16801
Szczegóły |
Tytuł |
16801 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16801 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16801 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16801 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Karen Anders
Naga prawda
Tłumaczyła Janina Iwańska
Rozdział pierwszy
– Chyba rozumiesz, Haley. Trzeba mieć jakieś życie seksualne, żeby móc o tym pisać.
Haley Lawton spojrzała z ukosa na swoją przyjaciółkę i współpracownicę, Margo Grant.
– Nic na to nie poradzę, że moje randki rzadko kończyły sięw łóżku. Niech to zostanie
między nami. Kate uważa, że poradzę sobie z takim ,,gorącym’’ tematem.
Pół roku temu Haley podjęła pracę stażystki w ,,SPICE Magazin’’, mając nadzieję, że
uda jej się uzyskać stanowisko redaktora. Dopiero teraz nadarzyła się wyjątkowa okazja, gdyż
szefowa, Kate Moore, zaproponowała jej redagowanie stałej rubryki w zastępstwie nieobecnej
koleżanki. Haley liczyła na to, że się sprawdzi i być może zaproponują jej etat felietonistki. W
tej chwili pracowała nad dwoma tekstami.
Praca redaktora niezbyt ją pociągała, lecz ,,SPICE’’ miało być jedynie etapem na drodze
do wyrobienia
6 Karen Anders Ę&
sobie marki niezależnej felietonistki. Pora pokazać wszystkim, jakie ma dobre pióro.
Naczelna oczekiwała od Haley felietonów do rubryki ,,Pikantny seks’’, poświęconej
fantazjom erotycznym. Zobowiązała się rozważyć zatrudnienie dziewczyny na stałe, lecz
uzależniła decyzję od jakości jej felietonów.
Kate była przekonana, że dokonała trafnego wyboru, bowiem Haley mimochodem
napomknęła kiedyś o ,,szaleństwach na studiach’’. W ten sposób zyskała reputację osoby w
pełni wyzwolonej, a w dodatku obdarzonej fantastycznym ciałem i nie stroniącej od randek.
Problem polegał na tym, że dotychczasowe erotyczne doświadczenia Haley były mniej niż
skromne. Oczywiście, czasem wyobrażała sobie to i owo, lecz uważała, że powinna trochę...
popraktykować, aby pobudzić fantazję i wspiąć się na wyżyny sztuki pisarskiej.
Margo przysunęła krzesło bliżej, żeby nikt ich nie podsłuchał.
- Nie miej do mnie żalu, skarbie, ale muszę ci to powiedzieć. Nie jesteś napalonym
kociakiem. Co z tego, że często chodziłaś na randki, skoro tak naprawdę leciałaś na tego
przystojniaka z uniwersytetu... nie pamiętam nazwiska.
- Dylan Malone. - Haley westchnęła i zakłopotana zamknęła oczy. - Trudno nazwać ten
związek gorącym i namiętnym, skoro nic nie pamiętam.
- Poza tym, że zaraz po dyplomie trafiłaś do niego i z przejęcia trochę za dużo wypiłaś.
- Nigdy nie wlewaj w siebie alkoholu, żeby pozbyć się nieśmiałości.
Ę& Naga prawda 7
- Zamierzałaś go uwieść?
- Chyba coś takiego chodziło mi po głowie. Uznałam, że wieczór po rozdaniu dyplomów
to dobry moment, żeby zrobić krok naprzód. Myślałam, że pójdziemy do łóżka, zrobimy
swoje, a następnego dnia unikniemy krępujących sytuacji, bo przecież nie będziemy musieli
się już widywać. W jego domu zebrało się tyle osób, że nie było gdzie wetknąć szpilki. Cały
czas się martwiłam, że zrobi mi się niedobrze i skompromituję się przed wszystkimi, więc
zaprowadził mnie do swojego pokoju. O ile pamiętam, trochę rozmawialiśmy, a potem
zaczęliśmy się całować.
- E tam, chyba jednak nie ograniczyliście się tylko do całowania.
Haley nigdy nie zapomniała przebudzenia w ramionach Dylana i jego boskiej twarzy,
pokrytej ciemnym zarostem, kilka centymetrów od jej warg. Miała przed oczami jego klatkę
piersiową, ale w ogóle nie przypominała sobie, aby jej dotykała. Prawdę mówiąc, miała w
głowie absolutną pustkę.
Nie miała wątpliwości, że Dylan będzie ją przepraszał, wymyślał wymówki, dlaczego nie
mogą się więcej spotykać, i tak dalej. Postanowiła więc uchronić się przed upokarzającym
koszem od najsłynniejszego podrywacza na campusie Uniwersytetu Nowojorskiego na
Manhattanie.
- Właśnie dlatego uciekłam. Chciałam zachować odrobinę godności i oszczędzić mu
zażenowania.
- Przecież nie byłaś wtedy dziewicą. Steve Shep-pard postarał się o to jeszcze w liceum.
- Lubiłam Steve’a i to bardzo. Nigdy nie trak-
o Karen Anders Ę&
towałam seksu z nim jak przypadkowej przygody. Brałam pod uwagę małżeństwo.
- Tylko dlatego, że twoi rodzice są ze sobą od czasu, kiedy Bóg chodził w krótkich
spodenkach.
- Być może. Wszyscy wokół się rozwodzą, a moi rodzice się kochają i zapewne nic tego
nie zmieni. Uważam, że to wspaniałe, i pragnę tego samego dla siebie.
- Kto by nie pragnął? Na razie nie mówimy o wieczności. Przespałaś się z Malone’em i
nic nie pamiętasz. Trudno. To było rok temu!
- A teraz muszę wykombinować, jak zapełnić cztery kolumny erotycznymi fantazjami,
skoro nic nie pamiętam z mojej jedynej przygody.
- Mogłabym ci pomóc, ale chwilowo szukam chłopaka. Może zadzwoń do mamy.
- Oszalałaś? - Haley odchyliła się na krześle. Przechodząca obok koleżanka zerknęła z
ciekawością, więc dziewczyna ściszyła głos. - Straciłaś rozum? Nie rozmawiam z mamą o jej
życiu seksualnym. Chryste! Tego tylko brakuje, żebym wyobraziła sobie moich rodziców...
Zresztą nieważne. To nie wchodzi w grę.
Margo nie dawała za wygraną.
- A może książki erotyczne? Znajdziesz w nich sporo ostrych fantazji.
- Margo, to byłyby tylko informacje z drugiej ręki. Obydwie zamilkły, lecz po chwili
Margo spojrzała
na przyjaciółkę triumfalnie.
- Haley, co robi grzeczna dziewczynka, kiedy chce, aby ktoś ją nauczył niegrzecznych
sztuczek? - zapytała powoli.
- Znajduje niegrzecznego chłopca?
Ę& Naga prawda 9
Haley wyprostowała się. Miała nadzieję, że źle odczytała intencje przyjaciółki.
- Nie masz ochoty się dowiedzieć, co się naprawdę wydarzyło tamtej nocy?
- Leżałam w łóżku z Dylanem Malone’em, byliśmy nadzy, a ja nic nie pamiętam.
Właściwie do czego zmierzasz? - spytała Haley trochę przestraszona.
- Wciąż o nim myślisz, zgadza się? - Oczy Margo rozbłysły.
