16682
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 16682 |
Rozszerzenie: |
16682 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 16682 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 16682 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
16682 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Odrodzenie
Carol Berg
ODRODZENIE
Tytu� orygina�u: RESTORATION
Wszystkim prawdziwym bohaterom i bohaterkom
Rozdzia� pierwszy
Przebywa�em w krainie demon�w, gdy po raz pierwszy uwierzy�em, �e ezzaria�skie historie o
bogach s� prawdziwe. Jako Ezzarianin od ko�yski s�ysza�em opowie�ci o Verdonne i jej synu
Valdisie, a moja wiara w ich znaczenie to ros�a, to zanika�a. Po tym jednak, jak prze�y�em
szesna�cie lat w niewoli i odzyska�em swoje �ycie, zdoby�em niezaprzeczalny dow�d istnienia
bog�w. Widzia�em feadnach, �wiat�o przeznaczenia, p�on�ce w duszy aroganckiego ksi�cia
Derzhich, co oznacza�o, �e dziedzicowi najbardziej wojowniczego z imperi�w dane b�dzie
przeobrazi� �wiat. Jak, poznawszy taki cud, mog�em w�tpi� w swoje coraz silniejsze podejrzenia,
�e mam odegra� jak�� rol� w historii Bezimiennego Boga?
* * *
� Znasz si� na tym � powiedzia�a kobieta zza moich plec�w. � Umiesz trzyma� sadzonki.
Wytar�em pot z czo�a wierzchem brudnej d�oni i ruszy�em z koszem sadzonek rista wzd�u� pasa
�wie�o zaoranej ziemi. Cho� wiosenne powietrze nadal by�o ch�odne, poranne s�o�ce pali�o w
plecy.
� M�j ojciec pracowa� na polach Ezzarii � wyja�ni�em. � Dop�ki nie zacz��em nauki, ka�dego
dnia zabiera� mnie ze sob�.
Zerwa�em dolne li�cie ro�liny, wykopa�em dziur�, w�o�y�em w ni� delikatn� sadzonk� i ponownie
otoczy�em pierzaste korzenie i �d�b�o czarn� ziemi�. Doda�em do tego proste zakl�cia pewnego
wzrostu i ochrony przed chorob�. Sadzonki rista by�y wra�liwe, lecz odpowiednio nawo�one i
wzmocnione odrobin� czar�w przynosi�y plon du�o wi�kszy i pewniejszy ni� pszenica.
By�em go�ciem kobiety i jej m�a i by odwdzi�czy� si� za nocleg, pomaga�em im w polu.
Wi�kszo�� mojego �ycia pe�na by�a przemocy i �mierci, gdy walczy�em w wojnie, kt�ra nie mia�a
ko�ca. Teraz kiedy zrobi�em co mog�em, by zmieni� przebieg konfliktu, spokojny poranek i troch�
ziemi za paznokciami sprawia�y, �e czu�em si� niemal szcz�liwy.
Kobieta stan�a po drugiej stronie podw�jnego rz�du, postawi�a sw�j koszyk i zabra�a si� do pracy.
Jej b�yszcz�cy czarny warkocz zwiesza� si� na ramieniu, a d�ugie palce zr�cznie sadzi�y ro�liny.
Elinor by�a
inteligentna i du�o wiedzia�a o �wiecie, mimo �e teraz mieszka�a na odludziu. Ale Ezzarian nie
zna�a zbyt dobrze.
� Czyli tw�j ojciec nie by� wojownikiem tak jak ty, nie by�� jak to si� nazywa?
� Stra�nikiem? Nie. Nie mia� melyddy, wi�c nie m�g� wybra� sobie zawodu. Ezzarianie bez
prawdziwej mocy musz� robi� to, co im nakazano.
Ci, kt�rzy mieli w sobie moc, mogli si� rozwija�, podlegali szkoleniu i sami okre�lali spos�b, w
jaki b�d� bra� udzia� w wojnie z demonami. A� do chwili gdy poznawali nowe prawdy i zdradzali
wszystko.
Spojrza�a na mnie, nie przerywaj�c pracy.
� Przepraszam. Nie chcia�am przywo�ywa� bolesnych wspomnie�. Usiad�em, by z�agodzi�
skurcz w prawym boku � n� o jeden raz za
du�o wbity w te mi�nie, ostatnia g��boka rana, nieumiej�tnie wyleczona. Po o�miu miesi�cach
zacz��em si� obawia�, �e bolesne napi�cie wywo�uj� wewn�trzne blizny i �e ju� nigdy mnie nie
opu�ci. Niemi�a to perspektywa dla wojownika � nawet takiego, kt�ry nie zamierza ju� nigdy
podnie�� miecza.
� We wspomnieniach ojca nie ma b�lu, pani Elinor. By� jednym z najlepszych ludzi, jakich
zna�em. Cho� uprawianie roli nie by�o drog�, jak� by sobie wybra�, gdyby m�g�, cieszy� si� �yciem.
Od niego dowiedzia�em si� wi�cej o prawdziwych warto�ciach ni� od wszystkich uczonych
mentor�w razem wzi�tych.
Wysoka kobieta przysiad�a na pi�tach i przyjrza�a mi si� dumnie jak kr�lowa. Zaczerwienione r�ce
i prosta, znoszona tunika nie mog�y ukry� jej dojrza�ej urody. Ciemne, lekko sko�ne oczy i
b�yszcz�ca, czerwono�z�ota sk�ra �wiadczy�y ojej ezzaria�skim pochodzeniu, cho� dorasta�a z
dala od naszych deszczowych wzg�rz i las�w.
� Chodzi o to, �e tak ma�o m�wisz o Ezzarii, Seyonne, a ja wiem, jak Ezzarianie kochaj� swoj�
ojczyzn�. Pomy�la�am, �e mo�e jest ci ci�ko, gdy kto� o tym wspomina, bo teraz ci� tam
oczerniaj�. � Elinor by�a bardzo bezpo�rednia. Zwykle lubi�em to u swoich przyjaci�.
Oczywi�cie, nazwanie Elinor przyjaci�k� by�oby zarozumia�o�ci�. Sp�dzili�my kilka godzin w
swoim towarzystwie, rozmawiaj�c o pogodzie i grupie banit�w prowadzonej przez jej brata
Blaise�a. Ale tak naprawd� nie wiedzieli�my o sobie nic poza kilkoma drobiazgami. Sama by�a
niegdy� banitk� i buntowa�a si� przeciwko cesarstwu Derzhich, ale teraz osiad�a w tej pi�knej
dolinie, gdzie wraz z m�em wychowywa�a dwuletnie dziecko. Ja by�em czarodziejem,
trzydziestoo�mioletnim wojownikiem, obecnie w stanie spoczynku, a w mojej duszy mieszka�
demon.
� Gdybym chcia� unikn�� wszystkiego, co jest dla mnie ci�arem, nie mia�bym o czym
rozmawia� � odpowiedzia�em. Zn�w ruszy�em wzd�u� rz�du i posadzi�em kolejn� ro�lin�. Cho�
w towarzystwie Elinor czu�em si� bardzo dobrze, w tej chwili chcia�em znale�� zapomnienie w
pocie, brudzie i bezmy�lnej pracy. Czeka�y mnie obowi�zki, musia�em stawi� czo�a r�nym
prawdom, niekt�rym straszliwym i niebezpiecznym, innym bolesnym. Ka�dy dzie� jednak, gdy
mog�em od�o�y� to na p�niej i nasi�ka� spokojem tej zielonej doliny, dawa� mi czas na
przygotowanie.
� Brat mi powiedzia�, �e je�li wr�cisz do Ezzarii, zostaniesz stracony.
� To niewa�ne. Tam ju� nic dla mnie nie ma. � Chcia�em, by zostawi�a ten temat.
�Ale�
U�miechn��em si� do niej, pragn�c przeprosi�, �e nie jestem najmilszym towarzystwem.
� Nie mo�na sta� si� czym�, czego ludzie si� bali i czym gardzili przez tysi�c lat, i spodziewa� si�,
�e dzi�ki swojemu urokowi osobistemu i dobrym manierom zostanie si� przez nich natychmiast
zaakceptowanym. � Zw�aszcza kiedy samemu nie potrafi�o si� tego zaakceptowa�.
Przyci�gn��em koszyk bli�ej i ostro�nie rozdzieli�em spl�tany k��b korzeni i wilgotnej ziemi.
Plugastwo, tak nazywa� mnie m�j lud.
� Pr�bowa�am zdecydowa�, jak ci podzi�kowa�. S�owa wydaj� mi si� takie nieodpowiednie.
Uratowa�e� rozs�dek mojego brata� i naszego dziecka, i przyjaci� ale tyle ci� to kosztowa�o�
Sk�ra zacz�a mnie sw�dzie�. Czu�em, jak kobieta pr�buje zobaczy� demona, kt�ry teraz �y�
wewn�trz mnie, niejako wrodzony element mojej natury, jak to by�o w przypadku demonicznych
aspekt�w jej brata Blaise�a i dziecka, kt�re wychowywa�a, lecz jako osobna, �wiadoma istota,
posiadaj�ca w�asny g�os, uczucia i pomys�y.
