Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16923 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
J�drzej Kitowicz
Pami�tniki, czyli Historia polska
tekst opracowa�a i wst�pem poprzedzi�a Przemys�awa Matuszewska komentarz Zofii Lewinowny
Wydanie drugie, poprawione
Polski Instytut Wydawniczy
Projekt ok�adki Teresa Kawi�ska
� Copyright by Polski Instytut Wydawniczy, Warszawa 2005 Polski Instytut Wydawniczy, Warszawa e-mail:
[email protected]
ISBN 83-89700-24-7
Dystrybucja:
Firma Ksi�garska Jacek Olesiejuk Sp. z o.o.
01-217 Warszawa, ul. Kolejowa 15/17 e-mail:
[email protected] tel./faks (0-22) 631 48 32
�L&L" Sp. z o.o. (tak�e sprzeda� wysy�kowa) 80-557 Gda�sk, ul. Narwicka 2a e-mail:
[email protected] tel. (0-58) 342 21 07
Sk�ad i �amanie: TYPOSCRIPT
53-006 Wroc�aw, ul. Wojszycka 15
Druk i oprawa:
Pozna�skie Zak�ady Graficzne SA
60-502 Pozna�, ul. Wawrzyniaka 39
WST�P
�Kitowicz �yje w �wiadomo�ci narodowej jako autor jednego dzie�a � Opisu obyczaj�w." Tak brzmia�o pierwsze zdanie Wst�pu do wydania jego drugiego dzie�a, Pami�tnik�w, czyli Historii polskiej, w r. 1971 zrealizowanego staraniem i nak�adem Pa�stwowego Instytutu Wydawniczego w serii �Biblioteka Pami�tnik�w Polskich i Obcych" - wydania w opracowaniu i kszta�cie obecnie wznawianym. Czy mo�na dzi�, po trzydziestu paru latach, powt�rzy� to zdanie r�wnie kategorycznie? Wydaje si�, �e jednak tak, a potwierdza t� intuicj� cho�by pobie�ny przegl�d wzmianek pod has�em �Kitowicz" w Interne-cie. A je�li tak, to warto r�wnie� przypomnie� i ponownie zaprezentowa� publiczno�ci czytaj�cej t� jego drug� prac�, mo�e nie tak znacz�c� i wyj�tkow� w swoim rodzaju (jak� jest niew�tpliwie Opis), ale z pewno�ci� te�, nie tylko zdaniem autora, wart� �jakiego k�cika w bibliotece".
Bo i ten przez d�ugi czas pozostaj�cy w cieniu pami�tnik historyczny Kito-wicza to przede wszystkim rzecz �do czytania", to barwna opowie�� o czasach Augusta III i Stanis�awa Augusta, o wyzwaniach, z jakimi przysz�o si� zmaga� kilku pokoleniom Polak�w zaskoczonych przemianami w otaczaj�cym ich �wiecie, sk��conych i bezradnych wobec zagro�e� zewn�trznych, a przecie� rozpaczliwie i bohatersko stawiaj�cych im czo�a. Ludzie opisani przez pami�t-nikarza i on sam komentuj�cy ich dzia�ania, przyk�adaj�cy do nich miar� czerpan� z tradycji, z sarmackich wyobra�e� o �wiecie - to spektakl pouczaj�cy i przejmuj�cy, godny uwa�nego ogl�du i m�drej refleksji o nas samych, o naszym dziedzictwie i to�samo�ci narodowej.
Wznawiamy wydanie w sytuacji gdy tzw. literatura faktu ju� od dawna cieszy si� ugruntowan� pozycj� zar�wno w wyborach czytelniczych, jak i w zainteresowaniach literaturoznawc�w. Wolno mie� nadziej�, �e towarzyszy temu procesowi coraz pe�niejsza �wiadomo�� jej walor�w, ale i ogranicze�. �e wsp�czesny czytelnik nie b�dzie szuka� u Kitowicza �prawdy absolutnej", nie b�dzie w spos�b naiwny przyjmowa� wszystkich jego uog�lnie�, subiektyw-
Wst�p
nych i cz�sto niesprawiedliwych. Nikogo nie trzeba dzi� przekonywa�, �e pa-mi�tnikarz ma do nich prawo. I �e dobrze napisany pami�tnik jest tak�e dzie�em sztuki literackiej, nawet je�li autor stawia sobie zupe�nie inne cele.
Przez d�ugi czas by�o jednak inaczej. Pami�tniki by�y traktowane przede wszystkim, je�li nie wy��cznie, jako �r�d�o historyczne, przy tym nie �r�d�o wiedzy o pogl�dach i stanie �wiadomo�ci spo�ecznej, ale o faktach historycznych. Przy takim za�o�eniu warto�� pami�tnika mierzono stopniem prawdom�wno�ci autora, zasi�giem obserwacji, jakie m�g� czyni�, umiej�tno�ci� prawid�owego wi�zania przyczyn i skutk�w. Je�eli z tymi zaletami (niezb�dnymi u historyka) ��czy� jeszcze zdolno�� zajmuj�cego opowiadania - m�g� liczy� na wysok� lokat� w kategorii pisarzy historycznych. Ale gdzie� taki idea�? W praktyce tak si� najcz�ciej sk�ada�o, �e im ciekawszy pisarz, tym wi�kszy �garz (exemplum Pasek). Nie pozostawa�o nic innego, jak odst�pi� go literaturo-znawcom. Jako przypadek specjalny, wyj�tkowy, potwierdzaj�cy regu��, w my�l kt�rej pami�tnikarstwo by�o domen� bada� przede wszystkim historycznych.
Podobnie by�o i z Kitowiczem. Szukaj�c w jego dzie�ach g��wnie wiadomo�ci o epoce, dostrzegano zarazem talent narracyjny �przyjemnego gadu�y, w kt�rego ustach prawda i fa�sz, rzecz wa�na i oboj�tna wdzi�ku nabiera"1. Gdy z biegiem czasu i rozwojem wiedzy historycznej ros�a liczba owych fa�sz�w i nie�cis�o�ci, kt�re mo�na by udowodni� Kitowiczowi, zarysowa� si� z ca�� ostro�ci� problem: jak zakwalifikowa� jego pisarstwo. W�adys�aw Ko-nopczy�ski zaj�� stanowisko najbardziej skrajne, odmawiaj�c pismom Kitowi-cza warto�ci historycznej w artykule zatytu�owanym wymownie Szkoda, �e to nie powie��.2 Wi�kszo�� jednak�e pisz�cych o Kitowiczu usi�owa�a wybroni� go jako historyka, cho�by tylko na podstawie niezast�pionego dzie�a o obyczajach, a kosztem mniej znanych Pami�tnik�w. I tak w�a�nie utar�a si� opinia o zasadniczym przeciwie�stwie tych dw�ch dzie�: w szcz�liw� godzin� zrodzonego Opisu i Pami�tnik�w, okre�lanych jako �nieplewiony br�g lu�nie zebranych wiadomo�ci r�nej warto�ci dziejopisarskiej"3.
Co ciekawsze, hierarchia ustalona wed�ug kryterium przydatno�ci �r�d�owej obu dzie� znalaz�a odpowiednik w ich ocenie estetycznej. Podkre�la si� zwart�, przemy�lan� kompozycj� Opisu � znowu w przeciwstawieniu do chaotycznego (lub w najlepszym wypadku kronikarskiego) toku narracji w Pami�tnikach. Czy jednak istotnie dzieli je a� taka przepa��? Czy raczej przeko-
,
Wst�p
nanie o wy�szo�ci Opisu nad Pami�tnikami tak�e w zakresie warto�ci literackich nale�y z�o�y� na karb uprzywilejowanej pozycji dzie�a o obyczajach w stanie bada� i wyda� ukszta�towanym na d�ugie lata przez wiek XIX?
