16992
Szczegóły |
Tytuł |
16992 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16992 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16992 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16992 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Hannah Howel
Miód
Nie chowaj tej książki przed żoną! I taki jpi sobie nową!
Md#AHłfoWELL
HIGHLAND KNIGHT Copyright © 2001 by Hannah Howell
Redakcja Krystyna Borowiecka
Ilustracja na okładce Robert Pawlicki
Skład i łamanie
JEColonel"
For the Polish translation Copyright © 2002 by Wydawnictwo Da Capo
For the Polish edition Copyright © 2002 by Wydawnictwo Da Capo
ISBN 83-7157-511-4
Druk i oprawa: ABEDIK Poznań
Francja, wiosna, 1458
Dlaczego ją tutaj przyprowadziłeś? Mocarny sir Bearnard uniósł muskularną
rękę, chwycił omdlałą dziewczynę mocniej i ostrożnie zerknął na swego suzerena,
sir Charlesa DeVeau.
- Schwytałem ją podczas napadu - odpowiedział.
-
Nie wysyłałem was przeciwko Lucettom po to, żebyście łapali kobiety. Tu, w
majątku, kreci się dość niewiast chętnych
do zaspokojenia potrzeb każdego mężczyzny.
-
Zrobiliśmy wszystko, co nam nakazałeś, panie. Ale napot
kałem tę kobietę, gdy opuszczaliśmy już płonące ruiny twierdzy
Lucettów, i pomyślałem, że mogę nią spłacić dług.
- Jaki dług?- Sir Charles potarł brodę długimi upier
ścienionymi palcami lewej ręki, usiłując przyjrzeć się dokładniej
brance sir Bearnarda.
- Chodzi mi o przegraną w zakładzie z sir Cameronem
MacAlpinem. - Sir Bearnard skrzywił sie, słysząc c.chy
- Po pierwsze, ta dziewka to jeszcze prawie dziecko, w dodat
ku brudne i posiniaczone, a po drugie chyba zapommałeś. te
nasz potężny szkocki rycerz złożył śluby czystości.
5
- Zauwżyłem, że nie zadaje się z kobietami, chociaż
sporo ich się przy nim kręci.
- Cóż, rób, jak uważasz, ale na pewno się przekonasz, że sir Cameron wolałby
pieniądze.
- Może jeśli ofiaruję mu obie kobiety... - Obie? Przecież widzę tylko jedną.
Druga jest jeszcze mniejsza, zupełne dziecko. Zabrał ją sir Renford. bo upodobał
sobie takie delikatniutkie. Sir Charles wzruszył ramionami.
Idź, próbuj szczęścia. Ten człowiek wkrótce nas opuści. Może będzie podatny
na jakieś targi, może nawet wiedzieć, jak zamienić taką dziewkę na pieniądze.
Tylko pamiętaj, jeśli będą z nią kłopoty, ty za to zapłacisz.
Avery poczuła, że jej ciemięzca skłania się lekko. Skręcało ją z wściekłości,
toteż z trudem przychodziło jej udawanie bezwładnej, gdy sir Bearnard zakończył
rozmowę z mężczyzną o lodowatym wzroku i skierował się do wyjścia z wielkiej
sieni. Ten brutal dopiero co chciał zniszczyć jej krewniaków i wszystko, co
im drogie, a teraz miał zamiar użyć jej do spłacenia jakiegoś długu.
Nie mogła uwierzyć w to, jak szybko jej urocza wizyta u rodziny matki zmieniła
się w krwawe i tragiczne wydarzenie, flu jej kuzynów zginęło od mieczy rycerzy
DeVeau? Czy wszystko zniszczyli? I gdzie jest jej kuzynka Gillyanne? Była
jeszcze dzieckiem, miała zaledwie trzynaście lat. Wszystkie te pytania Avery
miała na końcu języka, ale wiedziała, że bydlak, który ją niósł ku jej zgubie,
na żadne z nich nie odpowie.
Sir Bearnard zatrzymał się w końcu przed grubymi drewnianymi drzwiami i począł
w nie walić. Dziewczyna skrzywiła się;
%
każdym łomotem pulsujący ból w skroniach stawał się silniejszy. Zaklęła cicho
gdy drzwi się otworzyły, i obiła sobie
nogi o futrynę, kiedy mężczyzna wciągał ją do jakiegoś pomiesz-
6
Miód
czenia. Próbowała coś dostrzec, lecz rozczochrane włosy za
słaniały jej wjdok. Gdy mężczyzna aucił ją na owcza skórę
przed paleniskiem, nagły upadek oszołomił ją i tak spotęgował
ból głowy, że omal nie zemdlała.
- A co to? - rozległ się głęboki, dźwięczny głos.
- Kobieta.
- To widzę. Ale czemu mi ją przyniosłeś?
- Żeby spłacić dług - wyjaśnił sir Bearnard.
- Nawet gdybym był skłonny do takiej wymiany -głos jego
rozmówcy, mówiącego z francuskim akcentem, był zimny
i mocny - nie wydaje się warta nawet połowy tego, co jesteś
mi dłużny.
Avery, usłyszawszy taką obelgę, zagryzła zęby i uznała, że
już wystarczająco długo udawała zemdloną. Odgarnęła włosy
z twarzy i omal nie krzyknęła z wrażenia. Mężczyzna, stojący
obok sir Bcarnarda i spoglądający na nią groźnie, wydawał się
olbrzymi i to nie tylko dlatego, że leżała na podłodze u jego
stóp i patrzyła z dołu. Nosił buty z miękkiej jeleniej,skóry,
a jego długie, zgrabne nogi opinały brązowe wełniane spodnie.
Rozpięta biała, lniana koszula odsłaniała muskularny brzuch
i szeroką, gładką pierś. Cerę miał ciemną, jak wielu Francuzów,
z którymi służył. Avery pomyślała, że przy nim nawet ona
uchodziłaby za bladą. Na ciemnej, szczupłej twarzy nieznajo-
mego nie malował się nawet ślad zainteresowania ani cień
emocji. A jednak to oblicze, okolone gęstymi kruczoczarnymi
włosami, opadającymi w miękkich falach aż na szerokie ra-
miona, było niemal piękne. Miał mocno zarysowany podbródek,
wystające kości policzkowe, długi prosty nos i usta, które nawet
ona uznała za kuszące, choć zaciskał je tak, że tworzyły prostą
kreskę. Ale najbardziej zwracały uwagę jego oczy: czarne jak
węgiel pod ciemnymi, delikatnie wygiętymi brwiami, okolone
nieprzyzwoicie długimi rzęsami. Nie widziała w życiu tax
7
Hannah Howell
ciemnych źrenic i tak twardo spoglądających. Nie wierzyła, te
mogłaby w nich dojrzeć litość. Kiedy mężczyzna zauważył
wściekłość branki, jego brwi nieznacznie sie uniosły.
- Słyszałem, sir Cameronie, że ty i twoi ludzie niedługo nas
opuszczacie - odezwał się sir Bearnard.
- Za dwa dni.
_ Obawiam się, że do tego czasu nie zdołam zebrać pienię
dzy, które jestem ci winien.
- Wiec nie powinieneś się był zakładać. Sir Bearnard spurpurowiał.
- Była to wielka nieostrożność z mojej strony. Ale może coś uda się uzyskać
za tę kobietę. Wykorzystać ją, zażądać okupu albo sprzedać.
- Pojmałeś ją w ataku na Lucettes?
