16692

Szczegóły
Tytuł 16692
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

16692 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 16692 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

16692 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Romans historyczny Wydawnictwie MARY BALOGH Bez serca Mi�dzy wyst�pkiem a mi�o�ci� Nie do wybaczenia Niedyskrecje Niezapomniane Noc mi�o�ci lato Pie�� bez s��w Pojedynek Sekretne ma��e�stwo Tajemnicza kurtyzana Zauroczeni Z�odziej marze� ADRIENNE BASSO Po�lubi� wicehrabiego Uwie�� aroganta Zak�ad o mi�o�� REXANNE BECNEL Nieodparty i niezno�ny Swatka CONNIE BROCKWAY Kaprys panny m�odej Ku �wiat�u M�j najdro�szy wr�g Mi�o�� w cieniu piramid Niebezpieczny m�czyzna Sezon na panny m�ode W labiryncie uczu� MARSHA CANHAM Honor klanu Jak b�yskawica W jaskini lwa �elazna R�a JANET DAILEY Cienie przesz�o�ci JANE FEATHER Wenus GAELEN FOLEY Jego Wysoko�� Pirat Ksi��� Ksi��� z bajki Ksi�niczka SUSAN KING Ca�uj�c hrabin� MICHELLE MARTIN Awanturnica Diablica z Hampshire Kr�lowa serc Lord kamerdyner Szalona panna Mathtey MEAGAN McKINNEY Ksi�ycowa Dama Lodowa Panna �owcy fortun Niegodziwa czarodziejka Uzurpator Zamek na wrzosowisku FERN MICHAELS Duma i nami�tno�� AMANDA OUICK Czekaj do p�nocy K�amstwa w blasku ksi�yca Kontrakt Ryzykantka Wynaj�ta narzeczona SUSAN ELIZABETH PHILLIPS Wyobra� sobie... MARY JO PUTNEY Idealna r�a Poca�unek przeznaczenia PEGGY WAIDE Ksi�na jednego dnia Obietnica �otra S�owa mi�o�ci ADRIENNE ASSO Uwie�� aroganta Przek�ad Agnieszka D�bska w przygotowaniu NICOLE BYRD Dama w czerni AMBER Tytu� orygina�u TO TEMPT A ROGUE Redaktor serii M A � G O RZ ATA C E B O � FON 10 SC Redakcja stylistyczna IZABELLA S�E�KO-HOLEWA Redakcja techniczna ANDRZEJ WITKOWSKI Korekta JOLANTA KUCHARSKA BARBARA 01'I�OW'SKA Ilustrac|a na ok�adce COPYRtGI i T �' WYDAWNlC IWO AMBER Opracowanie graficzne ok�adki STUDIO GRAFICZNE WYDAWNICTWA AMBER Sk�ad WYDAWNICTWO AMBER Wydawnictwo Amber zaprasza do w�asnej ksi�garni internetowej http://www.wydawnictwoamber.pl Copyright C1 2004 by Adrience Basso. Ail rights reserved. Dla Rudy 'ego, mojego m�a, kt�ry po dwudziestu latach nadal pozostaje moim ukochanym, smag�ym, przystojnym bohaterem For the Polish edition Copyright � 2005 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o ISBN 83-241-2382-2 1 Londyn, pocz�tek stycznia 1811 Zapada� zmierzch. Nathaniel Bennet, baron Avery i m�odszy syn sz�ste go ksi�cia Claridge'a, sta� przed rodzinnym pa�acem w Londynie. Chocia� z masywnych, mosi�nych ko�atek zdj�to ju� czarne wst�gi, w pogr��onym w g�uchej ciszy domostwie wci�� jeszcze panowa� �a�obny nastr�j, jakby smutek i �al jego mieszka�c�w udzieli�y si� murom. By� ju� sp�niony, ale wci�� tkwi� przed wej�ciem. Czeka� w milczeniu, chc�c si� uspokoi� i pow�ci�gn�� emocje. Kieliszek czego� mocniejszego doskonale by mu teraz zrobi�. Kilka �yk�w whisky albo koniaku rozgrza�oby go, o�ywi�o i pomog�o w jego zamierzeniach. Westchn�� g�o�no, za�enowa ny w�asnymi my�lami. Ob�oczek pary z jego oddechu uni�s� si� do g�ry w zimnym powietrzu. Przystojny arystokrata wzruszy� ramionami i wcisn�� okryte r�kawiczkami d�onie w kieszenie ciep�ego p�aszcza, �eby je rozgrza�. Wiedzia� jednak, �e to nie z powodu zimna dreszcz przenika go do szpiku ko�ci. Wizyty z dnia na dzie� powinny stawa� si� coraz �atwiejsze. Tymczasem, cho� codziennie przychodzi� nieco p�niej i odchodzi� troch� wcze�niej, wcale tak nie by�o. Podobno czas leczy rany, ale on wci�� czu� ten sam dojmuj�cy g��boki b�l. Nie m�g� si� d�u�ej oci�ga�. Ze sztucznym, przylepionym do warg u�mie chem podszed� do wej�cia, usi�uj�c nie my�le� o tym, �e grecka klasyczna prostota budowli nieodparcie przypomina mu mauzoleum. Na jego energiczne ko�atanie natychmiast otworzy� drzwi szczup�y m�ody lokaj, blondyn o jasnej cerze. 7 Jego Lordowska Mo�� nie przyjmuje dzi� nikogo. Mo�e zostawi pan kart�? I wyci�gn�� ku niemu srebrn� tac� na wizyt�wki w wyczekuj�cym ge�cie. Nathaniel zmarszczy� czo�o. Widocznie lokaj by� nowy, skoro nie wie dzia�, kogo powita� w drzwiach. - Nale�� do rodziny! Zdj�� ci�ki p�aszcz i wskaza� palcem opask� z krepy na surducie. -Ale... Nic trzeba mnie zapowiada�. Nathaniel niedba�ym gestem poda� mu okrycie i odwr�ci� si� plecami. Jego Lordowska Mo�� jest w salonie nerwowo wyj�ka� lokaj, rzucaj�c si� do przodu, �eby palto nie upad�o na �lisk� marmurow� posadzk�. Nie przyszed�em w odwiedziny do Jego Lordowskiej Mo�ci - mrukn�� pod nosem Nathaniel. - Ach, to pan, milordzie! - Gospodyni, pani Hutchinson, wybieg�a na scho dy. Obfity podbr�dek drgn�� jej, kiedy oznajmi�a: Panicz ju� o pana pyta�. Troch� si� zez�o�ci�, ale powiedzia�am i jemu, i siostrom, �e tylko pana pa trze�. Bardzo im na tych wizytach zale�y, a ja wiem, �e pan nigdy by nie uchybi� takiej powinno�ci. Nathaniel poczu� wyrzuty sumienia, �wiadomy, �e nie zas�u�y� na pochwa ��. To jego brat, Robert, zawsze bra� sobie do serca obowi�zki rodzinne. Nie on. - Czy dzieci ju� pi�y herbat�? - spyta�, wchodz�c na g�r�. Nie, czeka�y na pana odpar�a. Ci�ki p�k kluczy u pasa zad�wi�cza� energicznie, gdy dzielnie usi�owa�a dotrzyma� mu kroku. - Zaraz przynios� �wie�ej. Dzbanek w pokoju dziecinnym pewnie ju� wystyg�. - Znakomicie. Nathaniel powoli wspi�� si� na drugie pi�tro. Bez waha nia min�� liczne drzwi w korytarzu. Dobrze zna� drog�, przecie� wiele razy szed� t�dy w m�odo�ci. Nie zwalnia� kroku, p�ki nie stan�� przed w�a�ciwym wej�ciem. Ba� si�, �e je�li to zrobi, opu�ci go odwaga. Kiedy nacisn�� klam k�, opanowa� si� jednak i przybra� mi�y wyraz twarzy. Potem przekroczy� pr�g. - Dobry wiecz�r. S�u��ca siedz�ca w rogu zerwa�a si� pospiesznie i dygn�a przed nim. Rob�tka, nad kt�r� pilnie pracowa�a, spad�a na pod�og� - przykl�k�a wi�c, �eby j� podnie��. Nathaniel chcia� jej pom�c, lecz dziewczyna zaczerwieni �a si� i tak zapl�ta�a w s�owach, �e zrezygnowa�. Przeni�s� powoli wzrok na �rodek pokoju, gdzie troje ma�ych dzieci sie dzia�o przy stole, szepcz�c co� do siebie po cichu. Na kominku buzowa� ogie�, przyjemnie ogrzewaj�c pomieszczenie. Roz rzucone zabawki i pikowane obicia w �ywych barwach powinny stwarza� 8 mi�� atmosfer�. A mimo to wszystko tu tchn�o sztywnym, oficjalnym na strojem, bardziej pasuj�cym do salonu ni� pokoju