16947

Szczegóły
Tytuł 16947
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

16947 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 16947 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

16947 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Krentz Jayne Ann Za p�no na �lub Podzi�kowania To w�a�nie drobne szczeg�y tworz� atmosfer� powie�ci, podobnie jak ka�dej historii �y- ciowej. Za istotne informacje dotycz�ce diademu, pewnej lampy oraz peruki w stylu Kleopatry dzi�kuj� Donaldowi Baileyowi, kt�ry jeszcze niedawno pracowa� w Dziale Sztuki Greckiej i Rzymskiej Muzeum Brytyjskiego. Pragn� tak�e podzi�kowa� mu za cierpliwe wyja�nienia na temat odpowiedniego przyrz�dzania d�inu z tomkiem. Za wszelkie ewentualne b��dy w tek�cie bior� na siebie ca�kowit� odpowiedzialno��. 1 Pierwsz� wskaz�wk�, �e starannie u�o�one plany na wiecz�r skazane s� na niepowodzenie, by� widok Kleopatry stoj�cej w drzwiach jego sypialni. - Cholera jasna... - powiedzia� bardzo cicho. - Spodziewa�em si� Afrodyty... Nadzieja na d�ugo oczekiwan� nami�tn� noc, sp�dzon� w wygodnym ��ku w towarzystwie kochanki, a czasami tak�e wsp�pracownicy, Lavinii Lak�, rozwia�a si� jak lek- ka mgie�ka. Przesz�o�� wr�ci�a, aby da� mu si� we znaki, i to w najmniej odpowiedniej chwili. - Witaj, Tobiasie... - Kobieta opu�ci�a zielono-z�ocist� mask�, przytwierdzon� do ma�ej z�otej r�czki. Diadem z kr�lewsk� kobr�, zdobi�cy d�ug�, z�o�on� z niezliczonych czarnych warkoczyk�w peruk�, zal�ni� w �wietle bij�cym od kinkietu na �cianie. Jej ciemne oczy zab�ys�y pe�nym ironii rozbawieniem. - Du�o czasu up�yn�o od naszego ostatniego spotkania, nieprawda�? Mog� wej��? Od chwili, gdy ostatni raz widzia� Aspasi� Gray, up�yn�y trzy lata, lecz ona niewiele si� zmieni�a. Nadal by�a osza�amiaj�c� pi�kno�ci� o klasycznym profilu, kt�ry idealnie pasowa� do kostiumu kr�lowej Egiptu. Wiedzia�, �e jej w�osy s� w rzeczywisto�ci nie czarne, lecz ciemnobr�- 7 zowe, o wyj�tkowo interesuj�cym odcieniu. Jasnozielona suknia haftowana z�ot� nici� podkre�la�a wszystkie zalety wysokiej, smuk�ej sylwetki. Ostatni� rzecz�, na jak� Tobias March mia� w tej chwili ochot�, by�o odnawianie dawnych znajomo�ci, lecz Aspa-sia Grey sta�a przed nim i jego �yczenia nie mia�y teraz naj- mniejszego znaczenia. Wspomnienia mrocznych prze�y� sprzed trzech lat run�y na niego z si�� rozszala�ych sztormowych fal. Z trudem zapanowa� nad sob� i szybko spojrza� w g��b ciemnego korytarza za plecami Aspasii. Nic nie wskazywa�o na to, aby Lavinia przebywa�a gdzie� w pobli�u. Je�eli nie b�dzie traci� czasu, to mo�e zdo�a pozby� si� nieproszonego go�cia, zanim wiecz�r oka�e si� ca�kowicie zmarnowany... - Lepiej wejd� - rzuci� niech�tnie, robi�c jej miejsce w drzwiach. - Widz�, �e wcale si� pan nie zmieni�... - zamrucza�a. -Wci�� tak samo czaruj�cy... Wesz�a do pokoju o�wietlonego blaskiem p�on�cego na kominku ognia, cicho szeleszcz�c fa�dami jedwabnej sukni i roztaczaj�c dooko�a zapach egzotycznych perfum. Tobias zamkn�� drzwi i zwr�ci� ku niej twarz. Wcze�niej, w salach,- gdzie odbywa� si� bal kostiumowy, nie zauwa�y� ani jednej Kleopatry, ale w ko�cu nie by�o w tym nic dziwnego - zamek Beaumont by� ogromny, a tego wieczoru zaproszono wyj�tkowo du�o ludzi. Poza tym Tobias interesowa� si� tylko jednym go�ciem. Zaproszenie na przyj�cie otrzyma� dzi�ki wp�ywom lorda Vale. W pierwszej chwili wcale nie zamierza� si� tu zjawi�, takie imprezy nigdy go nie poci�ga�y, wr�cz przeciwnie, mocno go nudzi�y. Dopiero p�niej Vale przypomnia� mu o g��wnej zalecie dobrze zorganizowanych przyj�� w wiejskich posiad�o�ciach. - To prawda, �e tym okazjom zawsze towarzysz� d�ugie, nudne �niadania, frywolne rozmowy i idiotyczne 8 zabawy, prosz� jednak pami�ta� o jednej nies�ychanie wa�nej rzeczy - i pan, i pani Lak� otrzymacie oddzielne sypialnie. Co wi�cej, nikomu nie przyjdzie do g�owy, aby interesowa� si�, w kt�rym z tych pokoi zdecyduje si� pan sp�dzi� noc. Szczerze m�wi�c, prawdziwym celem dobrze zaplanowanego przyj�cia jest zapewnienie go�ciom w�a�nie takich mo�liwo�ci... �wiadomo�� prawdziwego charakteru wielkiego przyj�cia w wiejskiej rezydencji porazi�a Tobiasa z si�� piorunu. Kiedy Vale, kt�ry nie zamierza� skorzysta� z zaproszenia do Beaumont, uprzejmie zaproponowa� mu jeden ze swoich powoz�w, Tobias ch�tnie si� zgodzi�. By� zaskoczony, i to bardzo przyjemnie zaskoczony, gdy Lavinia prawie bez sprzeciwu przysta�a na u�o�ony przez niego plan. Podejrzewa�, �e potraktowa�a przyj�cie przede wszystkim jako okazj� do znalezienia nowych zlece� i �e w�a�nie to by�o powodem jej entuzjazmu, nie chcia� jednak, aby ten fakt popsu� mu humor. Po raz pierwszy w czasie ich znajomo�ci mogli cieszy� si� luksusem sp�dzenia nie jednej, ale a� dw�ch nocy w ciep�ym pomieszczeniu i intymnym spokoju prawdziwego ��ka. Ta perspektywa wyda�a mu si� po prostu zachwycaj�ca. Przynajmniej tym razem nie b�d� musieli czai� si� w parku lub zadowala� si� biurkiem w ma�ym gabinecie Lavinii. Przez trzy cudowne dni Tobias nie b�dzie musia� liczy� na dobry humor i �askawo�� gospodyni Lavinii, kt�ra czasami, kiedy si� zjawia�, dawa�a si� nam�wi� na wypraw� po porzeczki. Czasami, ale nie zawsze. Naturalnie, zbyt kr�tkie spotkania z Lavini� w mie�cie nieodmiennie sprawia�y mu mn�stwo przyjemno�ci, lecz chocia� by�y naprawd� stymuluj�ce, cz�sto towarzyszy� im po�piech i zdenerwowanie. Kiedy umawiali si� w parku, zazwyczaj tu� przed randk� zaczyna� pada� deszcz, nigdy te� nie mieli pewno�ci, czy siostrzenica Lavinii, Emeline, nie wybierze najmniej odpowiedniej chwili, aby wr�ci� do domu. 9 Trzeba by�o te� bra� pod uwag� nieprzewidywalny charakter ich wsp�lnego zaj�cia. Gdy oferuje si� swoje us�ugi osobom, kt�rym zale�y na prywatnym �ledztwie, klienci mog� w ka�dej chwili zapuka� do drzwi. Spojrza� na Aspasi�. - Co tu robisz, do diab�a? My�la�em, �e jeste� w Pary�u! - Doskonale wiem, Tobiasie, �e czasami twoja szczero�� przekracza granice nieuprzejmo�ci, ale chyba zas�uguj� na cieplejsze