16801

Szczegóły
Tytuł 16801
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

16801 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 16801 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

16801 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Karen Anders Naga prawda Tłumaczyła Janina Iwańska Rozdział pierwszy – Chyba rozumiesz, Haley. Trzeba mieć jakieś życie seksualne, żeby móc o tym pisać. Haley Lawton spojrzała z ukosa na swoją przyjaciółkę i współpracownicę, Margo Grant. – Nic na to nie poradzę, że moje randki rzadko kończyły sięw łóżku. Niech to zostanie między nami. Kate uważa, że poradzę sobie z takim ,,gorącym’’ tematem. Pół roku temu Haley podjęła pracę stażystki w ,,SPICE Magazin’’, mając nadzieję, że uda jej się uzyskać stanowisko redaktora. Dopiero teraz nadarzyła się wyjątkowa okazja, gdyż szefowa, Kate Moore, zaproponowała jej redagowanie stałej rubryki w zastępstwie nieobecnej koleżanki. Haley liczyła na to, że się sprawdzi i być może zaproponują jej etat felietonistki. W tej chwili pracowała nad dwoma tekstami. Praca redaktora niezbyt ją pociągała, lecz ,,SPICE’’ miało być jedynie etapem na drodze do wyrobienia 6 Karen Anders Ę& sobie marki niezależnej felietonistki. Pora pokazać wszystkim, jakie ma dobre pióro. Naczelna oczekiwała od Haley felietonów do rubryki ,,Pikantny seks’’, poświęconej fantazjom erotycznym. Zobowiązała się rozważyć zatrudnienie dziewczyny na stałe, lecz uzależniła decyzję od jakości jej felietonów. Kate była przekonana, że dokonała trafnego wyboru, bowiem Haley mimochodem napomknęła kiedyś o ,,szaleństwach na studiach’’. W ten sposób zyskała reputację osoby w pełni wyzwolonej, a w dodatku obdarzonej fantastycznym ciałem i nie stroniącej od randek. Problem polegał na tym, że dotychczasowe erotyczne doświadczenia Haley były mniej niż skromne. Oczywiście, czasem wyobrażała sobie to i owo, lecz uważała, że powinna trochę... popraktykować, aby pobudzić fantazję i wspiąć się na wyżyny sztuki pisarskiej. Margo przysunęła krzesło bliżej, żeby nikt ich nie podsłuchał. - Nie miej do mnie żalu, skarbie, ale muszę ci to powiedzieć. Nie jesteś napalonym kociakiem. Co z tego, że często chodziłaś na randki, skoro tak naprawdę leciałaś na tego przystojniaka z uniwersytetu... nie pamiętam nazwiska. - Dylan Malone. - Haley westchnęła i zakłopotana zamknęła oczy. - Trudno nazwać ten związek gorącym i namiętnym, skoro nic nie pamiętam. - Poza tym, że zaraz po dyplomie trafiłaś do niego i z przejęcia trochę za dużo wypiłaś. - Nigdy nie wlewaj w siebie alkoholu, żeby pozbyć się nieśmiałości. Ę& Naga prawda 7 - Zamierzałaś go uwieść? - Chyba coś takiego chodziło mi po głowie. Uznałam, że wieczór po rozdaniu dyplomów to dobry moment, żeby zrobić krok naprzód. Myślałam, że pójdziemy do łóżka, zrobimy swoje, a następnego dnia unikniemy krępujących sytuacji, bo przecież nie będziemy musieli się już widywać. W jego domu zebrało się tyle osób, że nie było gdzie wetknąć szpilki. Cały czas się martwiłam, że zrobi mi się niedobrze i skompromituję się przed wszystkimi, więc zaprowadził mnie do swojego pokoju. O ile pamiętam, trochę rozmawialiśmy, a potem zaczęliśmy się całować. - E tam, chyba jednak nie ograniczyliście się tylko do całowania. Haley nigdy nie zapomniała przebudzenia w ramionach Dylana i jego boskiej twarzy, pokrytej ciemnym zarostem, kilka centymetrów od jej warg. Miała przed oczami jego klatkę piersiową, ale w ogóle nie przypominała sobie, aby jej dotykała. Prawdę mówiąc, miała w głowie absolutną pustkę. Nie miała wątpliwości, że Dylan będzie ją przepraszał, wymyślał wymówki, dlaczego nie mogą się więcej spotykać, i tak dalej. Postanowiła więc uchronić się przed upokarzającym koszem od najsłynniejszego podrywacza na campusie Uniwersytetu Nowojorskiego na Manhattanie. - Właśnie dlatego uciekłam. Chciałam zachować odrobinę godności i oszczędzić mu zażenowania. - Przecież nie byłaś wtedy dziewicą. Steve Shep-pard postarał się o to jeszcze w liceum. - Lubiłam Steve’a i to bardzo. Nigdy nie trak- o Karen Anders Ę& towałam seksu z nim jak przypadkowej przygody. Brałam pod uwagę małżeństwo. - Tylko dlatego, że twoi rodzice są ze sobą od czasu, kiedy Bóg chodził w krótkich spodenkach. - Być może. Wszyscy wokół się rozwodzą, a moi rodzice się kochają i zapewne nic tego nie zmieni. Uważam, że to wspaniałe, i pragnę tego samego dla siebie. - Kto by nie pragnął? Na razie nie mówimy o wieczności. Przespałaś się z Malone’em i nic nie pamiętasz. Trudno. To było rok temu! - A teraz muszę wykombinować, jak zapełnić cztery kolumny erotycznymi fantazjami, skoro nic nie pamiętam z mojej jedynej przygody. - Mogłabym ci pomóc, ale chwilowo szukam chłopaka. Może zadzwoń do mamy. - Oszalałaś? - Haley odchyliła się na krześle. Przechodząca obok koleżanka zerknęła z ciekawością, więc dziewczyna ściszyła głos. - Straciłaś rozum? Nie rozmawiam z mamą o jej życiu seksualnym. Chryste! Tego tylko brakuje, żebym wyobraziła sobie moich rodziców... Zresztą nieważne. To nie wchodzi w grę. Margo nie dawała za wygraną. - A może książki erotyczne? Znajdziesz w nich sporo ostrych fantazji. - Margo, to byłyby tylko informacje z drugiej ręki. Obydwie zamilkły, lecz po chwili Margo spojrzała na przyjaciółkę triumfalnie. - Haley, co robi grzeczna dziewczynka, kiedy chce, aby ktoś ją nauczył niegrzecznych sztuczek? - zapytała powoli. - Znajduje niegrzecznego chłopca? Ę& Naga prawda 9 Haley wyprostowała się. Miała nadzieję, że źle odczytała intencje przyjaciółki. - Nie masz ochoty się dowiedzieć, co się naprawdę wydarzyło tamtej nocy? - Leżałam w łóżku