�Nie czuj� �alu � odpowiedzia�em. Tylko niepok�j. Tylko strach. Tylko przera�aj�c�
niepewno�� przysz�o�ci i swojego w niej miejsca.
Elinor nie mog�a wiedzie�, jak dobrze mi odp�aci�a za moje czyny z poprzedniego roku. Gdy
ruszy�em dalej wzd�u� rz�du i skoncentrowa�em si� na pracy, pragn�c unikn�� jej badawczego
spojrzenia, us�ysza�em dochodz�c� z drugiego ko�ca doliny cich�, pocieszaj�c� muzyk� � �miech
dziecka, radosny, weso�y, nape�niaj�cy magi� to z�ote po�udnie. Nie min�o wiele czasu, a na ��ce
zabrzmia�y uderzenia st�p � malutkich, bosych
st�p na ko�cu kr�tkich, grubych n�ek � a potem g�o�ne uderzenia ci�kich but�w kogo� o wiele
wy�szego, kogo�, kto trzyma� si� z ty�u, by nie sko�czy� zbyt wcze�nie weso�ej gonitwy.
� Tata! � pisn�� malec, biegn�c przez pole do krytej darni� chaty wci�ni�tej mi�dzy pierwsze
drzewa.
W drzwiach chaty sta� pot�ny m�czyzna o szerokich barach � nie�d�wiedziowaty
Manganarczyk z kr�conymi, ciemnobr�zowymi w�osami i tylko jedn� nog�. Postawi� ci�k�
beczu�k� i opar� kul� o drzwi, by chwyci� ch�opca i uratowa� go przed wysokim, ciemnow�osym
m�czyzn�, kt�ry go goni�.
� Przechytrzy�e� wujka Blaise�a, Evan�diarghu? � spyta�, mierzwi�c ciemne w�osy ch�opca. �
Udawa�e� sprytnego lisa uciekaj�cego przed ogarem?
� Rzeczywi�cie � odpowiedzia� goni�cy, szczup�y, gruboko�cisty m�czyzna oko�o trzydziestki.
Poklepa� ch�opca po plecach. � Nie my�la�em, �e taki malec tak szybko biega. Zw�aszcza po tym,
jak sp�dzili�my ca�y ranek pr�buj�c z�apa� tych kilka �a�osnych pstr�g�w. � Zdj�� z grzbietu
p��cienny worek. � Tak czy inaczej, musz� je oczy�ci�. Ch�opiec zasypia� na brzegu, wi�c
pomy�la�em, �e lepiej zaprowadzi� go do domu.
� Za�o�� si�, �e jest got�w co� przegry�� i odpocz�� � odpar� Manganarczyk, si�gaj�c po kul�.
� W takim razie zatroszcz� si� o kolacj� i nied�ugo wr�c�. � Blaise uk�oni� si� mnie i mojej
towarzyszce, po czym z powrotem ruszy� przez ukwiecon� ��k� w stron� strumienia.
Wybawca lekko tr�ci� ch�opca, kt�ry tuli� si� do jego szyi.
�Pomachaj mamie, dziecko.
Ch�opiec rozlu�ni� chwyt na tyle, by pomacha� do Elinor. Ciemne oczy ch�opca migota�y weso�o
nad ramieniem opiekuna, a ich b��kitny ogie� t�umi�a odleg�o��. Obejmuj�c jedn� r�k� dziecko, a
drug� wprawnie manewruj�c kul�, m�czyzna zani�s� ch�opca do domu. Dziecko nie mog�oby
sobie wyobrazi� bezpieczniejszego schronienia ni� ramiona Gordaina.
Wr�ci�em do pracy, prze�ykaj�c k��b rado�ci i smutku, wdzi�czno�ci i samotno�ci, pojawiaj�cy si�
w moim gardle, gdy patrzy�em na Elinor, Gordaina i dziecko, kt�re los odda� w ich opiek�.
� Na c�rk� nocy. � Kobieta wpatrywa�a si� we mnie uwa�nie. Jej d�onie opad�y bezw�adnie na
kolana, a z pi�knej twarzy odp�yn�a krew. � Jak mog�am by� taka �lepa? Przez te wszystkie
miesi�ce, gdy Blaise
przyprowadza� ci� w odwiedziny� �eby pom�c ci si� uleczy�, tak m�wi�. Widzia�am, jak patrzysz
na Evana� po�erasz go wzrokiem. Ale do tej chwili nie zauwa�y�am podobie�stwa. On jest twoim
synem, prawda? � Spojrza�a na chatk�. � Dlatego tu jeste�?
Potrz�sn��em g�ow�, pr�buj�c wymy�li�, co powiedzie�.
�Elinor�
� Czemu ukrywa�e� prawd�? Ty i twoje przekl�te, ohydne ezzaria�skie zwyczaje� Zostawi�e�
go na �mier�, chcia�e� zamordowa� dziecko, poniewa� urodzi�o si� inne. Poniewa� si� go ba�e�. �
Zaplot�a ramiona na piersi i podnios�a si� powoli, a jej oczy p�on�y. � A teraz dowiedzia�e� si�,
�e to by�o z�e. Czy jeste� tu, by uspokoi� swoje sumienie? Czy chcesz mu wynagrodzi� to, �e
rzuci�e� go na po�arcie wilkom? A mo�e planowa�e� go wykra��? Nigdy go nawet nie dotkn��e�.
Jak �miesz si� do niego zbli�a�?
�Pani Elinor, prosz� � Jak wyja�ni� wszystkie powody, dla kt�rych ba�em si� go dotkn��, �e
to by�a najtrudniejsza rzecz, jak� kiedykolwiek zrobi�em, i �e tylko dobro� jej i jej m�a to
umo�liwia�a? � Nie mam zamiaru� ty i Gordain� � Moje wahania i niemo�liwo��
sformu�owania odpowiedzi szybko wyczerpa�y jej cierpliwo��.
� Nigdy go nie dostaniesz. Odejd�. � Obr�ci�a si� na pi�cie i ruszy�a w stron� chaty, depcz�c
�wie�o posadzone ro�liny.
Zerwa�em si� na r�wne nogi, by za ni� pobiec, i przekl��em nag�y b�l w boku, kt�ry pozbawi� mnie
tchu, jakby n� Ysanne nadal tkwi� w moim ciele. Blask s�o�ca o�lepia� moje oczy. Ku�tykaj�c
przez pole rista, czu�em pulsowanie w g�owie. Pod szorstk� lnian� koszul� sp�ywa� pot, a na
horyzoncie mojego umys�u zacz�y si� zbiera� chmury. Nadchodz�ca ciemno�� Z coraz
wi�kszym niepokojem zatrzyma�em si� przy ogrodzonej p�otem zagrodzie dla k�z, nie wa��c si�
zbli�y� do domu. Gordain nadal sta� w drzwiach chaty, a jego twarz by�a zdecydowana i zawzi�ta.
�a�osny� jakby jaki� �miertelnik m�g� zast�pi� mi drog�, je�li zdecyduj� si� wezwa� moc.
Zacisn��em z�by, odrzucaj�c te pe�ne nienawi�ci uczucia, kt�re nie nale�a�y do mnie, cho� burzy�y
si� w mojej g�owie niczym gotuj�ca si� smo�a. Zmusi�em j�zyk, by pos�ucha� mojej woli, i j�kaj�c
si�, szuka�em w�a�ciwych s��w.
�Wybaczcie mi te tajemnice. Nigdy nie chcia�em� nigdy bym nie m�g��
Nim jednak uda�o mi si� wydusi� wyja�nienia, w moim umy�le wybuch�a burza w�ciek�o�ci,
grzmi�ca furia, kt�ra grozi�a mi rozerwaniem czaszki. Poruszy�em r�kami, pragn�c chwyci�
Gordaina za grub� szyj�
i skr�ci� j�, s�ysze�, jak krzyczy i krztusi si�, do chwili gdy zerw� mi�nie i po�ami� ko�ci. Moje
stopy by�y gotowe przewr�ci� kalek�, r�ce chwyci� siekier� ze �ciany, oczy patrze�, jak jego twarz
blednie, gdy odr�bi� jego jedyn� nog�.
Moje d�onie dr�a�y, podobnie jak moje kolana, gdy chwyci�em nimi s�up ogrodzenia.
�Prosz�, sprowad� Blaise�a. Pospiesz si�. Przepraszam� przepraszam� � Tylko chwila
wahania i min�a mnie zielono�br�zowa plama. Krzyki zag�uszy�a w�ciek�o�� i szalej�ca �mier�.
Odg�os biegn�cych st�p. Zdenerwowane g�osy.
� Wchod� do domu, Linnie. Zaryglujcie drzwi! Wyja�ni� ci to p�niej. Dudnienie� warczenie�
ryk szale�stwa� s�up znik� w p�omieniach,
a chmura ciemno�ci zas�oni�a m�j wzrok. By�em stracony�
* * *
� �Pos�uchaj mnie, przyjacielu. S�uchaj mojego g�osu. Nie zostawi� ci�. �ci�gniemy ci� z
powrotem, Seyonne, i bezpiecznie st�d wyprowadzimy. Nie chc�, �eby� kogo� skrzywdzi�.