przyj�cie. ��czy nas przecie� co� wi�cej ni� przelotna znajomo��... Mia�a racj�, oczywi�cie. Ich oboje na zawsze po��czy�y minione wydarzenia i nie�yj�cy Zachary Elland. - Wybacz mi - rzek� cicho. - Zaskoczy�a� mnie, to dlatego. Nie zauwa�y�em ci� po po�udniu, kiedy przyje�d�ali inni go�cie, ani w czasie balu kostiumowego. - Przyjecha�am do�� p�no, ju� po rozpocz�ciu balu. Widzia�am ci�, ale by�e� bardzo zaj�ty swoj� rud� przyja-ci�eczk�... - Aspasia z leniwym wdzi�kiem zdj�a r�kawiczki i wyci�gn�a d�onie do ognia. - Kto to taki, na mi�o�� bosk�? Nigdy bym nie przypuszcza�a, �e to kobieta w twoim typie... - To pani Lak� - rzuci� ostro. - Ach, rozumiem... - Aspasia utkwi�a wzrok w p�omieniach. - Jeste�cie kochankami. By�a to konstatacja, nie pytanie. - Prowadzimy tak�e wsp�lne interesy - rzek� g�adko. -Czasami. Aspasia obrzuci�a go uwa�nym spojrzeniem spod lekko uniesionych brwi. - Nie rozumiem. Czy chodzi ci o to, �e ��cz� was sprawy finansowe? - Mo�na to i tak uj��. Pani Lak� i ja zarabiamy pieni�dze w ten sam spos�b - ona przyjmuje zlecenia na prowadzenie prywatnego �ledztwa, podobnie jak ja. Niekt�re z nich podejmujemy wsp�lnie. Twarz Aspasii rozja�ni� przelotny u�miech. 10 - Prowadzenie prywatnego �ledztwa jest troch� lepsze ni� szpiegowanie, ale na pewno nie tak szacowne jak twoja poprzednia kariera biznesmena... - Obecna praca bardziej odpowiada mojemu temperamentowi. - Nie zamierzam pyta�, z czego wcze�niej utrzymywa�a si� twoja partnerka. Dosy�, pomy�la� Tobias. Istniej� jakie� granice zobowi�za� wobec dawnych znajomych. - Powiedz mi lepiej, dlaczego tu przyjecha�a�. Mam pewne plany na reszt� nocy. - Nie w�tpi�, �e plany te maj� zwi�zek z osob� pani Lak�. - W g�osie Aspasii zabrzmia�a przepraszaj�ca nuta, chyba ca�kiem szczera. - Przykro mi, naprawd�. Nie przy-sz�abym do twojej sypialni o tej porze, gdyby sprawa nie by�a wyj�tkowo wa�na i pilna, mo�esz mi wierzy�. - Czy ta sprawa nie mo�e poczeka� do rana? - Obawiam si�, �e nie. Odwr�ci�a si� od kominka i powoli podesz�a do To-biasa. Aspasia by�a �wiatow� dam�. Wiedzia�, �e do perfekcji opanowa�a cenion� w dobrym towarzystwie sztuk� ukrywania uczu�, lecz teraz zorientowa� si�, �e spod jej ch�odnej maski wyziera co� g��boko niepokoj�cego. Zbyt cz�sto widzia� ten wyraz twarzy u innych, aby go nie rozpozna�. Aspasia Gray si� ba�a. - Co si� dzieje? - zapyta� �agodniejszym tonem. Westchn�a. - Nie przyjecha�am tu po to, aby sp�dzi� kilka przyjemnych dni na wsi. Jeszcze wczoraj nie mia�am zamiaru skorzysta� z zaproszenia do zamku Beaumont, kilka tygodni temu zawiadomi�am nawet gospodarzy, �e nie b�d� mog�a przyjecha�, ale sytuacja uleg�a zmianie. Jestem tu z twojego powodu... Tobias zerkn�� na kieszonkowy zegarek, le��cy na biurku. Dochodzi�a pierwsza w nocy. Dom powoli uk�ada� si� 11 do snu. Za par� minut do drzwi zapuka Lavinia, musi wi�c jak najszybciej pozby� si� Aspasii. - Dlaczego przyjecha�a� w �lad za mn�, do diab�a? Przecie� z miasta jedzie si� tu bite sze�� godzin. - Nie mia�am wyboru. Wczoraj z samego rana by�am u ciebie na Slate Street i od s�u��cego dowiedzia�am si�, �e wyjecha�e� do Beaumont i wr�cisz dopiero za kilka dni. Na szcz�cie przypomnia�am sobie, �e w zaproszeniu znajdowa�a si� wzmianka o balu kostiumowym. W ostatniej chwili uda�o mi si� znale�� t� peruk� i mask�. - Dosta�a� zaproszenie na bal? - zapyta� z zaciekawieniem. - Tak, oczywi�cie. - Wykona�a zniecierpliwiony gest. -Lady Beaumont rozsy�a zaproszenia wszystkim osobom z towarzystwa. Organizowanie wielkich przyj�� od lat sta- nowi jej wielk� pasj�, a lord Beaumont z rado�ci� temu sprzyja. Do wszystkich os�b z towarzystwa Aspasia z ca�� pewno�ci� nie zalicza�a ani Tobiasa, ani Lavinii. Oni dwoje obracali si� na obrze�ach wielkiego �wiata wy��cznie dzi�ki koneksjom z bogatymi, wp�ywowymi by�ymi klientami, takimi jak Vale czy pani Dove, lecz te znajomo�ci wcale nie znaczy�y, �e automatycznie trafiali na listy regularnie zapraszanych go�ci wszystkich szacownych pa� domu. Natomiast Aspasi� zapraszano wsz�dzie ze wzgl�du na jej nieskazitelne pochodzenie. By�a ostatnia z rodu i na dodatek odziedziczy�a du�y maj�tek po ojcu. Maj�c siedemna�cie lat, wysz�a za cz�owieka o czterdzie�ci lat starszego, kt�ry zszed� z tego �wiata sze�� miesi�cy po �lubie, zostawiaj�c jej sporo pieni�dzy. Tobias szybko obliczy�, �e Aspasia ma teraz dwadzie�cia osiem lat. Po��czenie urody, �wietnego urodzenia i pieni�dzy czyni�o j� wyj�tkowo atrakcyjnym go�ciem, nic wi�c dziwnego, �e dosta�a zaproszenie do zamku Beaumont. - Dobrze, �e gospodyni znalaz�a dla ciebie pok�j, skoro 12 wcze�niej odrzuci�a� zaproszenie - zauwa�y�. - Odnosz� wra�enie, �e w zamku nie ma wolnego k�ta... - T�oczno tu, to prawda, ale kiedy uda�am, �e od pocz�tku zamierza�am wzi�� udzia� w balu, wi�c wszystko to jakie� nieporozumienie, gospodyni i kamerdyner zdo�ali znale�� dla mnie niezwykle przyjemny pok�j na tym samym pi�trze... Podejrzewam, �e przenie�li kogo� mniej wa�nego do gorszego pokoju. - Powiedz wreszcie, o co chodzi. Aspasia zacz�a nerwowo spacerowa� przed kominkiem. - Nie wiem, od czego zacz��... W ubieg�ym miesi�cu wr�ci�am z Pary�a i zamieszka�am w mie�cie. Naturalnie, planowa�am, �e z�o�� ci wizyt�, kiedy ju� na dobre si� zainstaluj�... Tobias, kt�ry bacznie j� obserwowa�, doszed� do wniosku, �e ostatnie zdanie raczej nie �wiadczy o prawdom�wno�ci Aspasii. By� ca�kiem pewny, �e gdyby mia�a wyb�r, nigdy wi�cej by si� z nim nie skontaktowa�a, ale rozumia� to. Wiedzia�, �e zawsze kojarzy� si� jej b�dzie z tragicznymi wydarzeniami sprzed trzech lat. - Dlaczego wi�c tak nagle postanowi�a� si� ze mn� zobaczy�? - zapyta�. Wyraz jej twarzy nie uleg� zmianie, lecz zgrabne nagie ramiona zesztywnia�y. Tobias pami�ta�, �e Aspasia nie denerwuje si� z byle powodu. - Wczoraj rano wydarzy�o si� co� wa�nego - powiedzia�a, wpatruj�c si� w ogie�. - Zrozumia�am, �e musz� natychmiast zasi�gn�� twojej rady... - Przejd�my do sedna sprawy, dobrze? - zaproponowa�. - Doskonale, obawiam