z Dylanem Malone’em, byliśmy nadzy, a ja nic nie pamiętam. Właściwie do czego zmierzasz? - spytała Haley trochę przestraszona. - Wciąż o nim myślisz, zgadza się? - Oczy Margo rozbłysły. Haley wzięła głęboki oddech, aby stanowczo zaprzeczyć, lecz tylko westchnęła. - Staram się tego nie robić. Przecież ustaliłyśmy, że to tylko podrywacz. Dobrze się nadaje do zabawy, lecz trudno go traktować poważnie. - A co złego w zabawie? - Nic, zupełnie nic. Problem w tym, że od tamtej nocy nie odezwał się ani razu. Wypadłam z kręgu jego zainteresowań. Pewnie dlatego milczy. - Zwiałaś, nie mówiąc ,,do widzenia’’. - Wcale nie zwiałam. Zresztą o czym miałam z nim rozmawiać? Że było mi jak w niebie? Możliwe, że trafiłam nawet do siódmego nieba, ale to nie zmienia faktu, że nic nie pamiętam z tamtej nocy! - Tak czy owak, chciałaś się z nim kochać. - Margo, jego twarz wywołałaby erotyczne sny nawet u zakonnicy. Miał gęste włosy, niesamowicie zgrabne ciało i taki szorstki, seksowny głos. Poza tym był dowcipny, sympatyczny, inteligentny, wysportowany i uprzejmy. Która kobieta nie chciałaby się przespać z ideałem? - Haley, przestań. Przez ciebie mam na niego ochotę. - Haley groźnie zmrużyła oczy, na co Margo 10 Karen Anders Ę& natychmiast podniosła ręce i uśmiechnęła się przepraszająco. -Ale oczywiście nie zamierzam nic z tym robić. - Jeśli do niego zadzwonię, wyłożę karty na stół, a on mnie wyśmieje? Haley z zamyśleniem stukała ołówkiem w biurko. Zdawała sobie sprawę, że jest odważna, niekiedy wręcz brawurowa, ale jak miałaby poprosić Dylana o spełnienie tego typu prośby? - Haley, nigdy nie znałam człowieka, który tak bardzo jak ty pragnąłby pisać. Trafiła ci się okazja, by udowodnić Kate, że dasz sobie radę. Wiem, że masz talent, ale brak ci doświadczenia. Dylan to ekspert. Powiem więcej - nie masz wyboru, chyba że w książce telefonicznej znajdziesz numer gorącej linii ,,Zwierzenia ogiera’’. Haley wywróciła oczami i wybuchnęła śmiechem. - Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby ktoś w Nowym Jorku się tym zajmował. Dylan z całą pewnością nie jest tak nieśmiały i uroczy jak Steve, ale ma mnóstwo wdzięku i zabójczo wygląda. Zresztą, nie o to chodzi, Margo. - Tylko o co? - Czułam wtedy coś więcej niż tylko zainteresowanie Dylanem. - No i? - No i niewiele mi trzeba, żeby się znowu w nim zakochać. Nie chcę się sparzyć. Przez wszystkie lata studiów zaliczał tabuny kobiet. Na pewno nic się nie zmieniło. On się nie nadaje na dobrego i wiernego partnera. - Więc wejdź w to z założeniem, że chodzi tylko Ę& Naga prawda 11 o seks - zasugerowała Margo. - Powtarzaj to sobie. Zrób z tego swoją mantrę. - Nie interesuje mnie podrywanie Dalaj Lamy. - Chcesz przelecieć Dylana. Pragniesz się przekonać, co straciłaś. Przyznaj się. - Dobrze, dobrze, przyznaję. Nawet nie wiem, czy wciąż jest w Nowym Jorku. Kiedy ostatnio go widziałam, pracował w jednej z agencji reklamowych. Westin, coś tam, coś tam. - Westin, Mayer and Martin? To znana firma. Donald Westin jest członkiem mojego klubu rekreacyjnego. - Wciąż zapominam, że obracasz się w tych kręgach. - Tak, ale nie o to chodzi. Sama chciałabym pracować dla WMM. Mają świetną reputację. No, ale dla tego nadętego Westina pochodzenie i status społeczny bardzo wiele znaczą. Na pewno Dylan wciąż jest tam zatrudniony. Są biura, w których chciałoby się pracować jak najdłużej. - Tak czy owak, można to sprawdzić - stwierdziła Haley. - Ciekawe, jak wysoko zaszedł w ciągu tego roku. - Wiesz co, popytam trochę wśród znajomych i dowiem się czegoś bliższego. Jeśli on wciąż pracuje w WMM, na pewno coś będę wiedziała. Haley poczuła, jak serce podchodzi jej do gardła. Zobaczy Dylana i poprosi go o coś tak nieprawdopodobnego... Nigdy dotąd nie zachowywała się w taki sposób, ale wiedziała, że nie straci pewności siebie, odwagi i determinacji w pogoni za fantazją. Mmm... Jeśli Dylan się zgodzi, tym razem nie będzie podtruwała się żadnym świństwem. 12 Karen Anders Ę& Dylan czekał, rozglądając się nerwowo. Co chwila zerkał w stronę wejścia do restauracji. Wydawało mu się, że minęło kilka godzin od chwili, gdy usłyszał w telefonie jej słodki, seksowny głos. Zadzwoniła, kiedy wychodził z biura. Co za dzień! Najpierw sfinalizował umowę swojego życia ze Stowarzyszeniem Promocji Abstynencji Nastolatków, a potem odebrał telefon od Haley Lawton. Kiedy stanęła w drzwiach lokalu, Dylan westchnął, tak jakby przez okrągły rok wstrzymywał powietrze. Nie zmieniła się ani odrobinę. Wciąż była piękna. Włosy o barwie jasnego miodu spływały jej do ramion, kręcone, nieujarzmione loki otaczały wyrazistą twarz. Kelnerzy wbili w nią wzrok, mężczyźni zamarli z uniesionymi widelcami, a kobiety zerkały zazdrośnie. Haley miała tę wyjątkową urodę gwiazdy filmowej, ale Dylan wiedział, że mimo oszałamiającej piękności dziewczyny jego otoczenie i tak by jej nie zaakceptowało. Zawsze postępował zgodnie z nakazami ojca. Sprzeciwił się tylko raz, kiedy miał wstąpić na Uniwersytet Browna. Pragnął odrobiny normalności w życiu i upierał się przy pozostaniu w Nowym Jorku. Poza tym zdawał sobie sprawę z ograniczeń finansowych ojca, którego w tamtym okresie nie było stać na droższą uczelnię. Westin, Mayer i Martin stworzyli prestiżową agencję, a Dylan szybko awansował, lecz chciał wierzyć, że odnosi sukcesy dzięki własnej kreatywności i zdolności, a nie umiejętnym manipulacjom ojca. Na uniwersytecie Dylan przeżył fascynację Haley, a teraz, gdy widział, jak do niego podchodzi, uświado- Ę& Naga prawda 13 mił sobie, że jego zainteresowanie wcale nie zmalało. Od dawna pragnął się z nią spotykać, lecz