16975
Szczegóły |
Tytuł |
16975 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16975 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16975 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16975 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
LESLEY-ANN JONES
Freddie MERCURY
BIOGRAFIA DEFINITYWNA
Przełożyt Paweł Lipszyc
Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie
1DDDE355D2
Wydawnictwo
ALFA
Warszawa 1999
Tytuł oryginału FREDDIE MERCURY: THE DEFINITIYE BIOGRAPHY
Copyright © Lesley-Ann Jones 1997
ML
.M
Ą 999
Okładka i strony tytułowe Jacek Tofil
Redaktor Marek S. Nowowiejski
Redaktor techniczny Teresa Jędra
792747
For the Polish edition Copyright © 1999 by ALFA-WERO Sp. z o.o.
ISBN 83-7179-147-X
WYDAWNICTWO ALFA-WERO Sp. z o.o. — WARSZAWA 1999
Wydanie pierwsze
Drukarnia WN ALFA-WERO Sp. z o.o. Zam. 3038/99 Cena zł 36,00
BUW-EO- tf
ł Ą
Este libro esta dedicado a los amores de mi vida: Gerard y Mia
iii
' !l]
Spis rozdziałów
1. Wstęp ............................ 13
2. Przyprawa życia ....................... 31
3. Z Zanzibaru do Panchgani, z Panchgani do Londynu . . 42
4. Ealing ............................ 70
5. Queen — początek ..................... 86
6. Freddie wchodzi na pokład ................ 95
7. Czas Mary .......................... 105
8. Wczesny okres i lata w Trident .............. 118
9. Wszyscy młodzi kolesie ................... 123
10. Killer Queen ......................... 137
11. Mona Liza i Zwariowani Kapelusznicy .......... 147
12. Sława ............................. 158
13. Queen z ograniczoną odpowiedzialnością ........ 180
14. Królowa Południa ...................... 205
15. Bawarska rapsodia: moja zabawna Yalentin ....... 218
16. Miłość mego życia? ..................... 239
17. W napięciu: Sun City Rollers ............... 254
18. Królowa drogi........................ 268
19. Jesteśmy mistrzami ..................... 278
20. Budapeszt .......................... 292
21. Dwór króla Freddie'ego .................. 304
22. Barcelona: kto chce żyć wiecznie? ............. 318
23. Do wieczności........................ 334
Wybrana bibliografia (źródła cytatów) .......... 350
Dodatek I: Chronologia .................. 354
Dodatek II: Dyskografia zespołu Queen ......... 359
Podziękowania
Jestem niezmiernie wdzięczna wielu osobom i instytucjom za pomoc w pracy nad książką. Oto ich nazwiska i nazwy:
i
W Londynie: Peter Freestone, Brian May, Roger Taylor, Mary Austin, Spike Edney, Tony Hadley, Leee Johns, Tommy Yance, Mikę Read, Mikę i Lulu Appleton, Paul Gambaccini, Bob Gel-dof, Ken Jones, Andrew MacGillivray, Fiz Shapur, Lindsay i Ju-de Martinsowie, Alicia i Daniel Martinsowie, Joy King, Hayley Young, Jenny Falconer, Nick Gordon, David Thorpe, Rolf Har-ris, Phil Swern, Denis O'Regan, Rick Sky, Martin Dunn, Peter Hillmore, David Wigg, John Blake, Edmund Preston, Richard Hughes, David Quantick, Tony Brainsby, Berni Kilmartin, Lynda Sheridan, Jennie Halsall, Phil Symes, Peter Lee, Lee Everett-Al-kin, Debra i Gareth Mollisonowie, Ken O'Neill, Jerry Hibbert, Charles Armitage, Liam McCoy, Chris Poole, Shernaz Screwaller, Michael Anastasios, Julie Glover, Dominie Denny, Jacky Smith Gunn, Ollie Lambert, WENN, Murray Chalmers i EMI Records, Hans Tasiemka Archives, News International, St Catherine's House, College of Psychic Studies w Kensington, Brookwood Mi-litary and Civil Cemetery w Surrey, Tanzania High Commission w Mayfair.
W Liverpoolu: Jim Jenkins.
W Monachium: Barbara Yalentin, Gerd Kochlin.
W Nowym Jorku: Mick Rock, Nick Elgar.
W Los Angeles: Stuart White, David Syner.
W Carlow: Jim Hutton.
W Paryżu: Toby Rosę.
W Montreux: Jim Beach, Annę Meyer.
W Zanzibarze i Tanzanii: Sandy Evans, Bonzo Fernandez, Perviz Darunkhanawala, Diana Darunkhanawala, Nancy Galloway, Nasser K. Awadh, profesor Abdul Sheriff, Hamari Omar, Kevin Patience, Zanzibar Museums, Uniwersytet Dar es-Salaam.
W Bombaju i Panchgani: Sheroo Khory, pan Innis i St Peter's School, Cyrus Ghandy, Janet Smith, Gita Choksi, państw o Davi-sowie.
W Argentynie i Brazylii: Marcela Delorenzi, Jorge Fregonese, Patricio.
W Budapeszcie: Hollow Skai, Tomas Petterson.
Wszelkie ewentualne pominięcia są niezamierzone. Jestem szczerze wdzięczna wszystkim zainteresowanym za nieocenioną pomoc. Żadna z wyżej wymienionych osób nie ponosi odpowiedzialności za poglądy autorki wyrażone w tej książce.
Szczególne podziękowania dla: Freddie'ego Mercury'ego, mojego agenta literackiego Roberta Kirby'ego, mojego redaktora Simona Prossera, jego asystentki Anny-Marii Watters, wszystkich w wydawnictwie Hodder and Stoughton.
— Jak powiedział mi kiedyś Freddie: „Jeżeli ma powstać książka o mnie, chce, żeby zawierała całą prawdę, dobrą i złą." Oto Freddie jakiego znałem.
Peter Freestone, osobisty asystent Freddie'ego Mercury'ego
w latach 1982-1991
Pamięci: Anny Margaret Jones, Glyn i Gladys Powell, Jacka Tin-kera, Josepha P. Wheelera, Teda Harta, Olivii Cadman, Theresy Morgan, Alana Watkinsa. Niech spoczywają w pokoju.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Wstęp
y^ichy pomruk narasta na tyłach stadionu, toczy się niczym wzbierająca fala, wreszcie rozbija się z gromkim łoskotem o scenę.. Na dany znak zespół wybiega na scenę, żeby stanąć przed widownią, której cierpliwość jest na wyczerpaniu. Dzisiaj nie będzie żadnych przygotowań: muzycy zaczynają grać gorączkowy rytm One Yision. Wydaje się, że dźwięki wyrywają scenę z fundamentów i unoszą w ofiarnym geście ku wrzosowemu wieczornemu niebu. Wokalista Mercury w śnieżnobiałym wojskowym mundurze z czerwonymi ozdobami wyróżnia się jak zabandażowany palec; rzuca się w tłum. Paraduje, przechadza się, gra na stojaku do mikrofonu, chociaż nigdy nie wiadomo, czy jest to hołd dla Briana Maya, czy może doping. Wyrzucanie pięści w górę, wyzywający palec wskazujący, szeroki rozkrok, kopanie lewą nogą — wszystko to są powszechnie znane gesty, których miliony ludzi oczekuje od wykonawcy, znaki szczególne jego stylu. Ile razy nie oglądalibyście występu, Freddie Mercury zawsze oczarowuje, zawsze zatyka dech w piersiach. Nawet cynicy, którzy już go widzieli, przyznają, że Mercury jest wyjątkowy. Freddie Mercury stanowi kwintesencję gwiazdora rockowego.