- Oui, tuż za bramą.
- A wiec może być zwykłą wieśniaczką i nikt nie da za nią
okupu.
- Non,
sir Cameronie, proszę popatrzeć na jej szaty. Wieś
niaczki nie chodzą tak ubrane.
Kiedy sir Cameron schylił się, żeby z bliska przyjrzeć się
sukni, Avery okazała całą wzbierającą w niej wściekłość.
Kopnęła, starając się trafić w brodę, ale był szybszy i chwy-
ci! ją za łydkę. Spódnica i halki zadarły się, odkrywając nogi.
Przerażona dziewczyna stała przez chwilę bez ruchu, wresz-
cie prychnęła z wściekłością, gdy uniósł spódnicę i zajrzał pod nią.
- Pludry - mruknął. Na jego pięknych wargach pojawiło się
coś na kształt uśmiechu.
Sir Bearnard zdołał zerknąć, nim sir Cameron opuścił suknię.
— Dziwny strój.
-
A wiec nie naruszyłeś daru, który próbujesz mi wręczyć -
powiedział Cameron.
8
Miód
- Non, przysięgam. Wziąłem ją tylko po to, by spłacić dług
wobec ciebie.
Sir Cameron wciąż siedział w kucki i prawą ręką trzymał
ją za nogę, a lewą obmacywał. Avery kipiała z wściekłości;
czuła się zupełnie bezradna. Ten człowiek traktował ją jak konia, którego
ma zamiar kupić. Była spięta i przestraszona
nie z powodu urażonej niewinności, ale z obawy przed tym,
że zostanie zdemaskowana. Po chwili długie palce mężczyzny
powędrowały wyżej i natrafiły na nóż w pochwie, przywiązanej
do uda. Dziewczyna zaklęła, a on spojrzał na nią z rozbawie-
niem. Wpatrywała się w niego z dziką nienawiścią.
-
Wierzę ci, sir Bearnardzie - rzekł ar Cameron, przecią-
gając głoski, po czym wyjął nóż z pochwy, oswobodził nogę
branki i wstał.
- Merde. - Sir Bearnard pokręcił głową. - Nie przyszło mi
do głowy, żeby szukać u niej broni. W końcu to tylko kobieta.
Avery chciała go kopnąć, ale się uchylił, więc szybko poprawiła suknię. Sir
Cameron tymczasem ze skrzywioną
twarzą przyglądał się broni. Po chwili podszedł do niego jakiś
młodzieniec, mniej więcej w wieku Avery, osiemnasto- czy
dziewiętnastoletni. Był zupełnie rudy, wysoki i trochę za chudy.
- Cameronie, to jest... - odezwał się chłopak po angielsku,
patrząc na sztylet, a potem szerokimi ze zdumienia oczyma na
Avery.
- Wiem o tym, Donaldzie -przerwał mu sirCameron w rym
samym języku.
- Ona ma oczy jak kot-szepnaj młodzieniec wpatrując się
w dziewczynę.
- Zaczynam podejrzewać, że jestrównie dzika, jakdrapieżne
koty. - Cameron spojrzał groźnie w stronę drzwi, w które ktoś zaczął walić.
- Stałem się nagie bardzo pożądanym towarzys-
twem - mruknął po francusku, zwracając się do sir Beamarda.
9
Hannah Howell
Bearnardzie, ty tłusty draniu! Wiem, że tam jesteś! -zaryczał ktoś grubym
głosem.
- O, to do ciebie - rzekł sir Cameron. - Dowiedz się lepiej,
czego chce ten człowiek.
- Czy uiściłem swój dług? - spytał sir Bearnard.
- Wciąż rozważam tę sprawę.
Sir Bearnard otworzył drzwi i do pomieszczenia wkroczył
potężny mężczyzna o kasztanowych włosach, ale Avery inte
resowała tylko drobna i szczupła dziewczyna, którą za sobą
ciągnął.
- Gillyanne! -zawołała i chciała się ruszyć, lecz sir Cameron
przytrzymał ją delikatnie, acz zdecydowanie, opierając obutą
stopę o jej pierś.
- Możesz sobie zabrać z powrotem tę małą dziwkę! - ryknął
sir Renford i popchnął Gillyanne w stronę sir Beamarda. — Jest
zarażona.
Rzuciwszy okiem na Gillyanne, sir Bearnard odsunął się od
niej natychmiast, wyciągając przed siebie ręce, aby się uchronić
przed przypadkowym zetknięciem. Nie zwracając na nich
uwagi, dziewczynka podbiegła do Avery. Zatrzymała się nagle
i pisnęła ze strachu, gdy Cameron wyciągnął miecz i skierował
w jej stronę.
- Zabiłbyś dziecko?! - zawołała Avery, ze strachu o Gil
lyanne zapominając o tym, żeby milczeć albo udawać Fran
cuzkę.
- Jest zarażona - odparł Cameron.
Avery popatrzyła na kuzynkę i uśmiechnęła się; na jasnej skórze dziewczynki
widać było czerwone plamy i wysypkę, a oczy miała zaczerwienione i opuchnięte.
- Truskawki? - zapytała małą. - Dał ci truskawki? - Nie - odpowiedziała Gillyanne.
- Miał je w komnacie i kiedy nie patrzył, wrzuciłam kilka do ust.
10
Miód
Cameron zawahał się na moment, po czym wsunął miecz do pochwy.
-
Wiec to była sztuczka. - Zdjął stopę z piersi Avery i skrzywił się, gdy dziewczynka
rzuciła się w jej ramiona. - Oszustwo.
- Więc uznałbyś za bardziej honorowe, gdyby pozwoliła siej
zgwałcić tej francuskiej świni? - warknęła Avery.
- Przecież to jeszcze dziecko - wyszeptał Donald, patrząc na sir Renforda
ze źle ukrywanym obrzydzeniem.
- One mówią po angielsku - zauważył sir Beamard, gdy zamknął drzwi za przeklinającym
sir Renfordem.
- Na to wychodzi - odparł sir Cameron. - Może są ze Szkocji.
- Lucettowie mają tam krewną. Hmmm, czy to dobry pomysł, żeby to zarażone
dziecko dotykało tej kobiety?
- Boisz się, te straci na wartości? Nie obawiaj się. To, co dolega tej małej,
nie zagraża nikomu innemu.
- Weźmiesz więc je obie jako zapłatę?
- Chyba nie mara wyboru. Jeśli nie będę miał z nich Ipożytku, mogę cię przecież
zawsze odnaleźć.
Avery zdziwiła się nieco, gdy sir Beamard zbladł i gwałtownie skinął głową,
mówiąc:
- Niech Bóg cię prowadzi w podróży do domu, sir Cameronie.
- Szkot - szepnęła GiUyanne, kiedy Cameron odprowadzał
sir Bearnarda do drzwi. - Jesteśmy bezpieczne?
- Nie jestem pewna- odparła również szeptem Avery,-Przyjął nas jako spłatę
wygranego zakładu; To nie świadczy o nim zbyt dobrze. Nie wydaje mi się zupełnie
niegroźny. Niepokoi mnie też nazwisko MacAlpin, ale nie potrafię powiedzieć
dlaczego. - Drzwi za sir Bearnardem zamknęły się,
lecz Avery zdołała jeszcze spytać, dotykając leciutko policzka
kuzynki: - Czy to szybko przejdzie?
U
Hannah Howell
Tak, tylko trochę swędzi.
