16915
Szczegóły |
Tytuł |
16915 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16915 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16915 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16915 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Carol Emshwiller
SEKS I/LUB PAN MORRISON
Mog� nastawia� zegarek wed�ug krok�w pana Mormona na schodach � nie znaczy to, �e jest
a� tak punktualny, ale na moje potrzeby wystarcza. Oko�o 8:30. (M�j zegarek i tak si� spieszy.)
Codziennie rano ci�ko schodzi po schodach, a ja cofam wskaz�wki o dziesi��, osiem albo siedem
minut. Przypuszczam, �e mog�abym robi� to bez niego, ale by�oby szkoda, gdyby wszystkie te
ci�kie kroki, te sapni�cia i westchnienia zu�ywanej energii marnowa�y si� jedynie na schodzenie
na d�, dlatego dostosowa�am swoje �ycie do tego porannego tempa. Pogrzebowego tempa, kto�
m�g�by powiedzie�, ale pogrzebowego tylko dlatego, �e pan Morrison jest gruby i tym samym
powolny. Prawd� m�wi�c, jak na m�czyzn� jest mi�ym cz�owiekiem. Zawsze si� u�miecha.
Czasami czekam na dole, patrz�c w g�r�, i czasami trzymam budzik. U�miecham si� i mam
nadziej�, �e m�j u�miech nie jest tak t�skny jak jego. Okr�g�a twarz pana Morrisona ma w sobie
co� z twarzy Mony Lisy. Z pewno�ci� ma jakie� tajemnice.
� Nastawiam zegarek wed�ug pana, panie M.
� He, he� jej, jej � st�kni�cie, oddech. � Ha� � d�wigni�cie brzucha na prawo � mam
nadziej�
� Och, dla mnie jest pan wystarczaj�co punktualny.
� He, he. Och, tak. � Z pewno�ci� ca�y �wiat ci��y mu na barkach albo mo�e mia�d�� go i
sp�aszczaj� setki mil powietrza. Ile funt�w na cal kwadratowy go obci�za? Brakuje mu
wewn�trznej energii, by odeprze� ci�ar. Wszystkie jego mi�nie rozlewaj� si� pod sk�r� niczym
galareta.
� Nie ma czasu na rozmowy � m�wi. (On nigdy nie ma czasu.) Odchodzi. Lubi� go i podoba
mi si� jego ci�ty bosto�ski akcent, ale wiem, �e jest zbyt dumny, by okazywa� �yczliwo��. Dumny
to z�e s�owo, wi�c niech b�dzie nie�mia�y. Na tym poprzestan�.
Odwraca si�, sapie, a potem puszcza do mnie oko, �eby z�agodzi� swoje osch�e s�owa. A mo�e
to tylko tik. My�li, je�li w og�le o mnie my�li: Co jeszcze powie i co ja jej odpowiem? Czy mo�e
wiedzie� co�, czego ja ju� bym nie wiedzia�? I tak, ko�ysz�c si� z boku na bok na iksowatych
nogach, wychodzi za drzwi.
Teraz zaczyna si� dzie�.
Mog� robi� naprawd� sporo rzeczy. Cz�sto sp�dzam czas w parku. Niekiedy wypo�yczam
��dk�, wios�uj� i karmi� kaczki. Uwielbiam muzea, poza tym s� wszystkie te darmowe galerie
sztuki i wystawy sklepowe i, je�li oszcz�dnie gospodaruj�, od czasu do czasu mog� wcisn�� si� na
poranek do kina lub teatru. Ale nie lubi� przebywa� poza domem po powrocie pana Morrisona.
Ciekawe, czy zamyka sw�j pok�j, gdy wychodzi do pracy.
Jego pok�j znajduje si� wprost nad moim, a pan Morrison jest zbyt wielki, by zachowywa� si�
cicho. Dom j�czy pod jego ci�arem i osiada, gdy wstaje z ��ka. Pod�oga trzeszczy pod jego
stopami. Nawet �ciany poskrzypuj�, a tapeta szele�ci jak papier ry�owy. Ale chyba nie przeszkadza
mi ten ha�as. Dzi�ki tym odg�osom kontroluj� pana Morrisona. Czasami, tutaj, na dole, ma�puj�
jego ruchy, od ��ka do komody, �up, �up, od komody do szafy i z powrotem. Wyobra�am go sobie,
platfusa. Wyobra�cie go sobie. Wyobra�cie sobie te wielkie nogi wsuwaj�ce si� w czelu�cie
nogawek boskiej miary (bo przecie� zwyczajny cz�owiek nie mo�e mie� takich n�g), wyobra�cie
sobie te nogi Thora w nogawkach przepastnych jak jaskinie. Wyobra�cie sobie te dwie opas�e
kolumny, sk�po poro�ni�te w�oskami koloru pszenicy, na �lepo szukaj�ce drogi w szerokich jak
sp�dnice rurach z br�zowej we�ny, jeszcze wilgotnych od wczoraj. Ooo. Uff. W g�r�, do szelek.