Podwaliny s�awy literackiej Kitowicza za�o�y� niew�tpliwie Karol Sienkiewicz. To on upomnia� si� w 1839 r, aby tego pami�tnikarza �policzy� do lepszych pisarz�w z wieku Stanis�awa Augusta". On te� pierwszy sformu�owa� opini�, �e spo�r�d pism Kitowicza �najlepszym, najobszerniejszym, najznakomitszym jest Opisanie zwyczaj�w i obyczaj�w polskich za Augusta III".4 Nie by�a to zreszt� opinia go�os�owna. Na poparcie jej potrafi� Sienkiewicz celnie uj�� � w pierwszej literackiej recenzji Opisu � bezsporne zalety pisarstwa Kitowicza: �ycie, ruch, zainteresowanie dla szczeg�u, dla indywidualnego wyrazu opisywanych os�b, przedmiot�w i zdarze�. Entuzjastyczna wypowied� Sienkiewicza, poparta niebawem przez Kraszewskiego i W�jcickiego, uzyska�a pe�ne potwierdzenie i rozwini�cie w nowszych badaniach nad Kitowiczem. S�dy i spostrze�enia takich znawc�w, jak Roman Pollak i Tadeusz Mikulski5, �wiadcz�, �e nie zawiod�a Sienkiewicza intuicja literacka, gdy tak wysoko oceni� to dzie�o. Ale warto pami�ta�, �e opr�cz niego zna� tylko listy Kitowicza, a z Pami�tnik�w - zaledwie najbardziej surowe fragmenty tzw. raptularza, kt�re og�osi� w Skarbcu historii polskiej. Wkr�tce potem, bo w r. 1840, ukaza�a si� wprawdzie drukiem najlepsza, starannie opracowana przez autora cz�� Pami�tnik�w - c�, kiedy anonimowo, nie rozpoznana przez wydawc�w jako dzie�o Kitowicza. Z kolei inne wydanie, opatrzone nazwiskiem pami�tnikarza, przesz�o bez echa ze wzgl�d�w politycznych (zob. ni�ej, s. 31-32). Dla og�u czytaj�cych by� wi�c Kitowicz nadal przede wszystkim autorem Opisu � i jako autor Opisu zbiera� komplementy literackie, zreszt� w pe�ni zas�u�one.
A przecie� Kitowicz jest zawsze �wietnym pisarzem. Jest nim bez wzgl�du na to, czy uk�ada monumentalne dzie�o o zanikaj�cych obyczajach staropolskich, czy te� przekazuje w li�cie naj�wie�sze nowinki i plotki polityczne. Wszystkie zalety jego pisarstwa, kt�re tak urzekaj� czytelnik�w Opisu, odnajdziemy w ca�ej krasie tak�e w pami�tnikach historycznych i w korespondencji. Po prostu taki by� jego spos�b wypowiadania si�. Jak �w Molierowski Jourdain-pisa� proz� nie wiedz�c o tym. Trzeba doda�: proz� artystyczn�. Tak przynajmniej odbiera j� wsp�czesny czytelnik.
1 List J. �ukaszewicza do M. Wiszniewskiego z 29 III 1842: Listy do Micha�a Wiszniewskiego (z archiwum hr. Prze�dzieckich), �Kronika Rodzinna" 1886, s. 267.
2 W. Konopczy�ski, Szkoda, �e to nie powie��, �Tygodnik Powszechny" 1951, nr 51/52.
3 H. Barycz, J�drzej Kitowicz - pami�tnikarz, powie�ciopisarz, historyk?, �Przegl�d Humanistyczny" 1963, nr 2, s. 17.
4K. Sienkiewicz, Skarbiec historii polskiej, 1.1, Pary� 1839, s. 16.
5 Por. R. Pollak, wst�p do wydania Opisu obyczaj�w w Bibl. Narodowej I 88, Wroc�aw 1951, 1970; T. Mikulski, Z historii i �r�de� Kitowicza, w tomie Ze studi�w nad O�wieceniem. Warszawa 1956, s. 91-155 (przedruk zmieniony z �Pami�tnika Literackiego" 1953).
Wst�p
Nie bez znaczenia jest tu na pewno dystans czasowy. Dawna polszczyzna cieszy ucho sw� odmienno�ci�, a zarazem wyrazisto�ci�. Wydaje si� bardziej obrazowa i silniej nasycona konkretami ni� mowa, kt�r� pos�ugujemy si� na co dzie�. S�owa niespowszednia�e ukazuj� si� nam w ca�ym bogactwie tre�ci i barw, znaczenie przeno�ne nie przes�ania dos�ownego. Uderza nas celno�� i �wie�o�� metafor, niekoniecznie �wiadomie tworzonych przez autora, tak�e tych, kt�re powtarza on jako obiegowe w tamtych czasach. Bo zamierzch�a codzienno�� nabiera z oddalenia cech poetyckich. Obserwujemy j� z pewnym rozbawieniem i zarazem z sentymentem, gdy s�yszymy, �e mi�o�nik opery August III �dziwowa� si� niegustowi polskiemu", �e m�ody bohater �bikowski by� �nikczemnej postury", i nawet � abstrahuj�c od politycznej wymowy faktu � �e stolnik Poniatowski �pobieg� poczt� do Petersburga". Ale patyna czasu jest tylko jednym z czynnik�w dodaj�cych uroku prozie Kitowicza.
Warto�ci tej prozy tkwi� znacznie g��biej. Spo�r�d ca�ej plejady pami�tni-karzy XVIII-wiecznych wyr�nia si� Kitowicz szczeg�lnie wyczulonym s�uchem j�zykowym. Pos�uguje si� wprawdzie, jak inni, mow� potoczn�, codzienn�. Ale ka�da wypowied� jest przecie� aktem wyboru. A Kitowicz wybiera tak, �e s�owa uk�adaj� si� w sugestywny obraz, pobudzaj� wyobra�ni� czytelnika, zdradzaj� zaanga�owanie emocjonalne pisarza. We�my na przyk�ad opis pojedynku Tar�y z m�odym Poniatowskim. Kitowicz opowiada, jak dosz�o do obrazy i wyzwania: gdy wojewoda Tar�o nazwa� podkomorzego Poniatowskiego szelm�, �podkomorzy odbi� to s�owo na wojewod�". Trudno o celniejsz� metafor�, lepiej oddaj�c� dynamik� sytuacji. Podobnie s�u�� Kitowiczowi metafory w charakteryzowaniu ludzi: w�dz �serca zaj�czego", �ma�ym tylko straszny i pod wiechami rycerz", rozum prymasa �siedzia� w g�owie M�odziejow-skiego" itp. Konceptem tr�ci ta obrazowo�� w charakterystyce wojewody San-guszki, kt�ry �nie maj�c w sobie ducha mieszkalnego rycerskiego, tylko przemijaj�cego, sam na pojedynek nie wyszed�, ale stawi� za siebie syna". Trzeba jednak przyzna�, �e u podstaw konceptu le�y zaobserwowana niekonsekwencja (wyzywaj�cy na pojedynek nie ma odwagi stan�� do walki) i �e w�a�nie �w koncept ujawnia j� w spos�b ostry i dowcipny.
Tak oto �niewinne" delektowanie si� polszczyzn� Kitowicza zaprowadzi�o nas nieoczekiwanie w pobli�e rozwa�a� o metodzie i celu jego pisarstwa. Bo dowcip nie jest u niego czym� przypadkowym. Styl Kitowicza jest dowcipny programowo. �wiadczy o tym nie tylko deklaracja z�o�ona w przedmowie: �zda�o mi si� za rzecz niez�� to moje dzie�o przyprawi� cz�stokro� �artobliwymi wyra�eniami". I nie tylko figlarne przymru�enie oka, gdy prosi: �Niech to b�dzie w sekrecie u czytelnika, co dalej powiem" � dedykuj�c jednocze�nie dzie�o �wszystkim, kt�rzy go dostan�". �wiadome d��enie do zabawienia czytelnika ju� samym sposobem pisania przejawia si� tak�e w ch�tnym tworzeniu
Wst�p
koncept�w. Takich w�a�nie, jak cytowany wy�ej �duch mieszkalny i przemijaj�cy", jak �zimna kuchnia i suche dni do Przemienienia Pa�skiego" na okre�lenie sytuacji wojsk zgromadzonych w obozie pod Grochowem i przej�cia kr�la na stron� Targowicy. Ostatni przyk�ad nie ust�puje ekspresj� i zwarto�ci� szczytowym osi�gni�ciom satyry politycznej okresu.