si� jednak, �e nie uwierzysz mi, je�li najpierw nie poka�� ci, co zostawiono na progu mojego domu... Otworzy�a malutk�, wyszywan� cekinami torebk� i wy- 13 j�a z niej zawini�ty w p��cienn� chusteczk� przedmiot. Podsun�a mu zawini�tko na otwartej d�oni. Tobias wzi�� je i podszed� do biurka, na kt�rym p�on�y �wiece. Ostro�nie rozwi�za� rogi chusteczki. Widok spoczywaj�cego na bia�ej tkaninie pier�cienia sprawi�, �e w�osy na karku stan�y mu d�ba. - Do diab�a... - wyszepta�. Aspasia milcza�a. Skrzy�owa�a ramiona pod piersiami i nie spuszcza�a wzroku z jego twarzy. Tobias dok�adnie obejrza� wysadzan� czarnymi kamieniami obr�czk�. L�ni�ce klejnoty otacza�y male�k� z�ot� trumienk�. Czubkiem palca ostro�nie uni�s� jej wieczko. Z wn�trza miniaturowego sarkofagu szczerzy�a do niego z�by starannie wyrze�biona bia�a trupia czaszka. Przechyli� pier�cie�, aby odczyta� �aci�ski napis na wewn�trznej stronie wieka trumny, w my�li przek�adaj�c memento mori na angielski. Pami�taj, �e musisz umrze�. Spojrza� Aspasii prosto w oczy. - To stara maksyma, przypominaj�ca o �mierci... - Tak. - Aspasia skin�a g�ow� i mocniej zacisn�a ramiona. - M�wisz, �e kto� zostawi� ten pier�cie� na progu twojego domu? - Znalaz�a go moja gospodyni. By� w ma�ym pude�eczku, obleczonym w czarny aksamit. - By�o tam co� jeszcze? Jaka� wiadomo��? - Nie, tylko pier�cie�. - Zadr�a�a, nie mog�c ukry� l�ku i obrzydzenia. - Teraz chyba rozumiesz, dlaczego tak mi zale�a�o, �eby si� z tob� spotka�? - To niemo�liwe - powiedzia� Tobias spokojnie. - Zachary Elland nie �yje. Oboje widzieli�my jego cia�o. Na u�amek sekundy zamkn�a oczy. Kiedy podnios�a powieki, w jej oczach malowa� si� b�l. - Nie musisz mi o tym przypomina�. Ogarn�o go poczucie winy, r�wnie wyra�ne i silne jak dawniej. 14 - Oczywi�cie... Przepraszam. - Gdy by�o ju� po wszystkim, powiedzia�e� mi, �e s�ysza�e� pog�oski o innym cz�owieku, kt�ry podobnie jak Zachary zawodowo trudni� si� zabijaniem. O zab�jcy, pos�uguj�cym si� takim samym strasznym podpisem... - Uspok�j si�. - M�wi�e�, �e nigdy go nie schwytano, ale �e i tak trudno by�oby dowie�� jego winy, poniewa� zawsze stwarza� pozory, i� jego ofiary umiera�y �mierci� naturaln� albo gin�y w wypadku... - Aspasio... - Wi�c mo�e on jednak nadal �yje... Mo�e... - Pos�uchaj mnie uwa�nie - zacz�� zdecydowanym tonem. - Tamten zab�jca, zwany Cz�owiekiem Memento Mori, je�eli nawet rzeczywi�cie �y� i dzia�a�, by�by teraz w mocno podesz�ym wieku. Pog�oski, o kt�rych ci m�wi�em, rozsiewane by�y kilkadziesi�t lat temu. Cracken-burne i niekt�rzy jego towarzysze s�yszeli je, kiedy sami byli m�odymi lud�mi. - Tak, wiem. - Doszli do wniosku, �e opowie�� o zawodowym mordercy, kt�rego us�ugi mo�na op�aci�, to tylko ponura legenda. Te plotki rozsiewa�a s�u�ba, moja droga. Zachary niew�tpliwie z przyjemno�ci� je podsyca�, poniewa� pasowa�y do jego melodramatycznych upodoba�. Wiesz, z jak� ekscytacj� budowa� sw�j wizerunek... - Tak... - W pokoju by�o ciep�o, lecz Aspasia roztar�a ramiona, jakby nagle zrobi�o jej si� zimno. - Uwielbia� dramatyzowa� swoje �ycie, wi�cej, by� od tego uzale�niony... -Zawaha�a si�. - Nie w�tpi�, �e z wielk� przyjemno�ci� o�ywi� legend� Memento Mori. Wszystko wskazuje na to, �e teraz mamy do czynienia z kim� o podobnym gu�cie. - Ca�kiem mo�liwe - mrukn�� Tobias. - Musz� ci powiedzie�, �e jestem troch� przestraszona. - Najwyra�niej kto� jeszcze wie o twoich powi�zaniach z Zacharym Ellandem. - Uwa�nie przyjrza� si� trupiej 15 czaszce w z�otej trumnie. - Jeste� pewna, �e do pier�cienia nie do��czono �adnej wiadomo�ci? - Absolutnie pewna - westchn�a. - Ten �podarunek" mia� mnie przerazi�, wiem o tym. - Dlaczego kto� chcia�by ci� przestraszy�? - Nie mam poj�cia! - Jej cia�em wstrz�sn�� dreszcz. -Zastanawia�am si� nad tym przez ca�y dzie�, nie by�am w stanie my�le� o niczym innym... - przerwa�a. - A mo�e... Mo�e ten kto�, kto podrzuci� pier�cie�, wini mnie za �mier� Zacharego i szuka zemsty? Mo�e to jaki� szaleniec... - Zachary pope�ni� samob�jstwo, kiedy zrozumia�, �e zamierzam postawi� go przed s�dem za morderstwo. Nie mia�a� nic wsp�lnego z jego �mierci�. - Ale mo�e ten cz�owiek o tym nie wie... - C�, nie mo�emy tego wykluczy�... Jednak nie wierzy� w takie rozwi�zanie. Znowu podni�s� pier�cie� z trupi� czaszk� do �wiat�a. Patrzy�a na niego pustymi oczodo�ami, szczerz�c z�by w makabrycznym u�miechu. - Musimy bra� pod uwag� mo�liwo��, �e jest to swoiste przes�anie - doda�. - Jakie przes�anie? Podrzuci� pier�cie� na d�oni. - Nale�ysz do ma�ej grupki os�b, kt�re s� w stanie poj�� znaczenie tej b�yskotki, poniewa� wiedz�, �e Zachary Elland stylizowa� si� na Cz�owieka Memento Mori i zostawia� takie pier�cienie jako sw�j znak, podpis czy jak tam chcesz to nazwa�. Zastanawiam si�, czy jaki� nowy przest�pca nie pr�buje powiedzie� nam, �e planuje przej�� sched� po Zacharym... - Chodzi ci o to, �e inny morderca stara si� na�ladowa� Memento Mori? Co za koszmarna my�l... - Aspasia znowu zadr�a�a. - Ale przecie� gdyby tak faktycznie by�o, to czy, logicznie rzecz bior�c, nie powinien zostawi� swojej �wizyt�wki" tobie, nie mnie? To ty doprowadzi�e� do kl�ski Zacharego... 16 - Bardzo mo�liwe, �e po powrocie do miasta znajd� podobny prezent. Wczoraj wyjecha�em bardzo wcze�nie, wi�c zapewne tajemniczy ofiarodawca po prostu nie zd��y� mi go podrzuci�. Mo�e postanowi� najpierw odwiedzi� ciebie... Aspasia podesz�a do niego. Na jej twarzy malowa� si� prawdziwy niepok�j. - Wiem jedno, ten, kto zostawi� pier�cie�, na pewno ma bardzo z�e zamiary - powiedzia�a. - Je�eli rzeczywi�cie jest to co� w rodzaju wizyt�wki, to czeka nas starcie z no- wym Cz�owiekiem Memento Mori. Musisz go odnale��, zanim kto� zginie. 