Haley wzięła głęboki oddech, aby stanowczo zaprzeczyć, lecz tylko westchnęła.
- Staram się tego nie robić. Przecież ustaliłyśmy, że to tylko podrywacz. Dobrze się
nadaje do zabawy, lecz trudno go traktować poważnie.
- A co złego w zabawie?
- Nic, zupełnie nic. Problem w tym, że od tamtej nocy nie odezwał się ani razu.
Wypadłam z kręgu jego zainteresowań. Pewnie dlatego milczy.
- Zwiałaś, nie mówiąc ,,do widzenia’’.
- Wcale nie zwiałam. Zresztą o czym miałam z nim rozmawiać? Że było mi jak w niebie?
Możliwe, że trafiłam nawet do siódmego nieba, ale to nie zmienia faktu, że nic nie pamiętam
z tamtej nocy!
- Tak czy owak, chciałaś się z nim kochać.
- Margo, jego twarz wywołałaby erotyczne sny nawet u zakonnicy. Miał gęste włosy,
niesamowicie zgrabne ciało i taki szorstki, seksowny głos. Poza tym był dowcipny,
sympatyczny, inteligentny, wysportowany i uprzejmy. Która kobieta nie chciałaby się
przespać z ideałem?
- Haley, przestań. Przez ciebie mam na niego ochotę. - Haley groźnie zmrużyła oczy, na
co Margo
10 Karen Anders Ę&
natychmiast podniosła ręce i uśmiechnęła się przepraszająco. -Ale oczywiście nie
zamierzam nic z tym robić.
- Jeśli do niego zadzwonię, wyłożę karty na stół, a on mnie wyśmieje?
Haley z zamyśleniem stukała ołówkiem w biurko. Zdawała sobie sprawę, że jest
odważna, niekiedy wręcz brawurowa, ale jak miałaby poprosić Dylana o spełnienie tego typu
prośby?
- Haley, nigdy nie znałam człowieka, który tak bardzo jak ty pragnąłby pisać. Trafiła ci
się okazja, by udowodnić Kate, że dasz sobie radę. Wiem, że masz talent, ale brak ci
doświadczenia. Dylan to ekspert. Powiem więcej - nie masz wyboru, chyba że w książce
telefonicznej znajdziesz numer gorącej linii ,,Zwierzenia ogiera’’.
Haley wywróciła oczami i wybuchnęła śmiechem.
- Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby ktoś w Nowym Jorku się tym zajmował. Dylan z
całą pewnością nie jest tak nieśmiały i uroczy jak Steve, ale ma mnóstwo wdzięku i zabójczo
wygląda. Zresztą, nie o to chodzi, Margo.
- Tylko o co?
- Czułam wtedy coś więcej niż tylko zainteresowanie Dylanem.
- No i?
- No i niewiele mi trzeba, żeby się znowu w nim zakochać. Nie chcę się sparzyć. Przez
wszystkie lata studiów zaliczał tabuny kobiet. Na pewno nic się nie zmieniło. On się nie
nadaje na dobrego i wiernego partnera.
- Więc wejdź w to z założeniem, że chodzi tylko
Ę& Naga prawda 11
o seks - zasugerowała Margo. - Powtarzaj to sobie. Zrób z tego swoją mantrę.
- Nie interesuje mnie podrywanie Dalaj Lamy.
- Chcesz przelecieć Dylana. Pragniesz się przekonać, co straciłaś. Przyznaj się.
- Dobrze, dobrze, przyznaję. Nawet nie wiem, czy wciąż jest w Nowym Jorku. Kiedy
ostatnio go widziałam, pracował w jednej z agencji reklamowych. Westin, coś tam, coś tam.
- Westin, Mayer and Martin? To znana firma. Donald Westin jest członkiem mojego
klubu rekreacyjnego.
- Wciąż zapominam, że obracasz się w tych kręgach.
- Tak, ale nie o to chodzi. Sama chciałabym pracować dla WMM. Mają świetną
reputację. No, ale dla tego nadętego Westina pochodzenie i status społeczny bardzo wiele
znaczą. Na pewno Dylan wciąż jest tam zatrudniony. Są biura, w których chciałoby się
pracować jak najdłużej.
- Tak czy owak, można to sprawdzić - stwierdziła Haley. - Ciekawe, jak wysoko zaszedł
w ciągu tego roku.
- Wiesz co, popytam trochę wśród znajomych i dowiem się czegoś bliższego. Jeśli on
wciąż pracuje w WMM, na pewno coś będę wiedziała.
Haley poczuła, jak serce podchodzi jej do gardła. Zobaczy Dylana i poprosi go o coś tak
nieprawdopodobnego... Nigdy dotąd nie zachowywała się w taki sposób, ale wiedziała, że nie
straci pewności siebie, odwagi i determinacji w pogoni za fantazją. Mmm... Jeśli Dylan się
zgodzi, tym razem nie będzie podtruwała się żadnym świństwem.
12 Karen Anders Ę&
Dylan czekał, rozglądając się nerwowo. Co chwila zerkał w stronę wejścia do restauracji.
Wydawało mu się, że minęło kilka godzin od chwili, gdy usłyszał w telefonie jej słodki,
seksowny głos.
Zadzwoniła, kiedy wychodził z biura. Co za dzień! Najpierw sfinalizował umowę
swojego życia ze Stowarzyszeniem Promocji Abstynencji Nastolatków, a potem odebrał
telefon od Haley Lawton.
Kiedy stanęła w drzwiach lokalu, Dylan westchnął, tak jakby przez okrągły rok
wstrzymywał powietrze. Nie zmieniła się ani odrobinę. Wciąż była piękna. Włosy o barwie
jasnego miodu spływały jej do ramion, kręcone, nieujarzmione loki otaczały wyrazistą twarz.
Kelnerzy wbili w nią wzrok, mężczyźni zamarli z uniesionymi widelcami, a kobiety zerkały
zazdrośnie. Haley miała tę wyjątkową urodę gwiazdy filmowej, ale Dylan wiedział, że mimo
oszałamiającej piękności dziewczyny jego otoczenie i tak by jej nie zaakceptowało.
Zawsze postępował zgodnie z nakazami ojca. Sprzeciwił się tylko raz, kiedy miał wstąpić
na Uniwersytet Browna. Pragnął odrobiny normalności w życiu i upierał się przy pozostaniu
w Nowym Jorku. Poza tym zdawał sobie sprawę z ograniczeń finansowych ojca, którego w
tamtym okresie nie było stać na droższą uczelnię.
Westin, Mayer i Martin stworzyli prestiżową agencję, a Dylan szybko awansował, lecz
chciał wierzyć, że odnosi sukcesy dzięki własnej kreatywności i zdolności, a nie umiejętnym
manipulacjom ojca.
Na uniwersytecie Dylan przeżył fascynację Haley, a teraz, gdy widział, jak do niego
podchodzi, uświado-
Ę& Naga prawda 13
mił sobie, że jego zainteresowanie wcale nie zmalało. Od dawna pragnął się z nią
spotykać, lecz zawsze opierał się pokusie. Za bardzo obawiał się narazić tę cudowną
dziewczynę z klasy średniej na wrogą reakcję ,,właściwych kręgów’’, w których, zgodnie z
wolą ojca, nadal się obracał.