Bo te� wsp�lne jest �r�d�o, z kt�rego czerpi� pomys�y tw�rcze autorzy poetyckich �agitek" i nasz pami�tnikarz: to �ywa mowa, kursuj�ce dowcipy polityczne, to atmosfera plotki i aluzji, powszechnie zrozumia�ej, w lot chwytanej i wytwarzaj�cej na poczekaniu ni� wzajemnego porozumienia. Atmosfer� t� odnajdujemy w korespondencji �wczesnej, zw�aszcza specjalizuj�cej si� w przekazywaniu nowinek. A warto wiedzie�, �e w�a�nie Kitowicz by� mistrzem w tej dziedzinie. Zachowa� si� poka�ny blok jego list�w, a w�a�ciwie gazet pisanych, kt�rych odbiorc� by� pra�at Micha� Lipski. Przygotowywane ich wydanie pozwoli okre�li� miejsce Kitowicza w dziejach staropolskiej sztuki epistolarnej. Ju� dzi� jednak mo�na powiedzie� bez przesady, �e jest to r�wnie� �wietna lektura. Przy tym niezale�nie od samoistnych warto�ci czytelniczych budz� te listy szczeg�lne zainteresowanie jako materia� por�wnawczy dla Opisu obyczaj�w i Pami�tnik�w. Nie ulega w�tpliwo�ci, �e by�y one dla Kitowicza szko�� pisarstwa, �e na nich uczy� si� trudnej sztuki podtrzymywania uwagi czytelnika, zgrabnego ��czenia obcych sobie �materii", cieniowania informacji zale�nie od stopnia wiarygodno�ci. Wykszta�cone w tej pracy nawyki stylistyczne rozpoznajemy w jego p�niejszych dzie�ach6.
Szczeg�lnie du�o zawdzi�cza praktyce epistolarnej �w programowo dowcipny styl autora Opisu i Pami�tnik�w. Niekiedy przekszta�ca si� on nawet w pewnego rodzaju manier�, najnies�uszniej interpretowan� jako dow�d kostycznego usposobienia czy starczej zgry�liwo�ci Kitowicza. Wydaje si�, �e dzia�a tu po prostu mechanizm stylistyczny, w�a�nie �w nawyk pisania w spos�b dowcipny, a wi�c wydobywania przy ka�dej okazji przys�owiowej odwrotnej strony medalu. Nawyk ten podsuwa Kitowiczowi pod pi�ro niejedn� uszczypliw� uwag�, dope�niaj�c� rzekomo wiedz� o czynach ludzkich i ich motywach - ale jedynie na zasadzie satyrycznego schematu. A przecie� nie kto inny, jak sam Kitowicz wy�miewa� w przedmowie do Pami�tnik�w tak daleko id�c� domy�lno�� kronikarzy, kt�rzy �nie tylko same dzie�a opisali, ale nawet my�li i �rodki sprawc�w [...] z tak� dobitno�ci�, jakby w sercach tych, kt�rych akcje opisali, siedzieli". Ale nie miejmy mu za z�e tej niekonsekwencji.
6 Szerzej o tym zespole list�w zob. P. Matuszewska,,, Trzecie dzie�o" Kitowicza. Listy z nowinami i gazetki pisane z lat 1771-1776 w r�kopisie Biblioteki Polskiej w Pary�u [w:] Gry z adresatem. Studia o poezji i epistolografii wieku o�wiecenia, Wroc�aw 1999.
Wst�p
Maniera uszczypliwo�ci, cho� czasem istotnie dra�ni�ca, jest tylko produktem ubocznym, sporadycznym wynaturzeniem zdrowej tendencji do nieschematycz-nego w�a�nie, dwustronnego widzenia rzeczy i zjawisk, a tak�e - nawet przede wszystkim - ludzi. Przypomnijmy, �e jest to postawa w�a�ciwa humory�cie. Oto, jak j� charakteryzowa� niew�tpliwy autorytet w tej dziedzinie, Boles�aw Prus: humor polega �na sumiennym ogl�daniu rzeczy co najmniej z dwu stron: dobrej i z�ej, ma�ej i wielkiej, ciemnej i jasnej".7 By�by wi�c Kitowicz humoryst�?
Sprawa nie przedstawia si� tak prosto. Zastrze�enia budzi zreszt� sam termin, niezbyt precyzyjny, u�ywany nieraz w kra�cowo odmiennych znaczeniach. Jedno jest pewne: dzie�a Kitowicza zawieraj� pot�ny �adunek komizmu. W wi�kszo�ci wypadk�w s� to efekty zamierzone, zdradzaj�ce zar�wno ch�� zabawienia czytelnika, jak i du�� wra�liwo�� na �mieszne strony �ycia. Ka�da dostrze�ona �mieszno�� wydaje mu si� godna utrwalenia, nawet za cen� przerwania toku narracji anegdotyczn� dygresj�. Cz�sto zdarza si� przy tym, �e podobne wstawki towarzysz� sprawozdaniu z wydarze� podnios�ych i uroczystych, jak obrady sejmu, koronacja cara czy procesja Bo�ego Cia�a. Tworz� wtedy co� w rodzaju intermedium, roz�adowuj� patetyczn� nud� opisywanej ceremonii. Dowodz� te� trafnej intuicji artystycznej pami�tnikarza, umiej�tno�ci kontrastowania nastroj�w. I nerwu dramatycznego.
Bo nie przypadkiem nasuwa si� tu skojarzenie ze scenkami intermedialnymi, jakie m�g� Kitowicz ogl�da� w popularnych przedstawieniach szkolnych i ko�cielnych. W jego sposobie patrzenia na otaczaj�c� rzeczywisto�� mo�na by si� dopatrzy� wp�ywu widowisk tego typu, w kt�rych zabawna szamotanina przenosi�a si� niekiedy ze sceny na niesforn� widowni�. Niejedn� zaobserwowan� sytuacj� przedstawia pami�tnikarz przy pomocy konwencji komediowo-farso-wych. W usta bohater�w zaj�cia wk�ada ci�te repliki, ka�e im przemawia� jak na scenie. Dramatyzacja nadaje opowiedzianym zdarzeniom silniejsz� wymow�, niekiedy wydobywa dopiero na jaw tkwi�c� w nich potencjalnie vis comica.
Przeciwie�stwem zbli�enia dramatycznego jest spojrzenie z dalekiej perspektywy � przestrzennej lub czasowej. I tak� pozycj� zajmuje nierzadko Kitowicz--narrator. Jako arbiter obserwuje np. z galerii sejmowej �nag�e rozskoczenie si� partii" i biegaj�cego od jednej do drugiej marsza�ka. Zabarwienie komiczne nadaje tu obrazowi dystans patrz�cego. Wydaje si�, �e nieobce jest mu poj�cie �thea-trum mundi", �e na poczynania ludzkie przywyk� patrzy� z wysoka tak�e w sensie przeno�nym �jako na znosz�ce si� wzajemnie ruchy figurek scenicznych. Nie darmo tak cz�sto padaj� w jego opowie�ci s�owa �scena", �rola", �komedia"
7 B. Prus, S��wko o krytyce pozytywnej; cyt. wg wydawnictwa Polska krytyka literacka (1800--1918). Materia�y, t. III, Warszawa 1959, s. 384.
10
Wst�p
w odniesieniu do sytuacji �yciowych. Nawet syntetyczny obraz konfederacji barskiej ma w sobie co� z groteskowej miniatury, cho� przecie� wiemy, jak wiele ��czy�o Kitowicza z tym ruchem. Owa Generalno�� siedz�ca w Preszowie i �pi�rem spychaj�ca kr�la z tronu", owe ma�ostkowe ambicyjki poszczeg�lnych przyw�dc�w, mrowisko sprzecznych interes�w, zawiedzione rachuby wielu, kt�rym podoba�o si� �buja� po kraju w ozdobie obro�cy ojczyzny", zanim �pow�chawszy niezdrowego prochu moskiewskiego, cicho siedli w domu" � to wszystko migawki sk�adaj�ce si� na tragikomiczne widowisko, jakim staje si� ogl�dana z tej perspektywy konfederacja. To one nadaj� ton ca�emu obrazowi, cho� oczywi�cie nie brak i moment�w podnios�ych, wyzwalaj�cych przede wszystkim uczucie podziwu dla m�stwa walcz�cych lub grozy wobec okrucie�stwa wojennego.
Relacjom o sukcesach konfederat�w towarzyszy r�wnie� �miech - tym razem innego rodzaju. Okazj� do niego daj� niespe�nione pogr�ki i przechwa�ki nieprzyjaciela. Opowiada wi�c Kitowicz z satysfakcj�, jak to Drewicz nie m�g� da� rady zwyk�emu �kurnikowi" (tak si� wyra�a� przed obl�eniem o fortecy cz�stochowskiej), jak przygotowane zawczasu przez Patkula dyby na konfederat�w okaza�y si� nieprzydatne, bo przegra� potyczk�, jak obr�ci�a si� przeciw Branickiemu pu�apka, kt�r� zastawi� na Zaremb�, itp. Komizm polega tu na nieoczekiwanym (i tylko dla przeciwnika przykrym) odwr�ceniu sytuacji wyj�ciowej, na kontra�cie mi�dzy spodziewanym a rzeczywistym efektem.