W ciągu ostatnich dziesięciu lat mogliście oglądać taki występ tylko na wideo lub w telewizji. Chociaż trudno w to uwierzyć, od ostatniego koncertu zespołu Queen minęło ponad dziesięć lat, a od pięciu lat Freddie nie żyje. Siła legendy, która zaczęła powstawać wkrótce po jego śmierci, rośnie z każdym rokiem. Freddie ma zapewniony status postaci kultowej. Ludzie, którzy próbują zgłębić jego fenomen jako piosenkarza, często używają słowa „magia". Cokolwiek to jest, najwyraźniej nie blaknie ani się nie
13
dawaluuje. Nie starzeje się, jak to się stało w przypadku Petera Gabriela, Micka Jaggera czy Stinga. Jeżeli tragedia śmierci w młodym wieku — czterdzieści pięć lat trudno uznać za starość — niesie ze sobą jakieś dobrodziejstwo, może jest nim trwałe zachowanie doskonałości? Wiek nigdy nie miał wywrzeć na Mercurym swego piętna. Freddie chwalił się nawet kiedyś, nie nigdy się nie zestarzeje. Sama idea starości była dla niego równoznaczna z klątwą. Jeżeli istnieje Niebo rock'n'rolla, to musi ono tańczyć w rytm muzyki wielkich, którzy odeszli: Jol1 na Lemiona, Elvisa Presleya, Marca Bolana, Janis Joplin, Jimi Hendrixa, Phila Lynot-ta, Sida Yiciousa, Kurta Cobaina, Jima Morrisona, Roya Orbiso-na, Briana Jonesa, Keitha Moona... Peter Townsherid do dzisiaj musi się wstydzić za to, że miał nadzieje umrzeć, zanim się zestarzeje. Siedemdziesięciolatek, który rozwala gitary, jest żałosny. Gwiazdor rockowy w wieku emerytalnym jest przedmiotem szyderstw, a kto wie, czy nie jest nawet skazany na potępienie. Pozostali członkowie zespołu Queen — Brian May, Roger Taylor i John Deacon — obchodzą wielkie rocznice, rozpamiętują przeszłość, usiłują dociec, o co w tym wszystkim chodziło. Zastanawiają się też, co mogłoby, a co nie mogłoby się wydarzyć, gdyby ten najważniejszy, czwarty przeżył.
Niewielu było większych rockowych gwiazdorów niż Freddie Mercury. W porównaniu z nim pozostali członkowie zespołu Queen nie są powszechnie znani. Zbyt często traktowano ich jako akompaniatorów Freddie'ego. Kiedy myślisz o Queen, przed oczyma nie staje ci czterech gwiazdorów, ale jeden. Freddie Mercury, którego wygląd zna cały świat: obcisłe trykoty, uwydatniające jego zgrabne, muskularne ciało, kusa biała kamizelka, krótko przycięte włosy i wąsik. Jednak pod starannie wypracowanym „wyglądem klona" czai się dawny wizerunek dandysa. W cygańskich czasach Freddie podkreślał pełne usta błyszczykiem, przenikliwe oczy malował uwodzicielsko antymonem, a ostre kości policzkowe dopracowywał makijażem. W tamtych czasach malował paznokcie na czarno, a włosy do ramion podkręcał. Upajający, andro-giniczny efekt miał w sobie coś dziewczęcego; oszałamiająca, ciemnowłosa wersja Stevie Nicks z zespołu Fleetwood Mac pasowała do rozszerzanych aksamitnych „dzwonów", brokatowych marynarek i koronkowych bluzek modnych w latach siedemdziesiątych. Dlaczego nie? Dzisiaj taki wygląd może się wydać śmieszny, ale wtedy był jak najbardziej na czasie. Oczywiście Freddie Mercury, który opuścił tę planetę w 1991 roku, bardzo się różnił
14
wyglądem od cygańskiej gwiazdy pop z połowy lat siedemdziesiątych. Ale wizerunki ewoluują i ulegają zmianom, a przynajmniej powinny, jeżeli oddziaływanie artysty ma trwać.
W 1990 roku, kiedy zespół uczcił dwudziestolecie istnienia kolejnym legendarnym, szalonym przyjęciem, wydawało się, że nadeszła dobra okazja, by dokonać podsumowania niewiarygodnej kariery. Niemal od początku Queen pokonywali bariery, ustanawiali precedensy, dążyli śmiało tam, dokąd nie zapuściła się wcześniej żadna grupa rockowa. Ich kariera jest ogłuszającym crescendo sukcesów, które nie cichnie do dzisiaj. Debiutancki album QUEEN, wydany w 1973 roku, wszedł na amerykańską listę stu przebojów Billboardu, co rzadko się udaje nowej brytyjskiej grupie. Zaledwie rok później Freddie Mercury odbierał pierwszą nagrodę Ivora Novello od brytyjskiego stowarzyszenia piosenkarzy za Killer Queen. Później miały nadejść niezliczone nagrody Ivora Novello, Britannia, Golden Lion, Billboardu i Silver Clef, a nawet wpis na obelisku organizacji Greenpeace na Antarktydzie.
W 1975 roku zespół po raz pierwszy zasmakował ąueenmanii. Nie stało się to, jak można było oczekiwać, w Londynie czy Nowym Jorku, ale w Tokio, kiedy Japonia jako pierwszy kraj uznała zespół na supergwiazdę. W tym roku, umieszczając swój pierwszy singiel, klasyczną Bohemian Rhapsody, na pierwszym miejscu listy przebojów, Queen nie tylko przekroczył barierę miliona sprzedanych płyt w samej Wielkiej Brytanii, ale na nowo zdefiniował muzykę rockową. Zespół wprowadził niepokojące chóralne aranżacje i niezwykłe, wielowarstwowe techniki produkcyjne. Nadał też nowy kierunek promocji muzyki pop, nagrywając pierwszy na świecie wideoklip. Przemysł muzyczny nastawił uszu. Potężny głos Freddie'ego miał nieziemski wymiar, wyjątkową jakość, która wykraczała poza granice konwencjonalnego rocka. Ten głos stanowił świadectwo, może pierwsze w historii, że styl współczesny może się z powodzeniem połączyć z klasycznym. Bohemian Rhapsody zaczęła żyć własnym życiem, a jej przeznaczeniem było zostać jedną z najsłynniejszych piosenek świata. Dwadzieścia jeden lat od ukazania się nadal znajduje się na radiowych listach stu najlepszych utworów wszech czasów na całym świecie. Pojawienie się Bohemian Rhapsody w kultowych filmach Świat Wayne'a przedstawiło Queen nowemu pokoleniu fanów na całym świecie.