dziecinnego. -- Ciesz� si�, �e poczekali�cie na mnie z herbat�. Jestem wam szczerze wdzi�czny. Nathaniel u�miechn�� si� zach�caj�co, cho� bez wielkich nadziei na reak cj�. I rzeczywi�cie �adnej nie by�o. St�umi� westchnienie, odsun�� krzes�o i usiad�. Mebelki by�y wprawdzie przeznaczone dla dzieci, lecz podczas po przednich wizyt przekona� si�, �e mocne drewno wytrzyma jego ci�ar. By�o mu niewygodnie siedzie� z kolanami znacznie powy�ej blatu, ale zdo�a� si� jako� skuli� na krzese�ku, podkurczaj�c d�ugie nogi. W ko�cu ojciec dzieci robi� to prawie codziennie, p�ki nie zmog�a go �miertelna choroba. - Czy... czy mog� ci nala� herbaty, stryjku? dziewi�cioletnia Phoebe. cicho i niepewnie spyta�a Zaskoczony Nathaniel uni�s� g�ow� i z nadziej� spojrza� na swoj� bratani c�. Po raz pierwszy pr�bowa�a nawi�za� z nim rozmow�! Podczas poprzed nich wizyt by�a grzeczna, ale prawie si� nie odzywa�a, a jej niepewne wyb�� kiwane pod nosem odpowiedzi sprawia�y mu �yw� przykro��. - Je�li wy te� zechcecie si� napi�. - Pos�a� ca�ej tr�jce zach�caj�cy u�miech. Siedmioletnia Jeanne Marie odwzajemni�a go przez kr�tk� chwil�. Drob na dziewczynka z jasnymi jedwabistymi lokami sp�ywaj�cymi na ramiona mia�a niebieskie oczy okolone g�stymi rz�sami. - Czy lady Julienne te� mo�e si��� z nami do herbaty? - Lady Julienne? - zdumia� si� Nathaniel. To jej lalka - wyja�ni�a szeptem Phoebe. Wtedy dostrzeg�, �e Jeanne Marie tuli do piersi zniszczon� szmacian� lal k� - zapewne swoj� ulubion� zabawk�, bo lady Julienne brakowa�o jednego oka i paru paluszk�w u lewej r�czki, a niebiesk� sukienk� mia�a brudnaw� i obszarpan�. - B�dzie mi bardzo mi�o. Phoebe, zr�b miejsce dla lady Julienne. Zobaczy�, �e starsza z dziewczynek odetchn�a z ulg� i ostro�nie postawi �a drug� porcelanow� fili�ank� przed Jeanne Marie. - Czy Wasza Mi�o�� zechce przy��czy� si� do nas? Gregory Quincy Reginald Bennet, �smy ksi��� Claridge, odwr�ci� si�, z�o�y� szybko r�ce i zas�oni� nimi buzi�. Puco�owaty, rumiany ch�opiec by� du�y jak na swoje cztery lata. Chocia� mi�dzy Nathanielem a jego star szym bratem, Robertem, nikt nie doszuka�by si� wi�kszego podobie�stwa, dziwnym zrz�dzeniem losu ma�y Gregory wygl�da� jak wierna kopia stry ja, kiedy ten by� dzieckiem. �wiadczy� o tym portret w rodzinnej galerii. 9 Najwyra�niej malec odziedziczy� te� w�adcze, zawzi�te usposobienie krew nego i jego up�r. - Nie zachowuj si� jak brzd�c, Gregory. - Jeanne Marie szturchn�a brata w bok. Ch�opiec pisn�� i potkn�� si� o brzeg dywanu. Nathaniel chwyci� go mocno za rami�, ratuj�c przed upadkiem. Poczu�, �e cia�o dziecka sztywnie je. Gregory spojrza� na niego niech�tnie. - Kiedy przyjdzie papa? spyta� gniewnie. Cicho, cicho - upomnia�a go Phoebe. - Ju� ci tyle razy powtarza�am, �e papa nie mo�e przyj��, bo jest w niebie. - Razem z mam�- doda�a Jeanne Marie. Roz�alony Gregory, ze z�o�ci� w oczach, tupn�� nog�. - Nie chc�, �eby on by� w niebie! Niech tu przyjdzie! Zaraz! - Usta Jeanne Marie zacz�y dr�e�. - I mama te�! Nathaniel rozgl�da� si� wok� bezradnie. Wybuch �alu, t�umionego od tak d�ugiego czasu, przyni�s�by zapewne dzieciom ulg�, lecz on nie potrafi� spro sta� tej sytuacji. W tej�e chwili do pokoju wtoczy�a si� �wawo pani Hutchinson, a za ni� wszed� lokaj, nios�c na tacy dzbanek �wie�ej herbaty i ciasteczka. - Bo�e �wi�ty, a to co znowu?! - Zaniepokojona gospodyni ukl�k�a i sze roko rozpostar�a ramiona. Gregory i Jeanne Marie z �kaniem rzucili si� jej w obj�cia, a ona przytuli�a ich ze wsp�czuciem. - Przypomnieli sobie o papie i mamie Dlatego p�acz�. powiedzia�a spokojnie Phoebe. - j� �agodnie w nadziei, �e ten prosty gest podtrzyma na duchu dziewczynk�. Ona za�, jakby w odpowiedzi, wzmog�a sw�j u�cisk. - Wasz tata by� nie tylko moim bratem, ale i najlepszym przyjacielem powiedzia� p�g�osem. - Kocham was z ca�ego serca i zrobi� wszystko, co w mojej mocy, �eby was chroni�. - Naprawd�? - szepn�a cichutko. - Zawsze - zapewni� j� solennie. Phoebe zadr�a�a, ale nie pu�ci�a jego r�ki. - No, no, dosy� ju�, zaraz otr� wam �zy m�wi�a pani Hutchinson. - Ku charka upiek�a wasze ulubione podp�omyki i ptysie. Trzeba je zaraz zje��. Je�li zrobicie to p�niej, stracicie ochot� na obiad. Gospodyni wyj�a z kieszeni czyst� lnian� chusteczk� i wytar�a buzi� Jeanne Marie. Gregory, nie dbaj�c o pomoc, wysi�ka� nos w r�kaw, a potem zasiad� do sto�u razem z siostrami i stryjem. W wi�kszo�ci londy�skich dom�w herbat� podawano po obiedzie. Natha niel czu�by si� nieswojo, wychylaj�c kieliszek trunku przy malcach, dlatego te� rytua� picia tego napoju przesuni�to na wcze�niejsz� por�. W ten spos�b dzieci mia�y przynajmniej jakie� zaj�cie. Ca�a tr�jka w milczeniu zgromadzi�a si� przy stole. Emocje ju� nieco opad�y, lecz w spojrzeniach dwojga m�odszych z rodze�stwa patrz�cych, jak Phoebe w skupieniu nape�nia porcelanowe fili�anki, wci�� jeszcze tli� si� l�k. Je�li macie na co� ochot�, wystarczy zadzwoni�, a Sanders zaraz to przy niesie nym. pouczy�a je pani Hutchinson, u�miechaj�c si� szeroko na odchod - Och, moje biedne niewini�tka! - Pani Hutchinson przygarn�a obydwo je jeszcze mocniej, a dzieci ukry�y g��wki w jej obj�ciach, g�o�no zawodz�c. Nathaniel spojrza� na Phoebe. Przygryza�a warg�, a d�onie zacisn�a tak mocno, �e pobiela�y jej kostki palc�w. Domy�la� si�, �e pragnie pociechy r�wnie gor�co, jak brat i siostra, lecz uwa�a, i� jest zbyt du�a, �eby otwarcie da� upust uczuciom. A przecie� czu�a taki sam �al. Avery nieznacznie przysun�� si� do niej z krze s�em i po�o�y� r�k� na stole ko�o jej d�oni. Nie chcia� zawstydza� dziewczynki, otwarcie oferuj�c pocieszenie, cho� troska ta by�a nieco przesadna. Rozpaczli wy p�acz Gregory'ego i Jeanne Marie ca�kowicie poch�on�� uwag� s�u�by. Strata obydwojga ukochanych rodzic�w jest czym� strasznym. Dzieci, chocia� pe�ne b�lu, nie wszystko jeszcze pojmowa�y z ca�ej grozy i zawi�o �ci tego zdarzenia. Niepewny u�cisk palc�w wok� nadgarstka przerwa� jego pos�pne rozmy� lania. Phoebe wsun�a drobn�, delikatn� r�czk� w jego d�o�. Nathaniel uj�� 10 Avery, pozostawiony sam na sam z dzie�mi, musia� jako� nawi�za� z nimi rozmow�. Lady Julienne pos�u�y�a mu za znakomity pretekst. M�g� kiero wa� do niej pytania, nie oczekuj�c �adnej odpowiedzi, a ca�a tr�jka uzna�a to za �wietn� zabaw� i szybko da�a