Chyba s�ysz� st�d jego oddech.
Szczotkuj� w�osy trzy razy szybciej ni� on, mog� wi�c wyj�� i czeka� przy najni�szym stopniu,
zanim otworzy drzwi.
� Nastawiam zegarek wed�ug pana, panie M.
� Nie ma czasu. Nie ma czasu. Wychodz�. Ha� � i zamyka frontowe drzwi tak delikatnie,
jakby my�la�, �e boj� si� jego wielkich, t�ustych r�k.
I tak, jak powiedzia�am, zaczyna si� dzie�. Pytanie (a mo�e to pytanie na dzisiaj): Kim on
naprawd� jest, jednym z Normalnych czy jednym z Innych? Nie�atwo rozstrzygn�� w przypadku
takiego grubasa. Zastanawiam si�, czy jestem w stanie to zrobi�. A jednak chc� posun�� si� do
pewnych granic i jestem jeszcze do�� zwinna. Ca�e to wios�owanie i chodzenie do g�ry i na d�
Ostatnio sp�dzi�am ca�� noc skulona pod krzakiem w Central Parku, poza tym dwa razy wdrapa�am
si� po schodach po�arowych na dach i z powrotem (ale niewiele zobaczy�am i jeszcze nie mam
pewno�ci co do Innych).
Szafa chyba nie b�dzie si� nadawa�, bo nie ma dziurki od klucza, cho� mog�abym lekko uchyli�
drzwi i zaklinowa� je nog�. M�g�by nie zauwa�y�. Albo wsun� si� pod ��ko. To prawda, �e
jestem chuda i ma�a, niemal dzieci�cej budowy, ale to nie b�dzie �atwe. Z drugiej strony szukanie
kochank�w na dachu te� nie by�o �atwe.
Czasami �a�uj�, �e nie jestem ma��, chy�� jaszczurk�, ciemnozielon� albo ��tawo�br�zow�.
Mog�abym si� w�lizn��, ukryta w cieniu jego brzucha, gdy b�dzie otwiera� drzwi i w �yciu by
mnie nie zobaczy�, cho� oczy ma tyle� szybkie, co nogi niezdarne. Mimo wszystko by�abym
szybsza. Czmychn�abym za eta�erk� albo za biurko, a mo�e po prostu po�o�y�abym si� w k�cie,
bo z pewno�ci� niecz�sto spogl�da na pod�og�. Jego pok�j jest nie wi�kszy od mojego i jego
obecno�� musi go wype�nia�, albo raczej wype�nia go jego brzuch i nogi. Widzi sufit i obrazy na
�cianach, blat nocnej szafki, biurka i komody, ale pod�oga i dolne po�owy wszystkiego by�yby dla
mnie bezpieczne. Nie, nawet nie musz� �a�owa�, �e nie jestem jaszczurk�, z wyj�tkiem dostania si�
do �rodka. Ale je�li nie zamyka pokoju, to z tym te� nie powinno by� problemu i b�d� mog�a
sp�dzi� ca�y dzie� na szukaniu kryj�wek. Je�li zadecyduj�, �e to w�a�ciwy wiecz�r, wezm� ze sob�
co� do jedzenia. �adnych krakers�w i orzech�w, wy��cznie bezszelestne produkty, jak ser i batony
figowe.
Teraz, gdy o tym my�l�, wydaje mi si�, �e zostawia�am pana Morrisona na sam koniec, jak
dzieci lukier, zjadany po sko�czeniu ciasta. Teraz rozumiem, �e by�am g�upia, bo skoro pan
Morrison naprawd� jest jednym z najbardziej prawdopodobnych kandydat�w, powinien p�j�� na
pierwszy ogie�.
I tak dzisiejszy dzie� zaczyna si� od zgromadzenia prowiantu i zwiadowczej wyprawy na g�r�.