Bicie rekordów zawsze należało do ulubionych zajęć Queen. Ich darmowy koncert na wolnym powietrzu w 1976 roku nadal
15
zajmuje pierwsze miejsce pod względem liczby widzów wśród darmowych koncertów, które odbyły się w Hyde Parku. Pod koniec 1980 roku zespół znalazł się w Księdze Rekordów Guinessa, jako najlepiej opłacani dyrektorzy firmy. W tym samym roku, wyznaczającym dziesiątą rocznic? istnienia, sprzedali 45 000 000 albumów i 25 000 000 singli. Od tamtej pory wytapetowali niezliczone ściany srebrnymi, złotymi i platynowymi płytami; sprzedali miliardy płyt analogowych, kompaktowych i wideoklipów; grali praktycznie we wszystkich stanach Stanów Zjedroczonych, we wszystkich krajach, gdzie muzyka rockowa stanowi popularną formę rozrywki oraz w wielu miejscach, gdzie nigdy jej wcześniej nie grano. Queen stawiał to sobie za cel. Zespół wypełnił większość olbrzymich scen muzycznych świata, od Madison Sąuare Garden w Nowym Jorku po Morumbi w Sao Paulo w Brazylii — drugi co do wielkości stadion świata. 131 000 ludzi zapłaciło, żeby ich zobaczyć, co stanowiło wówczas rekord wszech czasów. Podczas tego tournee po Ameryce Południowej w 1981 roku, które przyniosło zysk wysokości trzech i pół miliona dolarów, Queen zagrał dla oszałamiającej liczby 479 000 fanów łącznie. Cztery lata później pobili nawet ten rekord występując na Rock w Rio, największym festiwalu rockowym w historii Odbył się on na specjalnie wybudowanym stadione Barra da Tijuca w Rio, który pomieścił aż 250 000 osób. Przyjęcie, które odbyło się po koncercie w hotelu Copacabana Beach, telewizja transmitowała dla milionów widzów w Ameryce Południowej. 13 lipca 1985 Bob Geldof nazwał Queen „największym zespołem na naszej planecie", kiedy wystąpili na stadionie Wembley obok największej gromady bohaterów rocka, jaką kiedykolwiek widziano, podczas Global Jukę Box w ramach koncertu Live Aid. Wielu osobom należą się podziękowania za ten jedyny w swoim rodzaju występ ale wszyscy się zgodzili, że to był dzień Freddie'ego, który przez całe życie pragnął choć raz zaśpiewać dla całego świata.
W 1986 roku, podczas tournee Magie, wykupiono wszystkie bilety, na dwa koncerty Queen na Wembley, jeden w St James's Park w Newcastle, jeden w Maine Road w Manchester i jeden w Knebworth Park. W sumie przyszło na te koncerty ponad 400 000 ludzi, co stanowi brytyjski rekord wszech czasów. Podczas tego samego tournee, w roku, kiedy zespół wydał co najmniej dwadzieścia osiem przyjęć (udało mi się uczestniczyć w pięciu), sześćset pięćdziesiąty siódmy występ Queen, 27 lipca na Nepsta-dion w Budapeszcie, stał się pierwszym w historii koncertem na
16
zów wśród :u. Pod ko-v Guinessa, i roku, wy-lOOOOalbu-niezliczone rzedali mi-ipów; grali lonych, we
popularną j wcześniej icłnił więk-ion Sąuare Brazylii — :aciło, żeby łsów. Pod-oku, które ów, Queen Cztery lata v Rio, naj-na specjal-ry pomieś-srcie w ho-
milionów jeldof na-;ie", kiedy iady boha-x)bal Jukę lżą się pole wszyscy icałe życie
1 wszystkie >t James's :r i jeden ty ponad iów. Pod-) najmniej (v pięciu), a Nepsta-certem na
stadionie w bloku wschodnim. Freddie Mercury był nieprzerwanie wybierany „najlepszym wokalistą", zarówno przez popowe dodatki do brytyjskich gazet brukowych, jak i międzynarodowe programy radiowe i telewizyjne. Piosenki z nieprawdopodobnego katalogu Queen stały się równie znane milionom ludzi, jak melodie Beatlesów czy rockowe riffy Rolling Stonesów: Killer Queen, Bohemian Rhapsody, Another One Bites the Dust — przebój w niezliczonych krajach, przyjęty jako temat muzyczny przez kilka amerykańskich zespołów piłkarskich oraz brytyjski program telewizyjny The Gla-diators; We Arę the Champions — porywający hymn, grany na całym świecie podczas mistrzostw piłkarskich i innych wydarzeń sportowych; Crazy Little Thing Called Love; Radio Ga Ga; Under Pressure; A Kind of Magie; I Want to Break Free; Love ofMy Life; We Will Rock You; Friends Will Be Friends. Każdy ma swoją ulubioną piosenkę Queen. Kiedy, w ostatnim dniu 1989 roku, płyta z największymi przebojami Queen stała się czwartym najlepiej sprzedającym się albumem na świecie (po BROTHERS IN ARMS Dire Straits i THRILLER Michaela Jacksona), nawet Freddie, który w ciągu blisko dwudziestu lat nigdy nie był zadowolony z dokonań Queen i bardziej niż którykolwiek z muzyków ponaglał zespół do dalszej pracy, musiał przyznać, że osiągnęli sukces.
Żaden z członków zespołu nie mógłby zaprzeczyć, że żyli jak na rockowych milionerów przystało. Przez znaczną część dwudziestu lat balangowali tak, jakby był 1999 rok. W szwajcarskiej miejscowości Montreux, gdzie Queen kupił własny kompleks nagraniowy Mountain Studios, Freddie bujał się na hotelowych żyrandolach. W 1981 roku, kiedy mieszkał w nowojorskim hotelu Berkshire Place i w ostatniej chwili zapragnął uczcić swoje trzydzieste piąte urodziny, kupił bilety na concorde'a dla kilkudziesięciu najbliższych przyjaciół i poleciał z nimi na Manhattan. Świętowanie w hotelu trwało pięć dni, a zakończyło się dopiero wtedy, kiedy Freddie musiał wrócić do Anglii, żeby odzyskać siły. Queen balangował z prezydentami, dokazywał z królami, włóczył się z bohaterami. Jednak przez cały czas zespół prowadził zbiórki, pomagał w zakładaniu fundacji i przekazywał do banków miliony na działalność charytatywną takich instytucji jak: Ratujmy Dzieci, Apel do Brytyjskich Dawców Szpiku Kostnego, Szkoła Kutlawamong dla głuchych i niewidomych dzieci w Bophuthatswanie w Republice Południowej Afryki, Terrence Higgins Trust czy Mercury Phoenix Trust, powołany przez Queen na rzecz walki z AIDS. Wszystkie te organizacje są do dzisiaj zasilane honorariami Queen.
2 — Freddie Mercury
17
Za tym imponującym publicznym wizerunkiem kryło się, rzecz jasna, czterech ludzi z rodzinami, słabostkami, prywatnym życiem. Pozostali członkowie zespołu tylko od czasu do czasu trafiali do gazet z okazji pomniejszych przedsięwzięć solowych czy wydarzeń w życiu prywatnym. Według niepisanych reguł rock and roiła jest całkowicie zrozumiałe i akceptowalne, by człowiek wiódł hulaszczy, rozwiązły żywot powszechnie uwielbianego gwiazdora rockowego, a po zakończeniu tournee wracał do względnie statecznej roli oddanego męża i ojca. Żony rockmenów miały w tej kwestii odmienne zdanie. Brian miał romans z Anitą Dobson, czyli Angie Watts z telewizyjnego serialu EastEnders, wyniku którego doszło do rozpadu małżeństwa, Roger przeżył miłostkę z modelką Debbie Lang, dziewczyną ze znanej telewizyjnej reklamy płatków kukurydzianych Cadbury, dla której zostawił Dominiąue, matkę swoich dwojga dzieci. Ta historia przybrała dziwaczny obrót, kiedy Roger wrócił, ożenił się z Dominiąue, by wkrótce potem wyprowadzić się, zamieszkać z Debbie kilka ulic dalej i założyć nową rodzinę. John, solidny, stateczny ojciec rodziny, rzadko trafiał do gazet. Wyjątkiem była okazja, kiedy, przytłoczony sławą, wyjechał w dalekie kraje bez paszportu, nie powiadomiwszy o tym ani rodziny, ani menedżerów.
