16947
Szczegóły |
Tytuł |
16947 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16947 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16947 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16947 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Krentz Jayne Ann
Za p�no na �lub
Podzi�kowania
To w�a�nie drobne szczeg�y tworz� atmosfer� powie�ci, podobnie jak ka�dej historii �y-
ciowej. Za istotne informacje dotycz�ce diademu, pewnej lampy oraz peruki w stylu
Kleopatry dzi�kuj� Donaldowi Baileyowi, kt�ry jeszcze niedawno pracowa� w Dziale Sztuki
Greckiej i Rzymskiej Muzeum Brytyjskiego. Pragn� tak�e podzi�kowa� mu za cierpliwe
wyja�nienia na temat odpowiedniego przyrz�dzania d�inu z tomkiem. Za wszelkie ewentualne
b��dy w tek�cie bior� na siebie ca�kowit� odpowiedzialno��.
1
Pierwsz� wskaz�wk�, �e starannie u�o�one plany na wiecz�r skazane s� na
niepowodzenie, by� widok Kleopatry stoj�cej w drzwiach jego sypialni.
- Cholera jasna... - powiedzia� bardzo cicho. - Spodziewa�em si� Afrodyty...
Nadzieja na d�ugo oczekiwan� nami�tn� noc, sp�dzon� w wygodnym ��ku w
towarzystwie kochanki, a czasami tak�e wsp�pracownicy, Lavinii Lak�, rozwia�a si� jak lek-
ka mgie�ka.
Przesz�o�� wr�ci�a, aby da� mu si� we znaki, i to w najmniej odpowiedniej chwili.
- Witaj, Tobiasie... - Kobieta opu�ci�a zielono-z�ocist� mask�, przytwierdzon� do ma�ej
z�otej r�czki.
Diadem z kr�lewsk� kobr�, zdobi�cy d�ug�, z�o�on� z niezliczonych czarnych
warkoczyk�w peruk�, zal�ni� w �wietle bij�cym od kinkietu na �cianie. Jej ciemne oczy
zab�ys�y pe�nym ironii rozbawieniem.
- Du�o czasu up�yn�o od naszego ostatniego spotkania, nieprawda�? Mog� wej��?
Od chwili, gdy ostatni raz widzia� Aspasi� Gray, up�yn�y trzy lata, lecz ona niewiele si�
zmieni�a. Nadal by�a osza�amiaj�c� pi�kno�ci� o klasycznym profilu, kt�ry idealnie pasowa�
do kostiumu kr�lowej Egiptu. Wiedzia�, �e jej w�osy s� w rzeczywisto�ci nie czarne, lecz
ciemnobr�-
7
zowe, o wyj�tkowo interesuj�cym odcieniu. Jasnozielona suknia haftowana z�ot� nici�
podkre�la�a wszystkie zalety wysokiej, smuk�ej sylwetki.
Ostatni� rzecz�, na jak� Tobias March mia� w tej chwili ochot�, by�o odnawianie
dawnych znajomo�ci, lecz Aspa-sia Grey sta�a przed nim i jego �yczenia nie mia�y teraz naj-
mniejszego znaczenia. Wspomnienia mrocznych prze�y� sprzed trzech lat run�y na niego z
si�� rozszala�ych sztormowych fal.
Z trudem zapanowa� nad sob� i szybko spojrza� w g��b ciemnego korytarza za plecami
Aspasii. Nic nie wskazywa�o na to, aby Lavinia przebywa�a gdzie� w pobli�u. Je�eli nie
b�dzie traci� czasu, to mo�e zdo�a pozby� si� nieproszonego go�cia, zanim wiecz�r oka�e si�
ca�kowicie zmarnowany...
- Lepiej wejd� - rzuci� niech�tnie, robi�c jej miejsce w drzwiach.
- Widz�, �e wcale si� pan nie zmieni�... - zamrucza�a. -Wci�� tak samo czaruj�cy...
Wesz�a do pokoju o�wietlonego blaskiem p�on�cego na kominku ognia, cicho szeleszcz�c
fa�dami jedwabnej sukni i roztaczaj�c dooko�a zapach egzotycznych perfum. Tobias zamkn��
drzwi i zwr�ci� ku niej twarz.
Wcze�niej, w salach,- gdzie odbywa� si� bal kostiumowy, nie zauwa�y� ani jednej
Kleopatry, ale w ko�cu nie by�o w tym nic dziwnego - zamek Beaumont by� ogromny, a tego
wieczoru zaproszono wyj�tkowo du�o ludzi. Poza tym Tobias interesowa� si� tylko jednym
go�ciem.
Zaproszenie na przyj�cie otrzyma� dzi�ki wp�ywom lorda Vale. W pierwszej chwili
wcale nie zamierza� si� tu zjawi�, takie imprezy nigdy go nie poci�ga�y, wr�cz przeciwnie,
mocno go nudzi�y.
Dopiero p�niej Vale przypomnia� mu o g��wnej zalecie dobrze zorganizowanych
przyj�� w wiejskich posiad�o�ciach.
- To prawda, �e tym okazjom zawsze towarzysz� d�ugie, nudne �niadania, frywolne
rozmowy i idiotyczne
8
zabawy, prosz� jednak pami�ta� o jednej nies�ychanie wa�nej rzeczy - i pan, i pani Lak�
otrzymacie oddzielne sypialnie. Co wi�cej, nikomu nie przyjdzie do g�owy, aby interesowa�
si�, w kt�rym z tych pokoi zdecyduje si� pan sp�dzi� noc. Szczerze m�wi�c, prawdziwym
celem dobrze zaplanowanego przyj�cia jest zapewnienie go�ciom w�a�nie takich
mo�liwo�ci...
�wiadomo�� prawdziwego charakteru wielkiego przyj�cia w wiejskiej rezydencji
porazi�a Tobiasa z si�� piorunu. Kiedy Vale, kt�ry nie zamierza� skorzysta� z zaproszenia do
Beaumont, uprzejmie zaproponowa� mu jeden ze swoich powoz�w, Tobias ch�tnie si�
zgodzi�.
By� zaskoczony, i to bardzo przyjemnie zaskoczony, gdy Lavinia prawie bez sprzeciwu
przysta�a na u�o�ony przez niego plan. Podejrzewa�, �e potraktowa�a przyj�cie przede
wszystkim jako okazj� do znalezienia nowych zlece� i �e w�a�nie to by�o powodem jej
entuzjazmu, nie chcia� jednak, aby ten fakt popsu� mu humor. Po raz pierwszy w czasie ich
znajomo�ci mogli cieszy� si� luksusem sp�dzenia nie jednej, ale a� dw�ch nocy w ciep�ym
pomieszczeniu i intymnym spokoju prawdziwego ��ka.
Ta perspektywa wyda�a mu si� po prostu zachwycaj�ca. Przynajmniej tym razem nie
b�d� musieli czai� si� w parku lub zadowala� si� biurkiem w ma�ym gabinecie Lavinii. Przez
trzy cudowne dni Tobias nie b�dzie musia� liczy� na dobry humor i �askawo�� gospodyni
Lavinii, kt�ra czasami, kiedy si� zjawia�, dawa�a si� nam�wi� na wypraw� po porzeczki.
Czasami, ale nie zawsze.
Naturalnie, zbyt kr�tkie spotkania z Lavini� w mie�cie nieodmiennie sprawia�y mu
mn�stwo przyjemno�ci, lecz chocia� by�y naprawd� stymuluj�ce, cz�sto towarzyszy� im
po�piech i zdenerwowanie. Kiedy umawiali si� w parku, zazwyczaj tu� przed randk� zaczyna�
pada� deszcz, nigdy te� nie mieli pewno�ci, czy siostrzenica Lavinii, Emeline, nie wybierze
najmniej odpowiedniej chwili, aby wr�ci� do domu.
9
Trzeba by�o te� bra� pod uwag� nieprzewidywalny charakter ich wsp�lnego zaj�cia. Gdy
oferuje si� swoje us�ugi osobom, kt�rym zale�y na prywatnym �ledztwie, klienci mog� w
ka�dej chwili zapuka� do drzwi.
Spojrza� na Aspasi�.
- Co tu robisz, do diab�a? My�la�em, �e jeste� w Pary�u!
- Doskonale wiem, Tobiasie, �e czasami twoja szczero�� przekracza granice
nieuprzejmo�ci, ale chyba zas�uguj� na cieplejsze przyj�cie. ��czy nas przecie� co� wi�cej ni�
przelotna znajomo��...
Mia�a racj�, oczywi�cie. Ich oboje na zawsze po��czy�y minione wydarzenia i nie�yj�cy
Zachary Elland.