2 Lavinia us�ysza�a skrzypni�cie otwieranych drzwi, kiedy stan�a u st�p s�abo o�wietlonych schod�w. Nieco dalej w d�ugim korytarzu pojawi�o si� pasmo �wiat�a bij�cego od p�omienia �wiecy. Jaki� m�czyzna ostro�nie wyszed� z jednej z sypialni i ruszy� w jej kierunku. Co za ruch, pomy�la�a. W ci�gu ostatnich kilku minut ju� par� razy musia�a szuka� schronienia za za�amaniem muru lub w mrocznej niszy. Korytarze zamku Beaumont by�y tej nocy ruchliwe jak ulice w centrum Londynu. Wszystkie te wycieczki z sypialni do sypialni by�yby nawet zabawne, gdyby nie fakt, �e Lavinia tak�e zmierza�a w�a�nie na romantyczne spotkanie. Dosz�a do wniosku, �e sama jest sobie winna. Tobias zaproponowa�, �e to on odwiedzi j� w jej sypialni, gdy zamek ucichnie i pogr��y si� we �nie, i z pewno�ci� ten plan doskonale by si� sprawdzi�, lecz wieczorem rzeczy Lavinii przeniesiono z du�ego, wygodnego pokoju, do kt�rego s�u��ca zaprowadzi�a j� zaraz po przyje�dzie, do znacznie mniejszego. Pow�d tej niespodziewanej przeprowadzki pozostawa� nieznany. 17 Lavinii wystarczy�o jedno spojrzenie na w�skie ��ko w nowym pokoju, aby si� zorientowa�, �e z ca�� pewno�ci� nie jest to odpowiednia przestrze� dla dw�ch os�b, szczeg�lnie je�eli jedna z nich jest m�czyzn� o szerokich barach. Powiedzia�a Tobiasowi, �e w tej sytuacji to ona przyjdzie do jego pokoju, ale ani przez chwil� nie s�dzi�a, �e zadanie to mo�e si� okaza� tak trudne do wykonania. By�a w pe�ni �wiadoma, �e wi�kszo�� go�ci nie ma najmniejszej ochoty, aby kto� widzia� ich w�dr�wki mi�dzy sypialniami, wszyscy zak�adali te�, i� tego rodzaju zachowania b�d� po prostu ignorowane przez przypadkowych �wiadk�w. Nie musia�a przypomina� sobie, �e w �wielkim �wiecie" takie post�powanie by�o czym� zupe�nie oczywistym. Mia�a jednak wra�enie, �e gdyby kto� zobaczy� tu j�, m�od� dam� zarabiaj�c� na �ycie prowadzeniem dyskretnych, prywatnych dochodze�, m�g�by zw�tpi� w jej kwalifikacje. Musia�a bra� pod uwag� mo�liwo��, �e niekt�rzy z eleganckich go�ci, kt�rych zaproszono do zamku Beau-mont, w przysz�o�ci zechc� skorzysta� z jej us�ug. By�a zadowolona, �e zabra�a z pokoju srebrzyst� mask�, mieczyk i tarcz�, kt�re nosi�a na balu jako dodatki do kostiumu Minerwy. Podnios�a mask� wy�ej, aby zas�oni� twarz, i wesz�a w kr�g g��bokiego cienia pod schodami. M�czyzna ze �wiec� w og�le jej nie zauwa�y�, zbyt poch�oni�ty pragnieniem jak najszybszego dotarcia do celu wyprawy. Pokona� ju� kilka stopni, gdy Lavinia us�ysza�a g�uche uderzenie i st�umiony okrzyk. - Szlag by to trafi�! Nieznajomy przystan�� i schyli� si�, by rozmasowa� bol�cy palec u stopy, a potem, wymamrotawszy jeszcze kilka przekle�stw, poku�tyka� dalej. Lavinia zaczeka�a, a� znikn��, i ostro�nie wysz�a ze swojej kryj�wki. W tej samej chwili gdzie� niedaleko otworzy�y si� inne drzwi. - Cholera jasna... - wyszepta�a. 18 Czu�a, �e w tych warunkach nigdy nie dotrze do sypialni Tobiasa. W przy�mionym �wietle, jakie rzuca�a �wieca p�on�ca w przytwierdzonym do �ciany lichtarzu, zobaczy�a dwie postaci, wy�aniaj�ce si� z pokoju. Kobieta za�mia�a si� cicho, gard�owo. - Obiecuj�, �e pan nie po�a�uje, je�eli p�jdzie ze mn�... Jedna z pokoj�wek, pomy�la�a Lavinia. Najwyra�niej nie tylko go�cie uczestniczyli w nocnych rozrywkach w zamku Beaumont... Z trudem opanowa�a irytacj�, znowu podnios�a maseczk� i wr�ci�a do mrocznego miejsca pod scho- dami, kt�re przed chwil� opu�ci�a. - Nie rozumiem, dlaczego nie mieliby�my zabawi� si� w moim pokoju - odezwa� si� m�czyzna, wyra�nie podchmielony. - Mam przyjemne, ciep�e ��ko... - Szybko pana rozgrzej�, zobaczy pan. Prosz� si� nie martwi�, nie zmarznie pan... M�czyzna zachichota� ochryple. - Skoro tak, to chod�my! Gdzie jest tw�j pok�j? - Och, nie mo�emy p�j�� do mnie, prosz� pana. Dom jest pe�en go�ci, wi�c dzi� �pi� u mnie jeszcze trzy pokoj�wki. Chod�my na dach, dobrze? Troch� tam ch�odno, ale przygotowa�am mi�e gniazdko z kilku ko�derek... - Chcesz powiedzie�, �e musz� wle�� na sam dach tego cholernego zamczyska, �eby przelecie� babeczk�?! - Nie po�a�uje pan, s�owo daj�! Mam taki specjalny aparacik, za pomoc� kt�rego na pewno sprawi� panu nie lada przyjemno��! Spodoba si� to panu... - Specjalny aparacik, co? - wybe�kota� m�czyzna, wyra�nie podniecony. - Jakiego to aparaciku u�ywasz, dziewczyno? Osobi�cie mam wielk� s�abo�� do szpicruty, ale... Pokoj�wka zaszepta�a mu co� do ucha. - No, no... - zachrypia� po��dliwie. - To brzmi interesuj�co, na m�j honor... Nie mog� si� ju� doczeka�, kiedy mi poka�esz, jak to dzia�a... 19 - Ju� zaraz, panie. - Pokoj�wka popchn�a go ku schodom. - Jak tylko wyjdziemy na dach... Lavinia dostrzeg�a w mroku t�gawego d�entelmena ko�o sze��dziesi�tki, ubranego w szlafrok ze �liwkowego aksamitu, staromodne spodnie i bia�� koszul� z ozdobnie zawi�zanym fularem. Jego �ysina l�ni�a w �wietle �wiec. Pokoj�wka mia�a na sobie uniform, kt�ry nosi�y wszystkie s�u��ce w zamku Beaumont - prost�, ciemn� sukienk� i fartuszek. Jej twarz by�a prawie ca�kowicie ukryta pod opadaj�cym, szerokim rondem czepka. M�czyzna postawi� stop� na najni�szym stopniu, zachwia� si� i zarechota�. - W Beaumont podaj� doskona�� brandy, nie da si� ukry� - mrukn��. - No, chod�my... - Nie t�dy, panie. - Pokoj�wka poci�gn�a go za r�kaw. - Lepiej b�dzie tylnymi schodami. Gdyby lokaj albo gospodyni zobaczyli mnie z panem, jak nic straci�abym posad�... - Dobrze... - Jej partner bez zb�dnych narzeka� pozwoli� poprowadzi� si� w g��b korytarza. Pokoj�wka unios�a r�bek sp�dnicy, ods�aniaj�c porz�dne, wygodne buty i grube po�czochy. Kiedy razem z m�czyzn� znalaz�a si� w kr�gu �wiat�a padaj�cego z nast�pnego lichtarza na �cianie, Lavinia dostrzeg�a g�ste, jasne loki, wymykaj�ce si� spod du�ego czepka. Po chwili podpity d�entelmen i jego towarzyszka znikn�li za rogiem korytarza. Lavinia z westchnieniem ulgi wymkn�a si� spod schod�w i szybkim krokiem ruszy�a do pokoju Tobiasa. Pomy�la�a, �e kiedy dotrze na miejsce, poprosi o kieliszek sherry, �eby uspokoi� sko�atane nerwy. Spod drzwi pokoju wydobywa�o si� cienkie pasemko �wiat�a. Unios�a r�k� i zawaha�a si�. Go�� zajmuj�cy s�siedni� sypialni� m�g�by us�ysze� pukanie i zainteresowa� si�, co si� dzieje. Przytrzyma�a miecz, tarcz� i mask� jedn� r�k�, i ostro�- 20 nie obr�ci�a ga�k� klamki. Szybko rozejrza�a si� dooko�a, aby upewni� si�, czy