Pok�j jest zagracony. Nie ma eta�erki, ale s� setki ksi��ek i czasopism. Zagl�dam za ich sterty.
Zagl�dam do szafy, pe�nej obwis�ych, ogromnych marynarek, w�r�d kt�rych z �atwo�ci� zdo�am
ukry�. Wystarczy spojrze� na szerokie ramiona, spadaj�ce z wieszak�w. Zagl�dam pod ��ko i we
wn�k� pod biurkiem. Kucam pod nocnym stolikiem. Moszcz� si� w�r�d brudnych koszul i
skarpetek ci�ni�tych w k�t. Och, pod wzgl�dem kryj�wek ten pok�j jest lepszy od Central Parku.
Postanawiam wykorzysta� je wszystkie.
Jest co� bardzo mi�ego w przebywaniu tutaj, bo lubi� pana Morrisona. Ju� same jego gabaryty
podnosz� mnie na duchu; jest do�� wielki, by by� ojcem ka�dego. Jego pok�j krzepi tymi
wszystkimi ojcowsko du�ymi rzeczami. Czuj� si� tutaj leniwie i m�odo.
Zjadam par� batonik�w, siedz�c w szafie na jego butach, mi�kkich, szerokich kamaszach,
rozdeptanych, bardziej podobnych do poduszek ni� but�w. Potem ucinam sobie drzemk� w
brudnych koszulach. Mog�oby si� wydawa�, �e jest ich z pi�tna�cie, ale w rzeczywisto�ci jest tylko
siedem i kilka skarpetek. Potem kucam pod biurkiem, przytulaj�c kolana do piersi, czekam i
zaczynaj� ogarnia� mnie w�tpliwo�ci. Teraz ju� wiem, �e ten rozko�ysany brzuch b�dzie wi�kszy
nad wszelkie moje oczekiwania. Z pewno�ci� wszystko ocieni albo zas�oni, dlaczego wi�c kucam
tutaj, postukuj�c paznokciami w nog� biurka, kiedy mog�abym by� na dworze i karmi� go��bie?
Wyjd�, m�wi� sobie. Naprawd� chcesz tu sp�dzi� ca�y dzie� i mo�e tak�e noc, skulona i
uwi�ziona? A jednak, czy ostatnio nie robi�am tego samego wiele razy i zawsze na pr�no? Czemu
nie spr�bowa� jeszcze raz? Bo z pewno�ci� pan Morrison jest najbardziej obiecuj�cy ze
wszystkich. Jego oczy, zmru�one przez policzki wypchane t�uszczem, wygl�daj� niemal chi�sko.
Nos ma rzymski i w pospolitej twarzy by�by dominuj�cy, ale tutaj ginie. Jest pomniejszony.
Skarla�y. �Ratuj � wo�a � ton�.� Spr�bowa�abym, ale b�d� mia�a inne wa�niejsze obowi�zki,
gdy pan Morrison wr�ci. Obowi�zki dla dobra og�u, dos�ownie dla wszystkich, ale nie s�dz�, by
kierowa�y mn� bodaj najmniejsze uprzedzenia.
Widzicie, par� tygodni temu posz�am na poranek teatralny. Patrzy�am, jak Royal Ballet ta�czy
��wi�to wiosny� i wtedy przysz�o rai na my�l� Ha, co pomy�leliby�cie, widz�c tancerzy w
trykotach, kt�re maj� uchodzi� za go�� sk�r�? Nagie kostiumy, tak je nazwa�am. I wszyscy ci
elegancko ubrani, kulturalni ludzie oklaskiwali ich, akceptowali, cho� doskonale wiedzieli� To
jak swego rodzaju nowe szaty cesarza, tylko �e na odwr�t. Pomy�lcie, s� tylko dwie p�ci i ka�dy
jeden z nas nale�y do jednej z nich i z pewno�ci�, to znaczy przypuszczalnie, wie co� o drugiej. Z
drugiej strony, by� mo�e tutaj pope�ni�am b��d. Pomy�leliby�cie� no w�a�nie, pomy�leliby�cie to,
co ja sobie pomy�la�am: �e w�r�d nas musz� by� Inni.
Ale szukam ich nie ze strachu ani z odrazy. Jestem otwarta i wolna od uprzedze�. Zrozumiecie,
�e m�wi� prawd�, gdy wyznam, �e nigdy nie widzia�am (i czy� to nie wydaje si� dziwne?)
narz�d�w mojego pocz�cia ani u mojego ojca, ani u mojej matki. B�g jeden wie, jakie one by�y i
jaki wp�yw wywar�y na mnie.