Pami�taj, kim jeste�: dobrym przyjacielem i nauczycielem, opiekunem ksi�cia,
najszlachetniejszym z wojownik�w, kochaj�cym ojcem. Ta choroba nie jest tob�.
Zdecydowane r�ce chwyci�y mnie za ramiona, a ja chcia�em je wyrwa� ze s�abych bark�w.
Zagryz�em wargi i poczu�em krew, a to doda�o mi si�. Zabij� go za to, �e mnie uwi�zi�. Tylko jego
g�os � ta ohydna niewola spokojnych s��w i rozs�dku � mnie hamowa�y. Kiedy tylko przestanie
m�wi�, udusz� go. Z�ami� mu kark. Wyd�ubi� oczy. Wyrw� serce.
� Widzia�e�, jak biegnie? Biega jak ty, spokojnie, lekko i bardzo szybko. Sp�dzi� ten poranek
d�ubi�c w piasku przy strumieniu i zbieraj�c wod� w d�onie, by nape�ni� otwory, kt�re wykopa�.
Tak cierpliwie� Nie, pos�uchaj mnie, przyjacielu Seyonne. Nie skrzywdzisz mnie ani nikogo
innego. Za ka�dym razem gdy ch�opiec nabiera� wody w d�onie, wi�kszo�� si� rozlewa�a, zanim
dotar� do otwor�w. Ale on kuca� przy nich, wylewa� odrobink� wody i patrzy�, jak wsi�ka w piasek.
Wtedy wzdycha� i zn�w szed� do strumienia. Rozumiesz? Jest cierpliwy jak ty. Ile razy pr�bowa�e�
mnie nauczy�, jak rzuci� barier� przed robactwem? Jestem chyba najg�upszym Ezzarianinem, jaki
si� kiedykolwiek narodzi�� Ajednak bez wym�wek, raz za razem pr�bujesz mnie nauczy� tych
najprostszych umiej�tno�ci. Ty, kt�ry widzisz wzory rz�dz�ce �wiatem, kt�ry mo�esz rozwik�a�
tajemnice, jakich inni nie pojmuj�. Nigdy nie zna�em nikogo, kto widzia�by tak wyra�nie�
Ten cz�owiek by� g�upcem. Nic nie widzia�em. Gdziekolwiek si� obr�ci�em, wsz�dzie panowa�a
ciemno��. Groza zalewa�a ogie� mojej ��dzy krwi i wkr�tce zmieni�a si� w pow�d�. W ka�dej
chwili mog�em zrobi� ten przera�aj�cy krok, gdy pod moimi stopami nic ju� nie b�dzie i wpadn� w
otch�a�. Stan� si� tym, czego si� obawia�em� tym, kt�ry w�ada� moimi snami i wizjami.
Ale mocne palce mnie nie puszcza�y, a spokojny g�os nie przestawa� m�wi�. Nie min�o wiele
czasu, a przyp�yw strachu zacz�� opada�, ja za� pozwoli�em, by silne r�ce i spokojny g�os
poprowadzi�y mnie z powrotem do �wiat�a.
� �Przepraszam. My�la�em, �e ju� jeste� got�w na d�u�szy pobyt. Wydawa�o si�, �e czujesz si� o
wiele lepiej.
W moim polu widzenia pojawi� si� �wiat� las, pierwsze zielone li�cie na go�ych ga��ziach.
Zapach wilgotnej ziemi i m�odych ro�lin. Ostry k�t padaj�cych promieni s�onecznych. Strumie�
szumi�cy przy �cie�ce, na wp� ukryty za g�stw� wierzb.
� Tutaj. Zatrzymajmy si� i napijmy. Pewnie obu nam si� to przyda. Jeste� gotowy?
T�po, bez s�owa, opad�em na kolana w miejscu, kt�re mi wskaza�. Ch�odna woda dotyka�a mojej
pobli�nionej, ko�cistej d�oni, pobrudzonej ziemi� z ogrodu Elinor i Gordaina. Nabra�em zimnej,
czystej wody i zacz��em szorowa� r�ce. Pozwala�em, by � ju� zab�ocona � sp�ywa�a na �wie��
traw�. Wyla�em troch� na twarz, a p�niej kark, zmywaj�c pot wysi�ku i szale�stwa. Spojrza�em na
wod� w swojej d�oni i wyobrazi�em sobie malutk� br�zow� r�czk� tak ostro�nie nios�c� j� do
dziecinnej budowli. Evan�diargh �syn ognia. Z u�miechem wypi�em w�asny skarb, a p�niej
jeszcze trzy, po czym odchyli�em si� do ty�u i opar�em g�ow� o pie� drzewa.
� Jeste� w tym coraz lepszy � powiedzia�em ciemnow�osemu m�czy�nie, kt�ry siedzia�
naprzeciwko mnie ze skrzy�owanymi nogami. On r�wnie� si� napi�. � Ile jeszcze minie czasu,
nim znudzisz si� powstrzymywaniem szalonych Stra�nik�w przed zniszczeniem �wiata?
Blaise u�miechn�� si� krzywo.
� Zrobi�, co b�dzie konieczne. Tak uczy� mnie m�j mentor.
� Nie mog� tam wr�ci�.
� Wr�cisz. Nie b�dzie dorasta�, nie znaj�c ci�. Ju� ci to kiedy� obieca�em. Po prostu musimy
jeszcze nad tym popracowa�. Co tym razem to wywo�a�o? Zn�w mia�e� te sny?
Przeci�gn��em palcami przez wilgotne w�osy i zastanowi�em si� nad jego pytaniem.
� Te same sny przychodz� ka�dej nocy. Nic nowego. � Sny o zaczarowanym lesie i tajemnicy,
kt�ra mnie przera�a�a. � Rozmawia�em z Eli�nor o uprawie ro�lin. O moim ojcu. O Ezzarii. A
potem przyby�e� ty zEvanem�
� Biegli�my. Ba�e� si� o niego? O to chodzi?
� Nie. Wr�cz przeciwnie. By�em wdzi�czny twojej siostrze i Gorda�inowi. Nie m�g�bym sobie
wyobrazi� dla niego lepszego domu. Nie. To musia�o by� co� innego� � Nie znosi�em
�wiadomo�ci, �e nigdy nie pami�ta�em, co wywo�ywa�o te ataki� burze w�ciek�o�ci, kt�re w
ci�gu ostatnich o�miu miesi�cy dziesi�� razy rozrywa�y moj� dusz�. Po raz pierwszy w Yayapolu,
gdy trzech �ebrak�w pr�bowa�o okra�� Farrola, przybranego brata Blaise�a. Niemal zabi�em ich
wszystkich, przyjaci� i bandyt�w, jakby jakim� sposobem wszyscy na to zas�ugiwali.
S�dzi�em, �e przyczyn� jest m�j demon. W�ciek�y. Pe�en z�o�ci. Uwi�ziony za barierami, kt�re
wybudowa�em w pr�nej nadziei, �e mog� panowa� nad swoj� dusz� wystarczaj�co d�ugo, by
zrozumie� swoje sny i stawi� czo�a ich konsekwencjom. By�em pewien, �e szale�stwo w ci�gu
dnia by�o oznak� w�ciek�o�ci mojego demona.
Ale gdy przeszukiwa�em wspomnienia, pragn�c odnale�� klucz, odnalaz�em co� jeszcze bardziej
niepokoj�cego.
� Na dziecko Verdonne! Elinor odkry�a, �e jestem ojcem Evana. My�li, �e chc� go zabra�. Blaise,
musisz tam wr�ci�. Pr�bowa�em ich uspokoi�, a p�niej oszala�em na ich progu. Musz� by�
przera�eni.
� Uparty Ezzarianin� chyba ci radzi�em, �eby� powiedzia� im wszystko. � Blaise zerwa� si� na
r�wne nogi i poda� mi r�k�. � Wr�c�, jak tylko za�niesz.
Ruszyli�my �cie�k�, a Blaise rzuca� zakl�cia, kt�re zabiera�y nas dalej, ni� sugerowa�aby liczba
krok�w i geografia. Magia ukrywa�a przede mn� miejsce pobytu mojego syna. Cho� pragn��em
by� ojcem Evan�diargha, nie mog�em sobie zaufa�. A nawet gdybym by� na tyle okrutny, by
odebra� mu jedyny dom, jaki zna�, nie mia�em go gdzie zabra�.