si� w ni� wci�gn��. Nathaniel z niewyra�nym u�miechem poci�gn�� par� �yk�w s�abej, letniej herbaty, po czym uzna�, �e gdyby koledzy z klubu s�yszeli jego konwersacj� ze zniszczon� szmacian� lalk� i trojgiem dzieci w pokoju dziecinnym, wy da�by si� im pomyle�cem. Je�li jednak te b�aze�stwa mog�y cho� na chwil� z�agodzi� b�l malc�w, to warte by�y takiej ceny. Musia� si� ju� po�egna�. Zabola�o go w krzy�u, kiedy wsta� od sto�u, ale nie okaza� tego. W pokoju zapad�a nagle trwo�liwa cisza. Nathaniel nachyli� si� i poca�owa� Phoebe oraz Jeanne Marie w czubek g�owy, a potem obr�ci� si� ku Gregory'emu. 11 Ca�us nie wyda� mu si� stosownym po�egnaniem z czupurnym bratan kiem, lecz Nathaniel czu�, �e nie mo�e odej��, nie okazuj�c ch�opcu w jaki� spos�b serdeczno�ci. Zmierzwi� mu wi�c lekko czupryn� i wzi�� go pod bro d�. Gregory przyj�� to z zadowoleniem. Nathaniel wyprostowa� si� i z ulg� opu�ci� pok�j dziecinny. Zamkn�� drzwi i przez d�ug� chwil� sta�, patrz�c bezmy�lnie w g��b korytarza. Ruszy�, roz cieraj�c obola�y kark. Dwie godziny sp�dzone z dzie�mi okaza�y si� wy czerpuj�ce niczym dziesi�� rund w salonie bokserskim. Cho� t�skni� za �wie�ym powietrzem i mocn� whisky, wiedzia�, �e to nie koniec jego rodzinnych obowi�zk�w. Musia� jeszcze porozmawia� z guwer nantk�, pann� Reynolds. Dziwne mu si� zreszt� wyda�o, �e nie zasta� jej tym razem w pokoju dziecinnym. Mo�e mia�a akurat wychodne? Gdy jednak zapyta� pani� Hutchinson o guwernantk�, ta klasn�a w d�onie i pokr�ci�a g�ow�. - O, to pan nie wie? Dwa dni temu wyjecha�a. Nathaniel by� zaskoczony. - Nie wiedzia�em. Zdawa�o mi si�, �e dzieci s� z ni� bardzo z�yte. Czy nie przygn�bi�o ich jej odej�cie? - Jeszcze jak! - przytakn�a energicznie. - Na szcz�cie dbaj� o nie nia� ki. Ale tak gwa�towna zmiana nie wyjdzie im na dobre po tym, co wycierpia �y. �wiata poza ni� nie widzia�y, a ona umia�a si� z nimi obchodzi�. A� si� serce �ciska, tylu os�b im ju� zabrak�o. To� dopiero przed miesi�cem straci �y tat� i mam�. - Czy pann� Reynolds zwolni� m�j stryj? A jak�e, lord Bridwell mn�stwo pozmienia�, odk�d tu jest. Gospodyni parskn�a, po czym doda�a: - I nie zawsze na dobre, o nie! - Zmiesza�a si�, jakby dopiero teraz spostrzeg�a, z kim rozmawia. Prosz� mi wybaczy� moj� �mia�o��. Nie chcia�am uchybi� Jego Lordowskiej Mo�ci. - Rozumiem, rozumiem. - Nathaniel zacisn�� z�by. - Ale jak to si� w�a� ciwie sta�o? - Nie chcia�abym rozsiewa� plotek, ale lordowi chyba nie w smak by�o, �e panna Reynolds tak si� upomina o potrzeby dzieci. Pono� pok��cili si� o wy nagrodzenie, ale nie daj� temu wiary. Pani Hutchinson si� skrzywi�a. Dosz�y mnie s�uchy, �e rozsierdzi� si�, i� za du�o wyda�a na sukienki dla dziewczynek, buciki dla ch�opca, pomoce szkolne i w�giel do pokoju dzie cinnego. Wszyscy byli�my zaskoczeni, kiedy j� zwolni� bez uprzedzenia. Nie da� biedactwu referencji. Mam nadziej�, �e znajdzie sobie jakie� inne miejsce, bo ona, wie pan, musi pomaga� chorej matce. 12 Nathaniel spos�pnia�. Trzy dni po pogrzebie Roberta i Bernadette lord Bridwell przyby� do Londynu i rozgo�ci� si� w rodzinnym pa�acu. By�a to z jego strony zaskakuj�ca �mia�o��, nawet jak na najstarszego krewnego w linii m�skiej, ale Nathaniel by� w�wczas zbyt zbola�y, �eby si� tym prze j��. S�dzi�, �e kiedy testament Roberta zostanie otwarty i uprawomocni si�, w�a�nie jemu przypadnie w udziale odpowiedzialno�� finansowa za rodowy maj�tek oraz opieka nad dzie�mi. Uporz�dkowanie spu�cizny po bracie oka za�o si� jednak nie�atw� spraw�. Nathaniel znu�y� si� ni� szybko i zleci� rozstrzygni�cie doradcom prawnym. Teraz ju� wiedzia�, �e jego wcze�niejsza niefrasobliwo�� wp�dzi�a go w k�o poty. Lord Bridwell najwyra�niej nie mia� zamiaru opu�ci� domu, a takie po suni�cia, jak wym�wienie pracy guwernantce, �wiadczy�y, �e poczu� si� pew nie w swojej nowej roli i robi� wszystko, by inni mu si� podporz�dkowali. Nathaniel mia� nadziej�, �e tego wieczoru zdo�a unikn�� spotkania ze stry jem, ale wiedzia� ju�, �e mu si� to nie uda. Starszy pan musia� si� dowie dzie�, �e Nathaniela �ywo obchodzi los dzieci Roberta i �e chce si� nimi zaopiekowa�. Gdzie mog� go zasta�? Pani Hutchinson zastanawia�a si� przez chwil�. - O tej porze nigdy nie wychodzi z domu. Sanders zani�s� mu now� karaf k� whisky do gabinetu. Lord chyba tam w�a�nie sobie popija. P�jd� wi�c i rozm�wi� si� z nim. My�la�am... znaczy si�... mia�am nadziej�, �e to pan, a nie lord Brid well b�dzie opiekunem dzieci. -- Gospodyni spojrza�a na niego pytaj�co. Nathaniel poczerwienia� na jej s�owa. Przyrzek� umieraj�cemu bratu, �e si� nimi zajmie. Nie doszed�em jeszcze ze stryjem do porozumienia, ale stanowczo chc� rozstrzygn�� t� kwesti�. Ja tam wiem tylko tyle, �e te trzy niebo��tka pana potrzebuj� i ju�. Z ka� dym dniem coraz bardziej to wida� - o�wiadczy�a �yczliwie. - Panu chodzi o ich dobro, milordzie. I mia�a racj�. By�by dla nich o wiele lepszym opiekunem ni� stryj. Wci�� martwi� si� tym, �e dzieci zbyt wiele przesz�y. Przeszed� przez hol, nie zatrzymuj�c si� przed czerwonym salonem, wy z�ocon� bawialni� ani nawet przed wy�o�on� boazeri� bibliotek�. Uwa�a� co prawda za bzdur�, �e musi zapowiada� wizyt� we w�asnym domu, kt�ry zna� od dzieci�stwa, lecz pos�usznie oznajmi� lokajowi swoje nazwisko, nim wszed� do gabinetu. 13 Lord Bridwell siedzia� rozparty w sk�rzanym fotelu przed kominkiem. G�ow� wspar� na d�oni, a �okie� na oparciu fotela. W drugiej r�ce trzyma� na wp� opr�niony kieliszek whisky i �arz�ce si� cygaro. Nie pozdrowi� Nathaniela, kt�ry zignorowa� t� oznak� lekcewa�enia, i siad� w fotelu naprzeciw stryja. By� czujny. Niewiele wiedzia� o najstarszym bra cie ojca, a to, czego si� domy�li� w ci�gu kilku ostatnich tygodni, stanowczo czyni�o natur� tego cz�owieka jeszcze bardziej zagadkow�. I niebezpieczn�. Wiedzia�, �e lord Bridwell by� kiedy� �onaty, ale pozosta� bezdzietny i wcze�nie owdowia�. Lubi� wy�cigi konne, uchodzi� za dobrego gracza w kar ty i mia� opini� d�entelmena. Cho� zbli�a� si� do sze��dziesi�tki, postawna sylwetka i szpakowate w�osy nadawa�y mu wygl�d dystyngowanego �wia� towca. - Dobry wiecz�r, stryju. telu. Nathaniel przerwa� milczenie, zasiad�szy w fo - Ani troch� nie dbam o to, co ci rzekomo m�wi� na �o�u �mierci! M� - Avery? - Lord Bridwell spojrza� na niego