R�wnie cz�sto bywaj� �r�d�em komizmu inne postacie kontrastu, kt�ry zdaje si� le�e� u podstaw wszelkiej �mieszno�ci.8 A wi�c: mi�dzy czyim� stanowiskiem a dzia�alno�ci�, mi�dzy nominalnym znaczeniem s�owa a tre�ci�, jaka si� za nim kryje w okre�lonej sytuacji, mi�dzy dostoje�stwem osoby a jej wygl�dem w danej chwili itp. Ot� Kitowicz jak ma�o kto jest uwra�liwiony na tego rodzaju kontrasty. Wy�awia je z otoczenia, utrwala w spos�b wyrazisty i sugestywny, eksponuje. Przypomnijmy cho�by kr�la i kr�low� ,jedno przez drugie wytaczaj�cych si� z [przewr�conej] karety". Jest to przyk�ad szczeg�lnie interesuj�cy, poniewa� przygod� Augusta III opowiada pami�tnikarz przede wszystkim dla wykazania jego dobroci: �e nie tylko nie ukara� nieostro�nego wo�nicy, ale jeszcze da� mu dukata i dalej si� wie�� pozwoli�. C� z tego, kiedy pod pi�rem Kitowicza na plan pierwszy wysuwa si� w�a�nie komizm sytuacji. A� si� prosi, �eby powt�rzy� za Bergsonem: ��miesznym jest ka�dy objaw zwracaj�cy nasz� uwag� na fizyczn� stron� osoby, wtedy kiedy w gr� wchodzi jej strona duchowa."9 I tu tkwi sedno sprawy: Kitowicz niemal zawsze zwraca uwag� na fizyczn� stron� osoby, nie troszcz�c si� bynajmniej o to, jakie st�d wynikn� konsekwencje dla wymowy ca�e-
8 Por. i. Trzynadlowski, Komizm, w tomie Studia literackie, Wroc�aw 1955.
9 H. Bergson, �miech. Studium o komizmie, Lw�w 1902, s. 40.
11
Wst�p
go opisu. W takich wypadkach nie jest on �wiadomym sprawc� efektu, ale pozostaje artyst� intuicyjnie przekazuj�cym wra�enia, zw�aszcza wizualne, i emocje.
Jak z tego wida�, komizm zajmuje niepo�lednie miejsce w dziele Kitowicza. Przy tym zasi�g jego �widzenia komicznego" jest bardzo bogaty. Obejmuje ono nie tylko (o co naj�atwiej) przeciwnik�w.politycznych lub klasycznych ju� bohater�w satyry obyczajowej (jak np. modny kawaler, przekupny palestrant, pijak itp.), ale przenika dos�ownie wszystkie dziedziny �wczesnego �ycia, nie oszcz�dzaj�c �rodowisk ani os�b bliskich pisz�cemu. Co wa�niejsze: cz�ciej ni� u innych pisarzy epoki mamy tu do czynienia ze �miechem bezinteresownym, nie podporz�dkowanym funkcji satyrycznej, cho� i satyrykiem bywa Kitowicz pierwszorz�dnym. By�oby te� niew�tpliwie sp�yceniem widzenie w nim jedynie dowcipnisia, pragn�cego za wszelk� cen� zabawi� czytelnika, mimo �e w wielu wypadkach �wiadomie bierze na siebie t� rol�. �miech Kitowicza jest zjawiskiem tak z�o�onym w swym bogactwie, �e nie da si� zamkn�� w jedn� formu��.
Wracaj�c do pytania wyj�ciowego: czy i w jakim stopniu jest Kitowicz humoryst�- nale�a�oby teraz odpowiedzie�: jest on pisarzem obdarzonym wszechstronnie rozwini�tym poczuciem humoru, umiej�cym dostrzega� i utrwala� w formie artystycznej �mieszne strony opisywanych zjawisk. Czasem robi to wy��cznie �dla zabawy czytelnika", czasem po prostu z nawyku, mechanicznie, kiedy indziej, sam ubawiony okoliczno�ciami zdarzenia, daje temu wyraz w opisie. Potrafi cieszy� si� bezinteresownie zgrabnym kalamburem, efektownym paradoksem, ale potrafi te� w dowcipie, w paradoksalnym zestawieniu element�w sytuacji wy�adowa� pasj� satyryczn�, oburzenie, sarkazm. Umie nawet pos�u�y� si� rubasznym �artem dla roz�adowania przykrego napi�cia. Czy to do��, by zas�u�y� na miano humorysty? O wiele za du�o, je�li bra� pod uwag� potoczne znaczenie tego s�owa; za ma�o jednak, gdyby�my za Szumanem chcieli widzie� w humorze rodzaj �wiatopogl�du, a w humory�cie filozofa.10 Filozofem na pewno Kitowicz nie by�, cho� nieobca mu jest m�dro�� �yciowa i tzw. zdrowy rozs�dek. A w�a�ciwe mu poczucie humoru, na pewno wrodzone, ale i kultywowane �wiadomie, potraktujmy przede wszystkim jako integralny i wa�ny sk�adnik jego talentu literackiego.
Przejawia si� �w talent nie tylko w tworzeniu efekt�w komicznych. Pi�ro Kitowicza prowadzi nas niekiedy w kra�cowo odmienne regiony. Odtwarza czyny i zdarzenia budz�ce groz� lub wprawiaj�ce w podziw, zaskakuj�ce sw� niezwyk�o�ci�, przeciwne naturze. Zanika w takich momentach dystans obserwatora, pojawia si� uczucie solidarno�ci, wsp�zagro�enia. W taki w�a�nie spos�b opowiada pami�tnikarz o pojedynku Tar�y, �mierci Zaremby, zabiciu Gogolewskiego i Szczyg�a, pojmaniu Ko�ciuszki pod Maciej owicami czy porwaniu i utopieniu
Wst�p
,
Gertrudy Komorowskiej. Zaanga�owanie emocjonalne narratora zdradzaj� �wsp�czuj�ce" epitety lub wyra�enia w rodzaju �na szcz�cie", �nieszcz�ciem" itp. Znamy ten spos�b opowiadania z dawnej epiki. Tak czyni� Homer, wyra�nie . z pozycji Odysa m�wi�c o jego wrogu, Posejdonie: �Szcz�ciem b�g ten by� odszed� a� na Etyjopy."11 I to naiwne uto�samienie z bohaterem, przej�cie jego (domniemanego) punktu widzenia otwiera drog� wyobra�ni, nadaje relacji zabarwienie poetyckie. Jest w niej wtedy miejsce na sny, przestrogi i prognostyki poprzedzaj�ce nieszcz�cie, na �al i zdumienie wobec niezbadanych wyrok�w losu, czasem na oczyszczaj�c� wiar� w g��bszy sens niezrozumia�ych na poz�r przypadk�w, w istnienie jakiej� wy�szej sprawiedliwo�ci. Obecno�� tych czynnik�w w pisarstwie Kitowicza pozwala zastosowa� do niego poj�cie naiwno�ci epickiej. Nie tej stylizowanej, jak w �wiadomej robocie literackiej, lecz autentycznie naiwnego widzenia �wiata, kt�re wkrada si� chwilami do jego dzie�a � wobec temat�w przerastaj�cych jego wiedz� o �wiecie, wymykaj�cych si� uj�ciu racjonalistycz-nemu i pragmatycznemu. Mo�e to by� (jak w przypadku Suchorzewskiego) rozpaczliwe porwanie si� ojca na w�asne dziecko, czyja� �mier� spowodowana niewsp�miernie b�ah� przyczyn�, jak np. uszczypni�cie g�si (casus Karczewski), �mier� w wannie (Zaremba) lub z r�ki towarzyszy broni (Gogolewski, Szczygie�) - zamiast, jak przysta�o na �o�nierza, w walce z nieprzyjacielem. Takie sytuacje wyzwalaj� w pami�tnikarzu postaw� irracjonaln�, �spychaj�c" go niejako na pozycje naiwnego narratora.