W odróżnieniu od kolegów Freddie prawie od początku stanowił niewyczerpane źródło fascynacji. Początkowo grał w tę grę; udzielił kilku ostrożnych wywiadów, świadom, że zdrowe relacje z prasą są niezbędne dla budowania pozytywnego wizerunku. Szybko jednak zdał sobie sprawę, że jest to gra, w której nie zdoła zwyciężyć. Na przełomie lat siedemdziesiątych dziennikarstwo na temat muzyki pop i rock właśnie niebierało rozmachu. Każda państwowa brytyjska gazeta brukowa zatrudniała dziennikarzy rockowych, zamieszczała felieton o muzyce pop, a wzięty felietonista miał za zadanie wypełniać stronę świeżymi plotkami. Panowała ostra konkurencja, nakłady finansowe były znaczne. Tropiono pracowników firm nagraniowych i menedżerskich, stacji radiowych, restauracji, klubów, salonów fryzjerskich, nawet gabinetów chirurgicznych, opłacano ich i zachęcano do sprzedawania plotek o gwiazdach. Zwyczaje ludzi w rodzaju Freddie'ego Mer-cury'ego stały się powszechną własnością, konsumowano je każdego ranka razem z zupą mleczną. Freddie nie był łatwym łupem. Nikt lepiej niż on nie wiedział, jak wiele ma do ukrycia. Jego prywatne życie wzięto pod lupę. Im mniej zdradzał o sobie, tym więcej ludzie chcieli wiedzieć. Szerzyły się domysły, zaczęła po-
18
wstawać mitologia. Spośród gwiazd rocka, które zdominowały publiczną wyobraźnię w latach osiemdziesiątych — Mick Jagger, Madonna, David Bowie, Elton John, Bono, George Michael, Sting — jedynie konsekwentnie nieuchwytny Freddie mógł się równać klasą z Michaelem Jacksonem. To, czego media o nim nie wiedziały, nadrabiały przesadzonymi domysłami. Zgodnie ze starym powiedzeniem, że nie ma dymu bez ognia, wiele zmyślonych informacji włączono do archiwów prasowych jako fakty. Nawet prasa nie mogła winić Freddie'ego za usunięcie się w cień i zaciągnięcie zasłony na swoje prywatne życie, ale to nie powstrzymało dziennikarzy od pisania o nim.
Podstawowym celem wysiłków Freddie'ego, by chronić swoje prywatne życie, nie była ochrona własnej osoby. Podczas całego dorosłego życia w pierwszym rzędzie pragnął ochraniać rodziców i innych bliskich członków rodziny, którzy nie wiedzieli lub, być może, nie zdołaliby zaakceptować jego szalonego stylu życia. We wczesnych dniach Queen Freddie zakochał się w uroczej dziewczynie nazwiskiem Mary Austin, wprost wymarzonej kandydatce na synową, i zamieszkał z nią. W miarę jak Freddie czuł potrzebę prowadzenia dalszych eksperymentów homoseksualnych, romantyczny związek z Mary się rozluźnił, ale prawdziwa przyjaźń przetrwała. Przez pewien czas prasa dawała się zwodzić wizerunkowi Freddie'ego i Mary jako szczęśliwej pary. Dopiero później świat się dowiedział, choć nie w wyniku działań Mary, że ta mistyfikacja, która zadowalała wszystkich, wiązała się z wielkim poświęceniem z jej strony. Pobożni rodzice Freddie'ego, wyznawcy religii parsyjskiej, nie ucieszyliby się z jego dziwacznego, hedonistyczne-go stylu życia, który niekiedy mógł się kłócić z ich wiarą. Do dzisiaj są podobno oszołomieni sławą, blichtrem i czystym szaleństwem uwielbianego syna, a jednocześnie niezwykle dumni z jego muzycznych dokonań. Prezentując Mary jako jedyną prawdziwą miłość swego życia — którą pod wieloma względami pozostała — Freddie uniknął urażenia rodziców. Pod osłoną tego na pozór konwencjonalnie heteroseksualnego związku Freddie mógł się oddawać homoseksualnej rozwiązłości, natomiast Mary, chociaż straciła kochanka, zachowała najlepszego przyjaciela. Co więcej, zagwarantowała sobie posadę na resztę życia. Kiedy zespół osiągnął sławę przekraczającą ich najśmielsze oczekiwania, to właśnie Mary okazała się zbawieniem Freddie'ego. Oddana, całkowicie godna zaufania, niezastąpiona, wkrótce zaczęła kierować personelem Freddie'ego i organizować praktycznie wszystkie aspek-
19
ty jego życia, włącznie z domowymi finansami. W ten spos< powstał „dwór króla Freddie'ego", rock and rollowa wersja d mostwa średniowiecznego monarchy. Świta Freddie'ego mieszk ła razem z nim albo w pobliskim domu należącym do niego. Ka dego dworzanina zatrudniano wyłącznie po to, by zaspokajał p trzeby pana. Freddie podróżował w towarzystwie menedżera z społu Jima Beacha albo razem z zaufanymi przyjaciółmi, a tak: z własnym asystentem, służącym i kucharzem. Podczas tourni Queen grupa Freddie'ego trzymała się zazwyczaj na uboczu. W; bierał inny hotel niż pozostali muzycy i funkcjonował niezależn od nich. Przy pomocy Mary Freddie stworzył własny, hermetyc: nie zamknięty świat. Kiedy jego profesjonalna pomoc nie była p( trzebna, rozpływał się, niczym Doktor Who, w alternatywny] wymiarze. Jeśli nie występował, wychodził do miasta z kolegam wypijał kilka kolejek, oglądał filmy na wideo, znikał dyskretni w gejowskich klubach i barach, oddawał się wszystkim dostef nym przyjemnościom. Często dawał się odziać w nienagannie skrc jony garnitur, po czym, pachnący i nieskazitelny, wyruszał na za kupy obrazów, wyrobów z porcelany czy dzieł sztuki. Pilnowan przez specjalnie do tego celu wyznaczonych ludzi, radośnie prze chytrzał fotoreporterów i najszybszych paparazzi. Wkrótce na uczył się rezygnować z londyńskiej sceny gejowskiej na rzecz bar dziej liberalnych miast, takich jak Nowy Jork i Monachium, z da la od wszystko widzącego oka brytyjskich mediów. Najczeście uchodziło mu to na sucho i mógł się cieszyć nieskrępowanyn prywatnym życiem. Kiedy potrzebował rozgłosu, pracował tylkc z paroma zaufanymi dziennikarzami, których uważał za przyjaciół. Relacja napisana przez byłego współpracownika, zamieszczona w jednej z brukowych gazet, dotknęła Freddie'ego do żywego, pogłoski na temat jego prawdziwych preferencji seksualnych, a później spekulacje dotyczące wirusa HIV nigdy nie ucichły. Jednak Freddie wzniósł się ponad to wszystko.