Przyjrzał się uważnie zbliżającej się Haley. Miała na sobie skromny czerwony sweter i
krótką czarną spódnicę. Zastanawiał się przez chwilę, jaką bieliznę włożyła. Popatrzył w jej
intensywnie niebieskie oczy i napotkał dawne, niewinne, a zarazem łobuzerskie spojrzenie.
Zawsze fascynował go ten wzrok. Najbardziej jednak imponowała mu inteligencja, widoczna
w błękitnych oczach. Właśnie to tak bardzo go fascynowało podczas tych kilku godzin w
nocy po rozdaniu dyplomów, kiedy odkrył i stracił Haley Lawton.
Pomyślał, że tym lepiej dla niej.
- Hej, mam nadzieję, że nie czekałeś zbyt długo - odezwała się.
Dylan uśmiechnął się i pokręcił głową.
- Oczekiwanie na ciebie to prawdziwa przyjemność, Haley.
- Och. Wciąż jesteś królem uprzejmości, Dylan. To urocze - dodała cichym głosem, od
którego przyśpieszył mu puls.
Wysunął jej krzesło, aby zajęła miejsce przy stoliku, choć tak naprawdę chciał jeszcze raz
poczuć na sobie jej spojrzenie. Przy okazji pochylił się nad nią i wciągnął w płuca woń jej
włosów. Gdy usiadła, odetchnął głęboko. Słońce i kwiaty. Nie trzeba było więcej, aby opisać
Haley.
14 Karen Anders Ę&
Nagle uświadomił sobie, że słońce i kwiaty znikły z jego życia rok temu, po imprezie z
okazji rozdania dyplomów. Do szału doprowadzała go świadomość, że nie ma pojęcia, co się
między nimi wydarzyło. Oboje byli nadzy, to pamiętał. Ale ona ubrała się pośpiesznie i
wyszła z jego pokoju. Nie dopuściła do żadnych wyjaśnień. Może teraz, jeśli umiejętnie
pokieruje rozmową, dowie się wreszcie, co takiego zrobił tamtej nocy. Lub czego nie zrobił.
Serce Haley gwałtownie zatrzepotało. Ukryła ręce pod stołem i dyskretnie wytarła je o
spódnicę. Zdążyła zapomnieć, jak ogromne wrażenie robi na niej Dylan. Nawet z drugiego
końca sali czuła, że wpatruje się w nią z intensywnością, od której dostawała gęsiej skórki.
Stanął nad nią. Poczuła w nozdrzach oszałamiający, korzenny, męski zapach. Dylan
uniósł dłoń i natychmiast nawiązał kontakt wzrokowy z kelnerką. Ta sztuczka przychodziła
mu bez trudu jeszcze na uniwersytecie, zupełnie jakby potrafił zahipnotyzować każdą kobietę.
Wystarczyło, aby spojrzał na nią swoimi rozmarzonymi, sypialnianymi oczyma.
Miał na sobie klasyczny, ciemnoniebieski garnitur. Nieskazitelnie skrojone ubranie nie
mogło zamaskować potężnego ciała. Męskość i muskulatura Dyla-na Malone’a rzucały się w
oczy jak latarnia morska na ciemnym oceanie.
- Co mogę podać? - wykrztusiła przejęta kelnerka.
- Dla pani dżin z tonikiem, a ja się napiję whisky bez lodu.
Ę& Naga prawda 15
- Zapamiętałeś? Przecież przyjęcie odbyło się rok temu i panował tam kompletny chaos -
stwierdziła zaskoczona Haley.
Dylan miał wspaniale wyrzeźbioną twarz o wysoko osadzonych kościach policzkowych i
opalonej, aksamitnej skórze. Krótko ostrzyżony wyglądał jakby niedawno wrócił od fryzjera.
Prezentował się jak typowy pracownik bogatej firmy szybko zdobywający kolejne, coraz
wyższe stanowiska.
- Widzisz, Haley, pamiętam prawie wszystko, co się z tobą wiąże. Wpadłem na ciebie
przy barze i uważam, że to było zrządzenie losu. Tamtego wieczoru rozmawialiśmy
godzinami o wszystkim, co lubisz, także o twoich ulubionych drinkach.
Jego wzrok zdawał się łączyć w sobie marzyciel-skość i zabójczy urok. Dylan wpatrywał
się w nią uważnie, a pod jego spojrzeniem poczuła, jak mocno bije jej serce. Jego tęczówki
były zielone niczym świeża mięta.
- Idę o zakład, że nie spodziewałeś się mojej ucieczki.
Haley zdawało się, że zaraz zemdleje. Niczego nie zapomniał. Wiedziała, że może
spróbować. Nic nie stało na przeszkodzie, żeby go poprosiła o przysługę.
Uśmiechnął się nieśmiało i lekko pochylił.
- Prawdę mówiąc, ocaliłaś mnie przed koniecznością wytłumaczenia ci, jak to się stało,
że wylądowaliśmy nago w łóżku.
- Nie rozumiem.
Poczuła ucisk w brzuchu. Przecież właśnie wtedy taktownie dał jej do zrozumienia, że
nie jest dla niego odpowiednią partnerką.
16 Karen Anders Ę&
Ponownie odtworzyła w pamięci tamtą chwilę. Jej oczy spoczęły na jego seksownych
wargach. Przypomniała sobie jego pocałunki, te męskie, atrakcyjne usta dotykające jej
twarzy. Nie zapomniała, jak smakował. Wciąż czuła dotyk jego języka.
- Kompletnie nie pamiętam tego, co między nami zaszło. Mam nadzieję, że ty wiesz, co
robiliśmy.
- Muszę cię rozczarować - poważnie odparła Haley. - Ja też nic sobie nie przypominam.
- Czy właśnie dlatego wyszłaś?
- Wyszłam, bo nie chciałam doprowadzać do niezręcznej sytuacji. Zabawiliśmy się raz i
na tym koniec. Nie brałam pod uwagę innej możliwości. Nie miałam ochoty dyskutować o
tym, co między nami zaszło.
Spuścił wzrok, a po krótkiej przerwie ponownie utkwił spojrzenie w jej twarzy.
- Pewnie się zastanawiasz, dlaczego cię nie podrywałem na uniwersytecie.
Bawiła się serwetką, od czasu do czasu popijając łyk drinka.
- Widzisz, niespecjalnie. Miałeś mnóstwo powodów, żeby do mnie nie startować.
- Niby jakich?
- Susan, Jessicę, Tiffany...
Wykrzywił usta w uśmiechu i podniósł ręce na znak kapitulacji.
- No dobrze. Fakt, poderwałem sporo panienek, ale nie dobierałem się do ciebie, bo
chodziłaś z Sea-nem.
- Tylko przez pierwszy semestr ostatniego roku.
- Nie miałem ochoty pełnić roli chłopaka na
Ę& Naga prawda 17
otarcie łez. - Wyszczerzył zęby w uśmiechu i skrzywił się z niesmakiem. - Nie patrz na
mnie w taki sposób. Nie da się zmienić tego, co się stało tamtego wieczoru. Wierz mi,
niczego wtedy nie planowałem.
- Wcale cię o to nie podejrzewałam. Masz rację. Niczego już nie zmienimy.
- Więc czemu zadzwoniłaś?
- Widocznie miałam ukryty powód.
Tym razem powoli i prowokacyjnie uniósł kąciki ust.