zawsze opierał się pokusie. Za bardzo obawiał się narazić tę cudowną dziewczynę z klasy średniej na wrogą reakcję ,,właściwych kręgów’’, w których, zgodnie z wolą ojca, nadal się obracał. Przyjrzał się uważnie zbliżającej się Haley. Miała na sobie skromny czerwony sweter i krótką czarną spódnicę. Zastanawiał się przez chwilę, jaką bieliznę włożyła. Popatrzył w jej intensywnie niebieskie oczy i napotkał dawne, niewinne, a zarazem łobuzerskie spojrzenie. Zawsze fascynował go ten wzrok. Najbardziej jednak imponowała mu inteligencja, widoczna w błękitnych oczach. Właśnie to tak bardzo go fascynowało podczas tych kilku godzin w nocy po rozdaniu dyplomów, kiedy odkrył i stracił Haley Lawton. Pomyślał, że tym lepiej dla niej. - Hej, mam nadzieję, że nie czekałeś zbyt długo - odezwała się. Dylan uśmiechnął się i pokręcił głową. - Oczekiwanie na ciebie to prawdziwa przyjemność, Haley. - Och. Wciąż jesteś królem uprzejmości, Dylan. To urocze - dodała cichym głosem, od którego przyśpieszył mu puls. Wysunął jej krzesło, aby zajęła miejsce przy stoliku, choć tak naprawdę chciał jeszcze raz poczuć na sobie jej spojrzenie. Przy okazji pochylił się nad nią i wciągnął w płuca woń jej włosów. Gdy usiadła, odetchnął głęboko. Słońce i kwiaty. Nie trzeba było więcej, aby opisać Haley. 14 Karen Anders Ę& Nagle uświadomił sobie, że słońce i kwiaty znikły z jego życia rok temu, po imprezie z okazji rozdania dyplomów. Do szału doprowadzała go świadomość, że nie ma pojęcia, co się między nimi wydarzyło. Oboje byli nadzy, to pamiętał. Ale ona ubrała się pośpiesznie i wyszła z jego pokoju. Nie dopuściła do żadnych wyjaśnień. Może teraz, jeśli umiejętnie pokieruje rozmową, dowie się wreszcie, co takiego zrobił tamtej nocy. Lub czego nie zrobił. Serce Haley gwałtownie zatrzepotało. Ukryła ręce pod stołem i dyskretnie wytarła je o spódnicę. Zdążyła zapomnieć, jak ogromne wrażenie robi na niej Dylan. Nawet z drugiego końca sali czuła, że wpatruje się w nią z intensywnością, od której dostawała gęsiej skórki. Stanął nad nią. Poczuła w nozdrzach oszałamiający, korzenny, męski zapach. Dylan uniósł dłoń i natychmiast nawiązał kontakt wzrokowy z kelnerką. Ta sztuczka przychodziła mu bez trudu jeszcze na uniwersytecie, zupełnie jakby potrafił zahipnotyzować każdą kobietę. Wystarczyło, aby spojrzał na nią swoimi rozmarzonymi, sypialnianymi oczyma. Miał na sobie klasyczny, ciemnoniebieski garnitur. Nieskazitelnie skrojone ubranie nie mogło zamaskować potężnego ciała. Męskość i muskulatura Dyla-na Malone’a rzucały się w oczy jak latarnia morska na ciemnym oceanie. - Co mogę podać? - wykrztusiła przejęta kelnerka. - Dla pani dżin z tonikiem, a ja się napiję whisky bez lodu. Ę& Naga prawda 15 - Zapamiętałeś? Przecież przyjęcie odbyło się rok temu i panował tam kompletny chaos - stwierdziła zaskoczona Haley. Dylan miał wspaniale wyrzeźbioną twarz o wysoko osadzonych kościach policzkowych i opalonej, aksamitnej skórze. Krótko ostrzyżony wyglądał jakby niedawno wrócił od fryzjera. Prezentował się jak typowy pracownik bogatej firmy szybko zdobywający kolejne, coraz wyższe stanowiska. - Widzisz, Haley, pamiętam prawie wszystko, co się z tobą wiąże. Wpadłem na ciebie przy barze i uważam, że to było zrządzenie losu. Tamtego wieczoru rozmawialiśmy godzinami o wszystkim, co lubisz, także o twoich ulubionych drinkach. Jego wzrok zdawał się łączyć w sobie marzyciel-skość i zabójczy urok. Dylan wpatrywał się w nią uważnie, a pod jego spojrzeniem poczuła, jak mocno bije jej serce. Jego tęczówki były zielone niczym świeża mięta. - Idę o zakład, że nie spodziewałeś się mojej ucieczki. Haley zdawało się, że zaraz zemdleje. Niczego nie zapomniał. Wiedziała, że może spróbować. Nic nie stało na przeszkodzie, żeby go poprosiła o przysługę. Uśmiechnął się nieśmiało i lekko pochylił. - Prawdę mówiąc, ocaliłaś mnie przed koniecznością wytłumaczenia ci, jak to się stało, że wylądowaliśmy nago w łóżku. - Nie rozumiem. Poczuła ucisk w brzuchu. Przecież właśnie wtedy taktownie dał jej do zrozumienia, że nie jest dla niego odpowiednią partnerką. 16 Karen Anders Ę& Ponownie odtworzyła w pamięci tamtą chwilę. Jej oczy spoczęły na jego seksownych wargach. Przypomniała sobie jego pocałunki, te męskie, atrakcyjne usta dotykające jej twarzy. Nie zapomniała, jak smakował. Wciąż czuła dotyk jego języka. - Kompletnie nie pamiętam tego, co między nami zaszło. Mam nadzieję, że ty wiesz, co robiliśmy. - Muszę cię rozczarować - poważnie odparła Haley. - Ja też nic sobie nie przypominam. - Czy właśnie dlatego wyszłaś? - Wyszłam, bo nie chciałam doprowadzać do niezręcznej sytuacji. Zabawiliśmy się raz i na tym koniec. Nie brałam pod uwagę innej możliwości. Nie miałam ochoty dyskutować o tym, co między nami zaszło. Spuścił wzrok, a po krótkiej przerwie ponownie utkwił spojrzenie w jej twarzy. - Pewnie się zastanawiasz, dlaczego cię nie podrywałem na uniwersytecie. Bawiła się serwetką, od czasu do czasu popijając łyk drinka. - Widzisz, niespecjalnie. Miałeś mnóstwo powodów, żeby do mnie nie startować. - Niby jakich? - Susan, Jessicę, Tiffany... Wykrzywił usta w uśmiechu i podniósł ręce na znak kapitulacji. - No dobrze. Fakt, poderwałem sporo panienek, ale nie dobierałem się do ciebie, bo chodziłaś z Sea-nem. - Tylko przez pierwszy semestr ostatniego roku. - Nie miałem ochoty pełnić roli chłopaka na Ę& Naga prawda 17 otarcie łez. - Wyszczerzył zęby w uśmiechu i skrzywił się z niesmakiem. - Nie patrz na mnie w taki sposób. Nie da się zmienić tego, co się stało tamtego wieczoru. Wierz mi, niczego wtedy nie planowałem. - Wcale cię o to nie