nikt jej nie obserwuje, i pchn�a drzwi. Na widok ciasno obj�tej pary przed kominkiem zamar�a bez ruchu. Odwr�cony do niej plecami m�czyzna mia� na sobie tylko spodnie i koszul� z rozpi�tym ko�nierzykiem. Zarys jego ramion wyda� si� Lavinii dziwnie znajomy, nie widzia�a jednak jego twarzy, poniewa� pochyla� si� nad kobiet� o d�ugich, czarnych w�osach, kt�rej ramiona obejmowa�y jego szyj�. - Przepraszam bardzo... - Zaskoczona i za�enowana, po�piesznie odwr�ci�a wzrok i zacz�a wycofywa� si� do korytarza. - Pomyli�am pokoje... Przepraszam, �e przeszkodzi�am... - Lavinio? Nic dziwnego, �e pozna�a t� sylwetk�... Wykona�a b�yskawiczny obr�t, szkoda tylko, �e zapomnia�a zamkn�� otwarte ze zdumienia usta. - Tobias? - Tak, do cholery! - Szybkim, p�ynnym ruchem uwolni� si� z ramion kobiety. - Wejd� i zamknij za sob� drzwi. Chcia�bym ci� komu� przedstawi�... - O, m�j Bo�e... - Nieznajoma odsun�a si� od Tobiasa i zmierzy�a Lavini� ch�odnym, rozbawionym spojrzeniem. -Wygl�da na to, �e zaszokowali�my biedn� Minerw�... Lavinia skrupulatnie wykona�a polecenie Tobiasa, czuj�c si� tak, jakby nagle znalaz�a si� w samym �rodku najgorszego nocnego koszmaru. Tobias, bardzo powa�ny, z niebezpiecznie zmarszczonymi brwiami, podszed� do ma�ego okr�g�ego stolika i si�gn�� po karafk� z r�ni�tego szk�a. - Pozw�l, oto pani Gray - powiedzia�, nape�niaj�c kieliszek brandy. - Przyjecha�a tu, �eby zobaczy� si� ze mn� w wa�nej sprawie. Aspasio, to moja... Hmmm... Moja asystentka, pani Lak�. Lavinia dobrze zna�a ten zimny, oboj�tny ton. Nie mia�a 21 cienia w�tpliwo�ci, �e co� jest nie tak. Odwr�ci�a si� twarz� do Aspasii. - Jest pani jedn� z klientek Tobiasa, czy tak? - Zosta�am ni� ostatnio, to prawda. - Kobieta rzuci�a Tobiasowi trudne do odczytania spojrzenie. - Prosz� m�wi� mi po imieniu, dobrze? Nazywam si� Aspasia... Fakt, �e jej nowa znajoma jest bardzo pewna nie tylko siebie, ale tak�e swojego miejsca w �yciu Tobiasa, nie wzbudzi� zachwytu Lavinii. Najwyra�niej ��czy�y ich silne wi�zy, i to od dawna. W tym zwi�zku nie by�o miejsca dla trzeciej osoby... - Mi�o mi - powiedzia�a spokojnie, chocia� po plecach przemkn�� jej dreszcz. Odwr�ci�a g�ow� w kierunku Tobiasa, staraj�c si� nie traci� panowania nad sob�. - Czy moja pomoc b�dzie ci potrzebna? - Nie - Tobias poci�gn�� �yk brandy. - T� spraw� zajm� si� sam... Jego s�owa sprawi�y, �e poczu�a si� jeszcze gorzej. Nagle przysz�o jej do g�owy, �e mo�e za wiele si� spodziewa�a, mo�e tylko wyobrazi�a sobie, �e on jej potrzebuje. Kilka tygodni wcze�niej, po udanym zako�czeniu sprawy szalonego hipnotyzera, zorientowa�a si�, �e coraz cz�ciej my�li o sobie jako o asystentce czy wr�cz partnerce Tobiasa w interesach, teraz jednak wszystko wskazywa�o na to, �e pope�ni�a b��d i powinna jak najszybciej zapomnie� o swoich nadziejach. Ich kontakty biznesowe stanowi�y swego rodzaju odbicie stosunk�w osobistych. Czasami pracowali razem i czasami uprawiali mi�o��, lecz ka�de prowadzi�o w�asne �ycie zawodowe i prywatne. Tak czy inaczej, Tobias bez wahania zaanga�owa� si� w dwie ostatnie sprawy Lavinii, wi�c mo�e dlatego fakt, �e nie prosi jej teraz o pomoc tak nieprzyjemnie j� zaskoczy�. - Doskonale. - Wyprostowa�a si�, z wysi�kiem przywo�uj�c na twarz mi�y, spokojny u�miech i otworzy�a 22 drzwi. - W takim razie �ycz� wam dobrej nocy. Nie b�d� d�u�ej przeszkadza�... Tobias zacisn�� z�by, wysuwaj�c do przodu doln� szcz�k�. By� to ostrzegawczy sygna�, kt�ry Lavinia ju� jaki� czas temu nauczy�a si� rozpoznawa�. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e Tobias nie jest w najlepszym nastroju. Dobrze mu tak, pomy�la�a. Jej w�asny nastr�j tak�e trudno by�oby opisa� jako pogodny. Jego silna d�o� znieruchomia�a na szyjce karafki. Przez chwil� mia�a wra�enie, �e jednak zmieni zdanie i poprosi j�, by zosta�a, ale nic takiego si� nie sta�o. Uczucie upokorzenia rozwia�o si� bez �ladu, a jego miejsce zaj�� gniew. Co si� z nim dzia�o, na mi�o�� bosk�? Widzia�a przecie� wyra�nie, �e potrzebuje jej pomocy... - Zajrz� do ciebie p�niej - powiedzia� spokojnie. - Najpierw musz� doko�czy� rozmow� z Aspasi�. Lavinia poczu�a, �e ogarnia j� w�ciek�o��. Co tu kry� -Tobias kaza� jej wr�ci� do swojego pokoju i tam zaczeka�, a� b�dzie wolny. Czy naprawd� wyobra�a� sobie, �e ona zechce z nim rozmawia� po tym, jak bez skrupu��w wyprosi� j� za drzwi? - Prosz� si� nie fatygowa�. - Uprzejmy, oficjalny u�miech ani na u�amek sekundy nie znikn�� z jej twarzy. -Jest ju� p�no, a poniewa� mamy za sob� nie tylko d�ug� i m�cz�c� podr� powozem, ale i rozmaite rozrywki, nie w�tpi�, �e po rozmowie z pani� Gray b�dzie pan zbyt znu�ony, aby zobaczy� si� ze mn�. Nie mog� pozwoli�, aby wspina� si� pan na najwy�sze pi�tro po tych stromych schodach, w �adnym razie. Spotkamy si� na �niadaniu. W szarych jak g�sta mg�a oczach Tobiasa b�ysn�� p�omie� gniewu. Zadowolona z wra�enia, jakie zrobi�a, cofn�a si� i zamkn�a za sob� drzwi du�o bardziej zdecydowanym ruchem, ni� wymaga�a tego sytuacja. W po�owie schod�w dosz�a do wniosku, �e Aspasia Grey nie jest osob�, kt�r� mog�aby polubi�. 23 3 Znowu potkn�� si� na stromych, w�skich schodkach i z pewno�ci� by upad�, gdyby pokoj�wka tak mocno nie trzyma�a go za rami�. Mimo tego po plecach przemkn�� mu dreszcz przestrachu. Schody by�y bardzo wysokie... - Ostro�nie, panie - powiedzia�a z u�miechem. - Nie chcieliby�my przecie� spa�� na d�, zanim znajdziemy si� na g�rze, nieprawda�? No, idziemy dalej... - Strasznie tu ciemno, do cholery - poskar�y� si�. Chyba jednak niepotrzebnie wypi� te ostatnie dwa kieliszki brandy, kt�re nala�a mu, zanim wyszli z jego sypialni. Kr�ci�o mu si� w g�owie i troch� go mdli�o. - Trzeba by�o p�j�� g��wnymi schodami - dorzuci� zrz�dliwym tonem. - M�wi�am ju�, �e pan nie �yczy sobie, aby s�u�ba zabawia�a go�ci w ich pokojach. - Beaumont zawsze by� okropnym sztywniakiem, je�li chodzi o te sprawy... Pokoj�wka okaza�a si� siln� dziewczyn�, chocia� na pierwszy rzut oka wcale na tak� nie wygl�da�a. Potrafi�a podpiera� go jednym ramieniem, a w drugiej r�ce trzyma� �wiecznik. C�, dobra s�u��ca powinna mie� troch� krzepy, pomy�la�. Te dziewczyny dzie� w dzie� musz� d�wiga� wy�adowane po brzegi tace ze �niadaniem, pe�ne nocniki i stosy �wie�ej po�cieli, biega� po schodach, szorowa� pod�ogi, zamiata� i pra�. Nic dziwnego, �e ta nie chwieje si� pod jego ci�arem. Lubi� krzepkie dziewuchy - w�a�nie dlatego wola� zabawia� si� wieczorami z ci�ko pracuj�cymi s�u��cymi, ni� chodzi� do burdelu. Zawodowe dziwki zwykle by�y anemiczne i s�abe, niew�tpliwie z nadmiaru d�inu i makowego mleczka... Powtarza� sobie, �e przygoda, kt�ra czeka go na dachu, warta jest wysi�ku i powoli wspina� si� po schodach. - Daleko jeszcze? - wymamrota� po chwili. 