- No to słucham.
Haley uśmiechnęła się i stchórzyła. Nie potrafiła wyłożyć kart na stół.
- Czym zajmowałeś się po studiach?
Dylan się odchylił i przyjrzał uważnie swojej rozmówczyni, dostrzegając w jej oczach
tajemnicę. Albo lubiła się droczyć, albo nie czuła się gotowa do powiedzenia mu, dlaczego
zatelefonowała. Dylan wiedział jednak, że nie ma ochoty zbyt szybko kończyć tej pogawędki.
- Jestem dyrektorem do spraw reklamy. Rano piję cappuccino, pędzę do metra, omawiam
drogie kontrakty z klientami o wypchanych portfelach i zgarniam pieniądze za to, co lubię
robić.
- Od kiedy pijasz cappuccino? - parsknęła.
- Tu mnie masz. No dobra, przesadziłem z tym cappuccino. Ale naprawdę jestem
dyrektorem do spraw reklamy.
- Dyrektorskie stanowisko w rok po studiach. Nie zasypiasz gruszek w popiele, Dylan.
- Gdybym był zwykłym studentem, na pewno nie osiągnąłbym tak wiele. To Westin,
Mayer and Martin
18 Karen Anders Ę&
skierowali mnie na uniwersytet. W rzeczywistości zaczynałem od samego dołu, zaraz po
liceum. Znalazłem wtedy pracę dzięki ojcu i jego znajomościom.
- Czym się zajmuje twój tata?
Dylan zawahał się, lecz szybko odzyskał pewność siebie.
- Pracuje na Wall Street. To Roger Malone.
- Roger Malone? - Odetchnęła głęboko, usiłując zebrać myśli.
- Ten sam.
- Mówimy o Donaldzie Trumpie Wall Street?
- Masz z tym jakiś problem?
- Skąd. Po prostu nie podejrzewałam...
A więc był synem jednego z najbogatszych ludzi w Nowym Jorku i zajmował jedną z
najwyższych pozycji społecznych, jakie można sobie wyobrazić. Haley stanowiła jego
całkowite przeciwieństwo. Może dlatego Dylan był takim playboyem. Kobiety zawsze
garnęły się do nadzianych facetów. Gdyby wiedziała, z kim naprawdę ma do czynienia,
obmyśliłaby zupełnie inny plan.
- Więc czemu zdecydowałeś się na studia na Uniwersytecie Nowojorskim? Istnieją
przecież bardziej elitarne uczelnie. - Wypiła kolejny łyk drinka.
- Kiedy kończyłem liceum, ojciec miał problemy finansowe. Nie uwierzysz, ale dostałem
pracę przy adresowaniu kopert. Po roku awansowałem na copy-writera. Po dwóch latach
zaangażowałem się w prace nad większym projektem. Kierujący zespołem dyrektor do spraw
reklamy miał wypadek samochodowy, wówczas samodzielnie poszedłem na spotkanie
Ę& Naga prawda 19
z klientem i dobiłem z nim targu. Zdaje się, że zrobiłem wrażenie na wicedyrektorze
działu umów. Zaproponował, że wyśle mnie na studia, lecz jednocześnie będę pracował jako
zastępca kierownika jednego z biur w dziale umów. No i w taki sposób trafiłem na
uniwersytet. Dostałem pełne stypendium od agencji. W rezultacie, gdy tylko zostałem magist-
rem, od razu otrzymałem awans.
- Więc teraz masz dwadzieścia pięć lat?
- Nie zachowuję się stosownie do wieku?
- Nie bardzo.
- Mówisz poważnie?
- Nie o to mi chodzi. Po prostu zdawało mi się, że jesteśmy rówieśnikami, kropka.
Wszystko jedno, jak doszedłeś do tego, co masz. Umiesz zrobić wrażenie. Więc pracujesz w
handlu i sprzedajesz konsumentom towary, których nie potrzebują, lecz dzięki tobie ich
pragną?
- Haley, Haley, ty nigdy nie owijasz w bawełnę - zaśmiał się. - Sprzedaję rozmaite
towary, a jak dotąd organizowałem kampanie reklamowe kobiecej bielizny, artykułów
sportowych i lekkich napojów alkoholowych. Praktycznie wprowadziliśmy na rynek firmę
Titanic Sporting Goods, podwyższając ich sprzedaż o dwieście procent.
- Pamiętam, że w gazecie studenckiej czytałam o przyznaniu ci nagrody Clio za
szczególne osiągnięcia na rynku reklamowym. Przyjmij moje spóźnione gratulacje. Wygląda
na to, że potrafisz wcisnąć Eskimosowi lód i skłonić polarne niedźwiedzie do jedzenia ci z
ręki.
- Na razie zatrudnił mnie SPAN. - Dylan wzruszył
20 Karen Anders Ę&
ramionami. - Potrzebowali ogólnopaństwowej kampanii reklamowej.
- SPAN?
- Stowarzyszenie Promocji Abstynencji Nastolatków.
- Ciekawe - uniosła brwi. - Abstynencja? Od seksu? Narkotyków? Rock and rolla?
- Od seksu.
- W ten sposób dotarliśmy do wyjątkowo interesującego tematu.
- Czyżby?
Haley przeszło przez myśl, że rozmawia z najsek-sowniejszym mężczyzną na świecie.
Miała ochotę pochylić się i przyłożyć dłoń do tej twardej, przystojnej szczęki, poczuć pod
palcami kiełkujący zarost, wchłonąć drzemiącą w mężczyźnie energię i pozwolić jej
eksplodować w swoim wnętrzu.
- Szukam korepetytora. - Z trudem przełknęła ślinę.
- Masz problemy z matematyką? - Zmrużył zielone oczy.
Roześmiała się, lecz szybko zamilkła, gdy dotknął jej dłoni. Ścisnął jej palce, a ją
ogarnęła błogość. Nieważne. Dylan to zły materiał na trwały związek. Nie przyszła po to, aby
zaczynać cokolwiek trwałego. Potrzebowała wyłącznie jego atrakcyjnego ciała.
- Niezupełnie.
- Gramatyka. - W jego głosie usłyszała rozbawienie. - Źle ci idzie stawianie przecinków i
odmiana rzeczowników.
- Bynajmniej. Znam się na interpunkcji. Zapominasz, że studiowałam dziennikarstwo.
Ę& Naga prawda 21
- Słusznie. - Przywarł ustami do jej dłoni. Miał ciepłe i namiętne usta.
- W pewnym sensie moja prośba wiąże się z dziennikarstwem - wyznała.
- Masz na myśli ten swój ukryty motyw? - Uśmiechnął się chytrze i wyczekująco pokiwał
głową.
Ich spojrzenia się spotkały, a Haley zadrżała.
- Pracowałam dla czasopisma ,,SPICE’’ jako stażystka... - Niemal się zakrztusiła, gdy
pocałował środek jej dłoni.
- Znam. Popularne pismo w przedziale wiekowym 19-35 lat.
- No właśnie. - Zamknęła oczy żeby się skoncentrować. Poczuła, jak wiotczeją jej
mięśnie, gdy złożył pocałunek na jej nadgarstku. Cofnęła dłoń. Miała wrażenie, że zaraz
zemdleje. - Dzisiaj dostałam szansę redagowania jednej z rubryk, ale nie mam odpowiedniego
doświadczenia, żeby wypaść przekonująco. Wiadomo, że trening czyni mistrza. Jeśli się
sprawdzę, moja szefowa, Kate, zatrudni mnie na stałe na stanowisku felietonistki.