Mary Austin nigdy nie zaznała spokoju, chociaż odziedziczyła lwią część osobistej fortuny Freddie'ego. Do dzisiaj mieszka z dwójką dzieci, których ojcem jest projektant wnętrz Pierś Cameron, w Garden Lodge, eleganckim domu Freddie'ego w Kensington, który siłą rzeczy stał się świątynią jej dawnego partnera. Sąsiedzi, dawniej skarżący się Radzie Miejskiej na nieprzerwaną inwazję, teraz wzruszają ramionami i przymykają oczy. Przez cały dzień przed Logan Place wałęsają się wielbiciele. Z ulicy nie mogą zoba-
20
ten sposób a wersja do-:go mieszka-
niego. Każ-spokajał po-enedżera ze->łmi, a także :zas tournee iboczu. Wy-1 niezależnie , hermetycznie była po-ernatywnym
z kolegami, ł dyskretnie kim dostęp-gannie skro-uszał na za-. Pilnowany dośnie prze-Vkrótce na-a rzecz bar-hium, z da-
Najcześciej repowanym cował tylko ł za przyja-:a, zamiesz-:'ego do ży-icji seksual-,y nie ucich-
ziczyła lwią
l z dwójką
Cameron,
Censington,
u Sąsiedzi,
cały dzień &o&ą zoba-
czyć domu, ale to ich najwyraźniej nie zraża. Ostatecznie na całym świecie nie ma innego miejsca kultu, z wyjątkiem pomnika Freddie'ego, wzniesionego ostatnio nad Jeziorem Genewskim w szwajcarskim Montreux. W Londynie nie znalazło się niestety miejsce na pomnik. Nigdzie nie ma grobu, tablicy pamiątkowej w krematorium ani w kościele. Nikt spoza kręgu najbliższych przyjaciół Freddie'ego nie wie, gdzie się znajdują prochy, które, nie wiedzieć czemu, pozostawały w pieczy zakładu pogrzebowego przez blisko rok po kremacji. Niektórzy, wśród nich Jim Hutton, kochanek i „zastępcza wdowa" po Freddiem, twierdzą, że prochy spoczywają pod ulubioną wiśnią Mercury'ego w pięknym ogrodzie Garden Lodge. Podobno Freddie wymógł kiedyś na Jimie i Mary Austin obietnicę, że pochowają tam jego prochy, „żebym mógł mieć oko na was wszystkich!"
Niewykluczone, że miejsce spoczynku prochów Freddie'ego jest utrzymywane w tajemnicy, aby zapobiec kradzieży czy aktom wandalizmu. Moje odkrycia okazały się bardziej zdumiewające, < niż przypuszczałam.
Wielbiciele Freddie'ego, witani tylko przez nagie cegły i dwoje zwykłych drzwi, wejście główne oraz służbowe, zostawiają po sobie ślad w postaci misternych graffiti na murach ogrodu. Pracownicy Mary zamalowują te dowody miłości, ale wielbiciele nie rezygnują. Odwiedzający zobaczy też wzruszające rzędy kwiatów, a 24 listopada, w rocznicę śmierci Freddie'ego, świece, modlitwy i wiersze zostawione na progu jego domu. Jednak każdego roku liczba wielbicieli maleje. Ostatnio, w piątą rocznicę śmierci, tylko około sześćdziesięciu zapłakanych, skostniałych z zimna fanów zebrało się w ulewnym deszczu, by wspólnie oddać hołd zmarłemu. Stanowiło to wyraźny kontrast w porównaniu z setkami ludzi, którzy pielrzymowali w poprzednich latach. Większość osób, które zebrały się w piątą rocznicę śmierci, przybyła z daleka, z Argentyny, Włoch, Japonii. Ludzie ci śpiewali razem, modlili się, spoglądali z szacunkiem, ilekroć przybywał ktoś nowy ze starannie wybranym lub nawet wykonanym własnoręcznie darem, uważnie oglądali przemoczone kwiaty i rozmazane zapewnienia o pamięci i uwielbieniu. Godzinami kulili się pod parasolami, czekając na pojawienie się Mary Austin około dziewiętnastej, przybliżonej godziny odejścia Freddie'ego. Każdego roku w tym dniu wychodzi na ulicę w towarzystwie dwóch ochroniarzy. Spędza trochę czasu z fanami, dziękuje im za przybycie, wreszcie czyta swoim cichym głosem modlitwę, której stojący z tyłu nie mogą
21
usłyszeć. W umieszczonej na drzwiach małej skrzynce z napisem PROSZĘ WEŹ JEDNĄ znajduje się stos kserograficznych odbitek innej modlitwy:
Dzisiaj, w piątą rocznicę tragicznej śmierci Freddie'ego Mercury'ego, niechaj Potęga Wszechmogącego Boga obdarzy Pokojem, Miłością i Radością naszego nieśmiertelnego Króla Królowej, kiedy śpiewa i tańczy pośród Aniołów.
Możliwe, że Mary Austin zażywa miłości i radości w życiu rodzinnym z synami, ale pokój nie jest jej udziaiem. Wielokrotnie przechwytywano jej korespondencje, wykradano listy. Ostatnio musiała założyć skrytkę pocztową z utajnionym numerem. Istnieją też groźniejsze aspekty bycia stróżem domu Freddie'ego: obsesyjni fani Mercury'ego, którzy piszą do Mary domagając się wstępu do domu, wydzwaniają do niej o wszystkich godzinach. Postanowiła nie zmieniać numeru telefonu.
„To by znaczyło, że Mary Austin ucieka", mówi. „Nawet jeżeli coś mnie kiedyś przestraszyło, nie mogę tego okazać, bo wtedy oni by wygrali."1
Najbardziej niewrażliwi fani, włącznie z dziwacznym sobowtórem Freddie'ego, przechodzili przez mur i naruszali prywatność Mary w najbardziej prowokujący sposób. Czyżby robili to dlatego, że nie mogą już wtargnąć w prywatność Freddie'ego?
Chociaż nigdy się go nie wypierał, homoseksualizm był ostatnią rzeczą, do której Freddie by się publicznie przyznał. I nogami w rozkroku, uniesioną w górę pięścią, odrzuconą do tyłu głową i szeroko otwartymi ustami odsłaniającymi wystające przednie zęby, chełpił się silnym, krzykliwie dumnym wizerunkiem scenicznym, który można niemal uznać za wyraz radości z bycia gejem. Pozwalał nam snuć domysły, a przy tym nie pozostawiał wątpliwości, że jest człowiekiem, który rozkoszuje się życiem. Seksualność Freddie'ego lekceważono niekiedy jako równie nieistotną dla jego sztuki jak ulubiony gatunek mydła; jako nie najbardziej interesujący aspekt jego osoby, ani miarkę, którą można by go zmierzyć. Mimo to seksualność Freddie'ego pozostaje pod wieloma względami istotnym czynnikiem. Chociaż powszechnie uznawano go i akceptowano jak<j> homoseksualistę, nie przeszkadzało to milionom wielbicielek Freddie'ego. Przeciwnie, można wręcz powiedzieć, że każde skandaliczne doniesienie prasowe tylko wzmacniało ich oddanie. Mimo iż Freddie nigdy się oficjalnie nie ujawnił i nie przyjął roli gejowskiej ikony, był wzorem dla milionów gejów, zwłaszcza młodych mężczyzn, którzy borykali się z własną
22
rnce z napisem ificznych odbi-
rcury'ego, niechaj i Radością nasze-pośród Aniołów.