Nie odzywaj się. Ja będę z nim rozmawiać - powiedziała Avery, widząc, że sir
Cameron zbliża się do nich.
Ten popatrzył na dwie istoty, które mu właśnie ofiarowano. Całą sprawę handlu
kobietami uznawał za wstrętną, ale już dawno uświadomił sobie, że należy do
wyjątków. Nie miał
wiele wspólnego z żołnierzami, z którymi walczył przez ostatnie
trzy lam. On i jego ludzie wyraźnie izolowali się od pozostałych,
co wywoływało wystarczająco dużo problemów, więc tym bardziej nie chciał,
aby na drodze stanęły mu dodatkowe przeszkody. Marzył, by wreszcie dotrzeć
do Szkocji, do domu, i mieć, jeśli Bóg da, trochę spokoju.
Dziewczyna, którą dostał pierwszą, wprawiała go w wielkie zakłopotanie. Była
rozczochrana, brudna i nie miała krzty dziewczęcej przyzwoitości. Nosiła pludry
i miała sztylet przywiązany do zgrabnego uda. Wydawała mu się piękna i in
trygująca, i to go niepokoiło. Znakomitą większość dwudziestu
ośmiu lat życia zabrało mu zrozumienie, że kobiety, które
wzbudzają w nim pożądanie, sprowadzają same kłopoty, Wcale
mu się nie podobało, że ta mała złotooka kobietka wznieca w nim emocje, które
tak umiejętnie kontrolował prawie przez trzy lata. W ciągu tych długich zimnych
lat ani razu nie zachwiał się w swym postanowieniu celibatu, teraz jednak
zaczynał się wahać.
Przypatrując się dokładnie dziewczynie, próbował znaleźć w niej coś, co tłumaczyłoby
jego napięcie i ból, i szybsze pulsowanie krwi w żyłach. Była filigranowa,
sięgałaby mu najwyżej do piersi. I smukła; nie taka dorodna jak kobiety, którymi
interesował się w przeszłości. Miała małe sterczące piersi o kuszącym kształcie,
szczupłą talię i łagodnie zaokrąglone biodra. Wiedział też dobrze, że ma
piękne, smukłe,
zdumiewająco długie nogi. Całe jej ciało wydawało się leciutko
12
Miód
pozłacane. Donald miał rację. Miała oczy jak kot. Nie tylko o bursztynowym
kolorze, ale leciutko skośne, co podkreślała
ich koci wygląd. Obramowane były długimi, ciemnymi rzęsami,
nad nimi znajdowały się lekko wygięte brwi, a wszystko to prawie wypełniało
niedużą, trójkątną twarz. Mały, prosty nosek, pełne usta, całość otoczona
burzą złotokasztanowych, przetykanych czerwienią włosów, sięgających do
bioder.
Cameron przeczesał palcami włosy, rozmasował karki westchnął. Była to złota
kobieta - od czubka głowy z rozszalałymi włosami po małe, zgrabne stopki.
Nawet gdyby przekonywał sam siebie do upadłego, ze to nieprawda, i tak musiałby
przyznać, że jest rozkoszna. Jeśli ma dochować celibatu, tak jak sobie przysiągł,
będzie musiał trzymać się od niej z daleka, co podczas podróży do Szkocji
mogło się okazać niemożliwe,
- Kim jesteś? - zapytał.
Avery przez moment miała ochotę skłamać, ale stwierdziła, że nie ma to większego
sensu, choćby z tego powodu, że Gillyanne jest za młoda i zbyt prostolinijna,
aby długo kłamać. Jestem Avery Murray z Donncoil. To moja kuzynka, Gillyanne
Murray, córka sir Erica i lady Bethii Murray z Dubhlinn.
Nie rozumiała, czemu jego wyraz twarzy w mgnieniu oka zmienił się; zdumienie
przeszło w złość.
- Cameron, czy to nie był jeden z Murrayów, który... -
zaczął Donald.
- Tak, to był Murray -warknął Cameron, chwytając Ayery za szczupłe ramię
i podnosząc ją z podłogi. - Znasz niejakiego sir Pay tona Murraya, panienko?
- To mój brat -odpowiedziała, zastanawiając się, co takiego
mógł Payton zrobić, że tak rozwścieczył tego powieka. Odsunęła się o krok.
a gdy w końcu sir Cameron uśmiechnął się zimno i przerażająco, poczuła w sercu
ukłucie strachu.
13
Hannah Howell
Może rzeczywiście stary Bearnacd w pełni spłacił swój dług.
- Rodzina moja i Gillyanne zapłaci ci, panie, bardzo dobrze,
za bezpieczne odprowadzenie nas do domu.
- O tak, na pewno zapłacą. Nareszcie los się do mnie
uśmiechnął. Jakiś głupiec daje mi dziewczynę jako okup, a ona
okazuje się siostrą tchórzliwego łajdaka, który zgwałcił moją
siostrę.
Avery wpatrywała się w mężczyznę, zdumiona jego obraźli-
wymi oskarżeniami, aż wezbrała w niej wściekłość. Wyzwała go
od najgorszych, po czym małą piąstką walnęła w usta. Zaklął
głośno, ale ten nagły atak, na który był kompletnie nieprzygoto
wany, sprawił, że zachwiał się, potknął o stołek, stracił równowa
gę i upadł, pociągając dziewczynę za sobą. Gdy tylko się na nim
znalazła, złapała garść jego włosów obiema rękami zaczęła
uderzać jego głową o podłogę. Wytrzymała, ile mogła, a gdy
uchwyt jego rak na jej nadgarstkach stał się zbyt bolesny,
natychmiast go puściła. Kiedy Cameron odruchowo zaczaj
rozcierać obolałą głowę, Avery natychmiast wykorzystała chwilę
wolności. Znów uderzyła go w twarz, zerwała się na równe nogi
i rzuciła się do biegu. Złapał ją za spódnicę i mocno pociągnął.
Upadła i z jej ust wymknęło się przekleństwo. Szybko
obróciła się na plecy i widząc, że mężczyzna chce ją przydusić swym ciałem,
kopnęła go w twarz. Zaklął, ale próbował dalej.
Avery wykręcała się, kopała, waliła go pięściami, żeby tylko
nie dać się przygwoździć do podłogi. Nagle kątem oka zobaczyła
jakiś błyskawiczny ruch. a już po chwili Gillyanne siedziała
na plecach napastnika, zaciskając chude rączki wokół jego szyi-
Avery jeszcze raz uderzyła sir Camerona, jej kuzynka zaś
starała się odchylić jego głowę do tyłu.
— Donald! — ryknął sir Cameron. - Zabierz ze mnie to szatańskie dziecko!
14
Miód
Donald szybko ściągnął małą przeklinającą Gillyanne z ple
ców Camerona, a ten jeszcze szybciej przygwoździł do podłogi
Avery. Patrzyła na niego z wściekłością, chociaż zdawała sobie
sprawę z tego, że robił, co mógł, żeby jej nie skrzywdzić.
Postanowiła, że tym odkryciem zajmie się później.
- Mój brat nie jest gwałcicielem - rzuciła.
-
Moja siostra mówi, że jest - odpowiedział Cameron chłod
nym głosem i trzymając ją jedną ręką za nadgarstki, poderwał
na nogi.
- I słuchałeś tego oszczerstwa, gdy służyłeś tym bandyckim
świniom, DeVeau?