- Zawsze chciałaś pisać.
- A skąd ty to wiesz? - Haley zamrugała zdziwiona.
- Sama mi powiedziałaś.
- Zapamiętałeś?
- Powiedziałem ci, że prawie wszystko pamiętam. Umknęło mi tylko to, co robiliśmy w
łóżku.
- Rzeczywiście. Dylan, to dla mnie bardzo ważne. Muszę zrobić wrażenie na szefowej,
bo dzięki temu będę miała awans w garści i znajdę się bliżej swojego
22 Karen Anders Ę&
życiowego celu. Chcę pisać i będę pisała. - Znowu poczuła skurcz żołądka.
- No dobrze. Powiedz mi, o jaką rubrykę chodzi? Haley przełknęła ślinę, a jej żołądek
skurczył się
jeszcze bardziej. Przypomniała sobie, że ma być odważna, bo nie ma zysku bez ryzyka.
- ,,Pikantny seks’’.
Dylan wpatrywał się w nią, usiłując przetrawić to, co usłyszał, a ona pomyślała, że zaraz
zapadnie się pod ziemię ze wstydu. Nie okazała jednak zakłopotania. Zachowała obojętny
wyraz twarzy i nie spuściła wzroku.
- Mam być twoim korepetytorem seksualnym? Zacisnęła dłonie na kolanach. Czyżby w
jego głosie
usłyszała przyjemne zdumienie? Czyżby jego oczy zalśniły? Spodobał mu się ten
pomysł?
- No właśnie - wykrztusiła łamiącym się głosem.
- To żart?
- Ależ nie.
Nie odrywał od niej oczu, jakby nie wierzył własnym uszom.
Haley nie mogła znieść niepewności.
- Więc jak, Dylan, wchodzisz w to? Tylko ty, ja i fantazje. Cztery fantazje, dla ścisłości.
,,SPICE’’ to miesięcznik. Nie będziemy się bawili w tańce, kolacje ani jakieś długotrwałe
związki. Chodzi wyłącznie o seks.
- Co to za fantazje?
- Właściwie nie wiem. Chyba powinnam o tym jeszcze pomyśleć. Prawdę mówiąc, dotąd
nie dopracowałam szczegółów. Poproszenie ciebie o pomoc było dla mnie zbyt wielkim
wyzwaniem, aby myśleć o czymś innym.
Ę& Naga prawda AO
- Uważałaś, że wzruszę ramionami z politowa-niem?
- Nie widziałam cię od roku, a tu nagle dzwonię i pakuję się w twoje życie, żebyś nauczył
mnie kilku numerów i użyczył swojego gorącego ciała. Skąd mogłam wiedzieć, jak
zareagujesz?
- Jestem poruszony. - Przysunął się bliżej. - Sądzisz, że mam gorące ciało?
- I to jak! Pamiętaj, potrzebuję twojej pomocy.
- Pomocy. A niech to, cała przyjemność po mojej stronie!
Skurczony żołądek rozluźnił się i powrócił na swoje miejsce. Haley przestała zaciskać
dłonie, po czym cicho westchnęła.
- Cieszę się, że to ustaliliśmy.
Nagle Dylan poczuł się niepewnie. Jego rozmówczyni wydawała się odprężona, jakby
miała za sobą nieprzyjemny obowiązek. Podniósł szklankę whisky i jednym haustem opróżnił
jej zawartość.
- Taaak. Do kiedy... eee... musisz się wywiązać z tego zadania? - spytał.
- Teksty dostarczamy redaktorce naczelnej do piętnastego każdego miesiąca, a pismo
ukazuje się pierwszego dnia następnego miesiąca.
Zerknął na zegarek.
- A zatem pierwszy tekst oddajesz w poniedziałek. Innymi słowy, musimy zakończyć
sprawę w czasie tego weekendu.
- Otóż to. Wybacz, że nie zawiadomiłam cię wcześniej, ale sama dowiedziałam się o
wszystkim dopiero dzisiaj - wyznała nieco chrapliwym głosem.
- Nie ma sprawy. W porządku. Masz ochotę...
24 Karen Anders Ę&
- Muszę lecieć. Jestem umówiona na kolację.
- Ach tak. Jasne, wobec tego zadzwoń do mnie, dobrze?
Czyżby był rozczarowany? Nie. To na pewno jej przewrażliwione libido wyciągnęło
niewłaściwe wnioski. Haley nie wątpiła, że Dylan prowadzi oprawiony w czarną skórę
dziennik z wypisanymi w porządku alfabetycznym nazwiskami wszystkich swoich kochanek.
- Zresztą i tak muszę pomyśleć nad odpowiednim planem - dodała. - Nie będzie ci
przeszkadzało, że zadzwonię i skonsultuję z tobą kilka... scenariuszy?
- Ależ skąd.
Dylan zawołał kelnerkę i uregulował należność. Gdy tylko skończył, Haley wstała.
Odprowadził ją do wyjścia. Było ciemno, więc postanowiła wrócić do domu taksówką.
Nie miała pojęcia, czemu powiedziała Dylanowi o kolacji, skoro niczego nie planowała.
Może uznała, że już zarzucił na nią sieć. Musiała się pilnować, aby przedsięwzięcie nie
wyszło poza sferę fizyczną. Nie mogła dopuścić do pojawienia się jakichkolwiek głębszych
uczuć ani do zaprzyjaźniania się z Dylanem. Chodziło tylko o seks.
Dylan dotknął jej ramienia i obrócił ją do siebie. Zbliżył do niej twarz. Jego gorący
zapach niemal ją oszołomił. Stał tak blisko, że czuła ciepło bijące od jego ciała i
rozgrzewające jej zakończenia nerwowe. Na widok tego przystojnego oblicza i pięknego ciała
uświadomiła sobie, jak bardzo za nim tęskniła.
Nic na to nie mogła poradzić. Przywarła do Dylana i poczuła, że mężczyzna drży.
Wiedziała, że pragnie
Ę& Naga prawda 25
jej równie mocno, jak ona jego. Odetchnęła głęboko i z trudem przełknęła ślinę.
Odchylił głowę Haley, wsuwając długie palce pod jej brodę.
- Chciałbym porządnie się z tobą pożegnać, skoro nie mogłem się przyzwoicie przywitać
- oświadczył cicho.
Zadrżał, gdy poczuł jej ciepłą dłoń opartą o swój tors. Nieskomplikowana Haley. Ani
słowem nie wspomniała o możliwości stworzenia związku. Chodziło jej tylko o seks. Takie
założenie nieźle rokowało. Wszystko pójdzie jak po maśle. Zrobią swoje, a potem zapomni o
niej, wyrzuci ją z pamięci. Pójdą własnymi drogami.
Pomyślał, że będzie lepiej dla niej, jeśli jego znajomi nie dowiedzą się o niczym. Nie
chciałby, żeby ta słodka kobieta naraziła się na paskudne zachowania ludzi, dla których
najważniejsze były bogactwo i pozycja społeczna. Banda snobów, patrząca z góry na
wszystkich poza sobą. Właśnie dlatego spotykał się głównie z kobietami ze swoich kręgów.