24 Serce bi�o mu tak mocno, �e dziewczyna na pewno s�ysza�a nier�wnomierne uderzenia. - Jeste�my ju� prawie na miejscu... Nast�pny stopie� dziwnie zachybota� w �wietle. M�czyzna z wysi�kiem postawi� na nim stop� i o ma�o znowu si� nie potkn��. Pokoj�wka mocniej zacisn�a d�o� na jego ramieniu i poci�gn�a go w g�r�. - No, jeszcze troch�... Kiedy dotarli na szczyt schod�w, m�czyzna prawie rz�zi�. Dziewczyna przystan�a przed drzwiami. By� jej wdzi�czny za chwil� odpoczynku, bo z trudem �apa� oddech i nie potrafi� ju� ukry� swojej s�abo�ci. Na dodatek poci� si� jak wieprz w rze�ni. Trzeba by�o zostawi� szlafrok i fular w pokoju, pomy�la�. Ach, co tam, zaraz je zdejm�... - Dobrze si� pan czuje? - zapyta�a. - Na pewno? Bo strasznie jest pan czerwony... Chyba troch� za du�o pan wypi�, co? Mam nadziej�, �e da pan rad� porz�dnie mnie przelecie�, zanim pan za�nie, i �e nie wspinali�my si� na ten cholerny dach na darmo... W g�owie za�wita�a mu my�l, �e teraz dziewczyna m�wi z o wiele wi�ksz� pewno�ci� siebie, zupe�nie jakby wcale nie by�a s�u��c�. Chcia� o co� zapyta�, ale j�zyk dziwnie mu ci��y�, mo�na powiedzie�, �e wr�cz odmawia� pos�usze�stwa. Coraz bardziej kr�ci�o mu si� w g�owie... Z jakiego� powodu widok ciemnego, usianego gwiazdami nieba nape�ni� go przera�eniem. - Prosz� si� nie obawia�, panie. Brandy dzia�a tak na cz�owieka, kiedy doda si� do niej par� kropli laudanum... - Laudanum? Co ty gadasz, dziewczyno? - Niewa�ne. - Z u�miechem otworzy�a szerzej drzwi. -Wiem, czego panu trzeba. Nie ma to jak �wie�e powietrze... - N-n-nie. - Potrz�sn�� niepewnie g�ow�, kiedy poci�gn�a go za r�kaw. - Jednak nie czuj� si� zbyt dobrze... Chyba lepiej b�dzie, je�eli wr�c� do pokoju... - Nonsens, panie. Przyda si� panu troch� �wicze�. S�y- 25 sza�am, �e jest pan zar�czony z pewn� m�od� dam� i za kilka miesi�cy ma pan j� po�lubi�. Pana narzeczona to m�oda, zdrowa dziewczyna, kt�ra w noc po�lubn� z rado�ci� we�mie w ramiona pe�nego po��dania m�a... Spojrza� na ni� uwa�niej. - Sk�d... Sk�d wiesz, �e jestem zar�czony? - Ludzie uwielbiaj� plotkowa�, panie. Balsamiczne nocne powietrze wcale go nie orze�wi�o, nie rozja�ni�o mu w g�owie. Wydawa�o mu si�, �e ksi�yc kr��y nad nim jak szalony. Zamkn�� oczy, ale wtedy uczucie to jeszcze si� spot�gowa�o. - Chyba ju� czas na pa�ski ma�y wypadek - pogodnym tonem oznajmi�a pokoj�wka. Jego serce nagle �cisn�o si� z przera�enia. Uda�o mu si� podnie�� powieki, lecz zu�y� na to ca�� energi�. - Co... Co takiego? Jaki wypadek? - Nie mam do pana �adnej urazy, naprawd�. To tylko interes. 4 Lavinia pomy�la�a, �e-jej wyj�cie z pewno�ci� nie nale�a�o do szczeg�lnie efektownych, podobnie jak s�owa, jakie wcze�niej wypowiedzia�a. Niew�tpliwie zrobi�a to, co podpowiedzia� jej instynkt, ale nied�ugo potem, kiedy wr�ci�a do swojego pokoju, zacz�a tego �a�owa�. To pi�tro zamku Beaumont najwyra�niej zarezerwowano dla mniej wa�nych go�ci, takich jak ona, a tak�e dla kamerdyner�w i pokoj�wek. Jedna z dam, lady Oakes, przywioz�a ze sob� nawet osobist� fryzjerk�, kt�rej przydzielono pok�j par� drzwi dalej. Lavinia zamkn�a za sob� drzwi ciasnego pokoiku i zapali�a �wiec� stoj�c� na toaletce. Odbicie p�omyka w szybie sprawia�o wra�enie, jakby by�a ona p�kni�ta, sk�pe 26 �wiat�o ledwo wydobywa�o z mroku zarysy skromnych mebli. Podejrzewa�a, �e pok�j ten zajmowa�a wcze�niej s�u��ca albo uboga krewna. Obok w�skiego ��ka sta�a niewielka szafa, pod przeciwleg�� �cian� z trudem mie�ci�a si� umy- walka i obt�uczony dzbanek na malutkim stoliku. Lavinia podesz�a do okna i otworzy�a je. Noc by�a do�� ch�odna jak na koniec czerwca, ale nie zimna, wi�c brak kominka nie powinien jej zbytnio doskwiera�. Blask ksi�yca zalewa� rozpo�cieraj�cy si� ni�ej ogr�d. Panuj�ca wok� g��boka cisza stanowi�a ostry kontrast z wiecznie gwarnymi ulicami Londynu. Pomy�la�a, �e bez typowych dla miejskiej nocy odg�os�w mo�e w og�le nie zdo�a zasn��. Opar�a r�ce na parapecie i zamy�li�a si�. C�, z pewno�ci� nie poradzi�a sobie najlepiej, ale sytuacja, jak� zasta�a w sypialni Tobiasa, ca�kowicie j� zaskoczy�a. Dlaczego powiedzia�a mu, �eby do niej nie przychodzi�? Co jej strzeli�o do g�owy, na mi�o�� bosk�? To prawda, �e mia�a prawo straci� zimn� krew, ale w rezultacie a� do rana nie dowie si�, co zasz�o mi�dzy tamtymi dwojgiem... Nie wytrzyma tak d�ugo, nie ma mowy... Zab�bni�a palcami o kamienn� p�yt� i zacz�a si� zastanawia�, co mo�e teraz zrobi�. Niewiele, co tu du�o m�wi�... Musia�aby wr�ci� do pokoju Tobiasa. C�, mo�e rzeczywi�cie nie mia�a innego wyj�cia... Wiedzia�a, �e nie zdo�a zasn��, dop�ki nie udzieli jej odpowiedzi na par� pyta�. Poza tym, wcale jej si� nie podoba�o, �e Tobias jest tam teraz sam na sam z Aspasi� Gray... Jak d�ugo powinna zaczeka�? Dwadzie�cia minut? Mia�a nadziej�, �e nie wpadnie na �adn� z os�b, kt�re uda�o jej si� wymin�� za pierwszym razem. Wspania�e przyj�cie w mi�ym domu na wsi, bez dw�ch zda�. Od pocz�tku mia�a w�tpliwo�ci, czy powinna jecha� do zamku Beaumont, ale Joan Dove zapewni�a j�, �e b�- 27 dzie si� dobrze bawi�a. �Tak, naturalnie, �e nie zabraknie tam nudnych zabaw, gier towarzyskich oraz g�upich rozm�w, b�dziesz te� mia�a do czynienia z naprawd� nie- ciekawymi lud�mi, ale wszystko to si� op�aci, zobaczysz, mo�esz mi zaufa�. Przy