podejrzewałam. Masz rację. Niczego już nie zmienimy. - Więc czemu zadzwoniłaś? - Widocznie miałam ukryty powód. Tym razem powoli i prowokacyjnie uniósł kąciki ust. - No to słucham. Haley uśmiechnęła się i stchórzyła. Nie potrafiła wyłożyć kart na stół. - Czym zajmowałeś się po studiach? Dylan się odchylił i przyjrzał uważnie swojej rozmówczyni, dostrzegając w jej oczach tajemnicę. Albo lubiła się droczyć, albo nie czuła się gotowa do powiedzenia mu, dlaczego zatelefonowała. Dylan wiedział jednak, że nie ma ochoty zbyt szybko kończyć tej pogawędki. - Jestem dyrektorem do spraw reklamy. Rano piję cappuccino, pędzę do metra, omawiam drogie kontrakty z klientami o wypchanych portfelach i zgarniam pieniądze za to, co lubię robić. - Od kiedy pijasz cappuccino? - parsknęła. - Tu mnie masz. No dobra, przesadziłem z tym cappuccino. Ale naprawdę jestem dyrektorem do spraw reklamy. - Dyrektorskie stanowisko w rok po studiach. Nie zasypiasz gruszek w popiele, Dylan. - Gdybym był zwykłym studentem, na pewno nie osiągnąłbym tak wiele. To Westin, Mayer and Martin 18 Karen Anders Ę& skierowali mnie na uniwersytet. W rzeczywistości zaczynałem od samego dołu, zaraz po liceum. Znalazłem wtedy pracę dzięki ojcu i jego znajomościom. - Czym się zajmuje twój tata? Dylan zawahał się, lecz szybko odzyskał pewność siebie. - Pracuje na Wall Street. To Roger Malone. - Roger Malone? - Odetchnęła głęboko, usiłując zebrać myśli. - Ten sam. - Mówimy o Donaldzie Trumpie Wall Street? - Masz z tym jakiś problem? - Skąd. Po prostu nie podejrzewałam... A więc był synem jednego z najbogatszych ludzi w Nowym Jorku i zajmował jedną z najwyższych pozycji społecznych, jakie można sobie wyobrazić. Haley stanowiła jego całkowite przeciwieństwo. Może dlatego Dylan był takim playboyem. Kobiety zawsze garnęły się do nadzianych facetów. Gdyby wiedziała, z kim naprawdę ma do czynienia, obmyśliłaby zupełnie inny plan. - Więc czemu zdecydowałeś się na studia na Uniwersytecie Nowojorskim? Istnieją przecież bardziej elitarne uczelnie. - Wypiła kolejny łyk drinka. - Kiedy kończyłem liceum, ojciec miał problemy finansowe. Nie uwierzysz, ale dostałem pracę przy adresowaniu kopert. Po roku awansowałem na copy-writera. Po dwóch latach zaangażowałem się w prace nad większym projektem. Kierujący zespołem dyrektor do spraw reklamy miał wypadek samochodowy, wówczas samodzielnie poszedłem na spotkanie Ę& Naga prawda 19 z klientem i dobiłem z nim targu. Zdaje się, że zrobiłem wrażenie na wicedyrektorze działu umów. Zaproponował, że wyśle mnie na studia, lecz jednocześnie będę pracował jako zastępca kierownika jednego z biur w dziale umów. No i w taki sposób trafiłem na uniwersytet. Dostałem pełne stypendium od agencji. W rezultacie, gdy tylko zostałem magist- rem, od razu otrzymałem awans. - Więc teraz masz dwadzieścia pięć lat? - Nie zachowuję się stosownie do wieku? - Nie bardzo. - Mówisz poważnie? - Nie o to mi chodzi. Po prostu zdawało mi się, że jesteśmy rówieśnikami, kropka. Wszystko jedno, jak doszedłeś do tego, co masz. Umiesz zrobić wrażenie. Więc pracujesz w handlu i sprzedajesz konsumentom towary, których nie potrzebują, lecz dzięki tobie ich pragną? - Haley, Haley, ty nigdy nie owijasz w bawełnę - zaśmiał się. - Sprzedaję rozmaite towary, a jak dotąd organizowałem kampanie reklamowe kobiecej bielizny, artykułów sportowych i lekkich napojów alkoholowych. Praktycznie wprowadziliśmy na rynek firmę Titanic Sporting Goods, podwyższając ich sprzedaż o dwieście procent. - Pamiętam, że w gazecie studenckiej czytałam o przyznaniu ci nagrody Clio za szczególne osiągnięcia na rynku reklamowym. Przyjmij moje spóźnione gratulacje. Wygląda na to, że potrafisz wcisnąć Eskimosowi lód i skłonić polarne niedźwiedzie do jedzenia ci z ręki. - Na razie zatrudnił mnie SPAN. - Dylan wzruszył 20 Karen Anders Ę& ramionami. - Potrzebowali ogólnopaństwowej kampanii reklamowej. - SPAN? - Stowarzyszenie Promocji Abstynencji Nastolatków. - Ciekawe - uniosła brwi. - Abstynencja? Od seksu? Narkotyków? Rock and rolla? - Od seksu. - W ten sposób dotarliśmy do wyjątkowo interesującego tematu. - Czyżby? Haley przeszło przez myśl, że rozmawia z najsek-sowniejszym mężczyzną na świecie. Miała ochotę pochylić się i przyłożyć dłoń do tej twardej, przystojnej szczęki, poczuć pod palcami kiełkujący zarost, wchłonąć drzemiącą w mężczyźnie energię i pozwolić jej eksplodować w swoim wnętrzu. - Szukam korepetytora. - Z trudem przełknęła ślinę. - Masz problemy z matematyką? - Zmrużył zielone oczy. Roześmiała się, lecz szybko zamilkła, gdy dotknął jej dłoni. Ścisnął jej palce, a ją ogarnęła błogość. Nieważne. Dylan to zły materiał na trwały związek. Nie przyszła po to, aby zaczynać cokolwiek trwałego. Potrzebowała wyłącznie jego atrakcyjnego ciała. - Niezupełnie. - Gramatyka. - W jego głosie usłyszała rozbawienie. - Źle ci idzie stawianie przecinków i odmiana rzeczowników. - Bynajmniej. Znam się na interpunkcji. Zapominasz, że studiowałam dziennikarstwo. Ę& Naga prawda 21 - Słusznie. - Przywarł ustami do jej dłoni. Miał ciepłe i namiętne usta. - W pewnym sensie moja prośba wiąże się z dziennikarstwem - wyznała. - Masz na myśli ten swój ukryty motyw? - Uśmiechnął się chytrze i wyczekująco pokiwał głową. Ich spojrzenia się spotkały, a Haley zadrżała. - Pracowałam dla czasopisma ,,SPICE’’ jako stażystka... - Niemal się zakrztusiła, gdy pocałował środek jej dłoni. - Znam. Popularne pismo w przedziale wiekowym 19-35 lat. - No właśnie. - Zamknęła oczy żeby się skoncentrować. Poczuła, jak wiotczeją jej mięśnie, gdy złożył pocałunek na jej nadgarstku. Cofnęła