z niech�ci�. sprowadza? Co ci� dzi� - Przyszed�em odwiedzi� dzieci. Jak zreszt� ka�dego wieczoru. - Na kredensie s� czyste kieliszki. I whisky. Nalej sobie. Od czasu do cza su pijasz chyba co� mocniejszego, prawda? wi�c si� przy tym. mrukn�� lord Bridwell, krzy Dzi�kuj�. -- Cho� propozycja by�a bardzo kusz�ca, Nathaniel nie chcia� da� stryjowi satysfakcji. Przyszed�em pom�wi� o pannie Reynolds. - O pannie Reynolds, tej przekl�tej guwernantce? Lord Bridwell zaci�g n�� si� cygarem i wydmuchn�� ob�oczek smrodliwego dymu w stron� bra tanka. - Nie pracowa�a jak nale�y. Wyrzuci�em j� par� dni temu. Nathaniel uni�s� brwi. - Moim zdaniem znakomicie wype�nia�a swoje obowi�zki. Poza tym dzie ci bardzo si� do niej przywi�za�y. A ja uzna�em, �e jest nieokrzesana i niegodna zaufania. - Krewny przy mkn�� na chwil� oczy i z irytacj� �cisn�� palcami grzbiet nosa. �atwiej prowadzi� bez niej. Ca�y dom czyzna rzuci� cygaro do kominka. - Umiera�, by� nieprzytomny, bredzi� w go r�czce! Nie mo�na bra� dos�ownie majacze� cz�owieka konaj�cego na t� straszn� chorob�. Jestem jego najstarszym krewnym w linii m�skiej. To ja powinienem dba� o dobro rodziny. Nathaniel ledwie panowa� nad sob�. Jak stryj �mia� m�wi� o jego bracie w taki zimny, nieczu�y spos�b! Ja tak�e mam obowi�zki wobec rodziny i czuj� si� za ni� odpowiedzial ny. Robert chcia�, �ebym zaj�� si� jego dzie�mi. - W takim razie powinien by� wspomnie� o tym w swej ostatniej woli. I zrobi� tak! Nathaniel wiedzia�, �e wezwano prawnika i �e brat dokona� zmian w testamencie, zw�aszcza co do opieki nad dzie�mi, ale dokument gdzie� si� zapodzia�. Jeste�my rozs�dnymi lud�mi, stryju, i na pewno razem znajdziemy ja kie� zadowalaj�ce rozwi�zanie. Nie musisz przede mn� udawa� szlachetnego, bezinteresownego d�en telmena. - Lord Bridwell nachyli� si� ku niemu i zni�y� g�os do konspiracyj nego szeptu. - Pami�taj, �e ja te� jestem m�odszym synem. Dobrze wiem, co to znaczy mie� tylko drugorz�dny tytu�, �adnych widok�w na fortun�, �a�os n� pozycj� i mizern� pensj�. Mam zamiar hojnie rozporz�dza� pieni�dzmi, kt�re mi powierzono, i podwoi� twoje dochody, ale tylko pod warunkiem, �e przestaniesz wsadza� nos w nie swoje sprawy. Maj�tek p�jdzie w powiernictwo a� do pe�noletno�ci Gregory'ego protestowa� energicznie Nathaniel. za - Skoro troska o dzieci zbytnio ci ci��y, stryju, ch�tnie zdejm� z ciebie to brzemi�. - Nathaniel udawa� oboj�tno��. Lord Bridwell wspar� ponownie rami� na fotelu. W jego wzroku widnia�o zawoalowane ostrze�enie. - Chyba ustalili�my to raz na zawsze, Avery. Nie masz prawa do legalnej opieki nad nimi. - M�j brat... 14 Jak najbardziej. - Lord poci�gn�� t�gi �yk whisky. - O pieni�dzach i in westycjach decydowa� b�dzie ten, do kogo nale�y opieka nad potomstwem. Nie chc� pieni�dzy, stryju - �achn�� si� Nathaniel. - Mnie obchodzi tyl ko opieka nad dzie�mi. Lord Bridwell spojrza� na niego ze zdumieniem. - No dobrze, mo�esz sobie wzi�� dziewcz�ta, skoro masz ochot� bawi� si� w b��dnego rycerza. - Wys�czy� resztk� whisky i spojrza� chytrze na bratanka ponad brzegiem kieliszka. - Ale ch�opca nie dam. Zostanie ze mn�. Nathaniel nagle poczu� przyp�yw zw�tpienia. To z pewno�ci� najhojniej sza ze stryjowskich ofert. Przez chwil� by� sk�onny j� przyj��, ale nie m�g� si� zdoby� na rozdzielenie Gregory'ego z siostrami. By�oby to zbyt okrutne wzgl�dem ch�opca. - Rozwa�� dok�adnie twoj� propozycj�. Lord Bridwell za�mia� si� z cicha. 15 - No pewnie. Zw�aszcza t� jej cz��, kt�ra m�wi o podwojeniu twojej pensji. Nathaniel poczu�, �e wzbiera w nim furia. Pohamowa� si� jednak i odpo wiedzia� na szyderczy chichot stryja kra�cowo aroganckim u�miechem. Potem wsta� powoli, wyprostowawszy ca�� swoj� imponuj�co wysok� po sta�. Z�o�y� stryjowi kr�tki uk�on i wyszed� ze �wiadomie przybran�, lekce wa��c� min�. Zimne powietrze otrze�wi�o go. Stoj�c z go�� g�ow� przed wej�ciem do pa�acu, kilka razy zaczerpn�� g��boko tchu. Po chwili przejecha� d�oni� po w�osach i wyszed� na ulic�. Najwy�szy czas, �eby si� czego� napi�. B�g jeden tylko wie, �e sobie na to zas�u�y�. - O co wam posz�o? spyta�a niespokojnym szeptem. To dotyczy wy��cznie nas dw�ch czy nie? sykn�� przez z�by. - Widzia�a� go Przez ostatnie dwa lata Harriet respektowa�a autorytet i ojcowskie prawa brata. Cho� nie zgadza�a si� czasem z jego post�powaniem wobec syna, ni gdy nie w�tpi�a, �e si� bardzo kochaj�. Mimo to odruchowo chcia�a os�oni� pi�cioletniego bratanka przed rzadkim u Griffina wybuchem gniewu. - Nie zamieni�am z nim ani s�owa od �niadania. Wicehrabia skrzy�owa� r�ce na piersi i spojrza� na ni� z niech�ci�. Nie o to pyta�em. W porz�dku, ciociu Harriet ma�. Tu jestem, papo. rozleg� si� cienki g�osik nie musisz k�a 2 ajpierw nad g�ow� us�ysza�a ciche dreptanie, potem stopniowo odg�os krok�w narasta� a� do g�uchego dudnienia. Harriet Sainthill - wygodnie usa dowiona w fotelu, przed mi�o trzaskaj�cym ogniem na kominku unios�a wzrok znad wyj�tkowo nudnej ksi��ki, jakby si� spodziewa�a, �e lada chwi la od�amki gipsowej sztukaterii zasypi� idealnie czysty dywan. Kroki si� oddali�y. Chwil� p�niej ponownie us�ysza�a je w korytarzu, tu� za drzwiami salonu. Harriet zamkn�a ksi��k� i przycisn�a j� do piersi w obron nym ge�cie. Drzwi otworzy�y si� nagle z trzaskiem, uderzaj�c o �ciany. Intruz energicznie wtargn�� do �rodka. Ma�y ch�opiec w mgnieniu oka prze mkn�� przez salon i przycupn�� za obit� brokatem sof�. Harriet od�o�y�a ksi��k� na stolik. Nim zdo�a�a co� powiedzie�, w salonie pojawi� si� drugi nieproszony go��. Wysoki, postawny m�czyzna stan�� bez s�owa na progu, a na jego przystojnej twarzy o wyrazistych rysach widnia�y gniew i zgryzota. - Griffin! - krzykn�a, zaskoczona widokiem brata. - Czy co� si� sta�o? Wicehrabia Dewhurst mrukn�� co� pod nosem i zlustrowa� pok�j spojrze niem, kt�re zatrzyma�o si� na sofie. - Czy nie wiesz, gdzie si� podzia� Georgie? Uciek� mi. Harriet chrz�kn�a znacz�co, ale zanim zdo�a�a odpowiedzie�, w salonie rozleg�o si� zduszone, �a�osne pochlipywanie. Zdumia�o to zar�wno j�, jak i jej brata. 