Sposób, w jaki wypowiedziała to nazwisko, jakby to było najstraszliwsze przekleństwo,
bardzo go zainteresował, ale postanowił odłożyć na później zaspokojenie
ciekawości.
- Kuzyn Iain, który pod moją nieobecność pełni funkcję
pana Cairnmoor, przekazał mi tę wiadomość przez posłańca.
Wypełnienie moich zobowiązań tutaj zajęło mi dwa tygodnie,
ale w końcu mogę jechać do domu, by zająć się tą sprawą.
Nagle Avery przypomniała sobie, gdzie spotkała nazwisko
MacAlpin. Widziała je w ostatnim liście, który dostała z domu.
Matka wspominała w nim o „drobnym nieporozumieniu" miedzy
MacAlpinami a Murrayami, które należało wyjaśnić. Ponieważ
matka delikatnie napomknęła, że może obie z Gillyanne chciałyby
zostać dłużej u francuskich kuzynów, Avery w kolejnym liście
zapytała, cóż to za „drobne nieporozumienie". Wtedy nastąpił atak
bandy DeVeau. Teraz już wiedziała i rozumiała, dlaczego matka
chciała, aby zostały w gościnie dłużej. Gwałt popełniony na
krewnej szlachcica był poważnym przestępstwem, które mogło
prowadzić do krwawej walki o plamę na honorze, co z kolei
zapewne przywiodłoby do długotrwałej wendety.
-Czy spotkałeś kiedyś mojego brata lub kogoś z mojej rodziny? - spytała.
15
Hannah Howell
Spotkałem raz sir Balfoura Murraya przy dworze - odpowiedział Cameron i zaciągnąwszy
dziewczynę na łoże sięgnął po kajdanki, leżące obok na dużej skrzyni.
Avery patrzyła, jak przypina ją za ręce do grubego drewnianego słupka.
Kajdanki przy łóżku? Masz kłopoty z utrzymaniem na nim panien, co?
Donald wydał dziwny odgłos, a po twarzy Camerona przemknął ciemny rumieniec.
Avery zaczęła się zastanawiać, czy
denerwowanie swego oprawcy było rozsądne.
- Kupiłem je, żeby zabrać do Cairnmoor, bo są mocniejsze,
ale też delikatniejsze od tych, jakich tam używamy - wycedził
przez zaciśnięte zęby. Sam nie wiedział, dlaczego się tłumaczy
przed tą bezczelną dziewczyną.
Wzruszyła ramionami i zaczęła rozważać oskarżenie jej brata o tak poważne
przestępstwo.
- A gdzie to niby mój brat miał popełnić tę ohydną zbrodnię
przeciwko twojej siostrze i twojemu klanowi?
- Na dworze. Iain i moja ciotka zabrali tam siostrę, żeby zaaranżować dla
niej małżeństwo.
- To dlaczego nie rozwikłano tego problemu na miejscu, skoro był tam król
i mógł pomóc?
- Ponieważ dziewczyna nie powiedziała ani słowa, póki
nie wrócili z powrotem do Cairnmoor. Namawiali ją, żeby zaakceptowała związek
z sir Malcolmem Cameronem, ale
odmawiała. W końcu przyznała, że nie może poślubić żad
nego mężczyzny, gdyż twój brat odebrał jej cnotę. Jakby tego było mało, sądziła,
że zostawił ją przy nadziei. Iain
próbował załatwić sprawę szybko i pokojowo, ale twój brat
nie przyznaje się do winy i odmawia poślubienia mojej siostry.
- Z pewnością nie poznałeś mojego kuzyna Paytona - wtrą-
16
Miód
cila się Gillyanne. - On nie musi niczego dziewczynom zabierać
na siłę.
- Otóż to. Dlaczego mężczyzna miałby się kłopotać i silą zdobywać to, co
samo do niego przychodzi, często i chętnie?
- Tak? A dlaczegóż to dziewczyna miałaby się sama pohań
bić takim kłamstwem?
- Tego nie wiem. Nie znam twojej siostry.
- A ja myślę, że jesteś zaślepiona, jeśli idzie o twego brata. - Cameron
schwycił Gillyanne za rękę i ruszył ku drzwiom.
- Dokąd zabierasz moją kuzynkę? - Avery odruchowo zerwała się, żeby iść
za nim, i zaklęła, kiedy powstrzymały ją kajdanki na przegubach rąk.
- Zabieram ją, żeby się umyła. Chodź z nami, Donaldzie. Przyślę do ciebie
kogoś z wodą, żebyś ty tez się umyła, i z czystą suknią- zwrócił się do Avery,
patrząc na nią pogardliwie.
- Jak mogę się wykąpać i przebrać, skoro jestem przywiązana?
- Wydajesz się bystrą panną, na pewno coś wymyślisz.
2
Gdy tylko wyszły służki, które pomagały jej się wykąpać i przebrać, Avery
oglądała swoją nową suknię. Była to cudna ciemnoniebieska szata. Avery zastanawiała
się, skąd ten prostak Cameron wziął coś tak ładnego. Może kupił dla jakiejś
kochanki lub krewniaczki?
Spoglądając na ciężkie kajdanki wokół przegubów, raz jeszcze spróbowała się
uwolnić, ale ostre brzegi otarły jej naskórek. Łańcuch przymocowany z jednej
strony do nadgarstka, a z drugiej do kolumienki przy baldachimie, nie miał
nawet długości łoża, więc miała naprawdę niewiele swobody. Uśmiechnęła się
złośliwie. Był wystarczająco długi, aby mogła go owinąć wokół szyi tego czarnookiego
łajdaka. Kiedy jej prześladowca wszedł do komnaty, Avery gładziła delikatnie
ogniwa łańcucha, wyobrażając sobie, jak Cameronowi zsinieje twarz, gdy zaciśnie
mu go na gardle. Wiedziała, ze własna krwiozer-ezość powinna ją przerażać,
ale była na to zbyt wściekła.
- Gdzie jest Gillyanne? - spytała ostro, kiedy ani kuzynka, ani młody giermek
nie powrócili z sir Cameronem.
18
- Zostawiłem je z kobietami - odparł, zrzucił nakolanniki
i podszedł do stołu, na którym stała duża miednica z woda
- Jakimi kobietami?
- Jest kilka kobiet, które podróżują z moimi ludźmi
. Żołnierskie dziwki? Zostawiłeś moją kuzynkę z żołnierskimi dziwkami?
- To nie są dziwki. Dwie z nich to żony, a pozostałe dwie
niedługo nimi będą.
- A ja chcę, żeby była ze mną.
- Obawiam się, że nie spełnię tej prośby.
Avery patrzyła, jak mężczyzna się myje, i żałowała, że łańcuch nie jest dostatecznie
długi, żeby podciągnąć się bliżej i go kopnąć. Jego głos brzmiał właściwie
milutko, jakby żałował, że musi odmówić, ale przez tę fałszywą
uprzejmość przebijała złośliwa nuta. Nie przypuszczała, że
spotka kiedyś kogoś, komu tak bardzo będzie chciała zrobić
krzywdę.
- Będzie się bała i martwiła o mnie.
Gdy się wycierał, widziała z jego spojrzenia, że nie udało jej się wzbudzić
w nim współczucia dla tego dziecka.
- Kobiety o nią zadbają. Były zachwycone, że ją do nich
przyprowadzono.