Za przyk�ad niech pos�u�y wspomniany ju� opis pojedynku Tar�y z Ponia-towskim. Wprawdzie sam pojedynek by� w czasach Kitowicza czym� normalnym (cho� prawnie zakazanym), jednak powszechnie znana przewaga Tar�y nad m�odym, niedo�wiadczonym i sk�onnym pocz�tkowo do kompromisu Po-niatowskim pozwala�a si� spodziewa�, �e raczej ten ostatni padnie ofiar� nier�wnej walki. �Ale si� inaczej sta�o." To zachwianie �naturalnego" porz�dku � w po��czeniu z sympati� dla zabitego - sprawia, �e ca�a opowie�� utrzymana jest w nastroju naiwnej grozy, jakim urzekaj� dzi� czytelnika stare epopeje i zabytki poezji ludowej. Kitowicz stara si� wprawdzie opowiada� rzeczowo i �obiektywnie", jednak�e trudno mu zrezygnowa� z emocjonalnego stosunku do tematu, z pokusy podzielenia si� z czytelnikiem sugestiami, kt�rych nie spos�b racjonalnie uzasadni�. Przytacza wi�c okoliczno�ci na poz�r ma�o istotne, ale z perspektywy tragicznego fina�u urastaj�ce do rangi nadprzyrodzonych ostrze�e�, zlekcewa�onych przez Tar�� przepowiedni nieszcz�cia. B�dzie to przede wszystkim zdradzaj�ce niepok�j zachowanie konia, kt�ry jakby prze-
1 S. Szuman, O dowcipie i humorze, Lw�w 1938.
Homer, Odyseja, t�. L. Siemie�ski, 126; cyt. wg wydania Krak�w 1922, BN II 21, s. 4.
12
13
Wst�p
czuwa� �mier� swego pana - motyw nieobcy epice ludowej. Pro�by i p�acz wiernych s�u��cych, modlitwy �ludu pospolitego" i nieustanna �wiadomo�� wisz�cej nad bohaterem zguby podnosz� ton opowie�ci, nadaj� jej wymiar epicki. Narrator jest jakby jednym z t�umu sprzyjaj�cych Tarle i przej�tych obaw� �wiadk�w jego wyprawy na pojedynek � i jednocze�nie ponad tym t�umem stawia go wiedza o tym, co sta�o si� p�niej, perspektywa czasowa, z kt�rej opowiada. Wiedzy tej nie kryje przed czytelnikiem, informuj�c go ju� na wst�pie o wyniku pojedynku i przerywaj�c kilkakrotnie narracj� dla przypomnienia jego nieuchronno�ci.
Ten sam ton odnajdziemy w relacji o niespodziewanej i bezsensownej �mierci Zaremby, kt�ry poparzy� si� �miertelnie w �suchej wannie". Mo�na przypuszcza�, �e gdyby zgin�� w starciu z wrogiem podczas jednej z potyczek konfederackich, Kitowicz skwitowa�by jego �mier� kr�tkim zdaniem sprawozdawczym lub co najwy�ej �pochwa��" - tradycyjnym zwyczajem historiograf�w. �mier� �o�nierza na polu walki jest dla niego bowiem zjawiskiem normalnym i w odniesieniu do tego tematu pos�uguje si� najcz�ciej stylem raport�w �o�nierskich (�ze strony moskiewskiej leg�o tylu a tylu, z polskiej tylu" itp.). Tu inaczej. Przypomina pami�tnikarz sen, kt�ry �Zarembie na umy�le niespokojne uczyni� wra�enie", wyra�nie dopuszczaj�c mo�liwo�� jego zwi�zku z p�niejsz� tragiczn� �mierci� by�ego wodza konfederat�w. Motyw przeczucia wyst�puje ponadto w zachowaniu stolarza, tw�rcy owej nieszcz�snej wanny. Lekcewa�enie tych prognostyk�w przez Zaremb�, jego up�r (�w�a�nie jakby go �mier� korci�a") narrator sk�onny jest przypisa� jakiej� sile fatalnej. Elementy postawy fatalistycznej towarzysz� zreszt� wielu podobnym relacjom. �Nieszcz�ciem swoim prowadzony" � powie Kitowicz o Ko�ciuszce pod Ma-ciejowicami. Morawski w jego opowiadaniu �uda� si� w stron� nieszcz�ciu swojemu przeznaczon�". Nawet porwanie kr�la przez konfederat�w opatruje pami�tnikarz sentencj�: �Nieszcz�cie kogo ma potka�, to go podwiedzie i na miejsce, i na moment przeznaczony."
Ostatni przyk�ad zdaje si� sugerowa�, �e mamy tu znowu do czynienia z pewnego rodzaju mechanizmem stylistycznym, �e sytuacja �ciganego czy napadni�tego znienacka nasuwa Kitowiczowi pod pi�ro u�ywane najcz�ciej w podobnych okoliczno�ciach zwroty. Nie zmienia to jednak faktu, �e w�a�nie one staj� si� furtk� do epickiego ujmowania zjawisk, chroni�c przed uproszczonym, czar-no-bia�ym obrazem �wiata, jaki �atwo m�g� powsta� w oparciu o sympatie i antypatie polityczne pisz�cego. To, �e potrafi on wsp�czu� tak�e wrogom i �mia� si� tak�e z przyjaci� - wtedy gdy prowokuj� do tego opisywane sytuacje - dowodzi, �e empiryk, obserwator zwyci�a w nim za�ciankowego polityka, pisarz - moralizatora. �ywio�owy zmys� obserwacji i poczucie humoru pozwalaj� mu niejednokrotnie wznosi� si� ponad uprzedzenia �wiatopogl�dowe.
14
Wst�p
Zdawa� by si� mog�o, �e epicka naiwno�� Kitowicza przyczyni�a si� do rozwoju popularnych w nast�pnym stuleciu legend patriotycznych. Tymczasem nie. Dzia�alno�� mitotw�rcza pokolenia romantyk�w sz�a innymi drogami. Mo�na to wykaza� na przyk�adzie najlepiej znanych jej motyw�w. Na czo�o wysuwa si� tu posta� ksi�dza Marka, otaczana nimbem �wi�to�ci w literaturze romantycznej, podniesiona do rangi narodowego symbolu dzi�ki zw�aszcza Pami�tkom Soplicy Rzewuskiego. R�nica mi�dzy takim jego portretem a pe�n� rezerwy charakterystyk� �proroka" konfederacji u Kitowicza dowodzi jego daleko posuni�tej trze�wo�ci.
Ale i wtedy, kiedy pod ci�nieniem grozy trze�wy racjonalista ust�puje miejsca narratorowi naiwnemu, jego dope�nienia wyobra�niowe zatrzymuj� si� na (jak�e �atwym do przekroczenia) progu melodramatu. W relacji pami�tnikarza o kl�sce maciejowickiej w�r�d wielu naiwnych amplifikacji nie znajdziemy przecie� rzekomego okrzyku �Finis Poloniae", kt�ry zrobi� tak� karier� w p�niejszej legendzie Ko�ciuszki. Tak�e opowie�� o tragicznych losach Gertrudy Komorowskiej, cho� mocno amplifikowana i miejscami niejasna, jest prosta i oszcz�dna w �rodkach wyrazu. Emocjonalny stosunek autora ujawni� si� bezpo�rednio dopiero w ostatnim zdaniu: �Tak si� sko�czy�a ta straszna historia." Ale w�a�nie dzi�ki tej beznami�tnej, rzeczowej narracji jest ona tak wstrz�saj�ca. Nasz pami�tnikarz nie szuka w tego rodzaju tematach po�ywki dla lite-racko-publicystycznych aspiracji, nie chce za wszelk� cen� przerazi� ani wzruszy� czytelnika, przekazuje mu jedynie w�asne wzruszenie, i to nie bezpo�rednio, tylko poprzez fakty, kt�re je wywo�a�y. I to w�a�nie - w oczach dzisiejszego czytelnika � nadaje istotny walor jego pisarstwu. Cenimy w dzie�ach Kitowicza rzeczowy, pow�ci�gliwy, wolny od literackiego zdobnictwa styl narracji.
Zalety te wynikaj� � w spos�b paradoksalny � z u�ytkowego, pozaartystycznego przeznaczenia tych dzie�. W intencji autora mia�y one charakter przede wszystkim informacyjny, �r�d�owy. �Kto szuka prawdy � pisa� w przedmowie do Pami�tnik�w - ten j� znajdzie, kto szuka wdzi�ku stylu i powabnego rzeczy uk�adu - przepraszam, tego u siebie nie mam." Co wi�cej, nadaje pami�tnikom tytu� Historia polska. Uwa�a� si� wi�c za historyka.
By� historykiem! W epoce o�wiecenia znaczy�o to niemal: by� filozofem. W pogl�dach na histori� dokonywa� si� w�wczas ogromny przewr�t, wynik nowej koncepcji cz�owieka i spo�ecze�stwa. Od pisarza historycznego ��dano racjonalistycznego wyja�nienia nie tylko pojedynczych fakt�w, ale ca�ych proces�w dziejowych. ��dano te� maksymalnego krytycyzmu, gwarantuj�cego prawdziwo�� jego informacji i s�d�w. Nie rezygnowano przy tym z wymaga� dotycz�cych kompozycji i stylu dzie�a historycznego, a tak�e jego walor�w wychowawczych. W jakim stopniu by� Kitowicz przygotowany do podj�cia takich zada� i czy zdawa� sobie spraw� z ich rozleg�o�ci?