- Wybacz mi - rzek� cicho. - Zaskoczy�a� mnie, to dlatego. Nie zauwa�y�em ci� po
po�udniu, kiedy przyje�d�ali inni go�cie, ani w czasie balu kostiumowego.
- Przyjecha�am do�� p�no, ju� po rozpocz�ciu balu. Widzia�am ci�, ale by�e� bardzo
zaj�ty swoj� rud� przyja-ci�eczk�... - Aspasia z leniwym wdzi�kiem zdj�a r�kawiczki i
wyci�gn�a d�onie do ognia. - Kto to taki, na mi�o�� bosk�? Nigdy bym nie przypuszcza�a, �e
to kobieta w twoim typie...
- To pani Lak� - rzuci� ostro.
- Ach, rozumiem... - Aspasia utkwi�a wzrok w p�omieniach. - Jeste�cie kochankami.
By�a to konstatacja, nie pytanie.
- Prowadzimy tak�e wsp�lne interesy - rzek� g�adko. -Czasami.
Aspasia obrzuci�a go uwa�nym spojrzeniem spod lekko uniesionych brwi.
- Nie rozumiem. Czy chodzi ci o to, �e ��cz� was sprawy finansowe?
- Mo�na to i tak uj��. Pani Lak� i ja zarabiamy pieni�dze w ten sam spos�b - ona
przyjmuje zlecenia na prowadzenie prywatnego �ledztwa, podobnie jak ja. Niekt�re z nich
podejmujemy wsp�lnie.
Twarz Aspasii rozja�ni� przelotny u�miech.
10
- Prowadzenie prywatnego �ledztwa jest troch� lepsze ni� szpiegowanie, ale na pewno nie
tak szacowne jak twoja poprzednia kariera biznesmena...
- Obecna praca bardziej odpowiada mojemu temperamentowi.
- Nie zamierzam pyta�, z czego wcze�niej utrzymywa�a si� twoja partnerka.
Dosy�, pomy�la� Tobias. Istniej� jakie� granice zobowi�za� wobec dawnych znajomych.
- Powiedz mi lepiej, dlaczego tu przyjecha�a�. Mam pewne plany na reszt� nocy.
- Nie w�tpi�, �e plany te maj� zwi�zek z osob� pani Lak�. - W g�osie Aspasii zabrzmia�a
przepraszaj�ca nuta, chyba ca�kiem szczera. - Przykro mi, naprawd�. Nie przy-sz�abym do
twojej sypialni o tej porze, gdyby sprawa nie by�a wyj�tkowo wa�na i pilna, mo�esz mi
wierzy�.
- Czy ta sprawa nie mo�e poczeka� do rana?
- Obawiam si�, �e nie.
Odwr�ci�a si� od kominka i powoli podesz�a do To-biasa.
Aspasia by�a �wiatow� dam�. Wiedzia�, �e do perfekcji opanowa�a cenion� w dobrym
towarzystwie sztuk� ukrywania uczu�, lecz teraz zorientowa� si�, �e spod jej ch�odnej maski
wyziera co� g��boko niepokoj�cego. Zbyt cz�sto widzia� ten wyraz twarzy u innych, aby go
nie rozpozna�. Aspasia Gray si� ba�a.
- Co si� dzieje? - zapyta� �agodniejszym tonem. Westchn�a.
- Nie przyjecha�am tu po to, aby sp�dzi� kilka przyjemnych dni na wsi. Jeszcze wczoraj
nie mia�am zamiaru skorzysta� z zaproszenia do zamku Beaumont, kilka tygodni temu
zawiadomi�am nawet gospodarzy, �e nie b�d� mog�a przyjecha�, ale sytuacja uleg�a zmianie.
Jestem tu z twojego powodu...
Tobias zerkn�� na kieszonkowy zegarek, le��cy na biurku. Dochodzi�a pierwsza w nocy.
Dom powoli uk�ada� si�
11
do snu. Za par� minut do drzwi zapuka Lavinia, musi wi�c jak najszybciej pozby� si�
Aspasii.
- Dlaczego przyjecha�a� w �lad za mn�, do diab�a? Przecie� z miasta jedzie si� tu bite
sze�� godzin.
- Nie mia�am wyboru. Wczoraj z samego rana by�am u ciebie na Slate Street i od
s�u��cego dowiedzia�am si�, �e wyjecha�e� do Beaumont i wr�cisz dopiero za kilka dni. Na
szcz�cie przypomnia�am sobie, �e w zaproszeniu znajdowa�a si� wzmianka o balu
kostiumowym. W ostatniej chwili uda�o mi si� znale�� t� peruk� i mask�.
- Dosta�a� zaproszenie na bal? - zapyta� z zaciekawieniem.
- Tak, oczywi�cie. - Wykona�a zniecierpliwiony gest. -Lady Beaumont rozsy�a
zaproszenia wszystkim osobom z towarzystwa. Organizowanie wielkich przyj�� od lat sta-
nowi jej wielk� pasj�, a lord Beaumont z rado�ci� temu sprzyja.
Do wszystkich os�b z towarzystwa Aspasia z ca�� pewno�ci� nie zalicza�a ani Tobiasa,
ani Lavinii. Oni dwoje obracali si� na obrze�ach wielkiego �wiata wy��cznie dzi�ki
koneksjom z bogatymi, wp�ywowymi by�ymi klientami, takimi jak Vale czy pani Dove, lecz
te znajomo�ci wcale nie znaczy�y, �e automatycznie trafiali na listy regularnie zapraszanych
go�ci wszystkich szacownych pa� domu.
Natomiast Aspasi� zapraszano wsz�dzie ze wzgl�du na jej nieskazitelne pochodzenie.
By�a ostatnia z rodu i na dodatek odziedziczy�a du�y maj�tek po ojcu. Maj�c siedemna�cie
lat, wysz�a za cz�owieka o czterdzie�ci lat starszego, kt�ry zszed� z tego �wiata sze�� miesi�cy
po �lubie, zostawiaj�c jej sporo pieni�dzy. Tobias szybko obliczy�, �e Aspasia ma teraz
dwadzie�cia osiem lat. Po��czenie urody, �wietnego urodzenia i pieni�dzy czyni�o j�
wyj�tkowo atrakcyjnym go�ciem, nic wi�c dziwnego, �e dosta�a zaproszenie do zamku
Beaumont.
- Dobrze, �e gospodyni znalaz�a dla ciebie pok�j, skoro
12
wcze�niej odrzuci�a� zaproszenie - zauwa�y�. - Odnosz� wra�enie, �e w zamku nie ma
wolnego k�ta...
- T�oczno tu, to prawda, ale kiedy uda�am, �e od pocz�tku zamierza�am wzi�� udzia� w
balu, wi�c wszystko to jakie� nieporozumienie, gospodyni i kamerdyner zdo�ali znale�� dla
mnie niezwykle przyjemny pok�j na tym samym pi�trze... Podejrzewam, �e przenie�li kogo�
mniej wa�nego do gorszego pokoju.
- Powiedz wreszcie, o co chodzi.
Aspasia zacz�a nerwowo spacerowa� przed kominkiem.
- Nie wiem, od czego zacz��... W ubieg�ym miesi�cu wr�ci�am z Pary�a i zamieszka�am
w mie�cie. Naturalnie, planowa�am, �e z�o�� ci wizyt�, kiedy ju� na dobre si� zainstaluj�...
Tobias, kt�ry bacznie j� obserwowa�, doszed� do wniosku, �e ostatnie zdanie raczej nie
�wiadczy o prawdom�wno�ci Aspasii. By� ca�kiem pewny, �e gdyby mia�a wyb�r, nigdy
wi�cej by si� z nim nie skontaktowa�a, ale rozumia� to. Wiedzia�, �e zawsze kojarzy� si� jej
b�dzie z tragicznymi wydarzeniami sprzed trzech lat.
- Dlaczego wi�c tak nagle postanowi�a� si� ze mn� zobaczy�? - zapyta�.
Wyraz jej twarzy nie uleg� zmianie, lecz zgrabne nagie ramiona zesztywnia�y. Tobias
pami�ta�, �e Aspasia nie denerwuje si� z byle powodu.
- Wczoraj rano wydarzy�o si� co� wa�nego - powiedzia�a, wpatruj�c si� w ogie�. -
Zrozumia�am, �e musz� natychmiast zasi�gn�� twojej rady...
- Przejd�my do sedna sprawy, dobrze? - zaproponowa�.
- Doskonale, obawiam si� jednak, �e nie uwierzysz mi, je�li najpierw nie poka�� ci, co
zostawiono na progu mojego domu...
Otworzy�a malutk�, wyszywan� cekinami torebk� i wy-
13
j�a z niej zawini�ty w p��cienn� chusteczk� przedmiot. Podsun�a mu zawini�tko na
otwartej d�oni.