dłoń. Miała wrażenie, że zaraz zemdleje. - Dzisiaj dostałam szansę redagowania jednej z rubryk, ale nie mam odpowiedniego doświadczenia, żeby wypaść przekonująco. Wiadomo, że trening czyni mistrza. Jeśli się sprawdzę, moja szefowa, Kate, zatrudni mnie na stałe na stanowisku felietonistki. - Zawsze chciałaś pisać. - A skąd ty to wiesz? - Haley zamrugała zdziwiona. - Sama mi powiedziałaś. - Zapamiętałeś? - Powiedziałem ci, że prawie wszystko pamiętam. Umknęło mi tylko to, co robiliśmy w łóżku. - Rzeczywiście. Dylan, to dla mnie bardzo ważne. Muszę zrobić wrażenie na szefowej, bo dzięki temu będę miała awans w garści i znajdę się bliżej swojego 22 Karen Anders Ę& życiowego celu. Chcę pisać i będę pisała. - Znowu poczuła skurcz żołądka. - No dobrze. Powiedz mi, o jaką rubrykę chodzi? Haley przełknęła ślinę, a jej żołądek skurczył się jeszcze bardziej. Przypomniała sobie, że ma być odważna, bo nie ma zysku bez ryzyka. - ,,Pikantny seks’’. Dylan wpatrywał się w nią, usiłując przetrawić to, co usłyszał, a ona pomyślała, że zaraz zapadnie się pod ziemię ze wstydu. Nie okazała jednak zakłopotania. Zachowała obojętny wyraz twarzy i nie spuściła wzroku. - Mam być twoim korepetytorem seksualnym? Zacisnęła dłonie na kolanach. Czyżby w jego głosie usłyszała przyjemne zdumienie? Czyżby jego oczy zalśniły? Spodobał mu się ten pomysł? - No właśnie - wykrztusiła łamiącym się głosem. - To żart? - Ależ nie. Nie odrywał od niej oczu, jakby nie wierzył własnym uszom. Haley nie mogła znieść niepewności. - Więc jak, Dylan, wchodzisz w to? Tylko ty, ja i fantazje. Cztery fantazje, dla ścisłości. ,,SPICE’’ to miesięcznik. Nie będziemy się bawili w tańce, kolacje ani jakieś długotrwałe związki. Chodzi wyłącznie o seks. - Co to za fantazje? - Właściwie nie wiem. Chyba powinnam o tym jeszcze pomyśleć. Prawdę mówiąc, dotąd nie dopracowałam szczegółów. Poproszenie ciebie o pomoc było dla mnie zbyt wielkim wyzwaniem, aby myśleć o czymś innym. Ę& Naga prawda AO - Uważałaś, że wzruszę ramionami z politowa-niem? - Nie widziałam cię od roku, a tu nagle dzwonię i pakuję się w twoje życie, żebyś nauczył mnie kilku numerów i użyczył swojego gorącego ciała. Skąd mogłam wiedzieć, jak zareagujesz? - Jestem poruszony. - Przysunął się bliżej. - Sądzisz, że mam gorące ciało? - I to jak! Pamiętaj, potrzebuję twojej pomocy. - Pomocy. A niech to, cała przyjemność po mojej stronie! Skurczony żołądek rozluźnił się i powrócił na swoje miejsce. Haley przestała zaciskać dłonie, po czym cicho westchnęła. - Cieszę się, że to ustaliliśmy. Nagle Dylan poczuł się niepewnie. Jego rozmówczyni wydawała się odprężona, jakby miała za sobą nieprzyjemny obowiązek. Podniósł szklankę whisky i jednym haustem opróżnił jej zawartość. - Taaak. Do kiedy... eee... musisz się wywiązać z tego zadania? - spytał. - Teksty dostarczamy redaktorce naczelnej do piętnastego każdego miesiąca, a pismo ukazuje się pierwszego dnia następnego miesiąca. Zerknął na zegarek. - A zatem pierwszy tekst oddajesz w poniedziałek. Innymi słowy, musimy zakończyć sprawę w czasie tego weekendu. - Otóż to. Wybacz, że nie zawiadomiłam cię wcześniej, ale sama dowiedziałam się o wszystkim dopiero dzisiaj - wyznała nieco chrapliwym głosem. - Nie ma sprawy. W porządku. Masz ochotę... 24 Karen Anders Ę& - Muszę lecieć. Jestem umówiona na kolację. - Ach tak. Jasne, wobec tego zadzwoń do mnie, dobrze? Czyżby był rozczarowany? Nie. To na pewno jej przewrażliwione libido wyciągnęło niewłaściwe wnioski. Haley nie wątpiła, że Dylan prowadzi oprawiony w czarną skórę dziennik z wypisanymi w porządku alfabetycznym nazwiskami wszystkich swoich kochanek. - Zresztą i tak muszę pomyśleć nad odpowiednim planem - dodała. - Nie będzie ci przeszkadzało, że zadzwonię i skonsultuję z tobą kilka... scenariuszy? - Ależ skąd. Dylan zawołał kelnerkę i uregulował należność. Gdy tylko skończył, Haley wstała. Odprowadził ją do wyjścia. Było ciemno, więc postanowiła wrócić do domu taksówką. Nie miała pojęcia, czemu powiedziała Dylanowi o kolacji, skoro niczego nie planowała. Może uznała, że już zarzucił na nią sieć. Musiała się pilnować, aby przedsięwzięcie nie wyszło poza sferę fizyczną. Nie mogła dopuścić do pojawienia się jakichkolwiek głębszych uczuć ani do zaprzyjaźniania się z Dylanem. Chodziło tylko o seks. Dylan dotknął jej ramienia i obrócił ją do siebie. Zbliżył do niej twarz. Jego gorący zapach niemal ją oszołomił. Stał tak blisko, że czuła ciepło bijące od jego ciała i rozgrzewające jej zakończenia nerwowe. Na widok tego przystojnego oblicza i pięknego ciała uświadomiła sobie, jak bardzo za nim tęskniła. Nic na to nie mogła poradzić. Przywarła do Dylana i poczuła, że mężczyzna drży. Wiedziała, że pragnie Ę& Naga prawda 25 jej równie mocno, jak ona jego. Odetchnęła głęboko i z trudem przełknęła ślinę. Odchylił głowę Haley, wsuwając długie palce pod jej brodę. - Chciałbym porządnie się z tobą pożegnać, skoro nie mogłem się przyzwoicie przywitać - oświadczył cicho. Zadrżał, gdy poczuł jej ciepłą dłoń opartą o swój tors. Nieskomplikowana Haley. Ani słowem nie wspomniała o możliwości stworzenia związku. Chodziło jej tylko o seks. Takie założenie nieźle rokowało. Wszystko pójdzie jak po maśle. Zrobią swoje, a potem zapomni o niej, wyrzuci ją z pamięci. Pójdą własnymi drogami. Pomyślał, że będzie lepiej dla niej, jeśli jego znajomi nie dowiedzą się o niczym. Nie chciałby, żeby ta słodka kobieta naraziła się na paskudne zachowania ludzi, dla których najważniejsze były bogactwo i pozycja społeczna. Banda snobów, patrząca z góry na wszystkich poza sobą. Właśnie dlatego spotykał się