Czekam wi�c tutaj, stukaj�c pantoflem w pod�og� i ogryzaj�c sk�rki przy paznokciach.
Kontempluj� nie polakierowan�, spodni� stron� blatu biurka. Rysuj� j� paznokciem kciuka.
Zjadam jeszcze par� batonik�w i zastanawiam si�, czy nie pos�a� mu ��ka, ale postanawiam tego
nie robi�. Ssie sk�r� w zgi�ciu �okcia, a� robi si� czerwona. Czas p�ynie tak powoli jak wskaz�wki
szkolnego zegara. Przeczo�guj� si� po pod�odze i wyci�gam za stertami ksi��ek i czasopism.
Czytam pierwsze ust�py w tuzinie z nich. Dzi�ki wylegiwaniu si� w kurzu i wcze�niej w koszulach
i skarpetkach zyskuj� swoisty zapach i pokrywam si� szarym, jakby zwierz�cym puchem, co
sprawia, �e czuj� si� bezpieczniej, jak gdybym naprawd� nale�a�a do tego pokoju i mog�a pe�za�
po pod�odze bez przyci�gania uwagi pana Morrisona, wyj�wszy mo�e poklepanie po g�owie, gdy
b�d� go mija�.
�up� przerwa. Klap� przerwa. Tych krok�w nie mo�na pomyli�. Dom krzykiem wita jego
obecno��. Pod�ogi budz� si� z poskrzypywaniem i nachylaj� w stron� klatki schodowej. Por�cz
odsuwa si� od jego �liskich, wielkich jak bochny r�k. Tapeta wygl�da tak, jakby nagle zal�g�y si�
pod ni� pluskwy. Pan Morrison musi my�le�: Ha, tym razem nie zerka na mnie z drzwi. Co za ulga.
Mog� ca�kowicie skupi� si� na wspinaczce. Podnosi� lew� nog�, walcz�c z ci�nieniem. Ooo. �up.
Przystan�� i udawa�, �e patrz� na obrazek na �cianie.
Czmycham pod biurko.
To dziwne, �e zaraz po wej�ciu do pokoju, pan Morrison k�adzie gazet� na biurku i siada z
kolanami przy moim nosie: istne mury, piece kolan, buchaj�ce �arem i wilgoci�, wyrzucaj�ce
delikatne miazmaty mokrej we�ny i potu. Piersi matki napieraj�ce w moj� stron�. Pewnie r�wnie
mi�kkie. Czemu nie mog� przy�o�y� do nich policzka�? Zwa�cie, siedzi nieruchomo, bez
postukiwania nog�, bez rytmicznego napinania uda. Jest niepodobny do reszty nas, ale czy
cz�owiek jego formatu m�g�by robi� takie drobne rzeczy?
Pi�trz� si� dowody poszlakowe, lecz jak dot�d to wszystko, co uda�o mi si� zgromadzi� i
nadszed� czas na co� konkretnego. Potrzebuj� tylko jednej rzeczy, tylko jednego faktu.
Pan Morrison czyta i poprawia spodnie w kroczu, i znowu czyta. Jego oddech zionie kie�bas� i
czosnkiem. Przypominam sobie, �e jest ju� po kolacji, wi�c wyjmuj� ser i zjadam go jak
najwolniej, ma�ymi kr�liczymi k�skami. Skubi� ten ma�y kawa�ek przez p� godziny.
Wreszcie pan Morrison wychodzi do �azienki, a ja przemieszczam si� pod koszule i skarpetki i
rozprostowuj� nogi. A je�li rozbierze si� tak jak moja babcia, pod nocn� koszul�? Pod, w jego
przypadku, jak�� ogromn� p�acht� wielko�ci podw�jnego ��ka?
Ale nie. Wiesza marynark� na ma�ym wieszaku i krawat na ga�ce drzwi szafy. Rzuca na mnie
koszul� i musz� sobie zrobi� drug� dziurk� szpiegowsk�. Potem zdejmuje buty i skarpetki. Spadaj�
olbrzymie spodnie z powolnym, niewidocznym wysi�kiem (wygl�da przez okno). Zabiera si� za
z��k�e majtasy, drapi�c si� najpierw z ty�u i wprawiaj�c po�ladki w istne trz�sienie ziemi.