15
Wst�p
Trzeba powiedzie� od razu, �e jego wyobra�enia o pisarstwie historycznym kszta�towa�y si� przede wszystkim na wzorach staro�ytnych i renesansowych. Na pewno zna� Tacyta, z polskich pisarzy historycznych m�g� czyta� G�rnickiego, kt�rego Dzieje w Koronie Polskiej by�y "wznawiane w XVIII w., Orzechowskiego, Bielskich. Zadania historyka pojmuje wi�c tradycyjnie � z jednym charakterystycznym zastrze�eniem: pogl�dy, kt�re jego poprzednicy g�osili jako oczywiste, nie wymagaj�ce uzasadnienia, Kitowicz stara si� podbudowa� argumentami. Odczuwa potrzeb� wyja�nienia czytelnikowi swego stanowiska, przekonania go, �e wybra� w�a�ciw� metod�. I ju� w tym zaznacza si� wp�yw �ducha czasu", owych o�wieceniowych dyskusji nad histori�. Jeszcze wyra�niej zdradzaj�ten wp�yw niekt�re modne sformu�owania i terminy, jak np. �geniusz rz�du" czy �maksymy narodu" � zaszczepione polszczy�nie dopiero przez t�umaczy Monteskiusza.
Jednak�e terminologia o�wieceniowa nie zawsze idzie w parze z pe�nym zrozumieniem istotnego sensu o�wieceniowego prze�omu w historiografii. Nawet Naruszewicz nie potrafi� przyswoi� sobie i zastosowa� w praktyce teorii rozwoju dziejowego, najpowa�niejszej zdobyczy epoki o�wiecenia w zakresie metodologii nauk historycznych. Teoria ta poci�gn�a za sob� przewr�t w hierarchii warto�ci, zmian� modelu bohatera historycznego. O�wieceni zrozumieli, �e dzieje ludzko�ci nie dadz� si� sprowadzi� do tryumf�w i kl�sk s�awnych wodz�w, �e na bieg historii wp�ywa w spos�b istotny zbiorowa �wiadomo�� spo�ecze�stw i warunki ich codziennego bytowania, �e zatem te w�a�nie dziedziny �ycia powinny zainteresowa� historyka. Co z tego wszystkiego przenikn�o do �wiadomo�ci Kitowicza?
Nie by� on z pewno�ci� cz�owiekiem o�wiecenia. Jego zainteresowanie dla reali�w obyczajowych, przedmiot�w codziennego u�ytku, organizacji �ycia zbiorowego itp. nie ma zaplecza historiozoficznego, nie wynika z przekonania o wa�no�ci tych zjawisk w procesie rozwoju ludzko�ci. Z takiej perspektywy ujmowa� je spo�r�d polskich pisarzy historycznych chyba jedyny Ko���taj, traktuj�c gromadzone materia�y pami�tnikarskie z zakresu �ycia gospodarczego, kulturalnego i religijnego jako �r�d�a historyczne do obja�nienia dziej�w.12 Dla Kitowicza natomiast charakterystyczna jest przede wszystkim ch�� utrwalenia zanikaj�cych na jego oczach form �ycia. Znajduje dla niej wprawdzie uzasadnienie teoretyczne, ale nie r�ni si� ono w spos�b istotny od tradycyjnych deklaracji pami�tnikarzy, poza owym czysto zewn�trznym nalotem modnej
12 Por. Prospekt do napisania dzie�a pod tytu�em �Pami�tniki historyczne do obja�nienia dziej�w mego czasu s�u��ce ", w wydaniu: Stan o�wiecenia w Polsce w ostatnich latach panowania Augusta Ul (1750-1764), opra�. J. Hulewicz, Wroc�aw 1953, BN I 144, s. 239-258.
16
Wst�p
o�wieceniowej terminologii. Gdy wi�c G�rnicki zapewnia� czytelnik�w, �e Dzieje w Koronie Polskiej s� �w rzeczy, kt�rych g��wni historykowie podobno nie dotkn�li, nieubogie", Kitowicz o swoich dzie�ach powiada: �Liche te pisma co do stylu i sk�adu rzeczy zawieraj� jednak w sobie wiele takowych dziej�w, o kt�rych �yj�cy dzi� m�odzi ludzie nie s�yszeli i kt�rych dla drobno�ci wielcy pisarze nie dotkn�li; kt�re przecie� drobiazgi z wielkimi dzie�ami zniesione najdoskonalszy rysuj� obraz geniuszu rz�du i maksym narodu."13
Z postaw� o�wieconych rozmija� si� Kitowicz w kwestii bardzo istotnej. Chodzi o wyb�r bohatera historycznego. Konsekwencj� przyj�cia teorii rozwoju ludzko�ci i doszukiwania si� si� nap�dowych tego procesu w samej organizacji �ycia i sposobie my�lenia ludzi poszczeg�lnych epok by�o znamienne przesuni�cie w hierarchii postaci historycznych. Uprzywilejowane dot�d miejsce wodza-zdo-bywcy zaj�� w�adca-gospodarz. W Polsce wyrazem tych tendencji sta� si� kult Kazimierza Wielkiego, a w planie wsp�czesnym liczne pochwa�y Stanis�awa Augusta, podkre�laj�ce przede wszystkim jego dobro� i ojcowsk� trosk� o poddanych. Tymczasem w pogl�dach Kitowicza spotykamy si� ze zjawiskiem wr�cz przeciwnym: w jego uj�ciu historii z antynomii wojownik�budowniczy wychodzi zwyci�sko ten pierwszy. Wszystkie pretensje pami�tnikarza do kr�la Poniatowskiego sprowadzaj� si� w�a�ciwie do tej jednej: �e nie mia� ducha rycerskiego. Wypowiadane mimochodem uog�lnienia historiozoficzne maj� ten sam tenor (np. �Biada na tym �wiecie pokornym kr�lom i narodom pod takimi �yj�cym."). Bardzo charakterystyczna jest ocena przyczyn upadku Polski: �Polacy maj� serce; gdyby mieli wodza, pewnie by si� nie dali rozerwa� s�siadom. Ale kt� o tym my�li�? Nicht. Do pi�r udali si� wszyscy, pisali ksi��ki o sposobach ratowania ojczyzny i ulepszenia jej losu, jedni drugich zbijali wywodami, a �aden si� do istotnej obrony gin�cej ojczyzny nie posi�gn��." Przeciwstawienie pi�ra i or�a � ze wskazaniem na pi�ro jako bardziej cywilizowane, a zarazem skuteczniejsze narz�dzie � by�o cz�stym motywem propagandy stanis�awowskiej oraz inspirowanej o�wieceniow� historiozofi� publicystyki i poezji. U Kitowicza opozycja ta funkcjonuje z odwrotnymi znakami � co jest zreszt� zupe�nie zrozumia�e i naturalne u by�ego konfederata barskiego. Do�wiadczenia tego okresu �ycia nauczy�y go ceni� w ludziach przede wszystkim m�stwo. Ale te� i sprowadza� ca�� skomplikowan� problematyk� patriotyzmu do �bicia si�" za ojczyzn�.
Jest wi�c Kitowicz ideologiem militaryzmu sarmackiego, piewc� polskiego or�a, kontynuatorem - w tym wzgl�dzie - Paska i Dembo��ckiego. W jego hi-
13 �. G�rnicki, Dzieje w Koronie Polskiej, opra�. H. Barycz, Wroc�aw 19502, BN I 124, s. 4; testament Kitowicza, cyt. wg K..W. W�jcickiego, J�drzej Kitowicz, �Biblioteka Warszawska" 1853, 1.1, s. 64.
17
Wst�p
storiozofii przetrwa� - podsycany atmosfer� walk konfederackich - kult przewag wojennych, b�d�cy ju� w czasach stanis�awowskich mitem politycznym, popularnym zw�aszcza w kr�gach drobnoszlacheckich. Nie ma on wiele wsp�lnego z ideologi� niepodleg�o�ciow� insurgent�w ko�ciuszkowskich, kt�rych akcja zbrojna wynika�a z przemy�le� politycznych i spo�ecznych.