16 Harriet spojrza�a na ch�opca, kt�ry wyprostowa� si� co prawda, lecz nadal sta� za sof�. Policzki, zwykle rumiane, mia� teraz blade, min� przygn�bion�, a w szarych oczach takich samych jak u ojca gdzie zwykle b�yska�y weso�e ogniki, widnia� teraz tylko strach. Rozpacz ch�opca zasmuci�a Harriet, tym bardziej �e dostrzeg�a na jego buzi �lad po uderzeniu. A tu� mi, g�uptasku! �e� si� w chowanego? Nie os�aniaj go zjem. zawo�a�a weso�o. Czy to mo�e jaka� gra? Bawi Podesz�a do niego z u�miechem. szepn�� jej do ucha brat. - Przecie� smarkacza nie N Nigdy nie przypuszcza�am, �e m�g�by� zrobi� co� takiego - odci�a si� ale mimo wszystko zostan� tutaj! Brat u�miechn�� si� s�abo. Potem skupi� uwag� na synku. - Co masz na swoj� obron�, m�odzie�cze? Ca�y pok�j dziecinny jest wy wr�cony do g�ry nogami. Powiedziano mi, �e to twoja sprawka. Nie zrobi�em nic z�ego! A Emma Kate le�a�a sobie spokojnie, dop�ki ta wstr�tna pani Simms nie wbieg�a i nie podnios�a krzyku! - Pani Simms m�wi, �e przy�apa�a ci� przy ko�ysce - rzek� gniewnie oj ciec. - Wiem, �e ciekaw jeste� nowej siostrzyczki i lubisz j� przytula�, ale tyle razy ci przecie� m�wiono, �e nie wolno wyjmowa� jej z ko�yski. To niebezpieczne. - Ja wcale nie chcia�em jej wyci�ga�! - upiera� si� malec. Emma Kate rozp�aka�a si� dopiero wtedy, jak pani Simms zacz�a mnie �aja�! - Co ty tam robi�e�? - Ojciec wyra�nie nie wierzy� ch�opcu. - Poszed�em zobaczy� Emm� Kate. - Tylko tyle? 17 No, jeszcze co�. - Georgie poci�gn�� nosem. luszki. Te u n�ek. - Co takiego?! Chcia�em poliza� jej pa wykrzykn�li jednocze�nie Harriet i Griffin. - S�ysza�em, jak ciocia Elizabeth m�wi�a mamie, �e paluszki Emmy Kate s� takie s�odkie. Chcia�em si� przekona�, czy to prawda. - I ugryz�e� j� w paluszek? dlatego p�aka�a. spyta� z niedowierzaniem Griffin. Pewnie Niech si� jaki� czas d�sa. Potem, kiedy mu przejdzie, b�dzie rozs�dniej� Dzieci nie bywaj� rozs�dne. A ju� na pewno nie mo�esz tego oczekiwa� od ura�onego pi�ciolatka. szy. Griffin przeci�gn�� d�oni� po twarzy. Nie rozumiem go. Wczoraj urz�dzi� scen� przed p�j�ciem do ��ka, przed wczoraj nie chcia� je�� obiadu. A przecie� by� pos�usznym, rozumnym dziec kiem. Wtedy nie mia� jeszcze siostry, kt�r� wszyscy rozpieszczaj�. Harriet zaci�a usta. Georgie boi si�, �e ju� ci� nie obchodzi, robi wi�c wszystko, �eby zwr�ci� twoj� uwag�. Sk�d wiesz? Zapominasz, �e a� za dobrze pami�tam, jak to jest, kiedy kt�re� z rodzi c�w traktuje ci�, jakby� nie istnia�. Do licha! Czy jestem podobny do naszego ojca, kt�ry dba� tylko o Neville'a, najstarszego syna i dziedzica? Przecie� wiesz, �e �wiata nie widz� poza Georgiem. Jak mo�esz tak m�wi�? Wcale nie my�la�am o tobie. Harriet energicznie unios�a podbr�dek. Owszem, Faith �le si� czuje po po�ogu i jest za s�aba, by zaj�� si� ch�opcem. Ale on o tym nie wie. Widzi tylko, �e traktuje si� go inaczej ni� Emm� Kate. Ju� trzy razy mnie pyta�, czy zna�am jego matk�. T� rodzon�. O Bo�e. G�os Griffina przeszed� w ochryp�y szept. By� taki ma�y, kiedy umar�a! My�la�em, �e jej nie pami�ta. - A ty? parskn�a gniewnie. Poczu�a zaraz, �e przeholowa�a. Powinna si� by�a ugry�� w j�zyk! Geor gie by� rezultatem przelotnego i nierozwa�nego romansu brata, kiedy ten by� w koloniach, na kilka lat przed swoim ma��e�stwem. Zreszt� nie wiedzia� nawet o istnieniu dziecka, p�ki jaka� s�u��ca nie pozostawi�a go na pok�a dzie jego statku. Griffin stara� si� jednak naprawi� sw�j b��d i zabra� synka do Anglii, kiedy niespodziewanie zosta� nowym wicehrabi�. Tylko najbli�si znali okoliczno�ci narodzin ch�opca, rozumieli jednak, �e wcze�niej czy p�niej sekret wyjdzie na jaw, zw�aszcza w tak ma�ej miejsco wo�ci, jak Harrowby. Griffinie, ja... Wicehrabia odwr�ci� si� i podszed� do drzwi, lecz po chwili zn�w stan�� twarz� do niej. Harriet dostrzeg�a, �e brat z trudem panuje nad sob�. - Narodziny c�rki s� dla mnie i dla Faith prawdziwym b�ogos�awie�stwem, ale Georgie nic na rym nie traci. On te� jest synem moim i Faith. Pami�tasz, 19 - Nie, ja tylko podnios�em ko�derk� i chcia�em namaca� jej n�ki, ale ona zaraz zacz�a nimi wierzga�, a wtedy wpad�a pani Simms i Emma Kate si� rozp�aka�a. Najwyra�niej wszystkiemu winna jest pani Simms. - Harriet poklepa�a wsp�czuj�co ch�opca po ramieniu. Widocznie jej krzyki obudzi�y dziecko. Harriet! - zaprotestowa� ostro wicehrabia. Nie wtr�caj si�! Wcale si� nie wtr�cam, po prostu pr�buj� inaczej spojrze� na ca�� spra Georgie wie, �e nie wolno mu wchodzi� do pokoju dziecinnego bez po zwolenia. Tak czy nie? w�. Georgie wzruszy� ramionami. Wicehrabia opar� r�ce na biodrach i patrzy� na niego srogo, ale ch�opiec uparcie milcza�. Georgie z pewno�ci� nie zrobi� tego z�o�liwie. - Harriet my�la�a, �e po jej s�owach up�r dziecka z�agodnieje. Przedtem tam by� m�j pok�j burkn�� malec. Skrzycza�e� mnie za wej�cie do mojego w�asnego pokoju. To nie w porz�dku. Harriet spojrza�a na Griffina porozumiewawczo. S�usznie s�dzi�a, �e cho dzi nie tylko o niemowl�. Och, m�j ma�y. Wicehrabia przykucn�� przed synkiem. - Przecie� tw�j nowy pok�j jest o wiele wi�kszy i �adniejszy. Ch�opiec przest�powa� z nogi na nog�. Najwyra�niej by� innego zdania. - Georgie potrzebuje chyba troch� czasu, �eby si� z tym oswoi� odezwa �a si� Harriet. Wicehrabia po raz drugi rzuci� jej ostrzegawcze spojrzenie, ale siostra je zignorowa�a. - Nie podoba mi si�, �e tam teraz �pi Emma Kate - odpar� zuchwale Geor gie. - Czy ci si� to podoba, czy nie, ona tam zostanie! - Wicehrabia westchn�� i przeci�gn�� d�oni� po ciemnych w�osach. Georgie powl�k� si� sm�tnie do k�ta. Harriet chcia�a do niego podej��, lecz brat chwyci� j� za rami�. 