Cameron obserwował dokładnie brankę, siadając na skraju
łoża i ściągając buty. Nie ulegało wątpliwości, że jest wście
kła. Złoto w jej oczach roztapiało się w gorącu tej wście
kłości. Małe dłonie o długich palcach zacisnęły się, aż zbie
lały kostki. Gdyby miała swój sztylet, poderżnęłaby mu
gardło;
.Zdmuchnął świece, a potem wyciągnął się na olbrzymim
łożu. Z rękami założonymi pod głowę patrzył, jak dziewczyna
stoi wciąż po drugiej stronie łoża. Kilka świec, które paliły się
jeszcze po jego stronie, oświetlało jej postać, podkreślając
19
Hannah Howell
otaczającą ją aurę dzikości. Zauważył związaną z boku rozdartą
suknię i prawię się uśmiechnął. - Chodź do łoża - rozkazał.
- Gdzie? Obok ciebie? Potrząsnęła głową. - Nie, nie ma mowy.
- Dobrze. - Przymknął Oczy. - Stój tu sobie bezradnie przez całą noc. Nie
obchodzi mnie to.
Na słowo „bezradnie" aż warknęła. Gdyby łańcuch był odrobinę dłuższy, użyłaby
go jako maczugi, żeby uderzyć
Camerona. Avery upajała się przez moment tą myślą, po czym
westchnęła. Bardzo wątpliwe, by leżał tak spokojnie i pozwoli | się bić do
nieprzytomności.
Najbardziej złościło ją to, że miał rację, nazywając ją bezradną. Miał również
rację, że głupotą byłoby sterczeć tak całą noc, choć szczerze żałowała, że
tego nie zrobi. Powoli usiadła i oparła się plecami o bok łoża. Głowę ułożyła
na materacu; był z pierza i zdziwił ją taki luksus. Zastanawiała się, czy
należy do Camerona, czy też gospodarze, DeVeau, tak się wzbogacili i dogadzają
wynajętym rycerzom. Kusiło ją, żeby wsunąć się na łoże i zagłębić obolałe
ciało w miękkim materacu, ale odsunęła od siebie tę pokusę. Byłoby największą
głupotą położyć się koło nieznanego mężczyzny, który uważał, że ma słuszny
żal do jej rodziny.
Zerknęła na jego ciało, rozciągnięte na posłaniu. Nie powia
domił jej jeszcze, jaką planuje zemstę, jego zdaniem, niewąt
pliwie sprawiedliwą. Wierzył, że jej brat zgwałcił jego siostrę,
więc może chce odpłacić w podobny sposób. Jednak nie
dotknął jej nawet, mimo że byli sami i że była skrępowana. Chociaż oskarżenie
rzuciła jego siostra, powinien najpierw się
upewnić, że to prawda.
Zastanawiała się, jaką formę przybierze zemsta. Im dłużej
20
jednak go obserwowała, tym mniej wyglądał na takiego, który zniżyłby się do
gwałtu.
- Co masz zamiar mi zrobić? - spytała, nie mogąc dłużej znieść niepewności,
choćby odpowiedź była przerażająca.
Cameron otworzył jedno oko i spojrzał na nią. Jej głowa ledwo sięgała poza
krawędź łóżka. Mimo dorosłego wyrazu gniewu na twarzy, wyglądała młodo, delikatnie
i zadziwiająco niewinnie. Jakaś jego część brzydziła się tym, co planował.
Z kolei inna część była pod takim wrażeniem jej urody, że ciągnęło go do
realizacji tego planu. Splatającej się z pożądaniem chęci zemsty ani nie
można było się oprzeć, ani jej ignorować. A poza tym nie miał zamiaru sprawić
bólu tej dziewczynie. Postanowił potraktować ją znacznie delikatniej, niż
zrobiłby to kto inny na jego miejscu.
- Chcę cię uwieść - odpowiedział, nieco dotknięty tym, że wyraz zaciekawienia
na jej twarzy zmienił się w zdumienie.
- Doprawdy? -spytała, przeciągając głoski. -I spodziewasz się, że padnę u
twoich wielkich stóp, bo jesteś taki dzielny i przystojny?
Powstrzymał się z trudem, żeby nie zerknąć na swoje wstrętne
Stopy.
- Nie u moich stóp, panienko, i wolałbym, żebyś była
rozsądna.
- A ja wolałabym, żebyś sczezł, ale nie możemy mieć
wszystkiego, czego pragniemy.
- Takie okrucieństwo? Taka mała panienka jak ty nie powinna tak szybko zapowiadać
uszkodzenia czyjegoś ciała
i morderstwa.
- Dodaj jeszcze okaleczenie, bo i do tego mam pewne
ciągoty.
- Widać trzeba cię poskromić. Jesteś zbyt rozbestwiona.
21
BannahHoweu,
Teraz na mnie warczysz i syczysz, ale niedługo
będziesz mruczeć.
- Co za arogancja.
Avery pisnęła ze zdumienia, gdy nagle rzucił się na łańcuch Walczyła zażarcie,
ale udało mu się wciągnąć ją na łóżko Znów spróbowała uderzyć go w twarz,
lecz przygwoździł ją do łoża swoim ciężarem.
- To prawda, kotku. - Omal się nie uśmiechnął.
- Nie jestem takim chucherkiem ani dziwką, żebym uległa twoim zachciankom
po jednym pocałunku i pogłaskaniu. O, nie, zwłaszcza że robisz to tylko dlatego,
żeby pognębić mojego brata.
Avery odkryła, że ten mężczyzna, gdy się uśmiecha, jest
stanowczo zbyt pociągający, nawet z tym aroganckim wyrazem
twarzy.
Twój brat mnie zhańbił, i to bardzo nieszlachetnie.
Nawet jeśli Payton zrobił tak, jak twierdzisz, chociaż na pewno tego nie uczynił,
to nie jest twoja hańba. To w ogóle nie jest niczyja hańba, tylko tego drania,
który popełnił ten występek.
— Moja siostra nie jest już cnotliwa... -A ty?
Avery chciało się śmiać, gdy patrzyła na jego minę. To nie to samo - odpowiedział,
zastanawiając się, czy jej poglądy nie są równie dziwne jak uroda.
- I to mówi mężczyzna, który ciężko pracuje na to, żeby skraść dziewczynie
cnotę, a później potępić ją za to, ze ją
straciła. Jak tu mówić o hańbie, skoro szczytem niesprawied
liwości jest to, że jakaś biedna dziewczyna została siłą tej cnoty
pozbawiona.
W tym, co mówiła, było sporo prawdy, ale Camerona
bardziej interesował gniew, przebijający przez te słowa.
t>
Miód
- Bardzo się tym emocjonujesz. Ciekawe dlaczego?
- Mojakuzynka została brutalnie pobita i zgwałcona. Sorcha
starsza siostra Gillyanne. Pochwycili ją i inną moją kuzynkę wrogowie jej
ojca. Zbili i zgwałcili biedną Sorchę i chcieli zrobić to samo z kuzynką Elspeth.
Na szczęście wuj Erie, wuj Balfour i mój ojciec zdołali ich powstrzymać. Sorcha
zostanie
zakonnicą. Czy sądzisz, ze mój brat, wiedząc o takich okropnoś
ciach, mógłby dokonać czegoś podobnego?
Cameron czuł, że musi się nad tym zastanowić, ale nic nie powiedział.
- To, że ktoś zna jakąś ofiarę przestępstwa, nie musi go powstrzymywać przed
popełnieniem tego samego. Zresztą,
może moja siostra trochę przesadziła. Może to było uwiedzenie,
a nie gwałt. Może tylko za późno zawołała „nie!". Teraz nie ma to znaczenia.