Problem w tym, że żadnej z nich nie udało się przyciągnąć jego uwagi na dłużej. Dlatego
zmieniał partnerki jak rękawiczki.
Powinien był zapomnieć o Haley. Nie udało mu się. Zamiast tego przekonał się, że
zakazany owoc smakuje najlepiej.
To dobrze, że niczego od niego nie chciała. Gdyby wiązała z nim jakieś plany, mógłby
zapragnąć dać jej wszystko, łącznie z gwiazdką z nieba. Na ostatnim roku studiów zupełnie
oszalał na jej punkcie, a na
26 Karen Anders Ę&
imprezie dyplomowej kompletnie zawalił sprawę. Teraz miał szansę się zrehabilitować.
Usiłował sobie wmówić, że pragnie jej wyłącznie dlatego, iż nie pamięta, co razem robili.
Chciał wierzyć, że to jedynie kwestia chemii.
Dlaczego nie potrafił się przekonać do tej wersji? Dlaczego tak bardzo się przejął, że
umówiła się z kimś na kolację? Dlaczego miał ochotę poinformować cały świat, że Haley
należy do niego?
Ta kobieta miała charakter. Nie każda potrafiłaby wejść i z miejsca poprosić faceta o
podszkolenie jej w sprawach erotycznych. Fantazje! Już on jej pokaże, o czym może sobie
pofantazjować podczas kolacji z jakimś cholernym facetem.
Złapał ją za nadgarstki i powolnym ruchem położył jej dłonie na swojej szyi. Całą siłą
woli powstrzymał się, by nie przywrzeć do jej ust.
Wyczuwał delikatne kości dziewczyny w swoich wielkich dłoniach. Zdał sobie sprawę,
że Haley to wyjątkowo zmysłowa kobieta. Pod skromnymi i zarazem seksownymi ubraniami
skrywała ciało stworzone do kochania i męskiej adoracji. Przyciągnął ją do siebie, jakby
chciał zapewnić jej ochronę przed niewidzialnym zagrożeniem. Wiedział, że jeśli ktokolwiek
dowie się o niej i dostrzeże związek między nim a opisanymi w czasopiśmie fantazjami,
kariera Haley stanie pod znakiem zapytania. Zamierzał dopilnować, aby nikt nie skrzywdził
tej kobiety.
Zaschło mu w gardle. Chciał, aby go dotykała, obejmowała, tuliła. Gdy puścił jej
nadgarstki, wyczuł, że zanurzyła palce w jego włosach. Stłumił jęk, kiedy pieściła jego szyję.
Poczuł, jak narasta
Ę& Naga prawda 27
w nim pożądanie. Ile razy marzył o tej chwili? Tyle czasu musiał znosić bolesne
oczekiwanie na pocałunek. Chciał wiedzieć, czy Haley będzie głęboko oddychała, jęczała, a
może tylko przywrze do niego. Jak będzie smakowała, pachniała, reagowała?
Chciał - więcej, musiał - poczuć, jak jej biodra przywierają do jego nabrzmiałego i
twardego penisa.
Przytuliła się do niego, zupełnie jakby usłyszała jego myśli. Wyczuwał, że świetnie się
rozumieją. Pożądanie było widoczne w ich oczach, pieściło ich ciała, tworzyło atmosferę
intymności. Czuli je w powietrzu, którym oddychali, w świetle, które widzieli, i w podłodze,
po której stąpali. Żadne z nich nie wątpiło, że pragnie seksu. Po ich ciałach przebiegały
dreszcze rozkoszy, czuli pragnienie natychmiastowego spełnienia. Wiedzieli, że właśnie tak
reagują zafascynowani sobą mężczyzna i kobieta.
Haley nie potrafiła opisać uczucia, które ją wypełniło. Nie zamierzała tak intensywnie
wpatrywać się w Dylana. Powinna odwrócić wzrok. Jeśli zapragnie czegoś więcej niż tylko
seksu, wkrótce tego pożałuje. Nie potrafiła jednak oderwać od niego oczu. Chciała przywrzeć
wargami do jego wyzywających ust, przesunąć językiem po eleganckich wypukłościach kości
policzkowych, obsypać pocałunkami mocną, zdecydowaną szczękę. Jej usta zadrżały z
pożądania, odniosła wrażenie, że ma nabrzmiały i zesztywniały język.
Jego ciało zareagowało na jej pełne namiętności spojrzenie. Chciała, aby ją pocałował.
28 Karen Anders Ę&
Rozchyliła wargi z dyskretną zachętą. Oboje jednocześnie przywarli do siebie.
Usłyszał, jak Haley szepcze jego imię, mruczy je niskim głosem, dobiegającym z głębi
gardła. Wypowiedziała je tak namiętnie, że jego ciało zesztywniało jeszcze bardziej.
Wygłodniałymi ustami przywarł do jej pełnych warg i ten pierwszy seksualny kontakt
sprawił, że żar pożądania wypełnił jego wnętrze. Mruknął z aprobatą, zachwycony smakiem
partnerki.
Usta Haley przesunęły się pod jego naciskiem. Była równie gotowa jak on i oddawała mu
wszystko, co jej ofiarowywał.
Haley czuła, jak ramiona Dylana obejmują ją coraz mocniej. Była mu wdzięczna za to, że
ją przytrzymuje, gdyż bała się, że bezwładne nogi mogłyby odmówić jej posłuszeństwa.
Przesunęli się głębiej w cień, aby nie dostrzegł ich żaden przypadkowy przechodzień.
Skrył ich mrok, potęgując nastrój erotyzmu. Oboje podnieciła myśl, że ktoś mógłby dostrzec
ich pieszczoty.
Dylan pogłębił pocałunki, a jego zmysłowe usta pośpiesznie pochłaniały jej wargi, tak
mocno, że brakowało jej tchu. Stracił poczucie rzeczywistości, pogrążając się w świecie
fantazji. Haley spostrzegła, że jej wybranek rozchyla nogi, aby lepiej utrzymać równowagę,
przysuwa do siebie jej biodra. Pulsujący żar dotarł do niej pomimo grubej tkaniny jego spodni
i sprawił, że jęknęła prosto w rozchylone usta mężczyzny.
Na dźwięk jej głosu cały stężał. Przeklinał siebie za brak panowania nad reakcjami, lecz
coś w jego wnętrzu głośno krzyczało, że ta kobieta pasuje do
Ę& Naga prawda 29
niego niczym najlepiej skrojony garnitur. O takiej partnerce każdy mężczyzna mógłby
tylko marzyć.
Nagle wydało mu się, że do weekendu jest jeszcze mnóstwo czasu. Pragnął Haley teraz,
zaraz, natychmiast. Obsypywanie jej pocałunkami już mu nie wystarczało. Chciał zatonąć w
jej nagości, przycisnąć usta do najintymniejszych miejsc na jej ciele, słyszeć, jak jęczy i
krzyczy. Pragnął zanurzyć się w jej wnętrzu tak głęboko, że straci kontakt z rzeczywistością.
Nie miał pojęcia, dlaczego tak na niego działała, czemu wyzwalała w nim tak dzikie,
prymitywne żądze.
Pamiętał jednak, że pragnął jej od chwili, gdy się zjawiła w sali 449, gdzie wykładano
język angielski.