Z o�wieceniowego programu odnowy nauk historycznych stosunkowo najbli�szy by� Kitowiczowi postulat daleko id�cego krytycyzmu, sprawdzalno�ci wiedzy historycznej. Szed� on w parze z zaufaniem do bezpo�rednich �r�de�, do relacji naocznych �wiadk�w zdarze�. Nie znaczy to oczywi�cie, �e dopiero o�wieceni odkryli znaczenie autopsji w pisarstwie historycznym � doceniali j� dziejopisowie i przedtem. Jednak�e w epoce o�wiecenia zasada autopsji g�oszona jest ze szczeg�lnym nasileniem. Atmosfera taka sprzyja powstawaniu dzie� historycznych na temat najbli�szej przesz�o�ci, podnosi rang� tw�rczo�ci pami�tnikarskiej, dodaje pewno�ci Kitowiczowi, gdy stwierdza autorytatywnie: �Miejscem i czasem bli�szy swego dzie�a pisarz winien by� przeniesiony nad dalszego." T� blisko�� czasu i miejsca uwa�a� s�usznie za sw�j niezbity atut. Ale zarazem � i tu ju� ulega� z�udzeniu � za wystarczaj�c� kwalifikacj� dla historyka. W praktyce bowiem d��enie do krytycyzmu i obiektywizmu zaprowadzi�o go na utarty szlak pami�tnikarstwa historycznego, tw�rczo�ci par excellence subiektywnej. St�d p�niejsze nieporozumienia i pretensje, spory na temat, kim w�a�ciwie by� autor Opisu obyczaj�w i Pami�tnik�w, czyli Historii polskiej.
Historyk czy pami�tnikarz? Dla Kitowicza problem ten nie istnia�. Metoda pami�tnikarska by�a w jego rozumieniu najpewniejsz� drog� realizacji wymaga� stawianych historii. St�d wymienne u�ywanie nazwy �pami�tniki" i tytu�u Historia polska. Dzi� mo�e nas to dziwi�, staje si� jednak zrozumia�e na tle ewolucji znaczeniowej terminu �pami�tnik".
Pierwotnie wyraz ten oznacza� cz�owieka pami�taj�cego. Utw�r maj�cy upami�tni� jakie� zdarzenie lub osob� otrzymywa� cz�sto w literaturze staropolskiej tytu� Pami�tka. Dzie�a o charakterze historycznym, kt�re dzi� jeste�my sk�onni nazywa� pami�tnikami, autorzy okre�lali inaczej (np. dzieje, kon-notata wypadk�w, dukt �ycia itp.). Etykieta �pami�tniki" pojawia si� w tytu�ach tych dzie� dopiero w p�niejszych, najcz�ciej XIX-wiecznych wydaniach. Np. ksi�dz Wojciech Dembo��cki nazwa� swoje dzie�o Przewagi Elear�w polskich, co ich niegdy lisowczykami zwano, a tytu� Pami�tniki o li-sowczykach zawdzi�cza ono wydawcy z 1859 r. To samo by�o z Kordeckim i jego Now� Gigantomachi�. Og�lnie mo�na stwierdzi�, �e pami�tniki staropolskie miewa�y najrozmaitsze tytu�y (jak cho�by Krzysztofa Pieni��ka Ethi-ca, albo Zwierciad�o �ywota ... ku przyk�adowi braciej okazana), tylko nie tytu� Pami�tniki.
18
Wst�p
Sytuacja ta ulega pewnej zmianie dopiero w w. XVIII. Wprawdzie i wtedy jeszcze wi�kszo�� dzie� pami�tnikarskich ukrywa si� pod tytu�ami b�d� metaforycznymi o tradycji barokowej (jak np. Pilsztynowej Echo na �wiat podane procederu podr�y i �ycia mego awantur), b�d� zapo�yczonymi z historiografii (nawet Karpi�ski nazwa� swoj� autobiografi� Historia mego wieku i ludzi, z kt�rymi �y�em) -jednak�e pojawiaj� si� r�wnocze�nie sygna�y �wiadcz�ce o kszta�towaniu si� poj�cia pami�tnika w znaczeniu nowym, bli�szym wsp�czesnemu. Przyczyni�y si� do tego niew�tpliwie wp�ywy francuskie i tamtejsza moda na wszelkiego rodzaju memoires, towarzysz�ca przemianom w metodologii nauk historycznych. Rosn�ca potrzeba stworzenia polskiego odpowiednika tej nazwy wp�yn�a na zmian� znaczenia staropolskiego wyrazu �pami�tnik". S�u�y on coraz cz�ciej za okre�lenie r�nego rodzaju materia��w historycznych gromadzonych przez wsp�czesnego obserwatora lub uczestnika pami�tnych wydarze�. W tym znaczeniu by� to termin nies�ychanie popularny, wr�cz modny przez ca�y w. XIX � a i dzi� jest w nim u�ywany, cho� na pierwszy plan wysun�a si� zdecydowanie inna warstwa znaczeniowa, w XVIII w. jeszcze nieobecna. Chodzi
0 pami�tnik rozumiany jako wspomnienia osobiste, rodzaj autobiografii. Jest rzecz� charakterystyczn�, �e nie pos�u�y� si� tym okre�leniem �aden XVIII-wiecz-ny autor pami�tnik�w typu autobiograficznego. Ludziom tej epoki nazwa �pami�tnik", wchodz�ca dopiero w u�ycie jako synonim relacji opartej na osobistym do�wiadczeniu, ale wyra�nie przedmiotowej, kojarzy�a si� �atwiej z historiografi� ni� z autobiografi�. Na tym tle nomenklatura Kitowicza przestaje by� ra��cym pomieszaniem poj��, pozostaje �wiadectwem obyczaju j�zykowego epoki
1 ambicji historiograficznych pisz�cego.
Ambicje te odezwa�y si� w nim bardzo wcze�nie. Ju� jako pi�tnastoletni ch�opiec zacz�� notowa� wa�niejsze wydarzenia, kt�rych by� �wiadkiem. Prowadzi� te zapiski systematycznie przez 25 lat (1743-1768), przerwa� z chwil� pojawienia si� w okolicy, gdzie mieszka�, pierwszych oddzia��w konfederacji barskiej, by w porywie patriotycznym zamieni� pi�ro na szabl�. Powr�ci� do zaj�� kronikarskich w 1779 r. Zapisuje teraz nie tylko bie��ce wypadki, ale i zas�yszane dawniejsze, jak gdyby kompletuj�c materia� do zamierzonego dzie�a historycznego. Ale na serio m�g� si� nim zaj�� dopiero oko�o 1788 r., gdy po wielu perypetiach �yciowych i �rozmaitych z miejsca na miejsce przenosinach" osiad� nareszcie na probostwie w Rzeczycy. Wtedy w�a�nie napisa� przedmow� do Pami�tnik�w, wyk�adaj�c w niej swoj� koncepcj� pisarstwa historycznego. Samo jednak dzie�o mia�o w tym czasie posta� bardzo jeszcze surow�. Kitowicz zdo�a� jedynie �w jedn� ksi�g� zebra�" rozproszone dotychczas na lu�nych kartkach zapiski, przy czym, naglony po�piechem, przepisywa� je w kszta�cie niezmienionym, tak jak swego czasu zosta�y rzucone na papier. Do tej samej ksi�gi wpisa� nast�pnie - te� jeszcze w 1788 r. - dzieje konfederacji barskiej, kt�rych na bie��co nie mia� czasu ani mo�no�ci
19
Wst�p
notowa�. Ta obszerna opowie�� o walkach konfederackich jest pierwsz� jego prac� istotnie historyczn�, bo pisan� z perspektywy, odtwarzaj�c� wydarzenia minione. Niebawem jednak zaabsorbowa�y go ponownie wypadki wsp�czesne, aktualne. W�a�nie rozpoczyna� obrady sejm nazwany p�niej Wielkim. Kitowicz notuje znowu na bie��co, ju� w drugiej ksi�dze raptularza. Prowadzi� j� b�dzie do 1798 r. Ostatnie wpisy to cykl dokument�w dotycz�cych trzeciego rozbioru Polski, opis �mierci i pogrzebu by�ego kr�la oraz jego charakterystyka.