Moje �ycie Stra�nika Ezzarii, czarodziej a�wojownika walcz�cego w tysi�cletniej wojnie, by
uratowa� ludzki �wiat przed demonami, sko�czy�o si�, w�a�ciwie zanim si� na dobre zacz�o, gdy
zosta�em wzi�ty w niewol� przez Derzhich. Po szesnastu latach ich ksi��� zwr�ci� mi wolno�� i
ojczyzn�, a ja zn�w podj��em swoje powo�anie, lecz wkr�tce odkry�em, �e tajemna wojna, kt�r�
Ezzarianie prowadzili przez ostatnie tysi�c lat, by�a w rzeczywisto�ci wojn� przeciwko nam
samym. Rai�ki�rah � demony � nie by�y z�ymi istotami pragn�cymi zniszczy� ludzki
rozs�dek, lecz fragmentami naszych w�asnych dusz, wyrwanymi przez staro�ytne zakl�cie i
wygnanymi do lodowatej, okrutnej krainy zwanej Kir�Vagonoth. Narodziny mojego syna i
spotkanie z Blaise�em przekona�y mnie, �e niezale�nie od powod�w musimy naprawi� ten b��d.
Moje dziecko urodzi�o si� z��czone z rai�kirah. Op�tane. Poniewa� usuni�cie demona z
niemowl�cia by�o niemo�liwe, ezzaria�skie prawo wymaga�o, by takie dzieci zabija�. Nim jednak
dowiedzia�em si� o jego narodzinach, moja �ona odes�a�a naszego syna, by dor�s� z dala od nas i
by�my p�niej mogli go uleczy�. Poszukiwania dziecka doprowadzi�y mnie do Blaise�a,
Ezzarianina r�wnie� od urodzenia z��czonego z demonem, m�odego banity o wielkim sercu i
wewn�trznym spokoju � a ta pe�nia, ta doskona�o�� pomog�a mi poj�� nasz� natur� i
konsekwencje straszliwego podzia�u, kt�ry nast�pi� przed wieloma stuleciami. Blaise nauczy�
mnie, czym mia�y by� m�j nar�d i demony, wi�c wyruszy�em, by uwolni� demony z wygnania i
otworzy� drog� do naszej staro�ytnej ojczyzny zwanej Kir�Navarrin. By tego dokona�, musia�em
sprawdzi� swoje nowe przekonania i po��czy� si� z pot�nym demonem imieniem Denas.
Ale m�j lud nie potrafi� przyj�� tego, co pr�bowa�em przekaza�. Op�tany Stra�nik by� plugastwem,
ostatecznym zepsuciem i niewyobra�alnym niebezpiecze�stwem. Kiedy poj�li, �e zmiana, jakiej
zosta�em poddany, jest nieodwracalna, kr�lowa Ezzarian, a moja �ona, Ysanne, wbi�a we mnie n�
i zostawi�a na �mier�.
Kiedy le�a�em i wykrwawia�em si� powoli, dr�czy�y mnie wizje ciemnej fortecy w g��bi
Kir�Navarrin. Wspomnienia demon�w i rozpadaj�ce si� artefakty powiedzia�y nam, �e jest tam
uwi�ziony kto� pot�ny i niebezpieczny. Strach przed tym wi�niem sprawi�, �e moi przodkowie
rozerwali swoje dusze, zniszczyli wszystkie �lady historii i zamkn�li drog� do Kir�Navarrin. Moje
�miertelne wizje, tak �ywe, �e sprawia�y wra�enie prawdy, pokaza�y mi twarz i posta� wi�nia � a
nale�a�y one do mnie. Niezg��biona tajemnica, a jednak wierzy�em� obawia�em si� �e moje
wizje s� prawdziwe.
Je�li wi�zie� w fortecy stanowi zagro�enie dla ludzkich dusz, to moja przysi�ga Stra�nika,
szkolenie i historia wymaga�y, bym to ja stawi� czo�a temu niebezpiecze�stwu. Ale przez ostatnich
osiem miesi�cy sny mnie parali�owa�y, a teraz najwyra�niej zacz��em popada� w szale�stwo.
Rozdzia� drugi
Tu� po zachodzie s�o�ca znalaz�em si� wraz z Blaise�em na udeptanej drodze na ubogich
przedmie�ciach Karesh. W tym mie�cie na po�udniu cesarstwa banici Yvora Lukasha pracowali w
ogrodach i uczyli si� rzemios�a, czekaj�c, jakie b�d� wyniki ich rozejmu z ksi�ciem Derzhich.
� Chcesz si� zatrzyma� i umy�? � Blaise stan�� przed miejscow� �a�ni�, wilgotn� i ponur� szop�
wybudowan� wok� �r�d�a zadziwiaj�co czystej i ciep�ej wody. Za miedziaka mo�na by�o na p�
godziny wej�� do sadzawki wy�o�onej pop�kanymi p�ytkami i skorzysta� z r�cznika niepranego
chyba od czas�w, gdy Verdonne by�a jeszcze �mierteln� pann�.
Westchn��em, pr�buj�c zignorowa� smr�d har�wki w polu i szale�stwa.
� By�oby mi�o, ale musisz zaraz rusza� w drog�.
Dlatego te� pospieszyli�my uliczk� i wspi�li�my si� po zakurzonych drewnianych schodach na
drugie pi�tro warsztatu �lusarza. Tam usiad�em na jednym z dw�ch siennik�w i zacz��em je��
kwa�ny ser i chleb, za� Blaise przygotowa� mi eliksir nasenny. Wola�em sam tego nie robi�, jakby
mieszkaj�cy we mnie demon m�g� zmieni� formu�� i uniemo�liwi� mi spokojny sen. By�em
czarodziejem o znacznej mocy i wojownikiem o du�ym do�wiadczeniu. Kiedy m�j ob��kany
umys� chcia� mordowa�, nie by�o �atwo temu zapobiec. Ale gdy po ataku udawa�o mi si� spokojnie
przespa� noc, zn�w wraca�em do siebie. Przynajmniej do nast�pnego razu.
� Kiedy udasz si� do Kir�Navarrin i si� tego pozb�dziesz? � spyta� Blaise, mia�d��c kilka li�ci i
wrzucaj�c je do kubka z �y�k� wina i kilkoma szczyptami bia�ego proszku. � Wiesz, jak ja
wygl�da�em� be�kocz�cy, �lini�cy si� idiota, bardziej zwierz� ni� cz�owiek. Nawet nie mog�em
sam je��, a po mniej ni� dniu sp�dzonym tam� Na gwiazdy w niebiosach, nawet po wielu
miesi�cach nie umiem wyrazi� r�nicy. Zn�w by� jedno�ci�. Widzie� wyra�nie, jakby kto� w�o�y�
moje oczy z powrotem we w�a�ciwe oczodo�y. Z pewno�ci� ci to pomo�e.
Ezzarianie od urodzenia zwi�zani z demonem, tacy jak Blaise, uwi�zieni w �wiecie ludzi, musieli
dokona� straszliwego wyboru. Ich demoniczna
natura pozwala�a im dowolnie zmienia� posta� � talent, kt�rego istnienia pozostali z nas nawet si�
nie domy�lali. Ale po kilkunastu latach przemian ich cia�om zaczyna�o brakowa� jakiego�
podstawowego sk�adnika, kt�ry pozwala� ich umys�om zachowa� stabilno��. Nadchodzi� dzie� �
dla niekt�rych wcze�niej, dla innych p�niej � gdy zmieniali si� w swoj� zwierz�c� posta� i nie
byli w stanie powr�ci� do ludzkiego cia�a. Wtedy szybko tracili inteligencj�. Uwierzy�em, �e
Kir�Navarrin b�dzie rozwi�zaniem tego problemu i w�a�nie dlatego � dla przysz�o�ci mojego
dziecka i Blaise�a, bardziej ni� dla czegokolwiek innego � po��czy�em si� z Denasem, by
otworzy� bram�. Ale sam jeszcze przez ni� nie przeszed�em.
� Tw�j problem by� czym� normalnym, naturalnym biegiem twojego �ycia � odpowiedzia�em.
� M�j nie jest. Nie mog� ryzykowa� przej�cia, p�ki nie dowiem si�, jakie ma plany ten przekl�ty
Denas.
� Demon ju� jest cz�ci� ciebie � odpar� Blaise � po��czony tak, jak powinno by�. Na bog�w
nad nami, cz�owieku, chodzi�e� we w�asnej duszy i widzia�e� t� prawd� nie ma w tobie osobnej
istoty. Pi��dziesi�t razy powtarza�e�, jak bardzo chcesz wej�� do Kir�Navarrin. Id� tam i ulecz si�,
zanim zabijesz samego siebie albo kogo� innego.
Poci�gn��em si� za w�osy, jakbym w ten spos�b m�g� dostarczy� troch� powietrza i lekko�ci
swojej t�pej czaszce.
� On nie jest mn�. Jeszcze nie. Siedzi w moim brzuchu i kr�ci si�, jakbym zjad� co�, co jeszcze
�y�o. My�l�, �e to on chce si� tam dosta�.