18 jak si� ucieszy�a, kiedy zacz�� do niej m�wi� ,,mamo"? Jak mo�esz s�dzi�, �e go nie kocha? - Przepraszam za to, co powiedzia�am. Wiem, �e Georgie wiele dla ciebie znaczy i �e Faith go kocha, ale zawsze by�am osob� trze�w�. W domu jest teraz dwoje dzieci i Faith ju� nie mo�e po�wi�ca� ch�opcu tyle czasu, co przedtem, bo musi si� troszczy� o Emm� Kate. - Faith kocha�aby nawet dziewi�cioro dzieci. Nawet dwadzie�cioro! - Tak, tak. Harriet spojrza�a na bratanka, kt�ry sta� w k�cie twarz� do �ciany, a potem powiedzia�a ju� nieco ciszej: ryzuje w�asne dziecko. Tylko tyle. To naturalne, �e Faith fawo - Wszed�em do pokoju Emmy Kate, a ona przeze mnie p�aka�a. Ale ja tego nie chcia�em, naprawd�. - A wi�c nie musisz si� martwi�. Georgie u�miechn�� si� z rado�ci�, potem jednak spojrza� z obaw� na ojca. - Mog� sobie p�j��? Mama o mnie pyta. Mam nadziej�, �e pod koniec wizyty przeprosisz, jak nale�y, pani� Simms. - Dobrze - powiedzia� Georgie, ale zaraz potem doda� niech�tnie: j� znajd�. Je�li Trafi�a brata w czu�e miejsce i wiedzia�a o tym. - Tak s�dzisz? spyta� przygn�biony. Harriet wzruszy�a ramionami. Nie przepada�a za Faith, co jasno da�a bratu do zrozumienia przed jego �lubem. Griffin jednak mimo wszystko o�eni� si� z ni�, a Harriet trudno si� by�o pogodzi� z tym, �e teraz Faith jest pani� domu, w kt�rym przedtem niepodzielnie panowa�a ona. Obydwie stara�y si� nie wchodzi� sobie w drog� i tak by�o najlepiej, lecz Harriet nie zamierza�a d�ugo pozostawa� pod dachem brata. Zar�czy�a si� i niecierpliwie wyczekiwa�a za�o�enia w�asnego domu. Wszystkie jej nadzieje zniweczy� jednak kr�tki incydent podczas ostatniego sezonu w Londynie. �cisn�o j� bole�nie w gardle na my�l o tym, co utraci�a. - Wiem tylko tyle, �e Georgie jest nieszcz�liwy i nie umie sobie z tym poradzi�. Faith stara si�, jak mo�e, ale trzeba czego� wi�cej, �eby nie czu� si� roz�alony. Brat spojrza� na ni� pytaj�co. Harriet westchn�a. Prawdom�wno�� i upie ranie si� przy swoim nie zawsze pop�aca. Griffin spodziewa� si� po niej cze go� wi�cej, ale Harriet niewiele mog�a mu pom�c. G�owi�a si� w�a�nie nad jak�� m�dr� rad�, gdy do salonu wesz�a jej m�odsza siostra, Elizabeth. W pro stej domowej sukni z b��kitnego mu�linu i z w�z�em jasnych w�os�w wygl� da�a prze�licznie. - Och, tutaj jeste�, Georgie? Wsz�dzie ci� szuka�am! U�miechn�a si� pogodnie, nie�wiadoma napi�tej atmosfery. - Mama pyta�a o ciebie. Chod�, p�jdziemy do niej. - Mama chce mnie widzie�?! Georgie wybieg� z k�ta. - Ale� tak, kaza�a mi ci� znale�� i przyprowadzi�. - Gniewa si� na mnie? - Nic o tym nie wiem. Czy zrobi�e� co� z�ego? Georgie spu�ci� g�ow�. 20 Georgie! Przyrzeknij, �e przeprosisz pani� Simms, jak przysta�o d�en telmenowi. To poskutkowa�o. Georgie traktowa� swoj� rol� d�entelmena bardzo po wa�nie. - Przyrzekam na honor, �e przeprosz�. Wicehrabia skin�� g�ow� z zadowoleniem. No, to zmiataj. Szybko, p�ki nie zmieni� zdania! Harriet u�miechn�a si� z satysfakcj�. Zanim jednak zdo�a�a nachyli� si� i uca�owa� bratanka, Georgie wypad� za drzwi z triumfalnym wrzaskiem. Harriet my�la�a, �e siostra p�jdzie za nim, lecz Elizabeth zacz�a czego� szuka� na p�kach bibliotecznych. Pom� mi znale�� ksi��k�, Harriet! Faith jest ju� troch� zm�czona, ale uzna�a, �e je�li poczyta Georgiemu po po�udniu, nie znu�y jej to zanadto. Czuje, �e powinna sp�dza� z nim wi�cej czasu. Harriet si� ucieszy�a. Mo�e nie doceni�a bratowej? Nie pierwszy raz Faith zaskakiwa�a wszystkich! Z wielkim zadowoleniem przesuwa�a palcem wzd�u� licznych sk�rzanych grzbiet�w. Dom mocno podupad� na skutek ojcowskie go egoizmu, lecz Griffin jako nowy wicehrabia dok�ada� stara�, �eby to na prawi�. Dzi�ki temu salon zn�w sta� si� bibliotek� z �adnie oprawionym ksi�gozbiorem, wygodnymi meblami i starannie rozmieszczonymi lampami, kt�re u�atwia�y czytanie. O, t� Georgie lubi najbardziej. - Harriet wyj�a gruby tom z dolnej p�ki. - Mn�stwo w niej bajek, gdzie czarownice, wodniki i z�e duchy zawsze spotyka sprawiedliwa kara. Elizabeth stropi�a si� nieco, lecz milcza�a. Faith nie podobaj� si� takie ba�nie. Griffin odebra� ksi��k� Harriet. Niewa�ne - rzuci�a Elizabeth i ku ich zaskoczeniu si�gn�a po ni�. Faith wyra�nie mi powiedzia�a, �eby wybra� co�, co go zaciekawi. Chce, �eby czu� si� zadowolony. - Po tych ba�niach �le sypia mrukn�� wicehrabia. 21 M�cz� go koszmary. Doprawdy? przestraszy�a si� Elizabeth. Harriet ze smutkiem pomy�la�a, �e m�odsza siostra jest doprawdy prosto duszn�, niewinn� istot�, a po okropnych przej�ciach w Londynie sta�a si� jeszcze wra�liwsza. Okrutne ba�nie, kt�re mog�y �ywo zainteresowa� pi� ciolatka, przej�yby groz� niespe�na dziewi�tnastoletni� dziewczyn�. - Georgie przepada za nimi - zdradzi�a im w zaufaniu. Wci�� mnie pro si, �ebym mu je czyta�a. Chyba si� ucieszy, je�li Faith zrobi to dzi� za mnie. Zw�aszcza �e spotka�a go przykro��. - Mo�e lepiej by�oby wzi�� dwie ksi��ki? spyta�a z trosk� Elizabeth. Niech Faith rozstrzygnie, kt�ra b�dzie odpowiedniejsza. - Dobry pomys� przytakn�� jej Griffin. - Pomog� ci wybra� t� drug�. Harriet z trudem st�umi�a westchnienie. Niezdolno�� Elizabeth do stawia nia czo�a trudno�ciom szczerze j� martwi�a. Siostrze brakowa�o pewno�ci siebie i nie umia�a broni� w�asnego zdania. Harriet uwa�a�a, �e nie jest to dobra cecha, zw�aszcza u kobiety. Nie potrafi�a jednak wpoi� tego przeko nania Elizabeth. Rzecz jasna brat nie u�atwia� jej zadania. A to sprzyja�o niezdecydowaniu m�odszej siostry. Dziwne, bo jego �ona nie ba�a si� g�o�no wypowiada� swoich opinii, zw�aszcza gdy r�ni�y si� od m�owskich. Harriet podejrzewa�a, �e Griffin, zm�czony lawirowaniem mi�dzy ni� a r�wnie stanowcz� �on�, rad jest, i�. przynajmniej jedna kobieta w domu zas�uguje na miano s�abej p�ci. Och, zapomnia�em wam powiedzie� przy obiedzie, �e Faith dosta�a wczo raj list od Meredith�w. Je�li pogoda dopisze, markiza z m�em z�o�� nam wizyt� na pocz�tku przysz�ego tygodnia. Harriet unios�a brwi z dezaprobat�. Czy nie za wcze�nie na go�ci? Emma Kate ma ledwie par� tygodni, a Faith, jak sam przyznajesz, nie ca�kiem jeszcze przysz�a do siebie po po�ogu. Meredithowie to krewni uci�� Griffin. - A cho� s� tylko kuzynami, markiza traktuje Faith jak w�asn� siostr�. Faith nie jest jeszcze w stanie przyjmowa� go�ci z wy�szych sfer. W�a�nie dlatego potrzebuj� twojej pomocy. Wicehrabia zwr�ci� si� ku m�odszej z kobiet: I twojej te�, Elizabeth. Elizabeth zarumieni�a si�, z czym by�o jej do twarzy. Ch�tnie pomog�. Ogromnie lubi� lady Meredith, a markiz jest prawdzi wym d�entelmenem. Harriet zacz�o n�ka� poczucie winy. Wobec skwapliwo�ci Elizabeth jej sprzeciw wydawa� si� ma�ostkowy. A jednak my�l o ponownym ujrzeniu lady Meredith zirytowa�a j�. Nic na to nie mog�a poradzi�. Nie lubi�y si� od dawna i chocia� niech�� ta os�ab�a po nies�ychanych wydarzeniach ubieg�e go sezonu, Harriet nie umia�a zdoby� si� na �yczliwo��, a przychylno�� markiza tylko zwi�ksza�a jej rozdra�nienie. - Pewnie przyjad� z ca�ym t�umem s�u�by mrukn�a zgry�liwie. - Mar kiz Dardington to dziedzic ksi���cego tytu�u, jest bajecznie bogaty, wi�c wszystko musi mie� w najlepszym gatunku! Nigdy si� z nim osobi�cie nie zetkn��em, ale nasza go�cinno�� nie