ści w życiu ro-. Wielokrotnie listy. Ostatnio merem. Istnie-ldie'ego: obse-gając się wstę-izinach. Posta-
. „Nawet jeżeli zać, bo wtedy
znym sobow-ili prywatność •obili to dlate-die'ego? izm był ostat-mał. I nogami do tyłu głową jące przednie ikiem scenicz-i bycia gejem, tawiał wątpli-:iem. Seksual-nieistotną dla jbardziej inte-a by go zmie-pod wieloma nie uznawano Sadzało to mi-Vrecz powieko wzmacnia-ie nie ujawnił milionów gęsi? z własną
seksualną tożsamością. Wielu idoli przemysłu rozrywkowego naszego stulecia, takich jak gwiazdor filmowy Rock Hudson, ukrywało prawdziwą orientacje seksualną w obawie, że zostaną odrzuceni przez publiczność. Chociaż Freddie nigdy tak nie postępował, to nie ogłosił też swych homoseksualnych upodobań, co musiało rozczarować liczne rzesze gejowskich wielbicieli. Wielu ludzi idealizowało go jako jednego z najbardziej wziętych gejowskich wykonawców w historii, ale przypuszczalnie równie liczna była grupa osób, które wierzyły, że Freddie nie jest gejem w konwencjonalnym znaczeniu tego słowa. Na poparcie tej teorii należy przytoczyć zdumiewające nowe dowody, które świadczą o tym, że u szczytu homoseksualnej aktywności Freddie nadal utrzymywał seksualne związki z kobietami. Z pewnością odpowiadało mu, że świat nigdy w pełni go nie zrozumiał.
Oczywiście zbliżał się dzień, w którym pieczołowicie strzeżony prywatny świat Freddie'ego miał runąć. Te same środki przekazu, które traktował z nonszalancją, nigdy nie dały mu spokoju. Papar razzi mieli go w końcu dopaść. Zniszczenie przybrało monstrualne rozmiary. Po koncercie, który odbył się 9 sierpnia 1986 roku w Knebworth Park w Stevenage, ostatnim występie Queen, Mer-cury wycofał się z publicznego życia i zaczął wieść pustelniczy żywot w Garden Lodge. Chociaż on i pozostali muzycy nadal nagrywali studyjne płyty, trasy koncertowe nie wchodziły w grę. Snuto gorączkowe domysły na temat stanu zdrowia Freddie'ego. Plotki o AIDS krążyły od lat, ale ludzie zatrudnieni przez Queen zwarli szeregi, lakonicznie zaprzeczali i odmawiali dalszych komentarzy. Odkąd jednak sępy z brukowców zwęszyły krew, żadna siła nie była w stanie ich powstrzymać.
Prawda o ciężkiej chorobie Freddie'ego Mercury'ego ujrzała światło dzienne zaledwie kilka miesięcy przed jego śmiercią, kiedy pewien fotoreporter wpadł na trop. Począwszy od tego dnia zwykli ludzie zaczęli poświęcać więcej uwagi AIDS. Fotoreporter Ja-son Fraser, który od pewnego czasu zastanawiał się, co się stało z Freddiem Mercurym, dostał cynk i postanowił odszukać gwiazdora. Z opuszczoną głową, w garniturze zwisającym na wychudzonym ciele, Freddie, nieświadomy obecności fotoreportera, siedział ze swoim lekarzem w ekskluzywnej restauracji w dzielnicy West End. Zdjęcia, które Fraser wypstrykał tego dnia posługując się długim obiektywem, wywołały burzę. Przedstawiały wynędzniały strzęp człowieka, który kiedyś elektryzował miliony. Po wywołaniu filmu Fraser spojrzał oniemiały w puste oczodoły ży-
23
wego trupa. Przez ponad czternaście dni i nocy fotoreporter oglądał tragiczne zdjęcia i szukał w swoim sercu usprawiedliwienia dla ich publikacji, która oznaczała, ujawnienie światu agonii super-gwiazdy, na którą zapadł wyrok śmierci. Fraser był rozdarty, ale w końcu dziennikarski instynkt zwyciężył. Fraser postanowił sprzedać zdjęcia i ponieść konsekwencje.
„Zadręczałem się przez dwa tygodnie", powiedział mi. „Rozważałem tę kwestię razem z rodziną. Chcę jasno zaznaczyć, że nie kierowałem się pieniędzmi. Nie potrzebowałem tych zdjęć dla sławy ani majątku." Istotnie, ponad jedną trzecią honorarium, które, jak przyznaje Fraser, zamknęło się niską kwotą pięciocyf-rową, przekazał na cele dobroczynne. Najwyraźniej jednak fotograf nie był przekonany, że postąpił słusznie i przyznał, że spośród tysięcy zdjęć, które sprzedał podczas swojej lukratywnej kariery, właśnie te przysporzyły mu najwięcej bólu.
„W pewnym sensie byłem fanem Freddie'ego Mercury'ego. Zawsze kipiał życiem, uśmiechaj się i był na szczycie. Ale coś się święciło. Freddie przestał występować. Tego faceta, uwielbianego przez miliony, zaatakowała straszliwa choroba, która może cię dopaść bez względu na to, jest bardzo jesteś bogaty czy sławny. Poszedł do bardzo publicznej restauracji. Chodził po ulicach. Mógł zostać zauważony przez setki ludzi. Pod koniec dnia po prostu sfotografowałem go na ulicy, bez żadnych złośliwych zamiarów. Nie tropiłem go. Za żadne pieniądze nie włamałbym się do szpitala albo nie przeszedłbym przez mur do ogrodu, żeby pstryknąć mu zdjęcie. To, co zobaczyłem, zaszokowało mnie w nie mniejszym stopniu niż innych."