Z�ocisty demon, kt�ry m�wi� o sobie Denas, i ja zrezygnowali�my z osobnego �ycia dla wsp�lnego
celu i przez kilka godzin potrzebnych, by ten cel osi�gn��, dzia�ali�my w porozumieniu. Ale trudno
by�oby oceni�, kt�ry z nas by� temu bardziej niech�tny. On przez tysi�c lat cierpia� na lodowatym
pustkowiu, wierz�c, �e m�j lud zniszczy� jego lud. Mnie wyszkolono, bym wierzy�, �e demony
po�eraj� ludzkie dusze, gdy� nieustannie pragn� z�a. Ani rozs�dek, ani pragmatyzm nie pomog�y
mi st�umi� poczucia zbezczeszczenia, zepsucia i pewno�ci, �e Denas tylko czeka na chwil� mojej
s�abo�ci, by mnie zniewoli�.
Unios�em chleb z serem do ust i zn�w go od�o�y�em. Wcale nie by�em g�odny.
� Niezale�nie od tego, co wywo�uje te wypadki, nie wolno mi si� ods�oni�. Je�li Denas ju� teraz
mo�e mnie doprowadzi� do morderstwa, co si� stanie, kiedy zostaniemy w pe�ni po��czeni?
Blaise poda� mi gliniany kubek, a ja szybko wypi�em fioletowo�szary p�yn i popi�em go wod�, by
zmy� paskudny smak.
� B�dziesz tym cz�owiekiem, kt�rym zawsze by�e�. Rai�kirah dadz� ci wspomnienia i pomys�y,
talent, mo�e nowe spojrzenie na �wiat. Ale to nie mo�e by� tak proste, jak zepsucie ludzkiej duszy.
Nie takiej jak twoja. � U�miechn�� si� i rzuci� mi koc. � Jeste� zbyt uparty.
Nie by�em tego pewien. Cho� odwa�y�em si� wej�� do krainy demon�w, przej�cie przez
zaczarowan� bram� by�o ostateczno�ci�� tak w ka�dym razie mi powiedziano. Kiedy podejm�
ten krok, w pe�ni po��cz� si� z Denasem, a wszelkie bariery mi�dzy nami znikn�. Moje wizje
sugerowa�y, �e w Tyrrad Nor kryje si� niebezpiecze�stwo, gro��ce zniszczeniem �wiata. Je�li nie
zdo�am zapanowa� nad swoj� r�k�, nad swoj� dusz�� By� mo�e ta w�a�nie okoliczno�� stanowi�a
�r�d�o zagro�enia. Okresowe ataki szale�stwa mog�y by� lepsze.
Po kr�tkim czasie zacz��em odnosi� wra�enie, �e moje ko�czyny nale�� do kogo� innego. Gdy
zamgli�o mi si� w oczach i �wiat zacz�� wirowa�, Blaise w�o�y� czarny p�aszcz i zgasi� �wiec�.
� Dobrze zrobi�e�, �e po��czy�e� si� z rai�kirah. Dowiesz si� wszystkiego, co konieczne, by to
rozwik�a�.
� Jeszcze jedno � powiedzia�em sennie, gdy otworzy� drzwi. � Powiedz siostrze, �e nie
zostawili�my Evana na �mier�. Ja wtedy walczy�em z demonami, a Ysanne� Ysanne wys�a�a go
do ciebie. Nie chcieli�my� �adne z nas nie chcia�o� jego �mierci. Ani przez chwil�. Nigdy.
� Powiem jej wszystko, Seyonne. �pij dobrze.
* * * Niepokoj�cym skutkiem mojego stanu by�o to, �e wi�kszo�� ludzi Blaise�a � nawet tych
kilku, kt�rzy urodzili si� z��czeni z demonem �troch� si� mnie ba�a, a z pewno�ci� wszyscy
szanowali moj� prywatno��. Dlatego te� by�em zaskoczony, gdy kto� wpad� do mojej komnaty nie
wi�cej ni� kwadrans po wyj�ciu Blaise�a. Kiedy go�� niechc�cy przewr�ci� pusty dzbanek z wod�,
zosta�em na chwil� wyrwany z ot�pienia. Na moj� twarz pad�o �wiat�o.
� Na cia�o ducha! Dak mia� racj�. Nadal tu jeste�. My�la�em, �e zn�w ruszy�e� z Blaise�em.
Intruzem by� niski m�czyzna o okr�g�ej twarzy. Farrol, najbli�szy przyjaciel z dzieci�stwa
Blaise�a i jego przybrany brat. Farrol, m�czyzna niezbyt subtelny w dzia�aniu i o bardzo
zdecydowanych pogl�dach, r�wnie� stanowi� jedno�� z demonem.
� Jeszcze chwila i zejd� wam z drogi � wybe�kota�em, pozwalaj�c, by opad�y mi powieki.
Mia�em wra�enie, �e moje cia�o jest mu�em na dnie rzeki.
�Ale to z tob� chcia� rozmawia� pos�aniec. Powiedzia�, �e to pilne.
� Pos�aniec? � Z trudem uchyli�em bramy snu.
�Powiedzia�, �e przys�a� go ksi��� Aleksander. Przekl�ty Derzhi� zachowywa� si�, jakby�my
byli robactwem. Blaise w�a�nie wyszed�, wi�c pos�a�em go za nim� i za tob�, jak s�dzi�em.
� Od ksi�cia? � Z trudem podnios�em si� do pozycji siedz�cej. Mia�em si� spotka� z
Aleksandrem w dniu wiosennego zr�wnania dnia z noc�. Ale p�niej ksi���, d�wigaj�cy na
ramionach ci�ar cesarstwa swojego ojca, cho� jeszcze nie nosi� korony, przys�a� wie�ci, �e
b�dziemy musieli poczeka� do letniego przesilenia. Czyli ponad dwa miesi�ce. �Co dok�adnie
powiedzia�?
� Powiedzia�, �e ma przekaza� wiadomo�� bezpo�rednio Ezzariani�nowi, kt�ry by�
niewolnikiem ksi�cia, temu, kt�ry ma na twarzy pi�tno niewoli. Twierdzi�, �e wiadomo�� nie mo�e
czeka� i musi j� sam dostarczy�.
�Niewolnik ksi�cia� tak dok�adnie to uj��?
� Tak. To by� arogancki, dumny cz�owiek.
Aleksander nigdy nie okre�li�by mnie mianem niewolnika. Ju� nie. Nie powiedzia�by tak
pos�a�cowi Derzhich, kt�ry powinien traktowa� mnie z szacunkiem.
� Opisz mi, jak wygl�da�, Farrolu. Jego barwy� szarfa, god�o na tarczy, mieczu albo gdzie� na
ubraniu� I opisz mi jego w�osy. Czy nosi� warkocz?
Si�gn��em po kubek wody, kt�ry zostawi� mi Blaise, i wyla�em sobie jego zawarto�� na g�ow�, by
zmusi� oci�a�y umys� do przebudzenia.
� Wygl�da� jak ka�dy przekl�ty Derzhi. Uzbrojony po z�by. Jecha� na pi�knym gniadoszu, za
kt�rego Wyther i Dak byliby gotowi zabija�. Nie nosi� szarfy, lecz p�aszcz tef narzucony na
koszul�. Widnia�o na nim zwierz� shengar albo kayeet. Nie wiem. Warkocz mia� taki jak te
wszystkie aroganckie sukinsyny. D�ugi. Jasny. Zwi�zany niebiesk�� nie, fioletow� wst��k� po
lewej stronie g�owy. Czemu pytasz? Czy co� si� sta�o?
Wcisn��em d�onie w oczy, pr�buj�c pomy�le�. �Warkocz� po kt�rej stronie g�owy? Farrol
kopn�� pusty dzban z wod�.
� Nie wiem. Co to ma za�?
� My�l, Farrolu. Powiedzia�e�, �e po lewej. Po kt�rej stronie? Uni�s� r�ce.
� Po lewej, tak my�l� tak, po lewej. Dlatego zobaczy�em kolor wst��ki, bo ogie� p�on�� po jego
lewej stronie.
Lewa� na duchy ciemno�ci! Podnios�em si� z trudem i chwyci�em Farrola za rami�.
� Musimy ruszy� za nimi. Pospiesz si�. Pom� mi si� obudzi� i przynie� miecz.
� Co si� sta�o?
�To nie by� pos�aniec. To namhir� skrytob�jca.
A Blaise prowadzi� go prosto do mojego syna.
* * *
Nim Farrol wla� we mnie wystarczaj�co du�o mocnej herbaty, bym nie spad� z konia, byli�my p�
godziny za Blaise�em i skrytob�jcami; namhirzy zawsze podr�owali we trzech. Gdy p�dzili�my
przez o�wietlony ksi�ycowym blaskiem las, a Farrol przemierza� zaczarowane �cie�ki tak samo
jak Blaise, ja my�la�em jedynie o tym, jak ci trzej mordercy daj� upust swojej w�ciek�o�ci na
Evanie, Elinor, Blaisie i Gordainie, kiedy u�wiadomi� sobie, �e nie zdo�aj� wype�ni� przysi�gi
�mierci, kt�r� z�o�yli swojemu panu. Je�li Blaise ich nie zauwa�y i nie zgubi, b�d� mogli pod��a�
za nim po �cie�kach czar�w tak samo jak ja. A Blaise by� zm�czony i zmartwiony, zreszt� nawet
gdy by� wypocz�ty, brakowa�o mu instynktu wojownika.