takich okazjach najwa�niejsze jest to, �e nikogo nie obchodzi, co robisz w nocy, kiedy �wiat�a ju� pogasn�". Najwyra�niej Joan nie przysz�o nawet do g�owy, �e w Beaumont mo�e pojawi� si� spora komplikacja w postaci Aspasii Gray. Lavinia drgn�a nagle, pora�ona wyj�tkowo nieprzyjemn� my�l�. Co zrobi, je�li po powrocie do sypialni Tobia-sa odkryje, �e Aspasia nadal tam jest? Natychmiast powiedzia�a sobie, �e wcale nie jest zazdrosna. Sk�d�e znowu! By�a po prostu g��boko zaniepokojona, to wszystko. Wcze�niej Tobias mia� doskona�y humor, lecz co�, co zasz�o mi�dzy nim i jego now� klientk�, zdo�a�o wprawi� go w niebezpieczny nastr�j, kt�ry Lavi-nia dobrze zna�a. Nie chodzi�o o to, �e Tobias m�g�by stanowi� zagro�enie dla niej samej, nie... By� gro�ny tylko dla tych, kt�rzy nosili w sercu z�e zamiary. No i nie cofa� si� wtedy przed �adnym ryzykiem... Ciche pukanie do drzwi wyrwa�o j� z zamy�lenia. Odwr�ci�a si�, podesz�a-do drzwi i otworzy�a je szybkim szarpni�ciem. W s�abo o�wietlonym korytarzu sta� Tobias. Teraz wyraz jego oczu by� jeszcze bardziej niebezpieczny ni� wcze�niej. Nie narzuci� na ramiona surduta, nie zawi�za� fularu i nawet nie zapi�� ko�nierzyka bia�ej koszuli. Widzia�a ciemne, skr�cone w�osy, pokrywaj�ce jego klatk� piersiow�. - Co za niespodzianka, panie... Rozejrza� si�, sprawdzaj�c, czy w korytarzu nikogo nie ma, i wszed� do ma�ego pokoju. - Zr�b co� dla mnie, dobrze? - wymamrota�, zamykaj�c za sob� drzwi. - Je�eli kiedykolwiek znowu zaproponuj�, 28 �eby�my przyj�li zaproszenie na przyj�cie w wiejskiej rezydencji, ka� mi wyj�� na ulic� i posta� tam w deszczu, dop�ki atak g�upoty nie minie... - Jakie� to dziwne, �e nawiedzaj� nas identyczne my�li... - Lavinia wr�ci�a na poprzednie miejsce przy oknie. -Kim ona jest? - Przecie� ci powiedzia�em - odpar� cicho. - Nazywa si� Aspasia Gray, to stara znajoma. - Rozumiem, �e kiedy� byli�cie sobie bardzo bliscy... - M�wi�em, �e to dawna znajoma, nie kochanka, nie s�ysza�a�? - Tobias stan�� tu� obok niej. - Cholera jasna, chyba nie przysz�o ci do g�owy, �e co� nas ��czy tylko dlatego, �e obejmowa�a mnie, kiedy wesz�a� do pokoju? - C�, je�eli mam by� szczera... - Zaraz ci to wszystko wyja�ni�... Aspasia po prostu dzi�kowa�a mi, �e zgodzi�em si� przeprowadzi� dochodzenie w jej sprawie. Nie chcia�em wyj�� na gbura i dlatego jej nie odepchn��em. - Ach, tak... - Zaskoczy�a mnie, do diab�a! Us�ysza�em, �e otwierasz drzwi i w tej samej chwili poczu�em jej ramiona na szyi! - Hmmm... - O co ci chodzi? - Chwyci� j� za rami� i delikatnie odwr�ci� twarz� ku sobie. - My�lisz, �e to by�o przyjemne? Przecie� wiesz, �e ci� kocham. Wydawa�o mi si�, �e ju� dawno uzgodnili�my, i� mamy do siebie zaufanie... Lavinia poczu�a, �e jej napi�cie powoli ust�puje. Lekko musn�a palcami jego policzek. - Tak, wiem. Kocham ci� i ufam ci. Z jego piersi wyrwa�o si� g��bokie westchnienie. - Bogu dzi�ki! Ju� zacz��em si� martwi�... Lavinia unios�a brwi. - Nie widz� jednak powodu, �eby ufa� pani Gray, zw�aszcza �e zupe�nie jej nie znam - powiedzia�a. Tobias wzruszy� ramionami. - Nie musisz przejmowa� si� Aspasia. 29 - Mimo wszystko troch� si� ni� przejmuj�. Poza tym to, �e mam do ciebie zaufanie, nie oznacza, i� szalej� z rado�ci, gdy widz� jak jaka� kobieta przytula si� do twojej piersi... Twarz Tobiasa rozja�ni� leniwy u�miech. - Doskonale ci� rozumiem, moja droga. - Nie �ycz� sobie, �eby co� takiego wesz�o ci w na��g -rzuci�a. - Czy to jasne, m�j panie? Uni�s� d�o� i czubkami palc�w obrysowa� kontur srebrnego medalionu z wizerunkiem Minerwy, kt�ry mia�a na szyi. - Jeste� jedyn� kobiet�, kt�rej ramiona pragn� czu� na swojej szyi... Poca�owa� j� nagle, bez ostrze�enia. W ostatniej chwili zd��y�a dostrzec odbicie p�omyka �wiecy w jego �renicach. Gwa�towne po��danie, tak wyra�nie obecne w gor�cej pieszczocie, poruszy�o jej zmys�y, lecz tak�e zmusi�o j� do zastanowienia si�, jaki charakter mia�a jego rozmowa z now� klientk�. W przesz�o�ci do�� cz�sto czu�a dotyk nami�tno�ci Tobiasa, aby teraz bez trudu j� rozpozna�. Jego ��dza wyp�ywa�a z mrocznego �r�d�a, ukrytego w g��bi jego natury, miejsca, kt�re prawie zawsze pozostawa�o zamkni�te, starannie odgrodzone, lecz. dzi� zosta�o otwarte. Lavinia podejrzewa�a, �e by�o to dzie�o Aspasii Gray. - Tobiasie... Otoczy� jej tali� ramieniem i mocno przytuli�. - Kiedy powiedzia�a�, �ebym nie przychodzi� do ciebie, poczu�em si� tak, jakby� wbi�a mi prosto w serce ten miecz, kt�ry trzyma�a� w r�ku... - Nie m�wi�am powa�nie... - szepn�a, przywieraj�c wargami do jego szyi. - Przez ostatnie dziesi�� minut zastanawia�am si�, kiedy wr�ci� do twojego pokoju... - Mia�a� prawo wpa�� w z�o��. - Muska� poca�unkami jej usta, policzki i szyj�. - Nie by�o jednak powodu, przysi�gam... 30 - Zrobi�a to celowo, prawda? Us�ysza�a, jak otwieram drzwi i obj�a ci�, �ebym tak was zasta�a... - Nie, jestem pewny, �e chcia�a tylko okaza� mi wdzi�czno��. Przypadkowo otworzy�a� drzwi w niew�a�ciwym momencie... - Bzdury! - Zapomnij o tym, do diab�a! Aspasia nic mnie nie obchodzi... - Wzi�� j� na r�ce i odwr�ci� si� od okna. - Jeste� jedyn� kobiet�, kt�r� darz� uczuciem i pragn� tylko twoich pieszczot... - Tobiasie, ��ko... - Robi�, co mog�, �eby�my jak najszybciej si� w nim znale�li. - Jest za w�skie... - Jako� sobie z tym poradzimy, moja pani. �adne z nas nie mo�e narzeka� na brak pomys��w w tej dziedzinie. Zdarza�o si�, �e wystarcza�o nam siedzenie w powozie, pami�tasz? Nie w�tpi�, �e i teraz znajdziemy jakie� rozwi�zanie... Ostro�nie opu�ci� j� na pos�anie i przygni�t� swoim ci�arem. Pomy�la�a, �e sp�dnica jej drogiej nowej sukni, kupionej specjalnie na t� okazj�, potwornie si� wygniecie, ale w tej chwili by�o jej to najzupe�niej oboj�tne. Tobias zsun�� jej gorsecik w d� i obsypa� gor�cymi jak ogie� poca�unkami. Uj�a jego twarz mi�dzy d�onie i odpowiedzia�a na jego pieszczoty z nami�tno�ci�, kt�ra nigdy nie przesta�a budzi� jej zdumienia. Przed poznaniem Tobiasa nie przysz�o jej do g�owy, �e jest zdolna do tak intensywnych