Oderwał się od niej i spojrzał jej w twarz, na miękkie, wilgotne usta i ciepłe, rozpalone
oczy. Haley nie była dla niego stworzona, lecz i tak pragnął jej tylko dla siebie.
W chwilowym przebłysku rozsądku skojarzył sobie, że nie powinien tak się zachowywać
w miejscu publicznym, gdzie w każdej chwili może się pojawić ktoś znajomy, choćby jakiś
członek SPAN-u.
Haley cofnęła się o krok. Dostrzegła zmianę w jego spojrzeniu i nagle się zakłopotała.
- Nie mam pojęcia, co miałeś na myśli, wspominając o porządnym pożegnaniu -
oświadczyła głucho, cofając się jeszcze bardziej. - Złapię taksówkę - dodała, powtarzając
sobie, że nie może się angażować emocjonalnie.
- Posłuchaj, Haley...
Odwróciła się i posłała mu pocałunek, wydając
30 Karen Anders Ę&
z siebie dźwięk, który w zamierzeniu miał być namiętnym śmiechem. Gdy spojrzała na
niego po raz ostatni, stał w świetle latarni. Przyłożył dłoń do głowy, udając, że trzyma
słuchawkę. Skinęła głową i pomachała, jakby byli parą rozstających się dobrych przyjaciół.
W mdłym blasku żarówki Dylan wyglądał jednak tak seksownie, że nie mogła oderwać od
niego wzroku. Jego ciemne włosy błyszczały jak rozświetlone gwiazdami nocne niebo.
Odetchnęła głęboko, zanim ruszyła przed siebie.
Przez całą drogę do domu Haley powtarzała sobie, że chodzi tylko o seks, wyłącznie o
seks, o seks i zabawę. Wierzyła, że z powodzeniem zdoła wmówić sobie, iż niczego innego
nie oczekuje od rozkosznego kolegi ze studiów.
Równie dobrze mogłaby postanowić, że uwierzy w krasnoludki.
Rozdział drugi
– Konfitury malinowe.
– Co takiego?
Dylan wszędzie poznałby ten głos. Jego niski ton przyprawił go o mocniejsze bicie serca,
jakby gorący dotyk Haley przenosił się przez telefon. Zastanawiał się, co też dzisiaj na siebie
włożyła...
– Ściślej rzecz biorąc, ciepłe konfitury malinowe – pośpieszyła z wyjaśnieniem.
Wydawała się rzeczowa i pewna siebie. To mu się podobało. Z powodu urody Haley
wielu mężczyzn nie dostrzegało jej inteligencji. W gruncie rzeczy była to pierwsza, no, jedna
z pierwszych rzeczy, które go w niej zafascynowały.
– Zgłodniałaś? – drażnił się z nią. – Haley, do lunchu jeszcze daleko.
– Słucham?
– Do lunchu daleko!
– Co? Nie, chodzi o fantazję. Dylan, skup się – zganiła go.
32 Karen Anders Ę&
Zastanowił się, czy jest w domu.
- Wyobraź sobie coś. Ciepłe konfitury malinowe, trzaskający ogień, dywanik z
niedźwiedziej skóry, a ty i ja leżymy na tej skórze.
Pokiwał głową z roztargnieniem. Za dziesięć minut rozpoczynało się zebranie robocze i
nie zamierzał iść na nie z erekcją.
- Tylko nie mów, że chodzi ci po głowie wiejski domek.
- To nie byłoby takie złe. Mogę to dopisać w razie potrzeby. Wiesz co, to niegłupie.
- Mogę załatwić chatę na wsi.
- Poważnie?
- Moi rodzice mają dom w Sourland Mountains.
- W Jersey? - Haley ugryzła coś chrupiącego.
- Nie podoba ci się Jersey? - Dylan wyobraził sobie jej rozkoszne usta i zmysłowy język.
- Trochę się przejmuję dojazdem.
- To tylko godzina drogi - zapewnił.
- Do wytrzymania - uznała.
- Jedyny problem w tym, że nie mam pojęcia, skąd wytrzasnąć skórę niedźwiedzia. -
Poczuł, że oblewa go nagła fala gorąca.
- Nie masz jakiejś pod ręką, żeby uwodzić te wszystkie swoje panienki?
- Baaardzo śmieszne.
- Sama załatwię skórę. Jak na dyrektora do spraw reklamy, nie popisałeś się wyobraźnią.
- Słuchaj, Haley. - Obniżył głos o oktawę. - Mam olbrzymią wyobraźnię. W tej chwili
widzę oczami duszy, co dziś włożyłaś na siebie.
- Czyżby? Do dzieła, opisuj.
Ę& Naga prawda 33
- Według mnie właśnie wyszłaś spod prysznica, twoja skóra jest zroszona wodą i
pachnąca, a włosy owinęłaś intensywnie różowym ręcznikiem kąpielowym. Włożyłaś tylko
jedwabny chiński szlafrok w kolorze czerwonym i zabójcze kapcie z takim delikatnym
puchem.
Nagle usłyszał, jak jego rozmówczyni dolewa sobie kawy.
- W tej chwili siedzisz przy barku. Jedwabny szlafrok przesunął się nieco, odsłaniając
twoją zgrabną łydkę i odrobinę apetycznego uda.
- Co mam po szlafrokiem?
- Słodki aromat swojego ciała.
- Fakt, wyobraźni ci nie brakuje - przyznała.
- Wybacz tę chwilę zwątpienia. Teraz moja kolej. Niech zgadnę, co masz na sobie.
Spodobało mu się, że w jej głosie usłyszał drżenie.
- Zaczynaj, jeśli się odważysz.
- Taaak, pomyślmy. Garnitur. - Roześmiała się tak zaraźliwie, że chwilę później oboje
głośno rechotali.
- Wiesz, Haley, zapomniałem cię uprzedzić
- stwierdził, kiedy się nieco uspokoili. - Od kiedy rozpocząłem pracę przy tej kampanii
SPAN-u, muszę dbać o dyskrecję.
- Nie ma sprawy. Zapewniam cię, że będę unikała fantazji związanych z miejscami
użyteczności publicznej, choćby uprawiania seksu w windzie.
Dylan głośno przełknął ślinę i pośpiesznie zmienił temat.
- O której chcesz jutro zacząć pierwszą lekcję?
- Powiedzmy o pierwszej.
34 Karen Anders Ę&
- Doskonale, wobec tego zostaniesz na kolację. -Wizja spędzenia z Haley paru
przyjemnych godzin w komfortowym domku w lesie ogromnie przypadła mu do gustu.
- Wykluczone. Przed trzecią wyjeżdżam z powrotem, żeby wrócić do domu na czwartą.
Nie potrzebuję niczego poza korepetycjami.
- Liczyłem na to, że pojedziemy razem. Wypożyczę samochód...
Zamarł. Haley najwyraźniej mówiła poważnie, że interesują ją wyłącznie fantazje
seksualne. Dylan usiłował nie okazywać rozczarowania. Uświadomił sobie, że zabolała go jej
oziębłość, ale przynajmniej trochę otrzeźwiał.
- Jesteś pewna, że nie zostaniesz na noc, żeby wypocząć? - spytał.
- W żadnym wypadku. Poza tym zapłacę za wynajęcie samochodu.