Gdyby Fraser podjął odmienną decyzję i schował zdjęcia do szuflady, uniknąłby wielu zjadliwie krytycznych uwag, które wypowiedziano pod jego adresem. Obecnie panuje powszechne przekonanie, że postąpił właściwie. Zdając sobie sprawę z handlowych, demonicznych i potencjalnie niemoralnych aspektów opublikowania takich zdjęć, Fraser twierdzi, że miał przeczucie, iż posłużą one pewnemu celowi. Tak też się stało. Opinia publiczna jest zmienną, nieprzewidywalną siłą. Wystarczy przypomnieć sprawę Eltona Johna sprzed ponad dziesięciu lat. Właściciele gazety Sun do dzisiaj się krzywią na wspomnienie artykułów, które demaskowały domniemane aspekty homoseksualnych obyczajów piosenkarza. Czytelnicy zwrócili się przeciwko gazecie za to, co zrobiła Eltonowi. Piosenkarz wytoczył Sun proces o zniesławienie, a czytelnicy udzielili mu pełnego poparcia. Gazeta musiała się
24
reporter oglą-edliwienia dla agonii super-t rozdarty, ale :r postanowił
riał mi. „Roz-inaczyć, że nie ych zdjęć dla honorarium, rotą pięciocyf-j jednak foto-yznał, że spo-kratywnej ka-
Mercury'ego. ie. Ale coś się
uwielbianego ;óra może cię y czy sławny. ił po ulicach. ; dnia po pro-liwych zamia-lałbym się do i, żeby pstryk-3 mnie w nie
yał zdjęcia do rag, które wy-flszechne prze-wę z handlo-pektów opub-;czucie, iż po-publiczna jest mnieć sprawę ;le gazety Sun , które dema-jy czaj ó w pio-za to, co zro-zniesławienie, a musiała się
wycofać, przeprosić i zapłacić. Podobnie, kto mógł się spodziewać, że publikacja tragicznych zdjęć Freddie'ego spowoduje radykalny zwrot w publicznych uprzedzeniach wobec AIDS? A jednak tak właśnie się stało. W tym czasie homofobia szalała; panowało powszechne przekonanie, że AIDS jest „gejowską zarazą", boską karą za zdrożne praktyki. Mimo to natychmiast po ujawnieniu losu gwiazdora opinia publiczna, nawet w środowisku najbardziej nieprzejednanych „pedałożerców", złagodniała. Nikt, bez względu na seksualne preferencje, nie zasłużył na to, by cierpieć tak jak Freddie.
Mówi się, że wybitni ludzie, którzy umierają przedwcześnie często zyskują większą sławę po śmierci niż kiedykolwiek za życia. Kiedy zaczyna działać mechanizm mitologii, fakty historyczne często odchodzą w zapomnienie. Żadna siła nie jest w stanie powstrzymać tego procesu.
Chociaż wysuwanie takich hipotez w przypadku Freddiefego jest może przedwczesne, to prognozy świadczą na jego korzyść.' Czas może tylko wzmocnić popularność tego człowieka, który stał się legendą za życia i został uświęcony w chwili śmierci. Ale co w nim było takiego, co dało początek legendzie?
Pozory najczęściej mylą. Za maską genialnego artysty krył się człowiek, który często czuł się zagubiony i zły. Tylko nieliczni pogodziliby się z obrazem Freddie'ego jako smutnego, osamotnionego człowieka. Potężna, niezachwiana pewność siebie, którą potrafił emanować jak na zamówienie, skrywała niekiedy paraliżujące poczucie zagrożenia. Pomimo faktu, że w ciągu zaledwie kilkudziesięciu lat osiągnął znacznie więcej niż wielu ludzi marzy, żeby osiągnąć w życiu, nigdy nie doszedł do ładu z samym sobą. Freddie wielokrotnie mówił:
„Ja szukam, kochanie, ciągle szukam."
Ale czego on, na Boga, szukał?
Właśnie na to pytanie postanowiłam odpowiedzieć; ono stało się powodem, dla którego napisałam tę książkę. Chociaż ludzie najbliżsi Freddie'emu nie wyrazili dezaprobaty, nie jest to „oficjalna biografia" Freddie'ego Mercury'ego. Jim Beach, menedżer Queen i wykonawca testamentu Freddie'ego, odmówił nadania tej książce takiego charakteru, wyjaśniając, że on i pozostali członkowie zespołu już wiele lat wcześniej postanowili nie włączać się bezpośrednio w prace nad żadnymi biografiami, ani nie udzielać oficjalnych wywiadów dziennikarzom, których sami nie wyznaczyli.
iii
25
Mimo to we wrześniu 1995 roku napisałam do Briana May, na adres biura Queen w londyńskiej dzielnicy Notting Hill, żeby się dowiedzieć, co sądzi o napisaniu przeze mnie książki. Postanowiłam nie pisać w razie, gdybym nie uzyskała aprobaty. W przeszłości przyjaźniłam się z Brianem i nie miałam zamiaru wystawiać na szwank tej przyjaźni. Jednak od naszego ostatniego spotkania upłynęło dziewięć lat, więc nie wiedziałam, czy Brian w ogóle mnie sobie przypomni. Zadzwonił do mnie natychmiast po otrzymaniu listu i umówiliśmy się na spotkanie. Lunch okazał się emocjonalnym wydarzeniem. Tyle lat, tak wiele smutku, Freddie odszedł. Wróciliśmy do biura Queen, gdzie oddaliśmy się wspomnieniom. Brian puścił mi kilka utworów z wówczas jeszcze niewy-danej płyty MADĘ IN HEAYEN. Freddie wypełnił pokój, oboje się popłakaliśmy. Wkrótce potem Brian przysłał mi długi list, w którym pisał, że jestem „absolutnie właściwą osobą do napisania biografii Freddie'ego", że aprobuje pomysł z całego serca i zrobi wszystko co w jego mpcy, żeby mi pomóc. „Wiem, że podejdziesz do tego tematu w sposób wrażliwy i profesjonalny."
Brian nie wiedział jednak, jakie stanowisko zajmą pozostali członkowie zespołu albo Jim Beach. „Naprawdę nie wiem, czy nasza ekipa uzna, że tym razem może się włączyć."
Ponieważ w Queen zawsze panowała demokracja, Brian powiedział, że musi się z nimi skontaktować. To zapoczątkowało długą wymianę faksów między moim biurem w Kent a biurem Jima Beach w Montreux. Jego pierwsza reakcja była chłodna. Queen nie przewidywał żadnych biografii. Ani Jim Beach, ani pozostali członkowie zespołu nie czuli się przygotowani na udzielanie wywiadów. Ponieważ jednak zdążyłam przeczytać wszystkie publikacje na temat Freddie'ego, jakie się ukazały do tego czasu, nabrałam przekonania, że powinnam napisać definitywną biografię. Stwierdziłam, że żaden pisarz nie zapuścił się w zasnute pajęczynami zakamarki przeszłości i osobowości Freddie'ego; nikt nie podjął próby odszukania samego Mercury'ego.
Jako jedna z nielicznych dziennikarek, które znały Freddie'ego osobiście, zdawałam sobie sprawę z pewnych aspektów jego osobowości i charakteru, o których nigdy dotąd nie pisano. Od początku lat osiemdziesiątych do około 1992 roku pisałam o muzyce pop i rockowej dla, między innymi, Daily Mail, Sun oraz do dodatku YOU gazety Mail on Sunday. Zespół Queen poznałam jako młoda dziennikarka pisząca o muzyce rockowej do Daily Mail. Po przeprowadzeniu wywiadu z Freddiem i Brianem w biurze Queen
26
) Briana May, na ng Hill, żeby się ążki. Postanowi-robaty. W prze-
zamiaru wysta-
ostatniego spot-czy Brian w ogó-
natychmiast po Lunch okazał się smutku, Freddie iśmy się wspom-as jeszcze niewy-mił pokój, oboje ał mi długi list, >sobą do napisa-t z całego serca ;. „Wiem, że po-profesjonalny."
zajmą pozostali lie wiem, czy na-
i M
racja, Brian po-zapoczątkowało ' Kent a biurem a była chłodna, n Beach, ani po-wani na udziela-czytać wszystkie y do tego czasu, łnitywną biogra-: w zasnute paję-ldie'ego; nikt nie
nały Freddie'ego )ektów jego oso-i pisano. Od po-isałam o muzyce <n oraz do dodat-poznałam jako •o Daily Mail. Po jwbiurzeQueen
w 1984 roku oglądałam zza kulis ich występ na Wembley, w ramach koncertu Live Aid w 1985 roku. W 1986 zapraszano mnie do wielu europejskich miast wchodzących w skład trasy koncertowej Magie. W tym samym roku pisałam o ich ponownym występie na Wembley, wzięłam udział w przyjęciu wydanym na ich cześć w brytyjskiej ambasadzie w Budapeszcie i oglądałam historyczny węgierski koncert za żelazną kurtyną, może ich największy. Później był koncert w Knebworth, po którym Queen przestali występować i nasze kontakty się urwały.