dozna�. Reagowa�a na jego po��danie zawsze, tak�e w takich chwilach jak ta, kiedy znajdowa� si� we w�adzy zagadkowych, dziwnych uczu�. Nie, popra- wi�a si� szybko, zw�aszcza w takich chwilach. Kiedy otwiera� przej�cie do ukrytej na dnie swego serca studni ciemno�ci, dostrzega�a te strony jego prawdziwej natury, kt�re chroni� przed wzrokiem wszystkich poza ni�. Rozpoznawa�a tkwi�c� w nim pot�n�, pierwotn� si��, 31 poniewa� nosi�a w sobie bli�niaczo podobn�, cho� jednocze�nie odmienn� natur�. Przez ostatnie kilka tygodni powoli przyj�a do wiadomo�ci fakt, �e j� i Tobiasa ��czy jaka� metafizyczna wi�, kt�rej charakteru sama dobrze nie rozumia�a i mo�e nigdy nie zrozumie... Wiedzia�a tylko, �e ta wi� z ca�� pewno�ci� istnieje. Nie �mia�a z nim o tym rozmawia�, bo zdawa�a sobie spraw�, �e Tobias nie wierzy w metafizyczny wymiar �wiata i ze �miechem odrzuci wszystkie jej sugestie. Tylko czasami, gdy wchodzi� w ni� g��boko i tuli� do siebie tak mocno, jakby nigdy nie zamierza� wypu�ci� jej z ramion, zastanawia�a si�, czy przypadkiem on r�wnie� nie wyczuwa istnienia ��cz�cej ich tajemniczej wi�zi. Niecierpliwym, gwa�townym ruchem podwin�� sp�dnic� jej sukni i wsun�� r�k� mi�dzy uda. Czu�a pulsuj�c� w nim ��dz�, jej nami�tno�� podnosi�a si� wysok� fal�. Rozpi�a jego koszul� a� do pasa i po�o�y�a obie d�onie na jego piersi, delektuj�c si� dotykiem gor�cej sk�ry. Tobias chwil� szuka� palcami jej cudownie wra�liwego p�czka, a kiedy go znalaz�, zacz�� go delikatnie pie�ci�. Lavinia s�ysza�a, jak jej usta szepcz� szokuj�ce, nieprzyzwoite s�owa, s�owa, jakich nigdy nie u�y�aby w dobrym towarzystwie, s�owa, jakich przed poznaniem Tobiasa chyba w og�le nie by�aby w stanie wypowiedzie�. Jego palce zanurzy�y si� w jej ciep�ej wilgoci. - Tobiasie... - Lavinia zacz�a rytmicznie ociera� si� o jego d�o�. Drug� r�k� Tobias si�gn�� do zapi�cia spodni. Cisz� letniej nocy rozdar� mro��cy krew w �y�ach krzyk. Magiczna chwila min�a, zniszczona uderzeniem pioruna. Lavinia drgn�a i otworzy�a oczy. Za otwartym oknem przemkn�� jaki� ciemny kszta�t. - Co jest, do diaska?! - Tobias zerwa� si� na r�wne nogi w tym samym momencie, kiedy przera�liwy wrzask nagle ucich�. 32 - Co si� dzieje, na mi�o�� bosk�?! - Lavinia szybko podnios�a si� z ��ka. - Co to by�o? Jaki� nocny ptak? Mo�e du�y nietoperz? Tobias sta� ju� przy oknie i patrzy� w d�. Knykcie jego zaci�ni�tych na kraw�dzi parapetu d�oni by�y zupe�nie bia�e. - Dobry Bo�e... - wyszepta�. Lavinia w u�amku sekundy znalaz�a si� u jego boku. - Co si� sta�o? Gdzie� w oddali rozleg� si� kolejny krzyk. Tym razem z ca�� pewno�ci� krzycza�a kobieta. Lavinia wychyli�a si� na zewn�trz, szukaj�c wzrokiem �r�d�a �widruj�cego w uszach d�wi�ku. Na kamiennym balkonie po lewej stronie sta�a zajmuj�ca s�siedni pok�j kobieta, ubrana w szlafrok i czepek. Wpatrywa�a si� w jaki� punkt na dole i krzycza�a. Lavinia pod��y�a spojrzeniem za jej wzrokiem. Na trawie le�a� cz�owiek, podobny do roztrzaskanej nakr�canej lalki. �o��dek Lavinii skuli� si� bole�nie. Bez s�owa patrzy�a na zw�oki m�czyzny, kt�rego cie� kilkana�cie sekund wcze�niej dostrzeg�a za oknem swojego pokoju. - Musia� spa�� z dachu... - wyszepta�a. - Ciekawe, co tam robi�... - odezwa� si� Tobias. - Nie wygl�da na s�u��cego. Lavinia nie mog�a oderwa� wzroku od l�ni�cej w blasku ksi�yca �ysej g�owy trupa. - Och, nie... - powiedzia�a. - Na pewno nie... Gdzie� w pobli�u z trzaskiem otwiera�y si� nast�pne okna, noc wype�ni�y przera�one okrzyki. Na trawniku pojawi� si� lokaj z latarni� w r�ku i z widoczn� niech�ci� ruszy� w kierunku zabitego. - Zejd� na d� i zobacz�, co si� dzieje. - Tobias odwr�ci� si� od okna. - Zaczekaj tutaj. - Nie, p�jd� z tob�... - Nie trzeba - rzek� �agodnie. - To nie jest przyjemny widok. 33 Z trudem prze�kn�a �lin�. - Obawiam si�, �e istnieje potrzeba, abym zesz�a z tob� na d�, chocia� nie jestem tego pewna, dop�ki nie zobacz� cia�a z bliska... Tobias zatrzyma� si� w progu i rzuci� jej ostre spojrzenie spod �ci�gni�tych brwi. - Co masz na my�li? - Niewykluczone, �e jestem jedn� z ostatnich os�b, kt�re widzia�y go �ywego. - Poprawi�a gorset sukni i wsun�a we w�osy spink�. - Oczywi�cie, nie licz�c tej pokoj�wki... - O czym ty m�wisz, do diab�a? - Tobias otworzy� drzwi. - Znasz tego m�czyzn�? - Nie osobi�cie. - Wysz�a za nim na korytarz. - Nie zostali�my sobie przedstawieni, ale wydaje mi si�, �e widzia�am go, zanim dotar�am do twojego pokoju. Schowa�am si� pod schodami, kiedy przechodzi� obok w towarzystwie jednej z pokoj�wek. To skutecznie przyku�o jego uwag�. - By� ze s�u��c�? - Tak. Odnios�am wra�enie, �e wybieraj� si� na dach, �eby odda� si� cielesnym przyjemno�ciom. Dziewczyna nie mia�a nic przeciwko temu, wr�cz odwrotnie, wydawa�a si� bardzo ch�tna. Na pewno obieca�, �e jej zap�aci... -Lavinia zawiesi�a g�os.- - Ciekawa jestem, czy lady Beau-mont wie, co dzieje si� w jej domu... - Podejrzewam, �e nie jest to jedyny romansik, jaki nawi�zano przy okazji tego przyj�cia - mrukn�� Tobias. Szybko schodzili w d�. Lavinia us�ysza�a, jak w korytarzu za jej plecami otwieraj� si� drzwi, potem drugie i trzecie. Przestraszeni, zaskoczeni go�cie wygl�dali z pokoi, dopytuj�c si�, co si� sta�o. - Ale dlaczego spad� z dachu? - zastanawia� si� g�o�no Tobias. - To musia� by� wypadek. Kiedy go widzia�am, by� mocno podchmielony. Mieszka�cy ni�szego pi�tra tak�e wylegli na zewn�trz, 34 niekt�rzy w nocnych strojach, inni jeszcze w wieczorowych. Par� os�b do��czy�o do Tobiasa i Lavinii, lecz wi�kszo�� pozosta�a w pobli�u swoich pokoi. Z holu na parterze wyszli prosto do ogrodu. Dooko�a zabitego zgromadzi�a si� ju� spora grupka gapi�w. Z bocznych drzwi wybieg� lord Beaumont, niski, t�gi, �ysy m�czyzna w jedwabnym szlafroku, spodniach i nocnych pantoflach. Na widok Tobiasa przystan��, lecz zaraz ruszy� w jego kierunku. - Dzi�kuj�, �e zszed� pan na d�, March - przem�wi�. -Wiem od Vale'a, �e �wietnie radzi pan sobie w krytycznych sytuacjach... - Dopiero teraz zauwa�y� Lavini� i skin�� jej g�o