Przez rzadki las d�b�w i jesion�w, w d� jar�w zaro�ni�tych wierzbami i olchami, przez skalisty
grzbiet� Za ka�dym razem droga by�a odrobin� inna, wystarczaj�co, by nawet do�wiadczony
�owca nie m�g� jej powt�rzy� ani zauwa�y� �lad�w wcze�niejszego przej�cia. Nim Farrol
ostrzegawczo uni�s� r�k�, zacz��em ju� zgrzyta� z�bami.
� Teraz ju� jedziemy prosto � wyszepta�. � Kiedy przejdziesz przez ten grzbiet, znajdziesz si� z
ty�u domu. Jak chcesz to rozegra�?
Lekko zeskoczy�em z siod�a i wyrwa�em miecz z pochwy.
� Zajd� z lewej i wejd� do domu przez zagrod� dla k�z. Twoim zadaniem� twoim jedynym
zadaniem� jest wydosta� rodzin�. � Chwyci�em go za nog�. � Nie my�l, �e uda ci si� pokona�
tych ludzi, Farrolu. Nie zdo�asz tego uczyni� ani ty, ani Blaise czy Gordain. Namhirzy s�
doskonale wyszkoleni, a pora�ka jest dla nich gorsza od �mierci. Spr�buj� ich odci�gn��. � A
potem dowiem si�, co na mrok nocy tu robi�. �Ruszaj.
Zostawi�em konia na szczycie wzniesienia i zacz��em si� ostro�nie skrada� w d� ciemnego zbocza
przez g�st� k�p� sosen. Kiedy znajdowa�em si� w po�owie drogi, w dolinie rozb�ysn��
pomara�czowy p�omie� i zabrzmia� krzyk b�lu m�czyzny. Nast�pnie rozleg� si� przera�ony p�acz
dziecka. Porzucaj�c ostro�no��, pobieg�em. Na ziemi na granicy
drzew le�a�a rozci�gni�ta posta�. Blaise� a ja nie mia�em nawet czasu sprawdzi�, czy jeszcze
�yje.
Chata ju� p�on�a, kiedy dotar�em do podstawy wzg�rza, a jeden z Derzhich sta� przed drzwiami z
wyci�gni�tym mieczem. Krzyki Evana dochodzi�y zza m�czyzny. Na bog�w nocy, nadal by� w
�rodku! Ale nie mog�em zaatakowa� stra�nika przy drzwiach, gdy� dwaj inni namhirzy r�wnie�
znajdowali si� w moim polu widzenia. W cieniach przy ogniu sta�a ma�a grupka � jeden
m�czyzna le�a� skulony na ziemi, inny �drugi Derzhi � stoj�c za nim, odchyla� mu g�ow� do
ty�u i trzyma� n� przy jego gardle. Trzeci namhir, wysoki i chudy, z r�kami splecionymi na piersi,
sta� przed t� dw�jk�, zadaj�c jakie� pytanie. M�czyzna na ziemi odpowiedzia� ostrym
przekle�stwem.
Gordain umrze. Niezale�nie od tego, jaki czar bym rzuci� lub jakich cud�w z bron� dokona�,
odleg�o�� mi�dzy nami by�a zbyt wielka. Nie umia�em porusza� si� tak szybko, by zatrzyma� n�
namhira.
� B�d� �y�, Gordainie! �krzykn��em, daj�c Manganarczykowi jedyny mo�liwy dar.
Jednocze�nie rzuci�em w mrok no�em, celuj�c w serce stra�nika przy drzwiach, po czym
pobieg�em morderczo d�ugimi krokami, by wbi� miecz w plecy drugiego namhira. Gdy wyrwa�em
ostrze z martwego Derzhie�go, ujrza�em, jak Farrol wybiega z lasu w stron� p�on�cego domu. Nie
mia�em innego wyboru, musia�em ufa�, �e zrobi to, co konieczne, gdy� trzeci skrytob�jca
wyci�gn�� miecz i mnie zaatakowa�.
� Sam niewolnik czarodziej! � wykrzykn�� rado�nie, odpowiadaj�c ciosem na m�j cios. �
Wykurzyli�my ci� jak g�odnego kayeeta.
W swojej karierze wojownika nie walczy�em z wieloma lud�mi �moimi przeciwnikami by�y
zwykle potworne postacie demon�w � lecz szybko odkry�em, �e namhir jest jednym z
najlepszych w swoim zawodzie. Proste iluzje � sw�dzenie, odciski, pe�zaj�ce paj�ki � nie
zak��c� koncentracji kogo� takiego. Wiedzia�, �e jestem czarodziejem. A przera�ony p�acz mojego
syna tak bardzo podsyca� m�j gniew, �e nie mia�em czasu na bardziej skomplikowane i imponuj�ce
dzia�ania. Musia�em polega� na mieczu i pi�ciach. Kiedy� nie by�by to problem � w tym, co
robi�em, by�em naprawd� dobry � lecz �le zaleczona rana w boku okaza�a si� zdradziecka. Za
ka�dym razem gdy unosi�em miecz, mia�em wra�enie, �e rozrywam sobie bok.
Pr�bowa�em zmusi� wojownika, by si� cofn�� w stron� zagrody dla k�z, ale on najwyra�niej zna�
na pami�� rozk�ad gospodarstwa. Tu� przed tym, jak wp�dzi�em go w pu�apk�, uchyli� si�,
przetoczy� i zerwa�
na r�wne nogi tu� za mn�. Zn�w go przycisn��em, tym razem w stron� p�omieni, przeci�gaj�c
mieczem po jego piersi. Nie do�� g��boko, gdy� si� nie zawaha�. Skierowa� mnie bokiem w stron�
�wie�o zaoranego pola, najwyra�niej licz�c, �e nogi zapadn� mi si� w mi�kk� ziemi�. Obr�ci�em
si� i wbi�em but w jego plecy. Potkn�� si�, ale nie przewr�ci�. Krzyki mojego syna zmieni�y si� we
wrzask przera�enia, a ja wola�em nie my�le�, dlaczego cie� Farrola nadal kr��y mi�dzy mn� a
ogniem.
� Wydosta� ich! � zawo�a�em i opu�ci�em miecz na rami� przeciwnika. Pop�yn�a ciemna krew.
Namhir nadal walczy�, unika� moich cios�w, kopn�� mnie w kolano i uderzy� grubym drewnianym
kijem w plecy. Cios sprawi�, �e si� zatoczy�em i jedynie rozpaczliwy unik uchroni� mnie przed
ostrzem miecza. Ale namhir by� cz�owiekiem, a mnie szkolono do walki z demonami. Kolejnym
ciosem roztrzaska�em jego bro�. Wysoki Derzhi zatoczy� si� do ty�u, trzymaj�c jedynie r�koje�� i
u�omek miecza.
� Po mnie przyjd� kolejni � warkn��, gdy kopniakiem wyrzuci�em zniszczony miecz z jego
prawej r�ki i cios za ciosem przyciska�em go do ziemi. M�g� parowa� jedynie kijem. � Ju� nie
b�dziesz si� wtr�ca� w sprawy lepszych od siebie, niewolniku.
Kopn��em go w brzuch tak mocno, �e z jego ust pop�yn�a krew, a p�niej postawi�em mu but na
piersi.
� Kto ci� przys�a�? Kt�ry pan Hamrasch tak przejmuje si� wyzwo�le�cem Aleksandra, �e
najmuje namhir�w? � Symbol wilka na jego zakrwawionym p�aszczu oznacza�, �e jest cz�onkiem
hegedu Hamrasch, jednego z dwudziestu najpot�niejszych rod�w Derzhich.
� Wszyscy moi panowie� ka�dy z nich. � Zakaszla� i u�miechn�� si�, szczerz�c okrwawione
z�by. � �a�osny Aleksander nigdy nie b�dzie rz�dzi� cesarstwem.
�Wszyscy� � Ca�kowita pewno�� w jego g�osie mn� wstrz�sn�a. Gdyby ka�dy z pan�w
hegedu bra� udzia� w skrytob�jstwie� Pochyli�em si� i wykr�ci�em jego zakrwawione rami�, a
m�j g�os brzmia� szorstko ze strachu i w�ciek�o�ci. � Powiedz mi, namhirze, czy wypowiedzieli
kanavar?
Nie skrzywi� si� ani mi nie odpowiedzia�. Tylko �mia� si�, a� zacz�� si� krztusi� krwaw� �lin�.
Moja d�o� opad�a, podnios�em si� powoli. Kanavar� przysi�ga tak g��boka, tak przera�aj�ca, tak
powa�na, �e ka�dy m�czyzna, kobieta i dziecko z ca�ego hegedu Derzhich po�wi�ciliby swoje
�ycie, by jej
dotrzyma�. Hamraschi byli gotowi po�wi�ci� istnienie swojego rodu dla zniszczenia Aleksandra.
Namhir cofn�� si� niezgrabnie przez pole.