Tobias wzi�� je i podszed� do biurka, na kt�rym p�on�y �wiece. Ostro�nie rozwi�za� rogi
chusteczki.
Widok spoczywaj�cego na bia�ej tkaninie pier�cienia sprawi�, �e w�osy na karku stan�y
mu d�ba.
- Do diab�a... - wyszepta�.
Aspasia milcza�a. Skrzy�owa�a ramiona pod piersiami i nie spuszcza�a wzroku z jego
twarzy.
Tobias dok�adnie obejrza� wysadzan� czarnymi kamieniami obr�czk�. L�ni�ce klejnoty
otacza�y male�k� z�ot� trumienk�. Czubkiem palca ostro�nie uni�s� jej wieczko. Z wn�trza
miniaturowego sarkofagu szczerzy�a do niego z�by starannie wyrze�biona bia�a trupia
czaszka.
Przechyli� pier�cie�, aby odczyta� �aci�ski napis na wewn�trznej stronie wieka trumny, w
my�li przek�adaj�c memento mori na angielski. Pami�taj, �e musisz umrze�.
Spojrza� Aspasii prosto w oczy.
- To stara maksyma, przypominaj�ca o �mierci...
- Tak. - Aspasia skin�a g�ow� i mocniej zacisn�a ramiona.
- M�wisz, �e kto� zostawi� ten pier�cie� na progu twojego domu?
- Znalaz�a go moja gospodyni. By� w ma�ym pude�eczku, obleczonym w czarny aksamit.
- By�o tam co� jeszcze? Jaka� wiadomo��?
- Nie, tylko pier�cie�. - Zadr�a�a, nie mog�c ukry� l�ku i obrzydzenia. - Teraz chyba
rozumiesz, dlaczego tak mi zale�a�o, �eby si� z tob� spotka�?
- To niemo�liwe - powiedzia� Tobias spokojnie. - Zachary Elland nie �yje. Oboje
widzieli�my jego cia�o.
Na u�amek sekundy zamkn�a oczy. Kiedy podnios�a powieki, w jej oczach malowa� si�
b�l.
- Nie musisz mi o tym przypomina�.
Ogarn�o go poczucie winy, r�wnie wyra�ne i silne jak dawniej.
14
- Oczywi�cie... Przepraszam.
- Gdy by�o ju� po wszystkim, powiedzia�e� mi, �e s�ysza�e� pog�oski o innym cz�owieku,
kt�ry podobnie jak Zachary zawodowo trudni� si� zabijaniem. O zab�jcy, pos�uguj�cym si�
takim samym strasznym podpisem...
- Uspok�j si�.
- M�wi�e�, �e nigdy go nie schwytano, ale �e i tak trudno by�oby dowie�� jego winy,
poniewa� zawsze stwarza� pozory, i� jego ofiary umiera�y �mierci� naturaln� albo gin�y w
wypadku...
- Aspasio...
- Wi�c mo�e on jednak nadal �yje... Mo�e...
- Pos�uchaj mnie uwa�nie - zacz�� zdecydowanym tonem. - Tamten zab�jca, zwany
Cz�owiekiem Memento Mori, je�eli nawet rzeczywi�cie �y� i dzia�a�, by�by teraz w mocno
podesz�ym wieku. Pog�oski, o kt�rych ci m�wi�em, rozsiewane by�y kilkadziesi�t lat temu.
Cracken-burne i niekt�rzy jego towarzysze s�yszeli je, kiedy sami byli m�odymi lud�mi.
- Tak, wiem.
- Doszli do wniosku, �e opowie�� o zawodowym mordercy, kt�rego us�ugi mo�na
op�aci�, to tylko ponura legenda. Te plotki rozsiewa�a s�u�ba, moja droga. Zachary
niew�tpliwie z przyjemno�ci� je podsyca�, poniewa� pasowa�y do jego melodramatycznych
upodoba�. Wiesz, z jak� ekscytacj� budowa� sw�j wizerunek...
- Tak... - W pokoju by�o ciep�o, lecz Aspasia roztar�a ramiona, jakby nagle zrobi�o jej si�
zimno. - Uwielbia� dramatyzowa� swoje �ycie, wi�cej, by� od tego uzale�niony... -Zawaha�a
si�. - Nie w�tpi�, �e z wielk� przyjemno�ci� o�ywi� legend� Memento Mori. Wszystko
wskazuje na to, �e teraz mamy do czynienia z kim� o podobnym gu�cie.
- Ca�kiem mo�liwe - mrukn�� Tobias.
- Musz� ci powiedzie�, �e jestem troch� przestraszona.
- Najwyra�niej kto� jeszcze wie o twoich powi�zaniach z Zacharym Ellandem. - Uwa�nie
przyjrza� si� trupiej
15
czaszce w z�otej trumnie. - Jeste� pewna, �e do pier�cienia nie do��czono �adnej
wiadomo�ci?
- Absolutnie pewna - westchn�a. - Ten �podarunek" mia� mnie przerazi�, wiem o tym.
- Dlaczego kto� chcia�by ci� przestraszy�?
- Nie mam poj�cia! - Jej cia�em wstrz�sn�� dreszcz. -Zastanawia�am si� nad tym przez
ca�y dzie�, nie by�am w stanie my�le� o niczym innym... - przerwa�a. - A mo�e... Mo�e ten
kto�, kto podrzuci� pier�cie�, wini mnie za �mier� Zacharego i szuka zemsty? Mo�e to jaki�
szaleniec...
- Zachary pope�ni� samob�jstwo, kiedy zrozumia�, �e zamierzam postawi� go przed
s�dem za morderstwo. Nie mia�a� nic wsp�lnego z jego �mierci�.
- Ale mo�e ten cz�owiek o tym nie wie...
- C�, nie mo�emy tego wykluczy�...
Jednak nie wierzy� w takie rozwi�zanie. Znowu podni�s� pier�cie� z trupi� czaszk� do
�wiat�a. Patrzy�a na niego pustymi oczodo�ami, szczerz�c z�by w makabrycznym u�miechu.
- Musimy bra� pod uwag� mo�liwo��, �e jest to swoiste przes�anie - doda�.
- Jakie przes�anie? Podrzuci� pier�cie� na d�oni.
- Nale�ysz do ma�ej grupki os�b, kt�re s� w stanie poj�� znaczenie tej b�yskotki,
poniewa� wiedz�, �e Zachary Elland stylizowa� si� na Cz�owieka Memento Mori i zostawia�
takie pier�cienie jako sw�j znak, podpis czy jak tam chcesz to nazwa�. Zastanawiam si�, czy
jaki� nowy przest�pca nie pr�buje powiedzie� nam, �e planuje przej�� sched� po Zacharym...
- Chodzi ci o to, �e inny morderca stara si� na�ladowa� Memento Mori? Co za koszmarna
my�l... - Aspasia znowu zadr�a�a. - Ale przecie� gdyby tak faktycznie by�o, to czy, logicznie
rzecz bior�c, nie powinien zostawi� swojej �wizyt�wki" tobie, nie mnie? To ty doprowadzi�e�
do kl�ski Zacharego...
16
- Bardzo mo�liwe, �e po powrocie do miasta znajd� podobny prezent. Wczoraj
wyjecha�em bardzo wcze�nie, wi�c zapewne tajemniczy ofiarodawca po prostu nie zd��y� mi
go podrzuci�. Mo�e postanowi� najpierw odwiedzi� ciebie...
Aspasia podesz�a do niego. Na jej twarzy malowa� si� prawdziwy niepok�j.
- Wiem jedno, ten, kto zostawi� pier�cie�, na pewno ma bardzo z�e zamiary -
powiedzia�a. - Je�eli rzeczywi�cie jest to co� w rodzaju wizyt�wki, to czeka nas starcie z no-
wym Cz�owiekiem Memento Mori. Musisz go odnale��, zanim kto� zginie.
2
Lavinia us�ysza�a skrzypni�cie otwieranych drzwi, kiedy stan�a u st�p s�abo
o�wietlonych schod�w. Nieco dalej w d�ugim korytarzu pojawi�o si� pasmo �wiat�a bij�cego
od p�omienia �wiecy. Jaki� m�czyzna ostro�nie wyszed� z jednej z sypialni i ruszy� w jej
kierunku.
Co za ruch, pomy�la�a. W ci�gu ostatnich kilku minut ju� par� razy musia�a szuka�
schronienia za za�amaniem muru lub w mrocznej niszy. Korytarze zamku Beaumont by�y tej
nocy ruchliwe jak ulice w centrum Londynu. Wszystkie te wycieczki z sypialni do sypialni
by�yby nawet zabawne, gdyby nie fakt, �e Lavinia tak�e zmierza�a w�a�nie na romantyczne
spotkanie.