mo�e go rozczarowa� odpar� Griffin. Przyje�d�aj� odwiedzi� Faith i zobaczy� Emm� Kate, a nie dla rozrywki. Szkoda, �e nie mo�emy nale�ycie ugo�ci� trojga dobrze urodzonych ludzi. Trojga?! - wyrwa�o si� Harriet. - Tak... tak. - Griffin potar� w zamy�leniu podbr�dek. - Pewnie nie wspo mina�em, ale przyjedzie te� m�odszy brat lady Meredith. Ci�ka ksi��ka z g�o�nym trzaskiem upad�a na pod�og�. Kt�ry?! - szepn�a z przestrachem Elizabeth. -A czy jest ich dw�ch? Elizabeth tom. Griffin schyli� si� i podni�s� upuszczony przez Lady Meredith ma dw�ch m�odszych braci - wyja�ni�a Harriet. S� bli�niakami i wygl�daj� identycznie, ale r�ni� si� usposobieniem. Nietrud no jednak przewidzie�, kt�ry z nich przyjedzie do Hawthorne Castle. - Dlaczego? - spyta� zaskoczony Griffin. Wszyscy wiedz�, �e podczas ostatniego sezonu Jason Barrington zako cha� si� bez pami�ci w naszej Elizabeth. Pewnie zjawi si� z nar�czem ciep larnianych r�, bombonierk� pe�n� s�odyczy i z sonetami, w kt�rych s�awi jej urod�. Elizabeth nie przyj�a jednak �yczliwie niewinnego �artu siostry. Wyda wa�a si� przera�ona na sam� my�l o tym, �e ponownie ujrzy wielbiciela. - Niczym go nie o�miela�am. Cofn�a si� o krok i wspar�a ca�ym cia�em o ci�ki rega�. S�owo honoru! - Wiem. - Harriet zrobi�o si� przykro. Ja tylko �artowa�am. Jason Barrington - powt�rzy� powoli na g�os Griffin. uratowa� ci� przed tym szale�cem? - Owszem. - Elizabeth zadrga�y wargi. Czy to nie on W takim razie musimy zrobi� wszystko, �eby go przyj�� jak najlepiej o�wiadczy� brat. - Jestem mu winien wdzi�czno�� za tak bohaterski czyn. A je�li Harriet ma racj�? Mo�e on tu przyje�d�a, �eby si� do mnie zale ca�? - Elizabeth zblad�a. dzisz si�, prawda? Co zrobi�, je�li poprosi mnie o r�k�? Nie zgo 23 - Chyba powinno ci� cieszy�, �e tak obiecuj�cy m�odzieniec okazuje ci wzgl�dy. - Nic nie rozumiesz! Ocali� mnie, to prawda, ale kojarzy mi si� ze wszyst kim, o czym usi�uj� zapomnie�. Ze strachem, rozpacz�, bezsilno�ci�. Z po rwaniem, wi�zami, kneblem, z ostrym no�em przystawionym do szyi! Za cisn�a powieki. B�agam, nie zmuszajcie mnie do odgrywania wobec niego roli gospodyni! Nie znios� tego! Harriet oniemia�a. Wiedzia�a co prawda, �e po dramatycznych wydarze niach w Londynie siostr� dr�cz� koszmary, ale nie przypuszcza�a, i� Eliza beth tak g��boko to prze�ywa. Ju� chcia�a podej�� do niej ze s�owami pocie chy, gdy nagle Elizabeth zarzuci�a r�ce na szyj� bratu. - Uspok�j si�, Elizabeth. Po co p�aka�? - Wicehrabia obj�� siostr� i doda�: No c�, b�d� musia� jako� hamowa� jego zap�dy. Obiecuj� ci. Elizabeth westchn�a bole�nie i zwiesi�a g�ow�. Harriet poczu�a skurcz w gardle. Lepiej ju� id�. Faith i Georgie zastanawiaj� si� pewnie, dlaczego tak d�ugo szukasz ksi��ki. - Och, rzeczywi�cie. - W g�osie Elizabeth wci�� jednak pobrzmiewa�o zw�tpienie. Wzi�a pod pach� obydwa tomy i uca�owa�a brata w policzek. Dzi�kuj�! Kiedy wysz�a, nast�pi�a d�uga chwila ciszy. Harriet z trudem panowa�a nad uczuciami. Matka umar�a, gdy Elizabeth mia�a ledwie rok, na ni� wi�c spad� obowi�zek opieki nad siostr�. Wype�nia�a go bez skargi przez d�ugie lata, gdy� w�a�nie on nadawa� jej �yciu sens i cel. Teraz jednak Elizabeth ujrza�a obro�c� w Griffinie, co bole�nie u�wiadomi�o Harriet, jak ma�o jest potrzebna w�asnej rodzinie. - Wiedzia�am o jej koszmarach, ale nie s�dzi�am, �e kojarz� si� jej z osob� wybawcy. Powinnam si� by�a tego domy�li�, widz�c, jak gwa�townie reagu je na listy od Barringtona. - Ja te� my�la�em, �e ju� si� otrz�sn�a ze z�ych wspomnie�. Mo�e poczu je si� lepiej, kiedy wiosn� pojedziemy na sezon do Londynu? - Chyba nie m�wisz serio? Elizabeth tonie we �zach na sam� wzmiank� o Barringtonie. Jak mo�esz przypuszcza�, �e pojedzie tam, gdzie spotka�o j� tyle strasznych prze�y�? I �e zacznie bywa� w towarzystwie jakby nigdy nic? Przecie� jest jeszcze m�oda, ma ledwo dziewi�tna�cie lat. Mo�e teraz wola�aby zosta� w domu, ale za rok ch�tnie wyruszy do Londynu. A ty, nie chcia�aby� jeszcze raz spr�bowa� szcz�cia? 24 Harriet zapar�o dech w piersiach. Przez chwil� s�dzi�a, �e brat pozwoli� sobie na okrutny �art, ale najwyra�niej m�wi� serio. - Jestem ju� za stara. A �mietanka towarzyska potraktuje mnie jak wyrzut ka. W ko�cu ostentacyjnie porzuci� mnie narzeczony, dzisiaj powszechnie uwa�any za cz�owieka bez czci. �aden m�czyzna z porz�dnej rodziny nie o�eni si� ze mn� po takim skandalu. S�owa Harriet, cho� brutalnie szczere, by�y niestety prawdziwe. Drogo j� kosztowa�a mi�o�� do Juliana Wingate'a. A cho� bardzo pragn�a znale�� m�a, nikt jej teraz nie zechce. - Nie wszyscy m�czy�ni s� tacy jak Wingate. No i dzi�ki Bogu! Harriet za�mia�a si� gorzko. Brat usi�owa� robi� dobr� min� do z�ej gry, lecz czu�a, �e brak mu logicznych argument�w, �eby j� przekona�. - Je�li koniecznie chcesz odej��, nie b�d� ci� zatrzymywa� - westchn��. Ale musisz mi przyrzec, �e przyjmiesz prac� tylko w porz�dnej, chrze�cija� skiej rodzinie. Harriet skin�a g�ow�. Domy�la�a si� zastrze�e� brata. - M�wi�am ju� z pastorem, a on zgodzi� si� rozejrze� w�r�d swoich licz nych krewnych, przyjaci� i znajomych za odpowiednim miejscem dla mnie. Chyba nie masz nic przeciwko temu, �eby nasz duchowny zar�czy� za kogo�? - Zawsze umia�a� pokona� m�j sprzeciw. - Chcia�am go po prostu uprzedzi�. - Harriet z pocz�tku sili�a si� na rezo lutny u�miech, lecz po chwili powiedzia�a zgry�liwie: - Dzi�ki Julianowi u�wiadomi�am sobie pewn� cech� w�asnego charakteru. Ot� nie lubi� �ad nych niespodzianek! 