prosz� z t� ampu�k� przyj�� do mojego pokoju. - Poda�a mu plan domu. - Tam przeka�� panu bi�uteri� nale��c� do mojej matki i moj� w�asn�. Zobaczy pan... jest warta... dostanie pan za ni� maj�tek... - Traci�a panowanie nad sob�, wida� by�o, �e jest bliska omdlenia. - Dzisiaj w nocy! - wyrzuci�a z siebie. - To musi si� sta� dzisiejszej nocy!
Zaraz po jej wyj�ciu cia�em starego zbira wstrz�sn�� ostry kaszel. Wielki szejk, kr�l z�odziei, plu� krwi� do blaszanej puszki po t�uszczu ro�linnym. By� chorym cz�owiekiem; z ka�dym dniem zbli�a�a si� chwila, gdy jaki� m�ody pretendent do w�adzy wbije mu sztylet w brzuch.
Wieloletnia s�abo�� do hazardu sprawi�a, �e by� teraz tak samo biedny jak kilkadziesi�t lat temu, kiedy zaczyna� jako terminator u pewnego kieszonkowca. Niezwyk�e zlecenie, kt�re przyj�� od c�rki lichwiarza, potraktowa� zatem jako okazj�, �eby za jednym zamachem zgromadzi� sum�, kt�ra pozwoli mu si� wynie�� z doliny i zapewni� sobie luksus godnego opuszczenia tego �wiata, bez nara�ania brzucha na podziurawienie.
W kwestii za� w�osa Proroka: no c�, ani on, ani jego �lepa �ona nigdy nie przepadali za prorokami... ta jedna cecha ��czy�a ich z ci�ko do�wiadczon� rodzin� lichwiarza.
Niemniej jednak nie nale�a�o ujawnia� charakteru tego ostatniego skoku w jego �yciu ich czterem synom. Ku jego za�enowaniu wszyscy wyro�li na bardzo religijnych ludzi i opowiadali nawet, �e pewnego dnia udadz� si� z pielgrzymk� do Mekki.
- Bzdura! - drwi� z nich rodzony ojciec. - Chcia�bym wiedzie�, jak tam dojdziecie?
Wiedziony despotyczn� mi�o�ci� rodzicielsk�, zadba� bowiem o to, by im zapewni� wysokie, do�ywotnie przychody, okaleczaj�c ich tu� po urodzeniu. W ten spos�b, wlok�c swe cia�a po mie�cie, zarabiali krocie w bran�y �ebraczej.
Dzieci zatem same sobie poradz�.
On za� i jego �ona wkr�tce wyjad� ze szkatu�ami pe�nymi klejnot�w kobiet lichwiarza. Przeznaczenie w sam� por� przywiod�o t� pi�kn� i posiniaczon� dziewczyn� do tej cz�ci miasta.
Tej nocy ogromny dom nad jeziorem czeka� pogr��ony w ciszy. Wymarzona noc dla z�odziei: chmury na niebie i mg�y unosz�ce si� nad lodowatymi wodami jeziora. Hashim spa� spokojnie, jedyny w ca�ym domu. W drugiej sypialni le�a� Atta, w szponach �pi�czki i ze skrzepem w m�zgu. Czuwa�a przy nim matka, kt�ra rozpu�ciwszy siwe w�osy na znak smutku, k�ad�a mu na czo�o ciep�e kompresy; ruchy jej d�oni wyra�a�y ca�kowit� bezradno��. Huma za� czeka�a w swoim pokoju po�r�d wype�nionych kosztowno�ciami szkatu�ek swojej rozpaczy.
W pewnej chwili pod jej oknem rozleg� si� cichy �piew s�owika. Zesz�a na d� i otworzy�a drzwi temu ptakowi z blizn� w kszta�cie litery s�n na twarzy.
Ptak bezg�o�nie pod��y� za ni� na pi�tro. Na szczycie schod�w rozstali si�, nie wymieniaj�c ani jednego spojrzenia: ka�de posz�o w swoj� stron� korytarzem wsp�lnej intrygi.
S�n z �atwo�ci� wsun�� si� do sypialni lichwiarza, gdzie przekona� si� o prawdziwo�ci informacji Humy: Hashim le�a� wyci�gni�ty w poprzek �o�a, daleko od poduszki, pod kt�r� znajdowa� si� bezbronny skarb. Sin na palcach skrada� si� do celu.
W tej samej chwili w sypialni obok m�ody Atta nagle usiad� na pos�aniu, czym niepomiernie przerazi� matk�, i bez ostrze�enia, pobudzony zapewne straszliwym naciskiem skrzepu na m�zg, wrzasn�� na ca�y g�os:
- Z�odziej! Z�odziej! Z�odziej!
By� mo�e ten biedny m�zg w ostatnich chwilach pomy�la� o ojcu Atty, ale nie jest to pewne, poniewa� wykrzyczawszy te trzy s�owa, m�odzieniec opad� na poduszki i wyzion�� ducha.
Matka natychmiast podnios�a lament pod niebiosa, kt�ry zwie�czy� to, co zacz�� krzyk Atty: jej zawodzenie dotar�o przez �cian� do sypialni ma��onka i poderwa�o go na r�wne nogi.
Gdy szejk Sin zastanawia� si�, czy da� nura pod ��ko, czy rozwali� lichwiarzowi �eb, Hashim porwa� szabl� w pochwie z tygrysiej sk�ry, kt�r� trzyma� na podor�dziu przy samym ��ku, i wybieg� z sypialni w takim po�piechu, �e nie zauwa�y� rabusia ukrytego w mroku za �o�em. Sin schyli� si� szybko i wyci�gn�� z kryj�wki ampu�k� z w�osem Proroka.
Tymczasem Hashim wypad� na korytarz z obna�on� szabl�. Wywija� ni� jak oszala�y, w drugiej r�ce trzyma� pochw�. Bieg�a ku niemu jaka� zjawa, wi�c rozw�cieczony pchn�� j� w samo serce. Zapaliwszy lamp�, poj��, �e zamordowa� w�asn� c�rk�. Ten straszliwy wypadek sprawi�, �e ulegaj�c w