Dosz�a do wniosku, �e sama jest sobie winna. Tobias zaproponowa�, �e to on odwiedzi j�
w jej sypialni, gdy zamek ucichnie i pogr��y si� we �nie, i z pewno�ci� ten plan doskonale by
si� sprawdzi�, lecz wieczorem rzeczy Lavinii przeniesiono z du�ego, wygodnego pokoju, do
kt�rego s�u��ca zaprowadzi�a j� zaraz po przyje�dzie, do znacznie mniejszego. Pow�d tej
niespodziewanej przeprowadzki pozostawa� nieznany.
17
Lavinii wystarczy�o jedno spojrzenie na w�skie ��ko w nowym pokoju, aby si�
zorientowa�, �e z ca�� pewno�ci� nie jest to odpowiednia przestrze� dla dw�ch os�b,
szczeg�lnie je�eli jedna z nich jest m�czyzn� o szerokich barach. Powiedzia�a Tobiasowi, �e
w tej sytuacji to ona przyjdzie do jego pokoju, ale ani przez chwil� nie s�dzi�a, �e zadanie to
mo�e si� okaza� tak trudne do wykonania.
By�a w pe�ni �wiadoma, �e wi�kszo�� go�ci nie ma najmniejszej ochoty, aby kto� widzia�
ich w�dr�wki mi�dzy sypialniami, wszyscy zak�adali te�, i� tego rodzaju zachowania b�d� po
prostu ignorowane przez przypadkowych �wiadk�w. Nie musia�a przypomina� sobie, �e w
�wielkim �wiecie" takie post�powanie by�o czym� zupe�nie oczywistym.
Mia�a jednak wra�enie, �e gdyby kto� zobaczy� tu j�, m�od� dam� zarabiaj�c� na �ycie
prowadzeniem dyskretnych, prywatnych dochodze�, m�g�by zw�tpi� w jej kwalifikacje.
Musia�a bra� pod uwag� mo�liwo��, �e niekt�rzy z eleganckich go�ci, kt�rych zaproszono do
zamku Beau-mont, w przysz�o�ci zechc� skorzysta� z jej us�ug.
By�a zadowolona, �e zabra�a z pokoju srebrzyst� mask�, mieczyk i tarcz�, kt�re nosi�a na
balu jako dodatki do kostiumu Minerwy. Podnios�a mask� wy�ej, aby zas�oni� twarz, i wesz�a
w kr�g g��bokiego cienia pod schodami.
M�czyzna ze �wiec� w og�le jej nie zauwa�y�, zbyt poch�oni�ty pragnieniem jak
najszybszego dotarcia do celu wyprawy. Pokona� ju� kilka stopni, gdy Lavinia us�ysza�a
g�uche uderzenie i st�umiony okrzyk.
- Szlag by to trafi�!
Nieznajomy przystan�� i schyli� si�, by rozmasowa� bol�cy palec u stopy, a potem,
wymamrotawszy jeszcze kilka przekle�stw, poku�tyka� dalej.
Lavinia zaczeka�a, a� znikn��, i ostro�nie wysz�a ze swojej kryj�wki. W tej samej chwili
gdzie� niedaleko otworzy�y si� inne drzwi.
- Cholera jasna... - wyszepta�a.
18
Czu�a, �e w tych warunkach nigdy nie dotrze do sypialni Tobiasa.
W przy�mionym �wietle, jakie rzuca�a �wieca p�on�ca w przytwierdzonym do �ciany
lichtarzu, zobaczy�a dwie postaci, wy�aniaj�ce si� z pokoju. Kobieta za�mia�a si� cicho,
gard�owo.
- Obiecuj�, �e pan nie po�a�uje, je�eli p�jdzie ze mn�... Jedna z pokoj�wek, pomy�la�a
Lavinia. Najwyra�niej nie
tylko go�cie uczestniczyli w nocnych rozrywkach w zamku Beaumont... Z trudem
opanowa�a irytacj�, znowu podnios�a maseczk� i wr�ci�a do mrocznego miejsca pod scho-
dami, kt�re przed chwil� opu�ci�a.
- Nie rozumiem, dlaczego nie mieliby�my zabawi� si� w moim pokoju - odezwa� si�
m�czyzna, wyra�nie podchmielony. - Mam przyjemne, ciep�e ��ko...
- Szybko pana rozgrzej�, zobaczy pan. Prosz� si� nie martwi�, nie zmarznie pan...
M�czyzna zachichota� ochryple.
- Skoro tak, to chod�my! Gdzie jest tw�j pok�j?
- Och, nie mo�emy p�j�� do mnie, prosz� pana. Dom jest pe�en go�ci, wi�c dzi� �pi� u
mnie jeszcze trzy pokoj�wki. Chod�my na dach, dobrze? Troch� tam ch�odno, ale
przygotowa�am mi�e gniazdko z kilku ko�derek...
- Chcesz powiedzie�, �e musz� wle�� na sam dach tego cholernego zamczyska, �eby
przelecie� babeczk�?!
- Nie po�a�uje pan, s�owo daj�! Mam taki specjalny aparacik, za pomoc� kt�rego na
pewno sprawi� panu nie lada przyjemno��! Spodoba si� to panu...
- Specjalny aparacik, co? - wybe�kota� m�czyzna, wyra�nie podniecony. - Jakiego to
aparaciku u�ywasz, dziewczyno? Osobi�cie mam wielk� s�abo�� do szpicruty, ale...
Pokoj�wka zaszepta�a mu co� do ucha.
- No, no... - zachrypia� po��dliwie. - To brzmi interesuj�co, na m�j honor... Nie mog� si�
ju� doczeka�, kiedy mi poka�esz, jak to dzia�a...
19
- Ju� zaraz, panie. - Pokoj�wka popchn�a go ku schodom. - Jak tylko wyjdziemy na
dach...
Lavinia dostrzeg�a w mroku t�gawego d�entelmena ko�o sze��dziesi�tki, ubranego w
szlafrok ze �liwkowego aksamitu, staromodne spodnie i bia�� koszul� z ozdobnie zawi�zanym
fularem. Jego �ysina l�ni�a w �wietle �wiec.
Pokoj�wka mia�a na sobie uniform, kt�ry nosi�y wszystkie s�u��ce w zamku Beaumont -
prost�, ciemn� sukienk� i fartuszek. Jej twarz by�a prawie ca�kowicie ukryta pod opadaj�cym,
szerokim rondem czepka.
M�czyzna postawi� stop� na najni�szym stopniu, zachwia� si� i zarechota�.
- W Beaumont podaj� doskona�� brandy, nie da si� ukry� - mrukn��. - No, chod�my...
- Nie t�dy, panie. - Pokoj�wka poci�gn�a go za r�kaw. - Lepiej b�dzie tylnymi
schodami. Gdyby lokaj albo gospodyni zobaczyli mnie z panem, jak nic straci�abym posad�...
- Dobrze... - Jej partner bez zb�dnych narzeka� pozwoli� poprowadzi� si� w g��b
korytarza.
Pokoj�wka unios�a r�bek sp�dnicy, ods�aniaj�c porz�dne, wygodne buty i grube
po�czochy. Kiedy razem z m�czyzn� znalaz�a si� w kr�gu �wiat�a padaj�cego z nast�pnego
lichtarza na �cianie, Lavinia dostrzeg�a g�ste, jasne loki, wymykaj�ce si� spod du�ego czepka.
Po chwili podpity d�entelmen i jego towarzyszka znikn�li za rogiem korytarza.
Lavinia z westchnieniem ulgi wymkn�a si� spod schod�w i szybkim krokiem ruszy�a do
pokoju Tobiasa. Pomy�la�a, �e kiedy dotrze na miejsce, poprosi o kieliszek sherry, �eby
uspokoi� sko�atane nerwy.
Spod drzwi pokoju wydobywa�o si� cienkie pasemko �wiat�a. Unios�a r�k� i zawaha�a
si�. Go�� zajmuj�cy s�siedni� sypialni� m�g�by us�ysze� pukanie i zainteresowa� si�, co si�
dzieje.
Przytrzyma�a miecz, tarcz� i mask� jedn� r�k�, i ostro�-
20
nie obr�ci�a ga�k� klamki. Szybko rozejrza�a si� dooko�a, aby upewni� si�, czy nikt jej
nie obserwuje, i pchn�a drzwi.