Pozbawił moją siostrę cnoty i nie chce ratować jej honoru poślubiając ją.
Więc za karę ja pozbawię niewinności ciebie.
- Jakież to romantyczne - powiedziała z ironią, - Chyba
zrobi mi się słabo od tych twoich słodkich słówek.-Zatrzepotała
rzęsami.
Cameron o mało się nie roześmiał, co go samego zdumiało.
Nie był człowiekiem, którego łatwo rozbawić, a przede wszyst
kim nie powinien się śmiać z tego, co mówi siostra sir Paytona
Murraya. Była tak drobna i delikatna, że nie chcąc jej zadusić,
opierał się na łokciach, a ona próbowała zniszczyć go słowami,
a także rzucała się na niego z pięściami, gdy tylko miała okazję.
Uznał też, patrząc na jej usta, że miałby ochotę ją pocałować.
- Nawet o tym nie myśl-powiedziala,dumna z lodowatego
tonu swego głosu, bo właściwie ona również pragnęła tego
pocałunku.
- Ale myślę. - Dotknął ustami jej warg, poczuł obnażone
zęby i ostrzegł: - Byłoby to bardzo nierozsądne, gdybyś mnie
23
Hannah Howbll
ugryzła - Spoczął na niej całym ciężarem, ujmując jej twarz
w dłonie- Mam bowiem zamiar zaspokoić twoją
ciekawość. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, przywarł wargami do jej ust.
Avery nagle się ucieszyła, że jest tak mocno przygwożdżona dołożą. Niechciała,
żeby wiedział, jak wielka ma ochotę otrzeć się o niego, dotknąć gładkiej śniadej
skóry, poczuć pod palcami szerokie bary i silną pierś. Starała się ukryć swój
przyspieszony oddech i szybkie bicie serca.
Wzmagało się jej pożądanie, wzmagał się też strach. Nie
potrafiła tego pojąć. Ten mężczyzna chciał ją zniesławić, po
czym oddać ją rodzinie, by jej hańba okryła ich wszystkich.
Oskarżył i obraził jej brata, zatem całą rodzinę i cały klan. Był
jej zupełnie obcy, przyjął ją tylko jako zapłatę za przegrany
zakład. Powinna odczuwać najwyżej obrzydzenie i strach.
Tymczasem wystarczył jeden pocałunek i cała płonęła. Miała
ochotę zerwać z niego skórzaną przepaskę na biodra, dotykać
każdego centymetra jego mocnego ciała, chciała go czuć
w środku z siłą, która wywoływała w łonie ból.
Gdy w końcu uniósł głowę, miała oczy zamknięte. Jej
matka zawsze żartowała z ojca, że może z jego oczu wyczytać
wszystkie grzeszne myśli, a ponieważ Avery też miała takie oczy, obawiała
się, że sir Cameron ujrzy w nich namiętność.
— Spójrz na mnie, Avery - zażądał.
Sam był zdziwiony siłą swego pożądania. W Avery Murray
nie było nic takiego, co mogłoby to wywołać. Była zbyt
impertynencka, zbyt szczupła, zbyt wybuchowa. Tłumaczenie, żęto wynik jego
długiej wstrzemięźliwości, brzmiało zdecydo
wanie fałszywie. Ta dziewczyna poruszała w nim coś bardzo
głębokiego i chciał sprawdzić w jej oczach, czy i ona ma choć
w części podobne odczucia. Wiedział już, że można w nich
wszystko wyczytać, dlatego tak się domagał, aby je otworzyła.
- Otwórz oczy - powtórzył.
24
Miód
- Nie mogę - odparta. - Niedobrze mi z obrzydzenia. Cameron czułby się głęboko
zraniony, gdyby nie fakt ie
odezwała się tak namiętnym głosem. Cóż, jest bardzo uparta. Koniecznie trzeba
użyć jakiegoś fortelu. Uniósł się nieco i odezwał, patrząc w kierunku drzwi.
- Och, Donaldzie, dlaczego przyprowadziłeś tu znów tę panienkę?
- Gillyanne? - szepnęła Avery, ale już otwierając oczy,
wiedziała, że dala się wykołować. - Obrzydliwy, chytry łajdak -
mamrotała, gdy trzymał mocno jej brodę, nie pozwalając odwrócić wzroku.
- Pewnie że tak - zgodził się niemal z radością. - Ale
jestem też mężczyzną, którego pragniesz. Dlaczego nie możesz
się do tego przyznać, panienko?
Mało się nie zakrztusiła, słysząc tę zdumiewającą bezczelność. Oczywiście,
że go pragnęła, ale wstydziła się do tego
przyznać nawet przed samą sobą. Był niezwykle przystojnym
mężczyzną, wysokim, silnym i odrobinę niebezpiecznym. Poza
tym istniała taka możliwość, jak by to bezpośrednio ujął jej brat, Payton,
że „trzeba jej chłopa". Należało również wziąć
pod uwagę fakt, że całował z dużym kunsztem i miał zapewne
wprawę w rozgrzewaniu panien do białości. Ale najbardziej
zezłościło ją to, że bez ogródek mówił ojej pożądaniu i zakładał,
że podda się bez oporu. Czy sądził, że jego urok jest taki nieodparty, czy
też że ona taka słaba?
- Może wczołgałbyś się z
powrotem pod tę skałę, z której wypełzłeś? - spytała głosem tak słodziutkim,
że chyba tylko cudem nie rozbolały jej zęby.
- I pomyśleć, że to te same usta, które mnie tak słodko
powitały.
- Sam się oszukujesz.
- Nie, ale myślę, że ty chcesz oszukać siebie.
25
Hannah Howell
Cameron zsunął się z niej, choć niechętnie rozstawał się ziej
ciepłym i miękkim ciałem. Ułożył się na plecach i skrzyżował
ręce pod głową. Na jego ustach wykwitł uśmieszek, gdy usłyszał, jak Avery
odsuwa się w najdalszy kąt łoża.
Zaklął pod nosem, żałując, że spotkali się w tak niesprzy
jających okolicznościach. Były to niebezpieczne myśli. Nie tylko mógł zacząć
się wahać, czy dochodzić sprawiedliwości
i zadośćuczynienia, ale i zapomnieć, z jakich powodów zdecydował się na życie
w celibacie. Dostał już nauczkę, poznał zdradliwą naturę kobiet i nie chciał
o tym zapomnieć przez
jakaś chudzinę o kocich oczach. Niedługo zrezygnuje z wstrze
mięźliwości, ale nie pozwoli sobie na zakochanie.
Avery ułożyła się tak blisko krawędzi łoża, że przy naj
mniejszym ruchu mogła wylądować na podłodze. Miała na
dzieję, że sir Cameron śpi spokojnie. Poprzez przesłonięte
rzęsami, przymknięte oczy oglądała mężczyznę, który z taką
łatwością doprowadził do wrzenia jej krew. Ku jej zdziwieniu,
miał dość ponury wyraz twarzy. Nie przypuszczała, żeby
specjalnie przeżywał fakt, że nie uległa jeszcze jego czarowi.
Niestety, dała przeraźliwie zawstydzające sygnały, świadczące
o tym, jak łatwo można ją uwieść. Większość mężczyzn
wyglądałaby na zadowolonych, tymczasem on miał taką minę,
jakby nadgryzł kwaśne jabłko. A może i on, tak samo jak ona, uznał namiętność,
jaka między nimi zaiskrzyła, za kłopotliwą.