głównie z kobietami ze swoich kręgów. Problem w tym, że żadnej z nich nie udało się przyciągnąć jego uwagi na dłużej. Dlatego zmieniał partnerki jak rękawiczki. Powinien był zapomnieć o Haley. Nie udało mu się. Zamiast tego przekonał się, że zakazany owoc smakuje najlepiej. To dobrze, że niczego od niego nie chciała. Gdyby wiązała z nim jakieś plany, mógłby zapragnąć dać jej wszystko, łącznie z gwiazdką z nieba. Na ostatnim roku studiów zupełnie oszalał na jej punkcie, a na 26 Karen Anders Ę& imprezie dyplomowej kompletnie zawalił sprawę. Teraz miał szansę się zrehabilitować. Usiłował sobie wmówić, że pragnie jej wyłącznie dlatego, iż nie pamięta, co razem robili. Chciał wierzyć, że to jedynie kwestia chemii. Dlaczego nie potrafił się przekonać do tej wersji? Dlaczego tak bardzo się przejął, że umówiła się z kimś na kolację? Dlaczego miał ochotę poinformować cały świat, że Haley należy do niego? Ta kobieta miała charakter. Nie każda potrafiłaby wejść i z miejsca poprosić faceta o podszkolenie jej w sprawach erotycznych. Fantazje! Już on jej pokaże, o czym może sobie pofantazjować podczas kolacji z jakimś cholernym facetem. Złapał ją za nadgarstki i powolnym ruchem położył jej dłonie na swojej szyi. Całą siłą woli powstrzymał się, by nie przywrzeć do jej ust. Wyczuwał delikatne kości dziewczyny w swoich wielkich dłoniach. Zdał sobie sprawę, że Haley to wyjątkowo zmysłowa kobieta. Pod skromnymi i zarazem seksownymi ubraniami skrywała ciało stworzone do kochania i męskiej adoracji. Przyciągnął ją do siebie, jakby chciał zapewnić jej ochronę przed niewidzialnym zagrożeniem. Wiedział, że jeśli ktokolwiek dowie się o niej i dostrzeże związek między nim a opisanymi w czasopiśmie fantazjami, kariera Haley stanie pod znakiem zapytania. Zamierzał dopilnować, aby nikt nie skrzywdził tej kobiety. Zaschło mu w gardle. Chciał, aby go dotykała, obejmowała, tuliła. Gdy puścił jej nadgarstki, wyczuł, że zanurzyła palce w jego włosach. Stłumił jęk, kiedy pieściła jego szyję. Poczuł, jak narasta Ę& Naga prawda 27 w nim pożądanie. Ile razy marzył o tej chwili? Tyle czasu musiał znosić bolesne oczekiwanie na pocałunek. Chciał wiedzieć, czy Haley będzie głęboko oddychała, jęczała, a może tylko przywrze do niego. Jak będzie smakowała, pachniała, reagowała? Chciał - więcej, musiał - poczuć, jak jej biodra przywierają do jego nabrzmiałego i twardego penisa. Przytuliła się do niego, zupełnie jakby usłyszała jego myśli. Wyczuwał, że świetnie się rozumieją. Pożądanie było widoczne w ich oczach, pieściło ich ciała, tworzyło atmosferę intymności. Czuli je w powietrzu, którym oddychali, w świetle, które widzieli, i w podłodze, po której stąpali. Żadne z nich nie wątpiło, że pragnie seksu. Po ich ciałach przebiegały dreszcze rozkoszy, czuli pragnienie natychmiastowego spełnienia. Wiedzieli, że właśnie tak reagują zafascynowani sobą mężczyzna i kobieta. Haley nie potrafiła opisać uczucia, które ją wypełniło. Nie zamierzała tak intensywnie wpatrywać się w Dylana. Powinna odwrócić wzrok. Jeśli zapragnie czegoś więcej niż tylko seksu, wkrótce tego pożałuje. Nie potrafiła jednak oderwać od niego oczu. Chciała przywrzeć wargami do jego wyzywających ust, przesunąć językiem po eleganckich wypukłościach kości policzkowych, obsypać pocałunkami mocną, zdecydowaną szczękę. Jej usta zadrżały z pożądania, odniosła wrażenie, że ma nabrzmiały i zesztywniały język. Jego ciało zareagowało na jej pełne namiętności spojrzenie. Chciała, aby ją pocałował. 28 Karen Anders Ę& Rozchyliła wargi z dyskretną zachętą. Oboje jednocześnie przywarli do siebie. Usłyszał, jak Haley szepcze jego imię, mruczy je niskim głosem, dobiegającym z głębi gardła. Wypowiedziała je tak namiętnie, że jego ciało zesztywniało jeszcze bardziej. Wygłodniałymi ustami przywarł do jej pełnych warg i ten pierwszy seksualny kontakt sprawił, że żar pożądania wypełnił jego wnętrze. Mruknął z aprobatą, zachwycony smakiem partnerki. Usta Haley przesunęły się pod jego naciskiem. Była równie gotowa jak on i oddawała mu wszystko, co jej ofiarowywał. Haley czuła, jak ramiona Dylana obejmują ją coraz mocniej. Była mu wdzięczna za to, że ją przytrzymuje, gdyż bała się, że bezwładne nogi mogłyby odmówić jej posłuszeństwa. Przesunęli się głębiej w cień, aby nie dostrzegł ich żaden przypadkowy przechodzień. Skrył ich mrok, potęgując nastrój erotyzmu. Oboje podnieciła myśl, że ktoś mógłby dostrzec ich pieszczoty. Dylan pogłębił pocałunki, a jego zmysłowe usta pośpiesznie pochłaniały jej wargi, tak mocno, że brakowało jej tchu. Stracił poczucie rzeczywistości, pogrążając się w świecie fantazji. Haley spostrzegła, że jej wybranek rozchyla nogi, aby lepiej utrzymać równowagę, przysuwa do siebie jej biodra. Pulsujący żar dotarł do niej pomimo grubej tkaniny jego spodni i sprawił, że jęknęła prosto w rozchylone usta mężczyzny. Na dźwięk jej głosu cały stężał. Przeklinał siebie za brak panowania nad reakcjami, lecz coś w jego wnętrzu głośno krzyczało, że ta kobieta pasuje do Ę& Naga prawda 29 niego niczym najlepiej skrojony garnitur. O takiej partnerce każdy mężczyzna mógłby tylko marzyć. Nagle wydało mu się, że do weekendu jest jeszcze mnóstwo czasu. Pragnął Haley teraz, zaraz, natychmiast. Obsypywanie jej pocałunkami już mu nie wystarczało. Chciał zatonąć w jej nagości, przycisnąć usta do najintymniejszych miejsc na jej ciele, słyszeć, jak jęczy i krzyczy. Pragnął zanurzyć się w jej wnętrzu tak głęboko, że straci kontakt z rzeczywistością. Nie miał pojęcia, dlaczego tak na niego działała, czemu wyzwalała w nim tak dzikie, prymitywne żądze. Pamiętał jednak, że