Do diabła. Zaczynało go drażnić to jej profesjonalne podejście.
- Tym się nie przejmuj. Zjemy razem lunch? Zaproszenie samo pojawiło się w jego
ustach,
wcale tego nie planował. Nie chciał jej o nic prosić, ale pragnął ją ujrzeć, choćby na
godzinę.
- Idę na lunch z szefową.
- Dobrze, ale jeśli zmienisz zdanie, znajdziesz mnie w ,,Figaro’’ w Village. Jak trafić do
twojego mieszkania? - Spisał wskazówki. - Jeszcze chwila, Haley. Powiedz mi tylko, czy
dobrze odgadłem, w co się ubrałaś?
- Niezupełnie. Ręcznik na głowie jest pomarańczowy. Mam na sobie szlafrok z czarnej
koronki, a do
Ę& Naga prawda 35
tego dopasowany komplet bielizny. - Jej głos zmienił się w uwodzicielskie mruczenie. - I
jeszcze jedno. Dobrze odgadłeś, jak trzymam nogi, ale nie włożyłam kapci. Siedzę boso.
Dylan jęknął z zachwytu i zamilkł, bowiem w drzwiach pojawiła się głowa jego
asystentki.
- Ej, szefie. Rusz się wreszcie. W sali konferencyjnej już trwa zebranie, a na drugiej linii
czeka Deborah Donovan.
- Przepraszam, Haley, ale muszę iść. Mam inny telefon. Do zobaczenia jutro.
Dylan przymknął oczy i z trudem przełknął ślinę. Pod zmrużonymi powiekami ujrzał
drobne stopy Haley i zarys jej długich nóg. Wsunął palec pod kołnierzyk, usiłując pozbyć się
ucisku w gardle. Wyglądało na to, że powinien iść na zebranie w zapiętym od góry do dołu
płaszczu.
Haley odłożyła słuchawkę, sięgnęła po tost i ugryzła mały chrupiący kęs. Na całym ciele
czuła gęsią skórkę. Jak dotąd żaden mężczyzna tak na nią nie działał. Obciągnęła za duży
podkoszulek z bawełny i rozwiązała pomarańczowy ręcznik, uwalniając gęste włosy. Nie
miała serca mówić Dylanowi, że nie włożyła niczego seksownego.
Zaciekawiło ją, kim jest Deborah Donovan. Zapewne jedną z jego licznych kobiet.
Dokończyła tost i nagle poczuła się strasznie niepewnie. Przymknęła oczy i zacisnęła usta. W
głębi duszy uświadamiała sobie, że nie potrafi zaakceptować niewiernego mężczyzny.
Ukształtowało ją dwoje kochających się
36 Karen Anders Ę&
rodziców, którzy stanowili wzorowe małżeństwo. Pakowanie się w związek z niepewnym
facetem nie byłoby dobrym rozwiązaniem.
Zachowywała się tak niemądrze. Wielokrotnie odtwarzała w pamięci jego pocałunek.
Myślała o nim całą noc. Kiedy Dylan dotykał jej ustami, miała wrażenie, że trafiła do nieba.
Wciąż czuła pod palcami miękkość jego włosów, gładkość skóry na karku. Miała ochotę
rozszarpać tę Deborah Donovan.
Zerknęła na zegar. Koniec z marzeniami. Pośpiesznie dojadła okruchy z talerza i pobiegła
do łazienki, żeby się ubrać. Miała przed sobą wiele pracy, a na samej górze listy
najpilniejszych spraw do załatwienia umieściła kupno konfitur malinowych i zdobycie
niedźwiedziej skóry.
Kilka godzin później Haley wśliznęła się na tylne siedzenie taksówki, trzymając w rękach
wielką skórę niedźwiedzia polarnego, upolowaną w sklepie z artykułami myśliwskimi.
Spojrzała na zegarek i zdumiała się, że minęła pierwsza.
- Restauracja ,,Figaro’’ w Village - poinstruowała kierowcę, który energicznie uruchomił
licznik i gwałtownie włączył się do ruchu.
Jako doświadczona mieszkanka Nowego Jorku, Haley nawet nie zauważyła jego
brawury. Przez cały czas się zastanawiała, czy aby nie straciła rozumu. Przecież surowo sobie
zakazała angażowania się w jakiekolwiek związki z Dylanem.
Z drugiej strony wspólny lunch jeszcze niczego nie oznaczał. Zamierzała tylko coś zjeść i
pogadać. Przyjaciele i znajomi często spotykali się w różnych lokalach.
Ę& Naga prawda 37
Kiedy taksówka zatrzymała się przed wejściem do restauracji, Haley wyjrzała przez okno
i zerknęła do środka. W renomowanym lokalu siedziało wielu dyrektorów zarządzających
znanymi firmami. Serce jej zamarło na widok Dylana przy stoliku dla dwojga. Spędzał czas w
towarzystwie jakiejś bombowej rudej. Kobieta poufale dotykała ręki Dylana.
Haley poczuła, jak coś ją ściska w dołku. Cieszyła się na spotkanie z Dylanem i nagle
cały jej entuzjazm gdzieś się ulotnił. Zdawała sobie sprawę, dlaczego tak się stało. Po prostu
miała nadzieję, że zastanie go samego. Liczyła na to, że będzie na nią czekał. Tylko na nią.
Niepotrzebnie się nim przejmowała. Szkoda, że zachowywała się tak głupio. To nie jej
sprawa, z kim Dylan jada lunch i co porabia po pracy. Nie powinno jej to obchodzić.
Najwyraźniej miał kogoś pod ręką po tym, jak dała mu kosza. No cóż, po prostu nie
myliła się co do niego. Ugania się za panienkami i nie obchodzą go stałe związki.
Nie bez powodu skłamała, że je lunch ze swoją szefową. Nie chciała umawiać się z nim
na jakiekolwiek spotkania przypominające randki. Interesował ją seks i nic poza nim. Jeśli o
tym zapomni, zakocha się w tym patałachu i będzie gorzko żałować. Nie może do tego
dopuścić.
Haley westchnęła, gdy zaczął padać śnieg z deszczem. Bryłki lodu rozbijały się z
głośnym chlupotem o przednią szybę taksówki. Pomyślała, że ten dźwięk bardzo kojarzy się z
samotnością.
38 Karen Anders Ę&
- Może pan tam zjechać? - zapytała kierowcę. - Muszę coś kupić w sklepie.
- Jasne, proszę pani. Klient nasz pan.
Haley wysiadła i postawiła kołnierz płaszcza, usiłując zasłonić się przed lodowatym
wiatrem. Ostrożnie podeszła do drzwi sklepu. Wewnątrz znalazła konfitury malinowe i
włożyła je do koszyka.
Miała niecne zamiary wobec tego niewinnie wyglądającego słoika. Wyjątkowo niecne.
Musiała pamiętać, że chodzi jej wyłącznie o odniesienie sukcesu zawodowego. Pragnęła
jedynie, aby Kate pozwoliła jej pisać felietony.
Ojciec Haley zawsze powtarzał: ,,Kochanie, nigdy nie spuszczaj piłki z oka’’. Potrafiła
zastosować się do jego rad. Wiedziała, jak się do tego zmusić.
Kiedy położyła konfitury na ladzie i sięgnęła do torebki po portmonetkę, ze smutkiem
zas