Avery była przerażona, bo wiedziała, że Cameron chce ją wykorzystać dla własnych
celów. Dla niej mogłoby to być
zgubne, ale dla niego także, choć z innego powodu. Gdyby
połączyło go z nią silne uczucie, trudno byłoby mu skoncen
trować się na zemście.
Przez krótki moment rozważała nawet, jak wykorzystać to
dzikie pożądanie przeciwko niemu, zmienić zwycięstwo w po
rażkę, ale szybko odrzuciła tę myśl. Taka gra wymagała
26
Miód
umiejętności i doświadczenia, a ona tego zupełnie nie miała
Wprawdzie orientowała się mniej więcej, co zachodzi między
mężczyzną a kobietą, wiedziała nawet to i owo od braci
i kuzynów, ale dopóki nie porwał jej ten czarny rycerz, nawet
nie całowała się z żadnym mężczyzną. Całe doświadczenie,
jakie miała, to kilka cmoknięć w wykonaniu kuzynów, które
wcale jej nic rozpaliły. Avery westchnęła i spróbowała wygod
niej się ułożyć, podjąwszy postanowienie zdecydowanego oporu.
-
Jeśli nie masz chęci spać, możemy powrócić do poprzed
nich zabaw - zaczął Cameron.
- Nie sądzę, ty głupcze — odparowała. - Mam kłopoty żołądkowe.
- Jeżeli chcesz mieć jakieś szanse, powinnaś dokładniej
poznać przeciwnika.
- Czy to pogróżka?
- Może.
- Umieram ze strachu.
- Nie posuwaj się za daleko, panienko.
- Bo co? Zrobisz mi krzywdę? - Spojrzała na niego przez
ramię i zauważyła, że trochę się zmieszał. - Skułeś mnie
łańcuchem, znieważyłeś mój klan i masz zamiar mnie znie
sławić, aby się zemścić na moim bracie. Wybacz, ale dalsze pogróżki nie robią
na mnie wrażenia.
Cameron patrzył na jej smukłe, proste plecy. Nie wiedział,
co dpowiedzieć na te rozsądne stwierdzenia, więc milczał.
Leżał z zamkniętymi oczami i zastanawiał się, w jato sposób onieśmielić tę
kobietę. Postanowi, że zrobi to jutro z samego
rana.
3
Avery!
Wołanie Gillyanne przerwało Avery podziwianie szerokich
ramion oddalającego się Camerona. Chociaż ucieszyła się
bardzo, widząc, ze kuzyneczka jest w dobrym humorze, to jednak złość jej nie
przeszła. Najpierw przez dwa dni była
przykuta łańcuchem do łoża, a teraz, ze skrępowanymi rękami,
przywiązana była do jego siodła. Skoro jest tak traktowana, to
po dotarciu do Szkocji nie będzie się sprzeciwiać, jeśli jej klan
zechce przyjechać do Caimmoor i wyrżnąć wszystkich MacAl-
pinów co do ostatniego. Pewnie by ich nawet zachęcała.
-
Dobrze się czujesz, Gillyanne? - zapytała kuzynkę, spoglądającą najpierw
ze zdumieniem na więzy, a potem z wściek
łością na Camerona. Chociaż kuzynka była za młoda i za słaba,
żeby mogła pomóc, miło jej było, że ma kogoś po swojej stronie.
- Tak - odparła dziewczynka. - Kobiety o mnie dbają, tylko
nie chciały mi pozwolić, żebym tu przyszła do ciebie. Chyba
pozwoliłyby mi na wszystko, poza sprzeciwianiem się rozkazom
sir Camerona. Mężczyźni też. Chociaż nikt mi tego bezpośredni0
nie powiedział, podsłuchałam i wywnioskowałam z różnych
28
Miód
półsłówek, że nie wszyscy ludzie lorda popierają jego plany Ale każdy chce,
żeby Payton zapłacił za swój grzech.
- On tego nie zrobił.
- Mnie nie musisz przekonywać o jego niewinności. Wiem
o tym. Był jednym z nielicznych kuzynów, który żadnej z nas nigdy nawet nie
trzepnąj w pupę, chociaż mu dokuczałyśmy. Mężczyzna, który tego nie zrobił
nawet wtedy, kiedy w jego
najpiękniejsze buty wrzucono świński nawóz, nie jest w stanie
skrzywdzić kobiety.
- A więc to byłaś ty? - Avery roześmiała się.
- Zezłościł mnie wtedy, bo sobie ze mnie żartował przez cały dzień. - Gillyanne
zaśmiała się wraz z kuzynką, po czym przyjrzała się więzom na jej smukłych
nadgarstkach. - Jak sobie radzisz?
- Nieźle. Wścieka mnie to - Avery wskazała głową sznury -
ale zobacz, że najpierw obwiązał mi ręce jedwabiem. Jak na
takiego gbura, to się nawet stara, żeby mi nie zrobić krzywdy.
- Ma zamiar cię uwieść i zhańbić.
- No właśnie. Jeszcze tego nie zrobił, jeśli o to się martwisz.
- Tak. Musisz się trzymać od niego z daleka, póki rodzina
nas nie uwolni.
Jakie to proste, pomyślała Avery i westchnęła. Cameron przy
każdej okazji jej dotykał, rozpalał gorącymi słowami, kradł
pocałunki. Nie miała dość siły woli, żeby się przed nimi bronić,
i bardzo ją to martwiło. Tylko złość na niego za to. że jest
skuta lub związana, dodawała jej sił do walki. Gdyby ją puścił,
złość by opadła i trudno byłoby oprzeć się pokusie.
- Powiem ci prawdę, kuzynko. Nie wiem, czy zdołam
walczyć tak długo. -Uśmiechnęła się smutno, widząc zdumienie
na twarzy Gillyanne.
Dziewczynka odchrząknęła i powiedziała:
- To bardzo przystojny mężczyzna;
29
Hannah Howell
Tak, chociaż ciemny jak grzech. I kusi mnie do grzechu. Masz prawie dziewiętnaście
lat. Musieli cię i wcześniej kusić\ a jakoś się nie dałaś.
— No, nie.
- Kochasz go?
- Gillyanne, ten człowiek przykuł mnie do łoża, przywiązał
do swego konia, chce mnie wykorzystać, żeby zadać cios mojej
rodzinie i zmusić Paytona do małżeństwa, przed którym się wzdraga. Musiałabym
być idiotką, żebyś go pokochać.
- Niezupełnie. Nie ma racji, ale zachowuje się tak, jak
zrobiłoby wielu innych, bo jest przekonany o słuszności tego
co robi. Ale nie zmusi cię do niczego siłą; Więc jeśli nie jesteś
w nim zakochana, to widocznie go pożądasz.
- Wygląda na to, że tak. - Avery westchnęła. Gillyanne poklepała ją po ramieniu.
- Możesz tylko się starać. Nie będę cię potępiać, jeśli ci nie starczy siły.
A może on któregoś dnia zrozumie, że jego siostra kłamie.
-
Tak, a wtedy będzie się chciał zachować honorowo -
mruknęła Avery.
- Jeżeli do tego czasu będziesz w nim zakochana, to wszystlco
dobrze się skończy.