By� wi�c Kitowicz przez ca�e niemal �ycie kronikarzem wsp�czesno�ci. Przypomnijmy: od 1743 do 1798 r. (z dziesi�cioletni� zaledwie przerw�) �notowa� swoj� chronologi�". Powsta� w ten spos�b poka�ny zbi�r materia��w historycznych, z konieczno�ci nier�wnych z punktu widzenia wa�no�ci, wiarygodno�ci i sposobu opracowania. Wczesne zapisy s� na og� lakoniczne, mniej komentowane. Z wydarzeniami wagi pa�stwowej s�siaduj� spostrze�enia na temat pogody, a tak�e zapiski o charakterze prywatnym (np. �ten jubileusz odprawi�em w Kaliszu r. 1750"). Jest to typowy raptularz, kt�ry stopniowo z biegiem czasu ulega charakterystycznym przekszta�ceniom. Coraz wi�cej w nim obszernych relacji, tworz�cych pewne ca�o�ci tematyczne, wyodr�bnione przy pomocy tytu��w rzeczowych (a nie lat, jak poprzednio), pojawiaj� si� odpisy dokument�w, obszerne komentarze. Drug� ksi�g�, zgodnie z zapowiedzi� przedmowy, traktuje pami�tni-karz ju� jako brulion dzie�a historycznego o okre�lonej tematyce. Tylko prawem bezw�adu znalaz�y si� w jej cz�ci pocz�tkowej notatki tre�ci meteorologicznej. Znik�y zupe�nie (ju� przedtem nieliczne) zapiski autobiograficzne. Trafiaj� si� natomiast uwagi natury redakcyjnej, kierowane pod w�asnym adresem (np. w nawiasie: �Dziad�w i innych ludzi wieszanie przez konfederat�w hoc loco opisa�").
Mimo opisanych r�nic obie ksi�gi raptularza tworz� jednolity, cho� przerywany ci�g kolejnych zapis�w, odzwierciedlaj�cych powolny proces kszta�towania si� koncepcji Pami�tnik�w, czyli Historii polskiej. Reprezentuj� jej stadium �przedredakcyjne". Kitowicz liczy� si� jednak z mo�liwo�ci� oddania dzie�a w r�ce czytelnik�w w tej w�a�nie postaci. Dlatego s�uszniej b�dzie nazywa� te materia�y redakcj� raptularzow� lub brulionow�. Nie dochowa�a si� ona w oryginalnych ksi�gach Kitowicza. Przedstawiona powy�ej ich zawarto�� i proces powstawania jest rekonstrukcj� opart� na dw�ch fragmentarycznych odpisach XIX-wiecznych i informacjach przedmowy.14
14 Por. P. Matuszewska, Z dziej�w �Historii polskiej" Kitowicza, �Pami�tnik Literacki" 1962, z. 4 (zob. te� tej�e Proza J�drzeja Kitowicza, Wroc�aw 1965, Studia z Okresu O�wiecenia, t. II) oraz J�drzej Kitowicz (1728-1804) w zbiorowym kompendium Pisarze polskiego o�wiecenia. Red. T. Kostkiewiczowa i Z. Goli�ski, t. 1, Warszawa 1992.
20
Wst�p
Kitowicz nie poprzesta� na brulionowej redakcji Historii. Gdy po ostatecznej utracie niepodleg�o�ci wsp�czesno�� przesta�a go interesowa� jako kronikarza, zabra� si� ponownie do zgromadzonych materia��w historycznych. Mia� ju� za sob� bogate do�wiadczenia pisarskie, zdobyte w pracy nad Opisem obyczaj�w, i wydaje si�, �e wi�ksz� wag� przywi�zywa� teraz do zagadnie� kompozycji, stylu - owych �powierzchownych okras", kt�re sk�onny by� lekcewa�y� w okresie pisania przedmowy. Przy tym nic ju� nie sta�o na przeszkodzie, by �w u�o�eniu nale�ytym pisa� histori�" panowania Augusta III i Stanis�awa Augusta - rz�dy obu wraz z bytem pa�stwowym Polski nale�a�y do przesz�o�ci, by�y epok� zamkni�t�, sko�czon�. Starannego opracowania wymaga�a zw�aszcza ksi�ga pierwsza, wype�niona owymi raptularzowymi notatkami sprzed wielu lat. W�a�ciwie trzeba j� by�o dopiero napisa�, pos�uguj�c si� rap-tularzem tylko pomocniczo. Tej pracy po�wi�ci� Kitowicz ostatni okres �ycia.
Powsta�a w ten spos�b dojrza�a, ostateczna redakcja pierwszego tomu Pami�tnik�w, czyli Historii polskiej. Reszta - ca�y tom drugi raptularza, a tak�e cz�� pierwszego - nie doczeka�a si� analogicznego opracowania, pozosta�a w brulionie. Drukowanie obu cz�ci na r�wnych prawach, jak to praktykowano w wydaniach poprzedzaj�cych PIW-owskie, nie mog�o pozosta� bez wp�ywu na obiegow� ujemn� opini� o kompozycji tego dzie�a. Nic dziwnego, �e tak niekorzystnie dla Pami�tnik�w wypada�o por�wnanie z Opisem obyczaj�w. Inaczej rzecz si� przedstawia, gdy Pami�tniki reprezentuje jedynie opracowana starannie autorsko cz�� pierwsza.
Stanowi ona niew�tpliwie pewn� przemy�lan�, zamkni�t� ca�o��. Obejmuje czasy Augusta III i pocz�tki panowania Stanis�awa Augusta - do pierwszego rozbioru. Podstaw� uk�adu dzie�a jest chronologia, potraktowana jednak bardziej swobodnie ni� u dawnych kronikarzy, kt�rych wzory m�g� mie� Kitowicz przed oczami. Z zasad� chronologiczn� krzy�uje si� bowiem u niego inna � tematyczna. Narracja kronikarska rozpada si� zazwyczaj na poszczeg�lne �lata". Jest to wp�yw tradycji gatunku, wywodz�cego si� przecie� od rocznik�w. Nawet pami�tnikarze ulegali ci�nieniu tej tradycji, cho� np. u Paska podzia� na lata mia� charakter czysto zewn�trzny, formalny. W Pami�tnikach Kitowicza �lad tej konwencji mo�emy dostrzec jedynie w kilku pocz�tkowych rozdzia�ach, tytu�owanych: O r�nych zdarzeniach w r. 1749, O r�nych zdarzeniach w r. 1750, itp. Na og� jednak ca�o�ci, jakie wyodr�bnia on przy pomocy tytu��w, s� jednostkami tematycznymi, nie chronologicznymi.
Szczeg�lnie jest to widoczne w cz�ci po�wi�conej dziejom ruchu barskiego, sk�adaj�cej si� z szeregu portret�w poszczeg�lnych przyw�dc�w konfederackich. Niekt�re z nich ograniczaj� si� do kr�ciutkiej informacji, kto by� zacz, i opisu akcji, jak� si� ws�awi�. Maj� wi�c posta� anegdoty. I w�a�nie anegdota jest podstawow� jednostk� kompozycyjn� w dziele Kitowicza. Oczywi�cie
21
Wst�p
nie tylko anegdota w znaczeniu potocznym, ale wszelka opowie�� o jednorazowym zdarzeniu, daj�ca si� wyodr�bni� z toku narracji jako samoistna ca�o��. Jak ju� wspomnia�am, czasem jedno takie zdarzenie wype�nia ca�y rozdzia-�ek, zatytu�owany np. O Chlebowskir�. Kiedy indziej kilka anegdot po��czonych narracj� ci�g�� i osob� bohatera tworzy rozdzia� wi�kszy (np. O �bikow-skim). Opowie�� o zdarzeniu s�u�y te� czasem Kito wie�owi do skomentowania lub wyja�nienia przyczyn innego zdarzenia - powstaje wtedy konstrukcja pi�trowa, anegdota w anegdocie (Paczkowska ksieni�, Drewicz nad grobem Gogolewskiego). Nawet w tych partiach tekstu, gdzie Kitowicz-historyk czuje si� zobowi�zany do pewnej syntezy, podsumowania (np. na zako�czenie opisu panowania Augusta III, a tak�e na ko�cu tomu), zawsze znajdzie si� miejsce dla anegdoty, traktowanej jako przyk�ad lub przeciwnie - wyj�tek.
Na warto�ci anegdoty jako podstawowej jednostki kompozycyjnej poznali si� ju� dawno pami�tnikarze. Wytworzy� si� nawet odr�bny gatunek, tzw. pami�tnik anegdotyczny. Wydaje si� jednak, �e w wypadku Kitowicza mo�na m�wi� o nowatorskim wzbogaceniu tej techniki. Potrafi on bowiem przystosowa� j� nawet do funkcji, zdawa�oby si�, sprzecznych z jej istot�. Dzi�ki prostym zabiegom stylistycznym (stosuj�c np. na przemian dokonane i niedokonane formy czasownika) nadaje Kitowicz opowiadanej historyjce walor uog