Gdzie on kupi� takie s�oniowe galoty? W jakim sklepie kiedy� le�a�y z�o�one na p�ce? W jakiej
fabryce kobiety siedzia�y przy maszynach szwalniczych, szyj�c te gacie nie z tego �wiata? Z
Marsa? Z Wenus? Z Saturna, bardziej prawdopodobne. Albo mo�e z jakiego� ksi�yca Jowisza z
mniejszym ci�nieniem powietrza na cal kwadratowy sk�ry i mniejsz� grawitacj�, gdzie pan
Morrison mo�e pokonywa� schody po trzy stopnie na raz, przeskakiwa� przez p�oty (bo z
pewno�ci� nie jest na to za stary) i ta�czy� przez ca�� noc z dziewcz�tami swojego kalibru.
Mru�y swoje orientalne oczy, patrz�c w lamp� pod sufitem i zsuwa galoty, pozwala im spa��
swobodnie na pod�og�. Widz� Appalachy jego uda i po�ladka. Jak taki cz�owiek mo�e sta� nagi
nawet przed ma�ym lusterkiem? Zatracam si�, zahipnotyzowana. Niepodobna okre�li� koloru jego
sk�ry � taki sam k�opot jak z niebieskoszarymi oczami albo oceanem. P�owy, r�owy, oliwkowy
i czerwony, gdzieniegdzie sina s�oniowa szaro��. Jego oczy musia�y przywykn�� do takiej
r�norodno�ci barw i do ogromu, skupienia, obfito�ci swojej osoby, do nieumiarkowanej przesady,
kosmicznej, astronomicznej.
Jestem kompletnie przyt�oczona. Le�� w kokonie koszul bez najl�ejszego dr�enia. Moje oczy
nie pojmuj� tego, co widz�. On wykracza poza moje zrozumienie. Mo�ecie sobie wyobrazi�, jak
cienkie musz� wydawa� mu si� moje nadgarstki? My�li (je�li w og�le o mnie my�li): Ona mo�e
pochodzi� z innego �wiata. Jak�e obce s� jej kostki i ko�ci n�g. Jak mocno odznaczaj� si� jej oczy.
Jaka zielona jest jej cera w cieniach na skrajach twarzy. (Bo musz� przyzna�, �e podobnie jak on
mog� znajdowa� si� na r�wnie odleg�ym kra�cu skali ludzko�ci.)
Nagle dusza zaczyna mi �piewa�. M�j oddech mruczy w gardle hymny tak wolno, jak
�piewa�by sam pan Morrison. Czy to mo�e by� mi�o��? � zastanawiam si�. Moja pierwsza
prawdziwa mi�o��? Ale czy� zawsze nie by�am nami�tnie zainteresowana lud�mi? Albo raczej
tymi, kt�rzy wywarli na mnie wra�enie? Lecz czy to uczucie nie jest inne? Czy mi�o�� naprawd�
mog�a przyj�� do mnie tak p�no? (La, la, li, la, z kt�rego p�yn� wszystkie dobrodziejstwa.)
Zamykam oczy i wtulam g�ow� w koszule. U�miecham si� do brudnych skarpetek. Wyobra�cie
sobie, jak on kocha si� ze mn�!
Znacznie poni�ej jego roztargnionego, skierowanego w sufit spojrzenia, czo�gam si� na
�okciach i kolanach z powrotem za stare ksi��ki. Bezpieczniejsze miejsce, by otrz�sn�� si� z
g�upoty. Przecie� jestem taka stara, �e m�g�by (kiedy� nawet by�am zam�na) by� moim
najm�odszym synem. Gdyby jednak by� moim synem, czy m�g�by mnie tak przerosn��?
Rozumiem, �e nigdy go nie do�cign� (to prawda odnosz�ca si� do wszystkich syn�w). Wolno mi
go kocha� tylko tak, jak mysz by� mo�e kocha r�k�, kt�ra czy�ci klatk�, bez pe�nego zrozumienia,
bo, jak mysz, widz� go tylko cz�ciowo. Wi�cej wyczuwam. Wyczuwam g��bsz� wielko��.
Wyczuwam ogrom, jakiego jeszcze nie jestem w stanie sobie wyobrazi�. Zaokr�glone powidoki
oci�gaj� si� na spodnich stronach moich powiek. Wydaje si�, �e tajemnicza ciemno�� zalega w
k�tach pokoju, a cie� pana Morrisona zas�ania jednocze�nie okno na jednej �cianie i lustro na
drugiej. Bezwarunkowo jest jak g�ra lodowa, siedem �smych pod wod�.