� Ty r�wnie� zginiesz, niewolniku � wychrypia�. �1 wszyscy, kt�rzy udziel� ci schronienia�
Unios�em miecz, by go wyko�czy�, lecz migocz�cy blask ognia zwi�d� moje oczy, a m�j umys�
koncentrowa� si� na jego s�owach, wi�c nie zauwa�y�em ruchu jego lewej r�ki. Kij wbi� mi si�
mocno w prawy bok.
Straci�em oddech. W moim polu widzenia pojawi�y si� czerwone pasma, a bok przepe�ni�
parali�uj�cy b�l. Prawe rami� zwis�o bezw�adnie, a miecz wypad� ze zdr�twia�ej d�oni. Kolejny
cios, tym razem w kostk�. Ledwie go zauwa�y�em, gdy� rozpaczliwie pr�bowa�em z�apa� oddech.
Zgi�ty w p�, zatoczy�em si� do ty�u, szukaj�c upuszczonej broni. G�owa w g�r�, g�upcze.
Nast�pny cios zmia�d�y ci czaszk�.
Namhir i tak by� trupem. Rany, jakie mu zada�em, doprowadz� do tego, nawet je�li ja nie prze�yj�
najbli�szych chwil. Ale na jego nieszcz�cie � i moje � potkn��em si� o cia�o Gordaina i
zobaczy�em, co zrobili dobremu Manganarczykowi. Poder�n�li mu gard�o, jak si� spodziewa�em,
ale wcze�niej� nim przyby�em� obci�li mu obie d�onie i przypalili kikuty, by nie umar� zbyt
szybko. Niewyobra�alna groza dla ka�dego, ale dla cz�owieka, kt�ry ju� musia� �y� bez jednej
nogi�
� Skomla� jak kobieta � zabrzmia� szorstki szept. � My�la�em, �e Manganarczycy s� twardsi.
W moich �y�ach p�yn�a ciemno��. Pozosta�o�ci szale�stwa tego dnia si� podnios�y, i zapomnia�em
o kanavarze, zapomnia�em o Gordainie i Aleksandrze, Blaisie i moim dziecku, zapomnia�em o
wszystkim. Jakim� sposobem uda�o mi si� zn�w podnie�� miecz, ale nie zabi�em na�mhira
szybko. Ciosami precyzyjnymi jak ci�cia jubilera szlifuj�cego klejnot i tak pot�nymi, �e dr�a�y od
nich moje w�asne ko�ci, odci��em praw� r�k� wrzeszcz�cego Derzhiego� i lew�� a p�niej ca��
reszt�, kawa�ek po kawa�ku, a� nie pozosta�o ju� nic.
Rozdzia� trzeci
Sta�em, zgi�ty z b�lu w boku, i dysza�em ci�ko. Nie wiedzia�em, co teraz robi�, ani nie
przypomina�em sobie, dlaczego cisza wydawa�a mi si� taka dziwna. Kiedy na moim ramieniu
spocz�a ci�ka r�ka, niemal wyskoczy�em ze sk�ry.
� Ch�opiec jest ca�y, Seyonne. I Elinor te�. S� bezpieczni.
Wpatrywa�em si� t�po w blad� twarz Blaise�a. Na skroni mia� potworny fioletowy siniec, a nawet
jego szczera troska nie do ko�ca ukrywa�a obrzydzenie. Moje d�onie by�y umazane krwi�, a
ubranie przesi�kni�te i pokryte kawa�kami mi�sa i wn�trzno�ci. To, co le�a�o przede mn� na ziemi,
ju� nie przypomina�o cz�owieka. Upu�ci�em miecz i opad�em na kolana, przyciskaj�c zakrwawion�
d�o� do ust.
� Jeste� ranny?
Potrz�sn��em g�ow�. Nie ranny. Zara�ony.
Jaskrawopomara�czowe p�omienie ju� dogasa�y. Jedynie wyci�gni�ty kamienny palec pieca i
komina pozosta� w miejscu, gdzie kiedy� na kraw�dzi lasu by� dom. Niedaleko od niego sta�a
Elinor, mocno przyciskaj�c czarn� g��wk� Evana do szyi, t�umi�c jego p�acz i nie pozwalaj�c mu
ogl�da� rzezi.
� Przepraszam � wyszepta�em. Cho� m�wi�em do kobiety o zaci�tej twarzy i swojego
p�acz�cego syna, nie mogli mnie us�ysze�. � Tak mi przykro.
� Uratowa�e� im �ycie. � Nawet najbli�szy z przyjaci� nie brzmia� przekonuj�co. Nie tej nocy.
Trzeba przyzna� Blaise�owi, �e nie cofn�� si� ani nie uciek�.
� Zabierz mnie z dala od nich � poprosi�em. � Nigdy wi�cej mnie do nich nie dopuszczaj.
� Wkr�tce. Na razie musz� wr�ci� z nami. Nie mog� tu zosta� bez Gordaina. � Okry� moje
ramiona p�aszczem.
Dym wirowa� na nocnym wietrze, zas�aniaj�c gwiazdy i dziwnie spokojn� dolin�. P�omienie
skrada�y si� w stron� ogrodzenia i drzew pokrytych �wie�ym li�ciem, lecz wilgo� je gasi�a. Farrol
pr�bowa� powstrzyma� Elinor, by nie podesz�a do cia�a Gordaina i tego czego�, co le�a�o obok.
Jego okr�g�a twarz by�a czarna od sadzy, koszula zw�glona, a spos�b, w jaki trzyma� r�ce,
�wiadczy�, �e je poparzy�.
� Powiedz mi, kim byli, Seyonne. Jakie jeszcze niebezpiecze�stwa na nas czyhaj�?
Blaise ostro�nie podni�s� m�j brudny miecz, spr�bowa� go troch� oczy�ci� i schowa� do pochwy.
P�niej pom�g� mi si� podnie�� i odci�gn�� od zmar�ych. Gdy my si� cofali�my, Elinor odepchn�a
Farrola i ukl�k�a na zakrwawionej ziemi obok Gordaina, wci�� trzymaj�c dziecko w ramionach.
Nie krzykn�a ani nie zacz�a p�aka� na widok okaleczonego cia�a m�a, tylko delikatnie
dotkn�ajego ramienia i pewn� r�k� zamkn�a mu powieki. Kiedy w ko�cu si� podnios�a, omiot�a
spojrzeniem otaczaj�ce j� �lady rzezi i spojrza�a na mnie. Wpatrywa�a si� we mnie, jakby nie
potrafi�a poj��, �e istoty takie jak namhirzy i ja mog� dzieli� t� sam� ziemi�, a co gorsza t� sam�
krew, co ci, kt�rych kocha�a. Mocniej przytuli�a j�cz�ce dziecko, odwr�ci�a si� i ruszy�a wraz z
Farrolem w g��b lasu.
� To byli zab�jcy � powiedzia�em. � Przys�ani przez wrog�w Aleksandra. � Szczelniej
otuli�em si� p�aszczem, jakby we�na mog�a ogrza� ch�odn� noc. � Wiedzieli, gdzie mnie szuka�.
� Ju� to samo w sobie by�o ponur� zagadk�, gdy� s�dzi�em, �e tylko Aleksander i moja
przyjaci�ka Fiona znaj� t� tajemnic�, a �adne z nich z w�asnej woli by jej nie wyjawi�o.
�Ale dlaczego? Co takiego�
�Zab�jca powiedzia�, �e na Aleksandrze spoczywa kanavar� przysi�ga hegedu� �e nigdy nie
b�dzie rz�dzi� cesarstwem. Z�o�y�a j� rodzina Hamraschich. Mo�e inne hegedy r�wnie�. Tego nie
wiem. � Wydawa�o mi si�, �e gwiazdy straci�y blask, a �mier� w mojej duszy rozla�a si� na ca�y
wszech�wiat. By� tylko jeden spos�b, by ktokolwiek powstrzyma� Aleksandra przed
odziedziczeniem tronu ojca. � Zabij� go. � Nadzieja �wiata. Przyjaciel, kt�ry dzieli� ze mn�
dusz�. Tak nieprawdopodobny brat. Ta �wiadomo�� by�a tak bolesna, a wydarzenia tej nocy tak
niepokoj�ce, �e nie mog�em my�le�.
� To w takim razie czemu pr�buj� zabi� ciebie?
Potrz�sn��em g�ow�. To nie mia�o sensu. W ci�gu ostatnich trzech lat widzia�em ksi�cia tylko kilka
razy.
� Ale je�li chc� mojej �mierci, nie zatrzymaj� si�. Nie wiem, jak mnie znale�li, ale kiedy ci nie
wr�c�, przy�l� kolejnych. Opuszcz� Karesh, ale i tak�
� B�dziemy musieli si� ukry�. Ju� to robili�my. Chod�my.
* * * Opu�ci�em Karesh, nim Blaise zd��y� wyci�gn�� wszystkich swoich ludzi z ��ek.