Na widok ciasno obj�tej pary przed kominkiem zamar�a bez ruchu. Odwr�cony do niej
plecami m�czyzna mia� na sobie tylko spodnie i koszul� z rozpi�tym ko�nierzykiem. Zarys
jego ramion wyda� si� Lavinii dziwnie znajomy, nie widzia�a jednak jego twarzy, poniewa�
pochyla� si� nad kobiet� o d�ugich, czarnych w�osach, kt�rej ramiona obejmowa�y jego szyj�.
- Przepraszam bardzo... - Zaskoczona i za�enowana, po�piesznie odwr�ci�a wzrok i
zacz�a wycofywa� si� do korytarza. - Pomyli�am pokoje... Przepraszam, �e przeszkodzi�am...
- Lavinio?
Nic dziwnego, �e pozna�a t� sylwetk�... Wykona�a b�yskawiczny obr�t, szkoda tylko, �e
zapomnia�a zamkn�� otwarte ze zdumienia usta.
- Tobias?
- Tak, do cholery! - Szybkim, p�ynnym ruchem uwolni� si� z ramion kobiety. - Wejd� i
zamknij za sob� drzwi. Chcia�bym ci� komu� przedstawi�...
- O, m�j Bo�e... - Nieznajoma odsun�a si� od Tobiasa i zmierzy�a Lavini� ch�odnym,
rozbawionym spojrzeniem. -Wygl�da na to, �e zaszokowali�my biedn� Minerw�...
Lavinia skrupulatnie wykona�a polecenie Tobiasa, czuj�c si� tak, jakby nagle znalaz�a si�
w samym �rodku najgorszego nocnego koszmaru.
Tobias, bardzo powa�ny, z niebezpiecznie zmarszczonymi brwiami, podszed� do ma�ego
okr�g�ego stolika i si�gn�� po karafk� z r�ni�tego szk�a.
- Pozw�l, oto pani Gray - powiedzia�, nape�niaj�c kieliszek brandy. - Przyjecha�a tu, �eby
zobaczy� si� ze mn� w wa�nej sprawie. Aspasio, to moja... Hmmm... Moja asystentka, pani
Lak�.
Lavinia dobrze zna�a ten zimny, oboj�tny ton. Nie mia�a
21
cienia w�tpliwo�ci, �e co� jest nie tak. Odwr�ci�a si� twarz� do Aspasii.
- Jest pani jedn� z klientek Tobiasa, czy tak?
- Zosta�am ni� ostatnio, to prawda. - Kobieta rzuci�a Tobiasowi trudne do odczytania
spojrzenie. - Prosz� m�wi� mi po imieniu, dobrze? Nazywam si� Aspasia...
Fakt, �e jej nowa znajoma jest bardzo pewna nie tylko siebie, ale tak�e swojego miejsca
w �yciu Tobiasa, nie wzbudzi� zachwytu Lavinii. Najwyra�niej ��czy�y ich silne wi�zy, i to od
dawna. W tym zwi�zku nie by�o miejsca dla trzeciej osoby...
- Mi�o mi - powiedzia�a spokojnie, chocia� po plecach przemkn�� jej dreszcz. Odwr�ci�a
g�ow� w kierunku Tobiasa, staraj�c si� nie traci� panowania nad sob�. - Czy moja pomoc
b�dzie ci potrzebna?
- Nie - Tobias poci�gn�� �yk brandy. - T� spraw� zajm� si� sam...
Jego s�owa sprawi�y, �e poczu�a si� jeszcze gorzej. Nagle przysz�o jej do g�owy, �e mo�e
za wiele si� spodziewa�a, mo�e tylko wyobrazi�a sobie, �e on jej potrzebuje. Kilka tygodni
wcze�niej, po udanym zako�czeniu sprawy szalonego hipnotyzera, zorientowa�a si�, �e coraz
cz�ciej my�li o sobie jako o asystentce czy wr�cz partnerce Tobiasa w interesach, teraz
jednak wszystko wskazywa�o na to, �e pope�ni�a b��d i powinna jak najszybciej zapomnie� o
swoich nadziejach.
Ich kontakty biznesowe stanowi�y swego rodzaju odbicie stosunk�w osobistych. Czasami
pracowali razem i czasami uprawiali mi�o��, lecz ka�de prowadzi�o w�asne �ycie zawodowe i
prywatne.
Tak czy inaczej, Tobias bez wahania zaanga�owa� si� w dwie ostatnie sprawy Lavinii,
wi�c mo�e dlatego fakt, �e nie prosi jej teraz o pomoc tak nieprzyjemnie j� zaskoczy�.
- Doskonale. - Wyprostowa�a si�, z wysi�kiem przywo�uj�c na twarz mi�y, spokojny
u�miech i otworzy�a
22
drzwi. - W takim razie �ycz� wam dobrej nocy. Nie b�d� d�u�ej przeszkadza�...
Tobias zacisn�� z�by, wysuwaj�c do przodu doln� szcz�k�. By� to ostrzegawczy sygna�,
kt�ry Lavinia ju� jaki� czas temu nauczy�a si� rozpoznawa�. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e
Tobias nie jest w najlepszym nastroju. Dobrze mu tak, pomy�la�a. Jej w�asny nastr�j tak�e
trudno by�oby opisa� jako pogodny.
Jego silna d�o� znieruchomia�a na szyjce karafki. Przez chwil� mia�a wra�enie, �e jednak
zmieni zdanie i poprosi j�, by zosta�a, ale nic takiego si� nie sta�o. Uczucie upokorzenia
rozwia�o si� bez �ladu, a jego miejsce zaj�� gniew. Co si� z nim dzia�o, na mi�o�� bosk�?
Widzia�a przecie� wyra�nie, �e potrzebuje jej pomocy...
- Zajrz� do ciebie p�niej - powiedzia� spokojnie. - Najpierw musz� doko�czy� rozmow�
z Aspasi�.
Lavinia poczu�a, �e ogarnia j� w�ciek�o��. Co tu kry� -Tobias kaza� jej wr�ci� do
swojego pokoju i tam zaczeka�, a� b�dzie wolny. Czy naprawd� wyobra�a� sobie, �e ona
zechce z nim rozmawia� po tym, jak bez skrupu��w wyprosi� j� za drzwi?
- Prosz� si� nie fatygowa�. - Uprzejmy, oficjalny u�miech ani na u�amek sekundy nie
znikn�� z jej twarzy. -Jest ju� p�no, a poniewa� mamy za sob� nie tylko d�ug� i m�cz�c�
podr� powozem, ale i rozmaite rozrywki, nie w�tpi�, �e po rozmowie z pani� Gray b�dzie
pan zbyt znu�ony, aby zobaczy� si� ze mn�. Nie mog� pozwoli�, aby wspina� si� pan na
najwy�sze pi�tro po tych stromych schodach, w �adnym razie. Spotkamy si� na �niadaniu.
W szarych jak g�sta mg�a oczach Tobiasa b�ysn�� p�omie� gniewu.
Zadowolona z wra�enia, jakie zrobi�a, cofn�a si� i zamkn�a za sob� drzwi du�o bardziej
zdecydowanym ruchem, ni� wymaga�a tego sytuacja.
W po�owie schod�w dosz�a do wniosku, �e Aspasia Grey nie jest osob�, kt�r� mog�aby
polubi�.
23
3
Znowu potkn�� si� na stromych, w�skich schodkach i z pewno�ci� by upad�, gdyby
pokoj�wka tak mocno nie trzyma�a go za rami�. Mimo tego po plecach przemkn�� mu dreszcz
przestrachu. Schody by�y bardzo wysokie...
- Ostro�nie, panie - powiedzia�a z u�miechem. - Nie chcieliby�my przecie� spa�� na d�,
zanim znajdziemy si� na g�rze, nieprawda�? No, idziemy dalej...
- Strasznie tu ciemno, do cholery - poskar�y� si�.
Chyba jednak niepotrzebnie wypi� te ostatnie dwa kieliszki brandy, kt�re nala�a mu,
zanim wyszli z jego sypialni. Kr�ci�o mu si� w g�owie i troch� go mdli�o.
- Trzeba by�o p�j�� g��wnymi schodami - dorzuci� zrz�dliwym tonem.
- M�wi�am ju�, �e pan nie �yczy sobie, aby s�u�ba zabawia�a go�ci w ich pokojach.
- Beaumont zawsze by� okropnym sztywniakiem, je�li chodzi o te sprawy...
Pokoj�wka okaza�a si� siln� dziewczyn�, chocia� na pierwszy rzut oka wcale na tak� nie
wygl�da�a. Potrafi�a podpiera� go jednym ramieniem, a w drugiej r�ce trzyma� �wiecznik.