pragnął jej od chwili, gdy się zjawiła w sali 449, gdzie wykładano język angielski. Oderwał się od niej i spojrzał jej w twarz, na miękkie, wilgotne usta i ciepłe, rozpalone oczy. Haley nie była dla niego stworzona, lecz i tak pragnął jej tylko dla siebie. W chwilowym przebłysku rozsądku skojarzył sobie, że nie powinien tak się zachowywać w miejscu publicznym, gdzie w każdej chwili może się pojawić ktoś znajomy, choćby jakiś członek SPAN-u. Haley cofnęła się o krok. Dostrzegła zmianę w jego spojrzeniu i nagle się zakłopotała. - Nie mam pojęcia, co miałeś na myśli, wspominając o porządnym pożegnaniu - oświadczyła głucho, cofając się jeszcze bardziej. - Złapię taksówkę - dodała, powtarzając sobie, że nie może się angażować emocjonalnie. - Posłuchaj, Haley... Odwróciła się i posłała mu pocałunek, wydając 30 Karen Anders Ę& z siebie dźwięk, który w zamierzeniu miał być namiętnym śmiechem. Gdy spojrzała na niego po raz ostatni, stał w świetle latarni. Przyłożył dłoń do głowy, udając, że trzyma słuchawkę. Skinęła głową i pomachała, jakby byli parą rozstających się dobrych przyjaciół. W mdłym blasku żarówki Dylan wyglądał jednak tak seksownie, że nie mogła oderwać od niego wzroku. Jego ciemne włosy błyszczały jak rozświetlone gwiazdami nocne niebo. Odetchnęła głęboko, zanim ruszyła przed siebie. Przez całą drogę do domu Haley powtarzała sobie, że chodzi tylko o seks, wyłącznie o seks, o seks i zabawę. Wierzyła, że z powodzeniem zdoła wmówić sobie, iż niczego innego nie oczekuje od rozkosznego kolegi ze studiów. Równie dobrze mogłaby postanowić, że uwierzy w krasnoludki. Rozdział drugi – Konfitury malinowe. – Co takiego? Dylan wszędzie poznałby ten głos. Jego niski ton przyprawił go o mocniejsze bicie serca, jakby gorący dotyk Haley przenosił się przez telefon. Zastanawiał się, co też dzisiaj na siebie włożyła... – Ściślej rzecz biorąc, ciepłe konfitury malinowe – pośpieszyła z wyjaśnieniem. Wydawała się rzeczowa i pewna siebie. To mu się podobało. Z powodu urody Haley wielu mężczyzn nie dostrzegało jej inteligencji. W gruncie rzeczy była to pierwsza, no, jedna z pierwszych rzeczy, które go w niej zafascynowały. – Zgłodniałaś? – drażnił się z nią. – Haley, do lunchu jeszcze daleko. – Słucham? – Do lunchu daleko! – Co? Nie, chodzi o fantazję. Dylan, skup się – zganiła go. 32 Karen Anders Ę& Zastanowił się, czy jest w domu. - Wyobraź sobie coś. Ciepłe konfitury malinowe, trzaskający ogień, dywanik z niedźwiedziej skóry, a ty i ja leżymy na tej skórze. Pokiwał głową z roztargnieniem. Za dziesięć minut rozpoczynało się zebranie robocze i nie zamierzał iść na nie z erekcją. - Tylko nie mów, że chodzi ci po głowie wiejski domek. - To nie byłoby takie złe. Mogę to dopisać w razie potrzeby. Wiesz co, to niegłupie. - Mogę załatwić chatę na wsi. - Poważnie? - Moi rodzice mają dom w Sourland Mountains. - W Jersey? - Haley ugryzła coś chrupiącego. - Nie podoba ci się Jersey? - Dylan wyobraził sobie jej rozkoszne usta i zmysłowy język. - Trochę się przejmuję dojazdem. - To tylko godzina drogi - zapewnił. - Do wytrzymania - uznała. - Jedyny problem w tym, że nie mam pojęcia, skąd wytrzasnąć skórę niedźwiedzia. - Poczuł, że oblewa go nagła fala gorąca. - Nie masz jakiejś pod ręką, żeby uwodzić te wszystkie swoje panienki? - Baaardzo śmieszne. - Sama załatwię skórę. Jak na dyrektora do spraw reklamy, nie popisałeś się wyobraźnią. - Słuchaj, Haley. - Obniżył głos o oktawę. - Mam olbrzymią wyobraźnię. W tej chwili widzę oczami duszy, co dziś włożyłaś na siebie. - Czyżby? Do dzieła, opisuj. Ę& Naga prawda 33 - Według mnie właśnie wyszłaś spod prysznica, twoja skóra jest zroszona wodą i pachnąca, a włosy owinęłaś intensywnie różowym ręcznikiem kąpielowym. Włożyłaś tylko jedwabny chiński szlafrok w kolorze czerwonym i zabójcze kapcie z takim delikatnym puchem. Nagle usłyszał, jak jego rozmówczyni dolewa sobie kawy. - W tej chwili siedzisz przy barku. Jedwabny szlafrok przesunął się nieco, odsłaniając twoją zgrabną łydkę i odrobinę apetycznego uda. - Co mam po szlafrokiem? - Słodki aromat swojego ciała. - Fakt, wyobraźni ci nie brakuje - przyznała. - Wybacz tę chwilę zwątpienia. Teraz moja kolej. Niech zgadnę, co masz na sobie. Spodobało mu się, że w jej głosie usłyszał drżenie. - Zaczynaj, jeśli się odważysz. - Taaak, pomyślmy. Garnitur. - Roześmiała się tak zaraźliwie, że chwilę później oboje głośno rechotali. - Wiesz, Haley, zapomniałem cię uprzedzić - stwierdził, kiedy się nieco uspokoili. - Od kiedy rozpocząłem pracę przy tej kampanii SPAN-u, muszę dbać o dyskrecję. - Nie ma sprawy. Zapewniam cię, że będę unikała fantazji związanych z miejscami użyteczności publicznej, choćby uprawiania seksu w windzie. Dylan głośno przełknął ślinę i pośpiesznie zmienił temat. - O której chcesz jutro zacząć pierwszą lekcję? - Powiedzmy o pierwszej. 