3 ha�a�liwej, t�umnej biesiady, kt�ra trwa�a gdzie� w g��bi domu, uporczywie n�ka�y Nathaniela, wyrywaj�c go z kr�tkiej, b�ogiej chwili nie �wiadomo�ci. Uni�s� oci�a�e powieki, staraj�c si� oprzytomnie�. Czerwone aksamitne zas�ony ��ka rozsun�y si� gwa�townie. Zrozumia�, �e nie jest w sypialni sam, a dzi�ki natr�tnej woni ci�kich perfum poj�� te�, �e nie tylko on le�y na wielkim �o�u z baldachimem. Powoli odwr�ci� g�ow�. Odg�osy - Ach, obudzi�e� si� - stwierdzi� ciep�y kobiecy g�os. - No, nareszcie! Materac ugi�� si�, gdy naga kobieta o bujnych kszta�tach wspar�a na nim �okie� i przysun�a si� bli�ej. Nathaniel patrzy� na ni� bezmy�lnie przez d�u� sz� chwil�. By�a bardzo �adna, mia�a delikatne, mi�kkie rysy i ciemne, b�ysz cz�ce oczy. Czarne w�osy sp�ywa�y jej na ramiona, ostro kontrastuj�c z jasn� sk�r� o �mietankowej karnacji. Wargi mia�a pe�ne i jaskrawoczerwone, pier si obfite. Powoli powraca�y do niego wspomnienia. Zjad� obiad ze starym szkockim przyjacielem, Duncanem McTate'em, a potem wybrali si� razem do nowo otwartego domu gry, �eby rozproszy� z�y nastr�j. Mi�dzy sto�ami kr��y�o tam, jak zwykle, sporo kobiet, drogich kurtyzan i kochanek szukaj�cych nowych protektor�w, a tak�e kilka niewiast z dobrego towarzystwa o nad szarpni�tej reputacji. Nie brakowa�o tu pokus. Nathaniel lubi� uciechy cielesne, a �e by� przy stojnym m�czyzn� i w dodatku arystokrat�, zawsze m�g� przebiera� w�r�d pa�, oboj�tne, czy to wysokiego, czy niskiego stanu. Kim jednak by�a ta kr�g�a brunetka, kt�ra patrzy�a na niego jak na �akomy k�sek? Nie pami�ta�. Zreszt� niewa�ne. Najwyra�niej wyl�dowa� w jakim� prywatnym pokoju sam na sam z atrakcyjn� kobiet� i bez skrupu��w skorzy sta� z jej wdzi�k�w, chc�c zapomnie� o dr�cz�cych go problemach. Tyle �e mu si� to nie uda�o. - Yvonne?... rzuci� na chybi� trafi�. Kochanie! - Jego towarzyszka u�miechn�a si� szeroko i ukl�k�a, opie raj�c r�ce na materacu. Wydatne piersi niemal�e musn�y jego podbr�dek. Wyda�a g��boki, gard�owy d�wi�k i obr�ci�a si� na wznak z figlarn� min�. Avery zakl�� pod nosem. Najwidoczniej nie usatysfakcjonowa� jej nale�y cie, cho� nie potrafi� sobie przypomnie� szczeg��w. Wprawdzie mia� szczer� ochot� wsta� i wyj��, lecz m�ska duma nie pozwala�a mu pozostawi� kobie ty niezaspokojonej. Nawet je�li by�a mu zupe�nie obca. Gdy dok�adnie mu opisa� krzepkiego Szkota, ten palcem obci�gni�tej bia �� r�kawiczk� d�oni wskaza� mu salon ze z�oceniami. Nathaniel utorowa� sobie drog� w t�umie i z rozbawieniem dostrzeg� wreszcie przyjaciela. Zasta� go, jak si� spodziewa�, przy stole gry, gdzie pi�trzy�y si� imponuj� ce s�upki monet. Chocia� Szkot by� ju� czerwony na twarzy i mia� przekrzy wiony fular, Nathaniel wiedzia�, �e McTate nie upi� si� na um�r. - Czy chce pan zasi��� do gry, Avery? spyta� jeden z graczy, Kenyon. Potrzeba nam �wie�ej krwi! McTate oskuba� nas do cna. Szcz�cie mu dopi suje. Mo�e nowy partner m�g�by przerwa� t� jego dobr� pass�. Musz� pana uprzedzi�, �e Szkota nie spos�b rozdzieli� z jego pieni�dz mi odpar� z u�miechem Nathaniel. - Wola�bym raczej gra� przeciw komu� innemu, komu te� dopisuje szcz�cie. Pozostali parskn�li �miechem, ��cznie z samym McTate'em. Na twarzy Kenyona pojawi� si� rumieniec. Nathaniel pomy�la�, �e przymru�one oczy i rumiana twarz upodabniaj� go do wielkiego gryzonia. Kenyon wspar� d�o nie na blacie i z jawn� wrogo�ci� spogl�da� na McTate'a, kt�ry siedzia� po jego lewej stronie. Nathaniel mia� �wiadomo��, �e wielu ludzi z dobrego towarzystwa gardzi Szkotem jako grubianinem z prowincji, bo niewiele sobie robi� z zasad rz� dz�cych ich �wiatem. Wiedzia� te�, �e jest to cz�owiek honoru. Wprawdzie McTate przyby� do Londynu za p�no, �eby wzi�� udzia� w pogrzebie Ro berta i Bernadette, ale Nathaniel czu� si� szczerze wzruszony tym, i� przyja ciel przeby� tak d�ug� drog� w samym �rodku zimy, chc�c z�o�y� mu wyrazy wsp�czucia i zaofiarowa� pomoc. Gdyby� tylko uda�o si� za�atwi� nieszcz�s n� spraw� testamentu! McTate poklepa� go po ramieniu. Wygra�em czterysta gwinei. Co prawda nie uchodzi wstawa� od gry, kie dy szcz�cie komu� sprzyja, ale je�li chcesz st�d wyj��, id� z tob�. - Czy mam ci� pozbawi� sposobno�ci do podwojenia wygranej? spyta� sarkastycznie Nathaniel. �o? Chyba nie wygl�dam na kogo�, komu �ycie zbrzyd Dwie godziny p�niej pozostawi� j�, pogr��on� w pe�nym zadowolenia �nie, po czym przeszed� do wielkiego salonu. By�o ju� dobrze po p�nocy i t�oczy�o si� tam wielu d�entelmen�w skorych do nabicia sakiewki. Natha niel, kt�ry by� tu po raz pierwszy, musia� zapyta� ubranego w liberi� s�ug�, gdzie mo�e znale�� swego towarzysza, Duncana McTate'a. 26 McTate odchyli� g�ow� w ty� i roze�mia� si� z uznaniem. Zara�liwa weso �o�� udzieli�a si� te� innym graczom. Wszystkim pr�cz jednego. Nathaniel uzna�, �e Duncan �wiadomie zignorowa� natr�tny wzrok karcia rza. Rzuci� temu ostatniemu ostrzegawcze spojrzenie, lecz Kenyon uda�, �e go nie dostrzega. My�l�, �e Szkotom oszustwo wydaje si� rodzajem szcz�cia albo mo�e zr�czno�ci. wycedzi� W tej�e chwili McTate wsta�, chwyci� Kenyona za wy�ogi surduta i uni�s� go do g�ry. - Ej�e, ch�opcze, powt�rz mi to w oczy, zamiast mrucze� pod nosem ni czym ostatni tch�rz! Twarz Kenyona spurpurowia�a, gdy nadaremnie pr�bowa� uwolni� si� z u�cisku. Karty pad�y na st�, zatrzeszcza�y odsuwane krzes�a i pozostali czterej gra cze zerwali si� na nogi. Nikt nie przepada� za Kenyonem z powodu jego ci�tego j�zyka i pozerstwa, ale nigdy jeszcze nie znalaz� si� w takich opa �ach. - Pan Kenyon na pewno nie chcia� nikomu celowo uchybi� rzek� z lodo watym spokojem Nathaniel, staj�c u boku przyjaciela i patrz�c prosto w za perzon� twarz jego przeciwnika. - By�oby jednak lepiej zdoby� si� na przeprosiny. I to natychmiast. - Musia� mnie pan �le zrozumie� - wyst�ka� Kenyon. Szkot chwyci� go jeszcze mocniej i uni�s� wy�ej. Kenyonowi oczy niemal wysz�y na wierzch. - Nie chcia�em pana obrazi� mi wybaczy� moje s�owa. wykrztusi� zd�awionym g�osem. Prosz� - Na dworze pewnie teraz zimno jak u czarownicy mi�dzy cyckami - za bra� g�os McTate. Chyba nale�a�oby si� najpierw czym� rozgrza�. Nie na pi�by� si� czego� mocniejszego przed wyj�ciem? Nathaniel skin�� g�ow� z aprobat�. �yk trunku dobrze by mu zrobi�. McTate przyzwa� ruchem r�ki lokaja: - Przynie� nam dwa kieliszki i butelk� najlepszego porto. Drzwi pozosta�y otwarte i gdy s�uga oddali� si� po napitek, jaki� cie� w przej�ciu przyci�gn�� uwag� Nathaniela. Przez chwil� my�la�, �e to Kenyon szuka zemsty, lecz cie� okaza� si� ko biet� - wysok�, atrakcyjn� blondynk�. Jedwabna suknia z male�kimi r�kaw kami i g��bokim dekoltem podkre�la�a jej pi�kn� cer� oraz kszta�tn� figur�. Cho� nie pierwszej m�odo�ci, niew�tpliwie by�a bardzo �adna. Obrzuci�a go taksuj�cym spojrzeniem, a wyraz twarzy �wiadczy�, �e wzbudzi� jej zainteresowanie. Tajemnicza pi�kno�� najwyra�niej szuka �a jakiej� podniety. Nathaniel uzna�, �e jak na t� noc wystarczy mu kobie cego towarzystwa. Spojrza� prosto w jej znu�one oczy i pokr�ci� odmow nie g�ow�. Blondynka wzruszy�a ramionami, lecz i tak wesz�a do pokoju, kie