C�, dobra s�u��ca powinna mie� troch� krzepy, pomy�la�. Te dziewczyny dzie� w dzie�
musz� d�wiga� wy�adowane po brzegi tace ze �niadaniem, pe�ne nocniki i stosy �wie�ej
po�cieli, biega� po schodach, szorowa� pod�ogi, zamiata� i pra�. Nic dziwnego, �e ta nie
chwieje si� pod jego ci�arem. Lubi� krzepkie dziewuchy - w�a�nie dlatego wola� zabawia�
si� wieczorami z ci�ko pracuj�cymi s�u��cymi, ni� chodzi� do burdelu. Zawodowe dziwki
zwykle by�y anemiczne i s�abe, niew�tpliwie z nadmiaru d�inu i makowego mleczka...
Powtarza� sobie, �e przygoda, kt�ra czeka go na dachu, warta jest wysi�ku i powoli
wspina� si� po schodach.
- Daleko jeszcze? - wymamrota� po chwili.
24
Serce bi�o mu tak mocno, �e dziewczyna na pewno s�ysza�a nier�wnomierne uderzenia.
- Jeste�my ju� prawie na miejscu...
Nast�pny stopie� dziwnie zachybota� w �wietle. M�czyzna z wysi�kiem postawi� na nim
stop� i o ma�o znowu si� nie potkn��. Pokoj�wka mocniej zacisn�a d�o� na jego ramieniu i
poci�gn�a go w g�r�.
- No, jeszcze troch�...
Kiedy dotarli na szczyt schod�w, m�czyzna prawie rz�zi�. Dziewczyna przystan�a
przed drzwiami. By� jej wdzi�czny za chwil� odpoczynku, bo z trudem �apa� oddech i nie
potrafi� ju� ukry� swojej s�abo�ci. Na dodatek poci� si� jak wieprz w rze�ni. Trzeba by�o
zostawi� szlafrok i fular w pokoju, pomy�la�. Ach, co tam, zaraz je zdejm�...
- Dobrze si� pan czuje? - zapyta�a. - Na pewno? Bo strasznie jest pan czerwony... Chyba
troch� za du�o pan wypi�, co? Mam nadziej�, �e da pan rad� porz�dnie mnie przelecie�,
zanim pan za�nie, i �e nie wspinali�my si� na ten cholerny dach na darmo...
W g�owie za�wita�a mu my�l, �e teraz dziewczyna m�wi z o wiele wi�ksz� pewno�ci�
siebie, zupe�nie jakby wcale nie by�a s�u��c�. Chcia� o co� zapyta�, ale j�zyk dziwnie mu
ci��y�, mo�na powiedzie�, �e wr�cz odmawia� pos�usze�stwa. Coraz bardziej kr�ci�o mu si�
w g�owie...
Z jakiego� powodu widok ciemnego, usianego gwiazdami nieba nape�ni� go
przera�eniem.
- Prosz� si� nie obawia�, panie. Brandy dzia�a tak na cz�owieka, kiedy doda si� do niej
par� kropli laudanum...
- Laudanum? Co ty gadasz, dziewczyno?
- Niewa�ne. - Z u�miechem otworzy�a szerzej drzwi. -Wiem, czego panu trzeba. Nie ma
to jak �wie�e powietrze...
- N-n-nie. - Potrz�sn�� niepewnie g�ow�, kiedy poci�gn�a go za r�kaw. - Jednak nie
czuj� si� zbyt dobrze... Chyba lepiej b�dzie, je�eli wr�c� do pokoju...
- Nonsens, panie. Przyda si� panu troch� �wicze�. S�y-
25
sza�am, �e jest pan zar�czony z pewn� m�od� dam� i za kilka miesi�cy ma pan j�
po�lubi�. Pana narzeczona to m�oda, zdrowa dziewczyna, kt�ra w noc po�lubn� z rado�ci�
we�mie w ramiona pe�nego po��dania m�a... Spojrza� na ni� uwa�niej.
- Sk�d... Sk�d wiesz, �e jestem zar�czony?
- Ludzie uwielbiaj� plotkowa�, panie. Balsamiczne nocne powietrze wcale go nie
orze�wi�o,
nie rozja�ni�o mu w g�owie. Wydawa�o mu si�, �e ksi�yc kr��y nad nim jak szalony.
Zamkn�� oczy, ale wtedy uczucie to jeszcze si� spot�gowa�o.
- Chyba ju� czas na pa�ski ma�y wypadek - pogodnym tonem oznajmi�a pokoj�wka.
Jego serce nagle �cisn�o si� z przera�enia. Uda�o mu si� podnie�� powieki, lecz zu�y� na
to ca�� energi�.
- Co... Co takiego? Jaki wypadek?
- Nie mam do pana �adnej urazy, naprawd�. To tylko interes.
4
Lavinia pomy�la�a, �e-jej wyj�cie z pewno�ci� nie nale�a�o do szczeg�lnie efektownych,
podobnie jak s�owa, jakie wcze�niej wypowiedzia�a. Niew�tpliwie zrobi�a to, co
podpowiedzia� jej instynkt, ale nied�ugo potem, kiedy wr�ci�a do swojego pokoju, zacz�a
tego �a�owa�.
To pi�tro zamku Beaumont najwyra�niej zarezerwowano dla mniej wa�nych go�ci, takich
jak ona, a tak�e dla kamerdyner�w i pokoj�wek. Jedna z dam, lady Oakes, przywioz�a ze sob�
nawet osobist� fryzjerk�, kt�rej przydzielono pok�j par� drzwi dalej.
Lavinia zamkn�a za sob� drzwi ciasnego pokoiku i zapali�a �wiec� stoj�c� na toaletce.
Odbicie p�omyka w szybie sprawia�o wra�enie, jakby by�a ona p�kni�ta, sk�pe
26
�wiat�o ledwo wydobywa�o z mroku zarysy skromnych mebli.
Podejrzewa�a, �e pok�j ten zajmowa�a wcze�niej s�u��ca albo uboga krewna. Obok
w�skiego ��ka sta�a niewielka szafa, pod przeciwleg�� �cian� z trudem mie�ci�a si� umy-
walka i obt�uczony dzbanek na malutkim stoliku.
Lavinia podesz�a do okna i otworzy�a je. Noc by�a do�� ch�odna jak na koniec czerwca,
ale nie zimna, wi�c brak kominka nie powinien jej zbytnio doskwiera�. Blask ksi�yca
zalewa� rozpo�cieraj�cy si� ni�ej ogr�d. Panuj�ca wok� g��boka cisza stanowi�a ostry
kontrast z wiecznie gwarnymi ulicami Londynu. Pomy�la�a, �e bez typowych dla miejskiej
nocy odg�os�w mo�e w og�le nie zdo�a zasn��.
Opar�a r�ce na parapecie i zamy�li�a si�. C�, z pewno�ci� nie poradzi�a sobie najlepiej,
ale sytuacja, jak� zasta�a w sypialni Tobiasa, ca�kowicie j� zaskoczy�a. Dlaczego powiedzia�a
mu, �eby do niej nie przychodzi�? Co jej strzeli�o do g�owy, na mi�o�� bosk�? To prawda, �e
mia�a prawo straci� zimn� krew, ale w rezultacie a� do rana nie dowie si�, co zasz�o mi�dzy
tamtymi dwojgiem... Nie wytrzyma tak d�ugo, nie ma mowy...
Zab�bni�a palcami o kamienn� p�yt� i zacz�a si� zastanawia�, co mo�e teraz zrobi�.
Niewiele, co tu du�o m�wi�... Musia�aby wr�ci� do pokoju Tobiasa. C�, mo�e rzeczywi�cie
nie mia�a innego wyj�cia... Wiedzia�a, �e nie zdo�a zasn��, dop�ki nie udzieli jej odpowiedzi
na par� pyta�.
Poza tym, wcale jej si� nie podoba�o, �e Tobias jest tam teraz sam na sam z Aspasi�
Gray... Jak d�ugo powinna zaczeka�? Dwadzie�cia minut? Mia�a nadziej�, �e nie wpadnie na
�adn� z os�b, kt�re uda�o jej si� wymin�� za pierwszym razem.
Wspania�e przyj�cie w mi�ym domu na wsi, bez dw�ch zda�. Od pocz�tku mia�a
w�tpliwo�ci, czy powinna jecha� do zamku Beaumont, ale Joan Dove zapewni�a j�, �e b�-
27
dzie si� dobrze bawi�a. �Tak, naturalnie, �e nie zabraknie tam nudnych zabaw, gier
towarzyskich oraz g�upich rozm�w, b�dziesz te� mia�a do czynienia z naprawd� nie-
ciekawymi lud�mi, ale wszystko to si� op�aci, zobaczysz, mo�esz mi zaufa�. Przy takich
okazjach najwa�niejsze jest to, �e nikogo nie obchodzi, co robisz w nocy, kiedy �wiat�a ju�
pogasn�".