Ale teraz odwraca si� w moj� stron�. Zerkam spomi�dzy ksi��ek, trzymaj�c czasopismo nad
g�ow� jak w czasie deszczu. Robi� to nie tyle dlatego, by si� ukry�, ile by odgrodzi� si� od jego
ogromu.
I trwamy tak, oko w oko. Patrzymy na siebie i nie wydaje si�, by on pojmowa� mnie lepiej ni� ja
rozumiem jego, jednak�e zazwyczaj jego umys� wyprzedza m�j, przeskakuje za niedoko�czone
zdania. Jego oczy nie s� ju� t�skne i jeszcze nie zaskoczone. Ale jego p�pek � to zupe�nie inna
historia. Oto tutaj wreszcie jest oko Boga. Gnie�dzi si� na rozleg�ej, nijakiej p�aszczy�nie sk�ry
niczym s�o�ce na krzywi�nie wszech�wiata, �l�c mi gor�ce mrugni�cia, dobrotliwe, t�uste
mrugni�cie. Oko brzucha akceptuje i rozumie. Oko brzucha poznaje mnie i patrzy na mnie tak, jak
zawsze pragn�am, by na mnie patrzono. (Aha, cho� id� dolin� cienia.) Teraz ci� widz�.
Ale teraz go widz�. W�a�nie tam sk�ra zwisa lu�nymi, plastikowymi fa�dami, i jest tam ma�y
kr��ek w kolorze miedzi, podobny do pi��dziesi�ciocent�wki zrobionej z cent�wek. Ma dziurk� w
�rodku i jest za�niedzia�y na skrajach. To musi by� swego rodzaju �nagi kostium� i jakie by nie
by�y narz�dy p�ciowe, to s� ukryte za t� gor�c�, dziobat� i kostropat� imitacj� sk�ry.
Patrz� w te dziewcz�ce oczy i s� one puste, jakby ga�ki oczne sk�ada�y si� z samych bia�ek, tak
puste, jakby wcale nie mia�y p�ci, jaja bez ��tek, jak ch�opiec�lalka z okr�g�� dziurk� do
wylewania wody.
Bo�e, my�l�. Nie jestem religijna, ale my�l�, m�j Bo�e, a potem podnosz� si� i jako�, w
kulawym k�usie, wydostaj� si� stamt�d i zbiegam po schodach jak na skrzyd�ach. Zatrzaskuj�
drzwi mojego pokoju i wsuwam si� pod ��ko. Najbardziej oczywista kryj�wka, ale gdy ju� tam
jestem, nie mog� znie�� my�li o wyj�ciu. Le�� i s�ucham, czekaj�c na dudnienie na schodach,
grzmot st�p �ami�cych stopnie, trzask wyrywanej por�czy.
Wiem, co powiem. �Akceptuj�. Akceptuj� � powiem. � B�d� kocha�, ju� kocham,
czymkolwiek jeste�.�
Le��, nas�uchuj�c, patrz�c na zwisaj�ce skraje narzuty w absolutnej ciszy domu. Czy kto� mo�e
by� tutaj w takiej dziwnej ciszy? Czy mam zw�tpi� nawet we w�asne istnienie?
�B�g jeden wie � powiem � czy sama jestem normalna.� (Sk�d mo�na wiedzie� takie rzeczy,
gdy wszystko jest ukryte?) Powiem wszystkim, �e akceptujemy. Powiem im, �e nagie kostiumy s�
brzydkie. Akceptujemy twoje fa�dy, twoje ha�dy, zmarszczki, koleiny, bruzdy i wyboje, cokolwiek
tam jest. Twoje p�tle, sznurki, robaki, guziki, figi, wi�nie, p�atki kwiat�w, twoje mi�kkie ma�e
ropuszaki, brodawkowate i zielonkawe, twoje kocie j�zyczki albo szczurze ogony, twoje ostrygi,
jednookie mi�dzy nogami, twoje zaskro�ce, �limaki � akceptujemy. Uwa�amy, �e prawda jest
mi�a.�
Ale co to za d�uga cisza. Gdzie on jest? Bo musi (nie musi?) przyj�� po mnie po tym, co
widzia�am. Dok�d poszed�? Mo�e my�li, �e zamkn�am drzwi na klucz, ale nie zamkn�am. Nie
zamkn�am.
Dlaczego nie przychodzi?
T�um. Maria G�bicka�Fr�c