34 Karen Anders Ę& - Doskonale, wobec tego zostaniesz na kolację. -Wizja spędzenia z Haley paru przyjemnych godzin w komfortowym domku w lesie ogromnie przypadła mu do gustu. - Wykluczone. Przed trzecią wyjeżdżam z powrotem, żeby wrócić do domu na czwartą. Nie potrzebuję niczego poza korepetycjami. - Liczyłem na to, że pojedziemy razem. Wypożyczę samochód... Zamarł. Haley najwyraźniej mówiła poważnie, że interesują ją wyłącznie fantazje seksualne. Dylan usiłował nie okazywać rozczarowania. Uświadomił sobie, że zabolała go jej oziębłość, ale przynajmniej trochę otrzeźwiał. - Jesteś pewna, że nie zostaniesz na noc, żeby wypocząć? - spytał. - W żadnym wypadku. Poza tym zapłacę za wynajęcie samochodu. Do diabła. Zaczynało go drażnić to jej profesjonalne podejście. - Tym się nie przejmuj. Zjemy razem lunch? Zaproszenie samo pojawiło się w jego ustach, wcale tego nie planował. Nie chciał jej o nic prosić, ale pragnął ją ujrzeć, choćby na godzinę. - Idę na lunch z szefową. - Dobrze, ale jeśli zmienisz zdanie, znajdziesz mnie w ,,Figaro’’ w Village. Jak trafić do twojego mieszkania? - Spisał wskazówki. - Jeszcze chwila, Haley. Powiedz mi tylko, czy dobrze odgadłem, w co się ubrałaś? - Niezupełnie. Ręcznik na głowie jest pomarańczowy. Mam na sobie szlafrok z czarnej koronki, a do Ę& Naga prawda 35 tego dopasowany komplet bielizny. - Jej głos zmienił się w uwodzicielskie mruczenie. - I jeszcze jedno. Dobrze odgadłeś, jak trzymam nogi, ale nie włożyłam kapci. Siedzę boso. Dylan jęknął z zachwytu i zamilkł, bowiem w drzwiach pojawiła się głowa jego asystentki. - Ej, szefie. Rusz się wreszcie. W sali konferencyjnej już trwa zebranie, a na drugiej linii czeka Deborah Donovan. - Przepraszam, Haley, ale muszę iść. Mam inny telefon. Do zobaczenia jutro. Dylan przymknął oczy i z trudem przełknął ślinę. Pod zmrużonymi powiekami ujrzał drobne stopy Haley i zarys jej długich nóg. Wsunął palec pod kołnierzyk, usiłując pozbyć się ucisku w gardle. Wyglądało na to, że powinien iść na zebranie w zapiętym od góry do dołu płaszczu. Haley odłożyła słuchawkę, sięgnęła po tost i ugryzła mały chrupiący kęs. Na całym ciele czuła gęsią skórkę. Jak dotąd żaden mężczyzna tak na nią nie działał. Obciągnęła za duży podkoszulek z bawełny i rozwiązała pomarańczowy ręcznik, uwalniając gęste włosy. Nie miała serca mówić Dylanowi, że nie włożyła niczego seksownego. Zaciekawiło ją, kim jest Deborah Donovan. Zapewne jedną z jego licznych kobiet. Dokończyła tost i nagle poczuła się strasznie niepewnie. Przymknęła oczy i zacisnęła usta. W głębi duszy uświadamiała sobie, że nie potrafi zaakceptować niewiernego mężczyzny. Ukształtowało ją dwoje kochających się 36 Karen Anders Ę& rodziców, którzy stanowili wzorowe małżeństwo. Pakowanie się w związek z niepewnym facetem nie byłoby dobrym rozwiązaniem. Zachowywała się tak niemądrze. Wielokrotnie odtwarzała w pamięci jego pocałunek. Myślała o nim całą noc. Kiedy Dylan dotykał jej ustami, miała wrażenie, że trafiła do nieba. Wciąż czuła pod palcami miękkość jego włosów, gładkość skóry na karku. Miała ochotę rozszarpać tę Deborah Donovan. Zerknęła na zegar. Koniec z marzeniami. Pośpiesznie dojadła okruchy z talerza i pobiegła do łazienki, żeby się ubrać. Miała przed sobą wiele pracy, a na samej górze listy najpilniejszych spraw do załatwienia umieściła kupno konfitur malinowych i zdobycie niedźwiedziej skóry. Kilka godzin później Haley wśliznęła się na tylne siedzenie taksówki, trzymając w rękach wielką skórę niedźwiedzia polarnego, upolowaną w sklepie z artykułami myśliwskimi. Spojrzała na zegarek i zdumiała się, że minęła pierwsza. - Restauracja ,,Figaro’’ w Village - poinstruowała kierowcę, który energicznie uruchomił licznik i gwałtownie włączył się do ruchu. Jako doświadczona mieszkanka Nowego Jorku, Haley nawet nie zauważyła jego brawury. Przez cały czas się zastanawiała, czy aby nie straciła rozumu. Przecież surowo sobie zakazała angażowania się w jakiekolwiek związki z Dylanem. Z drugiej strony wspólny lunch jeszcze niczego nie oznaczał. Zamierzała tylko coś zjeść i pogadać. Przyjaciele i znajomi często spotykali się w różnych lokalach. Ę& Naga prawda 37 Kiedy taksówka zatrzymała się przed wejściem do restauracji, Haley wyjrzała przez okno i zerknęła do środka. W renomowanym lokalu siedziało wielu dyrektorów zarządzających znanymi firmami. Serce jej zamarło na widok Dylana przy stoliku dla dwojga. Spędzał czas w towarzystwie jakiejś bombowej rudej. Kobieta poufale dotykała ręki Dylana. Haley poczuła, jak coś ją ściska w dołku. Cieszyła się na spotkanie z Dylanem i nagle cały jej entuzjazm gdzieś się ulotnił. Zdawała sobie sprawę, dlaczego tak się stało. Po prostu miała nadzieję, że zastanie go samego. Liczyła na to, że będzie na nią czekał. Tylko na nią. Niepotrzebnie się nim przejmowała. Szkoda, że zachowywała się tak głupio. To nie jej sprawa, z kim Dylan jada lunch i co porabia po pracy. Nie powinno jej to obchodzić. Najwyraźniej miał kogoś pod ręką po tym, jak dała mu kosza. No cóż, po prostu nie myliła się co do niego. Ugania się za panienkami i nie obchodzą go stałe związki. Nie bez powodu skłamała, że je lunch ze swoją szefową. Nie chciała umawiać się z nim na jakiekolwiek spotkania przypominające randki. Interesował ją seks i nic poza nim. Jeśli o tym zapomni, zakocha się w tym patałachu i będzie gorzko żałować. Nie może do tego dopuścić. Haley westchnęła, gdy zaczął padać śnieg z deszczem. Bryłki lodu rozbijały się z głośnym chlupotem o przednią szybę taksówki. Pomyślała, że ten dźwięk bardzo kojarzy się z samotnością. 38 Karen Anders Ę& - Może pan tam zjechać? - zapytała kierowcę. - Muszę coś kupić w sklepie. - Jasne, proszę pani. Klient nasz pan. Haley wysiadła i postawiła kołnierz płaszcza, usiłując zasłonić się przed lodowatym wiatrem. Ostrożnie podeszła do drzwi sklepu. Wewnątrz znalazła konfitury malinowe i włożyła je do koszyka. Miała niecne zamiary wobec tego niewinnie wyglądającego słoika. Wyjątkowo niecne. Musiała pamiętać, że chodzi jej wyłącznie o odniesienie sukcesu zawodowego. Pragnęła jedynie, aby Kate pozwoliła jej pisać felietony. Ojciec Haley zawsze powtarzał: ,,Kochanie, nigdy nie spuszczaj piłki z oka’’. Potrafiła zastosować się do jego rad. Wiedziała, jak się do tego zmusić. Kiedy położyła konfitury na ladzie i sięgnęła do torebki po portmonetkę, ze smutkiem zas