Dałam do zrozumienia Jimowi Beach, że mam nadzieję napisać definitywną biografię Freddie'ego, że nie będzie ona ani wulgarna, ani sensacyjna, ale złoży hołd człowiekowi, który był może największym gwiazdorem rockowym wszech czasów. Zamierzałam zbadać impulsy, jakimi kierował się w pracy, a jednocześnie, z jak największym współczuciem, uwzględnić wszystkie aspekty prywatnego życia Freddie'ego. Beach odpowiedział, że jest gotów udzielić mi „ograniczonej" pomocy i skontaktować mnie z kluczowymi ludźmi. Rozmawiał z Brianem, Rogerem, Johnem, Mary Austin i rb-dzicami Freddie'ego. Wszyscy z wyjątkiem Johna porozumieli się ze mną. Otrzymałam kolejny list od Briana, a potem odbyłam z nim kilka rozmów telefonicznych. Po konsultacji z Beachem Brian nie czuł się upoważniony do udzielenia mi wywiadu, ale podczas naszego wcześniejszego spotkania wiele rozmawialiśmy o Freddiem.
W książce zamieściłam sporo prywatnych spostrzeżeń. Korzystałam też z nowych, wyłącznych wywiadów, materiałów, które uprzejmie mi dawano i pożyczano oraz z bogatych zbiorów archiwalnych. Chociaż rozsądek nakazuje nieufność wobec wycinków prasowych, co do Queen czułam się pewnie, między innymi z powodu ich dbałości o szczegóły i staranny dobór dziennikarzy przeprowadzających wywiady. Wielu z nich to moi przyjaciele lub dawni koledzy. Queen był chyba zespołem najzręczniejszym i najmądrzejszym swojej epoki, jeśli chodzi o kontakty z mediami. Od zarania swojej kariery wiedzieli dokładnie, jak kształtować public rela-tions, szanowali prasę, która odwzajemniała się tym samym i w zdrowy sposób panowali nad własnym wizerunkiem nawet wtedy, kiedy, łagodnie rzecz ujmując, gazety nie ceniły ich płyt. Warto też zauważyć, że chociaż Freddie udzielał bardzo niewielu wywiadów, to kiedy już ich udzielał, jego rozmowność była godna podziwu, a szczerość rozbrajająca. Jego wyrazisty głos cechowały elegancki rytm, fraza oraz pikantne poczucie humoru. Był nie do podrobienia. Żadnemu dziennikarzowi nie uszłoby na sucho imitowanie stylu Freddie'ego.
27
Rozległe morza marzeń Freddie'ego Mercury'ego są już sp< kojne. Już nigdy nie będzie paradował po scenie, podkręcał public: ności, nie wzniesie nas na gorączkowe, przesiąknięte potem wyż; ny, gdzie zostawi nas spijających każdy jego pomruk, a sam znien chomieje z podbródkiem zadartym w ekstazie. Człowiek nazw skiem Freddie Mercury odszedł, ale głos i legenda żyją w milionac anonimowych serc i wspomnień. Nasza litość jest ostatnią rzecz* jakiej by pragnął. Żałować możemy tych, którzy pozostali. Łudź którzy poświęcili Freddie'emu swoje najlepsze lata, a ich życi uległo nieodwracalnej zmianie, nie zawsze na lepsze.
Co z Jimem Huttonem, lojalnym i oddanym towarzyszem Fred die'ego w ciągu ostatnich siedmiu lat życia gwiazdy, który wyda książkę Freddie Mercury i ja, pełne miłości wspomnienie icl związku? Krytycy szybko potępili Huttona, organizacja Queei uznała, że jest nielojalny. Osamotniony, zagubiony w Londynie coraz więcej myśląc o tym, że on również jest nosicielem wirus; HIV, Jim postanowił wrócip do Carlow w Irlandii i spędzać wie cej czasu z matką. W czerwcu 1996, kiedy finalizował spraw; i przygotowywał się do przeprowadzki, dotarła do niego wiado mość o śmierci matki. Stanął przed dylematem: czy wrócić dc Irlandii i zamieszkać w domu, wybudowanym za spadek po Fred diem, czy pozostać w Londynie i próbować wieść spokojniejsz« życie. Niekiedy smutny, nieco zdezorientowany, rozczarowań) faktem, że Granada Teleyision zrezygnowała ze sfilmowania jegc książki — organizacja Queen nie wyraziła zgody na wykorzystanie ich muzyki w filmie — Jim patrzy w przyszłość z optymizmem. Mimo to czasami się zastanawia, jak odmiennym torem mogłoby się potoczyć jego życie, gdyby w dawnych, szalonych czasach nie został poderwany przez sławtiego gwiazdora rockowego w londyńskim barze dla gejów, kiedy pracował jako fryzjer w hotelu Savoy. Jima Huttona odnalazłam właśnie w Carlow, gdzie miałam okazję spędzić z nim trochę czasu. Po raz pierwszy opowiedział o pewnych aspektach swojego związku z Freddiem, o których nie wspomniał w swojej książące i o tym, jak dramatycznie zmieniło się jego życie.
W innej części świata, w tętniącej życiem stolicy Bawarii niemiecka gwiazda filmowa po pięćdziesiątce nadal prowadzi na tyle wystawne życie, na ile pozwalają jej uszczuplone środki. Rozłożysta Barbara Yalentin, niegdyś niemiecka odpowiedź na Brigitte Bardot (chociaż niektórzy twierdzą złośliwie, że bardziej przypominała Barbarę Windsor), a obecnie swego rodzaju postać kulto-
28
ego są już spo-idkręcał publicz-?te potem wyży-ik, a sam znieru-]!złowiek nazwi-yją w milionach ostatnią rzeczą, lozostali. Ludzi, ata, a ich życie >sze.
rarzyszem Fred-dy, który wydał spomnienie ich anizacja Queen tty w Londynie,
•sicielem wirusa i i spędzać wię-lizował sprawy lo niego wiado-czy wrócić do padek po Fred-ić spokojniejsze , rozczarowany ilmowania jego na wykorzysta-tość z optymiz-niennym torem łych, szalonych riazdora rocko-ivał jako fryzjer mię w Carlow, ?o raz pierwszy ni z Freddiem, jak dramatycz-
cy Bawarii nie-rowadzi na tyle
•odki. Rozłoży-edź na Brigitte ardziej przypo-U postać kulto-
wa, była stałą towarzyszką Freddie'ego podczas jego dobrowolnego wygnania w Niemczech na początku lat osiemdziesiątych. Co więcej, byli kochankami w prawdziwym, pełnym oddania, seksualnym i duchowym sensie, jak powiedziała mi podczas naszego kilkudniowego pobytu w Monachium. Wspólnie zainwestowali w posiadłość, która miała być ich europejski