Najwyra�niej Joan nie przysz�o nawet do g�owy, �e w Beaumont mo�e pojawi� si� spora
komplikacja w postaci Aspasii Gray.
Lavinia drgn�a nagle, pora�ona wyj�tkowo nieprzyjemn� my�l�. Co zrobi, je�li po
powrocie do sypialni Tobia-sa odkryje, �e Aspasia nadal tam jest?
Natychmiast powiedzia�a sobie, �e wcale nie jest zazdrosna. Sk�d�e znowu! By�a po
prostu g��boko zaniepokojona, to wszystko. Wcze�niej Tobias mia� doskona�y humor, lecz
co�, co zasz�o mi�dzy nim i jego now� klientk�, zdo�a�o wprawi� go w niebezpieczny nastr�j,
kt�ry Lavi-nia dobrze zna�a. Nie chodzi�o o to, �e Tobias m�g�by stanowi� zagro�enie dla niej
samej, nie... By� gro�ny tylko dla tych, kt�rzy nosili w sercu z�e zamiary. No i nie cofa� si�
wtedy przed �adnym ryzykiem...
Ciche pukanie do drzwi wyrwa�o j� z zamy�lenia. Odwr�ci�a si�, podesz�a-do drzwi i
otworzy�a je szybkim szarpni�ciem.
W s�abo o�wietlonym korytarzu sta� Tobias. Teraz wyraz jego oczu by� jeszcze bardziej
niebezpieczny ni� wcze�niej. Nie narzuci� na ramiona surduta, nie zawi�za� fularu i nawet nie
zapi�� ko�nierzyka bia�ej koszuli. Widzia�a ciemne, skr�cone w�osy, pokrywaj�ce jego klatk�
piersiow�.
- Co za niespodzianka, panie...
Rozejrza� si�, sprawdzaj�c, czy w korytarzu nikogo nie ma, i wszed� do ma�ego pokoju.
- Zr�b co� dla mnie, dobrze? - wymamrota�, zamykaj�c za sob� drzwi. - Je�eli
kiedykolwiek znowu zaproponuj�,
28
�eby�my przyj�li zaproszenie na przyj�cie w wiejskiej rezydencji, ka� mi wyj�� na ulic� i
posta� tam w deszczu, dop�ki atak g�upoty nie minie...
- Jakie� to dziwne, �e nawiedzaj� nas identyczne my�li... - Lavinia wr�ci�a na poprzednie
miejsce przy oknie. -Kim ona jest?
- Przecie� ci powiedzia�em - odpar� cicho. - Nazywa si� Aspasia Gray, to stara znajoma.
- Rozumiem, �e kiedy� byli�cie sobie bardzo bliscy...
- M�wi�em, �e to dawna znajoma, nie kochanka, nie s�ysza�a�? - Tobias stan�� tu� obok
niej. - Cholera jasna, chyba nie przysz�o ci do g�owy, �e co� nas ��czy tylko dlatego, �e
obejmowa�a mnie, kiedy wesz�a� do pokoju?
- C�, je�eli mam by� szczera...
- Zaraz ci to wszystko wyja�ni�... Aspasia po prostu dzi�kowa�a mi, �e zgodzi�em si�
przeprowadzi� dochodzenie w jej sprawie. Nie chcia�em wyj�� na gbura i dlatego jej nie
odepchn��em.
- Ach, tak...
- Zaskoczy�a mnie, do diab�a! Us�ysza�em, �e otwierasz drzwi i w tej samej chwili
poczu�em jej ramiona na szyi!
- Hmmm...
- O co ci chodzi? - Chwyci� j� za rami� i delikatnie odwr�ci� twarz� ku sobie. - My�lisz,
�e to by�o przyjemne? Przecie� wiesz, �e ci� kocham. Wydawa�o mi si�, �e ju� dawno
uzgodnili�my, i� mamy do siebie zaufanie...
Lavinia poczu�a, �e jej napi�cie powoli ust�puje. Lekko musn�a palcami jego policzek.
- Tak, wiem. Kocham ci� i ufam ci.
Z jego piersi wyrwa�o si� g��bokie westchnienie.
- Bogu dzi�ki! Ju� zacz��em si� martwi�... Lavinia unios�a brwi.
- Nie widz� jednak powodu, �eby ufa� pani Gray, zw�aszcza �e zupe�nie jej nie znam -
powiedzia�a.
Tobias wzruszy� ramionami.
- Nie musisz przejmowa� si� Aspasia.
29
- Mimo wszystko troch� si� ni� przejmuj�. Poza tym to, �e mam do ciebie zaufanie, nie
oznacza, i� szalej� z rado�ci, gdy widz� jak jaka� kobieta przytula si� do twojej piersi...
Twarz Tobiasa rozja�ni� leniwy u�miech.
- Doskonale ci� rozumiem, moja droga.
- Nie �ycz� sobie, �eby co� takiego wesz�o ci w na��g -rzuci�a. - Czy to jasne, m�j panie?
Uni�s� d�o� i czubkami palc�w obrysowa� kontur srebrnego medalionu z wizerunkiem
Minerwy, kt�ry mia�a na szyi.
- Jeste� jedyn� kobiet�, kt�rej ramiona pragn� czu� na swojej szyi...
Poca�owa� j� nagle, bez ostrze�enia. W ostatniej chwili zd��y�a dostrzec odbicie p�omyka
�wiecy w jego �renicach. Gwa�towne po��danie, tak wyra�nie obecne w gor�cej pieszczocie,
poruszy�o jej zmys�y, lecz tak�e zmusi�o j� do zastanowienia si�, jaki charakter mia�a jego
rozmowa z now� klientk�.
W przesz�o�ci do�� cz�sto czu�a dotyk nami�tno�ci Tobiasa, aby teraz bez trudu j�
rozpozna�. Jego ��dza wyp�ywa�a z mrocznego �r�d�a, ukrytego w g��bi jego natury, miejsca,
kt�re prawie zawsze pozostawa�o zamkni�te, starannie odgrodzone, lecz. dzi� zosta�o otwarte.
Lavinia podejrzewa�a, �e by�o to dzie�o Aspasii Gray.
- Tobiasie...
Otoczy� jej tali� ramieniem i mocno przytuli�.
- Kiedy powiedzia�a�, �ebym nie przychodzi� do ciebie, poczu�em si� tak, jakby� wbi�a
mi prosto w serce ten miecz, kt�ry trzyma�a� w r�ku...
- Nie m�wi�am powa�nie... - szepn�a, przywieraj�c wargami do jego szyi. - Przez
ostatnie dziesi�� minut zastanawia�am si�, kiedy wr�ci� do twojego pokoju...
- Mia�a� prawo wpa�� w z�o��. - Muska� poca�unkami jej usta, policzki i szyj�. - Nie by�o
jednak powodu, przysi�gam...
30
- Zrobi�a to celowo, prawda? Us�ysza�a, jak otwieram drzwi i obj�a ci�, �ebym tak was
zasta�a...
- Nie, jestem pewny, �e chcia�a tylko okaza� mi wdzi�czno��. Przypadkowo otworzy�a�
drzwi w niew�a�ciwym momencie...
- Bzdury!
- Zapomnij o tym, do diab�a! Aspasia nic mnie nie obchodzi... - Wzi�� j� na r�ce i
odwr�ci� si� od okna. - Jeste� jedyn� kobiet�, kt�r� darz� uczuciem i pragn� tylko twoich
pieszczot...
- Tobiasie, ��ko...
- Robi�, co mog�, �eby�my jak najszybciej si� w nim znale�li.
- Jest za w�skie...
- Jako� sobie z tym poradzimy, moja pani. �adne z nas nie mo�e narzeka� na brak
pomys��w w tej dziedzinie. Zdarza�o si�, �e wystarcza�o nam siedzenie w powozie,
pami�tasz? Nie w�tpi�, �e i teraz znajdziemy jakie� rozwi�zanie...
Ostro�nie opu�ci� j� na pos�anie i przygni�t� swoim ci�arem. Pomy�la�a, �e sp�dnica jej
drogiej nowej sukni, kupionej specjalnie na t� okazj�, potwornie si� wygniecie, ale w tej
chwili by�o jej to najzupe�niej oboj�tne.
Tobias zsun�� jej gorsecik w d� i obsypa� gor�cymi jak ogie� poca�unkami. Uj�a jego
twarz mi�dzy d�onie i odpowiedzia�a na jego pieszczoty z nami�tno�ci�, kt�ra nigdy nie
przesta�a budzi� jej zdumienia. Przed poznaniem Tobiasa nie przysz�o jej do g�owy, �e jest
zdolna do tak intensywnych dozna�. Reagowa�a na jego po��danie zawsze, tak�e w takich
chwilach jak ta, kiedy znajdowa� si� we w�adzy zagadkowych, dziwnych uczu�. Nie, popra-
wi�a si� szybko, zw�aszcza w takich chwilach.