- Zależy, co on będzie wtedy czuł. O, idzie ta bestia. Cameron zauważył identyczne
spojrzenia dwóch małych
kobietek Murrayów i omal się nie uśmiechnął. Miały więcej
ikry niż niejeden mężczyzna. Gdyby im nie brakowało męskiego
wzrostu i siły, byłby w poważnych opałach. Wyglądało na w,
że obie mają ochotę zrobić mu krzywdę.
- Wracaj do kobiet - rozkazał Gillyanne i z trudem stłumił
śmiech, słysząc, jakimi barwnymi przekleństwami obdarza go
pod nosem ta panienka, spełniając polecenie. - Kiedy ta mała urośnie, przysporzy
jakiemuś mężczyźnie sporo kłopotów.
30
Miód
- Bardzo dobrze - podsumowała Avery. - Będzie cenną
nagrodą, a takiej nie powinno się dostawać zbyt łatwo.
- Tak jak ja ciebie?
- Owszem, rzucono mnie do twoich stóp. Bez trudu zdobyłeś
broń, którą chcesz wykorzystać przeciwko mojej rodzinie. Ale
ciężko się napracujesz, by nią władać.
- Doprawdy?
Bliskość tej dziewczyny sprawiała, ze szybciej płynęła mu krew w żyłach. Jeśli
dobrze odczytywał ciepły błysk w jej oczach, z nią działo się to samo. Bardzo
chciał, żeby to była prawda.
Ostatnia zdrada, jaką przeżył, po której to postanowił wycofać
się z gry zwanej miłością, osłabiła w nim pewność, że umie
oceniać kobiety. Przedtem sądził, źe potrafi zrozumieć kobiece
serce i że tylko on może je rozpalić. Kiedy jednak co rusz
zamiast miłości spotykał się ze zdradą i niewiernością, odsunął
się od kobiet. Teraz wahał się, bo Avery Murray była inna od niewiast, jakie
znał. Czy ogień, który widział w jej oczach, to
pożądanie, czy chęć zaszlachtowania go jak prosiaka? W jej
przypadku mogło to być po trosze jedno i drugie.
- Tak, mój pięknisiu, będziesz musiał - odparła, wściekła na siebie za to,
że jej ciało zdradza taką słabość.
-
A jednak czujesz siew obowiązku zwodzić mnie pochleb
stwami.
Avery miała ochotę wybuchnąć śmiechem, ale także kopnąć go w przyrodzenie.
Ochota do śmiechu bardzo ją niepokoiła, bo zawsze podobali jej sic mężczyźni,
którzy mieli
poczucie humoru. Nim jednak zdołała na nim wyładować
złość na samą siebie, usadził ją w siodle i sam z gracją
wspiął się za nią.
. .
Ledwo rumak postawił pierwsze kroki, Avery zrozumiała, ze
trudna to będzie podróż. Siedziała miedzy udami Camerona,
31
Hannah Howell
jak kochanka, a jego ręce, trzymając cugle, obejmowały ją
mocno. Prgy każdym ruchu konia ich ciała ocierały się o siebie
Jeszcze nie wyjechali dobrze poza bramy warowni DeVeau gdy zaczęła cierpieć
z powodu tej bliskości.
Starała się odsunąć, ale przycisnął ją znowu silnym, lecz nie bolesnym uchwytem.
Próbowała siedzieć sztywno, nieruchomo, było jej jednak bardzo niewygodnie,
a poza tym mogli oboje spaść z konia. Widok Camerona tarzającego się w błocie
byłby miły dla jej oczu, ale musiała też wziąć pod uwagę własne bezpieczeństwo.
Była przytroczona do siodła liną, którą spętano jej również ręce. Jeśli dobrze
pójdzie, sama może znaleźć się na ziemi i być ciągnięta | przez przerażonego
konia. To odebrałoby jej radość z upokorzenia Camerona. Prawie uśmiechnęła
się do własnych; myśli.
— Cieszę się, że jesteś w lepszym nastroju - powiedział, zauważywszy cień
uśmiechu na jej twarzy.
— Tak, właśnie myślałam, jak wspaniale byś wyglądał, leżąc
twarzą w błocie - odparła słodko.
— Jeśli upadnę, ty polecisz wraz ze mną.
— Wiero o tym i dlatego nie próbuję wykopać cię z siodła.
— Godna podziwu wstrzemięźliwość.
— Też tak uważam. Pilnie strzeżesz tyłu, co?
— Tak, mimo że jesteś bezbronna i siedzisz przede mną.
— Chodziło mi o to, czy pilnujesz się przed zgrają DeVeau?
Wcale by mnie nie zdziwiło, gdyby ci bandyci próbowali odebrać ci pieniądze,
które ci dali za milczenie. Albo gdyby
uznali, że nie chcą, abyś miał szansę opowiedzieć o wszystkim,
co widziałeś i robiłeś w ich służbie.
— Widzę, że troszczysz się o moje bezpieczeństwo.
— Co za próżność. Jedzie z nami moja mała kuzynka. Chciałabym, żeby wróciła
do Szkocji cala i zdrowa. A poza
n
Miód
tym - dodała twardym tonem - jeśli ktoś ma cię zadźgać to ja powinnam mieć
ten przywilej.
- Jesteś twardą kobietą, Avery Murray. -Westchnął przesad-
nie i spytał: - Dlaczego tak nienawidzisz tych DeVeau?
- Bo to świnie i mordercy. Być może zamordowali wielu moich krewnych.
- Być może, ale wydaje mi się, że ta nienawiść sięga o wiele
dawniejszych czasów.
Przez moment Avery wahała się, czy mu nie powiedzieć, ze to nie jego interes,
ale tylko przez moment. Długotrwała wendeta między rodami DeVeau i Lucettów
nie była tajemnicą. Nie skrywano też, jakich problemów doświadczyła jej
rodzina w przeszłości z powodu rodu DeVeau. Może jeśli opowie tę historię,
to DeVeau nigdy już nie będą mieli na żołdzie nikogo z MacAlpinów, choćby
im oferowali złote góry. Cieszyła się z całego serca, że z jakichś powodów
Cameron i jego towarzysze nie brali udziału w ostatnim napadzie.
- Zaczęło się od mojej matki - zaczęła. - Chociaż i w przeszłości nie dawali
naszej rodzinie spokoju. Oni zawsze szukali ofiar słabszych i uboższych. Dla
zyskania spokoju i z biedy
rodzina zmusiła moją matkę do małżeństwa z lordem Mićhaelem
DeVeau. Wszystkie okropne opowieści okazały się prawdziwe.
Był potworem, brutalem i ciągle ją zdradzał. Pewnej nocy znalazła go skatowanego,
z poderżniętym gardłem. Uciekła.
- Dlaczego? Czy go zabiła?
W głosie Camerona nie usłyszała potępienia. Chociaż nie opisała całego okropieństwa
pierwszego małżeństwa matki,
widocznie wystarczyło to, co powiedziała. Cameron wiedział
też zapewne, jacy są mężczyźni z rodu DeVeau.
-Nie, chociaż wiedziała, że wszyscy będą tak sądzić-odparła Avery. - Zwłaszcza
że nieraz się odgrażała. Nikt nie
33
Hannah Howell
wątpił w potworności, jakich doznawała w tym małżeństwie, a ona często mówiła,
że kiedyś nie wytrzyma i sama z tym
skończy. Zanim mój ojciec pomógł jej uciec do Szkocji, przez
rok się ukrywała. W końcu udało się znaleźć zabójców i matka
była