Wepchn��em sw�j �a�osny dobytek do p��ciennej torby,
a do kieszeni p�aszcza wrzuci�em kilka zenar�w, jakie zarobi�em czytaj�c i pisz�c dla miejscowych
kupc�w. Nie umiej�c stan�� przed tymi, kt�rzy wkr�tce dowiedz� si� o moim okrucie�stwie,
po�egna�em si� tylko z Blaise�em.
� Ustalmy jaki� spos�b, �ebym m�g� ci� odnale�� � powiedzia�, gdy w�o�y�em zapasow�
koszul�, otoczy�em si� p�aszczem i poda�em mu sk�rzan� sakiewk� z reszt� moich zarobk�w, by
przekaza� je Evanowi i Eli�nor. � Nigdy nie otwiera�em bramy do Kir�Navarrin bez twojej
pomocy. A je�li kt�ry� z pozosta�ych b�dzie musia� przej��, ja za� nie zdo�am odnale�� drogi?
� Nauczy�em wszystkiego Fion�. Nie jest z��czona z demonem, wi�c sama nie mo�e otworzy�
drogi, ale przypomni ci wszystko, o czym zapomnia�e�, i pomo�e ci u�y� mocy. � Moja gorliwa
m�oda przyjaci�ka wyruszy�a kopa� w ruinach, by odnale�� pozosta�o�ci ezzaria�skiej historii.
� On ci� potrzebuje, Seyonne. Zapewni� mu bezpiecze�stwo, ale�
� Nie potrzebuje kogo�, kto jest zdolny uczyni� to, co ja dzi� w nocy.
� Wiesz, �e tak nie jest. Znajdziesz odpowied�. To choroba. To nie ty. I uratowa�e� im �ycie, jak
wcze�niej wielu innym. � Razem zeszli�my po schodach i wyszli�my na uliczk�, gdzie czeka� na
mnie ko� przywi�zany do s�upa. Za ciemnymi murami zacz�y b�yska� �wiat�a, niczym �wietliki
wyp�oszone z trawy. � Powinienem wiedzie�, jak ci� odnale��.
� Musz� ostrzec Aleksandra � rzuci�em, przypinaj�c baga� do siod�a. � Powiem mu o
kanavarze i odejd�, nim zn�w oszalej�. Kiedy zdecyduj�, gdzie si� uda�, prze�l� wiadomo��
tutejszemu �lusarzowi.
�Aje�li b�dziesz mnie potrzebowa��
� Nic mi nie m�w! � Odwi�za�em konia i wspi��em si� na siod�o. Przymus odej�cia dodawa� si�
moim zm�czonym ko�czynom. Obowi�zkiem Stra�nika by�o chroni� �wiat przed z�em. Ja nawet
nie potrafi�em ochroni� swojego dziecka przed samym sob�.
Ale Blaise nie pozwoli� mi odjecha�.
� Je�li b�dziesz mnie potrzebowa�, zostaw wiadomo�� w �wi�tyni Do�lgara w Vayapolu.
Powiedz mi, gdzie jeste�, a ja do ciebie przyjd�. Obiecuj� ci, �e nie zdradz�, gdzie s� inni, o ile nie
uznam ci� za zdrowego. �Przytrzymywa� mojego konia, p�ki nie pokiwa�em g�ow�. �
Zawdzi�czam ci wi�cej ni� �ycie, Seyonne. Cho�by� by� w lochach Kir�Vago�noth, przyjd�.
Taka przyja�� nie wymaga�a odpowiedzi. U�cisn��em jego r�k� i odjecha�em.
* * *
Czerwone palce �witu w�a�nie dotyka�y nieba, kiedy po raz pierwszy zobaczy�em iglice Zhagadu
wznosz�ce si� z cieni morza wydm. Per�a Azhakstanu. Siedziba cesarskiej w�adzy, od kiedy jeden
z przodk�w Aleksandra uzna�, �e jest zbyt wielki na pustynne kr�lestwo, i postanowi� nagi�� �wiat
do swoich kaprys�w. Przez pi�� setek lat Derzhi udowadniali, �e potrafi� zabija�, niewoli�, pali�,
g�odzi� lub okalecza� ka�dego, kto nie pasowa� do ich wspania�ego wzoru. Ich cesarstwo
wype�nia� niepewny dobrobyt oparty na drogach i handlu, wsparty na ska�ach tyranii i strachu, a
utrzymywany w jedno�ci �a�cuchami niewolnictwa.
Dlaczego powtarza�em, �e jeden zarozumia�y ksi��� zmieni ponury krajobraz takiego �wiata?
Jaki� by�em arogancki, by ufa�, �e blask, kt�ry widzia�em w Aleksandrze, stanowi odpowied�
bog�w na brutalno�� �wiata? Ale wierzy�em w to. Kiedy Aleksander kupi� mnie na targu
niewolnik�w w Capharnie, z rezygnacj� spodziewa�em si� �mierci w niewoli, pozbawiony nadziei
i wiary po tym, jak p� �ycia sp�dzi�em w poni�eniu. Kiedy zobaczy�em w nim feadnach,
przekl��em swoj� przysi�g� Stra�nika, kt�ra kaza�a mi chroni� mego okrutnego i aroganckiego
pana. Lecz nasza wsp�lna podr� zmieni�a nas obu. Dzieli�em si�� Aleksandra i napoi�em swoj�
dusz� u studni jego ducha. By� nasz� nadziej�. Nie mog�em pozwoli�, by zgin�� w jakim�
plemiennym konflikcie. Poci�gn��em za wodze i ruszy�em w d� kamienistego zbocza w stron�
z�ocistych kopu� migocz�cych w blasku s�o�ca.
* * *
Wyj�tkowo wielu podr�nych w�drowa�o szerok�, brukowan� drog� od podr�nej studni w Taine
Amar do zewn�trznych bram kr�lewskiego miasta, stanowi�c� ostatni� lig� Cesarskiej Drogi
rozci�gaj�cej si� z Zhagadu na wsch�d i zach�d po kraw�dzie cesarstwa. Mo�na by pomy�le�, �e
to czas na Dar Heged, odbywaj�ce si� dwa razy do roku spotkanie rod�w Derzhich, kt�re mog�y
wtedy przedstawi� swoje skargi cesarzowi. �rodek drogi zajmowa�y oddzia�y ponurych
wojownik�w eskortuj�cych w stron� miasta pi�knie odzianych pan�w, zmuszaj�c wszystkich
pozosta�ych do poruszania si� po kraw�dzi traktu. Wydawa�o si�, �e pr�cz nich wszyscy inni tego
dnia opuszczaj� Zhagad � pot�ne kupieckie karawany sun�y wielkie niczym ruchome miasta,
konie i chastou nat�a�y si� pod batem wo�nic�w. Dziwne, �e tak wielu wyje�d�a�o z miasta przed
wieczornym targiem. Rzadko widzia�em grupki ludzi dyskutuj�cych na poboczu drogi i
przeszkadzaj�cych pasterzom, kt�rzy pokrzykiwali na stada k�z. Spiesz�cy si� podr�ni biczem
ok�adali �ebrak�w czepiaj�cych si� ich strzemion. Zgie�k krzyk�w i uderze� kopyt, stukania
k�, brz�ku uderzaj�cych o siebie kocio�k�w, trzasku bat�w i beczenia zwierz�t by� og�uszaj�cy.
Nienawidzi�em miast, a ha�as, smr�d i t�umy tego zanieczy�ci�y nawet pustyni�.
Min�y trzy tygodnie pe�ne niepewno�ci, nim dotar�em do Zhagadu. Samotnie podr�owa�em
przez surow� pustyni�, wdzi�czny za dobrze wyszkolony wzrok, kt�ry pozwala� mi bezpiecznie
jecha� w nocy i unika� zb�j�w i s�o�ca. Kiedy oddali�em si� od Karesh, zacz�o mi brakowa�
Blaise�a. Z jego pomoc� m�g�bym przeby� t� odleg�o�� w jeden dzie�. Ale on musia� zapewni�
bezpiecze�stwo swoim ludziom, a ja nie mog�em go zatrzyma� nawet dla Aleksandra. Odda�bym
wiele, �eby zmieni� �wiat, ale nie swojego syna. Nie jego.
Mia�em nadziej�, �e po��czenie z Denasem pozwoli mi pod��a� po magicznych �cie�kach tak, jak
to robi� Blaise, ale jeszcze si� tego nie nauczy�em. Blaise sugerowa�, �e to moja wina.
� Musisz opu�ci� materialne granice � m�wi�, kiedy narzeka�em na swoj� nieudolno��. � Ale ty
nie chcesz tego zrobi�. Tak samo jest z twoim przeobra�eniem; dlatego masz takie k�opoty z
przemian�, �e zbyt mocno trzymasz si� samego siebie.
Blaise nie zdoby� wielkiego wykszta�cenia, ale widzia� jasno. Teraz gdy po��czy�em si� z Denasem,
m�g�bym si� zmieni� w ka�dej chwili, przeobra�aj�c si� w or�a, chastou czy kayeeta, najszybszego
biegacza na �wiecie. Ale w przeciwie�stwie do Blaise�a i jego towarzyszy by�o to