Kiedy otwiera� przej�cie do ukrytej na dnie swego serca studni ciemno�ci, dostrzega�a te
strony jego prawdziwej natury, kt�re chroni� przed wzrokiem wszystkich poza ni�.
Rozpoznawa�a tkwi�c� w nim pot�n�, pierwotn� si��,
31
poniewa� nosi�a w sobie bli�niaczo podobn�, cho� jednocze�nie odmienn� natur�.
Przez ostatnie kilka tygodni powoli przyj�a do wiadomo�ci fakt, �e j� i Tobiasa ��czy
jaka� metafizyczna wi�, kt�rej charakteru sama dobrze nie rozumia�a i mo�e nigdy nie
zrozumie... Wiedzia�a tylko, �e ta wi� z ca�� pewno�ci� istnieje.
Nie �mia�a z nim o tym rozmawia�, bo zdawa�a sobie spraw�, �e Tobias nie wierzy w
metafizyczny wymiar �wiata i ze �miechem odrzuci wszystkie jej sugestie.
Tylko czasami, gdy wchodzi� w ni� g��boko i tuli� do siebie tak mocno, jakby nigdy nie
zamierza� wypu�ci� jej z ramion, zastanawia�a si�, czy przypadkiem on r�wnie� nie wyczuwa
istnienia ��cz�cej ich tajemniczej wi�zi.
Niecierpliwym, gwa�townym ruchem podwin�� sp�dnic� jej sukni i wsun�� r�k� mi�dzy
uda. Czu�a pulsuj�c� w nim ��dz�, jej nami�tno�� podnosi�a si� wysok� fal�. Rozpi�a jego
koszul� a� do pasa i po�o�y�a obie d�onie na jego piersi, delektuj�c si� dotykiem gor�cej
sk�ry.
Tobias chwil� szuka� palcami jej cudownie wra�liwego p�czka, a kiedy go znalaz�, zacz��
go delikatnie pie�ci�. Lavinia s�ysza�a, jak jej usta szepcz� szokuj�ce, nieprzyzwoite s�owa,
s�owa, jakich nigdy nie u�y�aby w dobrym towarzystwie, s�owa, jakich przed poznaniem
Tobiasa chyba w og�le nie by�aby w stanie wypowiedzie�.
Jego palce zanurzy�y si� w jej ciep�ej wilgoci.
- Tobiasie... - Lavinia zacz�a rytmicznie ociera� si� o jego d�o�.
Drug� r�k� Tobias si�gn�� do zapi�cia spodni.
Cisz� letniej nocy rozdar� mro��cy krew w �y�ach krzyk. Magiczna chwila min�a,
zniszczona uderzeniem pioruna. Lavinia drgn�a i otworzy�a oczy. Za otwartym oknem
przemkn�� jaki� ciemny kszta�t.
- Co jest, do diaska?! - Tobias zerwa� si� na r�wne nogi w tym samym momencie, kiedy
przera�liwy wrzask nagle ucich�.
32
- Co si� dzieje, na mi�o�� bosk�?! - Lavinia szybko podnios�a si� z ��ka. - Co to by�o?
Jaki� nocny ptak? Mo�e du�y nietoperz?
Tobias sta� ju� przy oknie i patrzy� w d�. Knykcie jego zaci�ni�tych na kraw�dzi
parapetu d�oni by�y zupe�nie bia�e.
- Dobry Bo�e... - wyszepta�.
Lavinia w u�amku sekundy znalaz�a si� u jego boku.
- Co si� sta�o?
Gdzie� w oddali rozleg� si� kolejny krzyk. Tym razem z ca�� pewno�ci� krzycza�a
kobieta. Lavinia wychyli�a si� na zewn�trz, szukaj�c wzrokiem �r�d�a �widruj�cego w uszach
d�wi�ku.
Na kamiennym balkonie po lewej stronie sta�a zajmuj�ca s�siedni pok�j kobieta, ubrana
w szlafrok i czepek. Wpatrywa�a si� w jaki� punkt na dole i krzycza�a.
Lavinia pod��y�a spojrzeniem za jej wzrokiem. Na trawie le�a� cz�owiek, podobny do
roztrzaskanej nakr�canej lalki. �o��dek Lavinii skuli� si� bole�nie. Bez s�owa patrzy�a na
zw�oki m�czyzny, kt�rego cie� kilkana�cie sekund wcze�niej dostrzeg�a za oknem swojego
pokoju.
- Musia� spa�� z dachu... - wyszepta�a.
- Ciekawe, co tam robi�... - odezwa� si� Tobias. - Nie wygl�da na s�u��cego.
Lavinia nie mog�a oderwa� wzroku od l�ni�cej w blasku ksi�yca �ysej g�owy trupa.
- Och, nie... - powiedzia�a. - Na pewno nie...
Gdzie� w pobli�u z trzaskiem otwiera�y si� nast�pne okna, noc wype�ni�y przera�one
okrzyki. Na trawniku pojawi� si� lokaj z latarni� w r�ku i z widoczn� niech�ci� ruszy� w
kierunku zabitego.
- Zejd� na d� i zobacz�, co si� dzieje. - Tobias odwr�ci� si� od okna. - Zaczekaj tutaj.
- Nie, p�jd� z tob�...
- Nie trzeba - rzek� �agodnie. - To nie jest przyjemny widok.
33
Z trudem prze�kn�a �lin�.
- Obawiam si�, �e istnieje potrzeba, abym zesz�a z tob� na d�, chocia� nie jestem tego
pewna, dop�ki nie zobacz� cia�a z bliska...
Tobias zatrzyma� si� w progu i rzuci� jej ostre spojrzenie spod �ci�gni�tych brwi.
- Co masz na my�li?
- Niewykluczone, �e jestem jedn� z ostatnich os�b, kt�re widzia�y go �ywego. -
Poprawi�a gorset sukni i wsun�a we w�osy spink�. - Oczywi�cie, nie licz�c tej pokoj�wki...
- O czym ty m�wisz, do diab�a? - Tobias otworzy� drzwi. - Znasz tego m�czyzn�?
- Nie osobi�cie. - Wysz�a za nim na korytarz. - Nie zostali�my sobie przedstawieni, ale
wydaje mi si�, �e widzia�am go, zanim dotar�am do twojego pokoju. Schowa�am si� pod
schodami, kiedy przechodzi� obok w towarzystwie jednej z pokoj�wek.
To skutecznie przyku�o jego uwag�.
- By� ze s�u��c�?
- Tak. Odnios�am wra�enie, �e wybieraj� si� na dach, �eby odda� si� cielesnym
przyjemno�ciom. Dziewczyna nie mia�a nic przeciwko temu, wr�cz odwrotnie, wydawa�a si�
bardzo ch�tna. Na pewno obieca�, �e jej zap�aci... -Lavinia zawiesi�a g�os.- - Ciekawa jestem,
czy lady Beau-mont wie, co dzieje si� w jej domu...
- Podejrzewam, �e nie jest to jedyny romansik, jaki nawi�zano przy okazji tego przyj�cia
- mrukn�� Tobias.
Szybko schodzili w d�. Lavinia us�ysza�a, jak w korytarzu za jej plecami otwieraj� si�
drzwi, potem drugie i trzecie. Przestraszeni, zaskoczeni go�cie wygl�dali z pokoi, dopytuj�c
si�, co si� sta�o.
- Ale dlaczego spad� z dachu? - zastanawia� si� g�o�no Tobias.
- To musia� by� wypadek. Kiedy go widzia�am, by� mocno podchmielony.
Mieszka�cy ni�szego pi�tra tak�e wylegli na zewn�trz,
34
niekt�rzy w nocnych strojach, inni jeszcze w wieczorowych. Par� os�b do��czy�o do
Tobiasa i Lavinii, lecz wi�kszo�� pozosta�a w pobli�u swoich pokoi.
Z holu na parterze wyszli prosto do ogrodu. Dooko�a zabitego zgromadzi�a si� ju� spora
grupka gapi�w.
Z bocznych drzwi wybieg� lord Beaumont, niski, t�gi, �ysy m�czyzna w jedwabnym
szlafroku, spodniach i nocnych pantoflach. Na widok Tobiasa przystan��, lecz zaraz ruszy� w
jego kierunku.
- Dzi�kuj�, �e zszed� pan na d�, March - przem�wi�. -Wiem od Vale'a, �e �wietnie radzi
pan sobie w krytycznych sytuacjach... - Dopiero teraz zauwa�y� Lavini� i skin�� jej g�o